BIBLIOTEKA WSPÓŁCZESNYCH
FILOZOFÓW
MARTIN HEIDEGGER
BYCIE I CZAS Przełożył, przedmową
i przypisami
opatrzył
BOGDAN BARAN
Ksero tej książki kosztowałoby 30zł. Zaoszczędzone pieniądze możesz wydać u wydawcy: http://ksiegarnia.pwn.pl/
1994 WYDAWNICTWO
NAUKOWE
PWN
D a n e oryginału
M a r t i n Heidegger, Sein und £eit (C) M a x N i e m e y e r V e r l a g T u b i n g e n (17. ed. 1993)
Komitet Redakcyjny
Marek J. Siemek — Przewodniczący Jacek Hołówka, Edmund Mokrzycki,
Jan
Woleński
Redaktor
Elżbieta
Nowakowska-Sołtan
by W y d a w n i c t w o N a u k o w e P W N S p . z o. o. Warszawa
1994
ISBN 83-01-11244-1
SPIS T R E Ś C I
B o g d a n Baran: Przedmowa
XI
BYCIE I CZAS
Wprowadzenie EKSPOZYCJA PYTANIA O SENS BYCIA
R o z d z i a ł pierwszy KONIECZNOŚĆ, STRUKTURA I PRYMAT KWESTII BYCIA
§
1. Konieczność wyraźnego powtórzenia pytania o bycie
§
2. Formalna struktura pytania o bycie
3
.
3 7
§
3. Ontologiczny prymat kwestii bycia
13
§
4. O n t y c z n y prymat kwestii bycia
17
R o z d z i a ł drugi DWOJAKI CEL OPRACOWANIA KWESTII BYCIA. METODA BADANIA I JEJ ZARYS
22
§
5. Ontologiczna analityka jestestwa jako odsłonięcie hory
§
6. Zadanie destrukcji dziejów ontologii
28
§
7. Fenomenologiczna m e t o d a badania
38
zontu interpretacji sensu bycia w ogóle
A. Pojęcie fenomenu
40
B. Pojęcie
45
logosu
C. Wstępne pojęcie fenomenologii §
22
8. Zarys rozprawy
49 55
Spis treści
VI
Część pierwsza INTERPRETACJA JESTESTWA ZE WZGLĘDU NA CZASOWOŚĆ I EKSPLIKACJA CZASU JAKO TRANSCENDENTALNEGO HORYZONTU PYTANIA O BYCIE
Dziai pierwszy PRZYGOTOWAWCZA ANALIZA FUNDAMENTALNA JESTESTWA R o z d z i a ł pierwszy EKSPOZYCJA ZADANIA PRZYGOTOWAWCZEJ ANALIZY JESTESTWA
§
. . . .
58
9. T e m a t analityki jestestwa
58
§ 10. Odróżnienie analityki jestestwa od antropologii, psycho logii i biologii
63
§ 1 1 . Analityka egzystencjalna a interpretacja prymitywnego jestestwa. Trudności w osiągnięciu „naturalnego pojęcia świata" R o z d z i a ł drugi BYCIE-W-ŚWIECIE JESTESTWA
71
W OGÓLE JAKO PODSTAWOWE
UKONSTYTUOWANIE 74
§ 12. W s t ę p n y opis bycia-w-świecie na podstawie
orientacji
na bycie-w jako takie § 13. Egzemplifikacja
74
bycia-w przez jego ufundowany
mo
d u s . Poznanie świata R o z d z i a ł trzeci ^ ŚWIATOWOŚĆ ŚWIATA
.
.
84
.
89
§ 14. O g ó l n a idea światowości świata
89
A. Analiza otoczeniowości i światowości w ogóle
94
§ 15. Bycie bytu spotykanego w otoczeniu § 16. Ś w i a t o w y
charakter otoczenia
anonsujący
94 się w
we-
wnątrzświatowym bycie § 1 7 . Odniesienie i znak
102
.
109
§ 18. Powiązanie i oznaczoność; światowość świata
. . .
.
118
B. Skontrastowanie analizy światowości z Kartezjańską interpretacją świata
126
§ 19. Określenie „świata" jako res e x t e n s a
127
§ 20. F u n d a m e n t y ontologicznego określenia „świata" § 21. Hermeneutyczna „świata"
dyskusja
Kartezjańskiej
. .
.
131
ontologii 135
Spis treści
VII
C. Dookólność otoczenia i „przestrzenność" jestestwa
144
§ 22. Przestrzenność tego, co wewnątrz świata poręczne
.
.
145
§ 23. Przestrzenność bycia-w-świecie
149
§ 24. Przestrzenność jestestwa a przestrzeń
156
R o z d z i a ł czwarty BYCIE-W-ŚWIECIE JAKO
WSPÓŁBYCIE
I BYCIE SOBĄ.
„SIĘ"
162
§ 25. Podjęcie egzystencjalnego pytania o „ k t o " jestestwa § 26. Współjestestwo innych i powszednie wspólbycie
.
. . .
§ 27. Powszednie bycie Sobą i Się
163 167 179
R o z d z i a ! piąty BYCIE J A K O
TAKIE
186
§ 28. Zadanie tematycznej analizy bycia-w
186
A. Egzystencjalna konstytucja „tu o t o "
190
§ 29. Bycie-tu-oto jako położenie
190
§ 30. Lęk jako m o d u s położenia
199
§ 3 1 . Bycie-tu-oto jako rozumienie
202
§ 32. R o z u m i e n i e i wykładnia § 33. W y p o w i e d ź jako p o c h o d n y m o d u s wykładni
210 . . . .
§ 34. Bycie-tu-oto i m o w a . Język
218 227
B. Powszednie bycie „tu oto" i upadanie jestestwa
236
§ 35. G a d a n i n a
237
§ 36. Ciekawość
241
§ 37. D w u z n a c z n o ś ć
245
§ 38. U p a d a n i e i rzucenie
248
R o z d z i a ł szósty T R O S K A JAKO BYCIE JESTESTWA
256
§ 39. Pytanie o pierwotny całokształt strukturalnej całości jes testwa § 40. P o d s t a w o w e położenie trwogi jako wyróżniona
256 postać
otwartości jestestwa § 4 1 . Bycie jestestwa jako troska
261 270
§ 4 2 . Potwierdzenie egzystencjalnej interpretacji jestestwa j a ko troski przez przedontologiczną samowykładnię jestes twa
278
Spis treści
VIII
§ 4 3 . Jestestwo, światowość i realność
283
a) Realność jako problem bycia i dowiedlności „świata zewnętrznego"
285
b) Realność j a k o problem ontologiczny
295
c) Realność i troska
298
§ 44. Jestestwo, otwartość i prawda
300
a) Tradycyjne pojęcie prawdy i j e g o fundamenty ontologiczne
302
b) Pierwotny fenomen prawdy i wtórność tradycyjnego pojęcia prawdy
309
c) Sposób bycia prawdy i zakładanie prawdy
. .
. . 319
Dział drugi JESTESTWO I CZASOWOŚĆ
§ 45. Wynik przygotowawczej analizy fundamentalnej jestest w a i zadanie źródłowej egzystencjalnej interpretacji tego bytu 325 Rozdział pierwszy MOŻLIWE BYCIE CAŁOŚCIĄ JESTESTWA I BYCIE KU ŚMIERCI
. . . .
332
§ 46. Pozorna niemożliwość ontologicznego ujęcia i określenia całościowego bycia jestestwa § 47. Możliwość doświadczenia
332
śmierci innych i możliwość
ujęcia całego jestestwa
334
§ 48. Zaległość, kres i całokształt
339
§ 49. Odróżnienie egzystencjalnej analizy śmierci od innych możliwych interpretacji tego fenomenu § 50. Wstępny
zarys
. . . . . . .
egzystencjalno-ontologicznej
346
struktury
śmierci
351
§ 5 1 . Bycie ku śmierci i powszedniość jestestwa
354
§ 52. Powszednie bycie ku kresowi i pełne egzystencjalne p o jęcie śmierci § 5 3 . Egzystencjalny zarys właściwego bycia ku śmierci
358 .
. 365
R o z d z i a ł drugi POŚWIADCZENIE W JESTESTWIE WŁAŚCIWEJ MOŻNOŚCI BYCIA I ZDECY DOWANIE
376
IX
Spis treści § 54. Problem poświadczenia właściwej możliwości egzystencyjnej
376
§ 55. Egzystencjalno-ontologiczne fundamenty sumienia
.
. 380
§ 56. Zew jako charakter sumienia
383
§ 57. Sumienie jako zew troski
386
§ 58. R o z u m i e n i e w e z w a n i a a wina
393
§ 59. Egzystencjalna interpretacja sumienia i j e g o
potoczna
wykładnia
406
§ 60. Egzystencjalna
struktura
poświadczonej
w
sumieniu
właściwej możności bycia
414
R o z d z i a ł trzeci WŁAŚCIWA MOŻNOŚĆ BYCIA CAŁOŚCIĄ JESTESTWA A CZASOWOŚĆ JAKO ONTOLOGICZNY SENS TROSKI .
424
§ 6 1 . Wstępny zarys m e t o d y c z n e g o przejścia od wyodrębnie nia właściwego bycia jestestwa całością do fenomenalne go w y d o b y c i a czasowości
424
§ 62. Egzystencyjnie właściwa możność bycia całością jestest w a jako wybiegające zdecydowanie
428
§ 6 3 . Sytuacja hermeneutyczna uzyskana w celu interpretacji sensu bycia troski a metodologiczny charakter egzysten cjalnej analityki w ogóle
436
§ 64. Troska i charakter Siebie
444
§ 65. Czasowość jako ontologiczny sens troski
453
§ 66. Czasowość jestestwa i płynące z niej zadania bardziej źródłowego powtórzenia analizy egzystencjalnej
. .
. 464
R o z d z i a ł czwarty CZASOWOŚĆ I POWSZEDNIOŚĆ
468
§ 67. P o d s t a w o w a ciągłość egzystencjalnego ukonst jestestwa
i wstępny
zarys czasowej
1
nia
intery
ukonstytuowania § 68. Czasowość otwartości w ogóle a) Czasowość
rozumienia
b) Czasowość położenia
. . . .
c) Czasowość upadania
. . .
d) Czasowość
§ 69. Czasowość ś w i a t a
mowy
. .
. . . .
. . .
bycia-w-świecie
jg? O^A £•
^^Cie
^
Gram-
.„cał' asystentem
Spis treści
VIII
§ 4 3 . Jestestwo, światowość i realność
283
a) Realność jako problem bycia i dowiedlności „świata zewnętrznego"
285
b) Realność j a k o problem ontologiczny
295
c) Realność i troska
298
§ 44. Jestestwo, otwartość i p r a w d a
300
a) Tradycyjne pojęcie prawdy i j e g o fundamenty ontologiczne
302
b) Pierwotny fenomen prawdy i wtórność tradycyjnego pojęcia prawdy
309
c) Sposób bycia prawdy i zakładanie prawdy
. . .
.319
Dział drugi JESTESTWO I CZASOWOŚĆ
§ 45. Wynik przygotowawczej analizy fundamentalnej jestest w a i zadanie źródłowej egzystencjalnej interpretacji tego bytu
325
R o z d z i a ł pierwszy MOŻLIWE BYCIE CAŁOŚCIĄ JESTESTWA I BYCIE KU ŚMIERCI
. . . .
332
§ 46. Pozorna niemożliwość ontologicznego ujęcia i określenia całościowego bycia jestestwa
332
§ 47. Możliwość doświadczenia śmierci innych i
możliwość
ujęcia całego jestestwa
334
§ 48. Zaległość, kres i całokształt
339
§ 49. Odróżnienie egzystencjalnej analizy śmierci od innych możliwych interpretacji tego fenomenu § 50. Wstępny
zarys
. . . . . . .
egzystencjalno-ontologicznej
346
struktury
śmierci
351
§ 5 1 . Bycie ku śmierci i powszedniość jestestwa
354
§ 52. Powszednie bycie ku kresowi i pełne egzystencjalne p o jęcie śmierci § 53. Egzystencjalny zarys właściwego bycia ku śmierci
358 .
. 365
Rozdział drugi POŚWIADCZENIE W JESTESTWIE WŁAŚCIWEJ MOŻNOŚCI BYCIA I ZDECY DOWANIE
376
Spis treści
IX
§ 54. Problem poświadczenia właściwej możliwości egzystencyjnej
376
§ 55. Egzystencjalno-ontologiczne fundamenty sumienia
.
. 380
§ 56. Zew jako charakter sumienia
383
§ 57. Sumienie jako zew troski
386
§ 58. R o z u m i e n i e wezwania a wina
. . .
393
§ 59. Egzystencjalna interpretacja sumienia i jego
potoczna
wykładnia
406
§ 60. Egzystencjalna
struktura
poświadczonej
w
sumieniu
właściwej możności bycia
414
R o z d z i a ł trzeci WŁAŚCIWA MOŻNOŚĆ BYCIA CAŁOŚCIĄ JESTESTWA A CZASOWOŚĆ JAKO ONTOLOGICZNY SENS TROSKI .
424
§ 6 1 . W s t ę p n y zarys m e t o d y c z n e g o przejścia od wyodrębnie nia właściwego bycia jestestwa całością do fenomenalne go wydobycia czasowości
424
§ 62. Egzystencyjnie właściwa możność bycia całością jestest w a j a k o wybiegające zdecydowanie
428
§ 6 3 . Sytuacja hermeneutyczna uzyskana w celu interpretacji sensu bycia troski a metodologiczny charakter egzysten cjalnej analityki w ogóle
436
§ 64. Troska i charakter Siebie
444
§ 65. Czasowość jako ontologiczny sens troski
453
§ 66. Czasowość jestestwa i płynące z niej zadania bardziej źródłowego powtórzenia analizy egzystencjalnej
. .
. 464
R o z d z i a ł czwarty CZASOWOŚĆ I POWSZEDNIOŚĆ
468
§ 67. P o d s t a w o w a ciągłość egzystencjalnego ukonstytuowania jestestwa i wstępny
zarys czasowej interpretacji
tego
ukonstytuowania
468
§ 68. Czasowość otwartości w ogóle a) Czasowość
470
rozumienia
470
b) Czasowość położenia
476
c) Czasowość upadania
485
d) Czasowość § 69. Czasowość świata
mowy
bycia-w-świecie
489 i
problem
transcendencji 491
Spis treści
X
a) Czasowość przeglądowego zatroskania
493
b) Czasowy sens modyfikacji przeglądowego zatroskania w teoretyczne odkrywanie tego, co obecne wewnątrz świata
500
c) Czasowy problem transcendencji świata
510
§ 70. Czasowość przestrzenności jestestwa
514
§ 71. Czasowy sens powszedniości jestestwa
518
R o z d z i a ł piąty CZASOWOŚĆ I DZIEJOWOŚĆ
522
§ 72. Egzystencjalno-ontologiczna ekspozycja problemu dzie jów
522
§ 73. Potoczne rozumienie dziejów i dzianie się jestestwa § 74. P o d s t a w o w e ukonstytuowanie
.
. 529
dziejowości
535
§ 75. Dziejowość jestestwa i dzieje świata
542
§ 76. Dziejowość jestestwa egzystencjalnym źródłem historii § 77. Związek wości
z
dotychczasowej
ekspozycji
badaniami
Diltheya
W.
problemu i ideami
. 548
dziejo hrabiego
Yorcka
555
R o z d z i a ł szósty CZASOWOŚĆ I WEWNĄTRZCZASOWOŚĆ JAKO ŹRÓDŁO POTOCZNEGO PO JĘCIA CZASU
564
§ 78. Niepełność przeprowadzonej dotąd czasowej analizy jes testwa
564
§ 79. Czasowość jestestwa i zatroskanie o czas § 80. Objęty zatroskaniem czas i wewnątrzczasowość
567 . .
. 574
§ 8 1 . Wewnątrzczasowość i geneza p o t o c z n e g o pojęcia czasu . 586 § 82. Odróżnienie egzystencjalno-ontologicznego związku czasowości, jestestwa i czasu światowego od Heglowskiego ujęcia relacji między czasem a d u c h e m
. 597
a) H e g l a pojęcie czasu
598
b) H e g l a interpretacja związku między czasem a d u chem
603
§ 8 3 . Egzystencjalno-czasowa analityka jestestwa a fundamentalno-ontologiczne pytanie o sens bycia w ogóle Słownik
terminologiczny
. . .
608 611
Skorowidz osób
616
Skorowidz pojęć
618
PRZEDMOWA
Kontekst «Bycia i czasu» Okoliczności R o z p r a w a M a r t i n a H e i d e g g e r a Bycie i czas należy d o g r u p y dzieł filozoficznych, które w swojej epoce, tak j a k K a n t a Krytyka czystego rozumu czy H e g l a Fenomenologia ducha, oddziałały szczególnie m o c n o . Niewątpliwie też jest pracą H e i d e g g e r a w bieżącym stuleciu najżywiej przez filozofów d y s k u t o w a n ą . J e j sławę, a wręcz mityczność — także w u j e m n y m sensie — w z m a g a fakt, że p o d ł u g i m okresie p o z y t y w i z m ó w filozofia dzisiejsza jest o wiele mniej oswo j o n a z tego t y p u myśleniem niż dziewiętnastowieczny czytelnik z myśleniem niemieckiego idealizmu. Dlatego z a w a r t o ś ć i język tego t r a k t a t u w y d a ł y się wielu filozofom bardziej osobliwe, niż w istocie są. Wyrządziło to między i n n y m i szkodę recepcji p r a c późnego H e i d e g g e r a , prze słoniętych „niezwykłością" Bycia i czasu. W rzeczywistości zaś jest to t r a k t a t z wczesnego okresu filozofii H e i d e g g e r a i stanowi tylko pewien e t a p n a jej d r o d z e . Historia p o w s t a n i a tego dzieła jest dość krótka, choć je go dojrzewanie trwało długo. Publikacja Sein und ^eit w ro ku 1927 nastąpiła w jedenaście lat p o u k a z a n i u się wcześ niejszego, całkowicie zresztą o d m i e n n e g o tekstu młodego H e i d e g g e r a : p r a c y habilitacyjnej n a t e m a t n a u k i o kate goriach wyłożonej w czternastowiecznym traktacie Grammatica speculatwa. W 1916 r. H e i d e g g e r został asystentem
XII
Przedmowa
E d m u n d a Husserla n a uniwersytecie we F r e i b u r g u nie mieckim. M i a ł u k o ń c z o n e studia (rozpoczął j e od teologii, ukończył w 1913 r. formalnie j a k o absolwent m a t e m a t y k i ) , a w swoim d o r o b k u kilka artykułów i pracę doktorską o teorii sądu w psychologizmie. Okres p o studiach c h a r a k teryzuje stopniowy o d w r ó t od pierwotnej sfery jego zainte resowań, teologii, w kierunku filozofii, a p r z e d e wszystkim fenomenologii. W s p ó ł p r a c o w n i k i e m Husserla pozostawał H e i d e g g e r d o roku 1923, kiedy to (już j a k o Prwatdozent we F r e i b u r g u ) uzyskał etat profesora w M a r b u r g u , dokąd się przeniósł n a n a s t ę p n e pięć lat, d o roku 1928. W ó w c z a s to Husserl przeszedł n a e m e r y t u r ę , a H e i d e g g e r został jego następcą we F r e i b u r g u , gdzie spędził j u ż resztę życia aż d o śmierci w roku 1976. S t a r a n i a o p r a c ę w M a r b u r g u wiążą się poniekąd z his torią p o w s t a n i a Bycia i czasu. O e t a t ten ubiegał się H e i degger trzykrotnie, p o raz pierwszy w roku 1917, wówczas j e d n a k Husserl nie p o p a r ł go należycie, uznając za zbyt m ł o d e g o i nie dość dojrzałego d o p o w a ż n e j funkcji profeso ra. W roku 1920 s a m Husserl, p r z e k o n a n y j u ż d o swego w s p ó ł p r a c o w n i k a , z a p r o p o n o w a ł jego k a n d y d a t u r ę n a zwalniające się stanowisko w M a r b u r g u , które m i m o to o t r z y m a ł Nicolai H a r t m a n n . Zwalniało się ono p o n o w n i e p o d koniec roku 1923 i teraz j u ż Heidegger, zyskujący so bie sławę swoimi w y k ł a d a m i , choć nie publikacjami, n o wych b o w i e m nie miał, był najpoważniejszym k a n d y d a t e m . O c z e k i w a n ą ze strony M a r b u r g a publikacją, a raczej maszynopisem p r z e z n a c z o n y m d o publikacji, był tzw. „Esej N a t o r p o w s k i " (Paul N a t o r p kierował K a t e d r ą Filo zofii w M a r b u r g u ) , część zamierzonej przez H e i d e g g e r a p r a c y n a t e m a t Arystotelesa, k t ó r a j e d n a k nie została u k o ń c z o n a i u k a z a ł a się d r u k i e m d o p i e r o w r. 1989. „Esej N a t o r p o w s k i " spełnił m i m o to swoją funkcję i zapewnił H e i d e g g e r o w i stanowisko profesora w M a r b u r g u . Esej ten stanowił prapoczątek Bycia i czasu, a s a m a roz p r a w a zaczęła się rysować w w y k ł a d a c h i o d c z y t a c h mniej więcej od k o ń c a roku 1923. W okresie u r l o p u od stycznia d o kwietnia 1926 r., s p ę d z a n y m w szwarcwaldzkiej wiosce T o d t n a u b e r g (gdzie nieco wcześniej H e i d e g g e r z b u d o w a ł
Przedmowa
XIII
swoją słynną „ c h a t ę " ) , powstała ostateczna wersja książki. Wiązało się to z n o w u z M a r b u r g i e m : w y m a g a n a była publikacja, a b y Heidegger mógł o t r z y m a ć stanowisko po H a r t m a n n i e , który wówczas zwalniał objęty p o N a t o r p i e etat kierownika K a t e d r y . W y s ł a n a w kwietniu 1926 do Berlina część maszynopisu została j e d n a k jesienią u z n a n a przez ministerstwo za niewystarczającą. Książka u k a z a ł a się w l u t y m 1927. Jesienią 1927 ocena ministerstwa została cofnięta, a Bycie i czas przyniosło Heideggerowi niemal na tychmiastową sławę. J u ż w roku 1930 ukazał się pierwszy przekład j e g o tekstu n a język obcy {Was ist Metaphysik? n a język j a p o ń s k i ) , a w późniejszych d e k a d a c h pojawiły się liczne p r z e k ł a d y Bycia i czasu (pierwszy również n a język j a p o ń s k i w r. 1940). Inspiracje Bycie i czas jest dziełem tyleż oryginalnym, co zakorze n i o n y m w tradycji niemieckiej filozofii. Zakorzenienie to m a c h a r a k t e r n a w i ą z a ń , aluzji i transpozycji. Heidegger nie przyznaje się d o żadnej konkretnej tradycji, choć moż n a o d n a j d y w a ć u niego k o n k r e t n e inspiracje. Niewątpliwą, b a r d z o w y r a ź n ą zwłaszcza w sferze języka i terminologii, był t r a k t a t freiburskiego teologa i filozofia C a r l a Braiga (1853-1923) Vom Sein ( O byciu). P r a c a ta należała d o za p l a n o w a n e j n a dziesięć tomów, ale zrealizowanej tylko częś ciowo, całości Grundzilge der Philosophie [Podstawy filozofii). P u n k t wyjścia ontologii w ujęciu Braiga nie jest tak ra d y k a l n y j a k u H e i d e g g e r a . O n t o l o g i a ( n a u k a o byciu) sta nowi „ h a r m o n i j n y związek" b a d a n i a analityczno-indukcyjnego i syntetyczno-dedukcyjnego. O n t o l o g i a n a d b u d o wuje się n a d n a u k a m i szczegółowymi, ale też buduje n a nich. J e s t — Braig używa p o d o b n e g o t e r m i n u j a k później H e i d e g g e r — filozofią f u n d a m e n t a l n ą , poszukującą podsta wy bycia. Wyjściowe p y t a n i e działu ontologii, który Braig n a z y w a eidologią, b a r d z o p r z y p o m i n a p o d s t a w o w e p y t a n i e 1
C a r l B r a i g , Vom Sein, F r e i b u r g i. Br. 1 8 9 6 , s. 8.
Przedmowa
XIV
ontologii f u n d a m e n t a l n e j u H e i d e g g e r a i brzmi: „Czym jest byt, gdy j e s t ? " . M a m y tu rozróżnienie stosowane także przez H e i d e g g e r a : Sein, bycie, oraz Seiende, byt. P o d s t a w y bycia nie znajdziemy w określonym bycie ; eidologia p o szukuje n a t o m i a s t j e d n e g o „ o b r a z u b y c i a " we wszelkim by cie . H e i d e g g e r zaczyna swoją r o z p r a w ę od o d r z u c e n i a wszelkiej „definicji" bycia, co również Braig czyni swoim p u n k t e m wyjścia, a za środek ustalenia pojęcia bycia w sposób „ n i e d w u z n a c z n y " u w a ż a oświetlenie, eksplikację tego pojęcia w r o z m a i t y c h (z konieczności) ujęciach j e d n e go (z konieczności) pojęcia bycia. O d m i e n n i e j e d n a k niż H e i d e g g e r pojmuje Braig różnicę ontologiczną: jest o n a różnicą m i ę d z y b y t a m i co d o ich „sposobów b y c i a " (Sosein)^ z k t ó r y c h każdy wyznacza określony byt j a k o byt w sobie. Braig czyni istotne rozróżnienie między Dasein i Wassein, które u H e i d e g g e r a s p o t y k a m y w postaci Daflsein i Wassein, odróżnienie tego, że (dąfi) byt jest, od tego, czym (was) jest, tyle że Braig pojmuje tę różnicę w kategoriach tomistycznych — cała zresztą jego ontologia, w odróżnie niu od Heideggerowskiej, nosi rysy tomistyczne i p o d p a d a p o d to, co p ó ź n y Heidegger n a z y w a F e u e r b a c h o w s k i m ter m i n e m „ o n t o t e o l o g i a " . Stwierdzając mianowicie, że „ p o rządek b y c i a " płynie z bytu pełnego, doskonałego , Braig w y p r o w a d z a bycie z p e w n e g o b y t u (nawet jeśli n a z y w a go „ p r a b y c i e m " ) , co dla H e i d e g g e r a byłoby nie d o przyjęcia. O b o k dość m i m o wszystko luźnych ontologicznych inspi racji z n a j d o w a n y c h u Braiga d r u g i m źródłem, z którego H e i d e g g e r czerpał, była oczywiście Husserlowska fenome nologia. Związek między ontologia a fenomenologią jest u wczesnego H e i d e g g e r a ścisły: ontologia jest możliwa tyl ko j a k o fenomenologia. T a ostatnia stanowi m e t o d ę o n t o logii. N a czym bliżej ta m e t o d a polega, Bycie i czas nie m ó wi. D o w i a d u j e m y się tylko, że fenomenem w sensie feno menologii jest „bycie bytu, j e g o sens, jego modyfikacje i p o c h o d n e " (s. 50 n.), a więc to, co stanowi temat ontologii: 1
2
3
4
1 2 3 4
Tamże, Tamże, Tamże, Tamże,
s. s. s. s.
18. 5. 18. 156,
Przedmowa
XV
„ C o d o treści fenomenologia jest n a u k ą o byciu bytu — o n t o l o g i a " (s. 53). „ M e t o d a " w y r a ż a się ostatecznie H u s serlowskim hasłem „z p o w r o t e m d o rzeczy s a m y c h " , tyle tylko że „rzecz s a m a " w y g l ą d a u H e i d e g g e r a inaczej. Nie jest to j u ż , j a k u Husserla, czysta świadomość dokonująca t r a n s c e n d e n t a l n e j konstytucji, lecz właśnie „bycie b y t u " . T a n a pozór w y r a ź n a różnica co do r o z u m i e n i a podsta wowego fenomenu zaciera się, gdy zważymy, że bycia j a k o takiego, tj. j e g o sensu, Heidegger nie rozważa, lecz zajmu j e się tylko „ b y c i e m " jestestwa ludzkiego, Dasein, w przy gotowawczej jego analityce. Jestestwo j a k o p i e r w o t n y „fe n o m e n " Heideggerowskiej fenomenologicznej ontologii nie jest w p r a w d z i e czystą świadomością, ale n a w i ą z a n i a d o t r a n s c e n d e n t a l n e g o c h a r a k t e r u tej ostatniej są niewątpliwe. Nie są one, t r z e b a p r z y z n a ć , w y r a ź n e . Heidegger unika określeń w rodzaju „ k o n s t y t u c j a " , „ n o e z a " czy „ n o e m a t " , uważając j e za n a z b y t związane z p e w n ą ontologiczną wizją t r a n s c e n d e n t a l n e j fenomenologii, k t ó r a za podstawo wy byt u z n a w a ł a właśnie czystą świadomość, z d a n i e m H e i d e g g e r a , nie wyjaśnioną przez tę fenomenologię co do n a t u r y swego bycia. Równocześnie j e d n a k H e i d e g g e r a on tologia jestestwa ludzkiego opisuje p e w n ą t r a n s c e n d e n t a l n ą s t r u k t u r ę stanowiącą „ w a r u n e k możliwości" spotykanego przez nią b y t u . T e n zasadniczy m o m e n t zbliża wczesnego H e i d e g g e r a d o Husserla i tradycji filozofii t r a n s c e n d e n t a l nej. O g ó l n e p o d o b i e ń s t w o nie może oczywiście przesłaniać istotnej różnicy, j a k a dzieli czystą świadomość u Husserla i jestestwo u Heideggera. Chodzi o miejsce intencjonalności: stanowi o n a p o d s t a w o w y c h a r a k t e r świadomości, ale w s t r u k t u r z e jestestwa takim c h a r a k t e r e m jest p i e r w o t n a w o b e c intencjonalności transcendencja. T o o n a j a k o „spo sób b y c i a " jestestwa w sensie „bycia-w-świecie", tj. struk t u r y jestestwa umożliwiającej m u odniesienie d o tego, co „ w świecie", umożliwia także u k i e r u n k o w a n i e intencjonal ne. Z tego p u n k t u widzenia intencjonalność umożliwia transcendencję tylko w sensie czegoś, co „ p o z a m n ą " , ale nie w sensie s t r u k t u r y mojego jestestwa. J a k o taka struktu ra, intencjonalność jest p o c h o d n a wobec „ t r a n s c e n d e n c j i " bycia-w-świecie.
XVI
Przedmowa
Wymiar ontologiczno-egzystencjalny K r y t y c z n y stosunek H e i d e g g e r a d o zastanej ontologii i fenomenologii wyznacza j e g o krytyka „filozofii istnienia", czy też „ o b e c n o ś c i " . Zaczątki tej t r u d n e j d o ekspłikacji p o stawy zaowocowały później „przezwyciężeniem metafizy k i " w pismach z lat trzydziestych, m o ż e m y więc n a kryty kę „filozofii istnienia" spojrzeć z tej późniejszej perspekty wy, choć nie wszystkie krytyczne wobec metafizyki u w a g i j u ż u wczesnego H e i d e g g e r a występują. Z a s a d n i c z y m z a r z u t e m w o b e c „filozofii istnienia" jest stwierdzenie, iż „ b y c i e " pojęła o n a j a k o „istnienie", j a k o „stałą obecność". Niemiecki t e r m i n „Vorhandenheit", który o d d a j e m y j a k o „istnienie" l u b „ o b e c n o ś ć " , wywodzi się z „vorkanden sein", „vor-handen" zaś m o ż n a o d d a ć j a k o „ p r z e d - r ę k ą " — w odróżnieniu od „ p o r ę c z n e g o " n a r z ę dzia, k t ó r y m się niejako bezwiednie posługujemy. T o , co „ p r z e d - r ę k ą " , uobecnia się j a k o p r z e d m i o t oglądania i opi su, jest „stale o b e c n y m " obiektem w y p o s a ż o n y m w okreś lone własności. Skupiając się n a takim n a l e ż ą c y m d o bytu, d o sfery ontycznej przedmiocie, b a d a n i e nie dostrzega jego bycia, w y m i a r u ontologicznego. Istnienie jest wedle H e i d e g gera ontyczną kategorią, bycie zaś nie mieści się w p o r z ą d ku k a t e g o r i a l n y m . K r y t y k a „filozofii istnienia" p r o w a d z o n a jest w imię ontologii leżącej u p o d s t a w y wszystkich on tologii: ontologii f u n d a m e n t a l n e j . Początków „filozofii istnienia" doszukuje się wczesny H e i d e g g e r j u ż u presokratyków, a odnajduje ją także w ca łych późniejszych dziejach filozofii, m.in. u Kartezjusza, K a n t a czy H e g l a . N o w o ż y t n a filozofia p o j m o w a ł a podmiot j a k o „ o b e c n y " byt i rozważała j e g o związki z i n n y m i , p o z a p o d m i o t o w y m i b y t a m i . N a w e t filozofia t r a n s c e n d e n t a l n a r o z w a ż a ł a p o d m i o t j a k o res, rzecz, tyle że w sensie wa r u n k u możliwości innych rzeczy w obrębie b y t u . Dlatego H e i d e g g e r o w s k a ontologia f u n d a m e n t a l n a , choć p o d o b n i e j a k n o w o ż y t n a filozofia w c e n t r u m b a d a n i a stawia subiectum, stara się podkreślić, że podmiotowość, jestestwo, nie jest „ i s t n i e n i e m " w sensie „stałej obecności", tj. w sensie
Przedmowa
XVII
rzeczy o określonych własnościach. W y m i a r jego bycia odsłania się poprzez fakt, że jest ono zawsze moje. „ M o j o ś ć " jestestwa m a j e wykluczać z p o r z ą d k u „istnienia". Właśnie „ m o j e " jestestwo stanowi główny t e m a t ontologii f u n d a m e n t a l n e j , bo, z d a n i e m H e i d e g g e r a , byt ten jest „ontologiczny", tzn. nie tylko w a r u n k u j e wszelkie teorie bytu, ale i jest „miejscem", w k t ó r y m wszelki byt się kategoryzu j e . O tyle więc istnienie czy realność są p o c h o d n e wobec bycia mojego jestestwa. T a k i p u n k t wyjścia m a w zasadzie t r a n s c e n d e n t a l n y c h a r a k t e r , m i m o że, j a k j u ż wspominaliśmy, jestestwo nie s p r o w a d z a się d o świadomości czy czystego r o z u m u . Heideggerowskie novum polega, j a k się wydaje, n a zdecydo wanej walce z „filozofią istnienia" oraz n a całościowym opisie bycia jestestwa, także w jego „powszedniości". Przeciw tylko ontycznej filozofii istnienia z w r a c a się bar dzo ostrożnie i pieczołowicie d o b r a n y język opisu struktury jestestwa. J u ż n a w e t sam termin „ s t r u k t u r a " sugeruje „ o becnościowy" c h a r a k t e r bytu. H e i d e g g e r woli u ż y w a ć p o jęcia „Verfassung", „ u k o n s t y t u o w a n i e " , „ujęcie". T e n os t a t n i t e r m i n jest n a d e r istotny. Zawsze chodzi o „Seinsverfassung", u k o n s t y t u o w a n i e , ujęcie bycia jestestwa. Wszelkie m o m e n t y s t r u k t u r y jestestwa to jego „sposoby b y c i a " . J e s testwo jest zawsze odniesione do (swojego) bycia. K a ż d a j e g o s t r u k t u r a to p e w n e „ujęcie", „podjęcie" bycia. „ I s t o tą" jestestwa jest j e g o egzystencja, tj. bycie w sposób różno rakiego „ p o d e j m o w a n i a " swego bycia, przy czym takie p o d s t a w o w e odniesienie d o bycia to rozumienie bycia: jes testwo b ę d ą c rozumie (swoje) „jest". N a s u w a się tu od razu szereg wątpliwości i u w a g . Prze d e wszystkim n a t u r a tego r o z u m i e n i a i jego stosunek do i n n y c h odniesień nie są jasne. Oczywiście, należy je trak t o w a ć j a k o strukturę t r a n s c e n d e n t a l n ą warunkującą wszel kie ontyczne rozumienie poszczególnych bytów. Czy jed n a k res cogitans u Kartezjusza lub podmiotowość transcen d e n t a l n a u K a n t a nie stanowią również s t r u k t u r y „sposo b ó w b y c i a " o p a r t y c h n a r o z u m i e n i u faktu własnego bycia? Czy więc filozofia egzystencji istotnie wyklucza „filozofię ist nienia"? N a to ostatnie pytanie Heidegger odpowiedziałby
XVIII
Przedmowa
twierdząco, uważając, że transcendentalne filozofie nie zba dały „ b y c i a " podmiotowości, lecz zakładały ją j a k o w pe wien sposób uposażony obiekt. Czy j e d n a k z tego wynika, że odniesienie d o (swego) bycia, stanowiące p o d s t a w o w y wyróżnik jestestwa, pozostawało t y m filozofiom zakryte?
Jestestwo i ,jest" Bez w ą t p i e n i a dla Heideggerowskiej wersji transcendentalizmu c h a r a k t e r y s t y c z n y jest „ z w i ą z e k " podmiotowości, jestestwa z byciem. W epoce nowożytnej i współczesnej z d o m i n o w a ł tę relację subiektywizm filozofii transcenden talnej. Subiectum i jego istnienie były p u n k t e m wyjścia za k ł a d a n y m przez tę „filozofię istnienia". U H e i d e g g e r a n a tomiast zrozumienie przez jestestwo bycia, a więc tego, że samo jest, stanowi j u ż p o d s t a w o w y m o m e n t bycia tego jes testwa i umożliwia jego inne sposoby bycia. W „ d o z n a n i u " przez jestestwo jego „że j e s t " (czyli „ r z u c e n i a " ) tkwi p o d stawowe „ p o ł o ż e n i e " jestestwa, pozwalające, by jestestwu ujawnił się świat j a k o świat, a co za t y m idzie byt wewnątrzświatowy. F u n d u j ą c a rola r o z u m i e n i a bycia, a więc odnoszenie się jestestwa do bycia, daje w y r a z związkowi w i d o c z n e m u j u ż w samych niemieckich t e r m i n a c h , a giną c e m u w przekładzie: „Sein", „ b y c i e " , i „Daseiri", „jestest w o " . J a k o bycie-tu-oto (Da-sein) jestestwo to wprost bycie. Z drugiej strony bycie „ p o t r z e b u j e " jestestwa, a b y m ó c się w ogóle „ z r e a l i z o w a ć " . Wszelkie „jest" jest pierwotnie jes testwem i w jestestwie. Dopiero wtórnie m o ż n a mówić o is tnieniu lub realności b y t ó w o d m i e n n y c h od jestestwa (czy też: b y t ó w jako o d m i e n n y c h od jestestwa). M i ę d z y r o z u m i e n i e m bycia a s a m y m byciem nie za chodzi j e d n a k prosty stosunek p o z n a n i a d o p o z n a w a n e g o p r z e d m i o t u . Bycie nie jest p r z e d m i o t e m , lecz „ w a r u n k i e m możliwości" p r z e d m i o t u j a k o takiego. T ę e l e m e n t a r n ą myśl niemieckiego idealizmu H e i d e g g e r znacznie wysubtelnił. Bycie w ogóle nie „jest", ponieważ o n o to właśnie owo „jest" jestestwa. D l a t e g o rozumienie bycia — bycie jestest w a — to j u ż bycie. Z drugiej strony bycie nie występuje
Przedmowa
XIX
j a k o s a m o w sobie, lecz zawsze „jest" aprioryczne, tzn. ro z u m i a n e . P o d s t a w o w e p y t a n i e , jakie się tu n a r z u c a , do tyczy r o z u m i e n i a tego rozumienia. H e i d e g g e r stara się je oświetlić — nie dość konsekwent nie — poprzez pojęcie transcendencji. T r a n s c e n d e n c j a sta nowi d l a ń p o d s t a w o w y c h a r a k t e r jestestwa i oznacza „ p r z e k r a c z a n i e b y t u " w sensie raczej „kroczenia p r z e z " niż „ w y k r a c z a n i a p o z a " . T r a n s c e n d u j ą c jestestwo może się od nieść z a r ó w n o d o tego bytu, k t ó r y m nie jest, j a k i d o tego, k t ó r y m jest. W t y m sensie transcendencja to bycie-w-świecie, s t r u k t u r a przysługująca wyłącznie jestestwu. Dlatego właśnie, że jestestwo transcenduje, a więc jest-w-świecie, może się o n o odnosić do poszczególnych bytów, między in n y m i d o samego siebie. W kwestii transcendencji Bycie i czas przynosi b a r d z o skąpe wypowiedzi, choć w i n n y m miejscu stwierdził Heidegger, że wszystkie analizy z a w a r t e w r o z p r a w i e miały służyć o p r a c o w a n i u tej właśnie kwes tii . W k a ż d y m razie transcendencję (w zwykłym sensie) świata umożliwia transcendencja j a k o c h a r a k t e r jestestwa. Związek m i ę d z y r o z u m i e n i e m a transcendencją nie jest j e d n a k j a s n y . Z jednej strony rozumienie bycia m a najwy raźniej c h a r a k t e r samej transcendencji — j a k o w a r u n e k wszelkiego odniesienia d o bytu, z drugiej rozumienie sta nowi obok położenia, u p a d a n i a i m o w y tylko j e d e n z m o m e n t ó w „ o t w a r t o ś c i " jestestwa. J a k o r ó w n o r z ę d n e z „ u p a d a n i e m " , czyli p o g r ą ż a n i e m się jestestwa w relacje z sa m y m tylko w e w n ą t r z ś w i a t o w y m b y t e m , rozumienie byłoby r ó w n o r z ę d n e z nierozumieniem. Z drugiej strony, a b y nie r o z u m i e ć , jestestwo musi j u ż jakoś rozumieć. Wiąże się to z ogólnym wyróżnieniem właściwych i niewłaściwych modi wszelkich sposobów bycia jestestwa. Bycie niewłaściwe jest zawsze u f u n d o w a n e we właściwym. 1
1
Martin Heidegger, Metaphysische Anfangsgriinde der Logik im Ausgang von Leibniz, Frankfurt am Main 1978, s. 214. Jest to wy kład z roku 1926.
XX
Przedmowa
Ukonstytuowanie jestestwa Z a m i e r z o n a przez H e i d e g g e r a ontologia f u n d a m e n t a l n a , b a d a j ą c a sens bycia j a k o takiego, została zrealizowana w Byciu i czasie w postaci egzystencjalnej analityki jestest wa. M i m o że „ p r z y g o t o w a w c z a " , a n a l i t y k a ta nie stanowi, w b r e w p o w i e r z c h o w n y m opiniom, e t a p u n a d r o d z e d o owego „sensu b y c i a " , który ontologia osiągałaby tylko n a „ o k r ę ż n e j " d r o d z e poprzez jestestwo. A n a l i t y k a jestestwa jest j u ż t a k i m b a d a n i e m sensu bycia, gdyż sens ten o d n a j d u j e m y tylko w jestestwie j a k o przez nie r o z u m i a n y . D l a t e go a n a l i t y k a zmierza d o możliwie najgłębszego — z p u n k tu widzenia związku jestestwa z byciem — wejrzenia w p i e r w o t n e s t r u k t u r y jestestwa. T a k i c h struktur oświet lanego od różnych stron jestestwa H e i d e g g e r w y d o b y w a kilka. S p r ó b u j m y j e tu wymienić: P o d s t a w o w a s t r u k t u r a jestestwa to bycie-w-świecie. Sta nowi o n o jednolity fenomen, który rozkłada się n a kilka m o m e n t ó w : n a tego, kto jest-w-świecie, n a świat i bycie-w. „ Ś w i a t " w sensie p o t o c z n y m jest p o c h o d n y w o b e c bycia-w-świecie. Bycie-w zawiera m o m e n t y rozumienia, poło żenia, u p a d a n i a i m o w y . Bycie-w stanowi c h a r a k t e r „ot w a r t o ś c i " jestestwa, bycia-tu-oto. Z b a d a n e nieco głębiej, bycie-w-świecie ujawnia, zda n i e m H e i d e g g e r a , większe zróżnicowanie. J e s t to „już z gó r y " bycie (rzucenie) pośród wewnątrzświatowego bytu (up a d a n i e ) zwrócone ku swoim możliwościom (projektowa nie). T ę trójjednię rzucenia, upadania i projektu ujmuje też H e i d e g g e r j a k o j e d n o ś ć trzech o d p o w i e d n i o m o m e n t ó w : faktyczności, u p a d a n i a i egzystencji. ,,Faktyczność" rzu cenia jestestwa, to, że zawsze j u ż zastaje ono siebie j a k o byt, i to byt „ u p a d ł y " pomiędzy byt wewnątrzświatowy, p o z w a l a jestestwu egzystować, tj. „ p r o j e k t o w a ć " swe m o ż liwości. Całość tej s t r u k t u r y określa H e i d e g g e r m i a n e m „ t r o s k i " . T r o s k a jest „ b y c i e m " jestestwa, tj. najogólniejszą j e g o strukturą. K a ż d y z „egzystencjałów", tj. m o m e n t ó w określających ontologiczny w y m i a r jestestwa, może być w j e d n y m
Przedmowa
XXI
z d w ó c h modi bycia jestestwa, a mianowicie być właściwie lub niewłaściwie. R o z c z ł o n k o w a n a s t r u k t u r a troski jest u f u n d o w a n a w czasowości, k t ó r a stanowi „sens b y c i a " jestestwa. E k s t a t y c z n a s t r u k t u r a czasowości jest jednością trzech ekstaz: byłości, współczesności i przyszłości. K a ż d a ekstaza to niejako by cie „ n a z e w n ą t r z " j u ż z samej swej n a t u r y . W szczególno ści t r a n s c e n d e n c j a potocznie pojętego świata stanowi cha r a k t e r „ e k s t a t y c z n e g o " jestestwa. K a ż d y z m o m e n t ó w s t r u k t u r y bycia jestestwa daje się wywieść z p e w n e g o spo sobu „ u c z a s o w i e n i a " ekstaz. W szczególności czas „ n a t u r a l n y " j a k o j e d n o k i e r u n k o w y strumień chwil „ t e r a z " rozci nających k o n t i n u u m czasu n a przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest u f u n d o w a n y w czasie „ p i e r w o t n y m " . R ó w n i e ż czasowość może być w modi właściwości i niewłaś ciwości. P r y m a t przyznaje Heidegger ekstazie właściwej przyszłości, k t ó r a z a r a z e m funduje wyróżnioną możliwość bycia jestestwa: bycie ku śmieci. T e n sposób bycia jest wy różniony, gdyż stanowi możliwość niemożliwości bycia jes testwa, a więc możliwość „ostateczną". Ponieważ ekstaza przyszłości jest wyróżniona, więc jestestwo jest „przyszłoś c i o w o " . Przyszłość funduje w ogóle wszelkie projektowanie, bycie ku możliwości. Przyszłościowe jestestwo m a więc wy bierać możliwości, i to właściwe, m a być Sobą. J e g o bycie Sobą, bycie właściwe, przeciwstawia się nie właściwemu byciu Sobą, Sobie-Się. Słynne Heideggerowskie Się rządzi niewłaściwą powszedniością jestestwa, zdo m i n o w a n ą przez panującą n a terenie życia publicznego in terpretację całokształtu jestestwa. W s p ó l n e bycie ludzi w społeczności to j e d n a k coś innego niż charakteryzujący jestestwo egzystencja! współbycia z i n n y m i . J e g o związek z byciem-w-świecie nie p r z e d s t a w i a się j a s n o . Z jednej stro ny współbycie z i n n y m i bycie-w-świecie to „ j e d n a k o w o p i e r w o t n e " s t r u k t u r y jestestwa, z drugiej zaś i n n y jest spo t y k a n y w świecie, tj. n a gruncie bycia-w-świecie. Daje tu o sobie z n a ć niezdecydowanie H e i d e g g e r a co d o statusu, j a k i chciałby on p r z y z n a ć i n n e m u : w p r a w d z i e inny jest a b solutnie inny, ale z a r a z e m współbycie z n i m to pewien c h a r a k t e r (egzystencjał) jestestwa. Nie chodzi tu oczywiście
Przedmowa
XXII
o to, czy jestestwo istnieje samotnie, czy jestestw istnieje więcej, bo taki p r o b l e m dotyczy ontycznej sfery współżycia jednostek ludzkich, lecz o to, co jest ontologicznie bardziej p i e r w o t n e : egzystencja! „ s a m o t n e g o " bycia-w-świecie czy egzystencja! współbycia. Heidegger, j a k się wydaje, pierw szeństwo byłby skłonny p r z y z n a ć j e d n a k samotności, co w późniejszych p i s m a c h explicite stwierdza.
Ewolucja J a k w i a d o m o , z a p o w i a d a n e dalsze części Bycia i czasu nie u k a z a ł y się ; więcej n a w e t : p e w n e istotne t e m a t y tego dzie ła nie zostały w późniejszych b a d a n i a c h podjęte. I tak Hei degger zarzucił rozróżnienie n a właściwość i niewłaściwość, a także nie rozwijał j u ż dalej analizy jestestwa co d o jego czasowości. Przez pewien czas z a j m o w a ł a go kwestia trans cendencji, której poświęcił r o z p r a w ę 0 istocie podstawy , ale później także i to pojęcie zostało z a r z u c o n e . P o „ z w r o c i e " , tj. począwszy od lat trzydziestych, Bycie i czas u z n a ł H e i degger za p e w n ą fazę swojej drogi myślowej — w p r a w d z i e konieczną, ale jeszcze „metafizyczną". N a t e m a t Bycia i czasu w kontekście „ z w r o t u " w y p o w i a dał się on wielokrotnie, podkreślając zwykle ciągłość wczes nej i późnej myśli. P ó ź n a jego filozofia przechodzi, m o ż n a by rzec hasłowo, od bycia p r a w d y d o p r a w d y bycia. Bycia p r a w d y a n a l i t y k a egzystencjalna poszukuje w jestest wie. T o właśnie ono jest w sposób o d k r y w a n i a . Podstawą 1
2
1
Zapowiadane działy części drugiej Bycia i czasu Heidegger zrealizował do pewnego stopnia w innych publikacjach. Chodzi głównie o zamierzoną „destrukcję" ontologii Kanta, co nastąpiło w Kant a problem metafizyki (Martin Heidegger, Kant a problem me tafizyki, przeł. B. Baran, Warszawa 1989). Dział trzeci części dru giej, Czas i bycie, można by odnieść do wykładu z roku 1962 pod tym samym tytułem, ale jest to tekst późny i trudno go uważać za realizację wczesnego zamysłu. Martin Heidegger, 0 istocie podstawy, przeł. J. Margański, w: Od Husserla do Leoinasa. Wybór tekstów z ontologii fenomenologicznej, Władysław Stróżewski (red.), Kraków 1987, s. 137-179. 2
Przedmowa
XXIII
prawdziwości nie jest zgodność sądu ze s t a n e m rzeczy, lecz odkrywający sposób bycia jestestwa. P r a w d a bycia n a t o miast określa jestestwo stojące w „prześwicie" bycia. J e s testwo jest takiej p r a w d z i e w y d a n e , uczestniczy w niej i jej „ s t r z e ż e " . H e i d e g g e r podkreśla, że j u ż Bycie i czas podej m o w a ł o kwestię bycia, ale dzięki zwrotowi ta „ p r ó b a myś lenia osiąga płaszczyznę, z której wyszło jej doświadcze n i e " . Dotrzeć d o tej płaszczyzny nie u d a w a ł o się za p o m o c ą metafizyki , choć Bycie i czas miało przygoto w a ć przezwyciężenie metafizyki . W e d l e samego H e i d e g gera, j e g o wczesne teksty są jeszcze „fenomenologiczne" i „ t r a n s c e n d e n t a l n e " . Z a r ó w n o analizy fenomenologiczne, j a k t r a n s c e n d e n t a l n y p u n k t wyjścia przestają być istotne dla p ó ź n e g o H e i d e g g e r a . P e w n y m z m i a n o m ulega także sens wczesnych pojęć w ich późniejszej wykładni. I tak „Da", „ t u o t o " , wcho dzące w skład słowa „Dasein", „jestestwo", oznacza teraz „prześwit b y c i a " , rozumienie bycia to ekstatyczny związek z prześwitem bycia , a troska m a być doświadczeniem eg zystencji pojętej j a k o „ p a s t e r z b y c i a " . Świat, który wcześ niej był u f u n d o w a n y w światowości j a k o egzystencjalnej s t r u k t u r z e jestestwa, jest teraz „prześwitem bycia, w któ ry człowiek wychyla się dzięki swej rzuconej istocie" . I wreszcie „sens b y c i a " i „ p r a w d a b y c i a " „wyrażają to sa m o " , choć w Byciu i czasie sens to egzystencjał jestestwa. T e r a z jest to sfera otwartości dla jestestwa. „ P o d s t a w o w y m b r a k i e m książki Bycie i czas jest być może to, że zbyt wcześnie ważyłem się n a zbyt wiele" , 1
2
3
4
5
6
7
8
9
1
Martin Heidegger, Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane, Krzysztof Michalski (red.), Warszawa 1977, s. 76 nn. Tamże, s. 90. Tamże. Tamże, s. 61. Martin Heidegger, Wegmarken, Frankfurt am Main 1976, s. 159. M. Heidegger, Budować..., s. 89. Tamże, s. 112. Tamże, s. 70. Martin Heidegger, Unterwegs zur Sprache, Frankfurt am Main 1985, s. 89. 2
3
4
5
6 7 8
9
Przedmowa
XXIV
wyznaje H e i d e g g e r w latach pięćdziesiątych. A b y j e d n a k mogło nastąpić przezwyciężenie metafizyki, musiał on naj pierw pójść metafizyczną drogą. Przez metafizykę p ó ź n y H e i d e g g e r r o z u m i e filozofię, k t ó r a posługuje się przedsta wieniem i poszukuje podstawy. T a k a filozofia stara się wszystko ująć w postaci p r z e d m i o t u („filozofia istnienia") i dla wszystkiego znaleźć rację dostateczną. N o w o ż y t n a metafizyka p r z y b r a ł a , z d a n i e m H e i d e g g e r a , postać subiek t y w i z m u : ostateczną podstawą jest p o d m i o t , subiectum. By cia i czasu nie uznaje j e d n a k H e i d e g g e r za subiektywistyczne, gdyż p u n k t wyjścia został umieszczony p o z a sferą su biektywności . S p r a w a subiektywizmu tej r o z p r a w y nie jest więc j a s n a , gdyż wydaje się, że jestestwo pozostaje subiektywistyczne przynajmniej w słabszym znaczeniu tego ter m i n u : subiectum jest p o d s t a w ą wszelkiego sensu, także sensu (rozumienia) bycia. T e z y tej p ó ź n y H e i d e g g e r nie odwołu je, przestają go j e d n a k zajmować odniesione d o jestestwa b a d a n i a k o n s t y t u t y w n e . Metafizykę chciałby ostatecznie „pozostawić samej s o b i e " , przezwyciężyć n a w e t samo jej przezwyciężenie i myśleć „już nie metafizycznie" . N a p y t a n i e o miejsce Bycia i czasu w całości dzieła H e i d e g g e r a nie uzyskujemy więc prostej odpowiedzi stwierdza jącej, że wyniki tej r o z p r a w y obowiązują j a k o p r a w d z i w e lub zostają choćby częściowo odrzucone. Heidegger nie wy p o w i a d a się tu jednoznacznie, n a p e w n o j e d n a k chodzi m u nie tyle o alternatywę: uznanie-odrzucenie, ile o zwrot doko nujący się „w samym byciu"; to ono bowiem wzywa metafi zyczne jestestwo d o zwrócenia się od opisu samego siebie d o wypowiadania „ p r a w d y bycia". Jestestwo nie jest już podsta wą. Pozostawienie metafizyki „samej sobie" oznacza pozosta wienie za sobą filozofowania w kategoriach podstawy. T e r a z bycie jest „ b e z - p o d s t a w n e " , wejście w nie w y m a g a „skoku", a także „ o d s k o k u " od dziejów zachodniego myślenia . 1
2
3
4
1
Martin Heidegger, Vorwort, w: William Richardson, Through Phenomenology to Thought, Hague 1963, s. X I X . Martin Heidegger, ^jur Sprache des Denkens, Tiibingen 1969, s. 25. M. Heidegger, Budować..., s. 49. Por. Martin Heidegger, Der Satz vom Grund, Pfullingen 1965, s. 157. 2
3
4
Przedmowa
XXV
Właśnie s p r a w a dziejowości d o b r z e ilustruje zwrot. W Byciu i czasie dziejowe jest jestestwo, tzn. dziejowość sta nowi j e g o egzystencjał, umożliwiający dopiero dzieje świa ta, a także n p . historię j a k o n a u k ę . Późniejszy Heidegger z w r a c a raczej u w a g ę n a dziejowość bycia „przesyłającego się" w dziejach metafizyki, k t ó r a pojmuje j e różnorako, j a k o p o d s t a w ę (np. bycie j a k o cpoo-uc, actualitas, realitas, su biektywność) i „ z a p o m i n a " przy tym o s a m y m przesłonię t y m p o d s t a w ą byciu. Dzieje metafizyki to dzieje z a p o m n i e nia bycia. O z a p o m n i e n i u t y m mówi j u ż Bycie i czas, choć jeszcze nie w kontekście „dziejów bycia". Z a p o m i n a bycie jestestwo, choć czyni to nie n a zasadzie p r z y p a d k u , lecz z istoty. C h a r a k t e r z a p o m n i e n i o w y m a niewłaściwe rozu mienie bycia. U późniejszego H e i d e g g e r a skrytość i nieskrytość bycia „istoczy się" w s a m y m byciu (czy lepiej: by cie istoczy się właśnie skrywając się i odsłaniając). Oczy wiście wszystkie te określenia musimy p o j m o w a ć j a k o ontologiczne, dotyczące samego bycia, nie zaś j a k o ontyczne, tj. bytowe. Zakrycie lub o d k r y t a postać jakiegoś b y t u z is toty różni się od skrytości i nieskrytości bycia. „ P r a w d a b y c i a " jest nieskrytością, a więc w y d o b y w a się ze skrytości, w jakiej się p r z e c h o w y w a ł a . Nie stanowi o n a j u ż tylko egzystencjału jestestwa. C h a r a k t e r y z u j ą c y m dzieje bycia określeniom w rodzaju nieskrytości i t e m u p o d o b n y c h H e i d e g g e r nie nadaje bar dziej k o n k r e t n y c h znaczeń. Jeśli namysł n a d „ p r a w d ą by c i a " jest jeszcze fenomenologią, to w k a ż d y m razie nie w t r a d y c y j n y m sensie „fenomenologicznego w i d z e n i a " , k t ó r e m u p ó ź n y H e i d e g g e r przyznaje j u ż tylko pomocniczą funkcję, fenomenologię zaś u w a ż a za „możliwość myślenia, by o d p o w i a d a ć n a wezwanie tego, co jest do myślenia", i w ten sposób służyć „sprawie myślenia, której otwartość pozostaje tajemnicą" . W t y m jeszcze tylko sensie mówi p ó ź n y H e i d e g g e r o fenomenologii, daleko o d c h o d z ą c od jej r o z u m i e n i a w Byciu i czasie j a k o „ u m o ż l i w i a n i a w i d z e n i a " fenomenu. T e r a z fenomenologia nie jest j u ż metodą, lecz 1
2
1
2
M. Heidegger, Budować..., s. 119. M. Heidegger, Der Satz..., s. 90.
Przedmowa
XXVI
„ d r o g ą " , k t ó r a „ p o z w a l a się u k a z a ć t e m u , przed co pro w a d z i " . O ile więc wcześniej fenomenologia była pojmo w a n a bardziej „ a k t y w n i e " , to w późniejszym okresie ozna cza o n a raczej p a s y w n e o d d a n i e się „ w e z w a n i u " bycia. Spoglądając z a t e m n a Bycie i czas z perspektywy całej drogi myślowej H e i d e g g e r a stwierdzamy, że to najbardziej z n a n e j e g o dzieło m a swoiście „przejściową" postać. S t a n o wi e t a p n a d r o d z e od fenomenologii transcendentalnej d o niefenomenologicznego j u ż „myślenia b y c i a " . J e s t ontolo gia f u n d a m e n t a l n ą , a więc poszukującą p o d s t a w y metafi zyką, k t ó r a stawia sobie za cel rozważenie nieujmowalnego w ten sposób „sensu bycia". 1
Recepcja W historii o d b i o r u tego dzieła wszelako p o j m o w a n o j e zwykle j a k o samoistny, z a m k n i ę t y wykład z metafizyki ludzkiego jestestwa, czy wręcz z antropologii filozoficznej. Kilka m o t y w ó w zainspirowało p e w n e n o w e n u r t y myślo we. C h o d z i tu przede wszystkim o tak „efektowne" m o m e n t y , j a k bycie ku śmierci czy trwoga. W ą t k i te wpłynęły n a francuski egzystencjalizm, u k s z t a ł t o w a n y w l a t a c h czterdziestych głównie przez J e a n - P a u l S a r t r e ' a . Egzys tencjalizm z i n t e r p r e t o w a ł H e i d e g g e r a antropologicznie, tj. egzystencjalny opis jestestwa u z n a ł za charakterystykę bytu ludzkiego, ujętego z perspektywy specyficznie pojętej wol ności. T o najwcześniejsze i najbardziej z n a n e oddziaływa nie Bycia i czasu nie było j e d y n e . Interesujące, że u począt ków rozwoju współczesnej filozofii dialogicznej w trzeciej i czwartej dekadzie bieżącego wieku n a w e t dialogicy (np. F r a n z Rosenzweig, E b e r h a r d Grisebach) uważali H e i d e g g e r a za swego sprzymierzeńca . W okresie p o w o j e n n y m , 2
3
1
Martin Heidegger, Semindre, Frankfurt am Main 1985, s.
399. 2
Pierwszym popularyzatorem Heideggera we Francji był Emmanuel Levinas (ur. 1906), który już na początku lat trzydzies tych pisał artykuły o filozofii Heideggera. Por. Filozofia dialogu, Bogdan Baran (red.), Kraków 1991. 3
Przedmowa
XXVII
głównie p o d w p ł y w e m E m m a n u e l a Levinasa, zaczęła d o m i n o w a ć w tej mierze przeciwstawna interpretacja: myśl H e i d e g g e r a została u z n a n a za „ m o n o l o g i c z n ą " . P r ó b y antropologicznej interpretacji ontologii jestestwa oraz krytyka dialogiczna pomagają w określeniu miejsca Bycia i czasu w obrębie filozoficznej tradycji. „Przejściow o ś ć " tego dzieła u w i d a c z n i a się bowiem szczególnie wy raźnie w kwestii jego stosunku d o antropologii. Z jednej strony H e i d e g g e r zdecydowanie przeciwstawia się wykład ni antropologicznej, zaliczając ją d o sfery ontycznej, z d r u giej zaś a n a l i t y k a egzystencjalna r o z w a ż a jestestwo w jego „przeciętnej powszedniości", co skłania d o antropologicz nej interpretacji tej analityki. W Byciu i czasie uwidacznia się t r u d przezwyciężania d y l e m a t u filozofii transcenden talnej, k t ó r a musi o d r ó ż n i a ć p o d m i o t empiryczny od trans c e n d e n t a l n e g o . E m p i r y c z n y człowiek i w ogóle empiryczny świat jest k o n s t y t u o w a n y przez podmiotowość transcen d e n t a l n ą . U z n a n i e tej ostatniej rodzi j e d n a k p r o b l e m inne go t r a n s c e n d e n t a l n e g o j a . Nie może ono występować w świecie e m p i r y c z n y m , nie może go konstytuować moje t r a n s c e n d e n t a l n e j a . Nie m o ż n a go też u w a ż a ć za o d m i e n ny od mojego byt, bo zróżnicowanie n a i n d y w i d u a jest kategorialne i występuje d o p i e r o w obrębie świata. J a k więc widać, kwestie antropologicznej i dialogicznej interpretacji ściśle się ze sobą wiążą: nieempiryczność jestestwa unie możliwia myśl dialogiczna. J a k widzieliśmy, Heidegger stara się rozwiązać kwestię in nego za pomocą w p r o w a d z e n i a egzystencjałów współbycia i współjestestwa. Współbycie jest j u ż p e w n y m sposobem by cia jestestwa, p i e r w o t n y m wobec p r y w a t y w n e g o modus bra ku innych ludzi wokół mnie. Współbycie, tak jak i inne struktury jestestwa, należy d o faktyczności, jest „ r z u c o n e " wraz z jestestwem. Faktyczność obejmuje całokształt jestest w a i w tym sensie stanowi jedność w y m i a r u empirycznego z transcendentalnym (czy też, wedle terminologii Heideggera, ontycznego z ontologicznym). Przeniesienie struktur ontologicznych n a poziom antropologii (teorii empirycznego czło wieka) jest więc d o pewnego stopnia uzasadnione, ale prob lem innego nie zostaje przez ontologię jestestwa rozwiązany.
XXVIII
Przedmowa
D l a t e g o właśnie dialogiczna krytyka z a r z u c a Heideggerowskiej filozofii z Bycia i czasu monologiczność, tj. u z n a n i e mojego j a za p i e r w o t n e źródło sensu. D l a dialogików ta kim ź r ó d ł e m jest d o p i e r o spotkanie z ty innego człowieka. M a to być spotkanie skończoności z czymś nieskończonym. I n n y wnosi w krąg mojego samotniczego j a nieskończo ność, której s a m o t n e skończone j a nie zdoła w sobie o d n a leźć. D l a t e g o w y m i a r nieskończoności m i a ł b y być myśli H e i d e g g e r a obcy — co zresztą z g a d z a się z podkreślaniem przez samego H e i d e g g e r a skończoności jestestwa (ten m o m e n t różni tego filozofa od idealizmu niemieckiego, choć z drugiej strony monologiczność i t r a n s c e n d e n t a l i z m zbli żają go d o ń bardziej niż dialogikę). Jestestwo jest skończoną podmiotowością transcendentalną, gdy t y m c z a s e m wedle dialogiki wszelki p o d m i o t wysuwa „ t o t a l i s t y c z n e " roszcze nia zawłaszczając wszelką inność. Absolutyzm takiego j a nie jest więc tą „właściwą" nieskończonością, j a k a m i a ł a b y się pojawiać w s p o t k a n i u z ty. Niewątpliwie, wczesny Heidegger nie był filozofem takiej nieskończoności. Podkreślając aprioryczność bycia, miał n a myśli zawsze skończoność h o r y z o n t u rozumienia. O tyle też różnił się od H e g l a , dla którego rozwój skończonego d u c h a p r o w a d z i d o „ r o z t o p i e n i a " skończoności w nieskoń czoności. Skończoność jestestwa w y r a ż a się u H e i d e g g e r a t y m , że charakteryzuje j e możliwość niemożliwości bycia, bycie ku kresowi. T a ontologiczna s t r u k t u r a jestestwa (nie zaś, rzecz j a s n a , rozpięcie między d w o m a e m p i r y c z n y m i k r a ń c a m i życia ludzkiego) nie implikuje j e d n a k odniesienia d o bycia, które byłoby nieskończone. Pytanie, czy bycie jest „ s a m o w sobie" skończone czy nieskończone, Heidegger uznałby za w ogóle źle postawione uważając, że m o ż n a m ó wić tylko o tym, j a k bycie jawi się rozumieniu jestestwa. O b o k egzystencjalizmu i dialogiki istotne nawiązania d o Bycia i czasu i polemikę z nim spotykamy w filozofii związa nej z teologią. T r z e b a pamiętać, że dzieło to samo pełne jest takich n a w i ą z a ń i polemik. Heidegger, który, j a k wspomi naliśmy, rozpoczął studia wyższe od teologii katolickiej, w kilka lat p o ich ukończeniu zerwał z katolicyzmem, ale zawsze pozostawał żywo zainteresowany problematyką teo-
Przedmowa
XXIX
logiczną. Bycie i czas z jednej strony nawiązuje n p . d o Au g u s t y n a czy L u t r a , z drugiej polemizuje z p e w n y m i kon cepcjami teologicznymi, głównie zaś z t o m i z m e m , uzna n y m za przykład „filozofii istnienia". W y r a ż a ć się to m a filozofią (teologią) stworzenia, które, choć stwarza z nicoś ci, to j e d n a k m a „ontologiczny c h a r a k t e r w y t w a r z a n i a " , a więc wy-stawiania, czynienia d o s t ę p n y m , uobecniania. T a k „ o b e c n y " , istniejący byłby każdy byt stworzony, określony przez swą istotę i istnienie. Z d a n i e m H e i d e g g e r a j e d n a k ż e nie k a ż d y byt mieści się w t y m horyzoncie wy t w a r z a n i a i obecności. T o właśnie jestestwa nie m o ż n a określić przez istotę i istnienie . M i m o w y r a ź n e g o podkreślania przez Heideggera, że fi lozofia nie pozostaje w ż a d n y m ścisłym powiązaniu z teolo gią, j u ż od lat trzydziestych toczyła się żywa dyskusja w kwestii e w e n t u a l n e g o związku bycia i Boga. Wczesny H e i d e g g e r nie w y p o w i a d a ł się tej mierze j e d n o z n a c z n i e , co zrodziło szereg spekulacji n a t e m a t tożsamości bycia i Boga. Pojawiły się także zastosowania analityki jestestwa w teologii. W e d l e H e i d e g g e r a bowiem teologia będąc n a u ką p o z y t y w n ą m a rozważać wiarę j a k o j e d e n z b a d a n y c h właśnie przez tę analitykę sposobów bycia człowieka. O d d z i a ł y w a n i e Bycia i czasu jest j e d n a k , j a k się wydaje, najsilniejsze w filozofii t a m , gdzie najmniej wyraźnie okreś lone. C h o d z i o ogólny klimat filozofowania, a także o pe wien styl myślenia, jaki udzielał się słuchaczom tego filozo fa — a byli nimi c h y b a wszyscy najwybitniejsi niemieccy filozofowie ostatnich dekad. C h a r a k t e r y s t y c z n e z a r a z e m , że ta najżywiej spośród współczesnych r o z p r a w d y s k u t o w a n a p r a c a nie zawiera właściwie tez, które — d o b r z e zrozu m i a n e — byłyby p r z e d m i o t e m jakiejś konkretnej krytyki 1
2
3
1
Martin Heidegger, Grundprobleme der Phanomenologie, Frankfurt am Main 1975, s. 167. Jest to wykład z roku 1927. Por. tamże, s. 168. Dopiero późny Heidegger stwierdza: „Bycie i Bóg nie są toż same; nigdy nie starałbym się myśleć istoty Boga poprzez bycie", cyt. za: Heidegger et la guestion de Dieu, Richard Kearney, Joseph Stephen 0'Leary (red.), Paris 1980, s. 334; por. też Bogdan Ba ran, Saga Heideggera, Kraków 1990, s. 155 nn. 2
3
Przedmowa
xxx
(wyjątkiem kwestia innego). K w e s t i o n o w a n o raczej sam sposób podejścia d o p r o b l e m a t y k i filozoficznej, a więc j ę zyk Bycia i czasu, a także niejasność p o d s t a w o w y c h pojęć. Liczne n i e p o r o z u m i e n i a n a t e m a t treści z a w a r t y c h w tym dziele zanikały z czasem, nastąpił niezmiernie obfity n a pływ p r a c interpretacyjnych i egzegetycznych (bibliografia d o p r o w a d z o n a d o początku lat siedemdziesiątych obejmuje p r a w i e cztery tysiące pozycji). W r a z ze stopniowym u d o s t ę p n i a n i e m n i e p u b l i k o w a n y c h d o t ą d wykładów, z a r ó w n o sprzed w y d a n i a Bycia i czasu, j a k i niewiele późniejszych, niepomiernie wzrasta dziś zrozumienie drogi rozwoju H e i deggera z okresu tego dzieła. O n o samo nie daje jeszcze pełnego o b r a z u wczesnej filozofii H e i d e g g e r a i w y m a g a u z u p e ł n i e n i a o i n n e j e g o prace z k o ń c a lat dwudziestych, głównie o Czym jest metafizyka?- oraz o wykłady z roku 1926 i 1927 . 2
Suma Leżący u p o d s t a w y Bycia i czasu ogólny c h a r a k t e r filozo fii H e i d e g g e r a , j a k i się z tych tekstów wyłania, zawiera kil ką w y m a g a j ą c y c h p o d s u m o w a n i a m o m e n t ó w : P r z e d e wszystkim więc szczególnie dobitnie u w i d a c z n i a się orientacja ontologiczna. O n t o l o g i a zostaje j e d n a k od r ó ż n i o n a od metafizyki, jeśli przez tę ostatnią rozumieć ba d a n i e ogólnej l u b regionalnej s t r u k t u r y bytu, „filozofię ist n i e n i a " . O n t o l o g i a nie zajmuje się istnieniem, lecz byciem. Wiąże się z tym dążenie, by dotrzeć do najgłębszego funda m e n t u bytu. Ontologia m a być ontologia fundamentalną. Wszelka filozofia jest ontologia, i to ontologia fenomeno logiczną. M a b a d a ć fenomeny. J a k o ontologia f u n d a m e n 1
Martin Heidegger, Czym jest metafizyka?, przeł. K. Pomian, w: M. Heidegger, Budować..., s. 27-47. Chodzi głównie o wymienione wyżej wykłady Metaphysische... oraz Grundprobleme... Można by do tego dodać wcześniejszy nieco wykład z roku 1925 Prolegomena zur Geschichte des £eitbegriffs, Frankfurt am Main 1979, zawierający krytykę transcendentalnej fenomenologii Husserla. 2
Przedmowa
XXXI
t a l n a b a d a „bycie b y t u " . C h o ć p o z y t y w n y sens tego sfor m u ł o w a n i a nie jest jasny, znów nie chodzi tu o eidetyczną analizę poszczególnych bytów w celu istotowego opisu całości bytu, lecz o fenomen „ f u n d a m e n t a l n y " : byt j a k o byt, tj. w swym byciu. F e n o m e n o l o g i a m a być fenome nologią f u n d a m e n t a l n ą . Filozofia j a k o fenomenologiczna ontologia f u n d a m e n t a l n a nie jest n a u k ą . I d e a n a u k i pozytywnej zostaje z a n u r z o n a w p r o b l e m a t y c e bardziej pierwotnej. N a u k i rozważają j e d y n i e poszczególne regiony bytu, nie sięgają w głąb wy m i a r u ontologicznego i same są t e m a t e m b a d a n i a filozoficz nego j a k o pewien sposób bycia tego, kto się nimi zajmuje. P o d s t a w o w ą strategią filozofii f u n d a m e n t a l n e j jest spro w a d z e n i e wszelkiego „ c o " b y t u d o „ j a k " bycia, tzn. wywo dzenie treściowej zawartości czegoś ze sposobu, w j a k i się to coś „istoczy". Wszystko zaś istoczy się „ t u o t o " , „ist da". D l a t e g o „Daseiri" jest z istoty d w u z n a c z n e : w p r a w d z i e chodzi o jestestwo ludzkie, ale z a r a z e m o „wyistaczanie się" bycia b y t u , o bycie w jego „ t u o t o " (da). W tej właś nie d w u z n a c z n o ś c i zawiera się cały sens i specyfika H e i deggerowskiej filozofii f u n d a m e n t a l n e j . Jeśli jest o n a subiektywistyczna, to w sposób (mówiąc słowami H e i d e g g e r a ) „bardziej subiektywistyczny niż wszelki subiektywizm", tzn. „ s u b i e k t y w n o ś ć " jestestwa wy p r z e d z a wszelką subiektywność i obiektywność, a więc jest też „ b a r d z i e j o b i e k t y w n a niż wszelka obiektywność". Się gając głębiej, niż sięga rozróżnienie n a p o d m i o t i przed miot, ontologia f u n d a m e n t a l n a nie powiela p o d m i o t u n a poziomie t r a n s c e n d e n t a l n y m , lecz stara się w p r o w a d z i ć myślenie w w y m i a r „ o t w a r t o ś c i " . W p r a w d z i e w Byciu i czasie ta ostatnia m a jeszcze c h a r a k t e r otwartości w obrę bie t r a n s c e n d e n t a l n e g o h o r y z o n t u rozumienia, ale takie m o m e n t y , j a k położenie, trwoga, nieswojość sugerują otwar tość „ b a r d z i e j o t w a r t ą " niż wszelka otwartość transcen dentalnej podmiotowości. Bogdan Baran
BYCIE I CZAS
Edmundowi Husserlowi w dowód przyjaźni i szacunku Todtnauberg (Baden), Schwarzwald, 8 kwietnia 1926
. . . 8Y)AOV
ttię uytzic (i.ev TOCUTOC ( T I noxz pouXso-0e ov
yap
ÓTOTOW
1
T a k i j e d n a k zamysł implikowanego i postulowanego przez o w o przedsięwzięcie b a d a n i a oraz d r o g a ku t e m u ce lowi w y m a g a j ą p e w n y c h r o z w a ż a ń wstępnych. 1
Platon, Sofista 244 a [cytat nieco zmieniony za wyd. pol.: przeł. W. Witwicki, Warszawa 1956].
Wprowadzenie E K S P O Z Y C J A PYTANIA O SENS BYCIA
Rozdział
pierwszy
KONIECZNOŚĆ, STRUKTURA I PRYMAT KWESTII BYCIA
§ 1. Konieczność wyraźnego powtórzenia pytania o bycie P y t a n i e to p o p a d ł o dziś w z a p o m n i e n i e , chociaż u z n a n i e n a n o w o „ m e t a f i z y k i " e p o k a nasza poczytuje sobie za postęp. Czuje się wszelako z w o l n i o n a od podjęcia wysiłku p o n o w n e g o rozniecenia yiYowro^a^ta P^ T % oórńac. A przy t y m w s p o m n i a n e p y t a n i e nie jest przecież wcale dowolne. Poruszało o n o P l a t o n a i Arystotelesa w trakcie ich poszuki w a ń , by j e d n a k p o t e m — jako temat rzeczywistych badań — z a m i l k n ą ć . T o , co osiągnęli ci dwaj filozofowie, p r z e trwało w r o z m a i t y c h o d m i a n a c h oraz „ p r z e f o r m u ł o w a n i a c h " aż p o Heglowską Logikę. T o zaś, co wcześniej z największym wysiłkiem myśli, choć fragmentarycznie i wstępnie, w y d o b y t o z fenomenów, d a w n o j u ż t e m u uległo trywializacji. TO
A p o n a d t o : N a podłożu greckich początków i n t e r p r e tacji bycia ukształtował się d o g m a t , który nie tylko uznaje p y t a n i e o sens bycia za z b ę d n e , ale wręcz sankcjonuje p o minięcie tego p y t a n i a . P o w i a d a się: „ b y c i e " to pojęcie naj bardziej ogólne i najbardziej puste. J a k o takie nie poddaje się ż a d n e j p r ó b i e zdefiniowania. A p o n a d t o owo najogól niejsze i stąd niedefiniowalne pojęcie żadnej definicji nie potrzebuje. K a ż d y stale go u ż y w a , a także pojmuje j u ż , co
4
Wprowadzenie
[2/3]
p o d n i m k a ż d o r a z o w o rozumie. W ten sposób to, co j a k o coś skrytego budziło niepokój starożytnych filozofów i u t r z y m y w a ł o ich w tym niepokoju, stało się j a s n ą j a k słońce oczywistością tak dalece, że t e m u , kto jeszcze o to p y t a , z a r z u c a się błąd metodologiczny. N a początku niniejszego b a d a n i a nie m o ż e m y szczegó łowo r o z w a ż a ć uprzedzeń, które wciąż od n o w a zaszcze piają i p o d t r z y m u j ą p r z e k o n a n i e o zbędności p y t a n i a o by cie. K o r z e n i e owych / u p r z e d z e ń tkwią w samej ontologii starożytnej. T ę znów zaś tylko wówczas d a się zinterpreto w a ć w sposób dostateczny — co d o podłoża, z którego wy rosły p o d s t a w o w e pojęcia ontologiczne, i co d o trafności w y k a z u kategorii i ich zupełności — gdy nicią p r z e w o d n i ą będzie p y t a n i e o bycie, które j u ż wcześniej zostało rozjaś nione i n a które j u ż wcześniej uzyskano odpowiedź. Dys kusję n a t e m a t u p r z e d z e ń chcemy więc p o p r o w a d z i ć d o te go tylko m o m e n t u , w k t ó r y m dzięki niej uwidoczni się ko nieczność p o w t ó r z e n i a p y t a n i a o sens bycia. U p r z e d z e n i a te są trzy: 1. „ B y c i e " jest pojęciem „najogólniejszym": T Ó 6V etm Ka0óAou [iaXiCTTa 7ravTwv . Illud quod primo cadit sub apprehensione, est ens, cuius intellectus includitur in omnibus, guaecumgue ąuis apprehendit. „ Z r o z u m i e n i e bycia k a ż d o r a z o w o jest j u ż z a w a r t e we wszystkim, co ktoś uchwytuje w b y c i e " . „ O gólność" w p r z y p a d k u „ b y c i a " nie jest j e d n a k „ogólnoś cią" gatunku. „ B y c i e " nie w y z n a c z a najwyższego regionu bytu, g d y byt ów jest pojęciowo w y a r t y k u ł o w a n y za p o mocą g a t u n k u i rodzaju: O U T E T O 6V [eiWi] yeyoc . „ O g ó l 1
2
1
1
Arystoteles, Metafizyka, B 4, 1001 a 21 [Odnośny fragment w polskim przekładzie K. Leśniaka, Warszawa 1984, brzmi: ,Jedność i Byt są bowiem najogólniejsze ze wszystkich"]. Tomasz z Akwinu, Summa Theologica, II qu. 94, art. 2. Arystoteles, Metafizyka, B 3, 998 b 22. 2
3
1
[3/4]
Rozdział I
5
n o ś ć " bycia „przekracza" wszelką ogólność gatunkową. „ B y c i e " to wedle określenia średniowiecznej ontologii „transcendens". J e d n o ś ć tego czegoś t r a n s c e n d e n t a l n i e „ogól n e g o " wobec rozmaitości najwyższych treściowych pojęć g a t u n k o w y c h rozpoznał j u ż Arystoteles j a k o jedność analogii. Dzięki temu odkryciu umieścił on — p r z y całym swym uzależnieniu od sposobu stawiania przez P l a t o n a p y t a ń ontologicznych — p r o b l e m bycia n a z g r u n t u nowej podstawie. Bez wątpienia także i Arystoteles nie rozjaśnił m r o k u owych związków kategorialnych. Średniowieczna ontologia dyskutowała szeroko ten p r o b l e m głównie w szkole tomistycznej i szkole D u n s a Szkota, nie uzyskując wszelako zasadniczej jasności. G d y zaś wreszcie Hegel określa „ b y c i e " j a k o „nieokreślone Bezpośrednie", kładąc to określenie u podstaw wszelkich dalszych eksplikacji k a t e g o r i a l n y c h swej Logiki, to spogląda on n a d a l z tej samej perspektywy co starożytna ontologia — z tym tylko, że gubi postawiony już przez Arystotelesa p r o b l e m jed ności bycia w o b e c rozmaitości treściowych „ k a t e g o r i i " . G d y się z a t e m stwierdza: „ b y c i e " jest pojęciem najogól niejszym, to nie może to oznaczać, że pojęcie to jest naj bardziej j a s n e i nie w y m a g a dalszego r o z w a ż a n i a . Pojęcie „ b y c i a " jest właśnie najbardziej m r o c z n e . / 2. Pojęcie „ b y c i a " jest niedefiniowalne. W y w o d z o n o to z jego najwyższej ogólności . I czyniono to zasadnie 1
1
6
Por. [Blaise] Pascal, Pensees et Opuscules (ed. Brunschvicg) , Paris 1912, s. 169: „On ne peut entreprendre de definir l'etre sans tomber dans cette absurdite: car on ne peut definir un mot sans commencer par celui-ci, c'est, soit qu'on l'exprime ou qu'on le sous-entendre. Donc pour definir 1'etre, U faudrait dire c' est, et ainsi employer le mot defiini dans sa definition". [„Nie sposób podjąć próby zdefiniowania bytu nie popadając w taki oto absurd: nie da się niczego zdefiniować nie rozpoczynając od «jest to» — czy to w sposób wyraźny, czy
6
Wprowadzenie
[4]
— skoro definitio fit per genus proximum et differentiam specificam. „ B y c i e " rzeczywiście nie m o ż e być p o j m o w a n e j a k o byt; enti non additur aliqua natura: „ b y c i e " nie może uzyskać takiej określoności, by m o ż n a j e było u z n a ć za byt. Bycia nie m o ż n a definicyjnie wywieść z pojęć wyższego rzędu ani przedstawić za p o m o c ą pojęć rzędu niższego. Czy j e d n a k w y n i k a z tego, że „ b y c i e " nie może j u ż n a s u w a ć ż a d n e g o p r o b l e m u ? Bynajmniej; m o ż n a wywieść tylko tyle, że „ b y c i e " jest czymś i n n y m od b y t u . Dlatego u z a s a d n i o n y w p e w n y c h g r a n i c a c h sposób określania b y t u — „definic j a " w sensie tradycyjnej logiki, k t ó r a ze swej strony m a p o d s t a w y w starożytnej ontologii — nie daje się stosować d o bycia. Niedefiniowalność bycia nie zwalnia od [obo wiązku] p y t a n i a o jego sens, lecz właśnie do tego wzywa. 3. „ B y c i e " jest pojęciem oczywistym. U ż y w a się go we wszelkim p o z n a w a n i u , w y p o w i a d a n i u , we wszelkim o d n o szeniu się* d o bytu, we wszelkim odnoszeniu-się-do-samego-siebie, a wyrażenie „ b y ć " jest „ o d r a z u " zrozumiałe. K a ż d y r o z u m i e : „ n i e b o jest b ł ę k i t n e " , ,jestem r a d " itp. J e d n a k ż e ta powszechna zrozumiałość ukazuje j e d y n i e niezrozumiałość. U w i d a c z n i a , że w k a ż d y m odnoszeniu się d o b y t u j a k o b y t u i byciu ku n i e m u a priori tkwi z a g a d k a . T o , że zawsze żyjemy j u ż w r o z u m i e n i u bycia, a r ó w n o cześnie sens bycia jest okryty m r o k i e m , dowodzi zasadni czej konieczności p o w t ó r z e n i a p y t a n i a o sens „ b y c i a " . domyślnie. Aby więc zdefiniować byt, trzeba by powiedzieć «jest» i tym samym słowo definiowane zastosować w definiensie"]. * „Verhalten". Gdy termin ten występuje wraz z „zu", tłu maczymy jako „odnoszenie się do", w innych przypadkach jako „zachowanie", co ma oznaczać nie tylko „zachowanie się", ale i „zachowywanie siebie" (wobec, w obliczu...), jako że „halten" to „trzymać", „utrzymywać".
[4/5]
Rozdział I
1
P o w o ł y w a n i e się n a oczywistość w sferze p o d s t a w o w y c h pojęć filozoficznych, a zwłaszcza w p r z y p a d k u pojęcia „ b y cia", jest p o s t ę p o w a n i e m wątpliwym, n a w e t jeśli to, co ,,oczywiste", i tylko to — owe „ u k r y t e sądy powszechnego r o z u m u " ( K a n t ) — m a się stać (i pozostać) w y r a ź n y m te m a t e m analityki („zajęcia filozofów"). R o z w a ż e n i e u p r z e d z e ń uwidoczniło z a r a z e m , że nie tyl ko b r a k odpowiedzi n a p y t a n i e o bycie, lecz że n a w e t samo p y t a n i e pozostaje w m r o k u i bez u k i e r u n k o w a n i a . P o w t ó rzyć p y t a n i e o bycie znaczy zatem: dostatecznie o p r a c o w a ć najpierw sposób stawiania p y t a n i a . /
§ 2. Formalna struktura pytania o bycie P y t a n i e o sens bycia w i n n o zostać postawione. Jeśli jest o n o j a k i m ś l u b męcz głównym [eine o der gar die) p y t a n i e m f u n d a m e n t a l n y m , to takie z a p y t y w a n i e w y m a g a o d p o wiedniej przejrzystości. D l a t e g o trzeba krótko rozważyć, co w ogóle wchodzi w skład p y t a n i a , a b y dzięki temu móc uwidocznić p y t a n i e o bycie j a k o p y t a n i e wyróżnione. K a ż d e z a p y t a n i e jest poszukiwaniem. K a ż d e poszuki w a n i e j u ż z góry u k i e r u n k o w a n e jest przez to, co poszuki w a n e . Z a p y t y w a n i e jest p o z n a w c z y m poszukiwaniem że-jest i tak-a-tak-jest (Dafi- und Soseiń) bytu. Poznawcze poszukiwanie (Sucheri) może stać się „ b a d a n i e m " („Untersuchen") w znaczeniu odsłaniania i określania tego, czego py tanie dotyczy. Z a p y t y w a n i u j a k o z a p y t y w a n i u o... o d p o w i a d a to, o co ono pyta (Gefragtes). Wszelkie z a p y t y w a n i e o... jest w jakiś sposób z a p y t y w a n i e m d o t y c z ą c y m czegoś. Z a p y t y w a n i e obok tego, o co ono p y t a , zawiera to, czego dotyczy (Befragtes). W b a d a j ą c y m , tzn. specyficznie teo r e t y c z n y m p y t a n i u to, o co ono p y t a , w i n n o zostać okreś lone i ujęte pojęciowo. W tym, o co p y t a n i e p y t a , tkwi
8
Wprowadzenie
[5]
p o n a d t o j a k o właściwie i n t e n d o w a n e to, o co p y t a n i e się dopytuje (das Erfragte), to, przez co z a p y t y w a n i e dociera d o celu. S a m o z a p y t y w a n i e m a j a k o z a c h o w a n i e p e w n e g o b y t u — tego, kto p y t a — własny c h a r a k t e r bycia. Z a p y t y wanie może być realizowane j a k o p y t a n i e „tylko-tak-sob i e " l u b j a k o w y r a ź n e stawianie p y t a n i a . Swoistość tego stawiania polega n a tym, że z a p y t y w a n i e staje się najpierw przejrzyste dla samego siebie co d o wszystkich w s p o m n i a n y c h tu k o n s t y t u t y w n y c h c h a r a k t e r ó w samego p y t a n i a . P y t a n i e o sens bycia w i n n o zostać postawione. W związku z t y m stoimy przed koniecznością rozważenia p y t a n i a 0 bycie ze względu n a przytoczone m o m e n t y s t r u k t u r a l n e . J a k o poszukiwanie, z a p y t y w a n i e w y m a g a j u ż z góry u k i e r u n k o w a n i a przez to, co poszukiwane. Sens bycia musi n a m z a t e m być j u ż w pewien sposób dostępny. Powiedzie liśmy, że zawsze p o r u s z a m y się j u ż w obrębie jakiegoś r o z u m i e n i a bycia. Z tego r o z u m i e n i a wyrasta w y r a ź n e py tanie o sens bycia i tendencja d o pojęciowego u c h w y c e n i a go. Nie wiemy, co oznacza „ b y c i e " . J u ż j e d n a k gdy py t a m y : „ c z y m jest «bycie»?", u t r z y m u j e m y się w obrębie p e w n e g o z r o z u m i e n i a owego „jest", choć nie m o ż e m y pojęciowo ustalić, co owo „jest" znaczy. Nie z n a m y n a w e t h o r y z o n t u , w k t ó r y m moglibyśmy ten sens uchwycić 1 utrwalić. To typowe, niejasne rozumienie bycia stanowi pewne factum*. C h o ć b y n a w e t owo rozumienie bycia było najbardziej chwiejne i mgliste i u t r z y m y w a ł o się n a granicy samego tylko w e r b a l n e g o r o z u m i e n i a — ta nieokreśloność zawsze j u ż d o s t ę p n e g o rozumienia bycia s a m a jest fenomenem * Heidegger odróżnia (i w dalszych partiach rozprawy ob jaśnia to rozróżnienie) „Faktura", które oddajemy jako ,Jdctum", od „Tatsache" (fakt).
[5/6]
Rozdział I
9
p o z y t y w n y m , który w y m a g a rozjaśnienia. / B a d a n i e sensu bycia nie z a m i e r z a wszakże p o d a w a ć tego rozjaśnienie od r a z u n a początku. I n t e r p r e t a c j a typowego rozumienia bycia zyska swój konieczny m o t y w p r z e w o d n i dopiero w r a z z wykształceniem pojęcia bycia. W świetle tego poję cia i związanych z nim sposobów wyraźnego rozumienia go m o ż n a będzie odsłonić, co oznacza zaciemnione, bądź jeszcze nie rozjaśnione rozumienie bycia, j a k i e sposoby z a c i e m n i a n i a , bądź ukrycia wyraźnego rozświetlenia sensu bycia są możliwe l u b konieczne. T y p o w e , niejasne rozumienie bycia mogą p o n a d t o p r z e n i k a ć tradycyjne teorie i poglądy n a t e m a t bycia, i to w ten sposób, że zakryte pozostaną owe teorie j a k o źródła p a n u j ą c e g o rozumienia. T o , co poszukiwane w zapyty w a n i u o bycie, nie jest całkiem n i e z n a n e , chociaż z r a z u * zupełnie n i e u c h w y t n e . Tym, o co pyta p y t a n i e , które m a m y o p r a c o w a ć , jest bycie, to, co określa byt j a k o byt, to, ze względu n a co byt — jakkolwiek r o z w a ż a n y — jest j u ż k a ż d o r a z o w o rozu m i a n y . Bycie b y t u samo nie „jest" b y t e m . Pierwszy krok filozoficzny ku zrozumieniu p r o b l e m u bycia polega n a tym, by nie [AU6ÓV t w a Si^ysia-Gai. , „nie o p o w i a d a ć jakiejś historii", tzn. nie określać p o c h o d z e n i a bytu j a k o bytu przez s p r o w a d z a n i e go d o innego bytu, tak j a k b y bycie miało c h a r a k t e r jakiegoś możliwego bytu. Bycie j a k o to, o co p y t a n i e p y t a , w y m a g a więc własnego sposobu oka z y w a n i a , które w sposób istotny różni się od o d k r y w a n i a 1
* „zunachst". Słowo to występuje poniżej samo lub w zwrocie „zunachst und zumeist" (zrazu i zwykle, por. wyjaśnienie autora w § 71). Oddajemy je także jako „najbliżej", gdyż zawiera ono temat „nah", „bliski", i określa to, co spotykane w najbliższym otoczeniu (por. § 15 nn.). Platon, Sofista, 242 c. 1
10
Wprowadzenie
[6/7]
b y t u . W związku z t y m to, o co p y t a n i e się dopytuje — sens bycia — także będzie w y m a g a ć własnego u k ł a d u poję ciowego, odróżniającego się z n ó w w sposób istotny od pojęć, poprzez które określa się znaczenie bytu. Skoro bycie stanowi to, o co p y t a n i e p y t a , a „ b y c i e " znaczy „bycie b y t u " , więc tym, czego z a p y t y w a n i e dotyczy w p y t a n i u o bycie, okazuje się sam byt. Pytamy o niego nie j a k o ze względu n a j e g o bycie. Jeśli j e d n a k m a on udostęp nić w sposób niezafałszowany c h a r a k t e r y swego bycia, to musi najpierw stać się ze swej strony dostępny taki, jaki jest sam w sobie. Pytanie o bycie w y m a g a z uwagi n a to, o co pyta, osiągnięcia i wcześniejszego zapewnienia trafnego sposobu podejścia d o bytu. M i a n o „ b y t u j ą c a " („seiend") n a dajemy jednakże niejednej rzeczy, i to w rozmaitym sensie. Bytuje wszystko, o czym mówimy, co uważamy, do czego się tak lub / owak odnosimy; bytuje także to, czym my sami jes teśmy i j a k jesteśmy. Bycie tkwi w „że-jest" i w „tak-a-tak-jest", w realności, obecności (Vorhandenheit), ciągłości (Bestand), o b o w i ą z y w a n i u (Geltung), istnieniu (Dasein), w „jest d a n e " {„es gibt"). W którym bycie winniśmy odczytać sens bycia, od jakiego bytu winno wychodzić otwarcie bycia? Czy p u n k t wyjścia jest dowolny, czy też przy opracowywaniu pytania o bycie pierwszeństwo m a jakiś określony byt? J a k i jest ten egzemplaryczny byt i w jakim sensie m a on pierwszeństwo? Jeśli p y t a n i e o bycie m a być postawione wyraźnie i mieć w pełni przejrzystą postać, to zgodnie z dotychczasowymi wyjaśnieniami o p r a c o w a n i e go w y m a g a ekspłikacji sposobu w g l ą d u w bycie, sposobu r o z u m i e n i a i pojęciowego ujmo w a n i a sensu, w y m a g a dalej p r z y g o t o w a n i a możliwości traf nego w y b o r u egzemplarycznego bytu, o p r a c o w a n i a o d p o wiedniego sposobu podejścia d o ń . W g l ą d w coś, r o z u m i e nie i p o j m o w a n i e czegoś, wybieranie, podejście d o czegoś to z a c h o w a n i a k o n s t y t u t y w n e d l a z a p y t y w a n i a , a także
[7]
Rozdział I
11
modi bycia określonego b y t u , tego bytu, k t ó r y m my, stawia j ą c y p y t a n i e , sami zawsze jesteśmy. O p r a c o w a ć p y t a n i e o bycie znaczy zatem: uczynić przejrzystym pewien byt — pytającego — w jego byciu. S t a w i a n i e tego p y t a n i a jest j a k o modus bycia p e w n e g o b y t u samo istotowo określone przez to, o co to p y t a n i e p y t a — przez bycie. Byt, k t ó r y m zawsze sami jesteśmy i którego bycie m a , między innymi, możliwość z a p y t y w a n i a * , ujmujemy terminologicznie j a k o ,jestestwo"**. W y r a ź n e i przejrzyste postawienie p y t a n i a o sens bycia w y m a g a u p r z e d n i e g o d o k o n a n i a odpowiedniej eksplikacji p e w n e g o b y t u (jestestwa) co d o jego bycia. Czy j e d n a k takie przedsięwzięcie nie p o p a d a w oczywis te b ł ę d n e koło? Najpierw trzeba określić byt w jego byciu, by p o t e m n a t y m dopiero gruncie stawiać p y t a n i e o bycie — czyż nie jest to właśnie krążenie p o b ł ę d n y m kole? Czy przed o p r a c o w a n i e m p y t a n i a nie jest j u ż „ z a ł o ż o n e " to, co w i n n a przynieść d o p i e r o odpowiedź n a nie? Z a r z u t y for m a l n e , takie j a k ów zawsze łatwy d o p r z e p r o w a d z e n i a w sferze b a d a ń n a d z a s a d a m i a r g u m e n t o „ b ł ę d n y m kole w d o w o d z i e " , w p r z y p a d k u r o z w a ż a n i a k o n k r e t n y c h dróg b a d a n i a są zawsze jałowe. Nie wnoszą niczego d o zrozu mienia p r z e d m i o t u i wstrzymują penetrację odnośnego pola b a d a w c z e g o .
* „Seinsmoglichkeit des Fragens". Należałoby napisać: „byciową (w analogii do „bytowej") możliwość zapytywania", co jednak brzmi rażąco. „Byciowe" jest to, co płynie wprost z bycia i z jego „struktury", a także to, co się na nią wprost orientuje. ** Tym terminem oddajemy słowo „Dasein", które w tradycji filozoficznej oznaczało zwykle „istnienie", „bytowanie", u Hei deggera zaś zostało odniesione wprost do bycia (Sein) jako (ludz kie) bycie „tu oto" (da) w sensie eksplikowanym w tej i później szych rozprawach Heideggera.
12
Wprowadzenie
[7/8]
W p o r z ą d k u faktycznym j e d n a k opisane tu stawianie p y t a ń nie zawiera wcale błędnego koła. Byt może zostać określony w swym byciu, m i m o że nie będzie przy tym d o stępne w y r a ź n e pojęcie sensu bycia. G d y b y tak nie było, to nie m o g ł o b y dotąd zaistnieć ż a d n e / p o z n a n i e ontologiczne, którego faktycznego istnienia nie m o ż n a przecież kwestio n o w a ć . „ B y c i e " było co p r a w d a we wszystkich dotych czasowych ontologiach „ z a k ł a d a n e " , ale nie j a k o pojęcie d o dyspozycji — nie w postaci, w jakiej jest poszukiwane. „ Z a k ł a d a n i e " bycia m a c h a r a k t e r u p r z e d n i e g o wejrzenia w bycie, mianowicie takiego, że n a tej podstawie d a n y z góry byt zostaje prowizorycznie wyartykułowany w swym byciu. T o ukierunkowujące w g l ą d a n i e w bycie w y r a s t a z przeciętnego r o z u m i e n i a bycia — rozumienia, w obrębie którego zawsze się j u ż p o r u s z a m y i które ostatecz nie należy do istotowego ukonstytuowania samego jestestwa. T a k i e „ z a k ł a d a n i e " nie m a nic wspólnego z p r z y j m o w a n i e m jakiegoś aksjomatu, z którego dedukcyjnie wywodziłoby się ciąg twierdzeń. „Błędne koło w d o w o d z i e " nie może w ogóle mieć miejsca przy stawianiu p y t a n i a o sens bycia, gdyż w odpowiedzi n a to p y t a n i e nie chodzi o uzasad nienie czegoś przez wywód, lecz o odsłonięcie p o d s t a w y i u k a z a n i e jej. P y t a n i e o sens bycia nie zawiera „ b ł ę d n e g o k o ł a " , lecz raczej g o d n e uwagi „odniesienie wstecz i w p r z ó d " tego, o co p y t a n i e p y t a (bycia), do z a p y t y w a n i a j a k o modus by cia p e w n e g o bytu. Istotowe dosięganie z a p y t y w a n i a przez to, o co ono p y t a , należy do najbardziej swoistego sensu p y t a n i a o bycie. T o j e d n a k znaczy tylko tyle, że byt o cha r a k t e r z e jestestwa pozostaje w pewnej — być może n a w e t wyróżnionej — relacji d o samego p y t a n i a o bycie. Gzy j e d n a k nie został j u ż t y m s a m y m wstępnie w y k a z a n y p r y m a t bycia p e w n e g o określonego b y t u oraz egzemplaryczny byt,
[8/9]
Rozdział 1
13
który winien funkcjonować j a k o to, czego kwestia bycia do tyczy w pierwszym rzędzie? Dotychczasowa dyskusja ani nie d o w i o d ł a p r y m a t u jestestwa, ani nie zdecydowała o je go możliwej l u b wręcz koniecznej funkcji bytu, którego py tanie w i n n o dotyczyć w pierwszej kolejności. Niewątpliwie j e d n a k coś takiego j a k p r y m a t jestestwa dało o sobie znać. § 3. Ontologiczny prymat kwestii bycia O p a r t a n a formalnej s t r u k t u r z e p y t a n i a j a k o takiego c h a r a k t e r y s t y k a kwestii bycia u w y d a t n i ł a swoistość tego p y t a n i a ; okazuje się, że o p r a c o w a n i e go, nie mówiąc już 0 odpowiedzi, w y m a g a szeregu f u n d a m e n t a l n y c h rozwa ż a ń . W y r ó ż n i o n y c h a r a k t e r kwestii bycia dopiero wtedy j e d n a k w pełni się uwidoczni, gdy zostanie o n a z a d o w a lająco w y o d r ę b n i o n a pod względem swej funkcji, celu 1 motywów. J a k d o t ą d konieczność p o w t ó r z e n i a owego p y t a n i a była p o części m o t y w o w a n a s z a c o w n y m j e g o pochodzeniem, p r z e d e wszystkim j e d n a k / brakiem określonej odpowiedzi, a n a w e t z u p e ł n y m b r a k i e m dostatecznego sformułowania p y t a n i a . Chciałoby się j e d n a k wiedzieć, czemu owo pyta nie m a służyć. Czy pozostaje ono j e d y n i e lub czy w ogóle jest tylko kwestią oderwanej spekulacji o najbardziej ogólnych ogólnościach — czy też jest pytaniem równocześnie najbardziej pryncypialnym i najbardziej konkretnym? Bycie jest zawsze byciem jakiegoś bytu. Ogół bytu może o d p o w i e d n i o d o swych różnych obszarów stać się polem odsłaniania i w y o d r ę b n i a n i a określonych dziedzin przed m i o t o w y c h . T e ze swej strony, n p . dzieje, p r z y r o d a , przestrzeń, życie, jestestwo [ludzkie], język itp. dają się w o d n o ś n y c h b a d a n i a c h n a u k o w y c h t e m a t y z o w a ć w posta ci p r z e d m i o t ó w . B a d a n i e n a u k o w e dokonuje wydzielenia
14
Wprowadzenie
[9]
i wstępnego ustalenia dziedzin p r z e d m i o t o w y c h w sposób n a i w n y i prowizoryczny. O p r a c o w a n i e p o d s t a w o w y c h s t r u k t u r d a n e j dziedziny dokonuje się j u ż w pewien sposób w p r z e d n a u k o w y m doświadczeniu i w y k ł a d n i * tego obsza r u bycia, w k t ó r y m się sama ta dziedzina p r z e d m i o t o w a mieści. T a k powstałe „pojęcia p o d s t a w o w e " stanowią zra zu nić p r z e w o d n i ą pierwszego k o n k r e t n e g o otwarcia dziedziny. Chociaż ciężar b a d a n i a zawsze opiera się n a tej treści p o z y t y w n e j , j e g o właściwy postęp dokonuje się nie tyle przez zbieranie wyników i g r o m a d z e n i e ich w „ p o d r ę c z n i k a c h " , ile przez rodzące się zwykle w reakcji n a taki przyrost wiedzy z a p y t y w a n i e o p o d s t a w o w e s t r u k t u r y d a nej dziedziny. Właściwy „ r u c h " riauk m a miejsce w toku mniej lub bardziej r a d y k a l n e j i dla siebie samej nieprzejrzystej rewizji p o d s t a w o w y c h pojęć. Poziom jakiejś n a u k i określa się przez to, j a k dalece dopuszcza o n a kryzys swych pojęć p o d s t a w o w y c h . W . takich w e w n ę t r z n y c h kryzysach n a u k ulega z a c h w i a n i u s a m stosunek pozytywnie badającego z a p y t y w a n i a d o spraw, których ono dotyczy. Wszędzie p o śród r o z m a i t y c h dyscyplin ożywiły się dziś tendencje d o opierania b a d a ń na nowych fundamentach. N a p o z ó r najbardziej ścisła i najbardziej spójna n a u k a , matematyka, p o p a d ł a w „kryzys p o d s t a w " . M i ę d z y formaliz m e m a intuicjonizmem toczy się w a l k a o uzyskanie i g w a rancję zasadniczego sposobu podejścia d o tego, co miałoby być p r z e d m i o t e m powyższej n a u k i . W fizyce teoria względ ności w y r a s t a z tendencji d o w y d o b y c i a wszechzwiązku * „Auslegung", pochodzi od „aus-legen", dosł. „wy-kładać", oznacza też „interpretację", ale ten ostatni termin Heidegger re zerwuje raczej dla wykładni „utematyzowanej", tj. podejmującej wyodrębniony już „temat".
[9/10]
Rozdział I
15
samej p r z y r o d y i sposobu, w jaki-istnieje o n „ w sobie". J a ko teoria w a r u n k ó w podejścia d o samej p r z y r o d y usiłuje o n a p o p r z e z określenie wszelkich względności / z a c h o w a ć niezmienność p r a w r u c h u i w ten sposób staje wobec py t a n i a o s t r u k t u r ę d a n e j jej j u ż z góry dziedziny p r z e d m i o towej, w o b e c p r o b l e m u materii. W biologii rodzi się ten dencja d o sięgania p y t a n i a m i wstecz p o z a p o d a n e przez m e c h a n i c y z m i witalizm określenia o r g a n i z m u i życia oraz d o określania n a n o w o sposobu bycia istoty żywej j a k o ta kiej. W historycznych naukach o duchu nacisk n a samą dzie j o w ą * rzeczywistość wzrósł przenikając p o z a przekaz przeszłości, j e g o przedstawienie i tradycję: dzieje literatury mają stać się dziejami p r o b l e m ó w . Teologia poszukuje bar dziej źródłowej, wyznaczonej przez sens samej wiary i we w n ą t r z niej pozostającej w y k ł a d n i bycia człowieka ku Bogu. Z a c z y n a o n a powoli z n o w u r o z u m i e ć pogląd L u t r a , że jej d o g m a t y c z n a systematyka spoczywa n a „funda m e n c i e " , k t ó r y nie wyrósł z kwestii dotyczących pierwotnie wiary i którego system pojęciowy nie tylko nie wystarcza p r o b l e m a t y c e teologicznej, lecz ją z a k r y w a i w y p a c z a . P o d s t a w o w y m i pojęciami są określenia, za pomocą których leżąca u p o d s t a w wszelkich u t e m a t y z o w a n y c h p r z e d m i o t ó w d a n e j n a u k i dziedzina p r z e d m i o t o w a zostaje j u ż z góry z r o z u m i a n a , a zrozumienie to przewodzi wszel kiemu p o z y t y w n e m u b a d a n i u . Swe rzeczywiste uzasad nienie i „ u g r u n t o w a n i e " uzyskują z a t e m owe pojęcia tylko dzięki o d p o w i e d n i o wcześniejszemu p r z e b a d a n i u samej dziedziny p r z e d m i o t o w e j . Skoro j e d n a k k a ż d a taka dzie d z i n a u z y s k a n a jest n a gruncie samego b y t u , z a t e m takie * Heidegger ściśle odróżnia „historisch" (historyczne w sensie tematu pewnej nauki) od „geschichtlich" (dziejowe w pierwotnym sensie „dziania się" samego jestestwa); por. § 72 nn.
16
Wprowadzenie
[10/11]
u p r z e d n i e i tworzące p o d s t a w o w e pojęcia b a d a n i e nie o z n a c z a niczego innego j a k wykładnię tego b y t u co d o p o d s t a w o w e g o u k o n s t y t u o w a n i a jego bycia. T a k i e b a d a n i e musi — i może — p o p r z e d z a ć n a u k i pozytywne. D o w o d e m tego dzieło P l a t o n a i Arystotelesa. T a k i e u g r u n t o w a n i e n a uk różni się zasadniczo od wlokącej się z tyłu „logiki", któ r a pewien p r z y p a d k o w o ukształtowany stan jakiejś n a u k i b a d a co d o jej „ m e t o d y " . Stanowi ono logikę w t y m sensie twórczą, że niejako wskakuje wcześniej w określoną dzie dzinę bycia, otwiera ją co d o u k o n s t y t u o w a n i a jej bycia, a n a u k o m p o z y t y w n y m u d o s t ę p n i a uzyskane s t r u k t u r y w postaci przejrzystych wskazówek d o stawiania p y t a ń . T a k więc n p . filozoficznie p i e r w o t n a nie jest teoria tworze nia pojęć w n a u k a c h historycznych l u b teoria p o z n a n i a his torycznego, ale też nie teoria dziejów j a k o przedmiotu histo rii, lecz interpretacja dziejowości tego, co we właściwy spo sób bytuje d z i e j o w e Podobnie p o z y t y w n y m wynikiem K a h towskiej Krytyki czystego rozumu jest wkład w opracowanie te go, co w ogóle cechuje p r z y r o d ę , / a nie jakaś „ t e o r i a " poznania. Logika transcendentalna K a n t a jest aprioryczną logiką materialną tej dziedziny bycia, jaką jest przyroda. T a k i e zapytywanie j e d n a k — ontologia w sensie najszer szym i bez powoływania się n a ontologiczne kierunki i ten dencje — samo w y m a g a jeszcze jakiejś przewodniej idei. Z a p y t y w a n i e ontologiczne jest wprawdzie bardziej źródłowe niż ontyczne zapytywanie n a u k pozytywnych, pozostanie j e d n a k n a i w n e i nieprzejrzyste, jeśli b a d a j ą c bycie b y t u nie rozważy sensu bycia w ogóle. A właśnie ontologiczne z a d a nie niededukcyjnej konstrukcji genealogii różnych możli wych rodzajów bycia w y m a g a wcześniejszego r o z u m i e n i a tego, „co właściwie m a m y n a myśli mówiąc «bycie»". K w e s t i a bycia mierzy z a t e m nie tylko w a p r i o r y c z n y w a r u n e k możliwości n a u k , które badają byt j a k o tak a tak
[11/12]
Rozdział I
17
bytujący — i zawsze j u ż poruszają się p r z y tym w obrębie jakiegoś r o z u m i e n i a bycia — lecz także w w a r u n e k możli wości s a m y c h ontologii, które poprzedzają n a u k i ontyczne i j e fundują. Wszelka ontologia, niezależnie od tego, jak bogatym i spójnym systemem kategorii dysponuje, pozostanie z gruntu ślepa i będzie wypaczeniem swego najbardziej swoistego zamysłu, jeśli nie rozjaśni najpierw w sposób dostateczny sensu bycia, pojmując to rozjaśnienie jako swe fundamentalne zadanie. D o b r z e pojęte b a d a n i e ontologiczne nadaje kwestii bycia ontologiczne pierwszeństwo przed zwykłym podjęciem n a n o w o jakiejś szacownej tradycji i forsowaniem jakiegoś nieprzejrzystego d o t ą d p r o b l e m u . T o rzeczowo-naukowe pierwszeństwo nie jest j e d n a k j e d y n e . § 4. Ontyczny prymat kwestii bycia N a u k ę w ogóle m o ż n a określić j a k o całość kontekstu uzasadnienia (Begrundungszusammenhang) z d a ń prawdzi wych. Definicja ta ani nie jest zupełna, ani nie uchwytuje sensu n a u k i . N a u k o m j a k o z a c h o w a n i o m człowieka przy sługuje sposób bycia tego b y t u (człowieka). Byt ten uj m u j e m y terminologicznie j a k o jestestwo. B a d a n i e n a u k o w e nie jest ani j e d y n y m , ani najbliższym t e m u bytowi m o ż liwym sposobem j e g o bycia. S a m o jestestwo jest p o n a d t o w y r ó ż n i o n e w stosunku d o reszty bytu. T ę wyróżnioną p o zycję / t r z e b a tu prowizorycznie uwidocznić. Nasze roz w a ż a n i e musi przy tym a n t y c y p o w a ć późniejsze analizy, k t ó r y c h d o p i e r o sprawą będzie właściwa ekspozycja. Jestestwo to byt, który nie tylko występuje pośród i n n e go b y t u . W y r ó ż n i a j e ontycznie raczej to, że t e m u bytowi w jego byciu chodzi o samo to bycie. W ó w c z a s zaś do tego u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa należy to, że jestestwo w swoim byciu odnosi się d o tego bycia (in seinem Sein zu
18
Wprowadzenie
[12]
diesem Sein ein Seinsverhaltnis hat). T o zaś znów oznacza: jes testwo w jakiś sposób i d o p e w n e g o stopnia wyraźnie rozu mie siebie w swoim byciu. Swoiste dla tego b y t u jest to, że w r a z z j e g o byciem i poprzez nie bycie to zostaje m u o t w a r t e . Rozumienie bycia samo jest określeniem bycia jestestwa. O n t y c z n a swoistość jestestwa polega n a tym, że jest o n o ontologiczne. „Bycie ontologiczne" nie o z n a c z a jeszcze wykształcenia ontologii. Jeśliby więc zastrzec t e r m i n „ o n t o l o g i a " d o wy r a ź n e g o teoretycznego z a p y t y w a n i a o bycie bytu, to t r z e b a będzie w s p o m n i a n e bycie-ontologiczne jestestwa u z n a ć za p r z e d o n t o l o g i c z n e . Wcale j e d n a k nie znaczy to tyle, co p o prostu „ b y t u j ą c e - o n t y c z n i e " , lecz bytujące (seiend) w spo sób r o z u m i e n i a bycia. S a m o to bycie, d o którego jestestwo może się tak lub o w a k odnosić i d o którego zawsze jakoś się odnosi, n a z y w a m y egzystencją. Ponieważ nie m o ż n a określić istoty tego b y t u przez p o d a n i e jakiejś materialnej „treści", zaś j e go istota w y r a ż a się raczej w tym, że m a być swoim byciem j a k o w ł a s n y m (sein Sein ais seiniges zu sein hat), dla tego też termin „jestestwo" (Daseiń) został w y b r a n y n a oznaczenie tego b y t u j a k o czysty w y r a z bycia. Jestestwo r o z u m i e samo siebie zawsze n a podstawie (aus) swej egzystencji, własnej możliwości bycia lub niebycia sa m y m sobą. T e możliwości jestestwo albo w y b r a ł o samo, al b o p o p a d ł o w nie, albo j u ż wśród nich wyrosło. T y l k o sa m o a k t u a l n e jestestwo rozstrzyga o egzystencji, podejmując ją lub zarzucając. Tylko przez samo egzystowanie m o ż n a się u p o r a ć z kwestią egzystencji. P r z e w o d n i e tutaj rozumie nie siebie samego n a z y w a m y egzystencyjnym (ex i sten zieli). K w e s t i a egzystencji jest ontyczną „ s p r a w ą " jestestwa. Nie p o t r z e b a d o tego teoretycznej przejrzystości ontologicznej s t r u k t u r y egzystencji. Pytanie o nią m a n a celu wydobycie,
[12/13]
Rozdział I
19
co konstytuuje egzystencję. K o n t e k s t owych struktur na zwiemy egzystencjalnością. J e j analityka m a c h a r a k t e r rozu m i e n i a egzystencjalnego (existenzial), nie zaś egzystencyjnego. Możliwość i konieczność z a d a n i a egzystencjalnej analityki / jestestwa jest j u ż z góry z a r y s o w a n a w ontycz n y m u k o n s t y t u o w a n i u jestestwa. O ile teraz egzystencja określa jestestwo, to ontologiczna a n a l i t y k a tego b y t u w y m a g a zawsze u p r z e d n i e g o wejrzenia w egzystencjalność. J ą j e d n a k r o z u m i e m y j a k o ukonstytu o w a n i e bycia bytu, który egzystuje. W idei zaś takiego u k o n s t y t u o w a n i a bycia tkwi j u ż idea bycia w ogóle. W ten więc sposób także i możliwość p r z e p r o w a d z e n i a anality ki jestestwa zależy od u p r z e d n i e g o o p r a c o w a n i a p y t a n i a o sens bycia w ogóle. N a u k i są sposobami bycia jestestwa, dzięki k t ó r y m od nosi się ono także d o bytu, k t ó r y m samo być nie musi. J e s testwo charakteryzuje j e d n a k z istoty bycie w j a k i m ś świe cie. D l a t e g o przysługujące jestestwu rozumienie bycia do tyczy w j e d n a k o w o pierwotny sposób r o z u m i e n i a czegoś takiego j a k „ ś w i a t " i rozumienia bycia bytu, który staje się d o s t ę p n y w e w n ą t r z świata. O n t o l o g i e , które mają za t e m a t byt o c h a r a k t e r z e bycia o d m i e n n y m niż c h a r a k t e r jestes twa, funduje z a t e m i motywuje o n t y c z n a s t r u k t u r a samego jestestwa, obejmująca sobą określoną postać przedontologicznego r o z u m i e n i a bycia. D l a t e g o ontologii fundamentalnej, z której d o p i e r o wszystkie inne mogą się wywodzić, t r z e b a poszukiwać w egzystenc jalnej analityce jestestwa. A z a t e m jestestwu przysługuje wieloraki p r y m a t wobec wszelkiego innego bytu. Po pierwsze, p r y m a t ontyczny: bycie tego b y t u określa egzystencja. P o drugie, p r y m a t ontologiczny: jestestwo ze względu n a określający j e c h a r a k ter egzystencji samo w sobie jest „ o n t o l o g i c z n e " . Jestestwu
Wprowadzenie
20
[13/14]
j e d n a k w sposób równie pierwotny przysługuje (jako konsty t u t y w n y m o m e n t rozumienia egzystencji) rozumienie bycia wszelkiego bytu odmiennego od jestestwa. Stąd trzeci pry m a t jestestwa j a k o ontyczno-ontologicznego w a r u n k u możli wości wszelkich ontologii. T a k więc okazało się, że w p o r z ą d k u ontologicznym z a p y t y w a n i e musi dotyczyć naj pierw jestestwa — wcześniej niż wszelkiego innego bytu. Ze swej strony j e d n a k ż e egzystencjalna analityka jest ostatecznie zakorzeniona egzystencyjnie tzn. ontycznie. T y l k o wtedy, gdy samo z a p y t y w a n i e badające w sposób filozo ficzny zostaje egzystencjalnie u c h w y c o n e j a k o możliwość bycia egzystującego jestestwa, rodzi się możliwość otwarcia egzystencjalności egzystencji, a w r a z z nią w ogóle m o ż liwość podjęcia należycie ufundowanej p r o b l e m a t y k i ont o l o g i c z n e j . / W ten sposób u w y d a t n i ł się także ontyczny p r y m a t kwestii bycia. O n t y c z n o - o n t o l o g i c z n y p r y m a t jestestwa dostrzegano j u ż d a w n i e j , choć nie została u c h w y c o n a rzeczywista s t r u k t u r a ontologiczna samego jestestwa ani n a w e t nie zrodził się tak u k i e r u n k o w a n y p r o b l e m . Arystoteles mówi: 7) tyuyy) xa 6vxa izćoc IO-TW . D u s z a (człowieka) jest w pewien sposób bytem; aio-6Y)o-i<; i vóy)
1
[Arystoteles,] de anima, V 8, 431 b 21; por. tamże, 5, 430 a 14 nn.
[14/15]
Rozdział I
21
„czegoś", czymkolwiek by ono było, T o m a s z z Akwinu chce wykazać, że verum to taki transcendens. Czyni to odwołując się d o bytu, który zgodnie ze swym sposobem bycia m a skłon ność d o „współwystępowania" tzn. d o z g a d z a n i a się z by tem wszelkiego rodzaju. T y m wyróżnionym bytem, ens, guod natum est convenire cum omni ente, jest dusza (anima) . Pojawia jący się tu, choć bez ontologicznego rozjaśnienia, p r y m a t „jestestwa" wobec wszelkiego innego bytu nie m a oczywiś cie nic wspólnego z fałszywą subiektywizacją ogółu bytu. A r g u m e n t za tym, że kwestia bycia jest wyróżniona w sensie ontyczno-ontologicznym, opiera się n a prowizo rycznym wskazaniu ontyczno-ontologicznego p r y m a t u jes testwa. Analiza struktury kwestii bycia j a k o takiej (§ 2) na trafiła j e d n a k ż e j u ż w s a m y m postawieniu p y t a n i a n a wy różnioną funkcję tego bytu. Jestestwo odsłoniło się t a m j a k o byt, który najpierw musi zostać dostatecznie o p r a c o w a n y ontologicznie, jeśli zapytywanie m a uzyskać przejrzystość. T e r a z j e d n a k okazało się, że ontołogiczna analityka jes testwa w ogóle stanowi ontologię fundamentalną i że za razem jestestwo funkcjonuje j a k o byt, którego bycia zapyty wanie w i n n o z zasady dotyczyć w pierwszej kolejności. 1
Jeśli z a d a n i e m staje się interpretacja sensu bycia, to jes testwo jest nie tylko b y t e m , którego z a p y t y w a n i e w i n n o dotyczyć w pierwszej kolejności, lecz / p o n a d t o bytem, który w swym byciu zawsze odnosi się j u ż d o tego, o co w t y m p y t a n i u p y t a m y . W o b e c tego zaś p y t a n i e o bycie nie jest n i c z y m i n n y m j a k radykalizacją przysługującej s a m e m u jestestwu istotowej tendencji bycia, radykalizacją przedontologicznego r o z u m i e n i a bycia.
1
[Tomasz z Akwinu,] Ouaestiones de veritate, qu. I a, 1 c; por. odmienny i nieco bardziej ścisły sposób przeprowadzenia „deduk cji" transcendensów w dziełku de natura generis.
Rozdział
drugi
D W O J A K I CEL O P R A C O W A N I A K W E S T I I BYCIA. M E T O D A B A D A N I A I JEJ Z A R Y S
§ 5. Ontologiczna analityka jestestwa jako odsłonięcie horyzontu interpretacji sensu bycia w ogóle Podczas charakterystyki z a d a ń tkwiących w „ s t a w i a n i u " kwestii bycia zostało p o k a z a n e , że p o t r z e b a nie tylko usta lenia tego bytu, którego z a p y t y w a n i e m a dotyczyć w pierw szej kolejności; w y m a g a n e jest także w y r a ź n e przyswojenie i z a p e w n i e n i e sobie należytego sposobu podejścia d o tego b y t u . Zostało omówione, który byt spełnia w obrębie kwes tii bycia rolę przewodnią. J a k j e d n a k ten byt, jestestwo, m a się stać dostępny i niejako p o d d a w a ć się r o z u m i e n i u i wyłożeniu? T o , że wykazaliśmy tu ontyczno-ontologiczny p r y m a t j e stestwa, mogłoby zrodzić m n i e m a n i e , że ów byt musi być także ontyczno-ontologicznie d a n y j a k o pierwszy, i to nie tylko w sensie „ b e z p o ś r e d n i e j " uchwytywalności jego sa mego, lecz także z uwagi n a równie „ b e z p o ś r e d n i o " j u ż z góry d a n y jego sposób bycia. O n t y c z n i e rzecz biorąc jes testwo nie jest n a m tylko bliskie czy n a w e t najbliższe — to wręcz m y sami zawsze n i m jesteśmy. P o m i m o to (a może właśnie dlatego) jest ono ontologicznie najdalsze. J e g o naj bardziej swoiste bycie cechuje w p r a w d z i e to, że r o z u m i e ono to [bycie] i zawsze j u ż u t r z y m u j e się w obrębie pewnej w y k ł a d n i swego bycia. T o j e d n a k wcale nie znaczy, że
[15/16]
Rozdział II
23
ową najbliższą jestestwu przedontologiczną wykładnię by cia siebie samego m o ż n a by podjąć j a k o stosowną nić prze wodnią, tak j a k gdyby owo rozumienie bycia musiało w y r a s t a ć z tematycznej refleksji ontologicznej n a d naj głębszym u k o n s t y t u o w a n i e m bycia. Z g o d n i e ze swym sposobem bycia jestestwo m a raczej skłonność d o rozumie nia własnego bycia n a podstawie (aus) tego bytu, do które go się o n o ciągle i od początku istotowo odnosi, n a podsta wie „ ś w i a t a " . W s a m y m jestestwie, a przez to i w jegow ł a s n y m r o z u m i e n i u bycia, tkwi to, co / u k a ż e m y dalej j a k o ontologiczne zwrotne oddziaływanie rozumienia świa ta n a wykładnię jestestwa. O n t y c z n o - o n t o l o g i c z n y p r y m a t jestestwa stanowi z a t e m p o d s t a w ę tego, że przed jestestwem zakryte pozostaje specyficzne u k o n s t y t u o w a n i e jego bycia — r o z u m i a n e j a k o przysługująca t e m u jestestwu s t r u k t u r a „ k a t e g o r i a l n a " . J e s t ono sobie s a m e m u ontycznie „najbliższe", ontologicznie najdalsze, ale przedontologicznie przecież nie obce. W ten sposób pokazaliśmy prowizorycznie tyle tylko, że i n t e r p r e t a c j a owego b y t u stoi w o b e c swoistych trudności, których źródłem jest sposób bycia stanowiącego t e m a t p r z e d m i o t u oraz samego tematyzującego postępowania, nie zaś niedoskonałe, by tak rzec, wyposażenie naszych w ł a d z p o z n a w c z y c h czy też pozornie łatwy do przezwycię żenia b r a k odpowiedniego u k ł a d u pojęć. Ponieważ j e d n a k zrozumienie bycia nie tylko cechuje j e stestwo, lecz kształtuje się lub r o z p a d a o d p o w i e d n i o d o ak t u a l n e g o sposobu bycia samego jestestwa, to może ono dys p o n o w a ć b o g a t y m zasobem wykładni. Filozoficzna psy chologia, antropologia, etyka, „ p o l i t y k a " , poezja, biografia i historiografia zajęły się n a różne sposoby i w z m i e n n y m zakresie z a c h o w a n i a m i , zdolnościami, siłami, możliwościa mi i losami jestestwa. Pozostaje j e d n a k p y t a n i e , czy owych
24
Wprowadzenie
[16/17]
wykładni dokonano równie źródłowo w porządku egzys tencjalnym, jak źródłowe były one zapewne w porządku egzystencyjnym. O b a te porządki nie muszą koniecznie iść ze sobą w parze, ale też się nie wykluczają. Jeśli inaczej pojąć możliwość i konieczność poznania filozoficznego, wówczas egzystencyjna wykładnia może wymagać egzys tencjalnej analityki. Dopiero gdy podstawowe struktury je stestwa zostaną zadowalająco opracowane przy wyraźnej orientacji na sam problem bycia, dotychczasowy wynik wykładni jestestwa uzyska swe egzystencjalne uprawo mocnienie. W pytaniu o bycie analityka jestestwa musi zatem pozo stać sprawą najpilniejszą. W takim jednak razie problem uzyskania i zapewnienia sobie podstawowego sposobu po dejścia do jestestwa staje się szczególnie palący. Ujmując rzecz negatywnie: do tego bytu nie wolno stosować na drodze dogmatycznej konstrukcji żadnej arbitralnej idei bycia i rzeczywistości — choćby najbardziej „oczywistej"; bez rozważenia w aspekcie ontologicznym nie wolno przy pisywać jestestwu na siłę żadnych wyznaczonych taką ideą „kategorii". Sposób podejścia i wykładni trzeba natomiast wybrać tak, by ów byt mógł się ukazywać w sobie samym i sam z siebie. M a on mianowicie ukazać się tak, jak zra zu i zwykle jest, w swej przeciętnej powszedniości. W tej ostatniej należy wyeksponować struktury, nie dowolne i / przypadkowe, lecz istotowe, które w każdym sposobie bycia faktycznego jestestwa trwają jako określniki bycia. Tak więc przez wgląd w podstawowe ukonstytuowanie po wszedniości jestestwa wydobywa się wstępnie bycie tego bytu. Tak ujęta analityka jestestwa pozostaje w pełni zoriento w a n a na nasze główne zadanie opracowania kwestii by cia. W ten sposób określają się jej granice. Nie może ona
[17]
Rozdział II
25
a s p i r o w a ć d o przedstawienia pełnej ontologii jestestwa, którą, rzecz j a s n a , trzeba z b u d o w a ć , jeśli coś takiego j a k „filozoficzna" antropologia m a spocząć n a filozoficznie zadowalającej podstawie. M a j ą c n a u w a d z e możliwą an tropologię l u b jej ontologiczny f u n d a m e n t , poniższa inter pretacja podaje tylko niektóre (choć wcale nie nieistotne) „ k a w a ł k i " . A n a l i z a jestestwa jest j e d n a k ż e nie tylko nie z u p e ł n a , ale zrazu także prowizoryczna. Początkowo wydo b y w a o n a j e d y n i e bycie tego bytu, bez interpretacji jego sensu. A n a l i z a ta m a raczej p r z y g o t o w a ć odsłonięcie h o r y z o n t u dla celów najbardziej źródłowej wykładni bycia. P o osiągnięciu tego h o r y z o n t u p r z y g o t o w a w c z a analityka jestestwa w y m a g a p o w t ó r z e n i a n a gruncie wyższej i właści wej p o d s t a w y ontologicznej. J a k o sens bycia tego bytu, który zwiemy „jestestwem", u k a ż e m y czasowość. D o w ó d n a to musi się potwierdzić w p o w t ó r z o n e j interpretacji prowizorycznie u k a z a n y c h s t r u k t u r jestestwa j a k o modi czasowości. T a wykładnia jes testwa j a k o czasowości nie dostarcza j e d n a k jeszcze od powiedzi n a nasze p r z e w o d n i e p y t a n i e o sens bycia w ogó le. W k a ż d y m razie zostaje p r z y g o t o w a n y g r u n t do uzys k a n i a tej odpowiedzi. Pokazaliśmy j u ż pobieżnie, iż j a k o u k o n s t y t u o w a n i e on tyczne jestestwu przysługuje p e w n e bycie przedontologiczne. Jestestwo jest tak, aby b ę d ą c r o z u m i e ć coś takiego j a k bycie. Pamiętając o tym powiązaniu należy p o k a z a ć , że t y m , n a gruncie czego jestestwo w ogóle w sposób niewy r a ź n y r o z u m i e i w y k ł a d a coś takiego j a k bycie, jest czas. T r z e b a go wyświetlić i rzetelnie pojąć j a k o h o r y z o n t rozu m i e n i a bycia i wszelkiej jego wykładni. A b y stało się to przejrzyste, p o t r z e b n a jest źródłowa eksplikacja czasu jako horyzontu rozumienia bycia na podstawie czasowości jako bycia jestestwa rozumiejącego bycie. Całość tego z a d a n i a w y m a g a
26
Wprowadzenie
[17/18]
równocześnie odgraniczenia tak uzyskanego pojęcia czasu od potocznego r o z u m i e n i a czasu, które u w y d a t n i ł o się / w w y k ł a d n i czasu przez jego tradycyjne pojęcie; pojęcie to p r z e t r w a ł o od Arystotelesa p o Bergsona i dłużej. M u s i m y p r z y t y m uwidocznić, że — i j a k — owo pojęcie czasu i p o t o c z n e rozumienie czasu wypływają w ogóle z czasowości. W ten sposób p o t o c z n e m u pojęciu czasu zwrócimy n a l e ż n e m u p r a w a — w b r e w tezie Bergsona, że tak pojęty czas to [w istocie] przestrzeń. „ C z a s " od d a w i e n d a w n a funkcjonuje j a k o ontologiczne l u b raczej ontyczne k r y t e r i u m n a i w n e g o rozróżniania r o z m a i t y c h regionów bytu. O d g r a n i c z a się „ c z a s o w y " byt (procesy przyrodnicze i w y d a r z e n i a dziejowe) od b y t u „ n i e c z a s o w e g o " (stosunki przestrzenne i liczbowe). Zwykle o d r ó ż n i a się „ b e z c z a s o w y " sens z d a ń od „ c z a s o w e g o " p r z e b i e g u w y p o w i a d a n i a z d a ń . Dalej, dostrzega się „ p r z e p a ś ć " m i ę d z y t y m , co bytuje „ c z a s o w o " , a tym, co „ p o n a d c z a s o w o " wieczne, i poszukuje się p o m o s t u między nimi. „ C z a s o w o " oznacza tu zawsze tyle, co bytując „ w czasie" — określenie, które j e d n a k także jest jeszcze dosyć m r o c z n e . Factum jest takie oto: czas, w sensie „ b y c i a w cza sie", funkcjonuje j a k o k r y t e r i u m w y o d r ę b n i a n i a regionów bycia. J a k d o t ą d ani nie zapytaliśmy, ani nie podjęliśmy b a d a n i a tego, j a k to się dzieje, że czas m a tę szczególną funkcję ontologiczna, i n a jakiej zasadzie spełnia on rolę takiego k r y t e r i u m , a wreszcie, czy w tym n a i w n y m ontologicznym zastosowaniu czasu znajduje w y r a z jego właściwa, możliwa ontologiczna doniosłość. „ C z a s " , i to w hory zoncie p o t o c z n e g o r o z u m i e n i a go, p o p a d ł w tę „oczywistą" funkcję ontologiczna niejako „ s a m z siebie" i p r z e t r w a ł w takiej postaci d o dziś. W przeciwieństwie d o tego wszystkiego trzeba p o o p r a c o w a n i u p y t a n i a o sens bycia wykazać, że — oraz jak —
[18/19]
Rozdział II
27
w prawidłowo ujrzanym i trafnie wyeksplikowanym fenomenie cza su tkwi centralna problematyka wszelkiej ontologii. Jeśli bycie m a być p o j m o w a n e n a podstawie czasu, a ró żne modi i p o c h o d n e bycia stają się w gruncie rzeczy w swych modyfikacjach i p o c h o d n y c h postaciach zrozu miałe dzięki p r z y g l ą d a n i u się czasowi, to przez to i samo bycie (a nie tylko, powiedzmy, byt j a k o byt ,,w czasie") zostaje u w i d o c z n i o n e w swym „ c z a s o w y m " c h a r a k t e r z e . W t e d y j e d n a k „ c z a s o w y " nie może j u ż oznaczać tylko „bytujący w czasie". T a k ż e to, co „ n i e c z a s o w e " i „ p o n a d czasowe", jest co d o swego bycia „ c z a s o w e " . I to znów nie tylko w sposób p r y w a t y w n y wobec czegoś „ c z a s o w e g o " j a ko b y t u „ w czasie", lecz w / s e n s i e pozytywnym, który wszelako trzeba dopiero rozjaśnić. Ponieważ wyrażenie „ c z a s o w y " w p r z y t o c z o n y m wyżej znaczeniu zajęte jest j u ż przez przedfilozoficzny i filozoficzny uzus językowy, a przy t y m w następujących tu b a d a n i a c h będziemy używać tego w y r a ż e n i a w i n n y m jeszcze znaczeniu, dlatego też pier wotną, o p a r t ą n a czasie określoność sensu bycia, jego cha r a k t e r ó w i modi n a z w i e m y temporalną. F u n d a m e n t a l n e o n t o logiczne z a d a n i e interpretacji bycia j a k o takiego obejmuje z a t e m o p r a c o w a n i e temporalności bycia. D o p i e r o ekspozycja p r o b l e m a t y k i temporalności zawiera konkretną odpowiedź n a p y t a n i e o sens bycia. Ponieważ bycie jest zawsze u c h w y t y w a l n e tylko z per spektywy s p o g l ą d a n i a n a czas, odpowiedź n a p y t a n i e o by cie nie m o ż e tkwić w jakiejś izolowanej i ślepej tezie. O d powiedzi nie pojmujemy j a k o p o w t ó r z e n i a tego, co w y r a ża o n a w postaci tezy, zwłaszcza gdy j a k o o d e r w a n y rezul t a t p r z e k a z y w a n a jest p o prostu dla z a p o z n a n i a się z j a kimś, być m o ż e o d m i e n n y m od dotychczasowego sposobu u j m o w a n i a , „stanowiskiem". T o , czy odpowiedź jest „ n o w a " , nie m a ż a d n e g o znaczenia i stanowi okoliczność
28
Wprowadzenie
[19/20]
zewnętrzną. Pozytywny jej m o m e n t musi polegać n a tym, żeby była n a tyle stara, by uczyć się p o j m o w a n i a możliwoś ci stworzonych przez „ s t a r o ż y t n y c h " . Z g o d n i e ze swym najgłębszym sensem odpowiedź o w a daje k o n k r e t n e m u b a d a n i u ontologicznemu taką tylko wskazówkę, by roz p o c z y n a ć z a p y t y w a n i e wewnątrz j u ż odsłoniętego hory z o n t u — i nie daje nic p o n a d t o . Jeśli więc odpowiedź n a p y t a n i e o bycie m a wskazywać drogę b a d a n i u , to wynika z tego, że dopiero w t e d y będzie o n a zadowalająco p o d a n a , g d y n a jej podstawie pojmiemy, że specyficzny sposób bycia dotychczasowej ontologii, losy jej z a p y t y w a n i a , odkryć i niepowodzeń są koniecznościami ze względu n a jestestwo. § 6. Zadanie destrukcji dziejów ontologii Wszelkie b a d a n i e — także to, które porusza się w kręgu centralnej kwestii bycia — jest p e w n ą ontyczną możliwoś cią jestestwa. J e g o bycie znajduje swój sens w czasowości. T a zaś jest równocześnie w a r u n k i e m możliwości dziejo wego c h a r a k t e r u j a k o czasowego sposobu bycia samego jes testwa, niezależnie od tego, czy i j a k jest ono b y t e m „ w czasie". Określenie dziejowości sytuuje się przed tym, co zwie się „ d z i e j a m i " (dzianie się dziejów świata). / „ D z i e j o w o ś ć " oznacza u k o n s t y t u o w a n i e bycia „ d z i a n i a się" (des „Geschehens") jestestwa j a k o takiego; d o p i e r o n a jego gruncie możliwe są „dzieje ś w i a t a " i dziejowa p r z y n a l e ż ność d o dziejów świata. W swym faktycznym byciu jes testwo zawsze jest tak, j a k j u ż było, i jest t y m , „ c z y m " j u ż było. J a w n i e lub nie —jest swoją przeszłością. I to nie tyl ko tak, że jego przeszłość niejako p o s u w a się „ z a n i m " , a o n o posiada to, co przeszłe, w postaci jeszcze obecnej własności, k t ó r a niekiedy n a ń jeszcze oddziałuje. Jestestwo
[20]
Rozdział II
29
„jest" swą przeszłością zgodnie ze sposobem swojego bycia, które, m ó w i ą c ogólnie, zawsze „dzieje się" n a podstawie swej przyszłości. K a ż d y m swym sposobem bycia, a więc i w r a z z właściwym sobie r o z u m i e n i e m bycia, jestestwo w r a s t a w p e w n ą odziedziczoną wykładnię jestestwa i w niej wyrasta. N a jej to podstawie zrazu, a w p e w n y m zakresie stale, rozumie siebie. R o z u m i e n i e to otwiera jego możliwości bycia i nimi kieruje. J e g o własna przeszłość — a to zawsze oznacza przeszłość jego „ p o k o l e n i a " — nie postępuje za n i m , lecz zawsze j u ż j e p o p r z e d z a . T e n e l e m e n t a r n y dziejowy c h a r a k t e r jestestwa może po zostawać przed n i m skryty, ale może także zostać w pe wien sposób o d k r y t y i ujęty z należytą uwagą. Jestestwo może o d k r y w a ć tradycję, z a c h o w y w a ć ją i j a w n i e jej prze strzegać. O d k r y w a n i e tradycji i udostępnienie tego, co ona „ p r z e k a z u j e " — i j a k to przekazuje — m o ż n a u z n a ć za osobne z a d a n i e . Jestestwo zaczyna wówczas być n a sposób historycznego z a p y t y w a n i a i b a d a n i a . Historia j e d n a k — a ściślej historyczność — jest tylko dlatego możliwa j a ko sposób bycia jestestwa stawiającego p y t a n i a , że u pod staw swego bycia jest ono określone przez dziejowość. G d y ta pozostaje przed jestestwem skryta — i dopóki taką pozostaje — to także i ono p o z b a w i o n e jest możliwości his torycznego z a p y t y w a n i a i o d k r y w a n i a dziejów. Brak his torii nie świadczy przeciw dziejowości jestestwa, lecz j a k o niepełny modus tego u k o n s t y t u o w a n i a bycia właśnie jej dowodzi. E p o k a może być niehistoryczna tylko dlatego, że jest „ d z i e j o w a " . Jeśli n a t o m i a s t jestestwo uchwyci tkwiącą w n i m moż liwość nie tylko uczynienia sobie swej egzystencji przejrzys tą, ale także z a p y t a n i a o sens samej egzystencjalności, tzn. najpierw o sens bycia w ogóle, i gdy przez takie z a p y t y w a nie otworzy się widok n a istotową dziejowość jestestwa, to
30
Wprowadzenie
[20/21]
nie sposób będzie przeoczyć, iż z a p y t y w a n i e o bycie, które go ontyczno-ontologiczna konieczność została w y k a z a n a , samo jest s c h a r a k t e r y z o w a n e za pomocą dziejowości. O p r a c o w a n i e kwestii bycia musi więc czerpać wskazania z najgłębszego sensu bycia samego z a p y t y w a n i a / j a k o dzie j o w e g o , p y t a ć o j e g o własne dzieje, tzn. stać się historycz ne, a b y przyswajając sobie p o z y t y w n i e przeszłość, w pełni z a w ł a d n ą ć najbardziej własnymi możliwościami p y t a n i a . P y t a n i e o sens bycia, z racji właściwego t e m u z a p y t y w a n i u sposobu p o s t ę p o w a n i a — tzn. j a k o wcześniejsza eksplikacja czasowości i dziejowości jestestwa — samo sobie kazało p o j m o w a ć siebie j a k o historyczne. P r z y g o t o w a w c z a interpretacja f u n d a m e n t a l n y c h s t r u k t u r jestestwa co d o najbliższego m u i przeciętnego sposobu by cia, a więc takiego, który j a k o pierwszy czyni to jestestwo dziejowym, uwidoczni j e d n a k rzecz następującą: jestestwo m a nie tylko skłonność do z a p a d a n i a w swój świat, w któ r y m o n o jest, oraz d o w y k ł a d a n i a siebie poprzez odbite światło tego świata; p o p a d a o n o także w swą mniej lub bardziej w y r a ź n i e uchwyconą tradycję. T a zaś p o z b a w i a j e własnego kierowania sobą, z a p y t y w a n i a i w y b o r ó w . D o tyczy to w nie mniejszym stopniu tego r o z u m i e n i a o r a z jego kształtowania, które zakorzenione jest w najgłębszym by ciu jestestwa: r o z u m i e n i a ontologicznego. Przejmująca w ł a d a n i e tradycja czyni zrazu i zwykle to, co „ p r z e k a z u j e " , tak b a r d z o niedostępnym, że wręcz to za krywa. T o , co przejęła, wydaje n a pastwę oczywistości i z a m y k a dostęp d o rzeczywistych p i e r w o t n y c h „ ź r ó d e ł " , z k t ó r y c h u k s z t a ł t o w a n e zostały odziedziczone kategorie i pojęcia. T r a d y c j a p r o w a d z i wręcz d o zupełnego z a p o m n i e n i a o t a k i m pochodzeniu, p o z b a w i a p o t r z e b y samego n a w e t r o z u m i e n i a konieczności takiego kroku wstecz. T r a d y c j a wykorzenia dziejowość jestestwa tak dalece, że
[21/22]
Rozdział II
31
ogranicza ono swe zainteresowania już tylko do wielości postaci możliwych typów, kierunków, stanowisk filozofo wania w kulturach najbardziej egzotycznych i obcych, a tymi zainteresowaniami usiłuje przesłonić własny brak podstawy. W rezultacie jestestwo, przy całym swym zainte resowaniu historią i zapale do filologicznie „rzeczowej" in terpretacji, przestaje rozumieć najbardziej elementarne warunki umożliwiające pozytywny zwrot ku przeszłości w sensie produktywnego przyswojenia jej sobie. Pokazaliśmy na początku (§ 1), że pytanie o sens bycia nie tylko nie ma odpowiedzi i nie tylko nie zostało należy cie postawione, ale wręcz — przy całym zainteresowaniu „metafizyką" — popadło w zapomnienie. Grecka ontolo gia i jej dzieje, które poprzez rozmaite filiacje i dewiacje wyznaczają jeszcze i dziś pojęciowy zasób filozofii, to do wód na to, że / rozumienie samego siebie i bycia w ogóle jestestwo czerpie ze „świata" i że tak powstała ontologia ulega tradycji redukującej ją do oczywistości i do materia łu, który ma być po prostu na nowo opracowany (przypa dek Hegla). T a pozbawiona korzeni grecka ontologia staje się w średniowieczu sztywną doktryną. Jej systematyka nie polega jednak wcale na zestawianiu odziedziczonych frag mentów w jedną budowlę. W obrębie dogmatycznie prze jętych podstawowych greckich koncepcji bycia owa syste matyka wykonała jeszcze sporo szczegółowej, owocnej pracy. Ze scholastycznym piętnem grecka ontologia przeby wa w swych najistotniejszych aspektach drogę poprzez dzieło Suareza Disputationes metaphysicae do „metafizyki" i transcendentalnej filozofii epoki nowożytnej, wyznaczając nawet podstawy i cele Heglowskiej Logiki. Choć w toku tych dziejów pewne wyróżnione obszary bycia zwracają na siebie uwagę i zaczynają przewodzić problematyce (Kartezjańskie ego cogito, podmiot, ja, rozum, duch, osoba), to
32
Wprowadzenie
[22/23]
j e d n a k wskutek stałej nieobecności p y t a n i a o bycie nie z a p y t a n o o ich bycie i jego s t r u k t u r ę . J e s t raczej tak, że n a ów b y t przenosi się kategorialną treść tradycyjnej ontologii w r a z z o d p o w i e d n i ą formalizacją i n e g a t y w n y m i j e d y n i e o g r a n i c z e n i a m i lub też w celu ontologicznej interpretacji substancjalności p o d m i o t u przywołuje się n a p o m o c dialektykę. Jeśli m a m y uzyskać przejrzystość własnych dziejów sa mej kwestii bycia, to w y m a g a to spulchnienia stwardniałej tradycji i likwidacji powstałych (gezeitigten) za jej sprawą zakryć. Z a d a n i e to pojmujemy j a k o dokonującą się w hory zoncie kwestii bycia destrukcję przekazanej tradycją zawartości starożytnej ontologii z z a m i a r e m d o t a r c i a d o źródłowych doświadczeń, które d o p r o w a d z i ł y do pierwszych, o d t ą d d o minujących określeń bycia. T a k i e wskazanie p o c h o d z e n i a p o d s t a w o w y c h pojęć ontologicznych, polegające n a w y d o b y c i u drogą b a d a n i a ich „ m e t r y k i u r o d z i n " , nie m a nic wspólnego z fałszywą re latywizacją ontologicznego p u n k t u widzenia. Destrukcja nie m a także negatywnego sensu strząśnięcia ontologicznej tradycji. M a o n a raczej wytyczyć tej ostatniej p o z y t y w n e możliwości, co zawsze oznacza — jej granice, które są fak tycznie d a n e wraz z aktualnym stanowiskiem pytania i z za kreślonym przez to stanowisko polem możliwych b a d a ń . W swym aspekcie n e g a t y w n y m destrukcja nie odnosi się d o przeszłości, jej krytyka dotyczy „ d n i a dzisiejszego" oraz dominującego / sposobu t r a k t o w a n i a dziejów ontologii — niezależnie od tego, czy dotyczy on opisu dziejów d u c h a , czy też dziejów p r o b l e m a t y k i . Destrukcja nie chce j e d n a k o b r a c a ć przeszłości wniwecz; m a o n a cel pozytywny, zaś jej n e g a t y w n a funkcja pozostaje niejawna i pośrednia. W niniejszej rozprawie, mającej n a celu zasadnicze o p r a c o w a n i e kwestii bycia, destrukcję dziejów ontologii,
[23]
33
Rozdział II
z istoty związaną z postawieniem tej kwestii i tylko w jej o b r ę b i e możliwą, m o ż e m y p r z e p r o w a d z i ć j e d y n i e w od niesieniu d o zasadniczo decydujących stacji tych dziejów. Z g o d n i e z p o z y t y w n ą tendencją destrukcji trzeba naj pierw postawić p y t a n i e , czy i j a k dalece w toku dziejów ontologii w ogóle wiązano t e m a t y c z n i e interpretację bycia z fenomenem czasu i czy konieczna d o tego p r o b l e m a t y ka temporalności została — i czy mogła zostać — g r u n townie o p r a c o w a n a . Pierwszym i j e d y n y m , który przebył pewien odcinek tej drogi badawczej w stronę wymiaru tem poralności, lub też skierował się t a m pod presją samych fe n o m e n ó w , był K a n t . Dopiero p o ustaleniu p r o b l e m a t y k i temporalności m o ż n a będzie rzucić nieco światła w m r o k n a u k i o schematyzmie. N a tej zaś d r o d z e d a się wówczas u k a z a ć także i to, dlaczego właściwe w y m i a r y i c e n t r a l n a funkcja ontologiczna tej dziedziny musiały pozostać przed K a n t e m z a m k n i ę t e . S a m bowiem K a n t wiedział, że za puszcza się w m r o c z n y obszar: „ T e n s c h e m a t y z m naszego intelektu w odniesieniu d o zjawisk i samej ich formy jest sztuką u k r y t ą w głębiach duszy ludzkiej, której p r a w d z i wych c h w y t ó w nigdy c h y b a nie o d g a d n i e m y w przyrodzie i nie p o s t a w i m y ich sobie niezakrytych przed o c z y " . T o , przed czym K a n t tu j a k g d y b y ucieka, musi zostać te m a t y c z n i e i g r u n t o w n i e wyświetlone, jeśli termin „ b y c i e " m a mieć jakiś dający się u k a z a ć sens. A wreszcie — właś nie te fenomeny, które w następującej tu analizie zostaną u k a z a n e p o d hasłem „ t e m p o r a l n o ś ć " , są najtajniejszymi są d a m i „ p o w s z e c h n e g o r o z u m u " , którego analitykę K a n t uznaje za „zajęcie filozofów". 1
1
[I. Kant,] Kritik der reinen VernunfP, s. 180 n. [Cyt. wg wyd. polskiego: Krytyka czystego rozumu, przeł. R. Ingarden, Warszawa 1959; strony podajemy wedle powszechnie przyjętej paginacji oryginału, np.: B 180].
34
Wprowadzenie
[23/24]
Wypełniając z a d a n i e destrukcji m o t y w o w a n e przez p r o b l e m a t y k ę temporalności, podejmujemy w niniejszej roz p r a w i e p r ó b ę z i n t e r p r e t o w a n i a rozdziału o schematyzmie, a n a tej podstawie Kantowskiej n a u k i o / czasie. R ó w n o cześnie p o k a ż e m y , dlaczego K a n t nie mógł wejrzeć w p r o b l e m a t y k ę temporalności. Przeszkodziły t e m u dwie rzeczy: p o pierwsze, pominięcie kwestii bycia w ogóle, a w związ ku z t y m b r a k u t e m a t y z o w a n e j ontologii jestestwa, czyli, m ó w i ą c p o K a n t o w s k u — wcześniejszej ontologicznej analityki podmiotowości p o d m i o t u . Z a m i a s t tego K a n t — p o m i m o własnego istotnego w k ł a d u — d o g m a t y c z n i e przejmuje stanowisko Kartezjusza. P o d r u g i e zaś, K a n towska analiza czasu, p o m i m o umieszczenia tego fenome nu n a p o w r ó t w podmiocie, jest z o r i e n t o w a n a n a tradycyj n e p o t o c z n e rozumienie czasu, co ostatecznie nie p o z w a l a K a n t o w i o p r a c o w a ć struktury i funkcji „ t r a n s c e n d e n t a l nego określenia c z a s u " . Wskutek tego dwojakiego w p ł y w u tradycji decydujący związek między czasem i „myślę" tonie w m r o k u i n a w e t nie staje się p r o b l e m e m . Przejmując ontologiczne stanowisko Kartezjusza, d o puszcza się K a n t z a r a z e m istotnego przeoczenia: pomija ontologię jestestwa. Przeoczenie to — zważywszy najbar dziej swoistą dla filozofii Kartezjusza tendencję — jest de cydujące. Kartezjusz chce za p o m o c ą „cogito sum" usta nowić n o w ą i p e w n ą p o d s t a w ę filozofii. U tego „ r a d y k a l n e g o " początku pozostawia on j e d n a k bez określenia sposób bycia res cogitans, a dokładniej sens bycia owego „sum". O p r a c o w u j ą c niewyraźne f u n d a m e n t y ontologiczne tego „cogito sum", wypełnimy p o b y t n a drugiej stacji nasze go destrukcyjnego p o w r o t u w dzieje ontologii. Nasza inter pretacja nie tylko dowiedzie, że Kartezjusz musiał w ogóle z a n i e d b a ć kwestię bycia, lecz p o k a ż e także, dlaczego d o szedł on d o p r z e k o n a n i a , że a b s o l u t n a „ p e w n o ś ć " cogito
[24/25]
Rozdział II
35
zwalnia od p o t r z e b y postawienia p y t a n i a o sens bycia tego bytu. W p r z y p a d k u Kartezjusza j e d n a k nie chodzi tylko o to z a n i e d b a n i e i t y m s a m y m o zupełną ontologiczną nieokreś loność res cogitans sive mens swe animus. P o d s t a w o w e roz w a ż a n i a swych Medytacji Kartezjusz p r o w a d z i przenosząc średniowieczną ontologię n a taki — u z n a n y przezeń za fundamentum inconcussum — byt. Res cogitans zostaje ontologicznie określona j a k o ens, a sens bycia ens utrwalił się w ontologii średniowiecznej przez rozumienie „ens" j a k o „ens creatum". Bóg j a k o ens infinitum stanowi ens increatum, j e d n a k ż e „ s t w o r z o n o ś ć " w najszerszym sensie „wytworze nia czegoś" jest istotnym m o m e n t e m s t r u k t u r y starożyt n e g o pojęcia bycia. Okazuje się, że pozornie nowy / p o czątek filozofowania zaszczepił fatalny przesąd, który sprawił, że później nie podjęto u t e m a t y z o w a n e j ontologicznej analityki „ u m y s ł u " m o t y w o w a n e j kwestią bycia, a z a r a z e m nastawionej krytycznie wobec tradycji staro żytnej ontologii. K a ż d y , kto z n a średniowiecze, wie, że Kartezjusz jest „ u z a l e ż n i o n y " od średniowiecznej scholastyki i że stosuje jej terminologię. T o „ o d k r y c i e " j e d n a k ż e d o p ó t y filozoficz nie nic nie daje, dopóki pozostaje w m r o k u , j a k dalece w istocie średniowieczna ontologia w p ł y n ę ł a n a późniejsze ontologiczne określenie, bądź niedookreślenie, res cogitans. Zakres tego w p ł y w u m o ż n a oszacować d o p i e r o p o u p r z e d n i m u k a z a n i u sensu i granic starożytnej ontologii z p u n k t u widzenia kwestii bycia. I n n y m i słowy, destrukcja dostrzega przed sobą z a d a n i e interpretacji p o d s t a w staro żytnej ontologii w świetle p r o b l e m a t y k i temporalności. Sta j e się p r z y tym widoczne, że w y k ł a d n i a bycia bytu jest u s t a r o ż y t n y c h z o r i e n t o w a n a n a „ ś w i a t " bądź „ p r z y r o d ę " w najszerszym sensie i że w gruncie rzeczy rozumienie
36
Wprowadzenie
[25/26]
bycia osiąga ona na podstawie „czasu". Zewnętrznym potwierdzeniem tego — ale oczywiście tylko tym —• jest określenie sensu bycia jako TOtpouo-ia bądź oóo-ia, co w ter minach ontologiczno-temporalnych oznacza „uobecnienie" („Anwesenheit"). Byt został ujęty w swym byciu jako „uobecnienie" tzn. zrozumiany w perspektywie pewnego modus czasu — a mianowicie „współczesności". Problematyka greckiej ontologii, podobnie jak każdej in nej, musi wychodzić od samego jestestwa. O n o zaś, tzn. bycie człowieka, jest w myśl zarówno potocznej, jak filozo ficznej „definicji" wyodrębnione jako Cwov Aóyov '£xw> tota żywa, której bycie jest z istoty określone przez zdol ność mówienia. O w o Xśyeiv (por. § 7, B) stanowi przewod nią ideę wydobywania struktur bycia bytu napotykanego przez podejmowanie go i omawianie (Ansprechen und Besprecfien). Dlatego rozwijana przez Platona starożytna ontolo gia staje się „dialektyką". Wraz z postępującym opracowy waniem samej ontologicznej idei przewodniej, tzn. wraz z rozwojem „hermeneutyki" owego Aóyo;, zwiększa się możliwość bardziej radykalnego ujęcia problemu bycia. „Dialektyką", która stanowiła prawdziwy filozoficzny kłopot, staje się zbędna. Arystoteles dlatego „nie miał już dla niej zrozumienia", że umieścił ją na bardziej ra dykalnej podstawie i dokonał jej zniesienia. Samo Aeyet.v bądź vo£tv — proste postrzeżenie czegoś obecnego w je go czystej obecności (Vorhandenheit), co już Parmenides/ przyjął za przewodni motyw wykładni bycia — ma temporalną strukturę czystej „teraźniejszości" („Gegenwdrtigen") czegoś. Byt, który się w niej sobie ukazuje i jest rozumiany jako właściwy byt, uzyskuje zatem swą wy kładnię poprzez odwołanie się do współ-czesności (Gegenwart), tzn. pojmuje się go jako uobecnienie (Anwesenheit) (ouaia).
Rozdział II
[26]
37
T a grecka w y k ł a d n i a bycia została j e d n a k sformułowana bez żadnej wyraźnej wiedzy o aktywnej t a m przewodniej idei, bez znajomości, a tym bardziej bez zrozumienia funda mentalnej ontologicznej funkcji czasu, bez wglądu w podsta wę możliwości tej funkcji. Przeciwnie: to sam czas zostaje u z n a n y za pewien byt pośród reszty bytu i usiłuje się ująć strukturę jego bycia n a podstawie horyzontu zorientowa nego n a ń w sposób niewyraźny i n a i w n y rozumienia bycia. W niniejszym sięgającym p o d s t a w y (grundsatzlicheri) op r a c o w a n i u kwestii bycia nie m o ż e m y p o d a ć wyczerpują cej t e m p o r a l n e j interpretacji f u n d a m e n t ó w starożytnej ontologii — p r z e d e wszystkim jej n a u k o w o najdonioślejsze go i najczystszego p o z i o m u u Arystotelesa. Z a m i a s t tego p r z e d s t a w i m y interpretację Arystotelesowskiej r o z p r a w y o czasie , którą m o ż n a u z n a ć za reprezentatywną dla podsta wy i g r a n i c starożytnej n a u k i o byciu. Arystotelesa r o z p r a w a o czasie jest pierwszą p r z e k a z a n ą n a m przez tradycję wyczerpującą interpretacją tego feno m e n u . W y z n a c z y ł a o n a w istotny sposób wszelkie później sze ujęcia czasu — łącznie z Bergsonowskim. Analiza Arystotelesowskiego pojęcia czasu u w i d a c z n i a z a r a z e m r e t r o spektywnie, że K a n t a ujęcie czasu porusza się w obrębie s t r u k t u r w y d o b y t y c h przez Arystotelesa, co oznacza, że przy wszelkich odmiennościach nowego sposobu stawiania kwestii p o d s t a w o w a orientacja ontologiczna K a n t a pozo staje grecka. 1
K w e s t i a bycia konkretyzuje się p r a w d z i w i e dopiero w trakcie destrukcji ontologicznej tradycji. Dzięki t e m u pozyskuje o n a pełny d o w ó d nieodzowności p y t a n i a o sens bycia i ukazuje w ten sposób sens mówienia o „ p o w t ó r z e n i u " tego p y t a n i a . 1
[Arystoteles,] Fizyka, A 10, 217 b 29 -14, 224 a 17.
Wprowadzenie
38
[26/27]
Żadne badanie w tej sferze, gdzie „rzecz sama jest głęboko ukryta" , nie powinno przeceniać swych wyników. Taki bowiem sposób stawiania kwestii odkrywa ciągle przed sobą możliwość otwarcia horyzontu jeszcze bardziej źródłowego i uniwersalnego, z którego można by czerpać odpowiedź na pytanie: co znaczy „być"? / Takie możli wości można dopiero wówczas rozważać poważnie i z po zytywnym wynikiem, gdy w ogóle na nowo ożyje pytanie o bycie i gdy wejdziemy na teren weryfikowalnych (kontrollierbarer) rozróżnień. 1
§ 7. Fenomenologiczna metoda badania Wydaje się, że wraz z prowizoryczną charakterystyką przedmiotu będącego tematem badania (bycie bytu bądź sens bycia w ogóle) została już zarysowana także metoda tego badania. Zadaniem ontologii jest wydobycie bycia bytu i eksplikacja samego bycia. Metoda ontologii pozosta nie jednak w najwyższym stopniu wątpliwa, dopóki bę dziemy szukać nauk, powiedzmy, u historycznie odziedzi czonych ontologii lub podobnych prób. Ponieważ w niniej szym badaniu termin „ontologia" ma dla nas sens formal nie szeroki, zatem automatycznie odpada droga objaśnia nia jej metody tokiem jej dziejów. Używając terminu „ontologia" nie przemawiamy także za jakąś określoną dyscypliną filozoficzną, która pozostawa łaby w jakimś związku z pozostałymi. Nie mamy tu wypeł niać zadań jakiejś z góry danej dyscypliny; wręcz przeciw nie: pewna dyscyplina może się ukształtować dopiero na gruncie rzeczowych konieczności określonych kwestii i na gruncie sposobu podejścia wymaganego przez „rzeczy same". 1
I. Kant, Krytyka czystego rozumu, B 121.
[27/28]
Rozdział II
39
W r a z z p r z e w o d n i m dla nas p y t a n i e m o sens bycia b a d a n i e nasze staje wobec f u n d a m e n t a l n e g o p y t a n i a filo zofii w ogóle. Sposób podejścia d o tego p y t a n i a jest fenome nologiczny. Niniejsza r o z p r a w a nie przyłącza się przez to do jakiegoś „ s t a n o w i s k a " lub „ k i e r u n k u " , fenomenologia bo wiem ani j e d n y m , ani d r u g i m nie jest i nigdy być nie bę dzie m o g ł a — dopóki s a m a siebie r o z u m i e . W y r a ż e n i e „fe n o m e n o l o g i a " oznacza najpierw pojęcie [dotyczące] metody. Nie charakteryzuje ono treściowego „ c o " p r z e d m i o t ó w filozoficznego b a d a n i a , lecz jego „ j a k " . I m rzetelniej opracowuje się jakieś pojęcie dotyczące m e t o d y i im pełniej w y z n a c z a o n o zasadniczy t r a k t jakiejś n a u c e , t y m bardziej pierwotnie jest ono zakorzenione w konfrontacji z rzeczami s a m y m i i t y m bardziej o d d a l a się od tak z w a n y c h c h w y t ó w technicznych, których wiele także wśród teore tycznych dyscyplin. T e r m i n „ f e n o m e n o l o g i a " w y r a ż a maksymę, którą moż n a sformułować j a k o : „z p o w r o t e m d o rzeczy s a m y c h ! " — w b r e w wszelkim / o d e r w a n y m konstrukcjom i p r z y p a d k o w y m znaleziskom, w b r e w p r z y j m o w a n i u pozornie tylko u z a s a d n i o n y c h pojęć, w b r e w kwestiom p o z o r n y m , prze c h o d z ą c y m często z pokolenia n a pokolenie j a k o „ p r o b l e m y " . Ale m a k s y m a ta — chciałoby się zaprotestować — jest przecież wysoce oczywista, a p o n a d t o w y r a ż a zasa d ę wszelkiego n a u k o w e g o p o z n a n i a . Nie w i d a ć p o w o d u , by taką oczywistość przyjmować explicite n a określenie j a kiejś dziedziny b a d a ń . W rzeczy samej chodzi tu o p e w n ą „oczywistość", którą chcemy sobie przybliżyć w tej mierze, w jakiej m a to znaczenie dla wyświetlenia podejścia niniej szej r o z p r a w y . W y e k s p o n u j e m y tu j e d y n i e wstępne pojęcie fenomenologii. W y r a ż e n i e to m a dwie części składowe: „ f e n o m e n " i „logos"; obie p o c h o d z ą od t e r m i n ó w greckich: 9aivó[xevov
40
Wprowadzenie
[28/29]
i Aóyoc. F o r m a l n i e rzecz biorąc, t e r m i n „ f e n o m e n o l o g i a " jest u t w o r z o n y p o d o b n i e j a k n a z w y „ t e o l o g i a " , „ b i o l o g i a " , „socjologia", które m o ż n a przełożyć n a : „ n a u k a o B o g u " , „ o ż y c i u " , „ o społeczności". F e n o m e n o l o g i a b y ł a b y z a t e m nauką o fenomenach. W s t ę p n e pojęcie fenomenologii u t w o r z y m y c h a r a k t e r y z u j ą c to, co mówią d w i e części składowe te go t e r m i n u : „ f e n o m e n " i „logos"', o r a z ustalając sens złożo nej z nich n a z w y . Dzieje samego słowa, które powstało za p e w n e w szkole Wolffa, nie mają tu znaczenia.
A. Pojęcie fenomenu
Grecki w y r a z (pouvó(i.Evov, d o którego odsyła t e r m i n „fe n o m e n " , p o c h o d z i od czasownika cpawerjOai, co oznacza: u k a z y w a ć się; ęonivó\is^oM z n a c z y z a t e m : to, co się ukazuje, ukazujące się, widoczne; s a m o cpaiveo-0ai. jest formą medium* od <patvw — wyjawiać coś, stawiać w świetle;
* Medium — występująca w grece strona zwrotna w odmianie czasowników, oznaczająca czynność zwróconą do samego pod miotu, np. cepou,ai (niosę sobie, dla siebie) wobec tpśpw (niosę ko muś).
[29]
Rozdział II
41
ukazywanie się nazwiemy pozornym. Także w grece wyraże nie cpaivóf>iEvov, fenomen, ma znaczenie: coś wyglądającego jak..., coś „pozornego", „pozór"; <pawó(jL£vov aya8óv oznacza jakieś dobro, które wygląda tak jak — ale „w rzeczywisto ści" nie jest tym, za co się podaje. Dla lepszego zrozumie nia pojęcia fenomenu decydujące jest to, by zobaczyć, jak powiązane są strukturalnie ze sobą treści dwóch znaczeń terminu 9<j«vó[xevov („fenomen" [jako] coś ukazującego się i „fenomen" [jako] pozór). Tylko wtedy, gdy coś w ogóle pretenduje swym sensem do tego, by się ukazywać, tzn. by być fenomenem, może pokazywać się jako coś, czym nie jest, może „tylko wyglądać tak jak...". W znaczeniu <paivóu.evov („pozór") zawiera się już jako fundujące je pierwotne zna czenie (fenomen: coś ujawnionego). Terminowi „fenomen" przypiszemy pozytywne i pierwotne znaczenie słowa cpaLvó(xsvov i odróżnimy fenomen od pozoru jako prywatywnej modyfikacji fenomenu. T o jednak, co każdy z tych d w u terminów wyraża od początku, nie ma nic wspólnego z tym, co zwane jest „zjawiskiem" lub wręcz „tylko prze jawem"*. Tak więc mówi się o „przejawach choroby". M a się tu na myśli pewne cielesne objawy, które się ukazują i w tym ukazywaniu się jako ukazujące się „wskazują" coś, co się samo nie ukazuje. Wystąpienie takich objawów, ich ukaza nie się idzie w parze z obecnością zakłóceń, które się same nie ukazują. A zatem przejaw jako przejaw „czegoś" właś nie nie oznacza, że coś się samo ukazuje, lecz oznacza * Przez „przejaw" oddajemy „Erscheinung", co zwykle tłu maczy się jako „zjawisko", termin ten jednak w rozpowszechnio nej wykładni oznacza raczej pewien fakt, zdarzenie, głównie z dziedziny przyrody, Heidegger podkreśla natomiast moment „scheinen", „przeświecania" fenomenu w jego „byciu".
42
Wprowadzenie
[29/30]
a n o n s o w a n i e się czegoś, co się nie ukazuje, przez coś, co się ukazuje. Przejawianie się to nie-ukazywanie-się. T e g o „ n i e " nie należy j e d n a k w ż a d n y m razie u t o ż s a m i a ć z p r y w a t y w n y m „ n i e " , które określa s t r u k t u r ę pozoru. T o , co nie uka zuje się w taki sposób j a k to, co się przejawia, nigdy też nie może być p o z o r e m * . Wszelkie wskazania, przedstawienia, s y m p t o m y i symbole mają wskazaną powyżej formalną s t r u k t u r ę p o d s t a w o w ą przejawiania się, choćby n a w e t róż niły się m i ę d z y sobą. C h o c i a ż „przejawianie się" nigdy nie jest u k a z y w a n i e m się w sensie fenomenu, to przecież przejawianie się jest m o żliwe tylko na gruncie ukazywania się czegoś. J e d n a k ż e to współumożliwiające przejawianie się u k a z y w a n i e się s a m o n i m nie jest. Przejawianie się to anonsowanie-się poprzez coś, co się ukazuje. G d y się teraz powie, że słowem „ p r z e j a w " wskazujemy n a coś, w czym coś się przejawia, s a m o nie b ę d ą c p r z e j a w e m , to nie w y z n a c z y m y w ten sposób pojęcia fenomenu, lecz j e założymy, przy czym / założenie to pozo stanie zakryte, gdyż w takim określeniu „ p r z e j a w u " wy rażenie „ p r z e j a w i a ć się" jest d w u z n a c z n e . T o , w czym coś się „ p r z e j a w i a " , oznacza: w czym coś się anonsuje, tzn. nie ukazuje się; kiedy natomiast m ó w i m y : „ s a m o nie będąc « p r z e j a w e m » " , to przejaw o z n a c z a ukazywanie się. T o u k a z y w a n i e się należy j e d n a k z istoty d o owego „ w c z y m " , w k t ó r y m coś się anonsuje. F e n o m e n y z a t e m nigdy nie są p r z e j a w a m i , choć każdy przejaw jest z d a n y n a fenomeny. Jeśli zdefiniować fenomen za p o m o c ą niejasnego jeszcze pojęcia „ p r z e j a w u " , to wszystko zostaje postawione n a * „Was sich in der Weise nicht zeigt, wie das Erscheinende, kann auch nie scheinen". „Scheinen" oznacza zarówno „przeświecać", „świecić", jak i „być pozorem", a także „wydawać się (jakieś)". „Pozór" należy więc pojmować tu nie tyle jako „złudę", ile jako ,,to, co się wydaje takie a takie", pozwala na siebie „pozierać".
[30]
Rozdział II
43
głowie, a „ k r y t y k a " fenomenologii staje się n a t y m gruncie, rzecz j a s n a , osobliwym przedsięwzięciem. S a m o wyrażenie „ p r z e j a w " może mieć znów d w a zna czenia: p o pierwsze przejawianie się w sensie a n o n s o w a n i a się j a k o nie-ukazywania-się, a p o drugie samo to, co a n o n suje — co ukazując się wskazuje n a coś, co się nie ukazuje. I wreszcie m o ż n a używać t e r m i n u „przejawianie się" n a oznaczenie rzeczywistego sensu fenomenu j a k o u k a z y w a n i a się. Jeśli te trzy różne treści określić m i a n e m „ p r z e j a w u " , to z a m ę t będzie n i e u c h r o n n y . Powiększa go jeszcze bardziej to, że „ p r z e j a w " może p r z y j m o w a ć też p e w n e inne znaczenie. Jeśli coś anonsują cego, co swym u k a z y w a n i e m się wskazuje n a coś nie ujaw nionego, ująć j a k o to, co występuje w s a m y m tym czymś n i e u j a w n i o n y m , e m a n u j e z niego w ten sposób, że to coś nieujawnionego zostaje u z n a n e za z istoty nigdy nie ujaw n i a n e — to „ p r z e j a w " będzie znaczył tyle co „ w y d o b y c i e n a j a w " lub „coś w y d o b y t e g o n a j a w " , co j e d n a k nie sta nowi właściwego bycia tego czegoś wydobywającego n a j a w : „ p r z e j a w " w sensie „tylko p r z e j a w u " . Coś wydoby tego n a j a w i anonsującego ukazuje się w p r a w d z i e s a m o w ten sposób, że b ę d ą c e m a n a c j ą czegoś, co o n o anonsuje, właśnie to coś w sobie s a m y m stale przesłania. Z drugiej strony j e d n a k to przesłaniające n i e u k a z y w a n i e nie jest z n ó w p o z o r e m . K a n t u ż y w a t e r m i n u „zjawisko" („Erscheinung") w tym złożonym znaczeniu. W e d l e niego „zjawis k a " to, p o pierwsze, „ p r z e d m i o t y empirycznej naoczności": to, co się w niej ukazuje. T o ukazujące się (fenomen w p r a w d z i w i e p i e r w o t n y m sensie) to równocześnie „ p r z e j a w " („Erscheinung") j a k o anonsująca e m a n a c j a czegoś, co się w zjawisku skrywa. J a k dla „ p r z e j a w u " w znaczeniu a n o n s o w a n i a się p o przez coś ukazującego się k o n s t y t u t y w n y jest pewien
44
Wprowadzenie
[30/31]
fenomen, który może j e d n a k p r y w a t y w n i e przemienić się w pozór, tak i zjawisko może się stać tylko p o z o r e m . Przy p e w n y m oświetleniu czyjeś policzki mogą się w y d a ć czer wone, a ukazujące się zaczerwienienie m o ż n a u z n a ć za a n o n s o w a n i e / obecności gorączki, co ze swej strony wska zuje z n ó w n a z a b u r z e n i a w organizmie. „Fenomen'" (ukazywanie-się-czegoś-w-sobie-samym) oz n a c z a pewien wyróżniony sposób n a p o t y k a n i a czegoś. „Przejaw" n a t o m i a s t oznacza pewien kontekst odniesień w s a m y m bycie: to mianowicie, co odsyła d o czegoś (anon suje coś), może pełnić swą e w e n t u a l n ą funkcję tylko wtedy, gdy ukazuje się w sobie s a m y m , jest „ f e n o m e n e m " . Przejaw i pozór są same, w o d m i e n n y sposób, u f u n d o w a n e w fenomenie. Zawikłaną rozmaitość „ f e n o m e n ó w " , które ujmuje się t e r m i n a m i „ f e n o m e n " , „ p o z ó r " , „ p r z e j a w " , „tylko p r z e j a w " , w t e d y j e d y n i e m o ż n a odwikłać, g d y od samego początku rozumie się pojęcie fenomenu: to-co-się-ukazuje-w-sobie-samym. Jeśli przy t y m rozumieniu pojęcia fenomenu pozostanie nie sprecyzowane, który byt uznaje się za fenomen, i jeśli w ogóle pozostanie sprawą otwartą, czy zawsze to, co się ukazuje, jest j a k i m ś b y t e m , czy też może c h a r a k t e r e m bycia bytu, to uzyska się j e d y n i e formalne pojęcie feno m e n u . Jeśli j e d n a k p o d tym, co się ukazuje, p o j m o w a ć byt, który w sensie, powiedzmy, K a n t a dostępny jest w naoczności empirycznej, to formalne pojęcie fenomenu znaj dzie z a s a d n e zastosowanie. „ F e n o m e n " w takim r o z u m i e niu p r z y b i e r a znaczenie potocznego pojęcia fenomenu. Po jęcie p o t o c z n e nie jest j e d n a k fenomenologicznym pojęciem fenomenu. W horyzoncie p r o b l e m a t y k i Kantowskiej to, co pojmujemy j a k o fenomen w sensie fenomenologicznym, m o ż n a (pamiętając o innych różnicach) zilustrować m ó wiąc, że to, co w przejawach ukazuje się zawsze j a k o
[31/32]
Rozdział II
45
(nietematycznie) towarzyszące fenomenowi potocznie ro zumianemu i uprzednie wobec niego, może zostać utematyzowane jako ukazywanie się, a o w y m tak-się-ukazującym-w-sobie-samym („formami naoczności") są fenomeny w sensie fenomenologii. Przestrzeń i czas muszą bowiem, rzecz jasna, mieć możność takiego ukazania się, stania się fenomenem, skoro Kant stwierdzając, że przestrzeń to aprioryczne „w czym" pewnego porządku, uznaje to za rzeczowo uzasadnione twierdzenie transcendentalne. Jeśli jednak fenomenologiczne pojęcie fenomenu ma być w ogóle zrozumiane — niezależnie od bliższego określenia tego, co się ukazuje — to nieodzowną tego przesłanką jest wgląd w sens formalnego pojęcia fenomenu i prawomocne go zastosowania go do znaczenia potocznego. Przed ustale niem wstępnego pojęcia fenomenologii trzeba określić znaczenie pojęcia AÓyoc, aby dzięki temu uwidoczniło się, w jakim sensie fenomenologia może w ogóle być „nauką o" fenomenach. /
B. Pojecie logosu
Pojęcie Xóyoc jest u Platona i Arystotelesa wieloznaczne, i to w taki sposób, że znaczenia rywalizują ze sobą i nie przewodzi im pozytywnie żadne podstawowe znaczenie. W istocie jednak jest to tylko pozór, który utrzymuje się dopóty, dopóki interpretacja nie umie trafnie ująć pier wotnej treści tego podstawowego znaczenia. Kiedy mówi my, że podstawowym znaczeniem Xóyoc jest mowa, to taki dosłowny przekład nabiera pełnego sensu dopiero po okreś leniu, czym jest sama mowa. Dalsze dzieje znaczenia słowa Aóyoc, zwłaszcza zaś różnorakie a dowolne interpretacje powstałe w późniejszej filozofii, stale przesłaniały właściwe, wystarczająco przecież jasne znaczenie mowy. Termin
46
Wprowadzenie
[32/33]
Aóyoc był „ p r z e k ł a d a n y " , tzn. w y k ł a d a n y zawsze j a k o r o z u m , sąd, pojęcie, definicja, racja, stosunek. J a k ż e b y j e d n a k „ m o w a " m o g ł a się tak modyfikować, by AÓyoc miał wszystkie w y m i e n i o n e tu znaczenia, i to p r z y n a u k o w y m sposobie u ż y w a n i a języka? N a w e t gdy Aóyoc p o j m o w a ć w sensie wypowiedzi, wypowiedzi j e d n a k ż e j a k o „ s ą d u " , to i wówczas f u n d a m e n t a l n e znaczenie m o ż e za sprawą tego n a p o z ó r p r a w i d ł o w e g o p r z e k ł a d u zostać zaprzepaszczone, zwłaszcza gdy p o j m o w a ć „ s ą d " w sensie którejś ze współczesnych „teorii s ą d u " . Aóyoc nie oznacza (a w ka ż d y m razie nie o z n a c z a pierwotnie) sądu, jeśli p o d t y m o s t a t n i m rozumieć „ ł ą c z e n i e " l u b „ z a j m o w a n i e stanowi s k a " (uznanie-odrzucenie). Aóyoc j a k o m o w a oznacza raczej tyle, co SyjAouv — ujaw niać coś, o czym w mowie „ m o w a " . T ę funkcję m o w y Arystoteles sformułował dobitniej j a k o ocTOcpaweciOa!. . Aóyoc p o z w a l a coś widzieć (tpaiveo-6at) — mianowicie to, o czym jest m o w a — m ó w i ą c y m (medium) l u b r o z m a w i a j ą c y m . M o w a „ p o z w a l a widzieć", ootó-... od strony tego, o czym jest m o w a . W mowie (oforó<pavffic), jeśli jest o n a rzetelna, to, co zostało p o w i e d z i a n e , m a się czerpać z tego, o czym się mówi, tak iż przekaz m ó w i o n y poprzez to, co w n i m w y p o w i e d z i a n e , ujawnia i u d o s t ę p n i a i n n e m u to, o czym mówi. T a k a jest s t r u k t u r a Aóyoc j a k o a7ró<pavo-ic. Nie każdej „ m o w i e " przysługuje ten modus u j a w n i a n i a w sensie umożli w i a n i a ukazującego widzenia. N p . prośba (e<3jr7)) także ujawnia, ale w inny sposób. 1
W konkretnej realizacji mówienie (umożliwianie widze nia) m a c h a r a k t e r języka, w y p o w i a d a n i a słów. Aóyoc / to
[33]
Rozdział II
47
I tylko dlatego, że funkcja Xóyoc jako <x7ró<pavo-i,c polega na umożliwianiu ukazującego widzenia czegoś, może ów Xóyoc mieć strukturalną formę O-UV0SO-ŁC. „Synthesis" nie oznacza tu łączenia i wiązania przedstawień, manipulacji treściami psychicznymi, tak iż miałby powstać „problem" owych połączeń, jak mianowicie pogodzić je jako wewnęt rzne z tym, co fizyczne, zewnętrzne. Tutaj cruv ma znacze nie czysto apofantyczne i oznacza: umożliwiać widzenie czegoś w połączeniu (B eis a mm en) z czymś, widzenie czegoś jako czegoś. I znów: dlatego Xóyoc może być prawdziwy lub fałszywy, że umożliwia widzenie. Decydujący jest tu dystans do sztu cznie utworzonego pojęcia prawdy w sensie „zgodności". Idea ta w żadnym razie nie jest pierwotna w pojęciu aX7)6eia. „Bycie prawdziwym" dla Xóyoc w sensie aX7)6eusiv oznacza: byt, o którym się mówi, wydobyć poprzez Xśysiv pojęte jako a7ro9atveo-0ai z jego skrytości i umożliwić widze nie go jako nieskrytego (otXr)0e<;), odkryć. Podobnie też „bycie fałszywym", <\IZ\>$ZGQOLI, oznacza tyle, co łudzenie w sensie zakrywania: stawiać coś przed czymś (w sposób umożliwiania widzenia) i tą drogą podawać to jako coś, czym ono nie jest. Ponieważ jednak „prawda" ma ten sens, zaś Xóyoc stanowi określony modus umożliwiania widzenia, zatem Xóyoc właśnie nie powinien być uznawany za pierwotne „miejsce" prawdy. Jeśli prawdę określać (jak to się dziś mimochodem przyjęło) jako coś, co „właściwie" przysługu je sądowi, i powoływać się przy tym na Arystotelesa, to za równo takie powoływanie się jest bezzasadne, jak i przede wszystkim błędnie rozumiane jest greckie pojęcie prawdy. „Prawdziwe" w greckim rozumieniu, i to bardziej pier wotnie niż wspomniany tu Xóyoc, jest aicrOyjCTtę, proste, zmy słowe postrzeganie czegoś. Postrzeganie jest zawsze
48
Wprowadzenie
[33/34]
prawdziwe, jako że celem tej aWhjerię jest zawsze jej iSia, byt pierwotnie (genuiri) dostępny tylko przez nią właśnie i dla niej, np. widzenie barw. Znaczy to, że patrzenie odkrywa zawsze barwy, słyszenie — dźwięki. W naj czystszym i najbardziej pierwotnym sensie „prawdziwe", tzn. takie, które tylko odkrywa i nigdy nie może zakrywać, jest czyste voew, proste, oparte na przyglądaniu się postrze ganie najprostszych określeń bycia bytu jako takiego. T o V O E I V nie może nigdy zakrywać, nigdy być fałszywe, może co najwyżej pozostawać niepostrzeganiem, dyvoeTv, nie wystar czać do prostego, trafnego podejścia. / To, co nie ma już formy czystego umożliwiania wi dzenia, lecz przy wykazywaniu odwołuje się zawsze do czegoś innego i w ten sposób pozwala widzieć coś jako coś — wraz z tą strukturą syntezy przejmuje możliwość zakry wania. „Prawda sądu" jednakże jest tylko przeciwieńst wem owego zakrywania — tzn. fenomenem prawdy wie lorako ufundowanym. Realizm i idealizm w takim samym stopniu z gruntu rozmijają się z sensem greckiego pojęcia prawdy, na którego dopiero podstawie można w ogóle zro zumieć samą możliwość „nauki o ideach" jako filozoficzne go poznania. Dlatego właśnie, że funkcja Aóyoc polega na prostym umożliwianiu widzenia czegoś, umożliwianiu postrzegania bytu, Aóyoc może oznaczać rozum. Skoro zaś terminu „Xóyoc" używa się nie tylko w znaczeniu Xśyew, ale i w znaczeniu Xeyó(xsvov — to, co wykazane jako takie — i skoro nie jest to nic innego jak tj7toxei[i.svov, które jako obecne leży już u podstawy wszelkiego przystępu przez zagadywanie i omawianie [Ansprechen und Besprechen), to Xóyoc qua Xeyó(xevov oznacza rację, ratio. I wreszcie ponie waż Xóyoc qua Xeyó(j.£vov może także oznaczać: coś podjęte go jako coś, co stało się widoczne w swej relacji do czegoś,
[34/35]
Rozdział II
49
w swej „relacyjności", dlatego Xóyoc n a b i e r a znaczenia relacji i stosunku. T a k a i n t e r p r e t a c j a „ m o w y a p o f a n t y c z n e j " w i n n a wy starczyć d l a u w y d a t n i e n i a pierwotnej funkcji Xóyoc.
C. Wstępne pojecie fenomenologii
G d y k o n k r e t n i e u p r z y t o m n i m y sobie wynik interpretacji „ f e n o m e n u " i „logosu", r z u c a się w oczy w e w n ę t r z n y związek między o b y d w o m a pojęciami. W y r a ż e n i e „feno m e n o l o g i a " m o ż n a sformułować p o grecku j a k o XeysŁv r a cpaivó[xeva; Xśye(.v o z n a c z a j e d n a k ż e obrocpaweo-Oai.. F e n o m e nologia to z a t e m : ol7TO9<juveo-6ac TOĆ <patvó^.eva: sprawić, by to, co się ukazuje, widzieć s a m o z siebie tak, j a k się s a m o z siebie (von ihm selbst her) ukazuje. T a k i jest formalny sens b a d a n i a , które n a d a j e sobie n a z w ę „fenomenologii". W ten j e d n a k ż e sposób dochodzi d o głosu nie co innego niż w y p o w i e d z i a n a wyżej m a k s y m a : „ Z p o w r o t e m d o rzeczy s a m y c h ! " . T e r m i n „ f e n o m e n o l o g i a " różni się z a t e m co d o swego sensu od określeń t y p u „ t e o l o g i a " itp. T e b o w i e m n a z y w a j ą z a w a r t o ś ć p r z e d m i o t u odnośnej n a u k i . „ F e n o m e n o l o g i a " ani nie n a z y w a p r z e d m i o t u swych b a d a ń , ani nie c h a r a k t e r y z u j e j e g o zawartości. S a m o słowo p o w i a d a m i a tylko o ,jak" d o t y c z ą c y m wskazania i / sposobu r o z w a ż a n i a tego, co m a być w tej n a u c e r o z p a t r y w a n e . N a u k a „ o " fe n o m e n a c h to takie ujęcie jej p r z e d m i o t ó w , że wszystko, co m a być o nich r o z w a ż a n e , musi być d o k o n a n e w toku bezpośredniego w s k a z y w a n i a i bezpośredniego w y k a z y w a nia. T a k i s a m sens m a tautologiczne w gruncie rzeczy określenie „fenomenologia o p i s o w a " . O p i s nie o z n a c z a tu p o s t ę p o w a n i a w z o r o w a n e g o na, p o w i e d z m y , botanicznej morfologii; t e r m i n ten m a n a t o m i a s t sens zakazu: u n i k a ć
50
Wprowadzenie
[35]
wszelkiego nie dającego się w y k a z a ć określania. C h a r a k t e r samego opisu, specyficzny sens AÓyoc, m o ż n a ustalić d o piero n a podstawie „treści" tego, co m a być „ o p i s a n e " , tj. tego, co n a u k o w e określanie m a uzyskać n a d r o d z e spotka nia z f e n o m e n a m i . F o r m a l n i e rzecz biorąc, znaczenie for m a l n e g o i p o t o c z n e g o pojęcia fenomenu p o z w a l a n a z w a ć fenomenologią k a ż d e wskazanie bytu, tak j a k się on w sobie s a m y m pokazuje. Przez wzgląd n a co trzeba teraz formalne pojęcie fe n o m e n u odformalizować, by uzyskać fenomenologiczne, i czym to ostatnie różni się od potocznego? C z y m jest to, czego „ w i d z e n i e " fenomenologia m a „ u m o ż l i w i a ć " ? C z y m jest to, co musi być n a z w a n e „ f e n o m e n e m " w wyróżnio n y m sensie? C o , zgodnie ze swą istotą, stanowi konieczny t e m a t wyraźnego wskazania? Oczywiście to, co się zrazu i zwykle właśnie nie pokazuje, co — przeciwnie niż to, co się zrazu i zwykle pokazuje — jest skryte, lecz równocześnie z istoty przysługuje t e m u , co się zrazu i zwykle pokazuje, i to tak, że u s t a n a w i a j e g o sens i p o d s t a w ę . T y m , co pozostaje w p e w n y m szczególnym sensie skryte, n a p o w r ó t p o p a d a w zakrycie albo pokazuje się tylko w „zamaskowanej" postaci („verstellt"), nie jest ten czy ów byt, lecz (jak to pokazały wcześniejsze rozważania) by cie b y t u . M o ż e ono być tak dalece zakryte, że zostaje z a p o m n i a n e i nie p a d a p y t a n i e o nie i o j e g o sens. Fe n o m e n o l o g i a objęła więc tematycznie swoim „ c h w y t e m " j a k o p r z e d m i o t to, co w w y r ó ż n i o n y m sensie n a podstawie swej najgłębszej treści n a r z u c a się j a k o fenomen. F e n o m e n o l o g i a stanowi pewien sposób podejścia d o te go, co m a stać się t e m a t e m ontologii, oraz określanie tego n a sposób w y k a z y w a n i a . Ontologia jest możliwa tylko jako fe nomenologia. D l a fenomenologicznego pojęcia fenomenu t y m , co się ukazuje, jest bycie bytu, j e g o sens, j e g o modyfi-
[35/36]
Rozdział II
51
kacje i p o c h o d n e . U k a z y w a n i e się nie jest dowolne ani tym bardziej nie jest przejawianiem się. W ż a d n y m razie bycie / b y t u nie może być czymś, „ z a c z y m " stałoby jeszcze coś, „co się nie p r z e j a w i a " . „ Z a " f e n o m e n a m i w sensie fenomenologii z istoty nie stoi nic innego, j e d n a k ż e to, co m a być fenomenem, może być skryte. I właśnie dlatego, że fenomeny zrazu i zwykle nie są d a n e , p o t r z e b n a jest fenomenologia. „ Z a k r y t o ś ć " to pojęcie przeciwstawne do „ f e n o m e n " . F e n o m e n y mogą być zakryte n a r o z m a i t e sposoby. Po pierwsze, fenomen może być zakryty w t y m sensie, że w ogóle nie został on jeszcze odkryty. Nie m a m y o nim ani wiedzy, ani niewiedzy. F e n o m e n może być, p o drugie, przesłonięty. Polega t o n a tym, że kiedyś został odkryty, znów j e d n a k p o p a d ł w zakrycie. O n o zaś może stać się to talne l u b też, j a k to się z reguły dzieje, coś wcześniej o d k r y t e g o będzie jeszcze widoczne, choć tylko j a k o pozór. Ile j e d n a k p o z o r u , tyle i „ b y c i a " . T o zakrycie j a k o „za m a s k o w a n i e " jest najczęstsze i najbardziej niebezpieczne, j a k o że tu możliwości złudzeń i błędów są szczególnie uporczywe. D o s t ę p n e , ale o zasłoniętej podstawie, struktury bycia i ich pojęcia mogą z a p e w n e rościć sobie w obrębie „ s y s t e m u " pretensje d o prawomocności. N a podstawie konstrukcyjnego zamknięcia w systemie prezentują się one j a k o coś, co nie w y m a g a dalszego u p r a w o m o c n i e n i a , jest „ j a s n e " i może p r z e t o służyć za p u n k t wyjścia postępującej n a p r z ó d dedukcji. S a m o zakrycie, czy to w sensie skrytości, przesłonięcia, czy z a m a s k o w a n i a , m a znów dwojaką możliwość. Istnieją zakrycia p r z y p a d k o w e i konieczne, tzn. takie, które mają podstawę w sposobie istnienia tego, co odkryte. K a ż d e źród łowo utworzone fenomenologiczne pojęcie i twierdzenie m o że j a k o z a k o m u n i k o w a n a wypowiedź ulec wykorzenieniu.
52
Wprowadzenie
[36/37]
Jest o n o wówczas przekazywane dalej z pozornym zrozu mieniem, traci swe oparcie i przybiera postać oderwanej te zy. Możliwość skostnienia i nieuchwytywalności czegoś pier wotnie „ u c h w y t n e g o " tkwi w konkretnej pracy samej fe nomenologii. T r u d n o ś ć tego b a d a n i a polega właśnie n a tym, by w p o z y t y w n y m sensie uczynić j e krytycznym wobec siebie samego. Sposób spotykania bycia i struktur bycia w modus fenome nu musi zostać dopiero wydobyły z przedmiotów fenomenolo gii. Dlatego z a r ó w n o punkt wyjścia analizy, podejście d o fe n o m e n u , j a k i przejście przez dominujące zakrycia wymagają swoistej metodologicznej gwarancji. / I d e a „źródłowego" (origindr) i „intuicyjnego" ujęcia i eksplikacji fenomenów sta nowi przeciwieństwo naiwności przypadkowego, „bezpo średniego" i bezrefleksyjnego „ p a t r z e n i a " . N a gruncie wyodrębnionego tu wstępnego pojęcia feno menologii m o ż n a teraz ustalić także znaczenie terminów ,fenomenalny" i , fenomenologiczny". „ F e n o m e n a l n y m " na zwiemy to, co w sposobie spotykania fenomenu jest d a n e i eksplikowane — stąd m o w a o „ s t r u k t u r a c h fenomenal n y c h " . „ F e n o m e n o l o g i c z n y m " zwie się to wszystko, co przy sługuje wskazywaniu i eksplikacji i co stanowi w y m a g a n y w tym b a d a n i u system pojęciowy. Ponieważ fenomen w rozumieniu fenomenologicznym jest zawsze tylko tym, co stanowi bycie, ono zaś zawsze jest by ciem bytu, dlatego chcąc odsłonić bycie trzeba najpierw na leżycie wyeksponować sam byt. O n zaś ze swej strony musi się pokazać n a gruncie odpowiedniego d l a ń sposobu podejś cia. W ten sposób potoczne pojęcie fenomenu staje się adek w a t n e fenomenologicznie. Wstępne zadanie „fenomenolo gicznego" z a g w a r a n t o w a n i a wzorcowego bytu j a k o p u n k t wyjścia właściwej analityki jest już wstępnie nakreślone przez jej cel.
[37/38]
Rozdział II
53
C o d o treści fenomenologia jest nauką o byciu bytu — ontologia. P r z e p r o w a d z o n e powyżej objaśnienie z a d a ń ontologii wykazało konieczność ontologii fundamentalnej, której t e m a t e m jest ontologiczno-ontycznie wyróżniony byt, jestestwo, o n a zaś staje wobec kardynalnego problemu — p y t a n i a o sens bycia w ogóle. J u ż s a m o nasze b a d a n i e pokaże, iż metodologicznym sensem opisu fenomenologicz nego jest interpretacja. Xóyoc fenomenologii jestestwa m a c h a r a k t e r epp)veueiv, dzięki k t ó r e m u przysługujące s a m e m u jestestwu rozumienie bycia poznaje właściwy sens bycia i podstawowe struktury jego własnego bycia. Fenomenologia jestestwa jest hermeneutyką w pierwotnym tego słowa zna czeniu, wedle którego jest to interpretowanie. Ponieważ jed nak przez odsłonięcie sensu bycia i podstawowych struktur jestestwa w ogóle zostaje wyznaczony horyzont wszelkich dalszych b a d a ń ontologicznych n a d bytem i n n y m niż jes testwo, o w a h e r m e n e u t y k a staje się zarazem „ h e r m e n e u t y ką" w sensie o p r a c o w y w a n i a w a r u n k ó w możliwości wszel kiego b a d a n i a ontologicznego. I wreszcie, ponieważ jestes two j a k o byt w możliwości egzystencji m a ontologiczne pier wszeństwo przed wszelkim bytem, z a t e m h e r m e n e u t y k a / j a k o wykładnia bycia jestestwa uzyskuje specyficzny, trzeci, w porządku filozoficznym naczelny sens analityki egzystencjalności egzystencji. W takiej hermeneutyce, jeśli opraco wuje o n a ontologicznie dziejowy charakter jestestwa j a k o ontyczny w a r u n e k możliwości historii, zakorzenione jest z a t e m to, co „ h e r m e n e u t y k ą " m o ż n a n a z w a ć tylko w sensie p o c h o d n y m : metodologia historycznych n a u k o d u c h u . Bycie j a k o podstawowy t e m a t filozofii nie jest żadnego rodzaju bytem, a j e d n a k dotyczy każdego bytu. J e g o „ u n i wersalności" trzeba szukać wyżej. Bycie i s t r u k t u r a bycia sy tuują się p o n a d k a ż d y m bytem i k a ż d y m możliwym byto w y m określeniem jakiegoś bytu. Bycie to wprost transcendens.
54
Wprowadzenie
[38/39]
T r a n s c e n d e n c j a bycia jestestwa m a c h a r a k t e r wyróżniony, j a k o że tkwi w niej możliwość i konieczność najbardziej ra dykalnej indywiduacji. K a ż d e otwarcie bycia j a k o transcendensu jest p o z n a n i e m transcendentalnym. Prawda fenome nologiczna (otwartość bycia) to veritas transcendentalis. O n t o l o g i a i fenomenologia nie są d w i e m a r ó ż n y m i dys c y p l i n a m i obok innych należących d o filozofii. O b a te ter m i n y charakteryzują samą filozofię co d o p r z e d m i o t u i p r o c e d u r y b a d a w c z e j . Filozofia jest uniwersalną ontologia fenomenologiczną wychodzącą od h e r m e n e u t y k i jestestwa, k t ó r a j a k o a n a l i t y k a egzystencji koniec przewodniej nici wszelkiego filozoficznego z a p y t y w a n i a z a m o c o w a ł a w miej scu, z którego ono wychodzi i d o którego powraca. Poniższe b a d a n i a stały się możliwe d o p i e r o n a podsta w a c h , j a k i e położył E. Husserl, którego Logische Untersuchungen powołały fenomenologię d o życia. Objaśnienia wstępnego pojęcia fenomenologii wskazują, że to, co w niej istotne, nie polega n a dążeniu d o urzeczywistnienia się w p o staci jakiegoś „ k i e r u n k u " filozoficznego. Wyżej od rze czywistości stoi możliwość. Z r o z u m i e n i e fenomenologii p o lega wyłącznie n a ujęciu jej j a k o możliwości . 1
Zdając sobie s p r a w ę z niezgrabności i b r a k u „elegancji" w y r a ż e ń użytych w r a m a c h poniższej analizy, d o r z u ć m y taką / u w a g ę : czym i n n y m jest snuć opowieści o bycie, a czym i n n y m ujmować go w j e g o byciu. D l a tego ostatnie go z a d a n i a nie dostaje zwykle nie tylko słów, ale p r z e d e 1
Jeśli poniższe badanie przyczyniło się do posunięcia naprzód kwestii otwarcia „rzeczy samych", to autor zawdzięcza to przede wszystkim Edmundowi Husserlowi, który podczas studiów od bywanych przez autora we Freiburgu zaznajomił go z najróżniej szymi obszarami badań fenomenologicznych, udostępniając mu swe niepublikowane badania i osobiście w niezrównany sposób nim kierując.
[39]
Rozdział II
55
wszystkim „ g r a m a t y k i " . Jeśli wolno się o d w o ł a ć d o wcześ niejszych i n i e p o r ó w n a n y c h co d o p o z i o m u analitycznych b a d a ń n a d byciem, to p o r ó w n a j m y ontologiczne frag m e n t y Platońskiego Parmenidesa l u b czwarty rozdział siód mej księgi Metafizyki Arystotelesa z j a k i m ś snującym opo wieść rozdziałem z T u k i d y d e s a , a z o b a c z y m y wówczas nie zwykłość sformułowań, jakie narzucali G r e k o m ich filozo fowie. Gdzie zaś siły z istoty słabsze, a p o n a d t o obszar by cia d o odsłonięcia, ontologicznie rzecz biorąc, daleko trud niejszy niż ten, j a k i był d a n y G r e k o m , t a m też będą rosły kłopoty z konceptualizacją i nasilać się będzie surowość wyrażeń.
§ 8. £arys
rozprawy
P y t a n i e o sens bycia jest najbardziej uniwersalne i naj bardziej puste, j e d n a k ż e tkwi w nim z a r a z e m możliwość jego najbardziej precyzyjnej indywidualizacji ze względu n a k o n k r e t n e jestestwo. A b y uzyskać p o d s t a w o w e pojęcie „ b y c i a " , a także wstępny zarys w y m a g a n e g o przez to pojęcie ontologicznego u k ł a d u pojęciowego i jego ko niecznych o d m i a n , potrzebujemy jakiejś konkretnej nici przewodniej. Uniwersalności pojęcia bycia nie przeczy „specjalność" b a d a ń — tzn. docierania d o ń drogą pewnej specjalnej interpretacji p e w n e g o określonego bytu, jestest wa, w k t ó r y m m a m y uzyskać h o r y z o n t r o z u m i e n i a i moż liwej w y k ł a d n i bycia. S a m ten byt j e d n a k ż e jest w sobie „dziejowy", tak iż najgłębsze ontologiczne prześwietlenie go staje się w nieunikniony sposób interpretacją „histo ryczną". O p r a c o w a n i e kwestii bycia rozdziela się więc n a d w a z a d a n i a , k t ó r y m o d p o w i a d a podział r o z p r a w y n a dwie części:
56
Wprowadzenie
[39/40]
Część pierwsza: I n t e r p r e t a c j a jestestwa ze względu n a czasowość i eksplikacja czasu j a k o t r a n s c e n d e n t a l n e g o h o r y z o n t u p y t a n i a o bycie. Część d r u g a : P o d s t a w y fenomenologicznej destrukcji dziejów ontologii, k t ó r y c h m o t y w p r z e w o d n i stanowi p r o b l e m a t y k a temporalności*. Część pierwsza r o z p a d a się n a trzy działy: 1. P r z y g o t o w a w c z a analiza f u n d a m e n t a l n a jestestwa. 2. J e s t e s t w o i czasowość. 3. Czas i bycie. / Część d r u g a również dzieli się potrójnie: 1. K a n t o w s k a teoria s c h e m a t y z m u i czasu j a k o wstępny e t a p p r o b l e m a t y k i temporalności. 2. O n t o l o g i c z n y f u n d a m e n t Kartezjańskiego „cogito sum" i nawiązanie d o średniowiecznej ontologii przez p r o b l e m a t y k ę „res cogitans". 3. R o z p r a w a Arystotelesa o czasie j a k o r e p r e z e n t a t y w n a dla fenomenalnej p o d s t a w y i g r a n i c starożyt nej ontologii. /
* Część druga i trzeci dział części pierwszej nie ukazały się.
Część
pierwsza
I N T E R P R E T A C J A J E S T E S T W A ZE W Z G L Ę D U N A CZASOWOŚĆ I EKSPLIKACJA CZASU JAKO TRANSCENDENTALNEGO HORYZONTU P Y T A N I A O BYCIE
Dział pierwszy PRZYGOTOWAWCZA ANALIZA FUNDAMENTALNA JESTESTWA T y m , czego pytanie o sens bycia dotyczy w pierwszej kolejności, jest byt o charakterze jestestwa. Przygotowaw cza analityka egzystencjalna jestestwa sama wymaga — stosownie do swej specyfiki — wstępnej ekspozycji oraz oddzielenia jej od badań z pozoru do niej równoległych (rozdział pierwszy). Trzymając się ustalonego punktu wyj ścia badania odsłonimy fundamentalną strukturę w jestest wie: bycie-w-świecie (rozdział drugi). T o „apriori" wykład ni jestestwa nie jest jakimś zestawem określeń, lecz w spo sób pierwotny i ciągły całościową strukturą. Pozwala ona jednak oglądać z różnych stron konstytuujące ją momen ty. Mając ciągle przed oczyma pierwotną całość tej stru ktury, wyodrębnimy fenomenalnie owe momenty. I tak, przedmiotem analizy będą: świat w jego światowości (roz dział trzeci), bycie-w-świecie jako współbycie i bycie Sobą (rozdział czwarty), bycie-w jako takie (rozdział piąty). N a podłożu analizy tej fundamentalnej struktury można bę dzie prowizorycznie wskazać bycie jestestwa. J e g o egzys tencjalnym sensem jest troska (rozdział szósty).
Rozdział
pierwszy
EKSPOZYCJA ZADANIA PRZYGOTOWAWCZEJ ANALIZY JESTESTWA
§ 9. Temat analityki jestestwa B y t e m , którego analiza stanowi tu nasze z a d a n i e , jesteś m y zawsze m y sami. Bycie tego b y t u jest zawsze moje. W swym byciu byt ten sam się odnosi d o swego bycia. J a ko byt o tym byciu jest on z d a n y n a / s w e własne bycie. T y m , o co t e m u bytowi zawsze chodzi, jest bycie. Z tej cha rakterystyki jestestwa wynikają d w a wnioski: 1. „ I s t o t a " tego b y t u tkwi w jego „ b y c i u - k u " (^u-seiń). T o , czym jest (Was-sein) (essentia), jeśli w ogóle m o ż n a o t y m m ó w i ć , musi zostać pojęte n a podstawie jego bycia (existentia). Przy t y m właśnie ontologicznym z a d a n i e m jest p o k a z a n i e , że w y b r a n y n a oznaczenie bycia tego b y t u t e r m i n „egzystencja" nie m a i nie może mieć ontologicznego z n a c z e n i a tradycyjnego t e r m i n u ,,existentia"; ten ostatni bowiem znaczy wedle tradycji ontologicznej tyle, co bycie o b e c n y m (Vorhandensein), sposób bycia, który bytowi o c h a r a k t e r z e jestestwa z istoty nie p r z y p a d a w udziale. Z a m ę t u unikniemy w ten sposób, że t e r m i n „existentia" b ę d z i e m y zawsze o d d a w a ć interpretującym wy r a ż e n i e m „obecność" („Vorhandenheit"), a „egzystencję" j a k o określenie dotyczące bycia przypiszemy wyłącznie jes testwu.
[42/43]
Rozdział I
59
„Istota" jestestwa tkwi w jego egzystencji. Dające się w tym bycie w y d o b y ć c h a r a k t e r y nie stanowią zatem obecnych „własności" jakiegoś tak a tak „ w y g l ą d a j ą c e g o " obecnego bytu, lecz tylko i wyłącznie możliwe d l a ń sposoby bycia. Wszelkie bycie-tak-a-tak (Soseiń) tego b y t u jest w pierw szym rzędzie b y t e m . Dlatego t e r m i n „jestestwo", k t ó r y m ów byt o z n a c z a m y , nie w y r a ż a „ c o " tego b y t u (jak w p r z y p a d k u stołu, d o m u , d r z e w a ) , lecz bycie. 2. Bycie, o które o w e m u bytowi w jego byciu chodzi, jest zawsze moje. D l a t e g o nie m o ż n a ujmować ontologicznie jestestwa j a k o p e w n e g o p r z y p a d k u i e g z e m p l a r z a jakiegoś rodzaju b y t u j a k o obecnego. T a k i e m u bytowi j e g o bycie jest „ o b o j ę t n e " , a ściśle biorąc, „jest" tak, że j e g o bycie nie może m u być ani obojętne, ani nieobojętne. Z a g a d y w a n i e (Ansprechen) jestestwa musi stosownie d o c h a r a k t e r u mojości (Jemeinigkeit) tego b y t u stale używać z a i m k a osobowego: „ja j e s t e m " , „ t y jesteś". Jestestwo m a być moje w taki czy i n n y sposób. W jaki zaś sposób jest w d a n y m m o m e n c i e moje, zawsze j u ż jakoś z góry rozstrzyga. Byt, k t ó r e m u w jego byciu o nie samo chodzi, odnosi się d o swego bycia j a k o d o swej najbardziej własnej (eigensten) możliwości. Jestestwo jest zawsze swą możliwością i „ m a " ją nie tylko n a kształt własności j a k o coś obecnego. Ponieważ zaś z samej swej istoty jestestwo jest zawsze swą możliwością, może ono w swym byciu „wy b i e r a ć " s a m o siebie, zyskiwać siebie i tracić, bądź nigdy siebie nie zyskiwać i zyskiwać tylko „ p o z o r n i e " . U t r a c i ć się lub jeszcze się nie odzyskać może o n o tylko o tyle, że zgod nie ze swą istotą jest ono czymś możliwym właściwym (eigentliches), tj. własnym (sich zueigeń). O b a te modi bycia:/ właściwość i niewłaściwość — określenia te o b i e r a m y tu j a k o t e r m i n y w ich dosłownym sensie — o p a r t e są n a tym, że jestestwo w ogóle określone jest prez mojość. Niewłaściwość
60
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[43]
jestestwa nie oznacza j e d n a k wcale j a k b y „ m n i e j " bycia lub „ n i ż s z e g o " stopnia bycia. M o ż e o n a raczej określać jestestwo wedle jego najpełniejszego u k o n k r e t n i e n i a w sfe rze j e g o zajęć, emocji, zainteresowań, korzystania z przy jemności. O b a z a r y s o w a n e c h a r a k t e r y jestestwa: najpierw p r y m a t ,,existentia" w o b e c essentia, a następnie mojość, wskazują j u ż , że a n a l i t y k a tego bytu stawia nas przed swoistym (eigenartigen) o b s z a r e m fenomenów. Byt ów nie m a i nigdy nie miał c h a r a k t e r u bycia czegoś tylko obecnego w e w n ą t r z świata. D l a t e g o tematyzując jestestwo nie m o ż n a utrzy m y w a ć , że zastajemy j e j a k o coś obecnego. R z e t e l n a w s t ę p n a ekspozycja {Vorgabe) takiego b y t u jest tak dalece nieoczywista, że samo jej określenie stanowi istotną część ontologicznej analityki tego bytu. O d d o k o n a n i a w sposób nie b u d z ą c y wątpliwości rzetelnej ekspozycji zależy to, czy w ogóle m o ż n a będzie bycie tego b y t u uczynić zrozu m i a ł y m . N a w e t najbardziej p o b i e ż n a analiza w y m a g a za wsze z a p e w n i e n i a rzetelnego p u n k t u wyjścia. J e s t e s t w o określa siebie j a k o byt zawsze n a podstawie możliwości, którą ono jest i którą w swym byciu jakoś ro z u m i e . T a k i jest formalny sens u k o n s t y t u o w a n i a egzysten cji jestestwa. Z a w i e r a się w t y m wskazówka dla ontologicznej interpretacji tego bytu, by p r o b l e m a t y k ę j e g o bycia wy p r o w a d z a ć z egzystencjalności jego egzystencji. T o j e d n a k nie może o z n a c z a ć k o n s t r u o w a n i a jestestwa n a podstawie jakiejś konkretnej możliwej idei egzystencji. N a początku analizy nie p o w i n n o się właśnie i n t e r p r e t o w a ć jestestwa przez zróżnicowanie jakiegoś określonego egzystowania, lecz o d k r y w a ć j e w jego niezróżnicowanym Z r a z u i Zwyk le. T o niezróżnicowanie powszedniości jestestwa nie jest ni czym, lecz p o z y t y w n y m c h a r a k t e r e m fenomenalnym tego bytu. W y c h o d z ą c od tego sposobu bycia — i powracając
[43/44]
61
Rozdział I
ku n i e m u — wszelkie egzystowanie jest takie, jakie jest. O w o powszednie niezróżnicowanie jestestwa n a z y w a m y przeciętnością.
Ponieważ przeciętna powszedniość stanowi coś temu bytowi ontycznie najbliższego (Zunachst), była o n a — i sta le b y w a — pomijana przy eksplikacji jestestwa. T o , co on tycznie najbliższe i znane, jest ontologicznie najdalsze, nie p o z n a n e i w swym ontologicznym znaczeniu ciągle przeoczane. G d y A u g u s t y n p y t a : Ouid autem propinguius meipso mihi? i musi odpowiedzieć: ego certę / laboro hic et laboro in me ipso: factus
sum mihi terra difficultatis
et sudoris nimił,
to d o t y
czy to nie tylko ontycznej i przedontologicznej nieprzejrzystości jestestwa, lecz w jeszcze większym stopniu ontologicznego z a d a n i a , by nie tylko nie przeoczyć fenomenalnie najbliższego temu bytowi sposobu bycia, lecz go przez p o z y t y w n ą charakterystykę udostępnić. Przeciętnej powszedniości jestestwa nie m o ż n a j e d n a k t r a k t o w a ć j a k o samego tylko „ a s p e k t u " . T a k ż e w niej, i to w s a m y m modus niewłaściwości, s t r u k t u r a egzystencjalności tkwi a priori. I także w niej chodzi jestestwu w pewien spo sób o j e g o bycie, d o którego odnosi się o n o w modus prze ciętnej powszedniości, choćby tylko w modus ucieczki przed nim i zapominania o nim. Eksplikacja przeciętnej powszedniości jestestwa nie d o starcza n a m j e d n a k ż e jakichś ledwie tylko przeciętnych s t r u k t u r w sensie czegoś mglistego i nieokreślonego. T o , co ontycznie jest w sposób właściwy przeciętności, m o ż n a
1
[Św. Augustyn,] Confessiones, lib. X, cap. 16. [„cóż zaś bliższego mnie niż ja sam? [...] znajduję tu trudności i znajduję trudności w sobie samym; stałem się sam sobie ziemią trudności i zbytniego potu". Cyt. wg wyd. pol.: Św. Augustyn, Wyznania, przeł. J . Czuj, Kraków 1949].
62
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[44/45]
z p o w o d z e n i e m uchwycić ontologicznie w postaci n a d e r w a ż n y c h struktur, które nie różnią się s t r u k t u r a l n i e od ontologicznych określeń właściwego bycia jestestwa. Wszelkie eksplikacje, j a k i c h d o s t a r c z a analityka jestest wa, uzyskuje się mając n a u w a d z e s t r u k t u r ę jego egzysten cji. P o n i e w a ż określa się o n a n a p o d ł o ż u egzystencjalności, c h a r a k t e r y bycia jestestwa n a z y w a m y egzystencjałami. N a leży j e w y r a ź n i e o d r ó ż n i a ć od określeń bycia b y t u o d m i e n nego niż jestestwo, z w a n y c h przez nas kategoriami, przy czym t e r m i n ten przyjmiemy w j e g o n a c z e l n y m ontologiczn y m z n a c z e n i u i tego znaczenia będziemy się t r z y m a ć . S t a r o ż y t n a ontologia za wzorcową p o d s t a w ę swej w y k ł a d n i bycia przyjęła byt spotykany w e w n ą t r z świata. Z a sposób podejścia d o niego uchodzi voetv l u b Aóyoc. W jego obrębie byt jest s p o t y k a n y . Bycie tego b y t u musi j e d n a k ż e d a ć się ująć w p e w n y m w y r ó ż n i a l n y m Xśysiv (umożliwiać widze nie), tak iż owo bycie staje się j u ż z góry z r o z u m i a ł e j a k o to, czym jest i [czym] j u ż jest w k a ż d y m bycie. Zawsze j u ż wcześniejsze p o d e j m o w a n i e bycia przy o m a w i a n i u (Xóyoc) bytu to xaT7)yopsTo-6at. O z n a c z a to najpierw: publicznie skar żyć się, zarzucać coś komuś wobec wszystkich. W zastoso w a n i u ontologicznym termin ten znaczy: zarzucać niejako bytowi to, czym on j u ż zawsze jest j a k o byt, tzn. umożli wiać wszystkim widzenie go w jego b y c i u . / T y m , co w ta kim widzeniu ujrzane i widziane, są xax7)yoptai. Obejmują one aprioryczne określenia bytu, rozmaicie w sferze Xóyoc p o d e j m o w a n e g o i omawianego. Egzystencjały i kategorie to dwie p o d s t a w o w e możliwości c h a r a k t e r ó w bycia. O d p o w i a dający im byt w y m a g a za k a ż d y m r a z e m innego sposobu stawiania naczelnej kwestii: byt stanowi „A;to" (egzystencja) albo „ c o " (obecność w najszerszym sensie). O związku tych dwóch modi c h a r a k t e r ó w bycia m o ż n a mówić dopiero n a gruncie rozjaśnionego horyzontu kwestii bycia.
[45]
Rozdział I
63
W e Wprowadzeniu wskazaliśmy j u ż , że egzystencjalna a n a l i t y k a jestestwa stawia również z a d a n i e niewiele mniej naglące niż s a m a kwestia bycia: z a d a n i e ujawnienia tego apriori, k t ó r e musi być widoczne, by m ó c filozoficznie zba d a ć kwestię, „ c z y m jest człowiek". Egzystencjalna anali tyka jestestwa p o p r z e d z a wszelką psychologię, a n t r o p o l o gię, a t y m bardziej biologię. T e m a t analityki m o ż n a bę dzie jeszcze ostrzej w y o d r ę b n i ć , gdy o d r ó ż n i m y j ą od tych możliwych [sposobów] b a d a n i a jestestwa. Dzięki t e m u w y k a ż e m y z a r a z e m jeszcze dobitniej jej nieodzowność. § 10. Odróżnienie analityki jestestwa od antropologii, psychologii i biologii P o w s t ę p n y m p o z y t y w n y m nakreśleniu t e m a t u b a d a ń ciągle jeszcze p o t r z e b n a jest ich n e g a t y w n a charakterysty k a — choć r o z w a ż a n i a o t y m , co nie p o w i n n o mieć miejs ca, ł a t w o mogą p o p a ś ć w jałowość. Należy p o k a z a ć , że d o tychczasowe z o r i e n t o w a n e n a jestestwo sposoby stawiania kwestii i p r o w a d z e n i a b a d a ń , niezależnie od ich faktycznej płodności, rozminęły się z właściwym, filozoficznym proble m e m i że dopóki trwają p r z y t y m uchybieniu, nie mogą rościć sobie pretensji do tego, by w ogóle móc osiągnąć to, ku czemu zasadniczo zmierzają. O d r ó ż n i e n i a egzystencjalnej analityki od antropologii, psychologii i biologii odnoszą się tylko d o kwestii z zasady ontologicznej. D l a „teorii n a u k i " są one z konieczności niewystarczające j u ż choćby dlatego, że n a u k o w a struktura powyższych dyscyplin (choć nie „ n a u k o w o ś ć " b a d a c z y pracujących n a d ich rozwojem) jest dziś n a d wyraz dyskusyjna i potrzebuje nowych inspiracji, które muszą wyrastać z problematyki ontologicznej. O r i e n t a c j a historyczna p o z w a l a wyraźniej p o k a z a ć cel analityki egzystencjalnej: Kartezjusz, k t ó r e m u przypisuje
64
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[45/46]
się / odkrycie „cogito sum" j a k o p u n k t u wyjścia n o w o ż y t n y c h kwestii filozoficznych, b a d a ł — w p e w n y c h g r a n i c a c h — „cogitare" u ego. Z drugiej strony j e d n a k całkowicie z a n i e d b a ł rozważenie „sum", m i m o iż jest ono s t a n o w i o n e równie p i e r w o t n i e j a k „cogito". A n a l i t y k a stawia ontolo giczne p y t a n i e o bycie „sum". D o p i e r o p o określeniu go m o ż n a będzie uchwycić sposób bycia cogitationes. T a historyczna egzemplifikacja celu analityki jest j e d n a k z a r a z e m myląca. J e d n y m z pierwszych z a d a ń analityki b ę dzie w y k a z a n i e , że w p r o w a d z e n i e jakiegoś od r a z u d a n e g o j a oraz p o d m i o t u z g r u n t u rozmija się z fenomenalną treś cią jestestwa. K a ż d a idea „ p o d m i o t u " — jeśli nie zostanie wcześniej s p r e c y z o w a n a za p o m o c ą p o d s t a w o w e g o o n t o logicznego określenia — w p r o w a d z a z a r a z e m ontologicznie subiectum (u7roxet(xevov), i to n a w e t p o m i m o dowolnie wiel kich o n t y c z n y c h zastrzeżeń wobec „substancji d u c h o w e j " l u b „ u r z e c z o w i e n i a świadomości". S a m a sfera rzeczowa (Dinglichkeit) w y m a g a najpierw w y k a z a n i a swego ontologicznego p o c h o d z e n i a , a b y m o ż n a było z a p y t a ć , co nale ży pozytywnie r o z u m i e ć przez nieurzeczowione bycie p o d m i o t u , duszy, świadomości, d u c h a , osoby. T e r m i n y te odnoszą się d o wszystkich określonych, „ f o r m o w a l n y c h " (ausformbare) sfer fenomenów, j e d n a k ż e stosowaniu ich towarzyszy zawsze swoiste poczucie b r a k u p o t r z e b y za p y t a n i a o bycie tak oznaczonego b y t u . D l a t e g o też nie jest b y n a j m n i e j terminologiczną samowolą, że u n i k a m y stosowania tych t e r m i n ó w — p o d o b n i e j a k w y r a ż e ń „ży cie" i „ c z ł o w i e k " — n a oznaczenie b y t u , k t ó r y m sami jes teśmy. Z drugiej strony, d o b r z e pojęta tendencja wszelkiej n a u k o w e j , p o w a ż n e j „filozofii ż y c i a " — określenie to mówi tyle, co „ b o t a n i k a roślin" — kryje w sobie tendencję d o z r o z u m i e n i a bycia jestestwa. W i d a ć w y r a ź n i e , i to jest jej
[46/47]
Rozdział I
65
zasadniczy brak, że samo „ ż y c i e " j a k o pewien sposób bycia nie staje się p r o b l e m e m ontologicznym. B a d a n i a W . Diltheya inspiruje ciągłe obecne p y t a n i e 0 „ ż y c i e " . Usiłuje on zrozumieć s t r u k t u r a l n y i rozwojowy kontekst „ p r z e ż y ć " tego „ ż y c i a " n a podstawie całości sa m e g o tego życia. Filozoficznej wagi jego „psychologii h u m a n i s t y c z n e j " t r z e b a szukać nie w tym, że nie kieruje się o n a n a psychiczne elementy i a t o m y i nie chce j u ż zesta wiać życia d u c h o w e g o z fragmentów, mając n a celu raczej „całość ż y c i a " i „ p o s t a c i e " — lecz w tym, że we wszyst kich swych b a d a n i a c h zmierzał on przede wszystkim ku py t a n i u o „ ż y c i e " . Z a p e w n e , z a z n a c z a się tu także najsilniej / ograniczenie Diltheyowskiej p r o b l e m a t y k i oraz a p a r a t u po jęciowego, w k t ó r y m znajdowała o n a wyraz. O g r a n i c z e n i a te j e d n a k ż e dzielą z Diltheyem i Bergsonem wszystkie ukształtowane pod ich w p ł y w e m kierunki „filozofii o s o b y " („Personalismus") i wszelkie dążności ku antropologii filo zoficznej. N a w e t z zasady bardziej r a d y k a l n a i bardziej przejrzysta fenomenologiczna interpretacja osobowości nie wkracza w w y m i a r p y t a n i a o bycie jestestwa. Przy wszel kich r ó ż n i c a c h sposobu z a p y t y w a n i a , sposobu p r o w a d z e n i a b a d a ń i światopoglądowej orientacji interpretacje osobo wości u Husserla i Schelera z g o d n e są w swym aspekcie 1
1
Husserla badania nad „osobowością" nie zostały jak dotąd opublikowane. Zasadnicza orientacja tej problematyki uwidacz nia się już w rozprawie Phiłosophie ais strenge Wissenschaft, „Logos" 1 (1910), s. 319. Badania te zostały posunięte znacznie dalej w drugiej księdze Ideen zu einer reinen Phanomenologie und phdnomenologischen Phiłosophie (Husserliana, t. IV) [Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, Księga druga, przeł. D. Gierulanka, Warszawa 1974], której część pierwsza (por. niniejszy , J a h r buch" [tzn. ,Jahrbuch fur Phiłosophie und phanomenologische Forschung"; pierwsze wydanie Sein und Zyit opublikowano
66
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[47]
n e g a t y w n y m . Nie stawiają one j u ż p y t a n i a o sam „byt oso b o w y " . R o z w a ż y m y dla p r z y k ł a d u interpretację Schelera, nie tylko dlatego, że jest o n a d o s t ę p n a w d r u k u , lecz dla tego, iż Scheler m ó w i wyraźnie o bycie osobowym j a k o ta kim i usiłuje go określić n a d r o d z e odgraniczenia specyficz nego b y t u aktów od wszystkiego, co „psychiczne". W e d l e Schelera o osobie nie m o ż n a w ż a d n y m razie myśleć j a k o o rzeczy l u b substancji, jest o n a raczej „ b e z p o ś r e d n i o współprzeżytą (miterlebte) jednością p r z e ż y w a n i a , nie zaś tylko p o m y ś l a n ą rzeczą gdzieś p o z a tym i n a zewnątrz tego, co bezpośrednio p r z e ż y t e " . O s o b a nie jest b y t e m s u b s t a n c j a l n y m o c h a r a k t e r z e rzeczy. Nie może także byt 1
2
właśnie w ,Jahrbuch", stąd to sformułowanie] t. I, 1913) prezen tuje problematykę „czystej świadomości" jako podstawy badania konstytucji wszelkiej realności. Księga druga zawiera szczegółowe analizy konstytucji i dzieli się na trzy części [cyt. za wyd. pol.]: 1. Konstytucja materialnej przyrody. 2. Konstytucja przyrody is tot żywych. 3. Konstytucja świata duchowego (nastawienie personalistyczne w przeciwieństwie do przyrodniczego) [w późn. wyd., m.in. w wyd. pol., jest to tytuł jednego z trzech rozdziałów części trzeciej]. Husserl rozpoczyna swe rozważania od słów: „Dilthey [...] dostrzegł wprawdzie zagadnienia wytyczające cel, dostrzegł kierunki pracy, jakiej należy dokonać, ale nie dotarł do rozstrzy gających sformułowań problematyki i do metodycznie pewnych rozwiązań" [s. 246; w późniejszym wydaniu Idei II fragment ten znajduje się na początku części trzeciej]. Problemy te Husserl poddał później badaniom jeszcze bardziej wnikliwym niż w tym pierwszym ich opracowaniu; najważniejsze wyniki zaprezentował w swych wykładach fryburskich. Por. niniejszy ,Jahrbuch", t. I, 2 (1913) i II (1916), por. zwł. s. 242 nn. [tzn. M. Scheler, Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, cz. I i I I ] . Tamże, II, s. 243. 1
2
[47/48]
Rozdział I
67
także byt osoby s p r o w a d z a ć się d o bycia p o d m i o t e m aktów r o z u m u w p e w n y m systemie p r a w . O s o b a nie jest ani rzeczą, ani substancją, ani p r z e d m i o tem. W ten sposób podkreśla się to s a m o , co miał n a myśli Husserl , gdy dla / jedności osoby postulował z istoty inną konstytucję aniżeli dla jedności rzeczy przyrodniczych. T o samo, co o osobie, mówi Scheler także w odniesieniu d o aktów: , J e d n a k ż e akt nigdy nie jest także p r z e d m i o t e m : należy b o w i e m d o istoty b y t u aktów, że mogą one być przeżyte j e d y n i e poprzez ich d o k o n a n i e i d a n e tylko w re fleksji" . A k t y są czymś niepsychicznym. D o istoty osoby należy, że egzystuje o n a j e d y n i e w spełnianiu a k t ó w inten cjonalnych, z istoty więc nie stanowi p r z e d m i o t u . K a ż d a psychiczna obiektywizacja, a więc k a ż d e ujęcie aktu j a k o czegoś psychicznego jest r ó w n o z n a c z n e z depersonalizacją. O s o b a jest k a ż d o r a z o w o d a n a j a k o spełniająca akty intenc j o n a l n e p o w i ą z a n e jednością sensu. Byt psychiczny nie m a więc nic wspólnego z b y t e m osobowym. A k t y są spełniane, osoba spełnia akty. J a k i j e d n a k jest ontologiczny sens „speł n i a n i a " , j a k pozytywnie określić ontologicznie sposób bycia osoby? K r y t y c z n a refleksja nie może j e d n a k n a tym p o przestać. P y t a n i e dotyczy bycia całego człowieka, ujmo w a n e g o zwykle j a k o jedność ciała, duszy i d u c h a . „ C i a ł o " , „ d u s z a " , „ d u c h " mogą z kolei o z n a c z a ć sfery fenomenal ne, które m o ż n a p o t r a k t o w a ć j a k o osobne t e m a t y okreś lonych b a d a ń ; w p e w n y c h g r a n i c a c h ich ontologiczna nie określoność może być nieistotna. N a terenie p y t a n i a o by cie człowieka nie m o ż n a j e d n a k w y r a c h o w a ć tego bycia przez z s u m o w a n i e wymagających jeszcze określenia spo sobów bycia ciała, duszy i d u c h a . N a w e t dla tego rodzaju 1
2
1
2
Por. „Logos" I. M. Scheler, Der Formalismus..., II, s. 246.
68
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[48/49]
ontologicznej p r ó b y trzeba by j u ż założyć ideę bycia ca łości. T y m j e d n a k ż e , co przeszkadza p o d s t a w o w e m u py t a n i u o bycie jestestwa lub s p r o w a d z a j e n a m a n o w c e , jest p o w s z e c h n a orientacja n a starożytno-chrześcijańską a n t r o pologię, której niedostatecznych p o d s t a w ontologicznych nie dostrzegły także filozofia osoby oraz filozofia życia. T r a d y c y j n a a n t r o p o l o g i a zawiera: ov
1. Definicję człowieka: Cwov Xóyov ex > z i n t e r p r e t o w a n ą w sensie: animal rationale, r o z u m n a istota żywa. Sposób by cia Cćoov jest tu j e d n a k pojęty w sensie bycia czymś o b e c n y m i występującym [w świecie]. Wyższym uposaże niem jest Aóyoc, którego sposób bycia pozostaje równie m r o c z n y j a k sposób bycia tak z m o n t o w a n e g o b y t u . 2 . I n n y m o t y w określenia bycia i istoty człowieka m a c h a r a k t e r teologiczny: xa.i ei7t£v ó 0eóc 7coiY)atóu,ev av0ptóTcov XOCT' SLXOV« 7j[xsTepav xou x a 0 ' ófi,oicociiv, faciamus kominem ad imaginem nostram et similitudinem nostram . Wychodząc od tego i przyjmując antyczną definicję, / a n t r o p o l o g i a chrześcijańskiej teologii uzyskuje wykładnię bytu z w a n e g o przez nas człowiekiem. P o d o b n i e j e d n a k j a k bycie Boga jest i n t e r p r e t o w a n e ontołogicznie za p o m o c ą środków on tologii starożytnej, tak s a m o rzecz się m a z byciem ens finitum. W epoce nowożytnej chrześcijańska definicja została p o z b a w i o n a teologicznego c h a r a k t e r u . I d e a „ t r a n s c e n d e n cji" m ó w i ą c a , iż człowiek jest czymś, co w y k r a c z a p o z a siebie, m a j e d n a k ż e swe korzenie w d o g m a t y c e chrześcijań skiej, o której nie chciałoby się powiedzieć, że bycie czło wieka uczyniła kiedykolwiek p r o b l e m e m ontologicznym. T a idea transcendencji głosząca, że człowiek jest czymś więcej niż istotą wyposażoną w rozsądek, o d d z i a ł y w a ł a 1
1
Księga Rodzaju, I, 26 [„Uczyńmy człowieka na wyobrażenie i na podobieństwo nasze" (Wujek)].
[49]
69
Rozdział I
w r ó ż n o r a k i c h postaciach. J e j przeszłość mogą zilustrować takie oto cytaty: „His praeclaris dotibus excelłuit prima hominis conditio, ut rałio, intelligentia, prudentia, iudicium, non modo ad terrenae vitiae gubernationem suppeterent, sed ąuibus transcenderet usque ad Deum et aeternam felicitatem" . „Also auch der mensch [...] sin uf sehen hat uf Gott und sin wort, zeigt er klarlich an, dafi er nach siner natur etwas Gott ndher anerborn, etwas mee nachschlagt, etwas zuzugs zu jm hat, das alles on zwyfel allein darusflufit, dafi er nach der bildnufi Gottes geschaffen ist" . 1
2
Istotne dla tradycyjnej antropologii źródła: grecka de finicja i m o t y w teologiczny, pokazują, że p o z a określeniem istoty b y t u o nazwie „człowiek" p y t a n i e o jego bycie pozo staje z a p o m n i a n e , a bycie owo pojmuje się raczej j a k o „ o czywiste" w sensie obecności pozostałych rzeczy stworzo nych. O b y d w a te m o t y w y splatają się ze sobą w nowożyt nej antropologii z m e t o d y c z n y m wyjściem res cogitans, świa domości, kontekstu przeżyć. Ponieważ j e d n a k także cogitationes pozostają nieokreślone ontologicznie, bądź też z n o w u z u k r y t ą „oczywistością" u z n a w a n e są z a coś „ d a n e g o " , czego „ b y c i e " nie zostaje j u ż objęte ż a d n y m p y t a n i e m , to i a n t r o p o l o g i c z n a p r o b l e m a t y k a pozostaje nieokreślona co d o swych zasadniczych ontologicznych podstaw. ' Kalwin, Institutio, I, 15, § 8 [„Pierwsza kondycja człowieka była doskonała z racji znakomitych właściwości: rozum, inteligen cja, roztropność, zdolność sądzenia wystarczały nie tylko do rządów na tej Ziemi, ale pozwalały człowiekowi w y k r o c z y ć p o z a Ziemię nawet ku Bogu i szczęśliwości wiecznej"]. Zwingli, Von klarheit und gewiisse der worts Gottes (Deutsche Schriften, I, 5 8 ) [,,A tym, że człowiek [...] wygląda Boga i jego Sło wa, wskazuje on jasno, że z natury swej narodzony był bliżej Boga, że jest bardziej doń podobny, Jemu bliższy — wszystko to płynie bez wątpienia stąd tylko, że został stworzony na obraz Boga"]. 2
70
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[49/50]
W nie mniejszym stopniu dotyczy to „psychologii", której antropologicznych tendencji nie sposób dziś nie dostrzec. B r a k u ontologicznego f u n d a m e n t u nie d a się również za stąpić w b u d o w a n i e m antropologii i psychologii w j a k ą ś ogólną biologię. W e d l e p o r z ą d k u możliwego u j m o w a n i a i i n t e r p r e t o w a n i a biologia j a k o „ n a u k a o ż y c i u " ufundo w a n a jest w ontologii j e s t e s t w a / — n a w e t jeśli nie wy łącznie w niej. Życie jest p e w n y m swoistym sposobem bycia, lecz z istoty d o s t ę p n y m tylko w jestestwie. O n t o logia życia realizuje się n a d r o d z e p r y w a t y w n e j i n t e r p r e tacji; określa o n a , co musi być, a b y mogło być coś takiego j a k zaledwie-tylko-życie (Nur-noch-leben). Życie nie jest czystym byciem o b e c n y m , ale też nie jest jestestwem. T e g o ostatniego zaś nie sposób nigdy tak określić ontologicznie, by m o ż n a j e było u z n a ć za życie (ontologicznie nieokreślo ne) i za p o n a d t o coś jeszcze innego. W s k a z a n i e n a b r a k w antropologii, psychologii i biologii j e d n o z n a c z n e j , ontologicznie zadowalająco uzasadnionej odpowiedzi n a p y t a n i e o sposób bycia bytu, k t ó r y m sami jes teśmy, nie wyrokuje wcale o pozytywnej p r a c y tych dys cyplin. T r z e b a j e d n a k stale u ś w i a d a m i a ć sobie, że owych ontologicznych f u n d a m e n t ó w nigdy nie d a się ex post wywieść hipotetycznie z empirycznego m a t e r i a ł u , że raczej są one „ t u " j u ż wtedy, gdy m a t e r i a ł e m p i r y c z n y jest d o piero gromadzony. T o , że p o z y t y w n e b a d a n i e nie dostrzega owych f u n d a m e n t ó w i uznaje j e za oczywiste, nie d o w o d z i wcale, iż nie leżą one u p o d s t a w tych b a d a ń i że nie są p r o b l e m a t y c z n e w bardziej r a d y k a l n y m sensie, niż może być jakakolwiek teza n a u k p o z y t y w n y c h . 1
' Otwarcie apriori nie jest jednak konstrukcją „apriorystyczną". Dzięki E. Husserlowi nie tylko na nowo zrozumieliśmy sens wszelkiej rzeczywistej „empirii" filozoficznej, ale też nauczyliśmy
[50/51]
Rozdział I
71
§ 11. Analityka egzystencjalna a interpretacja prymitywnego jestestwa. Trudności w osiągnięciu „naturalnego pojęcia świata" I n t e r p r e t a c j a powszedniości jestestwa nie jest tożsama z opisem p r y m i t y w n e j sfery jestestwa, której empirycznego p o z n a n i a może dostarczyć antropologia. Powszedniość nie po krywa się z prymitywnością. Powszedniość stanowi raczej modus bycia jestestwa także w t e d y — i zwłaszcza wtedy — g d y o b r a c a się ono w obrębie wysoko rozwiniętej i zróż nicowanej / kultury. P o n a d t o także p r y m i t y w n e jestestwo posiada swoje możliwości nie-codziennego bycia, posiada swoją specyficzną codzienność. O r i e n t a c j a analizy jestestwa n a „życie l u d ó w p i e r w o t n y c h " może mieć pozytywne znaczenie m e t o d y c z n e , j a k o że „fenomeny p i e r w o t n e " często nie są zbyt zakryte i skomplikowane przez j a k ą ś za a w a n s o w a n ą j u ż a u t o a n a l i z ę (Selbstauslegung) odnośnego jestestwa. Jestestwo p r y m i t y w n e często p r z e m a w i a bardziej bezpośrednio ze źródłowego z a n u r z e n i a w „ f e n o m e n a c h " (wziętych w sensie przedfenomenologicznym). Dość może surowy i n i e z g r a b n y z naszego p u n k t u widzenia sposób p o j m o w a n i a może być p o m o c n y w rzetelnym w y d o b y w a niu ontologicznych s t r u k t u r fenomenów. J a k d o t ą d j e d n a k wiedzy o l u d a c h p i e r w o t n y c h dostar czała n a m etnologia. T a zaś j u ż przy pierwszym „zbie r a n i u " m a t e r i a ł u , przy jego p r z e g l ą d a n i u i o p r a c o w y w a n i u się korzystać z koniecznych do tego zrozumienia narzędzi. „Aprioryzm" jest metodą wszelkiej samoświadomej naukowej fi lozofii. Ponieważ nie ma on nic wspólnego z konstrukcją, badanie aprioryczne wymaga rzetelnego przygotowania fenomenalnej podstawy. Najbliższy horyzont, który musi zostać przygotowany dla analityki jestestwa, leży w obrębie jego przeciętnej powsze dniości.
72
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[51]
porusza się w kręgu określonych pojęć wstępnych i wy k ł a d n i ludzkiego jestestwa w ogóle. Nie zostało jeszcze roz strzygnięte, czy p o t o c z n a psychologia, a n a w e t psychologia n a u k o w a i socjologia, którymi etnolog się posługuje, za pewniają n a u k o w o ś ć możliwemu o d p o w i e d n i e m u podejściu d o fenomenów mających stanowić p r z e d m i o t b a d a n i a , a także odpowiedniej interpretacji i k o m u n i k o w a n i u wyni ków. T a k ż e i tu ujawnia się t a s a m a sytuacja co w przy p a d k u r o z w a ż a n y c h wyżej dyscyplin. Etnologia s a m a za kłada j u ż j a k o p r z e w o d n i ą ideę j a k ą ś wystarczającą a n a litykę jestestwa. Ponieważ j e d n a k n a u k i p o z y t y w n e ani nie „ m o g ą " , a n i nie p o w i n n y czekać n a ontologiczna p r a c ę fi lozofii, proces b a d a w c z y nie dokonuje się j a k o „ p o s t ę p " , lecz j a k o powtórzenie oraz zwiększające ontologiczna przej rzystość oczyszczanie czegoś odkrytego ontycznie . / 1
1
Ostatnio E. Cassirer tematem filozoficznej interpretacji uczynił jestestwo mityczne; por. Philosophie der symbolischen Formen, 1925, część druga: Das mythische Denken [Myślenie mitycz ne]. Rozprawa ta dostarcza rozległych inspiracji badaniom etnologicznym. Patrząc od strony problematyki filozoficznej po zostaje pytanie, czy podstawy tej interpretacji są wystarczająco przejrzyste, czy w szczególności architektonika Kanta Krytyki czys tego rozumu, i w ogóle zawartość tej rozprawy, mogą wyznaczyć zarys takiego zadania i czy nie potrzeba tu nowego i bardziej źródłowego podejścia. Sam Cassirer dostrzega możliwość takiego zadania, na co wskazuje uwaga na s. 16 n., w której Cassirer od wołuje się do otwartych przez Husserla horyzontów fenomeno logicznych. J u ż podczas dyskusji, jaką autor mógł odbyć z Cassirerem przy okazji wygłoszonego w Hamburgu przed tamtejszą sekcją Towarzystwa Kantowskiego w grudniu 1923 r. wykładu pt. gadania i drogi badań fenomenologicznych, okazało się, że jesteśmy zgodni co do postulatu zarysowanej we wspomnianym wykładzie egzystencjalnej analityki.
[52]
Rozdział I
73
Pomimo że formalne odróżnienie problematyki ontolo gicznej od ontycznego badania mogłoby być dość łatwe, to jednak przeprowadzenie, a przede wszystkim punkt wyjścia egzystencjalnej analityki jestestwa nastręcza trudności. W zadaniu tym zawiera się postulat, który od dawna nie pokoił filozofię, lecz spełnić go nigdy się jej nie udało: opra cowanie idei „naturalnego pojęcia świata". Wydawałoby się, że do skutecznego podjęcia tego zadania odpowiednia byłaby dostępna dziś w obfitości wiedza o najbardziej rozmaitych i odległych kulturach i formach bytowania. T o jednak tyl ko pozór. W istocie owa rozległa wiedza zwodzi nas na manowce prowadząc do zapoznania rzeczywistego prob lemu. Synkretyczna typizacja i porównywanie wszystkiego ze wszystkim nie dają same z siebie należytego poznania istoty. Opanowanie rozmaitości za pomocą jakiejś tabeli nie zapewnia rzeczywistego zrozumienia tego, co zostało tak uporządkowane. Prawdziwa zasada uporządkowania ma swą własną treść, której porządkowanie nie odnajduje, lecz już w sobie zakłada. Tak więc dla uporządkowania obrazów świata potrzebna jest wyraźna idea świata w ogó le. Jeśli zaś sam „świat" stanowi moment konstytutywny bycia-tu-oto (Dasein), to pojęciowe opracowanie fenomenu świata w y m a g a wglądu w podstawowe struktury jestestwa. Celem pozytywnych charakterystyk i negatywnych roz ważań tego rozdziału było wprowadzenie na właściwy tor zrozumienia intencji i kierunku problematyki następującej tu interpretacji. Ontologia może tylko pośrednio przyczy niać się do rozwoju istniejących nauk pozytywnych. M a ona samodzielny cel dla samej siebie, chociaż [wykraczają ce] poza poznawanie bytu pytanie o bycie stanowi bodziec wszelkiego naukowego poszukiwania.
Rozdział
drugi
BYCIE-W-ŚWIECIE W OGÓLE JAKO PODSTAWOWE
UKONSTYTUOWANIE
JESTESTWA
§ 12. Wstępny opis bycia-w-świecie na podstawie orientacji na bycie-w jako takie W r o z w a ż a n i a c h p r z y g o t o w a w c z y c h (§ 9) d o p r o w a d z i liśmy j u ż d o w y o d r ę b n i e n i a c h a r a k t e r ó w bycia, które w i n n y w n i e z a w o d n y sposób oświetlać dalsze b a d a n i a , a które j e d n a k d o p i e r o w tym b a d a n i u uzyskają struktural ną konkretyzację. Jestestwo to byt, który się w / swym byciu d o tego bycia rozumiejąco odnosi. W ten sposób wskazujemy n a formalne pojęcie egzystencji. Jestestwo egzystuje. Jestestwo jest p o n a d t o b y t e m , k t ó r y m zawsze jestem j a s a m . Egzystujące jestestwo charakteryzuje mojość j a k o w a r u n e k możliwości właściwości i niewłaściwości. J e s t e s t w o egzystuje zawsze w j e d n y m z tych modi lub w ich m o d a l n y m niezróżnicowaniu. T e określenia bycia jestestwa m u s i m y teraz ujrzeć i zro z u m i e ć a priori n a gruncie u k o n s t y t u o w a n i a bycia, [uk o n s t y t u o w a n i a , ] które n a z y w a m y byciem-w-świecie. Właś ciwy p u n k t wyjścia analityki jestestwa polega n a wykładni tego u k o n s t y t u o w a n i a . Złożony t e r m i n „bycie-w-świecie" u w i d a c z n i a j u ż w sa mej swej b u d o w i e , że chodzi w n i m o pewien jednolity feno m e n . T ę pierwszą konstatację t r z e b a postrzegać całościo wo. Nierozkładalność n a dające się z s u m o w a ć składniki
[53/54]
Rozdział II
75
nie w y k l u c z a wielości k o n s t y t u t y w n y c h m o m e n t ó w struk t u r y tego u k o n s t y t u o w a n i a . Istotnie, w s k a z a n a przez wspo m n i a n y termin f e n o m e n a l n a konstatacja p o z w a l a n a tro j a k i e spojrzenie. G d y prześledzić j ą pamiętając o całości fe n o m e n u , dają się w y d o b y ć [następujące m o m e n t y ] : 1. „W świecie"; w odniesieniu d o tego m o m e n t u wyłania się z a d a n i e , by p r z e b a d a ć ontologiczną s t r u k t u r ę „ ś w i a t a " i określić ideę światowości j a k o takiej (por. rozdział trzeci tego d z i a ł u ) . 2 . Byt, który zawsze jest w sposób bycia-w-świecie. T u poszukuje się tego, o co p y t a m y w [ p y t a n i u ] „ k t o ? " . F e n o menologiczne wskazanie w i n n o określać, kto jest w modus przeciętnej powszedniości jestestwa (por. rozdział czwarty tego d z i a ł u ) . 3. Bycie-w j a k o takie; m u s i m y przedstawić ontologiczną konstytucję samej wewnętrzności (Inkeit) (por. rozdział pią ty tego d z i a ł u ) . K a ż d e zwrócenie u w a g i n a j e d e n spośród tych m o m e n t ó w k o n s t y t u t y w n y c h oznacza przywołanie pozostałych, a więc k a ż d o r a z o w o widzenie całego feno m e n u . Bycie-w-świecie jest w p r a w d z i e a priori koniecznym u k o n s t y t u o w a n i e m jestestwa, lecz dalece niewystarczają cym d o pełnego określenia jego bycia. Przed i n d y w i d u a l n ą t e m a t y c z n ą analizą każdego spośród trzech w y d o b y t y c h tu fenomenów spróbujmy d o k o n a ć orientacyjnej charakterys tyki ostatniego spośród w y m i e n i o n y c h m o m e n t ó w u k o n stytuowania. C o o z n a c z a być-w? W y r a ż e n i e to u z u p e ł n i a m y od razu do: bycie-w „ w świecie" i m a m y skłonność d o tego, by ro z u m i e ć owo bycie-w j a k o / „bycie w . . . " T e n ostatni zwrot o z n a c z a sposób bycia bytu, który jest „ w " j a k i m ś i n n y m tak j a k w o d a „ w " szklance, suknia „ w " szafie. Przez owo „ w " r o z u m i e m y stosunek d o siebie bycia d w ó c h rozciąg łych „ w " przestrzeni b y t ó w pod względem ich miejsc
76
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[54]
w niej z a j m o w a n y c h . W o d a i szklanka, suknia i szafa są w j e d n a k o w y sposób , , w " przestrzeni „ n a " p e w n y m miejs cu. T e n stosunek bycia daje się rozszerzać, n p . : ł a w k a w sali, sala w uniwersytecie, uniwersytet w mieście itd., aż po: ł a w k a „ w kosmosie". T e byty, których p r z e b y w a n i e „ w " i n n y c h (,,In"-einanderseiń) m o ż n a tak określić, mają wszystkie ten sam wspólny sposób bycia: obecności w sensie rzeczy występujących „ w o b r ę b i e " świata. Bycie o b e c n y m „ w " czymś obecnym, współobecność z czymś o t y m s a m y m sposobie bycia w sensie określonego stosunku miejsc to ontologiczne c h a r a k t e r y , z w a n e przez nas kategorialnymi, c h a r a k t e r y określające byt o sposobie bycia o d m i e n n y m niż jestestwo. Bycie-w n a t o m i a s t oznacza u k o n s t y t u o w a n i e bycia jes testwa i stanowi egzystencjał. Nie m o ż n a z a t e m za jego p o m o c ą w y o b r a ż a ć sobie obecności rzeczy cielesnej (ciała ludzkiego) „ w " j a k i m ś o b e c n y m bycie. Bycie-w nie ozna cza bynajmniej przestrzennego p r z e b y w a n i a czegoś obec nego w czymś o b e c n y m , p o d o b n i e j a k „ w " wcale nie ozna cza pierwotnie jakiejś przestrzennej relacji takiego t y p u ; „tri" ( „ w " ) pochodzi od innan-, mieszkać, habitare, zamiesz kiwać; „an" ( „ u " ) oznacza: jestem przywykły d o czegoś, o b e z n a n y z czymś, zajmuję się czymś; m a to znaczenie sło w a „colo" w sensie „habito" i „diligo". T e n byt, d o którego stosuje się bycie-w w tym właśnie znaczeniu, oznaczyliśmy j a k o byt, k t ó r y m zawsze jestem j a sam. W y r a ż e n i e „bin" („jestem") wiąże się z „bei" ( „ p r z y " ) ; „ich bin" („jestem") znaczy z a t e m : mieszkam, p r z e b y w a m przy... świecie zna n y m mi j a k o taki a taki. „ B y ć " j a k o bezokolicznik dla „je s t e m " , tzn. pojęte j a k o egzystencjał, oznacza „zamieszkiwać 1
1
Por. Jakob Grimm, Kleinere Schriften [Berlin 1864-1890], t. VII, s. 247.
[54/55]
Rozdział II
11
p r z y . . . " , „ b y ć o b e z n a n y m z...". Bycie-w jest zatem formalnym, egzystencjalnym wyrazem bycia jestestwa, którego istotowym ukon stytuowaniem jest bycie-w-świecie. „Bycie p r z y " świecie — w w y m a g a j ą c y m jeszcze bliższej analizy sensie z a n u r z e n i a w świat — stanowi egzystencja! u f u n d o w a n y w byciu-w. Ponieważ w obecnych analizach chodzi o ujrzenie pierwotnej struktury bycia jestestwa, zaś pojęcia bycia w i n n y być formułowane wedle jej treści feno m e n a l n e j , i p o n i e w a ż struktury tej nie d a się ująć za p o m o c ą tradycyjnych kategorii ontologicznych / — dlatego owo „bycie p r z y " trzeba z b a d a ć jeszcze dokładniej. W y bierzemy p o n o w n i e drogę odróżnienia go od ontologicznie istotnie o d m i e n n e g o — mianowicie kategorialnego stosun ku bycia, który językowo w y r a ż a m y tymi s a m y m środka mi. T a k i e fenomenalne aktualizacje łatwo ulegających z a m a z a n i u różnic ontologicznych t r z e b a p r z e p r o w a d z i ć w sposób wyraźny, n a w e t za cenę r o z w a ż a n i a „oczywistości". Sytuacja analityki ontologicznej wskazuje j e d n a k , że d a leko n a m d o dostatecznego „ o p a n o w a n i a " owych oczywis tości, że jeszcze rzadziej w y k ł a d a m y sens ich bycia, że b r a k n a m również odpowiednich, w sposób p e w n y u t r w a l o n y c h pojęć s t r u k t u r y . „Bycie p r z y " świecie j a k o egzystencjał nie oznacza nigdy czegoś takiego, j a k współ-obecne-bycie występujących [w świecie] rzeczy. Nie m a czegoś takiego j a k „bycie-obok-sieb i e " p e w n e g o b y t u z w a n e g o „jestestwem" i innego, zwa nego „ ś w i a t e m " . W p r a w d z i e występowanie obok siebie d w u o b e c n y c h obiektów zwykliśmy w mowie określać n p . j a k o ś tak: „stół stoi «przy» d r z w i a c h " , „krzesło «dotyka» ściany". Ściśle biorąc, o „ d o t y k a n i u " nie może tu być jed n a k m o w y , i to nie dlatego, że d o k ł a d n e sprawdzenie zawsze ujawni pewien odstęp między krzesłem a ścianą, lecz dlatego, że krzesło z istoty nie może d o t y k a ć ściany,
78
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[55/56]
n a w e t g d y b y odległość między nimi była zerowa. T r z e b a by b o w i e m wtedy przyjąć, że ściana jest „ d l a " krzesła czymś m o ż l i w y m d o napotkania. Byt może tylko w t e d y d o t y k a ć b y t u obecnego wewnątrz świata, gdy z n a t u r y j e go sposobem bycia jest bycie-w — gdy j u ż w r a z z j e g o byciem-tu-oto (Da-seiń) zostaje m u odkryte coś takiego j a k świat, z którego przez d o t y k a n i e może się wyłonić byt, a b y w ten sposób stać się d o s t ę p n y m w swej obecności. D w a byty o b e c n e w e w n ą t r z świata — p o n a d t o same w sobie oderwane od świata (weltlos) — nie mogłyby się nigdy „ d o t y k a ć " , ż a d e n z nich nie mógłby „być przy" d r u g i m . Z w r o tu: „ a p o n a d t o o d e r w a n e od świata" nie m o ż n a usunąć, j a ko że także byt, który nie jest o d e r w a n y od świata (np. sa m o jestestwo), jest obecny „ w " świecie, a ściślej biorąc, moż na go z p e w n ą zasadnością i w p e w n y c h granicach ująć j a k o tylko obecny. T r z e b a wówczas w pełni a b s t r a h o w a ć od eg zystencjalnego u k o n s t y t u o w a n i a bycia-w, bądź go nie d o strzegać. T a k i e g o możliwego ujęcia „jestestwa" j a k o czegoś o b e c n e g o i j u ż tylko obecnego nie należy j e d n a k mieszać ze swoistym dla jestestwa sposobem „obecności". T a obec ność staje się d o s t ę p n a nie przez a b s t r a h o w a n i e od specy ficznych s t r u k t u r jestestwa, lecz tylko przez u p r z e d n i e ich zrozumienie. Jestestwo rozumie swe najbardziej własne bycie w / sensie p e w n e g o „faktualnego bycia o b e c n y m " . „ F a k t u a l n o ś ć " faktu własnego jestestwa jest j e d n a k o n t o logicznie z g r u n t u r ó ż n a od faktualnego występowania, p o wiedzmy, pewnej o d m i a n y minerałów. F a k t u a l n o ś ć w od niesieniu d o factum, j a k i m zawsze jest k a ż d e jestestwo, n a z y w a m y j e g o faktycznością. S p l ą t a n a s t r u k t u r a tego okreś lenia bycia daje się s a m a ująć jako problem dopiero w świet le j u ż o p r a c o w a n y c h egzystencjalnych ukonstytuowań 1
1
Por. § 29.
[56]
Rozdział II
79
jestestwa. Pojęcie faktyczności zawiera w sobie: takie bycie-w-świecie „ w e w n ą t r z ś w i a t o w e g o " bytu, że ów byt może p o j m o w a ć siebie j a k o u w i k ł a n y w swój „ l o s " wraz z by ciem b y t u spotykanego wewnątrz j e g o własnego świata. N a początek t r z e b a j e d y n i e dostrzec ontologiczną różni cę m i ę d z y byciem-w j a k o egzystencjałem i „wewnętrznością" („Inwendigkeit") [, relacją] między o b e c n y m i b y t a m i j a k o kategorią. Jeśli tak w y r ó ż n i m y owo bycie-w, to jestes two nie zostanie t y m s a m y m p o z b a w i o n e wszelkiego ro dzaju „ p r z e s t r z e n n o ś c i " . Przeciwnie: jestestwo m a samo własne „bycie-w-przestrzeni", które j e d n a k ze swej strony jest możliwe tylko na gruncie bycia-w-świecie w ogóle. Dlatego bycia-w nie d a się uwidocznić ontologicznie za p o m o c ą on tycznej charakterystyki, k t ó r a stwierdzi, powiedzmy, że by cie-w w p e w n y m świecie jest własnością d u c h o w ą , a „ p r z e s t r z e n n o ś ć " człowieka jego cielesnym uposażeniem, zawsze „ u f u n d o w a n y m " z a r a z e m przez fizykalną materialność. W taki sposób ląduje się znów przy współ-obecnym-byciu tak uposażonej rzeczy d u c h o w e j obok rzeczy cielesno-fizykalnej; bycie tak złożonego b y t u j a k o takie pozostaje wyjątkowo niejasne. Wgląd w egzystencjalną przestrzenność jestestwa staje się możliwy d o p i e r o p o zrozumieniu by cia-w-świecie j a k o istotowej s t r u k t u r y jestestwa. C h r o n i nas to przed niedostrzeganiem l u b przed o d r z u c e n i e m n a sa m y m wstępie struktury, której odrzucenie m o t y w o w a n e jest nie tyle ontologicznie, co raczej „metafizycznie" przez n a i w n y pogląd, że człowiek jest zrazu rzeczą duchową, d o piero p o t e m umieszczaną „ w " przestrzeni. Bycie-w-świecie jestestwa zostało mocą j e g o faktyczności rozproszone, a n a w e t rozbite n a określone o d m i a n y by cia-w. Ich rozmaitość ukazują takie oto przykłady: mieć z czymś d o czynienia, w y t w a r z a ć coś, obsługiwać coś i zaj m o w a ć się czymś, stosować coś, z a r z u c a ć i p o z w a l a ć t e m u
80
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[56/57]
czemuś przepaść, podejmować coś, realizować, powiada miać o czymś, zapytywać, rozważać, omawiać, / określać... T y m odmianom bycia-w przysługuje bycie w sposób wy magającego jeszcze dokładnej charakterystyki zatroskania. Rodzajami zatroskania są także niepełne modi zaniechania, pomijania, rezygnacji, odpoczywania — wszystkie te modi typu „zaledwie" („Nur noch") w stosunku do możliwości za troskania. Termin „zatroskanie" ma przede wszystkim swe przednaukowe znaczenie i może oznaczać: rozwijanie czegoś, załatwianie, „doprowadzanie do porządku". Wy rażenie to może także znaczyć „troskanie się o coś" w sen sie „dostarczania sobie czegoś". U ż y w a m y ponadto tego wyrażenia w charakterystycznym zwrocie: troskam się, że przedsięwzięcie się nie uda. „Troskać się" znaczy tu tyle, co „obawiać się". W odróżnieniu od tych przednaukowych, ontycznych znaczeń termin „troskać się" będzie w poniższych rozważaniach stosowany jako termin ontologiczny (egzystencjał), na oznaczenie bycia możliwego by cia-w-świecie. Termin ten został wybrany nie dlatego, że jestestwo jest rzekomo zrazu i w znacznym stopniu ekono miczne i „praktyczne", lecz dlatego, że bycie samego jes testwa ma zostać uwidocznione jako troska. T e n znów ter min trzeba ujmować jako ontologiczne pojęcie strukturalne (por. rozdział szósty tego działu). Nie ma on nic wspólne go z „mozołem", „przygnębieniem" czy „troską życiową", które ontycznie dadzą się odnaleźć w każdym jestestwie. Są one możliwe ontycznie — tak jak „beztroska" i „weso łość" — tylko dlatego, że jestestwo pojęte ontologicznie jest troską. A ponieważ jestestwu z istoty przysługuje bycie-w-świecie, zatem jego bycie ku światu jest z istoty zatros kaniem. Wedle powyższego bycie-w nie jest żadną „własnością", którą jestestwo raz by posiadało, innym razem nie i bez
[57/58]
Rozdział II
81
której m o g ł o b y być równie d o b r z e j a k z nią. Nie jest tak, że człowiek „istnieje", a jego bycie m a p o n a d t o jakiś stosunek d o „ ś w i a t a " , który człowiek by sobie niekiedy mógł zafun d o w a ć . Jestestwo nigdy nie jest „ n a j p i e r w " b y t e m niejako w o l n y m od bycia-w, który czasem m i a ł b y ochotę n a n a wiązanie „ s t o s u n k ó w " ze światem. T a k i e nawiązywanie stosunków ze światem jest możliwe tylko dlatego, że jestest wo j a k o bycie-w-świecie jest tak, j a k jest. T o u k o n s t y t u o w a n i e bycia nie powstaje dzięki temu dopiero, że poza by tem o c h a r a k t e r z e jestestwa obecny jest jeszcze inny byt i z n i m się spotyka. T e n inny byt może „ s p o t y k a ć " się „ z " jestestwem tylko o tyle, o ile może się on w ogóle s a m z siebie p o k a z a ć w obrębie p e w n e g o świata. Często dziś spotykane powiedzenie: „Człowiek m a świat swego otoczenia (Umwelt)", d o p ó t y ontologicznie nic nie oznacza, dopóki nieokreślone pozostaje owo „ m a " . „ M i e ć " jest wedle j e g o możliwości u f u n d o w a n e w egzystencjal n y m / u k o n s t y t u o w a n i u bycia-w. J a k o z istoty w taki spo sób będące, jestestwo może spotykany w świecie otoczenia byt w sposób w y r a ź n y o d k r y w a ć , wiedzieć o n i m , posługi w a ć się nim, mieć „ ś w i a t " . O n t y c z n i e trywialne mówienie o „ p o s i a d a n i u świata o t o c z e n i a " ontologicznie stanowi p r o b l e m . A b y go rozwiązać, nie p o t r z e b a nic innego, j a k wcześniej wystarczająco określić ontologicznie bycie jes testwa. Jeśli n a w e t w biologii — zwłaszcza p o n o w n i e od czasów K . E. v. Baera — korzysta się z tego ukonstytu o w a n i a bycia, nie m o ż n a stąd wnioskować, że użycie go w filozofii oznacza „ b i o l o g i z m " . Biologia bowiem j a k o n a u k a p o z y t y w n a nigdy nie zdoła tej struktury odnaleźć ani określić — musi ją z a k ł a d a ć i stale z niej korzystać. S a m ą zaś s t r u k t u r ę m o ż n a tylko w t e d y wyeksplikować filo zoficznie j a k o apriori t e m a t y z o w a n e g o p r z e d m i o t u biologii, gdy s t r u k t u r ę tę pojąć wcześniej j a k o strukturę jestestwa.
82
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[58/59]
D o p i e r o dzięki zorientowaniu n a tak pojętą s t r u k t u r ę o n t o logiczna m o ż n a drogą prywacji apriorycznie w y o d r ę b n i ć u k o n s t y t u o w a n i e bycia „ ż y c i a " . Bycie-w-świecie j a k o za troskanie m a pierwszeństwo z a r ó w n o ontycznie, j a k o n t o logicznie. W analityce jestestwa s t r u k t u r a ta p o d d a n a zostaje jej ugruntowującej interpretacji. Czy j e d n a k p o d a w a n e dotychczas określenie tego u k o n s t y t u o w a n i a bycia nie ogranicza się wyłącznie d o twier dzeń n e g a t y w n y c h ? Stale słyszymy tylko, czym owo rzeko m o f u n d a m e n t a l n e bycie-w nie jest. T o p r a w d a . T a d o m i nacja n e g a t y w n e j charakterystyki nie jest j e d n a k p r z y p a d kowa. U j a w n i a o n a raczej s a m a swoistość owego fenomenu i w związku z tym jest w rzetelnym, o d o w i a d a j ą c y m t e m u fenomenowi sensie p o z y t y w n a . Fenomenologiczne wskaza nie bycia-w-świecie m a c h a r a k t e r o d r z u c e n i a tego, co m a s kuje i zasłania, ponieważ sam ów fenomen w k a ż d y m jestes twie zawsze j u ż jest jakoś „ w i d z i a n y " . I jest tak dlatego, że stanowi o n p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa, swym byciem jest j u ż zawsze o t w a r t y n a j e g o rozumienie bycia. F e n o m e n ten jest j e d n a k zwykle równie g r u n t o w n i e znie kształcony l u b niewystarczająco w y k ł a d a n y ontologicznie. Wszelako o w o „ w pewien sposób widzenie, a j e d n a k zwyk le zniekształcenie" samo nie opiera się n a niczym i n n y m j a k n a o w y m u k o n s t y t u o w a n i u bycia samego jestestwa p o w o d u j ą c y m , że jestestwo r o z u m i e ontologicznie s a m o sie bie — a t y m s a m y m także swoje bycie-w-świecie — zrazu n a p o d s t a w i e tego b y t u i j e g o bycia, k t ó r y m s a m o nie jest, ale które spotyka „ w o b r ę b i e " swego świata. T o u k o n s t y t u o w a n i e bycia jest j u ż zawsze w s a m y m jes testwie i dla niego jakoś z n a n e . Jeśli u k o n s t y t u o w a n i e to m a zostać p o z n a n e , wówczas u w y d a t n i o n e w / t a k i m za d a n i u poznawanie bierze właśnie siebie samo — j a k o p o z n a w a n i e świata — za wzorcową relację „ d u s z y " d o
[59]
Rozdział II
83
świata. D l a t e g o p o z n a w a n i e świata (vosTv) lub podejmo w a n i e i o m a w i a n i e „ ś w i a t a " (Xóyoc) pełni funkcję pier w o t n e g o modus bycia-w-świecie, które j e d n a k samo j a k o takie nie zostaje u c h w y c o n e pojęciowo. Ponieważ zaś ta s t r u k t u r a bycia pozostaje ontologicznie niedostępna, choć jest d o ś w i a d c z a n a ontycznie j a k o „ r e l a c j a " między bytem (świat) a b y t e m (dusza), i ponieważ bycie r o z u m i a n e jest zrazu n a gruncie ontologicznego zakotwiczenia u b y t u j a k o b y t u wewnątrzświatowego, próbuje się ową relację między w s p o m n i a n y m i b y t a m i ująć n a ich gruncie i w sen sie ich bycia, tj. j a k o bycie czymś o b e c n y m . Bycie-w-świecie — choć przedfenomenologicznie doświadczane i znajome — staje się n a d r o d z e tej ontologicznie nieod powiedniej w y k ł a d n i niewidoczne. U k o n s t y t u o w a n i e jes testwa z n a n e jest teraz j e d y n i e poprzez nieodpowiednią wykładnię — a mianowicie j a k o coś oczywistego. W ten sposób o w o u k o n s t y t u o w a n i e staje się „ e w i d e n t n y m " p u n k t e m wyjścia p r o b l e m ó w teorii p o z n a n i a l u b „ m e t a fizyki p o z n a n i a " . Cóż b o w i e m jest bardziej oczywistego niż to, że „ p o d m i o t " pozostaje w relacji d o „ p r z e d m i o t u " i n a o d w r ó t ? T a „relacja p o d m i o t - p r z e d m i o t " musi zostać założona. Pozostanie o n a j e d n a k n i e p o d w a ż a l n y m w swej faktyczności, ale przecież właśnie dlatego wręcz fatalnym założeniem, jeśli jej ontologiczną konieczność, a przede wszystkim jej ontologiczny sens pozostawione zostaną w mroku. Ponieważ p o z n a w a n i e świata zwykle i wyłącznie stanowi wzorcową reprezentację fenomenu bycia-w, i to nie tylko dla teorii p o z n a n i a — bowiem n a w e t odniesienie praktycz n e p o j m o w a n e jest j a k o odniesienie ,,/u'«teoretyczne" i „ a t e o r e t y c z n e " — i ponieważ wskutek owego p r y m a t u p o z n a w a n i a zrozumienie najwłaściwszego m u sposobu by cia s p r o w a d z a n e jest n a m a n o w c e , należy z a t e m bycie-
84
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[59/60]
-w-świecie jeszcze wyraźniej wyeksponować od strony p o z n a w a n i a świata i uwidocznić to ostatnie j a k o egzystencjal ną „ m o d a l n o ś ć " bycia-w. § 13. Egzemplifikacja bycia-w przez jego ufundowany Poznawanie świata
modus.
Jeśli p o d s t a w o w y m u k o n s t y t u o w a n i e m jestestwa jest bycie-w-świecie, w obrębie którego jestestwo porusza się nie tylko w ogóle, lecz p r z e d e wszystkim w modus p o wszedniości, to owo bycie-w-świecie musi stale być j u ż d o świadczane także ontycznie. Całkowite zasłonięcie byłoby niezrozumiałe, skoro /jestestwo dysponuje rozumieniem bycia samego siebie — choćby rozumienie to funkcjonowa ło w sposób jeszcze n a d e r nieokreślony. Zaledwie j e d n a k sam „fenomen p o z n a w a n i a ś w i a t a " zostanie u c h w y c o n y , p o d d a w a n y b y w a zaraz „ z e w n ę t r z n e j " , formalnej inter pretacji. Wskazuje n a to p o p u l a r n a jeszcze i dziś koncepcja p o z n a w a n i a j a k o „relacji p o m i ę d z y p o d m i o t e m i przed m i o t e m " , k t ó r a tyleż jest „ p r a w d z i w a " , co pusta. P o d m i o t i p r z e d m i o t nie pokrywają się j e d n a k z, p o w i e d z m y , jes testwem i światem. Przyjąwszy n a w e t za ontologicznie p i e r w o t n e określenie bycia-w n a podstawie poznającego bycia-w-świecie, także tu pierwszym z a d a n i e m będzie fenomenalna c h a r a k t e r y s t y k a p o z n a w a n i a j a k o bycia w świecie i ku światu. Jeśli p o d d a my refleksji ową relację bycia, j a k o to, co p o z n a w a n e , d a n y będzie z r a z u pewien byt z w a n y przyrodą. W tym bycie p o z n a w a n i a j a k o takiego nie znajdziemy. Jeśli ono w ogóle „istnieje", to przysługuje wyłącznie bytowi, który poznaje. I w t y m bycie j e d n a k , w człowieku-rzeczy, p o z n a n i a nie m a . W k a ż d y m razie nie d a się go stwierdzić tak zewnętrz nie j a k h p . własności cielesnych. Skoro zaś p o z n a w a n i e
[60/61]
Rozdział II
85
przysługuje t e m u bytowi, nie stanowiąc j e d n a k jego cechy zewnętrznej, musi ono znajdować się „ w e w n ą t r z " . I m bar dziej j e d n o z n a c z n i e utrzymujemy, że p o z n a w a n i e zrazu i właściwie jest „ w e w n ą t r z " i w ogóle nie m a nic wspólne go ze sposobem bycia b y t u fizycznego i psychicznego, tym silniej wierzymy, że dotarliśmy d o kwestii istoty p o z n a n i a i d o wyjaśnienia relacji między p o d m i o t e m a p r z e d m i o tem. T y l k o w t e d y bowiem może powstać problem, a mianowicie p y t a n i e : w j a k i sposób ów poznający pod miot w y k r a c z a ze swej wewnętrznej „sfery" w sferę „inną i z e w n ę t r z n ą " , j a k w ogóle p o z n a w a n i e może mieć p r z e d m i o t , j a k sam ów p r z e d m i o t musi być pomyślany, a b y w końcu p o d m i o t go poznał bez potrzeby ryzyka sko ku w j a k ą ś inną sferę? P o m i m o j e d n a k mnogości tych z m i e n n y c h podejść brak zupełnie p y t a n i a o c h a r a k t e r bycia owego p o d m i o t u p o z n a w c z e g o , którego sposób bycia stanowi przecież ciągle niezwerbalizowany t e m a t wszędzie t a m , gdzie r o z w a ż a się j e g o p o z n a w a n i e . Słyszy się w p r a w dzie ciągłe z a p e w n i e n i a , że owo „ w e w n ą t r z " i „ w e w n ę t r z n a sfera" p o d m i o t u nie są, rzecz j a s n a , p o j m o w a n e j a k o j a kaś „ s k r z y n k a " czy „ p o j e m n i k " . Milczenie p a n u j e j e d n a k n a t e m a t pozytywnego znaczenia „ w n ę t r z a " i m m a n e n c j i , w k t ó r y m p o z n a w a n i e miałoby być zrazu zamknięte, a także w kwestii, j a k c h a r a k t e r bycia tego „bycia we w n ą t r z " p o z n a w a n i a u g r u n t o w a n y jest w sposobie bycia p o d m i o t u . J a k k o l w i e k j e d n a k i n t e r p r e t o w a ć tę w e w n ę t r z n ą sferę, j u ż s a m o postawienie p y t a n i a , j a k p o z n a w a n i e wy chodzi „ p o z a siebie" / i osiąga „ t r a n s c e n d e n c j ę " , uwi d a c z n i a , że podnosi się p r o b l e m p o z n a w a n i a nie wyjaś niwszy p r z e d t e m , j a k ono jest i czym jest, skoro rodzi takie zagadki. Przy t y m podejściu nie dostrzega się tego, co zostało implicite p o w i e d z i a n e j u ż w r a z z najbardziej nawet
86
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[61]
p o w i e r z c h o w n ą tematyzacją fenomenu p o z n a n i a : p o z n a w a n i e to modus bycia jestestwa j a k o bycia-w-świecie; m a ono o n t y c z n e ufundowanie w t y m właśnie u k o n s t y t u o w a niu bycia. W o b e c takiego w s k a z a n i a fenomenalnej kon statacji — poznawanie jest pewnym sposobem bycia bycia-w-świe cie — chciałoby się wysunąć zastrzeżenie: wraz z taką interpretacją p o z n a w a n i a p r o b l e m p o z n a n i a ulega przecież unicestwieniu; o cóż m o ż n a b o w i e m jeszcze p y t a ć , gdy się założy, że p o z n a w a n i e jest j u ż przy swoim świecie, który m a o n o przecież osiągać d o p i e r o w t r a n s c e n d o w a n i u p o d m i o t u ? Pomijając j u ż to, że w t y m ostatnim p y t a n i u znów d o c h o d z i d o głosu p o z b a w i o n y fenomenalnego uza sadnienia, konstruktywistyczny (konstruktive) „ p u n k t wi d z e n i a " , j a k a ż i n n a instancja m a d e c y d o w a ć o t y m , czy i w jakim sensie winien istnieć p r o b l e m p o z n a n i a , jeśli nie sam fenomen p o z n a n i a i sposób bycia tego, kto poznaje? G d y teraz z a p y t a m y , co się objawia w fenomenalnej zawartości (Befund) samego p o z n a w a n i a , trzeba będzie stwierdzić, że s a m o p o z n a w a n i e najpierw opiera się n a byciu-już-przy-świecie, które istotowo konstytuuje bycie jes testwa. T o bycie-już-przy nie jest od r a z u d r ę t w y m w p a t r y w a n i e m się w coś czysto obecnego. Bycie-w-świecie jest z a t r o s k a n i e m odurzonym światem, o który się troska. A b y p o z n a w a n i e mogło być b a d a w c z y m określaniem czegoś obecnego, p o t r z e b n y jest wcześniej pewien niedobór w za t r o s k a n y m „ m i e ć - d o - c z y n i e n i a " ze światem. Wycofując się z wszelkiego w y t w a r z a n i a , o p e r o w a n i a itp., zatroskanie z w r a c a się ku j e d y n e m u jeszcze pozostałemu modus bycia-w, ku jeszcze-tylko-przebywaniu-obok (bei)... Na gruncie takiego sposobu bycia ku światu, który p o z w a l a spotykać j u ż tylko w czystym wyglądzie (etSoc) byt spotykany we w n ą t r z świata, i jako modus tego sposobu bycia, możliwe jest w y r a ź n e w g l ą d a n i e w to, co daje się tak spotykać.
[61/62]
Rozdział H
87
O w o wglądanie jest zawsze określonym u k i e r u n k o w a n i e m na..., n a m i e r z a n i e m czegoś obecnego. O d razu przejmuje ono „ p u n k t w i d z e n i a " od spotykanego przez siebie bytu. T a k i e w g l ą d a n i e samo p r z y b i e r a postać (modus) samodziel nego p r z e b y w a n i a (Sichaufhalten) obok wewnątrzświatowego b y t u . W trakcie takiego „zatrzymywania się" („Aufenthalt") j a k o p o w s t r z y m y w a n i a się (Sichenthalten) od wszel kich operacji i od u ż y w a n i a rzeczy dokonuje się postrzeganie czegoś obecnego. / Postrzeganie dokonuje się w sposób za gadywania i omawiania czegoś j a k o czegoś. N a gruncie takie go wykładania w najszerszym sensie postrzeganie przechodzi w określanie. T o , co postrzeżone i określone, m o ż n a wyrazić w z d a n i a c h , a j a k o tak wypowiedziane — z a p a m i ę t a ć i prze c h o w a ć . T o o p a r t e n a postrzeżeniu z a p a m i ę t a n i e w y p o wiedzi o... s a m o jest sposobem bycia-w-świecie i nie może być i n t e r p r e t o w a n e j a k o „ p r o c e s " umożliwiający p o d m i o towi tworzenie sobie przedstawień czegoś, które j a k o tak przyswojone pozostawałyby „ w e w n ą t r z " n a p r z e c h o w a n i u i co d o k t ó r y c h m o g ł a b y p o t e m p o w s t a w a ć niekiedy kwes tia, j a k się one „ z g a d z a j ą " z rzeczywistością. Nie jest tak, że dopiero skierowując się na... i coś uchwytując jestestwo wychodzi j a k g d y b y ze swej sfery we wnętrznej, w której było u p r z e d n i o zakapslowane; raczej zgodnie ze swym p i e r w o t n y m sposobem bycia zawsze j u ż jest o n o „ n a z e w n ą t r z " , przy s p o t y k a n y m bycie z zawsze j u ż o d k r y t e g o świata. O w o określające p r z e b y w a n i e obok bytu, który m a być p o z n a n y , nie polega n a j a k i m ś opusz czaniu sfery w e w n ę t r z n e j , także bowiem w t y m ,,byciu-naz e w n ą t r z " p r z y przedmiocie jestestwo jest w d o b r z e poję t y m sensie „ w e w n ą t r z " , tzn. jest ono takie j a k o bycie-w-świecie, które poznaje. I z n o w u : postrzeganie czegoś p o z n a n e g o nie polega n a powrocie uchwytującego wykra czania n a zewnątrz ze z d o b y t y m ł u p e m d o „ p o j e m n i k a "
88
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[62]
świadomości, także bowiem postrzegając, przechowując i z a p a m i ę t u j ą c poznające jestestwo pozostaje jako jestestwo na Zewnątrz- W postawie „samej t y l k o " wiedzy o kontekście bycia bytu, „ t y l k o " przedstawianiu go sobie, „ j e d y n i e " 0 n i m „ m y ś l e n i u " jestem nie mniej przy bycie n a zewnątrz w świecie aniżeli podczas źródłowego u c h w y t y w a n i a . N a w e t z a p o m n i e n i e o czymś, które n a pozór zaciera wszelką re lację bycia d o czegoś wcześniej p o z n a n e g o , należy pojmo w a ć j a k o modyfikację pierwotnego bycia-w; to samo dotyczy wszelkiego złudzenia i wszelkiego błędu. W s k a z a n y tu kontekst fundowania k o n s t y t u t y w n y c h dla p o z n a n i a świata modi bycia-w-świecie uwidacznia, że jestes two osiąga w p o z n a w a n i u n o w e stanowisko bycia wobec j u ż zawsze w jestestwie odkrytego świata. T a n o w a możliwość bycia m o ż e się samoistnie ukształtować, stać się z a d a n i e m 1 j a k o n a u k a przejąć p r z y w ó d z t w o n a d byciem-w-świecie. P o z n a w a n i e j e d n a k ż e nie tworzy d o p i e r o „commercium" p o d m i o t u ze światem ani też nie powstaje o n o z oddzia ł y w a n i a świata n a p o d m i o t . P o z n a w a n i e to u f u n d o w a n y w byciu-w-świecie modus jestestwa. Dlatego też bycie-w-świecie j a k o u k o n s t y t u o w a n i e p o d s t a w o w e w y m a g a wcześ niejszej interpretacji. /
Rozdział
trzeci
ŚWIATOWOŚĆ ŚWIATA
§ 14. Ogólna idea światowości świata Bycie-w-świecie trzeba uwidocznić najpierw w aspekcie m o m e n t u s t r u k t u r a l n e g o „ ś w i a t " . Realizacja tego z a d a n i a z d a się tak ł a t w a i b a n a l n a , że wciąż jeszcze u w a ż a się ją za wręcz zbędną. Cóż może oznaczać opisanie „ ś w i a t a " ja ko fenomenu? Umożliwienie widzenia tego, co się j a w i w „ b y c i e " w obrębie świata. Pierwszy krok polegałby tu n a wyliczeniu tego, co znajduje się „ w " świecie: d o m y , d r z e w a , ludzie, góry, gwiazdy. M o ż e m y odmalować „wy g l ą d " tego b y t u i opowiedzieć o tym, co w nim i wraz z nim występuje. T o j e d n a k pozostaje oczywiście p e w n y m przedfenomenologicznym „zajęciem", które fenomenolo gicznie nie może mieć ż a d n e g o znaczenia. O p i s pozostaje związany z b y t e m . J e s t ontyczny. M y j e d n a k poszukujemy przecież bycia. „ F e n o m e n " w sensie fenomenologicznym został formalnie określony j a k o to, co się pokazuje j a k o by cie i s t r u k t u r a bycia. O p i s a ć „ ś w i a t " fenomenologicznie będzie z a t e m zna czyło: wskazać bycie b y t u obecnego w obrębie świata i u t r w a l i ć j e pojęciowo i kategorialnie. Bytem w obrębie świata są rzeczy, rzeczy przyrodnicze (Naturdinge) i rzeczy „ w y p o s a ż o n e w wartości". I c h rzeczowy c h a r a k t e r staje się
90
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[63/64]
problemem, ponieważ zaś rzeczowy charakter tych ostat nich buduje się na rzeczowym charakterze przyrody, za tem bycie rzeczy przyrodniczych, przyroda jako taka, stanowi podstawowy temat. Fundującym wszystko charak terem bycia rzeczy przyrodniczych, substancji, jest substancjalność. Co stanowi jej ontologiczny sens? W ten sposób nadaliśmy badaniu jednoznaczny kierunek proble mowy. Czy jednak pytamy przy tym o „świat" w sposób onto logiczny? Zarysowana problematyka jest bez wątpienia on tologiczna. Tyle tylko, że nawet jeśli powiedzie się najczyst sza choćby eksplikacja bycia przyrody zgodna z podstawo wymi twierdzeniami, jakie na temat tego bytu wypowiada matematyczne przyrodoznawstwo, to ontologia ta nigdy nie dotrze do fenomenu „świata". Sama przyroda jest bytem spotykanym w obrębie świata i daje się odkrywać na różnych drogach i poziomach. Czy powinniśmy więc najpierw trzymać się bytu, przy którym zrazu i zwykle zatrzymuje się jestestwo: „wypo sażonych w wartości" rzeczy? Czyż nie ukazują one „właś ciwie" świata, w którym żyjemy? / M o ż e faktycznie wska zują one coś takiego jak „świat" w sposób bardziej dobit ny. Rzeczy te jednak są także bytem „w obrębie" świata. Ani ontyczne odmalowanie wewnątrzświatowego bytu, ani ontolo giczna interpretacja bycia tego bytu nie docierają jako takie do feno menu „świata". W obu tych sposobach podejścia do „obiek tywnego bycia" „świat" jest już na różne sposoby „za kładany". Czy więc o „świecie" nie można by ostatecznie powie dzieć, że jest określeniem wspomnianego bytu? Jednakże ów byt nazywamy przecież „wewnątrzświatowym". M o ż e więc „świat" jest charakterem bycia jestestwa? Wtedy każ de jestestwo miałoby „od razu" swój świat. Ale czy taki
[64/65]
Rozdział III
91
„ ś w i a t " nie staje się czymś „ s u b i e k t y w n y m " ? J a k ż e z a t e m m ó g ł b y jeszcze istnieć „ w s p ó l n y " świat, „ w " k t ó r y m prze cież jesteśmy? I jeśli s t a w i a m y p y t a n i e o „ ś w i a t " , to. o który świat chodzi? A n i o ten, ani o t a m t e n , lecz o światowość świata w ogóle. N a jakiej d r o d z e s p o t y k a m y ten fenomen? „ Ś w i a t o w o ś ć " jest pojęciem ontologicznym i oznacza s t r u k t u r ę k o n s t y t u t y w n e g o m o m e n t u bycia-w-świecie. T o ostatnie zaś jest n a m z n a n e j a k o egzystencjalne określenie jestestwa. S a m a światowość stanowi zatem egzystencjał. G d y p y t a m y ontologicznie o „świat", bynajmniej nie opusz czamy tematycznego pola analityki jestestwa. „ Ś w i a t " w aspekcie ontologicznym nie jest określeniem tego bytu, którym z istoty jestestwo nie jest, lecz c h a r a k t e r e m samego jestestwa. Nie wyklucza to, że d r o g a b a d a n i a fenomenu „ ś w i a t a " musi prowadzić przez byt w obrębie świata i bycie tego b y t u . Z a d a n i e fenomenologicznego „opisania" świata jest tak dalekie od oczywistości, że j u ż jego zadowalające określenie w y m a g a istotnych wyjaśnień ontologicznych. W p r z e p r o w a d z o n y c h r o z w a ż a n i a c h i częstym użyciu słowa „ ś w i a t " u d e r z a jego wieloznaczność. R o z p l a t a n i e jej może u k a z a ć fenomeny o r ó ż n y m znaczeniu oraz ich związek. 1. „ Ś w i a t " stosowany jest j a k o pojęcie ontyczne i ozna cza w t e d y ogół bytu, który może być obecny w obrębie świata. 2 . „ Ś w i a t " funkcjonuje j a k o termin ontologiczny i ozna cza bycie b y t u wymienionego w punkcie pierwszym. „ Ś w i a t " może mianowicie stać się oznaczeniem obszaru obejmującego p e w n ą rozmaitość bytu, znaczy n p . tyle, co w m ó w i e n i u o „świecie" / m a t e m a t y k a obszar możliwych przedmiotów matematyki. 3. „ Ś w i a t " może być p o n o w n i e r o z u m i a n y w pew n y m o n t y c z n y m sensie, teraz j e d n a k nie j a k o byt, k t ó r y m
92
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[65]
jestestwo z istoty nie jest i który m o ż e być spotykany w o b rębie świata, lecz j a k o to, „w czym" faktyczne jestestwo j a ko takie „żyje". „ Ś w i a t " m a tu znaczenie przedontologicznie egzystencyjne. Przy tym istnieją tu znów różnorakie możliwości: „ ś w i a t " oznacza nasz-świat (Wir-Welt) „pub l i c z n y " l u b „ w ł a s n e " i najbliższe (domowe) otoczenie. 4. I wreszcie „ ś w i a t " oznacza ontologiczno-egzystencjalne pojęcie światowości. S a m a światowość daje się modyfiko w a ć w a k t u a l n ą (jeweilige) całościową s t r u k t u r ę poszczegól n y c h „ ś w i a t ó w " , zawiera j e d n a k w sobie apriori światowoś ci w ogóle. Przyjmujemy dla t e r m i n u „ ś w i a t " znaczenie ustalone w punkcie trzecim. Jeśli trzeba będzie czasami użyć tego t e r m i n u w sensie określonym w punkcie pierwszym, to znaczenie takie o p a t r z y m y cudzysłowem. O d p o w i e d n i o d o tego, p o c h o d n a forma „ ś w i a t o w y " o z n a c z a terminologicznie pewien sposób bycia jestestwa, nigdy zaś b y t u obecnego „ w " świecie. T a k i byt n a z y w a m y n a l e ż ą c y m d o świata l u b wewnątrzświatowym. R z u t oka n a dotychczasową ontologię ukazuje, że zanie d b a n i e bycia-w-świecie j a k o u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa idzie w p a r z e z pomijaniem fenomenu światowości. Próbuje się zamiast tego i n t e r p r e t o w a ć świat n a podstawie bycia bytu, który jest w obrębie świata obecny, ale przy tym zrazu w ogóle nie odkryty, n a podstawie przyrody. Przyro d a — p o j m o w a n a w kategoriach ontologicznych — jest g r a n i c z n y m p r z y p a d k i e m bycia możliwego wewnątrzświatowego bytu. Jestestwo może o d k r y w a ć byt j a k o p r z y r o d ę tylko w p e w n y m określonym modus swego bycia-w-świecie. T a k i e p o z n a w a n i e m a c h a r a k t e r specyficznego pozbawie nia świata światowości (Entweltlichung der Welt). „ P r z y r o d a " j a k o kategorialne ogólne pojęcie s t r u k t u r bycia określonego wewnątrz świata spotykanego b y t u nie potrafi uczynić światowości zrozumiałą. N a w e t fenomen „ n a t u r y "
[65/66]
Rozdział III
93
w sensie, p o w i e d z m y , jej r o m a n t y c z n e g o pojęcia d a się on tologicznie ująć dopiero n a podstawie pojęcia świata, tj. od strony analityki jestestwa. Z p u n k t u widzenia p r o b l e m u ontologicznej analizy świa towości świata tradycyjna ontologia — jeśli w ogóle do strzega o n a ów p r o b l e m — z a b r n ę ł a w ślepą uliczkę. Z drugiej strony interpretacja światowości jestestwa oraz możliwości i sposobów j e g o uświatowienia m i a ł a b y poka zać, dlaczego jestestwo b ę d ą c w sposób p o z n a w a n i a świata ontycznie i ontologicznie / pomija fenomen światowości. Factum tego pominięcia wskazuje z a r a z e m n a to, że trzeba szczególnej ostrożności, jeśli podejście d o fenomenu świa towości m a uzyskać trafny fenomenalny p u n k t wyjścia, który przeszkodzi pominięciu. M e t o d y c z n e wskazania w tej mierze zostały tu j u ż p o d a ne. Bycie-w-świecie, a z a t e m także świat, p o w i n n y stać się t e m a t e m analityki w horyzoncie przeciętnej powszedniości j a k o najbliższego jestestwu sposobu [jego] bycia. T r z e b a z b a d a ć powszednie bycie-w-świecie, a dzięki fenomenal n e m u t r z y m a n i u się go musi się pojawić w polu widzenia coś takiego j a k świat. Najbliższym światem powszedniego jestestwa jest otocze nie. W toku b a d a n i a p r z e c h o d z i m y od tego egzystencjalne go c h a r a k t e r u przeciętnego bycia-w-świecie d o idei świa towości w ogóle. Światowość otoczenia (otoczeniowość) jest przez nas p o s z u k i w a n a n a d r o d z e przejścia przez ontolo giczną interpretację spotykanego j a k o najbliższy wewnątrzotoczeniowego bytu. T e r m i n „ o t o c z e n i e " zdaje się swym „ o - " wskazywać n a przestrzenność*. T o k o n s t y t u t y w n e dla * W tym miejscu H. zapowiada analizę otoczenia, „Umwelt", którego „o-" sugeruje przestrzenny krąg tego, co mnie otacza. Otoczenie to jednak także Um-welt, czyli świat tego, co służy do
94
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[66/67]
otoczenia „wokół" (Umherum) nie ma wszelako żadnego pierwotnie „przestrzennego" sensu. Przysługujący bez sprzecznie otoczeniu przestrzenny charakter da się rozjaś nić dopiero na podstawie struktury światowości. Odtąd wspomniana w § 1 2 przestrzenność stanie się widoczna fenomenalnie. Ontologia jednakże usiłowała właśnie inter pretować na podstawie przestrzenności bycie „świata" jako res extensa. Najbardziej skrajną skłonność do takiej ontologii „świata", i to o wręcz przeciwnym zorientowaniu na res cogitans, która ani ontycznie, ani ontologicznie nie pokrywa się z jestestwem, przejawia Kartezjusz. Odcinając się od takiej tendencji ontologicznej, podjęta tu analiza świato wości może zyskać większą jasność. Analiza ta dokonuje się w trzech etapach: A. Analiza otoczeniowości i światowości w ogóle; B. Ilustrujące skontrastowanie analizy światowoś ci i ontologii „świata" u Kartezjusza; C. Dookólność (Umhąfte) otoczenia i „przestrzenność" jestestwa.
A. Analiza otoczeniowości i światowości w ogóle § 15. Bycie bytu spotykanego w otoczeniu Nicią przewodnią procesu fenomenologicznego wskaza nia bycia bytu spotykanego jako najbliższy będzie powsze dnie bycie-w-świecie, które nazwiemy obchodem (Umgang) w świecie z / wewnątrzświatowym bytem. Obchód rozpra sza się na rozmaite sposoby zatroskania. Najbliższym ze (um) czegoś; świat „narzędzi" (por. § 15). Do tych znaczeń nawiązuje szereg określeń zawierających „um" (por. § 15 nn.): „Umhąfte", „Umsicht", „Umgang", „Um-zu", „Umwillen".
[67]
Rozdział III
95
sposobów o b c h o d u , j a k to zostało p o k a z a n e , nie jest j e d n a k postrzeżeniowe tylko p o z n a w a n i e , lecz m a n i p u l a t y w n o -użytkowe zatroskanie, k t ó r e m u przysługuje własne „ p o z n a n i e " . K w e s t i a fenomenologiczna dotyczy najpierw by cia b y t u spotykanego w takim zatroskaniu. D l a zagwa r a n t o w a n i a w y m a g a n e g o tu widzenia p o t r z e b n a jest w s t ę p n a u w a g a metodologiczna. Podczas odsłaniania i eksplikacji bycia byt jest zawsze przed- i w s p ó ł - t e m a t y z o w a n y , a właściwy t e m a t stanowi bycie. W obrębie niniejszej analizy z a k ł a d a się j a k o byt p r z e d t e m a t y c z n y to, co się pokazuje w u w i k ł a n y m w otoczeniu (umweltlicheń) zatroskaniu. T e n byt nie jest p r z y t y m p r z e d m i o t e m teoretycznego p o z n a w a n i a „świa t a " , lecz czymś u ż y w a n y m , w y t w a r z a n y m itp. J a k o tak spotykany, ów byt w k r a c z a w sposób p r z e d t e m a t y c z n y w pole widzenia „ p o z n a w a n i a " , które j a k o fenomenolo giczne spogląda źródłowo (primar) n a bycie i od strony tej tematyzacji bycia współtematyzuje a k t u a l n y byt. T o feno menologiczne w y k ł a d a n i e nie jest z a t e m p o z n a w a n i e m b y t o w o d a n y c h charakterystyk bytu, lecz określaniem s t r u k t u r j e g o bycia. J a k o b a d a n i e bycia staje się ono jed n a k ż e samodzielną i w y r a ź n ą realizacją rozumienia bycia, r o z u m i e n i a , które zawsze j u ż przysługuje jestestwu i jest „ ż y w e " w k a ż d y m o b c h o d z e n i u się z b y t e m . F e n o m e n o logicznie p r z e d t e m a t y c z n y byt, tu z a t e m coś u ż y w a n e g o , tkwiącego w w y t w a r z a n i u , staje się dostępny, gdy prze s t a w i a m y się n a takie zatroskanie. Ściśle biorąc, mówienie o przestawieniu się jest mylące, gdyż n a sposób bycia za troskanego o b c h o d u nie potrzebujemy d o p i e r o się prze stawiać. Powszednie jestestwo zawsze j u ż jest w taki spo sób: n p . otwierając drzwi, u ż y w a m klamki. Uzyskanie fe nomenologicznego podejścia d o tak spotykanego bytu pole ga raczej n a o d r z u c e n i u narzucających się i współobecnych
96
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[67/68]
skłonności interpretacyjnych, które w ogóle zakrywają fe nomen takiego „zatroskania", a zarazem także byt, tak jak się on sam z siebie nasuwa w zatroskaniu. T e zdradliwe zniekształcenia staną się jeszcze bardziej wyraźne, gdy zapytamy teraz w naszym badaniu: jaki byt uznać za wstępny temat i uczynić przedfenomenalną podstawą? M o ż n a by odrzec: rzeczy. Już jednak wraz z tą oczywis tą odpowiedzią poszukiwana przedfenomenalną podstawa zostaje prawdopodobnie przeoczona. W tym zagadnięciu bytu jako „rzeczy" (res) tkwi /już bowiem implicite pewna założona z góry charakterystyka ontologiczna. Posuwająca zapytywanie od takiego bytu ku byciu analiza trafia na rzeczowość (Dinglichkeit) i realność. Tak postępując na przód ontologiczna eksplikacja znajduje takie charaktery bycia, jak substancjalność, materialność, rozciągłość, sąsiedz two... Spotykany w zatroskaniu byt jest jednak w tym byciu skryty zrazu także przedontologicznie. Nazywając rzeczy bytem „ d a n y m najpierw", popełniamy ontologiczny błąd, choć ontycznie uważamy inaczej. Pozostaje niejasne, co właściwie uważamy. Charakteryzuje się też owe „rzeczy" jako „wyposażone w wartości". Co ontologicznie znaczy „wartość"? Jak kategorialnie ująć owo „wyposażenie" („Haften") i bycie wyposażonym (Behaftetsein)? Pomijając już niejasność owej struktury wyposażenia w wartość, czy natrafiamy przez to na fenomenalny charakter bycia tego, co spotykane w zatroskanym obchodzie? Grecy mieli dla „rzeczy" stosowny termin: TCpay^aTa, tzn. to, z czym ma się do czynienia w zatroskanym obcho dzie (^paCic). Specyficzny „pragmatyczny" charakter owych TCp<xy(xaTa pozostawili oni jednak pod względem ontologicznym w cieniu i określili je „najpierw" jako „je dynie rzeczy". Byt spotykany w zatroskaniu nazywamy na rzędziem. Podczas obchodzenia się natrafiamy na przybory
[68/69]
Rozdział III
97
d o pisania, d o szycia, n a r z ę d z i a pracy, pojazdy, urządze nia p o m i a r o w e . T r z e b a w y d o b y ć sposób bycia narzędzia. Nastąpi to n a gruncie u p r z e d n i e g o w y o d r ę b n i e n i a tego, co czyni narzędzie narzędziem: c h a r a k t e r u narzędzia (£eughąftigkeit). Ściśle biorąc, nie „istnieje" nigdy jedno narzędzie. Bycie n a r z ę d z i a obejmuje zawsze całość n a r z ę d z i a (£eugganze), w k t ó r y m owo narzędzie może dopiero być tym, czym jest. N a r z ę d z i e jest z istoty „czymś d o tego, ażeby...". R ó ż n e rodzaje „ a ż e b y " (Um-zu), j a k służebność (Dienlichkeit), p r z y d a t n o ś ć (Beitrdglichkeii), stosowalność (Verwendbarkeit), d o g o d n o ś ć (Handlichkeit) konstytuują całokształt narzędzia. W s t r u k t u r z e „ a ż e b y " zawiera się p e w n e odniesienie cze goś d o czegoś. Ontologiczną genezę wskazanego t y m ter m i n e m fenomenu ujrzymy dopiero w trakcie rozwijanych tu analiz. N a razie trzeba uwidocznić fenomenalnie roz maitość odniesień. O d p o w i e d n i o d o swego narzędziowego c h a r a k t e r u narzędzie jest narzędziem zawsze na gruncie przy należności d o innego narzędzia: przyrząd d o pisania, pióro, a t r a m e n t , papier, bibuła, stół, l a m p a , meble, okna, drzwi, pokój. T e „rzeczy" nigdy nie pojawiają się najpierw same dla siebie, by p o t e m jako suma realiów wypełnić pokój. T y m , co najpierw d a n e , choć nie ujęte tematycznie, jest po kój, ale nie j a k o to, co „ w obrębie czterech ścian" w sensie geometryczno-przestrzennym, lecz j a k o narzędzie d o miesz kania. N a tej dopiero podstawie pojawia się „urządzenie", a w / n i m każde „poszczególne" narzędzie. Przed tym na rzędziem jest j u ż zawsze odkryty całokształt narzędzia. Zawsze d o p a s o w a n y d o n a r z ę d z i a o b c h ó d , n a gruncie którego (i tylko jego) narzędzie to może się prawdziwie u k a z a ć w swym byciu (np. wbijanie gwoździ m ł o t k i e m ) , nie ujmuje t e m a t y c z n i e tego bytu j a k o istniejącej (vorkommendes) rzeczy, a u ż y w a n i e n a r z ę d z i a nie zawiera wiedzy
98
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[69]
o s t r u k t u r z e n a r z ę d z i a j a k o takiej. W b i j a n i e gwoździ nie tylko m a wiedzę o n a r z ę d z i o w y m c h a r a k t e r z e młotka, ale przyswoiło sobie to narzędzie najlepiej, j a k tylko m o ż n a . W t a k i m u ż y t k o w y m obchodzie zatroskanie p o d d a j e się k o n s t y t u t y w n e m u dla każdego n a r z ę d z i a „ a ż e b y " ; i m mniej tylko się p r z y g l ą d a m y młotkowi-rzeczy, im spraw niej go u ż y w a m y , t y m bardziej źródłowy staje się stosunek d o niego, t y m bardziej bez osłony s p o t y k a m y ów młotek j a k o to, czym jest, j a k o narzędzie. Wbijanie gwoździ samo o d k r y w a specyficzną „ d o g o d n o ś ć " młotka. Sposób bycia n a r z ę d z i a , w k t ó r y m ujawnia się ono samo z siebie, n a z y w a m y poręcznością*. Tylko dlatego, że narzędzie m a to „bycie-w-sobie", a nie j e d y n i e tylko istnieje, jest ono w najszerszym sensie d o g o d n e i d o dyspozycji. N a w e t naj bardziej przenikliwe zaledwie-tylko-^o^/^rfanz^ n a tak a tak u p o s a ż o n y „ w y g l ą d " rzeczy nie potrafi o d k r y ć niczego p o ręcznego. „ T e o r e t y c z n e m u " j e d y n i e spojrzeniu n a rzeczy brak r o z u m i e n i a poręczności. U ż y t k o w o - m a n i p u l a t y w n y o b c h ó d nie jest j e d n a k ślepy, m a swój własny sposób oglą du, który kieruje manipulacją i nadaje jej specyficzną przyległość d o rzeczy. O b c h ó d z n a r z ę d z i e m podlega r o z m a i t o ści odniesień „ a ż e b y " . Ogląd (Sicht) takiego w p a s o w y w a nia się to przegląd (Umsicht). P o s t ę p o w a n i e „ p r a k t y c z n e " nie jest „ a t e o r e t y c z n e " w sensie b r a k u oglądu; jego o d m i e n n o ś ć od p o s t ę p o w a n i a teoretycznego tkwi nie tylko w t y m , że tu się b a d a , a t a m się działa, i że działanie, aby nie pozostało ślepe, korzysta * Poręczność (Zuhandenheii) odsłania się „sama z siebie" pod czas obchodzenia się z „poręcznym" narzędziem, w przeciwień stwie do rozważanej w dalszej części pracy „obecności" (Vorhandenheit). To, co jest „vorhanden", „przed-ręką", wymaga już pewnego dystansu do siebie, wystąpienia „przed" obserwatorem w postaci przed-miotu.
[69/70]
Rozdział HI
99
z p o z n a n i a teoretycznego; b a d a n i e bowiem jest zatroska niem w r ó w n i e źródłowy sposób, w j a k i działanie m a swoją perspektywę (Sicht). Postępowanie teoretyczne jest niep r z e g l ą d o w y m zaledwie-tylko-spoglądaniem. Nie będąc p r z e g l ą d e m , spoglądanie nie jest p o z b a w i o n e reguł, a swój k a n o n tworzy sobie w metodzie. T o , co poręczne, ani nie jest w ogóle ujęte teoretycznie, ani też nie jest s a m o od r a z u przeglądowo t e m a t y z o w a n e d o p r z e g l ą d u . Swoistością tego, co od r a z u poręczne, jest to, że musi się o n o w swą poręczność niejako wycofać, aby właśnie mogło we właściwy sposób być poręczne. T y m , p r z y czym najpierw zatrzymuje się powszedni o b c h ó d , nie są też s a m e narzędzia; to raczej wytwór, coś a k t u a l n i e do w y t w o r z e n i a , / jest objęty zatroskaniem w pierwszym rzę dzie, a stąd jest także poręczny. W y t w ó r niesie w sobie ca łokształt odniesień, w obrębie których n a p o t y k a się na rzędzie. W y t w a r z a n y p r o d u k t j a k o „do czego" (Wozu) młotka, h e b l a czy gwoździa jest ze swej strony n a sposób n a r z ę dzia. W y t w a r z a n y b u t jest d o noszenia (but-narzędzie), w y p r o d u k o w a n y zegarek d o o d c z y t y w a n i a czasu. N a p o t y k a n y głównie w z a t r o s k a n y m obchodzie (w trakcie p r a c y ) w y t w ó r p o z w a l a w swej z istoty sobie właściwej sto sowalności zawsze n a p o t k a ć owo „ d o czego" swojej stoso walności. O b s t a l o w a n y w y t w ó r jest ze swej strony tylko n a gruncie u ż y t k o w a n i a go i odkrytego w tym u ż y t k o w a n i u kontekstu odniesień bytowych. W y t w a r z a n y p r o d u k t m a j e d n a k nie tylko zastosowanie do..., s a m o w y t w a r z a n i e jest zawsze stosowaniem czegoś d o czegoś. W wyrobie zawiera się równocześnie odniesienie d o „ m a t e r i a ł ó w " . J e s t on uzależniony od skóry, nici, gwoździ itp. Z kolei skórę w y t w a r z a się ze skór surowych. T e zaś zdejmuje się ze zwierząt, które ktoś i n n y w y h o d o w a ł .
100
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[70/71]
W świecie istnieją także zwierzęta n i e h o d o w l a n e i także u nich ów byt się' w pewien sposób sam w y t w a r z a . W oto czeniu z a t e m u d o s t ę p n i a się także taki byt, który sam w sobie nie w y m a g a w y t w a r z a n i a , zawsze j u ż jest p o ręczny. Młotek, obcęgi, gwódź same w sobie odnoszą d o stali, żelaza, m e t a l u , minerału, d r e w n a , z których się skła dają. W u ż y w a n y m narzędziu zostaje — poprzez owo uży cie — w s p ó ł o d k r y t a „ p r z y r o d a " , „ p r z y r o d a " w świetle wy tworów przyrody. P r z y r o d y nie należy tu j e d n a k rozumieć j a k o czegoś tyl ko o b e c n e g o — ani też j a k o siły przyrody. Las jest t e r e n e m w y r ę b u , g ó r a kamieniołomem, rzeka energią wodną, wiatr w i a t r e m „ w ż a g l e " . W r a z z o d k r y t y m „ o t o c z e n i e m " spo t y k a m y tak odkrytą „ p r z y r o d ę " . O d jej sposobu bycia j a k o poręcznej m o ż n a a b s t r a h o w a ć , a ją samą o d k r y w a ć i określać j e d y n i e w jej czystej obecności. D l a takiego o d k r y w a n i a p r z y r o d y pozostaje j e d n a k skryta p r z y r o d a j a k o coś, co „ u s i d l a " i „ p o b u d z a " , co nas osacza, zniewala p i ę k n e m k r a j o b r a z u . Botanika rośliny to nie kwiaty n a miedzy, ustalone przez geografię „miejsce w y p ł y w u " rzeki to nie „ ź r ó d ł o w dolinie". W y t w o r z o n y p r o d u k t wskazuje nie tylko n a k o n k r e t n e „ d o c z e g o " swej stosowalności i „z czego" swej b u d o w y ; w prostej sytuacji rzemieślniczej odnosi się on z a r a z e m d o u ż y t k o w n i k a . W y r ó b jest d o p a s o w a n y d o jego ciała, /„jest" ono p r z y p o w s t a w a n i u w y r o b u współobecne. W produkcji h u r t o w e j bynajmniej nie brak tego k o n s t y t u t y w n e g o odnie sienia; jest o n o tylko nieokreślone, wskazuje n a dowolną, przeciętną osobę. W r a z z w y r o b e m nie n a p o t y k a m y z a t e m tylko b y t u , który byłby poręczny, lecz także byt o sposobie bycia jestestwa ludzkiego (Dasein), dla którego zatroskania coś w y t w o r z o n e g o staje się poręczne; z a r a z e m n a p o t y k a m y świat, w k t ó r y m żyje użytkownik, a który równocześnie
[71]
Rozdział III
101
jest nasz. O b j ę t y zatroskaniem w y r ó b jest poręczny nie tyl ko w domowym, świecie warsztatu, lecz także w świecie publicz nym. W r a z z t y m ostatnim zostaje o d k r y t a i staje się każde m u d o s t ę p n a przyroda otoczenia. W d r o g a c h , ulicach, m o stach, b u d y n k a c h zatroskanie o d k r y w a p r z y r o d ę w określo n y m kierunku. Zadaszając p e r o n wzięto p o d u w a g ę złą pogodę, oświetlenie publiczne u w z g l ę d n i a ciemność, tzn. specyficzną zmienność obecności i nieobecności światła dziennego, czyli — „pozycję słońca". W zegarkach u w z g l ę d n i o n e jest zawsze określone miejsce w systemie świata. G d y s p o g l ą d a m y n a zegarek, w u k r y t y sposób wy korzystujemy „pozycję słońca", wedle której w p r o w a d z o n o urzędową astronomiczną regulację p o m i a r u czasu. Przy korzystaniu z najbliżej i niezauważalnie poręcznego na rzędzia, j a k i m jest zegarek, współporęczna jest p r z y r o d a otoczenia. D o istoty funkcji o d k r y w a n i a przez zatroskane z a n u r z e n i e w najbliższy świat w y r o b ó w należy to, że zależ nie od sposobu tego z a n u r z e n i a ów współdostarczony w wyrobie, tj. w jego k o n s t y t u t y w n y c h odniesieniach, wewnątrzświatowy byt pozostaje możliwy d o odkrycia z różną wyrazistością i przy r ó ż n y m zakresie przeglądowej penetracji. Sposobem bycia tego b y t u jest poręczność. Nie należy jej j e d n a k p o j m o w a ć j a k o tylko c h a r a k t e r u ujmowania, tak j a k b y t e m u najbliżej s p o t y k a n e m u „ b y t o w i " przypisywało się takie „ a s p e k t y " i j a k b y obecny najpierw w sobie m a t e riał świata był w ten sposób „subiektywnie z a b a r w i a n y " . T a k u k i e r u n k o w a n a interpretacja przeoczą, że wówczas byt musiałby być najpierw z r o z u m i a n y i odkryty j a k o czysta obecność i w następstwie odkrywczego i przysto sowawczego o b c h o d z e n i a się ze „ ś w i a t e m " zyskać prio rytet i naczelną pozycję. T o j e d n a k przeczy j u ż ontologiczn e m u sensowi p o z n a w a n i a , które przedstawiliśmy j a k o
102
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[71/72]
ufundowany modus bycia-w-świecie. T o ostatnie przenika dopiero przez to, co dla zatroskania poręczne, w stronę wy dobycia czegoś już tylko obecnego. Poręczność jest ontologiczno-kategorialnym określeniem bytu takiego, jakim on jest „w so bie". Coś poręcznego zaś „istnieje" („gibt es") tylko na podłożu tego, co obecne. Czy jednak z przyjęcia tej tezy wynika, że poręczność jest ontologicznie ufundowana w obecności? / Ale jeśli nawet w pogłębionej ontologicznej interpretacji poręczność mogłaby utrzymać się jako sposób bycia najbli żej w obrębie świata odkrytego bytu i jeśli nawet dałoby się wykazać jej pierwotność wobec czystej obecności — to czy wraz z wynikami dotychczasowej eksplikacji uzyskali śmy cokolwiek na rzec ontologicznego zrozumienia feno menu świata? W interpretacji tego bytu z wnętrza świata świat był przecież stale „zakładany". Zestawienie tego bytu nie daje w sumie czegoś takiego jak „świat". Czy za tem od bycia tego bytu prowadzi w ogóle jakaś droga do wskazania fenomenu świata? 1
§ 16. Światowy charakter otoczenia anonsujący się w wewnątrzświatowym bycie Sam świat nie jest bytem z wnętrza świata, a jednak określa on ten byt tak bardzo, że tylko wtedy, gdy świat „istnieje", byt może być spotykany, a odkryty, może się ukazać w swym byciu. Jak jednak świat „istnieje"? Jeśli jes testwo jest ontycznie ukonstytuowane przez bycie-w-świe cie, a jego byciu równie istotowo przysługuje rozumienie
1
Autor pozwala sobie zauważyć, że analizę otoczenia i w ogó le „hermeneutykę faktyczności" jestestwa przedstawia w swych wykładach począwszy od semestru zimowego 1919/20.
[72/73]
Rozdział III
103
Siebie* (choćby było ono jeszcze nader nieokreślone), to czy owo jestestwo nie dysponuje rozumieniem świata, rozu mieniem przedontologicznym, któremu może brakować i brakuje wyraźnych ontologicznych wglądów? Czyż wraz z napotykanym wewnątrz świata bytem, tzn. wraz z tegoż wewnątrzświatowością, zatroskanemu byciu-w-świecie nie ukazuje się coś takiego jak świat? Czy fenomen ów nie po jawia się w przedfenomenologicznym ujęciu, czy nie tkwi w nim już zawsze, nie wymagając tematycznej interpre tacji ontologicznej? Czy samo jestestwo w kręgu swego za troskanego zaabsorbowania poręcznym narzędziem ma możliwość bycia, w której wraz z objętym zatroskaniem wewnątrzświatowym bytem zostaje mu w pewien sposób oświetlona jego światowość? Jeśli dadzą się ukazać takie możliwości bycia jestestwa w obrębie zatroskanego obchodu, wówczas stanie otworem droga do prześledzenia tak oświetlonego fenomenu i do próby niejako „osaczenia" go i zapytania o jego w nim sa m y m się ukazujące struktury. / Powszedniość bycia-w-świecie cechują różne modi zatros kania, które objęty zatroskaniem byt pozwalają napotkać w taki sposób, że ujawnia się przy tym światowy charakter tego, co wewnątrzświatowe. Zatroskanie może napotkać najbliższy poręczny byt jako niestosowalny, nie przyspo sobiony do określonego zastosowania. Narzędzie pracy okazuje się uszkodzone, materiał nieodpowiedni. Narzędzie jednak jest w każdym przypadku poręczne. Niestosowalności zaś nie odkrywa ustalanie własności przez oglądanie,
* To „das Selbsf' filozoficzna tradycja oddaje jako „jaźń", co ma jednak obcy niniejszej rozprawie wydźwięk psychologiczny, a także sugeruje związek z „ja". Jestestwo jednakże „jest Sobą" w sposób bardziej pierwotny niż „ja" i jaźnią.
104
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[73]
lecz przegląd o b c h o d z e n i a się z nim w u ż y t k o w a n i u . Przy takim o d k r y w a n i u niestosowalności narzędzie się ekspo nuje. T o eksponowanie oferuje poręczne narzędzie w swego rodzaju nieporęczności. Z a w i e r a się w tym: coś nieużytecz nego tylko się p r z e d k ł a d a — objawia się j a k o rzecz-narzędzie, k t ó r a wygląda tak a tak i w swej poręczności j a k o tak wyglądająca była stale obecna. W n a r z ę d z i u manifestuje się czysta obecność, aby się j e d n a k znów wycofać w p o ręczność czegoś objętego z a t r o s k a n i e m , tj. n a p r a w i o n e g o n a r z ę d z i a . T a k a obecność czegoś nieużytecznego nie jest jeszcze p o z b a w i o n a wszelkiej poręczności; tak obecne n a rzędzie nie jest jeszcze rzeczą gdzieś t a m zaledwie tylko ist niejącą. Uszkodzenie narzędzia nie jest jeszcze zwykłą m o dyfikacją rzeczy, istniejącą tylko z m i a n ą własności cechują cych coś obecnego. Z a t r o s k a n y o b c h ó d natrafia j e d n a k nie tylko n a coś niestosowalnego w obrębie czegoś zawsze j u ż poręcznego (£uhandeń); odnajduje on także to, czego brak, co nie tylko nie jest „ d o g o d n e " („handlich"), ale wręcz w ogóle nie „leży w d ł o n i " („zur Hand ist"). T e g o rodzaju poczucie b r a k u wynajdując nieporęczność o d k r y w a znowu coś poręcznego w postaci p e w n e g o bycia-tylko-obecnym. Przez dostrzeże nie czegoś nieporęcznego coś poręcznego p r z y b i e r a modus natrętności. I m bardziej n a t r ę t n a jest p o t r z e b a czegoś, czego b r a k , i m wyraźniej stwierdzamy nieporęczność tego czegoś, t y m bardziej n a t r ę t n e staje się owo coś poręcznego i wręcz zdaje się tracić c h a r a k t e r poręczności. O d s ł a n i a się ono j a ko coś j u ż tylko obecnego, czego bez tego, czego brak, nie m o ż n a ruszyć z miejsca. Bezradność, z j a k ą stajemy wobec takiej sytuacji, o d k r y w a j a k o niepełny modus zatroskania bycie-już-tylko-obecnym czegoś poręcznego. O b c h o d z ą c się ze światem objętym zatroskaniem, może m y coś nieporęcznego n a p o t y k a ć nie tylko w sensie czegoś
[73/74]
Rozdział III
105
niestosowalnego albo po prostu brakującego, lecz j a k o coś nieporęcznego, czego właśnie nie brakuje i co nie jest niestosowalne, lecz „stoi n a d r o d z e " („im Wege liegt") zatroskania. Coś, ku czemu zatroskanie nie może się zwró cić, n a co ono „nie m a czasu", jest ra
106
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[74/75]
prostu, lecz eksponując coś niestosowalnego jak gdyby się usuwa. Poręczność manifestuje się raz jeszcze i właśnie przy tej okazji manifestuje się także światowy charakter te go, co poręczne. Strukturę bycia tego, co poręczne, jako narzędzia okreś lają odniesienia. Swoiste i samo przez się zrozumiałe „wsobie" najbliższych „rzeczy" jest napotykane przez robiące z nich użytek i nie zważające na nie przy tym wy raźnie zatroskanie, które może natknąć się na coś nieuży tecznego. T o , że narzędzie nie nadaje się do stosowania, oznacza: konstytutywne odniesienie „ażeby" do pewnego „na to" (Dazu) uległo zakłóceniu. Same odniesienia nie są rozważane, lecz obecne „tu oto" („da") w zatroskanym podporządkowaniu się im. Przy zakłóceniu odniesienia — przy niestosowalności do..., odniesienie staje się jednak wyraźne, choć i teraz jeszcze nie jako struktura ontologicz na, lecz ontycznie, dla przeglądu, który natrafia na uszko dzenie narzędzia pracy. Wraz z tym przeglądowym budze niem odniesienia do aktualnego „na to" pojawia się / w po lu oglądu także samo owo „na to", a z nim kontekst wy tworu, cały „warsztat" — jako coś, w czym zatroskanie już zawsze się utrzymuje. Kontekst narzędzia rozjaśnia się nie tyle jako całość nigdy jeszcze nie widziana, ile raczej jako całość już od początku oglądana w przeglądzie. Wraz z tą zaś całością anonsuje się świat. Podobnie też brak czegoś poręcznego, czego codzienna obecność (^ugegensein) była tak oczywista, że wcześniej cał kiem jej nie odnotowaliśmy, jest wyrwą w odkrytych dzięki przeglądowi kontekstach odniesień. Przegląd trafia w próż nię i dopiero wtedy widzi, do czego i wraz Z czym było porę czne to coś, czego brak. Znów anonsuje się otoczenie. T o , co się tak rozjaśnia, samo nie jest czymś poręcznym pośród czegoś innego poręcznego, a tym bardziej czymś obecnym,
[75]
Rozdział III
107
co b y p o r ę c z n e narzędzie niejako fundowało. T o coś jest w postaci „ t u o t o " („Da") przed wszelkim ustalaniem i r o z w a ż a n i e m . Nie jest dostępne n a w e t przeglądowi, j a k o że ten zawsze kieruje się ku bytowi, ale jest j u ż zawsze n a przegląd o t w a r t e . T e r m i n y „ o t w i e r a ć " („Erschlieflen") i „ o t w a r t o ś ć " mają w poniższych r o z w a ż a n i a c h sens tech niczny i oznaczają: „czynić o t w a r t y m " („auf-schlieflen"), „ s t a n o t w a r t o ś c i " („Aufgeschlossenheit"). „ O t w i e r a ć " nie znaczy tu więc w ż a d n y m razie „uzyskiwać pośrednio przez w n i o s k o w a n i e " * . Świat nie „ s k ł a d a się" z tego, co poręczne; świadczy o t y m m.in. to, że rozjaśnieniu świata w zinterpretowa n y c h tu modi zatroskania towarzyszy pozbawienie świato wości tego, co poręczne, tak iż ujawnia się w tym jedynie-bycie-obecnym. A b y w c o d z i e n n y m zatroskaniu o „ot o c z e n i e " m o ż n a było n a p o t k a ć poręczne narzędzie w je go „ b y c i u - w - s o b i e " , odniesienia i całokształty odniesień, w k t ó r y c h „ z a n u r z o n y " jest przegląd, muszą d l a ń pozostać n i e t e m a t y c z n e , p o d o b n i e j a k dla nieprzeglądowego „te m a t y c z n e g o " ujmowania. Nie-anonsowanie-się świata jest w a r u n k i e m możliwości niewychodzenia tego, co poręczne, ze swej niezauważalności. W tym konstytuuje się fenome n a l n a s t r u k t u r a bycia-w-sobie tego bytu. P r y w a t y w n e wyrażenia: niezauważalność, nienatrętność, nieuporczywość oznaczają p o z y t y w n y c h a r a k t e r fenome n a l n y bycia tego, co najbliżej poręczne. O w e „ n i e " („Un") oznaczają c h a r a k t e r pozostawania-w-sobie tego, co po ręczne, a więc to, co m a m y n a myśli przez „bycie-w-sob i e " , które, co charakterystyczne, przypisujemy j e d n a k „ n a j p i e r w " temu, co obecne, j a k o dającemu się tematycznie * „Ersckliefien" (otwierać) może mieć też znaczenie wnioskowa nia.
108
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[75/76]
ustalić. T e g o „ w - s o b i e " nie d a się ontologicznie wyświetlić przy pierwotnej i wyłącznej orientacji n a to, co obecne. J a kaś w y k ł a d n i a jest j e d n a k p o t r z e b n a , jeśli m o w a o „w-so b i e " m a być ontologicznie / ważka. D o owego „ w - s o b i e " bycia odwołujemy się zwykle z emfazą w sferze ontycznej — z fenomenalnego p u n k t u widzenia zasadnie. T o ontyczne o d w o ł a n i e się nie spełnia j e d n a k w y m o g ó w j u ż samej r z e k o m o d a n e j wraz z nim tezy ontologicznej. D o t y c h c z a sowa a n a l i z a p o z w a l a wyraźnie dostrzec, że bycie-w-sobie wewnątrzświatowego bytu d a się ontologicznie ująć tylko n a gruncie fenomenu świata. Jeśli j e d n a k świat może się w jakiś sposób rozjaśnić, to musi w ogóle być otwarty. D l a przeglądowego zatroskania jest o n j u ż zawsze wstępnie o t w a r t y wraz z dostępnością tego, co wewnątrz świata poręczne. J e s t on z a t e m czymś, „ w " czym jestestwo j a k o byt zawsze j u ż było, tym, d o cze go wyłącznie może ono po k a ż d y m swoim w jakiś sposób w y r a ź n y m odejściu zawsze powrócić. Bycie-w-świecie oznacza wedle dotychczasowej interpre tacji: nietematyczne, przeglądowe zanurzenie w odniesie niach konstytutywnych dla poręczności narzędziowej ca łości. Zatroskanie jest już każdorazowo takie, jakie jest, n a gruncie zażyłości ze światem. T a k zażyłe jestestwo może się w tym, co n a p o t y k a ono wewnątrz świata, zatracić i być tym odurzone. Czym jest to, z czym jestestwo jest zżyte, dlaczego może się rozjaśnić światowy c h a r a k t e r tego, co we wnątrz świata? J a k bliżej zrozumieć całokształt odniesień, wśród którego przegląd się „ o b r a c a " i którego ewentualne naruszenia wyprowadzają n a pierwszy plan obecność bytu? A b y odpowiedzieć n a te p y t a n i a , które mają n a celu o p r a c o w a n i e fenomenu i problemu światowości, p o t r z e b n a jest bardziej k o n k r e t n a analiza struktur, w których struk t u r a l n y kontekst te p y t a n i a wnikają.
[76/77]
Rozdział HI
109
§ 17. Odniesienie i znak Podczas prowizorycznej interpretacji struktury bycia tego, co poręczne ( „ n a r z ę d z i a " ) , uwidocznił się fenomen odniesienia, ale w tak ogólnym zarysie, że podkreślaliśmy równocześnie konieczność odsłonięcia tego wstępnie dopiero u k a z a n e g o fenomenu w aspekcie jego ontologicznego po chodzenia. Stało się także jasne, że odniesienie i całokształt odniesień będą w j a k i m ś sensie k o n s t y t u t y w n e dla samej światowości. Postrzegaliśmy dotychczas świat j a k o rozjaś niony tylko w obrębie określonych sposobów (i ze względu n a nie) troskania się w otoczeniu o coś poręcznego, a mia nowicie wraz z tego czegoś poręcznością. I m głębiej więc b ę d z i e m y w n i k a ć w zrozumienie bycia wewnątrzświatowego b y t u , / t y m szersza i pewniejsza staje się fenomenalna p o d s t a w a odsłonięcia fenomenu świata. P o n o w n i e w y c h o d z i m y od bycia tego, co poręczne — obecnie z z a m i a r e m bardziej wyostrzonego ujęcia same go fenomenu odniesienia. W tym celu spróbujemy prze p r o w a d z i ć ontologiczną analizę takiego n a r z ę d z i a , w któ r y m dają się odnaleźć „ o d n i e s i e n i a " w wielorakim sensie. T a k i e „ n a r z ę d z i e " znajdujemy w znakach. Słowem tym n a zywa się wiele rzeczy, nie tylko różne rodzaje znaków, bycie b o w i e m z n a k i e m czegoś może n a w e t zostać sformalizowane w postaci uniwersalnego typu relacji, tak iż s a m a s t r u k t u r a z n a k u posłuży za ontologiczną nić p r z e w o d n i ą „ c h a r a k terystyki" wszelkiego b y t u w ogóle. Z n a k i j e d n a k ż e są przede wszystkim same n a r z ę d z i a m i , których specyficzny c h a r a k t e r narzędzia polega n a pokazy waniu. T a k i m i z n a k a m i są znaki p r z y d r o ż n e , kamienie gra niczne, sygnał b u r z o w y dla żeglugi, sygnały, flagi, znaki żałoby itp. P o k a z y w a n i e m o ż n a określić j a k o pewien „ r o d z a j " odniesienia. W skrajnie formalnym ujęciu odnoszenie
110
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[77/78]
jest ustanawianiem relacji. Relacja nie funkcjonuje jednak jako rodzaj wobec „gatunków" odniesień, które, ogólnie biorąc, różnicują się na znak, symbol, wyraz, znaczenie. Relacja jest określeniem formalnym, które na drodze „for malizacji" da się bezpośrednio odczytać w każdym typie związków wszelkiej zawartości treściowej i wszelkiego sposobu bycia . Każde odniesienie jest relacją, ale nie każda relacja jest odniesieniem. Każde „pokazanie" jest odniesieniem, ale nie każde odniesienie jest pokazywaniem. Zawiera się w tym równocześnie, że każde „pokazanie" jest relacją, ale nie każde ustalanie relacji jest pokazywaniem. Rzuca to światło na formalno-ogólny charakter relacji. Badanie fe nomenów odnoszenia, znaku czy wręcz znaczenia nie osiągnęło niczego przez [ich] charakterystykę za pomocą [pojęcia] relacji. W rezultacie trzeba nawet pokazać, że sa ma „relacja" z powodu swego formalno-ogólnego charak teru m a swe ontologiczne źródło w odniesieniu. 1
Choćby nawet niniejszą analizę ograniczyć do inter pretowania znaku w odróżnieniu od fenomenu odnoszenia, to i tak w obrębie tego ograniczenia nie da się odpowied nio przebadać zamkniętej / rozmaitości możliwych znaków. D o znaków należą oznaki, znaki-symptomy, znaki zwrotne (Vor- und Riickzeicheń), znaki orientacyjne, znaki rozpo znawcze; ich pokazywanie jest w każdym przypadku inne (abstrahując zupełnie od tego, co w danym momencie służy za znak). O d takich „znaków" trzeba odróżnić: ślad, pozo stałość, zabytek, dokument, świadectwo, symbol, wyraz, przejaw, znaczenie. Fenomeny te, z racji ich formalnego
1
Por. E. Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filo zofii I, § 10 nn., a także już Logische Untersuchungen, t. I, rozdz. 11. W kwestii analizy znaku i znaczenia por. tamże Untersuchung 1.
[78]
Rozdział III
111
c h a r a k t e r u relacyjnego, ł a t w o dają się formalizować; n a podstawie takiej „relacyjności" jesteśmy dziś szczególnie skłonni p o d d a w a ć wszelki byt „ i n t e r p r e t a c j i " , k t ó r a zawsze jest „ t r a f n a " , gdyż w istocie niczego nie m ó w i — p o d o b n i e j a k zużyty s c h e m a t formy i treści. Z a przykład z n a k u o b i e r a m y taki znak, który winien n a m posłużyć — choć dla i n n y c h celów — także w dalszej analizie. N a s a m o c h o d a c h umieszcza się od p e w n e g o czasu czerwone, r u c h o m e strzałki wskazujące, n p . n a skrzyżo w a n i u , w którą stronę s a m o c h ó d będzie skręcał. Pozycję strzałki reguluje kierowca. T e n z n a k jest n a r z ę d z i e m , które jest p o r ę c z n e nie tylko dla zatroskania (kierowania) kie rowcy. T a k ż e ci, którzy nie j a d ą — i to właśnie oni — ko rzystają z tego narzędzia, usuwając się n a bok l u b pozosta j ą c n a miejscu. Z n a k ten jest wewnątrz świata poręczny w całości narzędziwego kontekstu' środków i reguł r u c h u . T o narzędzie d o p o k a z y w a n i a u k o n s t y t u o w a n e jest j a k o narzędzie przez odniesienie. Narzędzie to m a c h a r a k t e r „ a ż e b y " , swą określoną służebność: służy d o p o k a z y w a n i a . T o p o k a z y w a n i e z n a k u m o ż n a ująć j a k o „ o d n o s z e n i e " . T r z e b a j e d n a k z w a ż a ć n a to, że owo „ o d n o s z e n i e " j a k o p o k a z y w a n i e nie jest ontologiczną strukturą z n a k u j a k o narzędzia. „ O d n o s z e n i e " j a k o p o k a z y w a n i e m a raczej swą p o d stawę w s t r u k t u r z e bycia narzędzia, w służebności do. T a zaś nie czyni jeszcze d a n e g o bytu z n a k i e m . R ó w n i e ż n a rzędzie „ m ł o t e k " jest u k o n s t y t u o w a n e przez służebność, a przecież młotek nie staje się przez to z n a k i e m . „ O d niesienie" w postaci p o k a z y w a n i a jest ontyczną konkrety zacją „ d o c z e g o " służebności i p r z e z n a c z a narzędzie d o „ t e g o " . Odniesienie „służebność d o " jest n a t o m i a s t ontologiczno-kategorialnym określeniem narzędzia jako n a r z ę dzia. T o , że „ d o czego" służebności konkretyzuje się
112
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[78/79]
w pokazywaniu, jest dla ukonstytuowania narzędzia jako takiego przypadkowe. Już w naszym przykładzie znaku staje się z grubsza widoczna różnica między odniesieniem jako służebnością i odniesieniem jako pokazywaniem. Nie pokrywają się one wcale i dopiero ich połączenie / umoż liwia konkretyzację określonego typu narzędzia. O ile jed nak pokazywanie jest tak zasadniczo różne od odnoszenia jako konstytutywnego dla narzędzia, o tyle znów znak bez sprzecznie przecież ma swoisty, a nawet wyróżniony, sto sunek do sposobu bycia zawsze poręcznej w otoczeniu całości narzędziowej i do jej światowego charakteru. Na rzędzie pokazujące ma w zatroskanym obchodzeniu się za stosowanie priorytetowe. Ontologicznie jednak samo stwier dzenie tego factum nie może wystarczyć. Trzeba rozjaśnić podstawę i sens tego priorytetu. Co oznacza, że znak pokazuje? Odpowiedź można bę dzie uzyskać dopiero wtedy, gdy określimy odpowiedni sposób obchodzenia się z narzędziem pokazującym. Także jego poręczność musi dać się przy tym rzetelnie ująć. Jak w odpowiedni sposób mieć-do-czynienia ze znakiem? W nawiązaniu do przytoczonego przykładu (strzałka) trze ba powiedzieć: właściwym zachowaniem (byciem) wobec spotkanego znaku jest „ustąpienie" lub „pozostanie na miejscu" („Stehenbleiben"), gdy zbliża się samochód wypo sażony w strzałkę. Jako obranie kierunku, ustąpienie z istoty należy do bycia-w-świecie i jestestwa. T o ostatnie zaś zawsze jest jakoś ukierunkowane i w drodze; stanie i pozostawanie (Stehen und Bleiben) to tylko graniczne przy padki tego ukierunkowanego „w drodze". Znak zwraca się do specyficznie „przestrzennego" bycia-w-świecie. Znak nie zostaje właściwie „ujęty" właśnie wtedy, gdy mu się upor czywie przyglądamy i twierdzimy, że jest pokazującą rzeczą. N a w e t wtedy, gdy zwracamy wzrok w kierunku
[79/80]
Rozdział IH
113
w s k a z a n y m strzałką i s p o g l ą d a m y n a coś obecnego po stronie, w którą wskazuje strzałka, nie s p o t y k a m y z n a k u właściwie. Z n a k z w r a c a się d o przeglądu zatroskanego o b c h o d z e n i a się w taki sposób, że postępujący za wska z a n i a m i z n a k u przegląd (Umsicht) przekształca w t a k i m współkroczeniu to, co aktualnie [jest] „ w o k ó ł " (Umhafte) w otoczeniu (Umwelt), w w y r a ź n e rozglądanie się. Przeglą d o w e rozglądanie się nie ujmuje tego, co poręczne, lecz ra czej n a b i e r a orientacji wewnątrz otoczenia. I n n a możli wość doświadczenia n a r z ę d z i a polega n a t y m , że strzałkę traktuje się j a k o narzędzie p o prostu należące d o pojazdu; nie p o t r z e b a w t e d y o d k r y w a ć specyficznego c h a r a k t e r u strzałki j a k o narzędzia, może pozostać w pełni nieokreś lone, co i j a k m a o n a p o k a z y w a ć , a przecież to, co n a p o t y k a n e , nie będzie czystą rzeczą. W odróżnieniu od naj bliższego o d n a j d y w a n i a nieokreślonej w wielu aspektach rozmaitości narzędziowej doświadczenie rzeczy w y m a g a swej własnej określoności. Znaki opisanego tu t y p u pozwalają n a p o t y k a ć to, co p o ręczne, a dokładniej, udostępniają tego kontekst w taki sposób, że z a t r o s k a n y o b c h ó d n a b i e r a orientacji i utwier d z a się w niej. Z n a k / n i e jest rzeczą, k t ó r a d o jakiejś innej rzeczy p o z o s t a w a ł a b y w relacji p o k a z y w a n i a , lecz narzę dziem, które całość narzędziową poddaje explicite przeglądowi, tak iż wraz z tym daje o sobie znać światowy charakter tego, co poręczne. W o z n a k a c h i z n a k a c h - s y m p t o m a c h „pokazuje się" to, co „ n a d c h o d z i " , ale nie w sensie czegoś tylko ist niejącego, co dołączałoby d o czegoś j u ż obecnego; coś, co „ n a d c h o d z i " , jest czymś, n a co się przygotowujemy (gefąfit macheń) lub n a co „ n i e byliśmy p r z y g o t o w a n i " , o ile zaj m o w a l i ś m y się (befąfiten) czymś i n n y m . Przy z n a k a c h odsy łających wstecz staje się n a m w przeglądzie dostępne coś, co się w y d a r z y ł o i rozegrało. Z n a k orientacyjny pokazuje,
114
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[80]
„ g d z i e " się a k t u a l n i e jest. Z n a k i pokazują pierwotnie zawsze to, „ w c z y m " się żyje, przy czym zatroskanie się z a t r z y m u j e , i j a k się rzeczy z t y m mają. Swoisty dla z n a k ó w c h a r a k t e r narzędzia staje się jeszcze bardziej w y r a ź n y p r z y ich „ u s t a n a w i a n i u " . Dokonuje się ono w p r z e g l ą d o w y m w s t ę p n y m oglądzie (umsichtigen Vorsicht) i n a j e g o podstawie, on zaś w y m a g a poręcznej możli wości, by w k a ż d y m m o m e n c i e d a n e otoczenie mogło poprzez to, co poręczne, a n o n s o w a ć się przeglądowi. Bycie tego, co w e w n ą t r z świata najbliżej poręczne, m a j e d n a k opisany wyżej c h a r a k t e r powściągliwego n i e w y k r a c z a n i a p o z a siebie (ansichhaltenden Nichtheraustretens). Dlatego p r z e g l ą d o w e obchodzenie się potrzebuje w otoczeniu p o ręcznego n a r z ę d z i a , które swym n a r z ę d z i o w y m c h a r a k t e rem przejmie „ p r a c ę " eksponowania tego, co poręczne. D l a t e g o w y t w a r z a n i e takiego n a r z ę d z i a (znaków) musi uwzględniać j e g o ekspozycyjność. N a w e t j e d n a k j a k o tak się eksponujących, z n a k ó w nie czyni się o b e c n y m i w sposób dowolny, lecz „dostosowuje" się j e w określony sposób z u w a g i n a ich łatwą dostępność. U s t a n a w i a n i e z n a k ó w nie musi j e d n a k koniecznie n a s t ę p o w a ć tak, że byłoby w y t w a r z a n e jakieś w ogóle jeszcze nie p o r ę c z n e narzędzie. Znaki powstają także przez branie-za-znak czegoś j u ż poręcznego. W t y m modus u s t a n a w i a nie z n a k ó w odsłania sens jeszcze bardziej pierwotny. Poka zywanie nie tylko udostępnia p r z e g l ą d o w o zorientowaną dyspozycyjność pewnej poręcznej całości narzędziowej i otoczenia w ogóle; u s t a n a w i a n i e z n a k u może wręcz d o piero o d k r y w a ć . Coś wzięte za znak staje się dostępne d o piero przez swą poręczność. G d y n p . p o ł u d n i o w y w i a t r „ u c h o d z i " w rolnictwie za znak deszczu, to owo „ u c h o d z e n i e " l u b też „ z w i ą z a n a " z t y m b y t e m „ w a r t o ś ć " nie stano wią d o d a t k u d o czegoś j u ż w sobie obecnego, d o r u c h u
[80/81]
Rozdział III
115
p o w i e t r z a i określonego k i e r u n k u geograficznego. Wystę pując tylko w postaci, w jakiej może być dostępny meteo rologicznie, w i a t r p o ł u d n i o w y nigdy nie jest najpierw obec ny, a b y p o t e m przejmować ewentualnie funkcję z n a k u - s y m p t o m u . / T o raczej rolniczy przegląd w postaci ra c h u b y o d k r y w a d o p i e r o bycie południowego wiatru. J e d n a k ż e , ktoś odpowie, coś wzięte za z n a k musi przecież stać się p r z e d t e m dostępne samo w sobie i być ujęte przed ustanowieniem z n a k u . Z pewnością, trzeba to w jakiś spo sób najpierw znaleźć. P y t a n i e tylko, jak w t y m wcześ niejszym n a p o t y k a n i u byt jest o d k r y w a n y , czy j a k o czysta istniejąca rzecz i czy nie raczej j a k o nie z r o z u m i a n e narzę dzie, j a k o coś poręcznego, z czym d o t ą d „nie wiedziano, co p o c z ą ć " , co z a t e m było dla przeglądu jeszcze zasłonięte. Także i tu nie można nie odkrytych jeszcze przeglądowo narzędzio wych charakterów czegoś poręcznego interpretować jako nagiej rzeczowości, danej z góry ujmowaniu czegoś jeszcze tylko obecnego. Poręczne bycie z n a k ó w w powszednim obchodzie i przy n a l e ż n a im, w y t w a r z a l n a n a różne sposoby i dla różnych celów ekspozycja d o k u m e n t u j ą nie tylko konstytutywną dla czegoś najbliżej poręcznego niezauważalność; sam znak czerpie swą ekspozycję z niezauważalności całej „oczywis t e j " w powszedniości poręcznej całości narzędziowej, by w s p o m n i e ć ów z n a n y „supełek n a chusteczce" j a k o znak dla p r z y p o m n i e n i a . M a on zawsze p o k a z y w a ć coś objętego zatroskaniem w powszednim przeglądzie. Z n a k ów może p o k a z y w a ć wiele i w najrozmaitszy sposób. Rozległości te go, co d a się takim znakiem pokazać, o d p o w i a d a wąski za kres j e g o zrozumiałości i zastosowania. J a k o znak, nie tyl ko jest zwykle poręczny j e d y n i e dla „ u s t a n a w i a j ą c e j " go osoby, ale n a w e t i dla niej samej może stać się niedostęp ny, tak iż p o t r z e b a drugiego z n a k u d o e w e n t u a l n e g o prze glądowego skorzystania z pierwszego. Ó w niestosowalny
116
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[81/82]
j a k o z n a k supeł nie traci przez to swego c h a r a k t e r u z n a k u , lecz n a b y w a niepokojącej natrętności czegoś najbliżej p o ręcznego. M o ż n a by p r ó b o w a ć zilustrować doniosłą rolę z n a k ó w w p o w s z e d n i m zatroskaniu o zrozumienie świata wskazu j ą c c h o ć b y n a obfite używanie „ z n a k ó w " w b y t o w a n i u (Dasein) p r y m i t y w n y m , n p . w fetyszyzmie i czarach. Z a p e w n e , u s t a n a w i a n i e z n a k ó w leżące u p o d s t a w takiego ich u ż y w a n i a nie dokonuje się wedle teoretycznego zamysłu l u b n a d r o d z e teoretycznej spekulacji. U ż y w a n i e ich pozos taje całkowicie w obrębie „ b e z p o ś r e d n i e g o " bycia-w-świe cie. P o bliższym wejrzeniu staje się j e d n a k jasne, że inter pretacja fetyszyzmu i czarów o p a r t a n a idei z n a k u / w ogó le nie w y s t a r c z a d o tego, by uchwycić sposób „ p o r ę c z n e g o b y c i a " bytu spotykanego w p r y m i t y w n y m świecie. W kwes tii f e n o m e n u z n a k u m o ż n a by p o d a ć następującą i n t e r p r e tację: dla człowieka p r y m i t y w n e g o znak p o k r y w a się z tym, co p o k a z a n e . Z n a k m o ż e sam r e p r e z e n t o w a ć coś p o k a z a n e g o nie tylko w sensie zastępowania, lecz tak, że sam z n a k zawsze jest tym, co p o k a z a n e . T o z n a m i e n n e p o k r y w a n i e się z n a k u z tym, co p o k a z a n e , polega j e d n a k nie n a t y m , że znak-rzecz d o z n a ł j u ż pewnej „obiektywi zacji", został doświadczony w postaci tylko rzeczy i umieszczony wraz z tym, co p o k a z a n e , w t y m s a m y m re gionie bycia tego, co obecne. T o „ p o k r y w a n i e się" nie jest u t o ż s a m i e n i e m czegoś wcześniej izolowanego, lecz jeszcze-nie-uwolnieniem z n a k u od tego, co oznaczane. T a k i e uży cie z n a k ó w jest jeszcze całkowicie z a n u r z o n e w byciu ku t e m u , co p o k a z a n e , tak iż znak j a k o taki w ogóle nie może się jeszcze w y o d r ę b n i ć . Podstawą p o k r y w a n i a się nie jest wcześniejsza obiektywizacja, lecz całkowity b r a k takowej. O z n a c z a to j e d n a k , że znaki nie są w ogóle o d k r y w a n e j a ko narzędzie, że w ostateczności to, co wewnątrz świata
[82/83]
117
Rozdział III
„ p o r ę c z n e " , w ogóle nie m a sposobu bycia narzędzia. M o ż e także i ten ontologiczny m o t y w (poręczność i n a r z ę dzie) niczego nie wnosi d o interpretacji p r y m i t y w n e g o świata; w k a ż d y m razie n a p e w n o nie wnosi nic ontologia rzeczowości. Jeśli j e d n a k d l a b y t o w a n i a p r y m i t y w n e g o i p r y m i t y w n e g o świata nieodzowne jest o p r a c o w a n i e „ f o r m a l n e j " idei światowości, bądź fenomenu modyfiko walnego w ten sposób, iż wszelkie wypowiedzi ontologicz ne stwierdzające, że w z góry d a n y m fenomenalnym związku coś jeszcze l u b już czymś nie jest, uzyskują pozytyw ny sens f e n o m e n a l n y n a podstawie tego, czym ów fenomen nie jest. Powyższa interpretacja z n a k u m i a ł a j e d y n i e dostarczyć fenomenalnej p o d s t a w y charakterystyki odniesienia. R e l a cja między z n a k i e m a odniesieniem jest trojaka: 1. J a k o możliwa konkretyzacja „ d o czego" służebności w ogólnej strukturze n a r z ę d z i a , pokazywanie jest ufundowane w „aże b y " (odniesienie). 2. J a k o c h a r a k t e r narzędzia czegoś po ręcznego, p o k a z y w a n i e przez znak należy do pewnej n a rzędziowej całości, d o związku odniesień. 3. Z n a k jest nie tylko poręczny w r a z z i n n y m n a r z ę d z i e m , lecz w jego poręczności przeglądowi staje się k a ż d o r a z o w o wyraźnie d o s t ę p n e otoczenie, /fiak jako
to oto określone narzędzie
co wskazuje
ontologiczną
jest
czymś
funkcjonuje
ontycznie
poręcznym,
równocześnie
strukturę poręczności,
jako
całokształtu
co coś,
odnie
sień i światowości. W t y m jest zakorzeniony p r y m a t tego czegoś poręcznego w obrębie otoczenia objętego przez przegląd z a t r o s k a n i e m . / S a m e g o z a t e m odniesienia — o ile m a o n o być w aspekcie ontologicznym f u n d a m e n t e m z n a k u — nie m o ż n a p o j m o w a ć j a k o z n a k u . Odniesienie nie jest o n t y c z n y m określeniem czegoś poręcznego, bo przecież to o n o konstytuuje samą poręczność. W j a k i m więc sensie odniesienie jest ontologiczną „przesłanką"
118
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[83]
tego, co poręczne, i na ile taki ontologiczny fundament jest zarazem momentem konstytutywnym światowości w ogóle? § 18. Powiązanie i oznaczoność; światowość świata T o , co poręczne, spotykane jest wewnątrz świata. Bycie tego bytu, poręczność, pozostaje zatem w jakimś ontologicznym stosunku do świata i światowości. We wszyst kim, co poręczne, świat jest już zawsze „tu oto". Świat jest już z góry, choć nietematycznie, odkryty ze wszystkim, co w nim napotykane. Może on jednak zarazem rozbłysnąć w pewnych sposobach obchodzenia się w otoczeniu. Świat jest tym, na podstawie czego coś poręcznego jest poręczne. W jaki sposób świat pozwala napotkać coś poręcznego? Dotychczasowa analiza pokazała, że to, co napotykane we wnątrz świata, zostaje w swym byciu wydane ifreigegebeń) zatroskanemu przeglądowi, braniu w rachubę. Co oznacza to uprzednie wydanie i jak należy je rozumieć jako ontolo giczny wyróżnik świata? Wobec jakich problemów stawia pytanie o światowość świata? Narzędziowe ukonstytuowanie tego, co poręczne, zostało określone jako odniesienie. W jaki sposób świat może byt o takim sposobie bycia wydawać odnośnie do jego bycia, dlaczego taki byt spotykamy najpierw? Określonymi od niesieniami nazwaliśmy służebność-do, szkodliwość, stoso walność itp. „ D o czego" służebności i „do jakiego celu" stosowalności znaczą zawsze możliwą konkretyzację od niesienia. „Pokazywanie" przez znak lub „przybijanie" za pomocą młotka nie są jednak własnościami tego bytu. Nie są to w ogóle własności, jeśli termin ten ma oznaczać onto logiczna strukturę możliwej określoności rzeczy. Coś po ręcznego m a zawsze zdatność i niezdatność, a „własności"
[83/84]
Rozdział III
119
tego czegoś są w nich niejako jeszcze uwikłane, tak j a k w poręczności obecność j a k o możliwy sposób bycia czegoś poręcznego. Wszelako służebność (odniesienie) j a k o ukon s t y t u o w a n i e narzędziowe nie jest zdatnością jakiegoś bytu, lecz d o t y c z ą c y m bycia w a r u n k i e m możliwości tego, by ów byt mogły określać zdatności. Co z a t e m m a oznaczać odniesienie? Bycie czegoś poręcznego m a strukturę od niesienia — oznacza to: m a o n o w sobie s a m y m / c h a r a k t e r odnoszenia. Byt jest o d k r y w a n y ze względu na to, że j a k o byt, k t ó r y m jest, jest d o czegoś odniesiony. Wiąże się z tym czymś wobec czegoś. C h a r a k t e r e m bycia tego, co poręczne, jest powiązanie (Bewandtnis)*. O z n a c z a ono: wiązać z czymś w o b e c czegoś. Relację ,,z... w o b e c . . . " określimy t e r m i n e m „odniesienie". Powiązanie jest byciem wewnątrzświatowego bytu, na który zawsze jest ono j u ż z góry otwarte. Z n i m j a k o b y t e m m a o n o zawsze jakieś powiązanie. T o , że m a ono powiązanie z... wobec..., stanowi ontologiczne określenie bycia tego bytu, a nie ontyczną wypowiedź n a t e m a t bytu. T y m , „ w o b e c c z e g o " m a ono powiązanie, jest owo „ d o czego" służebności, „ d o jakiego c e l u " stosowalności. Z „ d o * W poprzednim zdaniu: „Es hat mit ihm bei etwas sein Bewendeń". Wyrażenia tego typu są idiomatyczne, np. „Damit hat es folgende Bewandtnis", „Sprawy mają się następująco", w sensie: są z tym a tym w następującym związku. Słowo „Bewandtnis", występujące tylko w tych idiomach, tłumaczymy jako „powią zanie". Heidegger zwykle nadaje bezosobowemu „es" w tych zwrotach sens określonego podmiotu, a mianowicie bycia, choć w sposób niejednoznaczny. Terminy „Bewandtnis" oraz występu jący poniżej „Bewenden" mają rdzeń słowa „wenden", tj. „obra cać", „zwracać". Chodzi więc w tym idiomie o „obrót spraw", co Heidegger wykorzystuje do wyrażenia stanu związku, powią zań między „odniesieniami" wyznaczającymi strukturę świata.
120
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[84/85]
c z e g o " służebności może ono z n ó w mieć swe powiązanie, np. z t y m czymś p o r ę c z n y m , co dlatego zwiemy szydłem, m a o n o powiązanie wobec szycia, z i n n y m m a ono p o wiązanie w o b e c p r z y t w i e r d z a n i a , z t a m t y m zaś wobec o c h r o n y p r z e d niepogodą; o c h r o n a ta „jest" ze względu n a schronienie jestestwa, tzn. ze względu n a możliwość jego bycia. Jakie m a ono powiązanie z czymś p o r ę c z n y m , j u ż z góry w y z n a c z a całokształt powiązania. Całokształt ów, konstytuujący n p . poręczność czegoś poręcznego w jakimś warsztacie, jest „wcześniejszy" niż pojedyncze narzędzie, p o d o b n i e j a k całość folwarku z wszelkim jego wyposaże niem i nieruchomościami. S a m j e d n a k całokształt powiąza nia s p r o w a d z a się ostatecznie d o p e w n e g o „ d o czego", wo bec którego nie m a j u ż żadnego powiązania i które samo nie jest b y t e m o sposobie bycia czegoś poręcznego w obrę bie świata, lecz bytem, którego bycie jest określone j a k o bycie-w-świecie i którego u k o n s t y t u o w a n i e bycia obejmuje samą światowość. T y m p i e r w o t n y m „ d o czego" nie jest „ d o t e g o " j a k o możliwe „ w o b e c czego" p e w n e g o powiąza nia. P i e r w o t n y m „ d o czego" jest „ze względu n a c o " . „ Z e względu n a " dotyczy j e d n a k zawsze bycia jestestwa, któ r e m u w j e g o byciu z istoty o s a m o to bycie chodzi. Wska z a n e g o tu związku, który od s t r u k t u r y p o w i ą z a n i a p r o w a d z i d o bycia samego jestestwa j a k o d o właściwego i j e d y n e g o „ze względu n a c o " , nie będziemy jeszcze w t y m w s t ę p n y m b a d a n i u śledzić. Najpierw należy rozjaś nić „ w i ą z a n i e " („Bewendenlassen"), i to w stopniu p o z w a l a j ą c y m d o p r o w a d z i ć fenomen świata d o takiej określoności, by pozwoliło to w ogóle stawiać p r o b l e m y . „ W i ą z a ć " znaczy ontycznie: w obrębie faktycznego za troskania pozwolić czemuś p o r ę c z n e m u być tak, jak to coś teraz jest i z czym tak jest. T e n ontyczny sens „ p o z w o lić b y ć " u j m u j e m y / z g r u n t u ontologicznie. D o k o n u j e m y
[85]
Rozdział III
121
w ten sposób interpretacji sensu w y d a n i a z góry tego, co wewnątrz świata najbliżej poręczne. Pozwolić z góry „ b y ć " nie oznacza: d o p r o w a d z a ć coś dopiero d o jego bycia i wy t w a r z a ć , oznacza natomiast: o d k r y w a ć poręczność tego, co j u ż „ b y t u j e " , i w ten sposób umożliwiać n a p o t y k a n i e b y t u 0 t a k i m byciu. T o „ a p r i o r y c z n e " wiązanie jest w a r u n k i e m możliwości n a p o t y k a n i a tego, co poręczne, tak by jestestwo w o n t y c z n y m o b c h o d z e n i u się z tak n a p o t y k a n y m b y t e m mogło go p r z y t y m w o n t y c z n y m sensie wiązać. O n t o l o gicznie pojęte wiązanie dotyczy n a t o m i a s t w y d a n i a wszel kiego [ b y t u ] poręcznego j a k o poręcznego, niezależnie od te go, czy, ontycznie rzecz biorąc, m a ono wobec tego swe powiązanie, czy raczej jest b y t e m , wobec którego go właś nie nie m a , o który się zrazu i zwykle troskamy, a j a k o od k r y t e m u bytowi nie p o z w a l a m y „ b y ć " tak, j a k on jest, lecz p r a c u j e m y n a d n i m , ulepszamy go, niszczymy. W y d a j ą c e z u w a g i n a powiązanie zawsze-już-dokonane-wiązanie jest apriorycznym czasem przeszłym dokonanym, który charakteryzuje sposób bycia samego jestestwa. O n tologicznie pojęte wiązanie wydaje z góry byt co do jego poręczności w obrębie otoczenia. N a podstawie „ w o b e c c z e g o " w i ą z a n i a zostaje w y d a n e „z c z y m " powiązania. Z a t r o s k a n i e spotyka to j a k o coś poręcznego. O ile w ogóle ukazuje m u się jakiś byt, tzn. o ile jest on odkryty w swym byciu, zawsze jest on j u ż czymś p o r ę c z n y m w otoczeniu 1 właśnie nie „ n a j p i e r w " tylko obecną „ m a t e r i ą ś w i a t a " . S a m o powiązanie j a k o bycie tego, co poręczne, odkry w a n e jest zawsze tylko n a gruncie u p r z e d n i e g o odkrycia całokształtu powiązania. W o d k r y t y m powiązaniu, tzn. w czymś n a p o t y k a n y m pod ręką, tkwi z a t e m u p r z e d n i o odkryte to, co nazwaliśmy światowym c h a r a k t e r e m tego, co poręczne. T e n u p r z e d n i o odkryty całokształt powiąza nia kryje w sobie ontologiczną relację d o świata. Wiązanie,
122
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[85/86]
które wydaje byt w kontekście całokształtu powiązania, musi to, z uwagi na co wydaje, już wcześniej jakoś otwo rzyć. Samego tego, z uwagi na co to, co w otoczeniu po ręczne, jest tak wydawane, że staje się dopiero dostępne ja ko wewnątrzświatowy byt, nie można pojmować jako bytu o tym odkrytym sposobie bycia. Ó w byt jest z istoty nieodkrywalny, jeśli nadal uznajemy „odkrytość" za termin na oznaczenie możliwości bycia wszelkiego bytu odmiennego od jestestwa. Co jednakże znaczy, że to, z uwagi na co byt wewnątrz świata jest najpierw wydawany, musi być już uprzednio otwarte? Byciu jestestwa przysługuje zrozumienie bycia. Zrozumienie ma swe bycie w pewnym rozumieniu. /Jeśli danemu jestestwu z istoty przysługuje bycie-w-świecie ja ko sposób bycia, to do istotowego zasobu jego rozumienia bycia należy rozumienie bycia-w-świecie. Uprzednie ot wieranie tego, z uwagi na co zostaje wydane to, co napo tykane wewnątrz świata, nie jest niczym innym jak ro zumieniem świata, do którego się jestestwo jako byt zawsze już odnosi. Wiązanie już z góry wobec... z... opiera się na rozumie niu czegoś takiego, jak wiązanie, „wobec czego" wiązania, „z c z y m " wiązania. To, a także to, co stanowi tego podstawę, jak „do tego", wobec którego m a ono powiąza nie, „ze względu na co", do którego ostatecznie wszelkie „do czego" się sprowadza — wszystko to musi być już z góry z pewną zrozumiałością otwarte. A czymże jest to, na czym jestestwo jako bycie-w-świecie przedontologicznie się rozumie? Rozumiejąc wspomniany kontekst relacji, jes testwo odniosło siebie do „ażeby", wychodząc od wyraźnie lub niewyraźnie uchwyconej, właściwej lub niewłaściwej możności bycia, ze względu na którą ono samo jest. O w o „ażeby" wyznacza wstępnie „do tego" jako możliwe
[86/87]
Rozdział III
123
„ w o b e c c z e g o " wiązania, które, s t r u k t u r a l n i e rzecz biorąc, wiąże z czymś. Jestestwo zawsze j u ż odnosi się n a pod stawie „ze względu n a c o " , d o „z c z y m " powiązania, tzn. dopóki jest, p o z w a l a zawsze n a p o t y k a ć byt j a k o coś p o ręcznego. T y m , w czym jestestwo z góry rozumie siebie w modus odnoszenia się, jest owo „z uwagi na co" z góry d a nej możliwości n a p o t y k a n i a bytu. „W czym" odnoszącego się rozumienia jako „z uwagi na co" możliwości napotykania bytu 0 sposobie bycia powiązania jest fenomenem świata. A s t r u k t u r a tego, ku c z e m u jestestwo się odnosi, stanowi światowość świata. N a czym jestestwo w taki sposób zawsze j u ż się rozumie, z t y m jest pierwotnie zżyte. D o takiej zażyłości ze światem nie jest konieczna teoretyczna przejrzystość relacji kon stytuujących świat j a k o świat. Możliwość j e d n a k ż e wy raźnej ontologiczno-egzystencjalnej interpretacji tych rela cji opiera się n a konstytutywnej dla jestestwa zażyłości ze światem, k t ó r a ze swej strony m a współudział w rozu m i e n i u bycia jestestwa. T ę możliwość m o ż n a wyraźnie uchwycić, j a k o że samo jestestwo postawiło już sobie za za d a n i e źródłową interpretację swego bycia i jego możliwości albo wręcz sensu bycia w ogóle. D o t y c h c z a s o w e analizy odsłoniły j e d n a k d o p i e r o hory zont, w k t ó r y m m o ż n a szukać czegoś takiego, j a k świat 1 / światowość. D l a dalszych r o z w a ż a ń trzeba najpierw mocniej u w y d a t n i ć , jak należałoby ująć ontologicznie kontekst odnoszenia się jestestwa. Rozumienie, które w dalszym ciągu zostanie jeszcze bliżej z a n a l i z o w a n e (por. § 31), utrzymuje w s p o m n i a n e relacje w pewnej uprzedniej otwartości. Zażyle przebywając po śród nich, t r z y m a j e ono przed sobą j a k o to, w czym się je go odnoszenie porusza. R o z u m i e n i e daje się odnosić w o b rębie s a m y c h tych relacji i n a ich podstawie. Relacyjny
124
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[87]
c h a r a k t e r tych relacji odnoszenia ujmujemy j a k o o-znaczanie (be-deuten). W zażyłości z tymi relacjami jestestwo „ o z n a c z a " dla samego siebie, daje sobie źródłowo d o rozu m i e n i a swe bycie i możność bycia w aspekcie swego by cia-w-świecie. „ Z e względu n a c o " oznacza „ a ż e b y " , to zaś „ d o t e g o " , to z kolei „ w o b e c c z e g o " wiązania, a ono „z c z y m " powiązania. Relacje te są sprzężone ze sobą j a k o źródłowy całokształt, są tym, czym są, j a k o owo o-znaczanie, w k t ó r y m jestestwo już z góry daje sobie s a m e m u d o r o z u m i e n i a swe bycie-w-świecie. Całokształt relacji tego o z n a c z a n i a n a z y w a m y oznaczonością (Bedeutsamkeit). To o n a stanowi s t r u k t u r ę świata, czyli tego, w czym jestestwo j a k o takie zawsze j u ż jest. Zażyte z oznaczonością jestestwo jest ontycznym warunkiem możliwości odkrywalności bytu, który jest spotykany w świecie mając sposób bycia powiązania (poręczności) i tak może się ujawniać w swym „w-sobie". Jestestwo j a k o takie jest zawsze czymś takim; wraz z j e g o byciem z istoty zosta j e j u ż o d k r y t y kontekst tego, co poręczne — jestestwo, d o póki jest, zawsze j u ż jest z d a n e n a spotykany „ ś w i a t " ; byciu jestestwa z istoty przysługuje owo zdanie-się-na*. S a m a j e d n a k oznaczoność, z którą jestestwo zawsze j u ż jest zżyte, kryje w sobie ontologiczny w a r u n e k możliwości tego, by rozumiejące jestestwo mogło j a k o interpretujące otwierać coś takiego j a k „ z n a c z e n i a " , które ze swej strony fundują możliwe bycie słowa i języka. O t w a r t a oznaczoność jest j a k o egzystencjalne ukonsty t u o w a n i e jestestwa, jego bycia-w-świecie, o n t y c z n y m w a r u n k i e m możliwości odkrytości całokształtu powiązania. G d y więc w ten sposób określimy bycie tego, co poręcz ne (powiązanie), a n a w e t samą światowość j a k o pewien * „Angewiesenheit"', co pozostaje w etymologicznym z „Yerweisung", „odniesienie".
związku
[87/88]
Rozdział III
125
kontekst odniesień, to czy „substancjalne b y c i e " bytu wewnątrzświatowego nie rozłoży się n a system relacji, a skoro relacje zawsze są czymś / „ w y m y ś l o n y m " , to czy bycie tego b y t u w e w n ą t r z świata nie rozpłynie się w „czyste myśle nie"? W niniejszym polu b a d a n i a musimy w zasadniczy spo sób przeciwstawiać sobie podkreślane wielokrotnie różnice s t r u k t u r i w y m i a r ó w p r o b l e m a t y k i ontologicznej: 1) bycie b y t u n a p o t y k a n e g o najbliżej w obrębie świata (poręcz ność); 2) bycie tego bytu, który daje się znaleźć i określić w samodzielnie odkrywającym przejściu przez najbliżej n a p o t y k a n y byt (obecność); 3) bycie ontycznego w a r u n k u możliwości odkrywalności wewnątrzświatowego bytu w ogóle, światowość świata. T e n ostatni sens jest egzystencjal nym określeniem bycia-w-świecie, to znaczy jestestwa. O b y d w a wcześniej wymienione pojęcia bycia są kategoriami i dotyczą b y t u o byciu o d m i e n n y m niż bycie jestestwa. U k ł a d odniesień, który j a k o oznaczoność konstytuuje światowość, m o ż n a ująć formalnie w sensie p e w n e g o syste m u relacyjnego. T r z e b a tylko z a u w a ż y ć , że p o d o b n e for malizacje tak b a r d z o niwelują fenomeny, że z a t r a c a się właściwa treść f e n o m e n a l n a — zwłaszcza przy tak „pros t y c h " relacjach, j a k i e kryje w sobie oznaczoność. T e „ r e lacje" i „ r e l a t a " w postaci „ a ż e b y " , „ze względu n a " , „z c z y m " p o w i ą z a n i a swą treścią fenomenalną opierają się wszelkiej m a t e m a t y c z n e j funkcjonalizacji; nie są one także niczym w y m y ś l o n y m , dopiero s t a n o w i o n y m w „ m y ś l e n i u " , lecz relacjami, pośród których zatroskany przegląd j a k o ta ki zawsze się utrzymuje. J a k o k o n s t y t u t y w n y m o m e n t światowości ten „system relacyjny" wcale nie rozkłada bycia tego, co poręczne wewnątrz świata; byt ów jest o d k r y w a l n y w swym „ s u b s t a n c j a l n y m " „ w - s o b i e " dopiero n a gruncie światowości świata. I d o p i e r o wówczas, gdy
126
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[88/89]
w e w n ą t r z ś w i a t o w y byt może w ogóle spotykać, pojawia się możliwość, by w polu tego b y t u czynić d o s t ę p n y m coś jesz cze tylko obecnego. N a gruncie jego jeszcze-tylko-bycia- o b e c n y m m o ż n a m a t e m a t y c z n i e , w „pojęciach funkcyj n y c h " określić „własności" tego bytu. Pojęcia funkcyjne te go t y p u są ontologicznie w ogóle możliwe tylko w stosunku d o b y t u , którego bycie m a c h a r a k t e r czystej substancjalności. Pojęcia funkcyjne są możliwe tylko j a k o sformali z o w a n e pojęcia substancji. Dla jeszcze bardziej precyzyjnego w y o d r ę b n i e n i a spe cyficznie ontologicznej p r o b l e m a t y k i światowości winniś my p r z e d kontynuacją analizy u w y d a t n i ć interpretację światowości n a p e w n y m skrajnym, p r z e c i w s t a w n y m przy padku. /
B. Skontrastowanie analizy światowości Z Kartezjańską interpretacją świata Nasze b a d a n i e będzie mogło tylko stopniowo u t w i e r d z a ć się co d o pojęcia światowości i z a w a r t y c h w tym fenomenie struktur. P o n i e w a ż interpretacja świata wychodzi od bytu wewnątrz świata, a b y p o t e m n a fenomen „ ś w i a t " w ogóle j u ż nie spoglądać, spróbujmy owo podejście u w y d a t n i ć on tologicznie, rozważając najbardziej c h y b a skrajny sposób jego realizacji. Nie tylko p o d a m y krótko prezentację zasad niczych rysów ontologii „ ś w i a t a " u Kartezjusza, lecz zapy t a m y też o ich założenia i p o s t a r a m y się j e scharakteryzo wać w świetle dotychczasowych wyników. W ten sposób winniśmy r o z p o z n a ć , n a j a k i c h zasadniczo nie dyskuto w a n y c h ontologicznych „ f u n d a m e n t a c h " spoczywają p o kartezjańskie interpretacje świata, zwłaszcza zaś te, które tę koncepcję poprzedzają.
[89/90]
Rozdział III
127
P o d s t a w o w e g o ontologicznego określenia świata K a r t e z jusz u p a t r u j e w exłensio. Skoro przestrzenność jest współk o n s t y t u o w a n a przez rozciągłość, a wedle Kartezjusza jest wręcz z nią tożsama, przestrzenność zaś pozostaje w j a k i m ś sensie k o n s t y t u t y w n a dla świata, z a t e m rozwa żenie Kartezjańskiej ontologii „ ś w i a t a " dostarcza z a r a z e m n e g a t y w n e g o wsparcia dla pozytywnej eksplikacji prze strzenności otoczenia i samego jestestwa. W odniesieniu do ontologii K a r t e z j u s z a p o d e j m i e m y trzy kwestie: 1. Określe nie „ ś w i a t a " j a k o res extensa (§ 19). 2. F u n d a m e n t y tego ontologicznego określenia (§ 20). 3. H e r m e n e u t y c z n a dyskusja Kartezjańskiej ontologii „ ś w i a t a " (§ 21). Nastę pujące tu r o z w a ż a n i e uzyska swe pełne uzasadnienie do piero dzięki fenomenologicznej destrukcji „cogito sum" (por. część d r u g a , dział d r u g i ) .
§ 19. Określenie „świata" jako res
extensa
Kartezjusz o d r ó ż n i a „ego cogito" j a k o res cogitans od „res corporea". T o odróżnienie stanowi ontologiczną podstawę późniejszego rozróżnienia „ p r z y r o d y i d u c h a " . T a k i e przeciwstawienie m o ż n a by ontycznie wyrazić w wielu jeszcze treściowych o d m i a n a c h , ale niejasność jego o n t o logicznych f u n d a m e n t ó w i samych jego członów zako r z e n i o n a jest bezpośrednio w p r z e p r o w a d z o n y m przez K a r t e z j u s z a rozróżnieniu. W obrębie jakiego rozumie nia bycia owo przeciwstawienie określa bycie tych bytów? T e r m i n e m n a oznaczenie bycia bytu w sobie s a m y m jest „substantia". W y r a ż e n i e to oznacza bądź bycie / b y t u j a k o substancji, substancjalność, bądź sam ten byt, p e w n ą substancję. T a podwójność znaczenia „substantia", którą niesie w sobie j u ż starożytne pojęcie odcia, nie jest przy padkowa.
128
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[90]
O n t o l o g i c z n e określenie „res coprorea" w y m a g a ekspli kacji substancji, tzn. substancjalności tego b y t u j a k o sub stancji. Go stanowi właściwe bycie-w-sobie-samej owej res corporea? J a k w ogóle substancja j a k o taka, tj. jej substancjalność, daje się ująć? „Et ąuidem ex ąuolibet attributo substantia cognoscitur; sed una tamen est cuiusąue substantiae praecipua proprietas, ąuae ipsius naturam essentiamąue constituit, et ad ąuam aliae omnes referuntur' , Substancje stają się dostępne przez swe „ a t r y b u t y " , a k a ż d a substancja m a p e w n ą wyróżnioną własność, z której m o ż n a odczytać istotę substancjalności jakiejś określonej substancji. J a k a własność charakteryzuje res corporea? „Nempe extensio in longum, latum et profundum, substantiae corporeae naturam constituit" . O t ó ż rozciągłość wzdłuż, wszerz i w głąb stanowi właściwe bycie substancji cielesnej, którą zwiemy „ ś w i a t e m " . Co n a d a j e owej extensio taki wyróżnik? „Mam omne aliud ąuod corpori tribui potest, extensionem praesupponit" . Rozciągłość jest tym u k o n s t y t u o w a n i e m bycia o m a w i a n e g o bytu, które musi j u ż „ b y ć " przed wszelkimi i n n y m i określeniami bycia, a b y mogły one „ b y ć " t y m , czym są. Rozciągłość musi być pierwotnie rze czy cielesnej „ p r z y d a n a " . O d p o w i e d n i o d o tego d o w ó d n a rozciągłość i z d e t e r m i n o w a n ą przez nią substancjalność n
2
3
1
R. Descartes, Principia philosophiae, I, n. 53, s. 25 (Oeuvres, wyd. Adam-Tannery, t. VIII) [wyd. pol.: R. Descartes, fasady filozofii, przeł. I. Dąmbska, Warszawa 1960: „A chociaż na pod stawie dowolnego atrybutu poznaje się substancję, wszelako ka żdej substancji przysługuje jakaś główna własność, która kon stytuuje jej naturę i istotę i do której sprowadzają się wszystkie inne własności"]. Tamże [,,W ten spsoób rozciągłość wzdłuż, wszerz i w głąb konstytuuje naturę substancji cielesnej"]. Tamże [,,Bo wszystko inne, co można ciału przypisać, zakła da z góry rozciągłość..."]. 2
3
[90/91]
129
Rozdział III
„świata" przebiega w ten sposób, że zostaje pokazane, jak wszelkie inne określniki (Bestimmtheiteń) tej substancji — przede wszystkim dwisio, figura, motus — można pojąć tylko jako modi tej extensio, i że, z drugiej strony, pozostaje zrozumiała extensio sine figura vel motu. Tak więc rzecz cielesna przy zachowaniu swej ogólnej rozciągłości może przecież rozmaicie zmieniać jej rozkład na poszczególne wymiary i przedstawiać się w różnych kształtach jako jedna i ta sama rzecz. „Atque unum et idem corpus, retinendo suam eandem ąuantitatem, pluribus diversis modis potest extendi: nunc scilicet magis secundum longitudinem, minusąue secundum latitudinem vel profunditatem, ac paulo post e contra ma gis secundum latitudinem, et minus secundum longitudinem" . / 1
Kształt to pewien modus extensio, podobnie ruch; motus bowiem zostaje tylko wtedy uchwycony, „si de nullo nisi locali cogitemus, ac de vi a ąua excitatur non inguiramus" . Skoro ruch jest bytującą własnością res corporea, to aby dał się do świadczać w swoim byciu, musi być pojmowany na pod stawie bycia samego tego bytu, na podstawie extensio, tzn. jako czysta zmiana miejsca. „Siła" nie wnosi niczego do określenia bycia tego bytu. Materię można pozbawić takich określeń, jak duritias (twardość), pondus (ciężar), color (bar wa), a m i m o to pozostanie ona tym, czym jest. Określenia te nie stanowią jej właściwego bycia i jeśli są, okazują się modi samego extensio. Kartezjusz usiłuje to wyczerpująco 2
1
Tamże, I, n. 64, s. 31 [„...jedno i to samo ciało, zachowując tę samą swoją wielkość, może się rozciągać w wiele różnych spo sobów: już to mianowicie bardziej na długość, a mniej na szero kość lub w głąb, a wkrótce potem, przeciwnie, bardziej na szero kość, a mniej na długość"]. Tamże, I, n. 65, s. 32 [„...jeśli nie będziemy myśleć o żadnym innym, jak tylko o przestrzennym, i nie będziemy py tać o siłę, która go wywołuje"]. 2
130
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[91]
w y k a z a ć w p r z y p a d k u „ t w a r d o ś c i " : „Nam, guantum ad duritiem, nihil aliud de Ula sensus nobis indicat, quam partes durorum corporum resistere motui manuum nostrarum, cum in illas incurrunt. Si enim, guotiescungue manus nostrae versus aliguam partem moventur, corpora omnia ibi existentia recederent eadem celeritate gua illae accedunt, nullam unguam duritiem sentiremus. Nec ullo modo potest intelligi, corpora quae sic recederent, idcirco naturam corporis esse amissura; nec proinde ipsa in duritie consistit"'. T w a r d o ś c i d o ś w i a d c z a się dotykiem. Co n a m „ m ó w i " o twardości zmysł dotyku? Części twardej rzeczy „opierają się" ru chowi ręki, n p . p r ó b o m odsunięcia tej rzeczy. G d y b y n a tomiast ciała t w a r d e , tzn. nie usuwające się, zmieniły miejsca z tą samą szybkością, z j a k ą czyni to „natrafia j ą c a " n a ciała ręka, to nie doszłoby nigdy d o dotknię cia, twardość nie b y ł a b y d o ś w i a d c z a n a , a więc nie było by jej. Nie w i d a ć j e d n a k wcale p o w o d u , by usuwające się z taką szybkością ciała miały tracić przez to cokol wiek ze swego cielesnego bycia. Jeśli zachowują j e one n a w e t p r z y zmienionej szybkości, uniemożliwiającej coś takiego j a k „ t w a r d o ś ć " , to ta ostatnia nie należy d o by cia tego b y t u . „Eademgue ratione ostendi potest, et pondus, et colorem, et alias omnes eiusmodi gualitates, guae in materia cor porea sentiuntur, ex ea tolli posse, ipsa integra remanente: unde seąuitur, a nulla ex illis eius (sc. extensionis) naturam 1
Tamże, II, n. 4, s. 42 [„Bo co do twardości, niczego innego wrażenie zmysłowe nam o niej nie pokazuje, jak tylko to, że czę ści ciał twardych stawiają opór ruchowi naszych rąk, gdy w nie wpadną. Gdyby bowiem, ilekroć ręce nasze kierowałyby się w ja kąś stronę, wszystkie tam znajdujące się ciała ustępowały z taką samą szybkością, z jaką one się zbliżają, nie poczulibyśmy nigdy żadnej twardości. Ani też żadną miarą nie można pojąć, by ciała, które tak umknęły, przez to tylko wyzbyły się natury cielesnej..."].
131
Rozdział III
[91/92] 1
dependere" . A z a t e m tym, co stanowi bycie res corporea, jest extensio, owo omnimodo dwisibile, figurabile et mobile, to, co się może zmieniać n a wszelkie sposoby podzielności, zmiany kształtu i ruchu, owo capax / mutationum, które się we wszyst kich tych przemianach utrzymuje, remanet. T y m , co rzeczy cielesnej wystarcza d o takiej trwałej ostoi, jest właściwy byt tej rzeczy, który charakteryzuje substancjalność tej substancji. § 20. Fundamenty ontologicznego określenia „świata" I d e ą bycia, d o której p o w r a c a ontologiczną charakterys tyka res extensa, jest substancjalność. „Per substantiam ni hil aliud intelligere possumus, quam rem quae ita existit, ut nulla alia re indigeat ad existendum". Przez „ s u b s t a n c j ę " nie może my p o j m o w a ć niczego innego j a k byt, który jest tak, że aby być, nie potrzebuje ż a d n e g o innego b y t u . Bycie jakiejś „substancji" jest s c h a r a k t e r y z o w a n e przez pewien brak p o trzeby (Unbedurftigkeit). Coś, co w swoim byciu p o prostu nie potrzebuje innego bytu, we właściwym sensie czyni za dość idei substancji — ów byt to ens perfectissimum. „Sub stantia quae nulla piane re indigeat, unica tantum potest intelligi, nempe Deus" . T u t a j „ B ó g " to t e r m i n czysto ontologiczny, 2
3
1
Tamże [„Za pomocą tego samego argumentu można po kazać, że i ciężar, i barwa, i wszystkie inne tego rodzaju jakości, dające się odczuwać w materii cielesnej, mogą być z niej usunię te, podczas gdy ona sama pozostaje nienaruszona; stąd wynika, że jej natura (tj. rozciągłość) od żadnej z nich nie jest zawisła"]. Tamże, I, n. 51, s. 24 [„Przez substancję niczego innego nie możemy rozumieć jak tylko rzecz, która tak istnieje, że żadnej in nej rzeczy nie potrzebuje do (swego) istnienia"]. Tamże, I, n. 51, s. 24 [„...jedna tylko jest taka możliwa do pojęcia substancja, która w ogóle żadnej rzeczy nie potrzebuje, mianowicie Bóg"]. 2
3
132
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[92/93]
jeśli p o j m o w a ć go w sensie ens perfectissimum. Równocześnie to, co z a w a r t e j a k o „oczywiste" w pojęciu Boga, umożli wia ontologiczna wykładnię k o n s t y t u t y w n e g o m o m e n t u substancjalności, b r a k u p o t r z e b y . „Alias vero omnes (res), non nisi ope concursus Dei existere posse percipimus" . Wszelki byt, k t ó r y nie jest Bogiem, w y m a g a wytworzenia w naj szerszym sensie i p o d t r z y m a n i a . W y t w a r z a n i e czegoś obecnego l u b brak potrzeby w y t w a r z a n i a stanowią hory zont, w obrębie którego jest r o z u m i a n e „ b y c i e " . K a ż d y byt, który nie jest Bogiem, to ens creatum. T e d w a byty róż nią się „ n i e s k o ń c z e n i e " swym byciem, a m i m o to uznajemy za byt z a r ó w n o to, co stworzone, j a k i stwórcę. U ż y w a m y z a t e m tak rozległego [pojęcia] bycia, że jego sens obejmuje też tę „ n i e s k o ń c z o n ą " różnicę. M o ż e m y więc z pewną zasadnością n a z w a ć substancją także byt stworzony. Po trzebuje o n w p r a w d z i e w y t w a r z a n i a i p o d t r z y m y w a n i a ze strony Boga, ale w obszarze bytu stworzonego, w „świe cie" w sensie ens creatum, istnieje taki byt, który, jeśli chodzi o stwarzające w y t w a r z a n i e i p o d t r z y m y w a n i e (lu dzkie n a p r z y k ł a d ) , „nie potrzebuje innego b y t u " . T a k i e substancje są dwie: res cogitans i res extensa. / 1
Bycie tej substancji, której w y r ó ż n i o n e proprietas to extensio, daje się więc g r u n t o w n i e ontologicznie określić wtedy, gdy zostaje rozjaśniony „wspólny " sens bycia trzech substan cji — j e d n e j nieskończonej i d w ó c h skończonych. J e d n a k ż e „nomen substantiae non conuenit Deo et illis uniuoce, ut dici solet in Scholis hoc est [...] quae Deo et creaturis sit communis" . 1
2
1
Tamże, I, n. 51, s. 24 [„Poznajemy zaś, że wszystkie inne (rzeczy) nie mogą istnieć inaczej jak tylko za sprawą udziału Boga"]Tamże, I, n. 51, s. 24 [„...nazwa «substancja» nie przysługu je Bogu i im jednoznacznie, jak to się zwykło mówić w szkołach, tzn. [...] by (znaczenie) było wspólne dla Boga i dla stworzeń"]. 2
[93]
133
Rozdział III
Kartezjusz porusza tu p r o b l e m , k t ó r y m często zajmowała się średniowieczna ontologia: w j a k i sposób znaczenie [po jęcia] bycia oznacza d a n y w y p o w i a d a n y byt? W wypowie dziach „Bóg j e s t " i „świat j e s t " w y p o w i a d a m y bycie. T o słowo „jest" nie może j e d n a k dotyczyć w takim s a m y m sensie (o-uvwvt[i.w<;, unwoce) każdego bytu, skoro między tymi d w o m a b y t a m i zachodzi nieskończona różnica bycia; g d y b y znaczenie „jest" miało j e d e n sens, to to, co stworzo ne, zostałoby u z n a n e za nie stworzone, l u b to, co nie stwo rzone, sprowadziłoby się d o stworzonego. „ B y c i e " j e d n a k ż e nie funkcjonuje też j a k o tylko ta s a m a n a z w a , lecz w obu p r z y p a d k a c h jest r o z u m i a n e . Scholastyka ujmuje pozytyw ny sens znaczenia „ b y c i a " j a k o znaczenie „ a n a l o g i c z n e " w o d r ó ż n i e n i u od znaczenia j e d n o z n a c z n e g o bądź tylko h o m o n i m i c z n e g o . W n a w i ą z a n i u d o Arystotelesa, który u początków greckiej ontologii p o raz pierwszy ukształto wał w ogóle ten p r o b l e m , ustalono różne typy analogii, wedle k t ó r y c h podzieliły się „szkoły" w kwestii u j m o w a n i a znaczeniowej funkcji bycia. Jeśli chodzi o ontologiczne o p r a c o w a n i e tego p r o b l e m u , to Kartezjusz pozostaje d a leko w tyle za scholastyką , a n a w e t tę kwestię pomija. „Nulla eius [substantiae] nominis significatio potest distincte intelligi, ąuae Deo et creaturis sit communis" . T e n unik oznacza, że Kartezjusz pozostawia bez rozważenia z a w a r t y w idei substancjalności sens bycia i c h a r a k t e r „ogólności" tego znaczenia. Średniowieczna ontologia j e d n a k ż e tak samo j a k s t a r o ż y t n a nie z a p y t a ł a , co znaczy samo bycie. Nic 1
2
1
Por. w związku z tym Opuscula omnia Thomae de Vio Caietani Cardinalis, Lugduni 1580, Tomus III, Tractatus V: de nominum analogia, s. 211-219. R. Descartes, Principia philosophiae, I, n. 51, s. 24 [„...nie można wyraźnie pojąć żadnego znaczenia tej nazwy („substan cja"), które by było wspólne dla Boga i dla stworzeń"]. 2
134
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[93/94]
więc d z i w n e g o , że p y t a n i e takie j a k to o sposób z n a c z e n i a bycia d o p ó t y się nie pojawi, dopóki będzie się chciało roz w a ż a ć owo p y t a n i e n a podstawie nierozjaśnionego sensu bycia, j a k i to znaczenie „ w y r a ż a " . Sens pozostawał nierozj a ś n i o n y , ponieważ uchodził za „oczywisty". / Kartezjusz nie tylko w ogóle u n i k a ontologicznego p y t a nia o substancjalność, lecz n a w e t stwierdza wyraźnie, że substancja j a k o taka, tzn. jej substancjalność, j u ż z góry jest w sobie samej sobie niedostępna. „Verumtamen non potest substantia primum animadoerti ex hoc solo, quod sit res existens, quia hoc solum per se nos non ąfficit" . S a m o „ b y c i e " nie „ p o b u d z a " nas i dlatego nie m o ż n a go postrzec. „Bycie nie jest orzecznikiem r e a l n y m " stwierdza K a n t , powtarzając tylko tezę Kartezjusza. W ten sposób z zasady rezygnuje się z możliwości czystej p r o b l e m a t y k i bycia, poszukując za r a z e m wybiegu, który pozwalałby p o t e m n a w s p o m n i a n e tu określenia substancji. Ponieważ „ b y c i e " rzeczywiście nie jest d o s t ę p n e jako byt, zostaje o n o w y r a ż o n e przez określniki b y t o w e (seiende) odnośnego bytu, a t r y b u t y . Nie przez d o w o l n e j e d n a k , lecz tylko przez te, które w najczystszy sposób wypełniają z a k ł a d a n y przecież implicite sens bycia i substancjalności. D o substantia finita j a k o res corporea jest pierwotnie i w konieczny sposób „ p r z y d a n a " extensio. „Quin et facilius intelligimus substantiam extensam, vel substantiam cogitantem, quam substantiam solam, omisso eo quod cogitet vel sit extensa" ; substancjalność bowiem stanowi ratione 1
2
1
Tamże, I, n. 52, s. 25 [„Wszelako nie można poznać sub stancji na podstawie tego tylko, że ona jest rzeczą istniejącą, bo to samo przez się na nas nie działa"]. Tamże, I, n. 63, s. 31 [„Dlatego też łatwiej pojmujemy sub stancję rozciągłą lub substancję myślącą aniżeli samą substancję, z pominięciem tego, że ona myśli albo że jest rozciągła"]. 2
[94/95]
Rozdział III
135
tantum, nie dające się realiter wyróżnić i znaleźć j a k sam substancjalny byt. W ten sposób uwidoczniły się ontologiczne podstawy określenia „ ś w i a t a " j a k o res extensa: nie tylko nie rozjaśnio n a co d o swego sensu bycia, ale wręcz u z n a n a za nierozjaśnialną idea substancjalności, p r z e d s t a w i a n a n a okrężnej d r o d z e przez najważniejszą substancjalną własność danej substancji. W określeniu substancji przez substancjalny byt tkwi także p o d s t a w a dwuznaczności tego t e r m i n u . Intencja kieruje się ku substancjalności, k t ó r a zostaje pojęta n a pod stawie p e w n e g o bytowego określnika substancji. Ponieważ t e m u , co ontologiczne, p o d l e g a to, co ontyczne, wyrażenie „substantia" funkcjonuje bądź to w znaczeniu ontologicz n y m , bądź w o n t y c z n y m , zwykle zaś w m i e s z a n y m ontyczno-ontologicznym. Z a tą nieznaczną różnicą znczenia kryje się j e d n a k to, iż nie u p o r a n o się z p o d s t a w o w y m p r o b l e m e m bycia. O p r a c o w a n i e tego p r o b l e m u w y m a g a , by w rzetelny sposób „prześledzić" wieloznaczności; kto czegoś takiego próbuje, ten nie „zajmuje się" „ s a m y m i tyl ko z n a c z e n i a m i słów", lecz by rozjaśnić owe „ n i u a n s e " , musi się o d w a ż y ć n a wejście w najbardziej źródłową / p r o b l e m a t y k ę „rzeczy s a m y c h " .
§ 21. Hermeneutyczna dyskusja Kartezjańskiej ontologii „świata" Powstaje krytyczne p y t a n i e , czy ta ontologia „ ś w i a t a " poszukuje w ogóle fenomenu świata, a jeśli nie, to czy przynajmniej n a tyle określa o n a wewnątrzświatowy byt, a b y mógł się uwidocznić j e g o światowy c h a r a k t e r . Na oba pytania trzeba odpowiedzieć przecząco. Byt bowiem, k t ó r e m u Kartezjusz usiłuje za p o m o c ą extensio d a ć g r u n t o w n e on tologiczne ujęcie, jest raczej tego rodzaju, że daje się od k r y w a ć d o p i e r o w przejściu przez najbliżej poręczny byt
136
Przygotowawcza analiza fundamentalna jetestwa
[95/96]
w e w n ą t r z ś w i a t o w y . Ale jeśli tak jest i jeśli n a w e t ontolo giczna c h a r a k t e r y s t y k a tego określonego wewnątrzświatowego b y t u (przyrody) — z a r ó w n o idea substancjalności, j a k sens objętych jej definicją „existit" i „ad existendum" — p r o w a d z i w m r o k , to istnieje przecież możliwość, że on tologia o p a r t a n a r a d y k a l n y m odróżnieniu Boga, j a i „ ś w i a t a " w jakimś sensie stawia i p o s u w a n a p r z ó d ontologiczny p r o b l e m świata. Jeśli zaś b r a k n a w e t i tej moż liwości, t r z e b a będzie explicite wykazać, że Kartezjusz po daje b ł ę d n e ontologiczne określenie świata i że p o n a d t o j e go i n t e r p r e t a c j a i jej podstawy d o p r o w a d z i ł y d o przeoczenia z a r ó w n o fenomenu świata, j a k bycia najbliżej poręcznego wewnątrzświatowego bytu. Przedstawiając p r o b l e m światowości (§ 14) wskazywali śmy n a doniosłość [kwestii] uzyskania odpowiedniego d o stępu d o tego fenomenu. Przy okazji krytycznego b a d a n i a Kartezjańskiego podejścia będziemy więc musieli z a p y t a ć : j a k i sposób bycia jestestwa zostaje ustalony j a k o odpowied ni sposób podejścia d o tego bytu, z którego byciem j a k o extensio Kartezjusz utożsamia bycie „ ś w i a t a " ? J e d y n y m i rzetelnym podejściem d o tego b y t u jest p o z n a w a n i e , intellectio, a mianowicie w sensie p o z n a n i a matematyczno-fizykalnego. P o z n a n i e m a t e m a t y c z n e uchodzi za taki sposób u j m o w a n i a bytu, który zawsze może być pewien rzetelnego u c h w y c e n i a bycia ujętego przez siebie bytu. Co, zgodnie ze swym sposobem bycia, jest tak, że czyni zadość byciu d o s t ę p n e m u w p o z n a n i u m a t e m a t y c z n y m , to jest we właś ciwym sensie. T e n byt jest czymś, co zawsze jest tym, czym jest, d l a t e g o w d o ś w i a d c z a n y m / bycie świata j e g o właściwe bycie stanowi to, o czym m o ż n a p o k a z a ć , że m a c h a r a k t e r trwałej ostoi j a k o remanens capax mutationum. Właściwie jest to, co się n a zawsze ostaje. Coś takiego jest p o z n a w a n e przez m a t e m a t y k ę . T o , co dzięki niej jest z b y t u dostępne,
[96]
Rozdział III
137
stanowi jego bycie. T a k więc „ ś w i a t u " jego bycie zostaje niejako p o d y k t o w a n e przez określoną ideę bycia, k t ó r a tkwi w pojęciu substancjalności, oraz przez ideę p o z n a n i a poznającego taki byt. Kartezjusz nie w y z n a c z a n a tej podstawie sposobu bycia wewnątrzświatowego bytu, lecz przepisuje niejako światu j e g o „ w ł a ś c i w e " bycie n a podsta wie nie odsłoniętej co do swego źródła i n i e u p r a w o m o c n i o nej idei bycia (bycie = stała obecność). A więc tym, co pierwotnie określa ontologię świata, nie jest oparcie n a pewnej p r z y p a d k o w o szczególnie cenionej n a u c e , n a m a t e m a t y c e , lecz z g r u n t u ontologiczną orientacja n a bycie j a k o stałą obecność, do ujęcia którego p o z n a n i e m a t e m a tyczne w p e w n y m wyjątkowym sensie wystarcza. W ten sposób Kartezjusz filozoficznie explicite przenosi wpływ tradycyjnej ontologii n a nowożytną fizykę m a t e m a t y c z n ą i jej t r a n s c e n d e n t a l n e f u n d a m e n t y . Kartezjusz nie potrzebuje stawiać p r o b l e m u odpowied niego podejścia d o wewnątrzświatowego bytu. W o b e c n i e p o d w a ż a l n e g o u p r z e d n i o p a n o w a n i a tradycyjnej o n t o logii kwestia odpowiedniego sposobu u j m o w a n i a właści wego b y t u jest z góry rozstrzygnięta. Sposób ten polega n a vosTv, „ n a o c z n o ś c i " w najszerszym sensie, wobec której Siavoetv, „ m y ś l e n i e " , stanowi j e d y n i e formę ufundowaną. N a gruncie tej zasadniczej orientacji ontologicznej K a r t e z jusz dokonuje swej „ k r y t y k i " jeszcze możliwego naocznie postrzeżeniowego sposobu podejścia d o bytu, krytyki sensatio (aiaQf]Gic,) przeciwstawionej intellectio. Kartezjusz d o b r z e wie, iż byt zrazu nie ukazuje się w swym właściwym byciu. „ Z r a z u " d a n a jest o w a w określony sposób z a b a r w i o n a , o p e w n y m smaku, t w a r d a , z i m n a , wydająca pewien odgłos rzecz z wosku. T o j e d n a k , i w ogóle wszystko, co dają zmysły, pozostaje ontologicznie nieistotne. „Satis erit, si advertamus sensuum perceptiones non
138
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[96/97]
referri, nisi ad istam corporis humani cum menie coniunctionem, et nobis ąuidem ordinarie exhibere, quid ad Mam externa corpora prodesse possint aut nocere" . Zmysły w ogóle nie pozwalają p o z n a ć b y t u w j e g o byciu, lecz p o w i a d a m i a j ą j e d y n i e o uży teczności i szkodliwości dla / cielesnej istoty ludzkiej „ze w n ę t r z n y c h " wewnątrzświatowych rzeczy. „Nos non docent, ąualia [corpora] in seipsis existant" : przez zmysły w ogóle nie uzyskujemy wiedzy o bycie w j e g o byciu. „Ouod agentes, percipiemus naturam materiae, swe corporis in unwersum spectati, non consistere in eo ąuod sit res dura, vel ponderosa, vel colorata, vel alio aliąuo modo sensus afficiens: sed tantum in eo quod sit res extensa in longum, latum et profundum" . 1
2
3
J a k t r u d n o jest Kartezjuszowi przedstawić sobie l u b wręcz określić własny sposób bycia tego, co się pokazuje w zmysłowości, w i d a ć wyraźnie z krytycznej analizy doko nanej przezeń interpretacji doświadczenia twardości i o p o r u (por. § 19). T w a r d o ś ć jest u j m o w a n a j a k o opór. Nie został j e d n a k z r o z u m i a n y j e g o — p o d o b n i e j a k twardości — fenomenal ny sens czegoś doświadczonego w sobie s a m y m i w tym doświadczeniu dającego się określić. O p ó r oznacza dla 1
Tamże, II, n. 3, s. 41 [„Wystarczy, jeśli zauważymy, że spo strzeżenia zmysłowe odnieść jedynie należy do tego związku ciała ludzkiego z umysłem i że... ukazują nam zazwyczaj, w czym cia ła zewnętrzne mogą dla niego być pożyteczne, a w czym szkodli we..."]. Tamże, II, n. 3, s. 41 [„...nie informują nas o tym... jak one (ciała) istnieją same w sobie"]. Tamże, II, n. 4, s. 42 [,,Tak postępując uświadomimy sobie, że natura materii, czyli ciała rozpatrywanego w ogólności, nie na tym polega, że jest ono jakąś rzeczą twardą, czy ciężką, czy barwną, czy w jakiś inny sposób działającą na zmysły, ale tylko na tym, że jest ono rzeczą rozciągłą wzdłuż, wszerz i w głąb"]. 2
3
[97/98]
Rozdział III
139
K a r t e z j u s z a tyle, co nieusuwanie się z miejsca, czyli niedoz n a w a n i e z m i a n y w określonym miejscu w odniesieniu d o innej, zmieniającej miejsce rzeczy bądź z m i a n a miejsca z taką prędkością, by t a m t a rzecz m o g ł a tę „doścignąć". T a k a i n t e r p r e t a c j a doświadczenia twardości zaciera sposób bycia postrzegania zmysłowego, a tym s a m y m możliwość ujęcia bycia b y t u spotykanego w takim postrzeganiu. K a r tezjusz p r z e k ł a d a sposób bycia postrzegania czegoś n a je d y n y m u z n a n y ; postrzeganie czegoś staje się p e w n y m określonym obecnym-byciem-obok-siebie-nawzajem d w ó c h o b e c n y c h res extensae; stosunek ich r u c h ó w sam jest w modus extensio charakteryzującej w pierwszym rzędzie obecność rzeczy cielesnej. W p r a w d z i e e w e n t u a l n e „ w y p e ł n i e n i e " z a c h o w a n i a polegającego n a d o t y k a n i u w y m a g a szczegól nej „bliskości" tego, co daje się d o t k n ą ć , nie oznacza to j e d n a k , że d o t y k a n i e i j a k a ś dająca o sobie w n i m znać twardość polegają — ontologicznie rzecz biorąc — n a róż n y c h prędkościach d w ó c h rzeczy cielesnych. T w a r d o ś ć i opór w ogóle się nie pokazują, jeśli byt nie m a sposobu bycia jestestwa l u b przynajmniej istoty żywej. T a k więc u Kartezjusza rozważanie możliwych podejść do wewnątrzświatowego b y t u jest o p a n o w a n e przez ideę bycia wyczytaną z pewnej określonej dziedziny samego te go b y t u . / I d e a bycia j a k o stałej obecności nie tylko motywuje skrajne określenie bycia b y t u z w n ę t r z a świata i utożsa mienie tego b y t u ze światem w ogóle, przeszkadza ona z a r a z e m w ontologicznie a d e k w a t n y m uwidocznieniu za c h o w a ń jestestwa. T o zaś zupełnie z a m y k a drogę do dostrzeżenia u f u n d o w a n e g o c h a r a k t e r u wszelkiego zmysło wego i intelektualnego postrzegania i d o z r o z u m i e n i a ta kiego postrzegania j a k o możliwości bycia-w-świecie. Bycie „jestestwa", d o którego p o d s t a w o w e g o u k o n s t y t u o w a n i a
140
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[98]
należy bycie-w-świecie, Kartezjusz ujmuje w ten sposób j a ko bycie res extensa — j a k o substancję. Czy j e d n a k w tej krytyce nie p o d s u w a m y Kartezjuszowi p e w n e g o z a d a n i a ( „ d o w o d z ą c " p o t e m , że go nie rozwią zał), które leżało całkowicie p o z a jego h o r y z o n t e m ? J a k Kartezjusz m a utożsamiać ze światem pewien określony w e w n ą t r z ś w i a t o w y byt i jego bycie, skoro w ogóle nie zna fenomenu świata, a t y m s a m y m wewnątrzświatowości? W polu sporu o p o d s t a w y nie m o ż e m y ograniczać się tylko d o tez z a w a r t y c h w tekście, lecz m u s i m y się kierować rzeczową tendencją p r o b l e m a t y k i , n a w e t jeśli nie wychodzi o n a p o z a p o t o c z n e ujęcie. T o , że w p r o w a d z a j ą c res cogitans i res extensa Kartezjusz nie tylko chciał postawić p r o b l e m „ja a świat", lecz u w a ż a ł wręcz, że p o d a ł jego r a d y k a l n e rozwiązanie, widać wyraźnie w jego Medytacjach (por. szczególnie I i V I ) . Dotychczasowe r o z w a ż a n i a miały dowieść, że p o z b a w i o n e jakiejkolwiek pozytywnej krytyki g e n e r a l n e ontologiczne uzależnienie od tradycji nie pozwo liło Kartezjuszowi w y d o b y ć źródłowej p r o b l e m a t y k i o n t o logicznej jestestwa, musiało przesłonić m u widok n a fe n o m e n świata i zdołało wtłoczyć ontologię „ ś w i a t a " w ontologię p e w n e g o określonego wewnątrzświatowego b y t u . J e d n a k ż e , powie ktoś, jeśli n a w e t w rzeczy samej p r o blem świata, a także bycie b y t u najbliżej w otoczeniu n a p o t y k a n e g o pozostają zakryte, to przecież Kartezjusz położył p o d s t a w y p o d ontologiczna charakterystykę tego w e w n ą t r z ś w i a t o w e g o bytu, który w swym byciu funduje k a ż d y inny byt, materialnej p r z y r o d y . N a niej, n a tej fun d a m e n t a l n e j warstwie budują się pozostałe warstwy wewnątrzświatowej rzeczywistości. W rzeczy rozciągłej j a k o takiej mają w pierwszym rzędzie u g r u n t o w a n i e określniki objawiające się w p r a w d z i e j a k o jakości, które j e d n a k „ w gruncie r z e c z y " stanowią ilościowe modyfikacje modi j
[99]
Rozdział III
141
samej extensio. N a tych r e d u k o w a l n y c h jeszcze jakościach opierają się dalej takie specyficzne jakości, j a k piękny, brzydki, d o p a s o w a n y , n i e d o p a s o w a n y , użyteczny, nieuży teczny; przy p i e r w o t n y m zorientowaniu n a rzeczowość jakości te muszą być ujęte j a k o niekwantyfikowalne orzeczniki wartości sprawiające, że rzecz zrazu tylko m a t e r i a l n a zyskuje z n a m i ę jakiegoś d o b r a . W r a z j e d n a k z t y m n a w a r stwieniem r o z w a ż a n i e dociera m i m o wszystko d o bytu, który scharakteryzowaliśmy ontologicznie j a k o poręczne narzędzie. W ten dopiero sposób K a r t e z j a ń s k a analiza „ ś w i a t a " umożliwia g w a r a n t o w a n ą b u d o w ę s t r u k t u r y tego, co najbliżej poręczne; w y m a g a o n a tylko łatwego do prze p r o w a d z e n i a uzupełnienia rzeczy przyrodniczej d o pełnej rzeczy użytkowej. Czy j e d n a k n a tej drodze, pomijając n a w e t specyficzny p r o b l e m świata, jest ontologicznie osiągalne bycie tego, co w e w n ą t r z świata n a p o t y k a n e najbliżej? Czy wraz z m a terialną rzeczowością nie zostaje milcząco założone pew ne bycie — stała obecność rzeczy — które przez w t ó r n e wyposażenie b y t u w orzeczniki wartości nie doznaje wcale ontologicznego uzupełnienia, lecz raczej owe c h a r a k t e r y wartości same pozostają o n t y c z n y m i tylko określnikami b y t u o sposobie bycia rzeczy? D o d a n i e orzeczników war tości nie m o ż e w najmniejszym stopniu d o d a ć niczego no wego n a t e m a t bycia d ó b r , lecz tylko ponownie zakłada czystą obecność jako ich sposób bycia. W a r t o ś c i są obecnymi określnika mi pewnej rzeczy. Wartości mają ostatecznie swe on tologiczne źródło wyłącznie w u p r z e d n i m założeniu rze czywistości rzeczy j a k o warstwy f u n d a m e n t a l n e j . J u ż przedfenomenologiczne doświadczenie ukazuje jednak w bycie d o m n i e m a n y m j a k o rzecz coś, czego poprzez rzeczowość nie d a się w pełni zrozumieć. Bycie rzeczowe w y m a g a więc uzupełnienia. Cóż bowiem ontologicznie
142
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[99/100]
oznacza bycie wartości lub ich „ o b o w i ą z y w a n i e " , które Lotze ujmował j a k o modus „afirmacji"? Go ontologicznie znaczy owo „ z a k o t w i c z e n i e " wartości w rzeczach? Dopóki te określenia pozostaną w m r o k u , rekonstrukcja rzeczy użytkowej n a podstawie rzeczy przyrodniczej pozostaje przedsięwzięciem ontologicznie wątpliwym, pomijając j u ż z g r u n t u opaczne ujęcie problematyki. A czy ta rekonstruk cja zrazu „ o b d a r t e j ze skóry" rzeczy użytkowej nie wy m a g a zawsze uprzedniego, pozytywnego spojrzenia na fenomen, którego całokształt ma zostać odtworzony w tej rekonstrukcji? Jeśli zaś najbardziej własne u k o n s t y t u o w a n i e bycia tego feno m e n u nie zostanie wcześniej p o d d a n e odpowiedniej eks plikacji, to czyż rekonstrukcja nie będzie b u d o w a n i e m bez p l a n u b u d o w y ? Ponieważ ta rekonstrukcja i „ u z u p e ł n i a n i e " tradycyjnej ontologii „ ś w i a t a " dochodzi w rezultacie d o tego samego bytu, od którego wyszła nasza analiza po ręczności n a r z ę d z i a / i całokształtu powiązania, rodzi się pozór, że bycie tego b y t u zostało rzeczywiście rozjaśnione l u b że przynajmniej stało się problemem. T a k j a k za p o m o cą extensio j a k o proprietas Kartezjusz nie utrafia w bycie substancji, p o d o b n i e też ucieczka w stronę „aksjologicz n y c h " określników nie może n a w e t u k a z a ć n a m bycia j a k o poręczności, a tym bardziej uczynić g o t e m a t e m ontologicznym. Kartezjusz zawęził p y t a n i e o świat d o p y t a n i a o rzeczo wość przyrodniczą j a k o najbliżej dostępny, w e w n ą t r z światowy byt. Przyczynił się d o u t r w a l e n i a m n i e m a n i a , iż r z e k o m o najściślejsze ontyczne poznawanie jakiegoś b y t u jest także m o ż l i w y m podejściem d o p i e r w o t n e g o bycia b y t u o d k r y t e g o w takim p o z n a n i u . Z a r a z e m trzeba tu z a u w a żyć, że także „ u z u p e ł n i e n i a " ontologii rzeczy o p a r t e są za sadniczo n a tej samej co u Kartezjusza d o g m a t y c z n e j pod stawie.
[100/101]
Rozdział HI
143
Sugerowaliśmy już (§ 14), że pomijanie świata i napoty kanego najbliżej bytu nie jest przypadkowe, nie jest łat w y m do korekty przeoczeniem, lecz ma ugruntowanie w istotowym sposobie bycia samego jestestwa. Gdy anality ka jestestwa uczyni w obrębie tej problematyki przejrzysty mi najważniejsze spośród głównych jego struktur, gdy pojęciu bycia w ogóle zostanie przydany horyzont jego możliwej zrozumiałości, tak iż poręczność i obecność staną się ontologicznie źródłowo zrozumiałe — wtedy dopiero można będzie przeprowadzoną tu krytykę Kartezjańskiej, a zasadniczo i dziś jeszcze popularnej, ontologii świata filo zoficznie uprawomocnić. W tym celu trzeba pokazać (por. Część pierwsza, Dział trzeci): 1. Dlaczego u początków decydującej dla nas tradycji ontologicznej (szczególnie Parmenidesa) pomijano fenomen świata; skąd biorą się ciągłe powroty tego przeoczenia? 2. Dlaczego zamiast przeoczanego (ubersprungene) feno menu unaocznia się (springt eiri) jako ontologiczny temat byt z wnętrza świata? 3. Dlaczego ów byt odnajdywany jest najpierw w „przy rodzie"? 4. Dlaczego uzupełnienie takiej ontologii świata, do świadczane jako konieczne, dokonuje się za pomocą fe nomenu wartości? Dopiero odpowiedzi na te pytania zapewniają pozy tywne zrozumienie problematyki świata, ujawniają źródło jej zafałszowania i wykazują racje odrzucenia tradycyjnej ontologii świata. / Rozważania na temat Kartezjusza miały uprzytomnić, że ani na pozór oczywiste wyjście od rzeczy świata, ani też zorientowanie na rzekomo najściślejsze poznanie bytu nie gwarantują podstawy, na której dałyby się fenomenalnie
144
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[101]
uchwycić najbliższe ontologiczne u k o n s t y t u o w a n i a świata, jestestwa i wewnątrzświatowego bytu. Jeśli j e d n a k p r z y p o m n i m y sobie, że przestrzenność w oczywisty sposób współkonstytuuje byt z wnętrza świata, wów czas „ u r a t o w a n i e " Kartezjańskiej analizy „ ś w i a t a " stanie się ostatecznie możliwe. Przez radykalne wyeksponowanie extensio j a k o praesuppositum wszelkich określników res corporea Kartezjusz przygotował wstępne zrozumienie pewnego apriori, którego zawartość bardziej dogłębnie ustalił później K a n t . Analiza tej extensio pozostaje d o pewnych granic niezależna od b r a k u wyraźnej interpretacji bycia bytu rozciągłego. U z n a n i e extensio za podstawowy określnik „ ś w i a t a " m a swą fenomenalną zasadność, choć odwołanie się d o extensio nie pozwala ontologicznie pojąć ani prze strzenności świata, ani najpierw odkrywanej przestrzenności bytu n a p o t y k a n e g o w otoczeniu, ani wreszcie przestrzennoś ci samego jestestwa.
C. Dookólność otoczenia i „przestrzenność" jestestwa W kontekście pierwszego zarysu bycia-w (por. § 12) trzeba było odróżnić jestestwo od pewnej postaci bycia w przestrzeni, postaci nazywanej przez nas wewnętrznością (Inwendigkeit). O z n a c z a o n a : pewien byt, sam rozciąg ły, obejmują rozciągłe granice czegoś rozciągłego. Byt we w n ą t r z i to, co obejmuje, są obecne w przestrzeni. O d r z u cenie takiej wewnętrzności jestestwa w pojemniku prze strzeni nie miało j e d n a k wykluczać wszelkiej w ogóle prze strzenności jestestwa, lecz tylko otworzyć drogę d o dostrze żenia przestrzenności dla jestestwa konstytutywnej. T ę os tatnią m u s i m y teraz wydobyć. Skoro j e d n a k byt z w n ę t r z a
[101/102]
Rozdział
145
świata jest zarazem w przestrzeni, to jego przestrzenność będzie pozostawać w ontologicznym związku ze światem. Dlatego trzeba określić, w jakim sensie przestrzeń stanowi konstytutywny moment świata, który ze swej strony został scharakteryzowany jako strukturalny moment bycia-w-świecie. W szczególności trzeba pokazać, jak dookólność otoczenia, specyficzna przestrzenność spotykanego w otocze niu bytu sama jest ufundowana przez światowość świa ta, / nie zaś, przeciwnie, świat jest ze swej strony obecny w przestrzeni. Badanie przestrzenności jestestwa i prze strzennego określenia świata wychodzi od analizy tego, co wewnątrz świata poręczne w przestrzeni. Rozważanie prze biega trzy stopnie: 1. Przestrzenność tego, co wewnątrz świata poręczne (§ 22); 2. Przestrzenność bycia-w-świecie (§ 23); 3. Przestrzenność jestestwa a przestrzeń (§ 24).
§ 22. Przestrzenność tego, co wewnątrz świata poręczne Skoro przestrzeń ma konstytuować świat w sensie, który jeszcze przyjdzie określić, to nie może dziwić, jeśli już przy wyjściowej charakterystyce ontologicznej bycia tego, co wewnątrzświatowe, musieliśmy patrzeć na to jako na wewnątrzprzestrzenne. Jak dotąd nie ujęliśmy fenomenalnie tej przestrzenności tego, co poręczne, w sposób wyraźny i nie ukazaliśmy jej jeszcze w zespoleniu ze strukturą bycia tego, co poręczne. T o jest teraz naszym zadaniem. N a ile natrafiliśmy już podczas charakterystyki tego, co poręczne, na jego przestrzenność? Mówiliśmy o tym, co najpierw poręczne. Oznacza to nie tylko byt zawsze napoty kany w pierwszej kolejności, przed innym, ale i taki, który jest „w pobliżu". T o , co „poręczne" w codziennym obcho dzie, ma charakter bliskości. Ściśle biorąc, tę bliskość narzę dzia zaznacza już termin przyjęty na oznaczenie jego
146
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [102/103]
bycia: „ p o r ę c z n o ś ć " . Byt „ d o r ę k i " jest w k a ż d o r a z o w o in nej bliskości, której nie w y z n a c z a p o m i a r odległości. Blis kość t a rządzi się przeglądowo „ k a l k u l u j ą c y m " m a n i p u l o w a n i e m i u ż y t k o w a n i e m . Przegląd zatroskania ustala coś w taki sposób bliskiego z a r a z e m co d o kierunku, w j a k i m n a r z ę d z i e jest zawsze dostępne. U k i e r u n k o w a n a bliskość n a r z ę d z i a oznacza, że nie tylko m a ono, gdzieś obecne, swą pozycję w przestrzeni, lecz że j a k o narzędzie b y w a j u ż z istoty gdzieś p r z y m o c o w a n e , umieszczone, ustawione, odłożone. N a r z ę d z i e m a swe „miejsce" lub jest „ p o r o z k ł a d a n e w o k ó ł " , co zdecydowanie różni się od czystego w y s t ę p o w a n i a w j a k i m ś d o w o l n y m p u n k c i e przestrzeni. D a n e miejsce określa się j a k o miejsce tego tu n a r z ę d z i a do... n a podstawie całokształtu wzajemnie n a siebie ukie r u n k o w a n y c h miejsc poręcznego w otoczeniu kompleksu narzędziowego. Miejsca i rozmaitości miejsc nie należy i n t e r p r e t o w a ć j a k o „ g d z i e " jakiegoś dowolnego obecnego bycia rzeczy. Miejsce zawsze jest określonym „ t a m " i „ t u " przynależenia narzędzia. D a n a przynależność o d p o w i a d a n a r z ę d z i o w e m u c h a r a k t e r o w i czegoś poręcznego, / tzn. jego odpowiadającej u s y t u o w a n i u przynależności do pewnej narzędziowej całości. U p o d s t a w dającej się umiejscowić przynależności pewnej narzędziowej całości tkwi j e d n a k ż e j a k o w a r u n e k jej możliwości „ d o k ą d " w ogóle, wyzna czające kompleksowi n a r z ę d z i o w e m u całokształt miejsc. T o p r z e g l ą d o w o j u ż z góry u t r z y m y w a n e w polu widzenia przez z a t r o s k a n y o b c h ó d „ d o k ą d " możliwego narzędziowe go p r z y n a l e ż e n i a n a z y w a m y stroną (Gegend). \ „ W tych s t r o n a c h " nie oznacza tylko „ w k i e r u n k u n a " , lecz także: w kręgu tego, co leży w d a n y m kierunku. U k o n s t y t u o w a n e przez kierunek i oddalenie — bliskość to j e d y n i e j e g o modus — miejsce orientuje się j u ż n a jakąś stronę i w jej obrębie. Goś takiego j a k strona musi j u ż
[103/104]
Rozdział III
147
wcześniej być o d k r y t e , jeśli m a stać się możliwe wskazywa nie i w y n a j d y w a n i e miejsc d o s t ę p n e m u w przeglądzie cało kształtowi narzędzia. T o zorientowanie n a j a k ą ś stronę rozmaitości miejsc czegoś poręcznego stanowi dookólność, , , d o k o ł a - n a s " b y t u n a p o t y k a n e g o najbliżej w otoczeniu. Nigdy nie jest najpierw d a n a trójwymiarowa rozmaitość możliwych pozycji, którą wypełniałyby obecne rzeczy. T ę wymiarowość przestrzeni przestrzenność tego, co poręczne, jeszcze zasłania. „ W g ó r z e " to ,,u sufitu", „ w d o l e " to ,,na p o d ł o d z e " , „z t y ł u " to „ p r z y d r z w i a c h " ; wszelkie „ g d z i e " jest o d k r y w a n e w trakcie powszedniego o b c h o d z e n i a się i p r z e g l ą d o w o w y k ł a d a n e , nie zaś ustalane i o d n o t o w y w a n e podczas s k r u p u l a t n e g o p o m i a r u przestrzeni. Stron nie tworzą d o p i e r o wspólnie obecne rzeczy, lecz są one j u ż p o r ę c z n e w poszczególnych miejscach. S a m e miejs ca są p r z y p i s y w a n e przez przegląd zatroskania temu, co poręczne, l u b są w y n a j d y w a n e . Dlatego coś stale poręczne go, co przeglądowe bycie-w-świecie z góry bierze w r a c h u bę, m a swoje miejsce. Z a t r o s k a n i e bierze w r a c h u b ę „ g d z i e " j e g o poręczności z o r i e n t o w a n e n a resztę tego, co poręczne. T a k więc słońce, z którego blasku i ciepła robi się n a co dzień użytek, m a n a podstawie różnych zasto sowań tego, czym o b d a r z a , swe odkryte w przeglądzie wy różnione miejsca: wschód, południe, zachód, północ. Miejsca tego, co jest n a różne sposoby zmienne, a przecież w równej mierze stale poręczne, stają się w y r a ź n y m i „ a n o n s a m i " tkwiących w nich stron. T e strony nieba (które n a razie nie muszą jeszcze mieć sensu geograficznego) j u ż z góry podają u p r z e d n i e „ d o k ą d " k a ż d e m u poszczególne m u ukształtowaniu stron, w których m o ż n a zająć miejsca. D o m m a swą stronę (Seite) słoneczną i stronę północną; to n a nie z o r i e n t o w a n y jest podział „ p r z e s t r z e n i " , / a w j e g o obrębie „ u r z ą d z e n i e " wedle jej narzędziowego c h a r a k t e r u .
148
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[104]
N p . kościoły i groby są położone n a linii wschód-zachód, n a linii stron życia i śmierci, które określają samo jestestwo z u w a g i n a j e g o najbardziej własne możliwości bycia w świecie. Z a t r o s k a n i e jestestwa, k t ó r e m u w j e g o byciu o s a m o o w o bycie chodzi, o d k r y w a j u ż z góry strony, wo bec k t ó r y c h m a decydujące powiązanie. O d k r y w a n i e j u ż z góry stron współwyznaczane jest przez całokształt powią zania, z u w a g i n a który jest w y d a w a n e to, co poręczne, j a ko n a p o t y k a n e . U p r z e d n i a poręczność d a n e j strony m a w p e w n y m b a r dziej ź r ó d ł o w y m niż bycie czegoś poręcznego sensie charak ter niezauważalnej zażyłości. Staje się o n a w i d o c z n a tylko w sposób e k s p o n o w a n i a się w p r z e g l ą d o w y m o d k r y w a n i u czegoś poręcznego w p r y w a t y w n y c h modi zatroskania. Częs to d o p i e r o wtedy, gdy nie s p o t y k a m y czegoś n a jego miejs cu, strona tego miejsca staje się j a k o t a k a wyraźnie dostęp n a . Przestrzeń o d k r y w a n a w p r z e g l ą d o w y m byciu-w-świecie j a k o przestrzenność całości narzędziowej zawsze należy, j a k o jej miejsce, d o samego b y t u . N a g a przestrzeń jest jesz cze zasłonięta. Przestrzeń jest rozproszona n a miejsca. Dzięki j e d n a k światowemu c h a r a k t e r o w i całokształtu p o wiązania tego, co poręczne przestrzennie, przestrzenność ta m a własną jedność. Nie jest tak, że „ o t o c z e n i e " u r z ą d z a się w jakiejś z góry danej przestrzeni; to raczej jego specy ficzna światowość artykułuje swą oznaczonością kontekst p o w i ą z a n i a a k t u a l n e g o całokształtu w y z n a c z o n y c h w prze glądzie miejsc. A k t u a l n y świat o d k r y w a przestrzenność należącej d o ń przestrzeni. N a p o t y k a n i e czegoś poręcznego w przestrzeni jego otoczenia pozostaje tylko dlatego on tycznie możliwe, że z racji swego bycia-w-świecie jestestwo samo jest „ p r z e s t r z e n n e " .
[104/105]
Rozdział III
149
§ 23. Przestrzenność bycia-w-świecie Skoro przypisujemy przestrzenność jestestwu, to trzeba, rzecz j a s n a , owo „bycie w p r z e s t r z e n i " p o j m o w a ć n a podstawie sposobu bycia tego bytu. Przestrzenność jeste stwa, które z istoty nie jest byciem o b e c n y m , nie może oznaczać ani czegoś takiego j a k występowanie w p e w n y m punkcie „ k o s m o s u " , ani też bycia p o r ę c z n y m n a jakimś miejscu. Są to sposoby bycia b y t u n a p o t y k a n e g o wewnątrz świata. Jestestwo zaś jest „ w " świecie w sensie zatroskane go, zażyłego o b c h o d u z b y t e m n a p o t y k a n y m wewnątrz świata. Jeśli więc w jakiś sposób przysługuje m u prze strzenność, to jest to możliwe tylko / n a gruncie tego by cia-w. J e g o przestrzenność n a t o m i a s t wykazuje c h a r a k t e r od-dalenia (Ent-fernung) i ukierunkowania. O d d a l e n i a j a k o p e w n e g o sposobu bycia jestestwa w aspekcie jego bycia-w-świecie nie r o z u m i e m y tu j a k o czegoś w rodzaju pewnej odległości (Entferntheit) (bliskości) czy wręcz odstępu. U ż y w a m y t e r m i n u „ o d d a l e n i e " w zna czeniu a k t y w n y m i t r a n z y t y w n y m . O z n a c z a o n p e w n e u k o n s t y t u o w a n i e bycia jestestwa mówiące, że o d d a l a n i e od czegoś, j a k o odstawianie, stanowi tylko pewien określony, faktyczny modus. „ O d d a l a n i e " oznacza: unicestwianie dali, tzn. odległości, przybliżenie. Jestestwo z istoty jest od-dalające, j a k o byt, k t ó r y m jest, pozwala zawsze n a p o t y k a ć byt w pobliżu. O d - d a l e n i e o d k r y w a odległość. T a ostatnia, p o dobnie j a k dystans, jest k a t e g o r i a l n y m określeniem b y t u o d m i e n n e g o od jestestwa. O d d a l e n i e n a t o m i a s t musi być u z n a w a n e za egzystencja!. T y l k o wtedy, gdy zostanie w ogóle jestestwu o d k r y t a oddaloność (Entferntheit) bytu, stają się d o s t ę p n e „ o d d a l e n i a " („Entfernungen") i odstępy wśród wewnątrzświatowego bytu. D w a p u n k t y są równie nie o d d a l o n e od siebie j a k w ogóle dwie rzeczy, albowiem
150
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [105/106]
z racji swego sposobu bycia ż a d e n z tych bytów nie może o d d a l a ć . Dzieli j e jedynie dający się znaleźć i zmierzyć w o d d a l a n i u odstęp. O d - d a l a n i e jest zrazu i zwykle p r z e g l ą d o w y m przybli żeniem, d o p r o w a d z a n i e m w pobliże w sensie z a j m o w a n i a się czymś, p r z y g o t o w y w a n i a , t r z y m a n i a czegoś w ręku. T a k ż e j e d n a k określone sposoby czysto p o z n a w c z e g o od k r y w a n i a b y t u mają c h a r a k t e r przybliżenia. W jestestwie tkwi istotowa skłonność ku bliskości. Wszelkie sposoby zwięk szania prędkości, w których m a m y dziś mniej lub bardziej d o b r o w o l n y udział, zmierzają d o przezwyciężenia odleg łości. N p . dzięki „ r a d i u " jestestwo dokonuje dziś nieprze w i d y w a l n e g o jeszcze w skutkach od-dalenia „ ś w i a t a " n a d r o d z e poszerzenia powszedniego otoczenia. W o d - d a l a n i u nie tkwi z konieczności jakieś w y r a ź n e oszacowanie dali dzielącej coś poręcznego od jestestwa. P r z e d e wszystkim odległości nigdy nie ujmuje się j a k o odstępu. Jeśli dal m a zostać oszacowana, to dzieje się to w relacji d o o d d a l e ń , pośród których powszednie jestestwo się utrzymuje. O s z a c o w a n i a te mogą być, r a c h u n k o w o rzecz biorąc, n i e d o k ł a d n e i u ł o m n e , ale w powszedniości jestestwa mają swą własną i n a wskroś zrozumiałą określoność. M ó w i m y : d o t a m t e g o miejsca jest m a ł y spacer, p a r ę kroków, „pół p a c i e r z a " . M i a r y te wyrażają to, że nie aspi rują d o „ m i e r z e n i a " i że p o n a d t o o s z a c o w a n a / odległość przysługuje bytowi, ku k t ó r e m u zmierza zatroskany prze gląd. N a w e t j e d n a k wtedy, g d y posłużymy się ściślejszą m i a r ą m ó w i ą c : „ d o tego d o m u jest pół g o d z i n y " , trzeba tę m i a r ę u z n a ć za szacunkową. „ P ó ł g o d z i n y " to nie 30 mi n u t , lecz t r w a n i e , które nie m a „długości" w sensie odcin ka ilościowego. T o t r w a n i e jest zawsze w y k ł a d a n e n a p o d stawie zwykłych, codziennych „ z a t r o s k a ń " . T a k ż e t a m , gdzie z n a n e są „ u r z ę d o w o " w y z n a c z o n e m i a r y , odległości
[106]
Rozdział HI
151
szacuje najpierw przegląd. Ponieważ to, co o d - d a l o n e , jest w tych szacowaniach poręczne, zachowuje ono swój specy ficzny wewnątrzświatowy c h a r a k t e r . Z d a r z a się n a w e t tak, że drogi o b c h o d u d o o d d a l o n e g o b y t u mają co d n i a inną długość. Coś poręcznego w otoczeniu nie jest przecież obecne dla jakiegoś oddzielonego od jestestwa wiecznego o b s e r w a t o r a , lecz jest spotykane przez przeglądowo zatros k a n ą powszedniość jestestwa. N a swoich d r o g a c h nie prze mierza ono j a k o j a k a ś istniejąca fizykalna rzecz odcinka przestrzeni, nie „ p o ł y k a k i l o m e t r ó w " ; przybliżenie i od-dalenie zawsze jest z a t r o s k a n y m byciem ku t e m u , co przybli żone i o d - d a l o n e . J a k a ś „ o b i e k t y w n i e " d ł u g a d r o g a może być krótsza niż i n n a „ o b i e k t y w n i e " od niej d u ż o krótsza, k t ó r a jest może „ t r u d n ą d r o g ą " i wydaje się nieskończenie długa. Dopiero jednak w takim „wydawaniu się" świat jest właś ciwie poręczny. O b i e k t y w n e odstępy między istniejącymi rze czami nie pokrywają się z odległością i bliskością tego, co wewnątrz świata poręczne. M o g ą być d o k ł a d n i e z n a n e , ale wiedza ta pozostaje ślepa, nie spełnia funkcji przeglądowo odkrywającego przybliżania otoczenia; stosuje się taką wie dzę tylko w nie mierzącym odcinków z a t r o s k a n y m byciu (i dla niego) ku „ o b c h o d z ą c e m u " nas światu. M a m y skłonność do tego, by z racji z o r i e n t o w a n i a n a „ p r z y r o d ę " i „ o b i e k t y w n i e " wymierzone odstępy między rzeczami u z n a w a ć powyższą interpretację o d d a l e n i a i osza c o w a n i a za „ s u b i e k t y w n ą " . J e s t to j e d n a k „subiektyw ność", k t ó r a z a p e w n e o d k r y w a to, co najbardziej w „real ności" świata realne, a co nie m a nic wspólnego z „subiek t y w n ą " dowolnością i subiektywistycznymi „ujęciami" b y t u „ w sobie" całkiem o d m i e n n e g o . Przeglądowe od-dalanie powszedniości jestestwa odkrywa bycie-w-sobie „prawdziwego świata", bytu, przy którym jestestwo jako egzystujące zawsze już jest.
152
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[106/107]
P i e r w o t n a i wręcz wyłączna orientacja n a odległości j a k o w y m i e r z o n e odstępy z a k r y w a źródłową przestrzenność bycia-w. T o , co rzekomo „najbliższe", wcale nie jest tym, co dzieli „ o d n a s " najmniejszy odstęp. „Najbliższe" tkwi w tym, co / jest o d d a l o n e w przeciętnym polu osiągalności, uchwytności i widzialności. Ponieważ jestestwo jest z istoty przestrzenne n a sposób od-dalenia, o b c h ó d utrzymuje się zawsze w p e w n y m „ o t o c z e n i u " o d d a l o n y m w pewnej wol nej przestrzeni; dlatego właśnie nasze widzenie i słyszenie w y k r a c z a zawsze p o z a to, co „najbliższe" w sensie odstę p u . W i d z e n i e i słyszenie są zmysłami związanymi z dalą nie ze względu n a swój zasięg, lecz dlatego, że jestestwo j a ko oddalające posługuje się p r z e w a ż n i e nimi. D l a kogoś n p . noszącego okulary, które co d o odstępu są tak blisko niego, że „siedzą m u n a nosie", owo u ż y t k o w a n e narzędzie jest w aspekcie otoczenia bardziej odległe niż o b r a z n a przeciwległej ścianie. Narzędzie owo jest w tak m a ł y m stopniu bliskie, że często zrazu niedostrzegalne. Narzędzie d o p a t r z e n i a , a p o d o b n i e do słyszenia, n p . słuchawkę tele fonu, charakteryzuje r o z w a ż a n a tu j u ż niezauważalność czegoś najbliżej poręcznego. Dotyczy to także n p . ulicy j a ko n a r z ę d z i a d o chodzenia. I d ą c d o t y k a m y jej przy każ d y m kroku i n a pozór stanowi o n a coś najbliższego i naj bardziej realnego spośród wszystkiego, co w ogóle p o ręczne, p r z e s u w a się niejako wzdłuż p e w n y c h części ciała, mianowicie p o d podeszwami. A przecież jest o n a bardziej odległa niż znajomy, którego tak idąc s p o t y k a m y „ n a uli c y " w „ o d d a l e n i u " dwudziestu kroków. O bliskości i dali tego, co w otoczeniu najbliżej poręczne, rozstrzyga p r z e glądowe zatroskanie. T o , przy czym ono się od r a z u za trzymuje, jest właśnie najbliższe i rządzi o d - d a l e n i a m i . G d y jestestwo troskając się s p r o w a d z a coś w pobliże siebie, nie oznacza to ustalenia czegoś w pewnej pozycji
[107/108]
Rozdział HI
153
przestrzennej, którą dzieliłby najmniejszy odstęp od j a kiegoś p u n k t u ciała. ,,W p o b l i ż u " oznacza: w kręgu tego, co dla p r z e g l ą d u najbliżej poręczne. Przybliżenie nie jest z o r i e n t o w a n e n a o b d a r z o n e ciałem ja-rzecz, lecz n a zatros k a n e bycie-w-świecie, tzn. n a to, co w n i m zawsze najbliżej spotykane. Przestrzenności jestestwa nie określa z a t e m p o d a n i e pozycji, n a jakiej p e w n a rzecz cielesna jest obecna. W p r a w d z i e także o jestestwie m ó w i m y , że zawsze zajmuje o n o jakieś miejsce, j e d n a k owo „ z a j m o w a n i e " trzeba w zasadniczy sposób o d r ó ż n i a ć od bycia czymś p o r ę c z n y m n a j a k i m ś miejscu w pewnej stronie. Zajmo wanie miejsca m u s i m y p o j m o w a ć j a k o o d d a l a n i e czegoś w otoczeniu poręcznego w j a k ą ś odkrytą u p r z e d n i o przez przegląd stronę. Swoje „ t u " jestestwo rozumie n a p o d stawie otoczeniowego „ t a m " . „ T u " nie oznacza „ g d z i e " czegoś obecnego, lecz „ p r z y c z y m " od-dalającego bycia przy... w jedności z tym od-daleniem. Z g o d n i e ze swą przestrzennością jestestwo nigdy nie jest zrazu tu, lecz t a m , a z tego „ t a m " p o w r a c a d o swego „ t u " , to zaś w ten z n ó w / t y l k o sposób, że swe zatroskane bycie ku... w y k ł a d a wychodząc od tego, co t a m - p o r ę c z n e . Staje się to w pełni w y r a ź n e n a podstawie fenomenalnej swoistości od-daleniowej s t r u k t u r y bycia-w. J a k o bycie-w-świecie jestestwo utrzymuje się z istoty w p e w n y m o d - d a l a n i u . T e g o od-dalenia, dali tego, co poręczne, w stosunku do niego samego, jestestwo nie może nigdy przekroczyć. Z g o d a , że samo oddalenie czegoś p o ręcznego od jestestwa może być o d b i e r a n e j a k o odstęp, jeśli określać j e w relacji d o pewnej rzeczy pomyślanej j a k o o b e c n a n a p e w n y m miejscu z a j m o w a n y m wcześniej przez jestestwo. T o „ p o m i ę d z y " odstępu jestestwo może p o t e m przekroczyć, j e d n a k ż e tylko tak, że sam odstęp staje się od-dalony. Jestestwo nie przekroczyło swego od-dalenia,
154
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [108/109]
lecz n a w e t j e podjęło i stale podejmuje, gdyż z istoty jest od-daleniem, tzn. jest przestrzenne. Jestestwo nie może węd r o w a ć p o a k t u a l n y m kręgu swych od-daleń, może j e tylko ciągle zmieniać. J e s t ono przestrzenne n a sposób przeglą dowego o d k r y w a n i a przestrzeni, tak mianowicie, że wobec tak spotykanego przestrzennie b y t u stałe zachowuje się oddalająco. J a k o od-dalające bycie-w, jestestwo m a z a r a z e m c h a r a kter ukierunkowania. K a ż d e przybliżenie j u ż z góry o b r a ł o kierunek w j a k ą ś stronę, z której przybliża się coś od-dalonego, a b y w ten sposób d a ć się odnaleźć co d o swego miej sca. Przeglądowe zatroskanie jest ukierunkowującym od d a l a n i e m . W tym zatroskaniu, tzn. w byciu-w-świecie sa m e g o jestestwa, d a n a jest j u ż z góry p o t r z e b a „ z n a k u " ; narzędzie to przejmuje w y r a ź n e i ł a t w o w y k o n a l n e p o d a w a n i e kierunków. Z n a k u t r z y m u j e przeglądowo wyko rzystywane strony wyraźnie o t w a r t e — k a ż d o r a z o w e „ d o k ą d " przynależenia, wchodzenia, wnoszenia lub przy noszenia. G d y jestestwo jest, j a k o ukierunkowująco-oddalające m a j u ż zawsze swą odkrytą stronę. U k i e r u n k o w a n i u , tak j a k i o d - d a l e n i u , stanowiącym modi bycia bycia-w-świe cie, j u ż z góry przewodzi przegląd zatroskania. Z tego u k i e r u n k o w a n i a wywodzą się stałe kierunki w le wo i w p r a w o . P o d o b n i e j a k swoje od-dalenia, tak i te kierunki jestestwo stale niesie z sobą. Uprzestrzennienie jestestwa przez jego „cielesność", kryjące w sobie p e w n ą własną p r o b l e m a t y k ę , której nie będziemy tu r o z p a t r y w a ć , jest w y z n a c z o n e także wedle tych kierunków. Dlatego to, co p o r ę c z n e i użyteczne dla ciała, n p . rękawiczki, co w i n n o p o r u s z a ć się wraz z r ę k a m i , musi być u k i e r u n k o w a n e w lewo i w p r a w o . N a t o m i a s t t r z y m a n e w dłoni i p o r u s z a n e nią rzemieślnicze narzędzie / nie wykonuje wraz z ręką specyficznego „ r ę c z n e g o " r u c h u . Dlatego nie
[109]
Rozdział III
155
m a p r a w y c h lub lewych młotków, m i m o iż są u c h w y t y w a ne ręką. T r z e b a j e d n a k jeszcze zauważyć, że ukierunkowanie, ja kie przysługuje od-daleniu, jest ufundowane przez bycie-w-świecie. ,,W l e w o " i ,,w p r a w o " nie są czymś „subiektyw n y m " , o d c z u w a n y m przez podmiot, są to natomiast kierun ki ukierukowania n a zawsze już poręczny świat. „Poprzez samo tylko poczucie różnicy między d w i e m a stronami moje go [ciała]" nie mógłbym nigdy zorientować się w świecie. P o d m i o t z „ s a m y m tylko p o c z u c i e m " tej różnicy jest kon strukcją, która nie uwzględnia tego oto prawdziwego ukonstytuowania podmiotu, że jestestwo z tym „tylko p o c z u c i e m " zawsze j u ż w świecie jest i być musi, aby się móc w ogóle orientować. W i d a ć to wyraźnie n a podstawie przy kładu, n a k t ó r y m K a n t usiłuje rozjaśnić fenomen orientacji. P r z y p u ś ć m y , że wchodzę d o z n a n e g o , ale ciemnego pokoju, który podczas mojej nieobecności został tak p r z e m e b l o w a n y , że wszystko, co stało p o prawej stronie, teraz stoi p o lewej. Jeśli m a m się w t y m orientować, to „ s a m o tylko poczucie r ó ż n i c y " d w ó c h stron mojego [ciała] w niczym mi nie pomoże, dopóki nie zostanie ujęty okreś lony p r z e d m i o t , o k t ó r y m K a n t m i m o c h o d e m stwierdza: „ k t ó r e g o pozycję m a m w p a m i ę c i " . Cóż to j e d n a k znaczy innego niż: orientuję się z konieczności w byciu j u ż zawsze przy „ z n a n y m " świecie i n a podstawie tego bycia. Jestest wu musi być j u ż z góry d a n y narzędziowy kontekst świata. T o , że zawsze j u ż jestem w świecie, jest dla możliwości orientacji nie mniej k o n s t y t u t y w n e niż poczucie kierunku w lewo i w p r a w o . Chociaż to u k o n s t y t u o w a n i e bycia jestestwa jest oczywiste, nie m o ż n a j e d n a k z tego względu 1
1
I. Kant, Was heifit: Sich im Denken orientieren? (1786), w: ten że, Werke (Akad. Ausgabe), t. V I I I , s. 131-147.
156
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[109/110]
pomniejszać jego ontologicznie konstytutywnej roli. Nie pomniejszał jej także K a n t , p o d o b n i e j a k ż a d n a i n n a inter p r e t a c j a jestestwa. Stałe korzystanie z tego ukonstytuo w a n i a nie zwalnia j e d n a k z obowiązku odpowiedniej o n t o logicznej eksplikacji, lecz wręcz jej w y m a g a . Psycholo gicznej interpretacji, że j a m a coś ,,w p a m i ę c i " , chodzi w istocie o egzystencjalne u k o n s t y t u o w a n i e bycia-w-świe cie. Ponieważ K a n t nie dostrzega tej struktury, zapoznaje o n także cały kontekst konstytucji możliwej orientacji. U k i e r u n k o w a n i e w lewo i w p r a w o opiera s i ę / n a istotow y m u k i e r u n k o w a n i u jestestwa w ogóle, ze swej strony istotowo współokreślonym przez bycie-w-świecie. Niewątpli wie K a n t o w i nie zależy także n a t e m a t y c z n y m zinterpreto w a n i u orientacji. Chce on jedynie pokazać, że każda orien tacja w y m a g a „subiektywnej zasady". „ S u b i e k t y w n i e " m a tu j e d n a k ż e znaczyć: a priori. Apriori ukierunkowania w lewo i w p r a w o m a u g r u n t o w a n i e w „ s u b i e k t y w n y m " apriori bycia-w-świecie, które nie m a nic wspólnego z określonością j u ż z góry ograniczoną do pozbawionego świata p o d m i o t u . O d - d a l e n i e i u k i e r u n k o w a n i e j a k o k o n s t y t u t y w n e cha r a k t e r y bycia-w określają przestrzenność jestestwa, zatros k a n e przeglądowe bycie w odkrytej, wewnątrzświatowej przestrzeni. D o p i e r o powyższa eksplikacja przestrzenności tego, co w e w n ą t r z świata poręczne, i przestrzenności by cia-w-świecie dostarcza przesłanek d o o p r a c o w a n i a feno m e n u przestrzenności świata i d o postawienia ontologicznego p r o b l e m u przestrzeni.
§ 24. Przestrzenność jestestwa a przestrzeń J a k o bycie-w-świecie jestestwo zawsze m a j u ż odkryty jakiś „ ś w i a t " . T o u f u n d o w a n e w światowości świata odkry w a n i e zostało s c h a r a k t e r y z o w a n e j a k o w y d a n i e b y t u n a
[110/111]
Rozdział HI
157
całokształt powiązania. T o wydające wiązanie dokonuje się w sposób przeglądowego odnoszenia się, ugruntowa nego na uprzednim już rozumieniu oznaczoności. Obecnie pokazaliśmy, że przeglądowe bycie-w-świecie jest prze strzenne. I tylko dlatego, że jestestwo jest przestrzenne w sposób od-dalenia i ukierunkowania, to, co otoczeniowo poręczne, może być spotykane w swej przestrzenności. Wy danie całokształtu powiązania jest równie źródłowo od-dalająco-ukierunkowującym wiązaniem wobec jakiejś stro ny, czyli wydawaniem przestrzennej przynależności tego, co poręczne. W oznaczoności, z którą jestestwo jako za troskane bycie-w jest zżyte, tkwi istotowa współotwartość przestrzeni. Tak otwarta wraz ze światowością świata przestrzeń nie ma w sobie jeszcze nic z czystej rozmaitości trzech wymia rów. W tej najbliższej otwartości przestrzeń pozostaje jeszcze skryta jako czyste „w czym" jakiegoś metrycznego uporządkowania i określenia usytuowań. Z uwagi na co przestrzeń jest z góry w jestestwie odkryta, pokazał nam już fenomen strony. Stronę rozumiemy jako „dokąd" przy należności poręcznego kontekstu narzędziowego, który winien dać się napotykać jako ukierunkowany i oddalony, to znaczy / umiejscowiony. Przynależność określa się na podstawie konstytutywnej dla świata oznaczoności i w ob rębie możliwego „dokąd" artykułuje „w tę" i „wewtę". O w o „dokąd" zostaje w ogóle już z góry wyznaczone przez ustaloną w „ze względu na co" zatroskania całość odniesień, w obrębie której odnosi się wydające wiązanie. Wraz z tym, co spotykane jako poręczne, ma ono zawsze powiązanie wobec pewnej strony. D o całokształtu powią zania, który stanowi bycie tego, co otoczeniowo poręczne, należy przestrzenne powiązanie stron. N a jego gruncie to, co poręczne, daje się odnajdywać i określać wedle formy
158
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[Ul]
i k i e r u n k u . O d p o w i e d n i o d o stopnia przejrzystości zatros k a n e g o p r z e g l ą d u w r a z z faktycznym byciem jestestwa jest zawsze o d d a l a n e i u k i e r u n k o w y w a n e to, co wewnątrz świata p o r ę c z n e . K o n s t y t u t y w n ą dla bycia-w-świecie możliwością n a p o t y k a n i a b y t u z w n ę t r z a świata jest „ u - p r z e s t r z e n n i a n i e " („Raum-geben"), które nazwiemy także zasiedlaniem przestrze ni (Einrdumeń). Wydaje ono to, co poręczne, co d o jego przestrzenności. Owo zasiedlanie j a k o odkrywająca w s t ę p n a ekspozycja możliwego, określonego przez powią zanie całokształtu miejsc, umożliwia a k t u a l n ą faktyczną orientację. Jestestwo j a k o przeglądowe zatroskanie światem tylko d l a t e g o może „ p r z e s i e d l a ć " , „ w y s i e d l a ć " i „zasied l a ć " [urn-, weg- und „einrdumeń"), że jego byciu-w-świecie przysługuje pojęte j a k o egzystencjał zasiedlanie przestrzeni. W polu widzenia wszelako nie rysuje się w y r a ź n i e ani wcześniej o d k r y w a n a strona, ani w ogóle a k t u a l n a prze strzenność. J e s t o n a wśród niezauważalności tego, co p o ręczne, w zatroskanie o co przegląd się z a n u r z a , dla tego p r z e g l ą d u p o s t r o n n a (zugegen). W r a z z byciem-w-świecie w tej przestrzenności zostaje d o p i e r o o d k r y t a przestrzeń. N a podstawie tak odkrytej przestrzenności p o z n a w a n i u staje się d o s t ę p n a s a m a przestrzeń. Ani przestrzeń nie jest w podmiocie, ani świat w przestrzeni. Przestrzeń jest raczej „ w " świecie, skoro to k o n s t y t u t y w n e dla jestestwa bycie-w-świecie o t w a r ł o przestrzeń. Prze strzeń nie znajduje się w podmiocie ani ten nie traktuje świata, „jak g d y b y " był on w przestrzeni, lecz ontolo gicznie d o b r z e pojęty „ p o d m i o t " , jestestwo, jest przestrzen ny. Ponieważ zaś jestestwo jest w o p i s a n y m sensie prze strzenne, przestrzeń pokazuje się j a k o apriori. T e n ostatni t e r m i n nie o z n a c z a j e d n a k czegoś w rodzaju przysługi w a n i a j u ż z góry j a k i e m u ś p o z b a w i o n e m u jeszcze świata
[111/112]
159
Rozdział HI
p o d m i o t o w i , który wyłaniałby z siebie przestrzeń. „ A p r i o r y c z n o ś ć " znaczy tu: pierwotność spotykania prze strzeni (jako strony) w trakcie a k t u a l n e g o spotykania w otoczeniu czegoś poręcznego. Przestrzenność tego, co przegląd spotyka najbliżej, może d l a ń / s a m a stać się t e m a t e m i celem r a c h u b y i p o m i a r u , n p . p r z y b u d o w i e d o m u i p o m i a r a c h g r u n t ó w . J u ż przy tej p r z e w a ż n i e jeszcze przeglądowej tematyzacji przestrzen ności otoczenia pojawia się w pewien sposób w polu widze nia przestrzeń w sobie samej. W ślad za tak ukazującą się przestrzenią m o ż e iść czyste p r z y g l ą d a n i e się jej, porzu cając j e d y n ą p r z e d t e m możliwość podejścia d o przestrzeni, przeglądowe obrachowywanie. „ F o r m a l n a naoczność" przestrzeni o d k r y w a czyste możliwości relacji przestrzen nych. Istnieje p r z y t y m p e w n a stopniowalność odsłania nia czystej, j e d n o r o d n e j przestrzeni od czystej morfologii kształtów przestrzennych p o analysis situs i czysto met ryczną n a u k ę o przestrzeni. R o z w a ż e n i e tych związków nie mieści się j e d n a k w r a m a c h niniejszego b a d a n i a . M a ono tylko ontologicznie ustalić fenomenalną p o d s t a w ę , n a której opiera się t e m a t y c z n e odkrycie i o p r a c o w a n i e czystej przestrzeni. 1
N i e p r z e g l ą d o w e , j e d y n i e przyglądające się o d k r y w a n i e przestrzeni neutralizuje otoczeniowe strony d o czystych w y m i a r ó w . Miejsca i p r z e g l ą d o w o z o r i e n t o w a n y cało kształt miejsc poręcznego n a r z ę d z i a zapadają w rozmaitość miejsc dla d o w o l n y c h rzeczy. Przestrzenność tego, co we w n ą t r z świata poręczne, traci przez to swój c h a r a k t e r powiązania. Świat zostaje p o z b a w i o n y specyficznego
1
Por. O. Becker, Beitrdge zur phdnomenologischen Begriindung der Geometrie und ihrer physikalischen Anwendungen, ,Jahrbuch...", t. VI (1923), s. 385 nn.
160
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [112/113]
c h a r a k t e r u dookólności, otoczenie staje się światem p r z y r o dy. „ Ś w i a t " j a k o poręczna całość n a r z ę d z i o w a zostaje u p r z e s t r z e n n i o n y d o postaci zespołu j u ż tylko o b e c n y c h rzeczy rozciągłych. J e d n o r o d n a przestrzeń p r z y r o d n i c z a ukazuje się tylko n a drodze o d k r y w a n i a n a p o t y k a n e g o by tu w sposób, którego specyfika polega n a odświatowieniu światowego c h a r a k t e r u tego, co poręczne. Z racji swego bycia-w-świecie jestestwu jest wstępnie, choć nie tematycznie, d a n a j u ż z góry o d k r y t a przestrzeń. Przestrzeń s a m a w sobie pozostaje n a t o m i a s t zrazu jeszcze z a k r y t a co d o z a w a r t y c h w niej czystych możliwości czys tego przestrzennego bycia czegoś. O sposobie bycia prze strzeni nie rozstrzyga jeszcze to, że z istoty ukazuje się o n a w świecie. Nie musi o n a mieć sposobu bycia czegoś poręcz nego lub obecnego, co byłoby przestrzenne. Bycie p r z e strzeni nie m a także sposobu bycia jestestwa. Stąd, że bycia samej przestrzeni nie m o ż n a p o j m o w a ć j a k o sposobu bycia res extensa, nie wynika ani to, że przestrzeń trzeba określić ontologicznie / j a k o „ f e n o m e n " tej res — nie różni łaby się byciem od niej — ani też to, że bycie przestrzeni m o ż n a by utożsamić z byciem res cogitans i p o j m o w a ć j a k o czysto „ p o d m i o t o w e " , abstrahując przy t y m zupełnie od problematyczności bycia tego p o d m i o t u . K ł o p o t , j a k i d o dziś sprawia interpretacja bycia prze strzeni, polega nie tyle n a niedostatecznej wiedzy o za wartości samej przestrzeni, ile raczej n a b r a k u zasadni czej przejrzystości możliwości bycia w ogóle i ich ontolo gicznej interpretacji pojęciowej. Dla z r o z u m i e n i a ontologicznego p r o b l e m u przestrzeni decydujące jest to, b y uwol nić p y t a n i e o bycie przestrzeni od ciasnoty p r z y p a d k o wo nasuwających się, a p o n a d t o p r z e w a ż n i e surowych pojęć bycia i p r o b l e m a t y k ę bycia przestrzeni w aspekcie samego tego fenomenu i różnych przestrzenności fenome-
[113]
Rozdział HI
161
n a l n y c h zwrócić w kierunku rozjaśniania możliwości bycia w ogóle. W fenomenie przestrzeni nie m o ż n a u p a t r y w a ć ani jedy nego, ani n a w e t pierwszego pośród i n n y c h ontologicznego określnika bycia wewnątrzświatowego bytu. T y m bardziej nie konstytuuje o n a fenomenu świata. Przestrzeń m o ż n a pojąć d o p i e r o przez p o w r ó t d o świata. Nie staje się ona d o s t ę p n a d o p i e r o przez pozbawienie otoczenia świata; przestrzenność daje się w ogóle odkryć j e d y n i e n a gruncie świata, mianowicie tak, że przestrzeń zw^oYkonstytuuje świat — o d p o w i e d n i o do istotowej przestrzenności samego jestestwa z u w a g i n a jego p o d s t a w o w e ukonstytuowanie bycia-w-świecie.
Rozdział
czwarty
BYCIE-W-ŚWIECIE J A K O WSPÓŁBYCIE I BYCIE SOBĄ. „SIĘ"
A n a l i z a światowości świata stawiała ciągle w polu wi d z e n i a całość fenomenu bycia-w-świecie, nie wyróżniając przy t y m wszystkich jego k o n s t y t u t y w n y c h m o m e n t ó w r ó w n i e w y r a ź n i e fenomenalnie j a k w p r z y p a d k u fenomenu samego świata. Wyeksponowaliśmy tu ontologiczna inter pretację świata w przejściu przez to, co wewnątrz świata poręczne, gdyż jestestwo w swej powszedniości, w aspekcie której stanowi o n o stały t e m a t , nie tylko w ogóle jest w świecie, lecz odnosi się d o ń p e w n y m swym d o m i n u j ą c y m sposobem bycia. Jestestwo jest z r a z u i zwykle przejęte swo i m światem. T e n sposób bycia z a n u r z e n i a w świecie, a w r a z z t y m fundujące bycie-w w ogóle określają istotowo / fenomen, k t ó r y teraz b ę d z i e m y śledzić stawiając p y t a n i e : k i m jest ten, kto w powszedniości jest jestestwem? Wszelkie s t r u k t u r y bycia jestestwa, w tym także fenomen o d p o w i a d a j ą c y n a owo p y t a n i e o „ k t o " , są sposobami jego bycia. I c h ontologiczna charakterystyka jest egzystencjal n a . D l a t e g o p y t a n i e trzeba postawić w trafny sposób oraz w y z n a c z y ć drogę, n a której znajdzie się w polu widzenia dalszy f e n o m e n a l n y obszar powszedniości jestestwa. B a d a nie posuwające się w kierunku fenomenu, który pozwoli
[114]
Rozdział IV
163
odpowiedzieć na pytanie o „kto", prowadzi do struktur jes testwa, które są równie pierwotne jak bycie-w-świecie: do współbycia i współjestestwa. T e n sposób bycia jest podstawą modus powszedniego bycia Sobą, którego eksplikacja uwi dacznia coś, co możemy nazwać „podmiotem" powsze dniości, Się*. Rozdział o „kto" przeciętnego jestestwa ma zatem następujący podział: 1) Podjęcie egzystencjalnego pytania o „kto" jestestwa (§ 25); 2) Współjestestwo innych i powszednie współbycie (§ 26); 3) Powszednie bycie Sobą i Się (§ 27).
§ 25. Podjęcie egzystencjalnego pytania o „kto" jestestwa W y d a w a ł o b y się, że odpowiedź na pytanie, kim ów byt (jestestwo) każdorazowo jest, została podana już przy for malnym wskazaniu podstawowych określników jestestwa (por. § 9). Jestestwo to byt, którym zawsze jestem ja sam, bycie jest zawsze moje. T o określenie pokazuje pewne ukon stytuowanie ontologiczne, ale też tylko to. Zawiera ono rów nocześnie ontyczną — choć nader surową —- informację, że zawsze bytem tym jest pewne ja, nie zaś inny. N a pytanie o „kto" odpowiada się wychodząc od samego ja, „podmio tu", „Siebie" („Selbst"). „ K t o " jest czymś, co utrzymuje się jako identyczne pośród zmian zachowań i przeżyć i co się przy tym do owej różnorodności odnosi. Ontologicznie rozumiemy je jako coś zawsze już i stale obecnego w pew nym zamkniętym obszarze i dla niego, coś, co w wyróżnio nym sensie leży u podstawy, subiectum. M a ono jako tożsa me (Selbiges) pośród rozmaitej inności charakter Siebie * Tym terminem oddajemy utworzony przez Heideggera rzeczownik „das Man". Słowo „mań" występuje w zwrotach typu „man spricht", „mówi się", w znaczeniu: „zwykło się mówić" itp.
164
Przygotowawcza analiza, fundamentalna jestestwa
[114/115]
(Selbst). M o ż n a odrzucić substancję duchową, j a k rów nież rzeczowość świadomości i przedmiotowość osoby — ontologicznie pozostaje się z przesłanką czegoś, czego bycie zachowuje (wyraźnie lub nie) sens obecności. Substancjal ność to ontologiczna idea p r z e w o d n i a określenia bytu, n a którego podstawie o d p o w i a d a się n a p y t a n i e o „ k t o " . J e s testwo jest j u ż z góry milcząco p o j m o w a n e j a k o obecne. W k a ż d y m p r z y p a d k u / nieokreśloność jego bycia implikuje zawsze ten sens-bycia. O b e c n o ś ć jest j e d n a k ż e sposobem bycia b y t u o d m i e n n e g o od jestestwa. O n t y c z n a oczywistość wypowiedzi, że to j a jestem tym, kto zawsze jest jestestwem, nie p o w i n n a rodzić m n i e m a n i a , j a k o b y w ten sposób wskazywało się bezbłędnie drogę ontologicznej interpretacji czegoś tak „ d a n e g o " . W ą t p l i w e pozostaje n a w e t , czy sama o n t y c z n a treść powyższego stwierdzenia trafnie oddaje fenomenalną zawartość p o wszedniego jestestwa. Być może o w y m „ k t o " powszedniego jestestwa właśnie nie zawsze jestem j a sam. Jeśli f e n o m e n a l n a prezentacja o p a r t a n a sposobie bycia samego b y t u m a przy uzyskiwaniu ontyczno-ontologiczn y c h wypowiedzi z a c h o w a ć pierwszeństwo także wobec najbardziej n a w e t oczywistych i wysłużonych t y p o w y c h odpowiedzi oraz u t w o r z o n y c h n a ich podstawie stanowisk, to fenomenologiczna interpretacja jestestwa co d o sta w i a n e g o teraz p y t a n i a musi się strzec w y p a c z e n i a p r o b lematyki. Gzy j e d n a k nie przeczy się regułom wszelkiej zdrowej metodologii, gdy przy ustalaniu p r o b l e m a t y k i nie t r z y m a ć się oczywistych d a n y c h t e m a t y c z n e g o obszaru? A p o z a tym cóż jest bardziej niewątpliwe niż to, że d a n e jest ja? I czy nie zawiera się w tym wskazówka, że a b y je źródło wo o p r a c o w a ć , trzeba a b s t r a h o w a ć od wszystkiego, co p o z a t y m „ d a n e " — nie tylko od o b d a r z o n e g o b y t e m
[115/116]
Rozdział IV
165
„ ś w i a t a " , ale także od bycia innych „ j a " ? M o ż e istotnie jest oczywiste to, co ten sposób d a n i a daje: proste, formal ne, refleksyjne postrzeganie j a . T e n wgląd otwiera n a w e t dostęp d o pewnej samodzielnej p r o b l e m a t y k i fenomenolo gicznej, k t ó r a j a k o „ f o r m a l n a fenomenologia świadomości" m a zasadnicze, r a m o t w ó r c z e znaczenie. W niniejszym kontekście egzystencjalnej analityki fak tycznego jestestwa powstaje pytanie, czy w s p o m n i a n y sposób d a n i a j a otwiera jestestwo w jego powszedniości — jeśli w ogóle j e otwiera. Czy jest b o w i e m a priori oczywis te, że przystęp d o niego musi być prostą postrzeżeniową refleksją n a d j a aktów? A jeśli taki sposób „ s a m o p r e z e n tacji" jestestwa w egzystencjalnej analityce wiedzie n a m a nowce, i to u g r u n t o w a n e w byciu samego jestestwa? M o że jestestwo zawsze mówi najpierw sobie: jestem tym, a w k o ń c u najgłośniej wtedy, gdy tym b y t e m „ n i e " jest. A może takie u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa, że jest ono za wsze moje, stanowi p o d s t a w ę tego, / że jestestwo zrazu i zwykle nie jest sobą samym? I jeśli analityka egzystencjal n a w y c h o d z ą c a od w s p o m n i a n e g o wyżej d a n i a j a same m u jestestwu i od pewnej oczywistej jego a u t o w y k ł a d n i w p a d a niejako w pułapkę? Jeśli okazałoby się, że ontologiczny h o r y z o n t służący określeniu tego, co dostępne w p r o s t y m „ d a n i u " , pozostaje z g r u n t u nieokreślony? M o ż n a w p r a w d z i e zawsze w z a s a d n y sposób ontycznie p o wiedzieć o t y m bycie, że to „ j a " n i m jestem, j e d n a k ż e ontologiczną analityka, jeśli u ż y w a takich twierdzeń, m u si o p a t r z y ć j e zasadniczymi zastrzeżeniami. , J a " może być p o j m o w a n e tylko w sensie nieobowiązującego, formal nego wskaźnika czegoś, co w d a n y m f e n o m e n a l n y m kontekś cie bycia odsłania się, być może, j a k o j e g o „przeciwieńs t w o " . Przy t y m „ n i e - j a " nie oznacza w t e d y wcale bytu, k t ó r e m u z istoty b r a k „ c h a r a k t e r u j a " („Ichheif), lecz
166
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [116/117]
pewien określony sposób bycia samego „ j a " , n p . samozagubienia. N a w e t j e d n a k p o d a w a n a dotychczas p o z y t y w n a inter pretacja jestestwa nie p o z w a l a n a m wyjść od formalnej d a nej j a w celu uzyskania fenomenalnie zadowalającej od powiedzi n a p y t a n i e o „ k t o " . Rozjaśnianie bycia-w-świecie p o k a z a ł o , że ani zrazu, ani nigdy nie „jest" d a n y sam tyl ko p o d m i o t bez świata. I tak s a m o ostatecznie nie jest n a j pierw d a n e izolowane j a bez i n n y c h . G d y j e d n a k „ i n n i " zawsze j u ż w byciu-w-świecie wespół są (mit da sind), to także to fenomenalne ustalenie nie może p r o w a d z i ć d o wniosku, że ontologiczna s t r u k t u r a czegoś tak „ d a n e g o " jest oczywista i nie w y m a g a z b a d a n i a . Z a d a n i e polega n a t y m , by rodzaj tego w s p ó ł b y t o w a n i a (Mitdasein) w najbliższej powszedniości fenomenalnie uwidocznić i o d p o w i e d n i o zin t e r p r e t o w a ć ontologicznie. 1
T a k j a k o n t y c z n a oczywistość bycia-w-sobie b y t u z w n ę trza świata p r o w a d z i do p r z e k o n a n i a o ontologicznej oczy wistości sensu tego bycia i p o z w a l a przeoczyć fenomen świata, tak i o n t y c z n a oczywistość tego, że jestestwo jest zawsze moje, kryje w sobie możliwość w y p a c z e n i a związa nej z t y m p r o b l e m a t y k i ontologicznej. £razu „ k t o " jestest wa nie tylko ontologicznie stanowi p r o b l e m , lecz pozostaje z a k r y t e także ontycznie. / Gzy z a t e m egzystencjalno-analitycznej odpowiedzi n a p y t a n i e o „ k t o " b r a k w ogóle jakiejś nici przewodniej? W ż a d n y m razie nie. Spośród p o d a n y c h wyżej (§§ 9 i 12)
1
Por. fenomenologiczne uwagi Maksa Schelera w jego %ur Phanomenologie und Theorie der Sympathiegefiihle, 1913, Anhang, s. 118 nn.; zob. także wydanie drugie pod tytułem Wesen und Formen der Sympathie, 1923, s. 244 nn. [wyd. pol.: Istota i formy sympatii, przeł. A. Węgrzecki, Warszawa 1980].
[117]
Rozdział IV
167
formalnych w s k a z a ń u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa taką nić stanowią j e d n a k nie tyle te j u ż omówione, ile raczej te, zgodnie z k t ó r y m i „esencja" jestestwa m a p o d s t a w ę w jego egzystencji. Jeśli ,ja" stanowi esencjalny określnik jestestwa, to trzeba go interpretować egzystencjalnie. N a p y t a n i e o „ k t o " trzeba z a t e m o d p o w i a d a ć j e d y n i e drogą fenomenalnego wskazania określonego sposobu bycia jestestwa. Jeśli jestes two tylko egzystując jest Sobą (Selbst), to stałość Siebie (Stdndigkeit des Selbst), p o d o b n i e j a k jego możliwa „niesam o d z i e l n o ś ć " (Unselbstdndigkeit), wymagają egzystencjalnoontologicznego stawiania kwestii j a k o j e d y n e g o odpowied niego podejścia d o jego p r o b l e m a t y k i . Jeśli j e d n a k Siebie p o j m o w a ć „ t y l k o " j a k o pewien spo sób bycia tego bytu, to w rezultacie właściwe „ j ą d r o " jes testwa z d a się n a m w y m y k a ć . Pożywką takich o b a w jest o p a c z n y pogląd, że byt, o który tu p y t a m y , m a w gruncie rzeczy sposób bycia czegoś obecnego, n a w e t jeśli nie m a się n a myśli masywności jakiejś istniejącej rzeczy cielesnej. „Substancją" człowieka nie jest j e d n a k ż e d u c h j a k o synteza duszy i ciała, lecz egzystencja.
§ 26. Współjestestwo innych i powszednie współbycie O d p o w i e d ź n a p y t a n i e o „ k t o " powszedniego jestestwa winniśmy uzyskać w analizie tego sposobu bycia, w k t ó r y m to jestestwo zrazu i zwykle się utrzymuje. B a d a n i e kieruje się n a bycie-w-świecie, bo to p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa współokreśla wszelki modus jego bycia. Jeśli mieliś m y rację m ó w i ą c , że dzięki p o d a n e j tu eksplikacji świata znalazły się j u ż w polu widzenia także pozostałe m o m e n t y s t r u k t u r a l n e bycia-w-świecie, to dzięki niej musiała też w pewien sposób zostać p r z y g o t o w a n a odpowiedź n a p y t a nie o „ k t o " .
168
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[117/118]
„ O p i s " najbliższego otoczenia, n p . świata w y t w o r ó w rzemieślnika, pokazał, że wraz ze z n a j d o w a n y m w trakcie p r a c y n a r z ę d z i e m „ w s p ó ł s p o t y k a n i " są inni, dla których „ p r o d u k t " jest przeznaczony. Sposób bycia tego czegoś p o ręcznego, tj. jego powiązanie, zawiera istotowe odniesie nie d o możliwych użytkowników, dla których to coś m a być „ s k r o j o n e " . P o d o b n i e w zastosowanym m a t e r i a l e od najdujemy j e g o p r o d u c e n t a lub „ d o s t a w c ę " j a k o tego, któ ry d o b r z e lub źle „obsługuje". N p . pole, którego / „skra j e m " idziemy, ukazuje się j a k o należące d o tego a tego, j a ko p o r z ą d n i e przezeń u t r z y m a n e ; przeczytaną książkę k u p i o n o u..., o t r z y m a n o od... itp. Ł ó d ź zakotwiczona u b r z e g u odnosi się w swym byciu-w-sobie d o znajomego, który nią popłynie; także j e d n a k j a k o „ o b c a ł ó d ź " Wskazu je o n a innych. T a k „ n a p o t y k a n i " w p o r ę c z n y m , otoczeniow y m kontekście narzędzia inni nie są myślowo dołączani do od początku j e d y n i e obecnej rzeczy, te „ r z e c z y " b o wiem n a p o t y k a m y wychodząc od świata, w k t ó r y m są one poręczne d l a i n n y c h , a świat ów zawsze jest j u ż z góry i m o i m światem. W dotychczasowej analizie krąg tego, co n a p o t y k a n e w e w n ą t r z świata, został zrazu ograniczony d o poręcznego narzędzia, bądź d o obecnej p r z y r o d y , a tym s a m y m d o b y t u o c h a r a k t e r z e o d m i e n n y m od jestestwa. T o ograniczenie było niezbędne nie tylko d o uproszczenia eksplikacji, ale przede wszystkim dlatego, że sposób bycia jestestwa i n n y c h spotykanego w e w n ą t r z świata różni się od poręczności i obecności. Świat jestestwa wydaje więc byt, który nie tylko różni się od n a r z ę d z i a i od rzeczy w ogóle, lecz zgodnie ze swym sposobem bycia sam jako jestest wo jest w sposób bycia-w-świecie „ w " świecie, w k t ó r y m jest o n z a r a z e m wewnątrzświatowo n a p o t y k a n y . T e n byt nie jest ani obecny, ani poręczny, lecz jest tak, jak samo wydające jestestwo: jest także i wespół tu oto. Jeśli się chce
[118/119]
Rozdział IV
169
u t o ż s a m i a ć świat w ogóle z b y t e m z w n ę t r z a świata, to trzeba wówczas rzec, iż „ ś w i a t " to także jestestwo. W ten zaś sposób charakterystyka spotykania innych orien tuje się z n o w u n a zawsze własne jestestwo. Gzy i o n a nie wychodzi od wyróżnienia i izolowania „ j a " , tak iż trzeba p o t e m poszukiwać przejścia od takiego izolowanego pod m i o t u d o innych? A b y u n i k n ą ć tego nieporozumienia, zau w a ż m y , w j a k i m sensie m o w a tu o „ i n n y c h " . T e r m i n „in n i " nie o z n a c z a całej reszty wszystkich p o z a mną, spomię dzy k t ó r y c h j a się w y d o b y w a ; inni to raczej ci, od których się zwykle sam nie o d r ó ż n i a m i wśród których jestem. T o bycie-tu-także z nimi nie m a ontologicznego c h a r a k t e r u ,,współ"-obecnego-bycia w obrębie świata. „ W s p ó ł " cha rakteryzuje jestestwo, „ t a k ż e " oznacza j e d n a k o w o ś ć bycia j a k o przeglądowo-zatroskanego bycia-w-świecie. „ W s p ó ł " i „ t a k ż e " należy rozumieć egzystencjalnie, a nie kategorialnie. N a podstawie tego wspólnego bycia-w-świecie świat zawsze jest j u ż przeze mnie dzielony z innymi. Świat jeste stwa to współświat (Mitwelt). Bycie-w to współbycie z inny mi. I c h wewnątrzświatowe bycie-w-sobie m a c h a r a k t e r współjestestwa. \ Nie s p o t y k a m y innych przez u p r z e d n i e ujmowanie naj bliżej obecnego własnego p o d m i o t u o d r ó ż n i a n e g o od pozo stałych, także występujących p o d m i o t ó w ; nie s p o t y k a m y i n n y c h n a d r o d z e jakiegoś p r z y g l ą d a n i a się najpierw same m u sobie, które by dopiero ustalało przeciwny człon różni cy. S p o t y k a m y i n n y c h n a gruncie świata, w k t ó r y m z istoty zatrzymuje się zatroskane i przeglądające jestestwo. W b r e w łatwo się narzucającym, teoretycznie w y k o n c y p o w a n y m „wyjaśnieniom" obecnego bycia innych musimy trzymać się u k a z a n e j tu fenomenalnej sytuacji spotykania i n n y c h w oto czeniu. T e n najbliższy i e l e m e n t a r n y , światowy sposób spo t y k a n i a przez jestestwo idzie tak daleko, że n a w e t własne
170
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[119]
jestestwo „daje się z n a l e ź ć " przez siebie samo najpierw n a d r o d z e abstrahowania od (bądź w ogóle jeszcze „niewidze n i a " ) „ p r z e ż y ć " i „ a k t o w e g o c e n t r u m " . Jestestwo znajduje „ s a m o siebie" najpierw w tym, czym się zajmuje, czego używa, oczekuje, co chroni — w najpierw o b e j m o w a n y m przez zatroskanie czymś p o r ę c z n y m w otoczeniu. I n a w e t wtedy, g d y jestestwo wyraźnie podejmuje s a m o siebie j a k o „ j a - t u " , przypisanie osobie miejsca t r z e b a p o j m o w a ć n a podstawie egzystencjalnej przestrzenności jes testwa. Przy interpretacji tejże (§ 23) podkreślaliśmy j u ż , że o w o j a - t u nie oznacza jakiegoś wyróżnionego p u n k t u ja-rzeczy, lecz j a k o bycie-w r o z u m i e siebie n a podstawie „ t a m " poręcznego świata, przy k t ó r y m jestestwo j a k o za troskanie się zatrzymuje. W . von H u m b o l d t zwrócił u w a g ę n a języki, które wyrażają „ j a " przez „ t u " , „ t y " przez „ t u o t o " (da), „ o n " przez „ t a m " , czyli — g r a m a t y c z n i e rzecz ujmując — wyrażają zaimki osobowe za p o m o c ą przysłówków miejsca. Kwestię sporną stanowi p y t a n i e , jakież to pier w o t n e znaczenie mają w y r a ż e n i a dotyczące miejsca: przysłówkowe czy zaimkowe. Spór traci j e d n a k sens, jeśli z a u w a ż y ć , że przysłówki miejsca odnoszą się d o j a qua jes testwo. „ T u " , „ t a m " i „ t u o t o " nie są w pierwszej kolejno ści czystymi określeniami pozycji obecnego w jakichś miejs cach przestrzeni wewnątrzświatowego bytu, lecz c h a r a k t e r a m i pierwotnej przestrzenności jestestwa. R z e k o m e przysłówki miejsca są określeniami jestestwa; mają one pie rwotnie znaczenie egzystencjalne, nie kategorialne. Nie są one też z a i m k a m i , ich znaczenie w y p r z e d z a odróżnienie 1
1
Ober die Yerwandtschaft der Ortsadoerbien mit dem Pronomen in einigen Sprachen (1829), Ges. Schriften (wyd. PreuBische Akademie der Wissenschaften), t. VI, cz. 1, s. 304-330.
[119/120]
Rozdział IV
171
przysłówków miejsca od z a i m k ó w osobowych; przestrzen ne, właściwie odniesione d o jestestwa znaczenie tych wyra żeń u w i d a c z n i a , że n i e z a w o a l o w a n a teoretycznie / wykład nia jestestwa widzi j e bezpośrednio w jego przestrzennym, tj. oddalająco-ukierunkowującym „byciu p r z y " objętym z a t r o s k a n i e m świecie. Słowem „ t u " zanurzające się w swo i m świecie jestestwo nie z w r a c a się ku sobie, lecz od siebie ku „ t a m " czegoś przeglądowo poręcznego, ale m a n a myśli m i m o wszystko siebie w egzystencjalnej przestrzenności. Jestestwo r o z u m i e siebie zrazu i zwykle n a podstawie swego świata, a współjestestwo innych jest wielorako spoty k a n e n a podłożu tego, co wewnątrz świata poręczne. T a k że j e d n a k w t e d y , g d y jestestwo i n n y c h zostanie niejako stem a t y z o w a n e , nie s p o t y k a m y ich j a k o o b e c n y c h osób-rzeczy, lecz „ p r z y p r a c y " , tzn. najpierw w ich byciu-w-świecie. N a w e t gdy widzimy innego, j a k „stoi sobie o b o k " , nie b y w a on nigdy u j m o w a n y j a k o obecny człowiek-rzecz, lecz „stanie o b o k " jest egzystencjalnym modus bycia: beztroskie, nieprzeglądające p r z e b y w a n i e wśród wszystkiego i niczego. I n n y s p o t y k a n y jest w swym w s p ó ł b y t o w a n i u (Mitdaseiń) w świecie. T e r m i n „jestestwo" j e d n a k ż e pokazuje przecież wyraź nie, że ów byt jest „ z r a z u " bez związku z i n n y m i i że d o piero p o t e m może być także „ z " i n n y m i . Nie wolno jed n a k z a p o m i n a ć , że u ż y w a m y t e r m i n u „ w s p ó ł b y t o w a n i e " n a oznaczenie tego bycia, z u w a g i n a które bytujący inni są u j a w n i a n i w e w n ą t r z świata. T o współbytowanie i n n y c h jest o t w a r t e d l a jestestwa, a t y m s a m y m także dla współbytujących, tylko wewnątrz świata, gdyż jestestwo z isto ty jest w sobie s a m y m współbyciem. Fenomenologiczne stwierdzenie: jestestwo jest z istoty współbyciem, m a pe wien sens egzystencjalno-ontologiczny. Nie m a ustalać ontycznie, że faktycznie obecny jestem nie tylko j a , lecz
172
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [120/121]
występują także inni mojego typu. G d y b y taki sens miała mieć teza, że bycie-w-świecie jestestwa jest z istoty konsty t u o w a n e przez współbycie, to współbycie nie byłoby egzys tencjalnym określnikiem przysługującym s a m e m u jestestwu j a k o t a k i e m u z racji jego sposobu bycia, lecz pewną dyspo zycją (Beschaffenheit) zjawiającą się n a gruncie występo w a n i a innych. Współbycie określa egzystencjalnie jestestwo także wtedy, gdy i n n y faktycznie nie jest ani obecny, ani postrzegany. T a k ż e bycie jestestwa s a m o t n y m jest współbyciem w świecie. Brakować może innego tylko we współbyciu i dla niego. Bycie s a m o t n y m to niepełny modus współbycia; możliwość takiego bycia stanowi dowód n a współby cie. Z drugiej strony faktycznego bycia s a m o t n y m nie znosi to, że pojawi się „ o b o k " mnie d r u g i egzemplarz człowieka, czy c h o ć b y dziesięć takowych. Jestestwo może być s a m o t n e n a w e t w t e d y , gdy będą one obecne w takiej lub jeszcze większej liczbie. A z a t e m współbycie i faktyczność wspól nego bycia nie opiera się / n a współwystępowaniu pewnej liczby „ p o d m i o t ó w " . Bycie zaś s a m o t n y m „ p o ś r ó d " wielu nie o z n a c z a przecież odnośnie d o ich bycia, że są oni j e d y n i e obecni. T a k ż e w byciu „pośród n i c h " są oni wespół tu oto, tyle że ich współbytowanie spotykane jest w modus obojętności i obcości. Brak i „ w y b y c i e " („Fortsein") to modi w s p ó ł b y t o w a n i a możliwe tylko dlatego, że j e stestwo j a k o współbycie dopuszcza spotykanie w swym świecie jestestwa innych. Współbycie to określnik zawsze własnego jestestwa; współjestestwo charakteryzuje jestestwo innych, jeśli jest ono udostępnione współbyciu przez jego świat. W ł a s n e jestestwo jest tylko o tyle, o ile m a istotową s t r u k t u r ę współbycia, j a k o współjestestwo napotykane przez innych. Skoro współjestestwo pozostaje egzystencjalnie konstytu t y w n e dla bycia-w-świecie, to trzeba j e — p o d o b n i e j a k
[121]
Rozdział IV
173
przeglądowy o b c h ó d z czymś wewnątrz świata p o r ę c z n y m , co n a z w a l i ś m y wcześniej zatroskaniem — i n t e r p r e t o w a ć n a podstawie fenomenu troski, k t ó r a w ogóle stanowi okreś lenie bycia jestestwa (por. rozdz. 6 tego działu). C h a r a k t e r u bycia zatroskania nie m o ż n a przypisać współbyciu, cho ciaż ten sposób bycia jest p o d o b n i e j a k zatroskanie pew n y m byciem ku s p o t y k a n e m u wewnątrz świata bytowi. Byt, w o b e c którego jestestwo zachowuje się j a k o współbycie, nie m a j e d n a k sposobu bycia poręcznego narzędzia, lecz sam jest jestestwem. T e g o b y t u nie obejmuje zatroskanie, lecz troskliwość. T a k ż e „troskanie się" o żywność i odzież lub opieka n a d c h o r y m ciałem to p r z y k ł a d y troskliwości. W y r a ż e n i e to ro z u m i e m y j e d n a k , zgodnie z zastosowaniem „ t r o s k a n i a się", j a k o t e r m i n n a pewien egzystencjał. „ T r o s k l i w o ś ć " n p . j a k o faktyczna instytucja społeczna opiera się n a ukon s t y t u o w a n i u bycia jestestwa j a k o współbycia. Faktyczną pilną p o t r z e b ę tego u k o n s t y t u o w a n i a motywuje to, że je stestwo u t r z y m u j e się zrazu i zwykle w niepełnych modi troskliwości. Bycie dla siebie nawzajem, przeciw sobie, bez siebie, rozmijanie się, obojętność n a siebie nawzajem — oto możliwe o d m i a n y troskliwości. I właśnie te przy toczone tu modi niepełności i obojętności charakteryzują powszednie i przeciętne wspólne bycie. T e modi bycia wykazują z n ó w c h a r a k t e r niezauważalności i oczywistości, właściwy z a r ó w n o poręczności objętego n a co dzień zatros k a n i e m n a r z ę d z i a , j a k i p o w s z e d n i e m u wewnątrzświatow e m u współjestestwu innych. T e obojętne modi wspólnego bycia ł a t w o skłaniają ontologiczną interpretację do tego, ażeby o w o bycie w y k ł a d a ć od r a z u j a k o czystą obecność większej liczby p o d m i o t ó w . N a pozór są to tylko m a ł o z r ó ż n i c o w a n e o d m i a n y tego samego sposobu bycia, a prze cież ontologicznie rzecz biorąc między „obojętnym"
174
Przygotowawcza analiza, fundamentalna jestestwa [121/122]
ł ą c z n y m w y s t ę p o w a n i e m d o w o l n y c h rzeczy a / obojętnością-na-siebie-nawzajem wspólnie [bytujących] bytów za chodzi istotna różnica. W kwestii p o z y t y w n y c h modi troskliwości istnieją dwie skrajne możliwości. M o ż e o n a i n n e m u niejako o d e b r a ć „ t r o s k ę " i w zatroskaniu zająć j e g o miejsce, zastąpić go. T a troskliwość przejmuje w zastępstwie innego coś podlega jącego zatroskaniu. O n zaś zostaje przy tym w y r z u c o n y ze swego miejsca, wycofuje się, a b y p o t e m przejąć p r z e d m i o t zatroskania w gotowej, stojącej d o dyspozycji postaci, bądź się od tego całkowicie uwolnić. T a k ą troskliwością m o ż n a innego uzależnić i z d o m i n o w a ć , choćby n a w e t była to u k r y t a d o m i n a c j a i dla z d o m i n o w a n e g o niewidoczna. T a zastępcza, odbierająca „ t r o s k ę " troskliwość określa w sze rokim zakresie wspólne bycie i dotyczy zwykle zatroskania o coś poręcznego. Przeciwstawną możliwość stanowi troskliwość, k t ó r a nie tyle zastępuje innego, co raczej występuje przed jego egzystencyjną możność bycia, i to nie p o to, by m u „ t r o s k ę " o d e b r a ć , lecz by d o p i e r o we właściwy sposób m u j ą j a k o taką zwrócić. T a troskliwość, z istoty dotycząca właściwej troski, tzn. egzystencji innego, nie zaś czegoś, o co się on troska, p o m a g a i n n e m u przejrzeć siebie w swej trosce i stać się wolnym ku niej. Troskliwość okazuje się u k o n s t y t u o w a n i e m bycia jeste stwa o d p o w i e d n i o d o swych r ó ż n o r a k i c h możliwości spo j o n y m z byciem tego jestestwa ku objętemu z a t r o s k a n i e m światu oraz z właściwym byciem ku s a m e m u sobie. Wspól ne bycie opiera się zrazu, a często wyłącznie, n a tym, co w t a k i m byciu wspólnie objęte zatroskaniem. W s p ó l n e bycie, które w y p ł y w a stąd, że się robi to s a m o , nie tylko u t r z y m u j e się zwykle w zewnętrznych g r a n i c a c h , lecz poja wia się także w modus dystansu i rezerwy. W s p ó l n e bycie
[122/123]
Rozdział IV
175
z a t r u d n i o n y c h przy tej samej sprawie często żywi się tylko nieufnością. W s p ó l n e poświęcanie się tej samej sprawie jest n a t o m i a s t określone n a podstawie zawsze n a własny sposób u c h w y t y w a n e g o jestestwa. D o p i e r o to właściwe zespolenie umożliwia p r a w d z i w ą rzeczowość, k t ó r a wydaje innego w j e g o wolności j e m u s a m e m u . P o m i ę d z y tymi d w i e m a skrajnościami pozytywnej tros kliwości — zastępczo-zdominowującej i występująco-uwalniającej — t r w a powszednie wspólne bycie, ukazując r o z m a i t e formy pośrednie, których opis i klasyfikacja prze k r a c z a r a m y niniejszego b a d a n i a . / T a k j a k zatroskaniu j a k o sposobowi o d k r y w a n i a tego, co poręczne, przysługuje przegląd, tak troskliwości przewodzą wzgląd i pobłażliwość*. M o g ą one p o d o b n i e j a k troskliwość p r z e b i e g a ć odpowiednie niepełne i indyferentne modi aż p o bezwzględność i o p a r t e n a obojętności p o b ł a ż a n i e . Świat wydaje nie tylko to, co poręczne, j a k o wewnątrz świata s p o t y k a n y byt, lecz także jestestwo i n n y c h z ich współjestestwem. T e n w otoczeniu w y d a w a n y byt jest jed nak, o d p o w i e d n i o d o swego najbardziej własnego sensu by cia, byciem-w w tym s a m y m świecie, w k t ó r y m spotykany przez i n n y c h jest wespół tu oto. Światowość została zinter p r e t o w a n a (§ 18) j a k o odniesieniowa całość oznaczoności. J u ż z góry rozumiejąca z nią zażyłość p o z w a l a jestestwu spotykać to, co poręczne, j a k o odkryte co d o swego powią zania. Odniesieniowy kontekst oznaczoności jest w byciu jestestwa ściśle sprzężony z jego najbardziej własnym by ciem; z t y m byciem z istoty nie może on mieć ż a d n e g o p o wiązania. J e s t ono raczej byciem, ze względu na które s a m o jestestwo jest tak, j a k jest. * Etymologiczny związek: „Umsicht" (przegląd), „Rucksicht" (wzgląd) i „Nachsicht" (pobłażliwość).
176
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [123/124]
Z g o d n i e j e d n a k z p r z e p r o w a d z o n ą teraz analizą, d o bycia jestestwa, o które m u w s a m y m jego byciu chodzi, należy współbycie z i n n y m i . Dlatego jestestwo j a k o współ bycie z istoty „jest" ze względu n a innych. T r z e b a to rozumieć j a k o egzystencjalną wypowiedź o istocie. T a k ż e wtedy, gdy a k t u a l n e faktyczne jestestwo nie z w r a c a się ku i n n y m , gdy u w a ż a , że ich nie potrzebuje, l u b gdy m u ich brak, jest o n o w sposób współbycia. W e współbyciu j a k o egzystencjalnym „ze względu n a i n n y c h " inni są j u ż ot warci w swym jestestwie. T a k więc ta j u ż z góry w r a z ze współbyciem u k o n s t y t u o w a n a otwartość i n n y c h współstanowi także oznaczoność, tj. światowość, w postaci której otwartość ta została u t r w a l o n a w egzystencjalnym „ze względu n a c o " . Dlatego tak u k o n s t y t u o w a n a światowość świata, w k t ó r y m jestestwo z istoty zawsze j u ż jest, p o z w a la n a m n a p o t y k a ć coś poręcznego w otoczeniu w taki spo sób, że w r a z z t y m czymś j a k o przeglądowo objętym przez zatroskanie n a p o t y k a n e jest współjestestwo innych. W struk turze światowości świata tkwi to, że inni nie są najpierw obecni j a k o o d e r w a n e p o d m i o t y obok i n n y c h rzeczy, lecz ich szczególne otoczeniowe bycie w świecie ukazuje się n a podstawie tego, co w tym świecie poręczne. Przysługująca współbyciu otwartość współjestestwa in nych oznacza: w rozumieniu bycia jestestwa zawiera się j u ż , skoro j e g o bycie jest współbyciem, rozumienie innych. T o r o z u m i e n i e , j a k w ogóle rozumienie, nie jest tylko wie dzą wyrosłą z p o z n a w a n i a , lecz pierwotnie egzystencjal n y m sposobem bycia umożliwiającym dopiero p o z n a w a n i e i wiedzę. / Znajomość siebie n a w z a j e m opiera się n a źródło wo rozumiejącym współbyciu. O n o zaś porusza się zrazu, zgodnie z najbliższym m u sposobem bycia współbędącego bycia-w-świecie, w obrębie rozumiejącej znajomości tego, co bytowanie (Daseiri) z innymi znajduje dzięki przeglądowi
[124]
Rozdział IV
Ml
w otoczeniu i o co się troska. N a podstawie tego, co objęte z a t r o s k a n i e m , i w r a z z r o z u m i e n i e m tego czegoś rozu m i a n e jest troskliwe zatroskanie. T y m s a m y m innego ot wiera p o raz pierwszy zatroskana troskliwość. P o n i e w a ż j e d n a k troskliwość zrazu i zwykle przybiera niepełne, a przynajmniej indyferentne modi — obojętność mijania się — najbliższa i istotowa znajomość siebie n a wzajem w y m a g a p o z n a w a n i a się. A ponieważ r o z m y w a się o n a w różne o d m i a n y rezerwy, u k r y w a n i a się i masko w a n i a , wspólne bycie w y m a g a p e w n y c h szczególnych sposobów n a zbliżenie się l u b „podejście" d o innych. T a k j e d n a k j a k otwieranie się l u b z a m y k a n i e jest u g r u n t o w a n e w a k t u a l n y m sposobie bycia wspólnego bycia — wręcz jest n i m właśnie — tak i w y r a ź n e troskliwe otwie ranie i n n e g o w y r a s t a zawsze tylko z pierwotnego z nim współbycia. T a k i e tematyczne, choć nie teoretyczno-psychologiczne otwieranie innego łatwo staje się dla teoretycznej p r o b l e m a t y k i r o z u m i e n i a „ c u d z e g o życia d u c h o w e g o " fe n o m e n e m d o s t r z e g a n y m w pierwszej kolejności. T o j e d n a k , co w ten sposób p r z e d s t a w i a fenomenalnie „ w pierwszej kolejności" pewien rodzaj rozumiejącego wspólnego bycia, zostaje równocześnie u z n a n e za coś „ o d p o c z ą t k u " i pier wotnie konstytuującego i umożliwiającego bycie ku i n n y m . T e n niezbyt szczęśliwie n a z w a n y „wczuciem" fenomen miał niejako kłaść p o t e m ontologiczny pomost od zrazu samo tnie d a n e g o własnego p o d m i o t u d o zrazu w ogóle z a m kniętego i n n e g o p o d m i o t u . Bycie ku i n n y m istotnie jest ontologicznie o d m i e n n e od bycia ku o b e c n y m rzeczom. „ I n n y " byt sam m a sposób bycia jestestwa. W byciu z i n n y m i i ku nim tkwi z a t e m pe wien dotyczący bycia stosunek jestestwa d o jestestwa. T e n stosunek j e d n a k , chciałoby się rzec, jest j u ż przecież kon s t y t u t y w n y dla zawsze własnego jestestwa, które samo
178
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [124/125]
z siebie dysponuje r o z u m i e n i e m bycia i tak się wobec jes testwa zachowuje. Dotyczący bycia stosunek d o innych staje się tedy projekcją „ w i n n e g o " własnego bycia ku sobie s a m e m u . I n n y jest d u p l i k a t e m m n i e samego (Selbst). Ł a t w o j e d n a k w i d a ć , że ten pozornie oczywisty wywód spoczywa n a słabych p o d s t a w a c h . Nie s p r a w d z a się przyję ta w tej a r g u m e n t a c j i przesłanka, iż bycie jestestwa ku sa m e m u sobie / jest byciem ku i n n e m u . Dopóki ta przesłanka nie wykaże swej p r a w o m o c n o ś c i , d o p ó t y pozostanie za gadką, j a k przesłanka ta m a otwierać i n n e m u j a k o i n n e m u stosunek jestestwa d o samego siebie. Bycie ku i n n y m to nie tylko samodzielna, nieredukowaln a relacja bycia; j a k o współbycie z byciem jestestwa o n a j u ż jest (seiend). W p r a w d z i e nie m o ż n a przeczyć, że żywa n a gruncie wspólbycia znajomość siebie n a w z a j e m często zależy od tego, j a k dalece własne jestestwo a k t u a l n i e z r o z u m i a ł o s a m o siebie; znaczy to j e d n a k tylko tyle: j a k dalece rozjaśniło ono sobie istotowe współbycie z i n n y m i i go sobie nie zamaskowało, co jest możliwe tylko wtedy, gdy jestestwo j a k o bycie-w-świecie zawsze jest j u ż z in n y m i . „ W c z u c i e " nie konstytuuje wspólbycia, lecz jest moż liwe d o p i e r o n a j e g o gruncie, a motywują j e dominujące i n i e o d z o w n e niepełne modi wspólbycia. T o j e d n a k , że „ w c z u c i e " nie jest ani p i e r w o t n y m fe n o m e n e m egzystencjalnym, ani w ogóle p o z n a w a n i e m , nie oznacza, że nie m a z nim ż a d n e g o p r o b l e m u . J e g o specy ficzna h e r m e n e u t y k a będzie musiała p o k a z a ć , j a k różne możliwości bycia samego jestestwa wypaczają i tarasują wspólne bycie i j e g o znajomość siebie nawzajem, tak iż rzetelne „ r o z u m i e n i e " ulega deprecjacji, a jestestwo ucieka się d o namiastek; z a k ł a d a to dla jego możliwości pozy tywny egzystencjalny w a r u n e k należytego r o z u m i e n i a o b cych. A n a l i z a p o k a z a ł a : współbycie to egzystencjalny
[125/126]
Rozdział IV
179
m o m e n t k o n s t y t u t y w n y bycia-w-świecie. W s p ó ł b y t o w a n i e okazuje się swoistym sposobem bycia b y t u spotykanego w e w n ą t r z świata. O ile jestestwo w ogóle jest, jest ono w sposób wspólnego bycia. J e g o zaś nie m o ż n a p o j m o w a ć j a k o s u m a r y c z n e g o rezultatu w y s t ę p o w a n i a wielu „ p o d m i o t ó w " . Natrafianie n a p e w n ą liczbę „ p o d m i o t ó w " samo staje się możliwe tylko dzięki t e m u , że innych, spotyka n y c h najpierw w ich współbytowaniu, traktuje się j u ż tylko j a k o „ n u m e r k i " . T a k a liczba jest o d k r y w a n a j e d y n i e dzięki p e w n e m u określonemu w s p ó l n e m u byciu i byciu ku sobie n a w z a j e m . T o „ b e z w z g l ę d n e " współbycie „ r a c h u j e " in n y c h nie „licząc n a n i c h " p o w a ż n i e ani n a w e t nie chcąc „ m i e ć z nimi d o czynienia". W ł a s n e jestestwo, p o d o b n i e j a k współjestestwo innych, jest s p o t y k a n e zrazu i zwykle n a podstawie wspólnego, o b jętego w otoczeniu z a t r o s k a n i e m świata. Zanurzone w objęty z a t r o s k a n i e m świat, co oznacza z a r a z e m : we współbycie ku i n n y m , jestestwo nie jest s a m y m sobą. Kto z a t e m przejął bycie j a k o powszednie wspólne bycie? / § 27. Powszednie bycie Sobą i Się Ontologicznie istotny wynik obecnej analizy współbycia zawiera się w zrozumieniu, że „ p o d m i o t o w y c h a r a k t e r " własnego jestestwa i i n n y c h określa się egzystencjalnie, tzn. n a podstawie p e w n y c h o d m i a n bycia. W trakcie otoczeniowego z a t r o s k a n i a inni są spotykani takimi, j a c y są: są t y m , czym się zajmują. W z a t r o s k a n i u o to, co się uchwyciło wspólnie z innymi, dla nich i przeciw n i m , tkwi n i e u s t a n n a troska o odróżnie nie się od innych: z a r ó w n o wtedy, gdy chce się tylko tę różnicę zniwelować, j a k wtedy, gdy własne jestestwo — pozostające w tyle za i n n y m i — chce ich dogonić, j a k
180
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [126/127]
wreszcie wtedy, gdy mając p r z e w a g ę n a d innymi, p r a g n i e u t r z y m y w a ć ich w podległości. Wspólne bycie jest — w sposób dla niego samego skryty — niepokojone troską o ów dystans. Egzystencjalnie rzecz ujmując, m a ono c h a r a k t e r zdystansowania. I m bardziej ów sposób bycia jest n i e z a u w a ż a l n y dla powszedniego jestestwa, t y m bardziej uparcie i dogłębnie oddziałuje. W t y m charakteryzującym współbycie zdystansowaniu zawiera się j e d n a k ż e : jestestwo j a k o powszednie wspólne bycie jest pod władzą innych. O n o samo nie jest, inni odebrali m u bycie. I n n i mogą korzystać wedle u p o d o b a n i a z powszednich możliwości bycia jestestwa. Ci inni nie są przy t y m określonymi innymi. Przeciwnie, k a ż d y i n n y może ich zastąpić. Decydująca jest tylko dyskretna, od jestestwa j a k o wspólbycia niepostrzeżenie przejęta d o m i n a c j a in nych. Należy się s a m e m u d o innych i u t r w a l a się ich wła dzę. „ I n n i " , k t ó r y c h zwie się tak dlatego, by ukryć własną istotową przynależność do nich, są tymi, którzy w powsze d n i m wspólnym byciu zrazu i zwykle „są tu oto". „ K t o " nie jest t y m lub o w y m , nie jest się n i m s a m e m u , nie są n i m niektórzy, i nie jest n i m s u m a wszystkich. „ K t o " jest czymś bezosobowym, Się. P o k a z a n o wcześniej, j a k zawsze w najbliższym otoczeniu poręczne i objęte zatroskaniem jest także „ o t o c z e n i e " p u b liczne. Używając publicznych środków t r a n s p o r t u , korzy stając ze środków przekazu (gazeta) k a ż d y inny jest j a k in ni. T o wspólne bycie całkowicie r o z m y w a własne jestestwo w sposób bycia „ i n n y c h " , i to tak, że odmienność i wyrazis tość innych zanika jeszcze bardziej. Wśród tej niezauważalności i niekonkluzywności Się u s t a n a w i a swą właściwą dyk taturę. U ż y w a m y sobie i b a w i m y się, tak j a k się używa; czytamy, p a t r z y m y / i wydajemy sądy o literaturze i sztuce, tak j a k się patrzy i sądzi; równocześnie o d s u w a m y się od
[127]
Rozdział IV
181
„ t ł u m u " , tak j a k się to zwykle robi; uznajemy za „ o b u r z a j ą c e " to, co się za oburzające uznaje. O w o Się, które nie jest ż a d n y m określonym [„się"] i k t ó r y m są one wszystkie, choć nie j a k o suma, przepisuje sposób bycia powszedniości. Się m a s a m o własne sposoby bycia. W s p o m n i a n a ten dencja współbycia, którą nazwaliśmy zdystansowaniem, opiera się n a tym, że wspólne bycie j a k o takie troska się 0 przeciętność. S t a n o w i o n a egzystencjalny c h a r a k t e r Się. T e m u Się w jego byciu chodzi z istoty o nią. Dlatego u t r z y m u j e się ono faktycznie wśród przeciętności tego, co przystoi, co się akceptuje i o d r z u c a , co się u w a ż a za sukces 1 co za porażkę. T a przeciętność wyznaczająca wszystko, n a co m o ż n a i w y p a d a się odważyć, pilnie zważa n a wszel kie wybijające się wyjątki. K a ż d a p r z e w a g a zostanie p o ci chu z n i w e l o w a n a . Wszystko, co głębokie, zostanie z d n i a n a dzień w y g ł a d z o n e do postaci d a w n o z n a n e j . Wszystko, co wywalczone, staje się obiegowe. K a ż d a tajemnica traci swą m o c . T r o s k a przeciętności odsłania znów p e w n ą istotową tendencję jestestwa, którą n a z w i e m y niwelacją (Einebnung) wszelkich możliwości bycia. Z d y s t a n s o w a n i e , przeciętność, niwelacja konstytuują j a k o sposoby bycia Się coś, co z n a m y p o d m i a n e m „ o p i nii p u b l i c z n e j " . T o przede wszystkim o n a rządzi wszelką wykładnią świata i jestestwa i m a we wszystkim rację — nie z p o w o d u wyróżnionego i pierwotnego odniesienia w w y m i a r z e bycia d o „rzeczy", nie dlatego, że dysponuje w y r a ź n i e przyswojoną przejrzystością jestestwa, lecz z racji n i e w c h o d z e n i a „ w istotę s p r a w y " , j a k o że jest niewrażliwa n a wszelkie różnice p o z i o m u i rzetelności. O p i n i a p u b liczna zaciemnia wszystko i tak zakryte podaje j a k o z n a n e i k a ż d e m u dostępne. Się jest przy t y m wszędzie, ale tak, że w y m y k a zawsze też z miejsc, w których jestestwo nalega
się na
182
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [127/128]
rozstrzygnięcie. Ponieważ jednak Się zdominowało wszel kie sądzenie i rozstrzyganie, odbiera ono aktualnemu jes testwu odpowiedzialność. Się może niejako osiągnąć to, że „się" stale na nie powołujemy. Bez trudu może ono odpo wiadać za wszystko, bo nie jest kimś, kto musiałby za coś ręczyć. Się „było" zawsze takie, a mimo to można powie dzieć, że „nikt" nim nie był. W powszedniości jestestwa najwięcej dokonuje się mocą czegoś, o czym musimy rzec, iż nie był tym nikt. W ten sposób Się odciąża powszedniość aktualnego jes testwa. Nie tylko to; wraz z tym odciążeniem bycia Się wychodzi / jestestwu naprzeciw, jeśli to ostatnie m a skłon ność do tego, by być lekkomyślne i niefrasobliwe. Ponie waż przez odciążenie bycia Się wychodzi aktualnemu jestestwu stale naprzeciw, zachowuje ono i umacnia swe uparte władanie. K a ż d y jest innym i nikt sobą samym. Się, przy pomocy którego odpowiadamy na pytanie o „kto" powszedniego jestestwa, to Nikt, któremu wszelkie jestestwo w byciu-pośród-siebie-nawzajem zawsze jest już oddane. W przedstawionych tu charakterach bycia powszedniego bycia-pośród-siebie-nawzajem, zdystansowania, przeciętnoś ci, niwelacji, opinii publicznej, odciążenia bycia i wycho dzenia naprzeciw tkwi najbliższa „stałość" jestestwa. Nie dotyczy ona trwającego bycia obecnym czegoś, lecz spo sobu bycia jestestwa jako wspólbycia. Będąc w powyższych modi, bycie Sobą własnego jestestwa i bycie Sobą innego jeszcze się nie odnalazły ani nie zgubiły. Jest się w sposób niesamodzielności i niewłaściwości. Bycie w taki sposób nie oznacza wcale pomniejszenia faktyczności jestestwa, po dobnie jak Się jako Nikt nie jest niczym. Przeciwnie, w tym sposobie bycia jestestwo stanowi ens realissimum, jeśli „realność" pojmować jako bycie o charakterze jestestwa.
[128/129]
Rozdział IV
183
Niewątpliwie ani Się, ani jestestwo nie są w ogóle obec ne. I m bardziej publicznego c h a r a k t e r u Się n a b i e r a , tym mniej jest u c h w y t n e i t y m bardziej skryte, ale też tym mniej jest niczym. Bezstronnemu ontyczno-ontologicznem u „ w i d z e n i u " odsłania się ono j a k o „najbardziej realny p o d m i o t " powszedniości. I chociaż nie jest dostępne j a k jakiś o b e c n y k a m i e ń , to j e d n a k w najmniejszym stopniu nie rozstrzyga to o jego sposobie bycia. Nie m o ż n a ani zbyt pośpiesznie ogłaszać, że Się jest „właściwie" niczym, ani też w y z n a w a ć poglądu, że fenomen ów zostanie zin t e r p r e t o w a n y ontologicznie, gdy się go „wyjaśni" j a k o u b o c z n y p r o d u k t łącznej obecności większej liczby p o d m i o t ó w . O p r a c o w a n i e pojęć bycia musi raczej kierować się właśnie n a te nie dające sią zbagatelizować fenomeny. Się nie jest także czymś w rodzaju „ p o d m i o t u ogólne g o " , dryfującego n a d mnogością p o d m i o t ó w . D o takiego ujęcia m o ż e dojść tylko wtedy, gdy się byciu „ p o d m i o t ó w " nie przyznaje c h a r a k t e r u jestestwa i z a k ł a d a się j e j a k o faktualnie o b e c n e p r z y p a d k i jakiegoś istniejącego g a t u n k u . Przy t a k i m podejściu pozostaje — ontologicznie rzecz biorąc — j e d y n i e możliwość, by wszystko, co nie jest takim p r z y p a d k i e m , rozumieć w sensie rodzaju i g a t u n k u . Się nie jest g a t u n k i e m a k t u a l n e g o / jestestwa i nie daje się także o d n a l e ź ć w t y m bycie j a k o jego t r w a ł a cecha. Nie może dziwić, że w kwestii tych fenomenów zawodzi także trady cyjna logika, jeśli zważyć, że m a o n a swą p o d s t a w ę w p e w n e j , zresztą jeszcze surowej, ontologii tego, co obecne. D l a t e g o nie udoskonalą jej w zasadniczy sposób n a w e t owe tak liczne ulepszenia i rozszerzenia. T e „ h u m a nistycznie" z o r i e n t o w a n e reformy logiki pogłębiają tylko ontologiczny zamęt. Się jest egzystencjałem i jako źródłowy fenomen należy do pozy tywnego ukonstytuowania jestestwa. M a ono znów rozmaite
184
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[129]
możliwości swej konkretyzacji w jestestwie. Nasilenie i wy razistość dominacji Się może się zmieniać historycznie. O w o Sobą (Selbst) powszedniego jestestwa to Sobą-Się (Man-selbst), które odróżniamy od Siebie (Selbst) właś ciwego, tzn. uchwyconego jako własne. Będąc Sobą-Się aktu alne jestestwo jest rozproszone* w Się i musi się dopiero od najdywać. T o rozproszenie charakteryzuje „podmiot" o spo sobie bycia znanym jako zatroskane zanurzenie w najbliżej spotykanym świecie. Gdy jestestwo jest zżyte z sobą samym jako Sobą-Się, znaczy to zarazem, że Się zarysowuje pierwszą wykładnię świata i bycia-w-świecie. O w o Sobą-Się, ze względu na które jestestwo jest na co dzień, artykułuje odniesieniowy kontekst oznaczoności. Świat jestestwa wy daje spotykany byt całokształtowi powiązania, który dla Się jest znany, i w granicach ustalonych przez przeciętność Się. Najpierw jest faktyczne jestestwo w odkrytym przez przecięt ność wspólnym świecie. Najpierw „jestem" nie „ja" w sensie własnego Siebie, lecz inni w postaci Się. Od jego strony i ja ko ono staję się „sobie" po raz pierwszy „dany". Jestestwo jest najpierw Się i zwykle nim pozostaje. Gdy na własny sposób odkrywa świat i przybliża go sobie, gdy otwiera samemu sobie swe właściwe bycie, to owo odkrywanie „świata" i otwieranie jestestwa następuje zawsze jako usu wanie zakryć i zaciemnień, jako kruszenie masek, którymi jestestwo odgradza się od samego siebie. Interpretacją wspólbycia i bycia Sobą (Selbstsein) w po staci Się odpowiedzieliśmy na pytanie o „kto" powszed niości wspólnego bycia. Rozważania te przyniosły zarazem konkretne zrozumienie podstawowego ukonstytuowania jestestwa. Uwidoczniona została powszedniość i przecięt ność bycia-w-świecie. / „zerstreut", nawiązanie także do „Zerstreuung", „rozrywka".
[130]
Rozdział IV
185
Powszednie jestestwo czerpie przedontologiczną wykład nię swego bycia z najbliższego sposobu bycia Się. I n t e r p r e t a c j a ontologiczną idzie najpierw śladem tej tendencji w y k ł a d a n i a , r o z u m i e jestestwo wychodząc od świata i odnajduje j e j a k o byt z w n ę t r z a świata. Nie tylko to; tak że sens bycia, ze względu n a który te bytowe „ p o d m i o t y " są r o z u m i a n e , ta „najbliższa" ontologia jestestwa j u ż z gó ry wywodzi ze „ ś w i a t a " . Ponieważ j e d n a k przy tym z a n u rzeniu w świecie zostaje przeoczony sam fenomen świata, n a j e g o miejsce w k r a c z a coś obecnego wewnątrz świata, rzeczy. Bycie bytu, który tu-oto-jest-wespół, zostaje pojęte j a ko obecność. W ten sposób u k a z a n i e p o z y t y w n e g o fenome n u najbliższego powszedniego bycia-w-świecie daje możli wość w g l ą d u w źródło w y p a c z e n i a ontologicznej inter pretacji tego u k o n s t y t u o w a n i a bycia. Samo owo ukonstytuo wanie swym powszednim sposobem bycia od początku wypacza sie bie i zakrywa. G d y j u ż bycie powszedniego wspólnego bycia, które n a p o z ó r zbliża się ontologicznie do czystej obecności, jest od niej z g r u n t u różne, to tym mniej będzie m o ż n a p o j m o w a ć j a k o obecność bycie Siebie właściwego. Właściwe bycie Sobą nie opiera się n a j a k i m ś odciętym od Się stanie wyjątko w y m p o d m i o t u , lecz jest pewną egzystencyjną modyfikacją Się jako istotowego egzystencjału. T o ż s a m o ś ć Siebie właściwie egzystującego dzieli j e d n a k wówczas — ontologicznie rzecz biorąc — przepaść od identyczności j a utrzymującego się wśród rozmaitości przeżyć.
Rozdział
piąty
BYCIE-W J A K O T A K I E
a
§ 28. Z danie
tematycznej
analizy
bycia-w
G ł ó w n y m t e m a t e m egzystencjalnej analityki jestestwa w jej p r z y g o t o w a w c z y m stadium jest podstawowe ukonsty tuowanie tego bytu, bycie-w-świecie. J e j pierwszym celem jest fenomenalne wydobycie jednolitej, pierwotnej struktury bycia jestestwa, n a podstawie której określają się ontologicz nie jego możliwości i sposoby, n a jakie m a „ b y ć " . D o tychczas fenomenalna charakterystyka bycia-w-świecie była skierowana n a świat j a k o jego strukturalny m o m e n t i n a od powiedź n a pytanie o „ k t o " powszedniości owego bytu. J u ż j e d n a k przy pierwszej charakterystyce z a d a ń / przygoto wawczej fundamentalnej analizy jestestwa została zazna czona orientacja p r o w a d z ą c a przez bycie-w jako takie i zade m o n s t r o w a n a n a k o n k r e t n y m modus p o z n a w a n i a ś w i a t a . 1
2
Podjęcie tego nośnego m o m e n t u struktury zrodził zamiar, by od samego początku analizę pojedynczych m o m e n t ó w prowadzić mając stale n a oku całość struktury i w ten sposób uniknąć rozbicia i rozkładu jednolitego fenomenu. T r z e b a te raz — przy zachowaniu wyników konkretnej analizy świata i „ k t o " — zawrócić interpretację do fenomenu bycia-w. 1
2
Por. § 12, s. 74 nn. Por. § 13, s. 84-89.
[131/132]
Rozdział V
187
Głębsze rozważenie go powinno nie tylko n a nowo i z więk szą pewnością udostępnić fenomenologicznemu spojrzeniu ca łokształt struktury bycia-w-świecie, lecz utorować także drogę d o u c h w y c e n i a troski, źródłowego bycia samego jestestwa. Cóż j e d n a k m o ż n a jeszcze wskazać w byciu-w-świecie oprócz istotowych relacji bycia przy świecie (zatroskanie), współbycia (troskliwość) i bycia Sobą ( „ k t o " ) ? Pozostaje n a p e w n o jeszcze możliwość, by za p o m o c ą porównawczej charakterystyki o d m i a n zatroskania i jego przeglądu, tros kliwości i jej względu r o z b u d o w a ć analizę wszerz i przez uściśloną eksplikację bycia wszelkiego możliwego we w n ą t r z ś w i a t o w e g o b y t u odróżnić jestestwo od b y t u o cha r a k t e r z e o d m i e n n y m niż ono. Bez wątpienia w tych obsza r a c h leżą z a d a n i a jeszcze nie w y k o n a n e . Z p u n k t u widze nia wyczerpującego o p r a c o w a n i a egzystencjalnego apriori antropologii filozoficznej dotychczasowe wyniki wymagają licznych uzupełnień. Niniejsze b a d a n i e nie do tego j e d n a k zmierza. Jego celem jest ontologia fundamentalna. G d y więc p o dejmujemy t e m a t bycia-w, to nie m o ż e m y unicestwiać pierwotności fenomenu wywodząc go z i n n y c h fenomenów, tzn. przez nieodpowiednią analizę w sensie rozkładu. Niewywodliwość czegoś p i e r w o t n e g o nie wyklucza j e d n a k rozmaitości k o n s t y t u t y w n y c h dla tego czegoś c h a r a k t e r ó w bycia. Jeśli się t a k o w e ukazują, to są egzystencjalnie j e d n a kowo p i e r w o t n e . F e n o m e n jednakowej pierwotności m o m e n tów k o n s t y t u t y w n y c h ontologia często lekceważyła wskutek nie powściąganej metodycznie skłonności d o w y w o d z e n i a wszystkiego z jakiejś prostej „ p r a p o d s t a w y " . / W j a k i m k i e r u n k u szukać fenomenalnej charakterystyki bycia-w j a k o takiego? O d p o w i e d ź o t r z y m a m y p r z y p o minając sobie, w czym przy wskazaniu fenomenu zaufa liśmy fenomenologicznie n a s t a w i o n e m u spojrzeniu: bycie-w o d r ó ż n i o n e od obecnej wewnętrzności czegoś obecnego
188
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[132]
„ w " i n n y m czymś o b e c n y m ; bycie-w nie j a k o zrodzone przez bycie o b e c n y m „ ś w i a t a " lub tylko izolowana cecha jakiegoś obecnego p o d m i o t u ; bycie-w raczej j a k o istotowy sposób bycia samego tego bytu. Cóż j e d n a k innego przed stawia się w t e d y w r a z z owym f e n o m e n e m niż obecne commercium pomiędzy o b e c n y m p o d m i o t e m i o b e c n y m obiek tem? T a i n t e r p r e t a c j a zbliżałaby się j u ż d o stanu fenome n a l n e g o , g d y b y mówiła: to jestestwo jest byciem owego „ p o m i ę d z y " . P o m i m o to orientacja n a „ p o m i ę d z y " pozosta w a ł a b y myląca. W p r o w a d z a o n a bezwiednie nieokreślony ontologicznie byt, p o m i ę d z y k t ó r y m owo „ p o m i ę d z y " j a k o takie „jest". „ P o m i ę d z y " zostało j u ż pojęte j a k o rezultat convenientia jakichś d w ó c h obecnych [ b y t ó w ] . Przyjmowanie ich z góry rozbija j e d n a k stale ów fenomen, a składanie go n a p o w r ó t z o d ł a m k ó w nie daje ż a d n y c h widoków. Nie tylko b r a k „ s p o i w a " , ale i rozbiciu uległ, b ą d ź nigdy nie został odsłonięty, „ s c h e m a t " , wedle którego m a nastąpić spojenie. Ontologicznie decydujące jest, by j u ż z góry uniknąć rozbicia fenomenu, tzn. z a g w a r a n t o w a ć jego p o z y t y w n e fenomenalne trwanie. T o , że p o t r z e b n e są d o tego pewne b a r d z o szczególne warunki, jest tylko wyrazem tego, że coś ontycznie oczywistego p r z y t r a d y c y j n y m sposobie r o z w a ż a n i a „ p r o b l e m u p o z n a n i a " zostało ontologicznie n a szereg sposobów z a m a s k o w a n e nie d o r o z p o z n a n i a . Byt z istoty k o n s t y t u o w a n y przez bycie-w-świecie sam jest zawsze swoim „ t u o t o " * . W e d l e przyjętego znaczenia słów „Da" wskazuje zarówno n a „ t u " („kier"), j a k i „ t a m " . „ T u " pewnego „ j a - t u " rozumiane jest zawsze n a podstawie poręcznego „ t a m " w sensie oddalająco-ukierunkowująco* Utworzony przez Heideggera rzeczownik „das Da" tłuma czymy jako „tu oto". „Da sein" znaczy „być tu oto", „być przy tomnym", także „istnieć". Gdy Heidegger pisze „Da-sein", odda jemy to jako „bycie-tu-oto".
[132/133]
Rozdział V
189
-zatroskanego bycia ku niemu. Egzystencjalna przestrzen ność jestestwa, która wyznacza m u w ten sposób jego „miej sce", s a m a opiera się n a byciu-w-świecie. „ T a m " jest określnikiem tego, co spotykane wewnątrz świata. „ T u " i „ t a m " są możliwe tylko w p e w n y m „ t u o t o " , tzn. gdy jest byt, któ ry j a k o bycie tego „tu o t o " otworzył przestrzenność. T e n byt w swym najbardziej własnym byciu niesie charakter niezamkniętości. Wyrażenie „tu o t o " oznacza tę istotową otwartość. Dzięki niej ów byt (jestestwo) jest wraz z byciem-tu-oto (Da-sein) świata dla samego siebie „ t u o t o " . / Lumen naturale w człowieku, j a k to się ontycznie o b r a z o w o p o w i a d a , nie oznacza nic innego, j a k właśnie egzystencjalno-ontologiczną strukturę tego bytu, to, że jest on w ta ki sposób, by być swym „ t u o t o " . Że jest on „oświecony", oznacza: oświetlony w sobie s a m y m jako byciu-w-świecie, i to nie przez inny byt, lecz tak, iż on sam jest prześwitem. T y l k o tak egzystencjalnie oświetlonemu bytowi coś obecne go staje się w świetle dostępne, w m r o k u skryte. Jestestwo j u ż z n a t u r y przynosi ze sobą swe „ t u o t o " , a bez niego nie tylko nie jest ono faktycznie, ale i w ogóle nie jest by t e m o tej istocie. Jestestwo jest swą otwartością. M u s i m y d o k ł a d n i e określić konstytucję tego bycia. Skoro j e d n a k istotą tego bytu jest egzystencja, egzystencjalne stwierdzenie: „jestestwo jest swą otwartością", oznacza z a r a z e m : bycie, o które t e m u bytowi w jego byciu chodzi, polega n a t y m , by być swoim „ t u o t o " . O b o k charakterys tyki pierwotnej konstytucji bycia otwartości p o t r z e b n a jest, zgodnie z tokiem analizy, interpretacja sposobu bycia, w j a k i ów byt jest na co dzień swym „ t u o t o " . R o z d z i a ł , w k t ó r y m podjęto eksplikację bycia-w j a k o ta kiego, tzn. bycia „ t u o t o " , r o z p a d a się n a dwie części: A. Egzystencjalna konstytucja „ t u o t o " ; B. Powszednie bycie „ t u o t o " i u p a d a n i e jestestwa.
190
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [133/134]
Z a d w a j e d n a k o w o pierwotne k o n s t y t u t y w n e sposoby bycia o w y m „ t u o t o " uznajemy położenie i rozumienie] ich analiza uzyska teraz niezbędne fenomenalne potwierdzenie przez interpretację p e w n e g o k o n k r e t n e g o i w a ż n e g o dla następującej tu p r o b l e m a t y k i modus. Położenie i rozumienie są j e d n a k o w o pierwotnie określone przez mowę. W części A (egzystencjalna konstytucja „ t u o t o " ) rozwa ż a m y zatem: bycie-tu-oto j a k o położenie (§ 29); lęk j a k o mo dus położenia (§ 30); bycie-tu-oto j a k o rozumienie (§ 31); rozumienie i wykładnię (§ 32); wypowiedź j a k o p o c h o d n y modus wykładni (§ 33); bycie-tu-oto, mowę i język (§ 34). Analiza c h a r a k t e r ó w bycia bycia-tu-oto jest analizą egzys tencjalną. O z n a c z a to: charaktery te nie są własnościami czegoś obecnego, lecz z istoty są egzystencjalnymi sposobami bycia. T r z e b a zatem wydobyć ich powszedni sposób bycia. W części B (powszednie bycie „ t u o t o " i u p a d a n i e jestest w a ) , odpowiednio do konstytutywnego fenomenu mowy, d o tkwiącego w r o z u m i e n i u oglądu i zgodnie z p r z y n a l e ż n ą m u wykładnią / (interpretacją), a n a l i z o w a n e są j a k o egzys tencjalne modi powszedniego bycia „ t u o t o " : g a d a n i n a (§ 35), ciekawość (§ 36), dwuznaczność (§ 37). F e n o m e n y te uwidoczniają p o d s t a w o w y sposób bycia „ t u o t o " , i n t e r p r e t o w a n y przez nas j a k o upadanie, p r z y czym to „ p a d a n i e " ukazuje egzystencjalnie własny c h a r a k t e r r u c h u (§ 38).
A. Egzystencjalna konstytucja „tu oto" § 29. Bycie-tu-oto jako położenie T o , co ontologicznie wskazujemy t e r m i n e m „ p o ł o ż e n i e " , jest ontycznie najbardziej z n a n e i najbardziej powszednie: nastrój, bycie nastrojonym. F e n o m e n ten — przed wszelką
[134/135]
Rozdział V
191
psychologią nastrojów, k t ó r a n a d o d a t e k leży jeszcze od łogiem — t r z e b a widzieć j a k o f u n d a m e n t a l n y egzystencja! i określić z u w a g i n a jego s t r u k t u r ę . Niewzruszony spokój, j a k i p o w s t r z y m y w a n a irytacja powszedniego zatroskania, p r z e c h o d z e n i a z j e d n e g o w d r u gie, w p a d a n i e w złe nastroje nie są ontologicznie niczym, choćby te fenomeny pozostawały w jestestwie nie z a u w a ż a ne j a k o coś dla niego rzekomo najbardziej obojętnego i ulotnego. T o , że nastroje mogą się psuć i odmieniać, o z n a c z a tylko, iż jestestwo zawsze j u ż jest nastrojone. Częs to u t r z y m u j ą c y się jednostajny i blady „ b r a k nastroju", czego nie należy mieszać ze złym nastrojem, bynajmniej nie jest niczym, j a k o że w n i m właśnie jestestwo s a m e m u sobie „ o b r z y d ł o " . Bycie objawiło się j a k o ciężar. Dlaczego — nie wiadomo. I jestestwo nie może nic o tym wiedzieć, gdyż możliwości otwierania przez p o z n a w a n i e są zbyt m a łe w p o r ó w n a n i u d o źródłowego o t w i e r a n i a przez nastroje, w k t ó r y c h jestestwo staje wobec swojego bycia j a k o „ t u o t o " . Z kolei podniosły nastrój może uwolnić od ujaw nionego ciężaru bycia; także ta możliwość nastroju otwiera c h a r a k t e r ciężaru b y t o w a n i a — n a w e t o d e ń uwalniając. Nastrój ujawnia, „jak komuś jest". Przez to, „jak komuś jest", bycie nastrojonym w p r o w a d z a bycie w jego „ t u o t o " . W nastrojowości jestestwo zawsze j u ż jest nastrojowo ot w a r t e j a k o ten byt, n a który jestestwo zostało w y d a n e w swoim byciu j a k o byciu, k t ó r y m m a ono być egzystując. „ O t w a r t e " nie znaczy: j a k o takie p o z n a n e . Nawet w najbardziej obojętnej i nieszkodliwej powszedniości bycie jestestwa może się w y r w a ć j a k o nagie „że jest i m a b y ć " . U k a z u j e się czyste „że jest"; „ s k ą d " i „ d o k ą d " pozostają w m r o k u . T o , że jestestwo również n a co dzień nie „ p o d daje się" t a k i m nastrojom, / tzn. nie idzie śladem ich otwie r a n i a i nie p o z w a l a się postawić przed tym, co o t w a r t e , nie
192
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[135]
stanowi jeszcze d o w o d u przeciw f e n o m e n a l n e m u stanowi nastrojowej otwartości bycia „ t u o t o " w jego „ ż e " , lecz ar g u m e n t za n i m . Zwykle jestestwo w y m y k a się ontyczno-egzystencyjnie byciu o t w a r t e m u w nastroju; znaczy to ontologzcęwo-egzystencjalnie: w tym, ku czemu się taki nastrój nie zwraca, odsłonięte jest jestestwo w y d a n e swemu „ t u o t o " . W s a m y m t y m w y m y k a n i u się „ t u o t o " jest o t w a r t e . Ó w zasłonięty w swym „ s k ą d " i „ d o k ą d " , lecz w sobie s a m y m t y m bardziej w niezasłonięty sposób o t w a r t y cha r a k t e r bycia jestestwa, owo „że o n o j e s t " n a z y w a m y rzuce niem tego b y t u w j e g o „ t u o t o " , tak mianowicie, że j a k o bycie-w-świecie jest on „ t u o t o " . T e r m i n „ r z u c e n i e " wi nien sugerować faktyczność wydania. O t w a r t e w położeniu jestestwa „że jest i m a b y ć " nie jest o w y m „ ż e " , które w sensie ontologiczno-kategorialnym w y r a ż a faktualność charakterystyczną dla obecności. T a faktualność staje się d o s t ę p n a tylko przez ustalanie o p a r t e n a p r z y g l ą d a n i u się. O t w a r t e w położeniu „ ż e " t r z e b a raczej p o j m o w a ć j a k o egzystencjalny określnik tego bytu, który jest w sposób bycia-w-świecie. Faktyczność nie jest faktualnością factum brutum czegoś obecnego, lecz przyjętym w obręb egzystencji, choć zrazu stłumionym, charakterem bycia jestestwa. „ Ż e " faktyczności nie daje się nigdy odnaleźć w n a o c z n y m oglądaniu. Byt o c h a r a k t e r z e jestestwa jest swym „ t u o t o " w taki sposób, że — j a w n i e lub nie — znajduje się (sich... befindet) w swym rzuceniu. W położeniu jestestwo zawsze jest j u ż przywiedzione przed samo siebie, odnalazło j u ż siebie, i to nie w sensie o d n a j d y w a n i a siebie przez spostrzeżenie, lecz w sensie nastrojonego samopoczucia*. J a k o byt, który jest * Terminem „położenie" oddajemy „Befindlichkeit", wywodzą ce się od zwrotu „sich befinden", którego idiomatyczny sens to „być w jakimś nastroju", „mieć się", „czuć się", a który zarazem
[135/136]
Rozdział V
193
w y d a n y swemu byciu, pozostaje on także w y d a n y temu, że zawsze musi j u ż siebie znajdować — znajdować przez zna lezienie wynikłe nie tyle z bezpośredniego poszukiwania, ile raczej z ucieczki. Nastrój nie otwiera się w sposób spo g l ą d a n i a n a rzucenie, lecz j a k o n a w r ó t i odwrót. Zwykle nastrój nie n a w r a c a ku u j a w n i o n e m u w n i m c h a r a k t e r o w i ciężaru b y t o w a n i a — a j u ż najmniej j a k o zdjęcie ciężaru przez podniosły nastrój. T e n o d w r ó t jest tym, czym jest, zawsze w postaci położenia. W pełni zapoznalibyśmy fenomenalnie to, co nastrój otwiera i jak otwiera, gdybyśmy z t y m czymś o t w a r t y m utożsamili to, co nastrojone jestestwo „ z a r a z e m " zna, o czym wie / i w co wierzy. N a w e t jeśli jestestwo wierząc jest „ p e w n e " swego „ d o k ą d " lub sądzi, że z n a „ s k ą d " dzięki r a c j o n a l n e m u wyjaśnieniu, to wszystko to nie prze m a w i a wcale przeciw temu oto f e n o m e n a l n e m u stanowi rzeczy, iż nastrój stawia jestestwo wobec „ ż e " jego „ t u o t o " , w którego postaci tkwi o n o n a p r z e c i w z n i e u b ł a g a n ą zagadkowością. W sensie egzystencjalno-ontologicznym nie m a m y ż a d n e g o p r a w a d o deprecjacji „oczywistości" p o łożenia wedle m i a r y apodyktycznej pewności teoretycznego p o z n a w a n i a czegoś czysto obecnego. Nie mniejsze j e d n a k jest to zafałszowanie fenomenów, które odsyła j e d o refugium irracjonalności. Irracjonalizm — j a k o przeciwieństwo r a c j o n a l i z m u — p r z e m a w i a zerkając tylko ku t e m u , n a co racjonalizm jest w ogóle ślepy. T o , że jestestwo faktycznie może, p o w i n n o i musi p o przez wiedzę i wolę stać się p a n e m nastrojów, może dla p e w n y c h możliwości egzystowania oznaczać pewien p r y m a t woli i p o z n a n i a . Nie p o w i n n o to j e d n a k p r o w a d z i ć d o nawiązuje do „znajdować się" („sich findert"). „Położenie" to zatem „nastrojone położenie" jestestwa w świecie.
194
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[136/137]
ontologicznej negacji nastroju jako źródłowego sposobu by cia jestestwa, sposobu, w którym jestestwo jest otwarte dla siebie samego przed wszelkim poznawaniem i chceniem i poza zasięgiem ich otwierania. A ponadto panami nastro ju nie stajemy się nigdy przez wyzwolenie od nastroju, ale zawsze za sprawą nastroju przeciwstawnego. Jako pierwszy istotowy ontologiczny charakter położenia uzyskujemy: położenie otwiera jestestwo w jego rzuceniu, zrazu i zwykle w spo sób umykającego odwrotu. Już choćby z tego widać, że położenie dalekie jest od czegoś takiego jak odnajdywanie pewnego stanu ducha. Nie m a ono również charakteru uchwytywania siebie przez ogarnianie i cofanie się, a wszelka immanentna refleksja może odnajdywać „przeżycia" tylko dlatego, że „tu oto" jest już otwarte przez położenie. „ S a m tylko nastrój" ot wiera „tu oto" bardziej źródłowo, jednakże i zamyka odpo wiednio bardziej uparcie niż wszelkie ^-spostrzeganie. Pokazuje to zły nastrój. W nim jestestwo staje się ślepe na samo siebie, objęte zatroskaniem otoczenie ulega zamgle niu, zwodzi przegląd zatroskania. Położenie nie jest podda ne refleksji i opada właśnie jestestwo w bezrefleksyjnym oddaniu i poddaniu objętemu zatroskaniem „światu". Nastrój nas opada. Nie przybywa ani „z zewnątrz", ani „od wewnątrz", lecz powstaje z samego bycia-w-świecie ja ko pewna jego odmiana. W ten sposób przez negatywne oddzielenie położenia od refleksyjnego ujmowania „wnęt rza" dochodzimy do pozytywnego wglądu w / otwierający charakter tego położenia. Nastrój zawsze otwiera z góry by cie-w-świecie jako całość i umożliwia dopiero kierowanie się na... Bycie nastrojonym nie odnosi się pierwotnie do czegoś duchowego, nie jest nawet żadnym stanem wewnętrznym, który by się później w jakiś zagadkowy sposób uzewnętrz niał, zabarwiając rzeczy i osoby. T u objawia się drugi
Rozdział V
[137]
195
istotowy c h a r a k t e r położenia. J e s t ono egzystencjalnym p o d s t a w o w y m rodzajem jednakowo pierwotnej otwartości świata, współjestestwa i egzystencji, j a k o że t a z istoty s a m a jest byciem-w-świecie. O b o k tych d w u j a w n y c h istotowo określeń położenia: ot w i e r a n i a rzucenia i k a ż d o r a z o w o o t w i e r a n i a całego bycia-w-świecie, trzeba dostrzec i trzecie, które przyczynia się p r z e d e wszystkim d o głębszego z r o z u m i e n i a światowości świata. Wcześniej powiedzieliśmy: j u ż u p r z e d n i o o t w a r t y świat p o z w a l a spotykać to, co wewnątrzświatowe. T ę uprzednią, przysługującą byciu-w otwartość świata współkonstytuuje położenie. Możliwość spotykania opiera się pierwotnie n a przeglądzie, a nie n a s a m y m tylko odczu w a n i u l u b spoglądaniu. Przeglądowo z a t r o s k a n a możliwość s p o t y k a n i a — tak to teraz z perspektywy położenia wyraź niej w i d z i m y — m a c h a r a k t e r dotknięcia. Dotknięcie nieprzydatnością, o p o r e m , zagrożeniem ze strony czegoś p o r ę c z n e g o staje się j e d n a k możliwe ontologicznie tylko tak, że bycie-w j a k o takie jest j u ż z góry egzystencjalnie w ten sposób określone, iż coś n a p o t y k a n e g o wewnątrz świata m o ż e j e tak właśnie nachodzić. T o najście opiera się n a położeniu, w którego postaci o t w a r ł o ono j u ż świat n p . n a zagrożenie. T y l k o to, co jest w położeniu zalęknienia lub nieustraszoności, może o d k r y w a ć coś poręcznego w otoczeniu j a k o zagrożenie. Nastrojowość położenia konstytuuje egzystencjalnie otwartość jestestwa n a świat. 1
T y l k o dlatego, że „ z m y s ł y " przysługują ontologicznie bytowi, którego sposobem bycia jest położone (befindlichen) bycie-w-świecie, mogą one zostać „ p o r u s z o n e " i „mieć zmysł d o " , tak iż to, co porusza, pokazuje się w p o b u dzeniu. T o ostatnie nie doszłoby d o skutku n a w e t przy P o r . § 1 8 , s. 1 1 8 n n .
196
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [137/138]
najsilniejszym nacisku i oporze, o p ó r pozostałby z istoty nie o d k r y t y , g d y b y położone bycie-w-świecie nie zdało się j u ż było n a w y z n a c z o n e z góry przez nastroje najście przez byt z w n ę t r z a świata. W położeniu tkwi egzystencjalnie otwiera jące zdanie się na świat, na gruncie którego \ może być spotykane coś nachodzącego. Rzeczywiście, z ontologicznie zasadniczych p o w o d ó w m u s i m y pozostawić p i e r w o t n e odkrycie świata „ z w y k ł e m u nastrojowi". Czyste n a o c z n e oglądanie, n a w e t g d y b y drążyło najgłębsze j ą d r o bycia czegoś obecnego, nig d y nie będzie zdolne d o odkrycia czegoś zagrażającego. T o , że n a gruncie pierwotnie otwierającego położenia powszedni przegląd błądzi w szerokim zakresie ulegając złudzeniu, stanowi wedle m i a r y idei absolutnego p o z n a nia „ ś w i a t a " \fir\ ov. Przez takie ontologicznie nieuzasadnio ne wartościowanie zostaje j e d n a k zupełnie z a p o z n a n a eg zystencjalna pozytywność podatności n a złudzenie. Właś nie w niestabilnym, nastrojowo migoczącym widzeniu „ ś w i a t a " , to, co poręczne, ukazuje się w swej specyficznej światowości, k t ó r a każdego d n i a jest i n n a . T e o r e t y c z n e p r z y g l ą d a n i e się zawsze przysłania świat j e d n ą tylko for mą czegoś czysto obecnego, choć w obrębie tej jedyności formy z a w i e r a się n o w a obfitość tego, co o d k r y w a l n e przez czyste określanie. N a w e t j e d n a k najczystsza 6ecopta nie w y z b y w a się wszelkiego nastroju; także jej p r z y g l ą d a n i u się coś tylko obecnego ukazuje swój czysty wygląd tylko wtedy, gdy potrafi o n a sprawić, byśmy zbliżali się d o tego czegoś przez spokojny p o b y t przy... przez pao-Tww) i Staywyy) . U k a z a n i a egzystencjalno-ontologicznej konsty tucji p o z n a w c z e g o określania w położeniu bycia-w-świecie nie należy mieszać z p r ó b ą ontycznego p o d p o r z ą d k o w a n i a nauki „uczuciu". 1
Por. Arystoteles, Metafizyka, A 2, 982 b 22 nn.
[138/139]
Rozdział V
197
W obrębie p r o b l e m a t y k i niniejszego b a d a n i a nie może m y z i n t e r p r e t o w a ć różnych modi położenia i fundujących je związków. Pod nazwą „emocji" i „ u c z u ć " odnośne fenome ny były od d a w n a znane ontycznie i rozważane w filozofii. Nie jest p r z y p a d k i e m , że pierwsza p r z e k a z a n a przez trady cję, systematycznie p r z e p r o w a d z o n a interpretacja emocji nie powstała n a terenie „psychologii". W drugiej księdze swej Retoryki Arystoteles b a d a UÓSTJ. T ę rozprawę trzeba u z n a ć — w b r e w tradycyjnemu orientowaniu pojęcia retoryki n a pewien „ p r z e d m i o t n a u c z a n i a " — za pierwszą systema tyczną h e r m e n e u t y k ę powszedniości wspólnego bycia. O p i nia publiczna j a k o sposób bycia Się (por. § 27) nie tylko w ogóle m a swą nastrojowość, lecz wręcz potrzebuje nastro j u i „ s t w a r z a " go sobie. D o niego nawiązuje i od niego wy chodzi retor. / P o t r z e b n a m u jest możliwość zrozumienia n a stroju, a b y go należycie r o z b u d z a ć i nim kierować. D o b r z e z n a n a jest k o n t y n u a c j a interpretacji afektów przez stoików, a także jej przeniesienie w nowożytność za p o ś r e d n i c t w e m teologii patrystycznej i scholastycznej. Nie z a u w a ż a się n a t o m i a s t , że zasadnicza ontologiczną inter p r e t a c j a sfery emocjonalnej w ogóle od czasów Arystotelesa n i e m a l wcale nie zdołała p o s u n ą ć się n a p r z ó d . Przeciwnie: emocje i uczucia podciągnięto t e m a t y c z n i e p o d zjawiska psychiczne, wśród których tworzą zwykle trzecią (obok w y o b r a ż e ń i zjawisk wolicjonalnych) g r u p ę . Sprowadzają się d o w t ó r n y c h fenomenów. J e s t zasługą b a d a ń fenomenologicznych, że przywróciły one swobodniejszą perspektywę spojrzenia n a te fenomeny. Nie tylko to; nawiązując p r z e d e wszystkim d o A u g u s t y n a i Pascala , Scheler skierował p r o b l e m a t y k ę ku związkom 1
1
Por. [B. Pascal,] Pensees [, Brunschvicg (wyd.), Paris 1912], s. 185: „Et de la vient qu'au lieu qu'en parlant des choses humaines on dit
198
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[139]
f u n d o w a n i a między a k t a m i „ p r z e d s t a w i a j ą c y m i " i a k t a m i „ z a i n t e r e s o w a n i a " . I tu j e d n a k egzystencjalno-ontologiczne f u n d a m e n t y fenomenu aktu w ogóle pozostają jeszcze w mroku. Położenie nie tylko otwiera jestestwu jego rzucenie i zda nie n a zawsze j u ż w r a z z byciem jestestwa o t w a r t y świat, lecz s a m o jest egzystencjalnym sposobem bycia, w j a k i jes testwo się „ ś w i a t u " ciągle oddaje, p o z w a l a m u się tak n a chodzić, że się s a m e m u sobie w pewien sposób w y m y k a . Egzystencjalne u k o n s t y t u o w a n i e tego w y m y k a n i a się zo stanie u w y d a t n i o n e n a p r z y p a d k u fenomenu u p a d a n i a . Położenie to egzystencjalny p o d s t a w o w y sposób, w j a k i jestestwo jest swym „ t u o t o " . Położenie nie tylko c h a r a k t e ryzuje jestestwo ontologicznie, lecz z racji swego otwiera nia m a z a r a z e m zasadnicze metodologiczne znaczenie dla analityki egzystencjalnej. P o d o b n i e j a k wszelka w ogóle in terpretacja ontologiczna, może o n a j e d y n i e niejako „ p r z e s ł u c h i w a ć " bycie j u ż wcześniej o t w a r t e g o bytu. Bę dzie o n a t r w a ć przy p e w n y c h wyróżnionych, najdalej sięgających możliwościach otwierania jestestwa, a b y n a ich qu'il faut les connaitre avant que de les aimer, ce qui a passe" en proverbe, les saints au contraire disent en parlant des choses divines qu'il faut les aimer pour les connaitre, et qu'on n'entre dans la verite que par la charite, dont ils ont fait une de leurs plus utiles sentences" [,,I stąd, kiedy mó wimy o sprawach ludzkich, uznajemy za niezbędne najpiew poznać je, zanim się je pokocha — a stało się to nawet przysło wiem; święci natomiast powiadają, że co się tyczy spraw boskich, to trzeba je pokochać, by móc je poznać, i że doznajemy prawdy tylko dzięki miłosierdziu; to zdanie jest dla nich jedną z maksym najbardziej użytecznych"]; por. także Augustyn, Opera, Patrologiae Latinae, Mignę (wyd.), t. V I I I , Contra Faustum, lib. 32, cap. 18: „non intratur in oeritatem, nisi per charitatem" [nie można doznać prawdy inaczej niż przez miłosierdzie].
[139/140]
199
Rozdział V
podstawie uzyskać otwarcie (AufschluJJ) tego / bytu. I n t e r p r e t a c j a fenomenologiczna musi d a ć s a m e m u jestestwu możliwość p i e r w o t n e g o otwierania i niejako umożliwić m u w y k ł a d a n i e samego siebie. T o w a r z y s z y o n a t e m u otwie r a n i u n a tyle tylko, b y fenomenalną zawartość tego, co ot w a r t e , podnieść d o p o z i o m u pojęcia egzystencjalnego. Ze względu n a następującą później interpretację takiego znaczącego p o d względem egzystencjalno-ontologicznym p o d s t a w o w e g o położenia jestestwa, trwogi (§ 40), fenomen położenia p o k a ż e m y bardziej konkretnie n a określonym modus lęku. § 30. Lęk jako modus
1
położenia
F e n o m e n lęku daje się r o z w a ż a ć z trzech p u n k t ó w wi dzenia; analizujemy „ p r z e d c z y m " lęku, lękanie się i „ o c o " lęku. T e możliwe i współprzynależne aspekty nie są p r z y p a d k o w e . Przez nie w ogóle w y d o b y w a się s t r u k t u r a położenia. Analizę uzupełni wskazanie możliwych m o d y fikacji lęku, które dotyczą j e g o różnych m o m e n t ó w stru kturalnych. „Przed czym" lęku, coś, co „ b u d z i lęk", jest zawsze czymś s p o t y k a n y m w e w n ą t r z świata i m a sposób bycia czegoś p o ręcznego, obecnego lub współjestestwa. Nie chodzi o on tyczne s p r a w o z d a n i e n a t e m a t bytu, który zwykle może rozmaicie „ b u d z i ć lęk", lecz o fenomenalne określenie te go, co b u d z i lęk, co d o c h a r a k t e r u b u d z e n i a lęku. Go cha rakteryzuje coś b u d z ą c e g o lęk j a k o takie, co byłoby spoty k a n e podczas lękania się? „ P r z e d c z y m " lęku m a c h a r a k t e r zagrożenia. Występuje tu kilka m o m e n t ó w : 1. Coś spoty k a n e g o m a powiązanie o c h a r a k t e r z e czegoś szkodliwego. Por. Arystoteles, Retoryka, B 5, 1382 a 20 - 1383 b 11.
200
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [140/141]
O b j a w i a się ono w obrębie kontekstu powiązania. 2. T a szkodliwość kieruje się n a pewien określony krąg tego, co może nią zostać dotknięte. J a k o tak określona sama n a d c h o dzi z określonej strony. 3. S a m a ta strona i to, co od niej nadchodzi, są z n a n e j a k o coś nie b a r d z o „bezpiecznego". 4. T o coś szkodliwego j a k o groźne nie jest jeszcze w dającej się o w ł a d n ą ć bliskości, ale zbliża się. W trakcie takiego zbli żenia się szkodliwość promieniuje i m a w tym charakter za grażania. 5. T o zbliżanie się m a miejsce w obrębie sfery blis kości. Co bowiem może być w najwyższym stopniu szkodliwe i nawet stale się zbliża, ale z oddali, tego okropność pozostaje zasłonięta. J a k o j e d n a k zbliżające się w pobliżu coś szkodli wego zagraża; może nas dotknąć, ale przecież nie musi. W / t r a k c i e zbliżania się narasta owo „może, ale przecież w końcu nie musi". „ T o okropne", powiadamy. 6. Zawiera się w tym: coś szkodliwego jako zbliżające się w pobliżu nie sie w sobie odsłoniętą możliwość nienadejścia i przejścia mimo, co nie pomniejsza i nie tłumi lęku, lecz go pogłębia. Samo lękanie się jest pozwalającym-się-najść w y z w a l a n i e m tak s c h a r a k t e r y z o w a n e g o czegoś groźnego. Nie u s t a l a m y najpierw jakiegoś przyszłego zła (malum futurum), a p o t e m się go lękamy. Ale i lękanie się nie konstatuje d o p i e r o cze goś zbliżającego się, lecz j u ż wcześniej o d k r y w a to coś w jego zdolności d o b u d z e n i a lęku. I lękając się lęk może p o t e m przez ś w i a d o m y wgląd ową okropność sobie „wyjaś n i ć " . Przegląd widzi coś budzącego lęk, gdyż jest w p o łożeniu lęku. L ę k a n i e się j a k o d r z e m i ą c a możliwość poło żonego bycia-w-świecie, j a k o „lękliwość", otwarło j u ż świat n a to, że może się o d e ń zbliżać coś b u d z ą c e g o lęk. S a m ą możność zbliżania się udostępnia istotowa egzystencjalna przestrzenność bycia-w-świecie. T y m , „o co" lęk się lęka, jest s a m ten lękający się byt, jestestwo. L ę k a ć może się tylko byt, k t ó r e m u w jego byciu
[141/142]
Rozdział V
201
0 nie s a m o chodzi. Lękanie się otwiera zagrożenie tego by tu, j e g o z d a n i e n a siebie samego. Lęk odsłania zawsze, chociaż ze z m i e n n ą wyraźnością, jestestwo w byciu jego ,,tu o t o " . K i e d y lękamy się o swój d o m , to nie przeczy to p o d a n e m u wyżej określeniu „ o c o " lęku. J a k o bycie-wświecie jestestwo jest bowiem zawsze z a t r o s k a n y m byciemprzy. Z r a z u i zwykle jestestwo jest n a podstawie tego, o co się troska. J e g o zagrożenie to zagrożenie bycia-przy. Lęk o t w i e r a jestestwo p r z e w a ż n i e w p r y w a t y w n y sposób. Zbija z t r o p u i „ o d b i e r a r o z u m " . Lęk z a r a z e m z a m y k a zagrożo n e bycie-w, gdy j e u w i d a c z n i a , tak iż gdy lęk ustępuje, jes testwo musi się d o p i e r o n a n o w o odnaleźć. Lękanie-się-o j a k o lękanie-się-czegoś otwiera zawsze — p r y w a t y w n i e lub pozytywnie — j e d n a k o w o pierwotnie wew n ą t r z ś w i a t o w y byt z jego c h a r a k t e r e m z a g r a ż a n i a i by cie-w z jego byciem z a g r o ż o n y m . Lęk to modus położenia. Lękanie-się-o (um) może j e d n a k dotyczyć także innych, 1 w t e d y m ó w i m y o lękaniu się o (fur) nich. T a k i e lękanie się o kogoś nie u w a l n i a innego od lęku. J e s t to wykluczone j u ż c h o ć b y dlatego, że inny, o którego się lękamy, wcale ze swej strony nie musi się lękać. L ę k a m y się o innego najczę ściej właśnie wtedy, gdy on się nie lęka i ś m i a ł o / r z u c a się w wir niebezpieczeństw. Lękanie się o kogoś to pewien ro dzaj współpołożenia z i n n y m i , lecz niekoniecznie współ udział w lękaniu się czy wręcz wspólne lękanie się. M o ż n a lękać się o (um)... nie lękając się. Ściśle j e d n a k biorąc, lęka nie się o... jest lękaniem się o siebie. „ L ę k a m y się tu o współbycie z i n n y m , który m ó g ł b y zostać komuś o d e b r a ny. Coś b u d z ą c e g o lęk nie godzi wprost we współlękającego się. L ę k a n i e się o... u w a ż a się za w pewien sposób p o z b a w i o n e dotknięcia, choć j e d n a k dotknięte dotknięciem współjestestwa, o które się lęka. D l a t e g o lękanie-się-o nie jest j a k i m ś osłabionym lękaniem się o siebie. Nie idzie tu
202
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[142]
0 stopień nasilenia „ t o n u uczuciowego", lecz o modi egzys tencjalne. L ę k a n i e się o... nie traci też swej specyficznej rzetelności, g d y się „właściwie" j e d n a k nie lęka. K o n s t y t u t y w n e m o m e n t y pełnego fenomenu lęku mogą się zmieniać. W r a z z t y m ujawniają się różne możliwości bycia lękania się. D o struktury n a p o t y k a n i a zagrożenia na leży zbliżanie się w pobliżu. G d y coś zagrażającego ze swoim „ w p r a w d z i e jeszcze nie, ale l a d a c h w i l a " samo w d z i e r a się nagle w zatroskane bycie-w-świecie, lęk prze chodzi w przestrach. T r z e b a z a t e m w tym, co zagraża, odróżnić: bezpośrednie zbliżenie czegoś zagrażającego 1 sposób s p o t y k a n i a samego tego zbliżenia, nagłość. „ P r z e d c z y m " p r z e s t r a c h u jest pierwotnie z n a n e i bliskie. G d y jed n a k coś zagrażającego m a c h a r a k t e r czegoś całkowicie obcego, wówczas lęk staje się grozą. Gdzie zaś coś z a g r a ż a jącego s p o t y k a n e jest j a k o b u d z ą c e grozę, a z a r a z e m spot kanie tego czegoś m a c h a r a k t e r b u d z e n i a p r z e s t r a c h u , nagłości, t a m lęk przechodzi w przerażenie. Dalsze z n a n e n a m o d m i a n y lęku to bojaźliwość, nieśmiałość, zaniepo kojenie, zmieszanie. Wszystkie modyfikacje lęku j a k o m o ż ^ liwości s a m o p o c z u c i a (Sich-befinden) wskazują n a to, że jes testwo j a k o bycie-w-świecie jest „lękliwe". Tej „lękliwości" nie należy p o j m o w a ć w o n t y c z n y m sensie faktycznej, „ o d o s o b n i o n e j " predyspozycji, lecz j a k o egzystencjalną — oczywiście nie j e d y n ą — możliwość istotowego poło żenia jestestwa w ogóle.
§ 31. Bycie-tu-oto jako rozumienie Położenie jest jedną spośród s t r u k t u r egzystencjalnych, n a gruncie k t ó r y c h utrzymuje się bycie „ t u o t o " . R ó w n i e pierwotnie j a k położenie owo bycie konstytuuje rozumienie. Położenie m a zawsze swe zrozumienie, n a w e t jeśli tylko
[142/143]
203
Rozdział V
tak, że je tłumi. Rozumienie jest zawsze nastrojowe. / Gdy interpretujemy je jako fundamentalny egzystencja!, to daje o sobie przez to znać, że fenomen ten jest pojmowany jako podstawowy modus bycia jestestwa. Natomiast „rozumienie" w sensie jednego z wielu możliwych sposobów poznania, od różnione np. od „wyjaśniania", musimy wraz z tym ostat nim interpretować jako egzystencjalnie pochodne wobec rozumienia pierwotnego, współkonstytuującego bycie „tu oto" w ogóle. Dotychczasowe badanie dotarło już zatem do tego pier wotnego rozumienia, nie tematyzując go jednak w sposób wyraźny. Powiedzieć, że jestestwo egzystując jest swym „tu oto", oznacza zarazem: świat jest „tu oto"; jego bycie-tu-oto jest byciem-w. O n o zaś również jest „tu oto", a mianowi cie jako to, ze względu na co jestestwo jest. W „ze względu na c o " egzystujące bycie-w-świecie jako takie jest otwarte, a otwartość tę nazwaliśmy rozumieniem . Wraz z rozumie niem owego „ze względu na co" otwarta jest też ugrunto wana w nim oznaczoność. Otwartość rozumienia jako rów nie pierwotna otwartość „ze względu na co" jak i oznaczo ności dotyczy pełnego bycia-w-świecie. Oznaczoność jest tym, na co świat jako taki jest otwarty. „Ze względu na co" oraz oznaczoność są otwarte w jestestwie, co oznacza: jestestwo jest bytem, któremu jako byciu-w-świecie o nie samo chodzi. 1
W ontycznym sposobie mówienia używamy niekiedy zwrotu „rozumieć coś" w znaczeniu „być zdolnym do zawiadywania jakąś sprawą", „doróść do niej", „móc coś". T y m , co możemy dzięki rozumieniu jako egzystencjałowi, nie jest jakieś „coś", lecz bycie jako egzystowanie. W rozumieniu tkwi egzystencjalnie sposób bycia jestestwa Por. § 18, s. 120 nn.
204
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[143/144]
j a k o możności bycia. Jestestwo nie jest czymś o b e c n y m , czego d o d a t k o w ą własnością byłoby, że coś może, lecz jest pierwotnie byciem-możliwym. Jestestwo jest zawsze tym, czym m o ż e być, i tak, j a k jest swą możliwością. Istotowe bycie-możliwym jestestwa dotyczy s c h a r a k t e r y z o w a n y c h tu sposobów zatroskania „ ś w i a t e m " , troskliwości wobec in nych, a we wszystkim t y m i j u ż z góry możności bycia ku sobie s a m e m u , ze względu n a siebie. Bycie-możliwym, któ r y m jestestwo zawsze jest egzystencjalnie, różni się równie głęboko od pustej, logicznej możliwości, j a k od p r z y g o d n o ści czegoś obecnego, czemu może się „ z d a r z y ć " to lub owo. Możliwość w sensie m o d a l n e j kategorii obecności o z n a c z a coś jeszcze nie rzeczywistego i nigdy nie koniecznego. C h a r a k t e r y z u j e o n a coś tylko możliwego. Ontologicznie stoi niżej niż rzeczywistość i konieczność. Możliwość j a k o eg zystencjał n a t o m i a s t to / najbardziej p i e r w o t n y i ostateczny p o z y t y w n y ontologiczny określnik jestestwa; n a początku, p o d o b n i e j a k egzystencjalność w ogóle, m o ż n a ją przygoto w a ć tylko j a k o p r o b l e m . F e n o m e n a l n e g o podłoża tego, by ją w ogóle widzieć, dostarcza rozumienie j a k o otwierająca możność bycia. Możliwość j a k o egzystencjał nie oznacza o d e r w a n e j możności bycia w sensie „obojętnej dowolności" (libertas indijferentiae). J a k o z istoty położone, jestestwo p o p a d ł o było j u ż z góry w określone możliwości, j a k o możność bycia, którą jest, pozwoliło im było przejść m i m o ; oddaje się ono stale możliwościom swego bycia, c h w y t a j e bądź chybia. O z n a c z a to j e d n a k : jestestwo jest sobie s a m e m u w y d a n y m byciem-możliwym, możliwością n a wskroś rzuconą. Jestestwo jest możliwością bycia w o l n y m ku najbardziej własnej możności bycia. Bycie-możliwym jest d l a niego samego przejrzyste n a różne możliwe sposoby i w z r ó ż n i c o w a n y m stopniu.
[144/145]
Rozdział V
205
R o z u m i e n i e jest byciem takiej możności bycia, k t ó r a nigdy nie powstaje j a k o jeszcze-nie-obecna, lecz j a k o z isto ty nie b ę d ą c a nigdy czymś o b e c n y m ,Jest" wraz z byciem jestestwa w sensie egzystencji. Jestestwo jest w ten sposób, że j u ż z góry r o z u m i e ono — bądź nie rozumie — że m a być tak a tak. J a k o takie rozumienie „ w i e " ono, u czego (w o ran) jest ono z s a m y m sobą, tj. ze swą możnością by cia. T a „ w i e d z a " nie powstaje dopiero w trakcie i m m a n e n t n e g o postrzegania siebie, lecz należy d o bycia „ t u o t o " , które z istoty jest r o z u m i e n i e m . I tylko dlatego, że jes testwo rozumiejąc jest swym „ t u o t o " , może ono się gubić i z a p o z n a w a ć . Ponieważ zaś rozumienie jest położone i j a ko takie egzystencjalnie dostarczone rzuceniu, jestestwo j u ż z góry się gubi i zapoznaje. Dlatego w swej możności bycia jest o n o z d a n e n a możliwość o d n a j d y w a n i a się n a n o w o wśród swych możliwości. Rozumienie jest egzystencjalnym byciem własnej możności bycia samego jestestwa, mianowicie tak, iż bycie to w sobie samym otwie ra „u czego" bycia z nim samym. S t r u k t u r ę tego egzystencjału t r z e b a ująć jeszcze ściślej. R o z u m i e n i e j a k o otwieranie dotyczy zawsze całego p o d stawowego u k o n s t y t u o w a n i a bycia-w-świecie. J a k o m o ż ność bycia bycie-w jest zawsze możnością-bycia-w-świecie. Świat zaś qua świat jest nie tylko o t w a r t y j a k o możliwa oznaczoność, lecz w y d a n i e samego tego, co w e w n ą t r z światowe, wydaje ten byt m. jego możliwość. T o , co poręcz ne, zostaje j a k o takie odkryte w swej służebności, stosowalności, szkodliwość. Całokształt p o w i ą z a n i a odsłania się j a k o k a t e g o r i a l n a całość pewnej możliwości związków tego, co poręczne. Ale i „ j e d n o ś ć " rozmaitego t y p u obecności, p r z y r o d a , / staje się o d k r y w a l n a tylko n a gruncie otwartości pewnej swej możliwości. Czyż jest p r z y p a d k i e m , że p y t a n i e o bycie p r z y r o d y kieruje się ku „ w a r u n k o m jej możliwości"?
206
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[145]
N a czym opiera się takie zapytywanie? W jego obliczu nie może z a b r a k n ą ć p y t a n i a : dlaczego byt o d m i e n n y niż jestest wo jest r o z u m i a n y w swym byciu, gdy zostaje o t w a r t y n a w a r u n k i swej możliwości? Być m o ż e słusznie K a n t z a k ł a d a coś takiego. S a m o j e d n a k to założenie nie może w ż a d n y m razie pozostać w m o c y bez uzasadnienia. Dlaczego rozumienie we wszystkich istotowych w y m i a r a c h tego, co w n i m d a się otworzyć, p r z e zawsze ku m o ż liwościom? O t ó ż dlatego, że rozumienie zawiera w sobie s a m y m egzystencjalną strukturę, którą n a z y w a m y projek tem*. Projektuje ono bycie jestestwa równie pierwotnie n a j e g o ,,ze względu n a c o " j a k n a oznaczoność j a k o świa towość j e g o a k t u a l n e g o świata. Projektowy c h a r a k t e r ro z u m i e n i a konstytuuje bycie-w-świecie co d o otwartości jego „ t u o t o " j a k o „ t u o t o " pewnej możności bycia. Projekt jest egzystencjalnym u k o n s t y t u o w a n i e m bycia przestrzeni fak tycznej możności bycia. J a k o rzucone, jestestwo jest rzu cone w bycie w sposób projektowania. T o ostatnie nie m a nic wspólnego z t r z y m a n i e m się wymyślonego p l a n u , wedle którego jestestwo u r z ą d z a ł o b y swe bycie, j a k o jestestwo bo wiem zaprojektowało ono się j u ż było i dopóki jest, jest projektujące. D o p ó k i jest, rozumie ono się j u ż , i ciągle jesz cze, n a podstawie możliwości. Projektowy c h a r a k t e r rozu m i e n i a o z n a c z a dalej, że tego, n a co ono projektuje, możli wości, s a m o nie ujmuje tematycznie. T a k i e u j m o w a n i e od biera właśnie temu, co zaprojektowane, jego charakter moż liwości, redukuje to d o jakiejś d a n e j , myślowej treści, gdy t y m c z a s e m projekt (Entwurf) rzucając (Werfeń) p o d r z u c a * „Entwurf. Etymologicznie: „Ent-wurf, „na-rzut" (choć przedrostek „ent-" może tu wystąpić w najróżniejszych znacze niach: od-, wy- itp.), co wiąże z „Geworfenheit", „rzucenie". Rzu cone jestestwo na-rzuca, rzutuje, czyli, zgodnie z przyjętą u nas terminologią, projektuje.
[145/146]
Rozdział V
207
(vorwirft) sobie możliwość jako możliwość i jako takiej pozwala być. Jako projektowanie, rozumienie jest sposobem bycia jestestwa, pozwalającym na to, że jest ono swymi możliwościami jako możliwościami. N a gruncie sposobu bycia konstytuowanego przez egzys tencja! projektu jestestwo jest stale czymś „więcej", niż faktualnie jest, jeśli chciałoby się i jeśli można by je zareje strować jako coś obecnego w jego ciągłości bycia (Seinsbestand). Nie jest ono jednak nigdy czymś więcej, niż jest faktycznie, gdyż jego faktyczność charakteryzuje z istoty możność bycia. Jako bycie-możliwym jestestwo nie jest też jednak nigdy czymś mniej, tzn. czym co do swej możności bycia jeszcze me jest, tym jest egzystencjalnie. Tylko dlate go, że bycie „tu oto" uzyskuje swą konstytucję dzięki rozu mieniu i jego projektowemu charakterowi, dlatego, że jest ono tym, czym się staje lub nie staje, może ze zrozu mieniem rzec samemu sobie: „stań się tym, czym jesteś!". / Projekt dotyczy zawsze pełnej otwartości bycia-w-świe cie; rozumienie jako możność bycia samo ma możliwości już z góry wyznaczone przez sferę tego, co w nim z istoty daje się otworzyć. Rozumienie może się najpierw zająć otwieraniem świata, tzn. jestestwo może się zrazu i zwykle rozumieć wychodząc od swego świata. Albo też rozumienie rzuca się najpierw w „ze względu na co", tzn. jestestwo egzystuje jako ono samo. Rozumienie jest albo właściwe, wypływające z własnego Siebie, albo też niewłaściwe. „Nie-" wcale nie oznacza, że jestestwo odrywa się od Siebie i rozumie „tylko" świat. Świat należy do jego by cia Sobą jako bycia-w-świecie. Zarówno zaś właściwe, jak i niewłaściwe rozumienie może być rzetelne lub nie. R o zumienie jest jako możność bycia na wskroś przeniknięte możliwością. Przekładanie się w którąś z tych podstawo wych możliwości rozumienia nie odkłada jednakże innych
208
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [146/147]
n a bok. Ponieważ rozumienie raczej dotyczy zawsze pełnej otwartości jestestwa jako bycia-w-świecie, przekładanie się rozumienia stanowi egzystencjalną modyfikację projektu jako całości. W r a z z rozumie niem świata zawsze wspólrozumiane jest bycie-w, rozumienie egzystencji j a k o takiej jest zawsze rozumieniem świata. J a k o faktyczne, jestestwo odłożyło j u ż było swą możność bycia w p e w n ą możliwość rozumienia. S w y m projektowym c h a r a k t e r e m rozumienie stanowi egzystencjalnie coś, co n a z y w a m y oglądem jestestwa. T a k i m egzystencjalnie bytującym wraz z otwartością „ t u o t o " oglądem jestestwo jest w sposób równie pierwotny j a k pod s t a w o w y m i sposobami swego bycia s c h a r a k t e r y z o w a n y m i j a k o przegląd zatroskania, wzgląd troskliwości, ogląd bycia j a k o takiego, ze względu n a które jestestwo zawsze jest tak, j a k jest. O g l ą d (Sicht), który się pierwotnie i w całości od nosi d o egzystencji, n a z y w a m y przejrzystością (Durchsichtigkeit). W y b i e r a m y ten t e r m i n n a oznaczenie d o b r z e p o jętego „ s a m o p o z n a n i a " , aby wskazać, że chodzi w n i m nie o postrzeżeniowe tropienie i oglądanie p u n k t u j a ź n i (Selbstpunkt), lecz o rozumiejące u c h w y t y w a n i e pełnej otwartości bycia-w-świecie przezierając na wskroś istotowe m o m e n t y jego u k o n s t y t u o w a n i a . Egzystując byt ogląda „siebie" tylko wtedy, g d y w j e d n a k o w o p i e r w o t n y sposób przej rzyste stało m u się j e g o bycie przy świecie i współbycie z i n n y m i j a k o konstytutywne m o m e n t y jego egzystencji. Z drugiej strony nieprzejrzystość jestestwa jest zakorze n i o n a nie tylko i nie pierwotnie w „ e g o c e n t r y c z n y c h " s a m o z ł u d z e n i a c h , lecz tak samo w nieznajomości świata. / T e r m i n u „ o g l ą d " trzeba j e d n a k strzec przed p e w n y m nieporozumieniem. O d p o w i a d a on „oświetleniu", przez któ re c h a r a k t e r y z o w a l i ś m y otwartość „ t u o t o " . „ W i d z e n i e " nie tylko nie oznacza spostrzegania cielesności oczyma, ale nie o z n a c z a także czystego niezmysłowego postrzegania
[147]
Rozdział V
209
obecności czegoś obecnego. Egzystencjalne znaczenie oglądu uwzględniło tylko tę oto swoistość widzenia, że d o s t ę p n y sobie byt p o z w a l a o n o spotykać w n i m s a m y m bez osłony. Oczywiście, to s a m o czyni k a ż d y „ z m y s ł " w o b r ę b i e swego n a t u r a l n e g o regionu o d k r y w a n i a . T r a dycja filozofii jest j e d n a k ż e od samego początku zoriento w a n a p r z e d e wszystkim n a „ w i d z e n i e " j a k o sposób podejś cia d o b y t u i do bycia. Dla z a c h o w a n i a z nią związku moż n a ogląd i widzenie tak dalece sformalizować, że uzyska się uniwersalny t e r m i n charakteryzujący wszelkie podejście d o b y t u i d o bycia j a k o podejście w ogóle. Pokazując, j a k wszelki ogląd opiera się pierwotnie n a ro z u m i e n i u — przegląd zatroskania jest r o z u m i e n i e m j a k o zrozumiałością — odebraliśmy czystej naoczności jej p r y m a t , który noetycznie o d p o w i a d a t r a d y c y j n e m u ontologicznemu p r y m a t o w i tego, co obecne. „ N a o c z n o ś ć " i „ m y ś l e n i e " to j u ż odległe p o c h o d n e rozumienia. T a k ż e fenomenologiczny „ w g l ą d w istotę" opiera się n a egzystencjalnym r o z u m i e niu. N a t e m a t tego sposobu widzenia będzie m o ż n a roz strzygnąć d o p i e r o p o uzyskaniu w y r a ź n y c h pojęć bycia i s t r u k t u r y bycia, którymi mogą się stać j e d y n i e fenomeny w sensie fenomenologicznym. O t w a r t o ś ć „ t u o t o " w rozumieniu s a m a jest p e w n ą od m i a n ą możności bycia jestestwa. W zaprojektowaniu j e g o bycia n a „ze względu n a c o " oraz n a oznaczoność (świat) tkwi otwartość bycia w ogóle. W projektowaniu n a możli wości jest j u ż z góry przyjęte rozumienie bycia. W projek cie bycie jest r o z u m i a n e , ale nie jest p o j m o w a n e ontologi cznie. M o m e n t e m k o n s t y t u t y w n y m bycia b y t u o sposobie bycia istotowego projektu bycia-w-świecie jest rozumienie bycia. T o , co wcześniej założyliśmy d o g m a t y c z n i e , zostaje 1
Por. § 4, s. 17 nn.
210
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [147/148]
teraz u k a z a n e n a podstawie konstytucji bycia, w k t ó r y m jestestwo j a k o rozumienie jest swym „ t u o t o " . Zadowalają ce o d p o w i e d n i o d o r a m niniejszego b a d a n i a rozjaśnienie egzystencjalnego sensu tego r o z u m i e n i a bycia m o ż n a bę dzie osiągnąć d o p i e r o n a gruncie t e m p o r a l n e j interpretacji bycia. / Położenie i rozumienie charakteryzują j a k o egzystencjały p i e r w o t n ą otwartość bycia-w-świecie. Możliwości, na podstawie k t ó r y c h jestestwo jest, „ w i d z i " ono dzięki n a strojowości. Przy projektującym otwieraniu takich możli wości zawsze j u ż jest ono nastrojone. Projekt najbardziej własnej możności bycia o d d a n y jest factum rzucenia w „ t u o t o " . Czy j e d n a k wraz z eksplikacją egzystencjalnego u k o n s t y t u o w a n i a bycia tego „ t u o t o " w sensie rzuconego projektu bycie jestestwa nie staje się jeszcze bardziej za gadkowe? Istotnie. M u s i m y najpierw pozwolić n a wystą pienie całej zagadki tego bycia, choćby tylko p o to, by mieć możność d o z n a n i a rzetelnej porażki przy próbie „roz w i ą z a n i a " i b y n a n o w o postawić p y t a n i e o bycie rzucone go i projektującego bycia-w-świecie. A b y najpierw wystarczająco uwidocznić fenomenalnie sam tylko powszedni sposób bycia położonego rozumienia, pełnej otwartości „ t u o t o " , p o t r z e b a n a m k o n k r e t n e g o o p r a c o w a n i a tych egzystencjałów. § 32. Rozumienie i wykładnia J a k o r o z u m i e n i e jestestwo projektuje swoje bycie n a możliwości. T o rozumiejące bycie ku możliwościom s a m o jest wskutek z w r o t n e g o r z u t u tychże j a k o o t w a r t y c h w jestes two p e w n ą możnością bycia. Projektowanie r o z u m i e n i a m a własną możliwość wykształcania się. Wykształcenie rozu mienia n a z y w a m y wykładnią. W niej rozumienie rozumiejąco
[148/149]
Rozdział V
211
przyswaja sobie to, co przez nie rozumiane. W wykładni rozumienie nie staje się czymś innym, lecz sobą samym. Wykładnia m a swe egzystencjalne ugruntowanie w rozu mieniu; to ostatnie nie powstaje dzięki niej. Wykładnia nie polega na przyjęciu do wiadomości czegoś rozumianego, lecz na opracowaniu możliwości zaprojektowanych przez rozumienie. Zgodnie z tokiem niniejszych przygotowaw czych analiz powszedniego jestestwa prześledzimy fenomen wykładni na przypadku rozumienia świata, tzn. rozumie nia niewłaściwego w modus jego rzetelności. N a podstawie otwartej w rozumieniu świata oznaczonoś ci można zrozumieć, jakie powiązanie zatroskane bycie przy tym, co poręczne, może mieć z tym, co spotykane. Przegląd odkrywa, a to oznacza, że już rozumiany świat jest wykładany. T o , co poręczne, wkracza explicite w pole rozumiejącego oglądu. Wszelkie przygotowanie, porządko wanie, naprawianie, ulepszanie, uzupełnianie dokonuje się w / ten sposób, że coś dla przeglądu poręcznego zostaje rozłożone co do swego „ażeby" i objęte troską odpowied nio do oglądowo dokonanego rozkładu. T o , co przeglą dowo co do swego „ażeby" rozłożone jako takie, to, co wy raźnie zrozumiane, m a strukturę czegoś jako czegoś. N a prze glądowe pytanie, czym jest to określone coś poręcznego, wykładająca w przeglądzie odpowiedź brzmi: jest to do... Podanie pewnego „do czego" nie jest prostym nazwaniem czegoś, lecz coś nazwanego jest rozumiane jako to, jako co należy ująć obiekt danego pytania. To, co otwarte rozu mieniem, to, co zrozumiane, jest zawsze już w taki sposób dostępne, że jego „jako co" można w nim wyraźnie wyod rębnić. O w o „jako" stanowi strukturę wyraźności czegoś rozumianego, konstytuuje wykładnię. Przeglądowo-wykładający obchód z czymś w otoczeniu poręcznym „widzi" to jako stół, drzwi, wóz, most, nie musi koniecznie tego, co
212
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [149/150]
p r z e g l ą d o w o wyłożone, rozkładać od r a z u w jakiejś okre ślającej wypowiedzi. Wszelkie proste p r z e d p r e d y k a t y w n e wi dzenie tego, co poręczne, jest j u ż w sobie s a m y m r o z u m i e jąco-wykładające. Gzy j e d n a k b r a k tego „ j a k o " nie sta nowi o prostocie czystego spostrzegania czegoś? W i d z e n i e takiego oglądu zawsze jest j u ż rozumiejąco-wykładające. Kryje ono w sobie wyraźność odniesieniowych relacji ( „ a ż e b y " ) należących d o całokształtu powiązania, który p o z w a l a r o z u m i e ć to, co w sposób prosty spotykane. Arty kulacja czegoś r o z u m i a n e g o w wykładającym przybliżaniu b y t u n a m o t y w i e „czegoś j a k o czegoś" lokuje się przed te m a t y c z n ą wypowiedzią o tym. , J a k o " nie pojawia się d o piero w tej ostatniej, lecz zostaje t a m tylko p o raz pierwszy w y p o w i e d z i a n e , co jest możliwe j e d y n i e dzięki t e m u , że p r z e d k ł a d a się j a k o w y p o w i a d a l n e . Chociaż p r o s t e m u p r z y g l ą d a n i u się czemuś może b r a k o w a ć wyraźności w y p o w i a d a n i a się, nie u p o w a ż n i a to d o o d m a w i a n i a t e m u pros t e m u widzeniu wszelkiej artykułującej wykładni, a więc s t r u k t u r y „ j a k o " . Proste widzenie najbliższych rzeczy w aspekcie „ m i e ć d o czynienia z..." niesie w sobie struktu rę w y k ł a d n i tak pierwotnie, że właśnie j a k b y bez-jako-ściowe u j m o w a n i e czegoś w y m a g a pewnej korekty. „ Z a l e d w i e mieć-coś-przed-sobą" p r z e d k ł a d a się w czystym przyglą d a n i u się t e m u jako nierozumienie-już- T o bez-jako-ściowe uj m o w a n i e jest prywacją prosto rozumiejącego widzenia, nie bardziej p i e r w o t n e niż ono, lecz w o b e c niego p o c h o d n e . O n t y c z n a niewyrażalność „ j a k o " nie p o w i n n a zwodzić w stronę niedostrzegania go j a k o apriorycznego egzysten cjalnego u k o n s t y t u o w a n i a rozumienia. Jeśli j e d n a k j u ż każde spostrzeganie poręcznego n a r z ę dzia jest rozumiejąco-wykładające i pozwala przeglądowi spotykać coś j a k o coś, to czy / nie oznacza to właśnie, że zrazu d o ś w i a d c z a się czegoś czysto obecnego, co p o t e m
[150]
Rozdział V
213
ujmuje się jako drzwi, jako d o m ? Byłoby to niezrozumienie specyficznej otwierającej funkcji wykładni. T a ostatnia nie n a r z u c a niejako „ z n a c z e n i a " n a coś tylko obecnego i nie przylepia t e m u czemuś jakiejś wartości, lecz z tym, co n a p o t y k a n e wewnątrz świata, j a k o takim m a o t w a r t e j u ż przez rozumienie świata powiązanie, które zostaje wyło żone za p o m o c ą wykładni. T o , co poręczne, zawsze j u ż jest r o z u m i a n e n a podsta wie całokształtu powiązania. Nie musi go explicite u j m o w a ć t e m a t y c z n a w y k ł a d n i a . N a w e t gdy przejdzie on przez taką wykładnię, p o w r a c a znów w niezróżnicowaną z r o z u m i a łość. I właśnie w t y m modus jest on istotowym funda m e n t e m powszedniej, przeglądowej wykładni. O p i e r a się o n a zawsze n a p e w n y m wstępnym zasobie (Vorhabe). Przy swajając sobie rozumienie, porusza się on w rozumiejącym byciu ku j u ż z r o z u m i a n e m u całokształtowi powiązania. Przyswojenie sobie czegoś z r o z u m i a n e g o , ale jeszcze prze słoniętego, odsłania zawsze p o d p r z e w o d n i c t w e m p e w n e g o p u n k t u widzenia, k t ó r y ustala, z u w a g i n a co to coś zrozu m i a n e g o m a być w y k ł a d a n e . W y k ł a d n i a zawsze opiera się n a wstępnym oglądzie (Vor sic hi), który coś wziętego za wstępny zasób „ p r z y k r a w a " d o pewnej określonej wykład ni. U t r z y m y w a n e we w s t ę p n y m zasobie i ujrzane we w s t ę p n y m oglądzie („vorsichtig") coś z r o z u m i a n e g o staje się dzięki w y k ł a d n i pojmowalne. W y k ł a d n i a może przynależ ną w y k ł a d a n e m u bytowi siatkę pojęciową czerpać z sa m e g o tego b y t u lub wtłoczyć ją w pojęcie, które o n z racji swego sposobu bycia wyklucza. Jakkolwiek by było — wy k ł a d n i a zawsze j u ż decyduje się, ostatecznie lub prowizo rycznie, n a określoną siatkę pojęciową, opiera się n a pew n y m wstępnym pojęciu (Vorgriff). W y k ł a d n i ę czegoś j a k o czegoś istotowo fundują wstępny zasób, w s t ę p n y ogląd i wstępne pojęcie. W y k ł a d n i a nigdy
214
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[150/151]
nie jest bezzałożeniowym ujmowaniem czegoś uprzednio danego. Jeśli szczególna konkretyzacja wykładni w sensie ścisłej interpretacji tekstu chętnie powołuje się na to, co ,,tu stoi", to przecież tym, co ,,tu" najpierw „stoi", nie jest nic innego jak oczywista, nieprzedyskutowana, z góry powzięta opinia interpretatora, która z konieczności tkwi u początku każdej wykładni jako coś, co wraz z nią w ogó le zostało już „założone", tzn. wstępnie dane we wstępnym zasobie, wstępnym oglądzie i wstępnym pojęciu. Jak pojmować charakter owej „wstępności" („Vor-")? Czy wystarczy powiedzieć formalnie: „apriori"? Dlaczego struktura ta przysługuje rozumieniu, które wyodrębniliśmy jako fundamentalny egzystencjał jestestwa? / Jak odnosi się do niej przysługująca temu, co wyłożone, jako takiemu struktura „jako"? Fenomenu tego nie sposób, rzecz jasna, rozłożyć na „części". Czy wyklucza to jednak źródłową analitykę? Czy takie fenomeny powinniśmy uznać za ,,ostateczności"? Pozostałoby wtedy jeszcze pytanie, dlaczego. A może prestruktura (Vor-Struktur) rozumienia i struktura „jako" wykładni mają jakiś egzystencjalno-ontologiczny związek z fenomenem projektu? A fenomen ten odsyła wstecz ku pierwotnemu ukonstytuowaniu bycia jestestwa? Zanim odpowiemy na te pytania, do czego dotychczaso we przygotowanie dalece nie wystarcza, trzeba zbadać, czy to, co się uwidacznia jako struktura rozumienia i qua struk tura „jako" wykładni, samo nie stanowi już jednolitego fenomenu, z którego problematyka filozoficzna wprawdzie obficie korzysta, ale tak uniwersalnemu użytkowi nie towa rzyszy źródłowość ontologicznej eksplikacji. Projektowanie rozumienia otwiera byt w jego możli wości. Charakter możliwości odpowiada zawsze sposobowi bycia rozumianego bytu. Wewnątrzświatowy byt w ogóle jest projektowany na świat, tzn. na całość oznaczoności,
[151/152]
Rozdział V
215
w której odniesieniowych relacjach zatroskanie jako by cie-w-świecie już z góry się zakotwiczyło. Gdy wewnątrzświatowy byt zostaje odkryty wraz z byciem jestestwa, tzn. dochodzi do rozumienia, mówimy, że m a on sens. R o z u m i a n y jest jednak, ściśle biorąc, nie sens, lecz byt bądź bycie. Sens jest tym, w czym utrzymuje się zrozu miałość czegoś. Sensem nazywamy to, co daje się wyar tykułować w rozumiejącym otwieraniu. Pojęcie sensu obej muje formalne rusztowanie tego, co jako konieczne wchodzi w skład artykulacji przez rozumiejącą wykładnię. Sens jest ustrukturowanym przez wstępny zasób, wstępny ogląd, i wstępne pojęcie „na co" projektu, które pozwala rozumieć coś jako coś. Skoro rozumienie i wykładnia stanowią egzys tencjalne ukonstytuowanie bycia ,,tu oto", trzeba poj m o w a ć sens jako formalnie-egzystencjalne rusztowanie ot wartości przynależnej rozumieniu. Sens jest egzystencjałem jestestwa, nie jakąś własnością, która byłaby zakot wiczona w bycie, tkwiłaby „poza" nim lub unosiłaby się gdzieś jako jakiś „pośredni obszar". Sens „ m a " tylko jes testwo, jako że otwartość bycia-w-świecie daje się „wy pełnić" przez odkrywalny w niej byt. Dlatego tylko jestestwo może być sensowne lub bezsensowne. Oznacza to: jego własne bycie i wraz z nim otwarty byt mogą być przyswojone przez rozumienie lub pozostać odrzucone przez niezrozu mienie. / Jeśli przyjąć tę z gruntu ontologicznie-egzystencjalną in terpretację pojęcia „sensu", to wszelki byt o sposobie bycia odmiennym od jestestwa trzeba pojmować jako niesensowny, z istoty pozbawiony w ogóle sensu. „Niesensowny" nie oznacza tu żadnej oceny, lecz daje wyraz pewnemu ontologicznemu określeniu. I tylko to, co niesensowne (Unsinnige), może się sensowi sprzeciwiać (widersinnig). Coś obecnego jako spotykane w jestestwie może niejako występować przeciw
216
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[152]
jego byciu, n p . w p r z y p a d k u druzgocących i niszczących zjawisk p r z y r o d y . G d y p y t a m y o sens bycia, to b a d a n i e nasze nie n a b i e r a „ g ł ę b o k i e g o " sensu ani nie tropi niczego, co stałoby p o z a byciem, lecz p y t a o nie samo, o ile wchodzi ono w sferę zrozumiałości jestestwa. Sensu bycia nie m o ż n a przeciwsta wiać bytowi l u b byciu j a k o nośnej „ p o d s t a w i e " bytu, „ p o d s t a w a " bowiem staje się d o s t ę p n a tylko j a k o sens, n a wet jeśli stanowi on o t c h ł a ń bezsensu. R o z u m i e n i e j a k o otwartość „ t u o t o " dotyczy zawsze ca łości bycia-w-świecie. W k a ż d y m r o z u m i e n i u świata współr o z u m i a n a jest egzystencja i n a o d w r ó t . Wszelka wykład nia p o r u s z a się p o n a d t o w obrębie scharakteryzowanej tu j u ż p r e s t r u k t u r y . Wszelka wykładnia, k t ó r a m a dostarczyć z r o z u m i e n i a , musi j u ż wcześniej r o z u m i e ć to, co m a być wyłożone. P o d k r e ś l a n o j u ż ten fakt, ale tylko w obszarze p o c h o d n y c h sposobów r o z u m i e n i a i wykładni, w obszarze interpretacji filologicznej. Należy o n a d o sfery p o z n a w a n i a n a u k o w e g o . P o z n a w a n i e takie w y m a g a ścisłości u z a s a d n i a j ą c e g o w y w o d u . D o w ó d n a u k o w y nie może z a k ł a d a ć j u ż tego, co s a m m a za z a d a n i e u z a s a d n i ć . Skoro j e d n a k wy-, k ł a d n i a zawsze j u ż musi się o b r a c a ć wśród tego, co zrozu m i a n e , i tylko t y m się żywić, j a k może o n a uzyskać jakie kolwiek n a u k o w e wyniki, nie poruszając się p o p e w n y m kole — jeśli n a d o d a t e k założone rozumienie porusza się jeszcze wśród potocznej wiedzy o człowieku i świecie? T a kie zaś koło to, zgodnie z najbardziej e l e m e n t a r n y m i regu ł a m i logiki, circulus uitiosus. Dlatego historyczna w y k ł a d n i a w y p a d a a priori p o z a o b r ę b p o z n a n i a ścisłego. Skoro nie d a się usunąć tego factum błędnego koła w r o z u m i e n i u , to his toria musi się z a d o w a l a ć mniej ścisłymi możliwościami p o z n a w c z y m i . P o z w a l a jej się n a d r a b i a ć w pewnej mierze ów b r a k „ d u c h o w y m z n a c z e n i e m " jej „ p r z e d m i o t ó w " .
[152/153]
Rozdział V
217
Byłoby j e d n a k lepiej, także wedle poglądu samych history ków, g d y b y m o ż n a było u n i k n ą ć tego błędnego koła i z a c h o w a ć nadzieję n a stworzenie kiedyś historii równie niezależnej od p u n k t u widzenia o b s e r w a t o r a j a k rzekomo przyrodoznawstwo. / Dostrzeganie jednakże w tym kole vi ti o sum i wypatrywanie drogi uniknięcia go lub choćby tylko „odczuwanie" go jako nieunik nionej niedoskonałości oznacza kompletne niezrozumienie rozumie nia. Nie chodzi tu o p o d p o r z ą d k o w a n i e r o z u m i e n i a i wy k ł a d n i określonemu ideałowi p o z n a n i a , b ę d ą c e m u w sobie tylko p e w n ą o d m i a n ą rozumienia, k t ó r a zaplątała się w z a s a d n y m z a d a n i u ujęcia tego, co obecne, w j e g o istotowej niezrozumiałości. Wypełnienie p o d s t a w o w y c h w a r u n ków możliwego w y k ł a d a n i a polega raczej n a t y m , by nie z a p o z n a w a ć go co d o istotowych w a r u n k ó w jego realizacji. Decydujące jest nie tyle wydobycie się z owego koła, ile o d p o w i e d n i e w e ń wejście. T o koło r o z u m i e n i a nie jest krę giem, p o k t ó r y m porusza się dowolnego rodzaju p o z n a n i e , lecz stanowi w y r a z egzystencjalnej prestruktury samego jes testwa. K o ł a tego nie m o ż n a s p r o w a d z a ć d o jakiegoś vitiosum — c h o ć b y tylko z konieczności tolerowanego. Kryje się w n i m p o z y t y w n a możliwość najbardziej źródłowego p o z n a w a n i a , k t ó r a j e d n a k tylko wtedy jest należycie uchwy cona, g d y w y k ł a d n i a zrozumiała, że jej pierwszym, ciąg ł y m i o s t a t n i m z a d a n i e m pozostaje przeciwdziałanie p o d s u w a n i u sobie przez p r z y p a d k o w e pomysły i pojęcia p o toczne wstępnego zasobu, wstępnego oglądu' i wstępnego pojęcia oraz u t w i e r d z a n i e n a u k o w e g o t e m a t u przez o p r a c o w y w a n i e ich n a podstawie „rzeczy s a m y c h " . Ponieważ zgodnie ze swym egzystencjalnym sensem rozumienie jest możnością bycia samego jestestwa, ontologiczne przesłanki p o z n a n i a historycznego przewyższają zasadniczo ideę ry g o r u n a w e t najbardziej ścisłych n a u k . M a t e m a t y k a nie jest
218
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [153/154]
bardziej ścisła niż historia, lecz tylko m a węższy zakres is t o t n y c h dla siebie egzystencjalnych f u n d a m e n t ó w . „ K o ł o " w r o z u m i e n i u należy d o s t r u k t u r y sensu, ten zaś fenomen zakorzeniony jest w egzystencjalnym ukonstytu o w a n i u jestestwa, w wykładającym rozumieniu. Byt, które m u j a k o byciu-w-świecie chodzi o samo jego bycie, m a on tologiczna s t r u k t u r ę koła, Z a u w a ż a j ą c j e d n a k , że „ k o ł o " m a ontologicznie sposób bycia obecności ( t r w a n i a ) , musi m y w ogóle u n i k a ć ontologicznego c h a r a k t e r y z o w a n i a jes testwa za p o m o c ą tego fenomenu.
§ 33. Wypowiedź jako pochodny m o dus wykładni Wszelka w y k ł a d n i a opiera się n a rozumieniu. T y m , co w niej r o z c z ł o n k o w a n e (Gegliederte) j a k o takie i w r o z u m i e niu w ogóle z a r y s o w a n e j a k o dające się członkować, jest sens. P o n i e w a ż wypowiedź („sąd") / opiera się n a rozu m i e n i u i stanowi p o c h o d n ą formę realizacji wykładni, to także o n a „ m a " sens. T e g o ostatniego nie m o ż n a j e d n a k definiować j a k o czegoś, co występowałoby „ w " sądzie obok w y d a w a n i a sądu. P r z e p r o w a d z o n a explicite w niniej szym kontekście analiza wypowiedzi posłuży kilku celom. N a przykładzie wypowiedzi m o ż n a , p o pierwsze, p o k a zać, w j a k i sposób daje się modyfikować k o n s t y t u t y w n a dla r o z u m i e n i a i w y k ł a d n i s t r u k t u r a „ j a k o " . Dzięki t e m u r o z u m i e n i e i w y k ł a d n i a ukazują się w jeszcze ostrzejszym świetle. P o d r u g i e , analiza wypowiedzi zajmuje w fundamentalno-ontologicznej p r o b l e m a t y c e miejsce szczególne, gdyż w decydującym okresie początków starożytnej ontolo gii Aóyoc funkcjonował j a k o j e d y n a idea p r z e w o d z ą c a p o dejściu d o właściwego b y t u oraz określeniu bycia tego by tu. I wreszcie wypowiedź j u ż od czasów a n t y c z n y c h u c h o dzi za p i e r w o t n e i właściwe „miejsce" prawdy. F e n o m e n
[154/155]
Rozdział V
219
ten jest tak ściśle związany z p r o b l e m e m bycia, że niniejsze b a d a n i e z konieczności natrafia w swoim dalszym toku n a p r o b l e m p r a w d y , a n a w e t mieści się, choć niejawnie, w je go w y m i a r z e . A n a l i z a wypowiedzi w i n n a p r z y g o t o w a ć tak że i tę p r o b l e m a t y k ę . W dalszym ciągu r o z w a ż a ń przypisujemy terminowi „wypowiedź" trzy znaczenia u t w o r z o n e n a podstawie o z n a c z o n e g o n i m fenomenu, pozostające we w z a j e m n y m związku ze sobą i wyznaczające swą jednością pełną struk t u r ę wypowiedzi. 1. W y p o w i e d ź oznacza najpierw wskazanie (A uf ze igung). U c h w y t u j e m y przez to źródłowy sens Xóyoc j a k o a7rócpavo-tc: umożliwić widzenie b y t u n a podstawie jego sa m e g o . W wypowiedzi: „ m ł o t e k jest za ciężki", przed oglą d e m o d k r y w a się nie „sens", lecz coś bytującego w sposób swej poręczności. T a k ż e wtedy, gdy b y t u tego nie m a w uchwytnej i „ w i d z i a l n e j " bliskości, wskazanie dotyczy jego samego, nie zaś, powiedzmy, samego tylko jego przedstawie nia — tego, co „tylko p r z e d s t a w i o n e " , lub wręcz psychicz nego stanu a u t o r a wypowiedzi, jego wyobrażenia tego bytu. 2. „ W y p o w i e d ź " znaczy tyle co orzekanie. „ O r z e c z n i k " zostaje „ w y p o w i e d z i a n y " o p e w n y m „ p o d m i o c i e " , ten ostatni jest przez ten pierwszy określany. T y m , co p r z y t a k i m znaczeniu wypowiedzi wypowiedziane, nie jest orzeczenie, lecz „ s a m m ł o t e k " . T o natomiast, co tworzy w y p o w i e d ź , tzn. określa, tkwi w o w y m „ z b y t ciężki". T o , co w y p o w i e d z i a n e w d r u g i m znaczeniu wypowiedzi, to, co określone j a k o takie, d o z n a ł o / w stosunku d o tego, co w y p o w i e d z i a n e w pierwszym znaczeniu tego t e r m i n u , treś ciowego ograniczenia. K a ż d e orzekanie jest tym, czym jest, tylko j a k o wskazanie. D r u g i e znaczenie wypowiedzi m a swój f u n d a m e n t w pierwszym. Człony orzekającej a r t y k u lacji, podmiot-orzeczenie, powstają w obrębie wskazania.
220
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[155]
Określanie nie o d k r y w a dopiero, lecz j a k o modus wskazania najpierw właśnie ogranicza widzenie d o tego, co się p o k a z u j e — d o m ł o t k a — j a k o takiego, a b y przez w y r a ź n e ograni czenie spojrzenia uczynić określoność tego, co ujawnione, wyraźnie j a w n ą . W o b e c tego, co j u ż ujawnione — w o b e c zbyt ciężkiego m ł o t k a — określanie czyni najpierw krok wstecz; „ u s t a l a n i e p o d m i o t u " przesłania byt „ t y m oto m ł o t k i e m " , a b y przez odsłonięcie umożliwić widzenie tego, co ujawnione, w jego dającej się określić określoności. Ustalenie p o d m i o t u oraz orzeczenia w r a z z zestawianiem ich r a z e m jest n a wskroś „ a p o f a n t y c z n e " w ścisłym sensie tego słowa. 3. W y p o w i e d ź o z n a c z a komunikat (Mitteilung), donie sienie. J a k o t a k a m a o n a bezpośredni związek z w y p o wiedzią w pierwszym i d r u g i m znaczeniu. Jest o n a możli wością wspólnego widzenia* tego, co u k a z a n e przez okreś lanie. Możliwość wspólnego widzenia dzieli u k a z a n y w swej określoności byt z (teilt... mit) i n n y m . „ P o d z i e l a n e " jest wspólne, widzące bycie ku czemuś w s k a z a n e m u , przy czym takie bycie trzeba ujmować j a k o bycie-w-świecie, w tym mianowicie świecie, n a gruncie którego spotykane jest to coś wskazanego. Wszelką wypowiedź j a k o tak egzys tencjalnie r o z u m i a n y k o m u n i k a t charakteryzuje wyrażalność. Coś w y p o w i e d z i a n e g o może j a k o z a k o m u n i k o w a n e być przez i n n y c h „ p o d z i e l a n e " z w y p o w i a d a j ą c y m , n a w e t g d y oni sami tego wskazanego i określonego b y t u nie mają w uchwytnej i widzialnej bliskości. Coś w y p o w i e d z i a n e g o może być „ p r z e k a z a n e d a l e j " . Zakres o p a r t e g o n a wi dzeniu w z a j e m n e g o k o m u n i k o w a n i a sobie poszerza się. Równocześnie j e d n a k to, co wskazane, może się przy t y m * „Mitteilung" w sensie „Mit-teilung" oznacza dosłownie „współ-udział" (w pewnej informacji), jej „podzielanie".
[155/156]
Rozdział V
221
w trakcie p r z e k a z y w a n i a właśnie znów przesłonić, choć wyrastająca w takim p r z e k a z y w a n i u czegoś zasłyszanego wiedza i umiejętność ciągle jeszcze m a n a względzie sam byt i nie „ p o t w i e r d z a " rozpowszechnionego „obowiązują cego sensu". T a k ż e to p r z e k a z y w a n i e czegoś zasłyszanego jest byciem-w-świecie i byciem ku temu, co zasłyszane. Nie b ę d z i e m y tu szczegółowo r o z w a ż a ć teorii „ s ą d u " , zorientowanej dziś głównie n a fenomen „ o b o w i ą z y w a n i a " . Niech wystarczy zwrócenie uwagi n a r ó ż n o r a k ą problem a t y c z n o ś ć owego fenomenu, który od czasów Lotzego chętnie p o d a w a n y jest j a k o n i e r e d u k o w a l n y j u ż „prafen o m e n " . R o l ę tę zawdzięcza on wyłącznie swej ontologicz nej niejasności. „ P r o b l e m a t y k a " , j a k a / r o z b u d o w a ł a się wokół tego słowa-idolu, jest równie m a ł o przejrzysta. O b o w i ą z y w a n i e oznacza p o pierwsze ,formę" rzeczywistości, j a k a przysługuje treści sądu, jeśli t r w a o n a niezmiennie w o b e c z m i e n n e g o „ p s y c h i c z n e g o " procesu sądzenia. W o bec s c h a r a k t e r y z o w a n e g o we Wprowadzeniu stanu kwestii bycia w ogóle t r u d n o byłoby oczekiwać, by „obowiązy w a n i e " j a k o „bycie i d e a l n e " wyróżniało się szczególną jasnością ontologiczną. O b o w i ą z y w a n i e oznacza, po d r u gie, o b o w i ą z y w a n i e sensu sądu obowiązującego w odnie sieniu d o swojego „ o b i e k t u " i t y m s a m y m odsyła d o z n a c z e n i a „obiektywnej ważności" i obiektywności w ogóle. Po trzecie, sens tak „obowiązujący" w stosunku do bytu i w sobie s a m y m obowiązujący „ b e z c z a s o w o " „obowiązu j e " jeszcze w sensie o b o w i ą z y w a n i a dla każdego r o z u m n i e wydającego sąd. O b o w i ą z y w a n i e oznacza teraz charakter wiążący, „powszechną w a ż n o ś ć " . Jeśli n a w e t ktoś wyznaje jeszcze „ k r y t y c z n ą " teorię p o z n a n i a , wedle której p o d m i o t „ w ł a ś c i w i e " nie „ w y c h o d z i " ku obiektowi, wówczas w a ż ność j a k o obowiązywanie obiektu, obiektywność, zostaje op a r t a n a obowiązującej zawartości p r a w d z i w e g o (!) sensu.
222
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [156/157]
T e trzy przedstawione tu znaczenia „obowiązywania" jako sposobu bycia tego, co idealne, jako obiektywności i jako wiążącego charakteru są nie tylko same w sobie nieprzej rzyste, lecz ciągle mieszają się ze sobą. Metodologiczna ostrożność wymaga, aby takich nieustalonych pojęć nie obierać za przewodni motyw interpretacji. Pojęcia sensu nie redukujemy z góry do znaczenia „treści sądu", lecz pojmujemy je jako scharakteryzowany tu egzystencjalny fenomen, w którym staje się w ogóle widoczne formalne rusztowanie tego, co można otworzyć rozumieniem i wyar tykułować wykładnią. Gdy te trzy zanalizowane powyżej znaczenia „wypowie dzi" zebrać w jednoczącym spojrzeniu na pełny fenomen, definicja będzie brzmieć: Wypowiedź jest komunikująco-określającytn wskazaniem. Pozostaje kwestia, na jakiej zasadzie uj mujemy w ogóle wypowiedź jako modus wykładni? Jeśli nim jest, to muszą odzwierciedlać się w niej istotowe struk tury wykładni. Wskazywanie przez wypowiedź dokonuje się na gruncie tego, co w rozumieniu już otwarte bądź od kryte przez przegląd. Wypowiedź nie jest jakimś oderwa nym zachowaniem, które samo z siebie mogłoby byt w ogóle w sposób pierwotny otwierać, lecz zawsze już utrzymuje się na gruncie bycia-w-świecie. T o , co wcześ niej pokazaliśmy w odniesieniu do poznawania świata, / zachowuje w nie mniejszym stopniu ważność odnośnie do wypowiedzi. W y m a g a ona wstępnego zasobu czegoś w ogó le otwartego, co wskazuje ona w sposób określania. W po dejściu określającym tkwi już poza tym ukierunkowane spojrzenie na coś do wypowiedzenia. T o , ze względu na co dany z góry byt został wzięty za cel, przejmuje w proce sie określania funkcję określającą. Wypowiedź potrzebuje 1
1
Por. § 13, s. 84 nn.
[157]
Rozdział V
223
wstępnego oglądu, w k t ó r y m orzecznik d o w y o d r ę b n i e n i a i p r z y p i s a n i a zostaje niejako uwolniony ze swego ukrytego z a m k n i ę c i a w s a m y m bycie. D o wypowiedzi j a k o określają cego k o m u n i k a t u zawsze należy znaczeniowa artykulacja tego, co wskazane; wypowiedź porusza się w obrębie okreś lonej siatki pojęciowej: młotek jest ciężki, ciężar jest cha rakterystyczny dla młotka, własnością m ł o t k a jest ciężar. Współwystępujące zawsze w wypowiedzi wstępne pojęcie pozostaje zwykle n i e z a u w a ż a l n e , gdyż język zawsze kryje w sobie p e w n ą j u ż jakoś ukształtowaną siatkę pojęciową. P o d o b n i e j a k w y k ł a d n i a w ogóle, wypowiedź m a z ko nieczności egzystencjalne f u n d a m e n t y we w s t ę p n y m zaso bie, w s t ę p n y m oglądzie i w s t ę p n y m pojęciu. N a ile j e d n a k staje się o n a pochodnym modus wykładni? Co się w tej ostatniej zmodyfikowało? M o ż e m y wskazać tę modyfikację skupiając u w a g ę n a granicznych p r z y p a d k a c h wypowiedzi, które w logice funkcjonują j a k o p r z y p a d k i n o r m a l n e i p r z y k ł a d y „najprostszych" fenomenów w y p o wiedzi. T o , co logika obiera sobie za t e m a t w postaci zda nia kategorycznego, n p . „ m ł o t e k jest ciężki", r o z u m i a ł a j u ż o n a „logicznie" także przed wszelką analizą. J a k o „ s e n s " twierdzenia jest j u ż milcząco założone: własnością rzeczy-młotka jest ciężar. W z a t r o s k a n y m przeglądzie ta kich wypowiedzi „ p o c z ą t k o w o " nie m a . M a on j e d n a k swe specyficzne sposoby wykładni, które w n a w i ą z a n i u d o powyższego „sądu t e o r e t y c z n e g o " mogą brzmieć: „ m ł o t e k jest z b y t ciężki", albo jeszcze lepiej: „ z a ciężki", „ d a ć tu i n n y młotek!". Pierwotny proces wykładni polega nie n a teoretycznej wypowiedzi-twierdzeniu, lecz n a przeglądow o - z a t r o s k a n y m o d k ł a d a n i u n a bok lub w y m i a n i e „ b e z z b ę d n y c h słów" nieużytecznego narzędzia. Z b r a k u słów nie m o ż n a wnosić o b r a k u wykładni. Z drugiej strony wy rażona w przeglądzie w y k ł a d n i a niekoniecznie jest j u ż
224
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [157/158]
wypowiedzią w zdefiniowanym tu sensie. Dzięki jakim egzystencjalno-ontologicznym modyfikacjom z przeglądowej wykładni powstaje wypowiedź? U t r z y m y w a n y we wstępnym zasobie byt, n p . młotek, jest zrazu poręczny j a k o narzędzie. G d y ów byt staje się „ p r z e d m i o t e m " / j a k i e j ś wypowiedzi, to w r a z z jej rozpo częciem dokonuje się j u ż p e w n a z m i a n a we w s t ę p n y m za sobie. O d n i e s i o n e d o ,,mieć-do-czynienia", d o sporządza nia poręczne „z czym" przemienia się w „o czym" wskazują cej wypowiedzi. W s t ę p n y ogląd kieruje się n a coś obecnego w tym, co poręczne. Przez taki w-gląd (Hin-sicht) i dla nie go to coś poręcznego j a k o poręcznego zostaje przesłonięte. W e w n ą t r z tego zakrywającego poręczność o d k r y w a n i a obecności n a p o t y k a n e coś obecnego zostaje określone w swym t a k i m - a - t a k i m - b y c i u - o b e c n y m . Dopiero teraz ot wiera się dostęp d o czegoś takiego j a k własności. O w o ,,co", jako co wypowiedź określa coś obecnego, zostaje u t w o r z o n e Z tego, co obecne, j a k o takiego. S t r u k t u r a „ j a k o " w y k ł a d n i uległa modyfikacji. Swą funkcją przyswajania sobie tego, co z r o z u m i a n e , owo „ j a k o " nie sięga j u ż w całokształt p o wiązania. Zostało ono p o z b a w i o n e możliwości artykulacji związków odniesień oznaczoności, która konstytuuje charak ter otoczenia. , J a k o " zostaje zepchnięte n a r ó w n o - m i e r n ą płaszczyznę tego, co tylko obecne. Zostaje z d e g r a d o w a n e d o postaci s t r u k t u r y umożliwiania-zaledwie-tylko-widzenia czegoś o b e c n e g o i określania tego czegoś. T a niwelacja p i e r w o t n e g o „ j a k o " przeglądowej w y k ł a d n i do „ j a k o " określania obecności jest zaletą wypowiedzi. T y l k o w ten sposób zyskuje o n a możliwość czystego przyglądającego się wskazywania. T a k więc wypowiedź nie może zaprzeczyć swemu ontologicznemu pochodzeniu od rozumiejącej wykładni. Pierwotne „ j a k o " przeglądowo rozumiejącej wykładni
[158/159]
Rozdział V
225
(ep[A7)V£ta) n a z y w a m y tgzystenc)z\no-hermeneutycznym „ja k o " , w odróżnieniu od apofanłycznego „ j a k o " wypowiedzi. P o m i ę d z y wykładnią całkowicie jeszcze przesłoniętą w z a t r o s k a n y m rozumieniu i skrajnie p r z e c i w n y m przy p a d k i e m teoretycznej wypowiedzi o czymś o b e c n y m miesz czą się r o z m a i t e stopnie pośrednie. W y p o w i e d z i o w y d a rzeniach w otoczeniu, odzwierciedlenia czegoś poręcznego, „ r a p o r t y o sytuacji", stwierdzanie i ustalanie „ s t a n u fak t y c z n e g o " , opis s t a n u rzeczy, o p o w i a d a n i e o j a k i m ś zda rzeniu. Bez istotnej z m i a n y swego sensu „ t w i e r d z e n i a " te nie dają się sprowadzić d o wypowiedzi o c h a r a k t e r z e twierdzeń teoretycznych. T a k j a k te ostatnie mają one swe „ ź r ó d ł o " w przeglądowej wykładni. Było nieuniknione, że w r a z z postępem p o z n a n i a struk t u r y Aóyoc ów fenomen apofantycznego „ j a k o " pojawi się w polu widzenia w takiej czy innej postaci. Sposób, w j a k i go zrazu widziano, nie jest p r z y p a d k o w y i nie pozostał on też bez w p ł y w u n a późniejsze dzieje logiki. / Filozoficznie rzecz biorąc sam Aóyoc jest bytem, i to, wed le orientacji ontologii starożytnej, czymś o b e c n y m . N a j bliżej obecne, tj. spotykane j a k rzeczy, są słowa i ciąg słów, w których Aóyoc się w y r a ż a . T o pierwsze szukanie struk t u r y tak o b e c n e g o Aóyoc znajduje wspólne bycie obecnymi wie lu słów. Go u s t a n a w i a jedność tej „wspólności"? J e d n o ś ć ta tkwi, co rozpoznał Platon, w t y m , że Aóyoc to zawsze Aóyoc T I V Ó C * . Ze względu n a objawiający się w Aóyoc byt słowa są zestawiane w jedną całość słowną. Arystoteles widział to bardziej radykalnie; każdy Aóyoc to z a r a z e m 0Óv6£o-ic i Siaipeaic, nie zaś albo j e d n o (jako „sąd p o z y t y w n y " ) , albo d r u g i e (jako „sąd n e g a t y w n y " ) . K a ż d a wypowiedź — czy * Logos jest zawsze logosem „czegoś", tj. zawsze czegoś do tyczy, np. w sensie mowy jest mową o czymś.
226
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [159/160]
to twierdząca, czy przecząca, p r a w d z i w a czy fałszywa — jest raczej j e d n a k o w o p i e r w o t n y m awdzoic, i StaipEcuc. W s k a z y w a n i e jest zestawianiem i r o z k ł a d a n i e m . Arystoteles nie posunął j e d n a k analitycznego p y t a n i a w kierunku p r o b l e m u : który fenomen w obrębie s t r u k t u r y Aóyoc po zwala, wręcz w y m a g a , by każdą wypowiedź c h a r a k t e r y zować j a k o synthesis i diairesis? Formalne struktury „łączenia" i „rozdzielania", a do kładniej ich jedność, p o w i n n y ujawnić fenomen „czegoś j a ko czegoś". Z g o d n i e z tą strukturą coś zostaje.zrozumiane ze względu n a coś — w łącznym z t y m czymś ujęciu, tak mianowicie, że owo rozumiejące konfrontowanie wykładając [i] artykułując z a r a z e m r o z k ł a d a to, co wzięte łącznie. Jeśli fenomen „ j a k o " pozostaje zakryty, a p r z e d e wszyst kim zasłonięte jest jego egzystencjalne źródło w h e r m e n e u t y c z n y m „ j a k o " , to Arystotelesa fenomenologiczne p o dejście d o analizy Aóyoc p r z e r a d z a się w powierzchowną „teorię s ą d u " , wedle której sądzenie polega n a łączeniu bądź rozdzielaniu w y o b r a ż e ń i pojęć. Łączenie i rozdzielanie m o ż n a formalizować dalej, czy niąc z nich p e w n e „relacje". Logistycznie rzecz biorąc, sąd r o z p a d a się n a system „ p r z y p o r z ą d k o w a ń " , staje się przed m i o t e m „ r a c h o w a n i a " , ale nie t e m a t e m ontologicznej in terpretacji. Możliwość i niemożliwość analitycznego zro z u m i e n i a o-uv6eo-ic i Siaipeaic, „relacji" w obrębie sądu w ogóle są ściśle związane z a k t u a l n y m s t a n e m p o d s t a wowej p r o b l e m a t y k i ontologicznej. J a k dalece m a o n a wpływ n a interpretację Aóyoc, a także j a k dalece pojęcie „ s ą d u " m a osobliwy zwrotny w p ł y w n a ontologiczna p r o b l e m a t y k ę , pokazuje fenomen copula. N a przykładzie tego „zespolenia" w i d a ć wyraźnie, że s t r u k t u r ę syntezy / u w a ż a się zrazu za oczywistą i że z a c h o w a ł a o n a miarodajną funkcję interpretacyjną. Ponieważ j e d n a k
[160]
Rozdział V
227
formalne c h a r a k t e r y „ s t o s u n k u " i „ ł ą c z e n i a " nie mogą fenomenalnie niczego wnieść d o analizy treści struktury AÓyoc, z a t e m fenomen oznaczony t e r m i n e m „copula" nie m a ostatecznie nic wspólnego z zespoleniem i łączeniem. W y r a ż o n e w języku osobno lub z a z n a c z o n e w końcówce czasownika „jest" i jego interpretacja p r o w a d z ą j e d n a k ku p r o b l e m o w e m u kompleksowi analityki egzystencjalnej, jeśli wypowiedzi i rozumienie bycia są egzystencjalnymi moż liwościami bycia samego jestestwa. A z a t e m także o p r a cowanie kwestii bycia (por. Część pierwszą, Dział trzeci*) z n ó w n a p o t k a w obrębie Xóyoc ów swoisty fenomen bycia. N a razie chodziło tylko o to, by wykazując wtórność wypowiedzi wobec w y k ł a d n i i r o z u m i e n i a uwypuklić za korzenienie „logiki" Aóyoc w egzystencjalnej analityce jes testwa. P o z n a n i e nie wystarczającej p o d względem o n t o logicznym interpretacji Xóyo<; wyostrza z a r a z e m wgląd w nieźródłowość bazy metodologicznej, n a której wyrosła s t a r o ż y t n a ontologia. Aóyoc b y w a doświadczany i inter p r e t o w a n y j a k o coś obecnego, a z a r a z e m byt, który on wskazuje, m a sens obecności. T e n sens bycia sam pozostaje w stosunku d o innych możliwości bycia indyferentnie n i e w y o d r ę b n i o n y , zlewa się z nim z a r a z e m bycie w sensie formalnego bycia-czymś, i nie d a się p r z e p r o w a d z i ć n a w e t samego tylko czystego rozdzielenia tych d w u obszarów.
§ 34. Bycie-tu-oto i mowa. Język F u n d a m e n t a l n y m i egzystencjałami, które konstytuują bycie „ t u o t o " , otwartość bycia-w-świecie, są położenie i rozumienie. R o z u m i e n i e kryje w sobie możliwość wy kładni tj. przyswajania sobie tego, co r o z u m i a n e . Ponieważ * Dział ten nie ukazał się.
228
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [160/161]
położenie jest równie pierwotne j a k rozumienie, utrzymuje się ono w p e w n y m zrozumieniu. R ó w n i e ż j e m u o d p o w i a d a p e w n a wykładalność. W r a z z wypowiedzią uwidocznił się pewien skrajny d e r y w a t wykładni. Rozjaśnienie trzeciego znaczenia wypowiedzi j a k o k o m u n i k a t u (doniesienia) pro wadziło d o pojęć powiedzenia czegoś i mówienia, celowo p o m i j a n y c h w dotychczasowych r o z w a ż a n i a c h . T o , że ję zyk dopiero teraz staje się t e m a t e m , m a wskazywać, że feno m e n ten m a swe korzenie w egzystencjalnym ukonstytuo w a n i u otwartości jestestwa. Egzystencjalno-ontologiczmym fun damentem języka jest mowa. Z tego / ostatniego fenomenu stale korzystaliśmy w dotychczasowej interpretacji położenia, r o z u m i e n i a , w y k ł a d n i i wypowiedzi, j e d n a k ż e w tema tycznej analizie niejako odsuwaliśmy go n a bok. Mowa jest egzystencjalnie tak samo pierwotna jak położenie i rozumienie. Zrozumiałość jest zawsze r o z c z ł o n k o w a n a * j u ż p r z e d przyswajającą wykładnią. M o w a jest artykula cją zrozumiałości. Dlatego leży ona u p o d s t a w wykładni i wypowiedzi. T o , co a r t y k u ł o w a l n e w wykładni — a jesz cze bardziej źródłowo j u ż w mowie — nazwaliśmy sensem. T o , co rozczłonkowane w artykulacji m o w y j a k o takie, na z y w a m y całością znaczeniową. M o ż n a ją r o z k ł a d a ć n a znaczenia. J a k o w y a r t y k u ł o w a n e [z] czegoś artykułowalnego, z n a c z e n i a są zawsze o b d a r z o n e sensem. Skoro m o wa, artykulacja zrozumiałości „ t u o t o " , jest p i e r w o t n y m egzystencjałem otwartości, tę zaś konstytuuje najpierw bycie-w-świecie, to i m o w a musi z istoty mieć specyficznie światowy sposób bycia. Położona zrozumiałość bycia-w-świecie wypowiada się jako mowa. Z n a c z e n i o w a całość zro zumiałości znajduje wyraz słowny. Dla znaczeń wyrastają * „gegliedert"; „gliedern" i „artikulieren" („artykułować") są tu używane w zasadzie zamiennie.
[161/162]
Rozdział V
229
słowa. Nie jest j e d n a k tak, by słowa-rzeczy o p a t r y w a n e by ły z n a c z e n i a m i . W y p o w i a d a l n o ś ć m o w y to język. T e n całokształt słów, w k t ó r y m m o w a m a własne „ ś w i a t o w e " bycie, jest więc j a ko byt z w n ę t r z a świata z n a j d o w a n y j a k o coś poręcznego. J ę z y k m o ż n a rozbić n a obecne słowa-rzeczy. M o w a jest eg zystencjalnie językiem, gdyż byt, którego otwartość artyku łuje o n a znaczeniowo, m a sposób bycia rzuconego, zda nego n a „ ś w i a t " bycia-w-świecie. J a k o egzystencjalne ukonstytuowanie otwartości jestestwa m o w a jest k o n s t y t u t y w n a dla jego egzystencji. J ę z y k m ó wiony cechują możliwości słyszenia i milczenia. D o p i e r o n a tych f e n o m e n a c h w pełni się u w i d a c z n i a k o n s t y t u t y w n a dla egzystencjalności egzystencji funkcja mowy. Najpierw j e d n a k chodzi o o p r a c o w a n i e s t r u k t u r y m o w y j a k o takiej. M ó w i e n i e jest „ z n a c z ą c y m " rozczłonkowywaniem zro zumiałości bycia-w-świecie, d o którego należy współbycie i które zawsze utrzymuje się w p e w n y m określonym sposo bie zatroskanego wspólnego bycia. T o ostatnie mówi j a k o z g a d z a n i e się, o d m a w i a n i e , żądanie, ostrzeganie, j a k o r o z m o w a , o m a w i a n i e czegoś, p r z e m a w i a n i e za kimś, dalej, j a k o „ z e z n a w a n i e " i mówienie t y p u >,wygłaszania m o w y " . M ó w i e n i e jest m o w ą o.... „0 czym" m o w y niekoniecznie m a c h a r a k t e r t e m a t u wypowiedzi coś określającej, a n a w e t zwykle go nie m a . / T a k ż e rozkaz czegoś dotyczy; życzenie m a swe „ o c z y m " . P r z e m a w i a n i u za kimś nie b r a k własne go „ o c z y m " . M o w a m a z konieczności ten m o m e n t struk t u r a l n y , gdyż współkonstytuuje o n a otwartość bycia-w-świecie, w swej własnej strukturze jest j u ż w y m o d e l o w a n a przez to p o d s t a w o w e ukonstytuowanie jestestwa. T o , co o m a w i a n e (Beredete) w mowie, jest zawsze pod określonym względem i w p e w n y c h g r a n i c a c h „ z a g a d n i ę t e " („angeredet"). W każdej m o w i e tkwi coś wymówionego (Geredetes)
230
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[162]
j a k o takie, to, co j a k o takie w k a ż d y m życzeniu, z a p y t y w a niu, w y p o w i a d a n i u się o... powiedziane. W t y m czymś m o w a się komunikuje. F e n o m e n komunikatu, j a k to j u ż zaznaczyliśmy w trakcie analizy, m u s i m y rozumieć w ontologicznie szerokim sensie. „ K o m u n i k a t " poprzez wypowiedź, n p . p o w i a d o m i e n i e , jest szczególnym p r z y p a d k i e m egzystencjalnie g r u n t o w n i e ujętego k o m u n i k a t u . K o n s t y t u u j e się w n i m artykulacja rozumiejącego wspólnego bycia. Powoduje o n a „ p o d z i e l a n i e " współpołożenia i zrozumienia wspólbycia. K o m u nikat nigdy nie jest czymś w rodzaju transmisji przeżyć, n p . p o g l ą d ó w i życzeń, z w n ę t r z a j e d n e g o p o d m i o t u d o w n ę t r z a innego. W s p ó ł b y t o w a n i e jest j u ż z istoty j a w n e we współpołożeniu i współrozumieniu. Współbycie staje się w m o w i e „ w y r a ź n i e " podzielane, tzn. o n o jest j u ż [takie], tylko że nie podzielane j a k o nie u c h w y c o n e i nie przy swojone. Wszelka m o w a o..., k t ó r a komunikuje przez to, co w niej powiedziane, m a równocześnie c h a r a k t e r wypowiada nia się. M ó w i ą c , jestestwo ^ p o w i a d a się nie dlatego, że jest z r a z u j a k o coś „ w e w n ę t r z n e g o " z a m k n i ę t e w o b e c ze w n ę t r z a , lecz dlatego, że j a k o bycie-w-świecie rozumiejąc jest j u ż „ n a z e w n ą t r z " . W y p o w i a d a n e jest właśnie bycie n a zewnątrz, tzn. a k t u a l n y rodzaj położenia (nastroju), o k t ó r y m zostało p o k a z a n e , że dotyczy pełnej otwartości bycia-w. J ę z y k o w y wskaźnik przysługującego mowie o b wieszczania położonego bycia-w tkwi w intonacji, m o d u lacji głosu, w szybkości mówienia, w „sposobie wysławia nia się". K o m u n i k a t egzystencjalnych możliwości położe nia, tzn. otwieranie egzystencji, może stać się samoistnym celem m o w y „ p o e t y c k i e j " . M o w a to znaczące rozczłonkowywanie położonej zro zumiałości bycia-w-świecie. J a k o m o m e n t y k o n s t y t u t y w n e
[162/163]
Rozdział V
231
charakteryzują ją: „ o c z y m " m o w y (coś o m a w i a n e g o ) , to, co p o w i e d z i a n e j a k o takie, k o m u n i k a t i obwieszczenie. Nie są to ż a d n e własności, dające się tylko empirycznie wykryć w języku, lecz zakorzenione w u k o n s t y t u o w a n i u bycia jestestwa egzystencjalne / c h a r a k t e r y , które dopiero czynią ontologicznie możliwym coś takiego j a k język. Faktycznej postaci językowej określonej m o w y może b r a k o w a ć nie k t ó r y c h spośród tych m o m e n t ó w lub mogą one pozostawać n i e z a u w a ż o n e . T o , że często nie znajdują one „ s ł o w n e g o " w y r a z u , d o w o d z i j e d y n i e określonego t y p u m o w y , k t ó r a jeśli jest, to zawsze musi być w całokształcie w s p o m n i a n y c h struktur. Zawsze b o w i e m p r ó b y u c h w y c e n i a „istoty j ę z y k a " były z o r i e n t o w a n e n a j e d e n z tych m o m e n t ó w i pojmowały język wedle idei „ w y r a z u " , „formy symbolicznej", k o m u n i k a t u j a k o „ w y p o w i e d z i " , „ d o n o s z e n i a " o przeżyciach b ą d ź „ k s z t a ł t o w a n i a " życia. D o w pełni wystarczającej de finicji j ę z y k a nie wniesie j e d n a k nic także p r ó b a synkretystycznego z s u m o w a n i a tych r ó ż n o r a k i c h f r a g m e n t a r y c z n y c h określeń. Decydujące pozostaje wcześniejsze o p r a c o w a n i e n a gruncie analityki jestestwa ontologiczno-egzystencjalnej całości s t r u k t u r y m o w y . Związek m o w y z r o z u m i e n i e m i zrozumiałością u w y d a t nia się przez słyszenie, p e w n ą egzystencjalną możliwość samej m o w y : G d y „ n i e d o b r z e " usłyszeliśmy, n i e p r z y p a d kowo m ó w i m y , że nie „ z r o z u m i e l i ś m y " . Słyszenie jest dla m ó w i e n i a k o n s t y t u t y w n e . I tak j a k językowe w y d a w a n i e dźwięków opiera się n a mowie, tak percepcja akustyczna n a słyszeniu. Słyszenie czegoś to egzystencjalne bycie ot w a r t y m (Offenseiń) jestestwa j a k o współbycia n a innego. J a k o słyszenie głosu przyjaciela towarzyszącego k a ż d e m u jestestwu słyszenie konstytuuje n a w e t p i e r w o t n ą i właściwą otwartość (OJJenheit) jestestwa n a jego najbardziej własną
232
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [163/164]
możność bycia. Jestestwo słyszy, ponieważ rozumie. Jako rozumiejące bycie-w-świecie z innymi jest ono „posłuszne" („hdrig") współjestestwu i samemu sobie i w tym poddaniu (Horigkeit) przynależne (zugehorig). Słyszenie-siebie-nawzajem, na gruncie którego wykształca się współbycie, wy stępuje w różnych postaciach kroczenia śladem, dotrzy mywania kroku, w prywatywnych modi nie-słyszenia, sprzeciwu, oporu, odwracania się plecami. N a gruncie tej egzystencjalnie pierwotnej możności sły szenia może dopiero mieć miejsce słuchanie, które jest bar dziej pierwotne niż to, co się w psychologii „od razu" określa jako „słyszenie", odbieranie tonów i percepcja dźwięków. Także słuchanie ma sposób bycia rozumieją cego słyszenia. Nigdy nie słyszymy „najpierw" hałasów i zespołów dźwiękowych, lecz skrzypiący wóz, warkot motocykla. Słyszy się oddział w marszu, wiatr północny, stukającego dzięcioła, trzaskający ogień. / „Słyszenie" samych „czystych dźwięków" wymaga już bar dzo sztucznego i skomplikowanego nastawienia. To, że naj pierw słyszymy motocykle i wozy, stanowi fenomenalny do wód na to, iż jestestwo jako bycie-w-świecie zawsze już utrzy muje się przy tym, co wewnątrz świata poręczne — i zrazu wcale nie przy „wrażeniach", których natłok trzeba by do piero formować, by dały one odskocznię, z której podmiot skacze, aby ostatecznie dotrzeć do „świata". Jako z istoty ro zumiejące, jestestwo jest od razu przy tym, co zrozumiane. Również wyraźnie słysząc mowę innego rozumiemy od razu coś powiedzianego, a dokładniej — już z góry jesteś my wraz z innym przy bycie, o którym jest mowa. Nie sły szymy natomiast najpierw wypowiadanych dźwięków. N a w e t wtedy, gdy mówienie jest niewyraźne lub język wręcz obcy, najpierw słyszymy niezrozumiałe słowa, a nie ja kąś rozmaitość danych brzmieniowych.
[164/165]
Rozdział V
233
P r z y „ n a t u r a l n y m " słyszeniu „ o c z y m " m o w y niewątpli wie m o ż e m y z a r a z e m słyszeć sposób mówienia, „dykcję", ale również i to tylko przy u p r z e d n i m wspólnym rozumie niu tego, co powiedziane, w ten bowiem j e d y n i e sposób ist nieje możliwość oceny adekwatności „ j a k " bycia powie d z i a n y m d o t e m a t y c z n e g o „ o c z y m " mowy. P o d o b n i e replika j a k o odpowiedź w y p ł y w a od razu w p r o s t ze z r o z u m i e n i a „ p o d z i e l a n e g o " j u ż we współbyciu „o czym" mowy. Słuchać m o ż n a tylko wtedy, gdy d a n a jest egzystencjal n a możliwość mówienia i słyszenia. K t o „ n i e słyszy" i „ m u s i c z u ć " , ten potrafi może z tego właśnie p o w o d u na d e r d o b r z e słuchać. Zaledwie-tylko-słyszenie-czegoś-wokół to p r y w a t y w n a forma słyszącego rozumienia. Mówienie i słyszenie opierają się n a rozumieniu. T o ostatnie zaś nie powstaje ani wskutek potoku m o w y , ani w wyniku z a a b s o r b o w a n e g o nasłuchiwania. T y l k o ten, kto j u ż rozumie, może się przysłuchiwać. T e n s a m egzystencjalny f u n d a m e n t m a i n n a istotowa możliwość mówienia: milczenie. K t o ś milczący podczas wspólnej r o z m o w y może w bardziej właściwy sposób „ d a w a ć d o r o z u m i e n i a " , tzn. wykształcać zrozumienie, aniżeli ktoś, k o m u nie z b y w a słów. Wielosłowie n a jakiś te m a t nie gwarantuje w najmniejszym stopniu, iż zrozumienie zostanie przez to pogłębione. Przeciwnie: n a d m i e r n e o m a wianie z a k r y w a i d o p r o w a d z a coś r o z u m i a n e g o d o po zornej jasności, tj. d o niezrozumiałości cechującej trywial ność. Milczenie zaś nie oznacza niemoty. N i e m y m a właś nie skłonność d o „ m ó w i e n i a " . Nie tylko nie dowiódł on, że potrafi milczeć; / b r a k m u n a w e t jakiejkolwiek możliwości d o w i e d z e n i a czegoś takiego. I tak j a k on również ktoś z n a t u r y m a ł o m ó w n y nie pokazuje, że milczy i że milczeć potrafi. K t o nigdy nic nie m ó w i , ten i w d a n y m m o m e n c i e
234
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[165]
nie może zamilknąć. Tylko w rzeczywistym mówieniu mo żliwe jest właściwe milczenie. A b y móc milczeć, jestestwo musi mieć coś do powiedzenia, tzn. musi dysponować wła ściwą i bogatą otwartością samego siebie. Wtedy dopiero zamilknięcie ujawnia i utrąca „gadaninę". Jako modus mó wienia, zamilknięcie artykułuje zrozumiałość jestestwa tak źródłowo, że rodzi się z niego rzeczywista możność sły szenia i przejrzyste wspólne bycie. Ponieważ jednak mowa jest konstytutywna dla bycia „tu oto", tj. dla położenia i rozumienia, „jestestwo" zaś oznacza bycie-w-świecie, to jako mówiące bycie-w jestest wo już się było wypowiedziało. Dysponuje językiem. Czyż to przypadek, że Grecy, których codzienne egzystowanie upływało w większości na mówieniu do siebie nawzajem, a którzy zarazem mieli „oczy do patrzenia", zarówno w przedfilozoficznej, jak filozoficznej wykładni jestestwa określali istotę człowieka jako Cwov Xóyov exov? Późniejsza wykładnia tej definicji człowieka w sensie animal rationale, „rozumnej istoty żywej", nie jest wprawdzie „fałszywa", ale zakrywa fenomenalny grunt, z którego tę definicję jes testwa podjęto. Człowiek pokazuje się jako byt, który mówi. Nie znaczy to, że przysługuje mu możliwość używa nia głosu, lecz że ów byt jest na sposób odkrywania świata i samego jestestwa. Grecy nie mieli osobnego słowa na oznaczenie języka i rozumieli ten fenomen „od razu" jako mowę. Ponieważ jednak w refleksji filozoficznej \6yoc, poja wiał się w polu widzenia przeważnie jako wypowiedź, opracowanie podstawowych struktur form i części składo wych m o w y dokonywało się wedle idei takiego logosu. Gramatyka poszukiwała swego fundamentu w „logice" tego logosu. T a jednak opiera się na ontologii tego, co obecne. Podstawowy zasób „kategorii znaczeniowych", który wszedł w skład późniejszego językoznawstwa i który
[165/166]
Rozdział V
235
w zasadzie do dziś uchodzi za miarodajny, zorientowany jest na mowę jako wypowiedź. Jeśli natomiast wziąć ów fe nomen z zasadniczą źródlowością i zakresem egzystencjału, to pojawi się konieczność umieszczenia językoznawstwa na fundamentach ontologicznie bardziej pierwotnych. Zada nie wyzwolenia gramatyki od logiki wymaga już Z góry pozy tywnego zrozumienia apriorycznej podstawowej struktury m o w y w ogóle jako egzystencjału; nie można tego zada nia / wypełnić przez udoskonalenia i uzupełnienia przekazu tradycji. Mając to na uwadze, trzeba zapytać o podstawo we formy możliwego rozczłonkowania znaczeń wszystkiego w ogóle, co daje się rozumieć, a nie tylko poznanego w te oretycznym rozważaniu i wyrażonego w twierdzeniach we wnątrzświatowego bytu. Teoria znaczenia nie narodzi się automatycznie sama z siebie wskutek szeroko zakrojonej akcji porównywania możliwie wielu, także egzotycznych języków. R ó w n i e niewystarczające byłoby przyjęcie, po wiedzmy, filozoficznego horyzontu, w jakim problematyzował język W. v. Humboldt. Teoria znaczenia jest za korzeniona w ontologii jestestwa. O d losu tej ostatniej zależy jej pomyślność lub upadek . 1
I wreszcie badanie filozoficzne musi się zdecydować na zapytanie, jaki sposób bycia językowi w ogóle przysługuje. Czy jest on poręcznym narzędziem wewnątrz świata, czy m a sposób bycia jestestwa, czy może nie jest ani tym, ani tym? Jakiego rodzaju jest bycie języka, że może on być „martwy"? Co ontologicznie znaczy, że język rozwija się i ginie? Dysponujemy językoznawstwem, ale bycie bytu, który jest tematem tej nauki,, pozostaje w mroku; przed 1
Por. o teorii znaczenia E. Husserl, Logische Untersuchungen, t. II, Untersuchung 1 oraz 4-6. Dla bardziej radykalnego ujęcia tej problematyki zob. jego Idee I, s. 426 nn.
236
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [166/167]
naukowym o nie pytaniem zakryty jest nawet horyzont. Czy to, że znaczenia zrazu i zwykle są „światowe", wyzna czone już z góry przez oznaczoność świata, często nawet przeważnie „przestrzenne", jest sprawą przypadku, czy też raczej ów „fakt" jest egzystencjalnie i ontologicznie ko nieczny, a jeśli tak, to dlaczego? Badanie filozoficzne bę dzie musiało zrezygnować z „filozofii języka", aby zapytać o „rzeczy same", i będzie musiało osiągnąć stan pojęciowo rozjaśnionej problematyki. Niniejsza interpretacja języka miała jedynie wskazać ontologiczne „miejsce" tego fenomenu w obrębie ukon stytuowania bycia jestestwa, a przede wszystkim przygo tować następującą tu analizę, która opierając się na prze wodnim motywie fundamentalnego sposobu bycia m o w y w powiązaniu z innymi fenomenami stara się powszedniość jestestwa uwidocznić bardziej źródłowo w aspekcie ontologicznym.
B. Powszednie bycie „tu oto" i upadanie jestestwa Cofając się do egzystencjalnych struktur otwartości by cia-w-świecie interpretacja w pewien sposób straciła z oczu powszedniość jestestwa. Analiza musi / odzyskać ten pod jęty tematycznie horyzont fenomenalny. Powstaje teraz py tanie: jakie są egzystencjalne charaktery otwartości by cia-w-świecie, jeśli jako powszednie utrzymuje się ono w obrębie sposobu bycia Się? Czy przysługuje temu Się ja kieś specyficzne położenie, szczególne rozumienie, mówie nie i wykładanie? Odpowiedź na te pytania staje się jeszcze pilniejsza, jeśli sobie przypomnimy, że jestestwo zrazu i zwykłe jest pogrążone w Się i nim owładnięte. Czy
[167]
Rozdział V
237
jestestwo j a k o rzucone bycie-w-świecie nie jest właśnie naj pierw r z u c o n e w publiczny c h a r a k t e r Się? Cóż zaś innego o z n a c z a ta publiczność, jeśli nie specyficzną otwartość Się? Skoro rozumienie musimy pierwotnie pojmować j a k o możność bycia jestestwa, to z analizy przysługującego Się r o z u m i e n i a i w y k ł a d a n i a trzeba będzie wywieść, jakie możliwości swego bycia o t w a r ł o i przyswoiło sobie jeste stwo j a k o Się. S a m e zaś te możliwości ujawnią wtedy istotową tendencję bycia powszedniości. T a zaś, p o d wzglę d e m ontologicznym dostatecznie wyeksplikowana, musi w końcu odsłonić p i e r w o t n y sposób bycia jestestwa, tak mianowicie, że n a podstawie tego sposobu wskazany wyżej fenomen rzucenia d a się wskazać z całą swą egzystencjalną konkretnością. P r z e d e wszystkim należy teraz uwidocznić n a określo n y c h fenomenach otwartość Się, tzn. powszedni sposób by cia m o w y , oglądu i wykładni. W n a w i ą z a n i u d o nich nie od rzeczy będzie z a u w a ż y ć , że interpretacja ta m a cel czysto ontologiczny i daleka jest od jakiejkolwiek moralizującej krytyki powszedniego b y t o w a n i a , a także od aspiracji d o „filozofii k u l t u r y " . § 35. Gadanina W y r a ż e n i e „ g a d a n i n a " nie m a tu być u ż y w a n e w jakimś p e j o r a t y w n y m znaczeniu. O z n a c z a ono terminologicznie pewien p o z y t y w n y fenomen, który konstytuuje sposób by cia r o z u m i e n i a i w y k ł a d a n i a powszedniego b y t o w a n i a . M o w a zwykle się w y p o w i a d a — i zawsze jest j u ż p o doko n a n i u tego. J e s t językiem. W tym, co wypowiedziane, tkwi j u ż zawsze zrozumienie i w y k ł a d n i a . J ę z y k j a k o możność w y p o w i a d a n i a kryje w sobie wykładalność rozumienia je stestwa. Nie jest o n a , p o d o b n i e j a k język, zaledwie-tylko-
238
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [167/168]
-obecna, lecz jej bycie m a s a m o c h a r a k t e r jestestwa. T o właśnie n a nią jestestwo jest najpierw i w p e w n y c h grani cach ciągle z d a n e , to ona reguluje i przydziela możliwo ści / przeciętnego rozumienia i p r z y n a l e ż n e g o d o ń położe nia. W y p o w i a d a l n o ś ć zachowuje w całości swych roz c z ł o n k o w a n y c h kontekstów znaczeniowych rozumienie ot w a r t e g o świata, a równie pierwotnie z t y m rozumienie współjestestwa innych oraz zawsze własnego bycia-w. T k w i ą c e j u ż w taki sposób w wypowiadalności zrozumie nie dotyczy z a r ó w n o aktualnie osiągniętej i przejętej odkrytości bytu, j a k i a k t u a l n e g o z r o z u m i e n i a bycia, dotyczy także d o s t ę p n y c h możliwości i h o r y z o n t ó w nowej wykład ni i pojęciowej artykulacji. T e r a z j e d n a k wychodząc poza samo tylko wskazanie factum tej wykładalności jestestwa m u s i m y z a p y t a ć o egzystencjalny sposób bycia wypowie dzianej i wypowiadającej się m o w y . Jeśli nie m o ż n a p o j m o w a ć jej j a k o czegoś obecnego, to jakie jest jej bycie i co ono zasadniczo mówi o powszednim sposobie bycia jestestwa? W y p o w i a d a j ą c a się m o w a jest k o m u n i k a t e m . T e n d e n c j a bycia tego ostatniego zmierza d o tego, by słyszącego d o p r o w a d z i ć d o udziału w o t w a r t y m byciu ku t e m u , co w mowie o m a w i a n e . Z g o d n i e z przeciętną zrozumiałością, k t ó r a tkwi j u ż w j ę z y k u w y p o w i e d z i a n y m w trakcie w y p o w i a d a n i a się, z a k o m u n i k o w a n a m o w a może być w z n a c z n y m zakresie r o z u m i a n a , m i m o że słyszący nie osiąga źródłowo r o z u m i e jącego bycia ku „ o c z y m " m o w y . Nie tyle r o z u m i e się o m a w i a n y byt, ile raczej słucha się j u ż tylko czegoś o b g a d a n e g o j a k o takiego. T o coś jest r o z u m i a n e , „ o c z y m " — tylko w przybliżeniu, powierzchownie; u w a ż a się to samo, gdyż to, co powiedziane, rozumie się wspólnie n a ło nie tej samej przeciętności.
[168/169]
Rozdział V
239
Słyszenie i rozumienie uczepiły się od początku tego, co o b g a d y w a n e , j a k o takiego. K o m u n i k a t nie „ p o d z i e l a " p i e r w o t n e g o odniesienia bycia d o o m a w i a n e g o bytu; to ra czej wspólne bycie porusza sią wśród wspólnego mówienia ze sobą i wśród zatroskania o to, co o b g a d y w a n e . Zależy m u n a tym, by g a d a n o . Bycie-powiedzianym, dictum, p o w i e d z o n k o (Ausspruch) ręczą teraz za rzetelność i rzeczo wość m o w y i jej zrozumienia. Ponieważ zaś mówienie utraciło p i e r w o t n e odniesienie bycia do o m a w i a n e g o bytu, bądź nigdy go nie zyskało, dlatego komunikuje się ono nie w sposób źródłowego przyswajania sobie tego bytu, lecz n a d r o d z e plotkowania i powtarzania (Weiter- und Nachredeń). T o , co o b g a d y w a n e j a k o takie, z a t a c z a coraz szersze kręgi i n a b i e r a a u t o r y t a t y w n e g o c h a r a k t e r u . D a n a rzecz jest t a k a , bo tak się m ó w i . W takim p o w t a r z a n i u i plotko w a n i u , przez co obecny j u ż n a początku b r a k g r u n t o w ności u r a s t a d o zupełnej u t r a t y g r u n t u pod n o g a m i , konstytuuje się g a d a n i n a . Nie ogranicza się ona d o głośne go p o w t a r z a n i a , lecz rozciąga się n a słowo pisane j a k o / „ p i s a n i n a " . T u p o w t a r z a n i e nie opiera się tak b a r d z o n a czymś zasłyszanym. Żywi się p o w i e r z c h o w n y m czytaniem (Angelesene). Przeciętne zrozumienie czytelnika nigdy nie bę dzie mogło rozstrzygnąć, co zostało stworzone źródłowo j a k o własne d o k o n a n i e , a co ściągnięte. Więcej nawet, przeciętne zrozumienie wcale nie będzie p r a g n ę ł o takiego rozróżnienia, nie będzie go p o t r z e b o w a ł o , bo przecież ono wszystko r o z u m i e . Brak g r u n t u w g a d a n i n i e nie tylko nie z a m y k a jej wstę p u n a teren opinii publicznej, lecz wręcz temu sprzyja. G a d a n i n a jest możliwością z r o z u m i e n i a wszystkiego bez u p r z e d n i e g o przyswojenia sobie sprawy. G a d a n i n a strzeże wręcz przed niebezpieczeństwem n i e u d a n e g o przyswojenia. G a d a n i n a , którą może podjąć każdy, nie tylko o d r y w a od
240
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[169]
z a d a n i a rzetelnego rozumienia, lecz wykształca p o n a d t o indyferentną zrozumiałość, dla której nic j u ż nie jest z a m knięte. C h a r a k t e r y z u j ą c a istotowe u k o n s t y t u o w a n i e bycia jeste stwa i współstanowiąca jego otwartość m o w a może stać się g a d a n i n ą i j a k o t a k a bycie-w-świecie nie tyle u t r z y m y w a ć o t w a r t y m w rozczłonkowanej zrozumiałości, ile raczej j e z a m y k a ć , zakrywając byt z w n ę t r z a świata. A b y to uczynić, nie musi w sposób z a m i e r z o n y łudzić. G a d a n i n a nie jest w sposób świadomego podawania czegoś za coś. B e z p o d s t a w n e powiedzenie czegoś i p r z e k a z y w a n i e tego dalej wystarcza, by otwieranie obróciło się w z a m y k a n i e . Coś powiedzianego bowiem b y w a zawsze r o z u m i a n e zrazu j a k o „ m ó w i ą c e " coś, tj. odkrywające. G a d a n i n a z a t e m , stosownie d o swoistego dla niej zaniechania p o w r o t u n a g r u n t czegoś o m a w i a n e g o , jest z n a t u r y z a m y k a n i e m . T o ostatnie zaś potęguje się przez to, że g a d a n i n a , w której z p o z o r u uzyskuje się zrozumienie czegoś o m a w i a nego, n a gruncie tego pozoru powstrzymuje wszelkie n o w e z a p y t y w a n i e i wszelką dyskusję, w swoisty sposób j e tłu miąc i opóźniając. W jestestwie jest j u ż zawsze ustalone takie wyłożenie ga d a n i n y . Wiele rzeczy poznajemy w taki zrazu sposób, nie mniej rzeczy nigdy nie wykracza poza takie przeciętne zro zumienie. O d tego powszedniego wyłożenia, w jakie jestes two od r a z u wrasta, nie może się o n o nigdy o d e r w a ć . W niej, z niej i przeciw niej dokonuje się wszelkie rzetelne rozumienie, w y k ł a d a n i e i k o m u n i k o w a n i e , o d k r y w a n i e n a n o w o i przyswajanie sobie n a n o w o . Nie jest tak, że jestest wo, nie poruszone i nie zwiedzione tym wyłożeniem, staje wobec wolnej k r a i n y „ ś w i a t a " w sobie, aby tylko przy p a t r y w a ć się t e m u , co t a m spotyka. D o m i n a c j a publicz nego wyłożenia rozstrzygnęła j u ż n a w e t o możliwościach
[169/170]
Rozdział V
241
u l e g a n i a nastrojowi / tzn. o p o d s t a w o w y m sposobie, w j a k i jestestwo p o z w a l a , by świat j e obchodził. Się w y z n a c z a j u ż z góry położenie, określa, co i j a k się „ w i d z i " . G a d a n i n a , k t ó r a z a m y k a w s c h a r a k t e r y z o w a n y sposób, jest sposobem bycia wykorzenionego r o z u m i e n i a jestestwa. Nie występuje o n a j e d n a k j a k o obecny stan czegoś obecne go, lecz jest w y k o r z e n i o n a egzystencjalnie w sposób ciągłe go wykorzenienia. Ontologicznie znaczy to: U t r z y m u j ą c e się wśród g a d a n i n y jestestwo jest j a k o bycie-w-świecie odcięte od p i e r w o t n y c h i źródłowo-rzetelnych relacji bycia d o świata, d o współjestestwa, d o samego bycia-w. T r w a ono w zawieszeniu, ale w ten sposób jest m i m o wszystko ciągle p r z y „świecie", z i n n y m i i ku sobie s a m e m u . T y l k o byt, którego otwartość konstytuuje położona i rozumiejąca m o w a , tzn. byt, który w t y m ontologicznym u k o n s t y t u o w a n i u jest swym „ t u o t o " , „w-świecie", m a w byciu możli wość takiego wykorzenienia, które nie stanowi nie-bycia jestestwa, lecz raczej jego najbardziej powszednią i u p a r t ą „realność". Zrozumiałość s a m a przez się i pewność siebie przeciętne go wyłożenia zawiera j e d n a k ż e w sobie to, że pod jej o c h r o n ą pozostaje przed jestestwem skryta n a w e t nieswojość zawieszenia, w k t ó r y m może ono coraz bardziej tracić grunt pod nogami. § 36. Ciekawość Podczas analizy r o z u m i e n i a i otwartości „ t u o t o " w ogó le wskazaliśmy n a lumen naturale, a otwartość bycia-w n a zwaliśmy prześwitem jestestwa, który d o p i e r o umożliwia ogląd. „ O g l ą d " pojmowaliśmy przez wzgląd n a p o d s t a w o wy sposób wszelkiego charakterystycznego dla jestestwa ot w i e r a n i a , r o z u m i e n i e — w sensie n a t u r a l n e g o przyswajania
242
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [170/171]
sobie bytu, do którego zgodnie ze swymi istotowymi możli wościami bycia jestestwo może się odnosić. Podstawowe ukonstytuowanie oglądu pokazuje się w swoistej skłonności bycia powszedniości do „oglądania". O z n a c z a m y ją terminem „ciekawość", który, co charakte rystyczne, nie ogranicza się do widzenia i wyraża tenden cję do swoistego odbiorczego sposobu spotykania świata. In terpretujemy ten fenomen w zasadniczym egzystencjalnoontologicznym celu, nie zaś wedle zawężonej orientacji na poznawanie, które już wcześnie i nieprzypadkowo w gre ckiej filozofii pojmowano na gruncie „pragnienia widze nia". Praca, która w zbiorze rozpraw Arystotelesa o on tologii zajmuje pierwsze miejsce, / zaczyna się od zdania: TOXVTSC av6pw7roi, T O U ei8śvai ópśycwTOU cpuo-ei . W byciu czło wieka z istoty tkwi troska o widzenie. Zdanie to stanowi wstęp do rozważań, które dążą do odkrycia źródła nauko wego badania bytu i jego bycia na podstawie wspomniane go tu sposobu bycia jestestwa. T a grecka interpretacja egzystencjalnej genezy nauki nie jest przypadkowa. Zostaje w niej wyraźnie zrozumiane to, co zarysowało się już w twierdzeniu Parmenidesa: T O yap <XUTÓ voeTv e a w T E xai slvat. Bycie jest tym, co pokazuje się w czysto naocznej percepcji, i tylko to widzenie odkrywa bycie. Źródłowa i rzetelna prawda tkwi w czystej naoczności. Teza ta pozo staje do dziś fundamentem zachodniej filozofii. Stanowi ona motywację Heglowskiej dialektyki, i tylko na jej grun cie dialektyką ta jest możliwa. 1
Osobliwy prymat „widzenia" dostrzegł przede wszyst kim Augustyn w kontekście interpretacji concupiscentid . Ad 2
1
[Arystoteles,] Metafizyka, A 1, 980 a 21 [według wydania pol skiego: „Wszyscy ludzie z natury dążą do poznania"]. [Augustyn,] Confessiones, lib. X, cap. 35. 2
[171/172]
Rozdział V
243
oculos enim videre proprie pertinet, widzenie jest właściwe oczom. Ultimur autem hoc verbo etiam in ceteris sensibus cum eos ad cognoscendum intendimus. U ż y w a m y j e d n a k ż e tego słowa „ w i d z i e ć " także w odniesieniu d o i n n y c h zmysłów, gdy się nimi posługujemy — a b y p o z n a w a ć . Neque enim dicimus: au di quid rutilet; aut olejąc quam niteat; aut, gusta quam splendeat; aut, palpa quam fulgeat: videri enim dicuntur haec omnia. Nie m ó w i m y bowiem: słuchaj, j a k to błyszczy, albo: p o w ą c h a j , j a k to lśni, albo: skosztuj, j a k to świeci, albo: poczuj, j a k to promieniuje, lecz wszędzie tu m ó w i m y : zobacz, m ó w i m y , że wszystko to zostaje ujrzane. Dicimus autem non solum, vide quid luceat, quod soli oculi sentire possunt, nie m ó w i m y j e d n a k ż e tylko: zobacz, j a k świeci to, co tylko oczy mogą postrzec, sed etiam vide quid sonet; vide quid oleat, vide quid sapiat, vide quam durum sit. M ó w i m y także: zobacz, j a k to dźwięczy, zobacz, j a k to p a c h n i e , zobacz, j a k to smakuje, zobacz, j a kie to t w a r d e . Ideoque generalis experientia sensuum concupiscentia sicut dictum est oculorum vocatur, quia uidendi officium in quo primatum oculi tenent, etiam ceteri sensus sibi de similitudine usurpant, cum aliquid cognitionis explorant. Dlatego doświadcze nie zmysłowe w ogóle zostaje s c h a r a k t e r y z o w a n e j a k o „ p o żądliwość o c z u " , gdyż także i inne zmysły n a podstawie p e w n e g o p o d o b i e ń s t w a przyswajają sobie wyniki widzenia, gdy chodzi o p o z n a w a n i e , a przy tych w y n i k a c h oczy m a ją pierwszeństwo. / C o m o ż n a rzec o tej skłonności d o tylko-odbierania? J a kie egzystencjalne u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa staje się z r o z u m i a ł e w fenomenie ciekawości? Bycie-w-świecie z a n u r z a się najpierw w świecie objętym z a t r o s k a n i e m . Z a t r o s k a n i u przewodzi przegląd, który od k r y w a to, co poręczne, i przechowuje to w tegoż odkrytości. Wszelkiemu d o s t a r c z a n i u i załatwianiu przegląd otwie r a drogę n a p r z ó d , daje środki d o realizacji, odpowiednią
244
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[172]
okazję, sprzyjający moment. Zatroskanie może ustać w sensie przerwy w załatwianiu na odpoczynek lub wraz z zakończeniem załatwiania. Ustawszy, zatroskanie nie znika, wyzwala się natomiast przegląd, nie jest on już przywiązany do świata wytworu. W spoczynku troska przechodzi w wyzwolony przegląd. Przeglądowe odkry wanie świata wytworu ma charakter od-dalania. Dla wy zwolonego przeglądu nie m a już nic poręcznego, o czego przybliżenie trzeba by się troskać. Jako z istoty od-dalający, zapewnia on sobie nowe możliwości od-dalania; oznacza to, że od tego, co najbliżej poręczne, zmierza on w daleki i obcy świat. Troska przechodzi w zatroskanie 0 możliwości tego, by podczas wypoczynku i zabawiania widzieć tylko wygląd „świata". Jestestwo szuka dali po to tylko, by sobie przybliżyć jej wygląd. Kieruje się ono tylko wyglądem świata — sposób bycia, w którym jestestwo troska się o to, by się uwolnić od samego siebie jako bycia-w-świecie, od bycia przy tym, co najbliżej na co dzień po ręczne. Oswobodzona ciekawość troska się jednak o to, by wi dzieć, nie po to, by rozumieć to coś widzianego tzn. wejść w bycie ku temu, lecz tylko po to, by widzieć. Poszukuje ona nowości tylko po to, by od niej przeskoczyć do następ nej. Trosce tego widzenia nie chodzi o uchwytywanie 1 oparte na wiedzy bycie w prawdzie, lecz o możliwość zdania się na świat. Dlatego ciekawość scharakteryzuje specyficzne niezabawianie (Unverweilen) przy tym, co naj bliższe. Dlatego też nie poszukuje ona także swobody re fleksyjnego przebywania (Verweilen), lecz niepokoju i pobu dzania przez coraz to inną nowość oraz przez zmienność spotkań. W swym niezabawianiu ciekawość troska się o ciągłą możliwość rozrywki. Ciekawość nie ma nic wspól nego z pełną podziwu obserwacją bytu, OaupiaCew, nie
[172/173]
Rozdział V
245
chodzi jej o to, by uległszy oczarowaniu popaść w nierozumienie, lecz troska się ona o pewnego typu wiedzę, ale tylko po to, by ją posiąść. O b a konstytutywne dla cie kawości momenty niezabawiania w objętym zatroskaniem otoczeniu oraz rozpraszania się na coraz to nowe możliwości fundują trzeci / istotowy charakter tego fenomenu, nazwa ny przez nas przelotnością (Aufenthaltslosigkeit). Cieka wość jest wszędzie i nigdzie. T e n modus bycia-w-świecie od słania nowy sposób bycia powszedniego bytowania, sposób, w którym się ono stale wykorzenia. Gadanina rządzi także drogami ciekawości, mówi, co należy przeczytać i zobaczyć. Bycie-wszędzie-i-nigdzie ciekawości jest zdane na gadaninę. O b y d w a te powszednie modi bycia m o w y i oglądu nie są w swej tendencji do wy korzeniania się jedynie obecne obok siebie, lecz jeden sposób bycia pociąga za sobą drugi. Ciekawość, dla której nic nie jest zamknięte, gadanina, dla której nic nie po zostaje niezrozumiane, dają sobie, tzn. tak będącemu jes testwu, rękojmię rzekomo prawdziwie „żywego życia". A wraz z tym domniemaniem pojawia się trzeci fenomen charakteryzujący otwartość powszedniego bytowania.
§ 37. Dwuznaczność Gdy w powszednim wspólnym byciu spotykamy coś, co jest dostępne każdemu i o czym każdy wszystko może powiedzieć, to wkrótce nie sposób już rozstrzygnąć, co w rzetelnym rozumieniu jest, a co nie jest otwarte. T a dwuznaczność rozciąga się nie tylko na świat, ale także na wspólne bycie jako takie, a nawet na bycie jestestwa ku so bie samemu. Wszystko wygląda tak, jakby było rzetelnie zrozumiane, uchwycone i wyrażone, a przecież w istocie nie jest, bądź
246
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [173/174]
też tak nie wygląda, a w istocie takie jest. Dwuznaczność dotyka nie tylko dysponowania i gospodarowania czymś dostępnym do użytku i zabawy, lecz ustala się już w ro zumieniu jako możności bycia w charakterze projektu i wstępnej ekspozycji możliwości jestestwa. Każdy nie tylko zna i omawia to, co się przedkłada i występuje, lecz umie także mówić o tym, co się dopiero winno zdarzyć, co się jeszcze nie przedkłada, ale co „właściwie" należałoby zrobić. K a ż d y już z góry przeczuł i wyczuł to, co inni tak że przeczuwają i wyczuwają. T o oparte na zasłyszeniu bycie-na-tropie — kto rzeczywiście „jest na tropie" czegoś, ten o tym nie mówi — jest najbardziej podstępnym sposo bem, w jaki dwuznaczność prezentuje możliwości jestest wa, by móc od razu zdusić ich moc. Przyjąwszy mianowicie, że coś co się przeczuło i wyczuło, pewnego dnia rzeczywiście przemieni się w fakt, to właśnie dwuznaczność troszczy się o to, by zainteresowanie dla zre alizowanej / sprawy natychmiast obumarło. Istnieje ono przecież tylko w postaci ciekawości i gadaniny — dopóki dana jest możliwość nieobowiązującego zaledwie-współprzeczuwania. Gdy się jest i dopóki się jest na tropie, współbycie-przy-czymś [Mit-ddbei-sein) odmawia posłuszeństwa, gdy zaczyna się przeprowadzanie czegoś przeczutego. Wtedy bo wiem jestestwo jest zawsze sprowadzane przemocą do same go siebie. Gadanina i ciekawość tracą swą moc. I mszczą się zarazem. W kwestii przeprowadzania tego, co się współ-przeczuło, gadaninie łatwo przychodzi ustalenie: to także dałoby się zrobić, bo — przecież się to przeczuło. Gadaninę w końcu nawet oburza, że coś przez nią przeczutego i stale postulowanego teraz rzeczywiście się wydarza. W ten sposób odbiera się jej przecież okazję do dalszego przeczuwania. Ponieważ jednak czas jestestwa zabierającego się w mil czeniu do przeprowadzania czegoś jest różny od czasu
[174/175]
Rozdział V
247
rzeczywistego niepowodzenia — widziany w kategoriach publicznych płynie z istoty wolniej od czasu gadaniny, która „żyje szybciej" — gadanina o wiele wcześniej staje przy czymś innym, aktualnie najnowszym. Coś wcześniej przeczutego i teraz przeprowadzanego przychodzi z uwagi na to coś najnowszego zbyt późno. Gadanina i ciekawość troskają się w swej dwuznaczności, by coś autentycznie i nowo stworzonego było już w monencie swego poja wienia się dla opinii publicznej przestarzałe. J e g o pozytyw ne możliwości mogą się wyzwolić dopiero wtedy, gdy usta nie wpływ zakrywającej gadaniny i obumrą „wspólne" interesy. Dwuznaczność publicznej wykładni podaje rozstrzyganie już z góry i ciekawskie przeczuwanie za właściwe wydarze nia, a przeprowadzanie czegoś i działanie opatruje etykietą czegoś wtórnego i nieważnego. Dlatego też rozumienie jes testwa w Się ciągle przeoczą w swoich projektach prawdzi we możliwości bycia. Jestestwo jest zawsze dwuznacznie „tu oto", tzn. z taką publiczną otwartością wspólnego bycia, że bieg „sprawom" nadają najgłośniejsza gadanina i największa ciekawość, na co dzień zaś dzieje się wszystko, a w istocie nic. T a dwuznaczność podsuwa zawsze ciekawości to, czego ta poszukuje, a gadaninie nadaje pozór, jakoby to ona wszystko rozstrzygała. T e n sposób bycia otwartości bycia-w-świecie zdomino wał także wspólne bycie jako takie. Inny jest „tu oto" naj pierw na podstawie tego, co się o nim słyszało, co się o nim mówi i wie. W pierwotne wspólne bycie wkrada się od razu gadanina. Każdy baczy zrazu i zwykle / na in nego, na to, jak on się zachowuje i co powie. Wspólne by cie w Się nie jest wcale separowanym, obojętnym prze bywaniem obok siebie, lecz napiętym, dwuznacznym
248
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[175]
wzajemnym-zważaniem-na-siebie, skrytym przysłuchiwaniem-się-sobie-nawzajem. Pod maską „dla-siebie-nawzaj e m " rozgrywa się „przeciw-sobie". Trzeba przy tym zauważyć, że dwuznaczność wcale nie wyrasta dopiero z wyraźnego zamiaru maskowania i zniekształcania i że nie wywołuje jej dopiero pojedyncze jestestwo. Tkwi ona już we wspólnym byciu jako rzuconym wspólnym byciu w świecie. Publicznie pozostaje ona jed nak właśnie zakryta i zawsze będziemy się bronić przed uznaniem, że ta interpretacja sposobu bycia wyłożenia Się jest trafna. Nieporozumieniem byłoby oczekiwać od Się potwierdzenia eksplikacji tych fenomenów. Fenomeny gadaniny, ciekawości i dwuznaczności zostały przedstawione w ten sposób, że już w nich samych poka zuje się pewien kontekst bycia. Sposób bycia tego konteks tu trzeba teraz ująć egzystencjalno-ontologicznie. Podsta wowy sposób bycia powszedniości trzeba zrozumieć w ho ryzoncie dotychczas uzyskanych struktur bycia jestestwa. § 38. Upadanie i rzucenie Gadanina, ciekawość i dwuznaczność charakteryzują sposób, w jaki jestestwo jest na co dzień swym „tu oto", otwartością bycia-w-świecie. Charaktery te jako określniki egzystencjalne nie są obecne w jestestwie; współstanowią one jego bycie. W nich i w ich dotyczącym bycia kontekś cie odsłania się podstawowy sposób bycia powszedniości, który nazwiemy upadaniem jestestwa. Termin ten, który nie wyraża żadnej negatywnej oceny, ma oznaczać: jestestwo jest zrazu i zwykle przy objętym za troskaniem „świecie". T o zanurzenie w... (Aufgehen bei...) m a zwykle charakter zatracenia się w opinii publicznej Się. O d początku jestestwo jest już zawsze odpadłe od
[175/176]
Rozdział V
249
siebie samego j a k o właściwej możności bycia Sobą i u p a d ł e w „ ś w i a t " . U p a d ł o ś ć w „ ś w i a t " o z n a c z a zanurzenie we w s p ó l n y m byciu, g d y temu o s t a t n i e m u przewodzą g a d a n i n a , ciekawość i d w u z n a c z n o ś ć . T o , co nazwaliśmy niewłaś ciwością jestestwa , uzyska teraz, dzięki interpretacji u p a d a n i a , / ściślejsze określenia. „Niewłaściwie" (Un- und nichteigentlich) nie oznacza j e d n a k w ż a d n y m razie „właści wie n i e " , tak j a k b y jestestwo wraz z t y m modus bycia w ogóle traciło swoje bycie. Niewłaściwość nie oznacza wcale niebycia-już-w-świecie, j a k o że stanowi właśnie p e w n e szczególne bycie-w-świecie, całkowicie owładnięte „ ś w i a t e m " i w s p ó ł b y t o w a n i e m i n n y c h w Się. Niebycie-samym-sobą funkcjonuje j a k o pozytywna możliwość bytu, który, z istoty zatroskany, z a n u r z a się w świecie. T o nieby cie t r z e b a p o j m o w a ć j a k o najbliższy sposób bycia jestestwa, w j a k i m się o n o zwykle utrzymuje. 1
D l a t e g o upadłości jestestwa nie m o ż n a także u j m o w a ć j a k o „ u p a d k u " w p o r ó w n a n i u d o jakiegoś bardziej czyste go i wyższego „ s t a n u p i e r w o t n e g o " . Nie tylko bowiem nie d o ś w i a d c z a m y tego ontycznie, ale i ontologicznie brak n a m d o takiej interpretacji jakichkolwiek możliwości i przewodniej idei. J a k o u p a d a j ą c e , jestestwo o d p a d ł o j u ż było od siebie samego j a k o faktycznego bycia-w-świecie; u p a d ł o ono przy t y m nie w jakiś byt, n a który natrafia ono lub nie dopiero w trakcie swego bycia, lecz w świat, który sam należy do j e g o bycia. U p a d a n i e jest egzystencjalnym określeniem jes testwa samego i nie m ó w i niczego o nim j a k o czymś obec n y m ani o o b e c n y c h stosunkach d o bytu, z którego się ono „ w y w o d z i " , lub do bytu, z k t ó r y m później wchodzi w p e w n e commercium. Por. § 9, s. 58 nn.
250
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [176/177]
Ontologiczno-egzystencjalna s t r u k t u r a u p a d a n i a zosta łaby źle z r o z u m i a n a także wtedy, g d y b y przypisać jej sens jakiejś m a r n e j i godnej p o ż a ł o w a n i a ontycznej własności, którą m o g ł y b y ewentualnie u s u n ą ć bardziej rozwinięte sta dia k u l t u r y ludzkiej. P r z y pierwszym wskazaniu n a bycie-w-świecie j a k o p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa, a p o d o b n i e przy charakterystyce jego k o n s t y t u t y w n y c h m o m e n t ó w struktu r a l n y c h sposób bycia tychże pozostawał niewidoczny fe n o m e n a l n i e spoza analizy ukonstytuowania bycia. Co p r a w d a opisaliśmy możliwe p o d s t a w o w e sposoby bycia-w, zatros kanie i troskliwość, ale nie rozważyliśmy p y t a n i a o p o wszedni sposób bycia tych o d m i a n bycia. O k a z a ł o się tak że, iż bycie-w jest czymś zupełnie r ó ż n y m od tylko rozwa żającego lub działającego stania-wobec-siebie, tj. od wspóln e g o - b y c i a - o b e c n y m p o d m i o t u i obiektu. M i m o to musiało pozostać wrażenie, że bycie-w-świecie funkcjonuje j a k o sztywne rusztowanie, wewnątrz którego zachodzą możliwe odniesienia jestestwa d o jego świata, ale nie naruszają przy t y m bycia samego „ r u s z t o w a n i a " . T o d o m n i e m a n e „rusz t o w a n i e " s a m o współstanowi j e d n a k sposób bycia jestest wa. F e n o m e n u p a d a n i a stanowi d o k u m e n t a c j ę p e w n e g o egzystencjalnego modus bycia-w-świecie. / G a d a n i n a otwiera jestestwu rozumiejące bycie ku jego światu, ku i n n y m i ku n i e m u s a m e m u , ale tak, że owo by cie ku... jest w modus p o z b a w i o n e g o g r u n t u zawieszenia. Ciekawość otwiera wszystko, tak j e d n a k , że bycie-w jest wszędzie i nigdzie. D w u z n a c z n o ś ć nie skrywa niczego przed r o z u m i e n i e m jestestwa, j e d n a k ż e tylko p o to, aby bycie-w-świecie stłumić w w y k o r z e n i o n y m wszędzie-i-nigdzie. D o p i e r o wraz z ontologicznym u w y p u k l e n i e m przebłyskującego w tych fenomenach sposobu bycia powszedniego
[177]
Rozdział V
251
bycia-w-świecie uzyskujemy egzystencjalnie zadawalające określenie podstawowego ukonstytuowania jestestwa. Jaką strukturę przejawia „ruchliwość" („Bewegtheit") upadania? Gadanina i zawarta w niej publiczna wykładnia konsty tuują się we wspólnym byciu. Gadanina nie jest tworem takiego bycia odeń oderwanym i czymś obecnym dla siebie wewnątrz świata. Podobnie też nie można jej sublimować w coś „ogólnego", co, jako z istoty nie należące do nikogo, jest „właściwie" niczym i występuje „realnie" tylko u posługującego się językiem jednostkowego jestestwa. Gadanina stanowi sposób bycia samego wspólnego bycia i nie powstaje dopiero w pewnych warunkach, które od działywałyby na jestestwo „z zewnątrz". Gdy jednak samo jestestwo w gadaninie i publicznej wykładni zapewnia sobie już z góry możliwość zatracenia się w Się i upadku w bezpodstawność, to znaczy to, że jestestwo gotuje sobie samemu stałą pokusę upadania. Bycie-w-świecie jest w sobie samym kusicielskie. Nabrawszy w ten sposób charakteru pokusy, publiczna wykładnia podtrzymuje upadłość jestestwa. Gadanina i dwuznaczność ujrzenia-wszystkiego i zrozumienia-wszystkiego rodzą mniemanie, że tak dostępna dominująca otwar tość jestestwa zdoła mu zagwarantować pewność, rzetel ność i pełnię wszelkich możliwości jego bycia. Pewność sie bie i stanowczość Się szerzy rosnące przekonanie o zbęd ności właściwego, położonego rozumienia. Mniemanie te go Się, że dostarcza ono strawy i przewodzi pełnemu i prawdziwemu „życiu", wnosi w jestestwo uspokojenie, dla którego wszystko jest „w najlepszym porządku", a wszyst kie drzwi stoją otworem. Kusząc samo siebie, upadające bycie-w-świecie samo siebie zarazem uspokaja. T o uspokojenie w niewłaściwym byciu nie skłania jednak do stagnacji i bezczynności, lecz popycha do
252
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [177/178]
p o z b a w i o n e g o wszelkich h a m u l c ó w „ d z i a ł a n i a " . Bycie u p a d ł y m w „ ś w i a t " wcale teraz / nie n a b i e r a spokoju. K u s z ą c e uspokojenie wzmaga u p a d a n i e . Głównie ze względu n a wykładnię jestestwa może teraz pojawić się m n i e m a n i e , że zrozumienie najbardziej obcych k u l t u r oraz „ z s y n t e t y z o w a n i e " ich z własną p r o w a d z i d o pełnego i wreszcie rzetelnego oświecenia jestestwa n a t e m a t j e g o sa mego. Penetrująca ciekawość i niespokojna znajomość-wszystkiego zwodzą ogólne rozumienie jestestwa. W isto cie j e d n a k nieokreślona i niepodjęta pozostaje kwestia, co właściwie m a być r o z u m i a n e ; pozostaje n i e z r o z u m i a n e , że s a m o r o z u m i e n i e jest możnością bycia, k t ó r a musi się wyzwolić wyłącznie w najbardziej własnym jestestwie. W t y m uspokojonym, wszystko „ r o z u m i e j ą c y m " p o r ó w n y w a n i u się ze wszystkim jestestwo p o p a d a w p e w n e w y o b c o w a n i e , w k t ó r y m skrywa się przed n i m jego najbardziej własna możność bycia. J a k o kusząco-uspokajające, u p a d a j ą c e by cie-w-świecie z a r a z e m wyobcowuje. T o w y o b c o w a n i e nie może j e d n a k oznaczać, że jestest w o zostaje faktycznie o d e r w a n e od samego siebie; prze ciwnie, w y o b c o w a n i e owo w p ę d z a jestestwo w pewien spo sób bycia, polegający n a najbardziej przesadnej „ s a m o a r t y k u l a c j i " , k t ó r a próbuje sił we wszelkich możliwych i n t e r p r e t a c j a c h , tak iż j u ż same w s k a z a n e przez nią „ c h a r a k t e r o l o g i e " i „ t y p o l o g i e " stają się nieprzejrzane. T o w y o b c o w a n i e , które zamyka przed jestestwem jego właści wość i możliwość, choćby n a w e t tę p r a w d z i w e g o niepo wodzenia, nie zdaje j e d n a k jestestwa n a byt, k t ó r y m ono samo nie jest, lecz spycha j e w j e g o niewłaściwość, w pewien możliwy sposób bycia jego samego. O w o kusząco-uspokajające w y o b c o w a n i e u p a d a n i a p r o w a d z i swoją własną ruchliwością d o tego, że jestestwo wikła się w sobie samym.
[178/179]
Rozdział V
253
Wskazane tu fenomeny pokusy, uspokojenia, wyobcowa nia i samouwikłania (uwięźnięcia) charakteryzują specy ficzne bycie w sposób upadania. Tę „ruchliwość" jestestwa w jego własnym byciu nazywamy spadkiem (Ab s tur z)- Jes testwo z siebie samego spada w siebie samo, w bez-podstawność i marność niewłaściwej powszedniości. T e n upa dek (Sturz) pozostaje dlań jednak za sprawą publicznej wykładni skryty, tak iż interpretuje się go nawet jako „wzlot" i „konkretne życie". R u c h spadku w bez-podstawność i w jej obrębie niewła ściwego bycia w Się odrywa stale rozumienie od projek towania właściwych możliwości i pogrąża je w uspokojo nym domniemaniu, że posiada wszystko lub że wszystko osiągnęło. T o stałe odrywanie od właściwości i nieustanna zarazem jej ułuda wraz z pogrążaniem się w Się charakte ryzują ruchliwość upadania jako wir. \ U p a d a n i e nie tylko egzystencjalnie określa bycie-w-świe cie. Wir ujawnia zarazem rzut i ruchliwość jako charakte ry rzucenia, które w położeniu jestestwa może się jemu sa m e m u narzucić (aufdrdngeń). Rzucenie nie tylko nie jest „faktem dokonanym"; nie jest ono także zamkniętym factum. Faktyczności tego ostatniego przysługuje to, że jestest wo, dopóki jest tym, czym jest, pozostaje w rzucie (im Wurj) i wciąga je wir niewłaściwości Się. Rzucenie, w którym faktyczność daje się oglądać fenomenalnie, przysługuje jes testwu, któremu w jego byciu o nie samo chodzi. Jestestwo egzystuje faktycznie. Czy jednak tak wykazując upadanie nie eksponujemy fe nomenu, który przemawia wprost przeciw określeniu, za pomocą którego wskazana została formalna idea egzys tencji? Czy można pojmować jestestwo jako byt, w którego byciu chodzi o możność bycia, skoro zatracił się on właśnie w swej powszedniości, a w upadaniu „żyje" z dala od siebie?
254
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [179/180]
U p a d a n i e w świat jest jednak tylko wtedy fenomenalnym „ d o w o d e m " przeciw egzystencjalności jestestwa, gdy to ostatnie założymy jako izolowany podmiot-ja, jako punkt jaźni (Selbstpunkt), od którego się ono oddala. Świat byłby wówczas pewnym obiektem. Upadanie w taki świat trzeba wtedy przeinterpretować ontologicznie do postaci bycia obecnym w sposób wewnątrzświatowego bytu. Gdy jednak obstajemy przy byciu jestestwa we wskazanym tu ukonsty tuowaniu bycia-w-świecie, staje się widoczne, że upadanie jako sposób bycia tego bycia-w stanowi raczej najbardziej ele mentarny argument za egzystencjalnością jestestwa. W upadaniu nie chodzi o nic innego jak o możność-bycia-w-świecie, chociaż w modus niewłaściwości. Jestestwo tylko dlatego może upadać, że chodzi m u o rozumiej ąco-położone bycie-w-świecie. Z drugiej strony właściwa egzystencja nie jest czymś oderwanym od upadającej powszedniości, lecz, egzystencjalnie rzecz biorąc, tylko jej zmodyfikowanym uj mowaniem. Fenomen upadania nie daje także czegoś w rodzaju „ciemnej strony" jestestwa, jakiejś ontycznie występującej własności, która mogłaby służyć za uzupełnienie niewin nych aspektów tego bytu. Upadanie odsłania istotową struk turę ontologiczna samego jestestwa, która nie określa „ciemnej strony" tegoż, lecz konstytuuje wszystkie jego dni w ich powszedniości. Egzystencjalno-ontologiczna interpretacja nie głosi za tem jakiejś ontycznej tezy o „zepsuciu natury ludzkiej", to zaś nie z braku niezbędnych środków dowodowych, lecz dlatego, że jej problematyka / sytuuje się przed wszelką wypowiedzią o zepsuciu i niewinności. Upadanie to on tologiczne pojęcie [dotyczące] ruchu. Nie rozstrzyga się ontycznie, czy człowiek „pławi się w grzechu", znajduje się w status corruptionis, żyje w status integritatis lub znajduje się
[180]
Rozdział V
255
w s t a d i u m p o ś r e d n i m : w status gratiae. W i a r a i „świato p o g l ą d " , głosząc to czy owo i wypowiadając się o jestes twie j a k o byciu-w-świecie, będą musiały powrócić d o w y d o b y t y c h tu s t r u k t u r egzystencjalnych, jeśli tylko ich wypowiedzi aspirują z a r a z e m d o r o z u m i e n i a pojęciowego. G ł ó w n e p y t a n i e tego rozdziału dotyczyło bycia „ t u o t o " . T e m a t e m była ontologiczną konstytucja istotowo przysługującej jestestwu otwartości. J e j bycie konstytuuje się w położeniu, r o z u m i e n i u i mowie. Powszedni sposób bycia otwartości charakteryzuje g a d a n i n a , ciekawość i d w u z n a c z n o ś ć . T e zaś ukazują ruchliwość u p a d a n i a za p o m o c ą istotowych c h a r a k t e r ó w pokusy, uspokojenia, wy o b c o w a n i a i uwikłania. W r a z z tą analizą została w y d o b y t a w głównych zary sach całość egzystencjalnego u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa i osiągnięty został fenomenalny g r u n t dla „ z b i o r c z e j " in terpretacji bycia jestestwa j a k o troski.
Rozdział
szósty
T R O S K A J A K O BYCIE JESTESTWA
§ 39. Pytanie o pierwotny całokształt strukturalnej całości jestestwa Bycie-w-świecie jest pierwotną i ciągle całościową struk turą. W p o p r z e d n i c h rozdziałach (Dział pierwszy, rozdzia ły 2-5) została o n a u w y d a t n i o n a fenomenalnie j a k o całość oraz — zawsze n a tejże podstawie — co d o swych konsty t u t y w n y c h m o m e n t ó w . D a n e n a początku tych r o z w a ż a ń wstępne spojrzenie n a całość fenomenu nie jest j u ż teraz p o z b a w i o n y m wyraźnej treści pierwszym ogólnym zarysem. W k a ż d y m razie fenomenalna rozmaitość u k o n s t y t u o w a nia całości s t r u k t u r y i jej powszedniego sposobu bycia łat wo m o ż e teraz u d a r e m n i ć jednolite spojrzenie fenomenolo giczne n a ową całość j a k o taką. Spojrzenie to musi j e d n a k o tyle mieć większą swobodę i t y m pewniej pozostawać d o dyspozycji, iż s t a w i a m y teraz / p y t a n i e , o które w funda m e n t a l n e j analizie jestestwa w ogóle chodzi: jak określić od strony egzystencjalno-ontologicznej całokształt ukazanej tu całości struktury? 1
Jestestwo egzystuje faktycznie. P y t a n i e dotyczy ontolo gicznej j e d n i egzystencjalności i faktyczności bądź istotowej przynależności tej drugiej d o pierwszej. Jestestwo m a n a
Por. § 12, s. 74 nn.
[181]
Rozdział VI
257
gruncie swego z istoty m u przysługującego położenia taki sposób bycia, przy k t ó r y m zostaje o n o postawione przed s a m y m sobą i sobie w swym rzuceniu o t w a r t e . R z u c e n i e j e d n a k ż e jest sposobem bycia bytu, który zawsze jest swoi mi możliwościami — tak iż rozumie on siebie w nich i n a ich podstawie (projektuje się n a nie). Bycie-w-świecie, k t ó r e m u bycie przy czymś p o r ę c z n y m przysługuje równie pierwotnie, j a k współbycie z innymi, jest zawsze ze wzglę d u n a siebie samo. Sobą j e d n a k jest zrazu i zwykle nie właściwie, [jest] Sobą-Się. Bycie-w-świecie zawsze już jest u p a d ł e . Przeciętną powszedniość jestestwa m o ż n a z a t e m okreś lić j a k o upadająco-otwarte, rzucone-projektujące bycie-w-świecie, któremu w jego byciu przy „świecie" i we współbyciu z innymi chodzi o samą najbardziej własną możność bycia. Czy m o ż e się u d a ć ujęcie całokształtu tej całości struktu ry powszedniości jestestwa? Czy bycie jestestwa pozwala się jednolicie w y d o b y ć w taki sposób, by n a jego podstawie stała się z r o z u m i a ł a j e d n a k o w a z istoty pierwotność w s k a z a n y c h s t r u k t u r wraz z o d n o ś n y m i egzystencjalnymi możliwościami modyfikacji? Czy istnieje jakiś sposób fe n o m e n a l n e g o d o t a r c i a do tego bycia n a gruncie niniej szego ujęcia analityki egzystencjalnej? N e g a t y w n i e rzecz biorąc, nie podlega dyskusji, że ca łokształtu całości strukturalnej nie d a się fenomenalnie osiągnąć za p o m o c ą zestawiania elementów. W y m a g a ł o b y to b o w i e m p l a n u b u d o w y . Bycie jestestwa, stanowiące ontologiczny nośnik całości s t r u k t u r y j a k o takiej, staje się n a m d o s t ę p n e w p e ł n y m przejrzeniu tej całości na wskroś w kierunku jednego pierwotnie jednolitego fenomenu, który tkwi j u ż w tej całości, fundując ontologicznie s t r u k t u r a l n ą możliwość każdego m o m e n t u s t r u k t u r a l n e g o . „ Z b i o r c z a " i n t e r p r e t a c j a nie może z a t e m polegać n a g r o m a d z e n i u ze stawu dotychczasowych wyników. P y t a n i e o egzystencjalny
258
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [181/182]
p o d s t a w o w y c h a r a k t e r jestestwa jest z istoty różne od p y t a n i a o bycie czegoś obecnego. Powszedniego doświad czania w otoczeniu, ontycznie i ontologicznie skierowanego stale n a byt z w n ę t r z a świata, jestestwo nie może p o d d a ć analizie ontologicznej w sposób ontycznie pierwotny. Po d o b n i e i m m a n e n t n e m u postrzeganiu przeżyć brak / onto logicznie zadowalającej idei przewodniej. Z drugiej strony bycia jestestwa nie m o ż n a d e d u k o w a ć z idei człowieka. Gzy z dotychczasowej interpretacji jestestwa m o ż n a wy wnioskować, jakiego ontyczno-ontologicznego podejścia d o samego siebie w y m a g a ono samo z siebie j a k o j e d y n i e o d p o wiedniego? Ontologicznej strukturze jestestwa przysługuje r o z u m i e nie bycia. Będąc, jest ono w swym byciu sobie s a m e m u ot w a r t e . Położenie i rozumienie konstytuują sposób bycia tej otwartości. Czy istnieje w jestestwie rozumiejące położenie, w k t ó r y m jestestwo byłoby s a m e m u sobie w wyróżniony sposób otwarte? Jeśli egzystencjalna analityka jestestwa m a z a c h o w a ć zasadniczą jasność co do swej fundamentalno-ontologicznej funkcji, to dla u p o r a n i a się ze swym t y m c z a s o w y m z a d a n i e m w y o d r ę b n i e n i a bycia jestestwa musi poszukiwać j e d n e j z najdalej idących i najbardziej pierwotnych możliwoś ci otwarcia, j a k i e tkwią w s a m y m jestestwie. Sposób otwie r a n i a , który p o z w a l a jestestwu stanąć przed s a m y m sobą, musi być taki, by samo jestestwo stawało się w n i m d o s t ę p n e w p e w n y m uproszczeniu. W r a z z t y m , co tak ot w a r t e , musi wówczas ujawnić się w sposób e l e m e n t a r n y całokształt s t r u k t u r y poszukiwanego bycia. J a k o położenie spełniające takie metodologiczne w a r u n k i u p o d s t a w naszej analizy znajdzie się fenomen trwogi. O p r a c o w a n i e tego p o d s t a w o w e g o położenia i ontologiczna charakterystyka tego, co w nim otwarte j a k o takie, wychodzi
[182/183]
Rozdział VI
259
od fenomenu u p a d a n i a i o d r ó ż n i a trwogę od wcześniej a n a l i z o w a n e g o pokrewnego fenomenu lęku. T r w o g a j a k o możliwość bycia jestestwa w r a z z o t w a r t y m w niej s a m y m jestestwem daje fenomenalną p o d s t a w ę do wyraźnego ujęcia p i e r w o t n e g o całokształtu bycia jestestwa. J e g o bycie odsłania się j a k o troska. Ontologiczne o p r a c o w a n i e tego p o d s t a w o w e g o fenomenu egzystencjalnego w y m a g a odgra niczenia go od fenomenów, które zrazu m o ż n a by utoż samić z troską. T e fenomeny to wola, życzenie, pociąg i pęd. Troski nie m o ż n a z nich wywieść, j a k o że to właśnie one są w niej u f u n d o w a n e . O n t o l o g i c z n ą interpretacja jestestwa j a k o troski jest, j a k k a ż d a analiza ontologiczną wraz z tym, co osiąga, odległa od tego, co pozostaje dostępne przedontologiczn e m u z r o z u m i e n i u bycia, a n a w e t ontycznej znajomości b y t u . Nie p o w i n n o dziwić, że coś p o z n a n e g o ontologicznie wydaje się zwykłemu rozsądkowi obce w p o r ó w n a n i u z t y m , co z n a n e m u wyłącznie ontycznie. M i m o to na wet / o n t y c z n e zapoczątkowanie poszukiwanej tu ontolo gicznej interpretacji jestestwa j a k o troski może się j u ż o k a z a ć sztuczne i wymyślone teoretycznie, pomijając zu pełnie gwałt, j a k i e g o m o ż n a się d o p a t r y w a ć w odrzuce niu tradycyjnej i u z n a n e j definicji człowieka. D l a t e g o po t r z e b n e jest ontologiczne potwierdzenie egzystencjalnej interpretacji jestestwa j a k o troski. Polega ono n a wyka zaniu, że jestestwo j u ż od chwili, gdy zaczęło się o sobie w y p o w i a d a ć , wyłożyło siebie, choć tylko przedontologicznie, j a k o troskę (cura). Zmierzając ku fenomenowi troski, a n a l i t y k a jestestwa winna przygotować problematykę fundamentalno-ontologiczną, pytanie o sens bycia w ogóle. A b y spojrzenie uwzględ niające dotychczasowe wyniki wyraźnie n a to skierować, w y c h o d z ą c p o z a specyficzne z a d a n i a egzystencjalno-
260
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[183/184]
-apriorycznej antropologii, trzeba jeszcze wnikliwiej ująć dzięki spojrzeniu wstecz te fenomeny, które pozostają w najściślejszym związku z p r z e w o d n i ą tu kwestią bycia. Są to wcześniej wyeksplikowane sposoby bycia: poręczność i obecność, które określają wewnątrzświatowy byt o i n n y m niż jestestwo c h a r a k t e r z e . Ponieważ d o t ą d w p r o b l e m a t y c e ontologicznej bycie r o z u m i a n e było najpierw w sensie obecności ( „ r e a l n o ś ć " , rzeczywistość „ ś w i a t a " ) , a bycie jes testwa pozostawało ontologicznie nieokreślone, trzeba roz ważyć ontologiczny związek troski, światowości, poręcz ności i obecności (realności). D o p r o w a d z i to d o ściślejszego określenia pojęcia realności w kontekście dyskusji n a t e m a t z o r i e n t o w a n y c h n a tę ideę teoriopoznawczych kwestii re alizmu i idealizmu. Byt jest niezależnie od doświadczenia, wiedzy i ujmo w a n i a , dzięki k t ó r y m zostaje on o t w a r t y , odkryty i określo ny. Bycie j e d n a k ż e „jest" tylko w r o z u m i e n i u tego bytu, którego byciu przysługuje rozumienie bycia. Bycie może z a t e m być nie pojęte, ale nigdy nie jest całkiem nie zrozu m i a n e . W p r o b l e m a t y c e ontologicznej bycie i prawda były od d a w i e n d a w n a u j m o w a n e łącznie, jeśli nie wręcz u t o ż s a m i a n e ze sobą. Stanowi to wyraz koniecznego, n a wet jeśli w swych źródłowych p o d s t a w a c h zakrytego, związku bycia i rozumienia. A b y z a t e m wystarczająco p r z y g o t o w a ć p y t a n i e o bycie, t r z e b a ontologicznie rozjaś nić fenomen prawdy. D o k o n a m y tego zrazu n a podstawie w y n i k ó w osiągniętych w dotychczasowej interpretacji fe n o m e n ó w otwartości i odkrytości, w y k ł a d n i i wypowiedzi. / T a k więc t e m a t e m zakończenia przygotowawczej fun d a m e n t a l n e j analizy jestestwa jest: p o d s t a w o w e położenie trwogi j a k o w y r ó ż n i o n a postać otwartości jestestwa (§ 40), bycie jestestwa j a k o troska (§ 41), potwierdzenie egzysten cjalnej interpretacji jestestwa j a k o troski n a podstawie
[184]
Rozdział VI
261
przedontologicznej autowykładni jestestwa (§ 42), jestest wo, światowość i realność (§ 43), jestestwo, otwartość i prawda (§ 44). § 40. Podstawowe położenie trwogi jako wyróżniona postać otwartości jestestwa Jedną z możliwości bycia jestestwa jest dostarczanie ontycznych „wiadomości" o sobie samym jako bycie. Są one możliwe tylko w charakteryzującej to jestestwo otwar tości, która opiera się na położeniu i rozumieniu. N a ile trwoga jest położeniem wyróżnionym? W jaki sposób włas ne bycie jestestwa stawia je w niej przed nim samym, aby można było fenomenalnie określić bycie otwartego w trwo dze bytu jako takiego, bądź określenie to dostatecznie przygotować? W zamiarze dotarcia do bycia całokształtu strukturalnej całości przyjmujemy za punkt wyjścia przeprowadzone powyżej konkretne analizy upadania. Zanurzenie w Się i w objętym zatroskaniem „świecie" ujawnia ucieczkę jestes twa przed sobą samym jako właściwą możnością-bycia-Sobą. T e n fenomen ucieczki jestestwa przed sobą samym i swą właś ciwością ma na pozór tę przynajmniej własność, że może posłużyć za fenomenalny grunt następującemu niżej ba daniu. W tej ucieczce wszelako jestestwo właśnie nie staje przed samym sobą. Zgodnie z najbardziej własnym tren dem upadania, odwrót odwodzi od jestestwa. W badaniu tych fenomenów musimy się wystrzegać mieszania charak terystyki ontyczno-egzystencyjnej z ontologiczno-egzystencjalną interpretacją i niedostrzegania leżących w tej pier wszej pozytywnych podstaw fenomenalnych tej drugiej. Egzystencyjnie rzecz biorąc, właściwość bycia Sobą jest w upadaniu zamknięta i wyparta, lecz owo zamknięcie to
262
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [184/185]
tylko prywacja otwartości, objawiającej się fenomenalnie w t y m , że ucieczka jestestwa jest ucieczką przed s a m y m so bą. W „ p r z e d c z y m " ucieczki jestestwo wychodzi właśnie „ p o z a " siebie. T y l k o gdy ontologicznie i istotowo zostaje ono przez przysługującą m u otwartość w ogóle postawione przed s a m y m sobą, może ono uciekać przed sobą. / W trak cie tego u p a d k o w e g o o d w r o t u nie zostaje oczywiście uchwy cone „ p r z e d c z y m " ucieczki, nie jest o n o też d o ś w i a d c z a n e w trakcie p o w r o t u . Podczas o d w r o t u od siebie j e d n a k ż e jest o n o „ t u o t o " w otwartej postaci. N a gruncie swego cha r a k t e r u otwartości egzystencyjnie-ontyczny o d w r ó t daje fenomenalnie możliwość egzystencjalnie-ontologicznego ujęcia „ p r z e d c z y m " ucieczki j a k o takiego. W obrębie on tycznego „z d a l a o d " , które tkwi w odwrocie, m o ż n a dzię ki fenomenologicznie interpretującemu „ p o w r o t o w i " zro z u m i e ć owo „ p r z e d c z y m " ucieczki i ująć j e pojęciowo. T a k więc z o r i e n t o w a n a n a fenomen u p a d a n i a analiza nie jest zasadniczo p o z b a w i o n a szans n a ontologiczne d o świadczenie czegoś o o t w a r t y m w t y m fenomenie jestest wie. Przeciwnie — tu właśnie interpretacja jest najmniej z d a n a n a sztuczne ujmowanie przez jestestwo siebie. D o k o nuje o n a j e d y n i e eksplikacji tego, co samo jestestwo on tycznie otwiera. Możliwość d o t a r c i a d o bycia jestestwa dzięki interpretacji, k t ó r a towarzyszy p o ł o ż o n e m u rozu mieniu i j e tropi, w z r a s t a t y m bardziej, im bardziej pier w o t n y jest fenomen, który metodologicznie funkcjonuje j a k o położenie otwierające. T w i e r d z i m y teraz, że t r w o g a spełnia taką właśnie funkcję. D o analizy trwogi nie jesteśmy zupełnie nie p r z y g o t o w a ni. Pozostaje co p r a w d a jeszcze niejasne, jaki jest jej o n t o łogiczny związek z lękiem. Niewątpliwie jest o n a m u feno m e n a l n i e p o k r e w n a . Świadczy o t y m fakt, że zwykle nie rozróżnia się tych d w u fenomenów i j a k o trwogę określa
[185/186]
Rozdział VI
263
się coś będącego lękiem, a lękiem nazywane bywa coś o charakterze trwogi. Postaramy się dotrzeć do fenomenu trwogi stopniowo. U p a d a n i e jestestwa w Się i w objęty zatroskaniem „świat" nazwaliśmy „ucieczką" przed samym sobą. Nieko niecznie jednak każde odsuwanie się od..., każdy odwrót od... musi być ucieczką. Charakter ucieczki ma ufundowa ne w lęku odsuwanie się od czegoś otwieranego przez lęk, od czegoś zagrażającego. Interpretacja lęku jako położenia pokazała, że „przed czym" lęku jest zawsze pewnym by tem wewnątrz świata, zbliżającym się z określonej strony w sferze bliskości — bytem szkodliwym, który jednakowoż może nie nadejść. Upadając jestestwo odwraca się od sa mego siebie. „Przed czym" owego odsuwania się musi mieć w ogóle charakter zagrożenia, choć jest zarazem bytem o sposobie bycia bytu odsuwającego się, jest samym jestestwem. „Przed czym" tego odsuwania się nie może być ujęte jako coś „budzącego lęk", coś takiego bowiem spoty kane jest zawsze jako wewnątrzświatowy byt. Zagrożenie, które może wyłącznie / „budzić lęk" i które jest odkrywane w lęku, nadciąga zawsze od wewnątrzświatowego bytu. Odwrót upadania nie jest zatem ucieczką ufundowa ną w lęku przed wewnątrzświatowym bytem. Oparty na takiej podstawie charakter ucieczki tym mniej przysługuje odwrotowi, gdyż ten ostatni właśnie powraca ku wewnątrzświatowemu bytowi jako zanurzenie w nim. Odwrót upadania ma raczej podstawę w trwodze, która ze swej strony do piero umożliwia lęk. Dla zrozumienia w y w o d ó w o upadkowej ucieczce jestest wa przed samym sobą trzeba przypomnieć o byciu-w-świe cie jako podstawowym ukonstytuowaniu tego bytu. Charak ter „przed czym" trwogi ma bycie-w-świecie jako takie. Jak różni się fenomenalnie to, przed czym trwoga się trwoży, od
264
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [186/187]
tego, czego lęk się lęka? „ P r z e d c z y m " trwogi nie jest by tem w e w n ą t r z ś w i a t o w y m . D l a t e g o z istoty nie m a z n i m ż a d n e g o powiązania. Zagrożenie nie m a c h a r a k t e r u kon kretnej szkodliwości, która godziłaby w to, co zagrożone, pod określonym względem godząc w jakąś szczególną fak tyczną możność bycia. „ P r z e d c z y m " trwogi jest zupełnie nieokreślone. T a nieokreśloność nie tylko pozostawia fak tycznie bez rozstrzygnięcia, który wewnątrzświatowy byt z a g r a ż a , ale i oznacza, że byt wewnątrzświatowy w ogóle nie jest tu w a ż n y („relevant"). Nic spośród tego, co w obrę bie świata p o r ę c z n e i obecne, nie funkcjonuje j a k o coś, cze go t r w o g a b y się trwożyła. O d k r y t y wewnątrz świata cało kształt p o w i ą z a n i a tego, co poręczne i co obecne, jest j a k o taki w ogóle bez znaczenia. Z a p a d a się on w sobie. Świat m a c h a r a k t e r czegoś zupełnie nieoznaczonego. W trwodze nie jest n a p o t y k a n e to czy owo, z czym j a k o zagrażającym m o g ł o b y zachodzić jakieś powiązanie. D l a t e g o t r w o g a nie „ w i d z i " także określonego „ t u " i „ t a m " , od którego coś zagrażającego się zbliża. Coś zagrażającego jest nigdzie — tak c h a r a k t e r y z u j e m y „ p r z e d c z y m " trwogi. T r w o g a „nie w i e " , czym jest to, czego się trwoży. „ N i g d z i e " nie oznacza j e d n a k „ n i c " , lecz stronę w ogóle, otwartość świata w ogóle dla z istoty przestrzen nego bycia-w. Coś zagrażającego nie może więc także n a dejść z określonego kierunku w pobliżu; jest o n o j u ż „ t u o t o " — a przecież nigdzie, jest tak blisko, że to aż przytła cza i z a p i e r a d e c h — a przecież nigdzie. W „ p r z e d c z y m " trwogi staje się j a w n e owo „jest ni czym i n i g d z i e " . Uporczywość owego wewnątrzświatowego „ n i c " i „ n i g d z i e " / oznacza fenomenalnie: o w y m „przed czym" trwogi jest świat jako taki. Z u p e ł n a nieoznaczoność, k t ó r a daje o sobie z n a ć w „ n i c " i „ n i g d z i e " , nie oznacza nieobecności świata, lecz stwierdza, że wewnątrzświatowy
[187]
Rozdział VI
265
byt jest w sobie s a m y m tak zupełnie bez znaczenia, iż n a gruncie owej nieoznaczoności tego, co wewnątrzświatowe, na r z u c a się j u ż tylko świat w swej światowości. T y m , co przytłacza, nie jest k o n k r e t n e to czy owo, ale i nie wszystko, co obecne, wzięte sumarycznie, lecz moż liwość tego, co poręczne w ogóle, tzn. sam świat. G d y t r w o g a ustępuje, w mowie potocznej zwykle p o w i a d a się: „ t o właściwie nic nie b y ł o " . T a k i e sformułowanie w istocie utrafia ontycznie w to, czym to było. Potocznej mowie cho dzi o zatroskanie o coś poręcznego i o m a w i a n i e tego. T o , czego t r w o g a się trwoży, nie jest niczym p o r ę c z n y m we w n ą t r z świata. T y l e że owo nic poręcznego, r o z u m i a n e wyłącznie przez potoczną m o w ę przeglądu, nie jest total n y m „ n i c " . Nic poręcznego opiera się n a najbardziej pier w o t n y m „ c z y m ś " : n a świecie. T e n zaś, ontologicznie rzecz biorąc, należy z istoty d o bycia jestestwa j a k o bycia-w-świecie. G d y z a t e m o w y m „ p r z e d c z y m " trwogi okazuje się „ n i c " , tzn. świat j a k o taki, to oznacza to, iż tym, przed czym trwoga się trwoży, jest samo bycie-w-świecie. T r w o ż e n i e się otwiera źródłowo i bezpośrednio świat j a k o świat. Nie jest tak, że najpierw w refleksji abstrahuje się od wewnątrzświatowego b y t u i myśli się j u ż tylko świat, przed k t ó r y m rodzi się p o t e m trwoga, lecz to dopiero t r w o g a j a k o modus położenia otwiera świat jako świat. Nie o z n a c z a to j e d n a k , że w trwodze zostaje pojęta światowość świata. T r w o g a jest nie tylko trwogą przed..., lecz j a k o poło żenie z a r a z e m trwogą o... T o , o co t r w o g a się z a t r w a ż a , nie jest określonym sposobem bycia i możliwością jestestwa. S a m o zagrożenie pozostaje przecież nieokreślone i dlatego nie może w t a r g n ą ć w tę czy inną faktycznie konkretną możność bycia i jej zagrozić. T r w o g a trwoży się o bycie-w-świecie j a k o takie. W trwodze tonie to, co w otoczeniu
266
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [187/188]
p o r ę c z n e , w ogóle wewnątrzświatowy byt. „ Ś w i a t " nie m o że niczego więcej zaoferować, p o d o b n i e j a k współjestestwo innych. T r w o g a p o z b a w i a w ten sposób jestestwo możli wości, by u p a d a j ą c mogło rozumieć siebie n a podstawie „ ś w i a t a " i publicznej wykładni. T r w o g a rzuca jestestwo z p o w r o t e m w to, o co się ono trwoży, w jego właściwą możność-bycia-w-świecie. T r w o g a indywidualizuje jestest wo n a j e g o najbardziej własne bycie-w-świecie, które j a k o rozumiejące z istoty projektuje się n a możliwości. Dlatego w r a z z „ o c o " / trwożenia się t r w o g a otwiera jestestwo jako bycie-możliwym, a mianowicie j a k o to, czym wyłącznie z sie bie samego m o ż e ono j a k o z i n d y w i d u a l i z o w a n e być w zin dywidualizowaniu. T r w o g a ujawnia w jestestwie bycie ku jego najbardziej własnej możności bycia, tzn. bycie-wolnym ku wolności wy b i e r a n i a i uchwytywania-siebie-samego. T r w o g a stawia jes testwo w o b e c jego bycia-wolnym ku... (propensio in...) właś ciwości jego bycia j a k o możliwości, którą ono zawsze j u ż jest. T o bycie zaś jest z a r a z e m czymś, n a co jestestwo j a k o bycie-w-świecie jest z d a n e . T o , o co t r w o g a się trwoży, odsłania się j a k o to, przed czym się o n a trwoży: bycie-w-świecie. Tożsamość „ p r z e d c z y m " trwogi i jej „ o c o " rozciąga się n a w e t n a samo trwożenie się. T o ostatnie bowiem stanowi j a k o położenie p o d s t a w o w y sposób bycia-w-świecie. Egzystencjalna tożsamość otwierania i tego, co otwarte (tak iż w tym ostatnim otwarty jest świat, bycie-w jako zindywidualizowana, czysta, rzucona możność bycia), uwydatnia, że wraz Z fenomenem trwogi tematem interpre tacji stał się pewien wyróżniony rodzaj położenia. T r w o g a in dywidualizuje i w ten sposób otwiera jestestwo j a k o „solus ipse". T e n egzystencjalny „solipsyzm" wcale j e d n a k nie umieszcza izolowanego p o d m i o t u - r z e c z y w niewinnej pust ce z d a r z e ń (Yorkommeń) p o z b a w i o n y c h świata, lecz właśnie
[188/189]
Rozdział VI
267
w p e w n y m skrajnym sensie stawia jestestwo przed jego światem j a k o światem, a przez to j e samo przed sobą s a m y m j a k o byciem-w-świecie. Najbardziej p o z b a w i o n y m u p r z e d z e ń potwierdzeniem tego, że j a k o p o d s t a w o w e położenie t r w o g a otwiera w taki sposób, jest z n o w u powszednia w y k ł a d n i a jestestwa i m o w a . Położenie, j a k wcześniej powiedziano, ujawnia, „jak k o m u ś j e s t " . W trwodze jest n a m „nieswojo". Znajduje tu w y r a z swoista nieokreśloność tego, przy czym się jes testwo w trwodze znajduje: „ n i c " i „ n i g d z i e " . Nieswojość (Unheimlichkeił) j e d n a k oznacza przy tym także bycie-nie- w - s w o i m - d o m u (Micht-zuhause-sein). Przy pierwszym feno m e n a l n y m wskazaniu p o d s t a w o w e g o ukonstytuowania jestestwa i podczas rozjaśnienia egzystencjalnego sensu bycia-w, o d r ó ż n i o n e g o od „ w e w n ę t r z n o ś c i " w znaczeniu k a t e g o r i a l n y m , bycie-w zostało określone j a k o zamieszki w a n i e przy..., zażyłość z... . T e n c h a r a k t e r bycia-w zo stał p o t e m bardziej konkretnie uwidoczniony za pomocą powszedniej opinii publicznej Się, które w przeciętną powszedniość jestestwa w p r o w a d z a uspokojone poczucie własnego bezpieczeństwa i oczywistość /,,bycia-w-swoim- d o m u " . T r w o g a n a t o m i a s t w y p r o w a d z a jestestwo n a p o w r ó t z j e g o u p a d k o w e g o z a n u r z e n i a w „świecie". Po wszednia zażyłość załamuje się. Jestestwo jest zindywidu alizowane, ale właśnie jako bycie-w-świecie. Bycie-w przy biera egzystencjalny modus „nie-w-swoim-domu". Niczego innego nie m a m y n a myśli m ó w i ą c o „nieswojości". 1
2
R ó w n o c z e ś n i e staje się fenomalnie widoczne, przed czym u p a d a n i e j a k o ucieczka ucieka. Nie przed wewnątrzświat o w y m b y t e m , lecz właśnie ku n i e m u j a k o bytowi, przy 1
2
Por. § 12, s. 74 nn. Por. § 27, s. 179 nn.
268
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[189]
którym zatracone w Się zatroskanie może się utrzymywać z uspokojoną zażyłością. Upadająca ucieczka w „swojskość" (Z ) opinii publicznej jest ucieczką przed „nieswojskością" (Unzuhause), tzn. przed nieswojością, która tkwi w jestestwie jako rzuconym, w swym byciu zdanym na siebie samo byciu-w-świecie. T a nieswojość ściga stale jestestwo i zagraża — choć niejawnie — jego powszedniej zatracie w Się. O w o zagrożenie może faktycznie iść w pa rze z całkowitym poczuciem bezpieczeństwa i samowystar czalności powszedniego zatroskania. Trwoga może się ro dzić w sytuacjach najbardziej niewinnych. Nie potrzeba też mroku, w którym zazwyczaj łatwiej poczuć się nieswojo. W mroku w dobitny sposób da się zobaczyć „nic", choć świat właśnie jeszcze, i to bardziej natrętnie, jest „tu oto". uaause
Gdy interpretujemy w aspekcie egzystencjalnie-ontologicznym nieswojość jestestwa jako zagrożenie, które godzi w samo jestestwo płynąc z niego samego, to nie twierdzi my tym samym, że nieswojość zawsze już była w faktycz nej trwodze tak rozumiana. Powszedni sposób, w jaki jes testwo rozumie nieswojość, to upadkowy odwrót, „przesła niający" ową nie-swojskość. Powszedniość tego uciekania pokazuje jednak fenomenalnie: do istotowego ukonstytuo wania jestestwa jako bycia-w-świecie, ukonstytuowania, które jako egzystencjalne nigdy nie jest obecne, lecz zawsze jest w modus jestestwa faktycznego, tzn. w modus położenia, należy trwoga jako położenie podstawowe. Uspokojone i zażyłe bycie-w-świecie to modus nieswojości jestestwa, nie zaś na odwrót. Nie-swojskość musimy uznać w aspekcie egzystencjalnie-ontologicznym za fenomen bardziej pierwotny. I tylko dlatego, że trwoga zawsze już w sposób ukryty określa bycie-w-świecie, może się ono lękać jako zatroskane i położone bycie przy „świecie". Lęk to upadła w „świat", niewłaściwa i jako taka przed sobą samą skryta trwoga. /
[190]
Rozdział VI
269
W p o r z ą d k u faktycznym także i nastrój nieswojości pozostaje n a ogół egzystencyjnie n i e z r o z u m i a n y . P o n a d t o w o b e c dominacji u p a d a n i a i opinii publicznej „ w ł a ś c i w a " t r w o g a występuje r z a d k o . Często trwoga jest u w a r u n k o w a n a „fizjologicznie". T o factum jest w swej faktyczności p r o b l e m e m ontologicznym, nie tylko z uwagi n a ontyczne u w a r u n k o w a n i e i formę przebiegu. Fizjologiczne wywoła nie trwogi jest możliwe tylko dlatego, że jestestwo trwoży się u p o d s t a w y swego bycia. Jeszcze rzadsze niż egzystencyjne factum właściwej trwogi są p r ó b y z i n t e r p r e t o w a n i a tego fenomenu w j e g o zasad niczej, egzystencjalno-ontologicznej konstytucji i funkcji. Przyczyny tego p o części tkwią w z a n i e d b a n i u egzysten cjalnej analityki jestestwa w ogóle, zwłaszcza zaś w zapoz n a n i u fenomenu położenia . M i m o faktycznej rzadkości fe n o m e n u trwogi nie m o ż n a m u o d m a w i a ć skłonności do przejmowania zasadniczej funkcji metodologicznej w anality ce egzystencjalnej. Przeciwnie — rzadkość tego fenomenu 1
1
Nie jest rzeczą przypadku, że fenomeny trwogi i lęku (tymczasowo pozostaną nie odróżnione) wchodziły ontycznie, a nawet, choć w nader ograniczonym zakresie, ontologicznie w obręb chrześcijańskiej teologii. Działo się to zawsze wtedy, gdy priorytet zyskiwał antropologiczny problem bycia człowieka ku Bogu, w stawianiu zaś pytań przewodziły takie fenomeny, jak wiara, grzech, miłość, skrucha. Por. Augustyna teorię timor castus i senilis, wielokrotnie przezeń omawianą w jego pismach egzegetycznych i listach. Na temat lęku w ogóle por. De diuersis quaestionibus octoginta tribus, qu. 33: de metu, qu. 34: utrum non aliud amandum sit, quam metu carere, qu. 35: quid amandum sit (Mignę (red.), Patrologiae latinae, XL, Augustinus VI, s. 22 nn.).
Problem lęku rozważany był przez Lutra — i to nie tylko w tradycyjnym kontekście interpretacji poenitentia i contritio — w jego komentarzu do Księgi Rodzaju, jednak w sposób mało
270
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [190/191]
wskazuje, że jestestwo, które wskutek publicznej wy kładni Się pozostaje zwykle s a m e m u sobie zakryte w swej właściwości, w tym p o d s t a w o w y m położeniu staje się w p e w n y m ź r ó d ł o w y m sensie możliwe d o otwarcia. D o istoty wszelkiego położenia należy w p r a w d z i e to, że zawsze otwiera ono pełne bycie-w-świecie co d o wszystkich jego konstytutywnych m o m e n t ó w (świata, bycia-w, Siebie). T r w o g a zawiera j e d n a k ż e możliwość pewnego / szczególnego otwierania, gdyż trwoga indywidualizuje. T a indywidualiza cja w y p r o w a d z a jestestwo n a powrót z jego u p a d a n i a i ujawnia m u właściwość i niewłaściwość j a k o możliwości je go bycia. T e podstawowe możliwości jestestwa, które jest zawsze moje, pokazują się w trwodze takimi, jakie są w so bie samych, nie przesłonięte przez wewnątrzświatowy byt, którego się jestestwo zrazu i zwykle trzyma. J a k dalece w r a z z tą egzystencjalną interpretacją trwogi osiągnęliśmy fenomenalny g r u n t , który p o z w a l a odpowie dzieć n a p r z e w o d n i e p y t a n i e o bycie całokształtu struk turalnej całości jestestwa? § 41. Bycie jestestwa jako troska W celu ontologicznego ujęcia całokształtu strukturalnej całości m u s i m y najpierw z a p y t a ć : Czy fenomen trwogi i to, co w nim otwarte, mogą z j e d n a k o w ą pierwotnością tak p o dać fenomenalnie całe jestestwo, by spojrzenie poszukujące uporządkowany pojęciowo, tym bardziej zaś przez to „ku zbudo waniu"; por. Enarrationes in genesin, cap. 3, Werke (wyd. Erlanger), Exegetica opera latina, tom I, s. 177 nn. Najdalej w analizie fenomenu trwogi dotarł S. Kierkegaard, i to znów w teologicznym kontekście „psychologicznej" ekspo zycji problemu grzechu pierworodnego. Por. Der Begriff der Angst, 1844; Gesammelte Werke (Diderichs), t. 5.
[191/192]
Rozdział VI
271
całokształtu mogło się wypełnić przez taką d a n ą ? Ogół te go, co w niej tkwi, daje się formalnie wyliczyć: trwożenie się jest j a k o położenie sposobem bycia-w-świecie, „ p r z e d c z y m " trwogi to rzucone bycie-w-świecie, „ o c o " trwogi to możność-bycia-w-świecie. Pełny fenomen trwogi ukazuje z a t e m jestestwo j a k o faktycznie egzystujące bycie-w-świe cie. F u n d a m e n t a l n e c h a r a k t e r y ontologiczne tego b y t u to egzystencjalność, faktyczność i bycie u p a d ł y m . T e egzys tencjalne określenia nie są f r a g m e n t a m i p e w n e g o zestawu, w k t ó r y m jakiegoś z nich m o g ł o b y chwilowo b r a k o w a ć , lecz stanowią splot źródłowego powiązania, tworzącego p o s z u k i w a n y całokształt strukturalnej całości. W jedności p r z y t o c z o n y c h określeń bycia jestestwa jego bycie j a k o takie staje się możliwe d o ontologicznego ujęcia. J a k s c h a r a k t e r y z o w a ć samą tę jedność? Jestestwo jest b y t e m , k t ó r e m u w jego byciu chodzi o nie s a m o . O w o „chodzi o..." uwidoczniło się w ukonstytuowa niu bycia r o z u m i e n i a j a k o projektującego się bycia ku naj bardziej własnej możności bycia. T o ze względu n a nią jes testwo jest zawsze tak, j a k jest. W swym byciu zawsze j u ż p o r ó w n u j e się ono z możliwością siebie samego. Bycie-woln y m ku najbardziej własnej możności bycia, a przez to ku możliwej właściwości i niewłaściwości, pokazuje się w pier w o t n y m , e l e m e n t a r n y m konkrecie trwogi. Bycie zaś ku najbardziej własnej możności bycia oznacza ontologicznie: w swoim byciu jestestwo zawsze j u ż się antycypuje. / Jest ono j u ż zawsze „ p o z a sobą", nie j a k o odniesienie d o innego by tu, k t ó r y m nie jest, lecz j a k o bycie ku możności bycia, któ rą s a m o jest. T ę strukturę bycia istotowego „chodzi o..." ujmujemy j a k o bycie-antycypującym-się (Sich-vorweg-seiń). S t r u k t u r a t a dotyczy j e d n a k ż e całości u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa. Bycie-antycypującym-się nie oznacza pewnej izo lowanej skłonności w j a k i m ś bezświatowym „ p o d m i o c i e " ,
272
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[192]
lecz charakteryzuje bycie-w-świecie. T o ostatnie zaś — z d a n e n a siebie samo — zawsze j u ż jest rzucone w świat. Pozostawienie jestestwa s a m e m u sobie pierwotnie pokazuje się k o n k r e t n i e w trwodze. Bycie-antycypującym-się ozna cza w p e ł n y m ujęciu: samoantycypacja-w-byciu-już-w-świecie (Sich-vorweg-im-schon-sein-in-der-Welt). Po fenome n a l n y m ujrzeniu tej z istoty jednolitej s t r u k t u r y u w y d a t n i a się i to, co ustaliliśmy wcześniej w analizie światowości. O k a z a ł o się t a m , że całość odniesień oznaczoności kon stytuującej światowość jest „ s p o j o n a " przez „ze względu n a c o " . Związanie całości odniesień, r o z m a i t y c h relacji „ a ż e b y " , z t y m , o co jestestwu chodzi, nie oznacza wcale ze spolenia obecnego „ ś w i a t a " obiektów z p o d m i o t e m . J e s t to raczej fenomenalny wyraz pierwotnie całościowego u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa, którego całokształt został teraz explicite w y d o b y t y j a k o samoantycypacja-w-byciu-już-w.... I n a czej m ó w i ą c , egzystowanie jest zawsze faktyczne. Egzystencjalność jest z istoty określona przez faktyczność. I znów: faktyczne egzystowanie jestestwa jest nie tyl ko ogólnie i obojętnie rzuconą możnością-bycia-w-świecie, lecz zawsze j u ż wchodzi ono w o b r ę b objętego zatroska n i e m świata. W tym u p a d a j ą c y m byciu przy... anonsuje się (wyraźnie lub nie, z r o z u m i a n a l u b nie) ucieczka przed nieswojością, k t ó r a zwykle pozostaje z a k r y t a ukrytą trwo gą, j a k o że p u b l i c z n y c h a r a k t e r Się tłumi wszelki b r a k za żyłości. Antycypujące-się-bycie-już-w-świecie z istoty za wiera też u p a d a j ą c e bycie przy objętym zatroskaniem czymś w e w n ą t r z ś w i a t o w y m p o r ę c z n y m . T r z e b a z a t e m formalnie egzystencjalny całokształt o n t o logicznej całości strukturalnej jestestwa ująć w taką oto strukturę: Bycie jestestwa oznacza: antycypujące-się-bycie-już-w-(świecie) j a k o bycie-przy (bycie n a p o t y k a n y m w e w n ą t r z świata). T o bycie wypełnia znaczenie t e r m i n u
[192/193]
Rozdział VI
273
„troska", którego będziemy używać w sensie czysto ontologiczno-egzystencjalnym. Znaczenie to wyklucza wszelkie ontycznie pojęte tendencje bycia, jak np. „obawa" czy „beztroska". / Bycie-w-świecie jest z istoty troską i dlatego wcześniejsze analizy bycia przy czymś poręcznym można było ująć ja ko zatroskanie, bycie zaś z napotykanym wewnątrz świata współjestestwem innych jako troskliwość. Bycie-przy... to za troskanie, gdyż określone jest jako sposób bycia-w przez je go podstawową strukturę, tj. przez troskę. Troska nie cha rakteryzuje samej tylko egzystencjalności oderwanej od faktyczności i upadania, lecz obejmuje jedność tych okreś leń bycia. Troska zatem nie oznacza także zasadniczo i wyłącznie izolowanego odniesienia J a do siebie samego. Wyrażenie „troska o siebie", w analogii do zatroskania i troskliwości, byłoby tautologią. Troska nie może oznaczać pewnego szczególnego odniesienia do Siebie, charaktery zuje je bowiem ontologicznie samoantycypacja; w tym określeniu współzawarte są także oba dalsze strukturalne momenty troski: bycie-już-w-... i bycie-przy... W byciu-antycypującym-się jako byciu ku najbardziej własnej możności bycia tkwi egzystencjalno-ontologiczny warunek możliwości bycia-wolnym ku właściwym możliwoś ciom egzystencjalnym. Możność bycia jest tym, ze względu na co jestestwo zawsze jest tak, jak faktycznie jest. Skoro teraz jednak owo bycie ku możności bycia samo zostaje określone przez wolność, to jestestwo może się odnosić do swych możliwości także i niechętnie, może ono być niewłaści wie — i faktycznie zrazu i zwykle w taki sposób jest. Właś ciwe „ze względu na co" pozostaje nieuchwycone, projekt możności bycia jego samego został oddany do dyspo zycji Się. W „byciu-antycypującym-siebie" słowo „siebie" oznacza zatem zawsze Siebie w sensie Siebie-Się. Także
274
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [193/194]
w niewłaściwości jestestwo z istoty antycypuje-siebie, po d o b n i e j a k u p a d a j ą c e uciekanie jestestwa przed sobą sa m y m pokazuje jeszcze owo charakterystyczne u k o n s t y t u o w a nie bycia, że mianowicie t e m u bytowi chodzi o jego bycie. T r o s k a j a k o źródłowy całokształt s t r u k t u r y znajduje się w egzystencjalno-apriorycznym sensie „ p r z e d " wszelkim faktycznym „ z a c h o w a n i e m się" i „ s t a n e m " jestestwa, tzn. zawsze j u ż w k a ż d y m z nich. F e n o m e n ten nie w y r a ż a za tem w ż a d n y m razie jakiegoś p r y m a t u postępowania „prak t y c z n e g o " w o b e c teoretycznego. T y l k o oglądające okreś lanie czegoś obecnego m a w nie mniejszym stopniu cha r a k t e r troski niż „akcja p o l i t y c z n a " czy z a b a w a podczas w y p o c z y n k u . „ T e o r i a " i „ p r a k t y k a " to możliwości bycia p e w n e g o bytu, którego bycie m u s i m y określić j a k o troskę. D l a t e g o d a r e m n e są także p r ó b y s p r o w a d z a n i a feno m e n u troski w jego z istoty niepodzielnym całokształcie d o p e w n y c h a k t ó w lub / p o p ę d ó w , j a k wola i życzenie czy p o ciąg i pęd, bądź też b u d o w a n i e [owego fenomenu] z ich zestawu. W o l a i życzenie są w sposób konieczny ontologicznie za korzenione w jestestwie j a k o trosce, nie są n a t o m i a s t prze życiami ontologicznie obojętnymi, występującymi w „stru m i e n i u " o całkowicie nieokreślonym sensie swego bycia. Dotyczy to w nie mniejszym stopniu pociągu i p ę d u . T a k że i te [ m o m e n t y ] mają swe podłoże w trosce — jeśli w ogóle dają się w jestestwie u k a z a ć w sposób czysty. Nie w y k l u c z a to, by konstytuowały one ontologicznie byt, który tylko „żyje". Ontologiczne p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e procesu „ ż y c i a " to j e d n a k osobny p r o b l e m , który z ontologii jestestwa m o ż n a wywieść tylko n a d r o d z e reduktywnego ograniczania. T r o s k a jest ontologicznie „wcześniejsza" niż w s p o m n i a n e tu fenomeny, które m o ż n a oczywiście d o p e w n y c h
[194/195]
Rozdział VI
275
g r a n i c trafnie „ o p i s y w a ć " , n a w e t jeśli cały h o r y z o n t ontologiczny nie jest p r z y tym widoczny lub choćby tylko zna ny. C e l o m niniejszych fundamentalno-ontologicznych ba d a ń , które nie aspirują ani d o tematycznie zupełnej ontolo gii jestestwa, ani d o jakiejś konkretnej antropologii, musi wystarczyć wskazanie, j a k owe fenomeny są egzystencjalnie o p a r t e n a trosce. M o ż n o ś ć bycia, ze względu n a którą jestestwo jest, s a m a jest w sposób bycia-w-świecie. T k w i w niej z a t e m , o n t o logicznie rzecz biorąc, relacja d o wewnątrzświatowego bytu. T r o s k a jest zawsze — choć tylko p r y w a t y w n i e — za troskaniem i troskliwością. W chceniu z r o z u m i a n y , tzn. p r o j e k t o w a n y n a swą możliwość, byt zostaje ujęty j a k o coś, o co t r z e b a się troskać, bądź j a k o coś, czemu przez troskli wość m a zostać n a d a n e jego bycie. Dlatego właśnie chceniu przysługuje zawsze to, co chciane, a co określiło się j u ż by ło n a podstawie „ze względu n a c o " . D l a ontologicznej możliwości chcenia k o n s t y t u t y w n e są: u p r z e d n i a otwartość „ze względu n a c o " w ogóle (bycie-antycypującym-się), ot wartość tego, co objęte zatroskaniem (świat j a k o „ w c z y m " bycia-już) i rozumiejące projektowanie się jestestwa n a możność bycia ku możliwości „ c h c i a n e g o " bytu. W fenomenie chcenia przebłyskuje leżący u p o d s t a w ca łokształt troski. R o z u m i e j ą c e projektowanie się jestestwa jest j a k o fak tyczne zawsze j u ż przy o d k r y t y m świecie. Z niego czerpie ono swoje możliwości — najpierw zaś zgodnie z wykładnią Się. T a w y k ł a d n i a ogranicza j u ż z góry swobodę możli wości w y b o r u d o kręgu tego, co z n a n e , osiągalne, znośne — d o tego, co przystoi i w y p a d a . T a niwelacja możliwości jestestwa d o p o z i o m u tego, co n a co dzień najbliżej dostęp ne, przesłania równocześnie / to, co możliwe, j a k o takie. Przeciętna powszedniość zatroskania staje się ślepa n a
276
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[195]
możliwość i zaspokaja się tym, co tylko „rzeczywiste". T o zaspokojenie nie wyklucza rozległej aktywności zatroska nia, lecz ją p o b u d z a . Nie tyle p o ż ą d a n e są wówczas nowe p o z y t y w n e możliwości, ile raczej to, co dostępne, zostaje j e d y n i e „ t a k t y c z n i e " odmienione w ten sposób, że powstaje pozór, j a k o b y coś się działo. Zaspokojone „ c h c e n i e " pod p r z e w o d e m Się nie oznacza wszelako stłumienia bycia ku możności bycia, lecz j e d y n i e p e w n ą modyfikację. Bycie ku możliwości pokazuje się wówczas głównie j a k o samo tylko życzenie. W życzeniu jes testwo projektuje swe bycie n a możliwości, które zatros kanie nie tylko pozostawia nie podjęte, ale n a w e t nie roz w a ż a ani nie oczekuje ich wypełnienia. Przeciwnie: d o m i n a c j a bycia-antycypującym-się w modus samego tylko ży czenia niesie ze sobą niezrozumienie faktycznych możli wości. Bycie-w-świecie, którego świat jest pierwotnie z a p r o j e k t o w a n y j a k o świat życzeń, zatraciło się bez reszty w t y m , co d y s p o n o w a l n e , tak j e d n a k , że to ostatnie, choć j e d y n e p o d ręką, w świetle tego, co p o ż ą d a n e , nigdy nie wystarcza. Życzenie jest egzystencjalną modyfikacją rozu miejącego p r o j e k t o w a n i a się, które popadłszy w rzucenie jest j e d y n i e jeszcze gonitwą za możliwościami. T a k a gonit w a zamyka możliwości; to, co w mającej c h a r a k t e r życzenia gonitwie jest „ t u - o t o " , staje się „rzeczywistym ś w i a t e m " . Życzenie z a k ł a d a ontologicznie troskę. W gonitwie p r y m wiedzie bycie-już-przy... S a m o a n t y c y pacja-w-byciu-już-w... ulega odpowiedniej modyfikacji. U p a d a j ą c a g o n i t w a ujawnia pociąg jestestwa d o tego, by być „ p r z e ż y w a n y m " przez świat, w k t ó r y m ono k a ż d o r a z o w o jest. Pociąg ten m a c h a r a k t e r bycia-za czymś. Bycie-antycypującym-się zatraciło się w „zawsze-tylko-już-przy...". „ K u " pociągu oznacza: d a ć się pociągnąć t e m u , ku cze m u pociąg pociąga. G d y jestestwo p o g r ą ż a się niejako
[195/196]
Rozdział VI
277
w jakimś pociągu, to nie tylko obecny jest sam ten pociąg, lecz modyfikacji ulega cala struktura troski. Zaślepione, wszystkie możliwości poddaje ono pociągowi. Pęd ,,ku życiu" natomiast jest takim „ku", które samo z siebie wnosi impuls. Jest to „ku temu a temu za wszelką cenę". Pęd dąży do stłumienia innych możliwości. Także i tu bycie-antycypującym się jest niewłaściwe, nawet jeśli bycie owładniętym przez pęd pochodzi od samego tego, ku czemu pęd się zwraca. Pęd może prześcignąć aktualne po łożenie i rozumienie. / Jestestwo jednak ani wówczas, ani nigdy nie jest „samym tylko pędem", do którego okazjo nalnie dołączałyby inne zachowania panowania i prze wodzenia, lecz jako modyfikacja pełnego bycia-w-świecie zawsze już jest troską. W czystym pędzie troska nie jest jeszcze uwolniona, choć to dopiero ona sama z siebie ontologicznie umożliwia, by jestestwo mogło odczuwać pęd. W pociągu natomiast troska zawsze już jest uwikłana. Pociąg i pęd są możliwoś ciami zakorzenionymi w rzuceniu jestestwa. Pędu „ku życiu" nie można unicestwić, pociągu ku temu, by być „przeżywanym" przez świat, nie można wykorzenić. I jeden, i drugi, ponieważ ma swe podłoże w trosce (i tyl ko dlatego), może być przez nią, jako właściwą, ontycznie [i] egzystencyjnie modyfikowany. Wyrażenie „troska" oznacza podstawowy pod względem egzystencjalno-ontołogicznym fenomen, który wszelako nie jest w swej strukturze prosty. Ontologicznie elementarnego całokształtu struktury troski nie można sprowadzać do ontycznego „praelementu", tak samo bycia nie da się „wy jaśnić" m a podstawie bytu. Ostatecznie okaże się, że idea bycia w ogóle jest równie mało „prosta" jak bycie jes testwa. Określenie troski jako bycia-antycypującym-się — w byciu-już-w... — jako byciu-przy... uwidacznia, że i ten
278
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [196/197]
fenomen jest jeszcze w sobie s t r u k t u r a l n i e rozczłonkowany. Czy nie jest to j e d n a k fenomenalna wskazówka tego, że py tanie ontologiczne trzeba posunąć dalej, by ustalić jeszcze bardziej pierwotny fenomen, który stanowiłby ontologiczny nośnik jedności i całokształtu strukturalnej rozmaitości tros ki? Z a n i m w naszych r o z w a ż a n i a c h p o d e j m i e m y to p y t a nie, t r z e b a przez p r z y p o m n i e n i e i precyzację to, co d o tychczas w y i n t e r p r e t o w a n e , przyswoić sobie w kontekście f u n d a m e n t a l n o - o n t o l o g i c z n e g o p y t a n i a o sens bycia w ogó le. Najpierw j e d n a k m u s i m y p o k a z a ć , że to, co w tej inter pretacji ontologicznie „ n o w e " , ontycznie jest n a d e r stare. Eksplikacja bycia jestestwa j a k o troski nie podciąga go p o d w y k o n c y p o w a n ą ideę, lecz p r o w a d z i nas egzystencjalnie ku pojęciu, które ontycznie-egzystencyjnie jest j u ż o t w a r t e .
§ 42. Potwierdzenie egzystencjalnej interpretacji jestestwa jako troski przez przedontologiczną samowykładnię jestestwa W dotychczasowej interpretacji, k t ó r a d o p r o w a d z i ł a w końcu d o u k a z a n i a troski j a k o bycia jestestwa, chodziło o to, by dla bytu, k t ó r y m zawsze m y sami jesteśmy i który zwiemy „ c z ł o w i e k i e m " , / z n a l e ź ć odpowiednie f u n d a m e n t y ontologiczne. W t y m celu trzeba było j u ż od samego począt ku zwrócić analizę w kierunku innego podejścia niż t r a d y cyjne, ale ontologicznie nie rozjaśnione i z g r u n t u wąt pliwe, w y z n a c z o n e tradycyjną definicją człowieka. W p o r ó w n a n i u z nią interpretacja egzystencjalno-ontologiczna może się w y d a ć czymś osobliwym, zwłaszcza gdy „ t r o s k a " r o z u m i a n a będzie j e d y n i e ontycznie j a k o „ o b a w a " lub „ z m a r t w i e n i e " . D l a t e g o p r z e d s t a w i m y teraz p e w n e przedontologiczne świadectwo, n a w e t jeśli jego wartość d o w o d o w a jest „tylko historyczna".
[197]
Rozdział VI
279
P a m i ę t a j m y j e d n a k , że w t y m świadectwie jestestwo w y p o w i a d a się o s a m y m sobie — „ ź r ó d ł o w o " , nie okreś lone przez interpretacje teoretyczne i bez z a m i a r u ich two rzenia. Z a u w a ż m y dalej: bycie jestestwa jest scharakteryzo w a n e przez dziejowość, czego, oczywiście, należy dopiero ontologicznie dowieść. Jeśli jestestwo jest u podstawy swego bycia „dziejowe", to wypowiedź, k t ó r a od jego dzie j ó w wychodzi i d o nich w r a c a , sytuując się przy tym przed wszelką n a u k ą , uzyskuje wagę szczególną — choć n i g d y czysto ontologiczną. T k w i ą c e w jestestwie rozumie nie bycia w y p o w i a d a się przedontologicznie. Przedstawio n e niżej świadectwo w i n n o uwidocznić, że egzystencjalna i n t e r p r e t a c j a nie jest wymysłem, lecz j a k o ontologiczną „ k o n s t r u k c j a " m a swą p o d s t a w ę , a wraz z nią swe elemen t a r n e zarysy. O t o jakiej s a m o w y k ł a d n i jestestwa j a k o „troski" dostar cza p e w n a stara bajka : 1
Cura cum fluvium transiret, videt cretosum lutum sustulitgue cogitabunda atąue coepit fingere. dum deliberat ąuid iam fecisset, Jovis interven.it. rogat eum Cura ut det Uli spiritum, et facile impetrat. cui cum vellet Cura nomen ex sese ipsa imponere, Jovis prohibuit suumgue nomen ei dandum esse dictitat. 1
Autor natrafił na tę przedontologiczną ilustrację egzystencjalno-ontologicznej interpretacji jestestwa jako troski w artykule K. Burdacha Faust und die Sorge, „Deutsche Vierteljahrsschrift fiir Literaturwissenschaft und Geistesgeschichte" I (1923), s. 1 nn. Burdach pokazuje, że bajkę o Cura, znaną jako dwieście dwu dziesta bajka Hyginusa, Goethe przejął od Herdera i opracował dla drugiej części swego Fausta. Por. zwłaszcza w. 40 nn. Tekst powyższy podano za: F. Biicheler, „Rheinisches Museum", t. 41 (1886), s. 5, przekład Burdacha, s. 41 n.
280
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[197/198]
dum Cura et Jovis disceptant, Tellus surrexit simul suumąue nomen esse volt cui corpus praebuerit suum. / sumpserunt Saturnum iudicem, is sic aecus iudicat: „tu Jovis ąuia spiritum dedisti, in morte spiritum, tuąue Tellus, quia dedisti corpus, corpus recipito, Cura enim ąuia prima finxit, teneat ąuamdiu vixerit. sed quae nunc de nomine eius vobis controversia est, homo vocetur, ąuia videtur essefactus ex kumo". „Gdy pewnego razu «Troska» przebywała rzekę, ujrza ła gliniaste dno: w zamyśleniu podjęła grudkę i zaczęła ją formować. Medytuje właśnie nad swoim dziełem, gdy nadchodzi Jowisz. «Troska» prosi go, by tchnął ducha w uformowany kawałek gliny. Jowisz chętnie to czyni. Gdy jednak «Troska» chce teraz nadać imię swemu wy tworowi, Jowisz zabrania żądając, by temu czemuś nadać jego, Jowisza, imię. Podczas gdy «Troska» i Jowisz spierają się o imię, podnosi się także Ziemia (Tellus) życząc sobie, by wytworowi nadać jej imię, skoro to przecież ona użyczyła mu nieco swego ciała. Spierający się wezwali Sa turna na sędziego. O n zaś podał takie oto, słuszne zda się, rozstrzygnięcie: «Ty, Jowiszu, który tchnąłeś w niego du cha, po jego śmierci otrzymasz ducha; ty, Ziemio, która ofiarowałaś mu ciało, otrzymasz ciało. Ponieważ jednak 'Troska' pierwsza stworzyła tę istotę, niech podczas jej ży cia 'Troska' ją posiada. Go zaś do sporu o imię, to niech się ta istota nazywa 'homo', skoro z humus (ziemi) została uczyniona»". T o przedontologiczne świadectwo dlatego nabiera szcze gólnego znaczenia, że nie tylko widzi w ogóle „troskę" ja ko coś władającego ludzkim jestestwem „przez całe życie", lecz i dlatego, że ów prymat „troski" występuje w po wiązaniu ze znanym ujęciem człowieka jako połączenia
[198/199]
Rozdział VI
281
ciała (ziemi) i ducha. Cura prima jinxit: Byt ten ma „źród ło" swego bycia w trosce. Cura łeneat, ąuamdiu vixerit\ Byt ten nie zostaje oderwany od tego źródła, lecz jest w nim utwierdzony, nim przeniknięty, dopóki ów byt „jest-w-świecie". „Bycie-w-świecie" nosi płynące z bycia znamię „troski". Byt ów uzyskuje imię (homo) przez wzgląd nie na swe bycie, lecz na to, z czego się składa (humus). Decyzja, w czym należy widzieć „źródłowe" bycie owego tworu, pozostaje w rękach Saturna, „czasu" . Wyrażone w baj ce / przedontologiczne określenie istoty człowieka już z góry więc skierowało spojrzenie na ten sposób bycia, który na wskroś zdominował jego doczesny żywot w świecie. 1
1 1
Dzieje znaczenia ontycznego pojęcia „cura ' pozwalają nawet wejrzeć w dalsze jeszcze podstawowe struktury jes testwa. Burdach zwraca uwagę na podwójny sens terminu „cura", który oznacza nie tylko „trwożny trud", lecz także „wypełnienie troską" (Sorgfalt), „oddanie". Tak więc Sene ka pisze w swym ostatnim liście (ep. 124): „Spośród czterech istniejących natur (roślina, zwierzę, człowiek, Bóg) dwie ostatnie (jedyne obdarzone rozumem) różnią się tym, że Bóg jest nieśmiertelny, człowiek zaś śmiertelny. Naturę jednego, to jest Boga, wypełnia Dobro, drugiego, tj. człowieka, troska (cura): unius bonum natura perficit, dei sci licet, alterius cura, hominis". 2
1
Por. poemat Herdera Das Kind der Sorge (Suphan, X X I X , 75). [K. Burdach, Faust und die Sorge,] s. 49. Już u stoików termin ,,uiptu,va" [troska] miał ustalone znaczenie, powraca on w Nowym Testamencie, występując w Wulgacie jako „sollicitudo". Sposób wi dzenia „troski" w niniejszej egzystencjalnej analityce jestestwa zrodził się u autora w związku z jego próbą interpretacji an tropologii Augustiańskiej — to znaczy grecko-chrześcijańskiej — z uwzględnieniem zasadniczych fundamentów uzyskanych w ontologii Arystotelesa. 2
282
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [199/200]
Perfectio człowieka, stawanie się tym, czym może on być w swym b y c i u - w o ł n y m j a k o swej najbardziej własnej moż liwości (projekcie), jest p e w n y m „osiągnięciem" „ t r o s k i " . W r ó w n i e p i e r w o t n y sposób określa o n a j e d n a k podsta w o w y c h a r a k t e r tego bytu sprawiający, że jest on w y d a n y światu swego zatroskania (rzucenia). „ P o d w ó j n y sens" ter m i n u „cura" oznacza jedno p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e w j e g o istotowo dwoistej strukturze rzuconego projektu. Egzystencjalno-ontologiczna interpretacja nie jest w sto sunku d o w y k ł a d n i ontycznej j e d y n i e teoretyczno-ontyczn y m uogólnieniem. O z n a c z a ł o b y to tylko, że ontycznie rzecz biorąc wszelkie z a c h o w a n i a człowieka są „wypeł nione troską" i kierowane przez „ o d d a n i e " czemuś. Nasze „ u o g ó l n i e n i e " jest aprioryczno-ontologiczne. Nie m a ono n a u w a d z e trwale występujących o n t y c z n y c h własności, lecz zawsze j u ż leżące u p o d s t a w u k o n s t y t u o w a n i e bycia. D o piero to u k o n s t y t u o w a n i e umożliwia ontologicznie on tyczne określenie owego b y t u j a k o „cura". Egzystencjalny w a r u n e k możliwości „troski życiowej" i „ o d d a n i a " musi m y w p i e r w o t n y m , tzn. ontologicznym sensie p o j m o w a ć j a ko troskę. T r a n s c e n d e n t a l n a „ogólność" fenomenu troski i wszyst kich f u n d a m e n t a l n y c h egzystencjałów m a z drugiej strony zasięg / dostarczający g r u n t u , p o k t ó r y m porusza się każda ontyczno-światopoglądowa w y k ł a d n i a jestestwa, niezależ nie od tego, czy r o z u m i e o n a to jestestwo j a k o „życiową troskę" i kłopoty, czy też przeciwnie. N a r z u c a j ą c a się ontycznie „jałowość" i „ o g ó l n o ś ć " s t r u k t u r egzystencjalnych m a swoją własną ontologiczna określoność i pełnię. Dlatego całość samego u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa nie jest w swej jedności prosta, lecz ujawnia s t r u k t u r a l n e rozczłonkowanie, które znajduje wy raz w egzystencjalnym pojęciu troski.
[200]
Rozdział VI
283
Ontologiczną interpretacja jestestwa doprowadziła przedontologiczną samowykładnię tego b y t u j a k o „troski" d o egzystencjalnego pojęcia troski. Celem analityki jestestwa nie jest j e d n a k ontologiczne u g r u n t o w a n i e antropologii, lecz ontologia f u n d a m e n t a l n a . Cel ten milcząco określał d r o g ę dotychczasowych r o z w a ż a ń , w y b ó r fenomenów i g r a n i c e analitycznej penetracji. T e r a z j e d n a k , z uwagi n a nasze p r z e w o d n i e p y t a n i e o sens bycia i o p r a c o w a n i e tego p y t a n i a b a d a n i e musi wyraźnie utwierdzić się w dotych czasowych w y n i k a c h . T e g o zaś nie d a się osiągnąć przez s a m o tylko ich zestawienie. T r z e b a n a t o m i a s t za ich po mocą uzyskać głębsze zrozumienie p r o b l e m u , co u począt ków egzystencjalnej analityki m o ż n a było osiągnąć tylko w o g ó l n y m zarysie.
§ 43. Jestestwo, światowość i realność P y t a n i e o sens bycia staje się w ogóle możliwe tylko w t e d y , gdy jest coś takiego, j a k rozumienie bycia. Sposób bycia b y t u , który zwiemy jestestwem, charakteryzuje ro z u m i e n i e bycia. I m bardziej trafną i źródłową eksplikację tego b y t u d a się uzyskać, t y m pewniej dalszy tok o p r a c o w a n i a fundamentalno-ontologicznego p r o b l e m u osiągnie swój cel. W trakcie realizacji z a d a ń przygotowawczej analityki egzystencjalnej jestestwa rozwinęła się interpretacja rozu mienia, sensu i wykładni. Analiza otwartości jestestwa poka zała dalej, że wraz z nią jestestwo, zgodnie ze swym podsta w o w y m ukonstytuowaniem bycia-w-świecie, jest j e d n a k o w o pierwotnie odsłonięte co d o świata, bycia-w i Siebie. W fak tycznej otwartości świata zostaje p o t e m współodkryty byt wewnątrzświatowy. O z n a c z a to: Bycie tego b y t u jest już zawsze jakoś r o z u m i a n e , n a w e t jeśli ontologicznie nie jest
284
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [200/201]
pojmowane a d e k w a t n i e . / Przedontologiczne rozumienie bycia obejmuje w p r a w d z i e wszelki byt istotowo o t w a r t y w jestestwie, j e d n a k ż e samo zrozumienie bycia nie wyarty kułowało się jeszcze o d p o w i e d n i o d o różnych modi bycia. I n t e r p r e t a c j a rozumienia p o k a z a ł a równocześnie, że p r z e m i e n i a się ono od r a z u i zwykle w rozumienie „ ś w i a t a " zgodnie ze sposobem bycia u p a d a n i a . T a k ż e t a m , gdzie chodzi nie tylko o ontyczne doświadczenie, ale i o ontologiczne zrozumienie, w y k ł a d n i a bycia przyjmuje zrazu orientację n a bycie b y t u wewnątrzświatowego. Bycie tego, co najpierw poręczne, zostaje przy t y m p o m i n i ę t e , a byt zostaje od r a z u pojęty j a k o obecny układ rzeczy (res). Bycie n a b i e r a sensu realności}. P o d s t a w o w y m określnikiem bycia staje się substancjalność. O d p o w i e d n i o d o ta kiej b l o k a d y (Ferlegung) r o z u m i e n i a bycia także i ontolo giczne rozumienie jestestwa wycofuje się w h o r y z o n t tego pojęcia bycia. Jestestwo, p o d o b n i e j a k i n n y byt, jest [teraz] realnie obecne. W ten sposób bycie w ogóle n a b i e r a sensu real ności. D l a t e g o pojęcie realności dzierży p r y m w p r o b l e m a t y c e ontologicznej. T e n zaś blokuje drogę ku rzetelnej egzystencjalnej analityce jestestwa, a n a w e t j u ż spojrzenie n a bycie tego, co wewnątrz świata najpierw poręczne. W k o ń c u p r y m a t ten spycha p r o b l e m a t y k ę bycia n a m a nowce. Pozostałe modi bycia zostają określone n e g a t y w n i e i p r y w a t y w n i e ze względu n a realność. D l a t e g o nie tylko analitykę jestestwa, ale i o p r a c o w a n i e p y t a n i a o sens bycia w ogóle trzeba uwolnić od j e d n o s t r o n n e g o z o r i e n t o w a n i a n a bycie w sensie realności. T r z e b a w y k a z a ć , że realność nie jest tylko sposobem bycia jednym spośród wielu, lecz że ontologicznie pozostaje w określonym związku fundowania z jestestwem, światem 1
Por. wyżej s. 127 nn. oraz s. 143.
[201/202]
Rozdział VI
285
i poręcznością. D o w ó d taki w y m a g a g r u n t o w n e g o rozwa żenia problemu realności, jego w a r u n k ó w i granic. P o d hasłem „ p r o b l e m realności" kryją się rozmaite p y t a n i a : 1) czy ten rzekomo „ t r a n s c e n d e n t n y wobec świa d o m o ś c i " byt w ogóle istnieje; 2) czy tej realności „świata z e w n ę t r z n e g o " m o ż n a zadowalająco dowieść; 3) j a k dale ce ten byt, jeśli jest realny, d a się p o z n a ć w swym byciu-w-sobie; 4) co sens tego bytu, realność, w ogóle oznacza. Następujące tu b a d a n i e p r o b l e m u realności rozważa z per spektywy kwestii fundamentalno-ontologicznej / trzy spra wy: a) realność j a k o p r o b l e m bycia i dowiedlności „świa ta z e w n ę t r z n e g o " , b) realność j a k o p r o b l e m ontologiczny, c) realność i troskę.
a) Realność jako problem bycia i dowiedlności „świata
zewnętrznego"
W p o r z ą d k u wyliczonych tu p y t a ń o realność p y t a n i e ontologiczne, co w ogóle znaczy „ r e a l n o ś ć " , zajmuje miejs ce pierwsze. D o p ó k i j e d n a k b r a k było czystej ontologicznej p r o b l e m a t y k i i metodyki, p y t a n i e to — jeśli je w ogóle wy raźnie postawiono — musiało mieszać się z r o z w a ż a n i e m „ p r o b l e m u świata z e w n ę t r z n e g o " ; analiza realności jest b o w i e m możliwa tylko n a gruncie odpowiedniego podej ścia d o tego, co realne. Z a sposób u j m o w a n i a tego ostat niego uchodziło od d a w n a p o z n a w a n i e naoczne. , J e s t " o n o j a k o p o s t ę p o w a n i e duszy, świadomości. Ponieważ real ność m a c h a r a k t e r czegoś „ w - s o b i e " i niezależnego, z pyta n i e m o sens realności wiąże się p y t a n i e o e w e n t u a l n ą niezależność tego, co realne, „ o d świadomości", bądź o możliwość transcendencji świadomości w „sferę" tego, co realne. Możliwość dostatecznej ontologicznej analizy real ności zależy od tego, j a k dalece to, od czego realność m a być niezależna, to, co m a być t r a n s c e n d o w a n e , samo jest
286
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [202/203]
rozjaśnione co d o swego bycia. T y l k o tak bycie w sposób t r a n s c e n d o w a n i a staje się ontologicznie u c h w y t n e . I wresz cie t r z e b a z a p e w n i ć sobie źródłowy sposób podejścia d o te go, co realne, w sensie rozstrzygnięcia kwestii, czy w ogóle p o z n a w a n i e funkcję tę może spełniać. T a k i e b a d a n i a poprzedzające wszelkie możliwe p y t a n i e o realność zostały przez nas p r z e p r o w a d z o n e w rozwiniętej tu analityce egzystencjalnej. Z g o d n i e z nią p o z n a w a n i e stanowi ufundowany modus podejścia d o tego, co realne. O n o zaś jest z istoty dostępne tylko j a k o byt wewnątrzświatowy. Wszelkie podejście d o takiego b y t u jest ontologicznie ufun d o w a n e w p o d s t a w o w y m u k o n s t y t u o w a n i u jestestwa, w byciu-w-świecie, które z kolei m a jeszcze bardziej pier w o t n e u k o n s t y t u o w a n i e bycia, mianowicie troskę (antycy pujące się — bycie j u ż w świecie — j a k o bycie p r z y bycie wewnątrzświatowym). P y t a n i e , czy w ogóle świat istnieje i czy jego istnienia (Sein) m o ż n a dowieść, stawiane przez jestestwo j a k o bycie-w-świecie — a któż inny m ó g ł b y j e stawiać? — jest p o z b a w i o n e sensu. P o n a d t o p y t a n i e to o b a r c z o n e jest d w u znacznością. Świat j a k o „ w c z y m " bycia-w oraz „ ś w i a t " j a k o byt wewnątrzświatowy ( „ p r z y c z y m " zatroskanego / z a n u r z e n i a ) są mieszane ze sobą bądź zrazu całkiem nie o d r ó ż n i o n e . Świat j e d n a k ż e zostaje o t w a r t y wraz Z byciem jestestwa. W r a z z otwartością świata zawsze j u ż zostaje od kryty również „ ś w i a t " . Właśnie byt wewnątrzświatowy w sensie czegoś realnego, tylko obecnego, może jeszcze p o zostawać zakryty. T a k ż e j e d n a k i to, co realne, daje się o d k r y ć tylko n a gruncie j u ż o t w a r t e g o świata. I tylko n a t y m gruncie to, co realne, może pozostawać jeszcze skryte. P y t a n i e o „ r e a l n o ś ć " „ ś w i a t a z e w n ę t r z n e g o " sta w i a n e b y w a bez u p r z e d n i e g o rozjaśnienia fenomenu świata j a k o takiego. W p o r z ą d k u faktycznym „ p r o b l e m świata
[203]
Rozdział VI
287
z e w n ę t r z n e g o " orientuje się ciągle n a byt wewnątrzświatowy (rzeczy i obiekty). R o z w a ż a n i a takie wpędzają więc w p r o b l e m a t y k ę ontologicznie niemal nie d o rozwikłania. Splątanie p y t a ń , pomieszanie tego, czego chce się d o wieść, z t y m , czego się dowodzi, i z tym, za p o m o c ą czego się d o w ó d p r z e p r o w a d z a , w i d a ć w K a n t o w s k i m „ o d p a r c i u i d e a l i z m u " . K a n t n a z y w a „ s k a n d a l e m filozofii i p o wszechnego r o z u m u l u d z k i e g o " to, że wciąż jeszcze brak n i e o d p a r t e g o i usuwającego wszelki sceptycyzm d o w o d u n a „istnienie (Dasein) rzeczy p o z a n a m i " . S a m K a n t p r z e d k ł a d a taki d o w ó d p o to, by u g r u n t o w a ć „twierdze n i e " , że „ s a m a j u ż , ale empirycznie określona świadomość m e g o własnego istnienia dowodzi istnienia p r z e d m i o t ó w w przestrzeni p o z a m n ą " . 1
2
3
N a j p i e r w t r z e b a wyraźnie stwierdzić, że K a n t u ż y w a t e r m i n u „Dasein" n a oznaczenie sposobu bycia, który w niniejszym b a d a n i u nazwaliśmy „obecnością". „ Ś w i a d o mość m e g o Dasein" oznacza dla K a n t a : świadomość mego bycia czymś o b e c n y m w sensie Kartezjusza. T e r m i n „Da sein" o z n a c z a z a r ó w n o obecność świadomości, j a k i obec ność rzeczy. D o w ó d „istnienia rzeczy p o z a m n ą " opiera się n a tym, że d o istoty czasu należą w sposób j e d n a k o w o p i e r w o t n y z m i a n a i t r w a n i e . M o j a obecność, tzn. d a n a w zmyśle we w n ę t r z n y m obecność rozmaitości przedstawień, jest obecną z m i a n ą . Określenie czasowe z a k ł a d a j e d n a k ż e coś trwale
1
Por. [I. Kant,] Krytyka czystego rozumu, B 274 nn. oraz ulep szające dopiski w Przedmowie do drugiego wydania, B X X X I X , przypis; zob. ponadto: 0 paralogizmach czystego rozumu, tamże, B 399 nn., zwłaszcza B 412. Tamże, Przedmowa, przypis. Tamże, B 275. 2
3
288
Przygotowawcza
analiza fundamentalna jestestwa
[203/204]
obecnego. T o coś nie może być „ w n a s " , „ p o n i e w a ż właś nie moje istnienie w czasie m o ż e być określone dopiero przez owo coś, co t r w a " . W r a z z a t e m z empirycznie usta loną obecną / z m i a n ą „ w e m n i e " zostaje z konieczności empirycznie ustalone coś obecnego, co t r w a „ p o z a m n ą " . T o coś trwałego jest w a r u n k i e m możliwości obecności z m i a n y „ w e m n i e " . Doświadczenie bycia-w-czasie przed stawień ustala w j e d n a k o w o źródłowy sposób coś z m i e n n e go „ w e m n i e " i coś trwałego „ p o z a m n ą " . D o w ó d ten nie jest z pewnością implikacją przyczynowo-skutkową i dlatego nie dzieli kłopotów z nią związa nych. K a n t podaje j a k g d y b y „ d o w ó d ontologiczny" wy p r o w a d z o n y z idei b y t u czasowego. Z r a z u wydaje się, że K a n t porzucił Kartezjańskie ujęcie p o d m i o t u występują cego w izolacji. T o j e d n a k tylko pozór. T o , że K a n t w ogóle d o m a g a się d o w o d u n a „istnienie rzeczy p o z a m n ą " , wskazuje j u ż , iż w tej p r o b l e m a t y c e p u n k t e m op a r c i a jest d l a ń p o d m i o t , owo „ w e m n i e " . T a k ż e s a m d o wód p r z e p r o w a d z a się wychodząc od empirycznie danej zmienności „we mnie". T y l k o bowiem „ w e m n i e " d o świadczany jest „ c z a s " , nośnik d o w o d u . „ C z a s " daje p o d s t a w ę d o wykroczenia w trakcie d o w o d u „ p o z a m n i e " . P o n a d t o K a n t podkreśla: „idealizm p r o b l e m a t y c z n y , któ ry [...] udaje j e d y n i e niemożność u d o w o d n i e n i a jakiego kolwiek istnienia p o z a naszym [własnym] za p o m o c ą bezpośredniego doświadczenia, jest r o z u m n y i z g o d n y z g r u n t o w n y m sposobem myślenia filozoficznego, m i a n o wicie [z z a s a d ą ] , by nie dopuszczać ż a d n e g o rozstrzyga j ą c e g o sądu przed wynalezieniem wystarczającego d o w o du" . 1
2
1
2
Tamże. Tamże.
[204/205]
Rozdział VI
289
G d y b y ś m y n a w e t porzucili ontyczny p r y m a t izolowa n e g o p o d m i o t u i doświadczenia w e w n ę t r z n e g o , ontolo gicznie pozostaniemy i tak n a pozycjach Kartezjańskich. K a n t d o w o d z i co najwyżej (przyjmując w ogóle zasadność d o w o d u i jego przesłanek) koniecznej współobecności b y t u zmiennego i bytu trwającego. T a równorzędność d w u obec n y c h [bytów] nie oznacza j e d n a k jeszcze współobecności p o d m i o t u i obiektu. A n a w e t g d y b y i tego dowieść, pozos tałoby jeszcze z a k r y t e to, co ontologicznie decydujące: p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e „ p o d m i o t u " , jestestwa, j a k o bycia-w-świecie. Współobecność tego, co fizyczne, i tego, co psy chiczne, jest ontycznie i ontologicznie całkowicie różna od fenomenu bycia-w-świecie. K a n t z a k ł a d a (zasadnie w p o r z ą d k u faktycznym, ale w sensie intencji swego d o w o d u — niesłusznie) różnicę i związek p o m i ę d z y „ w e m n i e " i „ p o z a m n ą " . Nie zostało także dowiedzione, że to, co, przyjmując j a k o nić przewod nią czas, ustalono o współobecności z m i a n y i / t r w a n i a , bę dzie się stosować także d o p o w i ą z a n i a między „ w e m n i e " i „ p o z a m n ą " . G d y b y n a t o m i a s t ujrzeć założoną w d o wodzie całość różnicy i p o w i ą z a n i a „ w n ę t r z a " oraz „zew n ę t r z n o ś c i " , g d y b y pojąć ontologicznie, co w t y m założe niu jest z a k ł a d a n e , to nie m o ż n a by j u ż dłużej u t r z y m y w a ć , iż b r a k d o w o d u n a „istnienie rzeczy p o z a m n ą " i że t r z e b a go p r z e p r o w a d z a ć . „ S k a n d a l filozofii" polega nie n a tym, że d o w o d u tego dotychczas nie p r z e p r o w a d z o n o , lecz na tym, że takich dowo dów ciągle się oczekuje i poszukuje. T e g o t y p u oczekiwania, z a m i a r y i ż ą d a n i a powstają z niewystarczającego ontolo gicznie z a k ł a d a n i a czegoś, od czego niezależnie i niejako w sposób „ z e w n ę t r z n y " należałoby dowieść „ ś w i a t a " j a k o obecnego. T o nie d o w o d y są niedostateczne, lecz sposób bycia bytu, który d o w o d z i i który d o m a g a się d o w o d u , jest
290
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [205/206]
niedookreślony. Dlatego właśnie może powstać pozór, że przez wykazanie koniecznej współobecności dwóch obec nych [bytów] czegoś się o jestestwie jako byciu-w-świecie dowodzi lub choćby czegoś dowieść można. Dobrze zro zumiane jestestwo opiera się takim dowodom, gdyż w swym byciu zawsze już jest tym, co w późniejszych dowodach uznaje się dopiero za konieczne do wykazania 0 nim. Gdyby z niemożliwości dowodu obecności rzeczy poza nami wyprowadzać wniosek, że obecność tę należy „przyj m o w a ć tylko na wiarę" , to i tak nie uchronimy się od wy paczenia problemu. Pozostałoby przekonanie, że w zasa dzie i idealnie rzecz biorąc dowód taki musi być możliwy. Ograniczając się do „wiary w realność świata zewnętrz nego", potwierdzamy nieodpowiedniość ujęcia problemu nawet wtedy, gdy wyraźnie przyznajemy tej wierze jej własną „rację". W zasadzie [nadal] żądamy dowodu, tyle że staramy się żądanie to zaspokoić na innej drodze niż dowód ścisły . / 1
2
N a w e t gdyby powołać się na to, że podmiot musi czynić 1 że zawsze już nieświadomie czyni założenie, iż „świat ze wnętrzny" jest obecny, nadal chodziłoby przecież o kon struowanie założenia izolowanego podmiotu. Tak samo nie dotknęlibyśmy wówczas fenomenu bycia-w-świecie, jak 1
Tamże, Przedmowa, przypis. Por. W. Dilthey, Beitrage zur Losung der Frage vom Ursprung unseres Glaubens an die Realitat der Aufienwelt und seinem Reclit (1890), Gesammelte Schriften, V, 1, s. 90 nn. Od razu na początku tej pracy Dilthey stwierdza jedno znacznie: , Jeśli bowiem ma istnieć dla człowieka prawda uniwer salna, to myślenie musi, zgodnie z metodą podaną po raz pierw szy przez Kartezjusza, utorować sobie drogę od faktów świado mości do rzeczywistości zewnętrznej", tamże, s. 90. 2
[206]
Rozdział VI
291
przez w y k a z a n i e współobecności tego, co fizyczne, z tym, co psychiczne. Z takimi założeniami jestestwo zawsze się „ s p ó ź n i a " , gdyż czyniąc takie założenie j a k o byt — a ina czej nie jest o n o możliwe —jako byt zawsze j u ż jest w świe cie. „Wcześniejsze" od każdego charakterystycznego dla jestestwa założenia i z a c h o w a n i a jest „apriori" ukonstytu o w a n i a bycia w sposób bycia troski. Wiara w realność „świata z e w n ę t r z n e g o " , z a s a d n a lub nie, dowodzenie tej realności, wystarczające lub nie, zakłada nie j e j , w y r a ź n e lub nie — tego t y p u p r ó b y , nie władające z pełną przejrzystością swymi własnymi p o d s t a w a m i , za kładają p o d m i o t zrazu pozbawiony świata bądź świata swego niepewny; p o d m i o t ten z zasady musi dopiero u p e w n i ć się co d o świata. Bycie-w-świecie n a s t a w i a się przy t y m od po czątku n a ujmowanie, przypuszczanie, pewność i wiarę — z a c h o w a n i e , które samo jest j u ż u f u n d o w a n y m modus bycia-w-świecie. O k a z u j e się, że „ p r o b l e m realności" w sensie p y t a n i a , czy świat z e w n ę t r z n y jest obecny i czy m o ż n a tego do wieść, nie jest możliwy — nie dlatego, że p r o w a d z i w kon sekwencji d o nierozstrzygalnych aporii, lecz dlatego, że s a m byt, który stanowi jego t e m a t , taką p r o b l e m a t y k ę nie j a k o o d r z u c a . Nie tyle trzeba dowieść, że — i j a k — „świat z e w n ę t r z n y " jest obecny, co raczej wykazać, dla czego jestestwo j a k o bycie-w-świecie m a skłonność d o tego, by „świat z e w n ę t r z n y " z r a z u „ t e o r i o p o z n a w c z o " o b r a c a ć wniwecz, a b y d o p i e r o p o t e m , przez d o w o d y , powoływać go d o życia n a n o w o . P o d s t a w a tego leży w u p a d a n i u jes testwa i w m o t y w o w a n y m przez to u p a d a n i e przekładzie (Verlegung) p i e r w o t n e g o r o z u m i e n i a bycia n a bycie j a k o obecność. G d y stawianie p y t a ń przy tej ontologicznej orientacji m a c h a r a k t e r „ k r y t y c z n y " , wówczas za w pierw szym rzędzie i j e d y n i e p e w n e obecne uznaje to, co tylko
292
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [206/207]
„wewnętrzne". Po rozbiciu pierwotnego fenomenu bycia-w-świecie przeprowadza się na gruncie pozostałych re sztek, tj. na gruncie izolowanego podmiotu, połączenie ze „światem". Nie możemy tu szerzej omawiać wielości prób rozwiąza nia „problemu realności" ukształtowanych przez realizm, idealizm i stanowiska pośrednie. Choć w każdym z nich można by niewątpliwie / znaleźć jądro rzetelnego zapyty wania, to jednak opaczne byłoby poszukiwanie zadowa lającego rozwiązania problemu przez wyliczanie słusznych elementów tych rozwiązań. Potrzeba nam raczej grun townego wglądu stwierdzającego, że różne kierunki teoriopoznawcze nie tyle są nietrafne jako teoriopoznawcze, ile raczej, wobec braku egzystencjalnej analityki jestestwa, w ogóle nie osiągają nawet podstawy fenomenalnie utwier dzonej problematyki. Tej podstawy nie można także osią gnąć przez wtórne, fenomenologiczne ulepszenia pojęć podmiotu i świadomości. Nie chroni to przed nietrafnym stawianiem pytań. Wraz z jestestwem jako byciem-w-świecie zawsze jest już otwarty byt w obrębie świata. T a egzystencjalno-ontologiczna wypowiedź wydaje się zgodna z tezą realizmu, że świat zewnętrzny jest realnie obecny. Ponieważ w tej eg zystencjalnej wypowiedzi nie zaprzecza się obecności bytu wewnątrz świata, zgadza się ona co do rezultatu — nieja ko werbalnie — z tezą realizmu. Różni się jednak zasadni czo od wszelkiego realizmu tym, że ten ostatni uznaje real ność „świata" za wymagającą dowodu, ale i zarazem za możliwą do dowiedzenia. I jedno, i drugie teza egzystencjal na właśnie neguje. Całkowicie różni ją jednak od realizmu jego brak rozumienia ontologicznego. Usiłuje on prze cież ontycznie rozjaśnić realność za pomocą realnych związków oddziaływań między realnymi [obiektami].
[207/208]
Rozdział VI
293
N a d realizmem m a zasadniczą przewagę idealizm — choć by nawet co do rezultatów kontrowersyjny i nie do utrzy mania — jeśli tylko nie uznaje siebie błędnie za idealizm „psychologiczny". Gdy idealizm podkreśla, że bycie i real ność są tylko „w świadomości", to znajduje tu wyraz zrozu mienie, że bycia nie można wyjaśnić poprzez byt. Jeśli jed nak pozostaje niewyjaśnione, że mamy tu do czynienia z ro zumieniem bycia oraz co samo to zrozumienie bycia ontolo gicznie znaczy, jak jest możliwe, a także, że należy ono do ukonstytuowania bycia jestestwa, to budowana przez idea lizm interpretacja realności zawisa w próżni. To, że bycia nie da się wyjaśnić przez byt, a realność możliwa jest tylko w rozumieniu bycia, nie zwalnia przecież od obowiązku py tania o bycie świadomości, samej res cogitans. W konsekwen cji tezy idealistycznej rysuje się jako nieodzowne i pierwsze zadanie ontologiczną analiza samej świadomości. Tylko dla tego, że bycie jest „w świadomości", tzn. daje się zrozumieć w jestestwie, może jestestwo rozumieć takie charaktery by cia, jak niezależność, „w sobie" lub realność w ogóle i / po jęciowo je ująć. Tylko dlatego „niezależny" byt jest jako spotykany wewnątrz świata dostępny w przeglądzie. Jeśli termin „idealizm" oznaczałby tyle, co zrozumienie, że bycia nie da sią nigdy wyjaśnić przez byt, lecz że dla wszelkiego bytu zawsze jest już ono „transcendentałem", to w idealizmie tkwiłaby jedyna rzeczywista możliwość po dejmowania problematyki filozoficznej. Arystoteles byłby wtedy nie mniejszym idealistą niż Kant. Jeśli idealizm oznacza sprowadzenie wszelkiego bytu do podmiotu lub świadomości, które wyróżniają się tym tylko, że pozostają w swym byciu nieokreślone i że charakteryzuje się je co naj wyżej negatywnie jako „nie-rzeczy", to idealizm taki jest, metodologicznie rzecz biorąc, nie mniej naiwny niż naj bardziej prostacki realizm.
294
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[208]
Pozostaje jeszcze możliwość umieszczenia p r o b l e m a t y k i realności przed wszelką orientacją n a „ p u n k t w i d z e n i a " za p o m o c ą tezy: K a ż d y p o d m i o t jest tym, czym jest, tylko dla obiektu i o d w r o t n i e . W tym f o r m a l n y m ujęciu człony kore lacji, j a k i o n a s a m a , pozostają j e d n a k ontologicznie nieo kreślone. W istocie zaś całość korelacji zostaje p o m y ś l a n a z konieczności j a k o „jakoś" będąca — a z a t e m p o m y ś l a n a z u w a g i n a określoną ideę bycia. Jeśli j e d n a k z a g w a r a n tować najpierw egzystencjalno-ontologiczną podstawę przez wskazanie bycia-w-świecie, to p o t e m m o ż n a będzie u z n a w a ć w s p o m n i a n ą korelację za stosunek sformalizowa ny, ontologicznie obojętny. Dyskusja u k r y t y c h założeń tylko „ t e o r i o p o z n a w c z y c h " p r ó b r o z w i ą z a n i a p r o b l e m u realności pokazuje, że trzeba go — j a k o p r o b l e m ontologiczny — n a p o w r ó t sprowadzić d o egzystencjalnej analityki jestestwa . / 1
1
Niedawno Nicolai Hartmann uznał, śladem Schelera, za podstawę swej ontologicznie zorientowanej teorii poznania tezę, że poznawanie to „stosunek bytowy". Por. Grundzuge einer Metaphysik der Erkenntnis, wyd. drugie rozszerzone, [Berlin] 1925. Za równo Scheler, jak Hartmann, pomimo wszelkich różnic swych fenomenologicznych punktów wyjścia, w równy sposób nie uwzględniają tego, że „ontologia" zawodzi w swej tradycyjnej za sadniczej orientacji na jestestwo i że ów zawarty w poznawaniu „stosunek bytowy" (por. wyżej s. 83 nn.) wymaga gruntownej rewizji — a nie tylko krytycznego ulepszenia. Niedocenianie nie wyartykułowanego zasięgu oddziaływania ontologicznie nie wy jaśnionego założenia „stosunku bytowego" spycha Hartmanna na pozycje „realizmu krytycznego", który jest w zasadzie obcy poziomowi eksponowanej przezeń problematyki. W kwestii Hartmannowskiego ujęcia ontologii por. Wie ist kritische Ontologie uberhaupt moglich?, w: Festschrift fur Paul Natorp, 1924, s. 124 nn.
[209]
Rozdział VI
295
b) Realność jako problem ontologiczny
Jeśli t e r m i n „ r e a l n o ś ć " m a o z n a c z a ć bycie b y t u obecne go w e w n ą t r z świata (res) — a niczego innego się przez ten t e r m i n nie r o z u m i e — to dla analizy tego modus bycia o z n a c z a to: wewnątrzświatowy byt m o ż n a tylko wtedy pojąć ontologicznie, gdy wyjaśniony jest fenomen wewnątrzświatowości. T e n zaś m a swe u g r u n t o w a n i e w fenomenie świa ta, który ze swej strony, j a k o istotowy m o m e n t struktury bycia-w-świecie, należy d o p o d s t a w o w e g o u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa. Bycie-w-świecie z kolei jest ontologicznie spojone całokształtem s t r u k t u r y bycia jestestwa, scharakteryzowa nej tu j a k o troska. W ten to sposób określone zostały fun d a m e n t y i h o r y z o n t , których rozjaśnienie umożliwia dopie ro analizę realności. T a k ż e d o p i e r o w t y m kontekście staje się ontologicznie zrozumiały c h a r a k t e r „w-sobie". W e wcześniejszej analizie zostało z i n t e r p r e t o w a n e bycie b y t u w e w n ą t r z świata w zorientowaniu n a ten właśnie kontekst problemowy . 1
Niewątpliwie, w p e w n y c h g r a n i c a c h fenomenologiczną charakterystykę realności tego, co realne, m o ż n a p o d a ć na wet bez wyraźnej p o d s t a w y egzystencjalno-ontologicznej. T o właśnie starał się uczynić Dilthey we wspomnianej wy żej p r a c y . T o , co realne, b y w a d o ś w i a d c z a n e w [sferze] p o b u d z e n i a i woli. R e a l n o ś ć jest oporem, a ściślej, opor nością (Widerstandigkeit). Analityczne o p r a c o w a n i e feno m e n u o p o r u m a w cytowanej p r a c y c h a r a k t e r p o z y t y w n y
1
Por. przede wszystkim § 16, s. 102 nn.: Światowy charakter oto czenia anonsujący się w wewnątrzświatowym bycie; § 1 8 , s. 118 nn.: Powiązanie i oznaczoność; światowość świata; § 29, s. 190 nn.: Bycie-tu-oto jako położenie. Na temat bycia-w-sobie wewnątrzświato wego bytu por. s. 107 nn.
296
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [209/210]
i stanowi najlepszy k o n k r e t n y s p r a w d z i a n idei „opisowej i analitycznej psychologii". T r a f n e m u p r z e p r o w a d z e n i u analizy fenomenu o p o r u przeszkodził j e d n a k teoriopoz n a w c z y sposób ujęcia p r o b l e m a t y k i realności. „ Z a s a d a fenomenalności" nie p o z w a l a Diltheyowi dojść d o ontolo gicznej interpretacji bycia świadomości. „ W o l a i jej spa raliżowanie występują w obrębie tej samej świadomości" . Sposób bycia tego „ w y s t ę p o w a n i a " , sens bycia owego „ w o b r ę b i e " , stosunek bycia świadomości d o tego, co realne j a k o takiego — wszystko to w y m a g a ontologicznego okreś lenia. O s t a t e c z n i e b r a k go z tej przyczyny, że „życie", „ p o z a " które nie m o ż n a się rzecz j a s n a cofnąć, Dilthey po zostawił w r a z z całą ontologia w sferze indyferencji. O n t o logiczna i n t e r p r e t a c j a jestestwa nie oznacza j e d n a k ontycz nego wycofania się k u / j a k i e m u ś i n n e m u bytowi. Chociaż teoria p o z n a n i a odrzuciła [idee] Diltheya, nie p o w i n n o nas to zniechęcić d o owocnego wykorzystania pozytywnej strony jego analiz, której, odrzucając jego idee, zupełnie nie z r o z u m i a n o . 1
I tak Scheler podjął ostatnio Diltheyowską interpretację realności . Reprezentuje on „wolicjonalną teorię istnienia". Istnienie (Dasein) zostaje pojęte w sensie K a n t o w s k i m j a k o 2
1
Por. [W. Dilthey,] Beitrage zur Losung..., s. 134. Por. [M. Scheler,] Die Formen des Wissens und die Bildung, wykład z roku 1925, przypis 24 i 25 [wyd. pol.: Formy wiedzy i kształcenie, w: M. Scheler, Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy, przeł. S. Czerniak, Warszawa 1987, s. 367 n., przypis 33 i 35], Uwaga podczas korekty: w ostatnio opublikowanym zbiorze prac Schelera Die Wissensformen und die Gesellschaft, 1926, ukazała się jego od dawna zapowiadana rozprawa Erkenntnis und Arbeit (s. 233 nn.). Rozdział VI tej pracy (s. 455) przynosi bar dziej szczegółowe przedstawienie „wolicjonalnej teorii istnienia" w kontekście oceny i krytyki stanowiska Diltheya. 2
[210/211]
Rozdział VI
297
byt obecny. „Byt (Sein) p r z e d m i o t ó w jest bezpośrednio da ny j e d y n i e ze względu n a p o p ę d y i w o l ę " . Scheler nie tyl ko podkreśla za Diltheyem, że realność nigdy nie jest pier wotnie d a n a w myśleniu i u j m o w a n i u , lecz wskazuje prze d e wszystkim także n a to, że samo p o z n a w a n i e nie jest są d z e n i e m i że wiedza jest „stosunkiem b y t o w y m " („Seinsverhdltnis"). D o tej teorii stosuje się w zasadzie to samo, co musieliś m y powiedzieć o ontologicznej nieokreśloności podstaw u Diltheya. Nie m o ż n a p r z y tym ontologicznej funda m e n t a l n e j analizy „ ż y c i a " p o d s u w a ć ex post w c h a r a k t e r z e p o d b u d o w y . A n a l i z a ta jest nośnikiem i w a r u n k i e m anali zy realności, pełnej eksplikacji oporności i jej fenomenal n y c h założeń. O p ó r n a p o t y k a n y jest w nie-prze-chodzeniu j a k o przeszkodzie woli-prze-chodzenia. W r a z z tą ostatnią jest j u ż j e d n a k o t w a r t e to, d o czego p o p ę d i wola zmierza ją. O n t y c z n e j nieokreśloności owego „ d o c z e g o " nie może m y j e d n a k przeoczyć ontologicznie lub wręcz u z n a w a ć za nic. Z m i e r z a n i e d o (Aussein auf...), natrafiające n a opór i m o g ą c e wyłącznie n a ń „ n a t r a f i ć " , samo jest j u ż przy cało kształcie p o w i ą z a n i a . J e g o odkrytość opiera się n a otwar tości całości odniesień oznaczoności. Doświadczenie oporu, tzn. odkrywanie czegoś stawiającego opór w trakcie dążenia do cze goś, jest ontologicznie możliwe tylko na gruncie otwartości świata. S t a w i a n i e o p o r u charakteryzuje bycie bytu ze świata. D o ś w i a d c z e n i a o p o r u określają faktycznie tylko zasięg i kierunek o d k r y w a n i a b y t u n a p o t y k a n e g o wewnątrz świata. S u m a tych doświadczeń nie w p r o w a d z a dopiero o t w a r c i a świata, lecz je z a k ł a d a . Nośnikiem ontologicznej możliwości „ p r z e c i w " i „ n a p r z e c i w " („Wider" und „Gegen") jest o t w a r t e bycie-w-świecie. / O p ó r nie jest także d o ś w i a d c z a n y w „ w y s t ę p u j ą c y c h " dla siebie instynkcie lub woli. Są to bowiem modyfikacje
298
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[211]
troski. Tylko byt o tym sposobie bycia może natrafić na coś stawiającego opór jako na coś wewnątrz świata. Gdy zatem określamy realność przez oporność, trzeba zwrócić uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze, że w ten sposób natrafiamy tylko na jeden spośród charakterów realności, po drugie, że wraz z opornością jest już z konieczności założony otwarty świat. Opór charakteryzuje „świat zewnętrzny" w sensie wewnątrzświatowego bytu, ale nigdy w sensie świata. „Świadomość realności" jest sama pewnym sposobem bycia-w-świe cie. Wszelka „problematyka świata zewnętrznego" powraca z konieczności do tego podstawowego fenomenu. Gdyby „cogito sum" miało służyć za punkt wyjścia egzys tencjalnej analityki jestestwa, to wymagałoby nie tylko od wrócenia, ale i nowego ontologiczno-fenomenalnego po twierdzenia swej treści. Pierwsza teza brzmiałaby wtedy: „sum", a mianowicie w sensie: „jestem-w-świecie". Jako ta ki byt „jestem" w możliwości bycia ku różnym zachowa niom (cogitationes) jako sposobom bycia przy wewnątrzświatowym bycie. Kartezjusz natomiast stwierdza: cogita tiones są czymś obecnym, współobecne w nich jest również ego jako bezświatowe res cogitans.
c) Realność i troska
„Realność" jako termin ontologiczny odnosi się do bytu wewnątrzświatowego. Gdyby służył do określenia owego sposobu bycia w ogóle, to poręczność i obecność stanowi łyby modi realności. Jeśli jednak pozostawić temu słowu jego tradycyjne znaczenie, to będzie ono oznaczać bycie w sensie czystej obecności rzeczy. Nie każda jednak obecność jest obecnością rzeczy. „Natura", która nas „otacza", jest wpraw dzie bytem wewnątrzświatowym, nie wykazuje jednak ani sposobu bycia czegoś poręcznego, ani czegoś obecnego
[211/212]
Rozdział VI
299
w sposób „rzeczy przyrodniczej". Jakkolwiek by interpre tować to bycie „ n a t u r y " , wszystkie modi bycia bytu wewnątrz światowego są ufundowane ontologicznie w światowości świata, a przez to w fenomenie bycia-w-świecie. Stąd p o wstaje wniosek: realność ani nie m a pierwszeństwa w ra m a c h modi bycia bytu wewnątrzświatowego, ani też ów spo sób bycia nie może w ogóle w sposób ontologicznie odpo wiedni c h a r a k t e r y z o w a ć czegoś takiego j a k świat i jestestwo. W p o r z ą d k u ontologicznych związków fundowania i możliwego kategorialnego l u b egzystencjalnego wykazy w a n i a realność sprowadza się do fenomenu troski. Realność / jest ontologicznie o p a r t a n a byciu jestestwa, co j e d n a k nie m o że o z n a c z a ć , że coś realnego może tylko w t e d y być t y m , czym s a m o w sobie jest, gdy (i dopóki) jestestwo egzystuje. Bez wątpienia, tylko dopóki jest jestestwo, tzn. o n t y c z n a możliwość r o z u m i e n i a bycia, d o p ó t y „istnieje" bycie. G d y nie egzystuje jestestwo, to „ n i e m a " także „niezależności" ani „ w s o b i e " . Nie są one wówczas ani zrozumiałe, ani niezrozumiałe. T a k ż e wewnątrzświatowy byt ani nie jest wówczas o d k r y w a l n y , ani nie może pozostawać w skryciu. Wówczas ani nie m o ż n a powiedzieć, że byt jest, ani że nie jest. M o ż n a tylko teraz — dopóki t r w a rozumienie bycia, a przez to i rozumienie obecności — rzec, że wówczas byt n a d a l jeszcze będzie. S c h a r a k t e r y z o w a n a tu zależność bycia — nie b y t u — od r o z u m i e n i a bycia, tzn. zależność realności — ale nie czegoś realnego — od troski chroni dalszą analitykę jestestwa od bezkrytycznej, lecz stale narzucającej się interpretacji jestest w a opartej n a idei realności. D o p i e r o zorientowanie n a on tologicznie pozytywnie zinterpretowaną egzystencjalność daje g w a r a n c j ę , że w faktycznym toku analizy „świadomości", „ ż y c i a " nie zostanie położony u p o d s t a w jakiś, choćby obojętny, sens realności.
300
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [212/213]
Bytu o sposobie bycia jestestwa nie m o ż n a p o j m o w a ć w y c h o d z ą c od realności i substancjalności, co wyraziliśmy w tezie: substancją człowieka jest egzystencja. I n t e r p r e t a c j a egzystencjalności j a k o troski i odróżnienie jej od realności nie o z n a c z a j e d n a k końca analityki egzystencjalnej, lecz tylko p o z w a l a ostrzej wystąpić splątaniu problemów o b e c n e m u w p y t a n i u o bycie i jego możliwe modi oraz w p y t a n i u o sens takich modyfikacji: tylko wtedy, gdy jest r o z u m i e n i e bycia, staje się d o s t ę p n y byt j a k o byt; tylko w t e d y , gdy byt m a sposób bycia jestestwa, rozumienie by cia możliwe jest j a k o byt.
§ 44. Jestestwo, otwartość i prawda Filozofia j u ż od d a w n a kojarzyła ze sobą p r a w d ę i by cie. Pierwsze odkrycie przez P a r m e n i d e s a bycia b y t u „identyfikuje" bycie z odbiorczym r o z u m i e n i e m bycia: T Ó yap auro voetv £cmv T E y.a.1 s.foa.1 . Arystoteles w swym zary sie historii odkrycia oćp^a? podkreśla, że filozofowie / go po przedzający, p r o w a d z e n i przez „rzeczy s a m e " , byli z m u szeni d o dalszego z a p y t y w a n i a : oakó T O 7rpayu-a <óSo7roiy)o-£v atjToTę Y.CU o-uv7)vay>taaE ^YJTEŁY*. T e n sam fakt charakteryzuje on także za p o m o c ą słów: ocvayxaCóu,£voc; 8' obtoAooGsw T O I C cpaivooivo[,c , on (Parmenides) musiał iść t r o p e m tego, co 1
4
1
[H.] Diels, [Die Fragmente der Vorsokratiker, Berlin 1906-1910,] fragment 3 [u Dielsa: „myślenie bytu i byt są bowiem tym sa mym"]. [Arystoteles,] Metafizyka A. Tamże, 984 a 18 nn. [w przekładzie polskim „[...] sam przedmiot wskaże im właściwą drogę i zmusi do poszukiwań"]. Tamże, 986 b 31 [„Zmuszony jednak stosować się do za obserwowanych faktów [...]"]. 2
3
4
[213]
301
Rozdział VI
się samo w sobie pokazywało. W innym miejscu Arysto teles powiada: xm OCOTYJC ryję aAr)6Eiac avocy>caCóu.evoL', „prawdą" samą przymuszeni, badali ją. Arystoteles określa te badania jako cpoXoo"ocpeTv uśpi TTJC ocATjOsiac , „filozofowa nie" o „prawdzie" czy też aTOcawEaSai Tcepi TTJC aAYjOsia^, umożliwianie widzenia poprzez ukazywanie czegoś ze względu na „prawdę" i w obszarze „prawdy". Sama fi lozofia zostaje określona jako S7UO-TY]U.Y) TIC TTJC <xAT)0siac , nauka o „prawdzie". Równocześnie jednak filozofia jest scharakteryzowana jako im.axrjyi.ri, r] 0ecopeT TO OV r) ONI , jako nauka, która byt rozważa jako byt, tzn. w odniesieniu do jego bycia. 2
4
5
Co oznacza tu „badać «prawdę»", nauka o „praw dzie"? Czy w tym badaniu „prawda" staje się tematem w sensie teoriopoznawczym bądź w sensie teorii sądu? Oczywiście nie, gdyż „prawda" znaczy tyle co „rzecz" („Sache"), „to, co się samo pokazuje". Co jednak znaczy wyrażenie „prawda" w przypadku, gdy można używać go na oznaczenie „ b y t u " i „bycia"? Jeśli prawda zasadnie pozostaje w pierwotnym związku z byciem, to fenomen prawdy prowadzi w obręb proble matyki ontologii fundamentalnej. Czy jednak fenomen ten nie musi być wówczas spotykany także w obrębie przy gotowawczej analizy fundamentalnej, analityki jestestwa? W jakim ontyczno-ontologicznym związku pozostaje „praw da" z jestestwem i jego ontycznym określnikiem, który 1
Tamże, Tamże, dzie"]. Tamże, Tamże, Tamże, taki"]. 2
3
4
5
984 b 10. 983 b 2; por. 988 a 20 [„[...] rozmyślali o praw a 1, 993 b 17 [„[...] rozprawiali o prawdzie"]. 993 b 20. T 1, 1003 a 21 [„[•••] nauka, która bada Byt jako
302
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [213/214]
nazywamy rozumieniem bycia? Czy można stąd wywieść podstawę koniecznego współwystępowania bycia i prawdy? Pytań tych nie sposób uniknąć. Ponieważ bycie rzeczy wiście „wspólwystępuje" z prawdą, także i fenomen praw dy pojawił się już jako temat wcześniejszych analiz, choć nie w sposób wyraźny pod tym terminem. Przez wzgląd na wyprecyzowanie problemu bycia trzeba teraz wyraźnie wyodrębnić fenomen prawdy i ustalić zawarte w nim problemy. / Nie można przy tym po prostu zsumować tego, co wcześniej analitycznie rozłożyliśmy. Badanie wymaga nowego podejścia. Analiza wychodzi od tradycyjnego pojęcia prawdy i stara się wydobyć jego ontologiczne fundamenty (a). N a gruncie tych fundamentów uwidacznia się pierwotny fenomen praw dy. Pozwala on wykazać wtórność tradycyjnego pojęcia prawdy (b). Badanie uwydatnia, że pytaniu o „istotę" prawdy z konieczności towarzyszy pytanie o sposób bycia prawdy. Równocześnie następuje rozjaśnienie ontologicznego sensu mówienia, że „prawda istnieje", oraz rodzaju konieczności, która „każe nam zakładać", że prawda „ist nieje" (c).
a) Tradycyjne pojęcie prawdy i jego fundamenty ontologiczne
Tradycyjne ujęcie istoty prawdy i pogląd na temat jej pierwszej definicji charakteryzują trzy tezy: 1. „Miejscem" prawdy jest wypowiedź (sąd). 2. Istota prawdy tkwi w „zgodności" sądu z jego przedmiotem. 3. Arystoteles, oj ciec logiki, nie tylko przyporządkował prawdę sądowi jako jej pierwotnemu miejscu, ale także wprowadził w obieg de finicję prawdy jako „zgodności". Dzieje pojęcia prawdy, które dają się przedstawić tylko na gruncie dziejów ontologii, nie są tu naszym celem.
[214/215]
Rozdział VI
303
W r o z w a ż a n i a analityczne w p r o w a d z i nas kilka c h a r a k terystycznych wskazań n a rzeczy z n a n e . Arystoteles p o w i a d a : 7ra0Yj(xaTa TTJC |" X% 7rpaypLaTcov óu.oiwfi.ocTa , „ p r z e ż y c i a " duszy, voT)u.<XTa ( „ w y o b r a ż e n i a " ) dopasowują się d o rzeczy. W y p o w i e d ź ta, m i m o że wcale nie m i a ł a n a celu w y r a ź n e g o zdefiniowania istoty p r a w d y , stała się przesłanką u t w o r z e n i a późniejszej formuły istoty p r a w d y j a k o adaeguałio intellectus et rei. T o m a s z z A k w i n u , k t ó r y przypisuje tę definicję Awicennie — ten zaś przejął ją z Księgi definicji I z a a k a Izraeliego (wiek X ) — u ż y w a z a m i a s t „adaeguatio" (zgodność) także „correspondentia" (odpowiedniość) i „convenientia" (współwystępowanie). / N e o k a n t o w s k a teoria p o z n a n i a z wieku dziewiętnastego często określała tę definicję p r a w d y j a k o w y r a z metodolo gicznie zacofanego realizmu n a i w n e g o i głosiła niemożli wość p o g o d z e n i a jej ze s t a n e m p r o b l e m a t y k i , k t ó r a m a za sobą K a n t a „ p r z e w r ó t k o p e r n i k a ń s k i " . Przeoczą się przy t y m , n a co u w a g ę zwrócił j u ż B r e n t a n o , że także K a n t t r w a ł p r z y t y m pojęciu p r a w d y , i to tak b a r d z o , iż n a w e t nie p o d d a w a ł go dyskusji: „ S t a r e i słynne p y t a n i e , za po mocą którego spodziewano się zapędzić logików w kozi róg [...] b r z m i : «Co to jest prawdziwość?* Wyjaśnienie samej n a z w y prawdziwości, że mianowicie jest o n a zgodnością p o z n a n i a z j e g o p r z e d m i o t e m , darowuje się w t y m p y t a n i u i zakłada j e " . t
J
1
2
3
, J e ś l i p r a w d z i w o ś ć polega n a zgodności p o z n a n i a z j e go p r z e d m i o t e m , to p r z e d m i o t ten musi być przez to od r ó ż n i o n y od i n n y c h p r z e d m i o t ó w ; p o z n a n i e bowiem jest fałszywe, jeśli nie z g a d z a się z p r z e d m i o t e m , d o którego się 1
[Arystoteles,] de interpretatione, 1, 16 a 6. Por. [Tomasz z Akwinu,] Ouaestiones disputatae de oeritate, qu. I, art. 1. [I. Kant,] Krytyka czystego rozumu, B 82. 2
3
304
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa
[215/216]
je odnosi, jakkolwiek zawiera w sobie coś, co zapewne mogłoby być ważne dla innych przedmiotów" . W e Wstę pie zaś do Dialektyki transcendentalnej stwierdza Kant: „praw da albo pozór nie występuje w przedmiocie, o ile się go ogląda, lecz w sądzie o nim, o ile się o nim myśli" . Charakterystyka prawdy poprzez „zgodność", adaeguatio, 6(xottóo-ic jest, oczywiście, nader ogólna i jałowa. Będzie ona jednak miała pewną zasadność, jeśli zdoła się utrzy mać nie ponosząc uszczerbku ze strony najróżniejszych in terpretacji poznania, które stanowi przecież nośnik owego wyróżniającego predykatu. Pytamy teraz o podstawy tego „stosunku". Co owa całość stosunku — adaeguatio intellectus et rei — implicite współzakłada? Jaki charakter ontologiczny ma samo to coś współzałożonego? Co w ogóle oznacza termin „zgodność"? Zgodność cze goś z czymś ma formalny charakter stosunku czegoś do czegoś. K a ż d a zgodność, a tym samym i „prawda", to pe wien stosunek. Nie każdy jednak stosunek jest zgodnością. Znak wskazuje na to, co pokazane. Pokazywanie jest sto sunkiem, ale nie zgodnością znaku z tym, co pokazane. Poza tym, rzecz jasna, nie każda przecież „zgodność" oznacza coś takiego, jak utrwalona w definicji prawdy convenientia. Liczba 6 zgadza się z 16—10. Liczby się zgadzają,/ są równe ze względu na „ile". Równość to jeden rodzaj zgodności. T ę ostatnią cechuje strukturalnie „wzgląd na". Czym jest to, ze względu na co zgadzają się człony odniesione do siebie w adaeguatio? Przy wyjaśnianiu „stosunku praw dziwości" trzeba baczyć także na szczególny charakter członów stosunku. Ze względu na co zgadzają się intellectus i res? Czy ich sposób bycia i zawartość ich istoty daje 1
2
1
T a m ż e , B 83.
2
T a m ż e , B 350.
[216]
Rozdział VI
305
w ogóle coś, ze względu na co człony te mogłyby być zgodne? Skoro ich równość (Gleichheit) jest niemożliwa z racji ich odmienności gatunkowej (fehlende Gleichartigkeit), to może są one podobne? Ale przecież poznanie winno rzecz „oddawać''' taką, jaka ona jest. „Zgodność" ma cha rakter relacji: „tak — jak". Jak jest możliwy ten stosunek jako stosunek intellectus i res? Z tych pytań widać wyraźnie, że dla rozjaśnienia struktury prawdy nie wystarcza założyć po prostu tę całość stosunku, lecz trzeba się cofnąć pyta niem w kontekst bycia stanowiący nośnik tej całości jako takiej. Czy więc m a m y teraz podnosić „teoriopoznawczą" pro blematykę stosunku podmiot-obiekt, czy też analiza może się ograniczyć do „immanentnej świadomości prawdy", a więc pozostać „wewnątrz sfery" podmiotu? Wedle po wszechnego poglądu prawdziwe jest poznanie. Poznanie zaś to sądzenie. W sądzie trzeba odróżnić sądzenie jako re alny proces psychiczny oraz to, co osądzane, jako idealną treść. O niej to mówi się, że jest „prawdziwa". Realny proces psychiczny natomiast zachodzi albo nie. W stosun ku zgodności zatem powstaje idealna treść sądu. Stosunek ów dotyczy więc związku między idealną treścią sądu a re alną rzeczą jako tym, o czym się sądzi. Czy zgadzanie się ze sobą jest co do swego sposobu bycia realne czy idealne, czy może ani takie, ani takie? Jak ująć ontologicznie stosunek między bytem idealnym a czymś istniejącym realnie? Stosunek ten przecież zachodzi, i to zachodzi w faktycznym sądzeniu nie tylko pomiędzy treścią sądu a realnym obiektem, lecz także między idealną treścią a realnym wydawaniem sądu — w tym przypadku, rzecz jasna, jeszcze bardziej „do głębnie" (inniger). A może nie powinniśmy pytać o ontologiczny sens sto sunku między tym, co realne, a tym, co idealne (uiGeCic)?
306
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [216/217]
Stosunek m a przecież zachodzić. Co ontologicznie oznacza „zachodzenie" (Bestand)? Dlaczego nie miałoby to być pytanie zasadne? Nieprzy padkowo przecież problem ten nie znika od ponad dwóch tysięcy lat. / A l e czy opaczność pytania nie tkwi już w sa m y m podejściu — w ontologicznie niejasnym oddzieleniu tego, co realne, od tego, co idealne? I czy ze względu na „rzeczywiste" sądzenie czegoś osą dzanego rozdzielenie realnego procesu i idealnej treści nie jest w ogóle bezzasadne? Czy rzeczywistość poznawania i sądzenia nie zostaje rozbita na dwie odmiany bycia i dwie „warstwy", których zesztukowanie nigdy nie da sposobu bycia poznawania? Czy psychologizm nie ma ra cji sprzeciwiając się temu rozdzieleniu, mimo iż sam sposo bu bycia myślenia czegoś myślanego ani nie rozjaśnia ontologicznie, ani nawet nie zna jako [ontologicznego] problemu. Odwołanie się do rozróżnienia procesu sądzenia i treści sądu nie posuwa naprzód rozważań nad pytaniem o spo sób bycia adaeguatio, lecz uwidacznia tylko, że nie sposób się obejść bez rozjaśniania sposobu bycia samego poznawa nia. Konieczna do tego analiza musi podjąć próbę uchwy cenia równocześnie fenomenu prawdy, który charakteryzu je poznanie. Kiedy w samym poznawaniu prawda staje się fenomenalnie wyraźna? Wtedy, gdy poznawanie wykazuje się jako prawdziwe. T o wykazanie się zapewnia mu praw dziwość. W fenomenalnym kontekście wykazywania musi zatem uwidocznić się stosunek zgodności. Przypuśćmy, że ktoś odwrócony plecami do ściany wy głasza prawdziwą wypowiedź: „ T e n obraz na ścianie wisi krzywo". Wypowiedź ta wykazuje się w ten sposób, że jej autor odwracając się spostrzega obraz wiszący na ścianie. Co w takim wykazaniu zostaje wykazane? Jaki jest sens
[217/218]
Rozdział VI
307
tego potwierdzenia wypowiedzi? Czy zostaje ustalona jakaś zgodność „poznania" bądź „tego, co poznane", z rzeczą na ścianie? Tak i nie, w zależności od tego, czy należycie pod względem fenomenalnym zinterpretujemy, co znaczy wyrażenie „to, co poznane". D o czego odnosi się stwier dzający, gdy wydaje sąd nie postrzegając obrazu, lecz go sobie „tylko wyobrażając"? D o „wyobrażeń"? Z pewnoś cią nie, jeśli „wyobrażenie" będzie oznaczać wyobrażanie jako proces psychiczny. Stwierdzający nie odnosi się tak że do wyobrażeń w sensie czegoś wyobrażonego, jeśli bę dziemy przez to ostatnie rozumieć umieszczony na ścia nie „obraz" realnej rzeczy. „Tylko przedstawiająca" wy powiedź odnosi się raczej, zgodnie ze swym najgłębszym sensem, do realnego obrazu na ścianie. Chodzi o ten obraz i o nic innego. Wszelka interpretacja, która podsuwałaby w to miejsce coś innego, co miałoby być domniemane w tylko przedstawiającej wypowiedzi, / fałszuje fenome nalny stan rzeczy tego, o czym się wypowiada. Wypowia danie jest byciem ku samej bytującej rzeczy. A co zostaje wykazane przez spostrzeżenie? Dokładnie tyle, że to sam byt jest tym, co było domniemywane w wypowiedzi. Po twierdza się, że bycie wypowiadania ku temu, co wypowie dziane, jest ukazywaniem bytu i że odkrywa ono byt, ku któremu jest. Wykazane zostaje bycie-odkrywcze wypo wiedzi. Poznawanie pozostaje przy tym odniesione w pro cesie wykazywania wyłącznie do samego bytu. W nim sa mym rozgrywa się, by tak rzec, potwierdzanie. Domnie mywany byt sam pokazuje się tak, jak on w sobie sa mym jest, tzn. że w swej tożsamości jest on tak, jak bytu jąc zostaje on w wypowiedzi ukazany, odkryty. T o nie przedstawienia są porównywane — ani między sobą, ani w odniesieniu do realnej rzeczy. Nie chodzi o wykazanie zgodności poznawania i przedmiotu lub wręcz czegoś
308
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [218/219]
psychicznego z czymś fizycznym, ale także nie o wykazanie zgodności p o m i ę d z y „treściami świadomości". W y k a z a n e m a być wyłącznie bycie-odkrytym samego bytu, on sam w „ j a k " swej odkrytości. T a zaś p o t w i e r d z a się w tym, że to, co w y p o w i e d z i a n e , tzn. sam byt, pokazuje się j a k o to samo. Potwierdzenie oznacza: pokazywanie się bytu w tożsamoś ci. Potwierdzenie dokonuje się n a gruncie p o k a z y w a n i a się b y t u . J e s t to możliwe tylko dlatego, że wypowiadające i potwierdzające siebie p o z n a w a n i e jest, zgodnie ze swym sensem ontologicznym, odkrywającym byciem ku s a m e m u real n e m u bytowi. T o , że wypowiedź jest prawdziwa, znaczy: o d k r y w a o n a byt sam w sobie. W y p o w i a d a o n a , wskazuje, „ p o z w a l a wi d z i e ć " (d7rócpav
W sprawie idei wykazywania jako „identyfikacji" por. [E.] Husserl, Logische Untersuchungen , t. II, cz. 2, Untersuchung 6. Na temat „oczywistości i prawdy" tamże, §§ 36-39, s. 115 nn. Typo we prezentacje fenomenologicznej teorii prawdy ograniczają się do tego, co powiedziano w krytycznych Prolegomena (t. 1), i podkreś lają związek z teorią zdań Bolzana. Pomija się natomiast pozytyw ne interpretacje fenomenologiczne, które z gruntu różnią się od teorii Bolzana. Jedynym spoza ruchu fenomenologicznego, który pozytywnie podjął aspekt wspomnianych badań, był E. Lask, którego Logik der Philosophie (1911) była pod silnym wpływem Untersuchung 6 (Uber sinnliche und kategoriale Anschauungen, s. 128 nn.), a jego Lehre vom Urteil (1912) — pod wpływem wspomnianych tu rozdziałów o oczywistości i prawdzie. 2
[219]
Rozdział VI
309
F e n o m e n ten, w k t ó r y m rozpoznaliśmy p o d s t a w o w e ukon stytuowanie jestestwa, stanowi fundament pierwotnego feno m e n u p r a w d y . T e n ostatni zostanie teraz z b a d a n y bardziej wnikliwie.
b) Pierwotny fenomen prawdy i wtórność tradycyjnego pojęcia prawdy
Bycie-prawdziwym (prawda) oznacza bycie-odkrywczym. Gzy nie jest to j e d n a k najzupełniej d o w o l n a definic j a p r a w d y ? Przy tak drastycznych określeniach tego po jęcia m o ż e się powieść wyłączenie idei zgodności z pojęcia p r a w d y . Czy j e d n a k nie osiągamy tego wątpliwego wyniku za cenę zniweczenia starej, „ d o b r e j " tradycji? N a pozór dowolna, definicja nasza z a w i e r a j e d n a k tylko konieczną, in terpretację tego, co najstarsza tradycja antycznej filozofii pierwotnie p r z e c z u w a ł a , a także przedfenomenologicznie r o z u m i a ł a . Bycie-prawdziwym, gdy Aóyoc p o j m o w a ć j a k o a7tó<pavcnc stanowi ccAyjOeóew n a sposób oOTo<paiv£o-8oa: p o zwalać widzieć byt w jego nieskrytości (odkrytości) — wy dobywając go ze skrytości. T a aA7)0eta, k t ó r a przez Arysto telesa, zgodnie z p r z y t o c z o n y m i wyżej u s t ę p a m i , zostaje u t o ż s a m i o n a z 7Tpay(xa, cpaivóu.eva, oznacza „rzeczy (Sachen) s a m e " , to, co się pokazuje, byt w ,jak" jego odkrytości. C h y b a n i e p r z y p a d k o w o w j e d n y m z fragmentów z H e r a k lita (należących w filozofii d o najstarszych, spośród tych, w k t ó r y c h Aóyoc o m a w i a n y jest explicite) przebłyskuje wy d o b y t y tu fenomen p r a w d y w sensie odkrytości (nieskrytoś ci) . T e m u Aóyoc i t e m u , kto go w y p o w i a d a i r o z u m i e , przeciwstawieni zostają ci, którzy nie rozumieją. Aóyoc to 1
1
Por. [H.] Diels, Fragmente der Vorksokratiker, Heraklit, frag ment 1.
310
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [219/220]
Por. s. 45 nn.
Rozdział VI
[220/221]
311
Odkrywanie to sposób bycia-w-świecie. Przeglądowe lub przebywające i oglądające coś zatroskanie odkrywa byt wewnątrzświatowy. O n zaś staje się czymś odkrytym. Jest „prawdziwy" w pochodnym sensie. Pierwotnie „prawdzi we", tj. odkrywcze, jest jestestwo. Prawda w drugim sensie nie oznacza bycia-odkrywczym (odkrywania) lecz bycie-odkrytym (odkrytość). Wcześniejsza analiza światowości świata i wewnątrz światowego bytu pokazała, że odkrytość wewnątrzświa towego bytu opiera się na otwartości świata. Otwartość zaś to podstawowy rodzaj jestestwa, rodzaj, zgodnie z któ rym jest ono swym „tu oto". Otwartość jest kosntytuowana przez położenie, rozumienie i mowę oraz dotyczy w jednakowo pierwotny sposób świata, bycia-w oraz Sie bie. Struktura troski jako antycypujące się — bycie już w świecie — jako bycie przy bycie wewnątrzświatowym, kryje w sobie otwartość jestestwa. Wraz z nią i przez nią jest odkrytość, a zatem dopiero wraz z otwartością jestestwa zostaje osiągnięty najbardziej pierwotny j fenomen prawdy. To, co wcześniej ukazaliśmy w kwestii egzystencjalnej kon stytucji „tu oto" oraz jego powszedniego bycia , dotyczy ło ni mniej, ni więcej, tylko najbardziej pierwotnego fe nomenu prawdy. Skoro jestestwo z istoty jest swą otwartoś cią, jako otwarte otwiera i odkrywa, to jest z istoty „praw dziwe". Jestestwo jest „w prawdzie". Wypowiedź ta ma sens ontologiczny. Nie znaczy ona, że jestestwo ontycznie jest zawsze, lub choćby tylko aktualnie, wprowadzone „we wszelką prawdę", lecz że jego egzystencjalne ukonstytuo wanie charakteryzuje otwartość jego najbardziej własnego bycia. 1
1
2
Por. s. 190 nn. Por. s. 236 nn.
2
312
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [221/222]
Przyjmując dotychczasowe wyniki naszych r o z w a ż a ń , m o ż e m y pełny egzystencjalny sens tezy: „jestestwo jest w p r a w d z i e " , o d d a ć przez następujące określenia: 1. D o u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa należy z istoty ot wartość w ogóle. Obejmuje o n a całość s t r u k t u r y bycia uwi docznionej przez fenomen troski. D o tej ostatniej należy nie tylko bycie-w-świecie, lecz i bycie przy wewnątrzświat o w y m bycie. R ó w n i e p i e r w o t n a j a k bycie jestestwa i jego otwartość jest odkrytość wewnątrzświatowego bytu. 2. D o u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa, i to j a k o m o m e n t k o n s t y t u t y w n y jego otwartości, należy rzucenie. W n i m odsłania się to, że jestestwo zawsze j u ż jest j a k o moje i j a k o to właśnie w p e w n y m określonym świecie i przy określonym kręgu określonego wewnątrzświatowego bytu. O t w a r t o ś ć jest z istoty faktyczna. 3. D o u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa należy projekt: ot wierające bycie ku jego możności bycia. J a k o rozumiejące, jestestwo może rozumieć siebie w y c h o d z ą c od „ ś w i a t a " i in nych l u b od swej najbardziej własnej możności bycia. T a ostatnia możliwość oznacza, że jestestwo otwiera się sobie s a m e m u w najbardziej własnej możności bycia i j a k o naj bardziej własna możność bycia. T a właściwa otwartość p o kazuje fenomen najbardziej pierwotnej p r a w d y w modus właściwości. Najbardziej p i e r w o t n a i najbardziej właściwa otwartość, w jakiej jestestwo j a k o możność bycia może być, to prawda egzystencji. Uzyskuje o n a swe egzystencjalno-ontologiczne określenie dopiero w kontekście analizy właści wości jestestwa. 4. D o u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa należy upadanie. Jestestwo zrazu i zwykle z a t r a c a się w swym „świecie". / R o z u m i e n i e j a k o projekcja n a możliwości bycia zostaje wówczas z a b l o k o w a n e . Z a n u r z e n i e w Się oznacza d o m i n a cję publicznej wykładni. T o , co odkryte i o t w a r t e , znajduje
[222]
Rozdział
VI
313
się w modus z a m a s k o w a n i a i zamknięcia przez g a d a n i n ę , ciekawość i dwuznaczność. Bycie ku bytowi nie wygasa, lecz się wykorzenia. Byt nie jest zupełnie skryty, lecz właś nie odkryty, choć z a r a z e m z a m a s k o w a n y ; pokazuje się on — ale w modus pozoru. P o d o b n i e to, co wcześniej odkryte, p o g r ą ż a się z n ó w w z a m a s k o w a n i u i skrytości. Jako z istoty upadające, jestestwo jest, zgodnie z ukonstytuowaniem swego bycia, w „nieprawdzie". T e r m i n u tego u ż y w a m y tu — p o d o b n i e j a k t e r m i n u „ u p a d a n i e " — w sensie ontologicznym. T a k i e go egzystencjalno-analitycznego zastosowania nie należy mieszać z jakimkolwiek ontycznie n e g a t y w n y m „ w a r t o ś c i o w a n i e m " . Zamkniętość i zakrytość należą d o faktycz ności jestestwa. Pełny egzystencjalno-ontologiczny sens tezy: , J e s t e s t w o jest w p r a w d z i e " , m ó w i w równie p i e r w o t n y sposób: , J e s t e s t w o jest w n i e p r a w d z i e " . T y l k o o tyle j e d nak, o ile jestestwo jest o t w a r t e , jest ono także zamknięte; tylko d l a t e g o zaś, że wraz z jestestwem jest j u ż zawsze o d k r y t y byt wewnątrzświatowy, byt ów j a k o możliwy d o n a p o t k a n i a w e w n ą t r z świata jest z a k r y t y (skryty) lub za maskowany. D l a t e g o też jestestwo musi z istoty wyraźnie przyswoić sobie to, co j u ż odkryte, wbrew pozorowi i z a m a s k o w a n i u oraz ciągle u p e w n i a ć się co d o odkrytości. Wszelkie nowe odkrycia dokonują się nie n a bazie pełnej skrytości, lecz wychodząc od odkrytości w modus pozoru. Byt wygląda tak jak..., tzn. jest on j u ż w pewien sposób odkryty, a przecież jeszcze z a m a s k o w a n y . P r a w d ę (odkrytość) trzeba zawsze bytowi dopiero wy dzierać. Byt jest w y r y w a n y skrytości. A k t u a l n a faktyczna odkrytość jest zawsze niejako rabunkiem. Czyi to p r z y p a dek, że Grecy w y p o w i a d a l i się n a t e m a t istoty p r a w d y za pomocą negatywnego wyrażenia (a-A7)0£ia)? Czy w takim w y r a ż a n i u się jestestwa nie daje o sobie znać p i e r w o t n e
314
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [222/223]
r o z u m i e n i e bycia siebie samego, rozumienie, choćby tylko przedontologiczne, tego, że bycie-w-nieprawdzie stanowi istotowe określenie bycia-w-świecie? Bogini p r a w d y , przewodniczka P a r m e n i d e s a , wiedzie go n a rozstaje o b u tych dróg: tej o d k r y w a n i a i tej skrywania; o z n a c z a to ni mniej, ni więcej: jestestwo zawsze jest j u ż w p r a w d z i e i nieprawdzie. D r o g ę o d k r y w a n i a osiąga się tylko przez xpwstv / Aóyco, rozróżnianie tych d r ó g w rozu mieniu, i przez decyzję n a j e d n ą z n i c h . Egzystencjalno-ontologiczny w a r u n e k tego, by bycie-w-świecie określała „ p r a w d a " i „ n i e p r a w d a " , tkwi w tym u k o n s t y t u o w a n i u bycia jestestwa, które scharakteryzowaliś m y j a k o rzucony projekt. J e s t ono k o n s t y t u t y w n e dla struktu ry troski. Egzystencjalno-ontologiczna interpretacja fenomenu p r a w d y ujawniła, że: 1. P r a w d a w najbardziej p i e r w o t n y m sensie jest otwartością jestestwa, którą charakteryzuje odkrytość b y t u wewnątrzświatowego. 2. Jestestwo jest równie pierwotnie w p r a w d z i e j a k w nieprawdzie. Stwierdzenia te w t e d y d o p i e r o mogą stać się w pełni z r o z u m i a ł e w horyzoncie tradycyjnej interpretacji fenome n u p r a w d y , g d y u d a się p o k a z a ć że: 1. P r a w d a pojęta j a ko zgodność powstaje z otwartości n a d r o d z e określonej modyfikacji. 2. Sposób bycia samej otwartości sprawia, że najpierw n a r z u c a się jej p o c h o d n a modyfikacja, p r z e w o dząc teoretycznej eksplikacji s t r u k t u r y p r a w d y . 1
1
K. Reinhardt był pierwszym, który pojął i rozwiązał często podnoszony problem wzajemnego powiązania dwóch części Parmenidejskiego poematu, choć nie ukazał explicite ani ontologicz nej podstawy związku między aA^Osia i SóCa, ani konieczności tegoż (por. jego Parmenides und die Geschichte der griechischen Philosophie, 1916).
[223/224]
315
Rozdział VI
Wypowiedź i jej struktura — apofantyczne „jako" — są ufundowane w wykładni i jej strukturze, hermeneutycznym „jako", a dalej w rozumieniu, w otwartości jestestwa. Prawdziwość jednakże uchodzi za określenie wyróżniające tak pochodną wypowiedź. A zatem korzenie prawdziwości wypowiedzi sięgają otwartości rozumienia . Wskazawszy tak pochodzenie prawdy wypowiedzi, trzeba teraz wyraźnie ukazać wtórność fenomenu zgodności. Bycie przy wewnątrzświatowym bycie, zatroskanie, jest odkrywcze. Otwartość zaś jestestwa charakteryzuje z istoty m o w a . Jestestwo wypowiada siebie; siebie — jako odkryw cze bycie ku / bytowi. Jako takie jestestwo wypowiada się 0 odkrytym bycie w wypowiedzi. Wypowiedź przekazuje byt w „jak" jego odkrytości. Odbierające przekaz jestestwo przenosi siebie samo podczas odbioru w odkrywające bycie ku omawianemu bytowi. Wypowiedziana wypowiedź za wiera w swym „o czym" odkrytość bytu. Tę ostatnią de ponuje to, co wypowiedziane. O n o z kolei staje się niejako czymś poręcznym wewnątrz świata, co można podjąć 1 przekazać dalej. N a gruncie depozytu odkrytości to po ręczne coś wypowiedzianego samo w sobie odnosi się do bytu, o którym stanowi wypowiedź. Odkrytość jest zawsze odkrytością czegoś. Także powtarzając coś za kimś jestest wo wchodzi w bycie ku samemu omawianemu bytowi. Jest ono jednak i uważa się za zwolnione z obowiązku źródło wego powtarzania odkrywania. Jestestwo nie potrzebuje stawiać się w „źródłowym" („origindr") doświadczeniu przed samym bytem, niemniej jednak pozostaje w pewnym byciu ku niemu. Odkrytość 1
2
1
Por. wyżej § 33, s. 218 nn.: Wypowiedź jako pochodny modus wykładni. Por. § 34, s. 227 nn. 2
316
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [224/225]
jest w szerokiej mierze przyswajana nie przez zawsze włas ne o d k r y w a n i e , lecz przez zasłyszenie czegoś powiedziane go. P o g r ą ż a n i e się w tym, co powiedziane, należy d o spo sobu bycia Się. T o , co w y p o w i e d z i a n e j a k o takie, podej muje bycie ku o d k r y t e m u w wypowiedzi bytowi. Jeśli m a on zostać wyraźnie przyswojony z u w a g i n a swą odkrytość, wówczas znaczy to: wypowiedź musi zostać w y k a z a n a j a k o odkrywcza. W y p o w i e d z i a n a wypowiedź jest j e d n a k ż e czymś p o r ę c z n y m , co j a k o przechowujące odkrytość m a w s a m y m sobie p e w n e odniesienie d o odkrytego bytu. W y k a z a n i e jej bycia-odkrywczą o z n a c z a teraz: wykazanie odniesienia przechowującej odkrytości wypowiedzi do bytu. W y p o w i e d ź jest czymś p o r ę c z n y m . Byt, d o którego m a o n a j a k o o d k r y w c z a odniesienie, jest poręczny l u b obecny we w n ą t r z świata. S a m o odniesienie prezentuje się więc j a k o obecne. Polega ono j e d n a k n a tym, że p r z e c h o w a n a w wy powiedzi odkrytość jest zawsze odkrytością czegoś. Sąd „ z a w i e r a coś, co dotyczy p r z e d m i o t ó w " ( K a n t ) . Odniesie nie j e d n a k p r z e c h o d z ą c w stosunek czegoś obecnego d o czegoś o b e c n e g o samo n a b i e r a c h a r a k t e r u obecności. O d krytość czegoś staje się obecną odpowiedniością czegoś obecnego, wypowiedzianej wypowiedzi, do czegoś obecne go, d o o m a w i a n e g o bytu. Jeśli widzieć tę odpowiedniość j u ż tylko j a k o stosunek p o m i ę d z y czymś o b e c n y m , tzn. jeśli r o z u m i e ć bez różnicy sposób bycia członów stosunku j a k o coś tylko obecnego, to powyższe odniesienie pokazuje się j a k o o b e c n a zgodność d w ó c h obecnych [ b y t ó w ] . / Wraz Z wypowiedzeniem wypowiedzi odkrytość bytu wkracza w sposób bycia tego, co poręczne wewnątrz świata. Skoro zaś w niej, jako odkrytości czegoś, utrzymuje się odniesienie do czegoś obecnego, to odkrytość (prawdziwość) staje się ze swej stro ny obecnym stosunkiem między obecnymi [bytami] (intellectus i res).
[225]
Rozdział VI
317
Oparty na otwartości jestestwa egzystencjalny fenomen odkrytości staje się obecną, choć jeszcze kryjącą w sobie charakter odniesienia, własnością i jako taka własność zostaje rozłamany w pewien obecny stosunek. Prawda jako otwartość i jako odkrywcze bycie ku odkrytemu bytowi stała się prawdą w sensie zgodności pośród czegoś obecne go wewnątrz świata. W ten sposób ukazaliśmy ontologicz ną wtórność tradycyjnego pojęcia prawdy. Co jednak w porządku egzystencjalno-ontologicznych związków fundowania jest ostatnie, to w porządku ontyczno-faktycznym uchodzi za pierwsze i najbliższe. T o factum z kolei ma pod względem swej konieczności pod stawę w sposobie bycia samego jestestwa. W zatroskanym zanurzeniu jestestwo rozumie siebie wychodząc od tego, co napotykane wewnątrz świata. Charakteryzująca odkry wanie odkrytość jest znajdowana zrazu wewnątrz świata w tym, co wypowiedziane. Nie tylko jednakże prawda jest spotykana jako coś obecnego, lecz także rozumienie bycia w ogóle rozumie zrazu wszelki byt jako obecny. Pierwsza ontologiczną refleksja nad najpierw ontycznie spotykaną „prawdą" rozumie Aóyoc (wypowiedź) jako Aóyoc TWOC (wypowiedź o..., odkrytość czegoś), sam feno men jednak interpretuje jako obecny ze względu na jego możliwą obecność. Ponieważ zaś tę ostatnią utożsamia z sensem bycia w ogóle, nie może więc zaistnieć kwestia, czy ten sposób bycia prawdy i jej najpierw spotykana struk tura są pierwotne, czy nie. Dominujące początkowo i do dziś nie przezwyciężone w sposób zasadniczy i wyraźny rozumie nie bycia jestestwa samo zakrywa pierwotny fenomen prawdy. Równocześnie jednak nie można przeoczyć tego, że u Greków — którzy pierwsi to początkowe rozumienie by cia naukowo ukształtowali i sprawili, że stało się domi nujące — także i pierwotne, choć przedontologiczne,
318
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [225/226]
rozumienie prawdy było żywe i utrzymywało się nawet wbrew tkwiącemu w ich własnej ontologii zakryciu (przy najmniej u Arystotelesa) . / Arystoteles nigdy nie bronił tezy, że pierwotnym „miejs cem" prawdy jest sąd. Powiada on raczej, że Aóyoc jest sposobem bycia jestestwa, które może być odkrywcze lub zakrywające. T a dwojaka możliwość stanowi wyróżnik bycia-prawdziwym Aóyoc: jest on zachowaniem, które może także zakrywać. A ponieważ Arystoteles wspomnianej tezy nigdy nie głosił, nie musiał też nigdy „rozszerzać" pojęcia praw dy od Aóyoc do czystego voe!v. „Prawdą" afa07)oic i widze nia „idei" jest pierwotne odkrywanie. I tylko dlatego, że vÓ7)o-ic najpierw odkrywa, może także i Aóyoc jako 8iavoeiv spełniać funkcję odkrywania. Teza, że naturalnym „miejscem" prawdy jest sąd, nie tylko niesłusznie powołuje się na Arystotelesa, ale i swą treścią zapoznaje strukturę prawdy. T o nie wypowiedź jest zasadniczym „miejscem" prawdy, lecz na odwrót: wypo wiedź jako modus przyswajania sobie odkrytości i jako spo sób bycia-w-świecie opiera się na odkrywaniu bądź otwar tości jestestwa. T o najbardziej pierwotna „prawda" jest „miejscem" wypowiedzi i ontologicznym warunkiem moż liwości tego, by wypowiedzi mogły być prawdziwe lub fał szywe (odkrywające lub zakrywające). 1
Pojęta w sensie najbardziej pierwotnym, prawda należy do podstawowego ukonstytuowania jestestwa. Sam termin oznacza pewien egzystencjał. W ten sposób zarysowaliśmy już odpowiedź na pytanie o sposób bycia prawdy i o sens konieczności założenia, że „prawda istnieje".
1
Por. [Arystoteles,] Etyka nikomachejska Z i Metafizyka & 10.
[226/227]
319
Rozdział VI
c) Sposób bycia prawdy i zakładanie
prawdy
Jako ukonstytuowane przez otwartość, jestestwo z isto ty jest w prawdzie. Otwartość jest istotowym sposobem bycia jestestwa. Prawda „istnieje" o tyle tylko, o ile (i dopóki) jest jestestwo. Byt jest tylko wtedy odkrywany i tylko dopóty otwierany, gdy jestestwo w ogóle jest. Prawa Newtona, zasada sprzeczności, wszelka w ogóle prawda są tylko dopóty prawdziwe, dopóki jestestwo jest. Dopóki w ogóle jestestwa nie było i po tym, jak go w ogóle już nie bę dzie, nie było i odpowiednio nie będzie żadnej prawdy, wówczas bowiem nie może ona być jako otwartość, odkrycie i odkrytość. Zanim prawa Newtona zostały odkryte, nie były one „prawdziwe"; nie wynika z tego jednak, że by ły fałszywe, ani też że staną się fałszywe, gdy żadna od krytość nie będzie już ontycznie możliwa. / „Ogranicze nie" to bynajmniej nie pomniejsza też bycia-prawdziwymi „prawd". T o , że prawa Newtona nie były przed Newtonem ani prawdziwe, ani fałszywe, nie może oznaczać, że nie było wtedy bytu, który one ukazują przez odkrywanie. Dzięki Newtonowi prawa te stały się prawdziwe, a z nimi byt sam w sobie stał się jestestwu dostępny. Wraz z odkrytością bytu pokazuje się on właśnie jako byt, który był już wcześniej. Takie odkrywanie jest sposobem bycia „prawdy". Dopiero wtedy należycie dowiedziemy istnienia „prawd wiecznych", gdy uda się udowodnić, że jestestwo było i bę dzie przez całą wieczność. Dopóki brak takiego dowodu, teza pozostaje fantastyczną hipotezą, która nie zyskuje na zasadności przez to, że ogół filozofów w nią „wierzy". Z racji swego istotowego bycia w sposób właściwy jestestwu wszelka prawda jest zrelatywizowana do bycia jestestwa. Czy ta
320
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [227/228]
relatywizacja oznacza, że wszelka p r a w d a jest „subiektyw n a " ? Jeśli „ s u b i e k t y w n a " i n t e r p r e t o w a ć j a k o „pozosta w i o n a d o u z n a n i a p o d m i o t u " , to z pewnością nie. O d k r y w a n i e bowiem, zgodnie ze swym najgłębszym sensem, o d b i e r a w y p o w i a d a n i e „ s u b i e k t y w n e m u " u z n a n i u i stawia odkrywające jestestwo przed s a m y m b y t e m . I tylko dlatego, Że „ p r a w d a " j a k o o d k r y w a n i e jest sposobem bycia jestestwa, m o ż n a ją o d e b r a ć temu u z n a n i u . T a k ż e „ p o w s z e c h n a waż n o ś ć " p r a w d y jest zakorzeniona wyłącznie w t y m , że jes testwo m o ż e o d k r y w a ć i u w a l n i a ć byt sam w sobie. T y l k o w ten sposób może ów byt sam w sobie wiązać każdą wy powiedź, tj. wskazanie siebie samego. Czyż d o b r z e pojętą p r a w d ę p o d w a ż a w jakimkolwiek stopniu to, że jest o n a ontycznie możliwa tylko w „ p o d m i o c i e " i że jej życie i śmierć zależą od jego bycia? N a podstawie egzystencjalnie pojętego sposobu bycia p r a w d y staje się teraz zrozumiały także sens z a k ł a d a n i a p r a w d y . Dlaczego musimy zakładać, że prawda istnieje? C o zna czy „ z a k ł a d a ć " ? Co oznacza „ m u s i e ć " i „ m y " ? Co znaczy: „istnieje p r a w d a " ? P r a w d ę z a k ł a d a m y „ m y " , ponieważ „ m y " , b ę d ą c w sposób bycia jestestwa, jesteśmy „ w p r a w d z i e " . Nie z a k ł a d a m y jej j a k o czegoś „ n a z e w n ą t r z " nas i „ p o n a d " n a m i , d o czego odnosimy się j a k d o j e d n e j spoś ród „ w a r t o ś c i " . T o nie my z a k ł a d a m y „ p r a w d ę " , lecz to ona ontologicznie w ogóle umożliwia, że m o ż e m y tak być,/iż coś „ z a k ł a d a m y " . T o d o p i e r o p r a w d a umożliwia coś takiego j a k założenie. Co o z n a c z a „ z a k ł a d a ć " ? R o z u m i e ć coś j a k o p o d s t a w ę bycia jakiegoś innego bytu. T a k i e rozumienie b y t u w jego związkach bycia jest możliwe tylko n a gruncie otwartości, tj. bycia-odkrywającym jestestwa. Z a k ł a d a ć „ p r a w d ę " ozna cza wtedy: rozumieć ją j a k o coś, ze względu n a co jestestwo jest. Jestestwo j e d n a k ż e — tkwi to w u k o n s t y t u o w a n i u
[228]
Rozdział VI
321
bycia j a k o troski — zawsze j u ż się antycypuje. J e s t o n o by tem, k t ó r e m u w j e g o byciu chodzi o najbardziej własną możność bycia. Bycie i możność bycia jestestwa j a k o bycia-w-świecie charakteryzuje z istoty otwartość i odkrywanie. J e s t e s t w u chodzi o j e g o możność-bycia-w-świecie, a w tym 0 p r z e g l ą d o w o odkrywające zatroskanie o byt wewnątrz świata. W u k o n s t y t u o w a n i u bycia jestestwa j a k o troski, w s a m o a n t y c y p a c j i tkwi najbardziej p i e r w o t n e „ z a k ł a d a n i e " . Ponieważ bycie jestestwa charakteryzuje to zakładanie siebie, zakładać musimy „my" także „nas" jako określonych przez otwar tość. T o tkwiące w byciu jestestwa „ z a k ł a d a n i e " odnosi się nie d o b y t u i n n e g o niż jestestwo, istniejącego d o d a t k o w o obok niego, lecz wyłącznie d o niego samego. Założona p r a w d a bądź owo „istnieje", które m a określać jej bycie, m a sposób bycia bądź sens bycia samego jestestwa. Założe nie p r a w d y m u s i m y „ r o b i ć " , gdyż jest ono j u ż „ z r o b i o n e " w r a z z byciem „ m y " . Musimy z a k ł a d a ć p r a w d ę , o n a zaś musi być j a k o o t w a r tość jestestwa, tak j a k ono s a m o musi być j a k o zawsze moje 1 j a k o to właśnie. Należy to d o istotowego rzucenia jestest w a w świat. Czy jestestwo jako ono samo kiedykolwiek swobodnie rozstrzygnęło i czy kiedykolwiek będzie mogło rozstrzygnąć o tym, czy chce ono, czy nie chce wejść w „bycie-tu-oto"? „ S a m o w s o b i e " jest zupełnie niepojęte, dlaczego byt m a być odkry wany, dlaczego musi być prawda i jestestwo. T y p o w y sposób o d r z u c e n i a sceptycyzmu, negacji bycia bądź p o z n a w a l n o ści „ p r a w d y " zatrzymuje się w pół drogi. Z a pomocą for malnej a r g u m e n t a c j i sposób ów pokazuje j e d y n i e tyle, że wydając sąd z a k ł a d a się p r a w d ę . M a to wskazywać, że wy powiedzi przysługuje „ p r a w d a " , że sensem wskazywania jest o d k r y w a n i e . Pozostaje p r z y tym nie wyjaśnione, dlaczego musi być także to, w czym tkwi ontologiczną p o d s t a w a tego koniecznego związku bycia wypowiedzi i p r a w d y .
322
Przygotowawcza analiza fundamentalna jestestwa [228/229]
Podobnie sposób bycia prawdy i sens zakładania oraz jego ontologicznego fundamentu w samym jestestwie pozostają całkowicie w mroku. Ponadto / zapoznaje się to, że nawet wtedy, gdy nikt nie wydaje sądu, prawda jest już zakładana, jeśli w ogóle jest jestestwo. Sceptykowi nie można zaprzeczyć, podobnie jak bycia prawdy nie można „dowieść". Ponadto sceptykowi, jeśli on faktycznie jest — w sposób negacji prawdy — zaprzeczać nie trzeba. Jeśli sceptyk jest i zrozumiał siebie w tym byciu, to tym samym dokonał już w samobójczej desperacji wy mazania jestestwa, a zatem i prawdy. Nie da się dowieść konieczności prawdy, jako że jestestwo nie może udowod nić siebie sobie samemu. Tak jak nie dowiedziono, że ist nieją „prawdy wieczne", tak i nie wykazano, że „istniał" kiedykolwiek „rzeczywisty" sceptyk — w co odrzucający sceptycyzm pomimo swego przedsięwzięcia jak się zdaje wierzą. Jest to być może częstsze, niż chciałaby tego nie winność formalno-diałektycznych prób pognębienia „scep tycyzmu". Tak więc w ogóle pytając o bycie prawdy i o koniecz ność jej zakładania, a podobnie o istotę poznania, zakłada się „podmiot idealny". Jawny bądź ukryty motyw po temu tkwi w zasadnym, ale wymagającym dopiero ontologiczne go ugruntowania postulacie, by filozofia miała za temat tylko Apriori, nie zaś „empiryczne fakty" jako takie. Czy jednak postulatowi temu czyni zadość przyjęcie „podmiotu idealnego"? Czy nie jest to podmiot fantastycznie wyidealizo wany? Czy wraz z pojęciem takiego podmiotu nie tracimy właśnie Apriori tylko „faktualnego" podmiotu, jestestwa? Czy dla Apriori faktycznego podmiotu, tzn. dla faktyczności jestestwa, nie jest charakterystyczne określenie [mó wiące], że jest ono równie pierwotne w prawdzie jak w nieprawdzie?
[229/230]
Rozdział VI
323
Idee „czystego J a " i „świadomości w ogóle" nie zawie rają nic z Apriori „rzeczywistej" podmiotowości i albo po mijają ontologiczne charaktery faktyczności i ukonstytuo wania bycia jestestwa, albo w ogóle ich nie dostrzegają. Odrzucenie „świadomości w ogóle" nie oznacza negacji Apriori, tak jak założenie wyidealizowanego podmiotu nie zapewnia rzetelnego ugruntowania aprioryczności jestestwa. U z n a w a n i e „prawd wiecznych", a także mieszanie feno menalnie ugruntowanej „idealności" jestestwa z absolut nym, wyidealizowanym podmiotem, należą do wciąż jesz cze nie usuniętych w radykalny sposób pozostałości chrześ cijańskiej teologii w obrębie problematyki filozoficznej. / Bycie prawdy pozostaje w pierwotnym związku z jes testwem. I tylko dlatego, że jestestwo jest jako ukonstytuo wane przez otwartość, tj. rozumienie, może w ogóle być rozumiane coś takiego jak bycie, możliwe jest rozumienie bycia. Bycie — nie byt — „istnieje" tylko o tyle, o ile jest prawda. T a zaś jest tylko o tyle, o ile, i dopóki, jest jestest wo. Bycie i prawda „są" jednakowo pierwotne. Co ozna cza, że bycie „jest", skoro przecież trzeba odróżniać je od wszelkiego bytu, będziemy mogli konkretnie zapytać do piero wtedy, gdy w ogóle zostanie wyjaśniony sens bycia i zasięg rozumienia bycia. Dopiero wtedy trzeba będzie także źródłowo zanalizować, co należy do pojęcia nauki o byciu jako takim, jego możliwościach i odmianach. Wyod rębniając to badanie i jego prawdę trzeba będzie określić ontologicznie to badanie jako odkrywanie bytu i prawdę te go odkrywania. Nie m a m y jeszcze odpowiedzi na pytanie o sens bycia. Czego dokonała dla opracowania tego pytania przeprowa dzona tu fundamentalna analiza jestestwa? Przez wydoby cie fenomenu troski wyjaśnione zostało ukonstytuowanie
324
Jestestwo i czasowość
[230]
bycia b y t u , którego bycie charakteryzuje rozumienie bycia. Bycie jestestwa zostało w ten sposób odgraniczone r ó w n o cześnie od modi bycia (poręczność, obecność, realność) cha rakteryzujących byt inny niż jestestwo. U w y r a ź n i o n e zo stało s a m o rozumienie, a przez to z a p e w n i o n o metodolo giczną przejrzystość rozumiejąco-wykładającej p r o c e d u r y interpretacji bycia. Jeśli p o p r z e z troskę m a m y dotrzeć d o pierwotnego u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa, to trzeba n a tym gruncie d o p r o w a d z i ć d o poziomu pojęciowego także i tkwiące w trosce rozumienie bycia, tzn. m ó c w y o d r ę b n i ć sens by cia. Czy j e d n a k w r a z z fenomenem troski zostało o t w a r t e najbardziej p i e r w o t n e egzystencjalno-ontologiczne ukonsty t u o w a n i e jestestwa? Czy tkwiąca w fenomenie troski roz maitość s t r u k t u r a l n a oddaje najbardziej p i e r w o t n y cało kształt bycia faktycznego jestestwa? Czy dotychczasowe b a d a n i e w ogóle uwidoczniło jestestwo jako całość? /
Dział d r u g i J E S T E S T W O I CZASOWOŚĆ
§ 45. Wynik przygotowawczej analizy fundamentalnej jestestwa i zadanie źródłowej egzystencjalnej interpretacji tego bytu C o uzyskaliśmy dzięki przygotowawczej analizie jestest wa, a czego poszukujemy? Zyrnhiliśmy p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e stanowiącego nasz t e m a t bytu: bycie-w-świe cie, którego istotowe s t r u k t u r y skupiają się w otwartości. Całokształt tej całości s t r u k t u r y odsłonił się j a k o troska. W niej tkwi bycie jestestwa. Nicią p r z e w o d n i ą analizy tego bycia była egzystencja , k t ó r a została z góry określona j a k o istota jestestwa. T e r m i n „egzystencja" oznacza formal nie: jestestwo jest j a k o rozumiejąca możność bycia, której w swym byciu chodzi o nie j a k o o własne. Bytem, który jest w taki sposób, jestem zawsze j a sam. O p r a c o w a n i e fe n o m e n u troski pozwoliło n a wgląd w k o n k r e t n e ukonsty t u o w a n i e egzystencji, tzn. n a wgląd w jej j e d n a k o w o pier w o t n y związek z faktycznością i z u p a d a n i e m jestestwa. 1
Poszukujemy odpowiedzi n a p y t a n i e o sens bycia w ogóle, a wcześniej możliwości r a d y k a l n e g o o p r a c o w a n i a tego p o d s t a w o w e g o d l a wszelkiej ontologii p y t a n i a . W y d o b y c i e zaś horyzontu, w k t ó r y m coś takiego, j a k bycie w ogóle, sta je się zrozumiałe, r ó w n a się objaśnieniu, j a k jest możliwe
Por. § 9, s. 58 nn.
326
Jestestwo i czasowość
[231/232]
rozumienie w ogóle bycia, należące do ukonstytuowania bytu zwanego przez nas „jestestwem" . Rozumienie bycia jednakże tylko wtedy da się radykalnie objaśnić jako istotowy m o m e n t bycia jestestwa, gdy byt, którego byciu ono przysługuje, sam w sobie zostanie źródłowo zinterpretowany z uwagi na swe bycie. Czy możemy uznać ontologiczna charakterystykę jestest wa jako troski za źródłową interpretację tego bytu? Jaką miarą oceniać źródłowość bądź nieźródłowość egzystencjal nej analityki jestestwa? Co w ogóle oznacza źródłowość in terpretacji ontologicznej? Badanie ontologiczne to pewien możliwy sposób wy kładni, który został scharakteryzowany jako opracowanie i przyswajanie sobie rozumienia . / Wszelka wykładnia ma swój wstępny zasób, swój wstępny ogląd i swe wstępne po jęcie. Jeśli jako interpretacja ma zostać podjęta przez ja kieś badanie, to całość tych „założeń", którą nazywamy sy tuacją hermeneutyczną, wymaga uprzedniego rozjaśnienia i za gwarantowania na gruncie podstawowego doświadczenia (i w nim) „przedmiotu", który m a zostać otwarty. Inter pretacja ontologiczna, która ma udostępnić byt ze wzglę du na właściwe mu ukonstytuowanie bycia, podejmowana jest p o to, by za pomocą pierwszej charakterystyki feno menalnej tematyzowanego bytu wyznaczyć wstępny zasób, do którego stosowałyby się wszystkie późniejsze kroki ana lizy. T y m zaś musi także przewodzić wstępny ogląd spo sobu bycia rozważanego bytu. Wstępny zasób i wstępny ogląd wyznaczają wówczas zarazem siatkę pojęciową (wstępne pojęcie), w której należy umieścić wszystkie struk tury bycia. 1
2
1
2
Por. § 6, s. 28 nn., § 21, s. 135 nn., § 43, s. 283. Por. § 32, s. 210 nn.
[232/233]
Jestestwo i czasowość
327
Źródłowa interpretacja ontologiczną w y m a g a nie tylko w ogóle zapewnionej przez d o p a s o w a n i e fenomenalne sytu acji h e r m e n e u t y c z n e j , lecz musi uzyskać w y r a ź n ą pewność, czy wstępnie z a w ł a d n ę ł a całością t e m a t y z o w a n e g o bytu. P o d o b n i e nie wystarcza, choćby n a w e t u g r u n t o w a n y feno m e n a l n i e , pierwszy zarys bycia tego bytu. W s t ę p n y ogląd bycia musi raczej ujmować j e ze względu n a jedność należą cych d o ń i możliwych m o m e n t ó w struktury. D o p i e r o wte d y m o ż n a będzie w sposób p e w n y fenomenalnie postawić i rozwiązać kwestię sensu jedności całokształtu bycia całego bytu. Czy p r z e p r o w a d z o n a egzystencjalna analiza jestestwa wyrosła z takiej sytuacji h e r m e n e u t y c z n e j , k t ó r a g w a r a n t o w a ł a źródłowość w y m a g a n ą przez ontologię f u n d a m e n t a l ną? Czy od uzyskanego w y n i k u — bycie jestestwa to tros k a — m o ż n a przejść d o p y t a n i a o p i e r w o t n ą jedność tej całości struktury? J a k się m a s p r a w a wstępnego oglądu, który przewodził d o t ą d ontologicznej procedurze? I d e ę egzystencji określaliś m y j a k o rozumiejącą możność bycia, której chodzi o samo jej bycie. J a k o k a ż d o r a z o w o moja, jest j e d n a k możność bycia w o l n a ku właściwości, niewłaściwości l u b ku m o d a l n e j obojętności . D o t y c h c z a s o w a interpretacja ograniczała się, w y c h o d z ą c od przeciętnej powszedniości, d o analizy obo j ę t n e g o bądź niewłaściwego egzystowania. W p r a w d z i e m o ż n a było i trzeba było uzyskać także i n a tej d r o d z e k o n k r e t n e określenie / egzystencjalności egzystencji, nie mniej j e d n a k ontologiczną c h a r a k t e r y s t y k a u k o n s t y t u o w a nia egzystencji zawierała pewien istotny brak. „Egzysten c j a " o z n a c z a możność bycia — ale także właściwą. D o p ó k i egzystencjalnej struktury tej właściwej możności bycia nie 1
1
Por. § 9, s. 58 nn.
328
[233]
Jestestwo i czasowość
wprowadzi się do idei egzystencji, dopóty wstępnemu oglą dowi przewodzącemu egzystencjalnej interpretacji brak bę dzie źródłowości. A jak jest z wstępnym zasobem dotychczasowej sytuacji hermeneutycznej? Kiedy i jak egzystencjalna analiza upewniła się o tym, że wychodząc od powszedniości wtło czyła całe jestestwo — ten byt od jego „początku" do jego „końca" — w pole tematyzującego fenomenologicznego spojrzenia? Stwierdziliśmy wprawdzie, że troska jest cało kształtem całości struktury ukonstytuowania jestestwa , czy jednak już w samym pojęciu interpretacji nie tkwi rezyg nacja z możliwości uwidocznienia jestestwa jako całości? Powszedniość to przecież właśnie bycie „między" narodzi nami a śmiercią. I gdy egzystencja określa bycie jestestwa, a jej istotę współkonstytuuje możność bycia, to jestestwo, dopóki egzystuje, musi w swej możności-bycia zawsze czymś jeszcze nie być. Byt, którego esencję stanowi egzysten cja, z istoty sprzeciwia się możliwości ujęcia go jako całego bytu. Sytuacja hermeneutyczna nie tylko nie zagwaran towała jak dotąd „zawładnięcia" całym bytem; staje się nawet wątpliwe, czy jest to w ogóle osiągalne i czy źródło wa interpretacja ontologiczna jestestwa nie musi się zała mać — na sposobie bycia samego tematyzowanego bytu. 1
J e d n o stało się pewne: dotychczasowa egzystencjalna analiza jestestwa nie może rościć sobie pretensji do źródłowości. Wstępnie władała ona tylko niewłaściwym byciem jestestwa, i to nie jako całością. Jeśli interpretacja bycia jestestwa jako fun dament opracowania podstawowego pytania ontologicznego m a stać się źródłowa, to musi najpierw egzystencjalnie wyświetlić bycie jestestwa w jego możliwej właściwości i całokształcie. 1
Por. § 41, s. 270 nn.
[233/234]
Jestestwo i czasowość
329
Tak powstaje zadanie, by wstępnym zasobem objąć jes testwo jako całość. Oznacza to jednak: musimy najpierw w ogóle podnieść kwestię możności tego bytu bycia całoś cią. W jestestwie, dopóki ono jest, zawsze coś jeszcze zale ga, czym może ono być i czym będzie. / D o tej zaległości (Ausstand) należy sam „kres". „Kresem" bycia-w-świecie jest śmierć. T e n kres, przysługujący możności bycia, tzn. egzystencji, ogranicza i określa każdorazowo możliwy cało kształt jestestwa. Bycie-u-kresu jestestwa w śmierci, a wraz z tym bycie tego bytu całością, tylko wtedy będziemy mogli trafnie pod względem fenomenalnym wprowadzić do rozważań nad możliwym byciem całością, gdy uzyskamy ontologicznie dostateczne, tzn. egzystencjalne pojęcie śmierci. Śmierć jednak jest w sposób jestestwa tylko w egzystencyjn y m byciu ku śmierci. Egzystencjalna struktura bycia okazu je się ontologicznym ukonstytuowaniem możności jestestwa bycia całością. Całe egzystujące jestestwo da się zatem ob jąć wstępnym zasobem egzystencjalnym. Czy jednak jes testwo może także całe egzystować właściwie? Jak w ogóle określić właściwość egzystencji, jeśli nie przez wzgląd na właściwe egzystowanie? Skąd wziąć tego kryterium? Oczy wiście, samo jestestwo musi już uprzednio w swym byciu podać możliwość i sposób swej właściwej egzystencji, jeśli nie ma być ona ontycznie mu narzucona lub ontologicznie wymyślona. Świadectwo zaś właściwej możności bycia daje sumienie. Tak jak śmierć, tak i ten fenomen jestestwa wy maga rzetelnie egzystencjalnej interpretacji. Prowadzi ona do stwierdzenia, że właściwa możność bycia jestestwa tkwi w woli-posiadania-sumienia. T a egzystencjalna możliwość zmierza jednak zgodnie ze swym sensem bycia do tego, by określało ją egzystencyjne bycie ku śmierci. Wraz z wykazaniem właściwej możności bycia całością jes testwa analityka egzystencjalna zapewnia sobie ukonstytu-
330
Jestestwo i czasowość
[234/235]
owanie pierwotnego bycia jestestwa, a zarazem właściwa możność bycia całością staje się widoczna jako modus troski. T y m samym zapewnia się też dostateczne fenomenalnie podłoże źródłowej interpretacji sensu bycia jestestwa. Pierwotne ontologiczne podłoże egzystencjalności jestest wa to czasowość. Dopiero ona pozwala egzystencjalnie zrozu mieć rozczłonkowany całokształt struktury bycia jestestwa jako troski. Interpretacja sensu bycia jestestwa nie może się przy takiej wskazówce zatrzymać. Egzystencjalno-czasowa analiza tego bytu wymaga konkretnego potwierdzenia. Wydobyte uprzednio ontologiczne struktury jestestwa trze ba ponownie ukazać — teraz z uwagi na ich sens czasowy. Powszedniość odsłania się jako modus czasowości. Zarazem jednak przez to powtórzenie przygotowawczej analizy fun damentalnej jestestwa bardziej przejrzysty staje się feno men samej czasowości. O n a to pozwoli potem zrozumieć, / dlaczego jestestwo u podstawy swego bycia jest i może być dziejowe, A jako dziejowe potrafi wykształcić historię. Skoro czasowość stanowi piewotny sens bycia jestestwa, temu bytowi zaś chodzi w jego byciu o nie samo, to troska musi potrzebować „czasu" i rachować „czas". Czasowość jestestwa wykształca „rachubę czasu". Doświadczany w niej „czas" to najbliższy fenomenalny aspekt czasowości. Z tej ostatniej rodzi się powszednie potoczne rozumienie czasu. Rozwija się ono w tradycyjne pojęcie czasu. Oświetlenie źródła „czasu", „w którym" napotykany jest wewnątrzświatowy byt, czasu jako wewnątrzczasowości, ujawnia istotową możliwość uczasowienia czasowości. W ten sposób przygotowuje się rozumienie jeszcze bardziej pierwotnego uczasowienia czasowości. Opiera się na niej konstytutywne dla bycia jestestwa rozumienie bycia. Pro jekt sensu bycia w ogóle może się dokonywać [tylko] w ho ryzoncie czasu.
Jestestwo i czasowość
[235]
331
B a d a n i a podjęte w tym dziale przebiegają z a t e m nastę pujące stadia: Możliwe bycie całością jestestwa i bycie ku śmierci (rozdział 1); poświadczenie przez jestestwo właści wej możności bycia a z d e c y d o w a n i e (rozdział 2); właściwa możność bycia całością jestestwa a czasowość j a k o o n t o logiczny sens troski (rozdział 3); czasowość a powszedniość (rozdział 4); czasowość a dziejowość (rozdział 5); czaso wość a wewnątrzczasowość j a k o źródło potocznego pojęcia czasu (rozdział 6 ) . 1
1
W wieku X I X S. Kierkegaard wyraźnie dostrzegł tudzież wnikliwie przemyślał problem egzystencji jako problem egzystencyjny. Problematyka egzystencjalna jest mu jednak do tego stop nia obca, że pod względem ontologicznym ulega całkowicie wpły wowi Hegla i starożytnej filozofii w Heglowskiej interpretacji. Dlatego pisma Kierkegaarda „ku zbudowaniu" są filozoficznie bardziej pouczające niż jego pisma teoretyczne — wyjąwszy roz prawę o pojęciu trwogi.
Rozdział
pierwszy
M O Ż L I W E BYCIE CAŁOŚCIĄ J E S T E S T W A I BYCIE K U Ś M I E R C I
§ 46. Pozorna niemożliwość ontologicznego ujęcia i określenia całościowego bycia jestestwa T r z e b a przezwyciężyć niedostatki sytuacji h e r m e n e u tycznej, z której zrodziła się dotychczasowa analiza jestest w a . / U w z g l ę d n i a j ą c konieczność wstępnego zawładnięcia całym jestestwem, trzeba j e d n a k z a p y t a ć , czy ten byt j a k o egzystujący może w ogóle stać się dostępny w swym ca łościowym byciu. Z a niemożliwością w y m a g a n e g o wstęp nego p o d a n i a zdają się p r z e m a w i a ć ważkie p o w o d y tkwią ce w u k o n s t y t u o w a n i u samego jestestwa. Możliwe całościowe bycie jestestwa wyraźnie przeczy swym ontologicznym sensem trosce tworzącej całokształt s t r u k t u r a l n e j całości tego bytu. P r y m a r n y m o m e n t troski, „ s a m o a n t y c y p a c j a " , oznacza przecież: jestestwo egzystuje zawsze ze względu n a siebie samo. „ D o p ó k i ono jest", aż p o swój kres, odnosi się d o swej możności bycia. T a k ż e wtedy, gdy jeszcze egzystując nie m a j u ż nic „ p r z e d sobą" i „za m k n ę ł o swój r a c h u n e k " , jego bycie wciąż jeszcze określa „ s a m o a n t y c y p a c j a " . Beznadziejność, n a przykład, nie odziera jestestwa z jego możliwości, lecz stanowi j e d y n i e pe wien swoisty modus bycia ku tym możliwościom. P o z b a w i o n a iluzji „gotowość na wszystko" w nie mniejszym stopniu kryje w sobie „ s a m o a n t y c y p a c j ę " . T e n m o m e n t s t r u k t u r y
[236/237]
Rozdział I
333
troski dowodzi niedwuznacznie, że w jestestwie zawsze jeszcze coś zalega, co jako możność bycia jego samego nie stało się jeszcze „rzeczywiste". Istota podstawowego ukon stytuowania jestestwa zawiera zatem ciągłą niezamkniętość. Taki brak całokształtu oznacza zaległość możności bycia. Gdy zaś jestestwo „egzystuje" tak, iż nic już w nim nie zalega, to tym samym stało się ono już-nie-byciem-tu-oto. Likwidacja zaległości bycia oznacza unicestwienie jego bycia. Dopóki jestestwo jest jako byt, nigdy nie osiąga swej „zupełności" („Gdnze"). Gdy ją jednak osiąga, to wprost za cenę utraty bycia-w-świecie. Nie można go już nigdy więcej doświadczyć jako bytu. Powód niemożliwości ontycznego doświadczenia jestest w a jako całości owego bytu i w efekcie ontologicznego określenia go w jego byciu całością nie tkwi bynajmniej w niedoskonałości władz poznawczych. Przeszkoda sytuuje się po stronie bycia tego bytu. T o , co zupełnie nie może tak być, jak doświadczanie chciałoby ujmować jestestwo, umyka zasadniczo możliwości doświadczenia. Czy zatem próba odczytania w jestestwie ontologicznego całokształtu bycia nie pozostaje przedsięwzięciem beznadziejnym? „Samoantycypacja" jako istotowy moment struktury troski jest nieusuwalna. Czy jednak to, co stąd wywiedliś my, jest zasadne? Czy nie zostało zamknięte w jedynie for malnej argumentacji o niemożliwości ujęcia całego jestest wa? I czy / w istocie jestestwo nie zostało niebacznie zało żone jako coś obecnego, czemu się ciągle odsuwa w przód coś jeszcze-nie-obecnego? Czy nasza argumentacja ujęła w rzetelnym egzystencjalnym sensie owo jeszcze-nie-bycie i ową „antycypację"? Czy o „kresie" i „całokształcie" mó wiliśmy fenomenalnie adekwatnie wobec jestestwa? Czy wyrażenie „śmierć" miało biologiczne, egzystencjalno-ontologiczne lub w ogóle jakiekolwiek dostatecznie pewnie
334
Jestestwo i czasowość
[237]
w y o d r ę b n i o n e znaczenie? I czy rzeczywiście wyczerpaliśmy wszystkie możliwości udostępnienia jestestwa w j e g o zupeł ności? T r z e b a n a te p y t a n i a odpowiedzieć, n i m p r o b l e m cało kształtu jestestwa wyłączymy j a k o błahy. P y t a n i e o ten ca łokształt, z a r ó w n o egzystencyjne o możliwą możność całoś ciowego bycia, j a k i egzystencjalne o u k o n s t y t u o w a n i e by cia „ k r e s u " i „całokształtu", kryje w sobie z a d a n i e pozy tywnej analizy o d k ł a d a n y c h dotychczas n a bok fenomenów egzystencji. W c e n t r u m tych r o z w a ż a ń znajduje się ontolo giczna c h a r a k t e r y s t y k a bycia-u-kresu w p r z y p a d k u jestest w a i uzyskanie egzystencjalnego pojęcia śmierci. P r z e p r o w a d z o n e w tej mierze b a d a n i a dzielą się następująco: Możliwość doświadczenia śmierci i n n y c h i możliwość uję cia całego jestestwa (§ 47); zaległość, kres i całokształt (§ 48); odróżnienie egzystencjalnej analizy śmierci od in nych możliwych interpretacji tego fenonenu (§ 49); wstępny zarys egzystencjalno-ontologicznej struktury śmierci (§ 50); bycie ku śmierci i powszedniość jestestwa (§ 51); powszednie bycie ku śmierci i jej pełne egzystencjalne pojęcie (§ 52); eg zystencjalny zarys właściwego bycia ku śmierci (§ 53).
§ 47. Możliwość doświadczenia śmierci innych i możliwość ujęcia całego jestestwa Osiąganie pełni jestestwa w śmierci to z a r a z e m u t r a t a bycia tu oto. Przejście do niebycia-już-tu-oto p o z b a w i a właśnie jestestwo możliwości doświadczenia tego przejścia i z r o z u m i e n i a go j a k o doświadczonego. T e g o rodzaju przej ście m o ż e oczywiście pozostawać niedostępne a k t u a l n e m u jestestwu w odniesieniu do siebie. T y m bardziej uderzająca jest śmierć innych. Zakończenie jestestwa staje się wówczas d o s t ę p n e „ o b i e k t y w n i e " . M o ż e ono n a b y ć doświadczenia
[237/238]
Rozdział I
335
śmierci, zwłaszcza że jest z istoty współbyciem z innymi. T e n „obiektywny" sposób dania śmierci musi umożliwić także ontologiczne wyodrębnienie całokształtu jestestwa. / Czy zbliża nas do celu ta oczywista, uzyskana na grun cie bycia jestestwa jako wspólnego bycia informacja, że dobiegłe kresu jestestwo innych można by przyjąć za zastęp czy temat analizy całokształtu jestestwa? Także jestestwo innych jest w swej nabytej poprzez śmierć zupełności niebyciem-już-tu-oto w sensie niebycia-już-w-świecie. Czy umieranie nie oznacza schodzenia-ze-świata, utraty bycia-w-świecie? Niebycie-już-w-świecie ko goś zmarłego równocześnie jest jeszcze — skrajnie rozu miane — byciem w sensie bycia-już-tylko-obecnego pewnej napotykanej przez nas rzeczy cielesnej. W umieraniu in nych można doświadczyć znaczącego fenomenu bycia, któ ry można by określić jako przejście bytu od bycia w spo sób bycia-tu-oto (bądź życia) d o niebycia-już-tu-oto. Kres bytu jako jestestwa jest początkiem tego bytu jako czegoś tylko obecnego. T a interpretacja przemiany jestestwa w bycie-już-tylko-obecne o tyle jednak mija się z fenomenalnym stanem rze czy, że pozostający jeszcze byt nie stanowi wcale rzeczy czysto cielesnej. N a w e t zwłoki jako coś obecnego teoretycz nie stanowią jeszcze możliwy przedmiot anatomii patolo gicznej, której tendencja rozumienia pozostaje zorientowa na na ideę życia. T o coś już-tylko-obecnego jest czymś „więcej" niż rzeczą należącą do materii nieożywionej. Spoty kamy w tym coś nieżywego, co zostało pozbawione życia. N a w e t jednak ta charakterystyka owych pozostałości nie wyczerpuje całego wyniku fenomenalnego [badania] jestestwa. „Nieboszczyk", który w odróżnieniu od kogoś, kto umarł, odebrany został „opuszczonej" przezeń rodzinie,
336
Jestestwo i czasowość
[238/239]
stanowi przedmiot „zatroskania" w sensie ceremonii po grzebowej, pochówku, opieki nad grobem. T o zaś znów dlatego, że w swym sposobie bycia jest on czymś „więcej" niż tylko objętym zatroskaniem poręcznym narzędziem z otoczenia. Pozostali przy życiu członkowie rodziny, to warzysząc m u w żałobnych wspomnieniach, są z nim w mo dus pełnej czci troskliwości. Dlatego też stosunku bycia ku zmarłemu nie można ujmować jako zatroskanego bycia przy czymś poręcznym. W takim współbyciu ze zmarłym sam nieboszczyk nie jest już w sensie faktycznym „tu oto". Współbycie zawsze przecież oznacza wspólne bycie w tym samym świecie. Nieboszczyk nasz „świat" opuścił i pozostawił za sobą. Po zostali zaś przy życiu mogą jeszcze być ze zmarłym [tylko] na łonie świata. Im trafniej ujmiemy fenomenalnie niebycie-już-jestestwem nieboszczyka, tym wyraźniej się okaże, że takie współbycie ze / z m a r ł y m właśnie nie doświadcza właściwego dotarcia przezeń do kresu. Śmierć odsłania się wprawdzie jako strata, ale bardziej jako strata, której doświadczają pozostali przy życiu. W doznawaniu tej straty nie staje się przecież dostępna utrata bycia jako taka, której „doznaje" umierający. Nie doświadczamy w rzeczywistym sensie umierania innych, co najwyżej tylko im „towarzyszymy". I nawet gdyby w tym towarzyszeniu (Dabeiseiń) można było uwyraźnić sobie „psychologicznie" umieranie innych, to i tak nie zostałby wcale uchwycony sposób bycia, o któ ry tu chodzi, tzn. dobieganie-kresu. Pytanie dotyczy ontologicznego sensu umierania tego, kto umiera, jako pewnej możliwości bycia jego bycia, nie dotyczy natomiast sposo bu współbycia-tu-oto i bycia-jeszcze-tu-oto [Mitdasein und Nochdaseiń) zmarłego z tymi, co pozostali. Sugestia uczy nienia śmierci spotykanej u innych tematem analizy kresu
[239/240]
Rozdział I
337
jestestwa i całokształtu nie może ani ontycznie, ani ontolo gicznie dać wyniku, jakiego się spodziewa. Przede wszystkim jednak umieranie innych jako zastęp czy temat ontologicznej analizy zamkniętości jestestwa i całokształtu opiera się na założeniu, które, jak można wykazać, całkowicie zapoznaje sposób bycia jestestwa. Za łożenie to polega na mniemaniu, że jestestwo daje się w dowolny sposób zastępować przez inne, tak że to, czego nie można doświadczyć na własnym jestestwie, staje się dostępne na innym. Czy jednak założenie to jest rzeczywiś cie tak bezpodstawne? Wśród możliwości bycia wspólnego bycia w świecie znaj duje się bez wątpienia zastępowalność jednego jestestwa przez inne. W powszednim zatroskaniu stale i na różne sposoby z niej się korzysta. Każde podchodzenie do..., każdy wkład w... daje się zastępować w obrębie najbliższego objętego za troskaniem „otoczenia". Duża rozmaitość zastępowalnych sposobów bycia-w-świecie rozciąga się nie tylko na uładzone modi publicznej wspólnoty, lecz dotyczy także możliwości zatroskania, ograniczonych do określonego kręgu, dostoso wanych do zawodu, pozycji społecznej czy wieku. Takie za stępowanie jest, zgodnie ze swym sensem, zawsze zastępo waniem „w" i „przy" czymś, tzn. w zatroskaniu o coś. Po wszednie jestestwo rozumie siebie zrazu i zwykle na podsta wie tego, o co zwykło się ono troskać. „Jest się" tym, co się czyni. W odniesieniu do tego bycia, do powszedniego wspól nego zanurzania się w „świat" zatroskania, zastępowalność jest nie tylko w ogóle możliwa, ale wręcz konstytutywna dla / wspólnoty. Tu jedno jestestwo może, a nawet w pew nych granicach musi „być" innym jestestwem. T a możliwość zastępowania zupełnie jednak znika tam, gdzie chodzi o zastępowanie możliwości bycia, które stano wi dobieganie-kresu jestestwa i nadaje mu, jako takie,
Jestestwo i czasowość
338
[240]
zupełność. Nikt nie może odebrać innemu jego umierania. Oczy wiście, ktoś może „iść na śmierć za innego". T o jednakże zawsze oznacza: oddać się w ofierze za innego „w imię okreś lonej sprawy". Takie umieranie za... nie może jednak nigdy oznaczać, że w ten sposób choćby w najmniejszym stopniu odjęto innemu jego śmierć. Każde jestestwo musi zawsze samo brać na siebie umieranie. Śmierć jest, jeśli „jest", z istoty zawsze moja. Oznacza ona mianowicie pewną spe cyficzną możliwość bycia, w której chodzi wprost o bycie jestestwa zawsze własnego. W umieraniu okazuje się, że śmierć ontologicznie konstytuuje ustawiczna mojość (Jemeinigkeit) i egzystencja'. Umieranie to nie zdarzenie, lecz fe nomen, który należy rozumieć egzystencjalnie, i to w pew nym szczególnym, wymagającym jeszcze bliższego wyod rębnienia sensie. Skoro jednak „kończenie się" jako umieranie konstytu uje całokształt jestestwa, to bycie samej zupełności trzeba pojąć jako egzystencjalny fenomen zawsze własnego jestest wa. „Kończenie się" i ukonstytuowane przez nie bycie ca łością jestestwa z istoty nie zna zastępowania. T e n egzys tencjalny stan rzeczy zostaje zapoznany przez sugerowane tu rozwiązanie, które umieranie innych podsuwa jako za stępczy temat analizy całokształtu. Tak więc raz jeszcze zawiodła próba trafnego fenome nalnego udostępnienia bycia całością jestestwa. Wynik ni niejszych rozważań nie jest jednak negatywny. Prowadzo no je w zorientowaniu, choć tylko powierzchownym, na fe nomeny. Wskazano na śmierć jako na fenomen egzysten cjalny. Kieruje to badanie w stronę czysto egzystencjal nego zorientowania na zawsze własne jestestwo. Analizie śmierci jako umierania pozostaje tylko albo doprowadzenie 1
Por. § 9, s. 58 nn.
[240/241]
Rozdział I
339
tego fenomenu d o pojęcia czysto egzystencjalnego, albo re zygnacja z ontologicznego z r o z u m i e n i a go. O k a z a ł o się dalej — podczas charakterystyki przejścia od jestestwa d o niebycia-już-jestestwem j a k o niebycia-już-w-świecie — że schodzenie jestestwa ze świata w sensie u m i e r a n i a należy o d r ó ż n i a ć od schodzenia-ze świata czegoś-tylko-żywego. K o ń c z e n i e się (Enden) istoty żywej ujmu j e m y t e r m i n e m „ginięcie" (Verenden). / R ó ż n i c ę m o ż n a d o strzec tylko dzięki odróżnieniu kończenia się właściwego jestestwu od końca życia . W p r a w d z i e u m i e r a n i e m o ż n a ująć w sposób fizjologiczno-biologiczny, ale m e d y c z n y ter m i n „exitus" nie p o k r y w a się z t e r m i n e m „ginięcie". N a podstawie dotychczasowych r o z w a ż a ń ontologicznej możliwości ujęcia śmierci staje się z a r a z e m j a s n e , że n a r z u cające się niepostrzeżenie niższe s t r u k t u r y b y t u o i n n y m sposobie bycia (obecność l u b życie) grożą zakłóceniem in terpretacji fenomenu, a n a w e t pierwszej a d e k w a t n e j jego wstępnej prezentacji. F e n o m e n ów m o ż e m y n a p o t k a ć tylko w ten sposób, że dla dalszej analizy p o s t a r a m y się o zado walające ontologiczne określenie k o n s t y t u t y w n y c h feno m e n ó w , j a k i m i są tu kres i całokształt. 1
§ 48. Zaległość,
kres i
całokształt
W niniejszym b a d a n i u ontologiczną charakterystyka kre su i całokształtu może być tylko prowizoryczna. Dostateczne jej przeprowadzenie w y m a g a nie tylko ustalenia formalnej struktury kresu w ogóle i całokształtu w ogóle. W y m a g a ono także rozwinięcia ich możliwych regionalnych o d m i a n strukturalnych, tzn. takich, które byłyby odformalizowa ne, odniesione d o zawsze określonego „treściowego" bytu 1
Por. § 10, s. 63 nn.
340
Jestestwo i czasowość
[241/242]
i z d e t e r m i n o w a n e jego byciem. Z a d a n i e to z a k ł a d a ze swej strony wystarczająco j e d n o z n a c z n ą , p o z y t y w n ą i n t e r p r e t a cję sposobów bycia, które wymagają regionalnego podziału ogółu bytu. Z r o z u m i e n i e tych rodzajów bycia w y m a g a j e d n a k ż e jasnej idei bycia w ogóle. O d p o w i e d n i e prze p r o w a d z e n i e ontologicznej analizy kresu i całokształtu uniemożliwia nie tylko rozległość t e m a t u , lecz także ta za sadnicza trudność, że d o wypełnienia tego z a d a n i a m u s i m y z a k ł a d a ć j a k o znalezione i z n a n e właśnie to, co w naszym b a d a n i u poszukiwane (sens bycia w ogóle). W następujących tu r o z w a ż a n i a c h skupimy u w a g ę głów nie n a „ o d m i a n a c h " kresu i całokształtu, które j a k o on tologiczne określniki jestestwa w i n n y przewodzić źródłowej interpretacji tego b y t u . M a j ą c ciągle n a u w a d z e ustalone j u ż egzystencjalne u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa, m u s i m y podjąć p r ó b ę rozstrzygnięcia, j a k dalece narzucające się w pierwszej kolejności pojęcia kresu i całokształtu są, nie zależnie od tego, że pozostają nieokreślone kategorialnie, / ontologicznie nieodpowiednie w odniesieniu d o jestestwa. O d r z u c e n i e (Zuruckweisung) takich pojęć musi zostać rozwi nięte w p o z y t y w n e przerzucenie (£uweisung) ich do właści wych i m regionów. W ten sposób u m o c n i się nasze ro zumienie kresu i całokształtu j a k o egzystencjałów, co za p e w n i możliwość ontologicznej interpretacji śmierci. Jeśli j e d n a k analiza kresu i całokształtu jestestwa przy biera tak rozległą orientację, nie może to oznaczać, że eg zystencjalne pojęcie kresu i całokształtu m a m y uzyskiwać n a d r o d z e dedukcji. Przeciwnie: egzystencjalny sens dobiegania-kresu jestestwa trzeba w y d o b y ć z niego samego i p o kazać, j a k takie „ k o ń c z e n i e " może k o n s t y t u o w a ć bycie ca łością bytu, k t ó r y egzystuje. T o , co dotychczas rozważaliśmy w kwestii śmierci, d a się ująć w trzech tezach: 1. Jestestwu, dopóki jest, przysługuje
[242/243]
Rozdział I
341
owo „jeszcze-nie", k t ó r y m ono będzie — stała zaległość. 2. Dobieganie-swego-kresu przez to, co nie-będące-jeszcze-u-kresu (zniesienie zaległości bycia) m a c h a r a k t e r niebycia-już-tu-oto. 3. Dobieganie kresu zawiera niezastępow a l n y w a k t u a l n y m jestestwie modus bycia. Niewątpliwie, jestestwo n a c e c h o w a n e jest ciągłą „niezupełnością", k t ó r a znajduje swój kres wraz ze śmiercią. Czy m o ż n a j e d n a k ten oto fenomenalny stan rzeczy, że jes testwu, dopóki ono jest, „ p r z y s ł u g u j e " owo „jeszcze-nie", i n t e r p r e t o w a ć j a k o zaległość? W odniesieniu d o jakiego by tu m ó w i m y o zaległości? W y r a ż e n i e owo oznacza coś, co „ n a l e ż y " w p r a w d z i e do bytu, ale czego jeszcze brak. Zale ganie j a k o b r a k o w a n i e m a podłoże w pewnej przynależ ności. Zaległa jest n a przykład reszta niespłaconego d ł u g u . Zaległość nie jest jeszcze d o dyspozycji. W y m a z a n i e „ d ł u g u " j a k o likwidacja zaległości oznacza „ w p ł y w a n i e " , tj. stopniowe n a d c h o d z e n i e reszty, przez co odnośne „jesz c z e - n i e " jest niejako wypełniane, aż s u m a d ł u g u zostaje „ z e b r a n a " . Zaleganie o z n a c z a zatem: niebycie-jeszcze-zeb r a n y m czegoś współprzynależnego. Ontologicznie rzecz biorąc tkwi w t y m nieporęczność części, które mają być ze stawione i które mają taki s a m sposób bycia j a k te j u ż po ręczne; te ostatnie zaś nie modyfikują swego sposobu bycia przez n a p ł y w reszty. Istniejący n i e d o b ó r (Unzusammen) m a leje przez stopniowy d o b ó r części. Byt, który jeszcze z czymś zalega, ma sposób bycia czegoś poręcznego. D o b ó r i u f u n d o w a n y w n i m „ n i e d o b ó r " c h a r a k t e r y z u j e m y j a k o sumę. \ T e n p r z y n a l e ż n y takiemu modus d o b o r u niedobór, brak j a k o zaległość, nie może j e d n a k w ż a d n y m w y p a d k u onto logicznie określać tego „jeszcze-nie", które j a k o możliwa śmierć należy d o jestestwa. Byt ten w ogóle nie m a sposo b u bycia czegoś wewnątrzświatowo poręcznego. „ D o b ó r " bytu, k t ó r y m jestestwo jest „ w swym p r z e b i e g u " , dopóki
342
Jestestwo i czasowość
[243]
„swego biegu" nie dokona, nie konstytuuje się przez „bie żące" dobieranie bytu, który sam z siebie już gdzieś i już jakoś jest poręczny. Jestestwo nie jest wtedy dopiero zebra ne, gdy wypełniło się jego „jeszcze-nie", ono właśnie wtedy już nie jest. Jestestwo zawsze przecież egzystuje tak właś nie, że jego „jeszcze-nie" należy do niego. Czy jednak nie ma bytu, który będąc tym, czym jest, mógłby zawierać owo „jeszcze-nie", mimo iż nie musiałby mieć sposobu by cia jestestwa? M o ż n a na przykład rzec: do pełni księżyca brak ostat niej kwadry. , Jeszcze-nie" kurczy się wraz ze znikaniem powierzchni cienia.Przy tym księżyc jest zawsze już obecny jako całość. Pomijając to, że nawet w pełni nie da się go nigdy uchwycić w całości, owo „jeszcze-nie" nie oznacza tu wcale, że części do siebie przynależne nie są jeszcze zebra ne, lecz dotyczy jedynie ujmowania w spostrzeżeniu. Należą ce do jestestwa „jeszcze-nie" nie pozostaje jednakże czymś tylko przejściowo i przygodnie niedostępnym własnemu i cudzemu doświadczeniu, ono w ogóle nie „jest" jeszcze „rzeczywiste". Problem nie dotyczy ujęcia właściwego jes testwu „jeszcze-nie", lecz jego możliwego bycia bądź niebycia. Jestestwo musi, jako ono samo, stać się tym, czym jesz cze nie jest, to znaczy być. A b y zatem móc porównawczo określać właściwe jestestwu bycie tego , jeszcze-nie", musimy podjąć rozważania nad bytem, którego sposób bycia cha rakteryzuje stawanie się. N a przykład niedojrzały owoc zmierza ku swej dojrza łości. T o , czym on jeszcze nie jest, wcale nie jest mu przy tym dodawane jako jeszcze-nie-obecne. O n sam prowadzi siebie ku dojrzałości, a takie prowadzenie charakteryzuje jego bycie jako owocu. Nic, co można by mu w myśli przypisać, nie mogłoby usunąć niedojrzałości owocu, gdyby ten byt sam z siebie nie dochodził do dojrzałości.
[243/244]
343
Rozdział 1
, Jeszcze-nie" niedojrzałości nie oznacza czegoś innego po zostającego na zewnątrz, co w sposób dla owocu obojętny mogłoby być przy nim i wraz z nim obecne. Oznacza ono sam owoc z jego specyficznym sposobem bycia. Jeszcze niepełna suma jest jako coś poręcznego „obojętna" na bra kującą nieporęczną resztę. Ściśle biorąc, suma ta nie może być na nią ani nieobojętna, ani obojętna. Dojrzewający owoc / nie tylko przecież nie jest obojętny na niedojrzałość jako coś innego niż on sam, lecz dojrzewając jest niedojrza łością. ,Jeszcze-nie" jest już wciągnięte w jego własne bycie, i to wcale nie jako dowolna kwalifikacja, lecz jako moment konstytutywny. Odpowiednio do tego także i jes testwo, dopóki jest, zawsze już jest swym , jeszcze-nie" . 1
T o , co w jestestwie stanowi „niezupelność", stałą samoantycypację, nie jest ani zaległością sumatywnego doboru, ani wręcz czymś, co jeszcze-nie-stało-się-dostępne, lecz tym „jeszcze-nie", którym ma być jestestwo jako ten byt, któ rym jest. Wszelako porównanie z niedojrzałością owocu wykazuje obok pewnych analogii istotne różnice. Dostrzec je to rozpoznać nieokreśloność dotychczasowego mówienia o kresie i kończeniu się. Chociaż dojrzewanie, specyficzne bycie owocu, jako sposób bycia „jeszcze-nie" (niedojrzałości) zgadza się for malnie z jestestwem pod tym oto względem, że (w sensie, który jeszcze wyodrębnimy) zarówno jedno, jak i drugie zawsze jest już swoim „jeszcze-nie", to jednak nie może 1
Już od czasów Platona i Arystotelesa znane jest odróżnienie całości od sumy, 5Xov od 7tav, totum od compositum. Oczywiście, sys tematyka już w tym rozróżnieniu zawartych odmian kategorial nych ani nie została przez to poznana, ani ujęta pojęciowo. Na te mat szczegółowej analizy struktur, o które tutaj chodzi, por. E. Husserl, Logische Untersuchungen, t. 11, Untersuchung 3; Z Lehre von den Ganzen und Teilen. ur
344
Jestestwo i czasowość
[244/245]
to o z n a c z a ć , że dojrzewanie j a k o „ k r e s " i śmierć j a k o „ k r e s " pokrywają się także w aspekcie ontologicznej struk t u r y kresu. W r a z z dojrzałością owoc się dopełnia. Czy j e d n a k śmierć, d o której zmierza jestestwo, jest dopełnie n i e m w takim właśnie sensie? Jestestwo poprzez śmierć „ d o p e ł n i a swej d r o g i " , ale czy przez to wyczerpuje swe specyficzne możliwości? Czy raczej nie zostają m u one właśnie odjęte? T a k ż e „ n i e d o k o ń c z o n e " jestestwo się koń czy. Z drugiej strony do tego stopnia nie musi ono osiągać dojrzałości d o p i e r o wraz ze śmiercią, że j u ż przed kresem może pozostawić dojrzałość za sobą. Zwykle kończy się o n o niedopełnione l u b z d e z i n t e g r o w a n e i zużyte. „ K o ń c z y ć się" nie oznacza koniecznie „ d o p e ł n i ć się". N a g l ą c e staje się [więc] p y t a n i e , w jakim w ogóle sensie trzeba pojmować śmierć jako kończenie się jestestwa. „ K o ń c z y ć się" znaczy najpierw „zaprzestawać", to zaś znów w ontologicznie z r ó ż n i c o w a n y m sensie. Deszcz prze staje p a d a ć . Nie m a go j u ż . D r o g a się u r y w a . T a k i koniec nie oznacza, że d r o g a znika; owo zaprzestanie określa raczej drogę j a k o tę / tu obecną. „ K o ń c z e n i e się" j a k o „za p r z e s t a n i e " może z a t e m oznaczać „przejście w nieobec n o ś ć " albo właśnie „uobecnienie się" d o p i e r o w r a z z kre sem. T o ostatnie kończenie się może z kolei albo określać coś o b e c n e g o niegotowego — d r o g a w b u d o w i e nagle się u r y w a — albo konstytuować „ g o t o w o ś ć " czegoś obecnego (ostatnie dotknięcie pędzla kończy o b r a z ) . Kończenie się j a k o stawanie się czymś g o t o w y m nie za wiera j e d n a k dopełnienia. Coś, co m a zostać dopełnione, musi natomiast osiągnąć swą możliwą gotowość. Dopełnie nie stanowi ufundowany modus „gotowości". T a zaś jest moż liwa tylko j a k o określenie czegoś obecnego l u b poręcznego. T a k ż e kończenie się w sensie znikania może ulegać jesz cze modyfikacjom w zależności od sposobu bycia b y t u .
[245]
Rozdział I
345
Deszcz się skończył, czyli znikł. C h l e b się skończył, czyli został zużyty, nie m a go j u ż d o dyspozycji j a k o czegoś po ręcznego. Żaden powyższy modus kończenia się nie pozwala trafnie scha rakteryzować śmierci jako kresu jestestwa. G d y b y u m i e r a n i e r o z u m i e ć j a k o bycie-u-kresu w sensie kończenia się w omó wiony sposób, to trzeba by jestestwo u z n a ć za obecne bądź p o r ę c z n e . Jestestwo ani się w śmierci nie dopełnia, ani nie znika p o prostu, ani nie staje się gotowe, ani nie jest do pełnej dyspozycji j a k o coś poręcznego. T a k j a k jestestwo, dopóki jest, stale jest raczej swym „jeszcze-nie", tak też s a m o zawsze j u ż jest ono swym kre sem. D o m n i e m y w a n e w śmierci kończenie się nie oznacza bycia-u-kresu jestestwa, lecz bycie ku kresowi tego bytu. Śmierć jest p e w n y m sposobem bycia, p r z e j m o w a n y m przez jestestwo, od kiedy ono jest. „ G d y tylko człowiek zaczyna żyć, jest j u ż wystarczająco stary, by u m r z e ć " . K o ń c z e n i e się j a k o bycie ku kresowi w y m a g a ontologicz nego rozjaśnienia n a podstawie sposobu bycia jestestwa. I p r a w d o p o d o b n i e dopiero egzystencjalne określenie koń czenia się pozwoli zrozumieć możliwość egzystującego by cia owego „jeszcze-nie", które leży „ p r z e d " t y m „ k r e s e m " . D o p i e r o egzystencjalne rozjaśnienie bycia ku kresowi daje także zadowalającą p o d s t a w ę d o w y o d r ę b n i e n i a możliwego sensu m ó w i e n i a o całokształcie jestestwa, jeśli ten cało kształt m a być k o n s t y t u o w a n y przez śmierć j a k o „ k r e s " . 1
P r ó b a , by wychodząc od rozjaśnienia „jeszcze-nie" dojść poprzez charakterystykę kończenia się d o zrozumienia
1
Der Ackermann aus Bohmen, pod red. A. Bernta i K. Burdacha (Vom Mittelalter zur Reformation. Forschungen zur Geschichte der deutschen Bildung, pod. red. K. Burdacha, t. III, cz. II), 1917, rozdz. 20, s. 46.
346
Jestestwo i czasowość
[245/246]
właściwego jestestwu / całokształtu, nie d o p r o w a d z i ł a d o celu. W y k a z a ł a o n a tylko negatywnie: „jeszcze-nie", k t ó r y m jestestwo zawsze jest, opiera się i n t e r p r e t o w a n i u go j a k o zaległości. Bycie-u-kresu nie określa trafnie kresu, ku które m u jestestwo egzystując jest. Równocześnie j e d n a k w roz w a ż a n i a c h naszych winno się uwidocznić, że ich kierunek należy odwrócić. P o z y t y w n a c h a r a k t e r y s t y k a p r o b l e m a tycznych fenomenów (jeszcze-nie-bycie, kończenie się, ca łokształt) m o ż e się u d a ć tylko przy j e d n o z n a c z n e j orien tacji n a u k o n s t y t u o w a n i e bycia jestestwa. T ę j e d n o z n a c z ność w n e g a t y w n y sposób u c h r o n i przed zejściem n a m a n o w c e wejrzenie w przynależność regionalną s t r u k t u r kresu i całokształtu, które ontologicznie powracają znów ku jestestwu. P o z y t y w n ą interpretację śmierci i jej c h a r a k t e r u kresu n a gruncie analityki egzystencjalnej t r z e b a p r z e p r o w a d z i ć kierując się dotychczas u z y s k a n y m p o d s t a w o w y m ukonsty t u o w a n i e m jestestwa — fenomenem troski. § 49. Odróżnienie egzystencjalnej analizy śmierci od innych możliwych interpretacji tego fenomenu J e d n o z n a c z n o ś ć ontologicznej interpretacji śmierci p o w i n n a się u m o c n i ć dzięki w y r a ź n e m u u ś w i a d o m i e n i u sobie najpierw, j a k i c h p y t a ń interpretacji tej nie m o ż n a stawiać i j a k i c h informacji i wskazań p r ó ż n o byłoby od niej ocze kiwać. Śmierć w najszerszym sensie jest fenomenem życia. Życie m u s i m y p o j m o w a ć j a k o pewien sposób bycia, zawierający bycie-w-świecie. M o ż n a go ontologicznie utrwalić tylko przy p r y w a t y w n e j orientacji n a jestestwo. T a k ż e i jestestwo daje się r o z p a t r y w a ć j a k o czyste życie. D l a p r o b l e m a t y k i biologiczno-fizjologicznej jestestwo p r z e s u w a się w obszar
[246/247]
Rozdział I
347
bycia, który z n a m y j a k o świat zwierząt i roślin. W tym polu m o ż n a poprzez ontyczne ustalenia uzyskiwać d a n e statystyczne o długości życia roślin, zwierząt i ludzi. Dają się r o z p o z n a w a ć związki między długością życia, r o z m n a ż a n i e m i wzrostem. M o ż n a b a d a ć „ r o d z a j e " śmierci, jej przyczyny, „ o r g a n i z a c j ę " i sposoby w y s t ę p o w a n i a . U p o d s t a w tego biologiczno-ontycznego b a d a n i a śmierci leży p r o b l e m a t y k a ontologiczną. Pozostaje z a p y t a ć , j a k on tologiczną istota śmierci określa się n a podstawie ontolo gicznej istoty życia. W pewien / sposób o n t y c z n e b a d a n i e śmierci j u ż z góry rozstrzyga tę kwestię. O p e r u j e ono mniej l u b bardziej rozjaśnionymi w s t ę p n y m i ujęciami życia i śmierci. W y m a g a j ą one wstępnego zarysu przez ontologię jestestwa. W obszarze ontologii życia podporządkowanej on tologii jestestwa egzystencjalną analizę śmierci z kolei po przedza c h a r a k t e r y s t y k a p o d s t a w o w e g o u k o n s t y t u o w a n i a jestestwa. K o ń c z e n i e się istoty żywej nazwaliśmy ginięciem. T a k ż e jestestwo „ m a " swą fizjologiczną, charakterystyczną d l a istoty żywej śmierć, j e d n a k ż e nie ontycznie izolowaną, lecz współokreśloną przez swój p i e r w o t n y sposób bycia. P o n i e w a ż j e d n a k jestestwo m o ż e się też kończyć, właściwie nie umierając, j a k o jestestwo zaś nie ginie ono p o prostu, d l a t e g o n a z w i e m y ten pośredni fenomen „traceniem życia". „Umieranie" zaś będzie dla nas oznaczało sposób bycia, w j a ki jestestwo jest ku swej śmierci. A z a t e m trzeba powie dzieć: jestestwo nie ginie nigdy. T r a c i ć życie n a t o m i a s t m o ż e o n o tylko d o p ó t y , dopóki u m i e r a . Medyczno-biologiczne b a d a n i e u t r a t y życia potrafi uzyskać wyniki, które m o g ą n a b r a ć też ontologicznego znaczenia, gdy z a p e w n i 1
1
Por. w tej kwestii obszerną prezentację w: E. Korschelt, Lebensdauer, Altem und Tod, wyd. 3, 1924. W szczególności zob. bo gatą bibliografię na s. 414 nn.
348
Jestestwo i czasowość
[247/248]
się zasadnicze zorientowanie n a egzystencjalną i n t e r p r e t a cję śmierci. Ale może chorobę i śmierć w ogóle — także w sensie m e d y c z n y m — trzeba pierwotnie p o j m o w a ć j a k o fenomeny egzystencjalne? Egzystencjalna interpretacja śmierci p o p r z e d z a wszelką biologię i ontologię życia. W niej też dopiero u f u n d o w a n e jest wszelkie biograficzno-historyczne i etnologiczno-psychologiczne b a d a n i e śmierci. „ T y p o l o g i a " „ u m i e r a n i a " j a ko c h a r a k t e r y s t y k a w a r u n k ó w i sposobów „ p r z e ż y w a n i a " u t r a t y życia z a k ł a d a j u ż pojęcie śmierci. P o n a d t o psycholo gia „ u m i e r a n i a " dostarcza wiedzy raczej o „ ż y c i u " „ u m i e r a j ą c e g o " niż o s a m y m u m i e r a n i u . S t a n o w i to tylko o d b i cie tego, że jestestwo nie u m i e r a lub właściwie nie u m i e r a przeżywając faktyczną u t r a t ę życia lub jej towarzysząc. P o d o b n i e ujęcia śmierci przez l u d y p i e r w o t n e , ich stosunek d o śmierci w c z a r a c h i kulcie, rozjaśniają nasze rozumienie jestestwa, ale interpretacja tego r o z u m i e n i a w y m a g a j u ż analityki egzystencjalnej i odpowiedniego pojęcia śmierci. Z drugiej strony ontologiczna analiza bycia ku kresowi nie zajmuje z góry ż a d n e g o egzystencjalnego stanowiska w o b e c śmierci. G d y określamy śmierć j a k o „ k r e s " jeste stwa, tzn. kres bycia-w-świecie, to nie p a d a tu ż a d n e onty czne rozstrzygnięcie co do tego, czy „ p o śmierci" możliwa jest jeszcze j a k a ś i n n a , wyższa l u b niższa forma życia, czy jestestwo „żyje n a d a l " , czy też, zdolne „ p r z e t r w a ć " , / j e s t „ n i e ś m i e r t e l n e " . Niczego nie rozstrzyga się tu ani o „ z a ś w i a t a c h " i ich możliwości, ani o „doczesności", p r o p o nując „ b u d u j ą c e " n o r m y i reguły z a c h o w a n i a w obliczu śmierci. A n a l i z a śmierci o tyle j e d n a k dotyczy wyłącznie „doczesności", że interpretuje o n a ów fenomen wyłącznie co d o tego, j a k j a k o możliwość a k t u a l n e g o jestestwa wkracza on w to jestestwo. D o p i e r o w t e d y m o ż n a zasadnie i z metodologiczną pewnością zapytać, co jest po śmierci, gdy
[248]
Rozdział I
349
pojmiemy jej pełną ontologiczną istotę. Czy takie pytanie jest w ogóle możliwe jako teoretyczne, pozostawiamy tu bez rozstrzygnięcia. Ontologiczną interpretacja śmierci od stro ny „doczesności" poprzedza wszelką ontyczną spekulację na temat „zaświatów". I wreszcie — poza obszarem egzystencjalnej analizy śmierci pozostaje to, co podpada pod hasło „metafizyki śmierci". Pytania, jak i kiedy śmierć „nawiedziła świat", jaki może i winna mieć sens dla ogółu bytu jako zło i cier pienie, zakładają z konieczności zrozumienie nie tylko cha rakteru bycia śmierci, lecz i ontologię ogółu bytu w całoś ci, a szczególnie ontologiczne rozjaśnienie zła i negatywności w ogóle. Egzystencjalna analiza poprzedza metodologiczne pyta nia biologii, psychologii, teodycei, teologii śmierci. Ontycz nie rzecz biorąc, wyniki tej analizy cechuje specyficzny for malizm i jałowość właściwe wszelkiej charakterystyce onto logicznej. Nie powinno to jednak przesłaniać bogatej i skomplikowanej struktury fenomenu. Skoro już samo jes testwo w ogóle nie jest nigdy dostępne jako coś obecnego, gdyż jego sposób bycia charakteryzuje bycie-możliwym we własny sposób, to tym mniej należy oczekiwać, że można będzie tak po prostu odczytać ontologiczną strukturę śmierci, jeśli ta jest wyróżnioną możliwością jestestwa. Z drugiej strony analiza nie może zatrzymać się na przypadkowej i dowolnie wykoncypowanej idei śmierci. T ę dowolność możemy ograniczyć tylko przez uprzednie onto logiczne scharakteryzowanie sposobu bycia, w jaki „kres" wkracza w przeciętną powszedniość jestestwa. W tym celu trzeba w pełni uprzytomnić sobie ustalone wcześniej struk tury powszedniości. D o istoty wszelkiego badania ontolo gicznego należy to, że w egzystencjalnej analizie śmierci pobrzmiewają egzystencyjne możliwości bycia ku śmierci.
350
Jestestwo i czasowość
[248/249]
T y m wyraźniej więc egzystencjalna konceptualizacja musi mieć c h a r a k t e r egzystencyjnie niewiążący — zwłaszcza w p r z y p a d k u śmierci, n a której najostrzej daje się uwidocz nić możliwościowy c h a r a k t e r / jestestwa. Egzystencjalna p r o b l e m a t y k a zmierza wyłącznie d o w y d o b y c i a ontolo gicznej s t r u k t u r y bycia ku kresowi jestestwa . 1
' Antropologia opracowana przez teologię chrześcijańską — od Pawła po meditatio futurae vitae Kalwina — interpretując „życie" miała zawsze na uwadze także śmierć. W. Dilthey, które go skłonności filozoficzne kierowały się na ontologię „życia", nie mógł nie dostrzegać związku życia ze śmiercią. „I wreszcie stosu nek najgłębiej i najbardziej powszechnie wyznaczający poczucie naszego istnienia (Dasein) — stosunek życia do śmierci; ograni czenie bowiem naszej egzystencji przez śmierć wpływa decydują co na nasze zrozumienie i naszą ocenę życia" (Das Erlebnis und die Dichtung, wyd. 2, s. 212). Niedawno także G. Simmeł wprowadził explicite fenomen śmierci do charakterystyki „życia", jednak bez jasnego rozróżnienia problematyki biologiczno-ontycznej i ontologiczno-egzystencjalnej. Por. Lebensanschauung. Vier metaphysische Kapitel, 1918, s. 99-153. W związku z niniejszymi badaniami war to w szczególności zajrzeć do: K. Jaspers, Psychologie der Weltanschauungen, wyd. trzecie, 1925, s. 229 nn., zwłaszcza s. 259-270. Jaspers ujmuje śmierć od strony wydobytego przez siebie fenome nu „sytuacji granicznej", którego fundamentalne znaczenie wy kracza poza wszelką typologię „postaw" i „światoobrazów". Inspiracje W. Diltheya podjął Rudolf Unger w swej pracy Her der, Mooalis und Kleist. Studien iiber die Entwicklung des Todesproblems im Denken und Dichten von Sturm und Drang zur Romantik, 1922. Nad podejściem Diltheya zastanawia się Unger w wykładzie Literaturgeschichte ais Problemgeschichte. Z Frage geisteshistorischer Synthese, mit besonderer Beziehung auf W. Dilthey („Schriften der Kónigsberger Gelehrten Gesellschaft". Geisteswissenschaften, Klasse 1, 1. 1924). Widzi on jasno znaczenie badań fenomenologicznych dla zbudowania bardziej radykalnych podstaw „problemów życia", tamże, s. 17 nn. ur
[249/250]
Rozdział I
351
§ 50. Wstępny zarys egzystencjalno-ontologicznęj struktury śmierci Rozważania o zaległości, kresie i całokształcie ujawniły konieczność wywodzenia interpretacji fenomenu śmierci jako bycia ku kresowi z podstawowego ukonstytuowania jestestwa. Tylko dzięki temu można uwidocznić, jak dalece w samym jestestwie, na gruncie jego struktury bycia, moż liwe jest konstytuowane przez bycie ku kresowi bycie ca łością. Jako podstawowe ukonstytuowanie jestestwa została uwidoczniona troska. Ontologiczne znaczenie terminu „troska" wyrażone zostało w takiej oto definicji: „antycypujące-się-bycie-już-w (świecie) jako bycie-przy (wewnątrz świata) napotykanym bycie . W ten sposób znalazły wyraz fundamentalne charaktery bycia jestestwa: w „samoantyc y p a c j i " / — egzystencja, w „byciu-już-w..." — faktyczność, w „byciu przy..." — upadanie. Jeśli śmierć w pew nym wyróżnionym sensie przysługuje byciu jestestwa, to musi ona (bądź bycie ku kresowi) dać się określić na pod stawie tych charakterów. 1
Najpierw trzeba uwydatnić w szkicowy sposób, jak w fe nomenie śmierci odsłaniają się egzystencja, faktyczność i upadanie jestestwa. Nieodpowiednia okazała się interpretacja „jeszcze-nie", a przy tym także interpretacja ostatecznego „jeszcze-nie", kresu jestestwa, w sensie pewnej zaległości, kryła ona bo wiem w sobie ontologiczne obrócenie jestestwa w coś obec nego. „Bycie-u-kresu" oznacza egzystencjalnie: bycie ku kresowi. Ostateczne „jeszcze-nie" ma charakter czegoś, do czego jestestwo się odnosi. Kres stoi przed jestestwem. Śmierć nie jest czymś jeszcze nie uobecnionym ani do minimum 1
Por. § 41, s. 277.
352
Jestestwo i czasowość
[250/251]
z r e d u k o w a n ą ostatnią zaległością (Ausstand), lecz raczej czymś, co nas czeka (Bevorstand). J e s t e s t w o j a k o bycie-w-świecie może czekać wiele rzeczy. C h a r a k t e r czegoś, co nas czeka, sam w sobie nie w y r ó ż n i a śmierci. Przeciwnie: także ta interpretacja m o g ł a b y sugero wać, że śmierć trzeba p o j m o w a ć w sensie czekającego nas z d a r z e n i a n a p o t y k a n e g o w otoczeniu. Czekać nas może n p . b u r z a , p r z e b u d o w a d o m u , wizyta przyjaciela — a za t e m byt, który jest obecny, poręczny albo jest-tu-oto-wespół. Bycia tego rodzaju nie m a czekająca śmierć. Jestestwo może też n p . oczekiwać podróży, dyskusji z in nymi, rezygnacji z czegoś, czym samo może być: z własnych możliwości bycia, u g r u n t o w a n y c h we współbyciu z innymi. Śmierć jest możliwością bycia, którą zawsze musi podjąć s a m o jestestwo. W r a z ze śmiercią s a m o jestestwo zbliża się w swej najbardziej własnej możności bycia. W tej możliwości jestestwu chodzi wprost o swe bycie-w-świecie. J e g o śmierć jest możliwością możności-niebycia-już-tu-oto. G d y jestest wo j a k o ta właśnie możliwość zbliża się d o siebie samego, jest w pełni odesłane d o swej najbardziej własnej możności bycia. T a k zbliżającemu się d o siebie rozwiązują się wszel kie relacje z i n n y m jestestwem. T a najbardziej własna, bez-względna (unbezuglich) możliwość jest z a r a z e m n a j b a r dziej ostateczna. J a k o możność bycia jestestwo nie może wyprzedzić możliwości śmierci. Śmierć jest możliwością zu pełnej niemożliwości jestestwa. T a k oto śmierć odsłania się j a k o możliwość najbardziej własna, bezwzględna, nieprześcigniona. J a k o / t a k a jest wyróżnionym czymś, co nas czeka. J e j egzys tencjalna możliwość opiera się n a tym, że jestestwo jest sa m e m u sobie z istoty o t w a r t e — a mianowicie w sposób s a m o a n t y c y p a c j i . T e n m o m e n t s t r u k t u r y troski osiąga w byciu ku śmierci swą najbardziej p i e r w o t n ą konkrety zację. Bycie ku kresowi uwidocznia się fenomenalnie j a k o
[251]
Rozdział I
353
bycie ku scharakteryzowanej tu wyróżnionej możliwości jestestwa. Tą najbardziej własną, bezwzględną i nieprześcignioną możliwością jestestwo nie zajmuje się w sposób wtórny i okazjonalny w trakcie swego bycia. Raczej, jeśli jestestwo egzystuje, jest już w tę możliwość rzucone. O tym, że jest wy dane swej śmierci i że ta należy do bycia-w-świecie, zrazu i zwykle nie m a ono żadnej wyraźnej czy wręcz teore tycznej wiedzy. Rzucenie w śmierć odsłania się mu bardziej źródłowo i natarczywie w położeniu trwogi . Trwoga przed śmiercią jest trwogą „przed" najbardziej własną, bezwzględ ną i nieprześcignioną możnością bycia. „Przed czym" tej trwogi to samo bycie-w-świecie. Jej „o co" to wprost moż ność bycia jestestwa. Nie należy mieszać trwogi przed śmier cią z lękiem przed utratą życia. Trwoga nie jest jakimś do wolnym i przygodnym „słabym" nastrojem jednostki, lecz jako podstawowe położenie jestestwa otwartością na to, że jestestwo jako bycie rzucone egzystuje ku swemu kresowi. W ten sposób uwyraźnia się egzystencjalne pojęcie umie rania jako bycie rzucone ku najbardziej własnej, bezwzględ nej i nieprześcignionej możności bycia. Odróżnienie umiera nia od zwykłego znikania, jak też od tylko-ginięcia, a wresz cie od „przeżywania" utraty życia zyskuje na ostrości. 1
Bycie ku kresowi nie powstaje dopiero przez jakieś przygodne nastawienie i jako ono, lecz należy z istoty do odsłaniającego się tak lub owak w położeniu (w nastro ju) rzucenia jestestwa. Dominująca zawsze w jestestwie faktyczna „wiedza" lub „niewiedza" o najbardziej włas nym byciu ku kresowi jest tylko wyrazem egzystencyjnej możliwości różnorakich sposobów utrzymywania się w tym byciu. T o , że faktycznie wiele osób zrazu i zwykle nie wie Por. § 40, s. 261 nn.
354
Jestestwo i czasowość
[251/252]
nic o śmierci, nie może stanowić a r g u m e n t u za t y m , że by cie ku śmierci nie cechuje „ p o w s z e c h n i e " jestestwa; d o wodzi to co najwyżej, że jestestwo, u c h o d z ą c przed najbar dziej w ł a s n y m byciem ku śmierci, zrazu i zwykle j e sobie z a k r y w a . Jestestwo u m i e r a faktycznie, j a k długo egzystuje, j e d n a k ż e z r a z u i zwykle w sposób / upadania. F a k t y c z n e egzystowanie nie jest bowiem tylko w sposób ogólny i o b o j ę t n y rzuconą możnością-bycia-w-świecie, lecz zawsze j u ż jest z a n u r z o n e w „świecie" zatroskania. W t y m upadają cym byciu przy... daje o sobie z n a ć ucieczka od nieswojości, co teraz znaczy: przed najbardziej w ł a s n y m byciem ku śmierci. Egzystencja, faktyczność, u p a d a n i e c h a r a k t e ryzują bycie ku kresowi i są w związku z tym konstytutyw ne d l a egzystencjalnego pojęcia śmierci. Z Ji J °logicznej możliwości umieranie opiera się na trosce. rac
swe
onł
Skoro j e d n a k bycie ku śmierci pierwotnie i istotowo przysługuje byciu jestestwa, to musi ono d a ć się w y k a z a ć także w powszedniości — choćby zrazu w niewłaściwej postaci. Skoro zaś bycie ku kresowi m a oferować egzysten cjalną możliwość egzystencyjnego bycia całością jestestwa, to tkwi w t y m fenomenalne potwierdzenie tezy: „ t r o s k a " jest ontologicznym t e r m i n e m n a oznaczenie całokształtu całości s t r u k t u r y jestestwa. D l a pełnego fenomenalnego u z a s a d n i e n i a tego twierdzenia nie wystarcza j e d n a k wstępny Zarys związku między byciem ku śmierci a troską. Związek ten musi zostać uwidoczniony p r z e d e wszystkim w najbar dziej konkretnym jestestwie, w j e g o powszedniości.
§ 51. Bycie ku śmierci i powszedniość jestestwa W y d o b y w a j ą c powszednie przeciętne bycie ku śmierci orientujemy się n a wcześniej uzyskane s t r u k t u r y powszed niości. W byciu ku śmierci jestestwo odnosi się do niej samej
[252/253]
Rozdział I
355
j a k o pewnej wyróżnionej możności bycia. Sobą zaś p o wszedniości jest Się , które się konstytuuje w publicznej wykładni, a w y r a ż a w g a d a n i n i e . T a więc musi ujawnić, w j a k i sposób powszednie jestestwo w y k ł a d a sobie swe bycie ku śmierci. F u n d a m e n t w y k ł a d n i kształtuje zawsze rozumienie, które zawsze też jest położone, tzn. nastrojone. T r z e b a więc z a p y t a ć : j a k to tkwiące w g a d a n i n i e owego Się, położone rozumienie otwarło bycie ku śmierci? J a k owo Się odnosi się rozumiejąco d o najbardziej własnej, bezwzględnej i nieprześcignionej możliwości jestestwa? J a kie położenie i w j a k i sposób otwiera t e m u Się w y d a n i e n a śmierć? Publiczny c h a r a k t e r powszedniej wspólnoty „ z n a " tę śmierć j a k o ciągle występujące zdarzenie, j a k o „ p r z y p a d e k śmierci". T e n czy ó w , / b l i s k i l u b dalszy znajomy, „ u m i e r a " . Nieznajomi „ u m i e r a j ą " każdego d n i a i każdej godzi ny. „ Ś m i e r ć " n a p o t y k a m y j a k o z n a n e , wewnątrz świata występujące z d a r z e n i e . J a k o taka, pozostaje o n a w sposób c h a r a k t e r y s t y c z n y dla tego, co n a co dzień spotykane, czymś rzucającym się w oczy . Się zapewniło także i t e m u z d a r z e n i u w y k ł a d n i ę . M ó w i m y o tych s p r a w a c h (wyraź nie l u b , najczęściej, wymijająco) w sposób „ z d a w k o w y " : „kiedyś się w końcu umiera, ale póki co to nas nie d o tyczy". 1
2
A n a l i z a owego „ u m i e r a się" odsłania n i e d w u z n a c z n i e sposób bycia powszedniego bycia ku śmierci. W takim m ó wieniu pojmuje się śmierć j a k o coś nieokreślonego, co osta tecznie musi skądś nadejść, ale co n a razie jeszcze się czło wiekowi n a w e t nie uobecniło i dlatego nie jest groźne. O w o „ u m i e r a się" rozpowszechnia m n i e m a n i e , j a k o b y śmierć 1
2
Por. § 27, s. 179 nn. Por. § 16, s. 102 nn.
356
Jestestwo i czasowość
[253/254]
spotykała niejako Się. Publiczna wykładnia jestestwa po wiada: „umiera się", gdyż w ten sposób każdy inny i ja sam m o ż e m y sobie rzec: ciągle jeszcze nie ja; albowiem owo Się to Nikt. „Umieranie" zostaje zniwelowane do pewnego przypadku, który co prawda przydarza się jestes twu, ale nie jest właściwy nikomu. Jeśli gadaninę cechuje dwuznaczność, to dotyczy to także takiego mówienia o śmierci. Umieranie, które w sposób z istoty nie do zastą pienia jest moje, zostaje obrócone w przytrafiające się owe mu Się zdarzenie o charakterze publicznym. Scharakte ryzowana tu mowa traktuje śmierć jako stale występujący „przypadek". Podaje go jako coś zawsze już „rzeczywiste g o " i przesłania jego charakter możliwości, a wraz z tym przynależne tu momenty czegoś bezwzględnego i nieprześcignionego. Przez taką dwuznaczność jestestwo stawia się w sytuacji, w której swą wyróżnioną, należącą do najbar dziej własnego Siebie możnością bycia zatraca się w Się. T o Się uzasadnia i wzmacnia pokusę zakrywania najbar dziej własnego bycia ku śmierci . 1
Takie zakrywające uchodzenie przed śmiercią opano wuje powszedniość tak uparcie, że we wspólnym byciu z innymi „najbliżsi" często wmawiają „umierającemu", że uniknie śmierci i wkrótce znów wróci do spokojnej powszedniości swego świata zatroskania. Taka „troskli wość" mniema nawet, że „umierającego" w ten sposób „pociesza". Chce mu ona przywrócić jestestwo, a pomaga mu jeszcze bardziej zakryć jego najbardziej własną, bez względną możliwość bycia. Się troska się w ten sposób o ciągłe uspokajanie w sprawie śmierci. Uspokojenie jednak że dotyczy w istocie nie tylko / „umierającego", ale w ta kim samym stopniu i „pocieszającego". I nawet utrata Por. § 38, s. 248 nn.
[254]
Rozdział
I
357
życia nie p o w i n n a zakłócać ani niepokoić zatroskanej beztroski opinii publicznej. N i e r z a d k o przecież u m i e r a n i e i n n y c h u w a ż a się za rzecz towarzysko przykrą (jeśli nie wręcz za b r a k t a k t u ) , której życie publiczne w i n n o się wy strzegać . W r a z z t y m o d w o d z ą c y m jestestwo od j e g o śmierci uspokojeniem owo Się zyskuje p r a w o m o c n o ś ć i uznanie przez milczącą regulację sposobu odnoszenia się w ogóle d o śmierci. J u ż „myślenie o śmierci" uchodzi wedle po wszechnej opinii za tchórzliwy lęk, niepewność swego istnienia i p o n u r ą ucieczkę od świata. Się nie pozwala odwa żyć się na trwogę przed śmiercią. P a n o w a n i e publicznej wy k ł a d n i Się rozstrzygnęło j u ż także o położeniu, które w i n n o określić postawę wobec śmierci. T r w o g a przed śmiercią stawia jestestwo wobec siebie samego j a k o z d a n e g o n a nie prześcignioną możliwość. Się troska się o p r z e m i a n ę tej trwogi w lęk przed p e w n y m n a d c h o d z ą c y m z d a r z e n i e m . U c z y n i o n a d w u z n a c z n ą j a k o lęk, t r w o g a zostaje p o n a d t o u z n a n a za „słabość", której p e w n e siebie jestestwo nie p o w i n n o z n a ć . T y m , co według niepisanego d e k r e t u Się „wy p a d a " , jest obojętny spokój wobec „ f a k t u " , że się u m i e r a . Wykształcenie takiej „wyższej" obojętności wyobcowuje jes testwo z jego najbardziej własnej, bezwzględnej możności bycia. 1
Pokusa, uspokojenie i w y o b c o w a n i e charakteryzują spo sób bycia upadania. Powszednie bycie ku śmierci jest j a k o u p a d a j ą c e ciągłą ucieczką przed nią. Bycie ku kresowi m a mo dus przeinaczającego, niewłaściwie rozumiejącego i prze słaniającego uchodzenia przed nim. K a ż d o r a z o w o własne 1
W swym opowiadaniu Śmierć Iwana Iljicza Lew Tołstoj przedstawił fenomen wstrząsu i załamania z powodu tego „umie ra się".
358
Jestestwo i czasowość
[254/255]
jestestwo u m i e r a zawsze faktycznie, tzn. jest w byciu ku swemu kresowi, ale skrywa przed sobą owo factum przez to, że p r z e m i e n i a śmierć w występujący n a co dzień p r z y p a dek śmierci i n n y c h , który daje n a m jeszcze większą pew ność, że n a d a l „ s i ę " przecież „żyje". W upadającej uciecz ce przed śmiercią powszedniość jestestwa p o t w i e r d z a j e d nak, że również i samo Się zawsze jest j u ż określone jako bycie ku śmierci — także wtedy, g d y nie porusza się ono wy raźnie w obszarze „myślenia o śmierci". Także w przeciętnej powszedniości jestestwu chodzi / ciągle o tę najbardziej własną, bez względną i nieprześcignioną możność bycia, choć tylko w modus zatroskania o nie naprzykrzającą się obojętność wobec najbardziej skrajnej możliwości jego egzystencji. W y o d r ę b n i e n i e powszedniego bycia ku śmierci sugeruje z a r a z e m p r ó b ę zapewnienia sobie pełnego egzystencjalnego pojęcia bycia ku kresowi —- poprzez bardziej wnikliwą in terpretację u p a d a j ą c e g o bycia ku śmierci j a k o u c h o d z e n i a przed nią. N a u w i d o c z n i o n y m w sposób fenomenalnie z a d o walający „przed czym" ucieczki musi być fenomenologicznie możliwy zarys tego, j a k samo u c h o d z ą c e jestestwo r o z u m i e swoją śmierć . 1
§ 52. Powszednie bycie ku kresowi i pełne egzystencjalne pojęcie śmierci Bycie ku kresowi określiliśmy we w s t ę p n y m egzystencjal n y m zarysie j a k o najbardziej własną, bezwzględną i nie prześcignioną możność bycia. Egzystujące bycie ku tej możliwości stawia siebie przed zupełną niemożliwością egzystencji. P o z a tą n a pozór formalną charakterystyką 1
W kwestii tej metodologicznej możliwości por. to, co po wiedzieliśmy na temat analizy trwogi, § 40, s. 261 nn.
[255/256]
Rozdział I
359
bycia ku śmierci odsłonił się konkret tego bycia w modus powszedniości. Zgodnie z istotową dla niej tendencją u p a d a n i a bycie ku śmierci ukazało się j a k o zakrywające u c h o d z e n i e przed nią. Podczas gdy wcześniej b a d a n i e przechodziło od formalnego wstępnego zarysu ontologicz nej s t r u k t u r y śmierci do konkretnej analizy powszedniego bycia ku kresowi, to teraz, w p r z e c i w n y m kierunku, przez uzupełniającą interpretację powszedniości bycia ku kresowi m a zostać uzyskane pełne egzystencjalne pojęcie śmierci. Eksplikacja powszedniego bycia ku śmierci z a t r z y m a ł a się przy g a d a n i n i e Się: K i e d y ś t a m się u m i e r a , ale póki co jeszcze nie. Dotychczas interpretowaliśmy tylko owo „ u m i e r a się" j a k o takie. W sformułowaniu: „kiedyś t a m , ale póki co jeszcze n i e " , powszedniość dostarcza czegoś w ro dzaju pewności śmierci. Nikt nie wątpi, że się umiera, owo „ n i e w ą t p i " nie musi j e d n a k kryć w sobie tej pewności, k t ó r a o d p o w i a d a postaci, w jakiej śmierć w sensie scharak teryzowanej tu wyróżnionej możliwości w k r a c z a w jeste stwo. Powszedniość poprzestaje n a t y m d w u z n a c z n y m p r z y d a n i u śmierci „ p e w n o ś c i " — aby, jeszcze bardziej za krywając u m i e r a n i e , / osłabić ją i łatwiej znieść rzucenie w śmierć. Zakrywające uchodzenie przed śmiercią nie może być zgodnie ze swym sensem właściwie „ p e w n e " śmierci, a mi m o to przecież jest. J a k to jest z „pewnością śmierci"? B y ć - p e w n y m jakiegoś b y t u znaczy: j a k o p r a w d z i w y uznawać go za p r a w d z i w y (es ais wahres fur wahr hal ten). P r a w d a o z n a c z a odkrytość bytu. Wszelka odkrytość zaś m a ontologiczne oparcie w najbardziej pierwotnej p r a w dzie, w otwartości jestestwa . Jestestwo j a k o byt otwarty, otwierający i odkrywający jest z istoty „ w p r a w d z i e " . 1
Por. § 44, s. 300 nn., zwłaszcza s. 309 nn.
360
Jestestwo i czasowość
[256/257]
Pewność zaś opiera się na prawdzie lub przysługuje jej równie pier wotnie. Wyrażenie „pewność" ma, tak jak termin „praw da", dwojakie znaczenie. W pierwotnym sensie „prawda" znaczy „bycie-otwierającym" jako zachowanie jestestwa. Wywiedzione stąd znaczenie to „odkrytość bytu". O d p o wiednio do tego, „pewność" znaczy pierwotnie „bycie p e w n y m " jako sposób bycia jestestwa. W pochodnym zaś znaczeniu „ p e w n y m " może być nazwany także byt, które go jestestwo może być pewne. Modus pewności stanowi przeświadczenie. W tym ostatnim rozumiejące bycie jestestwa ku odkrytej (prawdziwej) rze czy samej daje się określić wyłącznie za pomocą jej świa dectwa. Uznawanie-czegoś-za-prawdziwe jest jako utrzymywanie-siebie-w-prawdzie zasadne, gdy opiera się na samym odkrytym bycie i jako bycie ku tak odkrytemu bytowi sta ło się sobie przejrzyste pod względem swej odpowiedniości do tego bytu. Czegoś takiego brak w swobodnym fantazjo waniu bądź w samym tylko „poglądzie" na temat bytu. Miarą zasadności uznawania czegoś za prawdziwe jest roszczenie prawdziwościowe, do którego to uznawanie należy. Roszczenie to zyskuje prawomocność na podstawie sposobu bycia bytu, który ma być otwarty, i kierunku otwierania. Wraz z różnorodnością bytu i zależnie od głównej tendencji i zasięgu otwierania zmienia się rodzaj prawdy, a przez to i pewność. Niniejsze rozważanie ogranicza się do analizy bycia-pewnym śmierci, które osta tecznie prezentuje wyróżnioną pewność jestestwa. Powszednie jestestwo zakrywa zwykle najbardziej włas ną, bezwzględną i nieprześcignioną możliwość swego by cia. T a faktyczna tendencja zakrywania potwierdza tezę: jestestwo jako faktyczne jest w / „nieprawdzie" . Dlatego 1
1
Por. § 44b, s. 313.
[257]
Rozdział I
361
pewność charakteryzująca takie z a k r y w a n i e bycia ku śmierci musi być c h y b i o n y m u z n a w a n i e m - z a - p r a w d ę , a nie j a k ą ś niepewnością w sensie wątpienia. C h y b i o n a pewność u t r z y m u j e to, czego jest p e w n a , w zakrytości. Jeśli rozumie „ s i ę " śmierć j a k o w y d a r z e n i e spotykane w otoczeniu, to o d n o ś n a pewność nie sięga bycia ku kresowi. P o w i a d a się: p e w n e jest, że „ t a " śmierć przychodzi. Po w i a d a się to, a Się nie dostrzega, że p o to, by m ó c być p e w n y m śmierci, własne jestestwo musi zawsze samo być p e w n e swej najbardziej własnej, bezwzględnej możności bycia. P o w i a d a się: „śmierć jest p e w n a " , i zaszczepia się przez to w jestestwie pozór, j a k o b y to ono samo było p e w n e swej śmierci. A gdzie leży p o d s t a w a powszedniego bycia p e w n y m ? Oczywiście, nie w zwykłych wzajemnych pers wazjach. D o ś w i a d c z a się przecież n a co dzień „ u m i e r a n i a " i n n y c h . Śmierć jest niezaprzeczalnym „faktem doświad czenia". Sposób, w j a k i powszednie bycie ku śmierci r o z u m i e tak u g r u n t o w a n ą pewność, ujawnia się wtedy, gdy w sposób ostrożnie krytyczny, a to znaczy przecież odpowiedni, stara się ono „ m y ś l e ć " o śmierci. Wszyscy ludzie, o ile wia d o m o , „ u m i e r a j ą " . Śmierć jest dla każdego człowieka w najwyższym stopniu p r a w d o p o d o b n a , choć przecież nie „ b e z w a r u n k o w o " p e w n a . Ściśle więc biorąc, śmierci na leżałoby przypisać „ j e d y n i e " empiryczną pewność. T a zaś pozostaje z konieczności w tyle za najwyższą, apodyk tyczną pewnością, j a k ą osiągamy w p e w n y c h obszarach p o z n a n i a teoretycznego. P r z y t y m „ k r y t y c z n y m " określeniu pewności śmierci i tego, że nas o n a czeka, objawia się zrazu z n ó w c h a r a k terystyczne dla powszedniości z a p o z n a n i e sposobu bycia jestestwa i należącego d o ń bycia ku śmierci. To, że utrata Życia jako zachodzące zdarzenie jest pewna „tylko" empirycznie,
362
Jestestwo i czasowość
[257/258]
nie rozstrzyga o pewności śmierci. Przypadki śmierci mogą stanowić faktyczną okazję do tego, by jestestwo po raz pierwszy w ogóle zwróciło uwagę na śmierć. Pozostając w sferze wspomnianej tu empirycznej pewności, jestestwo nie może jednak w żadnym razie nabrać pewności co do śmierci takiej, jaką ona „jest". Chociaż w publicznym ży ciu Się jestestwo „ m ó w i " na pozór tylko o tej „empirycz nej" pewności, to przecież w istocie nie trzyma się ono wyłącz nie i pierwotnie występujących przypadków śmierci. Uchodząc przed swą śmiercią, / także i powszednie bycie ku kre sowi jest pewne śmierci inaczej, niż chciałoby ją ująć w czysto teoretycznej refleksji. T o „inaczej" powszedniość zwykle sobie przesłania. Nie odważa się ona stać się dla siebie przejrzystą w tej kwestii. W scharakteryzowanym tu powszednim położeniu „trwożnie" zatroskanej, na pozór wolnej od trwogi wyższości wobec pewnego „faktu" śmier ci powszedniość przydaje pewności „wyższej" niż tylko empiryczna. Wie się o tym, że śmierć jest pewna, a zara zem nie „jest" się jej właściwie pewnym. Upadająca po wszedniość jestestwa zna pewność śmierci, a zarazem unika bycia-pewnym. T o unikanie wszelako poświadcza fenome nalnie tym, czego unika, że śmierć trzeba pojmować jako możliwość najbardziej własną, bezwzględną, nieprześcignioną, pewną. Powiada się: śmierć przyjdzie na pewno, ale póki co jeszcze nie. T y m „ale" Się odmawia śmierci pewności. „Póki co jeszcze nie" nie jest zwykłą wypowiedzią nega tywną, lecz samowykładnią Się, przez którą Się odsyła sie bie do tego, co dla jestestwa jeszcze pozostaje w pierwszej kolejności dostępne i o co może się ono jeszcze troskać. Po wszedniość wpędza w pilne sprawy zatroskania i wyzbywa się pęt nużącego, „jałowego myślenia o śmierci". Śmierć zostaje odłożona „na później" — a to dzięki powołaniu się
[258/259]
Rozdział I
363
na tak zwaną „powszechną opinię". W ten sposób Się za krywa ten oto swoisty moment pewności śmierci, że śmierć jest możliwa w każdej chwili. Pewności śmierci towarzyszy nieokreśloność jej „kiedy". Przed tą nieokreślonością po wszednie bycie ku śmierci uchodzi w ten sposób, że nadaje jej określoność. Takie określanie nie może jednak oznaczać obliczania, kiedy nastąpi utrata życia. Przed taką określonością jestestwo raczej ucieka. Nieokreśloność pewnej śmierci powszednie zatroskanie określa sobie w ten sposób, że zasłania tę nieokreśloność zwykłymi możliwościami i sprawami do załatwienia następnego dnia. Zakrycie nieokreśloności dotyczy jednakże i pewności. W ten sposób przesłania się najbardziej swój charakter śmierci jako możliwości: pewna, a przy tym nieokreślona, czyli w każdej chwili możliwa. Pełna interpretacja powszedniej mowy Się o śmierci i sposobie, w jaki wkracza ona w jestestwo, wiodła do cha rakterów pewności i nieokreśloności. Pełne egzystencjalno-ontologiczne pojęcie śmierci da się teraz wyznaczyć za po mocą takiego oto określenia: Śmierć jako kres jestestwa jest najbardziej własną, bezwzględną, pewną, a jako taka nieokreśloną, nieprześcignioną / możliwością jestestwa. Śmierć jest jako kres jes testwa w byciu tego bytu ku swemu kresowi. Wyodrębnienie egzystencjalnej struktury bycia ku kre sowi służy opracowaniu pewnego sposobu bycia jestestwa, który pozwala mu jako jestestwu być całym. T o , że także powszednie jestestwo jest już zawsze ku swemu kresowi, tzn. ciągle, chociaż „uciekając", boryka się ze swą śmier cią, wskazuje, że ów zamykający i określający bycie ca łością kres nie jest czymś, do czego jestestwo ostatecznie dociera dopiero wraz z utratą życia. Jako będące ku śmier ci, jestestwo zawsze już obejmuje sobą skrajne „jeszcze-nie" tego samego, które poprzedza wszelkie inne „jeszcze-
364
Jestestwo i czasowość
[259/260]
- n i e " . D l a t e g o też niesłuszne jest formalne przejście od owego, i n t e r p r e t o w a n e g o zresztą ontologicznie nieadek w a t n i e j a k o zaległość, „jeszcze-nie" jestestwa d o tezy o niezupełności tego jestestwa. Wyprowadzony z samoantycypacji fe nomen , jeszcze-nie", podobnie jak ogólna struktura troski, nie sta nowi instancji rozstrzygającej przeciw możliwemu egzystentnemu byciu całością; to właśnie samoantycypacja umożliwia dopiero takie bycie ku kresowi. P r o b l e m możliwego bycia całością bytu, k t ó r y m zawsze m y sami jesteśmy, jest postawiony p o p r a w n i e , g d y troska j a k o p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e jes testwa „wiąże się" ze śmiercią j a k o ostateczną możliwością tego b y t u . N a d a l j e d n a k pozostaje kwestia, czy p r o b l e m ten został j u ż dostatecznie o p r a c o w a n y . Bycie ku śmierci opiera się n a trosce. J a k o rzucone bycie-w-świecie, jestestwo zawsze j u ż jest w y d a n e swej śmierci. Będąc ku swej śmierci, umie r a ono faktycznie, i to ciągle — dopóki nie utraci swego życia. Jestestwo u m i e r a faktycznie — znaczy to z a r a z e m , że zawsze w swym byciu ku śmierci zdecydowało się j u ż było tak lub owak. Powszednie u p a d a j ą c e uchodzenie przed śmiercią jest niewłaściwym byciem ku niej. Niewłaściwość m a u p o d s t a w y możliwość właściwości . Niewłaściwość c h a r a k teryzuje sposób bycia, w który jestestwo może się prze nosić, i zwykle też zawsze się przenosi, ale nie musi tego czynić koniecznie i ciągle. Ponieważ jestestwo egzystuje, j a ko byt, j a k i m jest, określa się o n o zawsze n a podstawie możliwości, j a k ą samo jest i j a k ą rozumie. 1
Czy jestestwo może swą najbardziej własną, bezwzględ ną i nieprześcignioną, p e w n ą i j a k o t a k a nieokreśloną m o ż liwość także właściwie / rozumieć, tzn. u t r z y m y w a ć się we 1
Niewłaściwość jestestwa była rozważana w § 9, s. 59 nn., § 27, s. 185, zwłaszcza zaś w § 38, s. 248 nn.
[260]
Rozdział I
365
właściwym byciu ku swemu kresowi? Dopóki to właściwe bycie ku śmierci nie zostanie wydobyte i ontologicznie określone, egzystencjalna interpretacja bycia ku kresowi obarczona będzie istotnym brakiem. Właściwe bycie ku śmierci oznacza pewną egzystencyjną możliwość jestestwa. T a ontyczna możność bycia musi być ze swej strony możliwa ontologicznie. Jakie są egzystencjal ne warunki tej możliwości? Jak mogą stać się dostępne? § 53. Egzystencjalny zarys właściwego bycia ku śmierci W porządku faktycznym jestestwo utrzymuje się zra zu i zwykle w niewłaściwym byciu ku śmierci. Jak „obiek tywnie" scharakteryzować ontologiczną możliwość właści wego bycia ku śmierci, skoro w końcu jestestwo nigdy się właściwie do swego kresu nie odnosi, a sens tego właściwe go bycia musi pozostać skryty przed innymi? Czy zarys egzystencjalnej możliwości tak wątpliwej egzystencyjnej możności bycia nie jest przedsięwzięciem zgoła fantastycz nym? Czego potrzeba, by wyszedł on poza tylko poetycką, dowolną konstrukcję? Czy samo jestestwo zapewnia jakieś wskazanie co do tego projektu? Czy samo jestestwo zawie ra jakieś podstawy jego fenomenalnej prawomocności? Czy postawione teraz ontologiczne zadanie może z dotychcza sowej analizy jestestwa zaczerpnąć jakichś wstępnych ry sów, które skierują jego zamysł na pewną drogę? Ustaliliśmy egzystencjalne pojęcie śmierci, a także to, do czego właściwe bycie ku kresowi winno się odnosić. Dalej, zostało scharakteryzowane niewłaściwe bycie ku śmierci, a przez to podano wstępne negatywne określenie, jak właś ciwe bycie ku śmierci nie może być. Dzięki tym pozytyw nym i negatywnym wskazaniom musi się dać zarysować egzystencjalna budowa właściwego bycia ku śmierci.
366
Jestestwo i czasowość
[260/261]
Jestestwo zostaje u k o n s t y t u o w a n e przez otwartość, tj. przez położone rozumienie. Właściwe bycie ku śmierci nie może uchodzić p r z e d najbardziej bezwzględną możliwością, a w tej ucieczce zakrywać j ą i obracać w rozsądkowość Się. Egzystencjalny projekt właściwego bycia ku śmierci musi z a t e m w y d o b y ć te m o m e n t y takiego bycia, które konsty tuują j e j a k o rozumienie śmierci w sensie nie uciekające go i nie zakrywającego bycia ku scharakteryzowanej moż liwości. / N a j p i e r w m u s i m y określić bycie ku śmierci j a k o bycie ku pewnej możliwości, a mianowicie ku wyróżnionej możliwości samego jestestwa. Bycie ku jakiejś możliwości, tzn. ku cze m u ś m o ż l i w e m u , może oznaczać: bycie n a s t a w i o n y m n a (Aussein auf) coś możliwego j a k o zatroskanie o urzeczywist nienie tego czegoś. W polu tego, co poręczne, i tego, co obecne, ciągle n a p o t y k a m y takie możliwości: coś d o osiąg nięcia, d o o p a n o w a n i a , do przebycia itp. Z a t r o s k a n e na stawienie n a coś możliwego m a skłonność d o unicestwiania możliwości tego czegoś możliwego przez postawienie go d o dyspozycji. Z a t r o s k a n e urzeczywistnianie poręcznego n a rzędzia (jak w y t w a r z a n i e , p r z y g o t o w y w a n i e , przestawianie itd.) jest j e d n a k zawsze tylko względne, skoro także to, co urzeczywistnione (i właśnie to), m a powiązaniowy charakter bycia. N a w e t p o urzeczywistnieniu pozostaje j a k o rzeczy wiste czymś możliwym do..., czego charakterystykę stanowi „ a ż e b y " . Niniejsza analiza m a jedynie uwidocznić, j a k za troskane nastawienie odnosi się d o tego, co możliwe: nie w tematyczno-teoretycznym rozważaniu czegoś możliwego j a k o możliwego z uwagi n a jego możliwość j a k o taką, lecz tak, że odwracając w / o g l ą d z i e wzrok od tego, co moż liwe, spoziera wstecz ku temu, „ d o czego" jest o n o możliwe. T o p r o b l e m a t y c z n e bycie ku śmierci nie może, rzecz j a s n a , mieć c h a r a k t e r u zatroskanego bycia n a s t a w i o n y m n a
[261/262]
Rozdział I
367
swoje urzeczywistnienie. Po pierwsze, śmierć jako coś moż liwego nie jest możliwym czymś poręcznym lub obecnym, lecz możliwością bycia jestestwa. Po drugie zaś, zatroskanie o urzeczywistnienie tego czegoś możliwego musiałoby oznaczać doprowadzanie do utraty życia. W ten sposób zaś jestestwo pozbawiłoby się podstawy do egzystującego bycia ku śmierci. Jeśli więc pod „byciem ku śmierci" nie pojmuje się „urzeczywistnienia" tejże, to nie może to oznaczać: zastana wiać się nad kresem jego możliwości. Takie zachowanie mogłoby mieć miejsce podczas „myślenia o śmierci". Przemyśliwuje ono, jak i kiedy możliwość mogłaby się urzeczy wistnić. Takie rozmyślania o śmierci wprawdzie nie odbie rają jej całkowicie charakteru możliwości, bo nadal rozwa ża się ją jako nadchodzącą, ale osłabiają ją przez wyracho w a n ą wolę dysponowania nią. Jako możliwa, ma ona oka zywać możliwie najmniej ze swej możliwości. W byciu ku śmierci natomiast, jeśli ma ono rozumiejąco otwierać taką scharakteryzowaną możliwość, trzeba możliwość rozumieć w sposób nieosłabiony jako możliwość', jako możliwość ją wykształcać, a odnosząc się do niej trzeba ją jako możliwość wytrzymać. K u temu, co możliwe, w jego możliwości jestestwo odno si się przybierając postawę oczekiwania. Skupione na tym, może coś / możliwego w jego „czy nadchodzi, czy nie, czy wreszcie jednak tak" spotykać bez zakłóceń i ograniczeń. Czy jednak w fenomenie oczekiwania analiza nie natrafia na ten sam sposób bycia ku temu, co możliwe, jaki wykry liśmy już w byciu-nastawionym-na? Wszelkie oczekiwanie rozumie i „posiada" swe coś możliwego ze względu na to, czy, kiedy i jak to coś rzeczywiście stanie się obecne. Oczekiwanie nie jest tylko przygodnie jakimś odwraca niem wzroku od czegoś możliwego ku jego możliwemu
368
Jestestwo i czasowość
[262]
urzeczywistnieniu, lecz z istoty czekaniem na nie. R ó w n i e ż oczekiwanie zawiera w sobie odskok od tego, co możliwe, i osadzenie się w czymś rzeczywistym, ze względu n a co coś oczekiwanego jest oczekiwane. T o , co możliwe, zostaje w to, co rzeczywiste, w p r o w a d z o n e przez oczekiwanie od strony czegoś rzeczywistego i n a to coś. Bycie ku możliwości j a k o bycie ku śmierci w i n n o się j e d n a k ż e tak odnosić d o śmierci, by odsłaniała się o n a w tym byciu i dla niego jako możliwość. T a k i e bycie ku możliwości ujmujemy terminologicznie j a k o wybieganie (Forlaufen) w możliwość. Czy z a c h o w a n i e to nie kryje w sobie zbliżenia d o tego, co możliwe, i czy wraz z bliskością czegoś możli wego nie p o j a w i a się jego urzeczywistnienie? Zbliżenie owo nie zmierza j e d n a k d o zatroskanego postawienia czegoś rzeczywistego d o dyspozycji, lecz tylko podczas r o z u m i e jącego zbliżenia wzrasta możliwość czegoś możliwego. Naj bliższa bliskość bycia ku śmierci jako możliwość jest temu, co rze czywiste, tak daleka jak to tylko możliwe. W im mniej osłonięty sposób r o z u m i e m y tę możliwość, t y m częściej rozumienie wnika w możliwość jako możliwość niemożliwości egzystencji w ogóle. Śmierć j a k o możliwość nie daje jestestwu niczego ,,do urzeczywistnienia" i niczego, czym ono samo j a k o rze czywiste mogłoby być. Jest o n a możliwością niemożliwości wszelkiego odnoszenia się do..., wszelkiego egzystowania. W y b i e g a n i e w tę możliwość czyni ją „ c o r a z większą", tzn. odsłania się o n a j a k o nie znająca żadnej miary, ż a d n e g o „ m n i e j " ani „ w i ę c e j " , lecz oznaczająca możliwość bez miernej niemożliwości egzystencji. Zgodnie ze swą istotą, możliwość ta nie daje żadnej p o d s t a w y d o skupiania się n a czymś, d o „ o d m a l o w y w a n i a " sobie możliwej rzeczywistości i z a p o m i n a n i a w ten sposób o możliwości. Bycie ku śmierci j a k o wybieganie w możliwość umożliwia dopiero tę możli wość i w y z w a l a ją j a k o taką.
[262/263]
Rozdział I
369
Bycie ku śmierci to wybieganie w możność bycia tego by tu, którego sposobem bycia jest samo wybieganie. W wy biegającym odsłanianiu tej możności bycia jestestwo otwie ra się samemu sobie ze względu na swą ostateczną możli wość. A projektować się na najbardziej własną możność bycia oznacza: móc rozumieć siebie samego w byciu tak odsłoniętego / bytu: egzystować. Wybieganie okazuje się możliwością rozumienia najbardziej własnej ostatecznej moż ności bycia, tzn. możliwością egzystencji właściwej. Trzeba uwidocznić ontologiczne ukonstytuowanie tej ostatniej wy dobywając konkretną strukturę wybiegania w śmierć. Jak wyodrębnia się fenomenalnie ta struktura? Oczywiście tak, że określimy charaktery wybiegającego otwierania, które muszą mu przysługiwać, aby mogło ono stać się czystym rozumieniem możliwości najbardziej własnej, bezwzględ nej, nieprześcignionej, pewnej i jako taka nieokreślonej. Pozostaje zauważyć, że rozumienie nie oznacza w sensie pierwotnym przyglądania się jakiemuś sensowi, lecz ro zumienie siebie w możności bycia, jaka odsłania się w pro jekcie . 1
Śmierć jest najbardziej własną możliwością jestestwa. Bycie ku tej możliwości otwiera jestestwu jego najbardziej własną możność bycia, w której wprost chodzi o bycie jestestwa. M o ż e się wtedy stać jestestwu jasne, że wyróżniona możli wość jego samego odcina go od Się, tzn. że wybiegając może się zawsze od niego odciąć. Dopiero rozumienie tej „możności" odsłania faktyczną zatratę w powszedniości Siebie-Się. Najbardziej własna możliwość jest bezwzględna. Wybie ganie pozwala jestestwu zrozumieć, że musi ono wyłącznie samo z siebie podjąć możność bycia, w której chodzi 1
Por. § 31, s. 202 nn.
370
Jestestwo i czasowość
[263/264]
wprost o jego najbardziej własne bycie. Śmierć nie „nale ży" w sposób indyferentny tylko do własnego jestestwa, lecz domaga się go jako indywidualnego. Zrozumiana w wybie ganiu bezwzględność śmierci indywidualizuje jestestwo w sa mo siebie. T o ujednostkowienie jest sposobem, w jaki „tu oto" jest otwierane egzystencji, ono zaś uwidacznia, że tam, gdzie chodzi o najbardziej własną możność bycia, zawodzi wszelkie bycie przy tym, o co się troskamy, oraz wszelkie współbycie z innymi. Jestestwo tylko wtedy mo że być właściwie sobą, gdy samo z siebie sobie to umożli wi. T o , że zawodzą zatroskanie i troskliwość, wcale jednak nie oznacza oderwania tych sposobów bycia-tu-oto od właściwego bycia Sobą. Jako istotowe struktury ukonstytu owania jestestwa współprzynależą onj; do warunków moż liwości egzystencji w ogóle. Jestestwo jest właściwie sobą samym tylko o tyle, o ile jako zatroskane bycie przy... oraz troskliwe bycie z... projektuje się pierwotnie nie na możli wość Siebie-Się, lecz na swą najbardziej własną możność bycia. Wybieganie w bezwzględną możliwość wpędza wy biegający / byt w możliwość podjęcia z samego siebie naj bardziej własnego bycia na podstawie siebie samego. Najbardziej własna, bezwzględna możliwość jest nieprześcigniona. Bycie ku niej pozwala jestestwu zrozumieć, że ja ko ostateczna możliwość egzystencji stoi przed nim porzu cenie samego siebie. Wybieganie nie ucieka jednak przed nieprześcignionością jak niewłaściwe bycie ku śmierci, lecz się jej dobrowolnie poddaje. Wybiegające wyzwalanie się ku własnej śmierci uwalnia od zatraty wśród przypadkowego natłoku możliwości, w tym mianowicie sensie, że dopiero ono pozwala właściwie rozumieć i wybierać faktyczne możliwości, które poprzedzają tę nieprześcignioną. Wybie ganie otwiera egzystencji jako ostateczną możliwość rezyg nację z siebie i burzy w ten sposób każde zastygnięcie przy
[264]
Rozdział I
371
osiągniętej kiedyś egzystencji. Wybiegając, jestestwo chroni się przed pozostaniem w tyle ze sobą samym i zrozumianą możnością bycia i przed tym, aby nie stać się „zbyt starym do swych zwycięstw" (Nietzsche). Wolne ku najbardziej własnym, określonym przez koniec, tzn. zrozumianym jako skończone, możliwościom, jestestwo unika niebezpieczeństwa tego, że wychodząc od swego skończonego rozumienia egzystencji zapozna prześcigające je możliwości egzystencji innych lub że wskutek błędnej ich interpretacji sprowa dzi je do własnej — aby się w ten sposób wyrzec najbar dziej własnej faktycznej egzystencji. Jako możliwość bez względna śmierć indywidualizuje jednak tylko po to, by ja ko nieprześcignioną uczynić jestestwo jako współbycie ro zumiejącym możność bycia innych. Ponieważ wybieganie w nieprześcignioną możliwość otwiera zarazem wszelkie poprzedzające ją możliwości, tkwi w nim zatem możliwość egzystencyjnej antycypacji całego jestestwa, czyli możliwość egzystowania jako cała możność bycia. Najbardziej własna, bezwzględna i nieprześcignioną moż liwość jest pewna. Sposób bycia jej pewnym określa się na podstawie odpowiadającej jej prawdy (otwartości). Pewna możliwość śmierci otwiera jednakże jestestwo jako możli wość w ten tylko sposób, że wybiegając ku niej możliwość tę umożliwia ono sobie jako najbardziej własną możność by cia. Otwartość możliwości opiera się na wybiegającym umożliwieniu. Utrzymywanie się w tej prawdzie, tzn. bycie p e w n y m tego, co otwarte, wymaga dopiero wybiegania. Pewności śmierci nie można obliczyć na podstawie konsta tacji napotykanych przypadków zgonu. Pewność ta nie utrzymuje się w ogóle w prawdzie tego, co obecne, a co z uwagi na jego odkrytość spotyka w najczystszej postaci postawa tylko przypatrującego się dopuszczania do napot kania bytu w nim samym. Jestestwo musi się najpierw/
372
Jestestwo i czasowość
[265]
zatracić wśród stanów rzeczy — co może j u ż być o s o b n y m z a d a n i e m i możliwością troski — a b y osiągnąć czystą rzeczowość, tzn. obojętność apodyktycznej oczywistości. Jeśli bycie p e w n y m śmierci nie m a takiego c h a r a k t e r u , nie znaczy to, że jest niższego stopnia niż ona, lecz że nie nale ży w ogóle do hierarchii stopni oczywistości tego, co obecne. U z n a w a n i e śmierci za p r a w d z i w ą — śmierć jest w każ d y m p r z y p a d k u tylko własna — ukazuje i n n y rodzaj pew ności i jest bardziej p i e r w o t n e niż wszelka pewność doty cząca n a p o t y k a n e g o wewnątrz świata b y t u lub p r z e d m i o tów formalnych; jest bowiem p e w n e bycia-w-świecie. J a k o takie, ż ą d a o n o nie tylko jednego określonego z a c h o w a n i a się jestestwa, lecz samego tego jestestwa w pełnej właści wości j e g o egzystencji . Dopiero wybiegając może się jes testwo u p e w n i ć co d o swego najbardziej własnego bycia w jego nieprześcignionym całokształcie. D l a t e g o oczywis tość bezpośredniego sposobu d a n i a przeżyć, j a i świado mości musi z konieczności pozostawać w tyle za pewnością tkwiącą w w y b i e g a n i u . I to nie dlatego, że odnośny sposób ujęcia nie jest ścisły, lecz dlatego, że nie może on z zasad niczych względów u z n a w a ć za prawdziwe (otwarte) tego, co chce o n z zasady „ m i e ć - t u - o t o " j a k o p r a w d z i w e : jestestwo, k t ó r y m j a sam jestem i k t ó r y m j a k o możność bycia mogę właściwie być d o p i e r o wybiegając. 1
Najbardziej własna, bezwzględna, nieprześcigniona i pew n a możliwość jest co d o tej pewności nieokreślona. J a k wy bieganie otwiera ten c h a r a k t e r wyróżnionej możliwości jes testwa? J a k wybiegające rozumienie projektuje się n a p e w n ą możność bycia, k t ó r a jest w ten sposób ciągle moż liwa, że „ k i e d y " , w k t ó r y m zasadnicza niemożliwość egzys tencji s t a w a ł a b y się możliwa, pozostaje wciąż nieokreślone? 1
Por. § 62, s. 428 nn.
[265/266]
373
Rozdział I
Wybiegając ku w nieokreślony sposób pewnej śmierci jes testwo otwiera się na wypływające z samego jego „tu oto" ciągłe zagrożenie. Bycie ku kresowi musi trwać w tym za grożeniu i nie może go przesłonić, zmuszone raczej do wy kształcenia nieokreśloności pewności. Jak jest egzystencjal nie możliwe rzeczywiste otwieranie tego stałego zagroże nia? Wszelkie rozumienie położenia jest położone. Nastrój stawia jestestwo wobec rzucenia jego „że-ono-jest-tu-oto" . Położeniem zaś, które może utrzymywać w otwarciu ciągłe i zasad nicze, powstające z najbardziej własnego, zindywidualizowanego bycia jestestwa zagrożenie jego samego, jest \ trwoga . W niej jes testwo znajduje się wobec nicości możliwej niemożliwości swej egzystencji. Trwoga trwoży się o możność bycia tak określonego bytu i otwiera w ten sposób możliwość ostatecz ną. Ponieważ wybieganie indywidualizuje jestestwo w za sadniczy sposób i tak zindywidualizowanemu pozwala na być pewności całokształtu jego możności bycia, zatem to wychodzące od podstawy jestestwa jego rozumienie siebie charakteryzuje podstawowe położenie trwogi. Bycie ku śmierci jest z istoty trwogą. Nieomylne, choć „tylko" po średnie tego świadectwo daje scharakteryzowane tu bycie ku śmierci, gdy obraca trwogę w tchórzliwy lęk, a prze zwyciężając go, ujawnia to tchórzostwo w obliczu trwogi. 1
2
Charakterystyka egzystencjalnie zarysowanego właści wego bycia ku śmierci daje się streścić następująco: Wybie ganie odsłania jestestwu zatratę w Sobie-Się i stawia to jestestwo wobec, nie popartej na początku przez zatroskaną troskliwość, moż liwości bycia sobą, sobą jednakże w namiętnej, wyzbytej złudzeń Się, faktycznej, pewnej samej siebie i trwożącej się wolności ku śmierci. 1
2
Por. § 29, s. 190 nn. Por. § 40, s. 261 nn.
374
Jestestwo i czasowość
[266/267]
Wszelkie charakterystyczne dla bycia ku śmierci relacje z pełną zawartością scharakteryzowanej tu ostatecznej możliwości jestestwa sprowadzają się do tego, by odsłaniać, rozwijać i utrwalać ukonstytuowane przez nie wybiega nie jako umożliwienie tej możliwości. Egzystencjalnie pro jektujące wyodrębnienie wybiegania uwidoczniło ontologicz na możliwość egzystencyjnego właściwego bycia ku śmierci. T y m samym pojawia się możliwość właściwej możności by cia całością jestestwa —jednakże tylko jako ontologiczna możli wość. Egzystencjalny projekt wybiegania trzymał się uzys kanych przez nas wcześniej struktur jestestwa i pozwalał temu jestestwu niejako samemu projektować się na tę moż liwość, nie stawiając przed nim żadnego ideału egzystencji o określonej „treści" ani go nie narzucając „z zewnątrz". Pomimo to jednak takie egzystencjalnie „możliwe" bycie ku śmierci pozostaje pomysłem fantastycznym egzystencyjnie. Ontologiczna możliwość właściwej możności bycia całością jestestwa dopóty nic nie oznacza, dopóki odnośna ontyczna możność bycia nie zostanie wywiedziona z same go jestestwa. Czy jestestwo faktycznie rzuca się kiedykol wiek w takie bycie ku śmierci? Czy wymaga wychodząc tyl ko od podstawy swego najbardziej własnego bycia, właści wej możności bycia określonej przez wybieganie? / Zanim odpowiemy na te pytania, trzeba zbadać, jak dalece w ogóle i w jaki sposób jestestwo zaświadcza swą naj bardziej własną możnością bycia o możliwej właściwości swej egzystencji, tak iż nie tylko daje ono znać o tej właś ciwości jako możliwej egzystencyjnie, lecz samo z siebie jej wymaga. Zawisła na razie w próżni kwestia właściwego bycia całością jestestwa i jego egzystencjalnego ukonstytuowania dopiero wówczas spocznie na twardym gruncie fenomenal nym, gdy będzie mogła trzymać się poświadczonej przez
[267]
Rozdział I
375
s a m o jestestwo możliwej właściwości jego bycia. G d y takie świadectwo i to, co nim poświadczone, u d a się odkryć fenomenologicznie, to powstanie n a n o w o p r o b l e m , czy wy bieganie ku śmierci, zarysowane jak dotąd tylko co do swej onto logicznej możliwości, pozostaje w istotowym związku z po świadczoną właściwą możnością bycia.
Rozdział
drugi
POŚWIADCZENIE W JESTESTWIE WŁAŚCIWEJ MOŻNOŚCI BYCIA I ZDECYDOWANIE
§ 54. Problem poświadczenia właściwej możliwości egzystencyjnej Poszukujemy właściwej możności bycia jestestwa, którą by to jestestwo samo z siebie poświadczyło swą egzystencyjną możliwością. Najpierw musi się znaleźć samo to świadectwo. Będzie ono miało swe korzenie w byciu jestest w a — jeśli ma „dawać do rozumienia" temu jestestwu je samo w jego możliwej właściwej egzystencji. Dlatego fe nomenologiczne ukazanie takiego świadectwa zawiera w sobie wskazanie jego źródła na podstawie ukonstytuowa nia bycia jestestwa. Świadectwo winno dawać do rozumienia właściwą moŻność-bycia-Sobą. Określeniem „Sobą" odpowiadamy na pytanie o „kto" jestestwa . Bycie jestestwa Sobą zostało fo rmalnie określone jako pewien sposób egzystowania, tzn. nie jako jakiś byt obecny. Będąc „kto" jestestwa, zwykle nie jestem samym sobą, lecz Sobą-Się. Właściwe bycie Sobą określa się jako egzystencyjna modyfikacja Się, którą trzeba wyodrębnić egzystencjalnie . Co tkwi w tej modyfi kacji i jakie są ontologiczne warunki jej możliwości? / 1
2
1
2
Por. § 25, s. 163 nn. Por. § 27, s. 179 nn., zwłaszcza s. 185.
[268]
Rozdział II
377
Wraz z zatratą w Się zostaje już rozstrzygnięta najbliż sza faktyczna możność bycia jestestwa — zadania, reguły, mierniki, pilność i zakres zatroskanego i troskliwego bycia-w-świecie. Się odbiera nieustannie jestestwu uchwytywanie tych możliwości bycia. Zakrywa ono nawet dokonane przez siebie milcząco odciążenie od wyraźnego wyboru tych możliwości. Nie wiadomo, kto „właściwie" wybiera. T o pozbawione wyborów, pogrążające jestestwo w niewłaści wości wchłonięcie przez Nikogo można w ten tylko sposób odwrócić, że jestestwo samo wróci ku sobie samemu z zatraty w Się. T e n powrót musi jednak mieć taki sposób bycia, którego zaniedbanie sprawiło, że jestestwo popadło w niewłaściwość. Powrót z Się, tzn. egzystencyjna modyfi kacja Siebie-Się we właściwe bycie Sobą, musi się doko nywać jako nadganianie wyboru. Nadganianie wyboru zaś oznacza wybieranie tego wyboru, decydowanie się na możność bycia na podstawie własnego Siebie. Dopiero wybierając wybór jestestwo umożliwia sobie swą właściwą możność bycia. Ponieważ jednak jestestwo zatraciło się w Się, musi się ono najpierw odnaleźć. Aby w ogóle się odnaleźć, musi zo stać „pokazane" sobie samemu w swej możliwej właściwoś ci. Potrzebuje ono świadectwa możności-bycia-Sobą, którą zgodnie z możliwością zawsze już jest. T o , co w poniższej interpretacji podejmujemy jako takie poświadczenie, powszedniej samowykładni znane jest jako głos sumienia . T o , że „fakt" sumienia jest sporny, jego funkcja instancji odwoławczej dla egzystencji jestestwa róż nie oceniana, a to, „co ono mówi", rozmaicie wykładane, 1
1
Te i następujące niżej rozważania zostały przedstawione w tezach podczas wygłoszonego w Marburgu (lipiec 1924) odczy tu o pojęciu czasu.
378
Jestestwo i czasowość
[268/269]
tylko wtedy prowadziłoby do zarzucenie tego fenomenu, gdyby „wątpliwość" tego factum bądź jego wykładni nie do wodziła właśnie, że mamy tu do czynienia z pierwotnym fenomenem jestestwa. Poniższa analiza czyni sumienie te matyczną wyjściową daną czysto egzystencjalnego badania o fundamentalno-ontologicznym celu. Najpierw spojrzymy w głąb śledząc egzystencjalne fun damenty i struktury sumienia, a opierając się na wydoby tym dotychczas ukonstytuowaniu bycia tego bytu uwidocz nimy sumienie jako fenomen jestestwa. / Tak zamierzona ontologiczna analiza sumienia sytuuje się przed psycholo gicznym opisem przeżyć związanych z sumieniem i przed ich klasyfikacją, jak również poza wszelkim biologicznym „objaśnieniem", czyli rozmyciem fenomenu. Nie mniej jed nak odległa jest ta analiza od teologicznej egzegezy sumie nia, a zwłaszcza od wykorzystania tego fenomenu w dowo dach na istnienie Boga lub w argumentach na rzecz „bez pośredniej" świadomości Boga. Wszelako wyniku nawet tak ograniczonego badania sumienia nie można ani przeceniać, ani wysuwać wobec niego opacznych roszczeń i pomniejszać go. Sumienie jako fenomen jestestwa nie jest żadnym istniejącym i czasem się uobecniającym faktem. ,Jest" ono tylko w sposób jestest w a i manifestuje się jako factum zawsze tylko wraz z fak tyczną egzystencją i w niej. Żądanie „indukcyjnego do wodu empirycznego" dla „faktualności" sumienia i prawo mocności jego „głosu" ma źródło w ontologicznym znie kształceniu fenomenu. Zniekształcenie to jest jednak także udziałem wszelkiej krytyki rozpatrującej sumienie jako tyl ko czasami występujący „fakt", który nie jest „powszech nie stwierdzony" i którego „stwierdzić się nie da". Wśród takich d o w o d ó w i kontrdowodów dla factum sumienia w ogóle nie ma miejsca. Nie jest to brak, lecz tylko znak
[269/270]
Rozdział II
379
r o z p o z n a w c z y jego ontologicznej odmienności od tego, co o b e c n e w otoczeniu. S u m i e n i e daje „ c o ś " d o zrozumienia, otwiera. Z takiej formalnej charakterystyki wynika sugestia, by ów fenomen s p r o w a d z i ć d o otwartości jestestwa. T o p o d s t a w o w e ukon s t y t u o w a n i e bytu, k t ó r y m zawsze jesteśmy m y sami, jest k o n s t y t u o w a n e przez położenie, rozumienie, u p a d a n i e i m o w ę . Wnikliwsza analiza sumienia odsłania j e j a k o zew. Z e w to modus mowy. Zew sumienia m a c h a r a k t e r wezwania jestestwa d o j e g o najbardziej własnej możności bycia Sobą; dokonuje się to w sposób pozwania ku najbardziej włas n e m u byciu w i n n y m . T a egzystencjalna interpretacja jest z konieczności od legła od powszedniego ontycznego rozsądku, choć w y d o b y w a ontologiczne f u n d a m e n t y tego, co p o t o c z n a wykład nia sumienia zawsze w p e w n y c h g r a n i c a c h r o z u m i a ł a i co ujęła pojęciowo w „ t e o r i ę " sumienia. Dlatego inter p r e t a c j a egzystencjalna potrzebuje potwierdzenia przez krytykę potocznej wykładni sumienia. W y d o b y t y t u fe n o m e n p o z w a l a u w y d a t n i ć , j a k dalece poświadcza on właściwą możność bycia jestestwa. O d p o w i e d n i k i e m zewu sumienia jest możliwe słyszenie. / R o z u m i e n i e w e z w a n i a odsłania się j a k o wola-posiadania-sumienia. W tym zaś feno m e n i e tkwi poszukiwane przez nas egzystencyjne wybie r a n i e w y b o r u bycia Sobą, które o d p o w i e d n i o d o jego eg zystencjalnej s t r u k t u r y n a z w i e m y zdecydowaniem*. T y m sa m y m p o d a n y j u ż został podział analiz niniejszego roz działu: egzystencjalno-ontologiczne f u n d a m e n t y sumienia * „Zdecydowanie" to „Entschlossenheit", czym Heidegger na wiązuje do omawianej wcześniej „Erschłossenheit", otwartości jes testwa, sugerując przez to, że zdecydowanie, wybór „bycia Sobą" to szczególny modus „otwartości" jestestwa (por. § 60).
380
Jestestwo i czasowość
[270]
(§ 55); zew j a k o c h a r a k t e r sumienia (§ 56); sumienie j a k o zew troski (§ 57); rozumienie w e z w a n i a a w i n a (§ 58); eg zystencjalna interpretacja sumienia i jego p o t o c z n a wy k ł a d n i a (§ 59); egzystencjalna s t r u k t u r a poświadczonej w sumieniu właściwej możności bycia (§ 60). § 55. Egzystencjalno-ontologiczne fundamenty sumienia P u n k t e m wyjścia analizy sumienia jest n e u t r a l n e ustale nie n a t e m a t tego fenomenu, że sumienie w jakiś sposób daje k o m u ś coś d o zrozumienia. Sumienie otwiera i dla tego należy d o kręgu fenomenów egzystencjalnych, które konstytuują bycie tu oto j a k o o t w a r t o ś ć . Zanalizowaliśmy najbardziej ogólne s t r u k t u r y położenia, rozumienia, m o w y i u p a d a n i a . K i e d y w p r o w a d z a m y sumienie w ten kontekst fenomenalny, to wcale nie chodzi n a m o schematyczne za stosowanie uzyskanych t a m s t r u k t u r d o p e w n e g o szczegól nego „ p r z y p a d k u " otwarcia jestestwa. I n t e r p r e t a c j a su mienia nie tylko p o p r o w a d z i dalej wcześniejszą analizę ot wartości „ t u o t o " , lecz i ujmie j ą bardziej źródłowo mając n a u w a d z e właściwe bycie jestestwa. Dzięki otwartości byt z w a n y przez nas jestestwem m a możliwość bycia swym „ t u o t o " . W r a z ze swym światem jestestwo jest dla samego siebie tu oto, zrazu i zwykle tak, że n a podstawie „ ś w i a t a " swego zatroskania otwiera ono sobie możność bycia. Jestestwo egzystuje j a k o możność bycia, a ta zawsze j u ż zdaje się n a określone możliwości. T o zaś dlatego, że jest b y t e m r z u c o n y m , a rzucenie mniej l u b bardziej w y r a ź n i e i dobitnie o t w i e r a n e jest przez bycie-nastrojonym. D o położenia (nastroju) należy równie pierwotnie rozumienie. Dzięki t e m u jestestwo „ w i e " , d o 1
Por. §§ 28 nn., s. 186 nn.
[270/271]
381
Rozdział II
czego jest zdolne, jeśli zaprojektowało się na możliwości siebie samego bądź, zanurzając się w Się, pozwoliło je sobie podsunąć publicznej wykładni. T o podsunięcie zaś umożliwia się egzystencjalnie przez to, że jestestwo jako rozumiejące / współbycie może słyszeć innych. Gubiąc się w opinii publicznej Się i jej gadaninie, jestestwo wsłucha ne w Siebie-Się nie dosłyszy samo Siebie. Jeśli jestestwo ma się wydobyć — i to o własnych siłach — z tej zatraty w przesłyszeniu się, to najpierw musi się odnaleźć, siebie samo, które się przesłyszało i które ciągle to czyni nasłu chując Się. T o nasłuchiwanie musi ulec przerwaniu, tzn. samo jestestwo musi mu przydać możliwości słyszenia, która owo nasłuchiwanie przerwie. Możliwość takiej przerwy tkwi w niezapośredniczonym staniu-się-wezwanym. Zew przerywa nie dosłyszące się nasłuchiwanie Się przez jestestwo, gdy zgodnie ze swym charakterem zewu budzi słyszenie, które ma pod każdym względem charakter odmienny niż słyszenie zagubione. Podczas gdy to ostatnie jest przejęte „zgiełkiem" rozmaitej dwuznaczności codzien nie „nowej" gadaniny, zew musi wzywać bez zgiełku, nie dwuznacznie, nie dając oparcia ciekawości. To właśnie su mienie jest tym, co przez takie wzywanie daje do zrozumienia. Wzywanie ujmujemy jako modus mowy. T a zaś artykułu je zrozumiałość. Charakterystyka sumienia jako zewu nie jest w żadnym razie tylko „obrazem" w rodzaju Kaniows kiego wyobrażenia sumienia jako trybunału. Nie możemy przeoczyć, że do istoty mowy, a tym samym i zewu, nie należy wyrażanie głosem. Wszelkie wypowiadanie i „ob woływanie" („Ausrufen") zakłada już m o w ę . Jeśli po wszednia wykładnia zna „głos" sumienia, to nie w znacze niu komunikowania głosem, bo z tym się faktycznie nigdy 1
1
Por. § 34, s. 227 nn.
382
Jestestwo i czasowość
[271/272]
nie s p o t k a m y ; „ g ł o s " jest n a t o m i a s t ujęty j a k o d a w a n i e - d o -rozumienia. W tendencji zewu d o otwierania tkwi m o m e n t pchnięcia, nagłego wstrząsu. [Sumienie] wzywa z d a li w dal. Z e w dociera d o tego, kto chce powrócić. T a c h a r a k t e r y s t y k a sumienia jest j e d n a k dopiero zary sem fenomenalnego h o r y z o n t u analizy j e g o egzystencjalnej s t r u k t u r y . Nie chcemy tego fenomenu z zewem p o r ó w n y wać, lecz z racji tego, że jest mową, s t a r a m y się go zrozu mieć n a podstawie konstytutywnej dla jestestwa otwartości. R o z w a ż a n i a te od samego początku unikają drogi, j a k a się interpretacji sumienia od razu n a r z u c a : s p r o w a d z a n i a su mienia d o j e d n e j z władz duszy, intelektu, woli czy uczu cia lub objaśniania go j a k o jakiejś ich mieszanki. W o b e c fenomenu w rodzaju sumienia r z u c a się w o c z y / o n t o l o giczno-antropologiczna niedostateczność o d e r w a n y c h sys t e m ó w klasyfikacji władz duszy l u b aktów osobowych . 1
1
Obok interpretacji sumienia przeprowadzonych przez Kan ta, Hegla, Schopenhauera i Nietzschego trzeba wymienić pracę M. Kahlera, Das Gewissen, erster geschichtlicher Teil (1878) oraz te goż artykuł w Realenzyklopadie Jiir protestantische Theologie und Kirche. Zob. także pracę A. Ritschla, Ober das Gewissen, 1876, prze drukowaną w jego Gesammelte Aufsatze. Neue Folgę, 1896, s. 177 nn. I wreszcie zob. niedawno opublikowaną monografię H. G. Stokera, Das Gewissen (Schriften zur Philosophie und Soziologie, t. II, pod red. M. Schelera), 1925. Te rozległe badania rzucają światło na rozmaitość fenomenów sumienia, krytycznie charakteryzują różne możliwe sposoby traktowania fenomenu sumienia, podając przy tym zestaw odnośnej literatury (choć jeśli chodzi o dzieje pojęcia sumienia, nie jest on kompletny). Monografia Stokera różni się od przedstawionej tu interpretacji egzystencjalnej już punktem wyjścia, a przez to także wynikami, pomijając niektóre podobieństwa. Stoker od początku nie docenia hermeneutycznych uwarunkowań „opisu" „obiektywnie i rzeczywiście istnie-
[272/273]
Rozdział II
383
§ 56. Z,ew jako charakter sumienia D o m o w y należy omawiane „o czym". Powiadamia ona o czymś pod określonym względem. Z czegoś tak omówio nego m o w a tworzy to, co zawsze mówi ona jako ta oto m o w a — to, co wymówione jako takie. W mowie jako przekazie staje się to dostępne współjestestwu innych, zwykle na drodze komunikatu językowego. Co w zewie sumienia jest tym, co omawiane, tzn. we zwane? Oczywiście samo jestestwo. T a odpowiedź jest tyleż niezaprzeczalna, co nieokreślona. Gdyby zew mial cel tak niejasny, to pozostawałby co najwyżej okazją dla jestestwa do zwrócenia na siebie uwagi. Jestestwo charakteryzuje jednak z istoty to, że wraz z otwartością jego świata jest ono otwarte samemu sobie, tak iż zawsze już rozumie ono siebie. Zew dociera d o jestestwa w tym powszednio-przeciętnym zatroskanym zawsze-już-rozumieniu-siebie. Docie ra on do Siebie-Się zatroskanego współbycia z innymi. / A do czego zostaje ono wezwane? D o własnego Siebie. N i e do tego, co jestestwo obowiązuje w publicznej „wspól nocie", do czego jest zdolne, o co się troska, ani też nie do tego, co uchwyciło, czemu się poświęciło, w co się dało wciągnąć. Jestestwo takie, jakim jest ono rozumia ne w świecie przez innych i przez siebie samo, zostaje w tym wezwaniu przekroczone. Wezwanie do Siebie nie jącego sumienia" (s. 3). Do tego dochodzi zatarcie granic między fenomenologią i teologią — ze szkodą dla obu. W kwestii antro pologicznego fundamentu tego badania, które podejmuje Scheler w swej filozofii osoby, por. niniejszą pracę § 10, s. 66 nn. Mono grafia Stokera oznacza istotny postęp w porównaniu z dotychcza sową interpretacją sumienia, jednakże nie tyle dzięki ukazaniu ontologicznych korzeni fenomenu sumienia, co raczej dzięki ob szernemu opracowaniu fenomenów sumienia i ich odmian.
384
Jestestwo i czasowość
[273]
bierze tego w najmniejszym nawet stopniu pod uwagę. Po nieważ wezwane i usłyszane zostaje tylko „Siebie" z „Siebie-Się", zatem Się znika. T o , że zew przekracza zarówno Się, jak publiczną wykładnię jestestwa, nie oznacza w żad nym razie, że nie dociera on takie tam. Właśnie przekraczając żądne publicznego uznania Się, pozbawia on je znaczenia. Zew jednakże przywodzi pozbawione w wezwaniu tego schronienia i tej kryjówki Siebie ku sobie samemu. Bycie-Sobą-Się zostaje wezwane do Siebie, jednakże nie do takiego „Siebie", które może stać się „przedmiotem" osądu, lub do Siebie nerwowego, ciekawskiego i niepo wstrzymanego rozstrząsania własnego „życia wewnętrzne go", lub do Siebie „analitycznego" przyglądania się stanom duszy i ich podłożu. Wezwanie „Siebie" w „Siebie-Się" nie wtłacza go w siebie, w jakieś wnętrze, by je przez to odgro dzić od „świata zewnętrznego". Wszystko to zew przekracza i niszczy, by móc wezwać wyłącznie Siebie, które wszelako nie jest inaczej niż w sposób bycia-w-świecie. Jak jednak mamy określić to, co wymówione w tej mowie? D o czego sumienie przyzywa wzywanego? Ściśle biorąc — do niczego. Zew niczego nie wypowiada, nie daje żadnej informacji o zdarzeniach w świecie, nie ma nic do opo wiedzenia. W najmniejszym stopniu nie zmierza do inicjo wania „rozmowy z sobą samym" w wezwanym Sobie. We zwanemu Sobie „niczego" się nie przy-zywa, lecz jest ono pozwane ku sobie samemu, tzn. ku swej najbardziej własnej możności bycia. Odpowiednio do swej tendencji wzywania zew nie czyni wezwanego Siebie tematem „rokowań", lecz jako pozwanie ku najbardziej własnej możności-bycia-sobą. jest przy-(w-„przód"-)-zwaniem (Vor-(nach-„vorne")-Rufen) jestestwa do jego najbardziej własnej możliwości. Zew obywa się bez jakiegokolwiek wyrażenia dźwięko wego. W ogóle nie obleka się on w słowa — a mimo to nie
[273/274]
Rozdział II
385
pozostaje ż a d n ą m i a r ą m r o c z n y i nieokreślony. Sumienie przemawia wyłącznie i ciągle w m o d u s milczenia. Dlatego też nie tylko nie traci nic n a postrzegalności, ale i zmusza sa m o w e z w a n e i p o z w a n e jestestwo d o zamilknięcia. Brak słownego sformułowania tego, co w z y w a n e zewem, / nie o b r a c a naszego fenomenu w nieokreśloność jakiegoś ta j e m n i c z e g o głosu, lecz wskazuje tylko, że rozumienia tego, co „ z a w e z w a n e " , nie należy wiązać z oczekiwaniem n a j a kąś informację lub coś w t y m rodzaju. T o , co zew otwiera, jest m i m o to j e d n o z n a c z n e , n a w e t jeśli w j e d n o s t k o w y m jestestwie, o d p o w i e d n i o d o jego moż liwości r o z u m i e n i a , bywa różnorako interpretowane. Chociaż treść zewu zda się nieokreślona, nie należy prze oczyć pewności kierunku, w jakim zew zmierza. Zew nie m u si poszukiwać d o p i e r o p o o m a c k u tego, kogo pozwie, nie potrzebuje z n a k u rozpoznawczego, że to jest l u b nie jest ten, o kogo chodzi. „ Z ł u d z e n i a " powstają w sumieniu nie wskutek przeoczenia siebie (pominięcia siebie przez zew) (Sicfiver-rufen), lecz dopiero z p o w o d u sposobu, w jaki zew zostaje usłyszany — powstają one przez to, że zamiast być z r o z u m i a n y właściwie, zew zostaje wciągnięty przez Siebie-Się w negocjującą r o z m o w ę z sobą s a m y m , a j e g o tenden cja o t w i e r a n i a ulega zniekształceniu. U s t a l m y : zew, poprzez który c h a r a k t e r y z u j e m y sumienie to w e z w a n i e Siebie-Się w j e g o Sobie; j a k o to wezwanie — p o z w a n i e Siebie ku swej możności-bycia-Sobą, a przez to i p r z y z w a n i e jestestwa ku j e g o możliwościom. D o s t a t e c z n ą ontologicznie interpretację sumienia osiąg n i e m y j e d n a k d o p i e r o wtedy, gdy u d a n a m się u w y d a t nić nie tylko to, kogo zew wzywa, lecz przede wszystkim kto sam zwie, j a k odnosi się w e z w a n y do wzywającego, j a k to „odniesienie" j a k o związek bycia należy ująć ontolo gicznie.
386
Jestestwo i czasowość
[274/275]
§ 57. Sumienie jako zew troski S u m i e n i e p o z y w a Siebie z z a t r a t y w Się. Treść wezwa nego Siebie pozostaje nieokreślona i pusta. Zew przekracza to, j a k o co jestestwo zrazu i zwykle r o z u m i e siebie w wy kładni n a podstawie tego, o co się troska. A przecież docie r a d o Siebie j e d n o z n a c z n i e i nieomylnie. Nie tylko zew kieruje się d o w e z w a n e g o „ n i e bacząc n a jego osobę"; tak że i wzywający pozostaje uderzająco nieokreślony. N a py tanie o nazwisko, zawód, p o c h o d z e n i e i pozycję nie tylko o d m a w i a on odpowiedzi, ale nie daje także, choć się w ze wie wcale nie maskuje, najmniejszej możliwości, by d a ć się p o z n a ć „ ś w i a t o w o " z o r i e n t o w a n e m u r o z u m i e n i u jestestwa. T e n , od kogo płynie zew — należy to d o jego fenomenal nego c h a r a k t e r u — wręcz nie p o z w a l a się p o z n a ć . / Pod d a n i e się r o z w a ż a n i u i o m a w i a n i u jest przeciwne jego sposobowi bycia. Swoista nieokreśloność i nieokreślalność wzywającego nie jest wcale niczym, lecz pozytywnym wy różnikiem. P o w i a d a m i a on, że wzywającego p o c h ł a n i a wyłącznie p o z y w a n i e ku..., że chce on być tylko usłyszany ja ko taki, nie zaś o b g a d y w a n y . Czy z a t e m nie jest t e m u feno m e n o w i właściwe, by pozostawić bez odpowiedzi p y t a n i a , kim jest wzywający? Z a p e w n e tak, jeśli idzie o egzystencyjn e słyszenie faktycznego głosu sumienia, lecz nie t a m , gdzie chodzi o egzystencjalną analizę faktyczności wzy w a n i a i o egzystencjalny c h a r a k t e r słyszenia. Czy j e d n a k w ogóle konieczne jest jeszcze w y r a ź n e zapy tywanie, kto wzywa? Czy odpowiedź nie stała się dla jestes t w a równie j e d n o z n a c z n a j a k w p r z y p a d k u p y t a n i a o to, co w z y w a n e przez zew? Jestestwo wzywa w sumieniu samo sie bie. T o zrozumienie wzywającego może być mniej l u b bar dziej r o z b u d z o n e w faktycznym słyszeniu w e z w a n i a . O d ontologicznej strony j e d n a k odpowiedź, że jestestwo jest
[275/276]
Rozdział II
387
zarazem wzywającym i w z y w a n y m , w ż a d n y m w y p a d k u nie wystarcza. Czy bowiem j a k o w z y w a n e nie jest ono ina czej „ t u o t o " niż j a k o wzywające? A może najbardziej w ł a s n a możność-bycia-Sobą pełni rolę wzywającego? Z e w nigdy nie b y w a przez nas samych ani p l a n o w a n y , ani p r z y g o t o w y w a n y , ani wedle naszej woli realizowany. „ C o ś " w z y w a („Es" ruft) w b r e w oczekiwaniom, a n a w e t w b r e w woli. Z drugiej strony zew bez wątpienia nie n a d chodzi od innego, który w r a z ze m n ą jest w świecie. Zew idzie ze m n i e , a przecież przeze mnie. T e g o fenomenalnego wyniku nie sposób odrzucić. Został on przyjęy za p u n k t wyjścia eksplikacji głosu j a k o wdziera jącej się w jestestwo obcej mocy. Posuwając interpretację w t y m kierunku, tak zidentyfikowanej mocy przypisuje się jej posiadacza l u b też ją samą uznaje się za objawiającą się osobę (Boga). Z drugiej strony usiłuje się też o d r z u c a ć to ujęcie wzywającego j a k o przejawu obcej mocy, a za r a z e m sumienie wyjaśniać w ogóle „biologicznie". O b i e eksplikacje zbyt pośpiesznie pomijają wynik fenomenalny. P r o c e d u r ę u ł a t w i a milcząco przyjęta, p r z e w o d z ą c a jej ontologicznie d o g m a t y c z n a teza: to, co jest, tzn. tak fakt u a l n e j a k zew, musi być obecne; czego nie d a się obiektyw nie w y k a z a ć j a k o obecnego, to w ogóle nie jest. Z a m i a s t tego metodologicznego pośpiechu trzeba by nie tylko u t r z y m a ć w ogóle ten wynik fenomenalny, że zew idąc ze m n i e i z a r a z e m przeze m n i e , dociera do mnie — lecz także i tkwiący w n i m wstępny zarys fenomenu j a ko fenomenu jjestestwa. T y l k o egzystencjalne ukonstytuo w a n i e tego b y t u m o ż e dostarczyć nici przewodniej interpre tacji sposobu bycia tego „czegoś", co wzywa. Czy d o t y c h c z a s o w a analiza u k o n s t y t u o w a n i a bycia jes testwa pokazuje d r o g ę pozwalającą uczynić ontologicznie z r o z u m i a ł y m sposób bycia tego, kto wzywa, a także sposób
388
Jestestwo i czasowość
[276]
bycia wzywania? T o , że zew nie jest w sposób w y r a ź n y mo im d o k o n a n i e m i że to raczej „ c o ś " wzywa, nie u p r a w n i a jeszcze d o poszukiwania wzywającego pośród b y t u od m i e n n e g o od jestestwa. Jestestwo zawsze przecież egzystuje faktycznie. Nie jest o d e r w a n y m projektowaniem się, lecz, przez rzucenie określone j a k o factum bytu, k t ó r y m jest, zawsze j u ż było z d a n e n a egzystencję i ciągle się n a nią zdaje. Faktyczność jestestwa różni się j e d n a k istotowo od faktualności czegoś obecnego. Egzystujące jestestwo nie n a p o t y k a samo siebie j a k o czegoś obecnego wewnątrz świata. R z u c e n i e zaś także nie przyczepia się d o jestestwa j a k o niedostępny i dla jego egzystencji nieistotny c h a r a k t e r . J a k o rzucone, jestestwo jest rzucone w egzystencję. Egzystuje ono j a k o byt, który m a być takim, j a k i m jest i j a k i m może być. Że ono faktycznie jest, m o ż e być skryte pod wzglę d e m „dlaczego", samo j e d n a k „że" jest dla jestestwa otwar te. R z u c e n i e tego b y t u należy d o otwartości „ t u o t o " i od słania się ciągle w a k t u a l n y m położeniu. T o ostatnie p r z y w o d z i jestestwo mniej lub bardziej wyraźnie i właś ciwie przed jego „że jest i j a k o byt, k t ó r y m jest, m a być j a k o możność b y c i a " . Zwykle j e d n a k rzucenie jest przez nastrój zamykane. Jestestwo ucieka p r z e d rzuceniem w łat wość rzekomej wolności Siebie-Się. T ę ucieczkę scharak teryzowaliśmy j a k o ucieczkę przed nieswojością, k t ó r a określa u p o d s t a w y z i n d y w i d u a l i z o w a n e bycie-w-świecie. Nieswojość odsłania się właściwie w p o d s t a w o w y m poło żeniu trwogi, a j a k o najbardziej e l e m e n t a r n a otwartość rzuconego jestestwa nieswojość stawia jego bycie-w-świe cie w o b e c nicości świata, k t ó r a j e trwoży w trwodze o naj bardziej własną możność bycia. A może znajdujące się u pod stawy swej nieswojości jestestwo jest tym, kto wzywa zewem su mienia?
[276/277]
Rozdział II
389
Nic tego nie wyklucza, przemawia zaś za tym ogół feno menów, które zostały dotychczas wydobyte w celu podania charakterystyki wzywającego i jego wzywania. Wzywającego w jego „kto" nie określa „światowo" nic*. Jest on jestestwem w jego nieswojości, pierwotnie rzuco nym byciem-w-świecie jako nie-zadomowieniem, nagim „że" w nicości / świata. Wzywający jest powszedniemu Sobie-Się odległy — niczym jakiś obcy głos. Cóż mogłoby być bardziej obce Się zatraconemu w wielokształtnym „świecie" zatroskania aniżeli zindywidualizowane do siebie przez nieswojość, rzucone w nicość [bycie] Sobą? „Coś" wzywa, a zarazem nie dostarcza zatroskanym i ciekawym uszom nic do usłyszenia, co można by przekazać dalej i omawiać publicznie. O czym jednakże miałoby jestestwo powiadamiać z głębi nieswojości swego rzuconego bycia? Cóż innego mu pozostaje niż odsłonięta w trwodze moż ność bycia jego samego? Jak inaczej ma ono wzywać, niż pozywając ku tej możności bycia, o którą mu wyłącznie chodzi? Zew nie powiadamia o żadnych zdarzeniach, a wzywa także bezgłośnie. Przemawia w nieswoim modus milczenia. Dzieje się tak tylko dlatego, że zew nie nawołuje (hineinruft) wzywanego w sferę publicznej gadaniny Się, lecz go z niej od-wołuje (zur u c kr uf t) w zamilknięcie egzystentnej moż ności bycia. N a czym zaś opiera się nieswoja i przecież nie oczywista, zimna pewność, z jaką wzywający dosięga wzywanego, jeśli nie na tym, że jestestwo zindywidu alizowane do siebie przez swą nieswojość jest dla siebie * „Der Ruf er ist in seinem Wer «weltlich» durch nichts bestimmbar". Dwuznaczność zdania niemieckiego nie ma odpowiednika w języku polskim, w którym używa się raczej podwójnego prze czenia („nic nie określa"), gdy tymczasem po niemiecku mówi się „nic określa".
Jestestwo i czasowość
390
[277/278]
samego nie d o pomylenia? Co tak radykalnie o d b i e r a m u możliwość błędnego zrozumienia siebie i s a m o p o z n a n i a , jeśli nie opuszczenie pozostawiające j e s a m e m u sobie? Nieswojość jest p o d s t a w o w y m , choć n a co dzień zakry t y m sposobem bycia-w-świecie. S a m o jestestwo w z y w a j a k o sumienie od p o d s t a w tego bycia. O w o „coś mnie w z y w a " to w y r ó ż n i o n y sposób mówienia jestestwa. Dopiero n a strojony przez trwogę zew umożliwia jestestwu projekcję samego siebie n a swą najbardziej własną możność bycia. D o p i e r o egzystencjalnie r o z u m i a n y zew sumienia daje z n a ć 0 t y m , co wcześniej j e d y n i e ogłosiliśmy j a k o tezę: nieswo jość ściga jestestwo i z a g r a ż a j e g o zapominającej o sobie zatracie. T w i e r d z e n i e : , J e s t e s t w o jest z a r a z e m wzywającym 1 w z y w a n y m " , utraciło teraz swą formalną jałowość i oczy wistość. Sumienie objawia się jako zew troski: w z y w a jestestwo trwożące się w rzuceniu (byciu-już-w...) o swą możność bycia. W z y w a n y m jest właśnie to jestestwo, p o z w a n e ku swej najbardziej własnej możności bycia ( s a m o a n t y c y p a cja). I wreszcie jestestwo jest p o z y w a n e przez wezwanie z u p a d a n i a w Się (bycie-już-przy świecie zatroskania). Zew sumienia, tzn. ono samo, / m a swą ontologiczna moż liwość w t y m , że jestestwo u p o d s t a w y swego bycia jest troską. 1
Nie p o t r z e b a z a t e m uciekać się d o mocy o d m i e n n y c h niż jestestwo, nie wyjaśnia to bowiem nieswojości zewu, lecz j ą raczej unicestwia. Czyż p o w o d e m m y l n y c h „ekspli kacji" sumienia nie jest ostatecznie to, że j u ż przy u t r w a l a niu fenomenalnego wydobycia zewu byliśmy zbyt krótko wzroczni, zakładając milcząco j a k ą ś p r z y p a d k o w ą ontolo giczna określoność bądź nieokreśloność jestestwa? Po co 1
Por. § 40, s. 267 n.
[278]
Rozdział II
391
odwoływać się do obcych mocy, nie upewniwszy się naj pierw o tym, czy u początku analizy nie oszacowaliśmy bycia jestestwa zbyt nisko, jako niewinnego, jakoś tam wy stępującego podmiotu wyposażonego w świadomość osoby? A przecież interpretacja wzywającego — który oglądany od strony świata jest „nikim" -— jako pewnej mocy zawie ra na pozór nieuprzedzone uznanie czegoś, co można „na potkać obiektywnie". Widząc jednak rzecz poprawnie, in terpretacja ta jest tylko ucieczką przed sumieniem, wyjś ciem, jakie jestestwo znajduje uchodząc spod owej cienkiej ściany dzielącej niejako Się od nieswojości jego bycia. Powyższa interpretacja sumienia zda się uznaniem zewu za „powszechnie" obowiązujący głos, który nie przemawia „jedynie subiektywnie". Więcej jeszcze: to „powszechne" sumienie zostaje spotęgowane do „sumienia świata", które wedle swego charakteru fenomenalnego jest „czymś" i „ni kim", a więc ostatecznie tym, co w jednostkowym „pod miocie" przemawia jako owo Nieokreślone. A jednak to „publiczne sumienie" — czymże innym jest, jeśli nie głosem Się? D o tego wątpliwego wynalazku „sumienia świata" jestestwo może dojść tylko dlatego, że sumienie z gruntu i z istoty jest zawsze moje. T o zaś nie tyl ko w tym sensie, że wzywana jest zawsze najbardziej włas na możność bycia, lecz z tego powodu, że zew wychodzi od bytu, którym zawsze jestem ja sam. Powyższa interpretacja wzywającego, trzymając się ściśle fenomenalnego charakteru wzywania, nie pomniejsza „mo cy" sumienia i nie czyni jej „czysto subiektywną". Prze ciwnie: dopiero wtedy ujawni się nieubłagany i jedno znaczny charakter zewu. „Obiektywność" wezwania do piero przez to nabiera zasadności, że interpretacja pozosta wia m u jego „subiektywność", która jednak Sobie-Się odmawia władzy. /
392
Jestestwo i czasowość
[279]
Przeprowadzonej tu interpretacji sumienia jako zewu troski trzeba wszelako postawić pytanie przeciwne: czy może się sprawdzić jakakolwiek tak bardzo oddalona od „naturalnego doświadczenia" wykładnia sumienia? W jaki sposób sumienie m a działać jako pozywające ku najbardziej własnej możności bycia, skoro przede wszystkim i zwykle tylko gani i ostrzega? Czy mówi ono o najbardziej własnej możności bycia w tak nieokreślony i jałowy sposób, a nie raczej w sposób określony i konkretny, nawiązując do za istniałych lub zamierzonych przypadków zbłądzenia i za niedbania? Czy rzeczone wezwanie rodzi się w „czystym" czy w „nieczystym" sumieniu? Czy sumienie w ogóle daje coś pozytywnego i czy nie spełnia ono raczej funkcji wy łącznie krytycznej? Takim wątpliwościom trudno nie przyznać racji. O d interpretacji sumienia można wymagać, by rozpoznawało „się" w nim problematyzowany fenomen w postaci na co dzień doświadczanej. Spełnienie jednak tego warunku nie oznacza znów, że potoczne ontyczne rozumienie sumienia należy uznawać za pierwszą instancję interpretacji onto logicznej. Z drugiej jednak strony, przytoczone tu wątpli wości dopóty będą przedwczesne, dopóki nie osiągnie swe go celu kwestionowana przez nie analiza sumienia. D o tychczas usiłowaliśmy tylko sprowadzić sumienie jako feno men jestestwa do ontologicznego ukonstytuowania tego bytu. Przygotowało nas to do zadania uczynienia zrozumiałym sumienia jako tkwiącego w samym jestestwie świadectwa jego najbardziej własnej możności bycia. T o zaś, co sumienie poświadcza, stanie się dopiero wtedy w pełni określone, gdy w sposób wystarczająco wy raźny wyodrębnimy, jaki charakter musi mieć słyszenie rzeczywiście odpowiadające wzywaniu. Idące „śladem" zewu właściwe rozumienie nie jest zwykłym dodatkiem do
[279/280]
Rozdział II
393
fenomenu sumienia, procesem, który może nastąpić lub nie. Pełne przeżycie sumienia daje się ująć dopiero na pod stawie r o z u m i e n i a w e z w a n i a i w jedności z nim. Skoro za r ó w n o wzywający, j a k wezwany jest zawsze własnym jestes t w e m i zarazem sobą, to we wszelkim niedosłyszeniu zewu, we wszelkim przesłyszeniu-^^ tkwi określony sposób bycia jes testwa. O d e r w a n y zew, z którego „ n i c nie w y n i k a " to, eg zystencjalnie rzecz biorąc, n i e p r a w d o p o d o b n a fikcja. T o , „że nic nie w y n i k a " , oznacza dla jestestwa coś pozytywnego. T a k więc d o p i e r o analiza r o z u m i e n i a wezwania może p r o w a d z i ć d o w y r a ź n e g o z b a d a n i a tego, co zew daje do zro zumienia. D o p i e r o j e d n a k rozpoczęta tu ogólna c h a r a k t e rystyka ontologiczną sumienia daje możliwość / egzysten cjalnego pojęcia w z y w a n e g o w sumieniu „ w i n i e n " . Wszel kie sposoby d o ś w i a d c z a n i a i w y k ł a d a n i a sumienia łączy z g o d a co d o tego, iż „ g ł o s " sumienia m ó w i w jakiś sposób o „winie".
§ 58. Rozumienie wezwania a wina A b y ująć fenomenalnie to, co usłyszane w rozumieniu w e z w a n i a , t r z e b a z n ó w cofnąć się d o tego wezwania. W z y w a n i e Siebie-Się oznacza p o z y w a n i e najbardziej własnego Siebie ku j e g o możności bycia, a mianowicie j a k o jestest wo, czyli zatroskane bycie-w-świecie i współbycie z innymi. Jeśli z a t e m egzystencjalna interpretacja tego, ku czemu zew p o z y w a , d o b r z e pojmuje własne metodologiczne moż liwości i z a d a n i a , to nie może zmierzać d o w y o d r ę b n i e n i a jakiejś konkretnej pojedynczej możliwości egzystencji. M o ż n a i t r z e b a ustalić nie to, co zawsze egzytencyjnie w z y w a n e d o a k t u a l n e g o jestestwa, lecz to, co należy d o eg zystencjalnego warunku możliwości zawsze faktycznie-egzystencyjnej możności bycia.
394
Jestestwo i czasowość
[280/281]
Egzystencyjnie słyszące rozumienie zewu jest tym bar dziej właściwe, w im mniejszym uzależnieniu od innych jes testwo słyszy i rozumie własne bycie wezwanym, im mniej to, co się mówi, co przystoi i obowiązuje, zniekształca sens zewu. A co z istoty tkwi we właściwości rozumienia we zwania? Go jest zawsze w zewie z istoty dane do rozu mienia, nawet jeśli nie zawsze jest faktycznie rozumiane? Odpowiedzieliśmy już na to pytanie tezą: zew nie „ m ó wi" niczego, co można by omawiać, nie dostarcza żadnej wiedzy o zdarzeniach. Zew śle jestestwo w przód ku jego możliwości bycia, i to jako zew płynący z nieswojości. Wzywający jest wprawdzie nieokreślony — ale to, „skąd" on wzywa, nie jest dla wzywania obojętne. O w o „skąd" — nieswojość rzuconej indywidualizacji — jest we wzy waniu też wzywane, tzn. współotwarte. „Skąd" wzywania w przyzywaniu do... jest zarazem „dokąd" od-woływania. Zew nie daje do zrozumienia jakiejś idealnej, ogólnej moż ności bycia; otwiera on ją jako zawsze zindywidualizowaną możność aktualnego jestestwa. Otwierający charakter zewu zostanie dopiero wtedy w pełni określony, gdy zrozumiemy go jako przyzywający od-zew (Riickruf). Orientując się na tak ujęty zew trzeba najpierw zapytać, co daje on do zro zumienia. Czy jednak na pytanie, co zew mówi, nie będzie łatwiej i bezpieczniej odpowiedzieć poprzez „proste" wskazanie na to, co na ogół słyszymy bądź czego nie dosłyszymy / we wszelkich doświadczeniach sumienia: że mianowicie zew uznaje jestestwo za „winne" lub, jak w sumieniu ostrzega jącym, wskazuje na możliwość „zawinienia", lub jako sumienie „czyste" potwierdza świadomość „braku winy"? Gdybyż tylko to „zgodnie" doświadczane „winien" w do świadczeniu i wykładniach sumienia nie było tak rozmaicie określane! I nawet gdyby się dało uzgodnić sens tego
[281]
Rozdział II
395
„ w i n i e n " , egzystencjalne pojęcie tego bycia w i n n y m pozosta nie w m r o k u . Skąd bowiem jestestwo uznające siebie za „ w i n n e " może b r a ć ideę winy, jeśli nie z interpretacji swe go bycia? T u zaś z n ó w p o w r a c a pytanie: kto stwierdza, jaka jest nasza wina i co wina oznacza? Idei winy nie m o ż n a w sposób d o w o l n y wymyślić i przypisać jestestwu. Jeśli jed n a k jest w ogóle możliwe rozumienie istoty winy, to możli wość ta musi być już. w jestestwie wstępnie zarysowana. J a k m a m y znaleźć trop, który p r o w a d z i ł b y d o odsłonięcia tego fenomenu? Wszelkie b a d a n i a ontologiczne fenomenów winy, sumienia, śmierci muszą wychodzić od tego, co „ m ó w i " o nich powszednia w y k ł a d n i a jestestwa. W byciu jes testwa w sposób u p a d a n i a tkwi z a r a z e m i to, że jego w y k ł a d n i a jest zwykle niewłaściwie „ z o r i e n t o w a n a " i nie do ciera d o „istoty", ponieważ źródłowo p o p r a w n a perspekty w a ontologiczną pozostaje m u obca. W k a ż d y m j e d n a k b ł ę d n y m widzeniu odsłania się z a r a z e m wskazanie n a pier w o t n ą „ i d e ę " fenomenu. Skąd bierzemy k r y t e r i u m pierwo tnego egzystencjalnego sensu „ w i n i e n " ? Stąd, że owo „wi n i e n " pojawia się j a k o orzecznik dla „jestem". A może to, co niewłaściwa w y k ł a d n i a r o z u m i e j a k o „ w i n ę " , tkwi w byciu jestestwa j a k o takim, w ten mianowicie sposób, że gdy tylko egzystuje o n o faktycznie, jest j u ż także winne? P o w o ł y w a n i e się n a słyszane zewsząd „ w i n i e n " nie jest więc jeszcze odpowiedzią n a p y t a n i e o egzystencjalny sens tego, co w z y w a n e zewem. Musi to dopiero zostać uję te pojęciowo, a b y m o ż n a było uczynić z r o z u m i a ł y m , co znaczy owo w z y w a n e „ w i n i e n " , dlaczego i j a k zostaje ono w swym znaczeniu zniekształcone przez powszednią wy kładnię. Powszedni rozsądek bierze „bycie w i n n y m " najpierw w sensie „ b y ć d ł u ż n y m " , „ m i e ć u kogoś d ł u g " . Należy in n e m u o d d a ć coś, d o czego rości on sobie pretensje. T o
396
Jestestwo i czasowość
[281/282]
„ b y ć w i n n y m " w sensie „mieć długi" jest sposobem wspól bycia z i n n y m i n a polu zatroskania j a k o z a o p a t r y w a n i a , dostarczania. Modi takiego zatroskania to także odbieranie czegoś, wypożyczanie, z a t r z y m y w a n i e k o m u ś czegoś, zabie r a n i e , r a b o w a n i e , czyli n a r u s z a n i e w taki czy inny / sposób roszczenia innego d o posiadania. „Bycie w i n n y m " takiego t y p u odnosi się do tego, o co się można troszczyć. „Bycie w i n n y m " m a także dalsze znaczenie „bycia win nym czegoś", tzn. bycia przyczyną, sprawcą czy też „ p o w o d e m " czegoś. W sensie tego „ b y c i a w i n n y m " czegoś m o ż n a „ b y ć w i n n y m " , nie b ę d ą c przy t y m i n n e m u nic „ d ł u ż n y m " ani się „ d ł u ż n y m " nie stając. M o ż n a też, od w r o t n i e , być i n n e m u coś d ł u ż n y m , nie będąc temu osobiś cie w i n n y m . K t o ś i n n y może „ d l a m n i e " u i n n y c h „robić długi". T e p o t o c z n e znaczenia „ b y c i a w i n n y m " j a k o „ b y c i a w i n n y m k o m u ś " i „ b y c i a w i n n y m czegoś" mogą współwystępować i określać zachowanie, które n a z w i e m y „czynie niem siebie winnym", tzn. ł a m a n i e m p r a w a i p o d l e g a n i e m karze z racji p r z e w i n y zadłużenia (Schuldenhaben). Nie speł n i a n y w y m ó g nie musi j e d n a k odnosić się koniecznie d o czyjejś własności, m o ż e on rządzić w ogóle publiczną „ w s p ó l n o t ą " . T a k określone „czynienie siebie w i n n y m " ła m a n i a p r a w a może mieć równocześnie c h a r a k t e r „stawania się winnym wobec innych". Nie dzieje się to przez ł a m a n i e p r a w a j a k o takie, lecz przez to, że ponoszę winę za to, iż egzystencja innego zostaje z a g r o ż o n a , s p r o w a d z o n a n a m a nowce czy wręcz z ł a m a n a . T a k i e stawanie się w i n n y m wo bec i n n y c h jest możliwe n a w e t bez ł a m a n i a „ p u b l i c z n e g o " p r a w a . T a k więc formalne pojęcie bycia w i n n y m w sensie stania-się-winnym w o b e c innego m o ż n a określić j a k o bycie podstawą b r a k u w jestestwie innego, t a k mianowicie, że samo owo bycie podstawą określa się n a gruncie swojego
[282/283]
Rozdział II
397
„[podstawa] czego" jako „obarczone brakiem". T o obar czenie b r a k i e m oznacza niespełnienie w y m o g u , który d o tyczy egzystującego współbycia z i n n y m i . P o z o s t a w i a m y n a boku kwestię, skąd płyną takie w y m o gi i j a k n a podstawie tego źródła t r z e b a p o j m o w a ć ich c h a r a k t e r w y m o g u i p r a w a . Bycie winnym w ostatnio przy t o c z o n y m sensie ł a m a n i a „ w y m o g ó w obyczajowych" jest w k a ż d y m razie p e w n y m sposobem bycia jestestwa. Dotyczy to, rzecz j a s n a , także bycia w i n n y m j a k o „ n a r a ż a n i a się n a k a r ę " , „ p o s i a d a n i a d ł u g ó w " , a także dotyczy każdego „ b y c i a w i n n y m czegoś". T o także są z a c h o w a n i a jestestwa. Niewiele n a m m ó w i u z n a n i e „obciążenia winą m o r a l n ą " za „ j a k o ś ć " jestestwa. Przeciwnie, staje się przez to tylko j a s n e , że ta c h a r a k t e r y s t y k a nie wystarcza d o ontologiczne go o d r ó ż n i e n i a j e d n e g o „określnika b y c i a " jestestwa od in n y c h w y m i e n i o n y c h wcześniej z a c h o w a ń . Pojęcie winy m o r a l n e j nie zostało bowiem ontologicznie rozjaśnione i mogły z a p a n o w a ć i panują d o dziś takie wykładnie tego / fenomenu, które w p r o w a d z i ł y d o j e g o pojęcia także ideę karalności, a n a w e t zadłużenia, czy wręcz pojęcie to okreś lały w y c h o d z ą c od tych idei. W ten sposób „ w i n i e n " zosta j e znów zepchnięte w sferę zatroskania w sensie rozliczania i likwidacji roszczeń. Rozjaśnienie fenomenu winy, który nie musi się koniecz nie odnosić d o „ p o s i a d a n i a d ł u g ó w " i ł a m a n i a p r a w a , może się powieść tylko wtedy, gdy najpierw g r u n t o w n i e p o s t a w i m y kwestię bycia przez jestestwo w i n n y m , tzn. gdy ideę „ w i n i e n " pojmiemy n a podstawie sposobu bycia jestestwa. W t y m celu trzeba ją n a tyle sformalizować, by odpadły p o t o c z n e fenomeny winy odniesione d o zatroskanego współbycia z i n n y m i . Ideę winy musimy nie tylko w y p r o w a d z i ć ze sfery obrachowującego zatroskania, lecz także
398
Jestestwo i czasowość
[283/284]
p o z b a w i ć związku z powinnością i p r a w e m , z którymi się rozmijając człowiek obarcza się winą. T a k ż e bowiem i tu w i n a zostaje jeszcze z konieczności określona j a k o brak, j a ko niedostatek czegoś, co p o w i n n o i może być. „ N i e dosta w a ć " znaczy j e d n a k nie-być-obecnym. Brak j a k o niebycie-obecnym czegoś, co p o w i n n o być, stanowi określenie bycia tego, co obecne. W tym sensie egzystencji z istoty nie może niczego b r a k o w a ć — nie dlatego, iżby była doskona ła, lecz dlatego, że jej c h a r a k t e r bycia różni się od wszelkiej obecności. Wszelako w idei „ w i n i e n " tkwi c h a r a k t e r Nie. Jeśli owo „ w i n i e n " m a określać egzystencję, to powstaje tym s a m y m ontologiczny p r o b l e m egzystencjalnego rozjaśnienia owego Nie co d o j e g o charakteru Nie. N a s t ę p n i e d o idei „ w i n i e n " należy to, co obojętnie w y r a ż a pojęcie winy j a k o „ b y c i a w i n n y m czegoś": bycie p o w o d e m czegoś. F o r m a l n i e egzys tencjalną ideę „ w i n i e n " określamy więc j a k o bycie podsta wą bycia określonego przez Nie — tzn. bycie podstawą nie-ważności*. Jeśli z a w a r t a w egzystencjalnie r o z u m i a n y m pojęciu winy idea Nie wyklucza odniesienie d o możliwego bądź p o s t u l o w a n e g o czegoś obecnego, jeśli równocześnie nie mierzyć jestestwa miarą czegoś obecnego lub ogólnie przyjętego, czym ono samo nie jest lub co jest nie w jego sposób, tzn. nie egzystuje, to o d p a d a t y m s a m y m możliwość, by z uwagi n a bycie podstawą b r a k u u z n a ć s a m o to, cO tak jest podstawą, za „ o b a r c z o n e b r a k i e m " . Braku „spo w o d o w a n e g o " przez jestestwo, niespełnienia w y m o g u , / nie m o ż n a kłaść n a k a r b braku tkwiącego w „ p r z y c z y n i e " . By cie p o d s t a w ą dla... nie musi mieć tego samego c h a r a k t e r u * „Nichtigkeit", co oznacza z jednej strony charakter „nie", a zarazem „marność", „nieważność", „błahość", „znikomość" itp.
[284]
Rozdział II
399
Nie co ugruntowane w nim i z niego wypływające prwativum. Podstawa nie musi nabywać swej nie-ważności dopie ro od tego, czego jest uzasadnieniem. Zawiera się w tym rzecz następująca: Bycie-winnym nie rodzi się dopiero z zawinie nia; przeciwnie: to ostatnie staje się możliwe dopiero „na podsta wie" pierwotnego bycia winnym. Czy potrafimy takie bycie wskazać w byciu jestestwa, i jak w ogóle jest ono egzysten cjalnie możliwe? Bycie jestestwa jest troską. Obejmuje ona sobą faktyczność (rzucenie), egzystencję (projekt) i upadanie. Będąc, jestestwo jest rzucone, nie przez samo siebie przywiedzione w swe ,,tu oto". Będąc, jest ono określone jako możność bycia, która usłyszała siebie samą, a przecież nie jako ona sama oddała się sobie. Egzystując, nie cofa się ona nigdy poza swoje rzucenie, tak by owo „że jest i ma być" mogła zwalniać dopiero ze swego bycia Sobą i prowadzić w „tu oto". Rzucenie jednak nie tkwi poza nią jako jakieś faktualnie zaistniałe i przez jestestwo znowu podjęte wydarze nie, które mu się przydarza; to raczej jestestwo — dopóki jest — stale jest jako troska swoim „że". Jako ten byt, które mu wydane, może ono egzystować wyłącznie jako byt, któ rym jest, jest ono egzystując podstawą swej możności bycia. Chociaż samo nie położyło tej podstawy, spoczywa w polu jej ciążenia, które nastrój ujawnia mu jako brzemię. A jak jest ono tą rzuconą podstawą? Wyłącznie tak, że projektuje siebie na możliwości, w które jest rzucone. [By cie] Sobą, które jako takie ma ustanowić podstawę samego siebie, nie może nigdy nią zawładnąć, choć egzystując musi przecież podjąć bycie podstawą. Bycie własną rzuconą podstawą to możność bycia, o którą chodzi trosce. Będąc-podstawą, tzn. egzystując jako rzucone, jestest wo ciągle pozostaje w tyle za swymi możliwościami. Nigdy nie egzystuje ono przed swą podstawą, lecz zawsze jako ta
400
Jestestwo i czasowość
[284/285]
podstawa i z niej. Bycie podstawą oznacza zatem, że najbar dziej własnym byciem nigdy nie włada się od podstawy. O w o Nie należy do egzystencjalnego sensu rzucenia. Będąc-podstawą, samo to Nie jest nie-ważnością samego siebie. Nie-ważność w żadnym razie nie oznacza nieobecności, nie istnienia [Nichtbestehen), lecz Nie, które konstytuuje to bycie jestestwa, jego rzucenie. Negatywny charakter tego Nie określa się egzystencjalnie: będąc Sobą, jestestwo jest rzu conym bytem jako Sobą. Nie przez / siebie samo, lecz ku sobie samemu zwolnionym, z podstawy, aby być jako ona. Jestestwo o tyle nie jest samo podstawą swego bycia, że ta wypływa dopiero z własnego projektu, jednak jako bycie Sobą jest byciem podstawy. T a zaś jest zawsze tylko podstawą bytu, którego bycie ma przejąć bycie podstawą. Jestestwo jest swą podstawą egzystując, tzn. tak, że rozu mie ono siebie wychodząc od możliwości, a rozumiejąc się w ten sposób jest bytem rzuconym. W tym jednakże tkwi: mając możność bycia jest zawsze na łonie takiej czy innej możliwości, ciągle nie jest tą inną i wyrzeka się jej w egzys tencjalnym projekcie. Jako zawsze rzucony, projekt jest nie tylko określony przez nie-ważność bycia podstawą, lecz ja ko projekt z istoty sam jest nie-ważny. Określenie to znów nie oznacza w żadnym razie ontycznej własności typu „bezsku teczny" czy „bezwartościowy", lecz egzystencjalny moment konstytutywny struktury bycia projektowania. Powyższa nie-ważność charakteryzuje bycie jestestwa wolnym ku swym egzystencyjnym możliwościom. Wolność jest jednak tylko w wyborze jednej z nich, tzn. w sprostaniu temu, że nie wybraliśmy innych i że wybrać ich nie możemy. W strukturze rzucenia jak i w strukturze projektu tkwi z istoty nie-ważność. Jest ona podstawą możliwości nie-ważności ^ w ł a ś c i w e g o jestestwa w upadaniu, którym ono zawsze już faktycznie jest. Samą troskę w jej istocie na wskroś
[285/286]
Rozdział II
401
przenika nie-ważność. A z a t e m „ t r o s k a " — bycie jestestwa — j a k o r z u c o n y projekt oznacza: (nie-ważne) bycie-podstawą nie-ważności. T o zaś oznacza: jestestwo jako takie jest winne — jeśli słuszne jest formalne egzystencjalne określenie winy j a k o bycia podstawą nie-ważności. Egzystencjalna nie-ważność nie m a w ż a d n y m razie cha r a k t e r u prywacji, jakiegoś b r a k u w p o r ó w n a n i u d o wyeks p o n o w a n e g o ideału nie osiąganego w jestestwie; to raczej bycie tego bytu, przed wszystkim, co może ono zaprojekto w a ć i co zwykle osiąga, j u ż jako projektowanie jest nie-waż ne. T a k więc ta nie-ważność nie występuje w jestestwie okazjonalnie, a b y uczepić się go w postaci jakiejś mętnej jakości, której n a o d p o w i e d n i o z a a w a n s o w a n y m etapie swego rozwoju m o g ł o b y się o n o wyzbyć. P o m i m o to ontologiczny sens negatywności (jYichtheit) tej egzystencjalnej nie-ważności tkwi jeszcze w m r o k u . Dotyczy to także ontologicznej istoty Nie w ogóle. W p r a w d z i e ontologia i logika przypisywały wiele o w e m u Nie i dzięki temu częś ciowo uwidoczniły j e g o możliwości, ale nie odsłoniły go ontologicznie. O n t o l o g i a o d n a l a z ł a Nie i robiła z niego użytek. Czy j e d n a k jest / n a p r a w d ę tak oczywiste, że k a ż d e Nie o z n a c z a negatwum w sensie braku? Czy jego pozytywność wyczerpuje się w tym, że konstytuuje ono „przejście"? Dlaczego k a ż d a dialektyka ucieka się d o negacji, nie u g r u n towawszy dialektycznie jej samej ani n a w e t nie m o g ą c usta lić jej jako problemu? Czy w ogóle kiedykolwiek postawiono p r o b l e m ontologicznego źródła negatywności i czy wcześniej p o s z u k i w a n o choćby warunków, n a gruncie których m o ż n a by postawić p r o b l e m Nie, jego negatywności i jej możli wości? I gdzież indziej znajdziemy te w a r u n k i , jeśli nie w te matycznym rozjaśnianiu sensu bycia w ogóle? J u ż dla ontologicznej interpretacji fenomenu winy nie wystarczają, niezbyt zresztą przejrzyste, pojęcia prywacji
402
Jestestwo i czasowość
[286/287]
i b r a k u , choć ujęte dostatecznie formalnie dopuszczają one rozległe zastosowanie. Najmniej o d p o w i e d n i m sposobem zbliżenia się d o egzystencjalnego fenomenu winy jest orien tacja n a ideę zła, malum j a k o prwatio boni [zło j a k o brak d o b r a ] . A l b o w i e m z a r ó w n o bonum j a k prwatio mają to samo ontologiczne pochodzenie z ontologii tego, co obecne, k t ó r a stosuje się także d o „ w y p r o w a d z o n e j " stąd idei „ w a r t o ś c i " . Byt, którego byciem jest troska, nie tylko może obciążać się faktyczną winą, ale u p o d s t a w y swego bycia jest też wi nien, to bycie w i n n y m zaś stanowi dopiero ontologiczny w a r u n e k tego, że jestestwo faktycznie egzystując może stać się w i n n e . R ó w n i e pierwotnie to istotowe bycie w i n n y m jest egzystencjalnym w a r u n k i e m możliwości „ m o r a l n e g o " d o b r a i zła, tzn. moralności w ogóle i jej faktycznie możli wych p r z e o b r a ż e ń . Pierwotnego bycia w i n n y m nie m o ż n a określać p o p r z e z moralność, j a k o że ta z a k ł a d a j e j u ż dla siebie samej. J a k i e j e d n a k doświadczenie p r z e m a w i a za t y m pierwot n y m byciem jestestwa w i n n y m ? Nie należy p r z y t y m z a p o m i n a ć o p r z e c i w n y m p y t a n i u : czy w i n a „jest" tylko w t e d y „ t u o t o " , gdy b u d z i się świadomość winy, i czy nie właśnie w t y m , że w i n a „ ś p i " , daje o sobie z n a ć bycie w i n n y m ? T y l k o o m a w i a n a tu nie-ważność odsłania, że pozostaje ono zrazu i zwykle nieotwarte, u t r z y m y w a n e w zamkniętości przez u p a d a j ą c e bycie jestestwa. Bycie w i n n y m jest bardziej p i e r w o t n e niż wszelka o t y m wiedza. I tylko dlatego, że jestestwo u p o d s t a w y swego bycia jest w i n n e i że j a k o w r z u c o n y sposób upadające sobie s a m e m u siebie z a m y k a , możliwe jest sumienie — jeśli tylko zew daje u p o d s t a w y owo bycie winnym d o zrozumienia. Z e w jest zewem troski. Bycie w i n n y m konstytuuje by cie n a z y w a n e przez nas „troską". W nieswojości jestestwo źródłowo t r z y m a się / siebie samego. Nieswojość przywodzi
[287]
Rozdział II
403
ten byt przed jego niezamaskowaną nie-ważność, która charakteryzuje możliwość jego najbardziej własnej moż ności bycia. Jako że jestestwu — jako trosce — chodzi o jego bycie, pozywa ono z nieswojości siebie samo jako faktycznie-upadające Się ku swej możności bycia. Wezwa nie jest przyzywającym od-zewem, w przód: w możliwość, by egzystując przejąć sam ów rzucony byt, którym jestest wo jest; wstecz: w rzucenie, aby zrozumieć je jako nie-ważną podstawę, którą ma ono przyjąć w obręb egzystencji. Przyzywający od-zew sumienia daje jestestwu do zrozu mienia, że ma ono — nie-ważna podstawa swego nie-ważnego projektu, pozostająca w obrębie możliwości swego bycia — powrócić ku samemu sobie z zatraty w Się, to znaczy że jest winne. T o , co jestestwo dawałoby sobie w taki sposób do zrozu mienia, byłoby mimo wszystko jakąś wiedzą o nim samym. Odpowiadające takiemu zewowi słyszenie byłoby nabywa niem wiedzy o factum „winien". Jeśli jednak zew ma mieć charakter pozwania, to czy taka wykładnia sumienia nie prowadzi do zupełnego zniekształcenia funkcji tego su mienia? Pozywanie ku byciu winnym — czyż nie oznacza to nawoływania do zła? N a w e t najbardziej brutalna interpretacja nie chciałaby obarczać sumienia takim sensem zewu. Go zatem może jeszcze oznaczać owo „pozywanie ku byciu winnym"? Sens zewu stanie się widoczny, jeśli zamiast przyjmować za punkt wyjścia wtórne pojęcie winy w sensie zawinienia „powstałego" wskutek jakiegoś uczynku lub zaniedbania czegoś, rozumienie będzie trzymać się egzystencjalnego sensu bycia winnym. Wymaganie takie nie jest czymś ar bitralnym, skoro zew sumienia wychodzący z samego jes testwa kieruje się wyłącznie na ten byt. Pozwanie ku byciu winnym oznacza wówczas przyzwanie ku możności bycia,
404
Jestestwo i czasowość
[287/288]
którą zawsze już jako jestestwo jestem. Byt ten nie musi obciążać się dopiero „winą" zrodzoną przez swe pomyłki lub zaniedbania; musi on tylko tym, czym jest — „win n y m " — być właściwie. Poprawne słyszenie wezwania jest wówczas tożsame z ro zumieniem siebie w swojej najbardziej własnej możności by cia, tzn. w projektowaniu się na najbardziej własną właściwą możność stawania się winnym. Rozumiejące dopuszczanie-przyzywania-się ku tej możliwości zawiera w sobie wyzwa lanie się jestestwa od zewu: gotowość do możności stania się wezwanym. Rozumiejąc zew, jestestwo jest posłuszne najbar dziej własnej możliwości egzystencji. Wybrało samo siebie. / Wyborem tym jestestwo umożliwia sobie swe najbardziej własne bycie winnym, które Sobie-Się pozostaje zamknięte. Rozsądek Się zna tylko wypełnianie i niewypełnianie reguł postępowania i norm publicznych. Odnotowuje ono naru szenia ich i poszukuje zadośćuczynienia. Wycofuje się z najbardziej własnego bycia winnym, aby tym głośniej wytykać błędy. Wezwanie jednakże wzywa Siebie-Się ku najbardziej własnemu byciu winnym Siebie. Rozumienie zewu jest wybieraniem — ale nie sumienia, którego jako takiego nie można wybierać. Wybrane zostaje posiadanie-sumienia jako bycie wolnym ku najbardziej własnemu byciu winnym. „Rozumienie wezwania" znaczy tyle, co „wola-posiadania-sumienia". T o nie to samo, co wola posiadania „spokojnego sumie nia" lub dobrowolne kultywowanie w sobie „zewu", lecz wyłącznie gotowość do stania-się-wezwanym. Wola-posiadania-sumienia jest równie odległa od wyszukiwania fak tycznych zawinień, jak od tendencji do uwalniania się od winy w sensie istotowego „winien". Wola-posiadania-sumienia jest raczej najbardziej pierwotną eg zystencjalną przesłanką możliwości faktycznego stania się winnym.
[288/289]
Rozdział II
405
Rozumiejąc zew, jestestwo pozwala najbardziej własnemu Sobie działać w sobie na gruncie jego wybranej możności bycia. Tylko w ten sposób może ono być odpowiedzialne. Wszelkie działanie jednakże jest z konieczności i faktycznie „pozbawione sumienia" — nie tylko dlatego, że nie unika ono faktycznej moralnej przewiny, lecz także dlatego, że na nie-ważnej podstawie swego nie-ważnego projektowania jest już zawsze we współbyciu z innymi wobec nich winne. W ten sposób wola-posiadania-sumienia przejmuje istotowy brak sumienia, który dopiero daje egzystencyjną możli wość bycia „dobrym". Chociaż zew nie przekazuje żadnej wiedzy, to przecież jest on nie tylko krytyczny, ale i pozytywny] otwiera naj bardziej pierwotną możność bycia jestestwa jako bycia winnym. Sumienie manifestuje się zatem jako charaktery zujące bycie jestestwa świadectwo, w którym wzywa samo to jestestwo przed jego najbardziej własną możność bycia. Czy tak poświadczoną właściwą możność bycia da się określić egzystencjalnie w sposób bardziej konkretny? Naj pierw powstaje pytanie: czy dokonane wydobycie poświad czonej w samym jestestwie możności bycia może aspirować do roli czegoś dostatecznie oczywistego, gdy nie ustąpiły jeszcze obawy, że sumienie zinterpretowano tu jednostron nie, opierając się na ukonstytuowaniu jestestwa i przy po spiesznym pominięciu wszystkiego tego, co zna potoczna wykładnia sumienia? Czy więc powyższa interpretacja pozwala jeszcze rozpoznać fenomen sumienia, jaki on / „rzeczywiście" jest? Czy z ukonstytuowania bycia jestestwa nie wydedukowaliśmy tu zbyt arbitralnie pewnej idei su mienia? Ażeby ostatniemu krokowi interpretacji sumienia, eg zystencjalnemu wyodrębnieniu poświadczonej w sumie niu właściwej możności bycia, zapewnić dostęp także do
Jestestwo i czasowość
406
[289]
potocznego,rozumienia sumienia, trzeba wyraźnie wykazać związek wyników analizy ontologicznej z powszednimi doświadczeniami sumienia. § 59. Egzystencjalna interpretacja sumienia i J S° potoczna wykładnia e
Sumienie to zew troski z nieswojości bycia-w-świecie, który pozywa jestestwo ku najbardziej własnej możności bycia winnym. Odnośnym rozumieniem wezwania okazała się wola-posiadania-sumienia. O b u tych określeń nie da się od razu pogodzić z potoczną wykładnią sumienia. Wydają się one nawet z nią sprzeczne. N a z y w a m y wykładnię su mienia „potoczną", gdyż charakteryzując fenomen i wy znaczając jego „funkcję" trzyma się ona tego, co zna się jako sumienie, i tego, w jaki sposób idzie się lub nie za je go głosem. Czy jednak interpretacja ontologiczna w ogóle musi się zgadzać z potoczną wykładnią? Czy ta ostatnia nie jest z gruntu ontologicznie podejrzana? Jeśli jestestwo rozumie siebie zrazu i zwykle na gruncie tego, o co się troska, i jeśli wszystkie swe zachowania tłumaczy jako zatroskanie, to czy nie będzie tłumaczyć w sensie upadania i zakrywania właśnie tego sposobu bycia, który chciałoby ono jako zew wydobyć z zatraty w zatroskaniach Się? Powszedniość bierze jestestwo za coś poręcznego, co jest objęte zatroska niem, tzn. zarządzane i obrachowywane. „Zycie" to „inte res", niezależnie od tego, czy pokrywa swe koszty, czy nie. I tak oto nie ma żadnej gwarancji, że płynąca z potocz nego sposobu bycia samego jestestwa wykładnia sumienia i zorientowane na nią teorie sumienia osiągnęły dla swych interpretacji odpowiedni horyzont ontologiczny. Pomimo to również potoczne doświadczenie sumienia musi jakoś
[289/290]
Rozdział II
407
— przedontologicznie — d o t k n ą ć tego fenomenu. W y n i k a j ą stąd dwie rzeczy: Z jednej strony, powszednia wykład nia sumienia nie może stanowić ostatecznego k r y t e r i u m „ o b i e k t y w n o ś c i " analizy ontologicznej. T a / z a ś , z drugiej strony, nie m a p r a w a lekceważyć powszedniego rozumie nia sumienia i pomijać o p a r t y c h n a t y m rozumieniu a n t r o pologicznych, psychologicznych i teologicznych teorii su mienia. Skoro analiza egzystencjalna u k a z a ł a ontologiczne korzenie fenomenu sumienia, to właśnie z niej musi płynąć zrozumiałość p o t o c z n y c h w y k ł a d n i — także co d o tego, * w czym rozmijają się one z fenomenem i dlaczego go zakrywają. Ponieważ j e d n a k w kontekście p r o b l e m o w y m niniejszej r o z p r a w y analiza sumienia służy j e d y n i e funda m e n t a l n e m u p y t a n i u ontologicznemu, z a t e m p r z y c h a r a k terystyce związku egzystencjalnej interpretacji sumienia z j e g o p o t o c z n ą wykładnią m u s i m y poprzestać n a wska zaniu istotnych p r o b l e m ó w . P o t o c z n a w y k ł a d n i a sumienia m o g ł a b y podnieść cztery z a r z u t y przeciw niniejszej interpretacji sumienia j a k o na w o ł y w a n i u troski ku byciu w i n n y m : 1. Sumienie z istoty pełni funkcję krytyczną. 2. Sumienie p r z e m a w i a zawsze w relacji d o określonego lub p o ż ą d a n e g o uczynku. 3. D o świadczenie mówi, iż „ g ł o s " nigdy nie jest tak rdzennie związany z byciem jestestwa. 4. Powyższa interpretacja nie bierze p o d u w a g ę p o d s t a w o w y c h form fenomenu, a m i a n o wicie sumienia „nieczystego" i „czystego", „ g a n i ą c e g o " i „ostrzegającego". Zacznijmy rozważanie od ostatniego z tych z a r z u t ó w . W e wszelkich w y k ł a d n i a c h sumienia p r y m wiedzie sumie nie „ z ł e " , „nieczyste". Sumienie jest pierwotnie „nieczys t e " . O b j a w i a się w tym, że wszelkie doświadczenie sumie nia d o ś w i a d c z a najpierw czegoś takiego j a k ,,winien". J a k j e d n a k w obrębie idei nieczystego sumienia r o z u m i a n e jest
408
Jestestwo i czasowość
[290/291]
stwierdzenie bycia złym? „Doświadczenie s u m i e n i a " poja wia się po d o k o n a n y m uczynku lub z a n i e d b a n i u czegoś. Głos pojawia się p o występku i odsyła d o zaistniałego zda rzenia, wskutek czego jestestwo o b a r c z a się winą. Skoro su mienie obwieszcza „bycie w i n n y m " , to nie może się to d o k o n y w a ć j a k o p o z w a n i e ku..., lecz j a k o przypominające odesłanie d o popełnionej przewiny. Gzy j e d n a k „ f a k t " późniejszego pojawienia się głosu wy klucza, by zew był u p o d s t a w y przywoływaniem? T o , że głos zostaje ujęty j a k o następujące po czymś poruszenie sumie nia, nie d o w o d z i jeszcze źródłowego r o z u m i e n i a fenomenu sumienia. A może faktyczna p r z e w i n a jest tylko okazją d o faktycznego zewu sumienia? I może opisana tu i n t e r p r e t a cja „nieczystego" sumienia zatrzymuje się w pół drogi? Że tak jest, w i d a ć z ontologicznego stanu wyjściowego, d o j a k i e g o nasz fenomen został przez powyższą interpretację s p r o w a d z o n y . Głos jest czymś, co się pojawia, / zajmuje swe miejsce w ciągu obecnych przeżyć i następuje p o przeżyciu uczynku. Ani j e d n a k zew, ani zaistniały uczynek, ani o b ciążająca kogoś w i n a nie są z d a r z e n i a m i o c h a r a k t e r z e cze goś obecnego, co m a swój przebieg. Z e w m a sposób bycia troski. Antycypując siebie samo, jestestwo , j e s t " w n i m tak, że z a r a z e m z w r a c a się wstecz ku swemu rzuceniu. T y l k o ujmując j u ż z góry jestestwo j a k o związek n a s t ę p o w a n i a po sobie przeżyć, m o ż n a u z n a ć głos za coś n a d c h o d z ą c e g o p o czymś, coś późniejszego, a z a t e m z konieczności odsyłające go wstecz. Głos odwołuje w p r a w d z i e wstecz, ale p o z a zaist niały uczynek, w rzucone bycie w i n n y m , które jest „wcześ niejsze" niż wszelkie przewinienie. O d - z e w wzywa j e d n a k z a r a z e m w p r z ó d , ku byciu w i n n y m j a k o dającemu się uchwycić we własnej egzystencji, tak by właściwe egzystencyjne bycie w i n n y m właśnie „ n a s t ę p o w a ł o " dopiero p o zewie, a nie odwrotnie. Nieczyste sumienie jest z g r u n t u
[291/292]
409
Rozdział II
odległe od gardenia i odsyłania wstecz (ruckweisend) i wzy w a raczej wstecz w rzucenie, śląc w przód (vorweisend... zuruckruft). Porządek następstwa przebiegu przeżyć nie oddaje fe nomenalnej struktury egzystowania. Skoro j u ż c h a r a k t e r y s t y k a „nieczystego" sumienia nie sięga p i e r w o t n e g o fenomenu, to t y m bardziej dotyczy to charakterystyki sumienia „czystego", niezależnie od tego, czy u z n a w a ć j e za samodzielną formę sumienia, czy też za istotowo u f u n d o w a n ą w sumieniu „ n i e c z y s t y m " . T a k j a k „ n i e c z y s t e " sumienie p o w i a d a m i a ł o b y o „byciu z ł y m " , tak „ c z y s t e " — o byciu jestestwa „ d o b r y m " . Ł a t w o zobaczyć, że w ten sposób sumienie, u p r z e d n i o „ e m a n a c j a boskiej m o c y " , staje się teraz sługą faryzeizmu. M a ono pozwolić człowiekowi, by rzekł o sobie: „jestem d o b r y " ; któż inny m ó g ł b y to powiedzieć i któż byłby mniej skłonny to wobec samego siebie p o t w i e r d z a ć niż właśnie ktoś dobry? T a nie możliwa konsekwencja idei czystego sumienia uwidocznia tylko, że sumienie głosi bycie w i n n y m . A b y u n i k n ą ć powyższej konsekwencji, „ c z y s t e " sumienie i n t e r p r e t o w a n o j a k o prywację „nieczystego" i określano j a ko „przeżycie b r a k u nieczystego s u m i e n i a " . Byłoby to za tem doświadczanie niepojawiania się zewu, tzn. tego, że nie m a m sobie nic d o zarzucenia. J a k j e d n a k ów „ b r a k " zostaje „przeżyty''''? D o m n i e m a n e przeżywanie w ogóle nie d o ś w i a d c z a zewu, lecz u p e w n i a się, że uczynek przypisany jestestwu nie został przez nie popełniony i że dlatego jest o n o niewinne. / U p e w n i a n i e się o niepopełnieniu czegoś nie ma w ogóle charakteru- fenomenu sumienia. Przeciwnie: to u p e w n i a n i e się może raczej o z n a c z a ć z a p o m i n a n i e o su mieniu, tzn. u t r a t ę możliwości stania się w e z w a n y m . 1
1
Por. M. Scheler, Der Formalismus in der Ethik md die materiale
Wertethik, cz. II. Niniejszy ,Jahrbuch", t. II (1916), s. 192.
410
Jestestwo i czasowość
[292]
W s p o m n i a n a „ p e w n o ś ć " kryje w sobie uspokajającą de precjację woli-posiadania-sumienia, tzn. r o z u m i e n i a naj bardziej własnego, stałego bycia w i n n y m . „ C z y s t e " sumie nie nie jest ani samodzielną, ani u f u n d o w a n ą formą sumie nia, czyli w ogóle nie jest fenomenem sumienia. Skoro mówienie o „ c z y s t y m " sumieniu bierze się z d o świadczenia sumienia przez powszednie jestestwo, to jes testwo takie z d r a d z a tym s a m y m tylko tyle, że także mówiąc o „ n i e c z y s t y m " sumieniu, nie dociera d o podsta wy f e n o m e n u sumienia. Albowiem idea „nieczystego" su m i e n i a orientuje się faktycznie n a ideę sumienia „czyste g o " . Powszednia w y k ł a d n i a u t r z y m u j e się w w y m i a r z e zatroskanego naliczania i w y r ó w n y w a n i a „ w i n y " i „nie winności". W tym dopiero horyzoncie „ p r z e ż y w a n y " jest głos sumienia. W r a z z charakterystyką pierwotności idei sumienia „nie czystego" i „ c z y s t e g o " rozstrzygamy z a r a z e m o odróżnie niu sumienia ślącego w przód i ostrzegającego od sumienia odsyłającego wstecz i ganiącego. W y d a w a ł o b y się, że idea sumienia ostrzegającego zbliża się najbardziej d o fenomenu p o z w a n i a ku... Dzieli z nim c h a r a k t e r odsyłania w przód. T a zgodność to j e d n a k tylko pozór. Doświadczenie sumie nia ostrzegającego postrzega znów głos j a k o z o r i e n t o w a n y tylko n a p o ż ą d a n y uczynek, przed k t ó r y m chce on nas ustrzec. Ostrzeżenie zaś j a k o położenie kresu czemuś pożą d a n e m u jest możliwe tylko dlatego, że „ostrzegający" zew mierzy w możność bycia jestestwa, to znaczy w rozumienie siebie w byciu w i n n y m , n a k t ó r y m dopiero to „ p o ż ą d a n i e " się załamie. Sumienie ostrzegające reguluje w poszczegól n y c h m o m e n t a c h pozostawanie w o l n y m od przewin. R ó w nież doświadczenie sumienia „ostrzegającego" widzi ten dencję zewu sumienia jedynie w takim zakresie, w j a k i m pozostaje o n a d o s t ę p n a rozsądkowi Się.
[292/293] -
-
Rozdział II -
i
411 ?
T r z e c i a z p r z e d s t a w i o n y c h wyżej wątpliwości odwołuje się d o tego, że powszednie doświadczenie sumienia nie zna czegoś takiego j a k stawanie-się-pozwanym d o bycia win n y m . Z t y m rzeczywiście trzeba się zgodzić. Czy j e d n a k powszednie doświadczenie sumienia g w a r a n t u j e n a m już przez to, że w t y m doświadczeniu słychać pełną możliwą treść zewu głosu sumienia? Czy wynika stąd, że teorie su m i e n i a o p a r t e n a p o t o c z n y m doświadczaniu go zapewniły sobie należyty dla celów analizy tego fenomenu / horyzont ontologiczny? Czy istotowy sposób bycia jestestwa, u p a d a nie, nie pokazuje raczej, że ów byt rozumie siebie ontycz nie zrazu i zwykle w horyzoncie zatroskania, ontologicznie zaś określa bycie w sensie obecności? R o d z i się stąd p o dwójne zakrycie fenomenu: T e o r i a widzi ciąg przeżyć lub „procesów p s y c h i c z n y c h " w swym sposobie bycia zwykle zupełnie nieokreślonych. W doświadczeniu sumienie spoty k a n e jest w postaci sędziego i m e n t o r a , z k t ó r y m się licząc jestestwo pertraktuje. T o , że u p o d s t a w swej interpretacji sumienia K a n t poło żył ideę przedstawienia go w postaci „ t r y b u n a ł u " , nie jest p r z y p a d k o w e , lecz s u g e r o w a n e przez ideę prawa m o r a l n e g o — choć K a n t o w s k i e pojęcie moralności dalekie jest od utyl i t a r y z m u i e u d a j m o n i z m u . T a k ż e i teoria wartości, czy to ujęta formalnie, czy materialnie, za milcząco przyjętą przesłankę ontologiczną m a „metafizykę m o r a l n o ś c i " , tzn. ontologię jestestwa i egzystencji. Jestestwo uchodzi za byt, o który trzeba się troskać, przy czym troskanie się m a sens „urzeczywistnienia w a r t o ś c i " l u b wypełniania n o r m . D o p i e r o w t e d y będziemy mogli zasadnie powołać się n a sferę tego, co powszednie doświadczenie sumienia uznaje za wyłączną instancję stanowiącą o interpretacji tego su mienia, gdy r o z w a ż y m y najpierw, czy w ogóle sumienie m o ż e się w t e d y właściwie udostępnić.
Jestestwo i czasowość
412
[293/294]
T y m s a m y m traci także m o c dalszy zarzut, że inter pretacja egzystencjalna nie dostrzega, iż zew sumienia odnosi się zawsze d o określonego „ u r z e c z y w i s t n i o n e g o " lub p o ż ą d a n e g o uczynku. Ponownie nie m o ż n a zaprzeczyć, że często doświadcza się takiej tendencji zewu. Pozostaje tylko p y t a n i e , czy to doświadczenie zewu pozwala, by się on w pełni „ogłosił". R o z s ą d k o w a w y k ł a d n i a może u w a ż a ć , że t r z y m a się „faktów", a z a r a z e m wskutek swego rozsąd kowego c h a r a k t e r u zawęża zasięg otwierania zewem. T a k j a k „czyste" sumienie nie o d d a się w służbę „faryzeizmowi", tak funkcji „nieczystego" sumienia nie m o ż n a z r e d u k o w a ć d o w s k a z y w a n i a zaistniałych l u b o d s u w a n i a możliwych p r z e w i n . T o tak, j a k gdyby jestestwo było „gospodarst w e m " , którego należności wystarczy p o prostu regularnie spłacać, a b y m o ż n a było postawić Siebie „ o b o k " tego cią gu przeżyć j a k o bezstronnego o b s e r w a t o r a . Skoro zaś odniesienie do faktycznie „ o b e c n e j " winy lub faktycznie p o ż ą d a n e g o n a g a n n e g o uczynku nie jest dla ze w u p i e r w o t n e i / s k o r o w związku z t y m sumienie „ganiąc e " i „ostrzegające" nie w y r a ż a p i e r w o t n y c h funkcji zewu, to t y m s a m y m traci p o d s t a w ę pierwsza ze w s p o m n i a n y c h wyżej wątpliwości, j a k o b y interpretacja egzystencjalna za p o z n a w a ł a „z istoty" krytyczne działanie sumienia. T a k ż e ta myśl w y p ł y w a z trafnego w p e w n y c h g r a n i c a c h widzenia fenomenu. Rzeczywiście bowiem w treści zewu nie m o ż n a u k a z a ć niczego, co by głos „ p o z y t y w n i e " polecał i n a k a z y wał. J a k j e d n a k ż e rozumieć ten b r a k pozytywności w d o k o n a n i a c h sumienia? Gzy wynika z niej „ n e g a t y w n y " c h a r a k t e r sumienia? „ P o z y t y w n a " treść w e z w a n i a gubi się z racji użytecznej
aktualnie
informacji
nych i gwarantowanych
o stojących
możliwościach
oczekiwania
do dyspozycji
„działania".
wanie opiera się n a horyzoncie wykładni
To
obliczal oczeki
rozsądkowego
[294]
Rozdział II
413
zatroskania, który egzystowanie jestestwa wtłacza w ideę dającego się prowadzić interesu. Sumienie sprawia jednak zawód takim oczekiwaniom — które po części leżą także, milcząco przyjęte, u podstaw postulatu materialnej etyki wartości jako przeciwstawnej do etyki „tylko" formalnej. Takich „praktycznych" wskazań zew sumienia nie daje, a to wyłącznie dlatego, że pozywa on jestestwo do egzys tencji, do najbardziej własnej możności-bycia-Sobą. Po przez oczekiwane, dające się jednoznacznie zakwalifikować maksymy sumienie odebrałoby egzystencji ni mniej, ni więcej jak — możliwość działania. Sumienie nie może oczywiście być w taki sposób pozytywne, ale też nie funk cjonuje ono wedle tego sposobu „tylko negatywnie". Zew nie otwiera niczego, co mogłoby pozytywnie lub nega tywnie być jako coś ze sfery zatroskania, gdyż ma on na uwadze bycie ontologicznie całkowicie odmienne — egzys tencję. W sensie egzystencjalnym natomiast dobrze pojęty zew daje nam to, co „najbardziej pozytywne", tzn. najbar dziej własną możliwość, jaką jestestwo może sobie dać, jako przywołujący od-zew w zawsze faktyczną możność-bycia-Sobą. Słyszeć zew właściwie znaczy doprowadzać się do faktycznego działania. W pełni zadowalającą inter pretację tego, co wzywane zewem, osiągniemy jednak do piero wydobywając strukturę egzystencjalną, jaka tkwi we właściwie słyszącym rozumieniu wezwania jako takim. Najpierw trzeba było pokazać, jak fenomeny, z którymi obeznana jest tylko potoczna wykładnia sumienia, odpo wiednio zrozumiane ontologicznie, odsyłają wstecz do pier wotnego sensu zewu sumienia; następnie, że potoczna wykładnia wypływa z ograniczoności upadającej samowykładni jestestwa i — skoro upadanie należy do samej troski — nawet przy całej swej oczywistości nie jest w żadnym razie przypadkowa. /
414
Jestestwo i czasowość
[295]
Ontologiczna krytyka potocznej wykładni sumienia może paść ofiarą nieporozumienia, jakoby dowód braku egzystencjalnej pierwotności powszedniego doświadczenia sumienia miał coś wyrokować o egzystencyjnej „kwalifikacji moralnej" jestestwa utrzymującego się w tym doświadcze niu. Tak jak nie przynosi egzystencji z konieczności i bez pośrednio uszczerbku niedostateczne ontologicznie rozu mienie sumienia, tak i egzystencjalnie odpowiednia inter pretacja sumienia nie gwarantuje egzystencyjnego rozumie nia zewu. Równie możliwa jest powaga w potocznym do świadczeniu sumienia, jak jej brak w bardziej źródłowym rozumieniu tego sumienia. Wszelako bardziej źródłowa interpretacja egzystencjalnie otwiera także możliwości bar dziej źródłowego rozumienia egzystencyjnego, dopóki on tologiczne pojmowanie nie odrywa się od ontycznego do świadczenia.
§ 60. Egzystencjalna struktura poświadczonej w sumieniu właściwej możności bycia Egzystencjalna interpretacja sumienia ma wydobyć bytu jące w samym jestestwie świadectwo jego najbardziej włas nej możności bycia. Sposobem, w jaki sumienie poświad cza, nie jest obojętne powiadomienie, lecz przyzywające pozwanie do bycia winnym. T o , co tak poświadczone, zo staje „ujęte" w słyszeniu rozumiejącym zew w sposób wol ny od zniekształceń i w sensie przez niego samego intendow a n y m . Dopiero rozumienie wezwania jako modus bycia jes testwa daje fenomenalną treść tego, co poświadczone ze w e m sumienia. Charakteryzowaliśmy właściwe rozumienie zewu jako wolę-posiadania-sumienia. T o dopuszczenie-działania-w-sobie najbardziej własnego Siebie na pod stawie jego samego w jego byciu winnym reprezentuje
[295/296]
Rozdział II
415
fenomenalnie poświadczoną w s a m y m jestestwie właściwą możność bycia. T r z e b a teraz w y d o b y ć jej egzystencjalną s t r u k t u r ę . T y l k o w ten sposób w n i k n i e m y w o t w a r t e w sa m y m jestestwie p o d s t a w o w e u k o n s t y t u o w a n i e właściwości j e g o egzystencji. W o l a - p o s i a d a n i a - s u m i e n i a j a k o rozumienie siebie w naj bardziej własnej możności bycia jest p e w n y m sposobem ot wartości jestestwa. O b o k rozumienia, otwartość tę konstytu uje położenie i m o w a . „ R o z u m i e ć egzystencyjnie" oznacza: p r o j e k t o w a ć możność-bycia-w-świecie. Możność bycia zaś jest r o z u m i a n a tylko w egzystowaniu w tej możliwości. J a k i nastrój o d p o w i a d a takiemu rozumieniu? R o z u m i e nie zewu otwiera własne jestestwo w nieswojości jego / in dywidualizacji. Współodsłoniętą w rozumieniu nieswojość w rzeczywisty sposób otwiera charakteryzujące je położenie trwogi. Factum trwogi sumienia stanowi potwierdzenie feno m e n a l n e tego, że w rozumieniu zewu jestestwo s p r o w a d z o ne zostaje przed własną nieswojość. Wola-posiadania-su m i e n i a staje się gotowością d o trwogi. Trzeci istotowy m o m e n t otwartości to mowa. Zew j a k o p i e r w o t n a m o w a jestestwa nie m a o d p o w i e d n i k a w postaci jakiejś repliki — w sensie, powiedzmy, dyskusji z tym, co sumienie m ó w i . R o z u m i e j ą c e słyszenie zewu rezygnuje z repliki nie dlatego, że ulega jakiejś „ m r o c z n e j m o c y " , k t ó r a j e zniewala, lecz dlatego, że przyswaja sobie treść ze w u w sposób niezakryty. Z e w stawia wobec ciągłego bycia w i n n y m i w ten sposób w y d o b y w a Siebie z hałaśliwej g a d a niny rozsądkowego Się. T a k więc zawarty w woli-posiadania-sumienia modus artykułującej m o w y stanowi zamilknięcie. Milczenie zostało s c h a r a k t e r y z o w a n e j a k o istotowa m o ż liwość m o w y . K t o chce milcząc d a w a ć d o r o z u m i e n i a , 1
1
Por. § 34, s. 233.
416
Jestestwo i czasowość
[296/297]
musi „ m i e ć coś d o p o w i e d z e n i a " . W wezwaniu jestestwo daje sobie d o zrozumienia swą najbardziej własną możność bycia. D l a t e g o wzywanie to jest milczeniem. M o w a sumie nia nigdy nie bywa wygłaszana. Sumienie wzywa j e d y n i e milcząc, tzn. zew przychodzi z bezgłosu nieswojości i od wołuje p o z w a n e jestestwo, j a k o mające się stać cichym, w ciszę samego siebie. Dlatego wola-posiadania-sumienia r o z u m i e a d e k w a t n i e tę milczącą m o w ę tylko w zamilk nięciu. P o z b a w i a słów rozsądkową g a d a n i n ę Się. Milcząca m o w a sumienia daje „trzymającej się ściśle fak t ó w " rozsądkowej wykładni sumienia okazję d o p o d a w a n i a sumienia za coś w ogóle nie d o uchwycenia i nieistniejące go. Słysząc i rozumiejąc tylko głośną g a d a n i n ę , nie u m i e się „ k o n s t a t o w a ć " zewu, co kładzie się n a k a r b sumienia głosząc, że jest „ n i e m e " i że w widoczny sposób nie istnie je. Poprzez taką wykładnię Się z a k r y w a tylko swą własną niezdolność d o usłyszenia zewu i krótki zasięg swego „słyszenia". T k w i ą c ą w woli-posiadania-sumienia otwartość jestestwa konstytuują z a t e m położenie trwogi, rozumienie j a k o pro j e k t o w a n i e się n a najbardziej własne bycie w i n n y m i m o w a j a k o zamilknięcie. T ę wyróżnioną i poświadczoną w sa m y m jestestwie przez jego sumienie właściwą otwartość — / umilkle, gotowe do trwogi projektowanie się na najbardziej własne bycie winnym — n a z y w a m y zdecydowaniem. Z d e c y d o w a n i e to wyróżniony modus otwartości jestestwa. O t w a r t o ś ć zaś została wcześniej z i n t e r p r e t o w a n a egzys tencjalnie j a k o pierwotna prawda. P r a w d a ta nie jest naj pierw jakością „ s ą d u " ani w ogóle ż a d n e g o określonego z a c h o w a n i a , lecz istotowym m o m e n t e m k o n s t y t u t y w n y m bycia-w-świecie j a k o takiego. P r a w d ę należy p o j m o w a ć 1
1
Por. § 44, s. 300 nn.
Rozdział II
[297]
417
jako fundamentalny egzystencja!. Ontologiczne rozjaśnienie twierdzenia: , Jestestwo jest w prawdzie", wskazało na pier wotną otwartość tego bytu jako prawdę egzystencji, a dla jej wyodrębnienia odsyłało do analizy właściwości jestestwa . Obecnie wraz ze zdecydowaniem osiągnęliśmy najbar dziej pierwotną, gdyż właściwą prawdę jestestwa. Otwar tość „tu oto" jednakowo pierwotnie otwiera zawsze całe bycie-w-świecie, tzn. świat, bycie-w oraz Siebie, którym ten byt jako „ja jestem" jest. Wraz z otwarciem świata zawsze już zostaje odkryty wewnątrzświatowy byt. Odkry tość tego, co poręczne, i tego, co obecne, opiera się na ot wartości świata , udostępnienie bowiem aktualnego cało kształtu powiązania tego, co poręczne, wymaga wstępnego rozumienia oznaczoności. Rozumiejąc ją, zatroskane jestes two zdaje się w przeglądzie na spotykane coś poręcznego. Rozumienie oznaczoności jako otwartości aktualnego świa ta opiera sią z kolei na rozumieniu owego „ze względu na co", do którego sprowadza się wszelkie odkrywanie cało kształtu powiązania. „Ze względu na" schronienia, utrzy mania, podtrzymania stanowią najbliższe i stałe możliwoś ci jestestwa, co do których ten byt, któremu chodzi o jego bycie, zawsze jest już zaprojektowany. Rzucone w swe „tu oto", jestestwo jest faktycznie zawsze zdane na określony — swój — „świat". Równocześnie najbliższym faktycznym projektom przewodzi zatroskana zatrata w Się. Ją zaś może wezwać zawsze własne jestestwo, a wezwanie to może zo stać zrozumiane w sposób zdecydowania. T a właściwa ot wartość modyfikuje wówczas w sposób równie pierwotny ufundowaną w niej odkrytość „świata", jak otwartość współjestestwa innych. Ani poręczny „świat" nie staje się 1
2
1
2
Por. tamże s. 312. Por. § 18, s. 118 nn.
418
Jestestwo i czasowość
[297/298]
i n n y co d o swej „ z a w a r t o ś c i " , ani k r ą g innych / nie ulega w y m i a n i e — a przecież z a r ó w n o rozumiejące, zatroskane bycie ku t e m u , co poręczne, j a k i troskliwe współbycie z i n n y m i zostają teraz określone n a podstawie ich najbar dziej własnej możności-bycia-Sobą. Z d e c y d o w a n i e j a k o właściwe bycie Sobą nie o d r y w a jestest w a od j e g o świata, nie izoluje go d o postaci o d e r w a n e g o J a . J a k ż e by mogło, skoro przecież j a k o właściwa o t w a r tość nie jest właściwie niczym i n n y m j a k by ciem-w-świecie? Z d e c y d o w a n i e s p r o w a d z a Siebie właśnie w a k t u a l n e za troskane bycie przy tym, co poręczne, i p o p y c h a j e w tros kliwe współbycie z innymi. N a podłożu „ze względu n a c o " w y b r a n e j przez siebie możności bycia z d e c y d o w a n e jestestwo w y z w a l a się ku swemu światu. D o p i e r o z d e c y d o w a n i e n a siebie s a m o spro w a d z a j e d o możliwości, by pozwolić współbytującym in n y m „ b y ć " w ich najbardziej własnej możności bycia, tę zaś współotwierać w wychodzącej n a p r z e c i w i uwalniającej troskliwości. Z d e c y d o w a n e jestestwo może stać się „sumie n i e m " innych. Właściwa „ w s p ó l n o t a " wyrasta d o p i e r o z właściwego bycia z d e c y d o w a n i a Sobą, nie zaś z d w u z n a c z n y c h i pełnych zazdrości u k ł a d ó w , r o z g a d a n y c h z b r a t a ń n a łonie Się i z z a m i e r z a n y c h przedsięwzięć. Z d e c y d o w a n i e jest zgodnie ze swą ontologiczna istotą zawsze z d e c y d o w a n i e m a k t u a l n e g o faktycznego jestestwa. Istotą stego b y t u jest jego egzystencja. Z d e c y d o w a n i e „eg zystuje" tylko j a k o rozumiejąco-projektująca-się decyzja. Z u w a g i n a co j e d n a k jestestwo otwiera się w zdecydowa niu? N a co m a się decydować? O d p o w i e d z i może udzielić tylko s a m a decyzja. Całkowicie błędnie zrozumielibyśmy fe n o m e n z d e c y d o w a n i a mniemając, że tylko sięga o n o bier nie p o p r z e d k ł a d a n e i zalecane możliwości. To właśnie do piero decyzja otwiera, projektuje i określa aktualną faktyczną
[298/299]
Rozdział II
419
możliwość. D o zdecydowania należy z konieczności nieokreślo ność, która charakteryzuje każdą faktycznie-rzuconą moż ność bycia jestestwa. Zdecydowanie jest pewne siebie sa mego tylko jako decyzja. Wszelako egzystencyjna, określająca się zawsze dopiero w decyzji nieokreśloność zdecydowania, jest określona egzystencjalnie. „ N a co" zdecydowania jest ontologicznie wstępnie zary sowane w egzystencjalności jestestwa w ogóle jako możność bycia w sposób zatroskanej troskliwości. Jako troska zaś jestestwo jest zdeterminowane przez faktyczność i upada nie. Otwarte w swym „tu oto", utrzymuje się ono jednako wo pierwotnie w prawdzie, jak w nieprawdzie . „Właści wie" dotyczy to / właśnie zdecydowania jako właściwej prawdy. Przy-właszcza sobie ona właściwie nieprawdę. Jes testwo zawsze jest najpierw, a potem może znowu, niezde cydowane. Termin ten wyraża jedynie fenomen, który zin terpretowaliśmy jako bycie skazanym na dominującą wy kładnię Się. W postaci Siebie-Się jestestwo jest „przeżywa ne" przez rozsądkową dwuznaczność opinii publicznej, w której nikt się nie decyduje, a która przecież zawsze już była zdecydowała. Zdecydowanie oznacza dopuszczenie-pozwania-się z zatraty w Się. Wszelako niezdecydowanie Się nadal dominuje, tyle że nie może już zakwestionować egzystencji zdecydowanej. Niezdecydowanie jako pojęcie przeciwne do egzystencjalnie rozumianego zdecydowania nie oznacza ontyczno-psychicznej jakości w sensie obcią żenia jakimiś zahamowaniami. Także i decyzja pozostaje zdana na Się i jego świat. Rozumienie tego Się współprzynależy do ogółu tego, co ona otwiera, jako że dopiero zde cydowanie nadaje jestestwu właściwą przejrzystość. W zde cydowaniu jestestwu chodzi o jego najbardziej własną 1
1
Por. § 44b, s. 313.
420
Jestestwo i czasowość
[299/300]
możność bycia, k t ó r a j a k o r z u c o n a może się projektować tylko n a określone faktyczne możliwości. Decyzja nie odry wa się od „rzeczywistości", lecz o d k r y w a po raz pierwszy to, co faktycznie możliwe, a mianowicie uchwytuje coś możliwego takim, j a k i m jest o n o możliwe j a k o najbardziej własna możność bycia w Się. Egzystencjalne określenie zawsze możliwego z d e c y d o w a n e g o jestestwa obejmuje kon s t y t u t y w n e m o m e n t y pomijanego d o t ą d egzystencjalnego fenomenu, który n a z y w a m y sytuacją. T e r m i n „ s y t u a c j a " (stan — „ b y ć w stanie") p o b r z m i e w a z n a c z e n i e m wskazującym n a przestrzenność. Nie bę d z i e m y dążyć d o jej eliminacji z tego egzystencjalnego p o jęcia. T k w i o n a bowiem także w „ t u o t o " jestestwa. Bycie-w-świecie m a własną przestrzenność s c h a r a k t e r y z o w a n ą przez fenomeny od-dalenia i u k i e r u n k o w a n i a . Egzystując faktycznie, jestestwo „ z a s i e d l a " . Właściwa jestestwu przes trzenność, n a gruncie której egzystencja zawsze określa sobie swe „miejsce", opiera się n a u k o n s t y t u o w a n i u bycia-w-świecie. Z a s a d n i c z y m m o m e n t e m k o n s t y t u t y w n y m tego u k o n s t y t u o w a n i a jest otwartość. T a k j a k przestrzenność owego „ t u o t o " opiera się n a otwartości, tak sytuacja m a swoje f u n d a m e n t y w z d e c y d o w a n i u . Sytuacja to zawsze ot w a r t e w z d e c y d o w a n i u „ t u o t o " , w postaci którego egzys tujący byt jest tu oto. Sytuacji nie stanowią jakieś obecne r a m y , w k t ó r y c h jestestwo by występowało lub w których by siebie tylko umieszczało. D a l e k a o d / z a s t a n e g o p o m i e szania n a p o t y k a n y c h u w a r u n k o w a ń i p r z y p a d k ó w , sytuac j a jest tylko dzięki z d e c y d o w a n i u i w nim. D o p i e r o Sobie z d e c y d o w a n e m u n a „ t u o t o " , w postaci którego m a eg zystować, otwiera się a k t u a l n y faktyczny powiązaniowy c h a r a k t e r u w a r u n k o w a ń . T y l k o z d e c y d o w a n i u może ze 1
1
Por. §§ 23 i 24, s. 149 nn.
[300]
Rozdział II
421
wspólnego świata i otoczenia przy-padać w udziale to, co zwiemy p r z y p a d k a m i . Dla Się natomiast sytuacja jest z istoty zamknięta. Z n a ono tylko „stan ogólny", z a t r a c a się w najbliższych „sprawach" i zaprzecza jestestwu wyliczaniem „ p r z y p a d k ó w " , które, zapoznając, u w a ż a i podaje za własne osiągnięcia. Z d e c y d o w a n i e s p r o w a d z a bycie „ t u o t o " w egzystencję jego sytuacji. W y o d r ę b n i a ono z a r a z e m egzystencjalną s t r u k t u r ę poświadczonej w sumieniu właściwej możności bycia, woli-posiadania-sumienia. W niej właśnie rozpozna liśmy o d p o w i e d n i e rozumienie w e z w a n i a . Stąd w i d a ć w pełni wyraźnie, że zew sumienia, gdy pozywa ku moż ności bycia, nie oferuje jakiegoś pustego ideału egzystencji, lecz przyzywa w sytuację. T a egzystencjalna pozytywność d o b r z e r o z u m i a n e g o zewu sumienia p o z w a l a równocześnie zrozumieć, j a k b a r d z o ograniczenie tendencji zewu d o za istniałych bądź z a m i e r z o n y c h przewin zapoznaje otwiera jący c h a r a k t e r sumienia i tylko pozornie pośredniczy w z r o z u m i e n i u jego głosu. Egzystencjalna interpretacja r o z u m i e n i a w e z w a n i a j a k o z d e c y d o w a n i a odsłania sumie nie j a k o p o s t a n o w i o n y u podstawy jestestwa sposób bycia, sposób, w k t ó r y m jestestwo — poświadczając najbardziej własną możność bycia — umożliwia s a m e m u sobie swą faktyczną egzystencję. T e g o w y d o b y t e g o pod n a z w ą „ z d e c y d o w a n i a " fenome nu nie sposób pomieszać z j a ł o w y m habitus czy nieokreś loną „ z a c h c i a n k ą " . Z d e c y d o w a n i e nie p r z e d s t a w i a sobie sytuacji rozpoznając ją dopiero, lecz j u ż się w niej było p o stawiło. J a k o z d e c y d o w a n e , jestestwo j u ż działa. Celowo j e d n a k ż e u n i k a m y t e r m i n u „ d z i a ł a n i e " . P o pierwsze bo wiem, t e r m i n ten trzeba by z n o w u ująć n a tyle szeroko, by aktywność objęła także bierność oporu. P o drugie, jest on w ontologii jestestwa źródłem nieporozumienia, j a k o b y
422
jestestwo i czasowość
[300/301]
z d e c y d o w a n i e było jakimś szczególnym zachowaniem p r a k t y c z n y m w odróżnieniu od teoretycznego. T r o s k a jed n a k ż e j a k o z a t r o s k a n a troskliwość obejmuje bycie jestestwa tak ź r ó d ł o w o i całkowicie, że w odróżnieniu od postawy teoretycznej i praktycznej musi zawsze być z a k ł a d a n a j a k o całość, a nie d o p i e r o składana z tych zdolności za p o m o cą z konieczności pozbawionej u g r u n t o w a n i a , gdyż nie u g r u n t o w a n e j egzystencjalnie, / dialektyki. ^decydowanie bo wiem jest wyłącznie objętą zatroskaniem troski i jako troska możli wą właściwością jej samej. Przedstawić faktyczne możliwości egzystencyjne w ich głównych rysach i związkach oraz z i n t e r p r e t o w a ć j e wedle ich s t r u k t u r y egzystencjalnej to z a d a n i a z kręgu t e m a t ó w antropologii egzystencjalnej . W niniejszych b a d a n i a c h , k t ó r y c h celem jest ontologia f u n d a m e n t a l n a , wystarczy eg zystencjalne wyodrębnienie poświadczonej w sumieniu n a podstawie samego jestestwa i j e m u s a m e m u właściwej moż ności bycia. W r a z z o p r a c o w a n i e m z d e c y d o w a n i a j a k o umilkłego, gotowego d o trwogi projektowania się n a najbardziej włas ne bycie w i n n y m b a d a n i e doszło d o m o m e n t u , w k t ó r y m b ę d z i e m y mogli w y o d r ę b n i ć ontologiczny sens poszukiwa nej właściwej możności-bycia-całością jestestwa. Właściwość 1
1
Idąc w kierunku tej problematyki Karl Jaspers pierwszy explicite podjął i zrealizował zadanie budowy teorii światopoglądu. Por. jego Psychologie der Weltanschauungen, wyd. 3, 1925. Stawia się tu kwestię: „Czym jest człowiek?", i rozstrzyga ją wychodząc od tego, czym z istoty może on być (por. Vorwort zur 1. Aujlage). W ten sposób zostaje wyświetlone podstawowe egzystencjalno-ontologiczne znaczenie „sytuacji granicznych". Całkowicie zapoz namy filozoficzne intencje rozprawy Psychologie der Weltanschauun gen, jeśli będziemy ją jedynie „stosować" jako kompendium „ty pów światopoglądów".
[301]
Rozdział II
423
jestestwa nie jest j u ż teraz p u s t y m hasłem ani wymyśloną ideą. N a d a l j e d n a k w y d e d u k o w a n e egzystencjalnie właści we bycie ku śmierci j a k o właściwa możność-bycia-całością pozostaje czysto egzystencjalnym projektem, k t ó r e m u b r a k poświadczenia przez jestestwo. D o p i e r o gdy to świadectwo znajdziemy, nasze b a d a n i e spełni postulowane w jego problematyce wskazanie egzystencjalnie potwierdzonej i roz jaśnionej właściwej możności-bycia-całością jestestwa. D o piero w t e d y bowiem, gdy byt ów stanie się dostępny feno m e n a l n i e w swej właściwości i całokształcie, p y t a n i e o sens bycia tego bytu, którego egzystencję charakteryzuje w ogóle rozumienie bycia, wkroczy n a zdolny j e u t r z y m a ć g r u n t .
Rozdział
trzeci
WŁAŚCIWA MOŻNOŚĆ BYCIA CAŁOŚCIĄ JESTESTWA A CZASOWOŚĆ J A K O O N T O L O G I C Z N Y SENS T R O S K I
§ 61. Wstępny zarys metodycznego przejścia od wyodrębnienia właściwego bycia jestestwa całością do fenomenalnego wydobycia czasowości Zaprojektowaliśmy egzystencjalnie właściwą możność bycia całością jestestwa. Analiza tego fenomenu odsłoni ł a / w ł a ś c i w e bycie ku śmierci j a k o wybieganie . Właściwa możność bycia jestestwa została w egzystencyjnym poświad czeniu w s k a z a n a i z a r a z e m z i n t e r p r e t o w a n a egzystencjal nie j a k o zdecydowanie. J a k powiązać ze sobą o b a te fenome ny? Czyż ontologiczny projekt właściwej możności bycia całością nie prowadził nas w w y m i a r jestestwa daleki od fenomenu zdecydowania? C o śmierć może mieć wspólnego z „ k o n k r e t n ą sytuacją" działania? Czy p r ó b a ustanowienia w y m u s z o n e g o związku z d e c y d o w a n i a z w y b i e g a n i e m nie zwodzi ku nieznośnej, zupełnie niefenomenologicznej kon strukcji, k t ó r a nie m o ż e j u ż n a w e t rościć sobie pretensji d o tego, by mieć c h a r a k t e r u g r u n t o w a n e g o fenomenalnie p r o j e k t u ontologicznego? 1
Z góry w y k l u c z a m y p o w i e r z c h o w n e kojarzenie ze so bą o b u tych fenomenów. J e d y n ą możliwą metodologicz nie drogą pozostaje wyjście od poświadczonego co d o swej egzystencjalnej możliwości fenomenu z d e c y d o w a n i a
1
Por. § 58, s. 393 nn.
[302/303]
Rozdział III
425
i postawienie p y t a n i a : Czy samo zdecydowanie swą najbardziej własną egzystencyjną tendencją bycia wskazuje już z góry na wybiegające zdecydowanie jako swą najbardziej własną właściwą możliwość? A może z d e c y d o w a n i e zgodnie ze swym włas n y m sensem d o p i e r o wtedy p r z y b i e r a postać właściwości, gdy projektuje się nie n a dowolne i zawsze tylko najbliższe możliwości, lecz n a możliwość ostateczną, k t ó r a w y p r z e d z a wszelką faktyczną możność bycia jestestwa i j a k o taka w k r a c z a w swej mniej lub bardziej niezamaskowanej po staci w każdą faktycznie podjętą możność bycia jestestwa? A m o ż e z d e c y d o w a n i e j a k o właściwa p r a w d a jestestwa osią ga charakterystyczną dla niego właściwą pewność dopiero w wy bieganiu ku śmierci? I może d o p i e r o w wybieganiu (Vorlaufen) ku śmierci wszelka faktyczna „pobieżność" (Vorlaufigkeif) d e c y d o w a n i a się zostaje właściwie zrozumia na, tzn. egzystencyjnie powściągnięta? D o p ó k i interpretacja egzystencjalna nie z a p o m i n a , że byt d a n y jej wstępnie j a k o t e m a t m a sposób bycia jestestwa i że nie d a się go zestawić z obecnych fragmentów w coś obecnego, d o p ó t y we wszelkich swych posunięciach musi się kierować ideą egzystencji. D l a p y t a n i a o e w e n t u a l n y związek między w y b i e g a n i e m a z d e c y d o w a n i e m oznacza to ni mniej, ni więcej tylko postulat projektowania tych egzystencjalnych fenomenów n a / zarysowane w nich możli wości egzystencyjne i egzystencjalnego „domyślenia d o k o ń c a " tych ostatnich. Dzięki t e m u o p r a c o w a n i e wybiega j ą c e g o z d e c y d o w a n i a j a k o egzystencyjnie możliwej właści wej możności bycia całością traci c h a r a k t e r arbitralnej konstrukcji. Staje się interpretacją wyzwalającą jestestwo ku j e g o ostatecznej możliwości egzystencji. Czyniąc ten krok, interpretacja egzystencjalna manifes tuje z a r a z e m swój najbardziej własny metodologiczny cha rakter. Dotychczas odsuwaliśmy n a bok — z wyjątkiem
426
Jestestwo i czasowość
[303]
koniecznych niekiedy uwag — wyraźne rozważania me todologiczne. Trzeba było najpierw „dotrzeć" do feno menów. Jednakże przed wydobyciem sensu bycia bytu odsłoniętego w swej podstawowej zawartości fenomenalnej badanie potrzebowało przerwy — nie dla „wypoczynku", lecz dla nadania rozważaniom większej dynamiki. Rzetelna metoda opiera się na odpowiednim wstępnym spojrzeniu na podstawowe ukonstytuowanie „przedmiotu", bądź dziedziny przedmiotowej, które mają zostać otwarte. Dlatego rzetelna refleksja metodologiczna — którą trzeba odróżnić od jałowego roztrząsania techniki — daje równo cześnie informację o sposobie bycia bytu stanowiącego temat. Dopiero rozjaśnienie metodologicznych możliwości, w y m a g a ń i granic egzystencjalnej analityki w ogóle po zwala zapewnić jej u-gruntowującemu krokowi, odsłonię ciu sensu bycia troski, konieczną przejrzystość. Interpretacji ontologicznego sensu troski trzeba jednakowoż dokonać na gruncie pełnego i ciągłego fenomenologicznego uobecniania wydobytego do tychczas egzystencjalnego ukonstytuowania jestestwa. Jestestwo jest ontologicznie w zasadniczy sposób różne od wszystkiego, co obecne i realne. J e g o „trwanie" („Bestand") jest ugruntowane nie w substancjalności jakiejś substancji, lecz w „samodzielności''' egzystującego Siebie, którego bycie zostało pojęte jako troska. Współzawarty w trosce fenomen Siebie wymaga pierwotnego i właściwego egzystencjalnego wyodrębnienia, inaczej niż w naszym przygotowawczym wskazaniu niewłaściwego Siebie-Się. Wraz z tym następuje ustalenie możliwych pytań ontologicznych, które w ogóle należałoby skierować ku „Sobie", jeżeli tylko nie jest to ani substancja, ani podmiot. Dopiero po takim rozjaśnieniu fenomenu troski zapy tujemy o jego ontologiczny sens. Przez określenie tego sensu udostępniona zostaje czasowość. Wskazanie to nie
[303/304]
Rozdział HI
427
prowadzi / w uboczne, izolowane sfery jestestwa, lecz tylko pojmuje całościową treść fenomenalną egzystencjalnego pod stawowego ukonstytuowania jestestwa w najgłębszych fun damentach jego własnej ontologicznej zrozumiałości. Czaso wość jest doświadczana fenomenalnie źródłowo we właściwym byciu całością jestestwa, na fenomenie wybiegającego zdecydowania. Jeśli czasowość manifestuje się w tym źródłowo, to czasowość wybiegającego zdecydowania stanowi zapewne jej wy różniony modus. Czasowość może się uczasawiać* w różnych możliwościach i na różne sposoby. Podstawowe możliwości egzystencji, właściwość i niewłaściwość jestestwa, opierają się ontologicznie na możliwych uczasowieniach czasowości. Skoro dominacja upadającego rozumienia bycia (bycie jako obecność) oddala jestestwu już ontologiczny charakter jego własnego bycia, to tym bardziej pierwotne fundamen ty tego bycia. Dlatego nie powinno dziwić, że na pierwszy rzut oka czasowość nie odpowiada temu, co potocznemu rozumieniu dostępne jest jako „czas". Dlatego pojęcie cza su oparte na jego potocznym doświadczeniu i wyrosła z te go ostatniego problematyka nie mogą pełnić automatycz nie roli kryteriów trafności interpretacji czasu. Badanie musi raczej uprzednio zaznajomić się z pierwotnym fenome nem czasowości, aby dopiero z niego wychodząc oświetlić konieczność i rodzaj źródła potocznego rozumienia czasu, a zarazem podstawę dominacji tego rozumienia. Gwarancję pierwotności fenomenu czasowości daje wska zanie, że wszelkie wydobyte dotychczas fundamentalne * Terminem „uczasawiać (się)" oddajemy niemiecki czasow nik „(sich) zeitigen" (od „£«'<", „czas"); w języku potocznym „Zeitigen" to „dojrzewać", „wydawać owoce". Formą czasownika zwrotnego Heidegger zwraca uwagę na pierwotność struktury „czasowości", która „uczasawia" się sama.
428
Jestestwo i czasowość
[304/305]
struktury jestestwa należy w aspekcie ich możliwego cało kształtu, jedności i rozwoju pojmować z g r u n t u „czasowo" i j a k o modi uczasowienia czasowości. W ten sposób wydoby cie czasowości stawia przed analityką egzystencjalną zada nie powtórzenia przeprowadzonej analizy jestestwa w sensie zinterpretowania istotnych struktur z uwagi n a ich czaso wość. Podstawowe kierunki w y m a g a n y c h tu analiz wyzna cza j u ż s a m a czasowość. Rozdział niniejszy zostaje więc po dzielony w sposób następujący: egzystencyjnie właściwa moż ność bycia całością jestestwa jako wybiegające zdecydowanie (§ 62); sytuacja h e r m e n e u t y c z n a uzyskana w celu interpetacji sensu bycia troski a metodologiczny charakter egzysten cjalnej analityki w ogóle (§ 63); troska i c h a r a k t e r Siebie (Selbstheit) (§ 64); czasowość j a k o ontologiczny sens troski (§ 65); / czasowość jestestwa i płynące z niej z a d a n i a bar dziej źródłowego powtórzenia analizy egzystencjalnej (§ 66).
§ 62. Egzystencyjnie właściwa możność bycia całością jestestwa jako wybiegające zdecydowanie N a ile z d e c y d o w a n i e , „ p r z e m y ś l a n e d o k o ń c a " zgodnie ze swą najbardziej własną tendencją bycia, p r o w a d z i d o właściwego bycia ku śmierci? J a k p o j m o w a ć związek mię dzy wolą-posiadania-sumienia a egzystencjalnie zaprojek t o w a n ą właściwą możnością bycia całością jestestwa? Czy spajając j e ze sobą uzyskamy n o w y fenomen? Czy raczej pozostajemy n a d a l p r z y z d e c y d o w a n i u w jego poświad czonej możliwości egzystencyjnej, tak iż przez bycie ku śmierci może ono d o z n a ć egzystencyjnej modalizacji? Co j e d nakże o z n a c z a egzystencjalne „przemyślenie d o k o ń c a " fenonemu zdecydowania? Scharakteryzowaliśmy zdecydowanie j a k o obciążające się trwogą, zamilkłe projektowanie się n a najbardziej własne
[305/306]
Rozdział HI
429
bycie w i n n y m . T o ostatnie przysługuje byciu jestestwa i oznacza: nie-ważne bycie p o d s t a w ą nie-ważności. O w o przy sługujące byciu jestestwa „ w i n i e n " nie dopuszcza ani w z m o ż e n i a , ani pomniejszenia. Leży przed wszelką k w a n t y fikacją — jeśli ta w ogóle m a jakiś sens. P o n a d t o z istoty nie jest tak, że jestestwo raz jest w i n n e , a innym razem nie. W o l a - p o s i a d a n i a - s u m i e n i a decyduje się n a owo bycie win n y m . J u ż własny sens z d e c y d o w a n i a zawiera projektowa nie się n a owo bycie w i n n y m , j a k i m jestestwo jest, dopóki jest. A z a t e m egzystencyjne przejęcie tej „ w i n y " przez zde c y d o w a n i e tylko w t e d y d o k o n a się właściwie, gdy zdecydo w a n i e stanie się w swym otwieraniu jestestwa tak przejrzys te, że będzie r o z u m i e ć bycie w i n n y m jako ciągłe. R o z u m i e nie takie staje się j e d n a k możliwe w ten tylko sposób, że jestestwo otwiera sobie możność bycia „ a ż p o swój k r e s " . Bycie-u-kresu jestestwa oznacza j e d n a k egzystencjalnie: bycie ku kresowi. Z d e c y d o w a n i e staje się właściwie tym, czym m o ż e być, jako rozumiejące bycie ku kresowi, tzn. j a k o wybieganie w śmierć. Z d e c y d o w a n i e nie „ m a " j e d y n i e jakiegoś związku z w y b i e g a n i e m j a k o czymś o d r ę b n y m od siebie. Kryje ono w sobie właściwe bycie ku śmierci jako możliwą egzystencyjną modalność swej własnej właściwości. T e n „zwią z e k " t r z e b a u w y d a t n i ć fenomenalnie. „ Z d e c y d o w a n i e " oznacza: pozwolić n a p r z y z w a n i e się ku najbardziej w ł a s n e m u byciu w i n n y m . Bycie winnym przy sługuje s a m e m u byciu jestestwa, które pierwotnie określa m y j a k o możność bycia. T o , że jestestwo „jest" ciągle/ w i n n e , m o ż e o z n a c z a ć j e d y n i e , iż u t r z y m u j e się ono w tym byciu zawsze j a k o egzystowanie właściwe l u b niewłaściwe. Bycie w i n n y m nie jest jakąś trwałą własnością czegoś ciągle o b e c n e g o , lecz egzystencyjną możliwością bycia w i n n y m właś ciwie l u b niewłaściwie. T o „ w i n i e n " jest zawsze tylko w a k t u a l n e j faktycznej możności bycia. Bycie w i n n y m
430
[306]
Jestestwo i czasowość
z a t e m , skoro przysługuje ono byciu jestestwa, trzeba zawsze p o j m o w a ć j a k o możność-bycia-winnym. Zdecydowanie projektuje się n a tę możność bycia, tzn. rozumie się w niej. R o z u m i e n i e to utrzymuje się więc w pewnej pierwotnej możliwości jestestwa. Właściwie się w niej utrzymuje, gdy z d e c y d o w a n i e jest źródłowo tym, d o czego j e g o bycie m a tendencję. Ź r ó d ł o w e zaś bycie jestestwa ku j e g o możności bycia odsłoniliśmy j a k o bycie ku śmierci, tzn. ku scharak teryzowanej powyżej wyróżnionej możliwości jestestwa. W y b i e g a n i e otwiera tę możliwość j a k o możliwość. Dlatego z d e c y d o w a n i e d o p i e r o jako wybiegające staje się ź r ó d ł o w y m byciem ku najbardziej własnej możności bycia jestestwa. Zdecydowanie dopiero wtedy rozumie owo „ m o ż e " moż ności bycia winnym, gdy „ u z n a " siebie za bycie ku śmierci. Z d e c y d o w a n e jestestwo bierze n a siebie właściwie w swej egzystencji to, że jest ono nieważną p o d s t a w ą swej nieważ ności. Śmierć pojmujemy egzystencjalnie j a k o scharaktery z o w a n ą powyżej możliwość rcżćmożliwości egzystencji, tzn. j a k o zasadniczą nie-ważność jestestwa. Śmierć nie zostaje jestestwu d o d a n a u j e g o „ k r e s u " , lecz j a k o troska jestestwo jest rzuconą (tzn. nie-ważną) p o d s t a w ą swej śmierci. Prze nikająca źródłowo bycie jestestwa nie-ważność odsłania się j e m u s a m e m u we właściwym byciu ku śmierci. W y b i e g a n i e ujawnia bycie w i n n y m dopiero n a podstawie całego bycia jestestwa. T r o s k a równie pierwotnie kryje w sobie śmierć j a k winę. D o p i e r o wybiegające zdecydowanie rozumie moż ność bycia w i n n y m właściwie i w całości, tzn. źródłowo . / 1
1
Należące pierwotnie do ukonstytuowania bycia jestestwa by cie winnym należy odróżnić od teologicznie rozumianego status corruptionis. W egzystencjalnie określonym byciu winnym teologia może znaleźć ontologiczny warunek swej faktycznej możliwości. Zawarta w idei tego status wina stanowi faktyczne zawinienie
[307]
Rozdział III
431
R o z u m i e n i e zewu sumienia odsłania z a t r a t ę w Się. Z d e c y d o w a n i e s p r o w a d z a jestestwo n a p o w r ó t ku j e g o najbar dziej własnej możności bycia Sobą. W rozumiejącym byciu ku śmierci j a k o najbardziej własnej możliwości własna m o ż r ność bycia staje się właściwa i w pełni przejrzysta. Z e w sumienia przekracza w w e z w a n i u wszelkie „świato w e " widzenie i wszelką „światową" możność jestestwa. Nie u b ł a g a n i e indywidualizuje on jestestwo n a j e g o możność bycia w i n n y m i w y m a g a od niego, że będzie nią właściwie. N i e z ł o m n a ostrość istotowej indywidualizacji n a najbar dziej własną możność bycia otwiera wybieganie ku śmierci j a k o możliwości bezwzględnej. Wybiegające z d e c y d o w a n i e p o z w a l a zapaść całkowicie w sumienie całej możności bycia w i n n y m j a k o najbardziej własnej i bezwzględnej. W o l a - p o s i a d a n i a - s u m i e n i a oznacza gotowość d o bycia w e z w a n y m d o najbardziej własnego bycia w i n n y m , które zawsze j u ż określało faktyczne jestestwo przed wszelką fak tyczną przewiną i po jej z m a z a n i u . T o u p r z e d n i e i ciągłe bycie w i n n y m d o p i e r o w t e d y pokazuje swą uprzedniość w sposób niezakryty, gdy w p r o w a d z i m y ją w możliwość dla jestestwa w ogóle nieprześcignioną. Jeśli zdecydowanie, wybiegając, doścignęło możliwość śmierci w jej możności bycia, to nic j u ż nie może prześcignąć właściwej egzystencji jestestwa. F e n o m e n z d e c y d o w a n i a postawił nas przed źródłową prawdą egzystencji. Z d e c y d o w a n e , jestestwo jest odsłonięte zupełnie swoistego rodzaju. Ma ona własne świadectwo, które po zostaje zasadniczo zamknięte przed wszelkim doświadczeniem filozoficznym. Egzystencjalna analiza bycia winnym nie dowodzi ani nie obala możliwości grzechu. Ściśle biorąc, nie można nawet powiedzieć, iż ontologia jestestwa sama z siebie pozostawia tę moż liwość w ogóle otwartą, bo jako zapytywanie filozoficzne zasadni czo nic ona o grzechu nie „wie".
432
Jestestwo i czasowość
[307/308]
sobie s a m e m u w swej aktualnej faktycznej możności bycia, tak mianowicie, że ono s a m o jest t y m odsłanianiem i by ciem o d s ł a n i a n y m . P r a w d z i e przysługuje odpowiadające jej zawsze u z n a w a n i e - z a - p r a w d ę . W y r a ź n e przyswojenie sobie czegoś o t w a r t e g o bądź odkrytego to bycie p e w n y m . Ź r ó d ł o w a p r a w d a egzystencji w y m a g a równie źródłowego bycia p e w n y m j a k o u t r z y m y w a n i a się w t y m , co owo zdecydo w a n i e otwiera. T o ostatnie stwarza sobie a k t u a l n ą faktycz ną sytuację i się w niej umieszcza. Sytuacji nie m o ż n a z gó ry w y k a l k u l o w a ć i z góry p o d a ć j a k coś obecnego, czekają cego n a uchwycenie. O t w i e r a się ją w s w o b o d n y m , naj pierw nieokreślonym, ale o t w a r t y m n a możliwość określe nia d e c y d o w a n i u się. Co zatem oznacza pewność charakteryzują ca takie zdecydowanie? M a o n a u t r z y m y w a ć się w tym, co ot w a r t e przez decyzję. T o zaś oznacza: nie może o n a właśnie trzymać się sztywno sytuacji, ale musi rozumieć, że decyzja, zgodnie ze swym własnym sensem otwierania, musi być s w o b o d n a i otwarta n a aktualną faktyczną możliwość. / Pew ność decyzji oznacza: utrzymywanie-się-w-swobodzie ku możli w e m u i zawsze faktycznie koniecznemu odwołaniu tej decy zji. T a k i e u z n a w a n i e - z a - p r a w d ę z d e c y d o w a n i a (jako p r a w d y egzystencji) nie pozwala j e d n a k w ż a d n y m razie p o p a d a ć w niezdecydowanie. Przeciwnie: to u z n a w a n i e - z a - p r a w d ę j a k o z d e c y d o w a n e utrzymywanie-się-w-swobodzie d o o d w o ł a n i a jest właściwym zdecydowaniem na powtórzenie jego samego. W ten sposób z a t r a t a w n i e z d e c y d o w a n i u p r z e p a d a właśnie egzystencyjnie. Przysługujące z d e c y d o w a n i u u z n a w a n i e - z a - p r a w d ę zmierza zgodnie ze swym sensem ku te m u , by u t r z y m y w a ć się w wolności ciągle, tzn. ku całej możności bycia jestestwa. T a ciągła pewność zostaje zdecy d o w a n i u z a g w a r a n t o w a n a tylko dzięki temu, że odnosi się o n a d o możliwości, której może bezpośrednio być p e w n a . W m o m e n c i e swej śmierci jestestwo musi się p o prostu
[308/309]
Rozdział III
433
„odwołać". Będąc stale jej pewne, tzn. wybiegając, zdecydo wanie nabiera swej właściwej i całkowitej pewności. Jestestwo jednak równie pierwotnie jest w nieprawdzie. Wybiegające zdecydowanie (Entschlossenheit) daje mu równo cześnie źródłową pewność jego zamknięcia (Verschlossenheit). Wybiegająco zdecydowane, jestestwo utrzymuje się w otwar ciu na ciągłą, możliwą na gruncie własnego bycia zatratę w niezdecydowaniu Się. Niezdecydowanie jest jako ciągła możliwość jestestwa współpewne. Przejrzytse dla siebie samego zdecydowanie rozumie, że nieokreśloność możności bycia za wsze określa się tylko w decyzji na aktualną sytuację. Wie ono o nieokreśloności, której moc na wskroś przenika eg zystujący byt. Wiedza ta jednakże, jeśli chce odpowiadać właściwemu zdecydowaniu, sama musi wypływać z właści wego otwierania. Nieokreśloność własnej, choćby nawet sta jącej się zawsze w decyzji pewną, możności bycia ujawnia się całkowicie dopiero w byciu ku śmierci. Wybieganie sta wia jestestwo przed możliwością, która pozostaje ciągle pew na, a przecież w każdym momencie nieokreślona co do tego, kiedy możliwość stanie się niemożliwością. Ujawnia ona, że ów byt rzucony jest w nieokreśloność takiej swej „sytuacji granicznej", że zdecydowanie na nią daje jes testwu jego właściwą możność bycia całością. Nieokreśloność śmierci otwiera się źródłowo w trwodze. T a źródłowa trwo ga zaś chce sobie przypisać zdecydowanie. Usuwa wszelkie zakrycie z pozostawienia jestestwa samemu sobie. Nicość, przed którą nas trwoga stawia, odsłania nie-ważność, okreś lającą podstawę jestestwa, która sama jest jako rzucenie w śmierć. / Analiza nasza odsłaniała po kolei, zrodzone z właściwe go bycia ku śmierci jako najbardziej własnej, bezwzględ nej, nieprześcignionej, pewnej, a zarazem nieokreślonej możliwości, momenty nodalizacji, ku której zdecydowanie
434
Jestestwo i czasowość
[309]
s a m o z siebie zmierza. J e s t ono właściwie i całościowo tym, czym m o ż e być, tylko j a k o wybiegające zdecydowanie. Z drugiej j e d n a k strony d o p i e r o interpretacja „ z w i ą z k u " m i ę d z y z d e c y d o w a n i e m i w y b i e g a n i e m osiągnęła pełne eg zystencjalne zrozumienie samego wybiegania. Dotychczas mogło ono j e d y n i e uchodzić za ontologiczny projekt. T e r a z okazało się: wybieganie nie jest j a k ą ś w y k o n c y p o w a n ą i n a r z u c o n ą jestestwu możliwością, lecz stanowi modus poświadczonej w jestestwie egzystencyjnej możności bycia, który o n o sobie przyznaje, jeśli właściwie rozumie siebie j a ko z d e c y d o w a n e . W y b i e g a n i e nie „jest" j a k o jakieś oder w a n e z a c h o w a n i e , lecz trzeba j e p o j m o w a ć j a k o skrytą w egzystencyjnie poświadczonym zdecydowaniu i w ten sposób współpoświadczaną możliwość jego właściwości. Właściwe „myś^ lenie o śmierci" jest wolą-posiadania-sumienia, k t ó r a stała się dla siebie egzystencyjnie przejrzysta. Skoro z d e c y d o w a n i e j a k o właściwe zmierza d o modus w y z n a c z o n e g o przez wybieganie, wybieganie zaś stanowi właściwą możność bycia całością jestestwa, to w egzysten cyjnie p o ś w i a d c z o n y m z d e c y d o w a n i u p o ś w i a d c z o n a zostaje z a r a z e m właściwa możność bycia całością jestestwa. Pytanie o możność bycia całością jest faktycznie-egzystencyjne. Jestestwo od powiada na niejako zdecydowane. P y t a n i e o możność bycia ca łością jestestwa straciło teraz zupełnie p o k a z a n y n a począt ku c h a r a k t e r , kiedy to z d a w a ł o się j e d y n i e teoretyczną, metodologiczną kwestią analityki jestestwa, owocem dąże nia d o pełnej „ d a n e j " całego jestestwa. R o z w a ż a n a uprzed nio tylko od strony ontologiczno-metodologicznej kwestia całokształtu jestestwa była z a s a d n a o tyle tylko, że podsta w a tej zasadności cofa się d o pewnej ontycznej możliwości jestestwa. 1
Por. § 45, s. 325 nn.
[309/310]
Rozdział HI
435
Wyświetlenie „ z w i ą z k u " między w y b i e g a n i e m a zdecy d o w a n i e m w sensie możliwej modalizacji tego ostatniego przez to pierwsze stało się fenomenalną wskazówką właści wej możności bycia całością jestestwa. Jeśli w r a z z t y m fe n o m e n e m d o t r z e m y do sposobu bycia jestestwa, przez któ ry przywodzi ono siebie ku sobie i przed siebie, to dla po wszedniej, rozsądkowej wykładni Się przez jestestwo feno m e n ten musi pozostać ontycznie i ontologicznie niezrozu miały. B y ł o b y n i e p o r o z u m i e n i e m / o d s u w a ć n a bok tę eg zystencyjną możliwość j a k o „ n i e d o w i e d z i o n ą " lub podej m o w a ć p r ó b y jej teoretycznego „ d o w o d u " . Niemniej jed n a k fenomen ów w y m a g a o c h r o n y przed najpoważniej szymi zniekształceniami. Wybiegające z d e c y d o w a n i e nie jest wyjściem wynalezio n y m w celu „ p r z e z w y c i ę ż e n i a " śmierci, lecz postępującym za z e w e m sumienia r o z u m i e n i e m , które daje śmierci moż liwość zawładnięcia egzystencją jestestwa i g r u n t o w n e g o roz proszenia wszelkiego powierzchownego samozakrycia. O kreślona j a k o bycie ku śmierci wola-posiadania-sumienia nie o z n a c z a także jakiejś izolacji o c h a r a k t e r z e ucieczki od świata, lecz w sposób p o z b a w i o n y iluzji p r o w a d z i do zde c y d o w a n i a „ d z i a ł a n i a " . Wybiegające z d e c y d o w a n i e nie wywodzi się także z „idealistycznych" w y m a g a ń , przepeł niających egzystencję i jej możliwości, lecz wypływa z trzeź wego r o z u m i e n i a faktycznych p o d s t a w o w y c h możliwości jestestwa. Trzeźwej trwodze, k t ó r a stawia wobec zindywi d u a l i z o w a n e j możności bycia, towarzyszy p r z y g o t o w a n a radość z tej możliwości. W y z w a l a o n a jestestwo od „ p r z y p a d k o w o ś c i " rozrywek, k t ó r y c h r o z b i e g a n a ciekawość do starcza sobie głównie n a podstawie z d a r z e ń w obrębie świata. Analiza tych p o d s t a w o w y c h nastrojów przekracza j e d n a k granice, j a k i e niniejszej interpretacji w y z n a c z a jej f u n d a m e n t a l n o - o n t o l o g i c z n y cel.
Jestestwo i czasowość
436
[310/311]
Czy j e d n a k u podstaw p r z e p r o w a d z o n e j ontologicznej interpretacji egzystencji jestestwa nie leży jakieś określone ontyczne ujęcie właściwej egzystencji, jakiś faktyczny ideał jestestwa? T a k jest w istocie. T e g o factum nie tylko nie m o ż n a kwestionować i nie tylko należy j e bezapelacyjnie przyjąć, ale i trzeba pojąć jego pozytywną konieczność, wy c h o d z ą c od stanowiącego t e m a t p r z e d m i o t u b a d a n i a . Filo zofia nigdy nie zechce o d r z u c a ć swych „ z a ł o ż e ń " , ale też nie będzie m o g ł a ich po prostu tylko przyjąć. Pojmuje o n a przesłanki i w r a z z nimi pogłębia i rozwija to, czego są one p r z e s ł a n k a m i . Funkcję tę będzie spełniać w y m a g a n a teraz refleksja metodologiczna.
§ 63. Sytuacja hermeneutyczna uzyskana w celu interpretacji sensu bycia troski a metodologiczny charakter egzystencjalnej analityki w ogóle W r a z z odsłonięciem wybiegającego z d e c y d o w a n i a uwi docznione zostały fenomenalnie możliwa właściwość i m o ż liwy całokształt jestestwa. Sytuacja h e r m e n e u t y c z n a , d o tychczas niedostateczna d o wyłożenia sensu bycia troski, n a b y ł a w y m a g a n e j / źródłowości. Jestestwo zostało źródło wo, to znaczy co d o swej właściwej możności bycia cało ścią, objęte w s t ę p n y m zasobem; p r z e w o d n i wstępny ogląd, idea egzystencji, uzyskał określoność przez rozjaśnienie naj bardziej własnej możności bycia; w r a z z konkretnie o p r a cowaną s t r u k t u r ą bycia jestestwa jego ontologiczna swois tość w o b e c wszystkiego, co obecne, stała się tak w y r a ź n a , że wstępne pojęcie egzystencjalności jestestwa m a teraz wy starczającą artykulację, by w sposób p e w n y przewodzić pojęciowemu o p r a c o w a n i u egzystencjałów. 1
1
Por. § 45, s. 326.
[311/312]
437
Rozdział III
P r z e b y t a d o t ą d d r o g a analityki jestestwa stanowi kon kretny d o w ó d u p r z e d n i o j e d y n i e wysuniętej tezy : Byt, któ rym zawsze my sami jesteśmy, jest ontologicznie najdalszy. Pod stawa p o t e m u tkwi w samej trosce. U p a d a j ą c e bycie przy czymś najbliżej w „świecie" objętym zatroskaniem przewo dzi powszedniej w y k ł a d n i jestestwa i ontycznie zakrywa właściwe bycie jestestwa, aby w ten sposób skierowanej n a ten byt ontologii o d m ó w i ć odpowiedniej bazy. Dlatego źródłowa f e n o m e n a l n a w s t ę p n a prezentacja tego b y t u nie jest bynajmniej oczywista, m i m o iż ontologia postępuje zrazu za powszednią wykładną jestestwa. Dostępność pier wotnego bycia jestestwa t r z e b a m u raczej wydzierać, idąc niejako pod prąd upadającej ontyczno-ontologicznej ten dencji wykładni. 1
Nie tylko u k a z a n i e najbardziej e l e m e n t a r n y c h struktur bycia-w-świecie, wyodrębnienie pojęcia świata, rozświetle nie najbliższego i przeciętnego „ k t o " tego bytu, Siebie-Się, interpretacja „ t u o t o " , lecz p r z e d e wszystkim analizy tros ki, śmierci, sumienia i winy pokazują, jak w s a m y m jestest wie z a t r o s k a n y rozsądek zawładnął możnością bycia i jej otwarciem, tzn. zamknięciem. O d ontologicznej interpretacji, k t ó r a o b r a ł a sobie za cel źródłowość fenomenalnego wskazania, sposób bycia jestestwa wymaga z a t e m , aby wbrew swej własnej tendencji do zakrywania dotarła ona do bycia tego bytu. Analiza egzystencjalna m a ciągle c h a r a k t e r p e w n e g o gwałtu w o b e c roszczeń bądź wystarczalności i spokojnej oczywistości powszedniej wy kładni. C h a r a k t e r ten cechuje w p r a w d z i e p r z e d e wszyst kim ontologię jestestwa, ale przysługuje też wszelkiej inter pretacji, j a k o że kształtujące się w niej rozumienie m a s t r u k t u r ę / projektowania. Czy j e d n a k nie m a m y tu zawsze 1
Por. § 5, s. 23.
438
Jestestwo i czasowość
[312]
do czynienia z własnym przewodnictwem i regulacją? Skąd mają ontologiczne projekty czerpać dla swych „konstata cji" oczywistość fenomenalnej odpowiedniości? Ontologicz na interpretacja projektuje wstępnie dany byt na jego własne bycie, aby ująć pojęciowo jego strukturę. Jakie dro gowskazy mają wyznaczać kierunek projektu, tak by mógł on w ogóle trafić na bycie? A jeśli byt, który staje się tematem analityki egzystencjalnej, skrywa w swoim spo sobie bycia przysługujące mu bycie? Odpowiedź na te py tania musi się najpierw ograniczyć do wymaganego w nich rozświetlenia analityki jestestwa. Byciu jestestwa przysługuje samowykładnia. Przeglądowo-zatroskane odkrywanie „świata" przegląda także za troskanie. Jestestwo już z góry rozumie siebie faktycznie na gruncie określonych możliwości egzystencyjnych, nawet jeśli projekty pochodzą tylko od rozsądku Się. Wyraźnie lub nie, trafnie lub nie, egzystencja jest jakoś tam rozumia na. Wszelkie ontyczne rozumienie ma swoje „wtręty", choćby nawet tylko />r^rf-ontołogiczne, tzn. nie pojmowane w sposób teoretyczno-tematyczny. Wszelkie wyraźne on tologiczne pytanie o bycie jestestwa jest już przygotowane przez sposób bycia jestestwa. Skąd jednak m a m y się dowiedzieć, co stanowi „właści wą" egzystencję jestestwa? Bez egzystencyjnego rozumienia wszelka analiza egzystencjalności jest pozbawiona gruntu. Gzy u podstaw przeprowadzonej interpretacji właściwości i całokształtu jestestwa nie leży ontyczne ujęcie egzystencji, które może wprawdzie mieć miejsce, ale nie musi być obo wiązujące dla każdego? Interpretacja egzystencjalna nigdy nie będzie dążyła do dominacji nad tym, co egzystencyjnie możliwe i obowiązujące. Gzy jednak nie musi ona uzasad nić tych swoich możliwości egzystencyjnych, za których po mocą daje ontyczną podstawę interpretacji ontologicznej?
[312/313]
Rozdział HI
439
Jeśli bycie jestestwa jest z istoty możnością bycia i byciem wolnym d o jego najbardziej własnych możliwości oraz jeśli zawsze egzystuje ono tylko j a k o wolne d o nich, bądź nie-wolne przeciw nim, to czyż interpretacja ontologiczną nie musi kłaść u podstaw właśnie możliwości ontycznych (rodzajów możności bycia), projektując j e n a ich możliwość ontologiczną? I jeśli jestestwo interpretuje się zwykle n a podstawie zatraty w zatroskaniu o „świat", to czy odpowiednim d l a ń takiego b y t u sposobem otwarcia nie jest uzyskane n a d r o d z e prze ciwnej niż powyższa określenie możliwości ontyczno-ontologicznych i u g r u n t o w a n a n a nich / analiza egzystencjalna? Czy przemoc projektu nie staje się wówczas rzeczywistym udostęp nieniem niezamaskowanej zawartości fenomenalnej jestestwa? T a „ p r z e m o c " wstępnej prezentacji możliwości egzysten cji może być metodologicznie p o ż ą d a n a , czy j e d n a k d a się tu u n i k n ą ć arbitralności? Jeśli analityka kładzie u podsta wy wybiegające z d e c y d o w a n i e j a k o egzystencyjnie właści wą możność bycia, i d o tej możliwości samo jestestwo pozy wa z podstawy swej egzystencji, to czy możliwość ta jest do wolna? Czy sposób bycia, sposób, wedle którego możność by cia jestestwa odnosi się d o swej wyróżnionej możliwości, d o śmierci, uchwycony jest przypadkowo? Czy bycie-w-świecie ma jakąś wyższą instancję swej możności bycia niż swoją śmierć? Jeśliby n a w e t ontyczno-ontologiczny projekt jestestwa n a właściwą możność bycia całością nie był dowolny, to czy u z a s a d n i a to j u ż egzystencjalną interpretację tego fenome nu? Skąd bierze o n a swą nić przewodnią, jeśli nie z „zało ż o n e j " idei egzystencji w ogóle? Co kierowało krokami analizy niewłaściwej powszedniości, jeśli nie ustalone poję cie egzystencji? I jeśli p o w i a d a m y , że jestestwo „ u p a d a " i dlatego m u s i m y m u w b r e w tej tendencji bycia wydzierać właściwość możności bycia — to z jakiego p u n k t u widzenia to m ó w i m y ? Czy nie naświetla tego wszystkiego, choćby
440
Jestestwo i czasowość
[313/314]
mgliście, światło „ z a ł o ż o n e j " idei egzystencji? Skąd czerpie o n a swą prawomocność? Czyż pierwszym u k a z u j ą c y m j ą projektem nic nie kierowało? Bynajmniej. F o r m a l n e m u wskazaniu idei egzystencji przewodziło tkwiące w s a m y m jestestwie rozumienie bycia. P o m i m o b r a k u ontologicznej przejrzystości odsłania n a m o n o prze cież: b y t e m z w a n y m przez nas „jestestwem" jestem zawsze j a sam, a mianowicie j a k o możność bycia, której chodzi o to, by być t y m b y t e m . Jestestwo r o z u m i e siebie, choć bez dostatecznej ontologicznej określoności, j a k o bycie-w-świe cie. T a k będąc, n a p o t y k a ono byt o sposobie bycia czegoś poręcznego i czegoś obecnego. Niezależnie od tego, j a k od legła jeszcze od ontologicznego pojęcia może być różnica m i ę d z y egzystencją a realnością, niezależnie od tego, że jestestwo m o ż e n a w e t zrazu rozumieć egzystencję j a k o re alność, to nie jest o n o tylko obecne, lecz zawsze j u ż zrozu miało siebie, choćby w jakiejś w y k ł a d n i mitycznej czy m a gicznej. W p r z e c i w n y m bowiem razie nie mogłoby „ ż y ć " w kręgu m i t u i nie troskałoby się o m a g i ę n a d r o d z e r y t u a łu i kultu. W p r o w a d z o n a idea egzystencji stanowi egzys tencyjnie niewiążący zarys formalnej s t r u k t u r y r o z u m i e n i a jestestwa w ogóle. / P o d p r z e w o d e m tej idei p r z e p r o w a d z o n o p r z y g o t o w a w czą analizę najbliższej powszedniości aż po pierwsze poję ciowe w y o d r ę b n i e n i e troski. F e n o m e n ten umożliwił os trzejsze ujęcie egzystencji i przysługujących jej relacji d o faktyczności i u p a d a n i a . W y o d r ę b n i e n i e s t r u k t u r y troski dało p o d s t a w ę d o pierwszego ontologicznego odróżnienia egzystencji od realności . Prowadziło to do tezy: S u b s t a n c j ą człowieka jest egzystencja . 1
2
1
2
. Por. § 43, s. 283 nn. Por. s. 299 i 167.
[314/315]
Rozdział III
441
N a w e t j u ż ta formalna i egzystencyjnie niewiążąca idea egzystencji kryje w sobie określoną, choć skromną, „ t r e ś ć " ontologiczną, k t ó r a p o d o b n i e j a k o d r ó ż n i o n a od niej idea realności „ z a k ł a d a " p e w n ą ideę bycia w ogóle. Tylko w jej horyzoncie m o ż n a d o k o n a ć rozróżnienia między egzysten cją a realnością. O b i e przecież mają n a u w a d z e bycie. Czy j e d n a k d o ontologicznie rozjaśnionej idei bycia w ogóle nie należałoby dążyć dopiero przez opracowanie przy sługującego jestestwu rozumienia bycia? T o zaś rozumienie m o ż n a ująć źródłowo tylko n a gruncie źródłowej interpreta cji jestestwa, której nić przewodnią stanowi idea egzystencji. Czy nie okazuje się więc ostatecznie, że wytoczony fundamentalno-ontologiczny problem porusza się p o „ b ł ę d n y m kole"? Pokazaliśmy w p r a w d z i e j u ż przy analizie struktury ro z u m i e n i a w ogóle, że to, co za p o m o c ą nieodpowiedniego z w r o t u „ b ł ę d n e k o ł o " określa się j a k o b r a k , stanowi istotę i wyróżnik samego r o z u m i e n i a . M i m o to, dla rozjaśnienia h e r m e n e u t y c z n e j sytuacji p r o b l e m a t y k i f u n d a m e n t a l n o - o n tologicznej b a d a n i e musi teraz powrócić w sposób w y r a ź n y d o „ a r g u m e n t u błędnego k o ł a " . Podniesiony przeciw inter pretacji egzystencjalnej „ z a r z u t błędnego k o ł a " p o w i a d a : najpierw ideę egzystencji i bycia w ogóle się „ z a k ł a d a " , in terpretując „ p o t e m " jestestwo w celu uzyskania idei bycia. Cóż j e d n a k o z n a c z a „ z a k ł a d a n i e " ? Czy wraz z ideą egzys tencji w p r o w a d z a m y twierdzenie, z którego zgodnie z for m a l n y m i r e g u ł a m i wnioskowania d e d u k u j e m y dalsze twier dzenia o byciu jestestwa? A może to za-kładanie m a c h a r a k t e r rozumiejącego projektowania, tak iż wykształ cająca takie rozumienie interpretacja właśnie dopiero pozwala t e m u , co m a być wyłożone, / dojść do głosu, aby to coś mogło zdecydować samo z siebie, czy jako ten byt ma ono utracić to 1
Por. § 32, s. 216 nn.
442
Jestestwo i czasowość
[315]
ukonstytuowanie bycia, na które zostało w projekcie otwarte przez formalne wskazanie? Czy w ogóle byt może w jakiś i n n y spo sób dojść d o głosu w sprawie swego bycia? A n a l i t y k a egzy stencjalna nie może n a w e t „ u n i k a ć " w dowodzie „błęd nego k o ł a " , gdyż w ogóle nie dowodzi o n a wedle reguł „lo giki w n i o s k o w a n i a " . T y m , co rozsądek, rzekomo dla za g w a r a n t o w a n i a najwyższej ścisłości b a d a n i a n a u k o w e g o , p r a g n i e u s u n ą ć w r a z z uniknięciem „ b ł ę d n e g o k o ł a " , jest ni mniej, ni więcej tylko p o d s t a w o w a s t r u k t u r a troski. U k o n s t y t u o w a n e przez nią źródłowo, jestestwo zawsze j u ż się antycypuje. Będąc, j u ż z góry projektuje ono siebie n a określone możliwości swej egzystencji, a w takich egzysten cyjnych projektach przedontologicznie projektuje również egzystencję i bycie. Czy m o ż n a j e d n a k wówczas o d m ó w i ć takiego istotowego dla jestestwa projektowania temu b a d a n i u , które, jak wszelkie badanie samo o sposobie bycia otwiera jącego jestestwa, chce wykształcać przysługujące egzystencji rozumienie bycia i ujmować j e w pojęcia? S a m „ z a r z u t błędnego k o ł a " wywodzi się j e d n a k z pew nego sposobu bycia jestestwa. D l a rozsądku zatroskanego z a n u r z e n i a w Się coś takiego j a k projektowanie, zwłaszcza ontologiczne, pozostaje czymś z konieczności osobliwym, j a k o że „ z a s a d n i c z o " z a m y k a się przed czymś takim. R o z sądek troska się tylko — „ t e o r e t y c z n i e " lub „ p r a k t y c z n i e " — o dający się przejrzeć w przeglądzie byt. W y r ó ż n i k roz sądku tkwi w tym, że m a on n a u w a d z e doświadczenie by tu tylko „ f a k t u a l n e g o " , by m ó c uwolnić się od r o z u m i e n i a bycia. Z a p o z n a j e on, że byt tylko w t e d y może być , / a k t u a l n i e " doświadczany, gdy j u ż r o z u m i a n e , choć nie ujęte pojęciowo, jest bycie. Rozsądek błędnie rozumie rozumie nie. Dlatego właśnie musi on z konieczności u z n a w a ć za „ g w a ł t " także to, co leży p o z a zasięgiem j e g o r o z u m i e n i a — bądź w y c h o d z e n i a ku temu.
[315/316]
443
Rozdział III
Mówienie o „błędnym kole" rozumienia stanowi wyraz zapoznania dwóch spraw: 1. Że samo rozumienie stanowi podstawowy sposób bycia jestestwa. 2. Że bycie to jest ukonstytuowane jako troska. Zaprzeczać „błędnemu kołu", ukrywać je czy wręcz chcieć je przezwyciężać oznacza zapoznanie to definitywnie utrwalać. Wysiłek musi się kierować raczej . na źródłowe i całkowite wskoczenie w ten „krąg", by zapewnić sobie już u początku analizy jestestwa pełny widok na mające charakter błędnego koła bycie jestestwa. Nie nazbyt wiele, lecz zbyt mało „zakłada się" dla ontologii jestestwa / „wychodząc" od bezświatowego Ja, aby mu potem stworzyć jakiś obiekt i ontologicznie bezpodstawne doń odniesienie. ZPyt krótkowzroczne jest spoj rzenie, gdy problemem czyni się „życie", by potem okazjo nalnie uwzględniać także śmierć. Sztucznie i dogmatycznie przykrojony jest stanowiący temat przedmiot, gdy ograniczy my się „zrazu" do „podmiotu teoretycznego", aby potem uzupełniać go „od strony praktycznej" w jakiejś dołączo nej „etyce". Tyle winno wystarczyć do rozjaśnienia egzystencjalnego sensu hermeneutycznej sytuacji źródłowej analityki jestest wa. Wraz z ekspozycją wybiegającego zdecydowania właś ciwy całokształt jestestwa został wstępnie uchwycony (Vorhabe). Właściwość możności bycia Sobą zapewnia wstępny ogląd pierwotnej egzystencjalności, ta zaś zapewnia, że ukuliśmy adekwatny egzystencjalny układ pojęć. Analiza wybiegającego zdecydowania prowadziła zara zem ku fenomenowi pierwotnej i właściwej prawdy. Wcześ niej pokazaliśmy, jak panujące zrazu i zwykle rozumienie bycia pojmuje bycie w sensie obecności, zakrywając w ten sposób pierwotny fenomen prawdy . Skoro jednak bycie 1
Por. § 44b, s. 309 nn.
444
Jestestwo i czasowość
[316/317]
„istnieje" tylko o tyle, o ile „jest" p r a w d a , i skoro rozumie nie bycia zmienia się w zależności od rodzaju p r a w d y , to p i e r w o t n a i właściwa p r a w d a musi g w a r a n t o w a ć zrozumie nie bycia jestestwa i bycia w ogóle. Ontologiczna „ p r a w d a " analizy egzystencjalnej kształtuje się n a gruncie pierwotnej p r a w d y egzystencyjnej. T a j e d n a k nie potrzebuje w sposób konieczny tej pierwszej. Najbardziej pierwotną, kładącą podstawę p r a w d ą egzystencjalną, do której dąży problema tyka fundamentalno-ontologiczna — przygotowująca ogólną kwestię bycia — jest otwartość sensu bycia troski. Udostępnienie tego sensu w y m a g a u t r z y m y w a n i a w polu niesłabnącej uwa gi pełnej zawartości struktury troski.
§ 64. Troska i charakter Siebie J e d n o ś ć k o n s t y t u t y w n y c h m o m e n t ó w troski: egzystencjalności, faktyczności i upadłości, umożliwiła pierwsze on tologiczne wyodrębnienie całokształtu strukturalnej całości jestestwa. S t r u k t u r a troski / została s p r o w a d z o n a d o egzys tencjalnej formuły: antycypujące-się-bycie-już-w (świecie) j a k o bycie-przy (spotykanym wewnątrz świata bycie). C a łokształt s t r u k t u r y troski nie powstaje dopiero z połącze nia, jakkolwiek jest on rozczłonkowany . T e n ontologiczny wynik musieliśmy ocenić z u w a g i na to, j a k dalece spełnia on w a r u n k i źródłowej interpretacji jestestwa . O k a z a ł o się, że nie uczyniliśmy t e m a t e m ani całego jestestwa, ani jego właściwej możności bycia. P r ó b a fenomenalnego uchwyce nia całego jestestwa z d a w a ł a się rozbijać właśnie o struktu rę troski. A n t y c y p o w a n i e się oferowało się j a k o p e w n e „jeszcze-nie". S c h a r a k t e r y z o w a n a w sensie zaległości s a m o 1
2
1
2
Por. § 41, s. 270 nn. Por. § 45, s. 325 nn.
[317/318]
Rozdział HI
445
antycypacja odsłoniła się jednak rozważaniom prawdziwie egzystencjalnym jako bycie ku kresowi, którym każde jestest wo u podstawy swego bycia jest. Równocześnie uwydatni liśmy, że troska pozywa jestestwo zewem sumienia ku jego najbardziej własnej możności bycia. Rozumienie wezwania — rozumiane źródłowo — ujawniło się jako wybiegające zdecydowanie. T o ostatnie obejmuje sobą właściwą moż ność bycia całością jestestwa. Struktura troski nie przema wia przeciw możliwemu byciu całością, lecz jest warunkiem możliwości takiej egzystencyjnej możności bycia. W trakcie tej analizy stało się jasne, że w fenomenie troski zakot wiczone są egzystencjalne fenomeny śmierci, sumienia i wi ny. Rozczłonkowanie całokształtu strukturalnej całości wzbogaciło się, a egzystencjalne pytanie o jedność tego całokształtu stało się przez to jeszcze bardziej naglące. Jak m a m y pojmować tę jedność? W jaki sposób jestest wo może jednolicie egzystować w postaci wspomnianych tu sposobów i możliwości swego bycia? Oczywiście tylko tak, że to ono samo jest tym byciem i jego istotowymi moż liwościami, że to zawsze ja jestem tym bytem. O w o , J a " zda się „trzymać razem" całokształt całości struktury. , J a " oraz „Siebie" od początku pojmowano w „ontologii" tego bytu jako podstawę nośną (substancję bądź podmiot). Niniejsza analityka natknęła się już podczas przygotowaw czej charakterystyki powszedniości na pytanie o „kto" jes testwa. Okazało się, że jestestwo zrazu i zwykle nie jest sobą, lecz pozostaje zagubione w Sobie-Się. O n o zaś jest egzystencyjną modyfikacją właściwego Siebie. Pytanie o ontologiczne ukonstytuowanie charakteru Siebie pozo stawało bez odpowiedzi. / Zasadniczo nić przewodnia prob lemu została jednak ustalona : skoro Siebie zalicza się do 1
1
P o r . § 2 5 , s. 1 6 3 n n .
446
Jestestwo i czasowość
[318]
istotowych określeń jestestwa, którego „esencja" tkwi w eg zystencji, to charakter J a i Siebie trzeba pojmować egzystenc jalnie. Okazało się także od strony negatywnej, że ontolo giczna charakterystyka Się wyklucza zastosowanie jakich kolwiek kategorii obecności (substancja). Zasadniczo stało się jasne: Ontologicznie troski nie można wywieść z real ności ani zbudować za pomocą jakichś kategorii realności . Troska kryje już w sobie fenomen Siebie, jeśli słuszna jest teza, że nawiązujące do troskliwości jako troski o innych wyrażenie „troska o siebie" jest tautologią . Wówczas jed nak problem ontologicznego określenia w jestestwie cha rakteru Siebie zaostrza się i przybiera postać pytania o eg zystencjalny „związek" troski z charakterem Siebie. 1
2
Rozjaśnienie egzystencjalności Siebie bierze swój „natu ralny" początek od powszedniej samowykładni jestestwa wyrażającego się o „sobie samym" za pomocą mówienia-Ja (Ich-sageń). Nie jest do tego konieczne wydawanie dźwięków. Pod , J a " byt ten ma na myśli samego siebie. Treść tego wyrażenia uchodzi za wybitnie prostą. Oznacza ono zawsze tylko mnie i nic poza tym. Jako coś tak pros tego, , J a " nie jest też określaniem jakiejś innej rzeczy, na wet nie predykatem, lecz absolutnym „podmiotem". N a to, co w mówieniu-Ja wypowiadane i zagadywane, natrafiamy jako na to samo coś się utrzymującego. Charaktery „pros toty", „substancjalności" i „osobowości", które Kant poło żył np. u podstaw swej nauki „ O paralogizmach czystego rozumu" , wyłaniają się z rzetelnego doświadczenia przedfenomenologicznego. Pozostaje tylko kwestia, czy to coś 3
1
Por. § 43c, s. 298. Por. § 41, s. 272. Por. [I. Kant,] Krytyka czystego rozumu, B 399, przede wszyst kim zaś opracowanie w wydaniu pierwszym, A 348 nn. 2
3
[318/319]
Rozdział III
447
w ten sposób doświadczonego ontycznie m o ż n a za pomocą w s p o m n i a n y c h „ k a t e g o r i i " z i n t e r p r e t o w a ć ontologicznie. W p r a w d z i e K a n t pokazuje w ścisłej zgodności z d a n ą w m ó w i e n i u - J a treścią fenomenalną, że wywiedzione ze w s p o m n i a n y c h c h a r a k t e r ó w ontyczne tezy o substancji du szy są bezzasadne, lecz w ten sposób o d r z u c o n e zostaje tyl ko ontyczne błędne objaśnienie J a . Przez to zaś w ż a d n y m razie nie zostaje uzyskana ani n a w e t z a g w a r a n t o w a n a i p o z y t y w n i e p r z y g o t o w a n a ontologiczną interpretacja cha r a k t e r u Siebie. Chociaż K a n t usiłuje bardziej ściśle niż jego p o p r z e d n i c y ustalić fenomenalną treść mówienia-Ja, p o p a d a / z n ó w w tę samą nieodpowiednią ontologię tego, co substancjalne, której o n t y c z n y c h f u n d a m e n t ó w teore tycznie owo J a pozbawił. T r z e b a to p o k a z a ć dokładniej, a b y w ten sposób ustalić ontologiczny sens osadzenia a n a lizy c h a r a k t e r u Siebie w m ó w i e n i u - J a . K a n t o w s k ą a n a lizę „ m y ś l ę " dołączymy tu d l a ilustracji w mierze, w jakiej jest to p o ż ą d a n e dla rozświetlenia w s p o m n i a n e j proble matyki . 1
, J a " to czysta świadomość towarzysząca wszelkim p o jęciom. Przy jego p o m o c y nie zostaje „ p r z e d s t a w i o n e nic innego, j a k tylko t r a n s c e n d e n t a l n y p o d m i o t myśli". „Świa d o m o ś ć s a m a w sobie [jest] nie tyle przedstawieniem [...], ile formą przedstawienia w o g ó l e " . „ M y ś l ę " jest „formą 2
1
W kwestii analizy apercepcji transcendentalnej można obecnie zajrzeć do: M. Heidegger, Kant a problem metafizyki, przeł. B. Baran, Warszawa 1989, Dział trzeci [Wczesne wydania niniej szej rozprawy zawierały w tym miejscu przypis odnoszący się do jej części drugiej, nigdy nie wydanej: „Dział pierwszy części dru giej tej rozprawy przyniesie konkretną fenomenologiczno-krytyczną analizę transcendentalnej apercepcji i jej znaczenia on tologicznego"]. [I. Kant], Krytyka czystego rozumu, B 404. 2
448
Jestestwo i czasowość
[319/320]
apercepcji przywiązaną do każdego doświadczenia i wy przedzającą j e " . K a n t trafnie ujmuje fenomenalną treść , J a " w wyraże niu „ja myślę" lub — gdy włączać „osobę praktyczną" w zakres „inteligencji" — „ja działam". Mówienie-Ja trze ba ująć w sensie K a n t a jako mówienie-Ja-myślę. K a n t usi łuje ustalić fenomenalną treść J a jako res cogitans. Gdy przy tym nazywa on je „podmiotem logicznym", to nie oznacza to, że J a jest w ogóle pojęciem postępowania logicznego: łączenia. „Myślę" oznacza: łączę. Wszelkie łączenie to „Ja łączę". U podstaw wszelkiego zestawiania razem i odno szenia czegoś do czegoś zawsze już tkwi J a — U T O x£i[xevov. Dlatego subiectum to „świadomość w sobie" — nie przedstawienie, lecz raczej jego „forma". Oznacza to: , J a myślę" nie jest czymś przedstawionym, lecz formalną strukturą przedstawiania jako takiego, dzięki której dopie ro staje się możliwe coś przedstawionego. Forma przed stawienia nie oznacza jakichś ram lub jakiegoś pojęcia ogólnego, lecz coś, co jako eiSoc czyni wszelkie przedsta wianie i to, co przedstawione, tym, czym to jest. , J a " ro zumiane jako forma przedstawienia oznacza tyle co: jest to „podmiot logiczny". 1
Wynik Kantowskiej analizy jest dwojaki: po pierwsze, K a n t dostrzega niemożliwość ontycznej redukcji J a do jakiejś / substancji; po drugie, uznaje on J a za , J a myś lę". Wszelako J a ujmuje on znowu jako podmiot, a tym samym w ontologicznie nieodpowiednim sensie. Onto logiczne pojęcie podmiotu nie charakteryzuje bowiem charakteru Siebie Ja qua Siebie, lecz toż-samość i trwałość cze goś zawsze już obecnego. Określać ontologicznie J a jako podmiot oznacza ustanawiać je jako coś zawsze już Tamże, A 354.
[320]
Rozdział III
449
obecnego. Bycie J a zostaje z r o z u m i a n e j a k o realność res co gitans . Dlaczego j e d n a k ż e K a n t nie może ontologicznie wyko rzystać rzetelnego fenomenalnego wyjścia od „ja m y ś l ę " 1
1
To, że Kant ontologiczny charakter jaźni (Selbst) osoby uj mował zasadniczo w horyzoncie nieodpowiedniej ontologii tego, co obecne wewnątrz świata, jako „substancjał", widać wyraźnie na podstawie materiału opracowanego przez H. Heimsoetha w jego artykule zatytułowanym Personlichkeitsbewufitsein und Ding an sich in der Kantischen Phiłosophie (nadbitka z: Immanuel Kant. Festschrift zur zweiten Jahrhundertfeier seines Geburtstages, 1924). Artykuł wychodzi poza raport czysto historyczny i zmierza w stronę „kategorialnego" problemu osobowości. Heimsoeth powiada: „Zbyt mało jeszcze uwagi poświęca się ścisłemu wbudowaniu w siebie nawzajem praktycznego i teoretycznego rozumu, tak jak to prak tykował i planował Kant. Zbyt mało zwraca się uwagi na to, że tu nawet kategorie (w przeciwieństwie do ich naturalistycznego wypełnienia w Podstawach) wyraźnie zachowują ważność i pod wodzą praktycznego rozumu mają znaleźć nowe, uwolnione od naturalistycznego racjonalizmu zastosowanie (np. substancja w «osobie» i osobowej nieśmiertelności, przyczynowość jako «przyczynowość płynąca z wolności», wzajemne oddziaływanie we «wspólnocie istot rozumnych» itd.). Służą one nowemu podej ściu do tego, co nieuwarunkowane, stanowiąc środek utrwalania myślowego, nie zamierzając przy tym dostarczać racjonalizujące go poznania przedmiotowego tego, co nieuwarunkowane" (s. 31 n.). Tu jednak właściwy problem ontologiczny został mimo wszystko pominięty. Nie może braknąć pytania o to, czy owe „ka tegorie" mogą zachować swą pierwotną ważność i wymagają tyl ko odmiennego typu zastosowań, czy też może raczej z gruntu zniekształcają ontologiczną problematykę jestestwa. Nawet wtedy, gdy rozum teoretyczny zostaje wbudowany w rozum praktyczny, egzystencjalno-ontologiczny problem jaźni pozostaje nie tylko nie rozwiązany, ale wręcz nie postawiony. Na jakim bowiem ontolo gicznym gruncie miałoby się dokonać owo „wbudowanie w siebie
450
Jestestwo i czasowość
[320/321]
i musi p o p a ś ć n a p o w r ó t w / „ p o d m i o t " , czyli w sferę sub stancjalną? J a to nie tylko „ja myślę", ale „ja coś myślę". Czyż s a m K a n t nie podkreśla ciągle, że J a pozostaje odnie sione d o swych przedstawień i jest bez nich niczym? Przedstawienia te zaś są dla niego czymś „empirycz n y m " , c z e m u J a „ t o w a r z y s z y " , zjawiskami, d o których J a „ d o ł ą c z a " . Nigdzie j e d n a k K a n t nie pokazuje sposobu by cia tego „ d o ł ą c z a n i a " i „ t o w a r z y s z e n i a " . Z a s a d n i c z o jest o n r o z u m i a n y j a k o stała współobecność J a i jego przedsta wień. K a n t unikał w p r a w d z i e oddzielania J a od myślenia, nie w y c h o d z ą c j e d n a k od samego „ m y ś l ę " w pełnej z a w a r tości j e g o istoty j a k o „myślę coś", a p r z e d e wszystkim nie uważając ontologicznej „ p r z e s ł a n k i " dla „myślę c o ś " za p o d s t a w o w y określnik Siebie. T a k ż e bowiem w p r o w a d z e nie „myślę c o ś " jest ontologicznie niedookreślone, b o nie określone pozostaje owo „coś". Jeśli rozumieć przez nie we wnątrzświatowy byt, to tkwi w t y m milczące założenie świata; to właśnie ten fenomen współokreśla u k o n s t y t u o w a n i e
nawzajem" rozumu teoretycznego i praktycznego? Czy sposób bycia osoby określa postawa teoretyczna, praktyczna, czy może żadna z nich — a jeśli żadna z nich, to jaka? Czyż paralogizmy (pomimo ich fundamentalnego znaczenia) nie ujawniają braku ontologicznej podstawy problematyki jaźni od Kartezjańskiej res cogitans po Heglowskie pojęcie ducha? Nie trzeba popadać w myś lenie „naturalistyczne" lub „racjonalistyczne", by coraz bardziej ulegać ontologii „substancjału" — tym bardziej zgubnej, że na pozór oczywistej. Jako istotne uzupełnienie wspomnianego arty kułu por. Heimsoeth, Metaphysische Motive in der Ausbildung des kritischen Idealismus, „Kantstudien", t. X X I X (1924), s. 121 nn. W kwestii krytyki Kanta pojęcia J a por. także Max Scheler, Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik, cz. II, niniejszy ,Jahrbuch", t. II (1916), s. 388 nn. Na temat Person und das «Ich» der transzendentalen Apperzeption.
[321/322]
451
Rozdział III
bycia Ja, jeśli w ogóle może ono być czymś takim jak , J a myślę coś". M ó w i e n i e j a ma na uwadze byt, którym ja za wsze jestem jako: „jestem-w-świecie". Kant nie dostrzegał fenomenu świata, a był na tyle konsekwentny, by „przed stawień" nie mieszać z aprioryczną treścią „myślę". W ten jednak sposób J a znowu zostało sprowadzone do izolowane go podmiotu, który towarzyszy przedstawieniom w sposób ontologicznie zupełnie nieokreślony . W mówieniu-Ja jestestwo wyraża się jako bycie-w-świecie. Czy jednak powszednie mówienie-Ja ma na myśli siebie jako będące-w-świecie? Trzeba tu dokonać rozróżnień. Mówiąc-Ja, jestestwo m a wprawdzie na myśli byt, którym zawsze jest ono samo, ale powszednia wykładnia siebie ma skłon ność do tego, by się rozumieć na podstawie objętego za troskaniem „świata". Mając się ontycznie na myśli, przeo czą ono siebie co do sposobu bycia bytu, którym samo jest. Dotyczy to szczególnie podstawowego ukonstytuowania jestestwa, bycia-w-świecie . / 1
2
Czym jest motywowane to „powierzchowne" (,Jluchtige") mówienie-Ja? U p a d a n i e m jestestwa, upadając bowiem jestestwo ucieka (flieht) przed sobą w Się. „Naturalna" mowa-Ja (Ich-Rede) realizowana jest w Sobie-Się. , J a " prze mawia z Siebie, którym ja zrazu i zwykle nie jestem właści wie. Pogrążenie w powszedniej rozmaitości i gonitwie za tym, co objęte zatroskaniem, widzi Siebie, owego zapomina jącego o sobie ,Ja-się-troskam", jako coś prostego, co jest stale tożsame, ale nieokreślone i puste. Tym przecież jestem, o co się troskam. To, że „naturalna" ontyczna mowa-Ja przeoczą fenomenalną treść jestestwa domniemywanego
1
Por. fenomenologiczną krytykę Kanta Odrzucenia idealizmu, § 43a, s. 285 nn. Por. §§ 12 i 13, s. 74 nn. 2
452
Jestestwo i czasowość
[322]
w Ja, nie daje ontologicznej interpretacji J a prawa do współ udziału w tym przeoczaniu i do wtłaczania problematyki Sie bie w nieodpowiedni „kategorialny" horyzont. Przez samą odmowę pójścia za powszednim sposobem mowy-Ja ontologiczna interpretacja , J a " wprawdzie nie uzyskuje jeszcze rozwiązania problemu, ale przynajmniej zarys kierunku dalszych pytań. , J a " oznacza byt, którym się jest „będąc-w-świecie". Bycie-już-w-świecie jako bycie przy czymś poręcznym wewnątrz świata oznacza równie pierwotnie samoantycypację. , J a " oznacza byt, któremu chodzi o bycie bytu, którym on sam jest. Przez , J a " wyraża się troska — zrazu i zwykle w „powierzchownej" mowie-Ja zatroskania. Najgłośniej i najczęściej powtarzane jest , J a " , , J a " przez Siebie-Się, gdyż w zasadzie nie jest ono sobą samym i umyka właściwej możności bycia. Gdy ontologicznego ukonstytuo wania Siebie nie da się sprowadzić ani do substancji Ja, ani do „podmiotu", lecz przeciwnie, powszednie powierzchowne mówienie-Ja-i-Ja musi być rozumiane na podstawie właści wej możności bycia, to jednak nie wynika stąd jeszcze teza, że ciągle obecną podstawę troski znajdujemy w Sobie. Cha rakter Siebie można egzystencjalnie wyczytać tylko z właści wej możności bycia Sobą, tzn. z właściwości bycia jestestwa jako troski. N a jej podstawie staje się jasna ciągłość Siebie (Standigkeit des Selbst) jako domniemana trwałość subiectum. Fenomen właściwej możności bycia otwiera także widok na ciągłość Siebie w sensie osiągnięcia stabilności (Standgewonnenhabens). Ciągłość Siebie w podwójnym sensie trwałej stabil ności [bestdndige Standfestigkeit) stanowi właściwą kontr-możliwość wobec niesamodzielności (Unselbst-standigkeit) niezde cydowanego upadania. Samo-dzielność (Selbst-standigkeit)* oznacza egzystencjalnie dokładnie tyle, co wybiegające * Heidegger nawiązuje tu do słowa „Selbstandigkeit", „samo dzielność", „niezależność", choć ma zarazem na myśli stałość,
[322/323]
Rozdział III
453
zdecydowanie. Jego ontologiczną struktura odsłania egzystencjalność charakteru Siebie w Sobie (Selbstkeit des Sełbst), Jestestwo jest właściwie sobą w pierwotnej indywidualiza cji umilkłego, zatrwożonego zdecydowania. / Właściwe bycie Sobą właśnie jako milczące nie mówi: , J a , Ja", lecz w tym milczeniu ,jest" rzuconym bytem, którym może być właści wie. Milczenie zdecydowanej egzystencji odsłania Siebie, które jest pierwotną podstawą fenomenalną pytania o bycie ,Ja". Dopiero fenomenalna orientacja na sens bycia właści wej możności bycia Sobą pozwala rozważać, jaką ontolo giczną prawomocność można przyznać substancjalności, prostocie i osobowości jako charakterom Siebie. Ontolo giczne pytanie o bycie Siebie trzeba uwolnić od ciągle suge rowanego przez dominujące mówienie-Ja wyjściowego ob razu Siebie trwale obecnego w postaci rzeczy. Troska nie potrzebuje ufundowania w Sobie; to raczej egzystencjalność jako konstytutywny moment troski daje ontologiczne ukon stytuowanie samo-dzielności jestestwa, do której zgodnie z pełną strukturalną zawartością troski należy faktyczne bycie upadłym w niesamo-dzielność. W pełni pojęta struktura troski obejmu je fenomen charakteru Siebie. Rozświetlenie go nastąpi ja ko interpretacja sensu troski, która określiła całokształt by cia jestestwa.
§ 65. Czasowość jako ontologiczny sens troski Oznaczenie „związku" troski i charakteru Siebie nie zmierzało jedynie do wyświetlenia szczegółowego problemu charakteru Ja, lecz miało służyć ostatecznemu przygotowaciągłość Siebie, wierność Sobie. Występująca w poprzednim zda niu „niesamo-dzielność" oznacza zarazem ciągłość nie-Siebie, tj. niebycia Sobą.
454
Jestestwo i czasowość
[323/324]
niu fenomenalnego ujęcia całokształtu strukturalnej całości jestestwa. Potrzeba nam niezachwianej dyscypliny egzystencjal nego sposobu zapytywania, jeśli ontologiczne spojrzenie nie m a ostatecznie obrócić sposobu bycia jestestwa w jakiś zu pełnie indyferentny modus obecności. Jestestwo staje się „is totne" w egzystencji właściwej, konstytuującej się jako wy biegające zdecydowanie. T e n modus właściwości troski za wiera w sobie pierwotną samo-dzielność i całokształt jestes twa. Nierozproszone, egzystencjalnie rozumiejące spojrze nie nań musi wydobyć ontologiczny sens bycia jestestwa. Czego ontologicznie poszukujemy pytając o sens troski? Co oznacza sens? Fenomen ten spotkaliśmy już w / kon tekście analizy rozumienia i wykładni . Sens był tam tym, w czym utrzymuje się zrozumiałość czegoś, co samo wyraź nie i tematycznie nie wchodzi w pole widzenia. „Sens" oznacza „z uwagi na co" pierwotnego projektu, na pod stawie którego można pojmować możliwość czegoś jako te go, czym to coś jest. Projektowanie otwiera możliwości, tzn. coś, co umożliwia. 1
Wydobyć „z uwagi na co" projektowania oznacza: ot worzyć to, co umożliwia coś zaprojektowanego. Metodo logicznie w y m a g a to takiego badania leżącego u podstaw wykładni, zwykle niewyraźnego projektu, aby to, co w pro jektowaniu zaprojektowane, stało się w aspekcie swego „z uwagi na co" otwarte i uchwytne. Wyeksponowanie sensu troski oznacza zatem takie prześledzenie projektu, który leży u podstaw źródłowej egzystencjalnej interpretacji jes testwa i jej przewodzi, by w tym, co przezeń zaprojekto wane, uwidoczniło się jego „z uwagi na co". T o coś zapro jektowanego jest byciem jestestwa, a mianowicie byciem otwartym w tym, co konstytuuje je jako właściwą możność Por. § 32, s. 210 nn., zwłaszcza s. 215 n.
[324/325]
Rozdział HI
455
bycia całością. „Z uwagi na co" tego czegoś zaprojektowa nego, tego otwartego, tak ukonstytuowanego bycia jest tym, co umożliwia tę konstytucję bycia jako samej troski. Pytaniem o sens troski zapytujemy: co umożliwia całokształt rozczłonkowanej całości struktury troski w jedności jej rozwiniętego rozczłonkowania? Ściśle biorąc „sens" oznacza „z uwagi na co" pierwot nego projektu rozumienia bycia. Otwarte samemu sobie bycie-w-świecie wraz z byciem tego bytu, którym samo jest, równie pierwotnie rozumie bycie bytu odkrytego wewnątrz świata, choć nietematycznie i nawet jeszcze bez zróżnicowania na jego pierwotne modi egzystencji i real ności. Wszelkie ontyczne doświadczenie bytu, zarówno przeglądowe rachowanie czegoś poręcznego, jak pozytyw ne naukowe poznawanie czegoś obecnego, opiera się na zawsze mniej lub bardziej przejrzystych projektach bycia odnośnego bytu. Projekty te kryją jednak w sobie „z uwagi na co", którym się niejako żywi rozumienie bycia. Gdy mówimy: byt „ma sens", to oznacza to, że stał się on dostępny w swym byciu, które jako pierwsze, zaprojekto wane na swe „z uwagi na co", „właściwie" „ma sens". Byt tylko dlatego „ m a " sens, że jako bycie z góry otwarte staje się zrozumiały w projekcie bycia, tzn. na podstawie „z uwagi na co". Pierwotny projekt / rozumienia bycia „na daje" sens. Pytanie o sens bycia jakiegoś bytu czyni tema tem „z uwagi na c o " przysługujące rozumieniu bycia leżą cemu u podstawy wszelkiego bycia bytu. Egzystencja jestestwa jest jemu samemu otwarta właś ciwie albo niewłaściwie. Egzystując rozumie ono siebie w taki sposób, że rozumienie to nie prezentuje czystego uj mowania, lecz stanowi egżystencyjne bycie faktycznej moż ności bycia. Otwarte bycie jest byciem pewnego bytu, któremu o to bycie chodzi. Sens tego bycia, tzn. troski,
456
Jestestwo i czasowość
[325]
który umożliwia jej konstytucję, stanowi pierwotnie bycie możności bycia. Sens bycia jestestwa nie jest j a k i m ś oder w a n y m czymś i n n y m i „ s p o z a " niego samego, lecz s a m y m rozumiejącym się jestestwem. C o umożliwia bycie jestest wa, a t y m s a m y m jego faktyczną egzystencję? T o , co zaprojektowane p i e r w o t n y m egzystencjalnym p r o j e k t e m egzystencji, odsłoniło się j a k o wybiegające zde c y d o w a n i e . Co umożliwia to właściwe bycie całością jestes twa w aspekcie jedności jego rozczłonkowanej całości struk turalnej? Ujęte w sposób formalnie-egzystencjalny, bez p r z y w o ł y w a n i a n a razie pełnej zawartości struktury, wy biegające z d e c y d o w a n i e jest byciem ku najbardziej własnej, wyróżnionej możności bycia. J e s t to możliwe tylko w ten sposób, że jestestwo w ogóle może w obrębie swej najbardziej własnej możliwości przychodzić d o siebie i że tę możliwość w o w y m pozwalaniu-sobie-na-przyjście-do-siebie w y t r z y m u je j a k o możliwość właśnie, to znaczy egzystuje. T y m , co wy trzymuje wyróżnioną możliwość, co w jej obrębie pozwala sobie n a przyjście d o siebie, jest pierwotny fenomen przyszłoś ci. Jeśli byciu jestestwa przysługuje właściwe bądź niewłaści we bycie ku śmierci, to jest ono możliwe tylko j a k o przyszłe we w s k a z a n y m tu i w y m a g a j ą c y m jeszcze dokładniejszego określenia „sensie". „Przyszłość" nie oznacza tu jakiegoś „ t e r a z " , które nie stało się jeszcze „rzeczywiste" i dopiero się t a k i m stanie — lecz szłość (Kun/t), z j a k ą jestestwo n a gruncie swej najbardziej własnej możności bycia przycho dzi d o siebie. Wybieganie czyni jestestwo właściwie przysz łym, mianowicie samo wybieganie jest możliwe tylko o ty le, o ile jestestwo jako będące w ogóle zawsze j u ż przychodzi d o siebie, tzn. w swym byciu w ogóle jest przyszłe. Wybiegające z d e c y d o w a n i e r o z u m i e jestestwo w j e g o istotowym byciu w i n n y m . R o z u m i e n i e to oznacza przej m o w a n i e podczas egzystencji bycia w i n n y m , bycie j a k o
[325/326]
Rozdział HI
457
r z u c o n a p o d s t a w a nie-ważności. Przejęcie rzucenia ozna cza właściwe bycie jestestwem tak, jak ono zawsze już było. Przejęcie rzucenia jest j e d n a k możliwe tylko w ten sposób, że przyszłe jestestwo może być swym najbardziej własnym „jak / ono zawsze j u ż b y ł o " , tzn. swym „ t y m , co b y ł e " („Gewesen"). T y l k o o tyle, o ile jestestwo w ogóle jest j a ko ,jestem-hyle"*, może ono przyszłościowo tak przyjść do siebie, by było to przyjście z powrotem. Właściwie przysz łe jest jestestwo właściwie byłe. W y b i e g a n i e w ostateczną i najbardziej własną możliwość to rozumiejące przyjście z p o w r o t e m d o najbardziej własnego „ t e g o , co b y ł e " . J e s testwo może tylko o tyle być właściwie byłe, o ile jest przyszłe. Byłość (Gewesenheit) w y p ł y w a w pewien sposób z przyszłości. Wybiegające z d e c y d o w a n i e w ten sposób otwiera aktual ną sytuację „ t u o t o " , że egzystencja działając p r z e g l ą d o w o troska się o coś faktycznie w otoczeniu poręcznego. Zdecy d o w a n e bycie p r z y czymś p o r ę c z n y m sytuacji, tzn. umożli wianie n a p o t y k a n i a czegoś obecnego (Anwesende) w otocze niu, jest możliwe tylko przez uwspółcześnianie** tego bytu. T y l k o j a k o współczesność w sensie uwspółcześniania może z d e c y d o w a n i e być t y m , czym jest: n i e z a m a s k o w a n y m umożliwianiem n a p o t k a n i a tego, co z d e c y d o w a n i e uchwytuje działając. * „ich bin-gewesen", dosł. „byłem" (czas przeszły dokonany), ale Heidegger kładzie nacisk na słowo posiłkowe „bin" (jestem), czyniąc z „byłości" pewien sposób bycia jestestwa. ** „Gegenwartigen". M a to związek z „Gegenwart" (współczes ność). Poza tym „Gegenwart" znaczy także „obecność". Heidegger używa więc trzech terminów o tym znaczeniu: „Vorhandenheit" (is tnienie jako „stała obecność"), „Anwesenheif i „Gegenwart" (ra czej w sensie współczesności niewłaściwej). Wyraźne rozdzielenie tych pojęć „obecności" jest nadzwyczaj trudne.
458
Jestestwo i czasowość
[326/327]
P r z y c h o d z ą c przyszłościowo z p o w r o t e m d o siebie, zde c y d o w a n i e w p r o w a d z a się uwspółcześniająco w sytuację. Byłość w y p ł y w a z przyszłości, tak mianowicie, że była (a lepiej: stająca się byłą) przyszłość w y z w a l a z siebie współ czesność. T e n w taki sposób jednolity — j a k o stająca się byłą i uwspółcześniająca przyszłość — fenomen n a z y w a m y czasowością. T y l k o o tyle, o ile jestestwo jest określone j a ko czasowość, umożliwia ono s a m e m u sobie w s p o m n i a n ą właściwą możność bycia całością wybiegającego zdecydo w a n i a . Czasowość odsłania się jako sens właściwej troski. F e n o m e n a l n a , z u k o n s t y t u o w a n i e m bycia wybiegającego z d e c y d o w a n i a u t w o r z o n a treść tego sensu wypełnia zna czenie t e r m i n u „czasowość". Sposób u ż y w a n i a tego termi nu musi przede wszystkim t r z y m a ć się z d a l a od wszelkich n a r z u c a j ą c y c h się n a gruncie potocznego pojęcia czasu z n a c z e ń „przyszłości", „przeszłości" i „współczesności". Dotyczy to także pojęć „ s u b i e k t y w n e g o " i „ o b i e k t y w n e g o " bądź „immanentnego" i „transcendentnego" „czasu". J a k o że jestestwo zrazu i zwykle r o z u m i e siebie niewłaś ciwie, m o ż n a przypuszczać, że „ c z a s " potocznie r o z u m i a n y p r z e d s t a w i a pewien w p r a w d z i e rzeczywisty, ale p o c h o d n y fenomen. W y p ł y w a o n z czasowości niewłaściwej, k t ó r a sa m a m a własne źródło. Pojęcia „przyszłości", „przeszłości" i „współczesności" zrodziło niewłaściwe rozumienie czasu. T e r m i n o l o g i c z n e wyodrębnienie odnośnych p i e r w o t n y c h i / właściwych fenomenów b o r y k a się z tą samą trudnością, w której grzęźnie wszelka terminologia ontologiczna. Gwał ty w o b r ę b i e tego pola b a d a w c z e g o nie są samowolą, lecz o p a r t ą n a istocie rzeczy koniecznością. A b y j e d n a k m ó c spójnie p o k a z a ć źródło czasowości niewłaściwej w czaso wości pierwotnej i właściwej, p o t r z e b a najpierw k o n k r e t n e go o p r a c o w a n i a dotychczas tylko z grubsza scharaktery z o w a n e g o p i e r w o t n e g o fenomenu.
Rozdział III
[327]
459
Jeśli zdecydowanie stanowi modus właściwej troski, ta zaś możliwa jest tylko dzięki czasowości, to i sam uzyskany wskutek wejrzenia w zdecydowanie fenomen musi przed stawiać jedynie pewną modalną odmianę czasowości, która umożliwia w ogóle troskę jako taką. Całokształt bycia jestes twa jako troski oznacza: antycypujące-się-bycie-już-w (świe cie) jako bycie-przy (wewnątrz świata napotykanym by cie). Przy pierwszym ustaleniu tej rozczłonkowanej struk tury wskazaliśmy na to, że ze względu na takie rozczłon kowanie trzeba pytanie ontologiczne cofnąć jeszcze głębiej aż po wydobycie jedności całokształtu strukturalnej rozma itości . Pierwotna jedność struktury troski tkwi w czasowości. 1
Samoantycypacja ma ugruntowanie w przyszłości. „Bycie-już-w..." daje znać o byłości. „Bycie-przy..." jest umoż liwiane przez uwspółcześnianie. Zgodnie z wyżej powie dzianym, jest już samo z siebie wykluczone, by owo „przed" („Vor") zawarte w „antycypowaniu" („Vorweg") oraz „już" pojmować na podstawie potocznego rozumienia czasu. „Przed" to wcale nie „wcześniej" w sensie „jeszcze-nie-teraz, ale później"; tak samo „już" nie znaczy: „teraz-już-nie, ale wcześniej". Gdyby wyrażenia „przed" i „już" miały takie czasowe znaczenie (które zresztą mieć mogą), to czasowość troski oznaczałaby, że troska jest czymś, co jest zarazem „wcześniej" i „później", „jeszcze nie" i „już nie". Troska byłaby wtedy pojmowana jako byt, który wy stępuje i przebiega „w czasie". Bycie bytu o charakterze jestestwa stałoby się czymś obecnym. Skoro jest to niemoż liwe, to czasowe znaczenie wspomnianych wyrażeń musi być inne. „Przed" („vor" und „vorweg") wskazuje na przyszłość, która w ogóle dopiero umożliwia to, że jestest wo może być .tak, iż chodzi mu o jego możność bycia. 1
Por. § 41, s. 277.
460
Jestestwo i czasowość
[327/328]
U g r u n t o w a n e w przyszłości projektowanie się n a „ze względu n a siebie s a m e g o " stanowi istotowy c h a r a k t e r egzystencjalności. Jej pierwotnym sensem jest przyszłość. / P o d o b n i e „ j u ż " zawiera egzystencjalny, czasowy sens bycia bytu, który, jeśli jest, zawsze j u ż jest czymś rzuco n y m . T y l k o dlatego, że troska m a u g r u n t o w a n i e w byłości, jestestwo j a k o rzucony byt, j a k i m jest, może egzystować. „ D o p ó k i " jestestwo faktycznie egzystuje, nie jest nigdy przeszłe, ale n a p e w n o zawsze j u ż byłe w sensie ,jestem- b y ł e " . A tylko d o p ó t y może ono być byle, dopóki jest. „ P r z e s z ł y m " n a z y w a m y n a t o m i a s t byt, który nie jest j u ż obecny. D l a t e g o jestestwo, egzystując, nie może nigdy ustalić siebie j a k o obecnego faktu, który „ w r a z z u p ł y w e m c z a s u " powstaje i ginie i który częściowo jest j u ż przeszły. Jestestwo „znajduje się" (,findet sich") zawsze tylko j a k o r z u c o n e factum. W położeniu (Befindlichkeit) jestestwo o p a d a samo siebie j a k o byt, którym, jeszcze będąc, j u ż było, tzn. stale jest byłe. Pierwotny egzystencjalny sens faktyczności tkwi w byłości. Artykulacja s t r u k t u r y troski ukazuje za po mocą w y r a ż e ń „ p r z e d " i „ j u ż " czasowy sens egzystencjalności i faktyczności. Brak n a t o m i a s t takiej wskazówki d l a trzeciego konsty t u t y w n e g o m o m e n t u troski: dla upadającego bycia-przy... Nie m a to oznaczać, że u p a d a n i e nie opiera się także n a czasowości, lecz wskazywać, iż uwspółcześnianie, stanowiące pierwotne podłoże upadania w objęte zatroskaniem coś p o ręcznego i obecnego, w modus pierwotnej czasowości pozos taje włączone w przyszłość i byłość. J a k o z d e c y d o w a n e , jes testwo w y d o b y ł o się właśnie z u p a d a n i a , aby t y m bardziej właściwie być „ t u o t o " w „mgnieniu o k a " skierowanego n a (im „Augenblick" auf) o t w a r t ą sytuację. Czasowość umożliwia jedność egzystencji, faktyczności i up a d a n i a , konstytuując w ten sposób pierwotnie całokształt
[328/329]
Rozdział III
461
s t r u k t u r y troski. M o m e n t ó w troski nie m o ż n a w ż a d n y m razie z g r o m a d z i ć w jakiś zestaw, p o d o b n i e j a k n a samą czasowość nie składa się d o p i e r o ,,z c z a s e m " przyszłość, byłość i współczesność. Czasowość w ogóle nie „jest" żad n y m bytem. Nie jest, lecz się uczasawia. Wszelako p o w o d y , dla których nie m o ż e m y u n i k n ą ć mówienia: „czasowość «jest» — sensem troski", „czasowość «jest» — tak a tak ok r e ś l o n a " , staną się zrozumiałe dopiero n a podstawie wy j a ś n i a n e j idei bycia i „jest" w ogóle. Czasowość uczasawia — mianowicie możliwe o d m i a n y siebie samej. T e zaś umoż liwiają rozmaitość modi bycia jestestwa, przede wszystkim podstawową możliwość właściwej i niewłaściwej egzystencji. Przyszłość, byłość, współczesność ukazują c h a r a k t e r y fe n o m e n a l n e : „do-siebie", „z p o w r o t e m k u " , „dopuszczanie n a p o t y k a n i a / czegoś". F e n o m e n y „ d o " , „ k u " , „ p r z y " ujawniają czasowość j a k o exo-Tomxóv w czystej postaci*. Cza sowość to pierwotne „poza-sobą" w sobie i dla siebie. Dlatego s c h a r a k t e r y z o w a n e tu fenomeny przyszłości, byłości, współ czesności n a z y w a m y ekstazami czasowości. Nie jest o n a naj p i e r w j a k i m ś b y t e m , który p o t e m d o p i e r o w y k r a c z a z sie bie, lecz jej istotą jest uczasowienie w jedności ekstaz. Dla „ c z a s u " dostępnego p o t o c z n e m u r o z u m i e n i u charakterys tyczne jest między i n n y m i właśnie to, że w „czasie" tym ja ko czystym, p o z b a w i o n y m p o c z ą t k u i końca ciągu „ t e r a z " ekstatyczny c h a r a k t e r pierwotnej czasowości ulega niwelacji. * „Die Phdnomene des zu..., auf..., bei... offenbaren die ^eitlichkeit ais das źxoTaTtxóv schlechthin". Te fenomeny to „auf-sich-zukommen" („Zukunff, „przyszłość"), ,,zuriickkommen-auf' („Gewesenheit", „byłość") i „Sein-bei" („Gegenwart', „współczesność"). „Ekstatyczność" czasowości Heidegger wywodzi z greckiego „ekstasis", czyli „stanie poza, na zewnątrz". Podobną naturę ma dlań egzy stencja, w późniejszych jego pracach wyrażana terminem „Eksistenz" (ek-sistencja).
462
[329/330]
Jestestwo i czasowość
O n a sama jednakże zgodnie ze swym egzystencjalnym sen sem opiera się na pewnym określonym możliwym uczasowieniu, zgodnie z którym czasowość, jako niewłaściwa, uczasawia ów „czas". Jeśli zatem o dostępnym rozsądkowi jestestwa „czasie" dowieść, że nie jest pierwotny i że wy pływa raczej z czasowości właściwej, to na mocy zasady a potioń fit denominatio prawomocne będzie nazwanie od słoniętej teraz czasowości
czasem
źródłowym.
Wyliczając ekstazy wymienialiśmy zawsze na pierwszym miejscu przyszłość. M a to wskazywać, że w ekstatycznej jedności pierwotnej i właściwej czasowości przyszłość ma pierwszeństwo, chociaż czasowość nie powstaje dopiero ja ko zestaw i następstwo ekstaz, lecz uczasawia się zawsze przy jednakowej ich pierwotności. W jej obrębie jednak różne są modi uczasowienia. Różność polega na tym, że może się ono pierwotnie określać na podstawie różnych ekstaz. Pierwotna i właściwa czasowość uczasawia się na podstawie przyszłości właściwej, mianowicie ta, jako przyszłościowo była, budzi współczesność. Zasadniczym fe nomenem pierwotnej
i właściwej
czasowości
jest przyszłość.
Pry
mat przyszłości będzie się zmieniał w zależności od m o dyfikacji uczasowienia samej czasowości niewłaściwej, ale ujawni się także nawet i w „czasie" pochodnym. Troska jest byciem ku śmierci. Wybiegające zdecydowa nie określamy jako właściwe bycie ku scharakteryzowanej wyżej możliwości zwykłej niemożliwości jestestwa. W ta kim byciu ku swemu kresowi jestestwo egzystuje właściwie całe jako byt, którym, „rzucone w śmierć", może być. Nie ma ono kresu, na którym by się jedynie zatrzymywało, lecz egzystuje skończenie. Właściwa przyszłość, pierwotnie uczasawiająca tę czasowość, która stanowi sens / wybiegają cego zdecydowania, sama się przez to odsłania jako skończo na. Atoli czyż „czas" nie „płynie dalej", pomimo mojego
[330]
Rozdział III
463
niebycia-już-jestestwem? I czyż „ w przyszłości" nie może tkwić jeszcze nieograniczenie wiele i z niej nadchodzić? T r z e b a n a te p y t a n i a odpowiedzieć twierdząco. M i m o to nie m a w nich nic, co podważałoby skończony charakter pierwotnej czasowości — gdyż w ogóle jej one nie dotyczą. Pytanie nie dotyczy tego, co jeszcze może się zdarzyć ,,w płynącym dalej czasie", ani j a k ą możność-przyjścia-do-siebie można spotkać ,,w ciągu tego czasu", lecz tego, jak samo przychodzenie-do-siebie jako takie jest pierwotnie określone. J a k o „skończoność" nie oznacza pierwotnie jakiegoś zaprze stania, lecz jest c h a r a k t e r e m samego uczasowienia. Pier w o t n a i właściwa przyszłość to owo ,,do-siebie" — d o siebie, egzystując j a k o nieprześcignioną możliwość nie-ważności. Ekstatyczny c h a r a k t e r pierwotnej przyszłości polega właśnie na tym, że z a m y k a o n a możność bycia, tzn. sama jest zam knięta i j a k o t a k a umożliwia zdecydowane egzystencyjne ro zumienie nie-ważności. Pierwotne i właściwe przychodze nie-do-siebie jest sensem egzystowania pośród najbardziej własnej nie-ważności. T e z a o pierwotnej skończoności czaso wości nie zaprzecza wcale temu, że „czas płynie dalej", lecz m a jedynie u t r z y m a ć fenomenalny charakter pierwotnej czasowości, który się ukazuje w tym, co zaprojektowane przez pierwotny egzystencjalny projekt samego jestestwa. Pokusa przeoczenia skończoności pierwotnej i właściwej przyszłości, a z a r a z e m i czasowości, l u b u z n a w a n i a jej „a priori" za niemożliwą, bierze się z ciągłej presji potocznego r o z u m i e n i a czasu. T o , że, zasadnie, z n a ono tylko czas bez końca, nie d o w o d z i jeszcze, że ów czas i jego „nieskończo n o ś ć " także r o z u m i e . Co oznacza: czas „ p ł y n i e " i „ u p ł y w a " ? Co o z n a c z a w ogóle „ w czasie", a w szczególności „ w " i „z przyszłości"? W j a k i m sensie „ c z a s " jest bez koń ca? Wszystko to w y m a g a wyświetlenia, jeśli potoczne za rzuty przeciw skończoności p i e r w o t n e g o czasu nie mają
464
Jestestwo i czasowość
[330/331]
pozostać zawieszone w próżni. T e g o wyświetlenia m o ż n a będzie j e d n a k dokonać tylko wtedy, gdy kwestia skończo ności zostanie postawiona w odpowiedni sposób. T e n zaś sposób wypływa z rozumiejącego spojrzenia n a pierwotny fenomen czasu. Problem nie może brzmieć: w jaki sposób „pochodny" nieskończony czas, „ w k t ó r y m " to, co obecne, powstaje / i przemija, staje się pierwotną skończoną czasowością, lecz: j a k ze skończonej właściwej czasowości wypływa niewłaściwa i j a k ta, jako niewłaściwa, uczasawia z czasu skończonego czas nze-skończony? Tylko dlatego, że pierwot ny czas jest skończony, może się czas „ p o c h o d n y " uczasawiać j a k o nieskończony. W p o r z ą d k u rozumiejącego ujęcia skończoność czasu staje się w pełni w i d o c z n a dopiero po w y d o b y c i u „czasu bez k o ń c a " , aby go jej przeciwstawić. Dotychczasową analizę pierwotnej czasowości podsu m u j e m y w następujących tezach: czas jest pierwotnie j a k o uczasowienie czasowości, w postaci której umożliwia on konstytucję struktury troski. Czasowość jest z istoty eks t a t y c z n a . Czasowość uczasawia się pierwotnie z przyszłości. P i e r w o t n y czas jest skończony. Interpretacja troski jako czasowości nie może j e d n a k po zostawać ograniczona do osiągniętej dotąd skromnej bazy, jakkolwiek ta pozwoliła n a pierwsze wejrzenie w pierwotne właściwe bycie całością jestestwa. T e z a , że sensem jestestwa jest czasowość, musi się potwierdzić przez konkretną zawar tość wydobytego podstawowego ukonstytuowania tego bytu. § 66. Czasowość jestestwa i płynące z niej zadania bardziej źródłowego powtórzenia analizy egzystencjalnej Odsłonięty fenomen czasowości nie tylko w y m a g a b a r dziej rozległego potwierdzenia swej mocy konstytutywnej, lecz sam przez to dopiero w k r a c z a w pole widzenia
[331/332]
Rozdział III
465
w aspekcie podstawowych możliwości uczasowienia. Wyka zanie możliwości ukonstytuowania bycia jestestwa na gruncie czasowości nazywamy krótko, choć tylko prowi zorycznie, interpretacją „czasową". Najbliższe zadanie polega na uwidocznieniu niewłaściwoś ci jestestwa w jej specyficznej czasowości, wychodząc poza czasową analizę właściwej możności bycia całością jestest wa i ogólną charakterystykę czasowości troski. Czasowość ukazała się najpierw w wybiegającym zdecydowaniu. Jest ono właściwym modus otwartości, która utrzymuje się zwykle w niewłaściwości upadającej samowykladni Się. Charakte rystyka czasowości otwartości w ogóle wiedzie ku czasowe mu rozumieniu najbliższego zatroskanego bycia-w-świecie, a tym samym przeciętnego niezróżnicowania jestestwa, niezróżnicowania, od którego analityka egzystencjalna / wyszła . Nazwaliśmy „powszedniością" przeciętny sposób bycia jes testwa, sposób, w którym się ono zrazu i zwykle utrzymu je. Przez powtórzenie wcześniejszej analizy musi się odsło nić czasowy sens powszedniości, by mogła się ujawnić zawarta w czasowości problematyka i by ostatecznie znikła pozorna „oczywistość" analiz przygotowawczych. Czasowość winna się potwierdzić we wszystkich istotnych strukturach pod stawowego ukonstytuowania jestestwa. Nie prowadzi to jednak do powierzchownego i schematycznego ponownego przebiegania już dokonanych analiz w kolejności ich przedstawienia. Inaczej ukierunkowany proces analizy cza sowej m a uwydatnić spójność wcześniejszych rozważań oraz usunąć przypadkowość i pozorną dowolność. Obok tych metodologicznych konieczności dają o sobie znać zawarte w samym fenomenie motywy zmuszające do inne go rozczłonkowania powtórzeniowej analizy. 1
1
Por. § 9, s. 61.
466
Jestestwo i czasowość
[332/333]
O n t o l o g i c z n a s t r u k t u r a bytu, k t ó r y m zawsze jestem j a sam, skupia się w samodzielności egzystencji. Ponieważ nie m o ż n a p o j m o w a ć Siebie ani j a k o substancji, ani j a k o p o d m i o t u , lecz j a k o o p a r t e n a egzystencji, dlatego analiza Siebie niewłaściwego, Się, p o z o s t a w a ł a w trakcie przygo towawczej interpretacji jestestwa zupełnie n a u b o c z u . Po wyraźnym wycofaniu teraz c h a r a k t e r u Siebie d o struktury troski, a t y m s a m y m czasowości, n a b i e r a wagi czasowa i n t e r p r e t a c j a samo-dzielności i niesamo-dzielności. W y m a ga o n a osobnego t e m a t y c z n e g o p r o w a d z e n i a . Nie tylko j e d n a k rzetelnie zabezpiecza o n a przed p a r a l o g i z m a m i i ontologicznie n i e o d p o w i e d n i m i p y t a n i a m i o bycie J a w ogóle, ale z a r a z e m dostarcza, o d p o w i e d n i o d o swej central nej funkcji, bardziej pierwotnego w g l ą d u w strukturę uczaso wienia czasowości. T a ostatnia odsłania się j a k o dziejowość jestestwa. Stwierdzenie: , J e s t e s t w o jest dziejowe", okazuje się f u n d a m e n t a l n ą wypowiedzią egzystencjalno-ontologiczną. J e s t o n a daleka od samego tylko ontycznego stwierdze nia faktu, że jestestwo występuje w „dziejach ś w i a t a " . Dziejowość jestestwa jest p o d s t a w ą możliwego r o z u m i e n i a historycznego, które ze swej strony niesie ze sobą możli wość przez siebie kształtowanej historii j a k o n a u k i . 1
Czasowa interpretacja powszedniości i dziejowości wy starczająco u t w i e r d z a spojrzenie n a czas pierwotny, by od k r y w a ć g o / j a k o w a r u n e k możliwości i konieczności p o wszedniego doświadczenia czasu. J a k o byt, k t ó r e m u chodzi o jego bycie, jestestwo użytkuje siebie najpierw, wyraźnie lub nie, dla siebie samego. T r o s k a jest zrazu i zwykle przeglądo w y m zatroskaniem. Użytkując się ze względu n a siebie sa m o , jestestwo się „ z u ż y w a " . Zużywając się jestestwo u ż y w a siebie s a m o , tzn. swego czasu. U ż y w a j ą c czasu rachuje za Por. §§ 25 nn., s. 162 nn.
[333]
Rozdział III
467
jego p o m o c ą . Przeglądowo-rachujące zatroskanie o d k r y w a j a k o pierwsze czas i p r o w a d z i d o wykształcenia r a c h u b y czasu. R a c h o w a n i e czasu jest konstytutywne dla bycia-w-świecie. R a c h u j ą c swój czas, zatroskane o d k r y w a n i e prze glądu p o z w a l a coś odkrytego poręcznego i coś obecnego n a p o t y k a ć w czasie. W e w n ą t r z ś w i a t o w y byt staje się w ten sposób d o s t ę p n y j a k o „ b ę d ą c y w czasie". Czasową określoność wewnątrzświatowego b y t u n a z y w a m y wewnątrzczasowością. O n t y c z n i e najpierw w niej znaleziony „ c z a s " staje się p o d s t a w ą u f o r m o w a n i a potocznego i tradycyjnego poję cia czasu. Czas j a k o wewnątrzczasowość powstaje j e d n a k z istotowego sposobu uczasowienia źródłowej czasowości. Źródło to mówi, że czas, „ w k t ó r y m " to, co obecne, p o wstaje i przemija, jest rzetelnym fenomenem czasu, nie zaś u z e w n ę t r z n i e n i e m „jakościowego c z a s u " w przestrzeń, j a k chce n a m zasugerować ontologicznie zupełnie nieokreślona i niewystarczająca Bergsonowska interpretacja czasu. Dopiero opracowanie czasowości jestestwa j a k o powszed niości, dziejowości i wewnątrzczasowości dostarcza bezkom promisowego wglądu w powikłania źródłowej ontologii jestes twa. J a k o bycie-w-świecie jestestwo egzystuje faktycznie wraz z w e w n ą t r z świata n a p o t y k a n y m b y t e m i przy n i m . Bycie jestestwa zyskuje więc swą rozległą ontologiczną przejrzystość dopiero w horyzoncie rozjaśnionego bycia bytu odmiennego od jestestwa, tzn. także tego, który, ani poręczny, ani obecny, jedynie „istnieje" („besteht"). J e d n a k ż e interpretacji odmian bycia wszystkiego tego, o czym mówimy, że jest, potrzeba do statecznie najpierw rozjaśnionej idei bycia w ogóle. Dopóki jej brak, także i powtórzeniowa czasowa analiza jestestwa pozo staje niepełna i obciążona niejasnościami — by nie mówić już o trudnościach n a t u r y rzeczowej. Egzystencjalno-czasowa analiza jestestwa w y m a g a ze swej strony ponownego powtó rzenia n a gruncie zasadniczej dyskusji pojęcia bycia. /
Rozdział
czwarty
CZASOWOŚĆ I POWSZEDNIOŚĆ
§ 67. Podstawowa ciągłość egzystencjalnego ukonstytuowania jestestwa i wstępny zarys czasowej interpretacji tego ukonstytuowania 1
Analiza przygotowawcza udostępniła całą rozmaitość fenomenów, które m i m o skupienia u w a g i n a fundującym całokształcie s t r u k t u r y troski nie p o w i n n y u m k n ą ć z pola fenomenologicznego widzenia. Pierwotny całokształt ukon s t y t u o w a n i a jestestwa jako rozczłonkowany nie tylko nie wyklucza takiej rozmaitości, lecz jej wręcz w y m a g a . Pierwotność u k o n s t y t u o w a n i a bycia nie p o k r y w a się z prostotą i jedynością ostatecznych elementów struktury. Ontologicz ne źródło bycia jestestwa nie jest „ n i ż s z e " niż to, co z nie go w y p ł y w a , lecz j u ż z góry przewyższa j e mocą, a wszel kie „ w y p ł y w a n i e " w polu ontologii jest degeneracją. O n t o logiczne dążenie ku „ ź r ó d ł u " nie dochodzi d o ontycznych oczywistości „ z d r o w e g o r o z s ą d k u " , lecz otwiera się m u właśnie p r o b l e m a t y c z n o ś ć wszystkiego, co oczywiste. A b y uzyskane w analizie przygotowawczej fenomeny p o nownie w p r o w a d z i ć w pole fenomenologicznego widzenia, musi wystarczyć krótkie wskazanie n a jej p r z e b y t e stadia. W y o d r ę b n i e n i e troski zrodziło się z analizy otwartości, któ r a konstytuuje bycie „ t u o t o " . Rozświetlenie tego fenomenu
Por. Dział I, ss. 58-324.
[334/335]
Rozdział IV
469
oznaczało prowizoryczną interpretację p o d s t a w o w e g o uk o n s t y t u o w a n i a jestestwa, tzn. bycia-w-świecie. B a d a n i e wyszło od wyznaczenia go, aby wobec nieodpowiednich, zwykle n i e w y r a ź n y c h wstępnych określeń ontologicznych jestestwa od samego początku z a p e w n i ć zadowalający h o r y z o n t fenomenalny. Bycie-w-świecie scharakteryzowaliś m y najpierw w aspekcie fenomenu świata. Eksplikacja wychodziła od ontyczno-ontologicznego wyznaczenia tego, co „w" otoczeniu poręczne i obecne, przechodząc do wy o d r ę b n i e n i a wewnątrzświatowości, aby n a niej uwidocznić fenomen światowości w ogóle. S t r u k t u r a światowości, oznaczoność, objawiła się j e d n a k ż e j a k o sprzężona z tym, n a co się projektuje należące z istoty d o otwartości ro zumienie, z możnością bycia jestestwa, ze względu na którą ono egzystuje. C z a s o w a interpretacja powszedniego jestestwa w i n n a wychodzić od struktur, w których konstytuuje się otwar tość. / Są to: rozumienie, położenie, u p a d a n i e i m o w a . Mo di uczasowienia czasowości, które mają zostać w y d o b y t e przez wzgląd n a te fenomeny, dają p o d s t a w ę d o określenia czasowości bycia-w-świecie. T o zaś p o n o w n i e p r o w a d z i d o fenomenu świata i pozwala w y o d r ę b n i ć specyficznie cza sową p r o b l e m a t y k ę światowości. Musi się o n a potwierdzić przez charakterystykę najbardziej powszedniego bycia-w-świecie, upadającego przeglądowego zatroskania. J e g o czasowość umożliwia modyfikację przeglądu w p r z y p a t r u jące się o d b i e r a n i e i o p a r t e n a n i m p o z n a w a n i e teoretycz ne. T a k występująca czasowość bycia-w-świecie okazuje się z a r a z e m f u n d a m e n t e m specyficznej przestrzenności jestest wa. T r z e b a u k a z a ć czasową konstytucję o d d a l e n i a i ukie r u n k o w a n i a . Całość tych analiz odsłania p e w n ą możliwość uczasowienia czasowości, w której ontologicznie u g r u n t o w a n a jest niewłaściwość jestestwa, i p r o w a d z i d o p y t a n i a ,
470
Jestestwo
i
czasowość
[335/336]
jak rozumieć czasowy charakter powszedniości, czasowy sens ciągle dotąd używanego zwrotu „zrazu i zwykle". Ustalenie tego problemu pokazuje wyraźnie, że (i na ile) uzyskane dotychczas wyjaśnienie fenomenu nie wystarcza. Niniejszy rozdział dzieli się więc następująco: czaso wość otwartości w ogóle (§ 68); czasowość bycia-w-świecie i problem transcendencji (§ 69); czasowość przestrzenności charakteryzującej jestestwo (§ 70); czasowy sens powszed niości jestestwa (§ 71). § 68. Czasowość otwartości w ogóle Zdecydowanie, scharakteryzowane co do swego czasowe go sensu, reprezentuje właściwą otwartość jestestwa. T a zaś konstytuuje jakiś byt w ten sposób, że egzystując może on być samym swym „tu oto". Czasowy sens troski wyznaczy liśmy dopiero w zarysach. Ukazanie jej konkretnej czasowej konstytucji oznacza szczegółową czasową interpretację jej momentów strukturalnych, tzn. rozumienia, położenia, upa dania i mowy. Wszelkie rozumienie ma swój nastrój. Wszel kie położenie jest rozumiejące. Położone rozumienie m a charakter upadania. U p a d a n i o w o nastrojone rozumienie artykułuje swój rozsądek w mowie. Aktualna konstytucja czasowa powyższych fenomenów odsyła każdorazowo do tej jednej czasowości, która zapewnia możliwość struktu ralnej jedności rozumienia, położenia, upadania i mowy. / a) Czasowość
1
rozumienia
Pod terminem „rozumienie" pojmujemy pewien fun damentalny egzystencjał — nie jakiś określony sposób po znawania, odróżniony od, powiedzmy, objaśniania lub 1
Por. § 31, s. 202 nn.
[336]
Rozdział IV
471
pojmowania, ani w ogóle nie jakieś poznawanie w sensie tematycznego ujmowania. Rozumienie konstytuuje nato miast bycie „tu oto" w ten sposób, że jestestwo egzystując może na gruncie rozumienia wykształcać różne możliwości oglądu, rozglądania się, tylko-przyglądania-się. Wszelkie wyjaśnianie jako rozumiejące odkrywanie czegoś niezro zumiałego zakorzenione jest w pierwotnym rozumieniu jes testwa. Ujęte w sposób egzystencjalnie źródłowy „rozumienie" oznacza: bycie-projektującym ku możności bycia, ze względu na którą jestestwo zawsze egzystuje. Rozumienie otwiera własną możność bycia w ten sposób, że jestestwo rozumiejąc za wsze jakoś wie, u czego z samym sobą jest. T a „wiedza" nie jest jednakże odkryciem jakiegoś faktu, lecz utrzymy waniem się w obrębie pewnej egzystencyjnej możliwości. Odpowiednio niewiedza nie polega na braku rozumienia, lecz należy ją traktować jako niepełny modus projektowego charakteru możności bycia. Egzystencja może być prob lematyczna. A b y możliwa była „problematyczność", po trzeba pewnej otwartości. U podstawy projektującego ro zumienia siebie w obrębie jakiejś egzystencyjnej możliwości leży przyszłość jako przychodzenie-do-siebie z aktualnej możliwości, w postaci której zawsze jestestwo egzystuje. Przyszłość umożliwia ontologicznie byt, który jest tak, że egzystuje on w obrębie swej możności bycia rozumiejąc. Przyszłościowe u podstawy projektowanie nie ujmuje za projektowanej możliwości domniemywując ją od razu te matycznie, lecz rzuca się w nią jako możliwość. Rozu miejąc jestestwo jest zawsze tak, jak może być. Pierwotnym i właściwym egzystowaniem okazało się zdecydowanie. Niewątpliwie jestestwo pozostaje zrazu i zwykle niezdecy dowane, tzn. zamknięte co do swej najbardziej własnej możności bycia, do której doprowadza się ono tylko przez
472
Jestestwo i czasowość
[336/337]
indywidualizację. Z a w i e r a się w tym: czasowość nie ucza sawia się ciągle n a podstawie właściwej przyszłości. T a nie ciągłość nie oznacza j e d n a k , że czasowości brak niekiedy przyszłości, lecz że uczasowienie tej ostatniej jest zmienne. N a terminologiczne oznaczenie przyszłości właściwej re zerwujemy w y r a z „wybieganie". Wskazuje on, że jestestwo, egzystując właściwie, pozwala sobie, j a k o najbardziej włas nej możności bycia, dochodzić d o siebie, / że przyszłość musi dopiero s a m a siebie pozyskać, nie n a podstawie współ czesności, ale przyszłości niewłaściwej. Formalnie n e u t r a l n y termin n a oznaczenie przyszłości znajdujemy w oznaczeniu pierwszego m o m e n t u struktury troski, w „samoantycypacji". Jestestwo faktycznie ciągle się antycypuje, ale n a gruncie eg zystencyjnej możliwości nie jest ciągle wybiegające. J a k odróżnić od tego przyszłość niewłaściwą? T e n modus ekstatyczny może się odsłonić, p o d o b n i e j a k właściwa przyszłość w zdecydowaniu, tylko przez ontologiczny p o w r ó t od zatroskanego o powszedniość, niewłaściwego rozu m i e n i a d o j e g o egzystencjalno-czasowego sensu. J a k o tro ska jestestwo z istoty się antycypuje. Z a t r o s k a n e bycie-w-świecie r o z u m i e się zrazu i zwykle n a gruncie tego, o co się troska. Niewłaściwe rozumienie projektuje się n a to, o co się wśród powszednich z a t r u d n i e ń m o ż n a troskać, co jest t a m d o zrobienia, naglące, nieodzowne. T o , o co się tros k a m y , jest j e d n a k ż e takie, jakie jest, ze względu n a troska jącą się możność bycia. Pozwala ona, a b y jestestwo przy chodziło d o siebie w z a t r o s k a n y m byciu przy tym, co obję te z a t r o s k a n i e m . Jestestwo nie przychodzi d o siebie od r a z u n a łonie swej najbardziej własnej, bezwzględnej moż ności bycia, lecz troskając się wyczekuje jej na podstawie tego, czego to, co objęte zatroskaniem, dostarcza lub odmawia. J e s testwo przychodzi d o siebie n a gruncie tego, o co się troska. Przyszłość niewłaściwa m a c h a r a k t e r wyczekiwania.
[337/338]
Rozdział IV
473
Zatroskane rozumienie siebie jako Siebie-Się na podstawie tego, co się zwykle czyni, ma w tym ekstatycznym modus przyszłości „podstawę" swej możliwości. I tylko dlatego, że faktyczne jestestwo w ten sposób wyczekuje swej możności bycia wychodząc od tego, o co się troska, może ono oczeki wać i czekać na... Wyczekiwanie zawsze musi już mieć ot warty horyzont i zakres, w obrębie którego coś może być oczekiwane. Oczekiwanie to ufundowany w wyczekiwaniu mo dus przyszłości, która się właściwie uczasawia jako wybiega nie. Dlatego w wybieganiu tkwi bardziej pierwotne bycie ku śmierci niż w zatroskanym oczekiwaniu jej. Rozumienie jako egzystowanie w obrębie jakkolwiek za projektowanej możności bycia jest pierwotnie przyszłościowe. Nie uczasowiłoby się ono jednak, gdyby nie było czasowe, tzn. określone równie pierwotnie przez byłość jak przez współczesność. Sposób, w jaki ta druga ekstaza współkonstytuuje rozumienie niewłaściwe, został już z grubsza uwi doczniony. Powszednie zatroskanie rozumie siebie na pod stawie możności bycia, która wyłania mu się z możliwego sukcesu lub porażki — z uwzględnieniem tego, co aktual nie objęte zatroskaniem. Niewłaściwej przyszłości, wyczeki waniu, odpowiada własne bycie przy tym, co objęte zatros kaniem. Ekstatyczny modus tej / współ-czesności* odsłania się, gdy do porównania włączymy tę ekstazę w modus właś ciwej czasowości. Wybieganiu zdecydowania przysługuje pewna współczesność, w zgodzie z którą pewna decyzja ot wiera sytuację. W zdecydowaniu współczesność nie tylko jest wydobywana z rozproszenia na to, co najbliżej objęte
* Termin „współczesność", „Gegenwart" nawiązuje do wcześ niejszego „wyczekiwania", „Gewartigen" i ma oznaczać „Gegen-wart", „wyczekiwanie-naprzeciw-czegoś", swego rodzaju współ-obecność, współ-czesność.
474
Jestestwo i czasowość
[338]
z a t r o s k a n i e m , ale i z a t r z y m y w a n a w przyszłości i byłości. Z a t r z y m a n ą we właściwej czasowości, a t y m s a m y m właś ciwą współczesność n a z y w a m y „okamgnieniem". T e r m i n ten t r z e b a r o z u m i e ć w sensie a k t y w n y m j a k o ekstazę. O z n a c z a on z d e c y d o w a n e , ale w z d e c y d o w a n i u zatrzymane zachwy cenie (Entriickung) jestestwa tym, co w sytuacji spotykane jest w postaci o b e j m o w a l n y c h zatroskaniem możliwości i okoliczności. F e n o m e n u o k a m g n i e n i a z zasady nie m o ż n a rozjaśnić wychodząc od „teraz"• „ T e r a z " to czasowy fe n o m e n należący d o czasu j a k o wewnątrzczasowości: „ t e r a z " , „ w k t ó r y m " coś powstaje, przemija lub jest obecne. „ W m g n i e n i u o k a " nic nie może zajść, lecz j a k o właściwa współ-czesność okamgnienie p o z w a l a dopiero spotykać to, co j a k o p o r ę c z n e lub obecne może być ,,w j a k i m ś czasie" . 1
W odróżnieniu od o k a m g n i e n i a j a k o współczesności właściwej, współczesność niewłaściwą n a z y w a m y uwspółcześ nianiem (Gegenwartigen). Pojęta formalnie, k a ż d a współ czesność jest uwspółcześniająca, ale nie k a ż d a m a c h a r a k ter „ o k a m g n i e n i a " . G d y u ż y w a m y w y r a ż e n i a „uwspółcześ n i a n i e " bez dalszych specyfikacji, to m a m y n a myśli za wsze uwspółcześnianie niewłaściwe, nie mające c h a r a k t e r u 1
S. Kierkegaard chyba najgłębiej wejrzał w egzystencyjny fe nomen okamgnienia, co nie oznacza, że powiodła mu się również egzystencjalna interpretacja. Pozostaje on uwięziony w potocz nym pojęciu czasu i określa okamgnienie za pomocą „teraz" i wieczności. Gdy Kierkegaard mówi o „czasowości", ma na myśli ludzkie „bycie-w-czasie". Czas jako wewnątrzczasowość zna tylko „teraz", ale nigdy okamgnienia. Jeśli zaś doświadcza się egzystencyjnie tego ostatniego, to zakłada się — choć egzys tencjalnie w ukryty sposób — pewną bardziej pierwotną czaso wość. W kwestii „okamgnienia" por. K. Jaspers, Psychologie der Weltanschauungen, wyd. 3 nie zmienione, 1925, s. 108 nn., a także „Referat Kierkegaards", ss. 419-432.
[338/339]
Rozdział IV
475
okamgnienia i niezdecydowane. Uwspółcześnianie uwydat ni dopiero czasowa interpretacja upadania w objęty za troskaniem „świat", upadania mającego w tym uwspół cześnianiu swój egzystencjalny sens. Skoro jednak rozumie nie niewłaściwe projektuje możność bycia na podstawie te go, co objęte zatroskaniem, znaczy to, że owo rozumienie uczasawia się na gruncie uwspółcześniania. Okamgnienie natomiast uczasawia się w przeciwny sposób: na podstawie przyszłości właściwej. Rozumienie niewłaściwe uczasawia się jako uwspółcześ niające wyczekiwanie (gegenwartigendes Gewdrtigen), którego ekstatyczna jedność musi obejmować odpowiadającą mu byłość. I Właściwe przychodzenie-do-siebie wybiegającego zdecydowania jest zarazem powrotem do najbardziej włas nego, rzuconego w swą indywidualizację Siebie. T a eks taza umożliwia to, by jestestwo mogło zdecydowanie prze jąć byt, którym samo już jest. W wybieganiu jestestwo wprowadza się powtórnie w najbardziej własną możność by cia. Właściwe bycie-byłym nazwiemy powtórzeniem. Niewłaś ciwe projektowanie się na możliwości czerpane z tego, co objęte zatroskaniem, gdy to coś uwspółcześniamy, możliwe jest w ten tylko sposób, że jestestwo w swej najbardziej własnej rzuconej możności bycia zapomina o sobie. Zapomi nanie to nie jest niczym ani też tylko brakiem pamiętania, lecz własnym „pozytywnym" ekstatycznym modus byłości. Ekstaza (zachwycenie*) zapominania m a charakter sobie samemu zamkniętego wycofywania się przed najbardziej własnym tym, co „byłe", tak iż to wycofywanie się przed... ekstatycznie zamyka owo „przed czym", a zarazem i siebie
* W sensie dosłownym i figuratywnym, podobnie zresztą jak „ekstaza". Dosłownie „Entruckung" to „odsunięcie", „wycofanie ku czemuś", „zachwyt", „za-chwycenie" przez coś.
476
Jestestwo i czasowość
[339/340]
s a m o . Zapomnienie j a k o niewłaściwa byłość odnosi się tym s a m y m d o rzuconego, własnego bycia, stanowi czasowy sens sposobu bycia, zgodnie z k t ó r y m zrazu i zwykle jestem by łym. I tylko n a gruncie tego z a p o m i n a n i a zatroskane, wy czekujące uwspółcześnianie (gewartigende Gegenwartigen) m o że coś z a c h o w y w a ć , a mianowicie n a p o t y k a n y w otoczeniu byt o d m i e n n y od jestestwa. T e m u z a c h o w y w a n i u o d p o w i a d a niezachowywanie, które stanowi „ z a p o m i n a n i e " w sensie p o c h o d n y m . T a k j a k oczekiwanie możliwe jest dopiero n a gruncie wy czekiwania, tak i przypomnienie — n a gruncie z a p o m i n a n i a , a nie na odwrót, albowiem w modus z a p o m n i e n i a byłość „ot w i e r a " pierwotnie horyzont, w który jestestwo, z a g u b i o n e w „zewnętrzności" tego, co objęte zatroskaniem, może wni kać p r z y p o m n i e n i e m * . Z^^^jico-uwspółcześniające wyczeki wanie jest własną ekstatyczną jednością, zgodnie z którą nie właściwe rozumienie uczasawia się ze względu n a swą czaso wość. Jedność tych ekstaz z a m y k a (verschliefit) właściwą moż ność bycia i jest przez to egzystencjalnym w a r u n k i e m możli wości niezdecydowania (Unentschlossenheit). Chociaż niewłaś ciwe, zatroskane rozumienie określa się n a gruncie uwspół cześniania tego, co objęte zatroskaniem, to j e d n a k uczasowienie rozumienia dokonuje się pierwotnie w przyszłości.
b) Czasowość położenia^
R o z u m i e n i e nigdy nie jest o d e r w a n e , lecz zawsze poło żone. „ T u o t o " jest zawsze równie pierwotnie o t w i e r a n e j a k z a m y k a n e przez nastrój. / Nastrojowość stawia jestestwo * „Przypomnienie", „Erinnerung", to dosłownie „wnikanie w głąb", „zagłębianie się" (w przeszłość), do „wnętrza" przeciw stawionego „zewnętrzności" sfery powszedniego zatroskania. Por. § 29, s. 190 nn. 1
[340]
Rozdział IV
477
przed j e g o rzuceniem, tak iż to ostatnie właśnie nie jest j a k o takie p o z n a w a n e , lecz zostaje daleko bardziej źródłowo ot w a r t e w aspekcie tego, „jak k o m u jest". „Być-rzuconym" oznacza w p o r z ą d k u egzystencjalnym: czuć się w takim a takim położeniu. Położenie opiera się więc n a rzuceniu. Nastrój reprezentuje sposób, w j a k i zawsze jestem pierwot nie b y t e m r z u c o n y m . J a k m o ż n a uwidocznić czasową kon stytucję nastrojowóści? J a k n a gruncie ekstatycznej jedności aktualnej czasowości zrozumieć egzystencjalny związek między położeniem a rozumieniem? Nastrój otwiera w sposób p o w r o t u d o własnego jestestwa i o d w r o t u od niego. Stawianie przed „ ż e " własnego rzucenia — czy to właściwie odsłaniające, czy niewłaściwie zakry wające — staje się egzystencjalnie możliwe tylko wtedy, gdy zgodnie ze swym sensem bycie jestestwa jest ciągle by łe. S t a w i a n i e przed r z u c o n y m b y t e m , k t ó r y m się s a m e m u jest, nie tworzy od razu tego „ b y ł e g o " ; to ekstaza tego ostatniego umożliwia dopiero znajdowanie-się (Sich-Jinden) w sposób samo-poczucia (Sich-befindeń). R o z u m i e n i e m a p i e r w o t n e u g r u n t o w a n i e w przyszłości, położenie n a t o m i a s t uczasawia się pierwotnie w byłości. Nastrój uczasawia się, tj. j e g o specyficzna ekstaza należy d o przyszłości i współczes ności, tak j e d n a k , iż byłość modyfikuje te j e d n a k o w o pier w o t n e ekstazy. Podkreślaliśmy, że nastroje są w p r a w d z i e ontycznie zna ne, ale nie są p o z n a n e co d o swej pierwotnej funkcji egzys tencjalnej. U c h o d z ą za ulotne przeżycia „ z a b a r w i a j ą c e " całość „ s t a n u d u s z y " . T o , co dla obserwacji m a c h a r a k t e r ulotnego zjawiania się i znikania, należy do pierwotnej ciągłości egzystencji. Co wszelako nastroje mogą mieć wspólnego z „ c z a s e m " ? Że owe „ p r z e ż y c i a " p r z y c h o d z ą i odchodzą, przebiegają „ w czasie" — trywialne to ustale nie, a p r z y tym ontyczno-psychologiczne. T y m c z a s e m
478
Jestestwo i czasowość
[340/341]
z a d a n i e polega n a wskazaniu ontologicznej struktury n a strojowości w jej egzystencjalno-czasowej konstytucji. N a j pierw m o ż e chodzić tylko o to, by uwidocznić czasowość nastroju w ogóle. T e z a : „Położenie m a p i e r w o t n e u g r u n t o w a n i e w byłości", oznacza: egzystencjalny p o d s t a w o w y c h a r a k t e r nastroju to sprowadzenie do... Nie w y t w a r z a ono d o p i e r o byłości; to raczej położenie objawia k a ż d o r a z o w o egzystencjalnej analizie pewien modus byłości. Czasowa i n t e r p r e t a c j a położenia nie m o ż e z a t e m zmierzać d o de dukcji nastrojów z czasowości i d o ich rozkładu n a czyste fenomeny uczasowienia. / T r z e b a j e d y n i e wykazać, że pod względem tego, co i j a k egzystencyjnie „ z n a c z ą " , nastroje są możliwe tylko na gruncie czasowości. I n t e r p r e t a c j a czasowa ogranicza się tu d o wstępnie j u ż z a n a l i z o w a n y c h fenome n ó w lęku i trwogi. 1
R o z p o c z n i e m y analizę od w s k a z a n i a czasowości lęku . S c h a r a k t e r y z o w a l i ś m y go j a k o położenie niewłaściwe. N a ile byłość jest umożliwiającym go egzystencjalnym sensem? J a k i modus tej ekstazy z n a m i o n u j e specyficzną czasowość lęku? T e n ostatni jest lękiem przed zagrożeniem, które, szkodliwe dla faktycznej możności bycia jestestwa, zbliża się w opisany sposób w kręgu objętego zatroskaniem czegoś poręcznego i czegoś obecnego. L ę k a n i e się otwiera coś zagrażającego w sposób powszedniego przeglądu. Zaledwie tylko przyglądający się p o d m i o t nigdy by tego nie odkrył. Czy j e d n a k to otwieranie przez lęk przed... nie jest pozwalaniem-na-przychodzenie-do-siebie? Czy nie było słuszne określenie lęku j a k o oczekiwania n a d c h o d z ą c e g o zła (malum futurum)? Czy pierwszym czasowym sensem lęku nie jest przyszłość i w ż a d n y m razie nie byłość? Bezsprzecz nie lęk „odnosi się" nie tylko d o tego, co „przyszłe", 1
Por. § 30, s. 199 nn.
[341/342]
Rozdział IV
479
w z n a c z e n i u czegoś, co d o p i e r o przyjdzie ,,z czasem", lecz samo to odnoszenie się jest przyszłościowe w źródłowo cza sowym sensie. Wyczekiwanie j a w n i e zofjboYprzysługuje egzystencjalno-czasowej konstytucji lęku. Znaczy to najpierw tylko tyle, że czasowość lęku jest niewłaściwa. Czy lęk przed... jest tylko oczekiwaniem n a d c h o d z ą c e g o zagroże nia? O c z e k i w a n i e n a d c h o d z ą c e g o zagrożenia nie musi być od r a z u lękiem — i nie jest n i m , gdyż brak m u specyficz nego c h a r a k t e r u nastroju lęku. C h a r a k t e r ów polega n a tym, że wyczekiwanie lęku p o z w a l a zagrożeniu powrócić d o faktycznie zatroskanej możności bycia, /(.wrócone wstecz do bytu, k t ó r y m jestem, coś zagrażającego może tylko wtedy być wyczekiwane, a jestestwo zagrożone, g d y „ d o c z e g o " tego „ z p o w r o t e m d o . . . " jest j u ż w ogóle ekstatycznie otwarte. W t y m , że lękające się wyczekiwanie lęka „się", to znaczy, że lęk przed... jest zawsze lękiem o..., tkwi nastrojowy i afektywny c h a r a k t e r lęku. J e g o egzystencjalno-czasowy sens jest k o n s t y t u o w a n y przez s a m o z a p o m n i e n i e : pomieszane cofanie się przed własną faktyczną możnością bycia, w postaci której zagrożone bycie-w-świecie troska się o to, co poręczne. Arystoteles / słusznie określa lęk j a k o Atmy) TIC yj Tapor/T), j a k o zgnębienie i pomieszanie . Zgnębie nie wtłacza jestestwo z p o w r o t e m do jego rzucenia, ale tak, że staje się o n o właśnie zamknięte. Pomieszanie opiera się n a z a p o m i n a n i u . Z a p o m i n a j ą c e cofanie się przed faktycz ną, z d e c y d o w a n ą możnością bycia t r z y m a się tych m o ż liwości r a t o w a n i a się i u m y k a n i a , które j u ż wcześniej od krył przegląd. Lękające się zatroskanie, ponieważ się z a p o m i n a i dlatego nie chwyta żadnej określonej możliwości, skacze od najbliższej z nich d o następnej. Nastręczają się wszelkie „ m o ż l i w e " , tzn. także niemożliwe, możliwości. 1
Por. [Arystoteles,] Retoryka
B5, 1382 a 21.
480
Jestestwo i czasowość
[342]
Przy żadnej z nich lękający się nie przystaje, „otoczenie" nie znika, lecz jest spotykane w [postawie] niewyznawania-się-już w nim. Zapominaniu się w lęku przysługuje to pomieszane uwspółcześnianie tego, co pierwsze-lepsze. Wiado mo na przykład, że podczas pożaru domu jego mieszkańcy „ratują" często rzeczy najzupełniej nieistotne, wszystko co im wpadnie w rękę. Uwspółcześnianie mieszaniny oder wanych możliwości, które się zapomniało, umożliwia po mieszanie, które stanowi charakter nastroju lęku. Zapom nienie pomieszania modyfikuje także wyczekiwanie, nada jąc m u charakter wyczekiwania zgnębionego bądź po mieszanego, które różni się od czystego oczekiwania. Specyficzna ekstatyczna jedność, egzystencjalnie umożli wiająca lękanie się, uczasawia się pierwotnie na podstawie scharakteryzowanego tu zapomnienia, które jako modus by łości modyfikuje uczasowienie należących do niej współ czesności i przyszłości. Czasowość lęku jest pewnym wyczekująco-uwspółcześniającym zapominaniem. Zgodnie ze swym zorientowaniem na to, co spotykane wewnątrz świa ta, rozsądkowa wykładnia lęku usiłuje najpierw jako „przed czym" lęku określić „nadchodzące zło", a odpo wiednio odniesienie do niego jako oczekiwanie. Wszystko, co ponadto należy do tego fenomenu, pozostaje pewnym „uczuciem przyjemności lub przykrości". Jak się m a do czasowości lęku czasowość trwogi? N a z w a liśmy ten ostatni fenomen położeniem podstawowym . Sta wia ono jestestwo przed jego najbardziej własnym byciem rzuconym i odsłania nieswojość znajomego na co dzień by cia-w-świecie. Podobnie jak lęk, trwogę formalnie określa „przed czym" trwożenia się i „o co". Analiza pokazała wsze lako, że oba te fenomeny pokrywają się. Nie ma to 1
1
Por. § 40, s. 261 nn.
[342/343]
Rozdział IV
481
oznaczać, że strukturalne / charaktery „przed czym" i „o co" zlewają się, tak jakby trwoga nie trwożyła się ani przed..., ani o... T o , że „przed czym" i „o co" pokrywają się, m a oznaczać: wypełnia je ten sam byt, mianowicie jes testwo. W szczególności owego „przed czym" trwogi nie spotykamy w postaci określonego czegoś obejmowalnego zatroskaniem, zagrożenie nie pochodzi od czegoś poręczne go lub obecnego, lecz właśnie stąd, że nic poręcznego ani obecnego nikomu już wprost nic nie „mówi". Z bytem otoczeniowym nie m a już żadnego powiązania. Świat, w którym egzystuję, pogrążył się w nieoznaczoność; będąc tak otwartym, może on wydawać byt tylko w charakterze niepowiązania (Unbewandtnis). Nic świata, nic, przed któ rym trwoga się trwoży, nie oznacza, że w trwodze doświad czana jest jakaś nieobecność (Abwesenheit) wewnątrzświato wego tego, co obecne. Musi to być właśnie spotykane, aby nie mogło w ten sposób mieć z tym jakiegokolwiek powiąza nia i by się mogło pokazać w sposób pusty i bezlitosny. Tkwi w tym wszelako: zatroskane wyczekiwanie nie znaj duje niczego, na czego podstawie mogłoby rozumieć siebie, sięga w nic świata; zderzone ze światem rozumienie trwoga stawia jednak przed byciem-w-świecie jako takim, a to „przed czym" trwogi jest zarazem jej „o co". Trwoga przed... nie m a charakteru ani oczekiwania, ani w ogóle wyczekiwania. „Przed czym" trwogi jest już przecież „tu oto", jest samym jestestwem. Czy w takim razie trwogi nie konstytuuje przyszłość? Z pewnością, ale nie niewłaściwa przyszłość wyczekiwania. Otwarta poprzez trwogę nieoznaczoność świata odsłania nicość tego, o co można się troskać, tzn. niemożliwość pro jektowania się na ufundowaną pierwotnie w tym, co objęte zatroskaniem, możność bycia egzystencji. Odsłanianie tej niemożliwości oznacza jednak, że da się oświetlić możliwość
482
Jestestwo i czasowość
[343/344]
jakiejś właściwej możności bycia. Jaki sens czasowy ma to odsłanianie? Trwoga trwoży się o nagie jestestwo jako rzu cone w nieswojość. Sprowadza na powrót do czystego „że" najbardziej własnego, zindywidualizowanego rzucenia. T o sprowadzanie nie ma charakteru umykającego zapomina nia, ale i nie ma charakteru przypomnienia. Trwoga nie zawiera też jeszcze powtórzeniowego przejęcia egzystencji w obręb decyzji. Przeciwnie, trwoga sprowadza do rzu cenia jako możliwego i powtarzalnego. I w ten sposób odsłania ona również możliwość właściwej możności bycia, która przez powtarzanie musi jako przyszłościowa powrócić do rzuconego „tu oto". Stawianie przed powtarzalnością to specy ficzny ekstatyczny modus byłości konstytuującej położenie trwogi. / Konstytutywne dla lęku zapominanie wprawia w pomie szanie i każe jestestwu błądzić pośród nie chwytanych „światowych" możliwości. Wobec tego niepowstrzymanego uwspółcześniania współczesność trwogi zatrzymana jest w obrębie sprowadzania siebie do najbardziej własnego rzucenia. Zgodnie ze swym egzystencjalnym sensem trwo ga nie może zagubić się w czymś objętym zatroskaniem. Jeśli coś takiego dzieje się w podobnym do niej położeniu, to m a m y do czynienia z lękiem, przez powszedni rozsądek utożsamianym z trwogą. Chociaż współczesność trwogi jest zatrzymana, nie ma ona jednak charakteru uczasowiającego się w decyzji okamgnienia. Trwoga wprowadza tylko w nastrój możliwej decyzji. Współczesność trwogi trzyma okamgnienie, w postaci którego jest ona — i tylko ona — możliwa, w gotowości do skoku (a uf dem Sprung). W swoistej czasowości trwogi, jako że opiera się ona pierwotnie na byłości, a dopiero na jej gruncie uczasawiają się przyszłość i współczesność, przejawia się możliwość m o cy, jaka wyróżnia nastrój trwogi. W niej jestestwo jest w pełni wzięte wstecz (zuriickgenommen) do swej nagiej
[344/345]
Rozdział IV
483
nieswojości i nią przejęte (benommeri). Przejęcie to nie tylko bierze jestestwo wstecz ze „światowych" możliwości, ale i daje mu zarazem możliwość właściwej możności bycia. O b a nastroje, lęk i trwoga, nigdy jednak nie „występu ją" izolowane w „strumieniu przeżyć", lecz zawsze nastra jają (be-stimmen) jakieś rozumienie lub siebie na podstawie takiego rozumienia. Okazję do lęku stanowi objęty zatros kaniem byt z otoczenia. Trwoga natomiast rodzi się z samego jestestwa. Lęk opada nas od strony czegoś we wnątrzświatowego. Trwoga wyłania się z bycia-w-świecie jako rzuconego bycia ku śmierci. T o „wyrastanie" trwogi z jestestwa rozumiane czasowo oznacza, że jej przyszłość i współczesność uczasowiają się na podstawie pierwotnego bycia-byłym w sensie sprowadzania do powtarzalności. Właściwie jednak trwoga może wyrastać tylko w zdecydo w a n y m jestestwie. Zdecydowany nie zna lęku, ale rozumie możliwość trwogi jako właśnie tego nastroju, który go nie powstrzymuje ani nie rodzi w nim pomieszania. Uwalnia ona od „nicościowych" możliwości i pozwala stać się wol nym ku właściwym. Chociaż oba modi położenia, lęk i trwoga, są oparte pier wotnie na byłości, to przecież pod względem ich własnego uczasowienia w całości troski ich źródło jest odmienne. Trwoga wypływa z przyszłości zdecydowania, lęk z / z a g u bionej współczesności, której lęk lękliwie się lęka, aby w ten sposób właśnie w nią upaść. Czy jednak teza o czasowości nastrojów nie dotyczy tyl ko tych wybranych d o analizy fenomenów? Jak w wyblak łym, pozbawionym nastrojów „szarym dniu powszednim" znajdować jakiś sens czasowy? I jak jest z czasowością na strojów i uczuć takich jak nadzieja, radość, zachwyt, weso łość? Nie tylko lęk i trwoga są egzystencjalnie ufundowane w byłości, ale i inne nastroje; wystarczy tu przywołać takie
484
Jestestwo i czasowość
[345]
fenomeny, jak znudzenie, smutek, melancholia, zwątpienie. Ich interpretację wszelako trzeba oprzeć na bardziej roz ległej podstawie opracowanej już egzystencjalnej analityki jestestwa. Także jednak np. fenomen nadziei, na pozór cał kowicie ufundowany w przyszłości, trzeba zanalizować w podobny sposób jak lęk. W odróżnieniu od łęku, który odnosi się do malum futurum, nadzieję charakteryzowano ja ko oczekiwanie na bonum futurum. Dla struktury tego fe nomenu decydujący jest jednak nie tyle „przyszłościov/y" charakter tego, do czego się nadzieja odnosi, ile raczej eg zystencjalny sens samego trwania w nadziei. Także i tu cha rakter nastroju polega zasadniczo na trwaniu w nadziei ja ko spodziewaniu-się-[czegoś]-dla-siebie. Mający nadzieję nieja ko wnosi w nią siebie i temu, na co ma nadzieję, wychodzi naprzeciw. T o zaś zakłada, że dotarł on jakoś do siebie. T o , że nadzieja przynosi ulgę w obliczu przygniatającego niepokoju, znaczy tylko tyle, że także to położenie w modus bycia byłym pozostaje odniesione do brzemienia. Podniosły, a lepiej: podnoszący nastrój jest ontologicznie możliwy tyl ko w obrębie ekstatyczno-czasowej relacji jestestwa do rzu conej podstawy jego samego. A wreszcie i blady brak nastroju [w postaci] obojętnoś ci, która niczemu się nie poświęca, do niczego nie popy cha i zdaje się na to, co dzień niesie, a przy tym w pe wien sposób wszystko akceptuje — dowodzi najdobitniej mo cy zapominania w powszednich nastrojach najbliższego za troskania. Życie z dnia na dzień, które wszystkiemu „pozwala być" takim, jakim to jest, opiera się na zapomi nającym zdawaniu się na rzucenie. M a ekstatyczny sens niewłaściwej byłości. Obojętność, która może iść w parze z krzątaniem się do upadłego, musimy ostro odróżniać od spokoju ducha. Ten nastrój wyrasta ze zdecydowania, które okamgnieniowo jest nastawione na możliwe sytuacje
[345/346]
Rozdział IV
485
otwartej przez wybieganie w śmierć możności bycia ca łością. / Tylko byt, który zgodnie ze swym sensem bycia jest w jakimś położeniu (sich befindet), tzn. egzystując jest już zawsze były i egzystuje w ciągłym modus byłości, może zo stać pobudzony. Pobudzenie m a ontologicznie za przesłan kę uwspółcześnianie, a mianowicie jestestwo może w nim zostać sprowadzone do siebie jako byłego. Osobnym pro blemem pozostaje, jak wyodrębnić ontologicznie bodziec i poruszenie zmysłów w istocie tylko-żyjącej, jak i gdzie w ogóle np. bycie zwierząt jest konstytuowane przez „czas".
1
c) Czasowość upadania
Czasowa interpretacja rozumienia i położenia docierała zawsze nie tylko do pierwotnej ekstazy danego rozważanego fenomenu, ale i do całej czasowości. Tak jak przyszłość umożliwia w sposób pierwotny rozumienie, a byłość nas trój, tak i trzeci konstytutywny moment struktury troski, upadanie, ma swój egzystencjalny sens we współczesności. Przy gotowawcza analiza upadania rozpoczęła się od interpre tacji gadaniny, ciekawości i dwuznaczności . Czasowa ana liza upadania winna pójść tą samą drogą. Ograniczymy jednakże badanie do rozważenia ciekawości, gdyż w niej najlepiej widać specyficzną czasowość upadania. Analiza gadaniny i dwuznaczności natomiast zakłada już objaś nienie czasowej konstytucji mowy i eksplikacji (wykładni). 2
Ciekawość jest wyróżnioną tendencją bycia jestestwa, wedle której troska się ono o możność widzenia . Tak jak 3
1
2
3
Por. § 38, s. 248 nn. Por. § 35 nn., s. 237 nn. Por. § 36, s. 241 nn.
486
Jestestwo i czasowość
[346/347]
pojęcie oglądu, „ w i d z e n i e " nie o g r a n i c z a się d o percepcji za p o m o c ą „cielesnych" oczu. Percepcja w szerszym sensie p o z w a l a to, co poręczne, i to, co obecne, spotykać „cieleś n i e " s a m o w sobie p o d względem swego wyglądu. T a k i e p o z w a l a n i e n a spotykanie opiera się n a współczesności. Daje o n a w ogóle ekstatyczny h o r y z o n t , wewnątrz którego byt może się cieleśnie uobecniać (anwesend sein). Ciekawość uwspółcześnia j e d n a k coś obecnego nie p o to, by bawiąc przy t y m s t a r a ć się to zrozumieć; p r a g n i e o n a raczej widzieć tylko dla samego widzenia i zobaczenia. J a k o takie w sobie s a m y m uwięzione uwspółcześnianie, ciekawość pozostaje w ekstatycznej jedności z o d p o w i e d n i ą przyszłością i byłością. Ż ą d z a nowego jest w p r a w d z i e d ą ż e n i e m / ku czemuś jeszcze-nie-widzianemu, ale j e d n a k w ten sposób, że uwspółcześnianie usiłuje się o d e r w a ć od wyczekiwania. Cie kawość jest przyszłościowa n a wskroś niewłaściwie, to zaś z n o w u tak, że nie wyczekuje o n a jakiejś możliwości, lecz swoją żądzą p o ż ą d a jej j u ż tylko j a k o czegoś rzeczywistego. Ciekawość jest k o n s t y t u o w a n a przez n i e p o w s t r z y m a n e uwspółcześnianie, które tylko uwspółcześniając ciągle usiłuje przez to odbiec od wyczekiwania, w k t ó r y m przecież jest n i e p o w s t r z y m a n i e „ z a t r z y m y w a n e " . Współczesność „wy skakuje" z przysługującego jej wyczekiwania w o m ó w i o n y m tu sensie odbiegania. „ W y s k a k u j ą c e " uwspółcześnia nie ciekawości d o tego j e d n a k stopnia nie jest o d d a n e „ s p r a w i e " , że uzyskując widok n a coś, rozgląda sią j u ż za czymś n a s t ę p n y m . „ W y s k a k u j ą c e " ciągle z wyczekiwania określonej uchwyconej możliwości uwspółcześnianie u m o ż liwia ontologicznie bezzwłoczność pobytu, wyróżnik ciekawoś ci. Uwspółcześnianie nie „ w y s k a k u j e " z wyczekiwania tak, że się niejako, w znaczeniu o n t y c z n y m , od niego oddziela i pozostawia j e s a m e m u sobie. „ W y s k a k i w a n i e " to taka eks tatyczna modyfikacja wyczekiwania, że to ostatnie doskakuje
[347/348]
Rozdział IV
487
za uwspółcześnianiem. Wyczekiwanie niejako samo się poddaje, nie pozwala też już, by od strony tego, co objęte zatroskaniem, zbliżały się do niego niewłaściwe możliwości zatroskania, chyba że byłyby to możliwości dla niepo wstrzymanego uwspółcześniania. Ekstatyczna modyfikacja wyczekiwania przez wyskakujące uwspółcześnianie do po staci wyczekiwania doskakującego jest egzystencjalno-czasowym warunkiem możliwości rozrywki. Wyczekiwanie doskakujące pozostawia uwspółcześnianie coraz bardziej samemu sobie. Uwspółcześnia ono ze wzglę du na współczesność. Uwięziwszy się tak w samym sobie, rozrywkowa bezzwłoczność przybiera postać przelotności. Ten modus współczesności jest fenomenem skrajnie prze ciwstawnym okamgnieniu. W tym pierwszym bycie-tu-oto jest wszędzie i nigdzie. T e n drugi wprowadza egzystencję w sy tuację i otwiera właściwe „tu oto". Im bardziej niewłaściwa jest współczesność, tzn. im bar dziej uwspółcześnienie zbliża się do samego „siebie", tym bardziej ucieka ono i zamyka się przed jakąś określoną możnością bycia, tym mniej jednak może wówczas przysz łość wrócić do rzuconego bytu. W „wyskakiwaniu" współ czesności tkwi zarazem rosnące zapominanie. T o , że cieka wość zawsze trzyma się tego, co następne, a zapomina o tym, co było wcześniej, nie jest rezultatem wynikłym dopiero z ciekawości, lecz ontologicznym warunkiem jej samej. Czasowy sens ukazanych charakterów upadania: poku sy, uspokojenia, wyobcowania i samouwięzienia oznacza, / że „wyskakujące" uwspółcześnianie usiłuje zgodnie ze swą ekstatyczną tendencją uczasawiać się na gruncie siebie samego. ,Jestestwo się więzi" — określenie to ma eksta tyczny sens. Zachwycenie egzystencji w uwspółcześnianiu nie oznacza przecież, że jestestwo oddziela się od swego Ja
488
Jestestwo i czasowość
[348]
i Siebie. N a w e t w trakcie najbardziej skrajnego uwspół cześniania pozostaje ono czasowo, tzn. wyczekująco, zapo minające. Także uwspółcześniając, jestestwo jeszcze się ro zumie, chociaż jest wyobcowane ze swej najbardziej włas nej możności bycia, która opiera się pierwotnie na właści wej przyszłości i byłości. Ponieważ jednak uwspółcześnia nie oferuje ciągle coś „nowego", nie pozwala ono jestestwu wrócić do siebie i ciągle na nowo je uspokaja. Uspokojenie to zaostrza z kolei tendencję do wyskakiwania. „Porusza" ciekawość nie tyle bezkres rzeczy do przejrzenia, ile raczej uczasowienie w sposób upadania wyskakującej współczes ności. N a w e t jeśli zobaczyło się już wszystko, ciekawość wy najdzie zawsze coś nowego. Uczasowienie w modus „wyskakiwania" współczesności ma ugruntowanie w istocie czasowości, która jest skończona. Rzucone w bycie ku śmierci, jestestwo ucieka zrazu i zwykle przed tym mniej lub bardziej wyraźnie odsłoniętym rzuce niem. Współczesność wyskakuje ze swej właściwej przysz łości i byłości, aby dopiero okrężną drogą przez siebie pozwolić jestestwu dojść do właściwej egzystencji. Źródłem „wyskakiwania" współczesności, tzn. upadania w zagubie nie, jest sama źródłowa, właściwa czasowość, która umożli wia rzucone bycie ku śmierci. Rzucenie, przed którym wprawdzie jestestwo może zostać właściwie postawione, aby się w nim właściwie zrozumieć, pozostaje dla niego zarazem zamknięte co do swego on tycznego „skąd" i „jak". T a zamkniętość w żadnym jed nak razie nie jest tylko istniejącą faktualnie niewiedzą, lecz konstytuuje faktyczność jestestwa. Współokreśla ona eksta tyczny charakter pozostawienia egzystencji na nicościowej podstawie jej samej. Rzutu bycia rzuconym w świat jestestwo zrazu nie chwy ta właściwie; tkwiąca w nim „ruchliwość" nie „przystaje"
[348/349]
489
Rozdział IV
j u ż przez to, że w d a n y m m o m e n c i e jestestwo „jest tu o t o " . Jestestwo zostaje wciągnięte w rzucenie, tzn. j a k o rzucone w świat z a t r a c a się o n o w „świecie" w faktycznym z d a n i u n a to, co m a być objęte zatroskaniem. Współczes ność, k t ó r a stanowi egzystencjalny sens p o r w a n i a przez bieg s p r a w (Mitgenommenwerdens), nigdy nie osiąga s a m a z siebie innego h o r y z o n t u ekstatycznego, c h y b a że / decyz j a w y d o b ę d z i e ją z jej z a t r a t y , a b y j a k o z a t r z y m a n e oka m g n i e n i e otwierała a k t u a l n ą sytuację, a wraz z tym pier w o t n ą „sytuację g r a n i c z n ą " bycia ku śmierci.
1
d) Czasowość mowy
Pełna, k o n s t y t u o w a n a przez rozumienie, położenie i u p a d a n i e otwartość „ t u o t o " jest a r t y k u ł o w a n a w mowie. T a k więc m o w a nie uczasawia się pierwotnie w obrębie j a kiejś określonej ekstazy. Ponieważ j e d n a k m o w a w y p o w i a d a się zwykle faktycznie w języku, a p r z y t y m p r z e m a wia najpierw w sposób z w r a c a n i a się d o „ o t o c z e n i a " przez z a t r o s k a n e o m a w i a n i e , to uwspółcześnianie pełni uprzywilejo waną funkcję konstytutywną. F o r m y czasu, p o d o b n i e j a k pozostałe czasowe fenomeny języka, formy „ d o k o n a n e " , „ n i e d o k o n a n e " i „czasy", po wstają nie dlatego, że m o w a w y p o w i a d a się „ t a k ż e " o p r o cesach „ c z a s o w y c h " tzn. spotykanych „ w czasie". T a k ż e i nie w t y m mają one swą p o d s t a w ę , że wypowiedź języko w a przebiega „ w czasie p s y c h i c z n y m " . M o w a jest czasowa w samej sobie, j a k o że wszelkie mówienie o..., n a temat... i do... opiera się n a ekstatycznej jedności czasowości. Formy dokonane i niedokonane są zakorzenione w źródłowej czaso wości zatroskania, niezależnie od tego, czy odnosi się ono Por. § 34, s. 227 nn.
Jestestwo i czasowość
490
[349/350]
d o czegoś z w n ę t r z a czasu, czy nie. Z a p o m o c ą potocznego i tradycyjnego pojęcia czasu, d o którego j ę z y k o z n a w s t w o musi z konieczności sięgać, p r o b l e m u egzystencjalno-czasowej s t r u k t u r y powyższych form w ogóle nie można nawet po stawić . P o n i e w a ż j e d n a k m o w a jest zawsze o m a w i a n i e m bytu, choć nie głównie i p r z e w a ż n i e w sensie wypowiedzi teoretycznej, dlatego dopiero w t e d y m o ż n a będzie podjąć analizę czasowej konstytucji m o w y i eksplikację czasowych c h a r a k t e r ó w t w o r ó w językowych, g d y p r o b l e m zasadni czego związku bycia i p r a w d y p o d e j m i e m y n a gruncie p r o b l e m a t y k i czasowości. W t e d y też będziemy mogli wyod r ę b n i ć ontologiczny sens „jest", które p o w i e r z c h o w n a teoria z d a ń i teoria sądu zniekształciła d o postaci „łączni k a " . D o p i e r o w y c h o d z ą c od czasowości m o w y , tzn. jestest w a w ogóle, m o ż n a objaśnić „ w y s k o k " „ z n a c z e n i a " , a m o żliwość t w o r z e n i a pojęć uczynić ontologicznie zrozumiałą. / R o z u m i e n i e opiera się w pierwszym rzędzie n a przysz łości (wybieganie bądź wyczekiwanie). Położenie uczasa wia się najpierw w obrębie byłości (powtórzenie bądź za pomnienie) . U p a d a n i e jest czasowo zakorzenione najpierw we współczesności (uwspółcześnianie bądź o k a m g n i e n i e ) . Z a r a z e m rozumienie jest zawsze współczesnością, k t ó r a „staje się byłą". Z a r a z e m położenie uczasawia się j a k o „ u współcześniająca" przyszłość. Z a r a z e m współczesność „ w y skakuje" l u b zostaje z a t r z y m a n a przez stającą się byłą przyszłość. Staje się tu widoczne, że w każdej ekstazie cza sowość uczasawia się całkowicie, tzn. na ekstatycznej jedności ak tualnie pełnego uczasowienia czasowości opiera się całokształt 1
1
Por. między innymi Jakob Wackernagel, Vorlesungen iiber Syntax, t. I (1920), s. 15, zwłaszcza s. 149-210. Ponadto G. Herbig, Aktionsart und £eitstufe. Indogermanische Forschung, t. VI (1896), s. 167 nn.
[350/351]
491
Rozdział IV
strukturalnej całości egzystencji, faktyczności i upadania, czyli jed ność struktury troski. Uczasowienie nie oznacza w ż a d n y m razie „ n a s t ę p o w a n i a " ekstaz p o sobie. Przyszłość nie jest późniejsza niż byłość, ta zaś nie jest wcześniejsza niż współczesność. Czasowość ucza sawia się j a k o stająca się byłą uwspółcześniająca przyszłość. O t w a r t o ś ć „ t u o t o " oraz p o d s t a w o w e możliwości egzystencyjne jestestwa, właściwość i niewłaściwość, są ufundowa ne w czasowości. Otwartość zaś dotyczy zawsze j e d n a k o w o pierwotnie pełnego bycia-w-świecie, z a r ó w n o bycia-w j a k i świata. O r i e n t u j ą c się więc n a czasową konstytucję ot wartości m u s i m y mieć możność u k a z a n i a ontologicznego w a r u n k u tej oto możliwości, że może być byt egzystujący j a k o bycie-w-świecie.
§ 69. Czasowość bycia-w-świecie i problem transcendencji świata E k s t a t y c z n a j e d n o ś ć czasowości, tzn. j e d n o ś ć owego „ p o z a - s o b ą " w z a c h w y c e n i a c h przyszłości, byłości i współczes ności, jest w a r u n k i e m możliwości tego, by mógł być pe wien b y t egzystujący j a k o swe „ t u o t o " . Byt, który nosi m i a n o „ b y c i a - t u - o t o " , jest „prześwietlony" . Światło konsty tuujące to prześwietlenie jestestwa nie jest j a k ą ś ontycznie o b e c n ą siłą i źródłem jakiejś promieniującej, okazjonalnie występującej u tego bytu jasności. T o , co ten byt z istoty prześwietla, tzn. czyni to dla siebie samego z a r ó w n o „ot w a r t y m " , j a k „ j a s n y m " , zostało przed wszelką „czasową" interpretacją określone j a k o troska. N a niej opiera się peł n a otwartość „ t u o t o " . D o p i e r o to prześwietlenie umożli wia wszelkie / oświetlenie i rozjaśnienie, wszelką percepcję, 1
1
Por. § 28, s. 189.
492
Jestestwo i czasowość
[351]
„ w i d z e n i e " i posiadanie czegoś. Światło tego prześwietle nia jest dla nas zrozumiałe tylko wtedy, gdy nie poszukuje m y jakiejś zaszczepionej n a m , obecnej siły, lecz p y t a m y o jednolitą p o d s t a w ę egzystencjalnej możliwości całego u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa, troski. Ekstatyczna cza sowość źródłowo prześwietla „tu oto". J e s t o n a p i e r w o t n y m r e g u l a t o r e m możliwej jedności wszelkich istotowych struk t u r egzystencjalnych jestestwa. D o p i e r o n a gruncie zakorzenienia bycia-tu-oto w czauowości staje się z r o z u m i a ł a egzystencjalna możliwość feno m e n u , który n a początku analityki jestestwa podaliśmy j a ko u k o n s t y t u o w a n i e podstawowe: bycia-w-świecie. Najpierw t r z e b a było z a p e w n i ć nierozerwalną, s t r u k t u r a l n ą jedność tego fenomenu. P y t a n i e o podstawę możliwej jedności tej rozczłonkowanej s t r u k t u r y pozostawało n a dalszym planie. W celu o c h r o n y powyższego fenomenu przed najbardziej oczywistymi i dlatego najbardziej fatalnymi tendencjami r o z k ł a d o w y m i został bardziej szczegółowo z i n t e r p r e t o w a n y najbliższy powszedni modus bycia-w-świecie, zatroskane bycie przy czymś p o r ę c z n y m wewnątrz świata. Po tym, j a k s a m a troska została ontologicznie w y o d r ę b n i o n a i s p r o w a d z o n a d o swej egzystencjalnej podstawy, d o czasowości, także za troskanie m o ż n a explicite pojąć n a podstawie troski bądź cza sowości. A n a l i z a czasowości zatroskania t r z y m a się najpierw mo dus p r z e g l ą d u , który ma-do-czynienia z czymś p o r ę c z n y m . N a s t ę p n i e analiza ta idzie t r o p e m egzystencjalno-czasowej możliwości modyfikacji przeglądowego zatroskania w „tyl k o " przyglądające się o d k r y w a n i e b y t u z w n ę t r z a świata w sensie p e w n y c h możliwości b a d a n i a n a u k o w e g o . I n t e r p r e t a c j a czasowości z a r ó w n o przeglądowego, j a k i zatros k a n e g o o teorię bycia przy t y m , co wewnątrz świata poręcz ne i obecne, pokazuje z a r a z e m , j a k ta s a m a czasowość j u ż
[351/352]
493
Rozdział IV
z góry jest w a r u n k i e m możliwości bycia-w-świecie, n a któ rej w ogóle opiera się bycie p r z y wewmLtrzświatowym bycie. T e m a t y c z n a analiza czasowej konstytucji bycia-w-świecie p r o w a d z i d o p y t a ń : w j a k i sposób jest w ogóle możliwe coś takiego j a k świat, w j a k i m sensie świat jest, co i j a k transcenduje świat, w jakich „zależnościach" z transcendującym światem pozostaje „ n i e z a l e ż n y " wewnątrzświatowy byt? Ontologiczną ekspozycja tych p y t a ń nie jest jeszcze o d p o wiedzią n a nie. D o s t a r c z a o n a n a t o m i a s t koniecznego j u ż z góry rozjaśnienia tych struktur, ze względu n a które m a być p o s t a w i o n y p r o b l e m transcendencji. Egzystencjalno-czasowa interpretacja / bycia-w-świecie r o z w a ż a trzy rze czy: a) czasowość przeglądowego zatroskania; b) czasowy sens modyfikacji przeglądowego zatroskania w teoretyczne p o z n a w a n i e tego, co obecne wewnątrz świata; c) czasowy p r o b l e m transcendencji świata.
a) Czasowość przeglądowego
zatroskania
J a k obierzemy kierunek p r o w a d z e n i a analizy czasowości zatroskania? Z a t r o s k a n e bycie p r z y „świecie" nazwaliśmy o b c h o d z e n i e m się w otoczeniu i z n i m . J a k o p r z y k ł a d o w e fenomeny bycia przy... wybraliśmy używanie czegoś p o ręcznego, m a n i p u l o w a n i e t y m , w y t w a r z a n i e tego oraz ich niepełne i niezróżnicowane modi, tzn. bycie p r z y czymś ze sfery powszednich p o t r z e b . T a k ż e właściwa egzystencja jestestwa utrzymuje się w o b r ę b i e takiego zatroskania — n a w e t w t e d y , gdy pozostaje o n o jej „ o b o j ę t n e " . O b j ę t e z a t r o s k a n i e m coś poręcznego nie stanowi przyczyny za troskania w t y m sensie, że rodziłoby się ono d o p i e r o n a gruncie o d d z i a ł y w a ń wewnątrzświatowego b y t u . Bycie 1
2
1
2
Por. § 15, s. 94 nn. Por. § 12, s. 80 n.
494
Jestestwo i czasowość
[352/353]
przy czymś poręcznym nie da się na jego podstawie rozjaś nić ontycznie, ani też to ostatnie nie da się wywieść z tego pierwszego. Zatroskanie jako sposób bycia jestestwa i coś objętego zatroskaniem jako poręczne wewnątrz świata nie są jednak tylko wspólnie obecne. Zachodzi między nimi zara zem pewien „związek". Dobrze pojęte „z czym" obchodu rzuca światło na sam zatroskany obchód. Chybione ujęcie fenomenalnej struktury „z czym" obchodu prowadzi na tomiast do zapoznania egzystencjalnego ukonstytuowania obchodzenia się. Wprawdzie dla analizy najbliżej spoty kanego bytu już to, że nie został pominięty specyficzny na rzędziowy charakter tego bytu, stanowi istotne osiągnięcie, trzeba jednakże pójść dalej i zrozumieć, że zatroskany ob chód nigdy nie zatrzymuje się przy pojedynczym narzę dziu. U ż y w a n i e określonego narzędzia i manipulowanie nim pozostają jako takie zorientowane na pewien narzę dziowy kontekst. Gdy na przykład poszukujemy „zawie ruszonego" narzędzia, to ani wyłącznie, ani pierwotnie nie myślimy w izolowanym „akcie" tylko o tym czymś poszu kiwanym, lecz wstępnie odkryta jest już sfera narzędziowej całości. Wszelkie „branie się do dzieła" i chwytanie się za coś nie wyłania się z niczego natrafiając na narzędzie już z góry dane w izolacji, lecz chwytając narzędzie powraca z zawsze już otwartego świata wytwarzania. / Dla analizy obchodzenia się pod względem jego „z czym" wynika stąd wskazówka, by egzystującego bycia przy objętym zatroskaniem bycie właśnie nie orientować na narzędzie poręczne w izolowany sposób, lecz na narzę dziową całość. D o tego ujęcia „z czym" obchodu zmusza także namysł nad wyróżniającym charakterem bycia poręcz nego narzędzia, nad powiązaniem . Termin ten rozumiemy 1
1
Por. § 18, s. 118 nn.
[353]
Rozdział IV
495
ontologicznie. Mówienie, że coś ma z czymś wobec czegoś swe powiązanie, nie ma ustalać ontycznie pewnego faktu, lecz wskazać sposób bycia tego, co poręczne. Relacyjny charakter powiązania, „z... wobec..." sugeruje, że jedno na rzędzie jest ontologicznie niemożliwe. Wprawdzie możemy mieć pod ręką tylko jedno narzędzie, a innych może „bra kować". Już w tym uwidacznia się jednak przynależność czegoś właśnie poręcznego do czegoś innego. Zatroskany obchód może w ogóle tylko wtedy dopuścić do spotykania przez przegląd czegoś poręcznego, gdy rozumie już coś ta kiego jak powiązanie, jakie ma ono zawsze z czymś wobec czegoś. Przeglądowe i odkrywające bycie przy... zatroska nia jest wiązaniem, tzn. rozumiejącym projektowaniem po wiązania. Jeśli wiązanie stanowi egzystencjalną strukturę zatros kania, ono zaś jako bycie przy... należy do istotowego ukonstytu owania troski, i jeśli ta ostatnia opiera się ze swej strony na czaso wości, to egzystencjalnego warunku możliwości wiązania trzeba szukać w jakimś modus uczasowienia czasowości. Wiązanie tkwi w najprostszym posługiwaniu się narzę dziem. „Wobec czego" tego wiązania ma charakter „do czego", ze względu na które narzędzie jest stosowalne bądź stosowane. Rozumienie „do czego", czyli „wobec czego" powiązania ma czasową strukturę wyczekiwania. Wycze kując „do czego", zatroskanie może zarazem powrócić do czegoś, z czym ma powiązanie. Wyczekiwanie „wobec cze g o " wraz z zachowywaniem „z czym" powiązania umożli wiają swą ekstatyczną jednością specyficznie manipulatywne uwspółcześnianie narzędzia. Wyczekiwanie „do czego" nie jest ani rozważaniem „ce lu", ani oczekiwaniem stojącego przed nami końca wytwa rzania produktu. Nie ma ono w ogóle charakteru tema tycznego ujmowania. Także jednak zachowywanie tego, z czym ma ono powiązanie, nie oznacza tematyzacji.
496
Jestestwo i czasowość
[353/354]
Manipulatywny obchód nie odnosi się wyłącznie ani do „wobec czego", ani d o / „ z czym" wiązania. O n o zaś kon stytuuje się raczej w jedności wyczekującego zachowywa nia, a mianowicie wyskakujące stąd uwspółcześnianie umożliwia charakterystyczne zanurzenie się zatroskania w jego narzędziowym świecie. „Właściwego", całkowicie oddanego czemuś zajmowania się czymś nie ma ani tylko przy wytworze, ani przy narzędziu pracy, ani przy obu „razem". Ugruntowane w czasowości wiązanie ustaliło już wcześniej jedność relacji, w obrębie których zatroskanie przeglądowo się „porusza". Dla czasowości konstytuującej wiązanie istotne jest spe cyficzne zapominanie. Aby „zagubiwszy się" w świecie na rzędzi móc „rzeczywiście" zabrać się do pracy i manipulo wać, trzeba zapomnieć o Sobie. Skoro jednak jedności uczasowienia zatroskania zawsze przewodzi jakieś wyczeki wanie, w obręb troski, jak to jeszcze pokażemy, jest równo cześnie wprowadzana własna możność bycia zatroskanego jestestwa. Wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie konstytuuje zażyłość, która jestestwu jako wspólnemu byciu pozwala „wyznawać się" w otoczeniu publicznym. „Wiązanie" (Bewendenlasseń) rozumiemy egzystencjalnie jako pozwalanie-,,być" (,,Sein"-lassen). N a jego gruncie coś poręcznego m o że jako ten byt, którym jest, być spotykane przez przegląd. M o ż e m y więc jeszcze uwydatnić czasowość zatroskania zwracając uwagę na te modi przeglądowego wiązania, które wcześniej scharakteryzowaliśmy jako eksponowanie się, natrętność i uporczywość. „Prawdziwe «w sobie»" poręcz nego narzędzia spotykane jest właśnie nie w tematycznym postrzeganiu rzeczy, lecz na gruncie niezauważalności 1
1
Por. § 16, s. 102 nn.
[354/355]
Rozdział IV
497
czegoś, na co natrafiamy „z oczywistością" i „obiektyw nie". Gdy jednak w całości tego bytu coś się eksponuje, to tkwi w tym możliwość, że równocześnie narzuci się na rzędziowa całość jako taka. Jak musi być egzystencjalnie ustrukturowane wiązanie, by mogło ono pozwolić na spot kanie czegoś się eksponującego? Pytanie dotyczy teraz nie tyle faktycznych okazji kierujących uwagę ku czemuś z gó ry danemu, ile ontologicznego sensu tego charakteru kiero wania jako takiego. Coś niestosowalnego, np. określona awaria narzędzia, może się wyeksponować tylko w manipulatywnym obcho dzie i dla niego. N a w e t najbardziej precyzyjne i wytrwałe „postrzeganie" i „wyobrażanie sobie" rzeczy nie mogłoby odkryć czegoś takiego jak uszkodzenie / narzędzia. Włada nie czymś musi doznać zakłócenia, aby można było napot kać coś niedogodnego. Co to jednakże znaczy ontologicznie? Wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie zostaje przez to, co się potem okazuje uszkodzeniem, powstrzymane w swym wchodzeniu w relacje powiązania. Uwspółcześnia nie, które z taką samą źródłowością wyczekuje na „do cze go", zostaje zatrzymane przy używanym narzędziu, a mia nowicie tak, że dopiero teraz „do czego" i „ażeby" są spo tykane w sposób wyraźny. Samo jednak uwspółcześnianie może natknąć się tylko na coś nieodpowiedniego do..., jako że porusza się już w obrębie wyczekującego zachowywania tego, z czym jest wobec czegoś powiązane. To, że uwspół cześnianie zostaje „powstrzymane", oznacza: w jedności z zachowującym wyczekiwaniem przenosi się ono jeszcze bardziej w siebie, konstytuując w ten sposób „sprawdza nie", testowanie i usuwanie zakłóceń. Gdyby zatroskany obchód był jedynie ciągiem „przeżyć" przebiegających „w czasie", choćby nawet ściśle „skojarzonych", to spotykanie eksponującego się, niestosowalnego narzędzia pozostawałoby
498
Jestestwo i czasowość
[355/35b]
ontologicznie niemożliwe. Wiązanie jako takie, cokolwiek by je czyniło dostępnym przez obchód w układach na rzędziowych, musi opierać się na ekstatycznej jedności wyczekująco-zachowującego uwspółcześniania. A jak jest możliwe „ustalanie" czegoś brakującego, tzn. nieporęcznego, nie zaś tylko niedogodnie poręcznego (unhandlich Zuhandenem)? Coś nieporęcznego jest odkrywane przez przegląd w brakowaniu. O n o i ufundowane na nim „konstatowanie" nieobecności czegoś mają swe własne przesłanki egzystencjalne. Brakowanie nie jest w żadnym razie nieuwspółcześnianiem, lecz niepełnym modus współ czesności w sensie braku uwspółcześniania czegoś oczeki wanego bądź zawsze już do dyspozycji. Gdyby przeglądo we wiązanie już „z natury" nie wyczekiwało tego, co objęte zatroskaniem, i gdyby wyczekiwanie nie uczasawiało się w jedności z uwspółcześnianiem, to jestestwo nigdy nie mogłoby „wykryć", że czegoś brak. Z drugiej natomiast strony możliwość tego, że coś nas zaskoczy, opiera się na tym, że wyczekujące uwspółcześnianie czegoś poręcznego nie wyczekuje innego czegoś poręcznego, co z tamtym pozostaje w pewnej możliwej relacji powiąza nia. Niewyczekiwanie zagubionego uwspółcześniania ot wiera dopiero „horyzontalne" pole gry, wewnątrz którego jestestwo może opaść coś zaskakującego. T o wszystko, czego zatroskany obchód jako wytwarzanie czegoś, staranie się o coś, ale także odwracanie się od cze goś, trzymanie się z dala, chronienie się przed..., nie może opanować, odsłania się w swej nieprzezwyciężalności. Za troskanie stara się z t y m / u p o r a ć . Uporać się z... to jed nakże pewien swoisty modus przeglądowego umożliwiania spotkania. N a gruncie tego odkrywania zatroskanie może się natknąć na coś niewygodnego, zakłócającego, przesz kadzającego, zagrażającego, w ogóle na pewnego rodzaju
[356]
Rozdział IV
499
przeciwność. Czasowa struktura uporania się tkwi w wyczekująco-uwspółcześniającym niezachowywaniu. Wyczekujące uwspółcześnianie nie liczy na przykład „na" coś nieodpo wiedniego, choć zarazem do dyspozycji. Nieliczenie się z... to modus brania w rachubę czegoś, czego nie można się trzymać. Nie zostaje to zapomniane, ale zapamiętane, tak iż pozostaje poręczne właśnie w swej nieodpowiedniości. Takie coś poręcznego należy do powszedniej zawartości faktycz nie otwartego otoczenia. Tylko dlatego, że przeciwność jest odkrywana na grun cie ekstatycznej czasowości zatroskania, faktyczne jestest wo może się rozumieć w swym zdaniu się na „świat", nad którym nigdy nie udaje się mu zapanować. Także wtedy, gdy zatroskanie ogranicza się do natarczywości codzien nych potrzeb, nie jest ono nigdy czystym uwspółcześnia niem, lecz wypływa z wyczekującego zachowywania, na gruncie którego, bądź jako taki właśnie „grunt", jestestwo egzystuje w świecie. Dlatego faktycznie egzystujące jestest wo także w obcym „świecie" zawsze już w pewien sposób się wyznaje. Ufundowane przez czasowość wiązanie zatroskania jest jeszcze całkowicie przedontologicznym, nietematycznym rozumieniem powiązania i poręczności. N a ile ostatecznie czasowość funduje także rozumienie tych określeń bycia jako takich, zostanie ukazane poniżej. Najpierw trzeba jeszcze konkretniej wykazać czasowość bycia-w-świecie. W tym celu prześledzimy „powstawanie" teoretycznego stosunku do „świata" z przeglądowego zatroskania o to, co poręczne. Tak przeglądowe, jak teoretyczne odkrywanie wewnątrzświatowego bytu jest ufundowane w byciu-w-świecie. Egzystencjalno-czasowa interpretacja tego bytu przygotowuje czasową charakterystykę tego podstawowego ukonstytuowania jestestwa.
Jestestwo i czasowość
500
b) Czasowy sens modyfikacji przeglądowego
[356/357]
zatroskania
w teoretyczne odkrywanie tego, co obecne wewnątrz
świata
Gdy w trakcie egzystencjalno-ontologicznych analiz pytamy o „powstanie" teoretycznego odkrywania z przeglądowego za troskania, zawiera się w tym już, że nie problematyzujemy tu ontycznych / dziejów i rozwoju nauki, faktycznych przesła nek jej zaistnienia czy jej najbliższych celów. Poszukując ontologicznej genezy postawy teoretycznej pytamy: jakie są, tkwiące w ukonstytuowaniu bycia jestestwa, egzystencjal nie konieczne warunki możliwości tego, by jestestwo mogło egzystować w sposób prowadzenia badania naukowego? T e n sposób zapytywania kieruje się na egzystencjalne pojęcie nauki. Odróżnia się odeń pojęcie „logiczne", które rozumie naukę przez wzgląd na jej wyniki i określa ją jako „kon tekst uzasadnienia zdań prawdziwych, tj. obowiązują cych". Pojęcie egzystencjalne rozumie naukę jako sposób egzystencji, a przez to jako modus bycia-w-świecie, który byt bądź bycie odkrywa, bądź otwiera. W pełni zadowala jącą egzystencjalną interpretację nauki można jednak prze prowadzić dopiero wtedy, gdy sens bycia i „związek" między byciem i prawdą zostaną rozjaśnione na gruncie czasowości egzystencji. Następujące tu rozważania przygotowują zro zumienie tej centralnej problematyki, wewnątrz której dopiero zostanie także rozwinięta idea fenomenologii odróżniona od zarysowanego na początku wstępnego pojęcia . 1
2
Odpowiednio do osiągniętego etapu rozważań, na in terpretację postawy teoretycznej narzucone zostaje dalsze ograniczenie. Badamy tylko przemianę przeglądowego 1
2
Por. § 44, s. 300 nn. Por. § 7, s. 38 nn.
[357/358]
Rozdział IV
501
zatroskania o coś poręcznego w badanie znajdowanego we wnątrz świata czegoś obecnego, a przyświecać nam będzie naczelny cel zgłębienia czasowej konstytucji bycia-w-świe cie w ogóle. Nasuwa się możliwość takiej oto charakterystyki prze miany „praktycznie" przeglądowego manipulowania czymś, używania czegoś itp. w badanie „teoretyczne": czyste przyglądanie się bytowi powstaje przez to, że zatroskanie powstrzymuje się od wszelkiego manipulowania. Decydujące dla „powstania" postawy teoretycznej byłoby przeto za nikanie praktyki. Gdy więc „praktyczne" zatroskanie uznać za pierwotny i dominujący sposób bycia faktycznego jestes twa, to „teoria" będzie swą ontologiczną możliwość za wdzięczać brakowi praktyki, a więc pewnej prywacji. Przery wanie specyficznego manipulowania w zatroskanym ob chodzie nie pozostawia jednakże za sobą przewodzącego mu przeglądu jako po prostu jakiejś reszty. Raczej zatros kanie przemienia się swoiście w / zaledwie-tylko-rozglądanie-się. Przez to jednakże wcale jeszcze nie zostało osiąg nięte „teoretyczne" nastawienie nauki. Przeciwnie: nasz zaprzestający manipulowania pobyt może przybrać cha rakter wyostrzonego przeglądu jako „sprawdzania", kon trolowania czegoś uzyskanego, inspekcji właśnie „unieru chomionego zakładu". Powstrzymanie się od użycia narzę dzia nie ma jeszcze nic wspólnego z „teorią", a pobytowy, „rozważający" przegląd pozostaje całkowicie przywiązany do objętego zatroskaniem poręcznego narzędzia. „Prak tyczny" obchód m a swe własne rodzaje pobytu. Tak jak praktyka ma swój specyficzny widok („teorię"), tak bada nie teoretyczne nie jest pozbawione własnej praktyki. O d czytanie wyniku pomiaru jako rezultatu jakiegoś ekspery mentu często wymaga skomplikowanego „technicznego" przygotowania doświadczenia. Obserwacje mikroskopowe
502
Jestestwo i czasowość
[358/359]
zależą, od wykonania „preparatów". Wykopaliska archeo logiczne poprzedzające interpretację „znalezisk" wymagają prac szczególnie prymitywnych. N a w e t jednak najbardziej „abstrakcyjne" opracowywanie problemów i utrwalanie wyników posługuje się na przykład przyborami do pisania. Choćby nawet te komponenty badań naukowych były „nieinteresujące" i „oczywiste", to jednak nie są one wcale indyferentne ontologicznie. Wyraźne wskazanie na to, że postępowanie naukowo-badawcze jako sposób bycia-w-świecie nie jest wyłącznie „działalnością czysto duchową", może się wydawać zbyt drobiazgowe i zbędne. Łatwo jed nak przy okazji tej trywialnej okoliczności stwierdzić, że wcale nie widać, gdzie właściwie leży ontologiczna granica między postępowaniem „teoretycznym" i „ateoretycznym"! M ó g ł b y ktoś twierdzić, że w nauce wszelkie manipulo wanie [narzędziem] służy jedynie czystemu rozważaniu, odkrywaniu i otwieraniu „rzeczy samych" przez badania. „Widzenie", wzięte w najszerszym sensie, rządzi wszelkimi „procedurami" i dzierży prym. „Bez względu na to, jak i przy pomocy jakich środków poznanie odnosiłoby się do przedmiotów, to przecież sposób, w jaki odnosi się ono do przedmiotów bezpośrednio i do którego jako środek do celu zmierza wszelkie myślenie [podkr. aut.] — to naoczność" . O d początków greckiej ontologii aż po dziś za ideę przewodnią wszelkiej interpretacji poznania uznawano intuitus — nie zależnie od tego, czy jest on faktycznie osiągalny, czy nie. Zgodnie z prymatem „widzenia", ukazanie egzystencjalnej genezy nauki będzie musiało wyjść od charakterystyki prze glądu, który przewodzi „praktycznemu" zatroskaniu. / 1
Przegląd (Umsicht) porusza się w obrębie relacji powią zania poręcznego kontekstu narzędziowego. Sam podlega 1
[I.] Kant, Krytyka czystego rozumu, B 33.
[359]
Rozdział IV
503
znowu przewodnictwu mniej lub bardziej wyraźnej kontro li (Ubersicht) narzędziowej całości aktualnego świata na rzędziowego i przynależnego doń otoczenia publicznego. Kontrola nie jest tylko wtórnym gromadzeniem czegoś obecnego. T o , co w niej istotne, to pierwotne rozumienie całokształtu powiązań, wewnątrz którego zawsze osadza się faktyczne zatroskanie. Rozjaśniająca zatroskanie kontrola nabywa swego „światła" od możności bycia jestestwa, ze wzgłędu na którą zatroskanie egzystuje jako troska. „Kontro lujący" przegląd zatroskania w sposób wykładni tego, co ujrzane, przybliża coś poręcznego jestestwu w aktualnie przebiegającym używaniu czegoś i manipulowaniu czymś. Specyficzne, przeglądowo-wykładające przybliżanie czegoś objętego zatroskaniem nazwiemy wykładem (Uberlegung). Swoistym dlań schematem jest „jeśli-to": jeśli to czy owo na przykład ma zostać wytworzone, zastosowane, po wstrzymane, to potrzeba takich czy innych środków, spo sobów, warunków, okoliczności. Przeglądowy wykład roz jaśnia aktualną faktyczną sytuację jestestwa w jego obję tym zatroskaniem otoczeniu. Nie „konstatuje" on zatem nigdy jedynie bycia obecnym jakiegoś bytu bądź jego własności. Wykład może się dokonywać także wtedy, gdy samo to, co w nim przybliżone przez przegląd, nie jest po ręczne w zasięgu ręki i uobecnione w najbliższym polu wi dzenia. Przybliżanie otoczenia przez przeglądowy wykład m a egzystencjalny sens uwspółcześnienia. Uprzytomnienie* bowiem stanowi tylko modus tego ostatniego. Właśnie w uprzytomnieniu wykład bezpośrednio dostrzega nieporęczność czegoś potrzebnego. Uprzytomniający przegląd nie odnosi się do „samych tylko przedstawień".
* Vergegeńwartigung. Podkreślenie zwraca właśnie uwagę na związek z „Gegenwartigeń", „uwspółcześnianie".
504
Jestestwo i czasowość
[359/360]
P r z e g l ą d o w e uwspółcześnianie jest j e d n a k ż e fenomenem u f u n d o w a n y m w sposób złożony. P r z e d e wszystkim należy o n o zawsze d o pełnej ekstatycznej jedności czasowości. O p i e r a się n a zachowywaniu kontekstu narzędziowego, o k t ó r y troskając się jestestwo wyczekuje pewnej możliwości. T o , co j u ż o t w o r z o n e w wyczekującym z a c h o w y w a n i u , przybliża w y k ł a d o w e uwspółcześnienie bądź u p r z y t o m n i e nie. A b y j e d n a k ż e wykład mógł się poruszać w obrębie s c h e m a t u „jeśli-to", zatroskanie musi j u ż „ k o n t r o l u j ą c o " r o z u m i e ć kontekst powiązań. T o , co m a być wypowiedzia ne przez „jeśli", musi być j u ż z r o z u m i a n e jako to a to. Nie w y m a g a m y , by w t y m celu zrozumienie narzędzia w y r a ż a ło się w postaci jakiegoś orzekania. S c h e m a t „coś j a k o c o ś " zarysowuje się wstępnie j u ż w s t r u k t u r z e r o z u m i e n i a p r z e d p r e d y k a t y w n e g o . S t r u k t u r a t y p u „ j a k o " opiera się ontologicznie n a czasowości r o z u m i e n i a . T y l k o wtedy, gdy jestestwo, wyczekując jakiejś możliwości, / co tutaj oznacza: jakiegoś „ d o czego", powróciło d o „ d o t e g o " , tzn. zacho wuje coś poręcznego, należące d o tego wyczekującego za c h o w y w a n i a uwspółcześnianie może, na odwrót, wychodząc od tego, co z a c h o w a n e , wyraźnie przybliżać c h a r a k t e r od niesienia tego czegoś d o „ d o czego". Przybliżający wykład musi się w schemacie uwspółcześnienia d o p a s o w y w a ć d o sposobu bycia tego, co m a być przybliżane. Powiązaniowy c h a r a k t e r czegoś poręcznego jest przez wykład tylko w ten sposób przybliżany, nie zaś d o p i e r o o d k r y w a n y , że wykład ów p o z w a l a to, wobec czego to coś jest z czymś w powiąza niu, ujrzeć w przeglądzie jako właśnie takie. Zakorzenienie współczesności w przyszłości i byłości to egzystencjalno-czasowy w a r u n e k możliwości tego, by to, co z a p r o j e k t o w a n e w rozumieniu przeglądowego zrozumie nia, mogło zostać tak przybliżone w uwspółcześnianiu, by współczesność musiała się p r z y t y m d o p a s o w y w a ć d o tego,
[360/361]
Rozdział IV
505
co s p o t y k a n e w obrębie h o r y z o n t u wyczekującego zacho w y w a n i a , to znaczy w y k ł a d a ć się w schemacie struktury t y p u „ j a k o " . T y m s a m y m pojawia się odpowiedź n a posta wione wcześniej p y t a n i e , czy s t r u k t u r a t y p u „ j a k o " pozos taje w egzystencjalno-ontologicznym związku z fenomenem p r o j e k t u . Tak jak rozumienie i wykładnia w ogóle ,jako" opiera się na ekstatyczno-horyzontalnej jedności czasowości. W obrębie f u n d a m e n t a l n e j analizy bycia, a mianowicie w kontekście interpretacji „jest", które j a k o łącznik daje „ w y r a z " za gadnięciu czegoś jako czegoś, m u s i m y n a n o w o uczynić te m a t e m fenomen „ j a k o " i w y o d r ę b n i ć egzystencjalnie po jęcie „ s c h e m a t u " . 1
J a k i j e d n a k ż e wkład w odpowiedź n a nasze p y t a n i e o genezę p o s t a w y teoretycznej może wnieść czasowa cha r a k t e r y s t y k a przeglądowego w y k ł a d u i jego schematów? T y l k o taki, że u w y d a t n i o n a charakteryzującą jestestwo sy tuację p r z e m i a n y od przeglądowego zatroskania d o teore tycznego o d k r y w a n i a . Analizę samej tej p r z e m i a n y m o ż n a podjąć w y c h o d z ą c od e l e m e n t a r n e j wypowiedzi przeglą d o w e g o w y k ł a d u i jej możliwych modyfikacji. W p r z e g l ą d o w y m u ż y t k o w a n i u n a r z ę d z i a m o ż e m y rzec: młotek jest z b y t ciężki bądź zbyt lekki. T a k ż e zdanie: „ M ł o t e k jest ciężki", może d a ć w y r a z troskającemu się wy kładowi i oznaczać: nie jest o n lekki, tzn. w y m a g a siły d o posłużenia się n i m , b ą d ź : będzie się n i m t r u d n o posługi w a ć . Z d a n i e to może j e d n a k oznaczać także: ten oto byt, z n a n y n a m j u ż z przeglądu j a k o / młotek, posiada ciężar, czyli „ w ł a s n o ś ć " ciężkości: wywiera nacisk n a podłoże, a p o usunięciu podłoża s p a d a w dół. T a k r o z u m i a n y c h sformułowań nie w y p o w i a d a się j u ż w horyzoncie wycze kującego z a c h o w y w a n i a narzędziowej całości i relacji jej 1
Por. § 32, s. 214.
506
Jestestwo i czasowość
[361]
p o w i ą z a ń . Powyższą wypowiedź tworzy się p o d kątem tego, co przysługuje „ m a s y w n e m u " bytowi j a k o takiemu. T o , co widziane, nie przysługuje teraz młotkowi j a k o n a r z ę d z i u pracy, lecz j a k o rzeczy cielesnej, która podlega p r a w u ciężkości. Przeglądowe mówienie „ z b y t ciężki" bądź „ z b y t lekki" nie m a j u ż teraz sensu, tzn. spotykany teraz byt nie daje sam w sobie żadnej p o d s t a w y d o „ z n a j d o w a n i a " go zbyt ciężkim lub zbyt lekkim. Dlaczego „ o c z y m " tej zmodyfikowanej m o w y , ciężki młotek, pokazuje się inaczej? Nie dlatego, że dystansujemy się od m a n i p u l o w a n i a , ale też nie dlatego, że tylko abstra h u j e m y {absehen) od narzędziowego c h a r a k t e r u tego bytu, lecz d l a t e g o , że w „ n o w y " sposób, j a k o obecne, o g l ą d a m y (anseheń) spotykane coś poręcznego. Rozumienie bycia, które przewodzi z a t r o s k a n e m u o b c h o d z e n i u się z wewnątrzświat o w y m b y t e m , uległo przemianie. Czy j e d n a k przez to, że za miast przeglądowego wykładu tego, co poręczne, „ujmuje m y " to j a k o obecne, konstytuuje się j u ż p o s t a w a n a u k o w a ? P o z a t y m przecież i coś poręcznego m o ż n a uczynić t e m a tem n a u k o w e g o b a d a n i a i określania, n p . podczas b a d a n i a jakiegoś otoczenia, miłieu w kontekście jakiejś historycznej biografii. N a co dzień poręczny układ narzędziowy, jego p o w s t a w a n i e w trakcie dziejów i wykorzystanie, j e g o fak tyczna rola w b y t o w a n i u stanowią p r z e d m i o t n a u k ekono micznych. Coś poręcznego nie musi tracić swego c h a r a k t e ru n a r z ę d z i a , a b y m ó c stać się „ o b i e k t e m " n a u k i . Modyfi kacja r o z u m i e n i a bycia nie wydaje się z konieczności kon s t y t u t y w n a dla genezy teoretycznego stosunku „ d o rze czy". Z pewnością — jeśli modyfikacja ta m i a ł a b y ozna czać z m i a n ę z r o z u m i a n e g o w r o z u m i e n i u sposobu bycia le żącego przed n a m i bytu. Z a p o d s t a w ę pierwszej charakterystyki genezy posta wy teoretycznej z przeglądu położyliśmy pewien sposób
[361/362]
Rozdział IV
507
teoretycznego ujmowania wewnątrzświatowego bytu, przy rody fizycznej, które powoduje zarazem pewną modyfika cję rozumienia bycia. W „fizykalnej" wypowiedzi: „młotek jest ciężki", przeoczą się nie tylko narzędziowy charakter spotykanego bytu, ale zarazem to, co przysługuje każdemu poręcznemu narzędziu: jego miejsce. Staje się ono obojęt ne. I to nie w tym sensie, iżby / coś obecnego w ogóle tra ciło swą „lokalizację". Miejsce staje się pozycją czasoprzes trzenną, „punktem światowym", który niczym się nie wy różnia spośród innych. Oznacza to, że ograniczona otocze niem rozmaitość miejsc poręcznego narzędzia nie tylko ulega modyfikacji w czystą rozmaitość pozycji, lecz i byt z otoczenia zostaje w ogóle pozbawiony ograniczeń. T e m a t e m staje się ogół tego, co obecne. W tym przypadku do modyfikacji rozumienia bycia na leży pozbawienie otoczenia ograniczeń. Pod przewodem głównego teraz rozumienia bycia w sensie obecności to pozbawienie ograniczeń staje się zarazem wyodrębnieniem „regionu" tego, co obecne. Im trafniej w przewodnim rozumieniu bycia będzie rozumiane bycie bytu, który ma być badany, a wraz z tym artykułowane będą podstawowe określenia całości bytu jako możliwej dziedziny przedmio towej pewnej nauki, tym pewniejsze będą perspektywy me todycznego zapytywania. Klasycznym przykładem historycznego rozwoju nauki, a zarazem genezy ontologicznej, jest powstanie fizyki ma tematycznej. Czynnik decydujący o jej wykształceniu nie tkwi ani w większej estymie dla obserwacji „faktów", ani w „zastosowaniu" matematyki do określenia procesów przyrodniczych — lecz w matematycznym projekcie samej przy rody. Projekt ów już z góry odkrywa coś stale obecnego (materia) i otwiera horyzont przewodniemu tam spojrze niu na tego czegoś dające się określić ilościowo momenty
508
Jestestwo i czasowość
[362/363]
k o n s t y t u t y w n e (ruch, siła, położenie i czas). D o p i e r o w „świetle" tak zaprojektowanej p r z y r o d y coś takiego j a k „ f a k t " może być z n a j d o w a n e i p o d d a w a n e eksperymen towi w y z n a c z o n e m u przez ów projekt. „ U z a s a d n i e n i e " w „ n a u k a c h o f a k t a c h " stało się możliwe tylko dzięki te m u , że b a d a c z e zrozumieli: „ n a g i e fakty" z zasady nie ist nieją. Z kolei w m a t e m a t y c z n y m projekcie p r z y r o d y nie jest decydujące to, co m a t e m a t y c z n e j a k o takie, lecz to, że otwiera on p e w n e apriori. A z a t e m wzorcowość matematycz-. nego p r z y r o d o z n a w s t w a nie polega n a j e g o szczególnej ścisłości i mocy obowiązującej dla „ k a ż d e g o " , lecz n a tym, że t e m a t y c z n y byt jest w n i m tak o d k r y w a n y , j a k byt wy łącznie może być odkryty: w j u ż u p r z e d n i m projekcie u k o n s t y t u o w a n i a jego bycia. W r a z z w y p r a c o w a n i e m pod s t a w o w y c h pojęć przewodniego r o z u m i e n i a bycia określają się idee m e t o d , s t r u k t u r a u k ł a d u pojęć, o d n o ś n a możliwość p r a w d y i pewności, sposób u z a s a d n i a n i a / i d o w o d z e n i a , modus o b o w i ą z y w a n i a i sposób k o m u n i k o w a n i a . Całość tych m o m e n t ó w konstytuuje pełne egzystencjalne pojęcie nauki. N a u k o w y projekt zawsze j u ż jakoś spotykanego b y t u po zwala w taki sposób wyraźnie zrozumieć jego sposób by cia, że przez to stają o t w o r e m możliwe drogi czystego od k r y w a n i a b y t u wewnątrzświatowego. Całość tego projek t o w a n i a , d o którego należy artykulacja r o z u m i e n i a bycia, w y z n a c z o n e t y m r o z u m i e n i e m wyodrębnienie dziedziny p r z e d m i o t o w e j i wstępny zarys o d p o w i e d n i c h dla odnośne go b y t u pojęć, n a z y w a m y tematyzacją. Z m i e r z a o n a d o ta kiego udostępnienia spotykanego w e w n ą t r z świata bytu, by mógł się on czystemu o d k r y w a n i u „ p r z e c i w - s t a w i ć " (entgegenwerfen), tzn. stać się obiektem. T e m a t y z a c j ą obiektywi zuje. Nie „ u s t a n a w i a " o n a d o p i e r o bytu, lecz u d o s t ę p n i a go w taki sposób, że m o ż n a o niego „ o b i e k t y w n i e " z a p y t a ć
[363/364]
Rozdział IV
509
i „ o b i e k t y w n i e " go określić. Obiektywizujące bycie przy czymś o b e c n y m wewnątrz świata m a c h a r a k t e r wyróżnio nego uwspółcześnienia . R ó ż n i się ono od współczesności prze glądu p o d t y m p r z e d e wszystkim względem, że o d k r y w a n i e w odnośnej n a u c e wyczekuje wyłącznie odkrytości czegoś obecnego. T o wyczekiwanie odkrytości opiera się egzysten cyjnie n a z d e c y d o w a n i u jestestwa, przez które owo jestest wo projektuje się n a możność bycia w „ p r a w d z i e " . Ó w projekt jest możliwy dlatego, że bycie-w-prawdzie stanowi określenie egzystencji jestestwa. Nie m o ż e m y tu dalej śle dzić, w j a k i sposób właściwa egzystencja stanowi źródło n a u k i . M u s i m y teraz j e d y n i e zrozumieć, że (i j a k ) t e m a t y zacja wewnątrzświatowego b y t u m a za przesłankę p o d stawowe u k o n s t y t u o w a n i e jestestwa, bycie-w-świecie. 1
A b y t e m a t y z a c j a tego, co obecne, n a u k o w y projekt p r z y r o d y , stały się możliwe, jestestwo musi t e m a t y z o w a n y byt transcendowaó. T r a n s c e n d e n c j a nie polega n a obiektywi zacji, to raczej t a ostatnia z a k ł a d a tę pierwszą. Jeśli / t e m a tyzacja tego, co obecne w e w n ą t r z świata, jest p r z e m i a n ą p r z e g l ą d o w o odkrywającego zatroskania, to u p o d s t a w „ p r a k t y c z n e g o " bycia przy tym, co poręczne, musi j u ż leżeć transcendencja jestestwa. 1
Teza, że celem wszelkiego poznania jest „naoczność", ma sens czasowy: wszelkie poznawanie jest uwspółcześnianiem. Kwes tię, czy każda nauka lub poznanie filozoficzne mają za cel uwspółcześnianie, pozostawiamy tu jeszcze nie rozstrzygniętą. Husserl używa wyrażenia „Gegenwartigen" do charakterystyki postrzeżenia zmysłowego. Por. jego Logische Untersuchungen, wyd. 1 (1901), t. II, ss. 588 i 620. Intencjonalna analiza postrzeżenia i naoczności w ogóle musiała zasugerować tę „czasową" charak terystykę fenomenu. Następny dział pokaże, że (i jak) intencjonalność „świadomości" opiera się na ekstatycznej czasowości jestes twa [dział ten nie ukazał się].
510
Jestestwo i czasowość
[364]
Jeżeli ponadto tematyzacją modyfikuje i artykułuje ro zumienie bycia, to tematyzujący byt, jestestwo, musi, jeśli egzystuje, rozumieć już coś takiego jak bycie. Rozumienie bycia nie może pozostawać neutralne. W takim bowiem przypadku poręczność i obecność nie byłyby jeszcze odróż nione, a tym bardziej pojęte ontologicznie. Aby jednakże jestestwo mogło obchodzić się z układem narzędziowym, musi ono, choćby nietematycznie, rozumieć coś takiego jak powiązanie: musi mu być otwarty świat. Jest on otwarty wraz z faktyczną egzystencją jestestwa, jeśli byt ten egzystuje z istoty jako bycie-w-świecie. Jeśli zaś bycie jestestwa jest całkowicie ugruntowane w czasowości, to musi ona umoż liwiać bycie-w-świecie, a tym samym i transcendencję jes testwa, która ze swej strony daje oparcie zatroskanemu, te oretycznemu bądź praktycznemu byciu przy bycie wewnątrzświatowym.
c) Czasowy problem transcendencji świata
Zawarte w przeglądowym zatroskaniu rozumienie cało kształtu powiązań opiera się na już uprzednim rozumieniu odniesień „ażeby", „do czego", „do tego", „ze względu na". Kontekst tych odniesień ujęliśmy wcześniej jako oznaczoność. Jej jedność stanowi to, co nazywamy „świa tem". Powstaje pytanie, jak jest ontologicznie możliwe coś takiego jak świat w jego jedności z jestestwem? W jaki spo sób świat musi być, aby jestestwo jako bycie-w-świecie mogło egzystować? 1
Jestestwo egzystuje ze względu na możność bycia siebie samego. Egzystując jest rzucone, a jako rzucone zdane jest na byt, którego potrzebuje, aby mogło być tak, jak jest, 1
Por. § 18, s. 125 nn.
[364/365]
Rozdział IV
511
mianowicie ze względu na siebie samo. Jeśli jestestwo egzys tuje faktycznie, rozumie ono siebie w tym związku „ze względu na" siebie samo z aktualnym „ażeby". T o , w czym egzystujące jestestwo rozumie siebie, wraz z jego faktyczną egzystencją jest „tu oto". „ W czym" pierwotnego rozumie nia siebie ma sposób bycia jestestwa. Jestestwo egzystując jest swoim światem. Bycie jestestwa określiliśmy jako troskę. Jej ontologicz nym sensem jest czasowość. Zostało pokazane, że (i jak) czasowość konstytuuje otwartość / „tu oto". W otwartości „tu oto" współotwarty jest świat. Jedność oznaczoności, tzn. ontologiczne ukonstytuowanie świata, musi więc rów nież znajdować ugruntowanie w czasowości. Egzystencjalno-czasowy warunek możliwości świata polega na tym, że czaso wość jako ekstatyczna jedność posiada pewien horyzont. Ekstazy nie są po prostu zachwyceniami wobec... (zu...). Ekstaza zawiera w sobie raczej „ku czemu" („Wohin") zachwyce nia. T o „ku czemu" ekstazy nazywamy schematem hory zontalnym. W każdej z trzech ekstaz horyzont ekstatyczny jest inny. Schematem, w którym jestestwo, właściwie lub niewłaściwie, przychodzi przyszłościowo do siebie, jest „ze względu na siebie". Schemat, w którym jestestwo jest w po łożeniu sobie samemu otwarte jako rzucone, ujmujemy jako „przed co" rzucenia bądź „u czego" pozostawienia. Charakteryzuje to horyzontalną strukturę byłości. Egzystu jąc ze względu na siebie, pozostawione samemu sobie jako rzuconemu jestestwo jako bycie przy... jest zarazem uwspółcześniające. Horyzontalny schemat współczesności określamy przez „ażeby". Jedność horyzontalnych schematów przyszłości, byłości i współczesności opiera się na ekstatycznej jedności czaso wości. Horyzont całej czasowości określa to, na co faktycznie egzystujący byt jest z istoty otwarty. Wraz z faktycznym
512
Jestestwo i czasowość
[365/366]
byciem-tu-oto jest zawsze w horyzoncie przyszłości zapro jektowana możność bycia, w horyzoncie byłości jest otwar te „bycie już", a w horyzoncie współczesności jest odkryty obiekt zatroskania. Horyzontalna jedność schematów eks taz umożliwia źródłowy związek stosunków typu „ażeby" z „ze względu na". A zatem: na gruncie horyzontalnego ukonstytuowania ekstatycznej jedności czasowości do bytu, który jest zawsze swym „tu oto", należy coś takiego jak ot warty świat. Tak jak w jedności uczasowienia czasowości współczes ność wypływa z przyszłości i byłości, tak i horyzont współ czesności uczasawia się z tą samą pierwotnością co hory zont przyszłości i byłości. Gdy uczasawia się jestestwo, jest także świat. Uczasawiając się co do swego bycia jako cza sowości, jestestwo jest na gruncie jej ekstatyczno-horyzontalnego ukonstytuowania z istoty „w świecie". Świat nie jest ani czymś obecnym, ani poręcznym, lecz uczasawia się w czasowości. Wraz z „poza-sobą" ekstaz „jest" on „tu oto". Gdy nie egzystuje jestestwo (Dasein), nie jest także „tu oto" („da") żaden świat. Faktyczne zatroskane bycie przy czymś poręcznym, te matyzacją czegoś obecnego i obiektywizujące odkrywanie tego bytu zakładają już świat, tzn. są możliwe tylko jako sposoby / bycia-w-świecie. Opierając się na horyzontalnej jedności ekstatycznej czasowości, świat jest transcendentny. Musi on już być ekstatycznie otwarty, aby można było na jego gruncie spotykać wewnątrzświatowy byt. Czasowość utrzymuje się już ekstatycznie w horyzontach swych ekstaz i uczasawiając się powraca do bytu spotykanego „tu oto". Wraz z faktyczną egzystencją jestestwa spotykany jest już także wewnątrzświatowy byt. T o , że taki byt jest odkrywa ny wraz z własnym „tu oto" egzystencji, nie jest sprawą jestestwa. Rzeczą jego wolności, choć zawsze w granicach
[366]
Rozdział IV
513
j e g o rzucenia, jest tylko, co ono aktualnie o d k r y w a i otwie ra, w jakim kierunku, jak dalece i w jaki sposób. Określające s t r u k t u r ę świata relacje oznaczoności nie są z a t e m j a k ą ś siatką form wypełnianą przez bezświatowy p o d m i o t j a k i m ś m a t e r i a ł e m . F a k t y c z n e jestestwo, rozumie j ą c ekstatycznie siebie i swój świat w jedności „ t u o t o " , p o w r a c a raczej od tych h o r y z o n t ó w d o spotykanego w ich o b r ę b i e bytu. Dokonujące się w r o z u m i e n i u p o w r a c a n i e do... jest egzystencjalnym sensem uwspółcześnienia pozwa lającego spotkać byt, który dlatego z w a n y jest „ w e w n ą t r z ś w i a t o w y m " . Świat niejako jest j u ż „ b a r d z i e j na ze w n ą t r z " , niż może być jakikolwiek obiekt. „ P r o b l e m u t r a n s c e n d e n c j i " nie m o ż n a s p r o w a d z a ć d o p y t a n i a , j a k p o d m i o t wychodzi ku obiektowi, przy czym ogół obiektów u t o ż s a m i a n y jest z ideą świata. T r z e b a [natomiast] zapy tać: co umożliwia ontologicznie, że b y t może być spotyka ny w e w n ą t r z świata, a j a k o spotykany — obiektywizowa ny? O d p o w i e d z i dostarcza p o w r ó t d o ekstatyczno-horyzontalnie ufundowanej transcendencji świata. Jeśli „ p o d m i o t " p o j m o w a ć ontologicznie j a k o egzystu j ą c e jestestwo, którego bycie opiera się n a czasowości, to t r z e b a powiedzieć: świat jest „ s u b i e k t y w n y " . W t e d y j e d n a k ów „ s u b i e k t y w n y " świat będzie j a k o czasowo-transc e n d e n t n y „bardziej o b i e k t y w n y " niż jakikolwiek możliwy „obiekt". Przez cofnięcie bycia-w-świecie d o ekstatyczno-horyzontalnej jedności czasowości staje się z r o z u m i a ł a egzystencjalno-ontologiczna możliwość tego p o d s t a w o w e g o ukonstytu o w a n i a jestestwa. Staje się z a r a z e m widoczne, że tylko w t e d y m o ż n a podjąć k o n k r e t n e o p r a c o w a n i e ogólnej struk t u r y świata i jej możliwych o d m i a n , gdy ontologię m o ż liwego wewnątrzświatowego b y t u zorientować z należytą pewnością n a rozjaśnioną ideę bycia w ogóle. M o ż l i w a
514
Jestestwo i czasowość
[366/367]
interpretacja tej idei wymaga najpierw wydobycia czaso wości jestestwa, czemu służy niniejsza charakterystyka by cia-w-świecie. / § 70. Czasowość przestrzenności jestestwa Chociaż wyrażenie „czasowość" nie oznacza tego, co się rozumie przez czas mówiąc o „przestrzeni i czasie", to przecież tak jak czasowość również przestrzenność stanowi na pozór odpowiedni podstawowy określnik jestestwa. N a pozór więc analiza egzystencjalno-czasowa dociera wraz z „przestrzennością" jestestwa do pewnej granicy, a byt zwany przez nas „jestestwem" musi być wyrażony za po mocą dwojakiego porządku: jako „czasowy" i „zarazem" jako przestrzenny. Czy egzystencjalno-czasowa analiza jes testwa ma się zatrzymać na fenomenie, który poznaliśmy jako przestrzenność jestestwa i ukazaliśmy jako przynależ ny do bycia-w-świecie ? 1
Nie w y m a g a dalszych roztrząsań to, że w obrębie inter pretacji egzystencjalnej mowa o „przestrzenno-czasowym" określeniu jestestwa nie może oznaczać, iżby ów byt był obecny „w przestrzeni i także w czasie". Czasowość jest sensem bycia troski. Ukonstytuowanie jestestwa i jego spo soby bycia są ontologicznie możliwe tylko na gruncie cza sowości, niezależnie od tego, czy ów byt występuje „w cza sie", czy nie. W takim jednak razie także specyficzna prze strzenność jestestwa musi opierać się na czasowości. Z dru giej strony dowód, że ta przestrzenność jest egzystencjalnie możliwa tylko przez czasowość, nie może zmierzać do wydedukowania przestrzeni z czasu bądź do rozpuszczenia jej w czysty czas. Gdy przestrzenność jestestwa zostaje 1
Por. §§ 22-24, s. 144 nn.
[367/368]
Rozdział IV
515
„ o b j ę t a " czasowością w sensie egzystencjalnego ufundo w a n i a , to związek ten, który zostanie jeszcze rozjaśniony poniżej, różni się także od p r y m a t u czasu wobec przestrze ni w sensie K a n t a . T o , że e m p i r y c z n e przedstawienia cze goś obecnego „ w p r z e s t r z e n i " przebiegają j a k o psychiczne w y d a r z e n i a „ w czasie", i t y m sposobem również to, co „fi z y c z n e " , występuje pośrednio „ w czasie", nie jest egzystencjalno-ontologiczną interpretacją przestrzeni j a k o formy naoczności, lecz o n t y c z n y m stwierdzeniem przebiegu „w czasie" czegoś psychicznie obecnego. T r z e b a w sposób egzystencjalno-analityczny z a p y t a ć o czasowe w a r u n k i możliwości przestrzenności jestestwa, k t ó r a ze swej strony funduje o d k r y w a n i e przestrzeni wewnątrzświatowej. Najpierw m u s i m y sobie p r z y p o m n i e ć , w j a k i sposób jestestwo jest przestrzenne. Jestestwo będzie mogło być przestrzenne tylko j a k o troska w sensie faktycz nie u p a d a j ą c e g o egzystowania. N e g a t y w n i e znaczy to: jes testwo nigdy, / n a w e t n a początku, nie jest obecne w przes trzeni. Nie wypełnia o n o jakiegoś fragmentu przestrzeni j a k r e a l n a rzecz l u b narzędzie, tak iżby g r a n i c a między n i m a otaczającą j e przestrzenią s a m a stanowiła przes t r z e n n e określenie przestrzeni. Jestestwo zajmuje — w do słownym sensie — przestrzeń. Nie jest ono wcale obecne tylko w j a k i m ś fragmencie przestrzeni w y p e ł n i a n y m przez ciało. Egzystując jestestwo zawsze m a j u ż zasiedloną pew ną przestrzeń gry. K a ż d o r a z o w o tak określa ono własną lokalizację, iż p o w r a c a z zasiedlonej przestrzeni d o „miejs c a " , które zajęło. A b y m ó c powiedzieć, że jestestwo jest o b e c n e w przestrzeni n a jakiejś pozycji, m u s i m y najpierw ten byt ontologicznie nietrafnie ująć. R ó ż n i c a między „przestrzennością" rzeczy rozciągłej a „przestrzennością" jestestwa nie polega także n a tym, że to ostatnie wie o przes trzeni, zajmowanie-przestrzeni nie jest bowiem tożsame
516
Jestestwo i czasowość
[368/369]
z „ p r z e d s t a w i a n i e m " czegoś przestrzennego, lecz to ostat nie z a k ł a d a to pierwsze. Przestrzenności jestestwa nie moż n a także w y k ł a d a ć j a k o niedoskonałości ciążącej egzys tencji wskutek fatalnego „połączenia d u c h a z c i a ł e m " . T o raczej dlatego i tylko dlatego, że jestestwo jest „ d u c h o w e " , może ono być przestrzenne w sposób, który dla rozciągłej rzeczy cielesnej pozostaje z istoty niemożliwy. Osiedlanie się (Sicheinraumen) jestestwa jest konstytuowa ne przez u k i e r u n k o w a n i e i od-dalenie. J a k jest to egzysten cjalnie możliwe n a gruncie czasowości jestestwa? Fundują cą funkcję czasowości dla przestrzenności jestestwa ukaże m y skrótowo w takim tylko zakresie, j a k to jest konieczne dla późniejszych r o z w a ż a ń n a d ontologicznym sensem „ s p r z ę ż e n i a " przestrzeni i czasu. Osiedlaniu się jestestwa przysługuje ukierunkowujące się o d k r y w a n i e czegoś takie go j a k strona. T e r m i n ten o z n a c z a p r z e d e wszystkim „ d o k ą d " możliwego przynależenia poręcznego w otoczeniu, dającego się umiejscowić narzędzia. W e wszelkim natrafia niu n a narzędzie, posługiwaniu się n i m , p r z e s u w a n i u go i u s u w a n i u (Urn- und Wegraumeń) strona jest j u ż o d k r y t a . Z a t r o s k a n e bycie-w-świecie jest u k i e r u n k o w a n e — samoukierunkowujące się. Przynależność m a istotowy stosunek d o p o w i ą z a n i a . Określa się o n a faktycznie zawsze n a g r u n cie kontekstu p o w i ą z a ń objętego zatroskaniem narzędzia. Relacje p o w i ą z a ń są zrozumiałe tylko w horyzoncie o t w a r tego świata. Ich h o r y z o n t a l n y c h a r a k t e r umożliwia dopie ro specyficzny h o r y z o n t „ d o k ą d " przynależności d o strony. U k i e r u n k o w u j ą c e się o d k r y w a n i e strony jest u g r u n t o w a n e w ekstatycznie zachowującym wyczekiwaniu możliwych: „w tamtym kierunku" i „stąd". J a k o ukierunkowane wyczekiwanie strony, osiedlanie się jest równie pierwotnie p r z y b l i ż a n i e m (od-dalaniem) tego, co poręczne, / i tego, co obecne. Ze wstępnie odkrytej strony zatroskanie od-dalając
[369]
Rozdział IV
517
p o w r a c a d o tego, co najbliższe. Z a r ó w n o przybliżenie, j a k oszacowanie i p o m i a r odległości w obrębie od-dalonego czegoś obecnego wewnątrz świata mają u g r u n t o w a n i e w uwspółcześnianiu należącym d o jedności czasowości, n a gruncie której staje się możliwe także u k i e r u n k o w a n i e . P o n i e w a ż jestestwo j a k o czasowość jest w swym byciu ekstatyczno-horyzontalne, może ono faktycznie i ciągle nieść ze sobą zasiedloną przestrzeń. Ze względu n a tę eks tatycznie zajętą przestrzeń d a n e „ t u " a k t u a l n e g o faktycz nego u s y t u o w a n i a l u b sytuacji nigdy nie oznacza pozycji w przestrzeni, lecz o t w a r t ą w u k i e r u n k o w a n i u i od-daleniu przestrzeń gry sfery najbliższej objętej zatroskaniem całości narzędziowej. W umożliwiającym „ z a a b s o r b o w a n e " działanie i krzą tanie się przybliżeniu daje o sobie znać istotowa s t r u k t u r a troski, u p a d a n i e . J e g o egzystencjalno-czasową konstytucję w y r ó ż n i a to, że w n i m , a przez to także we „współcześnie" u f u n d o w a n y m przybliżeniu, następuje wyczekujące z a p o m i n a n i e współczesności. W przybliżającym uwspółcześnie niu czegoś o p a r t y m n a jego „ s t a m t ą d " uwspółcześnianie z a p o m i n a j ą c o „ t a m " z a t r a c a się w sobie s a m y m . Dlatego też, g d y n a gruncie takiego uwspółcześniania rozpoczynać „ o b s e r w a c j ę " wewnątrzświatowego bytu, powstaje pozór, że „ n a j p i e r w " o b e c n a jest tylko rzecz, i to w p r a w d z i e tu, ale nie w i a d o m o gdzie w przestrzeni w ogóle. Tylko na gruncie ekstatyczno-horyzontalnej czasowości jestestwo może wtargnąć w przestrzeń. Świat nie jest czymś o b e c n y m w przestrzeni, ta j e d n a k daje się o d k r y w a ć tylko wewnątrz świata. E k s t a t y c z n a czasowość przestrzenności jestestwa czyni zrozumiałą właśnie niezależność przestrzeni od cza su, ale z drugiej strony także „ z a l e ż n o ś ć " jestestwa od przestrzeni, co objawia się w z n a n y m fenomenie, że sam o w y k ł a d n i a jestestwa i zawartość znaczeniowa języka
518
Jestestwo i czasowość
[369/370]
w ogóle są w szerokim zakresie o p a n o w a n e przez „ p r z e d stawienia p r z e s t r z e n n e " . Ó w p r y m a t tego, co przestrzenne, w artykulacji znaczeń i pojęć m a swą p o d s t a w ę nie w j a kiejś specyficznej sile przestrzeni, lecz w sposobie bycia jes testwa. U p a d a j ą c z istoty, czasowość z a t r a c a się w uwspół cześnianiu i r o z u m i e się nie tylko przeglądowo n a pod stawie objętego zatroskaniem czegoś poręcznego, lecz i idee p r z e w o d z ą c e jej w artykulacji tego, co w r o z u m i e n i u w ogóle z r o z u m i a n e i w y k ł a d a l n e , bierze z tego, co uwspółcześnianie stale w t y m czymś p o r ę c z n y m spotyka j a k o uobecniające, z relacji przestrzennych. / § 71. Czasowy sens powszedniości jestestwa A n a l i z a czasowości zatroskania p o k a z a ł a , że same istot ne s t r u k t u r y u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa, jeszcze przed w y d o b y c i e m czasowości, z i n t e r p r e t o w a n e w celu w p r o w a d z e n i a d o niej, t r z e b a egzystencjalnie sprowadzić do czasowoś ci. N a początku analityka nie obierała za t e m a t jakiejś określonej, wyróżnionej możliwości egzystencji jestestwa, lecz o r i e n t o w a ł a się n a n i e z a u w a ż a l n y , przeciętny sposób egzystowania. T e n sposób bycia, w k t ó r y m się jestestwo zrazu i zwykle utrzymuje, nazwaliśmy powszedniością . 1
Pozostawało niejasne, co w istocie oznacza ten w y o d r ę b niony ontologicznie termin. N a początku b a d a n i a nie ryso w a ł a się ż a d n a d r o g a choćby tylko s p r o b l e m a t y z o w a n i a egzystencjalno-ontologicznego sensu powszedniości. T e r a z j e d n a k sens bycia jestestwa został rozjaśniony j a k o czaso wość. Czy m o ż e jeszcze p a n o w a ć wątpliwość co d o egzystencjalno-czasowego znaczenia t e r m i n u „powszedniość"? Wszelako oddaliliśmy się b a r d z o od ontologicznego pojęcia Por. § 9, s. 58 nn.
[370/371]
Rozdział IV
519
tego fenomenu. Pozostaje n a w e t wątpliwe, czy p r z e p r o w a d z o n a dotychczas eksplikacja czasowości wystarcza do w y o d r ę b n i e n i a egzystencjalnego sensu powszedniości. „ P o w s z e d n i o ś ć " wyraźnie przecież oznacza ten sposób egzystowania, w j a k i m jestestwo u t r z y m u j e się „ p o wsze d n i " . O w e „wsze d n i " nie oznaczają wszelako sumy „ d n i " p r z y p a d ł y c h jestestwu w j e g o „czasie życia". Chociaż z w r o t u „wsze d n i " nie należy rozumieć k a l e n d a r z o w o , to znaczenie „ d n i a p o w s z e d n i e g o " niesie z sobą takie właśnie czasowe określenie. W pierwszej j e d n a k ż e kolejności w y r a żenie „ p o w s z e d n i o ś ć " m a o z n a c z a ć określone ,jak" egzys tencji, które d o m i n u j e n a d jestestwem przez cały „czas ży c i a " . W e wcześniejszych analizach często używaliśmy wy r a ż e n i a „ z r a z u i zwykle". „ Z r a z u " oznacza: sposób, w j a k i jestestwo jest „ u j a w n i a n e " we wspólnocie życia publicz nego, c h o ć b y n a w e t jestestwo „ w z a s a d z i e " egzystencjalnie „ p r z e z w y c i ę ż y ł o " powszedniość. „ Z w y k l e " oznacza: spo sób, w j a k i jestestwo nie zawsze, ale „z r e g u ł y " ukazuje się Każdemu. Powszedniość oznacza owo „ j a k " , zgodnie z k t ó r y m jes testwo „żyje z d n i a n a d z i e ń " , czy to we wszystkich swoich z a c h o w a n i a c h , czy też tylko w p e w n y c h , z góry w y z n a c z o nych przez wspólne bycie. D o tego „ j a k " należy p o n a d t o u p o d o b a n i e d o zwyczaju, choćby to n a w e t / zmuszało do d z i a ł a ń uciążliwych i „ o b r z y d ł y c h " . T o , co m a nadejść j u t r o , a czego powszednie zatroskanie wyczekuje, jest „wiecznie wczorajsze". Jednostajność powszedniości bierze za o d m i a n ę coś, co właśnie przynosi [każdy] dzień. Po wszedniość określa jestestwo także wtedy, gdy nie w y b r a ł o ono sobie Się n a „ b o h a t e r a " . T e r o z m a i t e c h a r a k t e r y powszedniości w ż a d n y m razie j e d n a k nie charakteryzują jej j a k o zwykłego „ a s p e k t u " , j a k i jestestwo przejawia, gdy „ s i ę " c z y n o m i s p r a w o m
520
Jestestwo i czasowość
[371]
człowieka „przyglądać". Powszedniość to pewien sposób bycia, do którego wszelako należy jawność forum publicz nego. Położenie bladego braku nastrojowości czyni jed nakże powszedniość mniej lub bardziej znaną także aktual nemu „pojedynczemu" jestestwu jako sposób jego włas nego egzystowania. Jestestwo może na co dzień tępo „cier pieć", zapadać w codzienną otępiałość i uchodzić jej w ten sposób, że dla rozproszenia pośród różnych zajęć szuka ono nowej rozrywki. Egzystencja może jednak w oka mgnieniu, a często właśnie tylko „na okamgnienie", za władnąć dniem powszednim, choć nigdy — wymazać go. T o , co w faktycznej wykładni jestestwa jest tak dobrze znane ontycznie, że nawet tego nie zauważamy, egzystencjalno-ontologicznie kryje w sobie zagadkę za zagadką. „Naturalny" dla pierwszego podejścia egzystencjalnej ana lityki jestestwa horyzont jest tylko pozornie oczywisty. Czy po dotychczasowej interpretacji czasowości znajdu jemy się, jeśli chodzi o egzystencjalne wyodrębnienie struk tury powszedniości, w bardziej obiecującej sytuacji? A m o że ów kłopotliwy fenomen demaskuje właśnie niewystarczalność powyższej eksplikacji czasowości? Czy dotychczas nie unieruchamialiśmy ciągle jestestwa w pewnych usytuowaniach i sytuacjach i „konsekwentnie" nie braliśmy pod uwagę tego, że żyjąc z dnia na dzień rozpościera się ono „w czasie" na ciąg swoich dni? Jednostajności, zwyczaju, owego „jak wczoraj, tak dziś i jutro", owego „zwykle" nie sposób uchwycić bez cofnięcia się do „czasowego" rozpos tarcia jestestwa. I czy nie należy do egzystującego jestestwa także factum, że spędzając swój czas dzień w dzień bierze ono „czas" w rachubę, a „rachubą" kieruje astronomia i kalendarz? Dopiero wtedy nasza orientacja poszerzy się na tyle, by mieć możność postawienia problemu ontologicznego sensu
[371/372]
Rozdział IV
521
powszedniości j a k o takiej, gdy w p r o w a d z i m y do naszej interpretacji czasowości jestestwa j e g o powszednie „dzianie się" i objętą w n i m przez jestestwo zatroskaniem r a c h u bę „ c z a s u " . Ponieważ j e d n a k termin / „powszedniość" nie z n a c z y u p o d s t a w y niczego innego j a k „czasowość", ta zaś umożliwia bycie jestestwa, dlatego zadowalające pojęciowe w y o d r ę b n i e n i e powszedniości może się powieść dopiero w o b r ę b i e g r u n t o w n y c h r o z w a ż a ń n a d sensem bycia w ogóle oraz jego możliwych o d m i a n .
Rozdział
piąty
CZASOWOŚĆ I DZIEJOWOŚĆ
§ 72. Egzystencjalno-ontologiczna ekspozycja problemu dziejów Wszystkie wysiłki analityki egzystencjalnej służą jedne mu celowi, znalezieniu możliwości odpowiedzi na pytanie o sens bycia w ogóle. Opracowanie tego pytania wymaga wyodrębnienia tego fenomenu, w którym coś takiego, jak samo bycie, staje się dostępne: rozumienia bycia. T o zaś ro zumienie należy do ukonstytuowania bycia jestestwa. D o piero po wystarczającym źródłowym zinterpretowaniu tego bytu można pojąć zawarte w ukonstytuowaniu jego bycia samo rozumienie bycia, a na tej podstawie postawić py tanie o zrozumiane w tym rozumieniu bycie i o „przesłan ki" tego rozumienia. Chociaż szczegóły wielu struktur jestestwa toną jeszcze w mroku, to przecież wydaje się, że wraz z oświetleniem czasowości jako pierwotnego warunku możliwości troski zo stała osiągnięta wymagana źródłowa interpretacja jestest wa. Czasowość została wydobyta przy zorientowaniu na właściwą możność bycia całością jestestwa. Czasowa inter pretacja troski potwierdziła się potem przez wykazanie czasowości zatroskanego bycia-w-świecie. Analiza właściwej możności bycia całością odsłoniła zakorzeniony w trosce związek jednakowo pierwotnych: śmierci, winy i sumienia.
[372/373]
Rozdział V
523
Czy możemy zrozumieć jestestwo jeszcze bardziej źródłowo niż w projekcie jego właściwej egzystencji? Chociaż nie widzieliśmy jak dotąd żadnej możliwości bardziej radykalnego podejścia do analityki egzystencjal nej, to jednak w obliczu przeprowadzonego wyżej rozwa żania ontologicznego sensu powszedniości rodzi się pewna poważna wątpliwość: czy rzeczywiście wstępny materiał analizy egzystencjalnej objął całość jestestwa pod wzglę dem jego właściwego bycia całością? Sposób pytania odnie siony do całokształtu jestestwa może rzeczywiście być rze telnie jednoznaczny ontologicznie. Samo pytanie mogło nawet znaleźć odpowiedź przy uwzględnieniu bycia ku j kre sowi. Tylko że śmierć to jedynie „kres" jestestwa, a formal nie rzecz biorąc tylko jeden z kresów opasujących cało kształt jestestwa. Innym zaś „kresem" jest „początek", „na rodziny". Dopiero byt „pomiędzy" narodzinami i śmiercią przedstawia poszukiwaną całość. A zatem dotychczasowa orientacja analityki, przy całym nastawieniu na egzystujące bycie całością i pomimo rzetelnej eksplikaeji właściwego i niewłaściwego bycia ku śmierci, pozostawała „jednostron na". Jestestwo było tematem tylko jako coś, co egzystuje niejako „w przód" i wszystko, co byłe, pozostawia „za so bą". U w a d z e umykało nie tylko bycie ku początkowi, ale przede wszystkim rozpostarcie jestestwa między narodzinami a śmiercią. Właśnie tę „życiową więź", w której przecież jestestwo ciągle się jakoś utrzymuje, analiza bycia całością pominęła. Skoro to coś podjętego jako „więź" pomiędzy narodzi nami a śmiercią jest ontologicznie zupełnie niejasne, to czy nie musimy odwołać ujęcia czasowości jako sensu bycia ca łokształtu jestestwa? A może dopiero ta wydobyta czasowość daje podstawę do nadania jednoznacznego kierunku egzystencjalno-ontologicznemu pytaniu o wspomnianą „więź"?
524
Jestestwo i czasowość
[373/374]
Być może w polu niniejszych b a d a ń osiągnięciem jest j u ż samo to, że uczymy się nie t r a k t o w a ć p r o b l e m ó w zbyt lekko. Cóż n a pozór „prostszego" niż charakterystyka „życio wej więzi" między n a r o d z i n a m i a śmiercią? Składa się o n a Z ciągu przeżyć „ w czasie". Jeśli wejrzeć głębiej w takie r o z p o z n a n i e tego p r o b l e m a t y c z n e g o związku, a p r z e d e wszystkim w ontologiczne przesłanki tego r o z p o z n a n i a , u k a ż e się coś osobliwego. O t o w o w y m ciągu przeżyć „ r z e czywiste" jest „właściwie" zawsze tylko przeżycie obecne w „ a k t u a l n y m « t e r a z » " . Przeżycia zaś p r z e b y t e oraz d o piero n a d c h o d z ą c e są j u ż l u b jeszcze nie są „rzeczywiste". P r z e z n a c z o n y m u odstęp czasowy między d w i e m a g r a n i c a mi jestestwo p r z e m i e r z a w ten sposób, że, zawsze „rzeczy wiste" tylko w „ t e r a z " , niejako przebiega ciąg „ t e r a z " swego „ c z a s u " . Dlatego p o w i a d a się, że jestestwo jest „cza sowe". Podczas tej ciągłej z m i a n y przeżyć j a ź ń (Selbst) u t r z y m u j e się w pewnej tożsamości. R ó ż n e są opinie co d o tego, j a k określić to coś trwającego i możliwy stosunek tego czegoś d o zmienności przeżyć. Nieokreślone pozostaje bycie tego trwało-zmiennego związku przeżyć. W zasadzie jed n a k ta c h a r a k t e r y s t y k a życiowej więzi zawiera, czy chce się to u z n a ć , czy nie, coś obecnego „ w czasie", choć oczywiś cie „ n i e r z e c z o w e g o " . / Jeśli uwzględnić to, co j a k o sens bycia troski zostało op r a c o w a n e p o d hasłem „czasowość", okaże się, że n a p o d stawie w swych g r a n i c a c h uzasadnionej i wystarczającej potocznej w y k ł a d n i jestestwa nie tylko nie d a się p r z e p r o wadzić, ale n a w e t s p r o b l e m a t y z o w a ć , rzetelnej ontologicz nej analizy rozpostarcia jestestwa p o m i ę d z y n a r o d z i n a m i a śmiercią. Jestestwo nie egzystuje w postaci sumy m o m e n t a l n y c h rzeczywistości następujących po sobie i znikających przeżyć.
[374]
Rozdział V
525
T o następstwo nie wypełnia też stopniowo jakichś ram. Jakże bowiem mogłyby one być obecne tam, gdzie prze cież „rzeczywiste" jest tylko „aktualne" przeżycie, a grani com ram — narodzinom i śmierci — jako czemuś przeszłe mu i dopiero nadchodzącemu brak rzeczywistości? W isto cie także potoczne ujęcie „życiowej więzi" nie myśli o ra mach rozpiętych „poza" jestestwem i je ogarniających, lecz poszukuje ich zasadnie w nim samym. Przyjęte milcząco on tologiczne ujęcie tego bytu jako czegoś obecnego „w czasie" niweczy jednakowoż wszelką próbę ontologicznej charak terystyki bycia „pomiędzy" narodzinami a śmiercią. Jestestwo nie wypełnia dopiero przez fazy swych m o mentalnych rzeczywistości pewnego jakoś tam obecnego to ru i szlaku „życia", lecz rozpościera siebie samo w ten spo sób, że jego własne bycie jest już z góry ukonstytuowane jako rozpostarcie. „Pomiędzy" odniesione do narodzin i śmierci tkwi już w byciu jestestwa. W żadnym natomiast razie jestestwo nie ,jest" rzeczywiste w jakimś punkcie cza sowym, a poza tym „otoczone" jeszcze przez nierzeczywistość swych narodzin i śmierci. Rozumiane egzystencjalnie, narodziny nie są nigdy czymś przeszłym w sensie czegoś już nieobecnego; podobnie śmierci nie przysługuje sposób bycia jeszcze nie obecnej, ale nadchodzącej zaległości. Fak tyczne jestestwo egzystuje ku narodzinom (geburtig) i tak też umiera już w sensie bycia ku śmierci. Oba „kresy" i ich „po między" są, dopóki jestestwo egzystuje faktycznie, a są tak, jak to na gruncie bycia jestestwa jako troski jest wyłącznie możliwe. W jedności rzucenia i uchodzącego lub wybiega jącego bycia ku śmierci narodziny i śmierć są „w związku" na łonie jestestwa. Jako troska jestestwo jest tym „pomiędzy". Całokształt ukonstytuowania troski ma jednak możliwą podstawę swej jedności w czasowości. Ontologiczne objaśnie nie „życiowej więzi" to znaczy specyficznego rozpostarcia,
526
Jestestwo i czasowość
[374/375]
ruchliwości i trwałości jestestwa trzeba zatem osadzać w ho ryzoncie czasowego ukonstytuowania tego bytu. / Ruch liwość egzystencji nie jest ruchem czegoś obecnego. Okreś la się ona na podstawie rozpostarcia jestestwa. Specyficz ną ruchliwość rozpostartego rozpościerania się nazywamy dzia niem się jestestwa. Pytanie o „związek" jestestwa to ontologiczny problem jego dziania się. Wydobycie struktury dziania się i jej egzystencjalno-czasowych warunków moż liwości oznacza osiągnięcie ontologicznego zrozumienia dziejo wości. Wraz z analizą specyficznej ruchliwości i trwałości, jakie przysługują dzianiu się jestestwa, badanie nasze powraca do problemu dotkniętego przez nas bezpośrednio przed od słonięciem czasowości: do pytania o ciągłość Siebie, którą określiliśmy jako „kto" jestestwa . Samo-dzielność jest spo sobem bycia jestestwa i dlatego opiera się na specyficznym uczasowieniu czasowości. Analiza dziania się prowadzi do problemów tematycznego badania uczasowienia jako takiego. 1
Skoro pytanie o dziejowość zawraca nas do tych „źró deł", to rozstrzyga to już kwestię lokalizacji problemu dzie jów. Nie należy jej szukać w historii jako nauce o dziejach. N a w e t gdy naukowo-teoretyczny sposób traktowania problemu „dziejów" zmierza nie tylko do „teoriopoznawczego" (Simmel) objaśnienia ujmowania historycznego lub do logiki tworzenia pojęć prezentacji historycznej (Rikkert), lecz orientuje się także na „stronę przedmiotową", to przy tym sposobie stawiania kwestii dzieje są zasadniczo dostępne zawsze tylko jako obiekt nauki. T y m samym pod stawowy fenomen dziejów, który wyprzedza możliwą tematyzację przez historię i leży u podstaw tej tematyzacji, zostaje nieodwołalnie odsunięty na bok. O tym, jak dzieje Por. § 64, s. 444 nn.
[375/376]
Rozdział V
527
mogą stać się przedmiotem historii, m o ż n a wnioskować tylko ze sposobu bycia tego, co dziejowe, z dziejowości i jej za korzenienia w czasowości. Jeśli m a m y oświetlić samą dziejowość n a podstawie czaso wości, a źródłowo n a podstawie czasowości właściwej, to tkwi j u ż w istocie tego zadania, że d a się ono wykonać tylko n a d r o d z e konstrukcji fenomenologicznej . / Egzystencjalno-ontologiczne ukonstytuowanie dziejowości trzeba wydobyć wbrew zakrywającej potocznej wykładni dziejów jestestwa. Egzystencjalna konstrukcja dziejowości m a określone wspar cie w p o t o c z n y m rozumieniu jestestwa, przewodzą zaś tej konstrukcji wydobyte powyżej struktury egzystencjalne. O r i e n t a c j ę wśród m o m e n t ó w u c h o d z ą c y c h powszechnie za istotne dla dziejów b a d a n i e nasze z a p e w n i a sobie n a j pierw przez charakterystykę potocznego pojęcia dziejów. M u s i się p r z y t y m u w y d a t n i ć , co pierwotnie zostaje podję te j a k o dziejowe. W ten sposób w y z n a c z o n y zostaje p u n k t wyjścia ekspozycji ontologicznego p r o b l e m u dziejowości. 1
Przewodniej nici egzystencjalnej konstrukcji dziejowości d o s t a r c z a d o k o n a n a powyżej i n t e r p r e t a c j a właściwej m o ż ności bycia całością jestestwa i wyrosła z tej interpretacji a n a l i z a troski j a k o czasowości. Egzystencjalny projekt dzie jowości jestestwa p r o w a d z i tylko d o odsłonięcia tego, co tkwi j u ż zasłonięte w uczasowieniu czasowości. O d p o w i e d nio d o zakorzenienia dziejowości w trosce jestestwo egzystu j e zawsze j a k o właściwie l u b niewłaściwie dziejowe. T o , co pod hasłem „powszedniości" stało przed egzystencjalną a n a lityką jestestwa w zasięgu spojrzenia j a k o najbliższy hory zont, u w y r a ź n i a się j a k o niewłaściwa dziejowość jestestwa. D z i a n i u się jestestwa z istoty przysługuje otwarcie i wy kładnia. Z tego sposobu bycia bytu, który egzystuje dziejowo, 1
Por. § 63, s. 436 nn.
528
Jestestwo i czasowość
[376/377]
w y r a s t a egzystencyjna możliwość w y r a ź n e g o otwarcia i uc h w y c e n i a dziejów. Tematyzacją, tzn. historyczne otwarcie dziejów, stanowi przesłankę możliwości „ b u d o w y dziejowe go świata w n a u k a c h h u m a n i s t y c z n y c h " . Egzystencjalna i n t e r p r e t a c j a historii j a k o n a u k i mierzy wyłącznie w wyka zanie jej ontologicznego p o c h o d z e n i a z dziejowości jestest wa. D o p i e r o n a tej podstawie m o ż n a wytyczyć granice, w e w n ą t r z których teoria n a u k i z o r i e n t o w a n a n a faktyczne d z i a ł a n i a n a u k o w e może się o d d a ć przypadkowości swego sposobu stawiania kwestii. Analiza, dziejowości jestestwa stara się pokazać, że ów byt nie dlatego jest „czasowy", iż „należy do dziejów", lecz Że, prze ciwnie, egzystuje on dzięjowo i dziejowo egzystować może dlatego tylko, iż u podstawy swego bycia jest czasowy. Wszelako trzeba n a z w a ć jestestwo „ c z a s o w y m " także w sensie bycia „ w czasie". F a k t y c z n e jestestwo potrzebuje i u ż y w a k a l e n d a r z a i zegara n a w e t bez wykształconej his torii. T e g o , co się „z n i m " dzieje, doświadcza o n o j a k o dziejącego się „ w czasie". W taki sam / sposób spotykane są „ w czasie" procesy p r z y r o d y m a r t w e j i ożywionej. Są w e w n ą t r z czasu. N a s u w a ł o b y się więc, a b y rozważenie związku między dziejowością i czasowością poprzedzić od łożoną d o n a s t ę p n e g o rozdziału analizą źródła „ c z a s u " wewnątrzczasowości w czasowości. A b y j e d n a k ż e potoczną charakterystykę tego, co dziejowe, za p o m o c ą czasu we wnątrzczasowości p o z b a w i ć pozornej oczywistości i wyłącz ności, t r z e b a najpierw, j a k tego w y m a g a także „obiektyw n y " związek, „ w y w i e ś ć " dziejowość wyłącznie ze źródłowej czasowości jestestwa. Ponieważ zaś czas j a k o wewnątrzczasowość także „ p o c h o d z i " z czasowości jestestwa, dziejowość i wewnątrzczasowość okazują się j e d n a k o w o źródłowe. 1
1
Por. § 80, s. 574 nn.
[377/378]
Rozdział
V
529
Dlatego potoczna wykładnia czasowego charakteru dzie j ó w jest w swych granicach zasadna. Po tym pierwszym wyznaczeniu przebiegu ontologicz nej ekspozycji dziejowości na podstawie czasowości nie potrzeba chyba dalszych zapewnień, że następujące niżej badanie nie opiera się na wierze, iż problem dziejów można rozwiązać z marszu. U b ó s t w o dostępnych środków „kategorialnych" i niepewność pierwszych horyzontów on tologicznych stają się tym bardziej natarczywe, im bardziej problem dziejów sprowadzać do jego pierwotnego zakorze nienia. Poniższe rozważania zadowolą się wskazaniem onto logicznej lokalizacji problemu dziejowości. Zasadniczo po niższej analizie chodzi jedynie o to, by przygotować po części i wesprzeć recepcję badań Diltheya, której dzisiejsze pokolenie ciągle jeszcze nie dokonało. Nasza ograniczona z konieczności przez fundamentalno-ontologiczny cel ekspozycja egzystencjalnego problemu dziejowości m a następujący podział: potoczne rozumienie dziejów i dzianie się jestestwa (§ 73); podstawowe ukonsty tuowanie dziejowości (§ 74); dziejowość jestestwa i dzieje świata (§ 75); dziejowość jestestwa egzystencjalnym źród łem historii (§ 76); związek dotychczasowej ekspozycji problemu dziejowości z badaniami Diltheya i ideami hra biego Yorcka (§ 77). / § 73. Potoczne rozumienie dziejów i dzianie się jestestwa Najbliższym celem jest teraz znalezienie punktu wyjścia do źródłowej kwestii istoty dziejów, tzn. do egzystencjalnej konstrukcji dziejowości. Punkt ów jest wyznaczony przez to, co pierwotnie dziejowe. Rozważanie wychodzi zatem od określenia, co w potocznej wykładni jestestwa znaczą wyrażenia „dzieje" i „dziejowy". Są one wieloznaczne.
530
Jestestwo
i
czasowość
[378/379]
Najbardziej widoczna, często z a u w a ż a n a , lecz wcale nie „ n i e w i n n a " d w u z n a c z n o ś ć t e r m i n u „dzieje" daje o sobie z n a ć przez to, że oznacza on z a r ó w n o „dziejową rzeczy wistość", j a k możliwą n a u k ę o niej. Znaczenie „ d z i e j ó w " w sensie n a u k i o dziejach (historii) n a razie wyłączamy. Pośród znaczeń wyrażenia „ d z i e j e " nie oznaczających ani n a u k i o dziejach, ani dziejów j a k o obiektu, lecz sam ten niekoniecznie zobiektywizowany byt, główną rolę od g r y w a to, wedle którego jest on r o z u m i a n y j a k o coś przesz łego. Z n a c z e n i e to daje o sobie znać, gdy m ó w i m y : to lub owo to j u ż zamierzchłe dzieje. „ P r z e s z ł e " oznacza tu: j u ż nie obecne, albo: w p r a w d z i e jeszcze obecne, ale bez „ w p ł y w u " n a „współczesność". Oczywiście, coś dziejowego j a k o przeszłego m a także przeciwstawne znaczenie, gdy p o w i a d a m y : nie m o ż n a się uwolnić od ciężaru dziejów. T u t a j dzieje oznaczają coś przeszłego, ale jeszcze wywiera jącego jakiś wpływ. J a k k o l w i e k by było, to, co dziejowe, j a k o przeszłe, jest co d o pozytywnej bądź p r y w a t y w n e j re lacji oddziaływania n a „współczesność" rozumiane w sensie czegoś rzeczywistego „ t e r a z " i „dzisiaj". „Przeszłość" m a p r z y t y m jeszcze pewien g o d n y u w a g i dwoisty sens. Coś przeszłego należy nieodwołalnie d o czasu wcześniejszego, należało d o ówczesnych zdarzeń, a m i m o to może być obec ne jeszcze i „ t e r a z " , n p . pozostałości jakiejś greckiej świą tyni. W r a z z nią „współczesny" jest „ o k r u c h przeszłości". Po drugie dzieje oznaczają nie tyle „przeszłość" w sensie czegoś przeszłego, ile pochodzenie z niej. T o , co „ m a swe dzieje", sytuuje się w kontekście p e w n e g o s t a w a n i a się. „ R o z w ó j " to przy t y m bądź wzrost, bądź u p a d e k . T o , co w taki sposób „ m a dzieje", może j e z a r a z e m „kształto w a ć " . „ T w o r z ą c e p o k ę " , to coś określa „współcześnie" p e w n ą „przyszłość". Dzieje oznaczają tu „związek z d a r z e ń i s k u t k ó w " , j a k i przenika „przeszłość", / „współczesność"
[379]
Rozdział V
531
i „przyszłość". Przeszłość nie m a p r z y t y m jakiegoś specjal nego pierwszeństwa. Dzieje mogą p o n a d t o oznaczać całość bytu, który zmie nia się „ w czasie": p r z e m i a n y i losy ludzi, g r u p ludzkich i ich „ k u l t u r y " , odróżnione od p r z y r o d y , k t ó r a także p o r u sza się „ w czasie". Dzieje oznaczają tu nie tyle sposób by cia, dzianie się, ile region b y t u o d r ó ż n i o n y o d p r z y r o d y przez wzgląd n a istotowe określenie egzystencji człowieka przez „ d u c h a " i „ k u l t u r ę " , choć także p r z y r o d a należy w pewien sposób d o tak r o z u m i a n y c h dziejów. I wreszcie z a „ d z i e j o w e " uznaje się to, co odziedziczone j a k o takie, niezależnie od tego, czy jest r o z p o z n a n e histo rycznie, czy też przejęte j a k o oczywiste i skryte co d o swe go p o c h o d z e n i a . G d y ująć w j e d n o w s p o m i n a n e t u cztery znaczenia, oka zuje się, że dzieje to takie dokonujące się w czasie specy ficzne dzianie się egzystującego jestestwa, iż we wspólnym byciu „przeszłe", a zarazem „ p r z e k a z a n e " i n a d a l oddziału jące dzianie się uchodzi za dzieje w wyróżnionym sensie. T e cztery z n a c z e n i a mają ze sobą związek przez t o , że odnoszą się d o człowieka j a k o „ p o d m i o t u " zdarzeń. J a k określić ich c h a r a k t e r dziania się? C z y dzianie się jest cią giem procesów, z m i e n n y m zjawianiem się i znikaniem wy d a r z e ń ? W j a k i sposób o w o dzianie się dziejów należy do jestestwa? C z y jestestwo jest j u ż z góry faktycznie „ o b e c n e " , a b y p o t e m okazjonalnie „zapisywać się w dziejach"? Czy jestestwo staje się dziejowe d o p i e r o przez uwikłanie w u w a r u n k o w a n i a i wydarzenia? C z y też może przez dzia nie się k o n s t y t u o w a n e jest d o p i e r o bycie jestestwa, i tylko dlatego, że jestestwo jest w swym byciu dziejowe,
możliwe jest on
tologicznie coś takiego j a k w a r u n k i , wydarzenia i losy? Dla czego w „czasowej" charakterystyce dziejącego się „ w cza sie" jestestwa właśnie przeszłość pełni szczególną funkcję?
532
Jestestwo i czasowość
[379/380]
Jeśli dzieje przysługują byciu jestestwa, owo bycie zaś opiera się na czasowości, to nasuwa się sugestia, by egzys tencjalną analizę dziejowości rozpocząć od tych charakte rów tego, co dziejowe, które mają wyraźnie czasowy sens. Dlatego ściślejsza charakterystyka szczególnego prymatu „przeszłości" w pojęciu dziejów winna przygotować ekspo zycję podstawowego ukonstytuowania dziejowości. / Przechowywane w muzeum „zabytki", sprzęt domowy na przykład, należą do „minionego czasu", a zarazem są jeszcze obecne we „współczesności". W jakiej mierze owo narzędzie jest dziejowe, skoro przecież nie jest jeszcze przeszłe? Czy z tego tylko względu, że stało się przedmiotem historycznych zainteresowań etnografii lub ochrony zabyt ków? Przedmiot historyczny jednakowoż może być takim na rzędziem tylko dlatego, że sam w sobie jest jakoś dziejowy. Powtarza się pytanie: z jakiej racji nazywamy ów byt dzie j o w y m , skoro nie jest on przecież przeszły? A może owe „rzeczy", chociaż są obecne jeszcze dziś, mają jednak „coś przeszłego" „w sobie"? Czy jako obecne są jeszcze tym, czym były? Oczywiście, „rzeczy" się zmieniły. Wraz z „upływem czasu" dany sprzęt stał się łamliwy i stoczyły go robaki. Specyficzny charakter przeszłości, który czyni ów sprzęt czymś dziejowym, nie polega jednak na przemijalności, która postępuje także w okresie obecności w mu zeum. Co więc jest przeszłe w narzędziu? Czym były „rze czy", czym dziś już nie są? Są jeszcze przecież określonymi narzędziami użytkowymi — lecz nieużywanymi. A gdyby ich, jak wiele odziedziczonych po przodkach przedmiotów domowego użytku, do dziś używać, to czy wtedy nie były by jeszcze dziejowe? U ż y w a n e czy nie, nie są wszelako już tym, czym były. Co jest „przeszłe"? Nic innego niż świat, wewnątrz którego, należąc do pewnego kontekstu na rzędziowego, były one spotykane jako coś poręcznego
[380/381]
Rozdział V
533
i u ż y w a n e przez zatroskane będące-w-świecie jestestwo. T e g o świata j u ż nie m a . T o j e d n a k , co u p r z e d n i o było w o w y m świecie wewnątrzświatowe, jest jeszcze obecne. J a ko należące d o świata narzędzie, coś jeszcze teraz obecne go m o ż e p o m i m o to należeć do „przeszłości". Co j e d n a k o z n a c z a już-nie-bycie świata? Świat jest tylko w sposób eg zystującego jestestwa, które j a k o bycie-w-świecie jest fak tyczne. Dziejowy c h a r a k t e r z a c h o w a n y c h z a b y t k ó w opiera się więc n a „przeszłości" jestestwa, d o którego świata one na leżały. Dziejowym byłoby więc tylko „przeszłe" jestestwo, „współczesne" zaś nie. Czy j e d n a k jestestwo w ogóle może być przeszłe, jeśli „ p r z e s z ł e " określimy j a k o „ t e r a z już nie obecne bądź poręczne"? Oczywiście, jestestwo nigdy nie może być przeszłe, i to nie dlatego, że jest nieprzemijające, lecz dlatego, że z istoty nie może ono nigdy być obecne — jeśli jest, to egzystuje. Nie egzystujące j u ż jestestwo nie jest w on tologicznie ścisłym sensie przeszłe, lecz tu-oto-byłe. Jeszcze obecne zabytki mają n a g r u n c i e / s w e j narzędziowej przy należności i p o c h o d z e n i a z byłego świata tu-oto-byłego jes testwa c h a r a k t e r „przeszłości" i c h a r a k t e r dziejowy. T o właśnie o n o jest w pierwszym rzędzie dziejowe. Czy jed n a k ż e jestestwo staje się dziejowe d o p i e r o przez to, że nie jest j u ż tu oto? Czy nie jest ono właśnie dziejowe j a k o fak tycznie egzystujące? Czy jestestwo jest byłe tylko w sensie tu-oto-byłego, czy też jest ono byłe jako uwspółcześniająco-przyszłościowe, tzn. w uczasowienia swej czasowości? T a p o b i e ż n a analiza n a r z ę d z i a jeszcze obecnego, a prze cież jakoś „przeszłego", należącego d o dziejów, u w y d a t n i a , iż tego t y p u byt jest dziejowy tylko n a gruncie swej przy należności d o świata. Świat j e d n a k ż e m a sposób bycia czegoś dziejowego, gdyż stanowi ontologiczny określnik jestestwa. O k a z u j e się dalej, że czasowemu określeniu
534
Jestestwo i czasowość
[381/382]
„przeszłość" brak j e d n o z n a c z n e g o sensu i w y r a ź n i e różni się o n o od byłości, którą poznaliśmy j a k o konstytutywną dla ekstatycznej jedności czasowości jestestwa. T y m s a m y m j e d n a k pogłębia się tylko z a g a d k a , dlaczego właśnie „ p r z e szłość" l u b , mówiąc p o p r a w n i e j , byłość przeważnie określa to, co dziejowe, choć przecież byłość uczasawia się równie źródłowo j a k współczesność i przyszłość. Pierwotnie dziejowe — twierdzimy — jest jestestwo. Wtór nie zaś dziejowe jest to, co spotykane w e w n ą t r z świata, nie tylko p o r ę c z n e narzędzie w najszerszym sensie, lecz także otoczeniowa przyroda j a k o „ p o d ł o ż e dziejowe". O d m i e n n y od jestestwa, dziejowy n a gruncie swej przynależności d o świata byt n a z y w a m y „światowo dziejowym". M o ż n a p o k a z a ć , że potoczne pojęcie „dziejów ś w i a t a " powstaje ze z o r i e n t o w a n i a właśnie n a tę w t ó r n ą dziejowość. T o , co światowo-dziejowe, nie jest dziejowe d o p i e r o n a gruncie j a kiejś obiektywizacji historycznej, lecz jako byt, którym, bę d ą c s p o t y k a n e w e w n ą t r z świata, samo w sobie jest. A n a l i z a dziejowego c h a r a k t e r u jeszcze obecnego n a r z ę dzia nie tylko wiodła wstecz d o jestestwa j a k o tego, co pierwotnie dziejowe, lecz p o d a ł a z a r a z e m w wątpliwość, czy m o ż n a czasową charakterystykę tego, co dziejowe, w ogóle o r i e n t o w a ć najpierw n a bycie-w-czasie czegoś obecne go. Byt nie staje się „bardziej dziejowy" w m i a r ę cofania się w coraz odleglejszą przeszłość, tak iżby to, co najstar sze, było najbardziej właściwie dziejowe. „ C z a s o w y " od stęp od „ t e r a z " i „ d z i ś " j e d n a k ż e nie dlatego nie m a zna czenia pierwotnie k o n s t y t u t y w n e g o dla dziejowości / właś ciwie dziejowego bytu, że ten nie jest „ w czasie" i jest bezczasowy, lecz dlatego, że egzystuje on czasowo w sposób tak Źródłowy, j a k tego nie mogłoby nigdy osiągnąć ze swej ontologicznej istoty coś obecnego, przemijającego bądź n a d c h o d z ą c e g o „ w czasie".
535
Rozdział V
[382]
Powie ktoś, z b ę d n e wywody. Nikt nie przeczy temu, że w zasadzie piewszym „ p o d m i o t e m " dziejów jest ludzkie jestestwo, a w s p o m n i a n e tu potoczne pojęcie dziejów stwierdza to wystarczająco wyraźnie. Atoli w tezie: , J e s t e s two jest dziejowe", nie chodzi tylko o ontyczne factum, że człowiek s t a n o w i , mniej l u b bardziej w a ż n ą „ c z ą s t k ę " w m a c h i n i e dziejów świata, pozostając igraszką w a r u n k ó w i z d a r z e ń , lecz o postawienie p r o b l e m u : na ile i na gruncie jakich warunków ontologicznych podmiotowości „dziejowego" pod miotu przysługuje dziejowość jako istotowe ukonstytuowanie? § 74. Podstawowe ukonstytuowanie dziejowości Jestestwo zawsze m a faktycznie swe „dzieje", a może je mieć, gdyż bycie tego b y t u jest k o n s t y t u o w a n e przez dzie jowość. T e z ę tę t r z e b a u z a s a d n i ć w celu w y e k s p o n o w a n i a ontologicznego p r o b l e m u dziejów j a k o p r o b l e m u egzystenc j a l n e g o . Bycie jestestwa wyodrębniliśmy j a k o troskę. T r o s k a opiera się n a czasowości. W obrębie tej ostatniej musi m y więc wykryć p e w n e dzianie się, które egzystencję okreś la j a k o dziejową. T a k więc interpretacja dziejowości jes testwa okazuje się w istocie tylko p e w n y m k o n k r e t n y m o p r a c o w a n i e m czasowości. T ę ostatnią odsłanialiśmy naj pierw przez wgląd w sposób właściwego egzystowania, któ re scharakteryzowaliśmy j a k o wybiegające zdecydowanie. N a ile tkwi w t y m właściwe dzianie się jestestwa? Zdecydowanie zostało określone j a k o zamilkłe, gotowe do trwogi projektowanie się n a własne bycie w i n n y m . Swą właściwość zdecydowanie osiąga j a k o wybiegające . W nim jestestwo rozumie się co d o swej możności bycia w ten 1
2
1
2
Por. § 60, s. 414 nn. Por. § 62, s. 428.
Jestestwo i czasowość
536
[382/383]
sposób, że staje twarzą w twarz ze śmiercią, aby byt, któ rym samo jest, całkowicie przejąć w jego rzuceniu. Zde cydowane przejęcie własnego faktycznego „tu oto" oznacza zarazem decyzję na /sytuację*. Analiza egzystencjalna nie może zasadniczo rozważać, na co się każdorazowo jestest wo faktycznie decyduje. Niniejsze badanie wyklucza jednak też egzystencjalny projekt faktycznych możliwości egzys tencji. M i m o to trzeba zapytać, z czego w ogóle można tworzyć możliwości, na które się jestestwo faktycznie pro jektuje. Wybiegające projektowanie się na nieprześcignioną możliwość egzystencji, śmierć, jest gwarantowane przez ca łokształt i właściwość zdecydowania. Nie można jednakże uzyskać od śmierci faktycznie otwartych możliwości egzys tencji. I to tym mniej, że wybieganie w możliwość nie oznacza spekulacji na jej temat, lecz właśnie powrót do faktycznego „tu oto". Czy przejęcie rzucenia Siebie w świat tego „tu oto" ma otwierać horyzont, z którego eg zystencja usunęła swe faktyczne możliwości? Czyż poza tym nie powiedzieliśmy, że jestestwo nigdy nie cofa się po za swe rzucenie ? Zanim pochopnie rozstrzygniemy, czy swe właściwe możliwości egzystencji jestestwo czerpie z rzucenia, czy nie, musimy najpierw upewnić się co d o pełnego pojęcia tego podstawowego określnika troski. 1
Będąc rzucone, jestestwo jest wprawdzie wydane sobie samemu i swej możności bycia, ale przecież jako bycie-w-świe cie. Będąc rzucone, jest ono zdane na „świat" i egzystuje
* „Entschlufi in die Situation". Zastosowanie biernika sugeruje ruch: decyzję w sytuację. Ma to o tyle sens, że „Entschlufi" (de cyzja) to „Ent-schlufi", odemknięcie, odłączenie (por. antonim „Anschlufi"), a więc tu otwarcie się ku sytuacji, odłączenie się od niewłaściwości. Por. s. 398. 1
[383/384]
Rozdział V
537
faktycznie z i n n y m i . Z r a z u i zwykle g u b i m y Siebie w Się. R o z u m i e się ono n a podstawie możliwości egzystencji, któ re są „ w o b i e g u " w „ p r z e c i ę t n e j " publicznej dzisiejszej wy k ł a d n i jestestwa. Zwykle są one nie d o p o z n a n i a zmienione przez d w u z n a c z n o ś ć , ale m i m o to z n a n e . Właściwe egzystencyjne rozumienie nie o d c i n a się od docierającej do niego wykładni i wręcz o w y b r a n e j możliwości decyduje zawsze n a podstawie tej wykładni, przeciw niej, a przecież z n o w u n a jej korzyść. Z d e c y d o w a n i e , w k t ó r y m jestestwo p o w r a c a d o samego siebie, a k t u a l n e faktyczne możliwości właściwego egzysto w a n i a otwiera na podstawie dziedzictwa, j a k i e przejmuje ono j a k o r z u c o n e . Z d e c y d o w a n e p o w r a c a n i e d o rzucenia kryje w sobie przekazanie się dziedziczonym możliwościom, choć niekoniecznie jako dziedziczonym. G d y wszelkie „ d o b r o " jest dziedzictwem, a c h a r a k t e r „ d ó b r " polega n a umożli wieniu właściwej egzystencji, to w z d e c y d o w a n i u konsty tuuje się zawsze p r z e k a z y w a n i e / jakiegoś dziedzictwa. I m bardziej właściwie jestestwo się decyduje, tzn. n a podsta wie swej najbardziej własnej, wyróżnionej możliwości nie d w u z n a c z n i e rozumie się w wybieganiu w śmierć, tym bar dziej j e d n o z n a c z n e i n i e p r z y p a d k o w e jest wybierające z n a j d o w a n i e możliwości jego egzystencji. T y l k o wybieganie w śmierć o d p ę d z a wszelką p r z y p a d k o w ą i „ p o b i e ż n ą " możliwość. T y l k o bycie w o l n y m ku śmierci daje wprost cel jestestwu i w t r ą c a egzystencję w jej skończoność. U c h w y c o n a skończoność egzystencji wyrywa z bezkresnej rozmaitości nasuwających się najbliższych możliwości samozadowolenia, beztroski czy wygodnictwa i w p r o w a d z a jestestwo w prosto tę jego losu. O z n a c z a m y tym t e r m i n e m zawarte we właś ciwym zdecydowaniu pierwotne dzianie się jestestwa, w któ r y m to ostatnie, wolne ku śmierci, przekazuje się s a m e m u so bie n a gruncie odziedziczonej, ale i wybranej możliwości.
Jestestwo i czasowość
538
[384/385]
T y l k o dlatego jestestwo m o ż e ucierpieć od losu, że u p o d s t a w swego bycia jest ono w nakreślonym tu sensie losem. Egzystując losowo w przekazującym się zdecydo w a n i u , jestestwo j a k o bycie-w-świecie jest o t w a r t e n a „łas k a w o ś ć " „szczęśliwych" okoliczności i okrucieństwo przy p a d k ó w . Los nie rodzi się d o p i e r o przez zderzenie okolicz ności i w y d a r z e ń . R ó w n i e ż ktoś n i e z d e c y d o w a n y może być przez nie n ę k a n y — i to n a w e t bardziej niż ten, kto w y b r a ł — a z a r a z e m nie „ m i e ć " ż a d n e g o losu. G d y jestestwo wybiegając p o z w a l a z a p a n o w a ć w sobie śmierci, to r o z u m i e ono siebie, wolne ku niej, w obrębie własnej przemocy swej skończonej wolności, by w tej ostat niej — k t ó r a „jest" tylko przy w y b o r z e w y b o r u — przejąć niemoc pozostawienia s a m e m u sobie i n a b r a ć jasności wi dzenia p r z y p a d k ó w otwartej sytuacji. G d y zaś losowe jes testwo j a k o bycie-w-świecie egzystuje z istoty we współ byciu z i n n y m i , to jego dzianie się jest współdzianiem się określonym j a k o dola. O z n a c z a m y w ten sposób dzianie się wspólnoty, l u d u . D o l a nie składa się z pojedynczych losów, p o d o b n i e j a k nie m o ż n a wspólnego bycia p o j m o w a ć j a k o współwystępowania pewnej liczby p o d m i o t ó w . W e wspól n y m byciu w t y m s a m y m świecie i w z d e c y d o w a n i u n a określone możliwości losy są j u ż z góry u k i e r u n k o w y w a n e . M o c doli w y z w a l a się d o p i e r o w k o m u n i k o w a n i u się i w walce. Losowa dola jestestwa w j e g o „ p o k o l e n i u " i z / nim stanowi pełne, właściwe dzianie się jestestwa. 1
2
J a k o p o p a d ł a w niemoc, gotująca się n a przeciwności p r z e m o c zamilkłego, gotowego d o trwogi projektowania się
1
Por. § 26, s. 167 nn. Na temat pojęcia „pokolenia" por. W. Dilthey, Uber das Stu dium der Geschichte der Wissenschaften vom Menschen, der Gesellschąft und dem Staat (1875), Ges. Schriften, t. V (1924), s. 36-41. 2
[385]
Rozdział V
539
n a własne bycie w i n n y m , los w y m a g a j a k o ontologicznego w a r u n k u swej możliwości u k o n s t y t u o w a n i a bycia troski, to znaczy czasowości. T y l k o w t e d y , gdy w byciu jakiegoś by tu śmierć, wina, sumienie, wolność i skończoność zamiesz kują wspólnie w tak j e d n a k o w o źródłowy sposób j a k w tros ce, może ów byt egzystować w modus losu, tzn. być u pod stawy swej egzystencji dziejowym. Tylko byt, który z istoty jest w swym byciu przyszły, tak iż będąc wolny ku śmierci, roztrzaskując się o nią pozwala odrzucić się do swego faktycznego „tu oto", tzn. tylko byt, który jako przyszły jest z taką samą źródłowością by ły, może, przekazując samemu sobie odziedziczoną możliwość, przejąć własne rzucenie i dla „swego czasu" być okamgnieniowy. Tylko właściwa czasowość, która zarazem jest skończona, umożliwia coś takiego jak los, czyli właściwą dziejowość. Nie jest konieczne, by z d e c y d o w a n i e wiedziało wyraźnie 0 p o c h o d z e n i u możliwości, n a którą się ono projektuje. W czasowości jestestwa j e d n a k i tylko w niej tkwi możli wość wyraźnego w y d o b y c i a z odziedziczonego rozumienia jestestwa egzystencyjnej możności bycia, n a którą jestestwo się projektuje. Powracając d o siebie, przekazujące się zde c y d o w a n i e staje się wówczas powtórzeniem odziedziczonej możliwości egzystencji. Powtórzenie jest przekazem wyraźnym, tzn. p o w r o t e m w możliwości tu-oto-byłego jestestwa. Właś ciwe p o w t ó r z e n i e jakiejś byłej możliwości egzystencji — że jestestwo w y b i e r a sobie b o h a t e r a — m a egzystencjalne u g r u n t o w a n i e w wybiegającym z d e c y d o w a n i u ; w nim bo wiem p o raz pierwszy w y b i e r a n y jest wybór, który czyni w o l n y m ku w a l c z ą c e m u kroczeniu za tym, co p o w t a r z a l n e , 1 ku wierności t e m u . Powtarzające przekazywanie się byłej możliwości nie otwiera j e d n a k tu-oto-byłego jestestwa p o to, aby j e p o n o w n i e urzeczywistnić. Powtórzenie czegoś możliwego nie jest ani p r z y w o ł a n i e m czegoś „przeszłego",
540
Jestestwo i czasowość
[385/386]
ani łączeniem n a powrót „współczesności" / z czymś „ m i n i o n y m " . Powstając ze z d e c y d o w a n e g o projektowania się, p o w t ó r z e n i e nie daje się n a m ó w i ć czemuś „ p r z e s z ł e m u " d o j e d y n i e p r z y w r ó c e n i a go j a k o czegoś u p r z e d n i o rzeczywis tego. Powtórzenie odzwierciedla (erwidert) raczej możli wość tu-oto-byłej egzystencji. Odzwierciedlenie możliwości w decyzji jest j e d n a k z a r a z e m j a k o okamgnieniowe odzewem (Widerruf) tego, co w „ d n i u dzisiejszym" oddziałuje j a ko „przeszłość". Powtórzenie ani nie oddaje się czemuś przeszłemu, ani nie mierzy w postęp. Właściwej egzystencji j e d n o i d r u g i e jest w o k a m g n i e n i u obojętne. C h a r a k t e r y z u j e m y p o w t ó r z e n i e j a k o modus przekazują cego się z d e c y d o w a n i a , dzięki k t ó r e m u jestestwo egzystuje w y r a ź n i e j a k o los. Skoro j e d n a k los konstytuuje p i e r w o t n ą dziejowość jestestwa, to dzieje nie mają swej istotnej wagi ani w niczym przeszłym, ani w „ d z i ś " i jego „ z w i ą z k u " z t y m , co przeszłe, lecz we właściwym d z i a n i u się egzysten cji, które w y p ł y w a z przyszłości jestestwa. Dzieje j a k o spo sób bycia jestestwa są w tak istotowy sposób zakorzenione w przyszłości, że śmierć j a k o s c h a r a k t e r y z o w a n a tu możli wość jestestwa o d r z u c a wybiegającą egzystencję n a jej fak tyczne rzucenie i w ten dopiero sposób nadaje byłości swoisty p r y m a t w obrębie tego, co dziejowe. Właściwe bycie ku śmierci, tzn. skończoność czasowości, jest skrytą podstawą dziejo wości jestestwa. Jestestwo nie staje się dziejowe d o p i e r o w p o w t ó r z e n i u , lecz dlatego, że b ę d ą c j a k o czasowe dziejo w y m może przez powtórzenie przejąć siebie w swych dzie j a c h . Nie p o t r z e b a m u do tego jeszcze historii. T k w i ą c e w z d e c y d o w a n i u wybiegające p r z e k a z y w a n i e się d o „ t u o t o " o k a m g n i e n i a n a z y w a m y „losem". N a losie opiera się dola, przez którą r o z u m i e m y dzianie się jes testwa we współbyciu z i n n y m i . Losowa dola m o ż e być w p o w t ó r z e n i u wyraźnie o t w i e r a n a w aspekcie swego
[386/387]
Rozdział V
541
uwięzienia w otrzymanym dziedzictwie. Dopiero powtórze nie otwiera jestestwu jego własne dzieje. Samo dzianie się i przysługująca mu otwartość bądź przyswojenie jej sobie opiera się egzystencjalnie na tym, że jestestwo jako cza sowe jest ekstatycznie otwarte. N a z y w a m y właściwą dziejowością jestestwa to, co orien tując się na tkwiące w wybiegającym zdecydowaniu dzia nie się charakteryzowaliśmy dotąd jako dziejowość. N a podstawie zakorzenionych w przyszłości fenomenów prze kazu i powtórzenia stało się widoczne, dlaczego ciężar dziania się właściwych / dziejów spoczywa na byłości. T y m większą jednak zagadką pozostaje, w jaki sposób owo dzia nie się jako los ma być konstytutywne dla całego „związ ku" jestestwa od jego narodzin po śmierć. Co do wyjaśnień może wnieść cofnięcie się do zdecydowania? Czyż bowiem decyzja nie jest znów tylko jednym pojedynczym „przeży ciem" w ciągu całego związku przeżyć? Czy „związek" właściwego dziania się ma się składać ze szczelnego ciągu decyzji? Dlaczego pytanie o konstytucję „więzi życiowej" nie znajduje należycie zadowalającej odpowiedzi? I czy badanie w końcu nie nazbyt pospiesznie uzależnia się od odpowiedzi, bez uprzedniego sprawdzenia prawomocności pytania? W dotychczasowym przebiegu analityki egzysten cjalnej nic nie uwidoczniło się równie wyraźnie jak factum, że ontologia jestestwa ulega ciągle pokusom potocznego ro zumienia bycia. M o ż n a temu metodologicznie zapobiec tylko w ten sposób, że pójdziemy tropem iródła tego tak „oczywistego" pytania o konstytucję związku jestestwa i określimy, w jakim ontologicznym horyzoncie pytanie to się porusza. Jeśli dziejowość charakteryzuje bycie jestestwa, to także niewłaściwe egzystowanie musi być dziejowe. A jeśli niewłaś ciwa dziejowość jestestwa wyznacza kierunek zapytywania
542
Jestestwo i czasowość
[387/388]
0 „życiową w i ę ź " i z a m y k a przystęp d o dziejowości właści wej i d o swoistego dla niej „ z w i ą z k u " ? J a k k o l w i e k by się rzecz miała, jeśli nasza ekspozycja ontologicznego p r o b l e m u dziejów m a być należycie pełna, to nie m o ż e m y się obejść bez r o z w a ż e n i a niewłaściwej dziejowości jestestwa. § 75. Dziejowość jestestwa i dzieje świata Jestestwo rozumie się zrazu i zwykle n a podstawie tego, co spotyka w otoczeniu i o co się przeglądowo troska. R o z u mienie to nie jest prostym p o z n a w a n i e m samego siebie, jakie wszelkim zachowaniom jestestwa jedynie towarzyszy. R o z u m i e n i e oznacza projektowanie się n a aktualną możli wość bycia-w-świecie, to znaczy egzystowanie j a k o ta możli wość. W ten sposób rozumienie j a k o rozsądkowość konstytu uje także niewłaściwą egzystencję Się. Powszednie zatros kanie spotyka w publicznej wspólnocie nie tylko narzędzie 1 wytwór, ale z a r a z e m i to, co się wraz z nimi „ w y d a r z a " : / „interesy", przedsięwzięcia, zajścia, nieszczęśliwe wy padki. „ Ś w i a t " jest podłożem i z a r a z e m sceną i j a k o taki należy d o powszedniej krzątaniny. W publicznej wspólnocie inni spotykani są wśród zajęć, wśród których „się" również s a m e m u „ p r z e p ł y w a " . W i e się to, omawia, popiera, zwal cza, zapamiętuje i zapomina, mając zawsze n a względzie przede wszystkim to, o co się przy t y m zabiega i co z tego „ w y c h o d z i " . Postęp, zastój, z m i a n ę i „ w y n i k " u pojedyncze go jestestwa wyrachowujemy najpierw z przebiegu, stanu, z m i a n y i dyspozycyjności tego, co objęte zatroskaniem. C h o ć b y n a w e t wskazanie n a rozumienie przez jestestwo p o wszedniej rozsądkowości było trywialne, to nie jest ono wca le przejrzyste ontologicznie. Dlaczego by j e d n a k nie określić „związku" jestestwa n a podstawie tego, co objęte zatroska niem i „przeżyte"? Czyż narzędzie, wytwór i wszystko, przy
[388/389]
Rozdział V
543
czym jestestwo się zatrzymuje, nie należą wspólnie d o „dzie j ó w " ? Czy więc dzianie się dziejów jest tylko izolowanym upływem „strumienia przeżyć" w pojedynczych podmiotach? W rzeczywistości dzieje nie są ani kontekstem r u c h u p r z e m i a n obiektów, ani o d e r w a n y m ciągiem przeżyć „ p o d m i o t ó w " . Czy dzianie się dziejów dotyczy więc „ s p l o t u " p o d m i o t u i obiektu? Jeśli dzianie się p r z y p o r z ą d k o w a ć re lacji p o d m i o t - o b i e k t , to trzeba także z a p y t a ć o sposób by cia tego splotu j a k o takiego, jeśli jest on tym, co się „dzie j e " u p o d s t a w y . T e z a o dziejowości jestestwa stwierdza, że dziejowy jest nie jakiś bezświatowy p o d m i o t , lecz byt, któ ry egzystuje j a k o bycie-w-świecie. Dzianie się dziejów jest dzianiem się bycia-w-świecie. Dziejowość jestestwa jest z istoty dziejowością świata, który n a gruncie ekstatyczno-horyzontalnej czasowości należy d o jej uczasowienia. G d y jestestwo egzystuje faktycznie, spotykane jest j u ż także to, co odkry te w e w n ą t r z świata. Wraz Z egzystencją dziejowego bycia-w-świecie to, co poręczne, i to, co obecne, jest już zawsze wciągnięte w dzieje świata. Narzędzie i w y t w ó r , książki n a przykład, mają swe „losy", b u d o w l e i instytucje mają swe dzieje. Ale i p r z y r o d a jest dziejowa. W p r a w d z i e nie w tym znaczeniu, w j a k i m m ó w i m y o „dziejach p r z y r o d y " , lecz j a k o krajo braz, siedlisko, rejon eksploatacji, j a k o pole bitwy i miejsce kultu. T e n / wewnątrzświatowy byt jest j a k o taki dziejowy, a jego dzieje nie mają oznaczać czegoś „ z e w n ę t r z n e g o " , co j e d y n i e towarzyszy „ w e w n ę t r z n y m " dziejom „ d u s z y " . N a z y w a m y ów byt światowo-dzięjowym. T r z e b a przy t y m zwrócić u w a g ę na podwójne znaczenie wybranego 1
1
Na temat kwestii ontologicznego odróżnienia „dziania się przyrody" od charakteru ruchu dziejów por. od dawna nie doce niane należycie rozważania w: F. Gottl, Die Grenzen der Geschichte (1904).
544
Jestestwo i czasowość
[389]
i ontologicznie tu r o z u m i a n e g o w y r a ż e n i a „dzieje ś w i a t a " . Z jednej strony oznacza ono dzianie się świata w jego istotowej, egzystentnej jedności z jestestwem. Z a r a z e m j e d n a k o z n a c z a ono, skoro w r a z z faktycznie egzystentnym świa tem jest zawsze odkryty wewnątrzświatowy byt, „dzianie się" tego, co poręczne, i tego, co obecne. Dziejowy świat jest faktyczny tylko j a k o świat wewnątrzświatowego bytu. T o , co się „ d z i e j e " z n a r z ę d z i e m i w y t w o r e m j a k o takimi, m a p e w i e n własny, pozostający d o t ą d w z u p e ł n y m m r o k u c h a r a k t e r r u c h u . N a przykład „ w r ę c z a n y " komuś i „ n o s z o n y " pierścień nie doznaje w t y m byciu p o prostu tylko z m i a n miejsca. Ruchliwości d z i a n i a się, w k t ó r y m „coś się z n i m dzieje", nie m o ż n a w ogóle uchwycić n a podstawie r u c h u j a k o z m i a n miejsca. Dotyczy to wszelkich światowo-dziejowych „ p r o c e s ó w " i zdarzeń, a w pewien sposób tak że „klęsk żywiołowych". Nie m o ż e m y tu śledzić dalej p r o b l e m u ontologicznej s t r u k t u r y światowo-dziejowego d z i a n i a się, bo pomijając j u ż konieczne d o tego przekro czenie granic t e m a t u , ekspozycja niniejsza m a właśnie n a celu dotarcie d o ontologicznej z a g a d k i ruchliwości d z i a n i a się w ogóle. T r z e b a teraz w y o d r ę b n i ć ten krąg fenomenów, który w n a s z y m r o z w a ż a n i u dziejowości jestestwa jest z a k ł a d a n y j a k o ontologicznie konieczny. N a gruncie czasowo ufun d o w a n e j transcendencji świata w d z i a n i u się egzystującego bycia-w-świecie to, co światowo-dziejowe, jest j u ż „obiek t y w n i e " zawsze tu oto, nie będąc przy tym ujęte historycznie. A p o n i e w a ż faktyczne jestestwo u p a d a j ą c z a n u r z a się w to, o co się troska, r o z u m i e ono swe dzieje zrazu światowo-dziejowo. Ponieważ zaś p o n a d t o potoczne rozumienie by cia r o z u m i e „ b y c i e " indyferentnie j a k o obecność, dlatego bycie tego, co światowo-dziejowe, jest d o ś w i a d c z a n e i wy k ł a d a n e w sensie czegoś obecnego, co n a d c h o d z i , u o b e c n i a
[389/390]
Rozdział V
545
się i znika. I wreszcie, ponieważ sens bycia w ogóle u c h o dzi za coś bezpośrednio oczywistego, p y t a n i e o sposób by cia tego, co światowo-dziejowe, oraz o ruchliwość d z i a n i a się w ogóle staje się „właściwie" j e d y n i e jałową p e d a n t e r i ą jakiegoś m ę d r k o w a n i a . Powszednie jestestwo jest rozproszone n a mnogość tego, co się dzień w dzień „ w y d a r z a " . Okoliczności, w a r u n k i , k t ó r y c h z a t r o s k a n i e / j u ż z góry „ t a k t y c z n i e " wyczekuje, kształtują „ l o s " . Niewłaściwie egzystujące jestestwo w y r a chowuje sobie swe dzieje d o p i e r o z tego, o co się troska. P o n i e w a ż p o g a n i a n e przez swe „ i n t e r e s y " jestestwo, jeśli chce się zbliżyć do samego siebie, musi najpierw zebrać się w całość spośród rozproszonych i pozbawionych związku „ w y d a r z e ń " , to d o p i e r o z h o r y z o n t u r o z u m i e n i a niewłaściwej dziejowości wyrasta w ogóle pytanie o wymagający ustale nia „ z w i ą z e k " jestestwa w sensie „ t a k ż e " obecnych p r z e żyć p o d m i o t u . Możliwość z a p a n o w a n i a tego h o r y z o n t u za p y t y w a n i a opiera się na n i e z d e c y d o w a n i u , które stanowi istotę nie-ciągłości Siebie. W ten sposób zostało u k a z a n e źródło p y t a n i a o „zwią z e k " jestestwa w sensie jedności splotu przeżyć p o m i ę d z y n a r o d z i n a m i i śmiercią. Pochodzenie p y t a n i a z d r a d z a za r a z e m j e g o nieodpowiedniość d o źródłowej egzystencjalnej interpretacji całokształtu d z i a n i a się jestestwa. D o m i n a c j a tego „ n a t u r a l n e g o " h o r y z o n t u z a p y t y w a n i a pozwala j e d n a k z drugiej strony zrozumieć, dlaczego wydaje się, j a k o b y to właśnie właściwa dziejowość jestestwa, los i p o w t ó rzenie, nie mogły w ż a d n y m w y p a d k u posłużyć za fenome n a l n e podłoże do n a d a n i a postaci ontologicznie u g r u n t o w a n e g o p r o b l e m u t e m u , co u p o d s t a w y intenduje p y t a n i e o „życiową w i ę ź " . P y t a n i e nie może brzmieć: dzięki czemu jestestwo zysku j e j e d n o ś ć tego związku pozwalającą n a późniejszy splot
546
Jestestwo i czasowość
[390/391]
zrealizowanego i realizującego się ciągu (erfolgten und erfolgenden Abfolge) „ p r z e ż y ć " , lecz: w j a k i m sposobie bycia samego siebie jestestwo zatraca się tak, że potem musi niejako zbierać się dopiero ze swego uprzedniego rozproszenia i dla owego „zebrania" obmyślać jakąś obejmującą jedność? Z a t r a t a w Się i w t y m , co światowo-dziejowe, odsłoniła się wcześniej j a k o ucieczka p r z e d śmiercią. T a ucieczka przed... objawia by cie ku śmierci j a k o p o d s t a w o w y określnik troski. W y b i e g a jące z d e c y d o w a n i e przywodzi to bycie ku śmierci d o właś ciwej egzystencji. Dzianie się tego z d e c y d o w a n i a j e d n a k ż e , przekazujące się wybiegająco p o w t ó r z e n i e dziedzictwa możliwości, interpretowaliśmy j a k o właściwą dziejowość. Czy tkwi w niej może pierwotne, nie z a t r a c o n e , nie potrze bujące związku rozpostarcie całej egzystencji? Z d e c y d o w a nie Siebie w obliczu nieciągłości rozproszenia jest w sobie s a m y m rozpostartą ciągłością, w której jestestwo j a k o los trzy m a n a r o d z i n y , śmierć i ich „ p o m i ę d z y " / w taki sposób „ w ł ą c z o n e " w swą egzystencję, że w takiej ciągłości jest o k a m g n i e n i o w e dla tego, co w j e g o aktualnej sytuacji świa towo-dziejowe. W losowym p o w t ó r z e n i u byłych możliwości jestestwo cofa się „ b e z p o ś r e d n i o " , tzn. czasowo-ekstatycznie, d o tego, co było j u ż przed n i m . W r a z z t y m przekaza n i e m sobie dziedzictwa „ n a r o d z i n y " zostają w trakcie p o w r o t u od nieprześcignionej możliwości śmierci wciągnięte w egzystencję, a b y ta mogła rzucenie własnego „ t u o t o " przyjąć w sposób jeszcze bardziej p o z b a w i o n y iluzji. Z d e c y d o w a n i e konstytuuje wierność egzystencji w o b e c własnego Siebie. J a k o gotowe d o trwogi zdecydowanie, wierność jest z a r a z e m możliwą bojaźnią wobec j e d y n e g o a u t o r y t e t u , j a k i wolne egzystowanie może mieć: wobec p o w t a r z a l n y c h możliwości egzystencji. Zdecydowanie zosta łoby ontologicznie źle r o z u m i a n e , g d y b y m n i e m a ć , że tylko tak długo jest ono rzeczywiste j a k o „ p r z e ż y c i e " , j a k
[391/392]
Rozdział V
547
długo „trwa" sam „akt" decyzji. W zdecydowaniu tkwi egzystencyjną ciągłość, która zgodnie ze swą istotą wyprze dziła już wszelkie możliwe, wypływające z niej okamgnie nie. Zdecydowanie jako los jest wolnością ku wymagane mu sytuacyjnie możliwemu porzuceniu jakiejś określonej decyzji. Ciągłość egzystencji nie zostaje przez to naruszo na, lecz właśnie w okamgnieniu potwierdzona. Ciągłość nie kształtuje się dopiero przez wzajemne spojenie „oka mgnień" i na jego gruncie, lecz to raczej one powstają z już rozpostartej czasowości powtórzenia stającego się przyszłościowo byłym. W dziejowości niewłaściwej natomiast pierwotne rozpos tarcie losu jest zakryte. Jestestwo uwspółcześnia swe „dziś" nieciągłe jako Siebie-Się. Wyczekując kolejnej nowości zapomina już starą. Się uchodzi przed wyborem. Ślepe na możliwości, nie może powtórzyć tego, co byłe, lecz zacho wuje tylko i przechowuje pozostałe mu coś „rzeczywiste go" z czegoś, co było w dziejach świata, jakieś pozosta łości i istniejącą informację o nich. Zagubione w uwspół cześnianiu „dziś", rozumie ono „przeszłość" na podstawie „współczesności". Czasowość właściwej dziejowości nato miast jako wybiegająco-powtarzające okamgnienie odwspółcześnia to „dziś" i odzwyczaja od nawyków Się. Niewłaści wie zaś dziejowa egzystencja, obciążana zmienioną nie do poznania dla niej samej spuścizną „przeszłości", poszukuje nowoczesności. Właściwa dziejowość rozumie dzieje jako „powrót" tego, co możliwe, i dlatego wie, ż e / m o ż l i w o ś ć powraca tylko wtedy, gdy egzystencja jest na nią losowo-okamgnieniowo otwarta w zdecydowanym powtórzeniu. Egzystencjalna interpretacja dziejowości jestestwa bez wiednie zapada ciągle w cień. T y m trudniej pozbyć się tych mroków, że nie udało się wyplątać nawet możliwych wymiarów odpowiedniego zapytywania i że we wszystkim
548
Jestestwo i czasowość
[392]
przewija się z istoty (sein Wesen treibi) zagadka bycia oraz, j a k to się teraz stało widoczne, ruchu. M o ż n a się j e d n a k od w a ż y ć n a p r ó b ę ontologicznego w y p r o w a d z e n i a historii j a k o n a u k i z dziejowości jestestwa. Posłuży to za przygoto w a n i e d o zamierzonej poniżej eksplikacji z a d a n i a histo rycznej destrukcji dziejów filozofii . 1
§ 76. Dziejowość jestestwa egzystencjalnym źródłem historii Nie w y m a g a dyskusji, że j a k k a ż d a n a u k a historia jest j a k o sposób bycia jestestwa faktyczna i w k a ż d y m m o m e n cie „ z a l e ż n a " od „panującego ś w i a t o p o g l ą d u " . Niezależnie od tego factum trzeba j e d n a k z a p y t a ć o ontologiczna moż liwość źródła n a u k w u k o n s t y t u o w a n i u bycia jestestwa. Ź r ó d ł o to jest jeszcze m a ł o przejrzyste. W niniejszym kontekście analiza egzystencjalnego źródła historii zostanie szkicowo p r z e d s t a w i o n a tylko w t a k i m stopniu, by wyraź niej uwidocznić dziejowość jestestwa i jej zakorzenienie w czasowości. Skoro bycie jestestwa jest z g r u n t u dziejowe, to oczywiś cie wszelka faktyczna n a u k a pozostaje związana z t y m d z i a n i e m się. Historia j e d n a k ż e n a swój szczególny sposób m a za przesłankę dziejowość jestestwa. Chciałoby się to uwidocznić najpierw przez wskazanie, że historia j a k o n a u k a o dziejach jestestwa musi j a k o swój możliwy „ o b i e k t " mieć za „ p r z e s ł a n k ę " byt pierwotnie dziejowy. Atoli dzieje nie tylko muszą być, a b y mógł być d o s t ę p n y p r z e d m i o t historyczny, i nie tylko p o z n a w a n i e historyczne jest dziejowe j a k o dziejące się z a c h o w a n i e jes testwa, lecz historyczne otwarcie dziejów jest samo w sobie, fa ktycznie d o k o n a n e l u b nie, z racji swej ontologicznej struktury Por. § 6, s. 28 nn.
[392/393]
Rozdział V
549
zakorzenione w dziejowości jestestwa. T e n związek m a m y n a myśli m ó w i ą c o egzystencjalnym / źródle historii w dziejo wości jestestwa. Rozjaśnić go oznacza metodologicznie: ideę historii zaprojektować ontologicznie n a podstawie dziejo wości jestestwa. Nie chodzi n a t o m i a s t o to, by „ w y a b s t r a h o w y w a ć " pojęcie historii z dzisiejszej faktycznej realizacji tej n a u k i bądź j e z nią utożsamiać. Cóż bowiem, zasadni czo biorąc, g w a r a n t u j e , że o w a faktyczna p r o c e d u r a rze czywiście reprezentuje historię zgodnie z jej źródłowymi i właściwymi możliwościami? A n a w e t g d y b y tak było — p o w s t r z y m u j e m y się tu od wszelkich n a ten t e m a t roz strzygnięć — to m o ż n a by to pojęcie „ o d k r y ć " n a podsta wie factum tylko dzięki zrozumianej j u ż idei historii. Egzys tencjalna idea historii nie n a b y w a j e d n a k większych p r a w przez to, że historyk potwierdzi zgodność z nią swego fak tycznego postępowania. Nie staje się o n a również „fał s z y w a " przez to, że j ą odrzuci. W idei historii j a k o n a u k i tkwi to, że za swe z a d a n i e u z n a ł a o n a otwarcie tego, co jest d z i e j o w e K a ż d a n a u k a konstytuuje się najpierw przez tematyzację. T o , co jest p r z e d n a u k o w o z n a n e w jestestwie j a k o o t w a r t y m byciu-w-świecie, zostaje zaprojektowane n a swe specyficzne by cie. W r a z z t y m projektem znajduje swe granice region by tu. Podejścia d o ń uzyskują swój metodologiczny „kieru n e k " , zostaje z a r y s o w a n a s t r u k t u r a systemu pojęciowego w y k ł a d n i . G d y , pomijając kwestię możliwości „dziejów współczesności", przypiszemy historii z a d a n i e otwarcia „przeszłości", to historyczna tematyzacja dziejów będzie tylko o tyle możliwa, o ile w ogóle „przeszłość" będzie j u ż z góry o t w a r t a . Pomijając też zupełnie to, czy są d o dys pozycji wystarczające źródła d o historycznego u p r z y t o m nienia przeszłości, droga do niej musi przecież w ogóle stać otworem, a b y m o ż n a było d o niej wrócić dzięki historii. Nie
550
Jestestwo
i
[393/394]
czasowość
jest wcale j a s n e , czy m a to miejsce ani j a k staje się to m o ż liwe. Jeśli j e d n a k ż e bycie jestestwa jest dziejowe, tzn. n a g r u n cie ekstatyczno-horyzontalnej czasowości o t w a r t e w swej byłości, to m a w ogóle wolną drogę w y k o n a l n a w egzys tencji tematyzacją „przeszłości". Ponieważ zaś jestestwo, i tylko ono, jest pierwotnie dziejowe, więc to, co historyczna tematyzacją podaje z góry j a k o możliwy p r z e d m i o t b a d a n i a , musi mieć sposób bycia tu-oto-bylego jestestwa. W r a z z faktycznym jestestwem j a k o byciem-w-świecie są zawsze także dzieje świata. G d y to pierwsze nie jest j u ż tu-oto, wówczas i świat jest tu-oto-były. Nie przeczy temu to, że coś u p r z e d n i o poręcznego w e w n ą t r z świata jeszcze / nie przeszło i j a k o coś nie-przeszłego z tu-oto-byłego świata staje się dla współczesności d o s t ę p n e j a k o „historyczne". Jeszcze obecne pozostałości, zabytki, d o k u m e n t y tworzą możliwy „ m a t e r i a ł " k o n k r e t n e g o o t w a r c i a tu-oto-byłego jes testwa. Może o n stać się m a t e r i a ł e m historycznym tylko dla tego, że zgodnie ze swym własnym sposobem bycia m a c h a r a k t e r światowo-dziejowy. Staje się zaś m a t e r i a ł e m dopiero przez to, że został j u ż z góry z r o z u m i a n y co d o swej wewnątrzświatowości. J u ż z a p r o j e k t o w a n y świat określa się n a d r o d z e interpretacji „ z a c h o w a n e g o " m a t e r i a ł u z dzie j ó w świata. Powrót ku „przeszłości" nie następuje dopiero w trakcie zbierania, p o r z ą d k o w a n i a i zabezpieczania m a t e riału, lecz [czynności te] zakładają j u ż dziejowe bycie ku tu-oto-byłemu jestestwu, tzn. dziejowość egzystencji history ka. O n a to funduje egzystencjalnie historię j a k o n a u k ę aż p o najbardziej niepozorne, „ t e c h n i c z n e " p r o c e d u r y . 1
1
ger,
Na temat konstytucji rozumienia historycznego por. E. Spranur
Z
logie, [w:]
Theorie
des Verstehens
Festschrift
und zur geisteswissenschaftlichen
fur Johannes
Yolkelt,
1918,
s. 357
nn.
Psycho
[394/395]
Rozdział V
551
Jeśli historia opiera się w taki sposób n a dziejowości, to n a tej podstawie musi się d a ć określić, czym „właściwie" jest przedmiot historii. W y o d r ę b n i e n i a pierwotnego t e m a t u historii będziemy musieli d o k o n a ć orientując się n a właści wą dziejowość i n a charakteryzujące j ą otwarcie tego, co tu-oto-byłe, n a powtórzenie. T o ostatnie rozumie tu-oto-byłe jestestwo w jego byłej właściwej możliwości. „ N a r o d z i n y " historii z właściwej dziejowości znaczą więc: pier w o t n a t e m a t y z a c j a p r z e d m i o t u historycznego projektuje tu-oto-byłe jestestwo n a jego najbardziej własną możliwość egzystencji. Czy więc historia m a mieć za t e m a t coś możli wego? Czyż cały jej „ s e n s " nie wyczerpuje się w /ń!A:toA", w t y m , j a k faktualnie było? 3l
Cóż j e d n a k oznacza: jestestwo jest „ f a k t u a l n e " ? Jeśli jes testwo jest „właściwie" rzeczywiste tylko w egzystencji, to j e g o „ f a k t u a l n o ś ć " konstytuuje się właśnie w zdecydowa n y m p r o j e k t o w a n i u się n a p e w n ą w y b r a n ą możność bycia. T o , co „ f a k t u a l n i e " właściwie tu-oto-byłe, jest j e d n a k wte d y możliwością egzystencyjną, w której określają się fak tycznie los, dola i dzieje świata. Ponieważ egzystencja jest zawsze tylko j a k o faktycznie r z u c o n a , to historia t y m ener giczniej będzie otwierać cichą m o c tego, co możliwe, im bardziej prosto i konkretnie r o z u m i e o n a bycie-byłym-w-świecie n a podstawie jego możliwości i „ t y l k o " to bycie prezentuje. / G d y historia, s a m a wyrastając z właściwej dziejowości, odsłania przez powtórzenie tu-oto-byłe jestestwo w jego możliwości, to ujawnia o n a także „ogólność" w t y m , co j e d n o r a z o w e . Kwestia, czy historia m a za p r z e d m i o t jedy nie ciąg j e d n o r a z o w y c h „ j e d n o s t k o w y c h " w y d a r z e ń , czy m o ż e też „ p r a w a " , jest j u ż u p o d s t a w chybiona. J e j t e m a tem nie jest ani j e d n o r a z o w e tylko zdarzenie, ani o d e r w a n a ogólność, lecz faktycznie egzystentnie była możliwość.
552
Jestestwo i czasowość
[395]
Nie zostanie o n a j a k o taka p o w t ó r z o n a , tzn. właściwie zro z u m i a n a historycznie, jeśli wypaczyć j ą do postaci bez b a r w n e g o , p o n a d c z a s o w e g o wzorca. T y l k o faktyczna właś ciwa dziejowość może j a k o z d e c y d o w a n y los tak otworzyć tu-oto-byłe dzieje, by w powtórzeniu „siła" tego, co możli we, u d e r z y ł a w faktyczną egzystencję, tzn. by zbliżyła się d o niej w jej c h a r a k t e r z e przyszłości. Historia z a t e m — po d o b n i e j a k dziejowość niehistorycznego jestestwa — w żad n y m razie nie wychodzi od „współczesności" i czegoś tylko dziś „rzeczywistego", a b y stąd cofnąć się i d o t k n ą ć tego, co przeszłe, lecz także historyczne otwarcie uczasawia się na podstawie przyszłości. „Wybór" tego, co m a być możliwym p r z e d m i o t e m historii, nastąpił już w faktycznym, egzystencyjnym wyborze dziejowości jestestwa, w k t ó r y m historia d o p i e r o powstaje i w k t ó r y m wyłącznie jest. U g r u n t o w a n e w losowym p o w t ó r z e n i u historyczne ot warcie „przeszłości" nie jest wcale „ s u b i e k t y w n e " i wręcz g w a r a n t u j e „ o b i e k t y w n o ś ć " historii. Obiektywnością j a kiejś n a u k i rządzi bowiem p r z e d e wszystkim to, czy n a u k a t a potrafi w sposób nie zakryty u k a z a ć r o z u m i e n i u źródło wość bycia p r z y n a l e ż n e g o jej bytu. W żadnej n a u c e „ p o wszechna w a ż n o ś ć " wzorców i pretensje d o „ogólności" zgłaszane przez Się i j e g o rozsądkowość nie są w równie ma łym stopniu możliwymi kryteriami „ p r a w d y " j a k we właści wej historii. T y l k o dlatego, że c e n t r a l n y m t e m a t e m historii jest za wsze możliwość tu-oto-byłej egzystencji, k t ó r a egzystuje fak tycznie zawsze światowo-dziejowo, może o n a w y m a g a ć od siebie bezwzględnego zorientowania n a „fakty". Dlatego też faktyczne b a d a n i e rozgałęzia się r ó ż n o r a k o , czyniąc swym p r z e d m i o t e m dzieje narzędzia, w y t w o r u , kultury, d u c h a i idei. Równocześnie dzieje same w sobie j a k o prze kazujące siebie są zawsze w przysługującej i m wykładni,
[395/396]
Rozdział V
553
k t ó r a s a m a m a własne dzieje, tak iż zwykle historia zagłę bia się w coś tu-oto-byłego d o p i e r o przenikając dzieje prze k a z u tradycji. / Dlatego k o n k r e t n e b a d a n i e historyczne mo że się u t r z y m y w a ć w zmiennej bliskości wobec swego właś ciwego t e m a t u . Historyk, który od r a z u „ r z u c a się" w „ ś w i a t o p o g l ą d " danej epoki, nie dowiódł jeszcze przez to, że r o z u m i e swój p r z e d m i o t w sposób właściwie dzie jowy, a nie tylko „estetyczny". Z drugiej zaś strony egzys tencję historyka, który „ t y l k o " publikuje źródła, może określać j a k a ś właściwa dziejowość. T a k więc także d o m i n a c j a zróżnicowanego historyczne go zainteresowania najbardziej n a w e t odległymi i najbar dziej p r y m i t y w n y m i k u l t u r a m i nie jest jeszcze s a m a w so bie d o w o d e m n a właściwą dziejowość jakiejś „ e p o k i " . Po j a w i e n i e się p r o b l e m u „ h i s t o r y z m u " to w końcu najbar dziej w y r a ź n a o z n a k a tego, że historia usiłuje w y o b c o w a ć jestestwo z jego właściwej dziejowości. T a zaś nie potrze buje koniecznie historii. Niehistoryczne epoki nie są j a k o takie również niedziejowe. Możliwość tego, że historia w ogóle może być „poży t e c z n a " lub „szkodliwa" dla „ ż y c i a " , opiera się n a t y m , że jest o n o u korzeni swego bycia dziejowe i dlatego j a k o fak tycznie egzystujące decyduje się j u ż zawsze n a właściwą l u b niewłaściwą dziejowość. Nietzsche rozpoznał najistot niejsze z „ p o ż y t k ó w i szkód płynących dla życia z historii" w swym d r u g i m „niewczesnym r o z w a ż a n i u " (1874) i wy powiedział rzecz w sposób j e d n o z n a c z n y i d o b i t n y . Wyróż nia o n trzy typy historii: m o n u m e n t a l n y , antykwarycz ny i krytyczny, nie ukazując w sposób w y r a ź n y ani ko nieczności takiego trójpodziału, ani wspólnej o w y m t y p o m jednoczącej zasady. Troistość historii jest już z góry zarysowa na w dziejowości jestestwa. T a ostatnia pozwala z a r a z e m zro zumieć, n a ile właściwa historia musi być faktycznie
554
Jestestwo i czasowość
[396/397]
k o n k r e t n ą jednością tych trzech możliwości. D o k o n a n a przez Nietzschego typologia nie jest p r z y p a d k o w a . Począ tek j e g o „ r o z w a ż a n i a " pozwala przypuszczać, że rozumiał on więcej, niż wyjawił. J a k o dziejowe, jestestwo jest możliwe tylko n a gruncie czasowości. T a zaś uczasawia się w ekstatyczno-horyzontalnej jedności swych zachwyceń. Jestestwo egzystuje j a k o przyszłe właściwie w z d e c y d o w a n y m otwieraniu w y b r a n e j możliwości. Powracając z d e c y d o w a n i e d o siebie, jest ono o t w a r t e przez powtórzenie n a „ m o n u m e n t a l n e " możliwoś ci ludzkiej egzystencji. Historia wypływająca z takiej dzie jowości jest „ m o n u m e n t a l n a " . J a k o stające się byłym, jes testwo jest w y d a n e swemu rzuceniu. W p o w t a r z a j ą c y m przyswajaniu sobie czegoś możliwego tkwi z a r a z e m zaryso w a n a z góry możliwość nobilitującego p r z e c h o w a n i a tu-oto-byłej egzystencji, w której ujawniła się u c h w y c o n a moż liwość. J a k o / m o n u m e n t a l n a , właściwa historia jest z tego p o w o d u „ a n t y k w a r y c z n a " . Jestestwo uczasawia się w jed ności przyszłości i byłości j a k o współczesność. T a ostatnia o t w i e r a właściwie „ d z i ś " , a mianowicie j a k o okamgnienie. G d y j e d n a k owo „ d z i ś " jest w y k ł a d a n e n a gruncie przyszłościowo-powtórzeniowego r o z u m i e n i a uchwyconej moż liwości egzystencji, to historia właściwa staje się odwspółcześnieniem tego „ d z i ś " , tzn. bolesnym o d r y w a n i e m się od u p a d a j ą c e g o życia publicznego „ d z i ś " . Historia m o n u m e n t a l n o - a k t y k w a r y c z n a jest j a k o właściwa z konieczności kry tyką „współczesności". Właściwa dziejowość stanowi fun d a m e n t możliwej jedności trzech o d m i a n historii. Podstawą zaś f u n d a m e n t u właściwej historii jest czasowość j a k o egzys tencjalny sens bycia troski. K o n k r e t n a prezentacja egzystencjalno-dziejowego źródła historii następuje w analizie konstytuującej tę n a u k ę t e m a tyzacji. G ł ó w n y m o m e n t historycznej tematyzacji stanowi
[397/398]
555
Rozdział V
wykształcenie sytuacji hermeneutycznej, która decyzją dziejowo egzystującego jestestwa otwiera (óffnet) się na powtórzeniowe otwarcie jestestwa tu-oto-byłego. Możliwość i strukturę prawdy historycznej trzeba eksponować na gruncie właściwej otwartości („prawdy") dziejowej egzystencji. Ponie waż zaś podstawowe pojęcia nauk historycznych, zarówno dotyczące ich obiektów, jak sposobów badania, są pojęcia mi egzystencji, dlatego teoria nauk humanistycznych ma za przesłankę tematyczną interpretację egzystencjalną dzie jowości jestestwa. Jest ona niezmiennym celem, do którego stara się zbliżyć praca badawcza W. Diltheya, a który idee hrabiego Yorcka von Wartenburg oświetlają jeszcze do głębniej.
§ 77. Związek dotychczasowej ekspozycji problemu dziejowości Z badaniami W. Diltheya i ideami hrabiego Yorcka Dokonana tu artykulacja problemu dziejów wyrosła z przyswajania sobie wyników prac Diltheya. Potwierdziły ją i utrwaliły tezy hrabiego Yorcka, zawarte w rozprosze niu w jego listach do Diltheya . Rozpowszechniony jeszcze dziś obraz Diltheya jest nastę pujący: „finezyjny" interpretator dziejów ducha, w szcze gólności dziejów literatury, / który trudzi się „także" odróż nianiem przyrodoznawstwa od nauk humanistycznych, przy pisując przy tym dziejom tych nauk, a także „psycholo gii", wyróżnioną rolę, wszystko to zaś roztapia w relaty wistycznej „filozofii życia". Powierzchownie rzecz biorąc, taki portret jest „słuszny". „Substancja" jednak m u się wymyka. Zakrywa on więcej, niż odsłania. 1
1
Por.
Briefwechsel
Yorck von Wartenburg
zuiischen 1877-1897,
Wilhelm
Dilthey
und dem Grafen
Halle an der Saale 1923.
Paul
Jestestwo
556
i
[398]
czasowość
P r a c ę b a d a w c z ą Diltheya m o ż n a schematycznie rozdzie lić n a trzy dziedziny: studia n a d teorią n a u k o d u c h u i ich o d r ó ż n i e n i a od p r z y r o d o z n a w s t w a , b a d a n i a n a d dziejami n a u k o człowieku, społeczności i państwie, prace n a d psy chologią, k t ó r a m i a ł a b y z a p r e z e n t o w a ć „cały fakt człowie k a " . N i e u s t a n n i e przenikają się i krzyżują b a d a n i a z zakre su teorii i dziejów n a u k i oraz b a d a n i e h e r m e n e u t y c z n o -psychologiczne. T a m , gdzie p r z e w a ż a j e d e n sposób ujęcia, inne pełnią rolę m o t y w u i środka. T o , co wygląda n a peł n e rozterki, n i e p e w n e i p r z y p a d k o w e „ p r ó b y " , jest w isto cie e l e m e n t a r n y m niepokojem o j e d e n j e d y n y cel: uzyska nie filozoficznego zrozumienia „ ż y c i a " i zapewnienie temu r o z u m i e n i u h e r m e n e u t y c z n e g o f u n d a m e n t u n a podstawie „ s a m e g o życia". Wszystko skupia się w „psychologii", któ r a „ ż y c i e " w j e g o kontekście dziejowego rozwoju i oddzia ł y w a n i a m a rozumieć j a k o sposób, w jaki człowiek jest, j a k o możliwy przedmiot n a u k o d u c h u , a zarazem j a k o korzeń tych n a u k . H e r m e n e u t y k a jest samoeksplikacją tego rozumienia, a metodologią historii dopiero w p o c h o d n e j formie. T o p r a w d a , że Dilthey p o d w p ł y w e m współczesnych m u dyskusji, które zepchnęły j e d n o s t r o n n i e j e g o własne b a d a nia n a d p o d s t a w a m i n a u k o d u c h u w pole teorii n a u k i , często z w r a c a się w swych publikacjach w t y m kierunku. „ L o g i k a n a u k o d u c h u " nie jest d l a ń j e d n a k wcale central n a , tak j a k i jego „ p s y c h o l o g i a " nie dąży „ t y l k o " d o ulep szenia pozytywnej n a u k i o zjawiskach psychicznych. Najbardziej swoistą tendencję filozofii Diltheya j e d n o znacznie w y r a ż a w korespondencji z n i m jego przyjaciel, h r a b i a Yorck, gdy wskazuje n a „wspólne nam zainteresowanie kwestią zrozumienia dziejów" [podkr. M . H . ] . Przyswojenie sobie b a d a ń Diltheya, które dopiero dziś stają się w pełnym 1
1
Briefwechsel,
s. 1 8 5 .
Rozdział V
[398/399]
557
zakresie dostępne, w y m a g a rzetelnej, konkretnej i g r u n townej dyskusji. Nie miejsce tu n a wyczerpujące rozważe nie / p r o b l e m ó w , j a k i e go n u r t o w a ł y , i sposobów, n a jakie to czyniły . D o k o n a m y n a t o m i a s t prowizorycznej c h a r a k terystyki p a r u centralnych idei h r a b i e g o Yorcka, wybie rając w t y m celu charakterystyczne fragmenty j e g o listów. O ż y w i a n a komunikacją z Diltheyowskim sposobem p r o b lematyzacji i p r a c y p o s t a w a Y o r c k a przejawia się w jego stosunku d o z a d a ń podstawowej dyscypliny, tj. psychologii analitycznej. Yorck pisze o akademickiej rozprawie Dil t h e y a Idem uber eine beschreibende und zergliedernde Psychologie (1894): „Autorefleksja zostaje u z n a n a za p i e r w o t n y środek p o z n a w c z y , analiza za p i e r w o t n ą p o z n a w c z ą p r o c e d u r ę . N a tej podstawie formułowane są twierdzenia weryfikowa ne przez swe własne ustalenia. Nie przechodzi się d o kry tycznego rozbioru, wyjaśnienia, a w r a z z tym i m m a n e n t nego obalenia konstruktywistycznej psychologii i jej zało ż e ń " (Brie/w., s. 177). ,,[...] a b s t r a h o w a n i e od krytycznego rozbioru = w y k a z y w a n i a psychologicznego pochodzenia w j e d n o s t c e i w głębokim w y p r o w a d z e n i u wiąże się m o i m z d a n i e m z P a n a pojęciem i miejscem, jakie przyznaje P a n teorii p o z n a n i a " (s. 177). „ T y l k o teoria p o z n a n i a — fakt ten został p o n a d wszelką wątpliwość ustalony i u w y d a t n i o ny — wyjaśnia niestosowalność. T e o r i a ta m a z d a w a ć spra wę z adekwatności m e t o d n a u k o w y c h , m a ustanowić n a u kę o metodzie, nie zaś b r a ć m e t o d y z poszczególnych dzie dzin — i to n a chybił trafił, muszę stwierdzić" (s. 179 n . ) . 1
1
Możemy z tego zrezygnować tym łatwiej, że G. Mischowi zawdzięczamy konkretną i zorientowaną na główne tendencje myślowe prezentację Diltheya, której nie będzie mogła pominąć żadna dyskusja z jego dziełem. Por. W. Dilthey, Ges. Schriften, t. V (1924), Yorbericht, s. V I I - C X V I I .
558
Jestestwo i czasowość
[399/400]
W t y m postulacie Yorcka — a jest to w rzeczywistości postulat, by logika kroczyła przed n a u k a m i i przewodziła im, tak j a k to było w p r z y p a d k u logiki P l a t o n a i Arystote lesa — zawiera się z a d a n i e p o z y t y w n e g o i r a d y k a l n e g o o p r a c o w a n i a odmienności k a t e g o r i a l n y c h struktur bytu, k t ó r y jest przyrodą, i bytu, który jest dziejami (jestestwa). Yorck stwierdza, że b a d a n i a D i l t h e y a „zbyt mato podkreślają rodzajową różnią między tym, co ontyczne, a tym, co historyczne" (s. 191) [podkr. M . H . ] . „ W szczególności uznaje się p r o c e d u r ę p o r ó w n y w a n i a za m e t o d ę n a u k o d u c h u . W t y m miejscu nie z g a d z a m się z P a n e m [...] P o r ó w n y w a n i e jest zawsze estetyczne, dotyczy zawsze kształtu. W i n d e l b a n d doszukuje się kształtów w dziejach. P a n a pojęcie t y p u jest n a wskroś / w e w n ę t r z n e . T u rzecz idzie o c h a r a k t e r y , nie o kształty. D l a W i n d e l b a n d a dzieje są ciągiem o b r a z ó w , j e d n o s t k o w y c h kształtów, p o s t u l a t e m estetycznym. Dla p r z y r o d o z n a w c y obok n a u k i tylko przyjemność estetyczna pozostaje swego rodzaju ludzkim środkiem uspokajającym. U P a n a zaś pojęcie dziejów to pojęcie splotu sil, ich jed ności, d o której kategorię «kształt» m o ż n a zastosować tylko p r z e n o ś n i e " (s. 193). Opierając się n a swym n i e z a w o d n y m odczuciu „różnicy między t y m , co ontyczne, a t y m , co historyczne", Yorck stwierdza, j a k m o c n o tradycyjne b a d a n i e dziejów t r z y m a się jeszcze „ustaleń czysto w z r o k o w y c h " (s. 192), które mierzą w to, co cielesne i wyposażone w kształt. „ R a n k ę jest wielkim wzrokowcem, dla którego nic, co zniknęło, nie może odżyć w postaci rzeczywistości [...] Ist nienie całego plemienia ludzi takich j a k R a n k ę wyjaśnia, dlaczego m a t e r i a ł dziejów został ograniczony d o sfery p o litycznej. T y l k o o n a bowiem jest d r a m a t y c z n a " (s. 60). „Modyfikacje, j a k i e przyniósł czas, wydają mi się nieistot n e i oceniłbym j e inaczej. N a p r z y k ł a d tak z w a n ą szkołę
[400/401]
Rozdział V
559
historyczną uważam za jedynie uboczny nurt w tym sa m y m łożysku rzeki, reprezentujący tylko jeden człon starej trwałej opozycji. N a z w a jest myląca. Szkoła ta bowiem nie była wcale historyczna [podkr. M. H . ] , lecz antykwaryczna, konstruująca estetycznie, gdy tymczasem wielkim dominu j ą c y m ruchem był ruch konstrukcji mechanicznej. Dlatego jej metodologiczny wkład w metodę racjonalności był tylko kwestią powszechnego odczucia" (s. 68 n.). „Prawdziwy philologus, który pojmuje historię jako skła dowisko antyków. D o nienamacalnych spraw — do któ rych wiedzie tylko żywa psychiczna transpozycja — pano wie ci w ogóle nie docierają. W głębi ducha są oni właśnie przyrodoznawcami, a stają się sceptykami tym bardziej, że brak eksperymentu. Trzeba się trzymać z dala od śmieci w rodzaju: jak często Platon bywał w Wielkiej Grecji al bo w Syrakuzach. Nic żywego z tego nie wynika. T a po wierzchowna maniera, którą tu krytycznie przejrzałem, kończy się ostatecznie wielkim znakiem zapytania i okrywa hańbą w obliczu wielkich realności Homera, Platona, N o wego Testamentu. Wszystko rzeczywiście realne staje się schematem, gdy jest uważane za «rzecz samą w sobie», gdy nie zostaje przeżyte" (s. 61). „Owi «naukowcy» są w takiej opozycji wobec mocy epoki jak najsubtelniej wy kształcone sfery francuskie wobec ówczesnego ruchu rewo lucyjnego. T u — tak jak i tam — formalizm, kult formy. Ustalanie związków ostatnim słowem mądrości. Oczywiś cie, taki kierunek myślenia m a / — jak sądzę — swe jeszcze nie napisane dzieje. Bezpodstawność myślenia i wiary w takie myślenie — teoriopoznawczo rzecz biorąc: w taką postawę metafizyczną — jest produktem historycznym" (s. 39). „Wydaje mi się, że falowanie wywołane odśrodko wą zasadą, która ponad czterysta lat temu powołała do życia nową epokę, stało się skrajnie rozległe i płaskie,
560
Jestestwo i czasowość
[401]
poznanie rozwinęło się aż do samozniesienia, człowiek tak bardzo się od siebie oddalił, że już w ogóle siebie nie do strzega. N a «człowieku nowoczesnym», tzn. człowieku od czasów Renesansu, można już postawić krzyżyk" (s. 83). Natomiast: „Wszelka prawdziwie żywa, nie zaś tylko od malowująca życie historia jest krytyką" (s. 19). „Wszelako znajomość dziejów jest w swej najlepszej części znajomoś cią ukrytych źródeł" (s. 109). „Z dziejami jest tak, że nie ta sprawa jest główna, która daje widowisko i wpada w oczy. Nitki nerwów są niewidoczne, jak niewidoczne jest w ogóle to, co istotne. Powiada się: «Ten wygrywa, kto umie milczeć», ale prawdziwa jest też taka wersja: Jeśli za chowasz milczenie, będziesz mógł postrzegać, a to oznacza — rozumieć" (s. 26). „Otóż ja zażywam cichej rozmowy z samym sobą i obcowania z duchem dziejów. Owże duch nie zjawił się ani Faustowi w jego pracowni, ani mistrzowi Goethemu. Ustępując mu, nie byliby oni jednak przeraże ni, choćby nie wiedzieć jak surowa i obezwładniająca była ta zjawa. D u c h ten jest nam bowiem bliski, pokrewny w innym, głębszym sensie niż mieszkańcy zarośli i pól. T e wysiłki są podobne J a k u b o w y m zmaganiom, zapewnione zwycięstwo dla walczącego. O to zaś przede wszystkim chodzi" (s. 133). Jasny wgląd w charakter podstawy dziejów jako „wirtualności" osiąga Yorck na podstawie znajomości charakteru bycia samego ludzkiego jestestwa, a więc właśnie nie spo sobem teorii wiedzy na podstawie obiektu rozważań nad dziejami: „ T o , że cała psychofizyczna dana nie tyle jest [bycie = bycie obecną przyrody; przyp. M. H . ] , ile raczej żyje, stanowi zarodek dziejowości. Jakaś refleksja nad sobą, która będzie skierowana nie na abstrakcyjne Ja, lecz na peł nię mej jaźni, znajdzie mnie jako określonego historycznie, tak jak fizyka poznaje mnie jako określonego kosmicznie.
[401/402]
Rozdział V
561
Właśnie tak j a k przyrodą, jestem i dziejami [...]" (s. 71). I Yorck, który przejrzał wszelkie fałszywe „definicje sto s u n k ó w " i „ p o z b a w i o n e p o d s t a w " relatywizmy, nie z a w a hał się p r z e d w y p r o w a d z e n i e m ostatecznej konsekwencji swego wglądu w dziejowość jestestwa. „ Z drugiej j e d n a k strony, z racji wewnętrznej dziejowości samowiedzy, / sys t e m a t y k a o d e r w a n a od historii jest metodologicznie nie trafna. T a k j a k fizjologia nie może a b s t r a h o w a ć od fizyki, tak filozofia — zwłaszcza g d y jest k r y t y c z n a — od dziejo wości [...] S a m o z a c h o w a n i e i dziejowość są j a k o d d y c h a n i e i ciśnienie atmosferyczne, b r a k zaś — co może zabrzmieć p a r a d o k s a l n i e — dbałości o udziejowianie filozofowania j a wi mi się w m e t o d y c z n y m kontekście j a k o pewien spadek p o metafizyce" (s. 69). „ P o n i e w a ż filozofować to żyć, więc — niech się P a n nie p r z e r a ż a — istnieje m o i m z d a n i e m j a kaś filozofia dziejów — g d y b y ż ktoś mógł j ą napisać! Oczywiście, nie tak, j a k ją dotąd u j m o w a n o i p r ó b o w a n o u j m o w a ć , przeciw czemu P a n się stanowczo opowiedział. D o t y c h c z a s o w y sposób stawiania kwestii był fałszywy, wręcz niemożliwy, ale nie jest on j e d y n y . Dlatego nie m a rzeczywistego filozofowania, które nie byłoby historyczne. R o z d z i a ł między systematyczną filozofią i historyczną prezentacją jest z istoty niesłuszny" (s. 251). „Oczywiście, właściwą p r a w o m o c n o ś ć wszelka n a u k a czerpie z możli wości swych p r a k t y c z n y c h zastosowań. M a t e m a t y c z n a praxis nie jest wszelako j e d y n ą . P r a k t y c z n y cel naszego sta nowiska jest pedagogiczny w najszerszym i najgłębszym sensie tego słowa. Cel ten stanowi duszę wszelkiej p r a w d z i wej filozofii i p r a w d ę P l a t o n a i Arystotelesa" (s. 42 n . ) . „ Z n a P a n moje poglądy n a t e m a t możliwości etyki j a k o n a u k i . M i m o to m o ż n a t a m zawsze coś niecoś ulepszyć. D l a kogo właściwie są te książki? Rejestry rejestrów! J e d y n a rzecz g o d n a u w a g i to skłonność d o p r z e c h o d z e n i a od
562
Jestestwo i czasowość
[402/403]
fizyki d o e t y k i " (s. 73). , J e ś l i filozofię u w a ż a ć za manifes tację życia, nie zaś za wykrztuszanie myślenia p o z b a w i o n e go g r u n t u , które okazuje się takie, bo spojrzenie o d w r a c a się od świadomościowej p o d s t a w y — to z a d a n i e jest tak u b o g i e w wyniki, j a k złożone i ż m u d n e jest dążenie d o nich. W o l n o ś ć od u p r z e d z e ń stanowi tu przesłankę, a j u ż n a w e t tę wolność t r u d n o osiągnąć" (s. 250). T o , że sam Yorck chciał kategorialnie ująć różnicę te go, co o n t y c z n e (wzrokowe), i tego, co historyczne, oraz wznieść „ ż y c i e " do p o z i o m u o d p o w i e d n i e g o n a u k o w e g o zrozumienia, widać wyraźnie n a podstawie wzmianki o cha r a k t e r z e trudności takich b a d a ń : estetyczno-mechanistyczny sposób myślenia „łatwiej znajduje słowny w y r a z — wo bec rozpowszechnionego p o c h o d z e n i a słów od treści wzro kowych — niż analiza cofająca się p o z a naoczność [...] T o n a t o m i a s t , co wnika w podstawę sfery życia, nie może być p r z e d s t a w i o n e egzoterycznie, skąd cała terminologia nie dla wszystkich zrozumiała, symboliczna, ale / nieunikniona. Ze szczególnej postaci filozoficznego myślenia w y p ł y w a szczególność jej językowego w y r a z u " (s. 70 n . ) . „ Z n a P a n wszelako moje u p o d o b a n i e d o p a r a d o k s u , które uzasad n i a m t y m , że paradoksalność stanowi z n a m i ę p r a w d y i że communis opinio z całą pewnością nigdzie nie jest w p r a w dzie niczym więcej, j a k żywiołowym osadem ogólnikowego połowicznego rozumienia, pozostającego w takiej relacji d o p r a w d y j a k siarczany opar prześwietlany promieniem. Praw d a nigdy nie jest cząstką. P e d a g o g i c z n y m z a d a n i e m dla p a ń s t w a winno być: d o p r o w a d z a ć d o rozkładu żywiołowych p o t o c z n y c h m n i e m a ń i w m i a r ę możliwości kształtować i n d y w i d u a l i z m p a t r z e n i a i oglądania. Wówczas, zamiast tak z w a n e g o publicznego sumienia — tego r a d y k a l n e g o u z e w n ę t r z n i e n i a , znów n a b r a ł o b y mocy sumienie j e d n o s t kowe, czyli s u m i e n i e " (s. 249 n . ) .
[403/404]
Rozdział V
563
K t o chce zrozumieć dziejowość, staje przed z a d a n i e m o p r a c o w a n i a „różnicy rodzajowej między tym, co ontycz n e , a t y m , co historyczne". W ten sposób zostaje ustalony fundamentalny ceł ,filozofii życia". Kwestia w y m a g a wszelako zasadniczej radykalizacji. J a k inaczej dziejowość w jej od mienności od tego, co ontyczne, m i a ł a b y być filozoficznie ujęta i „ k a t e g o r i a l n i e " pojęta, jeśli nie przez sprowadzenie z a r ó w n o tego, co „ o n t y c z n e " , j a k tego, co „ h i s t o r y c z n e " , d o pewnej bardziej źródłowej jedności możliwej p o r ó w n y w a l ności i odróżnialności? Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy zrozumiemy że: 1) kwestia dziejowości jest ontologiczną kwes tią ukonstytuowania bycia tego, co bytuje dziejowo; 2) kwes tia tego, co ontyczne, jest ontologiczną kwestią u k o n s t y t u o w a n i a bycia b y t u o d m i e n n e g o od jestestwa, tego, co w naj szerszym sensie obecne; 3) to, co ontyczne, to tylko jedna sfera b y t u . I d e a bycia obejmuje zarówno to, co „ o n t y c z n e " , jak to, co „ h i s t o r y c z n e " . T o właśnie ona musi podlegać „ r ó ż n i c o w a n i u wedle r o d z a j u " . N i e p r z y p a d k o w o Yorck n a z y w a niedziejowy byt wprost czymś „ o n t y c z n y m " . J e s t to tylko odbicie nieprzerwanej dominacji tradycyjnej ontologii, k t ó r a wywodząc się ze sta rożytnej problematyzacji bycia w zasadniczy sposób zawęża p r o b l e m a t y k ę ontologiczną. P r o b l e m różnicy między tym, co ontyczne, a tym, co historyczne, m o ż n a będzie tylko w t e d y o p r a c o w a ć j a k o p r o b l e m b a d a w c z y , gdy przez roz świetlenie w ontologii f u n d a m e n t a l n e j p y t a n i a o sens bycia w ogóle zapewni on sobie wcześniej ideę przewodnią . W ten sposób staje się j a s n e , w / j a k i m sensie przygotowawcza egzystencjalno-czasowa analityka jestestwa z d e c y d o w a ł a się poświęcić u w a g ę d u c h o w i h r a b i e g o Yorcka, aby przez to przysłużyć się dziełu Diltheya. 1
1
Por. §§ 5 i 6, s. 22 nn.
Rozdział
szósty
CZASOWOŚĆ I WEWNĄTRZCZASOWOŚĆ J A K O Ź R Ó D Ł O P O T O C Z N E G O POJĘCIA CZASU
§ 78. Niepelność przeprowadzonej dotąd czasowej analizy jestestwa D l a w y k a z a n i a , że (i jak) czasowość konstytuuje bycie jestestwa, pokazaliśmy: dziejowość j a k o u k o n s t y t u o w a n i e bycia egzystencji jest „ u p o d s t a w y " czasowością. I n t e r p r e tacja czasowego c h a r a k t e r u dziejów nie uwzględniała „fak t u " , że wszystko dzieje się „ w czasie". W trakcie egzystencjalno-czasowej analizy dziejowości nie zostało dopuszczo ne d o głosu powszednie rozumienie jestestwa, znające fak tycznie wszelkie dzieje tylko j a k o „wewnątrzczasowe" dzia nie się. Jeśli a n a l i t y k a egzystencjalna m a czynić jestestwo ontologicznie przejrzystym właśnie w jego faktyczności, to trzeba także w sposób wyraźny o d d a ć sprawiedliwość fak tycznej „ontyczno-czasowej" wykładni dziejów. Czasowi, „ w k t ó r y m " s p o t y k a m y byt, t y m bardziej należy się gruntowna analiza, że oprócz dziejów także procesy przyrodnicze są określone „ p r z e z czas". Bardziej j e d n a k ż e e l e m e n t a r n e od w a r u n k u , iż w naukach o dziejach i przyrodzie występuje „ c z y n n i k czasu", jest to oto factum, że jestestwo j u ż przed wszelkim t e m a t y c z n y m b a d a n i e m „rachuje za p o m o c ą c z a s u " i wedle niego się orientuje. I tu znowu decydujące jest to „ r a c h o w a n i e " przez jestestwo „za p o m o c ą swego czasu", które p o p r z e d z a wszelkie zastosowania p r z y r z ą d u
[404/405]
Rozdział VI
565
p o m i a r o w e g o przystosowanego d o określenia czasu. T a „ r a c h u b a " p o p r z e d z a takie zastosowania, umożliwiając d o p i e r o coś takiego j a k posługiwanie się z e g a r a m i . Egzystując faktycznie, a k t u a l n e jestestwo „ m a czas" lub go „ n i e m a " . „ Z a j m u j e " ono sobie „ c z a s " lub „nie może sobie pozostawić czasu". Dlaczego jestestwo zajmuje sobie „ c z a s " i dlaczego może go „stracić"? Skąd bierze ono czas? J a k m a się ów czas d o czasowości jestestwa? F a k t y c z n e jestestwo bierze czas w r a c h u b ę nie rozumie j ą c czasowości egzystencjalnie. E l e m e n t a r n a p r o c e d u r a ra c h o w a n i a czasu w y m a g a rozjaśnienia kwestii, co oznacza, że b y t jest „ w czasie". Wszelkie z a c h o w a n i e jestestwa win n o być i n t e r p r e t o w a n e n a podstawie jego bycia, / tzn. cza sowości. T r z e b a p o k a z a ć , j a k jestestwo jako czasowość uczasawia z a c h o w a n i e , które się zachowuje wobec czasu w taki sposób, że bierze go w r a c h u b ę . Dotychczasowa c h a r a k t e r y s t y k a czasowości jest więc nie tylko w ogóle nie pełna, j a k o że nie u w z g l ę d n i a wszystkich w y m i a r ó w tego fenomenu, ale jest z g r u n t u n i e k o m p l e t n a , gdyż samej cza sowości przysługuje coś takiego j a k czas światowy — przy ścisłym sensie egzystencjalno-czasowego pojęcia świata. M u s i m y zrozumieć, j a k to jest możliwe i dlaczego jest ko nieczne. W ten sposób rzucimy nieco światła n a potocznie pojęty „ c z a s " , „ w k t ó r y m " byt występuje, a z a r a z e m n a wewnątrzczasowość tego bytu. Powszednie, zajmujące sobie czas jestestwo znajduje naj pierw czas w s p o t y k a n y m wewnątrz świata czymś p o r ę c z n y m i czymś o b e c n y m . T a k „ d o ś w i a d c z a n y " czas ro z u m i e ono w horyzoncie najbliższego r o z u m i e n i a bycia, tj. j a k o w jakiś sposób obecny. J a k i dlaczego dochodzi d o ukształtowania potocznego pojęcia czasu, w y m a g a rozjaśnie nia n a podstawie" czasowo u f u n d o w a n e g o u k o n s t y t u o w a n i a bycia zatroskanego o czas jestestwa. Potoczne pojęcie
566
Jestestwo i czasowość
[405/406]
czasu zawdzięcza swe pochodzenie niwelacji czasu pier w o t n e g o . W y k a z a n i e tego źródła potocznego pojęcia czasu u p r a w o m o c n i a wcześniej p r z e p r o w a d z o n ą interpretację czasowości j a k o pierwotnego czasu. U k s z t a ł t o w a n i e potocznego pojęcia czasu przejawia god ną u w a g i niepewność co d o tego, czy czasowi m a być p r z y p i s a n y „ s u b i e k t y w n y " , czy „ o b i e k t y w n y " c h a r a k t e r . Ujmując czas j a k o będący w sobie, przyporządkowuje się go wszelako najchętniej „ d u s z y " . Jeśli zaś m a on gdzieś c h a r a k t e r „świadomościowy", to funkcjonuje j e d n a k „obiek t y w n i e " . W Heglowskiej interpretacji czasu obie te ewen tualności uległy w pewien sposób zniesieniu. Hegel usiłuje określić związek między „ c z a s e m " a „ d u c h e m " , a b y n a tej podstawie uczynić z r o z u m i a ł y m , dlaczego d u c h j a k o dzieje „ p o p a d a w czas". Co do wyniku dotychczasowa nasza in terpretacja czasowości jestestwa i przynależności d o niej czasu światowego wygląda n a z g o d n ą z H e g l e m . Ponieważ j e d n a k niniejsza analiza czasu j u ż w punkcie wyjścia za sadniczo różni się od Hegla, a z u w a g i n a swój f u n d a m e n talno-ontologiczny cel m a orientację d o ń wręcz przeciw stawną, k r ó t k a prezentacja Heglowskiego ujęcia relacji mię dzy czasem a d u c h e m może posłużyć d o pośredniego uwy d a t n i e n i a i prowizorycznego zamknięcia egzystencjalno-ontologicznej interpretacji czasowości jestestwa, czasu świa towego i źródła potocznego pojęcia czasu. / P y t a n i e , czy (i j a k ) „ b y c i e " przysługuje czasowi, dla czego i w j a k i m sensie n a z y w a m y czas „ b ę d ą c y m " , może znaleźć odpowiedź dopiero wtedy, g d y zostanie p o k a z a n e , n a ile s a m a czasowość w całości swego uczasowienia u m o ż liwia rozumienie bycia i z a g a d y w a n i e bytu. Niniejszy rozdział dzieli się następująco: czasowość jestestwa i zatros kanie o czas (§ 79); objęty z a t r o s k a n i e m czas i w e w n ą t r z czasowość (§ 80); wewnątrzczasowość i geneza potocznego
[406]
Rozdział VI
567
pojęcia czasu (§ 81); odróżnienie egzystencjalno-ontologicznego związku czasowości, jestestwa i czasu światowego od Heglowskiego ujęcia relacji między czasem a d u c h e m (§ 82); egzystencjalno-czasowa a n a l i t y k a jestestwa i f u n d a m e n t a l no-ontologiczne p y t a n i e o sens bycia w ogóle (§ 83). § 79. Czasowość jestestwa i zatroskanie o czas Jestestwo egzystuje j a k o byt, k t ó r e m u w jego byciu o nie s a m o chodzi. Z istoty się antycypując, j u ż przed wszelkim s a m y m tylko w t ó r n y m r o z w a ż a n i e m samego siebie projek tuje się ono n a swą możność bycia. W projekcie jest ono odsłonięte j a k o rzucone. Pozostawione „ ś w i a t u " j a k o rzu cone, u p a d a ono w niego troskając się. J a k o troska, tzn. egzystując w jedności upadająco-rzuconego projektu, byt ten jest o t w a r t y j a k o „ t u o t o " . W s p ó ł b ę d ą c z innymi, u t r z y m u j e się on n a gr\uncie przeciętnej w y k ł a d n i artykuło wanej w m o w i e i w y p o w i a d a n e j w języku. Bycie-w-świecie zawsze j u ż było wyraziło się i j a k o bycie przy s p o t y k a n y m w e w n ą t r z świata bycie ciągle s a m o siebie w y p o w i a d a za gadując i omawiając coś objętego zatroskaniem. Przeglą d o w o rozsądkowe zatroskanie opiera się n a czasowości, mianowicie w modus wyczekująco-zachowującego uwspół cześniania. J a k o zatroskane kalkulowanie, p l a n o w a n i e , d o g l ą d a n i e i z a p o b i e g a n i e zawsze j u ż mówi ono, czy to w sposób słyszalny, czy nie: „wtedy" — się to zdarzy, „naj pierw" — znaleźć dla czegoś rozwiązanie, „teraz" — od robić to, co „wówczas" się nie u d a ł o i n a m u m k n ę ł o . Przez „ w t e d y " zatroskanie w y p o w i a d a się wyczekująco, przez „ w ó w c z a s " zachowująco, a przez „ t e r a z " uwspół cześniające. W e „ w t e d y " tkwi zwykle ukryte „ t e r a z jeszcze n i e " , tzn. jest ono w y p o w i a d a n e w wyczekująco-zachowuj ą c y m bądź z a p o m i n a j ą c y m uwspółcześnianiu. „ W ó w c z a s "
568
Jestestwo i czasowość
[406/407]
kryje w sobie „ t e r a z j u ż n i e " . Z a c h o w y w a n i e w y p o w i a d a się przez nie j a k o uwspółcześnianie wyczekujące. „ W t e d y " i „ w ó w c z a s " są r o z u m i a n e od strony „ t e r a z " , / tzn. swoistą wagę m a uwspółcześnianie. Po p r a w d z i e uczasawia się ono zawsze w jedności z wyczekiwaniem i z a c h o w y w a n i e m , c h o ć b y te ulegały modyfikacji w niewyczekujące z a p o m i n a n i e , modus, w k t ó r y m czasowość wikła się we współczes ność mówiącą podczas uwspółcześniania przede wszystkim „ t e r a z , t e r a z " . D o tego, czego zatroskanie wyczekuje j a k o najbliższego, z w r a c a się ono przez „ z a r a z " , d o tego zaś, co uczynione najbliżej d o s t ę p n y m bądź co zagubione, przez „ d o p i e r o c o " . H o r y z o n t e m wypowiadającego się w „ w ó w c z a s " z a c h o w y w a n i a jest „wcześniej", h o r y z o n t e m dla „ w t e d y " jest „później" („w przyszłości"), a dla „ t e r a z " — „dziś". K a ż d e „ w t e d y " jako takie to „ w t e d y , gdy...", każde „ w ó w c z a s " to „wówczas, j a k . . . " , każde „ t e r a z " to „ t e r a z , kiedy...". N a z w i e m y tę n a pozór oczywistą strukturę re lacyjną tych „ t e r a z " , „ w ó w c z a s " i „ w t e d y " datówalnością. M u s i m y p r z y t y m zupełnie a b s t r a h o w a ć od tego, czy d a t o w a n i e o d b y w a się faktycznie z uwzględnieniem „ d a t y " ka l e n d a r z o w e j . T a k ż e bez takich „ d a t " owe „ t e r a z " , „ w t e d y " i „ w ó w c z a s " są w mniej lub bardziej określony sposób d a t o w a n e . Jeśli n a w e t d a t o w a n i u b r a k określoności, to nie znaczy to, że b r a k m u s t r u k t u r y datowalności l u b że struk t u r a ta jest p r z y p a d k o w a . Czym jest to, czemu z istoty przysługuje datowalność i w czym ta datowalność ma ugruntowanie? Czy j e d n a k m o ż n a postawić p y t a n i e bardziej zbędne? Przecież przez „teraz, kiedy..." m a m y n a myśli „jak w i a d o m o " pewien „ p u n k t czasowy". T y m „ t e r a z " jest czas. Nie ulega wątpliwości, że rozumiemy „teraz — kiedy", „ w t e d y — g d y " , „wówczas — j a k " , w pewien sposób także j a k o związane z „czasem". Wszelako
[407/408]
569
Rozdział VI
w naszym „naturalnym" rozumieniu owego „teraz" i te mu podobnych nie pojmujemy jeszcze, że powyższe mo menty oznaczają sam „czas", ani jak to jest możliwe i co znaczy „czas". Czyż jest bowiem oczywiste, że „rozumie my od razu" coś takiego, jak „teraz", „wtedy" i „wów czas" i że wypowiadamy to „w naturalny sposób"? Skąd więc bierzemy to „teraz — kiedy..."? Czy znaleźliśmy to wśród bytu wewnątrzświatowego, wśród tego, co obecne? Oczywiście nie. Czy w ogóle zostało to znalezione? Czy kiedykolwiek zabieraliśmy się do poszukiwania tego i usta lenia? „ W każdym momencie" posługujemy się tym, nie przejmując tego wyraźnie, ciągle to stosujemy, choć nie za wsze za pomocą głosu. Najbardziej trywialna powszednia mowa, np. „jest zimno", m a na myśli jakieś „teraz, kie dy...". Dlaczego zagadując coś objętego zatroskaniem jes testwo wypowiada też, choć zwykle bez użycia głosu, ja kieś „teraz, kiedy...", „wtedy, gdy...", „wówczas, jak..."? Otóż dlatego, że wykładające zagadywanie czegoś wypo wiada również siebie, tzn. przeglądowo / rozumiejące bycie przy czymś poręcznym, pozwalające spotykać to coś po ręcznego odkrywczo, a także dlatego, że owo również siebie wykładające zagadywanie i omawianie opiera się na uwspółcześnianiu i tylko w postaci tegoż jest możliwe . 1
Wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie wykłada sie bie. T o zaś jest znów możliwe tylko dlatego, że — w sobie samym ekstatycznie otwarte (offeri) — jest ono już zawsze otwarte (erschlosseń) dla siebie i daje się artykułować w ro zumiej ąco-mówiącej wykładni. Ponieważ czasowość w spo sób ekstatyczno-horyzontalny konstytuuje prześwietloność „tu oto", jest ona już zawsze wykładalna źródłowo w „tu oto" i przez to nam znana. Wykładające się uwspółcześnianie, tzn. coś 1
Por. § 33, s. 218 nn.
570
Jestestwo i czasowość
[408]
wyłożonego przez podjęcie w „ t e r a z " , n a z y w a m y „cza s e m " . W ten sposób daje o sobie z n a ć j e d y n i e to, że czaso wość, r o z p o z n a w a l n a j a k o ekstatycznie o t w a r t a , jest zrazu i zwykle z n a n a tylko n a gruncie tej zatroskanej wykładni. „ B e z p o ś r e d n i a " zrozumiałość i r o z p o z n a w a l n o ś ć czasu nie w y k l u c z a j e d n a k , by z a r ó w n o p i e r w o t n a czasowość j a k o taka, j a k i uczasowiające się w niej źródło w y p o wiedzianego czasu pozostały nie p o z n a n e i nie u c h w y c o n e pojęciowo. T o , że temu, co wyłożone przez „ t e r a z " , „ w t e d y " , „wów czas", z istoty przysługuje s t r u k t u r a datowalności, staje się najbardziej e l e m e n t a r n y m d o w o d e m p o c h o d z e n i a tego, co wyłożone, od wykładającej się czasowości. M ó w i ą c „ t e r a z " , z a r a z e m r o z u m i e m y j u ż bez m ó w i e n i a też tego, „— kiedy to a t o . . . " A dlaczego? Dlatego, że „ t e r a z " wy k ł a d a uwspółcześnienie bytu. W „ t e r a z , kiedy..." tkwi eksta tyczny c h a r a k t e r współczesności. Datowalność „ t e r a z " , „ w t e d y " i „ w ó w c z a s " jest odbiciem ekstatycznego u k o n s t y t u o w a n i a czasowości i dlatego istotna także dla samego w y p o w i a d a n e go czasu. S t r u k t u r a datowalności owych „ t e r a z " , „ w t e d y " i „ w ó w c z a s " dowodzi, że m o m e n t y te pochodząc z pnia cza sowości, same są czasem. Wykładające w y p o w i a d a n i e tych „ t e r a z " , „ w t e d y " i „ w ó w c z a s " jest najbardziej p i e r w o t n y m podawaniem czasu. Ponieważ w ekstatycznej jedności czasowoś ci, k t ó r a w postaci datowalności jest r o z u m i a n a n i e t e m a tycznie i nie daje się r o z p o z n a ć , jestestwo jest j u ż zawsze o t w a r t e s a m e m u sobie j a k o bycie-w-świecie, a w r a z z t y m jest o d k r y t y wewnątrzświatowy byt, dlatego wyłożony czas jest j u ż zawsze d a t o w a n y n a podstawie b y t u spotykanego w otwartości „ t u o t o " : teraz, kiedy — trzaskają drzwi; te raz, kiedy — b r a k mi tej książki itp. N a gruncie tego źródła w ekstatycznej czasowości należące d o tych „ t e r a z " , „ w t e d y " i „ w ó w c z a s " h o r y z o n t y również
[408/409]
Rozdział VI
571
m a j ą / c h a r a k t e r datowalności j a k o „dziś, kiedy...", „ p ó ź niej, g d y . . . " oraz „wcześniej, j a k . . . " . Jeśli rozumiejąc się przez „ w t e d y " , wyczekiwanie wykła d a się, a p r z y t y m j a k o uwspółcześnianie rozumie to, czego wyczekuje, n a podstawie „ t e r a z " tego czegoś, to w „ p o d a n i u " tego „ w t e d y " tkwi j u ż : „ale jeszcze nie t e r a z " . U współcześniające wyczekiwanie rozumie, co znaczy „ d o t ą d " . W y k ł a d a n i e artykułuje to „ d o t ą d " — mianowicie „ m a " o n o „swój c z a s " j a k o „pomiędzy", które równocześnie jest w relacji datowalności. Relacja ta znajduje wyraz w „ p o d c z a s g d y . . . " . Z a t r o s k a n i e może z kolei s a m o to „ p o d c z a s " a r t y k u ł o w a ć wyczekująco przez p o d a w a n i e dal szych „ w t e d y " . „ D o t ą d " zostaje rozłożone n a p e w n ą licz bę „ o d t ą d - d o t ą d " , które j e d n a k ż e są j u ż z góry „ o b j ę t e " wyczekującym projektem pierwotnego „ w t e d y " . W r a z z wyczekująco-uwspółcześniającym rozumieniem „ p o d c z a s " („wakrend") zostaje wyartykułowane „ t r w a n i e " („Wdhren"). T a trwałość (Dauern) jest z n o w u u j a w n i o n y m w w y k ł a d a niu się czasowości czasem, który jest przez zatroskanie r o z u m i a n y nietematycznie j a k o „rozpięcie". Wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie tylko dlatego ,,wy"-kłada (legt... „aus") rozpięte „ p o d c z a s " , że jest ono p r z y t y m sobie o t w a r t e j a k o ekstatyczne rozpostarcie dziejowej czasowości, choć j a k o takie nie p o z n a n e . T u u w i d a c z n i a się dalsza swoistość „ p o d a n e g o " czasu. Nie tylko „ p o d c z a s " jest rozpięte; także każde „ t e r a z " , „ w t e d y " , „ w ó w c z a s " m a zawsze w r a z ze strukturą datowalności p e w n ą rozpiętość o z m i e n n y m zakresie: „ t e r a z " — w trakcie przerwy, podczas jedzenia, wieczorem, latem; „ w t e d y " — przy śnia d a n i u , podczas p o r a n n e g o w s t a w a n i a itp. Wyczekująco-zachowująco-uwspółcześniające zatroska nie w taki czy i n n y sposób „pozostawia sobie" czas, p o d a j e go sobie troskając się, i to także bez jakiegokolwiek,
572
Jestestwo i czasowość
[409/410]
a zwłaszcza bez specyficznie rachującego, określenia czasu i przed wszelkim t a k i m określeniem. T u czas datuje się w a k t u a l n y m modus zatroskanego pozostawiania-sobie-czasu zawsze n a podstawie tego, co objęte zatroskaniem właś nie w otoczeniu i co o t w a r t e w p o ł o ż o n y m rozumieniu, n a p o d s t a w i e tego, co się robi „ w ciągu d n i a " . O d p o w i e d n i o d o tego, j a k jestestwo wyczekiwaniowo z a n u r z a się w coś objętego zatroskaniem i nie wyczekując siebie samego z a p o m i n a się, także jego „ p o z o s t a w i a n y " sobie czas pozos taje przez taki sposób „ p o z o s t a w i a n i a " zakryty. Właśnie w n a co dzień z a t r o s k a n y m życiu „z d n i a n a d z i e ń " jes testwo nigdy nie r o z u m i e się j a k o biegnące wzdłuż nie p r z e r w a n i e trwającego ciągu czystych „ t e r a z " . N a gruncie tego zakrycia czas, który jestestwo sobie pozostawia, m a niejako dziury. W r a c a j ą c myślą d o „ w y k o r z y s t a n e g o " cza su, często nie potrafimy u p r z y t o m n i ć sobie przebiegu „ d n i a " . T a / niespójność p o d z i u r a w i o n e g o czasu nie polega wszelako n a j a k i m ś poszatkowaniu, lecz stanowi modus zawsze j u ż otwartej, ekstatycznie rozpostartej czasowości. Sposób, w j a k i „ u ż y c z a n y " sobie czas „ b i e g n i e " , a zatros kanie podaje go sobie mniej lub bardziej wyraźnie, tylko w t e d y daje się odpowiednio wyeksplikować fenomenalnie, gdy z jednej strony t r z y m a ć się z d a l a od teoretycznego „ p r z e d s t a w i a n i a " jakiejś ciągłej rzeki „ t e r a z " , a z drugiej pojąć, że możliwe sposoby, n a j a k i e jestestwo daje sobie i zostawia czas, trzeba pierwotnie określić n a podstawie te go, jak, odpowiednio do aktualnej egzystencji, ,,ma" ono swój czas. Wcześniej c h a r a k t e r y z o w a n e było egzystowanie właściwe i niewłaściwe z u w a g i n a fundujące j e modi uczasowienia czasowości. T a k więc niezdecydowanie niewłaściwej egzys tencji uczasawia się w modus niewyczekująco-zapominającego uwspółcześniania. N i e z d e c y d o w a n y rozumie siebie n a podstawie spotykanych w takim uwspółcześnianiu
[410/411]
Rozdział VI
573
i zmiennie się narzucających najbliższych w y d a r z e ń i przy p a d k ó w . Z a t r a c a j ą c się w trakcie żywej krzątaniny w tym, 0 co się troska, n i e z d e c y d o w a n y traci przy t y m swój czas. Stąd charakterystyczne d l a ń mówienie: „ N i e m a m czasu". T a k j a k ów niewłaściwie egzystujący ciągle traci czas 1 n i g d y go nie „ m a " , tak pozostaje wyróżnikiem czasowoś ci właściwej egzystencji, że w z d e c y d o w a n i u nigdy czasu nie traci i „zawsze m a czas". Czasowość z d e c y d o w a n i a m a bowiem, jeśli chodzi o jej współczesność, c h a r a k t e r oka mgnienia. Właściwe m u uwspółcześnianie sytuacji nie pełni przewodniej roli, lecz jest trzymane w stającej się byłą przy szłości. O k a m g n i e n i o w a egzystencja uczasawia się j a k o pod względem losu całe rozpostarcie w sensie właściwej, dziejo wej ciągłości Siebie. Egzystencja w taki sposób czasowa m a „ c i ą g l e " swój czas na to, czego w y m a g a od niej sytuacja. Z d e c y d o w a n i e otwiera j e d n a k w ten sposób „ t u o t o " tylko j a k o sytuacja. Dlatego z d e c y d o w a n y nigdy nie może tak spotkać tego, co o t w a r t e , by mógł on n a to niezdecydowa nie tracić swój czas. Faktycznie rzucone jestestwo może sobie „zajmować" czas i tracić go tylko dlatego, że „czas" jest mu przydzielony jako ekstatycznie rozpostartej czasowości wraz z opartą na niej otwartością „tu oto". J a k o o t w a r t e , jestestwo egzystuje faktycznie w sposób współbycia z i n n y m i . U t r z y m u j e ono siebie w obrębie p u b licznej, przeciętnej rozsądkowości. Wyłożone i wypowie d z i a n e w powszednim wspólnym byciu „ t e r a z , kiedy...", „ w t e d y , g d y . . . " są / zasadniczo r o z u m i a n e , choć są d a t o w a n e z ograniczoną tylko jednoznacznością. W „najbliższym" w s p ó l n y m byciu wielu może „ w s p ó l n i e " mówić „teraz", a k a ż d y będzie w y m ó w i o n e „ t e r a z " inaczej d a t o w a ł : teraz, kiedy to czy t a m t o się w y d a r z a . K a ż d y w y p o w i a d a „te r a z " w p u b l i c z n y m życiu wspólnego-bycia-w-świecie. Dla tego wyłożony, w y p o w i e d z i a n y czas a k t u a l n e g o jestestwa
574
Jestestwo i czasowość
[411]
jest j u ż j a k o taki n a gruncie swego ekstatycznego bycia-w-świecie zawsze upubliczniony. Skoro zaś powszednie zatros kanie r o z u m i e się n a podstawie objętego zatroskaniem „ ś w i a t a " , z n a o n o „ c z a s " , jaki sobie zajmuje, nie j a k o swój, lecz w z a t r o s k a n i u korzysta z czasu, który „istnieje" i który się rachuje. Publiczny c h a r a k t e r „ c z a s u " jest t y m bardziej n i e o d p a r t y , i m bardziej faktyczne jestestwo wyraźnie troska się o czas, n a swój sposób biorąc go w r a c h u b ę . § 80. Objęty zatroskaniem czas i wewnątrzczasowość D o t y c h c z a s chodziło tylko o prowizoryczne zrozumienie, j a k o p a r t e n a czasowości jestestwo egzystując troska się 0 czas i j a k w wykładającym zatroskaniu u p u b l i c z n i a się on dla bycia-w-świecie. Pozostawało przy t y m zupełnie nieokreślone, w j a k i m sensie w y p o w i e d z i a n y czas publiczny ,jest", czy w ogóle m o ż n a o n i m m ó w i ć j a k o o będącym. Z a n i m się rozstrzygnie, czy czas p u b l i c z n y jest „jednak tyl ko s u b i e k t y w n y " , czy „obiektywnie rzeczywisty", czy ani taki, ani taki, trzeba najpierw ściślej określić fenomenalny c h a r a k t e r czasu publicznego. U p u b l i c z n i e n i e czasu nie następuje w sposób w t ó r n y 1 okazjonalny. J e s t raczej tak, że p o n i e w a ż jestestwo j a k o ekstatyczno-czasowe jest j u ż zawsze o t w a r t e , egzystencji zaś przysługuje rozumiejąca wykładnia, to w zatroskaniu także u p u b l i c z n i a się j u ż czas. O r i e n t u j e m y się wedle niego, i każ d y musi go j a k o ś znaleźć. Chociaż zatroskanie o czas w s c h a r a k t e r y z o w a n y sposób d a t o w a n i a m o ż e się d o k o n y w a ć n a gruncie w y d a r z e ń z otoczenia, to przecież zasadniczo dzieje się to zawsze j u ż w horyzoncie zatroskania o czas, które z n a m y j a k o ast r o n o m i c z n ą l u b k a l e n d a r z o w ą rachubę czasu. Nie występu j e o n a p r z y p a d k o w o , lecz jej egzystencjalno-ontologiczna
[411/412]
Rozdział VI
575
konieczność tkwi w p o d s t a w o w y m u k o n s t y t u o w a n i u jestest w a j a k o troski. Ponieważ jestestwo j a k o rzucone z istoty egzystuje u p a d a j ą c o , więc troskając się w y k ł a d a ono swój czas w sposób r a c h u b y czasu. W niej uczasawia się „właś c i w e " upublicznienie / czasu, tak iż trzeba stwierdzić: rzucenie jestestwa jest podstawą tego, że czas „istnieje" publicznie. A b y z a p e w n i ć zrozumiałość a r g u m e n t o w i , że źródłem czasu p u b l i c z n e g o jest faktyczna czasowość, najpierw musieliśmy w ogóle s c h a r a k t e r y z o w a ć czas w y k ł a d a n y w czasowości zatroskania — j u ż choćby tylko p o to, by uwydatnić, że is tota zatroskania o czas nie polega n a zastosowaniu określeń liczbowych w d a t o w a n i u . Nie należy więc egzystencjalno-ontologicznej specyfiki rachuby czasu u p a t r y w a ć w jego kwantyfikacji, lecz specyfikę tę trzeba pojąć bardziej źródło wo n a gruncie czasowości rachującego czas jestestwa. „ C z a s p u b l i c z n y " ukazuje się j a k o ten czas, „ w k t ó r y m " s p o t y k a n e w e w n ą t r z świata jest to, co poręczne, i to, co obecne. W y m a g a to n a z w a n i a tego o d m i e n n e g o od jestest w a b y t u wewnątrzczasowym. I n t e r p r e t a c j a wewnątrzczasowości d o s t a r c z a bardziej źródłowego wejrzenia w istotę „czasu p u b l i c z n e g o " , a z a r a z e m umożliwia wyodrębnienie jego „bycia". Byciem jestestwa jest troska. Byt ten j a k o rzucony egzys tuje u p a d a j ą c o . Pozostawione o d k r y t e m u w r a z z jego fak t y c z n y m „ t u o t o " „ ś w i a t u " i z d a n e n a ń w zatroskaniu, jes testwo wyczekuje swej możności-bycia-w-świecie w taki oto sposób, że „liczy" się ono z t y m i „ l i c z y " na to, z czym ze względu n a tę możność bycia m a ostatecznie p e w n e wy różnione powiązanie. Powszednie przeglądowe bycie-w-świecie potrzebuje możliwości widoku, tzn. jasności, by m ó c w z a t r o s k a n i u obchodzić się z tym, co poręczne, pośród te go, co obecne. W r a z z faktyczną otwartością j e g o świata, jestestwu o d k r y w a się p r z y r o d a . W swym rzuceniu jest ono
576
Jestestwo i czasowość
[412/413]
p o d d a n e z m i a n o m d n i a i nocy. Dzień swą jasnością daje możliwość widoku, noc go o d b i e r a . Z a t r o s k a n e w przeglądzie, wyczekujące możliwości wi d o k u jestestwo, rozumiejąc się n a podstawie swego dzien nego t r u d u , daje sobie czas przez „ w t e d y , gdy rozednieje". „ W t e d y " , o które się ono troska, jest d a t o w a n e n a gruncie tego, co pozostaje w najściślejszym otoczeniowym powiązan i o w y m związku z n a s t a w a n i e m jasności: ze w s c h o d e m słońca. W t e d y , gdy ono wzejdzie, będzie czas do... Jestest wo datuje tym s a m y m czas, który musi sobie zająć, n a p o d s t a w i e tego, co w horyzoncie z d a n i a n a świat jest w t y m świecie spotykane j a k o coś, z czym m a ono d l a przeglądowej możności-bycia-w-świecie p e w n e szczególne powiązanie. Zatroskanie korzysta z „ b y c i a p o r ę c z n y m " słońca, które dostarcza światła i ciepła. Słońce datuje czas wyłożony w zatroskaniu. / Z tego d a t o w a n i a wyrasta „ n a j bardziej n a t u r a l n a " m i a r a czasu, dzień. Ponieważ zaś cza sowość jestestwa, które musi sobie zająć swój czas, jest skończona, to także jego dni są policzone. O w o „ p o d czas d n i a " daje z a t r o s k a n e m u wyczekiwaniu możliwość ostrożnego określenia wszystkich „ w t e d y " tego, co m a być objęte zatroskaniem, czyli możliwość podziału d n i a . Po dział ów dokonuje się z n o w u przez wzgląd n a to, co datuje czas: w ę d r ó w k ę słońca. T a k j a k wschód, tak zachód i p o łudnie stanowią wyróżnione „miejsca", które g w i a z d a ta zajmuje. R z u c o n e w świat, przez uczasowienie dające so bie czas jestestwo bierze w r a c h u b ę regularną, nieustanną w ę d r ó w k ę słońca. Dzianie się jestestwa n a gruncie wstępnie wyznaczonej n a podstawie rzucenia w „ t u o t o " datującej w y k ł a d n i czasu dzieje się dzień-po-dniu. T o d a t o w a n i e , dokonujące się n a gruncie dostarczającej ciepła i światła gwiazdy i jej wyróżnionych „miejsc" n a niebie, jest p o d a n i e m czasu, j a k i e we wspólnym byciu
[413/414]
Rozdział VI
577
„pod tym samym niebem" w pewnych granicach „ K a ż d y " może zawsze i w ten sam sposób realizować zrazu j e d nogłośnie. T o , co datujące, stoi d o naszej dyspozycji w oto czeniu i bynajmniej nie ogranicza się d o objętego aktualnie z a t r o s k a n i e m świata narzędzia. W świecie tym raczej jest j u ż zawsze o d k r y t a również p r z y r o d a otoczenia oraz p u b liczne otoczenie . N a to publiczne d a t o w a n i e , za pomocą którego każdy podaje sobie swój czas, każdy może też „li czyć", u ż y w a ono publicznie dostępnej miary. T o d a t o w a nie liczy czas w sensie pomiaru czasu, co w y m a g a miernika czasu, tzn. zegara. A więc: wraz Z czasowością rzuconego, po zostawionego „światu", zajmującego sobie czas jestestwa jest już odkryte także coś takiego jak „zegar", tzn. coś poręcznego, co jako regularnie powracające stało się dostępne w wyczekującym uwspół cześnianiu. R z u c o n e bycie p r z y t y m , co poręczne, opiera się n a czasowości. J e s t o n a p o d s t a w ą zegara. J a k o w a r u nek możliwości faktycznej konieczności zegara czasowość w a r u n k u j e z a r a z e m j e g o odkrywalność, tylko bowiem wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie biegu słońca spotykanego wraz z odkrytością tego, co jest wewnątrz świata, umożliwia d a t o w a n i e n a podstawie tego, co p o ręczne w p u b l i c z n y m otoczeniu, a z a r a z e m j a k o wykła dające się tego d a t o w a n i a w y m a g a . 1
„ N a t u r a l n y " zegar, z góry j u ż odkryty wraz z faktycz n y m rzuceniem jestestwa opartego n a czasowości, motywuje / i z a r a z e m umożliwia produkcję i użytkowanie coraz to wy godniejszych zegarów, wśród których „sztuczne" muszą jed nak być „ n a s t a w i a n e " wedle „ n a t u r a l n e g o " , jeśli mają one udostępniać czas odkryty pierwotnie w zegarze n a t u r a l n y m . Z a n i m scharakteryzujemy główne tory kształtowania się egzystencjalno-ontologicznego sensu r a c h u b y czasu Por. § 15, s. 94 nn.
578
Jestestwo i czasowość
[414]
i u ż y w a n i a zegara, trzeba najpierw pełniej scharakteryzo w a ć czas objęty zatroskaniem podczas mierzenia czasu. Jeśli d o p i e r o p o m i a r czasu „właściwie" upublicznia objęty z a t r o s k a n i e m czas, to w trakcie śledzenia tego, j a k się w t a k i m „ r a c h u j ą c y m " d a t o w a n i u ukazuje coś d a t o w a nego, czas publiczny musi być fenomenalnie dostępny w sposób nie zasłonięty. D a t o w a n i e wykładającego się w z a t r o s k a n y m wyczeki w a n i u „ w t e d y " zawiera w sobie: wtedy, gdy dnieje, nasta j e czas do codziennej pracy. W y ł o ż o n y w zatroskaniu czas zawsze jest j u ż r o z u m i a n y j a k o czas do... A k t u a l n e „ t e r a z , kiedy to a t o " , jest j a k o takie k a ż d o r a z o w o odpowiednie i nie odpowiednie. „ T e r a z " — a p o d o b n i e każdy modus wyłożone go czasu — to nie tylko „ t e r a z , kiedy...", lecz j a k o z istoty to coś d a t o w a l n e g o jest z a r a z e m z istoty określone przez s t r u k t u r ę odpowiedniości bądź nieodpowiedniości. Wyłożo ny czas m a j u ż z n a t u r y c h a r a k t e r „czas d o . . . " bądź „ n i e czas n a . . . " Wyczekująco-zachowujące uwspółcześnianie za troskania rozumie czas w relacji d o „ d o czego", które ze swej strony jest ostatecznie osadzone w „ze względu n a " możności bycia jestestwa. Upubliczniony czas ujawnia wraz z tą relacją „ a ż e b y " tę strukturę, którą powyżej poznaliśmy j a k o oznaczoność. Konstytuuje ona światowość świata. U p u b liczniony czas m a j a k o czas-do... c h a r a k t e r z istoty świato wy. D l a t e g o czas upubliczniający się w uczasowieniu czasowości n a z y w a m y czasem światowym. I to nie z tego p o w o d u , że j a k o wewnątrzświatowy byt jest on obecny (bo t y m nigdy nie mógłby być), lecz z tego, że należy on do świata w sensie z i n t e r p r e t o w a n y m egzystencjalnie i ontologicznie. Poniżej musi się okazać, jakie istotne relacje s t r u k t u r y świata, n p . „ażeby", n a gruncie ekstatyczno-horyzontalnego 1
1
Por. § 18, s. 118 nn. oraz § 69c, s. 5 1 0 nn.
[414/415]
Rozdział VI
579
u k o n s t y t u o w a n i a czasowości wiążą się z czasem publicz n y m , n p . z , , w t e d y - g d y " . W k a ż d y m razie dopiero teraz objęty zatroskaniem czas daje się w sposób pełny scharak teryzować s t r u k t u r a l n i e : jest on d a t o w a l n y , rozpięty, p u b liczny i j a k o tak u s t r u k t u r o w a n y należy d o samego świata. K a ż d e n p . n a t u r a l n i e w y p o w i a d a n e n a co dzień „ t e r a z " m a tę właśnie strukturę i j a k o t a k i e / j e s t , chociaż nietematycznie i przedpojęciowo, r o z u m i a n e w z a t r o s k a n y m użyczaniu-sobie-czasu przez jestestwo. W otwartości n a t u r a l n e g o zegara, należącej d o jestestwa egzystującego j a k o rzucone i upadające, tkwi z a r a z e m szczególne, j u ż z góry d o k o n y w a n e przez faktyczne jestest wo upublicznienie czasu objętego zatroskaniem, wzrastające i wzmacniające się przez doskonalenie r a c h u b y czasu i podniesienie precyzji u ż y t k o w a n i a zegara. Nie m o ż e m y tu d o k o n y w a ć historycznej prezentacji możliwych o d m i a n dziejowego rozwoju r a c h u b y czasu i u ż y t k o w a n i a zegara. T r z e b a raczej postawić egzystencjalno-ontologiczne pytanie: j a k i modus uczasowienia czasowości jestestwa u w i d a c z n i a się w kierunku kształtowania się r a c h u b y czasu i użytko w a n i a zegara? W r a z z odpowiedzią n a to p y t a n i e bardziej źródłowe zrozumienie musi wyrastać z tego, że pomiar czasu, tzn. z a r a z e m w y r a ź n e upublicznienie czasu objętego z a t r o s k a n i e m , opiera się na czasowości jestestwa, a m i a n o w i cie n a p e w n y m w pełni określonym jej uczasowieniu. G d y p o r ó w n u j e m y „ p r y m i t y w n e " jestestwo, które poło żyliśmy u p o d s t a w analizy „ n a t u r a l n e j " r a c h u b y czasu, z „ z a a w a n s o w a n y m " , to widać, że dla tego ostatniego dzień i obecność światła słonecznego nie mają j u ż żadnej wyróżnionej funkcji, gdyż owo jestestwo posiada tę „ w y ż szość", iż potrafi noc p r z e m i e n i a ć w dzień. P o d o b n i e dla u s t a l a n i a czasu nie potrzebuje j u ż ono w y r a ź n i e , bezpo średnio spoglądać n a słońce i jego położenie. W y t w a r z a n i e
580
Jestestwo i czasowość
[415/416]
i użytkowanie własnego przyrządu pomiarowego pozwala odczytywać czas wprost na specjalnie do tego celu wytwo rzonym zegarze. „Ile-na-zegarze" to „ile-czasu". Chociaż dla aktualnego odczytywania czasu może to pozostawać zakryte, używanie zegara również opiera się, jako że zegar w sensie umożliwienia rachuby czasu publicznego musi być regulowany wedle zegara „naturalnego", na czasowoś ci jestestwa, która dopiero wraz z otwartością „tu oto" umożliwia datowanie objętego zatroskaniem czasu. Kształ tujące się wraz z postępującym odkrywaniem natury zro zumienie naturalnego zegara wskazuje na nowe możliwości pomiaru czasu, które są względnie niezależne od pory dnia i nocy oraz od bezpośredniej obserwacji nieba. Także jednak „prymitywne" jestestwo uniezależnia się w pewien sposób od bezpośredniego odczytywania czasu na niebie, gdy nie ustala położenia słońca na firmamencie, lecz mierzy cień rzucany przez jakiś zawsze dostępny byt. / Wy stępuje to najpierw w najprostszej formie starożytnego „chłops kiego zegara". W cieniu, który Każdemu towarzyszy, słońce spotykane jest w swej zmiennej obecności na różnych miejs cach. Zmienne w ciągu dnia długości cienia można „w każ dej chwili" wymierzyć krokami. Chociaż długości ciał i stóp poszczególnych osób są różne, to jednak proporcje tych ciał i stóp są w pewnych granicach dokładności stale. Publiczne ustalenie czasu np. schadzki przybiera wówczas taką oto po stać: „Gdy cień będzie miał tyle a tyle stóp długości, spot kamy się tam a tam". We wspólnym byciu w wąskich gra nicach najbliższego otoczenia zakłada się milcząco identycz ność szerokości geograficznej „lokalizacji", w której cień jest mierzony krokami. Tego zegara jestestwo nie musi dopiero nosić ze sobą, ono samo w pewien sposób nim jest. Publiczny zegar słoneczny, na którym pałeczka cienia porusza się po oznaczonej cyframi tarczy w kierunku
[416/417]
Rozdział VI
581
przeciwnym niż bieg słońca, nie wymaga dalszego opisu. Dlaczego jednak w miejscu, które cień zajmuje na cyferbla cie, znajdujemy zawsze coś takiego jak czas? Ani cień, ani podziałka nie są samym czasem, a ich wzajemna relacja przestrzenna również nie. Gdzie więc jest czas, który w taki sposób bezpośrednio odczytujemy nie tylko na „zegarze sło necznym", ale też na każdym zegarku kieszonkowym? Co oznacza „odczytywanie czasu"? „Spoglądać na ze gar", nie znaczy przecież tylko: oglądać zmiany w poręcz nym narzędziu i śledzić pozycje wskazówek. Ustalając w trakcie posługiwania się zegarem „ile-na-zegarze", mówi my, w sposób wyraźny lub nie: teraz jest tyle a tyle, teraz jest czas do..., bądź teraz jest jeszcze czas... mianowicie aż do... Spoglądanie-na-zegar opiera się na zajmowaniu-sobieczasu i jest przez nie kierowane. Staje się tu bardziej wyraź ne to, co się pokazywało już przy najbardziej elementarnej rachubie czasu: spoglądające na zegar orientowanie się wedle czasu to z istoty mówienie-„teraz"• Jest to tak „oczywis te", że wręcz tego nie zauważamy, a tym mniej wyraźnie wiemy o tym, że „teraz" jest już przy tym zawsze zro zumiane i wyłożone w swym pełnym strukturalnym kształcie datowalności, rozpiętości, publiczności i światowości. Mówienie-„teraz" jest jednakże artykulacją poprzez mo wę pewnego uwspółcześniania, które uczasawia się w jedności z zachowującym wyczekiwaniem. Datowanie dokonujące się w trakcie użytkowania zegara ukazuje się jako wyróż nione uwspółcześnianie czegoś obecnego. Datowanie / nie polega po prostu na ustosunkowywaniu się do czegoś obec nego, samo to ustosunkowywanie się bowiem m a już cha rakter mierzenia. Wynik pomiaru można wprawdzie bezpo średnio odczytać, ale oznacza to, iż mierząc odcinek czaso wy rozumiemy, że nasza jednostka miary jest w nim w pe wien sposób zawarta, tzn. wyznaczamy „jak-często" jej
582
Jestestwo i czasowość
[417]
w n i m uobecnienia. Mierzenie konstytuuje się czasowo w uwspółcześnianiu uobecniającej się jednostki mierniczej w uobecniającym się odcinku. Z a w a r t a w idei jednostki mierniczej niezmienność oznacza, że d a n a m i a r a musi być w swej stabilności w każdej chwili i dla każdego obecna. Pomiarowe d a t o w a n i e czasu objętego zatroskaniem w y k ł a d a go w uwspółcześniającym spojrzeniu n a to coś obecnego, co j a k o m i a r a i j a k o mierzone staje się dostępne tyl ko w p e w n y m w y r ó ż n i o n y m uwspółcześnianiu. Ponieważ w p o m i a r o w y m d a t o w a n i u uwspółcześnianie czegoś uobec niającego się m a szczególne pierwszeństwo, także p o m i a rowe odczytywanie czasu n a zegarze w y p o w i a d a się we w s p o m n i a n y m tu sensie za p o m o c ą „ t e r a z " . Przez pomiar czasu dokonuje się więc upublicznienie czasu, które pozwala go k a ż d e m u w k a ż d y m m o m e n c i e n a p o t k a ć j a k o „ t e r a z i teraz, i t e r a z " . W ten sposób taki „ p o w s z e c h n i e " dostęp ny n a zegarach czas znajdujemy niejako w postaci obecnej rozmaitości poszczególnych „teraz", przy czym p o m i a r czasu nie jest t e m a t y c z n i e z o r i e n t o w a n y n a czas j a k o taki. Ponieważ czasowość faktycznego bycia-w-świecie umożli wia źródłowo otwarcie przestrzeni, a przestrzenne jestestwo n a podstawie odkrytego „ t a m " k a ż d o r a z o w o przyznaje so bie odniesione d o jestestwa „ t u " , dlatego objęty zatroska n i e m w czasowości jestestwa czas jest zawsze związany z u w a g i n a swą d a t o w a l n o ś ć z p e w n ą lokalizacją jestestwa. Nie tyle czas zostaje połączony z pewną lokalizacją, ile ra czej czasowość jest warunkiem możliwości tego, by d a t o wanie mogło się tak związać z czymś o przestrzennej lokali zacji, by uczynić to obowiązującą każdego miarą. Czas nie zostaje d o p i e r o złączony z przestrzenią, to raczej ową „przestrzeń", z którą m a on być rzekomo złączony, spotyka my tylko n a gruncie zatroskanej o czas czasowości. Wycho dząc od u f u n d o w a n i a zegara i r a c h u b y czasu w czasowości
[417/418]
Rozdział VI
583
jestestwa, która konstytuuje ten byt jako dziejowy, można po kazać, n a ile użytkowanie zegara jest samo, ontologicznie bio rąc, dziejowe, a każdy zegar j a k o taki „ m a " swe „ d z i e j e " . / Czas u p u b l i c z n i o n y w p o m i a r z e czasu w ż a d n y m razie nie p r z e r a d z a się wskutek d a t o w a n i a z przestrzennych relacji mierniczych w przestrzeń. P o d o b n i e też nie m o ż n a czegoś egzystencjalno-ontologicznie istotnego dla pomiaru czasu doszukiwać się w tym, że d a t o w a n y „ c z a s " b y w a określany liczbowo na podstawie odcinka przestrzeni i zmia ny lokalizacji jakiejś rzeczy przestrzennej. Ontologicznie rozstrzygające jest specyficzne uwspółcześnianie, które u m o ż liwia p o m i a r . D a t o w a n i e n a podstawie czegoś „przestrzen n i e " obecnego wcale nie uprzestrzennia czasu, a owo d o m n i e m a n e uprzestrzennienie nie oznacza nic innego j a k uwspółcześnianie — obecnego w k a ż d y m „ t e r a z " dla każ dego — b y t u w jego uobecnieniu. Podczas z istoty ko niecznie m ó w i ą c e g o - „ t e r a z " p o m i a r u czasu z a p o m i n a się niejako p o uzyskaniu m i a r y o tym, co mierzone, j a k o takim, i nie m o ż n a znaleźć niczego prócz odcinka i liczby. 1
I m mniej czasu d o stracenia m a zatroskane o czas jestes two, t y m bardziej staje się on „ c e n n y " , tym dogodniejszy także musi być zegar. Nie tylko czas winien być „ d o k ł a d n i e j " p o d a w a n y , ale i samo określenie go w i n n o zabierać możliwie najmniej czasu, a z a r a z e m zgadzać się z p o d a w a n i e m czasu innych. 1
Nie będziemy tu wchodzić w problem pomiaru czasu wedle teorii względności. Rozjaśnienie ontologicznych fundamentów tego pomiaru zakłada już objaśnienie czasu światowego i wewnątrzczasowości na podstawie czasowości jestestwa i rozjaśnienie zarazem egzystencjalno-czasowej konstytucji odkrycia przyrodni czego i czasowego sensu pomiaru w ogóle. Aksjomatyka fizy kalnej techniki pomiaru opiera się na tych badaniach i nie może ze swej strony podnieść problematyki czasu jako takiej.
Jestestwo i czasowość
584
[418/419]
D o t y c h c z a s chodziło tylko o ogólne u k a z a n i e „ z w i ą z k u " u ż y t k o w a n i a z e g a r a z zajmującą sobie czas czasowością. T a k j a k k o n k r e t n a analiza ukształtowanej astronomicznej r a c h u b y czasu należy do egzystencjalno-ontologicznej in terpretacji o d k r y w a n i a przyrody, tak też f u n d a m e n t kalend a r y c z n e j , historycznej „ c h r o n o l o g i i " m o ż n a w y d o b y ć tyl ko w kręgu z a d a ń egzystencjalnej analizy p o z n a w a n i a his torycznego . / M i e r z e n i e czasu dokonuje d o b i t n e g o upublicznienia cza su i d o p i e r o n a tej d r o d z e staje się z n a n e to, co powszech nie n a z y w a m y „ c z a s e m " . Troskając się, każdej rzeczy przypisujemy „jej czas". „ M a " o n a czas i j a k k a ż d y we w n ą t r z ś w i a t o w y byt może go „ m i e ć " dlatego tylko, że w ogóle jest o n a „ w czasie". Czas, „ w k t ó r y m " w e w n ą t r z światowy byt jest spotykany, z n a m y j a k o czas światowy. 1
1
Fryburski wykład habilitacyjny autora (sem. letni 1915 r.) stanowi pierwszą próbę interpretacji czasu chronologicznego i „liczby w dziejach" („Geschichtszahl"); zob. Der Zeitbegriff in der Geschichtswissenscha.fi, opublikowany w „Zeitschrift fur Philosophie und philosophische Kritik", t. 161 (1916), s. 173 nn. Związki mię dzy liczbą w dziejach, astronomicznym czasem światowym a cza sowością i dziejowością jestestwa wymagają bardziej wnikliwego badania. Por. ponadto: G. Simmel, Das Problem der historischen Zeit, w: Philosophische Vortrage, opublikowane przez Kantgesellschaft [„Kantstudien"] nr 12, 1916. Dwoma podstawowymi dziełami dotyczącymi kształtowania się historycznej chronologii są: Josephus Justus Scaliger, De emendatione temporum, 1583, oraz Dionysius Petavius SJ, Opus de doctrina temporum, 1627. Na temat staro żytnej rachuby czasu zob. G. Bilfinger, Die antiken Stundenangaben, 1888; Der btirgerliche Tag. Untersuchungen ilber den Beginn des Kalendartages im. klassischen Altertum und im christlichen Mittelalter, 1888; H. Diels, Antike Technik, wyd. drugie, 1920, ss. 155-232 nn., Die antike Uhr. — O nowszej chronologii traktuje praca F. Riihla, Chronologie des Mittelalters und der Neuzeit, 1897.
[419/420]
Rozdział VI
585
N a gruncie ekstatyczno-horyzontalnego u k o n s t y t u o w a n i a czasowości, d o której należy, przysługuje m u ta sama trans cendencja co światu. W r a z z otwartością świata upubliczniony zostaje czas światowy, a każde czasowo zatroskane bycie p r z y wewnątrzświatowym bycie rozumie przeglądowo ów byt j a k o dający się spotkać „ w czasie". Czas, „ w k t ó r y m " porusza się i spoczywa to, co obecne, nie jest „obiektywny", jeśli rozumieć przez to w-sobie-obecne-bycie b y t u spotykanego wewnątrz świata. Ó w czas wszelako nie jest także „subiektywny", jeśli m a m y przez to r o z u m i e ć obecność i występowanie w j a k i m ś „ p o d m i o c i e " . Czas światowy jest „bardziej obiektywny" niż jakikolwiek możliwy obiekt, ponieważ jako warunek możliwości bytu z wnętrza świata jest on już zawsze wraz z otwartością świata ekstatyczno-horyzontalnie „obiektywizowany". D l a t e g o czas światowy, w b r e w po glądowi K a n t a , jest z n a j d o w a n y w tym, co fizyczne, równie bezpośrednio j a k w tym, co psychiczne, nie zaś dopiero okrężną drogą przez to ostatnie. „ C z a s " ukazuje się naj pierw właśnie n a niebie, tzn. t a m , gdzie się go znajduje p r z y tak n a t u r a l n e j orientacji wedle niego, że „ c z a s " zostaje wręcz z niebiosami utożsamiony. Czas światowy jest jednak także bardziej „subiektywny" niż wszelki możliwy podmiot, gdyż czas ten, w dobrze pojętym sensie troski jako bycia faktycznie egzystującego Siebie, bycie to czyni do piero możliwym. „ C z a s " nie jest obecny ani w „ p o d m i o c i e " , ani w „obiekcie", ani „ w e w n ą t r z " , ani „ n a z e w n ą t r z " i „jest" „wcześniejszy" niż wszelka subiektywność i wszelka obiektywność, gdyż stanowi w a r u n e k możliwości n a w e t dla tego „wcześniej". Czy więc m a on w ogóle jakieś „bycie"? A jeśli nie, to czy jest złudą, czy może czymś „bardziej bę d ą c y m " niż jakikolwiek możliwy byt? B a d a n i e idące w kie r u n k u takich p y t a ń / natrafi n a tę samą „ g r a n i c ę " , j a k a wyrosła j u ż przed p r o w i z o r y c z n y m rozważeniem związku
Jestestwo i czasowość
586
[420]
1
p r a w d y i bycia . Jakkolwiek by o d p o w i a d a ć w dalszych b a d a n i a c h n a to p y t a n i e , bądź d o p i e r o j e źródłowo sta wiać, t r z e b a najpierw zrozumieć, że czasowość j a k o ekst a t y c z n o - h o r y z o n t a l n a uczasawia coś takiego j a k czas świa towy, który konstytuuje wewnątrzczasowość tego, co p o ręczne, i tego, co obecne. T e g o b y t u j e d n a k nie m o ż n a n a zywać p o t e m „ c z a s o w y m " w ścisłym sensie. J e s t on nieczasowy j a k k a ż d y byt o d m i e n n y od jestestwa, niezależnie od tego, czy występuje, powstaje i ginie realnie, czy też t r w a „idealnie". Jeśli z a t e m czas światowy należy d o uczasowienia czaso wości, to nie m o ż n a go ani ,,subiektywistycznie" sublim o w a ć , ani „ u r z e c z a w i a ć " przez błędną „obiektywizację". O b u tych ewentualności u n i k n i e m y tylko wtedy, mając j a s n y wgląd w istotę sprawy, nie zaś j e d y n i e błąkając się niepewnie między j e d n ą możliwością a drugą, g d y u d a n a m się zrozumieć, j a k powszednie jestestwo pojmuje teo retycznie „ c z a s " n a podstawie najbliższego sobie zrozumie nia czasu oraz n a ile to pojęcie czasu i jego d o m i n a c j a nie p o z w a l a t e m u jestestwu zrozumieć zawartości tego poję cia n a podstawie źródłowego czasu, tj. jako czasowości. Po wszednie, dające sobie czas zatroskanie znajduje „ c z a s " wśród wewnątrzświatowego bytu, który jest spotykany „ w czasie". D l a t e g o rozświetlenie genezy potocznego pojęcia czasu musi wychodzić od wewnątrzczasowości.
§ 81. Wewnątrzczasowość i geneza potocznego pojęcia czasu W j a k i sposób powszedniemu, p r z e g l ą d o w e m u zatros k a n i u ukazuje się zrazu coś takiego j a k „czas"? W j a k i m z a t r o s k a n y m używającym n a r z ę d z i a obchodzie staje się on Por. § 44c, s. 319 nn.
[420/421]
Rozdział VI
587
wyraźnie dostępny? Jeśli w r a z z otwartością świata czas zo staje u p u b l i c z n i o n y i jeśli wraz z należącą d o otwartości świata odkrytością wewnątrzświatowego bytu czas jest o b j ę t y zatroskaniem — gdy jestestwo licząc się ze sobą przeli cza czas — to postępowanie, w k t ó r y m wyraźnie orientuje m y „ s i ę " wedle czasu, polega n a u ż y t k o w a n i u zegara. E g zystencjalno-czasowy sens tego u ż y t k o w a n i a ukazuje się j a ko uwspółcześnianie wędrującej wskazówki. Uwspółcześ niające śledzenie pozycji wskazówek odlicza. T o uwspółcześ nianie uczasawia się w ekstatycznej jedności wyczekującego z a c h o w y w a n i a . / Uwspółcześniając zachowywać jakieś „wów c z a s " oznacza: m ó w i ą c - „ t e r a z " b y ć o t w a r t y m n a horyzont „wcześniej" tzn. „teraz-już-nie". Uwspółcześniając wyczeki w a ć jakiegoś „ w t e d y " oznacza: m ó w i ą c - „ t e r a z " być otwar t y m n a h o r y z o n t „ p ó ź n i e j " , tzn. „teraz-jeszcze-nie". Tym, co się w takim uwspółcześnianiu ukazuje, jest czas. J a k zatem b r z m i definicja czasu ujawnionego w horyzoncie przeglądo wego, zajmującego sobie czas, zatroskanego u ż y t k o w a n i a zegara? Czas ów jest tym, co odliczane, a co się tak ukazuje w uwspółcześniającym, liczącym śledzeniu drogi wskazówki, że uwspółcześnianie uczasawia się w ekstatycznej jedności z zachowa niem i wyczekiwaniem, horyzontalnie otwartymi na „wcześniej" i „później". Nie jest to j e d n a k nic innego j a k egzystencjalno-ontologiczna w y k ł a d n i a definicji czasu p o d a n e j przez A r y s t o t e l e s a : TOGTO y<xp ECTTW Ó )(póvoc, api0(xóc KWYJCJSCOC X<XT<X
xou uo"Tspov. „ T y m oto jest czas: t y m , co odli czane w r u c h u s p o t y k a n y m w horyzoncie «wcześniej» i «później»"'. N a pierwszy r z u t o k a definicja ta wydaje się nieco d z i w n a , okaże się j e d n a k „oczywista" i d o b r z e TÓ 7tpÓTspov
1
Por. [Arystoteles,] Fizyka, A 11, 219 b 1 nn. [według wyda nia polskiego, przeł. K. Leśniak, Warszawa 1984: „Nie jest więc czas ruchem, lecz jest ilościową stroną ruchu"].
Jestestwo i czasowość
588
[421/422]
u t w o r z o n a , gdy w y o d r ę b n i m y egzystencjalno-ontologiczny h o r y z o n t , z którego Arystoteles j ą wziął. Ź r ó d ł o tak ujaw nionego czasu nie staje się dla Arystotelesa p r o b l e m e m . J e go i n t e r p r e t a c j a czasu zmierza raczej w kierunku „ n a t u r a l n e g o " r o z u m i e n i a bycia. Ponieważ j e d n a k rozumienie to oraz r o z u m i a n e w n i m bycie uczyniliśmy w niniejszym ba d a n i u w zasadniczy sposób p r o b l e m e m , dlatego Arystotelesowską analizę czasu będziemy mogli tematycznie zinter p r e t o w a ć d o p i e r o po rozwiązaniu kwestii bycia; analiza ta zyska wówczas zasadnicze znaczenie dla pozytywnej rece pcji nie dość krytycznego sposobu stawiania kwestii przez ontologię starożytną w ogóle . Wszelkie późniejsze r o z w a ż a n i a pojęcia czasu trzymają się zasady owej definicji Arystotelesa, tzn. czynią t e m a t e m taki czas, j a k i się ukazuje w p r z e g l ą d o w y m zatroskaniu. Czas jest czymś „ o d l i c z a n y m " , tzn. czymś w uwspółcześ n i a n i u wędrującej wskazówki (bądź cienia) w y p o w i a d a n y m i, choćby n i e t e m a t y c z n i e , d o m n i e m y w a n y m . Uwspółcześ nianie czegoś r u c h o m e g o w jego r u c h u p o w i a d a : „ t e r a z tu, teraz tu, i t d . " O d l i c z a n e są owe „ t e r a z " . Ukazują się one „ w k a ż d y m « t e r a z » " j a k o „wkrótce-już-nie..." i „ d o p i e r o -co-jeszcze-nie-teraz". W taki sposób „ w i d z i a n y " w użyt k o w a n i u zegara czas światowy n a z y w a m y czasem-teraz- / 1
I m bardziej „ n a t u r a l n i e " liczy się z czasem dające go sobie zatroskanie, tym mniej zatrzymuje się o n o przy cza sie w y p o w i e d z i a n y m j a k o takim, lecz z a t r a c a się w obję t y m z a t r o s k a n i e m narzędziu, które zawsze m a swój czas. I m bardziej „ n a t u r a l n i e " , tzn. im mniej tematycznie, skie r o w a n e n a czas j a k o taki zatroskanie określa i podaje czas, t y m częściej uwspółcześniająco-upadające bycie przy tym, co objęte zatroskaniem, mówi n a t y c h m i a s t i niekoniecznie 1
Por. § 6, s. 28-38.
[422]
Rozdział VI
589
n a głos: teraz, wtedy, wówczas. T a k więc p o t o c z n e m u ro z u m i e n i u czasu ukazuje się on j a k o ciąg nieustannie „ o b e c nych", zarazem odchodzących i nadchodzących „teraz". Czas zostaje z r o z u m i a n y j a k o następstwo, „ r z e k a " owych „ t e r a z " , „ b i e g czasu". Co tkwi w tej wykładni objętego zatros kaniem czasu światowego? O d p o w i e d ź uzyskamy cofając się do pełnej s t r u k t u r y isto ty czasu światowego i p o r ó w n u j ą c z nią to, co o niej wie p o t o c z n e rozumienie czasu. J a k o pierwszy istotowy mo m e n t czasu objętego zatroskaniem została w y d o b y t a datowalność. O p i e r a się o n a n a ekstatycznym u k o n s t y t u o w a n i u czasowości. „ T e r a z " to z istoty „ t e r a z - k i e d y . . . " Z r o z u m i a ne w zatroskaniu, choć nie u c h w y c o n e j a k o takie, d a t o w a l ne „ t e r a z " jest zawsze o d p o w i e d n i e b ą d ź nieodpowiednie. S t r u k t u r z e „ t e r a z " przysługuje oznaczoność. Dlatego objęty z a t r o s k a n i e m czas nazwaliśmy czasem światowym. Potocznej w y k ł a d n i czasu j a k o ciągu „ t e r a z " brak z a r ó w n o d a t o w a l ności, j a k oznaczoności. C h a r a k t e r y s t y k a czasu j a k o czyste go następstwa nie p o z w a l a „ujawnić się" tym d w ó m struk t u r o m . P o t o c z n a w y k ł a d n i a czasu zakrywa je. Ekstatyczn o - h o r y z o n t a l n e u k o n s t y t u o w a n i e czasowości, n a k t ó r y m opiera się d a t o w a l n o ś ć i oznaczoność „ t e r a z " , zostaje przez to zakrycie zniwelowane. O w e „ t e r a z " są niejako odcięte od tych relacji i w postaci tak odciętych jedynie stają j e d n o za d r u g i m w szeregu, by tworzyć następstwo. T o d o k o n y w a n e przez potoczne rozumienie czasu niwe lujące zakrycie czasu światowego nie jest p r z y p a d k o w e . Właśnie dlatego, że powszednia "wykładnia czasu utrzymuje się wyłącznie w perspektywie zatroskanej rozsądkowości i r o z u m i e to tylko, co się w jej horyzoncie „ u k a z u j e " , po wyższe s t r u k t u r y muszą się jej w y m y k a ć . O d l i c z a n e przez z a t r o s k a n y p o m i a r czasu „ t e r a z " jest r o z u m i a n e w za troskaniu o coś poręcznego i coś obecnego. Jeśli więc to
590
Jestestwo i czasowość
[422/423]
zatroskanie o czas p o w r a c a d o samego w s p ó ł r o z u m i a n e g o czasu i go „ r o z w a ż a " , to widzi ono te „ t e r a z " , które prze cież także są jakoś „ t u o t o " , w horyzoncie tego r o z u m i e n i a bycia, które ciągle s a m e m u t e m u zatroskaniu / p r z e w o d z i . D l a t e g o te „teraz" są także w pewien sposób współobecne: o z n a c z a to, że spotykany jest byt, a także „ t e r a z " . Chociaż nie stwierdza się wyraźnie, że „ t e r a z " są obecne j a k rze czy, to przecież są one ontologicznie „ w i d z i a n e " w hory zoncie idei obecności. Przechodzą one i przeszłe stanowią przeszłość; nadchodzą — i p r z y c h o d z ą c e wyodrębniają „przyszłość". P o t o c z n a interpretacja czasu światowego j a ko czasu teraźniejszego nie dysponuje w ogóle h o r y z o n t e m , który m ó g ł b y udostępnić coś takiego, j a k świat, oznaczo ność, d a t o w a l n o ś ć . S t r u k t u r y te pozostają z konieczności z a k r y t e , tym bardziej że p o t o c z n a w y k ł a d n i a czasu u m a c n i a jeszcze to zakrycie przez sposób, w jaki kształtuje o n a pojęciowo swą charakterystykę czasu. 1
Ciąg „ t e r a z " zostaje ujęty j a k o coś w pewien sposób obecnego, gdyż sam wkracza „ w czas". P o w i a d a m y : w każ d y m „ t e r a z " jest „ t e r a z " , w k a ż d y m „ t e r a z " ono także j u ż znika. W każdym „ t e r a z " „ t e r a z " jest „ t e r a z " , a więc ciągle uobecnia się jako tożsame, nawet jeśli w k a ż d y m „ t e r a z " inne zawsze n a d c h o d z ą c znika. J a k o j e d n a k ż e to coś zmiennego przejawia ono z a r a z e m ciągłe uobecnienie samego siebie, i j u ż Platon z tej perspektywy czasu j a k o ciągu powstają cych i przemijających „ t e r a z " musiał n a z w a ć czas odbiciem wieczności: E I K Ł O 8' E7TEVÓEI xiv7)xóv x i v a aićovo<; Trotyjaaa; xai 8(,axoo"u.a)v au,a oupauóv TOLE! [ X E V O V T O C alwvo<; lv lvi jar' api6u,óv touaav a£ó)viov £txóva, T O U T O V 6V 8YJ y_póvov ótao(j.axau,ev . 2
1
Por. § 21, zwłaszcza s. 143 nn. Por. [Platon,] Timajos, 37 d 5-7 [według wydania polskie go, przeł. W. Witwicki, Warszawa 1960: „Więc umyślił zrobić 2
[423/424]
Rozdział VI
591
Ciąg „ t e r a z " jest n i e p r z e r w a n y i bez luk. Wnikając do wolnie „ g ł ę b o k o " w „części" d a n e g o „ t e r a z " , n a d a l m a m y jeszcze d o czynienia z „ t e r a z " . Stałość czasu postrzega się w horyzoncie czegoś nieusuwalnie obecnego. Przy ontolo gicznym zorientowaniu n a coś stale obecnego poszukuje się p r o b l e m u ciągłości czasu bądź dopuszcza się tu aporię. Specyficzna s t r u k t u r a czasu światowego, który wraz z eks tatycznie ufundowaną datowalnością jest rozpięty, musi przy t y m pozostać zakryta. Rozpiętość czasu nie jest r o z u m i a n a n a gruncie h o r y z o n t a l n e g o rozpostarcia ekstatycznej jedności czasowości, k t ó r a się upublicznia w zatroskaniu o czas. T o , że w k a ż d y m jeszcze tak m o m e n t a l n y m „ t e r a z " zawsze już jest „ t e r a z " , trzeba pojąć n a podstawie czegoś jeszcze „wcześniejszego", z czego k a ż d e „ t e r a z " powstaje: n a pod stawie ekstatycznego rozpostarcia czasowości, której o b c a jest jakakolwiek ciągłość / czegoś obecnego, która j e d n a k ze swej strony stanowi w a r u n e k możliwości podejścia do tego, co stałe i obecne. G ł ó w n a teza potocznej interpretacji czasu mówiąca, że jest on „nieskończony", najdobitniej u w i d a c z n i a tkwiącą w takiej w y k ł a d n i niwelację i zakrycie czasu światowego, a w r a z z tym czasowości w ogóle. Czas podaje się najpierw j a k o n i e p r z e r w a n y ciąg „ t e r a z " . K a ż d e „ t e r a z " to także j u ż „ d o p i e r o c o " b ą d ź „ z a r a z " . G d y charakterystyka cza su t r z y m a się od początku i wyłącznie tego ciągu, to z za sady nie d a się w n i m znaleźć początku ani końca. K a ż de ostatnie „ t e r a z " jest jako „teraz" zawsze już „ z a r a z -już-nie", a więc jest czasem w sensie „teraz-już-nie", przeszłości; każde pierwsze „ t e r a z " to zawsze „ d o p i e r o -
pewien ruchomy obraz wieczności i porządkując wszechświat robi równocześnie wiekuisty obraz wieczności, która trwa w jedności, obraz idący miarowo, który my nazywamy czasem"].
592
Jestestwo i czasowość
[424]
-co-jeszcze-nie", a więc czas w sensie ,,jeszcze-nie-teraz", w sensie „przyszłości". Dlatego czas jest „ w obie s t r o n y " bez końca. T a teza n a t e m a t czasu staje się możliwa tylko n a gruncie zorientowania na oderwane „w-sobie" pewnego obecnego przebiegu „teraz", przy czym pełny fenomen „ t e r a z " co d o datowalności, światowości, rozpiętości i charakterys tycznego dla jestestwa upublicznienia jest zakryty i spro w a d z o n y d o n i e r o z p o z n a w a l n e g o fragmentu. „ D o m y ś l a j ą c " d o „ k o ń c a " ciąg „ t e r a z " z perspektywy bycia lub niebycia czymś o b e c n y m , nigdy się końca nie znajdzie. Z te go, że to myślenie czasu do k o ń c a zawsze musi myśleć n a d a l jeszcze czas, wnioskuje się, że czas jest nieskończony. N a czym więc opiera się ta niwelacja czasu światowego i zakrycie czasowości? N a byciu samego jestestwa, zinter p r e t o w a n y m przez nas p r z y g o t o w a w c z o j a k o troska . R z u cone i upadające, jestestwo z r a z u i zwykle z a t r a c a się w t y m , o co się troska. W tej j e d n a k ż e zatracie daje o so bie z n a ć zakrywająca ucieczka jestestwa przed jego właści wą egzystencją, s c h a r a k t e r y z o w a n ą tu j a k o wybiegające z d e c y d o w a n i e . W zatroskanej ucieczce tkwi ucieczka przed śmiercią, tzn. o d w r a c a n i e wzroku ód kresu bycia-w-świe cie . T o o d w r a c a n i e wzroku od... jest samo w sobie pew n y m modus ekstatycznie przyszłego bycia ku kresowi. Nie właściwa czasowość upadająco-powszedniego jestestwa m u si j a k o takie o d w r a c a n i e wzroku od skończoności z a p o z n a w a ć właściwą przyszłościowość, a w r a z z t y m czasowość w ogóle. A gdy p o t o c z n e m u r o z u m i e n i u jestestwa przewo dzi Się, może się utrwalić u k s z t a ł t o w a n e przy z a p o m n i e n i u Siebie „ w y o b r a ż e n i e " „nieskończoności" czasu publiczne go. T o Się nie u m i e r a nigdy, b o u m r z e ć nie może, skoro 1
2
1
2
Por. § 41, s. 270 nn. Por. § 51, s. 354 nn.
[424/425]
Rozdział VI
593
śmierć jest zawsze / moja i właściwie tylko w wybiegającym z d e c y d o w a n i u jest egzystencyjnie r o z u m i a n a . Nigdy nie umierające Się, które nie rozumie bycia ku kresowi, daje wszelako ucieczce przed śmiercią charakterystyczną wy kładnię. Aż d o kresu „zawsze jest jeszcze czas". T u uwi d a c z n i a się d y s p o n o w a n i e czasem w sensie możności u t r a ty: „ t e r a z najpierw to, p o t e m to i jeszcze tylko to, a po t e m . . . " . Nie zostaje tu z r o z u m i a n a skończoność czasu, lecz przeciwnie, zatroskanie zmierza d o tego, by czasowi, który jeszcze n a d c h o d z i i „ p r z e m i j a " , w y r w a ć możliwie najwię cej. Czas jest publicznie czymś, z czego k a ż d y korzysta i m o ż e korzystać. W powszedniej wspólnocie zniwelowany ciąg „ t e r a z " pozostaje zupełnie n i e r o z p o z n a w a l n y co do swego p o c h o d z e n i a z czasowości jednostkowego jestestwa. J a k m o g ł o b y w najmniejszym choćby stopniu naruszać bieg „ c z a s u " to, że obecny „ w czasie" człowiek przestaje istnieć? Czas płynie dalej, j a k przecież „ p ł y n ą ł " już w chwili, gdy człowiek „ n a r o d z i ł się d o życia". Z n a się tyl ko czas publiczny, który, zniwelowany, należy d o każdego, a to znaczy — d o nikogo. Atoli tak j a k przy u c h o d z e n i u przed śmiercią ta kroczy w ślad za u c h o d z ą c y m , a on, odwracając się od niej, musi j ą przecież j e d n a k widzieć, tak też ów przepływający jedy nie, nieszkodliwy, nieskończony ciąg „ t e r a z " kładzie się j e d n a k z g o d n ą u w a g i zagadkowością „ n a " jestestwie. Dla czego m ó w i m y , że czas upływa, a nie m ó w i m y również, że się rodzi? Przecież biorąc p o d u w a g ę czysty ciąg „ t e r a z " , obie ewentualności m o ż n a głosić równie zasadnie. M ó w i ą c o upływaniu czasu jestestwo r o z u m i e w końcu z czasu wię cej, niż byłoby skłonne p r z y z n a ć , tzn. przy całym swym zakryciu czasowość, w której uczasawia się czas światowy, nie jest całkowicie zamknięta. M ó w i e n i e o upływie czasu daje w y r a z „ d o ś w i a d c z e n i u " , że czasu nie d a się z a t r z y m a ć .
594
Jestestwo i czasowość
[425/426]
Z kolei „ d o ś w i a d c z e n i e " to jest możliwe tylko n a gruncie woli z a t r z y m a n i a czasu. T k w i w tym niewłaściwe wyczeki wanie „ o k a m g n i e ń " , które zapomina o nich, gdy tylko prze m k n ą . Uwspółcześniająco-zapominające wyczekiwanie nie właściwej egzystencji to w a r u n e k możliwości potocznego doświadczenia u p ł y w u czasu. Ponieważ w samoantycypacji jestestwo jest przyszłe, musi ono wyczekując rozumieć ciąg „ t e r a z " j a k o przemykająco-\\p\y-wa.)&cy. Jestestwo zna ulotny czas z „ulotnej" wiedzy o swej • śmierci. W e wspomnianej tu m o w i e o u p ł y w a n i u czasu znajduje publiczne odbicie skoń czony przyszłościowy charakter czasowości jestestwa. Ponieważ zaś śmierć może pozostawać z a k r y t a n a w e t t a m , gdzie m o w a o u p ł y w a n i u czasu, czas ukazuje się j a k o u p ł y w a n i e „ w sobie"./ N a w e t j e d n a k w t y m upływającym w sobie, czystym cią gu „ t e r a z " spod całego tego zniwelowania i zakrycia ujaw nia się p i e r w o t n y czas. P o t o c z n a w y k ł a d n i a określa rzekę czasu j a k o nieodwracalne następstwo. Dlaczego czasu nie m o ż n a zawrócić? Biorąc pod u w a g ę wyłącznie rzekę „ t e r a z " , nie sposób zrozumieć, dlaczego nie m o ż n a by ciągu tych „ t e r a z " ustawić w kierunku o d w r o t n y m . Niemożli wość o d w r ó c e n i a m a swą p o d s t a w ę w pochodzeniu czasu publicznego z czasowości, której uczasowienie, pierwotnie przyszłe, „ z m i e r z a " ekstatycznie ku swemu kresowi w taki sposób, że „jest" ono j u ż ku kresowi. P o t o c z n a charakterystyka czasu j a k o p o z b a w i o n e g o koń ca, upływającego, n i e o d w r a c a l n e g o ciągu „ t e r a z " pochodzi z czasowości upadającego jestestwa. Potoczne wyobrażenie czasu ma swą naturalną zasadność. Należy ono d o powszednie go sposobu bycia jestestwa i d o od początku panującego r o z u m i e n i a bycia. Dlatego dzieje są zrazu i zwykle rozu m i a n e publicznie jako dzianie się wewnątrzczasowe. T a wy k ł a d n i a czasu traci swe p r a w o wyłączności i p r y m a t u , gdy
[426/427]
Rozdział VI
595
rości sobie pretensję d o szerzenia „ p r a w d z i w e g o " pojęcia czasu i d o w y z n a c z a n i a interpretacji czasu j e d y n e g o możli wego h o r y z o n t u . O k a z a ł o się raczej, że tylko n a podstawie czasowości jestestwa i jej uczasowienia staje się zrozumiałe, dlaczego i jak czas światowy do niej należy. Dopiero interpreta cja tworzonej z czasowości pełnej s t r u k t u r y czasu świato wego daje p r z e w o d n i ą ideę, k t ó r a pozwala w ogóle „uj r z e ć " tkwiące w p o t o c z n y m pojęciu czasu zakrycie oraz oszacować niwelację ekstatyczno-horyzontalnego ukonsty t u o w a n i a czasowości. O r i e n t a c j a n a czasowość jestestwa umożliwia z a r a z e m wskazanie p o c h o d z e n i a i faktycznej ko nieczności tego niwelującego zakrycia, a także sprawdzenie p o d s t a w y zasadności potocznych tez o czasie. W horyzoncie potocznego r o z u m i e n i a czasu natomiast czasowość pozostaje niedostępna. Ponieważ czas teraźniejszy nie tylko w p o r z ą d k u możliwej w y k ł a d n i musi być oriento w a n y pierwotnie n a czasowość, lecz i sam uczasawia się w niewłaściwej czasowości jestestwa, dlatego zważywszy n a p o c h o d z e n i e czasu teraźniejszego z czasowości u z a s a d n i o n e jest u z n a w a n i e jej za pierwotny czas. E k s t a t y c z n o - h o r y z o n t a l n a czasowość uczasawia się pier wotnie n a gruncie przyszłości. T y m c z a s e m potoczne rozu mienie czasu widzi p o d s t a w o w y fenomen czasu w „teraz", i to w j e g o pełnej strukturze / odciętego, czystego „ t e r a z " , które nosi m i a n o „współczesności". M o ż n a stąd wniosko w a ć , że z g r u n t u beznadziejną musi pozostać p r ó b a , b y na podstawie tego „teraz" rozjaśnić lub wręcz wywieść przysłu gujący właściwej czasowości ekstatyczno-horyzontalny fe n o m e n okamgnienia. O d p o w i e d n i o d o tego nie pokrywają się ze sobą: ekstatycznie r o z u m i a n a przyszłość, d a t o w a l n e , o z n a c z o n e „ w t e d y " i potoczne pojęcie „przyszłości" w sen sie jeszcze nie nadeszłych i d o p i e r o n a d c h o d z ą c y c h czys tych „ t e r a z " . R ó w n i e m a ł o wspólnego mają ze sobą:
596
Jestestwo
i
[427]
czasowość
ekstatyczna byłość, d a t o w a l n e , o z n a c z o n e „ w ó w c z a s " i p o jęcie przeszłości w sensie przeszłych, czystych „ t e r a z " . „ T e r a z " nie jest b r z e m i e n n e j a k i m ś „jeszcze-nie-teraz"; współczesność w y p ł y w a raczej z przyszłości w pierwotnej ekstatycznej jedności uczasowienia czasowości . Chociaż potoczne doświadczenie czasu zna zrazu i zwyk le tylko „czas światowy", to j e d n a k przyznaje m u zawsze p e w n ą szczególną relację do „ d u s z y " i „ d u c h a " . I to także t a m , gdzie daleko jeszcze d o wyraźnej i pierwotnej orien tacji filozoficznego z a p y t y w a n i a n a „ p o d m i o t " . Niech wy starczą tu d w a charakterystyczne d o w o d y . O t o Arystoteles p o w i a d a : ei Se u,7)§śv aAAo 7te
U
2
3
1
Nie potrzeba obszernych wyjaśnień, że tradycyjne pojęcie wieczności w znaczeniu „stojącego «teraz»" (nunc stanś) zostało utworzone z potocznego rozumienia czasu i wyodrębnione w zo rientowaniu na ideę „stałej" obecności. Gdyby można było fi lozoficznie „skonstruować" wieczność Boga, to można by ją rozu mieć jedynie jako bardziej źródłową i „nieskończoną" czasowość. Nie wnikamy tu w kwestię, czy jakiejś drogi może tu dostarczać via negationis 2
et
eminentiae.
[Arystoteles,] Fizyka, A 14, 223 a 25; por. 11, 218 b 29-219 a 1,219 a 4-6. [Augustyn,] Confessiones, lib. XI, cap. 26 [„Stąd zdaje mi się, że czas nie jest niczym innym jak rozciągłością. Nie wiem jednak, jakiej rzeczy jest rozciągłością; a kto wie, czy nie samego umysłu"]. 3
[427/428]
Rozdział
597
VI
t y m c z a s e m u K a n t a czas jest w p r a w d z i e „ s u b i e k t y w n y " , ale stoi bez związku „ o b o k " „ m y ś l ę " . Heglowskie / wyraź n e uzasadnienie związku między czasem a d u c h e m jest d o b r ą okazją d o tego, by pośrednio u w y d a t n i ć wcześniej szą interpretację jestestwa j a k o czasowości oraz wskazanie źródła czasu światowego w tej ostatniej. 1
§ 82. Odróżnienie egzystencjalno-ontologicznego związku czasowości, jestestwa i czasu światowego od Heglowskiego ujęcia relacji między czasem a duchem Dzieje, które z istoty są dziejami d u c h a , biegną „w cza sie". A więc „rozwój dziejów p o p a d a w c z a s " . Hegel nie z a d a w a l a się j e d n a k ustaleniem wenątrzczasowości d u c h a j a k o p e w n e g o factum, lecz usiłuje zrozumieć możliwość tego, że d u c h p o p a d a w czas, który jest czymś „całkowicie abs trakcyjnym, z m y s ł o w y m " . Czas musi niejako mieć moż ność przyjęcia d u c h a . T e n zaś z n o w u musi być pokrewny czasowi i jego istocie. Dlatego trzeba rozważyć dwie kwes tie: 1. J a k Hegel w y o d r ę b n i a istotę czasu? 2. Co należy do istoty d u c h a , że może on „ p o p a d a ć w czas"? O d p o w i e d ź n a o b a te p y t a n i a służy j e d y n i e odróżniającemu uwydat nieniu wcześniejszej interpretacji jestestwa j a k o czasowości. N i e m a o n a ambicji choćby tylko względnie pełnego r o z w a ż e n i a p r o b l e m ó w , j a k i e właśnie w p r z y p a d k u H e g l a z konieczności powstają. I to t y m mniej, że nie zamierza 2
3
1
Dział pierwszy drugiej części niniejszej rozprawy pokaże, w jakim stopniu uwidacznia się u Kanta rozumienie czasu, bar dziej jednak radykalne niż u Hegla. [Część ta nie ukazała się]. [G. W. F.] Hegel, Die Vernunft in der Geschichte. Einleitung in die Phiłosophie der Weltgeschichte, G. Lasson (red.), 1917, s. 133. Tamże. 2
3
598
Jestestwo i czasowość
[428/429]
o n a wcale „ k r y t y k o w a ć " Hegla. O d r ó ż n i e n i e ukazanej p o wyżej idei czasowości od Hegla pojęcia czasu n a r z u c a się p r z e d e wszystkim dlatego, że H e g l a pojęcie czasu stanowi najbardziej r a d y k a l n ą i zbyt m a ł o docenianą pojęciową formę p o t o c z n e g o rozumienia czasu.
a) Hegla pojęcie czasu
„ S y s t e m o w e miejsce", w k t ó r y m p r o w a d z o n a jest filozo ficzna interpretacja czasu, może służyć za k r y t e r i u m prze wodzącego przy tym p o d s t a w o w e g o ujęcia czasu. Pierwsza w tradycji, t e m a t y c z n i e wyczerpująca wykładnia potocz nego r o z u m i e n i a czasu znajduje się w Fizyce Arystotelesa, czyli w kontekście pewnej ontologii przyrody. „ C z a s " łączy się z „lokalizacją" i „ r u c h e m " . / A n a l i z a czasu zajmuje u H e g l a — zgodnie z tradycją — miejsce w drugiej części jego Encyklopedii nauk filozoficznych, a tytuł tej części b r z m i Filozofia przyrody. Pierwszy dział dotyczy mechaniki. J e g o rozdział pierwszy jest poświęcony rozważeniu „przestrzeni i czasu". Są one „abstrakcyjną wzajemną zewnętrznością" . 1
Chociaż Hegel zestawia r a z e m przestrzeń i czas, to prze cież nie dzieje się to j e d y n i e przez zewnętrzne uszeregowa nie: przestrzeń „i także czas". „Filozofia zwalcza takie « t a k ż e » " . Przejście od przestrzeni d o czasu nie polega n a dołączeniu p a r a g r a f ó w rozważających czas — to raczej „ s a m a przestrzeń dokonuje przejścia". Przestrzeń „jest" czasem, tzn. czas jest „ p r a w d ą " przestrzeni . G d y przemyś leć dialektycznie przestrzeń co d o tego, czym ona jest, to owo 2
1
Por. [G. W. F.] Hegel, Encyklopadie der philosophischen Wissenschąften im Grundrisse, G. Bolland (red.), Leiden 1906, §§ 254 nn. Wydanie to przynosi także „dopiski" z wykładów Hegla. Tamże, § 257, dopisek. 2
[429/430]
Rozdział VI
599
bycie przestrzeni odsłoni się, z d a n i e m Hegla, j a k o czas. J a k przestrzeń musi być myślana? Przestrzeń to niezapośredniczona obojętność bycia-na-zewnątrz-siebie p r z y r o d y . M a to oznaczać: przestrzeń to abstrakcyjna wielość rozróżnialnych w obrębie tej przest rzeni p u n k t ó w . P u n k t y nie rozrywają przestrzeni, ale też nie powstaje o n a dzięki n i m , zwłaszcza przez ich zsumo w a n i e . Przestrzeń, z r ó ż n i c o w a n a przez odróżnialne p u n k ty, które s a m e są przestrzenią, pozostaje ze swej strony bez różnic. S a m e różnice mają c h a r a k t e r tego, co różnicują. P u n k t wszelako, jeśli w ogóle o d r ó ż n i a coś w przestrzeni, jest negacją przestrzeni, ale tak, że j a k o ta negacja ( p u n k t jest przecież przestrzenią) sam w przestrzeni pozostaje. P u n k t nie w y d o b y w a się z przestrzeni j a k o coś innego niż o n a . Przestrzeń jest p o z b a w i o n ą różnic „wzajemną zewnętrznością" p u n k t o w e j rozmaitości. Przestrzeń nie jest j e d n a k ż e p u n k t e m , lecz, j a k p o w i a d a Hegel, „ p u n k t u a l n o ś cią" . N a tym właśnie opiera się zdanie, w k t ó r y m Hegel myśli przestrzeń w jej prawdzie, czyli j a k o czas: 1
2
„Ale negatywność, k t ó r a j a k o p u n k t odnosi się d o przestrzeni i rozwija w niej swoje określenia w postaci linii i płaszczyzny, istnieje w sferze bycia-na-zewnątrz-siebie rów nie dobrze dla siebie i zakładając swoje / określenia w tym [bycie dla siebie], ale zarazem j a k o [pozostające] w sferze bycia-na-zewnątrz-siebie, a przy tym jawiąc się j a k o obojęt n a w stosunku d o spokojnego [istnienia] obok-siebie-nawzaj e m . Założona w ten sposób dla siebie, jest ona c z a s e m " . 3
1
Tamże, § 254. Tamże, § 254, dopisek. Por. [G. W. F.] Hegel, Encyklopddie, wyd. krytyczne Hoffmeistera, 1949, § 257 [cytat według wydania polskiego, G. W. F. He gel, Encyklopedia nauk filozoficznych, przeł. S. F. Nowicki, Warsza wa 1990]. 2
3
600
Jestestwo i czasowość
[430]
Jeśli przestrzeń przedstawić, tzn. bezpośrednio u n a o c z nić w o b o j ę t n y m t r w a n i u jej różnic, to negacje stają się d a ne niejako wprost. T o przedstawianie nie ujmuje j e d n a k jeszcze przestrzeni w jej byciu. J e s t to możliwe tylko w myśleniu j a k o syntezie, która przechodzi przez tezę i an tytezę i j e znosi. Dopiero wtedy przestrzeń zostaje przemyś lana i w r a z z t y m ujęta w swym byciu, gdy negacje nie po zostają p o prostu trwając w swej obojętności, lecz są zno szone, tzn. same ulegają z a n e g o w a n i u . W negacji negacji (tzn. punktualności) p u n k t u s t a n a w i a się dla siebie i wraz z tym w y k r a c z a z obojętności t r w a n i a . J a k o ustanowiony dla siebie, o d r ó ż n i a się on od tego i t a m t e g o , jest już nie t y m i jeszcze nie t a m t y m . W r a z z u s t a n a w i a n i e m się dla sie bie samego u s t a n a w i a on następstwo, w k t ó r y m się sytuuje, sferę bycia-na-zewnątrz-siebie, k t ó r a teraz jest sferą zane gowanej negacji. Zniesienie p u n k t u a l n o ś c i j a k o obojętności oznacza niespoczywanie-już-więcej w „ s p a r a l i ż o w a n y m s p o k o j u " przestrzeni. P u n k t „ r o z p i e r a się" wobec wszel kich i n n y c h p u n k t ó w . T a negacja negacji j a k o p u n k t u a l ności jest, z d a n i e m Hegla, czasem. Jeśli ten w y w ó d m a w ogóle mieć jakiś w y k a z y w a l n y sens, to nie może znaczyć nic innego niż to, że u s t a n a w i a n i e się każdego p u n k t u dla siebie to teraz-tu, teraz-tu i tak dalej. K a ż d y p u n k t „jest" u s t a n o w i o n y m dla siebie p u n k t e m - t e r a z . „ A więc p u n k t m a rzeczywistość w czasie". P e w n e „ t e r a z " jest zawsze t y m , przez co p u n k t może zawsze j a k o ten tutaj u s t a n a w i a ć się dla siebie. „ T e r a z " jest w a r u n k i e m możliwości u s t a n a w i a n i a się przez p u n k t dla siebie. T e n w a r u n e k możliwości stanowi bycie p u n k t u , a bycie jest z a r a z e m myślnością. Po nieważ więc czyste myślenie p u n k t u a l n o ś c i , tzn. prze strzeni, „ m y ś l i " zawsze „ t e r a z " i bycie-na-zewnątrz-siebie poszczególnych „ t e r a z " , to przestrzeń „jest" czasem. J a k zostaje określony on sam?
[430/431]
601
Rozdział VI
„Czas jako negatywna jedność bycia-na-zewnątrz-siebie również jest czymś bezwzględnie abstrakcyjnym i ideal nym. — Jest on tego rodzaju bytem, że gdy jest, to go nie ma, a gdy nie ma, to jest. Jest oglądanym stawaniem się, co polega na tym, że różnice, aczkolwiek absolutnie chwilowe, tj. bezpośrednio ulegające zniesieniu, określone zostają ja ko zewnętrzne, tj. tak czy owak zewnętrzne, choćby tylko względem siebie samych" . Czas odsłania się takiej wykład ni jako / „oglądane stawanie się". Oznacza to według Heg la przejście od bycia do nicości bądź od nicości do bycia . Stawanie się jest zarówno powstawaniem, jak przemija niem. „Przechodzi" bycie bądź niebycie. Co to oznacza w przypadku czasu? Byciem czasu jest „teraz"; skoro jed nak „teraz" każde „teraz" już więcej-me-, bądź teraz wcześniej jeszcze-rcw-jest, to można je także ująć jako nie bycie. Czas jest „oglądanym" stawaniem się, tzn. przejściem, które nie jest myślane, lecz oferuje się wprost w obrębie ciągu „teraz". Jeśli istotę czasu określać jako „oglądane stawianie się", to tym samym staje się widoczne: czas jest rozumiany pierwotnie na gruncie „teraz", a mianowicie tak, jak to „teraz" daje się odnaleźć czystemu oglądaniu. 1
2
Nie potrzeba szczegółowych rozważań, by uwydatnić, że Hegel ze swą interpretacją czasu porusza się całkowicie w kierunku potocznego rozumienia czasu. Heglowska charakterystyka czasu na podstawie „teraz" zakłada, że to ostatnie pozostaje co do swej pełnej struktury zakryte i zni welowane, by można je było oglądać tylko jako coś „ideal nie" obecnego. 1
Tamże, § 258.
2
Por.
[G. W.
F.]
Hegel, Wissenschąft
der Logik,
t. I, dz.
1,
rozdz. 1 (wyd. G. Lasson, 1923), s. 66 nn. [wyd. pol.: G. W. F. He gel, Nauka logiki, przeł. A . Landman, Warszawa 1967-68, t. I, s. 91 nn.].
Jestestwo i czasowość
602
[431/432]
Poniższe z d a n i a dowodzą, że H e g e l dokonuje i n t e r p r e t a cji czasu n a gruncie pierwotnego z o r i e n t o w a n i a n a zni w e l o w a n e „ t e r a z " : „ « T e r a z » m a niezwykłą rację b y t u — «jest» ono niczym j a k o pojedyncze «teraz», ale to coś wy kluczającego w swym rozpieraniu się ulega rozpuszczeniu, rozproszeniu i rozpyleniu, gdy to w y p o w i a d a m " . „ W przyrodzie zresztą, gdzie czas to «teraz», nie dochodzi w ogóle d o «trwałej» różnicy tych w y m i a r ó w " [przeszłości i przyszłości] . „ W p o z y t y w n y m sensie czasu m o ż n a więc powiedzieć: jest tylko współczesność, nie m a «przed» i «po»; k o n k r e t n a współczesność jest j e d n a k wynikiem przeszłości i jest b r z e m i e n n a przyszłością. Prawdziwą współczesnością jest z a t e m wieczność" . 1
2
3
G d y Hegel n a z y w a czas „ o g l ą d a n y m s t a w a n i e m się", to w czasie t y m ani p o w s t a w a n i e , ani przemijanie nie mają pierwszeństwa. Niekiedy charakteryzuje on wszelako czas j a k o „ a b s t r a k c j ę procesu z j a d a n i a " , ujmując t y m s a m y m p o t o c z n e doświadczenie czasu i wykładnię czasu w formułę najbardziej r a d y k a l n ą . Z drugiej strony Hegel jest n a tyle konsekwentny, by we właściwej definicji czasu nie p r z y z n a w a ć pierwszeństwa zjadaniu ani przemijaniu, stwierdzane go przecież zasadnie w powszednim / doświadczeniu cza su. H e g e l nie mógł bowiem u z a s a d n i ć dialektycznie tego pierwszeństwa, p o d o b n i e j a k nie m ó g ł b y tego uczynić z w p r o w a d z o n y m przez siebie j a k o oczywisty „ w a r u n k i e m " , że „ t e r a z " w y ł a n i a się właśnie przy u s t a n a w i a n i u przez p u n k t siebie dla siebie. T a k ż e charakteryzując czas j a ko stawanie się, Hegel rozumie to stawanie się w p e w n y m 4
1
2
3
4
Por. Encyklopctdie, § 258, dopisek. Tamże, § 259. Tamże, § 259, dopisek. Tamże, § 258, dopisek.
[432/433]
Rozdział VI
603
„ a b s t r a k c y j n y m " sensie, wykraczającym p o z a wyobrażenie „ r z e k i " czasu. Dlatego najbardziej o d p o w i e d n i wyraz H e g lowskiemu ujęciu czasu daje określenie czasu j a k o negacji negacji (tzn. p u n k t u a l n o ś c i ) . T u ciąg „ t e r a z " jest w najbar dziej skrajnym sensie sformalizowany i najmocniej zniwelo w a n y . T y l k o w y c h o d z ą c od tego właśnie formalnodialektycznego pojęcia czasu może Hegel ustalić pewien związek m i ę d z y czasem a d u c h e m . / 1
b) Hegla interpretacja związku między czasem a duchem
J a k jest r o z u m i a n y sam d u c h , skoro m o ż n a powiedzieć, że jest z g o d n e z j e g o istotą, by urzeczywistniając się p o p a d a ł w czas określony j a k o negacja negacji? Istotą d u c h a 1
Prymat zniwelowanego „teraz" uwidacznia, że również Heglowskie określenie pojęcia czasu idzie śladem potocznego zrozu mienia czasu, co oznacza, że idzie też za tradycyjnym pojęciem cza su. Można nawet pokazać, że Hegla pojęcie czasu pochodzi wprost z Fizyki Arystotelesa. W Jenenser Logik (por. wydanie G. Lassona 1923), zaprojektowanej w okresie habilitacji Hegla, ana liza czasu z Encyklopedii była już ukształtowana we wszystkich is totnych elementach. Nawet najbardziej pobieżnemu spojrzeniu rozdział o czasie (s. 202 nn.) ukazuje się jako parafraza Arystotelesowskiej rozprawy o czasie. Już w Jenenser Logik Hegel rozwi ja swe ujęcie czasu w obrębie filozofii przyrody (s. 186), której pierwsza część nosi tytuł Układ słoneczny (s. 195). Hegel rozważa pojęcie czasu w nawiązaniu do określenia pojęć eteru i ruchu. Analiza przestrzeni pojawia się tam jeszcze później. Choć dialektyka już się uwidacznia, nie ma ona jeszcze późniejszej sztywnej, schematycznej formy, lecz umożliwia swobodne rozumienie fe nomenów. Arystotelesowska ontologia i logika raz jeszcze uwi daczniają swą zdecydowaną ingerencję na drodze od Kanta do ukształtowanego systemu Hegla. Jako factum jest to znane od
604
Jestestwo
i
czasowość
[433]
jest pojęcie. Hegel nie rozumie przez nie oglądanej ogól ności jakiegoś g a t u n k u j a k o formy czegoś pomyślanego, lecz formę samego myślącego siebie myślenia: p o j m o w a n i e dawna, ale droga, charakter i granice takiego odziaływania toną w takim samym jak dotąd mroku. Nowe światło rzuci na to kon kretna porównawcza filozoficzna interpretacja Jenenser Logik Hegla z Fizyką i Metafizyką Arystotelesa. Niniejszej analizie niech wy starczy parę ogólnych uwag. Arystoteles widzi istotę czasu w vuv, Hegel — w „teraz". A. ujmuje vuv jako opoc, dla H. „teraz" jest „granicą". A. rozumie vuv jako <my|Ar), H. interpretuje „teraz" jako punkt. A. charakte ryzuje vuv jako -róSe TI, H. nazywa „teraz" „absolutnym to". A. zgodnie z tradycją wiąże xpóvoc ze acpaipa, H. podkreśla „kolisty ruch" czasu. Oczywiście Hegel nie poddaje się centralnej tenden cji Arystotelesowskiej analizy czasu do odsłaniania związku ufun dowania (dxoXou0£tv) pomiędzy vuv, opoc,CTTIY(J.VJfó8e TI. Pomimo
całej odmienności uzasadnienia ujęcie Bergsona zgadza się co do wyniku z tezą Hegla, że przestrzeń „jest" czasem. B. mówi tylko rzecz odwrotną: czas (temps) jest przestrzenią. Również Bergsonowskie ujęcie czasu najwyraźniej wyrosło z pewnej interpretacji Arystotelesa rozprawy o czasie. Nie jest jedynie zewnętrzną lite racką zbieżnością to, że w tym samym czasie co przedstawiająca problem temps i duree praca Bergsona Essai sur les donnees immćdiates de la conscience ukazała się jego rozprawa pod tytułem: Ojiid Aristoteles de loco senserit. Biorąc pod uwagę Arystotelesowskie okreś lenie czasu jako olpi6u,óc xiv7)cecoc, B. poprzedza analizę czasu ana lizą liczby. Czas jako przestrzeń (por. Essai..., s. 69) stanowi na stępstwo ilościowe. Trwanie — w przeciwieństwie do tego pojęcia czasu — zostaje opisane jako następstwo jakościowe. Nie możemy w tym miejscu podjąć polemiki z Bergsona pojęciem czasu i z po zostałymi współczesnymi ujęciami czasu. Jeśli w dzisiejszych ana lizach czasu osiągnięto w ogóle coś istotnego, co wychodziłoby poza Arystotelesa i Kanta, to dotyczy to raczej uchwytywania czasu i „świadomości czasu". Wskazanie na bezpośredni związek między Hegla pojęciem czasu i Arystotelesowską analizą czasu
[433/434]
Rozdział
605
VI
siebie —jako ujmowanie Nie-Ja. Ponieważ ujmowanie Nie-Ja. stanowi odróżnianie, w czystym pojęciu j a k o u j m o w a n i u tego o d r ó ż n i a n i a tkwi odróżnianie różnicy. Dlatego Hegel może w sensie formalnie a p o f a n t y c z n y m określić istotę d u c h a j a k o negację negacji. T a „ a b s o l u t n a n e g a t y w n o ś ć " da j e sformalizowaną logicznie interpretację „cogito me cogitare rem" Kartezjusza, w czym ten u p a t r u j e istoty conscientia. Pojęcie jest z a t e m pojmującą się pojmowalnością Siebie, które właściwie jest tak, j a k może być, to znaczy w sposób wolny. „Ja jest samo czystym pojęciem, które doszło d o ist nienia (Dasein) j a k o pojęcie" . , J a jest j e d n a k — po pierw sze — ową czystą, siebie d o siebie odnoszącą jednością, i jest nią nie bezpośrednio, lecz w ten sposób, że a b s t r a h u j e od wszelkiej określoności i wszelkiej treści i w r a c a d o w o l n o ś c i / n i e o g r a n i c z o n e j równości ze sobą s a m y m " . J a jest więc „ogólnością", ale równie wprost „jednostkowością". 1
2
T o n e g o w a n i e negacji jest w jednostce „absolutnie nie s p o k o j n y m " e l e m e n t e m d u c h a i jego samoobjawieniem, które należy d o j e g o istoty. „ P r o g r e s j a " d u c h a urzeczywistnia jącego się w dziejach niesie w sobie «zasadę eliminacji»" . Eliminacja nie o d r z u c a j e d n a k tego, co wyeliminowane, lecz to przezwycięża. Przezwyciężające, a z a r a z e m znoszące, w y z w a l a n i e się charakteryzuje wolność d u c h a . „ P o s t ę p " nigdy więc nie oznacza tylko ilościowego „ w i ę c e j " , lecz jest 3
nie zarzuca Heglowi „wtórności" wobec Arystotelesa, lecz ma tylko zwrócić uwagę na zasadniczą ontologiczną doniosłość tej jiliacji dla Heglowskiej logiki. Na temat „Arystoteles a Hegel" zob. arty kuł Nicolai Hartmanna pod takim właśnie tytułem w Beiirdge zur Phiłosophie des deutschen Idealismus, t. 3 (1923), s. 1-36. Por. [G. W. F.] Hegel, Nauka logiki, t. II, s. 358. Tamże. Por. [G. W. F.] Hegel, Die Vernunft in der Geschichte. Einleitung 1
2
3
in die Phiłosophie
der Weltgeschichte,
s.
130.
606
Jestestwo i czasowość
[434/435]
z istoty jakościowy, i to jakością d u c h o w ą . „ P r o g r e s j a " jest ś w i a d o m a i z n a siebie i swój cel. K a ż d y m krokiem swego „ p o s t ę p u " d u c h m a „przezwyciężyć siebie samego j a k o p r a w d z i w ą , wrogą j e g o celowi p r z e s z k o d ę " . Cel rozwoju d u c h a to „osiągnąć swe własne pojęcie" . S a m rozwój to „ t w a r d a , nieskończona walka przeciw s a m e m u sobie" . P o n i e w a ż niepokój rozwoju ducha p r o w a d z ą c e g o siebie ku s w e m u pojęciu jest negacją negacji, pozostaje więc zgodne z j e g o istotą, by urzeczywistniając się p o p a d a ł „ w czas" j a ko bezpośrednią negację negacji. O t o bowiem „ C z a s — to pojęcie s a m o , które jest i przedstawia się świadomości j a k o pusty ogląd; dlatego też d u c h n i e u c h r o n n i e występuje w czasie i występuje w nim d o p ó t y , dopóki nie ujmie swego czystego pojęcia, czyli dopóki nie unicestwi czasu. Czas jest zewnętrzną, o g l ą d a n ą przez j a ź ń nie uchwyconą czystą j a ź n i ą — tylko o g l ą d a n y m pojęciem"*. T a k więc d u c h zgodnie ze swą istotą występuje z konieczności w czasie. „Dzieje świata stanowią więc w ogóle wykładnię d u c h a w czasie, tak j a k w przestrzeni idea w y k ł a d a się j a k o p r z y r o d a " . Przysługu jące r u c h o w i rozwoju „ e l i m i n o w a n i e " kryje w sobie p e w n ą relację d o niebycia. J e s t to czas r o z u m i a n y n a podstawie rozpierającego się „ t e r a z " . 1
2
3
5
Czas jest „ a b s t r a k c y j n ą " negatywnością. J a k o „ o g l ą d a n e stawanie się" jest o n a bezpośrednio z n a j d o w a n y m , odróż n i o n y m / o d r ó ż n i a n i e m się, „ t u - o t o - b ę d ą c y m " , tzn. o b e c n y m pojęciem. J a k o coś obecnego, a t y m samym zewnętrznego 1
Tamże, s. 132. Tamże. Tamże. Por. [G. W. F. Hegel,] Phanomenologie des Geistes, Werke, II, s. 612 [cytat według wydania polskiego: G. W. F. Hegel, Fenome nologia ducha, przeł. A. Landmann, Warszawa 1963-65, s. 418]. Por. [G. W. F. Hegel,] Die Yernunft in der Geschichte, s. 134. 2
3
4
5
[435]
607
Rozdział VI
w o b e c d u c h a , czas nie m a żadnej w ł a d z y n a d pojęciem; to raczej pojęcie jest „ m o c ą panującą n a d c z a s e m " . Hegel ukazuje możliwość dziejowego urzeczywistnienia d u c h a „ w czasie", odwołując się d o tożsamości formalnej struktury ducha i czasu jako negacji negacji. T a najbardziej pus ta, formalno-ontologiczna i formalno-apofantyczna abstrak cja, w jakiej u z e w n ę t r z n i a się d u c h i czas, umożliwia usta lenie p e w n e g o ich pokrewieństwa. Ponieważ j e d n a k czas jest z a r a z e m p o j m o w a n y w sensie wprost zniwelowanego czasu światowego, a t y m s a m y m jego pochodzenie pozosta j e całkowicie zakryte, dlatego p o prostu staje o n naprzeciw d u c h a j a k o coś obecnego. Dlatego też d u c h musi dopiero po paść „ w czas". Pozostaje niejasne, co w ogóle znaczy o n t o logicznie owo „ p o p a d a n i e " i „urzeczywistnienie" d u c h a władającego czasem i właściwie „ b ę d ą c e g o " p o z a nim. H e gel nie rozjaśnia źródła czasu zniwelowanego, tak j a k zu pełnie nie r o z w a ż a kwestii, czy istotowe ukonstytuowanie d u c h a jako n e g o w a n i a negacji jest w ogóle możliwe inaczej niż n a gruncie pierwotnej czasowości. 1
Nie m o ż n a tu jeszcze rozważać, czy H e g l a interpretacja czasu, d u c h a i związku między nimi jest z a s a d n a i czy w ogóle spoczywa n a ontologicznie ź r ó d ł o w y m f u n d a m e n cie. T o j e d n a k , że m o ż n a w ogóle zaryzykować formalno-dialektyczną „ k o n s t r u k c j ę " związku d u c h a i czasu, ujaw nia p e w n e ich p i e r w o t n e pokrewieństwo. M o t y w a c j ę dla swej „ k o n s t r u k c j i " Hegel znajdował w usilnej walce o po jęcie „ k o n k r e t u " d u c h a . Daje t e m u wyraz takie oto zdanie z końcowego rozdziału Fenomenologii ducha: „ C z a s jest więc p r z e z n a c z e n i e m i koniecznością d u c h a , który nie doszedł jeszcze w sobie d o pełnego rozwoju, koniecznością wzbo g a c e n i a udziału, j a k i s a m o w i e d z a m a w świadomości, Por. [G. W. F. Hegel,] Encyklopadie, § 258.
608
Jestestwo i czasowość
[435/436]
koniecznością w p r a w i e n i a w r u c h bezpośredniości bytu samego w sobie — formy, w jakiej substancja istnieje w świadomoś ci — a l b o też o d w r o t n i e , ujmując byt s a m w sobie j a k o to, co wewnętrzne, koniecznością realizowania i o b j a w i a n i a te go, co jest jeszcze wewnętrzne, tzn. koniecznością o d d a n i a tego w posiadanie pewności samego siebie" . Niniejsza egzystencjalna analityka jestestwa natomiast osadza się w „ k o n k r e c i e " samej faktycznie rzuconej egzys tencji, by odsłonić czasowość j a k o źródłowe jej umożliwie nie. / „ D u c h " nie p o p a d a dopiero w czas, lecz egzystuje jako p i e r w o t n e uczasowienie czasowości. T a zaś uczasawia czas światowy, w którego horyzoncie „ d z i e j e " mogą się „poja w i ć " j a k o proces wewnątrzczasowy. „ D u c h " nie p o p a d a w czas, lecz: faktyczna egzystencja j a k o u p a d a j ą c a „ w y p a d a " z pierwotnej, właściwej czasowości. T o „ w y p a d a n i e " m a wszelako s a m o swą egzystencjalną możliwość w pew n y m przysługującym czasowości modus jej uczasowienia. 1
§ 83. Egzystencjalno-czasowa analityka jestestwa a fundamentalno-ontologiczne pytanie o sens bycia w ogóle Z a d a n i e m dotychczasowych r o z w a ż a ń była wychodząca od jego podstawy egzystencjalna i ontologiczna interpretacja pierwotnej całości faktycznego jestestwa z u w a g i n a możli wość właściwego i niewłaściwego egzystowania. J a k o taki g r u n t i t y m s a m y m j a k o sens bycia troski ujawniła się cza sowość. T o z a t e m , co przygotowawcza egzystencjalna anality k a jestestwa ustaliła przed w y d o b y c i e m czasowości, zostało teraz cofnięte d o pierwotnej s t r u k t u r y całokształtu bycia jestestwa, d o czasowości. N a podstawie z a n a l i z o w a n y c h możliwości uczasowienia pierwotnego czasu wcześniej tylko Por. [G. W. F. Hegel,] Fenomenologia ducha, s. 419.
Rozdział VI
[436/437]
609
„ w s k a z a n e " s t r u k t u r y uzyskały swe „ u z a s a d n i e n i e " . W y dobycie u k o n s t y t u o w a n i a bycia jestestwa pozostaje j e d n a k tylko pewną drogą. Celem jest o p r a c o w a n i e kwestii bycia w ogóle. Tematyczna analityka egzystencji potrzebuje dopie ro ze swej strony światła od wcześniej rozjaśnionej idei by cia w ogóle. Będzie tak zwłaszcza wtedy, gdy wypowie d z i a n e we Wprowadzeniu z d a n i e u z n a m y za m i a r ę wszelkie go b a d a n i a filozoficznego: filozofia jest wychodzącą od her m e n e u t y k i jestestwa uniwersalną ontologia fenomenolo giczną, k t ó r a j a k o analityka egzystencji koniec nici przewod niej wszelkiego filozoficznego z a p y t y w a n i a z a m o c o w a ł a t a m , skąd ono wychodzi i dokąd powraca . N a w e t ta teza j e d n a k ż e nie może obowiązywać j a k o d o g m a t , lecz j a k o sformułowanie „zasłoniętego" jeszcze zasadniczego proble m u : czy ontologię m o ż n a u g r u n t o w a ć ontologicznie, czy też w y m a g a o n a d o tego także ontycznego f u n d a m e n t u oraz jaki byt musi przejąć funkcję fundowania? 1
N a pozór j a s n a różnica między byciem egzystującego jestestwa a byciem b y t u o d m i e n n e g o niż jestestwo / (obec nością n a przykład) to przecież tylko punkt wyjścia ontolo gicznej p r o b l e m a t y k i , a nie coś, czym filozofia m o g ł a b y się zaspokoić. W i a d o m o od d a w n a , że ontologia starożytna pracuje n a „pojęciach rzeczy" i że istnieje niebezpieczeń stwo „urzeczowienia świadomości". Cóż j e d n a k oznacza „urzeczowienie"? Skąd się bierze? Dlaczego bycie „pojmo w a n e " jest „ n a j p i e r w " właśnie n a podstawie tego, co obec ne, a nie tego, co poręczne, co przecież leży jeszcze bliżej? Dlaczego to urzeczowienie ciągle n a nowo uzyskuje prze wagę? J a k pozytywnie u s t r u k t u r o w a n e jest bycie „świado m o ś c i " , skoro urzeczowienie pozostaje d o niej nieadek watne? Czy w ogóle „ r ó ż n i c a " między „świadomością" 1
P o r . § 7.
s.
54.
610
Jestestwo i czasowość
[437]
i „rzeczą" wystarcza do źródłowego wytoczenia problema tyki ontologicznej? Czy odpowiedzi na te pytania spotka my na naszej drodze? I czy możliwe jest choćby szukanie odpowiedzi, gdy nie postawione i nie rozjaśnione pozostaje pytanie o sens bycia w ogóle? Źródła i możliwości „idei" bycia w ogóle nie można badać środkami formalno-logicznej „abstrakcji", tzn. bez zagwarantowanego horyzontu pytania i odpowiedzi. Trze ba poszukiwać drogi ku rozjaśnieniu ontologicznego pyta nia fundamentalnego i nią pójść. Czy jest ona jedyną lub w ogóle słuszną, można rozstrzygnąć dopiero po przejściu. Sporu o interpretację bycia nie można załagodzić, gdyż na wet nie został on jeszcze rozniecony. A wreszcie nie jest to spór, który można by po prostu „wszcząć", bo rozniecenie go w y m a g a już pewnego wyposażenia. Niniejsze badanie jest zaledwie w drodze ku temu. W jakim znajduje się miejscu? „Bycie" jest otwarte w rozumieniu bycia przysługują cym jako rozumienie egzystującemu jestestwu. Uprzednia, choć niepojęciowa, otwartość bycia umożliwia jestestwu ja ko egzystującemu byciu-w-świecie odniesienie zarówno do bytu spotykanego wewnątrz świata, jak i do samego siebie jako egzystującego. Jak jest w ogóle możliwe otwierające rozu mienie przez jestestwo bycia? Czy pytanie to znajdzie odpo wiedź w powrocie do źródłowego ukonstytuowania bycia jestes twa rozumiejącego bycie? Egzystencjalno-ontologiczne ukonstytuowanie całokształtu jestestwa opiera się na czaso wości. Dlatego pewien źródłowy sposób uczasowienia sa mej ekstatycznej czasowości musi umożliwiać ekstatyczny projekt bycia w ogóle. Jak interpretować ten modus uczaso wienia czasowości? Czy od pierwotnego czasu prowadzi ja kaś droga do sensu bycia? Czy sam czas objawia, się jako horyzont bycia?
SŁOWNIK TERMINOLOGICZNY
Akt
akt
alltaglich
powszedni, codzienny
Analytik
analityka
Andere
inny
Angst
trwoga
Anruf
wezwanie
Anschauung
naoczność
Anthropologie
antropologia
Anwesenheit
uobecnienie
apophantisch
apofan tyczny
apriorisch
aprioryczny
Au/ruf
pozwanie
Aufsassigkeit
uporczywość
Augenblick
okamgnienie
Ausdruck
wyraz
Auslegung
wykładnia, interpretacja
Ausrichtung
ukierunkowanie
Aussage
wypowiedź
Ausstand
zaległość
Bedeutsamkeit
oznaczoność
Bedeutung
znaczenie
Bejindlichkeit
położenie
Begriff
pojęcie
Besorgen
zatroskanie
Bewandtnis
powiązanie
Bewendenlassen
wiązanie
Da
„tu o t o "
Da-sein
bycie-tu-oto
Dasein
jestestwo, bytowanie, istnienie
Dąflsein
że-jest
Słownik
612 dalieren
datować
Denken
myślenie
Destruktion
destrukcja
Dialektik
dialektyką
Ding
rzecz
Drang Durchschnittlichkeit
popęd
Durchsichtigkeit
przejrzystość
eigen
własny
Eigenschąft
własność
eigentlich
właściwy
Eigentlichkeit
właściwość
przeciętność
Einfuhlung
wczucie
Einheit
jedność
einrdumeń
zasiedlać
Ekstase
ekstaza
Ende
kres, koniec
Endlichkeit
skończoność
Entfernung
oddalenie
Entschlossenheit
zdecydowanie
Entwurf
projekt
Erfahrung
doświadczenie
Erkennlnis
poznanie
Erscheinung
przejaw, zjawisko
Erschlossenheit
otwartość
Erwartung
oczekiwanie
Existenz existenzial
egzystencjalny
Existenziule
egzystencjał
Existenzialitat
egzystencjalność
existenziell faktisch
faktyczny
Faktizitdt Faktum
egzystencja
egzystencyjny faktyczność factum
Flucht
ucieczka
Frage
pytanie, kwestia
Freiheit
wolność
Fiirsorge
troskliwość
Fundamentalontotogie
ontologia fundamentalna
Słownik Furcht
lęk
Ganzheit
całokształt
Ge/uhl
uczucie
Gegend
strona
Gegenstand
przedmiot
Gegenwart
współczesność
Gegenwdrtigen Geist
duch
Gerede
gadanina
uwspółcześnianie
geschehen
dziać się
Geschichte
dzieje
Geschichtlichkeit
dziejowość
Geschick
dola
Gewdrtigen
wyczekiwanie
Gewesenheit
byłość
Gewissen
sumienie
Geworfenheit
rzucenie
Gott
Bóg
Grund
podstawa
Handlichkeit
dogodność
Hang
pociąg
Hermeneutik
hermeneutyka
Historie
historia
Horizont
horyzont
Ich Idealismus
ja idealizm
ldentitdt
identyczność
Inheit
wewnętrzność
innerweltlich
wewnątrzświatowy
innerzeitlich
wewnątrzczasowy
Inwendigkeit
wewnętrzność
Jemeinigkeit
mojość
kategorial
kategorialny
Kategorie
kategoria
Korper
ciało
Konstitution
konstytucja
Leben
życie
Lichtung
prześwit
Logik
logika
614
Słownik
Man
Się
Mensch
człowiek
Metaphysik
metafizyka
Mitdasein
współjestestwo, wspólbytowanie
Miteinandersein
wspólne bycie
Mitsein
współbycie
Mitteilung
komunikat
Moglichkeit
możliwość
Nachsehen
pobłażanie
Nachsicht
wyrozumiałość
Nahe
bliskość
Natur
przyroda, natura
Neugier
ciekawość
Nichtheit
negatywność
Nichligkeit
nie-ważność
Notwendigkeit
konieczność
Objekt
obiekt
óffentlich
publiczny
Offentlichkeit
publiczny charakter, jawność
ontisch
ontyczny
Ontologie
ontologia
ontologisch
ontologiczny
phdnomenal
fenomenalny
phanomenologisch
fenomenologiczny
Philosophie
filozofia
Pradikation
orzekanie
Prioation
brak, prywacja
Raum
przestrzeń
Rdumlichkeit
przestrzenność
Realismus
realizm
Realitdt
realność
Rede
mowa
Ruf
zew
Sache
rzecz
Schein
pozór
Schema
schemat
Schicksal
los
Seele
dusza
Seiende
byt
Słownik Sein
bycie
sein
bytować, być
Seinsfrage
kwestia bycia
Selbigkeit
tożsamość
Selbst
[bycie] Sobą, j a ź ń
Selbstsein
bycie Sobą
Sicht
ogląd, perspektywa
Sinn
zmysł
Sorge
troska
Sprache
język
Stdndigkeit
ciągłość
sterben
umierać
Stimmung
nastrój
Subjekt
podmiot
subjektw
subiektywny
Tatsache
fakt
Tatsdchlichkeit
faktualność
temporal
temporalny
Tod
śmierć
transzendental
transcendentalny
Transzendenz Umgang
transcendencja obchód, obchodzenie się
Umsicht
przegląd
Umwelt
otoczenie
Unheimlichkeil
nieswojość
urspriinglich
pierwotny, źródłowy
Ubersicht
rozglądanie się
Verbleib
ostoja
oerborgen
skryty
verdeckt
zakryty
Vereinzelung
indywidualizacja
Verfallen
upadanie
Verfassung
ukonstytuowanie
oergessen
zapominać
verhiillt
zasłonięty
mrschuttet
przesłonięty
oerstehen
rozumieć
verstellt
zamaskowany
Yerweisung
odniesienie
615
Słownik
616 Vorgabe
wstępna ekspozycja, wst. danie, wst. dana
Vorgriff
wstępne pojęcie
Yorhabe
wstępny zasób
vorhanden
obecny
vorlaufen
wybiegać
vorontologisch
przedontologiczny
Vorskht
wstępny ogląd
Vorstruktur
prestruktura, wstępna struktura
mlgdr
potoczny
Wahrheit
prawda
Welt
świat światowość, doczesność
Weltlichkeit Wert
wartość
Wesen
istota
Wesenschau
wgląd w istotę
Wiederholung
powtórzenie
Wissenschąft
nauka
Zeichen Zeit zeitigen
znak czas uczasawiać
zeitlich
czasowy
Zeitlichkeit
czasowość, doczesność
zuhanden
poręczny
Zuhause
swojskość
und zumeist Zusammenhang Zweideutigkeit
zrazu i zwykle związek, spójnia
zunachst
dwuznaczność
SKOROWIDZ OSÓB Skorowidze opracował Bogdan Baran
Arystoteles 3-5, 16, 20, 26, 36 n.,
Goethe J. W. 279, 560
45-47, 55 n., 133, 196 n., 199,
Gottl F. 543
225 n., 242, 2 8 1 , 300-303, 318,
Grimm J. 76
343, 479, 558, 5 6 1 , 587 n., 596, 598, 603-605
H a r t m a n n N . 294, 605
A u g u s t y n 6 1 , 197 n., 2 4 2 , 269, 596 A w i c e n n a 303
Hegel G. W. F. 3, 5, 3 1 , 331, 382, 450, 566, 597-608 Heidegger M . 447
Baer, von, K. E. 81
Heimsoeth H. 449 n.
Becker O . 159
Heraklit 309
Bergson H . 26, 37, 65, 6 0 4
Herbig G. 490
Bernt A. 345
Herder J. G. 279, 281
Bilfinger G. 5 8 4
H o m e r 559
Bolzano 308
H u m b o l d t , von, W. 170, 235
Brentano F. 303
Husserl E.
1, 54, 65-67, 70, 72,
110, 235, 308, 343, 509
Burdach K. 279, 2 8 1 , 345 Biicheler F. 279
Izraeli I. 303 Caietan T . 133
Jaspers K. 350, 422, 4 7 4
Cassirer E. 76
Kahler M . 382 Descartes R. 128, 133
K a l w i n 69, 350
Diels H . 300, 309, 5 8 4
K a n t I. 7, 16, 33 n., 37 n., 43 n.,
D i l t h e y W. 65 n., 290,
295-297,
350, 529, 538, 555-558, 563 D u n s Szkot 5
72, 134, 144, 155 n., 206, 287290,
296,
303
n.,
316,
4 4 6 - 4 5 1 , 502, 597, 603 n.
382,
618
Skorowidz osób
Kartezjusz 3 1 , 34-36, 56, 63, 94, 126 n., 134-144, 287, 290, 605 Kierkegaard S. 270, 331, 474 Korschelt E. 347
Scaliger J . J . 584 Scheler M . 65-67, 166, 197, 294, 296 n., 382 n., 409, 450 S c h o p e n h a u e r A. 382 Seneka 281
Lask E. 308
Simmel G. 350, 584
Luter M . 15
Spranger E. 550 Stoker H . G. 382
N e w t o n I. 319 Nietzsche F. 3 7 1 , 382, 5 5 3 n.
Suarez 31 T o m a s z z Akwinu 5, 20 n., 303 Tołstoj L. 357
Parmenides 20, 36, 148, 300, 314
Tukidydes 55
Pascal B. 5, 197 Paweł, św. 3 5 0
U n g e r R. 350
Petavius D . S. J. 584 Platon 2 n., 5, 9, 16, 36, 45, 55, 225, 3 4 3 , 558 n., 5 6 1 , 590
Wackernagel J. 490 W i n d e l b a n d W. 558 Wolff C. 4 0
R a n k ę L. 558 R e i n h a r d t K. 314
Yorck
von
555-563
Ritschl A. 382 Riihl F. 584
Zwingli 6 9
Wartenburg
P.
529,
S K O R O W I D Z POJĘĆ
Akt (Akt)
67, 165, 198, 382, 494,
547; — a. intencjonalny 67 Analityka (Analytik) a. egzystencjalna
Bóg
(Gott)
15, 68,
131-133,
136,
281, 378
33, 5 2 , 64; —
Bycie
(Sein)
2, passim;
—
jego:
—
charakter 20, 44, 62, 182, 192;
a.
dziedzina 16; idea 19, 24, 139,
ontologiczną 2 1 , 22, 35, 77, 9 3 ,
340, 441, 467, 513, 610; kwestia
a. jestestwa
19, passim;
19, passim;
—
165; — a. przygotowawcza 25,
3,
2 8 3 , 325
niowalność 6; obszar 14, 55, 347;
Analiza (Analyse)
25, passim; — a.
fundamentalna 56 n., 3 0 1 , 323, 325;
—
a.
ontologiczną
348,
407; — a. przygotowawcza 56-58
13, passim;
otwarcie 160,
modi 11; niedefi-
10; pojęcie
5,
183, 284; problem
9,
35,
5, 36,
219; rozumienie 6, passim; sens 2, passim; sposób 15, passim;
struk
Anonsowanie się (Sich-melderi) 41-43
tura 32, 51 n„ 83, 89, 109, 111,
Antropologia (Anthropologie) 25, 68-
209,
71,
283;
—
a.
egzystencjalna
329;
ukonstytuowanie
19,
23, 29, 74, 81 n., 86, 128, 185, 286, 326, 469; wykładnia 25, 36
422; — a. filozoficzna 25 Apofantyczny (apophantisch) 49, 225,
n., 55, 62; znaczenie 134; —- b.
605; — zob. , J a k o " (a-e), M o w a
bytu 12, passim; — b. ku śmierci
(a-a)
329, passim; — b. obiektywne 90;
Aprioryczny (apriorisch) 16, 62, 82,
w ogóle 19, passim; — zob. b.:
121, 212, 235, 274, 282 106,
Bóg (Boga), Byt(u), Człowiek(a),
122, 124 n., 211 n., 272,
Jestestwo(-a); — zob. też: Hory
„Ażeby" 111,
— b. Sobą 57, 162, passim; — b.
(„Um-zu")
97
n.,
zont (kwestii b-a, pytania o b.),
497, 510 n.
Interpretacja, Konstytucja, M o ż Bliskość (Mhe) 200, 368
145
n.,
150-152,
ność, Możliwość (b-a), Ontologia (-i sposób b-a), Otwartość (b-a),
620
Skorowidz
Prymat
(kwestii
b-a),
Pytanie
o b., o sens b-a)
Czas
(Zeit)
2, 25-27, 33 n., 37, 45-
47, 288, 330 n., 427, 458, passim;
Bycie ku (Zu-seiń) 58 Bycie-tu-oto
pojęć
(Dasein,
— Da-seiń)
73,
78, 190, 202, 227, 321, 335
cz. pierwotny 566, 594
610;
—
cz.
psychiczny
n., 489;
— cz. światowy 584, 589, 596;
Bycie-w (In-seiri) 57, 75, passim
— zob. cz.: Publiczny; — zob.
Bycie-w-świecie (In-der-Welt-sein) 57,
też: F e n o m e n , Horyzont, Istota,
74, passim
Pojęcie
Byłość (Gewesenheit) 457, passim Byt
(Seiende)
bycie
10,
6, passim; passim;
—
jego:
odkrywanie
9 n.; ogól 13, 91; region 4, 26, 531;
tak-a-tak-jest
czenie
7,
10; że-jest 7,
czasowy
288; —
b.
10; zna 10; —
b.
egzempla-
ryczny 10; — b. osobowy 66 n.; —
b. substancjalny
wewnątrzświatowy
66; — 90,
(cz-u),
Transcendental
n y ^ określenie cz-u)
b.
passim;
— b. wzorcowy 92; — b. jako b. 6, 9; — zob. b.: Właściwy; — zob. też: Bycie (b-u)
Czasowość (źyitlichkeit) n.,
325,
330
n.,
25, 28, 56 424,
— cz. niewłaściwa 458, 464; — cz. pierwotna 458, 460 n., 4 6 3 , 607; — zob. cz.: Jestestwo(-a); — zob. też: Horyzont, Jedność (cz-i) Czasowy (zeitlich)
26 n., 459, pas
sim; — zob.: Byt (cz-y) Konsty tucja (cz-a) Człowiek
(Mensch)
15, passim;
jego: bycie 36, 68; —
Bytować (sein) 10, 16 Bytowanie (Dasein) 73, 116 n., 176,
passim;
— cz. ekstatyczna 517, 570, 610;
68;
—
—
definicja
przestrzenność
79;
— substancja 167, 300; — zob.
191, 193, 237, 245 Bytujący (seiend) 2, 10, 17 n., 26,
też: Istota (cz-a)
129 Datowalność Całokształt (Ganzheit)
124, passim;
— c. jestestwa 334 n., 338, 453, 523; — c. powiązania 124, passim Całość (Ganze) 364,
324-333, 340, 351,
425, 433, 453, 455, 485;
(Datierbarkeii)
Destrukcja (Destruktion)
28, 32-35,
37, 56, 127, 548 Dialektyką (Dialektik)
32, 36, 242,
304, 4 0 1 , 422 D o b ó r (Zjusammen) 341
— c. narzędziowa 505, 517 Ciało (Kdrper) 67, 76, 280 n., 5 ! 5 n.
Doczesność (Zeitlichkeit)
Ciągłość
D o g o d n o ś ć (Handlichkeil) 97 n.
(Bestand,
Stdndigkeit)
568,
570 n., 581 n., 589 n., 592
10,
348 n.
452, 468, 546, 591; — c. Siebie
D o l a (Geschick) 538, 540
526
Dookólność (Umhąfte) 94, 144 n., 160
Ciekawość (Neugier)
190, 2 4 1 , 243-
250, 252, 313, 3 8 1 , 435, 485 n.
Doświadczenie (Erfahrung) 141, 288, passim; — d. naturalne 392; —
Skorowidz
pojęć
621
d. potoczne 427; — d. przedfe-
Egzystencyjny (existenziell) 18, passim
nomenologiczne 446
Ekspozycja
Duch
(Geist)
3 1 , passim;
—
zob.
też: Wolność (d-a) Dusza
D w u z n a c z n o ś ć (^weideutigkeit) 313,
135,
356,
381,
477, 485, 489, 511 n. Factum
(Faktum)
238,
4 8 5 , 530 D z i a n i e się (Geschehen) 28, 526, pas sim Dzieje
(Vorgabe) 60 Ekstaza (Ekstase) 461 n., 473, 475-
285, 303, 382, 477, 5 4 3 , 596 245-251,
269,
32-34,
38,
sim; —
13, 16, 28
45,
56,
zob. d.:
500,
n., pas-;
Ontologia(-i),
Świat(a)
8,
26,
78,
358, 378,
112,
388, 403,
412, 460, 5 4 1 , 564 Fakt (Tatsache)
(Geschichte)
Exposi-
4 4 3 , 493, 529, 555; — e. estępna
(Seele) 20, 33, 64, 67, 82,
190,
(Auffalligkeit,
tioń) 3, 27, 58, 104 n., 115, 158,
78, 236, 357, 377
n., 408, 460, 507 n., 552, 556 Faktualność
(Tatsachlichkeit)
78,
192, 378, 551 Faktualny (tatsdchlich) 78, 183, 322,
Dziejowość
(Geschichtlichkeit)
16,
442, 551
28-30, 279, 3 3 1 , 467, 522, pas
Faktyczność (Faktizitat)
sim; — zob. d. Jestestwo(-a)
Faktyczny (faktisch)
Dziejowy (geschichtlich) 15, passim
78, passim
12, passim;
—
zob.: Jestestwo (f-e) F e n o m e n (Phanomen) 8, 27, passim;
passim;
— jego: fenomenologiczne poję
— jej: formalne pojęcie 74; idea
cie 44, 50; formalne pojęcie 44,
Egzystencja
(Existenz)
18,
60, 253, 328, 425, 440 n.; istota
50;
18, 328; rozumienie
— f. czasu 40 ; — f. prawdy 48;
20; ukon
potoczne
pojęcie
stytuowanie 327; — e. jestestwa
—
377; —
— zob. f: Swiat(a)
e. właściwa
369, 461;
— zob. też: Prawda, R o z u m i e nie (e-i)
światowości
92
n.,
52; 108;
Fenomenalny (phanomenal) 56, pas sim; — f-a struktura 52
Egzystencjalny (existenzial) sim; —
f.
44,
zob. Analityka,
19, pas
Fenomenologia (Phdnomenologie) 39,
Antro
45, 49-54, 500; — jej wstępne
pologia, Konstrukcja, Podstawa,
pojęcie 39, 45, 49, 52, 500; — f.
Przestrzenność (e-a), Sens (e-y),
jestestwa 53; — f. opisowa 49;
Struktura (e-a)
— f. świadomości 165
Egzystencjalność (Exislenzialitat)
19
n., 60 n., 204, 254, 2 5 6 , 271273,
300,
327,
330, 419, 436,
438, 444, 453 Egzystencja} (Existenziale) sim
Fenomenologiczny
(phdnomenolo-
gisch) 38, passim; — zob. F e n o m e n (jego f-e pojęcie), Konstru kcja, Ontologia (f-a)
62, pas
Filozofia
(Phiłosophie)
45, 54, 8 1 ,
197, 242, 287, 289,
309,
548,
Skorowidz pojęć
622 561 n., 609; —
logiczna 60, 90, 103, 173, 326-
f. języka 236;
— f. kultury 237; —
328,
f. osoby
406,
436-438,
447;
Irracjonalizm (Irrationalismus)
64, 6 8 , 555, 563 Filozoficzny
340,
— i. świata 126
(Personalismus) 65, 68; — f. życia (philosophisch)
23, pas
Istnienie
sim); — zob.: Antropologia (f-a), Pojęcie (f-e), Poznanie (f-e)
10,
193
287,
289,
296, 319 Istota (We sen) 18, 58 n., 209, 234, 548;
G a d a n i n a (Gerede)
(Dasein)
—
i.
czasu
597;
—
i.
człowieka 234, 281; — i. języka
190, 234, 237,
2 3 9 - 2 4 1 , 2 4 5 - 2 5 1 , 313, 356, 359,
231;
381, 389, 415 n., 485
prawdy 302 n.; — zob. i.: Eg
(Hermeneutik)
36,
53, 197, 556; — h. jestestwa 54 Historia {Historie)
i.
osoby
67;
—
i.
zystencjami), Jestestwo(-a)
Ginięcie (Yerenden) 339, 347 Hermeneutyka
—
29, 3 1 , 5 3 , 218,
527, 529 n., 540, 548 n., 5 5 1 554, 556, 560
Ja
(Ich)
3 1 , 140,
153, 156,
165-
167, 169 n., 184 n., 323, 4 4 5 4 5 3 , 488, 560 , J a k o " („Ais")
218, 224, 226, 504
n.; — j e g o struktura 224; — j .
H o r y z o n t (Horizont)
22, passim;
—
h. czasowości 511; — h. czasu 330; — h. kwestii bycia 62; —
apofantyczne
224,
315;
—
j.
e g z y s t e n c j a l n o - h e r m e n e u tyczne 225; — j . pierwotne 2 2 4
h. pytania o bycie 56 n.; — h.
Jakość (Qualitdt)
rozumienia 55; — h. transcen
J a ź ń (Selbst) 208, 524
dentalny 56 n.
Jedność
140 n., 419
(Einheit)
5, passim;
— j.
czasowości 505, 511 n.; — j . eks Idealizm (Idealismus)
48, 260, 287
Identyczność (Identitdt)
schematów
185
Indywidualizacja (Vereinzelung)
55,
165,
169,
Jestestwo jego:
270, 394, 4 3 1 , 4 5 3 , 472 (Andere)
512; — j . struktu
ralna 492
I m m a n e n c j a (Immanenz) 85
Inny
tatyczna 489 n., 504, 5 1 1 , 570, 591; — j . negatywna 6 0 1 ; — j .
n., 292 n.
171
n.,
(Dasein) bycie
11, passim;
18, passim;
—
całość
331, 374, 424, 427 n., 435, 444,
176-180, 334 n., 356, 396, 405,
464,
418, 538
565, 579, 582 n.; dziejowość 29,
Interpretacja (Auslegung,
Interpreta-
523;
czasowość
30,
428,
466 n., 528, 540, 545, 547-550,
tion) 16, passim; — i. bycia 3, 27,
553;
istota
324; — i. historyczna 55; — i.
469;
otwartość
59;
niewłaściwość
jestestwa 55, 164, 166, 255, 259,
wszedniość 24; prymat 13, 19 n.,
278, 325, 444, 597; — i. onto
23; przestrzenność 79, 144, 149,
283,
379;
po
Skorowidz pojęć 170, 189, 469, 514; sposób bycia 23, 29, 100, passim; struktury 20, 25,
30,
73, 79, 8 1 ,
ukonstytuowanie
162,
258;
19,
77,
12,
623
Logika (Logik)
16, 216, 235, 401,
442, 556, 558 Logos 39 n., 49, 234 Los (Schicksal) 537-540, 547
passim; wykładnia 24, 171, 181, 185, 2 5 2 , 520, 529; — j . aktual ne
182 n.,
393 n.; — j . fak
tyczne 165, 184, 268, 324, 501; —
j.
—
zob.
prymitywne
71,
też: Analityka,
579; Cało
kształt, Egzystencja, H e r m e n e u tyka, Interpretacja,
Możliwość,
Ontologia, Transcendencja (j-a), Właściwe (bycie j-a)
517; —
(Mathematik)
14, 9 1 ,
136, 217, 507 Metafizyka (Metaphysik)
3, 3 1 , 349,
411; — m. poznania 83 Milczenie
(Schweigen)
233,
385,
389, 415 n., 453 Mojość (Jemeinigkeit)
59, 74, 338
M o w a (Rede) 45 n., 190, 227, pas sim; — m. apofantyczna 49; —
Język (Sprache) 13, 124, 170, 190, 2 2 3 , - 227-229,
Matematyka
231,
234-238,
zob. też: Filozofia,
Is
tota (j-a)
m. potoczna 265 Możliwość (Mbglichkeit) 204, passim;
29, 32, 74,
— jej warunek
16
n., 53, 125, 205 n., 370, 445, 494, 504, 591, 600; — m. bez
Kategoria (Kategorie) 4 n . , 17, 24, 30, 62, 77, 79, 125, 204; — k. real ności 446; — k. znaczeniowa 234
względna
352,
passim;
bycia 88,
103,
161,
—
180,
352; — m. jestestwa 349, passim;
5, 23, 32,
— m. nieokreślona 372; —
77, 111, 149, 170, 205, 299, 4 5 2 ,
nieprześcignioną 352, passim
Kategorialny (kategorial) 529
m. 338, m.
Możność (Vermogen); m. bycia 204,
Komunikat
(Mitteilung)
220, 230,
238, 383 Konstrukcja
passim Myślenie (Denken)
(Konstruktion)
16, 24,
279, 365, 527, 607; — k. egzy
125, 137, 209,
297, 357 n., 362, 434, 450, 502, 559, 600, 604
stencjalna 529; — k. fenomeno logiczna 527
Naoczność (Anschauung) 4 4 n., 137,
Konstytucja (Konstitutioń)
156, 189
n., 196, 269, 3 1 1 , 479, 4 9 1 , 517, 541;
—
k.
bycia
210;
—
k.
czasowa 501 Kres (Ende) 333, passim
159, 209, 502, 562; — n. czysta 209, 242 Narzędzie
eu
(Z g) 96,
passim
Nastrój (Slimmung) 190-194, 196 n., 241,
380, 388, 399, 435,
470,
477-480, 4 8 2 - 4 8 4 Lęk (Furcht) 190, 199-202, 259, 263 n., 268, 273, 478-480, 482-484
Natrętność (Aufdringlichkeit) 116, 496
104 n.,
624
Skorowidz pojęć
N a u k a (Wissenschąft) 14, passim; — n. p o z y t y w n a 70, 72 n.; — zob. też: Teoria (n-i) N e g a t y w n o ś ć (Nichtheit) 401 Niemożliwość (Unmbglichkeit) 368 N i e p r a w d a (Unwahrheit) 313 n., 322, 360, 419, 433 Nieskrytość (Unoerborgenheit) 309 Nieswojość (Unheimlichkeit) 267-269, 354, 3 8 8 - 3 9 1 , 394, 402 n., 415, 480, 482 Nie-ważność (Nichtigkeit) 398, 400-403, 429 n., 457, 463 Niewłaściwy, -ość (uneigentlich, UneigenUichkeit) 59, passim; — zob. Czasowość (n-a), Jestestwo(-a n-ość), R o z u m i e n i e (n-e) Niezauważalność (Unauffalligkeit) 107, 115, 152, 173, 180, 496 Niezdecydowanie (Unentschlossenheit) 4 7 6 Nikt (Niemand) 182, 356 Niwelacja (Einebnung) 181, 592, 595 Obchodzenie się (Umgang, Umgeheń) 95, passim O b c h ó d (Umgang) 94, passim Obecność (Vorhandenheit, ZSS ' sein) 10, 36, 58, passim; — o. czysta 173, 185 Obiekt (Objekt) 77, 188, 221, 250, 272, 289, 294, 305, 308, 506, 513, 526, 530, 548 Obiektywność (Objektivitat) 221 n., u
e
en
391, 407, 585 Oczekiwanie (Erwartung) 4 7 3 , 479 Oddalenie (Entfernung) 149-156, 469, 516 n.
Odkrytość (Entdecktheit) 124, 297, 308-313, 315-319, 359, 371, 417, 509 Odległość (Entferntheit) 149-152 Odniesienie (Verweisung) 97, passim O g l ą d (Sicht) 98, 208, 237, 241 n , 606; — j e g o ukonstytuowanie 242; — o. wstępny 114, 213215, 224, 326 n. O k a m g n i e n i e (Augenblick) 4 7 4 n., 482, 487, 490, 520, 547, 573, 5 9 4 n. O m a w i a n i e (Besprechen) 48, 62 Ontologia (Ontologie) 4, passim; — jej: dzieje 28, 38, 56; sposób bycia 28; — o. fenomenologicz na 54, 609; — o. fundamentalna 19, 21, 53, 187, 422, 563; — o. jestestwa 25, 34, 235, 2 7 4 n., 347, 437, 443, 467, 541; — o. świata 94, 127, 135, 140, 142 n. Ontologiczny (ontologisch) 4, 13, 16, passim; — zob.: Analityka, Ana liza, Interpretacja (o-a), Pozna nie, Rozumienie (o-e), Sens (o-y) O n t y c z n y (ontisch) 16, passim O p ó r (Widerstand) 295-298, 421 O s o b a (Person) 31, 64-68, 391; — zob. też: Filozofia, Istota (o-y) Osobowość (Personalitdt) 65, 446, 453 Otoczenie (Umwelt) 8 1 , 93, passim Otwartość (Erschlossenheit) 107, 123, 176, passim; — o. bycia 209, 215; — zob. o.: Jestestwo(-a) Oznaczoność (Bedeutsamkeit) 118, passim Perspektywa (Sicht) 99 Pęd (Drang) 274, 277
Skorowidz pojęć Pierwotny
(ursprunglich)
passim;
—
zob.:
16,
Czas
27,
(p-y),
Czasowość (p-a), , J a k o " (p-e) (Subjekt)
Powszedniość (Alltaglichkeit)
24, 60,
passim; — zob. p.: Jestestwo(-a) Powtórzenie
(Wiederholung)
3, 13,
37, 72, 432, 464, 475, 490, 539 n.
Pociąg (Hang) 274, 276 n. Podmiot
625
3 1 , passim;
—
Poznanie
(Erkemtnis)
16, 86, 88,
j e g o idea 64; — p. bezświatowy
142, 193, 303-307, 502; — jego
271, 543; — p. ogólny 183; —
problem 86,
p. teoretyczny 443
ficzne
Podmiotowość (Subjektivildl)
24,
186; — p.
48; —
—
p.
ontologiczne
egzystencjalna 492; — zob. p.:
transcendentalne
Troska (-i)
też: Istota, 3, 12, passim;
filozo
matema
tyczne 136; — p. naukowe 39;
34
Podstawa (Grund) 3 1 , passim; — p.
Pojęcie (Begriff)
p.
—
12; —
54;
—
Metafizyka,
p. zob.
Teoria
(p-a)
p. czasu 330 n., 564, 598, 603;
Pozór (Schein) 41 n., 4 4 , 247
—
Pozwanie (Au/ruf) 379, 403, 410
p.
filozoficzne
7;
—
p.
prawdy 302, 317; — p. wstępne (VorgrifJ)
72, 213-215, 223, 326;
Prawda (Wahrheit) n.,
300, passim;
47 n., 244, 260 — jej
miejsce
— zob. p.: Bycie(-a), Egzysten
218; — p. egzystencji 312, 431;
cja (jej formalne p.),
—
(jego
Fenomen
fenomenologiczne,
jego
zob.
też: Fenomen,
formalne, j e g o potoczne p.), Fe
Prestruktura (Vorstruktur)
nomenologia
Projekt (EntwurJ) 206, passim
(jej
wstępne
p.),
Jestestwo (-a), Świat(a)
(Befindlichkeit)
190, pas
sim
Przeciętność
(Durchschniitlichkeit)
6 1 , 181, 184, 238 (befindlich)
195,
passim;
— p-e rozumienie 2 5 1 , 470 Pomiędzy (£wischen)
188, 525, 546,
Przedmiot (Gegenstand) 13, passim Przedstawienie
(Vorstellung)
heit) 101, passim Potoczny (mlgdr) —
287,
447, 503, 518 Przedontologiczny
571 Poręczny, -ość (zuhanden, ^uhanden-
passim;
tii bycia 13, 20; — p. poznawa nia 83; — zob. p.: Jestestwo(-a)
n., 487
Położony
214
Prymat (Yorrang) 209; — p. kwes
Pokusa (Versuchung) 253, 255, 356 Położenie
Istota,
Pojęcie (p-y)
(vorontologisch)
18, 2 1 , 23, 25, 6 1 , 185 Przegląd (Umsicht) 98, passim
26, 34, 3 3 1 , 379,
zob.
Doświadczenie
(p-e), F e n o m e n ( u p-e
pojęcie),
M o w a (p-a) Powiązanie (Bewandtnis) 118, passim; — zob. też: Całokształt (p-a)
Przejaw (Erscheinung) 41-44, 110 Przejrzystość
(Durchsichtigkeit)
18,
72, 123, 160, 208, 4 1 9 , 467 Przelotność (Aufenthaltslosigkeit)
245
Przestrzenność
79,
(Raiimlichkeit)
93 n., 127, 144 n., 147-149, 152
Skorowidz pojęć
626
n., 156, 158-161, 189, 200, 420, 470, 515-517; —
p. egzystenc
jalna 79, 170, 189; — zob. p.: Przestrzeń (Raum) 44, 79, 144-149, 156,
514-517,
158-161, 582,
287,
3 1 , 33, 46, 48,
598-600;
Rozumienie (Verstehen) 10, 23, pas
467,
sim; — r. niewłaściwe 207, 214,
p.
458; — r. ontologiczne 30; — r.
—
czysta 159 Przeszłość
n., 546, 5 7 1 , 591 R o z u m (Vernunfi)
281; — r. czysty 446
Czlowiek(a), Jestestwo(-a) 152,
Rozpostarcie (Erstreckung) 523, 525
właściwe 207; —
(Vergangenheit)
15,
28,
29, 32, 69, 548, 530-534, 547550, 5 9 1 , 596, 602
(-a),
Przydatność (Beitrdglichkeit)
Położony
(-e); — zob. też: Horyzont (r-a) R z e c z (Ding,
Prześwit (Lichtung) 189, 241
zob. r.: Bycie
Egzystencja(-i),
Sache) 66, passim;
rz. cielesna 76, 131, 139, 97
335, 516; —
rz. d u c h o w a
— 167, 79;
Przypomnienie (Erinnerung) 476
—
Przyroda (Natur)
— rz. sama 38 n., 49, 217, 236,
13, passim
Przyszłość (%ukunft) 456, passim 355; — p-y czas 574 n., 594; — 520; —
p-a
opinia
181, 197, 239, 248, 268 n., 357; — p-e sumienie 3 9 1 , 562; — p-a wykładnia 266, 270, 312,
89,
142;
Rzeczowość (Dinglichkeit)
96, 115,
141 n., 239 Rzeczywistość (Wirklichkeit)
15, 24,
140, 204, 260, 368, 420 R z u c e n i e (Geworfenheit) 192, passim
357,
381; — p-e życie 362, 519
Samoantycypacja (Sich-vorweg) 332,
Pytanie (Frage) 13, 37; — p. o by cie 4, 10 n., 2 1 , 28, 32, 56 n., 67, 73; — p. o sens bycia 2 n., 6-8,
przyrodnicza
300, 309, 502
Publiczny (offentlich) 183, 237, 2 5 1 , p-e forum
rz.
12, 26 n., 35, 37, 39, 57,
343, 3 5 1 , 364, 390, 444, 4 5 2 , 459, 472 Samo-dzielność
(Selbst-stdndigkeit)
452-454, 466, 526
259, 283 n., 323, 423, 563, 608,
Samopoczucie (Sich-befindeń) 202, 477
610; — zob. też: Horyzont (p-a
S a m o p o z n a n i e (Selbsterkenntnis) 208,
o bycie)
390 Sąd (Urteil)
Racjonalizm (Rationalismus)
193
Realizm (Realismus) 48, 260, 292 n. Realność
(Realitat)
10,
241, 260 n., 283-286,
96,
182,
290-300,
324, 440 n., 449, 559; —
zob.
też: Kategoria (r-i) Rozciągłość (Ausdehnung) 96, 128 Rozpięcie (Spannung) 571
46 n., 218, 2 2 1 , 225
n., 288, 302, 307, 318; — j e g o treść 222, 305 n.; — s. teore tyczny 223 Schemat (Schema) 505; — s. hory zontalny 511; — zob-: Jedność (s-ów) Sens (Sinri) 2 n., 17, 33, passim;
—
j e g o struktura 218; — s. egzys-
Skorowidz pojęć tencjalny
210,
217,
443,
460,
489; — s. ontologiczny 90, 332, 401,
422, 426, 428,
447,
511,
627
Śmierć (Tod)
329, passim; — zob.
też: Bycie (ku ś-i) Świadomość
(Bewufitsein)
64,
88,
520, 523; — zob. s.: Bycie(-a),
285, 287, 293, 296, 298 n., 308,
Pytanie (o s. bycia), Troska(-i)
391, 394, 447, 607, 609; — jej:
Się
(Man)
162, passim;
—
Sobą-
transcendencja 285; urzeczowie
184,
nie 64, 609; — zob. F e n o m e n o
-Się, Siebie-Się (Man-Selbst)
logia (ś-i)
257, 369, passim Skończoność (Endlichkeit)
463, 537,
539 n.
Świat (Welt)
19, 2 3 , 30, passim;
—
jego: dzieje 28; fenomen 73, pas
Skrytość (Verborgenheit) 5 1 , 309 n.,
sim; idea 73; naturalne 73; —
313 Służebność
(Dienlichkeit)
97,
111,
118-120, 205 Stałość (Standigkeit)
zob. też:
Ontologia, Transcendencja (ś-a) Światowość
167, 182
pojęcie
Interpretacja,
(Welllichkeil)
57,
pas
sim; — zob. F e n o m e n (ś-i)
Strona (Gegend, Seile) 146-148, 154, 157, 516
T e m a t (Thema) 58, 67, 143, 544, 552
Struktura (Struktur)
14, passim;
—
s. egzystencjalna 495; — zob. s.: Bycie(-a), Fenomenalny (-a), , J a ko", Sens(u), Troska(-i)
131 n.,
(Temporalitdt)
27,
33-35, 56 Teologia
(Theologie)
15,
40,
49,
323, 349
Subiektywność (Subjektiditdt) 391, 585 Substancja (Substanz)
Temporalność
64, 126-128,
134 n., 140, 142, 164,
167, 300, 426, 440, 445 n., 4 5 2 , 466, 555, 608; — z o b . s.: Czło wiek-)
Teoria
(Theorie)
9,
16, 46,
274,
501; — t. nauki 63, 556; — t. poznania 16, 8 3 , 221, 303, 557; — zob. t : Znaczenie(-a) Tożsamość (Selbigkeit)
185, 307 n.,
524
Substancjalność
(Substanzialitdt)
126-128, 132, 134-137, 164, 284, 426, 446, 453 Sumienie (Gewissen)
Tradycja (Tradition)
29 n., 32, 37,
140, 235, 309 n., 598 Transcendencja (Transzendenz)
329, 377, pas
53,
68, 85, 285, 470, 493, 513; — t.
sim; — j e g o głos 377 n., 3 8 1 ;
jestestwa
— s. czyste 407, 4 0 9 n.; — s.
491, 4 9 3 , 509, 513; — zob. t.:
nieczyste 407-410, 412; — zob. s.: Publiczny(-e)
509 n.; —
t.
świata
Świadomość(ci) Transcendens 5, 2 1 , 53
Swojskość
(Zuhause)
Sytuacja
(Situation)
268
420
n.,
Transcendentalny (transcendental) 16, 458,
31, 282, 304, 447; — t-e określe
536; — s. hermeneutyczna 326-
nie czasu 34; — zob. H o r y z o n t
329, 332, 428, 436, 4 4 3 , 555
(t-y), Poznanie (t-e)
Skorowidz pojęć
628
Transcendentny
(łranszendent)
285,
Troska (Sorge) 57, 80, 173, passim; — jej: podstawa 452; sens 3 3 1 , 4 5 3 , 455, 4 6 1 , 470, 514; struk tura 364, 460 n., 468, 4 7 2 , 517; zew 386, 390, 392 Troskliwość 177,
Wczucie (Einfuhlung) 177 n. Wewnątrzczasowość
458
187,
173-175,
204, 208, 250, 273,
275, 336, 373, 418 n. T r w o g a (Angst)
528,
564,
574, 586 Wewnątrzświatowy
(innerweltlich)
79, passim; — zob.: Byt (w-y) Inwendigkeit)
75, 79, 144, 187, 267 Wezwanie
(Anruf)
379, 404, 4 1 3 ,
421 Wiązanie (Bewendenlasseń)
571
199, 258-272, 353,
373, 4 1 6 , 428, 435, 453, 480-483 T u oto (Da)
(Innerzeitlich-
331, 467, 474,
Wewnętrzność (Inheit,
(Fiirsorge)
T r w a n i e (Wdhren)
keit)
106, passim
120-124,
157, 495-499 W i n a (Schuld) 380, 393-398, 401 n., 404, 408, 410, 429, 445, 522, 539
Ucieczka
(Flucht)
261-263,
267,
354, 357 n., 388, 435, 592
28, 59, 80,
84, 103, 118, 126, 135, 190, 204,
U c z a s o w i e n i e (%eiligung) 330, 464, passim
2 2 3 n., 2 3 1 , 250, 317, 505 Własny (eigen, seinig) 18, passim
U c z u c i e (Gefiihl) 196 n., 382, 480 Ukierunkowanie (Ausrichtung)
112,
—
zob.
(Verfassung) u.:
16,
Bycie(-a),
Egzystencja(-i), Jestestwo (-a), O -
-ość
(eigentlich,
Eigent-
lichkeit) 26, passim; — w-e bycie 62; —
w-y byt
218;
— zob.: Egzystencja (w-a), R o zumienie (w-e) Wolność
(Freiheit)
373, 388, 400,
512, 539, 562; — w. ducha 605
gląd(u) U m i e r a n i e (Sterben) 347 n., 353 n., Uobecnienie (Anwesenheit) 36, 582 n.
(Mitseiń)
57,
162
n.,
(Aufsassigkeit)
2 0 1 , 208, 230, 257, 335 n., 352, 396, 405, 418, 538
U p a d a n i e (Verfalleri) 189, passim Uporczywość
Współbycie
169, 171-173, 176-180, 184, 187,
356, 359, 361
105,
Współbytowanie
(Mitdasein)
166,
171, 179, 230
264, 496 Uspokojenie
Właściwy, jestestwa
149, 154-156, 469, 516 n. Ukonstytuowanie passim;
Własność (Eigenschąft)
(Beruhigung)
356
n.,
Współczesność (Gegenwart) 36, 457, passim
487 n. Uwspółcześnianie
. (Gegenwartigen)
Współjestestwo
(Mitdasein)
163,
169, 172 n., 176, 179, 195, 2 0 1 ,
457, passim
232, 241 Wartość (Wert) 143, 320, 411
89, 96, 114, 141-
Wybieganie
(Vorlaufen)
368-375,
4 2 4 n., 429 n., 434, 472 n., 490
629
Skorowidz pojęć Wyczekiwanie
(Gewdrtigen)
472,
passim Wykład (Uberlegung)
passim
376, 379, 416, passim
503-505
W y k ł a d n i a (Auslegung)
14, 23, pas
sim; — zob. w.: Bycie(-a), Jestestwo(-a), Publiczny(-a) Wyobcowanie
Zdystansowanie (Abstandigkeit) 180 n.
Zew [Ruf) 380, passim; — zob. z.: Troska(-i)
(Entfremdung)
252,
255, 487
Zgodność
(Ubereinstimmung)
302-
308, 310, 315-317
W y p o w i e d ź (Aussage) 5 1 , 176, 190, 212, passim;
—
z o b . też:
Zna
czenie (w-i) Wyraz
Zatroskanie (Besorgen) 80,
Zdecydowanie (Entschlossenheit) 331,
Zjawisko (Erscheinung) 4 1 , 450 Zmysł (Sinn)
195, 209; — z. we
wnętrzny 287
(Ausdruck)
77,
110,
228,
231, 505, 562
Znaczenie (Bedeutung) 45, 62, 110, 135, 209, 216, 490, 518, 543; — j e g o teoria 235; — z. wypo
Z a c h o w a n i e (Verhalten)
10, 17, 23,
Zachwycenie
(Entriickung)
474
n.,
487, 4 9 1 , 5 5 4 Zagadywanie
wiedzi 219; — zob. z.: Bycie(-a), Byt(u)
112, 139, 318
[Zeichen) 109-117, 154, 304 (Zunachst und Z ' meist) 60
Znak
u
Zrazu i Zwykle
(Ansprecheń) 48, 59,
87, 566 Zaległość
(Ausstand)
333 n.,
339,
341, 352, 364 Zapomnienie
(Vergessen,
(urspriinglich, originar, primar) 16, passim
Źródłowy
Vergessen-
heit) 3, 3 1 , 88, 476, 592
Życie (Leben)
Zasiedlanie (Einraumeń) 158
utrata
Zasób (wstępny, Yorhabe) 213-215,
też:
326, 328 n.
13,
passim;
361, 363, 367; — Filozofia
ny(-e ż-e)
(ż-a),
— jego zob.
Publicz-