H I S T O R Y C Z N E BITWY JADWIGA NADZIEJA
LIPSK 1813
Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 1998
ZAMIAST WSTĘPU Bitwa p...
113 downloads
841 Views
4MB Size
Report
This content was uploaded by our users and we assume good faith they have the permission to share this book. If you own the copyright to this book and it is wrongfully on our website, we offer a simple DMCA procedure to remove your content from our site. Start by pressing the button below!
Report copyright / DMCA form
H I S T O R Y C Z N E BITWY JADWIGA NADZIEJA
LIPSK 1813
Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 1998
ZAMIAST WSTĘPU Bitwa pod Trafalgarem, stoczona przez flotę francusko-hiszpańską w 1805 r. z angielską flotą adm. Horatio Nelsona przekreśliła panowanie Napoleona na morzu, natomiast czte rodniowe zmagania z armiami sprzymierzonych pod Lipskiem w roku 1813 zadecydowały o upadku Francji na lądzie, o zbliżaniu się nowej epoki. Bitwa pod Lipskiem, która przeszła do historii jako „bitwa narodów", została stoczona 16—19 października 1813 r. przez siły szóstej koalicji antynapoleońskiej z wojskami cesarza Francuzów, wśród których do końca pozostał mu wierny VIII korpus polski, dowodzony przez ks. Józefa Poniatowskiego. Zwyciężyli sprzymierzeni, a mianowicie: Prusy, Austria, Rosja, Szwecja i Wielka Brytania, która była głównym finansistą wszelkich poczynań. Dokładnie w 100 lat po krwawych zmaganiach pod Lips kiem, okupionych ogromnymi stratami, poniesionymi zarówno przez zwycięzców, jak i zwyciężonych, na polu bitwy naro dów" wzniesiony został monumentalny pomnik — kamienny znak zwycięstwa i śmierci. A wyryty na nim napis: „Den grossen Toten der Vólkerschlacht", co można przetłumaczyć: „Poległym bohaterom bitwy narodów", stanowić może prze strogę dla potomnych po wsze czasy.
7
6 Krwawa bitwa pod Lipskiem była bitwą przełomową w dziejach Europy, stała się zwiastunem nadejścia nowych czasów, kształtowania się nowego układu sił, powstania nowych monarchii. * „Bitwa narodów" znalazła swoje odbicie w historiografii europejskiej, przede wszystkim zaś w literaturze niemiec kojęzycznej, francuskiej, a także rosyjskiej i polskiej. Na szczególną uwagę wśród źródeł drukowanych zasługuje korespondencja cesarza Napoleona (Correspondance de Na poleon F', t. XXVI, Paris 1868), listy Napoleona do cesarzowej Marii Ludwiki {Lettres ineditees de Napoleon F a MarieLouise... Paris 1935), naocznego świadka wydarzeń Agathona F a i n a, Manuscrit de mil huit cent treize contenant le precis evenements de cette annee... (Paris 1825), a ponadto zbiór dokumentów opublikowanych przez Juliusa P f l u g h - H a r t u n g a : Aus den Akten des Kriegsarchivs des Grossen Generalstabes, des Geheimen Staatsarchivs in Berlin, des Staatsarchivs in Breslau und des Ministeriums der auswdrtigen Angelegenheiten in London... (Gotha 1913). Niezmiernie przydatne okazały się w toku pisania pracy pamiętniki i wspomnienia, które pozwoliły ubarwić tekst przeżyciami ich bohaterów, a także przytoczyć ich opinie o poszczególnych dowódcach i rozgrywających się wydarze niach. Wśród nich wypada wymienić m.in.: Ottona O d e 1 e b e n a , Napoleons Feldzug in Sachsen im Jahre 1813... (Leipzig 1840), Armanda C a u l a i n c o u r t a , Memoires... (t. II, Paris 1933), Etienne M a c d o n a l d a , Souvenirs du marechal... (Paris 1892) czy Augusta M a r m o n t a , Memoi res... (b.m.w. 1856). Wśród opracowań wyróżniają się skrupulatnością i dokład nym przedstawieniem wydarzeń kampanii jesiennej 1813 r. następujące pozycje: Heinricha A s t e r a, Gefechte und Schla-
chten bei Leipzig im Oktober 1813... (cz. 1-2, Dresden 1852-1853), Rudolfa F r i e d e r i c h a , Die Befreiungskriege 1813-1815... (t. I-II, Berlin 1911-1912), Franza S o m m e r a , Die Vólkerschlacht bei Leipzig im Jahre 1813 (Leipzig 1847), ponadto książka barona Jeana T h i r y, Leipzig 30 juin-7 novembre 1813 (Paris 1972), a także praca rosyjskiego historyka Aleksandra M i c h a j ł o w s k i e g o - D a n i l e w s k i e g o , Opisanije wojny 1813 goda... (Sankt Petersburg 1840). W bitwie lipskiej niemały udział mieli Polacy, najwierniejsi żołnierze Napoleona. O ich trudnych zmaganiach z przeciw nikiem mówią uczestnicy tej kampanii w swoich pamiętnikach i wspomnieniach. Szczególnie pomocne były dla mnie m.in.: Aleksandra hr. F r e d r y , Trzy po trzy, Pamiętniki z epoki napoleońskiej (Warszawa—Lublin—Łódź—Kraków—Poznań [1917]), Józefa G r a b o w s k i e g o , Pamiętniki wojskowe... (Warszawa 1905), Klemensa K o ł a c z k o w s k i e g o , Wspo mnienia jenerała... (ks. 2, Kraków 1898) czy Jana Henryka D ą b r o w s k i e g o , Pamiętnik czynności wojskowych... (Po znań 1868 — przedruk z „Przeglądu Wielkopolskiego"). Zwięzły opis bitwy przekazali Czytelnikowi polskiemu przede wszystkim Wacław T o k a r z w pracy Bitwa pod Lipskiem 1813 (Kraków 1913) oraz mjr Otton L a s k o w s k i w Encyklopedii wojskowej (t. V, Warszawa 1936). Wiele ciekawych materiałów o udziale Polaków w tej bitwie znalaz łam ponadto w pracach Szymona A s k e n a z e g o (Napoleon a Polska, t. I—III, Warszawa 1913), Mariusza Ł u k a s i e w i cza (Armia księcia Józefa 1813, Warszawa 1986), Jana P a c h o ń s k i e g o (Generał Jan Henryk Daprowski 1755-1818, wyd. II, Warszawa 1987) i Andrzeja Z a h o r s k i e g o (Napoleon, Warszawa 1982).
WIOSNA 1813 W PRZEDEDNIU KONFLIKTU ZBROJNEGO
Jeszcze Europa nie ochłonęła po klęsce, jaką poniósł cesarz Francuzów w wojnie francusko-rosyjskiej 1812 r., a już nowe ciężkie chmury przesłoniły horyzont. Władza Napoleona I coraz bardziej dawała się we znaki społeczeństwom Europy. Dotychczasowi ulegli sprzymierzeńcy lub zachowujący po stawę neutralną zaczęli budzić się z odrętwienia. Klęska cesarza w Rosji otworzyła wielu politykom i wpły wowym ludziom oczy, że Napoleon nie jest niezwyciężony, tym bardziej że dotąd nie zdołał się uporać ze swym angielskim przeciwnikiem. Istotnie, nawet w latach wspaniałych bezprzy kładnych zwycięstw na lądzie cesarz poniósł jednak na morzu klęski mające ogromnej wagi następstwa.' Z trudem od budowana po rozgromieniu w bitwie morskiej pod Abukirem 11 marca 1801 r. flota francuska została w październiku 1805 r. całkowicie zniszczona przez flotę angielską, dowodzoną przez adm. Horatio Nelsona, pod Trafalgarem. Odtąd na całe dziesiątki lat Anglia zdobyła panowanie na morzu. Prysnął sen o lądowaniu u jej brzegów. Gdy Wielka Armia pośpiesznie wycofywała się z Rosji, na początku 1813 r. wojska rosyjskie przeszły Niemen
10 i wkroczyły na ziemie Księstwa Warszawskiego. Do końca lutego 1813 r. znalazło się ono w rękach cesarza Aleksandra I, a kolumny wojsk rosyjskich parły dalej na zachód. Prusy pierwsze zerwały się do walki z Napoleonem. Na podstawie wymuszonego przezeń jeszcze w lutym 1812 r. układu wystawiły one 20 tys. wojska, nad którym objął dowództwo stary pruski gen. leutn. Johann Yorck von Wartenburg. Wojsko to jako 27 dywizja XI korpusu marsz. Stefana Jakuba Macdonalda, ks. Tarentu, brało udział w wojnie francusko-rosyj skiej. Gdy Yorck przekonał się, że gwiazda Napoleona gaśnie, pod naciskiem gen. Karla Clausewitza, ale wbrew woli króla Fryderyka Wilhelma III, zawarł 30 grudnia 1812 r. w Taurogach tajną konwencję z rosyjskim gen. mjr. Iwanem Dybiczem, z pochodzenia zresztą Niemcem. Na jej podstawie oddziały rosyjskie zajęły Prusy Wschodnie i Zachodnie, a baron Henryk von Stein jako generalny gubernator zaczął sprawować władzę w imieniu władz rosyjskich. Wkrótce i król pruski został zmuszony do zawarcia sojuszu z Rosją1. Stopniowo Europa Środkowa wypowiadała posłuszeństwo Napoleonowi, zaczęły powstawać zręby nowej koalicji antynapoleońskiej. Zwycięski pochód feldmarsz. Michała Kutuzowa, ks. Smoleńska, przez Prusy i Księstwo Warszawskie wywarł ogromny wpływ na króla pruskiego. Gdy oddziały armii rosyjskiej przekroczyły Odrę i weszły na ziemie niemiec kie, Aleksander I był zdecydowany na prowadzenie wojny z Francją. Wydał też polecenia w celu przygotowania z Pru sami odpowiedniego porozumienia. Jeszcze w połowie lutego Fryderyk Wilhelm III wcale nie zamierzał prowadzić wojny z Napoleonem, ale już w niespełna
11 dwa tygodnie później doszło do zawarcia sojuszu wojskowego z Rosją* 27Jutego we Wrocławiu podpisał go w imieniu króla pruskiego gen. Karl Hardenberg, a nazajutrz w Kaliszu feldmarsz. Kutuzow z upoważnienia Aleksandra I. Układ zobowiązywał Prusy m.in. do wypowiedzenia wojny Francji i wystawienia 80 tys. wojska. W tym też traktacie Rosja obiecała Prusom, że dostaną ziemie polskie, które Napoleon przywrócił Polakom, tworząc Księstwo Warszawskie. Do wódcą połączonych sił został feldmarsz. Kutuzow, mający wtedy 68 lat. Sojusz ten stał się kamieniem węgielnym przyszłej — szóstej — koalicji antynapoleońskiej, do której przystąpiły później, oprócz Rosji i Prus, Anglia, Szwecja, Hiszpania, Portugalia i wreszcie Austria. Wkrótce potem 17 marca 18 r3j\_£rjjsy wypowiedziały _ FrancJMVojnę. Król w „Apelu do mego ludu" nawoływał do świętej wojny przeciw Francuzom, a — jak podaje prof. Andrzej Zahorski — w Berlinie prof. filozofii Johann Fichte zawiesił nawet wykłady na uniwersytecie, wzywając studentów, aby szli się bić z Francuzami2. Przedtem król mianował gen. Gerharda von Scharnhorsta przewodniczącym komisji zbrojeń i powołał pod broń wszy stkich zobowiązanych do służby wojskowej. Już po roku 1809 Scharnhorst przystąpił wraz z gen. Augustem von Gneisenau do reorganizacji armii pruskiej. Wszyscy mężczyźni mieli poza tym wstępować do strzeleckich oddziałów ochotniczych (Freikorps). Niecały miesiąc później wezwano do wojska także roczniki poniżej 15 roku życia i starsze — do 60 lat. W całym kraju wojna o wyzwolenie wywołała ogromny zapał i entuzjazm. W końcu marca cesarz rosyjski Aleksander I, przepra wiwszy się przez Wisłę pod Płockiem, rozkazał urządzić
1
Leipzig 1813. Die Vólkerschlacht im nationalen Befreiungskampf des deutschen Volkes, Leipzig 1953, s. 17 nn (dalej cyt.: Leipzig 1813); W. G ą s i o r o w s k i , Pamiejniki wojskowe Józefa Grabowskiego, oficera sztabu cesarza Napoleona 1, 1812-1813-1814, Warszawa 1905, s. 9 (dalej cyt.: G r a b o w s k i , Pamiejniki...).
A. Z a h o r s k i , Napoleon (Biografie Sławnych Ludzi), Warszawa 1982, s- 422; M. Ł u k a s i e w i c z , Armia ksiącia Józefa 1813, Warszawa 1986, s. 181; M. Ż y w c z y ń s k i , Historia powszechna 1789—1870, Warszawa 1970, s. 175.
kwaterę główną w Kaliszu, gdzie przebywał jakiś czas. Cesarz — jak stwierdza Aleksander hr. Fredro — miał przyjemną i dobrą twarz. Wysoki, o pięknej postaci starał się być łaskawy dla Polaków, okazywał im życzliwość, a nawet — można powiedzieć — wyraźnie ich kokietował, chcąc oderwać od Napoleona jego najwierniejszego sojusznika. W Kaliszu życie płynęło dość swobodnie. Odbywało się wtedy wiele zabaw dworskich, na które zapraszano także Polaków, oczywiście z odpowiednich sfer3. Liczebność oddziałów pruskich w armii rosyjskiej sięgała 60 tys. ludzi. Naczelny wódz tej armii, Michał Kutuzow, zaraz na początku kampanii podzielił wojsko na dwie grupy. Grupa północna składała się z korpusu generałów: Ludwika Wittgensteina, Johanna Yorcka i Friedricha Biilowa, i liczyła około 50 tys. żołnierzy. Dowodził nią Wittgenstein, a kierunkiem jej działań miał być Berlin. Natomiast grupa południowa obejmowała korpusy generałów Gebharda Bluchera i Ferdynanda Wintzingerode w sile 40 tys. ludzi. Dowództwo nad nią powierzono Bliicherowi, który powinien maszerować na Drezno. Była jeszcze armia główna, która miała tkwić nad Odrą i w Kaliszu, gdzie znajdowała się kwatera główna Aleksandra I. _2S marca Wintzingerode wszedł z wojskiem do Drezna, które opuścił dopiero co marsz. Davout, udając się do Magdeburga, natomiast 3 kwietnia zajął Lipsk. Wprawdzie połączone siły rosyjskie i pruskie, na których czele po śmierci feldmarsz. Kutuzowa (28 IV) stanął nieudolny gen. Ludwik Wittgenstein, wyparły za Łabę dowodzony przez ks. Eugeniusza Beauharńais korpus, przy którym znajdowała się część wojsk polskich z gen. Dąbrowskim, ale był to już koniec sukcesów wojsk rosyjskich. 3
A. F r e d r o, Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej. Z przedmową Adama Grzymały-Siedleckiego. Wydał, wstępem i uzupełnieniami zaopatrzył Henryk M o ś c i c k i , Warszawa—Lublin-Łódź-Kraków—Poznań [1917], s. 205; K. N i e d z i e l s k i , Rys dziejów Księstwa Warszawskiego, cz. II, Warszawa 1907, s. 138 (dalej cyt.: N i e d z i e l s k i , Rys dziejów...).
I
I I I I
13 W ostatnich dniach kwietnia Napoleon zebrał za rzeką Soławą (Salą) wcale niemało, bo 180 tys. wojska. Armia główna, pozostająca pod dowództwem samego cesarza, znajdowała się w Naumburgu i Weissenfels. Armia osłonowa Laby, dowodzona przez pasierba cesarza, ks. Eugeniusza Beauharńais, gromadziła się w okolicy Ascherleben, nato miast armia włoska posuwała się wzdłuż górnego biegu Soławy. Napoleon planował uderzyć przez Lipsk na Drezno, wyjść na tyły przeciwnika i odciąć jego siły od Berlina. Marszałkowie Ludwik Davout i Klaudiusz Victor prze prowadzali reorganizację swoich korpusów w Hamburgu i Erfurcie. Napoleon wyjechał z Saint-Cloud 15 kwietnia i przez Moguncję, którą osiągnął 17 kwietnia o godz. 2, dziesięć dni później przybył do Erfurtu. Towarzyszył mu jedynie oficer ordynansowy. Kampania wiosenna rozpoczęła się 30 kwietnia. Tegojinia doszło do spotkania gen. Józefa Souhama z korpusu III marsz. Neya z idącą na Weissenfels nad Soławą strażą przednią gen. Wintzingerode. Armia francuska przepędziła forpoczty kozac kie, a następnie rozbiła pod Weissenfels dywizję rosyjską gen. Łanskoja i zajęła Merseburg, broniony przez oddziały pruskie. W starciu pod WeissenfelaFrancuzi odmeślijzwycięstwo, ale też przypłacili je bolesną stratą. Od jednej z pierwszych kul armatnich jginaj^jnąrsŁ^JŁD Bessieiss, dowódca gwardii cesarskiej z 1805 r., a teraz dowódca kawalerii gwardii. Stał on na koniu przed szwadronem szwoleżerów gwardii, dowo dzonym przez Dezyderego Chłapowskiego. Żołnierze owinęli w płaszcz zwłoki marszałka, aby wynieść je z pola bitwy. Dowództwo kawalerii gwardii objął marsz. Mikołaj Soult, ks. Dalmacji4. Z a h o r s k i , op. cit., s. 423; [J. Z a ł u s k i ] Wspomnienia o pidku lekkokonnym polskim gwardyi Napoleona I, przez cały czas od zawiązania pułku w r. 1807, aż do końca w roku 1814, przez..., Kraków 1865, s. 292; J - T u p a l s k i , General Dezydery Chłapowski 1788-1879, Warszawa 1983, s. 93.
14 POD UJIZEN (2 maja)
Dwa dni później doszło do zaciętej i krwawej bitwy pod Liitzen. Na dobre rozgorzała ona, gdy w samo południe gen. Bliicher zaatakował III korpus marsz. Neya, stojący pod Liitzen. Wsi Gross- i Kleingorschen miała bronić dywizja gen. Souhama. Wywiązała się zacięta walka, w której Prusacy zaczęli brać górę nad Francuzami i w końcu zajęli obie wsie. Dalszy atak zamierzali skierować na rozciągającą się w pobliżu wioskę Kaja. Walka trwała już dwie godziny, gdy na pole bitwy przybył marsz. Ney. Rzucił niezwłocznie do boju trzy swoje dywizje i zdołał wyprzeć Prusaków z opanowanych już wsi, ale niestety, nie na długo. Młodzi, nieostrzelani jeszcze i niezbyt gruntownie wyszkoleni, żołnierze nie byli w stanie wytrzymać naporu kolejnej rzuconej do walki brygady Bliichera i zaczęli się cofać. Prusacy zajęli po raz drugi obie wioski Gorschen i wyparli Francuzów ze wsi Kaja. Minęła właśnie godz. 14.30, gdy na polu walki zjawił się z gwardią Napoleon. Niezwłocznie wydał rozkaz odbicia wsi Kaja. Z okrzykiem: „Niech żyje cesarz!" żołnierze rzucili się kolejny raz na wroga. Po krwawych zapasach Kaja została zajęta przez Francuzów. Dowódca wojsk rosyjsko-pruskich, gen. Ludwik Wittgenstein, wiedząc, że lada moment przybędą następne oddziały francuskie, za wszelką cenę chciał jak najszybciej pokonać marsz. Neya. Śle więc Bliicherowi pomoc: przybywają korpusy generałów Yorcka i Berga. Znów górę zaczynają brać oddziały sprzymierzonych. Napole on jest już przekonany, że zbliża się rozstrzygający moment. Rozkazuje marsz. Edwardowi Mortierowi, ks. Treviso, uderzyć szesnastoma batalionami młodej gwardii na wieś Kaja. Działania gwardii ma wesprzeć bardzo silna bateria gen. Antoniego Drouota. Artylerzyści działają błyskawicznie, ustawiają i okopują działa. Wkrótce też rozdziera powietrze potężna kanonada. Wokół jedynie ogień i huk... Tym razem nieprzyjaciel nie
15 wytrzymał, musiał ustąpić. Marsz. Mortier zajął wieś i zmusił nrzeciwnika do odwrotu. Była już godz. 18. Oddziały pruskie wycofywały się w porządku, zostawiając na pobojowisku bez mała 20 tys. poległych i rannych. Już po godz. 18 został od kuli ranny w stopę współtwórca armii pruskiej i jej wspaniały organizator gen. leutn. Gerhard Johann Schamhorst. Ponieważ rana nie wydawała się groźna, generał wycofywał się wraz z oddziałami w kierunku Drezna. Po kilku dniach, gdy rana zaczęła mu coraz bardziej dokuczać, wyjechał do Dolnej Austrii. 20 maja przybył do Jetzendorf, a następnie — za namową ministra spraw zagranicznych Klemensa Lothara Metternicha — 31 maja do Pragi. Tam bowiem —jak radził Metternich — będzie mógł leczyć ranę, a także prowadzić rozmowy wojskowe z ks. Schwarzenbergiem oraz szefem jego sztabu, gen. Józefem Radetzkym. Stan zdrowia Schamhorsta stale się pogarszał. Radetzky odwiedzał chorego w Pradze. W czasie jednej z rozmów Schamhorst jakoby miał stwierdzić, że Austria powinna przyłączyć się do Prus i Rosji, gdyż wtedy dopiero można będzie wspólnymi siłami pokonać Napoleona. Wprawdzie słowa gen. Gerharda Schamhorsta się sprawdziły, ale on sam zakończył życie 28 czerwca 1813 r. i został pochowany z honorami wojskowymi. Miał 58 lat5. Armia napoleońska poniosła nieco mniejsze straty. Spośród polskich oddziałów w bitwie pod Liitzen brały udział jedynie trzy szwadrony szwoleżerów gwardii, dowodzone przez płk. ks. Dominika Radziwiłła. Już w nocy pod osłoną licznej kawalerii oddziały sprzy mierzonych przeszły Elsterę i w dwóch kolumnach posuwały się w kierunku Łaby: Rosjanie — na Drezno, a Prusacy — na Miśnię. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 24—25; Allgemeine Deutsche Biographie, Ł 30, Leipzig 1889, s. 588-596; Karl Furst S c h w a r z e n b e r g , Feldmarschall Furst Schwarzenberg. Der Sieger von Leipzig, Wien-Munchen 1964, s- 206 nn.
17 przez dwie godziny obie strony bez przerwy posyłały sobie kule i granaty, ale trwały niezmiennie na zajmowanych pozycjach. Cesarz stał konno na niewielkim wzniesieniu i pilnie obserwował działania. Coraz to wołał o dużą perspek tywę, a opierając ją na ramieniu któregoś z oficerów ordynansowych długo wypatrywał czegoś w dali. Tego dnia Oudinot obszedł lewe skrzydło nieprzyjaciela, przekroczył Sprewę i zajął wieś Oberkaina, natomiast Macdonald opanował kamienny most na Sprewie w Budziszynie. Rosyjski gen. Michał Miłoradowicz nie czuł się pewnie i w obawie przed oskrzydleniem odszedł z Budziszyna, wycofując się na lewe skrzydło głównej pozycji. Tam też skierowano korpus ks. Andrieja Gorczakowa i część oddziałów gen. Berga. Dysponując takimi posiłkami, Miłoradowiczowi udało się powstrzymać napór OudinotaApdy zapadły ciemno ści, działania ustały. Napoleon nie zmrużył oka przez całą noc, lecz myślał i pracował bardzo intensywnie, a już o godz. 5 konno objeżdżał pozycje. O godz. 8 wysłał rozkaz do marsz. Neya, aby uderzył na prawym skrzydle na Preititz. Jak fama głosi, zaraz potem cesarz zsunął się z konia i po prostu zasnął na polu bitwy. Tego dnia oddziały Oudinota i Macdonalda znowu ruszyły do ataku. Miały one odciągnąć jak najwięcej sił przeciwnika od prawego skrzydła, na które powinien uderzyć Ney. Mar szałek wprawdzie zaatakował zgodnie z otrzymanym roz kazem, ale dał się wciągnąć w przewlekłe walki i w związku z tym nie mógł iść forsownym marszem na Hochkirch. Napoleon, obserwując przebieg walk, bardzo był zaintereso wany postępami Neya. I znów co jakiś czas podawano mu perspektywę. W pewnej chwili cesarz ujrzał wreszcie marszałka w działaniu i bardzo się ucieszył. „A my — wspomina Józef Grabowski — równocześnie prawie dostrzegliśmy w dali punkt rosnący w oczach, połyskujący bagnetami, a ku nam toczący się. Upewniwszy się co do Neya, Cesarz teraz dopiero całą uwagę skupił na ruchy nieprzyjaciela, a postrzegłszy, że 2
~ Lipsk 1813
0lecił rozpiąć swój namiot, wokół którego gwardia sfor mowała czworobok i rozłożyła się na biwaku. W pobliżu miał także namiot Aleksander Berthier, major generalny, czyli szef sztabu cesarza. Marszałek był niski, ale przystojny, o kędzie rzawych włosach. Czasem go przedrzeźniano, bo mówił przez nos. On jeden tylko nosił kapelusz bez odznak, jak cesarz. Namiot cesarski — jak stwierdza Józef Grabowski — „z drelichu w pasy zda mi się niebieskie i białe, był podwójny, tj. tworzył w środku rodzaj pokoju z gankiem dokoła, na którym w nocy sypiał kamerdyner Constant, mameluk Rustan i niekiedy jeden z oficerów ordynansowych. Przed namiotem dwóch szyldwachów z grenadierów gwardii straż trzymało... Przy wejściu mieścił się stół duży z porozkładanymi mapami, na którym wielkie zatknięte szpilki znaczyły położenie wojsk francuskich i nieprzyjacielskich. Te szpilki miały główki czarne i czerwone dla rozróżnienia wojsk. W pobliżu stołu z mapami był drugi dla urzędników przybocznego gabinetu cesarskiego. Cesarz w szlafroku pikowym białym i pantoflach, z głową owiązaną fularem, chodził po namiocie zaścielonym kobier cem. W głębi, to jest w pokoju wewnętrznym, widać było łóżko żelazne i pościel, gdyż w chwili, gdy mnie powołano do cesarza, Napoleon dopiero co wstał. Łóżko to od reszty 8 pokoju oddzielała biała firanka..."
POTYCZKA POD REICHENBACH (22 maja)
Zaraz następnego dnia, tj. 22 maja, doszło do starcia jazdy francuskiej z kawalerią rosyjską gen. Miłoradowicza, zajmującą pozycję na wzgórzach koło Reichenbach (ok. 15 km na zachód od Zgorzelca). Rozkaz utorowania drogi przez mias teczko wydano dowódcy jazdy gwardii, gen. Fryderykowi waltherowi. Miał on wyjść na skrzydło oddziałów rosyjskich, Tamże, s. 33.
20
21
D. C h ł a p o w s k i , Pamiętniki, cz. I, Wojny napoleońskie, Poznań 1899, s. 157-158.
PRÓBY RATOWANIA POKOJU
24
25
oim do mnie, a poświęceń, które w tym celu złożą, żałować ie będą-" 3 n Tak przedstawiały się dwie strony sprawy polskiej. • 4 czerwca 1813 r. doszło do podpisania w Pla&witz-rozejmu, który miał umożliwić rokowania pokojowe. Zawieszenie broni miało trwać do 20 lipca (później zostało przedłużone do 10 VIII)- Większość historyków jest zdania, że zgadzając się na rozejm Napoleon popełnił niewybaczalny błąd, pozwolił bowiem swoim przeciwnikom na ochłonięcie po ostatnich klęskach oraz wzmocnienie i skonsolidowanie sił. Austria natomiast mogła w tym okresie przygotować wojsko do oczekujących je rozpraw zbrojnych. Zresztą sam cesarz przyznawał później, że podpisanie rozejmu było „największym z popełnionych w życiu błędów". Już wkrótce okazało się, że czas pracował na rzecz sił rosyjsko-pruskich. Bardzo szybko, bo 11 czerwca, dwór wiedeński poinformował Napoleona, że Rosja i Prusy za akceptowały mediację austriacką. Cesarz przyjął to ze spoko jem. Być może miał jeszcze jakieś złudzenia co do postawy swojego teścia Franciszka I. sW
TAJNY UKŁAD W REICHENBACH* (27 czerwca)
Ponad dwumiesięczną ciszę na liniach frontu obie strony wykorzystały na podniesienie swojego potencjału bojowego, ale także — i to przede wszystkim — na prowadzenie bardzo intensywnych negocjacji. Niestety, inicjatywa w tej dziedzinie przeszła w ręce największego wroga Napoleona — Anglii. Były minister wojny, a obecnie minister spraw zagranicz nych, lord Robert Stewart Castlereagh stał się niezwykle [M. S o k o 1 n i c k i] Generał Michał Sokolnicki 1760-1815 przez Michała ° k o 1 n i c k i e g o, Kraków-Warszawa 1912, s. 287, Monografie w zakresie ziejow nowożytnych, t. XI, wyd. Szymon A s k e n a z y ; E. F i e f f e e , eschichte der Fremdtruppen im Dienste Frankreich von ihrer Entstehung ,s ^ufimsere Tage, sowie jener Regimenter..., Miinchen 1856, s. 138 n. Obecnie Dzierżoniów.
27 zapobiegliwym organizatorem koalicji antyfrancuskiej. Widząc że dzięki Rosjanom pokonanie Francji stało się nagle możliwe, minister energicznie zabrał się do dzieła. Gdy Rosja jui wcześniej pozyskała sobie Szwecję zgodą na aneksję Norwegii, Castlereagh obiecał wówczas subsydium w wysokości miliona funtów szterlingów. Sojusz Rosji z Prusami, zawarty w lutymi 1813 r. w Kaliszu, ucieszył lorda ogromnie. Teraz, gdyl w Reichenbach dyplomaci angielscy podpisali 14.czerwcą tajny, układ rosyjsko-prusko-angielskijCastlereagh udzielił Rosji 125(1 tys. funtów subsydium, a Prusom 650 tys. funtów szterlingó\w Austrii zaś, która jeszcze była neutralna i do 10 sierpnił prowadziła układy z Napoleonem, obiecał wysoką pożyczkęl System bezpieczeństwa w Europie, jaki usiłował zbudowaJ lord Castlereagh, opierał się na państwach germańskiej i Holandii, a to w tym celu, by stworzyć przeciwwagę dli rosnącej potęgi Rosji. Ona bowiem obok Francji była drugim wrogiem Anglii. Gdy w 1812 r. Rosja wygrała wojnę takżJ z Turcją, odbierając jej całą Besarabię, ambicje rosyjskie stałJ się groźne dla Konstantynopola, a tym samym dla Anglii na Morzu Śródziemnym. Obecnie wojska Aleksandra I stały nJ ziemiach polskich, a Polska w tym systemie miała stanowią 4 barierę przeciw Rosji na wschodzie Europy . Z tych więc względów w układzie w Reichenbach zaraz na wstępie postanowiono, że zgoda Napoleona na zniesienił i rozbiór Księstwa jest pierwszym warunkiem negocjacji pokojowych z Francją. Jak stwierdza Mariusz Łukasiewicz, Austria zobowiązała się wobec sprzymierzonych wypowiedzieć Francji wojna jeżeli Napoleon do końca zawieszenia broni nie zgodzi się ni następujące warunki: „1) zlikwidowanie Księstwa Warszawskiego i rozdzielenie! wchodzących w jego skład prowincji między Rosję, Prusł i Austrię...;
2) poszerzenie stanu posiadania Prus na skutek podziału Księstwa Warszawskiego i ustąpienia miasta Gdańska z oko1' mi, a także opuszczenie twierdz zajętych przez Francuzów prusach i Księstwie Warszawskim; 3) zwrócenie Austrii Ilirii; 4) zrzeczenie się hanzeatyckich miast i opuszczenie całego wybrzeża północnych Niemiec"5. Art. 5 konwencji postanawiał m.in., że dwory zobowiązują je do uczestniczenia w najbliższej kampanii wszystkimi s swoimi wojskami, a mianowicie: Austria — co najmniej 150 tys. wojska, Rosja — tyleż samo, a Prusy — 60 tys. Układ w Reichenbach był, niewątpliwie, sukcesem zręcznej polityki lorda Castlereagha, który zdołał przekonać Rosję i Prusy do brytyjskiej koncepcji całkowitej likwidacji władzt wa napoleońskiego w Europie. Mimo to jednak zarówno Aleksander I, jak i król pruski Fryderyk Wilhelm III żywili przekonanie, że do pokonania Napoleona niezbędny jest udział Austrii. Dlatego Metternich prowadził także rozmowy w Reichenbach. Może się wydawać, że myślał on o powrocie wpływów austriackich w Niemczech i we Włoszech, ale nie chciał likwidacji potęgi Francji. Żywił bowiem bardzo poważne obawy, że na jej gruzach może się zbyt rozrosnąć potęga Rosji. Napoleon przebywał wówczas w Dreźnie. Doglądał osobiś cie organizacji armii i śledził rozmowy dyplomatyczne, zwłaszcza z Austrią. Kwaterował w pałacu ks. Marcolinich, gdzie mógł korzystać z pięknego ogrodu. Tuż za nim były rozległe błonia, na których odbywała się musztra oddziałów. Ponieważ niemal codziennie przybywały z Francji nowe wojska, cesarz dokonywał tu ich przeglądów. Szef sztabu Berthier zamieszkał jakiś czas w Pałacu Bohaterskim. Przy królu saskim Fryderyku Auguście sekretarzem stanu był
Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 188; por. W. A l e k s a n d r i e n k o , J. Z. K ę d z i e r s k i , Dzieje Anglii 1485-1939, t. I, 1485-1830, Wróci •kwropiejskije dierźawy i Polsza w naczale XIX w. (1807-1815), Sankt Petersburg 1908, s. 29. ław—Warszawa-Kraków-Gdańsk—Łódź 1986, s. 516. 4
28
29
Stanisław Breza. Napoleon zarządził, aby życie upływał! na von Anstett, który był z pochodzenia Alzatczykiem, w Dreźnie w przyjemnym nastroju. Z tego względu sprowadzani r0 go nastawionym do Francji. Napoleon poczuł się do aktorów aż z Paryża. Dla dworu zaś utworzono w pałacj tknięty tymi nominacjami. Sam jednak zamierzał wysłać Marcolinich mały teatr. Niezależnie od tego tu i w siedzibach do Prag' Armanda Caulaincourta, ks. Vicenzy, i hr. Ludwika innych dostojników urządzano huczne bale i wieczory z tańcami Narbonne'a. ]0 lipca przy pięknej słonecznej pogodzie cesarz opuścił KONGRES W PRADZE Drezno we wczesnych godzinach rannych, aby przeprowadzić inspekcję wojsk i pozycji nad Łabą. Do Torgau przybył około 28 czerwca Metternich wyjechał do Drezna, by spotkać sl godz. 10. Zwykle o tej porze spożywał śniadanie. Zatrzymywał z Napoleonem. Rozmowa, jaka nastąpiła, była podobno barda się wtedy na krótko, często gdzieś na wzgórzu lub koło drogi. burzliwa. Cesarz jednak w końcu zgodził się na przyjęci Podawano mu „bułkę chleba, ser i kubek wina czerwonego mediacji Austrii między walczącymi stronami, na zwołani lub trochę koniaku. Niekiedy cesarz nawet się nie zatrzymywał, kongresu pokojowego w Pradze i w związku z tym ni tylko jadąc spożywał śniadanie"7. przedłużenie zawieszenia broni do 10 sierpnia. W Torgau odbyła się rewia dywizji piechoty, którą król 1 lipca mocno podenerwowany cesarz tak pisał do Marij saski pozostawił pod rozkazami gen. Wilhelma Lestocąa. Ludwiki: „Wierzę, że kongres zbierze się do 5 lipca w PradzJ Następnego dnia Napoleon udał się do Wittenbergi na lustrację Metternich, z którym się spotkałem, wydaje mi się wielki* oddziałów III korpusu. Wiele też godzin sprawdzał fortyfikacje intrygantem". Kilka dni później dodawał: „Pokój może nastaJ miasta. Wszyscy ogromnie byli zmęczeni, ponieważ doskwierał jeżeli Austria nie zechce łowić ryb w mętnej wodzie. CesaJ upal. Jeszcze tego dnia odbył się przegląd dywizji gen. (chodzi o Franciszka I — przyp. J. N.) jest ogłupiany przej Philippone'a w Dessau. Metternicha, który sprzedał się Rosjanom za pieniądze. Jest tl 12 lipca udano się do Magdeburga, gdzie rozmieszczone były zresztą człowiek, który myśli, że polityka polega na kłamstwiJ siły gen. Dominika Vandamme'a. Wojsko przedefilowało przed Wierzę, że kongres zbierze się za dwa dni. Jeśli zechcą cesarzem, który interesował się wszystkim. Osobiście sprawdzał, przedstawić mi haniebne warunki, ja zgotuję im wojnęj czy żołnierze są syci i umundurowani, czy dobrze ustawiono Austria zapłaci za wszystko"6. baterie, czy mają zapas amunicji do karabinów itp. 15 lipca Obrady kongresu miały się rozpocząć rzeczywiście 5 lipca wstąpił jeszcze do Lipska, gdzie zatrzymał się w apartamentach Jednakże jego otwarcie przeciągnęło się do 12 lipca. Pcl króla saskiego, a potem udał się na przegląd III korpusu wszechnie uważano, że Prusy na kongresie reprezentować kawalerii gen. Pawła d'Arrighi, ks. Padwy. Tego dnia już bardzo 8 będzie kanclerz ks. gen. Karol August von Hardenberg, Rosję późnym wieczorem cesarz powrócił do Drezna . zaś hr. Karol Nesselrode. Tymczasem oba dwory wysłały dl Tymczasem 12 lipca kongres praski rozpoczął wreszcie Pragi „drugi garnitur" dyplomatów: Prusy skierowały Wilhel obrady. Napoleon, nie wiedząc jeszcze o tajnym układzie ma Humboldta, brata sławnego naukowca, Rosja zaś barona w Reichenbach, łudził się, że z powodu związków rodzinnych (cesarz Franciszek był — jak wiemy — teściem Napoleona) 6 Lettres ineditees de Napoleon /'''" a Marie-Louise, p u b l i e e s pm L o u i s M a d e l i n , Edition des Bibliotheąues Nationales de France. Paris 1935, Dresde 7 juillet, nr 191 (dalej cyt.: Lettres ineditees... d Marie-LouisM
G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 113. Baron Jean T h i ry, Leipzig 30juin-7 novembre 1813, Paris 1972, s. 13.
30
31
32 z ks. Bernadotte i wieloma wyższymi dowódcami arml sojuszniczych w sprawie przyszłych operacji wojskowyci Kwestia powierzenia dowództwa jednej z armii ks. BernadottJ aby go mocniej związać z koalicją, wzbudziła zazdrość w ś r ł sztabowców. Szwedzki pretendent do korony, a jeszcze tal niedawno marszałek napoleoński, nie zasługiwał ani na zaufani ani na szacunek. Następny zdrajca, gen. Jan Wiktor Moreau, w czerwcu 18041 sądzony był za udział w spisku antynapoleońskim i skazany I dwa lata więzienia, którą to karę zamieniono mu na wygnani z Francji. Generał wyjechał do Stanów Zjednoczonych i t a l czekał na odpowiedni moment, by jeszcze Europa o n i l usłyszała. 21 czerwca opuścił Amerykę, 26 lipca przybył m Szwecji i spotkał się z ks. Bernadotte w Stralsundzie. Następna pojechał prosto do cesarza rosyjskiego, aby zaoferować ml swoje usługi. Zwycięzca spod Hohenlinden, cieszący sl wcześniej zasłużoną sławą, został kurtuazyjnie przyjęty p r z l Aleksandra i króla Fryderyka Wilhelma III. Generałowi marzył się zapewne stanowisko głównodowodzącego, a może troi w jakimś kraju, gdy tymczasem Aleksander nadał mu jedyni stopień feldmarszałka, deklarując: „Będziecie moim doradcl moim przyjacielem" 10. Na kongresie w Pradze, który miał być ostatnią deski ratunku dla zagrożonego pokoju, nikt właściwie serio o pokoju nie myślał. Koalicja, stawiając umiarkowane żądania, trak towała je tylko jako wstęp do żądań istotnych. Chodziło bowiem sprzymierzonym o pozbawienie Francji jej zdobyczj terytorialnych i powrót do granic z roku 1792. 15 sierpnia z rana Napoleon pisał do Marii Ludwiki: „Ts twój ojciec dążył do wojny, kierując się zbytnią ambicji i niezmierną chciwością..." " 10 [Dr Heinrich W u t t k e ] Die Vólkerschlacht bei Leipzig erzahlt von.M Berlin 1863, s. 9; T h i ry, op. cit., s. 24 i 33. " Lettres ineditees... a Marie-Louise, Dresde, le 15 aout 1813, nr 210. 1
Ludwik Mikołaj Davout (1770-181 marszałek Francji
Bitwa pod Liitzen 2
Eugeniusz de Beauharnais (1771-1824), wicekról Włoch
Fryderyk August (1750-1827), król Saksonii, wielki książę warszawski
marchowie — główni członkowie VI koalicji antynapoleońskiej. Od rej: Fryderyk Wilhelm III (1770-1840), król Prus; Franciszek I '68-1835), cesarz Austrii; Aleksander I (1777-1825), cesarz rosyjski
Książę Józef Poniatowski] (1763-1813) w mundurze z czasów Księstwa Warszawskiego
Książę Karol Filip Schwarzenberg (1771-1820), feldmarszałek austriacki
G e b hard Leberecht von Blucher (1742-1819), generał pruski, od 19 X 1813 r. feldmarszałek
Michał Bogdanov Barclay de Tolly (1761-1818), generał rosyjski
SŁOWO O VIII KORPUSIE KSIĘCIA JÓZEFA PONIATOWSKIEGO Już na początku maja, gdy na arenie europejskiej rozgrywały się ważne wydarzenia, ks. Józef szedł z Polakami przez czeskie ziemie do Wielkiej Armii. Miał w swojej dyspozycji niespełna 16 tys. żołnierzy, tyle zdołał zgromadzić po po gromie, jaki nastąpił w 1812 r. Całość podzielona została na pięć kolumn.
Książę Eugenius Wirtemberski (1788-1857), generał rosyjski
Kolumna pierwsza Dowódca: gen. bryg. Józef Toliński. Składała się z 11, 12, 13 i 18 pułków kawalerii, z artylerii konnej i kompanii pontonierów. Liczyła 171 oficerów i 1832 żołnierzy. Kolumna druga Dowódca: gen. dyw. Ludwik Kamieniecki. W jej skład wchodziły: 8 i 15 pułki piechoty, 3, 5 i 6 pułki kawalerii oraz artyleria piesza. Ponadto był w niej oddział szwoleżerów gwardii (221 ludzi), którymi dowodził szef szwadronu Rostworowski. Łącznie było w niej 249 oficerów 1 3 740 żołnierzy. Kolumna trzecia Dowódca: gen. bryg. Łukasz Biegański.
34
35
36
37
38
NAPOLEON I JEGO MARSZAŁKOWIE
IMIENINY CESARZA
6
P a c h o ń s k i , op. cit., s. 464; zob. też S k a ł k o w s k i , O c imienia..., s. 187 nn. 7 P a c h o ń s k i, op. cit., s. 467.
15 sierpnia to dzień imienin cesarza, zawsze obchodzony w całej Francji, a zwłaszcza w armii, niezwykle uroczyście. Jednakże w roku 1813, ze względu na niepewną sytuację polityczną i wojskową, imieniny cesarza obchodzono kilka dni wcześniej. Jeszcze trwały obrady kongresu praskiego, jeszcze Austria nie wypowiedziała wojny Napoleonowi. Ar mand hr. Caulaincourt prowadził rozmowy z dyplomatami, reprezentantami dworów nieprzyjaciela, a kurierzy jeździli do i od cesarza, wożąc pisma z warunkami pokoju, choć wiadomo było, że nic z tego nie wyjdzie. 18 sierpnia 1813 r. wypadł w czwartek. Przed południem odbyła się wielka rewia wojsk w Dreźnie. Przyjmował ją cesarz Napoleon mając u boku swego sprzymierzeńca króla saskiego, w otoczeniu dworu. Towarzyszyli cesa rzowi jego bracia i kuzyni. Kolejno przyjmował od od działów raporty i meldunki z życzeniami. Zgromadzeni wokół mieszkańcy saskiej stolicy wznosili nieustannie okrzyki na cześć niezwyciężonego Napoleona. Zapanowała °golna radość, było dużo kwiatów i nadziei na lepszą przyszłość.
40
41
42
43
45
46
47
48 ogrodów, a także przedmieścia Friedrichstadt. Rozkaz w y ł nano bardzo skrupulatnie, sypiąc nowe baterie, zataczał armaty. Ku zadowoleniu cesarza stworzono cały nowy sysm obrony miasta. W ciągu ostatnich czterech dni Napoleon przemierzył poiB 40 mil (ok. 65 km) w siodle. Wypada nadmienić, że miał tri konie, które zwykł dosiadać. Były one małe, rasy arabskiej. Ji wspomina Józef Grabowski, cesarz był zwykle „w mundu! zielonym z kołnierzem i wypustkami pąsowymi. Mundur • z przodu wykrojony, tak że kamizelka biała pikowa z kieszonB mi występowała. Spodnie nosił białe, kaszmirowe, buty półpal ne, ostrogi srebrne, przypinane, surdut szary, cywilny I mundurze i kapelusz stosowany z kokardą i pętlicą czarną;! piersiach gwiazdę Legii Honorowej, krzyż srebrny Legii i wstl ki Korony Żelaznej; przy boku szpadę... Siodło na koniu Cesa! było karmazynowe, aksamitne, francuskie, galonami obszył ne... Cesarz jeździł stępa lub galopem, rzadko kłusem... Gl zsiadał z konia, aby spocząć lub co zjeść, zsiadali wszys! a sześciu lub ośmiu ze szwadronu służbowego z karabinka! i bagnetami obstępowało w oddaleniu Cesarza, nie dopuszczał doń nikogo w cywilnym ubraniu..." 10 Koń wówczas był w zasadzie jedynym środkiem komui kacji dla żołnierza. Gwardia maszerująca zwykle na czi wojsk wiwatowała na cześć wodza za każdym razem, gj tylko go zobaczyła. Oddziały wojsk rosyjskich generałów Michała Miłoradow cza i ks. Ludwika Wittgensteina, pozostające pod komendą I Michała Barclaya de Tolly, otrzymały rozkaz zaatakował Drezna, okolic Pirny i Pilnitz między Labą i Grossgartl czyli tzw. Wielkim Ogrodem. Prusacy gen. dyw. Fryderjl Kleista mieli opanować wyznaczone punkty. Austriakom za którzy tworzyli lewe skrzydło wojsk sprzymierzonych, I kazano zająć okolice Fryburga oraz przedmieście Dippold
L
'" Tamże, s. 113.
49 walde. Wojska te liczyły około 200 tys. ludzi, mając przeciw sobie — na razie — korpus marsz. Gouvion Saint-Cyra, z podporządkowanymi mu oddziałami początkowo mający zaledwie 60 tys. żołnierzy. U boku Aleksandra znajdował się gen. Moreau w charakterze doradcy. Od początku wykazywał ogromne zniecierpliwienie, pragnąc, aby działania pod Dreznem rozpoczęły się jak najszyb ciej. Był wyraźnie poirytowany, gdy ks. Schwarzenberg oświad czył mu, że nie chce zniszczyć Drezna. Moreau stwierdził jednoznacznie, że w czasie wojny przeciwnika się nie oszczędza, a czyni wszystko, aby go właśnie zniszczyć. Widząc, że książę wcale nie jest co do tego przekonany, rzucił kapelusz na ziemię i wykrzyknął: „Eh, sacrebleu, monsieur, wcale już się nie dziwię, że od siedemnastu lat stale pan przegrywa". Obecny przy tym cesarz rosyjski próbował jakoś zajście załagodzić, ale doradca nie dawał za wygraną, nie przestając się skarżyć na bezczynność głównodowodzącego armii czeskiej, i wreszcie dodał: „Sire! Ten człowiek może wszystko zaprzepaścić" ". Tymczasem bramy miasta były zamknięte, wpuszczano jedynie rannych. Król Fryderyk August zamknął się w swoim pałacu. Ten ponury deszczowy ranek nie zwiastował niczego dobrego. Ludność miasta trwała w pełnym napięcia oczekiwa niu, spodziewając się najgorszego. Od rana zaczęło się ostrzeliwanie Drezna. Oddziały armii czeskiej stawały się coraz bardziej natarczywe. Część szańców zewnętrznych i przedmieście dostały się w ich ręce. Korpus Saint-Cyra cofnął się do miasta i obsadził nowo okopane baterie. Wielki Ogród nieprzyjaciel usiłował opanować wszel kimi siłami, a granaty i kartacze coraz częściej wpadały do miasta. Sytuacja była naprawdę poważna. Nagle o godz. 10 w galopie przejechał most drezdeński Napoleon. Za nim armia francuska posuwała się dwoma mostami: piechota mostem murowanym, kawaleria mostem " T h i r y , op. cit., s. 72. 4 — Lipsk 1813
50
łyżwowym na przedmieściu Friedrichstadt. Cesarz zatrzymał się przy moście murowanym i wyznaczał każdemu oddziałowi jego miejsce w walce. Następnie przeszedł miasto z kirasjerami gen. Latour-Maubourga. Gdy mijali pobliski szpital, ranni wychylali się z okien i wznosili okrzyki, wiwatując na cześć wodza. Z chwilą przybycia Napoleona z posiłkami wszystko jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęło się zmieniać. Cesarz najpierw udał się do króla saskiego, gdzie zabawił zaledwie kilka minut, a następnie do Saint-Cyra, który dopiero co skończył wydawać dyspozycje do walki. 43 dywizja zajęła pozycje w okolicach Pirny aż do Dippoldiswalde, 45 dywizja sięgała do przedmieścia Friedrichstadt, a 44 rozmieszczona była w Wielkim Ogrodzie. Napoleon — jak zwykle — musiał wszystko sprawdzić osobiście. Wyjechał więc bramą Pilnicką i jeszcze o godz. 13 udał się do ostatnich domów przedmieścia. Obszedł wszystkie straże przednie aż do bramy Fryburskiej. Podczas tego rekonesansu drasnęła go zabłąkana kula karabinowa. Dwie dywizje młodej gwardii pod wodzą marsz. Edwarda Mortiera, ks. Treviso, stały w rezerwie w pobliżu bram Dippoldiswalde i Plauen. Kawaleria Latour-Maubourga rozłożyła się nad brzegami Łaby. Marszałkowie Ney i Mortier otrzymali rozkaz okrążenia wroga od strony bram Pirna i Plauen. O godz. 15 rozległ się donośny grzmot trzech armat. Na ten sygnał kolumny wojsk sprzymierzonych ruszyły naprzód, a przy każdej 50 dział. Wzmocniona artyleria Saint-Cyra dziesiątkowała oddziały oblegające miasto. Grenadierzy węgierscy z I korpusu austriackiego, dowodzonego przez hr. gen. Hieronima Colloredo, próbowali zdobyć redutę tuż za rogatkami przedmieścia Dippol diswalde. Austriacy nacierali też od strony bramy Fryburskiej, a Rosjanie i Prusacy penetrowali przedmieście Pirna nad brzegiem Łaby. Mieszkańców ogarnęła trwoga. W mieście w kilku miejscach wybuchły pożary, ludzie ginęli na ulicach. Zacięta walka nie ustawała ani na chwilę.
51 Nagle otworzyły się bramy miasta, a w nich ukazała się gwardia. Prowadził ją gen. Piotr Dumoustier. Dalej posuwały się bataliony piechoty francuskiej. Choć natrafiły one na silny opór oddziałów sprzymierzonych, parły z całą siłą naprzód, a upojeni wódką Prusacy, przekonani o swoim zwycięstwie, krzyczeli: „Na Paryż, na Paryż!" Francuską piechotę wsparł atak kawalerii marsz. Murata, która — jak zwykle zresztą — dała nieprzyjacielowi nauczkę. W starciu tym gen. Dumous tier został ranny. W tym czasie gen. Jan Ludwik Gros rzucił się z oddziałem gwardii na tzw. redutę Moszyńskich. Dzięki śmiałości i od wadze udało mu się ją opanować, ale został w czasie akcji ranny. Generałowie na czele oddziałów piechoty odepchnęli sprzymierzonych aż do wsi Blaserwitz. Gen. Franciszek Rouquet został ranny w ramię. Kawaleria gen. Latour-Maubourga szarżowała kilka razy na równinie i wyrzuciła Prusaków z Wielkiego Ogrodu, a Colloredo skierował się ku rogatce Plauen i ze swoimi Austriakami próbował ją odzyskać. Nie pozwolił mu na to gen. Dumoustier, który, choć dość ciężko ranny, trwał nieugięcie na pozycji. Natomiast gen. PjottCambronne prowadził walkę jeszcze w nocy. Udało mu się wziąć dtrSfewoli cały batalion austriacki ze sztandarem. Napoleon był zadowolony z przebiegu pierwszego dnia walk o Drezno. Sprzymierzeni straciLLponad 3 tys. zabitych i rannych oraz 2 tys. wziętych do niewoli, Francuzi mieli n 2 tys. zabitych i rannych . V^ O godz. 23 cesarz konno przeprowadzał rekonesans po bitwie. Zlustrował obozy na brzegach Łaby aż do rogatek Dohna, oświetlone przez pożary, a także kontrolował przeprawianie się na lewy brzeg i zajmowanie pozycji wokół Drezna. Potem wrócił do swojej kwatery, gdzie jeszcze część nocy z szefem sztabu Berthierem pracował, wydając kolejne polecenia. 12 Tamże, s. 74 nn; G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 86-87; [K. K o ł a c z kowski] Wspomnienia jenerała Klemensa Kołaczkowskiego, ks. 2 (1 HI3-1815), Kraków 1898, s. 22.
52 Kawaleria pod rozkazami Murata miała się zebrać na przedmieściu Friedrichstadt. Marsz. Victor zajmował pozycje na przodzie, by móc atakować czoło oddziałów austriackich. Marmont i Saint-Cyr mieli stać w centrum, natomiast Ney i Mortier powinni pomaszerować w stronę Pirny z czterema dywizjami młodej gwardii. 27 sierpnia zaraz z rana Napoleon pisał do Marii-Ludwiki, że odniósł wielkie zwycięstwo nad armią rosyjsko-prusko-austriacką, dowodzoną osobiście przez trzech władców, że ścigał wroga konno. Na dowód odniesionego sukcesu przesyłał cesarzowej zdobyte sztandary. Rzęsisty deszcz padał całą noc. Wczesnym rankiem gęsta mgła zasnuła pole bitwy pod Dreznem, a deszcz nie ustawał. Już o godz. 6 cesarz wyjechał przez bramę Fryburską. Gen. Franciszek Antoni Teste maszerował z 1 brygadą na czele II korpusu marsz. Victora, ks. Bellune, postępując za Austriakami, wycofującymi się na Fryburg. Francuzi zaatakowali centrum przeciwnika gwałtownym ogniem ar tylerii. Marsz. Victor posuwał się naprzód, gdy Murat 60 szwadronami kawalerii próbował okrążyć lewe skrzydło austriackie. Również w centrum marsz. Saint-Cyr toczył krwawą walkę z Prusakami, podczas gdy Ney wypierał oddziały Wittgensteina. l3 Za radą gen. Henryka Jominiego Aleksander koniecznie chciał zatrzymać ks. Moskwy. Rzucił więc nowe oddziały do 13 Gen. Henryk Jomini, Szwajcar z pochodzenia, wiele lat pełnił służbę w armii napoleońskiej. Znakomity teoretyk sztuki wojennej. Jak twierdzi Grabowski, nie cieszył się on ani względami, ani sympatią Napoleona jakoby dlatego, że był przyjacielem gen. Moreau i należał do spisku antynapoleońskiego. Gdy Jomini dowiedział się, że Moreau powrócił ze Stanów Zjed noczonych, przeszedł na służbę sprzymierzonych i jest doradcą cesarza Aleksandra, zapragnął się z nim spotkać. Pewnego dnia na początku sierpnia Jomini zaczął jakoby kontrolować straże przednie, których zadaniem było obserwowanie placówek nieprzyjaciela. Gdy znalazł się w pobliżu placówek pruskich, kazał ordynansowi zawrócić, a sam galopem ruszył do Prusaków. Wkrótce potem został generałem adiutantem Aleksandra I i członkiem Rady Wojennej wojsk sprzymierzonych. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 82.
53 walki, aby zadały mu druzgocący cios. Niestety, manewr się nie udał, gdyż Murat i Victor kontynuowali ofensywę właśnie przeciwko lewemu skrzydłu nieprzyjaciela. Powietrze roz dzierał huk dział, który przerodził się w obustronną, nie milknącą ani na chwilę kanonadę. W pewnej chwili doradca Aleksandra, gen. Moreau, zbliżył się do cesarza Rosji i powiedział: „Sire! Wasza Wysokość! To do Was strzelają. Błagam, nie wystawiajcie się na niebez pieczeństwo". Aleksander cofnął się, mówiąc: „Proszę, przej dźcie!" Wtedy kula wyrzucona przez nową baterię ugodziła gen. Moreau w prawe kolano, przeleciała nad koniem i trafiła w kółko u ostrogi lewej nogi. Gdy po chwili ktoś podbiegł do generała, by go podnieść, on tylko wyszeptał jedno słowo: „Mort" (Śmierć), i stracił przytomność. Zabrano go natych miast do lazaretu polowego w pobliskiej wsi Lahn. Tam amputowano mu prawą nogę powyżej kolana. Gdy Moreau odzyskał świadomość, chirurg zakomunikował mu, że najprawdopodobniej niezbędna będzie też operacja lewej nogi. Nie tracąc rezonu generał zapytał tylko, czy między jedną a drugą operacją wolno mu zapalić cygaro. Zdążył jeszcze podyktować list pożegnalny do żony i córki i zakończył życie, powtarzając jakoby przedtem następujące słowa: „A jednak nie jestem winien. Pragnąłem tylko dobra mojej ojczyzny, chciałem tylko wyrwać się z upokarzającego jarzma..." Ciało poległego generała na rozkaz cesarza Aleksandra zabalsamowano i przetransportowano do Petersburga, gdzie Moreau został pochowany z honorami przysługującymi feld marszałkowi rosyjskiemu. Aleksander polecił też wypłacić osieroconej małżonce gen. Moreau sumę 500 tys. rubli tytułem bezzwrotnej zapomogi i przyznał dożywocie w wysokości 30 tys. rubli w srebrze, wypłacane co roku l 4 . W pamięci 14 T h i r y , op. cit., s. 22, 36 i 40; por. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 89 oraz N i e d z i e l s k i , Rvs dziejów Księstwa..., s. 146; F a i n, Manuscrit de... 1813, t. II, s. 292.
55
54 Francuzów ten okryty sławą bohater spod Hohenlinden z grud nia 1800 r. pozostał tylko zdrajcą. Dochodziła już godz. 15, gdy marsz. Murat wypadł z przed mieścia Friedrichstadt ze swoją konnicą i raz po raz rzucał regimenty do szarży na wroga. Artyleria konna, stojąca naprzeciw, widząc, co się dzieje, po prostu zaczęła uciekać z armatami. Natomiast piechota austriacka sformowała czworo bok, szykując się do prowadzenia ostrego ognia. Powtórzyła się sytuacja z poprzedniego dnia nad Kaczawą. Broń i amunicja tak przemokły podczas prawie bez przerwy padającego desz czu, że nie nadawały się do strzelania. Kawaleria Murata miała więc ułatwione zadanie i rozbijała jeden po drugim czworoboki nieprzyjaciela. Marszałek nie ustawał w podejmowaniu szarż. Był w swoim żywiole, atakował całe lewe skrzydło armii austriackiej. Kawaleria francuska pędziła przed sobą „piechotę, armaty i konnicę austriacką niby trzodę owiec i to wprost ku środkowi armii, tj. ku Dippoldiswalde i Pirna..." Reszta baterii przeciw nika umilkła natychmiast. Przerażeni obrotem sprawy Austriacy zaczęli wycofywać się w nieładzie z Wielkiego Ogrodu. Kawaleria marsz. Joachima Murata, króla Neapolu, wraz z piechotą ścigała wroga aż do wieczora. Gwałtowna burza z piorunami i ulewą powstrzymała dalszy atak Francuzów. Austriacy stracili trzech generałów, kilku odniosło rany, wśród nich Ignacy Gyulai, wielu żołnierzy było rannych i zabitych. 15 Ponad 15 tys. Austriaków dostało się do niewoli francuskiej . W późnych godzinach popołudniowych wyżsi dowódcy zgromadzeni przy cesarzu rosyjskim i królu pruskim za stanawiali się nad krokami, jakie w związku z zaistniałą sytuacją należy podjąć. Zacietrzewieni Prusacy chcieli bitwę kontynuować, lecz ks. Schwarzenberg, którego armia straciła bez mała 20 tys. ludzi, zdecydował się na odwrót w kierunku Rudaw — łańcucha gór czeskich. Silne straże tylne wojsk 15
O. O d e 1 e b e n, Napoleons Feldzug in Sachsen im Jahre 1813, Leipzig 1840, s. 161.
sprzymierzonych zajęły stanowiska u wejścia do doliny pod Dreznem. Gen. Jomini napisał potem, że zanosiło się wówczas na katastrofę , 6 . ' Bitwa pod Dreznem stanowiła ostatnie ze świetnych zwy cięstw Napoleona w tej kampanii. Około godz. 20 cesarz powrócił do Drezna. Cały dzień spędził w siodle, a wskutek deszczu przemókł tak bardzo, że klapy kapelusza opadły mu aż na ramiona. Gdy wstąpił do króla saskiego, ten witał go jak zbawcę, niemal ze łzami w oczach, z wielką bowiem obawą spodziewano się klęski. Po bitwie cesarz zobowiązał marsz. Mareta, ks. Bassano, do sporządzenia listy mieszkańców Drezna, którzy zostali ranni lub ucierpieli wskutek rozegranej tu bitwy, i obiecał im pomóc. Napoleon polecił marsz. Saint-Cyrowi pomaszerować w kierunku miejscowości Dohna, by połączyć się tam z Vandamme'em i obrać marszrutę na Berggiesshiibel. Marsz. Mortier miał iść do Pitny, dokąd też zamierzał się udać cesarz i skąd powinny się zacząć dalsze działania. Późnym wieczorem przyprowadzono z Nottnitz do kwatery Napoleona wieśniaka, który w ciągu dwóch ostatnich dni przebywał w kwaterze głównej sprzymierzonych. Przesłuchi wany przez markiza Caulaincourta zeznał, że podczas bitwy został ciężko ranny jakiś znaczniejszy generał wojsk sprzy mierzonych, którym sam cesarz Aleksander bardzo się inte resował. Nie znał, niestety, nazwiska rannego. Napoleon przypuszczał, że był to ks. Schwarzenberg. Zaraz jednak okazało się, że są to mylne domysły, książę bowiem kierował odwrotem wojsk sojuszniczych. Tego wieczora we wsi Nottnitz złapano pięknego i bardzo niespokojnego charta. Na obroży pies miał wypisane następujące słowa: „Należę do gen. Moreau". Zagadka się wyjaśniła i7 . " H. J o m i n i , Precis politiąue et militaire de campagnes 1812-1814, t. II, Laussanne 1886, s. 61 nn. 17 Th i ry, op. cit., s. 85.
56
57
Napoleon pojechał konno na lewe skrzydło pola walki, gdzie stał Mortier, ks. Treviso, a następnie udał się traktem do Piały, którą 26 sierpnia odebrano Rosjanom. Po drodze był świadkiem potyczki francuskiej straży przedniej z pułkiem huzarów pruskich płk. Bliichera, syna generała, a późniejszego feldmar szałka pruskiego. Pułkownik w czasie starcia wysunął się przed swój pułk tak bardzo, że podoficer pułku szwoleżerów, będący w szpicy, chwycił go za mundur i wziął do niewoli18. 27 sierpnia Francuzi posunęli się trochę naprzód i już późnym wieczorem zakończyli w zasadzie pościg za wojskami sprzymierzonych. 28 sierpnia Napoleon pisał do Marii Ludwiki: „Papa Franciszek miał szczęście, że tu nie przybył. Cesarz Aleksander i król pruski byli ze swoimi armiami; dobrze walczyli i umykali w pośpiechu. Czuję się wspaniale..." ' 9 . Choć pisał zwykle, że wszystko idzie świetnie i czuje się doskonale, to w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Według słów kamerdynera Constanta, cesarz późnym wieczorem dostał silnych bólów żołądka i wysokiej temperatury, nie zmrużył więc oka całą noc. Nad ranem dolegliwości wprawdzie minęły, ale Napoleon czuł się bardzo wyczerpany i w związku z tym powozem pojechał do Drezna. 29 sierpnia rano, mimo nie najlepszego samopoczucia, cesarz rozpoczął normalny dzień pracy. Pod Dreznem wzięto wielu jeńców, żołnierzy armii austriackiej. Cesarz dobrze się orientował, że wśród nich było wielu Polaków z Galicji. Niewiele się namyślając, rozkazał wybrać 2000 „Galicjanów" i wcielić ich w szeregi polskiego korpusu. Polecił też przed stawić sobie wziętych pod Dreznem do niewoli oficerów, chcąc, by pojedynczo przedefilowali przed nim. Podczas tej niecodziennej defilady zwrócił uwagę na niezwykle przystojnego rotmistrza huzarów austriackich w pą18
G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 96; J. Z a ł u s k i , Wspomnienia o pułku lekkokoimym polskim Gwardyi Napoleona /..., s. 313. 15 Cyt. za: Thiry, op. cii., s. 87.
sowych spodniach i seledynowym dolmanie20. Zatrzymał go i zapytał, jak się nazywa. „Hrabia Ignacy Ledóchowski" — padła odpowiedź. Usłyszawszy nazwisko, Napoleon zagad nął znowu rotmistrza: „I ty, będąc Polakiem, przeciw mnie służyłeś?" „Tak jest. Najjaśniejszy Panie" — odrzekł ze spokojem oficer. Cesarz, chyba urażony trochę taką butną odpowiedzią, uderzył go szpicrutą po plecach, po czym nadal obserwował idących przed nim oficerów21. Zakończyła się zwycięska bitwa Napoleona o Drezno. Przyniosła nowe wawrzyny sławy, ale, niestety, jej następstwa nie mogły być wykorzystane; zwyciężał bowiem cesarz, ale przegrywali jego marszałkowie i generałowie... PORAŻKA VANDAMME'A POD KULM (30 sierpnia)
Mimo zwycięstwa pod Dreznem sytuacja Wielkiej Armii 29 sierpnia wcale nie była pomyślna: Macdonald nie odrzucił Bliichera znad Kaczawy, a sam ponosząc straty wycofał się nad Bóbr, gdy armia śląska w dalszym ciągu parła w stronę Drezna; Oudinot nie osiągnął powodzenia w ofensywie na Berlin. Prawdziwym sukcesem było jedynie zwycięstwo Napoleona na przedpolach Drezna i pościg za oddziałami armii czeskiej ks. Karola Schwarzenberga do granicy czeskiej. Rano o godz. 5 uzyskano łączność z Lipskiem. Godzinę później gen. Hipolit Pire miał przejść ze swoją brygadą przez most drezdeński i udać się do Miśni, położonej około 20 km na północny zachód od Drezna. O godz. 6.30 marsz. Murat 20 Dolman (węg.) — krótki płaszcz huzarów węgierskich, zarzucany na lewe ramię. 21 J a s z o w s k i , op. cit., s. 113. Ignacy Ledóchowski służył potem w artylerii konnej VIII korpusu ks. Józefa. W armii Królestwa Polskiego pełnił służbę w dyrekcji artylerii. W 1827 r. awansował do stopnia pułkownika i został komendantem arsenału składowego. Po wybuchu powstania lis topadowego przeniesiony na stanowisko komendanta twierdzy Modlin; w końcu kwietnia 1831 r. awansował na generała brygady. Por. M. T a r c z y ń s k i , Generalicja powstania listopadowego, Warszawa 1980, s. 390.
58
59
poinformował szefa sztabu Berthiera, że gen. Dominik Vandamme pół godziny temu zaatakował w pobliżu Hellendorf ks. Eugeniusza Wirtemberskiego z oddziałami rosyjskimi, wziął jeńców i zdobył 4 armaty. Generał, zachęcony powodzeniem, podjął pościg za Ros janami, przeszedł Rudawy Czeskie i posuwając się równiną' po południu dotarł do miejscowości Kulm. Zaatakował stojących tam Austriaków, spychając ich początkowo w kie runku Cieplic. Tymczasem pruski gen. Fryderyk Kleist, wycofując się przed marsz. Muratem, wpadł na straż tylną korpusu Vandamme'a. W straży tylnej powstał popłoch, nikt bowiem takiego ataku się nie spodziewał. Oddziały wojsk sprzymierzonych, widząc zagrażające im niebezpieczeństwo, nagle stawiły niezwykle silny opór. Gwar die rosyjska i pruska, pod dowództwem rosyjskiego gen. Aleksandra Ostermanna-Tołstoja, a także austriackie oddziały rezerwowe podjęły śmiałe uderzenie. Młodzi żołnierze Vandamme'a nie byli w stanie stawić czoła weteranom gwardii rosyjskiej i pruskiej. Ponieważ nie stać ich było na skuteczny opór, wkrótce zaczęli pierzchać. Korpus Vandamme'a, wzięty w dwa ognie, znalazł się w rozpaczliwej sytuacji. Wprawdzie młodzi żołnierze dawali z siebie wszystko, ale ulegli przeciwnikowi, ustępując mu liczebnością i wyszkoleniem. Zostali zmuszeni do odwrotu, choć nie mieli dokąd się wycofać. Wtedy gen. Kleist zaatako wał ich tylną straż. Korpus Vandamme'a poszedł w rozsypkę, a ranny dowódca wraz z dużą częścią wojska dostał się do niewoli. Jako znaczniejszego jeńca generała wkrótce od wieziono do Pragi. Francuzi stracili pod Kulm około 5 tys. zabitych i rannych oraz prawie 7 tys. wziętych do niewoli. 22 Straty sprzymierzonych w walce wyniosły ponad 3500 ludzi . 22
Leipzig 1813, s. 91-92; Z a h o r s k i , op. cii., s. 429; G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 92; T h i r y , op. cit., s. 88-90; K o ł a c z k o w s k i , Wspo mnienia..., ks. 2, s. 22.
W bitwie tej uczestniczył też pułk ułanów polskich pod dowództwem płk. Maksymiliana Fredry, brata Aleksandra. Napadnięty przez nieprzyjaciela w wąwozie, musiał się poddać, a jego dowódca dostał się do niewoli. Wśród ocalałych z pogromu znaleźli się żołnierze 8 pułku lansjerów hr. płk. Tomasza Łubieńskiego. Pułk należał do dywizji jazdy gen. Jana Corbineau z ł korpusu. Podczas walk przerzucany był niejednokrotnie z miejsca na miejsce z zadaniem odpierania szarż nieprzyjaciela. Jak podaje Mariusz Łukasiewicz: „...odznaczył się męstwem i odwagą. Szczególne zdyscyplinowa nie wykazał stojąc pod ogniem dział, kiedy za każdym wystrzałem padali ludzie i konie, dawał przykład innym, a nawet kilka razy zawracał do boju już pierzchające pułki" 2 3 . Gdy gen. Corbineau, zalany krwią z powodu otrzymanej rany i trzymając jeszcze w dłoni zdobytą pruską szablę, zameldował Napoleonowi o klęsce, ten ogromnie się zdziwił takim przebiegiem walk pod Kulm. Miał pretensję do Vandamme'a, że zapędził się za daleko na równinie czeskiej, nie zostawiając za sobą żadnej rezerwy, nie zabezpieczając sobie tyłów24. Niestety, niczego odmienić nie było można. Klęska pod Kulm należała już do faktów dokonanych. Mimo to cesarz wcale nie czuł się pokonany, a listy dyktowane przezeń tchnęły w dalszym ciągu optymizmem i pewnością siebie. SYTUACJA NA FRONTACH W PIERWSZYCH DNIACH WRZEŚNIA
Cała Europa z uwagą śledziła wydarzenia na froncie drezdeń skim, zdając sobie doskonale sprawę, że od ich biegu zależy jej los. We Włoszech przebywał wicekról Eugeniusz de Beauharnais, mając do dyspozycji 15 tys. wojska pod komendą gen. Pawła Grenier. Małżonka marsz. Murata, Karolina — siostra 23
Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 234-235; zob. też G r a b o w s k i, Pamięt niki..., s. 92. 24 Fa i n, Manuscrit... de 1813, t. II, s. 319 nn.
60 Napoleona, w czasie nieobecności króla sprawowała rządy w Neapolu. Prowincje illiryjskie wydawały się dla cesarstwa stracone, ale w dalszym ciągu odgrywały ważną rolę. Wicekról Eugeniusz wycofywał się z ziem włoskich stopniowo, przymu szony do tego sytuacją na południu Niemiec. M.in. bawarski gen. Karol Wrede, będąc jeszcze sprzymierzeńcem Francji, zmawiał się potajemnie z austriackim ministrem Reussem. Coraz więcej sojuszników napoleońskich wchodziło w ciche układy z członka mi koalicji antyfrancuskiej. Ukazała się nawet proklamacja ogłoszona przez następcę tronu szwedzkiego, Bernadotte'a, nawołująca Sasów do dezercji i odejścia od Francji. Drezno w dalszym ciągu pozostało centrum operacyjnym Napoleona. Siły antyfrancuskiej koalicji podzielone były nadal na trzy części. Na północy, na drodze z Berlina, stała armia Bernadotte'a, od wschodu zaś zagrażała armia gen. Bliichera, przybywająca ze Śląska. Kierunku południowo-wschodniego, prowadzącego z Czech, strzegła armia Schwarzenberga, poko nanego pod Dreznem. Napoleon zamierzał czekać na ataki tych trzech armii, mając nadzieję, że kolejno je rozbije i odrzuci daleko od Drezna. Zdaniem historyków wojskowych w wojnie 1813 r. poszczególne operacje były po mistrzowsku rozgrywane przez cesarza, jednakże jako całość stały znacznie niżej niż w po przednich kampaniach. Za duży błąd uważa się na przykład wydzielenie armii marsz. Oudinota i skierowanie jej na północ. Takie bowiem postępowanie było sprzeczne z dotychczas stosowanymi zasadami napoleońskiej sztuki wojennej, której jednym z głównych prawideł była możność przeprowadzenia błyskawicznej koncentracji. Marszałkowie Gouvion Saint-Cyr i Victor mieli obserwować okręgi nadgraniczne. Saint-Cyr zajął kwaterę główną w Pitnie, ks. Bellune we Fryburgu. Rezerwa kawalerii, dowodzona przez gen. Latour-Maubourga, zakwaterowała wokół Drezna. Ponieważ dotychczas marsz. Oudinot niezbyt dobrze wy wiązał się z zadań powierzonych mu na kierunku berlińskim,
zaraz na początku został zaatakowany przez liczną kawalerię wroga. Stawił wprawdzie opór, ale po krótkim czasie cofnął się do Dennewitz. Wówczas to korpusy rosyjskie, pruskie i szwedzki pośpieszyły na pole walki. Pod Dennewitz udali się także Reynier i Oudinot ze swoimi siłami. Pierwszy przybył gen. Biilow z oddziałami pruskimi. Dwa bataliony gen. Karola Moranda zatarasowały mu drogę. Ney wsparł Francuzów dwoma innymi batalionami. W krótkim czasie już cała dywizja Moranda toczyła heroiczną walkę, powstrzymu jąc napór wroga. Wreszcie nadeszła dywizja gen. Piotra Durutte'a i zajęła pozycje naprzeciwko Szwedów i Rosjan. Marsz. Ney miał już wtedy do dyspozycji około 50 tys. żołnierzy. Wprawdzie wojska nieprzyjacielskie liczyły blisko 80 tys., ale marszałek miał nadzieję, że poradzi sobie z nimi. IV korpus Bertranda walczył od kilku już godzin, ale zmuszony był cofać się krok po kroku, tracąc teren. Siły Oudinota zostały okrążone przez kawalerię wroga, a dywizja Dumtte'a po krótkim starciu wycofywała się w porządku z Dennewitz. Francuzi, walczący w centrum, stopniowo szykowali się do odwrotu. Oddziały na prawym i lewym skrzydle stale jeszcze trwały na stanowiskach, nie bardzo orientując się w sytuacji, gdyż chmury kurzu i dymu uniemożliwiały widoczność. Marsz. Ney, widząc, że droga do Jiiterboga jest zatarasowana, a powrót do Wittenbergi niemożliwy, zarządził odwrót w kierunku Torgau27. Klęska Neya pod Dennewitz była całkowita. Francuzi stracili 20 dział i około 16 tys. ludzi w zabitych i rannych, w tym połowę stanowili dezerterzy bawarscy i sascy. Marszałek tłumaczył się później, że nie dał rady silnemu przeciwnikowi, ponieważ Oudinot i Reynier przybyli na pole bitwy zbyt późno. Tymczasem potwierdziły się informacje, że armia czeska kieruje się w stronę Drezna. W związku z tym Napoleon 27
J o m i n i, op. cii, t. II, s. 104 i 117.
I
64
I
— konieczność polubownego porozumienia między trzema dworami w sprawie Księstwa Warszawskiego. Sojusznicy debatowali ponadto nad planami dalszej kam panii, wyrażając życzenie, aby gen. Bliicher pomaszerował na Lipsk. Natomiast generał proponował, aby rosyjska armia Bennigsena połączyła się z armią czeską, pomaszerowała z 60 tys. ludzi nad Łabę i sforsowała rzekę w pobliżu Wittenbergi. Wobec tego armia sojusznicza w sile około 120 tys. wojska ruszyłaby na Lipsk od północy, podczas gdy ks. Schwarzenberg. zaatakowałby miasto od południa. Tak więc sprzymierzeni również snuli plany stoczenia rozstrzygającej bitwy, bitwy pod Lipskiem.
PRZED DECYDUJĄCYMI WYDARZENIAMI W ciągu sierpnia i września sytuacja wojskowa zmienia się na niekorzyść Napoleona. Wprawdzie jeszcze 26 i 27 sierpnia odnosi cesarz pod Dreznem piękne zwycięstwo nad Schwarzenbergiem, który traci tam bfiz_ma}a 50 tys. ludzi, ale owoce tego sukcesu zostały zaprzepaszczone wskutek kolejnych klęsk marszałków napoleońskich: Oudinota — pod Grossbeeren i Neya — pod Dennewitz, Macdonalda rozgromionego przez Bluchera nad Kaczawą i wreszcie Vandamme'a rozbitego pod Kulm przez ustępującą spod Drezna armię czeską. W ciągu zaledwie paru tygodni Wielka Armia ponosi ogromne straty, giną zastępy młodych nowo wcielonych żołnierzy, daje o sobie znać dezercja. Od połowy września cesarz rezygnuje z działań zaczepnych, gromadzi siły bliżej Łaby i zajmuje pozycję wyczekującą. W obozie sprzymierzonych powoli rodzi się plan, który już wkrótce doprowadzi do bitwy pod Lipskiem. Wypada pod kreślić, że członkowie koalicji antynapoleońskiej rezygnują z koncentracji wszystkich sił przeciwko głównej armii fran cuskiej na rzecz prowadzenia działań cząstkowych przeciwko korpusom marszałków francuskich, unikając rozprawy z sa.mym Napoleonem.
5 — Lipsk 1813
66
67
STARCIE POD WARTENBURGIEM (3 październikaL^-c
Tymczasem pod koniec września gen. Bliicher uzyskał posiłki od Rosjan. Wspomagany ponadto przez Bernadotte'a postanowił przeprawić się z wojskiem przez Łabę, a następnie maszerując na Halle zagrozić komunikacjom Napoleona. Na północ od Drezna gen. Osten-Sacken zaatakował marsz. Augusta Marmonta, ks. Raguzy, trzema dywizjami rosyjskimi, ale został odparty. Tymczasem gen. Karol Morand rozmieścił podległe mu oddziały pod Wartenburgiem z tyłu za groblą, która osłaniała zamek przed wylewami rzeki. W nocy zaś z 2 na 3 paździer nika gen. Bliicher wydał rozkaz przerzucenia mostu przez Elsterę. Po nim przeszły podległe mu oddziały i już 3 paź dziernika rano pojawiły się pod miastem. Doszło do starcia, podczas którego wojska francuskie gen. Moranda stawiły dzielny opór, a jego artyleria, gęsto ostrzeliwując linie przeciwnika, zadała mu duże straty (5 tys. zabitych i rannych). Niezależnie od tego francuska załoga, obsadzająca Wartenburg nad Łabą, bardzo ucierpiała i — jak stwierdzają historycy niemieccy — została przez Bliichera rozbita '. Aktu zniszczenia jej dopełnił pruski gen. Johann Yorck. Prusacy nie ustępowali, a ich dowódca skierował kolejne uderzenie na prawe skrzydło francuskie, atakując wieś Bleddin, której bronili Wirtemberczycy. Gen. Bertrand rzucił wtedy brygadę Hullota w celu ich wsparcia. Niestety, wieś zdobyły oddziały pruskie, a próby jej odzyskania Francuzom się nie powiodły. Ponieważ w tym czasie pod Miihberg zręcznie prowadził działania ze swoim korpusem gen. Osten-Sacken, Napoleon zamierzał się z nim rozprawić, a nie udzielił pomocy siłom walczącym z Yorckiem. Zwycięstwo odniesione nad Fran cuzami pozwoliło oddziałom Bliichera już nazajutrz znaleźć 1
[A. M a r m o n t ] Memoires du marechal Marmont duc de Ragusę de 1792 a 1841, b.m.w. 1856, t. V, s. 343-344.
się na lewym brzegu Łaby. Przeprawił się także Bernadotte ze swoimi Szwedami. Tak więc armie śląska i północna maszerowały ku stanowis kom francuskim od północy, natomiast od południa po stępowała armia czeska ks. Schwarzenberga zbliżająca się dwiema kolumnami: od strony Chemnitz korpusy gen. Johanna Klenaua i Ignacego Gyulaia, natomiast od Gery — korpusy Ludwika Wittgensteina i Fryderyka Kleista2. W ten sposób ponad 150 tys. ludzi armii gen. Bliichera i ks. Bernadotte'a znalazło się na tyłach wojsk napoleońskich. 3 października o godz. 6 Napoleon opuścił Drezno,, a pięć dnjnóźniej oddziały francuskie skoncentrowały się pod Eilenburgiem. Tegoż dnia w późnych godzinach popołu dniowych doszło do spotkania ze stojącymi w pobliżu czoło wymi oddziałami Osten-Sackena, zakończonego ich rozpro szeniem. Ponieważ było już późno, ewentualne natarcie na nieprzyjaciela Napoleon odłożył do następnego dnia. Nazajutrz jednak sytuacja zmieniła się. Armja__śląska wycofała się bowiem za Soławę, Napoleon zaś szukał Bliichera na wschod niej stronie Łaby, wskutek czego stracił całe trzy dni. Sytuacja rozwijała się coraz bardziej na korzyść sprzymie rzonych. Zdziwienie ogarnia, że Napoleon jakoś niezbyt dobrze orientował się w liczebności sił znajdujących się w okolicy Chemnitz, choć można się było spodziewać, że będą one chciały pomaszerować na Lipsk. W nocy z 4 na 5 października cesarz otrzymał od marsz. Marmonta trochę informacji o walkach pod Wartenburgiem. Zamierzał więc przesunąć się do Wiirzen traktem z Drezna do Lipska. Towarzyszyć mu miała kawaleria Sebastianiego, gwardia i korpus marsz. Oudinota. 2
Leipzig 1813, s. 92. O walkach pod Wartenburgiem istnieją w historiografii zarówno niemieckiej, jak i francuskiej sprzeczne opinie. Jedni twierdzą, że Francuzi zostali rozbici, drudzy zaś, że Prusacy Bliichera byli zdziesiątkowani przez gen. Moranda i jego artylerię. Zob. Th i ry, op. cit., s. 142 n, a także S k a l k o w s k i , O cześć imienia..., s. 296; K. N i e d z i e l s k i , Walka ludów (Lipsk 1813), Warszawa 1913, s. 17.
69 Głównym założeniem taktycznym Napoleona było teraz opóźnianie marszu wojsk sojuszniczych na Lipsk. Cesarz chciał, aby korpusy jak najszybciej zbliżyły się do miasta, trzymały nieprzyjaciół w pewnej odległości od niego i gdy tylko zaistnieją warunki, rozegrały bitwę generalną. Armia francuska zmierzała szybkimi forsownymi marszami, które ogromnie wyczerpywały żołnierzy. Pogoda była cały czas fatalna: mokro i deszcz, który od czasu do czasu przechodził w ulewę. Dni mijały szare, ponure i mgliste. Jako ciekawostkę wypada tu odnotować fakt, że 7 paździer nika w Paryżu odbyło się w Senacie tzw. cesarskie posiedzenie, któremu przewodniczyła... cesarzowa Maria Ludwika, córka —jak wiemy — cesarza Austrii Franciszka I. Trzeba przyznać, że ojciec był dla swojej córki, cesarzowej Francji, bardzo łaskawy i okazywał jej należny szacunek. I tak na przykład na I wszelkich uroczystościach, zgodnie z wolą cesarza, Maria | Ludwika miała iść zawsze przed cesarzową Austrii Beatrycze, trzecią małżonką Franciszka I. Miało to, oczywiście, i swoje negatywne skutki. Macocha bowiem zapałała wprost nienawiś cią do pasierbicy. Stale też wywierała wpływ na małżonka, usposabiając go nieżyczliwie do córki, a przede wszystkim do zięcia — Napoleona I. Podobno to cesarzowa wraz z ks. Metternichem i hr. Stadionem nakłoniła Franciszka I do wystąpienia przeciw Napoleonowi. Maria Ludwika przybyła wcześnie do Tuilleries. Jechała tam prawie półtorej godziny karetą koronacyjną. Była w pięk nej śnieżnobiałej długiej sukni ze srebrnymi lamówkami. Na głowie miała koronę, rozbłyskującą tysiącami brylantów. Cesarzowej towarzyszył orszak dam dworu. Paryż pozdrawiał swoją panią salutem artyleryjskim. Posiedzenie w Senacie odbywało się w podniosłym nastroju, a przemówienie cesa rzowej przyjęli senatorowie z wielkim aplauzem. Zakończyła je Maria Ludwika następującymi słowami: „Francuzi! Wasz 3 Cesarz, Ojczyzna i Honor was wzywają!" 3
G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 95; T h i r y , op. cit., s. 152.
KIERUNEK: LIPSK
9 października — zgodnie z rozkazami Napoleona - marsz. Ney miał z III, IV i VIII korpusami posuwać się w stronę Diiben. Cesarz wyjechał z Eilenburga, gdzie kontrolował stan kawalerii gen. Latour-Maubourga i wydał jej ostatnie rozkazy. Już późno po południu przybył do Diiben. Tu zajął kwaterę w małym zameczku nad stawem i zabawił w nim dwa dni, po czym zamierzał dalej maszero wać w kierunku północnym. Gen. Reynier stał ze swoim VII korpusem saskim w Wittenberdze, tam też udała się gwar dia, natomiast gen. Bertrand z IV korpusem posuwał się na Wartenburg4. Napoleon bez przerwy kierował rozkazy do swoich mar szałków i coraz je zmieniał. 12 października pod koniec dnia otrzymał dwie pomyślne wiadomości: marsz. Ney przesunął się z Diiben do Dessau, a marsz. Augereau dotarł już z korpusem do Lipska. O północy Napoleon pisał do marsz. Marmonta: „Maszerujcie jak najśpieszniej, aby zabezpieczyć Lipsk przed nieprzyjacielem. Wydaje się, że zbliża się decydujący moment... Jeśli usłyszycie kanonadę pod Lipskiem, przyśpieszcie marsz i weźcie udział w walce" 5 . Pół godziny później nadeszły kolejne meldunki od Neya. Marszałek informował m.in., że na prawym brzegu Łaby widać liczne kolumny bagaży i parki artylerii. O godz. 5 Napoleon postanowił wysłać całą gwardię do Diiben, aby następnego dnia przesunąć się do Lipska. 14 października o godz. 3 wydał rozkazy, aby król saski, gen. Philibert Curial i gen. Karol Lefebvre-Desnouettes przesunęli się pod Lipsk. Sytuacja nagliła coraz bardziej. Cesarz opuścił Diiben i posuwał się w stronę Lipska, zawsze na koniu w otoczeniu sztabu. Jechał więc marsz. Berthier, 4 Correspondance de Napoleon /''..., t. XXVI, nr 20763, s. 387, Diiben, le 11 octobre. 5 Tamże, nr 20782, s. 401, Diiben, le 12 octobre.
71
70
generałowie-adiutanci, oficerowie ordynansowi sztabu cesarza, podszef sztabu gen. hr. Franciszek Monthion, adiutanci gen. Berthiera oraz oficerowie w stopniu pułkowników i subalternów (tj. oficerów młodszych). 50 kroków przed Napoleonem — jak stwierdza Józef Grabowski — „jechało dwóch oficerów ordynansowych, a przed nimi szpica z kilkunastu żołnierzy z tego pułku gwardii, który był na służbie, dowodzona przez oficera. Za Napoleonem cztery szwadrony gwardii konnej po jednym z każdego pułku, to jest po szwadronie szaserów, dragonów, szwoleżerów polskich i grenadierów konnych, pozostawały pod dowództwem generałów-adiutantów cesarza. Kareta zaś, wozy, konie wierzchowe, muły z bagażami, furgony sztabu szły za konnicą w oddaleniu". Tego dnia cesarz ze swoją świtą przybył do wsi Reudnitz (ćwierć mili od Lipska), gdzie polecił założyć kwaterę główną6. MARSZE I POTYCZKI VIII KORPUSU
W pierwszych dniach września VIII korpus ks. Poniatows kiego i IV korpus rezerwowy jazdy otrzymały od marsz. Berthiera rozkaz posunięcia się do Lóbau na trakcie z Żytawy do Drezna. 8 września nadszedł rozkaz z Drezna od cesarza. VIII korpusowi polecono śledzić ruchy korpusu austriackiego, który zajął Żytawę i Rumburk. Kilka godzin później ks. Poniatowski otrzymał kolejną depeszę. Szef sztabu, marsz. Berthier, zawiadamiał, że zadaniem Polaków będzie osłanianie prawego skrzydła korpusu marsz. Macdonalda, ks. Tarentu, na linii Budziszyn-Neustadt7. Książę trochę się tym poleceniem 6 G r a b o w s k i , Pamiątniki..., s. 111—112; Correspondance de Napo leon r..., t. XXVI, nr 20805, s. 420, Reudnitz, le 14 octobre; zob. też T h i ry, op. cit., s. 174. 7 Correspondance de Napoleon I"..., t. XXVI, nr 20527, s. 209, Dresde, le 8 septembre.
zdenerwował. Miał przecież dość szczupłe siły, a oba wy znaczone punkty leżały od siebie stosunkowo daleko. W następnych dniach doszło do potyczki z dragonami i kozakami gen. Andraulta Langerona. Polscy krakusi i kirasjerzy stawili mężny opór i dali przeciwnikowi nauczkę, ale — niestety — nie na długo. Zbliżały się bowiem coraz liczniejsze kolumny rosyjskie. Polacy z dużym wysiłkiem powstrzymywali napór nieprzyjaciela. Największe jednak siły Langerona maszerowały w stronę Lóbau. Polacy nie dali za wygraną. Stawił im czoło 1 pułk piechoty gen. Kazimierza Małachowskiego oraz dwie kompanie woltyżerskie z pułku nadwiślańskiego, które prowadził do boju kpt. Henryk Brandt. Śmiałym atakiem na bagnety, choć opłaconym wysokimi stratami, żołnierze polscy zdecydowanie odrzucili nieprzyja ciela. Ponieważ jednak stale nadciągały nowe siły rosyjskie, dowódca korpusu zadecydował cofnąć się w stronę Lóbau pod osłoną dywizji jazdy gen. Michała Sokolnickiego. Gdy około godz. 16 ukazały się znów oddziały nieprzyja ciela, przywitano je ogniem artylerii, a jazda IV korpusu szarżowała kilkakrotnie na wroga. W tym czasie od strony m. Reichenbach nadszedł V korpus Lauristona i zaatakował przeciwnika, który wreszcie zrezygnował z walki. Po godz. 21 ks. Józef zarządził odwrót. Pierwsza większa bitwa Polaków okupiona została sporymi stratami. Poległo w niej lub odniosło 8 rany 23 oficerów i około 500 żołnierzy . Od połowy września na całym froncie na wschodzie staczali polscy żołnierze walki z silnymi podjazdami pruskimi Bliichera. Odznaczył się w nich IV korpus jazdy i niezwykle ruchliwa i dzielna straż przednia krakusów gen. Jana Umiń skiego. 25 września polski korpus ruszył w kierunku Budziszyna. Tymczasem od strony Bischofswerdy nadjechał cesarz. Na widok krakusów na małych konikach zaczął się serdecznie H
K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 29 n; Korespondencja ks. Józefa..., t. V, s. 401 nn; zob. też Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 243 nn.
73
72 śmiać. Gen. Umiński podbiegł do Napoleona, aby złożyć raport. Ten od razu oświadczył, że chce dokonać przeglądu tego dziwacznego pułku, po czym podjechał przed jego pierwsze szeregi. Krakusy powitały dostojnego gościa grom kimi okrzykami: „Niech żyje cesarz!". Zaraz po przeglądzie Napoleon polecił rozsiodłać jednego konia. Gdy ujrzał lichą szkapinę, znów zaczął się głośno śmiać, a zwracając się do Caulaincourta, wykrzyknął: „Oto ludzie, co na takich koniach biją kozaków i zabierają im sztandary; to przecież dzielna jazda i dzielny naród ci Polacy!" Natomiast do Umińskiego powiedział: „Jenerale, muszę mieć 3000 takich ludzi". Gdy Umiński odparł, iż takich koni w Saksonii nie ma, cesarz powiedział: „Ale cóż, za pieniądze można wszystkiego dostać. Każę panu dać odpowiednie fundusze i nie ma o czym gadać, muszę mieć takie konie". Poniatowskiemu, który wtedy nadjechał, powtórzył jeszcze: „Właśnie oglądałem pańską jazdę pigmejską, muszę mieć 3000 podobnej'"'. VIII korpus wraz z IV korpusem jazdy miał oczyścić okolice Drezna na lewym brzegu Łaby od licznych tu partyzantów nieprzyjaciela, którzy pod wodzą gen. Thielemanna, atamana Płatowa i pułkowników Kutuzowa i Miinstera grasowali pod bramami Lipska. Określano ich siły na 9 tys. koni z dobrą artylerią konną. 29 i 30 września wysłano żołnierzy na rozpoznanie pod komendą mjr. Kajetana Rzuchowskiego i szefa szwadronu Szymańskiego w stronę Frohburga i Penig. Zaatakowali oni zupełnie niespodzianie obozy kozackie pod Frohburgiem i schwytali 10 jeńców z korpusu Płatowa. W nocy z 30 września na 1 października wpadli znowu do obozu austriac kiego pod Penig i wzięli siedmiu huzarów do niewoli. Ustalili ponadto, że Płatów zajmuje pozycje pod Frohburgiem i Altenburgiem, gen. Thielemann — w Preisnitz, w Penig zaś stoi * K o ł a c z k o w s k i , op. cii., ks. 2, s. 39.
korpus austriacki w sile 2500 ludzi. Poniatowski skoncentrował własne oddziały pod Frohburgiem, zamierzając uderzyć w pierw szych dniach października na przeciwnika. -3 .październik£ o świcie gen. Umiński, mając jeszcze dodatkowo 400 piechoty i 300 koni od Sokolnickiego, podszedł do Altenburga z zamiarem zaatakowania stojącego w pobliżu Thielemanna. Tymczasem nieprzyjaciel opuścił miasto, zo stawiwszy w nim tylko dwa pułki kozaków. Wszystkie natomiast oddziały przeciwnika zgrupowały się w Zwickau, trzy mile od Altenburga w stronę granicy czeskiej, i zajęły pozycje na wzgórzach za miastem. Jazda polska minęła kłusem ciasne uliczki, z impetem uderzyła w kozaków i rozbiła ich. Stracili 10 zabitych, a 28 dostało się do niewoli. Wśród zabitych był wyższy oficer kozacki. Zabrano mu piękną szablę turecką, którą Umiński podarował Poniatowskiemu. Kozaków ścigano aż do Móckern. Do 4 października Polacy stali pod Altenburgiem. Tego dnia gen. Sokolnickiemu udało się zająć Chemnitz, ale na bardzo krótko. Przybył bowiem zaraz ataman Płatów ze swoimi kozakami i zmusił generała do odwrotu do Penig. Dwa dni później o północy Polacy cofnęli się z Frohburga do Róchlitz, Umiński zaś miał się przenieść do Geithain i prowa dzić rozpoznanie ku Frohburgowi. 7 października do Róchlitz przybył także marsz. Murat z korpusami Lauristona i Victora. Następnego dnia nocą (o godz. 2) VIII korpus udał się znów do Frohburga. W drodze doszło do kolejnej potyczki z kozakami. Piechota zatrzymała ich, a szwadron krakusów zaatakował przeciwnika i zmusił go do ucieczki. O godz. 18 Polacy weszli do Frohburga. Nazajutrz mieli przejść przez miasto i skierować się traktem w stronę Lipska. 10 października straż tylna pod komendą gen. Kazimierza Małachowskiego podczas potyczki z nieprzyjacielem spaliła most na rzeczce Wira, a następnie maszerowała prawym jej brzegiem w stronę wsi Borna i Zeidlitz ku przeprawie.
74
Niestety, przeprawę tę obsadził 25 pułk strzelców rosyjskich. Do wsi dotarł również gen. Gorczakow z dwiema dywizjami w celu wsparcia Rosjan. W tym czasie VIII korpus, poprzedzony dywizją gen. Izydora Krasińskiego, maszerował traktem. Nagle został ostrzelany ogniem karabinowym przez strzelców rosyjskich ukrywających się w pobliżu. Jak podaje gen. Klemens Kołacz kowski, Poniatowski dobył wtedy pałasza i krzyknął do oficerów swojego sztabu: „Teraz pora, panowie, pokazać, czy umiemy szarżować! Naprzód, panowie!" I0 Polacy jak wicher popędzili na nieprzyjaciela. Strzelcy rosyjscy, obezwładnieni tym atakiem, uciekli do wsi Zeidlitz, skąd zostali wyparci i musieli cofać się ku wsi Borna. Żołnierze izumskiego pułku zatrzymali się na lewym brzegu Pleissy, gdzie znaleźli się pod osłoną ciężkiej baterii ostrzeliwującej polskich żołnierzy maszerujących głównym traktem w stronę Lipska. 11 października około południa VIII korpus pomaszerował do Róthe i obsadził okoliczne wsie, a nazajutrz udał się do Cróbern i pozostał tam do 14 października, czekając na dalsze rozkazy.
Tamże, s. 46 nn.
W PRZEDEDNIU „BITWY NARODÓW" POLE BITWY
/Już w XI w. istniał tu gród i osada należąca najpierw do marchii miśnieńskiej, a później do Saksonii. W drugiej połowie XII w. Lipsk otrzymał prawa miejskie, a dzięki pracowitości i gospodarności mieszkańców stał się prężnym ośrodkiem kultury i gospodarki niemieckiej. Od XIV w. zaczęły się tu odbywać głośne w całej Europie, łączące miasto ze Wschodem i Zachodem, targi, które przetrwały aż do naszych czasów. Dawniej Lipsk otoczony był murami obronnymi z wieżami i fosą, miał umocnione bramy z mostami zwodzonymi. Mury te, nadwerężone zębem czasu, od 1784 r. zaczęto burzyć, wykorzystując odzyskane tereny na aleje spacerowe i zieleńce. W 1813 r. Lipsk nie był już tak pięknym i bogatym miastem, jak w roku 1806, kiedy zajęli go Francuzi. Ogromną uciąż liwością dla miasta i całego okręgu lipskiego był francuski zarząd wojskowy, który nie tylko zajmował kwatery dla wojska, ale także wymagał od ludności świadczeń w gotówce i w naturze. W mieście było 771 domów, zamieszkanych przez 18 827 mieszkańców. Wznosiło się tu 76 kościołów przeważnie z wysokimi wieżycami. Wokół Lipska rozciągały się rozległe
76
przedmieścia, pełne zieleni i kwiatów, gdzie w ponad 620 domach żyło 16 672 mieszkańców. Lipsk stanowił więc dużą —jak na owe czasy — aglomerację miejską. W czasie pokoju stał tu garnizon w sile batalionu piechoty. Lipsk i okalające go wsie położone były na rozległej i bardzo żyznej równinie, omywanej przez trzy rzeki: Elsterę, Pleisse (czasem nazywaną Plisą) i Parthe, która dzieliła północną dzielnicę miasta na dwie części. Elstera i Pleisse biegną początkowo prawie równolegle z południa na północ, pierwsza nieco w lewo, druga zaś w prawo, aby połączyć się powyżej miasta z zachodniej jego strony naprzeciw wsi Lindenau, a następnie dalej na północ do miejscowości Móckern. Tu skręcając znowu na zachód wpadają do Soławy między Merseburgiem i Halle. Trzecia rzeka — Parthe — płynie na wschód i północ od Lipska, omywając północną jego stronę, a następnie skręcając w kierunku zachodnim wpada pod Móckern do Elstery. Na zachód od miasta Pleisse tworzy z Elsterą po prostu labirynt wijących się rzeczek i strumieni, przez które prowadziła stosunkowo szeroka grobla do wsi Lindenau. Rzeki te, w zasadzie niewielkie w porze letniej, po długotrwałych ulewnych deszczach jesiennych, przy podniesionym stanie wód stanowiły znaczne przeszkody. Były one jakby naturalną granicą pola walki od strony zachodniej. Najtrudniejszy do obrony był odcinek od Pleissy do Parthy. Po zachodniej stronie miasta, w kierunku Lindenau i ku Liitzen, rozciągały się mokradła i trzęsawiska z przerzuconymi przez nie mostami i mostkami, a czasem nawet tylko mocniej szymi kładkami. Na południe od Lipska teren staje się suchy, pagórkowaty i na nim właśnie rozsiadły się liczne wsie. Dokoła miasta biegły szerokie aleje wysadzane lipami. Należy dodać, że w roku 1813 Lipsk miał pięć bram: Grymnicką (zwaną też Grimmajską), Św. Piotra, Ransztadzką, Hallską i Zamkową. Ta ostatnia prowadziła tylko do zamku
77
nad Pleissą. Przed bramami powstały liczne place, jak: Pocztowy, Koński, Królewski, Mięsny i Targ Drzewny. Za nimi rozciągały się przedmieścia, właściwie nie mające ściśle oznaczonych granic. Ogólnie dość suchy teren, a na południu pagórkowaty, ułatwiał ruchy i przegrupowania strony atakującej '. SIŁY STRON WALCZĄCYCH
Napoleon ściągnął rozproszone oddziały ku głównym siłom Wielkiej Armii, zajmując pozycję w okolicach Lipska, gdzie zamierzał wydać połączonym wojskom sprzymierzonych roz strzygającą bitwę. Pozycja wybrana przed bitwą lipską przez marsz. Murata i zaaprobowana przez Napoleona umożliwiała — zdaniem Wacława Tokarza — pomyślne stoczenie walki nawet z przeważającymi siłami przeciwnika. W przeddzień bitwy cesarz miał pod Lipskiem do dyspozycji 190 tys. żołnierzy i 700 dział, gdy armie sprzymierzonych, będące już na miejscu, a mianowicie czeska (główna) ks. Schwarzenberga i śląska gen. Bluchera liczyły 205 tys. wojska i 1000 dział 2 . Trzeba jednak pamiętać, że na początku października cesarzowi Francuzów podlegało ogółem około 300 tys. żołnierzy, natomiast sojusznicy mogli liczyć na 3 znacznie większe siły, a mianowicie na około 540 tys. ludzi . ' [H. A s t e r ] Gęfechte und Schlachten bei Leipzig im Oktober 1813. Grossenteils nach neuen, bisher unbenutzten archivarischen Quellen dargestellt von Heinrich Aster Kónigl. Sdchsischen Obersten a.D., Offizier des Kónigl. Belgischen Leopold und Ritter des Kónigl. Sdchsischen Verdienstordens, cz. I, Dresden 1852, s. 11-26; R. F r i e d e r i c h , Geschichte derBefreiungskriege 1813-1815, t. II, Berlin 1911, s. 327; W. T o k a r z , Bitwa pod Lipskiem, Kraków 1913, s. 7 ; G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie, Księstwo Warszawskie 1807—1814, s. 7; Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 276; N i e d z i e l s k i , Rys dziejów Księstwa..., cz. II, s. 147. 1 T o k a r z , op. cit., s. 8; J. S i k o r s k i , Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, wyd. II, Warszawa 1975, s. 459. 1 Leipzig 1813, s. 94; R. B i e l e c k i , A. T y s z k a , Dal nam przykład Bonaparte..., Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, t. II, Kraków 1984, s. 212.
79
78
Nie było jeszcze bowiem na miejscu armii północnej następcy tronu szwedzkiego, ks. Jana Bernadotte (60 tys.) ani rosyjskiej armii rezerwowej gen. Leontija Bennigsena (30 tys.), ani też austriackiego oddziału gen. Hieronima Colloredo (20 tys.) z armii głównej. Napoleon musiał się śpieszyć, gdyż wojska koalicji już nazajutrz mogły liczyć na nadejście posiłków. Łącznie zatem w „bitwie narodów" miało wziąć udział ponad pół miliona żołnierzy. Jak podaje Biuletyn Wielkiej Armii, 15 października 1813 r. obie strony miały do dyspozycji następujące siły4: Armia francuska W centrum, między wsiami Wachau i Gossa, zajęły pozycje: II korpus marsz. Klaudiusza Victora, ks. Bellune (16 700 ludzi), V korpus gen. Jakuba Lauristona (I3 500), I korpus kawalerii markiza gen. Marii Wiktora Latour-Maubourga (7300), IV korpus kawalerii marsz. Franciszka Kellermanna, ks. Valmy (8 tys.), następnie młoda gwardia marsz. Mikołaja Oudinota, ks. Reggio (8 tys.), rezerwa gwardlTceśarskiej (4 tys.) i wreszcie kawaleria gen. Stefana Nansouty (4 tys.) — razem około 61 500 żołnierzy. Na lewym skrzydle, między Holzhausen a Gross-Pósna, stały: XI korpus marsz, Stefana Miicdonalda, ks. Tarentu (15 tys.), młoda gwardia marsz. Edwarda Mortiera, ks. Treviso (8 tys.), II korpus kawalerii marsz. Horacego Sebastianiego (4 tys.) — łącznie 27 tys. żołnierzy. Na prawym skrzydle, w dolinie rzeki Pleissy, zgrupowały się następujące siły: VIII korpus ks. gen. Józefa Poniatows kiego (8 tys.), IV korpus gen. Henryka Bertranda (8 tys.) 4
Niestety, liczby wojsk napoleońskich podawane zarówno przez autorów francuskich, niemieckich, jak i polskich różnią się między sobą. Opowiadani się za danymi zaczerpniętymi z Biuletynu Wielkiej Armii z 15 X 1813, które jednak wydają mi się trochę zaniżone. Correspondance de Napoleon /"..., t. XXVI, nr 20813, s. 424, Reudnitz, le 15 octobre. Por.: T h i r y , op. cit., s. 182; Aster, op. cit., cz. I, s. 97-99; Leipzig 1813, s. 89; K o ł a c z k o w ski, op. cit., s. 19.
i V korpus kawalerii gen. Edwarda Milhauda (3 tys.) — razem 19 tys. wojska. Ogółem (wraz z artylerią i taborami) przeciwko armii czeskiej ks. Schwarzenberga Napoleon wystawił 119 tys. żołnierzy i 480 dział. Wojska koalicji Siły wojsk sprzymierzonych pozostające pod wodzą austriac kiego feldmarszałka, ks. Karola Filipa Schwarzenberga, przed stawiały się następująco: korpusy austriackie: — ks. gen. Ludwika Hessen-Homburga (20 tys.), gen. Maksymiliana Merveldta (10 tys.) i gen. Johanna Klenaua (25 tys.) korpusy rosyjskie: — hr. gen. Ludwika Wittgensteina (20 tys.), gen. Michała Barclaya de Tolly (35 tys.) i regiment kozaków gen. Matwieja Płatowa (5 tys.) korpusy pruskie: — gen. Fryderyka Kleista (20 tys.), regiment huzarów Hansa Ziethena (5 tys.). Łącznie siły sprzymierzonych na tym kierunku wynosiły 5 140 tys. wojska, w tym 25 tys. jazdy . Podstawowym założeniem planu bitwy, która miała rozegrać się już następnego dnia, była napoleońska zasada maksymalnej koncentracji sił na jednym decydującym odcinku przy oszczędnym, a nawet minimalnym ich użyciu na pozostałych odcinkach, choć widzieliśmy już wcześniej, że Napoleon w pewnej mierze jakby od tej zasady odstępował. W myśl dyrektyw cesarza główne uderzenie miało być wymierzone w ks. Schwarzenberga. Plan przewidywał rozbicie armii czeskiej, odcięcie jej od Czech i odrzucenie za Łabę. Tam zaś, opierając się na twierdzach w Wittenberdze i Magdeburgu, Francuzi mieli całkowicie zlik5
T h i r y , op. cit., s. 184 n: por. także Leipzig 1813, s. 89; A s t e r, op. cit., s. 101.
80
81
widować południową armię sprzymierzonych. Głównym elemen tem bitwy miał być manewr, wiele już razy w bitwach napoleońs kich powtarzany, a mianowicie: natarcie główne i natarcie oskrzydlające na prawą flankę armii czeskiej Schwarzenberga6. Ponieważ sprzymierzeni nie orientowali się dokładnie, jakimi siłami dysponują Francuzi, jakie jest ich miejsce postoju i rozstawienie baterii, korpus gen. Ludwika Wittgensteina wraz z kawalerią gen. Piotra Pahlena miał przeprowadzić rozpoznanie. Ponadto car Aleksander I, żywiąc obawy, że siły rosyjskie, znajdujące się na prawym brzegu Pleissy, mogą być narażone na niebezpieczeństwo, zażądał przeprowadzenia rozpoznania w kie runku na Liebertwolkwitz. Szczególnie zależało mu na informa cjach, czy stojący tam marsz. Murat jest osamotniony, czy też może liczyć na wsparcie ze strony Napoleona. 14 października o 3 nad ranem cesarz wydał rozkaz, aby król saski Fryderyk August, gen. Philibert Curial i gen. Karol Lefebvre-Desnouettes przysunęli się bliżej Lipska. Sytuacja była coraz bardziej nagląca, gdyż nadchodziła armia śląska gen. Bluchera. Wódz ponaglał marszałków Macdonalda i Neya, aby jak najszybciej szli w stronę miasta. Sam opuścił wieś Duben i maszerując na Lipsk przybył do Reudnitz, dokąd — jak pamiętamy — polecił przenieść główną kwaterę. Gwardia stała przy cesarzu, stanowiąc, jak zawsze, prawdziwą jego podporę. Starą gwardią dowodzili generałowie Curial i Ludwik Friant, młoda gwardia pozostawała pod komendą marsz. Mikołaja Oudinota, ks. Reggio. BITWA KAWALERYJSKA MARSZ. MURATA (14 października)
Tego właśnie dnia doszło do bitwy kawaleryjskiej na odcinku Liebertwolkwitz-Giildengossa. Wzięło w niej udział ze strony sprzymierzonych 15 tys. jazdy i trochę piechoty. Do Rosjan dołączyli Prusacy i Austriacy. Dzielnie walczyli z nimi 6
T o k a r z, op. cit., s. 8; Encyklopedia wojskowa pod redakcją mjr. Ottona Laskowskiego, t. V, Warszawa 1936, s. 82; Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 277.
kawalerzyści marsz. Murata. Położenie Francuzów było korzyst ne. Zajmowali bowiem najwyższe wzgórza Galgenbergu między Liebertwolkwitz i Wachau, które z powodzeniem mogły być wykorzystane do ustawienia baterii oraz jako doskonały punkt obserwacyjny. Z tyłu za niewidoczną przez przeciwnika okolicą Galgenbergu zgromadziła się francuska kawaleria. Ranek 14 października minął zupełnie spokojnie. Dzień zapowiadał się posępny, a gęsta mgła spowiła oddziały sprzymierzonych. Cesarz Aleksander I i król pruski Fryderyk Wilhelm III byli już trochę zniecierpliwieni panującą wokół ciszą. Nagle około południa kartacze francuskie posypały się na wieś Giildengossa, po czym Murat dokonał gwałtownego ataku ku całkowitemu zaskoczeniu wojsk sprzymierzonych. Pruska i austriacka jazda stawiły jednak silny opór, a potem nagle szwadrony francuskie zachwiały się i zostały odrzucone do Galgenbergu. W tym czasie kirasjerzy wyrąbali rosyjską obsługę baterii Nikitina i wyparli z pola bitwy przysłanych mu na pomoc huzarów. Tymczasem z boku przyskoczyła jazda pruska. Pod jej osłoną wycofali się huzarzy, a Prusacy natarli na Francuzów. Wywiązał się straszliwy bój. Szwadrony mieszały się, ale jazda pruska długo nie dawała za wygraną. W końcu jednak musiała ustąpić i... rzuciła się do ucieczki. Wyczerpani Francuzi nie byli zdolni do dłuższego pościgu. Sprzymierzeni uderzyli z innej znowu strony, a piechocie austriackiej udało się wziąć szturmem Liebertwolkwitz. Nie utrzymali wsi długo; atakiem na bagnety odbili ją Francuzi. Z kolei dragoni pruscy uderzyli z brawurą i zdołali przełamać pierwszą linię wojsk Murata, ale druga linia stawiła opór i odrzuciła Prusaków. Piechota francuska zasypała ich gęstym ogniem z lewej flanki. Prusacy zatrąbili do odwrotu. Jednakże Wittgenstein i Kleist wprowadzali do walki coraz to nowe oddziały, a baterie pruskie i austriackie sypały ogniem. Dochodziła już godz. 17, gdy po raz kolejny zaatakowane przez piechotę francuską oddziały sprzymierzonych cofnęły 6 — Lipsk 1813
82 się na linię Cróbern-Giildengossa—Lasek Uniwersytecki. Pole walki pozostało w rękach Francuzów. Pod wsią Liebertwolkwitz walczyło 6 tys. kawalerii fran cuskiej z 8 tys. Prusaków i Rosjan. Straty francuskie wyniosły 1600 zabitych i rannych, straty sprzymierzonych — 2 tys. żołnierzy. Najlepszy oddział kawalerii napoleońskiej — dra goni hiszpańscy pod wodzą gen. Edwarda Milhauda — poniósł największe straty, bo aż 1/3 stanu osobowego7. Gdy tylko walki się rozpoczęły, Napoleon dosiadł konia i udał się na wzgórza koło Probstheidy, skąd pilnie obserwował kawalerzystów Murata. Skoro dostrzegł, że przeciwnik się cofa, uspokojony wrócił do kwatery głównej. Namiot cesarski był obszerny i składał się z kilku pomiesz czeń. W pokoju obok cesarskiej sypialni, a niekiedy i w samej sypialni, ustawiano zwykle dwa stoły: jeden dla oficerów sztabu i dworu cesarskiego, drugi dla marsz. Berthiera. Siadali przy nim również ci, którzy byli na służbie — adiutanci, sekretarze oraz oficerowie, załatwiający w sztabie jakieś sprawy. Na stołach rozpostarte były zwykle mapy lub rozmaite 8 dokumenty . W nocy z 14 na 15 października cesarz odbył rozmowę ze swoim szefem sztabu, marsz. Aleksandrem Berthierem, marszał kami Augusterri Mąrmontem i Joachimem Muratem. Zastana wiali się jeszcze nad ostatnimi posunięciami, gdy nadjechał marsz. Piotr Augereau. Wszedł, a właściwie wtoczył się powoli, ogromny i jakiś niezgrabny, gdy już z daleka widać było jego długi nos i grube mięsiste wargi. Zobaczywszy go, Napoleon wykrzyknął: „Ach to ty! Chodź tu, mój stary Augereau! Naczekałeś się na mnie, ale nie bądź taki smutny — dodał przyjaznym tonem — ty mój Augereau z Castiglione!" 7
Leipzig 1813, s. 96; por. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 29; T o k arz, op. cit., s. 7. 8 A. hr. F r e d r o, Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej, Wydał, wstępem i uzupełnieniami zaopatrzył Henryk M o ś c i c k i , Warszawa-Lublin-4.ódż-Kraków-Poznań 1917, s. 37; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 58.
83 „Tak — odparł marszałek —ja będę jeszcze ks. Castiglione, jeśli Wasza Cesarska Wysokość zwróci mi moich włoskich żołnierzy"9. Napoleon zdawał sobie już sprawę, że sytuacja nie jest pomyślna. Był posępny i zadumany. Wkrótce pożegnał przy byłych i położył się, żeby nieco odpocząć. Około północy nadjechali kurierzy z raportami od dowódców poszczególnych korpusów. Było tak zresztą niemal każdej nocy. Budzono wtedy cesarza. On wstawał, przechodził do sąsiedniego pomieszczenia i tam przy stole czytał przedstawione dokumen ty. Błyskawicznie podejmował decyzje i wydawał rozkazy, które wieźli do swoich dowódców oficerowie po nie przybyli. A cesarz wracał do sypialni i odpoczywał już do rana. Niewiele podobno potrzebował snu i zasypiał natychmiast, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Z samego rana wypijał jedynie filiżankę mocnej czarnej kawy i ruszał w teren na lustrację. Jeździł stępa lub galopem. Zwykle około godz. 10 zatrzymywał się czy to na jakimś wzniesieniu, czy przy drodze, by nieco odpocząć lub posilić się. Gdy zsiadał z konia, zsiadało całe jego otoczenie, a sześciu lub ośmiu ludzi ze służbowego szwadronu, uzbrojonych w karabinki i bagnety, otaczało go w pewnej odległości, pilnując, aby nikt nie dostał się do niego. Cesarzowi podawano wówczas kawałek chleba i ser, który zjadał popijając czerwonym winem francuskim, a czasem niewielką ilością koniaku. Niekiedy, gdy czas naglił, l0 nie zatrzymywał się, lecz spożywał śniadanie na koniu . 15 października wczesnym rankiem rozeszła się wieść, że wkrótce przybędzie cesarz, by dokonać przeglądu i wręczyć sztandary oddziałom, które ich dotąd nie otrzymały. Dowódcy spiesznie formowali szeregi i sprawdzali, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze przed godz. 8 Napoleon zszedł w dolinę Pleissy, chcąc odwiedzić ks. Poniatowskiego w Dólitz. Na wzgórzu między ' Cyt. za: T h i r y , op. cit., s. 175. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 113.
10
82 się na linię Cróbern-Guldengossa-Lasek Uniwersytecki. Pole walki pozostało w rękach Francuzów. Pod wsią Liebertwolkwitz walczyło 6 tys. kawalerii fran cuskiej z 8 tys. Prusaków i Rosjan. Straty francuskie wyniosły 1600 zabitych i rannych, straty sprzymierzonych — 2 tys. żołnierzy. Najlepszy oddział kawalerii napoleońskiej — dra goni hiszpańscy pod wodzą gen. Edwarda Milhauda — poniósł największe straty, bo aż 1/3 stanu osobowego7. Gdy tylko walki się rozpoczęły, Napoleon dosiadł konia i udał się na wzgórza koło Probstheidy, skąd pilnie obserwował kawalerzystów Murata. Skoro dostrzegł, że przeciwnik się cofa, uspokojony wrócił do kwatery głównej. Namiot cesarski był obszerny i składał się z kilku pomiesz czeń. W pokoju obok cesarskiej sypialni, a niekiedy i w samej sypialni, ustawiano zwykle dwa stoły: jeden dla oficerów sztabu i dworu cesarskiego, drugi dla marsz. Berthiera. Siadali przy nim również ci, którzy byli na służbie — adiutanci, sekretarze oraz oficerowie, załatwiający w sztabie jakieś sprawy. Na stołach rozpostarte były zwykle mapy lub rozmaite dokumenty8. W nocy z 14 na 15 października cesarz odbył rozmowę ze swoim szefem sztabu, marsz. Aleksandrem Berthierem, marszał kami Augustem Marmontem i Joachimem Muratem. Zastana wiali się jeszcze nad ostatnimi posunięciami, gdy nadjechał marsz. Piotr Augereau. Wszedł, a właściwie wtoczył się powoli, ogromny i jakiś niezgrabny, gdy już z daleka widać było jego długi nos i grube mięsiste wargi. Zobaczywszy go, Napoleon wykrzyknął: „Ach to ty! Chodź tu, mój stary Augereau! Naczekałeś się na mnie, ale nie bądź taki smutny — dodał przyjaznym tonem — ty mój Augereau z Castiglione!" 7 Leipzig 1813, s. 96; por. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 29; Tokarz, op. cii., s. 7. * A. hr. F r e d r o, Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej, Wydał, wstępem i uzupełnieniami zaopatrzył Henryk M o ś c i c k i , Warszawa—Lub- I lin-4.ódż-Kraków-Poznań 1917, s. 37; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, I s. 58.
83 „Tak — odparł marszałek —ja będę jeszcze ks. Castiglione, jeśli Wasza Cesarska Wysokość zwróci mi moich włoskich żołnierzy"t>. Napoleon zdawał sobie już sprawę, że sytuacja nie jest pomyślna. Był posępny i zadumany. Wkrótce pożegnał przy byłych i położył się, żeby nieco odpocząć. Około północy nadjechali kurierzy z raportami od dowódców poszczególnych korpusów. Było tak zresztą niemal każdej nocy. Budzono wtedy cesarza. On wstawał, przechodził do sąsiedniego pomieszczenia i tam przy stole czytał przedstawione dokumen ty. Błyskawicznie podejmował decyzje i wydawał rozkazy, które wieźli do swoich dowódców oficerowie po nie przybyli. A cesarz wracał do sypialni i odpoczywał już do rana. Niewiele podobno potrzebował snu i zasypiał natychmiast, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Z samego rana wypijał jedynie filiżankę mocnej czarnej kawy i ruszał w teren na lustrację. Jeździł stępa lub galopem. Zwykle około godz. 10 zatrzymywał się czy to na jakimś wzniesieniu, czy przy drodze, by nieco odpocząć lub posilić się. Gdy zsiadał z konia, zsiadało całe jego otoczenie, a sześciu lub ośmiu ludzi ze służbowego szwadronu, uzbrojonych w karabinki i bagnety, otaczało go w pewnej odległości, pilnując, aby nikt nie dostał się do niego. Cesarzowi podawano wówczas kawałek chleba i ser, który zjadał popijając czerwonym winem francuskim, a czasem niewielką ilością koniaku. Niekiedy, gdy czas naglił, l0 nie zatrzymywał się, lecz spożywał śniadanie na koniu . 15 października wczesnym rankiem rozeszła się wieść, że wkrótce przybędzie cesarz, by dokonać przeglądu i wręczyć sztandary oddziałom, które ich dotąd nie otrzymały. Dowódcy spiesznie formowali szeregi i sprawdzali, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze przed godz. 8 Napoleon zszedł w dolinę Pleissy, chcąc odwiedzić ks. Poniatowskiego w Dólitz. Na wzgórzu między ' Cyt. za: T h i r y , op. cit., s. 175. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 113.
i0
84 Dósen a Markkleeberg stał Augereau. Podległe mu regimenty przybyły dopiero co z Francji i trzy z nich nie otrzymały jeszcze sztandarów. Wojsko sformowało czworobok. Uderzono w werble i cesarz uroczyście wręczył regimentom sztandary. Co chwila rozlegało się gromkie: „Vive 1'Empereur!" — „Niech żyje cesarz!" " Wznoszone okrzyki wywołały zaniepokojenie w obozie sprzymierzonych. Starali się oni bowiem — jak wiemy — unikać bezpośredniego spotkania z Napoleonem, woleli kolejno rozprawiać się z jego marszałkami. Po południu cesarz wstąpił zupełnie niespodziewanie do kwatery szefa sztabu, Berthiera. Marszałek — jak podaje Niedzielski — siedział w fotelu z nogami na stole i głośno ziewał. Adiutant zdawał mu sprawę z rozpoznania prze prowadzonego na północy Lipska. 60-letni Berthier słuchał i od czasu do czasu pogwizdywał beztrosko. Na widok cesarza zerwał się na równe nogi, wyprężył i zasalutował. Aleksander Berthier był niski. Miał kędzierzawą czuprynę, a twarz przystojną, nieco pobladłą. Był to człowiek zdolny i sumienny, ale w tym okresie skrupulatnie zapisywał już tylko cesarskie rozkazy. Zbyt często spotykały go zgryźliwe uwagi i docinki Napoleona, wobec czego postanowił nie wykazywać własnej inwencji, lecz tylko wykonywać otrzymywane polecenia. Zawsze lubił intrygi i zazdrościł innym powodzenia i za szczytów, choć sam przecież doznał ich też niemało. W całym obozie panowała atmosfera pełna podniecenia. Wiedziano, że nazajutrz nastąpi bój. Napoleon doskonale się orientował, że jego marszałkowie mają już dosyć wojny i troszczą się jedynie o własne interesy. A przecież wszyscy zdawali sobie sprawę, że właśnie od wyniku tej bitwy zależy nie tylko ich los, lecz losy Francji i Europy. Cesarz zajechał jeszcze do wsi Wachau, gdzie stał marsz. Victor z II korpusem. Ks. Bellune pokazał cesarzowi roz mieszczenie swoich oddziałów. Potem Napoleon udał się do " Correspondance de Napoleon /"..., t. XXVI, nr 20809, s. 422, Reudnitz, le 15 octobre; F a i n, op. cii., s. 179.
85 Liebertwolkwitz, gdzie był gen. Lauriston z V korpusem. Naczelny wódz zadecydował, że wsie Zuckelhausen i Holzhausen stanowić mają mocne punkty oporu dla lewego skrzydła, obsadzone więc zostały niezwłocznie przez XI korpus marsz. Macdonalda. Część nocy spędził cesarz na wydawaniu rozkazów na dzień następny. Po kilku latach, będąc na zesłaniu na Wyspie Św. Heleny, tak wspominał sytuację w przededniu bitwy lipskiej: „Jeden tylko piorun mógł nas uratować. Nic jeszcze nie było stracone, miałem jeszcze szansę wygrać tę bitwę. W naszej ówczesnej sytuacji to jedno zwycięstwo mogło nam zwrócić wszystkie tereny na północ aż do samego Gdańska" n.
12
Thiry, op. cit., s. 178 i 181.
87
BITWY DZIEŃ PIERWSZY (sobota, 16 października) Wprawdzie noc była widna, księżycowa, ale sobotni ranek 16 października wstał pochmurny i mglisty. Zaczynał mżyć deszcz i dawał się we znaki przejmujący chłód jesienny. W dniu tym miała się rozegrać decydująca bitwa, rozstrzygając losy armii francuskiej i armii koalicyjnej. Napoleon przypuszczał, że armia śląska Bliichera znajduje się dość daleko na wschód od Lipska i oczekiwał jej przybycia nie od strony Halle, lecz od Weissenfels. W związku z tym nie spodziewał się, że może nadejść już 16 października. Z tych względów cesarz zamierzał rzucić będące w jego dyspozycji wojska przeciwko armii głównej sprzymierzonych, tj. armii czeskiej, pozostającej pod dowództwem austriackiego feldmarsz. ks. Karola Schwarzenberga. Na tym kierunku —jak pamiętamy — cesarz wystawił około 119 tys. żołnierzy i ponad 480 dział. Armia francuska obsadziła swoje pozycje w sposób na stępujący. Od Lipska do Connewitz stała wzdłuż Pleissy dywizja gen. Stefana Lefola, a od tej miejscowości do Markkleeberg rozmieszczony był VIII korpus polski ks. Józefa Poniatowskiego. 1 jego dywizja, pod komendą gen. Kazimierza Małachowskiego, obsadziła wsie nad Pleissą, 2 zaś, dowodzona przez gen. Izydora Krasińskiego, dotykała lewym skrzydłem
do owczarni Meusdorf. Między tymi dywizjami rozwinięty był IV korpus jazdy marsz. Franciszka Kellermanna, w którym znajdowały się szwadrony jazdy polskiej gen. Michała Sokolnickiego, gen. Jana Umińskiego i ks. gen. Antoniego Sułkow skiego. Wieś Wachau, o którą miał się rozegrać krwawy bój, zajął II korpus marsz. Victora, a Liebertwolkwitz — V korpus gen. Jakuba Lauristona. Za nimi i w przerwach między nimi stały regimenty korpusów jazdy: 1 — gen. Marii Wiktora Latour-Maubourga, 5 — generałów Stefana Nansouty i Klau diusza Pajola, 2 — marsz. Horacego Sebastianiego — pod ogólnym dowództwem marsz. Joachima Murata. Pod Stótteritz w niewielkiej odległości od lewego skrzydła stał początkowo XI korpus marsz. Stefana Macdonalda, potem przesunął się do wsi Holzhausen. Jego miejsce zajęła w Stót teritz młoda i stara gwardia. Na północ od Lipska pod Móckern i Eutritzsch obozowały korpusy: IV — gen. Henryka Bertranda jako rezerwa frontu północnego i VI — marsz. Augusta Marmonta jako rezerwa główna. Jeszcze bardziej na północ w pobliżu Gross-Wiederitzsch rozlokowała się dywizja gen. Jana Henryka Dą browskiego, a za nią w kierunku wschodnim III korpus kawalerii gen. Józefa Souhama. Razem siły przeciwko Blucherowi wraz z rezerwą generalną obliczano na około 50 tys. żołnierzy i 220 dział. Ponadto w samym Lipsku przebywał oddział gen. Piotra Margerona (ok. 2 tys. ludzi). Tak więc ogółem do bitwy zgromadził Napoleon prawie 172 tys. ludzi i około 700 dział'. Część korpusu Bertranda skierowana została pod Lindenau dla ochrony mostów na Pleissie i Elsterze oraz osłony drogi prowadzącej do Lutzen. Główny przeciwnik Napoleona w tym dniu — armia Schwa rzenberga — zajęła następujące pozycje. Na południowy zachód 1
Leipzig 1813, s. 98; T h i r y , op. cit., s. 182; K o ł a c z k o wski, op. cit., ks. 2, s. 64; R. F r i e d e r i c h, Die Befreingskriege 1813-1815, t. I, Berlin 1911, s. 299.
89
88
od Lindenau znajdowało się lewe skrzydło w składzie HI korpusu austriackiego gen. Ignacego Gyulaia i dywizji lekkiej jazdy ks. Maurycego Liechtensteina oraz gen. Johanna Thielemanna. Miało ono prowadzić działania przeciwko IV kor pusowi gen. Bertranda, który strzegł linii komunikacyjnych Wielkiej Armii. Centrum armii czeskiej pod dowództwem ks. Ludwika Hessen-Homburga stało między Elsterą i Pleissą i składało się z II korpusu austriackiego gen. Maksymiliana Merveldta, kawalerii gen. Augusta Nostitza, dywizji gen. Fryderyka Bianchiego, artylerii rezerwowej II korpusu i dywizji gen. Mikołaja Weissenwolffa. Prawe skrzydło armii czeskiej Schwarzenberga pozostawało pod rozkazami rosyjskiego gen. Michała Barclaya de Tolly. Zgodnie z rozkazem cara Aleksandra I ugrupowane zostało w trzy linie na wschód od Pleissy naprzeciwko wsi Markkleeberg-Wachau—Liebertwolkwitz. W pierwszej linii pod dowództwem rosyjskiego gen. Ludwika Wittgensteina stały: II korpus pruski gen. leutn. Fryderyka Kleista, korpus rosyjski gen. lejt. ks. Eugeniusza Wirtemberskiego, gen. Andrzeja Gorczakowa i kawaleria gen. Piotra Pahlena. Dalej w prawo obsadzał pozycję IV korpus pruski gen. Johanna Klenaua wraz z austriackim gen. Johannem Mohrem i płk. ks. Fryderykiem von Hohenlohe. Skrzydło zamykała jazda atamana Matwieja Płatowa. Bardziej na południu, dowodzony przez gen. Mikołaja Rajewskiego, stał korpus rosyjskich grenadierów, składający się z dwóch dywizji, oraz 2 dywizja kirasjerów gen. Kretowa i wreszcie między wsiami Pulgar i Gaulis — gwardie pruska i rosyjska pod rozkazami w. ks. Konstantego i gen. Michała Miłoradowicza. Łączne siły armii ks. Schwarzenberga liczyły pod Lipskiem około 150 tys. żołnierzy. Natomiast armia śląska gen. Bluchera w sile około 60 tys. ludzi wraz z korpusami rosyjskimi gen. Andraulta Langerona
i gen. Fabiana Osten-Sackena, austriackim korpusem pod wodzą pruskiego gen. Johanna Yorcka maszerowała w kierun ku Lindenthal i Breitenfeld. Sprzymierzeni wystawili zatem 210 tys. żołnierzy i 1000 dział. Główny ciężar walk w tym dniu — ze strony armii koalicyjnej — miał ponieść korpus gen. Wittgensteina2. ' Od samego rana Napoleon przebywał na wzgórzu Meusdorf tuż przy owczarni niedaleko od Liebertwolkwitz. Obserwował bacznie teren, zamierzał bowiem o świcie zaatakować Schwa rzenberga. Tymczasem mgła zasnuła równinę, utrudniając widoczność. Przede wszystkim jednak konieczność czekania na nadejście wojsk drugiej linii opóźniła rozpoczęcie bitwy. Już przed godz. 8 armia czeska Schwarzenberga rozpoczęła marsz. Cesarz dostrzegł trzy wielkie kolumny wojsk przeciw nika. Pierwsza kolumna posuwała się wzdłuż Elstery w stronę wsi Dólitz, druga prosto na Wachau, trzecia zaś — na Liebertwolkwitz. Towarzyszyło im 200 dział3. Około godz. 8 Schwarzenberg wydał wszystkim swoim wojskom rozkazy do natarcia w kierunku północnym. Zamiast do jednej bitwy doszło w dniu tym właściwie do kilku dużych starć: pod Wachau, Lindenau i Connewitz. Główne zaś walki rozgorzały na linii Markkleeberg-Wachau-Liebertwolkwitz. O godz. 8.30 trzema wystrzałami z armat sprzymierzeni obwieścili początek walk. Zaraz też zagrały działa na całej linii z obu stron. Plan ks. Schwarzenberga polegał na przeła maniu prawego skrzydła wojsk napoleońskich i zdobyciu wsi Markkleeberg, Dólitz i Connewitz. W razie powodzenia można byłoby obejść centrum wojsk napoleońskich, odciąć je od Lipska, a następnie po połączeniu armii czeskiej z armią śląską gen. Bluchera — wziąć przeciwnika „w dwa ognie". 2
Leipzig 1813, s. 99; Ł u k a s i e w i c z, op. cii., s. 277 n. Correspondance de Napoleon /"..., t. XXVI, nr 20815, s. 426; T h i r y , op. cit., s. 185. 3
90 MARKKLEEBERG
70 tys. żołnierzy wojsk koalicji miało dokonać ataku frontalnego na linii Markkleeberg—Liebertwolkwitz. Natomiast atak główny powinien nastąpić między rzekami Pleissą i Elsterą na Connewitz i Dólitz. Kolumny wojsk sprzymierzonych zamierzały sforsować Pleissę i zajść armię napoleońską od tyłu, aby odciąć ją od Lipska. W dniu tym duży udział w walkach mieli Polacy z VIII korpusu ks. Poniatowskiego i 7 dywizja jazdy lekkiej pozo stająca pod wodzą gen. Michała Sokolnickiego. Korpus ks. Józefa liczył jeszcze około 8 tys, żołnierzy. Były to głównie dwie dywizje: 26 — gen. Ludwika Kamienieckiego, pozostająca wówczas pod komendą gen. Kazimierza Mała chowskiego, oraz 27 dywizja gen. Izydora Krasińskiego. Z 26 dywizji 1 pułkowi piechoty płk. Tadeusza Piotrowskiego, 12 pułkowi płk. Macieja Wierzbińskiego i 15 pułkowi płk. Mateusza Straszewskiego powierzono ochronę rzeki Pleissy od Connewitz do Markkleeberg. Żołnierze 27 dywizji gen. Krasińskiego, a mianowicie: 8 pułk piechoty płk. Jana Kantego Ostrzeszewicza, 16 pułk mjr. Ignacego Bolesty i pułk nadwiś lański płk. Stanisława Malczewskiego — oczekiwali przeciw nika pod wsią Markkleeberg, przy czym lewe skrzydło dywizji sąsiadowało z pułkiem krakusów gen. Umińskiego, rozmiesz czonych nieco dalej od Pleissy i ustawionych w dwie linie. Trochę z tyłu na wzniesieniach pod wsią Wachau stała 7 dywizja jazdy uszykowana w dwie linie. Pierwszą stanowił 1 pułk strzelców konnych płk. Zygmunta Kurnatowskiego i 3 pułk ułanów płk. Aleksandra Oborskiego z 7 dywizji piechoty. Druga linia składała się z żołnierzy 8 dywizji, a mianowicie: z 6 pułku ułanów płk. Tadeusza Suchorzewskiego i 8 pułku ułanów płk. Antoniego Potockiego. Siły te wspierać miało 12 dział artylerii lekkiej. Gen. Fryderyk Kleist z 18-tysięcznym korpusem stał we wsi Cróbern. Na rozkaz opuścił ją i szybkim marszem,
91 minąwszy Crostewitz, posuwał się w kierunku Markkleeberg. Osiągnąwszy wieś, gwałtownie ją zaatakował. Żołnierze polscy powitali pruskie kolumny rzęsistym ogniem. Wywiązała się zaciekła walka. Mimo przeważających sił żołnierze Kleista nie zdołali wyprzeć Polaków ze wsi. Prusacy musieli się zatrzymać, a w pewnej chwili myśleli nawet o wycofaniu się. Wtedy to przybyły im z pomocą bataliony z 12 dywizji Helfreicha. Pod uderzeniem wzmocnionych sił przeciwnika zachwiały się szeregi żołnierzy Poniatowskiego, a Prusacy wtargnęli do wsi. Za ustępującymi Polakami gen. Kleist zarządził pościg, usiłując przedrzeć się do Dósen. Prusacy przypuścili szturm do płaskowzgórza, ale ta pierwsza próba im się nie udała. Napoleon, który cały czas obserwował sytuację ze wzgórza pod wsią Wachau, widząc poczynania Kleista postanowił wesprzeć ks. Poniatowskiego. Skierował doń stojącą w rezer wie 51 dywizję gen. Jana Semelle z korpusu marsz. Augereau z silną artylerią. Po uporczywej walce kolumny rosyjskie i pruskie zostały odrzucone i cofnęły się do Markkleeberg. Pruski generał nie dał jednak za wygraną. Nastąpiła druga próba opanowania Dósen. Dywizja pruska ks. Augusta i pułk piechurów rosyjskich pod wodzą Helfreicha ruszyli na bagnety, mając pewność, że pokonają Polaków. Niestety, spotkał ich kolejny zawód. Żołnierze 27 dywizji gen. Krasińskiego wraz z francuską brygadą z dywizji gen. Semelle stali murem, a wsparci ogniem baterii nie cofnęli się ani na krok, choć ponosili duże straty. Trzeci szturm na Dósen nastąpił od strony Wachau. Dokonał go 10 pułk Landwehry, ale po zaciętej walce, straciwszy niemal połowę ludzi, musiał zrezygnować z dalszego natarcia. Poniatowski rzucił wtedy do ataku kawalerię. Prusacy byli tym całkowicie zaskoczeni i nie potrafili oprzeć się Polakom, a w pewnym momencie groziło im nawet rozproszenie sił. Uratowała ich szarża kirasjerów rosyjskich z brygady Lewaszowa, którzy zagrozili tyłom 1 pułku jazdy płk. Kurnatows kiego. Na rozkaz Sokolnickiego 3 pułk ułanów stawił czoło
93
92
kirasjerom rosyjskim i gwałtownie zaatakował ich skrzydła, a gdy zaczęli uciekać, szukając pomocy u huzarów gwardii rosyjskiej, ścigał ich cały czas. Tymczasem huzarzy rzucili się do ataku i zdołali odepchnąć Polaków. Na szczęście nadszedł im z pomocą 6 pułk ułanów i razem zatrzymali przeciwnika. Jak stwierdza Mariusz Łukasiewicz, „...te dwa pułki, liczące jedynie około 800 jeźdźców, dokonały 9 szarż przeciwko pięciu pułkom idącym na czele sił rosyjskich i austriackich. Podczas tych obopólnych uderzeń legła pokotem kompania polskich grenadierów kpt. Orlińskiego z 3 pułku piechoty, wspierająca jedno z pierwszych uderzeń 1 pułku strzelców konnych. Prawie wszyscy zginęli pod szablami otaczających ich zewsząd kirasjerów. Ułani już z trudnością powstrzymywali nieprzyjaciela, kiedy 8 pułk Potockiego wypadł z boku i pomógł im. Wkrótce przystąpiono do nowych brawurowych ataków..."4 Gen. Michał Sokolnicki dowodził wszędzie osobiście, a ks. Antoni Paweł Sułkowski zawsze znajdował się na czele swojej dywizji. Pod gen. Józefem Tolińskim zabito konia w boju, to samo spotkało płk. Suchorzewskiego, któremu zadano ponadto kilka cięć szablą w głowę. Płk Kurnatowski na czele strzelców i krakusów, Oborski ze swoimi lansjerami i Antoni Potocki, który w ogniu walki przyprowadził rezerwę na plac boju — spełnili dobrze swoją żołnierską powinność. Bitwa na tym odcinku zakończyła się późnym wieczorem. Osłabione już oddziały gen. Kleista zepchnięte zostały do Cróbern, a Francuzi i Polacy — mimo ogromnych wysiłków — nie zdołali odzyskać całej wsi Markkłeeberg, lecz tylko jej część. Linia stanowisk obu stron pozostała w zasadzie nie zmieniona, Francuzów i Polaków od Liebertwolkwitz do Dólitz, 5 nieprzyjaciela zaś — od Cróbern do Auerhagen i Gossa . 4 N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 37; Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 280 nn; O działaniach korpusu polskiego, „Czas" 1873, nr 216; T o k a r z , op. cit., s. 11. 5 [M. S o k o 1 n i c k i, J. AI p h o n s e] Journal historiąue de la 7e div. de cav. legere polonaise..., Paris 1814, s. 56 nn; S o k o l n i c k i , op. cit.. s. 252-253.
WACHAU
Zgodnie z założeniami planu ks. Schwarzenberga centralną pozycję w pierwszym dniu bitwy miała obsadzić druga kolumna armii hr. gen. Ludwika Wittgensteina pozostająca pod dowództwem ks. Eugeniusza Wirtemberskiego. Jej od działy miały podjąć działania przeciwko wsi Wachau szerokim 8-kilometrowym frontem od rzeki Pleissy do miejscowości Kolmberg. W centrum miał zająć pozycje ks. Eugeniusz na czele II korpusu piechoty rosyjskiej i pruskiej brygady Klixa6. W sobotni mglisty poranek ks. Wirtemberski, minąwszy wieś Guldengossa, przesunął swoje siły ku wzgórzom pod Wachau. Zaraz po godz. 8 rosyjsko-pruskie oddziały otworzyły ogień i bez większego trudu zajęły słabo obsadzoną przez Francuzów wieś. Ten dosyć dobry początek nie oznaczał jednak, że wszystko pójdzie gładko. Zasypywani kartaczami Francuzi natychmiast się ocknęli. O godz. 9 pod Wachau podjechało 150 armat. Artylerzyści zajęli stanowiska i w błyskawicznym tempie ustawili działa. Zaraz też rozległ się potężny grzmot. Zadrżała ziemia, niebo przesłoniły czarne dymy. Nieprzyjaciel musiał ustąpić ze wsi. Wywiązała się zacięta walka, podczas której wieś pięciokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Pięć razy zajmowały ją oddziały ks. Eugeniusza i pięć razy Francuzi odzyskiwali teren. Rozległa równina pozbawiona osłony niedogodna była dla obu stron. Szeregi rosyjsko-pruskie wyraźnie się załamały, choć nie dawały za wygraną. Kolejne salwy artylerii francus kiej kierowanej po mistrzowsku przez gen. art. Antoniego Drouota siały wśród wojsk sprzymierzonych śmierć i znisz czenie. Gęsto padali zabici i ranni. Pod ks. Wirtemberskim zabito konia. Żołnierze II korpusu marsz. Victora nie dawali przeciwnikowi chwili wytchnienia. Do ataku przystąpiła też piechota generałów Jerzego Dufoura i Jakuba Viala. 6
Zob. także A s t e r, op. cit., s. 391 nn; F. S o m m e r, Die Yólkerschlacht bei Leipzig im Jahre 1813, Leipzig 1847, s. 47 nn.
94
95
Rosjanie i Prusacy znaleźli się w bardzo taidnej sytuacji, a przybyła z odsieczą brygada piechoty pruskiej, nie wy trzymawszy artyleryjskiej nawały, szybko się wycofała. Ks. Eugeniusz stracił drugiego konia. Francuscy żołnierze odzys kali wieś szturmem i obsadzili niewielki lasek na południowy wschód od niej. Aleksander I ze swojej kwatery głównej w Wachtenbergu pod Giildengossą bacznie obserwował zażarte walki o Wachau. Widział, że szala przechyla się na korzyść armii napoleońskiej. Wysłał więc do ks. Schwarzenberga adiutantów, nakazując zrezygnować z prowadzenia operacji między Pleissą i Elsterą i szybko przysłać austriackie rezerwy pod Wachau. Naczelny dowódca armii czeskiej (głównej) początkowo nie dowierzał, wahał się, ale widząc, co się dzieje, zaczął wysyłać posiłki. Najpierw przybyła kawaleria pruska gen. Augusta Nostitza, natomiast piechocie dopiero o godz. 14 wydano rozkaz wymarszu. Aleksander widząc, że posiłki docierają zbyt wolno, zażądał przysłania do Wachtenbergu gwardii rosyjskiej. Po krótkiej południowej przerwie na dany rozkaz huknęły znowu armaty gen. Drouota. Natomiast oddziałom marszałków Victora i Oudinota udało się odeprzeć nacierające kolumny ks. Wirtemberskiego, po czym podjęto za nimi pościg aż do owczarni Auenhain na zachód od Giildengossy. Odznaczyli się w walkach żołnierze 19, 37 i 56 pułków piechoty liniowej. Między godz. 11 i 12 sytuacja była dla Francuzów raczej pomyślna. Wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się na korzyść armii napoleońskiej. Niestety, Napoleon nie wyzyskał sprzyjających okoliczności. Zbyt długo zastanawiał się nad centralnym przełamaniem sił sprzymierzonych. Upły wały drogocenne minuty7. Wreszcie wkrótce po południu Napoleon zarządził ogólną ofensywę. Marsz. Murat wykonał ze swoją doskonałą kawalerią 7
Tokarz, op. cit., s. 8-9; T h i r y , op. cit., s. 190.
szarżę na Wachau-Giildengossa, która była jakby powtórze niem szarży z 14 października. Kirasjerzy marszałka w szalo nym pędzie przełamali prawie całą linię nieprzyjaciela, zadając mu duże straty. W pewnej chwili nawet cesarz Aleksander znalazł się w niebezpiecznej sytuacji na wzgórzu w Wachten bergu. I nie wiadomo, jakby się potoczyły losy bitwy, gdyby nie oddział kozaków, który wyratował władcę z opresji i odprowadził w spokojniejsze miejsce. Po długo trwającym ataku konnicy zmordowane, zroszone potem konie weszły na bagnisty i grząski teren pod wsią Giildengossą, straciły impet i tylko wolno postępowały na przód, ponosząc przy tym dotkliwe straty. Mimo to walki nie ustawały. Wtedy sprzymierzonym przybyła z odsieczą rosyjska dywizja kawalerii gen. lejt. Szewicza. Jazda francuska na jej widok poderwała się znów do ataku, ale nie mając wsparcia piechoty, odparta została przez Rosjan. W starciu tym stracił życie dowódca rosyjski Iwan Szewicz. Jego zwłoki w setną rocznicę bitwy narodów — w 1913 r. — zostały przeniesione do grobowca w kościele prawosławnym w Lipsku, wzniesio 8 nym dla uczczenia tej bitwy . Napoleon nie mógł dokonać zdecydowanego wyłomu w sze regach nieprzyjaciela, któremu stale przychodziły z pomocą nowe rezerwy. Cesarz nie miał już zresztą czasu na za stanawianie się, czy obsadzić wieś gwardią, musiał bowiem - jak wiemy — wesprzeć wyczerpane walką o Markkleeberg-Auenhain oddziały ks. Poniatowskiego. Chociaż chwilami wydawało się, że w bitwie wezmą górę Francuzi, ks. Eugeniusz Wirtemberski zebrał rosyjskich gre nadierów gen. lejt. Mikołaja Rajewskiego i huzarów pruskich hr. gen. Augusta Nostitza i rzucił ich do ataku na skrzydła nieprzyjaciela. Uderzyli z impetem na wielką baterię gen. Drouota, która bez przerwy ostrzeliwała Rosjan i Prusaków kartaczami. Francuski generał wyszedł jednak z chwilowej * Leipzig 1813, s. 101.
96
opresji obronną ręką. Jego artylerzyści strzelali tak celnie i z taką zajadłością, że w końcu napastnicy zostali zatrzymani' W centrum między owczarnią Auenhain a Giildengossą kirasjerzy rosyjscy stali murem, a otrzymawszy wsparcie artylerii, mężnie odpierali ataki Francuzów. Gen. Drouot znów podciągnął bliżej działa, a uzyskawszy nieznaczną przewagę nad artylerią rosyjską skierował lufy armat na grenadierów rosyjskich. Nie ustępowali ani na krok, nieugięcie broniąc pozycji. Wtedy to ruszyła do ataku dywizja francuska gen. Jana Ludwika Dubretona z II korpusu marsz. Victora i atakiem na bagnety zdobyła Auenhain od strony prawego skrzydia. Napoleon cały czas był na polu bitwy i pilnie obserwował jej przebieg. Znajdował się też tutaj marsz. Murat, a niedaleko od nich byli Caulaincourt i marsz. Berthier. Ustawiono tu stół polowy, na którym rozłożono mapę terenu. Stąd cesarz kierował ruchami wojsk. Był bardzo poważny, chwilami nawet ponury. Chodził z założonymi z tyłu rękami to w jedną, to w drugą stronę. Często zaglądał do mapy, na pytania odpowiadał krótko, szybko wydawał rozkazy. Towarzysząca mu stale gwardia rozlokowała się za wsią Wachau w kierunku Dólitz. Minęła już godz. 14, a żadna ze stron nie osiągnęła decydującego zwycięstwa. Jednakże Napoleon obserwując zmagania na polu bitwy i chcąc ożywić ducha walki w szeregach francuskich wysłał do króla saskiego Fryderyka Augusta, przebywającego od paru dni w Lipsku, wiadomość, że „bitwa idzie dobrze i można już uderzyć w dzwony w kościołach na l0 zwycięstwo" . Była to, oczywiście, przedwczesna radość i zbytnia ufność w siły armii francuskiej.
Aleksander Ludwik Berthier (1753-1815), książę Neufchatel i Wagram, marszałek Francji
9
Th iry, op. cit., s. 191. S om mer (op. cit., s. 52) prostuje, że przekazując adiutantowi mjr. baronowi Ottonowi von Odeleben polecenie wysłania królowi saskiemu pomyślnych wiadomości, Napoleon kazał napisać: „sprawy idą dobrze; zajęliśmy wsie na wzgórzu..." Nie mówił natomiast, żeby uderzono w dzwony w mieście i okolicy. Zob. też O d e 1 e b e n, op. cit., s. 339; W i 11 a u m e, op. cit., s. 355. 10
Michał Ney (1769-1815), książę Moskwy, marszałek Francji
Mikołaj Karol Oudinot (1767-1847), książę Reggio, marszałek Francji
Walki o owczarnię Auenhain, 16 października 1813 r.
Stefan Macdonald (1765-1840), książę Tarentu, marszałek Francji
Joachim Murat (1767-1815), książę Bergu, król Neapolu, marszałek Francji
Ułani 4 pułku
_
Żołnierze 8 pułku piechoty. Od lewej: grenadier, woltyżer i podoficer woltyżerów, oficer Kirasjerzy. Oficer (z lewej) i trębacz pułku
97 Cesarz zdając sobie sprawę, że czas nagli, że każda minuta jest na wagę złota, zwrócił się bezpośrednio do swojego szwagra, marsz. Murata, polecając mu zebrać, ile się da kawalerii i zadać sprzymierzonym cios ostateczny. „...Zadaj cios śmiertelny—nale gał Napoleon. — Tak, jak pod Eylau. Czy słyszysz królu Neapolu? Łam i miażdż!" — dodał cesarz ''. Murat potrafił prowadzić swoich kawalerzystów do boju, będąc na ich czele. Na sygnał pobudki pod osłoną zagajnika we wsi Wachau kawaleria stanęła w szykach, gotowa do szarży. Zaraz też odezwały się trąby po raz drugi, a od strony lasku olszynowego ruszyli kirasjerzy, dragoni, huzarzy, ułani i strzelcy konni, by z lewej i prawej strony runąć na oddziały przeciwnika. Zastępy kawalerii prowadzili marsz. Joachim Murat i gen. Klaudiusz Pajol, pędząc na przedzie z szablami uniesionymi w górę. Z ogromnym impetem runęli na wyczerpane bataliony rosyjskie i pruskie. Nieludzkie krzyki, tętent koni, strzelanina i siekanie na prawo i lewo szablami towarzyszyły prawdziwej rzezi. Ks. Eugeniusz Wirtemberski zdołał wymknąć się z tego piekła, by znaleźć schronienie wśród przybywającej z odsieczą jazdy rosyjskiej gen. Piotra Pahlena. Wtem zsunął się z konia śmiertelnie ranny gen. Jewgraf Władimirowicz Dawydow. Piechota rosyjska z wolna zaczęła się cofać, ostrzeliwując się zawzięcie. Przed samą wsią stali grenadierzy i gwardziści rosyjscy, którzy krótko przedtem wyparli Francuzów z zabudo wań i domostw. Baterie sypały ogniem bez opamiętania. Wreszcie po kilkunastu minutach Rosjanie ulegli. Oddziały Trancuskie opanowały wieś Wachau, zdobywając w niej 26 armat. Kawaleria francuska zatrzymała się na chwilę. Gen. Pajol radził sprawdzić dokładnie teren. Nie zdążył się jednak porozu mieć z Muratem, gdyż został ranny od kartacza. Murat nie dawał za wygraną i kazał szarżować dalej. Jazda francuska w pędzie dostała się na wąską groblę między 11
Iława Pruska (obecnie Bagrationowsk w obwodzie kaliningradzkim w Rosji), gdzie 8 II 1807 roku Napoleon odniósł zwycięstwo nad armią rosyjską. Zob. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 63. 7 — Lipsk 1813
98 stawami, stanowiąc doskonały cel dla strzelców rosyjskich. W pobliżu grobli wznosił się pagórek, z którego pilnie obserwowali przebieg bitwy cesarz Aleksander I i król pruski Fryderyk Wilhelm III. Francuski marszałek pognał z furią w tę stronę. Władca Rosji skierował przeciw Francuzom pułk kozaków z gwardii przybocznej pod komendą gen. Orłowa-Denisowa. Na rozkaz Aleksandra, okrążywszy groblę, uderzyli oni z całą siłą na jazdę francuską z boku, a dwie baterie rosyjskie sypnęły ogniem. Szeregi Francuzów zachwiały się, nie wytrzymując natarcia, ale stawiły mężny opór. Kirasjerzy gen. Latour-Maubourga, którzy znaleźli się kilkaset kroków od wzgórza, uczestniczyli również w tej walce. Nagle pocisk armatni urwał nogę generałowi, który padł bez życia na ziemię. Zmęczona nieludzko i częściowo rozprzężona jazda francuska zatrzymała się. Kozacy odzyskali 24 działa i zmusili Francuzów do odwrotu. W pewnym momencie ranny gen. Pajol spadł z konia i został po prostu stratowany. Gdy wyniesiono go z pola bitwy, cały we krwi był właściwie bezkształtną masą. Nikt nie sądził, że przeżyje choćby kilka dni, a cesarz, gdy go ujrzał, litował się nad nim ogromnie, ubolewając, że traci wiernego towarzysza walk. Tymczasem, jak to w życiu bywa, los spłatał figla. Około tysiąca kroków od kwatery głównej Napoleona była ogromna cegielnia. Naczelny chirurg Wielkiej Armii, Dominik Larrey, przystosował ją i zamienił na punkt opatrunkowy dla rannych, których zwożono tu z całego pola walki, a zwłaszcza z centrum. Generała przyniesiono do lazaretu, gdzie zajął się nim nadzwyczaj troskliwie sam Dominik Larrey ze sztabem swoich współpracowników i pomocników. Gen. Pajol przeżył, wyleczył wszystkie rany i już cztery miesiące później (18 II 1814 r.) dowodził udaną szarżą pod Montereau przeciwko armii austriackiej Schwarzenberga. Gen. Klaudiusz Pajol przeżył swojego ukochanego cesarza i doczekał dnia, w któ rym... ze łzami w oczach żegnał zmarłego Napoleona po przewiezieniu jego zwłok z Wyspy Św. Heleny do Paryża l2.
99 Krwawe zmagania trwały nadal. Ludzie i konie padali ze zmęczenia. Francuzi wycofywali się za szeroki rów. Sprzy mierzonym zaś sił przybywało: nadszedł Ziethen ze swoimi huzarami pruskimi, powróciła jazda, która początkowo pierz chła z pola walki. Ostatkiem sił Francuzi strzelali do nie przyjaciół z karabinów. W pewnej chwili jazda pruska przeskoczyła rów oddzielający ją od przeciwnika i natarła po raz kolejny, a następnie odrzuciła dragonów gen. Edwarda Milhauda. Silnie ich też ostrzeliwała ustawiona w czworobok gwardia rosyjska, a potem ruszyła do ataku na bagnety. Sytuacja Francuzów stała się nagle prawie beznadziejna. W ostatniej niemal chwili gen. Drouot podciągnął kilka armat, które sprzymierzonych zasypały ogniem i zmusiły do cofnięcia się. Marsz. Muratowi nie pozostało już nic innego, jak tylko dać rozkaz odwrotu do wsi Wachau. Ze zdobytych wcześniej 26 dział utracono prawie 20. Zapadał już zmrok, dochodziła godz. 17. Choć wszyscy biorący udział w walce pragnęli tylko jednego: odpoczynku, Napoleon nie chciał z niczego rezygnować i dlatego polecił odebrać przeciwnikowi wieś Giildengossa. Zadanie to przypad ło m.in. gen. Maisonowi. Gen. Mikołaj Maison, dowódca 56 dywizji piechoty, ranny i zakrwawiony, posuwał się za gen. Edwardem Mortierem i miał nadzieję, że wyprze ze wsi nieprzyjaciela. Tymczasem rosyjski gen. Barclay de Tolly, widząc się znów zagrożonym, rzucił do natarcia Prusaków gen. Pircha, których wspierała również gwardia rosyjska. Francuzi próbowali odzyskać wieś za wszelką cenę, ale ich wysiłki okazały się daremne. Już z samego rana gen. Maison, chcąc zmobilizować podległe mu oddziały do walki, przemówił do żołnierzy takimi oto słowami: „Dzieci moje! Jeśli dzień dzisiejszy okaże się ostatnim dniem Francji, trzeba, abyśmy wszyscy umarli..." Ten niezwykle dzielny generał cały niemal dzień 12 C. B l e i b t r e u , Die Vólkerschlacht bei Leipzig, Leipzig 1907, s. 235; G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 120; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 71.
100
101
prowadził swych podwładnych do walki. Około południa jego piechocie udało się wtargnąć do wsi Giildengossa, ale sam generał był już parę razy ranny i stracił aż trzy konie. Dalsze prowadzenie działań było niemożliwe. Potem w ciągu dnia żołnierze 56 dywizji podrywali się kilkakrotnie, aby bić nieprzyjaciela. Teraz, gdy mieli odbić wieś, byli już tak zmęczeni i wyczerpani całodziennymi zmaganiami, że sił nie stało do dalszych działań. Słowa dowódcy wypowiedziane z rana 16 października okazały się prorocze. Bohaterscy żołnierze gen. Maisona wykonali rozkaz, ale, niestety, 56 dywizja piechoty francuskiej w ciągu dnia przestała istnieć ' 3 . Kanonada trwała aż do godz. 18, potem nad polem walki] zaległa cisza. O wyniku bitwy pod Wachau zadecydowała wytrwałość oddziałów rosyjskich i pruskich ks. Eugeniusza Wirtemberskiego okupiona niezwykle wysokimi ofiarami. Pod wieczór na pozycjach zajmowanych przez podległe mu siły z 9 tys. żołnierzy, którzy tu rankiem przybyli, pozostało jedynie 1200. Gdy zapadła noc, obie strony znalazły się na stanowiskach wyjściowych, tych samych, jakie zajmowały w godzinach rannych. Tak więc bitwa nie została rozstrzyg nięta, choć niektórzy historycy twierdzą, że była w zasadzie zwycięska dla strony francuskiej. Straty koalicji w tej bitwie wyniosły około 25 tys. żołnierzy poległych i rannych, straty I4 Francuzów około 14 tys. OD DOLITZ DO CONNEWITZ
II korpus jazdy gen. Maksymiliana Merveldta wraz z częścią rezerw austriackich otrzymał — w myśl planu ks. Schwarzenberga — zadanie prowadzenia działań między Pleissą i Elsterą. Miał on m.in. zatroszczyć się o znalezienie odpowiedniej 13 14
s. 8.
Thiry, op. cit., s. 192; Fain, op. cii., t. II, s. 403. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 69 n; por. także T o k a r z , op. cit,
przeprawy przez Pleissę i sforsować ją w okolicy Connewitz, aby następnie wyjść na tyły prawego skrzydła oddziałów napoleońskich. W tym celu gen. Merveldt zgromadził około 30 tys. żołnierzy. Stało tu — jak podaje gen. Kołaczkowski - 13 batalionów piechoty, 12 szwadronów jazdy i 7 baterii artylerii samego Merveldta. Miała z nim współdziałać od wodowa dywizja ks. gen. Fryderyka Bianchiego, który rozpo rządzał 12 batalionami piechoty i 3 bateriami artylerii. W razie potrzeby szedł mu z pomocą gen. Weissenwolff ze swoją dywizją w sile 8 batalionów grenadierów i 2 baterii artylerii. Na uwagę wreszcie zasługiwał korpus kawalerii gen. Augusta Nostitza, składający się z 30 szwadronów kirasjerów, 6 szwad ronów szwoleżerów i 3 baterii artylerii konnej. ^Korpusowi gen. Merveldta mieli stawić czoło żołnierze 1, 12 i 15 pułków z 1 dywizji gen. Kazimierza Małachowskiego z VIII korpusu polskiego, a także Francuzi z dywizji gen. Stefana Lefola. Oddziały francuskie zajęły pozycje na północ od wsi Dolitz, natomiast Polacy naprzeciw wsi i na południe od niej. Rozmieszczeni na prawym brzegu rzeki, osłonięci krzakami i drzewami zajmowali pozycję trudno dostępną. Okolica była bagnista, grząska, a podmokłe łąki utrudniały ruchy wojsk. Już wczesnym rankiem oddziały austriackie ruszyły lewym brzegiem Pleissy przez Gautzsch na Connewitz, mając rozkaz opanowania mostu i dokonania przeprawy. Niestety, mostu tu nie było, został on bowiem już wcześniej zniszczony na rozkaz Napoleona, podobnie zresztą jak inne mosty na tej rzece. Podjęto więc próbę sforsowania rzeki po istniejącej tu tamie. Próba się nie powiodła. Nie mając wsparcia artylerii Austriacy zostali odrzuceni gęstym ogniem piechoty i armatami gen. Lefola. Bagna i błotniste łąki utrudniały przeprawę również pod wsią Lossnig na północ od Dolitz. Do tej ostatniej wsi Austriacy zbliżyli się już o godz. 8 i zajęli folwark. Polska piechota natomiast obsadzała część domów i młyn. Wywiązała
102
się walka. Austriacy zapalili młyn granatami, ale Polacy nie ustąpili, bez przerwy ostrzeliwując folwark. Początkowo ruchami wojsk austriackich kierował ks. Schwarzenberg, następnie sam przesunął się na tyły wojsk napoleońskich, Merveldtowi zaś wydał rozkaz wykonania pozornych ataków na Connewitz i wstępnego forsowania Pleissy pod tą wsią. Po obu stronach traktu, którym posuwały się oddziały austriackie, rosły drzewa i gęste krzaki. Pleissa natomiast wskutek obfitych deszczów jesiennych mocno wezbrała i stała się trudniejsza do forsowania. Wszelkie podejmowane próby jej przebycia kończyły się fiaskiem. O godz. 10 kanonada nasiliła się, a piechota z obu stron nacierała na siebie nawzajem. Poszczególne wsie przechodziły z rąk do rąk. Ataki Austriaków nie przynosiły pozytywnych wyników. Około południa walki chwilowo ucichły. Jednakże w związku z postępami oddziałów francuskich na prawym brzegu rzeki, a jednocześnie niepowodzeniem Merveldta w oskrzydleniu Francuzów i Polaków pod Connewitz ks. Schwarzenberg nakazał przenieść rezerwy korpusu ks. Ludwika Hessen-Homburga pod Dólitz i szukać przejść przez Pleissę. Nie było to łatwe zadanie, ale już po godz. 15 pod Grossdeuben zdołała się przeprawić dywizja kirasjerów hr. Nostitza. Jednocześnie gen. Merveldt rozpoczął powtórne próby forsowania rzeki. Podciągnąwszy kilka armat, ostrzeliwał gęstym ogniem prawy brzeg Pleissy i broniących go Francuzów i Polaków gen. Małachowskiego. Zaczął już zapadać zmierzch, gdy gen. Merveldt zdołał przeprawić się z batalionem Straucha brodem i po kładkach narzuconych na pale zburzonego mostu. Brodem tym mogły się przeprawić również dalsze oddziały austriackie, co przed stawiało znaczne zagrożenie dla prawego skrzydła oddziałów napoleońskich. Cesarz wydał więc rozkaz dywizji starej gwardii gen. Philiberta Curiala natychmiastowego marszu na Dólitz. Dwa pułki brygady Henryka Rottembourga, w której znalazł się polski batalion Stanisława Kurcyusza, z marszu
103 zaatakowały Austriaków z lewej flanki, natomiast pułk kraku sów natarł z prawej. Wkrótce stara gwardia Curiala — jak podaje Kołaczkowski — otoczyła batalion austriacki. Nie widząc wyjścia, Austriacy spalili swoją chorągiew i poddali się. Żołnierze francuscy przeszli zaraz na lewy brzeg, gdzie zajęli stojący naprzeciwko pałac. Gen. Curial opanował wieś i wziął 1200 jeńców, wśród których znajdował się lekko ranny gen. Merveldt. Jak się okazało, austriacki generał był krótkowidzem, a spostrzegłszy grenadierów francuskich myślał, że to Węgrzy. Podjechał zbyt blisko i spadł z ranionego konia. Próbował ratować się ucieczką w stronę pobliskiego lasu. Oficerowie Curiala popę dzili jednak za nim i' musiał zawrócić. Wzięty do niewoli oddał swoją szablę kawalerzyście Stuersowi, a kpt. Pleinselve zaniósł ją do kwatery cesarskiej. 2 tys. Austriaków dostało się do niewoli. Dowództwo II korpusu austriackiego przejął ks. Alojzy Liechtenstein l 5 . Wieś Dólitz stała w płomieniach. Historyk francuski Adolf Ludwik Thiers zaprzecza, jakoby to ułani VIII korpusu wzięli austriackiego generała do niewoli, twierdząc, że dokonali tego Francuzi pod komendą gen. Curiala. Polscy pamiętnikarze zgodnie natomiast twierdzą, że Merveldta pojmali Polacy. MÓCKERN
W myśl planu operacyjnego Schwarzenberga armia śląska gen. Bliichera powinna szybko przesunąć się z Halle-Schkeuditz do Lipska. Dowództwo armii chciało dokonać tego jak najszyb ciej, by zaraz przejść do natarcia. Nie mając jednak jasności co do rozmieszczenia sił przeciwnika, dwa korpusy, a mianowicie pruski Johanna Yorcka i rosyjski Andraulta Langerona, poma szerowały w kierunku Diiben, sądząc, że tam kwaterują znaczne siły francuskie. Wskutek podziału sił sprzymierzeni nie mogli 15
F a i n, op. cit., t. II, s. 403—404; S o m m e r, op. cit., s. 54 nn.
104 wykorzystać na północy swojej przewagi liczebnej. Armii śląskiej gen. Bliichera (54 tys. żołnierzy) armia francuska mogła przeciwstawić na tym kierunku tylko VI korpus marsz. Marmonta (19 500) i dywizję gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Wprawdzie z Eilenburga na Lipsk posuwał się III korpus gen. Józefa Souhama (19 500), ale w walkach 16 października nie zdążył już wziąć udziału. Straż przednia koipusu marsz. Marmonta obsadziła wsie Lilienthal i Radefeld. Do godz. 10 panowała na tym kierunku zupełna cisza, a nieprzyjaciela wcale nie było widać. Armia gen. Bliichera pojawiła się dopiero około godz. 11. Były to: korpus pruski gen. Yorcka w sile 21 tys. żołnierzy i rosyjski korpus gen. Langerona, liczący około 25 tys. ludzi. Korpus marsz. Marmonta stał za wsią Móckern, a na jego prawym skrzydle ulokował się VII saski korpus gen. Reyniera. Naprzeciw Marmonta zajęli stanowiska Prusacy Yorcka, natomiast Reyniera mieli atakować Rosjanie Langerona. Marsz. Marmont cały czas twierdził z uporem, że Bliicher nadciągnie ze swoją armią od północy, od strony Halle. Domagał się więc posiłków. Marsz. Ney uważał natomiast, że główne niebezpieczeństwo zagraża raczej z kierunku zachod niego, od strony szosy wiodącej do Lindenau. Bardzo się przy tym obawiał, aby przeciwnik nie przeciął tej drogi ewentual nego odwrotu i zbyt wcześnie nie wkroczył do Lipska. Przeceniając siły korpusu Gyulaia, który właśnie posuwał się w kierunku Lindenau, skierował tam IV korpus gen. Bertranda, zabierając tym samym część wojsk Marmontowi. Zgodnie z rozkazem Napoleona Bertrand miał udać się do Liebertwolkwitz, aby wesprzeć marsz. Macdonalda. Ponieważ jednak podlegał bezpośrednio Neyowi, zabrał swoje oddziały spod Liebertwolkwitz i pomaszerował prosto do Lipska, dokąd przybył o godz. 10. Zostawił tam część oddziałów, a sam z dywizją hr. gen. Karola Moranda udał się do Lindenau. Główny atak wojsk koalicyjnych wymierzony został na wieś Móckern. Między nacierającym korpusem Yorcka i Langerona
105 powstała spora luka, wobec czego przy szturmie wsi Yorck pozostał sam. Dwaj dysponujący prawie równymi siłami wrogowie stali naprzeciw siebie. Już na początku walk francus kie straże przednie zostały wyparte ze wsi Radefeld i Lilienthal i rozpoczęła się ostra kanonada z obu stron. W niedługim czasie Prusakom Yorcka udało się opanować wieś Móckern. Ale Francuzi też nie próżnowali i w krwawej walce wyparli przeciwnika z zajętych stanowisk. Pięć razy śmiałe i odważne oddziały Yorcka przypuszczały szturm do wsi i pięć razy były z niej przez dzielnych Francuzów wyrzucane. Yorck wprowadził do boju wszystkie swoje rezerwy, ale celu nie osiągnął. Gdy wreszcie Marmont wydał kawalerii rozkaz wykonania szarży na wroga, Yorck, drobny, niepozorny człowiek o ostrych rysach twarzy, szczerze nienawidząc Francuzów, sam po prowadził do kontrataku pruską kawalerię. Za nią z bagnetami poszła do boju piechota. Pod bardzo silnym naporem wroga francuskie szeregi załamały się. Marsz. Marmont, ranny w dłoń i ramię, musiał opuścić pole walki. Francuzi zostali zmuszeni do cofnięcia się, a następnie do pośpiesznego odwrotu w kie runku Eutritzsch i Gohlis, obsadzonych już przez żołnierzy III korpusu gen. Souhama. Ciężko ranni zostali dowódca dywizji gen. Jan Dominik Compans i gen. Friederich oraz kilku innych wyższych oficerów. Poległo też trzech adiutantów marsz. Marmonta. Francuzi stracili 20 dział, 2 sztandary i ponad 1000 żołnierzy. O godz. 17 na północ od rzeki Parthy nie było już Francuzów, Prusacy pościgu za nimi nie podjęli. Yorck stracił ponad 170 oficerów i około 5600 żołnierzy zabitych i rannych. Wieś Móckern płonęła. Było to jedyne pełne zwycięstwo, odniesione przez sprzymierzonych w tym pierwszym dniu bitwy, jakkolwiek okupione wysokimi stratami '*. "' Por. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 77 nn; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 75.
106
107
LINDENAU
Tymczasem w stronę wsi Lindenau posuwał się z wojskiem i z 60 działami austriacki gen. Ignacy Gyulai. Uważał, że teren jest niedogodny do przeprowadzenia natarcia, wobec czego długo się namyślał i zwlekał z rozkazami. Dopiero o godz. 14 zaatakował nieprzyjaciela od strony wsi Leutsch i Plagwitz. Początkowo Austriacy wtargnęli" do wsi i wyparli francuską piechotę. Odstąpiwszy z Leutsch, Francuzi ulokowali się w dużym ogrodzie za wysokim murem, tam zajęli stanowiska i okopali się. Dobrze się spisywała w tym czasie artyleria gen. Piotra Margerona, zasypując nacierających Austriaków kartaczami. Gdy ko lumny przeciwnika zaczęły się jakby chwiać, Francuzi ruszyli do ataku na bagnety i wyrzucili żołnierzy Gyulaia z ich pozycji. Wkrótce jednak generał austriacki otrzymał posiłki od Rosjan i przygotował spiesznie nowy szturm na Lindenau, który wykonały oddziały ks. Hessen-Homburga. Chociaż sprzymierzonym udało się opanować kilka domów i część zabudowań we wsi, to nie mogli się utrzymać na zajętych pozycjach, nieustannie ostrzeliwani silnym ogniem przez Francuzów. Do sił gen. Bliichera próbowała dołączyć z pół nocnej strony Lindenau kolumna gen. Johanna Thielemanna, została jednak odrzucona z pola walki/Odparłszy kilka ataków austriackich, oddziały francuskie znowu podjęły natarcie. Tym razem powiodło się — po ciężkiej walce wyparli Austriaków z miejscowości Klein Zschocker. Gyulai, mając już bardzo osłabione oddziały, musiał wycofać się spod Lindenau. Drogi do Lutzen i Erfurtu znowu stały dla Francuzów 17 otworem .
17
S o mm er, op. cit.,s. 74;Thiry, op. cit.,s. 186 nn; Łeipzig 1813,s. 103.
POD GROSS- i KLEIN-WIEDERITZSCH
W tym czasie gen. Jan Henryk Dąbrowski (4 tys. żołnierzy), który miał wraz z gen. Pawłem Arrighi, ks. Padwy, wspierać prawe skrzydło marsz. Marmonta, otrzymał rozkaz posuwania się w stronę Lipska. Maszerując w nakazanym kierunku, około południa zajął z oddziałami pozycję na wzgórzu pod Plóssen i Mockau frontem do wsi Gross-Wiederitzsch. ' Około godz. 14 w pobliżu, przed wsią Klein-Wiederitzsch, stanął gen. Langeron. Jego straż przednia zaatakowała pod Seehausen jazdę francuską, wobec czego musiała się ona cofnąć pod Eutritzsch. Gen. Dąbrowski polecił w związku z tym gen. Edwardowi Żółtowskiemu ustawić pułki piechoty w trzy kolumny do ataku, natomiast gen. Janowi Krukowieckiemu, stojącemu w rezerwie, przesunąć się na prawe skrzydło z 2 i 4 pułkami kawalerii. W niespełna dwie godziny później obie strony rozpoczęły ogień artyleryjski. Ze strony polskiej strzelało na tym odcinku zaledwie sześć dział. Tymczasem — jak podaje kpt. Józef Rudnicki — „huk z przeszło tysiąca sztuk armat... trząsł ziemią jak liściem, już trupem pokrytą i krwią ludzką zroszoną, a liczne wioski w koło miasta pozapalane przerażający widok czyniły. Krzyki zaś różnymi językami zebranych tu narodów 18 drugie stawianie wieży Babel wystawiały" . Gen. Dąbrowski, nie orientując się, jakimi siłami rozpo rządza gen. Langeron i uważając go za słabszego liczebnie, niż był w istocie, postanowił odrzucić jego żołnierzy z bag netem w ręku. O godz. 16 — na rozkaz marsz. Neya — przystąpiono do natarcia. Najpierw uderzył gen. Krukowiecki i zajął lasek między Wiederitzsch i Seehausen, wypierając zeń jazdę przeciwnika. Następnie ruszyły trzy kolumny piechoty z 2, 18 J. R u d n i c k i , Fragmenty pamiętników, w: K. W. W ó j c i c k i , Cmentarz Powązkowski, t. III, Warszawa 1858, s. 95. Słowa autora dotyczą oczywiście całości operacji.
108 4 i 14 pułków piechoty. Po zaciętym boju wyparto strzelców rosyjskich Langerona i opanowano wsie Klein- i Gross-Wiederitzsch. Przeciwnik nie dał jednak za wygraną i zaczął wprowadzać do przeciwuderzenia kolejno jedenaście batalio nów piechoty. Rozgorzał zacięty dwugodzinny bój. Niestety, Polacy nie dali rady nieprzyjacielowi, a piechota pozostająca pod komendą gen. Edwarda Żółtowskiego, straciwszy w walce połowę ludzi, zaczęła się cofać w kierunku Eutritzsch. Złożyło się o tyle szczęśliwie, że właśnie w tym momencie nadciągnął gen. Antoni Delmas ze swoją dywizją (4700 ludzi i 14 dział) i taborami z Diiben. Widząc, co się dzieje, z częścią oddziałów pośpiesznie pomaszerował w stronę wsi Podelwitz, aby uderzyć stamtąd na lewe skrzydło gen. Langerona. Dzięki temu manewrowi francuskiego generała Dąbrowski zdołał zatrzymać swoje oddziały i silnym natarciem odebrał Rosjanom wieś Gross-Wiederitzsch. Wypada nadmienić, że generałowa Barbara Dąbrowska przebywała początkowo w śródmieściu Lipska, dokąd przywo żono rannych Polaków. Opiekowała się nimi i starała się podtrzymywać ich na duchu, nie szczędząc słów pocieszenia, jak to określał por. szwoleżerów Adam Turno, „zawsze łebska i wesoła" l9 . Gen. Langeron skierował przeciwko gen. Delmasowi IX korpus piechoty i korpus jazdy. Ponadto rozkazał utworzyć kolumnę ze wszystkich oddziałów X korpusu i uderzyć z całą siłą na Dąbrowskiego, który właśnie przechodził już z Grossdo Klein-Wiederitzsch. Niestety, nieprzyjaciel okazał się zdecydowanie silniejszy, wobec czego i sam Dąbrowski zmuszony był wycofać się przez strumień Rietschke w stronę wsi Eutritzsch. Również gen. Delmas, nie dając rady przeciw nikowi, zarządził pośpieszny odwrót na Mockau. Obrona wsi Wiederitzsch drogo kosztowała Polaków. Prawie połowa żołnierzy dywizji gen. Dąbrowskiego została wyłączo" Por. J. P a c h o ń s k i , General Jan Henryk Dąbrowski 1755-1818, wyd. II, Warszawa 1987, s. 478.
109 na z walki. Było wielu poległych i rannych. Z 2 pułku piechoty rany odnieśli m.in. płk Józef Szymanowski i ppłk Stanisław Trębicki, natomiast z 4 pułku — płk Michał Cichocki i szef batalionu Franciszek Młokosiewicz2<>. LIEBERTWOLKWITZ
Wieś Liebertwolkwitz leżała zaledwie około 2 km od Wachau, a zatem na odcinku, na którym 16 października rozgrywały się niezwykle ważne boje. Gen. Wittgenstein — jak już wiemy — podzielił podległe mu oddziały na cztery kolumny, które miały operować między Seifertshain i rzeką Pleissą. Dwie z tych kolumn, a mianowicie pierwsza — stanowiąca prawe skrzydło armii sprzymierzonych na południu, pozostając pod dowództwem austriackiego gen. Klenaua — stała między wsią Fuchshain a Laskiem Uniwer syteckim. W jej skład wchodził IV korpus austriacki wraz z 11 brygadą pruską i częścią pruskiej jazdy rezerwowej (ok. 28 tys. ludzi). Natomiast druga kolumna, dowodzona przez rosyjskiego ks. Andrzeja Gorczakowa wraz z 10 brygadą pruską, zajęła pozycję między Laskiem Uniwersyteckim i wsią Stórmthal. Już o godz. 7 oddziały austriackie gotowe były do ataku na Liebertwolkwitz. Gen. Ziethen otrzymał od gen. Klenaua rozkaz marszu z 11 brygadą pruską i jej artylerią do Gross-Pósna i wraz z dywizją gen. Schaffera zajęcia stanowisk w tej wsi. Schaffer z jednym batalionem piechoty i 3 działami błyskawicznie obsadził Kolmberg — wzgórze stanowiące dominujący punkt nad okolicą. Wzgórze to występuje w lite raturze także jako Reduta Szwedzka. W latach wojny trzydzies toletniej na rozkaz króla Szwecji, Gustawa II Adolfa, zostało ono w roku 1631 umocnione w celach strategicznych i stało się niedostępne dla przeciwnika. Ponieważ istniała możliwość 20
Leipzig 1813, s. 103; F r i e d e r i c h, op. cit., s. 3!7; Pamiętnik czynności wojskowych..., j. w., s. 4-5; Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 290.
110 oskrzydlenia stąd pozycji francuskich pod Liebertwolkwitz, utrzymanie wzgórza miało duże znaczenie dla Francuzów. Zgodnie z otrzymanym rozkazem Gorczakow i Klenau mieli jednocześnie uderzyć na Liebertwolkwitz. Ks. Eugeniusz Wirtemberski, nie mogąc się jednak tego doczekać, gdy tymczasem oddziały V korpusu gen. Lauristona zasypywały jego wojska gęstym ogniem artylerii gen. Drouota, postanowił jak naj spieszniej włączyć się do walki na prawym skrzydle. Wymaszerował więc o godz. 9 z Stórmthal i obchodząc z prawej strony Lasek Uniwersytecki stoczył z Francuzami zaciętą walkę. W tym czasie 10 brygada pruska, dowodzona przez gen. Ottona Pircha, weszła do Stórmthal, a Gorczakow już szykował się do natarcia na Liebertwolkwitz. Ostrzeliwany zmasowanym ogniem artylerii Drouota nie zdołał ataku przeprowadzić. Wreszcie jednak Prusacy i Rosjanie pod dowództwem Gorczakowa, a Austriacy pod rozkazami Klenaua przypuścili szturm do wsi. Od zachodniej strony Liebertwolkwitz pojawił się także hr. Pahlen, a jego podkomendni błyskawicznie ustawili trzy baterie, aby ułatwić Gorczakowowi posuwanie się naprzód. Wprawdzie oddziały Lauristona, nie wytrzymując krzyżowego ognia artyle rii, musiały się cofnąć, ale Gorczakow wsi nie zdołał opanować. Huk dział nie milkł ani na chwilę. Gen. Klenau, widząc, że Gorczakow zbyt wolno się posuwa, rozkazał regimentowi austriackiemu przeprowadzić energiczne natarcie na Liebertwol kwitz. Wykonując rozkaz regiment około godz. 10 wtargnął do wsi słabo obsadzonej przez Francuzów. Doszło do gwałtownego starcia. Francuzi bronili się niezwykle dzielnie, ale mimo to zostali odepchnięci przez Austriaków w kierunku północnym. Tego dnia jeszcze w godzinach nocnych wyruszył z miejs cowości Taucha marsz. Macdonald z oddziałami XI korpusu. Miał on zająć pozycje na wschód od Liebertwolkwitz i uderzyć w prawe skrzydło Schwarzenberga. Ale Macdonalda stale jeszcze nie było widać, a wieś pozostała na razie w rękach wojsk sprzymierzonych.
111 Gdy o godz. 11 na plac boju przybył wreszcie Macdonald ze swoim korpusem, przewaga liczebna Francuzów rysowała się już zupełnie wyraźnie. Wkrótce sprzymierzeni zorientowali się, że muszą z żalem opuszczać zajęte stanowiska, zwłaszcza że brakowało im jazdy. Klenau, widząc, że Francuzi zamierzają obejść jego prawe skrzydło w celu zaatakowania Kolmbergu, który był słabo obsadzony, postanowił wycofać się z Liebert wolkwitz i przesunąć gros sił pod tę redutę. Oddziały Macdonalda, którym towarzyszyła 1 brygada piechoty badeńskiej, zbliżały się około godz. 12 do Kolmbergu, kierując się przeciw nadciągającym z Seifertshain Austriakom, dowodzo nym przez ks. Ludwika Alojzego Hohenlohe-Wartensteina. Tymczasem dywizja gen. Henryka Charpentiera szła prosto na Kolmberg i niezwłocznie przypuściła atak na wzgórze. Już w pierwszych chwilach udało się jej spędzić linię obrony. Następnie podeszła tak blisko do austriackich pozycji, że doszło do walki na bagnety. Wtedy to dotarł pod Redutę Szwedzką ks. Hohenlohe. Wydał rozkaz 2 batalionowi kpt. Mollo (z dywizji gen. Hieronima Colloredo) podciągnięcia sił i uderzenia na nieprzyjaciela. Przewaga sił francuskich była tu zdecydowana. Sam gen. Klenau w ogniu walki o mało co nie dostał się do niewoli. W czasie gdy Francuzi formowali czworoboki, wtargnęły dwa szwadrony 1 śląskiego regimentu huzarów, a von Mórner natarł z 2 i 3 szwadronami ułanów. Ataki sprzymierzonych prowadzone były jednak w sposób chaotyczny, nie skoor dynowany. Zanim się zorientowali, zostali zmuszeni przez Francuzów do odwrotu. Gen. Charpentier obsadził wzgórze i kazał podciągnąć ciężką baterię. Badeńczycy ustawili cztery działa i zaczęli się okopywać. Gen. Klenau rozkazał Austriakom wycofać się, zajmując pozycje między Gross-Pósna i Fuchshain. W tym też czasie II korpus kawalerii francuskiej gen. Sebastianiego zaatakował prawe skrzydło pozostałych jeszcze oddziałów ks. Hohenlohe i zmusił je do odwrotu. Księciu pośpieszył z pomocą płk
112 Wrangel z rezerwowym oddziałem kawalerii pruskiej i baterią artylerii konnej. Nie zdążył wprawdzie na czas, ale nie zrezygnował z walki. Pierwszy atak powiódł się Prusakom i zagroził obu skrzydłom francuskim. Drugi atak na prawe skrzydło francuskiej jazdy był także udany. Francuzi, stawiając dzielnie opór, szukali osłony u swojej dzielnej artylerii. Zagrały działa francuskie, a piechota pod ich osłoną zaczęła — choć początkowo z trudem — formować czworoboki. Prusacy dostali się pod morderczy ogień dobrze zamaskowanej baterii i zmuszeni byli ustąpić. Austriacy kontynuowali odwrót do Seifertshain i na wzgórza między Gross-Pósna i Fuchshain. O godz. 14 przybył konno do Liebertwolkwitz cesarz Napoleon i zatrzymał się naprzeciw Gross-Pósna. Zlustrowawszy okolicę, rozkazał marsz. Mortierowi przeprowadzić atak na pobliski zagajnik. Rozkaz ten wykonały 1 i 2 dywizje młodej gwardii, które dopiero co nadeszły z Liebertwolkwitz. Przeciw nik bronił się nieustępliwie jakiś czas, ale widząc, że jego wysiłki są daremne, wycofał się z głównymi siłami do Seifertshain. Na Kolmberg — Redutę Szwedzką, miał nacierać 22 regiment lekkiej piechoty francuskiej. Gdy cesarz przybył, żołnierze stali w pobliżu reduty. „Co to za regiment?" — zapytał Napoleon. „Sire — odpowiedział gen. Henryk Charpentier — to jest 22 regiment piechoty lekkiej". „Ależ to niemożliwe! — odparł Napoleon. — 22 lekki nie stałby z bronią na ramieniu, pozwalając do siebie strzelać kartaczami". Słysząc te słowa żołnierze rzucili się naprzód z taką energią i zapałem, że zdobyli Redutę21. Za 22 regimentem poszła cała dywizja. Gen. Klenau, chcąc odeprzeć atak, rzucił jazdę na skrzydła nacierającej kolumny. Jeden tylko szwadron Sebastianiego odrzucił Austriaków i zabrał im trzy działa. Redutę znów zdobyli Francuzi, Ks. Gorczakow, który miał wspierać ataki austriackiego generała na Liebertwolkwitz, podciągnął wprawdzie swoje od21 Aster, op. cii., t. I, s. 417 nn; T h i ry, op. cii., s. 187; O d e I e ben, op. cii., t. II, s. 331.
113 działy, ale nie zdążył na czas. Gdy natarcie Klenauowi się nie powiodło, książę zatrzymał się, a jego żołnierze zasypali stojących naprzeciw Francuzów kartaczami. Ci jednak odparli sprzymie rzonych, spychając ich aż na teren między Giildengossą i Laskiem Uniwersyteckim. Zajęli ponadto stanowiska opuszczone przez 10 brygadę gen. Pircha, zatoczyli 20 dział i jakiś czas jeszcze ostrzeliwali skraj lasu, a w końcu przystąpili do natarcia. Gdy 1 dywizja rosyjska stawiła opór, pośpieszyła jej z pomocą 11 brygada pruska Ziethena. Niestety, nie mógł jej wesprzeć Pahlen, który cofnął się na zachód od Liebertwolkwitz. Silny ogień artylerii trwał do godz. 16. Redutę Szwedzką Francuzi utrzymali. Warto tu jeszcze krótko wspomnieć, co wydarzyło się między Liebertwolkwitz a Seifertshain. Po godz. 14 marsz. Mortier wdarł się do zagajnika pod wsią, Austriacy zaś (gdy rany odnieśli obaj ich dowódcy: Mohr i Splenny) cofnęli się w kierunku Gross-Pósna. Wtedy nadszedł 2 batalion ł śląskiego regimentu z 11 brygady pruskiej i pomógł im zagajnik odzyskać. Mortier ponownie rzucił żołnierzy na zagajnik. Ponosząc spore straty, Francuzi odzyskali teren przed godz. 16. Do stanowisk austriackich gen. Klenaua zbliżali się wolno Francuzi, ostrzeliwani cały czas przez artylerię sprzymierzo nych. Macdonald jeszcze około godz. 17 przypuścił szturm do wsi Seifertshain obsadzonej przez gen. Schaffera. Wywiązała się krwawa walka, po której Prusacy musieli ustąpić. Wieś przeszła w ręce Francuzów. Ponieważ jednak punkt ten był ważny, gen. Schaffer ściągnął jeszcze 2 i 3 bataliony i uderzył nimi z taką siłą, że częściowo zdołał odzyskać wieś. Ponadto Ziethen wydał rozkaz dwóm batalionom piechoty i dwóm szwadronom huzarów oraz baterii konnej zaatakowania wsi Fuchshain i ostrzelania Francuzów, którzy chcieli utrzymać Gross-Pósna za wszelką cenę. Jednakże znowu Klenau zaata kował przeciwnika na obu skrzydłach, a gen. Schaffer od czoła rzucił pułk kozaków. Francuzi zostali zmuszeni do opuszczenia wsi i przesunęli się częściowo do Klein-Pósna, 8 — Lipsk 1813
114
115
a częściowo pod Redutę Szwedzką. Zapadł już zmierzch i 11 brygada pruska zaczęła powoli odstępować. Dostrzegłszy to Francuzi uderzyli jeszcze raz na oddziały austriackie. Nie powiódł im się ten atak, gdyż Prusacy zawrócili i utrzymali wieś Gross-Pósna. Komendę przejął austriacki feldmarsz. Johann Mohr, Prusacy zaś zgrupowali się wokół Fuchshain, gdzie pod bronią spędzili całą noc 2 2 . * Fryderyk August, król Saksonii, wraz z małżonką i córką cały dzień obserwował rozgrywający się bieg wydarzeń. Niewątpliwie, członkom rodziny królewskiej pękały serca z boleści, widząc, jak kraj ich jest niszczony, pustoszony, jak wokół miasta płoną lasy i płoną wsie. Już po godz. 14 przez bramę Grymnicką wpadł specjalny posłaniec z białą chustą w ręku. Krzyczał z całej siły: „Zwycięstwo!" i na zmianę: „Niech żyje cesarz Napoleon!". Usłyszawszy taką wiadomość, marsz. Maret, ks. Bassano, kazał bić we wszystkie dzwony, a przed siedzibą króla przedefilowała natychmiast gwardia miejska i reszta saskiej gwardii przybocz nej. Król wraz z rodziną udał się do zamkowej kaplicy, aby podziękować Bogu. Początkowo uwierzono w te złudne wieści, ale nieustanny potężny grzmot dział wokół miasta i paniczna ucieczka pobitych Francuzów pod Móckern, którzy cisnęli się przez bramę Hallską, sprowadziły mieszkańców na ziemię23. Iluzje rozwiały się, niestety, bezpowrotnie, a została wcale niewesoła rzeczywistość wilgotnego mglistego października. WIECZÓR PO BITWIE
Wieczór był ciemny i ponury. Rozświetlały go jedynie błyski wystrzałów z dział i łuny wokół Lipska. Wszystkimi bramami cisnęli się do miasta ranni, których wieziono, niesiono 22 23
Aster, op. cii., s. 458 nn. Tamże.
lub kulejąc wlekli się sami albo przy pomocy innych mniej poszkodowanych. Szukali pomocy, ale istniejące lazarety nie wytrzymywały napora rannych. Brakowało materiałów opatrun kowych, środków przewozu, lekarstw. Opróżniono magazyn zbożowy, który natychmiast zapełnił się rannymi, lecz warunki były w nim okropne. W kościele Św. Tomasza mieścił się teraz główny lazaret. Straszny to był wieczór, okropna wypełniona jękiem poszkodowanych noc. Podobno jeszcze po pięciu dniach na polu walki leżeli nie opatrzeni i głodni żołnierze. W walkach w dniu 16 października obie walczące strony poniosły dotkliwe straty. Jak podają autorzy niemieccy24, po Borodino były one największe w XIX stuleciu. Sprzymierzeni mieli około 38 tys. zabitych i rannych, a 2 tys. ludzi dostało się do niewoli francuskiej. Francuzi natomiast mieli 23 tys. zabitych i rannych, a 2500 żołnierzy wzięli sprzymierzeni do niewoli. Zamiast jednej bitwy doszło tego dnia do kilku starć, przy czym najkrwawsze z nich nastąpiły na linii Markkleeberg-Wachau—Liebertwolkwitz. Całodzienne zmagania zakoń czyły się bez żadnych korzyści dla wojsk napoleońskich, choć w zasadzie utrzymały się one na dotychczasowych pozycjach. Dla Polaków był to „dzień krwi i chwały", okupiony niema łymi stratami; VIII korpus ks. Poniatowskiego zmniejszył się o jedną trzecią stanu wojska25. Książę Józef marszałkiem Francji Napoleon wieczorem dokonywał podsumowania pierwszego dnia zmagań. Zdawał sobie sprawę z tego, że oddziały wojsk francuskich biły się znakomicie. Lauriston z V korpusem obronił Liebertwolkwitz, a ks. Poniatowski okrył się sławą ze swoimi Polakami. Najprawdopodobniej w dowód uznania dla waleczności żołnierzy VIII korpusu cesarz późnym wieczorem 24
Leipzig 1813, s. 103. R. B i e l e c k i , Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974, s. 232 nn; G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 118 nn; Leipzig 1813, s. 103. 25
116 mianował ks. Józeta Poniatowskiego marszałkiem Francji. Nie jest też wykluczone, że wiedząc o ogólnym upadku dnćfia i zaniku zapału do walki Napoleon chciał czymś zjednać najwierniejszych swoich sojuszników. Nominacja ta — jak stwierdza Wacław Tokarz — została zadecydowana w nocy z_14_na^l5_pażdziemika, najpraw dopodobniej z inicjatywy marsz. Joachima Murata, a-©głoszona^ formalnie 17 października, ale nie mogła być, niewątpliwie^ wynagrodzeniem za wysiłki żołnierzy VIII korpusu26. Według pamiętnikarzy polskich nominacja ks. Józefa nie została przyjęta życzliwie w wojsku, zamiast entuzjazmu wzbudziła nieufność, a niekiedy nawet oburzenie. Oto co czytamy na ten temat we wspomnieniach Henryka Dembiń skiego: „...nominacja ta, jakkolwiek pochlebna dla nas, nie zrobiła takiego wrażenia, jakiego się Napoleon spodziewał... Przyjęliśmy to dosyć obojętnie i każdy rozbierał powody tej nominacji podług własnych uczuć, co już samo było wskazów ką, że nie miała powszechnego zadowolenia"27. Według relacji gen. Mikołaja Bronikowskiego „...wypadek ten najprzeciwniejsze sprawił wrażenie na całym korpusie oficerów polskich... od uwag, słów i miłości przychodziło i do wyrzutów, 28 do buntu prawie" . Jak stwierdza Szymon Askenazy, książę przyjął to wyróż nienie „z powinna wdzięcznością, lecz zresztą z obojętnością zupełną"29. Na pismach i raportach z kilku następnych 16 T o k a r z , op. cit., s. 12; S k a ł k o w s k i , O cześć imienia..., s. 171; Z a h o r s k i , op. cit., s. 430. 27 H. D e m b i ń s k i , Niektóre wspomnienia o działaniach korpusu pol skiego pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego w roku 1813 przez naocznego świadka, w: K. B r o n i k o w s k i , Pamiętniki polskie, t. III, Paryż 1845, s. 160. 2 * Zob. [A. O s t r o w s k i ] Żywot Tomasza Ostrowskiego, min. Rzeczypos politej, później prezesa senatu Ks. Warszawskiego i Królestwa Polskiego oraz rys wypadków krajowych od 1811 do 1817 przez Antoniego Ostrowskiego senatora-wojewodę, t. II, Lwów 1873, s. 374. 29 Sz. A s k e n a z y , Książę Józef Poniatowski 1763-1813, Warszawa-Kraków 1905, s. 235.
117 policzonych już dni życia po dawnemu podpisywał się po prostu: „generał — wódz naczelny korpusu VIII". Jedno cześnie Poniatowski wysłał do Warszawy zaręczenie, „iż jeśli nie będzie wojny o Polskę, nikt go też inaczej, jak w cywilnym surducie nie zobaczy"3(). Zapewniał ponadto, że nie przyjmie nominacji bez zgody Fryderyka Augusta i nigdy nie zamieni polskiego munduru na uniform francuskiego marszałka."] Warto tu dodać, że — jak podaje Stanisław Bogusławski, „...to mianowicie samych marszałków Francji ucieszyło, iż marszałek Macdonald rzekł do innych: «Podziękujmy cesa rzowi, że nas takim jak Poniatowski zaszczycił kolegą»"31. Wreszcie w „Biuletynie Wielkiej Armii" z 16 października czytamy: „...aby dać satysfakcję temu ostatniemu (gen. Ponia towskiemu — przyp. aut. J. N.) Cesarz mianował go na polu walki marszałkiem Francji i wyraził zgodę na dekorowanie wielu żołnierzy w regimentach jego korpusu..."32 W Archiwum Wojny w Paryżu w tekach kampanii 1813 r. przechowywany jest raport ks. Józefa, dyktowany w nocy z 16 na 17 października, adresowany z Dósen do szefa sztabu, marsz. Berthiera. Poniatowski pisał w nim m.in.: „VIII korpus wzmocnił się dzięki dywizji gen. Semelle (51 dywizja rezerwy pieszej). Nieprzyjaciel nie zyskał ani piędzi terenu. Nie przyjaciel, który jest przed nami, ma 18-20 000 ludzi i dużo kawalerii. Artyleria sprawowała się dobrze... Mamy około 2000 jeńców — Austriacy, Rosjanie i Prusacy, a wśród nich generał austriacki... i kilku wyższych oficerów... Austriacki 33 generał Bianchi próbował przejść Pleissę" . 30
T o k a r z , op. cit., s. 12; zob. też B i e l e c k i , op. cit., s. 234. S . B o g u s ł a w s k i , Zycie Xiazęcia Józefa Poniatowskiego naczelnego wodza Wovsk Polskich, Marszalka Państwa Francuskiego, Kraków 1831, s. 263. 32 Bulletin de la Grandę Armee, Leipzig, 16 octobre 1816, au soir, Correspondance de Napoleon /''..., t. XXVI, nr 20735, s. 367. 33 Cyt. za S k a ł k o w s k i m, O cześć imienia..., s. 189. 31
118 Misja gen. Maksymiliana Merveldta Gdy umilkły działa i wojsko będące u kresu sił szukało jakiegoś miejsca do odpoczynku, cesarz już bardzo późnym wieczorem rozkazał przyprowadzić do swojego namiotu, znajdującego się tuż przy owczarni Meusdorf, austriackiego generała, wziętego w tym dniu do niewoli. Jak stwierdza Aleksander hr. Fredro, Napoleon stał „tyłem do ognia... przed nim o kilka kroków na prawo gen. Merveldt, ujęty w niewole, w surducie sinym generalskim austriackim, w kapeluszu z galonem i zielonym pióropuszem. Między nim a cesarzem generał Caulaincourt bez kapelusza w suto haftowanym mundurze nalewał mu wina w srebrny kubek. W małym oddaleniu, w głębi... zsiadał z konia król neapolitański w swoim malowniczym, żeby nie powiedzieć teatralnym ubiorze. Miał on na sobie surducik krótki jasnoszafirowy, na piersiach suto złotym haftem okryty, równie jak i pas biały sukienny na 6 cali albo i więcej szeroki, przy którym wisiał krótki oręż niby kordelas; pantalony obszerne karmazynowe, w ręku trzcina, na głowie wysoki ugalowany kapelusz z strusim 34 pióropuszem i czaplą kitką..." Cesarz był pochmurny i głęboko zamyślony. Przed szesnastu laty w kwietniu 1797 r. w Leoben właśnie Merveldt prosił Bonapartego o zawieszenie broni, a w Wiedniu składał raport w sprawie układu zawartego między Dyrektoriatem i rządem austriackim. On również przekazywał Napoleonowi propozycje pokojowe od cesarza Austrii Franciszka I w nocy z 2 na 3 grudnia 1805 r. po krwawej bitwie pod Sławkowem na Morawach (Austerlitz). Dlatego też cesarz chciał właśnie gen. Maksymilianowi Merveldtowi powierzyć specjalną misję do panujących. Jeńcowi zwrócono szpadę. Napoleon najpierw pogratulował mu postawy na moście w czasie walk pod
119 Dólitz, a następnie zakomunikował, że pamiętając o jego dawnych zasługach, odeśle go na słowo honoru do austriackiej kwatery głównej pod warunkiem, że przedstawi cesarzowi Franciszkowi I propozycje francuskie w sprawie zawieszenia broni i oświadczy Austriakom, że cesarz Francuzów jest stale na polu walki. W dalszym ciągu widać wierzył, że samo jego pojawienie się napawa przeciwnika lękiem. Gen. Merveldt kłaniał się pięknie, dziękował za obdarzenie go wolnością i zapewniał o gotowości do usług. Napoleon zapytał, czy sprzymierzeni chcą tym razem wydać mu walną bitwę. „Tak — odpowiedział generał — ponieważ pragniemy rozstrzygnąć te długo już trwające krwawe zmagania". „A na ile obliczacie moje siły" — zagadnął znowu cesarz. „Na 120 tysięcy żołnierzy" — odrzekł pewnym głosem Merveldt. „Ależ, mylicie się — skonstatował Napoleon — mam ich ponad 200 tysięcy". Wymiana zdań trwała jeszcze kilka minut. Potem generał austriacki oddalił się, aby wypełnić misję i wrócić z odpowiedzią w niedzielę 17 października przed zachodem słońca35. W nocy Napoleon był bardzo niespokojny. Zupełnie nie mógł zasnąć. Nawałnica myśli rozsadzała mu czaszkę, dostał nawet wysokiej gorączki. Wbrew dotychczasowemu zwycza jowi nie wydawał rozkazów. £Jak wiadomo, do rokowań nie doszło, propozycje Napoleona zostały przez koalicję odrzucone, a gen. Merveldt po prostu nie wrócił. Cesarz Francuzów oczekiwał austriackiego ge nerała z niecierpliwością aż do świtu 18 października. Niestety, na próżno.
34
A. F r e d r o , Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej. Wydał, wstępem i uzupełnieniami zaopatrzył Henryk M o ś c i c k i , Warszawa—Lublin-Lódź-Kraków-Poznań 1917, s. 18.
35
T h i r y, op. cit., s. 200-203; N i e d z i e l s k i , Rys dziejów Księstwa..., s. 149.
121
DRUGI DZIEŃ BITWY (niedziela, 17 października) Niedzielny ranek wstał posępny i mglisty, deszcz lał jak z cebra. Wojska obu stron walczących czuły się kompletnie wyczerpane, a nastroje, zwłaszcza w obozie francuskim, nie_ były najlepsze. Na szczęście noc minęła bez wystrzału, a dzień zapowiadał się bez większych starć. Nad polem walk zapanował spokój. Sprzymierzeni czekali na gen. Leontija Bennigsena z armią rezerwową (tzw. polską). Mieli też nadzieję, że armia następcy tronu szwedzkiego Bernadotte'a przybędzie na czas. Cesarz Napoleon wyjechał rano —jak zwykle — konno na rekonesans. Towarzyszyli mu marszałkowie Berthier i Murat oraz gen. Piotr Daru. Niewesołe mieli miny. Wydawali rozkazy podległym oddziałom. Dał się zauważyć brak amuni cji, chociaż spodziewano się nadejścia rezerwowych parków artyleryjskich. Mjr Odeleben tak zapisał w swoim dzienniku: „Napoleon zrozumiał, że odwrót staje się koniecznością, lecz nie chciał wystawić na szwank swojej sławy. Gdyby sam się cofnął, powstałoby mniemanie, że 16 października poniósł porażkę..." W rzeczywistości przecież sytuacja przedstawiała się inaczej. Pierwszy dzień walk przyniósł w zasadzie taktyczne zwycię-
stwo wojsk napoleońskich nad armią czeską ks. Schwarzenberga1. Tego dnia Napoleon powinien zarządzić odwrót w kierunku zachodnim, utorować drogę armii przez Lindenau i Weissenfels. Ale cesarz ciągle się łudził i choć mógł bezpiecznie się wycofać, to jednak postanowił spróbować szczęścia jeszcze raz. Złudzenia jego podtrzymywał podobno marsz. Murat. Odwrót bowiem oznaczałby rezygnację z wpły wów na sprawy niemieckie i, niewątpliwie, zachętę dla członków Związku Reńskiego do przechodzenia na stronę sprzymierzonych, a ponadto ostateczne zrezygnowanie z li cznych załóg pozostawionych w twierdzach nad Łabą, Odrą i Wisłą. Wprawdzie cesarz miał jeszcze nadzieję na życzliwe przy jęcie propozycji zawieszenia broni, przedstawionych za po średnictwem Merveldta, ale przecież dobrze wiedział, że w niedzielę mają przybyć dalsze korpusy sprzymierzonych. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja jego wojsk będzie jeszcze trudniejsza, a łączność z Francją ulegnie zapewne zakłóceniu lub nawet przerwaniu. NA PÓŁNOC OD LIPSKA
Gdy na południu Lipska panował względny spokój, na północy Bliicher podciągnął swoje siły bliżej miasta i około godz. 9 zaatakował Gohlis, Pfaffendorf i Eutritzscłf. Doszło do zaciętej walki między rosyjskim korpusem gen. Osten-Sackena i dywizją gen. Dąbrowskiego, która dzielnie od pierała ataki przeciwnika, ale w końcu musiała opuścić zajmowane stanowisko. Bliicher zdołał zająć prawy brzeg rzeki Parthe, wskutek czego zagrażał ewentualnej drodze odwrotu Wielkiej Armii. 1
Fain, op. cit., t. II, s. 415; H. A s t e r , Gefechte und Schlachten bei Leipzig im Oktober 1813, t. II, Dresden 1853, s. 1; J. S i k o r s k i , Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, wyd. II, Warszawa 1975, s. 459.
122
Rannych przybywało z każdą minutą, a kule od strony bramy Hallskiej wpadały aż do miasta2. Doszło także nad brzegami Parthy, gdzie się Francuzi okopywali, do starcia kawalerii francuskiej, dowodzonej przez gen. Arrighi, ks. Padwy, z rosyjską konnicą Wasilczykowa, która podejmowała śmiałe szarże. Po krótkim boju Francuzi zatrąbili do odwrotu. Rosyjscy huzarzy nie dali za wygraną, jakiś czas ścigali przeciwnika i wzięli kilkudziesięciu jeńców. W pościgu tak się zapędzili, że wpadli na ustawioną w czworo bok piechotę gen. Delmasa, która powitała ich gęstym ogniem. Nie widząc, żeby w innej stronie toczyły się jakieś walki, Bliicher wydał rozkaz przerwania starcia. Poza tym wokół Lipska panował spokój, a obie strony czyniły przygotowania do walk, które miały się rozegrać następnego dnia. NOWE UGRUPOWANIE WOJSK STRON WALCZĄCYCH Sity francuskie
Dopiero w nocy z 17 na 18 października Napoleon wydał rozkazy podciągnięcia oddziałów bliżej Lipska. Centrum wojsk francuskich przesunęło się ku wsi Probstheida, nieco w lewo na tyłach wsi Liebertwolkwitz. Za wsią na wzgórzu Thonberg rozpięto pod wiatrakiem namiot cesarski. Bertrand i Mortier otrzymali polecenie obsadzenia linii Lutzen-Weissenfels. W tamtym też kierunku wczesnym rankiem (od godz. 3) wyprawiono bagaże i parki, a gen. Józef Rogniat miał zbudować mosty na Soławie. Już przed świtem zgłosili się po rozkazy: „otyły i niezgrabny Augereau, okazałej postawy Victor, kwadratowy Ney, którego już o 2 w nocy cesarz obudził, i Lauriston — piękność męska, szczupły i blady Poniatowski, Oudinot o pospolitym wyrazie twarzy, Reynier, który przybył nareszcie na plac boju po południu 17 paździer-
123
nika, poważny, zawsze markotny Macdonald i Murat, zlany perfumami, ufryzowany, wypomadowany człowiek w nowiu teńkich białych rękawiczkach z kolekcją pierścieni i sygnetów na palcach"3. Prawe skrzydło miały tworzyć korpusy pozostające pod dowództwem marsz. Murata, zajmując dolinę Pleissy i Elstery. 1 tak VIII korpus Poniatowskiego zajął Connewitz, a II korpus marsz. Victora pozycję pod Probstheida. Z tyłu za nimi rozmieściła się część IV korpusu gen. Bertranda i V korpus gen. Lauristona, a także I korpus kawalerii pod Stótteritz. Rezerwa 2 dywizji pod komendą marsz. Oudinota stanęła w pobliżu Connewitz. Oddziały wymienionych trzech kor pusów miały obsadzić następujące wsie: Lóssnig i Dólitz, Dósen, Zuckelhausen, owczarnię Meusdorf i cegielnię przy trakcie z Liebertwolkwitz do Lipska. Centrum pod dowództwem marsz. Macdonalda stanowić miał XI korpus, który wraz z częścią korpusu Lauristona, II korpusem Sebastianiego i dywizjami kawalerii gwardii gen. Fryderyka Walthera i gen. Nansouty powinien obsadzić wsie Klein-Pósna i Baalsdorf, zapewniając łączność z lewym skrzydłem przez Zweinaundorf i Mólkau. Stara gwardia otrzymała rozkaz stania w szyku rozwiniętym u stóp Thonbergu przy młynie. Na prawym ich skrzydle rozmieszczono dwa bataliony grenadierów saskich i polskich pod dowództwem płk. Stanisława Kurcyusza. Lewym skrzydłem dowodził marsz. Ney, stojąc naprzeciw armii śląskiej Bluchera w dolinie Parthy od Paunsdorf do Schónefeld. Podporządkowane marszałkowi korpusy miały zająć następujące pozycje: w pierwszej linii — VII korpus gen. Reyniera we wsi Paunsdorf, a jego straże przednie - w miejscowości Taucha, dywizja Durutte'a i VI korpus Marmonta — pod Schónefeld. Drugą linię tworzyć miały: III korpus gen. Souhama wzdłuż Parthy we wsi Nentzsch i przy
2
Tamże, s. 12; A s t e r , op. cit., t. II, s. 64-65; zob. też S o mm er, op. cit., s. 79.
3
N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 91.
124 kościele Św. Tekli wraz z dywizjami kawalerii generałów Jana Defrance'a i Jana Ludwika Fourniera. Gen. Dąbrowski ze swoją dywizją oraz jazda gen. Arrighi, ks. Padwy, mieli strzec przedmieścia Hallskiego do bramy Rosenthal i folwarku Pfaffendorf4. Po wydaniu rozkazów Napoleon opuścił biwak o godz. 1 w nocy i udał się do Lindenau, gdzie stał korpus gen. Bertranda, i rozkazał mu maszerować drogą z Liitzen do Weissenfels. Stamtąd już około godz. 3 przybył do Reudnitz do kwatery głównej marsz. Neya. Książę Moskwy dopiero co usnął, ale cesarz kazał go zbudzić, po czym wydał polecenia pilnego czuwania nad bezpieczeństwem kwatery głównej. Tam bowiem znajdował się skarbiec, park inżynierii i część głównego parku artylerii, a ponadto różne komórki adminisj-, racyjne. Zalecił też marszałkowi nieustępliwą obronę tyłów Wielkiej Armii przed Blucherem. „Nieście wysoko sztandary Francji" — rzucił Napoleon na pożegnanie. Żołnierze szanowali i darzyli sympatią marsz. Neya za odwagę i zimną krew, a przezywali go „czerwonym lwem" z powodu rudawych bokobrodów. Jest rzeczą godną podkreś lenia, że młodzi żołnierze francuscy, gdy tylko gdzieś ujrzeli cesarza i gdy jeszcze powiedział do nich kilka słów, gotowi byli iść za nim w ogień5. Siły koalicji Tymczasem sprzymierzeni doczekali się posiłków. Przybyła na pole bitwy armia północna ks. Bernadotte'a, a także rosyjska armia rezerwowa Bennigsena (tzw. armia polska) oraz austriacki korpus gen. Hieronima Colloredo, co prawie dwukrotnie zwiększyło siły koalicji w stosunku do wojsk napoleońskich. Wojska sprzymierzonych podzielone zostały na sześć ko lumn i otrzymały następujące zadania: 4
Leipzig 1813, s. 105; T h i ry, op. cii., s. 103 nn. Thiry, op. cii., s. 204; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 78; N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 93. 5
125 Kolumna pierwsza — oddziały austriackie pod dowództwem ks. Hessen-Homburga — miała nacierać z Markkleeberg w kierunku Lipska. Wraz z I i II korpusami austriackimi, dywizjami rezerwowymi generałów Bianchiego i Weissenwolffa oraz dywizją kawalerii hr. Nostitza liczyła około 50 tys. żołnierzy. Dywizji gen. Ignacego Lederera rozkazano prowadzić działania na lewym brzegu Pleissy. Kolumna druga — pod komendą rosyjskiego gen. Barclaya de Tolly — w sile 50 tys. ludzi z II pruskim korpusem gen. Kleista i rosyjskim korpusem Wittgensteina, z rosyjską i pruską gwardią oraz siłami rezerwy — miała atakować od strony Wachau i Liebertwolkwitz francuskie centrum we wsi Probstheida. Kolumna trzecia — dowodzona przez rosyjskiego gen. Bennigsena w sile 65 tys. ludzi — składała się z rosyjskiej armii rezerwowej, IV korpusu austriackiego gen. Klenaua, austriackiej dywizji gen. Bubny, brygady pruskiej Ziethena oraz kozaków atamana Płatowa. Kolumna ta miała posuwać się w kierunku wsi Zuckelhausen i Holzhausen. Kolumna czwarta następcy tronu szwedzkiego Bernadotte'a, licząca 95 tys. żołnierzy, obejmowała część armii północnej, korpusy gen. Biilowa i gen. Wintzingerode oraz korpusy generałów Langerona i St. Priesta z armii śląskiej. Siły te miały z miejscowości Taucha lub Mockau uderzyć w kierunku Paunsdorf i Schónefeld. Kolumna piąta — stanowiła resztę armii śląskiej Bliichera i liczyła około 25 tys. ludzi wraz z korpusami generałów Osten-Sackena i Yorcka jako rezerwą — miała posuwać się z północy w stronę przedmieścia Hallskiego. Wreszcie kolumna szósta — dowodzona przez gen. Gyulaia — składająca się z III austriackiego korpusu tegoż generała, dywizji ks. Maurycego Liechtensteina, oddziałów płk. Mensdorffa i gen. Thielemanna w sile 25 tys. ludzi, miała znowu obsadzić ważny kierunek Kleinzschocher-Lindenau 6. 6 Leipzig 1813, s. 105 n; S o mm er, op. cit., s. 86-87. Por. K o ł a c z kowski, op. cit., ks. 2, s. 80 oraz Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 294, którzy mają inne zdanie w sprawie podziału sił koalicji niż autorzy niemieccy.
127
dokończył śniadania, zostawił nie dopite wino i kawę, i galo pem popędził w stronę linii ognia przeciwnika. Nieprzyjaciel wyznaczył szturm pozycji francuskiej na godz. 7, ale przystąpił doń godzinę później. Ociągający się z działania mi Bernadotte wskutek nalegań Bliichera przeprawił się wreszcie z wojskami przez Parthę i maszerował na Lipsk z kierunku północno-wschodniego od miejscowości Taucha3. PIERŚCIEŃ OKRĄŻENIA ZACIEŚNIA SIĘ
TRZECI DZIEŃ BITWY (poniedziałek, 18 października) Po niedzielnej ulewie nastał pogodny poniedziałek. Wiatr rozpędził chmury i zajaśniało jesienne słońce. Zapowiadał się bezchmurny i ciepły dzień. Oddziały napoleońskie szły z or kiestrą do boju. Po równinach i wzgórzach wokół Lipska rozbrzmiewały melodie wygrywane przez orkiestry wojskowe. W dniu tym Wielkiej Armii, liczącej jeszcze 160 tys. żołnierzy (w tym 30 tys. kawalerii) i dysponującej 600 działami, wypadło zmierzyć się z 300-tysięczną armią sprzymierzonych (w tym 60 tys. kawalerii), która miała około 1500 dział'. Nad ranem zawitał Napoleon do wsi Lindenau, w pobliżu której przebywał Bertrand. Polecił generałowi maszerować w kierunku Liitzen. Objechał i zlustrował okoliczne mosty i przeprawy, zdając sobie doskonale sprawę, że tędy właśnie będzie wiodła jedyna droga odwrotu armii francuskiej. Już przed godz. 8 powrócił do Stótteritz. Kilka minut później — po nie przespanej nocy — usiadł do śniadania. Jak stwierdza Kazimierz Niedzielski, cesarzowi podano „kotlet cielęcy, flaszkę burgunda i filiżankę mocnej kawy"2. Wtem rozległ się huk armat wojsk sprzymierzonych. Napoleon nie 1 Encyklopedia wojskowa pod redakcją Ottona Laskowskiego, t. V, s. 84; Leipzig 1813, s. 108; Z a h o r s k i , op. cii., s. 431. 2 N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 92-94.
Hr. Płatów z korpusem kozaków już o godz. 3 rozpoczął marsz na Hirschfeld w celu obejścia lewego skrzydła przeciw nika. Gdy Francuzi zaczęli się wycofywać bez boju, posuwał się szybko za nimi i w ciągu krótkiego czasu otoczył wieś Paunsdorf, próbując uzyskać łączność z oddziałami armii śląskiej Bliichera. Wypad Płatowa całkowicie zaskoczył wojska napoleońskie i wywołał zamieszanie w ich szeregach. Również o godz. 3 podjął hr. Ferdynand Bubna marsz z dywizją austriacką obok miejscowości Engelsdorf w celu zbliżenia się do prawego skrzydła rosyjskiej armii rezerwowej. Ponieważ spiętrzone wody Parthy zerwały we wsi Beicha most, a na stawianie nowego nie było już czasu, Austriacy zmuszeni byli cofnąć się i iść przez Góhren i Alten. Dopiero o godz. 8 dywizja hr. Bubny skierowała się w stronę Klein-Pósna. Francuzi nie stawili tu większego oporu. Wieś błys kawicznie opanowali Austriacy i połączyli się z siłami Bennigsena, idącymi traktem prowadzącym do Lipska od strony przedmieścia Grymnickiego. Tymczasem rosyjska 13 dywizja piechoty pod dowództwem ks. Chowańskiego posuwała się od strony Kolmbergu. Sądząc, że wzgórze jest obsadzone przez nieprzyjaciela, zamierzała przystąpić do szturmu od strony północnej, gdy austriacka dywizja ks. Hohenlohe-Wartensteina dokonałaby tego od 3
Leipzig 1813, s. 105; T h i ry, op. cit., s. 205.
128 wschodu, a Klenaua od południa. Okazało się jednak, że zarówno na wzgórzu, jak i w leżącej na jego skraju wsi Niederholz nie ma Francuzów, wobec czego sprzymierzeni zajęli wzgórze, a także wieś Gross-Pósna. Dywizja ks. Hohenlohe-Wartensteina wraz z regimentami Zacha i Colloredo pomaszerowała przez Seifertshain w stronę Holzhausen, posuwając się za siłami francuskimi szybkim krokiem. Inne oddziały zwróciły się na Liebertwolkwitz, gdzie jeszcze stała piechota francuska. Artyleria austriacka otworzyła ogień, a piechota zaatakowała wieś, odepchnęła linię tyraliery francuskiej, wypierając ją do Zuckelhausen i Holzhausen. Dowódcy 11 brygady pruskiej, gen. Ziethenowi, polecono ścigać Francuzów. Już po godz. 10 Prusacy weszli do Zuckelhausen. W tym czasie zjawił się hr. Bubna pod Paunsdorf, dokąd dotarły też oddziały gen. Sergiusza Dochturowa. Sprzymierzeni musieli tu jednak zatrzymać się, ponieważ oddziały armii północnej następcy tronu szwedzkiego jeszcze z miejscowości Taucha nie nadeszły. Dochturow obrał kierunek marszu na Zweinaundorf i Molkau, silnie obsadzone przez Francuzów. W tym samym czasie Klenau zaatakował Holzhausen i Zuckelhausen. Pierwszą wieś obsadzała dywizja francuska gen. Charpentiera, drugą zaś oddziały badeńskie i heskie. Wsie były przygotowane do obrony. Austriacki dowódca rozkazał podciągnąć działa i zaraz też nastąpiła wymiana ognia z obu stron. Następnie regimenty ks. Wirtemberskiego i gen. Kerpena przypuściły atak do Holzhausen, a ks. Alojzego Liechtensteina wraz z 11 brygadą pruską — do Zuckelhausen. Po krótkiej walce oddziały badeńskie i heskie zaczęły z Zuc kelhausen wycofywać się w stronę wsi Probstheida. Natomiast załoga Holzhausen broniła się wytrwale i mężnie stawiała opór. Austriacy wdarli się jednak do wsi i posunęli w głąb. Francuzi nie dali za wygraną, a otrzymawszy posiłki, przepę dzili napastnika. Nie mogli się jednak długo tym cieszyć. Oto bowiem Austriakom pośpieszył z pomocą gen. Lindfors
129 z rosyjską artylerią rezerwową, która niezwłocznie zaczęła ostrzeliwać francuskie stanowiska. Wtedy też od strony Klein-Pósna zbliżyła się 13 dywizja rosyjska. Gen. Paweł Stroganow rozkazał dokładnie prze czesać niewielki lasek ciągnący się z południowej strony Baalsdorf. Rosjanie wyparli z niego Francuzów, biorąc przy tym wielu do niewoli. Gen. Kreuz polecił ścigać ustępującego wroga. Generałowi pośpieszyły z pomocą 12 dywizja Chowańskiego i 26 dywizja Paskiewicza. 12 dywizja miała wesprzeć gen. Klenaua pod Holzhausen, aby jeszcze ściślej otoczyć skrzydło francuskie. Zaatakowano wieś z trzech stron, a rosyjska artyleria biła nieustannie z dział. Francuzi bronili się mężnie, ale musieli ustąpić silniejszemu przeciwnikowi. Między godz. 13 i 14 wieś została wzięta szturmem. Francuzi powoli wycofywali się w stronę Kamiennej Góry {Steinberg), położonej na ich tyłach, a gen. Klenau ścigał ich całą swoją kawalerią zgromadzoną na prawym skrzydle 4. Bennigsen, przypuszczając, że w Kamiennej Górze znajdują się jeszcze silne oddziały marsz. Macdonalda, rozkazał je zaatakować. 12, 13 i 26 dywizje rosyjskie miały przypuścić atak na Kamienną Górę. Francuzi, dostrzegłszy kolumny nieprzyjaciela maszerujące przez płonącą wieś Holzhausen i widząc odsłonięte lewe skrzydło 12 dywizji, uderzyli na nie z częścią kawalerii Sebastianiego i Walthera. Jednakże 12 dywizja atak ten odparła i zdobyła jeszcze dwa działa francuskie. Oddziały napoleońskie musiały opuścić Kamienną Górę i zacząć wycofywać się do Probstheidy. Hr. Pahlen otrzymał z kolei rozkaz zaatakowania ustępują cych w nieładzie sił francuskich. I tak dwa szwadrony huzarów rzuciły się z impetem na francuską artylerię, zdobywając przy tym kilka dział. Inne skierowały się na Zuckelhausen i wyparły konnicę, która spieszyła z pomocą piechocie i artylerii. 4
A s t e r, op. cit., t. II, s. 90 nn.
9 — Lipsk 1813
130
131
Jednocześnie uderzyli francuscy kirasjerzy, którzy odkryli szańce rosyjskie i próbowali je odciąć od reszty wojsk przeciwnika. Niestety, próba ta się nie powiodła, gdyż Pahlen zastąpił im drogę i zmusił do odstąpienia ku Stótteritz. Sprzymierzeni nie zdołali jednak zdobyć dział francuskich. Hr. Pahlen został ranny, a koń pod nim zabity5. * Oddziały Wittgensteina zajmowały o godz. 7 stanowiska między wsią Giildengossa i zachodnim skrajem Lasku Uniwersy teckiego. Ks. Gorczakow maszerował godzinę później z I korpu sem rosyjskim w stronę Liebertwolkwitz. Za nim postępował ks. Eugeniusz Wirtemberski z II korpusem rosyjskim, idąc z Guldengossy w kierunku wzgórz między wsiami Liebertwolkwitz i Wachau. W tym czasie gen. Kleist ze swoimi Prusakami posuwał się prosto na Wachau. Siły wsparcia drugiej kolumny sprzymierzonych, tj. rezerwa i gwardie, obrały również ten kierunek, aby potem przejść na tzw. wzgórze monarchów {Monarchenhugel). Aleksander I, Franciszek I, król pruski i ks. Schwarzenberg jechali powozami za kolumną i zajęli stanowisko na tym właśnie wzgórzu, na którym Napoleon obserwował w sobotę 16 października bitwę pod Wachau. Do Wachau, skąd Francuzi już wyszli, zmierzała 9 brygada Klixa, posuwając się zachodnią stroną wsi Giildengossa. Prusacy obsadzili pobliską olszynę dwiema kompaniami strzelców i czekali na 10 i 12 brygady pruskie. Za oddziałami Kleista postępowała rosyjska 2 dywizja grenadierów, 3 dywizja kirasjerów i lekka dywizja kawalerii gwardii. Towarzyszyła im też artyleria. Ogień otworzył ks. Gorczakow. Po krótkotrwałej wymianie strzałów nieliczne oddziały francuskie opuściły zajmowane stanowisko i przesunęły się między starą cegielnię i wieś 5 Leipzig 1813, s. 108; T h i r y , op. cii., s. 109 nn; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 82.
Dólitz. Pod naporem wroga cofały się one już w stronę wsi Probstheida, ale po drodze obsadziły jeszcze owczarnię Meusdorf. Gdy jednak o godz. 10 wschodniopruski regiment otrzymał rozkaz zajęcia wsi Meusdorf, Francuzi pośpiesznie się wycofali. Za nimi pociągnęły jednak pruskie brygady. NA LINII DÓSEN-DÓLITZ-CONNEWITZ
Trzecia kolumna wojsk sprzymierzonych pod dowództwem ks. Hessen-Homburga stała dość daleko od pierwszej i drugiej kolumny, i początkowo miała zachować postawę defensywną. Gdy jednak Francuzi zaczęli się wycofywać na całej linii, kolumna już o godz. 7 ruszyła naprzód. Dywizja gen. Johanna Hardegga, stanowiąca straż przednią I korpusu austriackiego (Hieronima Colloredo), pośpieszyła na wzgórza między Crostewitz i Dósen. Na przedpolach doszło do starcia, a działa austriackie zasypywały obrońców wsi gęstym ogniem. Stanowisk tych bronił ks. Józef ze swoim korpusem, i on to zatrzymał straż przednią Hardegga. Część Austriaków wtargnęła do wsi, ale zmuszona była wstrzymać ogień z powodu... braku amunicji. Reszta walczyła zapamiętale i w końcu zdobyła wieś, choć prawie zaraz ją utraciła, Polacy i Francuzi walczyli bowiem z ogromną zaciętością. Były nawet chwile, że oddziały sprzymierzonych pod gradem kul cofały się w popłochu. Walka trwała już parę godzin, a wieś przechodziła z rąk do rąk. Ks. Schwarzenberg wysyłał coraz to nowe oddziały. W pewnym momencie został ciężko ranny ks. Hessen-Homburg. Komendę po nim przejął niezwłocznie gen. Col loredo. Zdenerwowany sytuacją, rzucił na wieś jazdę gen. Hardegga i huzarów węgierskich. Szarża nie powiodła się, a hr. Johann Hardegg został ciężko ranny w głowę i musiał opuścić pole walki. Austriacy przesunęli się z jednej strony pod Connewitz, a z drugiej pod Dólitz i lasek leżący po prawej stronie wsi Dósen. Bardzo wyczerpani walką dalej iść
132
133
nie byli w stanie. Wtedy to przybyła piechota austriacka Wimpfena i Gretha i zdołała przywrócić równowagę. Dywizja Wimpfena zdobyła wieś Dósen i obsadziła rozciągające się wokół niej wzgórza6. Również pod Dólitz doszło do starcia. Oddziały sprzymie rzonych o godz. 7.30 rozpoczęły ogień tyralierski, gdy zaobserwowano duże siły francuskie na prawym brzegu Pleissy. Faktycznie Francuzi zajęli stanowiska na błoniach między wsiami Dólitz i Lóssnig oraz we dworze w tej drugiej wsi. Walkę pod zameczkiem w Dólitz rozpoczęły dwa bata liony Wencla Colloredo. Wkrótce udało im się wyprzeć stojących tam Polaków i Francuzów. Nie na długo jednak. Napoleońscy żołnierze przypuścili atak i na krótko znowu umocnili się w Dólitz. Huzarzy i dragoni austriaccy stawiali opór tak długo, aż przybył gen. Fryderyk Bianchi ze swoją dywizją i wtedy żołnierze ks. Józefa musieli ustąpić z Dólitz i Lóssnig, cofając się w stronę Connewitz, gdzie zajęli stanowiska. Austriacy kilkakrotnie szli do ataku na wieś. Napoleon, widząc, że Poniatowski nie daje rady przeciwnikowi, wydał rozkaz stojącej w pobliżu młodej gwardii niezwłocznego przystąpienia do walki. Oudinot kroczył dumnie na czele swoich żołnierzy. Nad zwartymi ich szeregami powiewały trójkolorowe sztandary. Na sygnał kolumna zatrzymała się. Padła pierwsza salwa, druga i trzecia... A potem rozległ się gromki okrzyk: „En avant!" „Naprzód!" I błysnęły złowrogo bagnety... Ks. Poniatowski z piechotą VIII korpusu i marsz. Augereau ze swoimi dwiema dywizjami też przystąpili do przeciwnatar cia. Przeciwnik nie spodziewał się takiego oporu. Grenadierzy węgierscy rzucili się do ucieczki. Padali wiedeńczycy i hajducy serbscy. Nie wytrzymała gwardia Wittgensteina i kirasjerzy czescy. Aleksander I rozkazał kirasjerom gwardii wykonać 6 Aster, op. cii., s. 106; N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 114 nn; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., s. 80; Leipzig 1813, s. 106.
I
szarżę. Rzucili się z impetem na wroga, ale bez powodzenia, zostali bowiem zdziesiątkowani przez Francuzów i Polaków. Widząc, co się dzieje, ks. Schwarzenberg miał podobno — jak podaje Kazimierz Niedzielski — powiedzieć: „Obo wiązek ludzkości rozkazuje nam ustąpić i wstrzymać rzeź!... Nie pokonamy dziś Poniatowskiego..." Także wsie Lóssnig i Dólitz zostały odzyskane. Zachwiały się austriackie szeregi i wtedy Colloredo uruchomił swoje rezerwy. Oddziały napo leońskie walczyły mężnie i z ogromnym poświęceniem. 7 dywizja kawalerii lekkiej pod wodzą gen. Michała Sokolnickiego wykonała kilka szarż na austriacką konnicę. Wyróżnił się w nich 3 pułk ułanów i pułk krakusów. Sytuacja i tym razem ogromnie zaniepokoiła ks. Schwarzenberga. Spiesznie więc wysłał na lewe skrzydło swoje rezerwy: dwie dywizje grenadierów rosyjskich i trzy dywizje kirasjerów. Takiego naporu sił sprzymierzonych nie wytrzymali Polacy i Francuzi. Poniatowski, a także Oudinot i Augereau zaczęli powoli wycofywać się na linię Connewitz—Probstheida. W czasie gdy sprzymierzeni podejmowali ataki w wielu punktach, a grzmot dział rozlegał się coraz gwałtowniej na linii Connewitz—Baalsdorf, cesarz Napoleon przebywał w Stótteritz. Był bardzo zaniepokojony sytuacją, choć wyglądał na spokojnego i opanowanego. W pewnej chwili dosiadł konia i pogalopował na wzgórze do młyna tabacznego. Pilnie obserwował okolicę. Nagle dostrzegł kolumny przeciwnika, które podchodziły, wdzierając się między siły VII saskiego korpusu Reyniera i XI korpusu Macdonalda. Cesarz jakiś czas przyglądał się ruchom przeciwnika i czekał. Wiedział dosko nale, że sprzymierzeni zamierzają zacieśnić pierścień okrążenia wokół sił francuskich. Wysłał więc rozkaz do Bertranda, aby przesunął się z Lindenau do Weissenfels. Nie minęła godzina, gdy z biwaku pod Stótteritz wypadły obie dywizje starej gwardii, zbliżając się do młyna tabacznego z jednej i drugiej strony. Był tam też saski batalion grenadierów gwardii, który cały czas stał przy Napoleonie.
135
134 Francuska artyleria gwardii otworzyła ogień do nadciągają cego przeciwnika. Cesarz wydawał rozkazy i zagrzewał żołnierzy do męstwa i wytrwania. Po pewnym czasie wrócił do młyna. Zsiadł z konia, wchodził na wzgórze i schodził z niego sam lub z generałami. Rozmawiał z nimi i przygoto wywał rozkazy dla adiutantów. Nagle przyklęknął na mokrej ziemi. Paź momentalnie przyniósł poduszkę ze skóry i podał cesarzowi. Ten położył się na niej i wsunął ręce pod głowę. Trwało to jakiś czas. Przybywali oficerowie z meldunkami, ale nikt nie odważył się zwrócić z czymkolwiek do cesarza. O czym rozmyślał w takiej dziwnej pozycji Napoleon, nie wiadomo. Jego nadzwyczaj szczęśliwa gwiazda zbladła, a osta tnie dni obfitowały w niepowodzenia. W meldunkach zaś dowódcy donosili, że przeciwnik podchodzi ze swoimi siłami coraz bliżej. W pewnej chwili nadjechał król Neapolu — marsz. Murat. Zeskoczył z konia i rozejrzał się ciekawie wkoło. Widząc, że wszyscy stoją jacyś dziwni i niemi, podszedł do Napoleona i poruszył go delikatnie. Cesarz jakby się ocknął, szybko wstał i poszedł z Muratem pod górę, a potem zeszli w dół. Wezwał także marsz. Berthiera. Wszyscy trzej uszli ze 100 kroków, 7 rozmawiając bardzo żywo. Potem Murat się oddalił . OBRONA PROBSTHEIDY
Cesarz Napoleon uważał wieś Probstheidę za swoje kluczo we stanowisko. Była ona najważniejszym punktem na połu dniowej stronie Lipska. Gdyby wpadła w ręce wroga, centrum pozycji francuskich byłoby przełamane. Przeciwnik miałby okazję odciąć prawe skrzydło francuskie, a lewe uchwycić i wyjść na jego tyły. Wieś nadawała się do obrony. Otoczona była glinianym murem, rowami i sadami. Cesarz zdawał sobie doskonale sprawę z jej ważności, dlatego rozkazał ją obsadzić 7
Aster, op. cii, t. I, s. 116-117.
prawie całym II korpusem marsz. Victora i wesprzeć V kor pusem gen. Lauristona. Gotowa do ataku stała też artyleria, po mistrzowsku kierowana przez gen. Drouota. Ponadto XI korpus Macdonalda miał zająć pozycje między Probstheida a Zweinaundorf i osłonić południową stronę Probstheidy. Między nią i Stótteritz okopane były liczne baterie francuskie. Już przed godz. 11 Prusacy podciągnęli pod Probstheidę działa i zaraz też zaczęła się gwałtowna kanonada. Austriacy zwiększali wysiłki, a wsparci oddziałami pruskimi Klixa, Pircha i ks. Augusta Pruskiego poczuli się pewniej i zamierzali zdobyć wieś. Artyleria francuska Drouota dzielnie się spisy wała, rażąc piechotę austriacką i pruską. Również piechota marsz. Victora dokazywała cudów męstwa, dzięki czemu udało się jej odrzucić nacierającego przeciwnika. Około południa Napoleon dosiadł konia i jechał wolno wzdłuż linii baterii gwardii aż do zajazdu, gdzie za jakimś płonącym budynkiem znowu spotkał się z Muratem. Po krótkiej rozmowie z marszałkiem cesarz wrócił tą samą drogą do młyna tabacznego i tam pozostał do 13.30. O godz. 14 kolumny Kleista i Wittgensteina przystąpiły do ponownego ataku na Probstheidę. Gwardie i rezerwy prusko-rosyjskie stanęły na wzgórzu, na prawo od cegielni, gotowe w każdej chwili do wsparcia ataku. Być może sprzymierzeni doszli do wniosku, że gen. Klenau nie będzie mógł podjąć stanowczych kroków przeciw wsi Stótteritz, dopóki Probstheida nie zostanie zdobyta. Jak pokazały walki przed południem, nie zapowiadało się, że będzie to sprawa łatwa. Zgodnie z rozkazem 10 brygada z 9 regimentem Landwehry i 12 brygadą ruszyły do natarcia. Prusacy sforsowali obwodowe mury, okalające je sady i zapuścili się w ulice, ale już trochę dalej dostali się pod morderczy ogień artylerii francuskiej. Nie zwolnili jednak tempa, szli naprzód, zostawiając po drodze bardzo wielu poległych i ciężko rannych. Grupa strzelców Pircha, podobno przez przejście w murze cmentarnym, przedo stała się od strony zachodniej na tyły Francuzów. Kanonada
137
136 trwała jakiś czas, aż w pewnej chwili wszystko ucichło, a żołnierze starli się w boju bezpośrednim. Na krótko udało się sprzymierzonym wtargnąć do wsi. Ks. August parł od południa, piechota Pircha od zachodu. II korpus ks. Wirtemberskiego też nie uzyskał powodzenia. Wprawdzie piechota rosyjska posuwała się naprzód, ale Francuzi dzielnie odpierali ataki. Rzucili do obrony również rezerwę, która jednak zmuszona została do cofnięcia się. Wówczas to runęły na wroga oddziały marsz. Victora. Wywiązał się straszliwy bój wewnątrz wsi, w którym Francuzi wzięli górę. Po krótkich, ale bardzo krwawych zmaganiach Prusacy zostali odepchnięci. W ich szeregach powstała panika. Zaraz też dźwięk trąbki obwieścił odwrót. Artyleria Drouota sypnęła ogniem raz i drugi za przeciwnikiem, który wycofywał się w popłochu. Francuzi wzięli sporo jeńców, chociaż straty po obu stronach były dotkliwe. O godz. 14.30 Prusacy szykowali się do kolejnego szturmu. Podchodzili bez pośpiechu coraz bliżej. To był już trzeci szturm. Obok 11 regimentu pruskiego szli rosyjscy kirasjerzy. Zaraz też zagrzmiały z obu stron działa. Francuska artyleria wprost oszalała. Tylko gdy chwilami opadał dym, można było dostrzec wielu zabitych, rannych i pełno porzuconego sprzętu. Znów huczały działa, a gęsty dym w ogóle uniemożliwiał widzenie czegokolwiek. Szturmujący szli z premedytacją krok za krokiem. Z kolei Francuzi ruszyli z nową siłą, a prowadził ich gen. Donat Rochambeau (syn nieżyjącego już marsz. Jana Chrzci ciela). Prusacy musieli wieś opuścić. Odstępując, podpalili ją i cofnęli się około 600-800 m. Gen. Ziethen wysłał z odsieczą 2 i 3 bataliony 10 regimentu, batalion fizylierów 1 regimentu śląskiego i kompanię strzelców właśnie wtedy, gdy ich koledzy z 10 i 12 brygad zostali po raz drugi wyparci ze wsi. Zresztą te nowe siły musiały się też wycofać w stronę Zuckelhausen. Gdy ks. Eugeniusz Wirtemberski zorientował się, że Prusacy nie mogą dać rady Francuzom i potrzebują czasu, aby
uporządkować szeregi, postanowił ruszyć niezwłocznie do walki z oddziałami rosyjskimi. Niestety, atak się nie powiódł, a Rosjanie zostali zmuszeni do odwrotu. Już poza wsią dostali się w krzyżowy ogień artylerii francuskiej i ponieśli znaczne straty. Tak więc i trzeci szturm na Probstheidę nie przyniósł konkretnego wyniku. Do zmroku trwała ka nonada z obydwóch stron8. I Napoleon jeszcze raz podążył do Murata i zalecił oszczę dzanie amunicji. Zobaczył, jaka ciężka sytuacja panuje we wsi, jaki szerzy się nieporządek. Próbował wzmocnić ten punkt obrony nowymi siłami piechoty, kawalerii i artylerii. Przybył też z pomocą gen. Curial, prowadząc około 300-400 dragonów. Napoleon podjechał do przednich szeregów, aby swoją obecnością i cesarskim słowem zagrzewać żołnierzy do wytrwania. Było to jednak bardzo trudne. Do młyna tabacznego nie wracał tak długo, dopóki nie zaprowadził porządku. Na każdym kroku wykazywał przy tym kamienny spokój. Nawet przeciwnik przyznał, że w tych starciach oddziały napoleońskie przejawiały niezwykłą odwagę i upór godny podziwu. Szczególnie wyróżniła się dywizja gen. Honoriusza Viala, a mianowicie 2, 4 i 18 regimenty piechoty liniowej. Generał dzielnie odpierał ataki Prusaków. Gdy do wsi przybył marsz. Victor, gen. Vial wyjechał mu naprzeciw. Marszałek udzielił generałowi i jego dzielnym oddziałom pochwały za upór w obronie wsi. Podczas tej rozmowy upadła na ziemię kula, która odbiła się i przeleciała ze świstem tuż koło ucha gen. Viala, a następnie ponad głową marszałka. Generał wydał przeraźliwy okrzyk, złapał się ręką za czoło i bez życia zwalił się z konia. Cesarz, dowiedziawszy się o tym, wysłał natychmiast naczelnego chirurga Wielkiej Armii, barona Dominika Larreya, do Probstheidy. Gdy przybył na miejsce zdarzenia, gen. Vial leżał na pobojowisku bez życia. Przy oględzinach ciała nie stwierdzono absolutnie żadnych obrażeń, 8
Tamże, s. 118; T h i r y , op. cit, s. 206-207.
138 a Larrey uznał, że Vial znajduje się w letargu. W najbliższych godzinach przekonano się, że to nie letarg, lecz dzielnemu generałowi serce odmówiło posłuszeństwa. Poległ również na polu walki gen. Rochambeau. Zginęło paru adiutantów, wielu oficerów i żołnierzy9. Należy tu wspomnieć, że do obrony wsi walnie przyczynił się także ks. Józef Poniatowski, prowadząc do boju bataliony dywizji Izydora Krasińskiego, która — niestety — poniosła duże straty. W szarżach wyróżnił się 8 pułk ułanów Tomasza Łubieńskiego z I korpusu jazdy oraz regiment szwoleżerów gwardii Wincentego Krasińskiego. Walczył także gen. Sta nisław Klicki, dowodzący huzarami V korpusu Lauristona, oraz gen. Mikołaj Bronikowski w szeregach II korpusu marsz. Victora l0 . Noc położyła kres morderczym zmaganiom. Wieś pozostała w rękach oddziałów napoleońskich. Obie zaś strony walczące utrzymały się na tych samych pozycjach wyjściowych. PAUNSDORF
VII korpus gen. Jana Reyniera składał się 18 października z francuskiej dywizji Józefa Durutte'a i saskiej dywizji gen. Henryka Zeschaua. Wczesnym rankiem biwakowała ona w pobliżu Paunsdorf, gdzie miała czekać na przybycie dowódcy korpusu. Między godz. 7 i 8 przybył gen. Reynier i polecił zaraz gen. Zeschauowi przesunąć się wraz z dywizją w kierunku Torgau. Tymczasem od strony Tauchy nadchodziła już kawaleria sprzymierzonych. Około godz. 8 dwie brygady piechoty sojuszniczej wraz z artylerią i szwadronem huzarów obrały kierunek marszu na Paunsdorf. Dywizja saska właściwie zaledwie ruszyła w na9
Aster, op. cit., t. II, s. 163-169; N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 116-127. 10 Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 298; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 82 n.
139 kazanym kierunku, gdy marszem powrotnym około godz. 9 weszła znowu do Paunsdorf. Dotychczas spokojne biwaki wojsk francuskich między miejscowościami Sommerfeld, Engelsdorf i Zweinaundorf zostały napadnięte przez kawalerię sprzymierzonych, grupy kozaków i artylerię konną. Kompletnie zaskoczeni Francuzi z korpusu Neya zaczęli się w popłochu wycofywać prosto do Lipska. Wróg nie rezygnował i zarządził za nimi pościg. Dywizja hr. Bubny wdarła się na Wurzenstrasse prowadzącą prosto do Lipska. W tym czasie do dywizji saskiej przybył por. von Ziegler, aby zakomunikować, że w brygadzie kawalerii zrodziła się myśl ewentualnego przejścia na stronę wojsk koalicji. Gen. Zeschau oświadczył na to, że bez wyraźnego rozkazu króla Saksonii nie uczyni nic, co byłoby sprzeczne z nałożo nymi nań obowiązkami. Wtedy to ruszył rosyjski korpus gen. Langerona, zamierzając przekroczyć Parthę w kilku miejscach. Marsz. Ney rozkazał oddziałom na lewym jej brzegu powoli wycofywać się od strony prawego skrzydła. Na lewym skrzydle saskim stała teraz dywizja Durutte'a, której prawe skrzydło opierało się o Paunsdorf. Już za wsią posuwała się w stronę Schónefeld dywizja gen. Delmasa z III korpusu (gen. Souhama), którego prawe skrzydło stykało się z lewym skrzydłem Durutte'a ". Wieś Schónefeld była mocno obsadzona wojskiem, stano wiła bowiem punkt oparcia dla lewego skrzydła korpusu marsz. Neya. Wtargnięcie oddziałów hr. Bubny do Paunsdorf spowodowało zmianę stanowisk francuskich. Wejścia do Schónefeld Francuzi zabarykadowali, natomiast mosty i kładki przez Parthę zostały zburzone. Dwór we wsi zamierzano podpalić. Już około godz. 10 konnica atamana Matwieja Płatowa podeszła dość blisko saskiej lekkiej brygady kawalerii, która powinna wówczas ruszyć do ataku. Ponieważ brygada saska 11
Leipzig 1813, s. 105.
140 liczyła zaledwie 500 koni, stała w oczekiwaniu. Została wtedy zaatakowana przez rosyjską kawalerię gen. Ferdynanda Wintzingerode i uległa przeważającym siłom wroga. Zapędzona wprost na działa, nie mogła oddać ani jednego strzału. Wtem dwie linie saskiej kawalerii odwróciły się i z wyciągniętymi szablami i głośnym okrzykiem „hura" rzuciły się naprzód. Kozacy, widząc przeciwnika idącego wprost na nich, sądzili, że to atak i przygotowali się do starcia. Gdy jednak linie się zatrzymały, a oficerowie wysunęli się naprzód, gen. Leonid Emmanuel wyszedł im naprzeciw, oni zaś wyrazili życzenie przyłączenia się do Rosjan. Przyjęci zostali z największą życzliwością, a gen. Emmanuel zameldował o wydarzeniu gen. Langeronowi. Ten niebawem nadjechał i chciał zostawić Sasów w rezerwie. Oni jednak prosili o umieszczenie ich w straży przedniej. Życzenie zostało spełnione. Podobnie wyglądała sprawa z saskim lekkim batalionem piechoty, który zebrał się na łąkach nad Parthą pod Seegeritz. Ponieważ wokoło kręciło się wielu kozaków, zakomunikowano im o zamiarach Sasów. I znów przyjęto ich z otwartymi ramionami Kozacy odprowadzili Sasów za Seegeritz i zamel dowali zaraz o zdarzeniu następcy tronu szwedzkiego, który znajdował się w Plaussig. Bernadotte wkrótce przybył i wy głosił przemówienie, które jeden z oficerów tłumaczył na język niemiecki. Zapytał Sasów m.in., czy zamierzają wziąć udział w walce z francuskim przeciwnikiem. Gdy skwapliwie to potwierdzili, Bernadotte powiedział: „Daję wam trzy godziny spokoju, a potem chwytajcie za broń!" Zaraz też nadszedł rozkaz, aby pomaszerowali do szwedzkiego zakładu (depót) w celu uzupełnienia ekwipunku. Przeznaczono ich do walk trochę dalej od linii frontu. Prawie jednocześnie przyłączyła się do sprzymierzonych wirtemberska brygada kawalerii licząca jeszcze 556 koni. Jej dowódca, gen. Karol Fryderyk von Normann, dogadał się z Płatowem, robiąc jednak zastrzeżenie, że nie będzie walczył przeciwko Francuzom. Gdy następnego dnia oddział ten
141 wysłano do Liebertwolkwitz, gen. Normann potajemnie opuścił swoją kawalerię, która odeszła już do Ludwigsburga. Za zachowanie dowódcy brygada odpokutowała. Oficerów po zbawiono orderów i koni, jak jeńców prowadzono ich z tornis trami do koszar. 20 października przywrócono im wprawdzie wolność, ale przydzielono do innych regimentów. W poniedziałek przed południem główna część VII korpusu uczestniczyła w walkach pod wsią Paunsdorf, dzielnie się bijąc z oddziałami hr. Bubny. Po półgodzinnej kanonadzie saską artylerię zmuszono do milczenia i zdemontowano jej 7 dział. Wtedy to Austriacy zaatakowali Paunsdorf. Przebywający tu Francuzi i Sasi dość długo się bronili, stawiając mężny opór, ale w końcu zmuszeni byli ustąpić i opuścić wieś. Tylko co jegrzy austriaccy usadowili się w niej, gdy płomienie ogarnęły domy i zagrody. Pod osłoną gęstego dymu oddziały napoleońskie wtargnęły do wsi i zajęły część jej zabudowań. Rozszerzający się pożar zmusił Austriaków do wycofania się, ale na krótko. Zaraz bowiem 6 batalion jegrów austriackich z powodzeniem zaata kował Paunsdorf po raz drugi. W tym czasie hr. Bubna otrzymał od atamana Płatowa wiadomość, że oddziały francuskie próbują się wedrzeć do wsi z prawej strony, wobec czego skierowano tam hr. Adama Alberta Neipperga z jego żołnierzami. Stopniowo wchodziła do walki cała dywizja hr. Bubny. Przez dwie godziny Francuzi trudzili się mocno, aby silnym ogniem odpierać austriacką dywizję. Przeciwnik trzymał się jednak do godz. 13, kiedy to nadeszły mu z pomocą kolumny armii północnej. Wieść o zdradzie części Sasów już rozeszła się. Wiedziano, że lekka brygada kawalerii — z wyjątkiem brygadiera i kilku oficerów z baterii konnej Birnbauma — przeszła do sprzymie rzonych. Podobno kpt. Nostitz ze Sztabu Generalnego miał o tym meldować królowi saskiemu. W rezultacie wieś Paunsdorf dostała się po raz drugi w ręce Austriaków. Jednakże marsz. Ney rozkazał batalionowi
143
142
Francuzi, niestety, ulegli przeciwnikowi i powoli wycofywali się do Schónefeld. Jak podaje Heinrich Aster, gen. Langeron zapisał w dzien niku następujące słowa: „Nikt nie myślał, by Francuzi mogli wycofywać się do Weissenfels, sądzono bowiem, że pójdą na Eilenberg..." 13 W związku z tym duża część armii czeskiej ks. Schwarzenberga udała się w stronę Paunsdorf, gdy armia północna posuwała się bardziej w lewo. Kawaleria gen. Wintzingerode już w niedzielę późnym wieczorem zajęła m. Taucha, a nazajutrz o świcie została zaalarmowana przez kilkusetosobowy oddział Francuzów. Gen. Wintzingerode w godzinach rannych sforsował rzekę i osłonił marsz korpusu gen. Biilowa. Nie chcąc tracić czasu, Langeron zamierzał zaatakować wieś Schónefeld, choć jego lewe skrzydło nie wydawało mu się dość silne — armia północna była przecież jeszcze dość daleko. Generał rozkazał przesunąć artylerię, aby mocno ostrzelać Naundorf i Schónefeld. Francuzi zareagowali na to w podobny sposób. Straż przednia Langerona sforsowała Parthę pod Neutzsch, główne zaś siły przeszły brodem pod Mockau i posunęły się w kierunku opactwa Naundorf, gdzie do niedawna stali ze swoimi wojskami marsz. August Marmont i gen. Józef Lagrange. Rosjanie jakiś czas silnie ostrzeliwali wieś Schónefeld. Około południa od pocisków zapalił się dwór i przylegający doń młyn, a po godz. 13 wieże kościoła stanęły w ogniu. Gdy Rosjanie zajęli opactwo, korpus Płatowa wyszedł na równinę i wzmocnił lewe skrzydło gen. Langerona. Nie czekając na resztę sił armii północnej o godz. 13 zbliżyły się do Schónefeld 8, 9 i 10 korpusy oraz rosyjska konnica Korffa. Obroną wsi kierował marsz. Marmont. Mimo dzielnego
z dywizji Durutte'a odbić ją. Wywiązała się ostra walka. Hr. Neipperg przyprowadził regiment huzarów cesarskich i 5 ba talion jegrów. Austriacy walczyli niezmordowanie, ale w koń cu musieli ustąpić. Francuzi po raz trzeci byli panami wsi. Dochodziła właśnie godz. 14. u NAD RZEKĄ PARTHĄ
Dowódca armii śląskiej, gen. Blucher, przekazał 18 paź dziernika większą część swojej armii do dyspozycji dowódcy armii północnej, ks. Bernadotte. Już o godz. 6 zawiadomi! Langerona, że w dniu tym ma się podporządkować następcy tronu szwedzkiego. Rosyjski generał udał się niezwłocznie do Breitenfeld. Podobno do Bernadotte'a już w niedzielę wieczo rem miała dotrzeć wiadomość, że Napoleon zamierza przebijać się z armią na zachód. Postanowił w związku z tym maszero wać do Tauchy. Langeronowi zaś przekazał instrukcję, w myśl której miał stanąć z korpusem na prawym brzegu Parthy za Plóssen i Mockau. Również generałowie Bulow i Wintzingerode powinni maszerować do Tauchy i niedaleko od niej przeprawić się przez Parthę. Armii szwedzkiej rozkazano sforsować tę rzekę między korpusami gen. gen. Wintzingerode i Langerona. O godz. 8 Bernadotte ruszył z armią spod Breitenfeld. Oddziały Langerona i St. Priesta o godz. 9 były już w Moc kau. Artyleria zaraz otworzyła ogień do wojsk francuskich znajdujących się na lewym brzegu Parthy. Godzinę później artyleria wzmocniła ostrzał 36 rosyjskimi armatami 12funtowymi, a piechota zwartymi kolumnami ruszyła do ataku. W tym też czasie nie zważając na wytrwały opór francuskiej tyraliery i gęsty ogień artylerii, okopanej na cmentarzu przy kościele Św. Tekli, Rosjanie forsowali Parthę pod Mockau, gdy jej wody sięgały żołnierzom do pasa. 12
Aster, op. cit., t. II, s. 121, 125 n.
1
oporu Francuzów, Rosjanie wtargnęli do jej centrum. Przybyły 13
Tamże, s. 134.
144 wtedy nowe oddziały francuskie i wyparły przeciwnika. Wielu oficerów rosyjskich odniosło rany. Gen. Piotr Kapcewicz stracił konia, a sam został ranny, obok niego zaś płk artylerii Magdenko. Mimo to Francuzi zostali zmuszeni do odwrotu. Pruscy fizylierzy sforsowali Parthę pod Grasdorf. Prze szedłszy na lewy brzeg rzeki, sformowali dwie kolumny po obu stronach drogi wiodącej z Lipska do Tauchy. Około godz. 13 piechota szwedzka przeprawiła się czterema mostami przez Parthę, a za nią liczna artyleria. Dopiero przed wieczorem cała armia północna zajęła stanowiska po lewej stronie z tyłu korpusu gen. Langerona. W tym też czasie Bernadotte zawiadomił rosyjskiego generała, że armia północna zamierza zająć wieś Schónefeld, której losy nie zostały dotychczas rozstrzygnięte ' 4 .
Fryderyk Wilhelm Bulow (1755-1816), książę Dennewitz, generał pruski
POLACY POD PFAFFENDORF I BRAMĄ HALLSKĄ Wypada jeszcze krótko wspomnieć o poczynaniach armii śląskiej. Już o godz. 7.30 z głównej kwatery w Rótha informowano, że francuski główny park wraz z cesarskim skarbcem posuwa się drogą w pobliżu Eilenburga, strzeżony jedynie przez trzy słabe bataliony. Po przejściu gen. Lan gerona do dyspozycji Bernadotte'a Bliicher zatrzymał się nieco dłużej przy młynie pod Mockau i stamtąd obserwował ruchy przeciwnika. Potem rozkazał rosyjskiemu gen. Osten-Sackenowi zaatakować Pfaffendorf od strony Halle, a pru skiemu gen. Yorckowi włamać się od strony Wahren między Gohlis i Eutritzsch i wspierać Sackena. Piechota gen. Jana Henryka Dąbrowskiego nocą przesunęła się z Gohlis na przedmieście Lipska — Pfaffendorf. Tu stawiła Rosjanom bardzo silny opór i wyróżniła się odwagą i męstwem. Przedmieście to rozciągało się u zbiegu dróg z Wittenbergi i Halle. Teren był niedogodny, a widoczność słaba wskutek Por. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 100.
Fryderyk Henryk Kleist von Nollendorf (1762-1823), generał pruski
Johann Yorck von Wartenburg (1769-1830), generał pruski
Bitwa pod Móckern 16 października 1813
Johann Adolf von Thielemann (1765-1824), generał saski
August Fryderyk Marmont (1774-1852), książę Raguzy, marszałek Francji
Henryk Bertrand (1773-1844), generał francuski
Młyn tabaczny
Jakub Lauriston (1768-1828), markiz, generał francuski
Leoncjusz Bennigsen (1745-1826), generał rosyjski
[Rosyjska kuźnia polowa Walki o Wiederitzsch, 16 października 1813 r.
145 dość gęsto wznoszących się tu zabudowań oraz murków i murów otaczających poszczególne posesje. Pierwszy atak na Pfaffendorf podjął gen. Dymitr Niewierowski z 27 dywizją. Na atakujących Francuzi skierowali ostry ogień, ostrzeliwując także okoliczne sady. Rosjanie zostali zmuszeni do przerwania ataku. Gen. Osten-Sacken prosił Yorcka o wsparcie go dwoma batalionami, aby nie dopuścić do obsadzenia Gohlis przez Francuzów. Gen. Horn wysłał mu niezwłocznie wschodniopruski batalion fizylierów oraz regiment gwardii. Natychmiast po otrzymaniu meldunku, że Francuzi za mierzają obejść lasek ciągnący się na wschód od Gohlis, wysłano tam oddział jegrów oraz regiment piechoty gwardii, który ten lasek obsadził. O godz. 13.30 gen. Bliicher otrzymał od Yorcka meldunek następującej treści: „Sacken skierował na Lipsk ostry atak. Korpus rosyjski został we wszystkich punktach wyparty..." Tak więc po stronie północnej Lipska armia śląska Bliichera oraz przybyła z dużym opóźnieniem armia północna następcy tronu szwe dzkiego w walkach do południa nie poczyniły żadnych kroków rozstrzygających ani nie uzyskały przewagi nad Francuzamil5. O godz. 14 gen. Osten-Sacken ruszył z Gohlis. Już przedtem otrzymał wsparcie ze strony Prusaków, dzięki czemu poczuł się silniejszy. Polacy cofnęli się z Pfaffendorf na południe za Parthę, na przedmieście Hallskie. Z prawej strony mieli regiment wirtemberski ks. Karola Hohenlohe, który jeszcze walczył w szeregach armii napoleońskiej. Dąbrowski zajmował północno-zachodni odcinek obrony Lipska, obramowany łą czącymi się tu rzekami Parthą i Pleissą. Po południu wzrosła gwałtowność ataków oddziałów korpusu Bliichera na odcinku północnym. Za wszelką cenę pragnął on przełamać tu obronę, by wtargnąć do Lipska. Rosjanie Osten-Sackena w dalszym 15
Leipzig 1813, s. 110; T h i r y , op. cit., s. 207; M a r m o n t , Memoires,
t. V, s. 384.
10 — Lipsk 1813
147
146 ciągu atakowali od strony Rosenthal i Pfaffendorf. Najbardziej jednak niebezpieczne były kilkakrotne natarcia na most na rzece Parthe, podczas których rosyjski pułk archangielski poniósł ogromne straty. Polacy byli również u kresu sił. Dąbrowski za pośrednict wem oficera ordynansowego Gasparda Gaurgauda prosił Napoleona o posiłki. Cesarz rozkazał I dywizji młodej gwardii hr. gen. Michała Pacthoda wesprzeć polskiego generała. Zanim jednak przyszła odsiecz, Osten-Sacken podciągnął artylerię i gwałtownie ostrzeliwał 14 pułk piechoty, który nadal zajmował stanowiska w Pfaffendorf. 2 pułk piechoty stał nad lewym brzegiem Parthy w Rosenthal i miał wspierać 14 pułk oraz strzec kierunku z Gohlis. Podstawowym punktem obrony była brama Hallska, którą zatarasowano, zostawiając otwór na jedno działo. Po lewej jej stronie nad rzeką w krzakach stało pięć dział. Drugim ważnym punktem obrony był budynek fabryczny zamieniony na szpital dla jeńców rosyjskich. Mjr Malinowski z 14 pułkiem zaciekle bronił tego gmachu, który przechodził dwukrotnie z rąk do rąk, ale w końcu uległ przeważającym siłom Rosjan i po śpiesznie wycofał się w stronę Parthy. Dowódca rosyjski, zająwszy gmach, rozpoczął zeń silny ostrzał, wyrządzając Polakom duże straty. W pewnym momencie Dąbrowski rozkazał kpt. Konarskiemu zapalić budynek granatami. Gdy to nastąpiło, Rosjanie musieli opuścić szpital, a lżej ranni żołnierze próbowali ratować życie 16. Jak podaje Jan Pachoński, wtedy to kula drasnęła kpt. Prota Lelewela, adiutanta gen. Edwarda Żółtowskiego, co widząc Dąbrowski kazał mu iść zaraz do dr. Franciszka Dybka, aby go opatrzył. Polecił mu też powiedzieć pani Barbarze, żeby była spokojna o generała, bo on się nie naraża i jest w miejscu bezpiecznym. „Jak to — zawołał Lelewel — więc generał uczy mnie kłamać?" — „No, no " N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 98.
- rzekł śmiejąc się Dąbrowski — idź i powiedz jej, co mówiłem" l7 . Po latach wspominał Prot Lelewel ogród przy bramie Hallskiej, „który stanowił pozycję naszą, był dzikimi, wy sokimi drzewami gęsto pokryty; od strony miasta stał dom, czyli pałacyk piętrowy; w nim miał Dąbrowski kan celarię, bagaże, żonę przybyłą ze śródmieścia. Tam Dybek opatrywał rannych, tam widziałem tych, co nie chcieli być rannymi. Generałowej wyrazy męża dosłownie opo wiedziałem" , s . Dwa polskie działa zostały zdemontowane, a kanonierzy obsługujący pozostałe w większości polegli. Gen. Dąbrowski wśród gradu padających pocisków stał przygnębiony, ale nieporuszony, jakby wyzywając los. Obok niego znajdował się dzielny gen. Edward Żółtowski. Wieczorem nastąpiła nowa,fala ataków. Walka rozgorzała o bramę Hallską. Przez otwór w niej strzelało działo. Z prawej strony z dachów i okien budynków ostrzeliwał się 4 pułk piechoty, z lewej zaś z ogrodów — 2 pułk. Oba pułki były znacznie uszczuplone wskutek poniesionych strat. 14 pułk piechoty stał w rezerwie przy furtce. W późnych już godzinach przybyły od strony miasta cztery bataliony młodej gwardii. Polacy wraz z Francuzami podjęli przeciwnatarcie, co cał kowicie zaskoczyło Rosjan. Niepyszni musieli się wycofać. W czasie starcia poległ rosyjski gen. Dymitr Niewierowski. W obronie bramy Hallskiej zginęło 800 żołnierzy polskich. 0 godz. 19 gen. Johann Yorck otrzymał rozkaz odejścia z zajmowanych stanowisk między Gohlis i Eutritzsch, ob sadzenia przejść od strony Halle i ścigania oddziałów napoleoń skich w czasie nieuchronnego ich odwrotu. Już w nocy z 18 na 19 października gen. Dąbrowski wezwał do siebie gen. Żółtowskiego i kpt. Lelewela, aby zredagowali 17
P a c h o ń s k i, op. cii., s. 482. '" P. L e l e w e l , Wspomnienia moje, „Biblioteka Warszawska" 1878, t. I, s. 241.
148 przygotowany przez niego raport. Generał podkreślał w nim ofiarność i poświęcenie oficerów i żołnierzy, szczególnie chwaląc postawę gen. Żółtowskiego. Na zakończenie stwierdził jednoznacznie, iż nie widzi możliwości dalszej obrony bramy Hallskiej. Gdy skończyli pisać, Dąbrowski podszedł do gen. Żółto wskiego, uścisnął mu rękę i rzekł: „Wybacz, generale, niesprawiedliwości, których może z mej strony doznałeś. Dzisiaj przekonałem się o Twojej godności, a pamiętając na dawne stosunki nasze, spodziewać się mogę, że mi to zapomnisz"l9. Ze zdania tego wynika, że istniały jakieś niesnaski czy nieporozumienia między Dąbrowskim i starym legionistą Żółtowskim. Dobrze to jednak o Janie Henryku świadczy, że przyznał się do błędu i pochwałą wynagrodził wcześniejszy niewłaściwy — być może — stosunek do podkomendnego. ZDRADA SASÓW
Wprawdzie już przed południem dwa mniejsze oddziały saskie odeszły od Napoleona i przyłączyły się do sprzymie rzonych, ale dopiero dobrze po południu zaczęła się właściwa rejterada. O godz. 14 powrócił wysłany przez gen. von Zeschau do Lipska, do króla saskiego, kpt. hr. von Nostitz z odręcznie napisanym przez Fryderyka Augusta biletem. Na wyrażone przez Sasów życzenie odłączenia się od armii francuskiej hr. Nostitz otrzymał następującą odpowiedź: „Zawsze miałem zaufanie do moich oddziałów i mam je w tej chwili jeszcze więcej niż dawniej. Przywiązanie do mojej osoby możecie mi okazać przez spełnienie swoich obowiązków. Oczekuję od was, że wszystko uczynicie, aby wykonać je jak najlepiej. Proszę Boga, aby miał was w swojej opiece. Fryderyk August. 18 października 1813". " P a c h o ń s k i , op. cii., s. 482-483; zob. też L e l e w e l , op. cit., j.w., s. 241.
149 Gen. Zeschau nie zwlekał z podaniem do wiadomości obu brygadierom (gen. Brausemu i gen. Rysslowi) treści królews kiego pisma. Obaj nie byli zadowoleni z zagadkowej od powiedzi Fryderyka Augusta i mocno się zastanawiali, jak tłumaczyć sobie jego wolę. Dowódca artylerii saskiej, ppłk Ferdynand Raabe, był kilkakrotnie wzywany do gen. Ryssla. Ponieważ jednak cały dzień prowadzono ostry ogień z dział, mógł się zgłosić dopiero wtedy, gdy kanonada trochę osłabła. Wówczas gen. Ryssel oznajmił mu, że „kawaleria już odeszła, a piechota idzie w jej ślady. Uważam za swoją powinność — dodał generał — zawiadomić o tym Pana, abyście mogli podjąć decyzję". Dowódca artylerii zapytał, czy rozmawiano w tej sprawie z Fryderykiem Augustem. Odpowiedziano mu twierdząco, dodając, że król nie wyraził jasno swojej myśli. Ppłk Raabe dodał służbiście, że bez zezwolenia władcy nie wolno mu uczynić ani jednego kroku. Zapewniano go, że jeszcze raz, za wiedzą dowódcy dywizji, wyśle się do króla osobę godną zaufania. Wobec tego podpułkownik wrócił do swoich baterii. Po jakimś czasie zawiadomiono go, że piechota już też jest u sprzymierzonych, wypada zatem, by artyleria uczyniła ten sam krok. Podpułkownik oświadczył, że nie może wprawdzie zaakceptować decyzji przełożonych, ale też nie może zostać sam, gdy inni odchodzą. Zaznaczył przy tym, że jakiś wewnętrzny głos sprzeciwia się takiemu postępowaniu. Jeśli jednak gen. Ryssel rozkaże zbierać się do odmarszu, on ze swoją artylerią, oczywiście, pójdzie naprzód. Wiele lat później ppłk Raabe tak napisał w swoim pamiętniku: „Dobro króla i Ojczyzny skłoniło mnie do tego kroku..., a wierność wobec władcy przesądziła o przyjęciu wielokrotnie proponowanej mi służby w obcych szeregach... w bardzo trudnych momentach naszej narodowej egzystencji... Decyzję Jego Wysokości przeniosłem nad moje poczucie prawa..., co mnie teraz cieszy". Skoro tylko ppłk Ferdynand Raabe przybył do sprzy mierzonych, oznajmił z całą powagą: „Połowę amunicji
151
150 zużyłem przeciw wam, resztę zechcę wystrzelać przeciw Francuzom"20. Gdy toczyły się dalsze walki o Paunsdorf, saska piechota i artyleria otrzymały rozkaz cofnięcia się nieco dalej na Sellerhausen. W związku z tym powstała przerwa w prowa dzeniu ognia, a saskie baterie sformowały kolumnę i przeszły na drugą stronę placu boju. Decydujący moment przejścia dywizji saskiej do sprzymie rzonych nastąpił dopiero o godz. 15. Gen. Reynier rozkazał zdjąć baterię 12-funtową, artyleria zaś miała posuwać się za 2 brygadą gen. Ryssla. Rozkaz dotarł do artylerii na czas, ale ta obrała przeciwny kierunek marszu. Kawaleria francuska, widząc ruch 2 brygady, wzięła go za atak i nawet jakiś czas towarzyszyła jej z okrzykiem: „Niech żyje cesarz!" Piechota 1 brygady gen. von Brause posuwała się kolumną i zdecydo wanym krokiem zbliżyła się do 2 brygady. Gen. von Zeschau, który obserwował pilnie ruchy brygad, sądził, że rozkaz gen. Reyniera został źle zrozumiany. Pośpieszył więc ku 2 brygadzie, ale nie znalazłszy brygadiera, szybko wrócił. Zobaczył gen. Ryssla na lewym skrzydle batalionu ks. Fryderyka, który także posuwał się w stronę sprzymierzonych. Nastąpiła dość gwałtowna wymiana zdań między dowódcą i brygadierem, po której gen. von Zeschau zdawało się, że wszystko wróci do porządku. Gen. Reynier próbował jakoś zawrócić oddziały, ale bez skutku. Wtedy to rozpoczął się już silny ostrzał linii francuskich. Powstało zamieszanie, w którym saski batalion ks. Fryderyka odłączył od pozostałych oddziałów saskich. Dowódcy dywizji udało się dotrzeć do resztek 2 brygady i stanąć na jej czele. Ale obrał mylny kierunek i znalazł się w dawnym miejscu jej postoju. Wielu Sasów odniosło rany w czasie ostrzału, a batalion ks. Fryderyka zaatakowany został przez kawalerię francuską i znaczna część żołnierzy dostała się do niewoli. Po półgodzinie Reynier zebrał trochę ludzi (ponad 20
Cyt. za: Aster, op. cit., t. II, s. 144 nn.
600, w tym 6 oficerów sztabowych), przeszedł z nimi przez most i doprowadził do Lipska. W związku z odejściem około 4 tys. Sasów z 19 działami dowódca VII korpusu znalazł się w bardzo skomplikowanej sytuacji. Wprawdzie on sam pozostał wierny Napoleonowi, ale podległe mu oddziały zdradziły i wybrały innego sprzy mierzeńca. Gen. Reynier stracił po prostu głowę i zupełnie nie wiedział, w jaki sposób przeciwdziałać temu wszystkiemu. Niebawem również dwa regimenty Wirtemberczyków, pułki badeńskie i bawarskie zwróciły się przeciwko dywizji gen. Durutte'a. Jedynie dowódca saskiej dywizji, gen. von Zeschau z 500 żołnierzami pozostał w szeregach francuskich. Kiedy cesarze rosyjski i austriacki oraz król pruski dowie dzieli się o przybyciu Sasów, wezwali do siebie obu dowódców brygad na tzw. pagórek monarchów między Liebertwolkwitz i Probstheidą. Trzej władcy wyrazili im swoje podziękowanie oraz zapewnili, że dzięki ich decyzji zostało uratowane Królestwo Saksonii. Król pruski dodał ponadto, że na taki właśnie krok czekano już długo. Gen. von Ryssel z racji starszeństwa przejął dowództwo nad Sasami. Prosił on cesarza Franciszka I i ks. Schwarzenberga, aby rozporządzali od działami, ale dopiero wówczas, gdy król saski opowie się po 21 stronie sprzymierzonych . Napoleon, otrzymawszy wiadomość o zdradzie Sasów, nie podjął żadnych kroków, ale zabronił mówić na ten temat. Jednakże wiadomość tę przekazywano sobie z ust do ust i na ogół wywoływała ona w szeregach francuskich oburzenie i nienawiść do niewiernego saskiego sojusznika. Tymczasem w pobliżu Stótteritz stała jeszcze brygada saska kirasjerów mająca do dyspozycji tylko jedną baterię, praw dopodobnie z korpusu marsz. Macdonalda. Już około godz. 16 ciężka jazda saska dowiedziała się o przejściu kolegów z VII korpusu do wojsk sprzymierzonych. 21
Por. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 103; Th iry, op. cit, s. 208.
153
152
Wiadomość tę przyniósł jeden z adiutantów, który przybył do Stótteritz i z polecenia obu brygadierów (gen. von Brause i gen. von Ryssel) wzywał rodaków do opuszczenia szeregów francuskich. Dowódca ciężkiej jazdy saskiej, gen. Lessing, wysłał natychmiast swojego adiutanta do Lipska do króla z zapytaniem, czy nastąpiło to za jego zgodą. Fryderyk August — jak parę razy przedtem — odpowiedział krótko: „Kirasjerzy zawsze wiedzieli, jak pełnić swoją powinność". Gen. Lessing podjął decyzję jednoznaczną. Kirasjerzy po stanowili wraz z dowódcą trwać wiernie przy cesarzu Francuzów, choć ich zaufanie doń zostało wyraźnie nad werężone ". DALSZY CIĄG WALK POD PAUNSDORF
Już po godz. 14 zbliżały się od Tauchy kolumny armii północnej, na które dowódca armii śląskiej czekał z wielką niecierpliwością. Wkrótce potem między wsiami Paunsdorf i Blich nastąpiło połączenie lewego skrzydła armii północnej z prawym skrzydłem dywizji hr. Bubny. Na wieść o zbliżaniu się armii Bernadotte'a gen. Bennigsen wysłał adiutanta do następcy tronu szwedzkiego z zawiadomieniem, że chce go poinformować o postępach armii czeskiej ks. Schwarzenberga na południowej stronie Lipska. Bernadotte po dokonaniu rozpoznania prawego skrzydła armii rosyjskiej zbliżył się do kwatery głównej Bennigsena. Generał rosyjski pośpieszy! konno naprzeciw. Po serdecznym powitaniu i krótkiej roz mowie ustalili, że oddziały Bernadotte'a zaatakują Francuzów między Paunsdorf i rzeką Parthe, Bennigsen zaś także pod ciągnie swoje prawe skrzydło do tej właśnie wsi. W tym czasie oddziały francuskie szykowały się do ataku na bardzo rozciągnięte pozycje rosyjskiej armii rezerwowej gen. Bennigsena. Wkrótce część kawalerii Sebastianiego " Tamże, s. 210; Leipzig 1813, s. 109; K o ł a c z k o w s k i , op. cit, ks. 2, s. 87; por. także S o m m e r , op. cit., s. 99.
i Walthera uderzyła na oddziały gen. Stroganowa. Austriacka dywizja hr. Bubny uległa dywizji Durutte'a i zmuszona mu była oddać Paunsdorf. Francuzi nie cieszyli się długo tym powodzeniem. Przybyło bowiem 6 dział rosyjskich pod komendą ppłk. Taube i dwa szwadrony austriackich huzarów, a równocześnie ruszyła pruska piechota z III korpusu Bulowa i rosyjska kompania artylerii konnej ppłk. Arnoldiego. Ostrzał prowadzony przez sprzymierzonych był tak silny, że wywołał niemałe zamieszanie w szeregach piechoty francuskiej, która opuściła wieś w popłochu, po czym przerażona wpadła do pobliskich wsi Stiinz i Sellerhausen. Kawaleria gwardii Nansouty'ego zajęła stanowiska między Stiinz i Mólkau i zaraz potem zaatakowała oddziały hr. Bubny i gen. Stroganowa, przy których znajdował się Bennigsen. Gdy generał zsiadł z konia, aby wyekspediować meldunki do cesarza Aleksandra I, o mało co nie dostał się do niewoli. Na jego szczęście skończyło się tylko na małej chwili niepokoju, gdyż gen. Dochturow niezwłocznie skierował ogień baterii na kawalerzystów francuskich. Wówczas to Bennigsen wydał rozkaz sformowanej już saskiej baterii konnej Birnbauma, podporządko wanej gen. Stroganowowi, włączenia się z czterema działami do ostrzału szeregów francuskich. Jednakże zaraz na początku starcia Birnbaum został ranny i musiał wycofać się z walki. Podczas gdy Francuzi powoli podciągali 20 dział, Sasom przyszły z pomocą dwie baterie konne: z lewej rosyjska, a z prawej austriacka. Ich gęsty ogień zmusił artylerię francuską do milczenia, a doborowa kawaleria ustąpiła, niestety, przed jazdą gen. Jefima Czaplica, Polaka będącego od dawna na służbie w armii rosyjskiej. Przy gen. Bennigsenie przebywał wówczas w. ks. Konstanty, który podziękował Czaplicowi w imieniu swojego cesarskiego brata za pomyślny przebieg starcia, a potem pogalopował do następcy tronu szwedzkiego Jana Bernadotte'a23. 21
A s t e r , op. cit., t. II, s. 148-149.
154 Około godz. 15 przybył do Reudnitz Napoleon, aby prze konać się osobiście, jak wyglądają sprawy na linii Schónefeld-Paunsdorf. Nie zabawił tu długo. Po krótkiej rozmowie z marsz. Neyem i gen. Reynierem wrócił galopem do tabacznego młyna. Już po godz. 15 na linię walki ruszyła armia północna. Stawiły jej czoło oddziały z dywizji gen. Durutte'a, które zdążyły się już uporządkować i zebrać siły. Po krótkim starciu Francuzi odzyskali Paunsdorf i zamierzali zająć wsie Sellerhausen i Stiinz. Przypuszczali, że nie będzie to zbyt trudne, gdyż teren był dość słabo obsadzony przez przeciwnika. W rzeczywistości jednak wyglądało to nieco inaczej. Gen. Biilow, dowódca korpusu pruskiego, odkrył przygotowania nieprzyjaciela i bez chwili zwłoki wysłał tam brygadę z austriackiego korpusu rezerwowego gen. Hessen-Homburga, rezerwę kawalerii gen. von Oppena, rezerwę artylerii hr. Karola Holzendorfa oraz dwie baterie artylerii ciężkiej oprócz pruskiej artylerii konnej. Pruska piechota podjęła dwa starcia. W pierwszym wziął udział 6 batalion, a w drugim 3 batalion. Nie przyniosły one jednak rozstrzygnięć. Wtedy pod Paunsdorf szybko ustawiono pruską baterię artylerii, dwie rosyjskie baterie ciężkie oraz angielską baterię rakietników. Sojusznicy skierowali wkrótce silny ogień częściowo na okopane przed wsią baterie francus kie, częściowo zaś na zabudowania wsi. Po uzgodnieniu z Bennigsenem dowódca armii północnej wydał gen. Bulowowi rozkaz wzięcia Paunsdorf szturmem. Przystąpiły do niego 1 i 2 bataliony 4 pruskiego regimentu rezerwowego oraz batalion 3 regimentu wschodniopruskiego. Z lewej strony podążał 6 austriacki batalion jegrów, aby zacząć walkę razem z Prusakami. Gdy rozgorzała ona już na dobre, oddziały sprzymierzonych wtargnęły do Paunsdorf, wypierając ze wsi liczącą około tysiąca ludzi załogę francuską. Francuzi wycofali się wprawdzie w porządku do Sellerhausen, ale stracili przy tym 2 armaty i 2 haubice oraz 60 żołnierzy wziętych do niewoli przez Prusaków.
155 Po tym powodzeniu sprzymierzeni wierzyli, że atak na Sellerhausen również nie nastręczy im trudności. Podeszli więc szybko do wsi i zaczęli ją ostro ostrzeliwać z prawej strony. Około godz. 17 Francuzi przesunęli prawe skrzydło za wieś i okopali się przy szosie w pobliżu strumienia Rietzschke, aby zagrodzić drogę Prusakom. Choć mocno ostrzeliwały ich baterie rosyjska i pruska, Francuzi nie chcieli ustąpić, broniąc się do ostatka. Dopiero kilka rakiet angielskich wystrzelonych przez przeciwnika wywarło w szeregach tak ogromnie de prymujące wrażenie, że batalion francuski zaczął się cofać. Doszło do jeszcze jednego starcia, zakończonego kolejnym niepowodzeniem żołnierzy Napoleona. Ustępowali przez sady i ogrody, ścigani przez Prusaków. W pewnej chwili odwrócili się jednak i przeszli do ataku na bagnety. Tym razem Prusacy musieli się chronić za budynkami wsi. Był moment, że baterie pruskie zostały zagrożone. Gdy gen. Biilow to dostrzegł, rozkazał wesprzeć batalion pruski rezerwą artylerii. Nie zdołała ona jednak odwrócić biegu starcia. Straty batalionu pruskiego były tak duże, iż nie mógł on już brać udziału w walce. Rozochoceni Francuzi parli naprzód, chcąc odbić wieś Seller hausen. Zostali jednak w końcu zatrzymani przez Prusaków. Ks. Hessen-Homburg zajął pozycje w ten sposób, że jego prawe skrzydło opierało się o Paunsdorf, a lewe dotykało do pozycji hr. Bubny. W tym też czasie na wieś szły dwie brygady pruskie gen. Borstella i wreszcie na prawo od nich postępował baron Ferdynand Wintzingerode. Najsłabiej ob sadzona była przez sprzymierzonych szosa frankfurcka, wio dąca z Lipska do Erfurtu, i ją właśnie wybrali Francuzi na drogę swojego odwrotu. Chociaż spod Paunsdorf oddziały napoleońskie zostały wyparte, to jednak wypada zaznaczyć, że utrzymały się one na linii Stiinz—Schónefeld. Po opanowaniu Paunsdorf sprzymierzeni ze wzgórza zoba czyli liczne oddziały francuskiej piechoty, kawalerii i artylerii pod Sellerhausen. Gen. Biilow kazał w związku z tym wezwać
156 brygadę ks. Hessen-Homburga, batalion fizylierów 3 wschodniopruskiego regimentu oraz królewski batalion Landwehry, aby wydłużyć linię natarcia i zająć wzgórze z młynem pod Stiinz. Zaraz też pruskie działa skierowały ogień na oddziały francuskie, silnie ostrzeliwując kawalerię gwardii Nansouty'ego na lewym skrzydle. Wtórowała im artyleria armii rezerwowej Bennigsena oraz hr. Bubny. Nansouty wkrótce zmuszony został do odstąpienia. Do dowódcy armii północnej, Bernadotte'a, przebywającego na lewym skrzydle armii —jak już wiemy — przybył w tym czasie w. ks. Konstanty, aby przekazać pozdrowienia od cesarza Aleksandra i dowiedzieć się, jak rozwija się sytuacja od północnej strony Lipska. Obaj przenieśli się na krótko na linię walki, aby wielki książę sam zobaczył, co się wokół dzieje. Było już właściwie ciemno, ale huk dział rozlegał się dalej wokoło. Wsie Stiinz i Selłerhausen ostrzeliwane były nieustannie przez baterie rosyjskie, austriackie i kilka pruskich. Tu i ówdzie zabudowania stały w ogniu. Francuzi też podej mowali próby ataków, ale zduszone one zostały zaraz w za rodku. W tym czasie oddziały rosyjskie Stroganowa i Bubny zaatakowały wieś Mólkau, położoną około pół kilometra na południowy wschód od Stiinz i bez większego oporu zajęły ją. Zaraz też Francuzi utracili wieś Stiinz silnie ostrzeliwaną przez rosyjską baterię i sami przesunęli się w kierunku południowo-zachodnim do Grottendorf. Ponieważ ze zdobyciem Selłerhausen nie szło tak łatwo i szybko, jak życzyliby sobie Prusacy, hr. Bubna wysłał jako wsparcie jeszcze jeden batalion piechoty i huzarów ks. Alojzego Liechtensteina. Wieś została zajęta przez jegrów 2 batalionu 3 regimentu wschodniopruskiego. Rosjanie natarli raz jeszcze i zmusili Francuzów do odwrotu. Zabrali im 4 działa. Od kuli armatniej zginął gen. Manteuffel, dowódca regimentu rosyjskiej kawalerii. Za ustępującymi Francuzami podjęto pościg aż do sadów i ogrodów warzywnych, które
następnie sprzymierzeni obsadzali przez całą noc. Prusacy, Rosjanie i Austriacy byli panami pola walki. Po stronie francuskiej podczas bitwy zostali ranni marsz. Ney i gen. Souham. Musiał też wycofać się gen. Delmas z ułanami polskimi, ścigany przez Rosjan aż do wspomnianych już ogrodów warzywnych, gdzie został śmiertelnie ranny2Ą. Ciemności spowiły pole bitwy. Tu i ówdzie języki płomieni rozświetlały ponure, pokryte chmurami niebo, a trwająca już jakiś czas ulewa być może uratowała Wielką Armię od jeszcze większej katastrofy. OSIEM SZTURMÓW WSI SCHÓNEFELD
Wieś Schónefeld była duża, dobrze zagospodarowana, z rozległymi zabudowaniami fabrycznymi i nadawała się do obrony. Ufortyfikowali ją i umocnili dodatkowo saperzy z korpusu gen. Souhama. W niej to oraz na pobliskich wzgórzach usadowiły się oddziały armii napoleońskiej, liczącej tu zaledwie 28 tys. żołnierzy. Stroną atakującą była część armii północnej następcy tronu szwedzkiego, korpusy Biilowa i gen. Wintzingerode, a także generałów Langerona i St. Priesta z armii śląskiej Bliichera. Siły sprzymierzonych były znacznie liczniejsze i wynosiły na tym kierunku około 90 tys. ludzi. Tu rozegrały się, zwłaszcza po południu, bardzo krwawe walki o wieś Schónefeld, która — obok Probstheidy — stano wiła kluczową pozycję sił francuskich. Obronę wsi stanowiły korpusy: marsz. Marmonta, ks. Raguzy, marsz. Neya, gen. Souhama i gen. Reyniera. Straże przednie korpusu marsz. Marmonta zajęły pozycje od Schó nefeld do Paunsdorf. Od godz. 13 trwała tu obustronna kanonada. Mniej więcej godzinę później, gdy armia Bernadotte'a stanęła na tej samej 24
Tamże, s. 189-191; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 88 n.
158 wysokości, co armia śląska Bliichera, atak na wieś Schónefeld rozpoczął na wprost lewego skrzydła marsz. Marmonta rosyjski korpus generałów Langerona i St. Priesta od strony wschodniej. W paru punktach wybuchły pożary, a gdy doszło do walki wręcz, wieś została opanowana przez oddziały rosyjskie. Wtedy Francuzi uruchomili swoje rezerwy (III korpus gen. Souhama) i wieś została odbita przez oddziały francuskie. Tymczasem gen. Langeron, pod osłoną artylerii gen. Wintzingerode, znowu rzucił niemal cały swój korpus do natarcia, atakując kolumnami. Korpus Marmonta wraz z dywizjami generałów Jana Compansa i Jana Friedrichsa stawił czoło kawalerii pruskiej i rosyjskiej. Walczyli z całą zaciętością i męstwem, ale w końcu ulegli przewadze sił nieprzyjaciela i ustąpili w stronę strumienia Rietzschke, gdy artyleria sprzymierzonych ostrzeliwała ich bez pardonu. W pościgu za cofającymi się Francuzami Rosjanie wpadli w zasadzkę. Z pięknej alei wysadzanej lipami zaatakowali nieprzyjaciół żołnierze marynarki francuskiej. Część Rosjan poległa, reszta musiała złożyć broń. W tym czasie Rosjanie otrzymali posiłki i uderzyli znowu na Schónefeld, zdobywając wieś. Gen. Friedrichs został śmiertelnie ranny, a gen. Compans odniósł poważną ranę. Dumny gen. Langeron uznał, że bitwę już wygrał i zezwolił podległym mu oddziałom na odpoczynek. Ale Francuzi nie próżnowali. Jak podaje Kazimierz Nie dzielski: „...pięć kolumn francuskich rzuciło się na Rosjan. Zaskoczeni zaczęli uciekać. W kwadrans Francuzi odzyskali wieś. Pociski armat Neya trafiły w jaszczyki jednej z baterii rosyjskich i eksplodując wznieciły ogólną panikę..." Do godz. 14 sprawa wsi Schónefeld nie została rozstrzyg nięta. Gen. Gebhard Leberecht von Blucher bardzo się denerwował, że następca tronu szwedzkiego nie nadchodzi z posiłkami. Nie skąpił nawet przekleństw pod jego adresem. Sprzymierzeni przystąpili do kolejnego szturmowania wsi, niszcząc jej domy, ogrody i pola. Potężna kanonada rozdzierała
159 powietrze, a Prusacy nacierali na wieś z kilku stron. Oficerowie pruscy posuwali się śmiało naprzód ze wzniesionymi w górę szablami. Atak pruski był potężny, ale obrona niezwykle dzielnie się trzymała. Doszło do walki na bagnety. Niesamo wita wrzawa panowała na polu bitwy. Ludzie ginęli bez przerwy, odnosili ciężkie rany. Jęki konających i rannych rozlegały się zewsząd, a trupy zabitych płynęły korytem rzeki Parthy. Widmo grozy unosiło się nad masami walczących oddziałów. I oto nastąpiło jakby przesilenie. Oddziały pruskie i rosyjskie nie zdobyły wsi. Żołnierze marsz. Neya dali im zdecydowaną odprawę. Sytuacja taka nie trwała jednak długo, bo oto znowu do ataku ruszyli Prusacy. O godz. 18 przystąpili jakoby do ostatecznego szturmu. Walki przeniosły się na ulice i ogrody, a także na wiejski cmentarzyk. Zdobywano każdą uliczkę i każdy dom. Francuzi wyczerpani byli niemal całkowicie, ale stawiali zażarty opór. Po godz. 19 —już zupełnie po ciemku — zmuszeni jednak byli opuścić wieś. Marsz. Marmont, przybity całkowicie przebiegiem wydarzeń, dostał wysokiej gorączki i pośpiesznie pojechał do Lipska, Ney zaś został ranny w ramię od kuli karabinowej. Otrzymawszy jednak posiłki, o które wprost błagał Napoleona, i opatrzywszy ranę, postanowił raz jeszcze odbić Schónefeld. Marszałek ruszył ze swoimi dzielnymi, ale padającymi ze zmęczenia, żołnierzami do ataku. Udało im się na krótko wyprzeć Rosjan i Prusaków ze wsi i nawet zorganizować pościg za nieprzyjaciółmi. Zatrzymała oddziały Neya artyleria szwedzka, dowodzona przez płk. Cardella, która prowadziła gęsty ogień. Ruszyły też na Schónefeld nowe oddziały sprzymierzonych. Po krwawej walce odebrały one wieś i już ją utrzymały. Około 500 m dalej na wzgórzu koło młyna Ney odparł ostatni tego dnia atak przeciwnika. Nagle ciemności rozjaśniła silna eksplozja. To granat francuski trafił w jaszczyki szwedzkie. Zginęło 3 oficerów i 30 artylerzystów szwedzkiego sprzymierzeńca.
160 Dopiero o godz. 21.30 zapanowała na tym odcinku cisza. Zgodnie z rozkazem Napoleona marsz. Ney zawrócił ze swoim korpusem do Lipska25. NA LEWYM SKRZYDLE SPRZYMIERZONYCH
Po godz. 14 silne oddziały piechoty francuskiej wraz z kawa lerią ruszyły w stronę lasku w Dósen i zaatakowały stojących tam Austriaków z dywizji ks. Alojzego Liechtensteina. Natarcie było tak gwałtowne, że 1 batalion musiał wycofać się ze skraju lasu, chociaż próbował go wesprzeć także 2 batalion. Z kolei Austriacy podjęli natarcie i odrzucili Francuzów. Rozegrała się też walka o wieś Dólitz, która mimo upartej obrony oddziałów napoleońskich przeszła w ręce Austriaków. Kolejna brygada austriacka zaatakowała Lóssnig i zdołała się wedrzeć do wsi. Oddziały Poniatowskiego trzymały się tu dzielnie, podobnie zresztą jak w Dólitz. Generałowie Semelle i Lefol bronili Connewitz, a młoda gwardia Oudinota zajęła stanowiska za lóssnickim stawem i długo opierała się przeciwnikowi. Tymczasem Hieronim Colloredo poprowadził dywizję Gretha na Lóssnig. Rozegrała się gwałtowna walka na zewnętrznym lewym skrzydle austriac kim. Wzięli w niej udział Francuzi z 2 dywizji starej gwardii. Gdy Austriakom udało się całkowicie opanować Lóssnig, Colloredo wsparł dwoma batalionami oddziały, które znaj dowały się na północ od Dólitz. Sprzymierzeni podjęli także dość ostry atak na cmentarz w Connewitz. Został on jednak odparty przez polskie oddziały ks. Józefa, dzielnie wspierane przez kawalerię gen. Michała Sokolnickiego, zajmujące pozycje tuż za piechotą. W krzakach gęsto byli rozstawieni polscy i francuscy tyralierzy, którzy odpierali kolejne natarcia oddziałów sprzymierzonych. Wspie rała ich francuska artyleria rozmieszczona nad rzeką w lewo 25 M a r m o n t , Memoires, t. V, s. 294-296; T h i r y , op. cit., s. 207-210; Leipzig 1813, s. 110.
161 od wsi Probstheida. Również polska artyleria dzielnie wspo magała walczących. W celu wzmocnienia tej pozycji cesarz Napoleon wysłał trzy bataliony starej gwardii z dywizji gen. Curiala, a miano wicie: polski, dowodzony przez płk. Stanisława Kurcyusza, oraz saski i westfalski, które zajęły pozycje między polską piechotą. Ks. Józef prowadził osobiście bataliony do walki. Wprawdzie ponosiły one bardzo duże straty, lecz mężnie odpierały liczne ataki znacznie silniejszego przeciwnika, który zamierzał okrążyć prawe skrzydło i odciąć je od XI korpusu marsz. Macdonalda. Linia obrony pod Connewitz została utrzymana aż do wieczora26. Tego dnia o godz. 22 feldmarsz. Ignacy Lederer skierował następujący meldunek do ks. Schwarzenberga: „Walka zaczęła się dziś o godz. 9 rano. Nieprzyjaciel wzmocnił obsadzoną przez siebie wieś Dólitz silnymi oddziałami... potem przenio słem się do Connewitz... Zamek w Lóssnig kazałem obrzucić granatami, dzięki czemu przepędziłem znaczną liczbę nie przyjaciół... Około godz. 4.30 udało się Francuzom ustawić 2 armaty i 2 haubice i ostrzelać moją rezerwę za Dólitz. Zmusiło to mnie do ustawienia baterii, dzięki czemu tamta artyleria została unieszkodliwiona. Do zmierzchu trwała 27 strzelanina z ostatnich domów wsi Lóssnig na Connewitz" . NA KIERUNKU ZACHODNIM
Już o świcie straże przednie III korpusu austriackiego gen. broni hr. Gyulaia otrzymały meldunki, że zbliża się masa wojsk francuskich. W istocie IV korpus francuski 26 Por. Ł u k a s i e w i c z , op. cit, s. 297; także S o k o l n i c k i , A1 p h o n s e , Journal..., s. 70-71; A. 1. M i c h a j ł o w s k i j - D a n i i e w s k i j , Opisanije wojny 1813 goda..., Sankt Petersburg 1840, s. 175. 27 A s t e r , op. cit., t. II, s. 176 nn; zob. też K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 89.
II — Lipsk 1813
162 pod dowództwem gen. Bertranda szykował się do wymarszu w stronę Lindenau. Z tego też powodu generał rozkazał przeprowadzić rozpoznanie w kierunku na Klein-Zschocher, sądząc, że wieś została zajęta przez oddziały austriackie. Dowódca korpusu rozmieścił podporządkowane sobie siły w sposób następujący: prawe skrzydło zajęło stanowiska pod Klein-Zschocher, centrum — między tą miejscowością a wsią Schónau, lewe zaś miało się opierać o tę właśnie wieś. W dalszym ciągu miano pilnie obserwować wszelkie ruchy oddziałów francuskich. Około godz. 10 gen. Augustyn Belliard z 13 francuskim regimentem piechoty, wsparty kawalerią wirtemberską, wypadł zupełnie nieoczekiwanie z Plagwitz i błyskawicznie skierował swoje oddziały na Klein-Zschocher. Zaskoczeni Austriacy nie mieli czasu, by się cofnąć. Francuzi zdołali podejść blisko do wsi i ostrzelali ją dość mocno, wobec czego jegrzy musieli się wycofać. Następnie wtargnęli przez jedną z ulic, którą obsadzał ppłk Arbter swoim batalionem piechoty. Wywiązała się walka wręcz, w której podpułkownik po wytrwałym oporze wycofał się na koniec wsi, gdzie został śmiertelnie ranny i wraz z 300 rannymi żołnierzami dostał się do niewoli. Ponadto Francuzi wzięli do niewoli 18 oficerów i 696 żołnierzy. Po zajęciu wsi część oddziałów korpusu Bertranda skierowała się na Schleussig, aby pod osłoną artylerii opanować i ugasić płonący most na Białej Elsterze. Austriacy pozwolili Francuzom podejść zupełnie blisko i wtedy Gyulai dosłownie zasypał ich gradem kul, wobec czego musieli opuścić pozycje. Na lewym skrzydle Gyulaia stał 2 batalion jegrów ze szwoleżerami. Gdy ci ostatni pojawili się na tyłach wojsk IV korpusu, ruszyła na nich kawaleria wirtemberską i znów Austriacy musieli się wycofać. Gen. Bertrand, zabezpieczywszy skrzydła, rozkazał kawalerii maszerować na równinie między Gross-Miltitz i Klein-Zscho cher i obserwować przeciwnika znajdującego się pod Gross-Zschocher. Oddziały austriackie posuwały się zgodnie z roz-
163 kazem dość okrężną drogą przez Knauthain na Gautzsch. Trop w trop za nimi postępowała francuska kawaleria gen. Moranda. Natomiast kawalerzyści wirtemberscy z trzema regimentami dragonów tworzyli straż tylną. Jak się wkrótce okazało, Francuzi podejmowali na kierunku zachodnim ataki po to, by osłonić odwrót sił napoleońskich, o czym wtajemniczeni wiedzieli już od wczesnych godzin popołudniowych. Tymczasem ks. Schwarzenberg wydał gen. Ignacemu Gyulaiowi rozkaz marszu z korpusem w kierunku Cróbern. Kawaleria pozostała jeszcze na lewym brzegu Elstery, gdy piechota przeszła przez most pod Knauthain. Zaraz też doszło do walki pod wsią Klein-Zschocher, ale nie osiągnięto w niej żadnych rozstrzygnięć. O godz. 14 ks. Schwarzenberg pisał do Gyulaia, że pozycja na lewym brzegu Elstery jest bardzo ważna. Należy więc pilnie obserwować, którędy będą się posuwały wojska nieprzyjaciela: czy w kierunku Merseburga, czy na Weissenfels, i w związku z tym wzmocnić drogi do Zeitz i Pegau. W razie odwrotu nakazywał zająć Pegau, zniszczyć most na Elsterze i bronić miasta, ściągając do pomocy ewentualnie piechotę z Naumburga. Tymczasem odwrót armii francuskiej stawał się coraz bardziej realny. Już około godz. 15 gen. Gyulai otrzymał od gen. Scheithera meldunek następującej treści: „Wróg wycofuje się w nieładzie w stronę Merseburga i Weissenfels. Przez Elsterę przeprawiły się już prawdopodobnie dwa korpusy... Nie zamierzamy staczać walki. Będziemy tylko obserwować nieprzyjaciela"2S. Przed wieczorem Gyulai otrzymał dalsze rozkazy od Schwarzenberga. Książę nakazał, aby cała kawaleria austriacka i korpus gen. Merveldta skoncentrowały się nazajutrz o godz. 7 pod Pegau. Stamtąd miały maszerować w stronę Naumburga. Ekwipaże natomiast należało odesłać z Zeitz do Altenburga. 2S
A s t e r , op. cir., t. II, s. 178.
165
164 Jednocześnie dowódca armii czeskiej zawiadamiał, że przeciw nik naciska z wszystkich stron, kierując się najpewniej na Naumburg. Trzeba będzie zatem bronić mostu. Gen. broni Gyulai zarządził natychmiast, aby gen. Thielemann i płk hr. Emanuel Mensdorff podjęli z oddziałami marsz na Naumburg. Także ks. Hessen-Homburg udał się ze swoją dywizją do Pegau. Wypada jeszcze dodać, że przed wieczorem gen. Bertrand wtargnął z oddziałami IV korpusu do Lutzen. Gyulai wezwał wówczas kawalerię z Klein-Zschocher i zaatakował — w za sadzie bez większego powodzenia — straż tylną Bertranda. Francuzi odpowiedzieli kontratakami, ale zapadające wkrótce ciemności położyły kres walce. Natomiast feldmarsz. Murray, widząc napierających Francuzów z Lutzen, opuścił około godz. 17 Weissenfels. Rozkazał też zburzyć most pod tą miejscowością, sam zaś ze swoimi oddziałami wycofał się do Zeitz nad Elsterą, ponieważ czuł się za słaby, by zatrzymać tu marsz Francuzów. Tak więc na kierunku zachodnim udało się Francuzom wykonać swoje zamierzenia. Linia odwrotu była wolna! Należy podkreślić, że sprzymierzeni — mimo dużej prze wagi liczebnej nad armią napoleońską — po krwawych bojach nie osiągnęli żadnych zdobyczy terytorialnych. Wielka Armia zaś w zasadzie zdołała obronić główną linię swoich nowych pozycji tuż pod Lipskiem. Żołnierz francuski był właściwie u kresu sił, brakowało amunicji. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że czekać już nie ma na co, że odwrót powinien nastąpić natychmiast. ODWRÓT WIELKIEJ ARMII
Pod Connewitz i Probstheidą armia francuska zdołała odeprzeć ataki sprzymierzonych, ale o wyparciu ich z zaj mowanych stanowisk nie mogło być mowy. Napoleon miał już za mało zdolnego do walki wojska, dawał się we znaki
brak artylerii, a jeszcze bardziej amunicji. Choć gen. Mortier pokonał armię koalicyjną na kierunku zachodnim, zapewniło to jedynie odwrót w tym kierunku. Lewe skrzydło natomiast utraciło kilka punktów, utrzymując się jedynie przy wsi Stótteritz. Od północy gen. Blucher, gen. Bulow i następca tronu szwedzkiego Bernadotte po zdobyciu wsi Sellerhausen i Schónefeld odrzucili oddziały napoleońskie aż do bram Lipska. Czy więc sprzymierzeni uzyskali sukcesy? Nie. Jak podaje historyk niemiecki Hans Dechend: „Widzimy tedy, że sprzy mierzeni, pomimo tak wielkiej przewagi liczebnej, nigdzie właściwie nie osiągnęli powodzenia stanowczego; nieprzyjaciel zapewnił sobie nawet wolną drogę odwrotu... Można twierdzić, że bitwa ludów była nierozegraną taktycznie, natomiast ze strategicznego punktu widzenia przewagę odniosły wojska związkowe"29. Wieczorem w obozie sprzymierzonych przy gnębienie i smutek były nie mniejsze niż wśród Francuzów. Dały się słyszeć nawet głosy, że lepiej będzie odejść spod Lipska i zrezygnować z prowadzenia działań na jakiś czas, aby móc uzupełnić poniesione ogromne straty. 18 października o godz. 11, gdy dojrzewały w umyśle Napoleona plany odwrotu, na szosie z Lipska do Lindenau, a także na przedmieściach i promenadach miasta powstało ogromne skupisko ludzi i taborów. Tu rozpoczynał się „pochód" żołnierzy lżej rannych, tu zebrano wozy z ciężej rannymi, bagaże armii, powozy cesarskie itp. Odwrót był, oczywiście, spóźniony, tym bardziej zresztą, że rosyjski gen. Osten-Sacken przed wieczorem podciągnął swoje oddziały do bramy Hallskiej i artyleria ostrzeliwała ją bez przerwy. Około godz. 17 Napoleon rozkazał I korpusowi kawalerii przejść przez wieś Lindenau i ustawić się pod Schonau. Za nim miały się udać III i V korpusy kawalerii. Park artyleryjski, M
Cyt. za: N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 134.
166
167
stojący jeszcze tego dnia między Reudnitz i przedmieściem Grymnickim, odjechał o zmierzchu, uzupełniwszy przedtem amunicję w bateriach. Cesarz przebywał jeszcze przy młynie tabacznym we wsi Probstheida. Był ogromnie zmęczony i wyczerpany, podobnie jak jego żołnierze. Jak podaje gen. Józef Grabowskie „cesarz nigdy nie dawał po sobie poznać żadnej trwogi, żadnego wzruszenia w niebezpieczeństwie lub w zmartwieniu,. Gdy był rozgniewany, to oczy jego, czarne a piękne, jaśniały i wzrok jego był przenikliwym, gdy zaś był kontent z czego, to te same oczy były łagodne, a uśmiech przy tym miał zawsze szczególnie powabny i miły" 30 . Teraz nie było mowy o uśmie chu, a posępny wyraz twarzy, podkrążone oczy i bladość lic świadczyły o kompletnym wyczerpaniu. Wojskom wydano rozkazy nakazujące przygotować się do odwrotu. W pewnej chwili Napoleon wezwał saskiego adiutanta Ottona von Odelebena, polecając mu udać się do Fryderyka Augusta i powiadomić, iż cesarz go dziś nie odwiedzi. Z królem saskim jeszcze sprawa nie była wyjaśniona. Nie wiadomo było, czy pójdzie z Napoleonem, czy też przejdzie do sprzymierzonych/ Jak podaje w swoim dzienniku saski generalny adiutant królewski, von Bose, Fryderyk August cały poniedziałek pozostawał w mieszkaniu na piętrze. Gdy jednak przed południem granat wpadł do sąsiedniego domu, król wraz z małżonką i córką zszedł na sam dół budynku. Zachowywał się bardzo spokojnie, choć zdawał sobie sprawę, że nie jest dobrze. Zaraz po obiedzie dotarły do niego wieści o przejściu saskich oddziałów do sprzymierzonych, co wywarło nań ogromnie przygnębiające wrażenie. Gdy minęło w późnych godzinach popołudniowych niebez pieczeństwo ostrzału centrum miasta, Fryderyk August udał się z rodziną znowu na górne piętro. Tam zastał go gen. Zeschau wracający prosto z pola walki. Po zameldowaniu się, G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 196.
generał powiedział: „Jestem przekonany, że wypełniłem swój obowiązek, ale z powierzonego mi korpusu prowadzę tylko nielicznych". Na to król odrzekł dobrotliwie: „Tym większa wartość tych, którzy pozostali wierni" 31 . Król zatrzymał gen. Zeschaua przy sobie, zwalniając go z dowództwa nad nielicznymi już oddziałami saskimi. Generał zakomunikował o tym niezwłocznie na piśmie gen. Reymero wi, załączając mu słowa pożegnania. O godz. 23.30 głów nodowodzący VII korpusu przysłał odpowiedź, w której napisał: „Boli mnie bardzo, że... część oddziałów splamiła się niegodnym zachowaniem i przeszła w czasie walki na stronę wroga... Proszę przyjąć wyrazy wysokiego poważania". Z dziennika adiutanta generalnego von Bose dowiadujemy się również, że do ostatniej chwili cesarz Napoleon łudził króla saskiego nadziejami. Jeszcze o godz. 20 marsz. Maret, ks. Bassano, przysłał do króla oficera, który przekazał wiado mość, że bitwa przebiega korzystnie, a w nocy oddziały sprzymierzonych podejmą bez wątpienia odwrót. Godzinę później adiutant generalny przekazał królowi obserwacje, które uzyskał od wart. Były one diametralnie różne od tych, których dostarczyli mu Francuzi. Von Bose wyprowadził Fryderyka Augusta z błędu, oświadczając, że armia francuska, prawdopodobnie z braku amunicji, już w nocy musi podjąć odwrót. Król zamyślił się mocno, ale zaraz polecił, aby von Bose prowadził nadal obserwacje. Gdyby zaś miasto miało być nazajutrz ostrzeliwane przez artylerię, prosił, aby adiutant generalny poinformował go o tym jak najszybciej. Wieczór był chłodny i wilgotny. Przy ognisku we wsi Probstheida Napoleon siedział okrakiem na stołku i dyktował szefowi sztabu rozkazy. Postawił wysoko kołnierz surduta i „nagle — jak podaje Kazimierz Niedzielski — nie ukończywszy dyktanda, wsparł głowę na rękach i zasnął snem kamiennym, snem wyczerpanego doszczętnie duchowo i fizycznie człowieka". 31
A s t e r , op. cit., t. II, s. 199 i 230.
169
168 Przy ognisku zgromadzili się marszałkowie i generałowie napoleońscy. Wokół panowała już cisza niemal zupełna. Z daleka dochodził tylko odgłos maszerujących na zachód oddziałów i turkot wozów. Od czasu do czasu dawała jeszcze znać o sobie artyleria zarówno francuska, jak i sprzy mierzonych. W pewnej chwili jeden z pocisków wpadł w środek ogniska i głęboko zarył się w ziemię, rozrzucając przy tym płonące drewno. „Napoleon obudził się, nie bardzo wiedząc — stwier dza dalej Niedzielski — co się wokół dzieje. Padł drugi pocisk i w ognisku zagrzebał się, gradem iskier i kawałkiem drzazg zasypując obecnych. Cesarz wstał i przetarł oczy. Pozbierano głownie, poprawiono ognisko, dorzucono drewienek i słomy. Nagle padł trzeci granat i zgasił ognisko" 32 . O godz. 19 generałowie Jan Sorbier i Karol Dulauloy, dowódcy artylerii armii i gwardii złożyli cesarzowi meldunek, że w ciągu dnia wystrzelono 95 tys. nabojów. To co zostało, a mianowicie 16 tys. sztuk, mogłoby starczyć zaledwie na dwie godziny walki. Według raportu, w ciągu pięciu dni zmagań Wielkiej Armii z wojskami państw sprzymierzonych zużyto 220 tys. sztuk amunicji. Generałowie postulowali, by amunicję niezwłocznie sprowadzić z Magdeburga lub z Erfurtu. Cesarz zadecydował, żeby uzupełnić ją w Erfurcie. Artyleria miała odejść z Lindenau. Podobne rozkazy wydał kawalerii w korpusach marszałków Victora, Augereau i Neya. VII korpus gen. Reyniera, zredukowany po odejściu Sasów właś ciwie do dywizji (bardzo zresztą walecznej) gen. Piotra Durutte'a, miał bronić przedmieścia Hallskiego po północnej stronie Lipska wraz z dywizją gen. Jana Henryka Dąbrows kiego. We wschodniej części miasta miał stawiać opór nieprzyjacielowi marsz. August Marmont z sześcioma dywiz jami VI korpusu oraz dywizją III korpusu. Marsz. Stefanowi Macdonaldowi powierzył cesarz osłonę Lipska od strony 32
N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 137 i 226 nn.
południowej. Podporządkowano mu V korpus Jakuba Lauristona i VIII korpus polski ks. Józefa Poniatowskiego. Napoleon wysłał też emisariuszy do Drezna, Torgau i Wittenbergi z zaleceniem, by marsz. Wawrzyniec Gouvion Saint-Cyr z oddziałami w sile 30 tys. żołnierzy opuścił Drezno i połączył się z marsz. Ludwikiem Davout, który dysponował 60 tys. ludzi. Obaj, mając około 100 tys. wojska, mogliby — zdaniem cesarza — opanować garnizony nad Odrą33. O godz. 20 cesarz opuścił biwak i pojechał do Lipska na Rossplatz, gdzie przygotowano dlań kwaterę w hotelu noszą cym nazwę „Zum Kónig von Preussen" („Pod pruskim królem"), nazywanym potocznie „Hotelem Pruskim". Towa rzyszył mu wraz z całą świtą marsz. Joachim Murat, który zatrzymał się w domu w pobliżu hotelu34. Cesarz odpoczął trochę, zjadł talerz zupy z mięsem i wypił pół butelki wina. Od godz. 22 rozpoczął znowu pracę z ks. Bassano, przy świecach dyktując rozkazy do załóg twierdz i szczegółowe instrukcje w sprawie odwrotu. Wokół Lipska płonęły okoliczne wsie, a łuny pożarów odbijały się jasnym blaskiem w szybach apartamentu hotelowego. Wieczorem, gdy ucichł bój, cesarz spytał szefa sztabu, marsz. Aleksandra Ludwika Berthiera, czy przerzucono przez Elsterę niezbędne do przeprawy mosty. Marszałek tłumaczył, że w rozkazach, które dotychczas otrzymywał, ani słowem nie wspomniano o odwrocie. Gdy jednak ce sarzowi takie tłumaczenie nie wystarczyło, a nawet bardzo go zirytowało, Berthier zwyczajnie poprosił o dymisję. Jak stwierdza gen. Jan Marbot w swoich pamiętnikach, ani jednej kładki „nie przerzucono poprzez strumień czy łachę, gdy w nocy z 18 na 19 października armia odebrała rozkaz cofania się na Weissenfels i Salę" 35 . 33
T h i r y, op. cii., s. 211; Leipzig 1813, s. 111. Correspondance de Napoleon /"..., t. XXVI, nr 20816, s. 426; Th i r y , op. cii., s. 212. 15 Cyt. za: N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 141. 34
171
170
Gdy już prawie wszystkie rozkazy zostały wydane, Napoleon wezwał do siebie ks. Poniatowskiego, aby powierzyć mu osłonę straży tylnej. Książę wraz z przetrzebionymi siłami VIII korpusu miał bronić południowych przedmieść Lipska, opóźniając wejście do miasta wojsk antynapoleońskiej koalicji. Poniatowski nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, a znając stan swoich oddziałów, tłumaczył cesarzowi, że do wykonania zadań ma zbyt mało ludzi. Napoleon oświadczył wtedy stanowczo: „Choćby i tak... cóż z tego? Setki was starczą za tysiące innych". Książę dodał więc, że Polacy zawsze są gotowi umierać za cesarza. Potem skłonił się i wyszedł36. Korpus polski już właściwie opuścił zajmowane stanowiska i maszerował w stronę mostu na Elsterze. Otrzymawszy nowe zadanie, udał się na wyznaczone pozycje i wkrótce znalazł się w ogniu walk. Droga odwrotu prowadziła zatem od bramy Ransztadzkiej przez jedyny most murowany o jednym łuku na Pleissie, a następnie długą groblą między niskimi łąkami i zaroślami aż do wsi Lindenau. Tutaj już było kilka mostów drew nianych na odnogach rzek Elstery i Luppe. Cała armia miała się cofać tą wąską groblą w ciągu kilku godzin nocnych wraz z taborami i rannymi. Wykonanie takiego zadania prze kraczało możliwości umordowanych i całkowicie wyczer panych wojsk. Tak więc w nocy z 18 na 19 października — zgodnie z otrzymanymi rozkazami — armia francuska opuściła miejsca biwaków i zaczęła się posuwać traktem w stronę Liitzen, a następnie Weissenfels. Na czele jechała kawaleria, część parków, ambulanse, zastępy starej gwardii. Potem szła piechota trzech korpusów, młoda gwardia, a za nią ciągniono działa. Pochód posuwał się wolno, a chwilami wydawało się, jakby nie miał jasno wytyczonej marszruty. Wojsko postępowało 36
B i e 1 e c k i, op. cit., s. 236; K o ł a c z k o w s k i, op. cii., ks. 2, s. 92.
w milczeniu, straciwszy wiarę w wodza i jego geniusz. Droga wiodła na zachód — nad Ren i dalej do Francji. * /Tymczasem w mieście panowała sytuacja wręcz kata strofalna. Tłumy ludzi przemieszczały się w różne strony, a wystraszeni mieszkańcy nie wiedzieli zupełnie, co robić i skąd oczekiwać ratunku. Obawiano się, że nazajutrz nastąpi szturm, który zniszczy miasto i pochłonie nowe ofiary. Na ulicach leżeli zabici, ranni wołający o pomoc, której właściwie nikt nie był w stanie udzielić. Łuny pożarów na przedmieściach rozświetlały ciemności nocy. Przed ogrodami Richtera obok drewnianego mostu był jeszcze na Pleissie most na kozłach. Słaba budowa nie udźwignęła ciężaru mas ludzkich, pragnących przedostać się na drugą stronę. Rzeka pochłonęła kolejne ofiary. Między godz. 22 i 23 ruszyły wozy załadowane amunicją. Z godziny na godzinę odwrót się nasilał. Nad ranem większość oddziałów zmierzała już w stronę bramy Ransztadzkiej. Około północy przybył do ratusza lipskiego oficer francuski z nakazem rekwizycji tony smoły i większej ilości chrustu. Upewniwszy się, że ten łatwo palny materiał nie będzie służył do podpalenia przedmieść, a tylko do podpalenia mostu pod Lindenau, żądanie spełniono. Pochód oddziałów francuskich odbywał się bardzo wolno. Artyleria biwakowała jeszcze na promenadach przed wewnęt rznymi bramami miasta. Wszystkie ulice i drogi zatarasowane były przez ludzi, konie i wozy.
173 saskiego generała von Gersdorfa — do następcy tronu szwedzkiego Bernadotte'a '. Niestety, ani Prusacy, ani Ros janie nie myśleli — przynajmniej na razie — liczyć się z głosem członków deputacji. Jedynie Bernadotte udzielił jej poparcia.
BITWY DZIEŃ CZWARTY (wtorek, 19 października) W sztabie wojsk sprzymierzonych już późnym wieczorem 18 października szczegółowo omówiono plan wznowienia działań i wydano odpowiednie rozkazy. Wtorkowy ranek był mglisty, wilgotny i chłodny. Gdy mgła z wolna opadła, ujrzano długie, cofające się na zachód kolumny armii francuskiej z ambulan sami, taborami i artylerią. O godz. 9 do obozu sprzymierzonych przybyła deputacja obywateli Lipska. Magistrat wystosował do ks. Schwarzenberga pismo, w którym prosił o zaprzestanie bombardowania miasta i oszczędzenie jego mieszkańcom nieszczęść, strat i tragicznych następstw wojny. Czytamy w nim m.in.: „W Wasze ręce składamy nasz los i błagamy o oszczędzenie miasta, które od wielu miesięcy znosi najcięższe dolegliwości wojny, a od tygodni cierpi głód i trawione jest przez choroby, a teraz... narażone jest na zniszczenie. Prosimy o oszczędzenie miasta, które od stuleci jest ośrodkiem niemieckiego handlu i nauki, które należy do Niemiec i całego cywilizowanego świata... Zycie i dobro wielu tysięcy obywateli miasta zależy od spełnienia naszego błagania..." Drugie pismo przygotowano do dowódcy straży przedniej oddziałów sprzymierzonych i wreszcie trzecie — z inicjatywy
W tym też czasie gotowy już do odwrotu Napoleon wstąpił do swojego saskiego sprzymierzeńca, Fryderyka Augusta, wobec którego nie zawsze był szczery. Pragnął pożegnać się z nim i jego rodziną. Król saski chciał w zasadzie pozostać w mieście, ale polecił spakować niezbędne rzeczy, aby na wszelki wypadek być gotowym do drogi. Podobno bardzo ubolewał, że oddziały saskie zhańbiły się zdradą i przeszły do wojsk sprzymierzonych. Fryderyk August przyjął cesarza z należnym ceremoniałem i zaprowadził go do apartamentu, gdzie przebywała królowa i księżniczka Augusta. Po kilkunastu minutach rozmowy doszła do ich uszu gwałtowna strzelanina od strony przed mieścia Grymnickiego (Grimmajskiego) i wsi Pegau, a także I od przedmieścia i bramy Hallskiej. Napoleon zapewniał rodzinę I królewską, że nie ma większych powodów do obaw, ponieważ I niebezpieczeństwo zostało już w zasadzie zażegnane. Takich nieszczerych informacji dostarczał zresztą królowi saskiemu przez cały czas. W pewnej chwili kanonada nasiliła się i wydawało się, że jest coraz bliżej. Oficerowie poinformowali cesarza, że to Bernadotte wkracza do miasta od strony północno-wschodniej, Bennigsen stoi u rogatek bramy Grymnickiej, ks. Schwarzenberg penetruje południowe przedmieścia, a gen. Blucher z wielką furią atakuje przedmieście Hallskie. Słysząc to królowa ze łzami w oczach błagała Napoleona, aby natychmiast wyjechał z miasta. Do próśb tych przyłączyła się księżniczka Augusta. „Nie chciałbym Was opuścić — rzekł na to cesarz — w chwili gdy nieprzyjaciel zajmie miasto... Widzę jednak, ' A s t e r , op. cit., t. II, s. 245. Por. Leipzig 1813, s. 112; Thiry, op. cit., s. 213.
174
175
GODZINY PRZED SZTURMEM że moja obecność jedynie podwaja Wasze niepokoje... Przyj mijcie więc moje pożegnania..." Król odprowadził Napoleona 19 października wczesnym rankiem sprzymierzeni już aż do schodów i uściskali się po raz ostatni. wiedzieli o odwrocie Wielkiej Armii. Gdyby wówczas po Wypada nadmienić, że przy królu saskim pozostali jego czyniono przeciwko wycofującym się oddziałom francuskim polscy adiutanci gen. Kazimierz Turno i płk Hipolit Błeszkonkretne kroki, gdyby mianowicie podjęto za nimi energiczny czyński (Błeszyński), a ponadto gen. Franciszek Maksymilian pościg, nastąpiłaby całkowita katastrofa armii napoleońskiej. Paszkowski. Wraz z królem już wkrótce zostali wzięci przez 2 Jednakże zamiast tego feldmarsz. Karol Schwarzenberg — być sprzymierzonych do niewoli . może ze względów dyplomatycznych — rozkazał „koncent Przed godz. 10 Napoleon przejechał ciasnymi ulicami rycznie wkraczać do Lipska i szturmować miasto, gdyż Lipska, z trudem posuwając się między furgonami, wozami dopiero jego zdobycie można uważać za zwycięstwo"!3. i armatami, i udał się w stronę murowanego mostu na Oddziałów francuskich pozostało w mieście już niewiele. Elsterze, który z rozkazu cesarza został zaminowany. Stał na Sprzymierzeni zastali je na następujących pozycjach: nim oddziałek saperów z oficerem, który otrzymał rozkaz wysadzenia mostu w powietrze, gdyby zbliżył się doń nie — VIII korpus polski opierał swoje prawe skrzydło przed przyjaciel. wewnętrzną bramą Św. Piotra o Pleissę. Do jego lewego Za mostem cesarz zsiadł z konia i zatrzymał się na skrzydła przylegał XI korpus marsz. Macdonalda i sięgał aż krótko w małym domku. Zaraz też nadjechał tu ks. Po do drogi Grymnickiej; niatowski i zaszedł do Napoleona. Po krótkiej wymianie — VI korpus Marmonta obsadzał pozycje od drogi Grym zdań, w której raz jeszcze przedstawił cesarzowi swoje nickiej do Hintertor (bramy Tylnej); racje, iż brak mu sił do osłony odwrotu armii, wsiadł — III korpus gen. Souhama obsadzał odcinek od Hintertor na koń i pośpiesznie ruszył do miasta. Miał na sobie aż do bramy Hallskiej; polski mundur generalski z Krzyżem Virtuti Militari na — resztki VII korpusu, czyli właściwie dywizja Durutte'a, piersiach i francuską Legią Honorową oraz legendarną broniły terenu od zewnętrznej bramy Hallskiej aż do folwarku już burkę zarzuconą na ramiona, spodnie szare z kar- i Pfaffendorf. Ponadto 39 dywizja gen. Marchanda z XI korpusu, przy mazynowymi lampasami, a na głowie czapkę ułańską. której znajdowała się 1 badeńska brygada piechoty, ruszyła Wkrótce potem Napoleon konno w otoczeniu świty podążył ku bramie Ransztadzkiej. Jednakże wskutek panu o godz. 6.30 ze Stótteritz do Lipska i ustawiła się na promenadzie, stanowiąc wsparcie dla dywizji gen. Charpentiera jącej tam ciżby musiał zboczyć do bramy Św. Piotra i stąd 4 alejami, objechawszy mury, przez ogrody i sady dostał się i gen. Alberta . Armia czeska ks. Schwarzenberga i rezerwowa Bennigsena do mostu na Pleissie, a potem już na szosę Linderozlokowały się na odcinku między Crottendorf i Connewitz. nau-Weissenfels. Około godz. 8 hr. Bubna rozkazał brygadzie hr. Neipperga postępować w kierunku Crottendorf i dalej przez Connewitz 2 G r a b o w s k i . Pamiątniki..., s. 124; Ł u k a s i e w i c z , op. cii., s. 208; W i 11 a u m e, op. cii., s. 365.
3 4
Leipzig 1813, s. 111. A s t e r , op. cii., t. II, s. 248 nn.
do Pegau. Aby zatrzymać kawalerię sprzymierzonych, Fran cuzi rzucili do walki ostatnie swoje tyraliery i ustawili ] silniejsze posterunki za zewnętrznymi murowanymi ogrodze-H niami przedmieść. Walki w tym dniu rozpoczęła armia rosyjska, która nad chodziła pod wodzą gen. Dochturowa, posuwając się również na Crottendorf, i zajęła stanowisko między tą wsią a Reudnitz. Austriacki korpus gen. Klenaua, przydzielony do rosyjskiej armii rezerwowej, wysłał patrole huzarów do wsi Probstheide i Stótteritz. O świcie zameldowały one, że Francuzi opuścili już obie wsie. Wówczas Klenau ze szwadronem huzarów udał się do Probstheidy, a zastawszy tam Rosjan i Prusaków przesunął się do Stótteritz, wsi również zajętej już przez sprzymierzonych. Gen. Wittgenstein rozmieścił swój korpus na północ od Probstheidy, a artylerię ulokował między domami w pobliżu przedmieścia Grymnickiego. Na lewym skrzydle sprzymierzonych postępowali Austriacy z feldmarsz. Grethem, za nimi dywizje generałów Hardegga i Wimpfena. Oddziały ustawiły się na zachód od Probstheidy, j tuż przy lewym skrzydle pruskiego korpusu, oczekując na dalsze rozkazy. 1 i III korpusy austriackie udały się jeszcze przed świtem do Pegau, by połączyć się tam z siłami Nostitza i Gyulaia, a następnie pomaszerowały w stronę Naumburga. j Tymczasem rosyjskie oddziały należące do armii śląskiej! gen. Bluchera ustawiły się przed bramą Hallską na odcinku od Pleissy do Parthy. Blucher zamierzał poprowadzić atak na bramę Hallską, aby potem udać się do drogi Ransztadzkiej, którą Francuzi wycofywali się do Lindenau. W celu wzmocnienia tego ataku rozkazał Sackenowi 27 rosyjską dywizją nacierać od strony Gohlis. Gen. Andrault Langeron przybywał ze wsi Schónefeld. W nocy sforsował Parthę, a o godz. 9 oddziały stały w szyku bojowym, tworząc dwie kolumny: prawą — X korpus piechoty
177 gen. Piotra Kapcewicza, lewą zaś — VIII korpus gen. Wilhelma St. Priesta. Wówczas to wojsko koalicji obiegła wiadomość, że gen. Bliicher został awansowany na feldmar szałka, niewątpliwie m.in. za sukcesy osiągnięte w walce z armią napoleońską 18 października. Prusacy cenili i lubili swojego dowódcę, przyjęli więc tę informację z wielką radością5. Kozacy i rosyjska lekka kawaleria odeszli tego dnia w okolice Weissenfels. III korpus pruski Biilowa prawym skrzydłem dotykał traktu prowadzącego z Lipska do Taucha—Schónefeld, lewe zaś ciągnęło się aż do młyna w Paunsdorf. Z kolei pięć batalionów brygady ks. Hessen-Homburga z lewego skrzydła miało — z rozkazu następcy tronu szwedzkiego — zaatakować Volkmarsdorf i Reudnitz, gdzie stały resztki oddziałów fran cuskich. Wspierać je powinien z siedmioma batalionami gen. Borstell, którego oddziały tworzyły prawe skrzydło. Dowódca pruskiej kawalerii rezerwowej, gen. mjr von Oppen, już wcześniej odszedł przez Sellerhausen na Stótteritz, po czym przekroczywszy strumień Rietschke miał wraz z piechotą pruską ścigać Francuzów. Około godz. 7 na polu walki pod Probstheidą spotkał się cesarz rosyjski z królem pruskim. Nie ukrywali swojego zadowolenia, widząc liczne oddziały gotowe do natarcia. Zaraz też przyłączył do monarchów ks. Schwarzenberg i wraz z towarzyszącą im świtą szli ulicami, które wcześniej już obsadził gen. Paumgarten oddziałami straży przedniej 6 i piechotą . Gdy mgła opadła, wyjrzało słońce. Mieszkańcy Lipska wiedzieli, że w tym dniu rozstrzygną się losy miasta i ich własne. Czy Lipsk przetrwa, czy zamieni się w kupę gruzów? — zada wali sobie to nieustannie dręczące ich pytanie. 5
Tamże, s. 257. Niestety, radość była jeszcze przedwczesna. Nominacja nastąpiła dopiero po bitwie. Zob. Carl B l a s e n d o r f f , Gehhard Leherecht von Bliicher, Berlin 1887, s. 240. * S o mm er, op. cit., s. 114. 12 — Lipsk 1813
179 SZTURM PRZEDMIEŚĆ LIPSKA
Rosyjska kolumna atakująca miasto od południowego wschodu składała się z 12, 13 i 26 dywizji, kompanii saperów i —jak podaje gen. Bennigsen w swoim raporcie — miała do dyspozycji 60 armat 12-funtowych. Tyralierzy z brygady ks. Hessen-Homburga prowadzili już nieco wcześniej ogień w pobliżu zewnętrznej bramy Grymnickiej, a wtórowała im artyleria rosyjska. Dzielnie stawiali im opór Polacy z korpusu ks. Józefa. Wprawdzie kule i kartacze dziurawiły nielitościwie kamienne ogrodzenia, ale mury stały. Wówczas to cesarz Aleksander I polecił Bennigsenowi wstrzymać ogień i przy stąpić jak najspieszniej do szturmu. 12 i 26 dywizje rosyjskie rozpoczęły szturm między szpitalem i bramą Piaskową, natomiast 13 dywizja — dzięki włamaniu dokonanemu przez saperów ppłk. Afanasjewa — wtargnęła na przedmieście Grymnickie. Powiodło im się bardzo: zdobyli 56 armat i 300 wozów z amunicją, a gen. Kazimierza Małachowskiego, ponad 50 oficerów i 300 żoł nierzy wzięli do niewoli. Od wschodu na bramę Grymnicką i Hintertor nacierał gen. von Biilow, któremu przeciwstawić się mieli podkomendni marsz. Macdonalda — generałowie Reynier, Ricard i Gerard. Na północy wreszcie, z lewego brzegu Parthy, przystąpili do ataku Blucher, Langeron i Osten-Sacken, uderzając na przedmieście Hallskie, którego broniły dywizje Durutte'a i Dąbrowskiego. Wypada podkreślić, że na wszystkich trzech kierunkach atakowali Rosjanie i Prusacy, natomiast Austriacy i Szwedzi uciekali się jedynie do manewrów, Gdy oddziały drugiej kolumny sprzymierzonych zaata kowały przedmieście Św. Jana między bramą Piaskową i Wiatraczną, żołnierze korpusu Macdonalda, w zasadzie bez większego oporu, ustępowali. Prawe skrzydło nacie rających stanowił korpus ks. Eugeniusza Wirtemberskiego, lewe zaś — korpus gen. Fryderyka Kleista. Początkowo
ostrzeliwała nieprzyjaciela artyleria francuska znajdująca się przed gmachem Sądu Najwyższego niedaleko bramy Grymnickiej. Wkrótce jednak wkraczający korpus gen. Fry deryka Wilhelma Biilowa zmusił Francuzów do ustąpienia. Prusacy zaś z marszu wtargnęli na przedmieście właśnie przez bramę Grymnicką. Wobec sukcesów obu kolumn ks. Schwarzenberg uznał, że niepotrzebne jest prowadzenie szturmu przez następne kolumny. 10 brygada pruska posunęła się w stronę Tabacznego Wzgórza, wymieniła zaledwie kilka strzałów armatnich z Fran cuzami i razem z pozostałymi brygadami Kleista ruszyła na przedmieście Św. Piotra. Cesarz Aleksander, król pruski i ks. Schwarzenberg znajdujący się przy tej kolumnie udali się w stronę Thonbergu. W tym czasie pojawił się przy Tabacznym Wzgórzu także cesarz Franciszek. Adiutant ks. Schwarzenberga złożył meldunek o pomyślnym przebiegu walk na przedmieś ciach. Cesarz austriacki był wyraźnie wzruszony, zdjął kapelusz i przeżegnał się. Zaraz pojawili się tu hr. Nostitz i ks. Schwarzenberg. Po serdecznym powitaniu Franciszek I wyjął z koperty Order Marii Teresy i przypiął go wzruszonemu księciu, który ucałował rękę cesarza. Potem Franciszek I chciał jak najkrótszą drogą konno dostać się do Lipska, ale odradził mu to adiutant Aleksandra I, który właśnie przybył. Wówczas cesarz austriacki zapytał, gdzie jest cesarz rosyjski. Gdy odpowiedziano mu, że w mieście, oświadczył: „Jeśli cesarz Aleksander wierzy, że jest bezpieczny, to i ja tam mogę być" — i udał się prosto do Lipska7. Oddziały pruskiego korpusu gen. Biilowa z armii północnej od rana znajdowały się w ogniu walk. Po godz. 10 strzelcy i jegrzy ruszyli na bramę Św. Piotra. Bernadotte rozkazał ks. Hessen-Homburgowi dołączyć do oddziałów Bennigsena i przypuścić szturm do bramy Grymnickiej. W szturmie wzięły udział dwa bataliony ks. Filipa Hessen-Homburga 7
A s t e r , op. cit., t. II, s. 278.
180
181
(młodszego), 3 wschodniopruski regiment piechoty i 1 batalion 3 wschodniopruskiego regimentu Landwehry. Gdy kolumna szturmowa zbliżyła się do bramy Grymnickiej, zastała pod murem cmentarza Św. Jana strzelców oraz kompanię piechoty, którzy tu czekali na rozkazy. Ks. Hessen-Homburg podrywał ich parokrotnie do ataku, ale bez powodzenia. Wtedy na czele atakującej kolumny stanął pruski batalion mjr. Fricciusa. Francuzi z korpusu Marmonta ostrzeliwali Prusaków z dwóch stron, a sami byli dobrze ukryci w pobliskich zabudowaniach. Jak podaje Friccius na 520 stronie swojej pracy, poświęconej bitwie lipskiej, „nie można było iść naprzód, natomiast stanie w miejscu groziło niechybną zagładą"8. W końcu — stwierdza w swojej obszernej pracy Heinrich Aster — iadiutant ks. Fłomburga odkrył słabe miejsce w murze tuż przy wejściu. Ponieważ koń Fricciusa był ranny, major idąc pieszo chwycił karabin od jednego z landwerzystów i kolbą uderzył w cienki mur. Podkomendni pomogli mu i wybili dziurę, przez którą można się było przecisnąć. Pierwszy żołnierz, który tego dokonał, zginął pod ciosem bagnetu przeciwnika. Za nim poszli jednak następni śmiałkowie: mjr Friccius, dwóch kapitanów i dwóch poruczników. Major zaraz po drugiej stronie muru otrzymał postrzał w głowę i padł niemal bez życia w ramiona por. Stumpfa. Warta francuska skierowała ostry ogień w stronę przeciwnika. Poległo wielu pruskich żołnierzy. Jednakże ci, którym udało się przejść przez wyłom, rzucili się z bagnetami na Francuzów z takim impetem, że ci zaczęli się pośpiesznie cofać. Liczne grupy Prusaków wpadały do okolicznych budynków, zabijając lub wyrzucając z nich żołnierzy francuskich. Następnie przedostali się na plac Pocztowy, gdzie stali Francuzi. Zamierzali oni wprawdzie stawić opór, ale oficerowie nakazali odwrót. Prusacy tymczasem zebrali się na cmentarzu przy kościele Św. Jana. Wtedy to kompania francuska wraz z 3 badeńskim regimentem piechoty dokonała wypadu od strony promenady,
napierając na tzw. zaułek zmarłych na drodze Grymnickiej. Doszło do starcia, ale Francuzi tak byli stłoczeni, że nie mogli prowadzić ognia. Zaraz potem do niewoli pruskiej dostał się gen. Hipolit Pire, który właśnie wyszedł z jakiejś uliczki. Odprowadzono go niezwłocznie do następcy tronu szwedzkiego. Francuzi już po raz drugi pojawili się od strony cmentarza. Doszło do kolejnego starcia. Tym razem żołnierze napoleońscy spisywali się dzielnie i atakowali Prusaków. Gen. Marchand poprowadził ponadto do bramy Grymnickiej 2 batalion badeński, który wkrótce otrzymał wsparcie od 1 batalionu. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na korzyść Francuzów i wydawało się, że dotychczasowe wysiłki batalionu pruskiego pójdą na marne, ale właśnie nadeszła pomoc z batalionu mjr. Mullenheima. Jednocześnie dotarł tu ks. Hessen-Homburg. Zaraz na wstępie spotkało go niepowodzenie — otrzymał postrzał w bok. Gdy niesiono go do lazaretu, wołał do żołnierzy batalionu Fricciusa: „Dzieci, trzymajcie się dzielnie!" Niełatwo było Prusakom wypełnić wolę księcia. Trwali jednak na pozycji i mimo silnego ognia przeciwnika przedarli się do wewnętrznej bramy Grymnickiej. Tymczasem Friccius, którego rana okazała się niegroźna, wraz z Miillenheimem zaatakował Francuzów na drodze Grymnickiej i przycisnął ich aż do Quergasse. Żołnierze napoleońscy dzielnie się trzymali i odparli oba bataliony przeciwnika. Gdy jednak Prusakom pośpieszył z pomocą trzeci batalion, Francuzi musieli się cofnąć. Mjr Mullenheim otrzymał w czasie starcia śmiertelną ranę i jeszcze tego dnia zakończył życie. Wyłom w bramie został poszerzony i dwie kompanie żołnierzy pruskich przedostały się do miasta9. Rosjanie w tym czasie przedarli się z lewej strony bramy Grymnickiej i doszli do Rossplatz. Piechota badeńska ze szwadronem francuskiej kawalerii i polskimi lansjerami ruszyła ą
8
Cyt. za: Aster, op. cii., t. II, s. 286.
S o mm er, op. cit, s. 117; zob. też N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 152 n.
183
182
naprzód i zaatakowała nieprzyjaciela. Rosjanie, nie spodzie wając się tego, ustąpili i w przestrachu rzucili się na pruski batalion grenadierów, myśląc, że to Francuzi. Zanim pomyłka się wyjaśniła, gen. Stockhorn z Badeńczykami dotarł do wewnętrznej bramy Grymnickiej. Zgodnie z rozkazem skiero wał swoje bataliony na rynek, by tam połączyć się z resztą oddziałów badeńskich, a następnie po sforsowaniu Pleissy dotrzeć do Elstery. Niestety, nie udało mu się wykonać rozkazu. Wkrótce znalazł się w sytuacji bez wyjścia i dostał się do niewoli rosyjskiej. Kolejna kolumna wojsk sprzymierzonych nacierała na Hintertor. Żołnierze 1 batalionu 3 regimentu wschodniopruskiego, batalionu fizylierów 2 regimentu rezerwowego i 1 ba talionu regimentu pomorskiego szli przez ogródki i sady. Chociaż Francuzi stawiali na tym odcinku wytrwały opór, a nawet mieli przewagę liczebną, jegrom przeciwnika udało się wedrzeć do poszczególnych domów. A gdy jeszcze otrzymali wsparcie, zajęli pobliski folwark i wzięli kilkunastu oficerów i 300 żołnierzy francuskich do niewoli. POD BRAMĄ HALLSKĄ
W czasie gdy wojska sprzymierzonych nacierały na Hinter tor, gen. Langeron kazał ustawić na prawym brzegu Parthy silną baterię, która miała swym ogniem wspierać ewentualny atak. Tymczasem oddziały armii północnej przedzierały się do ogrodów i domów przy Hintertor. Blucher rozkazał jegrom z korpusu gen. Osten-Sackena nacierać na Pfaffendorf. Obronę tego kierunku Napoleon powierzył „dywizji straceńców" Durutte'a oraz dywizji gen. Dąbrowskiego, który w krótkim czasie miał — zgodnie z rozkazem cesarza — zacząć marsz odwrotowy. Żołnierze obu dywizji odpierali kolejne ataki Rosjan. Ostra walka nie słabła ani na chwilę, ale sprzymierzeni zbliżali się coraz bardziej do bramy Hallskiej. Gen. Osten-Sacken, zgodnie
ze swoimi wcześniejszymi zamiarami, podjął atak znad Parthy i poprowadził natarcie na most przy bramie Hallskiej. Na czele atakujących szedł nowo mianowany feldmarsz. Gebhard Leberecht Blucher. Również gen. Kapcewicz porwał regiment archangielski do natarcia. Wprawdzie Rosjanie dostali się pod silny ostrzał artylerii francuskiej, ale posuwali się krok po kroku naprzód. Walka była coraz bardziej zacięta i pochłaniała wiele ofiar. Francuzi nie ustępowali, prowadząc ostry ogień karabinowy z okien domów i z ogrodów, a także strzelając z dział i kartaczownic. „Straceńcy Durutte'a" walczyli o każdy dom, bronili zabudowań, ogrodów i sadów. Uczestniczyła w tych zmaganiach również dywizja gen. Dąbrowskiego, składająca się właściwie z trzech mocno osłabionych pułków piechoty. Marmont zajmujący stanowisko na prawo od nich polecił będącej przy jego korpusie 8 dywizji z korpusu Souhama przesunąć się w lewo. Dywizja ta miała bronić miasta na zewnątrz. „Rozmieścił więc ją generał—jak podaje Mariusz Łukasiewicz — w rowach przed bramą Hallską, pomiędzy «domem mistrza» a szpitalem, wzmocnił stanowisko w samym szpitalu, a jeden z pułków wysunął w kierunku Gohlis". Swoje pułki wraz z artylerią zebrał w ogrodzie Lóhrsa i na przedmieściu Hallskim l 0 . Około godz. 10 Rosjanie zajęli barykady i opalisadowania wokół bramy Hallskiej, ale już przy samej bramie musieli się zatrzymać. Nie powiodło się im też natarcie na pobliski gmach fabryczny. Sytuacja uległa zmianie, gdy do walki włączył się korpus gen. Langerona. Francuzi słabli z każdą chwilą, ale resztkami sił zażarcie bronili pozycji. Musieli jednak stopniowo się wycofać i możliwie szybko opuścić przedmieście Hallskie. Sprzymierzeni zaś z gromkim „hura" ścigali Francuzów i gdzie się tylko dało ścierali się z nimi w krwawej walce na bagnety. 10
Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 303; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 92 nn.
184
185
Ustalona przez cesarza Napoleona kolejność odwrotu uratowa ła dywizję Dąbrowskiego od zagłady. Dobrze przed południem dywizja Jana Henryka wraz z korpusem Neya i częścią korpusu Marmonta rozpoczęła marsz odwrotowy. Panią Barbarę Dąbrow ską małżonek odesłał do Lipska, sądząc, że pod opieką króla saskiego i księcia warszawskiego znajdzie bezpieczne schronie nie. Przebywała pani Barbara — „kochana Lala" — tam jeszcze na początku listopada. Generał pisał wówczas do żony z Mogun cji, prosząc, by postarała się o paszport do Szwajcarii. Stamtąd miała się udać do Sedanu, wyznaczonego przez cesarza Aleksandra I po zwycięstwie sprzymierzonych pod Lipskiem na miejsce koncentracji oddziałów wojska polskiego. 15 listopada generał ponaglał małżonkę, aby koniecznie zastosowała się do jego wskazówek. Pani Barbara w miarę szybko załatwiła niezbędne formalności i szczęśliwie dotarła do Sedanu, gdzie zatrzymała się do końca roku. Zaraz na początku stycznia 1814 r. generał wysłał żonę do Paryża ''. Tymczasem dywizja Dąbrowskiego maszerowała na przełaj, aby jak najszybciej dostać się na Ranstadter Steinweg. „Kiedyśmy już wyszli na ulicę prowadzącą do mostu na rzece Elsterze będącego — wspomina kpt. 4 pułku piechoty Józef Rudnicki — ujrzeliśmy tu powtórną rejteradę Berezyny. Wojska francuskie cisnęły się bez porządku do mostu, przed którym tysiące rannych kończyło życie, a armaty, wozy amunicyjne, powywracane, formowały góry nieprzebyte... Dywizja nasza, widząc niemożność dostania się do mostu, dla natłoku już bezbronnych żołnierzy, zmuszona została kolbami takowych rozpychać i drogę sobie torować. Na koniec przecie o 9 z rana doszliśmy na drugi brzeg rzeki Elster, maszerując ku miastu Lirtzen" l 2 . Wraz z Napoleonem wycofała się z walk większość od działów francuskich. Losami straży tylnej nikt się specjalnie " Pa c h o ń s k i, op. cii., s. 483^t84. 12 J. R u d n i c k i , Fragmenty pamiętników, w: K. Cmentarz Powązkowski, t. III, Warszawa 1858, s. 95—96.
W.
Wójcicki,
nie przejmował. Generałowie Reynier i Lauriston zadecydo wali, że wycofają się jako ostatni, ponieważ należy przepuścić żołnierzy i rannych. Niestety, nie zdążyli się wycofać, a szla chetny poryw przypłacili niewolą. Obaj jeszcze tego dnia stanęli przed obliczem monarchów. Gen. markiz Jakub Alek sander Lauriston przed 1812 r. był ambasadorem Francji w Petersburgu. Dzielny obrońca Probstheidy, teraz ociekający krwią, w poszarpanym mundurze stanął przed Aleksandrem I. Cesarz znał dobrze generała, żywił dlań wiele szacunku i uznania. Pamiętał, że w sprawach dyplomatycznych markiz występował zawsze stanowczo i konkretnie, a przy tym — j a k stwierdza Kazimierz Niedzielski — „olśniewał... wspaniałością wydawanych w ambasadzie balów". Władcy to też ludzie, a radości i uciechy tego świata nie są im obce. ŚMIERĆ KSIĘCIA JÓZEFA PONIATOWSKIEGO Czwartego dnia bitwy o miasto walczyły przede wszystkim rosyjskie i pruskie oddziały: na północy — rosyjski korpus Sackena, na wschodzie — pruski korpus Biilowa, a na południowym wschodzie — rosyjski korpus Bennigsena. Natomiast bardzo ostrożne działania oddziałów austriackich z pewną dozą słuszności ocenił rosyjski gen. Toll następująco: „Schwarzenberg robił wszystko, aby ułatwić odwrót Na poleonowi" ' 3 . Ks. Józef z resztkami VIII korpusu polskiego, który liczył zaledwie około 2 tys. ludzi, stał w nocy z 18 na 19 października między Connewitz a Probstheidą. Przed nim we wsi Lóssnig gotowały się do boju oddziały gen. Colloredo. O godz. 3 Napoleon przekazał księciu rozkaz, w myśl którego miał wycofać swoich ludzi do Lipska i bronić południowych jego przedmieść wraz z oddziałami marszałków Victora i Augereau. „Będziecie bronić przedmieść od strony Borna — czytamy 11
Leipzig 1813, s. 113.
w rozkazie szefa sztabu marsz. Berthiera — aby dać czas całej artylerii, kawalerii i bagażom na przejście mostów do Lindenau..." W tym celu należało — jak stwierdza Mariusz Łukasiewicz — „wybrać punkty najlepsze do obrony, a wszys tko, co zbędne w boju, zgromadzić na terenie bulwarów między przedmieściami a miastem do czasu, kiedy będzie można przetransportować przez mosty. Zbędne wozy, które nie przedstawiały żadnej wartości, a jedynie utrudniały ruchy, należało spalić. W ciągu nocy powinny zostać odesłane wszelkie bagaże korpusu i puste kesony. Z oddziałami miały pozostać jedynie działa" 14. Rozkaz wycofania się do Lindenau otrzymał tej nocy również gen. Michał Sokolnicki, który dowodził jazdą IV korpusu, a także podporządkowanymi mu pułkiem krakusów oraz dwoma pułkami ułanów Jana Krukowieckiego. Przy ks. Poniatowskim pozostał szwadron kirasjerów w sile 100 żołnierzy, którym dowodził płk Kazimierz Dziekoński, nielicz ny oddział krakusów kpt. Puzyny oraz pikieta składająca się z ułanów. IV korpus jako jeden z pierwszych przeszedł mosty na Pleissie i Elsterze i już około godz. 9 dotarł do Lindenau. Następnie udał się do Plagwitz, zajmując stanowiska na drodze z Liitzen w pobliżu Elstery. „Tam, na drodze do Liitzen, pod Klein-Zschocher, gdy się przed południem zgro madziły smutne szczątki z polskiej broni pozostałe, «ciemny smutek przejął serca, oznakę rozpaczy widziano w każdej l5 twarzy»" . Niestety, sytuacja była bardzo poważna, a jedno cześnie znikąd nie było można spodziewać się pomocy. Tymczasem o godz. 7, gdy mgła zrzedła, ale było jeszcze szaro, VIII korpus ks. Poniatowskiego wycofał się na południowe przedmieścia i zajął nowe stanowiska między 14 Ł u k a s i e w i c z , op. cli., s. 304—305; M. B o g d a n o w i c z , lstorija carstwowanija impieratora Aleksandra l i Rossii w jego wriemja, t. IV, Petersburg 1869, s. 195. 15 S o k o 1 n i c k i, op. cit., s. 255; S o k o l n i c k i , A1 p h o n s e, op. cit., s. 72; Ł u ka s i e w i c z, op. cit., s. 305—306.
Windmuhlentor (brama Wiatraczna) a Miłnztor (brama Men nicza) i dalej aż do Pleissy. Tyralierzy obsadzili mury, budynki i ogrody na krańcach przedmieść. Na bulwarach rozmieścili się żołnierze nadwiślańscy płk. Stanisława Mal czewskiego. Główny punkt obrony na południowej stronie stanowiła brama Św. Piotra (Peterstor). Stały przed nią dwa bataliony starej gwardii: polski płk. Stanisława Kurcyusza i westfalski. Nie zatrzymały się tu dłużej, lecz pomaszerowały spiesznie w stronę mostu. Od samego rana garstka Polaków odpierała od strony bramy Św. Piotra ataki korpusów Kleista, Wittgensteina i Colloreda. Pod naporem kolumn wojsk sprzymierzonych polskie pułki musiały się cofnąć z przedmieść na bulwary. Ks. Józef osobiście prowadził do boju swoich piechurów i pod rywał do szarży nikłe resztki kawalerii. Nieustannie zachęcał żołnierzy do wytrwania, próbując przekonać ich, że walka u boku Napoleona jest jedynie słuszna i celowa. 1, 8, 15 i 16 pułki piechoty wraz z resztkami korpusu Macdonalda cofały się pod naporem przeciwnika bulwarami do Pleissy. Na nadchodzącą kolumnę pruską dwa pułki Stanisława Malczewskiego czekały z najeżonymi bagnetami. Prusacy zbliżyli się na odległość około 20 kroków i powitali Polaków salwą ognia. Żołnierze płk. Malczewskiego dali zdecydowany odpór wrogowi, lecz w tejże chwili na placu przed bramą Św. Piotra pojawiła się kolumna austriacka i, połączywszy się z pruską, uderzyła na Polaków z całą siłą. Zachwiały się szeregi obrońców, gdy kompania piechoty badeńskiej w tej tak trudnej sytuacji przeszła na stronę sprzymierzonych i skierowała swe karabiny w piersi Polaków. Poległ dzielny płk Malczewski, a jego pułki zostały przez wroga rozbite. Nie mając innego wyjścia, ocalałe resztki żołnierzy pośpiesznie wycofywały się bulwarami do ogrodów Reichelsa nad Pleissą. Na bulwarach w pobliżu fontanny Wasserkunst ks. Józef postanowił stawić czoło oddziałom sprzymierzonych. Część Polaków rozmieścił we wspomnianych
188 ogrodach, resztę zaś na skraju przedmieścia, tuż przy zamku nad rzeką. Przejścia do ogrodów Reichelsa strzegło pięć armat i tylko jedna haubica. W okolicy zamku ks. Poniatowski z Macdonaldem za trzymali się nieco. Niektóre grupy żołnierzy, będąc u kresu sił, chciały ustąpić. Poniatowski jechał od jednego oddziału do drugiego i przekonywał, że trzeba wytrwać, dodawał otuchy, próbował krzepić serca. Żołnierze kochali swojego wodza, zawsze byli gotowi iść za nim w ogień, ale teraz zwątpienie wkradło się do ich serc. Wprawdzie ogólnie sądzono, że Rosjanie są jeszcze dość daleko od bramy Św. Piotra, ale straszliwy wrzask w pobliżu obwieścił nagle, że właśnie ją opanowali. Jegrzy rosyjscy bagnetami zaatakowali przeciwnika, mając wsparcie artylerii, zalewającej ogniem nie tylko od strony bramy, ale także z Rossplatz. Natomiast pruskie bataliony, prowadzone przez por. Funka z okrzykiem: „Niech żyje król Fryderyk Wilhelm", posuwały się naprzód. Kompania badeńska — jak już wspominaliśmy — której powierzono obronę bramy, opuściła wyznaczone jej sta nowisko i pomaszerowała na rynek, czekając tam jakoby na dalsze rozkazy. Francuzi, nie wytrzymując naporu nieprzyjaciół, cofali się pośpiesznie. Część z nich dostała się do niewoli. Polacy trzymali się jeszcze dziarsko, co potwierdzają autorzy niemiec cy, nie zawsze im przecież przychylni, a ks. Poniatowski sam kolejno batalion po batalionie w ogień wprowadzał. W pewnej chwili ranny po raz trzeci w lewą rękę (pierwszą ranę otrzymał 14, a drugą 16 października w Dólitz) musiał się wycofać z resztkami piechoty 12 pułku nadwiślańskiego. Pozostałe pułki, będące wcześniej pod dowództwem gen. Kazimierza Małachowskiego, odeszły już wzdłuż Pleissy, kierując się ku jedynemu przejściu na Fleischerplatz. Niestety, wszystko wokół się waliło. Za parkiem Richtera płk inż. Marion naprędce przerzucał — jak podaje Niedzielski — „dwa mosty z długich pni
189 drewnianych, spojonych deskami i krytych drzwiami z mieszkań. Na jeszcze niegotowe puścili się Victor i Augereau ze świtą. Od wstrząsów deski rozlazły się, a po śliskich słupach trudno było się przeprawiać". Szef sztabu, marsz. Berthier — z rozkazu Napoleona — powierzył płk. inż. Montfortowi zadanie wysadzenia jedynego mostu, którym armia się wycofywała, w razie gdyby po przejściu korpusów straży tylnej zobaczył zbliżającego się nieprzyjaciela. Widząc nadchodzących Prusaków i Szwedów, Montfort popędził do szefa sztabu po bliższe instrukcje. Nad Elsterą pozostawił kpr. Lafontaine'a z kilkunastoma saperami. Tymczasem strzelcy gen. Langerona przedarli się w pobliże mostu. Mocno zaniepokojony tym kapral zupełnie stracił głowę i zapalił lont. Wśród fanfar, trąb i rogów wkraczających triumfalnie nieprzyjaciół rozległ się straszliwy huk, trzask drzewa i okrzyk zgrozy. Jedyny most, przez który przeprawiała się ustępująca armia francuska, wyleciał w powietrze. Ponia towski, Macdonald, Lauriston i Reynier z resztkami swych korpusów zostali na prawym brzegu Elstery. Odciętych zostało około 15 tys. walczących jeszcze żołnierzy i wcale niemało, bo około 15 dział. Mimo straszliwej wieści o losie współtowarzyszy broni większość Polaków walczyła nadal. I tak na Fleischerplatz stawiało jeszcze czoło wrogowi około 500 żołnierzy z polskich pułków pod wodzą gen. Małachowskiego. Gdy jednak dostał się on do niewoli, prowadził ich do boju dzielny mjr Ignacy Bolesta, dowódca 16 pułku. Opierali się jeszcze nieprzyjacio łom: płk Jan Ostrzeszewicz, stojący na czele 8 pułku piechoty, kpt. Maciej Rybiński, dowodzący 15 pułkiem, i kpt. Lubiński, prowadzący 1 pułk. Trzymali się na placu boju do godz. 14. Ponieśli duże straty, ale udało im się odeprzeć dwa kolejne ataki pruskich lansjerów i Austriaków. Nadal mieli zamiar bronić się w pobliskich domach. Gdy zbliżył się gen. Iwan Paskiewicz, zawiadomił mjr. Bolestę, że daremne są wysiłki Polaków, gdyż miasto już
191
190 zdobyły wojska sprzymierzonych. Zażądał bezwarunkowej kapitulacji. Polacy zdecydowali się na nią, ale na honorowych warunkach. Ponieważ z Paskiewiczem nie mogli dojść do porozumienia, wysłali do Aleksandra kpt. Macieja Rybińskiego. Przybywszy na rynek miejski, gdzie cesarz rosyjski przebywał w otoczeniu świty, Rybiński, płynnie mówiąc po francusku, domagał się zachowania sztandarów pułków, mundurów, szpad przez oficerów i oddania honorów wojskowych. Kapitan z naciskiem stwierdził: „Pięćset Polaków, odciętych i otoczo nych, składa broń u Waszej Cesarskiej Mości, któremu się należy zaszczyt wygranej... Los nas poddaje Waszej Cesarskiej Mości, lecz gotowi jesteśmy w stanowczej dla nas chwili bronić tych godeł do ostatniego tchu naszego... Cesarz z łagod nością wyrzekł «zgoda!»" l6 . Garstka Polaków złożyła broń. Zatrzymali swoje sztandary i ubiór żołnierze, pożegnali rannych i... poszli do niewoli austriackiej. * W tym czasie ks. Józef odszedł od fontanny Wasserkunst ze sztabem i pozostałymi przy nim żołnierzami i skierował się przez ogrody Reichelsa i Rudolpha ku bagnistej rzece Pleissie ostrzeliwany przez napierającego ze wszystkich stron wroga. „Strzelcy pruscy, widząc na nim bogaty mundur, starają się wziąć go do niewoli, sądząc, iż jest to jeden z francuskich generałów, być może sam marszałek Macdonald. Z tym większym zapałem strzelają do eskorty, tak że nad samym brzegiem rzeki jest przy Poniatowskim już tylko kilku ludzi, gdyż reszta — potraciwszy konie, została wybita bądź wzięta do niewoli"17. 16
K o ł a c z k o w s k i , op. cii., ks. 2, s. 98; S. P r z e w a l s k i , General Maciej Rybiński. Ostatni wódz naczelm powstania listopadowego, Wrocław 1949, s. 34. 17 B i e l e c k i , op. cii, s. 237.
Gen. Mikołaj Bronikowski nalegał na ks. Józefa, aby przebyć rzekę wpław. Książę z lewą ręką na temblaku (prawie zresztą bezwładną) nie mógł się na to zdecydować. Ostatecznie jednak polecił eskorcie podjąć jeszcze jeden atak, sam zaś skierował konia ku rzece. Po jesiennych deszczach wezbrana Pleissa była głęboka i rwąca, a koń ks. Józefa, znoszony jej nurtem, nie mógł przybić do brzegu. Widząc to Ludwik Kicki pośpieszył księciu z pomocą, uwolnił go od konia i wyciągnął na brzeg. Jednakże po chwili zostaje ranny Szydłowski, wkrótce pada na ziemię Kicki. Idą do niewoli gen. Aleksander Rożniecki, gen. Józef Rautenstrauch i kilku innych. Posuwał się książę już pieszo powoli ogrodami Richtera, do których wciskali się zewsząd pruscy strzelcy. I tu właśnie został znowu ranny, tym razem kula karabinu ugodziła go w bok. Rana była bardzo ciężka. Książę zachwiał się i nieprzytomny padł w ramiona otaczających go oficerów. Gdy się ocknął po chwili, wszyscy zaczęli go prosić, aby pozwolił opatrzyć ranę, a przeka zawszy dowództwo jednemu z generałów, oddał się do niewoli. Ranny książę jakby nie słyszał tych słów. Półprzytomny coś tam szeptem mówił o honorze. Z pomocą adiutantów dosiadł nowego konia i podtrzymywany z obydwóch stron, chwiejąc się w siodle, dotarł do Elstery, której brzegi ujęte były kamiennym obramowa niem. Jak podaje Klemens Kołaczkowski, „...oficer inżynierów przybiega i miejsce najdogodniejsze do przeprawy wskazuje; książę brzegiem rzeki postępując, kieruje się w tę stronę, lecz spostrzegłszy nieprzyjacielski oddział, zachodzący mu drogę, zawołał głośno: «otóż oni!», konia zawraca i rzuca się do Elstery. Osłabiony ranami koniem już nie powoduje, ten jednak pasuje się z nurtem i wspiąć się na brzeg wysoki urwisty nie może. To I8 wszystko działo się pod gradem kul..." W tej ostatniej próbie nie tyle ocalenia, ile uniknięcia niewoli, kiedy koń wspinał się na urwisty zachodni brzeg Elstery, ks. Poniatowskiego dosięgła jeszcze raz nieprzyjacielska kula. 18
Tamże, s. 238; zob. też S k a ł k o w s k i , O cześć imienia..., s. 442.
Trafiony w piersi, odruchowo ściągnął cugle, „przez co obalił na siebie konia. Gdy jeszcze akurat w tej chwili pękł mu popręg, zsunął się z siodła i pogrążył w nurcie rzeki. Francuski adiutant Poniatowskiego, kpt. Hipolit Blechamp, pośpieszył mu z pomocą. Niestety, po chwili oby dwóch pochłonęły wody Elstery. Ocalał jedynie koń, który popłynąwszy z prądem, wydostał się na brzeg niedaleko tlących się jeszcze resztek mostu" l9 . Oficerowie, którzy razem z ks. Poniatowskim przeprawiali się przez Pleissę, na wieść o śmierci ukochanego wodza zupełnie się załamali i potracili głowy. Większość z nich dostała się do niewoli. Wielu jednak żołnierzy dotarło do Elstery i przedostało się wpław na zachodni jej brzeg. Gdy o tym tragicznym wydarzeniu gen. Jakub Redel zameldował cesarzowi, ten „smutnie wzruszył ramionami tylko i nie rzekł ani słowa" 20 . Dopiero znacznie później wysłał list do Marii Teresy Tyszkiewiczowej, siostry ks. Józefa, w którym oznajmiał: „...strata, jakiej doznaliśmy, jest wielka. Ks. Poniatowski zginął zaszczytnie po oddaniu mi wielkich zasług, dla których mianowałem go Marszałkiem Francji. Znajdzie Pani zawsze u mnie opiekę i najwyższe zainteresowanie. Poleciłem memu ministrowi, sekretarzowi stanu, wystawić Pani świadectwo na pensję w wysokości 50 21 tys. franków..." Natomiast już po latach, w czasie pobytu na Wyspie Św. Heleny, Napoleon tak określił ks. Józefa: „Ponia towski był prawdziwym królem; łączył wszystkie po temu tytuły i wszystkie talenty, a jednak zamilkł" 22 . 19
K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 96; S k a ł k o w s k i , O cześć imienia..., s. 470; L. D r e wn i c k i , Za moich czasów, Warszawa 1971, s. 28; Sz. A s k e n a z y , Książe. Józef Poniatowski 1763—1813, Warszawa—Kraków 1905, s. 237. 20 N i e d z i e l s k i , Rys dziejów Księstwa Warszawskiego..., s. 152. 21 Correspondance de Napoleon /*'..., t. XXVI, nr 20864, s. 479, le 6 novembre. 22 Cyt. za: J. B o r e y k o, Dwadzieścia lat bohaterstwa i zawiedzionych nadziei (1795-1815), Warszawa 1911, s. 227.
Atak wojsk gen. Andraulta Langerona na wieś Schónefeld Walki o wieś Schónefeld
Pożegnanie cesarza z gwardią saską
193 Pierwszą dokładniejszą relację o śmierci ks. Poniatowskiego zamieściła „Gazeta Korespondenta Warszawskiego" z 13 listopada 1813 r. według sprawozdania adiutanta ks. Józefa — kpt. Ludwika Kickiego i adiutanta gen. Izydora Krasińskiego — kpt. Wacława Sierakowskiego jako naocznych świadków23. £ Po pięciu dniach intensywnych poszukiwań zwłoki naczel nego dowódcy VIII korpusu Wielkiej Armii wyłowił rybak Friedrich, pod Lipskiem, 24 października. Grupa oficerów polskich rozpoznała ks. Poniatowskiego i wtedy przeniesiono jego szczątki do lipskiego ratusza. Po oględzinach dokonanych przez kilku generałów zwłoki księcia złożono do miedzianej trumny i z rozkazu przebywających w Lipsku monarchów państw sprzymierzonych umieszczono tymczasowo w grobach magistratu na przedmieściu Grymnickim, a nad Elsterą poło żono pamiątkowy kamień. Kiedy w roku 1814 wojsko polskie wracało do kraju, zabrało ze sobą trumnę z ciałem ukochanego wodza. Wkrótce kondukt stanął na polskiej ziemi. Towarzyszyły mu wtedy tłumy ludzi, a całe społeczeństwo oddawało cześć bohaterowi. Trumna spoczęła czasowo w łowickiej kolegiacie, a na początku września 1814 r. uroczystości pogrzebowe odbyły się w Warszawie. Przewiezienie zwłok na Wawel nastąpiło w 1817 r. Więcej szczęścia od ks. Poniatowskiego miał marsz. Mac donald. Gdy zbliżył się ze sztabem i żołnierzami do brzegów Elstery, natrafił na resztki mostu skleconego przez płk. inż. Mariona, a mianowicie dwie belki drewniane. Marszałek — jak podaje Kazimierz Niedzielski — „zdjął z siebie podbity futrem płaszcz wojskowy i zaczął się przesuwać po śliskim balu. Widząc, że jako tako daje sobie radę, rój naśladowców zwalił się na belkę, ta zachwiała się i Macdonald wpadł do wody. Rzeka nie była wprawdzie głęboka, ale tonęły buty Macdonalda z ostrogami. Stromy brzeg nie ułatwiał wydobycia się na ląd. A tam stali już Prusacy, Badeńczycy 23
Przedruk w „Gazecie Lwowskiej" z 7 XII 1813, s. 850.
13 — Lipsk 1813
194
195
i Sasi, i strzelali do ratujących się. Austriacy i Rosjanie udziału w rzezi nie brali..."24 Marszałek zmagał się czas jakiś z nurtem rzeki, gdy nagle przyszło wybawienie. Oto część kawalerii Sebastianiego i Marbota oraz polscy ułani przysłani przez Napoleona z odsieczą zaskoczyli nieprzyjaciół od strony Markranstadt. Otoczywszy półkolem piesze ich oddziały, kirasjerzy i ułani natarli z takim impetem, że przełamali natychmiast opór. Około 500 żołnierzy wroga poległo, reszta zaś uciekła w popłochu, szukając schronienia w stodołach i stajniach we wsi Lindenau. Daremne jednak były ich wysiłki — Fran cuzi puścili wieś z dymem, a Prusacy znaleźli śmierć w płomieniach. Tak więc jazda ta ocaliła życie wielu Francuzom i Polakom. Półprzytomnego marsz. Macdonalda wyciągnięto z wody niemal w ostatniej chwili. Drżącego z zimna ktoś poczęstował wódką z manierki, ktoś inny podprowadził mu konia. Wpraw dzie przydałoby się jakieś suche i ciepłe ubranie, ale Macdonald był i tak szczęśliwy, że los darował mu życie. Marszałek prawie u kresu sił, przybywszy do Markran stadt, zastał cesarza Napoleona w otoczeniu sztabowców przy stole, na którym były rozłożone mapy. Siedział pod pierając głowę ręką. Macdonald złożył dokładne sprawo zdanie o tym, co się stało. Cesarz, mocno przygnębiony, wysłuchał z uwagą słów marszałka i powiedział doń: „Idźcie odpocząć"25. Wprawdzie wiedziano tu już o śmierci ks. Poniatowskiego, ale Napoleon nie zareagował ani słowem, choć przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że książę był jego bodaj najwierniejszym, bezgranicznie mu oddanym sojusznikiem. Heinrich Aster stwierdza, że Poniatowski był zarówno 26 przez przyjaciół, jak i wrogów bardzo ceniony jako dowódca .
I chyba się nic nie myli. Jeden z generałów rosyjskich, pisząc w swoich pamiętnikach o śmierci dowódcy VIII korpusu, dodał następującą uwagę: „Śmierć księcia Poniatowskiego wywołała u mnie głęboki żal. Byłem z nim bardzo związany i od długiego już czasu szczyciłem się jego przyjaźnią. Jego brawura, lojalność, trwałe i miłe zalety charakteru nie za sługiwały na taki okrutny koniec. Głęboko zasmucił on jego towarzyszy broni i jego wrogów, którzy cenili jego talent, jego charakter i jego dowodzenie"21. Adam Skałkowski podaje, że gdy we Wrocławiu przerwano przedstawienie w teatrze i wśród nie milknących oklasków odczytywano raport o bitwie lipskiej, na wzmiankę o śmierci ks. Józefa dały się słyszeć głośne wyrazy żalu28. Natomiast Maciej Rybiński wspomina, jak tę wiadomość przyjęto w Lipsku tuż po bitwie: „...jen. Umiński był przyprowadzony przed cesarza Aleksandra. Zapytał się cesarz: «Gdzie jest książę Poniatowski?» «Nie żyje». Cesarz Aleksander odwraca się do orszaku i wyrzeka: «Słyszycie? Wódz polski nie żyje». Książę Schwarzenberg to usłyszawszy, schwycił się za czoło, mówiąc: «Ach, mój Boże! Ach, mój Boże» i na bok odjechał. U naczelnie komenderującego armią austriacką boleść ta miała głęboki podkład w dawnej przyjaźni 29 z ks. Poniatowskim" . PO ZAJĘCIU LIPSKA PRZEZ WOJSKA KOALICJI
Resztki XI korpusu marsz. Macdonalda zmuszone były złożyć broń pod naciskiem zbliżających się do Elstery nowych oddziałów sprzymierzonych. Pierwszy skapitulował 6 pułk piechoty gen. Stefana Maurycego Gerarda. Poszcze27
Cyt. za: N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 161. S k a ł k o w s k i , O cześć imienia..., s. 469. 29 M. R y b i ń s k i , Moje przypomnienia od urodzenia, tj. od 1784 r., a spisywane w 1857, Bibl. Ossolińskich, rkps 3517, s. 134 i 136 — cyt. za: S k a ł k o w s k i , O cześć imienia..., s. 469—470. 28
24 25 26
S o m m e r, op. cii., s. 137; N i e d z i e 1 s k i, Walka ludów..., s. 162. M a r m o n t , Memoires, t. V, s. 303; T h i r y , op. cit., s. 218. A s t e r , op. cit., t. II, s. 317.
196 gólne grupy żołnierzy francuskich szukały ratunku w mieście. Niekiedy, zabarykadowani w domach, ostrzeliwali się jeszcze przez parę godzin. Gdy z kolei Rosjanie, prowadzący za Francuzami pościg, dotarli do Elstery, zobaczyli, że żołnierze francuscy, którym udało się przedostać na jej lewy brzeg, stoją już tam jako tyralierzy gotowi do walki. Ponadto na grobli wiodącej do Lindenau, w pobliżu przedmieścia Ransztadzkiego, zdążyli ustawić dwie armaty. Z nich to jeszcze do godz. 14 prowadzili ogień w kierunku bulwarów, aby zatrzymać pościg wroga. Jednakże rosyjski dowódca korpusu, gen. Langeron, wydał zaraz 29 i 45 regimentom jegrów rozkaz przepędzenia stawiających jeszcze opór Francuzów. Otwarto do nich silny ogień. Cóż mieli począć, gdy sił już dawno brakło? — musieli się wycofać. Walka trwała też jeszcze przy wewnętrznej bramie Hallskiej. Broniące jej resztkami sił oddziały hesko-darmsztadzkie nie były zdolne stawiać dłużej oporu — poddały się praskim jegrom. Ci zaś zaczęli zaraz szukać ks. Emila von Hessen-Darmstadt. Nie minęło pół godziny, gdy schwytali go. Konno powoli schodził na podmokły teren w pobliżu bramy. Odebrano mu szpadę, trafił do niewoli. Ponieważ bramę Grymnicką sprzymierzeni też już sfor sowali, lipski magistrat wysłał nową deputację do cesarza Aleksandra. Na jej czele stał deputowany Gross. Gdy tylko strzelanina trochę ucichła, wyszli i zaraz spotkali gen. Dochturowa. Przedstawili mu, że idą do cesarza Aleksandra, aby go prosić o łaskę oszczędzenia miasta. Generał okazał się uprzejmy, dał im 10 ludzi z kapitanem na czele, którzy mieli deputację zaprowadzić do Aleksandra I. Orszak cesarski zbliżał się właśnie od strony Thonbergu. Nie oglądając się na resztę członków deputacji, Gross wraz z kapitanem pogalopowali na trakt. Po obu jego stronach ustawiły się szpalery piechoty rosyjskiej i pruskiej. Na zapytanie adiutanta generalnego, cesarz oświadczył, że przyjmie deputację w swojej kwaterze.
197 Gross prosił o zapewnienie ochrony miastu i jego mieszkań com. Aleksander obiecał uczynić wszystko, co możliwe, aby oszczędzić Lipsk. Od bramy Grymnickiej Prusacy zmierzali w stronę rynku ostrożnie i nie śpiesząc się. Tam zaś stali sascy grenadierzy gwardii oraz resztki piechoty saskiej i badeńskiej. Wszyscy znajdujący się jeszcze w mieście żołnierze napoleońscy uciekali przez rynek, szukając gdziekolwiek schronienia. Wielu polskich oficerów znalazło je w domu króla saskiego. Nieliczne tylko oddziały francuskie stawiły czoło na rynku Prusakom. Właściwie drobne starcia trwały jeszcze do godz. 13. Zwycięskie oddziały wojsk sprzymierzonych zaczęły wkraczać do miasta zaraz po godz. 12. Chwile te opisane zostały w dzienniku saskiego batalionu gwardii. Gen. Ryssel, który przejął komendę nad znajdującymi się w Lipsku oddziałami saskimi, miał je poprowadzić na spotkanie monarchów. Batalion gwardii postępował za oddziałem mjr. Radloffa. Gdy tylko ich czołówka przeszła bramę Grymnic ką, pojawili się na koniach: cesarz rosyjski, król pruski i austriacki ks. Schwarzenberg w otoczeniu licznej świty. Gdy minęli ul. Grymnicką, z okien witali ich mieszkańcy miasta okrzykami radości, rzucali im kwiaty pod nogi i wiwatowali na cześć wojsk sprzymierzonych. Cesarz Aleksander i król praski Fryderyk Wilhelm III zbliżali się do rynku, aby tam uczcić zwycięstwo. Zatrzymali się przed siedzibą króla saskiego. Okazało się, że u Fryderyka Augusta był szwedzki następca tronu. Gdy zobaczył monarchów, wyszedł pospiesznie, sprowadzony ze schodów przez króla. Aleksander i Fryderyk Wilhelm przyjęli Bernadotte'a z chło dną obojętnością. Fryderyk August stał w drzwiach i, niestety, nie mógł się zdecydować, czy wyjść na ulicę do dostojnych gości. Jak się wkrótce przekonamy, stracił wskutek tego ogromnie dużo 30 . 30
A s t e r , op. cii., t. II, s. 322 nn.
198
Monarchowie zaledwie chwilę porozmawiali z Bemadotte'em i przez rynek ruszyli w stronę bramy Ransztadzkiej. Po drodze spotkali Bliichera przybywającego od bramy Hallskiej. Pozdrowili generała z zadowoleniem, a król pruski uściskał go serdecznie, nazwał „zbawcą ojczyzny" i mianował go feld marszałkiem wojsk pruskich. Nazajutrz ks. Wilhelm, brat króla, wręczył Bliicherowi nominację. Fryderyk August wrócił do swoich apartamentów i natych miast wezwał adiutanta generalnego von Bose. Polecił mu odszukać cesarza Aleksandra i prosić o wyznaczenie terminu i miejsca, gdzie mógłby się z nim zobaczyć. Cesarz Rosji zapytany o to już przy bramie, oświadczył zdawkowo, że odpowiedzi udzieli przez swojego adiutanta. Przy bramie Ransztadzkiej nadal panował tłok, a wokół roztaczała się ponura, przerażająca rzeczywistość. Orszak przeszedł więc wąską uliczką na Fleischerplatz. Aleksander przekazał dowództwo nad oddziałami w Lipsku szwedzkiemu następcy tronu. Być może z tego powodu Bernadotte poczuł się od razu panem miasta i zarządził w Reudnitz, gdzie biwakowały siły szwedzkie... defiladę Szwedów, chociaż —jak wiemy — wnieśli oni najmniejszy wkład w zwycięstwo koalicji w bitwie lipskiej. Cesarz rosyjski i król pruski udali się następnie do bramy Grymnickiej, przy której spotkali cesarza Austrii. Wszyscy trzej zsiedli z koni, uściskali się i pozdrowili w bardzo przyjaznym nastroju. Po krótkiej wymianie zdań dosiedli znów koni i odjechali w różnych kierunkach. Cesarz Franciszek 1 wśród wrzawy tłumu przejechał przez rynek i zawrócił do bramy Św. Piotra. Przy folwarku Branda w otoczeniu świty i eskorty gwardii węgierskiej wsiadł do oczekującego go powozu i w świetnym humorze pojechał do Rótha, dokąd też później udał się ks. Schwarzenberg. W kwate rze we wsi Rótha cesarz polecił gen. Johannowi Karolowi Collowrathowi jeszcze tej nocy jechać do Pegau i Zeitz, by odszukać i przywieźć hr. Neipperga. Miał on bowiem wypełnić
199 specjalną misję: zawieźć do Wiednia wiadomość o zwycięstwie pod Lipskiem. Gen. Collowrath, oczywiście, zadanie wykonał31. Po godz. 14 walki w mieście wygasły. Wówczas rezerwa kawalerii z III korpusu pruskiego otrzymała rozkaz marszu prawą stroną miasta i kontynuowania pościgu za prze ciwnikiem. Trasa prowadziła przez wieś Reudnitz, przed mieście Grymnickie i promenadę do bramy Hallskiej. Po nieważ jednak ulica była zatarasowana, a most przy bramie Ransztadzkiej wysadzony został w powietrze, kawaleria pruska musiała zawrócić i rozlokowała się na przedmieściu Hallskim. Pozostałe oddziały pruskie i armii północnej biwakowały w okolicach Reudnitz. W Lipsku pozostały korpusy Wittgensteina i Kleista, oddziały zaś generałów Langerona i Osten-Sackena odmaszerowały do Skeuditz. Gen. Kreutzowi roz kazano posuwać się trop w trop za Francuzami, a Paskiewicz z 26 dywizją przeprawić się miał przez Pleissę i Elsterę. Brak mostów zmusił kawalerzystów rosyjskich do sforsowania tych rzek bez artylerii. Piechocie utorowano drogę przez ogrody Richtera, a gdy wieczorem przez Elsterę przerzucono lekki most, żołnierze przeszli na lewy brzeg i zatrzymali się na biwaku na łące. Rosyjscy saperzy energicznie zabrali się do stawiania czterech następnych mostów i nazajutrz były one już gotowe. Przeprawiła się przez nie artyleria oraz pozostałe oddziały 21 dywizji piechoty.
I
Austriacki IV korpus gen. Klenaua miał 20 października o godz. 3 wyruszyć do Pegau, a potem — zależnie od okoliczności — posuwać się w kierunku zachodnim. Na gubernatora Lipska nominację otrzymał rosyjski gen. Paweł Szuwałow, a załogę miasta stanowić miało 2 tys. rosyjskich i pruskich żołnierzy. Wypada tu jeszcze nadmienić, że angielski gen. Stewart wraz z czterema adiutantami i personelem kancelarii wrócił 31
Leipzig 1813, s. 114; T h i ry, op. cit., s. 218.
201
200 do Tauchy. Zająwszy kwaterę, pisał do świtu meldunki z przebiegu batalii, a następnie wysłał z nimi kurierów do Londynu. Generał stwierdził w sprawozdaniu przedstawionym parlamentowi angielskiemu, że straty materialne w 63 wsiach, położonych wokół Lipska, wyniosły 300 tys. funtów szterlingów. Najbardziej zaś ucierpiały wsie: Dólitz, Liebertwolkwitz, Holzhausen, Paunsdorf, Probstheide, Schónefeld i Móckern. Odpocząwszy trochę, nazajutrz przed południem Sir Karol William Stewart powrócił do miasta32. * Bitwa pod Lipskiem zakończyła się. Zwycięska VI koalicja antynapoleońska święciła tryumfy, natomiast Wielka Armia pokonana, rozbita i zdziesiątkowana wycofywała się pośpiesz nie na zachód. Nastąpił zmierzch potęgi militarnej Napoleona i hegemonii Francji w Europie. Na temat strat poniesionych w tej bitwie przez obie walczące strony istnieją dość rozbieżne opinie. Ogólnie jednak w polskiej literaturze historycznej przyjmuje się, że Wielka Armia straciła około 20 tys. zabitych, 30 tys. rannych i chorych oraz 15 tys. oficerów i żołnierzy, którzy w trakcie bitwy przeszli na stronę sprzymierzonych lub zostali wzięci do niewoli. Ponadto około 250 dział, 130 tys. karabinów oraz 900 jaszczy i furgonów33. Poległo 30 wyższych dowódców, m.in. generałowie dywizji: Antoni Delmas, Jakub Vial, Donat Rochambeau. Ranni zostali: marszałkowie Michał Ney, Stefan Macdonald, August Marmont, dzielny dowódca II korpusu kawalerii Horacy Sebastiani oraz generałowie Henryk Bertrand, Maria Wiktor Latour-Maubourg, Mikołaj Maison, Jan Compans, Józef
Souham i wielu innych wojskowych. Do niewoli wzięci zostali m.in.: dowódca V korpusu gen. Jakub Lauriston, dowódca VII korpusu gen. Jan Reynier, gen. Henryk Charpentier, gen. saski Henryk Wilhelm von Zeschau34. Niezwykle wysokie straty ponieśli Polacy. Z wyjątkiem 1200 ludzi dywizji Dąbrowskiego, których szczęśliwie wyprowadził generał przez bramę Hallską, oraz 500 żołnierzy, którzy dość wcześnie przedostali się na drogę do Lindenau, piechota utraciła łącznie bez mała 10 tys. poległych, rannych i wziętych do niewoli. Artyleria i kawaleria miały więcej szczęścia: pierwsza uratowała wiele dział i przeszła do Lindenau, jazda zaś dysponowała jeszcze 3 tys. koni i stała w szyku na wzgórzu po prawej stronie wsi. Tylko batalion grenadierów płk. Stanisława Kurcyusza nie poniósł prawie żadnych strat. Zginął w nurtach Elstery śmiercią bohatera dowódca VIII korpusu polskiego ks. Józef Poniatowski, poległ płk Stanisław Malczewski. Rany odnieśli generałowie dywizji: Ludwik Kamieniecki i Aleksander Rożniecki; generałowie brygady: Mikołaj Bronikowski, Stefan Grabowski, Walenty Kwaśniew ski, Kazimierz Małachowski, Józef Rautenstrauch, Jan Kanty Sierawski i Edward Żółtowski; pułkownicy: Michał Cichocki, Tomasz Siemiątkowski, Maciej Straszewski, Tadeusz Suchorzewski i Józef Szymanowski. Do niewoli zostali wzięci m.in. generałowie dywizji Ludwik Kamieniecki i Izydor Krasiński, generałowie brygady: Stefan Grabowski, Franciszek Maksymilian Paszkowski, Kazimierz Małachowski, Jan Umiński i płk Hipolit Błeszczyński. Do niewoli dostał się sztab VIII korpusu i 13 generałów oraz większość pułkowników35. '' Niemałe też straty poniosły wojska koalicji. Według źródeł niemieckich sprzymierzeni mieli ogółem 53 774 poległych,
32
Aster, op. cif., t. II, s. 328-329 i 356. Encyklopedia wojskowa pod redakcja Ottona L a s k o w s k i e g o , t. V, s. 81; K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 99; Za h o r s k i, op. cit., s. 432; M. Kukieł, Dzieje Polskiporozbiorowe 1795-1921, wyd. II, Londyn 1968, s. 155. 33
34 A s t e r , op. cit., t. II, s. 357; T h i r y , op. cit., s. 218; S o m m e r , op. cit., s. 132-133. 3 ' K o ł a c z k o w s k i , op. cit, ks. 2, s. 99; Ł u k a s i e w i c z , op. cit., s. 310.
202
w tym 1792 oficerów i 51 982 żołnierzy. Najwięcej zginęło Rosjan — 22 605, a ponadto 16 033 Prusaków, 14 958 Austriaków i... 178 Szwedów. Liczby rannych i wziętych do niewoli nie ustalono, ale — bez wątpienia — było ich około 20-25 tys. Polegli następujący generałowie armii rosyjskiej: Dymitr Niewierowski, Iwan Szewicz, Manteuffel, ks. Kudaszew i Lindfors. Rany odnieśli generałowie: Leoncjusz Bennigsen, Mikołaj Rajewskij, Lewaszow, Kreutz, Piotr Pahlen. W armii pruskiej ranny został m.in. ks. Emil von Hessen-Homburg, w armii austriackiej — feldmarsz. Johann Hardegg, gen. August Nostitz, gen. Johann Mohr. Wśród poległych oficerów armii północnej wymienia się mjr. Dóbelna i mjr. Silberstolpe'a. Zginął także kpt. Vogue — Anglik, dowódca baterii rakietników36.
36 Leipzig 1813, s. 114-115; por. R. F r i e d e r i c h , Die Befreiungskriege 1813-1815, t. I-II, Berlin 1911-1912, s. 312; S o m m e r, op. cit., s. 132-133.
PO BITWIE JESZCZE O KRÓLU SASKIM
Gdy ucichł zgiełk bitwy, Fryderyk August wysłał gen. dyw. von Zeschaua do „Hotelu Pruskiego" do Fryderyka Wilhel ma III, aby dowiedzieć się, jak mają się potoczyć dalsze losy króla saskiego. Misja, niestety, spaliła na panewce; króla pruskiego generał po prostu tam nie zastał. Tymczasem około godz. 20 przybył do Fryderyka Augusta tajny radca rosyjski baron Johann von Anstett i w imieniu cesarza Aleksandra I wręczył mu pismo. Cesarz stwierdzał, że sprawy bezpieczeństwa wymagają, aby król opuścił Lipsk. Zapewniał przy tym, że w Berlinie poczyni się odpowiednie kroki, aby Fryderyk August wraz z małżonką i córką mógł odpocząć po ostatnich wydarzeniach. Rodzinie królewskiej w drodze do Berlina miał towarzyszyć właśnie tajny radca rosyjski. Jednocześnie ogłoszono, że król saski od tej chwili staje się jeńcem wojennym i przed jego domem wystawiono wartę, składającą się z rosyjskiej kompanii grenadierów. Król był tym wszystkim wprost oszołomiony, ale nie mógł przeciwdziałać — zdany był na łaskę zwycięskich monarchów.
205
204 20 października o godz. 11 przybył do domu króla saskiego adiutant Fryderyka Wilhelma i zażądał od znajdujących się jeszcze jakoby w sztabie Fryderyka Augusta generałów oddania szpad. Mieli je zwrócić generałowie Gersdorf, Zeschau i Les sing. Zabroniono im też opuszczania kwatery. Następnego dnia wieczorem zakomunikowano królowi saskiemu, że 23 października wczesnym rankiem wyjedzie z Lipska i uda się do królestwa pruskiego. Wyznaczonego dnia już o godz. 4 król wraz z małżonką i księżniczką Augustą opuścił Lipsk. Towarzyszyli mu m.in.: tajny radca rosyjski von Anstett, szef gabinetu saskiego hr. Einsiedel, gen. von Zeschau, adiutant generalny von Bose oraz dwaj adiutanci — Polacy: gen. hr. Kazimierz Turno i płk Hipolit Błeszczyński. Eskorta składała się z 60 kozaków. Do Aken orszak przybył z królem-jeńcem o godz. 19. Po krótkim odpoczynku i noclegu nazajutrz ruszono dalej w drogę, by 25 października o godz. 11.30 zawitać do Poczdamu, gdzie przyjął króla saskiego gen. Knobelsdorff. I znów krótki odpoczynek, po czym następnego dnia odjechano do Berlina, gdzie o godz. 16.30 nastąpił koniec podróży rodziny królews kiej, która zatrzymała się w pałacu gen. hr. Ludwika Wittgensteina. Króla z rodziną i towarzyszącymi mu osobami umiesz czono w apartamentach niedawno zmarłej królowej matki. Natomiast korpus saski otrzymał rozkaz posuwania się za kolumnami austriackimi w stronę Weissenfels, dokąd zmierzała wycofująca się na zachód Wielka Armia '. CZY DALEJ Z NAPOLEONEM?
Po śmierci ks. Poniatowskiego resztki VIII korpusu polskiego gromadziły się w okolicach wsi Marktranstadt. Wśród żołnierzy zapanowało zwątpienie w celowość dalszych wysiłków. Gwiazda cesarza gasła, nie błyszcząc już jasnym światłem zwycięstw. 1
A s t e r , op. cit., t. II, s. 344.
W tych bardzo ciężkich chwilach gen. dyw. Michał Sokolnicki z tytułu starszeństwa objął dowództwo nad wojskiem polskim. Wydał niezwłocznie rozkazy marszu osłaniającego lewe skrzyd ło wojsk napoleońskich. Rozesłał też patrole w celu zorientowa nia się w sile i zamiarach austriackiego pościgu. Jak zwykle w takich przypadkach, nie wszystkim się to podobało. Część generałów uznała poczynania Sokolnickiego za nie przemyślane, uważając, że zupełnie niepotrzebnie naraża wyczerpanego żołnierza na dalsze straty. Najbardziej energicznie protestował przeciwko wydanym rozkazom gen. Jan Krukowiecki. Już nocą doszło do scysji między obu generałami, po czym Krukowiecki polecił stanąć swojej brygadzie pod bronią. Gdy zameldował, że jest ona gotowa do wymarszu, Sokolnicki przesunął jego termin na 20 października o godz. 5. Wtedy to Krukowiecki z pułkowni kami Józefem Dwernickim, Ferdynandem Kosseckim, Aleksand rem Oborskim, Tomaszem Siemiątkowskim i mjr. Kajetanem Rzuchowskim skierował swe kroki do ks. gen. dyw. Antoniego Pawła Sułkowskiego. Niewiele myśląc, zaproponowali mu objęcie dowództwa. Książę jednak odmówił. Krukowiecki, który już wielokrotnie przejawiał niesubordynację, około godz. 4 ru szył ze swoją brygadą oraz pułkiem krakusów w stronę Lutzen. W związku z tym Sokolnicki o wyznaczonej godzinie zastał zaledwie połowę wojsk, co wprowadziło go w stan ogromnego zdenerwowania. Gdy jednak stwierdził, że Austriacy umknęli, zrezygnował z wcześniejszych zamiarów. O godz. 8 Krukowiec ki przybył do Lutzen, a zaledwie pół godziny później dotarł tam cały korpus polski. Mariusz Łukasiewicz stwierdza, że „Sokolnicki był przed stawicielem tej części oficerów i żołnierzy, którzy w dalszym ciągu wiązali swoje losy i losy całego wojska z Napoleonem... I i gotowi byli aktywnie walczyć pod jego sztandarami. Nato miast Krukowiecki należał do drugiej grupy Polaków, którzy z różnych przyczyn nie aprobowali obecnego stanu rzeczy. Część z nich... najbardziej podatna na widzenie wszystkiego w najczarniejszych kolorach, domagała się natychmiastowego
207
206 powrotu do Księstwa, nawet drogą dezercji. Inni, realnie oceniając obecny stan rzeczy, nie widząc możliwości dalszej walki o niepodległość, chcieli odprowadzić cesarza do Francji, prosząc go o uwolnienie z obowiązków sojusznika" . Tymczasem Krukowiecki skorzystał z okazji i rankiem pojechał do kwatery Napoleona w Altranstadt, zameldował się służbiście i podobno w imieniu polskich dowódców oświad czył, że do Sokolnickiego nie mają zaufania i proszą cesarza, by dowództwo powierzono ks. Sułkowskiemu. Zdaniem Kle mensa Kołaczkowskiego cesarz miał zupełnie obojętnie od powiedzieć: „Dobrze, niech ks. Sułkowski obejmie dowództwo nad Polakami, skoro im tak do gustu przypadł"3. Napoleon miał wówczas ważniejsze sprawy na głowie aniżeli rozpatrywanie generalskich zatargów. Kwestią pod stawową był dlań teraz odwrót do Francji. Gdy decyzja zapadła, Sokolnicki bez jednego słowa oddał dowództwo ks. Sułkowskiemu i wrócił do swojej kawalerii. Jednakże gdy po kilku dniach zobaczył na liście odznaczeń Krzyżem Koman dorskim Legii Honorowej swoje nazwisko obok Krukowieckiego, „wymazał siebie własną ręką w przytomności całego korpusu, ufając niezmiennie w zwrot ku właściwemu przeko naniu u panującego, dla którego poniósł służby istotne i wyróżnione szczególnie"4. Ks. gen. dyw. Antoni Paweł Sułkowski miał zaledwie 28 lat. Na ogół podkreślano jego osobistą odwagę i waleczność, ale stwierdzano też, że był człowiekiem uległym wobec niektórych osób i słabego charakteru. Nie miał własnego zdania; brakło mu stanowczości w podejmowaniu decyzji. Ponieważ reprezentował wojskowych, którzy chcieli opuścić szeregi armii napoleońskiej, zaraz po zatwierdzeniu nominacji powiedział Napoleonowi, że Polacy bardzo niepokoją się o swoją przyszłość, a jest ich tu tak niewielu, iż nie mogą 2 3 4
Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 315. K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 102. S o k o 1 n i c k i, op. cit., s. 257.
wywierać wpływu na dalsze losy kraju. Cesarz zapewnił Sułkowskiego, że Polacy będą maszerowali za gwardią, a po ośmiu dniach podejmie on odpowiednie decyzje5. Rozprzężenie w szeregach polskich trwało nadal i właściwie nie można go było opanować, rozpoczęła się też dezercja. „Nie doszliśmy do Fuldy, a już 500 ludzi brakowało w szeregach. Jednej nocy prawie cała kompania saperów z namowy sierżanta starego znikła z biwaku" — stwierdzał gen. Michał Sokolnicki6. Tymczasem wojsko posuwało się z Napoleonem z Lindenau do Weissenfels nad Soławą, gdzie w nocy z 20 na 21 zatrzymało się na nocleg. O godz. 4 duża część armii przekroczyła rzekę Unstrut, ruszyła w stronę Fryburga i weszła doń jeszcze tego dnia. Dość niespodziewanie na wzgórzach dominujących nad miastem pojawiła się straż przednia pruskiego gen. Yorcka, natomiast z lewej strony od Naumburga słychać było armaty gen. Gyulaia. Reszta oddziałów Wielkiej Armii, ścierając się z Prusakami, próbowała przejść przez most. Napoleon wydał instrukcję oficerowi ordynansowemu Gourgaudowi podpalenia mostu Fryburskiego, gdy tylko przejdzie nim straż tylna7. Noc z 21 na 22 października cesarz spędził w Eckartsbergu, czekając na wiadomości od gen. Bertranda i straży tylnej marsz. Oudinota. Wojsko było całkowicie wyczerpane marszami, a przy tym często niezdyscyplinowane. Bywało, że żołnierze rzucali broń. Mimo to zaraz z rana Napoleon zamierzał kontynuować marsz w kierunku Erfurtu. Usłyszawszy jednak, że Oudinot ewakuował się trochę wcześniej z Fryburga, w obawie, że może być przez nieprzyjaciela otoczony, polecił Bertrandowi zająć pozycję flankującą ks. Reggio. Jednocześnie nakazał wysłać oddziały kawalerii V korpusu z artylerią w celu osłony drogi z Eckartsbergu i połączenia się z kawalerią marsz. Mikołaja Oudinota. 5 6 7
K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 103. S o k o 1 n i c k i, op. cit., s. 257. F a i n , op. cit., t. II, s. 458.
208 W sobotę 23 października o godz. 3 armia weszła do Erfurtu. Tegoż dnia, zgodnie z rozkazem Napoleona, wojsko polskie miało odejść do Gothy. W Erfurcie zostawiono ciężkie działa wraz z załogą mającą bronić miasta. Nastroje wcale się nie poprawiały, a zmordowani żołnierze mieli już wszystkiego dość. Kolejny powód do niezadowolenia wystąpił właśnie w czasie przeprawy przez Soławę pod Weissenfels. Cesarz nakazał Sułkowskiemu skierować do gen. Lefebvre'a brygadę kawalerii w celu osłony marszu Wielkiej Armii. Wywołało to duże zaniepokojenie wśród Polaków, którzy przypuszczali, że Napoleon będzie chciał oddziały polskiego korpusu poroz dzielać między wojska francuskie. Ks. Sułkowski zdenerwował się bardzo i, chcąc zapobiec wykonaniu rozkazu, udał się do cesarza, tłumacząc, że niestosowne polecenie może tylko zniechęcić Polaków i przyczynić się do zwiększenia dezercji. Cesarz ostro zareagował na uwagi Sułkowskiego, nigdy zresztą nie tolerował dyskusji nad swymi rozkazami, i za znaczył, że jeśli Polacy są już zmęczeni pozostawaniem przy jego osobie, „to niech sobie idą..."8 Gdy generał oznajmił decyzję cesarza żołnierzom korpusu, wywołało to znowu pełną zniecierpliwienia dyskusję. Wobec tego dowódca zebrał oficerów i dał słowo honoru, że za Ren nie przejdzie. Uspokoiło to trochę nastroje, ale nie zapobiegło dalszej dezercji. Wszyscy czekali na konkretną decyzję, którą cesarz zapowiedział podjąć po ośmiu dniach. W Erfurcie Napoleon zamierzał początkowo pozostać kilka dni, aby dać wojsku odpocząć i przegrupować je, sam zaś myślał o udaniu się na rozpoznanie terenu w celu wybrania pozycji do obrony. Gdy Macdonald spotkał Murata i oznajmił mu to, ten rzucił ze złością: „A niech to diabli! Znajdźcie złą pozycję, inaczej cesarz wykończy i siebie, i nas" 9 . Tego dnia była gęsta mgła i przeprowadzenie rekonesansu okazało się niemożliwe; na 15 kroków nic nie było widać. 8
Ł u k a s i e w i c z, op. cit., s. 318. ' Th iry, op. cit., s. 224.
209 Napoleon pozostał więc w gabinecie, gdzie nazajutrz, tj. w niedzielę 24 października, dyktował sekretarzowi tekst do Biuletynu Wielkiej Armii o bitwie pod Lipskiem, podpisywał nominacje i znowu dyktował marsz. Hugonowi Maretowi, ks. Bassano, przebieg rozmowy, którą prowadził na polu bitwy pod Wachau z austriackim gen. Maksymilianem Merveldtem. Potem w czasie wymiany zdań z marsz. Macdonaldem oświadczył: „Jutro ruszamy". „Będzie to, niestety, już zbyt późno" — odparł na to ks. Tarentu l0 . Napisał również miły liścik do cesarzowej Marii Ludwiki. Obiecywał, że już za kilka dni przybędzie do Moguncji. Zawiadamiał, że zdrowie mu służy i przesyłał całusy dla małego króla, którego zazwyczaj wspominał z ogromną ojcowską miłością ". Tego dnia marsz. Joachim Murat zakomunikował cesarzowi, że otrzymał wiele listów z Neapolu i że sprawy wagi państwowej wymagają tam jego obecności. 25 października, już z Gothy, Napoleon tak pisał do kanclerza Jana Jakuba Cambaceresa: „Król Neapolu wyjechał wczoraj wieczorem do Neapolu, gdzie jego obecność wydaje mi się konieczna" l2 . Prawdopodobnie cesarz łudził się jeszcze, że marsz. Murat wraz z wicekrólem Neapolu, ks. Eugeniuszem Beauharnais, zjednoczą się dla obrony Włoch przed Austriakami. Tymczasem rozeszły się już pogłoski, że marszałek listownie „zmawiał się" z kanclerzem Austrii Metternichem, a mocars twa sprzymierzone gotowe są poręczyć mu koronę Neapolu, o ile — oczywiście — odstąpi od Napoleona. Powiadano też, że już 22 października w nocy spotkał się pod Ollendorf z hr. Ludwikiem Wilhelmem Mierem, generałem austriackim, aby
J
10 Correspondance de Napoleon /'..., t. XXVI, nr 20830, s. 437-443, Erfurt, le 24 octobre; [E. M a c d o n a 1 d] Souvenirs du marechal Macdonald, duc de Tarente, Paris 1892, s. 228. " Lettres ineditees... a Marie-Louise, Gotha, le 25 octobre 1813, nr 231. 12 Correspondance de Napoleon /"..., t. XXVI, nr 20832, s. 444, Gotha, le 25 octobre; T h i r y, op. cit, s. 227; M. Ż y w c z y ń s k i , Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1970, s. 177-178.
14 — Lipsk 1813
210
211
pertraktować w sprawie utrzymania korony. Nie miał więc już zaufania do cesarza Francji, choć łączyły ich więzy rodzinne (siostra Napoleona Karolina była — jak wiemy — żoną marsz. Murata). Jak pokazała przyszłość, Murat wystąpił w kwietniu 1814 r. zbrojnie przeciwko ks. Eugeniuszowi. Ten zaś, zmuszony do walki na dwa fronty i zagrożony—przez powstanie, które wybuchło 20 kwietnia 1814 r. w Mediolanie, zawarł z Austrią ugodę, na mocy której zrzekł się władzy w Królestwie Włoskim i wyjechał do swojego teścia Ma ksymiliana I, króla bawarskiego. Włochy były dla Napoleona stracone, gdyż również Murat, który jeszcze na razie utrzymał się przy władzy, zerwał stosunki ze szwagrem. 26 października cesarz opuścił Gothę o godz. 7, a na nocleg zatrzymał się w miejscowości Vacha. Ziemię pokrył już świeży śnieg, mróz dokuczał coraz bardziej, brakowało drewna na ogień na biwaku. Nazajutrz Napoleon w otoczeniu świty wyjechał z Vachy jeszcze przed brzaskiem, posuwając się w stronę Frankfurtu. Po południu przybył do Hiihnfeld i tam się zatrzymał. W tym czasie marszałkowie Mortier i Oudinot zostali zaatakowani przez oddziały feldmarsz. Bliichera, którym stawili zdecydo wany opór. Podczas starcia obie strony straciły po około 1000 żołnierzy. Napoleon miał jeszcze do dyspozycji 70 tys. uzbrojonych ludzi, za którymi ciągnęło około 30-40 tys. maruderów. Wieczorem znów pisał do cesarzowej, sądząc, iż zapewne smuci się bardzo wskutek przerwania łączności. Zawiadamiał, że czuje się bardzo dobrze, zbliża się do Renu, a następnie uda się do Moguncji. Dodawał, że armia musi nabrać sił i trzeba l3 jej zapewnić dobre kwatery na zimę . 28 października Napoleon wyjechał z Hiihnfeld i posuwając się z wojskiem przez Fuldę i Neuhof przybył do Schliichtern, gdzie spotkał biwakujących na wzgórzu Polaków. Zaraz wysłał 13
Lettres ineditee.s... a Marie-Louise, Vacha, le 27 octobre 1813, nr 232.
adiutanta z poleceniem, aby zebrali się oficerowie. Gdy utworzyli koło, wjechał konno z Berthierem i Caulaincourtem i przemówił do zgromadzonych. „Oficerowie i żołnierze polscy! Doniesiono mi — mówił — że chcecie mnie widzieć! Nie zamierzacie mnie opuścić bez pomówienia ze mną, bez dowiedzenia się wprzódy, czy jako polskie wojsko uważanymi będziecie we Francji, a w każ dym przypadku odprowadzicie mnie do Renu. Nie mogę wam żadnego czynić zarzutu. Otwarcie, godnie, szlachetnie po stępujecie, lecz słuchajcie mojej rady: Do kogo chcecie wrócić? Do ojczyzny? Ta zawojowana. Do króla waszego? On nie ma piędzi swojej ziemi..." W dalszym ciągu cesarz oświadczył, że tylko on jeszcze może coś zrobić dla Polaków. Jedna lub dwie pomyślne bitwy mogą absolutnie wszystko zmienić. On sam zamierza uważać Polaków nadal za wojsko Księstwa Warszawskiego i za swoich sprzymierzeńców l4 . Kiedy cesarz skończył mówić, kilku oficerów, wśród nich szef szwadronu Artur Potocki, zgłosiło uwagi w sprawie niepewności dalszych losów wojska polskiego. Napoleon jednak ku zadowoleniu zgromadzonych łagodnie, a jednocześ nie przekonująco odpowiedział. Wtedy ogarnęła wszystkich radość, która po paru minutach przerodziła się w entuzjazm. W końcu jako pierwszy gen. Józef Toliński zadeklarował, że nie opuści cesarza, a jego okrzyk „Vive 1'Empereur!" (Niech żyje cesarz!) podchwyciło całe wojsko. Po latach Aleksander hr. Fredro skomentował to w swoich pamiętnikach następują cymi słowami: „...Bo Polacy ubóstwiali Napoleona" 15. W następstwie spotkania z Napoleonem i opowiedzenia się korpusu polskiego za pozostaniem u boku cesarza podał się do dymisji ks. Antoni Sułkowski wraz z szefem sztabu ppłk. Henrykiem Zabiełłą oraz trzema adiutantami: 14 Sz. A s k e n a z y , Napoleon a wojsko polskie w 1813 r., „Kwartalnik Historyczny", R. 1899, s. 82, cyt. wg P a c h o ń s k i e g o, op. cit., s. 488. 15 A. hr. F r e d r o , Trzy po trzy, Pamiętniki z epoki napoleońskiej..., Kraków 1949, s. 110-115.
213
2I2
ppłk. Adamem Bojanowiczem, kpt. Feliksem Szymanowskim i por. Romanem Zbijewskim. Opuścili VIII korpus polski i odjechali w stronę Lipska. Nazajutrz, 29 października, Napoleon przejeżdżając ze sztabem konno zobaczył w wózku kurierskim piękną kobietę, a obok niej mężczyznę w ciemnozielonym bajowym surducie z przewiązanym czarną chustą okiem. Zaintrygowany cesarz zapytał, co to za para. Wyjaśniono, że to pułkownikowa Leblond, Polka z Łowicza, a siedzi z nią gen. Dąbrowski. Zdziwił się cesarz, ale istotnie niełatwo było rozpoznać Jana Henryka w tym cywilnym, nieco dziwnym stroju. Jak się potem okazało, generał zdjął mocno zniszczony mundur, uważając, że „widok generała dywizji jadącego na wózku musi działać deprymująco na cofającego się żołnierza" ' 6 . Jak podaje gen. Dąbrowski, Napoleon podjechał do wózka i rzekł: „Jak się masz, stary druhu? Oddałem dowództwo nad Polakami temu niegodnemu ks. Sułkowskiemu. Zawiódł moje zaufanie i kazałem go odprowadzić do forpoczt nieprzyjaciel skich. Tobie, stary przyjacielu, powierzam dowództwo nad wojskiem polskim. Ty je przez Ren przeprowadzisz. Oddaję wam na leże zimowe Sedan i okolice" l 7 . Dąbrowski początkowo wymawiał się złym stanem zdrowia, ale cesarz nie chciał słuchać jego tłumaczenia. W końcu zadecydował, aby generał objął dowództwo na krótki czas, „a potem pomyślę o wodzu, z którego będą Polacy kontenci". Gdy Dąbrowski powiedział, że w Lipsku stracił wszystkie bagaże, muz lat podać jednego ze Polska swych koni * A. S łcesarz u b i c k kazał i. Pamiętniki 1806-183], Biblioteka w Paryżu, rkps 414; cyt. za: P ac h o ń s k i, op. cit., s. 489. 17 [J. H. D ą b r o w s k i] Pamiątnik czynności wojskowych gen. dyw. Jana Henryka Dąbrowskiego i wojska polskiego od bitwy pod Lipskiem, skreślony przez naocznego świadka, „Przegląd Wielkopolski", Poznań 1868, s. 45; fragment Pamiętnika został przedrukowany przez B . G e m b a r z e w s k i e g o , w: Wojsko Polskie, Ksiąstwo Warszawskie 1807—1814, Warszawa 1912, s. 113 i otrzymał tytuł: Losy wojska polskiego po bitwie lipskiej; zob. też K o ł a c z k o w s k i , op. cit., ks. 2, s. 105.
i generalski mundur francuski, zanim nie sprawi sobie pol skiego. Jan Henryk z trudem dosiadł konia i przejął dowództwo nad Polakami. Nominacja, niewątpliwie, podniosła go na duchu. Zapewne spodziewał się jej wcześniej, zaraz po tragicznej śmierci ks. Józefa Poniatowskiego, ale wtedy Napoleon o gen. Dąbrowskim nie pamiętał. 30 października nominację podano do wiadomości całej armii, a w obozie pod Hanau została potwierdzona na piśmie. Oto jego treść: „Uwiadamiam Generała, że Cesarz przeznacza mu komendę nad VIII korpusem armii, składającym się z wojska polskiego. Przyłącza się do tej komendy IV korpus jazdy oraz artylerię polską, względem której Cesarz sam stanowić będzie" l 8 . Podpisał pismo Aleksander Berthier. Dąbrowski zatwierdził na stanowisku szefa sztabu płk. Franciszka Morawskiego, piechotę powierzył gen. Edwardowi Żółtowskiemu, jazdę zorganizował w trzy brygady, natomiast artylerii polecił posuwać się za bateriami francuskimi.
18
Cyt. za: P a c h o ń s k i, op. cit., s. 490.
215
DZIAŁANIA POD HANAU (30-31 października) 29 października o godz. 4 Napoleon opuścił Schliichtern i udał się szosą w stronę Frankfurtu nad Menem. Po drodze dowie dział się, że Bawarczycy pod dowództwem gen. Karola Wrede zajęli Hanau i od razu nastawił się na rozprawę z nimi. Przecież to oni, jego sojusznicy, w ciężkich chwilach pod Lipskiem zdradzili go, przechodząc na stronę wojsk koalicji, a teraz usiłowali odciąć mu odwrót na Moguncję. Gen. Wrede miał obecnie do dyspozycji dość znaczne siły: przeszło 50 tys. żołnierzy. Straże przednie Bawarczyków pojawiały się od czasu do czasu na drodze do Frankfurtu, próbując utrudnić marsz Francuzom. I tak np. huzarzy gen. Otta zagrodzili drogę oddziałom gen. Marbota, ale ten zmusił straż przednią nie przyjaciela do odwrotu. O godz. 19 Napoleon przybył do wsi Langenselbold, zajął kwaterę w pałacu ks. Karola Fryderyka Isemburga, pułkownika armii francuskiej. Piękny las dębowy oddzielał siły francuskie od Hanau. Armia bawarska, która wraz z posiłkami austriackimi i wirtemberskimi przybyła trochę wcześniej, zajęła stanowiska pod miastem, mając za sobą niewielką rzekę Kinzig, dopływ Menu. Wzdłuż jej biegu ciągnął się gościniec od Fuldy przez Hanau i dalej do Frankfurtu. Prawe skrzydło Bawarczyków
(dywizja gen. Beckera) dotykało do rzeki Kinzig. Stała tam też część dywizji austriackiej gen. Fresnela. Poniżej tej drogi rozmieściła się bawarska dywizja Lamotte'a, a w lewo od niej stała kawaleria oraz liczna artyleria. Dywizja gen. Bacha zajmowała samo miasto'. Do sił gen. Wredego dołączyli także kozacy Orłowa i Czernyszewa. Dowódca wojsk bawarskich podobno się przechwalał, że nie przepuści Francuzów za Ren, a Napoleona weźmie do niewoli. Butny generał twierdził ponadto, że francuskie wojsko jest zdemoralizowane i niezdolne do stawienia większego oporu. Choć wielu doznał łask od Napoleona, pragnął teraz go wypędzić z ziem niemieckich i... upokorzyć. A tymczasem król bawarski Maksymilian, który zawdzięczał tron cesarzowi Francuzów, wcale nie chciał utrudniać marszu odwrotowego armii napoleońskiej. W liście skierowanym do cesarza usprawiedliwiał się, że nie jest w stanie oprzeć się żądaniom Austrii i aliantów2. 30 października rano Napoleon miał do swojej dyspozycji 2 i 5 regimenty kawalerii Sebastianiego i lekką kawalerię gwardii (4 tys. koni), korpusy Macdonalda i Victora w sile 5 tys. żołnierzy, starą gwardię zredukowaną do 4 tys. grena dierów i szaserów, kawalerię gwardii (ponad 3 tys. koni) i wreszcie rezerwę artylerii gen. Drouota. Łącznie wynosiło to około 17 tys. ludzi. Korpus Marmonta, dywizje Durutte'a i Semelle, młoda gwardia i resztki IV korpusu Bertranda — to była napoleońska straż tylna. 0 godz. 9 cesarz konno z całą kawalerią udał się w stronę traktu, oczekując przybycia artylerii gwardii. Naprzód zaś wysłał z korpusu marsz. Macdonalda 5 tys. ludzi pod roz kazami gen. Charpentiera3. 1
M a r m o n t, Memoires, t. V, s. 305-306. G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 143; N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 171;J. J a s z o w s k i , Pamiętnik dowódcy rakietników konnych, Warszawa 1968, s. 117 nn. 3 F a i n , op. cit., s. 476-477. 2
216 Piechota francuska zaatakowała centrum nieprzyjaciela na brzegu lasu. Walka nie była łatwa, ale Francuzi działali energicznie i umiejętnie, a nawet zyskali trochę terenu. Grenadierzy starej gwardii, idąc do ataku na bagnety, pomieszali szyki piechoty bawarskiej. Sami także ponieśli straty, a zagrożony przez przeciwnika sztandar uratował kpt. Dubois z kilkoma żołnierzami. Cały czas prowadziła ostrzał artyleria Drouota, mając do swojej dyspozycji za ledwie 15 dział. Macdonald był bardzo niespokojny z powodu słabości oddziałów. Spotkawszy Napoleona, wyjawił mu swoje wątp liwości. Cesarz doskonale zdawał sobie sprawę z wszystkich trudności, ale niewiele mógł poradzić. Polecił gen. Curialowi uderzyć na wroga dwoma batalionami szaserów starej gwardii i ostrzeliwać wyjście z lasu. Gen. Nansouty z całym korpusem gen. Sebastianiego i starej gwardii szarżował na siły austro-bawarskie na równinie. W szarżach tych brał udział pułk szwoleżerów polskich pod dowództwem ks. płk. Dominika Radziwiłła. Regimenty kawalerii popędziły jak wicher naprzód i ude rzyły na wroga z całą siłą. Huzarzy austriaccy stawili im opór. Dopiero co przysłano ich z Wiednia w nowiutkim umun durowaniu. Mieli na sobie zarzucone przez plecy futrzane dolmany, mundury śnieżnej białości, a pantalony i czapy amarantowe. Jazda francuska natomiast prezentowała się znacznie gorzej w wytartych, zakurzonych i wypalonych miejscami od prochu mundurach. Ale biła się wspaniale, siekąc bezlitośnie przeciwnika. Gdy Bawarczycy wykonali szarżę na baterie gen. Drouota, kawaleria gwardii, a mianowi cie 3 i 5 regimenty kirasjerów, odrzuciła nieprzyjaciela na regimenty austriackie, spychając całe lewe skrzydło armii bawarsko-austriackiej gen. Wredego do rzeki Kinzig i dalej aż do Hanau. Napoleon cały czas był na polu bitwy i pilnie obserwował jej przebieg. W pewnym momencie, widząc wyraźny sukces swoich oddziałów, odezwał się z ironią:
217 „Biedny Wrede! Mogłem go uczynić księciem, lecz nigdy nie powinienem mianować go generałem" 4. Około południa nastąpiła krótka przerwa w działaniach. Obie strony gromadziły siły i czyniły przygotowania do decydującej rozprawy. Gen. Wrede, zdając sobie sprawę z doznanej już na początku porażki, przegrupował oddziały. Jak podaje Kazimierz Niedzielski, teren od mostu do miejs cowości Neuhof obsadziły dywizje generałów Beckersa i Lamotte'a. Frontem zaś „od wsi Kinzig do szosy ku Gelnhausen stanęły dywizje austriackie Bacha i Volkmanna. Na lewo od młyna do lasku... zgrupowano jazdę z kozakami, a z tyłu w rezerwie — brygadę Klenaua, 80 dział wielkiego kalibru osłaniało front. Z tyłu płynęła rzeka i w razie odwrotu Wrede rozporządzał zaledwie jednym mostem" 5 . Francuzi również nie próżnowali. Stopniowo uruchamiali rezerwy, przybyło też dział, z którymi dokonywał wprost cudów niezrównany w kierowaniu artylerią gen. Drouot. Obie strony zasypywały się wzajemnie ogniem i kartaczami, aż w końcu artyleria francuska zaczęła górować nad bateriami przeciwnika. Pułki francuskiej piechoty ustawiły się w szyku bojowym, na przodzie zajęła pozycje stara gwardia w swoich charak terystycznych czapach niedźwiedzich, znana zresztą wszystkim dobrze ze swojej waleczności. Bawarczycy trochę jakby przerażeni już zamierzali się cofać, gdy gen. Wrede z pałaszem w dłoni poprowadził kawalerię do ataku. Austriaccy huzarzy wraz z kirasjerami bawarskimi, wsparci kozakami Płatowa, uderzyli na artylerię francuską. Choć chwila dla Francuzów była ogromnie ciężka, bronili się wspaniale. Nie wiadomo jednak, jakby się potoczyły losy bitwy, gdyby nie nastąpiła szarża francuskiej kawalerii. Pomknęła ona wprost na wroga. Wywiązał się długi straszliwy bój na śmierć i życie. Jedna i druga strona ponosiły ofiary. Wreszcie jednak Francuzi 4 s
Th iry, op. cii., s. 237; G r a b o ws ki, Pamiętniki.,., s. 145. N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 173.
218 wzięli górę. Kawaleria austro-bawarska została rozpędzona i w popłochu zaczęła się wycofywać. W zamieszaniu, jakie nastąpiło, wpadła na kolumny własnej piechoty, a w dalszym ciągu zasypywana ogniem artylerii gen. Drouota uciekała do jedynego mostu w stronę Hanau. Gen. Wrede był jednak nie tylko butny, ale także uparty. Zebrawszy ile się da żołnierzy, rozmieścił ich w lesie pod miastem i stamtąd jeszcze prowadził ostrzał artyleryjski. Zbliżała się już godz. 17, gdy obustronna kanonada rozpętała się z nową siłą. „W ciemnym i gęstym lesie — wspomina gen. Marbot — energiczne atakowanie wroga nie było wcale rzeczą łatwą. Widziałeś tylko przebłyski salw armatnich przeszywających ciemną gęstwinę drzew bukowych, między którymi walka toczyła się dalej..." 6 W tym czasie Napoleon chodził dość nerwowo wzdłuż i wszerz linii walki i prowadził wiele rozmów z napotkanymi dowódcami. Łajał też nadchodzących maruderów, jeśli tylko ich zauważył. Nagle zupełnie blisko cesarza padł pocisk, gdy rozmawiał z Armandem Caulaincourtem, ks. Vicenzy. Ten postawny mężczyzna, trochę łysy, zawsze potrafił zachować przyjemny wyraz twarzy. Teraz podskoczył błyskawicznie do Napoleona, aby go osłonić. Na szczęście nic się nie stało, pocisk nie wybuchł. W przeciwnym razie zraniłby zapewne ich obu. Zwycięstwo przechylało się już na stronę Francuzów, gdy gen. Ludwik Friant poprowadził swoich żołnierzy do ataku na bagnety. Zakotłowało się raz jeszcze i po raz ostatni tego dnia poniesiono krwawe straty. Austriacki gen. Fresnel zarządził odwrót, zostawiając na polu bitwy około 10 tys. zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Oddziały francuskie zdobyły dostęp do traktu wiodącego do Frankfurtu nad MenerrR W czasie jednej z szarż został bardzo ciężko ranny ks. Dominik Radziwiłł, dowódca 8 pułku ułanów Księstwa Warszaw* Cyt. za: N i e d z i e l s k i , Walka ludów..., s. 174. 7 T h i r y, op. cii., s. 238; J a s z o w s k i, op. cii., s. 121.
219 skiego. Był walecznym wojskowym, lubianym i szanowanym zarówno przez podwładnych, jak i przełożonych. Był synem Hieronima, pochodził z najstarszej linii Radziwiłłów, wywodzą cej się od Antoniego zw. Rybeńko. Ostatni w prostej linii syn ordynatów nieświeskich został przewieziony do Lauterecken, gdzie 11 listopada zakończył życie. Poległo też kilku oficerów Polaków, a wielu odniosło rany8. Lewe skrzydło austro-bawarskich oddziałów uciekło do Hanau. Francuzi deptali im po piętach i ostrzeliwali miasto kartaczami. Przy przeprawie przez Kinzig załamał się jedyny most drewniany. Wielu Bawarczyków i Austriaków wpadło do rzeki, znajdując śmierć w jej nurtach. Ponadto batalion pułku austriackiego został odcięty od reszty wojsk i wzięty do niewoli. Tego dnia, choć Francuzi liczebnością sił nie dorównywali oddziałom Wredego, odnieśli pełny sukces. W nocy padał śnieg z deszczem, zaczęły się już przymrozki. Błoto zmieniało się w zmarzniętą grudę. Chłód przenikał nie zawsze odpowiednio ubranych żołnierzy. Wkroczywszy z woj skiem do Hanau, Napoleon wydał rozkaz ukarania miasta za sprzyjanie sprzymierzonym i strzelanie z okien do Francuzów. Zabierano mieszkańcom żywność i wszelkie trunki. W tę ciemną noc gen. Marmont wyrzucił jeszcze kilkaset pocisków na miasto, które nieprzyjaciel w dużej części ewakuował9. W niedzielę 31 października armia francuska odeszła w stronę Frankfurtu, ale bitwa o miasto Hanau jeszcze się nie skończyła. Bawarczycy widząc, że nikt nie prowadzi za nimi pościgu, postanowili spróbować szczęścia jeszcze raz. Wczesnym rankiem oddziały sprzymierzonych stały na południowej stronie Hanau. Napoleon rozkazał uderzyć na ich prawe skrzydło, by osłonić odwrót oddziałów własnych. Wprawdzie wojska austro-bawarskie wielokrotnie przypusz czały szturm do miasta, ale nie mogły uzyskać konkretnych 8 9
G r a b o w s k i , Pamiętniki..., s. 145; B o r e y k o, op. cit., s. 229. M a r m o n t , Memoires..., t. V, s. 307-308.
221
220 wyników, ponieważ nie zdołały opanować mostu bronionego przez francuskie baterie. Tym razem na czele szturmujących stanął sam gen. Wrede. Osiągnąwszy początkowo drobne sukcesy, wyszedł na szosę i został ciężko ranny w brzuch od kuli karabinu. Zniesiono go z pola walki, po czym austriacki gen. Fresnel przejął dowodzenie i poprowadził oddziały do kolejnego ataku. Tu i ówdzie na skrzydłach wojsk francuskich pokazali się huzarzy. Gdy tylko straż tylna marsz. Mortiera przeszła most, natychmiast go spalono, ale i tak otoczyli ją kozacy Płatowa. Zdołała się jednak wieczorem przedostać do Frankfurtu. Również gen. Bertrand zwinął stanowiska w Hanau i wyszedł na drogę do Frankfurtu. Napoleon dotarł wieczorem do rogatek miasta i zajął tam dom bankiera Bethmanna na kwaterę. Zaraz też pisał do Marii Ludwiki: „Przybyłem do Frankfurtu, a zamierzam zaraz udać się do Moguncji. W Hanau pokonałem Bawarczyków i Au striaków, a było ich około 60 tys. Wziąłem 6 tys. jeńców, zdobyłem sztandary i armaty... Czuję się doskonale, chyba nigdy dotąd nie czułem się lepiej. Żegnaj, moja droga! 10 Ucałowania dla króla" . Mimo tak radosnego tonu listu odwrót armii napoleońskiej do Frankfurtu był bardzo trudny. Drogę tarasowali maruderzy, ranni, chorzy i mnóstwo wozów. Śnieżyca na zmianę z desz czem dawała się wszystkim we znaki. We Frankfurcie wojsko biwakowało w winnicach pod miastem, grzęznąc w marznącym błocie; bez słomy i bez schronienia przed deszczem. W nocy z 31 października na 1 listopada Napoleon wydał kolejne rozkazy. I tak marsz. Macdonald miał iść do Moguncji, przejść Ren i udać się do Oppenheim, gdzie był punkt zborny jego oddziałów. Marsz. Marmontowi polecono pomaszerować z III i VI korpusami do Hóchst, sforsować Niddę i zająć nad nią pozycje. Wszystkie korpusy, a właściwie ich resztki, miały zmierzać do Moguncji.
Tejże nocy Napoleon pisał do cesarzowej: „Pani i bardzo mi droga Małżonko! Przesyłam Ci 20 sztandarów, zdobytych przez moje wojska w bitwach pod Wachau, Lipskiem i Hanau..." " Potem Napoleon pojechał do Hóchst, chciał bowiem powie rzyć Macdonaldowi dowództwo na granicy Renu i Mozeli. Ponadto zobowiązał go do zgromadzenia wszystkich statków i promów, aby nieprzyjaciel nie mógł z nich korzystać w razie chęci sforsowania rzeki. Dowództwo XI korpusu przejął gen. Charpentier. Gen. Bertrandowi cesarz polecił zostać na prawym brzegu Renu z dywizjami generałów Moranda, Durutte'a, Semelle i Guilleminota. Dowództwo nad kawalerią tej awan gardy powierzono gen. Lefebvre-Desnouettes ' 2 . 2 listopada Napoleon opuścił Hóchst i udał się do Moguncji, dokąd przybył nazajutrz rano. Zabawił tam kilka dni, aby 'zorganizować korpusy. JeszcZe 6 listopada pisał do min. Cambaceresa: „Moja obecność jest tu konieczna, aby zor^-gariizować armię. Gdy tylko sprawy mi pozwolą, wrócę do Paryża". Następnego dnia cesarz Napoleon wsiadł do powozu i udał się do francuskiej stolicy. Taki był koniec kampanii jesiennej w Niemczech w roku 1813.
11
Cyt. wg T h i r y , op. c/Ł, s. 240.
12
Correspondance de Napoleon I"'..., t. XXVI, nr 20844, s. 457. Tamże; T h i r y , op. cit., s. 242.
223
POSŁOWIE
„Bitwa narodów" stoczona pod Lipskiem położyła kres hegemonii Francji w Europie, wyzwoliła ziemie niemieckie spod władzy Napoleona. Tereny, położone na wschód od Renu, poniosły wielkie ofiary w tej kampanii, spłynęły krwią, po wielu wsiach i miastach zostały zgliszcza i ruiny, ale wydarzenia, które się tu rozegrały, mocno zatrzęsły tronem cesarza Francuzów i przygotowały jego upadek już w kampanii 1814 r. Manewr pod Lipskiem i walna bitwa, w której brało udział szesnaście narodowości, wywołały wiele uwag pod adresem Napoleona ze strony historyków zajmujących się tymi wyda rzeniami. Cesarzowi zarzucano m.in., że zbyt długo trwał na wschodnim brzegu Łaby, że nie przygotował odwrotu, a właś ciwa bitwa, rozegrana 16—19 października, nie miała naj mniejszych szans powodzenia, naraziła Wielką Armię jedynie na ogromne straty w ludziach oraz straty materialne i moralne. Napoleon miał najpierw zamiar ściągnąć przeciwnika dzia łaniami demonstracyjnymi w stronę Drezna, aby potem przesunąć swoje korpusy na Berlin, Szczecin oraz Gdańsk i przenieść teatr działań wojennych między Odrę i Wisłę. Sprzymierzeni natomiast planowali rozpocząć ofensywę na Saksonię, uniemożliwić połączenie wojsk francuskich, stoją-
cych nad Łabą, z głównymi siłami Wielkiej Armii, spowodo wać przejście na stronę koalicji antynapoleońskiej państw niemieckich, które stale jeszcze znajdowały się pod rozkazami Napoleona i — co było niezmiernie ważne — przenieść działania nad Ren. Tymczasem kampania jesienna 1813 r. przybierała stop niowo niepomyślny obrót dla wojsk napoleońskich. Po zwy cięstwach pod Liitzen i Budziszynem wiosną 1813 r. zanosiło się prawie na to, że Napoleon pokona Rosję i Prusy i umocni przewagę Francji w Europie. Przy ogromnej przewadze liczebnej wojsk koalicji i mimo zacieśniającego się pierścienia nieprzyjaciół wokół armii francuskiej, Napoleon początkowo zręcznie manewrował na liniach wewnętrznych, mając moż liwość uderzenia na prawe skrzydło dowódcy armii czeskiej ks. Karola Schwarzenberga bądź też rozbicia słabszego gen. Gebharda Leberechta von Bliichera w czasie forsowania Łaby. Ale z okazji tej cesarz nie skorzystał. Jedną z charakterystycznych cech napoleońskiej sztuki wojennej było jasne precyzowanie celów operacyjnych i wy raźne określanie zadań, które mieli realizować poszczególni dowódcy korpusów. Niestety, potrafili oni dobrze wypełniać zadania, ale tylko pod okiem cesarza. Napoleon odniósł świetne zwycięstwo pod Dreznem, ale nie zostało ono wykorzystane, gdyż same klęski i porażki ponosili jego marszałkowie. Sprzymierzeni zdawali sobie z tego doskonale sprawę i naj częściej atakowali korpusy dowodzone przez marszałków. Kiedy jednak przybywał im Napoleon z pomocą, alianci uchylali się od bitwy, tropiąc i niszcząc poszczególne oddziały francuskie. Gdy w pierwszej dekadzie października wystąpiła z fran cuskiego bloku Bawaria, przesądziło to o rozpadzie Związku Reńskiego, a zdrada Sasów, Badeńczyków, Hesów i reszty sojuszników niemieckich pozbawiła Napoleona wielu tysięcy żołnierzy, wprowadziła zamieszanie w szeregach armii i zwąt pienie w celowość dalszej walki.
224 Sytuacji nie poprawiło taktyczne zwycięstwo sił francuskich w pierwszym dniu bitwy — 16 października — ponieważ znowu zostało zniweczone przez dotkliwą porażkę pod Móckern, poniesioną przez marsz. Marmonta. Po pierwszym dniu zmagań pozostawało właściwie tylko jedno wyjście: odwrót wojsk francuskich w kierunku Renu. Jednakże cesarz zwlekał, mając jeszcze złudzenia. Wreszcie zadecydował zostać pod Lipskiem i przyjąć wyzwanie sił sprzymierzonych. Rozstrzygające walki nastąpiły 18 października. Wielka Armia zdołała — mimo przeważających sił nieprzyjaciela — obronić główną linię swoich pozycji, mocno krwawiąc na przedmieściach i na ulicach Lipska. Również 19 października Napoleon, poświęcając część straży tylnej, potrafił wyprowa dzić z niezwykle trudnej sytuacji trzy czwarte swoich sił, a przez wysadzenie mostu na Elsterze nawet wstrzymał chwilowo pościg sprzymierzonych. Niestety, katastrofa była nieuchronna. Żołnierze rzucali broń, opuszczali szeregi. Gdy w kilkanaście dni po ostatniej rozprawie pod Hanau oddziały Wielkiej Armii forsowały Ren, liczyły już tylko około 70 tys. zdolnych do walki i 60 tys. bezbronnego tłumu. Za nimi został krwią znaczony szlak poległych, rannych i wziętych do niewoli... Bitwa pod Lipskiem była klęską również dla sprawy polskiej i Polaków, których wódz, ks. Józef Poniatowski, wielokrotnie ranny, zginął w nurtach Elstery. Po latach tak o tym napisał gen. Henryk Dembiński: „...osaczeni ze wszech stron przez wszystkie ludy Europy, walczyliśmy my jedni, wierni czło wiekowi, co po rozbiorze kraju pierwszy do naszego ducha narodowego przemówił, i walczyliśmy, jeżeli nie ze szczęś ciem, to przynajmniej z męstwem i poświęceniem, które zjednało narodowi naszemu szacunek powszechny Europy i świata całego i które nam, uczestnikom tej walki, sądzę, zapewniają wdzięczne wspomnienie najpóźniejszych naszych polskich pokoleń..."
BIBLIOGRAFIA
Źródła drukowane [B e r t h i e r Alexandre] Rapports du marechal Berthier a l 'Empereur pendant la campagne de 1813, Paris 1909, t. I-II. Correspondance de Napoleon F, publice par ordre de l 'Empereur Napoleon III, t. XXVI, Paris 1868. Instrukcje i depesze rezydentów francuskich w Warszawie 1807-1813. Wyd. Marceli H a n d e 1 s m a n, t. II, Kraków 1914. Lettres ineditees de Napoleon F, t. II (1810-1815), Paris 1897. Lettres ineditees de Napoleon F a Marie-Louise, publiees par Louis Ma de lin, Paris 1935. O d e 1 e b e n Otto, Napoleons Feldzug in Sachsen..., Leipzig 1840. [ P o n i a t o w s k i Józef] Korespondencja księcia Józefa Poniatows kiego z Francja^. Wyd. Adam Mieczysław S k a l k o w s k i , t. V, Poznań 1929. P f l u g k - H a r t u n g Julius, Aus den Akten des Kriegsarchivs des Grossen Generalstabes, des Geheimen Staatsarchivs in Berlin, des Staatsarchivs in Breslau und des Ministeriums der auswartigen Angelegenheiten in London..., Gotha 1913. Wspomnienia i pamiętniki B i a ł k o w s k i Antoni, Pamiątnik starego żołnierza (1806-1814), Warszawa 1903. C a u l a i n c o u r t Armand, duc de Vicenze, Memoires du generał de..., i. II, Paris 1933. 15 — Lipsk 1813
226 C h ł a p o w s k i Dezydery, Pamiętniki, cz. 1, Wojny napoleońskie 1806-1813, Poznań 1899. [ D ą b r o w s k i Jan Henryk] Pamiętnik czynności wojskowych gene rała dywizji Jana Henryka Dąbrowskiego i wojska polskiego od bitwy pod Lipskiem 1813 roku, skreślony przez naocznego świadka, Poznań 1868 (przedruk z „Przeglądu Wielkopolskiego"). D r e w n i c k i Leon, Za moich czasów, Warszawa 1971. F r e d r o Aleksander, Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej..., Warszawa-Lublin-Łódź—Kraków—Poznań 1917. [ G r a b o w s k i Józef] Pamiętniki wojskowe Józefa Grabowskiego, oficera sztabu cesarza Napoleona I, 1812—1813—1814, Warszawa 1905. J a s z o w s k i Józef, Pamiętnik dowódcy rakietników konnych, War szawa 1968. [ K o ł a c z k o w s k i Klemens] Wspomnienia jenerała Klemensa Kołaczkowskiego, ks. 2, Od roku 1813 do 1820, Kraków 1898. L e l e w e l Prot, Wspomnienia moje o działaniach wojennych korpusu pod dowództwem generała Jana Heniyka Dąbrowskiego w 1813 r., „Biblioteka Warszawska" t. I, 1878. [ M a c d o n a l d Etienne] Souvenirs du marechal Macdonald, duc de Tarente, Paris 1892. [M a r m o n t Augustę] Memoires du marechal Marmont, duc de Ragusę de 1792 a 1841, t. V-VI, b.m.w. 1856. S o k o 1 n i c k i Michał, A1 p h o n s e Jean Alexandre, Journal historiąue de la 7-e div. de cav. legere polonaise..., Paris 1814. [ W y b r a n o w s k i Roman] Pamiętniki jenerała Romana Wybranowskiego, t. I, Lwów 1882. Z a ł u s k i Józef, Wspomnienia o pułku lekkokonnym polskim Gwardyi Napoleona I przez cały czas od zawiązania pułku w r. 1807, aż do końca roku 1814, Przez... „Biblioteka Polska", Kraków 1865.
Opracowania A s k e n a z y Szymon, Książę Józef Poniatowski 1763—1813, Warszawa-Kraków 1905. [ A s t e r Heinrich] Gefechte und Schlachten bei Leipzig im Oktober 1813. Grossenteils nach neuen, bisher unbenutzten Quellen dargestellt von..., cz. 1-2, Dresden 1852-1853. B i e l e c k i Robert, Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1974. B i e l e c k i Robert, Wielka Armia, Warszawa 1995. B i e l e c k i Robert, T y s z k a Andrzej, Dal nam przykład Bonapar te..., t. II, Kraków 1984.
227 B l a s e n d o r f f Carl von, Gebhard Leberecht von Bliicher, Berlin 1887. B 1 e i b t r e u Carl, Marschdle, Generale, Soldaten Napoleons I, Berlin 1899. B o r e y k o Józef, Dwadzieścia lat bohaterstwa i zawiedzionych nadziei 1795-1815, Warszawa 1911. C a mo n J., Lu guerre Napoleonienne. Les batailles, Paris 1910. Encyklopedia wojskowa pod red. Ottona Laskowskiego, Warszawa 1936, t. V. [F a i n Agathon Jean Francois] Manuscrit de mil huit cent treize, contenant le precis de eyenements de cette annee pour servir a 1'histoire de l'Empereur Napoleon, Par..., t. 1—2, Paris 1825. [ F r i e d e r i c h Rudolf] Die Befreiungskriege 1813—1815. Bearbeitet von..., Bd. I-II (1813), Berlin 1911-1912. G e m b a r z e w s k i Bronisław, Wojsko Polskie, Księstwo Warszaw skie 1807-1814, Warszawa 1912. J o m i n i Henri, Precis politiąue et militaire des campagnes 1812-1814, t. II, Lausanne 1886. K u k i e ł Marian, Wojny napoleońskie, Warszawa 1927, Kurs Historii Wojen, t. I. Leipzig 1813. Die Vólkerschlacht im nationalen Befreiungskampf des deutschen Volkes, Leipzig 1953. Ł u k a s i e w i c z Mariusz, Armia księcia Józefa 1813, Warszawa 1986. M a c d o n a l d A. G., Napoleon i jego marszałkowie, „Biblioteka Wiedzy", t. 43, Warszawa 1938. M i c h a j ł o w s k i j - D a n i l e w s k i j Aleksandr S., Opisanije wojny 1813 goda..., Sankt Petersburg 1840. N i e d z i e l s k i Kazimierz, Rys dziejów Księstwa Warszawskiego, cz. II, Warszawa 1907. N i e d z i e l s k i Kazimierz, Walka ludów (Lipsk 1813), Warszawa 1913. P a c h o ń s k i Jan, Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755—1818, wyd. II, Warszawa 1987. P r z e w a l s k i Stefan, General Maciej Rybiński, Ostatni wódz naczelny powstania listopadowego (1784—1874), Wrocław 1949. S c h w a r z e n b e r g Karl Furst, Feldmarschall Furst Schwarzenberg. Der Sieger von Leipzig, Wien-Miinchen 1964. S k a ł k o w s k i Adam Mieczysław, O cześć imienia polskiego (Opowiadania i materyaly historyczne), Lwów 1908. S o k o 1 n i c k i Michał, General Michał Sokolnicki 1760-1815, Kraków—Warszawa 1912.
228 S o m m e r Franz, Die Yólkerschlacht bei Leipzig im Jahre 1813, Leipzig 1847. - T a r l e Eugeniusz, Napoleon, Warszawa 1949 i wydania następne. T h i r y Jean baron, Leipzig 30juin-7 novembre 1813, Paris 1972. T o k a r z Wacław, Bitwa pod Lipskiem 1813, Kraków 1913. W i 11 a u m e Juliusz, Fiyderyk August jako Ksiażą Warszawski (1807-1813), Poznań 1939. [ W u t t k e Heinrich] Die Yólkerschlacht bei Leipzig, erzahlt von Berlin 1863. Z a h o r s k i Andrzej, Napoleon (Biografie Sławnych Ludzi), War szawa 1982. Zycie marszałków francuzkich z czasów Napoleona..., w Warszawie 1841. Nakładem S. H. Merzbacha księgarza, przy ulicy Miodowej Nro 486. Reprint Warszawa 1990 (WAiF).
229 Załącznik nr 1
Siły koalicji antyfrancuskiej
Wg: . [Agathon Jean Francois F a i n] Manuscrit de mil huit cent Ireize contenant le precis des evenements de cette annee pour servir d I 'histoire de l'Empereur Napoleon I", Par..., Paris 1825, t. 2, s. 230-231.
230
SPIS ILUSTRACJI Napoleon 1 (1769-1821), cesarz Francuzów. Mai. A. L. C. Pagnest ok. 1812 r. Repr. z: H. W a l t e r , Napoleons Feldzug nach Russland 1812, Bielefeld u. Leipzig 1912, s. 3. Ludwik Mikołaj Davout (1770-1823), marszałek Francji. Sztych Zschocha. Tamże, s. 8. Eugeniusz de Beauharnais (1771—1824), wicekról Włoch. Litografia G. Engelmanna. Tamże, s. 4. Bitwa pod Lutzen 2 maja 1813 r. Akwaforta F. L. Couche i E. Bovineta. Ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Fryderyk August (1750—1827), król Saksonii, wielki książę warszaw ski. Sztych C. G. Raspa z portretu A. Graffa. St. S z e n i e , Bratanek ostatniego króla, Warszawa 1983. Książę Józef Poniatowski (1763—1813) w mundurze z czasów Księstwa Warszawskiego. Mai. Fr. Paderewski. Ze zbiorów Muze um Narodowego w Warszawie. Wg: F a i n, op. cii., s. 226 i 227. * Z zestawienia wynika, że łącznie piechoty było 260 000.
Monarchowie — główni członkowie VI koalicji antynapoleońskiej. Od lewej: Fryderyk Wilhelm III (1770-1840), król Prus; Franci szek I (1768-1835), cesarz Austrii; Aleksander I (1777-1825), cesarz rosyjski. Drzeworyt wg rys. J. Kirchhoffa, wykonany przez H. Kretzschmara. Die Yólkerschlacht bei Leipzig im Jahre 1813..., Nach den besten Quellen bearbeitet von Franz S o m m e r, Leipzig 1847, s. II. Książę Karol Filip Schwarzenberg (1771-1820), feldmarszałek austriacki. Sztych Wachsmanna. W a l t e r , op. cit., s. 30. Jan Chrzciciel Bernadotte (1764—1844), następca tronu szwedzkiego, król Szwecji od 1818 jako Karol XIV. S o m m e r , op. cit., s. 95.
232 Gebhard Leberecht von Bliicher (1742-1819), generał pruski, od 19 X 1813 r. feldmarszałek. Rys. tuszem C. Liideritza (1820). Leipzig 1813. Die Yólkerschlacht im nationalen Befreiungskampf des deutschen Volkes, Leipzig 1953, po s. 64. August Neithardt von Gneisenau (1760-1831). Sztych współczesny. Tamże, po s. 80. Michał Bogdanowicz Barclay de Tolly (1761-1818), generał rosyjski. Rys. Konstanty Sopoćko. J. N a d z i e j a , Gen. Józef Zajączek 1752-1826, Warszawa 1975, s. 422. Książę Eugeniusz Wirtemberski (1788—1857), generał rosyjski. Sztych współczesny. Leipzig 1813..., po s. 32. Aleksander Ludwik Berthier (1753-1815), książę Neufchatel i Wagram, marszałek Francji. N a d z i e j a , op. cit., s. 244. Michał Ney (1769—1815), książę Moskwy, marszałek Francji. Ryt. H. A. Kretzschmar. S o r a m e r , op. cit., s. 81. Mikołaj Karol Oudinot (1767—1847), książę Reggio, marszałek Francji. Obraz R. Lefevre'a w Wersalu. W a l t e r , op. cit, s. 10. Stefan Macdonald (1765—1840), książę Tarentu, marszałek Francji. Litografia Delpecha. Tamże, s. 32. Walki o owczarnię Auenhain, 16 października 1813 r. Rys. tuszem E. W. Strassbergera. Leipzig 1813..., po s. 112. Joachim Murat (1767—1815), książę Bergu, król Neapolu, marszałek Francji. Obraz Francois Gerarda. Ze zbiorów Muzeum w Wersalu. N a d z i e j a , op. cit., s. 431. Ułani 4 pułku. Wg obrazu H. Verneta. M. Ł u k a s i e w i c z , Armia księcia Józefa 1813, Warszawa 1986, s. 271. Żołnierze 8 pułku piechoty. Od lewej: grenadier, woltyżer i podoficer woltyżerów, oficer. Tamże, s. 279. Kirasjerzy. Oficer (z lewej) i trębacz pułku. Tamże, s. 207. Barak szpitala w pobliżu Lipska. Rys. piórkiem E. W. Strassbergera, Leipzig 1813..., po s. 184. Fryderyk Wilhelm Biilow (1755-1816), książę Dennewitz, generał pruski. S om m e r , op. cit., s. 100. Fryderyk Henryk Kleist von Nollendorf (1762-1823), generał pruski. Sztych współczesny. Leiozi^ l ^ 3 „ . , i ! f t s A i Johann Yorck von Wartenburg (1769-1830). Sztych wg obrazu P. E. Gebauera, Tamże, po s. 64.
233
Johann Adolf von Thielemann (1765—1824), gen. saski. Obraz ol. A. Graffa. Tamże, po s. 136. Bitwa pod Móckern, 16 października 1813 r. Litografia J. Kirchhoffa. Tamże, po s. 128. August Fryderyk Marmont (1774—1852), książę Raguzy, marszałek Francji. S o m m e r, op. cit., s. 60. Jakub Lauriston (1768—1828), markiz, generał francuski. Tamże, s. 105. Henryk Bertrand (1773-1844), generał francuski. Tamże, s. 56. Młyn tabaczny. Tamże, s. 59. Walki o Wiederitzsch, 16 października 1813 r. Rys. tuszem E. W. Strassbergera. Leipzig 1813..., po s. 128. Leoncjusz Bennigsen (1745—1826), generał rosyjski. Sztych współ czesny. Tamże, po s. 32. Rosyjska kuźnia polowa. Sztych Johanna Adama Kleina. Tamże, po s. 48. Diorama bitwy narodów. Walki o Probstheidę. Muzeum miasta Lipska. Tamże, po s. 137. Atak wojsk gen. Andraulta Langerona na wieś Schónefeld. Ryt. H A. Kretzschmar. S o mm er, op. cit., s. 103. Wałki o wieś Schónefeld. Obraz E. W. Strassbergera. Leipzig 1813..., po s. 96. Wysadzenie mostu na Elsterze 19 października 1813 r. Obraz. E. W Strassbergera. Tamże, po s. 112. Pożegnanie Napoleona 1 z Fryderykiem Augustem 19 października Rys. J. Kirchhoff. S om m e r , op. cit., po s. 120. Pożegnanie cesarza z gwardią saską. Wg J. Kirchhoffa ryt. H. A Kretzschmar. Tamże, s. 121. Generał Jan Henryk Dąbrowski (1755—1818). Wg rys. Villery'egc N a d z i e j a , op. cit., s. 396. Widok bramy Hallskiej 20 października 1813 r. Sztych C. G. ¥ Geisslera. Leipzig 1813..., po s. 144. Śmierć księcia Józefa Poniatowskiego. Wg J. Kirchhoffa ryt. E. F Kretzschmar. S o m m e r , op. cit., po s. 126. Brama Grymnicka po bitwie. Sztych C. G. H. Geisslera. Leipzi
18)3..., po s. 80. Po bitwie w okolicy młyna tabacznego. Akwarela E. W. Strassbergei Tamże, po s.
160.
234 Monety pamiątkowe Napisy w otoku: a) Niech żyje ojczyzna 18.X.1813 b) Na pamiątkę bitwy pod Lipskiem 18.X.1813 c) Wrogowi ku przestrodze 18.X.1813. Tamże, s. 148-149. Kościół prawosławny pod wezwaniem Św. Aleksego w Lipsku. Tamże, po s. 168. Tablica pamiątkowa w kościele Św. Aleksego dla uczczenia poległych w bitwie pod Lipskiem. Tamże, po s. 168. Pomnik bitwy narodów w Lipsku. Tamże, po s. 168. Foto: prof. Johannes Widmann.
SPIS TREŚCI
ZAMIAST WSTĘPU WIOSNA 1813 W przededniu konfliktu zbrojnego Pod Lutzen (2 maja) Krwawe dni Budziszyna (20—21 maja) Potyczka pod Reichenbach (22 maja) PRÓBY RATOWANIA POKOJU Zawieszenie broni Tajny układ w Reichenbach (27 czerwca) Kongres w Pradze SŁOWO O VIII KORPUSIE KSIĘCIA J. PONIATOWSKIEGO NAPOLEON I JEGO MARSZAŁKOWIE Imieniny cesarza Przed nową kampanią Przegrana Oudinota pod Grossbeeren (23 sierpnia) Klęska Macdonalda nad Kaczawą (26 sierpnia) Zwycięstwo cesarza pod Dreznem (26-27 sierpnia) Porażka Vandamme'a pod Kulm (30 sierpnia) Sytuacja na frontach w pierwszych dniach września Rozgromienie Neya pod Dennewitz (6 września) PRZED DECYDUJĄCYMI WYDARZENIAMI Starcie pod Wartenburgiem (3 października) Kierunek: Lipsk Marsze i potyczki VIII korpusu W PRZEDEDNIU „BITWY NARODÓW"
5 9 9 14 16 19 22 22 25 28 33 39 39 41 43 45 47 57 59 61 65 66 69 70 75
237
236 Pole bitwy Siły stron walczących Bitwa kawaleryjska marsz. Murata ( 14 października) BITWY DZIEŃ PIERWSZY (sobota, 16 października) Markkleeberg Wachau Od Dólitz do Connewitz Móckern Lindenau Pod Gross- i Klein-Wiederitzsch Liebertwolkwitz Wieczór po bitwie Książę Józef marszałkiem Francji Misja gen. Maksymiliana Merveldta DRUGI DZIEŃ BITWY (niedziela, 17 października) Na północ od Lipska Nowe ugrupowanie wojsk stron walczących Siły francuskie Siły koalicji TRZECI DZIEŃ BITWY (poniedziałek, 18 października) Pierścień okrążenia zacieśnia się Na linii Dósen—Dolitz-Connewitz Obrona Probstheidy Paunsdorf Nad rzeką Parthą Polacy pod Pfaffendorf i bramą Hallską Zdrada Sasów Dalszy ciąg walk pod Paunsdorf Osiem szturmów wsi Schónefeld Na lewym skrzydle sprzymierzonych Na kierunku zachodnim Odwrót Wielkiej Armii BITWY DZIEŃ CZWARTY (wtorek, 19 października) Godziny przed szturmem Szturm przedmieść Lipska Pod bramą Hallską Śmierć księcia Józefa Poniatowskiego Po zajęciu Lipska przez wojska koalicji
75 77 80 86 90 93 100 103 106 107 109 114 115 118 120 121 122 122 124 126 127 131 134 138 142 144 148 152 157 160 161 164 172 175 178 182 185 195
PO BITWIE Jeszcze o królu saskim Czy dalej z Napoleonem? DZIAŁANIA POD HANAU (30-31 października) POSŁOWIE BIBLIOGRAFIA ZAŁĄCZNIKI SPIS ILUSTRACJI
203 203 204 214 222 225 229 231