praktyka anzcyteroet Nr 6/2012 issn 2081-8130
{ dziedzictwo rózyluksemburg Bednarek / Bellofiore / Castle / De Angelis / Krätke Laskowski / Löwy / Luksemburg / Marzec / Muhlmann Negri / Passarella / Peck / Piskala / Roggero / Szadkowski Szlinder / Szwabowski / Theodore / Zawisza
praktyka } anzcyteroet dziedzictwo . róz y luksemburg
Praktyka Teoretyczna ISSN: 2081-8130 Pismo naukowe dostępne on-line, poświęcone filozofii polityki i krytycznym naukom społecznym Nr 6/2012 – Dziedzictwo Róży Luksemburg Redaktorzy numeru: Wiktor Marzec, Kamil Piskała Tłumaczenia: Piotr Juskowiak, Mateusz Karolak, Piotr Kozak, Filip Karol Leszczyński, Tomasz Leśniak, Aleksandra Magryta, Wiktor Marzec, Krzysztof Nowak, Mikołaj Ratajczak, Krystian Szadkowski, Maciej Szlinder, Rafał Zawisza. Zespół Redakcyjny: Piotr Juskowiak, Agnieszka Kowalczyk, Tomasz Leśniak, Wiktor Marzec, Kamil Piskała, Michał Pospiszyl, Krystian Szadkowski (redaktor naczelny), Maciej Szlinder (sekretarz), Anna Wojczyńska. Współpraca: Joanna Aleksiejuk, Luis Martínez Andrade, Joanna Bednarek, Ela Dajksler, Paweł Kaczmarski, Mateusz Karolak, Piotr Kowzan, Piotr Kozak, Sławomir Królak, Ewa Majewska, Maciej Mikulewicz, Jason Francis McGimsey, Piotr Płucienniczak, Mikołaj Ratajczak, Michał Rauszer, Agata Skórzyńska, Katarzyna Szaniawska, Oskar Szwabowski, Rafał Zawisza, Agata Zysiak. Rada Naukowa: Zygmunt Bauman (University of Leeds), Rosi Braidotti (Uniwersytet w Utrechcie), Neil Brenner (Harvard Graduate School of Design), Michael Hardt (Duke University), Leszek Koczanowicz (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej), Ewa Majewska (Uniwersytet Jagielloński), Tadeusz Kowalik (Instytut Nauk Ekonomicznych PAN), Wioletta Małgorzata Kowalska (Uniwersytet w Białymstoku), Matteo Pasquinelli (Queen Mary University of London), Ewa Rewers (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza), Gigi Roggero (Universita di Bologna), Saskia Sassen (Columbia University), Jan Sowa (Uniwersytet Jagielloński), Tomasz Szkudlarek (Uniwersytet Gdański), Jacek Tittenbrun (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza), Alberto Toscano (Goldsmiths University of London), Kathi Weeks (Duke University), Anna Zeidler-Janiszewska (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej). Korekta: Anna Wojczyńska Proofreading: Jason Francis McGimsey, Loris Narda Skład: Ela Dajksler Projekt okładki: Michał Gauza Wersją pierwotną (referencyjną) czasopisma jest wydanie on-line publikowane na stronie www.praktykateoretyczna.pl Wydawca Międzywydziałowa „Pracownia Pytań Granicznych” UAM Collegium Maius ul. Fredry 10 60-701 Poznań Tel. (061) 8294504 E-mail:
[email protected] Adres Redakcji „Praktyka Teoretyczna” Międzywydziałowa „Pracownia Pytań Granicznych” UAM Collegium Maius ul. Fredry 10, 60-701 Poznań E-mail:
[email protected] Poznań 2012
Profesor Tadeusz Kowalik (1926-2012)
30 lipca 2012 roku, po długotrwałej chorobie, zmarł profesor Tadeusz Kowalik. Członek Klubu Krzywego Koła, współpracownik KOR, doradca „Solidarności” i współtwórca Unii Pracy. Był jedną z najważniejszych postaci polskiej lewicy. Od pół roku zasiadał w Radzie Naukowej „Praktyki Teoretycznej”. Profesor był w polskim świecie naukowym osobą wyjątkową. Imponował erudycją, nonkonformizmem i odwagą sądów. Nigdy nie rozgraniczał pracy naukowej i zaangażowania społecznego. Wierzył, że nauka ma sens tylko wtedy, gdy opuszcza ściany ciasnych uniwersyteckich gabinetów, by interweniować w rzeczywistość społeczną. Był jednym z najbardziej przenikliwych krytyków posttransformacyjnej polityki gospodarczej i „terapii szokowej” w polskiej „drodze do kapitalizmu”. Jako jeden z nielicznych przez ostatnie dwie dekady walczył z dominacją neoliberalizmu w polskim dyskursie publicznym. Gdy w mediach głównego nurtu, a także w części środowisk ekonomicznych powoływano się na Hayeka, Friedmana i Misesa, On przypominał tradycje polskiej ekonomii marksistowskiej – Ludwika Krzywickiego, Różę Luksemburg, Oskara Langego, Michała Kaleckiego. Obecny kryzys w pełni potwierdził formułowane przez Niego sceptyczne diagnozy dotyczące możliwości rozwojowych współczesnego kapitalizmu. Mimo ciężkiej choroby pracował z niezwykłą pasją i zaangażowaniem niemal do ostatnich chwil. W niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej” miał się ukazać Jego artykuł o teorii kapitalizmu Róży Luksemburg. Niestety, nie zdążył już go dokończyć. Zgodę Profesora na dołączenie do Rady Naukowej „Praktyki Teoretycznej” traktowaliśmy zawsze jako wielki zaszczyt i potwierdzenie słuszności obranej przez nas drogi. Prezentowany numer chcielibyśmy zadedykować Jego pamięci. Redakcja „Praktyki Teoretycznej”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
6
Spis treści:
Redakcja „Praktyki Teoretycznej” Kapitał powraca 10
Róża Luksemburg Róża Luksemburg Róża Luksemburg Róża Luksemburg
Dziedzictwo Róży luksemburg Rewolucjonistka Od redakcji 18 Teoria i praktyka 21 Proletariuszka 49 Socjalizacja społeczeństwa 53 Co robią przywódcy? 59
Luksemburg dzisiaj Michael Krätke Róża Luksemburg jest symbolem marksizmu otwartego: z Michaelem Krätke rozmawia David Muhlmann 65 Antonio Negri Luksemburgizm był naszą filozofią: z Antonio Negrim rozmawia David Muhlmann 79 Między kulturami Rory Castle Rosa Luxemburg, Her Family and the Origins of Her Polish-Jewish Identity 93 Filozofka polityki Kamil Piskała Notatki z (nie)przegranej rewolucji. Uwagi na marginesie pism Róży Luksemburg z lat 1905-1906 129 Wiktor Marzec Róża Luksemburg i konstruowanie podmiotu politycznego 155 Piotr Laskowski Strajk generalny jako rewolucja. Luksemburg, Sorel i współczesne projekty polityki radykalnej 183 Gigi Roggero Dove non è il luogo e quando non è il momento. Lenin, Luxemburg, i populisti: lotta di classe e sviluppo del capitalismo 217 Ekonomistka Maciej Szlinder Róża Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna 253 Riccardo Bellofiore, Finanse i problem realizacji u Róży Luksemburg: Marco Passarella interpretacja „cyrkulatywistyczna” 275 Michael Löwy Zachodni imperializm przeciwko pierwotnemu komunizmowi – nowe odczytanie pism ekonomicznych Róży Luksemburg 299 Massimo De Angelis Grodzenia, dobra wspólne i „zewnętrze” 311
7
anzpraktyka cyteroet 6/2012
VARIA Rafał Zawisza Ocalić to, co się da. Witalistyczna interpretacja rozprawy doktorskiej Hanny Arendt pt. O pojęciu miłości u Augustyna 327 Antropologia liberalizmu Reanimując neoliberalizm: Jamie Peck, Nik Theodore Procesualne geografie neoliberalizacji 349
RECENZJE Joanna Bednarek Wyprzedzić teraźniejszość (recenzja książki: M. Herer, Filozofia aktualności, Warszawa 2012) 365 Kamil Piskała Socjalizm jako spisek (recenzja książki: J.W. Machajski, Robotnik umysłowy 1911, oprac. L. Dubel, Zamość 2012) 379 Krystian Szadkowski Kryzys uniwersytetu i rewolta żywej wiedzy (recenzja książki: G. Roggero, The Production of Living Knowledge: the Crisis of the University and the Transfor mation of Labor in Europe and North America, Philadelphia 2011) 391 Oskar Szwabowski Walka klas w cieniu biało-czerwonej puszki (recenzja książki: D. Sidorick, Kapitalizm z puszki: Campbell Soup i pogoń za tanią produkcją w XX wieku, Warszawa 2012) 405
anzpraktyka cyteroet 6/2012
8
Table of contents: “Theoretical Practice” Capital Strikes Back 10
Rosa Luxemburg Rosa Luxemburg Rosa Luxemburg Rosa Luxemburg
THE LEGACY OF ROSA LUXEMBURG Revolutionary Editorial 18 Theory and Practice 21 The Proletarian Women 49 Socialisation of the Society 53 What are the Leaders Doing? 59
Luxemburg today Michael Krätke Rosa Luxemburg is a Symbol of the Open Marxism: Michael Krätke interviewed by David Muhlmann 65 Antonio Negri Luxemburgism was our Philosophy: Antonio Negri interviewed by David Muhlmann 79 Between cultures Rory Castle Rosa Luxemburg, Her Family and the Origins of Her Polish-Jewish Identity 93 Political philosopher Kamil Piskała Notes on (Un-)Defeated Revolution. Remarks in the margin of Rosa Luxemburg’s works from 1905-1906 129 Wiktor Marzec Rosa Luxemburg and the Constructing of a Political Subject 155 Piotr Laskowski General Strike as Revolution. Luxemburg, Sorel, and Ideas of Contemporary Radical Politics 183 Gigi Roggero Where it is not the Place and when it is not the Moment. Lenin, Luxemburg, Populists: Class Struggle and Development of Capitalism 217 Economist Maciej Szlinder Rosa Luxemburg: a (Very) Political Economy 253 Riccardo Bellofiore, Finance and the Realization Problem in Rosa Luxemburg: Marco Passarella a ‘Circuitist’ Reappraisal 275 Michael Löwy Western Imperialism against Primitive Communism. A New Reading of Rosa Luxemburg’s Economic Writings 299 Massimo De Angelis Enclosures, Commons and the ‘Outside’ 311
anzpraktyka cyteroet 6/2012
9
VARIA Rafał Zawisza To Redeem What Could Be Redeemed: a Vitalistic Interpretation of Hannah Arendt’s Doctoral Thesis ‚ On the Concept of Love in Augustine’ 327 Anthropology of neoliberalism Jamie Peck, Reanimating Neoliberalism: Nik Theodore Process Geographies of Neoliberalisation 349
Joanna Bednarek Kamil Piskała Krystian Szadkowski Oskar Szwabowski
REVIEWS Overtaking the Present (review of M. Herer, Philosophy of Actuality, Warszawa 2012) 365 Socialism as a Conspiracy (review of J. W. Machajski, Mental Worker 1911, ed. L. Dubel, Zamość 2012) 379 The Crisis of the University and the Revolt of Living Knowledge (review of G. Roggero, The Production of Living Knowledge: the Crisis of the University and the Transformation of Labor in Europe and North America, Philadelphia 2011) 391 Class Strugle in the Shadow of White and Red Tin (review of D. Sidorick, Condensed Capitalism: Campbell Soup and the Pursuit of Cheap Production in the Twentieth Century, Warszawa 2012) 405
anzpraktyka cyteroet 6/2012
10
Kapital/ powraca Istotą depresji gospodarczych z lat siedemdziesiątych było to, że zmusiły burżuazję do uświadomienia sobie po raz pierwszy, że pierworodny grzech zwykłego rabunku, który przed wiekami umożliwił „pierwotną akumulację kapitału” (Marks) i uruchomił wszelką dalszą akumulację nagle nie zgasł.
Brzmi znajomo? Pewnie to słowa jakiejś współczesnej marksistki, radykalnie negującej zasadność dalszego istnienia kapitalizmu, prawda? Otóż nie jest to cytat z Davida Harveya. Nie dotyczy też zmiany światowego ładu gospodarczego po kryzysie naftowym. To uwaga Hanny Arendt dotycząca sięgających schyłku dziewiętnastego stulecia imperialistycznych korzeni totalitaryzmu1. W innym miejscu autorka ta konstatowała: Gospodarka kapitalistyczna, funkcjonując w systemie społecznym opartym na wadliwym podziale, niesłychanie pomnożyła bogactwo doprowadzając do „nadmiernego oszczędzania”, to jest do akumulacji kapitału skazanego na nieproduktywność w ramach krajowych możliwości produkcyjnych i konsumpcyjnych2.
Efektem były pozbawione politycznej kontroli inwestycje zagraniczne, „wywołujące niesłychaną orgię oszustw, skandali finansowych i spekulacji giełdowych”3. Uwagi te odnoszą się do bardzo specyficznego momentu historycznego – belle époque, kiedy to zamożna Europa korzystała z niespotykanie długiego okresu pokoju i stabilności. Był to jednakże spokój pozorny. Sama epoka brzemienna już była nadchodzącą, na pierwszy rzut oka pozbawioną sensu, wojną mocarstw. Nie przypadkiem w swoich dociekaniach nad tym niespokojnym okresem za swoją przewodniczkę Arendt obrała Różę Luksemburg. Dostrzegała w niej nie tylko teoretyczkę i praktyczkę specyficznej formy doświadczenia politycznego4, ale przede wszystkim przenikliwą ekonomistkę, która jako 1 H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, tłum. D. Grinberg, M. Szawiel, Warszawa 2008, s. 220. 2 Tamże, s. 219. 3 Tamże, s. 220. 4 Zadłużenie Arendt u Luksemburg w tym zakresie jest częściej rozpoznawane, zob. H. Arendt, Rosa Luxemburg, [w:] Men in Dark Times, New York 1970; T. Storlokken, Frauen in Finsteren Zeiten – Rosa Luxemburg und Hannah Arendt,
11
anzpraktyka cyteroet 6/2012
pierwsza z taką wyrazistością pokazała konsekwencje nadakumulacji i finansjeryzacji kapitalizmu5. Najważniejsze dzieło ekonomiczne Róży Luksemburg, Akumulacja kapitału: przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia imperializmu – pisane w chwili, gdy stary ład coraz mocniej chwiał się w posadach – zostało wydane niemalże w przeddzień I wojny światowej, w 1913 roku6. Nie przypadkiem fala wznowień i nowego zainteresowania książką Luksemburg przypada na pierwszą dekadę dwudziestego pierwszego wieku7 – w niemal sto lat od jej pierwszego wydania. Porównując kształt kapitalistycznego świata u początku dwudziestego stulecia z dzisiejszą sytuacją, spostrzeżemy zaskakujące podobieństwa: bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ) osiągnęły w 1913 roku 9% wartości światowej produkcji – a więc wielkość, do której zbliżono się ponownie dopiero w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku8. Również udział handlu zagranicznego w PKB największych krajów kapitalistycznych w 1993 roku był bardzo zbliżony do tego z 1913 roku9. Okazuje się więc, że globalizacja, jaką znamy z debat z lat dziewięćdziesiątych, nie była czymś bez precedensu w historii; specyficzne dla niej było przede wszystkim znaczące zwiększenie udziału i roli rynków finansowych w gospodarce10. Są jednak poważne przesłanki by – jak czyni to choćby Giovanni Arrighi – dopatrywać się pewnych analogii pomiędzy sfinansjeryzowanym kapitalizmem dnia dzisiejszego a kryzysem nadakumulacji opisywanym tak skrupulatnie przez Luksemburg w 1913 roku11. [w:] China endeckte Rosa Luxemburg, Berlin 2007; F. Moreault, Hannah Arendt, lectrice de Rosa Luxemburg, “Canadian Journal of Political Science/Revue canadienne de science politique” 2001, Vol. 34, No. 02. 5 Zob. H. Arendt, Rosa Luxemburg... 6 Na marginesie warto dodać, że możliwość rychłego wybuchu wojny Luksemburg prognozowała w ostatnim rozdziale swojej książki, poświęconym militaryzmowi jako sposobowi na rozwiązanie problemu nadprodukcji. 7 Zob. R. Luksemburg, The Accumulation of Capital, London, New York 2003; nowe wydanie polskie: Akumulacja kapitału: przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia imperializmu, tłum. J. Maliniak, Z. Kluza-Wołosiewicz, J. Nowacki, przedm. T. Kowalik, Warszawa 2011. 8 P. Bairoch, R. Kozul-Wright, Globalization Myths: Some Historical Reflections on Integration, Industrialization and Growth in the World Economy, UNCTAD Discussion Paper 1996, No. 13, s. 10. 9 P. Hirst, Global Market and the Possibilities of Governance, Paper presented at the Conference on Globalization and the New Inequality, University of Utrecht, November 20-22, 1996, s. 3-4. 10 S. Sassen, Losing Control?: Sovereignty in an Age of Globalization, New York 1996, s. 40. 11 G. Arrighi, The Long Twentieth Century, London-New York 1994; tegoż
anzpraktyka cyteroet 6/2012
12
W obydwu przypadkach możemy bez trudu zaobserwować podobne skutki tych procesów: wzmożenie łupieżczych praktyk kapitału (czy to w postaci utrzymującej się ciągle akumulacji pierwotnej12, czy też kolejnych cykli akumulacji przez wywłaszczenie13), niestabilność nastawionej na spekulację gospodarki14 czy instrumentalizowanie przez kapitalizm różnych odmian nacjonalizmu15. Nie musimy jednak zapatrywać się na te zjawiska w sposób podobny do proponowanego przez Arrighiego czy Fernanda Braudela, którzy z pewnym fatalizmem stwierdzają cykliczność przemian, jakim ulega świat kapitalistyczny. Być może nie jesteśmy skazani na formułę: wzrost potęgi dominującego państwa kapitalistycznego – uzyskanie przez nie przewagi na światowym rynku – nadakumulacja, ekspansja i spekulacja – destabilizacja – zmiana światowej hegemonii. Róża Luksemburg opisując pułapkę akumulacji kapitału, dostrzegała w rozwoju kapitalizmu raczej pewien proces, który wytwarza warunki swojego przyszłego zniesienia jako formy organizacji produkcji. Fatalistycznej, cyklicznej wizji przeciwstawiała specyficzny rodzaj optymistycznego, ale dalekiego od naiwności progresywizmu. Zdaniem Róży Luksemburg, potrzeba realizacji wartości dodatkowej zmusza kapitalizm do poszukiwania zbytu na rynkach niekapitalistycznych. Z drugiej jednak strony, konieczność kapitalizacji powoduje nieustanne wciąganie w obręb systemu jego niekapitalistycznego otoczenia – dokonuje się zatem proces internalizacji zewnętrza16. Dzieje się tym samym rzecz paradoksalna: kapitał podcina gałąź, na której sam siedzi. Bariery mogą być bowiem przekraczane tylko dopóty, dopóki możliwa jest postępująca ekspansja. „Zależność kapitału od zewnętrza, od jego niekapitalistycznego otoczenia, zaspokajająca potrzebę realizacji wartości dodatkowej” – słowami Michaela Hardta i Antonio Negriego – „pozostaje Globalization, State Sovereignty and the „Endless” Accumulation of Capital, [w:] The Ends of Globalization: Bringing Society Back In, red. D. Kalb [i in.], London 2000. 12 T. D. Wilson, Primitive Accumulation and the Labor Subsidies to Capitalism, “Review of Radical Political Economics” 2011, No. X. 13 D. Harvey, The New Imperialism, New York 2003. 14 J. Toporowski, Theories of Financial Disturbance: an Examination of Critical Theories of Finance from Adam Smith to the Present Day, Cheltenham 2005. 15 Zob. H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu; D. Harvey, Neoliberalizm: historia katastrofy, Warszawa 2008; J. Friedman, Globalization, Dis-integration, Re-organization: the Transformation of Violence, [w:] Globalization, the State, and Violence, red. J. Friedman, Walnut Creek 2003. 16 M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. M. Kołbaniuk, S. Ślósarski, Warszawa 2005, s. 245.
13
anzpraktyka cyteroet 6/2012
w sprzeczności z internalizacją niekapitalistycznego otoczenia, zaspokajającą potrzebę kapitalizacji owej zrealizowanej wartości dodatkowej”17. Należy jednak nieco ostudzić powyższy optymizm. Analiza historycznej trajektorii kapitalizmu pokazuje bowiem, że zdolność poszerzania tego niezbędnego zewnętrza, nie tylko poprzez ekspansję terytorialną, ale przede wszystkim utowarowienie kolejnych sfer życia i powtarzalne zawłaszczanie różnego rodzaju dóbr wspólnych (tak naturalnych, jak i trudniej poddających się grodzeniom elementów kulturowych) jest zaskakująco duża i dalece przekracza granice, o których myślała Luksemburg. Nietrudno wskazać też na pewne tendencje rozwojowe kapitalizmu, które autorka Akumulacji kapitału uważała za nieuchronnie prowadzące do jego implozji, a które okazały się możliwe do odwrócenia. Najbardziej spektakularnym przykładem może być przekonanie o konieczności sukcesywnego zmniejszania się płacy względnej. Tendencja ta, podsycająca nadzieję Luksemburg na rychłą rewolucję, w pewnym momencie nie tylko się zatrzymała, ale nawet na krótki czas odwróciła się. Po II wojnie światowej nie tylko płace realne, ale również udział płac w dochodzie narodowym w wielu państwach kapitalistycznych rósł. Ponowne spojrzenie na wiek dwudziesty zachęca do jeszcze innego ujęcia sprawy, które w ciekawym świetle stawia dorobek Luksemburg. Analiza dynamiki kapitalizmu od strony samego kapitału, uprawiana przez kolejne pokolenia marksistowskich teoretyków, nie uwzględnia w zasadzie walki klas jako siły wpływającej na targaną wstrząsami ewolucję kapitalizmu. Zadanie niedokończone przez Marksa (w nigdy nienapisanych, a jedynie planowanych tomach Kapitału) nie znalazło też pełnego rozwinięcia u Luksemburg. Trwająca kilkadziesiąt lat geograficzna i historyczna aberracja, jaką było (a gdzieniegdzie wciąż jest) zachodnie państwo dobrobytu, nie powstała w wyniku działania jakichś tajemnych sił albo „praw historycznych”. Państwo dobrobytu powstało i zniknęło (a może wciąż zanika) na skutek walki klasowej sensu largo. Długotrwałe i ciężkie walki społeczne ruchu robotniczego, a także realne istnienie alternatywy (choć z biegiem lat coraz mniej kuszącej) w postaci „komunistycznego” ZSRR i bloku wschodniego spowodowały przechylenie szali zwycięstwa na stronę klasy robotniczej. Świetnie zorganizowana walka klasowa, w połączeniu ze „straszakiem” z Moskwy, zmusiły kapitał do niespotykanych wcześniej w historii ustępstw. Te sukcesy nieco już jednak wyblakły. Walka klasowa prowadzona przez kapitał – wykorzystująca wszystkie dostępne narzędzia, takie jak np. postęp technolo-
17 Tamże, s. 247.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
14
giczny, geograficzne zróżnicowanie płac18 i przestrzenny podział pracy19, wytwarzanie nadwyżkowych populacji i rezerwowych armii pracy, eksternalizacja kosztów reprodukcji siły roboczej, wzmaganie horyzontalnej polaryzacji społecznej20 i przekierowywanie klasowego gniewu na czynniki kulturowe21 – zawróciła nas z powrotem na tory, którymi zmierzał kapitalizm w czasach Luksemburg22. Doskonale wiemy, że poszukiwanie łatwych historycznych analogii to zajęcie dobre dla gabinetowych konserwatystów. W ciągu stu lat, które minęły od wydania Akumulacji kapitału, świat znacznie się zmienił, a kapitalizm nie jest już taki jak kiedyś. Dlatego też bezmyślne podążanie za wskazówkami tej, bądź co bądź, wybitnej myślicielki, byłoby co najwyżej parodią radykalnej polityki i dość daleko odbiegałoby od ducha przenikającego pisma Luksemburg. Jednocześnie jednak uważamy, że zmagała się ona z podobnym rodzajem teoretycznego wyzwania i politycznego doświadczenia, które stały się obecnie również naszym udziałem. W pierwszym z tych aspektów dziedzictwo Róży Luksemburg jest przede wszystkim nieustającym punktem odniesienia dla badaczy kapitalistycznej akumulacji, ekspansji i wywłaszczenia. Może też stać się cennym impulsem w zakresie badania bariery popytu w rozwoju kapitalizmu, roli finansów w kapitalistycznej gospodarce, a także inspiracją dla teorii podkreślających rolę obiegu pieniężnego. W prezentowanym numerze zagadnienia te przybliżają teksty Massimo de Angelisa, Michaela Löwy’ego, Riccardo Bellofiorego, Marco Passarelli oraz Macieja Szlindera. Echa twierdzeń przedstawionych przed laty przez Luksemburg pobrzmiewają dziś również w dynamicznie rozwijanej krytycznej teorii neoliberalizmu. 18 Zob. M. Tomba, Zróżnicowanie wartości dodatkowej we współczesnych formach wyzysku, tłum. W. Marzec [w:] Wieczna radość: ekonomia polityczna społecznej kreatywności, red. zespół, Warszawa 2011. 19 D. Massey, Spatial Divisions of Labor: Social Structures and the Geography of Production, London-New York 1995. 20 J. Friedman, Globalization... 21 Zob. np. klasyczna analizę E. Blocha, Nonsynchronism and the Obligation to Its Dialectics, “New German Critique” 1977, No. 11; T. Frank, Co z tym Kansas: czyli opowieść o tym, jak konserwatyści zdobyli serce Ameryki, tłum. J. Kutyła, Warszawa 2008, D. Ost, Klęska „Solidarności”: gniew i polityka w postkomunistycznej Europie, tłum. H. Jankowska, Warszawa 2007. 22 Oczywiście neoliberalnej transformacji nie można zredukować do knowań ekonomistów z Mont Pelerin Society, zmowy kapitalistów czy nawet samoprzekształceń państw rozumianych jako „komitety wykonawcze burżuazji”, niemniej jednak obecny jest w niej aspekt odgórnej walki klasowej. Na temat istoty neoliberalizmu i jego historycznych trajektorii zob. np. debatę w bieżącym i poprzednim numerze „Praktyki Teoretycznej”.
15
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Ostatecznie teza o konieczności internalizacji niekapitalistycznego zewnętrza zdradza (niekoniecznie wprost) postawę obcą większości współczesnych ekonomistów – wrażliwość na kontekst kulturowy, uwarunkowania geograficzne oraz społeczno-polityczne trajektorie. Kapitalizm roku 1913 i ten o blisko wiek późniejszy są w tej samej mierze uzależnione od swoich „znaczących innych”. W prezentowanym numerze przypominają nam o tym Jamie Peck i Nik Theodore, autorzy jednej z ciekawszych odpowiedzi na opublikowany przez nas w poprzednim numerze artykuł Loïca Wacquanta. Drugie wspomniane pole naszego szczególnego zainteresowania to filozofia polityczna i teoria procesu rewolucyjnego. Chodzi nam tu przede wszystkim o próbę wyczytania z pism Róży Luksemburg świadectw zmagań z polityczną materią – zmagań, w których i my dzisiaj bierzemy udział. W jej dociekaniach nad polityczną mobilizacją, strajkiem masowym i mozolnym budowaniem podmiotu rewolucyjnej zmiany tkwi coś więcej niż tylko zapis teoretycznej samoświadomości autorki. Oczywiście nie można dziś bezpośrednio przywrócić tradycji ówczesnego myślenia; chodziłoby raczej o zrozumienie, że pozwala nam ona odkryć podstawowe doświadczenia, z których wyrasta. Pełen pasji i emocji, a momentami wstrząsający zapis zmagań rewolucyjnych prowadzonych przez przekonaną o konieczności radykalnej zmiany teoretyczkę i działaczkę daje poruszający wgląd w taką zmianę i możliwość jej współmyślenia. Stąd nasza decyzja o publikacji czterech tekstów Luksemburg niedostępnych dotychczas w języku polskim, będących zapisem poszukiwań strategii walki, a także archiwum gorących dni powstania spartakusowców, gdy – jak się przynajmniej wtedy wydawało – „historia mogła być inna”23. W radykalnej zmianie społecznej istotną rolę odgrywają różnego rodzaju podmioty polityczne łączące szeroki wachlarz demokratycznych postulatów. Dziś nie żywimy już przekonania, że ukształtują się one same z siebie, na mocy kryteriów ekonomicznych czy socjometrycznych. Róża Luksemburg zaś, bodaj jako pierwsza, dokonała błyskotliwej analizy kształtowania się rewolucyjnych podmiotowości oraz tożsamości politycznych w procesie samych walk i artykulacji różnorodnych żądań. Rozważania bohaterki tego numeru „Praktyki Teoretycznej” mogą być inspiracją dla dzisiejszej walki politycznej jako niezwykła – od strony teoretycznej i osobistej – analiza pewnej fenomenologii politycznej 23 Na temat subiektywnej historii alternatywnej działaczy robotniczych, którzy kreślą niezrealizowane „o włos” „uchronie” innej ścieżki historii zob. A. Portelli, The Death of Luigi Trastulli, and Other Stories: Form and Meaning in Oral History, Nowy Jork 1990.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
16
porażki, mozolnego przepracowywania kolejnych niepowodzeń, tak by stały się doświadczeniem możliwym do spożytkowania w toku przyszłych zmagań24. Tę problematykę podejmują teksty Piotra Laskowskiego, Wiktora Marca i Kamila Piskały. O znaczeniu, jakie dla dzisiejszej radykalnej lewicy ma postać Róży Luksemburg – traktowana nie jako martwy symbol, lecz jako inspirująca teoretyczka walki klas i demokracji radykalnej – świadczy doskonale seria wywiadów przeprowadzonych przez francuskiego socjologa Davida Muhlmanna z wybitnymi filozofami i ekonomistami. Dwa z nich publikujemy w niniejszym numerze. Są to rozmowy z Antonio Negrim oraz Michaelem Krätke, mało w Polsce znanym znakomitym ekonomistą marksistowskim i jednym z redaktorów MEGA2. Trzy kolejne rozmowy (z Michaelem Löwym, Danielem BensaÏdem i Isabel Loureiro) opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej. Wiele wskazuje na to, że dziś stoimy w punkcie zwrotnym procesu historycznego. Równie brzemiennym w skutki jak moment, w którym pisała Róża Luksemburg. Podobnie jak ona, w areszcie we Wronkach – po klęsce ruchu robotniczego, jaką była I wojna światowa, poparta niemal jednogłośnie przez partie socjaldemokratyczne poszczególnych państw – możemy czuć się bezsilni. Luksemburg nie była orędowniczką „myśli słabej”, rezygnacji i fatalizmu. Jej niezwykła wrażliwość na niesprawiedliwość świata popychała do działania wbrew niepowodzeniom, zmuszała do nieprzerwanej walki o zmianę sytuacji. W tym też leży sens lekcji zadanej nam przez autorkę Akumulacji kapitału. Wspomniana tymczasowa poprawa sytuacji pracowników i zuniwersalizowane świadczenia społeczne nie były efektem działania jakichś pozaziemskich sił, lecz zostały wywalczone przez ludzi, którzy świadomie tworzyli swoją historię. Wszystko, co mamy i kim jesteśmy, jest także ich zasługą. Dotychczasowe rewolucje były nieudane, ale być może to one właśnie przygotowują tę właściwą. Redakcja „Praktyki Teoretycznej” Cytowanie: Kapitał powraca, „Praktyka Teoretyczna” 2012, nr 6 http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/1.Wstep.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) 24 Więcej zob. L. Michaelis, Rosa Luxemburg on Disappointment and the Politics of Commitment, “European Journal of Political Theory” 2011, No. 10.
dziedzictwo . Rózy Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
18
Od redakcji Korpus stosunkowo łatwo dostępnych polskiemu czytelnikowi tekstów autorstwa Róży Luksemburg jest, mimo kilku cennych inicjatyw podjętych na tym polu, bardzo ograniczony. Obejmuje on jedynie niewielką część bogatej i wielowątkowej twórczości autorki Akumulacji kapitału, pomijając zupełnie – obok doraźnie pisanych artykułów publicystycznych – sporą ilość tekstów o dużym znaczeniu teoretycznym. Świadomi tej niedogodności, spotykającej polskich badaczy zajmujących się myślą Róży Luksemburg, publikujemy w niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej” tłumaczenia czterech artykułów napisanych przez nią dla niemieckich pism socjaldemokratycznych. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, jak nieznaczna jest to liczba (niepełna bibliografia tekstów Luksemburg obejmuje ok. 800 pozycji). Żywimy jednak nadzieję, że uda nam się w ten sposób zachęcić polskich badaczy do sięgania po mniej znane artykuły Luksemburg, zazwyczaj dostępne w niemieckich wydaniach jej pism lub też w archiwalnych egzemplarzach polskiej prasy socjaldemokratycznej przełomu wieków. Wierzymy, że będzie to też zachęta dla środowiska akademickiego do podjęcia starań nad polskojęzyczną edycją części spośród pozostałych pism Róży Luksemburg. Jak pierwszy zamieszczamy obszerny artykuł Teoria i praktyka opublikowany w „Die Neue Zeit” latem 1910 roku. Powstał on w okresie ożywionych dyskusji w łonie SPD na temat koncepcji strajku masowego; najważniejszymi uczestnikami polemiki byli: Karl Kautsky i właśnie Róża Luksemburg. Ich ówczesny spór oznaczał nie tylko koniec długoletniej przyjaźni, ale także faktyczny rozpad – dotychczas względnie jednolitej – grupy marksistowskich teoretyków w SPD. Spór „bliźniąt syjamskich” – jak nazywano, z racji podobieństwa poglądów, Kautsky’ego i Luksemburg – przerodził się w spór pomiędzy dwoma sposobami rozumienia marksizmu. Mimo że artykuł ten nosi wyraźne znamiona bieżącej polemiki wokół taktyki partii, to posiada też – jak sądzimy – niepoślednią wagę teoretyczną. Jest to bowiem całościowy, rozbudowany, choć formułowany w trybie polemicznej refutacji, wykład koncepcji strajku masowego i jego roli w strategii ruchu robotniczego. Zawarta w nim została wnikliwa analiza dynamiki strajku, typowe dla Luksemburg ujęcie procesu „kształcenia” mas w procesie walki; Luksemburg przedstawiła też tutaj ogólną logikę procesu rewolucyjnego, od pierwszych wystąpień strajkowych do ostatecznego przejęcia władzy. Na każdym z tych etapów, teoretycznie i praktycznie, strajk masowy w końcu stający się strajkiem generalnym odgrywa kluczową rolę. Luksemburg podejmuje też kwestię strategii politycznej
19
anzpraktyka cyteroet 6/2012
w zróżnicowanych kontekstach rozwojowych i zagadnienie znaczenia peryferyjnych konstelacji władzy (jak carat) jako laboratoriów walki proletariackiej. W niniejszym tłumaczeniu pominęliśmy część I oraz VI, które nie niosą istotnej treści teoretycznej i mają już wartość li tylko kronikarską wobec wspomnianych zaciekłych sporów partyjnych. Trzy kolejne artykuły stanowią przykład doraźnej, interwencyjnej publicystyki Róży Luksemburg. Łączy je specyficzny styl, typowy dla tej części jej twórczości – mieszanka zaangażowania i pasji, niezwykła siła retoryczna oraz szereg cennych intuicji teoretycznych. W Proletariuszce Luksemburg podejmuje próbę opisania pozycji kobiet w kapitalistycznym systemie produkcji, rysując jednocześnie drogę przyszłej emancypacji. Socjalizacja społeczeństwa to próba namysłu nad mechanizmami, które rządzić będą funkcjonowaniem społeczeństwa przyszłości. W ówczesnej tradycji marksistowskiej – bardzo mocno podkreślającej swój „antyutopijny” charakter – podobne próby podejmowane był niezwykle rzadko. Artykuł ten wydaje się tym cenniejszy, że Luksemburg poszukiwała rozwiązań, które mogłyby zostać wcielone niemal natychmiast w życie. W grudniu 1918 roku przekonanie o rychłej socjalizacji (to właśnie ta dwuznaczność – uspołecznienie i czynienie socjalistycznym pobrzmiewa w tytule) niemieckiej republiki posiadało pewne uzasadnienie. Wreszcie czwarty publikowany przez nas artykuł – Co robią przywódcy? To jeden z ostatnich tekstów Róży Luksemburg. Podejmuje centralny problem rewolucyjnej strategii pierwszej połowy dwudziestego wieku, czyli kwestię charakteru relacji między liderami partii socjalistycznych a masami. Luksemburg rozwija tutaj wątki silnie obecne w jej tekstach także wcześniej. Krytykuje partyjny centralizm, biurokratyzację związków zawodowych (szczególnie widoczną w Niemczech) i alienację „robotniczych” przywódców. Wierzyła, że w toku rewolucji dokona się spontanicznie i oddolnie proces odnowy i demokratyzacji ruchu robotniczego. Przy każdym artykule wskazano miejsce, w którym został pierwotnie opublikowany. Podstawę tłumaczenia stanowiło niemieckie wydanie pism Róży Luksemburg (R. Luxemburg, Gesammelte Werke, bd. 1-4, Berlin 1974). Przypisy redakcyjne oznaczono cyframi arabskimi, przypisy utworzone przez samą Luksemburg oznaczone zostały gwiazdkami. Cytowanie: Od redakcji, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/2.Odredakcji.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
}
Róz. a Luksemburg
Teoria i praktyka* Niniejszy artykuł jest elementem polemiki toczonej wokół koncepcji strajku masowego i możliwości wykorzystania tej „broni” w walce przeciwko rządom cesarskim w Niemczech. Róża Luksemburg dowodzi, że Karl Kautsky w sposób fałszywy przedstawia przebieg strajków masowych w carskiej Rosji, a także w sposób naiwny rozważa ewentualne szanse powodzenia strajku masowego w Niemczech. Luksemburg podkreśla spontaniczny i oddolny charakter wystąpień robotniczych. Strajk masowy stanowi zdaniem Luksemburg formę walki klasowej odpowiadającą poziomowi rozwoju europejskiego kapitalizmu; potwierdzać mają to licznie przytaczane przez nią przykłady wystąpień robotników w państwach Zachodu. Luksemburg dostrzega w stanowisku Kautsky’ego niespójność i skłonność do nieuzasadnionego przeceniania ewentualnych negatywnych skutków nieudanego strajku masowego. Jej zdaniem ofensywna taktyka i zaostrzanie walki klasowej jest znacznie skuteczniejszą metodą walki z kapitalizmem, niż pokojowa polityka proponowana przez kierownictwo socjaldemokracji, nastawiona na rozbudowę organizacji robotniczych, działalność związkową i oświatową – czyli na stopniowe „przygotowanie” przyszłej ostatecznej konfrontacji. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, strajk masowy, walka klas, Karl Kautsky, socjaldemokracja
* Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach „Die Neue Zeit” (Jahgr. XXVIII, bd. II, s. 564-578, 626-642).
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
22
II Przejdźmy teraz do kwestii strajku masowego. Aby wyjaśnić swoje nieoczekiwane stanowisko przeciwko zastosowaniu strajku masowego w ostatniej pruskiej kampanii wyborczej, towarzysz Kautsky stworzył teorię dwóch strategii – „strategii tłumienia” i „strategii wyczerpania” [Ermattungsstrategie]. Teraz natomiast towarzysz Kautsky idzie o krok dalej i buduje ad hoc nową teorię o warunkach politycznego strajku masowego w Rosji i Niemczech. Najpierw dostajemy ogólne uwagi na temat tego, jak kłopotliwe bywają historyczne przykłady, jak przy niedostatecznej ostrożności można byłoby znaleźć trafne dowody z historii na poparcie wszystkich strategii, metod, kierunków, instytucji i w ogóle wszystkich rzeczy na świecie. Uwagi te, które w swojej ogólności i rozciągłości są raczej nieszkodliwej natury, nabierają jednak mniej niewinnego charakteru, gdy dowiadujemy się, że ,,powoływanie się na rewolucyjne wzory”1 jest ,,szczególnie niebezpieczne”. Te ostrzeżenia, które przypominają swoim duchem raczej ojcowskie upomnienia towarzysza Frohma, skierowane są w szczególności przeciwko rosyjskiej rewolucji. Z tego wynika teoria, która ma nam ukazać i wyłuszczyć całkowite przeciwieństwo pomiędzy Rosją a Niemcami; fakt, że warunki dla strajku masowego są spełnione w Rosji, a w Niemczech nie. W Rosji mamy najsłabszy rząd na świecie, w Prusach najsilniejszy; w Rosji nieszczęsną wojnę przeciw małemu azjatyckiemu krajowi2, w Niemczech ,,blask niemal wieku ciągłych wygranych z największymi mocarstwami świata”3; w Rosji ekonomiczne zacofanie i chłopstwo, które do roku 1905 wierzyło w cara jak w Boga, w Niemczech największy rozwój ekonomiczny, w którym zcentralizowana władza zrzeszonych przedsiębiorców tłumi skrajnym terroryzmem masę robotniczą; w Rosji całkowity brak politycznych wolności, w Niemczech wolność polityczną, która dostarcza robotnikom wielorakich form protestu i walki ,,bez ryzyka”, co potwierdzają ,,zrzeszenia, zebrania, prasa, wybory każdego rodzaju”4. Wynik tych kontrastów jest następujący: w Rosji strajki były jedyną możliwą formą walki proletariuszy, dlatego same w sobie były już zwycięstwem, nawet jeżeli nie były zaplanowane i nie odnosiły skutku. Poza tym każdy strajk był sam w sobie działaniem politycznym, ponieważ 1 K. Kautsky, Eine neue Strategie, „Die Neue Zeit“, Jahrg. XXVIII, bd. II, s. 365. 2 Od lutego 1904 roku do września 1905 Rosja prowadziła wojnę z Japonią o panowanie na Dalekim Wschodzie. Spektakularna klęska wojsk rosyjskich w roku 1905 osłabiła carat i zaostrzyła rewolucyjny kryzys w całym państwie. 3 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 368.
Róz.a Luksemburg
23
anzpraktyka cyteroet 6/2012
strajki były zakazane, natomiast w Europie Zachodniej – tutaj rozciąga się schemat Niemiec na całą Europę Zachodnią – takie ,,amorficzne, prymitywne strajki”5 są już od dawna anachroniczne. Tutaj strajki są tylko po to, by wygrywać. Morał z tego wszystkiego jest taki, że długi rewolucyjny okres masowych strajków, w których działania ekonomiczne i polityczne, jak również strajki bojowe i demonstracyjne, wzajemnie się przeplatały i niezmiennie współgrały ze sobą, przedstawia specyficzny produkt rosyjskiego zacofania. W Europie Zachodniej, a szczególnie w Niemczech demonstracyjny strajk masowy na modłę rosyjską jest nad wyraz mało realny, a właściwie prawie niemożliwy, ,,nie pomimo, lecz właśnie z powodu pięćdziesięciolecia ruchu socjalistycznego”6. Polityczny strajk masowy może zostać zastosowany jako środek walki jedynie jako jednorazowe starcie na śmierć i życie, wtedy, gdy dla proletariatu stawką jest wygrać albo zginąć. Przy tym chcę tylko wspomnieć, że opis rosyjskich stosunków, który podaje towarzysz Kautsky, jest w najważniejszych punktach prawie całkowicie błędny. Na przykład rosyjskie chłopstwo nie zaczęło buntować się nagle w roku 1905, powstania chłopskie ciągną się od tak zwanego uwłaszczenia chłopów z roku 1861 – z przerwą pomiędzy 1885 a 1895 rokiem – przeplatając czerwoną nicią wewnętrzną historię Rosji, podobnie jak powstania przeciwko właścicielom majątków ziemskich i czynny opór przeciwko organom rządowym. To właśnie dlatego powstało znane pismo okólne ministra spraw wewnętrznych z roku 18987, które to postawiło całe rosyjskie chłopstwo w stan oblężenia. Nowe i wyjątkowe w roku 1905 było tylko to, że chroniczna rebelia mas chłopów nabrała pierwszy raz znaczenia politycznego i rewolucyjnego jako zjawisko towarzyszące i uzupełnienie rewolucyjnej oraz celowej akcji klasowej proletariatu miejskiego. Jeszcze bardziej, we wszystkich aspektach, ulega wypaczeniu pogląd towarzysza Kautsky’ego na główny punkt tej kwestii – akcję strajkową i strajk masowy rosyjskiego proletariatu. Wybujałą fantazją jest obraz chaotycznych ,,amorficznych, prymitywnych strajków” rosyjskich robotników, którzy protestują po prostu z powodu rozpaczy, aby tylko protestować, bez planu i celu, bez żądań i ,,określonych sukcesów”. Owe strajki rosyjskie z okresów rewolucyjnych przeforsowały bardzo znaczny wzrost płac, przede wszyst4 Tamże, s. 369. 5 Tamże. 6 Tamże, s. 370. 7 Carskie ministerstwo spraw wewnętrznych kierowane przez I. L. Goremykina postulowało w piśmie okólnym z 17 lipca 1898 roku przedsięwzięcie nadzwyczajnych środków w celu stłumienia chłopskich protestów.
Teoria i praktyka
Wybujałą fantazją jest obraz chaotycznych ,,amorficznych, prymitywnych strajków” rosyjskich robotników, którzy protestują po prostu z powodu rozpaczy, aby tylko protestować, bez planu i celu, bez żądań i ,,określonych sukcesów”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
24
kim jednak doprowadziły do skrócenia czasu pracy do dziesięciu, często do dziewięciu godzin, były w stanie utrzymywać w Petersburgu tygodniami ośmiogodzinny dzień pracy dzięki zaciekłym walkom, wywalczyły sobie prawo zrzeszania się nie tylko dla robotników, lecz także dla urzędników państwowych w kolei i na pocztach i – jak długo kontrrewolucja nie wzięła góry – broniły się przed wszystkimi atakami. Udało im się złamać pańskie prawo przedsiębiorców i stworzyć w wielu większych przedsiębiorstwach komitety robotnicze w celu uregulowania wszelkich warunków pracy. Stawiały sobie one za zadanie likwidację pracy akordowej i chałupniczej, pracy nocnej, kar w fabrykach, jak również ścisłe wprowadzenie niedzielnego wypoczynku. Te strajki, z których wykiełkowały w krótkim czasie obiecujące organizacje związków zawodowych w prawie każdej branży, z silnym zarządem, kasami, statusami i pokaźną prasą związkową, te strajki, z których zrodziło się odważne dzieło takie jak znana Petersburska Rada Delegatów Robotniczych8, powołana do jednoznacznego przewodnictwa całego ruchu w wielkim państwie – te rosyjskie strajki i strajki masowe były tak mało ,,amorficzne” i ,,prymitywne”, że mogłyby być raczej spokojnie porównane ze śmiałością, siłą solidarności klasowej, wytrwałością, osiągnięciami, postępowymi celami i sukcesami organizacyjnymi każdego ,,zachodnioeuropejskiego” ruchu związków zawodowych. Naturalnie większą część zdobyczy ekonomicznych stopniowo utracono po porażce rewolucji, wraz z osiągnięciami politycznymi. Jednak nie zmienia to oczywiście nic w charakterze strajku, dopóki rewolucja trwała. Nieinicjowane odgórnie (gemacht) i dlatego ,,bez planu”, ,,same z siebie” rozrastały się te konflikty ekonomiczne, częściowe i lokalne w każdym momencie, do ogólnych politycznych i rewolucyjnych strajków masowych, by potem wykiełkować z nich ponownie dzięki rewolucyjnej sytuacji i wysokiemu stopniowi solidarności klasowej w masach proletariuszy. Nieinicjowany odgórnie i cząstkowy pozostał także przebieg i ówczesny rezultat tej powszechnej akcji polityczno-rewolucyjnej, tak jak pozostaje wszędzie w masowych ruchach i burzliwych okresach. Jeżeli jednak chce się zmierzyć postępowy charakter strajku i ,,jego racjonalne przeprowadzenie” na podstawie niebezpośrednich sukcesów, jak to czyni towarzysz Kautsky, to okazuje się wtedy, że wielki okres strajków w Rosji w przeciągu kilku lat rewolucji uzyskał stosunkowo więcej gospodarczych i społeczno-politycznych zdobyczy niż niemiecki ruch zawodowy podczas 8 Podczas rosyjskiej rewolucji w 1905 roku w wielu miastach Rosji powstały rady delegatów robotniczych. Stanowiły one rewolucyjne organa władzy klasy robotniczej. Zdecydowaniem i rozmachem w działalności wyróżniała się w szczególności Petersburska Rada Delegatów Robotniczych.
Róz.a Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
25
czterech dekad swojego istnienia. To wszystko nie jest oczywiście wynikiem jakiegoś szczególnego bohaterstwa czy wyjątkowego kunsztu rosyjskiego proletariatu, lecz po prostu zalet kroku szturmowego okresu rewolucyjnego w porównaniu z powolnym chodem spokojnego rozwoju w ramach burżuazyjnego parlamentaryzmu. Jak to powiedział towarzysz Kautsky w swojej Rewolucji socjalnej, (wyd. 2, s. 63): Przeciw tej „rewolucyjnej romantyce” można jednak wysunąć pewien zarzut, który zresztą bywa podnoszony coraz częściej. Chodzi mianowicie o to, że stosunki w Rosji nie okazują się aż tak różne od tych panujących w Europie Zachodniej. To zróżnicowanie stosunków nie jest mi oczywiście obce, nie można jednak przesadzać. Najnowsza broszura naszej towarzyszki Luksemburg dowodzi jasno, że rosyjska klasa robotnicza nie stoi aż tak nisko i osiągnęła nie tak mało, jak potocznie przyjmujemy. Tak jak angielski robotnik musiał odwyknąć od spoglądania z góry na niemiecki proletariat jak na zapóźnionego kuzyna, tak my w Niemczech musimy zmienić nasz stosunek do [proletariatu] rosyjskiego.
I dalej: Angielscy robotnicy stoją pod względem politycznym niżej niż robotnicy najbardziej ekonomicznie zacofanego i politycznie zniewolonego państwa europejskiego: Rosji. Ich żywa świadomość rewolucyjna daje im wielką praktyczną siłę. Za to rezygnacja z rewolucji, ograniczenie się do bieżących interesów, tak zwana Realpolitik, unicestwiły ją w rzeczywistej polityce9.
Jednak pozostawmy na chwilę stosunki rosyjskie i zwróćmy się ku obrazowi stosunków prusko-niemieckich, jaki maluje towarzysz Kautsky. Dziwnym trafem dowiadujemy się i tutaj czegoś zadziwiającego. Do teraz było na przykład przywilejem junkierstwa w okolicach wschodniej Elby, aby żyć we wzniosłej świadomości, że Prusy posiadają ,,najmocniejszy rząd” współczesności. Jak natomiast miałaby socjaldemokracja dojść do tego, żeby uznać jakiś rząd w całej powadze jako ,,najsilniejszy”, skoro ,,nie jest niczym innym jak upiększonym parlamentarną formą, wymieszanym z feudalnymi przystawkami, kształtowanym przez burżuazję, wyciosanym biurokratycznie, chronionym przez policję militarnym despotyzmem”. Ciężko jest mi to pojąć. Żałosny jest obraz ,,gabinetu” Bethmanna Hollwega, rządu, który 9 K. Kautsky, Die Soziale Revolution, cz. 1: Sozialreform und soziale Revolution, Berlin 1907, s. 59, 63 [podstawą polskiego tłumaczenia Rewolucji socjalnej było wydanie pierwsze z roku 1902. Cytowane fragmenty pochodzą z części dodanej do wydania z 1907 roku – przyp. red.].
Teoria i praktyka
To wszystko nie jest oczywiście wynikiem jakiegoś szczególnego bohaterstwa czy wyjątkowego kunsztu rosyjskiego proletariatu, lecz po prostu zalet kroku szturmowego okresu rewolucyjnego w porównaniu z powolnym chodem spokojnego rozwoju w ramach burżuazyjnego parlamentaryzmu
anzpraktyka cyteroet 6/2012
26
jest doszczętnie reakcyjny, a przy tym bez planu, bez wizji polityki, pełen sługusów i biurokratów zamiast mężów stanu, o dziwacznym kursie zygzakowatym. Wewnątrz jest to pionek ordynarnej kliki junkrów i bezczelnych intryg dworskiego motłochu, w zagranicznej polityce pionek niepoczytalnych, samolubnych pułków, od kilku laty nędzny kamerdyner ,,najsłabszego rządu świata”, rosyjskiego caryzmu. Rząd ten oparty jest na armii, która składa się w olbrzymiej części z socjaldemokratów, o najgłupszym drylu niosącym najbardziej niesławne maltretowania żołnierzy na świecie – oto ,,najsilniejszy współczesny rząd”! W każdym razie jest to osobliwy przyczynek do materialistycznego pojmowania dziejów, które wywodzi ,,potęgę” rządu z jego zacofania, wrogości wobec kultury, ,,ślepego posłuszeństwa” i policyjnego ducha. Nawiasem mówiąc, zrobił towarzysz Kautsky coś jeszcze dla ,,najpotężniejszego rządu” i otoczył go ,,blaskiem wieku niezmiennych wygranych z najsilniejszymi mocarstwami świata”. W związkach weteranów do dziś wspominano tylko ,,chwalebne wyprawy zbrojne” z 1870 roku. Aby skonstruować swoje ,,stulecie” pruskiego blasku, wykorzystał towarzysz Kautsky oczywiście też bitwę pod Jeną, jak również wyprawę zbrojną Hunów do Chin10 z naszym Waldersee na czele oraz wygraną Trothy z hotentockimi kobietami i dziećmi na pustyni Kalahari. Jak jest to pięknie napisane w artykule towarzysza Kautsky’ego Die Situation des Reiches [Sytuacja Rzeszy] w grudniu 1906, na zakończenie długiego i szczegółowego opisu: Porównując znakomitą sytuację zewnętrzną Rzeszy u jej początków z sytuacją obecną trzeba wspomnieć, że jeszcze nigdy nie została zaprzepaszczona tak szybko wspaniała spuścizna władzy i prestiżu…, nigdy od swojego powstania pozycja Rzeszy Niemieckiej nie była na świecie tak słaba. A rząd niemiecki nigdy nie igrał z ogniem tak bezmyślnie i kapryśnie jak w ostatnim czasie*.
Wtedy jednak chodziło głównie o zarysowanie doskonałego zwycięstwa wyborczego, którego oczekiwano 1907 roku11, i potężnych katastrof, które miałyby wedle towarzysza Kautsky’ego wyniknąć z tego z taką samą 10 W 1899 roku wybuchło antyimperialistyczne powstanie ludowe (tzw. powstanie bokserów) w Północnych Chinach. Zostało ono brutalnie stłumione w roku 1900 przez zjednoczone wojska ośmiu państw pod dowództwem niemieckiego generała Alfreda von Waldersee. Chiny zostały zmuszone do płacenia wysokich kontrybucji i zgody na założenie bazy dla armii interwencyjnej. Wkroczenie oddziałów niemieckich określano wówczas „wyprawą zbrojną Hunów”. * „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXV, bd. I, s. 427. 11 Wybory do Reichstagu (znane jako „wybory hotentockie”) odbyły się 25 stycznia i 3 lutego. Socjaldemokracja zdołała zwiększyć absolutną liczbę uzyskanych
Róz.a Luksemburg
27
anzpraktyka cyteroet 6/2012
koniecznością, z którą teraz urzeczywistnił je po następnych wyborach do Reichstagu. Z drugiej strony konstruuje towarzysz Kautsky politykę strajkową na podstawie opisu ekonomicznych i politycznych stosunków Niemiec i Europy Zachodniej, które są – przymierzając do rzeczywistości – po prostu zaskakującą fantazją. ,,Do strajku”, zapewnia nas towarzysz Kautsky, ,,chwyta się robotnik w Niemczech – i w Europie Zachodniej w ogóle – tylko jako środka do walki, gdy ma perspektywę, aby osiągnąć przez to konkretne zdobycze. Jeżeli nie następują sukcesy, to znaczy, że strajk minął się z celem”12. Przez to odkrycie towarzysz Kautsky wydał srogi wyrok na praktykę niemieckich i ,,zachodnioeuropejskich” związków zawodowych. Bo co ukazuje nam na przykład statystyka strajku w Niemczech? Z 19 766 strajków, które mieliśmy w sumie od 1890 do 1908 roku, jedna czwarta (25,2 procent) nie przyniosła żadnych zdobyczy, prawie kolejna jedna czwarta (22,5 procent) zakończyła się tylko częściowo sukcesem, a mniej niż połowa (49,5 procent) była całkowicie skuteczna*. Równie skrajnie zaprzecza ta statystyka teorii towarzysza Kautsky’ego, według której na skutek potężnego rozwoju organizacji robotniczych jak i organizacji przedsiębiorców ,,walki pomiędzy tymi organizacjami są coraz bardziej scentralizowane i skoncentrowane”, i dlatego są one ,,coraz rzadsze”13. W dziesięcioleciu od 1890 do 1899 roku mieliśmy w Niemczech w sumie 3772 strajków i lokautów; w przeciągu dziewięciu lat w latach 1900-1908, w okresie największego wzrostu zarówno związków przedsiębiorców, jak związków zawodowych – 15 994. Strajki nie są ,,coraz rzadsze”, lecz stały się raczej w ostatnim dziesięcioleciu czterokrotnie liczniejsze, przy czym w poprzedniej dekadzie uczestniczyło w nich 425 142 robotników, w ostatnich dziewięciu latach zaś 1 709 415, znów czterokrotnie więcej. Średnio wychodzi więc taka sama liczba na strajk. Wedle schematu towarzysza Kautsky’ego jedna czwarta do połowy wszystkich związkowych walk w Niemczech ,,mija się z celem”. Każdy związkowy agitator jest świadomy, że ,,określony sukces” w postaci materialnych zdobyczy nie jest i nie może być jedynym celem czy jedynym decydującym punktem widzenia w walkach ekonomicznych, a także, że głosów z 3 milionów w roku 1903 do prawie 3,3 miliona w 1907. Na skutek nieproporcjonalnego podziału okręgów wyborczych oraz sojuszu partii burżuazyjnych otrzymała ona tylko 43 mandaty, czyli o 40 mniej niż cztery lata wcześniej. Wynik wyborów dość powszechnie zinterpretowano jako porażkę socjaldemokracji. 12 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 369. * „Correspondenzblatt der Generalkommission der Gewerkschaften Deutschlands” 1909, Nr. 7. Statistische Beilage. 13 Tamże, s. 372.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Zwłaszcza w szczególnie niedorozwiniętych miejscowościach i w niełatwych do organizowania gałęziach przemysłu takie ,,bezskuteczne” i ,,nierozważne” strajki wciąż najczęściej tworzą fundamenty dla organizacji związków zawodowych
28
organizacje związków zawodowych ,,w Europie Zachodniej” raczej wchodzą co rusz w sytuację bez wyjścia, która zmusza do podjęcia walki bez wielkich widoków na ,,określony sukces”. Ukazuje to statystyka czysto obronnych strajków, spośród których w ostatnich 19 latach w samych Niemczech całe 32,5 procent przebiegało całkowicie bezskutecznie. Jednak fakt, że te ,,bezsukcesowe” strajki nie tylko nie ,,minęły się z celem”, lecz że są one bezpośrednim warunkiem obrony życia robotników, podtrzymania energii walki w klasie robotniczej, prowadzone są w celu utrudnienia przyszłych nowych ataków związku przedsiębiorców – to należy do najbardziej podstawowych elementów praktyki niemieckich związków zawodowych. Powszechnie wiadomo, że poza ,,określonym sukcesem” w zakresie zdobyczy materialnych, a także bez tego sukcesu strajki w ,,Europie Zachodniej” mają największe znaczenie jako punkt wyjścia do budowy związkowej organizacji. Zwłaszcza w szczególnie niedorozwiniętych miejscowościach i w niełatwych do organizowania gałęziach przemysłu takie ,,bezskuteczne” i ,,nierozważne” strajki wciąż najczęściej tworzą fundamenty dla organizacji związków zawodowych. Historia walk i cierpień robotników zakładów włókienniczych w Vogtlandzie, której najbardziej znany rozdział tworzy wielki strajk w Crimmitschau, jest wyjątkowym dowodem tej tezy. Z tą ,,strategią’’, którą właśnie obmyślił towarzysz Kautsky, nie da się przeprowadzić nie tylko wielkiej politycznej akcji, ale nawet zbudować zwykłego ruchu związkowego. Powyższy schemat dla ,,zachodnioeuropejskich” strajków ma jeszcze jedną lukę, dokładnie w punkcie, w którym walka ekonomiczna zaczyna mieć znaczenie w kwestii strajków masowych, a więc w naszym właściwym temacie. Ten schemat wyklucza mianowicie fakt, że właśnie ,,w Europie Zachodniej” im dłużej, tym więcej potężnych strajków wybucha bez dużego ,,planu”, jak żywiołowa wichura, w tych dziedzinach, gdzie wielka wyzyskiwana masa proletariuszy konfrontuje się ze skoncentrowaną władzą kapitału lub kapitalistycznym państwem. Strajki te nie będą ,,rzadsze”, tylko coraz częstsze, a większość z nich przebiegać będzie bez ,,określonych sukcesów”. Mimo to lub właśnie dlatego strajki takie mają większe znaczenie niż eksplozje głębokiej wewnętrznej sprzeczności, które bezpośrednio rzutują na sferę polityki. Do tej grupy należą okresowe ogromne strajki górników w Niemczech, w Anglii, we Francji, w Ameryce, a także spontaniczne strajki masowe robotników rolnych, jakie miały miejsce we Włoszech, Galicji, poza tym strajki masowe pracowników kolei, które wkrótce wybuchną to w tym, to w tamtym kraju. Jak to zostało powiedziane w znakomitym artykule towarzysza Kautsky’go Die Lehren des Bergarbeiterstreiks, dotyczącym wydarzeń w zagłębiu Ruhry w roku 1905:
Róz.a Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
29
Na tej drodze można osiągnąć jeszcze znaczne sukcesy dla górnictwa. Strajk przeciwko właścicielom kopalni stał się bezcelowy; strajk musi zostać określony z góry jako polityczny, jego żądania i taktyka musi zostać tak skalkulowana, aby mógł on wspomóc walkę o ustawodawstwo… Ta nowa związkowa taktyka – kontynuuje towarzysz Kautsky – taktyka strajku politycznego i połączenia związkowego i politycznego działania, jest jedyną możliwością jaka pozostała górnikom, jest w ogóle jedyną, która może ożywić działania związkowe i polityczne, i nadać im większą siłę rażenia.
Mogłoby się zdawać, że pod określeniem ,,polityczna akcja” chodzi być może tylko o akcję parlamentarną, a nie polityczne strajki masowe. Towarzysz Kautsky rozwiewa wszelkie wątpliwości poprzez dosadne stwierdzenie: Wielkie i decydujące akcje walczącego proletariatu toczą się w coraz większym stopniu dzięki różnym rodzajom strajku politycznego. Praktyka kroczy szybciej naprzód niż teoria. Podczas gdy my dyskutujemy o strajku politycznym i szukamy dlań teoretycznego sformułowania i uzasadnienia, rozpalają się spontanicznie, przez samozapłon mas, wielkie polityczne strajki masowe – albo też każdy strajk masowy staje się politycznym działaniem, każda wielka polityczna próba sił przeradza się w strajk masowy, czy to u górników, czy pomiędzy rosyjskimi proletariuszami, robotnikami rolnymi i pracownikami kolei we Włoszech itd.*
Tak pisał towarzysz Kautsky 11 marca 1905 roku. Połączyliśmy ,,samozapłon mas” i związkowe przywództwo, walki ekonomiczne i polityczne, strajki masowe i rewolucje, Rosję i Europę Zachodnią w pięknym rozgardiaszu, wszystkie rubryki schematu rozmyły się w żywotnym splocie wielkiego okresu gwałtownych społecznych ataków.
Zdaje się, że ,,teoria” nie tylko ,,kroczy” wolniej niż praktyka, lecz niestety fika koziołki niekiedy także do tyłu.
III Sprawdziliśmy krótko, jak do rzeczywistości ma się najnowsza teoria towarzysza Kautsky’ego o Rosji i Europie Zachodniej. Najistotniejsza w tym najnowszym dziele jest ogólna tendencja do ostrego przeciwstawiania rewolucyjnej Rosji i parlamentarnej „Europy Zachodniej” oraz przedstawianie znaczącej roli, jaką w rosyjskiej rewolucji odgrywały masowe strajki, jako efektu ekonomicznego i politycznego zacofania Rosji. * „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXIII, bd. I, s. 780-781.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
30
Stało się jednak coś nieprzyjemnego i towarzysz Kautsky udowodnił o wiele za dużo. W tym przypadku trochę mniej znaczyłoby znacznie więcej. Przede wszystkim, towarzysz Kautsky nie zauważył, że obecna teoria niweczy jego wcześniejszą teorię o „strategii wyczerpania”. Podstawę „strategii wyczerpania” stanowiły nadchodzące wybory do Reichstagu14. Mój niewybaczalny błąd polegał na tym, że uważałam masowe strajki za wskazane, już w czasie obecnych walk o prawa wyborcze w Prusach15. Towarzysz Kautsky natomiast uznał, że dopiero nasze zdecydowane zwycięstwo w wyborach do Reichstagu w przyszłym roku stworzy „zupełnie nową sytuację”, która może wymagać masowych strajków. Teraz jednak towarzysz Kautsky z godną pozazdroszczenia jasnością udowodnił, że w całych Niemczech, ba, w całej Europie Zachodniej, nie zostały spełnione warunki do zaistnieniu masowych strajków. „Na skutek półwiecza ruchu socjalistycznego, socjaldemokratycznej organizacji oraz politycznej wolności” nawet zwyczajne, demonstracyjne strajki masowe nie mogłyby przybrać takiej siły i miałyby być niemożliwe na skalę taką jak rosyjskie. Jeśli tak jest, to szanse na masowe strajki po wyborach do Reichstagu są raczej marne. Jasne jest, że wszystkie warunki, uniemożliwiające w Niemczech masowe strajki: cieszący się dużym uznaniem, najsilniejszy współczesny rząd, ślepe posłuszeństwo urzędników państwowych, nieugięta siła związku przedsiębiorców oraz polityczna izolacja proletariatu: wszystkie to nie zniknie nagle w przeciągu roku. Jeśli powody, które przemawiają przeciwko masowym strajkom politycznym, nie zależą od chwilowej sytuacji, tak jak chciała tego jeszcze „strategia wyczerpania”, lecz po prostu od rezultatów „półwiecza socjalistycznego oświecenia i politycznej wolności”, a przez to od wysokiego poziomu rozwoju ekonomicznego i politycznego życia „Europy Zachodniej”, to okazuje się, że oczekiwanie do przyszłego roku po wyborach na masowe strajki jest niczym więcej niż skromnym listkiem figowym „strategii wyczerpania”. Jedyne zatem jej przesłanie polega na rekomendacji wyborów do Reichstagu. W mojej pierwszej 14 Wybory do Reichstagu odbyły się 12 stycznia 1912 roku. Socjaldemokraci uzyskali w nich 110 miejsc (67 więcej niż w 1907 roku), co pozwoliło im stać się najsilniejszą frakcją parlamentu. 15 Mowa o wprowadzonym w 1849 roku przez Fryderyka Wilhelma IV Hohenzollerna, a zniesionym w roku 1918 kurialnym prawie wyborczym, zgodnie z którym mężczyźni powyżej 24 roku życia, w zależności od wysokości odprowadzonego podatku, byli przyporządkowani do jednej z trzech kurii wyborczych. Prawo to doprowadziło np. do tego, że podczas wyborów w 1913 roku siła głosu osoby należącej do kilku procent najbogatszych obywateli (I kurii) była ponad dziesięciokrotnie większa od siły głosu obywatela przypisanego do III kurii.
Róz.a Luksemburg
31
anzpraktyka cyteroet 6/2012
odpowiedzi16 próbowałam wyjaśnić, że „strategia wyczerpania” zmierza w rzeczywistości do „niczego-innego-niż-parlamentaryzm” [Nichtsalsparlamentarismus]. Towarzysz Kautsky potwierdził to teraz swoimi teoretycznymi wynurzeniami. Mało tego, towarzysz Kautsky przesunął wprawdzie w czasie masowe akcje do zakończenia wyborów do Reichstagu, musiał jednak równocześnie przyznać, że w obecnej sytuacji masowy strajk polityczny może stać się niezbędny „w każdej chwili”, ponieważ jeszcze nigdy od czasu powstania Rzeszy Niemieckiej społeczne, polityczne i międzynarodowe napięcia „nie były tak wielkie jak teraz”17. Jeśli jednak ogólne warunki społeczne, historyczny stopień dojrzałości „Europy Zachodniej” sprawiają, że zwłaszcza w Niemczech niemożliwe stają się masowe akcje protestacyjne, to jak może do nich dojść „w każdej chwili”? Brutalna prowokacja policji czy rozlew krwi podczas demonstracji mogą wzmóc znacznie wzburzenie mas oraz zaostrzyć sytuację, jednak widocznie nie mogą stanowić „ostatecznego powodu” nagłej, radykalnej zmiany gospodarczej i politycznej struktury Niemiec. Towarzysz Kautsky udowodnił jednak jeszcze jedną niepotrzebną rzecz. Jeśli ogólne gospodarcze oraz polityczne warunki w Niemczech nie pozwalają na podobne do rosyjskich masowe akcje protestacyjne, a rozszerzenie masowych strajków mających miejsce podczas rosyjskiej rewolucji jest wynikiem specyficznego rosyjskiego zacofania, to stawia to pod znakiem zapytania nie tylko wykorzystanie masowych protestów w pruskiej walce o prawa wyborcze, lecz również postanowienia z Jeny. Do tej pory uchwała zjazdu partii w Jenie18 była zarówno w kraju, jak i zagranicą traktowana jako bardzo istotna deklaracja, ponieważ oficjalnie z arsenału rosyjskiej rewolucji zapożyczyła strajk masowy jako środek walki politycznej i włączyła go w taktykę niemieckiej socjaldemokracji. Oczywiście uchwałę tę sformułowano tak, i przez niektórych została wyłącznie w ten sposób zinterpretowana, jakby socjaldemokracja ogłosiła, że jest gotowa uciec się do masowych strajków wyłącznie w przypadku ograniczenia praw wyborczych. W każdym razie towarzysz Kautsky nie
16 R. Luksemburg, Strategia wyczerpania czy walka?, [w:] R. Luksemburg, Wybór pism, t. 2, Warszawa 1959. 17 K. Kautsky, Was nun?, „Die Neue Zeit”, Jahgr. XXVIII, bd. II, s. 80. 18 Podjęta podczas zjazdu partii, trwającego od 17 do 23 września 1905 roku w Jenie, rezolucja określała powszechne wykorzystanie masowego przerwania pracy jako jeden z najbardziej skutecznych środków walki klasy robotniczej. Rezolucja ograniczała jednak sięgnięcie po masowy strajk polityczny wyłącznie do działania w obronie prawa wyborczego oraz prawa do zrzeszania się.
Teoria i praktyka
Jeśli jednak ogólne warunki społeczne, historyczny stopień dojrzałości „Europy Zachodniej” sprawiają, że zwłaszcza w Niemczech niemożliwe stają się masowe akcje protestacyjne, to jak może do nich dojść „w każdej chwili”?
anzpraktyka cyteroet 6/2012
32
należał wcześniej do tych formalistów, ponieważ już w roku 1904 pisze wyraźnie: „Jeśli rozważymy przykład Belgii, to przekonamy się, jak fatalnym błędem dla Niemiec byłoby ustalenie konkretnej daty rozpoczęcia politycznego strajku, np. w przypadku ograniczenia obecnych praw wyborczych [podkreślenie – RL]”*. Podstawowym znaczeniem treści uchwały z Jeny jest w rzeczywistości nie owa formalistyczna „wykładnia”, lecz fakt, że niemiecka socjaldemokracja zasadniczo zaakceptowała naukę płynącą z przykładu rosyjskiej rewolucji. Duch rosyjskiej rewolucji opanował zjazd naszej partii w Jenie. Kiedy teraz towarzysz Kautsky rolę, jaką odegrał masowy strajk w rosyjskiej rewolucji, wywodzi z rosyjskiego zacofania, a rewolucyjną Rosję przeciwstawia parlamentarnej „Europie Zachodniej”, kiedy wyraźnie ostrzega przed przykładami i metodami rewolucji, kiedy aluzyjnie winę za porażkę proletariatu w rosyjskiej rewolucji przypisuje spektakularnemu, masowemu strajkowi, który „ostatecznie musiał wycieńczyć” proletariat – słowem – kiedy towarzysz Kautsky jasno i wyraźnie stwierdza: „jakby nie było, do niemieckiej sytuacji w żadnym wypadku nie pasuje schemat rosyjskich masowych strajków, czy to tych sprzed, czy z czasu rewolucji”19, to w tej sytuacji, gdy niemiecka socjaldemokracja dopiero co oficjalnie przyjęła za rosyjską rewolucją masowy strajk jako środek walki, jego postawa jawi się jako niepojęty błąd. Obecna teoria towarzysza Kautsky’ego to ogólnie rzecz biorąc okrutnie dogłębna rewizja uchwały z Jeny. Towarzysz Kautsky, aby usprawiedliwić jedno tylko swoje błędne stanowisko wobec kampanii o prawa wyborcze w Prusach, krok po kroku rezygnuje z wynikającej z rosyjskiej rewolucji lekcji dla niemieckiego i zachodnioeuropejskiego proletariatu, lekcji będącej najważniejszym w ciągu ostatniego dziesięciolecia rozszerzeniem i wzbogaceniem proletariackiej taktyki.
IV ** W świetle konsekwencji, które wynikają z najnowszej teorii towarzysza Kautsky’ego, wychodzi wyraźnie na jaw, że sama teoria jest z gruntu * K. Kautsky, Allerhand Revolutionäres, „Die Neue Zeit“, Jahrg. XXII, bd. I, s. 736 19 Tegoż, Eine neue Strategie, s. 374. ** W równym stopniu bezpodstawny, co ostry atak redakcji „Die Neue Zeit” zawarty w ostatnim numerze, jak i twierdzenie, że mój artykuł „może w obecnej sytuacji jedynie zaszkodzić sprawie proletariatu”, skłoniły mnie do napisania następującej odpowiedzi:
Róz.a Luksemburg
33
anzpraktyka cyteroet 6/2012
fałszywa. Wywodzenie bezprecedensowych w historii współczesnej walki klas masowych strajków rosyjskiego proletariatu z zacofania Rosji, to innymi słowy tłumaczenie nadzwyczajnego znaczenia, kierowniczej roli miejskiego wielkoprzemysłowego proletariatu w rosyjskiej rewolucji poprzez „zacofanie” Rosji, a zatem stawianie sprawy na głowie. To nie ekonomiczny ciemnogród, ale właśnie wysoki rozwój kapitalizmu, rozwój nowoczesnego przemysłu i środków transportu w Rosji, umożliwił i dał 1. Z całym zdecydowaniem odrzucam twierdzenie redakcji, że w poniższej dyskusji chodzi o „moje osobiste sprawy”, które mi wydają się „tak potwornie ważne”. Kwestia pruskiej walki o prawo do głosu oraz stosowanej w niej taktyki nie jest „moją” sprawą, ale sprawą niemieckiego ruchu socjaldemokratycznego. 2. Kwestia prawa do głosu jest w porządku obrad zjazdu partyjnego w Magdeburgu. Nie wypadła ona również z porządku obrad po zajściach w Badenii. Obowiązkiem prasy partyjnej, a w pierwszej kolejności obowiązkiem organu teoretycznego partii, jest przygotowanie debaty podczas zjazdu poprzez wszechstronne rozpatrzenie i wyjaśnienie kwestii. 3. Oskarżenie, jakoby rozniecam „konflikt we własnym obozie marksizmu”, jest bezpodstawne. Marksizm nie jest jakąś kliką, w której konieczne byłoby tuszowanie przed światem różnicy zdań w rzeczowych kwestiach. Marksizm jest wielkim duchowym ruchem, który nie może być identyfikowany z kilkoma ludźmi. Jest światopoglądem, który rośnie w siłę wraz z wolną i otwartą wymianą idei, a która chroni go przed skostnieniem. 4. Wyjaśnienie redakcji, jakoby mój artykuł stawiał sobie za „zadanie zdyskredytować zarząd partii, Vorwärts, i w ogóle wszystko”, zmierza do stwierdzenia, że ten, kto krytykuje partyjne organy i prowadzoną przez nie politykę, ten może mieć tylko i wyłącznie zamiar je zdyskredytować. To jest dosłownie ten sam argument, którym jeszcze do tej pory przywódcy związkowi próbują odpierać każdą krytykę polityki związkowej, szczególnie krytykę redaktorów „Die Neue Zeit”. Redakcja organu teoretycznego partii powinna być ostatnią, która odwołuje się do partii w obliczu najmniejszych podejrzeń krytyki w obrębie partii, również wtedy, gdy sama staje się obiektem krytyki. 5. Przerwanie przez redakcję dyskusji na temat pruskiej walki o prawo do głosowanie ze względu na badeńskie głosowanie na temat budżetu oznacza, że odkładamy na nieokreślony bliżej czas kwestię walki przeciwko burżuazyjnemu przeciwnikowi i skupiamy się na walce we własnych szeregach. W partii od dziesiątków lat panuje oportunizm. Tylko tym można wyjaśnić sytuację, w której wszelka prawdziwa debata na temat taktyki, problemów dalszego rozwoju socjaldemokratycznych sposobów walki została odwieszona na kołek, co bardzo podoba się naszym rewizjonistom, płatającym coraz to nowe figle. Tej nieznośnej wrzawie sprzeciwia się również we własnych słowach w innym tekście sama redakcja. Sytuacja w Badenii musi zostać rozwiązana energicznie i konsekwentnie. W tym samym numerze „Die Neue Zeit” czytamy w artykule towarzysza Mehringa: „ten epizod nie powinien odebrać partii bojowego ducha. Jak wypowiadała się do tej pory partyjna prasa, wypadki potoczyły się z takim samym wzniosłym spokojem, z którym Engels słuchał gdakania »Kantonu Badenii«”. Życzę redakcji „Die Neue Zeit” tego samego „bojowego ducha” i tego samego „wzniosłego spokoju” – Róża Luksemburg.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
34
grunt pod owe spektakularne strajki masowe. [Stało się tak] ponieważ miejski proletariat w Rosji jest tak liczny, skupiony w wielkich centrach przemysłowych, przenikniony duchem świadomości klasowej. Tylko dlatego, że sprzeczności kapitalizmu są tak wyraźne, walka o polityczną wolność może być prowadzona właśnie przez ten proletariat w tak gwałtowny sposób. Nie może to być walka (zgodnie z liberalną receptą) o rozwiązania konstytucyjne, ale musi to być prawdziwa walka klas w całej jej rozciągłości, w której stawką są tak ekonomiczne, jak i polityczne interesy robotników. Walka przeciwko kapitałowi, jak i przeciwko caratowi, walka tak o ośmiogodzinny dzień pracy, jak i o demokratyczną konstytucję. Tylko ze względu na to, że kapitalistyczny przemysł, jak i powiązane z nim nowoczesne środki transportu, stały się gospodarczą podstawą funkcjonowania państwa, masowe strajki proletariatu w Rosji mogły osiągnąć tak wstrząsające i znaczące rezultaty pozwalające rewolucji świętować zwycięstwo, a ostatecznie ulec i zamilknąć. Nie znajduję obecnie lepszych słów dla opisania obecnego momentu, niż te, które wypowiedziałam w moim tekście na temat strajku masowego z roku 1906: Widzieliśmy – pisałam – że strajk masowy w Rosji to nie jakiś sztuczny produkt zamierzonej taktyki socjaldemokracji, lecz naturalne zjawisko historyczne wyrosłe na gruncie obecnej rewolucji. Jakież to są te momenty, które zrodziły w Rosji ową nową formę rewolucji? Najbliższym zadaniem rewolucji rosyjskiej jest zniesienie absolutyzmu i utworzenie współczesnego konstytucyjnego państwa burżuazyjno-parlamentarnego. Formalnie jest to zupełnie to samo zadanie, jakie stało w Niemczech przed rewolucją marcową i we Francji przed wielką rewolucją końca osiemnastego wieku. Jednakże stosunki i środowisko historyczne, w którym odbyły się te formalnie analogiczne rewolucje, różnią się z gruntu od stosunków panujących w dzisiejszej Rosji. Decydująca jest tu okoliczność, iż tamte burżuazyjne rewolucje na Zachodzie dzieli od obecnej burżuazyjnej rewolucji na Wschodzie cały cykl rozwoju kapitalistycznego. Objął on nie tylko kraje zachodnioeuropejskie, lecz również absolutystyczną Rosję. Wielki przemysł wraz ze wszystkimi swymi konsekwencjami, ze współczesnym podziałem klasowym, z ostrymi kontrastami społecznymi, życiem wielkomiejskim i współczesnym proletariatem stał się w Rosji panującą, tj. decydującą jeśli chodzi o rozwój społeczny, formą produkcji. Z tego wynikła jednak ta zdumiewająca, pełna sprzeczności sytuacja historyczna, w której rewolucji, będącej ze względu na jej formalne zadania rewolucją burżuazyjną, dokonuje przede wszystkim klasowo uświadomiony proletariat nowoczesny i że odbywa się ona w środowisku międzynarodowym, stojącym pod znakiem upadku demokracji burżuazyjnej. Nie burżuazja jest obecnie przo-
Róz.a Luksemburg
35
anzpraktyka cyteroet 6/2012
dującym elementem rewolucyjnym, jak to było w poprzednich rewolucjach na Zachodzie, kiedy masy proletariackie, rozproszone wśród drobnomieszczaństwa, służyły burżuazji w roli zastępów żołnierskich. Teraz przeciwnie – przodującym i napędowym elementem jest klasowo uświadomiony proletariat, podczas gdy warstwy wielkoburżuazyjne są bądź wprost kontrrewolucyjne, bądź w słabym stopniu liberalne, a tylko drobnomieszczaństwo wiejskie i miejska inteligencja drobnomieszczańska nastrojone są zdecydowanie opozycyjnie, a nawet wręcz rewolucyjnie. Proletariat rosyjski natomiast, który w ten sposób powołany jest do odegrania kierowniczej roli w rewolucji burżuazyjnej, przystępuje do walki wolny od wszelkich iluzji co do demokracji burżuazyjnej, lecz za to z silnie rozwiniętą świadomością własnych specyficznych interesów klasowych w warunkach silnie zaostrzonych przeciwieństw między kapitałem a pracą. Ten pełen sprzeczności stosunek znajduje swój wyraz w fakcie, że w tej formalnie burżuazyjnej rewolucji przeciwieństwo między proletariatem a społeczeństwem burżuazyjnym zaczyna górować nad przeciwieństwem między społeczeństwem burżuazyjnym a absolutyzmem; że walka proletariatu z jednakową siłą zwraca się równocześnie przeciwko absolutyzmowi i przeciw wyzyskowi kapitalistycznemu; że program walk rewolucyjnych kładzie jednakowy nacisk na wolność polityczną i na zdobycie ośmiogodzinnego dnia pracy, jak również na ludzkie warunki materialne dla proletariatu. Ten dwoisty charakter rewolucji rosyjskiej występuje w owym wewnętrznym powiązaniu walki ekonomicznej z polityczną i ich wzajemnym na siebie oddziaływaniu, o czym wspominaliśmy badając wydarzenia w Rosji i co znajduje swój odpowiedni wyraz właśnie w strajku masowym […]. Okazuje się więc, że strajk masowy nie jest tworem specyficznie rosyjskim, wywołanym przez absolutyzm, lecz ogólną formą proletariackiej walki klasowej, wypływającą ze współczesnego stadium rozwoju kapitalizmu i z obecnych stosunków klasowych. Z tego punktu widzenia trzy rewolucje burżuazyjne: Wielka Rewolucja Francuska, rewolucja marcowa w Niemczech oraz dzisiejsza rewolucja rosyjska – stanowią łańcuch nieprzerwanego rozwoju odzwierciedlającego rozkwit i upadek wieku kapitalizmu. […] W ten sposób obecna rewolucja realizuje w szczególnych warunkach absolutystycznej Rosji ogólne skutki międzynarodowego rozwoju kapitalistycznego i jest raczej prekursorem nowej serii rewolucji proletariackich na Zachodzie niż ostatnim epigonem dawnych rewolucji burżuazyjnych. Kraj najbardziej zacofany, właśnie dlatego, że tak niewybaczalnie spóźnił się ze swoją rewolucją burżuazyjną, wskazuje proletariatowi Niemiec i krajów o najbardziej rozwiniętym ustroju kapitalistycznym drogi i metody dalszej walki klasowej2o.
20 R. Luksemburg, Strajk masowy, partia i związki zawodowe, [w:] tejże, Wybór pism, t. 1, Warszawa 1959, s. 560-565.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
36
Z tej samej perspektywy historycznej towarzysz Kautsky rozpatrywał wcześniej rosyjską rewolucję. W grudniu 1906 roku pisał (w całkowitej zgodności z moim poglądem): Rosyjską rewolucję i zadania, które nam stawia, możemy najprędzej ocenić, gdy nie będziemy jej traktować ani jako rewolucji burżuazyjnej w tradycyjnym sensie, ani jako rewolucji socjalistycznej. Musimy ją traktować jako samodzielny proces, dokonujący się na granicy pomiędzy społeczeństwem burżuazyjnym a socjalistycznym. Proces domagający się rozwiązania jednej formy społeczeństwa i przygotowujący stworzenie następnego. Proces, który całą ludzkość kapitalistycznej cywilizacji posuwa naprzód w jej rozwoju*.
Jeżeli przyjrzeć się faktycznemu przebiegowi strajków masowych, to okazuje się jasne, że należy je rozpatrywać jako formę rewolucyjnej walki proletariatu nawet bardziej odpowiednią dla Europy Zachodniej niż dla Rosji, w stopniu, w jakim kapitalizm, przykładowo w Niemczech, jest o wiele bardziej rozwinięty.
Aby zrozumieć właściwe uwarunkowania społeczne i historyczne masowych strajków będących nową formą walki rosyjskiej rewolucji (inne ujęcie nie jest możliwe), należy przyjrzeć się rzeczywistemu przebiegowi tych strajków, czego nie uczynił towarzysz Kautsky, opisując je jako „amorficzne i prymitywne”. Jeżeli przyjrzeć się faktycznemu przebiegowi strajków masowych, to okazuje się jasne, że należy je rozpatrywać jako formę rewolucyjnej walki proletariatu nawet bardziej odpowiednią dla Europy Zachodniej niż dla Rosji, w stopniu, w jakim kapitalizm, przykładowo w Niemczech, jest o wiele bardziej rozwinięty. Wszystkie te uwarunkowania, które towarzysz Kautsky przywołuje jako argument przeciwko politycznym strajkom masowym, są w tym samym stopniu momentami, które czynią masowe strajki w Niemczech jeszcze bardziej nieuniknionymi, powszechnymi i gwałtownymi. Nieugięta siła związków przedsiębiorców, na którą powołuje się towarzysz Kautsky (który wciąż szuka siły co najmniej równie potężnej), jak i ślepe posłuszeństwo, którym kierują się pracownicy państwowi w Niemczech, są właśnie tymi czynnikami, które dla większości niemieckiego proletariatu utrudniają spokojne i owocne działania pracownicze. Prowokują jednocześnie coraz gwałtowniejsze próby sił, wybuchy protestów na obszarach przemysłowych, którym utrzymujący się, masowy charakter nadaje coraz większe polityczne znaczenie. To właśnie polityczna izolacja proletariatu w Niemczech, na którą powołuje się towarzysz Kautsky, to właśnie fakt, że cała burżuazja, jak i drobnomieszczaństwo stoi murem za rządem, sprawiają, że każda duża polityczna walka przeciwko rządowi staje się zarazem walką przeciwko burżuazji, przeciwko wyzyskowi. Te same przyczyny sprawiają, że żadna energiczna masowa akcja rewolucyjna w Niemczech nie może przyjąć * K. Kautsky, Triebkräfte und Aussichten der russischen Revolution, „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXV, bd. I, s. 333.
Róz.a Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
37
parlamentarnej formy właściwej liberalizmowi. Nie może również przyjmować dawnych form walki rewolucyjnego drobnomieszczaństwa, form krótkich walk na barykadach, ale musi przybrać klasyczną proletariacką postać strajków masowych. Na koniec, właśnie dlatego, że mamy w Niemczech za sobą „pół wieku socjalistycznego oświecenia i politycznej wolności”, jak tylko sytuacja dojrzeje do tego, a masy wysunęły się na pierwszy plan, działania proletariatu muszą przy okazji każdej politycznej walki podejmować kwestię rozliczeń z prywatnym i państwowym wyzyskiem, a walki polityczne łączyć się z masowymi walkami ekonomicznymi. Towarzysz Kautsky pisał w 1907 roku: Nie mamy najmniejszego powodu, by twierdzić, że stopień wyzysku niemieckiego proletariatu jest mniejszy niż w proletariatu w Rosji. Wręcz przeciwnie. Dostrzegamy, że wraz z postępem kapitalizmu wyzysk proletariatu rośnie. Czy niemiecki robotnik jest ulepiony z innej gliny niż rosyjski, że produktywność jego pracy i płynące z niej obowiązki w stosunku do utrzymania ogólnego funkcjonowania narodu mają być o wiele większe? Czy niemiecki robotnik o wiele boleśniej niż rosyjski ma odczuwać kapitalistyczne jarzmo?*
Towarzysz Kautsky, który tak kolorowo opisuje, jak to niemiecki robotnik „zajęty jest wszelkiego rodzaju zebraniami, stowarzyszeniami, wyborami”, zapomniał jednocześnie o ogromnym zniewoleniu prusko-niemieckiego robotnika państwowego: kolejarzy, pracowników poczty, a także robotników rolnych. Niestety, mają oni jedynie w niewielkim stopniu przyjemność poświęcać swój czas wszelkiego rodzaju „zebraniom, stowarzyszeniom, wyborom”, ze względu na to, że prawnie bądź realnie pozbawieni są prawa do zrzeszania się. Towarzysz Kautsky zapomniał, że w dużej mierze politycznie i gospodarczo żyją oni w królewsko-pruskiej wolności w prawdziwie „rosyjskich” warunkach. Wszystkie te grupy – nie wspominając już o górnikach – w razie politycznego wstrząsu zachowują ślepe posłuszeństwo i nie walczą o swoje prawa poprzez strajki masowe. Spójrzmy jednak na „Europę Zachodnią”. Towarzysz Kautsky, który wszystkiemu zaprzeczy, musi zmierzyć się z inną niż ja przeciwniczką – z rzeczywistością. Co daje się mianowicie dostrzec, gdy spoglądamy na najważniejsze w ostatnim dziesięciu latach strajki masowe? Masowe strajki belgijskie w latach dziewięćdziesiątych, które wywalczyły powszechne prawo do głosowania, wydają się tylko wyjątkowym, choć odważnym eksperymentem. Jednakże od tego czasu jakaż pełnia i różnorodność! * K. Kautsky, Die Soziale Revolution, 1, 2. Aufl., s. 60.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
38
W roku 1900 masowy strajk górników w Pensylwanii, który według słów amerykańskich towarzyszy zrobił więcej dla szerzenia się socjalistycznych idei niż dziesięć lat agitacji. W tym samym roku masowe strajki górników w Austrii. 1902 rok – masowe strajki we Francji, strajk generalny w Barcelonie będący wsparciem walczących pracowników przemysłu metalowego. W tym samym czasie masowy strajk demonstracyjny w Szwecji na rzecz powszechnego, równego prawa do głosowania. Podobnie w Belgii. Ten sam rok – masowe strajki robotników rolnych w całej wschodniej Galicji (ponad 200 tysięcy protestujących) w obronie prawa do zrzeszania się. W styczniu i kwietniu 1903 roku dwa masowe strajki kolejarzy w Holandii. W 1904 roku masowy strajk kolejarzy na Węgrzech. 1904 – masowy strajk demonstracyjny we Włoszech jako protest przeciwko masakrze na Sardynii. W styczniu 1905 roku masowy strajk górników w Zagłębiu Ruhry. W październiku 1905 roku masowy strajk demonstracyjny w Pradze i w okolicach (100 tysięcy robotników) za równym i powszechnym prawem wyborczym do czeskiego Landtagu. W tym samym miesiącu masowy strajk demonstracyjny we Lwowie za równym i powszechnym prawem wyborczym do galicyjskiego Sejmu Krajowego. W listopadzie 1905 roku masowe strajki demonstracyjne w całej Austrii za równym i powszechnym prawem wyborczym do Rady Państwa. 1905 – strajk masowy pracowników rolnych i kolejarzy we Włoszech. W 1906 roku masowy strajk demonstracyjny w Trieście za równym i powszechnym prawem wyborczym do Landtagu, który zresztą przyniósł zwycięskie reformy. W tym samym roku zwycięski masowy strajk pracowników hut w Witkowicach (Morawy) w obronie zwolnionych z powodu świętowania 1 maja związkowców. W 1909 roku masowy strajk w Szwecji w obronie prawa do zrzeszania się. W tym samym roku masowy strajk pracowników pocztowych we Francji. W październiku tego samego roku strajk demonstracyjny robotników w Trydencie i Roverto jako protest przeciwko politycznemu prześladowaniu socjaldemokracji. W 1910 roku masowy strajk w Filadelfii w obronie tramwajarzy w walce o prawo do zrzeszania się i w tym samym momencie przygotowania do masowego strajki kolejarzy we Francji. Tak wygląda „niemożliwość” masowych strajków, w szczególności masowych strajków demonstracyjnych w „Europie Zachodniej”, co tak ładnie czarno na białym wykazał towarzysz Kautsky. Jak na dłoni wykazał on teoretycznie niemożliwość połączenia strajków politycznych i ekonomicznych, niemożliwość imponujących masowych strajków demonstracyjnych, niemożliwość strajków masowych jako cyklu powtarzających się pojedynczych walk. Zapomniał, że od dziesięciu lat żyjemy w okresie ekonomicznych i politycznych walk i masowych strajków demonstracyj-
Róz.a Luksemburg
39
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nych. W okresie, który dotyka z uderzającą zgodnością prawie wszystkie „zachodnioeuropejskie kraje”, jak i Stany Zjednoczone. Kraje kapitalistycznie opóźnione, jak Hiszpania, jak i te w awangardzie, jak Ameryka Północna. Kraje ze słabo rozwiniętym ruchem pracowniczym, jak Francja, jak i te z okrzepłymi socjaldemokratycznymi związkami zawodowymi, jak Austria. To samo dzieje się w rolniczej Galicji i w przemysłowych Czechach, we wpół feudalnych krajach, jak monarchia habsburska, w republikach, jak Francja, i w krajach absolutystycznych, jak w Rosji. Obok wymienionych są jeszcze wspaniałe masowe strajki w Rosji pomiędzy 1902 a 1906 rokiem, które pokazały, jak wzrasta znaczenie i rozmiar masowych strajków wraz z rewolucyjną sytuacją i politycznym działaniem proletariatu. Podczas gdy rozmawiamy o politycznym strajku i szukamy możliwości jego teoretycznej artykulacji, spontanicznie wybuchają jeden po drugim – poprzez samozapłon mas – gwałtowne polityczne strajki masowe. Każdy strajk masowy staje się politycznym działaniem. Każda polityczna próba sił kulminuje w strajku masowym. Dzieje się tak w przypadku górników, wśród rosyjskiego proletariatu, wśród pracowników rolnych i kolejarzy we Włoszech itd.*
W związku z tym wydaje się, że towarzysz Kautsky poprzez swoją najnowszą teorię dotyczącą niemożliwości powtarzających się, masowych strajków politycznych w Niemczech, dowodziłby nie tyle różnicy pomiędzy Rosją a Europą Zachodnią, co raczej różnicy pomiędzy Niemcami a pozostałym światem, włączając w to Europą Zachodnią i Rosję. Gdyby było prawdą to, co towarzysz Kautsky twierdzi na temat niemożliwości nawet krótkich, powszechnych masowych strajków demonstracyjnych w Prusach, to same Prusy musiałyby być w rzeczywistości wyjątkiem na tle innych krajów kapitalistycznych. Jest to „nie do pomyślenia”, „że doszłoby u nas do strajków demonstracyjnych przeciwko rządowi i zatrzymania kolei, tramwajów i gazowni”, że moglibyśmy w Niemczech doświadczyć strajku demonstracyjnego, który „odmieniłby oblicze ulic i poprzez to wywarł ogromne wrażenie na całym burżuazyjnym świecie, jak i na wszystkich warstwach proletariatu”21. Wówczas jednak to, co okazało się możliwe w Galicji, w Czechach, we Włoszech, na Węgrzech, w Trieście, w Trydencie, w Hiszpanii, w Szwecji, w samych Niemczech, byłoby nie do pomyślenia. We wszystkich tych pozostałych krajach * K. Kautsky, Die Lehren des Bergarbeiterstreiks, „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXIII., bd. I, s. 781. 21 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 370.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Walki proletariatu są jednak możliwe na całym świecie i stanowią przeciwieństwo wszelkich szczególnych „bawarskich” i „południowoniemieckich” stosunków, które w swoim czasie towarzysz Kautsky tak zjadliwie wyśmiewał
40
i miastach miały miejsce olśniewające strajki demonstracyjne, które całkowicie odmieniły „oblicza ulic”. W Czechach 20 listopada 1905 roku protestujący masowo, szczególnie w rolnictwie, odstąpili od wykonywania pracy. Nie doświadczyliśmy tego jeszcze w Rosji. We Włoszech w sierpniu 1904 roku świętowali pracownicy rolni. Stanęły tramwaje, elektrownie i gazownie. Nawet prasa codzienna musiała wstrzymać druk. „To był strajk generalny – napisała „Die Neue Zeit” – jakiego nie znała historia: na całe trzy dni pozostawiono Genuę bez światła, chleba i mięsa. Zatrzymano całe życie gospodarcze”*. W Szwecji w stolicy kraju w roku 1902, jak i w pierwszym tygodniu 1909 roku, zatrzymano całą komunikację miejską – tramwaje, dorożki, transport, prace komunalne. W Barcelonie w roku 1902 roku na wiele dni zatrzymało się całe życie gospodarcze. W pruskich Niemczech niemożliwość walki proletariatu tłumaczylibyśmy „najsilniejszym obecnie rządem” i „szczególnymi niemieckimi stosunkami”. Walki proletariatu są jednak możliwe na całym świecie i stanowią przeciwieństwo wszelkich szczególnych „bawarskich” i „południowo-niemieckich” stosunków, które w swoim czasie towarzysz Kautsky tak zjadliwie wyśmiewał. Owa niemiecka „niemożliwość” staje się jednak piękna, jeżeli spojrzeć na nią z perspektywy tego, że mamy obecnie w Niemczech najsilniejszą partię, najsilniejsze związki, najlepsze organizacje, największą dyscyplinę, najbardziej oświecony proletariat oraz największy wpływ marksizmu. W ten sposób doszlibyśmy jednak do szczególnego wniosku, że im silniejsza socjaldemokracja, tym słabsza klasa robotnicza. Moim zdaniem mówienie, że na dzień dzisiejszy w Niemczech niemożliwe są strajki masowe i demonstracyjne, które były możliwe w różnych innych krajach, oznacza wystawienie niemieckiemu proletariatowi świadectwa miernoty, na które jeszcze sobie nie zasłużył.
V Co właściwie pozostaje z teorii strajku masowego zaproponowanej przez towarzysza Kautsky’ego, po tym, gdy wykazał on wszystkie te „niemożliwości”? Jedynie „ostateczny”, czysto polityczny strajk masowy, który wywołany jeden jedyny raz, niezależnie od strajków ekonomicznych, spada jednak na samym końcu niczym grom z jasnego nieba. * O. Olberg, Der italienische Generalstreik, „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXIII, bd. I, s. 19.
Róz.a Luksemburg
41
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Tutaj, w tym sformułowaniu – twierdzi towarzysz Kautsky – leży najistotniejszy powód poróżnień na temat strajku masowego między mną i moimi przyjaciółmi. Oni oczekują okresu strajku masowego, ja zaś, w istniejących w Niemczech stosunkach, polityczny strajk masowy jestem w stanie wyobrazić sobie jedynie jako jednorazowe wydarzenie [podkr. – RL], w które cały proletariat Rzeszy wkracza z wszelką swoją mocą, niczym w walkę na śmierć i życie, niczym w walkę, która albo powali naszych wrogów, albo całość naszych organizacji i wszelką naszą moc złamie, lub przynajmniej sparaliżuje na lata.22
O tym obrazie „ostatecznego strajku masowego”, który przed oczami ma towarzysz Kautsky, można przede wszystkim powiedzieć to, że jest on za każdym razem nowym tworem, kreślonym nie na bazie rzeczywistości, lecz zgodnie z czystym „wyobrażeniem”. Nie pasuje on bowiem do żadnego rosyjskiego wzorca; żaden też pojedynczy strajk masowy z wielu, które miały miejsce w „Europie Zachodniej” albo w Stanach Zjednoczonych, nie przypomina nawet w przybliżeniu tego wymyślonego dla Niemiec przez towarzysza Kautsky’ego. Żaden z dotychczasowych strajków masowych nie był „ostateczną” walką „na śmierć i życie”, żaden nie doprowadził do całkowitego zwycięstwa robotników, żaden jednak też nie „złamał na lata” „całości organizacji” i „wszelkiej mocy” proletariatu. Sukces był najczęściej jedynie częściowy i pośredni. Wielkie strajki górników kończyły się najczęściej bezpośrednio porażką, ale w swoich długofalowych skutkach udawało im się w wyniku nacisku osiągnąć ważne reformy społeczne: w Austrii dziewięciogodzinny dzień pracy, we Francji ośmiogodzinny. Najistotniejszym skutkiem belgijskiego strajku masowego z roku 1893243było wprowadzenie powszechnego, nierównego prawa wyborczego. Szwedzki strajk masowy z poprzedniego roku24 zakończył się formalnie kompromisem, w gruncie rzeczy jednak udało się za jego pomocą odeprzeć generalny atak koalicji przedsiębiorców na szwedzkie związki zawodowe. 22 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 374. 23 W kwietniu 1893 roku doszło w Belgii po raz pierwszy w historii międzynarodowego ruchu robotniczego do politycznego strajku generalnego mającego za cel uzyskanie powszechnego prawa wyborczego. Wzięło w nim udział około 250 tys. robotników. Rezultatem owego strajku było istotne rozszerzenie belgijskiego prawa wyborczego. 23 Między 4 sierpnia i 6 września 1909 roku decyzją krajowej centrali związków zawodowych w Szwecji przeprowadzony został przez wszystkie podległe jej organizacje strajk powszechny, w którym wzięło udział 75 procent robotników zatrudnionych w przemyśle, rzemiośle i transporcie. Dzięki temu strajkowi udało się odeprzeć próbę wymuszenia na związkach zawodowych zgody na obniżenie płac jako reakcję na kryzys gospodarczy.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
42
Austriackie strajki demonstracyjne przyczyniły się w znacznym stopniu do reformy wyborczej25. Masowym strajkom pracowników rolnych udało się, przy formalnym, częściowym braku sukcesów, wzmocnić organizację tych pracowników we Włoszech i w Galicji. Wszystkim strajkom masowym, czy to ekonomicznym, czy politycznym, demonstracyjnym czy bojowym [Kampfstreiks], udało się utrzymać to, co towarzyszka Oda Olberg opisała tak trafnie w swoim bilansie strajku włoskich pracowników kolei, opublikowanym w „Die Neue Zeit”: Nie da się ocenić osiągnięć strajku politycznego: jego wartość wzrasta w zależności od stopnia proletariackiej świadomości klasowej. Strajk polityczny przeprowadzony z siłą i solidarnością nigdy nie jest stracony, ponieważ jest on tym, co osiąga, rozwinięciem i ukazaniem władzy proletariatu, dzięki czemu hartuje się moc i poczucie odpowiedzialności walczących, a panujące klasy stają się świadome siły przeciwnika*.
Jeśli jak dotąd żaden bez wyjątku strajk masowy, czy to w „Europie Zachodniej”, czy w Rosji, nie przyniósł jednak – w przeciwieństwie do najnowszego schematu towarzysza Kautsky’ego – ani całkowitego zwycięstwa, ani złamania proletariatu, lecz na odwrót, jego skutkiem było prawie zawsze wzmocnienie organizacji, świadomości klasowej oraz poczucia mocy robotników, to pojawia się z drugiej strony pytanie: w jaki sposób może w Niemczech w ogóle dojść do owego wielkiego i „ostatecznego”, owego apokaliptycznego strajku masowego, przy którym strzaskane zostaną najtwardsze dęby, zatrzęsie się ziemia i otworzą się groby, skoro masy proletariatu nie są wcześniej do niego przygotowywane, szkolone, budzone przez cały, długi okres strajków masowych, ekonomicznym i politycznych walk masowych? W ten „ostateczny” strajk masowy ma według towarzysza Kautsky’ego rzucić się „cały proletariat Rzeszy” i to do tego „z wszelką swoją mocą”. Jak jednak nagle, w jednym ruchu, mają do „ostatecznego” strajku masowego „na śmierć i życie” być dojrzali prusko-niemieccy robotnicy miejscy, kolejowi, pocztowi itd., którzy dziś zniewoleni są przez „ślepe posłuszeństwo” [Kadavergehorsam], pracownicy rolni nieposiadający żadnego prawa do stowarzyszeń ani żadnej organizacji, czy szerokie masy robotników, tkwiące jeszcze we wrogich organi25 Od października do grudnia 1905 roku w Austro-Węgrzech decyzją Austriackiej Partii Socjaldemokratycznej miały miejsce masowe strajki i demonstracje, podczas których żądano powszechnego prawa wyborczego. * O. Olberg, Nachträgliches zum Eisenbahnerstreik, „Die Neue Zeit“, Jahgr. XXIII, bd. II. s. 385.
Róz.a Luksemburg
43
anzpraktyka cyteroet 6/2012
zacjach, w żółtych związkach, związkach chrześcijańskich czy związku Hirscha-Dunckera26, krótko mówiąc, cała wielka masa niemieckiego proletariatu, która cały czas jest poza zasięgiem zarówno naszej organizacji związkowej, jak i socjaldemokratycznej agitacji? Jak mają być do niego przygotowani, jeśli nie zostaną dzięki poprzedzającemu go okresowi ofensywnych walk masowych, strajków demonstracyjnych, częściowych strajków masowych, wielkich walk gospodarczych itd. wyzwoleni ze swojego skostnienia, swojego ślepego posłuszeństwa, z podziałów między nimi i przyłączeni do zwolenników socjaldemokracji? Również i towarzysz Kautksy musi to pojmować. „Oczywiście – pisze – że nie wyobrażam sobie tego pojedynczego wydarzenia jako odizolowanego aktu, niczym wystrzału z pistoletu. Także i ja wyczekuję ery wyczerpujących masowych walk i masowych akcji, strajku masowego jednak jako broni ostatecznej”27. Tylko jakie „masowe walki i masowe akcje” ma na myśli towarzysz Kautsky, które miałyby poprzedzać ów „ostateczny” strajk masowy i same nie polegałyby na strajku masowym? Czy miałyby to być demonstracje uliczne? Ale nie można przez lata robić samych demonstracji ulicznych. A ogólne, efektowne strajki demonstracyjne powinny być również według towarzysza Kautsky’ego wykluczone w Niemczech; miałoby to być „całkowicie nie do pomyślenia, by u nas w strajku demonstracyjnym przeciwko zarządowi kolei miejskich wstrzymane zostały tramwaje, gazownie”. Masowe strajki gospodarcze tak samo nie mogą służyć za ową pracę przygotowawczą do masowego strajku politycznego. Należy je według towarzysza Kautsky’ego trzymać z daleka od politycznego strajku masowego, nie wspierają one według niego niczego, lecz są wręcz szkodliwe. Na czym więc powinny zatem w końcu polegać owe „wyczerpujące” masowe walki i akcje ery przygotowań? Przykładowo na „wyczerpujących” wyborach do Reichstagu albo na zgromadzeniach z rezolucjami protestacyjnymi? Jednak owe ogromne warstwy niezorganizowanego albo wrogo zorganizowanego proletariatu, o które rozchodzi się w „ostatecznym” strajku masowym, pozostają z dala od naszych zgromadzeń. Jest to więc całkowicie nie do pomyślenia, jak mielibyśmy właściwie pozyskać, obudzić i wyszkolić „cały proletariat Rzeszy” na tę ostateczną walkę „na śmierć i życie”. Czy towarzysz Kautsky sobie tego życzy, czy nie, jego ostateczny strajk masowy właśnie dlatego, że wyklucza okres strajków masowych o ekonomicznym i politycznym charakterze, nadejdzie niczym wystrzał z pistoletu. 26 Związek zawodowy Hirscha-Dunckera [Hirsch-Dunckersche Gewerkvereine] – założony w roku 1868 przez Maxa Frischa oraz Franza Dunckera i istniejący aż do roku 1933 związek zawodowy o linii liberalnej i socjal-liberalnej, konkurujący ze związkami chrześcijańskimi i socjaldemokracją. 27 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 374.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Idea strajku masowego przekształcona zostaje z historycznego procesu nowoczesnej proletariackiej walki klasowej, znajdującej się w swoim trwającym dziesięciolecia okresie końcowym, w chaotyczne zderzenie, w którym „cały proletariat Rzeszy” nagle za jednym zamachem ukatrupia burżuazyjny porządek społeczny
44
W końcu należy sobie jednak zadać pytanie: co to jest właściwie za „ostateczny” strajk masowy, który nastaje tylko raz i w którym cały proletariat Rzeszy bije się z wszelką swoją mocą na śmierć i życie? Czy należy pod tym pojęciem rozumieć okresowy „ostateczny” strajk masowy, który doprowadza do rozstrzygnięcia każdą większą kampanię polityczną, a więc taką jak np. walka w Prusach o prawo wyborcze, o prawo wyborcze do Reichstagu, o zapobieżenie zbrodniczej wojnie itd.? Ale „na śmierć i życie” nie da się walczyć okresowo i więcej niż jeden raz. Tak odmalowany strajk masowy, w który „cały proletariat” i to w dodatku „z wszelką swoją mocą” bije się „na śmierć i życie”, może być tylko walką o całą polityczną władzę w państwie. Może to być jedynie owa „ostateczna” walka „na śmierć i życie”, w której proletariat bije się o dyktaturę, by ukatrupić burżuazyjne państwo klasowe. Polityczny strajk masowy dla Niemiec odsuwa się w ten sposób coraz dalej; wpierw wyczekiwano go na drodze „strategii wyczerpania” po przyszłorocznych wyborach do Reichstagu , teraz znika on nam z oczu jako „ostateczny”, jedyny strajk masowy i drażni się z nami z sinej dali – rewolucji społecznej. Przypomnijmy sobie teraz jeszcze warunki, od których towarzysz Kautsky w swoim pierwszym artykule Was nun? [Co teraz?] uzależnił zrealizowanie politycznego strajku masowego: zachowanie przygotowań w ścisłej tajemnicy przed wrogiem, podjęcie uchwały przez najwyższą „radę wojenną” partii, w miarę możliwości zaskoczenie przeciwnika – i niepostrzeżenie uzyskujemy obraz myślowy mający wiele wspólnego z „ostatnim, wielkim dniem”, strajkiem generalnym według anarchistycznej recepty. Idea strajku masowego przekształcona zostaje z historycznego procesu nowoczesnej proletariackiej walki klasowej, znajdującej się w swoim trwającym dziesięciolecia okresie końcowym, w chaotyczne zderzenie, w którym „cały proletariat Rzeszy” nagle za jednym zamachem ukatrupia burżuazyjny porządek społeczny. Co jednak towarzysz Kautsky pisze w swojej Rewolucji socjalnej (wyd. 2, s. 54): Takie stawianie kwestii jest niedorzecznością. Strajk powszechny w tym znaczeniu, że wszyscy robotnicy pewnego kraju na dany znak porzucają pracę, przypuszcza z góry taką jednomyślność i taką organizację robotników, która w dzisiejszym społeczeństwie nie może być bodaj osiągniętą, a raz osiągnięta, byłaby niezwalczoną, że strajk powszechny stałby się już niepotrzebny. Taki strajk za jednym zamachem uniemożliwiłby nie tylko istniejące społeczeństwo, lecz i w ogóle wszelką egzystencję, proletariuszy wpierw jeszcze niż kapitalistów; strajk taki zatem musiałby się niechybnie załamać w tej samej chwili, w której zacząłby rozwijać swój wpływ rewolucyjny.
Róz.a Luksemburg
45
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Strajk jako środek walki politycznej nie przybierze chyba, przynajmniej w bliższym czasie, formy strajku wszystkich robotników danego kraju, nie może też mieć za zadanie zastąpienia innych środków walki politycznej proletariatu, może je tylko uzupełniać i potęgować. Zbliża się czas, w którym wobec przewagi organizacji przedsiębiorców jakiś odosobniony, nie polityczny strajk stanie się również bezsilnym, jak wobec ucisku, zależnego od kapitalistów bezsilną jest odosobniona akcja parlamentarna stronnictw robotniczych. Uzupełnianie się wzajemne tych środków walki staje się coraz bardziej naglącą koniecznością, i wspólne ich działanie da im nowe siły. Strajk powszechny musi być nasamprzód poznany, jak każda nowa broń28.
W ten sposób towarzysz Kautsky traci z oczu ogólną perspektywę rozwoju walki klasowej w Europie Zachodniej i w Niemczech, który to rozwój ostatnimi laty niestrudzenie opisywał, za każdym razem, gdy zabierał się za uzasadnianie szerszego teoretycznego uogólnienia swojego stanowiska w sprawie walki wyborczej w Prusach. Sam również miał nieprzyjemne uczucie niespójności swoich obecnych poglądów z wcześniejszym punktem widzenia i dlatego też był tak uprzejmy, by w ostatniej, trzeciej części swojej polemiki ze mną szczegółowo zreprodukować serię swoich artykułów z roku 1904 pt. Allerhand Revolutionäres [Rewolucjoniści wszelkiej maści]. Jaskrawa sprzeczność nie zniknęła oczywiście przez to ze świata. Było to jedynie powodem chaotycznego, zagadkowego charakteru ostatniej części jego artykułu, która tak niesamowicie szkodzi przyjemności jego lektury. To nie tylko jednak owa seria artykułów stanowi o głośnym dysonansie w stosunku do tego, co towarzysz Kautsky postuluje teraz. W jego Rewolucji socjalnej czytamy o całkiem długim okresie walk rewolucyjnych, w który wkroczymy i w których polityczny strajk masowy „z pewnością będzie odgrywał wielką rolę” (s. 54). Cała broszura Der Weg zur Macht [Droga do władzy] poświęcona jest prezentacji tej samej perspektywy. Tak, w tym miejscu wkroczyliśmy już w okres rewolucyjny. Tutaj towarzysz Kautsky dokonuje rewizji „politycznego testamentu” Fryderyka Engelsa i ogłasza, że czas „strategii wyczerpania”, która polega na wykorzystywaniu istniejących podstaw prawnych ustroju państwowego, już się skończył: Na początku lat dziewięćdziesiątych – pisał – uznałem, że dalszy rozwój proletariackich organizacji oraz proletariackiej walki klasowej wówczas, przy danych podstawach ustroju państwowego, zaprowadzi proletariat najdalej. Nie będzie 28 K. Kautsky, Rewolucja socjalna, cz. 1: Reformy społeczne a rewolucja socjalna, tłum. H. S. Kamieński, Warszawa 1907, s. 87-88.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
46
mi więc można zarzucić, że motywuje mnie jedynie potrzeba upajania się rewolucją i radykalizmem, gdy twierdzę, że obserwacja dzisiejszej sytuacji prowadzi mnie do poglądu, iż od początku lat dziewięćdziesiątych stosunki się fundamentalnie zmieniły, iż wszyscy mamy powody, by zakładać, że wkroczyliśmy w okres walk o instytucje państwowe i państwową władzę. Walki, których różne zmienne koleje mogą rozciągnąć się na dziesięciolecia, których form i czasu trwania nie da się na razie przewidzieć, które najprawdopodobniej jednak już w najbliższym czasie doprowadzą do poważnego przesunięcia w stosunkach sił na korzyść proletariatu, jeśli nie wręcz do jego jedynowładztwa w Europie Zachodniej.
I dalej: Przy całej tej ogólnej niepewności dane są jednak najbliższe zadania proletariatu. Już je opracowaliśmy. Proletariat nie może pójść naprzód bez zmiany podstaw ustroju państwowego, na gruncie których toczy on swoją walkę. Z całych sił dążyć do demokracji w Rzeszy, ale także w pojedynczych państwach, mianowicie w Prusach i Saksonii – oto jego następne zadanie; jego najbliższym zadaniem międzynarodowym jest walka z polityką światową i militaryzmem. Równie oczywiste, co te zadania są także środki, które stoją do naszej dyspozycji, by poradzić sobie z tymi zadaniami. Do tych stosowanych już wcześniej doszedł jeszcze strajk masowy, który w teorii zaakceptowaliśmy już na początku lat dziewięćdziesiątych i którego zdatność była od tego czasu w sprzyjających warunkach wielokrotnie wypróbowywana [podkreślenia – RL]*.
W swojej Rewolucji socjalnej, w Der Weg zur Macht [Droga do władzy], w „Die Neue Zeit” towarzysz Kautsky pouczał niemieckie związki zawodowe o strajku politycznym jako „nowej taktyce”, którą w coraz większym stopniu należy uznawać za konieczną wobec faktu, że sam tylko strajk związków zawodowych jest w coraz większym stopniu skazany na niepowodzenie przez związki przedsiębiorców. To właśnie ten pogląd był przyczyną zaciekłej waśni między nim i „Correspondenzblatt der Generalkommission der Gewerkschaften Deutschlands” [„Gazeta Korespondencyjna Generalnej Komisji Związków Zawodowych” (Niemiec)]. Teraz towarzysz Kautsky chce wyraźnie odróżnić strajk ekonomiczny od akcji politycznej, teraz głosi on, że wszystkie strajki w Europie Zachodniej muszą bezwarunkowo doprowadzić do „określonych skutków”, inaczej bowiem „chybią one swego celu”. Do środków zaś, które „organizują proletariat, zwiększają jego zdolność pojmowania i poczucie siły, jego organizacjom przysparzają zaufania mas ludowych”, zalicza on jedynie „szczęśliwie wywalczone zmiany płac”. Obecnie nic w ogóle nie jest bardziej naglące, niż „widoczny sukces”, który zaimponuje masom. „Nie ma jed* K. Kautsky, Der Weg zur Macht, Berlin 1909, s. 52-53 i s.101-102.
Róz.a Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
47
nak wielu sukcesów, które są w stanie w tak namacalny sposób udokumentować masie naszą wzrastającą siłę, takich jak zwycięstwo wyborcze, zdobycie nowych mandatów”29. A więc wybory do Reichstagu i mandaty – oto Mojżesz i prorocy! Teraz słyszymy, że niemiecki robotnik powinien ograniczyć się do manifestacji „bez ryzyka”, że „sam tylko strajk demonstracyjny nie jest nawet najbardziej imponującą” formą politycznego protestu, że „zwycięskie wybory do Reichstagu robią dużo większe wrażenie”! I w końcu, że „rzeczywista masowa demonstracja”, która powinna służyć sprawie, „niewymagającej od razu ochrony, lecz samego tylko protestu przeciwko bezprawiu mającemu miejsce już od ponad pół wieku”, tego rodzaju strajk demonstracyjny jest w Niemczech praktycznie niemożliwy „bez sposobności do przemocy”30. Towarzysz Kautsky nie zauważył tylko, że argumentacją tą dostarczył mimochodem najpiękniejszego możliwego teoretycznego uzasadnienia dla likwidacji święta pierwszomajowego. Towarzysz Kautsky ma pełne prawo do wskazywania na to, że „już przed rewolucją rosyjską” opisał on w swoim artykule Allerhand Revolutionäres dokładnie działanie politycznego strajku masowego. Wydaje mi się jednak, że nie chodzi mu tylko o to, by rewolucyjne walki i ich zewnętrzny przebieg przedstawić w teoretycznej abstrakcji, czyli że tak powiem – nigdzie, by zaprojektować ich ogólny schemat. Równie ważne jest dla niego, by w praktyce dawać za każdym razem te rozwiązania, które wyzwalają w proletariacie maksimum rewolucyjnej energii i które są w stanie daną sytuację popchnąć najbardziej i najszybciej do przodu. Towarzysz Kautsky w swoich licznych artykułach, w swoich broszurach nakreślił wprawdzie z przekonywającą jasnością obraz rewolucyjnych walk przyszłości, jak to można zobaczyć np. już w 1904 roku, w jego opisie strajku masowego, gdzie „każdy dworek, każda stodoła, każda fabryka, każda linia telegraficzna i każda linia kolejowa poddane są militarnemu nadzorowi”, „gdzie przeciwko wielości [die Menge] są wszędzie wysyłani żołnierze” i gdzie mimo to nie dochodzi w żadnym przypadku do bitwy, „ponieważ tam, gdzie docierają, wielość rozpierzcha się, by zebrać się wszędzie tam, gdzie żołnierze albo jeszcze nie dotarli, albo gdzie już byli”, gdzie wpierw „gazownie i elektrownie przestają funkcjonować, ruch uliczny zamiera, w końcu ferwor strajku porywa ze sobą nawet pocztę i koleje; najpierw strajk podejmują pracownicy warsztatów, potem także młodsi urzędnicy zakładowi” – krótko, wszystko to opisane z taką plastycznością, żywiołowością, z takim realizmem, że nie dziwiłoby to, gdyby chodziło 29 K. Kautsky, Eine neue Strategie, s. 419. 30 Tamże, s. 370.
Teoria i praktyka
anzpraktyka cyteroet 6/2012
48
o procesy w przestworzach. Gdy jednak zagadnienie to zstąpi raz pierwszy z owych wysokości, gdzie teoria niczym orzeł spokojnie zatacza swoje kręgi, na płaską ziemię pruskiej kampanii wyborczej, to bezgłowy i bezradny pruski rząd przekształci się nagle w rocher de bronze31, niemieckie stosunki społeczne, gotowe do rewolucji społecznej („Hurra! Marsz, marsz!”), tak jak są one przedstawione w Der Weg zur Macht [Droga do władzy], w trwały ląd, gdzie „nie ma co w ogóle myśleć o tym”, że pracownicy państwowych warsztatów oraz urzędnicy zakładowi, młodsi czy starsi, przyłączą się do demonstracji, a „era rewolucji, która się zbliża”, przekształci się w płynne przygotowania do wyborów do Reichstagu, ponieważ „nie ma dużo sukcesów, które są w stanie w tak namacalny sposób udokumentować masie naszą siłę” jak mandaty do Reichstagu. Szturmująca niebo teoria – oraz „wyczerpanie” w praktyce, najbardziej rewolucyjne perspektywy w chmurach – oraz mandaty do Reichstagu jako jedyna perspektywa w świecie. Towarzysz Kautsky wyjaśnił swoją kampanię przeciwko mnie naglącą koniecznością ratowania idei strajku masowego przed kompromitacją. Obawiam się jednak, że byłoby lepiej zarówno dla idei strajku masowego, jak i dla towarzysza Kautsky’ego, gdyby owa akcja ratunkowa nie została podjęta.
Tłumaczenie – zespół w składzie: Mateusz Karolak, Piotr Kozak, Aleksandra Magryta, Mikołaj Ratajczak Redakcja: Wiktor Marzec, Kamil Piskała
Cytowanie: R. Luksemburg, Teoria i praktyka, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/3. Luksemburg1.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
31 Rocher de bronzie – (fr.) spiżowa skała, sformułowanie pochodzące od Fryderyka Wilhelma I, oznaczające niewzruszone, pewne fundamenty.
Róz.a Luksemburg
Róz. a Luksemburg
Proletariuszka*
Róża Luksemburg rozważa w tym artykule położenie kobiet-robotnic w warunkach gospodarki kapitalistycznej. Podkreśla społeczne znaczenie ich pracy (w przeciwieństwie do bezczynności kobiet pochodzących z burżuazji czy arystokracji), które nie idzie jednak w parze z jakimikolwiek prawami publicznymi. Droga emancypacji tych „najbiedniejszych z biednych” wiedzie, zdaniem Luksemburg, przez udział w ruchu robotniczym. Żądania częściowe, oderwane od walki o zniesienie kapitalizmu, z góry skazane są na porażkę. Jedynie zniesienie kapitalizmu pozwoli na ustanowienie rzeczywistego równouprawnienia i rozciągnięcie pełni praw publicznych na wszystkich członków społeczeństwa. Słowa kluczowe: Robotnice, sufrażystki, równouprawnienie, Róża Luksemburg, walka klas
* Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach berlińskiego pisma „Sozialdemokratische Korrespondenz” (nr 27, 5 marca 1914).
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
50
Dzień proletariuszki otwiera tydzień socjaldemokracji1. Partia wydziedziczonych wysyła na front swoją kobiecą kolumnę i podejmuje osiem dni ciężkiej pracy, aby na nowych polach siać ziarno socjalizmu. Żądanie politycznego równouprawnienia kobiet jest pierwszą podnoszoną na tym froncie kwestią, dzięki której partia szykuje się do pozyskania nowych zwolenników dla postulatów całej klasy robotniczej. Współczesna najemna proletariuszka wkracza na publiczną scenę jako pionierka klasy robotniczej i jednocześnie całej płci żeńskiej; pierwsza pionierka od tysiącleci. Kobieta z ludu od zawsze ciężko pracowała. W pierwotnej hordzie dźwigała ciężary, zbierała żywność; w prymitywnej wiosce uprawiała zboże, mełła, lepiła garnki; w starożytności obsługiwała jako niewolnica rządzących, których latorośle ssały jej piersi; w średniowieczu przędła w izbie dla feudalnych panów. Ale odkąd istnieje własność prywatna, kobieta z ludu pracuje najczęściej poza wielkim warsztatem społecznej produkcji, a więc także poza kulturą, zamknięta w stłoczonym domu i w nędzy życia rodzinnego. To dopiero kapitalizm wydarł ją rodzinie i narzucił jej jarzmo społecznej produkcji na obcych polach, w warsztatach, na placach budowy, w biurach, w fabrykach i domach towarowych. Jako kobieta z burżuazji pasożytuje ona na społeczeństwie, a jej funkcja polega jedynie na konsumpcji owoców wyzysku, jako drobnomieszczanka jest jucznym zwierzęciem rodziny. Dopiero jako nowoczesna proletariuszka kobieta staje się człowiekiem, ponieważ to dopiero walka, uczestnictwo w tworzeniu kultury i historii ludzkości czyni ją człowiekiem. Dla posiadającej burżujki jej dom jest jej światem. Dla proletariuszki jej domem jest cały świat, wraz z jego cierpieniami i radościami, z jego okrucieństwami i surowością. Proletariuszka wędruje wraz z budowniczymi tunelu z Włoch do Szwajcarii, obozuje w barakach i podśpiewując, suszy ubranka niemowlaków w pobliżu skał, które za pomocą dynamitu wylatują w powietrze. Jako sezonowa pracownica rolna przesiaduje wiosną w hałasie dworców kolejowych na swoich skromnych tobołkach, z chustą na prostej fryzurze, i czeka cierpliwie na transport ze wschodu na zachód. Na międzypokładzie oceanicznych parowców przemieszcza się z każdą falą, która nędzę kryzysu przelewa z Europy do Ameryki. 1 W 1914 roku Międzynarodowy Dzień Kobiet świętowano pod hasłem walki o równouprawnienie i prawa wyborcze kobiet. Ów socjaldemokratyczny dzień kobiet rozpoczął trwający od 8 do 15 maja 1914 roku „czerwony tydzień”, którego celem była agitacja na rzecz socjaldemokracji i zachęcanie do lektury jej wydawnictw prasowych. W rezultacie tej akcji odnotowano istotny przyrost liczby członków partii, a także zwiększenie liczby abonentów prasy socjaldemokratycznej.
Róz.a Luksemburg
51
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Porusza się w masie różnojęzycznych głodujących proletariuszy, którzy, gdy wzbierze powrotna fala amerykańskiego kryzysu, powrócą do nędzy ojczystej Europy, do nowych nadziei i rozczarowań, do nowego polowania na pracę i chleb. Kobieta z burżuazji nie ma żadnego rzeczywistego interesu w walce o prawa polityczne, ponieważ nie pełni ona w społeczeństwie żadnej funkcji gospodarczej, ponieważ delektuje się gotowymi owocami klasowego panowania. Żądanie równouprawnienia kobiet jest – będzie to szok dla burżujek – czystą ideologią odosobnionych słabych grup bez materialnego zakorzenienia, fantomem sprzeczności między kobietą a mężczyzną, kaprysem. Stąd też burleskowy charakter ruchu sufrażystek2. Proletariuszka potrzebuje praw politycznych, ponieważ pełni w społeczeństwie taką samą funkcję ekonomiczną, jak proletariusz, tak samo jak on haruje dla kapitału, tak samo utrzymuje państwo i tak samo jest przez nie wyzyskiwana i zniewalana. Posiada takie same interesy i do ich obrony potrzebuje takiej samej broni. Jej polityczne żądania są głęboko zakorzenione w społecznej przepaści, która dzieli klasę wyzyskiwanych od klasy wyzyskujących; nie w przeciwieństwie między mężczyzną a kobietą, lecz w przeciwieństwie między kapitałem a pracą. Formalnie rzecz biorąc, polityczne prawa kobiet pozostają w harmonii z burżuazyjnym państwem. Przykłady Finlandii, amerykańskich stanów, pojedynczych gmin udowadniają, że równouprawnienie kobiet nie obala jeszcze państwa, nie narusza panowania kapitału. Ponieważ jednak w rzeczywistości polityczne prawa kobiet są obecnie czysto proletariackim żądaniem klasowym, dla dzisiejszych kapitalistycznych Niemiec brzmią one niczym trąby sądu ostatecznego. Tak jak republika, tak jak milicja, tak jak ośmiogodzinny dzień pracy, tak też prawa wyborcze kobiet mogą zwyciężyć lub polec jedynie wraz z całą walką klasową proletariatu, jedynie za pomocą proletariackich sposobów walki i środków władzy mogą one zostać obronione. Burżuazyjne aktywistki na rzecz praw kobiet chcą uzyskać prawa polityczne, aby uczestniczyć potem w życiu politycznym. Proletariuszka może podążać jedynie drogą walki klasowej, uzyskując drobnymi krokami rzeczywistą władzę, i dopiero poprzez to zdobyć spisane prawa. U podstaw każdego awansu społecznego leżał czyn. Proletariuszki muszą poprzez swoją działalność stanąć twardo na nogach w życiu politycznym, tylko dzięki temu położą fundament pod swoje prawa. Panująca grupa odmawia im dostępu do świątyni ustawodawstwa, jednak inna znaczna 2 Sufrażystkami nazywano w Wielkiej Brytanii kobiety walczące o polityczne równouprawnienie, a przede wszystkim zwolenniczki praw wyborczych dla kobiet.
Proletariuszka
Proletariuszka potrzebuje praw politycznych, ponieważ pełni w społeczeństwie taką samą funkcję ekonomiczną, jak proletariusz, tak samo jak on haruje dla kapitału, tak samo utrzymuje państwo i tak samo jest przez nie wyzyskiwana i zniewalana
anzpraktyka cyteroet 6/2012
52
siła otwiera im na oścież podwoje – partia socjaldemokratyczna. Tutaj, w szeregach organizacji, rozpościera się przed proletariuszką niemożliwe do przeoczenia pole politycznej pracy i politycznej władzy. To tutaj kobieta jest równoprawnym czynnikiem. To socjaldemokracja wprowadzi ją do warsztatu historii, i tutaj, gdzie uderzają cyklopowe siły, wywalczy dla niej rzeczywiste równouprawnienie, także wtedy, gdy odmówią go jej papierowe prawa mieszczańskiej konstytucji. Tutaj kobieta obok mężczyzny porusza podstawy istniejącego porządku społecznego i zanim przyznane zostanie jej zaświadczenie o jej prawach, pomoże pogrzebać w gruzach ten społeczny porządek. Warsztat historii potrzebuje siły rąk i pary w płucach. Świat żeńskiej nędzy czeka na wybawienie. Tutaj kobieta chłopa małorolnego jęczy pod ciężarem życia i prawie się pod nim załamuje. Tam, w niemieckiej Afryce, na pustyni Kalahari, bieleją kości kobiet Herero, które zostały przez niemieckich żołnierzy doprowadzone do straszliwej śmierci z głodu i pragnienia3. Po tamtej stronie oceanu, wśród wysokich skał Putumayo, przebrzmiewają niesłyszane przez świat, śmiertelne krzyki indiańskich kobiet, torturowanych na plantacjach gumy międzynarodowych kapitalistów. Proletariuszko, najbiedniejsza z biednych, najbardziej pozbawiona praw spośród już ich nieposiadających, śpiesz do walki o wyzwolenie kobiet i rodzaju ludzkiego od okropności kapitalistycznego panowania. Socjaldemokracja wyznaczyła ci honorowe miejsce. Śpiesz na front, na szańce! przełożył Mateusz Karolak
Cytowanie: R. Luksemburg, Proletariuszka, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/4. Luksemburg2.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
3 Podczas kampanii przeciwko plemieniu Herero w południowo-wschodniej Afryce niemieckie wojska kolonialne wypędziły rodzimą ludność na pustynię i odcięły od dostępu do wody. Generał Lothar von Trotha wydał rozkaz, aby nie brać jeńców oraz strzelać do kobiet i dzieci, co zaowocowało masakrą Herero.
Róz.a Luksemburg
Róz. a Luksemburg
Socjalizacja spol eczen´stwa* /
Przedstawiany artykuł Róży Luksemburg jest próbą naszkicowania pierwszych przemian, jakie dokonać miały się w Niemczech na drodze od kapitalizmu, który zginąć miał lada moment pod ciosami rewolucji, do ustroju socjalistycznego. Luksemburg wylicza i zwięźle omawia zasady, na których oprze się uspołeczniona gospodarka. Podkreśla również rolę rewolucyjnego entuzjazmu i nabytego podczas walki klasowej doświadczenia dla wytworzenia odpowiedniego, sprzyjającego procesom socjalizacji, nastawienia proletariatu. Słowa kluczowe: socjalizm, praca, utopia, uspołecznienie
* Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach dziennika „Hamburger Volkszeitung” (wydanie z dn. 28 grudnia 1918).
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
54
Rozpoczęta właśnie rewolucja proletariacka nie może mieć innego celu ani innego wyniku niż urzeczywistnienie socjalizmu. Klasa robotnicza musi przede wszystkim dążyć do tego, by pochwycić we własne ręce całą polityczną władzę w państwie. Ale dla nas, socjalistów, władza polityczna jest tylko środkiem. Celem, do osiągnięcia którego musimy posłużyć się władzą, jest przebudowa od podstaw całych stosunków gospodarczych. Dziś całe bogactwa: największe i najlepsze posiadłości ziemskie, kopalnie i zakłady, podobnie jak fabryki, należą do paru junkrów i kapitalistów. Wielka masa robotników za ciężką pracę otrzymuje tylko skąpy zarobek, wystarczający ledwo by przeżyć. Bogacenie się paru nierobów jest celem dzisiejszej gospodarki. Sytuacja ta musi się zmienić. Wszystkie społeczne bogactwa, własność gruntowa i ziemia, wraz ze wszystkimi skarbami, które skrywa w swoim łonie, wszystkie fabryki i zakłady muszą jako wspólne dobro ludu zostać odebrane z rąk wyzyskiwaczy. Pierwszym obowiązkiem jaki spoczywa na prawdziwej władzy robotniczej jest, z pomocą różnych narzędzi władzy [Machtsprüchen], uczynić najważniejsze środki produkcji własnością narodową i poddać kontroli społecznej. Potem zaczyna się jednak właściwe i zarazem najtrudniejsze zadanie: budowa gospodarki na zupełnie nowych podstawach. Dziś produkcja w każdym przedsiębiorstwie jest kierowana na własną rękę przez pojedynczych kapitalistów. Co i jak powinno być produkowane, gdzie, kiedy i jak sprzedać wyprodukowane towary, określa sam przedsiębiorca. Robotnicy nie troszczą się o to zupełnie, są li tylko żywymi maszynami, które mają jedynie wykonać swoją pracę. W socjalistycznej gospodarce wszystko to musi się zmienić. Zniknie prywatny przedsiębiorca. Produkcja nie będzie służyć już dłużej temu, by bogaciły się jednostki, lecz będzie zapewniać ogółowi zaspokojenie wszystkich potrzeb. Zgodnie z tym, wszelkie fabryki, zakłady i gospodarstwa rolne muszą całkowicie przekształcić swoje cele i sposób funkcjonowania. Po pierwsze: jeżeli produkcja ma mieć na celu zapewnienie wszystkim godnego życia, wystarczającego pożywienia, dostarczenie wszystkim ubrania i innych dóbr kulturowych, to wydajność pracy musi być o wiele wyższa niż dziś. Pola muszą dawać większe plony, w fabrykach znaleźć zastosowanie najbardziej zaawansowana technika, tylko najwydatniejsze spośród kopalń węgla i rudy mają być eksploatowane i tak dalej. Wynika z tego, że socjalizacja będzie obejmować przede wszystkim wielkie zakłady przemysłowe i rolnictwo. Drobnych rolników i rzemieślników, którzy utrzymują się z własnej pracy na
Róz.a Luksemburg
55
anzpraktyka cyteroet 6/2012
skrawku ziemi czy własnego warsztatu, nie potrzebujemy i nie chcemy pozbawiać ich skromnej własności. Wszyscy oni z czasem dobrowolnie przyjdą do nas i poznają przewagę socjalizmu nad własnością prywatną. Po drugie: by wszyscy w społeczeństwie mogli cieszyć się dobrobytem, wszyscy muszą pracować. Tylko ten, kto wykonuje jakąś pożyteczną pracę dla ogółu, czy będzie to praca manualna, czy umysłowa, może rościć sobie prawo do tego, by otrzymywać środki do zaspokojenia swoich potrzeb. Skończy się próżniacze życie, jakie przeważnie prowadzą dziś bogaci wyzyskiwacze. Powszechny obowiązek pracy dla wszystkich zdolnych do pracy, z którego wyłączone będą naturalnie małe dzieci, starcy i chorzy, jest w społeczeństwie socjalistycznym oczywistością. Wspólnota musi bez wątpienia troszczyć się o niezdolnych do pracy – nie tak jak dziś przez nędzną jałmużnę, ale poprzez obfite wyżywienie, uspołecznione wychowanie dzieci, godną opiekę nad starszymi, publiczną opiekę zdrowotną dla chorych i tak dalej. Po trzecie: z tej samej perspektywy, to znaczy ze względu na dobro ogółu będzie się racjonalnie gromadzić i rozporządzać siłami roboczymi i środkami produkcji. Marnotrawstwo, które ma dziś miejsce na każdym kroku, musi się skończyć. Podobnie muszą oczywiście zostać zlikwidowane przemysły wojenne i zbrojeniowe, gdyż socjalistyczne społeczeństwo nie potrzebuje zabójczej broni. Zamiast tego, zaoszczędzone kosztowne materiały i siła robocza muszą zostać wykorzystane do użytecznej produkcji. Przemysły luksusowe, które dostarczają dziś bogatym nierobom świecidełek, również muszą zniknąć, tak jak i osobista służba. Wszystkie zaangażowane tam siły robocze znajdą pożyteczne i godne zajęcie. Gdy wytworzymy takie społeczeństwo pracy, gdzie wszyscy pracują na rzecz wszystkich, dla ogólnego dobra i pożytku, to, po czwarte, sama praca będzie musiała ulec zmianie. Obecnie praca w przemyśle, jak i w rolnictwie, ale także w sklepie czy w biurze, jest przeważnie dla proletariusza katuszą i ciężarem. Chodzimy do pracy, gdyż musimy, ponieważ w przeciwnym razie nie zdobędziemy środków do życia. W socjalistycznym społeczeństwie, gdzie wszyscy wespół pracują z własnej woli, oczywiście zdrowie i ochota do pracy muszą być przedmiotem najwyższej uwagi. Wprowadzone zostać muszą: krótki czas pracy, który nie przekracza normalnych zdolności [Leistungsfähigkeit], zdrowe miejsce pracy, niezbędne warunki do odpoczynku i urozmaicenie pracy, dzięki którym każdy z ochotą i zamiłowaniem sprosta przydzielonemu zadaniu. W poczet tych wszystkich wielkich reform zalicza się również wytworzenie odpowiadającego im materiału ludzkiego. Dziś nad robotnikiem stoi kapitalista z batem – czy to osobiście, czy to za pośrednic-
Socjalizacja spol eczen´stwa /
W socjalistycznym społeczeństwie, gdzie wszyscy wespół pracują z własnej woli, oczywiście zdrowie i ochota do pracy muszą być przedmiotem najwyższej uwagi
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Właśnie teraz, w walce, w rewolucji masy proletariuszy uczą się koniecznego idealizmu i zdobywają sobie wcześnie duchową dojrzałość. By poprowadzić rewolucję do zwycięstwa, także potrzebujemy odwagi i wytrwałości, wewnętrznego zdecydowania i gotowości do poświęceń
56
twem swego majstra i nadzorcy. Głód pędzi proletariusza do fabryki, do junkra czy bogatego rolnika; do pracy, do biura, do sklepu. Przedsiębiorca zatroszczy się już o to, by nie marnować czasu, nie trwonić materiału, dostarczać dobrą i solidną pracę. W gospodarce socjalistycznej nie ma już przedsiębiorcy z jego batem. Robotnicy są tu wolnymi i równymi ludźmi, którzy pracują z własnej woli i dla własnego pożytku. Oznacza to, niejako samo przez się, pilną pracę z wewnętrznych pobudek, żadnego szastania społecznym bogactwem, dostarczanie najsolidniejszej pracy na czas. Każde socjalistyczne przedsiębiorstwo potrzebuje oczywiście swojego kierownika technicznego, który zna się na rzeczy, zarządza pracą tak, by wszystko działało jak należy, by praca była wydajna i dobrze zorganizowana. To oznacza także chętne i pełne wypełnianie tych zarządzeń, utrzymywanie porządku i dyscypliny, żadnych zatargów i wprowadzania nieporządku. Jednym słowem: robotnik socjalistycznej gospodarki musi pokazać, że także bez bata głodu nad sobą, bez kapitalistów i ich przymusu na karku może pilnie i porządnie pracować, utrzymywać dyscyplinę i robić, co do niego należy, najlepiej jak potrafi. Przyczynia się do tego wewnętrzna samokontrola, duchowa dojrzałość, powaga obyczajów, przyczynia się uczucie godności i odpowiedzialności, całe wewnętrzne odrodzenie proletariusza. Leniwi, lekkomyślni, egoistyczni i obojętni ludzie nie mogą urzeczywistnić socjalizmu. Socjalistyczne społeczeństwo potrzebuje ludzi, spośród których każdy jest pełen zapału i zaangażowania na rzecz ogólnego dobra, pełen poświęcenia i współczucia dla innych, pełen odwagi i wytrwałości, by wykonać najcięższe zadania. Nie musimy jednakże czekać wieków czy dziesięcioleci, by wyrósł taki rodzaj ludzi. Właśnie teraz, w walce, w rewolucji masy proletariuszy uczą się koniecznego idealizmu i zdobywają sobie wcześnie duchową dojrzałość. By poprowadzić rewolucję do zwycięstwa, także potrzebujemy odwagi i wytrwałości, wewnętrznego zdecydowania i gotowości do poświęceń. Pozyskując solidnych wojowników dzisiejszej rewolucji, tworzymy również przyszłych socjalistycznych robotników, którzy mają się stać podstawą nowego porządku. Zwłaszcza pracująca młodzież jest powołana do tych wielkich zadań. Z pewnością jako przyszłe pokolenia będzie ona budować prawdziwe fundamenty socjalistycznej gospodarki. Ich rzeczą jest już teraz pokazać, że jako nosiciele przyszłości ludzkości, dorośli do tego wielkiego zadania. Wystarczy tylko zburzyć stary świat i zbudować nowy. Ale damy radę, młodzi przyjaciele, nieprawdaż? Damy radę! Tak jak w piosence:
Róz.a Luksemburg
57
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Nie brak nam niczego, moja panno, moje dziecko, jak wszystek tego, co przez nas rozkwita, by wolnym być niczym ptaki: tylko czasu! 1 przełożył Wiktor Marzec
Cytowanie: R. Luksemburg, Socjalizacja społeczeństwa, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/5.Luksemburg3.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
1 Uns fehlt ja nichts, mein Weib, mein Kind, als all das, was durch uns gedeiht, um so frei zu sein, wie die Vögel sind: nur Zeit! – jest to fragment piosenki pt. Der Arbeitsmann autorstwa Richarda Fedora Leopolda Dehmela (1863-1920).
Socjalizacja spol eczen´stwa /
}
Róz. a Luksemburg
Co robia przywódcy?*
Róża Luksemburg, rozważając przebieg walk klasowych w Niemczech od listopada 1918 roku do początku stycznia 1919 roku podejmuje próbę opisu relacji łączącej spontanicznie działający, zrewolucjonizowany proletariat oraz przywódców partyjnych i związkowych. Jednocześnie wskazuje na konieczne, jej zdaniem, posunięcia taktyczne, które powiększą szanse rewolucji na zwycięstwo, takie jak m.in. uzbrojenie robotników, pozyskanie poparcia radykalnie nastawionej części wojska, wyłonienie w toku walki nowych, ofensywnie nastawionych liderów. Zdecydowanie i szybkość działania, do których nieprzywykli są starzy przywódcy partyjni, stanowi jej zdaniem warunek konieczny powodzenia rewolucji. Słowa kluczowe: rewolucja, ruch robotniczy, przywództwo, powstanie, socjaldemokracja
* Artykuł opublikowano pierwotnie w berlińskim „Die Rote Fahne” (nr 7, 7.01.1919).
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Na mocy swych interesów, na mocy konieczności historycznej, na mocy „przymusu” historii, to właśnie masy są prawdziwą i realną siłą
60
W atmosferze żaru rewolucji szybko dojrzewają ludzie i rzeczy. Jeszcze trzy tygodnie temu, kiedy zakończyła się ogólnoniemiecka konferencja rad robotniczych i żołnierskich, wydawało się, że władza duetu Ebert-Scheidemann1 znajduje się u szczytu. Reprezentanci rewolucyjnych mas robotniczych i żołnierskich w całych Niemczech ślepo ulegli swym liderom. Zwołano Zgromadzenie Narodowe, na które nie wpuszczono „ulicy”, zdegradowano Radę Wykonawczą, a wraz z nią rady robotnicze i żołnierskie, do roli bezradnych pozorantów – cóż za triumf kontrrewolucji na całej linii! Owoce 9 listopada zostały zmarnowane i roztrwonione, burżuazja raz jeszcze odetchnęła z ulgą, a masy stoją bezradne, bezbronne i zgorzkniałe. Ebert i Scheidemann myśleli, że znaleźli się u szczytu władzy. Ślepi głupcy! Nie minęło nawet dwadzieścia dni, gdy ich iluzoryczna władza zaczęła z dnia na dzień chwiać się w posadach. Na mocy swych interesów, na mocy konieczności historycznej, na mocy „przymusu” historii, to właśnie masy są prawdziwą i realną siłą. Choć można je chwilowo zakuć w kajdany, ich organizacje formalnie pozbawić mocy – to wystarczy tylko, by się poruszyły, rozprostowały zesztywniały kręgosłup, a usunie się grunt pod nogami kontrrewolucji. Ci, którzy byli świadkami wczorajszej demonstracji mas na Siegesallee2, tej nieugiętości rewolucyjnych przekonań, wspaniałej atmosfery i energii, która płynęła od mas, muszą przyznać: proletariusze na przestrzeni minionego tygodnia, w wyniku ostatnich wydarzeń, bardzo dojrzeli politycznie. Stali się świadomi swej siły i jedyne, co im [teraz] pozostaje, to skorzystać z tej siły. Ebert i Scheidemann i ich mocodawcy – burżuazja, którzy nieustannie gadają o „puczu”, teraz przeżywają to samo rozczarowanie, co ostatni z Burbonów, który w odpowiedzi na swą pełną wzburzenia opinię o „rebelii” ludu paryskiego usłyszał od ministra: „Panie, to nie jest rebelia, to rewolucja!”. Tak, to właśnie rewolucja, z całym jej zewnętrznie chaotycznym przebiegiem, swymi naprzemiennymi wzlotami i upadkami, chwilowym wzbieraniem i równie chwilowym załamywaniem się rewolucyjnej fali dążącej do przejęcia władzy. Tym pozornie zygzakowatym ruchem rewo1 Mowa tu o dwóch czołowych niemieckich politykach przełomowego okresu schyłku Cesarstwa Niemieckiego i narodzin Republiki Weimarskiej. Friedrich Ebert – ostatni kanclerz Cesarstwa i pierwszy prezydent Republiki, związany z SPD; Philipp Scheidemann – pierwszy kanclerz Republiki Weimarskiej, związany z SPD. 2 Nieistniejący dziś berliński bulwar (Aleja Zwycięstwa), symbol władzy cesarskiej, znajdujący się w dzielnicy Tiergarten, a rozciągający się od Kemperplatz do Platz der Republik.
Róz.a Luksemburg
61
anzpraktyka cyteroet 6/2012
lucja posuwa się krok po kroku naprzód w swym niedającym się zatrzymać pochodzie. To właśnie w walce masy muszą nauczyć się walczyć, nauczyć się działać. I to jest dziś wyczuwalne: berlińscy robotnicy w dużym stopniu nauczyli się działać, pragną zdecydowanych czynów, klarownych sytuacji, [użycia] radykalnych środków. Już nie są tacy jak 9 listopada, wiedzą, czego chcą i co powinni. Ale czy ich przywódcy, organy wykonawcze ich woli, stoją na wysokości zadania? Czy rewolucyjni reprezentanci i delegaci z dużych zakładów, czy radykalne elementy USPD3 nabrały w międzyczasie siły i determinacji? Czy ich zdolność do akcji dotrzymuje kroku rosnącej energii mas? Obawiamy się, że na te pytanie nie można z całym przekonaniem odpowiedzieć twierdząco. Boimy się, że przywódcy są wciąż tacy sami, jak 9 listopada, że niewiele się nauczyli. Upłynęły 24 godziny od chwili, gdy Ebert i Scheidemann zwrócili się przeciw Eichhornowi4. Masy entuzjastycznie przyjęły apel swych przywódców, spontanicznie i na własną rękę przywróciły na stanowisko Eichhorna, z własnej inicjatywy zajęły [siedzibę] „Vorwärts”5 , opanowały burżuazyjną redakcję oraz WTB6 i, na ile mogły, same się uzbroiły. Czekają na dalsze polecenia i działania swoich przywódców. 3 Niezależna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec [Unabhängige Sozialdemokratische Partei Deutschlands] – została powołana do życia w 1917 roku przez grupę działaczy dawnej jednolitej SPD, sprzeciwiających się polityce bezwzględnego popierania wojny i rządu Rzeszy. Jej pierwszym przewodniczącym był Hugo Hasse, spośród innych przywódców należałoby wymienić Karla Kautsky’ego, Emila Bartha, Kurta Eisnera oraz Richarda Müllera. USPD od początku swego istnienia byłą wyraźnie podzielona – o dominację rywalizowały: grupa polityków o poglądach umiarkowanych i reformistycznych (np. Hasse, Kautsky, Bernstein) oraz skrzydło rewolucyjne, skupione wokół grupy Spartakusa (Liebknecht, Levi). Wkrótce lewe skrzydło USPD przekształciło się w partię komunistyczną, a reszta „niezależnych” połączyła się w 1922 r. z SPD. 4 4 stycznia 1919 roku Emil Eichhorn – ówczesny komendant miejski berlińskiej policji, przynależący do lewego skrzydła USPD, został zdymisjonowany przez rząd socjaldemokratów. W konsekwencji zrewoltowana część berlińskiego proletariatu i wojska została sprowokowana do nieprzygotowanej walki zbrojnej. Kierownictwo USPD i Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) zwołały berlińskich robotników i żołnierzy do akcji na rzecz przywrócenia odwołanego Emila Eichhorna oraz rozbrajania oddziałów kontrrewolucyjnych. Na ten apel 5 stycznia tysiące demonstrantów zebrały się na Siegesallee i przemaszerowały pod siedzibę policji. 5 Dziennik, centralny organ SPD. 6 Wolffs Telegraphisches Bureau – agencja prasowa założona w 1849 roku przez Bernharda Wolffa.
Co robia przywódcy?
anzpraktyka cyteroet 6/2012
62
A co ci [przywódcy] w tym czasie zrobili? Co postanowili? Jakie środki podjęto w tej napiętej sytuacji – w której rozstrzygnie się los rewolucji przynajmniej na następny okres, by zapewnić jej zwycięstwo? Nic [takiego] nie widzimy i nic nie słyszymy! Być może reprezentanci robotników dokładnie i intensywnie obradują. Ale teraz należy działać. Ebert i Scheidemann z pewnością nie trwonią swego czasu na konsultacjach. Pewnie też nie śpią. Po cichu przygotowują swoje intrygi z energią i rozwagą typową dla kontrrewolucjonistów, ostrzą swe miecze, by [ostatecznie] zaskoczyć rewolucję i ją podstępnie zamordować. Inne niecne elementy przypuszczalnie już pilnie pracują nad podjęciem „negocjacji”, doprowadzeniem do kompromisu, rozciągając nad krwawą przepaścią, która rozdziela robotnicze i żołnierskie masy od rządu Eberta, most „porozumienia” pomiędzy śmiertelnymi wrogami. Nie ma czasu do stracenia. Należy przedsięwziąć daleko idące środki. Masy, wierni żołnierze rewolucji, muszą dostać jasne i szybkie dyrektywy, tak by ich energia, wola walki zostały ukierunkowane na właściwe cele. Wahające się elementy żołnierskie pośród oddziałów wojskowych mogą zostać pozyskane dla uświęconej sprawy ludu tylko dzięki pełnym determinacji i jasnym działaniom rewolucyjnych organów. Działać! Działać! [Działać] odważnie, z determinacją i z konsekwencją – to psi obowiązek i powinność reprezentantów rewolucji i prawdziwych przywódców partii socjalistycznej. Rozbroić kontrrewolucję, uzbroić masy, obsadzić wszystkie posterunki. Działać szybko! Rewolucja zobowiązuje. W [perspektywie] dziejów świata jej godzina liczy się za miesiąc, a dzień za rok. Organy rewolucji muszą być świadome swych najwyższych obowiązków! przełożył Filip Karol Leszczyński
Cytowanie: R. Luksemburg, Co robią przywódcy?, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/6. Luksemburg4.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
Róz.a Luksemburg
luksemburg dzisiaj
}
Róz·a Luksemburg jest symbolem marksizmu otwartego
o ekonomii politycznej, niemieckiej lewicy i dynamice kapitalizmu z Michaelem Krätke rozmawia David Muhlmann* –
W prezentowanym wywiadzie Michael Krätke omawia znaczenie postaci Róży Luksemburg i jej teoretycznego dorobku dla środowiska zachodnioniemieckiej radykalnej lewicy lat 60. i 70. Sytuowała się ona, jego zdaniem, w opozycji do dwóch kontestowanych w tym kręgu tradycji: „oficjalnego” marksizmu radzieckiego (dominującego w NRD) oraz neoklasycznej ekonomii, dominującej na zachodnioniemieckich uniwersytetach. Krätke próbuje także określić miejsce Luksemburg w historii marksistowskiej ekonomii politycznej, podkreślając szczególną oryginalność jej podejścia do mechanizmów rozwojowych kapitalizmu. Zwraca uwagę na silnie obecną w jej myśli krytykę biurokratyzacji oraz przywiązanie do faktycznie demokratycznych mechanizmów podejmowania decyzji. Słowa kluczowe: ekonomia polityczna, Róża Luksemburg, kapitalizm, biurokracja
* Wywiad zamieszczono w książce: D.Muhlmann, Reconcilier marxisme et democratie, Seuil 2010
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
66
David Muhlmann: Jest Pan jedną z osób odpowiedzialnych za wielki projekt wydania dzieł zebranych Marksa i Engelsa – Marx-Engels Gesamtausgabe (MEGA) – w ramach którego opublikowano już blisko sześćdziesiąt tomów ich pism, to jest więcej niż połowę z przewidzianej całości. Ma Pan na koncie wiele publikacji na temat gospodarki międzynarodowej, a bazował Pan zwłaszcza na pismach ekonomicznych Róży Luksemburg. Kieruje Pan także pracami edytorskimi nad jej spuścizną – czego one dotyczą? Michael Krätke: Jestem redaktorem ośmiu czy dziewięciu niewydanych rękopisów Róży Luksemburg dotyczących ekonomii politycznej, które w tym roku zostały odnalezione w archiwach w Moskwie i które zostaną dołączone do edycji niemieckiej. Pozostaje nadal do odnalezienia jeszcze kilka prac Róży Luksemburg, do publikacji lub reedycji. Z pierwszego okresu jej życia brakuje licznych artykułów napisanych po polsku, które były wydawane, lecz obecnie są nie do znalezienia. Inne znów teksty nie były nigdy opublikowane i znajdują się w polskich archiwach. Rękopisy, którymi się zajmuję, zostały napisane między 1907 i 1910 rokiem; są to ważne prace. Jedna z nich dotyczy historii myśli ekonomicznej; Luksemburg pracuje tam na tekstach Marksa, które częściowo wydał Kautsky pod tytułem Teorie wartości dodatkowej (Marks 1861-1863). Pracuję także nad tekstem poświęconym teorii płacy – wage theory – która podejmuje krytykę dokonaną przez Marksa w pierwszym tomie Kapitału (Marks 1867). Istotne są też dwa inne rękopisy Róży Luksemburg skoncentrowane na tomie drugim i trzecim (Marks 1885 i 1894), które są bardzo ważne, ponieważ pokazują sposób, w jaki Luksemburg czytała dwa ostatnie tomy. W tamtej epoce dla większości ludzi – w tym także dla ekonomistów marksistowskich – było normalne, że czyta się wyłącznie pierwszy tom Kapitału; ale dla niej tom drugi stanowił ważny etap w opracowaniu własnej teorii kryzysu. W takim razie zostaje jeszcze wiele rzeczy do opracowania... Rzeczywiście, są to teksty, których nie da się pominąć. Chodzi o prace badawcze, które powstały na bazie odczytów, jakie Róża Luksemburg dawała jako profesorka ekonomii politycznej w szkole niemieckiej partii socjaldemokratycznej, gdzie nauczała przez cztery czy pięć lat. W jaki sposób odkrył Pan Różę Luksemburg i jej dzieło? Odkąd datuje się to odkrycie? Chciałbym poznać nieco Pana drogę życiową jako intelektualisty i działacza, aby zrozumieć, jaki sens
Michael Krätke
67
anzpraktyka cyteroet 6/2012
mogło mieć dla Pana studiowanie Róży Luksemburg. Jak Pan wie, przeprowadzam wywiady z osobami z różnych krajów i zainteresowanie Różą Luksemburg pozostaje w ścisłym związku ze sposobem recepcji i wydania jej dzieł w danym kontekście narodowym... Tak. Trzeba powrócić do rzeczywistości niemieckiej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Studiowałem przede wszystkim w Berlinie – oraz w Paryżu i Brukseli – i to właśnie poprzez kontekst niemieckiej lewicy, między 1969 a 1975 rokiem, odkryłem Różę Luksemburg. Uchodziła ona wówczas za rodzaj ikony dla wielu postępowych myślicieli. Niektórzy młodzi ekonomiści odkryli, że ona sama była ekonomistką, jedną z pierwszych kobiet studiujących ekonomię polityczną. Dla mnie Luksemburg wpisywała się między dwie skrajności: z jednej strony nieoficjalny antymarksizm – półurzędowy, lecz bardzo ciężki w RFN – oraz, z drugiej strony, oficjalny marksizm-leninizm pozostałej części Niemiec. Studenci i ogólnie młodzi, radykalni intelektualiści byli bardzo sceptyczni wobec tych dwóch ortodoksji. Żadna z nich nie doceniała Róży Luksemburg albo ceniła ją tylko pozornie. Jej krytyka Lenina, partii bolszewickiej oraz rewolucji rosyjskiej były znane. W NRD jej teksty były przez długi czas przemilczane, chodziło o rodzaj tajemnicy, która wpływała na radykalną krytykę wewnątrz marksizmu. Dla nas, na Zachodzie, Róża Luksemburg była zwłaszcza jedną z pierwszych kobiet, która na serio wzięła się za ekonomię polityczną. Zajmowała się tym tematem, mając czelność nie tylko krytykować Karla Kautsky’ego, ale również samego Marksa, co było dla nas znaczące, bardzo interesujące i było tym, co przyciągało. Studiowała w Zurychu u Juliusa Wolfa, dziś mało znanego, ale wówczas jednego z najbardziej znaczących specjalistów, ponieważ zaliczał się do grona tych profesorów niemieckich, którzy angażowali się w ostatniej dekadzie dziewiętnastego wieku w krytykę Marksa. Godne uwagi jest, że studiowała u kogoś, kto uchodził za krytyka Marksa. Zajmowała nas zatem ona sama i jej pisma ekonomiczne, ponieważ znajdowaliśmy się wówczas w trakcie wykraczającej poza kręgi intelektualnej lewicy debaty na temat znaczenia ekonomii, słynnej debaty wokół „ekonomizmu”, która oznaczała coś zupełnie odmiennego na przykład za czasów Lenina. To znaczy? Dla nas historyczna debata wokół „ekonomizmu” oznaczała, że nieustannie istniał konflikt między, powiedzmy, spadkobiercami
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
Dla nas, na Zachodzie, Róża Luksemburg była zwłaszcza jedną z pierwszych kobiet, która na serio wzięła się za ekonomię polityczną
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Róża Luksemburg stanowiła przykład świadczący o tym, że można łączyć radykalną analizę ekonomiczną z polityką wolnościową oraz demokratyczną wewnątrz ruchu socjalistycznego i robotniczego.
68
ortodoksyjnego marksizmu – według których wszystko zależy od ekonomii politycznej, natomiast pozostałe przejawy życia to epifenomeny – a resztą marksistów. W Niemczech w latach sześćdziesiątych występowała silna reakcja – którą da się zrozumieć – przeciw pozycji pretendującej do bycia ortodoksją. I koniec końców młodzi intelektualiści niemieccy odkryli na przykład Gramsciego i wzięli go sobie jako ikonę antyekonomizmu – co bynajmniej nie było prawdą. Gramsci nie był ignorantem w zakresie ekonomii politycznej, raczej przeciwnie. Występowały na dodatek fałszywe sprzeczności, fałszywe opozycje w obrębie lewicy intelektualnej. Róża Luksemburg pozwalała je przekroczyć: była reprezentantką polityki radykalnej, w dyskusjach z rewizjonistami odwoływała się stale do faktów ekonomicznych. Z drugiej strony odkryliśmy Marksa jako publicystę ekonomicznego. Róża Luksemburg także była publicystką, pisała artykuły na temat okoliczności rozwoju gospodarki światowej, rozwoju gospodarek Europy; znała je bardzo dobrze. Istotne było, że podczas gdy trwał spór między „ekonomistami” i „antyekonomistami”, Róża Luksemburg stanowiła przykład świadczący o tym, że można łączyć radykalną analizę ekonomiczną z polityką wolnościową oraz demokratyczną wewnątrz ruchu socjalistycznego i robotniczego. Róża Luksemburg była ważnym punktem odniesienia, ale nie ikoną – jak się ją czasami nadal postrzega. Nie łączyła nas z nią relacja sentymentalna jak z idolem, natomiast odkryliśmy ją jako liczącą się w naszych oczach myślicielkę naukowej lewicy. Czy krytyczny stosunek Róży Luksemburg do Lenina oraz bolszewizmu stanowił dla was ważny element? Myślę, że całkiem szybko go dostrzegliśmy, jako że odsyłał do konfliktów, jakie sami dosyć wcześnie mieliśmy z tymi, którzy stanowili ówcześnie centrum ortodoksji i którzy uważali Lenina za następcę Marksa czy Engelsa; dla ortodoksów rozwój marksizmu składał się z logicznie następujących po sobie etapów, Lenin zaś był postacią najważniejszą w tym lineażu. Jako że pozostawaliśmy poza wszystkimi tymi tradycjami, dostrzegliśmy natychmiast – nie bez pewnej ciekawości intelektualnej oraz licznych zastrzeżeń wobec oficjalnych ortodoksji i antyortodoksji – fundamentalną więź, która połączyła Lenina z Rudolfem Hilferdingiem1. Studiowaliśmy dlatego teksty oryginalne; 1 Zob. R. Hilferding, Kapitał finansowy. Studium o najnowszym rozwoju kapitalizmu, Warszawa 1958.
Michael Krätke
69
anzpraktyka cyteroet 6/2012
polegaliśmy nie tylko na komentarzach, nie poprzestawaliśmy na teoriach zrodzonych z dzieł klasycznych, ale wracaliśmy do źródeł. Odkrywaliśmy tradycję w łonie marksizmu oraz Drugiej Międzynarodówki, która przeszła do historii pod nazwą austromarksizmu, a w którą wpisywał się Rudolf Hilferding, myśliciel bardzo radykalny, produktywny i twórczy. Chodziło o reformistów, niezmiernie interesujących, którzy dokonali pewnych odkryć podjętych ponownie przez Lenina w bardziej systematycznym, akademickim i nieformalnym stylu. Nie oznacza to, że trzeba pomniejszać znaczenie Lenina jako postaci historycznej; jego dzieło wzbudzało w nas duży szacunek, jednak zauważyliśmy, że istniało wiele nurtów marksizmu krytycznych wobec Lenina, które zasługiwały na opracowanie. Jak pamiętała rewolucję 1918 roku oraz ruch Spartakusa niemiecka lewica krytyczna na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych? Czy imiona Róży Luksemburg, Karla Liebknechta i innych – myślę na przykład o Paulu Levim – tworzyły część waszej wyobraźni jako młodych, radykalnych intelektualistów? Żyli jeszcze wówczas uczestnicy tamtych wydarzeń, będący członkami Gruppe Spartakus, z którymi przeprowadzaliśmy wywiady. To była kolejna tradycja, z którą czuliśmy się związani i było to bez wątpienia dziedzictwo, do którego się odwoływano, nawet jeśli trwał o nie spór: ludzie tamtej epoki byli dla nas wielkim przykładem, jednakże trzeba było stwierdzić, że wysiłek stworzenia lewicy na lewo od oficjalnej socjaldemokracji ostatecznie nie został wykorzystany. Osobistością dla nas bardzo ważną był Paul Levi – opublikowałem kilka artykułów na jego temat. Wspaniały umysł i rodzaj bardzo rzadki w polityce niemieckiej: posiadał ogromną siłę retoryczną i z tego powodu był często porównywany z Dantonem. Posiadał wykształcenie prawnicze, był adwokatem Róży Luksemburg, stąd się znali. Następnie zajmował się specjalistycznymi badaniami z zakresu prawa i polityki międzynarodowej. Postać Paula Leviego wywierała duże wrażenie – krytykował po równo komunistów, jak i socjaldemokratów. Zajmował pozycję absolutnie niezależnego, rewolucyjnego intelektualisty i był jednym z najważniejszych bojowników reprezentujących wówczas tradycję marksistowską, pozostając z dala od wszystkich ortodoksji i aparatów partyjnych. Historia spartakusowców była znana i stanowiła dla nas bez wątpienia punkt łączący nas z pokoleniem młodych lewicowców – młodych w latach drugiej wojny światowej – niekiedy trockistów, którzy robili
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
70
kariery w strukturach niemieckiej socjaldemokracji, jak na przykład mój dawny przyjaciel, zmarły w zeszłym roku Peter von Herzen, który był także specjalistą od rewolucji 1918 roku oraz koncepcji rad robotniczych. Przywódcy tego pokolenia byli niekiedy bardzo krytyczni wobec radykalnych ruchów niemieckiej młodzieży, ale znali wszystkie te elementy historii niemieckiej lewicy, które nam były nieznane. Dziękuję Panu za tę analizę kontekstu niemieckiego, która pozwala lepiej zrozumieć, ile mogła znaczyć dla was Róża Luksemburg, w waszej działalności intelektualnej i zaangażowaniu publicznym. Wróćmy teraz do rzeczy. Pracował Pan wiele nad pismami ekonomicznymi Róży Luksemburg, w szczególności nad kwestiami związanymi z imperializmem oraz dynamiką akumulacji kapitału. Co szczególnie zapamiętał Pan z Róży Luksemburg w tym zakresie? Dlaczego uważa Pan ją za jedną z tych, którzy najbardziej odznaczyli się na gruncie krytyki ekonomii politycznej? Mam za sobą tradycyjne wykształcenie ekonomiczne i dosyć wcześnie byłem sceptyczny wobec neoklasycznej ortodoksji w ekonomii. Odkrywając tradycję krytyki ekonomii politycznej, spostrzegłem, że wielu młodych intelektualistów dość arogancko opracowuje projekty teoretyczne, od Marksa i Engelsa poczynając, bez zważania na to, że ich dzieła pozostały niedokończone. Przecież Engels, publikując Marksa, nie zaciemnił tej kwestii wersji oryginalnych, które w większości pozostały w rękopisach, nie osiągnąwszy formy ostatecznej, skończonej. Było zatem jeszcze wiele problemów do rozwiązania, mnóstwo pracy dla ekonomistów marksistowskich i pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy z moimi przyjaciółmi w 1975 roku, było stworzenie pracy zbiorowej – na pięciuset stronach, w dwóch tomach – o kryzysie oraz kapitalizmie według Marksa2. Kontynuowałem pracę w tym zakresie, ponieważ było kilka „terytoriów ekonomicznych”, w których nie widziano niczego ciekawego – trzeba było ciągnąć, jeśli chce Pan tak to nazywać, pracę Marksa: pieniądz, kredyt, podatki, finanse publiczne międzynarodowe i porównawcze3. Żeby móc pracować nad tym wszystkim, trzeba było studiować autorów klasycznych, w tym Różę Luksemburg, która koncentrowała się przede wszystkim na analizie procesu akumulacji 2 M. Krätke, Krise und Kapitalismus bei Marx, t. 1-2, Koeln 1975. 3 Tegoż, Kritik der Staatsfinanzen: zur Politischen Oekonomie des Steuerstaats, Hamburg 1984.
Michael Krätke
71
anzpraktyka cyteroet 6/2012
kapitału, czego Marks nie ukończył. Jej krytyka Marksa nie był w całości zasadna, jednak ma ona ogromne znaczenie, ponieważ zapoczątkowała istotną debatę ekonomiczną trwającą aż do lat trzydziestych. Luksemburg porwała do polemik licznych autorów – Bucharina4 czy Henryka Grossmanna5 – to bez wątpienia jej wielka zasługa. Istnieje związek, na poziomie teorii, między Różą Luksemburg a Michałem Kaleckim, twórcą analizy makroekonomicznej, która pozostaje obecnie nadal bardziej znacząca od keynesizmu. Poza tym Luksemburg zaproponowała analizy, które do dziś są nadal bardzo użyteczne, jeśli nie bierze się ich dosłownie: zaproponowała tezę głoszącą, że przetrwanie kapitalizmu zależy od istnienia przestrzeni niekapitalistycznych, nawet jeśli te zmierzają do zaniku; w dłuższej perspektywie można zauważyć, że znajdujemy się bardzo blisko sytuacji, którą Róża Luksemburg opisała jako sytuację graniczną, kiedy kapitalizm nie może się rozwijać, ponieważ już... ...podbił świat. Otóż to. W momencie, kiedy kapitalizm podbił świat, żyje on z własnych sprzeczności i nie ma już sił. Można powiedzieć, że nigdy dotąd nie byliśmy tak blisko tej sytuacji, z pewnością bliżej niż w epoce Róży Luksemburg. Nawet jeśli jej punkt widzenia był geograficzny i światowy, nadała ona znaczenie istnieniu „przestrzeni” niekapitalistycznych wewnątrz samych rozwiniętych społeczeństw kapitalistycznych: dziś można zaobserwować tę logikę podległości względem stosunków kapitalistycznych wszystkich sfer jeszcze nieurynkowionych – życia społecznego, działalności społecznie przydatnych, gospodarki równoległej (l’économie informelle), przestrzeni domowej... Znaczna część rodzajów pracy wpisuje się w inne ramy, jednak logika podboju jest stale obecna. Myślę, że trzeba poszukiwać nowych elementów, które we współczesnym świecie pozwolą nam kontynuować analizę zaproponowaną przez Różę Luksemburg, uwzględniając aktualne dane. To pewien rodzaj poglądów wewnątrz tradycji marksistowskiej, jak np. u Ernesta Mandela, który jako ostatni próbował w sposób bardzo metodyczny rozwinąć teorię rozwoju kapitalizmu nie w sposób ogólny, ale na podstawie swojej epoki6. Nie należy podążać za modami inte4 N. Bucharin, Imperializm a gospodarka światowa, Warszawa 1934. 5 H. Grossman, Das Akkumulations- und Zusammenbruchsgesetz des kapitalistischen Systems. (Zugleich eine Krisentheorie), Leipzig 1929. 6 Zob. E. Mandel, Reading in State Capitalism, Londres 1973.
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
72
lektualnymi czy akademickimi, z ich skłonnością do abstrakcyjnych rozważań, ale raczej starać się odkrywać świat w jego stawaniu się, poprzez to, że kryje on w sobie przemiany. Już Marks i Engels usiłowali tego dokonać: nie tylko ogólna teoria kapitału jako kategorii całościowej, ale zwłaszcza teoria kapitalizmu i jego rozwoju, logika jego historycznego rozwoju – że użyję francuskiego terminu histoire raisonnée. Można znaleźć wiele elementów histoire raisonnée w pismach Marksa oraz wszystkich marksistowskich ekonomistów po Marksie, którzy byli twórczy i rzeczywiście trzymali się tego schematu, jak Hilferding, Luksemburg oraz jeszcze Fritz Sternberg, najwybitniejszy uczeń Róży Luksemburg w Niemczech. Ten ostatni próbował kontynuować jej dzieło, pracując nad relacjami między kapitałem i pracą na skalę światową poprzez analizę migracji pracowników, co stanowiło oryginalną kontynuację analiz Róży Luksemburg. Sądzę, że niewiele się o nim mówi we Francji, jeszcze mniej w świecie anglosaskim, jako że tylko nieliczne jego teksty zostały przełożone. Był jednym z rzadkich na lewicy ekonomistów, który podążył mniej więcej za intuicjami Róży Luksemburg i wskazał tym samym na doniosłość jej spuścizny. Dla przykładu, odkryła ona znaczenie sektora publicznego, który był w jej czasach niewielki – poniżej 10% PKB – a którego większość wydatków szła na siły zbrojne; to ona dostrzegła istotność, jaką miał zdobyć sobie ten sektor. Róża Luksemburg niekiedy postępowała impulsywnie, posiadała wielkie zdolności retoryczne, co moim zdaniem stanowi wartość niepodważalną, lecz to prowadziło ją od czasu do czasu do tego, że dawała się ponieść przez swoje analizy teoretyczne. Jest wszakże rzeczą wielkiej wagi odkryć analityczny rdzeń (analytical core) jej prac. A mówiąc dokładniej, jaką wartość mają jej analizy dla zrozumienia współczesnej dynamiki kapitalizmu? Jakie zastosowanie ma jej myśl ekonomiczna na przykład w dobie obecnego kryzysu światowego? Przywołał Pan myśl, że w momencie, kiedy kapitalizm opanuje cały świat – w sensie geograficznym, ale także jako podbój i dominacja nad niekapitalistycznymi sektorami na własnym obszarze – pojawia się kwestia załamania (effondrement) systemu. Jakie są Pana zapatrywania względem collapse theory? Nie myślę, żeby u Róży Luksemburg można znaleźć właściwie teorię „upadku”. Przypominam sobie bardzo ironiczną uwagę – która figuruje w jej głównym dziele, Akumulacji kapitału – odnośnie wiary, jaką żywią czasami marksiści wobec ogólnego prawa spadku stopy
Michael Krätke
73
anzpraktyka cyteroet 6/2012
zysku. Mówi ona tam, że „to może trwać przez stulecia”, podkreślając, iż nie da się mówić o mechanicznym rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Nie można ustanawiać ruchu politycznego w oparciu o długofalowe tendencje tego typu, które nie stanowią prawdziwego wyjaśnienia regularnie występujących kryzysów. Myśli Róży Luksemburg udzieliła się powszechna wówczas „panika” związana z kryzysem finansowym początku dwudziestego wieku, szczególnie tym z roku 1907, który był pierwszym kryzysem Belle Époque. Trzeba sobie przypomnieć, że od 1895 roku aż do pierwszej wojny światowej trwał okres prosperity, przerwany co prawda w 1907 roku, jednak bez większych konsekwencji dla „gospodarki realnej”. Tymczasem Róża Luksemburg ujawniła tam znaczący fenomen: należała do pokolenia marksistowskich ekonomistów, którzy w swoich badaniach wychodzili poza wielkie cykle analizowane przez Marksa i dla których stało się jasne, że coś uległo drastycznej zmianie i dlatego za konieczne uznali studiowanie tych zmian szczegółowo. Rozwój kapitalizmu w długim trwaniu stawał się czymś wielce złożonym, bardziej ambiwalentnym, czego nie można sprowadzić do jednego prawa ogólnego, jak prawo zniżkowej tendencji stopy zysku. A według Pana w jakim cyklu rozwojowym znajdujemy się dziś? Czy w myśleniu o tym pomaga wyjątkowa wrażliwość Róży Luksemburg – z jej podejściem do ekonomii – na modyfikacje koniunkturalne i zmiany krótkookresowe? To skomplikowane. W tym momencie mamy do czynienia z dosyć szczególnego rodzaju kombinacją: właśnie przeżyliśmy drugi kryzys finansowy na skalę globalną, przy czym pierwszy datuje się na lata 1931-32, to znaczy dwa pierwsze lata tego, co nazwano Wielkim Kryzysem. Obecnie w stopniu dużo większym występuje to samo, z powodu tego, co zwą – by użyć tego słowa, które nie jest zanadto klarowne, ale które pokazuje pewien stan – globalizacją. W świecie finansowym nie będzie już kryjówki, gdzie można by się ochronić przed tym, co dzieje się w pozostałych krajach, to się już skończyło; wszyscy są powiązani ze wszystkimi. Poza tym istnienie więzi pomiędzy światem finansowym, światem handlu międzynarodowego oraz produkcją przemysłową całkowicie organizuje obecną strukturę. Powiedziałbym, że dzięki Róży Luksemburg korzystamy dziś z makroekonomicznego aparatu analitycznego, który wyprzedza znacznie ten, którym dysponowano w jej czasach, dzięki czemu można znacznie lepiej rozumieć wydarzenia w wymiarze światowym. Istnieją pewne powiązania. Trzeba odwoływać się do prac marksistowskich
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
74
ekonomistów epoki Wielkiego Kryzysu, a spośród nich do analizy kryzysu monetarnego wykonanej w latach 1934-1936 przez Otto Bauera, jednego z największych krytyków dzieła Luksemburg. Jednak dzisiaj żyjemy w sytuacji niespotykanej, której ona albo nie obserwowała, albo tylko w sensie ogólnym. To, co dziś przeżywamy, to chwila, kiedy niekapitalistyczne części świata nie są już po prostu skolonizowane – czyli okupowane i eksploatowane – ale przekształcają się w gospodarki i społeczeństwa kapitalistyczne. To, co Luksemburg przewidziała, dzieje się i już się stało w wielu miejscach świata. Można zdać sobie sprawę ze stopnia, w jakim to wszystko dokonało się na przykład w Afryce i zwłaszcza w niektórych rejonach Azji oraz państwach Ameryki Łacińskiej. Kraj taki jak Brazylia jest dziś krajem kapitalistycznym wyposażonym w bardzo silną gospodarkę kapitalistyczną. Korea Południowa to państwo uprzemysłowione, kapitalistyczne, dobrze zintegrowane z rynkiem światowym; Chiny również... I to wszystko w sposób fundamentalny modyfikuje struktury handlu międzynarodowego, struktury międzynarodowych finansów, wytwarzając sytuację, którą można uznać za trzecią lub czwartą wielką zapaść w historii nowoczesnego kapitalizmu. Mówię „trzecią” lub „czwartą”, ponieważ to zależy od opinii, jaką się ma na temat zawirowań z lat siedemdziesiątych: albo chodzi o serię kryzysów, albo uważa się okres od 1971 do lat 1982-1983 za charakterystyczny dla Wielkiego Kryzysu; znajdowalibyśmy się dziś zatem w czwartym kryzysie. Sądzę, że chodziło o czas niewielkich kryzysów, które nie mogą być porównywane z takimi zjawiskami, jak długa zapaść dziewiętnastego wieku albo Wielki Kryzys lat trzydziestych; w tym sensie znajdujemy się w trzecim wielkim kryzysie. To oczywiste, że ma on swoje cechy szczególne. Róża Luksemburg oferuje nam spojrzenie – jeśli można tak powiedzieć – które umożliwia lepsze zrozumienie faktu, że naprawdę znajdujemy się w specyficznej sytuacji, którą trzeba jednak analizować przez pryzmat teoretyczny ogólniejszego problemu rozszerzonej (élargie) reprodukcji kapitalizmu na skalę światową. To właśnie to dzieje się obecnie. Niektóre kraje są zacofane w stosunku do innych, można powiedzieć, że chodzi tu bardziej o wojnę niż o pokojową transformację. W gruncie rzeczy chodzi o konflikt między wielkimi ośrodkami kapitalistycznymi – Stanami Zjednoczonymi i Europą – oraz krajami, które zaczynają się do siebie zbliżać: Brazylią, Rosją, Indiami i Chinami. Na świecie daje się zaobserwować nowa konstelacja kapitalistycznych potęg, rekonfiguracja, w której pozycja hegemoniczna jest zachowana.
Michael Krätke
75
anzpraktyka cyteroet 6/2011
Dziękuję za to naświetlenie kwestii ekonomicznych i zaryzykowanie nieco myślenia prospektywnego, co zawsze jest delikatną kwestią... Wyjaśnia Pan, w jaki sposób aktualne tendencje w ekonomii stanowią echo rozważań Róży Luksemburg i stają się w jakimś sensie czytelne dzięki jej dziełu, które jednocześnie pozostaje oczywiście „dzieckiem swoich czasów”. Jakie byłyby inne więzi ze współczesnością, które należałoby wziąć pod uwagę? Czytając Różę Luksemburg, naprawdę ma się wrażenie, że ona zawsze w swych badaniach stara się brać na warsztat dzieło Marksa i Engelsa... Dla nas stanowiła ona istotny punkt łączący z klasyczną myślą Marksa i Engelsa, którzy byli radykalnymi demokratami, lewicowcami i poniekąd także anarchistami. To dość oczywiste. Marks i Engels mogą być postrzegani jako pewnego typu anarchiści, którzy mieli w perspektywie zniknięcie wszelkich struktur dominacji, zwłaszcza struktur państwowych. Marks, jak i Engels, byli mocno przekonani – przyczynili się bardzo do tego poziomu analizy – że w dłuższej perspektywie i dzięki rozwojowi ruchu robotniczego, ruchów radykalnych i lewicowych dalszy rozwój mógłby zachodzić poprzez to, co dziś nazywamy demokracją masową, republiką demokratyczną, w skrócie – poprzez taką formę polityczną, która umożliwiałaby postępy rewolucji w szerokim sensie: społecznym, moralnym i intelektualnym. Także Róża Luksemburg zawsze się przy tym upierała – ona, która żyła w imperialnych Niemczech, która znała powszechne wybory (jednak zarezerwowane dla mężczyzn) oraz demokrację parlamentarną bez prawdziwego parlamentu... Była oczywiście przekonana, jak inni socjaliści jej epoki, że trzeba wykroczyć poza walkę przeciwko autorytarnej i militarystycznej strukturze państwa, i nie tylko zmierzać do modelu Trzeciej Republiki Francuskiej, że trzeba rozwijać demokrację powszechną, uniwersalną i angażować się w walkę z każdą formą władzy biurokratycznej, że dla socjalizmu będzie fatalne wiązanie się z nową biurokracją, nową władzą, nową formą dyktatury. Dlatego właśnie od razu buntowała się przeciw autorytarnym tendencjom wewnątrz socjaldemokracji rosyjskiej. Bardzo szybko zaczęła krytykować wszystko, co miało tam miejsce, wszystko, co wiedziała o pierwszych fazach rewolucji rosyjskiej. Z tego tytułu dziś można z pewnością odwoływać się do Róży Luksemburg. Związek Radziecki pod koniec swojego istnienia był największą potęgą przemysłową, jaką świat dotąd znał. Z punktu widzenia tej potęgi był naprawdę ogromny. Jednak społeczeństwo było w tym samym czasie kompletnie sparaliżowane – i oto co tworzy
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
Marks i Engels mogą być postrzegani jako pewnego typu anarchiści, którzy mieli w perspektywie zniknięcie wszelkich struktur dominacji, zwłaszcza struktur państwowych.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
76
więź z Różą Luksemburg i z wszystkimi krytykami marksistowskimi, którzy kwestionowali sposób rozwoju Związku Radzieckiego, uznając brak struktur demokratycznych za największą przeszkodę w tworzeniu socjalizmu. Można dokonać postępu w stopniu uprzemysłowienia; jednak jeśli nie zachodzi postęp na planie demokratycznym, wszystko ostatecznie spełznie na niczym. I tak właśnie się tam stało. I kiedy ma się do czynienia ze strukturą, jaka była stworzona w obrębie Związku Radzieckiego, i kiedy zaczyna się ją reformować odgórnie, à la Gorbaczow, wywołuje to powstanie ruchów i zmian w kierunku demokracji, które prowadzą do ruiny. Czy przykład Chin nie świadczyłby o czymś przeciwnym? To kraj o intensywnie rozwijającej się gospodarce, tymczasem utrzymuje się tam upolityczniona biurokracja oraz logika monopartyjna... Tak, to najbardziej zajmujące doświadczenie obecnej doby. Można zgłaszać wiele zastrzeżeń i hipotez w tym względzie. Chińscy przywódcy czynią – przynajmniej oficjalnie, w deklaracjach programowych – pewne kroki w kierunku demokratyzacji, podziału władz, aby rozcieńczyć, by tak rzec, absolutną władzę partii. Lecz nie wiadomo właściwie, w jakim stopniu to cokolwiek zmieniło. Dwadzieścia lat temu partia w pewnym momencie opowiedziała się za represjami i użyciem siły... Nie ma pewności, co tam się wydarzy... Róża Luksemburg dostrzegała ten problem biurokracji, nawiązując do tradycji, jaka w pewnej mierze wywodziła się od Jeana Jaurèsa, socjalizmu francuskiego, bardzo silnego republikanizmu, co było podówczas w Niemczech słabo obecne, kiedy większość socjalistów była patriotycznie nastawiona i pragnęła zawrzeć swoisty pakt z cesarzem: cesarz jako dobroczyńca klas niższych – taki był ideał dla wielu „socjalistów”. I pozycja Róży Luksemburg wywarła niewyobrażalny wpływ wewnątrz ruchu socjaldemokratycznego w Niemczech, a zwłaszcza pośród związków zawodowych: krytykowała zbiurokratyzowanie niemieckich związków, podobnie jak partii socjaldemokratycznej. W odniesieniu do swojej krytyki bolszewizmu patrzyła na biurokratyzację jako na bardzo podobny problem, w sensie przeszkody w rozwoju ruchu emancypacyjnego dla zwykłych ludzi, a nie przeznaczonego tylko dla intelektualistów. A jakie znaczenie ma Róża Luksemburg dla niemieckiej lewicy i dla intelektualistów dziś? Róża Luksemburg pozostaje punktem odniesienia dla niemieckiej lewicy. Jest „używana” na przykład przez reformatorską partię Die
Michael Krätke
77
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Linke, której instytut naukowy nosi jej imię. W ogólnym sensie jej dzieło stanowi punkt wyjścia odpowiedni do dalszych badań oraz otwierania pewnych kluczowych debat wokół pojęć socjalizmu i poszerzonej demokracji. Jest ona mniej ceniona jako ekonomistka, co być może ulegnie zmianie, jednak w każdym razie ułatwia zbliżenie wśród lewicowych intelektualistów, a zwłaszcza tych – w tym młodzieży i studentów – których nie satysfakcjonują oficjalne ortodoksje i którzy nie są związani z takim czy innym nurtem marksizmu. Róża Luksemburg jest niejako symbolem marksizmu otwartego i znajdującego się w ciągłym rozwoju, gdzie pozostaje wciąż wiele obszarów intelektualnych do zagarnięcia i problemów do rozwiązania. Sądzę, że w tym sensie jest ona wciąż żywa. Znaczące jest to, że Róża Luksemburg pełni nieco podobną „funkcję” w innych częściach świata i że odwołuje się do niej wielu intelektualistów z krajów azjatyckich – w Japonii, w Chinach – oraz z Ameryki Łacińskiej. W świecie anglosaskim nie jest dobrze znana z powodu niewielkiej liczby istniejących przekładów. Prawie żadna z jej prac nie jest dostępna po angielsku; stąd zostaje jeszcze wiele pracy do wykonania. Mówiłem także, że dla licznych młodych intelektualistów jest ona postacią bardzo atrakcyjną: jeśli weźmie się pod uwagę Azję, znajdzie się kraje, gdzie większość studentów nauk społecznych i ekonomicznych stanowią kobiety. Ekonomistka Róża Luksemburg to dla nich bez wątpienia dobry przykład, przykład dodający odwagi. Wiele elementów zbiega się, by otworzyć drogę dla marksistowskiej, radykalnej tradycji w ekonomii politycznej. W tym sensie jestem nawet optymistą: nad jej myślą będą prowadzone nowe badania, będą odkrywane nowe teksty tej, która była pierwszą wielką ekonomistką kapitalizmu. To będzie dawało liczne okazje do ponownego poznawania Róży Luksemburg. przełożył Rafał Zawisza
Róz·a Luksemburg jest symbolem...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
78
David Muhlmann (ur. 1974) – francuski socjolog i psychoanalityk, autor książek Les étapes de la pensée psychanalytique (2007) oraz Réconcilier marxisme et démocratie (2010). Michael R. Krätke (ur. 1950) – politolog, socjolog i ekonomista. Profesor ekonomii politycznej w University of Lancaster. Jego zainteresowania badawcze obejmują między innymi ekonomię polityczną, ekologię polityczną, socjologię fiskalną, teorię państwa, alternatywne systemy ekonomiczne i społeczne. Autor licznych prac z dziedziny ekonomii politycznej, socjologii historycznej i socjologii polityki, w tym książek: Krise und Kapitalismus bei Marx (1975), Kritik der Staatsfinanzen. Zur Politischen Oekonomie des Steuerstaats (1984), Distributionary Conflicts as Constraints for the Harmonization of Environmental Policy (1995), Gewalt und Zivilisation (2002), Rosa Luxemburg. Eine politische Oekonomin in ihrer Zeit (2009). Dane adresowe autora: Michael Krätke Lancaster University, Faculty of Arts & Social Sciences Lancaster LA1 4YD, United Kingdom e-mail:
[email protected] Cytowanie: M. Krätke, Róża Luksemburg jest symbolem marksizmu otwartego, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_ nr6_2012_Roza_Luksemburg/07.Kratke.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
Michael Krätke
Luksemburgizm byl/ filozofia… nasza ·
- o Rózy Luksemburg, wl/oskim operaismo i wspól/czesnych perspektywach walki klasowej z Antonio Negrim rozmawia David Muhlmann*
W wywiadzie przeprowadzonym w 2010 r. przez Davida Muhlmanna Antoni Negri opowiada o wpływie, jaki myśl Róży Luksemburg wywarła na niego i cały nurt włoskiego operaismo. Negri zwraca uwagę na wagę opisanych przez Luksemburg doświadczeń z próbami samoorganizacji robotników podczas rewolucji 1905 r., a później w latach 1917-1918. Obecnie, gdy tradycyjne instytucje polityki proletariackiej, jak partie robotnicze i związki zawodowe, znajdują się w rozsypce i nie są zdolne do poważnego działania, przeprowadzony przez Luksemburg opis fenomenologii i fizjologii jest, zdaniem Negriego, szczególnie inspirujący. Innym aspektem jej teoretycznej spuścizny, na który należy zwrócić uwagę jest teoria akumulacji kapitału. Negri podważa aktualność poglądów Luksemburg, wskazując, że przedmiotem analizy marksistów nie powinno być „zewnętrze” systemu kapitalistycznego, lecz jego wnętrze – tu bowiem rozstrzygnie się walka o zniesienie wyzysku i alternatywny model gospodarczy. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, rady robotnicze, walka klas, akumulacja kapitału, Imperium
* Wywiad zamieszczono w książce: D. Muhlmann, Reconcilier marxisme et democratie, Paris 2010.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
80
David Muhlmann: Toni, jesteś jednym z najważniejszych współczesnych myślicieli dla międzynarodowej lewicy. Twoja napisana wspólnie z Michaelem Hardtem książka Imperium sprzedała się w ponad milionowym nakładzie, wpłynęła na wielu aktywistów, intelektualistów i ruchy społeczne. Zaczynając ten wywiad, chcę cię zapytać, czy nazwisko Róży Luksemburg stanowi dla ciebie ważny punkt odniesienia w historii międzynarodowego socjalizmu? Jakie miejsce zajmuje ta postać według ciebie w dziedzictwie kultury socjalistycznej obok Lenina, Trockiego, Gramsciego albo innych? Gdzie ty ją sytuujesz? Jakie są jej największe zasługi? I czy miała ona wpływ na ciebie jako intelektualistę i działacza? Toni Negri: Dla mnie odkrycie Róży Luksemburg wiąże się zasadniczo z jej pismami dotyczącymi wielkiego strajku z 1905 roku. Sądzę, że są to być może jedne z jej najbardziej interesujących rozważań, ale także jedne z tych, które były wówczas powszechne, bo w rzeczywistości zarówno Trocki, jak i Lenin, na fali strajków – będących największym ruchem ekspresji rewolucyjnej tamtej fazy rozwoju kapitalizmu – poddali się bardziej lub mniej tej samej egzaltacji, w różny jednak sposób. Zatem rok 1905 to moment założycielski, możliwe, że w większym nawet stopniu niż wydarzenia Komuny Paryskiej. Moment, który pozostaje ściśle związany z tematyką rad, zupełnie kluczową tak w Rosji, jak i w Niemczech, ale również jeśli chodzi o strajk generalny, który rozciągał się na równinę Padu, we Włoszech. Nie znam doświadczeń francuskich 1905 roku, nie wiem czy takowe były, ale w Stanach Zjednoczonych formowanie się ruchów zaczyna się właśnie w tym okresie. Zatem jest to rzecz niezmiernie ważna, tym bardziej, że prawdopodobnie wtedy pierwszy raz pojawia się rodzaj „szkieletu” walki robotniczej i jej form instytucjonalnych. Strajk generalny przekształca się w tworzenie rad, które pozwalają na to, by ruch mas był kierowany autonomicznie, poprzez samoorganizację. Ten charakter robotniczy, ta niespotykana dotąd „architektura” są dużo bardziej istotne niż wymiar spontaniczności. To klasa wykwalifikowanych pracowników prowadzi pozostałych, siła robotnicza, wraz z którą pozostali zaczynają myśleć zwłaszcza o swojej zdolności do przejmowania, do ponownego urządzenia produkcji. Ruch rad to struktura porwana przez ogólny dynamizm i to są również elementy, które zajmowały Różę Luksemburg. Z pewnością poprzez doświadczenia w Polsce i w Niemczech, przystąpienie do tworzenia koncepcji partii staje się coraz bardziej znaczące dla jej myśli, lecz pozostaje zawsze ożywiane przez tę fundamentalną ideę rady. I to tu zaczyna się wielki problem: problem demokracji. Czy
Antonio Negri
81
anzpraktyka cyteroet 6/2012
można koncepcję rad scharakteryzować jako „demokratyczną”? Sam obawiam się, że za każdym razem, kiedy używa się słów „demokracja” i „socjalizm” – mówi się o różnych sprawach. Myślę po prostu, że idea z roku 1905 pozostaje głęboko odmienna od tej z lat 1917-1918, jeszcze bardziej od tej, która była w obiegu w roku 1936 i później. Pojęcie demokracji nie jest uniwersalne, nie stanowi formy prawa naturalnego od zawsze zakorzenionego w duszach ludzi... To specyficzna konstrukcja historyczna... Tak, modyfikacje form produkcji w zasadniczy sposób zmieniają koncepcję demokracji, jak i socjalizmu. Rada, która od roku 1905 do 1918 jest radą robotników, chłopów i żołnierzy, opiera się na koncepcji organizacji robotniczej radykalnie odmiennej od tej, jaka pojawia się wraz z umasowieniem produkcji, to znaczy z transformacją fordowskiego modelu pracy. Zachodzą takie zmiany, wobec których staje się rzeczą niemożliwą dalsze używanie tych samych pojęć. I dzisiaj, jak sądzę, znajdujemy się w analogicznej sytuacji, kiedy postfordyzm i globalizacja określają formy produkcyjne oraz wytwarzanie podmiotowości różniącej się do głębi od tej, jaką znaliśmy od Wielkiego Kryzysu 1929 roku aż do końca lat sześćdziesiątych. Jest to zatem sytuacja zupełnie nowa, wymagająca przemyślenia terminów z zakresu tematyki związanej z organizacją. Ale wracając do Róży Luksemburg, muszę Ci powiedzieć, że zacząłem zajmować się polityką w czasopiśmie „Quaderni Rossi” pod koniec lat pięćdziesiątych, i że wówczas luksemburgizm był naszą filozofią. Nie wiedziałem o tym. Raniero Panzieri, późniejszy deputowany z ramienia socjalistów, był założycielem „Quaderni Rossi”. Kiedy go poznałem i zacząłem wraz z nim uprawiać politykę, pierwszymi lekturami, jakie mi polecił, były dzieła Róży Luksemburg. Potem przyszedł czas na całą serię autorów należących zwłaszcza do lewego skrzydła włoskiej Partii Socjalistycznej. Co więcej, w bibliotece mojego ojca też znajdowały się książki Róży Luksemburg. Myślę szczególnie o broszurze na temat 1905 roku i o elementach jej polemiki z Leninem. Następnie, w tych samych latach pięćdziesiątych, u Einaudiego wyszła Akumulacja kapitału, która bardzo mnie naznaczyła. W takim razie lektura Róży Luksemburg odegrała znaczącą rolę w twojej formacji politycznej i szerzej – w kształtowaniu się inteligencji na lewo od włoskiej partii komunistycznej...
Luksemburgizm byl/ nasza filozofia…
anzpraktyka cyteroet 6/2012
82
Tak. Byli tacy ludzie, jak Rossana Rossanda, najważniejsza osobistość „Il Manifesto” – gazety, która pojawiła się po raz pierwszy w 1969 roku, co kosztowało inicjatorów tego przedsięwzięcia wykluczenie z WPK. „Il Manifesto” był luksemburgiański. Mówiłem, że spośród problematyki zakreślonej przez Luksemburg spór wokół organizacji partii leninowskiej nie miał dla nas największej wagi. Bo to było drugorzędne we Włoszech, gdzie nigdy obecność trockistów nie była wystarczająco silna, żeby postawić problem struktury partii i biurokratyzacji jako tematy zasadnicze. Dla nas problem stanowiło, jak – począwszy od dołu – przekształcić organizację związkową i polityczną, w wysokim stopniu kierowaną przez Partię Komunistyczną, w struktury konstytuujące, które posiadałyby zdolność tworzenia polityki i przewodzenia? Czyli dla was najbardziej kłopotliwy był kierunek walk prowadzonych przez Partię Komunistyczną, który należało przezwyciężyć? Tak, właśnie to fundamentalne przekonanie nas zjednoczyło. Był wówczas na rzeczy swego rodzaju luksemburgizm, który nie pozostaje bez związku z narodzinami operaismo italiano. W szczególności idea, że walka klas wyprzedza wszystkie inne kwestie. Ta idea autonomii pracowniczej, nie chcę powiedzieć, że jest ona luksemburgiańska, ale przynajmniej przejawia pewne podobieństwa z teoriami Róży Luksemburg. Ponieważ epicentrum stanowi walka klas, zdobycie wolności działania klasy robotniczej jest decydujące... Właśnie, i mówiłem, że – by pociągnąć dalej kwestię strajku masowego i spontaniczności robotników – chodziło o interpretację wydarzeń w ich specyfice historycznej: co oznaczały rady dla robotnika masowego pod koniec lat sześćdziesiątych, w Fiacie, w Renault czy Chryslerze...? Nasze czytanie Róży Luksemburg interweniowało w tę sytuację, ale nie powtarzaliśmy po niej... Myślicielka ta była raczej figurą, kluczem do analizy, punktem odniesienia dla naszej koncepcji walki komunistycznej, dla postępu projektu komunistycznego. Było to dużo więcej niż scholastyczne powtarzanie. Mówiłeś mi kilka dni temu, że opublikowanie [właśnie] dziś książki poświęconej Róży Luksemburg byłoby czymś „ważnym”. Spytałem sam siebie – dlaczego? Czyżby dlatego, że jej tezy zachowują aktualność w sytuacji bankructwa socjaldemokracji oraz w odniesieniu do wyłaniającej się na nowo dialektyki między sponta-
Antonio Negri
83
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nicznymi strajkami wykraczającymi poza sferę kierownictwa związkowego, a tradycyjnymi organizacjami lewicy, jak można to zauważyć we Francji? Nie tylko we Francji! W swoim czasie Róża Luksemburg opisała w sposób niezależny – i w tym jej dzieło jej najbardziej oryginalne – nie tylko fenomenologię, ale i fizjologię walki klas. Dziś lewica jest na pustyni: nasze związki czują się pozbawione zdolności do reprezentowania, a partie wydają się bądź archaicznymi machinami, bądź elementami integralnie tworzącymi państwo. Lewica znajduje się w tej niemalże „naturalnej” sytuacji – myślę o stanie natury opisanym przez Hobbesa – w której trzeba rozpisać na nowo walkę klas. I ów opis fizjologii, stworzony przez Różę Luksemburg, jest bardziej interesujący niż wszystkie jej rozważania na temat partii. Niemniej jednak, dostrzegła ona los partii bolszewickiej... Problem polega na tym, aby zrozumieć, na czym dziś polega walka klas. I uważam, że – z tego punktu widzenia – układ jest inny. Wczoraj chodziło o strajk masowy. Dziś chodziłoby raczej o walki toczone przez wielość (luttes multitudinaires) na poziomie globalnym. Niegdyś zauważało się związek między walkami oraz zrywami narodowo- wyzwoleńczymi. Obecnie wszystko to stało się kompletnie nieaktualne! Dla przykładu: mam przyjaciela, który codziennie zlicza wszystkie rozruchy o charakterze pracowniczym lub proletariackim, jakie mają miejsce na całym świecie. I jest to coś niewyobrażalnego... Czy walki się rozrastają? Zachodzi olbrzymi rozrost. Nie wiem, czy znasz historię siedemnastego wieku. Był to czas rewolt, czas żakerii. Istnieje wiele znakomitych książek o tych ruchach tworzących się na podwalinach rodzącego się absolutnego państwa narodowego. I dziś znajdujemy się w identycznej sytuacji, asystując przy wyłanianiu się czegoś od nowa. Będzie to być może multilateralizm albo multipolarność form państwowych sprawujących kontrolę nad globem, jednak wszystko to w obliczu sprzeciwu (résistance) i absolutnie pasjonujących walk. Otóż ta fizjologia walki klas aktualnie zmierza w stronę samoorganizacji. Pomijam w tym momencie, jakie będą formy, dzięki którym do tego dojdzie, lecz mam na uwadze na przykład Włochy, gdzie mamy do czynienia z czymś bardzo interesującym: widzi się powstawanie pewnych form organizacji związkowych czy terytorialnych, które są w części spółdzielniami... Występuje krzyżowanie się form organizacyjnych rosnących w siłę i coraz bardziej aktywnych. I dlatego Róża Luksemburg może nam służyć za przewodniczkę...
Luksemburgizm byl/ nasza filozofia…
Dziś lewica jest na pustyni: nasze związki czują się pozbawione zdolności do reprezentowania, a partie wydają się bądź archaicznymi machinami, bądź elementami integralnie tworzącymi państwo
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Według mnie walka klas pozostaje jedynym kluczem interpretacyjnym, jakim dysponujemy, by zrozumieć to, co się dzieje
84
...by na nowo opisać fizjologię walki klas. Czyli to, co robiła ona sama w swojej epoce? Właśnie. Spójrz na ewolucję Chin: ponowne otwarcie rynku jest w dłuższej perspektywie nieuniknione. Wracałem do tego wiele razy ostatnimi laty i myślę, że to, co tam się stanie, to sprawa wielkiej wagi. Dziś obchodzi nas to bezpośrednio, gdyż działania podejmowane przez Chińczyków w czasie kryzysu ekonomicznego i finansowego przyciągają natychmiastowo naszą uwagę. Walka klas jest na porządku dziennym w Chinach i to w sposób bardzo żywotny. Rozwija się równolegle do ekspansji gospodarczej i dotyczy milionów, milionów osób, które stale pracują i są zwalniane. Ten samonapędzający się dynamizm jest niewyobrażalny. By określić te walki dążące do nowych form organizacyjnych, mówisz o wielościach (multitudes), szczególnie w Imperium, napisanym wspólnie z Michaelem Hardtem. Jakie formy oporu istnieją dziś? Czy można jeszcze mówić – w klasyczny sposób – o centralnej sprzeczności dialektycznej wewnątrz systemu? Jak to wygląda z twojej perspektywy? Według mnie walka klas pozostaje jedynym kluczem interpretacyjnym, jakim dysponujemy, by zrozumieć to, co się dzieje. Obecny kryzys jest jednym z najbardziej krzyczących tego przejawów. Mamy klasę dominującą, która zupełnie straciła świadomość swojej kruchości, bowiem żeby utrzymać społeczną aprobatę w warunkach konsumeryzmu, zezwoliła na ową eksplozję sektora finansowego: kredyty typu subprime składają się na to zjawisko. Kredyty te ujawniły niezwykle silne parcie, które wywołało niestabilność, później zaś nastąpiło wykolejenie. W tej sytuacji nie mam pewności, jaka będzie forma, którą przyjmie opór ze strony klasy wyzyskiwanej. Jasne jest jednak, że istnieje absolutnie homogeniczny kontekst walk i że stają się one coraz bardziej znaczące. Oczywiście, w tym jednorodnym kontekście walk różnice narodowe i terytorialne pozostają nadal bardzo głębokie. Jednakże spotyka się wiele podobieństw na poziomie żądań: na przykład we Włoszech – myślę o syndykalistach z FIOM, federacji pracowników przemysłu metalurgicznego – jak i w Grecji cele to płaca minimalna, nowe sposoby zapobiegania bezrobociu... Rzeczywiście we Francji także to żądanie wychodzi na jaw, podnosząc kwestię pogłębiającego się rozdźwięku między płacami a dochodami [przedsiębiorców].
Antonio Negri
85
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Tak, to pierwszy i, jak się wydaje, niezbędny element, aby związki zawodowe weszły na drogę do otwarcia się. Drugi to ponowne zjednoczenie ruchów społecznych i związkowych. To niezmiernie ważne – i może ujawniać się w postaci bardzo rozproszonej. To nie strajk generalny, lecz przynajmniej – do pewnego stopnia – chodzi o ponowne ukierunkowanie się na te cele. Powrót do problematyki strajku generalnego pojawia się istotnie w debacie publicznej. I to właśnie się liczy. Przysłuchując się temu, co mówisz, jasno widzę, jak bardzo kwestia strajku masowego rozwijana przez Różę Luksemburg mogła inspirować krytyczną lewicę włoską i w jaki sposób może to odbić się echem i dziś. Przejdźmy teraz do innego tematu: historii rewolucji niemieckiej 1918 roku i ruchu Spartakusa. Czy był to dla ciebie również punkt odniesienia? Zwłaszcza zdrada popełniona przez socjaldemokrację. Ten historyczny dramat pozostaje trudny do pojęcia. By rzecz wyjaśnić, czytaliśmy wtedy za jednym zamachem z jednej strony Maxa Webera i Carla Schmitta, a z drugiej zajmowaliśmy się historią republiki weimarskiej, co było jednym z wielkich toposów dla włoskiej niebolszewickiej lewicy. Poziom kulturalny debat, jakie wówczas toczyły się we Włoszech, był wyjątkowy. Studiowaliśmy historię międzywojennych Niemiec jako kryzys modelu demokratycznego, a więc rozpoznając ryzyko, jakie ściągnęła na siebie demokracja. Kształt konstytucyjny republiki weimarskiej pozwolił Hitlerowi dojść do władzy. Była to wtedy rzecz zagadkowa... Była to maszyna zdolna wytworzyć nazizm przez Niemców, tak samo jak inna podobna maszyna umożliwiła stworzenie faszyzmu przez Włochów. Dziś wiadomo, że upadek demokracji nie był tylko sprawką wielkich banków niemieckich, Rathenaua i wszystkich innych... Tak samo wyjaśnienie poprzez przegraną w pierwszej wojnie światowej nie daje się utrzymać. Wszystkie te kwestie były przedkładane na pierwszy plan, by przesłonić ten koszmarny mechanizm walki antyrobotniczej – faszyzm. Demokracja zrodziła autorytaryzm i faszyzm... Róża zmarła zbyt wcześnie, by to rozpoznać. Chcę przez to powiedzieć, że problematyka leninowska stała się dla nas wówczas centralna.
Luksemburgizm byl/ nasza filozofia…
anzpraktyka cyteroet 6/2012
86
Oto historia we własnej osobie, która stawia problem w języku marksizmu realistycznego, na poziomie materialistycznej i machiavelliańskiej analizy historii. Należałoby powiedzieć, że Lenin miał rację, ponieważ przewidział, że demokracja ówczesna była... ...w pewnym sensie kolosem na glinianych nogach. U Róży Luksemburg także można znaleźć to przeświadczenie o słabości demokracji w dobie imperializmu: ryzyko wojny, potężniejąca władza wykonawcza, upadek parlamentaryzmu oraz bankructwo socjaldemokracji widoczne w uszczupleniu się jej funkcji do eksponowania konfliktów, a dokonującej się z korzyścią dla zespolenia się jej przywódców z aparatem państwowym, jak również biurokratyzacja partii... Jeśli chodzi o imperializm, to Róża Luksemburg pozostaje w najwyższym stopniu autorką klasyczną. W najnowszej książce, jaką napisałem wspólnie z Michaelem Hardtem, przychylamy się do wyrażonej w Akumulacji kapitału intuicji, jednocześnie odwracając ją. Róża Luksemburg postawiła hipotezę „nadwyżkowości” (excédence) systemu kapitalistycznego, konieczności zewnętrznego nadmiaru, owego otwarcia na rynek imperialistyczny. „Nadwyżkowość” przeciwstawiająca się rozwojowi, akumulacji kapitału – oto zasadniczy aspekt, z którym nigdy się nie zgadzałem. Myślę, że idea głosząca, iż imperializm strukturalnie wymaga zewnętrza nie jest trafna, jako że imperializm zawsze przede wszystkim posiadał wnętrze i próbował postępować właśnie tak, by nie pozostawiać niczego na zewnątrz. Oto, co dzieje się w obecnej fazie, w świecie zunifikowanym według zasad zysku, a zarazem renty. Oto coś skończonego, gdzie nie ma więcej zewnętrzności. Dlatego własnie nie trzeba interpretować tej zewnętrzności – jak zamierzamy zrobić, przywołując Różę Luksemburg – jako zależnej od „nadwyżkowości”. Czy możesz rozwinąć ten temat? Kiedy kapitał zagarnia wszystko, sprzeczność nie dotyczy zewnętrza, ale pochodzi z wnętrza, gdyż całość musi rozpoznać sprzeczność w samej sobie. To jest „nadwyżkowość” pracy niematerialnej oraz kognitywnej, która staje się fundamentalna. Oto punkt widzenia na uwarunkowanie sprzeczności. Nie tylko kapitał pod postacią wiedzy jako taki, ale jako element hegemoniczny mechanizmu akumulacji w ogóle. Nie wiem, czy wszystko rozumiem. Odwracacie tezę Róży Luksemburg, by uczynić „nadwyżkowość” wewnętrzną granicą akumulacji kapitału?
Antonio Negri
87
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Gdy przeczytasz książkę, zobaczysz rozwinięcie tego argumentu. Dla nas decydujące jest to, że analiza formy państwa narodowego, kapitalistycznego, takiego, jakie znaliśmy, nie przydaje się dziś do wyjaśnienia polityk kapitalistycznych, mianowicie organizacji rynku pracy, represji obecnej na gruncie walk klasowych, pewnej organizacji rozwoju itd. Bo w rzeczywistości wymiary państwa narodowego są niezdolne do zaradzenia tym problemom; koniec zimnej wojny definitywnie wyznaczył przejście, które około 1968 roku było faktycznie już zdefiniowane: niemożność myślenia państwa w perspektywie państwa narodowego. Istnieje nowa kategoria pozwalająca zastanawiać się nad globalizacją w ujęciu politycznym, a nie tylko ekonomicznym, biorącym pod uwagę rynek światowy. Mamy odtąd do czynienia z wymiarem politycznym pod postacią Imperium. To nowa, odmienna organizacja świata, w związku z którą sposoby problematyzacji zasadzające się na idei ekspansji państwa narodowego – a której ostatnią postacią była potęga amerykańska – nie są już rzeczywiście operatywne. Trzeba zatem zacząć myśleć począwszy od tego punktu widzenia. Poza tym chcieliśmy także wyrazić przekonanie, że nie da się dłużej utrzymywać tradycyjnego pojęcia walki robotniczej i że trzeba było znaleźć coś innego, co wyjaśniałoby dzisiejsze walki klasowe. Stwierdziliśmy, że klasa wyzyskiwana, wytwórca wartości, jest odtąd wielością (multitude). To koncepcja klasy (pozostająca do dopracowania), która pozwala wyjść poza koncepcję gospodarki narodowej, co było tematem klasycznej ekonomii politycznej, począwszy od siedemnastego wieku, kiedy ta dziedzina się ukształtowała. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie istnieją fabryki, jak i praca fizyczna istnieje na danym terytorium; z ilościowego punktu widzenia panuje ciągły wzrost. Jednak proces rewaloryzacji – ten, w obrębie którego wytwarza się zysk, bogactwo, a zatem wyzysk – odbywa się na kompletnie odmiennych poziomach. Dialektyczny związek między Imperium a wielością... Tak, ale trzeba wiedzieć, co rozumie się przez dialektykę. Jeśli chce się mówić o antagonizmie, to oczywiście najbardziej podstawowy antagonizm istnieje między wyzyskiwaczami i wyzyskiwanymi. Lecz nie ma już więcej mowy o dialektyce w sensie postępu zmierzającego do celu ostatecznego, w sensie Heglowskim... ...jakby chodziło o linearne czy teleologiczne prawo rozwoju, ewolucji albo dojrzewania procesu historycznego...
Luksemburgizm byl/ nasza filozofia…
Istnieje nowa kategoria pozwalająca zastanawiać się nad globalizacją w ujęciu politycznym, a nie tylko ekonomicznym, biorącym pod uwagę rynek światowy. Mamy odtąd do czynienia z wymiarem politycznym pod postacią Imperium.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
88
Sądzę, że po Althusserze nie można dłużej mówić o dialektyce. Tak samo dialektyka Marksowska, silnie zabarwiona Heglowskim progresywizmem, jest skończona. Tutaj oto znajdujemy pojęcie „nadwyżkowości”. Nie ma już więcej tego wymiaru linearnego, niemniej jednak istnieje owa „nadwyżkowość”, która jest pozytywna i przed którą otwierają się dwie możliwe drogi rozwoju: jedna prowadzi do organizacji i autonomii, druga do wyzysku i wywłaszczenia. To między tymi dwiema drogami rozwoju sytuuje się obecnie walka klas. przełożył Rafał Zawisza
Antonio Negri
anzpraktyka cyteroet 6/2012
89
David Muhlmann (ur. 1974) – francuski socjolog i psychoanalityk, autor książek Les étapes de la pensée psychanalytique (2007) oraz Réconcilier marxisme et démocratie (2010). Antonio Negri (ur. 1933) – włoski filozof i działacz polityczny, wykładał m.in. na Uniwersytecie w Padwie, École Normale Supérieure w Paryżu oraz Université de Paris VIII. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych brał czynny udział w działaniach na rzecz włoskiego ruchu robotniczego (jako współzałożyciel Potere Operaio i Autonomia Operaia Organizzata). W roku 1979 roku został osadzony w więzieniu jako podejrzany o współudział w porwaniu i zamordowaniu przez Czerwone Brygady premiera Włoch, Aldo Moro. W roku 1983 opuścił więzienie dzięki mandatowi poselskiemu i wkrótce zbiegł do Francji. Po powrocie do Włoch, w latach 1997-2003 dokończył odbywanie skróconej kary. Autor m.in. Marx oltre Marx : quaderno di lavoro sui Grundrisse (1979), Les Nouveaux espaces de liberté (1985, wspólnie z Félixem Guattarim), Il lavoro di Giobbe: il famoso testo biblico come parabola del lavoro umano (1990), Powrót. Alfabet biopolityczny (2002, polskie wydanie 2006, rozmowa z Anne Dufourmentelle), Goodbye Mr Socialism (2006, polskie wydanie 2008, rozmowa z Rafą „Vavolim” Scelsim), In Praise of the Common (2009, razem z Cesarem Casarino) oraz czterech książek napisanych wspólnie z Michaelem Hardtem: Labor of Dionysus: a Critique of the State-form (1994), Imperium (2000, polskie wydanie 2005), Multitude: War and Democracy in the Age of Empire (2004), Commonwealth (2009, polskie wydanie 2012) Dane adresowe autora: Antonio Negri Université Paris-VIII Vincennes-Saint Denis 2 rue de la Liberté 93526 Saint-Denis, France e-mail:
[email protected] Cytowanie: A. Negri, Luksemburgizm był naszą filozofią, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/08.Negri.pdf (dostęp dzień miesiąc rok)
Luksemburgizm byl/ nasza filozofia…
miedzy kulturami
}
Rory Castle
‘You alone will make our family’s name famous’ Rosa Luxemburg, Her Family and the Origins of her Polish-Jewish Identity*
The article explores Rosa Luxemburg’s background, youth and family and their influence on her Polish and Jewish identities, as well as on her views on the Polish and Jewish Questions. It examines the views of Luxemburg’s father and grandfather, as well as other relatives, in order to understand the origins of her own ideas about Jewish assimilation, Polish nationalism and other subjects. Addressing the lack of scholarship on this subject by Luxemburg’s biographers, the article uses recent studies, newly available archival material and extensive interviews with members of the Luxemburg family to offer a new interpretation of the origins of Rosa Luxemburg’s Polish-Jewish identity. Key Words: Rosa Luxemburg, Family, Jewish Identity, Polish Identity, Zamość, Warsaw
* I am grateful to Mr Nicholas E. Luxemburg, Ms. Marie-Louise Luxemburg, Mr
Nicholas Luxemburg, Ms. Marina Liuksemburg and Mrs Elena Elsahev for their assistance in the research for this article. I am grateful to Mrs Olga Dyer for translations from Russian.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
94
In a recent review, a leading historian of Poland has argued that the letters of Rosa Luxemburg ‘reveal that the argument about Polish independence was as much or more political, even personal, than it was economic and ideological’.1 While Luxemburg is remembered in Germany and elsewhere for her contribution to Marxist thought and for her role in the failed Spartacist Rising of 1919, she is remembered by Poles primarily as a proto-Communist, whose stubborn opposition to Polish independence has earned her a reputation as a national traitor.2 One obvious consequence of her unpopularity in Poland is that Luxemburg’s work in the Polish socialist movement has received relatively little attention when compared to her work in Germany.3 A second consequence, which is the focus of this study, is that biographical studies of Luxemburg have paid little attention to her early life, family and continuing connections with Poland after her emigration in 1889, at the age of eighteen. Rosa Luxemburg’s background has always been obscure. She was herself extremely reluctant to discuss her childhood, family or personal life and fiercely protected her privacy. Only her family and a privileged few were able to penetrate her defences, and they were not always willing 1 Timothy Snyder, ‘Love and Death: Review of The Letters of Rosa Luxemburg’, in The New Republic, 9 June 2011. Note: Although there are several spellings of the surname, I have used ‘Luxemburg’ throughout except when quoting directly from a source. Rosa’s family tended to use Luxenburg, but also Luksenburg and other spellings, depending on the time and place. Contrary to the claims of some biographers, Rosa’s use of Luxemburg was not an attempt to Germanize her name. In fact, the family probably moved to Poland from Germany in the eighteenth century and used the ‘ks’ spelling when necessary because the Polish alphabet does not have a letter ‘x’. Rosa’s nephew Kazimierz struggled with the Lithuanian authorities to keep the Luxemburg spelling and questioned why his aunt’s works were published in Poland under the name Luksemburg. See Holger Pollit, ‘Pan Kazimierz aus Vilnius’ [‘Sir Kazimierz of Vilnius’] in Des Blättchens 12. Jahrgang, XII, Berlin, 28 September 2009, Heft 20. For the accusation of Germanization, see Elżbieta Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (London & New York: Pandora, 1988), 42. 2 The Communist authorities in Poland tended to blame Luxemburg’s opposition to Polish statehood on her Jewishness. This view is criticised in A. Walicki, ‘Rosa Luxemburg and the Question of Nationalism in Polish Marxism, 1893- 1914’ in The Slavonic and East European Review, vol. 61, no. 4, October 1983, 571. 3 An exception to this is the work on Luxemburg and Leo Jogiches over several decades by Professor Feliks Tych, formerly of the Institute for Party History in Warsaw and now a scholar at Poland’s Jewish Historical Institute (ŻIH), who has edited collections of Luxemburg’s works and letters.
Rory Castle
95
anzpraktyka cyteroet 6/2012
or able to share this information after Luxemburg’s murder at the hands of right-wing soldiers in January 1919. From the 1920s onwards, her biographers have only been able to provide a brief description of her childhood and family, or to indulge in speculation. Rosa Luxemburg’s family, who attended her funeral in Berlin in 1919, suffered because of her political activities, both during her lifetime and after her death.4 As a result, her siblings were careful about what information they shared and with whom. Her brother Józef acted as arbiter of the family history and spoke only to Luise Kautsky, a close friend of Rosa’s who was well acquainted with her family.5 The Second World War brought tragedy and suffering to the Luxemburg family, as well as to many of Rosa’s friends, including Kautsky.6 After 1945, most of Luxemburg’s surviving relatives were living under Communist regimes in Poland or the Soviet Union, where interest in Rosa Luxemburg was not enco-
4 Rosa’s brother Dr. Józef Luxenburg and his son Kazimierz attended the funeral. Her brother Maksymilian may also have attended. See interview with Kazimierz Luxemburg: Maja Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’ in Kurier Wileński [Vilnius Courier], 21 August 2009. The family suffered arrest, house searches and constant suspicion because of their association with Rosa. If anything, this increased after her death, when she became known worldwide. 5 Although Paul Frölich did speak to or possibly meet Józef, it was regarding his sister’s literary estate and there is no evidence that they discussed anything else. See Paul Frölich, Rosa Luxemburg (London: Victor Gollancz, 1940) When Rosa was in prison in Warsaw in 1906, her family were in contact with Luise Kautsky and she probably met them in Berlin. After Rosa’s murder, Kautsky interviewed her siblings for her biography and remained in contact with Józef until his death. See Luise Kautsky, Rosa Luxemburg; Ein Gedenkbuch (Berlin: E. Laubsche Verlagsbuchhandlung G. m. b. H, 1929) and Luise Kautsky, ‘Introduction’ to Rosa Luxemburg, Louis P. Lochner (trans.), Letters to Karl and Luise Kautsky (New York: Gordon Press, 1975). 6 Luise Kautsky (1864- 1944) died at Auschwitz. Many members of the Luxemburg family died in concentration camps or were executed as members of the Polish Resistance during the Nazi occupation. Her nephew Dr. Jerzy Luxemburg was executed by the Soviets in the Katyń Massacre in 1940 and after 1945 many members of the family were exiled to Siberia as members of the bourgeoisie. Rosa’s great niece Irene Borde has said that ‘the surname Luxemburg disadvantaged us in the Soviet Union’ because of Rosa’s anti-Soviet style Communism. For a report of the interview in English see ‘J’lem woman could help solve Rosa Luxemburg mystery’ in Haaretz, 20 July 2009 and for the original see Wendelin Gabrysch ‘Mit einer Locke von Grossnichte Irene Borde (79): Wird das Rätsel um die Leiche von Rosa Luxemburg gelöst?’ [With a lock of hair from her great-niece Irene Borde (79): is the mystery surrounding the corpse of Rosa Luxemburg solved?’] in Bild am Sonntag, 19 July 2009.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
96
uraged and association with her name was dangerous.7 The result was a lack of understanding of Luxemburg’s youth, background and family. Since the 1980s, a resurgence of interest in Rosa Luxemburg in the West has been accompanied by new interpretations of many aspects of her thought, as well as new biographical information. So far however, only one study has produced significant research on Luxemburg’s family.8 The image of Luxemburg’s background and family put forward by previous biographers can now be challenged with newly available archival sources, with new secondary literature and, crucially, with the generous assistance of Rosa Luxemburg’s surviving relatives. This allows for a more accurate picture of Rosa’s family, in particular her father and grandfather, and for an exploration of how they helped to shape her identity and views.
Part One: Abraham Rosa’s grandfather Abraham Luxemburg was a successful businessman with transnational connections, a supporter of the Jewish Enlightenment and a great believer in education. Married three times and a father of ten children, Abraham is believed to have set the Luxemburgs on the road to assimilation, breaking with Orthodox Judaism in favour of modernity and reform. Despite the Luxemburg family’s strong association with Zamość it is not clear that Rosa’s grandfather was actually born in the city. In fact, he probably moved there from Warsaw in 1828 when he married Rosa’s grandmother, Chana (Anna) Szlam. Little is known about his parents 7 Elżbieta Ettinger interviewed Rosa’s niece Halina Luxemburg-Więckowska in the late 1970s in Warsaw and Annelies Laschitza interviwed Rosa’s nephew Kazimierz Luxemburg in the 1980s. Apart from this, there was no contact between biographers and the family after 1945. See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life, 274 and Annelies Laschitza, In Lebensrausch, Trotz Alledem: Rosa Luxemburg; Eine Biographie (Berlin: Aufbau Verlag, 1996), 632. 8 The study is Jack Jacobs ‘A Familial Resemblance: Rosa Luxemburg, Polish Maskilim, and the Origins of Her Perspecive’ in Jack Jacobs, On Socialists and the Jewish Question After Marx (New York: New York University, 1992) Prior to this, the last important contribution was Ettinger’s Rosa Luxemburg; A Life (London: Harrap, 1979). The later paperback edition included an appendix with 29 letters from Rosa’s father and siblings from the period 1897- 1901, which were preserved by Luxemburg’s secretary Mathilde Jacob and are now held in the Hoover Institute on War, Revolution and Peace in California. See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (London & New York: Pandora, 1988).
Rory Castle
97
anzpraktyka cyteroet 6/2012
(Rosa’s great-grandparents) Elisza (Elijah) and Szayndla Luxemburg, but the evidence suggests that they lived in Warsaw. 9 In the 1820s, Warsaw was recovering from the partitions of Poland (1772, 1793 and 1795) and the Napoleonic Wars, which saw the city (and the rest of Poland) fought over and occupied by the French, Prussians, Austrians and Russians. After a brief resurrection of independence under the Duchy of Warsaw (1807- 15), the city, along with most of the former Polish-Lithuanian Commonwealth, became part of the Russian Empire, in which it remained until 1918. Under Russian occupation, Polish Jews suffered greatly as a result of official anti-Semitism, which restricted their rights concerning trade, residency and education. Like Warsaw, the small city of Zamość fell under Russian control in 1809. The city, which was built and dominated by the powerful Zamoyski family, was known for its Renaissance architecture, important trade links and rich cultural life. As in the rest of Poland, the Jewish community in Zamość suffered under Russian rule, yet they were able to maintain and develop a thriving cultural and religious life, giving the city a disproportionately important role in Polish-Jewish culture.10 It was in this atmosphere of repression and resilience that Abraham Luxemburg built a successful timber business, based in Zamość and Warsaw but with links as far away as Danzig, Leipzig, Berlin and Hamburg.11 From humble origins, he became wealthy and used his money to provide his sons with an education, sending them to commercial schools in Berlin and Bromberg (Bydgoszcz), across the border in the German Empire.12 Business was not Abraham’s only concern though and he played an active role in the developing Haskalah (Jewish Enlightenment) move9 A ‘Szendla Luxemburg’ is listed as a silk dealer in Warsaw in 1826. See Przewodnik Warszawski- Le Guide de Varsovie [Warsaw Directory] (Warsaw: nakł. i drukiem N. Glücksberga, 1826) and Abraham’s marriage certificate lists him as living in Warsaw. 10 Zamość’s Jewish population was quite small, making its influence even more impressive. In 1827, there were just 2,874 Jews in the city, compared to 2,540 Christians (mostly Poles, but also Greeks and others). See ‘The Jewish Population of Zamosc’ in The YIVO Encyclopaedia of Jews in Eastern Europe at: http://www.yivoencyclopedia.org/article.aspx/Zamosc Retrieved 09.07.12 11 See Frölich, Rosa Luxemburg, 14; Luise Kautsky, Rosa Luxemburg; Ein Gedenkbuch, 22- 23; Y. Zudiker [I. Tsudiker], ‘The She-Eagle that Flew Out of Zamość’ in M. W. Bernstein (ed.) and J. S. Berger (trans.), Pinkas Zamosc- The Zamość memorial book: a memorial book of a center of Jewish life destroyed by the Nazis: published at the fifteenth anniversary (1942- 1957) after the first slaughter of the Jews of Zamość (Mahwah, New Jersey, 2004), 255- 65. 12 Kautsky, Rosa Luxemburg; Ein Gedenkbuch, 22- 23.
‘You alone will make our family’s name famous’
The Jewish community in Zamość suffered under Russian rule, yet they were able to maintain and develop a thriving cultural and religious life, giving the city a disproportionately important role in Polish-Jewish culture
anzpraktyka cyteroet 6/2012
98
ment in Zamość, supporting cultural, educational and charitable efforts. He was one of a circle of Maskilim (supporters of the Haskalah) in the city whose number included Yehoshua Margolis (1805- 77), Aleksander Tsederbaum (1816- 93), Aryeh Leib Kinderfreud (1798- 1837) and Solomon Ettinger (1802- 56). Ever since Israel ben Moses ha-Levi Zamość (c. 1700- 72), teacher of the great Moses Mendelsohn, had studied in the city, Zamość had gained a reputation as a centre of enlightened Jewish learning. By the 1830s, the city was entering its ‘golden age of the Haskalah’, with Abraham Luxemburg one of its avid supporters. In 1840, he was listed as a financial contributor to a Maskilic novel by Feivel Schiffer entitled Hazrot ha-Shir [Courts of Song].Several sources from Zamość mention Abraham as a prominent figure in the city’s Maskilic group. The Polish-Jewish historian Yaakov Shatzky wrote of Abraham in his work on the Haskalah in Zamość, describing him as ‘a merchant who dealt in forest products, had 14 children’ and was an ‘enlightened’ man ‘who often appeared in the printed lists of exponents of the one-time Hebrew books of the Haskala’.13 While Abraham’s involvement in Jewish life in Zamość is certain, his views on Polish nationalism are less clear. When the November Rising against Russian rule began in 1830, Abraham was a young newlywed with a pregnant wife. There is no documentation of his personal involvement in the events in Zamość, but it is clear that the city’s Maskilim, with whom he was associated, supported the insurrection. The Rising became a full-scale war between the rebellious Poles and the Imperial Russian army and, as in other cities, the Jews in Zamość played an active role in the revolt by joining with the Christians to form a city guard.14 The Maskilim were particularly keen to demonstrate their assimilation and loyalty to Poland and Yehoshua Margolis, with whom Abraham was closely linked, joined the guard.15 Denied assistance from the west and vastly outnumbered, the Polish forces eventually succumbed to defeat in October 1831, after almost a year of heavy fighting. Like other Polish cities, Zamość was put under siege by the Russians and endured both hunger and a cholera epidemic 13 Shatzky included ‘the Luxembourgs, (Mottel, Abraham & Edouard)’ as among the leading Maskilim in Zamość. Mottel was a brother of either Abraham or Edward. Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 127 and Yaakov Shatzky, ‘The Zamosc Against the Zamosc Jews in 1870 and Illuminations from the Memoirs of Peretz’ in Pinkas Zamość, 115. 14 Shatzky notes that in Zamość, unlike in Warsaw, there was no question of whether or not Jews should be allowed to join the city guard. Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 120. 15 Ibid., 128.
Rory Castle
99
anzpraktyka cyteroet 6/2012
and, when the city finally surrendered, the wealthiest Jewish families (possibly including the Luxemburgs) fled to Warsaw to escape the inevitable pogrom. The Russians ‘destroyed and laid to waste’ the Jewish quarter and gravestones in the Jewish cemetery were pulled down by desperate Polish defenders.16 One small consolation for the Zamość Jews was that, unlike elsewhere, their Christian neighbours ignored the attempts of the Russians to incite them into anti-Semitic attacks.17 Whatever Abraham’s personal role in the November Rising, it seems likely that he shared the views of Margolis and his fellow Maskilim. Many assimilated Jewish families were enthusiastic in their support for the Rising, out of a desire to demonstrate their loyalty to Poland and because of resentment of anti-Semitic Russian rule. Like other assimilated Jews, Abraham spoke both Polish and Yiddish, ensuring that his children did the same. The Polish language was crucial for assimilation and it was one of the fundamental aims of the Haskalah to teach Jews the language of their Christian neighbours. In the relative calm following the 1830- 31 Rising, Abraham and Chana Luxemburg raised eight children, including Rosa’s father Edward (born in 1830), before Chana’s premature death in 1848.18 Abraham then married for a second time to Amalia Lewinsztajn (Löwenstein), a daughter of the Rabbi of Meseritz (Międzyrzec Podlaski), with whom he had two children before she too died, in 1861. A year after Amalia’s death, Abraham married her younger sister Golda Löwenstein and appears to have left Zamość. The wedding was held in Meseritz and Abraham sold his house in Zamość at 54 Ogrodowa Street (now 7a Tadeusza Kościuszki Street) to his son Edward in 1862.19 However, Golda died after just one year of marriage, widowing Abraham for a third time, and he probably spent the rest of his life in Warsaw. According to the family, he died in the 1870s or 1880s in Berlin.20 Rosa’s grandfather was a prominent figure in the Jewish community of Zamość, who used his business success to raise his family’s status in 16 Aleksandr Tsederbaum, ‘Article by Erez (Alexander Zederbaum) in Kol Mevaser, 1869, PP. 47, 48, & 50’ in Pinkas Zamość, 131. 17 See Shatzky, ‘The Haskala in Zamosc’in Pinkas Zamość, 120. 18 His children were Edward (Eliasz) (b. 1830), Leyba Ber (b. 1833), Max (Aron Mordko) (1836- 1906), Maier (b. 1838), Tema (b. 1842), Leonora (Laja) (1842- 70) and Juljan (Joel) (1844- 1906). 19 See Ewa Lorentz, ‘Dom Róży Luxemburg w Zamościu; Prawda i mit’ [‘Rosa Luxemburg’s House in Zamosc: Truth and Myth’] in Archiwum Zamojski, 2003, 17- 22. 20 Kautsky, Rosa Luxemburg; Ein Gedenkbuch, 22- 23.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
100
their society and to support the reform of Jewish religion and life. Breaking away from orthodox Jewish life, Abraham encouraged his children to consider themselves Poles, to use the Polish language and, in the phrase of his great-grandson, to ‘regard the achievements of Polish culture as their own’.21 Many of Luxemburg’s biographers have written that her grandfather’s assimilation meant that the family had ‘little or no part’ in Jewish life in Zamość.22 In fact, Abraham and his fellow assimilationists played an immensely important role in Jewish life in the city. Whilst standing apart from the orthodox, they united with them against the Hasidim and or in defence against anti-Semitism. Unlike in other places, the Maskilim in Zamość did not break away from mainstream Jewish life and continued to worship in the city’s only Synagogue and to use the study house and other communal facilities.23 Abraham Luxemburg was a wealthy businessman and member of the Haskalah circle, but remained firmly part of the Jewish community. He was an important enough figure in the city for the famous Jewish writer and Zamośćher, Isaac Leib Peretz, to write of him in his memoirs as ‘one of the richest men in Zamość, highly assimilated and an “Enlightener”’.24 Abraham’s ideas about assimilation and commitment to the Polish nation, language and culture were reflected in the lives of his son Edward and granddaughter Rosa Luxemburg.
Part Two: Edward Rosa’s father Edward Luxemburg was born in Zamość on 17 December 1830, two months in to the November Rising. His parents Abraham and Chana gave him the Polish name Edward and the Hebrew name Elisha (Elijah) after his grandfather, which he later altered to Eliasz.25 21 Kazimierz Luxemburg, ‘biographical sketch of Jerzy Edward Luxemburg’ (unpublished), translated by Mrs. Olga Dyer. 22 J. P. Nettl, Rosa Luxemburg (Oxford: Oxford University Press, 1966), vol. 1, 51- 52. 23 Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’, in Pinkas Zamość, 123. 24 Isaac Leib Peretz (1852 Zamość – 1915 Warsaw) is considered one of the greatest Yiddish writers. Although a Maskil, Peretz had great respect for all Jews, including Hasidim and was an incredibly popular writer during his lifetime. See I. L. Peretz, ‘My Memoirs’ cited in Paul Kreingold, ‘I. L. Peretz, Father of the Yiddish Renaissance’ in Fidelio, vol. XII, no. 2, Summer 2003. 25 Although Rosa’s father is generally referred to as Eliasz in secondary literature, I have used Edward. This is based on the belief that this was the name
Rory Castle
101
anzpraktyka cyteroet 6/2012
As described above, Edward was raised in an enlightened home, in which the family spoke both Polish and Yiddish. He was the eldest of ten (including two half-siblings) and the heir to the family timber business. Thanks to his father’s commercial success, Edward was able to receive a good education at schools in Bromberg and Berlin, and it is likely that he was in Germany at the time of the 1848 Revolutions. His mother Chana (Anna) died when Edward was eighteen and it was through his step-mother Amalia that Edward met his future wife, her younger sister Lina Löwenstein. Lina and Amalia were the daughters of the Rabbi of Meseritz, Isaac Oser Löwenstein and their brother was the reform Rabbi of Lemberg (Lwow) Bernhard Löwenstein (1821- 89).26 Edward and Lina married around 1853 and lived in Zamość, where Edward worked with his father. Rosa Luxemburg’s biographers have asserted that her family had ‘no connections with the Jewish community’ in Zamość because of their supposed assimilation.27 It has been claimed that Edward ‘did not have any special relationship to his Jewishness’ or to Jews, took ‘little or no part’ in the Jewish community and ‘did not lead a consciously Jewish life’.28 Edward was in fact, just like his father, a leading member of the commonly used by Edward himself as well as by his relatives. It is the name on his gravestone, the name used on official and commercial documents and the name given by his children on official documents, both during his lifetime and later. His name is Edward in the Okhrana report filed after Rosa’s arrest in Warsaw during the 1905 Revolution. See Nettl, vol. 1, 52, footnote 2. His gravestone list Edward as dying at the age of 72, which would have made his birth year 1828. The official birth record however gives his birth year as 1830. We know Eliasz’s birthday from one of Rosa Luxemburg’s letters. Rosa Luxemburg to Leo Jogiches, 22 December 1898. Rosa Luxemburg, Gesammelte Briefe, Band 1 ([East] Berlin: Institut für Marxismus-Leninismus deim ZK der SED, Dietz Verlag, 1982), 233. 26 Although Luise Kautsky mentioned that Lina’s brother Bernhard was a Rabbi in her Gedenkbuch, later biographers did not conduct much research on him. Nettl wrote merely that ‘[Lina’s] brother was said to have been a Rabbi’ Nettl, Rosa Luxemburg, vol. 1, 53. Later, Ettinger wrote that ‘as adults the brother and sister [Bernard and Lina] maintained no contact, perhaps an indication that Lina’s family disapproved of her marriage outside the Orthodox faith.’ See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1987), 5. In fact, Bernhard Löwenstein was a well-known reform Rabbi and leader of the Lemberg community. He and Rosa’s mother remained in contact and there was no break from her family. 27 Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life, 1. 28 ‘Rosa Luxembourg’s father, Edouard Luxembourg, was an enlightened, assimilated Jew who did not have any special relationship to his Jewishness.’ The family were ‘assimilated… and at most, they thought of themselves as ‘Poles of the Mosaic faith’ because ‘they ‘did not have any relationship to Jews, despite the fact
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
102
reformist Jewish community in the city. He was religious and raised his family to be so. An indication of the family’s views is that Edward studied at the Warsaw Rabbinical School, which was established by Maskilim to provide Jewish boys with a secular, modern education.29 A modern historian describes the school as ‘committed to breaking down the barriers of Poles and Jews’ and rejecting ‘the notion that Jewry was a nation’. Its staff and students ‘had strong emotional ties to the Polish language, and disdained both the Yiddish language and East European Jewish mannerisms’. This description fits not only Edward Luxemburg, but also his father Abraham, who sent him to the school, and his daughter Rosa.30 The education which Edward received in Warsaw echoed his father’s beliefs and values, and Edward in turn passed these down to this own children; Anna (Chana) (1854-1925), Mikolaj (Nathan) (7.7.1855-23.3.1940), Maksymilian (7.4.1860-5.4.1943), Józef (29.10.1866-3.6.1934), and Rozalia (5.3.1871-15.1.1919). Following in his father’s footsteps, Edward engaged in cultural and educational work, particularly in attempts to provide Polish-language education to Jewish children and to reform aspects of Jewish religion, traditions and customs. During the 1850s and 1860s, the Haskalah continued to thrive in Zamość, which remained its second most important centre in Poland, after Warsaw. Families like the Luxemburgs and Margolises considered themselves ‘enlightened’, spoke Polish and German as well as Yiddish and had conthat they came from such a genuinely Jewish ambience’ Tsudiker, ‘The She-Eagle that Flew Out of Zamość’ in Pinkas Zamość, 255- 64; ‘the Luxemburg family had little or no part in this [Jewish] life. They had already become assimilated in the time of Rosa’s grandfather’ and ‘did not lead a consciously Jewish life’ Nettl, Rosa Luxemburg, vol 1, 51. The views expressed by Luxemburg’s biographers are echoed in shorter studies. For example, ‘Her family exemplified the cosmopolitan cultured attitudes of ‘enlightened’ Jewry; they had no ties to the strong and cultured Jewish community’ S. E. Bronner, Rosa Luxemburg; A Revolutionary for our Times (London: Pluto Press, 1981), 13 and they ‘took no active interest in Jewish affairs’ Robert Wistrich, ‘Rosa Luxemburg, Polish Socialism, and the Bund’ in Robert Wistrich, Laboratory for World Destruction: Germans and Jews in Central Europe (USA: University of Nebraska Press, 2007), 99. 29 Edward Luksemburg is listed as a former student in Jakob R. ‘Synagogi postępowe w Warszawie. (Z Moich wspomnień).” In Izraelita (1906), 74, whilst another list has an ‘Eliasz Luxemburg’ but not Edward. It seems highly likely both sources refer to Rosa Luxemburg’s father. See Jacobs, A Familial Resemblance, 198, 72- 73. Tsudiker also writes that Rosa’s father studied at the ‘Teacher’s Seminary in Warsaw’. Tsudiker, ‘The She-Eagle that Flew Out of Zamość’ in Pinkas Zamość, 257. 30 Regarding Judaism, they ‘continued to accept certain Jewish religious tenets as valid, but they believed that Jews ought to practice a modernized form of the Jewish religion.’ Jacobs, A Familial Resemblance, 72.
Rory Castle
103
anzpraktyka cyteroet 6/2012
tacts with like-minded people around Poland, and in Austria and Germany. In Zamość, the reformers prayed alongside the orthodox in the Synagogue and studied with them in the study house, although the latter referred to them somewhat disparagingly as ‘Germans’.31 Edward supported the establishment of the Polish-Jewish newspaper Jutrzenka (Morning Star) in 1860, which dealt with ‘local issues, but also questions of Jewish education, economics and general reforms in Jewish life’.32 It was the organ of the Polish Maskilim, supported by the leading figures of the movement in both Warsaw and Zamośc, including Yehoshua Margolis, Ephraim Fischelsohn, Josef Altberg and Y. Korngold. The paper’s editor, Daniel Neufeld (1814- 74), had to carefully navigate Tsarist censorship.33 In 1861, Edward was listed in Jutrzenka alongside two other prominent Jews for his charitable efforts: ‘[T]his year, when news came about the expenditure on the part of the Warsaw (Jewish) residents of the amount of 9,200 gulden for Christians, the gentlemen: Y. Korngold, Max Kinderfreud and E. Luxembourg collected several hundred gulden in a matter of a few hours from the local (Jewish) residents, and distributed it among the needy Christians.’34 Although usually described as a timber merchant, Edward Luxemburg is recorded in 1862 as a ‘provider of military supplies’ and ‘trader’ with business interests in both Zamość and Warsaw.35 It was through this apparently new line of trade that Edward seems to have made a contribution to the January Rising of 1863 against Russian rule. According to Rosa’s nephew, Edward was ‘asked by Count Zamoyski to take part in the preparation of the insurrection of 1863 against the Polish occupants (Austria, Germany and Russia) by transporting weapons for the insurrection from Sweden to one of the ports in Lithuania’.36 The circle of Maskilim who Edward was close to had been 31 See Shatkzy, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 121; Extract from Erez (Alexander Zederbaum) in Kol Mevaser (1869) in Pinkas Zamość, 131 and Y. Altberg, ‘The History of the Jewish Community of Zamość’ in Jutrzenka, no. 20 (Warsaw, 15 November 1861) in Pinkas Zamość, 165. 32 Shatkzy, ‘The Haskala in Zamość’, in Pinkas Zamosc, 121. 33 Ibid., 121. 34 Ibid., 121 and Y. Altberg, ‘The History of the Jewish Community of Zamość’ in Jutrzenka, no. 20 (Warsaw, 15 November 1861) in Pinkas Zamość, 168. 35 See Lorentz, ‘Dom Róży Luxemburg w Zamościu; Prawda I mit’, 2003, 17-22. 36 Kazimierz Luxemburg, ‘biographical sketch of Jerzy Edward Luxemburg’ and Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’, 21 August 2009.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
As in 1830, the superior might of the Russian army overwhelmed the Poles and their defeat brought repression involving the destruction of the last remnants of Polish autonomy and imposition of Russification policies
104
asserting their Polish-Jewish identity in Jutrzenka and saw the January Rising as a golden opportunity, both to demonstrate their loyalty to Poland and to throw off the repressive Tsarist regime and its accompanying anti-Semitic restrictions. The traditional view of the January Rising as a time when both Christians and Jews in Poland came together is borne out by events in Zamość. One source describes how the Luxemburg family organised the collection of money for the Christian poor at the time of the Rising, whilst Yehoshua Margolis and Josef Altberg, ‘took part in the Jewish delegation that went to a Polish patriotic demonstration’ in ‘a demonstration of brotherhood’.37 I. L. Peretz, then a boy of eleven, described how the Jews of Zamość (and not only the Maskilim) considered themselves ‘ardent Poles’ and that during the Rising ‘recited verses from the Psalms for the success of the Second Revolution’.38 As in 1830, the superior might of the Russian army overwhelmed the Poles and their defeat brought repression involving not only the destruction of the last remnants of Polish autonomy and imposition of Russification policies, but the arrest, deportation and exile of tens of thousands of Poles. In Zamość, the city’s fortress was turned into a political prison, with the Jews organising a committee to help the prisoners. Jutrzenka was banned and its editor Daniel Neufeld sent to Siberia.39 One of Yehoshua Margolis’s sons, who played a role in the Rising, ‘vanished immediately after the 1863 rebellion’.40 Like Neufeld, Margolis and countless others, Rosa’s father was a target of the Tsarist police and was forced into hiding, leaving Zamość for Warsaw. His wife Lina and three children Anna, Mikolaj and Maksymilian, remained behind and their father was apparently unable to return to them until 1867 or 1868.41 It is likely that this, more than the reasons usually given by Luxemburg’s biographers, was a primary reason for the family’s move to Warsaw in 1873.42 37 Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 128. 38 I. L. Peretz, quoted in Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 121- 22. 39 Yaakov Shatzky ‘Zamość Nearly a Century Ago (Two Documents)’ in Pinkas Zamosc, 163. 40 Shatzky, ‘The Haskala in Zamość’ in Pinkas Zamość, 127. 41 Apparently he was only able to return after an amnesty. Personal conversation with Ms. Marie-Louise Luxemburg, 2012. See also Kazimerz Luxemburg, Kazimierz Luxemburg, ‘biographical sketch of Jerzy Edward Luxemburg’ and Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’. 42 This view is expressed in Kazimierz Luxemburg, ‘biographical sketch of Jerzy Edward Luxemburg’ and Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’.
Rory Castle
105
anzpraktyka cyteroet 6/2012
After the Rising, various Warsaw directories show that Edward owned or rented many properties in the city, most of which were on or around Grzybowska Street in the Jewish quarter. Business was not good for Edward in the late 1860s and 1870s and he moved premises frequently. He was at 151 Świętojerska Street and 45 Grzybowska Street in 1869, then at 4 Graniczna Street and as a ‘trader’ at 6 Twarda Street in 1870.43 That year, Edward sold the family home at 45 Ogrodowa Street in Zamość (today 7a Tadeusza Kościuszki Street), keeping on a small apartment within the house were Lina gave birth to Rosa the following year and remained until 1873, when they joined Edward at 16 Zlota Street in Warsaw, near to his commercial properties.44 In 1876, Edward is listed at 25 Grzybowska Street and later, in 1885, at 4 and 11 Graniczna Street.45 He was active in the Jewish Salesmen’s Mutual Aid Association and was made an honorary member in 1876, his name appearing in its reports until 1889.46 Edward Luxemburg was an educated, enlightened Polish-Jewish businessman. He evidently considered himself a Polish patriot and suffered in service of the cause of Polish independence. His main focus however appears to have been the education and assimilation of Polish Jews. He saw the future of Polish Jewry in integration into Polish national culture, including the adoption of the Polish language and the reform of Jewish religion and customs. However, this in no way meant a lack of sympathy for his fellow Jews or a lack of Jewish identity. In 1870, Edward Luxemburg and his brother-in-law Rabbi Bernhard Löwenstein played a key role in the rescue of several Jewish men from Zamość at risk of execution during the Zamość Libel Affair.47 Sharing his father’s views, Edward Luxemburg endeavoured above all to provide his children with the best possible education and to raise their aspirations. This ambition, combined with the decline of Zamość’s 43 Taryfa Domow Miasta Warswzawy I Przedmieścia Pragi [Warsaw and Praga Homeowner’s Directory] (Warszawa: W Drukarni Józefa Ungra, 1869) and Przewodnik warszawski informacyjno-adresowy [Warsaw Address Directory] (Warszawa, 1870). 44 See Ewa Lorentz, ‘Dom Róży Luxemburg w Zamościu; Prawda I mit’, 17- 22. 45 Kalendarz Warszawski [Warsaw Calendar] (Warszawa: W Drukarni Józefa Ungra, 1876) and Kalendarz Warszawski [Warsaw Calendar] (Warszawa: W Drukarni Józefa Ungra, 1885). 46 Sprawozdanie Zarządu Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Subiektów Handlowych Wyznania Mojżeszowego w Warszawie [Warsaw Jewish Salesmen’s Mutual Aid Association Report] (Warszawa: w drukarni S. Orgelbranda Synów) for the years 1876, 1878-1883 and 1886-1889. 47 See Yaakov Shatzky, ‘The Libel Against the Zamosc Jews in 1870 and Illuminations from the Memoirs of Peretz’ in Pinkas Zamość, 114- 15.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
106
cultural and economic life and the threat of retribution for his role in the January Rising, persuaded him to move his family to Warsaw in 1873. His involvement in Jewish life, views on assimilation and participation in the 1863 Rising have not previously been understood by biographers of Rosa Luxemburg who, as a consequence, have only been able to present a limited view of her background and the origins of her identity as both a Jew and a Pole.
Part Three: Rosa
Rosa exhibited intelligence and a natural spark early on, writing letters to her family and impressing her relatives with recitals of the poetry, including the Polish classic Pan Tadeusz.
Rozalia Luxemburg was born on 5 March 1871 at 45 Ogrodowa Street (now 7a Kosciuzkśo Street), Zamość.48 As we have seen, her family was prominent among the enlightened, assimilated, reform Jewish community in the city. After their move to Warsaw in 1873, Rosa, the youngest child, enjoyed the attention of her parents and four siblings, Anna, Mikolaj, Maksymilian and Józef, especially after a hip problem confined her to bed for a year and gave her a permanent limp, which she tried hard to conceal in her adult life. Rosa exhibited intelligence and a natural spark early on, writing letters to her family and impressing her relatives with recitals of the poetry, including the Polish classic Pan Tadeusz.49 Rosa’s relationships with her parents and siblings have not been explored in depth by biographers. After she left Warsaw in 1889, it has often been assumed that Rosa’s contact with her family was minimal. In particular, the letters from her father to Rosa during the last months of his life have often been cited to show her lack of concern for her family and prioritisation of ‘the Cause’. Although Rosa was not at her parents’ bedsides when they died, it was something she regretted bitterly for the rest of her life.50 She did not sever ties with her siblings and in 48 Previously, it was believed that Rosa Luxemburg was born at 37 Staszica Street, Zamość, where a plaque stating this exists. However, a recent study has demonstrated that this is incorrect. See Lorentz, ‘Dom Róży Luxemburg w Zamościu; Prawda I mit’, 17- 22. 49 See Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’. 50 She wrote to her friend Hans Diefenbach, whose father was dying, in 1917: ‘Later, one always blames oneself bitterly for every hour which one took away from the old people. I wasn’t lucky enough even to have done as little as that. After all, I constantly had to look after the urgent business of humanity and make the world a happier place…In the meantime, the old gentleman wasn’t able to wait any longer. Probably he said to himself that there would be no sense anyway in waiting, however long he waited; after all, I never did “have time” for
Rory Castle
107
anzpraktyka cyteroet 6/2012
fact saw them regularly, whether in Berlin, London or in the spa towns of Prussian Poland. Many of her relatives spent time living in Berlin and she had many opportunities to meet with them whilst travelling Europe for meetings of the Socialist International and its bureau. Although they did not share her political views, Rosa’s siblings did everything possible to assist her when she was in trouble. When she was imprisoned in Zwickau-Berlin Prison in 1904 they visited and arranged her food.51 When she was arrested in Warsaw during the 1905 Revolution they worked tirelessly to secure her release and prevent exile to Siberia (Jogiches’s fate, although he managed to escape) or worse, and paid a large sum to secure her release, without Rosa’s knowledge and against her wishes.52 Later, during the war, when she was in prison in Breslau (Wrocław) and Wronke in Prussian Poland, her family sent supplies and messages through her secretary Mathilde Jacob. Edward and Lina wanted their children to achieve great things and used all of their means to achieve this. The older boys, Mikolaj and Maksymilian, followed their father into business, while Anna spent the first forty years of her life caring for her siblings and parents, only marrying in her fifties. The younger children, benefiting from their family’s improved financial situation, were more fortunate. Both Józef and Rosa left Poland to study at Zurich University. Józef studied medicine and became a world-renowned expert on contagious diseases and occupational health.53 Rosa followed him there, but did not go with the intention of becoming a Marxist theoretician. At first, she studied zoology, only later switching to economics, philosophy and law.54 To her parents, who were aware of her intellect and great potential, Rosa him or myself- and he died… Now, of course, I would be much wiser, but one is usually wiser after it’s too late. Anyway, if you possibly can, go to your old man and stay with him to the end.’ Rosa Luxemburg to Hans Diefenbach, 27 August 1917 in S. E. Bronner, The Letters of Rosa Luxemburg (USA: Pennsylvania State University Press, 1993), 227-28. 51 See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 117. 52 2,000 rubles were paid to ‘bribe the guard’ and 3,000 rubles for bail. The money was paid by Maksymilian Luxemburg, although it was probably supplied by the leadership of the SPD. Rosa was released at the end of June 1906 and left Warsaw for the last time on 31 July. See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 136- 37. 53 Dr. Józef Luxenburg worked for the Polish Ministry of Health after 1918 and was a health expert at the League of Nations. A plaque in Warsaw commemorates his achievements. See Kazimierz Luxemburg, ‘biographical sketch of Józef Luxemburg’(unpublished), translated from the Russian by Mrs Olga Dyer. 54 See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 43.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
108
was the great star of the family who, in the words of her mother ‘will make our family’s name famous’.55 They revelled in her triumphs, when Rosa was awarded her doctorate Lina ‘both laughed and wept’ wrote Anna, ‘refusing to part with your letter for a single moment, eager for the whole world to know how happy and proud she was’.56 Yet her parents’ immense pride in her achievements was tinged with sadness that Rosa was so far away and, immersed in politics, did not have the time to dote on them like their other daughter. Edward wrote to Rosa in April 1900 that his only hope was that both she and Anna would marry before his death.57 When he received no reply, he wrote again nine days later, that her attitude ‘reminds me of something I once read. An eagle soars so high that he loses all sight of the earth below. You are so busy with social causes that family affairs are not worth even a thought of yours’.58 Whilst this letter clearly expressed the disappointment of an elderly, dying man, it ought not be used to argue that Rosa had no time for her family. In fact, it was not his ‘last letter’ and they continued to write to each other over the next five months until his death in September.59 Rosa and her father had a close relationship and he devoted his life to supporting and encouraging her and her siblings. Many of Edward’s beliefs, values and attitudes were passed on to his daughter.
A Free Poland? Rosa Luxemburg and Polish Nationalism One of the generation of Poles who grew up after the failure of the 1863 Rising, Rosa Luxemburg strongly believed that another insurrection against Russian rule would also be ‘bloodily suppressed’.60 Yet, as she 55 Anna Luksenburg to Rosa Luxemburg, undated [after 30 September 1897], in ‘Appendix’ to Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 307. 56 Anna Luksenburg to Rosa Luxemburg, 4 May [18]97, in ‘Appendix’ to Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 291. 57 Edward Luxenburg to Rosa Luxemburg, 11 April [1]900, in ‘Appendix’ to Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 321. 58 Edward Luxenburg to Rosa Luxemburg, 20 April [1]900 in ‘Appendix’ to Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 323. 59 See letters from Rosa Luxemburg to Leo Jogiches, May, 18 May, early June, 18 June, 7 July, 11 July, 26 July and c. 9 August, 1900 in Rosa Luxemburg, Gesammelte Briefe, Band I ([East] Berlin: Institut für Marxismus-Leninismus deim ZK der SED, Dietz Verlag, 1982), 473- 99. 60 R. Luxemburg, ‘The Polish Question at the International Congress’ in Davis (ed.), The National Question, 55.
Rory Castle
109
anzpraktyka cyteroet 6/2012
wrote in an article for the 1896 International Socialist Congress in London, ‘if no rebellion is attempted, nothing at all can be done, since armed rebellion is the only way that Polish independence can be achieved’.61 Luxemburg’s conclusion was that the struggle for the restoration of the Polish state must be abandoned, and her opposition to the struggle for Polish independence was based on this belief which, as we have seen above, was almost certainly influenced by her own father’s role in 1863. Luxemburg argued that those who called for another rising were ‘utopians’ whose plans contradicted ‘any effective political struggle’.62 The repeated failure of the risings against Russia had demonstrated that the Poles had little to gain from armed struggle for national independence.63 It was in this context, that she opposed the proposal put forward by the Foreign Union of Polish Socialists (part of the Polish Socialist Party- PPS) at the 1896 Congress, which called for the Socialist International to declare its support for Polish independence.64 The PPS argued their case on both moral and practical grounds. Their proposal declared that ‘the subjugation of one nation by another can serve only the interests of capitalists and despots’ whilst also appealing to the delegates’ hostility to Tsarism by arguing that ‘Russian Tsardom… owes its internal strength and its external significance to the subjugation and partition of Poland’.65 The downfall of the Tsarist regime was thus in the interests of all socialists, who remembered only too well the role Russia had played in the crushing of the 1848 Revolutions in Europe. Rosa Luxemburg and her group denounced the PPS’s proposal as a naïve folly which would lead to bloodshed, damage the integrity of the International and encourage nationalism rather than the international solidarity which was preached by Marxists. Instead, she called for Polish workers to cooperate with the other nationalities in their respective empires; Austrians, Germans and Russians, towards the goal of 61 Ibid., 55. 62 Ibid., 56. 63 The fullest expression of Luxemburg’s views on the Polish question is in her doctoral dissertation, Rosa Luxemburg, Tessa DeCarlo (trans.), The Industrial Development of Poland (New York: Campaigner Publications, 1977) Originally published as Rosa Luxemburg, Die Industrielle Entwicklung Polens Leipzig: Duncker & Humblot, 1898). 64 For the PPS proposal and Luxemburg’s objections, see Timothy Snyder, Nationalism, Marxism, and Modern Central Europe: A Biography of Kazimierz Kelles-Krauz (Cambridge, Massachussets: Harvard University Press, 1998), chapter 2. 65 Ibid., 50.
‘You alone will make our family’s name famous’
The downfall of the Tsarist regime was thus in the interests of all socialists, who remembered only too well the role Russia had played in the crushing of the 1848 Revolutions in Europe
anzpraktyka cyteroet 6/2012
110
socialism. The London Congress came out in support for neither side, preferring a middle-way resolution, which affirmed the right to self-determination but did not mention Poland specifically.66 It was typical of the debates which raged between Polish socialists, between the nationalists, led by Józef Piłsudski and Ignacy Daszyński, and internationalists, led by Luxemburg and Jogiches. Living in exile in the West, the Poles largely fought their battles in congresses of the International and only later, after 1905, in Poland itself. Her views on Polish independence have tended to be considered in a somewhat sterile, academic setting, without taking into account or understanding Luxemburg’s background. As a young girl Rosa Luxemburg would impress her family with recitals of Mickiewicz’s Pan Tadeusz.67 As we now know, her grandfather was a supporter of assimilation and Polish culture, while her father was active in the 1863 Rising. So how was it that by the age of eighteen, when she left for Zurich, Luxemburg had resolutely decided to oppose any struggle for independence, and refused to alter her views for anything, even after Polish independence was actually achieved in November 1918? Luxemburg gave several reasons for her opposition to the struggle for Polish independence. She believed that, as in 1830 and 1863, national risings were doomed to fail and furthermore now had the support of only the lower-middle classes. Crucially, she argued consistently that the three areas of Poland had been integrated into the economies of the occupying empires and that any attempt to reverse this would stunt the growth of capitalism in Poland (and thus delay the eventual arrival of socialism). The PPS’s attempts to create a united organisation across the three regions were described as an ‘attempt… to impose on Polish socialism a program for the restoration of Poland’ along ‘nationalist lines’, which was utterly ‘utopian.’ Luxemburg warned that the result would not be national liberation but the ‘disintegration’ of the socialist movement in Poland ‘through a series of fruitless national struggles’.68 National risings were a thing of the past and the future lay in the movement of the international working class. This belief was strengthened by the 1905 Revolution, which Luxemburg saw as the united action of the 66 A. Walicki, ‘Rosa Luxemburg and the Question of Nationalism in Polish Marxism, 1893- 1914’ in The Slavonic and East European Review, vol. 61, no. 4, October 1983, 567, footnote 9. 67 See Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’. 68 Luxemburg, ‘The Polish Question at the International Congress’ in Davis (ed.), The National Question, 56.
Rory Castle
111
anzpraktyka cyteroet 6/2012
various nationalities of the Russian Empire (including Poles) against the Tsarist regime, downplaying nationalist motivations and attacking the activities of Piłsudski and other social-patriots.69 As late as May 1917, Luxemburg refused to recognise the potential for Polish independence and the benefits it could bring for Polish workers. From her cell in Wronke Fortress in Prussian Poland, she wrote that the German occupation of ‘unfortunate “independent Poland”’ since 1916 was a ‘heavy blow’ against the Russian Revolution, which had occurred three months earlier. The proposed Kingdom of Poland, under German control and occupation, represented nothing but the transformation of Poland socially into a ‘graveyard’ and politically into a ‘German barracks’. Luxemburg described Poland as ‘one of the most explosive centres of the revolutionary movement’ which ‘in 1905 marched at the head of the Russian Revolution’ and undoubtedly saw the future of the Poles in a democratic, socialist federation with the other nationalities of the former Russian Empire.70 Her opposition to the struggle for an independent Polish state was not accompanied by hostility towards Polish culture and language. On the contrary, Luxemburg identified herself firmly with both, in a way she never did with Jewish or German culture. While Poland was under foreign occupation (which it was for all but two months of her life), Luxemburg fought against all attempts at Russification and Germanisation. Both the Russian and German Empires sought, through various methods, to assimilate the Poles under their control by demeaning or destroying Polish language and culture. Although notorious in Russian Poland, these policies were also carried out in the German zone, applied through the law, the press and particularly through education. 69 Piłsudski and others attempted to transform the 1905 Revolution into a national uprising. Pilsudski tried to acquire weapons from the Japanese and train armed groups. The PPS split between Piłsudski’s nationalist faction (PPS-Revolutionary Faction) and the PPS-Left, which later joined with the SDKPiL to form the Communist Party of Poland (KPP). The leadership of the Communist Party was wiped out in the 1937- 1938 Purges and the Comintern officially dissolved the Party in 1938. The Polish Workers Party (and later Polish United Workers’ Party), which ruled Poland until 1989, was not the same organisation. See also Jie-Hyun Lim, ‘Rosa Luxemburg on the Dialectics of Proletarian Internationalism and Social Patriotism’ in Science & Society, vol. 59, no.4 (Winter, 1995-1996), 498-530. 70 Rosa Luxemburg, ‘The Old Mole’ in Spartakusbriefe, no. 5 (May 1917) in Rosa Luxemburg, Robert Looker (ed.), W. D. Graf (trans.), Rosa Luxemburg: Selected Political Writings (USA: Random House, 1972) at the Marxists Internet Archive: http://www.marxists.org/archive/luxemburg/1917/04/oldmole.htm Retrieved 01.07.2012.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
112
In 1900, after the latest attempt to reduce the status of the Polish language, Luxemburg penned an article entitled ‘In Defence of Nationality’ in which she set out her views.71 She argued that Germanisation meant that ‘Poles are meant to forget that they were born Polish, and to transform themselves into Germans!’ and attacked both the German government and the liberal opposition for failing to defend the Poles. Her call for ‘the Polish people to shake off their apathy, give full reign to their fury, and go into battle against Germanisation… [in order] to defend our Polish identity’ led to court proceedings against her.72 Although Luxemburg called for Polish workers to vote for the SPD, which was publicly opposed to Germanisation, she experienced equally bigoted attitudes within the party itself. Upon her arrival in 1898, she was told that ‘one cannot do the Polish workers a greater favour than to Germanize them, but one may not say this publicly’.73 Naturally, Luxemburg objected to these sentiments in private, but they were shared by many German socialists and she was either unwilling or felt unable to publicly criticise anti-Polish sentiments within the SPD. Luxemburg recognised that people were driven not solely by material improvements and indeed saw socialism as something much greater than this. In another article, she wrote that ‘‘[t]he cause of nationalism in Poland is not alien to the working class- nor can it be’ because they ‘cannot be indifferent to the most intolerably barbaric oppression… against the spiritual culture of society’. ‘To the credit of mankind’ she wrote, ‘history has universally established that even the most inhumane materiel oppression is not able to provoke such a wrathful, fanatical rebellion and rage as the suppression of spiritual life in general, that is as religious or national oppression’.74
71 Rosa Luxemburg, Cecily Hastings (trans.), ‘In Defence of Nationality’ in Rosa Luxemburg: Selected Political and Literary Writings in Revolutionary History, vol. 10, no. 1 (Pontypool, United Kingdom: Merlin Press, 2009), 33- 47. In 1900, the Prussian Minister of Education announced that the Polish language was banned for use in religious education. This was the last area of Polish-medium education in Prussian Poland. Luxemburg’s article was originally published as W obronie narodowósci (Poznań, 1900). 72 See Frölich, Rosa Luxemburg, 76 and Rosa Luxemburg, ‘In Defence of Nationality’ in Rosa Luxemburg: Selected Political and Literary Writings, 34- 35. 73 Rosa Luxemburg to Leo Jogiches, 25 May 1898 in Georg Adler, Peter Hudis and Annelies Laschitza (eds.), Georg Schriver (trans.), The Letters of Rosa Luxemburg (London & New York: Verso, 2012), 52’. 74 Quoted in Walicki, ‘Rosa Luxemburg and the Question of Nationalism in Polish Marxism, 1893- 1914’, 565- 82.
Rory Castle
113
anzpraktyka cyteroet 6/2012
The apparent contradiction between Luxemburg’s strong opposition to Polish independence and her equally strong support for Polish culture and language can only be explained by the sharp distinction which she drew between the two. This was between ‘nationalities’, which had every right to exist with their language and culture, and ‘nations’, which had no such ‘rights’ to independent statehood.75 Like Marx and Engels, Luxemburg considered the Poles, like the Germans and Russians to be ‘historic’ nationalities with the right to exist and to enjoy their own culture and language. These were contrasted with smaller, ‘unhistorical’ nations, including the Ukrainians, Baltic peoples, Czechs and, as we will see later, the Jews.76 Where Luxemburg differed with the founders of Marxism was on the question of Polish independent statehood. Both Marx and Engels argued in favour of Polish independence, primarily as a bulwark against Tsarist autocracy. Luxemburg, of course, openly and passionately disagreed. While Rosa Luxemburg may be criticised for her opposition to Polish independence, she ought not be viewed as someone who ‘felt no special attachment to her native Poland’.77 She strongly identified as a Pole and loved her native language and people, writing about them in a way in which she never spoke of Jews or Germans.78 She defended herself and the SDKPiL against charges of a lack of patriotism and she saw the long-term future for Poles in a democratic, socialist federation which would eventually cover all of Europe.79 Luxemburg’s opposition to the PPS and Polish independence became so intense over the years that she became almost wilfully blind to the growing national feeling among Poles and, long after the 1905 Revolution, retained a deep faith in the Polish workers as the bastion of the all-Russian Revolution. Her vision of Poland’s future was attractive to some, but was never able (or likely) to achieve widespread support amongst Poles, or even in her own party,
75 Ibid., 574. 76 Ibid., 574. 77 Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 8. 78 For example, see letters from Rosa Luxemburg to Leo Jogiches, 5 April 1894 and 9 June 1898. Rosa Luxemburg, Gesammelte Briefe, Band 1 ([East] Berlin: Institut für Marxismus-Leninismus deim ZK der SED, Dietz Verlag, 1982), 233 and 9 June 1898 in The Letters of Rosa Luxemburg, 59- 63. See also Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 11- 12, 24- 26, 77- 78. 79 Rosa Luxemburg, ‘Robotnicy a kultura narodowa’ [‘Workers and National Culture’] in Młot, no. 11, Warsaw, 15 October 1910) Quoted in Walicki, ‘Rosa Luxemburg and the Question of Nationalism in Polish Marxism, 1893- 1914’, 573.
‘You alone will make our family’s name famous’
Luxemburg’s opposition to the PPS and Polish independence became so intense over the years that she became almost wilfully blind to the growing national feeling among Poles and, long after the 1905 Revolution, retained a deep faith in the Polish workers as the bastion of the all-Russian Revolution
anzpraktyka cyteroet 6/2012
114
which increasingly distanced itself from her anti-independence attitude.80 In 1918, a few months before the restoration of an independent Polish state, Luxemburg was writing an introduction to her translation of The Life of Korolenko in her German prison cell. Her description of Korolenko’s sense of national identity is strangely reminiscent of her own: ‘Descended at once from Poland, Russia, and the Ukraine, Korolenko has to bear, even as a child, the brunt of the three “nationalisms”, each one expecting him “to hate or persecute someone or other.” He failed these expectations, however, thanks to his healthy common sense. The Polish traditions, with their dying breath of a historically vanquished past, touched him but vaguely.’81
‘A Proud Polish Jew’? Rosa Luxemburg’s Jewish Identity In 1996, Annelies Laschitza wrote that ‘in mentality and culture’ Luxemburg ‘remained, despite or rather because of her humanist cosmopolitanism and proletarian internationalism, a proud Polish Jew’, thus challenging the views put forward by every previous biographer.82 Whilst it might be a step too far to say that Luxemburg was ‘proud’ of being a Jew, the stereotyped portrayal of her as the ultra-assimilated German, who had cut all ties to her Jewish background (and family) certainly deserves to be challenged.83 Rosa Luxemburg was born into an assimilated, but religious, Polish-Jewish family. Her parents and grandparents sought to reform and modernise Judaism, whilst assimilating with Polish culture. Edward and Lina Luxemburg were religious and their children remained observant 80 See Walicki, ‘Rosa Luxemburg and the Question of Nationalism in Polish Marxism, 1893- 1914’, 574- 75. 81 Rosa Luxemburg, Frieda Mattick (trans.) ‘Life of Korolenko’ (July 1918) in International Socialist Review, vol. 30, no. 1, January-February 1959, 11- 31 at Marxists Internet Archive: http://www.marxists.org/archive/luxemburg/1918/06/ korolenko.htm Retrieved 05.08.2012. 82 As translated in Virve Manninen, Review of Annelies Laschitza, In Lebensrausch, trotz alledem. Rosa Luxemburg, Eine Biographie in International Review of Social History, vol. 44, 1, April 1999, 101- 103. 83 See footnote 28 Recently, Robert Wistrich has changed his views on Luxemburg somewhat, writing that: ‘[t]he Jewish dimension to Luxemburg’s background, outlook and legacy has usually been dealt with somewhat dismissively- at best treated as a marginal issue. This is regrettable.’ Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’ 1-2.
Rory Castle
115
anzpraktyka cyteroet 6/2012
of Jewish holidays and certain customs, at least until after her parents’ deaths.84 In order to better understand Luxemburg’s identity as a Jew and her views on what was universally known as ‘the Jewish Question’, one must explore not only her letters and writings on the subject, but the history of her family and her background. Rosa grew up not in Zamość, but in Warsaw, the bustling capital of Congress Poland and centre of Polish-Jewish business, culture and religious life. The family lived in a small house on Złota Street, then in a predominantly Jewish area of central Warsaw. Although barriers between Poles and Jews were being broken down by increasing assimilation, anti-Semitism remained a potent force. In 1881, when Rosa was ten, the city’s Jewish quarter was shaken by a pogrom which raged for several days with the suspected acquiescence of the Tsarist authorities. Although Złota Street was affected by the violence, there is no evidence of how the Luxemburgs were personally affected. Rosa herself never wrote about it, except once, when she mistook the date.85 Several writers have argued that the pogrom had a ‘deeply repressed but profoundly significant’ impact on the young Rosa and helped shape her Jewish identity. This view, which argues that the pogrom both encouraged Rosa to assimilate and gave her a lifelong fear of crowds, is not supported by any evidence in her writings or letters.86 It is just as likely that the family were not in Warsaw at the time of the pogrom or were able to endure it in relative safety. One indication that it did not have any profound effect on the family is that, unlike other events including the 1863 Rising and 1905 Revolution, it has not entered into the family history. Although she did not consider herself part of an official Jewish community in Germany and wrote disparagingly (in private) about unassimilated, orthodox Jews from Eastern Europe, Luxemburg spent her life surrounded by fellow assimilated Jews, with similar backgrounds to her 84 See Letters from Anna Luksenburg to Rosa Luxemburg, undated [after 30 September 1897] and undated [c. 28 October 1897]; Letter from Edward Luxenburg to Rosa Luxemburg, 30 October 1897; Letter from Józef Luxenburg to Rosa Luxemburg, 30 October 1897; Letter from Maksymilian Luksenburg to Rosa Luxemburg, 30 October [18]97 in Ettinger, ‘Appendix’ to Rosa Luxemburg; A Life (1988), 303- 06, 307- 09, 309- 10, 310- 14, 315- 16. 85 This was in a 1911 article in the SDKPiL publication Czerwony Sztandar [Red Flag]. See Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life, 15. 86 See Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 6 and Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life, 14- 15. Her fear of crowds could have come from any source, and was anyhow overstated by Luxemburg herself, who could be modest about her celebrated ability to speak in public.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Although she did not consider herself part of an official Jewish community in Germany and wrote disparagingly (in private) about unassimilated, orthodox Jews from Eastern Europe, Luxemburg spent her life surrounded by fellow assimilated Jews, with similar backgrounds to her own.
116
own. There was Leo Jogiches (1867- 1919), her lover from 1890 until 1906 and comrade until her death, who came from a wealthy, assimilated Jewish family in Vilnius. There was also the Jewish middle-class socialist Paul Levi (1883- 1930), whom Luxemburg had a brief but intense relationship with in 1914 and later led the Communist Party (KPD). The SDKPiL leadership was dominated by Jews, including not only Luxemburg and Jogiches but Adolf Warszawski (Warski) (1868- 1937) and in the SPD Luxemburg found an ally in Alexander Helphand (Parvus) (18671924), a fellow Jewish émigré from Russia. Many of Luxemburg’s closest friends also came from similar backgrounds to her own. Luise Kautsky (1864- 1944), Mathilde Jacob (1873- 1943) and Mathilde Wurm (18741935) all came from assimilated Jewish families. Accusations that Rosa Luxemburg was a ‘self-hating Jew’ or ‘hated Jews’ are sheer nonsense.87 Through her work in the German and international social-democratic movement, Luxemburg inevitably came into contact with other Jewish socialists, but it was in the Polish movement that ‘the Jewish Question’ really mattered. The SDKPiL sought to represent the workers of Poland and Lithuania, the two areas of the Russian Empire which held the majority of its Jewish population, most of whom lived in the towns and cities which were experiencing the effects of industrialisation. In the 1890s, Luxemburg and Jogiches worked with the Jewish Bund to spread socialist literature and propaganda in the Russian Empire, especially in Jogiches’ hometown Vilnius, which was the centre of Bundist activity.88 In 1892, the couple published a collection of May Day speeches made by Jewish workers in Vilnius, with accompanying articles expressing their own views on the Jewish question. Condemning the Tsarist authorities, they described how ‘the poor, persecuted Jewish proletarians’ were doubly persecuted as both Jews and workers.89 They also used the speeches to attack Jewish nationalism, writing that ‘our comrades understand that 87 A veteran Bundist said that ‘Luxemburg hated Jews. And even more than Jews she hated Yiddish. This is a characteristic of many assimilated types.’ Jacob S. Hertz in an interview on 23 April 1973. Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 12. 88 The General Jewish Labour Bund in Lithuania, Poland and Russia, known as ‘the Bund’ was a secular socialist organisation founded in Vilnius in 1897 to represent Jewish workers in the Russian Empire. 89 L. Jogichesa-Tyszka, ‘Nowi towarzysze’ [‘New Companions’] [Sprawa Robotnicza, January 1894], in H. Buczek and F[eliks] Tych (eds.), Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Materialy y Dokumenty, vol. I, 1893- 1897 (Warsaw, 1957), 146- 152. Quoted in translation in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 14.
Rory Castle
117
anzpraktyka cyteroet 6/2012
the rebuilding of their own [Jewish] State will not destroy capitalism’ because they would ‘continue to be the exploited and persecuted class’. As with the Poles, the goal should not be national freedom, but ‘political freedom’, which was ‘indispensable for the improvement of the workers’ welfare and for the struggle against capitalism.’ Keen to stress the solidly Marxist and internationalist attitudes of Vilnius’ Jewish workers, they concluded that ‘[t]he Jewish comrades understand clearly that this [political freedom], not the rebuilding of a utopian Jewish state, is their goal’.90 Rosa Luxemburg prescribed assimilation of the Jewish workers with the Christians. In 1892, she and Jogiches believed that this was already taking place as Jewish workers were ‘decisively breaking away’ from the ‘narrow traditions and views of the Jewish people’ in order to ‘unite with the great internationalist labour army’.91 Despite recognising that Jews were ‘the most deprived of rights and the most enslaved of all the subjects of the Tsar’ they declared that the Jews had no ‘special tasks’, only those ‘common to the workers of all countries and all peoples!’92 Both from middle-class backgrounds, neither Luxemburg nor Jogiches had much understanding of the lives of working-class, Yiddish speaking Jews. Their calls for assimilation were not met with great enthusiasm and, rather than join the SDKPiL, most Jewish workers joined the Bund, which stood up for Jews and recognised them as a nationality which was especially persecuted. Although Luxemburg worked with the Bund in the 1890s, its leaders were frequently bewildered by her fervent opposition to Jewish national feeling. One leader, not unsympathetic to her, remembered her ‘furious criticism’ of nationalists within the Bund, whom she labelled ‘one hundred per cent separatist.’ Luxemburg told him, ‘[w]hat we needed’ was ‘not Yiddish and various Jewish organisations but the language of the surrounding people’ and ‘unity with the Christian proletariat’ because ‘any other [policy] would only lead us into a nationalist swamp’.93 Although Luxemburg recognised that there was a ‘Jewish nationality’, she firmly opposed Jewish nationalism and believed that the future for 90 Ibid., 14. 91 Pervoe Maia 1892 goda: chetyre rechi evreiskikh rabochikh [introduction by L. Yogikhes to ‘Four Speeches by Jewish Workers’, Geneva, 1893.] (A publication of the Research Project in the Jewish Labour Movement, Hebrew University, Jerusalem, 1967), 24. Quoted in Jonathon Frankel, Prophecy and Politics: Socialism, Nationalism and the Russian Jews, 1862- 1917 (Cambridge: Cambridge University Press, 1981), 195. 92 Ibid., 195. 93 John Mill, Pyonern un boyer [Pioneers and Bulilders], vol 1 of 2 (New York, 1946- 49), 98. Quoted in Frankel, Prophecy and Politics, 198.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
118
the Jews lay in assimilation and a future socialist state in which anti-Semitism would disappear.94 As capitalism developed, she saw assimilation as inevitable because ‘[t]he separateness of the Jewish nationality’ in both Russia and Poland was caused by ‘socially backward… petty commerce’, small town life and ‘close links with the religious’, all of which would be destroyed by industrialisation.95 Luxemburg did not believe that a modern Jewish culture would emerge, dismissing the efforts to make Yiddish into a language of culture by writers like I. L. Peretz as ‘futile’ and referring to Yiddish as ‘jargon’.96 In 1908, she predicted that ‘[t]he only manifestation of a truly modern culture on a Jewish foundation is the Social Democratic movement of the Jewish proletariat.’ For Luxemburg, the future of the Jewish people lay in its liberation through assimilation and socialism. Luxemburg’s supposed distance from Jewish life in no way lessened the negative attention she received for her Jewishness in Poland and Germany alike, where she faced frequent anti-Semitic attacks from her political opponents and even from members of her own party. Previously, it has been claimed that Luxemburg wrote almost nothing about anti-Semitism, but recent scholarship has shown this to be incorrect. When faced with anti-Semitic attacks, Luxemburg responded with articles (often anonymous or written by political friends) condemning anti-Semitism and praising the good sense of workers who ignored it. Luxemburg’s analysis of the phenomenon of anti-Semitism can appear optimistic, almost delusional, at times. Her writings suggested that socialism would destroy anti-Semitism, as all inequalities, although whether Luxemburg truly believed this or not is open to debate. In their campaigns against anti-Semitism, Luxemburg and the SDKPiL were eager to highlight examples of Polish workers ignoring provocation and demonstrating solidarity with Jews. In their press, they praised workers in Łódź for ‘class solidarity 94 Her dismissive attitude towards Jewish nationalism and Zionism did not change; she wrote in 1918 that ‘Zionists are already establishing their Palestinian ghetto, for the present in Philadelphia [Zionisten errichten schon ihr Palästina-Ghetto, vorläufig in Philadelphia]’ Rosa Luxemburg, ‘Fragment über Krieg, nationale Frage und Revolution’ [‘Fragment on War, the national question and Revolution’] in Rosa Luxemburg, Gesammelte Werke [Collected Works] ([East] Berlin: Institut für Marxismus-Leninismus deim ZK der SED, Dietz Verlag, 1974), Band 4, 367- 68. 95 Rosa Luxemburg, ‘The National Question and Autonomy’ in Przeglad Socjaldemokratczny (December 1908), quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 18. 96 Rosa Luxemburg, ‘The National Question and Autonomy’ in Przeglad Socjaldemokratczny (December 1908), quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 18.
Rory Castle
119
anzpraktyka cyteroet 6/2012
with the Jewish proletariat’ and having ‘no prejudices of racial hatred’.97 After the Kishinev pogrom in 1903, the party issued a proclamation denouncing anti-Semitism and calling on Polish workers ‘to defend the Jewish population’.98 In October 1910, Luxemburg was attacked by Polish nationalist ‘free-thinker’ Andrzej Niemojewski and Julian Unszlicht (Sedecki) as an ‘enemy of Poland’ and for ‘Jewish subversion’, while her family were slandered as ‘brandy merchants’.99 Niemojewski wrote in his newspaper: ‘[a]s all Jews hate non-Jews, so Luxemburg’s Social Democrats have a passionate hatred for Poland’.100 Luxemburg and the SDKPiL responded with a press campaign against anti-Semitism. She received support from colleagues in the international socialist movement, including Emil Vandervelde, Jean Jaurés and Franz Mehring, whose contributions were published in the SDKPiL’s paper Młot [Hammer] alongside Luxemburg’s own. In one of her articles entitled ‘After the Pogrom’, Luxemburg expressed her view that ‘anti-semitism has become… the common banner of political backwardness and cultural barbarism’.101 In Germany, where Luxemburg lived from 1898, anti-Semitism did not express itself in pogroms but in the growth of political anti-Semitism and in widely held anti-Semitic attitudes, which were shared by many in the SPD.102 At the 1901 Party Congress, which Luxemburg did not 97 Robert Wistrich, ‘Rosa Luxemburg, Polish Socialism, and the Bund’ in Robert Wistrich, Laboratory for World Destruction: Germans and Jews in Central Europe, 103. 98 See letter from Adolf Warski to Karl Kautsky. Quoted in Wistrich, Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 16 In 1903, Luxemburg wrote an article on anti-Semitism entitled ‘Kto Winien?’ [‘Who Is To Blame?’] which was published anonymously in Czerwony Sztandar [Red Flag] The article can be found online at the website of Praktyka Teoretyczna: http://www.praktykateoretyczna.pl/index.php/roza-luksemburg-kto-winien/ Retrieved 11.10.2012. 99 See Julian Unszlicht (Sedecki), O program Ludu Polskiego rola socjallitwactwa w niedawnej rewolucji (Krakow, 1919) and Julian Unszlicht (Sedecki) , Social-litwactwo w Polsce z teorii I praktyki SDKPiL (Krakow, n.d.) Quoted and cited in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 20. 100 Andrzej Niemojewski, in Mysl Niepodlegla [Independent Thought] Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 20. 101 Rosa Luxemburg, ‘Po Pogromie’ (‘After the Pogrom’), Młot (Hammer), 8 October 1910, 10. 102 See Lars Fischer, The Socialist Response to Antisemitism in Imperial Germany (Cambridge: Cambridge University Press, 2007).
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
At the 1901 Party Congress, which Luxemburg did not attend, her opponents on the right-wing of the party expressed their frustration and disbelief at the behaviour of east European Jewish émigré’s. Clearly referring to Luxemburg and Parvus.
120
attend, her opponents on the right-wing of the party expressed their frustration and disbelief at the behaviour of east European Jewish émigré’s. Clearly referring to Luxemburg and Parvus. Wolfgang Heine told the delegates that the ingratitude of such immigrants ‘made the struggle against anti-semitism more difficult’ because they were acting like guests who ‘come to us and spit in our parlour’.103 Tellingly, only Rosa’s friend Clara Zetkin defended them.104 Karl Kautsky, also a close friend of Luxemburg, remained silent and even refused to allow her to respond in the pages of his socialist journal Neue Zeit. The leader of the SPD August Bebel had written to Kautsky shortly before the Congress that ‘[y]ou cannot imagine the animosity against Parvus and also La Rosa in the Party, and even if I am not of the opinion that we should be guided by such prejudices, we cannot at the same time afford to ignore them completely’.105 A leading figure at the party newspaper Vörwarts (Forwards) described the ‘new arrivals from the East’ as ‘literary ruffians’.106 Decades later, reflecting on the influence of Luxemburg and other east European Jews on the SPD, Gustav Noske wrote that they had been ‘transforming socialism into a dogma and… articles of faith’ and turning Marxism into a ‘secret science’ which was ‘incomprehensible to the German workers’.107 103 Protokoll über die Verhandlungen des Parteitages der Sozialdemokratischen Partei Deutschlands [Minutes of the Proceedings of the Congress of the Social-Democratic Party of Germany] (22- 28 September 1901) (Berlin, 1901), 191. Quoted and cited in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 25. 104 Zetkin described them as ‘party comrades’ who ‘stand with us for the same programme and share our struggles’ Protokoll über die Verhandlungen des Parteitages der Sozialdemokratischen Partei Deutschlands [Minutes of the Proceedings of the Congress of the Social-Democratic Party of Germany] (22- 28 September 1901) (Berlin, 1901), 202. Quoted and cited in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 25. 105 Letter from August Bebel to Karl Kautsky, 4 September 1901Victor Adler, Briefwechsel mit August Bebel und Karl Kautsky [Correspondence with August Bebel and Karl Kautsky] (Vienna, 1954), 137 Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 25. 106 Protokoll über die Verhandlungen des Parteitages der Sozialdemokratischen Partei Deutschlands [Minutes of the Proceedings of the Congress of the Social-Democratic Party of Germany] (22- 28 September 1901) (Berlin, 1901), 191. Quoted and cited in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 25. 107 Gustav Noske, Erlebtes aus Aufstieg und Niedergang einer Demokratie [Experiences from the Rise and Fall of Democracy] (Offenbach-am-Main, 1947), 27. Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 26
Rory Castle
121
anzpraktyka cyteroet 6/2012
In January 1919, Noske was the Defence Minister who led the suppression of the Spartacist Rising, during which Luxemburg was arrested and murdered. Whilst opposing anti-Semitism in practice, Luxemburg also sought an explanation for its existence on a theoretical basis. When anti-Semites claimed that Marx’s writings supported their views, Luxemburg defended him, writing that his work ‘for the first time removed the Jewish question from the religious and racial sphere and given it a social foundation’.108 She followed the orthodox Marxist position on anti-Semitism, that it was a bourgeois disorder resulting from capitalist society.109 Luxemburg quite deliberately sought to defend the writings of Marx and Engels on anti-Semitism and the Jews and to elaborate on them herself. Luxemburg’s views on anti-Semitism were relatively straightforward. Writing in 1910, she explained that: for Marxists ‘the Jewish question as such does not exist, just as the “Negro question” or the “Yellow Peril” does not exist’. It was ‘a question of racial hatred as a symptom of social reaction’ which was ‘to a certain extent’ inevitable in ‘societies based on class antagonism’.110 Combatting anti-Semitism was not a distinct, special problem, but ‘one of a thousand social tasks’ resulting from the inequalities of class society.111 Luxemburg expressed the same view in 1917, writing to a Jewish friend who sent her a novel by the Jewish writer Spinoza: ‘What do you want with this “special suffering of the Jews”? I am just as much concerned with the poor victims on the rubber plantations of Putumayo, the Blacks in Africa with whose corpses the Europeans play catch… Oh that “sublime stillness of eternity,” in which so many cries of anguish have faded away unheard, they resound with me so strongly that I have no special place in my heart for the ghetto. I feel at home in the entire world, wherever there are clouds and birds and human tears.’112 108 Rosa Luxemburg, ‘Dyskusja’ [‘Disucssion’] in Młot [Hammer], no. 14, 5 November 1910, 5-7 [Polish] Translated and quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 19. 109 ‘…she undoubtedly shared the central Marxist premise that assimilation was the only progressive solution to the Jewish national problem in eastern Europe.’ Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 17. 110 R. Luxemburg, ‘Dyskusja’ [‘Discussion’] in Młot [Hammer], no. 14, 5 November 1910, 5-7. Translated and quoted Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’,18. 111 Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 20. 112 Rosa Luxemburg to Mathilde Wurm, Wronke Fortress, Posen, 16 February 1917 in The Letters of Rosa Luxemburg , 373- 77.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Her family was a closely knitted support network, even when its members were spread out across Europe. This solid foundation, which supported and encouraged her at every step, gave Luxemburg the intellectual and personal confidence to go out and attempt to change the world.
122
Defining herself as an internationalist, Luxemburg would not countenance any suggestion that she, as a Jew, ought to be more attuned to Jewish suffering than the suffering of other groups. This does not mean that she was uninterested in Jewish suffering and anti-Semitism, which she herself experienced and understood only too well. She saw Jewish persecution, as she saw the lack of rights for women and other inequalities, as a consequence of the capitalist system and firmly believed that its overthrow and the coming of socialism would bring an end to anti-Semitism. Her optimism convinced her that anti-Semitism was declining, rather than growing. In 1906, she wrote that pogroms were now ‘useless’ as a weapon of the Tsarist regime, because the ‘enlightened and revolutionary workers’ made them an ‘impossibility’. When pogroms did occur, it was only in backwards, rural areas.113 Later, in 1917, she wrote to a concerned Russian friend that reports of pogroms in southern Russian must be ‘directly fabricated’ because the workers and socialism were ‘much too strong for all that’. The growth of the labour movement in Russia meant that ‘a new Kishinev’ had become impossible. ‘I can sooner imagine’ she wrote ‘pogroms against Jews here in Germany’.114
Conclusion Rosa Luxemburg gained a lot more from her family than has previously been understood by her biographers. Not only in terms of her education, financial support and assistance during her frequent incarcerations, but also in terms of her identity and politics. Her family was a closely knitted support network, even when its members were spread out across Europe. This solid foundation, which supported and encouraged her at every step, gave Luxemburg the intellectual and personal confidence to go out and attempt to change the world. Not only this, but her family gave her the basis of her value system and political beliefs. From her grandfather and father she inherited the belief that she was a Pole first and a Jew second, her passionate opposition to Tsarism and her emotional connection to Polish language and culture. Although her parents were religious, they did not consider themselves to be Jewish by natio113 Róża Luksemburg, ‘Co Dalej?’ [‘What Next?’] (Warsaw, 1906) Quoted in Wistrich, ‘Rosa Luxemburg: The Polish-German-Jewish Identities of a Revolutionary Internationalist’, 22. 114 Rosa Luxemburg to Sophie Liebknecht, before 24 December 1917, Breslau in The Letters of Rosa Luxemburg, 453.
Rory Castle
123
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nality, rather ‘Poles of the Mosaic persuasion’.115 They devoted all of their energy and time to the education and wellbeing of their children, instilling in them not only culture and values, but the belief that ‘blood is thicker than water’ and that family always ‘sticks together’.116 Perhaps that is why, despite their lack of sympathy for her politics and the suffering endured by the family as a result of her activities, Luxemburg’s relatives remain proud of her achievements and proudly tell journalists that ‘everyone in our family is very loved’.117 Rosa Luxemburg’s identity as a Polish Jew, like her views on the Polish and Jewish questions, did not develop in a vacuum. They were born out of her upbringing and the experiences of herself and her family in nineteenth-century Poland. The partitions and the 1830 and 1863 Risings, Tsarist anti-Semitism and the Haskalah, industrialisation and the growth of the Polish labour movement. These are what shaped Luxemburg’s views as she grew up in Tsarist Warsaw, and continued to do so long after she went into exile. If we want to understand her ideas, we must try to understand her life and the times in which she lived. It is significant that in her last article, written in hiding in Berlin the night before her murder at the hands of proto-fascist soldiers, Luxemburg began by comparing the doomed Spartacist Rising, of which she was a reluctant leader, with the Polish November Rising of 1830- 31: “Order reigns in Warsaw,” Minister Sebastiani informed the Paris Chamber of Deputies in 1831, when, after fearfully storming the suburb of Praga, Paskiewitsch’s rabble troops had marched into the Polish capital and begun their hangman’s work on the rebels. “Order reigns in Berlin” is the triumphant announcement of the bourgeois press, of Ebert and Noske, and of the officers of the “victorious troops”… “Order reigns in Berlin!” You stupid lackeys! Your “order” is built on sand. The revolution will “raise itself up again clashing,” and to your horror it will proclaim to the sound of trumpets: I was, I am, I shall be.’118
115 The phrase comes from Ezra Mendelsohn and is used by Jacobs in his study of Rosa Luxemburg. See Jacobs, A Familial Resemblance, 73. 116 Anna Luksenburg to Rosa Luxemburg, 23 September [1]901 in ‘Appendix’ to Ettinger, Rosa Luxemburg; A Life (1988), 323- 25. 117 See Narbutt, ‘Jeszcze jedno życie Czerwonej Róży’. 118 Rosa Luxemburg, ‘Order Reigns in Berlin’ in Die Rote Fahne [The Red Flag], 14 January 1919. English translation by Peggy Fallen Wright in Peter Hudis & Kevin B. Anderson (eds.), The Rosa Luxemburg Reader (New York: Monthly Review Press, 2004), 373- 78.
‘You alone will make our family’s name famous’
anzpraktyka cyteroet 6/2012
124
Rory Castle is a final-year PhD candidate researching Rosa Luxemburg at Swansea University, United Kingdom. He studied modern history at Swansea University before taking an internship at the Rosa Luxemburg Foundation in Berlin. He has given a number of papers and recently held a talk and discussion on Rosa Luxemburg with Professor Jacqueline Rose (Queen Mary, London University) and Luxemburg’s great-niece Ms. Marie-Louise Luxemburg at the Bath Royal Literary and Scientific Institution. His research explores Rosa Luxemburg’s youth, background and family, her Polish and Jewish identities and why these areas have not previously been studied or fully understood. His blog on debate, publications and scholarship about Rosa Luxemburg is www.rosaluxemburgblog.wordpress.com. Rory Castle jest doktorantem ostatniego roku na Uniwersytecie w Swansea. Studiował tam historię nowoczesną zanim podjął staż w Fundacji Róży Luksemburg w Berlinie. Napisał szereg artykułów oraz przeprowadził rozmowę i prowadził dyskusję o Róży Luksemburg z prof. Jacqueline Rose (Queen Mary, London University) oraz krewną Róży Luksemburg Marie-Louise Luxembourg. Przedmiotem jego badań są młodość Róży Luksemburg, jej pochodzenie i rodzina, polska oraz żydowska tożsamość oraz próba odpowiedzi na pytanie dlaczego zagadnienia te nie były dotychczas wystarczająco badane i nie zostały w pełni zrozumiane. Prowadzi blog www.rosaluxemburgblog.wordpress.com. Dane adresowe autora: Rory Castle 23 Penmaen Terrace, Swansea,Wales, United Kingdom.SA1 6HZ. e-mail:
[email protected] Cytowanie: R. Castle, ‘You alone will make our family’s name famous’. Rosa Luxemburg, Her Family and the Origins of her Polish-Jewish Identity, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_ nr6_2012_Roza_Luksemburg/09.Castle.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Abstrakt: Niniejszy artykuł omawia pochodzenie społeczne Róży Luksemburg, jej młodość i atmosferę panującą w rodzinnym domu, w kontekście ich wpływu na kształtowanie się jej polsko-żydowskiej tożsamości, a także jej późniejszych poglądów na kwestie polską i żydowską. W celu zrozumienia źródeł jej koncepcji asymilacji
Rory Castle
125
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Żydów oraz stanowiska wobec polskiego nacjonalizmu analizuje poglądy ojca oraz dziadka Luksemburg, a także innych członków rodziny. Wobec braku zainteresowania dotychczasowych biografów Luksemburg tą problematyką, artykuł oparty został na najnowszych pracach, udostępnionych niedawno archiwaliach oraz obszernych wywiadach z członkami rodziny Luksemburg. Proponuje on nową interpretację źródeł polsko-żydowskiej tożsamości Róży Luksemburg. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, rodzina, tożsamość żydowska, tożsamość polska, Zamość, Warszawa
‘You alone will make our family’s name famous’
filozofka polityki
}
Kamil Piskala /
Notatki z (nie)przegranej rewolucji. .
Uwagi na marginesie pism Róz y Luksemburg z lat 1905-1906
Niniejszy artykuł jest próbą zaprezentowania kilku refleksji na temat pism Róży Luksemburg z okresu pierwszej rewolucji rosyjskiej (1905-1906). Rozważam opinię Luksemburg na temat historycznego znaczenia tej rewolucji, a także omawiam prowadzoną przez nią analizę walki klasowej. Opis form walki klasowej i jej dynamiki stanowi najważniejszy i najciekawszy moment pism Róży Luksemburg z tego czasu. Podkreśla ona znaczenie poczucia rewolucyjnej wolności, a także dokonującą się podczas rewolucji zmianę świadomości proletariatu. Proponuje ona również inspirującą dialektykę łączącą przegrane bunty i rewolucje z ostatecznym zwycięstwem ruchu socjalistycznego. Uważam, że proponowana przez nią optyka może być użyteczna w badaniu współczesnych walk społecznych (np. „arabska wiosna”, ruch „Occupy!”) i pomocna podczas poszukiwania nowych form organizacji dla radykalnych ruchów emancypacyjnych. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, rewolucja, Rosja, marksizm, walka klas
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
130
W chwili wybuchu pierwszej rosyjskiej rewolucji tzw. marksizm II Międzynarodówki znajdował się u szczytu swego powodzenia. Skodyfikowany przez cieszącego się opinią najzdolniejszego ucznia Engelsa, Karola Kautsky’ego, usystematyzowany i rozwijany w różnych obszarach przez grono takich myślicieli, jak choćby Franz Mehring, Jerzy Plechanow, Wiktor Adler, Paul Lafargue, zdawał się być teorią, która w poprawny sposób tłumaczy proces dziejowy. Program Erfurcki niemieckiej SPD dokonywał translacji ogólnej teorii na język politycznej praktyki; uznany powszechnie za najdoskonalszą tego typu próbę, stał się wzorem, na którym swoje programy oparły inne partie socjaldemokratyczne kontynentu. Po „odparciu” wyzwania, jakim był Bernsteinowski rewizjonizm, nic nie zdawało się zagrażać stabilności tej konstrukcji teoretycznej; istniejące różnice starano się bagatelizować, podtrzymując wrażenie ideowej jedności i zwartości międzynarodowego socjalizmu. Powodów do optymizmu nie brakowało. Świat zdawał się bowiem „planowo” kroczyć ku ustrojowi socjalistycznemu – z miesiąca na miesiąc rosły szeregi „uświadomionych” robotników, zrzeszonych w partiach socjaldemokratycznych, postępowała centralizacja i kartelizacja produkcji, a kolejne wybory przynosiły każdorazowo coraz więcej mandatów listom socjalistycznym. Największy podziw budziły sukcesy socjaldemokracji niemieckiej, która mimo represji w okresie kanclerstwa Bismarcka, zdołała objąć swoimi bezpośrednimi wpływami kilka milionów robotników, stając się realnym zagrożeniem dla stabilności cesarskiego tronu. Rosyjska rewolucja 1905 roku wyznacza początek procesu dezintegracji „kościoła”, na którego czele stał – nie przypadkiem nazywany „papieżem marksizmu” – Kautsky. Kres ten niosła nie tyle nawet sama rewolucja, odbywająca się przecież na peryferiach ówczesnego „cywilizowanego” świata, co problemy i pytania teoretyczne, które postawiła przed całym ruchem socjalistycznym. Kwestia strajku masowego, wysunięta przez Różę Luksemburg, skupiała w sobie, jak w soczewce, niewyartykułowane dotychczas różnice w poglądach najważniejszych teoretyków Międzynarodówki. Doświadczenia rewolucji rosyjskiej zmusiły ówczesnych marksistów do namysłu nad dynamiką walki klasowej, relacjami łączącymi partię oraz masy, a przede wszystkim nad pytaniem o stosunek między teorią i praktyką w ruchu socjalistycznym. Zrodzona z analizy rosyjskich doświadczeń broszura Strajk masowy, partia i związki zawodowe stanowiła wstęp do debaty toczonej, ze zmienną intensywnością, do wybuchu wojny. Początkowo zdawało się, że jest to jedynie spór o drobne niuanse, z czasem jednak jasnym zaczęło stawać się, że w centrum polemiki znajduje się najważniejsza kwestia socjalistycznej strategii – sposób rozumienia rewolucji i wybór dróg do niej prowadzą-
Kamil Piskala /
131
anzpraktyka cyteroet 6/2012
cych1. Przywołując rozróżnienia obecne w historiografii, możemy mówić o stopniowym zastępowaniu prostego podziału na „marksistów” i „rewizjonistów”, bardziej skomplikowanym podziałem na „lewicę”, „centrum” i „prawicę” w łonie ówczesnej SPD, a pośrednio również w całej Międzynarodówce2. Nie jest przypadkiem, że Carl Schorske, rekonstruując w klasycznej pracy German Social Democracy 1905-1917: the Development of the Great Schism przebieg procesów dezintegracji w niemieckiej socjaldemokracji, za punkt wyjścia dla swych rozważań przyjmuje właśnie rok 19053. To wówczas, zrazu bardzo powoli, zaczęło kształtować się radykalne, zdecydowanie rewolucyjne skrzydło Międzynarodówki, stanowiące bazę, na której później wyrosły zachodnioeuropejskie partie komunistyczne. Podział ruchu robotniczego, który dokonał się po rewolucji październikowej, był tutaj zwieńczeniem znacznie dłuższego procesu, zapoczątkowanego właśnie w 1905 roku4. W niniejszym tekście przyjrzę się pismom Róży Luksemburg pochodzącym właśnie z lat 1905-1906, będącym próbą zmierzenia się z fenomenem rosyjskiej rewolucji. Przygotowały one grunt pod przyszłe polemiki, które stać się miały jednym z czynników potęgujących podziały wewnątrz myśli marksistowskiej. Nie aspiruję do dokonania całościowej analizy sformułowanej przez autorkę Akumulacji kapitału, teorii procesu rewolucyjnego, realizacja takiego zadania wymagałaby bowiem, jak sądzę, długoletnich badań i kilkusetstronicowej rozprawy. Nie chcę też dokonywać zwięzłej a systematycznej rekonstrukcji najważniejszych elementów jej stanowiska w tej kwestii – podobne próby, z dobrym zresztą skutkiem, zostały już w polskiej literaturze przeprowadzone5. Podejmę 1 M. Waldenberg, Wzlot i upadek Karola Kautsky’ego: studium z historii myśli społecznej i politycznej, t. 2, Kraków 1972, s. 135. 2 Kautsky w liście do Henrietty Roland-Holst z października 1911 roku pisał: „Myślę zresztą, że w międzynarodowym socjalizmie dokonuje się nowe przegrupowanie wewnątrz partii. Sprzeczność między marksizmem a reformizmem traci na ostrości […]. Równocześnie jednak powstają wewnątrz samego marksizmu sprzeczności między tymi, którzy uważają, że wszystko idzie wspaniale w dotychczasowy sposób, a tymi, którzy sądzą, że jeśli już teraz nie przechodzimy do ataku i decydującego szturmu, jest to zdrada partii.” – tamże, s. 128. 3 C. E. Schorske, German Social Democracy 1905-1917: the Development of the Great Schism, Cambridge 1955; zob. także J. P. Nettl, Rosa Luxemburg, vol. 1, New York-Toronto 1966, s. 298-299. 4 Zob. H. Schurer, The Russian Revolution of 1905 and the Origins of German Communism, “The Slavonic and East European Review” 1961, Vol. 39. 5 Zob. M. Szlezinger, Teoretyczne podstawy koncepcji spontanicznego procesu rewolucyjnego Róży Luksemburg, „Studia Socjologiczno-Politologiczne” 1959, nr 3; G. Kotlarski, Myśl społeczna Róży Luksemburg: próba rekonstrukcji historiozofii, Poznań
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
132
natomiast próbę odczytania tekstów Róży Luksemburg z lat 1905-1906 (posiłkując się także jej artykułami nieobecnymi dotychczas w zasadzie w szerszym obiegu6) w perspektywie przemian świadomości proletariatu dokonujących się pod wpływem rewolucji i ich następstw – przekształcania się klasy robotniczej w podmiot polityczny, zjawiska cyrkulacji walk oraz dialektycznej więzi łączącej klęskę i tryumf w zaproponowanej przez Luksemburg teorii procesu rewolucyjnego. Na koniec postaram się pokazać, że optyka przyjęta przez Różę Luksemburg zachowuje do dzisiaj sporo aktualności i może stanowić inspirację dla ruchów dążących do radykalnej zmiany społecznej.
Rewolucja nowego typu Róża Luksemburg, podejmując próbę ulokowania w szerszym kontekście historycznym rosyjskich wydarzeń z lat 1905-1906, doszła do wniosku, że ma do czynienia z nowym, nieznanym wcześniej typem rewolucji. Wyjątkowe położenie carskiej Rosji, państwa z jednej strony głęboko jeszcze tkwiącego w formach politycznych typowych dla ustroju feudalnego, z drugiej zaś ulegającego przyspieszonym procesom industrializacji i modernizacji, o wyspowym co prawda, ale zarazem zdecydowanie kapitalistycznym charakterze, sprawiało, że dokonująca się tutaj rewolucja okazywała się trudna do jednoznacznego zaklasyfikowania. Zestawiając sytuację Rosji z „typami idealnymi” rewolucji burżuazyjnej oraz rewolucji socjalistycznej, konstatowała, że ma do czynienia z niespotykanym wcześniej połączeniem cech obydwu z nich. W jej opinii przewrót w Rosji, biorąc pod uwagę stopień gospodarczego rozwoju, osiągnąć mógł jedynie cele typowe dla rewolucji burżuazyjnej – zniesienie feudalnych przeżytków, demokratyczne swobody, parlament oraz nieskrępowaną wolność działalności gospodarczej. W tym sensie dokonywać miałby się, zgodnie z koncepcją Marksa, wyłożoną w Przedmowie do Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej, gwałtowny proces przystosowania polityczno-prawnej nadbudowy do kapitalistycznych stosunków produkcji7. Specy1987, s. 87-141; F. Ilkowski, Rewolucja według Róży Luksemburg, [w:] Lewica polska, red. E. Krasucki, T. Sikorski, A. Wątor, t. 1: Koncepcje i ludzie, Wrocław 2012. 6 Zazwyczaj są to teksty anonimowe, publikowane na łamach polskiej prasy socjalistycznej; autorstwo zostało ustalone przez J. Kaczanowską i F. Tycha, zob. Bibliografia pierwodruków Róży Luksemburg, oprac. J. Kaczanowska, F. Tych, „Z pola walki” 1962, nr 3. 7 Jak wiadomo, stanowisko Marksa wobec perspektyw rewolucji w Rosji (zwłaszcza w świetle jego późnych tekstów, zob. słynny List do Wiery Zasulicz oraz wszyst-
Kamil Piskala /
133
anzpraktyka cyteroet 6/2012
ficzne jednak było, zdaniem Róży Luksemburg, że siłą napędową rewolucji, a nie, jak bywało w toku dziewiętnastowiecznych rewolucji na zachodzie Europy, jedynie narzędziem w rękach dążącej do władzy burżuazji, okazywał się proletariat. Fakt ten nie uchodził uwadze także innych marksistów, w tym m.in. Kautsky’ego. Jednak to właśnie Luksemburg zdecydowanie podkreślała, że nie jest to jedynie prosta zamiana miejsc między proletariatem a burżuazją, wynikająca z rosyjskiego zacofania. Generalnie w Europie Zachodniej zbyt pochopnie postrzegamy obecną rewolucję w carskim imperium według historycznego szablonu jako rewolucję po prostu burżuazyjną, nawet jeśli wszczęła ją i prowadzi – dzięki szczególnemu splotowi momentów społecznych – klasa robotnicza. Wyobrażenie, jakoby proletariat w dzisiejszej Rosji działał, by tak rzec, jedynie w historycznym zastępstwie burżuazji, jest całkowicie mylne. W procesie historycznym taka zwykła zamiana miejsc – niczym w kadrylu – nie istnieje […]8.
Objęcie przez proletariat kierownictwa nad rewolucją stanowiło, jej zdaniem, cechę dystynktywną przyszłych rewolucji socjalistycznych. Wydarzenia 1905 roku w Rosji nie były tylko, wbrew opinii części luminarzy Międzynarodówki, spóźnioną, a przez to specyficzną, rewolucją kie trzy Szkice) wyraźnie odbiegało od ewolucjonistycznego i linearnego pojmowania procesów historycznych. W przedmowie do rosyjskiego wydania Manifestu Komunistycznego z 1882 roku pisał, że „jeżeli rewolucja rosyjska będzie sygnałem rewolucji proletariackiej na Zachodzie, tak że obie się nawzajem uzupełnią, to dzisiejsze rosyjskie wspólne władanie ziemią może się stać punktem wyjścia rozwoju komunistycznego”. Zdaniem Róży Luksemburg, jak się wydaje, w 1905 roku Rosja była już krajem, w którym procesy rozwoju gospodarki kapitalistycznej były na tyle zaawansowane, że do zwycięstwa socjalizmu wieść tutaj miała walka coraz liczniejszego i coraz bardziej „świadomego” proletariatu. O tym, że nie podzielała chyba Marksowskiej wiary w możliwość wykorzystania rosyjskich wspólnot wiejskich w budowie społeczeństwa socjalistycznego, świadczyć może choćby fakt, że przez cały okres rewolucji nie poświęca problemowi chłopstwa rosyjskiego najmniejszej uwagi. W przeciwieństwie do Lenina, nie widziała w wielomilionowych masach chłopskich sojusznika proletariatu przemysłowego, nie zajmowała się również kwestią stosunków własnościowych w rosyjskim rolnictwie. Podkreślmy jednocześnie, że daleki był jej naiwny progresywizm (zob. M. Löwy, Zachodni imperializm przeciwko pierwotnemu komunizmowi: nowe odczytanie pism ekonomicznych Róży Luksemburg w niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej”), zauważała jednak, że Rosja definitywnie weszła w obręb systemu kapitalistycznego, stając się kolejną areną toczonej w globalnej skali, której protagonistami są robotnicy i burżuazja, nie zaś wielcy właściciele ziemscy i chłopi. 8 R. Luksemburg, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji: Rosja 1905, 1917, Warszawa 2008, s. 52.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
134
burżuazyjną, ale należałoby je uznać za pierwszy przykład „rewolucji przejściowej”. Luksemburg pisała: Formalnie burżuazyjno-demokratyczna, w swej istocie proletariacko-socjalistyczna, rewolucja ta ze względu na swą treść i metody stanowi formę przejściową od burżuazyjnych rewolucji przeszłości do proletariackich rewolucji przyszłości, w których już będzie szło o dyktaturę proletariatu i zaprowadzenie socjalizmu9.
Formalny cel podobny był więc do tego, który osiągnęła rewolucja francuska u schyłku osiemnastego stulecia, jednak formy walki i wzajemne relacje pomiędzy klasami rewolucyjnymi stanowiły już zapowiedź przyszłej rewolucji socjalistycznej10. Luksemburg zwracała uwagę, że w roku 1905 proletariat po raz pierwszy wziął udział w rewolucji jako siła całkowicie samodzielna, z wyraźnie odrębnymi postulatami i dążeniami. Symbolizowały to dwa najważniejsze hasła, wysuwane przez strajkujących robotników we wszystkich ośrodkach przemysłowych Rosji. Pierwszym z nich był, dzielony z liberałami, postulat wolności politycznej i utworzenia parlamentu; drugim zaś żądanie ośmiogodzinnego dnia pracy. Walka była więc od początku skierowana w dwie strony – przeciwko caratowi i kapitałowi jednocześnie11. Konsekwencje „przejściowego” charakteru rewolucji będą mieć, zdaniem Luksemburg, kapitalne znaczenie dla przyszłości Rosji. Układ sił klasowych po upadku caratu miał się przedstawiać dla proletariatu nieporównanie korzystniej, niż w jakimkolwiek innym państwie europejskim. 1905 rok pokazał tchórzliwość i brak zdecydowania rosyjskiej burżuazji, stającej u steru – jak przypuszczała – porewolucyjnej Rosji. Jednocześnie proletariat, silny doświadczeniem wielomiesięcznej masowej walki, świadom zarazem kruchości nowego porządku, dążył będzie nieprzerwanie do jego zniesienia. Siła, organizacja, świadomość klasowa proletariatu będą tak silnie rozwinięte w Rosji po rewolucji, że na każdym kroku przekraczać będą ramy „normalnego” burżuazyjnego społeczeństwa. Wobec jednoczesnej słabości i przygnębienia czującej swój upadek burżuazji, pozbawionej wszelkiej przeszłości politycznej i rewolucyjnej, wytworzy się kombinacja sił, przy której równowaga burżuazyjnego panowania klasowego będzie ciągle zachwiana12. 9 Tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] Wybór pism, t. 1, Warszawa 1959, s. 425. 10 Tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 30-31. 11 Tejże, W łunie rewolucji, [w:] O rewolucji…, s. 72-73. 12 Tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 426.
Kamil Piskala /
135
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Zacofana, „spóźniona” Rosja paradoksalnie miała znaleźć się w awangardzie walki o likwidację kapitalizmu13. Skutki „przejściowego” charakteru rosyjskiej rewolucji należałoby rozpatrywać także, a może przede wszystkim, na szerszym planie historycznym. Jak wiemy, Róża Luksemburg, nie zamykając oczu na lokalne odrębności i specyfikę poszczególnych państw, skłonna była analizować kapitalizm, a tym samym również toczoną przeciw niemu walkę, w skali globalnej14. Rozproszone strajki, bunty, protesty i rewolucje stanowiły dla niej kolejne ogniwa tego samego łańcucha, niezależnie od miejsc, w których zachodziły. W tym sensie rewolucja 1905 roku miała niebagatelne znaczenie dla całej międzynarodowej socjaldemokracji, była nie tylko wydarzeniem rosyjskim, ale przede wszystkim kolejnym etapem toczącej się w globalnej skali walki z kapitalizmem. Nie dostrzegali tego jej towarzysze z niemieckiej socjaldemokracji, podkreślający specyfikę sytuacji w Rosji i niemożność traktowania tamtejszych walk jako podobnych do tych prowadzonych w uprzemysłowionych krajach Zachodu15. Zdaniem Luksemburg natomiast, rewolucja rosyjska dostarczała nie tylko nowej, ofensywnej i uniwersalnej formy walki, jaką był jej zdaniem strajk masowy, ale przede wszystkim stanowiła w skali globalnej moment przyspieszenia i przejścia do epoki rewolucji socjalistycznych16.
13 „Kraj najbardziej zacofany, właśnie dlatego, że tak niewybaczalnie spóźnił się ze swoją rewolucją burżuazyjną, wskazuje proletariatowi Niemiec i krajów o najbardziej rozwiniętym ustroju kapitalistycznym drogi i metody dalszej walki” – tejże, Strajk masowy, partia i związki zawodowe, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 565. 14 Tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 29. 15 Podczas odbywanego we wrześniu 1905 roku w Jenie kongresu niemieckiej SPD August Bebel mówił: „[N]ie można tworzyć paraleli pomiędzy sytuacją w Rosji i w Niemczech. […] warunki w Rosji są tak nietypowe, że tamtejsze strajki masowe nie mogą być brane za przykład dla nas.”, cyt. za: M. Salvadori, Karl Kautsky and the Socialist Revolution 1880-1938, London-New York 1990, s. 99. Warto na marginesie dodać, że sam Bebel był wówczas zwolennikiem włączenia strajku masowego do socjaldemokratycznego repertuaru form walki, podobnie zresztą jak Kautsky i większość uczestników kongresu w Jenie, którego przebieg traktuje się powszechnie jako przejaw zachodzącej wówczas radykalizacji partii; sam strajk masowy i jego rola był jednak przez większość przywódców SPD – w tym także przywołanych Bebla i Kautsky’ego – traktowany zgoła inaczej niż przez Różę Luksemburg. 16 Zob. R. Luksemburg, W łunie rewolucji, [w:] O rewolucji…, s. 74; tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 425-426.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
Rozproszone strajki, bunty, protesty i rewolucje stanowiły dla niej kolejne ogniwa tego samego łańcucha, niezależnie od miejsc, w których zachodziły. W tym sensie rewolucja 1905 roku była nie tylko wydarzeniem rosyjskim, ale przede wszystkim kolejnym etapem toczącej się w globalnej skali walki z kapitalizmem
anzpraktyka cyteroet 6/2012
136
Walka klasowa i doświadczanie wolności Zdaniem Róży Luksemburg o doniosłości rosyjskiej rewolucji świadczył jeszcze jeden, zupełnie oczywisty, a mimo to często przemilczany w debatach ówczesnych socjaldemokratów, fakt. Była to bowiem pierwsza nowoczesna rewolucja, której socjaldemokracja miała okazję być bezpośrednim świadkiem. Dotychczasowa wiedza nabyta była drogą pośrednią – poprzez badanie historyczne17 – lub też pochodziła z pism Marksa i Engelsa poświęconych rewolucjom dziewiętnastowiecznym18. Pod tym względem wydarzenia rosyjskie stanowiły niepowtarzalną okazję do badania prawidłowości rządzących przebiegiem rewolucji. [D]la nas jako partii rewolucyjnej, każda rewolucja, której jesteśmy świadkami, stanowi skarbnicę doświadczeń historycznych i politycznych, które winny poszerzać nasz duchowy horyzont, czynić nas dojrzalszymi dla osiągnięcia naszych ostatecznych celów, realizacji własnych zadań19.
O tym, że Róża Luksemburg bardzo serio traktowała to wezwanie, świadczyć może choćby fakt jej niezwykłej aktywności pisarskiej w latach 1905-1906 (zdecydowana większość tekstów z tego okresu dotyczy sytuacji w Rosji) oraz podjęcie, wbrew opinii przyjaciół20, decyzji o wyjeździe do zrewoltowanej Warszawy, który jak wiemy kosztował ją aresztowanie i pobyt w rosyjskim więzieniu. O ile Kautsky podczas badań nad rewolucją koncentrował się przede wszystkim na jej przewidywanym wpływie na przyspieszenie procesów modernizacyjnych w Rosji21, a Lenin poszukiwał odpowiedzi na pytanie o wybór przez socjaldemokrację optymalnej taktyki22, o tyle Luksemburg 17 Przykładem tego typu badania mogą być choćby prace Kautsky’ego: Przeciwieństwa interesów klasowych w roku 1789, Warszawa 1905; Historia rozwoju społecznego, Warszawa 1908; polski przykład podobnych prób, choć na dużo mniejszą skalę, stanowić może praca F. Perla, Krótka historia Wielkiej Rewolucji Francuskiej, Kraków 1905. 18 Szczególnie mam tutaj na myśli prace Marksa: Walki klasowe we Francji od 1848 do 1850 r., Osiemnasty Brumaire’a Ludwika Bonaparte i Wojnę domową we Francji, a także Rewolucję i kontrrewolucję w Niemczech autorstwa Engelsa. 19 R. Luksemburg, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 48. 20 Zob. F. Tych, Ostatni pobyt Róży Luksemburg w Warszawie, [w:] Studia Warszawskie, t. 2: Warszawa popowstaniowa 1864-1918, z. 1, Warszawa 1968, s. 231-234. 21 Zob. M. Donald, Karl Kautsky and the Russian Marxists, 1900-1924, Yale 1993, s. 78-79. 22 W. Lenin, Dwie taktyki socjaldemokracji w rewolucji demokratycznej, [w:] Dzieła wszystkie, t. 11, Warszawa 1985.
Kamil Piskala /
137
anzpraktyka cyteroet 6/2012
zwracała się w kierunku samego źródła rewolucji, czyli walki klas, znajdującej się dla niej w centrum wszelkich pytań o możliwość jakiekolwiek akcji politycznej realizowanej przez proletariat. Pod wpływem doświadczeń 1905 roku Luksemburg zaczęła bardzo wyraźnie rozróżniać zewnętrzne warunki, w jakich jest prowadzona walka klasowa. W okresie względnego pokoju społecznego, ramy walki wyznaczają zasady obowiązującego prawa, może ona przyjmować jedynie takie formy, które uznawane są za „legalne”. To zaś uniemożliwiało, jej zdaniem, osiągnięcie poważniejszych sukcesów: W ten sposób „legalność burżuazyjna”, to jest prawo stojące na straży panowania burżuazyjnego, tworzą jakby żelazną klatkę wewnątrz której odbywać się musi walka klasowa proletariatu. Dlatego rezultatem tej walki w czasach pokojowych jest przeważnie nagromadzenie świadomości i organizacji proletariatu, pozytywnych zaś rezultatów w postaci nowych zdobyczy, praw politycznych dobić się ona może bardzo mało23.
Najlepszy przykład ograniczeń, jakie dla walki klasowej stanowi „burżuazyjna legalność” stanowiła sytuacja niemieckiej SPD, która mimo swej liczebności i politycznej potęgi, nie była w stanie w istotny sposób wpłynąć na zmianę porządku społeczno-politycznego w państwie. W Rosji, w warunkach carskiego absolutyzmu, rzecz miała się oczywiście jeszcze gorzej, niemożliwe było bowiem nawet prowadzenie agitacji na większą skalę. W tym sensie rewolucja otwiera przed ruchem robotniczym zupełnie nowe perspektywy. Obowiązujące dotychczas prawne ograniczenia znikają, masowe ofensywne wystąpienie proletariatu sprawia, że czasowo zawieszone zostaje polityczne panowanie burżuazji. Sporo przykładów w lokalnej skali dostarczał przebieg rewolucji w Królestwie Polskim, gdzie czasami całe dzielnice przechodziły na długie tygodnie we władanie zamieszkujących je robotników (tzw. Republika Ostrowiecka, częstochowski Raków). W skali całego państwa do zwieszenia dotychczasowego porządku prawnego miało dochodzić, jej zdaniem, przede wszystkim podczas strajków powszechnych (największe miały miejsce w na przełomie stycznia i lutego oraz w październiku 1905 r.). W takich momentach klasowy antagonizm ma okazję ujawnić się w pełni w formach najbardziej gwałtownych. W czasach rewolucyjnych klatka „prawności”, „legalności” zostaje rozerwana, jak kocioł pękający od nadmiaru pary, i walka klasowa wyrywa się na zewnątrz, 23 Róża Luksemburg, Taktyka rewolucji, http://www.praktykateoretyczna.pl/ index.php/roza-luksemburg-taktyka-rewolucji (data dostępu: 5 listopada 2012).
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
138
naga, nieskrępowana niczym. Ekonomicznie i społecznie burżuazja panuje naturalnie dziś podczas rewolucji, jak i przedtem, gdyż w jej posiadaniu są narzędzia produkcji, do niej przystosowane jeszcze całe życie społeczne. Ale politycznie i prawnie panowanie dotychczasowej władzy rządowej, absolutyzmu, jest zniesione i walka proletariatu ma możność objawić się w całej swej potędze24.
Rozróżnienie to ma niebagatelne znaczenie, bowiem masowa walka klasowa stanowi zdaniem Róży Luksemburg pierwszy i niezbędny warunek (czasowego choćby) wyzwolenia. Nie chodzi tutaj nawet o pewien wymiar ostateczny, związany z definitywnym zniesieniem kapitalizmu, choć trzeba zauważyć na marginesie, że także w tym wypadku Luksemburg była zdecydowaną zwolenniczką poglądów aktywistycznych, wiążących tryumf socjalizmu ze świadomym wysiłkiem proletariatu, nie zaś tylko z „dojrzewaniem” obiektywnych przesłanek ekonomicznych. Jej teoria nieuchronnego krachu kapitalizmu nie była elementem projektu politycznego, a jedynie próbą wyciągnięcia ostatecznych konsekwencji z przeprowadzonej wcześniej analizy ekonomicznej 25. Był to jedynie swoisty myślowy eksperyment – kapitalizm miał zostać zlikwidowany dużo wcześniej, właśnie przez skoordynowaną akcję polityczną proletariatu26. Wróćmy jednak do kwestii rewolucyjnego doświadczania wolności przez proletariat. Zdaniem Róży Luksemburg, rewolucja – czyli prowadzona z największa intensywnością walka klasowa – dawała robotnikom nieznaną w warunkach „pokoju społecznego” możność swobodnego dysponowania swoim czasem, wolność przekonań i wypowiedzi oraz prawo współdecydowania o zasadach rządzących funkcjonowaniem własnej społeczności. W tym pierwszym wypadku Róża Luksemburg zauważała, że masowe wystąpienia robotników powodują czasowe zawieszenie przymusu fabrycznego – strajkujący robotnicy nie podlegają 24 Tamże. 25 Polemiki dotyczące tzw. teorii „automatycznego krachu” kapitalizmu, którą niesłusznie przypisywano Róży Luksemburg, omawia obszernie T. Kowalik (Róża Luksemburg: teoria akumulacji i imperializm, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971, s. 136-148); zob. też M. Sweezy, Teoria rozwoju kapitalizmu, tłum. E. Lipiński, Warszawa 1965, s. 336-337. 26 W Antykrytyce Luksemburg pisała o chwili, w której, na mocy rozważań zawartych w Akumulacji kapitału, system kapitalistyczny miał osiągnąć ostateczne granice swego rozwoju i tym samym ulec zniszczeniu: „Czy moment ten może kiedykolwiek nastąpić? Pewnie, jest to tylko fikcja teoretyczna, właśnie dlatego, że akumulacja jest procesem nie tylko ekonomicznym, lecz także politycznym.” – R. Luksemburg, Akumulacja kapitału: przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia kapitalizmu, tłum. J. Maliniak, Z. Kluza-Wołosiewicz, J. Nowacki, Warszawa 2011, s. 696.
Kamil Piskala /
139
anzpraktyka cyteroet 6/2012
w tym określonym momencie wyzyskowi, nie ciąży nad nimi ustalany przez kapitalistę reżim pracy27. Ilość czasu wolnego pozostającego do dyspozycji robotnika nieporównanie się zwiększa, może on poświęcić go na aktywność polityczną i samokształcenie. W dłuższej perspektywie częściowemu podtrzymaniu tej „zdobyczy” służyć miała realizacja centralnego w programie SDKPiL hasła ośmiogodzinnego dnia pracy. Po wtóre, jak już zauważyliśmy, w toku rewolucji zawieszone zostaje polityczne panowanie burżuazji i carskiego absolutyzmu. W to miejsce oddolnie, w spontaniczny sposób budowane są zręby wolności politycznej – nieskrępowanej swobody głoszenia poglądów, manifestacji, zrzeszania się, wyboru własnych przedstawicieli, czyli to, co Oskar Negt i Alexander Kluge nazwali procesem tworzenia proletariackiej sfery publicznej28. Rosyjska rewolucja dostarczyła ogromnej liczby tego typu przykładów, takich jak np. powstanie wielotysięcznych, „nielegalnych” związków zawodowych29, uznawanych zarówno przez robotników, jak i kapitalistów, częściowe zniesienie cenzury poprzez regularne wydawanie w wysokich nakładach prasy i broszur w „drugim obiegu” 30 czy wreszcie faktyczne ustanowienie swobody działalności politycznej31. Po trzecie, rewolucja otwierała również, zdaniem Luksemburg, możliwość daleko idącej renegocjacji części stosunków społecznych – przykładem było choćby spontaniczne wprowadzenie tzw. konstytucjonalizmu
27 Kwestia narzucania reżimu pracy przez kapitał i odmowy pracy jako podstawy walki klasowej, wyraźnie obecna u Luksemburg, znalazła się w drugiej połowie dwudziestego wieku w centrum rozważań Mario Trontiego. Dociekania nad tym problemem kontynuowali później tacy myśliciele marksistowscy, jak Harry Cleaver, Massimo de Angelis, Michael Lebowitz czy Antonio Negri. Inspiracja wyraźna jest zwłaszcza w wypadku tego ostatniego – sam sposób pojmowania walki klasowej przez Luksemburg był bardzo podobny do koncepcji rozwijanych w kręgu nurtu włoskiego marksizmu, zwanego operaismo, którego Negri był jedną z czołowych postaci, zob. Luksemburgizm był naszą filozofią… [wywiad z A. Negrim] w niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej”. 28 O. Negt, A. Kluge, Public Sphere and Experience: Toward an Analysis of the Bourgeois and Proletarian Public Sphere, Minnesota 1993. 29 Zob. Strajk masowy…, [w:] Wybór pism, t. 1., s. 524-525. 30 Zob. Z. Kmiecik, Prasa polska w rewolucji 1905-1907, Warszawa 1980; lawinowy wzrost liczby wydawanych broszur socjalistycznych i ich nakładów w przypadku Królestwa Polskiego obrazuje zestawienie przygotowane przez Żannę Kormanową (Materiały do bibliografii druków socjalistycznych na ziemiach polskich w latach 1866-1918, Warszawa 1949, s. 222.); w kontekście Rosji właściwej doskonałą ilustrację może stanowić ogromna liczba wydanych wówczas prac K. Kautsky’ego, zob. M. Donald, Karl Kautsky..., s. 293-296. 31 Zob. A. Uziembło, Niepodległość socjalisty, Warszawa 2008, s. 56-200.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
140
fabrycznego w części przedsiębiorstw na terenie Cesarstwa32 czy nawet czasowe przejęcie rzeczywistej politycznej władzy przez proletariat na danym obszarze. Nieznana wcześniej wolność, której robotnicy mogą doświadczyć podczas rewolucji, podważa wiarę w naturalność sytuacji wyzysku i dowodzi możliwości skonstruowania lepszego niż dotychczasowy porządku społecznego. Jednocześnie wolność staje się odczuwalną potrzebą, a dążenie do jej zaspokojenia okazuje się jednym z czynników napędzających dalszy rozwój rewolucji, nawet wbrew represjom ze strony caratu czy kapitalistów. Z niejaką emfazą, dość charakterystyczną dla tekstów powstałych „na gorąco”, pod wrażeniem kolejnych epizodów rewolucji, pisała: Klasa robotnicza od demonstracji ulicznych odstąpić nie może, bo grzmiące, tłumne, choć pokojowe głoszenie swych dążności do wyzwolenia stało się już dziś dla masy proletariatu naszego potrzebą życiową. Wyrzec się demonstracji, wyrzec się protestowania masowego przeciw panującemu gwałtowi i zbrodniom despotyzmu proletariat nasz nie może, jak się nie może wyrzec powietrza33.
O tym, że w wielu wypadkach masowa manifestacja uliczna, połączona oczywiście ze strajkiem, jawiła się robotnikom jako najbardziej naturalna, najoczywistsza forma wyrażania swojego niezadowolenia, świadczyć może choćby przykład pochodzący z czerwca 1905 roku z Łodzi. 21 czerwca, gdy miasto pozostawało jeszcze pod wrażeniem niedawnej brutalnej napaści żandarmerii na pokojowy przemarsz robotników wracających z tzw. majówki, rozeszła się po fabrykach wieść, że władze carskie dopuściły się oszustwa, zaniżając liczbę ofiar starć sprzed kilku dni i potajemnie grzebiąc część poległych. W odpowiedzi robotnicy niemal natychmiast zorganizowali manifestacyjny pochód (bez inspiracji ani technicznego wsparcia ze strony jakiejkolwiek partii socjalistycznej), w którym wzięło udział ok. 70 tys. osób (według danych urzędowych). Masakra robotniczej kolumny stała się, jak wiadomo, bezpośrednią przyczyną tzw. powstania łódzkiego, czyli dwudniowych (23-24 czerwca) walk barykadowych toczonych na terenie niemal całego miasta34. 32 Zob. W. L. Karwacki, Walka o wprowadzenie tzw. „konstytucjonalizmu fabrycznego” w latach rewolucji 1905-1907 w Łodzi, „Rocznik Łódzki” 1971, t. 18. 33 R. Luksemburg, Rok rewolucji, http://www.praktykateoretyczna.pl/index. php/roza-luksemburg-rok-rewolucji/ (data dostępu: 5 listopada 2012). 34 Zob. W. L. Karwacki, Łódź w latach rewolucji 1905-1907, Łódź 1975, s. 59-69.
Kamil Piskala /
141
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Pożytki z „przegranych” rewolucji Róża Luksemburg nie miała oczywiście złudzeń, że rewolucyjna gorączka będzie mogła trwać w nieskończoność. Co więcej, nie była przekonana, że rewolucja zdoła osiągnąć swój zasadniczy cel, jakim było obalenie caratu. Nawet w przypadku powodzenia, w ostateczności ustanowione zostaną „normalne” stosunki kapitalistyczne, a „zwycięski” proletariat powróci do maszyn w hali fabrycznej. Jej władcą pozostanie ten sam co wcześniej kapitalista. Walczący proletariat nie może sobie robić naturalnie iluzji co do trwałości swego panowania w społeczeństwie. Po zakończeniu obecnej rewolucji, po powrocie społeczeństwa do „normalnych” warunków, panowanie burżuazji i wewnątrz fabryki i w państwie najpewniej zmiecie i usunie w pierwszym czasie sporą część zdobyczy obecnej walki rewolucyjnej35.
Nie zmienia to jednak faktu, że zdaniem Luksemburg część uzyskanych w toku walk ustępstw miała szansę utrzymać się także po przywróceniu „normalnego” porządku. Rewolucja podważała dotychczas panujący ład, zarówno na poziomie prawa państwowego, jak i zasad organizacji produkcji. Od siły i determinacji poszczególnych klas zależeć miało, jej zdaniem, czy porewolucyjny porządek będzie mniej, czy też bardziej opresyjny. Cechą specyficzną dla postrzegania przez Różę Luksemburg rewolucji kierowanej przez proletariat było przyjęcie założenia, że jej najbardziej prawdopodobnym zakończeniem będzie… porażka. Idąc za sugestią Marksa, obecną w Osiemnastym brumaire’a Ludwika Bonaparte, zauważała, że jedynie rewolucja burżuazyjna może być nieprzerwanym pasmem sukcesów, zrodzonym z nieco naiwnego, „hurarewolucyjnego” uniesienia. Rewolucja proletariacka natomiast ponosi wciąż klęski, poszukuje źródeł swoich błędów, nieustannie krytykując samą siebie. W tym sensie jest raczej wymagającą skupienia nauką, niż radosnym, bezrefleksyjnym karnawałem36. 35 R. Luksemburg, Taktyka rewolucji, http://www.praktykateoretyczna.pl/ index.php/roza-luksemburg-taktyka-rewolucji/ (data dostępu: 5 listopada 2012). 36 „Rewolucje burżuazyjne […] mkną szybciej od powodzenia do powodzenia, ich efekty dramatyczne są coraz świetniejsze, […] każdy dzień tchnie ekstazą; ale rewolucje te mają krótki żywot, rychło dobiegają swego szczytu i kociokwik na długo ogarnia społeczeństwo, zanim nauczy się ono trzeźwo przyswajać sobie rezultaty swego okresu burzy i naporu. Rewolucje proletariackie natomiast […] ustawicznie same siebie krytykują, wciąż przerywają swój własny
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Rewolucja sprawia, że istniejący porządek jawi się takim, jakim jest w istocie, a nie takim, jakim chciałby być postrzegany. Otwarta i gwałtowna w swych formach walka klasowa pozwala robotnikowi rozpoznać wówczas własne położenie społeczne
142
Doniosłość „przegranych” rewolucji leżała w ogromnym wzroście – mówiąc jej językiem – „uświadomienia” proletariatu. Oczywiście przekonanie o konieczności postępującego wzrostu „uświadomienia” robotników, czego owocem miało być ostateczne utożsamienie woli klasy z programem partii socjaldemokratycznej, należy do dawno już przebrzmiałego kanonu tzw. marksizmu II Międzynarodówki. Wydaje się jednak, że liczne wypowiedzi Róży Luksemburg na ten temat pochodzące z lat 1905-1906 należałoby czytać w inny sposób – nie jako schematyczny opis odgórnego „uświadamiania” robotników, ale jako próbę dynamicznej analizy doświadczenia politycznego proletariatu. Doświadczenia, które w dobie rewolucji stało się wręcz ekstremalnie intensywnym. Sugerowaliśmy już wcześniej, że zdaniem Róży Luksemburg cechą szczególną rewolucji był dokonujący się podczas jej trwania proces zrywania kolejnych ideologicznych zasłon – w klasycznym marksistowskim rozumieniu, powszechnie akceptowanym wówczas przez wszystkich teoretyków Międzynarodówki. Rewolucja sprawia, że istniejący porządek jawi się takim, jakim jest w istocie, a nie takim, jakim chciałby być postrzegany. Otwarta i gwałtowna w swych formach walka klasowa pozwala robotnikowi rozpoznać wówczas własne położenie społeczne. Luksemburg dostrzegała, że w „normalnych” warunkach wyzysk i opresja nie zawsze są łatwe do zidentyfikowania. Relacja łącząca robotnika z kapitalistą jawi mu się często jako naturalna, a inny, oparty na odmiennych zasadach porządek, jest trudny do wyobrażenia. Rewolucyjny wybuch pozwala natomiast określić rzeczywiste położenie w stosunkach produkcji oraz rozpoznać istniejący stan rzeczy, jako chwiejny, oparty na wyzysku i niesprawiedliwości. W Strajku masowym… pisała: Obudzony nagle ze snu, zelektryzowany akcją polityczną robotnik w pierwszej chwili zwraca się przede wszystkim ku temu, co go najbardziej dotyczy – ku walce przeciwko niewolniczym warunkom ekonomicznym; pod wpływem burzliwej walki politycznej zaczyna on nagle z niesłychaną intensywnością odczuwać ciężar i ucisk oków ekonomicznych37. bieg, wracają do tego, co już na pozór zostało dokonane, by to samo rozpocząć od nowa, z okrutną dokładnością szydzą z połowiczności, słabości i niedołęstwa swych pierwszych poczynań, zdają się obalać przeciwnika po to tylko, by zaczerpnął świeżych sił z ziemi i urósłszy w potęgo znów powstał przeciw nim, wciąż się cofają przerażone bezgranicznym ogromem własnych swych celów, póki nie wytworzy się sytuacja uniemożliwiająca wszelki odwrót i same okoliczności zawołają: Hic Rhodus, hic salta!” – K. Marks, Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte, [w:] K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 8, Warszawa 1964, s. 128-129. 37 R. Luksemburg, Strajk masowy…, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 539.
Kamil Piskala /
143
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W toku procesu rewolucyjnego wyraźnemu zaostrzeniu ulegają granice dzielące poszczególne klasy, jak i polityczne przeciwieństwa między nimi38. Owa demistyfikująca rola rewolucji, o której wspomnieliśmy powyżej, odgrywa szczególną rolę w rewizji stosunku robotników wobec państwa. Bezpośrednia konfrontacja z państwowym aparatem ucisku, bez której przecież trudno wyobrazić sobie nowoczesną rewolucję, rozwiewa solidarystyczne czy trade-unionistyczne złudzenia, dowodząc jednocześnie lęku, jaki budzi we władzy rozwijająca się walka39. Najbardziej charakterystyczny przykład może tutaj stanowić „krwawa niedziela” 22 stycznia 1905 roku, będąca faktycznym początkiem rewolucji. Pamiętajmy, że na czele wielotysięcznej manifestacji stanął wówczas pozostający na żołdzie Ochrany pop Gapon, a niosący portrety Mikołaja II robotnicy w zdecydowanej większości wierzyli w opowieść o „dobrym carze otoczonym złymi doradcami”. Słynna komenda „Nabojów nie żałować!” generała Trepowa i to, co nastąpiło po niej, skutecznie wyleczyło robotników z tej wiary, w dramatyczny sposób ujawniając im rzeczywisty układ sił klasowych w Rosji40. Przemoc ze strony władz, powoduje wzrost poczucia siły i solidarności mas, wzmacniając jeszcze intensywność walki41. W kontekście „sukcesów” wojsk carskich w tłumieniu manifestacji i zbrojnym zwalczaniu wystąpień w różnych ośrodkach przemysłowych Cesarstwa, pisała: Absolutyzm tryumfuje w Petersburgu i w Warszawie, i w Łodzi, i w Kiszyniowie, i na Kaukazie – i każde z tych „zwycięstw” zbliża go fatalnie, nieubłaganie, o krok do grobu, a lud pracujący do zwycięstwa. Bo każda z tych rzezi absoluty38 Zob. tejże, Dwa obozy, [w:] Wybór pism, t. 1. 39 Zob. tejże, Powstanie petersburskiego proletariatu, „Czerwony Sztandar” 1905, nr 23, s. 1-2. 40 Tejże, Błagalny pochód proletariatu, [w:] Wybuch rewolucyjny w caracie, [b.m.w.] 1905, s. 22-24; w innym miejscu pisała: „Masa, która wczoraj jeszcze z wiarą w cara, może na pół religijną, wyszła na ulice, dzisiaj jest już tak błyskawicznie i gruntownie wyleczona z wszelkich iluzji, jak żadna całe lata i dziesięciolecia trwająca socjalistyczna agitacja nie byłaby w stanie jej wyleczyć.” – tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 50. 41 Brytyjski historyk, Orlando Figes cytuje fragment wspomnienia uczestniczącego w tamtej manifestacji bolszewika, stanowiący świetną ilustrację do rozważań Luksemburg: „Patrzyłem na twarze wokół mnie i nie wyczułem strachu ani trwogi. Nie, nabożny, niemal rozmodlony wyraz twarzy zastąpiła wrogość czy wręcz nienawiść. Widziałem nienawiść i pragnienie zemsty dosłownie na każdym obliczu – starym i młodym, męskim i kobiecym. Rewolucja narodziła się naprawdę, i to narodziła się w samym rdzeniu, w bebechach ludu.” – O. Figes, Tragedia narodu: rewolucja rosyjska 1891-1924, tłum. B. Hrycak, Wrocław 2009, s. 201-202.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
144
zmu niesie dalej zarzewie nienawiści, buntu i walki, popycha dalej falę rewolucji, która, tocząc się z niewstrzymaną siłą, wzdyma się coraz wyżej, coraz potężniej42.
Analizując przebieg rosyjskiej rewolucji, Róża Luksemburg szczególnie dużą wagę przywiązywała do badania procesu konstytuowania się proletariatu w odrębną, świadomą swych dążeń politycznych klasę. W warunkach nieskrępowanego kapitalistycznego wyzysku proletariat jest rozproszony, a często pozbawiony również fizycznych możliwości jakiegokolwiek zaangażowania politycznego (np. w przypadku dwunastogodzinnego dnia pracy jest to trudne do pomyślenia). Aby jednak jako masa przeprowadzić jakąś bezpośrednią akcję polityczną, proletariat musi najpierw znów zewrzeć się w masę. W tym celu musi przede wszystkim wyjść z fabryk i warsztatów, z kopalń i hut, musi przezwyciężyć swe rozproszkowanie i rozdrobnienie po warsztatach, na które skazuje go codzienne jarzmo kapitału43.
W warunkach rosyjskiego absolutyzmu rewolucja dawała, jej zdaniem, jedyną nadzieję, że owo rozproszenie proletariatu zostanie przełamane. Masowa walka klasowa była również jedyną drogą aktualizacji proletariackiego „instynktu” solidarności i tym samym sposobem na wytworzenie poczucia kolektywnej siły. Wcześniej, choćby proletariat był najbardziej „światłym”, choćby partia socjaldemokratyczna liczyła kilkaset tysięcy członków, jego siła jest tylko potencjalna44. Dopiero czynne wystąpienie sprawia, że proletariat zaczyna stawać się jednym ciałem politycznym45. 42 R. Luksemburg, Wybuch rewolucji w Łodzi. „Dni czerwcowe”, http://www. praktykateoretyczna.pl/index.php/roza-luksemburg-wybuch-rewolucji-w-lodzi/ (data dostępu: 5 listopada 2012). 43 Zob. tejże, Przykład do teorii strajku powszechnego, [w:] O rewolucji…, s. 61. 44 „Świadomość klasowa, zaszczepiona postępowemu robotnikowi niemieckiemu przez socjaldemokrację, jest czysto teoretyczna, utajona: w okresie parlamentaryzmu burżuazyjnego nie może ona z natury rzeczy występować czynnie w bezpośredniej akcji masowej; stanowi tu ona jakby idealną sumę równoległych akcji czterystu okręgów wyborczych podczas walki wyborczej, wielu częściowych walk ekonomicznych i tym podobnych czynników. W rewolucji, gdy masa sama zjawia się na arenie politycznej, świadomość klasowa staje się praktyczna, czynna. Dlatego też jeden rok rewolucji stanowił dla proletariatu rosyjskiego »szkołę«, jakiej proletariatowi niemieckiemu nie mogło dać 30 lat walki parlamentarnej i związkowej.” – tejże, Strajk masowy…,[w:] Wybór pism, t. 1, s. 558. 45 Tejże, Po pierwszym akcie, [w:] O rewolucji, s. 37.
Kamil Piskala /
anzpraktyka cyteroet 6/2012
145
Od „instynktu” do świadomości klasowej Proces ten – idźmy dalej tropem analiz Róży Luksemburg – przebiega jakby na dwóch poziomach. Pierwszy z nich, bardziej pierwotny, związany jest bezpośrednią, fizyczną stycznością poszczególnych robotników, którzy wcześniej albo zupełnie się nie znali, albo też nie postrzegali siebie jako potencjalnych współtowarzyszy w akcji politycznej. Mielibyśmy z tym do czynienia w przypadku manifestacji lub wiecu, strajku w jednej lub kilku fabrykach z tego samego miasta. Udział w akcji politycznej pozwala robotnikom nie tylko doświadczyć poczucia wspólnoty, ale również „policzyć się” – stwierdzić własną liczebność, a tym samym uświadomić sobie własną siłę i polityczną sprawczość. Róża Luksemburg, analizując odczucia rodzące się na gruncie masowych wystąpień, dostrzegała, że kształtują się wówczas więzi, o znacznej trwałości. Proletariat rewolucyjny musi wylegać na ulicę, tam, gdzie odnajduje swą rozbitą i zmiażdżoną w służbie kapitału i w jarzmie despotyzmu potęgę, musi wylegać na ulicę, gdzie głos jego i wołanie rozlega się donośnie i dosięga najszerszych warstw ludowych, niosąc im słowo zmartwychwstania. Proletariat rewolucyjny musi wylegać na ulicę, która jest matką wydziedziczonych i pracujących […]. Proletariat musi wylegać na ulicę, bo tam tylko może zbierać i musztrować swe rewolucyjne szeregi i tam tylko odbędzie się rozprawa jego ostateczna z absolutyzmem46.
I choć po każdym z takich wystąpień manifestanci rozejdą się do domów (albo trafią do więzień), to zrodzone wówczas poczucie wspólnoty ma szansę stać się czymś trwałym. Mówiąc językiem Róży Luksemburg, byłby to warunek przejścia od „instynktu” klasowego, do świadomości klasowej, traktowanej tutaj przede wszystkim w kategoriach politycznych47. Klasowa solidarność, rodząca się właśnie na gruncie walki politycznej prowadzonej w skali lokalnej, ulega w toku rewolucji uogólnieniu – poczucie wspólnoty jest równie silne między robotnikami tej samej fabryki, jak i robotnikami z ośrodków oddalonych od siebie o dziesiątki czy setki kilometrów. Zdaniem Róży Luksemburg był to warunek nie46 Tejże, Rok rewolucji, http://www.praktykateoretyczna.pl/index.php/roza-luksemburg-rok-rewolucji (data dostępu: 5 listopada 2012). 47 „A rewolucja sama jest niezastąpioną szkołą, która wpierw likwiduje resztki niepewności mas w ferworze walki i to, co jeszcze wczoraj było może tylko instynktem ciemnym i parciem masy, w ogniu wydarzeń wykuwane zostaje na świadomość polityczną.” – tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 50.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
Udział w akcji politycznej pozwala robotnikom nie tylko doświadczyć poczucia wspólnoty, ale również „policzyć się” – stwierdzić własną liczebność, a tym samym uświadomić sobie własną siłę i polityczną sprawczość. Róża Luksemburg, analizując odczucia rodzące się na gruncie masowych wystąpień, dostrzegała, że kształtują się wówczas więzi, o znacznej trwałości
anzpraktyka cyteroet 6/2012
146
zbędny dla zaistnienia procesu cyrkulacji walk w obrębie państwa, a jak by pewnie chciała, również w skali całego świata kapitalistycznego. W ten właśnie sposób starała się tłumaczyć strajki solidarnościowe, wybuchające raz po raz w 1905 i 1906 roku w Rosji. Odległość kilkuset kilometrów przestawała wówczas stanowić istotną przeszkodę, na wieść o wybuchu w jednym ośrodku w każdej chwili mogła nastąpić odpowiedź i jeszcze potężniejsze wystąpienie w szeregu innych centrów przemysłowych48. Trzeba zaznaczyć, że w przypadku rosyjskiej rewolucji proces cyrkulacji i komunikacji walk (na tak rozległym obszarze) dokonywał się na skalę wcześniej zupełnie niespotykaną. Luksemburg była przekonana, że zrekonstruowany przez nią mechanizm odpowiedzialny za ten proces będzie konsekwentnie napędzał dalszy rozwój rewolucji – każdy kolejny wybuch nieść miał ze sobą wzrost „uświadomienia” proletariatu, pogłębienie klasowej solidarności i zaostrzenie antagonizmów społecznych. Rozproszone po całym kraju manifestacje i strajki stanowić miały kolejne kroki na drodze do obalenia istniejącego status quo. Przekształcając się w strajki masowe, przygotowywać miały ostatnią odsłonę rewolucji – otwarte powstanie przeciwko caratowi. Scenariusz ten, jak wiemy (w przewidywanym przez Różę Luksemburg terminie – vide 1917!), nie został spełniony. Samej rewolucji nie uznała jednak w żadnym razie za „przegraną”. Jak słusznie zauważa Loralea Michaelis, powracające uczucie zawodu i klęski nieodłącznie towarzyszy, zdaniem Luksemburg, życiu rewolucjonistów49. Wierzyła, że otwarte wystąpienie przeciwko kapitałowi ma zawsze sens, a kolejne porażki użyźniają glebę, na której wyrośnie przyszłe zwycięstwo50. 48 Tejże, Co dalej?, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 472-473. 49 Zob. L. Michaelis, Rosa Luxemburg on Disappointment and the Politics of Commitment, “European Journal of Political Theory” 2011, vol. 10. 50 Swój sposób rozumienia procesu rewolucyjnego – w odniesieniu do konkretnego przykładu „przegranej” rewolucji – wyłożyła Róża Luksemburg w obszernym artykule poświęconym walkom robotników francuskich z czerwca 1848 roku. Kończąc swoje rozważania pisała: „Powstanie czerwcowe 1848 r. skończyło się na razie porażką, ale popchnęło sprawę ostatecznego wyzwolenia proletariatu z olbrzymią siłą naprzód. I tak samo dziś każde powstanie, każda walka, stoczona przez robotników polskich i rosyjskich, choć kończy się pozornym zwycięstwem żołdaków, przybliża ostateczne zwycięstwo ludu. Tylko obłudni wrogowie robotników mogą mówić im o „daremnym krwi rozlewie” i wylewać łzy krokodyle nad zaślepieniem walczących robotników. W rzeczywistości ani jedna kropla krwi robotniczej, wylana za sprawę wyzwolenia, nie poszła i nie pójdzie na marne. Każda ofiara jest wzmocnieniem tego fundamentu, na którym stanie nasze przyszłe zwycięstwo” – R. Luksemburg, Dni czerwcowe (Kartka z historii walki robotników francuskich), „Przegląd Robotniczy” 1905, nr 6, s. 65-66.
Kamil Piskala /
147
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W niezwykle rzadko cytowanym tekście Taktyka rewolucji znaleźć można zdanie, które chyba w najbardziej zwięzły sposób oddaje istotę jej stanowiska: „rewolucja jest jedynym rodzajem wojny, w której z szeregu porażek wynika w końcu zwycięstwo”51. Zaznaczyć trzeba, że podobny sposób myślenia o dialektycznej więzi łączącej porażkę oraz ostateczny tryumf można znaleźć choćby w refleksji Mao Tse-tunga (Od porażki do porażki, aż do ostatecznego zwycięstwa), a spośród współczesnych autorów u Slavoja Žižka52 oraz Alaina Badiou53. Oczywiście Róża Luksemburg była autorką zbyt trzeźwą, aby podzielać fatalistyczne przekonanie, że dotkliwe klęski stanowią niezbędny warunek przyszłego „zbawienia”, czyli ostatecznego zwycięstwa proletariatu. Chodziło jej raczej o podkreślenie konieczności przepracowania kolejnych niepowodzeń i akumulację doświadczeń, które mogłyby być wykorzystane w przyszłych walkach.
Róża Luksemburg na placu Tahrir Czytając sto lat później teksty Róży Luksemburg z lat 1905 i 1906, z łatwością zauważamy w wielu momentach naiwność prowadzonej przez nią analizy, omyłki czy niespójności. Spora część głoszonych przez nią poglądów wydaje się dziś przestarzała i mało przydatna podczas namysłu nad perspektywami walki antykapitalistycznej. Można krytykować nadmierny determinizm w postrzeganiu procesu dziejowego, schematyzm centralnej dla niej koncepcji postępującego „uświadomienia” proletariatu, esencjalistyczne traktowanie klas społecznych czy zamykanie oczu na wszelkie czynniki w realny sposób powstrzymujące ciągłe przyspieszanie i pogłębianie procesu rewolucyjnego. Jednocześnie jednak jej pełne pasji teksty wyraźnie odcinają się od suchych i raczej nudnych elaboratów ówczesnych teoretyków II Międzynarodówki, którzy często w pogoni za „uczoną” formą pracę myśli zastępowali wytartymi schematami. Luksemburg udawało się tego unikać. Wydaje się też, że jeśli odsunęlibyśmy na bok wszystko to, co jest trybutem mimowolnie płaconym własnej epoce, to okaże się, że sporo intuicji obecnych w stworzonej przez nią teorii procesu rewolucyjnego zachowuje wciąż 51 R. Luksemburg, Taktyka rewolucji, http://www.praktykateoretyczna.pl/ index.php/roza-luksemburg-taktyka-rewolucji (data dostępu: 5 listopada 2012). 52 Zob. S. Žižek, W obronie przegranych spraw, tłum. J. Kutyła, Warszawa 2009, s. 318. 53 A. Badiou, The Communist Hypothesis, London-New York 2010.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
148
niemałą aktualność. Nie chodziłoby oczywiście o scholastyczne powtarzanie, jak mówi Antonio Negri54, ale raczej o przydatność i płodność specyficznej optyki proponowanej przez Różę Luksemburg. O tym, że zaprezentowany w broszurze Strajk masowy, partia i związki zawodowe sposób analizy walki klasowej wciąż może być użyteczny w badaniu masowych wystąpień, wskazuje dowodnie opis egipskiego powstania przeciwko reżimowi Hosniego Mubaraka (a także walk w Tunezji i Maroku) zaproponowany przez trójkę badaczy z belgijskiego uniwersytetu w Gent (Sami Zemni, Brecht de Smet, Koendaad Bogaert)55. W artykule Luxemburg on Tahrir Square podejmują oni próbę analizy ubiegłorocznych wydarzeń właśnie „przez okulary Strajku masowego…”56. Jak dowodzą, istnienie wskazywanego przez Luksemburg silnego związku pomiędzy wcześniejszymi, rozproszonymi jeszcze walkami, a masowym wystąpieniem przeciwko władzy, w przypadku „arabskiej wiosny” jest rzeczywiście wyraźnie widoczne. To samo dotyczy również zniesienia podziału na postulaty ekonomiczne i polityczne (jak pisze Luksemburg, w toku strajku masowego splatają się one ze sobą), a także stosunkowo małej wagi epizodu, który jest przyczyną wybuchu. Przypomnijmy, w styczniu 1905 roku bezpośrednim powodem manifestacji i „krwawej niedzieli” było zwolnienie dwóch robotników z petersburskich zakładów putiłowskich, w przypadku zaś „arabskiej wiosny” czarę goryczy przelało manifestacyjne samospalenie Tunezyjczyka, Mohameda Bouazizi. Oczywiście nie chodzi tutaj o mechaniczne sprawdzanie, które elementy „pasują” do opisu Luksemburg sprzed ponad stu lat, ale o wskazanie na ciągłą użyteczność przeprowadzonych przez nią analizy dynamiki walki klasowej. „Dzięki Luksemburg byliśmy w stanie – piszą w zakończeniu swojego artykułu Zemni, de Smet i Bogaert – poprzez rozważenie historii wcześniejszego oporu, [samo]organizacji i państwowych represji, skonceptualizować rewolucję jako ciągły, wieloaspektowy proces, a nie tylko pojedyncze wydarzenie”. W tym sensie plac Tahrir był jedynie punktem zwrotnym w rozwoju trwającej z wysoką intensywnością od dłuższego już czasu walki klasowej, której początek wyznaczają masowe protesty z lat osiemdziesiątych, skierowane przeciwko zaordynowanej przez MFW liberalizacji. Kolejny przypływ fali protestów – której bez54 Zob. Luksemburgizm był naszą filozofią… [wywiad z Antonio Negrim] w niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej”. 55 S. Zemni, B. De Smet, K. Bogaert, Luxemburg on Tahrir Square: Reading the Arab Revolutions with Rosa Luxemburg’s “The Mass Strike”, “Antipode”, DOI: 10.1111/j.1467-8330.2012.01014.x. 56 Tamże, s. 1.
Kamil Piskala /
149
anzpraktyka cyteroet 6/2012
pośrednią kontynuatorką była „arabska wiosna” – odnotowano w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku. W Egipcie rok 2004 przyniósł powstanie zdecydowanie opozycyjnego ludowego ruchu Kefaya, a lata 2006-2008 wielotysięczne strajki w całym kraju, wyrażające solidarność z protestującymi robotnikami z miasta Al.-Mahalla w delcie Nilu. Zdaniem cytowanych autorów, wyraźna łączność pomiędzy rozproszonymi walkami a frontalnym wystąpieniem w postaci „arabskiej wiosny” jest wyraźnie dostrzegalne, zarówno na poziomie żądań i postulatów ruchu, jak i form organizacyjnych57.
Co robić? Luksemburg i perspektywy rewolucji Przeprowadzone przez Różę Luksemburg w latach 1905-1906 badanie wewnętrznej dynamiki strajku masowego i walki rewolucyjnej z pewnością może uchodzić za modelowe i, jak pokazuje przywołany przykład, stanowić może cenną wskazówkę także dla badacza dzisiejszych wystąpień. Wydaje się jednak, że spojrzenie Róży Luksemburg zachowuje aktualność także pod nieco innym względem. Tym, co szczególnie wyróżnia ją na tle licznych teorii rewolucji, a przede wszystkim na tle koncepcji Che Guevary, a poniekąd też Lenina (i jego epigonów w ruchu komunistycznym), jest wyraźna preferencja dla oddolnych i, o ile jest to możliwe, pokojowych form walki. Siła rewolucji, jej zdaniem, wynika przede wszystkim z jej masowego charakteru, a nie technicznej sprawności ujawnianej w toku fizycznej konfrontacji z aparatem represji (wojsko, policja)58. Określony reżim istnieje „realnie” dopóty, dopóki zdecydowana większość społeczeństwa nie wystąpi przeciwko niemu w sposób czynny. Strajk powszechny, taki jak choćby w 1905 roku w Rosji, pozbawia władzę legitymizacji, a rzeczywisty powrót do dawnego porządku jest już niemożliwy. Nie zmienia tego nawet fakt, że pierwsza rosyjska rewolucja nie skończyła się obaleniem caratu. Zdaniem Luksemburg, w zasadzie od pierwszego strajku powszechnego (styczeń-luty 1905 roku) był on już tylko „żywym trupem”, jego historyczna rola uległa zakończeniu59. 57 Tamże, s. 4-7. 58 Szczególnie wyraźne staje się to podczas polemiki prowadzonej przez Luksemburg z PPS i stosowanymi przez nią metodami walki z caratem, np. akcjami ekspropriacyjnymi, zamachami itd.; zob. Akcja rewolucyjna, „Czerwony Sztandar” 1905, nr 23, s. 6-8; Czarna karta rewolucji, „Przegląd Socjaldemokratyczny” 1908, nr 5. 59 Zob. R. Luksemburg, Akcja „pokojowa” PPS, „Czerwony Sztandar” 1905, nr 27, s. 8.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
150
Carat mógł funkcjonować już tylko reaktywnie, podtrzymując swoją „formalną” egzystencję poprzez krwawe represje. Pisała: „[W] rzeczywistości strajki styczniowe zrobiły w społeczeństwie rosyjskim wyłom, który już zalepiony być nie może. […] Carat wewnętrznie otrzymał cios śmiertelny i dalsza jego egzystencja, bez względu na to, jak długo będzie trwała, może być tylko agonią”60. Zaskakująca bezwładność caratu widoczna wyraźnie po stłumieniu rewolucji i jego szybka, „bezbolesna” likwidacja w 1917 roku mogłyby potwierdzać diagnozę Róży Luksemburg. W Strajku masowym… Luksemburg pisała: „Dawna główna forma rewolucji burżuazyjnych – walka na barykadach i otwarte starcia z siłą zbrojną państwa – jest w teraźniejszej rewolucji tylko punktem krańcowym, tylko jednym z momentów w całym procesie proletariackiej walki masowej”61. Kwestia zbrojnego powstania zajmowała, jak wiadomo, ważne miejsce w Leninowskiej koncepcji rewolucji, i tym samym na długi czas naznaczyła programy partii komunistycznych na całym świecie. U Róży Luksemburg jest to jedynie ostatni akt rewolucji, będący raczej pewną „formalnością”, usunięciem władzy, która poniosła już klęskę, ale mimo to poprzez eskalację przemocy próbuje przedłużać własną agonię. To, co najważniejsze, czyli przekształcenie świadomości politycznej mas i negacja istniejącego porządku, dokonuje się już wcześniej62. Odwrotnie niż w przypadku roku 1917 – powstanie zbrojne kończy, a nie de facto rozpoczyna rewolucję. Jeśli odsuniemy na bok kwestię powstania, które u Róży Luksemburg jest raczej elementem przygodnym, wymuszonym sytuacją w caracie, a nie integralną częścią każdego procesu rewolucyjnego63, to okaże się, że jej koncepcja jest chyba nawet bardziej aktualna dziś, niż w chwili, gdy była formułowana. W początkach dwudziestego wieku, co najlepiej pokazał rosyjski przykład, zbrojne przejęcie władzy przez siły rewolucyjne było jak najbardziej możliwe, obecnie natomiast stosunek sił uległ znacznej zmianie na korzyść władzy państwowej. Techniczne zaawansowanie i poziom wyszkolenia broniących istniejącego ładu wojska i policji sprawia, że udane zbrojne powstanie wydaje się rzeczą niemożliwą do pomyślenia. Oczywiście nie dotyczy to niektórych głęboko zdezintegrowanych państw peryferyjnych, jednak w skali glo60 Tejże, Po pierwszym akcie, [w:] O rewolucji…, s. 40; zob. także tejże, Zbrojna rewolucja w Moskwie, „Czerwony Sztandar” 1906, nr 35, s. 2. 61 Tejże, Strajk powszechny…, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 563. 62 Zob. tejże, Do walki przeciw „konstytucji” knuta!, „Z pola walki” 1905, nr 13, s. 1. 63 Zob. J. P. Nettl, Rosa Luxemburg, s. 332-335; warto przy tym zaznaczyć, że jej stanowisko z czasem uległo pewnej zmianie, co szczególnie widoczne jest w tekstach pochodzących z okresu niemieckiej rewolucji 1918-1919.
Kamil Piskala /
151
anzpraktyka cyteroet 6/2012
balnej taka taktyka uległa już chyba dezaktualizacji. Uwagi Róży Luksemburg o konieczności dominacji pokojowych, masowych form walki klasowej, okazywałyby się więc szczególnie cenne. Ulica „jest matką wydziedziczonych i pracujących” – jak pisze w jednym z tekstów z 1905 roku, „arabska wiosna” pokazała również, że właśnie przez ulicę wiedzie droga do obalenia panującego reżimu64. Przez długie dziesięciolecia krytykowano Różę Luksemburg za nadmierne podkreślanie żywiołowego i oddolnego charakteru wszelkiej masowej walki klasowej. Jak wiadomo, był to jeden z tych punktów, w których wyraźnie rozchodziła się z Leninem65. O słuszności stanowiska zajętego przez przywódcę bolszewików, zdaniem wielu, świadczyć miało powodzenie osiągnięte w październiku 1917 roku, Luksemburg natomiast zaszufladkowano jako romantyczną, ale naiwną rewolucjonistkę, wierzącą w zbawczą rolę, jaką odegra w przyszłych walkach spontaniczność proletariatu66. Ten sposób interpretowania jej stanowiska szczególnie popularny był – co zrozumiałe – w krajach „bloku wschodniego”, w tym także w Polsce67. Wydaje się jednak, że i w tym wypadku historia kazałaby nieco łaskawszym okiem spojrzeć na dorobek autorki Akumulacji kapitału. Czyż bowiem nie da się odczytywać historii dwudziestowiecznych radykalnych ruchów politycznych jako historii narastającego rozczarowania hierarchiczną, opartą na posłuszeństwie i reali64 Warto jednocześnie zaznaczyć, że polityczna przyszłość państw arabskich nie jest wciąż wiadoma. Mimo obalenia niedemokratycznych reżimów, sama sieć instytucji politycznych pozostała niemal nienaruszona, trudno też na razie zauważyć jakiekolwiek poważniejsze zmiany w polityce gospodarczej. W porównaniu do roku 1905, mamy tutaj też do czynienia z innym składem sił, które dokonały rewolucji. Sam jednak mechanizm pokojowego, masowego nacisku, wyrażającego się w strajkach, manifestacjach i oddolnym tworzeniu sieci organizacyjnej ruchu rewolucyjnego, wydaje się w tym przypadku bardzo podobny. 65 Zob. R. Schlesinger, Marxism without an Organizing Party, “Soviet Studies”, Vol. 18, No. 2; B. D. Wolfe, Rosa Luxemburg and V.I. Lenin: the Opposite Poles of Revolutionary Socialism, “The Antioch Review”, Vol. 21, No. 2. 66 Ten sposób interpretowania spuścizny Luksemburg obecny jest również u L. Kołakowskiego (Główne nurty marksizmu, t. 2, Warszawa 2009, s. 91-96), a także u A.Walickiego (Marksizm i skok do królestwa wolności: dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996, s. 244-251). 67 Zwrócić uwagę trzeba tutaj przede wszystkim na prace Romana Werfla, odpowiedzialnego w kierownictwie PZPR przez długie lata za sprawy ideologiczne, a także „oficjalnego” interpretatora myśli Róży Luksemburg. Krytykę jej poglądów przeprowadził w takich tekstach jak: Marksizm-leninizm drogowskazem naszej walki („Nowe Drogi” 1948, nr 9), Róża Luksemburg [w 40 rocznicę bohaterskiej i tragicznej śmierci] („Nowe Drogi” 1959, nr 1) oraz w obszernym wstępie do dwutomowego Wyboru pism Róży Luksemburg z 1959 r.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
152
zacji poleceń wyższej instancji, formą organizacji68? Czy dziś nie stało się już jasne, że tradycyjne instytucje polityczne, jak partie czy związki zawodowe, mają bardzo niewielką zdolność stawania się rzeczywistymi agentami głębokiej zmiany społecznej, czy też – nazywając rzecz po imieniu – rewolucji69? Czy historia nie przekreśliła już modelu „przywódców – posiadaczy wiedzy”, kierujących walką w imię wyzwolenia „mas”? Oczywiście, Róża Luksemburg jest „tylko” dzieckiem swoich czasów, partia socjaldemokratyczna odgrywa w jej teorii procesu rewolucyjnego rolę zdecydowanie kluczową, choć wyraźnie inną niż w przypadku pozostałych ówczesnych teoretyków Międzynarodówki. Luksemburg podczas rewolucji rezerwuje dla partii rolę swego rodzaju „zbiorowego nauczyciela”, który wyjaśnia masom dziejowy sens zachodzących wydarzeń i wysuwa w toku walki hasła zbieżne z (rozpoznanymi przez siebie) interesami proletariatu70. Jednak to tylko jedna strona medalu. W pismach Róży Luksemburg z lat 1905 i 1906 znajdziemy liczne, choć rozproszone intuicje, znacznie osłabiające taką hierarchiczną interpretację. Jej zdaniem nie tylko partia uczy masy – jak w klasycznym marksistowskim schemacie – ale również uczy się od mas; nie „kieruje” z zewnątrz rewolucją, ale tkwi w samym środku zachodzących wydarzeń, próbując je wspólnie ze wszystkimi walczącymi zrozumieć71. Wydaje się, że można traktować te wyraźnie widoczne intuicje jako pierwszy, nieśmiały na razie sygnał wyłaniania się w obrębie myśli marksistowskiej koncepcji poszukiwania niehierarchicznych i rzeczywiście demokratycznych form organizacyjnych. Wątek ten ze szczególnym powodzeniem był później rozwijany w nurcie włoskiego operaismo. Nie powinno wobec tego dziwić, że – jak wspomina Antonio Negri – pisma Róży Luksemburg stanowiły we wczesnym okresie jedną z najważniejszych inspiracji operaistów72. 68 Zob. H. C. Scott, Rosa Luxemburg’s „Reform or Revolution” in the Twenty-first Century, “Socialist Studies”, Vol. 6, No. 2, s. 131-137. 69 Zob. A. Negri, Goodbye Mr Socialism, tłum. K. Żaboklicki, Warszawa 2008. 70 W jednym z artykułów Luksemburg pisała: „Zdobywać sobie rolę przewodnią w toku rewolucji, umiejętnie wyzyskiwać pierwsze zwycięstwa i porażki żywiołowych powstań, aby opanować potok stojąc w samym potoku – takie oto jest zadanie socjaldemokracji w epokach rewolucyjnych. Opanować i kierować nie początkiem ruchu rewolucyjnego, lecz jego końcem, jego wynikami – oto jedyny rozumny cel, jaki może stawiać sobie partia polityczna, jeżeli nie chce wpadać ani w fantastyczne iluzje przeceniania swej siły, ani w bezsilny pesymizm.” – R. Luksemburg, Przewrót polityczny w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 43. 71 Tejże, Strajk masowy…, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 541-542. 72 Zob. Luksemburgizm był naszą filozofią… [wywiad z Antonio Negrim] w niniejszym numerze „Praktyki Teoretycznej”.
Kamil Piskala /
153
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Wydaje się, że szczególnie interesującym sprawdzianem aktualności perspektywy proponowanej przez Różę Luksemburg mogłaby być próba analizy ruchu Occupy właśnie przez pryzmat jej teorii procesu rewolucyjnego. O tym, że byłby to ciekawy trop, jak sądzę, świadczyć może już sama zbieżność słynnych słów ze Strajku masowego…: „organizacja powstaje dopiero jako wytwór walki”73, z doświadczeniami na tym polu ruchu Occupy. Horyzontalna forma organizacji, oparta na zasadach pluralizmu i demokracji uczestniczącej, wyłoniła się właśnie – tak jak sugeruje to Róża Luksemburg – w sposób spontaniczny i oddolny, bez potrzeby odgórnej interwencji „partii”. W świetle jej poglądów nie byłaby to też, jak chcieliby konserwatywni publicyści, jedynie przegrana rewolta, ale raczej kolejny etap toczącej się od dawna walki przeciwko kapitalizmowi. Być może przełomowy – ruch Occupy miał globalny charakter, transmisja uzyskanych doświadczeń dokonywała się ponad granicami państwowymi, narodowe partykularyzmy odsunięte zostały na dalszy plan, stworzono też nowe formy walki i organizacji. W chwili przełomu, w 1905 roku, Róża Luksemburg pisała: Stary Liebknecht w jednym ze swoich wspomnień o Karolu Marksie powiada: polityka oznaczała dla niego przede wszystkim studiowanie. Pod tym względem Marks powinien stanowić wzór dla nas wszystkich. Jako socjaldemokraci jesteśmy i musimy pozostać wiecznymi uczniami, którym nauk udziela historia, ta największa nauczycielka74.
Naszym dzisiejszym zadaniem jest kontynuowanie pracy, którą wówczas podjęła Róża Luksemburg.
73 R. Luksemburg, Strajk masowy…, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 554-555. 74 Tejże, Rewolucja w Rosji, [w:] O rewolucji…, s. 48. Warto w tym miejscu przytoczyć stanowisko Lenina z Przedmowy do listów K. Marksa do L. Kugelmanna, gdzie celnie ujmuje on charakter Marksowskiej polityki jako studiowania w kontekście (nie)przegranych rewolucji klasy robotniczej: „Marks we wrześniu 1870 roku nazywał powstanie szaleństwem. Ale kiedy masy powstały, Marks chce iść z nimi, uczyć się razem z nimi, w toku walki, a nie prawić gabinetowe morały. Rozumie on, że próba ustalenia z góry szans ustalenia z góry szans powodzenia z absolutną ścisłością byłaby szarlataństwem lub beznadziejną pedanterią. Ponad wszystko stawia to, że klasa robotnicza bohatersko, z poświęceniem, z inicjatywą tworzy dzieje świata. [...] Marks umiał ocenić również to, że bywają chwile w historii, kiedy zaciekła walka mas nawet o beznadziejną sprawę jest konieczna w imię dalszego wychowywania tych mas i przygotowywania ich do następnej walki.” – W. I. Lenin, Przedmowa do listów K. Marksa do L. Kugelmanna, [w:] Dzieła, t. 14, Warszawa 1986, s. 354-355.
Notatki z (nie)przegranej rewolucji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
154
Kamil Piskała (ur. 1988) – doktorant w Katedrze Najnowszej Historii Polski UŁ; studiuje również politologię w ramach MISH. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii polskiej lewicy XIX i XX wieku, symbolicznych aspektów funkcjonowania ruchu robotniczego, a także tradycji środkowoeuropejskiego marksizmu. Ponadto zajmuje się dziejami polskiej międzywojennej myśli politycznej, teoriami rewolucji oraz peryferyjnymi dyskursami modernizacyjnymi pierwszej połowy XX stulecia. Młodość spędza zgarbiony nad zakurzonymi papierami w archiwum albo starymi książkami w bibliotecznych czytelniach. Związany z łódzkim klubem „Krytyki Politycznej”, w „Praktyce Teoretycznej” redaktor tematyczny w zakresie nauk historycznych. Dane adresowe autora: Kamil Piskała Katedra Najnowszej Historii Polski UŁ ul. Kamińskiego 27a, 90-219 Łódź e-mail:
[email protected] Cytowanie: K. Piskała, Notatki z (nie)przegranej rewolucji. Uwagi na marginesie pism Róży Luksemburg z lat 1905-1906, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/10.Piskala.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Kamil Piskała Title: Notes on (un-)defeated revolution. Remarks in the margin of Rosa Luxemburg’s works from 1905-1906. Summary: This article attempts to present some reflections about Rosa Luxemburg’s works from the first Russian revolution (1905-1906). I consider Luxemburg’s view on the historical meaning of this revolution and discuss her analyses of class struggle in 1905-1906. The description of class struggle’s forms and its dynamics is the most important and interesting excerpt of Luxemburg’s works from this time. She emphasized the meaning of a revolutionary sense of freedom and the changing workers consciousness that happens during the revolution. She presents an inspiring dialectic relation between defeated rebellion or revolution and the final victory of socialist movement. I think that Luxemburg’s perspective may be useful for research on contemporary social struggles (e.g. “Arab Spring”, “Occupy!”) and helpful in searching for new forms of organization for radical liberation movements. Keywords: Rosa Luxemburg, revolution, Russia, Marxism, class struggle
Kamil Piskala /
Wiktor Marzec
. Róz a Luksemburg i konstruowanie podmiotu politycznego
Róża Luksemburg to nie tylko teoretyczka ekonomii. Lektura jej tekstów pisanych w gorących dniach rewolucji 1905 roku ukazuje niezwykle ciekawe ujecie kształtowania się podmiotowości politycznych w procesie walk rewolucyjnych. Ich polityczny wymiar stawia w nowym świetle cały teoretyczny dorobek autorki Akumulacji kapitału, ukazując nieustanne napięcie między zdeterminowaniem procesu rewolucyjnego przez czynniki ekonomiczne a politycznym konstruowaniem podmiotu rewolucyjnego z wielości walk społecznych. Artykuł jest próbą „lektury symptomalnej” tekstów Luksemburg, która – jak argumentuję – na skutek specyficznych okoliczności historycznych – zmagała się z tym, co polityczne: radykalną, konieczną kontyngencją pola politycznego. Prace Luksemburg oferują płodną teoretyzację procesów kształtowania tożsamości politycznych, ale przede wszystkim są zapisem pierwszych prób konceptualizacji „źródłowego” problemu polityczności, z którym my również się mierzymy. „Zamknięcie” w horyzoncie pojęciowym jej czasu powoduje niemożliwość opracowania w pełni wynikających zeń konsekwencji – polityczność jest jednak niewidoczną przyczyną generującą ciągłe napięcia i oscylacje w jej myśleniu. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, polityczność, rewolucja, radykalna kontyngencja, Ernesto Laclau, podmiotowość polityczna
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
156
Nieuchronna hybrydyzacja tożsamości politycznych – związana z rosnącą złożonością struktury społecznej i wielością roszczeń kulturowych ukierunkowanych nie tyle na redystrybucję, co na zyskanie uznania1 – przynosi koniec nowoczesnego marzenia o uniwersalnym podmiocie politycznym (w teorii marksistowskiej, co najmniej do Szkoły Frankfurckiej, rolę tę pełnił proletariat) i perspektywy porządku społecznego mediującego między partykularyzmami. Nowe założenia, które będą mogły stanowić podstawę dla lewicowej polityki, muszą uwzględniać wielość ruchów społecznych, polityk ekonomicznych i kulturowych czy pluralizację tożsamości, uniemożliwiające bezproblemową konstrukcję podmiotu politycznego. Właśnie ta konstrukcja jest dzisiaj podstawowym problemem, jakiemu starają się stawić czoła współczesne teorie polityczne o praktycznej intencji emancypacyjnej. Znaczna część lewicowych perspektyw teoretycznych (najczęściej wywodzących się z różnych wariantów marksizmu) porzuca odniesienie do określonej uniwersalnej i trwałej zasady organizującej pole społeczne, zapewniającej możliwość jednoznacznego, rozumowego określenia porządku politycznego i przejrzystą reprezentację polityczną (kiedy to określonym pozycjom strukturalnym, np. ekonomicznym, odpowiadają „automatycznie” określone pozycje podmiotowe i tożsamości polityczne). Teorie tego rodzaju określa się mianem post-fundacjonalistycznych, gdyż nie rezygnują z jakiejkolwiek zasady czy podstawy, ale z jej uniwersalnego, transhistorycznego „umocowania” i transcendentnego wobec samego pola politycznego pochodzenia2; koncentrują się zamiast tego na badaniu genealogii tymczasowo ustanawianych i uniwersalizowanych podstaw. Wyznacznikiem takiego podejścia teoretycznego w filozofii politycznej jest ukierunkowanie na osłabienie ontologicznego statusu takich fundacjonalistycznych pojęć, jak „podstawa”, „esencja”, „całość” i „uniwersalność”3 oraz utrata wiary w możliwość pewnego i ostatecznego poznania zasad organizacji społeczeństwa w teorii społecznej. Nie oznacza to jednak usunięcia jakiejkolwiek podstawy polityki czy społeczeństwa, ale świadomość nieobecności 1 Zob. N. Frazer, A. Honneth, Redystrybucja czy uznanie, tłum. M. Bobako, T. Dominiak, Wrocław 2005, zwł. s. 23-27. 2 Więcej na temat post-fundacjonalizmu zob. O. Marchart, Post-Foundational Political Thought. Political Difference in Nancy, Lefort, Badiou and Laclau, Edinburgh 2007. 3 Fundacjonalizm, jako hegemoniczna formacja myślowa, rzadko eksplikuje swoje autodefinicje. Jak opisują go teoretycy antyfundacjonalistyczni zob. T. Rockmore, Introduction, [w:] Antifoundationalism. Old and New, red. T. Rockmore, B. J. Singer, Philadelphia 1992, s. 1-13.
Wiktor Marzec
157
anzpraktyka cyteroet 6/2012
podstawy ostatecznej. Działanie polityczne w takim ujęciu to poszukiwania i próby stabilizacji nietrwałej podstawy. Nie ma już początku, aktu fundacyjnego, nie ma też końca, żadnego ostatecznego celu, końca historii czy zrealizowanej emancypacji4.
Polityczność w teorii Róży Luksemburg Sytuacja historyczna, która stawiała podobne wyzwania – być może ujawniając podstawowe warunki polityczności jako takiej – zaistniała już wcześniej, w Królestwie Polskim na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Ówczesnym problemem również było wyłonienie się i interakcja żądań socjalnych, kulturowych, narodowych i postulatów walki o uznanie, z której to wielości trzeba było skonstruować spójną tożsamość polityczną. Z zadaniem tym próbowali na różne sposoby uporać się ówcześni teoretycy i teoretyczki myśli marksistowskiej. Ówczesna formacja myślowa także, podobnie jak teorie post-fundacjonalistyczne, starała się odpowiedzieć na kryzys reprezentacji politycznej, brak „automatycznego” wytwarzania podmiotu polityki. Brak państwowości i przynależność do obcych organizmów gospodarczych, a także niezrealizowane żądania kulturowo-narodowe sprawiały, że poza wyzwoleniem ekonomicznym problemem stawała się też walka o państwo narodowe5. Interakcja dążeń narodowych i klasowych rozbiła iluzję przejrzystej politycznej reprezentacji pozycji ekonomicznej6. Dodatkowy podział, apellejskim cięciem dzielący społeczne antagonizmy, oddalał nadzieję na jedność tożsamości klasowej. Zarówno naród (Kazimierz Kelles-Krauz)7 jak i klasę (Róża Luksemburg) zaczęto konceptualizować poli4 Najpełniej uwidacznia się to w teorii hegemonii i ujęciu polityczności Ernesta Laclaua i Chantal Mouffe. Bez wątpienia taka jest też struktura teorii Jean-Luca Nancy’ego i Claude’a Leforta; z pewnymi zastrzeżeniami można by zaklasyfikować tutaj też myśl Alaina Badiou i Jacquesa Rancière’a. Takie postrzeganie przestrzeni polityczności nie ogranicza się do autorów o lewicowym nastawieniu. Można wskazać i na inne afiliacje polityczne tak rozumianego postfundacjonalizmu – choćby liberała Rorty’ego czy konserwatystę Oakeshotta, zob. O. Marchart, Post-Foundational Political Thought ..., s. 3. 5 Na temat kwestii narodowej we wczesnym polskim marksizmie zob. A. Walicki, Kwestia narodowa w polskiej myśli marksistowskiej przed 1914 r., [w:] tegoż, Polska, Rosja, marksizm, Warszawa 1983, s. 144-184. 6 Na temat różnych identyfikacji działaczy politycznych tego okresu zob. B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Warszawa 1984, s. 115-117. 7 Myśl filozoficzną Kelles-Krauza jako antycypującą wiele rozstrzygnięć współczesnych koncepcji polityczności poddałem analizie w innym miejscu (W. Marzec,
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
158
tycznie, zwracając uwagę na warunki ich tworzenia, opisując polityczną interwencję w proces tworzenia tożsamości. W lokalnych warunkach szybko stało się jasne, że utrzymanie stałej i pewnej podstawy społeczeństwa czy deterministycznej analizy ekonomistycznej nie jest już możliwe; walki nakładają się, podmioty polityczne mogą przybierać różne kształty, a te same żądania mogą być wpisywane w odmienne narracje polityczne. Przedstawienie Róży Luksemburg w tym kontekście może dziwić, bowiem powszechnie kojarzy się jej prace z pewną wersją determinizmu ekonomicznego. Jednak uważna analiza pism politycznych umożliwia otwarcie innego horyzontu jej myślenia oraz poddanie tekstów „lekturze symptomalnej”8, która ujawnia wytworzenie przez Luksemburg nowego terenu „praktyki teoretycznej”. Teren ten nie jest do końca uświadomiony – jest ślepą plamką teorii. Pomyłki, luki w postrzeganiu nie stanowią natomiast czegoś uprzedniego, co Luksemburg mogła dostrzec, lecz są wytwarzane przez sam akt postrzegania. Tym, czego się nie dostrzega, jest wytworzenie nowego przedmiotu, nowego problemu, a zatem przedmiotu tego problemu. Przedmiotem tym jest polityczne konstruowanie rewolucyjnego podmiotu i jego performatywne wytwarzanie w procesie samych walk rewolucyjnych. Oczywiście jakakolwiek teoretyczna apriopriacja czy rewitalizacja tego rodzaju obarczona jest ryzykiem prezentyzmu czy nawet kreowania mitu9. Nie chodzi zatem o to, by dokonywać adaptacji na siłę czy wtłaczać dorobek Luksemburg we współczesną siatkę pojęciową. Stawką jest raczej podążanie za praktyka teoretyczną Luksemburg, z narzędziami konceptualnymi, jakie mamy dziś, by w materiale historycznym poszukiwać śladów zmagań z problemami natury substancjalnej. Luksemburg nie czyni post festum (i post mortem) interwencji we współczesną filozofię polityczną, i vice versa. Obie formacje myślowe stają przed podobnym problemem, a ich konfrontacja i wzajemne napięcie może umożliwić nam dalsze kroki w zmaganiu się z nim, także poprzez skomplikowanie i przeplecenie lineażu historii z jednej, i rozwoju myślenia politycznego z drugiej strony. Róża Luksemburg znalazła swoje miejsce w swoistej genealogii postmarksizmu zaproponowanej przez Ernesto Laclaua i Chantal Mouffe. Momenty polityczności: Kazimierz Kelles-Krauz – między dialektyką dziejów a stanowieniem polityki demokratycznej, „Hybris” 2012, nr 16). 8 L. Althusser, E. Balibar, Czytanie „Kapitału”, tłum. W. Dłuski, Warszawa 1975. 9 Przed czym przestrzega tradycyjna historia idei, zob. J. Szacki, Historia myśli socjologicznej, Warszawa 2002, Wstęp.
Wiktor Marzec
159
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Poniższa propozycja teoretycznej apriopriacji jej dorobku bez wątpienia wiele zawdzięcza przedstawionej przez nich analizie (jak i całemu zaproponowanemu przez nich sposobowi konceptualizacji tego, co polityczne, czy wypracowanej przez nich siatce pojęciowej). Idzie jednak dalej, traktując dorobek Luksemburg jako pełnoprawną filozofię polityki, a nie tylko pewne „stadium” w drodze do teoretycznego rozpoznania warunków brzegowych polityki w ich własnej teorii hegemonii (a tak właśnie można by odczytać ową „genealogię”). Jest to także możliwe dzięki pełnemu wykorzystaniu polskojęzycznych tekstów Luksemburg poświęconych rewolucji 1905 roku, które dają najpełniejszy wyraz jej teorii mobilizacji politycznej, a nie były, o ile mi wiadomo, w ogóle wykorzystywane przez badaczy anglojęzycznych10. Ujęcie takie pozwala potraktować teorię polityczną (mam tu na myśli te elementy jej myśli, które nie dotyczą bezpośrednio analizy procesów ekonomicznych w kapitalizmie, ale odnoszą się do walki o realizację pewnych celów i procesów kształtowania się grup, które walczą o te cele) Luksemburg dwojako. Z jednej strony jest to zapis filozoficznej samoświadomości epoki, która nie posiadała jeszcze aparatu pojęciowego zdolnego w pełni wyrazić to, czemu musiała stawić czoła, czyli radykalnej, koniecznej przygodności pola politycznego, słowem polityczności. Z drugiej zaś jest niezwykle ciekawą, wciąż wartościową pod względem poznawczym i praktycznym, teoretyzacją procesów kształtowania tożsamości politycznych, która nie stanowi wyłącznie ciekawostki z dziedziny historii marksizmu, lecz artykułuje doświadczenie „źródłowego” problemu, z którym my również się mierzymy. Istnieje zatem szansa na „odzyskanie” dorobku Luksemburg dla współczesnego myślenia politycznego (być może jego potencjalna aktualność nie spoczywa wcale w teorii kapitalizmu). Dzisiaj, ze względu na dostępne języki opisu pola politycznego i sytuację historyczną, warto raz jeszcze spojrzeć na to, co do powiedzenia ma nam polsko-niemiecka marksistka. Róża Luksemburg jako teoretyczka komunizmu nie miała szczęścia do interpretatorów. Jest wprawdzie włączona w panteon klasyków ekonomii (Akumulacja kapitału dalej pozostaje na listach lektur większości zachodnich uczelni ekonomicznych), lecz w aspektach, w których wydaje się dla nas szczególnie interesująca, jest raczej zapomniana. Z jednej strony, powszechna uwaga skupia się na teorii imperializmu i „automatycznego krachu kapitalizmu”, podczas gdy marginalizuje się 10 Zob. E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia: przyczynek do projektu radykalnej polityki demokratycznej, tłum. S. Królak, Wrocław 2007, s. 10-11.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
160
opracowaną przez nią teorię rewolucji i mobilizacji politycznej. Z drugiej, specyficzne okoliczności historyczne utrudniają krytyczną analizę jej dorobku. Druzgocąca krytyka Lenina nie przysporzyła Luksemburg zwolenników w oficjalnym komunizmie państw bloku wschodniego (w Polsce wyklęto również „błędy luksemburgizmu w kwestii narodowej”). Nie mogła też stać się podporą rewizjonizmu czy komunizmu dysydenckiego ze względu na „antypolski” program SDKPiL, zainteresowanie „marksizmem bazy” czy losy działaczy SDKPiL, którzy niejednokrotnie byli zaangażowani w instaurowanie sowieckiego modelu komunizmu (casus Dzierżyńskiego). Dlatego Luksemburg, prawdopodobnie najbardziej znana za granicą Polka11 po Marie Skłodowskiej-Curie, nie doczekała się u nas uznania. Poniższa rekonstrukcja idei działaczki socjaldemokracji, z racji ukierunkowania całej pracy, koncentruje się raczej na aspektach politycznych, zdając sprawę tylko z istotnych dla dalszego wywodu elementów teorii ekonomicznej. Z podobnych względów przedmiotem zainteresowania jest przede wszystkim wczesny okres działalności programowej na terenie Polski, a nie późniejsza aktywność w obrębie niemieckiej SPD. Teoria polityczna Luksemburg była zawsze formułowana w odpowiedzi na konkretne problemy, które wiązały się z jej politycznym zaangażowaniem. Przede wszystkim była to tzw. kwestia narodowa, walki rewolucyjne 1905 roku, zagadnienie strajku powszechnego i polemiki w obrębie SPD.
Koniec narodowego państwa polskiego Kontrowersje wokół kwestii narodowej w programach socjalistycznych były główną osią sporów owego czasu – nierzadko prowokowały zaciekłe polemiki i personalne rozgrywki (wykluczano się nawzajem z różnych gremiów, kwestionowano mandaty na międzynarodowych zjazdach, prześcigano w pozyskiwaniu poparcia dla własnego stanowiska). Sprawy nie ułatwiał fakt, że obie strony powoływały się na dziedzictwo ojców-założycieli marksizmu12. Podstawowa linia sporu, jaki toczył się między 11 Określenie takie nie wydaje się nadużyciem: pomimo wyznawania raczej internacjonalistycznego komunizmu, żydowskiego pochodzenia i rozdarcia między socjaldemokracją polską i niemiecką, Luksemburg nie przestała kulturowo i symbolicznie identyfikować się z polską tożsamością kulturową. Potwierdzają to listy do partnera życiowego i partyjnego Leona Jogichesa-Tyszki, pełne sentymentalnych zachwytów nad polskością. Zob. R. Luksemburg, Listy do Leona Jogichesa-Tyszki, t. 1-3, Warszawa 1968-1971. 12 Na temat kwestii narodowej u Marksa i Engelsa zob. A. Walicki, Marks
Wiktor Marzec
161
anzpraktyka cyteroet 6/2012
PPS a SDKP (potem SDKPiL), dotyczyła możliwości sprzęgnięcia postulatów socjalistycznych z narodowymi i niepodległościowymi, samej możliwości odbudowy niepodległej Polski i jej konsekwencji dla robotniczej walki o socjalizm. Kwestia narodowa była problemem w tych miejscach (co może wydać się zaskakujące), w których determinizm ekonomiczny teorii Luksemburg był najsilniej obecny. Głównym przesłaniem jej wczesnej rozprawy Die Industrielle Entwicklung Polens13 była teoria „organicznego wcielenia” wskazująca na postępujące i nieodwracalne powiązanie ekonomiczne terenów Polski z państwami zaborczymi – kapitalizm rozwijał się na terytoriach podzielonych i wytworzył szereg relacji gospodarczych (rynki zbytu, import surowców), które utrudniają ponowne scalenie tych regionów w jedno państwo, które musiałoby zbudować nową gospodarkę. Wedle Luksemburg, carat czerpie siłę z wewnętrznych stosunków w samej Rosji, ale i z sytuacji zewnętrznej – jest potęgą geopolityczną i pacyfikatorem ruchów rewolucyjnych, obrońcą reakcji w Europie. Burżuazja z kolei gra niewspółmierną do swojej liczebności rolę właśnie dzięki caratowi. Taki sojusz kapitalizmu z absolutyzmem ma charakter aberracji; „zmuszony do popierania kapitalistycznej gospodarki carat podpiłowuje własnymi rękami drzewo, na którym siedzi”14, targają nim sprzeczności, więc ostatecznie dynamika ekonomiczna musi przynieść upadek reżimu. Stąd odbudowa polskiego państwa narodowego nie ma tu nic do rzeczy. Rosja nie jest już zastałym krajem gospodarki naturalnej. Wielkoprzemysłowy proletariat, z którym carat „przymierza zawrzeć nie może, ani czynić [...] ustępstw bez ofiarowania [...] swej głowy”15, nie może walczyć przeciwko polityce wojen i zaborów inaczej niż przez obalenie kapitalizmu. Są to zjawiska jemu właściwe, więc nie można ich usunąć bez jego zakwestionowania. W zaistniałych warunkach nie ma zatem możliwości realizacji programu niepodległościowego („socjalpatriotycznego”) – wysuwanie żądań bez możliwości choćby częściowej ich realizacji jest absurdalne i należy z nich zrezygnować, by nie rozpraszać sił i nie wyłamywać z frontu walki proletariatu Cesarstwa Rosyjskiego. Jakiekolwiek powstanie zbrojne jest skazane na porażkę i nie uda się zbudować ogólnonarodowego frontu wokół sprawy niepodległościoi Engels o sprawie polskiej: koncepcja narodu i ujęcie kwestii narodowej, [w:] Polska, Rosja, marksizm. 13 R. Luksemburg, Rozwój przemysłu w Polsce, Warszawa 1957. 14 Tejże, Kwestia polska na międzynarodowym kongresie w Londynie, [w:] Wybór pism, t. 1, Warszawa 1959, s. 48. 15 Tamże.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
162
wej, ponieważ burżuazja czerpie zbyt duże korzyści ekonomiczne z podległości carowi (rynki zbytu w całym cesarstwie i „sojusz z carskim knutem” przeciw robotnikom). „Socjalpatriotyzm” jest szkodliwy, bo rozbija front walki robotniczej na szereg nacjonalistycznych dążeń, które nie mają szans realizacji; realizując taki program, „na miejsce zwartej walki politycznej proletariatu w każdym państwie usankcjonowano by w zasadzie rozbicie tejże na szereg bezpłodnych walk narodowych”16. Nawet gdyby postulaty niepodległościowe były możliwe do zrealizowania, to efektem byłaby budowa narodowego państwa klasowego. Nie ma możliwości zbudowania wspólnoty państwowo-narodowej na innej zasadzie – zawsze opiera się ona na rozbiciu klasowym, które jest jedynie zaciemniane solidarnością narodową. Pokazuje to zresztą historia polskich walk narodowowyzwoleńczych. Powstania narodowe upadły – miały tylko szlachecki, a nie ponadklasowy charakter. Zaangażowanie chłopów wymagałoby zniesienia pańszczyzny, co było nie do zaakceptowania dla szlachty. W końcu zrobił to jednak carat, ostatecznie udaremniając tworzenie się ogólnonarodowego łańcucha żądań niepodległościowych. Dążenia narodowe cechowały przedkapitalistyczną drobną szlachtę, więc przypisywanie ich współczesnemu proletariatowi albo – co gorsza – ich wzniecanie, to jawny anachronizm. Zwracając się w kierunku odbudowania Polski jako państwa kapitalistycznego, odwróciłby się od swojego ostatecznego celu, od socjalizmu, który jest wypływem rozwoju społecznego; chcąc zaś stanąć twarzą w twarz do tego swego celu, proletariat musi się odwrócić plecami do programu odbudowania Polski17.
Należy jednak pamiętać, że Luksemburg absolutnie nie była wrogiem narodowości pojmowanej kulturowo. Aktywnie na przykład sprzeciwiała się akcjom germanizacyjnym, które uważała za barbarzyńskie działania niemieckiego rządu i kapitału18. Natomiast postulat odzyskania państwowości i prawo narodów do samostanowienia uznawała za iluzoryczne hasło, za którym nie idzie konkretna treść. To raczej jeden z tych ahistorycznych fetyszy, których treść jest dziejowo zmienna i materializm nie może ich bezkrytycznie akceptować. Dążenia narodowe i separatystyczne mogą być postępowe, ale mogą też mieć wsteczny, reakcyjny charakter, wstrzymujący rozwój, a w konsekwen-
16 Tamże, s. 53. 17 R. Luksemburg, Socjalpatriotyzm w Polsce, [w:] Wybór pism, t. 1, s. 66. 18 Tejże, W obronie narodowości, [w:] Wybór pism, t. 1.
Wiktor Marzec
163
anzpraktyka cyteroet 6/2012
cji drogę do komunizmu19. Taki charakter mają właśnie polskie postulaty „socjalpatriotyczne”. Socjalizm nowoczesnej klasy robotniczej, mianowicie zaś socjalizm naukowy nie lubuje się w możliwie radykalnie i wspaniałomyślnie brzmiących rozwiązaniach kwestii społecznych i narodowych, tylko rozpatruje przede wszystkim warunki realne tych zagadnień20.
Musi się on kierować materialistyczną analizą, a nie idealistycznymi rojeniami. Samostanowienie to prawo utopijne, absolutnie niemożliwe do zrealizowania. W każdym państwie są resztki narodów rozdeptanych przez historię, które teraz są reakcyjne i wsteczne, a ich samostanowienie uniemożliwiłoby jakikolwiek rozwój. Naukowa dialektyka wyrzeka się bożyszcz uniwersalnych wartości – demokracja, prawa człowieka czy samostanowienie narodów to historyczne twory, dzieci epoki, których nie można absolutyzować ponad sytuację dziejową21. Narodu jako obiektywnej całości nigdy nie było: „w społeczeństwie klasowym naród jako jednolita całość społeczno-polityczna nie istnieje, istnieją natomiast w każdym narodzie klasy z antagonistycznymi interesami”22. Wcześniejsza jedność narodowa to raczej iluzja i uzurpacja jednej grupy społecznej. Z trzema powstaniami narodowymi wiązały się różne konfiguracje mobilizacji społecznej i środków walki – łączy je tylko arbitralnie nadana rama „walki ujarzmionego narodu o niepodległość”. Tylko „metafizyka szlachecko-katolickiej ideologii” może przeoczyć zupełną niewspółmierność i nie-uprzedniość pozycji społecznych stojących za tymi zrywami. Tymczasem są to „trzy zupełnie inne społeczno-polityczne ruchy”, którym retroaktywnie i arbitralnie nadaje się tożsamość symboliczną23. Sama kategoria narodu skrywa jego wewnętrzne zróżnicowanie i jest burżuazyjnym narzędziem ideologicznym, które legitymizuje panowanie klasowe. W różnych momentach historycznych poszczególne klasy ustanawiają się jako ucieleśnienie całego społeczeństwa: „»Ruchy narodowe« i walki o »interesy narodowe« są to zwykle ruchy klasowe panującej warstwy burżuazji”24. Następuje przechwycenie całości przez część – burżuazja ustanawia się całym narodem w rewolu19 R. Luksemburg, Kwestia narodowa i autonomia, [w:] Wybór pism, t. 2, Warszawa 1959. 20 Tamże, s. 134. 21 Tamże, s. 135-138. 22 Tamże, s. 148. 23 Tamże, s. 126. 24 Tamże, s. 149.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
164
cjach burżuazyjnych i rzeczywiście może wyrażać ponadpartykularne dążenia „o ile pod postacią »interesów narodowych« broni postępowych form rozwoju historycznego”25. Te czasy jednak minęły i tak jak burżuazja schodzi ze sceny historii, tak musi ją też opuścić naród. Takie są reguły rozwoju kapitalizmu, który zdąża prostą drogą do swojego upadku. Na horyzoncie widać już migoczącą jutrzenkę nowego komunistycznego porządku.
Czekając na krach kapitalizmu 26 Dla Luksemburg kapitalizm był przede wszystkim „pierwszą formą gospodarczą, która nie może istnieć sama, bez innych form gospodarczych jako otaczającego ją środowiska i jako jej gleby żywiącej”27. Z jednej strony, potrzeba realizacji wartości dodatkowej zmusza kapitał do poszukiwania zbytu na rynkach niekapitalistycznych. Z drugiej, konieczność kapitalizacji powoduje nieustanne wciąganie w obręb kapitalizmu niekapitalistycznego otoczenia, co Michael Hardt i Antonio Negri określili mianem internalizacji zewnętrza28. Rysuje się tu sprzeczność, swoiste podcinanie przez kapitalizm gałęzi, na której się wspiera. [Kapitalizm] zakłada nieograniczone spożytkowanie wszystkich materiałów i warunków, jakie daje do dyspozycji przyroda i ziemia, i jest z takim ich wykorzystaniem związane. Pod tym względem kapitał z samej swej istoty i wskutek samego sposobu jego bytowania nie znosi żadnych ograniczeń29.
Bariery te mogą być przekraczane, dopóki możliwa jest postępująca ekspansja – najpierw czynienie nowych obszarów rynkami zbytu, z czasem wciąganie ich w pełni w system kapitalistycznej produkcji. Cała 25 Tamże, s. 149. 26 Akumulacja kapitału po raz pierwszy została wydana w 1913 roku, a więc w okresie późniejszym, niż ten bezpośrednio nas interesujący. Retrospektywnie przenosimy więc niektóre rozstrzygnięcia na wcześniejsze myślenie Luksemburg. Wydaje się to o tyle uprawnione, że teoria imperializmu jest tylko kilka lat starsza i w pełnej formie wyraża intuicje i myślenie ekonomiczne obecne już w latach rewolucji 1905 roku, czy w czasie sporów o polską kwestię narodową. 27 R. Luksemburg, Akumulacja kapitału: przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia imperializmu, Warszawa 1963, s. 592. 28 M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. S. Ślusarski, A. Kołbaniuk, Warszawa 2005, s. 245. 29 R. Luksemburg, Akumulacja kapitału..., s. 452.
Wiktor Marzec
165
anzpraktyka cyteroet 6/2012
ta dynamika prowadzi nieuchronnie do wyczerpania przez kapitał możliwości ekspansji połączonej z „żywieniem się zewnętrzem”, które po prostu znika. W ten oto sposób Luksemburg precyzuje Marksowską myśl o wytwarzaniu przez kapitalizm warunków swojego zniesienia. Im gwałtowniej wszakże, im energiczniej i gruntowniej burzy on niekapitalistyczne kultury, tym prędzej usuwa też grunt spod nóg akumulacji kapitału. Imperializm jest zarazem i historyczną metodą przedłużenia istnienia kapitału, i – obiektywnie – najpewniejszym środkiem do tego, by najkrótszą drogą położyć kres temu istnieniu30.
Teoria Róży Luksemburg była krytykowana już w momencie jej powstania – przede wszystkim obiektem ataków była rzekomo wysuwana przez nią teza o automatycznym czy mechanicznym krachu kapitalizmu. Miał on być nieuniknioną konsekwencją wyczerpania się środowiska niekapitalistycznego, niezbędnego do dalszego funkcjonowania kapitalizmu. Okazuje się jednak, że jest to raczej stanowisko wytworzone przez samych polemistów na drodze osobliwej dedukcji z niektórych elementów teorii Luksemburg. Rozumienie upadku kapitalizmu można natomiast traktować jako abstrakcyjny punkt dojścia, który ukazuje przydatną w analizach kapitalizmu logikę31, nie zaś jako prawo, które implikowałoby rezygnację z działalności rewolucyjnej w obliczu deterministycznie określonego krańca kapitalizmu, który i tak nastąpi na mocy jego wewnętrznych sprzeczności. Redukowałoby to aktywizm polityczny, rolę klasy robotniczej czy partii wyłącznie do wyrażania „przyrodniczych” praw upadku kapitalizmu (jak działo się częściowo w Engelsowskiej kodyfikacji marksizmu i u większości teoretyków II Międzynarodówki). Wprawdzie, według Luksemburg, kapitalizm: rozprzestrzeniając się kosztem wszystkich niekapitalistycznych form produkcji zmierza [...] prostą drogą do momentu, kiedy cała ludzkość rzeczywiście składać się będzie jedynie z kapitalistów i robotników najemnych i kiedy [...] akumulacja stanie się niemożliwa32.
Jednak nigdy stan ten ostatecznie nie zostanie zrealizowany. Na długo przed ustaleniem się: 30 Tamże, s. 566. 31 Na ten temat zob. T. Kowalik, Róża Luksemburg: teoria akumulacji i imperializmu, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971, s. 136-143. 32 R. Luksemburg, Akumulacja kapitału..., s. 614.
Róz.a Luksemburg...
Rozumienie upadku kapitalizmu można traktować jako abstrakcyjny punkt dojścia, który ukazuje przydatną w analizach kapitalizmu logikę, nie zaś jako prawo, które implikowałoby rezygnację z działalności rewolucyjnej w obliczu deterministycznie określonego krańca kapitalizmu, który i tak nastąpi na mocy jego wewnętrznych sprzeczności
anzpraktyka cyteroet 6/2012
166
absolutnego i niepodzielnego panowania produkcji kapitalistycznej jako ostatniej konsekwencji rozwoju ekonomicznego, [kapitalizm – WM] wywołać tym musi powstanie międzynarodowego proletariatu przeciw panowaniu kapitalistycznemu33.
Teoria polityczna Luksemburg jest w pełnym tego słowa znaczeniu aktywistyczna. W myśl stwierdzenia Marksa, że „ludzie sami tworzą swoją historię, ale nie tworzą jej dowolnie”34, dynamiką kapitalizmu rządzą określone prawa, ale proces rewolucyjny i tworzenie politycznych podmiotów zależą od umiejętnego, świadomego ich wykorzystania. Mimo że imperializm kapitalistyczny jest systemem ogólnoświatowym35, to właśnie w krajach rozwiniętego kapitalizmu ma się rozegrać decydująca walka o jego dalszą ekspansję, tam też przede wszystkim powstaje i działa ruch rewolucyjny. Cechą znamienną imperializmu jako ostatniego stadium walki konkurencyjnej kapitału o zdobycie panowania nad światem jest nie tylko szczególna energia i wszechstronność ekspansji, lecz także fakt [...], że ta rozstrzygająca walka o możliwość ekspansji przerzuca się na powrót z obszarów stanowiących jej obiekt do macierzystych krajów kapitału36.
Formułowana w ścisłym odniesieniu do pozornie deterministycznej teorii ekonomicznej koncepcja rewolucji nie tylko pozostawia pole dla aktywności proletariatu, ale jest na niej oparta. Luksemburg kładzie olbrzymi nacisk na rolę „twórczości politycznej mas robotniczych we współczesnym procesie społecznym”37, a podstawowe pytania, jakie sobie stawia, dotyczą właśnie relacji owego aktywnego komponentu do rozwoju procesu dziejowego. Według Luksemburg, działalność proletariatu wynika z tendencji ekonomicznych, więc przyjmuje ona silne Marksowskie założenie o postępującej proletaryzacji, binaryzacji struktury społecznej. Automatycznie proces ten ma czynić ruch robotniczy zjawiskiem masowym, a jego postulaty realizacją społecznej uniwersalności. 33 Tamże, s. 615. 34 K. Marks, Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte, Warszawa 1949, s. 13. 35 Paralele teorii Luksemburg oraz koncepcji systemu-świata i krytyki kapitalizmu formułowanej przez Immanuela Wallersteina wydają się poważne i warte wnikliwego przeanalizowania. 36 R. Luksemburg, Akumulacja kapitału..., s. 730. 37 F. Tych, Róża Luksemburg, [w:] Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. 3, Warszawa 1977, s. 447.
Wiktor Marzec
167
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W swoich tekstach dotyczących strajku powszechnego, rewolucji rosyjskiej czy mobilizacji mas podejmuje jednak Luksemburg niezwykle ciekawą refleksję nad kształtowaniem się robotniczego ruchu politycznego, który w żadnym razie nie jest automatyczną ekspresją stosunków ekonomicznych, ale musi być politycznie wytworzony – pozostaje w zwrotnym, dialektycznym związku z ekonomicznie zdeterminowanym procesem dziejowym: „Ruch robotniczy nie jest czymś niezmiennym. Przeciwnie, znajduje się w nieustannym procesie stawania się, jest sam procesem”38.
Kształtowanie się proletariackiego podmiotu politycznego w walkach i demokracji W przemówieniu w sprawie taktyki na zjeździe w Stuttgarcie w 1898 roku Luksemburg zabrała głos w podstawowym sporze tamtego czasu: o to, w jakim horyzoncie powinna być prowadzona polityka socjaldemokracji, na ile powinna ukierunkowywać się na ostateczne zwycięstwo rewolucji, a na ile zabiegać o teraźniejszą poprawę losu robotników39. Bieżąca walka ekonomiczna nie jest walką o socjalizm. Choć potrzebna, nie wolno się zawahać przed sięgnięciem po cel ostateczny, wątpić w możliwość jego realizacji czy dojrzałość sytuacji. Walka polityczna jest niezbędna i prowadzona ma być do końca. Ważna jest sama wiara w zwycięstwo – to ona, nawet pomimo fiaska konkretnego zrywu rewolucyjnego, przygotowuje polityczny podmiot przyszłej radykalnej zmiany. W żadnym razie nie można „kłaść się spać” w oczekiwaniu na odpowiednie warunki niesione przez dziejową konieczność i umożliwiające przejęcie władzy przez socjalistów. To wysiłek rewolucyjny stwarza te warunki. Rysuje się tu stanowisko Luksemburg w kluczowej wówczas debacie niemieckich socjalistów, której istotę wyraża tytuł jednego z jej artykułów: reforma socjalna czy rewolucja40? Polska komunistka zdecydowanie sprzeciwia się gradualistycznym tezom Bernsteina, mówiącym o stopniowym przechodzeniu do socjalizmu. Przystosowanie kapitalizmu do potrzeb proletariatu i stopniowe uspołecznienie ku socjalizmowi pozostają względem siebie w sprzeczności. Jeśli eliminują kryzysy kapitalizmu, to oddalają jego upadek 38 Tamże, s. 457. 39 R. Luksemburg, Przemówieniu w sprawie taktyki na zjeździe w Stuttgarcie w 1898 roku, [w:] Pisma wybrane, t. 1. 40 Tejże, Reforma socjalna czy rewolucja, [w:] Pisma wybrane, t. 1.
Róz.a Luksemburg...
Walka polityczna jest niezbędna i prowadzona ma być do końca. Ważna jest sama wiara w zwycięstwo – to ona, nawet pomimo fiaska konkretnego zrywu rewolucyjnego, przygotowuje polityczny podmiot przyszłej radykalnej zmiany
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Demokracja stanowi oparcie dla dążeń socjalistycznych, stanowi przestrzeń zejścia się świadomości proletariatu z jego rolą dziejową. „Kurnik burżuazyjnego parlamentaryzmu”, choć nie jest miejscem największego przewrotu dziejowego, ma do odegrania istotną rolę
168
i nadejście socjalizmu jako wynik tegoż upadku41. Zdaniem Luksemburg, Bernstein formułuje ponadto fałszywą teorię środków przystosowania kapitalizmu – kredyty, kartele czy spółdzielczość nie mogą być sposobem jego uspołecznienia, nie kwestionują samej zasady własności i obiegu kapitału, a nawet umożliwiają jego lepszą ekspansję. Związki zawodowe nie mogą być głównym filarem zmiany społecznej – mają wyłącznie defensywny charakter. Postępująca proletaryzacja wciąż generuje nowe zasoby siły roboczej, a wzrost wydajności produkcji zwiększa stopę wyzysku i zmniejsza udział robotników w zyskach z produkcji. Dlatego celem socjalistów nie może być zmiana mechanizmów redystrybucji w obrębie kapitalizmu, gdyż ta jest niemożliwa i iluzoryczna. Musi nim być zmiana samego kapitalistycznego podziału własności na socjalistyczny. Wyzysk wynika z ekonomicznych warunków stosunków produkcji, więc tylko ich zmiana – nie zaś zmiany prawne – może przynieść wyzwolenie42. Panowanie klasowe opiera się na „rzeczywistych stosunkach gospodarczych” i jakakolwiek zmiana zadekretowana ustawowo może być co najwyżej doraźna i krótkotrwała. Przede wszystkim jednak, wraz ze scementowaniem państw narodowych i okrzepnięciem kapitalizmu, liberalno-burżuazyjna demokracja okazuje się zbędna i wracają niedemokratyczne formy rządu. Związek parlamentaryzmu z kapitalizmem jest w pełni przygodny i nic nie gwarantuje utrzymania nawet tych elementarnych praw w istniejącym systemie własności. Jak widać, „polityczna” narracja o mobilizacji rewolucyjnych podmiotów nierzadko ustępuje jednak tej „ekonomicznej”, wpisującej dążenia proletariatu w bardziej ogólne prawa rozwoju kapitalizmu. Oderwanie poziomu politycznego od ekonomicznego automatyzmu jest bez wątpienia niepełne. Z drugiej jednak strony, demokracja – choć zbędna dla burżuazji – odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu się proletariackiej podmiotowości politycznej. „[T]ylko w niej, w walce o demokrację, w wykonywaniu praw demokratycznych proletariat może dojść do uświadomienia sobie swych interesów klasowych i swych zadań historycznych”43. Demokracja stanowi oparcie dla dążeń socjalistycznych, stanowi przestrzeń zejścia się świadomości proletariatu z jego rolą dziejową. „Kurnik burżuazyjnego parlamentaryzmu”, choć nie jest miejscem największego przewrotu dziejowego, ma do odegrania istotną rolę.
41 Tamże, s. 160. 42 Tamże, s. 215. 43 Tamże, s. 219.
Wiktor Marzec
169
anzpraktyka cyteroet 6/2012
[D]emokracja jest nieodzowna nie dlatego, że czyni zbędnym zdobycie władzy politycznej przez proletariat, lecz przeciwnie, dlatego, że to uchwycenie władzy czyni równie koniecznym, jak także jedynym możliwym44.
Po raz kolejny mamy tu do czynienia z ambiwalencją i zatrzymaniem się wpół drogi. Mimo że sam polityczny podmiot nie jest w pełni ukonstytuowany, lecz konstytuuje się w walce i procesie artykulacji własnych żądań, to jednak Luksemburg zna już z góry tożsamość, interesy i dziejową rolę tego podmiotu. Masy proletariackie przejmują władzę w określonym czasie – gdy postąpi rozkład kapitalizmu. Same są jego wytworem. Inne podejście to dla Luksemburg po prostu blankizm – rewolucyjny, nieskuteczny wystrzał grupy spiskowców. Rewolucja to jednak dzieło par excellence polityczne i nie może biernie czekać, gdyż wtedy zawsze będzie „za wcześnie”. Znów mamy do czynienia z typową dla Luksemburg oscylacją między politycznym stanowieniem aktywizmu a wpisaniem w zdeterminowany proces historyczny. Nieco rozjaśnia to poniższy fragment: Jeśli zatem z punktu widzenia przesłanek społecznych zdobycie władzy politycznej przez klasę robotniczą nie może wcale nastąpić „za wcześnie”, to z drugiej strony, z punktu widzenia efektu politycznego, tj. utrzymania władzy, musi ono z konieczności nastąpić „za wcześnie”45.
Rewolucja prawdziwie proletariacka jest długotrwałym zmaganiem i choć ex post pierwsze wysiłki mogą się wydawać przedwczesne, to właśnie dzięki nim osiągany jest końcowy efekt. Sama „przedwczesność” jest politycznym absurdem, możliwym do pomyślenia tylko w mechanistycznym pojmowaniu dziejów, gdy chwilę zwycięstwa określa się niezależnie od walki klasowej, która ją przynosi. [S]ame te „przedwczesne” ataki proletariatu są bardzo ważnym czynnikiem, który stwarza polityczne warunki ostatecznego zwycięstwa, gdyż dopiero w ciągu kryzysu politycznego, który będzie towarzyszył zdobyciu władzy, dopiero w ogniu długich i zaciętych walk proletariat może osiągnąć konieczny stopień dojrzałości politycznej [...]46.
44 Tamże. 45 Tamże, s. 222. 46 Tamże, s. 222-223.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
170
Rewolucja 1905 – moment dziejowy i masowa mobilizacja Niezwykle ważny wydarzeniem dla wszystkich chyba teoretyków socjalistycznych tego okresu była rewolucja 1905 roku47, która była zrywem robotniczym na niespotykana dotąd skalę. Uświadomiła też wielu, że rosyjski proletariat jest liczniejszy i bardziej zdolny do działań politycznych niżeli do tej pory przypuszczano. Dla Luksemburg nie było to do końca zaskoczeniem, bo w przeciwieństwie do wielu działaczy PPS nie uznawała robotników rosyjskich za niezdolnych do aktywności rewolucyjnej. Olbrzymie kontrowersje budziło też rozpoznanie charakteru wystąpień robotniczych, które łączyły postulaty ekonomiczne, klasowe (socjalistyczne), polityczne (walka o uznanie, swobody) i narodowe. Dla polskiej komunistki zryw 1905 roku to przede wszystkim pierwsze klasowe, wspólne, ponadnarodowe wystąpienie proletariatu rożnych nacji Cesarstwa Rosyjskiego. Główne zadanie polityczne tego czasu to uświadomienie sobie znaczenia ruchu i walki klasowej przez sam proletariat, a maieutyczna sztuka wywoływania tego stanu to teraźniejsze zadanie Socjaldemokracji48. Kalkulacje „socjalpatriotów”, że robotnik rosyjski nie powstanie urobiony „tatarskim i carskim jarzmem”, nie sprawdziły się. Polacy zaś powstali nie do walki narodowowyzwoleńczej, ale do rewolucji proletariackiej. Nawet nieuświadomieni robotnicy odczuwali solidarność z towarzyszami walki z Petersburga, a wiele strajków miało ponadnarodowy charakter. To zdaniem Luksemburg jest ostatecznym argumentem przemawiającym za klasowym, a nie narodowym obliczem tych wystąpień. Olbrzymi entuzjazm budziła też skala zrywu, który był oddolny i spontaniczny – jako że rewolucja musiała być dla Luksemburg efektem woli i świadomości klasowej proletariatu, a nie przewodnictwa grupek inteligencji czy awangardy partyjnej (jak dla Lenina). Rewolucja 1905 roku dla działaczki SDKPiL była dowodem fiaska programu PPS i praktycznej likwidacji „socjalpatriotyzmu”49. Jego teoretyczne założenia upatrywały w polskim proletariacie nadziei na narodowe odrodzenie. Potencjał ruchu robotniczego wydawał się olbrzymi od buntu łódzkiego w 1892 roku, podczas gdy domniemana słabość proletariatu rosyjskiego, represje caratu i zacofanie Rosji prze47 Więcej na temat samego przebiegu rewolucji i jej politycznego oblicza zob. F. Tych, S. Kalabiński, Czwarte powstanie czy pierwsza rewolucja, Warszawa 1976. 48 R. Luksemburg, Obrachunek polityczny, [w:] Wybór pism, t. 1. 49 Tejże, Likwidacja, [w:] Wybór pism, t. 2.
Wiktor Marzec
171
anzpraktyka cyteroet 6/2012
mawiały za separatystyczną walką o niepodległość. Wydarzenia rewolucyjne pokazały według Luksemburg błędność takiego ujęcia. W szerszym planie, owo precedensowe „nowoczesne powstanie klasowe o wyraźnie proletariackim charakterze”50 stanowiło przyczynek do przedstawienia teorii mobilizacji politycznej i roli mas proletariackich w procesie politycznym. Nie ma przejrzystego przełożenia dziejowych procesów ekonomicznych na działalność rewolucyjną. Mimo że proletaryzacja i kryzys kapitalizmu stwarzają warunki do zmiany społecznej, to sama klasa robotnicza jest bytem amorficznym, labilnym, przed którym stoi długa droga do uformowania świadomego aktora politycznego. Wynika to ze specyfiki działań masowych, jak i psychiki tworzących je jednostek. Psychika mas zawiera stale w sobie na podobieństwo Thalassy, morza wiecznego, wszelkie możliwości w potencjalnej formie: bezwietrzną ciszę śmiertelną i burzę huczącą, najnikczemniejsze tchórzostwo i najbardziej wybujały heroizm. Zawsze masa z jednej strony jest tym czym być musi, stosownie do istniejących warunków, z drugiej strony jest zawsze w stanie przejściowym, gotowa stać się zgoła inną, niż się na pozór wydaje51.
Warunki ekonomiczne powodują zaistnienie zbieżności interesów, nieprzekształconych jednak w świadomą artykulację polityczną (to oczywiście rozwinięcie Marksowskich wariacji na temat klasy w sobie i klasy dla siebie). Z początku masa robotnicza stanowi „mechaniczny konglomerat osobnych grup proletariackich o jednakowych interesach, ale paralelnych dążeniach”. Dopiero w trakcie twardej szkoły rewolucyjnych walk staje się ona „całością, klasą polityczną o wspólnej woli i wspólnej świadomości klasowej”52. Wydarzenia takie jak rewolucja 1905 roku stanowią katalizator formowania podmiotowości politycznej w walce całego proletariatu skupiającej wiele rożnych żądań wokół podzielanego rdzenia postulatów, wspólnych dla wielu lokalnych buntów i roszczeń. Jest to efekt „walki w każdej okolicy, w każdym mieście, w każdej fabryce, walki skupiającej całą wielorakość i różnorodność żądań miejscowych około jednej wspólnej osi”53. Strajk powszechny w Królestwie jest dla 50 R. Luksemburg, Rewolucja w Rosji I, [w:] O rewolucji, s. 51. 51 Tejże, Briefe an Freunde, Zurich 1950, s. 47, cyt. za: F. Tych, Róża Luksemburg, s. 476. 52 Tejże, Wybuch rewolucji w caracie, s. 13, cyt. za F. Tych, Róża Luksemburg, s. 452. 53 Tejże, Co dalej, [w:] O rewolucji, s. 90.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
172
Luksemburg realizacją teorii i aktualizacją potencjalnej jedności mas robotniczych: „w owym strajku powszechnym [...] wspólność dążeń proletariatu w całym państwie stała się po raz pierwszy ciałem, objawiła się w czynie, we wspólnej jednoczesnej walce na jedno hasło”54. W walkach rodzi się świadomość jedności żądań proletariatu, podmiotowość polityczna – strajk masowy łączy regiony, branże, interesy i żądania. To pierwsze świadome wystąpienie emancypacyjne i ogromny postęp sprawy robotniczej55. A rewolucja sama jest niezastąpioną szkołą, która wpierw likwiduje resztki niepewności mas w ferworze walki i to, co jeszcze wczoraj było może tylko instynktem i ciemnym parciem masy, w ogniu wydarzeń wykuwane zostaje na świadomość polityczną56.
Nawet nieudane zrywy poszczególne dają sygnał i wytyczają drogę nowego ogólnego etapu walk. Całość wydarzeń na peryferiach kapitalizmu jest zaś instruktywna dla ruchu rewolucyjnego krajów bardziej rozwiniętego kapitalizmu. Kraj najbardziej zacofany, właśnie dlatego, że tak niewybaczalnie spóźnił się ze swoją rewolucją burżuazyjną, wskazuje proletariatowi Niemiec i krajów o najbardziej rozwiniętym ustroju kapitalistycznym drogi i metody dalszej walki klasowej57.
Rewolucja rosyjska jest „przemieszczona” w stosunku do podobnych wystąpień w państwach zachodnich. Wyrażenie interesów klasowych przez polityczne wystąpienie pełni inną rolę. Burżuazja nie podjęła działań w kierunku rewolucji burżuazyjno-liberalnej, więc proletariat samodzielnie wystąpił w tej roli, niszcząc automatyczny mechanizm reprezentacji58. 54 Tamże. 55 Tamże, s. 92. 56 Tejże, Rewolucja w Rosji I, s. 50. 57 Taż, Strajk masowy, partia i związki zawodowe, [w:] O rewolucji, s. 173. 58 Rola walk na peryferiach nie ogranicza się tylko do tego. Dla Luksemburg proletariat rosyjski wskazuje socjalistyczną drogę proletariatowi niemieckiemu. W ten sposób ujawnia się raz jeszcze dziwny splot aktywizmu i determinizmu w teorii Luksemburg. To, że rewolucja jest konieczna (kapitalizm wymusza swoje obalenie) na poziomie diagnozy ekonomicznej, tak naprawdę wymusza podobną konieczność na poziomie politycznym. Nie dzieje się to jednak przez reprezentacyjne powiązanie jednego z drugim, ale poprzez agitacyjno-polityczną wartość samej prognozy – skoro rewolucja jest konieczna, to trzeba ją zrobić, co wtórnie czyni ją konieczną. Zob. tejże, Strajk masowy, s. 560.
Wiktor Marzec
173
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Rosja brała udział w ogólnym przewrocie europejskim – ta formalnie burżuazyjna rewolucja w Rosji nie jest już dziełem burżuazji, lecz klasy robotniczej. Mianowicie klasa robotnicza nie jest już przyczepką drobnomieszczaństwa, jak we wszystkich rewolucjach dotychczasowych, lecz występuje jako samodzielna klasa, zupełnie świadoma swych odrębnych interesów i zadań klasowych [...]59. Raz rozbudzonych żądań nie da się już zatrzymać, a wrzenie rewolucyjne obejmuje coraz to nowe grupy społeczne, które uświadamiają sobie zbieżność swoich żądań z rewolucyjną sprawą („nagromadzone wiekami spichrze chłopskiej krzywdy”). Słowem, następuje narastanie i konsolidacja łańcucha ludowego, konstrukcja równoważności zróżnicowanych żądań60. W ten sposób armia rewolucyjna w pochodzie swym rośnie bezustannie jak lawina i rośnie na stałe, mając jedynie zyski i nie znając strat w swych rozmiarach. A wraz ze wzrostem i różnorodnością szeregów rewolucji mnożą się coraz bardziej i urozmaicają formy jej natarcia, metody jej walki61.
Szeroka opozycja wobec represyjnego reżimu powoduje uruchomienie dynamiki rewolucyjnej spontaniczności. Poszczególne lokalne konflikty wykraczają swoim znaczeniem daleko poza bezpośrednie cele i nie tylko nie mogą się w swych żądaniach ograniczać do samych siebie, ale na poziomie symbolicznym skupiają i wyrażają dążenia i nadzieje wszystkich innych rewolucyjnych pozycji podmiotowych62. „Każda mobilizacja reprezentuje proces rewolucyjny jako całość”63. Wcześniej przygnieceni carskim jarzmem ludzie budzą się do politycznej aktywności. Wolność jest performatywnie realizowana przez samo wystąpienie i żądanie uznania za polityczny podmiot. „Wolność faktycznie się już urzeczywistniła z dniem każdym w samym procesie walki64”. Walka zaś i konsolidacja klasy robotniczej realizuje się przede wszystkim poprzez strajk. Strajk jest koniecznym efektem stosunków społecznych, a nie wystąpieniem wywołanym odgórnie. Jest rewolucją oddolną wynikającą z samoorganizacji proletariackich mas65. Wcześniej wykrystalizowana 59 Tejże, Rewolucja w Rosji II, [w:] O rewolucji, s. 85. 60 Zob. E. Laclau, Rozum populistyczny, tłum. zbiorowe, Wrocław 2009. 61 R. Luksemburg, Co dalej, s. 100. 62 Zob. E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia..., s. 10-11. 63 Tamże, s. 13. 64 R. Luksemburg, Co dalej, s. 105. 65 Tejże, Strajk masowy, partia i związki zawodowe, [w:] O rewolucji, s. 119.
Róz.a Luksemburg...
Wolność jest performatywnie realizowana przez samo wystąpienie i żądanie uznania za polityczny podmiot. „Wolność faktycznie się już urzeczywistniła z dniem każdym w samym procesie walki”. Walka zaś i konsolidacja klasy robotniczej realizuje się przede wszystkim poprzez strajk.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
174
w procesie agitacji świadomość proletariatu jest uruchamiana przez przypadkową przyczynę, a wielość żądań polaryzuje się i koncentruje wokół idei strajku jako naddeterminowanego punktu oporu. Strajk masowy sprzyja dalszemu utrwaleniu i łączeniu różnorakich postulatów, prowadząc do wytworzenia określonych proletariackich podmiotowości66. Tak wytworzone łańcuchy żądań mogą ulec przekształceniu, rekrystalizacji wokół innych mobilizujących je elementów. W rzeczywistości więc walka ekonomiczna nie była tu rozpadnięciem się, rozdrobnieniem akcji, lecz tylko zmianą frontu, nagłym i naturalnym przekształceniem się pierwszej generalnej bitwy z absolutyzmem w generalny obrachunek z kapitałem, co – odpowiednio do swego charakteru – przybrało formę poszczególnych rozdrobnionych walk o podwyższenie płac67.
Pozornie partykularne potyczki z kapitałem wyrażają jednak dążenie o charakterze bardziej uniwersalnym. To, co normalnie byłoby partykularnością ekonomizmu, w strajku masowym jest elementem, przez który realizuje się uniwersalność. Jest on jej warunkiem możliwości, ale i ma ją za swój czynnik konstytutywny. Plan przeprowadzenia strajków masowych jako poważnej politycznej akcji klasowej wyłącznie siłami robotników zorganizowanych jest całkowicie beznadziejny. Jeśli strajk masowy, a raczej strajki masowe, jeśli walka masowa ma się udać, to musi się ona stać rzeczywistym ruchem ludowym, tzn. musi ogarnąć najszersze warstwy proletariatu68.
Ernesto Laclau i Chantal Mouffe komentują tę sprawę następująco: „Jedność walki ekonomicznej i politycznej – czyli jedność klasy robotniczej – stanowi wynik owego ruchu sprzężenia zwrotnego i współzależności. Ruch ten nie jest zaś niczym innym jak procesem rewolucji”69. Luksemburg stara się zbadać warunki możliwości konstrukcji podmiotowości politycznych i proponuje szczegółowy opis tworzenia się proletariatu jako aktora politycznego. W błyskotliwej analizie procesu politycznego w trakcie rewolucji 1905 roku widać, jak konieczność zmierzenia się z bezprecedensowymi okolicznościami prowadzi Luksemburg do wypracowania nowatorskiego języka analizy politycznej. Oko66 67 68 69
Zob. tamże, s. 124. Tamże, s.133. R. Luksemburg, Strajk masowy..., s. 165. E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia..., s. 10.
Wiktor Marzec
175
anzpraktyka cyteroet 6/2012
liczności te to przede wszystkim nakładanie się różnych żądań i postulatów, mobilizacja tych samych elementów przez różne dyskursy-narracje polityczne, czy wreszcie tworzenie się politycznych podmiotowości niejako od nowa, pośród grup ludności nieobecnych wcześniej w sferze politycznej. Ów nowy język analizy to rodzaj mierzenia się z konieczną przygodnością pola politycznego a także stawienie czoła polityczności.
Szeroko zamknięte drzwi polityczności Teoria politycznej mobilizacji Róży Luksemburg w oderwaniu od ekonomicznego determinizmu jawi się jako błyskotliwe ujęcie rewolucyjnego wrzenia i konstruowania tożsamości politycznych u progu nowoczesności. Nie tylko tematyzuje problem konstytuowania się politycznych podmiotowości z wielości rozdrobnionych walk, ale też zdaje sprawę z ustanowienia samej tej jedności na bazie różnorodności i złożoności70. Podobnie jak większość (jeśli nie całość) teorii o marksistowskiej proweniencji, pozostaje na rozdrożu teorii i praktyki (a raczej ich dialektycznego zrostu), ma walor opisowy i wyjaśniający. Wystarczy zestawić ją ze współczesnymi teoriami polityczności i zobaczyć, w jak wielu wymiarach je antycypuje, podejmując te same zagadnienia, choć wyrażone jednak w nieukształtowanym do końca języku. Oczywiście ma też walor agitacyjny czy strategiczny i jako taka była pomyślana, będąc elementem mobilizacji i budzenia świadomości mas, które opisuje, performatywnie kształtując ich polityczne oblicze. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na nieesencjalistyczne podejście do tożsamości politycznych i wnikliwy opis ich kształtowania w samej politycznej aktywności. Ujęcie konstytuowania się polityki masowej, szerszych „ludowych” tożsamości mas proletariackich zdradza intuicje w pełni steoretyzowane w koncepcji „łańcuchów równoważności” i „budowania tożsamości ludowych” przedstawionej przez Ernesto Laclaua71. Ile razy jednak pojawia się u Luksemburg takie teoretyczne otwarcie, zaraz przychodzi wpisanie go na wyższym poziomie w zdeterminowaną konieczność ogólniejszej teorii kapitalizmu. Analiza konsekwencji przedstawionej teorii politycznej zatrzymuje się wpół drogi, uniemożliwiając wyjście poza niezwykle wprawdzie ciekawą, ale pozostającą w ówczesnym 70 Tamże, s. 13. 71 E. Laclau, Rozum populistyczny. Oczywiście poszukiwanie zbieżności nie może iść za daleko i zatrzymuje się na poziomie ściśle politycznego ujęcia mobilizacji masowej.
Róz.a Luksemburg...
Ile razy jednak pojawia się u Luksemburg takie teoretyczne otwarcie, zaraz przychodzi wpisanie go na wyższym poziomie w zdeterminowaną konieczność ogólniejszej teorii kapitalizmu. Analiza konsekwencji przedstawionej teorii politycznej zatrzymuje się wpół drogi, uniemożliwiając wyjście poza niezwykle wprawdzie ciekawą, ale pozostającą w ówczesnym horyzoncie, teorię socjalistyczną
anzpraktyka cyteroet 6/2012
176
horyzoncie, teorię socjalistyczną. Owe jasne punkty niezdeterminowania są wykorzystane raczej do krytyki innych wariantów ówczesnego socjalizmu: reformizmu, gradualizmu oraz Leninowskiej teorii partii i rewolucji72. Luksemburg nie wyciąga z nich jednak ostatecznych konsekwencji wobec własnej teorii rewolucji (w jej politycznym, jak i ekonomicznym wymiarze). Na dylematy teoretyczne Róży Luksemburg należy spojrzeć w horyzoncie problemów ówczesnej teorii socjalistycznej. Była ona formułowana przede wszystkim w świetle upadku tezy o proletaryzacji i określonej drogi do komunizmu (która zresztą została przez Luksemburg implicite podtrzymana, co uniemożliwiło przezwyciężenie trudności i wprowadziło niemożliwe do zlikwidowania pęknięcie teoretyczne). Marks w obliczu wielości walk połowy dziewiętnastego wieku, musiał poczynić założenie, że w niedalekiej przyszłości polaryzacja klas się dokona i antagonizm będzie istniał w czystej formie. To pozwoliłoby przywrócić dychotomiczną strukturę pola politycznego obecną wcześniej w postaci opozycji ancien régime – lud. Uzgodnienie podmiotu politycznego i klas umocowanych w stosunkach produkcji miało się niebawem dokonać, jednak hipoteza postępującej proletaryzacji nie potwierdziła się. Choć rewolucja rosyjska 1905 roku dała Luksemburg dowód pewnej spójności dążeń rożnych grup rewolucyjnych (czy po prostu przykład udanej konstrukcji proletariackiej – a może ludowej – podmiotowości politycznej), to w rozwiniętym kapitalizmie Niemiec zróżnicowanych niewspółmiernych interesów było bardzo dużo, co powstrzymywało mechanizm naddeterminacji – poszczególne walki nie mogły stać się wyrazem i jednocześnie katalizatorem ogólnego zrywu ludowego, jak stało się to w Cesarstwie Rosyjskim. Ostatecznie, rewolucja jest jednak konieczna na mocy sprzeczności kapitalizmu, który musi upaść. W Rosji była szybka i jednolita na skutek zacofania i wyzysku, w Niemczech także z pewnością nastąpi, a partia powinna przyspieszać (a może umożliwiać?) nieuchronny rozwój wypadków. Musi jednoczyć rożne formy walki, budować łańcuchy równoważności miedzy niespójnymi dążeniami, realizując z zewnątrz budowę rewolucyjnego podmiotu. Całość zrywu to rewolucyjna spontaniczność, którą trzeba sprowadzić do realizacji nieuchronnej rewolucji. Na każdym niemal kroku widać owo napięcie – pozycja Luksemburg rozdarta jest między ekonomistycznym (quasi-)determinizmem (a zatem wiarą w automatyzm powstania podmiotu rewolucyjnego) a kontyngencją procesu 72 To przede wszystkim ujawniło się w po rewolucji październikowej, w ostatnich tekstach Luksemburg, zob. zwłaszcza Rewolucja rosyjska, [w:] O rewolucji.
Wiktor Marzec
177
anzpraktyka cyteroet 6/2012
historycznego. Odpowiedzią nie jest jednak awangardystyczne ujęcie roli partii (sięgające zenitu w pismach Lenina73). Rozwiązanie Luksemburg przekracza oba te stanowiska, wprowadzając wymiar polityczności do procesu rewolucyjnego. Pozostawia tym samym za sobą problem tego, czy świadomość rewolucyjna (a zatem konstruowanie podmiotu politycznego) ma być wnoszona przez partię czy też jest emergentna wobec procesu ekonomicznego. Formułuje teorię mobilizacji politycznej i konstruowania podmiotu rewolucyjnego, przypominającą propozycje choćby Laclaua i Mouffe, wyrażoną oczywiście avant la lettre, w dostępnych pojęciach epoki (nie jest to jednak teoria hegemonii w zaproponowanym przez Gramsciego sensie, nie przypomina też jej teoretycznej reapropriacji w wykonaniu Laclaua i Mouffe). Lektura tekstów Luksemburg poświęconych walkom rewolucyjnym roku 1905 i kształtowaniu się podmiotu rewolucyjnego ukazuje jednak zapis zmagań z problemem polityczności – choć oczywiście kontyngencja pola politycznego nie jest opracowana w kategoriach poststrukturalistycznych. To, co potem Laclau wyraził i opisał w studiach nad pustym znaczącym, równoważności i wreszcie hegemonii74, jest jednak obecne w postaci wewnętrznego napięcia w myśleniu Luksemburg. To, co polityczne, jest niewidzialną przyczyną, generującą zarysowane powyżej problemy, jak i strukturalną niemożliwością ich rozwiązania. Empiryczna sytuacja historyczna, związana niejako z „wyłanianiem się politycznego”, zmuszała teoretyków tego czasu do zmierzenia się z nimi. Propozycje Luksemburg w najpełniejszy sposób podejmują zagadnienie kształtowania się podmiotu rewolucyjnego z różnych niewspółmiernych żądań. Walki wzajemnie się naddeterminują i osiągają dzięki temu nadmiar znaczącego nad znaczonym, a zatem jedność symboliczną. Nie dzieje się tak jednak na skutek operacji na poziomie dyskursu, a raczej w wyniku specyficznego napięcia między tym, co polityczne a tym, co ekonomiczne. Tak komentują ten problem Laclau i Mouffe: [M]echanizm jednoczenia jest czytelny: w sytuacji rewolucyjnej nie jest możliwe ustalenie dosłownego znaczenia każdej pojedynczej walki, gdyż każda wykracza poza swą dosłowność i zaczyna reprezentować w świadomości mas tylko jeden z momentów ogólniejszej walki z systemem [...]. [W] sytuacji rewolucyjnej znaczenie każdej mobilizacji jawi się – jeśli można tak to ująć – jako rozszczepione: oprócz bowiem szczegółowych dosłownych żądań każda mobilizacja 73 Zob. np. W. Lenin, Co robić?: palące zagadnienia naszego ruchu, [w:] Dzieła wybrane, t. 1, Warszawa 1978. 74 Zob. przede wszystkim E. Laclau, Emancypacje, tłum. zbiorowe, Wrocław 2001.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
178
reprezentuje proces rewolucyjny jako całość, a te całościujące efekty dostrzegalne są w zjawisku naddeterminowania niektórych walk przez inne75.
Jednak ich wielość wymyka się politycznej kontroli. Jak zatem dochodzi do nałożenia pozycji politycznej i klasowej76? Jeśli ta jedność nie jest uprzednia i nie tworzy się poza procesem rewolucyjnym, gwarantując współbieżność tych pozycji, to trzeba zapewnić ją w inny sposób. Jeśli jedność jest naddeterminowana procesem samych walk, to logika konieczności historycznej i logika rewolucyjnej spontaniczności pozostają względem siebie przeciwbieżne. Luksemburg nie wyjaśnia, jak mogą współdziałać inaczej niż jako przeciwstawne i przeciwdziałające sobie nawzajem. Obszary ekonomicznego zdeterminowania i politycznej decyzji nie mają pozytywnych wyznaczników i jasno określonych granic. Okazują się raczej określane negatywnie względem siebie nawzajem. Tam gdzie kończy się spontaniczność i polityczna mobilizacja, zdarzenia rewolucyjne są wynikiem procesu dziejowego i vice versa77. Choć opis konstytuowania się podmiotu politycznego na bazie wielości walk w procesie rewolucji jest bardzo trafny, to ostatecznie mechanizm ten zostaje oddany w pacht określeniu przez sprzeczności kapitalizmu. Nie do końca wiadomo, jak to się dzieje, że opozycyjne wobec caratu pozycje łączą się w jedności klasowej, a nie jakiejś innej. Sama sytuacja historyczna ukazuje wyraźnie (nie tylko z dzisiejszej perspektywy), że to, jaki będzie zwornik różnych dążeń, nie jest wcale z góry przesądzone. Równolegle z wystąpieniami Luksemburg, próbowano połączyć je jako walkę narodową, niepodległościową czy „socjalpatriotyczną”. Luksemburg nie zmierzyła się jednak z tym zagadnieniem na płaszczyźnie politycznej, zawierzając dziejowym kołowrotom ekonomii. Niespokojny czas, w którym przyszło żyć i pisać Róży Luksemburg, sprawił, że stanowienie społeczeństwa nie mogło być myślane na dotychczasowe sposoby. W warunkach peryferyjnej modernizacji i nierozerwanego splotu dążeń socjalnych, narodowych czy walk o uznanie nie mogło już być mowy o prostym odniesieniu do jakiejś stałej „podstawy”, jak organiczna jedność narodowa, konieczny antagonizm klasowy czy prawa dziejowe. Właśnie to poczucie braku podstawy dochodzące do głosu w czasach kryzysu politycznego, konieczność pomyślenia polityki od nowa zmusza do sięgnięcia granic polityki jako takiej, przynosi ujaw75 E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia..., s. 13. 76 Tamże, s. 13-14. 77 Tamże, s. 15-16.
Wiktor Marzec
179
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nienie się radykalnej, koniecznej kontyngencji wspólnoty politycznej, słowem tego, co z czasem, od połowy dwudziestego wieku zaczęto ujmować jako polityczność czy to, co polityczne. Wydaje się, że świadomość takiej politycznej kondycji stała się częściowo przynajmniej udziałem również Luksemburg. Na pewno zaś stały się jej udziałem zmagania z problemami zeń wynikającymi. Będąc jednak nieodrodną córką marksizmu przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, niejako usidloną przez intelektualny horyzont epoki, nie mogła w pełni zdać sprawy z tego spostrzeżenia w dostępnym jej filozoficznym języku i pojęciowości, a przede wszystkim przemyśleć do końca wypływających zeń konsekwencji.
Róz.a Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
180
Wiktor Marzec (ur. 1985) – łodzianin, socjolog i filozof, do niedawna związany z Uniwersytetem Łódzkim. Obecnie przygotowuje rozprawę doktorską na Wydziale Socjologii i Antropologii Społecznej Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie (CEU). Interesuje się kulturowymi aspektami metropolitalnej nowoczesności, kulturą nieponowoczesnej Łodzi, teorią społeczną, filozofią polityki oraz socjologią seksualności. Obecnie pracuje w przestrzeni pomiędzy socjologią historyczną, filozofią tego, co polityczne, i teorią dyskursu. Bada procesy mobilizacji politycznej i emancypacji intelektualnej w okresie rewolucji 1905 roku. Redaktor działu poświęconego krytycznym naukom społecznym czasopisma „Praktyka Teoretyczna”. Dane adresowe autora: Wiktor Marzec Department of Sociology and Social Anthropology Central European University Nador u. 9, 1051 Budapest, Hungary e-mail:
[email protected] Cytowanie: W. Marzec, Róża Luksemburg i konstruowanie podmiotu politycznego, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/ PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/11.Marzec.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Wiktor Marzec Title: Rosa Luxemburg and the Constructing of a Political Subject Summary: Rosa Luxemburg is not only an economic author. In texts written in dramatic days of 1905 revolution she presented a path-breaking account of construction of political subjectivities, and thus revolutionary subject, in the very process of revolutionary struggles. The political dimension of her interventions shed a new light on her overall theoretical oeuvre. There is a constant tension between a determination of revolutionary process by economy and a political construction of revolutionary subject out of plurality of social demands. This article is an attempt to “symptomally read” of her texts, as evidence – I argue – of her theoretical struggle with the political – a radical contingency of the political dimension, which emerged in the given historical circumstances. Therefore, her works from 1905 period could be read as a very early attempt to comprehend the problem, which we are still dealing now in thinking revolutionary and emancipatory politics. However, a “closure”in the certain intellectual horizon prevented Luxemburg from drawing ultimate consequences of this condition. Nevertheless, the political is still an “invi-
Wiktor Marzec
181
anzpraktyka cyteroet 6/2012
sible cause” generating tension and peculiar theoretical oscillation in Luxemburg’s thinking. Keywords: Luxemburg, the political, revolution, radical contingency, Laclau, political subjectivity
Róz.a Luksemburg...
}
Piotr Laskowski
}
Strajk generalny jako rewolucja.
Luksemburg, Sorel i wspól/czesne projekty polityki radykalnej
Analizy strajku powszechnego, podejmowane po roku 1905 przez Różę Luksemburg i Georgesa Sorela, przyniosły zatarcie dotąd wyraźnych granic oddzielających klasyczny anarchizm od ortodoksyjnego marksizmu. Przedstawiona przez nich wizja spontanicznego rewolucyjnego ruchu mas napędzała działania „nowej lewicy” lat sześćdziesiątych, stając się zarazem punktem wyjścia dla refleksji nad pojęciem „klasy”, „świadomości”, jak również nad zagadnieniem rewolucyjnej organizacji politycznej. W latach osiemdziesiątych ku dziedzictwu Luksemburg i Sorela zwrócili się Chantal Mouffe i Ernesto Laclau, próbujący zmierzyć się z głębokim kryzysem lewicy. Celem tego tekstu jest ponowna lektura propozycji Luksemburg i Sorela oraz niektórych ich interpretacji, w kontekście trzech strategii rewolucyjnych formułowanych współcześnie – praktyki ruchu alterglobalistycznego i zapatystowskiego, uniwersalizmu Alaina Badiou, wreszcie propozycji Giorgio Agambena. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, Georges Sorel, strajk powszechny, klasa, Ernesto Laclau, Alain Badiou, Giorgio Agamben, anarchizm, operaismo
anzpraktyka cyteroet 6/2012
184
Zagadnienie strajku powszechnego dwukrotnie stawało w centrum debat prowadzonych na lewicy. Po raz pierwszy – u progu dwudziestego stulecia, wraz z narodzinami rewolucyjnego syndykalizmu na Zachodzie i wybuchem pierwszej rewolucji w Rosji. Zainteresowanie strajkiem powszechnym wybuchło około roku 1906, przygasło wraz z klęską koncepcji strajku przeciwko wojnie w roku 1914, by raz jeszcze błysnąć w latach 1918-1919. Swego rodzaju epitafium – nie tylko pożegnaniem, lecz także próbą ocalenia z popiołów swoiście przekształconych idei – jest opublikowany w roku 1921 Przyczynek do krytyki przemocy Waltera Benjamina. Po raz drugi idea strajku powszechnego pojawia się w kontekście rewolucji roku 1968. Żywa w latach siedemdziesiątych, przede wszystkim we Włoszech, obumrze około roku 1980, wraz z klęską strajku w zakładach Fiata w Turynie. Tym razem za post scriptum poddające jeszcze raz refleksji nie samo pojęcie strajku, lecz zespół pojęć z nim związanych, uznać należy prace Ernesto Laclaua (napisaną wspólnie z Chantal Mouffe Hegemonię i socjalistyczną strategię i późniejsze teksty zebrane w Emancypacjach). Strajk generalny jako strategia, czy raczej forma rewolucyjna, zajął w refleksji lewicowej, w ogromnej mierze za sprawą pism Róży Luksemburg, miejsce szczególne – stając się punktem, w którym rozbiciu uległy dwa wcześniej stabilne klastry konstytuujące dwa wielkie nurty lewicy: anarchizm i marksizm. Stąd właśnie myśl Luksemburg stanie się po roku 1968 istotnym źródłem inspiracji dla „nowej lewicy” proweniencji marksistowskiej (szczególnie, choć nie tylko, włoskiej), a zarazem punktem odniesienia dla (przede wszystkim francuskiego) anarchizmu, poszukującego możliwości dialogu z antyautorytarnym marksizmem.
Anarchizm i marksizm: mapa pojęć W swej klasycznej formie anarchizm dawałby się ująć w klaster: partykularne (fragmentaryczne) – acefaliczne – spontaniczne. Opozycyjny klaster marksistowski przyjmowałby kształt: uniwersalne (całościowe) – centralistyczne – organizowane. Ujmując rzecz inaczej, anarchizm akcentując niemożność reprezentacji, deklarował się po stronie ustanawiającego wielość nominalizmu i empiryzmu. Afirmując wyjątek, eksces, hybrydę, występował przeciw jakiejkolwiek całościującej tożsamości. Ortodoksyjny marksizm odpowiadał, substancjalizując pojęcie klasy i z nieskrywaną pogardą i wrogością odnosząc się do tego, co Marks nazwał lumpenproletariatem, czyli pozbawionej tożsamości, płynnej
Piotr Laskowski
185
anzpraktyka cyteroet 6/2012
materii społecznej, pozostającej poza podziałem klasowym1. Zauważmy na marginesie, że tak ujęte rozróżnienie między anarchizmem i marksizmem może wywołać wrażenie, że w swym oporze wobec jakiejkolwiek totalnej, a więc z konieczności despotycznej, całości, anarchizm jest przez swych przeciwników trafnie oskarżany o pozostawanie w strukturze binarnych opozycji, ostatecznie sprowadzalnych do prostego, jeśli nie prostackiego przeciwstawienia władzy i oporu. Jednak w ujęciu anarchistycznym czy anarchizującym, wielość nie konstytuuje się jako opozycja wobec jedności, lecz staje się formą myślenia poza binarną strukturą. W sporze marksizmu z anarchizmem szczególne znaczenie przypada problemowi świadomości, powiązanemu ściśle z rozpoznaniem relacji między ujarzmiającym działaniem kapitalizmu a mocą oporu. W ujęciu anarchistycznym moc jest źródłowo obecna w poszczególnych zrewoltowanych grupach i jednostkach, a zyskanie świadomości (rozpoznanie destrukcyjnej siły kapitalizmu) zakorzenione jest w partykularnym doświadczeniu o charakterze egzystencjalnym. W klasycznej myśli marksistowskiej natomiast moc oporu jest wtórna wobec pracy kapitalizmu, w zasadzie jest wręcz produktem kapitalizmu – „dojrzewanie twórczych pierwiastków społeczeństwa nowego i momentów przewrotu – starego” zostaje ujęte jako funkcja dojrzewania sprzeczności i antagonizmów kapitalistycznej formy produkcji2. Świadomość nie wiąże się zatem jedynie (ani przede wszystkim) z partykularnym doświadczeniem, lecz uwarunkowana jest zdolnością do ujęcia kapitalizmu jako systemu. Tak pojmowana świadomość jest wnoszona do klasy robotniczej, by w istocie stworzyć ją jako „klasę dla siebie”. Podczas gdy w myśli anarchistycznej rewolucyjna świadomość jest ściśle związana z pojedynczymi doświadczeniami, w analizie marksistowskiej doświadczenia egzystencjalne zyskują wartość dopiero gdy zostają zinterpretowane w świetle teorii (potężny rozdział XIII pierwszego tomu Kapitału – Maszyna i wielki przemysł – zajmują w przeważającej części wstrząsające przypadki konkretnego, jednostkowego cierpienia. Marks analizując wywołane tym cierpieniem, spontaniczne akty oporu, tzn. bunty robotnicze przeciw maszynom, wybuchające od siedemnastego wieku aż po ruch luddystów, kwalifikuje je jako formy prymitywne, by potem stwierdzić: „Trzeba było sporo czasu i doświadczenia, aby robotnik nauczył się odróżniać maszynę od kapitalistycznego zastosowania jej i dlatego kierować swe ataki nie przeciw samym materialnym środkom produkcji, tylko przeciw spo-
1 2
K. Marks, 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte, [w:] MED., t. 8, s. 179. Tegoż, Kapitał, t. 1, tłum. zbior., red. P. Hoffman, Warszawa 1956, s. 543.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Oto bowiem u progu dwudziestego wieku za sprawą teorii rewolucyjnego syndykalizmu z jednej(anarchistycznej), i prac Róży Luksemburg z drugiej (marksistowskiej) strony, powstanie nowa konfiguracja: uniwersalne – spontaniczne
186
łecznej formie ich eksploatacji”3. Marks pozostawia problem otwarty – nie precyzuje, jak dokona się ów skok świadomości. Użycie słowa „doświadczenie”, a także pamięć o artykule 1. statutu I Międzynarodówki, mówiącym o tym, że wyzwolenie robotników dokona się przez nich samych, pozwala przypuszczać, że świadomość rozwinie się w środowiskach robotniczych. Sam Marks nie byłby więc być może zbyt odległy od perspektywy anarchistycznej, która oczywiście nie zatrzymuje się na poziomie jednostkowego doświadczenia i jednostkowego aktu oporu, lecz szuka drogi do odrzucenia systemu jako całości. W myśli anarchistycznej jednak system nigdy nie zyska pozycji determinującej, jego odrzucenie będzie więc raczej efektem złączenia jednostkowych doświadczeń niż rozpoznania systemowych uwarunkowań. Z drugiej strony zarówno aspiracje teoretyczne i działania samego Marksa, jak i praktyka polityczna jego uczniów każą przyznać całościowej teorii i jej twórcom pierwszorzędną rolę w procesie uświadamiania mas. Mogłoby się wprawdzie wydawać, że problem świadomości i mocy jest w zasadzie pochodną rozstrzygnięcia między spontanicznością a organizacją. Zajmujemy się jednak tą kwestią obszerniej, bo pozostanie ona punktem rozbieżności w chwili, w której, przy okazji dyskusji o strajku generalnym, dojdzie do wykroczenia zarówno poza marksistowski, jak i anarchistyczny klaster. Oto bowiem u progu dwudziestego wieku za sprawą teorii rewolucyjnego syndykalizmu z jednej (anarchistycznej), i prac Róży Luksemburg z drugiej (marksistowskiej) strony, powstanie nowa konfiguracja: uniwersalne – spontaniczne. W tej konfiguracji, w zderzeniu z problemem świadomości i mocy, ujawnią się aporie, unaocznią głębokie pęknięcia. Sposób mierzenia się z nimi warunkowany będzie przez rozstrzygnięcie być może najistotniejsze – między antydialektycznym odrzuceniem nicości na rzecz uznania pozytywności stawania się (to znaczy myśleniem oporu jako twórczej, różnicującej siły, uprzedniej wobec organizujących ją, pacyfikujących, kanalizujących sił systemu), a uznaniem w dialektycznej negacji, w pustce wytworzonej przez negację, jedynego możliwego punktu podmiotowego oporu. W pierwszym, nazwijmy je anarchistycznym, ujęciu, świadomość jest immanentną pozycją oporową, w drugim – jest sposobem zorganizowania pustego miejsca wytworzonego przez negację. Mówiąc jeszcze inaczej: chodzi o rozstrzygnięcie między rewolucją jako świętem i rewolucją jako poświęceniem (nicość nie może być świętowana, wymaga natomiast poświęcenia).
3 Tamże, s. 463.
Piotr Laskowski
anzpraktyka cyteroet 6/2012
187
„Wiecznie ruchome, zmienne morze zjawisk” Do roku 1905 zainteresowanie strajkiem generalnym było domeną myśli anarchistycznej. Anarchiści widzieli w każdej lokalnej aktywności strajkowej spontaniczne wystąpienie ludowe, niezapośredniczone przez żadną formę politycznej reprezentacji, oparte o własny, wewnętrzny etos, własne zasady działania. Szybko jednak działania strajkowe stały się przedmiotem zabiegów reformistów i działaczy związkowych, zmierzających do ich zagospodarowania, tonowania, ograniczania, najczęściej poprzez kierowanie ich ku precyzyjnej artykulacji żądań ekonomicznych i negocjacjom z właścicielami. Z drugiej strony reformiści wypracowali koncepcję politycznego strajku powszechnego, który, wolny od żądań ekonomicznych, miał odbyć się we wskazanym przez nich momencie. Strajk generalny miałby więc być po prostu potężną bronią trzymaną w odwodzie. Politycznemu i związkowemu zagospodarowywaniu formy strajku anarchiści przeciwstawili ideę strajku generalnego, którego celem nie miałoby być osiągnięcie konkretnych celów możliwych do politycznej i ekonomicznej artykulacji, lecz akt rewolucyjny, zniesienie panującego porządku i wytworzenie całkowicie nowej rzeczywistości. Tak pojęty strajk generalny, gubiący anarchistyczną partykularność, lokalną różnorodność, pozostający jednak ruchem acefalicznym i spontanicznym, stanie się fundamentem rewolucyjnego syndykalizmu, a jego najpełniejszą teoretyczną wizję przedstawi Georges Sorel w opublikowanych w roku 1906 Réflexions sur la violence (w wersji książkowej wydanych dwa lata później). Tradycja marksistowska pozostawała bardzo długo radykalnie krytyczna wobec idei strajku powszechnego. Podążała tu za wymierzonymi w anarchistów złośliwościami Engelsa, który przy okazji nieudanych prób rewolucyjnych podejmowanych przez anarchistów w roku 1873 w Hiszpanii pisał: Strajk powszechny jest w programie bakuninowskim dźwignią, która służy do zapoczątkowania rewolucji socjalnej. Pewnego pięknego poranku wszyscy robotnicy wszystkich gałęzi zatrudnienia w jakimś kraju lub nawet na całym świecie przerywają pracę i najdalej w ciągu czterech tygodni zmuszają w ten sposób klasy posiadające bądź to do kapitulacji, bądź też do zaatakowania robotników, wskutek czego ci uzyskują wówczas prawo do obrony, a przy tej okazji również i do zniszczenia całego starego społeczeństwa4.
4 F. Engels, Bakuninowcy w działaniu, MED, t. 18, s. 529.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
188
Zdaniem Engelsa sprawa strajku jest sprawą organizacji – albo pracujący dysponują organizacją (także kolosalnymi funduszami) i wtedy strajk nie jest już potrzebny (stawałby się „okrężną drogą” do celu), albo nią nie dysponują i wtedy strajku nie daje się z sukcesem przeprowadzić. Atak Engelsa wymierzony jest w wymienionych z nazwiska delegatów hiszpańskiej sekcji Międzynarodówki, którzy na kongresie w Hadze w 1872 roku, wobec usunięcia Bakunina i Jamesa Guillaume’a ze Stowarzyszenia, podpisali tzw. manifest mniejszości, protestując przeciwko samemu aktowi głosowania tej kwestii w imię autonomii grup tworzących Międzynarodówkę. Komentując ich zaangażowanie w akcje strajkowe w Barcelonie rok później, Engels pisze o „gwałtownych mowach potulnych ludzi”, by ironicznie stwierdzić, że ostatecznie „z tak zwanych zasad anarchii, wolnej federacji niezależnych grup itd. nie pozostało nic, prócz bezmiernego i bezmyślnego rozdrobnienia sił rewolucyjnych, co sprawiło, że rząd mógł z garścią wojska pokonać jedno miasto po drugim, nie napotykając prawie nigdzie żadnego oporu”5. Engels przeciwstawia anarchistycznej wizji spontanicznych strajków koncepcję zorganizowanego zbrojnego powstania. Kontynuatorem tej linii myślenia będzie Lenin, który nie przypadkiem odwoła się właśnie do tego tekstu Engelsa, pisząc cykl artykułów O tymczasowym rządzie rewolucyjnym. Artykuł drugi Tylko od dołu, czy też i od dołu, i od góry podsumuje bez ogródek: „Każda »poważna sytuacja rewolucyjna« stawia partii proletariatu zadania świadomego kierowania powstaniem, zorganizowania rewolucji, centralizacji wszystkich sił rewolucyjnych, śmiałego natarcia zbrojnego, najbardziej energicznego wykorzystania władzy rewolucyjnej”6. Konceptualizacji doświadczeń pierwszej rewolucji rosyjskiej Luksemburg dokonała w obszernym studium Strajk masowy, partia i związki zawodowe, opublikowanym w roku 1906. Celem studium jest zerwanie z tradycją Engelsowską (tekst otwiera zresztą obszerny fragment przywołanej tu analizy Engelsa) i odebranie anarchistom monopolu na zainteresowanie strajkiem generalnym (czy, jak go nazywa, masowym). Inspiracją jest praktyka rewolucji rosyjskiej 1905 roku, „pierwszego na największą skalę przeprowadzonego historycznego eksperymentu z tym środkiem walki”7. Doświadczenie tej rewolucji pozwala, zdaniem Luk5 Tamże, s. 545. 6 W. I. Lenin, O tymczasowym rządzie rewolucyjnym, [w:] Dzieła, t. 8, Warszawa 1955, s. 488. 7 R. Luksemburg, Strajk masowy, partia i związki zawodowe, [w:] O rewolucji: Rosja 1905, 1917, Warszawa 2008, s. 113.
Piotr Laskowski
189
anzpraktyka cyteroet 6/2012
semburg, ogłosić „historyczną likwidację anarchizmu”, który jawi jej się jako „bujanie w obłokach”, „spekulowanie na wielką awanturę”, oparte wprawdzie na „dobrej woli i odwadze wybawienia ludzkości z obecnego, kapitalistycznego padołu płaczu”, by jak najszybciej „wskoczyć w lepszy społeczny świat”, zarazem jednak niebiorące pod uwagę materialnego kontekstu, historycznych uwarunkowań. „Kraj, gdzie proletariat nie miał żadnych praw politycznych i posiadał nader słabą organizację, pstra mieszanina różnych warstw ludności, o różnych krzyżujących się nawzajem interesach […] – wszystko wydawało się jakby stworzone do tego, by anarchizm stał się nagle – nawet na krótki czas – potęgą […]. A jednak ojczyzna Bakunina miała stać się grobem jego doktryny”8. Pospieszny ten wniosek Luksemburg wyciąga z faktu, że anarchiści „nie stoją w Rosji na czele masowego ruchu strajkowego” i poza Białymstokiem, w którym warunki są dla socjaldemokracji szczególnie trudne wobec istnienia tam „pstrej mieszaniny różnych narodowości wśród robotników”, nie występują jako znacząca siła polityczna. Łatwo dostrzec, że tezę o klęsce anarchizmu Luksemburg formułuje, stawiając anarchistów na tej samej płaszczyźnie, co socjaldemokratów, rysując problem w kategoriach walki o przywództwo i nie dostrzegając fundamentalnie różnego charakteru rewolucji anarchistycznej – nieszukającej artykulacji w tradycyjnych kategoriach politycznych, lecz raczej ustanawiającej jako swą stawkę uzyskanie mocy przez zrewoltowane grupy i jednostki. Zauważmy, że dwukrotnie Luksemburg używa w związku z ideą anarchistyczną opisu grup ludzkich w kategoriach „pstrej mieszaniny” [bunte Durcheinander, bunte Zusammenwürfelung] – raz w sensie statusu ekonomicznego, raz w kontekście etnicznym. Owa „mieszanina” utożsamiona zostaje ostatecznie z lumpenproletariatem – podklasą uznawaną za Marksem za podglebie kontrrewolucji. Doświadczenia rewolucji rosyjskiej stawiają jednak nowe wyzwania także przed marksizmem. Luksemburg wzywa do gruntownej rewizji marksistowskiego stanowiska wobec strajku masowego i uznania wartości spontanicznej akcji strajkowej, zawierzenia jej żywiołowej mocy. Niektóre fragmenty jej tekstu brzmią zaskakująco anarchistycznie: Zamiast martwego i pustego schematu sztywnej »akcji« politycznej, dokonywanej planowo i oględnie na mocy uchwały najwyższej instancji, widzimy tutaj kawał życia z krwi i kości – życia, które zgoła nie daje się wyciąć z szerokich ram rewolucji i które tysiącem arterii związane jest z całym zmiennym jej przebiegiem.
8 Tamże, s. 115.
Strajk generalny jako rewolucja
Luksemburg wzywa do gruntownej rewizji marksistowskiego stanowiska wobec strajku masowego i uznania wartości spontanicznej akcji strajkowej, zawierzenia jej żywiołowej mocy.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
190
Strajk masowy, tak jak go nam ukazuje rewolucja rosyjska, jest zjawiskiem zmiennym, odzwierciedlającym wszystkie fazy walki politycznej i ekonomicznej, wszystkie stadia i momenty rewolucji. Możność zastosowania go, siła jego oddziaływania, momenty jego wybuchu wciąż się zmieniają. Otwiera on nagle nowe dalekie perspektywy rewolucji, wówczas gdy się wydaje, że znalazła się ona w ślepym zaułku, a zawodzi tam, gdzie – wydawałoby się – można liczyć nań z całą pewnością. To rozlewa się szeroką falą po całym kraju, to znów zamienia się w olbrzymią sieć wąskich strumieni; to wytryskuje z podglebia jako świeże źródło, to znów bez śladu wsiąka w ziemię. Strajki polityczne i ekonomiczne, masowe i częściowe, demonstracyjne i strajki ofensywne, strajki powszechne w poszczególnych gałęziach przemysłu i w poszczególnych miastach, spokojnie przebiegające walki ekonomiczne i bitwy uliczne oraz walki na barykadach – wszystko to miesza się ze sobą nawzajem, odbywa się równocześnie obok siebie, krzyżuje się ze sobą, przechodzi jedno w drugie; jest to wiecznie ruchome, zmienne morze zjawisk9.
Strajk jawi się tu jako rewolucyjne kłącze – zdecentrowana plazma, pole działania sił i energii o różnym natężeniu – przeciwstawione temu, co systematyczne, zaplanowane, uporządkowane. Nic też dziwnego, że po maju 1968 anarchiści zaczęli w pismach Luksemburg, zwłaszcza zaś w tym tekście, poszukiwać płaszczyzny zbliżenia z nowym, antyautorytarnym, antypartyjnym marksizmem. Daniel Guérin, jeden z najważniejszych teoretyków anarchizmu połowy dwudziestego wieku, w wydanej w roku 1971 książeczce Rosa Luxemburg et la spontanéité révolutionnaire, rozważając swoisty panteizm Luksemburg, cytuje Henriettę Roland-Holst, jej biografkę i przyjaciółkę: „Róża miała mistyczną wiarę w masy rewolucyjne i ich możliwości. Ta wiara łączyła się w niej z wiarą w niepokonaną twórczą siłę życia”10. Ten brzmiący silnie bergsonowsko fragment znajduje dopełnienie w cytowanym dalej liście Luksemburg, w którym „dusza” mas określona zostaje mianem „wiecznego morza”, gdzie „pełna możność jest w stanie utajonym”. „Masa jest zawsze tym, co powinno zależeć od okoliczności, i jest zawsze w punkcie stawania się czymś zupełnie innym od tego, czym zdaje się być”11. Ten obraz zdaje się silnie współgrać z tak istotnym dla Deleuze’a Bergsonowskim rozróżnieniem między wirtualnym a możliwym12. Tak widziany ruch 9 Tamże, s. 145-6. 10 H. Roland-Holst, Rosa Luxemburg, Zurich 1937, s. 146; cyt. za D.Guérin, Rosa Luxemburg e la spontaneità rivoluzionaria, Milano 1974, s. 31. Tu i dalej używam włoskiego tłumaczenia dzieła Guérina. 11 List do Mathilde Wurm, 16 lutego 1917, cyt. za D. Guérin, Rosa Luxemburg..., s. 31. 12 Zob. G. Deleuze, Le bergsonisme, Paris 1966, s. 99 i n.
Piotr Laskowski
191
anzpraktyka cyteroet 6/2012
masy wydaje się uwolniony od mechanicystycznej determinacji i ujęty w kategoriach różnicy i tworzenia. Może to dziwić, skoro Luksemburg przywoływana bywa najczęściej w kontekście przypisywanego jej deterministycznego ekonomizmu. Sam Guérin wydaje się nieco zadziwiony wydźwiękiem listu, zauważa więc szybko, że Luksemburg nie odeszła od odziedziczonego po ortodoksyjnych marksistach przekonania, że spontaniczna akcja mas możliwa jest tylko w obiektywnych warunkach ekonomicznych, które na nią pozwalają – „spiżowe prawa rewolucji są potężniejsze niż chwilowe nastroje mas”13. Wszak widzieliśmy, że w rozprawie z anarchizmem Luksemburg z jednej strony oskarża go o abstrahowanie od kontekstu ekonomicznego, z drugiej – „pstrą mieszaninę” o różnym statusie ekonomicznym uznaje, zgodnie z marksistowskim paradygmatem, za jego społeczną bazę. Z napięciem między fascynacją spontanicznymi wystąpieniami a przekonaniem, że sytuacja rewolucyjna możliwa jest tylko jako efekt zaostrzenia się sprzeczności kapitalizmu, napięciem obecnym zresztą także w myśli Marksa, Luksemburg nie umie poradzić sobie tak łatwo, jak uczynili to ortodoksi II Międzynarodówki, którym nic nie było bardziej wstrętne od niezaplanowanych robotniczych wystąpień. Ostatecznie Luksemburg zadowala się trawestacją formuły Marksa, „ludzie nie tworzą historii dowolnie. Lecz tworzą ją samodzielnie”14.
Masa: między „pstrą mieszaniną” a klasową jednością Kwestią istotniejszą od śledzenia deterministycznej nuty w myśli Luksemburg jest identyfikacja rewolucyjnego podmiotu: masy. Uderzająca jest jego jednorodność, stanowiąca zarazem warunek mocy i podstawę złączenia w jedno mnogości strajków. Gdy anarchiści bronić będą autonomii heterogenicznych punktów oporu, żywa wielość form walki jest wedle Luksemburg jedynie sposobem przejawiania się jedności masy. Co istotne, ustanowienie masy jako podmiotu nie jest określeniem podstawy, punktu wyjścia dla rewolucji pojmowanej jako praca różnicowania, lecz formą docelowej obiektywizacji, zniesienia różnicy. Ten moment myślenia, który widzieliśmy już w żywiołowej niechęci Luksemburg do lumpenproletariackiej „pstrej mieszaniny”, jest niezbędny, by określić zadania partii, która nie znika, lecz zmienia swą pozycję wobec punktów 13 D. Guérin, Rosa Luxemburg..., s. 32. 14 „Die Menschen machen ihre Geschichte nicht aus freien Stücken. Aber sie machen sie selbst”. To zdanie z Kryzysu socjaldemokracji jest trawestacją słynnych słów Marksa otwierających 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
192
oporu. „Komuniści – głosi Manifest Komunistyczny – wobec różnych grupowych interesów (narodowych, lokalnych) proletariuszy reprezentują wspólne interesy całego proletariatu i na rozmaitych szczeblach rozwoju walki klasowej reprezentują interesy ruchu jako całości, tj. ostateczne cele wyzwolenia proletariatu” – pisze Luksemburg15. Zadaniem partii nie jest zatem „propagowanie” strajku, czy tym bardziej jego wywoływanie, zarządzanie, organizowanie – strajk masowy nie jest „scyzorykiem, który »na wszelki wypadek« można trzymać zamknięty w kieszeni albo zgodnie z postanowieniem można otworzyć i użyć”16. Aktywność strajkowa jest manifestacją ludowej energii, odzyskaniem mocy. A więc jeśli odrzucimy pedantyczny schemat […] strajku […] wywołanego sztucznie na rozkaz partii i związków zawodowych, i zwrócimy się do żywego obrazu rzeczywistego ruchu ludowego, wybuchającego z żywiołową siłą wskutek krańcowego zaostrzenia się przeciwieństw klasowych i znajdującego wyraz w […] burzliwych walkach i strajkach masowych, to jest rzeczą oczywistą, iż zadanie socjaldemokracji polegać musi nie na technicznym przygotowaniu i prowadzeniu strajku masowego, lecz przede wszystkim na politycznym kierowaniu całym ruchem […]. Jeśli socjaldemokracja chce […] przejąć i utrzymać rzeczywiste kierownictwo ruchu masowego oraz cały ten ruch opanować w sensie politycznym, to musi ona z całą jasnością, konsekwencją i zdecydowaniem wytyczyć proletariatowi […] taktykę i cele okresu nadchodzących walk”17.
Tak oto Luksemburg rozdziela moc i świadomość. Tu, rzecz jasna, rozchodzą się drogi Luksemburg i anarchizmu. Guérin będzie zmuszony z żalem zauważyć w podsumowaniu swej książki (ponownie za Roland-Holst), że „nigdy nie zdołała uwolnić się całkowicie od koncepcji centralizacji i odgórnej organizacji […], dzieło Róży Luksemburg obciążone jest wieloma błędami i wieloma sprzecznościami”18. Paradygmat stworzony przez Luksemburg znajdzie zastosowanie w historiografii. W opublikowanej w 1984 roku The Theory of the General Strike from the French Revolution to Poland Phil Goodstein podporządkuje całą narrację tezie o koniecznym połączeniu w strajku rewolucyjnym (tylko taki, w przeciwieństwie do rewindykacyjnego, może zmienić położenie klas pracujących) spontaniczności mas i świadomego kierownictwa partii rewolucyjnej. Historia strajków jest dla Goodsteina pasmem klęsk, nigdy bowiem, jak sądzi, do takiego połączenia nie 15 16 17 18
R. Luksemburg, Strajk masowy..., s. 179. Tamże, s. 118. Tamże, s. 168-169. D. Guérin, Rosa Luxemburg..., s. 82-83.
Piotr Laskowski
193
anzpraktyka cyteroet 6/2012
doszło – o klęsce decydowała albo bierność mas, albo brak świadomego kierownictwa, które rozumiałoby „zakres, naturę, ograniczenia i problemy strajku powszechnego i podboju władzy politycznej19. Marta Petrusewicz w recenzji dzieła Goodsteina proponuje nie bez sarkazmu, by zmienić tytuł na Rosa Luxemburg revisited i podkreśla fundamentalny brak, który nie pozostaje chyba bez związku z przyjętym luksemburgiańskim paradygmatem: „ludzie pracy są wielkimi nieobecnymi tej książki. Nie dowiadujemy się niczego o nadziejach, pragnieniach, wizjach strajkujących mężczyzn i kobiet; ani o impulsie by strajkować i by strajkować wspólnie – impulsie pogrzebanym gdzieś w głębinach kolektywnej psychologii […]. Nic wreszcie o znaczeniu »świętowania« wcielonego w strajk, poczuciu zemsty, które siła i liczba może wytworzyć”20. Myśl Petrusewicz, jak zobaczymy, silnie zbieżna z Benjaminowskim O pojęciu historii, jawi się jako powrót do anarchistycznego obrazu strajku, także gdy Petrusewicz przeciwstawia książce Goodsteina biograficzne badanie strajków we Francji między 1870 a 1890 rokiem autorstwa Michelle Perrot21. Świadomość, będąca źródłem oporowej mocy, jest w losach i doświadczeniach tysięcy strajkujących, a nie w badanej przez Goodsteina „ogólnej historii idei strajku powszechnego”.
Laclau, Mouffe: Klasa jako znaczące Luksemburgiański paradygmat, wyłożony w Strajku masowym, partii i związkach zawodowych, zainspiruje także filozofię polityczną lat osiemdziesiątych. Laclau i Mouffe właśnie ten tekst biorą za punkt wyjścia swojej Hegemonii i socjalistycznej strategii. „Ów arbitralnie wybrany punkt początkowy […] jeśli nawet nie dostarczy nam zarysu linii rozwojowej, to przynajmniej uwidoczni rozmiary kryzysu”22. Autorzy Hegemonii... zwracają uwagę na strategiczny wymiar koncepcji jedności mas – o ile w Rosji 1905 roku każde wystąpienie strajkowe, lokalne i artykułujące swoiste cele, staje się niejako automatycznie wystąpieniem o charakterze powszechnym, o tyle w wypadku kraju rozwiniętego kapitalizmu (Niemiec) wystąpienia robotnicze pozostają zatomizowane, odosobnione, 19 P. H. Goodstein, The Theory of the General Strike from the French Revolution to Poland, Boulder 1984, s. 264. 20 M. Petrusewicz, [recenzja], “International Labor and Working-Class History” 1986, Vol. 30, s. 118-124. 21 M. Perrot, Les ouvriers en grève: France, 1870-1890, Paris 1974. 22 E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia, tłum. S. Królak, Wrocław 2007, s. 10.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Kłopot, jak zauważają autorzy Hegemonii..., w tym, że z teorii rewolucyjnej spontaniczności wyprowadzić można, zgodnie z intuicjami anarchistycznymi, podmiot nieokreślony, na pewno nie podmiot w postaci klasy
194
zawsze specyficznie partykularne – pozbawione twórczej mocy, niezdolne do przezwyciężenia logiki kapitalistycznej, logiki walki poszczególnych interesów. „W społeczeństwie kapitalistycznym klasa robotnicza jest z konieczności wewnętrznie podzielona i może odzyskać jedność tylko za pośrednictwem samego procesu rewolucji”. A zatem konieczne staje się „ustanowienie jedności rewolucyjnego podmiotu na złożoności i różnorodności”, tak aby każda pojedyncza walka wykraczała poza swoje znaczenie, „swoją dosłowność”, i zaczęła „reprezentować w świadomości mas tylko jeden z momentów ogólniejszej walki z systemem”23. „Jedność klasowa jest zatem jednością symboliczną”, zauważają Laclau i Mouffe, co w istocie oznaczać musi zerwanie z ekonomizmem. Natychmiast jednak Luksemburg zmuszona jest do ekonomizmu powrócić: Z jednej strony […] analiza przeprowadzona przez Różę Luksemburg do tego stopnia zwielokrotniła punkty antagonizmu i formy walki – które będziemy […] nazywać pozycjami podmiotowymi, że całkowicie udaremniła jakąkolwiek możliwość ich kontroli czy planowania przez […] polityczne przywództwo; z drugiej natomiast – postulowała symboliczną naddeterminację jako konkretny mechanizm jednoczenia owych walk24 .
Kłopot, jak zauważają autorzy Hegemonii..., w tym, że z teorii rewolucyjnej spontaniczności wyprowadzić można, zgodnie z intuicjami anarchistycznymi, podmiot nieokreślony, na pewno nie podmiot w postaci klasy. Skądinąd sama Luksemburg w tym właśnie tekście zmuszona jest przywołać rewolucyjną aktywność reprezentantów „drobnomieszczańskich i wolnych zawodów”: urzędników, aktorów, nawet urzędników policji. Stąd konieczny powrót do obiektywnych praw rozwoju kapitalizmu, wyjaśniających proletaryzacją udział w rewolucji klasy średniej i chłopów. Laclau i Mouffe zauważają przy tym, że logika ekonomicznej konieczności i logika rewolucyjnej spontaniczności nie dopełniają się, lecz pozostają w konflikcie – stąd owe sprzeczności, podkreślane przez Guérina. Wyjściem, które zaproponują autorzy Hegemonii..., nie jest jednak wybór (powrót do anarchizmu lub ortodoksyjnego marksizmu), lecz próba przezwyciężenia sprzeczności, co wszakże zaowocuje utrzymaniem całościującego pojęcia klasy przy całkowitym oderwaniu go od materialnej podstawy. Zanim zajmiemy się projektem Laclaua i Mouffe, musimy dostrzec, że logika ekonomicznej konieczności ma w myśli Luksemburg jeszcze 23 Tamże, s. 12-13. 24 Tamże, s. 14.
Piotr Laskowski
195
anzpraktyka cyteroet 6/2012
jedną funkcję – umożliwiając całościową symboliczną naddeterminację, stanowi zarazem kotwicę, która pozwala ocalić spontaniczną mnogość przed Leninowskim woluntaryzmem. Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że od 1902 roku Luksemburg pozostawała przeciwniczką Leninowskiej koncepcji partii przedstawionej w Co robić? i definiującej zadanie socjaldemokracji („czynnika świadomego”) jako walkę z żywiołowością czy spontanicznością. Stąd też Gramsci w Nowoczesnym księciu trafnie, jeśli patrzeć z pozycji leninowskich, skrytykuje ją za „przecenianie czynników ekonomicznych i spontanicznych” i zarazem lekceważenie elementów woluntarystycznych i organizacyjnych25. W tym ujęciu wysiłek uzgodnienia ekonomizmu ze spontanicznością ujawnia nowy sens. Stąd też konieczna staje się przeprowadzona przez Gramsciego redefinicja pojęcia spontaniczności. Wedle Gramsciego „czysta spontaniczność w historii nie istnieje”, byłaby bowiem czysto mechaniczna. To, co nazywamy spontanicznym, jest pierwotną właściwością klas podporządkowanych, niepozbawioną wszakże różnorodnych form świadomego kierownictwa – niewidzialnego, bo niepozostawiającego sformalizowanych czy udokumentowanych śladów, kształtowanego przez codzienne doświadczenia, zespół przekonań, owo senso commune, właściwe klasie, która nie rozpoznała się jeszcze jako klasa „dla siebie”. Tego rodzaju „spontaniczność” jest swoistym stanem embrionalnym, elementarnym, który przez edukację, pracę teoretyczną, oczyszczanie z zewnętrznych wpływów, ostatecznie – dyscyplinę, może i powinien rozwinąć się, by wytworzyć zorganizowaną formację polityczną, organicznie związaną z wytwarzającą ją klasą (różnica, zauważa Gramsci, jest różnicą stopnia, nie jakości), niezbędną, by zabezpieczyć „spontaniczne” wybuchy niezadowolenia przed zagospodarowaniem ich przez „prawicowe reakcyjne ruchy klasy panującej”26. Ponownie odzywa się tu, obecne już u Marksa, przekonanie o podatności spontanicznego działania nieujętego w kategorię klasy na zagospodarowanie przez ruchy reakcyjne. Celem świadomego kierownictwa musi być zatem, podobnie jak u Luksemburg, wpisanie tego, co spontaniczne, w przestrzeń polityki, a więc reprezentacji. O ile jednak u Luksemburg istnieje napięcie między spontanicznością a całościującą polityczną reprezentacją, o tyle Gramsci przecina je tezą o swoistej politycznej entelechii. Laclau i Mouffe bliżej do dziedzictwa gramsciańskiego niż do myśli Luksemburg, od której wychodzą, by przezwyciężyć jej aporie. Toteż 25 A. Gramsci, Nowoczesny książę, [w:] Pisma wybrane, Warszawa 1961, t. 1, s. 582-583. 26 Tegoż, Quaderni del carcere, t. 3, Torino 1975, s. 330-331.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
196
z Gramsciego właśnie wywodzą swą koncepcję hegemonii. Laclau rozwijać ją będzie w swych Emancypacjach, gdzie w tekście Dlaczego puste znaczące mają znaczenie dla polityki? powróci raz jeszcze do tekstu Luksemburg. Centralnym pojęciem Laclaua jest owo tytułowe „puste znaczące” (element znaczący bez elementu znaczonego) rozumiane jako znaczące nieobecnej, niemożliwej całości. Jeśli bowiem system oznaczania jest systemem różnicowania i ma charakter relacyjny („w pojedynczy akt znaczenia uwikłana jest całość” systemu”27), wymaga to istnienia systemu jako całości i, w konsekwencji, czyni ekwiwalentnymi różnice wewnątrz systemu, a zarazem nie pozwala na ujęcie owej całości (która nie jest przecież wewnętrzna wobec siebie i jako taka nie może być ujęta jako kolejna różnica) inaczej niż poprzez redukcję do czystej negatywności tego, co poza systemem28. Tak więc zarówno całość systemu, jak i czysta negatywność tego, co poza nim, ujęte być mogą tylko poprzez puste znaczące. Przystępując do analizy Strajku masowego..., Laclau wychodzi od znanej nam już obserwacji: „znaczenie (znaczone) wszelkich konkretnych walk już od początku występuje jako wewnętrznie podzielone. Konkretny cel walki jest tym właśnie celem nie tylko w swej konkretności; znaczy on także opozycję wobec systemu”29. A zatem znaczone objawia się zarazem jako różnica (to oto wystąpienie wobec wszelkich innych) i jako ekwiwalencja (w całościowo pojmowanym zakwestionowaniu systemu). Zdaniem Laclaua, aby wyrazić całość, czyli nieosiągalne, niemożliwe do adekwatnej reprezentacji zniesienie wszelkich różnic, konieczne jest „uprzywilejowanie wymiaru ekwiwalencji aż do stopnia, w którym prawie całkowicie zaciera się jego dyferencjalna natura”30. Wspólnota, którą Laclau pojmuje jako nieobecną pełnię, nie może mieć żadnej własnej formy reprezentacji, zapożycza więc ją. W ten sposób „opróżnienie partykularnego znaczącego z jego partykularnego, dyferencjalnego elementu znaczonego umożliwia […] pojawienie się »pustych« znaczących jako znaczących braku, nieobecnej całości”31. Relacja, dzięki której pewna partykularna treść staje się znaczącym nieobecnej pełni wspólnoty, jest właśnie tym, co nazywamy stosunkiem hegemonicznym (…). Klasę lub grupę uznaje się za hegemoniczną, gdy 27 E. Laclau, Dlaczego puste znaczące mają znaczenie dla polityki?, [w:] Emancypacje, tłum. A. Sypniewska, Wrocław 2004, s. 68. 28 Tamże, s. 70. 29 Tamże, s. 72. 30 Tamże, s. 71. 31 Tamże, s. 74.
Piotr Laskowski
197
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nie zamyka się w wąskiej korporacyjnej perspektywie, lecz przedstawia się jako dążąca do urzeczywistnienia bardziej dalekosiężnych celów – czy to emancypacji, czy to zapewnienia porządku szerszym masom populacji32. Analiza Laclaua prowadzi, jak widzimy, do wytworzenia pojęcia klasy w przestrzeni znaczących opróżnionych z elementów znaczonych. To wszakże oznacza, że moc oderwana zostaje od swej podstawy w znaczonym, od poszczególnych jednostek i grup, by skumulować się w całościującym znaczącym. W ten sposób rozstajemy się bezpowrotnie z wielością form rewolucyjnej spontaniczności, zmierzając ku mniej lub bardziej rewolucyjnemu centralistycznemu zarządzaniu33.
Operaizm: kolektywny robotnik i odmowa pracy W tym kontekście warto przyjrzeć się koncepcjom Mario Trontiego i włoskiego operaizmu wczesnych lat sześćdziesiątych. Klasa robotnicza staje się jedyną anarchią, której kapitalizm nie jest zdolny społecznie zorganizować. Zadaniem ruchu robotniczego jest naukowe zorganizowanie tej anarchii robotniczej i polityczne kierowanie nią wewnątrz produkcji kapitalistycznej. W modelu społeczeństwa zorganizowanego przez kapitał sama partia robotnicza nie może być niczym innym niż organizacją anarchii już nie wewnątrz, ale poza kapitałem, to jest poza jego rozwojem.
– twierdzi Tronti34. To rozróżnienie między ruchem a partią jest kluczowe. Uznanie klasy robotniczej za anarchię nie oznacza pochwały spontaniczności35, na odwrót: jako to, co niereprezentowalne w polu działania kapitalizmu, robotnicza anarchia wymaga znaczącego: pojęcia klasy. Partia staje się niezbędna, by w społeczeństwie, którego wszelkie ustrukturyzowanie jest tylko formą ekonomicznego zarządzania, wyartykułować w planie politycznym akt oporu, pozwalający na wykro32 Tamże, s. 75. 33 Laclau zakłada zresztą, że zarządzanie owo realizować się będzie w ramach porządku demokratycznego. Uderzające jest porównanie propozycji Laclaua z obserwacjami Jacquesa Rancière’a – tam, gdzie Laclau widzi puste miejsce, czekające na wypełnienie, Rancière dostrzega fundamentalną cechę polityki prawdziwie demokratycznej, przyczynę, dla której „demokracja nie jest ani społeczeństwem do rządzenia, ani rządami nad społeczeństwem” (J. Rancière, Nienawiść do demokracji, tłum. M. Kropiwnicki, Warszawa 2008, s. 64). 34 M. Tronti, Il piano del capitale, “Quaderni rossi” 1963, No. 3, s. 70. 35 Tegoż, Noi operaisti, Roma 2009, s. 101.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Wedle Trontiego klasa nie może być pojęciem uniwersalnym, uniwersalność jest bowiem wytwarzana przez kapitał. Klasa ma zatem sens wyłącznie w swojej stronniczej, „irracjonalnej” cząstkowości jako przeciwstawiona uniwersalistycznej, całościującej tendencji kapitału
198
czenie poza granice kapitalistycznej organizacji życia. Celem partii jest więc zdefiniowanie robotników jako klasy, przy czym „pojęcie klasy pracującej zaistnieje tylko na tym konkretnym historycznym poziomie. Zostaje wyartykułowane w swojej specyficznej szczególności”. Wedle Trontiego klasa nie może być pojęciem uniwersalnym, uniwersalność jest bowiem wytwarzana przez kapitał. Klasa ma zatem sens wyłącznie w swojej stronniczej, „irracjonalnej” cząstkowości jako przeciwstawiona uniwersalistycznej, całościującej tendencji kapitału. Taki jest właściwy sens stwierdzenia Marksa, że „proletariat wyzwalając siebie, wyzwoli całą ludzkość”. Klasa powstaje zatem na bazie robotniczej anarchicznej autonomii jako partykularność rozbijająca całość. Walki robotnicze nie są przy tym aktem reaktywnym, wytworem stosunków kapitalistycznych – na odwrót, to one „zawsze popychały naprzód rozwój kapitalistyczny, zmuszały kapitał do innowacji, do skoku technologicznego, do zmiany społecznej”36. „Kolektywny robotnik” dysponuje zatem, o ile walczy, suwerenną władzą nad produkcją i jako taki może stać się podmiotem rewolucyjnym. Aby tak się stało, alienacja musi osiągnąć maksymalny poziom, robotnik musi znienawidzić swoją pracę. Wtedy odmowa pracy stanie się śmiertelną bronią przeciwko kapitałowi37. A zatem klasa pracująca powstaje jako klasa, by odmówić pracy. Nacisk kładziony na odseparowanie, partykularność klasy robotniczej, a także decydująca rola odmowy pracy, wiąże operaizm z myślą Sorela i rewolucyjnym syndykalizmem (sam Tronti mówić będzie w 1963 roku o neoanarchosyndykalizmie). Natomiast samo pojęcie klasy, pojmowane jako formuła dokonywanej przez partię naddeterminacji, łączy operaistów z tradycją marksistowską. Jednak inaczej niż u Laclaua misją klasy jest rozbicie całościowej organizacji kapitalistycznej, nie zaś ustanowienie hegemonii. Do istotnego dziedzictwa operaizmu należy szczególnie głęboka analiza własnej porażki. Ta porażka w paradoksalny sposób wynika z tego, co jest największym bodaj dokonaniem tego kierunku, a z konsekwencjami czego nie zdołał się on uporać. Operaiści, by użyć języka Laclaua, odbudowali „wymiar dyferencjalny znaczonego”, likwidując tym samym hegemoniczną pozycję znaczącego jako pustego znaczącego. Innymi słowy – postanowili poznać to, co jest partykularną treścią robotniczego doświadczenia, które w modelu Laclaua musi zaniknąć, by powstać mogła klasa. Ostatecznie badania operaistów doprowadziły do destrukcji pojęcia klasy. To doświadczenie ujawnia fundamentalną niemożność 36 Tamże, s. 99. 37 Tamże, s. 98.
Piotr Laskowski
199
anzpraktyka cyteroet 6/2012
uwolnienia znaczącego od partykularnego znaczonego, o ile oczywiście zachować chcemy moc obecną w owej partykularności zamiast transponować ją na rewolucyjną elitę. Operaizm rodził się w klimacie intelektualnym, na który wpływały prowadzone od lat pięćdziesiątych prace Ernesto de Martino, jego uczniów i naśladowców. Muzykolodzy, potem także etnologowie i historycy (wyraźne rozgraniczanie tych dyscyplin jest zresztą mylące) zwrócili się ku warstwom podporządkowanym, by usłyszeć ich głos, brzmiący w pieśniach, opowieściach, zwyczajach. Praca zmierzająca najpierw do zdefiniowania „ludu” (klas podporządkowanych), potem zaś do adekwatnego uchwycenia jego kultury w relacji do przeżywanej rzeczywistości, miała dać odpowiedź na pytanie, jak spontaniczna zdolność kulturotwórcza tych warstw ujmuje (pojmowane jako obiektywne) zagadnienie walki klas. Jako istotnego narzędzia używano przejętej z nauki radzieckiej kategorii „postępowego folkloru”, odnoszącej się do tekstów kultury ludowej artykułujących żądanie zmiany, a zatem niosących treści dynamiczne, rewolucyjne. Szeroko dyskutowany projekt mikrohistorii, „małej historii”, historii lokalnej (terminy te nie są równoznaczne) miał dać wgląd w przeszłość taką, jaką znają i, co istotne, przeżywają klasy podporządkowane. W tej przeszłości identyfikowano punkty oporowej mocy. Z tych badań narodzić się miała teoria klasy, która pozostając organicznie związana z ludową tradycją, stanie się, zgodnie z paradygmatem Gramsciańskim, artykulacją rewolucyjnej całości. Ten wielki ruch dał Włochom niezwykły, zachwycający materiał: „wielki niemowa przemówił” – nie okazjonalnie, lecz pełnym głosem. Zarazem głos ten absolutnie nie był jednorodny. Wewnętrzne zróżnicowanie, lokalne, językowe, ekspresyjne, wymuszało coraz dalej postępujące dzielenie klasy na grupy, grupki, ostatecznie pojedynczości, gdy okazywało się, że sam tekst rewolucyjnej pieśni nie wystarczy – liczy się ton, gest, mimika, ulotna reakcja słuchaczy na to właśnie wykonanie, a zatem każdorazowe wykonanie. W środowiskach robotniczych, do których udali się intelektualiści, dość szybko ujawniały się wewnętrzne podziały: chłopi z południa zaciągnięci do fabryk w czasach boomu przemysłowego lat sześćdziesiątych i synowie rodzin o starej robotniczej tradycji, robotnicy niewykwalifikowani i robotnicy świadomi swych kompetencji – różnili się stosunkiem do pracy, a zatem i do aktów oporu: sabotażu czy strajku. Różniły ich doświadczenia i pamięć, sięgająca niekiedy ruchu oporu, niekiedy walk robotniczych początku lat dwudziestych, częściej lat czterdziestych i pięćdziesiątych, a niekiedy tradycji wiejskiej, w której przecież wielu z nich wyrastało. Operaizm załamuje się zatem, poszukując klasowej jedności, której wszakże nie jest w stanie zdefiniować. Badając klasę, zmu-
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
200
szony jest dostrzec i uznać wewnątrz niej wciąż-dalej-podzielne partykularności. Operaiści próbowali ratować pojęcie klasy, formułując teorię fragmentacji – klasa miałaby być formą harmonijnego, synergicznego złączenia różnorodnych części, zachowującego wszakże ich odrębny kształt. W roku 1981 Istituto Ernesto di Martino zorganizował w Mantui konferencję historyczną poświęconą pamięci robotniczej i problemowi klasy, jej składu. Ton konferencji był elegijny – projekt operaistyczny poniósł porażkę mimo, a może z powodu, odkrycia przestrzeni dotychczas nieznanej. Kontekstem konferencji była klęska strajku w turyńskiej fabryce Fiata jesienią 1980 roku. Strajk (który zresztą wzywał, by „działać jak w Gdańsku – okupować!”) został złamany po 35 dniach manifestacją dwudziestu tysięcy „umiarkowanych” – robotników, majstrów, niższego szczebla menedżerskiego – zorganizowaną pod hasłem „pracy bronionej przez pracujących”. Dojmującą analizę klęski przedstawił na łamach „Primo Maggio” Marco Revelli38. Wrócił do niej na konferencji w Mantui. W „Primo Maggio” Revelli, podobnie jak po nim liczni postoperaiści, trzyma się kategorii marksistowskich – to zmiana sposobu produkcji przynosi zmierzch „masowego robotnika”, podobnie jak dziewiętnastowieczny kapitalizm zniszczył rzemieślnika. Zwraca też, w duchu operaistycznym, uwagę na wewnętrzne różnice w klasie robotniczej. Wśród strajkujących wyróżnia trzy wielkie grupy – organizujących strajk „starych”, pamiętających kulturę oporu lat pięćdziesiątych, „masowych” z lat sześćdziesiątych, zapewniających strajkowi zakorzenienie w mieście, ale nieczujących się pewnie w fabryce, niemających poczucia pełni sprawstwa, wreszcie „młodych”: „licznych i aktywnych, lecz niesubordynowanych”. Typowym młodym jest „długowłosy robotnik z kolczykiem”, który poprzez strajk „został zmuszony do porzucenia swojego języka, swojej ideologii mobilności, swojej kultury dorywczej pracy. Musiał przyjąć punkt widzenia »innych« – starszej generacji roku 1946, zaprawionej w bojach, pamiętającej ruch oporu i zamach na Togliattiego”. Wobec ideologii mobilności narzuconej przez kapitalistów „odrzucenie fabryki przekształca się w etykę pracy”. Revelli zauważa, że „czasowa i delikatna jedność” heterogenicznej masy strajkujących ma charakter moralny, wywołany atakiem pracodawców. Ta intuicja w zasadzie powtarza tezę Sorela – strajk jest formą moralnej, heroicznej wojny. To właśnie strajk ustanawia ową „kruchą jedność”. Na konferencji w Mantui Revelli powraca do owego długowłosego młodego robotnika, cytuje go, podkreślając jego niechęć do robotników 38 Korzystam z tłumaczenia angielskiego: M. Revelli, Defeat at Fiat, “Capital and Class” 1982, No. 16, oryg.: “Primo Maggio” 1980/81, No. 14.
Piotr Laskowski
201
anzpraktyka cyteroet 6/2012
starszych: „Popatrz na mnie, popatrz dobrze: buty sportowe przypominają o dyskotece, koszula jest koszulą ekstremisty, włosy – piosenkarza, kolczyk – homoseksualisty: nic nie przypomina robotnika, bo chcę, żeby każdy, kto wejdzie na mój oddział, wiedział natychmiast, że nie jestem jak inni, i że inni są żywymi trupami, a ja żyję”39. Revelli dodaje jednak, że na tych słowach nie kończy się historia owego robotnika. Był on także jednym z liderów kibicowskich ultrasów, w trakcie strajku opowiadał jednak: „mój stary krąg przyjaciół przeżywa kryzys; odkąd jestem w fabryce, nie spotykam się z ultrasami. Zrozumiałem, że tu, w fabryce, są relacje, wartości, relacje między ludźmi silniejsze niż na zewnątrz, bo tu się cierpi, i w tym cierpieniu tworzą się między nami relacje społeczne, przyjaźń, bardziej wartościowe i prawdziwsze...”. Revelli chce zatem utrzymać tezę o fundamentalnej robotniczej jedności, tożsamości. „Boję się egzaltacji całkowitym brakiem tożsamości […]. Jednostka bez tożsamości jest, moim zdaniem, prototypem człowieka faszystowskiego”, pisze i zauważa, że mediacja władzy może stać się niezbędna dla rozwiązania kryzysu tożsamości40. Raz jeszcze zatem powraca zagrożenie zagospodarowaniem wielości przez ideologię reakcyjną. Konkludujący jednak konferencję Sergio Bologna, odpowiadając wprost Revellemu, nie pozostawia złudzeń: teoria fragmentacji nie działa, koncepcja „nowego składu klasy, który miałby działać w sposób pozytywny, jako akumulator mocy, od pewnego momentu przestała funkcjonować”41.
Powrót klasycznego anarchizmu: solidarność bez podstaw Powróćmy teraz do początków debaty o strajku generalnym, by spojrzeć na nią z drugiej, anarchistycznej i syndykalistycznej strony. W tym samym czasie, kiedy Róża Luksemburg pisała Strajk masowy..., anarchiści francuscy masowo wstępowali do syndykatów, widząc w nich upragnioną formę oddolnej samoorganizacji robotniczej. Rodzący się rewolucyjny syndykalizm łączył spontaniczną, samoświadomą działalność robotników w uniwersalną formułę, której spełnieniem miał być rewolucyjny strajk powszechny. 39 M. Revelli, Osservazioni e riflessioni sull’inchiesta operaia, [w:] Memoria operaia e nuova composizione di classe, red. C. Bermani, F. Coggiola, Milano 1986, s. 455. 40 Tamże, s. 454. 41 S. Bologna, Memoria operaia e rifiuto della memoria operaia, [w:] Memoria operaia…, s. 464.
Strajk generalny jako rewolucja
Rodzący się rewolucyjny syndykalizm łączył spontaniczną, samoświadomą działalność robotników w uniwersalną formułę, której spełnieniem miał być rewolucyjny strajk powszechny.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
202
Tymczasem jednak w klasycznym ujęciu anarchistycznym pojedyncze wystąpienia strajkowe miałyby pozostawać swoiste i nie podlegać ani symbolicznej reprezentacji (czy, używając terminu Laclaua, naddeterminacji), ani jakiemukolwiek instytucjonalnemu dookreśleniu. Powinny funkcjonować na sposób Deleuzjańskich maszyn wojennych, których aktywność przeciwstawia się każdemu domknięciu. Idzie tu ostatecznie o rozpoznanie mocy w „pstrej mieszaninie” i zabezpieczenie jej przed podmiotową reorganizacją. Stąd konsekwentny opór Errico Malatesty (skądinąd już w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku propagującego ideę strajku generalnego) wobec roztopienia anarchizmu w rewolucyjnym syndykalizmie, którego program ujęty został w roku 1906 w tak zwanej Karcie z Amiens. Wedle Karty syndykaty miały stać się podstawową formą organizacji robotniczej, poprzez którą możliwa będzie ich pełna emancypacja „poza wszystkimi szkołami politycznymi”, bez jakiegokolwiek związku z partiami politycznymi. Strajk generalny doprowadzi do wywłaszczenia kapitalistów, po nim zaś złączone syndykaty przekształcą się z grupy oporu w „grupę produkcji i redystrybucji, podstawę reorganizacji społecznej”. Malatesta, od swej słynnej polemiki z Pierrem Monattem na kongresie w Amsterdamie w roku 1907, po teksty pisane w czasie rewolucyjnych prób we Włoszech w latach 1919-1920, chce widzieć w syndykalizmie jedynie taktykę, środek działania – pożądany, lecz nie jedyny. Fundamentalna jest tu niezgoda na jakiekolwiek domknięcie, ustrukturyzowanie, które jego zdaniem musi dotknąć ruch syndykalistyczny. Malatesta upomina się o tych i te, którzy pozostają poza syndykatami, nade wszystko bezrobotnych, będących poza klasą, poza zasadą reprezentacji, by następnie dostrzec wewnętrzne zróżnicowanie klasy robotniczej i zakwestionować samo pojęcie klasy – jako pojęcia, które reprezentując – zamyka i wyklucza. Nie istnieje interes klasowy, twierdzi Malatesta, „ekonomiczne interesy jednej kategorii robotników będą nieodwołalnie sprzeczne z interesami innej kategorii”. Niejednokrotnie zdarza się, że podczas strajków robotnicy używają przemocy wobec łamistrajków, „którzy mimo wszystko są robotnikami, tak samo wyzyskiwanymi, a nawet bardziej upokorzonymi”. W miejsce „obiektywnej”, substancjalnej jedności ekonomicznej, Malatesta proponuje jedność (solidarność) moralną – także, a nawet przede wszystkim z tą najbardziej uciskaną, lumpenproletariacką częścią „pstrej mieszaniny”42. 42 E. Malatesta, przemówienie na kongresie anarchistycznym w Amsterdamie (1907), [w:] Anarchism: a Documentary History of Libertarian Ideas, red. R. Graham, t. 1, Montreal-New York-London 2005, s. 208-211; zob. także artykuły w Umanità Nova przedrukowane [w:] E. Malatesta, Il buon senso della rivoluzione, Milano 1999, s. 155-180.
Piotr Laskowski
203
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W wydanej w roku 2005 książce Gramsci is Dead: Anarchist Currents in the Newest Social Movements Richard Day proklamuje powrót do anarchizmu. Odwołując się do alterglobalistycznej praktyki „ruchu ruchów”, biorąc za patrona Deleuze’a i Guattariego, za towarzyszki drogi zaś Donnę Haraway, Rosi Braidotti, wreszcie Diane Elam, Day próbuje dać zarys współczesnej antyhegemonicznej strategii anarchistycznej, opartej na „globalnej solidarności bez podstaw” (groundless solidarity – sam termin przejęty jest z prac Elam) przeciwstawionej „opartej na tożsamości polityce uznania” [identity-based politics of recognition]. Spełnieniem takiej strategii jest cytowana przez Daya praktyka zapatystowska. Day cytuje słynną autoprezentację subcomandante Marcosa: Tak, Marcos jest gejem. Marcos jest gejem w San Francisco, Czarnym w Południowej Afryce, Azjatą w Europie, Chicano w San Isidoro, anarchistą w Hiszpanii, Palestyńczykiem w Izraelu, Indianinem na ulicach San Cristobal, Żydem w Niemczech, Cyganem w Polsce, Mohawkiem w Quebecu, pacyfistą w Bośni, samotną kobietą w metrze o dziesiątej wieczorem, chłopem bez ziemi, członkiem gangu w slumsach, bezrobotnym, nieszczęśliwym studentem i, oczywiście, zapatystą w górach. Marcos to wszystkie wyzyskiwane, marginalizowane, prześladowane mniejszości stawiające opór i mówiące: „Dość”. Jest każdą mniejszością, która teraz zaczyna mówić i każdą mniejszością, która musi zamknąć się i słuchać. Psuje dobre samopoczucie tym u władzy – to jest Marcos43.
Sorel: cud powszechnej odmowy Anarchistyczna formuła bycia mniejszościowym i spontanicznego oporu wobec wszelkich form opresji bywa niekiedy odrzucana, gdyż miałaby być niezdolna do rozpoznania czy ocenienia znaczenia kapitalizmu jako całościowego systemu opresji. Rozmaitość form panowania byłaby w tym ujęciu tylko funkcją jednolitego systemu wyzysku. Punktowe akty oporu z definicji musiały być nieskuteczne, postulat moralnej solidarności natomiast – nieprzekonujący i od czasów Marksa definiowany jako sentymentalny. Georges Sorel, który równolegle z Różą Luksemburg poszukiwał możliwości ujęcia oporu jako „niepodzielnej całości” [un tout indivisé]44, jest myślicielem, który próbował przekształcić anarchizm 43 Marcos dla People’s Global Action, 2002, cyt. za R. J. F. Day, Gramsci is Dead: Anarchist Currents in the Newest Social Movements, London-Ann Arbor-Toronto 2005, s. 190-191; wypowiedź ta znana jest w kilku wariantach. 44 G. Sorel, Réflexions sur la violence, Paris 1946, s. 231.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
204
tak, by oddolna moc oporu zarazem nie została odgórnie zorganizowana i zdolna była uderzyć w kapitalizm jako całość. Przedstawiając swą wizję rewolucyjnego syndykalizmu, a właściwie „skupiając cały socjalizm w dramacie strajku generalnego”, Sorel poszukuje formuły oporu, która będzie zarazem uniwersalna i politycznie niereprezentowalna. W sposób przywołujący na myśl tezę operaizmu, kwalifikuje strajk jako akcję klasową i zarazem rozłamową: „opozycje, zamiast je wygładzać, muszą zostać ostro uwypuklone […], grupy, które walczą jedna przeciw drugiej muszą zostać ukazane jako odrębne i tak zwarte, jak to możliwe”45. To wojna, w której jedność, podobnie jak w opisie Rivellego, ma charakter czysto moralny. Doświadczenie strajków rosyjskich 1905 roku Sorel ocenia zupełnie inaczej niż Luksemburg. Gdzie ona widzi zachwycający spontaniczny ruch mas, tam on posuwa się do supozycji, że przebieg rewolucji w Rosji nigdy kapitalizmowi nie zagroził, a nawet być może oczyścił pole Wittemu, ministrowi, który w Rosji instalował kapitalistyczny porządek: „nie ma w ogóle żadnego podobieństwa między tym, co zdarzyło się w Rosji, a tym, czego oczekują »prawdziwi syndykaliści we Francji«”46. Sorel, który dostrzegając w wystąpieniach rosyjskich właśnie ich partykularyzm, dezawuuje je jako „polityczne” i przeciwstawia proponowanej przez siebie idei strajku proletariackiego. „W pierwszym wypadku [pożądanego powszechnego strajku proletariackiego – PL] żaden szczegół nie może być rozważany sam w sobie; w drugim [powszechnego strajku politycznego] wszystko zależy od kunsztu, z jakim połączone są heterogeniczne szczegóły. Tu części muszą być rozważane osobno, trzeba ocenić ich wagę i podjąć próbę ich zharmonizowania”47. Strajk Sorelowski znosi zatem wszelkie partykularyzmy i wydaje się całkowicie zrywać z anarchistyczną formułą. Zarazem, inaczej niż u Luksemburg, nie mamy do czynienia z symboliczną naddeterminacją w postaci ekonomistycznej konieczności artykułowanej przez partię. Jak zauważają Laclau i Mouffe, u Sorela „Całość jako fundujący racjonalny substrat uległa rozpadowi, a tym, co pozostało i z czym mamy do czynienia obecnie, jest melanż”. Nie istnieje żadna strukturalna podstawa jedności klasowej, a zatem kategoria klasy staje się „biegunem scalenia”, zadaniem świadomości. „Gdy tożsamość klasy robotniczej przestaje się wspierać na procesie jednoczenia zachodzącym na poziomie bazy (gdzie mamy do czynienia jedynie z melanżem), podstawą jej istnienia staje się 45 Tamże, s. 173. 46 Tamże, s. 231; Sorel afirmatywnie przytacza tu opinię Ch. Bonniera. 47 Tamże, s. 232.
Piotr Laskowski
205
anzpraktyka cyteroet 6/2012
separacja od klasy kapitalistów”48. Inaczej więc niż u operaistów, z którymi łączy Sorela definiowanie klasy jako odseparowanej, klasa nie ma żadnej własności pozytywnej, w istocie pozostaje „pstrą mieszaniną”. Całością, jednolitym podmiotem, staje się w samym tylko akcie odseparowania, odmowy. Aby ów akt odmowy był możliwy, konieczny staje się mit, mit strajku generalnego. Mit jest w myśleniu Sorela formą Bergsonowskiego wspomnienia-obrazu, które oddziałuje na percepcję, aktualizuje się w niej, a zarazem nadaje jej kształt – percepcja jest bowiem zawsze przeniknięta wspomnieniami-obrazami, zarazem obecnymi i odróżnionymi49. Sorelowski mit ma być zatem „środkiem oddziaływania na teraźniejszość” i zarazem „wyjściem z teraźniejszości”50. Mit strajku generalnego jest obrazem wspólnoty złączonej odmową i w tym akcie odmowy heroicznej, prawdziwie egalitarnej, zdolnej do poświęcenia. Jako taki, strajk generalny nie będzie żadnym rzeczywistym wydarzeniem, „jakiekolwiek próby rozpatrywania go dosłownie jako przyszłej historii są pozbawione sensu”51. Swą siłę bierze z przeszłości, jako wspomnienie-obraz. Strajki są źródłem najszlachetniejszych, najgłębszych, najbardziej poruszających uczuć, jakie ma proletariat; strajk generalny łączy je wszystkie w skoordynowany obraz i ujmując je razem, nadaje każdemu z nich maksymalną intensywność; odwołując się do bolesnych wspomnień poszczególnych konfliktów, zabarwia intensywnym życiem wszystkie detale kompozycji przedstawiającej się świadomości52.
To dlatego w micie strajku generalnego zawiera się cały socjalizm. Analiza Sorelowska przywołuje na myśl Benjaminowską tezę XII O pojęciu historii: źródłem siły klasy robotniczej jest jej przeszłość – „obraz ujarzmionych przodków”53. Słowa młodego robotnika z Fiata, fundującego na cierpieniu robotniczą przyjaźń, stanowią ilustrację czy potwierdzenie tezy Benjaminowsko-Sorelowskiej: to doświadczenie uciemiężenia, najbardziej własne, umożliwia powstanie jedności, której obrazem jest u Sorela mit. Sorelowi bowiem nigdy dość powtarzania, że właśnie 48 E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia..., s. 47. 49 H. Bergson, Materia i pamięć, tłum. R.J. Weksler-Waszkiner, Kraków 2006, s. 98 i n. 50 G. Sorel, Réflexions sur la violence, s. 180, 177. 51 Tamże, s. 180. 52 Tamże, s. 182. 53 W. Benjamin, „O pojęciu historii”, w: Twórca jako wytwórca, tłum. R. Reszke, Warszawa 2011, s. 208.
Strajk generalny jako rewolucja
Klasa nie ma żadnej własności pozytywnej, w istocie pozostaje „pstrą mieszaniną”. Całością, jednolitym podmiotem, staje się w samym tylko akcie odseparowania, odmowy
anzpraktyka cyteroet 6/2012
206
mit uwalnia pracujących od przywództwa socjalistycznych działaczy, jest najbardziej własnym, niepodlegającym intelektualnym opracowaniom ani kadrowemu zarządzaniu, wglądem i rozpoznaniem swojego miejsca w świecie. Sorel zwraca uwagę na znaną nam już obserwację, że manifestacje ludowego niezadowolenia często zostają zagospodarowane przez ideologię konserwatywną, reakcyjną. Mit strajku generalnego, ustanawiając perspektywę całkowitej odmowy, sprawia, że „najdrobniejszy incydent codziennego życia staje się symptomem wojny między klasami”54. Uciemiężeni w najbardziej swoim „upartym, wzrastającym, intensywnym oporze wobec istniejącego stanu rzeczy” zabezpieczają się przed wszelkim kierownictwem – tak postępowych przyjaciół, jak reakcyjnych wrogów. W słynnym fragmencie Teologii politycznej Carl Schmitt pisze: „Stan wyjątkowy ma dla nauki o prawie analogiczne znaczenie jak cud w naukach teologicznych”55. Jest rzeczą uderzającą, jak dalece Sorel zainteresowany był kategorią cudu, którą uważał za niezbywalną w teologii56. Sorelowski strajk generalny jest politycznym odpowiednikiem cudu, zawieszeniem prawa, stanem wyjątkowym, który zdaje się być owym wytęsknionym przez Benjamina (i Agambena) prawdziwym stanem wyjątkowym57. Trzeba wszakże zauważyć, że sam Benjamin w koncepcji Sorela dostrzegał jedynie czysty środek, to znaczy akt pozbawiony przemocy, który umożliwia bezprzemocową relację między ludźmi, stanowi dla niej jednak konieczną techniczną ramę – znosząc zatem przemoc prawa, będąc w swej istocie anarchistycznym – nie jest skokiem do większego życia. Strajk nie może stać się prawdziwie rewolucyjny, skoro „dzisiejsza gospodarka postrzegana jako całość porównywalna jest nie tyle do maszyny, która przestaje pracować, gdy opuszcza ją palacz, co raczej do bestii, która poczyna szaleć, gdy tylko poskramiacz odwraca się do niej plecami”58. Skok ku większemu życiu umożliwi jedynie boska przemoc niebędąca środkiem, przemoc, która znosząc prawo nie ustanowi go na powrót i nie dopuści do jego rekonstrukcji. Gramsci, dostrzegając bierny i zarazem rozłamowy charakter myśli Sorelowskiej, sądził zarazem, podobnie jak Benjamin, że strajk generalny 54 G. Sorel, Réflexions sur la violence, s. 193. 55 C. Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, tłum. M. Cichocki, Kraków 2000, s. 61. 56 Zob. G. Sorel, Dio ritorna, [w:] Da Proudhon a Lenin, Roma 1974, s. 36-41. 57 W. Benjamin, O pojęciu historii, s. 206 (teza VIII). 58 Tegoż, Przyczynek do krytyki przemocy, tłum. A. Lipszyc, „Kronos” 2009, nr 4, s. 36.
Piotr Laskowski
207
anzpraktyka cyteroet 6/2012
jest tylko obrazem praktycznego działania „o charakterze, jeśli tak rzec można, negatywnym i przygotowawczym”. Domagał się przeto „fazy aktywnej i konstruktywnej”. Czy jednak […] pozostając w kręgu intuicji sorelowskich można wyobrazić sobie, by skuteczne było narzędzie, które pozostawia wolę zbiorową w jej pierwotnej, elementarnej fazie tworzenia się, ograniczając ją do samego przeciwstawienia się, do „rozłamu” […]. Czyż ta wola zbiorowa, ukształtowana w sposób tak elementarny, nie przestanie wkrótce istnieć, rozdrobniona na niezliczoną ilość woli jednostkowych, które w fazie pozytywnej zwrócą się w różnych i rozbieżnych kierunkach59?
Tak pojęta spontaniczność, żywiołowość, jest dla Gramsciego, jak widzieliśmy, niemożliwa inaczej niż jako czysty mechanicyzm. Tymczasem dla Sorela uniwersalność aktu odmowy ma otworzyć pole różnicowania, wytwarzania pojedynczości poza całością.
Badiou: pustka i wydarzenie W ujęciu Laclaua i Mouffe Sorelowskie pojęcie strajku ujawnia jedynie pustkę, która domagać się będzie wypełnienia. Stąd (zrealizowana historycznie) możliwość ześlizgnięcia się sorelizmu ku nacjonalizmowi z kategorią narodu wypełniającą pustkę odmowy. Laclau i Mouffe zaznaczają wprawdzie, że „jest to oczywiście tylko jeden z możliwych wniosków, jakie wywieść można z analizy Sorela, i historycznie fałszywe oraz analitycznie nieuzasadnione byłoby uznanie go za konieczny”60, tym niemniej jeśli mają rację, widząc w Sorelowskim micie raczej pustkę niż pozytywną możność odmawiającą aktualizacji, ujawniliby istotną słabość tej myśli. Analiza Laclaua, ujawniająca pustkę w sercu myśli Sorelowskiej, każe nam zająć się propozycją Alaina Badiou, która na pierwszy rzut oka może wydawać się uderzająco zbieżna z intuicjami Sorelowskimi. Bo też przy szybkiej lekturze propozycje Badiou daje się zgrabnie osadzić w kontekście Sorelowsko-Benjaminowskim. Tak w każdym razie chce je czytać Alberto Toscano, angielski tłumacz Badiou61. Badając Badio59 A. Gramsci, Nowoczesny książę, s. 490. 60 E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia..., s. 50. 61 A. Toscano, Can Violence Be Thought?: Notes on Badiou and the Possibility of (Marxist) Politics, “Identities. Journal for Politics, Gender, and Culture” 2006, No. 5.1, s. 9-38; także Saul Newman, jeden z głównych proponentów postanar-
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
208
uańskie odrzucenie „komunizmu destrukcji” na rzecz „komunizmu oddzielenia”, czy inaczej rzecz ujmując, zastąpienie niszczącego antagonizmu „podziałem i separacją”, Toscano akcentuje niechęć wobec przemocy pojmowanej jako siła konstytuująca, dystans od Państwa (rozumiany jako „polityka zalecenia [prescription] raczej niż żądania czy ataku”. Wreszcie, doszedłszy do przeprowadzanego przez Badiou rozróżnienia na siłę i forsing (odpowiadającego Sorelowskiemu rozróżnieniu między siłą a przemocą)62 Toscano zauważa: W obu przypadkach mamy pojęcia współbrzmiące z koncepcją Gewalt, które określają relację między (politycznym) podmiotem a tworzeniem nowości, równości i sprawiedliwości – czy właściwie, by użyć centralnej kategorii późniejszej filozofii Badiou, prawdy. Pierwsze (siła) związane jest z pojęciem niszczenia, drugie [forsing] z pojęciem odejmowania63.
Tak pojęta myśl Badiou ufundowana byłaby na przekonaniu o „ontologicznej uprzedniości buntu”, „autonomicznej mocy egalitarnego oporu” istniejącej przed wszelką analizą i ponad historią
Celem miałaby być „polityczna zdolność nie przekładająca się na prawną, biurokratyczną czy militarną władzę”. Tak pojęta myśl Badiou ufundowana byłaby na przekonaniu o „ontologicznej uprzedniości buntu”, „autonomicznej mocy egalitarnego oporu” istniejącej przed wszelką analizą i ponad historią64. Peter Hallward we wprowadzeniu do przeprowadzonego przez siebie obszernego wywiadu z Badiou definiuje cel Badiou jako „zbadanie możliwości głębokiej, uniwersalizowalnej zmiany w danej sytuacji”65. Taka zmiana miałaby być możliwa tylko wbrew Państwu. Państwo bowiem konstruuje całość z mnogości „już policzonych-za-jedno przez struktury sytuacji”66. Państwo nie może żadnej mnogości wytworzyć (prezentować), może je tylko reprezentować, a zatem zarządzać nimi, administrować. Podobną intuicję wyrażają Deleuze i Guattari, gdy przeciwstawiają bycie chizmu, chce widzieć Badiou wśród ideowych patronów tego nurtu, zob. S. Newman, Anarchism, Poststructuralism and the Future of Radical Politics, “SubStance” 2007, No. 113, s. 3-19. 62 „Siła ma na celu narzucenie organizacji porządku społecznego […], podczas gdy przemoc zmierza do zburzenia tego porządku”, G. Sorel, Réflexions sur la violence, s. 257. „Przemoc całkowicie zmienia aspekt każdego konfliktu, w który wkracza, ponieważ wyrzeka się siły […] i zmierza do zniesienia Państwa, które jest centrum, jądrem siły” – tamże, s. 29. 63 A. Toscano, Can Violence Be Thought?..., s. 23-24. 64 Tamże, s. 17. 65 A. Badiou, Beyond Formalisation: an Interview, “Angelaki. Journal of the theoretical humanities” 2003, No. 8.2, s. 111-136; cytat z Hallwarda na s. 111. 66 A. Badiou, Byt i zdarzenie, tłum. P. Pieniążek, Kraków 2010, s. 113.
Piotr Laskowski
209
anzpraktyka cyteroet 6/2012
mniejszością – domkniętą i zdatną do reprezentacji – bliskiej duchowi anarchistycznemu formule stawania się mniejszościowym67 (która to formuła zdaje się odpowiadać Badiouańskiej kategorii szczególności – tego, co prezentowane lecz nie reprezentowane68). Sam Badiou podąży jednak inną drogą – ku pustce, ani prezentowanej, ani reprezentowanej. Bo też Badiou poddaje bezwzględnej krytyce „foucaultyzm” i „negryzm” (tak kwalifikuje kierunki myślenia, w których, najogólniej mówiąc, mnogość ujmowana jest jako podstawa oporu), uznając je za ostatecznie definiujące opór jako uwarunkowany przez władzę, reaktywny, zawsze z władzą współistniejący. „Kto wchodzi do polityki myśląc o formach władzy, zawsze skończy z państwem (w ogólnym sensie tego słowa) jako punktem odniesienia”, deklaruje Badiou i sprzeciwia się koncepcjom, wedle których można „stworzyć przestrzeń wolności, wycinając ją z tej samej materii, co istniejące władze”69. Stąd też dystans Badiou do bliskiej Deleuze’owi i anarchistom formuły rozbicia pola zorganizowanego przez aparaty Państwa, czyli wytworzenie pozytywnej mocy poza jego terytorium. Zdarzenie możliwe jest jedynie wewnątrz Państwa jako ujawnienie jego pustki. Polityka nie jest wojownikiem pod murami państwa, lecz raczej tym cierpliwym strażnikiem pustki, instruowanym przez zdarzenie, albowiem jedynie w zmaganiu się ze zdarzeniem państwo staje się ślepe na własne panowanie. Polityka konstruuje tutaj środki badania, choćby tylko na moment, siedziby czegoś, co nie daje się prezentować, i środki pozwalające odtąd zachować wierność imieniu własnemu, które po fakcie będzie potrafiła nadać - bądź słyszeć, nie możemy tego rozstrzygnąć – owemu nie-miejscu miejsca, jakim jest pustka70.
Czym jednak jest owa nicość, pustka obecna w sytuacji, która musi zostać ujęta jako jedyne możliwe źródło zmiany, skoro radykalny przełom możliwy jest wyłącznie ex nihilo? W samym środku każdej sytuacji, jako fundament jej bytu, znajduje się pustka. To wokół niej tworzy się pełnia (lub stabilny zbiór) danej sytuacji […]. Można powiedzieć, że skoro sytuacja składa się z krążącej w niej wiedzy, wydarzenie nazywa pustkę, ponieważ nazywa niewiedzę obecną w danej sytuacji […]. Marks stanowi wydarzenie w myśli politycznej, ponieważ wskazuje, pod nazwą proletariatu, na pustkę znajdującą się w samym centrum powstałych wówczas spo67 G. Deleuze, F. Guattari, Mille plateaux, Paris 2006, s. 133. 68 A. Badiou, Byt i zdarzenie, s. 114. 69 A. Badiou, Beyond Formalisation..., s. 125. 70 Tegoż, Byt i zdarzenie, s. 117.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
210
łeczeństw burżuazyjnych. Proletariat, żyjący w całkowitej nędzy i nieobecny na scenie politycznej, jest jednocześnie tym, wokół czego organizuje się radosna pełnia władzy posiadaczy kapitału71.
Trudno o bardziej zdecydowane przeniesienie mocy na poziom znaczącego72. Widzieliśmy, jak od Marksa po Gramsciego całościujące znaczące klasy ma nadać rewolucyjny wymiar spontanicznym aktom cząstkowego oporu i uchronić owe akty przez alternatywnym totalizującym zagospodarowaniem o charakterze reakcyjnym. Ale widzieliśmy także, że Laclau i Mouffe w pustce Sorelowskiego strajku dostrzegli groźne otwarcie na nacjonalistyczne czy faszystowskie wypełnienie. Badiou stara się zabezpieczyć przed tym niebezpieczeństwem deklarując, że podobieństwo rewolucji nazistowskiej do wydarzenia jest jedynie formalne, skoro nazizm „odwołuje się jednocześnie do kategorii pełni albo substancji”. Badiou przeciwstawia „uniwersalność tego, co z zasady nie opiera się na żadnej określonej własności (żadnym określonym zbiorze elementów)” temu, co miałoby stanowić istotę myśli faszystowskiej: „absolutnie określonej partykularności, zakorzenionej w krwi, ziemi i rasie”73. Zastrzeżenia Badiou budzą jednak poważne wątpliwości, gdy wziąć pod uwagę kolejne elementy jego projektu. Badiou jest przekonany, że czysta wielość nie stwarza możliwości decydującej zmiany. Ten właśnie moment uznania wielości za ostatecznie 71 Tegoż, Etyka, tłum. P. Mościcki, Warszawa 2009, s. 83. 72 Może tu pojawić się wątpliwość: wszak Badiou to filozof proklamujący powrót do ontologii, duchowy ojciec realizmu spekulatywnego – czy zatem pustka sytuacji nie jest jedynie ślepym punktem, niszczącym ustabilizowaną strukturę, rozbijającym ową „radosną pełnię” władzy? Problem ten wymaga osobnej obszernej analizy, zauważmy jednak, że Badiou, podobnie jak jego uczniowie, nie ukrywa Pascalowskich inspiracji. W planie ontologicznym, silnie zmatematyzowanym, odkryta zostaje, za Pascalem, „nieskończona nieskończoność możliwych twierdzeń” (B.Pascal, Myśli, tłum. T. Żeleński, myśl 352), drogą zaś wyjścia, ustanowienia prawdy zawieszającej prawo, staje się cud. O ile jednak u Sorela (też zresztą odwołującego się do Pascala – który zdaje się być powodem zbieżności tonu Sorela z myślą Badiou) cud jedynie (aż) zawiesza prawo, u Badiou cud zawieszając prawo, „wyraża zdolność interwencyjną” (A. Badiou, Byt i zdarzenie, s. 227). Badiou, w duchu Schmittiańskim, potrzebuje cudu, by możliwa, konieczna, stała się boska interwencja. Bóg, choćby nie istniał, staje się możliwy jako, by użyć terminu Meillassoux „Dieu à venir”. Ontologiczna orientacja Badiou ustanawia fundamentalną różnicę między nim a Sorelem, któremu pragmatystyczny prymat epistemologii pozwala wyjść poza chłód matematycznej wielości. Używając terminów Uexkülla, Badiou analizuje abstrakcyjną całość Umgebung, podczas gdy Sorel, zbieżnie z późniejszą formułą Uexküllowsko-Deleuzjańską, myśli Umwelt jako zróżnicowaną wielość. 73 Tamże, s. 86.
Piotr Laskowski
211
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nierewolucyjną odcina Badiou od anarchicznych kierunków myślenia, mimo wszelkich ataków na Państwo, które przeprowadza. „Prawda wymaga, poza prezentacyjną podstawą mnogości, ultra-jednego zdarzenia. Wynika z tego, że wymusza ona decyzję”74. Chodzi o „wymuszenie wiarygodności z perspektywy nierozróżnialnego”75. O ile zatem dla Sorela strajk, odmowa, wydaje się uniwersalną podstawą, unieważniającą wszelkie różnice, a więc i kryteria przynależności, by z pozytywności niedziałania wywieść mnogość, o tyle Badiou redukuje mnogość do jedności pustki, by ustanowić decyzję o ultra-jednym zdarzeniu. Sorel, zachowując wierność filozofii Bergsona, kwalifikuje ideę pustki jako nonsesowną. Bliski jest tu Deleuze’owi, który komentując słynny fragment Ewolucji twórczej, w którym Bergson rozprawia się z pojęciem pustki, zauważa: „w idei nieistnienia jest idea istnienia plus logiczne działanie uogólnionej negacji, plus poszczególny motyw psychologiczny tego działania (kiedy istnienie nie odpowiada naszemu oczekiwaniu, pojmujemy je tylko jako brak, nieobecność tego, co nas interesuje)”76. Badiou natomiast akcentując istnienie pustki i z niej wywodząc rewolucyjną moc, zmuszony jest ostatecznie poddać wszystko, co jednostkowe, jej całościującej mocy – domaga się więc od każdej cząskowości poświęcenia, całkowitej autonegacji. I więcej jeszcze. Nazywając pustkę (na przykład „proletariatem”), Badiou nieuchronnie ją substancjalizuje, nadaje jej określoną własność. Gdy konieczna staje się „krystalizacja politycznego przełomu” w formie stwierdzenia77, widzimy, że owo skrystalizowane stwierdzenie jest w istocie partykularną pozytywnością, unieważniającą pustkę znaczonego. Niewyrażalne realne wymusza poświęcenie określonej cząstkowości, anihililuje ją, by ostatecznie poddać panowaniu niemniej określonej całości. Wbrew szumnym deklaracjom, poprzez pozytywność decyzji Badiou ostatecznie uniwersalizuje partykularność jako prawdę wydarzenia. Nie popełnia przy tym „błędu” operaistów, nie przygląda się „prezentacyjnej podstawie mnogości”, co pozwala mu z matematycznych wyżyn afirmować czystą dyktaturę. Szczególnie jasno ów aspekt myśli Badiou ujawnia się w jego rozprawie z wiarą w moc spontanicznych, cząstkowych, mnogich wystąpień: „wszystko, co widzimy to bardzo zwykłe odgrywanie dobrze już zużytego repertuaru drobnomieszczańskich ruchów masowych, głośno żądających 74 A. Badiou, Byt i zdarzenie, s. 429. 75 Tamże, s. 428. 76 G. Deleuze, Le bergsonisme, s. 6; zob. H. Bergson, Ewolucja twórcza, tłum. F. Znaniecki, Kraków 2005, s. 229. 77 A. Badiou, Beyond Formalisation..., s. 126.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
212
prawa do zabawy i nierobienia niczego i troszczących się specjalnie, by uniknąć wszelkich form dyscypliny”78. Kategoria dyscypliny staje się niezbędna, a stworzenie nowych form dyscypliny w miejsce dyscypliny partyjnej Badiou uznaje za zadanie obecnej polityki. Bez dyscypliny bowiem niemożliwe byłoby nadanie mocy interwencjom – owym stwierdzeniom, będącym „krystalizacją politycznego przełomu”, „skupieniem zerwania w jednym punkcie”. Te właśnie stwierdzenia są „nośnikami dyscypliny”. Badiou odrzuca „ideę, że twórcza moc będzie się »wyrażać« w swobodnym rozwoju wielości”. Dodatkowe światło na tę kwestię rzuca fragment Bytu i zdarzenia, w którym Badiou mówi o koniecznej „dyscyplinie czasu”, czyli wierności, niezbędnej by zachować zdarzenie jako obecne w jego konsekwencjach. Konsekwencje te „nie dają się odróżnić jako takie”, są zatem niejako powoływane do istnienia79. Mogłoby się wydawać, że Badiou bliski jest tu Benjaminowskiego projektu sformułowanego w O pojęciu historii – w obu wypadkach mielibyśmy do czynienia z reaktywacją tego, co przeszłe, jako podstawą oporu wobec bombardującej teraźniejszość mnogości faktów bez znaczenia. Jednak dokładniej zbadane, Badiouańskie rygorystyczne procedury dyscypliny czasu są bardzo odległe od proponowanego przez Benjamina zerwania homogeniczności czasu przez zatrzymanie, w którym rozbłysnąć mają nadzieje pokonanych. Badiou chodzi o panowanie, Benjaminowi – o „kwestionowanie każdego zwycięstwa, jakie kiedykolwiek przypadło w udziale panującym”80. Tu też ujawnia się więc naczelna różnica między Badiou a Sorelem, któremu przecież nieobcy jest język militarnej dyscypliny i heroicznego poświęcenia. Sorel wszakże wskazuje, że zdyscyplinowana, heroiczna jedność ujawnia się wyłącznie w obrazie odmowy. Wierność wydarzeniu jest na gruncie Sorelowskim niemożliwa: strajk generalny, jak widzieliśmy, nie wydarza się inaczej niż jako kondensacja obrazu-wspomnienia. Nie wyznacza więc ram przyszłości, a przeciwnie – otwiera ją na wielość, pozwalając na przekroczenie teraźniejszości. Konsekwentnej wierności wydarzeniu Sorel zdaje się zaprzeczać, gdy zarysowuje proces obumierania symbolu w formułę. Symbol nie może stać się zasadą nowego81. To z kolei nie jest do przyjęcia dla Badiou, który mówiąc o dyscyplinie, wydaje wojnę „spekulatywnej lewicowości” wierzącej w możliwość „absolutnej nowości”,
78 Tamże. 79 A. Badiou, Byt i zdarzenie, s. 220-221. 80 W. Benjamin, O pojęciu historii, s. 204 (teza IV). 81 Szerzej omawiam tę kwestię w: Maszyny wojenne: Georges Sorel i strategie radykalnej filozofii politycznej, Warszawa 2011, s. 134-138.
Piotr Laskowski
213
anzpraktyka cyteroet 6/2012
„radykalnego początku”82. Takie ujęcie oznaczałoby powrót do „hipotezy manichejskiej”, tymczasem „byt się nie zaczyna”, deklaruje Badiou. Zdarzenie, będąc pustką sytuacji, pozostaje w niej, podobnie jak jego konsekwencje, które tylko dyscyplina czasu może wydobywać jako zdarzeniowe w akcie wierności. Stawką Sorela jest oczywiście pomyślenie całkowitej, zdyscyplinowanej odmowy jako punktu, od którego zacznie się praca tworzenia. Ten punkt nie jest zatem pustką, lecz raczej możnością bez aktualizacji, pełną pozytywnością. Mit działa tylko w tym punkcie, dalej musiałby skostnieć i zaprzeczyć swemu zadaniu. Zauważmy na marginesie, że temat dyscypliny jest również obecny w myśli Róży Luksemburg. W roku 1904 Luksemburg zaatakowała Lenina tekstem Zagadnienia organizacyjne socjaldemokracji rosyjskiej, gdzie przeciwstawiła Leninowskiej dyscyplinie, wzorowanej na fabrycznej, a kwalifikowanej przez Luksemburg jako pozbawiony myśli i woli automatyzm ciał, swobodną, spontaniczną koordynację, której warunkiem jest odzyskanie mocy przez pojedyncze ludzkie ciała. Jakkolwiek dyscyplina proponowana przez Badiou niewiele ma wspólnego z Leninowską, jasnym jest, że i u Badiou dyscyplina oznacza zrzeczenie się mocy, poświęcenie, w którym dopiero cielesne „ludzkie zwierzę” może stać się podmiotem. Badiouańskie wyjście poza prawo nie przywraca mocy, lecz jedynie koncentruje ją w zdarzeniu.
Agamben: klēsis Namysł nad strajkiem masowym pozwolił Róży Luksemburg odejść od właściwego ortodoksom II Międzynarodówki mechanicystycznego determinizmu i dowartościować spontaniczne wystąpienia rewolucyjne w ich wielości i różnorodności. Zarazem jednak Luksemburg, za Marksem nieufna wobec „pstrej mieszaniny” zrewoltowanych, którą utożsamia z podatnym na autorytarne zagospodarowanie lumpenproletariatem, zmuszona jest ową spontaniczność ująć w kategorię klasy. Analiza klasowa pozwala jej bowiem na gruncie ekonomizmu stawić czoła Leninowskiemu woluntaryzmowi, a zarazem utrzymać koncepcję kierowniczej roli partii w ruchu rewolucyjnym. Widzieliśmy, jak Laclau i Mouffe wskazują na konflikt logiki rewolucyjnej spontaniczności i logiki ekonomicznej konieczności, by – w duchu Gramsciańskim – rozwiązać go poprzez redefinicję pojęcia klasy jako pustego znaczącego, znaczącego nieobecnej pełni wspólnoty. 82 A. Badiou, Byt i zdarzenie, s. 220.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Istotą Pawłowego klēsis, w ujęciu Agambena, nie jest zniesienie doczesnej kondycji celem zastąpienia jej inną, ale dokonanie „niemal niedostrzegalnego” przemieszczenia każdej doczesnej kondycji
214
W tym kontekście umieściliśmy dorobek operaistów, którzy anarchiczny opór podporządkowanych uznali za siłę uprzednią wobec kapitalistycznych form zarządzania i organizacji. Zainteresowanie formami i tradycjami oddolnego oporu poprowadziło operaistów ku idei odmowy pracy jako strategii oporu zarazem zakorzenionej w ludowych doświadczeniach i zdolnej zadać kapitałowi śmiertelny cios. Swe zainteresowanie badaniem ludowych tradycji oporu oraz afirmację strajku powszechnego jako aktu par excellence rewolucyjnego operaiści chcieli połączyć z koncepcją klasy rozumianej jako specyficzna partykularność, rozbijająca uniwersalistyczne tendencje kapitału, a dalej z formułą partii, której zadaniem jest zorganizowanie sił oporowych. Tu wszakże ujawniła się nierozwiązywalna sprzeczność: im silniej brzmiał głos podporządkowanych, tym trudniej było utrzymać pojęcie klasy, początkowo ratowane teorią fragmentacji. W ten sposób powróciliśmy do klasycznie anarchistycznej afirmacji „pstrej mieszaniny” i rewolucyjnej mocy wielości punktów oporowych, aby w myśli Georgesa Sorela dostrzec projekt uniwersalizacji oporu bez ekonomicznej determinacji i bez politycznego zagospodarowania. Sorelowska wizja strajku zdaje się antycypować formułowaną przez Giorgio Agambena strategię odmowy i wizję wspólnoty, która nadchodzi – wspólnoty jakichkolwiek pojedynczości. Gdy Sorel myśli jednak wciąż w kategoriach działania i woli, której najwyższym natężeniem jest akt odmowy, Agamben proponuje radykalne zerwanie: wyjście poza kategorię działania [operosità], poza etykę i politykę uwięzione w pojęciach powinności i woli. Rozgrywając fałszywą – czego jest świadom – etymologię łączącą greckie klēsis (powołanie, wezwanie) z łacińskim classis, źródłosłowem pojęcia „klasa”, Agamben komentuje zawarte w pierwszym liście do Koryntian napomnienie Pawła, aby każdy trwał w tym powołaniu, w którym został powołany; obrzezany czy nieobrzezany, niewolnik czy wolny. Istotą Pawłowego klēsis, w ujęciu Agambena, nie jest zniesienie doczesnej kondycji celem zastąpienia jej inną, ale dokonanie „niemal niedostrzegalnego” przemieszczenia każdej doczesnej kondycji. Owo niemal niedostrzegalne przemieszczenie stanowi zarazem uchylenie i unieczynnienie każdej doczesnej klēsis, wzięcie jej w cudzysłów, uczynienie czysto przypadkową. „Powołanie bowiem do niczego nie wzywa, ku niczemu nie przywołuje, a z tego samego powodu może pokrywać się ze stanem faktycznym, w którym zostaje się powołanym; z tej samej racji jednak całkowicie go odwołując”83. Analiza Pawłowego pojęcia klēsis łączy się ściśle, choć w sposób nieoczywisty, z problemem strajku generalnego i pytaniem o podmiot rewo83 G. Agamben, Czas, który zostaje, tłum. S. Królak, Warszawa 2009, s. 35-6.
Piotr Laskowski
215
anzpraktyka cyteroet 6/2012
lucyjny. Agamben proponuje, by potraktować poważnie fałszywą etymologię pojęcia „klasa” i przeczytać Marksa – w pewnym sensie za Benjaminem – jak gdyby był on kontynuatorem Pawłowych rozważań na temat klēsis. W słynnym fragmencie z Przyczynku do heglowskiej filozofii prawa Marks opisuje proletariat jako „stan, który oznacza rozkład wszystkich stanów”. Agamben podkreśla, że historycznym błędem było utożsamienie Marksowskiego proletariatu z konkretną klasą społeczną, czyli z klasą robotniczą. To, co u Marksa było „czysto strategicznym utożsamieniem”, stało się „wbrew jego intencjom prawdziwą i substancjalną tożsamością społeczną, która siłą rzeczy musiała utracić w końcu swe rewolucyjne powołanie”84. Proletariat jako klēsis nie ma tożsamości klasowej; stanowi ową wspólnotę, powołaną na sposób, który pozwala jej unieczynnić wszelkie powołania. Antonio Negri, który trafnie rozpoznał w propozycji Agambena wypełnienie formy anarchistycznej, zarazem oskarża ją o zaprzeczenie „wszelkiej możliwości aktu, wszelkiej rewolucyjnej nadziei”85. Da capo al fine. Agamben, zgodnie z intuicją Benjamina, zauważa, że odmowa musi rozjuszyć bestię. Bowiem nowość polityki, która nadchodzi, polega na tym, iż przybierać ona będzie już nie formę walki o przejęcie władzy i kontrolę nad państwem, lecz formę konfliktu między jakimikolwiek pojedynczościami a organizacją państwową […]. Jakakolwiek pojedynczość, która pragnie przyswoić samą przynależność […], wyrzekając się w tym celu wszelkiej tożsamości i odrzucając wszelkie warunki członkostwa, jest śmiertelnym wrogiem państwa. Wszędzie tam, gdzie pojedynczości będą pokojowo demonstrować swe bycie razem […] wcześniej czy później pojawią się czołgi86.
Agambenowska wizja mocy pozbawionej zarazem wszelkiej naddeterminacji i jakiejkolwiek woli, pozwala unieważnić, czy raczej przekroczyć Luksemburgiańsko-Sorelowski problem złączenia spontanicznego z uniwersalnym. O ile tylko argumentu czołgów nie uznamy za rozstrzygający.
84 Tamże, s. 44. 85 A. Negri, Il sacro dilemma dell’inoperoso: a proposito di Opus Dei di Giorgio Agamben, „Il manifesto”, 24 lutego 2012, cf. http://uninomade.org/negri-opus-deiagamben/ (dostęp 23.11.2012). Agamben niejako odpowiedział już dawno na ten zarzut, przywołując w swych analizach klēsis Kafkowską miniaturę O przypowieściach ([w:] F. Kafka, Nowele i miniatury, Gdynia 1991). Można sądzić, że Negri, niczym bohater Kafki, „wygrywa tylko w rzeczywistości” – w przypowieści zaś przegrywa. 86 G. Agamben, Wspólnota która nadchodzi, tłum. S.Królak, Warszawa 2008, s. 90-92.
Strajk generalny jako rewolucja
anzpraktyka cyteroet 6/2012
216
Piotr Laskowski (ur. 1976) jest egiptologiem, historykiem idei, nauczycielem. Pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim w Zakładzie Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum oraz w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia w Warszawie. Zajmuje się filozofią polityczną XIX i XX wieku, a także historią i praktyką wolnościowej pedagogiki. Opublikował Szkice z dziejów anarchizmu (Warszawa 2006, 2007) oraz Maszyny wojenne: Georges Sorel i strategie radykalnej filozofii politycznej (Warszawa 2011). Dane adresowe autora: Piotr Laskowski Zakład Filozofii i Bioetyki, Wydział Nauk o Zdrowiu UJ ul. Michałowskiego 12 31-126 Kraków e-mail:
[email protected] Cytowanie: P. Laskowski, Strajk generalny jako rewolucja. Luksemburg, Sorel i współczesne projekty polityki radykalnej, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/12.Laskowski.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Piotr Laskowski Title: General Strike as Revolution. Luxemburg, Sorel, and Ideas of Contemporary Radical Politics Summary: As a result of the analysis of general strike, undertaken after 1905 by Rosa Luxemburg and Georges Sorel, the boundaries between classical anarchism and orthodox Marxism were blurred. Their vision of spontaneous revolutionary mass movement became a driving force of „new left” activism in the ‚60s and, at the same time, a starting point for debates concerning concepts of class and consciousness and the problem of revolutionary political organisation. In the mid-80s, Chantal Mouffe and Ernesto Laclau turned to the heritage of Luxemburg and Sorel to deal with what they perceived as a serious crisis of the left. The aim of this paper is to reexamine the ideas of Luxembourg and Sorel, as well as some of its interpretations, in the context of three revolutionary strategies formulated today – the practice of the alter-globalization and the Zapatista movement, the universalism of Alain Badiou, and the philosophy of Giorgio Agamben. Key words: Rosa Luxemburg, Georges Sorel, general strike, class, Ernesto Laclau, Alain Badiou, Giorgio Agamben, anarchism, operaismo (workerism)
Piotr Laskowski
Gigi Roggero
Dove non è il luogo e quando non è il momento. Lenin, Luxemburg, i populisti: lotta di classe e sviluppo del capitalismo
W tym artykule zwracamy uwagę na temat kluczowy dla relacji między praktyką Lenina i Luksemburg: kwestię rewolucyjnej organizacji w obrębie i przeciwko rozwojowi kapitalizmu. W związku z tym, przy użyciu perspektywy genealogicznej zajmujemy się analizą dyskusji prowadzonej przez Lenina z narodnikami; bogactwem i ograniczeniami dokonanego przez Luksemburg odczytania akumulacji kapitału; nieustannie powtarzającą się źródłową przemocą “akumulacji pierwotnej”, która przedstawia sobą współczesną formę oddzielenia żywej pracy od dobra wspólnego. Na tej podstawie podejmujemy krytykę nowego populizmu, przydając tej kategorii historycznie określone znaczenie. Skupienie się na rozwoju kapitalizmu, służy przemieszczeniu dialektyki między nostalgicznymi i teleologicznymi odczytaniami, oraz wskazuje na możliwość walki klasowej oraz rewolucyjnego zerwania. To znaczy, na wyzwolenie wspólnej potentia żywej pracy. Słowa kluczowe: Lenin, Róża Luksemburg, populizm, rozwój kapitalizmu, walka klas, organizacja rewolucyjna
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
218
Nel settembre 1870 Marx definì l’insurrezione una follia. Quando però le masse si sollevano, Marx vuole marciare con loro, imparare insieme con loro nel corso della lotta, e non solo declamare istruzioni burocratiche. Egli comprende che il tentativo di determinare in anticipo le prospettive con assoluta precisione sarebbe ciarlataneria o sconfortante pedanteria. Al di sopra di tutto egli pone il fatto che la classe operaia fa di propria iniziativa, eroicamente, con abnegazione, la storia universale. (V.I. Lenin, Prefazione alla traduzione russa delle lettere di K. Marx a L. Kugelmann) La sera m’aveva avvolto nel vivifico umore delle sue lenzuola crepuscolari, la sera mi aveva posato le palme materne sulla fronte rovente. Io leggevo ed esultavo, ed esultando, spiavo la misteriosa curva della retta di Lenin. (I. Babel’, L’Armata a cavallo)
Introduzione Il sapere è sempre situato. In altre parole, non è possibile afferrare correttamente il pensiero di un militante politico se lo si astrae dal contesto in cui è situatao, dalle sue prospettive strategiche e dalle necessità tattiche, dalla materialità organizzativa e dalla contingenza della situazione. De-storicizzare Il capitale vuol dire non comprendere che Marx lo scrisse anche come strumento di organizzazione degli operai, ossia della figura politica di quel lavoro produttivo la cui definizione rappresentava per il Moro di Treviri un’esigenza tattica: l’individuazione del nemico di classe. Oppure, per restare a esempi classici, come si fa a capire Materialismo ed empiriocriticismo isolandolo dalla battaglia di partito che Lenin stava conducendo contro Bogdanov? Siamo allora di fronte a qualcosa di più e di diverso da una generica questione metodologica. È qui in gioco uno statuto epistemologico. Per usare i termini deleuzeani, è ciò che distingue una scuola di pensiero da
Gigi Roggero
219
anzpraktyka cyteroet 6/2012
un movimento di pensiero. La prima è costituita da categorie il cui uso ha come scopo primario tracciare un confine e delimitare un campo di potere – accademico, disciplinare e/o teorico. È il modo in cui funziona la global university: la depoliticizzazione del pensiero riduce – marxianamente – il sapere vivo a sapere astratto, permette cioè di misurarlo artificialmente e di catturarlo nei meccanismi della valorizzazione capitalistica. Sradicato dai mutamenti della composizione di classe e privato della sua essenza rivoluzionaria, per esempio, l’operaismo italiano viene così trasfigurato e immunizzato nella “Italian theory”. Un movimento di pensiero, invece, usa le categorie come arnesi per agire dentro e contro l’economia politica dei saperi. Interroga una conoscenza spazialmente e temporalmente situata, per tradurla in un campo di battaglia che è sempre quello del presente. Afferma che il sapere, come la verità, è sempre concreto. Questo lungo preambolo è indispensabile per approcciarci a quello che riteniamo essere un aspetto centrale del rapporto tra Lenin e Rosa Luxemburg, e che potremmo riassumere così: il problema dell’organizzazione rivoluzionaria dentro e contro lo sviluppo del capitalismo. È un tema di discussione che, conseguentemente a quanto abbiamo detto sopra, dobbiamo strappare a una doppia ipoteca: la filologia accademica e la nostalgia dogmatica. Tra rimozione e canonizzazione, del resto, il passo è breve, come annotava Lenin al principio di Stato e rivoluzione: «Accade oggi alla dottrina di Marx quel che è spesso accaduto nella storia alle dottrine dei pensatori rivoluzionari e dei capi delle classi oppresse in lotta per la loro liberazione. Le classi dominanti hanno sempre ricompensato i grandi rivoluzionari, durante la loro vita, con implacabili persecuzioni; la loro dottrina è stata sempre accolta con il più selvaggio furore, con l’odio più accanito e con le più impudenti campagne di menzogne e di diffamazioni. Ma, dopo morti, si cerca di trasformarli in icone inoffensive, di canonizzarli, per così dire, di cingere di una certa aureola di gloria il loro nome, a “consolazione” e a mistificazione delle classi oppresse, mentre si svuota del contenuto la loro dottrina rivoluzionaria, se ne smussa la punta, la si svilisce»1. La canonizzazione, insomma, è la continuazione della persecuzione con altri mezzi. O, per dirla altrimenti, laddove non può arrivare la persecuzione, è necessaria la canonizzazione. Le stucchevoli celebrazioni di piccole sette e vere e proprie lobby internazionali che rivendicano l’eredità di Lenin e Luxemburg – come se essa fosse una questione patrimoniale e testamentaria, notarile e non 1 V. I. Lenin, Stato e rivoluzione [1917], trad. it. Opere complete, Vol. XXV, Roma 1967, p. 365.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
220
politica – sono parte del problema. Per essi valgono le parole scritte, una volte per tutte, dall’altro straordinario Vladimir: «Ho paura che una corona sulla sua testa – possa nascondere la sua fronte – così umana e geniale, – così vera. Sì, io temo – che processioni e mausolei, – con la regola fissa dell’ammirazione, – offuschino d’aciduli incensi – la semplicità di Lenin; io temo, – come si teme per la pupilla degli occhi, – ch’egli venga falsato – dalle soavi bellezze dell’ideale»2. Su queste basi, dunque, perché tornare nuovamente al dibattito sullo sviluppo del capitalismo che, tra fine Ottocento e inizio Novecento ha impegnato polemicamente Lenin e i populisti, la nascente ortodossia marxista (socialdemocratica e secondinternazionalista) e Luxemburg? Perché – ed è questa la tesi che sottende il presente saggio – in quel dibattito e in quello scontro politico sono contenuti i nodi politici centrali che, nella profonda se non completa trasformazione delle forme del lavoro e della produzione, innervano la contemporaneità e le nuove coordinate spazio-temporali del capitale. Lo dimostra un recente libro dell’economista indiano Kalyan Sanyal, importante nella misura in cui è centrato esattamente sullo sviluppo del capitalismo in India3. Il concetto di sviluppo con cui Sanyal fa i conti è, innanzitutto, quello affermatosi dopo la crisi del ’29 e il secondo dopoguerra, cioè un processo che non si presume più sospinto da immutabili leggi storiche, ma da governare e raggiungere attraverso un’azione mirata e razionale. Il laboratorio di questa «formazione discorsiva», per usare le parole di Sanyal, è stato quello che veniva chiamato “Terzo mondo” e affonda dunque le proprie radici nel colonialismo. Tuttavia, per ripensare il concetto di sviluppo e analizzare le forme di governance del «capitale postcoloniale», non è un caso che Sanyal riprenda esplicitamente nel cuore della propria analisi il dibattito tra Lenin e i narodniki, sostenendo retrospettivamente le ragioni di questi ultimi; e lo fa da posizioni che si richiamano espressamente a Luxemburg. Si tratta di un impianto analitico che, con accenti e sfumature differenti, trova ampia eco nella critica allo sviluppo del capitalismo contemporaneo. Nel dibattito della sinistra, infatti, si sono affermati vari stereotipi: Lenin è stato rappresentato come un marxista ortodosso, fiducioso nell’oggettivo sviluppo del capitalismo che, di stadio in stadio, avrebbe aperto le porte al socialismo e poi al comunismo; i populisti russi sono 2 V. Majakovskij, Vladimir Ilic Lenin [1924], trad. it. Opere, Vol. 5, Roma 1980, p. 282. 3 K. Sanyal, Rethinking Capitalist Development: Primitive Accumulation, Governmentality and Post-Colonial Capitalism, London-New York-New Delhi 2007.
Gigi Roggero
221
anzpraktyka cyteroet 6/2012
diventati dei teorici postcoloniali ante litteram, convinti assertori della necessità di mettere in discussione lo storicismo e la teleologia del determinismo marxista; Luxemburg (spesso insieme a Trotzkij, il cui ruolo di perseguitato ha finito per cancellare le sue posizioni politiche, incluso quello di creatore e comandante dell’Armata Rossa) è stata ridotta a icona libertaria o addirittura a teorica della spontaneità. Contribuire a smontare alla radice questi stereotipi e iniziare a ripensare quel dibattito dentro la sua attualizzazione storica è un obiettivo di questo saggio. Ed è, soprattutto, un compito politico. Per dare un contributo in questa direzione, tratteggeremo in chiave genealogica la polemica di Lenin contro i populisti dell’ultimo decennio dell’Ottocento, mettendo in evidenza qual è la sua posta in palio. Ci soffermeremo dunque sulle ricchezze e sui vicoli ciechi della lettura luxemburghiana dell’accumulazione del capitale. Il ripetersi della violenza originaria – tema presente in forme diverse, implicite o esplicite, in Lenin e in Luxemburg – propone oggi, in modo nuovo, la questione della separazione del lavoro vivo dal comune: non più le terre, ma ciò che viene prodotto dalla cooperazione sociale. Su queste basi metteremo a critica l’emergere di quelli che definiamo nuovi populismi, laddove a questa categoria si dia un significato storicamente determinato.
1. La polemica di Lenin contro i populisti Va innanzitutto chiarito cosa si intende qui per populismo, poiché il significato corrente del termine è non solo spesso vago e nebuloso, ma in questo caso fuorviante. Al contrario il termine narodniki, centrale nella battaglia teorico-politica di Lenin perlomeno dal 1893 fino ai primi anni del Novecento, rappresenta figure e posizioni molto concrete. A partire dalla metà circa dell’Ottocento il populismo russo aveva, infatti, il proprio tratto caratteristico originario nella «fede nella struttura particolare dell’economia contadina, nell’obstcina4 come embrione e base del socialismo, nella possibilità di evitare la via dello sviluppo capitalistico 4 L’obščina era la comunità contadina e l’unità amministrativa nella Russia zarista. Dopo il 1861, anno dell’abolizione della servitù della gleba, furono assegnati alle comunità rurali i fondi a cui i proprietari terrieri avevano dovuto rinunciare, in cambio di un indennizzo. L’organo decisionale dell’obščina era il mir, che aveva competenza sulla distribuzione della terra comune, sulla riscossione delle tasse, sul servizio militare e sugli altri obblighi verso lo Stato (dal punto di vista fiscale vigeva infatti il principio della responsabilità collettiva). I membri dell’obščina non avevano diritto di proprietà sugli appezzamenti coltivati.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
222
attraverso un’immediata rivoluzione sociale cui il popolo sarebbe stato già pronto»5. Dopo il 1861 i populisti rivoluzionari (tra questi si può annoverare Nikolaj Gavrilovič Černyševskij, autore del celebre romanzo Che fare? da cui, com’è noto, trasse ispirazione Lenin) diedero vita ad attività di propaganda e agitazione che avrebbero portato, nel decennio seguente, all’associazione clandestina Zemlja i Volja (Terra e Libertà) e successivamente all’organizzazione terroristica Narodnaia Volia (Volontà del Popolo). L’“andare al popolo”, del resto, era stata un’esperienza di una generazione di intellettuali radicali russi, socialisti e anarchici, che credevano nella possibilità di una rivoluzione contadina, capace di rovesciare lo zarismo senza «subire le torture del regime capitalistico», per citare il brano in cui Marx esprimeva la sua stima verso Černyševskij. E la polemica del futuro dirigente bolscevico con Nikolaj-on (N.-on), Voronstov o Iugiakov (rappresentanti del populismo riformista di fine Ottocento) era tanto più aspra quanto più era stata grande la storia del populismo rivoluzionario. Figure molte concrete, dunque: il populismo è, infatti, sostiene Lenin, lo specchio dei «reali rapporti economico-sociali della Russia ed è perciò una delle concezioni sociali più diffuse nel nostro paese, e i socialdemocratici dovranno tenerne conto ancora per molto tempo»6. Per questo, continua Lenin, è necessario e utile studiarlo. E combatterlo. Quando scrive, tuttavia, il populismo degenerava progressivamente verso il liberalismo: «Da un programma politico che si proponeva di elevare i contadini al livello della rivoluzione socialista contro le basi della società contemporanea è derivato un programma diretto a rappezzare, a “migliorare” la condizione dei contadini, conservando le basi della società contemporanea»7. Ma una simile parabola era, secondo Lenin, «assolutamente naturale ed inevitabile, perché la base della dottrina consisteva nella idea puramente mitica di una forma particolare (obstcina) dell’economia agricola: a contatto della realtà il mito si è dissolto, e del socialismo contadino non è rimasto che una ideologia radical-democratica della massa contadina piccolo-borghese»8. Va qui chiarita la categoria di «piccolo-borghese»: essa viene usata per indicare, nei populisti come già prima di loro in Sismondi (l’economista svizzero duramente attaccato 5 V. I. Lenin, Borghesia populisteggiante e populismo smarrito [1903], trad. it. Opere complete, Vol. VII, Roma 1959, p. 98. 6 V. I. Lenin, Che cosa sono gli “amici del popolo” e come lottano contro i socialdemocratici [1894], trad. it. Opere complete, Vol. I, Roma 1954, p. 243. 7 Ivi, p. 266-267. 8 Ivi, p. 280.
Gigi Roggero
223
anzpraktyka cyteroet 6/2012
da Marx), l’incomprensione del «nesso tra la piccola produzione (che egli idealizza) e il grande capitale (che egli attacca). Appunto perché Sismondi non vede che il piccolo produttore, il contadino da lui prediletto, diventa di fatto un piccolo borghese»9. Il testo fondamentale della polemica di Lenin contro i narodniki è, com’è noto, Lo sviluppo del capitalismo in Russia10: si tratta di un libro fondamentale per comprendere il rapporto tra organizzazione e lotta di classe nel dirigente bolscevico, rimandiamo altrove per una sua approfondita analisi e lettura11. Quello che ci interessa mettere in evidenza qui sono alcuni problemi fondamentali che saranno ripresi da Luxemburg nella rilettura dei meccanismi dell’accumulazione del capitale12. Una questione centrale riguarda – come postulavano Sismondi prima e i populisti dopo – l’impossibilità per i capitalisti di realizzare il plusvalore, se non volgendosi al mercato estero. Lo sviluppo della grande produzione e del lavoro salariato, sostiene infatti Sismondi, fa sì che la produzione superi necessariamente il consumo e sia posta di fronte al problema insolubile di trovare dei consumatori. Identiche sono le conclusioni tratte dai populisti, «e precisamente la conclusione che nella società capitalistica è impossibile realizzare il plusvalore, che è impossibile accrescere la ricchezza sociale, che è necessario ricorrere al mercato estero, poiché all’interno del paese il plusvalore non può essere realizzato, e infine che le crisi sono causate da questa impossibilità di realizzare il prodotto mediante il consumo degli operai e dei capitalisti»13. Come vedremo, Luxemburg solleverà un problema analogo, pur in tutt’altre forme e con altri obiettivi. Per Lenin ciò deriva dalla mancata distinzione del prodotto sociale in due forme radicalmente diverse, cioè i mezzi di produzione e i beni di consumo: poiché nella società capitalistica la produzione dei primi cresce più rapidamente di quella dei secondi, «i primi possono essere consumati solo in modo produttivo, i secondi solo in modo individuale. I primi possono servire soltanto come capitale, i secondi debbono diventare reddito, ossia annullarsi nel consumo degli operai e dei capitalisti. I 9 V. I. Lenin, Le caratteristiche del romanticismo economico [1898], trad. it. Opere complete, Vol. II, Roma 1954, p. 212. 10 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo in Russia [1899], trad. it. Opere complete, Vol. III, Roma 1956. 11 G. Roggero, La misteriosa curva della retta di Lenin: per una critica dello sviluppo del capitalismo oltre i «beni comuni», Firenze 2011. 12 R. Luxemburg, L’accumulazione del capitale [1913], trad. it. Einaudi, Torino 1972. 13 V. I. Lenin, Le caratteristiche del romanticismo economico, p. 134.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
224
primi spettano interamente ai capitalisti, mentre i secondi vengono ripartiti tra gli operai e i capitalisti»14. In questo quadro, sostiene, l’accumulazione e la produzione superano il consumo, poiché l’accumulazione si compie soprattutto nei mezzi di produzione: «Ciò che a Sismondi è sembrato un semplice errore, una contraddizione della dottrina di Ricardo – ossia che l’accumulazione è l’eccedenza della produzione sul reddito – di fatto corrisponde pienamente alla realtà ed esprime una contraddizione inerente al capitalismo. Questa eccedenza è necessaria in ogni accumulazione che dischiude un nuovo mercato per i mezzi di produzione, senza espandere in corrispondenza il mercato dei beni di consumo, e anzi contraendolo»15. Qui sta l’errore principale di Sismondi: aver scambiato una contraddizione interna al capitale – tra le forze produttive e i rapporti di produzione – per ciò che ne renderebbe impossibile lo sviluppo o finanche l’esistenza. Aver confuso, in altre parole, il dover essere con la realtà, cioè le condizioni di possibilità dell’antagonismo con la loro negazione romantica. La crisi non è allora spiegabile con la contraddizione tra la produzione e il consumo della classe operaia, bensì con quella tra il carattere sociale della produzione e il carattere privato dell’appropriazione. Siamo così arrivati a un punto dirimente, attraverso cui leggere il dibattito sullo sviluppo del capitalismo, in Russia e non solo: la differenza, radicale, tra contraddizione e impossibilità. Per dirla con Lenin: «Contraddizione non significa impossibilità (Widerspruch non significa Widersinn). L’accumulazione capitalistica, questa autentica produzione per la produzione, è anch’essa una contraddizione. Ma ciò non le impedisce di esistere né di essere la legge di un determinato sistema economico. Lo stesso deve ripetersi per tutte le altre contraddizioni del capitalismo»16. Del resto, le contraddizioni non solo dividono, ma anche uniscono: si pensi allo scambio, che costringe gli uomini a entrare in rapporti tra di loro. Per dirla in altri termini, il romanticismo economico e i populisti hanno proposto un’immagine del capitale non come rapporto sociale di produzione e perciò complessivo, bensì come un accidente innaturale introdotto dall’esterno, e dunque dall’esterno modificabile o evitabile. Non hanno perciò compreso il nesso indissolubile tra il grande capitale e la piccola produzione indipendente, o «produzione popolare» come l’avrebbero chiamata i narodniki; schierandosi a fianco di quest’ultima hanno pensato di individuare in essa una via alternativa allo sviluppo 14 Ivi, p. 141. 15 Ivi, p. 148. 16 Ivi, p. 171.
Gigi Roggero
anzpraktyka cyteroet 6/2012
225
capitalistico, laddove si trattava semplicemente di una forma particolare al suo interno. In buona sostanza, gli «amici del popolo» «vogliono il capitalismo senza espropriazione e senza sfruttamento»17. Il punto di partenza dell’analisi di Lenin sullo sviluppo del capitalismo è infatti molto semplice: questo non è un ragionamento, ma è un fatto. Negarlo in base a ideali di giustizia o a desideri sentimentali riguardanti la felicità della popolazione «è come dire: le previsioni del tempo non sono determinate dalle osservazioni meteorologiche, ma dallo stato d’animo della maggioranza!»18. Il comando del capitale non può essere eluso con rimproveri e condanne: è «un fatto col quale possono regolare i conti solo i produttori diretti»19. In altri termini, bisogna passare dalla critica morale alla critica scientifica: in altri termini, dalla critica romantica dell’ingiustizia alla critica comunista dei rapporti di sfruttamento. I meticolosi studi che mostrano l’attualità dello sviluppo del capitalismo in Russia hanno un asse portante nel processo di formazione del mercato interno. Questo è legato alla divisione sociale del lavoro e alla separazione del produttore diretto dai mezzi di produzione, ossia la sua espropriazione: «In tal modo l’agricoltura stessa diventa un’industria (cioè produzione di merci), e vi svolge lo stesso processo di specializzazione»20. Lenin precisa come il mercato interno per il capitalismo venga creato non solo dal fatto che la popolazione dall’agricoltura passa all’industria, ma anche dalla specializzazione dell’agricoltura mercantile. Il punto, in ogni caso, è che il popolo delle campagne si spacca in «due eterni nemici». La base su cui si fonda la critica morale dello sviluppo del capitalismo non è altro che un’ingenua invocazione di un interesse generale che, nel processo in corso, coincide con l’interesse del padrone. Lo dimostra l’«esodo degli operai», a cui sono dedicate da Lenin pagine straordinarie e anticipatrici: esso esprime «non solo la tendenza della popolazione a ripartirsi in modo più uniforme su un dato territorio, ma anche la tendenza degli operai ad andare dove si sta meglio»21. Fuga e mobilità, allora, lungi dall’essere esclusivamente vettori dello sviluppo del capitalismo, sono innanzitutto le condizioni di possibilità per l’antagonismo e la misura della libertà operaia. Emerge qui con chiarezza come in Lenin non vi sia – come sostengono i populisti – nessuna apologia dello sviluppo del capitalismo, ma un’analisi 17 18 19 20 21
Ivi, p. 241. V. I. Lenin, Le caratteristiche del romanticismo, p. 215. V. I. Lenin, Il contenuto economico, p. 389. Ivi, p. 45. V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo in Russia, p. 228.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
226
materialisticamente fondata di un rapporto sociale in cui sono i comportamenti e le espressioni soggettive a determinare il giudizio sulle tendenze analizzate. C’è un movimento di libertà che eccede continuamente la formazione e regolazione del mercato del lavoro: il capitalismo, al contempo, ne ha necessariamente bisogno e ne è continuamente minacciato. Lo sviluppo del capitalismo non è perciò mai trattato da Lenin come una linea storica oggettivamente predeterminata: dal momento che il capitale è un rapporto sociale, esso è sempre segnato dal conflitto e dalle molteplici forme che assume la resistenza, che lo costringono continuamente a procedere per salti e interruzioni. Con buona pace di chi ha appiccicato a Lenin l’etichetta dell’ortodossia marxista, nulla vi è qui di lineare e oggettivo: quello del capitalismo è «uno sviluppo che sembra ripercorrere le fasi già percorse, ma le ripercorre in modo diverso, a un livello più elevato (“negazione della negazione”); uno sviluppo, per così dire, non rettilineo ma a spirale; uno sviluppo a salti, catastrofico, rivoluzionario; “l’interruzione della gradualità”; la trasformazione della quantità in qualità; gli impulsi interni dello sviluppo, generati dalle contraddizioni, dagli urti tra le diverse forze e tendenze operanti sopra un dato corpo oppure entro i limiti di un dato fenomeno o nell’interno di una data società: l’interdipendenza e il legame più stretto e indissolubile tra tutti i lati di ogni fenomeno (e la storia mette in luce lati sempre nuovi), legame che genera un processo di movimento unico, universale, sottoposto a leggi: tali sono alcune caratteristiche della dialettica, dottrina dello sviluppo che è più ricca di contenuto delle dottrine correnti»22. Dunque, sostiene, «molti degli errori commessi dagli scrittori populisti scaturiscono dal tentativo di provare che questo sviluppo disuguale, a salti, tumultuoso, non è uno sviluppo»23. Allora, per il dirigente bolscevico affermare l’attualità di un fatto, lo sviluppo del capitalismo, non coincide con il darne una valutazione morale, o peggio ancora giudicarla dal punto di vista del proprio giudizio ideale, della misura del buono o del cattivo. Significa due cose: da un lato, le condizioni di possibilità della lotta di classe e della rottura rivoluzionaria; dall’altro, il terreno migliore per la libertà delle forze soggettive del lavoro vivo e la produzione di forme di vita in comune. É all’interno di questo processo, il cui motore è il conflitto, bisogna situare il problema dell’organizzazione.
22 V. I. Lenin, Karl Marx [1915], trad. it. Opere complete, Vol. XXI, Roma 1966, p. 47. 23 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo..., p. 602.
Gigi Roggero
227
anzpraktyka cyteroet 6/2012
2. Il mercato mondiale è ancora sempre in formazione? Lo sviluppo del capitalismo in Russia si conclude con un capitolo, l’ottavo, dedicato proprio alla già menzionata formazione del mercato interno. Tematizzando l’argomento che corre lungo tutto il volume, Lenin può così tirare le somme dei dati esaminati ed evidenziare l’interdipendenza tra i diversi rami dell’economia nazionale nel loro sviluppo capitalistico. Si sofferma in modo riassuntivo sullo sviluppo della circolazione delle merci, sull’aumento della popolazione industriale e commerciale, che trova la sua espressione più chiara nello sviluppo delle città, in particolare dei grandi centri (ma contemporaneamente si sviluppano anche i piccoli centri e i villaggi industriali, tant’è che le differenze tra città e villaggio tendenzialmente si vanno assottigliando o addirittura scomparendo), sull’aumento dell’impiego del lavoro salariato, che assume forme estremamente varie. Il formarsi di una sovrappopolazione specificamente capitalistica, contrariamente a quello che sostengono i teorici populisti, per Lenin dimostra anche in questo caso il procedere discontinuo e a sbalzi dello sviluppo: «Il capitalismo non può svilupparsi che a salti, e quindi il numero dei produttori che hanno bisogno di vendere la propria forza-lavoro deve essere sempre superiore alla domanda media di operai da parte del capitalismo»24. Ancora una volta, è qui chiaro come non siamo mai posti di fronte a uno sviluppo lineare: questo si compone sempre in un processo multiforme. Laddove vi sono spazi per la «colonizzazione interna», ad esempio, la popolazione cacciata non necessariamente emigra nei centri industriali, ma può trasferirsi nelle aree non popolate e mettersi a coltivare nuova terra. Ne consegue un incremento della popolazione agricola, che almeno per un certo tempo può procedere non meno se non più rapidamente di quello della popolazione industriale. Ci troviamo di fronte a due processi: «1) Sviluppo del capitalismo nel vecchio paese popolato, o in una parte di questo paese; 2) sviluppo del capitalismo nella “nuova terra”. Il primo processo esprime l’ulteriore sviluppo di rapporti capitalistici già costituiti, il secondo il sorgere di nuovi rapporti capitalistici su un nuovo territorio. Il primo processo significa lo sviluppo del capitalismo in profondità, il secondo in estensione»25. Il duplice processo rappresentato da uno spostamento di popolazione dall’agricoltura all’industria, ossia di una «industrializzazione della popolazione», e di uno sviluppo dell’agricoltura industriale e commerciale, capitalistica, 24 Ivi, p. 589. 25 Ivi, p. 566.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
228
cioè di una «industrializzazione dell’agricoltura», è esattamente ciò che costituisce il mercato interno, con la formazione da una parte di imprenditori agricoli e industriali, dall’altra parte di operai salariati agricoli e industriali – i soggetti, cioè, del rapporto sociale antagonista. Abbiamo già accennato a come, una quindicina di anni dopo l’uscita del libro di Lenin, Rosa Luxemburg si confronti – da un diverso angolo prospettico – con gli stessi nodi teorici e politici. Originariamente nato come frutto dei suoi corsi sulla critica dell’economia politica alla scuola del partito socialdemocratico tedesco a partire dal 1906, il giustamente celebre testo L’accumulazione del capitale squaderna un problema che, agli occhi di Luxemburg, è rimasto irrisolto nello stesso Marx, più precisamente nel Libro secondo de Il capitale dedicato, com’è noto, alla circolazione del capitale. Il passaggio dalla riproduzione semplice alla riproduzione allargata, cioè al processo specificamente capitalistico in cui i redditi non vengono completamente consumati ma investiti in nuovo capitale variabile e costante, funzionerebbe come schema idealtipico, ma senza la possibilità di descrivere la concreta realtà dello sviluppo del capitalismo. In altri termini, prima di potere essere reinvestito il plusvalore deve essere realizzato, ossia trasformato in denaro: ma, sostiene la rivoluzionaria di origine polacca, ciò non può avvenire sul mercato interno, in quanto se i compratori delle merci sono esclusivamente i capitalisti e i lavoratori ciò conduce alla sola riproduzione semplice. Le condizioni di possibilità dell’accumulazione del capitale devono allora essere cercate altrove. Luxemburg trova perciò fuori dallo sviluppo del capitalismo la riposta alle sue domande: è all’esterno dei paesi capitalistici e – nei loro mercati interni – è all’esterno delle figure della produzione capitalistica che l’accumulazione può in via esclusiva realizzarsi. La militante rivoluzionaria affronta l’ingarbugliato nodo con un esame attento ed approfondito, scandagliando le principali figure dell’economia politica classica, passando al setaccio la critica marxiana, polemizzando aspramente con vari teorici coevi, tra cui certamente i populisti russi. Dopo aver liquidato in modo correttamente sprezzante Voronstov, riconosce a Nikolaj-on una profonda conoscenza di Marx, ma ne evidenzia al contempo le affinità con Sismondi. L’asse centrale del ragionamento di N.-on, infatti, è l’impossibilità della realizzazione del prodotto totale capitalistico all’interno della società: esso può compiersi solo attraverso il commercio estero. Nello sferrare l’attacco ai populisti, Luxemburg è però preoccupata di concedere spazio al «marxismo legale»26, che dalla 26 I teorici del marxismo legale erano così etichettati in quanto potevano far stampare i loro articoli sui giornali e sulle riviste non sottoposte alla censura zarista.
Gigi Roggero
229
anzpraktyka cyteroet 6/2012
constatazione della possibilità dello sviluppo del capitalismo nel giro di qualche anno sarebbe passato alla sua apologia: «Questo brillante torneo [tra marxisti e populisti], che tenne in ascolto nell’ultimo decennio [dell’Ottocento] l’intelligenza socialista russa e si concluse col trionfo indiscusso della scuola marxiana, segna l’ingresso ufficiale del marxismo come teoria storico-economica nella scienza nazionale. Il marxismo “legale” prese da allora possesso ufficialmente delle cattedre, delle riviste del mercato librario economico, con tutti gli aspetti negativi del caso. Quando dieci anni dopo le possibilità di sviluppo del capitalismo russo misero in luce meridiana il loro aspetto ottimistico nell’insurrezione rivoluzionaria del proletariato, di questa pleiade di ottimisti marxisti non uno si ritrovò nelle file del proletariato»27. Per dirla con i termini che abbiamo proposto nell’introduzione, il movimento di pensiero era stato ipostatizzato in scuola. La discussione sullo sviluppo del capitalismo aveva così abbandonato la definizione di un campo di battaglia tra parti antagoniste, per trasferirsi nelle edulcorate discussioni scolastiche o, apertamente, nel forgiare consigli e consiglieri per il principe. Così, osserva ancora Luxemburg: «I marxisti “legali” russi hanno indubbiamente battuto i loro avversari populisti, ma hanno vinto troppo. Tutti e tre – Struve, Bulgakov, Tugan-Baranovkij – hanno, nel fervore della battaglia, dimostrato più di quanto si doveva dimostrare. Il problema era: è il capitalismo in generale, e in particolare in Russia, suscettibile di sviluppo? E i suddetti marxisti hanno dimostrato così a fondo questa capacità di sviluppo, da dimostrare anche la possibilità teorica di un’esistenza eterna del capitalismo. È chiaro che, una volta ammessa l’illimitata accumulazione del capitale, si è anche provata la illimitata vitalità del capitale. L’accumulazione è il metodo specificamente capitalistico di allargamento della produzione, di sviluppo della produttività del lavoro, di spiegamento delle forze produttive, di progresso economico. Se il modo di produzione capitalistico è in grado di assicurare l’accrescimento delle forze produttive, il progresso economico, allora esso è imbattibile, il pilastro obiettivo fondamentale della teoria scientifica socialista crolla, l’azione politica del socialismo, il contenuto ideale della lotta di classe del proletariato cessano di essere una necessità storica. La dimostrazione, partita dalla possibilità del capitalismo, sfocia nell’impossibilità del socialismo»28. È importante soffermarsi su questo punto, giustamente sollevato da Paul Sweezy nell’introduzione al volume. Innanzitutto individua quello che ritiene l’errore centrale di Luxemburg: «Dove sbagliava era nell’as27 R. Luxemburg, L’accumulazione..., p. 264. 28 Ivi, p. 316.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
230
serire che la logica dello schema di riproduzione esclude un aumento di consumo, sia da parte del lavoratore che da parte dei capitalisti, o contemporaneamente di tutte e due le parti. In pratica, la riproduzione allargata, per il suo stesso carattere, comporta un aumento dei redditi sia dei lavoratori che dei capitalisti, e non c’è alcuna ragione plausibile di supporre che ambedue le classi non spendano almeno una parte dell’incremento in consumi. Se lo fanno, almeno una certa accumulazione sarà giustificata, e il teorema della impossibilità di Rosa verrà confutato»29. Ma interessante, al di là della confutazione teorica, sono appunto i motivi che secondo Sweezy avrebbero spinto Luxemburg in questa direzione: «Rosa temeva che se avesse ammesso la possibilità dell’accumulazione in un sistema capitalistico puro, avrebbe dovuto anche ammettere che il sistema potesse allargarsi senza limiti»30. Luxemburg è mossa, quindi, non da semplice passione teorica, ma dalla contingenza politica, che si imperniava sulla battaglia contro il riformismo che avanzava nella socialdemocrazia tedesca. Qui, ancora una volta, si può riconoscere il carattere di parte e tattico del pensiero e del sapere: senza afferrare ciò, non vi è possibilità di comprendere nulla. Si può forse allora spiegare perché, dopo aver liquidato in modo convincente le posizioni sismondiane dei populisti russi, Luxemburg faccia rientrare dalla finestra (sebbene solo in una certa misura e certamente in forme diverse) ciò che aveva cacciato dalla porta: «Da entrambi i punti di vista – realizzazione del plusvalore e acquisto degli elementi del capitale costante già in atto – il commercio mondiale è una condizione storica di esistenza del capitalismo, commercio mondiale che, nei rapporti concreti dati, è essenzialmente scambio tra forme di produzione capitalistiche e non capitalistiche»31. Infatti, timorosa che l’astrazione del modello puro marxiano finisse per rappresentare un sistema in cui la produzione è fine a se stessa («la produzione per amore della produzione»), Luxemburg deduce che «se ammettiamo che il plusvalore venga realizzato fuori della produzione capitalistica, ne verrà che la sua forma materiale non ha nulla a che fare coi bisogni della produzione capitalistica. La sua forma materiale corrisponde allora ai bisogni di quegli ambienti non-capitalistici che contribuiscono a realizzarlo»32. Così, mossa inizialmente dall’intento di mettere a dura critica l’ormai preva29 P. M. Sweezy, Introduzione, [in:] R. Luxemburg, L’accumulazione..., p. XXV-XXVI. 30 Ivi, p. XXVI. 31 R. Luxemburg, L’accumulazione..., p. 354. 32 Ivi, p. 348.
Gigi Roggero
231
anzpraktyka cyteroet 6/2012
lente posizione socialdemocratica secondo cui le crisi sarebbero causate da sproporzioni, con l’ovvia ricaduta politica della possibilità di una regolazione riformista dello sviluppo del capitalismo, Luxemburg ha finito paradossalmente per indebolire la posizione da cui la critica muoveva. In altri termini, temeva che ammettere non solo la realtà dello sviluppo del capitalismo ma anche la sua tendenziale illimitatezza, avrebbe significato accettarne l’eternità e dunque rinunciare alla possibilità di fuoriuscirne. Anche in questo caso, la contraddizione tra forze produttive e rapporti di produzione, interamente dentro al rapporto di capitale (ciò che faceva dire a Marx che «la vera barriera della produzione capitalistica è il capitale stesso»), è stata decentrata e trasformata in una dicotomia tra interno ed esterno. Dicotomia che, si badi bene, quando Luxemburg scriveva era indubbiamente radicata nella realtà, ma la cui tendenziale scomparsa – come lo scenario attuale dimostra – non avrebbe significato il crollo del capitalismo. Eppure, secondo Luxemburg, è questo il vicolo cieco di Marx, ciò che rende la sua astrazione del sistema capitalistico irrealizzabile nella sua forma pura: «Una volta raggiunto il risultato finale – che rimane tuttavia una costruzione teorica – l’accumulazione diventa impossibile: la realizzazione e capitalizzazione del plusvalore si trasforma in un problema insolubile. Nel momento in cui lo schema marxiano della riproduzione allargata corrisponde alla realtà, esso segna la fine, il limite storico del movimento dell’accumulazione, il termine della produzione capitalistica. La impossibilità dell’accumulazione significa, dal punto di vista capitalistico, l’impossibilità di un’ulteriore espansione delle forze produttive, e perciò la necessità storica obiettiva del tramonto del capitalismo. Di qui il moto contraddittorio della fase ultima, imperialistica, come conclusione della parabola storica del capitale»33. Se si esclude il riferimento alla fase imperialistica e una diversa prospettiva rispetto agli esiti del processo, anche qui non è difficile ravvisare una certa rassomiglianza con alcuni dei presupposti di Sismondi poi ripresi dai populisti, secondo cui i mercati esteri costituiscono l’unica via di uscita per la realizzazione del plusvalore: «Verrà infine l’epoca in cui tutto il mondo civile costituirà un mercato unico, e in cui non si potranno più trovare nuovi compratori in una qualsiasi nuova nazione. La domanda sul mercato mondiale sarà allora una grandezza invariabile, che le diverse nazioni industriali si contenderanno reciprocamente. Se una nazione fornirà un quantitativo maggiore di prodotti, ciò avverrà a danno di un’altra nazione. La vendita complessiva non potrà essere 33 Ivi, p. 416.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
232
accresciuta se non attraverso l’aumento del benessere generale o con l’immissione delle merci, un tempo riservate soltanto ai ricchi, nel consumo dei poveri»34. Dunque, ciò che avvicina Luxemburg da una parte e il sismondismo populista dall’altra, posizioni teorico-politiche che null’altro hanno da spartire, è l’idea di fondo per cui lo sviluppo del capitalismo è possibile solo in presenza di un fuori, che quando scrivono si identifica con aree del globo terrestre in cui domina la cosiddetta economia “naturale”. Criticando duramente tale impostazione, Lenin si premura di dimostrare come quella del mercato interno non costituisca affatto una questione a sé, indipendente dallo sviluppo del capitalismo: «Il mercato interno sorge quando sorge l’economia mercantile; esso è creato dallo sviluppo di questa economia mercantile, e il grado raggiunto dalla divisione sociale del lavoro determina il livello del suo sviluppo; esso si estende con l’estendersi dell’economia mercantile dai prodotti alla forza-lavoro, e solo nella misura in cui quest’ultima si trasforma in merce il capitalismo abbraccia tutta la produzione del paese, sviluppandosi principalmente nel campo dei mezzi di produzione, che nella società capitalistica occupano un posto sempre più importante. Il “mercato interno” per il capitalismo è creato dallo stesso capitalismo nel corso del suo sviluppo, che approfondisce la divisione sociale del lavoro e divide i produttori diretti in capitalisti e operai. Il grado di sviluppo del mercato interno è anche il grado di sviluppo del capitalismo nel paese. Porre la questione dei limiti del mercato interno indipendentemente da quelli del grado di sviluppo del capitalismo (come fanno gli economisti populisti) è un errore»35. Infatti, il concetto di mercato è inscindibile dal concetto di divisione sociale del lavoro: ancor meglio, il primo dipende dal secondo. I limiti dello sviluppo del mercato, allora, sono posti dai limiti della specializzazione del lavoro sociale, e quest’ultima è «infinita»36. Ecco, dunque, come Lenin affronta, ex ante, il problema del limite che Luxemburg gli pone. Se la produzione capitalistica è illimitata, domanda infatti la rivoluzionaria di origine polacca, come si spiegano le crisi? Lenin rovescia la questione: a essere illimitato è innanzitutto lo sviluppo delle forze produttive, sulla cui base si forma il mercato capi34 Citato in: V. I. Lenin, Le caratteristiche del romanticismo, p. 138. 35 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo, p. 47. 36 V. I. Lenin, A proposito della cosiddetta questione dei mercati [1937], trad. it. Opere complete, Vol. I, Roma 1954. Nel testo, scritto nell’autunno del 1893 e pubblicato per la prima volta nel 1937, Lenin sviluppa le tesi da lui precedentemente esposte in una riunione del circolo dei marxisti di Pietroburgo durante la discussione della relazione di G. B. Krasin su “La questione dei mercati”.
Gigi Roggero
233
anzpraktyka cyteroet 6/2012
talistico. Se di fronte alla mancanza di un fuori dal capitale Luxemburg si ritrae politicamente spaventata, timorosa di concedere valide giustificazioni ai riformisti e ai consiglieri del principe, Lenin la assume come dato di realtà tendenziale e la rovescia in spazio di azione antagonista: il limite è tutto interno ai rapporti di produzione, non allo sviluppo delle forze produttive. La tendenziale illimitatezza del capitale è condizionata alla misura in cui esso cattura e si appropria della potenza, questa sì senza limiti, del lavoro vivo. Qui e solo qui sta la sua impossibilità: il lavoro vivo è il padrone, il capitale il servo. E da qui originano le crisi, che continuamente irrompono nello sviluppo del capitalismo e lo costringono a balzare in avanti. Non vi è nulla di meccanicistico in esse: la crisi è la contraddizione di cui il capitale si alimenta e da cui è permanentemente minacciato, è antagonismo di classe, è organizzazione della lotta operaia e del suo desiderio di libertà che muove lo sviluppo e continuamente lo pone in tensione, lo trasforma, lo rovescia. Nella sua fase imperialistica, il capitalismo deve far fronte a una completa socializzazione della produzione, «segna il passaggio dalla libertà di concorrenza completa alla socializzazione completa»37. La contraddizione tra forze produttive e rapporti di produzione si sposta di livello: «Viene socializzata la produzione, ma l’appropriazione dei prodotti resta privata. I mezzi sociali di produzione restano proprietà di un ristretto numero di persone. Rimane intatto il quadro generale della libera concorrenza formalmente riconosciuta, ma l’oppressione che i pochi monopolisti esercitano sul resto della popolazione viene resa cento volte peggiore, più gravosa, più insopportabile»38. Questa miscela di libera concorrenza e di monopolio costituisce, secondo Lenin, un fenomeno di transizione. Il capitale finanziario, per balzare in avanti e mettere a valore il livello ormai raggiunto dalla socializzazione produttiva, ha dovuto farsi socialista, come Rudolf Hilferding39 ha messo in evidenza rispetto all’istituto del credito. Ma ciò non prelude all’oggettivo crollo del capitalismo, cui implicitamente sembra alludere Luxemburg, né è da ritenersi come uno stadio inevitabile e progressivo, come esplicitamente afferma il socialista Cunow, «panegirista tedesco dell’imperialismo»: «Ciò ricorda la caricatura che i populisti nel 1894-1895 facevano dei marxisti russi, dicendo che poiché questi ultimi ritenevano 37 V. I. Lenin, L’imperialismo, fase suprema del capitalismo [1917], trad. it. Opere complete, Vol. XXII, Roma 1966, p. 207. 38 Ivi. 39 R. Hilferding, Il capitale finanziario [1910], trad. it. Feltrinelli, Milano 1961.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
234
inevitabile e progressivo il capitalismo in Russia, dovevano aprir bottega e dedicarsi ad impiantarvelo»40. Dunque, la direzione dello sviluppo appartiene non a un’oggettiva progressione storica, ma ai rapporti di forza tra le classi. È qui che, partendo dell’assunzione dello sviluppo del capitalismo come un fatto, si divaricano alla radice i percorsi del rivoluzionario e dell’apologeta del presente. Luxemburg, sostenendo che l’astrazione marxiana del capitalismo non descrive la sua realtà concreta, che è una linea di tendenza che – nel momento del suo raggiungimento – porterà al suo crollo, afferma – in Riforma sociale o rivoluzione41 – che «il mercato interno è ancora sempre in formazione». Oggi, laddove la distinzione tra mercato interno ed esterno è venuta meno, nel momento in cui il mondo si è fatto uno nel segno del conflitto di classe e della risposta capitalistica42, possiamo invece dire che se la fine della dicotomia tra dentro e fuori non ha condotto al crollo del capitale, la sua vita è però subordinata a una nuova forma della contraddizione tra forze produttive e rapporti di produzione, o in altri termini alla possibilità di catturare la potenza di una cooperazione sociale che ha conquistato lo spazio e il tempo globali43.
3. La violenza dell’origine è immanente allo sviluppo del capitalismo Lenin non trascura affatto la tendenza alla ricerca dei mercati esteri: essa è anzi espressione della tensione della produzione capitalistica verso un’espansione illimitata, la legge del suo «eterno movimento in avanti» sotto l’incalzante costrizione dello sviluppo delle forze produttive. Perciò il capitalismo non può svilupparsi senza l’estensione continua della sfera 40 V. I. Lenin, L’imperialismo..., p. 270. 41 R. Luxemburg, Riforma sociale o rivoluzione [1899], trad. it. Editori Riuniti, Roma 1973. Il brano qui riportato non compare nell’edizione italiana. 42 Cfr. M. Hardt, A. Negri, Empire, Cambridge Mass. 2000. 43 È una tendenza individuata dalla stessa Luxemburg, tra i primi marxisti a individuare nella costituzione dello spazio mondiale (per quanto incompiuta e irrealizzabile) il campo di azione del proletariato. Criticando Struve e la sua idea che un paese con una popolazione numerosa e un vasto territorio possa costituire nella sua produzione capitalistica un «tutto chiuso», Luxemburg constata, infatti, che «la produzione capitalistica è per sua natura una produzione mondiale e, inversamente a quanto dovrebbe accadere secondo la ricetta pedantesca del professorume tedesco, comincia fin dall’infanzia a produrre per il mercato mondiale» (R. Luxemburg, L’accumulazione..., p. 285).
Gigi Roggero
235
anzpraktyka cyteroet 6/2012
del suo comando e la colonizzazione di nuovi spazi, sia all’interno sia all’esterno delle aree già conquistate dal suo regime economico-sociale. È ciò che è avvenuto per la Russia dopo la riforma del 1861, il che prepara un ulteriore sviluppo sia in profondità sia in estensione. Si tratta di argomenti che Lenin riprenderà, com’è noto, nel suo celebre libro sull’imperialismo, e che guideranno le scelte politiche rispetto alle lotte anti-coloniali (per inciso: contro le posizioni dominanti nella Seconda Internazionale sulla funzione progressiva del colonialismo, per Lenin il compito consisteva nel trasformare e dare un «colore comunista» alle lotte anti-coloniali, a partire dall’irriducibile eccedenza del movimento rivoluzionario rispetto alle rivendicazioni democratiche, cogliendo la potenza di processi di conflitto in grado di mettere in crisi il capitale internazionale; da qui anche la polemica del dirigente bolscevico contro il dogmatismo luxemburghiano sulla questione nazionale). Dunque, Lenin può ben concordare con Rosa Luxemburg quando quest’ultima evidenzia il ruolo della violenza nei processi di accumulazione capitalistica, che a partire dalla conquista coloniale risalta con tutta la sua drammatica forza: «L’importanza dell’arruolamento di forze-lavoro indispensabili da società non-capitalistiche appare particolarmente sensibile nella forma della cosiddetta “questione operaia nelle colonie”. Alla soluzione di questo problema servono tutti i possibili sistemi di “dolce violenza” per “liberare” le forze-lavoro dalla sudditanza ad altre autorità sociali e ad altri rapporti di produzione e sottometterle al comando del capitalismo. Da questo sforzo si originano nei paesi coloniali le più strane forme miste di sistema salariale moderno e di rapporti sovranità primitivi, ad illustrazione palmare del fatto che la produzione capitalistica non può fare a meno per il suo sviluppo di forze-lavoro di altre formazioni sociali»44. Questa violenza è immanente all’accumulazione, ne costituisce la condizione di possibilità e il piano di sviluppo. Ancor di più, quella genesi che Marx identificava con l’accumulazione originaria, «le doglie del parto all’atto dell’uscita del modo di produzione capitalistico dal grembo della società feudale»45, si ripete continuamente: «Anche nella sua maturità piena, il capitalismo è legato in ogni suo rapporto all’esistenza contemporanea di strati e società non-capitalistici. […] L’accumulazione capitalistica non solo non può, nel suo espandersi a sbalzi, contare sul semplice incremento naturale della popolazione lavoratrice, ma non può neppure attendere la lenta decomposizione naturale delle forme non-capitalistiche e il loro pacifico trapasso all’e44 R. Luxemburg, L’accumulazione, cit., pp. 358-359. 45 Ivi, p. 360.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
236
conomia mercantile. Il capitale non conosce altra soluzione al problema che la violenza: metodo costante dell’accumulazione del capitale, come processo storico, non solo al suo primo nascere, ma anche oggi»46. L’accumulazione originaria è apparentemente un tema sottotraccia nell’opera di Lenin, che sembra dare per assunta l’origine del capitale e preferire quindi lo studio del suo sviluppo. Tuttavia, quella stessa origine irrompe continuamente nel processo, è anzi la condizione che ne permette la realizzazione e la riproduzione. A più riprese Lenin torna sull’argomento e lo dimostra, come quando osserva come il progresso tecnico sia reso possibile dalla disponibilità di mezzi monetari eccedenti da parte dell’imprenditore: «Questi mezzi possono essere ricavati esclusivamente dal capitale, dal capitale commerciale e usurario, da quegli stessi “kulak47, mercanti”, ecc., che gli ingenui populisti russi fanno rientrare non nel capitalismo, ma nella “rapina” (come se il capitalismo non fosse rapina! come se la realtà russa non ci mostrasse il nesso esistente fra tutte le forme possibili di questa “rapina”, dal più rozzo e primitivo sistema dei kulak alla più moderna e razionale attività dell’imprenditore!)»48. Lo sviluppo del capitalismo mostra, come in un prisma, tutte le forme possibili dell’accumulazione, da quelle basate sulla pura violenza, all’usura, fino al “normale” incontro tra domanda e offerta di lavoro. Per meglio dire, è proprio la “rapina” capitalistica che permette di fissare e riprodurre la “normalità” del suo sviluppo. Ad esempio, sostiene Lenin, «nella nostra letteratura spesso si interpreta in maniera troppo meccanica la tesi teorica secondo cui il capitalismo esige che l’operaio sia libero, senza terra. Come tendenza fondamentale, questo è del tutto giusto, ma nell’agricoltura il capitalismo penetra con particolare lentezza e attraverso forme straordinariamente varie. Molto spesso l’assegnazione di un pezzo di terra all’operaio rurale viene praticata nell’interesse degli stessi imprenditori agricoli; per cui il tipo dell’operaio rurale dotato di nadiel è proprio di tutti i paesi capitalistici. Nei vari Stati esso assume forme diverse»49. Lenin può quindi fondatamente smentire il pregiudizio populista secondo cui il «kulak» e l’«usuraio» non avrebbero nulla a che fare con il «contadino intraprendente»: «Al contrario, nelle mani della borghesia contadina si raccolgono le fila sia del capitale commerciale (prestiti in denaro garantiti dalla terra, incetta di vari prodotti, ecc.) che del capitale 46 Ivi, p. 360, 366. 47 Il kulak è il contadino ricco che impiegava lavoratori salariati o li strangolava attraverso contratti usurari. 48 V. I. Lenin, Il contenuto economico..., p. 488. 49 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo..., p. 166-167.
Gigi Roggero
237
anzpraktyka cyteroet 6/2012
industriale (agricoltura mercantile mediante l’assunzione di operai, ecc.). Quale di queste forme di capitale si svilupperà a spese dell’altra? Ciò dipende dalle circostanze ambientali, dalla maggiore o minore eliminazione dei sistemi asiatici e dalla maggiore o minore diffusione della cultura nelle nostre campagne»50. Dunque, dentro la compresenza di forme differenti, la tendenza non è oggettivamente predeterminata. Ciò che è tracciato, però, è un paradigma di sviluppo – ossia quello capitalistico – che di tali differenti forme continuamente si alimenta: «Quando dicevamo sopra che la borghesia contadina è attualmente la padrona delle nostre campagne, facevamo astrazione da questi fattori che frenano la disgregazione: semiservitù, usura, otrabotki, ecc. In realtà oggi i veri signori delle nostre campagne sono il più delle volte non gli esponenti della borghesia contadina, ma gli usurai rurali e i proprietari terrieri delle vicinanze. Una simile astrazione è tuttavia un procedimento del tutto legittimo, giacché altrimenti sarebbe impossibile studiare l’intrinseca struttura dei rapporti economici esistenti in seno alla popolazione contadina»51. Come abbiamo mostrato, in questo metodo di lettura della tendenza non c’è nessun accento morale, ed è la ferma battaglia a ogni impostazione su di esso imperniata che conduce Lenin a tenere apparentemente sotto traccia il tema di una violenza originaria che continuamente si ripropone. Infatti, se il capitalismo fosse in grado – come vorrebbero i populisti – di sviluppare l’agricoltura, di garantire ai lavoratori una vita dignitosa, lontana dalla miseria e senza sfruttamento, in tal caso semplicemente «il capitalismo non sarebbe più tale, perché tanto la disuguaglianza di sviluppo che lo stato di semiaffamamento delle masse sono essenziali e inevitabili condizioni e premesse di questo sistema della produzione»52. Il problema, però, è costruire una critica materialistica del rapporto sociale capitalistico, che assuma la violenza come suo tratto permanente, ma non si appiattisca mai sulla semplice denuncia della rapina o nella spiegazione dello sviluppo del capitalismo dal punto di vista dell’imbroglio: «È chiaro che in realtà il profitto degli skupstciki il più delle volte non si limita affatto alla differenza fra il valore della vendita su vasta scala e il valor della piccola vendita: esattamente come il profitto del capitalista industriale, è costituito il più delle volte da detrazioni fatte sul salario nominale. Ciò nondimeno per spiegare il profitto del capitalista industriale dobbiamo presupporre che la forza50 Ivi, p. 58. 51 Ivi, p. 175. 52 V. I. Lenin, L’imperialismo..., p. 242.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
238
-lavoro sia venduta al suo valore effettivo. Così, anche per spiegare la funzione dello skupstcik dobbiamo presupporre che la compra-vendita dei prodotti sia da lui effettuata secondo le leggi generali dello scambio commerciale. Solo queste cause economiche del dominio del capitale commerciale possono dare la chiave per capire le molteplici forme che il capitale assume nella realtà, fra le quali s’incontra costantemente (questo è del tutto indubbio) anche la truffa più dozzinale. Procedere inversamente – come fanno di solito i populisti –, limitarsi cioè a indicare i diversi imbrogli dei “kulak”, e su questa base scartare completamente la questione della natura economica del fenomeno, significa porsi sul terreno dell’economia volgare»53. Così facendo, infatti, si finisce per vedere non la classe, ma dei semplici lestofanti. E in questo caso l’antagonismo diventa questione di invocazione morale alla vigilanza statale: «Contro la classe può lottare solo un’altra classe e per di più, necessariamente, quella che si è già del tutto “differenziata” dal suo nemico, si è completamente opposta ad esso, mentre, contro i “lestofanti”, naturalmente, basta che lotti la polizia, e in caso estremo, la “società” e lo “Stato”»54. Dunque, sostiene Lenin, per i populisti non è la classe e la sua lotta, bensì lo Stato il soggetto di riferimento, che nella sua neutralità rispetto ai rapporti sociali è in grado di regolare, frenare o addirittura impedire lo sviluppo del capitalismo. In questo modo i populisti, che accusano a più riprese Lenin di tacere sulla violenza di tale processo di sviluppo, lo riducono in realtà alla volontà dei rappresentanti del terzo stato. Essi, attacca allora il rivoluzionario russo, sono vittime di un ottimismo sdolcinato, che li porta a pensare che «l’impiego brutale della forza» e lo «sgombero dei poderi» possa essere impedito dall’illuminata risolutezza della sovranità statale. Ma la critica del materialismo rivoluzionario alla chimerica protesta nei confronti del capitale, animata dalla rappresentazione degli interessi del contadino e del piccolo produttore contro la vecchia nobiltà e la nuova borghesia, non significa affatto sancirne la sua immortalità: «La correzione, la modificazione dei rapporti sociali, naturalmente, è possibile, ma solo quando parte dagli stessi protagonisti di questi rapporti sociali da correggere o da modificare»55. Il problema della critica al populismo, allora, è quale punto di vista gli si oppone: quello del grande capitale o quello operaio?, domanda Lenin – anticipando la giusta indignazione luxemburghiana verso quel marxismo legale che, partito dalla corretta 53 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo..., p. 358-359. 54 V. I. Lenin, Il contenuto economico..., p. 357. 55 Ivi, p. 381.
Gigi Roggero
anzpraktyka cyteroet 6/2012
239
realtà dello sviluppo del capitalismo, ha finito per decretare l’impossibilità della trasformazione radicale. Commentando una citazione in cui Struve afferma che l’ineguaglianza nella distribuzione non è stata creata dal capitalismo, che l’avrebbe semplicemente ricevuta in eredità, Lenin afferma senza possibilità di equivoco: «Questo è vero se l’autore vuol dire solo che anche prima del capitalismo la distribuzione era ineguale, il che i signori populisti sono inclini a dimenticare. Ma è falso se si nega che il capitalismo ha aggravato l’ineguaglianza»56. È da questo punto di vista, dal punto di vista operaio e rivoluzionario appunto, che il dirigente bolscevico può criticare il marxismo della cattedra contro cui più tardi si sarebbe scagliata anche Luxemburg: esattamente perché egli pretende di situarsi «al di sopra delle classi». É da questa collocazione metafisica e disincarnata che Struve ha la presunzione di valutare il nesso tra sviluppo e progresso: «All’affermazione incontestabilmente giusta che il capitalismo nell’agricoltura (come anche il capitalismo nell’industria) peggiora la situazione del produttore, egli oppone i “vantaggi” in generale di questi cambiamenti. È come se qualcuno, ragionando sulle macchine nella società borghese, si mettesse a confutare la teoria di un economista romantico, secondo cui esse peggiorano la situazione dei lavoratori, con prove circa “il vantaggio e il beneficio” del progresso in generale»57. Dunque, il progresso non è mai in generale, ma situato in un punto di vista, cioè «dal punto di vista di una classe ben determinata»58. Ignorando ciò, ossia offuscando gli antagonismi di classe con argomenti che presume essere “obiettivi”, Struve ripete l’errore fondamentale di N.-on e ne corregge solo gli errori secondari. Se i populisti «indorano» la verità, rappresentando inutilmente il nemico come impotente e inetto, i marxisti legali – invitando ad andare a «scuola dal capitalismo» – hanno finito per essere non solo dei diligenti allievi, ma anche dei fervidi seguaci del loro maestro. La lettura della tendenza si è trasfigurata nell’inevitabilità della sua realizzazione, o per meglio dire nell’impossibilità della sua rottura rivoluzionaria: «Il tratto fondamentale delle argomentazioni dell’autore […] è il suo angusto oggettivismo, che si limita a dimostrare l’inevitabilità e la necessità del processo, e non cerca di scoprire in ogni fase concreta di questo processo la forma di antagonismo di classe ad esso inerente, un oggettivismo che caratterizza il processo in generale, ma non le singole classi antagonistiche dalla cui lotta risulta il processo»59. 56 57 58 59
Ivi, p. 459. Ivi, p. 486-487. Ivi, p. 505. Ivi, p. 515-516.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
240
Questo processo non è costituito esclusivamente dall’espropriazione della terra, l’originaria separazione dei lavoratori dai loro commons, da quella violenza che gli Struve non vedono o sottacciono – da qui l’importanza della battaglia politica al marxismo legale che caratterizzerà molti degli scritti di Lenin negli anni successivi; ma anche dal fatto che la terra si appropria del contadino romanticamente esaltato dai populisti, lo incatena al fondo, ne impedisce la mobilità, lo vincola al volere del padrone. Perciò l’accumulazione capitalistica non solo non è necessariamente ostacolata, ma può servirsi di quelle forme pre-capitalistiche che i populisti vorrebbero conservare come alternativa di sviluppo: «Lo scarso sviluppo del capitalismo, l’“arretratezza della Russia”, che i populisti ritengono una “fortuna”, sono una “fortuna” solo per gli sfruttatori»60. Per dirla in poche parole, la violenza originaria è un dato immanente all’accumulazione del capitale, continuamente si ripropone per garantirne la realizzazione e riproduzione. Solo situando la critica rivoluzionaria di quella violenza nel pieno dello sviluppo del capitalismo, e non nei suoi supposti margini o al suo esterno, è possibile spezzare la specularità tra romanticismo e apologia, per balzare in avanti.
4. Nuovi populismi Allora, riprendendo il famoso passo di Isaak Babel’ potremmo dire che Lenin critica radicalmente chi vede una retta senza curve e chi ipotizza curve senza retta. Da un lato, i menscevichi e i socialdemocratici della Seconda Internazionale, che immaginavano un percorso liscio che – stadio dopo stadio – conducesse al socialismo. Dall’altro i populisti che, idealizzando in modo romantico la comunità agricola, pensavano che un semplice gesto di volontà incurante della determinazione storica potesse permettere di realizzare una nuova società. Uno sviluppo omogeneo senza punti di rottura oppure uno sviluppo eterogeneo senza accumulo di forza. Una storia senza volontà oppure una volontà senza storia. Per tanto, troppo tempo il dibattito e le opzioni politiche rivoluzionarie sono rimaste intrappolate in questa dialettica, oggi tutt’altro che esaurita. La teleologia sviluppista è stata la trama discorsiva e strategica dei partiti comunisti occidentali e non, terzinternazionalisti o eterodossi. Si pensi ancora oggi – per limitarci a un unico esempio – al non marginale Partito Comunista Indiano (Marxista) del Bengala Occidentale: ritenendo l’India un paese “semi-feudale”, supporta gli espropri 60 Ivi, p. 481.
Gigi Roggero
241
anzpraktyka cyteroet 6/2012
delle terre e la costruzione delle “zone economiche speciali” sul modello cinese, che possono così far uscire il paese dall’“anticamera della storia”, condurlo allo stadio della maturità capitalistica e dunque avvicinarlo al socialismo. Su queste posizioni è inutile soffermarsi ulteriormente: si tratta di complicità con il governo dello sfruttamento. Più complesso è il discorso sull’altro polo del discorso, fondato su una corretta opposizione alla teleologia sviluppista. Abbiamo citato prima il libro di Sanyal proprio sullo sviluppo del capitalismo in India, che utilizziamo qui come uno dei migliori esempi delle critiche postcoloniali allo storicismo marxista volte all’innovazione della teoria radicale, cercando però soprattutto di metterne in risalto problemi e cortocircuiti61, in particolare l’appiattimento del materialismo storico sullo storicismo, della transizione sulla linearità degli stadi di sviluppo, della possibilità della rottura rivoluzionaria e comunista sull’universalismo di matrice illuminista. Attraverso la categoria di «capitalismo postcoloniale», Sanyal evidenzia in modo efficace la costitutiva eterogeneità non solo di quello che veniva definito “Terzo mondo”, ma dello spazio-tempo globali. Tuttavia, attualizzando le tesi luxemburghiane, Sanyal ripropone la centralità del fuori per il modo di produzione capitalistico. Vi sarebbe, infatti, una presenza di capitale e non-capitale, coincidente con gli spazi dell’economia del bisogno, non interpretabile però come la sussunzione del secondo termine all’interno del primo, pena affermare la classica idea storicista che pretende l’oggettivo passaggio da uno stadio di sviluppo all’altro. La stessa categoria di transizione, se non si vuole ricadere nell’abbraccio mortale dell’evoluzionismo determinista, andrebbe conseguentemente abbandonata: lo storicismo è fatto coincidere, senza scarto e soluzione di continuità, con il materialismo storico. Dunque, partendo da un problema correttamente posto, ossia il fatto che lo sviluppo si compone e si alimenta di forme di produzione differenti ed eterogenee, Sanyal finisce però per perdere di vista il rapporto sociale nel suo complesso. In altri termini, rischia di non vedere l’«illuminazione generale in cui tutti gli altri colori sono immersi e che li modifica nella loro particolarità […] [l’]atmosfera particolare che determina il peso di tutto quanto essa avvolge»62. È l’atmosfera particolare del capitale ad avvolgere la compresenza di differenti forme e tempi della 61 Per un’analisi più dettagliata e completa di alcuni limiti e soprattutto delle molte ricchezze del testo di Sanyal, rinviamo dunque a Sandro Mezzadra e Gigi Roggero, Introduzione, in: K. Sanyal, Ripensare... 62 K. Marx, Lineamenti fondamentali della critica dell’economia politica [18571859], Vol. I, Firenze 1968-1970, p. 34.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
242
produzione, determinandone il peso, cioè ordinandole gerarchicamente nei processi di valorizzazione e accumulazione. L’articolazione di tempi e forme, allora, è contraddizione non tra un dentro e un fuori, ma interamente interna a una tendenza egemonica: è la condizione di sviluppo del capitale, che si alimenta proprio della contraddizione. É questo, se si vuole, il passaggio alla definizione marxiana del lavoro come «il vero non-capitale»63, che definisce la natura scissa e antagonistica del rapporto di capitale. E qui si situa anche il campo di possibilità della rottura rivoluzionaria. Il problema, infatti, non è meramente teorico, ma direttamente politico: l’indebolimento della specificità del rapporto sociale capitalistico significa innanzitutto l’indebolimento della specificità dell’antagonismo. La categoria di transizione non è interpretabile in via esclusiva come passaggio da uno stadio all’altro (com’è stato nella tradizione marxista), ma indica – dal punto di vista rivoluzionario – la possibilità della trasformazione, ossia l’attualità del comunismo. Viceversa il bambino – il materialismo storico – viene buttato via con l’acqua sporca, cioè lo storicismo. Come Sanyal, del resto, già un secolo prima i populisti individuavano nei crediti artigiani e nelle banche cooperative agricole la linea di sviluppo del «non-capitale». Lenin si incaricava però di dimostrare che ciò che chiamavano artigianato racchiudeva in realtà quasi tutte le forme dell’industria capitalistica: «Il metodo preferito dalla nostra economia populista consiste nel fare un sol fascio di tutte queste forme d’industria, le cui varietà sono infinite, nel chiamare il risultato industria “artigiana”, “popolare” e – risum teneatis, amici! – nel contrapporre questa assurdità al “capitalismo”, all’”industria di fabbrica e di officina”»64. A maggior ragione, lo sforzo da parte dell’economista indiano di dimostrare come la finanziarizzazione (nella forma del microcredito, ad esempio) possa essere utilizzata come veicolo di crescita dell’economia del “fuori”, non fa altro che dimostrare la completa internità di questo supposto “fuori” allo sviluppo del capitalismo sul piano globale. Sono, infatti, proprio i processi di finanziarizzazione l’asse centrale dell’accumulazione capitalistica contemporanea, che si nutre e cattura forme produttive e di lavoro differenti, spazi e tempi eterogenei: viene così trascurata l’«insignificante circostanza» che quel fuori è dentro. Potremmo addirittura dire che la finanziarizzazione ha oggi lo stesso ruolo che aveva il rapporto 63 Ivi, p. 254. 64 V. I. Lenin, Il censimento del 1894-1895 degli artigiani del governatorato di Perm e i problemi generali dell’industria “artigiana” [1898], trad. it. Opere complete, Vol. III, Roma 1956, p. 428.
Gigi Roggero
243
anzpraktyka cyteroet 6/2012
tra centro e periferia in Rosa Luxemburg: risucchia cioè il «non-capitale» all’interno dei processi dell’accumulazione capitalistica65. Dunque, non esiste più un fuori dal valore di scambio, quel “comune capitalistico” che divide e unifica. In questo quadro, l’accumulazione originaria è tutta dentro lo spazio del capitale: non distrugge necessariamente l’eterogeneità delle forme di produzione, ma le piega continuamente con la forza all’illuminazione generale dello sviluppo del capitalismo. Lo «spazio degli spossessati» è così pienamente un dentro: assume anzi una nuova forma e centralità, nella separazione del lavoro vivo contemporaneo dalla produzione del comune. La politicizzazione della povertà rischia di condurre l’economista indiano a separare i poveri dai lavoratori, laddove invece i poveri sono sicuramente produttivi, ma entro e talora contro lo spazio del capitale. Allora, se i rilievi critici di Sanyal sul concetto di transizione trovano una verifica puntuale nel discorso sullo sviluppo, sollevano molti problemi quando si generalizzano alla questione dello sviluppo sans phrase. Il “discorso sullo sviluppo” è, indubbiamente, la formazione discorsiva del capitale dentro il campo di battaglia dello sviluppo. Quello che a Lenin interessa è situarsi dentro questo campo di battaglia per aprire il concetto di transizione non al passaggio allo stadio logicamente e necessariamente successivo (storicismo), ma alla sua rottura e sovversione (metodo materialista). Potremmo allora dire che la politicizzazione dello sviluppo, obiettivo del libro di Sanyal, sia esattamente ciò che sottende tutta la lettura di Lenin: «Molti degli errori commessi dagli scrittori populisti scaturiscono dal tentativo di provare che questo sviluppo disuguale, a salti, tumultuoso, non è uno sviluppo»66. Già Sismondi equivocava, sostenendo che uno sviluppo non proporzionato non è uno sviluppo, e attribuendo tale supposta mancanza di proporzionalità non ai meccanismi interni allo sviluppo del capitalismo, bensì agli errori dei legislatori. Allo stesso modo, i populisti finiscono per assumere come base del proprio ragionamento un’unicità dell’idea di sviluppo, lineare e teleologico, che aspramente contestano al materialismo marxiano. In alcuni casi, oggi, i nuovi populisti confondono poi erroneamente i termini di sviluppo e crescita, considerandoli come sinonimi, ed entrambi da combattere. Poggia qui il discorso sulla “decre65 Ringrazio Christian Marazzi per la preziosa suggestione a proposito del rapporto tra finanziarizzazione e “non-capitale”. Per un approfondimento si veda Christian Marazzi, Il comunismo del capitale: finanziarizzazione, biopolitiche del lavoro e crisi globale, ombre corte, Verona 2010. 66 V. I. Lenin, Lo sviluppo del capitalismo..., p. 602.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
244
scita”, incurante del fatto che – procedendo a sbalzi e in modo tutt’altro che lineare – lo sviluppo del capitalismo si compone di crescita e di decrescita (lo dimostra lo stesso Sanyal, che pure si avvale delle argomentazioni del teorico della decrescita Latouche). In tempi di crisi come quelli attuali, poi, la decrescita diventa addirittura parola d’ordine del capitale, coincidendo con il blocco dello sviluppo delle forze produttive e la limitazione dell’accesso alla ricchezza sociale prodotta in comune in nome dell’economia della scarsità e di un richiamo alle coscienze sul problema del limite. Rovesciando, quindi, il limite interno al capitale – travisato da interesse generale – sulla composizione del lavoro vivo. Politicizzando lo sviluppo, però, Lenin si pone il problema di tagliarne la complessità per linee di classe, individuando cioè continuamente la propria parte e il nemico. Con la rivoluzione d’ottobre – voluta da Lenin «dove non era il luogo e quando non era il momento»67 – si rompeva definitivamente con il marxismo come sociologia del capitale, la cui politica era subordinata all’evolutiva maturazione delle condizioni oggettive. L’anticamera della storia veniva finalmente gettata nella pattumiera, insieme a quella Seconda Internazionale che si era tragicamente lacerata attorno alla scelta del sostegno nazionale alla prima guerra mondiale. Dunque, nessun evoluzionismo, nessuna linearità, nessun passaggio oggettivo da uno stadio all’altro muovono l’analisi leniniana. In questa prospettiva, l’opposizione fondata sulla conservazione di supposte zone di “non-capitale” è perciò un’arma spuntata, o peggio ancora illusoria. Da ciò non deriva la necessità di pensare la strategia politica come rovesciamento speculare della tendenza capitalistica. Il problema è, leniniamente appunto, dove colpire e con quale forza. I punti non sono tutti uguali, al pari dei conflitti. A deciderne e a modificarne continuamente la gerarchia non è un principio oggettivistico (lo stadio di sviluppo) o deterministico (la posizione di classe), ma il rapporto sociale antagonistico che innerva e potenzialmente sovverte il capitale. È inoltre sbagliato contrapporre, come solitamente si fa, lo “spontaneismo” populista all’“organizzativismo” leninista (qui si aprirebbe un altro e decisivo capitolo, che ci limitiamo ad accennare). Erano proprio i populisti a praticare una sorta di sostituzione dell’intellettuale alla figura astratta del popolo idealizzato nelle campagne. Per Lenin il rapporto tra spontaneità e organizzazione è sempre interno ai processi di conflitto. Polemizzando con il menscevico Iu. Larin, scrive sul Proletari del 7 dicembre 1906: «Quando esistono le condizioni oggettive per una diretta pressione rivoluzionaria delle masse, “servire l’elemento spontaneo” 67 M. Tronti, Operai e capitale, Torino 1971.
Gigi Roggero
245
anzpraktyka cyteroet 6/2012
è il compito supremo del partito. Contrapporre questo lavoro rivoluzionario alla “politica” significa abbassare quest’ultima al politicantismo, significa esaltare la politica della lotta alla Duma, ponendola al di sopra della politica delle masse nell’ottobre e nel dicembre [1905], significa cioè passare dal punto di vista rivoluzionario, proletario a quello opportunistico da intellettuali»68. Il problema del partito è dunque sempre immanente alla composizione di classe e alla sua trasformazione. Su queste basi, possiamo dire che nella polemica tra Lenin e i narodniki si profila in primo piano la questione del soggetto. Il populismo (vecchio e nuovo) non è una teoria e una pratica di affidamento alla spontaneità e all’autonomia del popolo (nella veste dei contadini o delle masse ecc.). Al contrario, è l’astrazione delle figure dalla materialità dei rapporti sociali e di conflitto, e la loro sostituzione con un soggetto esterno storicamente determinato (gli intellettuali o lo Stato, ad esempio). Il soggetto del populismo non è il popolo, ma chi va al popolo. Il leninismo (quello di Lenin e quello da reinventare, cioè non quello codificato nella dottrina) mette al centro i soggetti di classe prodotti dalla lotta. La volontà dell’organizzazione si situa sempre all’interno (e mai al di fuori) della materialità dei rapporti di produzione e di conflitto. Il soggetto si costituisce nell’autonomia della formazione della classe, senza cui non è altro che popolo, massa, identità astratta forgiata dal nemico. É proprio intorno a questo nodo vediamo l’emergere di quello che abbiamo definito un nuovo populismo: i soggetti del mutamento vengono di volta in volta individuati (fatte le debite proporzioni e sottolineate le evidenti differenze) nelle comunità di villaggio o nelle “isole nella rete”, comunque in supposti spazi al di fuori del capitale. Non si tratta di ideologia: quegli spazi sono realmente terreni di conflitto vitali nella contemporaneità. Del resto, lo stesso Lenin è convinto che nelle campagne russe si giochi una partita decisiva per le sorti della rivoluzione, ma non disincarna mai le lotte e la produzione di soggettività dal rapporto sociale complessivo. Se Ranajit Guha mette in guardia dall’«astrazione chiamata Operai-e-Contadini»69, Lenin lo completa: anche il contadino non esiste, è un proletario o un capitalista, un lavoratore o un padrone – piccolo o grande che sia. Allora aver superato, finalmente e definitivamente, la teleologia storicista non significa rifugiarsi nel mito 68 V. I. Lenin, La crisi del menscevismo [1906], trad. it. Opere complete, Vol. XI, Roma 1962, p. 331. 69 R. Guha, A proposito di alcuni aspetti della storiografia dell’India coloniale, [in:] R. Guha, G. C. Spivak, Subaltern Studies: modernità e postcolonialismo [1988], trad. it. ombre corte, Verona 2002, p. 87.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
246
dell’origine, perché quell’“origine” è stata distrutta dal violento incontro con il capitale e sussunta nella sua macchina. Non si trattava di un’oggettiva necessità della storia, certo; ma è un fatto. Non c’è un fuori da qui, se non attraverso una scorciatoia idealistica. C’è però un contro e potenzialmente un oltre. Così, mentre il vecchio e il nuovo populismo vedono nello sviluppo esclusivamente la malvagità del capitale, Marx e Lenin vi identificano innanzitutto la potenza sovversiva del lavoro vivo. Gli uni lamentano la corruzione della figura astratta del popolo, gli altri situano il campo di battaglia dentro cui si forma la forza dell’antagonismo e dell’autonomia. L’illimitatezza delle forze produttive non coincide affatto con l’illimitatezza dei rapporti di produzione, come temeva Luxemburg e, un secolo dopo, una parte consistente dei teorici dei commons. Al contrario: il limite alla libera organizzazione del comune è il capitale.
Conclusioni – Per un materialismo storico non storicista Entrambe le posizioni che abbiamo, con Lenin, messo a critica – la retta senza curve e le curve senza retta – sono peggiori. Partiamo da qui. E concludiamo riprendendo il punto da cui abbiamo iniziato, ancora e in modo nuovo con Lenin: i marxisti non possono salvaguardare l’eredità «come gli archivisti fanno con le vecchie carte [ma devono unire alla difesa dei suoi ideali] l’analisi delle contraddizioni che il nostro sviluppo capitalistico racchiude in sé e la valutazione di questo sviluppo dal punto di vista specifico sopra indicato»70. Dal punto di vista, cioè, dell’antagonismo di classe. Quello che ci interessa, allora, è far precipitare questo dibattito storicamente determinato nell’attualità del capitalismo globale: ripercorrerlo, ripensarlo, magari anche forzarlo. Perché solo forzando l’eredità la si può politicamente utilizzare: per i rivoluzionari i saperi in fondo sono questo, degli arnesi per trasformare il presente. Abbiamo infatti cercato di mostrare come in Lenin non vi sia alcuna fiducia nell’oggettività dei processi storici, fede che invece caratterizzava Plechanov e i menscevichi, che non a caso lo accuseranno di far proprie le tesi della Volontà del Popolo. Il passaggio da uno stadio a quello “successivo” non appartiene alla linearità del progresso. Nel 1914-1915, analizzando lo sviluppo del capitalismo nell’agricoltura americana, il dirigente bolscevico osserva che «il capitale incontra le più svariate forme medioevali e patriarcali di possesso fondiario: la forma feudale, 70 V. I. Lenin, Quale eredità..., p. 524.
Gigi Roggero
247
anzpraktyka cyteroet 6/2012
la forma dei “lotti contadini” (cioè dei contadini dipendenti), la forma dei clan, la forma delle comunità, la forma statale, ecc. Tutte queste forme di possesso della terra, il capitale le subordina a sé, ma in modi differenti e con procedimenti diversi»71. Di conseguenza, il problema è come si costruisce direzione sul processo di transizione che si riapre continuamente. Qui la volontà idealista dei populisti diviene volontà materialista. È chiaro perciò che sviluppo del capitalismo e sviluppo della lotta di classe non coincidono meccanicamente. Anzi, è quest’ultimo a determinare, costringere e piegare il primo. Qui e solo qui lo schema storicista si rompe. O, per dirla altrimenti, è qui che lo storicismo assume la forma compiuta di un riformismo che dilazionando ininterrottamente al futuro l’attualità della rivoluzione, ne neutralizza la possibilità. Così, se per Lenin è la lotta di classe a far saltare in avanti lo sviluppo e la storia, nel 1905 come nel 1917, per i socialisti anti-leninisti l’invocazione della necessità di percorrere tutta la strada della rivoluzione democratica significa rinunciare alla funzione della direzione e dell’autonomia operaia, per affidarsi al presunto ruolo oggettivamente progressivo della borghesia. È stata la rivoluzione di febbraio e il dualismo del potere, e non una logica interna allo sviluppo capitalistico, a fare della Russia il luogo e il tempo giusto per il balzo comunista. Vi è dunque una priorità ontologica della lotta di classe sullo sviluppo, dell’antagonismo sulla storia: non è un caso che Lenin finisse per essere accusato dai suoi avversari socialisti di una “deviazione populista” dal marxismo72. I soggetti antagonisti, allora, non sono il prodotto oggettivo dello sviluppo capitalistico ma, dentro rapporti storicamente determinati, sono condizione di possibilità e posta in palio di un processo di lotta. Perciò sviluppo del capitalismo vuol sempre dire, per Lenin, crisi e possibilità della rottura rivoluzionaria, potenza delle forze produttive e attualità del comunismo. Significa non aspettare il tempo e il luogo in cui il capitale è più evoluto, ma “saltare” là dove l’organizzazione della classe operaia è più forte. Ora, così come «l’espropriazione dei produttori rurali, dei contadini e la loro espulsione dalle terre costituisce il fondamento di tutto il processo»73, il capitalismo contemporaneo deve continuamente separare i lavoratori dai loro mezzi di produzione e dalle condizioni di realizza71 V. I. Lenin, Nuovi dati sulle leggi di sviluppo del capitalismo nell’agricoltura [1914-1915], trad. it. Opere complete, Vol. XXII, Roma 1966, p. 16. 72 Cfr. Teodor Shanin, Late Marx: Gods and Craftsmen, [in:] T. Shanin (a cura di), Late Marx... 73 K. Marx, Il capitale..., p. 780.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
248
zione del loro lavoro, dall’autonoma organizzazione dei saperi e delle reti cooperative, ossia dal comune che è allo stesso tempo spina dorsale della produzione di ricchezza e orizzonte di libertà ed eguaglianza. Il capitale non riesce a imporre una propria norma di sviluppo: a fronte della completa socializzazione delle forze e delle risorse produttive, i rapporti di produzione devono al contempo catturare e bloccare lo sviluppo della potenza del lavoro vivo. In quanto processo inconcluso e inconcludibile, tuttavia, la produzione del comune riapre permanentemente la reversibilità dei processi di transizione. In questo ripetersi dell’accumulazione originaria il capitalismo mostra la sua forza di inclusione nello sfruttamento, così come la sua estrema fragilità. Ha, infatti, bisogno della potenza del suo nemico, ma deve continuamente limitarla. Il problema non è, quindi, la difesa dei “beni comuni” – supposte isole incontaminate – contro lo sviluppo del capitalismo: il punto è l’organizzazione del comune, dentro e contro lo sviluppo, ovvero la costruzione di un nuovo rapporto sociale. Dunque, se per Luxemburg la preoccupazione politica è che nel momento in cui il rapporto sociale capitalistico si fa compiutamente mondo, in cui l’intera società è sussunta, allora non si può fare altro che celebrare l’eternizzazione del nemico. Ammettere la possibilità del completamento della globalizzazione e della sussunzione reale significherebbe dar ragione ai marxisti della cattedra, a chi ha vinto con i populisti, ma «ha vinto troppo», finendo per confondere lo sviluppo del capitalismo con l’insuperabilità del suo orizzonte. Il fuori che Luxemburg cerca dal punto di vista spaziale, noi lo chiamiamo eccedenza; non è esternità al rapporto di capitale, ma è soggettività dentro e potenzialmente contro. Ecco allora i nodi con cui ci dobbiamo confrontare, di nuovo e per la prima volta: sviluppo, capitale, classe, organizzazione, rivoluzione. È il comune la “misura” politica, paradigma e illuminazione generale attraverso cui ripensarli. Al contrario, vari filosofi radicali contemporanei – si pensi a Badiou o Žižek – noncuranti di Marx sognano l’“avvento” di un comunismo astratto e metafisico, evenemenziale, senza soggetto e processo, privo cioè di corpi, conflitti e potenza. Ogni volta che frammenti di lotta di classe si incarnano, in modo spurio e ambiguo come solo nei movimenti reali accade, essi si ritraggono sdegnati e sarcastici, evitando così di sporcare la purezza della teoria. Questa è una volgare caricatura scolastica di Lenin: buona per stupire la borghesia accademica, nefasta per la politica rivoluzionaria. Qui noi stiamo fino in fondo con il disprezzo luxemburghiano per i marxisti della cattedra. Si dirà: scomposizione, individualismo, acquiescenza, disperazione, questi sono i tratti delle nuove figure del lavoro, per alcuni tanto profondi da deter-
Gigi Roggero
249
anzpraktyka cyteroet 6/2012
minarne un mutamento antropologico. Non si spiegano allora le lotte e le resistenze che continuano a segnare il presente, non si spiega la violenza del capitale che ha come obiettivo di separare il comune da chi lo produce, non si spiega una crisi globale che diventa elemento permanente dello sviluppo nemmeno vent’anni dopo che era stata imprudentemente proclamata la “fine della storia” o paventato l’avvento del “pensiero unico”. Del resto, si sa come là «dove non era il luogo e quando non era il momento» sono andate le cose: nel gennaio del 1905 il pope Gapon (capo di un sindacato zubatovista, cioè di regime, che poi si sarebbe scoperto essere pure un agente dell’Okhrana) guidò una dimostrazione di lavoratori e delle loro famiglie che, innalzando le sacre icone, portavano una supplica allo zar. Le truppe di fronte al Palazzo d’Inverno aprirono il fuoco, e la giornata sarebbe per sempre stata conosciuta come la “domenica di sangue”. Sappiamo poi come è continuata la storia: il popolo si sarebbe spaccato e divenuto classe, e il gennaio ottobre. Oggi non sappiamo quali possano essere le officine Putilov nelle metropoli globali, ma certo i pope Gapon abbondano. E tuttavia, non c’è un fuori in cui giocare la nostra scommessa, cioè rovesciare le sacre icone e cercare dietro di esse come comporre l’immagine, oggi ancora deformata e inquieta, dei soviet del lavoro vivo contemporaneo.
Dove non è il luogo...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
250
Gigi Roggero (1973) – badacz na Wydziale Polityki, Instytucji i Historii Uniwersytetu Bolońskiego. Współautor książek Futuro anteriora (Rzym 2002), Precariopoli: parole e pratiche delle nuove lotte sul lavoro (manifestolibri 2005) oraz Gli operaisti (Rzym 2005), autor Intelligenze fugitiv (Rzym 2005), L’archivio postcoloniale (2008) oraz The Production of Living Knowledge (2011). Dane adresowe autora: Gigi Roggero Dipartimento di Politica Instituzioni e Storia Strada Maggiore, 45 40125 Bologna e-mail:
[email protected] Cytowanie: G. Roggero, Dove non è il luogo e quando non è il momento. Lenin, Luxemburg, i populisti: lotta di classe e sviluppo del capitalismo, „Praktyka Teoretyczna” 2012, nr 6, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/13.Roggero.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Gigi Roggero Title: Where it is not the Place and when it is not the Moment. Lenin, Luxemburg, Populists: Class Struggle and Development of Capitalism Summary: The article points out a central topic in the relationship between Lenin’s and Luxemburg’s praxis: the problem of revolutionary organization within and against the development of capitalism. On this way, it analyzes in a genealogical perspective the polemic by Lenin against narodniki; the richness and the limits of Luxemburg’s reading of the capital accumulation; the continuous repeating of the original violence of the “primitive accumulation” that proposes the contemporary form of the separation of the living labor with regard of the common. On these bases, the article criticizes the new populisms, giving to this category a historically determined meaning. Focusing the development of capitalism, the goal is to displace the dialectic between nostalgic and teleological readings, and to point out the condition of possibility of the class struggle and the revolutionary break. That is to say, the liberation of the living labor common’s potentia. Keywords: Lenin, Luxemburg, populism, development of capitalism, class struggle, revolutionary organization
Gigi Roggero
ekonomistka
}
Maciej Szlinder
. a Luksemburg: Róz ekonomia (bardzo) polityczna
Artykuł stanowi próbę wykazania aktualności i politycznej ważności dorobku Róży Luksemburg w dziedzinie ekonomii politycznej. Przedstawia on współczesne przykłady wykorzystania koncepcji Luksemburg w teorii finansów oraz teorii obiegu pieniężnego, a także ich użyteczność w wyjaśnianiu aktualnego kryzysu gospodarczego, jak również w tworzeniu właściwych strategii rewolucyjnych w reakcji na katastrofalne konsekwencje kapitalizmu neoliberalnego. Autor argumentuje, że perspektywa Luksemburg znajduje się pomiędzy perspektywą klasy robotniczej a perspektywą kapitału w rozumieniu Harry’ego Cleavera. Podkreśla także polityczny charakter proponowanych przez nią rozwiązań problemów teorii ekonomii.
Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, ekonomia polityczna, płaca względna, związki zawodowe, obieg pieniężny, kryzys, neoliberalizm
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
254
Celem artykułu jest przedstawienie wielowątkowego dorobku Róży Luksemburg, bez wątpienia jednej z najważniejszych myślicielek marksistowskich, w obszarze (krytyki) ekonomii politycznej1. Zgodnie z zaleceniem włoskiego ekonomisty, teoretyka obiegu pieniężnego i badacza myśli Luksemburg, Riccardo Bellofiorego, staram się ujmować łącznie trzy najważniejsze dzieła Luksemburg z dziedziny ekonomii politycznej: Wstęp do ekonomii politycznej2, Akumulację kapitału oraz Antykrytykę3. Kładę przy tym nacisk raczej na kontynuację i rozwój myśli autorki, która w dwóch ostatnich pracach rozwija niepodjęte we Wstępie zagadnienia reprodukcji kapitału globalnego i imperializmu4. Po wstępnym zarysowaniu rozumienia i stosunku Luksemburg do ekonomii politycznej przedstawię najważniejsze z dzisiejszej perspektywy elementy jej teorii wyrażonej we Wstępie do ekonomii politycznej: prawo zniżkowej tendencji płacy względnej i ujęcie związków zawodowych w kontekście podtrzymywania systemu kapitalistycznego oraz ich roli w laborystycznej teorii wartości. Następnie korzystając w większym stopniu z koncepcji zawartych w Akumulacji kapitału i Antykrytyce, przybliżę teorię akumulacji i finansów, podkreślając rolę Luksemburg jako prekursorski teorii obiegu pieniężnego. Na zakończenie spróbuję zbudować model kryzysów łączący wszystkie trzy ekonomiczne prace Luksemburg oraz podsumowując, wskazać na aktualność myśli polskiej marksistki we współczesnej sytuacji polityczno-gospodarczej, także w odniesieniu do aktualnego kryzysu gospodarczego.
Czym jest ekonomia polityczna? Przedstawiając we Wstępie do ekonomii politycznej podstawowe założenia Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy Róża Luksemburg doko1 Róża Luksemburg była jedną z pierwszych kobiet, które uzyskały tytuł doktora ekonomii politycznej. Zob. T. Kowalik, Luxemburg’s and Kalecki’s theories and visions of capitalist dynamics, [w:] Rosa Luxemburg and the Critique of Political Economy, red. R. Bellofiore, London 2009, s. 111. 2 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej, Warszawa 1959. 3 Polskie wydanie obejmuje łącznie Akumulację i Antykrytykę. R.Luksemburg, Akumulacja kapitału, tłum. J. Maliniak, Z. Kluza-Wołosiewicz, J. Nowacki, Warszawa 2011. 4 Zachowała się jedynie połowa z dziesięciu napisanych przez Luksemburg rozdziałów Wstępu, jednak spis rozdziałów, które zaginęły, wskazuje, że nie zawierały one problematyki kluczowej dla Akumulacji i Antykrytyki. Zob. T. Kowalik, Róża Luksemburg: teoria akumulacji i imperializmu, Wrocław 1971, s. 20-23.
Maciej Szlinder
255
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nuje kluczowego przesunięcia, pokazując konieczne połączenie między wartością a pieniądzem5. Jej zdaniem [o]dkrycie, że w wartości wymiennej każdego towaru, a więc i pieniądza, tkwi tylko praca ludzka, a zatem, że wartość każdego towaru jest tym większa, im więcej pracy potrzeba na jego wytworzenie i na odwrót – odkrycie to jest dopiero połową prawdy. Druga połowa prawdy polega na wyjaśnieniu, jakim sposobem i dlaczego praca ludzka przyjmuje tak osobliwą formę wartości wymiennej i zgoła już zagadkową formę pieniądza6?
Postawione przez Luksemburg pytanie jest zarazem pytaniem o rolę wymiany w społeczeństwie, w szczególności w społeczeństwie kapitalistycznym. Pierwotna forma wymiany zachodząca między plemionami7, będącymi niewielkimi gospodarkami planowymi, wraz z powstawaniem własności prywatnej uzyskuje nową kluczową rolę – staje się spoiwem, „jedynym środkiem zespolenia rozproszonych indywiduów i ich pracy w zwartą gospodarkę społeczną”8. Ogólna wymiana w gospodarce bezplanowej nie może oczywiście zachodzić bez pieniądza. Tylko produkt, który został wymieniony na pieniądz posiada wartość. Oznacza to, że praca prowadząca do wytworzenia danego produktu jest początkowo wyłącznie pracą prywatną. Staje się ona społeczna czy też społecznie niezbędna, dopiero jeżeli ktoś uzna, że produkt ten wart jest zapłacenia za niego jakiejś kwoty pieniężnej. W przeciwnym razie produkt ten nie posiada żadnej wartości, a praca wydatkowana na jego wykonanie staje się „wyrzuconą na darmo pracą”9. A zatem, jak pisze Bellofiore, „pieniądz jest jedynie ekspresją pracy społecznej […] jest jedyną wspólną rzeczywistością łączącą różne prace 5 Bellofiore używa nawet w odniesieniu do koncepcji Luksemburg określenia „pieniężna teoria wartości opartej na pracy” [monetary labour theory of value]. Zob. R. Bellofiore, General Introduction: Rosa Luxemburg on Capitalist Dynamics, Distribution and Effective Demand Crises, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 6. 6 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 252. 7 „Przyjęte powszechnie wśród uczonych ekonomistów wyobrażenie o pierwotnym myśliwym i pierwotnym rybaku, którzy w zaraniu kultury ludzkiej w dziewiczych lasach Ameryki wymieniają między sobą dziczyznę i ryby, jest podwójnie nieprawdziwe. […] Historia zna początkowo tylko handel między plemionami i ludami” – tamże, s. 242-243. O relacji między społeczeństwami pierwotnymi a kolonialnym kapitalizmem, która to kwestia była przedmiotem zainteresowania Luksemburg (nierozwiniętym w tym artykule) pisze ciekawie Michael Löwy w niniejszym numerze. 8 Tamże, s. 253. 9 Tamże, s. 221.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Abstrakcja związana z uznaniem pracy konkretnej za społecznie niezróżnicowaną, będąca podstawą wartości, ma zatem charakter realny, a nie teoretyczny
256
prywatne, fragmenty pracy ludzkiej pozbawionej użyteczności”10. Marksowska teoria wartości w ujęciu Róży Luksemburg nie jest teorią wyjaśniającą obiektywne zakotwiczenie cen w pewnym fizjologicznym wysiłku człowieka w produkcji, ale teorią odnoszącą się do pewnej specyficznej formy, w której jednostkowa praca staje się społeczna, właściwej wyłącznie gospodarce pieniężnej11. Nietrudno zauważyć także, że abstrakcja12 związana z uznaniem pracy konkretnej za społecznie niezróżnicowaną, będąca podstawą wartości, ma zatem charakter realny, a nie teoretyczny. Jak pisze Luksemburg w pracy Reforma socjalna czy rewolucja?, abstrakcja ta „nie jest wymysłem, lecz odkryciem [...]; istnieje ona nie w głowie Marksa, lecz w gospodarce towarowej”13. Społeczeństwo prywatnych wytwórców spajane wymianą posiada jeszcze jedną kluczową cechę. Procesy gospodarcze przestają być w nim zrozumiałe, przewidywalne dla uczestniczących w nich ludzi, wydają się być czymś zewnętrznym, niezależnym od człowieka, niczym zjawiska przyrodnicze. Dopiero tak wyizolowana i wyobcowana sfera gospodarki potrzebuje nauki zgłębiającej rządzące nią prawa – ekonomii politycznej. Jak pisze Luksemburg: Nauka Marksa jest dzieckiem ekonomii burżuazyjnej, ale dzieckiem, którego narodziny kosztowały życie matki. W teorii Marksa ekonomia polityczna jako nauka znalazła swe uwieńczenie i swój kres. Potem – jeżeli nie liczyć rozwijania nauki Marksa w szczegółach – powinno nastąpić tylko przekształcenie tej nauki w działanie, a więc walka międzynarodowego proletariatu o urzeczywistnienie socjalistycznego ustroju gospodarczego. Koniec ekonomii politycznej jako nauki jest wydarzeniem historycznym, jest jej przekształceniem w praktykę planowo zorganizowanej gospodarki światowej14.
10 R. Bellofiore, General Introduction..., s. 7. 11 Bellofiore dostrzega tu w koncepcji Róży Luksemburg antycypację stanowiska Isaaka Rubina wyrażonego w jego Esejach o Marksowskiej teorii wartości z 1928 roku. Zob. R. Bellofiore, ‘Like a candle burning at both ends’: Rosa Luxemburg and the Critique of Political Economy, [w:] Neoliberalism in Crisis, Accumulation and Rosa Luxemburg’s Legacy: Research in Political Economy 21, red. P. Zarembka, S. Soederberg, Amsterdam 2004, s. 283. 12 Róża Luksemburg we Wstępie nie używa Marksowskich terminów „praca abstrakcyjna” i „praca konkretna”, ale uspołecznienie pracy prywatnej może się odbyć oczywiście wyłącznie dzięki abstrakcji. 13 R. Luksemburg, Reforma socjalna czy rewolucja, [w:] R. Luksemburg, Kryzys socjaldemokracji, Warszawa 2005, s. 80. 14 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 86.
Maciej Szlinder
anzpraktyka cyteroet 6/2012
257
Powyższe sformułowania w ustach ekonomistki, jaką była Róża Luksemburg, mogą dziwić, szczególnie gdy sięgniemy do klasyfikacji Harry’ego Cleavera umieszczającego odczytanie dokonane przez Luksemburg w grupie ekonomicznych i ideologicznych interpretacji Kapitału. Takie interpretacje muszą być prowadzone z perspektywy kapitału i „są zasadniczo biernymi interpretacjami sytuacji społecznej”15. Takie zaklasyfikowanie Luksemburg wydaje mi się nie do końca trafne. Jej teoria zdaje się balansować pomiędzy perspektywą kapitału a perspektywą klasy robotniczej. Jest więc zatem przynajmniej częściowo polityczna w rozumieniu Cleavera, tzn. ukazuje związki kategorii i pojęć ekonomii z walką klas i wskazuje na „konsekwencje dla politycznej strategii klasy robotniczej”16. Ujęcie przez nią najważniejszego dzieła Marksa jako ostatniego dzieła ekonomii politycznej, przynoszącego jej zniszczenie, nie jest co prawda tożsame z ujęciem amerykańskiego autora, kładącego nacisk na negatywną interpretację pierwszego słowa podtytułu Kapitału (Krytyka ekonomii politycznej), jednak z pewnością wskazanie na konieczność zniszczenia ekonomii politycznej jako nauki i przejścia do praktyki rewolucyjnej pokazują bardzo polityczny wymiar nawet z pozoru czysto „ekonomicznych” prac polskiej marksistki (do tego aspektu nawiążę jeszcze w dalszych częściach artykułu). Interesujące jest także to, że zarówno Luksemburg, jak i Cleaver definiują walkę z kapitalizmem jako walkę z formą towarową. Dla tego drugiego jest ona „podstawową formą kapitału”17, zdolność do narzucania której decyduje o utrzymaniu się samego systemu18, dla Luksemburg zaś formą, która wytworzyła podział między jednostką a społeczeństwem.
Prawo zniżkowej tendencji płacy względnej „Uogólnienie formy towarowej wiąże się ze sprowadzeniem siły roboczej do roli towaru”19. Nie jest to jednak towar taki, jak każdy inny – Marks nazywa siłę roboczą „szczególnym towarem”20. Ta szczególność polega głównie na fakcie, że wartość użytkowa tego towaru, czyli żywa praca, jest nieodłączna od sprzedawcy, a jej krystalizacja w zobiektywizowaną 15 H. Cleaver, Polityczne czytanie Kapitału, tłum. I. Czyż, Poznań 2011, s. 50. 16 Tamże, s. 104 (kursywa autora). 17 Tamże, s. 111. 18 Tamże, s. 113. 19 R. Bellofiore, ‘Like a candle..., s. 285. 20 Zob. np. K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, Warszawa 1951, s. 177, 181, 630.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
258
pracę abstrakcyjną jest substancją wartości. Ceną tego szczególnego towaru jest płaca wypłacana robotnikowi. Luksemburg podjęła problematykę płac tylko raz, poświęcając jej rozdział Wstępu do ekonomii politycznej. Odróżnia ona w nim płacę absolutną, czyli „wysokość płacy samą w sobie”21, od płacy względnej, rozumianej jako „udział płacy robotnika w całym produkcie jego pracy”22. W ramach tej pierwszej wyróżniona jest płaca realna – określony ilościowo zbiór środków utrzymania, oraz płaca nominalna – wielkość pieniężna. Wartość siły roboczej związana z płacą realną jest efektem walki klas i konwencji społecznych, i jest ona w danym okresie i w danym społeczeństwie określona (przed rozpoczęciem każdego cyklu produkcyjnego). Płaca nominalna, będąca pieniężnym wyrazem wartości siły roboczej, jest wynikiem negocjacji między kapitalistami a związkami zawodowymi23. Pojęcie płacy względnej zostało wprowadzone przez Marksa w wykładzie pt. Płaca robocza i kapitał24, wygłoszonym w 1847 roku, a opublikowanym dwa lata później w „Neue Rheinische Zeitung”. Płaca względna obrazuje relację między standardem życia robotników w danym społeczeństwie a wytworzonym przez to społeczeństwo bogactwem społecz21 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 291. 22 Tamże. 23 Warto zestawić to ujęcie wpływu walki klas i przetargów robotników z kapitalistami na płace realne i nominalne z podejściem klasycznej ekonomii politycznej, a także krytyką tegoż dokonaną przez Keynesa. „Według tradycyjnej teorii – przetargi o płace między przedsiębiorcami i robotnikami wyznaczają płacę realną”. Keynes odrzuca ten pogląd, zwracając uwagę na fakt, że robotnicy (najczęściej reprezentowani przez związki zawodowe) podejmują działania protestacyjne i strajkowe, gdy zagrożone są ich płace nominalne, natomiast zwykle nie podejmują ich, gdy wzrastają ceny ich środków konsumpcji (a więc spada płaca realna), z wyjątkiem sytuacji, gdy ów spadek jest drastyczny. Brytyjski ekonomista twierdząc jednak, że „o ogólnym poziomie płac realnych wcale nie decyduje walka tocząca się między jednostkami lub grupami społecznymi”, idzie o krok za daleko, gdyż to, czy ów spadek cen jest wystarczająco „drastyczny”, jest funkcją obowiązującego w danym społeczeństwie stanu walki klasowej, na który to czynnik wskazuje Luksemburg. J. M. Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, tłum. M. Kalecki, S. Rączkowski, Warszawa 2011, s. 9-15. 24 Marks definiuje płacę względną w poniższy sposób: „Płaca robocza jest określona przede wszystkim jeszcze przez swój stosunek do korzyści, do zysku kapitalisty; jest to stosunkowa, względna płaca robocza”, a także: „względna płaca robocza natomiast wyraża udział bezpośredniej pracy w nowowytworzonej przez nią wartości, w stosunku do tej części nowowytworzonej wartości, która przypada na pracę nagromadzoną, na kapitał”. K. Marks, Płaca robocza i kapitał, [w:] K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 6, Warszawa 1965, s. 477.
Maciej Szlinder
259
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nym. Jest ona bezpośrednio powiązana ze stopą wartości dodatkowej (stopą wyzysku) – są one względem siebie odwrotnie proporcjonalne. Sformułowane przez Luksemburg prawo zniżkowej tendencji płacy względnej jest nie tylko w pełni zgodne z teorią Marksa, ale de facto jest ono awersem procesu pozyskiwania wartości dodatkowej względnej związanej ze wzrostem wydajności pracy. Jak pisze Luksemburg: Każdy postęp wydajności pracy przejawia się w spadku tej ilości pracy, której potrzeba, aby robotnik mógł się utrzymać. Innymi słowy: produkcja kapitalistyczna nie może uczynić ani kroku naprzód bez zmniejszenia udziału robotnika w produkcie społecznym25.
A zatem to postęp techniczny, będący warunkiem istnienia kapitalizmu, „jest tym czynnikiem, który stale i bezlitośnie zmniejsza udział robotnika”26. Warto zauważyć, że płaca względna może się obniżać także na skutek procesu pozyskiwania wartości dodatkowej bezwzględnej, choćby w wyniku przedłużania dnia roboczego, czego Luksemburg zdaje się nie uwzględniać. Polska marksistka podkreśla27, że spadek płacy względnej nie wyklucza jednoczesnego wzrostu płacy realnej, a więc polepszającego się poziomu życia robotników. Na taką możliwość wskazywał już sam Marks28, co pokazuje błędność zarzutów przypisujących mu pogląd o wzrastającym absolutnym zubożeniu klasy robotniczej29. Możliwość jednoczesnego wzrostu wyzysku oraz dobrobytu robotników otwiera drogę do reformistycznych pozycji politycznych postulujących konsensus między klasa robotniczą i kapitalistami. Jednak względna konwergencja interesów obu klas jest możliwa wyłącznie na poziomie wartości użytkowej, na poziomie wartości wymiennej natomiast występuje nieredukowalny antagonizm. Skuteczne powstrzymanie zniżkowej tendencji płac względnych wiąże się bowiem, jak twierdzi Luksemburg, z destrukcją kapitalizmu. Jak pisze: 25 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 293. 26 Tamże, s. 295. 27 Tamże, s. 292. 28 Marks we wspomnianej już pracy Płaca robocza i kapitał pisze wyraźnie: „Realna płaca robocza może pozostać ta sama, może nawet wzrastać, a tym niemniej względna płaca robocza może spadać.” – K. Marks, Płaca robocza... 29 Takie zarzuty formułowali m.in. V. Pareto, L. von Mises, J. Schumpeter, K. Popper. Pogląd ten przypisywali Marksowi także, nazywający siebie marksistami, John Strachey czy Fritz Sternberg. Zob. E. Mandel, Introduction, [w:] K. Marx, Capital: a Critique of Political Economy, Vol. 1, London 1982, s. 70-72.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
260
Walka przeciwko obniżaniu się płac względnych oznacza przeto również walkę przeciwko towarowemu charakterowi siły roboczej, to jest przeciwko produkcji kapitalistycznej w ogóle. Walka przeciwko spadkowi płac względnych nie może więc być walką prowadzoną na gruncie gospodarki towarowej, ale rewolucyjnym szturmem przeciwko istnieniu tej gospodarki, o jej obalenie; znajduje w niej wyraz ruch społeczny proletariatu30.
Dostrzeżenie przez polską marksistkę fundamentalnej roli walki klas w określaniu wielkości płacy realnej/wartości siły roboczej, a także zdefiniowanie walki ze spadającą płacą względną jako kluczowej z perspektywy strategii klasy robotniczej zmusza do uznania jej podejścia za w znacznej mierze polityczne w sensie Cleaverowskim
Z jednej strony zatem Luksemburg wskazując na postęp techniczny jako czynnik kluczowy decydujący o spadkowej tendencji płacy względnej, przyjmuje perspektywę kapitału, a jej ekonomia zdaje się być tu mniej polityczna. Z drugiej jednak dostrzeżenie przez polską marksistkę fundamentalnej roli walki klas w określaniu wielkości płacy realnej/wartości siły roboczej, a także zdefiniowanie walki ze spadającą płacą względną jako kluczowej z perspektywy strategii klasy robotniczej zmusza do uznania jej podejścia za w znacznej mierze polityczne w sensie Cleaverowskim. Co więcej, takie zarysowanie kluczowego pola walki klasowej okazuje się trafne i niezmiernie przydatne, gdy spojrzymy na przeobrażenia kapitalizmu związane z jego neoliberalną fazą. Luksemburg co prawda myliła się twierdząc, że w społeczeństwie kapitalistycznym płaca względna zawsze spada, a stopa wyzysku rośnie, ale z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia we wszystkich państwach rozwiniętych od lat osiemdziesiątych – Michel Husson nazywa to zjawisko „zniżkową tendencją udziału płac w dochodzie narodowym”31. Wcześniej, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych mieliśmy w państwach Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych rosnący udział płac charakterystyczny dla powojennego „złotego boomu”, podczas którego zwiększał się nie tylko dobrobyt robotników, ale także zmniejszała stopa ich wyzysku32. Podejście Róży Luksemburg podkreślające rolę płacy względnej/stopy wyzysku (kosztem np. koncentracji 30 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 296. 31 Warto zauważyć, że w przypadku Stanów Zjednoczonych krzywa udziału płac w dochodzie narodowym nie wykazuje wyraźnego spadku we wspomnianym okresie, ale wystarczy odliczyć 1 procent najwyższych płac, a wówczas ten spadek staje się widoczny. Jak twierdzi Husson, ten 1 procent to „wąziutka warstwa pracowników, których płace są bardzo wysokie – tak wysokie, że choć formalnie zalicza się je do płac pracowników najemnych, faktycznie należy traktować je jako udział w zyskach.” – M. Husson, Kapitalizm bez znieczulenia, tłum. Z. M. Kowalewski, Warszawa 2011, s. 20. Skądinąd w świetle tych danych zrozumiałe i empirycznie uzasadnione staje się hasło podnoszone przez ruch Occupy Wall Street: „We are the 99%”. 32 Zob. tamże, s. 19-20.
Maciej Szlinder
anzpraktyka cyteroet 6/2012
261
na ewolucji stopy zysku) jest zatem znacznie bardziej aktualne dzisiaj niż jeszcze czterdzieści lat temu, wskazując także kluczowe miejsce walki antykapitalistycznej.
Wartość siły roboczej i związki zawodowe W kontekście rozważań nad problematyką płac, warto zwrócić uwagę na usytuowanie związków zawodowych we Wstępie do ekonomii politycznej. Ich rolą jest dbałość o wzrost płac realnych robotników, a nie hamowanie spadku płac względnych. Ze swej natury mają one zatem charakter reformistyczny i funkcjonalny względem działania gospodarki kapitalistycznej33. Jak wskazuje Michael R. Krätke34, związki zawodowe pełnią jednak w ujęciu Luksemburg znacznie ważniejszą rolę w odniesieniu do teorii wartości, a konkretnie wartości siły roboczej. Jej zdaniem Dopiero dzięki istnieniu związku zawodowego siła robocza jako towar znajduje się w położeniu, w którym może być sprzedawana według jej wartości. Kapitalistyczne prawo wymiany towarowej w zastosowaniu do siły roboczej nie przestaje obowiązywać wskutek istnienia związków zawodowych, jak to błędnie sądził Lassalle, ale na odwrót, dopiero dzięki nim może być realizowane35.
To stwierdzenie jest próbą rozwiązania fundamentalnego problemu zawartego w samym rdzeniu Marksowskiej teorii wartości. Wartość każdego towaru jest mierzona niezbędnym czasem pracy potrzebnym do jej wytworzenia. Jednak z wartością siły roboczej jest inaczej – zależy ona od czasu niezbędnego do wytworzenia sumy środków utrzymania zgodnych z pewnym historycznie i geograficznie określonym standardem życia, a więc składników używanych w (re)produkcji tego „szczególnego towaru”. Marks, jak pisze Krätke, „traktuje proces konsumpcji jako automatyczny, niewymagający żadnego wkładu ludzkiej pracy”36. Co więcej, to raczej wielkość płac nominalnych określa wartość siły roboczej, 33 „Jest świętą prawdą, że nawet najbardziej zażarta walka o podwyżkę płac absolutnych robotników wydaje się burżuazji niewinną drobnostką w porównaniu z zamachem na rzecz najświętszą – na prawo kapitalizmu do stałego mechanicznego obniżania płac względnych.” – tamże. 34 M. R. Krätke, A Very Political Political Economist: Rosa Luxemburg’s Theory of Wages, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 167-168. 35 R. Luksemburg, Wstęp…, s. 298. 36 M. R. Krätke, A Very Political..., s. 164.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
262
a nie odwrotnie. Zdaniem Władysława Bortkiewicza, polskiego matematyka i ekonomisty, „wartość” siły roboczej nie może zostać określona w ten sam sposób, co w przypadku innych towarów. Ze względu na brak prywatnej produkcji siły roboczej na rynek oraz konkurencji między jej wytwórcami niemożliwe staje się ustanowienie przeciętnie niezbędnego czasu pracy potrzebnego do jej wytworzenia37. Wartość siły roboczej jest tylko częściowo wytworem pracy abstrakcyjnej związanej z najemną pracą żywą wytwarzającą artykuły konsumpcyjne będące środkami utrzymania38. Jest ona również wytwarzana w ramach pozarynkowych systemów edukacyjnych39 czy rodzinnych40. Jeżeli odrzucimy zaś fakt, że siła robocza jest towarem, upada nie tylko rozróżnienie na cenę i wartość siły roboczej, ale także, co znacznie ważniejsze, niemożliwe jest określenie wielkości wartości dodatkowej, a co za tym idzie, także wyzysku41. Luksemburg twierdząc, że prawo wartości w odniesieniu do siły roboczej posiada ważność jedynie w sytuacji zorganizowanego rynku pracy, będącego areną sporu między związkami zawodowymi a kapitalistami, proponuje rozwiązanie tego problemu, które nie tylko utrzymuje 37 Zob. tamże, s. 166. 38 Za zwrócenie uwagi na ten fakt dziękuję dr. Krzysztofowi Nowakowi. 39 Część systemów edukacyjnych ma oczywiście charakter w pełni rynkowy – prywatne szkolnictwo wyższe, różnego typu płatne kursy, szkolenia itp., gdzie mamy do czynienia zarówno z prywatną produkcją siły roboczej na rynek, jak i z konkurencją. 40 W tym miejscu chodzi mi oczywiście o rodzinę jako miejsce wytwarzania siły roboczej dzieci w procesie wychowania. Ciekawe i niezwykle istotne analizy nad rolą rodziny w reprodukcji siły roboczej i pracą reprodukcyjną rozumianą jako odtworzenie siły roboczej robotników będących jej członkami przeprowadziły członkinie ruchu Wages for Housework. W rodzinie mamy oczywiście do czynienia z nieopłaconą pracą reprodukcyjną świadczoną głównie przez kobiety. Praca ta zwiększa możliwości wydobywania przez kapitalistę wartości dodatkowej właśnie dlatego, że obniża wartość siły roboczej poprzez zmniejszenie wartości artykułów konsumpcyjnych niezbędnych do jej reprodukcji. Rodzina kupuje np. mniej przetworzone produkty spożywcze, które są przygotowywane do spożycia właśnie dzięki domowej pracy nieopłaconej. Zob. M. Dalla Costa, S. James, The Power of Women & the Subversion of the Community, Bristol 1972. Warto również sięgnąć po numer tematyczny czasopisma „Recykling Idei” poświęcony w większości problematyce pracy reprodukcyjnej – „Recykling Idei” 2012, nr 13. 41 To twierdzenie głoszone przez Krätkego (ale też np. Duménila) jest przedmiotem sporów i kontrowersji. Wielu badaczy uznaje względną niezależność uznania siły roboczej za towar, a nawet całej laborystycznej teorii wartości oraz teorii wyzysku (twierdzi tak np. Joan Robinson). Zob. D. Foley, G. Duménil, Marxian Transformation Problem, [w:] The New Palgrave Dictionary of Economics, red. S. N. Durlauf, L. E. Blume, Basingstoke 2008; J. Robinson, Szkice o ekonomii marksowskiej, Warszawa 1960.
Maciej Szlinder
anzpraktyka cyteroet 6/2012
263
status siły roboczej jako towaru (choć „szczególnego”), ale stanowi bardzo polityczne rozwiązanie problemu stanowiącego rdzeń teorii ekonomii politycznej (poprzez wskazanie na konieczny związek pojęć teorii ekonomicznej z sytuacją społeczną i walką polityczną)42.
Akumulacja i efektywny popyt Występujący we Wstępie do ekonomii politycznej nacisk na pieniężny aspekt teorii wartości opartej na pracy znajduje w kolejnych dziełach Luksemburg, Akumulacji kapitału i Antykrytyce, kontynuację w postaci ściśle pieniężnego ujęcia kapitalizmu. Jej zdaniem „celem i powołaniem życiowym panującego kapitału jest osiąganie zysku w postaci pieniężnej, gromadzenie kapitału pieniężnego”43. Swoim sposobem podjęcia problematyki akumulacji i jej granic Róża Luksemburg zasłużyła na miano „pionierki krytycznej teorii finansów”44 oraz „prekursorki teorii obiegu pieniężnego”45. Poza pieniężnym ujęciem procesu akumulacji, oryginalność Luksemburg, zdaniem Bellofiorego46, leży także w silnym nacisku na realność kategorii kapitału globalnego47, a także podkreśleniu fundamentalnego znaczenia podziału klasowego także przy „pieniężnym” opisie cykli kapitalistycznych. Jej zdaniem,
42 Rozwiązanie problemu wartości siły roboczej przez Luksemburg jest oczywiście formalnie ciekawe i oryginalne, ale równie kontrowersyjne. Podchodząc do niego sceptycznie, pozostawiam jednak ten szerszy problem przyszłym rozważaniom. 43 R. Luksemburg, Antykrytyka: akumulacja kapitału, czyli co epigoni zrobili z teorii Marksa, tłum. J. Nowacki, [w:] R. Luksemburg, Akumulacja kapitału..., s. 585. 44 J. Toporowski, Rosa Luxemburg and Finance, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 81. 45 Pełniejsze ujęcie tego odczytania teorii Luksemburg dostępne jest w zawartym w tym numerze artykule: R. Bellofiore, M. Passarella, Finanse i problem realizacji u Róży Luksemburg: interpretacja „cyrkulatywistyczna”, tłum. K. Nowak, M. Szlinder, „Praktyka Teoretyczna” 2012, nr 6. 46 R. Bellofiore, The Monetary Circuit of Capital in the Anti-Critique, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 54. 47 Właśnie ta absolutna preferencja badawcza Luksemburg dla analizy ruchu kapitału globalnego została uznana przez Tadeusza Kowalika za jej podstawowy błąd metodologiczny, który nazywa „nadmiarem abstrakcji”. Jego zdaniem Luksemburg „[l]ekceważyła znaczenie analizy całego splotu sprzeczności wynikającego z różnokierunkowych ruchów kapitału indywidualnego, sprzeczności między częścią a całością. Absolutyzowała metodę analizy globalnej, co […] utrudniało rozwiązanie zagadnienia akumulacji kapitału.” – T. Kowalik, Róża Luksemburg…, s. 65.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
Poza pieniężnym ujęciem procesu akumulacji, oryginalność Luksemburg, zdaniem Bellofiorego, leży także w silnym nacisku na realność kategorii kapitału globalnego, a także podkreśleniu fundamentalnego znaczenia podziału klasowego także przy „pieniężnym” opisie cykli kapitalistycznych
anzpraktyka cyteroet 6/2012
264
Teoria ekonomiczna Marksa trzyma się i pada wraz z nauką o globalnym kapitale społecznym jako realnej, rzeczywistej wielkości, która znajduje namacalny wyraz właśnie w globalnym zysku kapitalistycznym i jego podziale; z jej niewidocznego ruchu wypływają wszystkie widoczne ruchy kapitałów indywidualnych48.
Aby mogła zachodzić kapitalistyczna reprodukcja rozszerzona, konieczne jest, aby pozyskana w procesie produkcji wartość dodatkowa była realizowana na rynku (czyli wymieniana na pieniądz), a następnie (przynajmniej w części) inwestowana z nadzieją na powtarzanie tego procesu. Wymagane są tu zatem nie tylko rynki zbytu na aktualnie wytworzone produkty dodatkowe, ale także rosnąca wielkość efektywnego popytu umożliwiająca realizację dalszych efektów jutrzejszych inwestycji. Skąd ma się jednak wziąć ów rosnący popyt pieniężny na produkt całej klasy kapitalistycznej, jeżeli społeczeństwo kapitalistyczne składa się wyłącznie z tejże klasy oraz z klasy robotniczej49, której środki pieniężne pochodzą wyłącznie, w formie płacy, od kapitalistów? Zdaniem Luksemburg musi on pochodzić ze strony gospodarek niekapitalistycznych. Problem Luksemburg przeformułował i udzielił na niego odmiennej odpowiedzi polski ekonomista Michał Kalecki. Jak pisze Kowalik, zdaniem Kaleckiego Problem niedostatecznego popytu polega głównie nie na tym, że nie można realizować nadwyżki wyprodukowanych już towarów, ale na tym, że słabe widoki na rentowny zbyt powodują, że kapitaliści nie są skłonni do przekształcenia w inwestycje wszystkich oszczędności. Niedostateczny popyt oznacza tu przede wszystkim trudność zrealizowania produktów, które z łatwością przy istniejącym aparacie wytwórczym mogłyby być wytworzone50.
Kalecki wskazuje również na rolę państwa w rozwiązaniu tej trudności. Po pierwsze może ono zachęcać kapitalistów do inwestowania, stosując odpowiednią politykę kredytową. Po drugie, państwo poprzez zamówienia rządowe może również samo zwiększać ruch inwestycyjny (roboty publiczne; inwestycje zbrojeniowe). Zdaniem Kaleckiego efektem takich działań jest zwiększenie popytu globalnego, wzrost zatrudnienia, pro-
48 R. Luksemburg, Antykrytyka..., s. 606. 49 Luksemburg nie bierze oczywiście pod uwagę żadnych oszczędności klasy robotniczej – cały fundusz płac wydawany jest na wyprodukowane przez firmy kapitalistyczne środki utrzymania. 50 T. Kowalik, Róża Luksemburg..., s. 81.
Maciej Szlinder
265
anzpraktyka cyteroet 6/2012
dukcji oraz zysków kapitalistów. Alternatywą dla eksportu netto51 do państw niekapitalistycznych może być zatem tzw. eksport wewnętrzny – inwestycje rządowe finansowane z deficytu budżetowego52.
Obieg pieniężny Bellofiore próbuje przedstawić problem Luksemburg w odmiennym kontekście – preferowanym przez stare i nowe teorie obiegu pieniężnego53. Teorie te odrzucają uznanie pieniądza za towar oraz „budują swoje modele na ścisłym oddzieleniu firm (które produkują towary, ale nie pieniądze) od banków (które wytwarzają pieniądze ex nihilo, ale nie produkują towarów)”54. Włoski ekonomista zakładając, że wytwórcy towarów w uogólnionej wymianie towarowej z początku Marksowskiego Kapitału nie są przedstawicielami prostego społeczeństwa towarowego, ale kapitalistycznymi przedsiębiorstwami, uznaje, że produkcja wymaga wcześniejszego finansowania ze strony firm, które z kolei zmuszone są do zwrócenia się po fundusze do kapitalistów „pieniężnych”55, czyli banków. Problem Luksemburg nabiera wówczas nowego znaczenia i przemienia się w problem możliwości spłacenia odsetek od bankowych pożyczek zaciągniętych na rozpoczęcie produkcji wobec możności uzyskania na rynku towarowym jedynie kwot równych podstawie kredytu 56. Współczesne debaty w ramach teorii obiegu pieniężnego przyniosły szereg prób rozwiązania tego problemu. Pierwszym z nich jest uznanie układu „makro” za fikcyjny i kryjący zazębiające się liczne obiegi pieniężne, w których finanse dla produkcji jednych obiegów realizują produkt dodatkowy innych57. Drugie podejście to zaprzeczenie istnienia problemu przez wskazanie na 51 Kalecki zarzuca Luksemburg brak precyzji i sprawianie wrażenia, że to eksport jako taki przyczynia się do powiększenia efektywnego popytu i przypływu nowego pieniądza do obiegu pieniężnego, zaniedbując odpływ popytu i pieniądza związanego z importem. Zob. R. Bellofiore, ‘Like a candle..., s. 289-290. 52 Warto zauważyć, że zdaniem Kaleckiego do podobnych skutków doprowadziłyby zwiększone podatki nałożone na zyski kapitalistów, bez konieczności zwiększania deficytu. Zob. T. Kowalik, Róża Luksemburg..., s. 81. 53 Do tych pierwszych autor zalicza m.in. autorów takich jak: Wicksell, Schumpeter, Keynes, a do drugich choćby Schmitta, Pargueza i Grazianiego. 54 R. Bellofiore, The Monetary Circuit..., s. 61. 55 Tamże. 56 Więcej na ten temat: R. Bellofiore, M. Passarella, Finanse i problem... 57 M. De Vroey, Il circuito della moneta: due Interpretazioni, [w:] Moneta e Produzione, red. M. Messori, Turyn 1988.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
266
możliwość spłacania odsetek bankom „w naturze”, a więc bez konieczności uprzedniej realizacji produktu dodatkowego58. Pojawia się tu koncepcja regulowania wymian wewnątrz sektora firm za pomocą weksli. Trzecią propozycją jest uznanie, że zyski osiągane przez jedne firmy są równoważone przez straty innych59. Wszystkie te propozycje zostałyby z pewnością odrzucone przez Luksemburg, gdyż ignorują realność kategorii kapitału globalnego, odbiegają od rzeczywistości gospodarki pieniężnej i/lub nie odpowiadają na poszukiwania nowych wpływów pieniężnych. Jedynymi sensownymi rozwiązaniami są: zewnętrzne rynki zbytu na obszarach niekapitalistycznych (odpowiedź Luksemburg), „eksport wewnętrzny” Kaleckiego oraz „system bankowy finansujący nie tylko produkcję (zarówno środków produkcji jak i konsumpcji) ale także popyt inwestycyjny (netto) firm”60. Ta ostatnia odpowiedź umożliwia osiągnięcie równowagi przy dynamicznym wzroście, ale równowagi bardzo niestabilnej. Sytuacja taka rodzi problemy podejmowane m.in. przez Minsky’ego, autora „hipotezy niestabilności finansowej”, wyjaśniającej proces powstawania kryzysów finansowych w gospodarce opartej na akumulacji długu.
Krytyczna teoria finansów Właśnie z koncepcjami (post)keynesisty Hymana P. Minsky’ego zestawił Jan Toporowski61 teorię finansów Róży Luksemburg zawartą głównie w rozdziale 30. Akumulacji kapitału pt. Pożyczka międzynarodowa62. Główne różnice między tymi dwoma podejściami leżą w odmiennym historycznym punkcie odniesienia. Minsky tworząc swoją teorię odwoływał się głównie do państw rozwiniętego kapitalizmu okresu powojennego, takich jak Stany Zjednoczone, mniej zależnych od międzynarodowego systemu finansowego i mających znacznie większy wpływ na jego kształt, niż słabe rządy biednych państw, na których skupiła się Luksemburg. Dwójka ta wyraźnie różni się także w ujęciu sposobu i konsekwencji uspołeczniania ryzyka finansowego. Amerykański ekonomista był 58 A. Graziani, The Monetary Theory of Production, Cambridge 2004. 59 M. Messori, A. Zazzaro, Single Period Analysis: Financial Markets, Firms’ Failures and Closure of the Monetary Circuit, [w:] The Monetary Theory of Production, red. G. Fontana, R. Realfonzo, Basingstoke 2005. 60 R. Bellofiore, The Monetary Circuit..., s. 62. 61 J. Toporowski, Rosa Luxemburg... 62 R. Luksemburg, Akumulacja..., s. 515-546.
Maciej Szlinder
anzpraktyka cyteroet 6/2012
267
zwolennikiem tego typu działań, wskazując na korzyści, takie jak umożliwienie rozwoju krajowego biznesu bazującego na rynku podtrzymywanym przez instytucje państwa opiekuńczego i stabilność finansową. Luksemburg z kolei dostrzegała zagrożenie nierówno rozłożonych, ponoszonych przez miejscowe i zagraniczne przedsiębiorstwa, kosztów związanych z państwowymi gwarancjami zagranicznego długu handlowego. Pierwsze z nich w przeciwieństwie do drugich mają bowiem znikome możliwości ucieczki przed nakładanymi przez państwo podatkami. Prowadzi to do sytuacji, w której rodzimy, bardziej tradycyjny sektor gospodarki, który najmniej korzysta z inwestycji zagranicznych, ponosi największe koszty zagranicznego zadłużenia, traci zatem na znaczeniu, a samo państwo zostaje zmarginalizowane. Jak pisze Toporowski, „w ten sposób kraje rozwijające się zbliżają się do neoliberalnego ideału małego państwa, którego oczywista stronniczość na rzecz biznesu maskuje opresyjną koncentrację podatków i obciążeń związanych z długami na gospodarstwach domowych i tradycyjnym sektorze działalności gospodarczej”63. Takie państwa stają się całkowicie zależne od finansowej pomocy z zagranicy, bezpośrednich inwestycji zagranicznych, a także bezbronne wobec naturalnych katastrof i wybuchów wewnętrznych niepokojów społecznych. Ponadto wizja Luksemburg, w której państwa są słabe, a silny system finansowy nie zapobiega, ale wręcz wzmacnia tendencję do częstych kryzysów finansowych i gospodarczych, znacznie lepiej opisuje i wyjaśnia rzeczywistość, z jaką mamy do czynienia od lat siedemdziesiątych w neoliberalnej fazie kapitalizmu, niż zanurzone w perspektywie powojennego państwa dobrobytu analizy Minsky’ego.
Schematy reprodukcji i teoria kryzysów Pochylmy się w tym momencie nad próbą skorygowania Marksowskich schematów reprodukcji64 rozszerzonej w Akumulacji kapitału65. Róża Luksemburg skrytykowała Marksa za zlekceważenie w jego schematach wzrastającej produktywności pracy, założenie, że produkcja tworzy swój 63 J. Toporowski, Rosa Luxemburg..., s. 90. 64 Warto zaznaczyć, że dla Luksemburg same schematy nie były konieczne, by wykazać problem akumulacji. Jak sama pisze w Antykrytyce: „Problem akumulacji sam w sobie jest jednak problemem natury czysto ekonomicznej, społecznej; nie ma on nic wspólnego z formułami matematycznymi i może równie dobrze i bez nich być przedstawiony i zrozumiany.” – R. Luksemburg, Antykrytyka..., s. 576. 65 R. Luksemburg, Akumulacja..., s. 409-429.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
Wizja Luksemburg, w której państwa są słabe, a silny system finansowy nie zapobiega, ale wręcz wzmacnia tendencję do częstych kryzysów finansowych i gospodarczych, znacznie lepiej opisuje i wyjaśnia rzeczywistość, z jaką mamy do czynienia od lat siedemdziesiątych w neoliberalnej fazie kapitalizmu, niż zanurzone w perspektywie powojennego państwa dobrobytu analizy Minsky’ego
anzpraktyka cyteroet 6/2012
268
własny popyt (mimo wcześniejszego odrzucenia prawa Saya), a także za ograniczenie się wyłącznie do czystego kapitalizmu składającego się z dwóch klas66. Pomimo tych zarzutów, jedyną korektą, jaką Luksemburg poczyniła, budując swoją propozycję, było uzupełnienie schematów o elementy teorii Marksa z trzeciego tomu Kapitału: wzrastający organiczny skład kapitału oraz rosnącą stopę wartości dodatkowej. Efektem takiego ruchu stała się konieczna nadprodukcja w dziale produkującym środki konsumpcji względem istniejącego na nie popytu. Jak wskazuje Bellofiore67, pojawia się w tym miejscu szereg problemów. Pierwszym jest niespójność między argumentacją wcześniejszą sugerującą konieczny brak efektywnego popytu w ogóle, a nie wyłącznie w sferze konsumpcji. Po drugie, utrzymane zostało wątpliwe założenie Marksa o możliwości kapitalizacji wartości dodatkowej wyłącznie w ramach danego działu, co prowadzi do ignorowania rzeczywistych transferów kapitałowych między działami oraz tendencji do ujednolicania stopy zysku. Po trzecie, to, co wynika ze schematów, to jedynie kryzys dysproporcjonalności z nadmierną podażą środków konsumpcji i nadmiernym popytem na środki produkcji, a nie kryzys efektywnego popytu w ogóle. Co ciekawe, sposób na (tymczasowe) uniknięcie kryzysu, jaki wskazuje Luksemburg, pasuje idealnie do tej właśnie formy kryzysu – niekapitalistyczne gospodarki dostarczają przecież w jej koncepcji nie tylko rynków zbytu (na dobra konsumpcyjne), ale są także eksporterem środków produkcji (surowców). Za takim wnioskiem opowiada się także Tadeusz Kowalik dodając, że „taką rolę przyznawali wymianie międzynarodowej również zwalczani przez [Luksemburg] zwolennicy tak zwanej teorii dysproporcjonalności, jak Bauer i Hilferding”68. Z próby Luksemburg wynika zatem, że nałożenie na nowe inwestycje wzrostu organicznego składu kapitału, wynikającego z postępu technologicznego w produkcji, prowadzi do kryzysu dysproporcjonalności69. 66 Zob. T. Kowalik, Luxemburg’s and Kalecki’s..., s. 104; tegoż, Róża Luksemburg..., s. 69-70. 67 R. Bellofiore, General Introduction..., s. 3-4. 68 T. Kowalik, Róża Luksemburg..., s. 77. 69 Co ciekawe, teza, że zmiany technologiczne w produkcji prowadzą do zaburzenia proporcji wymiany między różnymi kapitałami, pojawia się u Marksa w Zarysie krytyki ekonomii politycznej. Marks pisze: „Na danym poziomie rozwoju sił wytwórczych (a rozwój ten określa stosunek między pracą niezbędną, a pracą dodatkową) istnieje stały stosunek, w jakim produkt dzieli się na części, odpowiadające surowcom, maszynom, pracy niezbędnej i pracy dodatkowej, a wreszcie /określony/ stosunek, w jakim dzieli się praca dodatkowa na część przypadającą w udziale spożyciu i na część, która staje się znów kapitałem. Ten wewnętrzny pojęciowy podział
Maciej Szlinder
269
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Bellofiore kontynuuje argumentację, próbując doprowadzić do koordynacji kryzysów „dysproporcjonalności” i kryzysów „nadprodukcji”. Nadmierna podaż produktów względem efektywnego popytu w niektórych sektorach gospodarki (produkujących środki produkcji) prowadzi do obniżki cen, ta z kolei powoduje, że przedsiębiorstwa ponoszą straty, a niektóre bankrutują, co wymusza zwolnienia i wzrost bezrobocia. Na brak efektywnego popytu ze strony firm nakłada się zatem spadek popytu na dobra konsumpcyjne ze strony robotników. Gdy ten łańcuch dotyczy ważnego sektora gospodarki, zdaniem włoskiego ekonomisty, spadek popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego przenosi nadmierną podaż na inne sektory i wprowadza w ruch sekwencję prowadząca ostatecznie do ogólnej nadprodukcji. Wydaje mi się, że jeżeli spróbujemy rozszerzyć powyższy model o wyjaśnienia ze Wstępu do ekonomii politycznej, możemy zbudować zależność, którą obrazuje Schemat 1. Linia ciągła obrazuje interpretację teorii kryzysów Róży Luksemburg zawartą w Akumulacji kapitału, przedstawioną przez Bellofiorego. Pokazuje ona koordynację kryzysów „dysproporcjonalności” i kryzysów nadprodukcji. Linia przerywana przedstawia natomiast ograniczenie wzrostu płac realnych wynikające z prawa zniżkowej tendencji płacy względnej wzmacniające jeszcze kryzysową spiralę na skutek niemożności nadrobienia spadku konsumpcji zwalnianych robotników przez wystarczający wzrost konsumpcji płac realnych. Powyższy schemat jako połączenie pewnego rozpoznania sposobu funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej nie uwzględnia oczywiście roli walki klas, co nie znaczy, że refleksja Luksemburg związana teorią akumulacji i kryzysów ma wyłącznie niepolityczny charakter. Warto pamiętać, że nie wierzyła ona kapitału przejawia się przy wymianie w ten sposób, że wymiana wzajemna kapitałów odbywa się w określonych i ograniczonych – chociaż w toku produkcji stale zmiennych – proporcjach. […] przez ten podział dane są zarówno rozmiary wymiany, która może nastąpić, jak też proporcje, w jakich każdy z tych kapitałów musi i produkować, i wymieniać. […] Wymiana sama przez się nadaje tym momentom określonym pojęciowo względem siebie obojętny byt; istnieją one niezależnie od siebie; ich wewnętrzna niezbędność ujawnia się w kryzysie, który gwałtownie kładzie kres pozorowi ich wzajemnej obojętności. […] rewolucja w siłach wytwórczych zmienia te proporcje, zmienia nawet te proporcje, u których podstawy – z punktu widzenia kapitału, a zatem również z punktu widzenia realizacji w drodze wymiany – pozostaje zawsze stosunek pracy niezbędnej do dodatkowej, czyli […] stosunek różnych momentów pracy uprzedmiotowionej do pracy żywej. […] Jeżeli produkcja będzie się dalej odbywała niepomna na te zmiany, musi ostatecznie przy wymianie wyniknąć dla jednej czy dla drugiej strony minus, ujemna wielkość.” – K. Marks, Zarys krytyki ekonomii politycznej, tłum. Z. J. Wyrozembski, Warszawa 1986, s. 347-348.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
Warto pamiętać, że nie wierzyła ona naprawdę w to, że nastąpi krach kapitalizmu wynikający z wchłonięcia przez gospodarkę kapitalistyczną całego niezbędnego niekapitalistycznego zewnętrza. Twierdziła, że kapitalizm zostanie obalony znacznie wcześniej na skutek „powstania międzynarodowego proletariatu przeciw panowaniu kapitalistycznemu”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
270
←
Zniżkowa tendencja płacy względnej
←
Postęp technologiczny
Spadek cen
Kryzys dysproporcjonalności
←
←
Wzmocnienie
←
Wzrost organicznego składu kapitału
Nadmierny popyt
Straty i bankructwa firm
w jednych sektorach Nadmierna podaż w innych
Wzrost bezrobocia
←
←
+
Spadek popytu naśrodki produkcji
Spadek popytu na dobra konsumpcyjne
←
J eżeli w ażny sekto r g o sp o d a r k i
ogólna nadprodukcja
Schemat 1. Teoria kryzysów Róży Luksemburg
Maciej Szlinder
←
←
←
zwolnienia
anzpraktyka cyteroet 6/2012
271
naprawdę w to, że nastąpi krach kapitalizmu wynikający z wchłonięcia przez gospodarkę kapitalistyczną całego niezbędnego niekapitalistycznego zewnętrza. Twierdziła, że kapitalizm zostanie obalony znacznie wcześniej na skutek „powstania międzynarodowego proletariatu przeciw panowaniu kapitalistycznemu”70.
Podsumowanie Osiągnięcia teoretyczne Róży Luksemburg sprzed wieku, pomimo swych niedoskonałości, okazują się współcześnie zaskakująco aktualnym punktem odniesienia i źródłem inspiracji zarówno w kontekście przemian w gospodarce światowej, jak i towarzyszących im ewolucji teorii ekonomicznej. Intuicje i elementy teorii polskiej marksistki są żywe zarówno w refleksjach zwracających uwagę na rolę rosnącej stopy wyzysku, we współczesnych ujęciach finansów, jak i w teoriach obiegu pieniężnego. To właśnie dzisiaj, u schyłku neoliberalnej fazy kapitalizmu, jej podejście do spadku płacy względnej, a także ujęcie finansów ujawniają swoją użyteczność, większą niż w czasach powojennego państwa dobrobytu. Gdy przyjrzymy się podstawowym cechom realnego neoliberalizmu, których ewolucja doprowadziła do aktualnego systemowego kryzysu, zauważymy, że odpowiadają one w znaczny sposób opisom Luksemburg. Warto skorzystać w tym miejscu z modelu wyjaśniającego kryzys gospodarczy rozpoczęty w 2008 roku zaproponowanego przez Michela Hussona71. Zgodnie z nim to przesunięcie stosunków między klasami wyrażające się w spadającym udziale płac w dochodzie narodowym (a więc zniżkowej tendencji płacy względnej zgodnie z terminologią Luksemburg) przy jednoczesnym wzroście zysków firm przyczyniło się do jednoczesnego wystąpienia problemu efektywnego popytu oraz powstania wolnych kapitałów nieznajdujących wystarczających możliwości rentownych inwestycji. Odpowiedzią systemu musiało być wyraźne przesunięcie w stronę gospodarki opartej na długu, który jednocześnie tworzył popyt, a także zapobiegał odpowiadającemu obniżce/stagnacji płac spadkowi poziomu życia (z tym, że podtrzymywanego na kredyt). W tej sytuacji oczywisty okazał się związany z wolnymi kapitałami i deregulacją wzrost znaczenia kapitału finansowego, który uzyskał znacznie mocniejszą pozycję względem coraz słabszych państw narodowych (co odpowiadało opisowi Luksemburg). Efektem tego wzrostu była hiperrentowność 70 R. Luksemburg, Antykrytyka..., s. 593. 71 M. Husson, Kapitalizm..., s. 153-155.
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
anzpraktyka cyteroet 6/2012
272
pogłębiająca jeszcze problem niedostatku okazji do rentownych inwestycji oraz coraz mniejsza stabilność systemu finansowego, z powstającymi bańkami finansowymi (co znów wynika z modelu Luksemburg). Przebicie kluczowej bańki na rynku nieruchomości rozpoczęło kryzys, który był logiczną konsekwencją (nie)ładu gospodarczego panującego od lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Na zakończenie warto także zauważyć, że jedną z głównych zalet ekonomii politycznej Luksemburg jest tkwiący w niej polityczny rdzeń uwidaczniający się choćby w stosunku do refleksji ekonomicznej w ogóle, jak i w sposobach rozwiązywania problemów teoretycznych (np. problemu wartości siły roboczej) o niezwykłej doniosłości praktycznej. Należy uznać, że w odniesieniu do zaproponowanego przez Harry’ego Cleavera podziału teorii na tworzone z perspektywy kapitału oraz z perspektywy klasy robotniczej, prace Róży Luksemburg z zakresu (krytyki) ekonomii politycznej sytuują się na ich pograniczu (a nie, jak chciałby amerykański badacz, wyłącznie po stronie pierwszej z tych perspektyw). Ogromną wartość stanowią te fragmenty teoretycznej konstelacji, które Luksemburg przedstawia w kontekście politycznej strategii, walki klas i praktyki rewolucyjnej – w szczególności te odnoszące się do walki ze spadającą płacą względną czy roli związków zawodowych. Ekonomia polityczna Róży Luksemburg ma nam zatem dzisiaj wciąż wiele do zaproponowania nie tylko w warstwie opisowej, ale i praktycznej.
Maciej Szlinder
anzpraktyka cyteroet 6/2012
273
Maciej Szlinder (ur. 1986) – doktorant w Instytucie Filozofii UAM. Magister socjologii i filozofii (spec. komunikacja społeczna). Członek redakcji czasopisma „Praktyka Teoretyczna”. Prezes fundacji „ZaCzyn”. Publikował w „Praktyce Teoretycznej”, „Pretekstach”, „Homo Communicativus”, „Przeglądzie Ekonomicznym”. Dane adresowe autora: Maciej Szlinder Instytut Filozofii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza ul. Szamarzewskiego 89c 60–568 Poznań e-mail:
[email protected] Cytowanie: M. Szlinder, Róża Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_ nr6_2012_Roza_Luksemburg/14.Szlinder.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Maciej Szlinder Title: Rosa Luxemburg: a (very) political economy Summary: This article attempts to prove the political relevance of Luxemburg’s achievements in political economy. It presents the current usages of Luxemburg’s concepts in finance theory and theory of monetary circuit and shows its usefulness in explaining the present economic crisis as well as in building proper revolutionary strategies in reaction to catastrophic consequences of neoliberal capitalism. The author argues that Luxemburg’s perspective is in-between a working class perspective and capital’s perspective (in Harry Cleaver’s terms) and emphasizes the political character of her solutions to problems in economic theory. Keywords: Rosa Luxemburg, political economy, relative wage, labour unions, monetary circuit, economic crisis, neoliberalism
Róz.a Luksemburg: ekonomia (bardzo) polityczna
}
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
Finanse i problem realizacji . uinterpretacja Rózy „cyrkulatywistyczna”* Luksemburg:
Artykuł wykazuje, że Róża Luksemburg przeprowadziła swoją analizę akumulacji kapitalistycznej w duchu „cyrkulatywistycznej”, makroekonomicznej interpretacji kapitalizmu jako pieniężnej gospodarki wytwórczej. Autorzy analizują uwagi poczynione przez Luksemburg na temat schematu reprodukcji rozszerzonej wprowadzonego przez Marksa w drugim tomie Kapitału oraz streszczają krytyki jej podejścia w wydaniu Mikołaja Bucharina, Michała Kaleckiego i Joan Robinson. Argumentują także, że nie można zredukować stanowiska Luksemburg wyłącznie do statusu „podkonsumpcjonizmu”, a jej analizy składają się na jasną makroekonomiczną ilustrację pieniężnego i sekwencyjnego charakteru procesu kapitalistycznego. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, obieg pieniężny, akumulacja kapitału, reprodukcja rozszerzona, efektywny popyt, Michał Kalecki, Joan Robinson
* Źródło: R. Bellofiore, M. Passarella, Finance and the Realization Problem in Rosa
Luxemburg: a ‘Circuitist’ Reappraisal, [w:] The Political Economy of Monetary Circuits: Tradition and Change in Post-Keynesian Economics, red. J.-F. Ponsot, S. Rossi, Basingstoke 2009, s. 98-115.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
276
Wprowadzenie Celem niniejszego artykułu jest wykazanie, że Róża Luksemburg przeprowadziła swoją analizę akumulacji kapitalistycznej w duchu „cyrkulatywistycznej”1, makroekonomicznej interpretacji kapitalizmu jako pieniężnej gospodarki wytwórczej. Okazuje się, że mocne strony i ograniczenia jej podejścia znajdują się gdzie indziej, aniżeli sugerują to rozliczne krytyki [jej pracy], zwłaszcza te wystosowywane przez autorów marksistowskich. Nie można bowiem zredukować stanowiska Luksemburg wyłącznie do niejasnego teoretycznie „podkonsumpcjonizmu”. Wręcz przeciwnie, jej analizy składają się na jasną, chociaż niekompletną, makroekonomiczną ilustrację pieniężnego i sekwencyjnego charakteru procesu kapitalistycznego. W drugiej części niniejszego artykułu rozpatrzone zostaną uwagi poczynione przez Luksemburg na temat sposobu, w jaki Marks wprowadził w drugim tomie Kapitału schemat reprodukcji rozszerzonej. W trzeciej, czwartej i piątej części omówiony zostanie ortodoksyjny atak przypuszczony przez Nikołaja Bucharina, a także bardziej przyjazne interpretacje dostarczone przez Michała Kaleckiego oraz Joan Robinson. W szóstej i siódmej części podkreślone zostaną podobieństwa i różnice między powziętą przez Luksemburg perspektywą cyrkulacjonistyczną a współczesną teorią obiegu pieniężnego [theory of the monetary circuit]. W ósmej części skoncentrujemy się na problemie monetaryzacji zysków i odsetek. Wreszcie w ostatniej części zaprezentowane zostaną uwagi końcowe.
Krytyka Róży Luksemburg Od października 1907 roku do października 1914 roku Luksemburg wykładała ekonomię polityczną i historię gospodarczą w Szkole Partyjnej SPD (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec)2. Pomimo, że zamierzała opublikować swoje wykłady w formie książki, to jednak Wstęp do ekonomii politycznej ukazał się drukiem dopiero po jej śmierci, dzięki Pau1 W ten sposób przekładamy angielski termin „circuitist” będący przymiotnikowym odpowiednikiem teorii obiegu pieniężnego (theory of monetary circuit) [przyp. tłum.]. 2 M. R. Krätke, A Very Political Political Economist: Rosa Luxemburg’s Theory of Wages, [w:] Rosa Luxemburg and the Critique of Political Economy, red. R. Bellofiore, London 2009, s. 159.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
277
anzpraktyka cyteroet 6/2012
lowi Leviemu, a na dodatek w postaci niekompletnej3. Kiedy na początku 1912 roku Luksemburg kończyła wstępny szkic swej książki, natrafiła na problem interpretacji zawartości drugiego tomu Kapitału Marksa. Niespodziewana trudność polegała na tym, że nie można było opisać całości reprodukcji kapitalistycznej, w jej konkretnych stosunkach i przy obiektywnych ograniczeniach historycznych, przy pomocy schematów zaproponowanych przez Marksa. Według Luksemburg, Marksowski abstrakcyjny schemat reprodukcji rozszerzonej, z powodu zastosowania błędnej logiki ekonomicznej, daje nierealistyczny obraz rozwoju kapitalistycznego. Nie wystarczy bowiem, by pozyskana w bezpośrednim procesie produkcji wartość dodatkowa była „zrealizowana”, to znaczy spieniężona w ramach obiegu towarowego. Niezbędne jest ponadto, by przedsiębiorstwa optymistycznie oczekiwały, że w przyszłości będą miały dostęp do poszerzających się rynków zbytu swoich towarów. Bez tego założenia analityczna struktura argumentacji Marksa wykazuje, zdaniem Luksemburg, swoje wyraźne ograniczenia. Marksowskie schematy ustalają jedynie warunki równowagi bilansowej, podczas gdy zasadnicze pytania, jakie stawia Luksemburg, dotyczą raczej następujących kwestii (które w istocie sprowadzają się wzajemnie do siebie): 1. Czy kapitaliści przemysłowi są w stanie sprzedać na rynku (spieniężyć) wytworzone towary po cenie zawierającej oczekiwany zysk? 2. Skąd pochodzi wyrażony w pieniądzu popyt efektywny umożliwiający w ogóle realizację wartości i wartości dodatkowej wytworzonej w bieżącym okresie w procesie cyrkulacji? 3. Na podstawie czego można zakładać, że kapitaliści przemysłowi spodziewają się wzrostu wielkości sprzedaży swoich produktów wytworzonych w przyszłości w takim stopniu, że zawsze w miarę upływu czasu występować będzie systematyczna zachęta dla kapitalisty do akumulacji? Zdaniem Luksemburg, jedyną poprawną perspektywą analityczną jest punkt widzenia „kapitału globalnego”, konsekwentnie zakładany przez Marksa w trzecim tomie Kapitału. Kapitał „globalny” jest „realną” abstrakcją, a nie tylko logicznym założeniem. Z racji tego, że nie jest on fikcją, zagregowane zyski brutto można zrealizować wyłącznie w formie pieniężnej – to znaczy, w pełniącym funkcję pieniądza złocie. Dzieje się tak, ponieważ Luksemburg, podobnie jak Marks, przyjmuje perspektywę towarowej formy pieniądza. „Pomnażanie wartości” odbywa się w ramach stanowiących jedność procesów bezpośredniej produkcji i cyrkulacji, a „akumulacja” wymaga uprzedniego pieniężnego zatwierdzenia wyniku procesu pomnażania wartości. Tego typu „monetaryza3 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej, Warszawa 1959.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
278
cja” produkcji towarowej odnosi się ex post do produkcji, jednakże ex ante do nowych inwestycji. W tym ujęciu, gospodarka pieniężna jest gospodarką, w której towary nie służą nabywaniu towarów, tak samo, jak nie można za ich pomocą nabywać pieniądza – w grę wchodzi wyłącznie sytuacja odwrotna4. Co więcej, jest gospodarką, gdzie występuje przymus dokonywania przedpłat gotówkowych [cash-in-advance constraint]5. Wyzysk w ujęciu Luksemburg jest „napędzany przez popyt”, a zasadnicza „pieniężna” właściwość kapitalizmu oznacza, że należy sfinansować zarówno nakłady produkcyjne, jak i wydatki konsumpcyjne [expenditures] (tj. popyt). W ramach „czystego” i „zamkniętego” systemu kapitalistycznego nie występują żadne wpływy pieniężne zapewniające realizację towarów zawierających wartość dodatkową. Łatwo można dostrzec, dlaczego, zdaniem Luksemburg, istnieje niedostateczny popyt efektywny wyrażony w pieniądzu odpowiadający całkowitej wartości produktu, jeśli tylko zawiera on wartość dodatkową. Chodzi o to, że środki finansowe niezbędne do produkcji i te niezbędne do uruchomienia popytu mają swoje bezpośrednie lub ostateczne źródło w obrębie samej klasy kapitalistów, na którą składają się kapitaliści przemysłowi i producenci złota. Argument ten jest jednak bardziej wyrazisty w Antykrytyce 6 aniżeli w Akumulacji kapitału7. Powrócimy do niego w dalszej części rozważań. W tym miejscu należy przypomnieć, co zresztą podkreślała sama Luksemburg, że rozwiązaniem zasygnalizowanego problemu musi być „produktywny” rodzaj wydatków w sensie Marksowskim, popyt który inicjuje nowe procesy pomnażania wartości. Sprowadza się to do stwierdzenia, że rozwiązanie musi stwarzać sposobność do samych inwestycji kapitalistycznych. Okazuje się zatem, że wzrost konsumpcji kapitalistów nie jest żadnym rozwiązaniem, gdyż z definicji koliduje on z produktywnym reinwestowaniem wartości dodatkowej. Takim rozwiązaniem nie jest także naturalny wzrost populacji, ponieważ stwarza on warunki do ogólnego wzrostu potrzeb konsumpcyjnych, a nie popytu popartego nowymi środkami pieniężnymi. Dodatkowe wydatki nie mogą pochodzić również z kręgu „trzecich” warstw społecznych: ich konsumpcja jest „nieproduktywna”, 4 D. Patinkin, Money, Interest and Prices, New York 1965. 5 R. W. Clower, A Reconsideration of the Microfoundations of Monetary Theory, “Western Economic Journal”, 1967, Vol. 6, No. 1, s. 1-8. 6 R. Luksemburg, Antykrytyka, tłum. J. Nowacki, [w:] tejże, Akumulacja kapitału, tłum. J. Maliniak, Z. Kluza-Wołosiewicz, J. Nowacki, Warszawa 2011, s. 573-701. 7 Tejże, Akumulacja kapitału...
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
279
anzpraktyka cyteroet 6/2012
a dochód pieniężny jest potrąceniem z wartości dodatkowej. Kolejnym odrzuconym przez Luksemburg „nieproduktywnym” sposobem rozwiązania problemu jest wzrost wielkości produkcji złota w celu zrealizowania bieżącego poziomu produkcji całkowitej. Jeśli przypadkiem zwiększona część produkcji przeznaczana będzie na inwestycje, musi to doprowadzić do paradoksalnej sytuacji, w której przedsiębiorstwa wytwarzają (obecnie) dobra kapitałowe, po to, by wytwarzać jeszcze więcej dóbr kapitałowych (w przyszłości). Scenariusz ten jest wielce wątpliwy – aby kapitaliści zrealizowali całkowitą wartość dodatkową w formie pieniądza za pomocą inwestycji w okresie bieżącym, musi istnieć prawdopodobieństwo osiągnięcia większych przychodów pieniężnych w przyszłości. Jest on także zwodniczy, gdyż przedstawia kapitalistyczny proces „obiegu” w kategoriach wytwarzania dla samego wytwarzania, a nie wytwarzania większej ilości pieniędzy za pomocą pieniądza (jako kapitału). Zakładając, że w ramach „czystego” i „zamkniętego” systemu kapitalistycznego klasa kapitalistów nie może liczyć na jakikolwiek regularny dodatkowy napływ pieniądza, który uzasadniałby przyrost netto zatrudnienia i środków produkcji, Luksemburg wyciąga wniosek, iż kapitalizm może funkcjonować wyłącznie w „otwartym” otoczeniu zawierającym elementy niekapitalistyczne. Jest on nie tylko przejściowym sposobem produkcji, ale również niechybnie zmierza do upadku. Nie sposób oddzielić badania rozwoju kapitalistycznego od jego historii, a ta ostatnia naznaczona jest kapitalistycznym przymusem zawłaszczania „zewnętrznych” (to jest, niekapitalistycznych) obszarów. Innymi słowy, narody kapitalistyczne muszą walczyć nie tylko po to, by chronić swoje rynki krajowe (protekcjonizm), ale również po to, by je poszerzać. Imperializm oznacza powiększenie ich politycznej i militarnej kontroli nad pozostałymi, niekapitalistycznymi obszarami. Eksport (netto) toruje również drogę międzynarodowym pożyczkom udzielanym krajom „peryferyjnym” przez kraje „centrum”. Powoduje to powstawanie nadmiernego zadłużenia, które z jednej strony pomaga w finansowaniu eksportu towarów wytwarzanych w krajach kapitalistycznych, lecz z drugiej strony prowadzi do niestabilności finansowej i kryzysów8. Jedynym wyjątkiem od sytuacji, w której polega się na popycie „zewnętrznym” jest to, iż tymczasowo wspomnianą trudność mogą rozwiązać wydatki wojskowe (militaryzm). W ostatecznym rozrachunku, niekończące się opanowywanie „zewnętrznych” przestrzeni podkopuje podstawę funkcjonowania 8 J. Toporowski, Rosa Luxemburg and Finance, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 81-91.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg
Zakładając, że w ramach „czystego” i „zamkniętego” systemu kapitalistycznego klasa kapitalistów nie może liczyć na jakikolwiek regularny dodatkowy napływ pieniądza, który uzasadniałby przyrost netto zatrudnienia i środków produkcji, Luksemburg wyciąga wniosek, iż kapitalizm może funkcjonować wyłącznie w „otwartym” otoczeniu zawierającym elementy niekapitalistyczne
anzpraktyka cyteroet 6/2012
280
systemu kapitalistycznego, prowadząc do kryzysów gospodarczych i tworząc „obiektywne” warunki dla jego przezwyciężenia (socjalizm lub barbarzyństwo).
Bucharin: Róża Luksemburg jako „podkonsumpcjonistka” Dorobek Luksemburg został poddany surowej ocenie zarówno przez autorów socjaldemokratycznych, jak i bolszewickich. Większą uwagę na jej analizy zwrócili komentatorzy sytuujący się poza ściśle określonym obozem marksowskim, tacy jak Michał Kalecki czy Joan Robinson, którzy zgodnie podkreślali oryginalność stanowiska autorki Akumulacji kapitału w zakresie efektywnego popytu i gospodarki pieniężnej. Dyskusja wokół Luksemburg jako ekonomistki politycznej zanikła zupełnie pod koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Eseje zebrane w książce Rosa Luxemburg and the Critique of Political Economy9 świadczą jednak o powrocie zainteresowania jej dorobkiem ekonomicznym, przede wszystkim wśród autorów reprezentujących perspektywę post-keynesowską i teorię obiegu pieniężnego. Krytyczne głosy dotyczące dorobku Luksemburg odnoszą się zwykle do jej Akumulacji kapitału i klasyfikują autorkę jako reprezentantkę stanowiska „podkonsumpcjonistycznego”10. Z jednej strony, podkreślanie przez nią konieczności „spieniężenia” wartości dodatkowej (to jest zrealizowania jej w formie pieniądza) przez kapitalistów było często ostro krytykowane jako opierające się na rażącym błędzie. Monetaryzacja byłaby wówczas kwestią „techniczną”, którą należałoby pominąć we wstępnych abstrakcyjnych analizach reprodukcji kapitalistycznej. Twierdzono, że łatwo można uniknąć tego rodzaju problemu zakładając zwiększenie się ilości pieniądza w wyniku decyzji producentów złota lub przyśpieszenia obiegu pieniądza. Wzięcie pod uwagę różnorodności kapitalistów oraz wzajemne nakładanie się różnych obiegów, miałyby zapewnić przeobrażenie nadmiaru produktów z „formy towarowej” w „formę wartości”, to jest w pieniądz. Z drugiej strony, popyt, który uzasadnia potencjalną wartość dodatkową pochodzi w formie nakładów inwestycyjnych z kręgów samej klasy kapitalistów. W ramach takiego spojrzenia, jutrzejsza akumulacja realizuje wczorajszą wartość dodatkową, bez konieczności istnienia jakiejkolwiek tendencji do wyczerpywania 9 Rosa Luxemburg... 10 N. I. Bukharin, Imperialism and the Accumulation of Capital, tłum. R. Wichman, New York, 1972.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
anzpraktyka cyteroet 6/2012
281
się popytu efektywnego i załamania się systemu kapitalistycznego. Według takiej interpretacji, Róża Luksemburg nie dodawałaby niczego nowego, a po prostu dokonywała przeformułowania po Marksie błędu popełnionego przez takich podkonsumpcjonistów, jak Malthus i Sismondi, zapominając przy tym, że kapitalizm to „wytwarzanie dla samego wytwarzania”, a nie „wytwarzanie dla konsumowania”. W kolejnych dwóch częściach poddane zostaną analizie dwa alternatywne przykłady odczytania teorii Luksemburg zaprezentowane przez Michała Kaleckiego i Joan Robinson. Autorzy ci trzymają się z dala od tradycyjnego marksizmu i dostarczają interpretacji, która łączy problem zasygnalizowany przez Luksemburg z zasadą efektywnego popytu zarysowaną przez Keynesa.
Kalecki: „luka oszczędności” Luksemburg, przyjmując punkt widzenia „kapitału globalnego”, podnosi następującą kwestię: dlaczego ktoś miałby inwestować w sytuacji, gdy na horyzoncie nie pojawia się żaden popyt finalny? Jej wniosek, że akumulacja kapitalistyczna jest po prostu niemożliwa, opiera się na idei głoszącej, iż o wielkości nakładów inwestycyjnych decyduje klasa kapitalistów „jako całość”. Kalecki w swej krytycznej odpowiedzi11 stwierdził, że kapitaliści wiele rzeczy robią jako klasa, lecz z całą pewnością nie inwestują jako klasa. Jeśli rzeczywiście mieliby działać podobnie do indywidualnego „zbiorowego kapitalisty”, wówczas zawsze byliby zdolni inwestować tyle, ile potrzeba, by zapewnić rozszerzoną reprodukcję systemu gospodarczego, bez względu na całkowite wydatki konsumpcyjne – jak w gruncie rzeczy stwierdził Tugan-Baranowski. W ramach takiego systemu kapitaliści zawsze czerpią wystarczające zyski z sektora wytwarzającego dobra kapitałowe, mogąc w ten sposób przezwyciężyć jakikolwiek spadek konsumpcji robotników. Zdaniem Kaleckiego, pomimo powyższej krytyki, zwrócenie przez Luksemburg uwagi na konieczność znalezienia rynku, na którym można zrealizować wartość dodatkową stanowi rozsądny argument. Luksemburg lokuje te rynki zbytu „na zewnątrz” systemu kapitalistycznego, a dokładnie rzecz ujmując, w niekapitalistycznych gospodarkach towarowych. Ma to miejsce nie tylko w nierozwiniętych, jeszcze niekapitalistycznych gospodarkach, ale także w tych sektorach rozwiniętych 11 M. Kalecki, Zagadnienie realizacji u Tugana-Baranowskiego i Róży Luksemburg, „Ekonomista” 1967, nr 2.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Zarówno Marks, jak i Luksemburg zupełnie pominęli kwestie związane z czynnikami wpływającymi na podejmowanie kapitalistycznych decyzji o inwestycjach i ich rozmiarach
282
gospodarek kapitalistycznych, które funkcjonują poza logiką kapitalistyczną. Argument ten można wyjaśnić za pomocą dostarczonego przez Kaleckiego odczytania Marksowskich Równań Reprodukcji12. Interpretacja polskiego ekonomisty, jakkolwiek odmienna od tej przedstawionej przez Luksemburg, prowadzi do bardzo podobnych wniosków. Marksowskie schematy antycypują wiele elementów współczesnej (keynesowskiej) ekonomii, takich jak keynesowska zasada efektywnego popytu czy teoria wzrostu Harroda-Domara. Równania pokazują, że kapitaliści mogą decydować o rozmiarach swych inwestycji i konsumpcji w przyszłości (i te decyzje obejmują raczej kategorie „realne”, aniżeli „pieniężne”), lecz nie są zdolni podejmować decyzji o rozmiarach swojej sprzedaży ani o tym, ile zarobią w formie zysków. Zarówno Marks, jak i Luksemburg zupełnie pominęli kwestie związane z czynnikami wpływającymi na podejmowanie kapitalistycznych decyzji o inwestycjach i ich rozmiarach. Z całą jednak pewnością schematy te pokazują, że równowaga, choć możliwa teoretycznie, nie jest dana i jest daleka od oczywistości. Ścieżka akumulacji jest niestabilna i nie ma powodów, nie licząc stabilnej stopy wzrostu, dla jakich gospodarka nie powinna ciążyć raczej w kierunku zerowych inwestycji netto, to jest stopy deprecjacji. Dlatego w długim okresie możliwa jest rozszerzona reprodukcja kapitalistyczna – co zresztą twierdziła Luksemburg – jeśli tylko istnieją pewne „rynki zewnętrzne”, które wchłoną wygenerowaną przez toczący się proces akumulacji nadwyżkę towarową. Zdaniem Kaleckiego, te zewnętrzne rynki stanowią niezbędny czynnik stabilizujący. W oryginalnym sposobie rozumowania Luksemburg pojawia się pewna dwuznaczność, a to z racji tego, że odwołuje się ona do eksportu jako takiego. Oczywiście, pomniejszenie wzrostu efektywnego popytu o import, zredukuje liczbę rynków zbytu dla nadmiarowej produkcji. „Nowy” popyt na nadmiar towarów jest wynikiem eksportu netto zorientowanego na obszary niekapitalistyczne. Eksportowi netto musi towarzyszyć odpowiadający mu eksport kapitału ze świata kapitalistycznego do świata niekapitalistycznego – to znaczy, sektor kapitalistyczny, jeśli tylko chce sprzedać swoje towary, musi pożyczyć kapitał sektorowi niekapitalistycznemu. Pomyłka ta prowadzi Luksemburg do przecenienia wagi rynków zewnętrznych w rozwoju kapitalistycznym i pominięcia znaczenia innych czynników (takich jak innowacje technologiczne). Prawdą pozostaje 12 M. Kalecki, The Marxian Equations of Reproduction and Modern Economics, [w:] Collected Works of Michał Kalecki, vol. 2: Capitalism: Economic Dynamics, red. J. Osiatynski, Oxford 1991.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
283
anzpraktyka cyteroet 6/2012
jednak, jak podkreślał często Kalecki, że rynki zewnętrzne zapewniają tymczasowe rozwiązanie sprzeczności światowego kapitalizmu. Do takich „zewnętrznych” rynków zbytu, które wchłaniają nadwyżkę towarów i umożliwiają kontynuowanie procesu akumulacji, Luksemburg zalicza również zakupy rządowe oraz, przede wszystkim, wydatki wojskowe. Również i tym razem Kalecki zarzuca Luksemburg, że uważa ona całość wydatków publicznych za „rynek zewnętrzny”. Należy wyjaśnić sposoby finansowania tych wydatków. Jeśli pochodzą one z podatków nakładanych na pracujących, wówczas mamy do czynienia z odpowiednią redukcją poziomu konsumpcji. W przeciwieństwie do tego, wydatki publiczne finansowane przez podatki nakładane na kapitalistów lub z pożyczek, przyczyniają się do rozwiązania problemu efektywnego popytu, jeśli nie zachodzi odpowiadająca temu redukcja poziomu inwestycji lub konsumpcji. Odbywa się to w ten sposób, jak gdyby kapitał był „eksportowany” na wewnętrzny „zagraniczny” rynek, stworzony przez rząd. Dlatego też Kalecki uznawał wydatki publiczne za rodzaj „wewnętrznego eksportu” i dostrzegał w nich alternatywę dla nadwyżki w bilansie handlowym służącą rozwiązaniu problemu, przed jakim stanęła Luksemburg. Tego typu Kaleckiański mechanizm jest rzeczywiście „wewnętrzny” względem gospodarki, lecz „zewnętrzny” względem klasy kapitalistów jako całości. Takie odczytanie dorobku Luksemburg w znacznym stopniu wpłynęło na ukształtowanie przez Kaleckiego jego własnych poglądów. Jeszcze w 1939 roku zaznaczył on, że Marks nie przykładał większej wagi do tego, co stanie się, gdy inwestycje nie są wystarczające, by zapewnić stały wzrost rozmiarów produkcji. Luksemburg natomiast wyraźnie podkreślała, że jeśli mamy do czynienia z oszczędnościami kapitalistów, wówczas ich zyski mogą być zrealizowane tylko i wyłącznie wtedy, gdy przeznaczą oni odpowiadającą temu kwotę na inwestycje. W konsekwencji tego, Kalecki widział w Luksemburg prekursorkę keynesizmu: Luksemburg sądziła, że w zamkniętej gospodarce kapitalistycznej występowanie inwestycji netto jest (przynajmniej w długim okresie) niemożliwe; stąd, według niej, wyłącznie dzięki występowaniu eksportu do niekapitalistycznych krajów możliwa jest w ogóle ekspansja systemu kapitalistycznego13.
13 M. Kalecki, Essays in the Theory of Economic Fluctuations, [w:] Collected Works of Michał Kalecki, vol. 2: Capitalism: Business Cycles and Full Employment, red. J. Osiatyński, Oxford 1990, s. 255.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
284
Kalecki stwierdził w tym kontekście, iż: teoria [Róży Luksemburg – przyp. tłum.] jako całość nie może być zaakceptowana, lecz konieczność pokrycia „luki oszczędności” przez inwestycje krajowe lub eksport była przez nią ujęta prawdopodobnie jaśniej niż przez kogokolwiek innego przed publikacją Ogólnej Teorii Keynesa14.
Przejdźmy teraz do analiz Joan Robinson i jej interpretacji dorobku Luksemburg.
Joan Robinson i „zachęta do inwestowania” Jeszcze życzliwsze odczytanie argumentów Luksemburg zawartych w Akumulacji kapitału można odnaleźć w zamieszczonym w angielskim tłumaczeniu Wprowadzenia autorstwa Joan Robinson15. Robinson upraszcza główny wątek książki Luksemburg z 1913 roku, przekładając go na język keynesowski. W jej opinii miało to pozwolić na przezwyciężenie nieścisłości, jakie ujawniły się w analizach Luksemburg. Ta ostatnia nie była zainteresowana równowagą pomiędzy inwestycjami i oszczędnościami (które są zawsze ex post równe), ale raczej istnieniem w ramach kapitalizmu jako zamkniętej go+spodarki odpowiedniego „bodźca inwestycyjnego”. Jakie motywy skłaniają kapitalistów do rozszerzenia ich zasobu kapitału realnego? W jaki sposób mogą oni podtrzymywać oczekiwania co do sprzedaży dodatkowej ilości towarów wytworzonych za pomocą tego nowego, dodatkowego kapitału? Odpowiedzią na tego typu pytania jest „nieustannie rozszerzający się rynek”, co znaczy, że kapitaliści muszą antycypować wzrost popytu na swoje towary. Według Marksa, „dynamiczny” proces rywalizacji pomiędzy kapitalistami (w sensie Schumpetera) o czerpanie zysków z produkcji masowej zmusza ich do powiększania swego kapitału i inwestowania. Luksemburg natomiast doszukuje się potencjalnego, przyszłego popytu poza sferą produkcji. Pod tym względem Marksowskie schematy reprodukcji nie okazują się zbyt pomocne: dostarczają niepełnego obrazu kształtujących się ex post wielkości pieniężnych, podczas gdy nie mówią niczego 14 Tamże. 15 J. Robinson, Introduction, [w:] R. Luxemburg, The Accumulation of Capital, New York 1951. Polskie tłumaczenie: J. Robinson, Wprowadzenie do Akumulacji kapitału, [w:] tejże, Szkice o ekonomii marksowskiej, tłum. H. Hagemejer, Warszawa 1960.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
285
anzpraktyka cyteroet 6/2012
o prognozie ex ante dotyczącej popytu i zysku kapitalistów. Oczywiście, jeśli kapitaliści rzeczywiście decydują się na akumulację tego, co oszczędzają w postaci nadwyżki, popyt finalny na towary wchłonie całkowitą produkcję. Decydującym pytaniem dla Luksemburg jest jednak to, które dotyczy uprzedniej kwestii: dlaczego kapitaliści powinni decydować się na inwestycje? Jaki motyw wpływa na decyzję o powiększeniu przez nich zasobu kapitału? Luksemburg korzysta z ram analitycznych, w których, przy stałej stawce płacy realnej, postęp techniczny przekłada się na wzrost siły produkcyjnej pracy i spadek wartości pojedynczego towaru. W takich warunkach, wartość siły roboczej zmniejsza się wraz z każdym następnym okresem. To nic innego niż prawo spadkowej tendencji płac względnych opisywane w jej Wstępie do ekonomii politycznej16. Joan Robinson zapomina jednak dodać, że przywołane prawo pozostawia możliwość wzrostu płac realnych tak długo, jak tylko stopa ich wzrostu jest mniejsza niż stopa wzrostu siły produkcyjnej pracy. Tym samym rośnie stopa wartości dodatkowej. Kiedy rośnie udział wartości dodatkowej w wartości dodanej przez pracę żywą (to znaczy dochód netto), wówczas rośnie również ilość realnych oszczędności. Na gruncie tych hipotez wydaje się, że problem podniesiony przez Robinson jest poważniejszy niż ten znany z oryginalnych Marksowskich schematów, ponieważ stopa akumulacji w stanie równowagi jest wyższa, niż w momencie, gdy stopa wyzysku pozostaje stała. Również Luksemburg zakłada, że „wartościowy skład kapitału” – to jest stosunek kapitału stałego do kapitału zmiennego – rośnie w miarę upływu czasu w taki sposób, jak to wynika z charakteru postępu technicznego, który zakładał w trzecim tomie Kapitału Marks. Otóż właśnie to założenie całkiem słusznie odrzuca Robinson, ponieważ pomija ono fakt, że zmiana technologiczna może obniżyć wartość poszczególnych dóbr, które wchodzą w skład kapitału stałego, w taki sposób, że produktywność może wzrosnąć w sytuacji równoczesnego spadku wartości kapitału na zatrudnioną osobę. Mimo to nadal można podtrzymać to założenie, o ile tylko przyjmiemy, że postęp techniczny jest pracooszczędny i kapitałochłonny. Na gruncie tych hipotez system gospodarczy nie może uniknąć kryzysu dysproporcjonalności. Wielkość produkcji z pierwszego działu wytwarzającego dobra kapitałowe jest niewystarczająca, by pokryć potrzeby kapitału stałego dla całego systemu gospodarczego, podczas gdy wielkość produkcji z działu drugiego przewyższa wielkość konsumpcji pochodzącą z obu tych działów. Nie powinno to zaskakiwać, gdyż wpisuje 16 R. Luksemburg, Wstęp...
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Gdy podział dochodu i skłonność do oszczędzania kapitalistów generują nadwyżkę oszczędności ponad nowymi inwestycjami, pojawia się wówczas chroniczna nadwyżka potencjalnej podaży kapitału rzeczywistego nad popytem na ten kapitał. System musi wpaść w „chroniczną depresję”, jak sugerowali Keynes i Hansen
286
się w logikę schematów reprodukcji. Powyższy argument nic jednak nie mówi o występowaniu ogólnych kryzysów nadprodukcji spowodowanych niedostatkiem popytu efektywnego. Co więcej, analizy Luksemburg tracą swą ważność w sytuacji „nadmiernego zdeterminowania” modelu, kiedy utrzymuje ona założenie, że roczne inwestycje netto w każdym dziale muszą równać się rocznym oszczędnościom w tym samym dziale. Należy dodać, że kłóci się to z przekonaniem Luksemburg, iż poprawną perspektywą do przeformułowania schematów reprodukcji jest ta z trzeciego tomu Kapitału – a mianowicie, perspektywa „kapitału globalnego”. Ponadto powyższe założenie jest nie tylko zupełnie nierealistyczne, ale też niespójne z tendencją wyrównywania się stóp zysku i z przemieszczaniem się kapitału pomiędzy gałęziami, które są przecież istotnymi cechami charakterystycznymi kapitalizmu. Jeśli tylko skorygujemy tę wątpliwą naddeterminację modelu, wówczas jasne staje się, że ścieżkę równowagi można zawsze naszkicować na papierze. Tak długo, jak całkowity popyt inwestycyjny pochłania całkowite oszczędności obu działów razem wziętych, nie nastąpi kryzys kapitalizmu. „Tu znajdujemy jednak klucz do rzeczywistej sprzeczności. Wielkości te zapewne mogłyby być sobie równe, ale nie ma gwarancji, że tak będzie rzeczywiście”17. Jeśli skłonność do oszczędzania charakteryzująca klasę kapitalistów przewyższa stopę akumulacji podyktowaną przez postęp techniczny, kryzys może być zażegnany wyłącznie wtedy, gdy istnieje sposobność do inwestycji poza systemem kapitalistycznym. „Możemy tutaj znowu, zamiast przyjętej a priori konieczności, postawić przekonywającą hipotezę co do rzeczywistego charakteru zjawisk”18. Gdy podział dochodu i skłonność do oszczędzania kapitalistów generują nadwyżkę oszczędności ponad nowymi inwestycjami, pojawia się wówczas chroniczna nadwyżka potencjalnej podaży kapitału rzeczywistego nad popytem na ten kapitał. System musi wpaść w „chroniczną depresję”, jak sugerowali Keynes i Hansen. Kapitalizm może ustrzec się kryzysu wyłącznie dzięki nieustannemu zdobywaniu niekapitalistycznych obszarów, przezwyciężając w ten sposób sprzeczności tkwiące w niedostatecznym popycie.
Antykrytyka: obieg pieniądza a kwestia finansów Zarówno Kalecki, jak i Robinson odczytują Luksemburg przez pryzmat zasady efektywnego popytu. Ich interpretacja jest znacznie głębsza niż 17 J. Robinson, Wprowadzenie…, s. 149. 18 Tamże.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
287
anzpraktyka cyteroet 6/2012
ta zaproponowana przez ortodoksyjnych czy heterodoksyjnych marksistów. Podkreślają oni w pracy Luksemburg strukturalny charakter niedostatecznego popytu, ograniczającego akumulację kapitału w zamkniętym systemie kapitalistycznym pozbawionym państwa. Jednakże oboje uznają eksport (netto) jedynie za rozwiązanie problemu realizacji aktualnej wartości dodatkowej. Oddzielają również problem napotkany przez Luksemburg od jej wierności Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy. Kalecki dodaje, że rozwiązaniem może być zastąpienie zagranicznych rynków zbytu przez „eksport wewnętrzny”, czyli wydatki rządowe niefinansowane z podatków nakładanych na robotników. W ten sposób tracimy z oczu dwa aspekty argumentacji Luksemburg. Pierwszy z nich mówi, że brak efektywnego popytu jest efektem spadkowej tendencji płac względnych, która nie jest niczym innym jak drugą stroną medalu pozyskiwania wartości dodatkowej względnej. To właśnie owo pozyskiwanie wywołuje jednocześnie lukę oszczędności oraz wzrost prawdopodobieństwa eksplozji dysproporcjonalności. Drugim aspektem jest to, że poszukiwanym przez Luksemburg rozwiązaniem sprzeczności, którą sama odkryła, muszą być „produktywne” wydatki, czyli coś, co samo w sobie stanowi o przyroście inwestycji kapitalistycznych19. Kalecki i Robinson w swoim podejściu do pracy Luksemburg pomijają jeszcze jeden element. Wydają się całkowicie nieświadomi faktu, że jest ona prekursorką koncepcji znanej dzisiaj pod nazwą teorii obiegu pieniężnego20. Pozostaje to wprawdzie w przypadku Akumulacji kapitału w znacznej mierze ukryte, a to tę pracę komentowali Kalecki i Robinson, jest natomiast wyraźnie widoczne w Antykrytyce, pamflecie napisanym przez Luksemburg podczas pobytu w więzieniu i pośmiertnie opublikowanym w 1921 roku. W tym ostatnim autorka przyjmuje całkowicie makroekonomiczną, sekwencyjną i pieniężną wizję procesu gospodarczego, a także wyjaśnia, dlaczego jej uwaga jest skoncentrowana na problemie „monetaryzacji” wartości dodatkowej. Luksemburg nie poprzestaje tutaj wyłącznie na podkreślaniu coraz większego prawdopodobieństwa wystą19 R. Bellofiore, The Monetary Circuit of Capital in the Anti-Critique, [w:] Rosa Luxemburg... Zob. także R. Bellofiore, ‘Like a candle burning at both ends’: Rosa Luxemburg and the Critique of Political Economy, [w:] Neoliberalism in Crisis, Accumulation and Rosa Luxemburg’s Legacy: Research in Political Economy 21, red. P. Zarembka, S. Soederberg, Amsterdam 2004. 20 Zob. A. Graziani, The Monetary Theory of Production, Cambridge 2003, ale także Money in Motion: the Post Keynesian and Circulation Approaches, red. G. Deleplace, E. J. Nell, Basingstoke 1996 oraz Modern Theories of Money: the Nature and Role of Money in Capitalist Economies, red. L.-P. Rochon, S. Rossi, Cheltenham 2003.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
288
pienia immanentnego braku efektywnego popytu oraz wewnętrznej niestabilności zamkniętego systemu kapitalistycznego. Cześć wyprodukowanych towarów skrywających wartość dodatkową uzyskaną w bezpośrednim procesie produkcji musi być oczywiście zrealizowana „w pieniądzu” przed rozpoczęciem nowego cyklu produkcyjnego. Jednak Luksemburg wydobywa na jaw jeszcze jedną, powiązaną i decydującą kwestię: skoro popyt na nadwyżkę towarów musi być przepływem wydatków o tej samej wielkości, skąd zatem pochodzą pieniądze, dzięki którym ten popyt może zostać zrealizowany? W odpowiedzi łączy ona środki niezbędne do uruchomienia popytu z tymi koniecznymi w przypadku produkcji. W tym momencie ewidentnie wkraczamy na terytorium „cyrkulatywizmu”. Socjalistyczni krytycy Luksemburg zupełnie nie zrozumieli tej kwestii. Kalecki i Robinson także nie do końca stawili jej czoła. Argumentacja Luksemburg jest następująca. To sama klasa kapitalistów poprzez wnoszenie siły nabywczej uruchamia kapitalistyczny proces w postaci obiegu pieniężnego. Oznacza to jednak, że to, co mogą oni uzyskać na końcu owego obiegu w postaci pieniędzy „pomnażających wartość” kapitału, to pieniądze, które sami wnieśli do systemu. Tak długo, jak nie mamy do czynienia z dodatkowymi środkami pieniężnymi „z zewnątrz”, dodatkowy popyt na nadwyżkę towarową, bez względu na jego źródło, jest bezużyteczny. Bez tego zastrzyku kapitaliści razem wzięci nie mogą zrealizować nadwyżki przychodów pieniężnych przekraczającej środki, które musieli wyłożyć wcześniej [advance] na sfinansowanie produkcji bądź ich wydatków. Z jednej strony, co słusznie zaznacza Luksemburg, pieniądze krążące między kapitalistami w celu zastąpienia zużytych dóbr kapitałowych oraz zakupu nowych nie mogą być „sprawą wewnętrzną”. Jak utrzymuje, z definicji żadna nadwyżka pieniężna nie może pochodzić od samych kapitalistów jako całości. Z drugiej strony, źródłem pieniędzy wydawanych przez robotników (w tym nowo zatrudnioną siłę roboczą) na konsumpcję dóbr są również kieszenie kapitalistów. Oto dlaczego Luksemburg ciągle podkreśla, że z makroekonomicznego punktu widzenia pieniądze realizujące wartość dodatkową mogą pochodzić wyłącznie od „zewnętrznych nabywców”, „czerpiących swe środki nabywcze z samoistnego źródła, a nie z kieszeni kapitalistów, jak robotnicy”21. Luksemburg, podzielając Marksowski układ towar-pieniądz, podtrzymuje tezę, że powyższego problemu nie można rozwiązać przez odwołanie się do wzrostu produkcji pieniądza kruszcowego [gold-money output]. Nowa produkcja złota jako środka pieniężnego, aby zrealizować 21 R. Luksemburg, Antykrytyka..., s. 589.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
289
anzpraktyka cyteroet 6/2012
wartość dodatkową, odebrałaby środki innym sektorom produkcji kapitalistycznej. Nowy napływ pieniądza w formie złota zostałby wówczas uzyskany poprzez zmniejszenie tempa potencjalnej akumulacji kapitalistycznej. Tym, czego potrzebuje Luksemburg, by odpowiedzieć na postawione przez siebie pytanie, nie mogą być po prostu pieniądze pełniące rolę „smaru” w maszynie cyrkulacji wartości dodatkowej, ale takie, które jednocześnie monetaryzują [monetize] tę wartość i uruchamiają nowy kapitalistyczny cykl akumulacji: pieniądze jako kapitał. Pomija ona tutaj możliwości systemu bankowego do mnożenia dostępnego kapitalistom kredytu na bazie depozytu w złocie oraz zwiększania szybkości obiegu pieniężnego. W następstwie tego kapitaliści byliby zdolni do realizowania nadwyżek towarowych, pomimo niezmiennej całkowitej ilości pieniądza w formie złota. Jednakże instynkt Luksemburg jej nie zawodzi, gdy odrzuca ona rozwiązanie postawionego przez nią problemu poprzez systematyczny, ciągły i wykładniczy wzrost szybkości obiegu pieniężnego.
Obieg pieniężny Dopiero niedawno kilku autorów (zwłaszcza Trigg22 i Bellofiore23) dostrzegło w pracach Luksemburg ten sposób myślenia, po niemal stuletnim tkwieniu w ukryciu. Trigg zbadał pod tym względem głównie Akumulację kapitału, podczas gdy Bellofiore podjął się analizy Antykrytyki. Z powodu szczególnej uwagi, jaką Luksemburg poświeciła wpływom i odpływom pieniądza w tym ostatnim tekście, jest on miejscem, w którym można wyróżnić pierwszy (choć niekompletny) schemat obiegu pieniężnego. Teoria obiegu pieniężnego w wersji współczesnej (odwołujemy się tutaj głównie do systemu myślowego zaproponowanego przez Grazianiego24) dostarcza obrazu gospodarki kapitalistycznej jako sekwencji wzajemnie powiązanych ze sobą faz. Przez porównanie z tą teorią spróbujemy wykazać mocne i słabe strony stanowiska Luksemburg.
22 A. B. Trigg, Marxian Reproduction Schema: Money and Aggregate Demand in a Capitalist Economy, London 2006 oraz tegoż, Where Does the Money and Demand Come From?: Rosa Luxemburg and the Marxian Reproduction Schema, [w:] Rosa Luxemburg..., s. 34-52. 23 R. Bellofiore, Introduction: Rosa Luxemburg on Capitalist Dynamics, Distribution, and Effective Demand Crises, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 1-23. 24 A. Graziani, The Monetary Theory of Production, Cambridge 2003.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
290
←
System bankowy (z bankiem centralnym)
[5]
←
[1]
Kapitaliści
[4] Sektor dóbr Kapitałowych
←
[3] [2]
←
Sektor dóbr konsumpcyjnych
Pracownicy (gospodarstwa domowe)
←
Schemat 1. Obieg pieniężny w czystej kredytowej gospodarce kapitalistycznej
Schemat 1. ilustruje trójstronną zależność w czystej gospodarce kredytowej między bankierami, kapitalistami przemysłowymi i pracownikami. Sekwencja pieniężna „rozpoczyna się” wraz z decyzją bankierów, by udzielić „wstępnych środków” kapitalistom przemysłowym mającym zdolność kredytową (strzałka 1). Ci ostatni muszą zwrócić się do banków po pieniądze (kredytowe), ponieważ potrzebują ich, by zatrudnić robotników, których siła robocza jest niezbędna do rozpoczęcia procesu produkcji (strzałka 2). Dla kapitalistów przemysłowych pieniądze reprezentują siłę nabywczą umożliwiającą pozyskanie siły roboczej, będącej jedynym nieodtwarzalnym elementem systemu. Zakup siły roboczej jest jedynym zewnętrznym nabytkiem klasy kapitalistów jako całości, bez którego produkcja kapitalistyczna nie mogłaby się nawet rozpocząć. W najprostszej wersji obiegu pieniężnego, kiedy produkcja jest zakończona, pracownicy nie mogą nie wydać całego swojego dochodu na dobra konsumpcyjne, co prowadzi do odzyskania przez kapitalistów ich „finalnych środków” (strzałka 3). Jeżeli wyobrazimy sobie dwusektorową gospodarkę, abstrahując od konsumpcji kapitalistów i oszczędności robotników, zyski z drugiego sektora są przeznaczane na zakup dóbr kapitałowych wyprodukowanych w pierwszym sektorze (strzałka 4). Obieg pieniężny „domyka się” w momencie spłacenia przez kapitalistów jedno-okresowego [single-period] długu, tzn. zwrócenia należności głównej i zapłaceniu odsetek (strzałka 5).
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
291
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W teorii obiegu pieniężnego pieniądze są czysto społecznym symbolem bez żadnej wewnętrznej wartości, jedynie księgowym zobowiązaniem dla banku je emitującego. Ich podaż ma charakter endogeniczny. W tym miejscu wyraźnie widać rozbieżność z podejściem Luksemburg. Dla niej pieniądz to „złoto”, tzn. „ogólny ekwiwalent”, wyłączny towar, na który wszystkie inne towary muszą być wymieniane. W podejściu obiegu pieniężnego akcent przesuwa się od (złota jako) „ogólnego ekwiwalentu” w uniwersalnej wymianie towarowej do (nietowarowego bankowego) pieniądza jako środka uruchamiającego produkcję kapitalistyczną. Pomimo tej różnicy, analizy Luksemburg są zbieżne z podejściem obiegu pieniężnego. Zadane przez nią pytanie brzmi: skąd pochodzą wpływy pieniężne finansujące zagregowany popyt, który monetaryzuje nadwyżkę wyprodukowaną dzięki pożyczce z globalnego kapitału pieniężnego, włączając w to pieniężny fundusz płac? Jej model jest w istocie najprostszą wersją tego, jaki mają na myśli cyrkulatywiści, z wyjątkiem jednej (kluczowej) różnicy: umieszczenia producentów złota zamiast banków w miejscu kapitalistów pieniężnych. Luksemburg przyjmuje również historycznie określoną płacę realną dla klasy robotniczej, podczas gdy autorzy cyrkulatywistyczni zakładają, że jest ona ustalana przez autonomiczne decyzje kapitalistów dotyczące struktury produkcji. Nie jest to jednak głęboka rozbieżność. W rzeczywistości nietrudno rozważać hipotezę Luksemburg (i Marksa) dotyczącą płacy jako (ugruntowany teoretycznie) specjalny i istotny przypadek perspektywy cyrkulatywistycznej. Według autorki Antykrytyki, „akumulacja kapitału” nie oznacza jedynie produkowania rosnącej ilości towarów, ale przede wszystkim obrócenie ich w rosnącą ilość pieniędzy. Kapitalizm jest tu zatem zdefiniowany z prawdziwie pieniężnego i makroekonomicznego punktu widzenia, jako system społeczny, w którym kapitaliści przemysłowi zarabiają więcej pieniędzy poprzez ich pożyczanie. Jeżeli jedynym źródłem zastrzyków pieniężnych jest klasa kapitalistów (kapitaliści przemysłowi są finansowani przez producentów złota), czysty system kapitalistyczny jest po prostu niemożliwy. Na uwagę, że te same wydatki inwestycyjne mogą teoretycznie dostarczyć popytu realizującego już pozyskaną wartość dodatkową, Luksemburg odpowiada, że oznaczałoby to domyślnie, iż środki niezbędne do uruchomienia popytu pochodzą od klasy kapitalistów. Kapitaliści mogą uzyskać większe zyski pieniężne, jeżeli tylko sami wprowadzą więcej pieniędzy do systemu gospodarczego. W obrębie szkoły cyrkulatywistycznej występuje stanowisko, które teraz przedstawimy. Jeżeli postrzegamy kapitalistów przemysłowych jako skonsolidowany sektor, pieniądz jako środek płatniczy jest zupełnie nieistotny dla wymiany między kapitalistami. Wartość dodatkowa jest
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
W podejściu obiegu pieniężnego akcent przesuwa się od (złota jako) „ogólnego ekwiwalentu” w uniwersalnej wymianie towarowej do (nietowarowego bankowego) pieniądza jako środka uruchamiającego produkcję kapitalistyczną
anzpraktyka cyteroet 6/2012
292
ucieleśniona w dobrach kapitałowych (i luksusowych), to znaczy w towarach, które są wymieniane między samymi kapitalistami. Pod tym względem pieniądz odgrywa po prostu rolę „smaru” i może być pominięty w analizie bez żadnych teoretycznych obaw. Nie istnieje jednak dychotomia sektor realny – sektor pieniężny. Pieniądz nie jest jedynie jednostką obrachunkową ani zasobem bogactwa. Pieniądz jest funduszem: jest zasadniczym środkiem płatniczym, który sam przyznaje ludziom siłę nabywczą w celu umożliwienia im wejścia na rynek. Podaż wstępnych środków jest składnikiem każdego procesu produkcji, pieniężnym ugruntowaniem autonomicznych decyzji dotyczących ilości (poziomu) i jakości (składu) produkcji. Niniejsze rozważania są wprawdzie zgodne z akcentowanym przez Luksemburg punktem widzenia „kapitału globalnego”, jednak pokazują także, że problem monetaryzacji nadwyżek jest podnoszony przez nią w sposób nieodpowiedni. Widać także, że Luksemburg, mimo że jej argument zbudowany jest oczywiście w kategoriach obiegu pieniężnego, nie rozróżnia wyraźnie sektora bankowego (który tworzy pieniądze, ale nie produkuje towarów) i sektora przemysłowego (który wytwarza towary, a nie kreuje pieniędzy) wewnątrz samej klasy kapitalistów. Pomimo całego nacisku, jaki kładzie ona na trzeci tom Kapitału, nie uwzględnia w swojej analizie istotnych osiągnięć w teorii pieniądza, których dokonał Marks, badając kapitał przynoszący procent, kredyt czy kapitał fikcyjny. Jeżeli rozważymy podział klasy kapitalistów między ogół przedsiębiorstw (kapitalistów przemysłowych) i system bankowy (kapitalistów finansowych), trudność, jaką podnosi Luksemburg, może zostać wyrażona następująco: pomijając zapłatę odsetek bankom, w schemacie reprodukcji prostej w każdym okresie ta sama ilość pieniędzy kredytowych jest tworzona i niszczona. Pod tym względem można powiedzieć, odnosząc się do znanego określenia Keynesa, że finanse nie są niczym innym jak „funduszem odnawialnym” [revolving fund]. W konsekwencji na końcu każdego obiegu, kapitaliści przemysłowi muszą uregulować swój jednookresowy [single-period] (krótkoterminowy) dług zaciągnięty w bankach. Nie wydaje się to problemem, gdyż w zamkniętej gospodarce, o ile robotnicy nie mają oszczędności, kapitaliści przemysłowi otrzymują z powrotem wszystkie pieniądze, które wprowadzili do systemu. Oczywiście problem znika częściowo dla tych, którzy nie postrzegają pieniądza jako „waluty” smarującej wymianę wewnątrz klasy kapitalistów. Inne stanowiska w obrębie tradycji cyrkulatywistycznej podejmują w sposób poważniejszy problem pieniężnej realizacji nadwyżek. To w obrębie tej właśnie perspektywy możliwe jest rozwijanie poglądów Luksemburg i Kaleckiego podkreślających „eksport netto” i „eksport wewnętrzny”.
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
anzpraktyka cyteroet 6/2012
293
Skoro tylko rozróżnienie na bankierów i kapitalistów przemysłowych zostaje wprowadzone jako cecha definiująca analizę, wariant problemu Luksemburg jest nie do uniknięcia: skąd pochodzą pieniądze umożliwiające przedsiębiorstwom spłacenie bankom odsetek pieniężnych za wstępne środki? Jak przemysłowi kapitaliści mogą zapłacić odsetki z pożyczek bankowych w pieniądzu, skoro to, co mogą uzyskać z rynku towarów to jedynie „wstępne” środki, które do niego wprowadzili i które otrzymali od tych samych banków? Bez względu na ograniczenia podejścia Luksemburg do kwestii obiegu pieniężnego, jej dylemat jest wciąż żywy i aktualny.
Zyski i odsetki w ramach obiegu pieniężnego Realizacja zagregowanych zysków i spłata odsetek bankowych w kategoriach pieniężnych przedstawia najbardziej zawikłaną zagadkę dla autorów obiegu pieniężnego25. Chodzi o to, że kapitaliści przemysłowi wykorzystując pożyczki bankowe do sfinansowania produkcji, nie mogą odzyskać z rynku więcej pieniędzy niż sami wprowadzili do systemu (nawet gdyby zarówno robotnicy, jak i kapitaliści wydawali cały swój dochód). Zwłaszcza w dwusektorowej gospodarce, bez zagranicznych rynków oraz wydatków rządowych, jedynie sektor dóbr konsumpcyjnych może zrealizować zyski w kategoriach pieniężnych, i to dokładnie w tej mierze, w jakiej pracownicy wydają swoje dochody na dobra konsumpcyjne. I odwrotnie, jeśli nawet robotnicy nie mają oszczędności, a sektor dóbr konsumpcyjnych całkowicie przekształca zysk w inwestycje netto, kapitaliści produkujący dobra kapitałowe mogą co najwyżej utrzymać równowagę między wpływami i wydatkami. Wiemy jednak, że na koniec okresu kapitaliści przemysłowi muszą spłacić odsetki z pożyczek bankowych. Oznacza to, że przy dodatniej bankowej stopie procentowej kapitaliści produkujący dobra kapitałowe systematycznie ponoszą stratę w pieniądzach. Problem ten może być rozwiązany poprzez rozpatrzenie wpływu samych banków na globalne wydatki konsumpcyjne i inwestycyjne. W tym przypadku kapitaliści z obu sektorów realizowaliby pieniężne zyski brutto, co umożliwia im spłacenie odsetek bankowych. Jednak to dość doraźne rozwiązanie 25 L.-P. Rochon, The Existence of Monetary Profits within the Monetary Circuit, [w:] The Monetary Theory of Production: Tradition and Perspectives, red. G. Fontana, R. Realfonzo, Basingstoke 2005, s. 125.
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
294
rodzi kolejne problemy. Po pierwsze, jeżeli banki przywłaszczą sobie część dóbr kapitałowych, znika podstawowa cecha modelu obiegu pieniężnego, a mianowicie oddzielenie systemu bankowego od sektora przemysłowego. Po drugie, nawet jeżeli rozważymy jedynie konsumpcję pracowników banku, nie będą oni mogli nabyć dóbr przed uzyskaniem dochodów. W rzeczywistości banki nie mogą pożyczać pieniędzy kredytowych sobie samym: nie mają prawa renty senioralnej (emisyjnej). Rozsądniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia banków jest zakup akcji przedsiębiorstw. Od wczesnych lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku forsowano szereg propozycji rozwiązań problemu istnienia zysków i odsetek na poziomie makroekonomicznym w modelu obiegu pieniężnego26. Pierwszą możliwością jest rozważenie „kapitału globalnego” i powziętego całościowego stanowiska teoretycznego jako hipotezy o charakterze pierwszego przybliżenia, za którą kryje się „rzeczywistość” nakładających się na siebie obiegów pieniężnych. Środki finansowe niezbędne do produkcji występującej w jakichś (późniejszych) obiegach realizują produkt dodatkowy innych (wcześniejszych) obiegów. Podstawowa (ukryta) hipoteza sugeruje, że pieniądze będące zastrzykiem wstępnych środków systematycznie przekraczają ilość pieniędzy niszczonych w ramach regulowania długu względem banków w każdym okresie. Rozwiązanie to jest jednak sprzeczne z rozumieniem przez Luksemburg „kapitału globalnego” jako „realnej” abstrakcji. Ponadto opiera się ono na „mikroekonomicznym wyjaśnieniu problemu makroekonomicznego”27. Drugą możliwością jest otwarte rozpatrzenie faktu, że część kapitalistów przemysłowych ponosi straty, które odpowiadają ekwiwalentnej ilości zysków osiąganych przez ich konkurentów. Uznaje się to za proces „twórczej destrukcji” spowodowany konkurencją między firmami przemysłowymi na rynku towarowym28. Rozwiązanie to spotyka się z dwoma zastrzeżeniami: pierwsze z nich wskazuje na unikanie pytania Luksemburg dotyczącego konieczności sfinansowania popytu; drugie zaś wytyka uwikłanie w „mikroekonomiczne ugruntowanie” problemu makroekonomicznego. Ostatnią możliwością pozostaje założenie występowania równolegle dwóch obiegów: produkcyjnego i inwestycyjnego. Nie są to dwa różne, nakładające się na siebie obiegi, ale raczej jeden obieg podzielony na 26 W celu zapoznania się z ogólnym przeglądem zob. tamże. 27 Tamże, s. 133. 28 M. Messori, A. Zazzaro, Single-period Analysis: Financial Markets, Firms’ Failures and Closure of the Monetary Circuit, [w:] The Monetary Theory...
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
295
anzpraktyka cyteroet 6/2012
podstawie odmiennych rodzajów transakcji29. Oba są konieczne do spłacenia pożyczek bankowych lub wygenerowania zysku, jednak obieg produkcyjny kończy się wraz z końcem pojedynczego cyklu produkcji, podczas gdy obieg inwestycyjny trwa przez kilka takich cyklów. Oto rozwiązanie „techniczne”, w którym dodatkowe przepływy pieniężne pozwalają producentom dóbr kapitałowych zrealizować część produktów zawierających wartość dodatkową i dzięki temu spłacić odsetki od kredytów bankowych. W ten sposób, wbrew teorii Luksemburg, system gospodarczy jest zdolny do osiągnięcia równowagi przy dynamicznym wzroście, a więc także i do reprodukcji rozszerzonej. Jednakże równowaga ta, przy założeniu, że została osiągnięta, może wykazać niezwykłą niestabilność30. Jest ona zależna od oczekiwań banków i przedsiębiorstw dotyczących zysków, w taki sposób, że każde odchylenie od ścieżki zrównoważonego wzrostu wywołuje gwałtowne zmiany. W praktyce jedynym doraźnym i lokalnym rozwiązaniem problemu realizacji, alternatywnym względem wzrostu długu publicznego, jest eksport netto, a zatem odpowiedź, którą dała właśnie Luksemburg, analizując Marksowskie schematy reprodukcji.
Podsumowanie Podczas gdy większość jej krytyków postrzega kapitalizm jako wielką gospodarkę barterową, w której pieniądze są jedynie nieistotnym „pozorem” realnych wielkości, Róża Luksemburg konsekwentnie stawia pytanie o sposób, w jaki pieniądze wkraczają do systemu oraz o źródło, z którego pochodzą dodatkowe środki realizujące wartość dodatkową. Jej odpowiedź jest niedoskonała na gruncie analitycznym i uzależniona od koncepcji redukującej pieniądze do złota. Jednakże jej prace zawierają czysty model obiegu pieniężnego, w którym pojęcie „finansów” stanowi podstawowy element analizy. Podejście badawcze Luksemburg jest rzeczywiście zbliżone do tego przyjmowanego przez niegdysiejszych (Wicksell, Schumpeter, Keynes) i współczesnych (Schmitt, Parguez, Graziani) autorów pieniężnej teorii produkcji31. Paradoksalnie, właśnie 29 L.-P. Rochon, The Existence…, s. 136. 30 M. Desai, R. Veneziani, Rosa Luxemburg’s Critique of Marx’s Schemes of Reproduction: a Re-evaluation and a Possible Generalization, [w:] Rosa Luxemburg…, s. 50. 31 R. Bellofiore, Monetary Macroeconomics before the General Theory: the Circuit Theory of Money in Wicksell, Schumpeter and Keynes, “Social Concept” 1992, Vol. 6, No. 2, s. 47-89 oraz R. Bellofiore, Monetary Economics after Wicksell:
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg
W praktyce jedynym doraźnym i lokalnym rozwiązaniem problemu realizacji, alternatywnym względem wzrostu długu publicznego, jest eksport netto, a zatem odpowiedź, którą dała właśnie Luksemburg, analizując Marksowskie schematy reprodukcji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
296
to, co krytycy Luksemburg nazwali rażącymi błędami (to znaczy uwypuklenie monetaryzacji wartości dodatkowej i roli „zewnętrznych” rynków zbytu), wydaje się być tym, co czyni ją wyraźnie prekursorką dzisiejszych teorii pieniądza, akumulacji i kryzysu. Ślepe uliczki, w jakie zabrnęła autorka Akumulacji kapitału, stają się żywotnymi problemami dla heterodoksyjnej perspektywy pieniężnej. przełożyli Krzysztof Nowak i Maciej Szlinder
Alternative Perspectives within the Theory of the Monetary Circuit, [w:] The Monetary Theory…
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
anzpraktyka cyteroet 6/2012
297
Riccardo Bellofiore (ur. 1953) – profesor ekonomii politycznej na Uniwersytecie w Bergamo, adiunkt na Wydziale Ekonomii i Ekonometrii Uniwersytetu Amsterdamskiego. Jest autorem książki o włoskim ekonomiście marksistowskim Claudio Napoleonim (La passione della ragione: scienza economica e teoria critica in Claudio Napoleoni, Milano 1991), a także redaktorem szeregu prac zbiorowych z dziedziny ekonomii politycznej w języku włoskim i angielskim, w tym m.in. dwutomowej Financial Keynesianism and Market Instability: the Economic Legacy of Hyman Minsky, Cheltenham 2001 (wraz z P. Ferrim), The Constitution of Capital: Essays on Volume One of Marx’s Capital, Basingstoke 2004 (wraz z N. Taylor) oraz Rosa Luxemburg and the Critique to Political Economy, London 2009, a także wielu artykułów naukowych. Dane adresowe autora: Riccardo Bellofiore Department of Economics “Hyman P. Minsky” University of Bergamo Via dei Caniana 2 24129 Bergamo, Italy e-mail:
[email protected] Marco Passarella (ur. 1975) – przebywa na stypendium badawczym na Wydziale Ekonomii w Leeds University Business School, gdzie zaangażowany jest w projekt FESSUD (Financialisation, Economy, Society & Sustainable Development). W pracy badawczej zajmuje się klasyczną Marksowską teorią cen, postkeynowskim dynamicznym modelowaniem, makroekonomią pieniężną, historią i filozofią ekonomii. Wraz z E. Brancaccio napisał książkę L’austerità è di destra: e sta distruggendo l’Europa, Milano 2012. Dane adresowe autora: Marco Passarella Economics Division, Leeds University Business School, Room 3.04, Maurice Keyworth Building, Leeds LS2 9JT (UK) e-mail:
[email protected]
Finanse i problem realizacji u Róz.y Luksemburg
anzpraktyka cyteroet 6/2012
298
Cytowanie: R. Bellofiore, M. Passarella, Finanse i problem realizacji u Róży Luksemburg: interpretacja „cyrkulatywistyczna”, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/15.BellofiorePassarella.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Authors: Riccardo Bellafiore, Marco Passarella Title: Finance and the Realization Problem in Rosa Luxemburg: a ‘Circuitist’ Reappraisal Summary: The article shows that Rosa Luxemburg’s analysis of capitalist accumulation is framed within a ‘circuitist’ macroeconomic reading of capitalism as a monetary production economy. Authors examine Luxemburg’s reading of the enlarged reproduction scheme introduced in volume II of Marx’s Capital and summarize critiques of Luxemburg’s approach by Nikolai Bukharin, Michał Kalecki and Joan Robinson. Authors argue that Rosa Luxemburg cannot be reduced to the status of an ‘under-consumptionist’ but she presents a clear picture of the macro-monetary and sequential working of the capitalist process. Keywords: Rosa Luxemburg, monetary circuit, accumulation, enlarged reproduction, effective demand, Michał Kalecki, Joan Robinson
Riccardo Bellofiore, Marco Passarella
Michael Löwy
Zachodni imperializm
przeciwko pierwotnemu komunizmowi – nowe odczytanie pism ekonomicznych Róz·y Luksemburg* Dyskusja na temat teorii imperializmu Róży Luksemburg dotyczy głównie argumentu ekonomicznego, w tym między innymi schematów reprodukcji, procesu cyrkulacji, konieczności istnienia rynków „zewnętrznych”. Istnieje jednak jeszcze inny jej wymiar, który wydaje się co najmniej tak samo istotny: zmagania imperializmu z przedkapitalistycznymi gospodarkami oraz bezlitosne niszczenie „naturalnych” i chłopskich gospodarek, stanowiących – w dużej części – formy pierwotnego komunizmu. Zainteresowanie Luksemburg społeczeństwami pierwotnego komunizmu udokumentowane jest w jej Wstępie do ekonomii politycznej, a imperialistyczna wojna przeciwko nim omówiona jest zarówno w tej pracy, jak i w końcowych rozdziałach Akumulacji kapitału. W jej refleksjach zarysowane zostało oryginalne podejście do formacji społecznych, będące przeciwieństwem linearnej, „progresywnej” perspektywy ideologii burżuazyjnej. Współczesne walki rdzennej ludności, na przykład walki przeciwko międzynarodowym firmom naftowym i wydobywczym w Ameryce Łacińskiej, ilustrują aktualność argumentu Róży Luksemburg w dwudziestym pierwszym wieku. Słowa kluczowe: Róża Luksemburg, pierwotny komunizm, imperializm, modernizacja, nowoczesność
* Jest to rozszerzona wersja referatu wygłoszonego podczas konferencji Rosa
Luxemburg: Theorie, Kontext, Aktualität – Zum 140. Geburtstag, zorganizowanej w Moskwie, w dniach 5-6 październik 2011.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
300
Fascynacja Róży Luksemburg przedkapitalistycznymi wspólnotami jest niezwykle rzadko dyskutowanym wątkiem jej dzieł ekonomicznych. Zacznijmy może zatem od jej Wstępu do ekonomii politycznej (Einführung in die Nationalökonomie), dzieła opublikowanego przez Paula Leviego w 1925 roku1. Manuskrypt został naszkicowany w więzieniu w latach 1914-1915, w oparciu o notatki z prowadzonego przez nią w latach 1907-1914 kursu ekonomii politycznej w szkole partyjnej niemieckiej socjaldemokracji (SPD). Tekst ten bez wątpienia nie jest dziełem gotowym, jednakże zdumiewające jest w nim to, że rozdziały poświęcone społeczeństwu komunizmu pierwotnego oraz jego rozkładowi zajmują więcej przestrzeni, niż te dotyczące produkcji rynkowej oraz gospodarki kapitalistycznej razem wzięte. To nietypowe podejście do ekonomii politycznej jest prawdopodobnie powodem zlekceważenia tej pracy przez większość ekonomistów marksistowskich (Ernst Mandel, autor przedmowy do francuskiego wydania, jest tutaj wyjątkiem). Podobnie było nawet w wypadku biografów Róży Luksemburg (z wyjątkiem Paula Frölicha). Wagi tej pracy nie docenili również pracownicy Instytutu Marksa-Engelsa-Lenina-Stalina z Berlina Wschodniego, odpowiedzialni za ponowne wydanie tego tekstu w 1951 roku. W przedmowie piszą, że książka jest „popularną prezentacją podstawowych cech kapitalistycznego sposobu produkcji”, zapominając tym samym, że niemal połowa poświęcona jest formacjom przedkapitalistycznym. Analiza formacji społecznych nazywanych przez Luksemburg pierwotnymi społeczeństwami komunistycznymi oraz przeciwstawienie ich kapitalistycznym społeczeństwom rynkowym są właściwie kluczowymi wątkami pracy2. Tekst ten zarysowuje nowatorskie podejście do ewolucji formacji społecznych, sytuujące się w opozycji do linearnych, „progresywnych” ujęć ewolucjonistycznych. Co kryje się za zainteresowaniem Luksemburg tak zwanymi wspólnotami pierwotnymi? Z jednej strony, oczywiste jest, że stara się ona 1 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej, tłum. B. Wścieklica, Warszawa 1959. 2 Egzemplarz, którym się tutaj posługuję, ma dość dziwną historię. Jest wyborem pism Róży Luksemburg opublikowanym przez Marx-Engels-Lenin-Stalin Institut beim ZK der SED, z przedmową Wilhelma Piecka, stalinowskiego przywódcy NRD, po której następują wprowadzenia autorstwa Lenina i Stalina, uwypuklające różne „błędy” żydowsko-polsko-niemieckiej rewolucjonistki. Zakupiłem tę książkę w antykwariacie, w Tel-Avivie i odkryłem, że posiadała odręczną dedykację następującej treści: „Przepraszamy, ale nie mogliśmy znaleźć wydania dzieł Róży Luksemburg pozbawionego tego zbytecznego »wprowadzenia«. Z serdecznymi pozdrowieniami, Tamara i Izaak. Throttle Green, 25 sierpnia 1957 roku”. Oczywiście autorami tego wpisu byli Tamara i Izaak Deutscherowie.
Michael Löwy
301
anzpraktyka cyteroet 6/2012
wykorzystać samo istnienie tego typu archaicznych społeczeństw komunistycznych jako narzędzie do podważenia czy wręcz zniszczenia, „starego pojęcia wiecznej natury własności prywatnej i jej istnienia od początku świata” (Die alte Vorstellung von der Ewigkeit des Privateigentums und seinem bestehen von Anbeginn der Welt). Burżuazyjni ekonomiści nie mogą chociażby wyobrazić sobie wspólnotowej własności i zrozumieć niczego innego niż to, co przypomina cywilizację kapitalistyczną, a w konsekwencji z uporem odmawiają uznania historycznego zjawiska wspólnot. Z drugiej strony, Luksemburg postrzega pierwotny komunizm jako cenny historyczny punkt odniesienia dla krytyki kapitalizmu, odsłaniający jego irracjonalny, urzeczowiony, anarchiczny charakter i uwypuklający radykalną opozycję między wartością użytkową a wartością wymienną3. Celem Luksemburg jest zatem znalezienie i „ocalenie” wszystkiego, co w przeszłości mogło być, przynajmniej w pewnym stopniu, zapowiedzią współczesnego socjalizmu. Podobnie jak Marks i Engels, Luksemburg spogląda uważnie na pisma historyka Georga Ludwiga von Maurera dotyczące archaicznej wspólnoty germańskiej (Mark); podobnie do nich zdumiewał ją demokratyczny i egalitarny sposób funkcjonowania tej komunistycznej formacji oraz jej społeczna przejrzystość 4: Niepodobna wyobrazić sobie nic bardziej prostego i harmonijnego, niż ten system gospodarczy dawnej marki germańskiej. Cały mechanizm życia społecznego widoczny jest tu jak na dłoni. Ścisły plan i surowy porządek decydują o postępowaniu każdego; czynią z niego cząstkę jednej wielkiej całości. Bezpośrednie potrzeby życia codziennego wszystkich członków i ich jednakowe zaspokajanie jest punktem wyjścia i celem całej organizacji. Wszyscy pracują wspólnie dla wszystkich i decydują o wszystkim gromadnie. Skąd jednakże wypływa i na czym się opiera ta organizacja i władza ogółu nad jednostką? Jest to po 3 W swojej przedmowie do przekładu francuskiego Ernst Mandel zauważa, że „wyjaśnienie fundamentalnych różnic między gospodarką opartą na produkcji wartości dodatkowych, przeznaczonych do zaspokajania potrzeb produkcji a gospodarką opartą na produkcji dóbr, zajmuje większą część książki” E. Mandel, Préface, [w:] R. Luxemburg, Introduction à l’économie politique, Paris 1970, s. xviii. 4 Zob. również interesujący artykuł Petera Hudisa dotyczący świata niezachodniego w pismach Róży Luksemburg, w którym skupia się on przede wszystkim na różnicach między podejściami jej i Marksa do rosyjskich wspólnot rolniczych. P. Hudis, Neue Einschätzungen zu Rosa Luxemburgs Schriften über die Nich-Westliche Welt, [w:] China entdeckt Rosa Luxemburg: Internationale RosaLuxemburg-Gesellschaft in Guangzhou, red. N. Ito, T. Bergmann, S. Hochstadt, O. Luban, Berlin 2007.
Zachodni imperializm...
Luksemburg postrzega pierwotny komunizm jako cenny historyczny punkt odniesienia dla krytyki kapitalizmu, odsłaniający jego irracjonalny, urzeczowiony, anarchiczny charakter i uwypuklający radykalną opozycję między wartością użytkową a wartością wymienną
anzpraktyka cyteroet 6/2012
302
prostu komunistyczne władanie ziemią, to znaczy wspólne posiadanie przez pracujących najważniejszych środków produkcji5.
Luksemburg podkreśla cechy tej wspólnotowej formacji, które odróżniają ją od kapitalizmu i stanowią o jej wyższości – pod pewnymi względami – nad nowoczesną cywilizacją burżuazyjną: „Przed dwoma tysiącami lat i jeszcze wcześniej, [...] panowały u Germanów porządki zasadniczo różne od dzisiejszych. Germanowie nie znali wtedy państwa z przymusowymi prawami pisanymi, nie znali podziału na biednych i bogatych, panujących i pracujących”6. Opierając się na pracy rosyjskiego historyka Maksyma Kowalewskiego, którego pracami wcześniej interesował się również Marks, Luksemburg podkreśla uniwersalność wspólnoty rolniczej jako podstawowej formy ludzkiego społeczeństwa w pewnej fazie jego rozwoju, uwidaczniającej się w społecznościach amerykańskich Indian, Inków czy Azteków, jak również Kabylów, plemion afrykańskich czy Hindusów. Przykład peruwiański wydaje się najistotniejszy i również tutaj Luksemburg nie może się powstrzymać od porównania inkaskiej Marci z „cywilizowanym” społeczeństwem: „Dzisiejsza sztuka karmienia się wyłącznie owocami cudzej pracy i czynienia ze swego próżniactwa nieodłącznej właściwości panowania obca była jeszcze tej organizacji społecznej, gdzie wspólna własność i powszechny obowiązek pracy należały do głęboko zakorzenionych obyczajów ludowych”. Jednocześnie manifestuje swój podziw dla „niesamowitego oporu ludu indiańskiego i instytucji agrarnego komunizmu, których, pomimo warunków, szczątki zostały zachowane jeszcze w XIX wieku”7. Jakieś dwadzieścia lat później wybitny peruwiański myśliciel marksistowski José Carlos Mariategui rozwinął tezę uderzająco zbieżną z koncepcjami Luksemburg, chociaż najprawdopodobniej nie był zaznajomiony z jej komentarzami na temat Peru: aby pozyskać masy chłopskie, współczesny socjalizm musi zwrócić się w stronę rdzennych tradycji, odwołujących się do inkaskiego komunizmu. Najważniejszym autorem w tym obszarze dla Luksemburg, podobnie jak dla Marksa i Engelsa, był amerykański antropolog Lewis Morgan. Odwołując się do jego klasycznej pracy Społeczeństwo pierwotne 8, Luksemburg idzie dalej niż Marks i Engels, rozwijając całą imponującą wizję 5 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 164-165. 6 Tamże, s. 90-91. 7 Tamże, s. 168. 8 L. H. Morgan, Społeczeństwo pierwotne czyli Badanie kolei ludzkiego postępu od dzikości przez barbarzyństwo do cywilizacyi, tłum. A. Bąkowska, Warszawa 1887.
Michael Löwy
anzpraktyka cyteroet 6/2012
303
historii, heterodoksyjną koncepcję odwiecznej ewolucji ludzkości, w której współczesna cywilizacja „z jej własnością prywatną, dominacją klasową i męską, jej niewolącym Państwem i małżeństwem” wydaje się zwykłą parentezą, okresem przejściowym między społeczeństwem pierwotnego komunizmu a komunistycznym społeczeństwem przyszłości. Rewolucyjna idea łączności między przeszłością a przyszłością leży w samym centrum tej wizjonerskiej perspektywy: Szlachetna tradycja zamierzchłej przeszłości podaje w ten sposób rękę rewolucyjnym dążeniom przyszłości, krąg poznania zamyka się harmonijnie i z tej perspektywy dzisiejszy świat panowania klasowego i wyzysku – który przypisuje sobie rolę alfy i omegi całej kultury, najwyższego rzekomo celu świata – okazuje się po prostu nieznacznym, przejściowym etapem wielkiego pochodu kulturalnego ludzkości9.
Z tego punktu widzenia, europejska kolonizacja ludów Trzeciego Świata raziła Luksemburg jako przedsięwzięcie całkowicie nieludzkie i społecznie destruktywne. Angielska okupacja Indii była tu wiele mówiącym przykładem: spustoszyła i zlikwidowała tradycyjne komunistyczne struktury agrarne, przynosząc tragiczne konsekwencje dla chłopstwa. Róża Luksemburg współdzieliła Marksowskie przekonanie, jakoby imperializm przynosił skolonizowanym narodom postęp gospodarczy, nawet jeśli dzieje się to przy wykorzystaniu „niegodziwych metod społeczeństwa klasowego”. Jednakże podczas gdy Marks – bez ukrywania swojego oburzenia takimi metodami – podkreślał gospodarczo postępową rolę kolei wprowadzonych przez Anglików w Indiach, Luksemburg kładła większy nacisk na społecznie szkodliwe konsekwencje kapitalistycznego „postępu”: Dawne więzi zostały pozrywane, spokojne oderwanie komunizmu od świata zastąpione przez waśnie, niezgodę, nierówności i wyzysk. Z jednej strony, powstały olbrzymie latyfundia, z drugiej zaś pojawiła się ogromna, wielomilionowa rzesza pozbawionych środków do życia chłopów-dzierżawców. Własność prywatna święciła swoje wtargnięcie do Indii, a wraz z nią tyfus głodowy i szkorbut, które stały się stałymi gośćmi w dolinie Gangesu10.
Ta różnica względem Marksa odpowiada pewnie odmiennemu etapowi historycznemu, który umożliwił nowe spojrzenie na skolonizowane kraje, ale jest też ona wyrazem szczególnego uwrażliwienia Luksemburg na społeczne i ludzkie cechy wspólnot pierwotnych. 9 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 111. 10 Tamże, s. 98.
Zachodni imperializm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
304
Ten argument rozwijany jest nie tylko we Wstępie do ekonomii politycznej, lecz również w Akumulacji kapitału, gdzie Luksemburg ponownie krytykuje historyczną rolę angielskiego kolonializmu i wyraża oburzenie karygodną pogardą, którą europejscy zaborcy okazali wobec starego systemu irygacji. Kapitał w swojej ślepej i nieokiełznanej chciwości, „nie jest w stanie rozpoznać wartości wynalazków ekonomicznych starszej cywilizacji”11; polityka kolonialna doprowadziła do upadku tego tradycyjnego systemu, a w rezultacie – począwszy od 1867 roku – do głodu pociągającego za sobą miliony ofiar w Indiach. Podobnie jak w przypadku francuskiej kolonizacji Algierii, którą Luksemburg postrzegała jako systematyczne i rozmyślne dążenie do zniszczenia wspólnotowej własności, prowadzące do gospodarczej ruiny rdzennych populacji. W rozdziale XXVII Akumulacji kapitału, zatytułowanym Walka z gospodarką naturalną, Luksemburg wskazuje, że wszystkie europejskie przedsięwzięcia kolonialne dzielą podobną, brutalną strategię wykorzeniania przedkapitalistycznych, rdzennych struktur społecznych: A że właśnie prymitywne związki tubylców stanowią najsilniejszą zaporę ochraniającą zarówno społeczeństwo jak i podstawy jego egzystencji materialnej, przeto kapitał nasamprzód systematycznie i planowo burzy i niszczy niekapitalistyczne organizmy społeczne, które napotyka w toku swej ekspansji [...]. Każdemu nowemu rozszerzeniu posiadłości kolonialnych towarzyszy siłą rzeczy uporczywa wojna kapitału przeciw ekonomicznym i społecznym stosunkom tubylców oraz zagarnianie przemocą ich środków produkcji i sił roboczych12.
Marks zdążył skrytykować przemoc polityk kolonialnych już w rozdziale Kapitału zatytułowanym Akumulacja pierwotna. Nowy argument wysunięty przez Różę Luksemburg głosi, że akumulacja pierwotna jest permanentną cechą imperialistycznej ekspansji, od szesnastego wieku aż do dziś: Kapitał nie zna innej drogi rozwiązywania tego problemu prócz przemocy – stałe metody akumulacji kapitału jako procesu historycznego, metody stosowanej nie tylko przy narodzinach kapitalizmu, ale aż do dziś dnia. [...] Metoda przemocy jest tu bezpośrednim następstwem starcia się kapitalizmu z zakreślającymi granice jego akumulacji formacjami opartymi na gospodarce naturalnej. [...] 11 R. Luksemburg, Akumulacja kapitału: przyczynek do ekonomicznego wyjaśnienia imperializmu, tłum. J. Maliniak, Z. Kluza-Wołosiewicz, J. Nowacki, Warszawa 2011, s. 464. 12 Tamże, s. 457.
Michael Löwy
anzpraktyka cyteroet 6/2012
305
Klasyczne przykłady stosowania tych metod daje polityka Anglików w Indiach i Francuzów w Algierii13.
Podczas gdy głównym pojęciem używanym przez Luksemburg do zdefiniowania tych przedkapitalistycznych struktur w tym rozdziale, a w zasadzie przez większą część książki, jest pojęcie „gospodarki naturalnej”, od czasu do czasu odwołuje się ona również do komunizmu. Dzieje się tak, gdy opisuje „prastarą organizację gospodarczą Hindusów – komunistyczną wspólnotę gminną”, która „utrzymała się w swych różnorodnych formach przez całe tysiąclecia i mimo wszelkich burz na »niebosiężnych wyżynach politycznych« przebyła długą historię wewnętrzną”, jednak została ostatecznie przerwana przez brytyjski kolonializm14. Podobnie, kiedy omawia francuską politykę kolonialną w Afryce Północnej: „Planowe i świadome niszczenie i dzielenie własności wspólnej – oto nieuchronny biegun, na który w ciągu pół wieku [...] skierowana była igła kompasu francuskiej polityki kolonialnej”15, jednak ostatecznie skończyła się niepowodzeniem, „rozbijając się o trudności wprowadzenia za jednym zamachem burżuazyjnej własności prywatnej w pierwotnych komunistycznych związkach wielkich rodzin”16. W większości przywoływanych przez nią przykładów omawiany jest europejski kolonializm, jednak wskazuje ona także na zbieżność pomiędzy ekspansjonistycznymi strategiami Stanów Zjednoczonych a ich bezlitosną walką przeciwko rdzennym wspólnotom: W 1825 roku za prezydentury Monroego Kongres postanowił przesiedlić Indian z obszarów na wschód od Missisipi na obszary położone na zachód od tej rzeki. Czerwonoskórzy bronili się rozpaczliwie, usunięto ich jednak – przynajmniej te resztki, które ocalały od krwawych rzezi 40 wojen indiańskich – jak uciążliwe rupiecie, by stłoczyć tu jak zwierzynę w ogromnych »reserwatach«17.
Poza konkretnymi przykładami, Luksemburg krytykowała też system kolonialny w całości – czy był on hiszpański, portugalski, holenderski, angielski, amerykański, niemiecki, czy miał miejsce w Afryce, Azji, czy w Amerykach. Przyjmowała punkt widzenia ofiar kapitalistycznej modernizacji. Jak podkreśla we Wstępie do ekonomii politycznej: 13 14 15 16 17
Tamże, s. 458. Tamże, s. 458-459. Tamże, s. 469. Tamże, s. 475. Tamże, s. 495.
Zachodni imperializm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
306
Dla ludów pierwotnych w krajach kolonialnych, gdzie niegdyś panował pierwotny komunizm, nowoczesny kapitalizm tworzy nagłą katastrofę, niewyrażalne nieszczęście pełne najstraszliwszego cierpienia18.
Według niej, walka rdzennych populacji przeciwko imperializmowi jest wyrazem nad podziw nieustępliwego oporu starych tradycji komunistycznych przeciwko zachłannemu poszukiwaniu zysków, brutalnie narzuconemu przez kapitalistyczną „europeizację”
Według niej, walka rdzennych populacji przeciwko imperializmowi jest wyrazem nad podziw nieustępliwego oporu starych tradycji komunistycznych przeciwko zachłannemu poszukiwaniu zysków, brutalnie narzuconemu przez kapitalistyczną „europeizację”. Burżuazja instynktownie zrozumiała mroczne powiązanie pomiędzy oporem pradawnego komunizmu oraz „nową Ewangelią mas proletariackich” w Europie. W związku z tym, Francuskie Zgromadzenie Narodowe obstawało w 1873 roku – zaledwie kilka lat po masakrze Komuny Paryskiej – przy tym, żeby pradawne formy własności w Algierii zostały zniszczone, ponieważ „podtrzymują w umysłach tendencje komunistyczne”19. Między wierszami można zatem rozpoznać tutaj ideę sojuszu między antykolonialnymi walkami skolonizowanej ludności oraz antykapitalistycznymi walkami nowoczesnego proletariatu, widzianego jako sojusz między nowym a starym komunizmem. Czy oznacza to, jak wierzy Gilbert Badia – autor wybitnej biografii Róży Luksemburg oraz jeden z nielicznych uczonych, który krytycznie przebadał ten aspekt jej dzieła – że przedstawia ona pradawne struktury skolonizowanych społeczeństw w przesadnie jednoznacznym, „czarno-białym kontraście z kapitalizmem”? Jego zdaniem, Luksemburg przeciwstawia stare wspólnoty „obdarzone niemal każdą cnotą i rozumiane jako rzeczywiście nieruchome”, „destrukcyjnym funkcjom kapitalizmu, który nie ma już dłużej jakichkolwiek progresywnych cech”. W ten sposób znajdujemy się z dala od zwycięskiej burżuazji przywołanej przez Marksa w Manifeście20. Wydaje się, że zastrzeżenia te są nieuzasadnione. Po pierwsze, Róża Luksemburg nie opisywała dawnych wspólnot w kategoriach statycznych; wprost przeciwnie, wskazywała na ich sprzeczności i przekształcenia. Podkreślała, że „powstanie nierówności i despotyzmu jest wynikiem samego rozwoju wewnętrznego pierwotnego społeczeństwa komunistycznego”21. Po drugie, nie zaprzeczała istnieniu gospodarczo postępowej roli kapitalizmu, jednakże krytykowała niegodziwe i społecznie 18 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 114 19 Tamże, s. 113. 20 G. Badia, Rosa Luxemburg, journaliste, polémiste, révolutionnaire, Paris 1975, s. 498, 501. 21 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 212.
Michael Löwy
307
anzpraktyka cyteroet 6/2012
regresywne aspekty kapitalistycznej kolonizacji. Po trzecie, uwypuklała najbardziej pozytywne aspekty pierwotnego komunizmu, ale w odróżnieniu od cywilizacji burżuazyjnej udało się jej również wskazać na jego wady i ograniczenia: lokalna, ciasna perspektywa, niski poziom produktywności pracy oraz dążeń cywilizacyjnych, bezsilność wobec natury, brutalna przemoc oraz permanentny stan wojny między wspólnotami22. Po czwarte, podejście Luksemburg jest w istocie odmienne od tego, które przyjął Marks w 1848 roku, w swoim hymnie na cześć burżuazji; jest ono raczej bliskie temu z podrozdziału o Genezie kapitalisty przemysłowego, z rozdziału XXIV Kapitału, gdzie Marks opisuje „barbarzyństwa” i „okrucieństwa” europejskiej kolonizacji. Ponadto, pogląd Luksemburg na kwestię rosyjskiej wspólnoty wiejskiej jest dużo bardziej krytyczny niż ten przyjmowany przez Marksa. Biorąc za punkt wyjścia analizy Engelsa z końca dziewiętnastego wieku dotyczące upadku obszcziny, podkreślała ona historyczne ograniczenia tradycyjnych wspólnot i konieczność ich przekroczenia23. Następnie, spoglądając w przyszłość, nie zgadzała się z rosyjskimi populistami, obstając przy „zasadniczej różnicy między socjalistyczną gospodarką światową przyszłości a prymitywnymi grupami komunistycznymi zamierzchłej przeszłości”24. Tak czy inaczej, pisma Luksemburg na ten temat są czymś więcej, niż erudycyjnym spojrzeniem na historię gospodarczą; podsuwają nam inny sposób pojmowania przeszłości i teraźniejszości, społecznej zmienności, postępu i nowoczesności. Poprzez konfrontowanie kapitalistycz22 Tamże, s. 169-170. 23 „Na rosyjskiej spólnocie wioskowej kończy się bieg zmiennych losów pierwotnego komunizmu agrarnego; krąg się zamyka. Zrodzona jako naturalny produkt rozwoju społecznego, jako najlepsza rękojmia postępu gospodarczego oraz materialnego i duchowego rozkwitu społeczeństwa – spólnota wioskowa dokonuje tu swego żywota, używana i nadużywana jako narzędzie zacofania politycznego i ekonomicznego. To, że chłop rosyjski chłostany był rózgami przez swoich współtowarzyszy, w celu przypodobania się absolutyzmowi carskiemu, przemawia jak najsurowsza krytyka historyczna ciasnych ram komunizmu pierwotnego i jest najdobitniejszym wyrazem faktu, że i ta forma społeczna podlega zasadzie dialektycznej: to, co rozumne, staje się absurdem, co dobre – utrapieniem.” (R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 202). Peter Hudis w swoim eseju omawia rozbieżności między krytycznym ujęciem rosyjskiej wspólnoty w wykonaniu Róży Luksemburg oraz dużo bardziej przychylnym spojrzeniu Marksa z jego szkicu listu do Wiery Zasulicz. Zob. P. Hudis, Neue Einschätzungen... oraz K. Marks, Szkice pierwotne listu do Wiery Zasulicz, [w:] MED, t. 19, Warszawa 1972, s. 430-454. 24 R. Luksemburg, Wstęp do ekonomii politycznej..., s. 159.
Zachodni imperializm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
308
nej cywilizacji przemysłowej ze wspólnotową przeszłością ludzkości Róża Luksemburg zrywa z linearnym ewolucjonizmem, pozytywistycznym „progresywizmem” oraz ze wszystkimi dominującymi dzisiaj, banalnie „modernizującymi” interpretacjami marksizmu. Dzisiejsze walki rdzennej ludności – na przykład w Ameryce Łacińskiej, przeciwko multinarodowym kompaniom naftowym czy wydobywczym – potwierdzają aktualność argumentu Róży Luksemburg w dwudziestym pierwszym wieku. Czy rdzenne wspólnoty w meksykańskim Chiapas, w andyjskich pasmach Peru, Boliwii i Ekwadoru lub w lasach amazońskich Peru i Brazylii są pozostałościami „pierwotnego komunizmu”? W każdym z tych przypadków walki toczone są w imię własnych wspólnotowych tradycji, tworzą kolektywną, społeczną i gospodarczą organizację, będąc w harmonii ze środowiskiem naturalnym oraz – podobnie jak siostrzane ruchy z innych kontynentów – występują przeciwko destrukcyjnym przedsięwzięciom prowadzonym w imię „wzrostu”, „modernizacji” czy „postępu” przez lokalne lub multinarodowe przedsiębiorstwa agrobiznesowe, kompanie naftowe czy wielkich hodowców bydła. Opór chłopów i rdzennych wspólnot przeciwko brutalnym i pełnym przemocy formom permanentnej akumulacji pierwotnej trwa do dziś... przełożył Krystian Szadkowski
Michael Löwy
309
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Michael Löwy (ur. 1938) – socjolog i filozof. Emerytowany profesor socjologii w Centre National de la Recherche Scientifique i wykładowca École des Hautes Études en Sciences Sociales w Paryżu. Autor ponad dwustu publikacji z dziedziny socjologii kultury i filozofii polityki, poświęconych między innymi twórczości Benjamina, Kafki, Lukácsa i Marksa. Jego najważniejsze książki to: Georg Lukács: from Romanticism to Bolshevism (1979), Redemption and Utopia: Jewish Libertarian Thought in Central Europe: a Study in Elective Affinity (1992), On Changing the World. Essays in political philosophy: from Karl Marx to Walter Benjamin (1993), Fire Alarm: Reading Walter Benjamin’s “On the Concept of History” (2005), The Theory of Revolution in the Young Marx (2006). Dane adresowe autora: Michael Löwy Le Centre d’Études Interdisciplinaires des Faits Religieux (École des Hautes Études en Sciences Sociales) 10, rue Monsieur le Prince 75006 - PARIS - FRANCE e-mail:
[email protected] Cytowanie: M. Löwy, Zachodni imperializm przeciwko pierwotnemu komunizmowi - nowe odczytanie pism ekonomicznych Róży Luksemburg, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/16.Lowy.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Michael Löwy Title: Western Imperialism Against Primitive Communism. A New Reading of Rosa Luxemburg’s Economic Writings Summary: The discussion on Rosa Luxemburg’s theories of imperialism has mainly focused on the economic argument - the schemes of reproduction, the process of circulation, the need for “external” markets, etc. There is however another dimension, at least as important : the struggle of imperialism against pre-capitalist economies, the ruthless destruction of “natural” and peasant economies, many of them being forms of primitive communism. Luxemburg’s interest for primitive communist societies is documented by her Introduction to Political Economy and the imperialist war against them is discussed both in this work and in the last chapters of The Accumulation of Capital. A wholly original approach to the evolution of social formations, running counter to linear “progressive” views of bourgeois ideology, is outlined in these reflections.
Zachodni imperializm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
310
Present indigenous struggles e.g. in Latin America, against multinational oil or mining companies, illustrate the topicality of Rosa Luxemburg’s argument in the 21th century. Keywords: Rosa Luxemburg, primitive communism, imperialism, modernization, modernity
Michael Löwy
Massimo De Angelis
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”*
Przedmiotem artykułu Massimo De Angelisa jest relacja zachodząca między walkami społecznymi przeciwko grodzeniom dokonywanym przez kapitał, dobrami wspólnymi i kapitałem. Autor dowodzi, że walki te mogą być rozpatrywane zarówno jako przeszkoda dla akumulacji kapitału, jak i proces produkcji „zewnętrza” dla kapitalistycznych stosunków społecznych. W szczególności zróżnicowane walki mogą dać początek alternatywnym praktykom wytwarzania wartości, które można interpretować jako „zewnętrze kapitału”. Słowa kluczowe: dobra wspólne, grodzenia, Róża Luksemburg, praktyki wytwarzania wartości, zewnętrze
* M. De Angelis, Enclosures, commons and the ‘outside’, [w:] The Accumulation of
Capital in Southern Africa: Rosa Luxemburg’s Contemporary Relevance (Proceedings of the Rosa Luxemburg Seminar 2006), red. P. Bond, H. Chitonge, A. Hopfmann, Johannesburg 2007.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
312
Choć mnoży się dokumentacja dotycząca rzeczywistych walk społecznych toczonych przeciwko różnorodnym formom grodzeń dokonywanych przez kapitał oraz walk związanych z produkcją dóbr wspólnych, to sama kwestia tego, że kapitał „grodzi”, nie była poddana wystarczająco pogłębionej refleksji w ramach krytycznej teorii społecznej i ekonomicznej. Róża Luksemburg zainicjowała pracę w tym kierunku, dowodząc, że imperializm opiera się na nieustającej kolonizacji przestrzeni niekapitalistycznych przez kapitał. Obecnie problematyzowanie grodzeń w kategoriach zjawisk o charakterze ciągłym, będących strategicznym frontem walki, pozwala nam interpretować te zmagania na dwa ściśle powiązane ze sobą sposoby – nie tylko jako przeszkodę, którą kapitał próbuje pokonać za pomocą grodzenia, lecz także jako siłę wytwarzającą nowe stosunki społeczne, czyli proces produkcji „zewnętrza” kapitalistycznych stosunków społecznych. Ten konstytuujący proces tworzenia „zewnętrza” zachodzi wraz z rodzącymi się w walce praktykami wytwarzania wartości innych niż kapitalistyczne. Po krótkim, krytycznym przeglądzie niektórych klasycznych marksistowskich podejść do kwestii „zewnętrza”, dowodzę, że relacyjne i wytwórcze praktyki, ożywiające i kształtujące niezliczone walki wspólnot o wodę pitną, elektryczność, ziemię, dostęp do społecznego bogactwa, życie i godność, dają początek wartościom, formom działania i sposobom odnoszenia się w ramach społecznej współprodukcji (mówiąc w skrócie, „praktykom wytwarzania wartości”), które mają być z założenia zewnętrzem dla kapitału. Relacja pomiędzy „zewnętrzem” i kapitalistycznym sposobem produkcji jest problematyką, z którą musimy się możliwie szybko skonfrontować, jeśli chcemy przejść z dyskusją o alternatywach na płaszczyznę, która pozwoli nam zrozumieć złożone sieci relacji pomiędzy poszczególnymi walkami i będzie stanowić dla nich wsparcie.
W oddali Posłuchajcie klaustrofobicznego, pokrętnego, ekumenicznego ujęcia, którego próbowali przedstawiciele neoliberalnego, współzależnego rządzenia [governance], usiłując ukierunkować liczne lokalne fale i ponadlokalne strumienie ruchu na rzecz globalnej sprawiedliwości i solidarności w siłę ukierunkowaną na globalną akumulację kapitału. Posłuchajcie Paula Wolfowitza, jednego z architektów masakry w Bagdadzie, obecnie poważanego szefa Banku Światowego1. W swoim pierw1 Wolfowitz podał się do dymisji w maju 2007 roku [przyp. tłum.].
Massimo De Angelis
313
anzpraktyka cyteroet 6/2012
szym wystąpieniu na corocznym spotkaniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego we wrześniu 2005 roku stwierdził: Spotykamy się dziś w wyjątkowym momencie historii. Nigdy potrzeba skutecznej walki z biedą nie była tak paląca. Nigdy globalna społeczność nie wyrażała mocniej woli działania. W noc przed rozpoczęciem spotkania G8 w Gleneagles, dołączyłem do 50 tysięcy młodych ludzi, którzy zgromadzili się na boisku w Edynburgu na ostatnim koncercie Live Aid. Pogoda była brzydka, ale deszcz nie osłabił entuzjazmu tłumów. Oczy wszystkich były skupione na człowieku, który pojawił się na wielkich telebimach, ojcu wolnej Republiki Południowej Afryki. Tłumy ryknęły z aprobatą, gdy Nelson Mandela wezwał nas do nowej walki, wyrażając wyzwanie naszych czasów: by uczynić biedę kwestią przeszłości (Wolfowitz 2005).
W słowach szefa Banku Światowego „walka” z biedą jest spektakularnym wydarzeniem, jednoczącym neoliberalne ponadnarodowe instytucje i rządy państwowe, maszerujące razem z młodzieżą noszącą produkowane w sweat-shopach gumowe opaski i gwiazdami rocka w lansiarskich okularach przeciwsłonecznych, ogłaszających w CNN, że „dobre współzależne rządzenie” jest praktyczną odpowiedzią na tę katastrofę2. „Bieda” nie jest już interpretowana jako konkretne uwarunkowanie życia i walki, lecz zostaje przekształcona w abstrakcyjnego wroga – zewnętrze, które ma być zwalczane za pomocą równie abstrakcyjnych instrumentów politycznych. Obejmują one, by zacytować jeden z ostatnich raportów Banku Światowego na temat klimatu inwestycyjnego w Afryce Południowej, „politykę makroekonomiczną i instrumenty regulacyjne; zabezpieczenie prawa własności i rządów prawa; jakość instytucji wspierających, takich jak infrastruktura materialna i finansowa”3. Wraz ze zdefiniowaniem 2 Po lipcowym spotkaniu G8 w Gleneagles i przed spotkaniem Banku Światowego 24 września 2005 roku, CNN wyprodukowała program CNN Connects: a Global Summit. Jego przedmiotem było to, co CNN i Bank Światowy określiły jako „najważniejsze wyzwania naszych czasów – bieda, korupcja, zmiana klimatyczna i konflikt religijny”. W programie, „Szef Banku Światowego Paul Wolfowitz był jednym z sześciu panelistów omawiających te problemy i praktyczne sposoby walki z nimi. Do Pana Wolfowitza dołączył były Prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton, gwiazda rocka i aktywista Bono, królowa Jordanii Rania Al-Abdullah, Specjalny Doradca Kofiego Annana ds. Milenijnych Celów Rozwoju Jeffrey Sachs i zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla Wangari Maathai”. Bono i Wolfowitz „wyrazili zaniepokojenie niekorzystnym wpływem korupcji na realizację celów rozwojowych”. Materiał można znaleźć w zakładce „biuro prezydenta” na stronie internetowej http://www.worldbank.org (data dostępu: 30 listopada 2012). 3 World Bank, South Africa: an Assessment of the Investment Climate, New York 2005, s. 5.
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
314
owego abstrakcyjnego „zewnętrza”, konkretne walki biedoty przekształcające biedę w warunek ustanowienia wspólnoty, społecznej kooperacji i godności, mogą być kryminalizowane na poziomie lokalnym. W końcu stanowią one zagrożenie dla stabilności makroekonomicznej oraz „prawa własności i rządów prawa”. Są również zagrożeniem dla funkcji, jaką pełnią infrastruktury jako narzędzia akumulacji kapitału, gdyż biedota walczy o to, aby były one zamiast tego ukierunkowane na reprodukcję potrzeb społeczności. Konstruując biedę jako zewnętrze, przeciwko któremu toczy się walka, Paul Wolfowitz i dyskurs promowany przez jego organizację, mogą wypowiedzieć wojnę biedocie i realizować jednocześnie trzy cele. Po pierwsze, są w stanie kontynuować propagowanie neoliberalnej polityki, która reprodukuje biedotę jako biedotę poprzez kolejne grodzenia i stymulowanie działania dyscyplinujących rynków i ich mechanizmów równowagi. Po drugie, mogą dalej wytwarzać kontekst, w którym walki biedoty zawsze gdy kwestionują dyskurs neoliberalny, są kryminalizowane i ukierunkowane na odzyskanie dóbr wspólnych. Po trzecie, konstrukcja biedy jako zewnętrza umożliwia im tworzenie podziału walczących na dobrych i złych, gdzie dobrymi są „odpowiedzialne” ruchy wspierające Paula Wolfowitza i jemu podobnych, a złymi „nieodpowiedzialna” reszta. Fundamenty neoliberalnego rządzenia zależą od tego rodzaju gier i reguł selekcji4. Posłuchajcie dla odmiany krytycznych, etnograficznych opisów walk biedoty: Był to kolejny fundujący moment dla walki lokatorskiej [w Chatsworth w Południowej Afryce]. Hinduska kobieta stanęła na linii ognia, aby obronić afrykańską rodzinę, w której nie było matki. Jeśli przegraliby walkę, rodzina Mhlongo zostałaby wypędzona do pobliskiego lasu. Intencje lokalnych władz były jasne. Dla nich kwestie oddolnego budowania nierasowych społeczności nie miały żadnego znaczenia. Fakt, że Mhlongo był darzony szacunkiem przez lokalną społeczność i ciężko pracował jako mechanik, aby zapewnić rodzinie lepszy los, był również nieistotny. Władze były windykatorem długów odwołującym się w walce do kategorii moralnych. Ich poczucie moralności było przerażająco jasne. Mhlongo był intruzem, ponieważ przeszkodził w windykacji (apartheidowskich) długów5. 4 Krytyczna analiza neoliberalnego rządzenia i refleksje o roli reguł selekcji, zob. M. De Angelis, The Political Economy of Neoliberal Global Governance, “Review” 2005, Vol. 28, No. 3, s. 229-257. Wprowadzenie w: P. Bond, Fanon’s warning: a Civil Society Reader on the New Partnership for Africa’s Development, Trenton 2005 poświęcone jest natomiast krytycznej analizie neoliberalnego rządzenia w kontekście Nowego Partnerstwa na rzecz Afryki (NEPAD). 5 A. Desai, We Are the Poors: Community Struggles in Post-Apartheid South Africa, New York 2002, s. 53.
Massimo De Angelis
315
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Tutaj również możemy dostrzec problematyzację „zewnętrza”, jednak zyskuje ono dodatkowe wymiary. Nie opiera się już na abstrakcyjnych zasadach, lecz jest ustanawiane jako konkretny, zmysłowy proces, gdzie „zewnętrzność” i odpowiadające jej odzyskiwanie „inności” wyłaniają się w wyniku zakwestionowania zewnętrznej miary (zewnętrznej praktyki tworzenia wartości), która jest odzyskiwana jako właściwość żywej, relacyjnej praktyki. W ustanowieniu „zewnętrza” wobec kapitału znajdujemy sposób biedoty na uczynienie biedy kwestią przeszłości – poprzez rozpoczynanie wciąż od początku ich własnej historii. Zewnętrze – nazwijmy je prowokacyjnie naszym zewnętrzem – powstaje i staje się widoczne na barykadach. Jest to miejsce zderzenia z „zewnętrzem”, które narzuca swoje reguły, jak wtedy gdy pojawia się opór przeciwko windykatorowi wyważającemu drzwi kolbą karabinu lub – w innej skali – przeciwko rządowi i korporacyjnym menedżerom, którzy oznajmiają, że globalne sygnały rynkowe zadecydowały o upadku jakiejś gałęzi przemysłu i powiązanych z nią społeczności. „Zewnętrze” wytwarzane w walkach jest zewnętrzem wyrastającym z wnętrza. Jest to przestrzeń społeczna stworzona dzięki relacyjnym modelom, odmiennym od relacyjnych praktyk kapitału i niekompatybilnym z nimi. To właśnie nasze zewnętrze jest sferą praktyk tworzenia wartości odmiennych od kapitalistycznych, a wręcz wchodzących w konflikt z kapitałem. Praktyka tworzenia wartości przez hinduską kobietę występującą w obronie afrykańskiej rodziny (przyczyniająca się w ten sposób do tworzenia dobra wspólnego i przekształcania tożsamości)6 przeciwko praktykom tworzenia wartości przez windykatora długów, wyrzucającego z domu kolejną afrykańską rodzinę w imię „poszanowania własności, rządów prawa i umów”. Faktycznie, jeśli zastanowimy się nad mnogością społecznych walk, które mają miejsce w Afryce i innych miejscach globu – o dostęp do wody 6 Wytwarzanie dóbr wspólnych w ramach konfliktu przekształca tożsamości. Weźmy kolejny przykład z książki Desai, gdzie społecznościom udało się powstrzymać lokalne władze przed sprzedażą domów i hierarchicznym podzieleniem społeczności: „Gdy przedstawiciele władz odeszli, doszło do kluczowego wydarzenia w walce o Chatsworth. Jedna z wystrojonych w dizajnerskie ciuchy (afrykańskich) radnych zaczęła karcić zgromadzonych ludzi. Krzyczała, że też kiedyś żyła w slumsach. Czemu Hindusi opierają się ewikcjom i żądają remontów? Hindusi są po prostu zbyt uprzywilejowani. Leciwa pani, Girlie Amod, odkrzyknęła: „Nie jesteśmy Hinduskami, jesteśmy biedotą”. Tłum podchwycił hasło, gdy radni pospiesznie kierowali się do swoich samochodów. Odjeżdżając mogli usłyszeć kolejną odsłonę sloganu, gdyż Bongiwe Manqele zaproponowała swoją własną, dowcipną wersję: „Nie jesteśmy Afrykankami, jesteśmy biedotą”. Tożsamości zostały przemyślane w kontekście walki, a zaangażowani nie należeli do potulnych wobec władzy.” – tamże, s. 44.
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
Zewnętrze – nazwijmy je prowokacyjnie naszym zewnętrzem – powstaje i staje się widoczne na barykadach
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Nasze zewnętrze jest procesem stawania się czymś innym od kapitału i dlatego jawi się jako bariera, którą nieograniczany proces akumulacji oraz – w pierwszej kolejności – procesy grodzenia muszą próbować przezwyciężyć
316
pitnej, elektryczności, ziemi, o bogactwo społeczne, życie i godność – to trzeba uznać, że relacyjne i produktywne praktyki, na których opierają się walki, wytwarzają wartości oraz sposoby działania i wchodzenia w relacje w ramach społecznej współ-produkcji (krótko mówiąc, są praktykami tworzenia wartości). W dużym stopniu te praktyki tworzenia wartości są bardzo odmienne od kapitalistycznych, a często wchodzą z nimi w kolizję. Samo „zewnętrze” kapitału jest bez wątpienia pełne sprzeczności i wieloznaczności, relacji reprodukujących formy władzy nad, hierarchii społecznej i opresji. Trzeba podjąć te kwestie, gdyż reprezentują one „wnętrze kapitału” przecinające wnętrze naszych wspólnot. Stanowią one linie podziału i rozdrobnienia, które przechodząc przez nasze ciała i społeczności, otwierają je dla powiązania z kapitałem. Omawiane tu niekapitalistyczne praktyki tworzenia wartości wyrastają z konkretnych walk i wydają się znajdować poza odpowiadającymi im praktykami tworzenia wartości i trybami działania oraz tworzenia relacji właściwych kapitałowi7. Jak już wspomniałem, kwestia „zewnętrza” w odniesieniu do kapitalistycznego sposobu produkcji jest problemem, z którym powinniśmy się możliwie szybko skonfrontować, jeśli chcemy skierować naszą dyskusję o alternatywach na płaszczyznę, która mogłaby stanowić wsparcie i wzmocnienie sieci połączeń między praktykami oporu. Jest to związane z faktem, że nasze zewnętrze jest procesem stawania się czymś innym od kapitału i dlatego jawi się jako bariera, którą nieograniczany proces akumulacji oraz – w pierwszej kolejności – procesy grodzenia muszą próbować przezwyciężyć8. Nie trzeba właściwie podkreślać, że zewnętrze to ma 7 Zob. P. Naidoo, The Struggle for Water, the Struggle for Life: the Installation of Prepaid Water Meters in Phiri Soweto, “RASSP Research Report” 2005, Vol. 1, No. 9, s. 1-23, pracę poświęconą walkom przeciwko prywatyzacji wody w Soweto. Walka o wodę staje się w tym kontekście walką o „życie”, „praktyką wartościowania” sprzeczną z „walką o zysk”, w którą zaangażowane są prywatne firmy. Badania rozwoju podmiotowości w walce w obrębie ubogich społeczności (a tak naprawdę w obrębie wszystkich rodzajów walczących społeczności) pomagają nam zdać sobie sprawę, w konkretnych kontekstach, z wieloznaczności, sprzeczności i granic „zewnętrza kapitału”, które jest konstruowane. Zob. P. Van Heusden, R. Pointer, Subjectivity, Politics and Neo-liberalism in Post-apartheid Cape Town, “Centre for Civil Society Research Report” 2005, No. 36, s. 126-135, analizę walk ubogich społeczności w Cape Town, która uwidacznia, jak fundamentalna była niewidoczna najczęściej praca kobiet, polegająca zarówno na udzielaniu podstawowej pomocy mieszkańcom, jak i kształtowaniu tożsamości ruchu. Analiza ujawniła jednak również przypadki rasizmu i ksenofobii. 8 Na temat relacji pomiędzy ciągłym charakterem grodzeń i walkami zob. M. De Angelis, Separating the Doing and the Deed: Capital and the Continuous Character of Enclosures, “Historical Materialism” 2004, Vol. 12, No. 2, s. 57-87.
Massimo De Angelis
317
anzpraktyka cyteroet 6/2012
charakter przygodny i kontekstualny, gdyż wyrasta z konkretnych walk i podmiotowości wchodzących ze sobą w relacje. Oczywiste jest też, że pojawienie się tego zewnętrza nie gwarantuje jego trwałości i reprodukcji. Najważniejsza teza, którą tu stawiam, głosi, że „nasze zewnętrze” jest sferą produkcji dóbr wspólnych. Powrócimy do tej kwestii w dalszej części tekstu.
Zewnętrze przedkapitalistyczne Krótka analiza dwóch koncepcji „zewnętrza” występujących w radykalnych teoriach ujawnia zarówno siłę różnorodnych tradycji w opisywaniu relacji pomiędzy kapitałem i jego zewnętrzem, ale także słabość charakteryzującą problematyzację procesów konstytuowania „naszego zewnętrza”. Harold Wolpe, nawiązując do Luksemburg, dostarcza opisu zewnętrza jako przedkapitalistycznego sposobu produkcji, który upadł w Południowej Afryce wraz z uprzemysłowieniem i apartheidem9. Dzięki założeniu, że segregacja i apartheid były dwiema odmiennymi fazami reżimów kapitalistycznych w Południowej Afryce, Wolpe mógł wyjaśnić rolę rezerwatów w przed-apartheidowskim reżimie – miały one być „przed-kapitalistycznym” zewnętrzem, wykorzystywanym w celu redukowania kosztów reprodukcji siły roboczej. Jednak funkcja ta zaniknęła wraz z postępującym zubożeniem rezerwatów, wynikającym z migracji dorosłej populacji, niedoinwestowania w połączeniu z wywłaszczaniem ziemi. Dlatego reżim apartheidu, wraz z zyskującym na sile elementem przymusu, trzeba uznać za kapitalistyczną strategię podporządkowania coraz bardziej bojowej miejskiej czarnej klasy robotniczej. Innymi słowy, nadejście apartheidu jest oznaką przejścia od podwójnego do pojedynczego sposobu produkcji. Zgodnie z tezami Wolpego, dopełnieniem tego procesu historycznego jest całkowity zanik zewnętrza kapitalistycznego sposobu produkcji, przynajmniej w Południowej Afryce. David Harvey, również opierając się na pracach Luksemburg, stwierdza, że zewnętrze jest przedmiotem „akumulacji przez wywłaszczenie”, której kapitał potrzebuje, aby przezwyciężyć kryzysy nadprodukcji, a nie problemy związane z ograniczeniem konsumpcji10. Z jego punktu widzenia, „akumulacja przez wywłaszczenie uwalnia pewną liczbę zasobów (w tym siłę roboczą) o bardzo niskim (w niektórych przypadkach 9 H. Wolpe, Capitalism and Cheap Labour-Power in South Africa: from Segregation to Apartheid, “Economy and Society” 1972, Vol. 1, No. 4, s. 425-456. 10 D. Harvey, The New Imperialism, New York 2003.
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
318
wynoszącym właściwie zero) koszcie. Przeakumulowany kapitał może przejąć kontrolę nad takimi zasobami i szybko obrócić je w coś dochodowego”11. Zewnętrze jest zatem szybko inkorporowane przez obiegi kapitału, które – korzystając z niskich kosztów – przezwyciężają kryzys nadakumulacji, aż do momentu, kiedy konieczna staje się kolejna faza grodzeń. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że „uwolniona” w wyniku wywłaszczenia siła robocza znajdzie zatrudnienie (a tym samym, środki reprodukcji) w obiegach kapitału12. Oznacza to, że grodzeniom zawsze towarzyszy problematyka społecznej reprodukcji i skupionych wokół niej walk. Zewnętrze przekształca się zatem z przedmiotu wywłaszczenia w „szczątki” [detritus], by użyć kategorii Chari13. Jak rozumiem, są one przestrzenią, w której problematyka reprodukcji staje się domeną wywłaszczonych i zaczyna w bardzo dużym stopniu zależeć od efektywności, organizacyjnego zasięgu i wspólnotowego ukonstytuowania walk oraz zdolności wywłaszczonych do odzyskiwania i wytwarzania dóbr wspólnych. Problematyzacja „szczątków” i wyłaniających się z nich walk jest praktycznie nieobecna u Harveya, poza nielicznymi uwagami wskazującymi, że „akumulacja przez wywłaszczenie” wywołuje walki społeczne. To samo odnosi się do relacyjnych form i sprzężeń zwrotnych pomiędzy tendencją samozachowawczą [conatus] walczących społeczności a tendencją samozachowawczą kapitału14. Hart przekonuje, że „wywłaszcze11 Tamże, s. 149. 12 Wskazują na ten fakt między innymi G. Hart, Disabling Globalizatio:. Places of Power in Post-Apartheid South Africa, Pietermartzburg 2002; G. Hart, Denaturalising Dispossession: Critical Ethnography in the Age of Resurgent Imperialism, [w:] From Local Processes to Global Forces, Centre for Civil Society, Durban 2005, s. 1-25; S. Chari, Political Work: the Holy Spirit and the Labours of Activism in the Shadow of Durban’s Refineries, [w:] From Local Processes to Global Forces, Centre for Civil Society, Durban 2005, s. 87-122; G. Caffentzis, Immeasurable Value?: an Essay on Marx’s Legacy, http://www.commoner.org.uk/10caffentzis.pdf (data dostępu: 3 grudnia 2012). 13 S. Chari, Political Work... 14 Conatus jest kategorią wykorzystywaną przez Spinozę w odniesieniu do wysiłku podejmowanego na rzecz przetrwania. We współczesnej literaturze używany jest m.in. na określenie mechanizmów sprzężenia zwrotnego u żywych organizmów i neurologicznej homeodynamiki, zob. A. Damasio, W poszukiwaniu Spinozy. Radość, smutek i czujący mózg, tłum. J. Szczepański, Poznań 2005. W książce The Beginning of History: Value Struggles and Global Capital (London 2006) szczegółowo omawiam to pojęcie. Krótko mówiąc, conatus jest dla nas ważną kategorią, gdyż pozwala na interpretację kapitału jako siły społecznej, której żywotność jest ciągle zagrożona. Kiedy zatem używam tej kategorii w odniesieniu do sił społecznych, takich jak kapitał, chcę podkreślić, że podobnie do żywych organizmów kierują się one instynktem
Massimo De Angelis
319
anzpraktyka cyteroet 6/2012
nie z ziemi” nie powinno być rozumiane jako konieczny warunek szybkiej, przemysłowej akumulacji, szczególnie w obrębie jednego regionu15. Jej analiza tajwańskich inwestycji w Południowej Afryce wykazuje, że uprzemysłowienie na Tajwanie było niezamierzonym efektem redystrybucyjnych reform rolnych przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych (te, z kolei, były wynikiem wiejskich rewolt). W ten sposób zapewnione zostały podstawowe środki utrzymania dla mieszkańców, a w późniejszym okresie owe reformy przyczyniły się do rozwoju tajwańskich inwestycji w Południowej Afryce. Kiedy tajwańscy pracownicy zaczęli w latach osiemdziesiątych walczyć o podwyżki, kapitaliści z Tajwanu zostali ciepło przywitani w Południowej Afryce. Reżim apartheidu wspierał krajowych i międzynarodowych inwestorów olbrzymimi subsydiami na działalność w rasowych, przemysłowych, zdecentralizowanych rejonach, np. Ladysmith-Ezakeni. Ponadto miliony czarnoskórych Afrykańczyków wywłaszczonych z ziemi i upchniętych w miasteczkach w wiejskich regionach kraju stwarzały warunki dla inwestycji (opartych na wymagających znacznej siły roboczej, pracochłonnych technikach produkcji) oraz stosowania wyzysku na niezwykłą skalę, choć praktyki te stały się później przyczyną największych konfliktów społecznych. Trzeba też zauważyć teoretyczną słabość w przekształceniu przez Harveya kwestii „grodzeń” w problem „akumulacji przez wywłaszczenie”. Ta kategoria – choć przywołuje tragedie niszczenia lokalnych społeczności, wywłaszczania ziemi i innych środków do życia – wydaje się w ostatecznym rozrachunku słaba pod względem teoretycznym, gdyż sugeruje, że „wywłaszczenie” jest środkiem akumulacji, a nie jej istotą. W kontekście akumulacji, której dwoma konstytuującymi momentami są ciągłe (i przestrzenne) grodzenia oraz procesy dyscypliny rynkowej16, oddzielenie producentów od środków produkcji oznacza przede wszystsamozachowawczym w obliczu społecznych zagrożeń. Oczywiście odnosi się to również do innego rodzaju sił społecznych, na różnych skalach, np. społeczności zagrożonych przez strategie grodzenia, które mogą zniszczyć ich źródła utrzymania. 15 G. Hart, Disabling Globalization... i tenże, Denaturalising Dispossession... 16 Poza Harveyem, który inspirował się pracą Róży Luksemburg, ciągły charakter „akumulacji pierwotnej” był analizowany pod wieloma różnymi kątami przez Wernera Bonefelda, Massimo De Angelisa i Michaela Perelmana: W. Bonefeld, The Permanence of Primitive Accumulation: Commodity Fetishism and Social Constitution, http://www.commoner.org.uk/02bonefeld.pdf (data dostępu: 3 grudnia 2012); M. De Angelis, Separating the Doing and the Deed..., s. 57-87; M. Perelman, The Invention of Capitalism: Classical Political Economy and the Secret History of Primitive Accumulation, Durham & London 2000. Ten sam wątek w kontekście współczesnej polityki neoliberalnej analizował Kolektyw Midnight Notes w: New Enclosures, http://www.commoner.org.uk/02midnight.pdf (data dostępu: 3 grudnia 2012).
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
320
kim, że „obiektywne warunki pracy żywej występują jako wartości oddzielone od żywej zdolności do pracy, usamodzielnione wobec niej, jako subiektywnego bytu, przeto występuje ona wobec niej tylko jako wartość innego rodzaju”17. W biurze albo w fabryce, w dzielnicy zagrożonej masowymi ewikcjami na Globalnym Południu czy w biurze pomocy społecznej na Północy, gdzie decyduje się los samotnych matek (zależny od tego, czy zaakceptują niskopłatne zlecenia), ludzie zależni od logiki kapitału są ofiarami strategii usiłujących ukierunkować ich aktywność życiową zgodnie z heteronomiczną miarą, która określa, co, jak, ile i kiedy mogą oni działać (a właściwie przekształcać swoje działania w „pracę” na rzecz kapitału). Tym, co wspólne dla wszystkich momentów akumulacji jako relacji społecznej, jest pewna miara rzeczy, którą klasyczny marksizm konceptualizował w kategoriach „prawa wartości”, fetyszyzując ją w ten sposób jako czysto „obiektywne” prawo, zamiast interpretować w kategoriach obiektywności, nieustannie kontestowanej przez walczące podmioty, które postulują inne miary rzeczy, zewnętrzne wobec tych kapitalistycznych18. Wywłaszczenie zachodzi, gdy miara rzeczy stosowana przez kapitał pochłania życie i praktyki podmiotów, zależąc od tego, w jakim stopniu ich życie zależy od spełniania wymogów dyscyplinujących mechanizmów rynku. Przejmowanie „pracy dodatkowej” i odpowiadającej jej „warto17 K. Marks, Zarys krytki ekonomii politycznej, tłum. Z. J. Wyrozembski, Warszawa 1986, s. 362. 18 Rozwijam ten argument w The Beginning of History… Warto zauważyć, że to, co nazywam konfliktem praktyk wartościowania, jest (przynajmniej w mojej interpretacji) „czystym Marksem”. W istocie, jeśli za Marksem rozumiemy , akumulację „pierwotną” lub jakąkolwiek inną jako stosunek klasowy, to musimy ją interpretować jako proces. Dokładniej rzecz biorąc, „proces stwarzający stosunek kapitałowy nie może więc być niczym innym jak procesem oddzielania robotnika od tytułu własności do warunków jego pracy” K. Marks, Kapitał, t. 1, [w:] MED, t. 23, s. 850. To ciągłe wywłaszczanie jest efektem funkcjonowania zewnętrznej miary, pasożytującej nieustannie na aktywności żywych podmiotów. Jednak w tym samym czasie jest ona nieustannie podważana przez odzyskiwanie tego, co zawłaszczone. W konsekwencji trzeba uznać, że walka wokół wywłaszczenia lub, w kategoriach Marksa, oddzielenia od warunków produkcji i środków do życia, stanowi istotę akumulacji. Oczywiście, samo oddzielenie może być osiągane za pomocą przemocy lub ciągłej dyscypliny kapitalistycznych rynków wiążących sieci pracowników najemnych i nienajemnych, którzy są sobie przeciwstawiani. W obu przypadkach mamy do czynienia z oddzieleniem ukonstytuowanym poprzez konflikt tendencji samozachowawczych [conati of self-preservation] i odpowiadających im praktyk tworzenia wartości: z jednej strony, tendencja samozachowawcza sieci i społeczności, których potrzeby i pragnienia wyrastają ze „szczątków”; z drugiej, tendencja samozachowawcza kapitału, który rozprzestrzenia się i pochłania coraz więcej życia lub umiera.
Massimo De Angelis
321
anzpraktyka cyteroet 6/2012
ści dodatkowej” jest tylko jednym z elementów wywłaszczania. Kolejnym są szczątki wpisane w ciała i ich otoczenie poprzez stosowanie kapitałowej miary w odniesieniu do funkcjonowania tworzenia ciała społecznego i aktywności życiowej. „Szczątki” funkcjonujące zarówno wokół, jak i wewnątrz podmiotów, pomagają nam zrozumieć, że wywłaszczenie nie jest odległym zdarzeniem, lecz warunkiem praktyk życiowych powiązanych w różnym stopniu i na różnych poziomach hierarchii wynagrodzeń z obiegami kapitału.
Nasze zewnętrza W pewnym sensie problematyka zewnętrza była zawsze podejmowana w radykalnej teorii z pewną ambiwalencją. Z jednej strony, „rewolucja” samego kapitału zależy od przekraczania warunków, które w określonych kontekstach i skalach ograniczają akumulację (stąd mogą być określane jako „zewnętrze” praktyk tworzenia wartości). Owo przekraczanie ograniczeń może równie dobrze przyjmować formę wiązania obiegów „przedkapitalistycznej” produkcji z obiegami kapitału (jak w pracy Wolpe’a, poświęconej powiązaniu różnych sposobów produkcji) lub też niszczenia „przedkapitalistycznych” społeczności poprzez grodzenia ziemi i innych zasobów (jak pokazuje Marks w swojej analizie akumulacji pierwotnej). Z drugiej strony, radykalna refleksja ma być z założenia w całości poświęcona problematyzacji i poszukiwaniu zewnętrza kapitalistycznego sposobu produkcji: czymże jest, w tradycyjnych kategoriach, symboliczna wartość „rewolucji”, jeśli nie wielkim wydarzeniem, które przenosi nas w pole relacji społecznych „zewnętrznych” wobec kapitalistycznych? W dwóch podejściach, które tu pokrótce zreferowałem, trudno jest dostrzec próbę zniesienia tej ambiwalencji. Czy jest to zewnętrze, które upada w związku z rosnącym uzależnieniem proletariatu od płacy (Wolpe), czy też obecność zewnętrza jest koniecznym elementem akumulacji (Harvey) – w każdym z tych przypadków definicja zewnętrza w kategoriach jego obecności lub nieobecności jest efektem czegoś wytwarzanego ex-ante, co upada w wyniku rozwoju kapitalizmu (Wolpe) lub znajduje się w procesie dezintegracji w wyniku ciągłych wywłaszczeń (Harvey). Ogólnie rzecz biorąc, w obrębie klasycznego dyskursu marksistowskiego i wychodząc poza omawianych tu autorów, mierzymy się z kluczowym problemem konceptualizacji „zewnętrza”. Jawi się ono jako historyczne, przedkapitalistyczne ex-ante lub mityczne, rewolucyjne, post-kapitalistyczne ex-post. Pomiędzy nimi znajdujemy uścisk kapita-
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
322
listycznego sposobu produkcji w obrębie którego nie ma zewnętrza. Zrozumiałe staje się w tym kontekście, czemu historyczny proces przejścia do innego sposobu produkcji rozumiany był jako efekt działania partii uświadamiającej masy, dokonanego deus ex-machina... Skąd brała się sama świadomość? Właśnie z fetyszyzowanego „zewnętrza”. A przecież to właśnie walki społeczne nieustannie wytwarzają zewnętrze. Nasze zewnętrze, a raczej zewnętrza, zostały pominięte w tej wizji – brakuje w niej co najmniej trzech aspektów problematyzacji zewnętrza: a) składowego, „wspólnotowego” elementu produkcji dóbr wspólnych i praktyk wartościowania (stopnie reprodukcji/wyzwania/przekraczanie genderowych, rasowych i innych hierarchii, czyli kwestia kształtu i formy produkcji dóbr wspólnych w różnych kontekstach); b) form, stopni i procesów wiązania tych elementów – wyłaniających się w specyficznych miejscach19 – z obiegami kapitału i dyscyplinarnymi procesami globalnych rynków; c) natury i efektywności zagrożenia, które te elementy stanowią dla obiegów kapitału i procesów dyscyplinarnych globalnych rynków. Krótko mówiąc, te pominięte w klasycznym marksizmie wymiary są czymś oczywistym dla aktywnych uczestników walk społecznych i tych, którzy je obserwują i opisują z pozycji etnograficznej: tylko ludzie zaangażowani w walkę, wykorzystujący konkretne dyskursy wzmacniające ich odrębność, stają się współtwórcami alternatyw20. Jeśli tak jest, to 19 Świadomie używam tu naiwnego, intuicyjnego rozumienia miejsca, choć podpisuję się też pod definicją Gillian Hart, dla której „miejsce powinno być rozumiane jako punkty węzłowe szerszych sieci obejmujących społecznie produkowaną przestrzeń”: G. Hart, Denaturalising Dispossession..., s. 21. 20 Końcowe uwagi etnograficznej pracy Desai potwierdzają moje doświadczenia: „To uderzające, że żądania ludzi prawie zawsze dotyczą tego, co możliwe i osiągalne. Problem w tym, że żądania nie są ot tak realizowane, a przestrzeń możliwego ciągle się kurczy. Na tym polega siła ruchów społecznych. Mogą one »efektywnie« realizować określone cele, ale tylko na drodze walki. To właśnie te dwa czynniki – oczekiwanie określonego poziomu społecznego dobrobytu i poczucie, że ktoś nam go celowo odmawia lub odbiera – sprawiają, że ludzie sprzeciwiają się polityce UniCity [Cape Town – przyp. tłum.]. W ten sposób dochodzi do realnego, skumulowanego zakłócenia logiki kapitału, a nie kolejnego jałowego sporu.” – A. Desai, We Are the Poors..., s. 143. Na temat tego, w jaki sposób dyskursy odległe i często kwestionowane z pozycji lewicowych mogą stać się inspiracją dla radykałów, pisze Sharad Chari w swojej analizie ruchu zielonoświątkowego jako medium znaczeń i praktyk (S. Chari, Political Work...). Te etnograficzne podejścia, ugruntowane w walkach społecznych, kontrastują mocno z racjonalistycznymi analizami w rodzaju propozycji Harveya, dla którego „nie wszystkie walki przeciwko wywłaszczeniom są jednakowo postępowe” (D. Harvey, The New Imperialism..., s. 177). A kto ma oceniać „postępowość” walk, jeśli nie same wal-
Massimo De Angelis
323
anzpraktyka cyteroet 6/2012
potrzeba wiele pracy, aby połączyć wielość istniejących i potencjalnych etnografii walk z „wielkim porządkiem rzeczy”. W szczególności oporu wobec siły społecznej, której tendencja samozachowawcza opiera się na nieograniczonym pędzie do wywłaszczania, mierzenia, klasyfikowania, dyscyplinowania globalnego ciała społecznego i przeciwstawiania sobie pojedynczości poprzez pozbawianie środków do życia, aż do momentu ich efektywnego włączenia w wyścig, czego konsekwencją jest zagrożenie bytu kogoś innego (mechanizm ten nazywany jest „rynkiem”). Omawiane tu kwestie można zatem sprowadzić do problemu: jak powiązać i produkować dobra wspólne w kontekście tak zróżnicowanych i wpisanych w konkretne miejsca walk, aby wytworzyć siłę społeczną, która zagrażałaby istnieniu kapitału i jednocześnie była w stanie oprzeć się na innym rodzaju dążenia samozachowawczego i praktyk wartościowania. Jest to jednak zbyt poważne pytanie, na które nie mogę udzielić tu odpowiedzi. Mogę jedynie zasugerować punkt wyjścia dla poszukiwań: „szczątki” jako warunek produkcji dóbr wspólnych i napięcie detritus-conatus („szczątki” – tendencja samozachowawcza) jako napędzająca ją siła. przełożył Tomasz Leśniak
czące podmiotowości? Jak dochodzi się do tej „oceny”, jeśli nie poprzez zaangażowanie podmiotowości w ugruntowane w konkretnym kontekście polityczne procesy komunikacji, negocjacji i walki pomiędzy alternatywnymi praktykami tworzenia wartości?
Grodzenia, dobra wspólne i „zewnetrze”
anzpraktyka cyteroet 6/2012
324
Massimo De Angelis (ur. 1960) – uzyskał doktorat w zakresie ekonomii na University of Utah w 1995 roku i Laurea (włoski odpowiednik magisterium) z dziedziny nauk politycznych na Universita’ Statale di Milano w 1985 roku. Specjalizuje się w krytycznej ekonomii politycznej. Jest autorem wielu publikacji na temat teorii wartości, globalizacji, ruchów społecznych i politycznego czytania ekonomii. Ostatnia książka, The Beginning of History: Value Struggle and Global Capital, ukazała się w 2007 roku nakładem wydawnictwa Pluto Press. Dane adresowe autora: Massimo De Angelis School of Law and Social Sciences (LSS) University of East London Docklands Campus University Way, London E16 2RD e-mail:
[email protected] Cytowanie: M. De Angelis, Grodzenia, dobra wspólne i „zewnętrze”, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/17.De_Angelis.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Massimo De Angelis Title: Enclosures, commons and the ‘outside’ Summary: In this article, Massimo De Angelis examines the relationship between social struggles against capital’s enclosures, commons and capital. In particular, it is argued that these struggles can be viewed both as an obstacle for capital accumulation and „a process of production of an ‚outside’ of capital’s social relations”. According to the author, diverse community struggles can give rise to alternative forms of value practices which can be interpreted as an „outside of capital”. Keywords: commons, enclosures, Luxemburg, value practices, the outside
Massimo De Angelis
varia
}
Rafal/ Zawisza
´ to, co sie da. Ocalic Witalistyczna interpretacja rozprawy doktorskiej
Hanny Arendt pt. O pojeciu mil/os´ci u Augustyna Artykuł koncentruje się na prezentacji opublikowanej w 1929 roku rozprawy doktorskiej Hanny Arendt poświęconej pojęciu miłości u Augustyna (Der Liebesbegriff bei Augustin). Ekspozycja linii argumentacyjnej tej pracy służy do wykazania jej oryginalności w stosunku do filozofii Heideggera, będącej jednocześnie najsilniejszą inspiracją oraz obiektem krytyki. Arendt byciu-ku-śmierci przeciwstawia natalność, wywiedzioną właśnie z pism Augustyna. Pozwala to na odmienną koncepcję podmiotowości: Heideggerowski egocentryzm zastąpiony zostaje wielością. Widoczny w wysiłkach interpretacyjnych Arendt witalizm (w wersji proponowanej przez Agatę Bielik-Robson) skłania do obrony podmiotowości poszczególnej przed roztopieniem jej w Całości, zarazem forując wizję wspólnoty równych, budowanej dzięki rozpoznaniu kontyngencji conditio humana, a więc dzięki przezwyciężeniu roszczeń do wolności absolutnej. Rozważania w obrębie „sfery przedteologicznej” (Arendt) przybierają postać antropologii filozoficznej, stanowiącej prolegomena do późniejszej twórczości Hanny Arendt. Spekulacje dotyczące pojęcia Boga są powiązane z odmiennymi ujęciami miłości bliźniego i dają się przełożyć na problem konstytucji podmiotu zależnego. Jego istotną cechą jest dialektycznie ujęta postawa wdzięczności, która z uznania zależności czyni pierwszy krok do jej przepracowania. Odpowiada temu złożony stosunek do modernitas: wyczucie historyczności to pozycja strategiczna stanowiąca warunek udanej emancypacji. Słowa kluczowe: Arendt, Augustyn, Bielik-Robson, nowoczesność, emancypacja, kontyngencja
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
328
Napisana pod kierunkiem Karla Jaspersa praca doktorska Hanny Arendt Der Liebesbegriff bei Augustin ukazała się drukiem wkrótce po obronie, w roku 1929. Od końca lat pięćdziesiątych Hanna Arendt pracowała nad korektą jej przekładu, sporządzonego przez Ernsta Bascha Ashtona, do jego publikacji jednak nie doszło. Wreszcie, w roku 1996, po dziesięciu latach żmudnej pracy Joanny Vecchiarelli Scott oraz Judith Chelius Stark ukazała się wersja angielska1, która zawiera skrupulatnie wyróżniony tekst oryginału i przeróbki, jakich Arendt dokonała w latach powojennych. W Polsce wczesna twórczość autorki Korzeni totalitaryzmu pozostaje jak dotąd niedoceniana, stąd podstawowym celem niniejszego artykułu będzie zwrócenie na nią uwagi2. W dalszej kolejności będzie mi zależało na wskazaniu miejsca, jakie w rozwoju filozoficznym Arendt zajmuje praca o Augustynie, jak wyraźne piętno odcisnęła na jej dalszych poszukiwaniach i rozstrzygnięciach. O ile przeważnie duże znaczenie przypisuje się książce poświęconej losom Rahel Varnhagen, niemieckiej Żydówki żyjącej w epoce romantyzmu3, o tyle praca wcześniejsza bywa marginalizowana, określana jako „wysoce abstrakcyjna”4. Często stawia się jej też zarzut wtórności wynikającej z rzekomo niewolniczego trzymania się myśli Heideggera. Moim zamiarem będzie jednak wykazanie, że już w rozprawie doktorskiej Hanna Arendt dokonuje decydującej rewizji jego filozofii5. Przede wszystkim 1 H. Arendt, Love and Saint Augustine, tłum. E. B. Ashton, red. i posłowie J. Vecchiarelli Scott, J. Chelius Stark, Chicago 1996. Tłumaczenie włoskie ukazało się w roku 1992, francuskie – 1999, hiszpańskie – 2001, zaś w roku 2003 pojawiło się nowe wydanie oryginału. 2 O znaczeniu rozprawy doktorskiej Arendt dla stworzonego przez nią pojęcia natalności [natality] wspomina jedynie Włodzimierz Heller, zob. tegoż, Hannah Arendt: źródła pluralizmu politycznego, Poznań 2000, s. 22, 91. 3 H. Arendt, Rahel Varnhagen: the Life of a Jewish Woman, tłum. C. i R. Winston, New York 1974. Praca ta, mająca być rozprawą habilitacyjną, została prawie ukończona w 1933 roku. Nie udało się wówczas dokończyć dzieła, gdyż Arendt wyemigrowała z Niemiec. Końcowe rozdziały napisała na emigracji we Francji. Pierwszy raz całość ukazała się po angielsku w 1957 roku w Londynie. Dwa lata później pojawiła się wersja niemiecka pod tytułem Rahel Varnhagen: Lebensgeschichte einer deutschen Jüdin aus der Romantik. 4 C. Armenteros, Hannah Arendt, Rahel Varnhagen and the Beginnings of Arendtian Political Philosophy, “The Journal of Jewish Thought and Philosophy” 1999, Vol. 8, No. 1, s. 87. Na znaczenie przedwojennej twórczości Arendt największy nacisk kładą Seyla Benhabib oraz Julia Kristeva, zob. S. Benhabib, The Reluctant Modernism of Hannah Arendt, Thousand Oaks 1996, J. Kristeva, Hannah Arendt: biografia, tłum. J. Levin, Warszawa 2007. 5 Przykładem jawnego nieporozumienia są opinie Richarda Wolina, który w ogóle dokonuje bardzo jednostronnej wykładni dzieła Arendt. Twierdzi on mia-
Rafal/ Zawisza
329
anzpraktyka cyteroet 6/2012
w pracy tej Arendt fenomenowi śmiertelności przeciwstawia fenomen natalności, co umożliwia jej opracowanie odmiennej wizji upodmiotowienia, opartej na radykalnym zerwaniu z dyktatem linearnego postrzegania czasu. Dokonując rekonstrukcji omawianego tu dzieła, będę starał się jednocześnie wskazywać na fragmenty najbardziej znaczące oraz polemiczne, podkreślając związki doktoratu Arendt z jej późniejszymi dziełami6. Analizy myśli Augustyna prezentuję przede wszystkim jako antropologię filozoficzną, poprzedzającą teorię polityczną (co Arendt nazywa „sferą przedteologiczną”7 [vortheologische Sphäre]). Idąc w ślad za Agatą Bieliknowicie, że praca o Augustynie w niewielkim stopniu ma związek z późniejszą twórczością autorki. Poza tym uważa, że sama koncepcja jej doktoratu była chybiona, nie można bowiem – zdaniem Wolina – „sekularyzować” myśli Augustyna, która była ostatecznie zakotwiczona w Bogu, zob. R. Wolin, Heidegger’s..., s. 42-43. Kuriozalna miejscami krytyka Wolina przechodzi nawet w niezamierzoną farsę. Pozwolę sobie zacytować w oryginale fragment, w którym autor wytyka Arendt grzech popełniany właśnie przez niego samego: „In a spirit of German-Jewish arrogance, she described Eichmann’s Israeli prosecutor, Gideon Hausner, as »a Galician Jew [who] [...] speaks without periods or commas... «”, zob. tamże, s. 54. Wolin wpada we własne sidła także wtedy, kiedy komentuje sprawę sprzedaży przez Heideggera rękopisów własnych prac, z czym filozof zwrócił się o pośrednictwo do Arendt: „Unworldly in matters of »Geld«, where was he to turn for advice? To a Jew, of course”, zob. tamże, s. 49. 6 Joanna Vecchiarelli Scott wskazała m.in. na możliwy związek pracy nad korektą angielskiego tłumaczenia dysertacji o Augustynie z kontrowersyjnymi wystąpieniami Arendt w sprawie Little Rock oraz procesu Eichmanna, a także wpływ na kształt późniejszej polemiki z Gershomem Scholemem, zob. J. Vecchiarelli Scott, Hannah Arendt Twenty Years Later: a German Jewess in the Age of Totalitarianism, “New German Critique” 2002, No. 86. 7 Niewykluczone, że Hanna Arendt tym sposobem chciała zająć stanowisko w głośnych w tamtych latach sporach dotyczących znaczenia teologii i jej związków z polityką, optując za ochroną „sfery spraw ludzkich” przed zewnętrzną legitymizacją. Jej późniejsze stanowisko wobec tezy o sekularyzacji nie było jasno sprecyzowane ani dalece rozwinięte, aczkolwiek wiele świadczy na rzecz tego, że w polemice Carla Schmitta z Hansem Blumenbergiem poparłaby tego drugiego, zachowując jednocześnie – jak Heidegger czy Löwith – daleko posuniętą rezerwę wobec dokonań epoki nowożytnej. Znamienne, że postać Jezusa odczytuje Arendt w kategoriach ziemskich, ale przywraca językowi teologicznemu pewne znacznie, zachowując jego metaforyczny charakter: Jezus czyniący „cuda” jest zatem dla niej nauczycielem działania, podobnie jak Sokrates był dla ludzkości nauczycielem myślenia. Cuda nie są zjawiskiem ponadnaturalnym, lecz manifestacją transcendencji, jaką w obrębie świata jest sam człowiek, a właściwie jego zdolność ustanawiania nowych początków (trzeba pamiętać, że Arendt studiowała u Rudolfa Bultmanna, protestanckiego teologa, który postawił sobie za cel demitologizację przekazu Ewangelii). Kwestia Wcielenia nie pojawia się explicite, inaczej niż
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
330
-Robson, zaprezentuję „wczesną” Arendt w jej zmaganiach z greckimi inspiracjami w filozofii i teologii – zmaganiach toczonych w obronie witalistycznie pojętej podmiotowości poszczególnej, zależnej8. Wspieranie tej podmiotowości ma znaczenie dla etyki9. Ponadto odpowiada takiemu stanowisku wobec modernitas, które afirmuje jej emancypacyjny potencjał, nie rezygnując z postawy krytyczno-rewizjonistycznej, co możliwe jest dzięki dialektycznej postawie wdzięczności. W efekcie okaże się również, jak wiele owe „wysoce abstrakcyjne” rozważania dotyczące Boga, prowadzone przez Arendt wespół z Augustynem, mają wspólnego z powyższymi problemami. Rozprawa doktorska była dla Arendt batalią o przezwyciężenie wpływu wywieranego przez jej wielkich mistrzów, przede wszystkim Heideggera10. Jej zdecydowany opór wywołał brak ujęcia intersubiektywności w Byciu i czasie: otóż Dasein ustanawia się i istnieje w sposób autentyczny jedynie w byciu-ku-śmierci, z kolei życie w relacjach [Mitsein] przynależy wyłącznie do wymiaru nieautentyczności. Innymi słowy, autarkiczna11 konstrukcja podmiotowości uniemożliwia uznanie faktu u Blumenberga, który w Arbeit am Mythos powadze i jednoznaczności Inkarnacji przeciwstawia oględność i zmienność właściwą mitowi jako instancji przychylnej ludziom. Na temat jego polemiki ze Schmittem zob. ich korespondencję, H. Blumenberg, C. Schmitt, Briefwechsel 1971-1978 und weitere Materialien, red. A. Schmitz, posłowie A. Schmitz, M. Lepper, Frankfurt am Main 2007, a także: P. Hohendahl, Political Theology Revisited: Carl Schmitt’s Postwar Reassessment, “Konturen” 2008, Vol. 1 oraz P. Ifergan, Cutting to the Chase: Carl Schmitt and Hans Blumenberg on Political Theology and Secularization, “New German Critique” 2010, Vol. 37, No. 3. 8 Główną inspiracją pozostaje praca Agaty Bielik-Robson zatytułowana „Na pustyni”: kryptoteologie późnej nowoczesności, Kraków 2008, gdzie autorka wyostrza popadającą dziś w zapomnienie dychotomię między Atenami i Jerozolimą, która zasadniczo dzieli myśl współczesną: opcja tanatyczna mniej lub bardziej otwarcie reaguje na skończoność poszczególnego istnienia ludzkiego afirmacją śmierci, opcja witalistyczna bierze to istnienie w obronę. Tradycja hebrajska rozumiana jako religia życia skończonego pozostaje otwarta na przygodność i dlatego jako jedyna pozwala opowiadać się za „absolutnym prymatem principio individuationis nad wszelką principio participationis”, jaką oferują nowoczesne „kryptoteologie”, które rezygnują z koncepcji upodmiotowienia. A. Bielik-Robson, „Na pustyni”..., s. 532. 9 N. Curthoys, Hannah Arendt: a Question of Character, “New Formations” 2011, Vol. 71. 10 Agoniczną koncepcję twórczości polegającą na radzeniu sobie z wpływami prekursorów zaproponował w odniesieniu do rywalizacji poetyckiej amerykański krytyk literacki Harold Bloom, zob. tegoż, Lęk przed wpływem: teoria poezji, tłum. A. Bielik-Robson, M. Szuster, Kraków 2002. 11 Posługuję się tym słowem obok określeń „egocentryczny” czy „autocentryczny”. Sama Arendt, odnosząc się do „greckiego” wymiaru myśli Augustyna,
Rafal/ Zawisza
331
anzpraktyka cyteroet 6/2012
dzielenia „świata” z innymi za równie ważny czy pierwotniejszy w stosunku do mojego własnego bycia-w-świecie12. Poza tym Arendt, wychodząc podobnie jak Heidegger od akceptacji faktu, że jej myśl pracuje w warunkach skończoności, oponuje jednak przeciw absolutyzacji śmierci13. Zasadniczym problemem wytropionym przez Arendt w dziele Augustyna jest znaczenie, jakie przypisuje on bliźniemu. W gruncie rzeczy przybiera to postać przytaczanego przez nią w trzecim tomie Życia umysłu pytania z platońskiego Eutyfrona: „[...] czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że je bogowie lubią?”14. Ze względu na co istnieje miłość bliźniego? Odpowiedź, że ze względu na Boga, nie zadowala Arendt i wydaje się jej niebezpieczna, gdyż wówczas człowiek sam w sobie, taki, jaki jest, w swojej poszczególności, byłby niczym. Po drugie, nie wiadomo, w jaki sposób wyobrazić sobie miłowanie bliźniego, jeśli imperatywem pozostaje pogarda dla tego, co ziemskie. Jeśli miłość Boga wyprowadza poza świat, to miłość tu i teraz, w swym cielesnym, konkretnym wymiarze, pojawia się bez uzasadnienia, jak deus ex machina15. Zdaniem Arendt powyższe dylematy mają źródło w greckiej metafizyce, w której najważniejszą rolę odgrywa stosunek części do całości. Dlatego decyduje się na poszukiwanie u Augustyna innego sposobu zaistnienia miłości bliźniego, który byłby właściwy tradycji biblijnej. Czyni to jednak na gruncie filozofii, odcinając się już na wstępie od warstwy dogmatycznej i poszukując sfery przedteologicznej16. W całej pisała o Autarkieideal. Niemieckie odpowiedniki w niniejszym artykule pochodzą z pierwszego wydania dysertacji, zob. H. Arendt, Der Liebesbegriff bei Augustin: Versuch einer philosophischen Interpretation, Berlin 1929. 12 Hanna Arendt nie wspomina o ukończonej rok wcześniej (1928) habilitacji Karla Löwitha, której zamiarem było odsunięcie Heideggerowskiej autarkii przez uczynienie Mitsein pojęciem pierwotniejszym od Dasein, zob. R. Wolin, Heidegger’s..., s. 246. 13 Zabiegi Arendt przypominają raczej proponowaną przez Agatę Bielik-Robson „strategię ukośną” w obliczu śmierci: z jednej strony nie idzie o to, by ją naiwnie negować (odwrócić wzrok), z drugiej – by się jej zbyt pochopnie poddać (patrzeć prosto w oczy) i oddać jej ostatnie słowo w sprawie ludzkiego życia, zob. A. Bielik-Robson, „Na pustyni”..., s. 269. W tym sensie podmiot witalistyczny to „życie pouczone przez śmierć” – co nie znaczy, że posłuszne śmierci. „Pouczenie” w tym wypadku skutkuje oporem, a nie rezygnacją. Tamże, s. 533-534. 14 Platon, Dialogi, t. 1, tłum. W. Witwicki, Kęty 2005, s. 526, [za:] H. Arendt, Odpowiedzialność i władza sądzenia, tłum. W. Madej i M. Godyń, Warszawa 2006, s. 95. 15 Tejże, Love..., s. 35. 16 Tamże, s. 5.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
332
dysertacji Arendt przyjmuje ryzykowną postawę opowiadania się jednocześnie „za i przeciw”, zarówno w stosunku do właściwego przedmiotu rozprawy, jak i zakamuflowanego przeciwnika, Heideggera. Arendt podejmuje się zatem rozważania myśli religijnej, traktując zarazem temat miłości w taki sposób, że transcendencja w jej interpretacji zostaje ujęta w kategoriach „światowych”, a pojęciu Boga przypisana zostaje funkcja uzależniona od analizy egzystencjalnej. Praca składa się z trzech części. Pierwszy rozdział opisuje filozoficzny model miłości Boga niewystarczający do ukonstytuowania się miłości bliźniego; w drugim Arendt opiera się na chrześcijańskiej wykładni tego problemu odnoszącej się do Stworzenia; rozdział trzeci zaś zamyka propozycja wyłuskania z pism Augustyna takiego rozumienia caritas, które zakładałoby wspólnotę horyzontalną [vita socialis], autonomiczną wobec Boga, co odpowiadałoby założeniu poszukiwania sfery przedteologicznej. Doktorat Arendt zaczyna się od ustalenia podstawowych założeń antropologicznych Augustyna. W duchu greckiej tradycji filozoficznej zakotwicza on koncept miłości w pojęciu appetitus, co można oddać jako pragnienie, pożądanie – czy lepiej nawet jako dążenie czy popęd. Ostatecznie przybrać może dwie postaci: niewłaściwą, przywiązaną do doczesności [cupiditas] oraz właściwą, ulokowaną w miłości Boga [caritas]. Augustyn twierdzi, że życie doczesne [vita mortalis] jest podszyte lękiem przed utratą. Dopiero życie wieczne spełnia pragnienie bycia szczęśliwym, ponieważ nie przemija. Cupiditas to ulokowanie obiektu miłości poza sobą, zaś caritas to przedłużenie miłości własnej, chęci życia, która, napotkawszy barierę absurdalności śmierci, pragnie „dalej”, dochodząc do tego, że w istocie pragnie Boga jako gwaranta własnego istnienia17. Ważne jest dla Arendt, że tak czy owak Augustyn godzi się na to, iż życie jest dobrem podstawowym i dla każdego z osobna najważniejszym. To, że pragniemy utrzymywać się w istnieniu, pośrednio zyskuje aprobatę Augustyna. Gdyby nie to dążenie, nawet jeśli inspirowane jest ono przez cupiditas, nie uświadomilibyśmy sobie, czego właściwie pożądamy, tzn. szczęścia bez kresu. Jako ludzie pochwyceni przez doczesność [dilectores mundi] smakujemy, czym życie jest i czym mogłoby być. Analizy pragnienia dokonane przez Arendt w pierwszym rozdziale jej rozprawy doktorskiej nie tylko są zadłużone w terminologii Heideggera, ale też do złudzenia przypominają fragmenty z Bycia i czasu dotyczące antycypacji śmierci oraz (nie)autentyczności egzystencji. Jest to zabieg zupełnie przemyślany: wskazanie na nietrafność tego ujęcia miłości to jednoczesny atak na Heideggerowskie ujęcie Dasein jako egzystencjalnej monady. 17 Tamże, s. 9-10.
Rafal/ Zawisza
333
anzpraktyka cyteroet 6/2012
To bowiem nie sama troska o samozachowanie przeszkadza Arendt, lecz deprecjacja „świata”, zewnętrzności, dokonująca się w projekcie analityki jestestwa wbrew obiecującej formule bycia-w-świecie, której równoważność członów wydawałaby się zapobiegać ucieczce w egocentryczną mojość. Tymczasem u Augustyna oba wymiary pragnienia (caritas i cupiditas) ujawniają zdolność człowieka do wiązania się ze światem, więcej – do ustanawiania go. Świat to z jednej strony „niebo i ziemia”, stworzony kosmos, z drugiej – „ludzie”18. „Świat jest tworzony jako świat ludzki nie po prostu za sprawą Boga, lecz dzięki dilectores mundi, to znaczy przez ludzi, którzy go kochają. Ich zaangażowana postawa przekształca niebo i ziemię w świat jako rzecz zmienną”19, czyli podległą ludzkiej woli. Czasownik diligere, od którego wywodzą się owi dilectores, ma wiele znaczeń: „kochać”, „cenić”, „poważać”, „dzielić”, „sprzyjać”. Wszystkie one wiążą się z podkreślanym przez Arendt wysiłkiem troski o trwałość świata z uwagi na „kruchość spraw ludzkich”. Wskazują też na kontynuowany w późniejszych jej pismach kurs antyromantyczny: odrzucenie „tego, co społeczne” nie kończy się nostalgią za jakąś „naturalną” wspólnotą20. Słusznie zatem Margaret Canovan podkreśla, że stosunek Arendt do pojęcia światowości jest niezwykle złożony, gdyż paradoksalnie to, że bardziej niż Heidegger eksponuje ona dychotomię ziemia-świat, ostatecznie nie skutkuje utożsamieniem bycia w wielości z nieautentycznością21. Wnioski wyciągnięte już w doktoracie z 1929 roku antycypują sposób, w jaki Arendt oceniała to, co stało się z myśleniem Heideggera w okresie jego niechlubnego akcesu do grona popleczników narodowego socjalizmu. Krytykowanej przez nią z uporem déformation professionnelle filozofów miałoby sprzyjać właśnie zafiksowanie na „ja” prowadzące do utraty świata, a tym samym zdrowego rozsądku, zdolności sądzenia. Seyla Benhabib przypomina, że wołanie z tak skrajnej samotności o jedność narodu i ziemi łatwo mogło przybrać ton naturalistyczno-mistyczny22. 18 Tamże, s. 65 i n. 19 Tamże, s. 18. Oczywiście w stosunku do niezmiennego kosmosu. Okazuje się, że stworzona przez Boga Ziemia nie jest jeszcze dla człowieka domem, a raczej pustynią. Można by podnosić, że to za sprawą grzechu pierworodnego, lecz argument ten upada, jeśli weźmie się pod uwagę opisany w Genesis akt oswajania rzeczywistości w geście nadawania nazw. 20 M. Canovan, Hannah Arendt: a Reinterpretation of Her Political Thought, Cambridge 1994, s. 243-249. 21 Tamże, s. 106 i n. 22 S. Benhabib, The Reluctant..., s. 54-55, 105. Należy dodać, że dla Arendt
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
334
Wracam do wątku podjętego wcześniej, mianowicie dążenia do utrzymania się w istnieniu. Otóż mimo że Arendt ostatecznie odrzuci grecki sposób ujmowania miłości bliźniego na tym dążeniu osadzony, nie zaneguje zupełnie owego appetitus. Co ciekawe, będzie właśnie używała antymanichejskich argumentów chrześcijańskich wymierzonych w obrócenie się podmiotu przeciw samemu sobie, wykazując zatrucie myśli Augustyna wpływem metafizyki Plotyna. Warto w tym miejscu wspomnieć o znamiennej krytyce Nietzschego i Heideggera zawartej w Woli. Arendt nie daje się przekonać do konceptu wiecznego powrotu, uznając cykliczność za niezgodną z jakimkolwiek pojęciem woli23. Następnie zabiera się do omówienia słynnego „zwrotu” [Kehre] Heideggera. Zdaniem Arendt, proponowana przez Heideggera strategia Gelassenheit, czyli wygaszania chcenia, nie jest adekwatnym remedium na destrukcyjny potencjał woli. Utożsamiając wolę z żądzą panowania, autor Bycia i czasu z wyniosłą pogardą wycofuje się z myślenia o faktyczności, co wiąże się z niespotykaną w historii myśli – jak ocenia Arendt – „deprecjacją instynktu samozachowawczego”24. W przypadku Augustyna odpowiada temu dualistyczny, gnostycki ideał samoofiarowania, wynikający z uprzedniego przyjęcia immanentnej koncepcji miłości. Tak jak początkowo podmiot jest niewłaściwie przywiązany do swego doczesnego życia, tak później – po zderzeniu z barierą śmierci – to samo dążenie do utrzymania się w istnieniu skutkuje wyrzeczeniem się siebie i świata ze względu na możliwość życia wiecznego. Co prawda ortodoksyjnie chrześcijańska doktryna zbawienia także bazuje na teorii dwóch światów – której Arendt żadną miarą zaakceptować nie może – lecz pragnienie zjednoczenia z Bogiem równoważone jest w niej nakazem miłości bliźniego już tu i teraz. Autocentryzm modelu dualistycznego (Arendt mówi o wpływach stoickich i neoplatońskich) sprawia, że kryterium miłości Boga nie jest Bóg, ale wieczne trwanie „ja”25. Nie sposób afirmować innego w jego poszczególności, skoro odrzuca się własną osobność, skoro rezygnuje się z zajmowania miejsca. „Nienawiść w stosunku do siebie nie jest tym samym, co chrześcijańskie zaparcie się siebie, które wyrasta nie była to sprawa jakiejś tajemniczej alchemii idei. Musiałaby ona nie być myślicielką kontyngencji, by utrzymywać, że poparcie dla nazistów wyrażone przez Heideggera wynikało w sposób prosty i konieczny z takiego a nie innego sformułowania analityki Dasein. Z drugiej jednak strony na pewno ten gest polityczny ułatwiło. 23 H. Arendt, Wola, tłum. R. Piłat, Warszawa 1996, s. 234. 24 Tamże, s. 268. 25 Tejże, Love..., s. 30.
Rafal/ Zawisza
335
anzpraktyka cyteroet 6/2012
z uważności wobec istnień stworzonych, poddanej wezwaniu Stwórcy do posłuszeństwa w wierze”26. Kiedy Augustyn pozostaje pod wpływem filozofii greckiej i gnozy dualistycznej, nie jest w stanie wykrzesać z siebie koncepcji podmiotu na miarę człowieka27 – takiej, która sprzyjałaby napięciu charakterystycznemu dla istnienia principium individationis: w doczesności panuje według niego radykalne oddzielenie od świata i bliźnich, w wieczności zatracenie się w Całości, Byciu, nazywanym nie wiedzieć czemu Bogiem. Doczesność zostaje napiętnowana en bloc. Arendt piętnuje taki obraz conditio humana, uznając go za „pseudochrześcijański”. Twierdzi, że pogarda wobec świata nie ma proweniencji biblijnej, lecz wynika ze stoickiego ideału samowystarczalności. Dochodzi do tego wpływ neoplatonizmu: Plotyn uważał, że wolność osiąga się dzięki vita contemplativa, natomiast działając – nie jesteśmy wolni28. Arendt dostrzega niebezpieczeństwo absolutystycznej definicji wolności, która nie przystaje do dynamiki życia podmiotu zależnego. Więcej, staje się dla niego niszcząca, stawiając wymagania, którym sprostać mógłby jedynie, jeśli w ogóle, w obszarze myślenia. Myślenie jednak nigdy ani nie jest tożsame z działaniem, ani nie może go zastąpić, ani też być dla niego miarą. Nic dziwnego, iż gotowość do samozatraty to rewers radykalnie pomyślanej vita contemplativa. W drugim rozdziale swej dysertacji Arendt zwraca uwagę na to, że Augustyn – kiedy pozostaje w obrębie greckiej hierarchii kosmologiczno-ontologicznej – „zapomina” o Stworzeniu. Analiza rangi idei creatio ex nihilo oraz łaski pozwala na odwrócenie ruchu podmiotu, który oprócz dążenia „ku” potrafi dzięki pamięci [memoria] odnieść się do początku, poszukiwać siebie w kierunku przeciwnym, niż sugerowałby to „naturalny”, biologiczny rytm z wektorem skierowanym ku śmierci. 26 Tamże, s. 30-31. Na ten sam wątek wskazuje Agata Bielik-Robson, przywołując za Franzem Rosenzweigiem występujący w tradycji mistycznej motyw „człowieka zajmującego miejsce” [Platzhalter], będącego conditio sine qua non wszelkiej etyki. A. Bielik-Robson, Romantyzm: niedokończony projekt. Eseje, Kraków 2008, s. 133, 177-178. Wydaje się, że na tym przekonaniu Arendt mogła oprzeć koncepcję „prawa do posiadania praw”. 27 Celowo używam frazy „na miarę człowieka”, bowiem u „greckiego” Augustyna występuje figura homo ordinatissimus, odpowiadająca istnieniu części wobec całości. Ideał ten właściwy był antycznej wizji nieskończonego kosmosu, która – jak upiera się Arendt – implikuje nieistotność poszczególnych narodzin i śmierci, zob. H. Arendt, Love..., s. 61, 65, 75. 28 Tamże, s. 21.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
336
Podjęcie tematu łaski nie oznacza, że Arendt wyciąga pojęcie Boga jako kartę przetargową w sporze z Heideggerem. Stawka tej gry jest innego rodzaju. Chrześcijańskie rozumienie łaski podsuwa prawie gotowy model podmiotowości zależnej, która nie istnieje na zasadzie causa sui. Przeciw deifikacji śmierci i wiecznemu cyklowi powstawania i ginięcia Arendt wysuwa koncepcję natalności29. Ludzki sposób przychodzenia na świat to narodziny. I od tego punktu wypadałoby zacząć myśleć, skoro jednak dla każdego myślącego podmiotu jest już „po fakcie”, trzeba w takim razie myśleć „ku” niemu. W tekście pochodzącym z lat siedemdziesiątych Arendt lakonicznie, acz dobitnie mówi: „[...] bez faktu narodzin nie wiedzielibyśmy nawet, czym jest nowość, wszelkie »działanie« byłoby albo zachowaniem, albo utrzymywaniem się przy życiu”30. By oddać sprawiedliwość Heideggerowi, trzeba podkreślić, że Bycie i czas to gest dramatycznego sprzeciwu wobec odziedziczonej po wieku dziewiętnastym maniery uprawiania humanistyki jak zoologii. Jego analizy czasowości zmierzają przeciw utożsamianiu czasu świata i czasu życia. W dysertacji Arendt zarzuca jednak Heideggerowi zbyt duże przywiązanie do linearności, do „naturalnego” biegu rzeczy. Spór rozgrywa się, jak mi się zdaje, wokół subtelnej, acz decydującej różnicy w potraktowaniu kondycji „rzucenia” [Geworfenheit]. U Heideggera dramat obcej uprzedniości, stojącej za Dasein, zostaje zapomniany i na zawsze odsunięty, po czym podmiot rzuca się „w przód”, w świat możliwości31. Ta ucieczka podszyta jest uznaniem nieodłączności, doskonałej bliskości jestestwa i świata, skoro ono „już zawsze” się w nim znajdowało. Zapomnienie to można by równie dobrze oddać w języku psychoanalizy jako wyparcie, 29 Fragmenty o natalności rozwinęła Arendt w latach sześćdziesiątych, kiedy trudniła się poprawianiem i uzupełnianiem angielskiego przekładu. Chodzi szczególnie o wątek wdzięczności za dar życia oraz uznanie narodzin za ontologiczną bazę działania (co było powtórzeniem tezy, jaka pojawiła się w Kondycji ludzkiej w roku 1958). H. Arendt, Love..., s. 146. W żadnym stopniu nie umniejsza to znaczenia niniejszego wywodu, jako że sama konstrukcja doktoratu Arendt wskazuje na rangę, jaką już wówczas przypisywała natalności skonfrontowanej z Heideggerowskim ukierunkowaniem na śmiertelność. 30 Tejże, O przemocy: nieposłuszeństwo obywatelskie, tłum. A. Łagodzka, W. Madej, Warszawa 1999, s. 105. Ważność fenomenu narodzin dla Arendt najdobitniej oddaje zdanie, jakie zapisała w Dzienniku myśli: „Pragnienie ziemskiej nieśmiertelności jest bluźniercze nie dlatego, że chce skasować śmierć, lecz dlatego, że neguje narodziny”, [cyt. za:] A. Bielik-Robson, „Na pustyni”..., s. 269. 31 Zbliżoną interpretację odnaleźć można w powojennym tekście Arendt pt. What is Existenz Philosophy? (1946), w którym autorka poddaje filozofię Heideggera surowej krytyce, odnosząc się także do jego postępowania za czasów nazizmu. Tekst dostępny jest po polsku w zbiorze Salon berliński i inne eseje.
Rafal/ Zawisza
337
anzpraktyka cyteroet 6/2012
tym bardziej, że dla Augustyna memoria to właściwie świadomość funkcjonująca jako pamięć32. „Dla Augustyna bycie i czas to przeciwieństwa”33 – tym zdaniem Arendt inauguruje zasadniczą rewizję założeń ontologii fundamentalnej Heideggera. Wyśledzonemu przez Augustyna pragnieniu antycypującemu przyszłe spełnienie [appetitus] odpowiada Sein-zum-Tode. Śmierć staje się kategorią centralną dla podmiotowości: autentyczność zostaje zakotwiczona w osobistym, intymnym wręcz odniesieniu do własnej skończoności. Nieprzypadkowo zatem Arendt już na początku rozważań z pierwszego rozdziału przypomina, że to właśnie pod wpływem śmierci przyjaciela Augustyn „stał się pytaniem dla samego siebie” [quaestio mihi factus sum], co w konstelacji Heideggera nie miałoby racji bytu: śmierć cudza nigdy nie znaczy tyle, co własna. Dzięki zwrotowi ku natalności, powrotowi do początku, logika pragnienia wybiegającego w przyszłość zostaje przełamana i wzbogacona. Jeśli ten ruch spotyka się z odmową, dla Augustyna-chrześcijanina oznacza to pychę [superbia]34, dla Arendt – tak czy inaczej przeformułowany ideał samowystarczalności, czyli niedojrzałość polegającą na niezdolności do uznania, że jest się podmiotem zależnym. Inwersja czasu pozwala na inną koncepcję upodmiotowienia oraz dowartościowanie działania jako zdolności inicjowania czegoś, co inaczej by nie powstało. Poza tym „[...] pamięć przemienia przeszłość w przyszłą możliwość”35. Nie chodzi oczywiście o możliwość odwołania tego, co minione, lecz o kończącą się tylko wraz ze śmiercią szansę na nadanie temu nowego znaczenia, opowiedzenia historii [storytelling] jeszcze raz. Tylko odniesienie do początków ustanawia podmiot jako „świadomą całość”36. W myśleniu Augustyna oznacza to, że powrót stworzenia do Stwórcy jest jedynym sposobem powrotu do siebie. Uznanie zależności to uświadomienie sobie, że wyłoniliśmy się z nicości (był czas, kiedy nas nie było), choć nie powstaliśmy z niczego (nasze narodziny poprzedziło istnienie świata oraz zamieszkujących go przodków). Stworzenie nie jest zatem ani Byciem, ani nie-Byciem, lecz istnieje w relacjach37. 32 Tejże, Love..., s. 47. 33 Tamże, s. 29. 34 Tamże, s. 50. 35 Tamże, s. 48. 36 Pamięci daje Arendt przewagę nad antycypacją przyszłości: „[...] to pamięć, a nie oczekiwanie (na przykład, oczekiwanie śmierci, jak w podejściu Heideggera) udziela jedności i całości ludzkiej egzystencji”. Tamże, s. 56. 37 Tamże, s. 50-52.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
338
Arendt oparcia dla kruchego istnienia ludzkiego szuka w nicości, jednakże nie po to, by tę nicość jako taką afirmować, a tylko widzieć w niej warunek zaistnienia świadomości bycia odrębną całością38, dla której bardziej pierwotna od przynależności jest poszczególność. „[...] prawdziwie pozytywny aspekt naszej istotowo śmiertelnej egzystencji leży w owym »jeszcze nie« naszego bycia, to znaczy w tym, co nas poprzedza. Istniejemy wyłącznie o tyle, o ile odnosimy się wprost do »przed« i »jeszcze nie« naszego istnienia”39. Negację akcentuje Arendt w jej wymiarze poprzedzającym, w przeciwieństwie do Heideggera, który bardziej podkreśla moment rozproszenia wraz z ustaniem życia. Opowiadając niby tę samą historię o śmiertelnikach, Arendt dokonuje radykalnej translacji. Jej wyobraźnia sięga po metaforykę i obrazowanie godne tej, która sprzyja [diligens]: zarówno światu, jak i nowonarodzonemu. Rozpamiętywanie początku to gest odwracający myślowo siły unicestwienia, dlatego, że memoria to wytrwała praca zbierania [recollectio]40. Przeciwstawienie modelu creatio ex nihilo greckiej idei kosmosu pozwala wyzyskać nieodwracalny wymiar czasu dla ujednostkowienia podmiotu. Natomiast „część całości nie ma początku, do którego może się zwrócić”41. Arendt daleka jest od tego, by stawiać model creatio ex nihilo jako wzór do naśladowania. Stąd interpretacja Augustyńskich pojęć principium i initium. Pierwsze z nich dotyczy stworzenia świata i czasu, drugie – człowieka. To principium jest właściwym creatio ex nihilo. Natomiast istota initium, wyróżniona pozycja ontologiczna tej zasady, wynika z faktu, że jedynie człowiek może żyć tak, by zapobiegać wiecznemu powrotowi tego samego, wyłaniać się z porządku przyrodniczych determinizmów i ustanawiać nowe początki. Wszystko dlatego, że sam jest nowym początkiem, initium42. Z Augustyńskich interpretacji obecnej w Liście do Rzymian dialektyki prawa i łaski Arendt wyczytuje jeden jeszcze wątek: śmiercionośną siłę nawyku [habitus], któremu prawo 38 Podobną myśl można znaleźć u Rosenzweiga – bez śmierci nie byłoby ani indywiduacji, ani dialogicznej relacji z Bogiem, stanowiącej istotę objawienia, zob. A. Bielik-Robson, „Na pustyni”..., s. 524. Skądinąd wiadomo, że lektura Gwiazdy zbawienia wywarła na Hannie Arendt spore wrażenie. Miała stamtąd zaczerpnąć swój specyficzny język, jakim opisywała przestrzeń publiczną („bycie we wspólnocie”, „kruchość spraw ludzkich”), zob. L. Adler, Śladami Hannah Arendt, tłum. J. Aleksandrowicz, Warszawa 2008, s. 34. 39 H. Arendt, Love..., s. 73. 40 Tamże, s. 48-49. 41 Tamże, s. 62. 42 Tamże, s. 55.
Rafal/ Zawisza
339
anzpraktyka cyteroet 6/2012
jest przydane jako przeciwnik w tym celu, by wyrywać człowieka z gnuśnego samozadowolenia, ukołysania cykliczną melodią natury, by zapobiec pokusie powrotu do raju i obudzić sumienie przez wskazanie oddalenia od Boga43. I tak jak kondycja bytu stworzonego [Kreatürlichkeit] powinna, zdaniem Arendt, skłonić człowieka, by poszukiwał dla siebie innych dróg niż naśladowanie creatio ex nihilo, tak też w przypadku miłości bliźniego niemalże explicite powiada ona, że właściwy nakaz brzmi: „Nie idź w ślad Boga!”. Ponieważ „[...] to »jak Bóg« niszczy wszelkie ludzkie miary oraz oddziela miłość bliźniego od wszelakiej miłości cielesnej”44. Jeśli kocha się kogoś jako „stworzenie Boże”, to, kim ten ktoś jest, staje się tak dalece nieważne, że on sam umyka nam, a świat staje się pustynią nierozróżnialności. Przestroga skierowana przez Arendt zostanie powtórzona w pracy o Rahel Varnhagen: oby nigdy nie kochać bardziej samej miłości od jej właściwego obiektu. Przykazanie właściwe postawie wobec bliźniego brzmi: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”45. Warto zauważyć, że formuła ta przełamuje izolację, nie ustanawiając jednocześnie imperatywu jedności czy solidarności, choć ich nie wyklucza. Dotyczy bowiem kwestii najbardziej fundamentalnych, które mogą być wzbogacone dodatkowymi wskazaniami, niekoniecznie stricte chrześcijańskimi. Przyglądając się odpowiedzi na zadane przez Augustyna pytanie „Kto jest moim bliźnim?” [Proximus quis], na które odrzekł: „Każdy człowiek” [Omnis homo], Arendt wychwytuje istotną dwuznaczność. Można tę odpowiedź rozumieć w ten sposób, że wszyscy są sobie równie bliscy, to znaczy łączy ich abstrakcyjna jakość bycia człowiekiem. Wersja druga głosiłaby, że wszyscy są braćmi, dlatego nie mam prawa sądzić i wybierać spomiędzy nich. Dopiero ten punkt widzenia spełnia warunek niezmiernie ważny dla Arendt, mianowicie ukierunkowanie na „konkretną poszczególność”46. Podkreśla ona także mocno, że niezależnie, którą z tych wersji brać po uwagę, obie traktują miłość bliźniego inaczej niż pragnienie. Ostatnią część swej dysertacji poświęca Arendt rozwinięciu pomysłu na wspomnianą wcześniej wizję wspólnoty [societas] ustanawiającej się bez odniesienia do Boga. Pomocny w jej konstytucji ponownie okazuje się ruch wstecz, co prowadzi do Adama jako ojca grzesznej ludzkości. 43 Autorki komentarza uważają, że uwagi o nawyku wyprzedzają poglądy Arendt na kwestię bezmyślności Adolfa Eichmanna. Tamże, s. 120. 44 Tamże, s. 94. 45 Tamże, s. 39. 46 Tamże, s. 43.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
340
Arendt wyczytuje z tej genealogii pewien interesujący ją fragment, który według niej nie traci na wartości poza rodowitym kontekstem. Obstawanie przy „konkretnej poszczególności” nie równa się miłości ze względu na dane cechy, talenty, osobliwości – chodzi tylko o to, by nie tracić ich z oczu w kontakcie z człowiekiem, który dla Arendt stanowi dynamiczne, cielesno-duchowe integrum. Jak jednak podkreślała w ostatnim swoim dziele, czyste, nagie życie nie może być podstawą etyki i polityki47, bowiem – wbrew tradycji oświeceniowej – z urodzenia nie jesteśmy równi, dopiero wtórne uznanie równości w domenie wspólnego świata tę równość gwarantuje. Przedmiotem zainteresowania nie jest więc ani abstrakcyjna idea człowieka pozbawiona predykatów, ani też każdy z osobna w pełni swej wyjątkowości – splendorowi tejże przeznaczona jest inna przestrzeń. Dawni myśliciele poszukiwali równości, często za jej gwarantkę obierali śmierć albo Boga, natomiast Arendt odsuwa ten wybór jako niepolityczny, a więc w zasadzie nieludzki48. Jeśli poszukujemy warunków równości dla societas, to musi temu towarzyszyć świadomość, że nie wynikają one „z natury”. Zależą od uznania ludzkiego, ponawianego w określonym czasie i miejscu. Zabieg Arendt wykonany na analizach Augustyna odsłania żywioł historyczności, właściwy człowiekowi zamieszkującemu civitas terrena. Ta ziemska rzeczywistość ma kształt współzależności, sieci wzajemnych zobowiązań opartych na zaufaniu, na zawierzeniu wypróbowywanej mocy przysięgi. Nie jest to spotkanie z Innym na pustyni, abstrahujące od kontekstu społecznego. Jednak z drugiej strony Arendt mówi wprost, że nie jest to równość ludzi, którzy po prostu żyją razem49. Genealogiczny wywód od wspólnego przodka – rozpatrywany czy to z punktu widzenia biblijnego, czy nauk przyrodniczych – wcale nie stanowi argumentu rozstrzygającego bądź fundującego. Z samych narodzin jeszcze nic nie wynika i dlatego Arendt mówi, iż nagie życie nie stanowi fundamentu dla polityczności. Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by z uznania nagiego życia za Grund konsekwentnie wyprowadzić skrajny, krwiożerczy rasizm50. 47 Tejże, Odpowiedzialność..., s. 82. 48 Tejże, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000, s. 235. 49 Tejże, Love..., s. 103. 50 Seyla Benhabib zwraca uwagę na to, że choć kondycja natalizmu pozwala wytrącić podmiot z jego „pierwotnego narcyzmu”, to nie prowadzi automatycznie do równości, a nawet jej przeczy. Relację etyczną Arendt ujmuje zatem jako uważność, dystans pozbawiony intymności. S. Benhabib, Identity, Perspective and Narrative in Hannah Arendt’s Eichmann in Jerusalem, “History and Memory” 1996, Vol. 8, No. 2, s. 54.
Rafal/ Zawisza
341
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Powoływanie się na conditio humana to jedyna i trudna droga. A czym jest naznaczona ta kondycja, jeśli nie kontyngencją? I co to oznacza? „Wspólnota wszystkich ludzi między sobą wywodzi się od Adama i ustanawia świat; zawsze poprzedza ona jakiekolwiek państwo Boże [civitas Dei]. Jest to preegzystująca wspólnota, w której każdy poszczególny człowiek przychodzi na świat”51. Społeczność adamitów pochodzi zatem nie tyle w pierwszym rzędzie od Boga (choć linearna lektura historii biblijnej taką perspektywę wyróżnia), ile od Adama i nie zależy od Boga, lecz wspiera się na wzajemnych zobowiązaniach. Jej kruchą podstawą jest brak podstaw, brak gwarancji, co uniemożliwia stworzenie post factum jakiegoś uprawomocnienia zewnętrznego. „Niezależność świata od Boga bazuje na historyczności, to jest, na własnym początku ludzkości, który posiada swoją legitymizację” 52. Arendt posuwa się nawet do stwierdzenia, że wiara w Chrystusa jest dla wspólnoty czymś wtórnym, zaś decydujące znaczenie ma uznanie dla natalności jako początku53. Skończoność rozważa się nie od strony śmiertelności, gdyż wspólnota losu pod postacią śmierci jest antypolityczna. Ujmowanie zakładania wspólnoty oraz działania jako initium ma tę zaletę, że nie roztapia jednostkowości w całości, choć uznaje jej przynależność do rozmaitych porządków rzeczywistości. Arendt podkreśla, że jednostka jako przedstawicielka gatunku ludzkiego jest istotą wyłącznie ziemską, zaś tylko dzięki niepowtarzalności może poszukiwać swego „skąd” poza światem54. Dokonuje się tu trudne do wyjaśnienia przesunięcie: życie gatunkowe to bycie częścią całości, wynikanie, pojawianie się kolejnych egzemplarzy, zaś patrzenie na siebie jako byt poszczególny to świadomość, że istnieje się jeden raz i że tylko do jakiegoś stopnia jest się skutkiem, a od jakiegoś momentu istnieje szansa na samostanowienie. Momentem tym jest inicjacja w kulturę czy – jak Arendt będzie mówiła później – w przestrzeń publiczną, która oferuje powtórne narodziny. Przygoda z ideami, tekstami i tradycjami, branie udziału w sporach, obstawanie za czymś – oto po Cyceroniańsku rozumiana humanitas, czyli umiejętność dobierania sobie towarzystwa pośród ludzi 51 H. Arendt, Love..., s. 103. 52 Tamże. 53 Tamże, s. 107. 54 Tamże, s. 104. Arendt uznaje pozorność kłopotu ujmowania początku człowieka raz jako jednostki, raz jako rodzaju na gruncie filozofii Augustyna: „Chociaż spotkanie z innym odbywa się tylko dlatego, że oboje przynależymy do rodzaju ludzkiego, staje się on naszym bliźnim tylko za sprawą indywidualnej separacji w obliczu Boga”. Tamże, s. 112.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
342
i myśli, która jest jednocześnie wolnością od absolutów i ucieczką od nihilizmu55. Chciałbym teraz uwydatnić nieoczywiste sposoby rozumowania, na jakich wzniesiona zostaje Arendtowska opowieść o świecie wspólnym, by pokazać jego warunkowy, zależny, kontyngentny charakter. Innymi słowy, jak w warunkach nihilizmu uniknąć pochwały nicości, jak uzasadnić trud podejmowania starań na nowo, mimo braku przekonania o ostatecznej celowości, która mogłaby zadekretować nasze wybory, odsuwając pytania o ontodyceę. Gest Arendt staje się bardziej zrozumiały, gdy wesprzeć go obserwacjami poczynionymi przez Hansa Blumenberga. Widzieliśmy, jak kłopotliwym, niebezpiecznym i w gruncie rzeczy obcym tradycji biblijnej konceptem jest Bóg jako summum bonum. Blumenberg śledził drogę rozwoju tej idei, dochodząc do odkrycia zdumiewającego paradoksu: oto ten Bóg, w którym skumulowało się najwyższe dobro i tylko dobro, przeistacza się w późnośredniowiecznym nominalizmie w straszliwe monstrum, którego echem pozostanie „złośliwy demon” nawiedzający umysł Kartezjusza. Tak skrajna inwestycja teologiczna, oddanie wszystkiego Bogu, powoduje spustoszenie na gruncie antropologii. Człowiek wywłaszcza się, wycofuje z należnych mu pozycji i poświęca się w całości, stając wobec nieobliczalnej potęgi. Nie ma już mowy o żadnym przymierzu. Bóg może wszystko56. Ten sam problem koncepcyjny odkryła Arendt, dochodząc do niemożliwości pomyślenia miłości bliźniego w odniesieniu do Najwyższego Dobra. I zdaje się podążać tym tropem, który później, głównie w Arbeit am Mythos57, obierze Blumenberg: to, że nie bierzemy Boga na poważnie, nie oznacza, że powinniśmy się od niego zupełnie odwrócić. A to dlatego, że zbyt dużo wysiłku włożono w pracę nad pojęciem Boga, i chcąc wyprowadzić emancypację z poczucia historyczności, trzeba dobrze rozeznać się we własnej sytuacji, ta zaś dziejowo uwikłana jest w recepcję mitów, historię pojęć i cały Zivilisationsprozess. Jest to chytra strategia „trzymania Boga na dystans”, podjęcie wyzwania do walki o samostanowienie 55 Tejże, Między czasem minionym a przyszłym: osiem ćwiczeń z myśli politycznej, tłum. M. Godyń, W. Madej, Warszawa 1994, s. 264-266. 56 Analizy przełomu nowożytnego Blumenberg zawarł w pracy Die Legitimität der Neuzeit. W nieopublikowanym jeszcze tekście pt. Cogito, albo narodziny nowoczesności z ducha gnostyckiego paradoksu: Hansa Blumenberga lektura Kartezjusza Agata Bielik-Robson reinterpretuje, poniekąd na przekór Blumenbergowi, dramatyczny gest autoasercji [Selbstbehauptung], na jaki musiał zdobyć się nowoczesny podmiot zagrożony unicestwieniem przez Boga „zbyt dobrego”. 57 H. Blumenberg, Arbeit am Mythos, Frankfurt am Main 1979.
Rafal/ Zawisza
343
anzpraktyka cyteroet 6/2012
[Selbstbehauptung], odzyskania na nowo owej sfery przedteologicznej, określonej przez elementy składające się na kondycję ludzką. Owo obecne u Arendt Kantowskie wyczucie tego, co możemy wiedzieć, sprawia, że można by jej postawie nadać za Kristevą miano „subtelnego ateizmu”58. Subtelnego, gdyż daleko mu do ateizmu resentymentalnego, który po śmierci Boga zamienia się w ducha czystej negacji i z sadystyczną furią zabiera się do radykalnej dekonstrukcji. Przeciwnie, wrażliwość witalistyczna, której nieobce jest poczucie zarówno siły, jak i słabości, skłania Arendt do chronienia tego, co można jeszcze ocalić. Nie miejsce tu na rozważanie niejednoznacznej kwestii religijności Hanny Arendt59. Obrany przez nią powrót do sfery przedteologicznej pozwala jednak podjąć pojawiający się w jej pismach temat wdzięczności. W wywiadzie udzielonym niemieckiej telewizji w roku 1964 przyznała, że życie uważa za dar, i że jest wdzięczna za to losowi60. Ten motyw pojawił się w jej powojennej twórczości i zapewne pozostaje 58 J. Kristeva, Hannah Arendt..., s. 104. 59 W „Przeglądzie Politycznym” ukazała się ostatnio niezwykła relacja Hansa Jonasa, jaką wysłał on do pierwszego męża Hanny Arendt, Günthera Andersa. Cytuję in extenso: „W ostatnim roku nadarzyła się [...] okazja, podczas której Hannah zdjęła maskę i złożyła wobec mnie osobistą deklarację. Rok wcześniej odbył się u niej pewien wieczorek z udziałem jedynie Mary McCarthy, jej przyjaciółki odwiedzającej Stany Zjednoczone, Lore [tj. żony Jonasa], a także moim własnym. Wywiązała się dyskusja na temat religii i ateizmu, która przerodziła się w wymianę zdań między mną a wspomnianą damą (katoliczką). Ta ostatnia osoba nader emocjonalna, wciągnęła mnie w filozoficzną dyskusję, by naraz zapytać mnie wprost: »Czy wierzy Pan w Boga?«. Był to moment zapierający dech w piersiach. W 999 przypadkach na 1000 uznałbym to pytanie za bezczelne i odpowiedziałbym w wymijający sposób, lecz teraz byłem już na tyle osobiście zaangażowany w rozmowę, że szybko podjąłem decyzję i odpowiedziałem »Tak« – co sprawiło, że wszyscy, włącznie ze mną, zamilkli na dwie minuty. Taktowne poczucie zawstydzenia sprawiło, że zaczęliśmy rozmawiać o innych sprawach. To w charakterze tła. Gdy jakiś czas potem rozmawiałem z Hannah – nie pamiętam już, w jaki sposób rozmowa zeszła na te tematy – patrząc mi dosłownie prosto w oczy, Hannah powiedziała z wielką powagą i olbrzymim naciskiem: »Zawsze wierzyłam w Boga i nigdy nie wątpiłam w Jego istnienie – być może była to jedyna trwała rzecz w moim życiu«. »Ależ Hanno«, wykrzyknąłem, »dlaczego więc wówczas, gdy ja przyznałem się do wiary w Boga, ty zamilkłaś zawstydzona, ewidentnie odrzucając moje słowa?«. »Och nie« odparła, »zawstydziło mnie to, że ty to powiedziałeś«. [...] Takie są fakty, które przekazuje tak, jak je pamiętam – Pan zaś zrobi z nimi, co Pan zechce”. Hans Jonas do Günthera Andersa, 1 marca 1976, [cyt. za:] Ch. Wiese, Bez miłości do narodu żydowskiego?, „Przegląd Polityczny” 2011, nr 109/110, s. 182. 60 Co pozostaje?: Günther Gaus rozmawia z Hannah Arendt, tłum. J. Kałążny, „Przegląd Polityczny” 2002, nr 55.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
344
to nie bez związku z Shoah, kiedy okazało się, co to znaczy, kiedy życie uznaje się za zbędne61. Wdzięczność to nadmiar, na który w „zimnym kosmosie” nie znajdzie się dobrego wytłumaczenia. Postawa wdzięczności wnosi w ten obcy świat coś nie do przecenienia, coś dalece wykraczającego poza proste uznanie rzucenia, nie mówiąc już o niechęci czy wstręcie. Arendt sugeruje inne posunięcie: to, co dobre uznać z wdzięcznością, a to, co złe, wybaczyć. Oddalać powinniśmy się w odwrotnym kierunku, nieuchronność śmierci zaklinając apotropaiczną formułą „jeszcze nie”. Sięgnięcie po koncepcję łaski jako modelu podmiotowości zależnej owocuje pojawieniem się nieoczywistej „transcendencji” polegającej na myślowym i wolicjonalnym podjęciu na nowo swojego początku, utwierdzeniu się w istnieniu. Ten gest chroni przed melancholijnym przeżywaniem horroru rzucenia i snuciem złudnych marzeń o absolutnie niezdeterminowanej autokreacji62. Ponowny wybór własnych narodzin to uznanie zależności, dokonywane nade wszystko w celu lepszego rozeznania w sieci otaczających wpływów. Ta przytomna strategia obliczona jest na emancypację, polega na stopniowym samoutwierdzaniu się w miarę zyskiwania przewagi nad przytłaczającymi potęgami, które w przeszłości ufundowały naszą podmiotowość. Żmudna praca nad nową opowieścią (kierowana zasadą przyjemności), w której dałoby się zamieszkiwać, musi respektować sferę faktyczności (zasadę rzeczywistości), by wyłoniła się dojrzała podmiotowość. Owa chytrość niewolnika wobec zależności nie występuje explicite w proponowanej przez Arendt postawie wdzięczności. Wzbogacam ową opowieść o ten niezbędny element, chcąc w ten sposób dowartościować zaniedbywaną nieco przez myślicielkę perspektywę modernitas jako epoki wydobywania się z poddaństwa coraz szerszych grup ludności na Zachodzie. Nie chciałbym właśnie nadawać owej wdzięczności, którą staram się tu uczynić istotnym momentem dynamiki egzystencji, cech trwałego nastawienia, czegoś stale zobowiązującego. Chodzi o rozpoznanie kondycji ludzkiej w jej kontyngencji. W planie indywidualnym przekłada się to na pierwotną zależność od matki i najbliższego otoczenia, w planie zbiorowym – od danej koniunktury historycznej. Myślenie o wdzięczności przybiera formę możliwego do odrzucenia szantażu: jeśli chcemy 61 Autorki komentarza do dysertacji o Augustynie twierdzą, że Arendt dopiero podczas korekty wprowadziła motyw wdzięczności za dar życia, jednak pojawia się on już w biografii Varnhagen. 62 Co wyraźnie zaznaczyło się w idealizmie niemieckim (głównie u Fichtego) i egzystencjalizmie (głównie u Sartre’a), będąc wyrazem manichejskiej z ducha rebelii, zob. H. Blumenberg, Arbeit..., s. 296-299.
Rafal/ Zawisza
345
anzpraktyka cyteroet 6/2012
bronić poszczególnego życia, to zmuszeni jesteśmy przyjąć je takie, jakim ono było, z wszystkimi jego determinantami i ograniczeniami, z jego jednoznacznie określonym początkiem. Pierwotna zależność oraz praca mechanizmów obronnych o tyle była dobra, o ile pozwoliła w ogóle jednostce przeżyć, co nie równa się usprawiedliwieniu konkretnej realizacji procesu indywiduacji, lecz oznacza zgodę na jego podstawowy schemat. Brak tej zgody owocowałby psychotyczną, manichejską walką, prowadzącą do podważenia samej możliwości pojawienia się podmiotu przez negację „świata” jako właściwego miejsca wyłaniania się nowych przybyszów. Element niezgody i buntu towarzyszący postawie wdzięczności trzeba rozumieć jako moment ruchu dialektycznego, kiedy podmiot jednocześnie potwierdza swą zależność i właśnie wtedy gotów jest ją kwestionować, jeśli powstałaby po temu jakaś racja. Nie można myśleć osobno tych dwu zabiegów, bowiem porzucenie wdzięczności prowadzi do złudnego wyzwolenia, zaś nieobecność ducha negatywności zamykałaby drogę wszelkiej krytyki i emancypacji, w wymiarze tak indywidualnym, jak i zbiorowym. Pielęgnowanie umiejętności tworzenia dystansu jest potrzebne pojedynczości ludzkiej zanim można jeszcze mówić o konstytucji podmiotowej, gdyż zawsze brakuje pewności, jakie wpływy napotka ona na swej drodze – sprzyjające czy śmiercionośne, a często jedne od drugich nie tak łatwo odróżnić.
Ocalic´ to, co sie da
anzpraktyka cyteroet 6/2012
346
Rafał Zawisza (ur. 1988) – absolwent MISH UW, doktorant na Wydziale Filozoficznym UPJPII, gdzie przygotowuje pracę na temat znaczenia filozoficznej refleksji nad natalnością w myśli współczesnej. Zajmuje się myślą Hanny Arendt, sporami o modernitas oraz historią gnozy. Dane adresowe: Rafał Zawisza ul. Kanonicza 9, 31-002 Kraków e-mail:
[email protected] Cytowanie: R. Zawisza, Ocalić to co się da. Witalistyczna interpretacja rozprawy doktorskiej Hanny Arendt pt. „O pojęciu miłości u Augustyna”, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/18.Zawisza.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Rafał Zawisza Title: To redeem what could be redeemed. A vitalistic interpretation of Hannah Arendt’s doctoral thesis ‚On the concept of love in Augustine’. Summary: This article is a presentation of Hannah Arendt’s doctoral thesis published in 1929 and devoted to the notion of love in Augustine (Der Liebesbegriff bei Augustin). Its aim is to demonstrate the originality of Arendt’s work towards her major influence and object of criticism – the philosophy of Martin Heidegger. Her concept of natality, derived from Augustinian thought, opposes to being-towards-death. This movement makes a different conception of subjectivity possible: Heideggerian egocentrism can be substituted by a plurality. Vitalism (as proposed by Agata Bielik-Robson) is noticeable in the interpretational efforts of Arendt and defends a particular subjectivity against dissolution of any kind into Wholeness. Simultaneously, a vision of a community is formed – the community of equals constructed thanks to the recognition of contingency in conditio humana. In other words, her argument overcomes claims to absolute freedom. Reflections from the “pretheological sphere” (Arendt) take the form of philosophical anthropology, crucial to subsequent Arendtian thought. Speculations concerning a notion of God are linked with the dissimilar approaches to a neighbor’s love. This is reflected in the problem of the constitution of dependent subjectivity, the main feature of which is a dialectically understood gratitude: the recognition of one’s dependence is a first step to overcoming it. It corresponds with a complicated attitude towards modernity far from simple resolutions: a sense of historicity builds a strategic position as a condition of successful emancipation. Keywords: Arendt, Augustine, Bielik-Robson, modernity, emancipation, contingency
Rafal/ Zawisza
antropologia neoliberalizmu
}
Jamie Peck, Nik Theodore
˛c neoliberalizm: Reanimuja procesualne geografie neoliberalizacji* Artykuł stanowi bezpośrednią odpowiedź na wcześniejsze głosy w debacie na temat historyczności państwa neoliberalnego. Mierząc się z propozycjami Loïca Wacquanta i Mathieu Hilgersa, autorzy uzupełniają je o lekceważony, nie tylko w tym przypadku, wymiar przestrzenności. Zabieg ten pozwala na traktowanie neoliberalizacji, odróżnionej od bardziej statycznego i nade wszystko dyskursywnego konceptu neoliberalizmu, jako wielobarwnego i uzależnionego od kontekstu (społecznego, geograficznego, politycznego itp.) procesu. Proponowana tu „reanimacja” neoliberalizmu ma na uwadze uchwycenie go w ruchu i w zróżnicowanych odmianach, w przeciwieństwie do ujednoliconej wizji nieuchronnie jednokierunkowego (i prowadzącego do wycofania państwa) projektu neoliberalnej restrukturyzacji. Ogląd tak niejednoznacznej rzeczywistości umożliwia, zdaniem autorów, metodologiczna droga pośrednia, która wiedzie ich „pomiędzy paradygmatycznymi miejscami prawdy [truth spots] oraz przestrzeniami wyjątku, w kierunku zrozumienia złożonej przestrzenności faktycznie istniejącego neoliberalizmu oraz jego koewolucji z doktrynami neoliberalnymi”. Słowa kluczowe: wielobarwna neoliberalizacja, przestrzenność, geografie, neoliberalizm, Wacquant, Hilgers
* Źródło: J. Peck, N. Theodore, Reanimating Neoliberalism: Process Geographies of
Neoliberalisation, “Social Anthropology” 2012, Vol. 20, No. 2. Tytułowa reanimacja odnosi się zarówno (w mniejszym stopniu) do odnowionego ducha neoliberalizmu w dobie zainaugurowanego w 2008 roku jego własnymi siłami kryzysu ekonomicznego (który, zdaniem wielu, miał być preludium do rychłego upadku systemu neoliberalnego), jak i (nade wszystko) wprawienia w ruch zastygłego i jednolitego pojęcia neoliberalizmu.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
350
Cieszy nas możliwość dołączenia do debaty na temat historyczności państwa neoliberalnego, zainagurowanej przez prowokujące do dyskusji teksty Loïca Wacquanta i Mathieu Hilgersa, opublikowane w “Social Anthropology”. Jako że wiele merytorycznych argumentów przedstawionych przez wspomnianych autorów współbrzmi z pomysłami rozwijanymi przez nas wspólnie z Neilem Brennerem (zwłaszcza te związane ze zlokalizowanymi formami faktycznie istniejącego neoliberalizmu oraz zmiennymi losami neoliberalizacji jako transformacyjnego procesu restrukturyzowania państwa)1, zamiarem tego tekstu nie jest przedstawienie stanowiska opozycyjnego. Chodzi nam raczej o frontalne ujęcie tego wymiaru analizy, który zdaje się być osobliwie niedoceniony w dwóch wcześniejszych głosach w dyskusji, a naszym zdaniem stanowi element kluczowy dla zrozumienia neoliberalizmu jako historycznej, skonstruowanej formacji (wespół z, warto dodać, jego upartą zdolnością do pełnej sprzeczności reprodukcji). Wymiar, o którym tu mowa, to charakterystyczna dla neoliberalizmu przestrzenność. Zgadzamy się z Wacquantem i Hilgersem, że ciągle potrzebujemy nowych i bardziej gruntownych historii neoliberalnej teraźniejszości. Właściwy opis czy nawet definicja w dalszej mierze kłopotliwego fenomenu neoliberalizmu pozostaje niełatwym wyzwaniem dla nauk społecznych, a nawet powodem istotnych kontrowersji. Niektórzy postrzegają go jako ostateczne źródło wszechobecnych, strukturalnie działających sił. Inni przywołują ten termin niejako z ukosa czy z pewną dozą praktycznej ambiwalencji. Kolejni zupełnie odrzucają to pojęcie, wychodząc z założenia, że jego swobodne użycie może w rzeczywistości sprzyjać konsolidacji narracji o „nieuchronności”, ograniczając zasięg myślenia lub działania poza (tak odczytywanymi) obecnymi „rzeczywistościami”. Jeszcze inni argumentują, że niestawienie czoła utrwalonemu charakterowi zneoliberalizowanych praktyk i stosunków władzy lub wycofanie w separatyzm i lokalizm, niesie ze sobą jeszcze większe ryzyko polityczne2. Owe interpretacyjne i polityczne wyzwania komplikują się jeszcze bardziej, gdy trzeba je teoretyzować niemal w czasie rzeczywistym poprzez „sytuowanie” „lokalnych” przykładów neoliberalnej restruktu1 N. Brenner, N. Theodore, Cities and the Geographies of ‘Actually Existing Neoliberalism’, “Antipode” 2002, No. 34; J. Peck, A. Tickell, Neoliberalizing Space, “Antipode” 2002, No. 34; N. Brenner, J. Peck, N. Theodore, Variegated Neoliberalization: Geographies, Modalities, Pathways, “Global Networks” 2010, No. 10. 2 Zob. H. Leitner, J. Peck, E. Sheppard, Squaring Up to Neoliberalism, [w:] Contesting Neoliberalism: Urban Frontiers, red. H. Leitner, J. Peck, E. Sheppard, New York 2007; J. Peck, N. Theodore, N. Brenner, Postneoliberalism and Its Malcontents, “Antipode” 2010, No. 41.
Jamie Peck, Nik Theodore
anzpraktyka cyteroet 6/2012
ryzacji/oporu (milcząco lub wprost, ostrożnie lub niedbale) w obrębie wciąż poruszającego się krajobrazu, wyznaczonego przez szereg dynamicznych instytucjonalnych, ideologicznych i ideowych prądów oraz przeciwprądów. Wszystko to ma miejsce kilka dekad po wyłonieniu się neoliberalizmu jako rozszerzonej rodziny faktycznie istniejących projektów państwowych (w miejscach takich jak Chile, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania), a nawet dłużej, jeśli wziąć pod uwagę jego wstępną artykulację jako celowego projektu ideowego. Neoliberalizm jako doktryna kształtował się pośród w większości życzliwych krytyk dziewiętnastowiecznego leseferyzmu oraz głęboko nieprzychylnych głosów na temat różnych form rodzącego się wówczas zaawansowanego etatyzmu, nade wszystko keynesizmu, ale również państwowego socjalizmu i etatyzmu nastawionego na rozwój [developmental-statism]3. Faktycznie istniejące neoliberalizmy mogły przez pewien czas funkcjonować „na wolności”, a napędzające je dyskursy mogą zdawać się niepokojąco znajome, jednak „neoliberalizm” jako taki pozostaje pojęciem szelmowskim [rascal concept], wdrażanym głównie przez krytyków, którzy okazują się podzieleni w kwestiach definicji, jego źródeł i pochodzenia. Zdumiewająco trudny w operacjonalizacji pod względem metodologicznym, neoliberalizm dla niektórych ma status zaledwie sloganu czy nawet mirażu, podczas gdy w oczach innych reprezentuje niemal niemożliwy do uniknięcia fakt społeczny doby globalizacji. Mimo niespokojnej i kontrowersyjnej egzystencji, pojęcie neoliberalizmu nie poddaje się próbom jego usunięcia. Omawiane tu kwestie dalece wykraczają jednak poza problem analitycznej poprawności. W następstwie globalnego kryzysu ekonomicznego oraz nadal dotykających nas wstrząsów wtórnych, w dobie powszechnego braku bezpieczeństwa oraz makroekonomicznej i makropolitycznej niestabilności, urosły one do miana pilnych pytań politycznych. To samo można powiedzieć o stale zmieniających się geografiach neoliberalizacji. Czy jesteśmy świadkami ciągłej mutacji globalnego „wirusa myślowego”4, umacniającego formy władzy klasowej związane z finansjeryzacją, czy też obserwujemy rozprzestrzeniającą się mozaikę lokalnych hybryd, oswobodzonych z ram dominującego centrum i zdolnych do każdorazowych przekształceń na gruncie kolejnych trajektorii postneoliberalnych5? 3 J. Peck, Constructions of Neoliberal Reason, Oxford 2010. 4 P. Bourdieu, Acts of Resistance: Against the New Myths of Our Time, New York 1999; U. Beck, What is Globalization?, Cambridge 2000. 5 A. Ong, Neoliberalism as Exception: Mutations in Citizenship and Sovereignty, Durham 2006; J. Ferguson, The Uses of Neoliberalism, “Antipode” 2010, No. 41.
Reanimujac neoliberalizm...
Zdumiewająco trudny w operacjonalizacji pod względem metodologicznym, neoliberalizm dla niektórych ma status zaledwie sloganu czy nawet mirażu, podczas gdy w oczach innych reprezentuje niemal niemożliwy do uniknięcia fakt społeczny doby globalizacji
anzpraktyka cyteroet 6/2012
352
Odpowiadając na te pytania, będziemy twierdzić, że prawdziwą różnicę – nie tylko w kwestii naszego rozumienia mieszanej logiki i widocznych ograniczeń wciąż rozwijającego się programu/procesu – stanowi to, co można by nazwać mapami mentalnymi6 neoliberalizmu. Jako że zdajemy się być osaczeni przez dowody wszechobecnego zasięgu – jeśli nie złożonej hegemonii – neoliberalizmu, kusić nas może chęć retrospektywnego narzucenia uproszczonego modelu globalnego panowania na to, co stanowiło nieuporządkowaną i wielobiegunową trajektorię. Nie wystarczy jednak odwołać się do modelu konwergencji, w ramach którego wszystkie socjaldemokratyczne, postkomunistyczne i późno-dewelopmentalistyczne [late-developmentalism] elementy domina przewracają się ostatecznie w tym samym kierunku. Utrzymujemy w zamian, że historyczne geografie neoliberalizmu nadal przedstawiają sobą różne opowieści, odsłaniając odrębne formy przestrzenności, które dotykają sedna problemu działania neoliberalizacji jako sprzecznego procesu legitymowanej przez państwo transformacji rynkowej. Jako takie, mówią nam one nie tylko o tym, skąd pochodzi neoliberalizm, ale i w jakim może zmierzać kierunku oraz jak wyglądać mógłby jego koniec.
Neoliberalizm w ruchu Większość obserwatorów zgadza się dzisiaj, że głosy wieszczące śmierć neoliberalizmu, z ekscytacją podnoszone w środku krachu na Wall Street w 2008 roku, były przesadzone. Było to jednak coś więcej, niż błąd w obliczeniach politycznych możliwości. Jak podkreślaliśmy w owym czasie, neoliberalizm mógł być, przez cały ten okres, szczególnie podatny na generowany wewnętrznie kryzys deregulacji, (przesadnego) urynkowienia i (hiper)wyzysku, zademonstrował jednak także zdolność do upartego wykorzystywania tych samych kryzysów dla celów adaptacyjnego wymyślania samego siebie na nowo [adaptative reinvention]7. Wynika stąd, że nielinearny, wielokierunkowy kurs rzeczywistej neoliberalizacji nie może być zredukowany do procesu odgrywania pojedynczego, pierwotnego planu lub wielkiego projektu. W podobny sposób, neoliberalizacja nie produkuje jednej, „zaawansowanej” lub globalizującej się formy państwa, która w pewien sposób 6 Autorzy zawdzięczają pojęcie map mentalnych amerykańskiemu planiście Kevinowi Lynchowi. Zob. K. Lynch, Obraz miasta, tłum. T. Jeleński, Węgrzce 2011 [przyp. tłum.]. 7 J. Peck, N. Theodore, N. Brenner, Postneoliberalism…
Jamie Peck, Nik Theodore
353
anzpraktyka cyteroet 6/2012
tworzy logiczną całość (funkcjonalną z politycznego punktu widzenia, lecz społecznie destruktywną). Przedstawia zamiast tego chwiejną dynamikę, naznaczoną seryjnymi niepowodzeniami politycznymi oraz improwizowaną adaptacją, jak również wojowniczymi spotkaniami z przeszkodami i kontrruchami. Wytyczyła zatem ścieżkę odległą od nieuchronności i kształtowaną przez momenty oportunistyczne, próby obejścia problemu oraz „dokonywane na kolanie” ponowne kalibracje, które w praktyce bardzo rzadko przypominają wzniosłe ideały wyrażane na gruncie neoliberalnej teorii. Innymi słowy, nie mieliśmy tu do czynienia z niezakłóconym i pewnie kroczącym marszem naprzód, ale z sytuacją, w której chwiejny i podlegający ciągłym turbulencjom program neoliberalizmu ulegał przekształceniom na zasadzie „nauki na błędach”, poprzez kumulatywne epizody dyskursywnego „rebrandingu” oraz wynajdywania dla siebie nowej formuły instytucjonalnej. Ciężko uzależnieni od neoliberalnej oranżady w proszku mogli kiedyś wierzyć, że proste akty wycofania się państwa wystarczą, by spontanicznie animować wolne rynki oraz obywatelskie zaangażowanie. Jednak prozaiczna i zwykle tandetna praktyka deregulacyjnego rządzenia państwem stanowiła częściej wstęp do porażki deregulacji, eksperymentów dokonywanych metodą prób i błędów, zorientowanej rynkowo re-regulacji oraz eksploracyjnej reorganizacji [exploratory re-engineering]. Neoliberalni decydenci i twórcy stojącego za nimi dyskursu [framers] wykazywali jednak zawsze zdolność do pochylania się nad kryzysami własnego autorstwa i przygotowywania naprędce „płynących z prądem” odpowiedzi na kryzys, forsując w tym samym czasie pokrętny program liberalizacji i odspołecznienia. Zwróćmy przykładowo uwagę na sposób, w jaki tępe narzędzia strukturalnego dostosowania stopniowo ustąpiły miejsca podstępnemu naciskowi na zlokalizowane, pro-rynkowe współzależne rządzenie [governance] oraz kooptację organizacji pozarządowych. Popatrzmy, jak upodobanie do prywatyzacji na dużą skalę przekształciło się w niewyraźne preferowanie „partnerstw” prywatno-publicznych lub tolerancję dla częściowo regulowanych prywatnych monopoli oraz w imperatyw utrzymywania publicznej legitymizacji wymagający mieszanych strategii i nowych form nadzoru regulacyjnego. Warto wspomnieć także sposób, w który redukcja programów wsparcia społecznego i deregulacja rynków pracy nie zakończyła się retorycznie odtrąbionym jednogłośnym wyjściem państwa, a raczej nowymi turami interwencji mającymi na celu wzmocnienie elastyczności i szans zatrudnienia [employability], które same były bez końca dostosowywane i reformowane.
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Nade wszystko, neoliberalny podręcznik nie dostarcza żadnych wskazówek co do tego, gdzie wytyczyć linię owych rozwijających się programów urynkowienia, utowarowienia i prywatyzacji, inspirowanych przez utopijną retorykę neoliberalizmu
354
Ów zmieniający swe kształty charakter to jeden z powodów, dla którego pozostajemy sceptyczni wobec mówienia o spójnym i stabilnym porządku neoliberalnym. Opowiadamy się w zamian za językiem neoliberalizacji jako znaczącym zawsze sprzecznego procesu oraz rozwijającego się/chwiejnego programu restrukturyzacji8. Faktyczne trajektorie neoliberalizacji, wyraźnie kontrastując w tym aspekcie z krzykliwą klarownością neoliberalnej mantry, były znacznie bardziej nieuporządkowane (dzieje się tak w następstwie rozprzestrzeniającego się szeregu chropowatych [pockmarked] i usłanych kryzysami ścieżek rozwojowych). Możemy mieć tu do czynienia z pewnego rodzaju siłą rozpędu, ale jest to dalekie od odczytań neoliberalizmu w duchu „nieuchronności”, jako zjawiska wprawianego w ruch przez swoisty historyczny napęd, zgodnie z (uprzednio) ustanowionym kursem. Ideologię neoliberalizmu cechować może szereg podstawowych zasad – np. powściągliwość budżetowa, niechęć do podatków oraz przedkładanie podejść zindywidualizowanych, zorientowanych rynkowo nad kolektywistyczne i związane z progresywną redystrybucją – jednak nawet one są stosowane niekonsekwentnie i nierówno, wyzwalając własne sprzeczności, efekty zewnętrzne i rykoszety. Nade wszystko, neoliberalny podręcznik nie dostarcza żadnych wskazówek co do tego, gdzie wytyczyć linię owych rozwijających się programów urynkowienia, utowarowienia i prywatyzacji, inspirowanych przez utopijną retorykę neoliberalizmu. W efekcie, powiązane formy zarządzania państwem są nieustannie uwikłane w sprzeczności w rodzaju „podwójnego ruchu”9 – chodzi tu o społeczne i instytucjonalne efekty, które same wywołują (nowe) wyzwania dla politycznego zarządzania i ponownej regulacji. Wiąże się z tym głęboka zależność od kontekstu neoliberalnych programów restrukturyzacji, nawet jeśli na boku pozostawimy fakt, że same ich punkty wyjścia są zróżnicowane geograficznie (obejmując restrukturyzację mniej lub bardziej rozległych reżimów państwa dobrobytu w pewnych sytuacjach, jak również selektywny demontaż aparatów kontroli kolonialnej lub redystrybucji w przypadku państwowego socjalizmu w innych). Środki neoliberalnej restrukturyzacji, takie jak prywatyzacja, można odnaleźć wprawdzie we wszystkich tych kontekstach, różnią się one jednak znacznie, a nie tylko przygodnie, na poziomie swego przedmiotu i rezultatów. Wspomniane środki – w istocie szersze programy neoliberalne, których są częścią – nie są nigdy 8 Zob. J. Peck, A. Tickell, Neoliberalizing Space; N. Brenner, J. Peck, N. Theodore, Variegated Neoliberalization... 9 K. Polanyi, Wielka transformacja: polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów, tłum. M. Zawadzka, Warszawa 2010; J. Peck, Constructions…
Jamie Peck, Nik Theodore
355
anzpraktyka cyteroet 6/2012
implementowane w okolicznościach tabulae rasae, w kontrolowanych, przypominających laboratoryjne, warunkach. Nie ma też mowy o ich izolacji od kaprysów polityki. Geografie (faktycznie istniejącego) neoliberalizmu nie są zatem nigdy prostymi odchyleniami od domniemanej normy czy wariacjami na jej temat. Zamiast tego stwierdzić należy, iż przestrzenność neoliberalizacji jest nieodzowna dla jej charakteru jako niedomkniętego (w rzeczywistości „niepoddającego się dopełnieniu”) programu, niekonsekwentnie krytykowanego i zwalczanego na gruncie zróżnicowanego krajobrazu10. Z metodologicznego punktu widzenia oznacza to, że konkretne analizy neoliberalizacji muszą być zawsze zakorzenione w kontekście oraz, co niemniej ważne, „usytuowane” [localised] w odniesieniu do rozmaitych kontekstów pozalokalnych, określonych przez zmieniające się krajobrazy regulacyjnej transformacji, dominujące „reguły gry” wpisane w ponad-skalarne [supra-scalar] porozumienia, dyscyplinarny opór związany z powściągliwością fiskalną, nudny przymus konkurencji itp. Podobnie, fakt, że neoliberalizacja zawsze sprowadza się do czegoś więcej, niż suma jej lokalnych części, wymaga stałego odwoływania się do modeli analizy w poprzek przypadków [cross-case] oraz na przecięciu koniunktur [cross-conjunctural], a nie generalizacji z tego czy innego przypadku. Poprzedzające nasz artykuł teksty Wacquanta i Hilgersa dostarczają dwóch przekonujących ilustracji wyłaniającej się formy neoliberalnego systemu penalnego (każda z nich została przedstawiona z perspektywy odmiennej koniunkturalnej lokacji w systemie światowym). Nie chcielibyśmy kwestionować kontekstualnej specyfiki ich stanowisk, gdyż każde z nich jest w swoich kategoriach wiarygodne. Chcemy jednak pokusić się o próbę teoretyzowania w poprzek owych pojęciowych instrumentariów, rozumianego jako dodatkowa, poza wewnętrzną, perspektywa. W istocie utrzymujemy, że podobne, dokonujące się pomiędzy przypadkami formy teoretyzowania są kluczowe dla każdego adekwatnego uchwycenia neoliberalizacji jako procesu historycznego, którego sprzeczny i nierówny charakter jest dla niej raczej głęboko konstytutywny aniżeli przygodny.
Neoliberalizm w i poza miejscem Zgodnie z zaproponowanym manewrem, przystąpimy teraz do zarysowania drogi pośredniej, która różni się od tej zaproponowanej w tekście Wacquanta (stylizowanego na trzeci kierunek metodologiczny, wyłania10 N. Brenner, J. Peck, N. Theodore, Variegated Neoliberalization...
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
356
jący się pomiędzy, z jednej strony, niewystarczająco refleksyjnym stanowiskiem ekonomii politycznej oraz, z drugiej, przesadnie płynnym i rozproszonym podejściem spod znaku urządzania – ich zasługi i ograniczenia omówiliśmy obszernie w innym miejscu11). Nasza alternatywna via media porusza się pomiędzy, ale i w dialogu z propozycjami Wacquanta i Hilgersa, w szczególności zwracając uwagę na odrębne przestrzenności implikowane w tych odczytaniach neoliberalnej historyczności. Oznacza to wytyczenie ścieżki pomiędzy podejściem Wacquanta, które wymownie łączy „mikroetnografię postindustrialnego prekariatu z makrosocjologią neoliberalnego Lewiatana”12, a kontrastującą z nim analizą Hilgersa, gdzie podkreśla się rozmaitość faktycznie istniejących neoliberalizmów, w różnym stopniu wchodzących w napięcie z „najistotniejszymi” wyrazami neoliberalnego multilateralizmu (do tych ostatnich zaliczyć można choćby Konsensus Waszyngtoński oraz przywoływane przez Wacquanta zachodnie konfiguracje państwa zmuszającego do pracy/skazującego na więzienie [workfare/prisonfare]13. W ten sposób neoliberalne impulsy zostają skutecznie uwewnętrznione w ramach usytuowanego odczytania „socjohistorycznych trajektorii państwa”14. W świetle tych dosyć odmiennych orientacji analitycznych uczciwie byłoby stwierdzić, że – mierząc się z taką samą hybrydalną formacją faktycznie istniejącego neoliberalizmu, współwystępującą (z konieczności) z innymi formami społecznymi i państwowymi – Wacquant byłby bardziej skłonny do podkreślania (opierania się na/ teoretyzowania w oparciu o) tendencyjnej wspólności [tendential commonality], podczas gdy Hilgers optowałby raczej (opierał się na/teoretyzował w oparciu o) za jawną rozbieżnością [revealed discrepancy]. Dla jednego neoliberalna szklanka jest do połowy pełna, dla drugiego w połowie pusta. Pierwszy jest bardziej zainteresowany wyłaniającymi się regularnościami i wzorami, czy nawet zbieżnymi tendencjami, drugi wyjątkami od tych samych reguł. 11 Tamże. 12 L. Wacquant, Trzy kroki w stronę historycznej antropologii faktycznie istniejącego neoliberalizmu, tłum. A. Kowalczyk, K. Szadkowski, „Praktyka Teoretyczna” 2012, nr 5, s. 130. 13 Jako że oba pojęcia nadbudowane zostały na trwalej zadomowionym w politycznym dyskursie „welfare”, oddawanym w języku polskim jako dobrobyt, można by się pokusić o bardziej ekscentryczne, ale analogiczne do tego ostatniego, rozwiązania w rodzaju odpowiednio: państwa „pracy-w-zamian-za-byt” oraz państwa „bytu-więziennego” [przyp. tłum.]. 14 M. Hilgers, The Historicity of Neoliberal State, “Social Anthropology” 2012, Vol. 20, No. 1, s. 81, 90.
Jamie Peck, Nik Theodore
357
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Nasza własna droga pośrednia będzie daleka od dogmatycznego obstawania przy jednej z tych metodologicznych strategii. Polegać będzie w zamian na konceptualizowaniu tych ostatnich jako powtarzających się [iterative] kroków we wciąż rozwijanym, ale bardziej dialektycznym modelu konstruowania teorii. Perspektywa ta pozwala usytuować indywidualne stanowiska Wacquanta i Hilgersa nie tylko jako odmiennie usytuowane odczytania – jedno w perspektywie atlantyckiej, drugie afrykanistycznej – lub rywalizujące ujęcia tej samej rzeczywistości społecznej (neoliberalnego systemu penalnego), ale raczej rozpatruje je jako alternatywne pola analityczne, w drodze do zrozumienia nierówno rozwijającego się, ale globalizującego procesu neoliberalizacji. „To, co zaczęło się jako elementarne badanie codziennego ciężkiego położenia miejskiego prekariatu w centrum Chicago i na przedmieściach Paryża – otwarcie wyjaśnia Wacquant – zakończyło się teoretyczną zagadką dotyczącą charakteru i składników neoliberalizmu w skali planetarnej”15. To na podstawie tej obrazowo przedstawionej sytuacji Wacquant dokonuje generalizacji dotyczących tego, co postrzega jako wyłaniającą się, globalizującą formę państwa neoliberalnego – chodzi tu o zreorganizowane w określonym kierunku [tendentially re-engineered] państwo-Centaura, w tym samym czasie przyznające liberalne wolności osobom na górze struktury społecznej i narzucające restrykcje karne wobec tych, którzy zajmują jej dno. Przestrzenność owej tezy jest zakorzeniona w matrycy odśrodkowych i połączonych sił, obejmujących „wzorzec sekwencyjnego przenikania oraz funkcjonalnego sprzężenia, na mocy którego strategie gospodarczej deregulacji, nadzorczy workfare oraz punitywny system karny wspólnie wędrują i rozkwitają”, w warunkach, w których „tempo, rozmiar i efekty owego instytucjonalnego zwrotu będą różniły się w poszczególnych krajach w zależności od pozycji danego państwa w międzynarodowym porządku, układu jego narodowego pola władzy oraz konfiguracji jego przestrzeni publicznej i podziałów kulturowych”16. Innymi słowy, mamy tu do czynienia z odchyleniem od wyłaniającego się modelu, uwarunkowanym przez konteksty polityczne i walki społeczne, ale funkcjonowanie „instytucjonalnego zwoju” działa zawsze na zasadzie intensyfikacji penalnej, nadzorowanej przez tendencyjnie dominujące państwo-Centaura. Chodzi w związku z powyższym o pewien wzór – napędzany w mniejszym stopniu przez prosty proces funkcjonalnie nastawionej konwergencji, aniżeli przez stopniowe zaciskanie pętli (zwykle dysfunkcjonalnych) regulacyj15 L. Wacquant, Trzy kroki..., s. 132. 16 Tamże, s. 132, 144.
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
358
nych zbieżności i komplementarności – w którym adaptacyjna mnogość neoliberalizmu rozwija się do postaci makro-kierunkowej dynamiki, przejawiającej się w „instytucjonalnym rdzeniu, który czyni ją wyrazistą i rozpoznawalną”17. Wacquantowska via media wyznacza jego analityczny kurs pomiędzy źródłowym dla neoliberalizmu momentem ideowym, reprezentowanym przez narodziny Towarzystwa Mont Pèlerin18 w połowie dwudziestego wieku, oraz licznym zbiorem faktycznie istniejących przypadków ujmowanych jako „historyczne wcielenia”19. Hilgers natomiast ma znacznie mniej empatii dla tego, co postrzega jako zniuansowany, choć niewątpliwie globalny, model neoliberalizacji, opowiadając się w zamian za zwróceniem uwagi na zwykle rozbieżne „trajektorie wielu państw”20. Warto zauważyć, że oba stanowiska w znacznej mierze się pokrywają – i to samo można powiedzieć o naszej propozycji – w kwestiach nieuchronnie politycznej natury neoliberalnego programu oraz jego realizacji w formie różnorodnie rekonfigurowanych, reorganizowanych, restrukturyzowanych i przegrupowanych państw (w przeciwieństwie do generatywnych i w dalszej mierze dominujących mitów o wycofaniu się państwa). Hilgers zżyma się jednak na przedstawiany przez Wacquanta wcześniej obraz Stanów Zjednoczonych jako „żywego laboratorium neoliberalnej przyszłości”21, stawiając tezę o afrykańskim doświadczeniu neoliberalizmu, które nie reprezentuje ani formy niszowej, ani drugorzędnej, a na swój sposób odzwierciedla „bezprecedensową” konfigurację multilateralnej władzy i wyraźnie endogenne ukierunkowanie działania państw. Oczywiście samo w sobie nierówno rozwinięte państwo afrykańskie jest jednak ogólnie charakteryzowane (implicytnie w porównaniu do norm zachodnich) jako „zarazem bardziej obecne i widoczne, ale w tym samym momencie nieobecne i słabe, zdolne do przymusu poprzez środki nieformalne (przemoc, groźby, zastraszania…), ale niezdolne do spełniania swoich obowiązków społecznych”22. 17 Tamże, s. 138 [przekład zmodyfikowany]. 18 Mont Pèlerin to założona w 1947 roku i wciąż działająca (w charakterze think tanku) organizacja międzynarodowa skupiająca m.in. ekonomistów, filozofów i przedstawicieli biznesu o orientacji liberalnej. Wśród jej założycieli znajdziemy nazwiska Friedricha Hayeka, Karla Poppera, Ludwiga von Misesa czy Miltona Friedmana [przyp. tłum.]. 19 L. Wacquant, Trzy kroki…, s. 138. 20 M. Hilgers, The Historicity..., s. 80. 21 L. Wacquant, Punishing the Poor: the Neoliberal Government of Social Insecurity, Durham 2009, s. IX. 22 M. Hilgers, The Historicity..., s. 85.
Jamie Peck, Nik Theodore
359
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Jednak przekierowanie analizy na poziom skali subkontynentalnej odsłania, wedle Hilgersa, jeszcze inną warstwę przeciwprądów, sprzeczności i nietypowych konfiguracji, co kontrastuje z przywołanym przez Wacquanta coraz bardziej upowszechnionym procesem instytucjonalnego splatania, zmierzającego w stronę ustabilizowanej konstelacji polityczno-instytucjonalnej. W odniesieniu do usychającej lewej gałęzi państwa, czyli „atrofii państwa socjalnego”, Hilgers stwierdza, że pod tym względem „liczne kraje afrykańskie są w awangardzie” (najwyraźniej nawet niektóre z tych, które nigdy nie posiadały formy państwa socjalnego, stąd bardziej trafne byłoby mówienie o jego nieobecności, a nie atrofii). Podczas gdy niektóre z państw rozszerzały nawet różne formy wydatków społecznych wraz z neoliberalizacją, inne likwidowały minimalne świadczenia w sferze edukacji i służbie zdrowia. Prawie wszędzie na kontynencie afrykańskim państwa dobrobytu nie poprzedziły późnodwudziestowiecznych etapów neoliberalnej restrukturyzacji, stąd jest logiczną niemożliwością „obserwowanie [tutaj] uniwersalnego i systematycznego przejścia od państwa dobrobytu do państwa wymuszonej pracy [workfare], chociaż być może Republika Południowej Afryki stanowi w tej kwestii wyjątek”23. Obarczane odpowiedzialnością za siebie [responsibilised] neoliberalne podmioty da się zidentyfikować w niektórych, ale nie wszystkich częściach Afryki (być może nawet nie jest to możliwe w większości z nich). Niektóre kraje w Afryce Zachodniej cechują się stosunkowo niskimi wskaźnikami inkarceracji; istnieją też na tym kontynencie przypadki neoliberalnej restrukturyzacji, dostępne od ręki jako kontrprzykłady dla rzekomo jednolitej logiki, uznane za „doskonale przeciwstawne wobec tych, które opisał Loïc Wacquant”24. Mając na uwadze wszystkie rozbieżności, Hilgers przyznaje jednak wyraźnie, że, po pierwsze, twierdzenia francuskiego socjologa zdają się być w rzeczywistości zasadniczo zgodne z warunkami obecnymi w ramach (zachodnich) koniunktur geograficznych, będących przedmiotem empirycznego namysłu autora Więzień nędzy i, po drugie, że może istnieć pewna „głębsza rzeczywistość”, w której „pod pozornymi apologiami wolności, neoliberalizm produkuje specyficzną formę państwa, która wzmacnia kontrolę i przymus”25 (być może jest to oznaka możliwości zbliżenia teoretycznego tych dwóch autorów w dłuższej perspektywie). Od dawna wiadomo, że neoliberalizacja nie rodzi z konieczności wolności społecznej i politycznej (pomyślmy o militarnych represjach 23 Tamże, s. 88. 24 Tamże. 25 Tamże, s. 89.
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Twierdzimy, że rozwijające się historyczne geografie neoliberalizmu nie przedstawiają sobą jednokierunkowego łuku prowadzącego nas ku, lub też z dala od spójności/pojedynczości
360
Pinocheta czy „autorytarnym populizmie” Thatcher), istnieją więc powody, aby pozostawić otwartym pytanie o to, czy późny neoliberalizm jest historycznie podatny na pewnego rodzaju penalną lub autorytarną trajektorię. Jak dawno temu zauważył Karl Polanyi, podwójne ruchy przeciwko ekscesom utowarowienia i urynkowienia mogą przyjąć zróżnicowane, politycznie zapośredniczone formy. Zarówno z zasady, jak i (wyłaniającej się) praktyki, na błędy neoliberalnych programów mogą powstać odpowiedzi dwojakiego rodzaju: zarówno progresywne politycznie i „bardziej społeczne”, jak i operujące przymusem czy autorytarne26 (nawet jeśli obrazy docierające z wielu domniemanych „mateczników” neoliberalizmu wskazują raczej na te drugie27). W naszym opowiedzeniu się za potrzebą pojmowania neoliberalizmu (oraz jego zwalczania) w poprzek, a nie tylko w ramach kontekstów koniunkturalnych, odnaleźć można zarazem elementy metodologicznego sprzeciwu, jak i motywacji politycznej. Podkreślamy w tym kontekście przestrzenność tego wciąż rozwijającego się procesu jako alternatywę dla wycofywania się w lokalizm lub (ponownego) zakochania się w globalizmie. Nie ma tu jednak mowy o alternatywie dla historyczności neoliberalizmu przedstawionych przez Wacquanta i Hilgersa, lecz o ich niezbędnym uzupełnieniu. Twierdzimy, że rozwijające się historyczne geografie neoliberalizmu nie przedstawiają sobą jednokierunkowego łuku prowadzącego nas ku, lub też z dala od spójności/pojedynczości. Możliwe jest cofnięcie się do początków Mont Pèlerin oraz wcześniej i odkrycie, że nie mieliśmy do czynienia z jednym, lecz z całą serią tekstów założycielskich, a pierwsze ideowe manifestacje neoliberalizmu były w pewnej mierze podzielone i dialogiczne28. Innymi słowy, nie istnieje w jego przypadku żaden locus classicus i w rezultacie faktycznie istniejący neoliberalizm nie może być definiowany wyłącznie w odniesieniu do w pełni wyartykułowanego, poprzedzającego go programu ideowego. Ruchoma mapa faktycznie istniejącego neoliberalizmu jest oczywiście, w sposób nieunikniony, bardziej złożona. Nie istniało pojedyncze miejsce jego narodzin, do którego można by później genealogicznie odnosić wszystkie późniejsze formacje, a raczej serie jego zlokalizowanych manifestacji. Wzajemne związki 26 Zob. J. Ferguson, The Uses of Neoliberalism; E. Sader, The New Mole: Paths of Latin America Left, London 2011. 27 Zob. C. Crouch, The Strange Non-Death of Neoliberalism, Cambridge 2011; D. McNally, Global Slump: the Economics and Politics of Crisis and Resistance, Oakland, CA 2011. 28 D. Mirowski, D. Plehwe, The Road from Mont Pèlerin: the Making of the Neoliberal Thought Collective, Cambridge 2009; J. Peck, Constructions…
Jamie Peck, Nik Theodore
361
anzpraktyka cyteroet 6/2012
i współzależność tych ostatnich uległa z czasem nie tyle prostej konwergencji, co pogłębieniu i zgęstnieniu w kontekście wyznaczonym przez ciągły nierówny rozwój. Pośród wielu jego źródeł wskazać można by prądy w obrębie modelu „społecznego rynku” w zachodnich Niemczech, reform ekonomicznych Rogera Douglasa (tzw. Rogeronomiki)29 w Nowej Zelandii i rządów Pinocheta w Chile (poza trajektoriami zainicjowanymi przez Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, którzy sami mieli swoich istotnych prekursorów). Innymi słowy, nie ma jednej fons et origo, w odniesieniu do której można by w pewien sposób miarkować późniejsze „odchylenia”. Wynikający z faktu, iż jest on czymś więcej niż sumą swoich elementów charakter neoliberalizmu, ich wzajemne odnoszenie się do siebie i intertekstualność odsłaniają się zatem w poprzek owych przypadków i koniunktur, które obejmują wielobiegunową konstelację, a nie hierarchicznie uporządkowaną grupę paradygmatycznych centrów oraz opóźnionych względem nich naśladowców [emulators]. Oczywiście nadal istnieją doktrynalne punkty odniesienia, dyscyplinarny przymus, parametry fiskalne, strategiczne priorytety/uprzedzenia itp., które ustanawiają miejsca wspólne i połączenia w poprzek zróżnicowanej matrycy. Jednak fakt, że neoliberalizm może istnieć jedynie w społecznie zakorzenionej formie30 oznacza, iż dynamika transformacyjna nie może być nigdy przypisana wyłącznie neoliberalizmowi. Generatywne okazują się same hybrydalne (re)kombinacje, w obrębie których funkcjonuje neoliberalizm. Nie jest więc tak, że to neoliberalizacja jest aktywna, podczas gdy jej społeczno-instytucjonalni „gospodarze” są tylko bezwolnymi i nieruchomymi elementami. Powtórzmy, że chodzi nam tu o śledzenie różnorodnych efektów neoliberalizacji w poprzek określonych przypadków, a nie o wybieranie niektórych z nich i podnoszenia ich do miana najistotniejszych czy paradygmatycznych, podczas gdy inne klasyfikowane byłyby jako „wyjątkowe”. W obliczu przedstawionych wyżej argumentów, ujęcia neoliberalnej penalności autorstwa Hilgersa i Wacquanta – chociaż użyteczne dla zrozumienia wciąż trwającego, historycznego rozwoju neoliberalizacji – są skazane na niekompletność z uwagi na brak wyraźniejszej teorety29 Roger Douglas był Ministrem Finansów w labourzystowskim rządzie Davida Langego (lata 1984-1988). Jako polityk odpowiedzialny za radykalny program ekonomicznej restrukturyzacji i deregulacji zasłużył na porównanie do Ronalda Reagana. Stąd też określenia w rodzaju „Rogeronomiki” wprost nawiązujące do „Reaganomiki” [przyp. tłum.]. 30 D. Cahill, The Embedded Neoliberal Economy, [w:] Neoliberalism: Beyond the Free Market, red. D. Cahill, L. Edwards, F. Stiwell, Cheltenham 2012.
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
362
zacji przestrzenności, wielobarwności [variegation]31 oraz nierównego rozwoju geograficznego. Kwestionujemy Wacquantowską strategię teoretyzowania na temat faktycznie istniejącego neoliberalizmu, w jego całej różnorodności, w odniesieniu do wyróżnionego „instytucjonalnego rdzenia” oraz na temat procesu historycznego przez odniesienie do „bardziej kompletnego oryginalnego rdzenia”32. Neoliberalizm, jako niekompletny proces historyczny w sposób nierówny realizowany w przestrzeni, musi zawsze współfunkcjonować ze swoimi innymi; może nawet zmuszony jest pasożytować na innych formacjach społecznych i państwowych. „Istotowe” cechy neoliberalizacji ujmowanej jako proces mogą być rozpoznane na drodze abstrakcji, w nieustannym dialogu z konkretnymi przypadkami, co nie oznacza, że muszą się one przejawiać w formie odrębnego rdzenia instytucjonalnego. W rzeczywistości, ich instytucjonalne przejawy mogą szczególnie mocno cechować się nieuporządkowaną hybrydalnością i sprzecznym rozwojem. Stojąc na takim stanowisku, podzielamy dążenie Wacquanta do zniuansowanego dociekania natury neoliberalizacji jako abstrakcyjnego procesu oraz do kreślenia konstytutywnych połączeń i podobieństw rodzinnych pomiędzy przypadkami. Mamy jednak zastrzeżenia dotyczące słabo umotywowanego przyznawania statusu „wyjątku” w oparciu o lokalne, empiryczne przeciwtendencje, zwłaszcza gdy są one widziane w odniesieniu do „esencjalnego” innego (ślady takiego postępowania dostrzegamy w skądinąd zniuansowanej odpowiedzi Hilgersa). Chcielibyśmy w zamian sytuować różnorodne formacje, do których nawiązuje Hilgers, w odniesieniu do form nierównego rozwoju związanych z neoliberalizacją, opartych na odrębnych (a nie przypadkowych) wzorach. Nasza via media wiedzie nas konsekwentnie pomiędzy paradygmatycznymi miejscami prawdy [truth spots] oraz przestrzeniami wyjątku, w kierunku zrozumienia złożonej przestrzenności faktycznie istniejącego neoliberalizmu oraz jego koewolucji z doktrynami neoliberalnymi. Wprawdzie nie przedstawiliśmy tu przepisu na zesencjalizowany, pojedynczy model neoliberalizmu lub jego zwartą i chwytliwą definicję, jednak nasze stanowisko pozwala być może na zmierzenie się z procesem historycznym o wyraźnie globalnym zasięgu, który nie był i nie może być urzeczywistniony w jakiejkolwiek formie planetarnej jednorodności.
31 Oddawane w ten sposób „variegation” pozwala w lepszy niż „różnorodność” sposób uchwycić wieloaspektowość, zmienność i ambiwalencję procesów neoliberalizacji [przyp. tłum.]. 32 L. Wacquant, Trzy kroki…, s. 139 (przyp. 5).
Jamie Peck, Nik Theodore
363
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Wespół z m.in. Philem Cernym33 uznajemy wagę międzysektorowych/ koniunkturalnych analiz „odmian” neoliberalizmu, kładąc nacisk na wzajemne przenikanie i współzależność wielu spośród nich. Razem z Aishwą Ong34 i innymi autorami, przychylamy się do lateralnych/liminalnych analiz neoliberalizmu jako wędrującej technologii rządzenia, zwracając uwagę na regularne krajobrazy, które występują w wyniku owych podróży. Obok Petera Halla35 i innych dostrzegamy rolę ideowych/ instytucjonalnych analiz neoliberalizmu jako kumulatywnej konstrukcji i ewolucji paradygmatu polityki zorientowanej na rynek, ujmując ową dziedzinę również jako źródło wszechobecnych porażek, wahań i trwałych przeciwprądów. W końcu, wespół z m.in. Stephenem Gillem36, doceniamy wkład hegemonicznych/hierarchicznych analiz neoliberalizmu jako globalnego porządku dyscyplinarnego, podkreślając jednocześnie relacyjną konstrukcję, która wyłania się w poprzek różnych skal współzależnego rządzenia. Tak jak konieczne jest teoretyzowanie na temat neoliberalizmu w poprzek przypadków, tak też adekwatne ujęcia przestrzenności neoliberalizacji muszą wziąć pod uwagę wielowartościowe rejestry, o których pisaliśmy w tym tekście. Podziękowania Dziękujemy Neilowi Brennerowi, który współpracował z nami przy znacznych fragmentach owej pracy, za pomocne komentarze i sugestie dotyczące wstępnej wersji tego głosu w dyskusji.
Przełożył Piotr Juskowiak
33 P. Cerny, Neoliberalisation and Place: Deconstructing and Reconstructing Borders, [w:] The Disoriented State: Shifts in Governmentality, Territoriality and Governance, red. B. J. Arts, A. Lagendijk, H. J. van Houtum, Dodrecht 2009. 34 A. Ong, Neoliberalism as Exception... 35 P. A. Hall, Policy Paradigms, Social Learning, and the State: The Case of Economic Policymaking in Britain, “Comparative Politics” 1993, No. 25. 36 S. Gill, Globalisation, Market Civilisation, and Disciplinary Neoliberalism, “Millennium” 1995, No. 24.
Reanimujac neoliberalizm...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
364
Jamie Peck (ur. 1962) – profesor miejskiej i regionalnej ekonomii politycznej na University of British Columbia w Vancouver. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się na ekonomii politycznej, miejskiej i regionalnej restrukturyzacji, teoriach ekonomicznej regulacji i transformacji, studiach nad pracą i państwem, neoliberalizacją i współzależnym rządzeniu. Autor m.in. Constructions of Neoliberal Reason, Oxford 2010; Workfare States, New York 2001; Work-place: the Social Regulation of Labor Markets, New York 1996. Redaktor licznych prac zbiorowych, np. Environment and Planning, London 2012 (w pięciu tomach, razem z Stuartem Eldnem, Trevorem J. Barnesem, Michaelem Battym, Robertem J. Bennettem, Nigelem Thriftem i Paulem A. Longleyem); Contesting Neoliberalism: Urban Frontiers, New York 2007 (razem z Helgą Leitner i Erikiem Sheppardem); Politics and Practice in Economic Geography, London 2007 (razem z Adamem Ticknellem, Erikiem Sheppardem i Trevorem J. Barnesem). Dane adresowe autora: Jamie Peck Department of Geography University of British Columbia Vancouver, BC, V6T 1Z2 Canada e-mail:
[email protected]
Nik Theodore (ur. 1965) – dyrektor Center for Urban Economic Development i profesor planowania miejskiego i programów politycznych na University of Illinois w Chicago. Do jego głównych zainteresowań badawczych należą: miejska ekonomia polityczna, rynki pracy, gospodarka nieformalna, standardy pracy, neoliberalny urbanizm, ekonomiczna restrukturyzacja. Autor m.in. Afterlives of Neoliberalism, New York 2012 (razem z Jamiem Peckiem i Neilem Brennerem) oraz licznych artykułów publikowanych na łamach prestiżowych czasopism naukowych takich jak “Antipode”, “Environment and Planning A”, “Social Anthropology”, “Progress in Human Geography” czy “Globalizations”. Redaktor m.in. Spaces of Neoliberalism: Urban Restructuring in Urban America and Western Europe, Oxford 2002 (razem z Neilem Brennerem).
Jamie Peck, Nik Theodore
365
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Dane adresowe autora: Nik Theodore Urban Planning and Policy Program and Center for Urban Economic Development Chicago, IL 60607 USA e-mail:
[email protected] Cytowanie: J. Peck, N. Theodore, Reanimując neoliberalizm: procesualne geografie neoliberalizacji, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/19.PeckTheodore. pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Authors: Jamie Peck, Nik Theodore Title: Reanimating Neoliberalism: Process Geographies of Neoliberalisation Summary: The article is a direct response to the previous voices in the debate dedicated to historicity of the neoliberal state. Facing with Loïc Wacquant’s and Mathieu Hilgers’ contributions, the authors try to complement them with the often neglected dimension of spatiality. This procedure allows one to treat neoliberalisation, distinguished from the more static and above all discursive concept of neoliberalism, as a variegated and context-dependent process. The concept of “reanimation” of neoliberalism serves here to capture its mobile character and different varieties conceptualized in opposition to the unified vision of inevitable project of neoliberal restructuring. It is grounded in the methodological via media that leads us “between paradigmatic truth spots on the one hand, and spaces of exception on the other, towards an understanding of the complex spatiality of actually existing neoliberalism and its co-evolution with neoliberal doctrines”. Keywords: variegated neoliberalisation, spatiality, geographies, neoliberalism, Wacquant, Hilgers
Reanimujac neoliberalizm...
recenzje
}
Joanna Bednarek
Wyprzedzic´ teraz´niejszos´c´
czy można dokonać odkrycia bardziej przerażającego niż to, że jest teraźniejszość? Virginia Woolf, Orlando1
Jaki jest stosunek filozofii do tego, co aktualne? Pytanie to, wbrew pozorom, raczej nie doczeka się łatwej odpowiedzi w rodzaju: „istotą tego stosunku musi być zdrowy dystans – aktualność to domena publicystyki, filozofia zaś zajmuje się tym, co z istoty wymyka się krótkoterminowym diagnozom”. Oczywiście, że w powyższej odpowiedzi znaleźć możemy ziarno prawdy – filozofia w istocie operuje innymi strukturami czasowości, niż analizy współczesnej sytuacji społecznej czy gospodarczej pojawiające się w tygodnikach opinii. Nie oznacza to jednak, że pozostając w żywiole owych struktur, nie tworzy szczególnych konstrukcji pojęciowych pozwalających na opisanie tego, co aktualne, we właściwy dla niej sposób. „Można wszak myśleć filozoficznie, czyli w dużej mierze abstrakcyjnie i – co najważniejsze – pojęciowo, odnosząc się zarazem bezpośrednio do aktualności, czyniąc z niej zarówno przedmiot, jak i żywioł, właściwą przestrzeń myślenia”2. Filozofię nowoczesną – przy czym przez nowoczesność rozumiemy wiek dziewiętnasty i dwudziesty – charakteryzuje pojawienie się zespołu strategii, składających się na swoisty etos diagnostyki aktualności. Książka Michała Herera Filozofia aktualności stanowi rekonstrukcję owego etosu. Termin „rekonstrukcja” nie odsyła jednak, wbrew po1 V. Woolf, Orlando, tłum. W. Wójcik, Warszawa 1994, s. 244. 2 M. Herer, Filozofia aktualności, Warszawa 2012, s. 9.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
370
tocznym intuicjom, do prostego przedsięwzięcia opisowego – oznacza bowiem skomplikowaną pracę polegającą na wydobyciu z omawianego dyskursu podtrzymujących go pojęć, zorganizowanych w strukturę. Definiując w ten sposób istotę filozofii, autor podąża za Gillesem Deleuze’em i Feliksem Guattarim, określającymi filozofię jako „[dyscyplinę], która polega na tworzeniu pojęć”3. Filozofię aktualności będzie odróżniać od innych dyskursów dotyczących tego, co aktualne, właśnie problematyzacja istniejących w kontekście analiz aktualności kategorii i konsekwentne zastępowanie ich skonstruowanymi i zyskującymi swoją tożsamość w obrębie systemu pojęciami: „tropienie momentów teoretycznie nieprzetworzonych i zastępowanie ich precyzyjnymi konstrukcjami”4. Teorie odnoszące się do aktualności na sposób filozoficzny oferują więc swoiste, różniące się od socjologicznych czy dziennikarskich sposoby stawiania problemów i ich rozwiązywania; są jednak również narażone na właściwe sobie niebezpieczeństwa.
Niewczesność Myślicielem, który jako pierwszy postawił explicite problem filozoficznej diagnozy aktualności, był Michel Foucault; jak wiemy, wiązał on moment wkroczenia tego, co aktualne, na scenę filozofii z Kantowskim pytaniem o oświecenie. Herer zwraca jednak uwagę na fakt, że kwestia wyjątkowości współczesnego momentu dziejowego miała dla autora krytyk charakter marginalny. Proponuje zatem, by wiązać narodziny wspomnianego etosu z filozofią Nietzschego, u którego po raz pierwszy pojawia się nierozdzielność pracy pojęciowej i wysiłku diagnostycznego oraz pojęcia, które – pozostając na wskroś pojęciami filozoficznymi, służąc choćby eksplikacji złożonych problemów ontologicznych – miały zarazem umożliwiać orientację w aktualności, trafne rozpoznanie drążących ją procesów5.
Relację Nietzschego do współczesnych mu czasów ujmuje najzwięźlej figura niewczesności: umieszczenia się poza czasem – nie tyle jednak 3 G. Deleuze, F. Guattari, Co to jest filozofia?, tłum. P. Pieniążek, Gdańsk 2000, s. 12. 4 M. Herer, Filozofia aktualności, s. 315. 5 Tamże, s. 11.
Joanna Bednarek
371
anzpraktyka cyteroet 6/2012
w wieczności, co w samym środku leżącego u podłoża czasu splotu sił; oznacza to wyjście poza czas linearny, schludnie podzielony na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, i znalezienie się w osobliwej dziedzinie czasu wielowarstwowego, przyspieszającego i zwalniającego, cofającego się i wybiegającego naprzód. To właśnie niewczesność – a nie próba „nadążania” za tym, co najnowsze – pozwala uchwycić to, co aktualne; tylko sytuując się poza czasem jesteśmy w stanie przeciwstawić się – w imię przyszłości – temu, co hegemoniczne w teraźniejszości. Diagnoza dokonuje się zatem w imię oporu wobec teraźniejszości6. Staje się tu oczywiste, że heglowska filozofia dziejów nie pasuje do definicji etosu diagnostycznego – stawia bowiem problem teraźniejszości w kategoriach ostatecznej, dokonanej już realizacji pojęcia, które zakończyło swój ruch. Wybierający niewczesność kosztem „nowoczesności” diagnosta aktualności tyleż zatem opisuje rzeczywistość, co w nią ingeruje: „Filozof jako urządzenie rejestrujące, a poniekąd także wzmacniające sygnały wysłane przez radykalnie przyspieszającą rzeczywistość”7. Nietzsche jest więc fundatorem pierwszej z wyodrębnionych przez Herera linii diagnostyki aktualności, posługującej się metodą genealogiczną, zgodnie z którą rzeczywistość jawi się jako splot materialnych sił. Fundatorem drugiej, której metodę określa się jako materializm historyczny (jak się przekonamy, wcale nie musi to nieść skojarzeń z ortodoksyjnym marksizmem – w gruncie rzeczy najlepiej rozumieć to określenie dosłownie i zapytać: co oznacza dla analizy filozoficznej podejście oparte na poważnym potraktowaniu historii i ujmujące ową historię na sposób materialistyczny?), będzie Marks, który jako pierwszy „konfrontuje nas z kapitalizmem jako problemem”8.
Dobrze skonstruowane abstrakcje Kluczową innowacją okazuje się odróżnienie siły roboczej od pracy: podczas gdy pojęcie pracy, jedna z głównych kategorii klasycznej ekonomii politycznej, stanowi termin niesproblematyzowany, przejmowany z wszystkimi jego potocznymi obciążeniami znaczeniowymi i tym samym należący do sfery mniemania, siła robocza to „rozum-
6 Tamże, s. 20-21. 7 Tamże, s. 74. 8 Tamże, s. 150.
Wyprzedzic´ teraz´niejszos´c´
Wybierający niewczesność kosztem „nowoczesności” diagnosta aktualności tyleż zatem opisuje rzeczywistość, co w nią ingeruje
anzpraktyka cyteroet 6/2012
372
na abstrakcja”9; to dopiero ona umożliwia krytykę ekonomii politycznej. Marks, zastępując klasyczne pytanie o wartość pracy pytaniem o wartość siły roboczej, odróżnia tym samym swój dyskurs od dyskursu ekonomii politycznej, umożliwiając jej krytykę, oraz od dyskursu Feuerbachowskiej antropologii. Aby docenić nowatorski charakter tej problematyzacji, niezbędne jest skupienie się na sposobie, w jaki autor Kapitału konstruuje główne pojęcia swojego systemu: produkcji, dystrybucji, wymiany i konsumpcji, zorganizowane w dialektyczną jedność – nie polega ona jednak na tożsamości logicznej, „(pseudo)dialektycznej »jedności przeciwieństw«, lecz na lokalnej […] tożsamości pewnych warstw (albo określeń) wymienionych pojęć”10. Różnicowanie w obrębie pojęcia wymaga odniesień do historycznych przekształceń sposobu produkcji. Podobnie pojmowana na sposób materialistyczny dialektyczna jedność rządzi relacją między konkretem i abstrakcją. To, co konkretne, jest jako punkt wyjścia tylko chaotyczną zbieraniną; aby ukazać, z czego się składa, należy wyjść od abstrakcji: pojęcia i składających się na nie określeń11; ale i abstrakcja jest wytwarzana przez to, co historycznie umiejscowione (praca w ogóle: utowarowienie pracy, stanowiące historycznie umiejscowiony, konkretny i materialny proces, sprawiło, że wyłoniła się kategoria abstrakcyjnej pracy w ogóle). Staje się jasne, że tak pojmowana całość dialektyczna ma charakter strukturalny; Althusser jest zresztą wymienionym z nazwiska przewodnikiem autora w tej części rekonstrukcji. Jeśli ujmiemy sposoby produkcji jako struktury (przy czym są to struktury dynamiczne i uhistorycznione), stanie się oczywiste, że nie należy pojmować ich wzajemnych relacji jako prostego linearnego następstwa; pojęcie przyczynowości strukturalnej pozwala z kolei ukazać, że przekształcenia struktur odbywają się na drodze wzajemnego wpływu ich poszczególnych składowych, nie zaś na zasadzie determinizmu jednego czynnika. Tak ujęty system Marksa nie pasuje do pseudodialektycznych schematów, w które ujmuje się nieraz jego myśl; nie mieści się też, wbrew stwierdzeniu Foucaulta ze Słów i rzeczy12, w obrębie dziewiętnastowiecznej episteme. 9 Tamże, s. 178. 10 Tamże, s. 179. 11 Tamże, s. 165-166. 12 M. Foucault, Słowa i rzeczy: archeologia nauk humanistycznych, tłum. T. Komendant, Gdańsk 2006, s. 237.
Joanna Bednarek
373
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Już-zawsze/jeszcze-nie Drugą oprócz wymienionych dwóch linii osią organizującą wywód Herera jest wyodrębnienie trzech głównych strategii realizowanych przez diagnostów aktualności w procesie rejestrowania głębokich tendencji rzeczywistości oraz dokonywania pojęciowych (choć rzecz jasna nie tylko) interwencji w imię przyszłości. Tutaj pojawia się także kwestia niebezpieczeństw, na które narażona jest filozofia aktualności. Za główne niebezpieczeństwo uważa Herer „alians z władzą”: jak podkreśla, nie decydują o nim tylko czynniki osobiste czy tez polityczno-koniunkturalne, ale (w jego ujęciu: przede wszystkim) rozstrzygnięcia na poziomie struktury pojęciowej danej diagnozy aktualności, decydujące o słabości jej strategii. Sztandarowym przykładem aliansu z władzą jest oczywiście Heidegger; jak demonstruje Herer, pomyłka filozofa nie była wcale czymś przygodnym: ontologia Bycia i czasu charakteryzuje się chroniczną podatnością na niebezpieczne alianse polityczne. Porzucając perspektywę genealogiczną, Heidegger podąża za tym elementem systemu Nietzschego, który owocuje szczególnym impasem struktury pojęciowej i jej podatnością na utożsamienie konkretnego wydarzenia politycznego z metafizycznym Wydarzeniem. Element ten określa Herer jako strukturę „jeszcze-nie/zawsze-już”: leżąca u podłoża wszystkich fenomenów ontologiczna arche – wola mocy, bycie – jest zarazem tym, na mocy czego ma zaistnieć zbawcze Wydarzenie. Oto strategia eschatologiczna, która „[…] każe myśleć o Wydarzeniu w kategoriach repetycji i powrotu tego, co skrycie stale obecne nawet w tym, co je skrywa”13. Strategia odznaczająca się, warto dodać, także wyjątkową jednowymiarowością i ubóstwem narzędzi pozwalającym rozróżniać w obrębie sił i tendencji składających się na rzeczywistość historyczną. Jednowymiarowość nie jest jednak jej wyłączną domeną: druga ze strategii, strategia radykalna, również diagnozuje to, co aktualne, za pomocą pojedynczego Wydarzenia znajdującego się poza wszystkimi historycznymi manifestacjami. Filozof nie tyle prorokuje Wydarzenie, co uwydatnia jego obecność, sprawiającą, że teraźniejszość transcenduje siebie samą; jego diagnozę charakteryzuje więc poetyka przesady, chęć zdystansowania rzeczywistości. „Myśliciel musi przede wszystkim zdać sprawę z Wydarzenia, czyli pójść jak najdalej w kierunku, który ono wyznacza […], myśleć tak, jakby z Wydarzeniem dokonała się całkowita i nieodwołalna ontologiczna mutacja”14. 13 M. Herer, Filozofia aktualności, s. 303. 14 Tamże, s. 304.
Wyprzedzic´ teraz´niejszos´c´
Strategia radykalna, również diagnozuje to, co aktualne, za pomocą pojedynczego Wydarzenia znajdującego się poza wszystkimi historycznymi manifestacjami. Filozof nie tyle prorokuje Wydarzenie, co uwydatnia jego obecność, sprawiającą, że teraźniejszość transcenduje siebie samą
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Srategia krytyczna dysponuje, jak można sądzić, lepszymi narzędziami, pozwalającymi zmierzyć się z aktualnością, jak również stosunkową odpornością na alians z władzą
374
Dla Ernsta Jüngera Wydarzeniem tym była I wojna światowa; dla Adorna – nastanie epoki spełnionego panowania; dla Baudrillarda z kolei całkowita dominacja formy znaku, określająca „rzeczywistość integralną”. Jednak pojmowanie aktualności w kategoriach tego rodzaju pojedynczej tendencji oznacza niemożność pomyślenia kontrwydarzenia, które mogłoby zrobić wyłom w systemie; musiałoby ono mieć charakter równie radykalny, a przede wszystkim – być tym, co absolutnie inne wobec wszystkich jego możliwych do pomyślenia przejawów. Skłania to wymienionych myślicieli do uciekania się do rozwiązań banalnych (przywoływanie przez Jüngera kościoła i państwa na ratunek), smutnych (Adorno i nadzieja, jaką pokładał on w sztuce awangardowej nieskalanej jakąkolwiek przyjemnością odbiorcy). czy jednocześnie śmiesznych i tragicznych (Baudrillardowska charakterystyka zamachów terrorystycznych z 11 września jako radykalnego kontrwydarzenia, wyrwy w rzeczywistości integralnej).
Drobne nieporozumienia i fatalne pomyłki Strategia krytyczna, którą reprezentują Marks i Foucault, różni się znacznie od dwóch pozostałych. Przede wszystkim ma charakter analityczny i nominalistyczny: kładzie nacisk na wielość sił, momentów i ich określeń, konstytuujących za każdym razem to, co aktualne. „Diagnoza polega tu przede wszystkim na badaniu złożonych konfiguracji wydarzeń, kreśleniu linii i lokalizowaniu zerwań, negatywnie zaś – na odrzuceniu pojęć ogólnych i czujności wobec wszelkich przejawów upraszczającej totalizacji”15. Dzięki temu strategia krytyczna dysponuje, jak można sądzić, lepszymi narzędziami, pozwalającymi zmierzyć się z aktualnością, jak również stosunkową odpornością na alians z władzą. Jak zauważa Herer, pomyłka Foucaulta dotycząca rewolucji irańskiej była, w przeciwieństwie do sojuszu Heideggera z nazizmem, właśnie tylko tym – pomyłką, błędną oceną dynamiki konkretnego splotu sił, nie zaś wynikiem immanentnej słabości budowanej przez niego struktury pojęciowej16. Autorowi Woli wiedzy przypada zresztą w tym ujęciu rola szczególna. Być może to właśnie myśl Foucaulta, stanowiąca spotkanie Nietzscheańskiej genealogii i Marksowskiego z ducha, jeśli nie z litery, materializmu historycznego, jest prawdziwym materializmem historycznym? 15 Tamże, s. 310. 16 Tamże, s. 313.
Joanna Bednarek
375
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Nasuwa się tu pewna refleksja. Nieprzypadkowo obaj myśliciele, na przykładzie których Herer charakteryzuje strategię krytyczną, Marks i Foucault, byli filozofami nieortodoksyjnymi – czy raczej nie byli wyłącznie filozofami. Żmudna praca w archiwach i wymóg konstruowania narracji historycznej w przypadku Foucaulta, w przypadku Marksa zaś potrzeba metakrytyki ekonomii politycznej czy antropologii, wymagająca przepracowania ich materiału i struktury metodologicznej, oraz potrzeba szczegółowej analizy współczesnych wydarzeń politycznych, której owocem jest „filozoficzna publicystyka”, stanowiły jedną z wewnętrznych sił napędowych obu przedsięwzięć filozoficznych; oddzielanie ich od ściśle strukturalnego zrębu pojęciowego, choć uprawnione, w kontekście diagnozy aktualności zaciera nieco obraz czynników, które decydują o sile tych strategii. Inaczej ma się sprawa z Nietzschem, który ilekroć schodził z wyżyn metafizycznej spekulacji (wciąż stanowiących niewyczerpane źródło inspiracji) na poziom bardziej przyziemnych tez dotyczących rzeczywistości społecznej, mylił się w swoich diagnozach – i to fundamentalnie. Herer zauważa mimochodem, że „Nietzsche zdaje się brać za dobrą monetę deklaracje apologetów nowego porządku”17 dotyczące triumfu egalitaryzmu społecznego. Cały problem w tym, że deklaracje te stanowią czysto ideologiczne konstrukcje (zresztą wytwarzane częściej przez konserwatystów na potrzeby ich dyskursu, niż przez wspomnianych apologetów). Zaufanie do tego rodzaju stereotypów – więcej, uznanie ich za części wnikliwej diagnozy – decyduje nie tylko o podatności Nietzschego na zawłaszczenie przez faszystów (tak, być może coś faktycznie jest tu na rzeczy…), ale i o osuwaniu się jego diagnoz w banał. Przypadek Nietschego ukazuje, jak sądzę (i tu prawdopodobnie moje drogi rozchodzą się z drogami autora Filozofii aktualności), problematyczność strategii diagnostycznej czerpiącej wyłącznie z zasobów filozoficznej struktury pojęciowej. Rozmycie granic dyscypliny i podjęcie wyzwania integracji jej specyfiki ze specyfiką innych dziedzin nie musi oznaczać zmniejszenia dyscypliny pojęciowej; filozofia – myśl, której domeną jest „dobrze skonstruowana abstrakcja” – przeciwstawia się przecież mniemaniu, nie zaś empirii. Być może – choć stawiam ową tezę bardzo ostrożnie – jeśli filozofia diagnozująca to, co aktualne, „podłączy” w jakiś sposób swoją strukturę pojęciową do badań o charakterze empirycznym – nie rezygnując bynajmniej ze stanowiącego o jej specyfice momentu pojęciowego – 17 Tamże, s. 72.
Wyprzedzic´ teraz´niejszos´c´
anzpraktyka cyteroet 6/2012
376
ryzyko popełnienia fatalnej pomyłki nieco się zmniejsza? Faktem jest w każdym razie, że pogarda dla nauk społecznych i przyrodniczych potrafi nieraz (zwłaszcza w dwudziestym pierwszym wieku) srodze się zemścić…
Michał Herer, Filozofia aktualności, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.
Joanna Bednarek
377
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Joanna Bednarek (ur. 1982) – filozofka z zawodu i powołania, pisarka z powołania. Pracę doktorską Polityka poza formą. Ontologiczne uwarunkowania poststrukturalistycznej filozofii polityki obroniła w 2011 roku. Publikowała w „Nowej Krytyce”, „Czasie Kultury” i „Krytyce Politycznej”. Współpracuje z Pracownią Pytań Granicznych i z Interdyscyplinarnym Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM. W latach 2006-2009 współpracowała z „Krytyką Polityczną”. Obszar kompetencji i zainteresowań: na przecięciu poststrukturalizmu, feminizmu, marksizmu autonomistycznego i literatury. Dane adresowe autorki: Joanna Bednarek Międzywydziałowa Pracownia Pytań Granicznych UAM Collegium Maius ul. Fredry 10, 60-701 Poznań e-mail:
[email protected] Cytowanie: J. Bednarek, Wyprzedzić teraźniejszość, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/20.Bednarek.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Joanna Bednarek Title: Overtaking the Present
Wyprzedzic´ teraz´niejszos´c´
}
Kamil Piskala /
Socjalizm jako spisek
}
Urodzony w 1866 roku w niewielkiej mieścinie, jaką było wówczas Busko, Jan Wacław Machajski jest jedną z najciekawszych postaci w dziejach polskiego radykalizmu. Niezwykła była nie tylko jego biografia, pełna sensacyjnych, a czasem wręcz awanturniczych epizodów, lecz również, a może przede wszystkim, jego poglądy polityczne, głoszone wytrwale, ale też – jak wskazywałaby grupa wiernych uczniów i kontynuatorów – bardzo sugestywnie. Rzadko też w dziejach polskiej myśli społecznej znajdujemy autorów, których postać jest szeroko znana wśród badaczy zagranicznych. Twórczość Machajskiego stała się przedmiotem dociekań niemałej grupy zachodnich historyków i socjologów1, a od jego nazwiska ukuto nawet, dość rozpowszechniony, termin Makhaevism2 (w wersji polskiej najpopularniejsza jest „machajszczyzna”, rzadziej jako „machajewizm” lub „machajewszczyzna”). Wydawałoby się więc, że Machajski powinien być postacią w Polsce dobrze znaną, a jego biografia i światopogląd gruntownie przebadane. Nic bardziej błędnego! Machajski stał się bohaterem legendy, której 1 W sposób najzwięźlejszy, ale też niewyczerpujący, o zainteresowaniu Machajskim zagranicą pisze Leszek Gawor, zob. L. Gawor, Machajskiego teoria socjalistycznej rewolucji, „Wschodni Rocznik Humanistyczny” 2007, t. 4. 2 P. Avrich, What is „Makhaevism”?, www.libcom.org/history/what-makhaevism-paul-avrich [data dostępu: 15 grudnia 2012].
anzpraktyka cyteroet 6/2012
380
kontury coraz mocniej zacierają się w pamięci – wiemy o jej istnieniu, rodzi w nas może jakieś niesprecyzowane uczucia, lecz nie jesteśmy w stanie powtórzyć już jej fabuły. Zapomnienie to często próbuje się tłumaczyć faktem, że był to autor „niebezpieczny” dla rządzących przez cztery i pół dekady tzw. Polską Ludową, a wobec tego wymazanie Machajskiego z kart historii byłoby poniekąd konsekwencją „urzędowej” decyzji3. Bez wątpienia lektura pism Machajskiego mogła sprzyjać krytyce „realnego socjalizmu”, nie było też przypadkiem, że oficjalnie potępiono jego poglądy w Związku Radzieckim w latach trzydziestych. Jednak jest to tylko, jak sądzimy, część wyjaśnienia. Powody zapomnienia Machajskiego są również znacznie bardziej prozaiczne. Po pierwsze, należałoby wskazać na trudność związaną z jednoznacznym zakwalifikowaniem go do jakiejkolwiek szerszej tradycji intelektualnej. Po wtóre natomiast – i jest to chyba rzecz kluczowa – podkreślić należy niemal zupełną niedostępność jego tekstów, których nie wznawiano i nie tłumaczono na język polski (publikował niemal wyłącznie po rosyjsku)4. Do zmiany tej sytuacji, a tym samym również do lepszego poznania poglądów Machajskiego, wydatnie przyczynić może się wydany niedawno tekst pt. Robotnik umysłowy (1911), opracowany i poprzedzony wstępem przez Lecha Dubla. Robotnik umysłowy (1911)5 nie był dotychczas publikowany, rękopis, którego forma wyraźnie wskazuje na to, że Machajski przygotowywał go do druku, jest przechowywany w amsterdamskim Międzynarodowym Instytucie Historii Społecznej w spuściźnie Maksa Nomada6 (znanego też jako Max Nacht) – najwybitniejszego ucznia i współpracownika Machajskiego7. Nim jednak przejdziemy do omówienia samego tekstu, recenzencki obowiązek zmusza do powiedzenia kilku słów o poprzedzającym go obszernym, złożonym z dwóch rozdziałów, wstępie pióra wspomnianego już profesora Dubla. 3 Zob. L. Dubel, Wstęp, [w:] J. W. Machajski, Robotnik umysłowy 1911, Zamość 2012, s. 45-46. 4 Udało nam się zlokalizować jedynie trzy stosunkowo łatwo dostępne w języku polskim teksty Machajskiego: Socjalizm państwowy, „Zdanie” 1987, nr 12; Religia socjalistyczna a walka robotnicza oraz Bilans burżuazyjnej rewolucji rosyjskiej, [w:] Anarchizm i anarchiści na ziemiach polskich do roku 1914, red. H. Rappaport, Warszawa 1981. 5 Pod tym samym tytułem (Umstwiennyj raboczij) ukazała się jedna z najważniejszych broszur Machajskiego, wydana w Genewie w 1905 roku. 6 Zob. W. Portmann, Die wilden Schafe: Max und Siegfried Nacht, Münster 2008. 7 L. Dubel, Słowo od redaktora w stulecie powstania pracy Machajskiego, [w:] J. W. Machajski, Robotnik umysłowy…, s. 60-61.
Kamil Piskal/a
381
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Podjęta została tutaj próba zaprezentowania życiorysu Machajskiego, a także rekonstrukcji najważniejszych wątków obecnych w jego myśli społecznej. Niestety, jest to tylko „próba”, momentami nawet nieco nieporadna. Po uważniejszym przyjrzeniu okaże się, że ów wstęp jest niemal w całości kompilacją fragmentów wydanej przez autora kilka lat wcześniej książki Zapomniany prorok rewolucji: szkic o Janie Wacławie Machajskim8. Sama książka, mówiąc oględnie, nie zadowoli bardziej dociekliwych czytelników, i należy ubolewać, że nie doczekała się wnikliwej i krytycznej recenzji. Sytuację pogarsza fakt, że dobór fragmentów, które przekopiowano do napisanego przez Dubla wprowadzenia i ich kompozycja nie są zbyt udane, co powoduje wiele niejasności i niepotrzebnie komplikuje wiele wątków. Dodajmy do tego niezgodność tytułu jednego z podrozdziałów (2.1. Klasyfikacja ideowa doktryny) z zawartą w nim treścią oraz momentami skandaliczny poziom edytorski (wątpiącym proponujemy zerknąć na strony 37 i 38, aby zobaczyć jak wkomponowano fotografię w tekst, lub na stronę 46), co może czasami utrudniać lekturę. Załóżmy jednak, że wytrwały czytelnik przebrnął przez pierwsze sześćdziesiąt stron i dociera do zasadniczej części książki, czyli do tekstu Robotnik umysłowy (1911), który sto lat temu wyszedł spod pióra Machajskiego. Tutaj natrafia trudność nieco innego rodzaju – jest nią styl Machajskiego. Przyznać trzeba, że nawet dla kogoś, kto obyty jest z językiem epoki i ówczesną literaturą socjalistyczną czy anarchistyczną (bo w dialogu z tymi dwiema tradycjami autor prowadzi swoje rozważania) jest to lektura trudna i wymagająca dużego skupienia. Machajski pisze w sposób chaotyczny, wciąż miesza wątki, brak mu widocznej i przemyślanej struktury argumentacji, a od precyzji wyrażenia ważniejszy jest retoryczny efekt9. Mimo to warto podjąć próbę przeprawienia się przez ten trudny tekst, zawarta jest w nim jak sądzę zdecydowana większość najważniejszych dla Machajskiego intuicji teoretycznych. Już pierwsze zdanie w zwięzły sposób prezentuje tezę, wokół której obracają się rozważania Machajskiego: „Socjaliści zawsze i wszędzie sta8 Tegoż, Zapomniany prorok rewolucji: szkic o Janie Wacławie Machajskim, Lublin 2008. 9 Zygmunt Zaremba, jeden z przywódców międzywojennej PPS, w pracy o Machajskim pisze: „Jego pisarstwo jest ciężkie, często zagmatwane, pełne powtórzeń i dygresji. Zaprawione jest przy tym piekącą zjadliwością, gorzkim sarkazmem, a nawet nienawiścią do tych, których zwalczał” – Z. Zaremba, O Machajskim, http://lewicowo.pl/o-machajskim/ [data dostępu: 15 grudnia 2012] (jest to fragment większej pracy: Słowo o Wacławie Machajskim, Paryż 1967).
Socjalizm jako spisek
Machajski pisze w sposób chaotyczny, wciąż miesza wątki, brak mu widocznej i przemyślanej struktury argumentacji, a od precyzji wyrażenia ważniejszy jest retoryczny efekt
anzpraktyka cyteroet 6/2012
382
rają się by nie wykorzystywać buntowniczych nastrojów robotników dla zaspokojenia potrzeb samych robotników”10. Machajski dostrzega zasadniczą różnicę między postulatami, które znajdują się w programach partii socjalistycznych, a rzeczywistymi interesami robotników. W tym pierwszym wypadku chodzi przede wszystkim o dążenie do zreformowania, zdemokratyzowania istniejącego ustroju i oszczędzanie „rewolucyjnej energii” na czas ostatecznej i raczej odległej walki o realizację socjalizmu. Klasa robotnicza natomiast w spontaniczny sposób dąży do poprawy swojego położenia materialnego, przede wszystkim poprzez uzyskanie wzrostu płac. Dalej Machajski dowodzi, że preferencja dla legalnych form walki, obawa przed otwartym i masowym wystąpieniem proletariatu oraz ciągłe przypominanie o „historycznej konieczności” wynika w rzeczywistości nie z „rozwagi” i „dalekowzroczności” przywódców socjalistycznych, lecz z dojmującego lęku przed prawdziwą rewolucją. Czy jednak owa zdrada robotników przez partyjnych przywódców wynika tylko z ich perfidii? To proste wyjaśnienie nie wystarcza Machajskiemu – szuka innych przyczyn takiego postępowania socjalistów. Zastanawiając się nad pochodzeniem liderów i ich miejscem w strukturze społecznej, dostrzega, że zdecydowana większość z nich to inteligenci, starannie wykształceni, żyjący ze „sprzedaży” swej wiedzy – czy to jako naukowcy, publicyści albo urzędnicy, czy też jako „zawodowi rewolucjoniści”, utrzymywani przez partię. A wobec tego ruch socjalistyczny realizuje de facto nie tyle interesy robotników, co interesy kierujących nim inteligentów. Zasadnicza linia podziału społeczeństwa, dowodzi dalej Machajski, nie przebiega wcale pomiędzy ludźmi pracy najemnej a garstką kapitalistów (jak chcą marksiści), lecz pomiędzy tymi, którzy żyją z pracy fizycznej a tymi, którzy dzięki swojej wiedzy lub kapitałowi mogą owej pracy uniknąć. Nauka socjalistyczna – to tarcza ochronna pasożytnictwa całego wykształconego społeczeństwa burżuazyjnego. Rokrocznie we wszystkich krajach szkoły średnie i wyższe kończą tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi, którzy zajmą w społeczeństwie uprzywilejowane stanowiska, zwalniające ich od brzemienia pracy fizycznej. Spotykają się oni z pracą tylko jako jej organizatorzy, rządzący, dowódcy. Jedynie najmniej znaczna mniejszość tych wykształconych panów zajmie niezależne stanowiska samodzielnych przedsiębiorców – kapitalistów. Znaczna większość, tworząca klasę, tak zwaną zawodową inteligencję, otrzymuje swój uprzywilejowany dochód nie z kapitału własnego, jako zysk przedsiębiorcy wyciśnięty bez-
10 J. W. Machajski, Robotnik umysłowy…, s. 64.
Kamil Piskal/a
383
anzpraktyka cyteroet 6/2012
pośrednio z robotników, a jako „pensja”, „honorarium” otrzymywane przez każdego zawodowego inteligenta11.
Warto na marginesie głównego wątku rozważań dodać, że Machajski wyraźnie dostrzegał zjawisko dziedziczenia statusu społecznego i międzypokoleniowej transmisji w rodzinach inteligenckich tego, co w terminologii Pierre’a Bourdieu zwykło się dziś nazywać „kapitałem kulturowym i społecznym12: [Z] ojca na syna przechodzi w klasie robotniczej wieczna niewolnicza służba i nieunikniona, towarzysząca jej niewiedza; w klasach posiadaczy w spadku z ojca na syna przechodzi wyższa kultura, coraz bardziej słodsze życie po pańsku w komforcie i luksusie […]. „Szlachetni” potomkowie panów jeszcze zanim pojawili się na świecie, już byli uznani za jedynie zdolnych do pracy umysłowej, jedynie właściwych do zajmowania kierowniczej roli w społeczeństwie13.
Zajęcie uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie może być więc konsekwencją posiadania kapitału, ziemi lub wiedzy. Jak jednak wyjaśnić zaangażowanie inteligencji w socjalizm i dążenie do obalenia, stosunkowo wygodnego dla niej, systemu kapitalistycznego? Machajski uważał, że ruch socjalistyczny w rękach inteligentów stanowi narzędzie, za pomocą którego toczą walkę z burżuazją i ziemiaństwem. Dowodów potwierdzających tę tezę dopatrywał się w uwagach na temat przyszłego ustroju socjalistycznego obecnych w wystąpieniach liderów II Międzynarodówki. Obalenie kapitalizmu miało doprowadzić do zniesienia prywatnej własności środków produkcji, program socjalistyczny milczał jednak – jak wskazywał Machajski – na temat możliwości wywłaszczenia posiadaczy wiedzy i wykształcenia. Tym samym, w tak pomyślanym społeczeństwie socjalistycznym faktyczna władza znajdzie się w rękach inteligencji, położenie robotników zaś nie ulegnie poważniejszej zmianie. Rewolucja socjalistyczna, socjalistyczne „wywłaszczenie” […] wiekowej niewoli mas robotników nie likwiduje i jej podstaw nie dotyczy. Dwie odwiecznie istniejące rasy panów i niewolników – pozostają również w ustroju socjalistycznym. Do pierwszej należy cała inteligencja proletariacka, cały świat naukowy, wszyscy ci, którzy urodzeni i wychowywani byli po to by kierować i dowodzić, ponieważ to oni posiedli tajemnice nowoczesnej produkcji i posiadają wiedzę niezbędną 11 Tamże, s. 73-74. 12 P. Bourdieu, Dystynkcja: społeczna krytyka władzy sądzenia, tłum . P. Biłos, Warszawa 2006. 13 J. W. Machajski, Robotnik umysłowy..., s. 75.
Socjalizm jako spisek
anzpraktyka cyteroet 6/2012
384
do zarządzania. Wywłaszczenie kapitalistów milionom współczesnych niewolników wiedzy tej nie daje. Oni, jak dawniej, pozostają mając status niższej rasy ludzi zdolnych do wykonywania tylko czarnej pracy […] fizycznej14.
Machajski obszerne fragmenty pracy poświęca na przytoczenie argumentów potwierdzających, że socjalizm jest jedynie inteligenckim spiskiem, który miałby na dodatek zostać zrealizowany rękami samych robotników. Spośród nich wymienić można przede wszystkim: niechęć socjalistów do wspierania ekonomicznych postulatów proletariatu, zbyt wąską definicję grupy wyzyskiwaczy (bogaty inteligent i jego lokaj to tacy sami „proletariusze” – dowodzi Machajski), odrzucenie postulatu zrównania wynagrodzeń w ustroju socjalistycznym i poparcie socjalistów dla utrzymania instytucji dziedziczenia. W tym ostatnim wypadku Machajski jednak bardziej chyba obawia się dziedziczenia wspomnianego już kapitału kulturowego, mniej zaś dziedziczenia majątku. Jak ten problem miałby zostać rozwiązany w przyszłości? Tutaj wyraźnie brakuje mu odpowiedzi. W ustroju socjalistycznym cywilizacja i kultura pozostają własnością monopolistyczną dziedziczną inteligencji. Świat grabieżczy znajduje w ustroju socjalistycznym jedynie nową formę swojego panowania15.
Zresztą, jak wkrótce dodaje Machajski, buńczuczne, pełne rewolucyjnego frazesu zapowiedzi socjalistów z roku na rok stają się coraz mniej żarliwe, a realizacja wielkich planów odkładana jest na coraz dalszą przyszłość. Dzieje się tak, ponieważ burżuazja poprawnie rozpoznała rzeczywisty charakter ruchu socjalistycznego. Wobec tego najlepszym sposobem na oddalenie niebezpieczeństwa rewolucji okazało się wciągnięcie rosnącej liczebnie inteligencji do podziału zysków płynących z wyzysku ludzi o „zrogowaciałych dłoniach”. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że taka analiza ewolucji struktury klasowej w toku rozwoju kapitalizmu jest raczej naiwna; nie można jednak odmówić Machajskiemu trafnego, choć może niezbyt odkrywczego spostrzeżenia, mówiącego o malejącej „bojowości” ówczesnych partii socjalistycznych. Dowodzi on dalej, że poprawa położenia materialnego inteligentów bezpośrednio wpłynęła też na ewolucję programu socjalistycznego. Wątki utopijne silnie obecne w okresie narodzin ruchu, a także skłonność do całkowitej negacji porządku kapitalistycznego, zostały zastąpione przez umiarkowanie w doborze środków, 14 Tamże, s. 84. 15 Tamże, s. 91.
Kamil Piskal/a
385
anzpraktyka cyteroet 6/2012
deklaracje o „naukowości” marksizmu oraz podkreślenie pozytywnych cech kapitalizmu: Stopniowo marksiści zmuszają wszystkich socjalistów, cały swój „proletariat” do uznania i czczenia „nieocenionych zasług historycznych” ustroju kapitalistycznego, i z biegiem czasu po całym świecie rozpowszechnia się marksistowska apoteoza kapitalizmu: ustrój kapitalistyczny ogłoszony jest za kołyskę przyszłego najbardziej idealnego ustroju16.
Krytyka Machajskiego skierowana jest przeciwko dominującej wówczas marksistowskiej ortodoksji. Przywiązanie do kategorii „historycznej konieczności” pozbawiało socjalizm prawdziwie rewolucyjnego ducha. Deterministyczny ekonomizm, reprezentowany w krańcowej formie przez tzw. legalnych marksistów w Rosji, ale przecież nieobcy również wielu niemieckim socjaldemokratom, paradoksalnie zamieniał rewolucyjną teorię w apologię kapitalizmu, albo – w najlepszym wypadku – w umiarkowany reformizm. Pod koniec swoich rozważań Machajski formułuje tezę o dwóch wykluczających się wzajemnie celach ruchu socjalistycznego. Pierwszy z nich to cel „oficjalny”, obecny w masowej propagandzie, pismach teoretyków i partyjnych programach. Jest nim oczywiście ustrój społecznej sprawiedliwości, realizujący zasady autonomii jednostki, równości i nieskrępowanego samorozwoju. Cel drugi, wstydliwie skrywany, przyświecający socjalistom w rzeczywistości, to ujarzmienie proletariatu. Prawdziwy cel współczesnego socjalizmu – to wyniesienie jednej części „swojego” proletariatu to jest inteligencji, do statusu klasy panującej, a następnie, osadzenie na plecach robotników nowych, świetnie rozmnażających się pasożytów17.
Ocena dorobku Machajskiego bez wątpienia stanowi duży problem, o czym świadczą też rozbieżne opinie formułowane przez różnych badaczy. Machajski – czego doskonałym świadectwem jest Robotnik umysłowy (1911) – w swoich tekstach obficie rozdawał kuksańce wszystkim dookoła, nie może dziwić więc, że niektóre z tych polemicznych „ciosów”, z dzisiejszej perspektywy, trafiają zaskakująco celnie. Jednocześnie pamiętać trzeba, że nie był autorem szczególnie systematycznym, a część jego krytyk ma kiepskie osadzenie w fundamentach jego myśli; fundamentach, które, gdy przyjrzeć się im bliżej, okazują się momentami zaskakująco płytkie i kruche. 16 Tamże, s. 109. 17 Tamże, s. 117.
Socjalizm jako spisek
Machajski w swoich tekstach obficie rozdawał kuksańce wszystkim dookoła, nie może dziwić więc, że niektóre z tych polemicznych „ciosów”, z dzisiejszej perspektywy, trafiają zaskakująco celnie
anzpraktyka cyteroet 6/2012
386
Oczywiście nie należy czynić z tego Machajskiemu jakiegoś poważnego zarzutu, sam przecież nie chciał odgrywać roli subtelnego teoretyka, a raczej agitatora i architekta „zmowy robotniczej”18, walczącej – w przeciwieństwie do partii socjalistycznych – o „prawdziwe” interesy proletariatu. Niestety, nie wszyscy badacze o tym pamiętają – biorąc za dobrą monetę rozproszone polemiczne uwagi Machajskiego, awansują go do wąskiego grona wyprzedzających swoją epokę wizjonerów, których pisma udzielają trafnej odpowiedzi na szereg ważkich i wciąż dyskutowanych pytań. Przykładem takiej bezkrytycznej, a może nawet momentami apologetycznej, postawy jest niestety wspomniany powyżej profesor Dubel. Dostrzeżenie przez niego w Machajskim prekursora teorii „nowej klasy” avant la lettre wydaje się pewnym nieporozumieniem. Razić musi, po pierwsze, naiwność dokonywanego przez autora Robotnika umysłowego opisu struktury klasowej społeczeństwa, analityczna bezużyteczność większości formułowanych przez niego pojęć, czy wreszcie niemal całkowita rezygnacja z prób empirycznego potwierdzenia słuszności stawianych tez. Machajski zupełnie nie dostrzega „stopniowalności” wykształcenia – jego zdaniem albo się je posiada, albo nie – i bezpośrednio wiąże podział ról w „socjalistycznym” porządku z pochodzeniem klasowym. W teoriach „nowej klasy” i wszelkich próbach teoretycznego opisania zjawiska biurokratyzacji aparatu państwowego w krajach realnego socjalizmu kwestia społecznego pochodzenia ma drugorzędne znaczenie, podobnie jak i formalne wykształcenie osób zajmujących uprzywilejowane stanowiska w takich systemach. Wspólna z przewidywaniami Machajskiego byłaby więc przede wszystkim konstatacja mówiąca o tym, że porewolucyjna nacjonalizacja gospodarki nie przyniesie wcale wyzwolenia robotników, lecz doprowadzi jedynie do wykształcenia się nowej klasy wyzyskującej proletariat, tym razem za pomocą udziału w aparacie władzy19. Jak widać więc, szukanie łatwych analogii, choć efektowne, może prowadzić do zbyt pochopnych wniosków. Przy referowaniu poglądów Machajskiego na drugi plan spychana jest zazwyczaj prowadzona przez niego krytyka przemian w działalności i taktyce partii socjalistycznych. Wydaje się natomiast, że to właśnie ta 18 Zob. L. Dubel, Idea Zmowy Robotniczej w ujęciu J. W. Machajskiego, „Annales UMCS” 1988, vol. XXXV, sectio G. 19 Podobne opinie, choć wyprowadzone z zupełnie innych przesłanek, formułował w tamtym okresie również Edward Abramowski. W wypadku Abramowskiego mamy jednak do czynienia z rozważaniami cechującymi się zdecydowanie wyższą dyscypliną teoretyczną, wewnętrznie spójną argumentacją i mocnym umocowaniem w szerszym projekcie filozofii społecznej, zob. E. Abramowski, Socjalizm a państwo, [w:] tegoż, Pisma, t. 2, Warszawa 1924.
Kamil Piskal/a
387
anzpraktyka cyteroet 6/2012
część jego dorobku zasługuje dziś na szczególną uwagę. Zresztą odnieść można wrażenie, że sam Machajski gdy przechodzi do omawiania tej problematyki, staje się – co do niego mało podobne – nieco uważniejszy, waży słowa i usiłuje w bogatszy sposób argumentować swoje stanowisko. Krytyka Machajskiego skierowana jest przeciwko ówczesnej ortodoksji marksistowskiej, którą znał dobrze nie tylko z pism Kautsky’ego, ale również Plechanowa. W pewnym sensie antycypuje ona wszystkie najważniejsze zarzuty, jakie do dziś wysuwa się wobec „marksizmu II Międzynarodówki”, czy może, posługując się sformułowaniem Andrzeja Walickiego, marksizmu „necessarystycznego”20. Machajski dostrzegał wyraźnie, jak już zauważyliśmy, słabnięcie radykalizmu socjalistycznych przywódców oraz narastającą przepaść między oficjalnymi deklaracjami a faktyczną polityką partii. W obiektywistycznym odczytaniu marksizmu, na pierwszy plan wysuwającym kategorię „historycznej konieczności”, Machajski widział nowy wariant naturalizmu, próbę ujęcia procesu historycznego w narzucone niejako z zewnątrz prawa. Stąd bierność partii socjalistycznych, koncentracja na walce o liberalne reformy polityczne i odsunięcie w daleką przyszłość realizacji ideału socjalistycznego (nabierającego coraz bardziej mitycznych, quasi-religijnych kształtów21). Przyczynę ewolucji widział Machajski w coraz pełniejszym podporządkowywaniu sobie ruchu socjalistycznego przez inteligencję. Jak byśmy jednak nie ocenili tego wyjaśnienia, sam opis przemian, jakim ulegały wówczas partie II Międzynarodówki, okazuje się niezwykle trafny. W tym kontekście żałować należy, że nie dysponujemy tłumaczeniem jednej z jego wcześniejszych prac – Ewolucja socjaldemokracji. Była to obszerna polemika z Bernsteinem i rodzącym się w Niemczech nurtem rewizjonistycznym. Trocki, wówczas przebywający na zesłaniu nieopodal Wilujska, gdzie osadzono Machajskiego, wspominał później, że ta bardzo krytyczna w swej wymowie broszura „cieszyła się w koloniach zesłańczych dużym powodzeniem”22. Z czasem 20 A. Walicki, Marksizm i skok do królestwa wolności: dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996. 21 Zob. tegoż, Zarys myśli rosyjskiej: od oświecenia do renesansu religijno-filozoficznego, Kraków 2005, s. 410; Machajski w innym tekście pisał: „Socjaliści dumni są z tego, że w przeciwieństwie do klechów umieścili królestwo niebieskie na ziemi. Chełpią się na próżno. Ziemski raj socjalistów jest równie daleki i niedostępny dla żywych ludzi, jak i wszelki raj niebiański.” – J. W. Machajski, Religia socjalistyczna a walka robotnicza, http://lewicowo.pl/religia-socjalistyczna-a-walka-robotnicza/ [data dostępu: 15 grudnia 2012]. 22 L. Trocki, Moje życie: próba autobiografii, tłum. J. Barski, S. Łukomski, Warszawa 1990, s. 144.
Socjalizm jako spisek
W obiektywistycznym odczytaniu marksizmu, na pierwszy plan wysuwającym kategorię „historycznej konieczności”, Machajski widział nowy wariant naturalizmu, próbę ujęcia procesu historycznego w narzucone niejako z zewnątrz prawa
anzpraktyka cyteroet 6/2012
388
jednak Machajski poszedł w swej krytyce dalej, dowodząc, że „ortodoksyjnego” marksistę Kautsky’ego i rewizjonistę Bernsteina dzieli stosunkowo niewiele, obydwie koncepcje programowe są bowiem oparte na tych samych założeniach i stanowią próbę racjonalizacji inteligenckich postulatów23. W świetle tego, co działo się z niemiecką socjaldemokracją po 1917 roku, opinia o ukrytym pokrewieństwie obydwu tych nurtów wydaje się w dużej mierze trafna. Robotnik umysłowy (1911) to jeden z nielicznych obszerniejszych tekstów Machajskiego, który jest dostępny polskiemu czytelnikowi. Jest to praca z „dojrzałego” okresu jego twórczości, a wobec tego raczej reprezentatywna – zawiera w zasadzie większość najistotniejszych spośród podejmowanych przez niego wątków. Choć możemy narzekać na opracowanie, poziom edytorski i dość wysoką cenę, to jednak sam fakt wydania książki należy ocenić ze wszech miar pozytywnie. Za jej sprawą mamy szansę lepiej poznać ważną, a nieco zapomnianą, kartę z historii radykalnej myśli społecznej. Należy wrazić nadzieję, że jest to zapowiedź wzrostu zainteresowania polskich badaczy i badaczek postacią Machajskiego, a może także publikacji kolejnych jego tekstów.
Jan Wacław Machajski, Robotnik umysłowy 1911, oprac. L. Dubel, tłum. H. Sajewicz, Zamość 2012.
23 Zob. A. A. Kamiński, Socjalizm jako wymysł inteligencji: o życiu i poglądach Jana Wacława Machajskiego, „Nauki Humanistyczne” 2003, t. 8, s. 59.
Kamil Piskal/a
389
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Kamil Piskała (ur. 1988) – doktorant w Katedrze Najnowszej Historii Polski UŁ; studiuje również politologię w ramach MISH. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii polskiej lewicy XIX i XX w., symbolicznych aspektów funkcjonowania ruchu robotniczego, a także tradycji środkowoeuropejskiego marksizmu. Ponadto zajmuje się dziejami polskiej międzywojennej myśli politycznej, teoriami rewolucji oraz peryferyjnymi dyskursami modernizacyjnymi pierwszej połowy XX stulecia. Młodość spędza zgarbiony nad zakurzonymi papierami w archiwum albo starymi książkami w bibliotecznych czytelniach. Związany z łódzkim klubem „Krytyki Politycznej”, w „Praktyce Teoretycznej” redaktor tematyczny w zakresie nauk historycznych. Dane adresowe autora: Kamil Piskała
[email protected] Katedra Najnowszej Historii Polski UŁ ul. Kamińskiego 27a, 90-219 Łódź e-mail:
[email protected] Cytowanie: K. Piskała, Socjalizm jako spisek, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_Roza_Luksemburg/21.Piskala.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Kamil Piskała Title: Socialism as a Conspiracy
Socjalizm jako spisek
}
Krystian Szadkowski
Kryzys uniwersytetu . i rewolta zywej wiedzy
}
Nakładem Temple University Press ukazała się niedawno książka The Production of Living Knowledge autorstwa Gigiego Roggero, włoskiego badacza i aktywisty związanego z kolektywami Uninomade i Edu-factory1. Roggero postawił przed pracą ambitne cele praktyczne i teoretyczne – przedmiotem jego zainteresowania są, z jednej strony, zachodzące w ostatnich latach transformacje na uniwersytetach kapitalistycznego centrum, z drugiej zaś wyznaczające ich rytm przekształcenia kapitalistycznych gospodarek. Nie sposób zrozumieć transformacji uniwersytetu, jeżeli nie powiąże się ich z przemianami procesów pracy i produkcji2. Wobec tego oś wywodu Roggero stanowi analiza trzech przeplatających się ze sobą w zagadnień: 1) transformacji uniwersytetu i warunków 1 Pomysły Roggero wypracowywane były przede wszystkim w ramach zbiorowej praktyki badawczej kolektywu Uninomade, z czego otwarcie zdaje on sprawę na pierwszych kartach tej książki. Szereg współdzielonych założeń czy diagnoz możemy znaleźć u najbardziej rozpoznawalnych przedstawicieli tego kręgu, takich jak Christan Marazzi, Andrea Fumagalli, Cristina Morini, Matteo Pasquinelli czy Sandro Mezzadra. Wydaje się, że jak do tej pory współdzielona przez ten, by użyć sformułowania Roggero, „ruch myśli” rama teoretyczna została opracowana w najbardziej systematyczny sposób w Rzeczy-pospolitej Hardta i Negriego. 2 G. Roggero, The Production of Living Knowledge: the Crisis of the University and the Transformation of Labor in Europe and North America, tłum. E. Brophy, Philadelphia 2011, s. 3.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
392
wytwarzania wiedzy w perspektywie przekształceń, jakim poddawany jest globalny kapitał; 2) nowej definicji żywej pracy – tytułowego pojęcia „żywej wiedzy”; 3) produkcji dobra wspólnego w ramach napięć zachodzących między kapitalistycznym przechwyceniem a autonomicznymi instytucjami3. Prowadzone od 2003 roku badanie transformacji uniwersytetu, na którym opiera się książka, objęło blisko siedemdziesiąt wywiadów ze studentami, naukowcami i dydaktykami zatrudnionymi na niepewnych warunkach, oraz profesorami zajmującymi się badaniami nad szkolnictwem wyższym. Zbieranie materiałów przez Roggero rozpoczęło się, gdy trend korporatyzacji uniwersytetu i prekaryzacji pracy akademickiej był już dostrzegany i opisywany, choć dotyczyło to przede wszystkim systemu szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych4. Stąd też przedmiotem empirycznych dociekań Roggero jest z jednej strony włoski system szkolnictwa wyższego (zreformowany przez Berlinguera i Ortensio Zecchino) z drugiej zaś mitologizowany system amerykański, stawiany za wzór, również przez dzisiejszych reformatorów polskich uczelni. Jak pisze Roggero, badania przeprowadzone i podsumowane w The Production of Living Knowledge wpisują się w długą tradycję nurtu operaismo. Posługując się kategoryzacją Petera Hudisa, moglibyśmy nazwać operaismo subiektywistycznym odczytaniem Marksa, podkreślającym przede wszystkim podmiotowe formy oporu, które rodzą się w opozycji do logiki kapitału. W takim ujęciu operaismo jest nurtem, na gruncie którego zamiast postrzegać pracę i kapitał jako byty połączone ze sobą jedynie zewnętrznie, twierdzi się, że rozwój kapitału odbywa się na skutek ciągłego odpowiadania na żądania walk prowadzonych przez klasę robotniczą5. Zamiast postrzegać kapitał jako samo3 Tamże, s. 10-11. 4 Dwiema klasycznymi pracami, w których podejmowano ten temat z krytycznej perspektywy już w latach dziewiędziesiątych, są: S. Slaughter, L. Leslie, Academic Capitalism: Politics, Policies, and the Entrepreneurial University, Baltimore 1997, oraz G. Rhoades, Managed Professionals: Unionized Faculty and Restructuring Academic Labor, New York 1998. Lista pozycji mogłaby być tutaj oczywiście o wiele dłuższa i sięgać lat osiemdziesiątych. 5 Istotę tego podejścia najlepiej wyraża sformułowany przez Mario Trontiego zarys projektu badania nowej marksistowskiej praktyki partii klasy robotniczej opublikowany w „Quaderni Rossi” w tekście Lenin w Anglii: „My również pracowaliśmy z pojęciem, które na piedestale stawia rozwój kapitału, a robotników na drugim miejscu. To błąd. Teraz musimy postawić problem na głowie, odwrócić bieguny i zacząć ponownie od początku: początkiem jest zawsze walka klasowa klasy robotniczej.” – M. Tronti, Operai e capitale, Roma 2006, s. 87.
Krystian Szadkowski
393
anzpraktyka cyteroet 6/2012
określający się ruch, który usuwa przeszkody stojące na drodze jego własnej ekspansji, jak czynią to omawiani przez Hudisa obiektywiści, twierdzi się tutaj, że jest on antagonistyczną formą nieustannie rozdartą między chęcią zwiększania wartości dodatkowej a walką przeciwko samemu procesowi wytwarzania wartości. Takie odczytanie Marksa należałoby traktować raczej w kategoriach politycznych, niż ekonomicznych6. Ważną ramę analityczną The Production of Living Knowledge stanowią także teorie kapitalizmu kognitywnego7. Jest to nowy sposób akumulacji, któremu impuls do powstania i rozwoju dały masowe wystąpienia studentów i robotników z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku, połączone z ogólnym rozwojem klasy robotniczej na Zachodzie, jak i podnoszoną przez nią krytyką metod naukowego zarządzania pracą. Duży wkład w jego rozwój miała również ekspansja zabezpieczeń socjalnych i usług zbiorowych oraz ukonstytuowanie się tego, co Vercellone nazywa rozproszoną intelektualnością, będące konsekwencją demokratyzacji kształcenia (umasowienie szkolnictwa wyższego8) oraz podniesienia ogólnego standardu edukacji9.
Podwójny kryzys Roggero formułuje tezę o podwójnym kryzysie10, obejmującym zarówno instytucję uniwersytetu, jak i kapitalistyczną gospodarkę. Kryzys gospodarczy rozumiany jest tutaj jako kryzys kapitalizmu jako takiego, kon6 P. Hudis, Marx’s Concept of the Alternative to Capitalism, Lieden 2012, s. 25-26. 7 Carlo Vercellone określa kapitalizm kognitywny przy użyciu zwięzłej definicji, jako: „system akumulacji, w którym produktywna wartość profesjonalnej i naukowej pracy nabiera dominującego charakteru, a kluczową kwestią w pomnażaniu wartości kapitału jest kontrola i przekształcanie wiedzy w fikcyjne dobra” – C. Vercellone, Kapitalizm kognitywny a modele regulacji relacji płac: czego nauczył nas francuski ruch przeciwko umowom o pierwszą pracę (anty-CPE), tłum. M. Ratajczak, [w:] Edu-factory: samoorganizacja i opór w fabrykach wiedzy, red. J. Sowa, K. Szadkowski, Kraków 2011, s. 167. 8 Martin Trow już w latach siedemdziesiątych opisał i skategoryzował ten proces w raporcie napisanym dla OECD: tegoż, Problems in the Transition from Elite to Mass Higher Education, [w:] tegoż, Twentieth-Century Higher Education: Elite to Mass to Universal, red. M. Burrage, Baltimore 2010, s. 86-142. 9 C. Vercellone, Kapitalizm kognitywny…, s. 168. 10 Jest to teza, którą Roggero współdzieli z kolektywem Edu-factory. Zob. Edu-factory, Double crisis, „Edu-factory” 2010, No. 0, s. 4-9.
Kryzys uniwersytetu...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Dziś student nie jest już pracownikiem w trakcie treningu czy przysposobienia do pracy, ale raczej pracownikiem (zazwyczaj prekarnym) wykonującym pracę w wielu miejscach informacyjnej gospodarki opartej na usługach
394
dycja permanentna, na którą składają się przede wszystkim: niezdolność do mierzenia i skutecznego koordynowania procesu produkcji biopolitycznej oraz nieumiejętność stosowania innej formy przechwytywania wytworzonego bogactwa niż operacje finansowe11. Bardziej interesujący nas kryzys uniwersytetu widziany jest w perspektywie trzech trendów. Po pierwsze, chodzi o koniec dialektyki między tym, co publiczne, a tym, co prywatne. Jak twierdzi Roggero, leczenie bolączek utowarowiania wiedzy i edukacji oraz wprowadzanie logiki zysku w obręb murów uniwersyteckich nie jest już dłużej możliwe poprzez aplikowanie ściślejszej państwowej kontroli nad sektorem. Publiczne uniwersytety, dotknięte reformami skrojonymi zgodnie z paradygmatem „nowego zarządzania publicznego”12, stają się hybrydami13. Poprzez następujące po sobie fale reform na publicznych uniwersytetach zwiększa się poziom konkurencji między instytucjami, kadrą i studentami. Wprowadza się nowe instrumenty budżetowe oparte na wskaźnikach wydajności, kładzie większy nacisk na wyniki oraz ich bezpośredni pomiar, a także koncentruje się finansowanie w najbardziej „efektywnych” jednostkach, tym samym wertykalnie różnicując instytucje w ramach danego narodowego systemu szkolnictwa wyższego. Jednocześnie nieustanne podkreślanie prywatnych korzyści z edukacji (np. premii płacowej) prowadzi do tego, że wykształcenie widziane jest coraz częściej jako dobro prywatne. Drugi kryzysowy trend, w ujęciu Roggero, związany jest z końcem tradycyjnej roli uniwersytetu jako medium społecznej mobilności. Uniwersytet w dobie powszechnego dostępu przestaje pełnić funkcje przeznaczone mu w okresie, gdy był jeszcze instytucją elitarną, służącą reprodukcji wyższych warstw na potrzeby wysoce zhierarchizowanych społeczeństw. Nie wyposaża on już w niezbędne cechy i umiejętności klasy średniej, na której opierały się w dwudziestym wieku zachodnie państwa dobrobytu. Dziś student nie jest już pracownikiem w trakcie treningu czy przysposobienia do pracy, ale raczej pracownikiem (zazwyczaj prekarnym) wykonującym pracę w wielu miejscach informacyjnej 11 Zob. M. Hardt, A. Negri, Rzecz-pospolita: poza własność prywatną i dobro publiczne, tłum. Praktyka Teoretyczna, Kraków 2012, s. 231-251. 12 Na temat dyskursu „nowego zarządzania publicznego” zob. K. Czarnecki, Idee i praktyki Nowego Zarządzania Publicznego, „Zarządzanie publiczne” 2011, nr 1, s. 5-21. 13 Przyznają to również głównonurtowi badacze szkolnictwa wyższego: J. Enders, B. Jongbloed, The Public, the Private and the Good in Higher Education and Research: an Introduction, [w:] Public-Private Dynamics in Higher Education, red. J. Enders, B. Jongbloed, Bielefeld 2007, s. 20.
Krystian Szadkowski
395
anzpraktyka cyteroet 6/2012
gospodarki opartej na usługach. Przykład Polski jest tutaj niezwykle wymowny. Ostatnie badania Eurostudent wykazały, że polscy studenci studiów licencjackich i magisterskich w ciągu tygodnia przeznaczają średnio dwadzieścia dwie godziny na pracę zarobkową (najwięcej w Europie) i zaledwie dziesięć na indywidualną naukę (jeden z najniższych wyników). Profil polskiego studenta jest zatem zasadniczo pracowniczy i tylko w niewielkim stopniu związany z nauką14, co potwierdza tezy Roggero. Trzecim trendem jest kryzys nowoczesnych dyscyplin wiedzy. Świadczyć ma o nim fakt, że istniejące nauki społeczne i ekonomiczne zawiodły w obliczu kryzysu finansowego, zapoczątkowanego w 2008 roku. Złudna jest też, zdaniem Roggero, sama obietnica interdyscyplinarności. Zauważyć jednocześnie trzeba, że prowadzi on analizę, jak gdyby na współczesny uniwersytet składały się jedynie nauki społeczne i humanistyczne oraz związane z nimi procesy kształcenia i produkcji podmiotowości. Niemal nie zauważa znaczenia, jakie dla kapitału ma np. rozwój współczesnej nano- czy biotechnologii ani tego, w jaki sposób, wskazane przez niego procesy hybrydyzacji uniwersytetu publicznego wpływają na sprawność, z jaką kapitał jest w stanie wyprowadzać procesy produkcji i pomnażania wartości wiedzy użytecznej (ze swojej perspektywy) poza uniwersytet, posiłkując się partnerstwami publiczno-prywatnymi bądź spółkami spin-off. Jak słusznie wskazuje Alberto Toscano, z racji przyjmowania subiektywistycznej perspektywy, Roggero, podobnie jak inni postoperaiści, pomija produktywną funkcję państwa i kapitału w procesie organizowania kooperacji naukowych pracowników kognitywnych (np. poprzez międzynarodowe projekty grantowe), która bez takiej interwencji i dostarczania środków nie miałaby miejsca w ogóle, a z pewnością nie na taką skalę15. Kryzys współczesnego uniwersytetu jest według autora The Production of Living Knowledge nieodwracalny. W tym samym momencie, w którym wiedza staje się centralna dla systemu wytwórczego oraz form akumulacji kapitału, uniwersytet musi porzucić nie tylko rolę, jaką pełnił w epoce nowoczesności. Nie obejmie on też funkcji podobnej do tej, którą spełniała w systemie produkcji fabryka. Uniwersytet, zda14 Zob. EUROSTUDENT IV, 2008-2010, Social and Economic Conditions of Student Life in Europe, Synopsis of Indicators, s. 100, http://www.eurostudent. eu/download_files/documents/Synopsis_of_Indicators_EIV.pdf [data dostępu: 12 grudnia 2012]. 15 A. Toscano, The Limits of Autonomy: Cognitive Capitalism and University Struggles, [w:] Cognitive Capitalism, Education and Digital Labor, red. M.A. Peters, E. Bulut, New York 2011, s. 259-274.
Kryzys uniwersytetu...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
396
niem Roggero, może być paradygmatycznym przykładem w analizie współczesnych transformacji dokładnie na tyle, na ile traci on swoją centralną pozycję jako miejsce transmisji wiedzy16. W związku z tym, używana między innymi przez Stanleya Aronowitza kategoria uniwersytetu jako „fabryki wiedzy”17, choć aluzyjnie poprawna, jest wedle Roggero analitycznie niewystarczająca. Z jednej strony uwypukla bezpośrednio produktywne aspekty uniwersytetu (centralność i funkcjonalność dla współczesnej formy kapitalizmu), jak również jest w stanie wskazać szczególne metody organizacji, kontroli i dyscyplinowania żywej pracy w jego obrębie18. Z drugiej strony jest jednak niewystarczająca, gdyż nie bierze pod uwagę całego szeregu różnic dzielących fordowską fabryką i uniwersytet. Jeżeli przyjąć za postoperaistami, że produkcja wiedzy wymyka się przemysłowym metodom pomiaru19, oczywiste staje się to, że taylorowska organizacja produkcji nie będzie skuteczna. Jak pisze Roggero: To właśnie w tej różnicy między (nieustannie powtarzanym) narzuceniem miary z jednej strony oraz nieredukowalnoscią produkcji wiedzy do „zasad naukowego zarządzania pracą” (a zatem do jej bycia-fabryką) z drugiej, zaostrza się potencjalny kryzys kapitalizmu kognitywnego oraz ulokowane są możliwości konfliktu i transformacji20.
Kryzys ten najdobitniej widziany jest na współczesnym uniwersytecie, choć jednocześnie dotyka wszystkich domen produkcji biopolitycznej.
Walki uniwersyteckie Trzem wyżej wymienionym trendom kryzysu uniwersytetu odpowiadają trzy typy walk, które w The Production of Living Knowledge interesują Roggero. Jednak jedynie te dotyczące procesów prekaryzacji siły roboczej i funkcji, jaką pełni w nich uniwersytet, mogą zostać w jakiś 16 G. Roggero, The Production of Living Knowledge…, s. 146-147. 17 S. Aronowitz, The Knowledge Factory: Dismantling the Corporate University and Creating True Higher Education, Boston 2000. 18 G. Roggero, The Production of Living Knowledge…, s. 72. 19 „Czas pracy, w tym samym stopniu w jakim przestaje być (również) miernikiem produktywności, staje się (wyłącznie) polityczną miarą wyzysku” – J. Read, The Micro-Politics of Capital: Marx and the Prehistory of the Present, New York 2003, s. 120. 20 G. Roggero, The Production of Living Knowledge…, s. 73.
Krystian Szadkowski
397
anzpraktyka cyteroet 6/2012
sposób odniesione do polskiej rzeczywistości. Jak pisałem powyżej, Roggero twierdzi, że nastąpił kres funkcji uniwersytetu związanej z zapewnianiem awansu społecznego. Ciężko znaleźć w Polsce lewicowe ruchy podzielające taką diagnozę. Najczęściej zatrzymują się one na rozpoznaniu chwilowego zawirowania, związanego z dążeniami do prywatyzacji systemu szkolnictwa wyższego, które uleczone może zostać środkami publicznej kontroli, czy to w sektorze szkolnictwa wyższego, czy też na polu regulacji rynku pracy. Roggero twierdzi, że żądanie dostępu do uniwersytetu zniknęło z programów ruchów społecznych i studenckich nie przypadkiem. Jego diagnoza pokrywa się w tym miejscu z wnioskami Martina Trowa dotyczącymi systemów szkolnictwa wyższego w warunkach powszechneg dostępu. Trow wskazuje, że wraz z ewolucją systemów szkolnictwa wyższego od elitarnego (do 15% populacji we właściwym dla danego kraju wieku dostępu do szkolnictwa wyższego – w Polsce jest to przedział 19-24 lata) przez masowy (16-50%) do powszechnego (powyżej 50%), zmienia się publiczna percepcja studiów wyższych. Stosunek ten ewoluuje od postrzegania ich jako przywileju, przez uznawanie ich za prawo każdego, aż do czegoś absolutnie obowiązkowego. Tym samym zmieniają się żądania wysuwane pod adresem systemu21. Zgodnie z operaistycznym horyzontem teoretycznym, Roggero twierdzi, że sama kategoria prekariatu została wypracowana w toku walk ruchów społecznych. To ciekawy wątek w kontekście polskich dyskusji dotyczących tego pojęcia. Kategoria prekarności posiada swoje korzenie w pracach francuskich socjologów z lat osiemdziesiątych, próbujących poradzić sobie z konceptualizacją pierwszych oznak negatywnych konsekwencji związanych z uelastycznianiem modeli zatrudnienia22; jedne z pierwszych praktyk mobilizacji pracowników w oparciu o wspólną tożsamościową kategorię prekariatu dokonały w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku sieci społeczne jak mediolański San Precario czy wcześniej ruch Euro May Day23. W polskim dyskursie ruchów społecznych kategoria prekariatu i prekarności wprowadzona została niejako z zewnątrz, przez akademię i media głównego 21 Zob. M. Trow, Problems in the Transition..., s. 94. 22 Użytecznego zestawienia literatury przedmiotu – trzydziestu lat socjologicznych i ekonomicznych badań nad zagadnieniami prekarnego zatrudnienia – dokonał Jean-Claude Barbier, zob. “Employment precariousness” in a European Cross-national Perspective: a Sociological Review of Thirty Years of Research, Documents de Travail du Centre d’Economie de la Sorbonne, Paris 2011. 23 Zob. G. Raunig, A Thousand Machines: a Concise Philosophy of the Machine as Social Movement, tłum. A. Derieg, Los Angeles 2010, s. 75-90.
Kryzys uniwersytetu...
W polskim dyskursie ruchów społecznych kategoria prekariatu i prekarności wprowadzona została niejako z zewnątrz, przez akademię i media głównego nurtu, i z wielu względów posiada wciąż nikły potencjał mobilizacyjny czy siłę wiązania podmiotów politycznych
anzpraktyka cyteroet 6/2012
398
nurtu, i z wielu względów posiada wciąż nikły potencjał mobilizacyjny czy siłę wiązania podmiotów politycznych. Drugi typ walk, które interesują Roggero w kontekście relacji między zmianami w gospodarce a zmianami na uniwersytecie, to walki o dobrobyt. Zalicza do nich walki o niezwiązany z pracą najemną dochód gwarantowany oraz walkę z długiem i o prawo do bankructwa. Na gruncie polskim te pierwsze wydają się propozycjami dość odważnymi i jak do tej pory niewysuwanymi przez żadne z aktywnych ruchów społecznych, tym bardziej w kontekście kwestii związanych ze szkolnictwem wyższym. Walka z długiem zaś ma wciąż jeszcze małe ugruntowanie w naszej rzeczywistości uniwersyteckiej. Od 1998 roku, kiedy wprowadzono system kredytów studenckich, do 2010 roku skorzystało z nich zaledwie 136 tysięcy studentów, głównie rekrutujących się z uczelni publicznych, w dodatku najczęściej traktowane są one jako pomoc doraźna dla studentów czy doktorantów, i choć uciążliwe przy spłacie, nie stanowią aż takiego obciążenia, jak długi zaciągane w systemach z powszechnym czesnym, a w związku z tym stanowią dość mizerne pole potencjalnej mobilizacji politycznej studentów24. Trzecim typem walk znajdujących się w polu zainteresowania Roggero są walki o nowe sposoby organizacji wiedzy, które odbywają się w ramach budowy instytucji dobra wspólnego, którym przyjrzymy się nieco dalej.
Żywa wiedza Spróbujmy powiązać powyższe wątki z tytułową kategorią żywej wiedzy. Jest ona „próbą ponownego odczytania Marksowskiego pojęcia żywej pracy we współczesnym kontekście”25. Według Marksa pojęcie żywej pracy stoi w opozycji względem pracy martwej, czy to zawartej w towarze jako końcowym wytworze procesu produkcji czy środku pracy (np. systemie maszyn) będącym elementem procesu produkcji. Żywa praca jest źródłem wszelkiej wartości i obejmuje wszelkie czynności podejmowane w samym procesie pracy i wytwarzania. Kategoria żywej wiedzy ma natomiast na celu wskazanie na cechy wytwarzanej między innymi na uniwersytetach siły roboczej w warunkach 24 Gruntowne opracowanie kwestii kredytów studenckich w Polsce: zob. P. Kowzan, Kredyty studenckie w Polsce, www.ha.art.pl/prezentacje/39-edufactory/1673piotr-kowzan-kredyty-studenckie-w-polsce.html [data dostępu: 12 grudnia 2012]. 25 G. Roggero, The Production of Living Knowledge..., s. 2.
Krystian Szadkowski
399
anzpraktyka cyteroet 6/2012
kapitalizmu kognitywnego. „Kategoria żywej wiedzy odnosi nas nie tylko do centralnej roli nauki i wiedzy w procesie produkcyjnym, ale i ich bezpośredniego uspołecznienia oraz wcielenia w obrębie żywej pracy”26. Żywa wiedza, o której pisze Roggero, ma podwójny status i funkcjonuje między procesami normalizacji, kapitalistycznego przechwycenia i pomnażania wartości a formami autonomii oraz samorozwoju, zarówno kolektywnego i indywidualnego, żywych podmiotów produkcji27. Podstawowe założenie przyjmowane tutaj brzmiałoby zatem: aby pozostać produktywna, wiedza nie może być odrywana od wytwarzających ją podmiotów28. Tu właśnie leży sprzeczność, jaką Roggero widzi między współczesnymi siłami wytwórczymi a stosunkami produkcji. Jego zdaniem kapitał nieustannie stara się redukować żywą wiedzę do wiedzy abstrakcyjnej, w celu przechwycenia i pomnożenia jej wartości29. Uniwersytet jest polem, na którym proces ten dostrzegalny jest najwyraźniej.
Instytucje dobra wspólnego. Alternatywa? Najsłabszą częścią książki Gigiego Roggero jest próba konceptualizacji alternatywy dla uniwersytetu uwikłanego w błędne koło relacji między porządkiem publicznej kontroli a urynkowieniem związanym z korporatyzacją uniwersytetu czy rozrostem prywatnych instytucji. Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że w ujęciu autora rozważania dotyczące instytucji dobra wspólnego stanowią również, a może wręcz przede wszystkim, fundament myślenia projektu alternatywy dla kapitalizmu. W świetle teorii postoperaistów, przejście od kapitalizmu do komunizmu nie jest związane z zaistnieniem jakiegoś wydarzenia nadchodzącego spoza obecnego porządku. Rewolucja jest zawsze poprzedzona procesem organizacji i produkcji warunków sprzyjających autonomii oraz pełnej samodzielności klasy robotniczej w rządzeniu. Leżące u podstaw tego procesu pojęcie dobra wspólnego funkcjonuje w słowniku postoperaistów jako fundament instytucji i projektu komunistycznego. Roggero posiada całkiem jasną jego definicję. W jego
26 Tegoż, Pięć tez o dobru wspólnym, tłum. P. Juskowiak, K. Szadkowski, „Praktyka Teoretyczna” 2011, nr 4, s. 70. 27 G. Roggero, The Production of Living Knowledge..., s. 26. 28 Tamże, s. 52. 29 G. Roggero, The Production of Living Knowledge..., s. 95.
Kryzys uniwersytetu...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
400
Pięciu tezach o dobru wspólnym30, z których wnioski obecne są również w The Production of Living Knowledge31, twierdzi, że posiada ono podwójny status, jest źródłem i wytworem kooperacji, ale także przestrzenią, w której żywa wiedza uzyskuje swoją autonomię, oraz wytwarza społeczne bogactwo. Nie jest dobrem naturalnym ani zasobem, który uległszy utowarowieniu, może zostać odzyskany w swojej czystej postaci. Podobnie jak kapitał, również dobro wspólne jest stosunkiem społecznym, a nie „dobrami wspólnymi [the commons], czyli czymś, co jest już dane i istniejące, ale staje się wspólne w produkcji żywej pracy i organizacji autonomii od stosunku kapitału”32. Jest również pojęciem klasowym, zawsze usytuowanym w odniesieniu do antagonizmu między wytwórcami a kapitałem. Co może być przyczyną dość rozczarowujących pomysłów Roggero na autonomiczne instytucje dobra wspólnego? Być może powodem jest pozbawienie uniwersytetu w kapitalizmie kognitywnym statusu instytucji wyjątkowej. Pierwszą propozycją, w której Roggero lokuje swoje nadzieje, są inicjatywy samokształceniowe, które rozumie on nie tylko jako wprowadzanie zmarginalizowanych tematów do dyskursu akademickiego, ale również jako projekty organizacji żywej wiedzy i oddolnej reformy uniwersytetu. Miałyby one z kolei doprowadzić do ponownego sprawowania autonomii oraz próby umknięcia mechanizmom przechwytywania33. Ich nadrzędnym celem nie jest tworzenie sobie spokojnej niszy w ramach istniejącego uniwersytetu, lecz tworzenie autonomicznej instytucjonalności. Za tak rozumianą instytucję dobra wspólnego mogłyby w polskim kontekście uchodzić wysiłki Wolnego Uniwersytetu Warszawy czy prace samokształceniowe krakowskiej inicjatywy Po kapitalizmie. Jednak nawet podchodząc z najżyczliwszym optymizmem, trudno upatrywać w nich wzorców dla sposobów organizacji instytucji komunistycznego społeczeństwa przyszłości. Drugi proponowany przez Roggero model instytucji dobra wspólnego bazuje na tradycjach badań powiązanych z długoletnimi walkami ruchów społecznych, a mianowicie black studies, LGTB studies czy studiów postkolonialnych. Choć Roggero wyraźnie zaznacza, że dziś większość z tych dziedzin straciła swój polityczny pazur, a uniwersytecki system poradził sobie z ich absorpcją, to jednak stanowiły one w pewnym okresie próbę wydarcia przestrzeni dla 30 Tegoż, Pięć tez o dobru wspólnym..., s. 69-84. 31 Tegoż, The Production of Living Knowledge..., s. 119-125. 32 Tamże, s. 124. 33 Tamże, s. 128.
Krystian Szadkowski
401
anzpraktyka cyteroet 6/2012
autonomii produkcji wiedzy podmiotów społecznych w obrębie uniwersytetu. Osobną propozycją, godną rozważenia i przeanalizowania, jest rozwinięta przez Roggero w rozdziale szóstym metodologia współbadania, czyli praktyki produkcji wiedzy, która nie utrzymuje rozróżnienia na aktywnego badacza i pasywny przedmiot badania. Celem miałaby być produktywna kooperacja, sprawiająca, że uczestnicy stają się podmiotami procesu wytwarzania wiedzy oraz aktywnie przekształcają się i upodmiatawiają w procesie badania34. Czytelnik może zapoznać się z nią za sprawą polskiego tłumaczenia tego rozdziału 35, w związku z czym nie będziemy jej poświęcać więcej uwagi. Wydaje się, że niewielka konkretność propozycji Roggero wynika częściowo z faktu, że nie stawia on kilku dość problematycznych pytań. Jak choćby o to, czy skoro uniwersytet jak dotąd wykazujący się niespotykaną jak na instytucję trwałością, będzie posiadał swój odpowiednik również w społeczeństwie alternatywnym względem kapitalistycznego? Jak poza modelami zarządzania prywatnego czy publicznego organizować procesy produkcji wiedzy wymagające zaangażowania dużych zasobów? Być może pomocne mogłoby się w tym względzie okazać praktyczno-teoretyczne doświadczenie osób zajmujących się teoriami zarządzania pulami dóbr wspólnych, takich jak Elinor Ostrom czy Charlotte Hess36. Pozwoliłoby to pewnie na klarowniejsze sformułowanie alternatywnych wizji instytucji dobra wspólnego. Jest to jednak kwestia, której należy poświęcić osobne rozważania.
W stronę marksistowskich badań nad szkolnictwem wyższym Książka Roggero bez wątpienia prowokuje do refleksji i pogłębionego namysłu nad współczesnym systemem szkolnictwa wyższego. Powyższe uwagi, choć przekrojowe, zdecydowanie nie wyczerpują tematów, które w kontekście The Production of Living Knowledge warto byłoby 34 Zob. Słownik pojęć, [w:] M. Hardt, A. Negri, Rzecz-pospolita..., s. 521. 35 G. Roggero, Krótkie uwagi o metodzie: produkcja wiedzy i conricerca, tłum. K. Szadkowski [w:] Edu-factory: samoorganizacja i opór..., s. 220-230. 36 Ciekawe propozycje w tym zakresie pojawiają się w poświęconej rozumieniu wiedzy jako puli dóbr wspólnych książce współredagowanej przez te dwie teoretyczki. Zob. Understanding Knowledge as Commons: from Theory to Practice, red. Ch. Hess, E. Ostrom, Cambridge Mass. 2007.
Kryzys uniwersytetu...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
402
poruszyć, rozwinąć, czy niekiedy domyśleć do końca. Książka w pionierski sposób otwiera szeroki horyzont dla krytycznych, marksistowskich badań nad systemami szkolnictwa wyższego. Niestety, na polu systematycznej wykładni ich metodologii czy rezultatów pozostawia jednak czytelnika z pewnym niedosytem. Poszukiwania na uniwersytetach przestrzeni i warunków, w oparciu o które mogłaby się dokonać rewolta żywej wiedzy, wyraźnie rozczarowały Roggero. Udało mu się jednak wskazać sporo ciekawych tropów, kilku użytecznych narzędzi oraz z pewnością zarazić typowym dla włoskich teoretyków optymizmem.
G. Roggero, The Production of Living Knowledge: the Crisis of the University and the Transformation of Labor in Europe and North America, tłum. E. Brophy, Philadelphia 2011.
Krystian Szadkowski
403
anzpraktyka cyteroet 6/2012
Krystian Szadkowski (ur. 1986) – doktorant w Instytucie Filozofii UAM, badacz w Instytucie Badawczym Education International w Brukseli. Zajmuje się problematyką szkolnictwa wyższego i kapitalizmu kognitywnego oraz ich wzajemnych relacji. Dane adresowe autora: Krystian Szadkowski Instytut Filozofii UAM ul. Szamarzewskiego 89a 60-568 Poznań e-mail:
[email protected] Cytowanie: K. Szadkowski, Kryzys uniwersytetu i rewolta żywej wiedzy, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr6_2012_ Roza_Luksemburg/22.Szadkowski.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Krystian Szadkowski Title: The Crisis of the University and the Revolt of Living Knowledge
Kryzys uniwersytetu...
}
Oskar Szwabowski
Walka klas w cieniu bial/o-czerwonej puszki
Nigdy nie jadłem zupy Campbell, nigdy nie stała na półce w kuchni, nigdy nie widziałem jej w sklepie – znałem ją z ekranu telewizora, z reprodukcji obrazów Andy’ego Warhola, z filmów, komiksów… Stanowiła element wyobrażonej Ameryki, symbol innego życia, znanego z importowanych seriali, hollywoodzkich produkcji. Obok Coca-Coli, Pepsi stanowiła element imaginarium1 (samo)kolonizującego się podmiotu. Charakterystyczna biało-czerwona puszka jako symbol istniała, po prostu była. Nie pytaliśmy o warunki istnienia zupy z puszki, jak również brązowego, gazowanego napoju. Sen śnił się sam; sen, w którym nie było miejsca dla wytwórców. Daniel Sidorick w książce wydanej przez Wydawnictwo „Krytyki Politycznej” w ramach „Serii Historycznej” pod tytułem Kapitalizm z puszki: Campbell Soup i pogoń za tanią produkcją w XX wieku, podejmuje badania nad historią produkcji zarówno puszek i ich materialnej zawartości, jak i symbolu. Opowieść zaczyna się w roku 1869, kiedy to w Camden powstaje fabryka Campbell, kończy się zaś w 1990 roku, kiedy władze firmy zamykają produkcję we wspomnianym mieście. Narracja jest rozwijana w sposób chronologiczny, co sprawia, że miejscami mamy do czynienia z powtórzeniami. Zaczynamy od trudnych początków, gdy 1 Zob. L. M. Andrade, Ameryka Łacińska: religia bez odkupienia. Sprzeczności społeczne i sny na jawie, tłum. Z.M. Kowalewski, Warszawa 2012, s. 28 i n.
}
anzpraktyka cyteroet 6/2012
406
John T. Dorrance wprowadzał „naukowe metody zarządzania”, tak zwany system Bedaux, następnie przechodzimy przez epokę Wielkiego Kryzysu, II wojnę światową, okres powojenny z amerykańską „histerią komunistyczną” w tle, wielki strajk robotników Campbell Soup z roku 1968, aż po powolne oczekiwanie końca, datujące się od lat siedemdziesiątych. Sidorick prowadzi nas przez burzliwe dzieje zarówno świata i Ameryki, jak i zakładu, łącząc w mistrzowski sposób to, co lokalne, z tym, co globalne. Analiza konkretnego przykładu skupia niczym w soczewce główne tendencje dwudziestego wieku. Fabryka w Camden może zostać potraktowana jako model, typowy przykład drogi, jaką na przestrzeni ostatniego stulecia pokonały globalne korporacje. Trzeba zaznaczyć, że książka Sidoricka jest czymś więcej niż tylko opowieścią o czasach minionych, próbą ocalenia przed zapomnieniem czy prostą historyczną rekonstrukcją. Nie jest to również książka dotycząca jedynie dziejów fabryki w Camden. Mamy raczej do czynienia z pewną lekcją historii, która jest poszukiwaniem genealogii teraźniejszości mogącym pomóc nam w rozeznaniu się w obecnych sporach. Autor przedmiot swoich zainteresowań zakreśla następująco: Poniższa książka koncentruje się właśnie na dwóch zwalczających się nawzajem siłach – dążeniu kierownictwa do obniżania kosztów produkcji oraz podejmowanych przez pracowników próbach osiągnięcia pewnej kontroli nad swą pracą i środkami utrzymania2.
Powyższy cytat wskazuje, że Sidorick traktować będzie ludzi pracy nie tyle jako przedmioty działania kapitału, bierną i pogodzoną ze swym losem grupę, ale jako aktywnego aktora, który często zmuszać będzie kierownictwo do zmian strategii. Otrzymujemy dzięki temu pewien repertuar typowych metod zwiększania wyzysku, jak i kontrdziałań pracowników i pracownic. Amerykański historyk ukazuje również, jak walka klasowa podejmowana przez zatrudnionych przeciwko właścicielom przekształca się w proces konstruowania się klasy pracującej. Wiele stron poświęca zagadnieniu podziału w obrębie pracujących i roli tegoż w ich kontrolowaniu, rozbrajaniu i zwiększania wyzysku przez kapitał. W swoich rozważaniach analizuje również relację fabryki ze społecznością miasta, władzami (zarówno regionalnymi, jak centralnymi) oraz z innymi podmiotami produkcyjnymi, jak np. hodowcami pomidorów. Dziwny splot biznesu i polityki, nauki i kapitału, działań symbolicznych i mate2 D. Sidorick, Kapitalizm z puszki: Campbell Soup i pogoń za tanią produkcją w XX wieku, tłum. E. Klekot, Warszawa 2012, s. 9
Oskar Szwabowski
407
anzpraktyka cyteroet 6/2012
rialnych, prezentowany jest przez Sidoricka zawsze na konkretnych przykładach, w szerszym kontekście dynamicznego układu sił między klasami. W pewnym sensie opowieść o fabryce w Camden jest opowieścią o kapitalizmie i jego przemianach. Historyczne badanie od chwili powstania zakładu aż do jego zamknięcia ukazuje z jednej strony różnorodność form wyzysku i oporu wobec niego, z drugiej zaś podkreśla pewną ciągłość, uzmysławia, że to, co nowe, jest jedynie powrotem starego w nieco odmienionej postaci. Wyzwania, z którymi spotyka się współcześnie ruch związkowy, traktowane niekiedy jako zagrożenie „istoty” związków zawodowych, nie są czymś radykalnie nowym, jak pisze bowiem Sidorick: „Wiele składowych strategii Campbella okazuje się, ku naszemu zaskoczeniu, typowymi strategiami neoliberalnej, globalizującej się gospodarki”3. Dalej wymienia cztery strategie minimalizowania kosztów podejmowanych przez firmę: 1) kontrola produkcji; 2) podział pracowników ze względu na zatrudnienie (stałe/tymczasowe), pochodzenie, rasę i płeć; 3) bezwzględna polityka antyzwiązkowa; 4) przenoszenie produkcji do miejsc, gdzie siła robocza jest tańsza. Ostatnia strategia dla Campbell stała się osiągalna dopiero w drugiej połowie dwudziestego wieku, kiedy dzięki rozwojowi transportu i technik produkcji pomidorów uniezależniła się od warzyw z Jersey. Relacja między dostawcami a firmą stanowiła kolejne źródło napięć, strategii i kontrstrategii w walce o niski koszt produkcji. Analiza kontroli produkcji daje czytelnikowi kilka ciekawych impulsów praktyczno-teoretycznych. W latach dwudziestych dwudziestego wieku Dorrance wprowadza system Bedaux, który pozwolił bardzo szybko i znacznie podnieść tempo pracy. Wprowadzając abstrakcyjną jednostkę czasu – „normę godzinową B” – system ten stał się maszynką do „zwiększania wydajności”. Sam Dorrance nie poprzestał jedynie na pewnym wariancie tayloryzmu, ale wprowadzał szereg reform, które przypominają praktyki kaizen opracowane w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku przez między innymi Taiichi Ohno4. Sidorick nie stwierdza wprawdzie, że wspomniana praktyka funkcjonowała w pełni w Campbell już w latach dwudziestych, ale wykazuje istnienie pewnych zaskakujących podobieństw. Po pierwsze, jest to walka z wszelkim marnotrawstwem, a przede wszystkim zmarnowanym czasem. Dorrance za pomocą Działów Inży3 Tamże, s. 13. 4 Taiichi Ohno – japoński biznesmen, uważany za ojca toyotyzmu (Toyota Production System – TPS), zob. T. Ohno, Toyota Production System: Beyond Largescale Production, Cambridge 1988.
Walka klas...
Historyczne badanie od chwili powstania zakładu aż do jego zamknięcia ukazuje z jednej strony różnorodność form wyzysku i oporu wobec niego, z drugiej zaś podkreśla pewną ciągłość, uzmysławia, że to, co nowe, jest jedynie powrotem starego w nieco odmienionej postaci.
anzpraktyka cyteroet 6/2012
408
nierii Metod i Standardów Pracy starał się wyeliminować wszelkie spowolnienia i przestoje. Po drugie, w ramach organizacji produkcji w Campbell dostrzega coś, co można określić „produkcją just-in-time”, która stanowi jeden z filarów toyotyzmu. Po trzecie, „autonomizacja” czyli „natychmiastowe wykrywanie i rozwiązywanie problemów”. Autor pisze: „kierownictwo Campbella kładło nacisk – jak każdy rzecznik »odchudzenia produkcji« – na »zero usterek« i nie tolerowało odstępstwa od tego standardu”5. Po czwarte, nieustanne ulepszanie, niekończąca się rewolucja, którą w symboliczny sposób obrazuje stosunek Dorrance do… pomidora, a dokładnie podejmowanych nieustannie prób wyhodowania lepszego warzywa. Piątym wspólnym elementem jest „praca w zespołach”. Sidorick zauważa, że „wysoka wydajność firmy uzależniona była od elastyczności załogi, której członkowie podlegali czasowym rotacjom, pracowali w zespołach i mieli świadomość wagi swojej pracy dla sukcesu zespołu roboczego”6. Autor wspomina o nieustannym przenoszeniu, w zależności od potrzeb, ludzi z jednego działu do innego. Fabryka Campbell różniła się więc zdecydowanie pod względem organizacji pracy od klasycznego modelu fordowskiego. Również szósty element, czyli produkcja małymi seriami, przybliżał zakład w Camden do toyotyzmu. Po siódme, podobnie jak Toyota, firma Campbell budowała długoterminowe relacje z dostawcami oparte nie tylko na wymianie produktów, ale również informacji. Ósmy element to „zarządzanie za pomocą stresu”. Wreszcie, typowe dla Campbell Soup było nieustanne redukowanie zatrudnienia. Sidorick podsumowuje politykę organizacyjną następującymi słowami: Podejście Dorrance’a do produkcji było równie nowatorskie i niekonwencjonalne jak do technik marketingowych, i łączyło elementy klasycznego systemu opartego na przymusie, naukowego zarządzania w wariancie Bedaux, a nawet wykazywało cechy, które można by nazwać „odchudzaniem produkcji”7.
System zarządzania, co zrozumiałe, był przedmiotem licznych zatargów kierownictwa z pracownikami. Wielokrotnie, często w ostrych formach, domagano się jego zniesienia. Jednak szefostwo Campbell Soup dopiero pod koniec funkcjonowania fabryki w Camden zniosło ostatecznie system Bedaux. Stanowił on bowiem w pewnym sensie wygodne, „naukowe” uzasadnienie zwiększania wyzysku. Łatwiej było wywalczyć podwyżkę 5 D. Sidorick, Kapitalizm z puszki..., s. 49. 6 Tamże, s. 50. 7 Tamże, s. 53.
Oskar Szwabowski
409
anzpraktyka cyteroet 6/2012
pensji, niż jakikolwiek wpływ na sposób produkcji. „Naukowość” nie podlegała negocjacji. Refleksja nad organizacją produkcji może przyczynić się z jednej strony do rozeznania, że „nowe” metody są jedynie rozwinięciem i kontynuacją metod „starych”. Przestrzega nas przed traktowaniem postfordyzmu (toyotyzmu) jako radykalnego zerwania z fordyzmem (tayloryzmem), ukazując kontynuację i pozorne „upodmiotowienie” ludzi pracy. Autor dostrzega, że „nowe zarządzanie” może być bardziej autorytarne i dyscyplinujące od typowej dla masowej produkcji organizacji. Nie przyczynia się również do wzrostu kontroli nad pracą przez pracowników, rozwinięcia „aspektu kognitywnego”, lecz stanowi transfer odpowiedzialności, nadzoru i wzrost poziomu stresu, uniemożliwiając wręcz rozwijanie umiejętności na odpowiednim poziomie8. Inną ważną kwestią praktyczno-teoretyczną była kwestia podziału świata pracy. Z jednej strony, na zatrudnionych tymczasowo i na stałe. Z drugiej zaś, podziałów płciowych, rasowych czy „kognitywnych”. Campbell już od początku swojego istnienia wykorzystywał sezonową siłę roboczą, a także zakorzenione społecznie „różnice” i związane z nimi przesądy. Wcześniej Campbell Soup bez osłonek opierała swą politykę na podziałach rasowych, etnicznych i płciowych, wprowadzając segmentację załogi. W latach 40. sprzeciwiała się zatrudnieniu Afroamerykanów, a w latach 50. odmawiała przyjęcia w umowach zbiorowych klauzuli przeciwko dyskryminacji. W latach 60. podziały geograficzne zastąpiły dawne zróżnicowanie9.
Radykalne związki zawodowe od początku prowadziły zdecydowaną politykę przeciwdziałania podziałom. Jedność klasowa była projektem nieustannie dekonstruowanym i konstruowanym w ramach dynamiki walki klasowej. Radykalni związkowcy nie tylko musieli przeciwdziałać dzielącym praktykom właścicieli, lecz również podejmowali walkę o zachowanie jedności w łonie samej załogi. Kiedy powstają nowe zakłady Campbell problem ulega znacznemu skomplikowaniu. W roku 1968 wybucha bunt pracowniczy, który możemy określić strajkiem epoki globalnej. 8 Krytycznie o toyotyzmie: J. Rifkin, Koniec pracy: schyłek siły roboczej na świecie i początek ery postrynkowej, tłum. E. Kania, Wrocław 2003; R. Sennett, Korozja charakteru: osobiste konsekwencje pracy w nowym kapitalizmie, tłum. J. Dzierzgowski, Ł. Mikołajewski, Warszawa 2006. 9 D. Sidorick, Kapitalizm z puszki..., s. 252.
Walka klas...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
410
Podjęty wówczas przez pięć związków zawodowych strajk w zakładach Campbell, w posiadającym newralgiczne znacznie okresie zbiorów pomidorów, miał na celu przede wszystkim osiągnięcie jedności, zniesienie podziału pomiędzy poszczególnymi oddziałami. Sidorick zauważa, a dostrzegali to już przed 1968 rokiem również związkowcy i szeregowi pracownicy, że kiedy firma posiada więcej niż jeden zakład, jest w stanie przetrzymać strajk. Tym samym osłabieniu ulega siła przetargowa w miejscu pracy. Kierownictwo jest w stanie po prostu „przeczekać” protest w jednym zakładzie zwiększając czasowo produkcję w innym. Jedynym skutecznym rozwiązaniem dla związkowców okazał się wobec tego strajk we wszystkich fabrykach jednocześnie. Jedność robotników decydowała o ich sile. Zagrożona firma w tej sytuacji postanowiła zrobić wszystko, aby nie dopuścić do zjednoczenia. Wkrótce związkowcy występujący przeciwko geograficznemu dzieleniu pracowników pod względem warunków pracy, musieli zmierzyć się z rasistowskim i szowinistycznym dyskursem, wykorzystywanym przez kierownictwo Campbell Soup do walki z rodzącym się poczuciem jedności robotników rozproszonych zakładów produkcyjnych. Zresztą nie tylko z nim. Kierownictwo firmy wdrożyło szereg strategii, które miały pozwolić wygrać z protestującymi pracownikami i tym samym umocnić jego pozycję. Murphy10 podjął wielotorowe przygotowania do potencjalnego strajku. Po pierwsze, wraz z doradcami public relations rozpoczął bezprecedensową kampanię, starając się dotrzeć do robotników, ich rodzin, urzędników administracji rządowej oraz opinii publicznej z własną wersją konfliktu. Następnie, żeby umożliwić firmie działanie na wypadek strajku, zaopatrzył wiosną wszystkich ważniejszych klientów w znaczne zapasy wyrobów Campbell Soup. Co najważniejsze, Murphy wraz z zarządem firmy zdecydowali, że nie będzie pertraktacji na temat wspólnych negocjacji i tej samej daty ważności umów. Równocześnie postanowili osłodzić resztę warunków proponowanych poszczególnym oddziałom, oferując o wiele wyższe niż zwykle podwyżki wynagrodzenia i emerytur oraz innych świadczeń11.
Podczas strajku z 1968 roku ujawniła się silnie kwestia ideologii i walki w sferze symbolicznej. Wspomniany już Wiliam Murphy, prezes firmy, uznał ją za kwestię kluczową, wobec czego zdecydował się wykorzystać pełen potencjał znanej firmy PR-owej Earl Newsom and Company. W ramach kontrakcji rozwieszano w zakładach plakaty ostrzegające przed 10 William Beverly Murphy był od 1953 do 1972 prezesem w firmie Campbell Soup [przyp. – OS]. 11 D. Sidorick, Kapitalizm z puszki..., s. 231-232.
Oskar Szwabowski
411
anzpraktyka cyteroet 6/2012
„wysokimi kosztami produkcji”, „kosztami strajku” i „kosztami” związanymi z funkcjonowaniem w firmie związków zawodowych, jak również odwołujące się do poczucia patriotyzmu. Prezentowano związkowców jako „obcych”, nie mających nic wspólnego z „prawdziwymi” robotnikami, a nawet działających przeciwko nim. Wysyłano listy do żon pracowników, aby zniechęciły mężów do strajku. Firma zdecydowanie wychodziła ze swoją wizją konfliktu poza fabrykę. Równolegle gdy Murphy starał się wywalczyć rozwiązania prawne zakazujące strajku, firma Earl Newsom and Company przygotowywała artykuły ukazujące się w lokalnej prasie w miastach, w których Campbell posiadał zakłady. Próbowano za ich pomocą udowodnić, że strajk uderzy w lokalną społeczność. Drukowano dodatkowo tony ulotek dla farmerów, reklamy dla konsumentów grające na stereotypach płciowych – firma użalała się w nich nad trudnym losem gospodyń, które nie będą mogły zrobić rodzinie ulubionej zupy pomidorowej. Krótko mówiąc, zarząd firmy starał się, by jego wizja konfliktu stała się wizją oficjalną. Pracownicy nie pozostali bierni. Podjęli kontrstarania w celu rozpowszechnienia własnej wizji konfliktu. Związkowcy tłumaczyli na przykład farmerom, dlaczego zmuszeni zostali do podjęcia akcji protestacyjnej akurat w czasie zbiorów. W ramach walki propagandowej związkowcy podjęli akcję bojkotu produktów Campbell, przechwytując strategię reklamową firmy „Dzieciaki Campbella”. Sidorick pisze na ten temat: [N]ajbardziej pomysłowym elementem całej akcji był wybór słynnych ‘Dzieciaków Campbella’ jako maskotki bojkotu. Blond cherubinki były ozdobą reklam Campbell Soup od początku XX wieku, a obrazoburcze użycie ikon firmy przez związek było równie błyskotliwe, co świętokradcze12.
Walka w sferze symbolicznej, tak zwany „atak na markę” był często wykorzystywany przez ludzi pracy, między innymi w Polsce podczas sporu z Lionbridge, powstałego w efekcie zwolnienia założycieli związku zawodowego. Jednym z akcentów ówczesnych protestów było powieszenie (zarówno na symbolicznej szubienicy, jak i bramie firmy) symbolu firmy (Lwa), co wywołało silny sprzeciw ze strony zarządu13. Również bojkot stanowi do dziś ważne narzędzie walki. Warto wspomnieć choćby akcję podjętą przez anarchistów i związkowców w obronie pracowników 12 Tamże, s. 239. 13 Więcej informacji na ten temat znaleźć można na stronie internetowej Związku Syndykalistów Polskich: http://zsp.net.pl/kampanie/lionbridge (dostęp 12 grudnia 2012).
Walka klas...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
W Camden polowanie na „czerwonych” pozwoliło rozbić jedność środowiska związkowego, a tym samym całej załogi, a także pozbyć się najbardziej radykalnych i najaktywniejszych działaczy związkowych
412
Goplany, której głównym elementem był szeroko zakrojony bojkot produktów Nestle w 2004 roku czy bojkot Coca-Coli w proteście przeciwko niejasnym relacjom koncernu z grupami dokonującymi zabójstw związkowców. Jednym ze najpopularniejszych narzędzi wykorzystywanych w walce z robotnikami był wspomniany już antykomunizm. W Camden polowanie na „czerwonych” pozwoliło rozbić jedność środowiska związkowego, a tym samym całej załogi, a także pozbyć się najbardziej radykalnych i najaktywniejszych działaczy związkowych. Odwoływania się do patriotyzmu, przy równoczesnym straszeniu komunistycznym zagrożeniem, miało tworzyć pozorną harmonię interesów, zaś przejawy walki pracowników zostały „zdefiniowane” jako działania antyamerykańskie. Antykomunistyczna propaganda ułatwiała uzyskanie poparcia społecznego dla polityki przedsiębiorców, jak również prezentowanie samych związków zawodowych jako elementu obcego, wrogiego zarówno krajowi, jak i samym pracownikom. Komunista był w tej wizji kimś obcym, złym innym zagrażającym wartościom fundamentalnym dla porządku, a może nawet dla istnienia wspólnoty. Komunista podejmuje akcje destabilizacyjne, inspirowany zbrodniczą ideologią, zaś jego troska o ludzi pracy jest jedynie pustym frazesem. Komunista cynicznie wykorzystuje niezadowolenie proletariatu, podsyca je, aby następnie zarządzać nim zgodnie z interesem partii. Wokół takich motywów osnuta była wykorzystywana często przez kierownictwo Campbell Soup strategia propagandowa pozwalająca prowadzić cyniczną politykę antypracowniczą. Tego typu mechanizmy są popularne do dziś – jeśli „komunistów” zamienimy na „anarchistów”, to okaże się , że wykorzystano je choćby podczas walki ideologicznej wokół konfliktu w Chung Hong Electronics14. Sidorick konstatuje, że antykomunizm Campbell Soup stanowił doskonałe narzędzie rozbijania oporu pracowników, często przy wykorzystaniu aparatu państwa, co wyraźnie uwidaczniało klasowy charakter prawa. Książkę Sidoricka czytałem z perspektywy politycznej, bardziej jako osoba zaangażowana w ruch związkowy niż jako człowiek akademii. Czytałem ją w poszukiwaniu radykalnych impulsów i doświadczeń wynikających z walki klasowej amerykańskich robotników. Pod tym względem nie rozczarowałem się. Kapitalizm z puszki stanowić może znaczną pomoc przy namyśle nad możliwościami antykapitalistycznego oporu. Problemy 14 Przykładem może być pozornie życzliwy artykuł w „Gazecie Wyborczej”: M. Ko k o t , K re t w c h i ń s k i e j f a b r yc e , h t t p : / / m . w y b o rc z a . p l / w y b o rc z a /1,105226,12126314,Kret_w_chinskiej_fabryce.html [data dostępu: 1.11.2012].
Oskar Szwabowski
413
anzpraktyka cyteroet 6/2012
przed którymi stali związkowcy i pracownicy Campbell nie były jedynie ich problemami, nie stanowią opowieści przeszłości, ale są również naszymi problemami, zmagamy się z nimi nieustannie jako związkowcy czy po prostu pracownicy najemni. Jest to również opowieść, która niesie ze sobą mimo wszystko ziarno optymizmu. Umacnia wiarę w siłę ludzi pracy, w niegasnącego ducha oporu pracowników i pracownic. Przypomina, że proletariat poza rynkową siłą przetargową dysponuje również znaczną siłą przetargową w miejscu pracy. Nie jest to jednak lekcja dana, ale raczej za-dana. Ruch związkowy w Campbell ostatecznie poniósł porażkę, a w Camden zlikwidowano zakłady produkcyjne. W tym kontekście książka Sidoricka nie tyle daje odpowiedź, co zadaje pytania i przybliża doświadczenia amerykańskiego ruchu robotniczego. Na te pytania odpowiedzieć może jedynie praktyka uświadomionych klasowo, radykalnych związków zawodowych. Najpierw muszą się jednak odrodzić we wciąż niesprzyjających okolicznościach. Z perspektywy „lektury bezprzymiotnikowej” książka Sidoricka jest bez wątpienia nieco nużąca. Sidorick postępuje trochę tak, jak autor kryminału, który już we wprowadzeniu wyjaśnia dokładnie, kto zabił i w jaki sposób. Kolejne rozdziały przynoszą jedynie nowe dane wtłaczane w znaną nam wcześniej strukturę teoretyczną. Zresztą pod względem narzędzi teoretycznych oferta Sidoricka jest bardzo uboga. Można odnieść wrażenie, że autor stara się mimo wszystko napisać dość tradycyjnie rozumianą książkę historyczną, specjalnie więc zawęża narzędzia analityczne, jak również nie odwołuje się do ewentualnych „współmyślicieli” czy przeciwników. To są jednak czysto akademickie zarzuty, z perspektywy przeze mnie zaproponowanej raczej niskiej wagi. Pod względem symbolicznym książka Sidoricka sięga do tego, co skryte, do komponentu materialnego, ukazując wyraźnie, że amerykański styl życia ma drugą, mniej przyjemną twarz. Tania, szybka zupa z puszki jest symbolem szybkiej, niskopłatnej pracy w warunkach wzmożonego wyzysku. Czyni to Kapitalizm z puszki… książką interesującą i wartą polecenia. Jest to rzadko spotykany rodzaj zapisu wieloletniej walki klasowej robotników przemysłowych, poparty pogłębioną analizą strategii i metod wdrażanych przez kapitalistów. To nie tylko historia. Spotykamy się z nimi również dzisiaj, jako pracownicy, aktywiści związkowi czy zaangażowani akademicy.
Daniel Sidorick, Kapitalizm z puszki: Campbell Soup i pogoń za tanią produkcją w XX wieku, tłum. E. Klekot, Warszawa 2012.
Walka klas...
anzpraktyka cyteroet 6/2012
414
Oskar Szwabowski (ur. 1981) – obronił doktorat (Pomiędzy salonem a rynkiem – pozorna alternatywa. Uniwersytet w perspektywie radykalnej) na Uniwersytecie Szczecińskim. Publikował m.in. w „Przeglądzie Anarchistycznym”, „Szkicach Humanistycznych”, „Przeglądzie Humanistycznym” (Collegium Balticum) oraz „Hybris”. Poza pracą akademicką zajmuje się również pisaniem tekstów literackich. Dane adresowe autora: Oskar Szwabowski Wyższa Szkoła Collegium Balticum ul. Mieszka I 61 71-011 Szczecin e-mail:
[email protected] Cytowanie: O. Szwabowski, Walka klas w cieniu biało-czerwonej puszki, „Praktyka Teoretyczna” nr 6/2012, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_ nr6_2012_Roza_Luksemburg/23.Szwabowski.pdf (dostęp dzień miesiąc rok) Author: Oskar Szwabowski Title: Class Struggle in the Shadow of the White and Red Can
Oskar Szwabowski
}
www.praktykateoretyczna.pl