m
- 1, '<
GI O RD.ANO •BRUNO
0 $
• U
P i s m a
f i l o z o f i cz n e
©'c/i /i
^
%\ ?1 --A
!WJo
! fc- ]
I Książka
i
Wiedza-lę56
<
I f/rI !
5A' uTy)!
— y.i
Redaktor R. Janiec Opracowanie graficzne J. Śliwiński Redaktor techn. W. Czarnecki Korektor
A.
Grosman
#
,,Książka i Wiedza" Warszawa, wrzesień 1956 r. * Wyd. I Nakład 2000+260 egz. •Ob), ark. wyd. 17,22 * Obj. ark. druk. 19+5 szt. wklejek Papier druk. mat. kl. III, 70 g, 61X86 cm z fabryki „Klucze" *
Oddano do składania 25. 1. 1956 r. podpisano do druku 14. IX. 1956 r. Druk ukończono 26. IX. 1956 r. Toruńska Drukarnia Dziełowa w Toruniu Zam. nr 194 — Elt-7-30156 Cena zł 22,—
n
d
r x eJ
<JV 0 u/ i
M A T E R I A L I Z M C I O R D A N A BRUIN^A
c h i
ielkich ludzi tworzą wielkie zadania. Wielkich myślicieli — wielkie problemy. Budzących podziw olbrzymów Odrodzenia zawdzięczamy wielkim zadaniom, które postawiła przed nimi historia. Zadania były takie: rozwiązać sprzeczność między rodzącą się nową treścią a hamującym jej rozwój światem starych, przeżytych form, zerwać feudalne więzy, zburzyć potężne więzienie feudalnej ideologii, obalić duchową dyktaturę Kościoła, wyzwolić naukę z jarzma teologii. Z dzieł Bruna bije żar, którego — jak mówił — nie mogą ugasić śniegi Kaukazu. Słychać w nich uderzenia pulsu wielkiej epoki. Wciągają one w krąg najtrudniejszych światopoglądowych problemów. Sprawiają, że stajemy się świadkami potężnych zmagań nowej „bezbożnej prawdy" ze „świętym fałszem" średniowiecznego poglądu na świat. Udziela się nam heroiczny entuzjazm Bruna dla prawdy. Bruno podjął wielkie zadanie filozoficznego uogólnienia teorii Kopernika. Bruno pierwszy odważył się pokazać rewolucyjny, fflatpriąlistyczny sens odkrycia Kopernika i wykorzystać je w walce materializmu z teologią. W rękach Bruna teoria Kopernika stała się orężem filozofii materialistycznej, skierowanym przeciwko całej nadbudowie feudalnej. Spalony przez inkwizycję papieską w dniu 17 lutego 1600 roku ną stosie, Giordano Bruno żyje wciąż jeszcze w swoich dziełach i jest dziś dla nas żywym sojusznikiem w walce z różnymi przejawami wstecznictwa. Jego dzieła i dziś jeszcze są groźne i niebezpieczne dla wrogów naukowego poglądu na świat, budzą w nich lęk i nienawiść. Dzieła Bruna uczą nas nieprzejednanej postawy wobec wrogiej ideologii, uczą miłości do prawdy i nienawiści do fałszu; uczą wiązania problematyki naukowej z problematyką filozoficzną i wykorzystywania osiągnięć nauki w walce z filozoficznym wstecznictwem; uczą patrzenia własnymi oczami i samodzielnego myślenia, ukazują, jak przeciwstawiać się wszelkiemu dogmatyzmowi, ^ wszelkiemu skostnieniu, wszelkiej scholastyce. Przede wszystkim zaś uczą odwagi — niezbędnej dla posuwania nauki i życia naprzód.
*
* *
Giordano Bruno urodzU_sis_wi_HłkuJL548i_tj. pięć lat po ukazaniu się dzieła Kopernika De revolutionibus orbium coelestium [O obrotach ciał niebieskich]. Urodził się^wJSfnlj pnd Neapolem w pobliżu wulkanu Wezuwiusza — trafnie też powiedziano o nim, że miał usposobienie gorejącego wulkanu, wybuchającego wspaniałymi płomieniami genialnych domysłów naukowych, które wyprzedzały rozwój nauki o całe stulecia. Bruno był dzieęjueąi^ ubogich rodziców. Ojciec jego był żołnierzem, matka wieśniaczką. FlflTpp— takie bowiem było prawdziwe imię Bruna — przez całe życie pozostał uczonym bliskim prostemu ludowi, uczonym umiejącym pisać nie tylko po łacinie, ale także żywym, włoskim językiem ludowym, w którym ostro smagał i wyszydzał nieuctwo, tępotę i nikczemność kościelnych wsteczników, pragnących w interesie panów feudalnych hamować rozwój nauki i utrzymywać masy ludowe w ciemnocie i przesądach. Małego^ Filipa oddanyjłQ- Ma^teru 'dóm?nT1
tego i Tomasza z Akwinu. Ideałem Rabelais'go było stać się „otchłanią wiedzy", ale oczywiście nie fałszywej, pustej, bezpłodnej wiedzy średniowiecznej o hierarchiach anielskich, kręgach piekielnych, formach substancjalnych, ukrytych jakościach i rzekomej celowości w przyrodzie, lecz wiedzy prawdziwej, opartej na doświadczeniu i naukowym rozumowaniu. Taki był również ideał Giordana Bruna. Chciał on zdobyć i rozwijać wiedzę prawdziwą, prowadzącą do opanowania przyrody. Taką wiedzę znalazł w dziele Kopernika, które — jak o tym później pisał — głęboko nim wstrząsnęło. W walce nowego ze starym, w walce prawdy kopernikańskiej z fałszem teologiczno-feudalnego światopoglądu Giordano Bruno stanął po stronie nowego, które miało przed sobą przyszłość i zapowiadało wspaniały, burzliwy rozwój nauki. W roku 1575 Bruno został oskarżony o sprzyjanie arianizmowi. W rgfai__L576 opuszcza zakon, dominikanów, rozpoczynając szesnastoletnią tułaczkę (1576—157§JRzym, Genua, Noli koło Savohyr~Ctemin, Tufyn, Wenecja, Padwa, Brescia, Bergamo, Mediolan, Chambery, Lyon, Genewa, 1578—1579 Lyon, Tuluza, 1579— 1583 Paryż, 1583—1585 Londyn_i_.Oksfordr^S5—1586 Paryż, 1586 Moguncja, WiesbadefO^ferburg, 1586—1588 Wittenberga, 1588—1589„£niga^ Helmstedt, 1590—1591 Frankfurt, 1591 Zurych, Wenecja, Padwa, 1592 Padwa, WenecjaJT " W ciągu tych kilkunastu lat Giordano Bruno zajmuje się jjieprzerwanie działalnością_naukową; pisze^Ldrukujfe książki, wykłada^fiłjKŁufię fia"~uniwersytetach, śmiało propaguje teorię KopernikaT~z~Ćałą pasją zwalcza,srholastykę, ściągając za to na siebie prześladowania ze Strony teologów katolickich, kalwińskich, anglikańskich i luterańskich. 23^maja 1592 roku zostaje podstępnie schwytany i uwięziony przezTBdbwaycj4_v£enedŁą^27 lutego 1593 roku inkwizycja^wenećka~przekazuje go inkwizycji rzymskiej. W c i ą ^ ś m l i ^ ^ ę z i ^ się zmusić roku wydaliW-na niegowyTSrśmierci, a 17 lutego 16Q.Qr«ktr spalili go w Rzymie na stosie. Wojujący ateizm i nieprzejednana postawa wobec wszelkiego 9
wstecznictwa wywoływały do Giordana Bruna wrogość w każdym kraju i w każdym mieście, w środowisku katolickim, luterańskim i kalwińskim. Wielu burżuazyjnych i klerykalnych historyków filozofii nienawidzi go dziś jeszcze. Nienawiść burżuazyjnych historyków filozofii do Bruna wystąpiła ze szczególną ostrością w okresie ideologicznego uwsteczniania się burżuazji, zrywania z materialistycznymi i rewolucyjnymi tradycjami Odrodzenia i Oświecenia. Jednak już znacznie wcześniej, wtedy gdy liberalna burżuazja próbowała wykorzystać postać Giordana Bruna do walki z Kościołem, można dostrzec jej obawę przed wojującym materializmem Bruna i próby zawężania jego światopoglądu do rozsądnych rozmiarów kompromisowego liberalizmu, dostosowania go do burżuazyjnej przeciętności i ograniczoności. Wygodniej zresztą było wykorzystywać śmierć Bruna niż nawiązywać do jego niebezpiecznie rewolucyjnej filozofii. W ramach liberalnej walki z obskurantyzmem kościelnym stosowano często różnego rodzaju „obronę" Bruna przed zarzutem ateizmu, materializmu, herezji — próbowano wykazać, że został skaizany przez inkwizycję na śmierć „niesłusznie", „niewinnie", jako ofiara fanatyzmu kościelnego. W burżuazyjnej historiografii można wyróżnić dwa sposoby charakteryzowania postaci i filozofii Giordana Bruna. Jeden — stosowany przez przedstawicieli wojującego obskurantyzmu — to aprobowanie wyroku świętej inkwizycji. Drugi — pozornie; obiektywny — zniekształca, wypacza i zaciera rewolucyjną treść renesansowego materializmu Giordana Bruna. W pierwszym ujęciu na ogół nie zaprzecza się, że Bruno był ateistą i materialistą; natomiast w ujęciu drugim dostrzegamy ogromną różnorodność interpretacji filozofii i działalności Bruna. Spotykamy się tu zarówno z całkowitym dyskredytowaniem filozofii wielkiego myśliciela, z zaprzeczaniem jej oryginalności i cech ideologii renesansowej, jak i z bardziej zamaskowanymi próbami wypaczania treści ideowej tej filozofii. Oto przykłady takich sposobów interpretacji. W roku 1939 w miesięczniku jezuickim „Wiara i Życie" Janusz Pajewski — docent Uniwersytetu Warszawskiego — pisał, że Giordano Bru10
no „szedł przez życie bez celu i bez myśli przewodniej, targany namiętnościami, miotany nienawiścią" i dlatego „jest symbolem nienawiści bezpłodnej" 1 . Znany burżuazyjny historyk filozofii Richard Hónigswald w pracy o myślicielach włoskiego Renesansu nie dostrzega renesansowości Bruna i dowodzi, że „Bruno tkwi zupełnie i całkowicie jeszcze w kręgu średniowiecznego filozofowania" 2 . Prawie wszyscy burżuazyjni historycy filozofii szukają przyczyny prześladowań i konfliktów Bruna z teologami w jego psychice, w cechach charakteru, zamiast w społecznym konflikcie między materializmem renesansowej nauki a feudalnym wstecznictwem. Emile Saisset uważa, że Bruno niesłusznie był oskarżony o ateizm i bezbożność; system Bruna był jakoby pozbawiony oryginalności, wielkości, a także wewnętrznej spoistości i w istocie rację miał nie Bruno, lecz Kościół; Saisset sądzi, że jednak „potomność przebaczy" renesansowym myślicielom ich walkę z chrześcijaństwem, ponieważ przyczynili się oni do ożywienia uczuć religijnych 3 . „Religijność" Giordana Bruna jest przedmiotem specjalnych studiów Blancheta, Namera 4 i innych historyków. Dilthey, który miał odwagę przyznać, że filozofia Bruna wyrasta z atomizmu Lukrepjusza i prowadzi do Diderota, jednocześnie podsuwa czytelnikowi wniosek, iż tym, co decyduje o wielkości Bruna, co zapewnia mu trwałe miejsce w historii filozofii, jest jego „...nowożytna, panteistycznąjreligijność" 5 .
ROZWINIĘCIE I FILOZOFICZNE UOGÓLNIENIE TEORII KOPERNIKA
O sile filozoficznego materializmu stanowi jego więź z rozwojem przyrodoznawstwa: umiejętność wyciągania filozoficznych, światopoglądowych wniosków z wielkich odkryć naukowych i umiejętność posuwania nauki naprzód poprzez pomaganie uczonym w odnajdywaniu właściwych dróg, kierunków i metod badania. To właśnie było siłą filozofii Giordana Bruna. Wielki filozof potrafił wnikliwie dowodzić, iż teoria Koperni11
ka jest najbardziej doniosłym wydarzeniem naukowym epoki * i że od przyjęcia jej za podstawę dalszych badań naukowych zależy przyszłość przyrodoznawstwa. Wszystkie swoje siły oddał propagowaniu tej teorii, dalszemu jej rozwijaniu i filozoficznej, materialistycznej interpretacji jej tez. Imiona obu olbrzymów Odrodzenia zrosły się ze sobą nierozerwalnie. Nie można nawet pomyśleć o Giordanie Brunie, żeby zaraz na myśl nie przyszedł największy spośród polskich uczonych. Nie można też pomyśleć o Mikołaju Koperniku, żeby na myśl nie przyszedł ten, który za teorię Kopernika nie zawahał się oddać własnego życia. Ten nierozerwalny związek teorii Bruna i Kopernika ma w sobie coś symbolicznego, co niezmiernie sugestywnie uzmysławia więź przodującej nauki z filozofią materialistyczną. Dziś również filozofia materializmu dialektycznego rozwija się poprzez, uogólnianie zdobyczy poszczególnych nauk. Jednocześnie zaś "filozofia ta uskrzydla wszystkie nauki; w jej metodzie kryje się tajemnica ich osiągnięć. Oczywiście ten wzajemny związek filozofii materialisty cznej i nauki nie wyjaśnia jeszcze wszystkich przesłanek ich rozwoju. Dla rozwoju wszystkich nauk decydującym czynnikiem są nowe stosunki produkcyjne; rozwój filozofii materialistycznej warunkuje przede wszystkim rewolucyjna praktyka. ^ JL -czego wyrósł .system Kopernika i jakie źródła miała filozofia Bruna? Odpowiedzi na te pytania należy szukać w życiu ówczesnego społeczeństwa,.. Powstawanie nowych, postępowych stosunków produkcyjnych jeszcze w łonie starego ustroju — ale w zaciętej walce z nim — i towarzyszące temu procesowi niebywałe napięcie konfliktów klasowych między siłami anty feudalnymi a starym światem feudalnym znalazło wspaniały wyraz również w sferze duchowej, w tworzącej się kulturze Odrodzenia. Wszystko, co jest najcenniejsze w kulturze Odrodzenia, a w c ^ _Jłrzoduj ące teorię^naukowe, optymistyczny materializm filozoficzny^- rewolucyjna, utopijno-komunistyczna ideologia plebejska i humanistyczny realizm w_sztuęę — mogło się wówczas rozwijać jedynie w zaciętej, nieubłaganej walce ze starym.iwiar 12
t e m feudalnym i ze stojącą na jego straży hierarchią kościelną. W tym czasie, kiedy Kopernik przesyłał drukarzowi przedmowę do swego dzieła, papież pośpiesznie reorganizował w Rzymie kardynalską kongregację świętej inkwizycji, aby ją przygotować do wielkiej kontrofensywy przeciwko renesansowej nauce. Giordana. Bruno był wielkim propagatorem teorii Kopernika; niezmordowanie wyjaśniał ją, odważnie stawał w jej obronie, przekonywał-uczonych o jej słuszności, ośmieszał jej wrogów. Działalność ta wymagała wielkiej odwagi, ponieważ starej, fałszywej teorii geocentrycznej bronił swoim autorytetem Kościół. Propagowanie teorii Kopernika powodowało konflikt uczonego nietylko z Koś^ł^mltatólickim, ale także ze wszystkimi 'kbSriolaim proteslaąękimi, przekreślało jego karierę uniwersytecką, narażało na represje: wygnanie, więzienie i śmierć. Nawet gdyby Giordano Bruno nie miał innych zasług, to za działalność tę wszedłby na zawsze do historii nauki. Ale Giordano Bruno był nie tylko obrońcą kopernikanizmu. Mówił o sobie —• i było to prawdą — że patrzy na rzeczywistość nie oczami Kopernika, ale swoimi własnymi. W genialny sposób potrafił uchwycić to, co było istotą teorii Kopernika, i rozwijając tę myśl odważył się odrzucić wszystko, co w dziele Kopernika znalazło się siłą bęzwładu, tradycji. Bruno nie tylko glo~ sU^—ale także twórczo—rmienjał temię Kopernika. Kopernik
zbliżył s i ę d o przeczucia rachunku różniczkowego wprowadzając pojęcie nieskończenie małych. Podejmując atomistyczne teorie starożytnych materialistów Bruno wypracował nowe pojęcie atomu-monady; wyprzedza to osiągnięcia późniejszej fizyki. Bruno bronił teorii Kopernika nie tylko przed jej jawnymi wrogami, ale również przed tymi, którzy choć wyrażali dla niej uznanie, starali się zafałszować jej światopoglądową treść. Znalazło to wyraz przede wszystkim w wystąpieniu Bruna przeciwko subiektywno-idealistycznej interpretacji Kopernika przez Osjandra, autora przedmowy do dzieła Kopernika. Bruno rozprawia się z nią w trzecim dialogu Uczty popielcowej, słusznie twierdząc* że teoria Kopernika dotyczy obiektywnej rzeczywistości. Kopernik — twierdzi Bruno — był nie tylko matematykiem stawiającym hipotezy, ale również fizykiem dowodzącym rzeczywistego ruchu Ziemi. Sprawa stosunku Bruna do przedmowy Osjandra będzie jeszcze omawiana. W tym miejscu wspomnieliśmy o niej dlatego, że traktowanie teorii Kopernika, zgodnie z propozycją Osjandra, jako rachunkowej hipotezy usuwa z pola rozważań w ogóle problematykę filozoficzną w niej zawartą. Jeżeli dzieło Kopernika jest tylko tworem jego umysłu i dowcipną konstrukcją matematyczną, podobnie jak są nią epicykle Ptolemeusza, to na kopernikanizmie nie można budować światopoglądu. Światopogląd oparty na teorii Kopernika ma tylko wtedy sens, jeżeli teoria ta mówi nam prawdę o obiektywnej rzeczywistości. Z nowej konstrukcji matematycznej nie wynikają żadne wnioski światopoglądowe, natomiast odkrycie prawdziwego układu ciał niebieskich musi nieuchronnie prowadzić do obalenia światopoglądu opartego na fałszywym przekonaniu, że Ziemia jest nieruchoma. Bruno zrozumiał znaczenie teorii Kopernika dla toczącej się walki z idealizmem, zrozumiał, że Kopernik wykuł potężną broń, którą materializm może zadawać straszliwe ciosy całemu światopoglądowi teologicznemu. Zasługą Giordana Bruna jest to, że był pierwszym, który odważył się wykorzystać teorię Kopernika do walki ze światopoglądem teologicznym, W konflikt z teologami wszedł nie. tylko 14
dlatego że głosił po prostu teorie Kopernika. Gdyby chodziło tylko o to, Bruno mógłby zadowolić teologów przejmując sposób interpretacji stosowany przez Osjandra, ponieważ nieco później w roku 1620 Kościół faktycznie przyjął propozycję Osjandra, polegającą na takim godzeniu nauki z religią, że pozostawiono religii monopol na prawdę, a nauce pozwolono tylko na światopoglądowo nieszkodliwe, bo już w samym założeniu subiektywne, konwencjonalne fikcje. Bruno kategorycznie sprzeciwiał się tej koncepcji. Ówczesnej ugodowej, nierewolucyjnej burżuazji astronomia Kopernika była potrzebna przede wszystkim jako pomoc w nawigacji** i dźwignia rozwoju mechaniki. Wykorzystanie jej jako oręża w walce światopoglądowej z nadbudową feudalną budziło obawę. Wyrażając interesy ugodowej burżuazji Osjander starał się zatuszować, załagodzić, zamazać sprzeczność pomiędzy nauką a religią. W przeciwieństwie do Osjandra Bruno był renesansowym olbrzymem, wolnym od burżuazyjnej ograniczoności późniejszych ideologów burżuazji. J dlatego zamiast łagodzić sprzeczność i prosić Kościół o zezwolenie na głoszenie kopernikanizmu, Bruno, przeciwnie, właśnie wyostrzał teorię kapernikańską w światopoglądowy oręż materializmu i podważał nim same podstawy ideologii teologiczno-feudalmej. Nie Kościół, ale Bruno był w tej walce stroną atakującą. W , przeciwieństwie -tło "tych, którzy dla zabezpieczenia nauki prsed-atakami Kościoła stali na stanowisku podwójnej prawdy, Giordano Bruno stwierdza, że prawda jest tylko jedna i dochodzi~się~do mej zmysłami i rozumem, bez pomocy religii. Prawda należy niepodzielnie do nauki, a religia jest dziedziną „świętej niewiedzy ^ błogosławionej osłowatości". Według stanowiska scholastyków bezwzględnemu podziałowi na doskonały świat nieba i marny świat ziemski odpowiadały dwie różne fizyki. Zaprzeczało to możliwości wykorzystania zdobyczy astronomii do rozwoju mechaniki ciał ziemskich. Dualizmowi scholastyki Bruno przeciwstawił materialistyczną tezę o jedności nauki. Jest tylko jedna nauka — twierdzi Bruno — odno15
sząca się zarówno do Ziemi, jak do nieba, ponieważ jeden jest Wszechświat i jedna jest materia Ziemi i ciał niebieskich. Przeciwstawianie nieba Ziemi jest pozbawione podstaw. Ziemia nie zajmuje bowiem żadnego szczególnego (szczególnie upośledzonego) miejsca we Wszechświecie, ale jest jedną z wielu planet krążących wokół Słońca. Skoro te planety są ciałami niebieskimi, to i nasza Ziemia jest ciałem niebieskim, znajduje się w niebie. Wielokrotnie spotykamy błędne twierdzenie, jakoby Kopernik i Bruno „zdegradowali" Ziemię, pozbawili ją przywileju wyjątkowego położenia w środku Wszechświata i przez obalenie antropogeocentryzmu upokorzyli pychę człowieka, który uważał się za cel Wszechświata. Tego rodzsfju „degradacja" byłaby jednak całkowicie sprzeczna z duchem Odrodzenia, a odpowiadałaby właśnie średniowiecznej teologii, która stale podkreślała małość i marność człowieka. Rzekomy „antropocentryzm" teologii jest nieporozumieniem. Teologia jest zawsze teocentryczna; człowiek jest tu zawsze nędznym i marnym robakiem wobec pana niebios. Odkrywając, że Ziemia jest planetą, Kopernik i Bruno xwykazali tym samym, że Ziemia nie jest „gorsza" od innych ciał niebieskich. Jednym z argumentów scholastycznych mających przekonywać o doskonałości ciał niebieskich i marności Ziemi była teza 0 rzekomej niezmienności niezniszczalnych ciał niebieskich 1 o nieustannych zmianach i niszczeniu się, przemijaniu wszystkich rzeczy ziemskich. Przemijanie rzeczy ziemskich jest faktem nie nasuwającym wątpliwości. Obalenie scholastycznego przeciwieństwa nieba i Ziemi wymagało dowodu, że również ciała niebieskie ulegają zmianom. Walcząc przeciw scholastycznej tezie o rzekomej niezmienności nieba Bruno wskazał na istnienie komet. „O tym, że substancja niebios — pisze Bruno — nie różni się od substancji tych - rzeczy, które są wśród nas, uczą dobitnie komety", będące najwyraźniej produktem rozpadu ciał niebieskich, które „zmieniają się, rozpadają i rozkładają" (immutentur, łabantur, dissolvantur) 7. 16
C c A N D E L A l o CO MET) DBL BJtyO KOLSKO
co di nulla. fłiJito. IN"
MCHMDl^tl-
chadcmiaidetto ił
T RISTITl^f rtf: in HiUritdtt
H 11**4triflu.
I NSZP ^Ś RH O C l , PPrrlf° Gugltłmo Ginliano. %Al ftgno de 1'^śmicitia. M. D.LX
X X
JI.
Karta tytułowa komedii Giordana Bruna „Candełajo"
Oczywiście Bruno daleki był od uważania tej zmienności za coś niedoskonałego. Przeciwnie, aprobował ten nieustanny ruch materii, prowadzący do pojawiania się wciąż nowych form i rozwijania wszystkich możliwości zawartych w materii. Walka Bruna z fizycznym dualizmem scholastyki prowadziła również do bardzo śmiałych wniosków w poglądach na życie ludzkie. Ziemia nie jest dla niego padołem płaczu i miejscem pokuty; teoria Bruna wytrącała teologom z rąk argumenty usprawiedliwiające umartwianie się i potępianie radości życia. ' Bruno zaatakował z pasją subiektywno-idealistyczną przedmowę Osjandra nie tylko dlatego, 'że»j-ezygnowała ona z wielkiej prawdy o Wszechświecie, ale również dlatego, że rezygnowała ona z wielkiej prawdy o człowieku. Bruno dostrzegł, że teoria Kopernika — jeżeli nie jest tylko matematyczną hipotez^, ale prawdą o Wszechświecie — może być jednym z najlepszych dowodów potęgi umysłu ludzkiego. Wysiłkiem zmysłów i rozumu, obywając się bez łaski boskiej i objawienia, człowiek poznaje prawdziwy układ ciał niebieskich. Ten dowód siły człowieka za jednym zamachem obala to wszystko, co teologowie mówili o słabości i marności umysłu ludzkiego. A jeżeli człowiek zdołał poznać prawdę o Wszechświecie, może także dokonać wielu innych rzeczy, na przykład zmieniać to, co złe, usuwać to, co zawadza, osiągać to, czego pragnie, naprawiać błędy fortuny i ruszać z posad ten przewrócony do góry dnem świat 8..
"
RENESANSOWE ROZWINIĘCIE EPIKUREIZMU W FILOZOFII GIORDANA BRUNA
(rlOrdttna_Bruna jest szczytowym nsiągnieriem myiczpgjlEen^Msu^^Jekt ona najmocniejszym uderzeniem^jj^opogląd-teolo^czno-feudalny; jej siłę stanowi oparcie się na wielkich odkryciach renesansowego przyrodoznawstwa — w szczególności na teorii Kopernika - na renesansowej filozofii Ę r o d ^ J K u z a ń c z y k , Telesio, Cardano) i na tradycji najbardziej JHWtępowego nurtu filozofii starożytnej, na ateistycznym atomiśli
S P u m a filozoficzne
17
zmie Epikura i Lukrecjusza. Po Valli, który przyczynił się do odnowienia etyki epikurejskiej, Giordano Bruno jest pierwszym odnowicielem całego systemu wojującego materializmu Epikura iLukrecjusza. Takie ujęcie filozofii Bruna nie jest bynajmniej nowością. Wprawdzie Władysław Tatarkiewicz, według którego „epikureizm... obcy był umysłom renesansowym" 9, nie dostrzega epikureizmu Bruna, twierdząc, że „jego teorie odnawiały zarówno poglądy neoplatońskie, jak stoickie" 10 i przeciwstawiały się materializmowi n , takie stanowisko jednak jest sprzeczne nie tylko z faktami, lecz także z twierdzeniami innych historyków filozofii. I tak na przykład wspomniany już Richard Honigswald stwierdza, że Bruno „dość często powołuje się na Lukrecjusza" 12. O atomizmie Bruna piszą Felice Tocco i Hermann Brunnhofer, *a Emile Namer stwierdza, że atomizm nie jest bynajmniej czymś dodanym z zewnątrz do filozofii Bruna, lecz podłożem, z którego ona wyrasta 13. Widać to również z rozważań o atomach w Uczcie popielcowej. Wiele miejsca poświęca atomizmowi Bruna Kurd Lasswitz w swej dwutomowej Historii atomizmu...u, pisząc m. in., że Giordano Bruno „łączy naukę Kopernika z teorią nieskończoności głoszoną przez starożytnych atomistów" 15. Rzeczywisty stosunek Bruna do starożytnego materializmu scharakteryzował najtrafniej Wilhelm Dilthey, pisząc:_JDecydujące (dla Bruna) było to, że w astronomii Kopernika leżała możliwość dalszego naukowego rozwijania tych poglądów na świat, które znalazł u Lukrecjusza" 1(L Słusznie też Dilthey zwraca uwagę, że wielki łaciński poemat De immenso et innumerabilibus... napisał Giordano Bruno „biorąc za wzór swojego ukochanego Lukrecjusza" 17. Giordano Bruno rozwijał następujące poglądy Lukrecjusza: materialistyczne przekonanie o jedności, wieczności i nieskończoności Wszechświata zawierającego w sobie niezliczoną ilość światów, żywiołowo-dialektyczne ujęcie przyrody i społeczeństwa w nieustannym ruchu i rozwoju, materialistyczną etykę i pogląd 1$
na doniosłe znaczenie pracy i w ogóle działalności ludzkiej oraz wojujący ateizm. , V •"I a) Nieskończoność
Wszechświata
i niezliczoność
światów
l^Baja^MHaefc-ł^ieżności w interpretacji poglądów Bruna _j l | ł t^^_ia©i ! < rftt~zgadzają się, że przekonanie o nieskończoności—Wszechświata i niezliczonej wielości światów zajmuje w J w a t ^ ą ^ a r Giordana Bruna miejsce centralne. Sam Bruno również wysuwał tę sprawę jako najważniejszą, nadając swoim podstawowym dziełom filozoficznym tytuły streszczające gfównątayśl jego filozofii. Jeden z dialogów nosi tytuł: O nieskończoności, Wszechświecie i światach (De l'infinito universo e mondi, 1584), a wielki, pięćsetstronicowy poemat łaciński Bruno zatytułował:' O niezmierzonym i o niezliczonych, czyli o WszeehSwiecie i światach (De immenso et innumęrabilibus, seu de universo et mundis libri octo, 1591). Do myśli tej Bruno odważnie przyznaje się w czasie procesu, mówiąc: „Oświadczam więc, że istnieją niezliczone poszczególne światy, podobne do naszej Ziemi, którą razem z Pitagorasem uważam za takąż samą gwiazdę, jak Księżyc, planety lub inne niezliczone gwiazdy. Wszystkie te gwiazdy uważam za światy. Mnogość ich jest nieograniczona. Tworzą one w nieskończonej przestrzeni nieskończoną naturę i to nazywam nieskończonym Wszechświatem, w którym zawarte są niezliczone światy. W ten sposób istnieje dwojakiego rodzaju nieskończoność — nieskończona wielkość Wszechświata i nieskończona mnogość światów, z czego pośrednio wynika zaprzeczenie prawdy opartej na wierze" 18. Ofoe-^te m$[śli znalazł Bruno u Lukrecjusza. „Całość wszystkiego nie ma w żadnym kierunku wytyczonych granic — pisał Lukrecjusz — ...Zewnątrz wszechcałości nie ma niczego, co by ją kończyło" 19. „Musisz przy tych rzeczach szeroko i głęboko wytężyć wzrok oraz daleko rozejrzeć się na wszystkie strony, by wystawić sobie, że wszechcałość jest niezgłębioną, i żeby dostrzec, * K ^ a » e Ó k ą C z ą s t k ę * J a k ą k r u s z Y n ę wszechcałości stanowi jeHno mebo... » „Żadną miarą nie można uważać za rzecz prawdo2» 19
podobną, by tylko ten jeden ziemski krąg i niebo zostały zrodzone... gdzie indziej istnieją jeszcze inne zbiorowiska materii, takie jak to nasze..." 21 „Niebo, Ziemia, Słońce, Księżyc i wszystkie inne istniejące rzeczy nie są jedynymi, lecz raczej liczą się na niezliczone krocie..." 22 Zbieżność wypowiedzi Lukrecjusza i Bruna nie jest zbieżnością przypadkową, ponieważ sam Giordano Bruno cytuje i powołuje się właśnie na te fragmenty Lukrecjusza. Między innymi w zakończeniu dialogu O nieskończoności, Wszechświecie i światach Bruno cytuje trzykrotnie Lukrecjusza, przytaczając łącznie 30 wierszy (ks. 2, w. 1040—1056, 1064—1076). Wiersze te zawierają również przypuszczenie Lukrecjusza, że na innych planetach istnieje życie. Idea niezliczoności światów wynika z założeń atomistyki. - Przez przyjęcie nieskończonej ilości atomów i nieograniczonej możliwości połączeń atomów w nieskończonej przestrzeni dochodzi się do przyjęcia nieograniczonej wielości światów 23 . b) Dialektyczne
ujęcie przyrody i społeczeństwa
To, że^epikur,eizm był szczególnie bliski najwybitniejszym myślicielom Renesansu, wiąże się niewątpliwie z tym, że miał on charakter nie mechanistyczny, lecz żywiołowo dialektyczny 24 . Zupełnie słusznie Dilthey stwierdza, że „z założeń atomistyki wynika zmienność i przemijanie poszczególnych światów" 25 . Lukrecjusz wielokrotnie i na licznych przykładach pokazuje, że „wszelkie rzeczy stają się ciągle w nieustannym ruchu" 26 , „wszystko ustawicznie płynie" 27 , a „stęchła starzyzna zawsze • Ustępuje miejsca zwycięskiej nOwości"28. W dialektyczny sposób stawia on zagadnienie powstania ciał niebieskich i życia na ziemi, zagadnienie rozwoju społeczeństwa oraz powstawania i przemijania religii 29 . Z tego widać, że filozoficznych źródeł dialektyki Gięjrdana Bruna nie trzeba szukać gdzie indziej, w systemach idealistycznych. „Nie ma spokoju — powiada Bruno — zarówno to, co znaj20 -
duje się na niebie, jak to, co znajduje się pod niebem, wszystko porusza się i obraca. I każdej rzeczy... właściwy jest ruch"*. h Mir ma rcocay, y 7. natury była wieczna, z wyjątkiem substaasiMstófii jest materią, ale i ona niemniej musi podlegać ciągłej przemiamrv 3L. „Cała masa, z której składa się ten glob, te gwiazda/nie podlega śmierci ani rozkładowi, ponieważ całość natury nie może ulec unicestwieniu. Dlatego od czasu do czasu w pewnym porządku odnawia się, zmieniając, przemieniając i wymieniając wszystkie swe części..." 32 U Lukrecjusza znajdujemy także myśl o nieustannym przecho- dseura materii nieorganicznej w organiczną i odwrotnie. „Wszystkie weczy — pisał Lukrecjusz — ... ulegają przeobrażeniu. Rzekf.Bśefeibujne pastwiska przeobrażają się w bydło, bydło prze"Jna«ze ciała, a nasze znowu ciało często wzmacnia zwierząt... Natura przeobraża wszystkie pokarmy WijWfe ełało i wytwarza z nich wszystkie zmysłowe czucia stworBtń.i." ** Myśl-tę podejmuje Giordano Bruno, pisząc: „...to, co ii staje się łodygą, a z tego,- co Ijyło łodygą, robi — chleb, z chleba — sok żołądkowy, z niego — i nasienie, z niego — embrion, z embrionu — lafct « ejfłowieka — trup, z trupa — ziemia, z niej — karzecz, i tak można dojść do wszystkich form •W. W świecie —według-Bruna — nieustannie odbywa ie materii nieorganicznej ku żywym organizmom i ł pewottm. •Wspomnieliśmy już, że Giordano Bruno nie powtarzał myśli Lukrecjusza, lecz je rozwijał. Bruno wniósł własny, niezmiernie cenny wkład do historii dialektyki. Próbował on rozpatrywać. Wtóechświat i wszystkie zjawiska rzeczywistości w rozwoju,, szczególną uwagę zwracał na te węzjówe1 momenty, w których można było uchwycić zmianę jakościpwą, a więc na maksima 1 minima procesów. „Tam, gdzie istnieje ruch i zmiana — stwierdzał — tam zawsze koniec jednego przeciwieństwa jest pocajtbem drugiego. Dlatego też maksimum i minimum albo są jednym i tym samym, albo są ze sobą najściślej połączone..." 35 Na twórcze rozwijanie tych myśli miała poważny wpływ po21
stępowa tradycja wcześniejszej renesansowej filozofii przyrody, a w szczególności Kuzańczyka, Paracelsa, Telesia i Cardana. Filozofowie ci próbowali ujmować świat jako wieczną, ożywioną, nieskończoną jedność: Telesio wyjaśniał zmienność zjawisk wewnętrzną walką przeciwieństw, a Kuzańczyk podkreślał doniosłe znaczenie badania maksimów i minimów dla uchwycenia istoty procesów zachodzących w przyrodzie. Bruno znał ich dzieła i powoływał się na nie; o ich autorach wyrażał się z najwyższym szacunkiem. Zasadę jedności przeciwieństw Bruno ilustrował przykładem zaczerpniętym z teorii Kopernika, pisząc, że w związku z obrotem Ziemi dookoła osi występują na jej powierzchni jednocześnie dzień i noc, świt i zmierzch i w ogóle wszystkie pory dnia 38 . Innym przykładem świadczącym o jedności przeciwieństw jest jedność wolności i konieczności37 albo jedność miłości i nienawiści 88. Bruno słusznie wskazywał, że wielkie umiłowanie czegoś musi być jednocześnie nienawiścią do przeciwieństwa tego, co się ukochało 39 , nie ma miłości do prawdy bez jednoczesnej nienawiści do fałszu. Umiłowanie przez Bruna nauki musiało być jednocześnie nienawiścią do kościelnych obskurantów, którzy usiłowali zahamować jej rozwój. Interesujące poglądy wypowiadał Bruno na temat nieustannych przemian geologicznych na powierzchni Ziemi. „Liczne miejsca — pisał Bruno — przedtem pokryte wodą stały się lądem, a wiele innych okolic zalało morze. Widzimy, że takie przemiany odbywają się powoli... ale czyż rozsiane po polach kamienie nie świadczą o czasach, kiedy je poruszały fale?" 40 Wynikał z tego wniosek, że „powierzchnia Ziemi zmienia się w ciągu bardzo długich okresów czasu, epok, stuleci, w ciągu których morza przekształcają się w kontynenty, a kontynenty w morza" 41. Dialektyczne ujmowanie przyrody — mimo elementów naiwności, które wynikały z zalążkowego stadium rozwoju nauk przyrodniczych — było wyraźnie sprzeczne z teologicznym obrazem świata. Jednakże Bruno nie poprzestał na dialektycznym ujmowaniu zjawisk przyrody, poszedł dalej i metodę dialektycz22
nego widzenia zjawisk przeniósł również na dziedzinę życia społ e c z n e g o ; mówiąc w Wygnaniu tryumfującej bestii, że również „bogowie starzeją się i umierają" 4 2 , wskazywał na powstawanie i upadanie religii. ^cf- Etyka Giordana Bruna Prokten wyjścia etyki Bruna jest ocena znaczenia działalnofini lurtrfrirj " dziejach. Najogólniej biorąc, mogą być tutaj dwa Według jednego — p o d m i o t e m j ł z i e ^ w ^ —gĘ—faiernym' -f "•'1"'ininrńi jego oddziaływania, kary i zbawienia. Drugie stanowisko zakłada, że : |HlHlilbt|l|i iliii jft ii) Vitir1n"1i historii są ludzie. Wedł»g«
ją ujarzmić — vis humana [siła ludzka] 44. Ludzie nie .dają się zniszczyć przyrodzie i utrzymują się przy życiu dzięki „ciężkiej pracy" [magno labore]45. Z dzikości i barbarzyństwa, z niedoli tułaczego życia nie różniącego się od życia dzikich zwierząt 46 ludzie własną pracą wydostają się na szczyty cywilizacji 47 . Rozwijając poglądy Lukrecjusza Bruno twierdzi, że-" każda rzecz istnieje dla siebie samej, a nie została stworzona po to, żeby służyć innej rzeczy. Wysuwa też podobne do argumentu Lukrecjusza twierdzenie przeciwko istnieniu opatrzności i możliwości kierowania przez nią nieskończonym Wszechświatem 48 . Bruno pokazuje, jak wiele spraw dzieje się jednocześnie w jego rodzinnym miasteczku, spraw, którymi z trudnością mogłaby kierować opatrzność, nie mówiąc już o kierowaniu całym królestwem neapolitańskim, Włochami, Europą, całym globem: ziemskim i innymi światami, których jest nieskończenie wiele 49. Bruno odrzuca mit o raju i złotym wieku 50. Co więcej, śmiało twierdzi, że gdyby ludzie żyli kiedykolwiek w takich idealnych warunkach, które jakoby są w raju, to nigdy nie staliby się dzielniejsi od małp i osłów 51. Jedynie dlatego, że „pojawiały się trudności i powstawały potrzeby, wyostrzały się umysły ludzi, zostały wynalezione rzemiosła, odkryte sztuki i wciąż, z dnia na dzień, w rezultacie odczuwanych braków, z głębi umysłu ludzkiego rodziły się noWe i wspaniałe wynalazki. I w ten sposób przez wytrwały, ciężki trud ludzie oddalali się od stanu zwierzęcości..."52 To wszystko osiągnęli ludzie dzięki swemu umysłowi i rękom, przy czym w zdobywaniu panowania nad przyrodą większe znaczenie miały ręce ludzkie niż rozum 5S . Występuje tu — choć w bardzo naiwnej postaci — przypuszczenie, że dla życia człowieka i dla historycznego rozwoju ludzkości praca posiada olbrzymie znaczenie 54. ' Widząc wielkie osiągnięcia nauki renesansowej Giordano Bruno obalał mit o doskonałości nauki starożytnej. „Mądrość rośnie z biegiem lat — twierdził — ...Jesteśmy starsi i bardziej dojrzali aniżeli nasi poprzednicy" 55 . Odkrycie Kopernika — zauważył Bruno — nastąpiło prawie po 19 stuleciach zajmowania się przez ludzi astronomią. „Jeżeli jednak niektórzy żyjący w późniejszych 24
latach nie są bardziej przenikliwi aniżeli urodzeni w dawnych wiekach i jeżeli wielu z tych, którzy żyją obecnie, nie rozumie więcej aniżeli starożytni, nie wynika to z tego, że nie żyli w tamtych dobrych czasach, ale z tego, że żyją jak trupy w swoich czds&ch" A więc nauka rozwija się, idzie naprzód, odkrywa wciąż nowe prawdy i obala stare twierdzenia wraz z rozwojem całej ludzkości, w procesie wznoszenia się od barbarzyństwa ku coraz wyższym osiągnięciom cywilizacji. Nie należy się przeto trzymać żadnych autorytetów, ale przyswoiwszy sobie cały dorobek wiedzy poprzednich pokoleń patrzeć na rzeczywistość „własnymi oczami" 87 i — własną pracą naukoW f — p W w a Ć naukę naprzód. ^tdUśUki 1 w pi Ujjęgitr pgstgpowania ludzkości naprzod j r z e wlntd^KościÓł, który nie tylkoprzy pomocy swojego aparatu inkwii^Ortkiego prześladował i niszczył, cenna prace naukowe, a l e B i i e poprzez etykę zniechęca i 15oswoją aktywnej walki o lepszeludzi życiedonapracy ziemi.naukojReligia chrześcijańska zwracając uwagę ludzi na życie zaświatowe Od Bycia -giełBskiego. Giordano Bruno wielokrotnie się temu stanowisku przeciwstawia, cytując na przykład z aprobatą wiersze swego starszego przyjaciela Tansilła: „Nie biorąc dobra tego, co jest blisko, Jakże weźmiecie to, co jest w oddali?... Porzućcie cienie, a chwytajcie prawdę" 58. Jeszcze ostrzej wyraża Bruno tę samą myśl w Wygnaniu tryumfującej bestii pisząc o religii chrześcijańskiej: (Orion) „Ogłasza on jako kradzież to, co jest darem natury. Byłoby dlań miłe, abyśmy gardzili wszystkim, co piękne, przyjemne i dobre, a cenili tylko niedobre, gorzkie i złe. Kusi on świat, żeby odrzucił rzeczywiste i prawdziwe szczęście, które znajduje się w naszych rękach, iskazywał się na wszelakie cierpienia dla złudy przyszłej chwa7
Orion każe ludziom „wierzyć, że białe jest czarnym, że umysł ślepotą, a to, co według rozumu ludzkiego wydaje 25
się wspaniałe, dobre, doskonałe, jest nędzne, grzeszne i jak najr bardziej złe... że filozofia... jest szaleństwem, że wszelki czyn bohaterski jest czymś godnym pogardy, natomiast ignorancja jest najpiękniejszą wiedzą na świecie, ponieważ zdobywa się ją bez trudu..." 60 Bruno potępia moralność chrześcijańską za to, że wzywa ona do unikania trudu i nietroszczenia się o sprawy ziemskie; imponują mu — i w tym Bruno jest typowym człowiekiem Odrodzenia — ludzie niezwykli, bohaterscy i boscy, którzy przechodzą przez trudne drogi, żeby zmusić do przyznania im palmy nieśmiertelności. Do tego trzeba jeszcze dodać — pisze dalej Bruno — że jeżeli nawet nie ma możności dojścia do celu i zdobycia nagrody, trzeba jednak natężać siły dla sprawy tak ważnej i stawiać opór do ostatniego tchu. „Nie tylko ten zyskuje sławę, kto zwycięża, ale także i ten, kto nie umiera jak tchórz i człowiek próżny..." 61 „Zwycięża zawsze wytrwałość... wszelkie rzeczy drogocenne zdobywa się trudem" 62. Najbardziej oburza Bruna chrześcijańska zasada niesprzeciwiania się złu. Przeciwstawia tej zasadzie — podobnie jak Lorenzo Valla — piękny wiersz z Eneidy Wergiliusza, który jest również jego dewizą: Tu ne cede malis, sed contra audentior ito! [Ty nie ustępuj przed złem, lecz śmiało idź mu naprzeciw!] 63 Blanchet słusznie zwraca uwagę na podobieństwo postawy moralnej Lorenza Valli, Pomponacjusza, Bruna i Campanelli, stwierdzając, że ta postawa nie ma w sobie nic z ducha chrześcijańskiego 64. „Chrześcijańskiemu ideałowi życia mistycznego i ascetycznego — pisze Blanchet — trzeba (według Bruna) przeciwstawić ideał życia aktywnego, całkowicie poświęconego sprawie postępu cywilizacji materialnej, politycznej,' naukowej i estetycznej... Bruno rehabilituje dumne umiłowanie sławy... a w dobrowolnie ponoszonym cierpieniu zgadza się widzieć dobro jedynie o tyle, o ile wiąże się ono z wysiłkami ludzkości zmierzającymi do polepszenia warunków życia i do wydobycia się z tego stanu ignorancji i zwierzęcości, jakie były udziałem ludzi w dawnych czasach rzekomo złotego wieku" 65. 26
" Etyka Bruna nakazywała odważnie służyć nauce, śmiało głosić poaaię-i-^wałczać fałsz, nie lękać się prześladowań i śmierci. Życie Bruna było dowodem wierności tym zasadom moralnym. (Renesansowa etyka Bruna stawiała go w sprzeczności nie tylko z (katolicką, ale również z luterańską i kalwińską, i w ogóle z wszystkimi.religiami. Wszystkie religie traktują człowieka jako nędzny, mamy proch, marionetkę w rękach sił nadprzyrodzonych, jako istotę godną pógardy; dla wszystkich religii umysł ludzki nie posiada wartości i powinien w pokorze chylić się przed objawieniem. Tym antyludzkim poglądom materialiści Odrodzenia — Leonardo, Bruno, Galileusz, Campanella — przeciwstawiali dumne przekonanie o potędze ludzkiego umysłu, o pozna\jfrzechiwiata i o możliwości opanowywania przyrody?^ JS$A
pka ta wystąpiła w młodzieńczej komedii Bruna ^[%^.ecznik^ w której zostali wydrwieni szlachcic chciwiec Bartolomeo i pseudoarystotelik, przedstawigecznej uczoności — Manfurio. Pozornie są oni w koofiarami, są oszukiwani, okradani i bici; nienawidzi i ta nienawiść udziela się czytel'WH oni to, co samym swoim istnieniem zawagdyż zajmuje miejsce czegoś lepszego, rozum- - "ejszego. Szlachcic Bonifacio jest uosobieniem CfttlCf Uasy uprzywilejowanej, która nic nie robi, jest zupełnie «*S«J?teczna, a przy tym skąpa, głupia, zabobonna. Temu starcn^^Mlachcicowi przeciwstawia Bruno młodego malarza Gio epikurejczyka, nie lękającego się ludzi ani bóstw" 6 . 27
który w ostatnim akcie wypowiada główną- myśl komedii: * „Wszystkie błędy powstają z winy przeniewierczej fortuny, która__ dała wszystkie dobra twemu panu Malefacemu, a mnie ich pozbawiła. Czyni ona szanownymi tych, którzy na to nie -zasługują; daje ona dobrą ziemię tym, którzy jej nie uprawiają, dobry ogród temu, kto w nim nie pracuje, wiele pieniędzy temu, który ich nie umie wydawać, wiele dzieci temu, kto ięh nie może wychować, dobry apetyt temu, który nie ma co jeść, a smakołyki temu, który nie ma zębów" 67. Dobra tego świata są podzielone niesprawiedliwie, a dzielność polega na tym, żeby „wytrwałością zwyciężyć zły los i zdobyć to, czego się pragnie" 68. Szlachcic Bonifacio jest uprzywilejowany i opływa we wszystko nie dzięki własnej pracy i zasługom, ale dzięki ślepej fortunie. Nie posiadając żadnych zalet, dla których mógłby się podobać kobiecie, zajmuje się magią, chcąc przy pomocy czarów — bez wysiłku i tanim kosztem — zdobyć pożądaną kobietę. Bruno piętnuje tu przede wszystkim lenistwo, niechęć do rzetelnego wysiłku, do pracy naukowo-badawczej, do opanowywania przyrody naturalnymi środkami. Wyśmiewa tych, którzy uważają magię za „najpiękniejszą naukę świata, ponieważ zdobywa się ją bez trudu" ®®, z jego punktu widzenia unikanie pracy, wysiłku, trudu jest niemoralne. Za taką postawę napiętnował Bruno chciwca Bartolomea, który po to zajął się alchemią, aby* się — bez pracy — wzbogacić. Postać Bartolomea ukazuje w sposób satyryczny pewne cechy rodzącego się kapitalizmu. Bruno potępia burżuazję za jej dążenie do bogacenia się nie własną pracą, lecz cudzą. Motyw ten podejmie Bruno później w przedmowie do Uczty popielcowej, gdzie charakteryzuje stosunki angielskie jako „klimat, gdzie handlarze bez sumienia i wiary łatwo stają się Krezusami, a szląchetni ludzie nie posiadający złota — Diogenesami" 70. W komedii Candelajo Bruno przypomina też, że „papież Hadrian, który sprzedawał beneficja, robiąc na tym szybko dobry interes, bez troski o wiarę, przez cały dzień ważył pieniądze, aby sprawdzać, czy mają dobrą wagę" 71. 28
1 Podobnie jak Bartolomeo przy pomocy alchemii, tak i Manfurio pragnie się wzbogacić za pomocą pseudonauki. Manfurio — pierwowzór pedantów Prudencjusza i Polihimnia z filozoficznych dialogów Bruna — jest przedstawicielem późnego humanizmu — wyjałowionego z rewolucyjnej treści światopoglądowej. — zawężonego do filologicznej erudycji. Bruno stawia teJUpseudouczonoici zarzuty że dochodzi się do niej bez żadnego wysiłku badawczego i jest do niczego nieprzydatna, 1 uniwersytetach zabiera miejsce i broni przystępu ice. W walce ze scholastykami i pseudohumaniBruno występuje również jako płomienny obrońca _ . którego wstydzi się stara oficjalna nauka, i w komedii bije się i za to, że gardzi on języu; Wydrwiony jest także dlatego, że pisze złe i»'U'|li|t' ^|?|j.liiililHi II jłi \ się, żeby napisać ten wiersz?" — pytagoktoś, na co Manfurio odpowiada swoim ulubionym „neTWTflWft''7* Przez kilkakrotnie powtarzane słowo „nequaquam" c$M$$ł P f j j ^ . podkreślić kontrast występujący pomiędzy piękną .śmieszną, przypominającą kwakanie czy rechotasposób — zapewne świadomie naśladując Bruna ośmiesza łacinę Szekspir 7*. Jest sprawą niezmiernie interesującą prześledzenie wpływu Brufla na Szekspira, a także ukazanie pewnych wspólnych, renesansowych cech w- światopoglądzie, działalności i dziełach obu olbrzymów Odrodzenia. Obaj byli urzeczeni pięknem i niewyczerpanym bogactwem materialnego świata; obaj głosili wbrew średniowiecznemu ascetyzmowi prawo ludzkości do radosnego żjręia. Nic pojmują tego prawa w sposób filisterski jako prawa do wyzwolenia się jednostki kosztem innych, ale łączą je z obowiązkiem walki o przekształcenie stosunków społecznych. Wydrwiony i obity w komedii, Manfurio nieraz jeszcze będzie fławstf na drodze Giordana Bruna — we Francji, w Anglii Niemczech. Jeszcze nieraz Bruno będzie walczył ze scholaS^ksmi-pedantami o przywrócenie dobrego imienia filozofii, potacy, jak Manfurio, doprowadzili ją „...do takiego stanu, " m l u d u s ł o w o <
^
krętacza, kuglarza, szarlatana, który nadaje się do rozweselania domowników albo do straszenia ptaków w polu..." Do tego doszło, że „...większość ludzi jeszcze mniej szanuje plemię filozofów niż ród księży, ci bowiem... nie doprowadzili jednak stanu duchownego do tego stopnia pogardy, do jakiego doprowadzili filozofię wyżej wymienieni, którym bardziej przystoi nazwa wszelkiego rodzaju bestii" 74. d) Walka Giordana Bruna z
religią75
Przyjrzyjmy się teraz walce Giordana Bruna z religią. W dziele Lukrecjusza znalazł Bruno, obok innych motywów epikureizmu, również i wojujący ateizm. Podejmując go, nasycił argumenty Lukrecjusza nową, konkretną treścią. Jednak nie należy sądzić, że przyczyną walki Bruna z religią była lektura. Źródeł działalności Bruna należy szukać w ówczesnych stosunkach, w starciu się renesansowych aspiracji nauki z kościelną tamą, wystawioną przez feudalizm dla zahamowania rozwoju społecznego i, kulturalnego. Konflikt młodej, rozwijającej się nauki z Kościołem i religią był nieunikniony; nauka w obronie własnego istnienia i prawa do rozwoju musiała zaatakować Kościół i religię; szukając argumentów, najwięcej mogła znaleźć ich u Lukrecjusza. Lukrecjusz, po pierwsze, wykazuje, że religia jest produktem historycznym — powstała i upadnie — zrodził ją strach przed ślepymi siłami przyrody i nieznajomość przyczyn zjawisk, które budzą grozę; po drugie, wykazuje, że religia jest niepotrzebna, ludzie bowiem mogą być moralni i szczęśliwi bez religii, gdy przeciwnie, religia często prowadzi do zbrodni i przynosi ludziom wiele nieszczęść. Giordano Bruno w dialogu Cabala del cauallo Pegaseo [Kabała Pegaza] utożsamia pojęcie religii i ignorancji, wiarę i głupotę. Pisze tam, że boską drogą dochodzenia do prawdy kroczą ci, którzy są „osłami z natury", i ci, którzy dają się prowadzić przy świetle lampy wiary, oddając umysł swój w niewolę temu, który na nich siada. Oni nie zbłądzą z drogi, ponieważ idą używając nie swego własnego, omylnego rozumu, ale nieomylnego 30
ft&tła najwyższego rozumu. Ci ludzie właśnie przeznaczeni są do osiągnięcia Jerozolimy błogości i do oglądania boskiej prawdy. Wynika z tego, że osłowatość jest konieczną i boską łaską, dziękiktórej świat jest zbawiony. O święta niewiedzo! O boska głupoto! O nadludzka osłowatości! Z jakim zachwytem głęboki i bfśtiy Dionizy Areopagita twierdzi w liście do Kajusa 76 , że tdfcwidEia jest najbardziej doskonałą wiedzą, pragnąc wyrazić t y ^ l i t ^ a i o ł to, że osłowatość jest boskością. A uczony Augustyn, tym boskim nektarem, w Rozmowach z samym że niewiedza bardziej niż wiedza prowadzi go do #OdelMłie jak Erazm z Rotterdamu i Agryppa z Nettwierdzi, że głupcy świata byli twórcami religii, wiary, prawideł życia, największe osły świata, ci, którzy są pozbawieni wszelkiej myśli i wszelkiej wiedzy, daiee^^itfSy^a icywilizaęji, gniją w wiecznym pedantyzmie — z ła»kł riiebios reformują bezmyślną i popsutą wiarę, leczą wrzody przegniłej religii i kładąc kres nadużyciom przesądów, łatają dsHfcryw jej seacie 77. '.'lVłr śt£&gólności ostro występował Bruno przeciwko chrystiaIŚliwom t tttdaizmowi, ośmieszał dogmaty, sakramenty, kult święttyęh '^'f^Kl^u. W przedmowie do Wygnania tryumfującej bestii zapowiadał,"łże będzie nazywał chleb chlebem, a wino winem 78. Dogmat o eucharystii określał jako „zabobonną wiarę w Cererę i Bachusa". Mit o Chrystusie nazywał „misterium syryj skini" 79, połączenie dwóch natur w Chrystusie ośmieszał biorąc za przykład .dwie natury centaura Chirona 80 . „Jak mamy postąpić — mówi Bruno słowami Momusa — Z człowiekiem, który złączony jest ze zwierzęciem, albo ze zwieft«Cł«(,;które jest złączone z człowiekiem? Dwa jestestwa utworzyły w nim jedną osobę, dwie substancje stanowią w nim jedno jestestwo. Czy można powiedzieć, że ta trzecia rzecz, to połączenie lepsze jest od każdej z dwóch osobno wziętych rzeczy, czy tei jest gorsze od nich... Czyż zachodzi tu inny wypadek niż JWedy, g d y n p . z s z y j e m y k a w a ł p o r t e k z k a w a ł e m k a m i z e ł k i ? frzeciez z takiego połączenia nie wyjdzie ani dobra kamizelka, 31
ani dobre spodnie, ani .w ogóle żadne ubranie, które byłoby lepsze od jednego lub drugiego. O Momusie — odpowiada na to Jowisz — ta tajemnica jest głęboka i wielka. Niezdolny jesteś do pojęcia jej. Musisz w to wierzyć, ponieważ jest to coś wielkiego i wzniosłego. Doskonale wiem — odrzekł Momus — że to jest taka rzecz, której nie zrozumiem ani ja, ani nikt, kto ma choć krztę zdrowego rozsądku... Wbrew swej woli dowiedziałem się tego, czego nie powinienem wiedzieć. Ażeby ci zrobić przyjemność, Jowiszu, postaram się uwierzyć, że zszyte razem rękawy i portki warte są tyleż, co para rękawów albo portek, a nawet więcej. Uwierzę, że... półczłowiek-półzwierzę to nie jest po prostu człowiek niedoskonały albo zwierzę niedoskonałe, lecz prawdziwe bóstwo, któreniu należy składać hołdy" 81. Te zdania Bruna warto pamiętać przy rozpatrywaniu problemu wzajemnego stosunku takich zjawisk, jak renesansowa filozofia i reformacja. Najwybitniejsi filozofowie tego okresu nie przyłączyli się do reformacji, ale przeważnie zwalczali ją (dotyczy to Erazma, Agryppy, Pomponacjusza, Bruna, Campanelli i innych). Nie oznacza to jednak, że renesansowa filozofia miała charakter katolicki i była mniej radykalna niż reformacja, lecz przeciwnie, świadczy, że szła znacznie dalej, uderzając nie tylko w katolicyzm, ale i w podstawy wszystkich religii. Słusznie stwierdza Saisset, że Bruno „...przestał być chrześcijaninem. Atakuje on już nie taką czy inną ceremonię i nie taką czy inną instytucję, ale podchodzi wprost do podstawowego dogmatu eucharystii i radykalnie go neguje. Luter ograniczył się do zmiany formy dogmatu... Bruno atakuje zarówno formę, jak treść..." 82 Bruno nie wątpił, że wszystkie opowiadania o karach piekielnych są nieprawdą. O ile jednak samo piekło jest czymś nierealnym, o tyle wiara w piekło jest zupełnie realnym złem, które przeszkadza żyć wielu ludziom. Podejmując myśl Lukrecjusza 83 Bruno pisał: „Chociaż nie istnieje żadne piekło, to jednak przedstawienie i wyobrażenie piekła czynią je prawdziwym i rzeczywistym bez wszelkich podstaw rzeczywistości i prawdziwości. Gdyż obraz fan32
tastyczny posiada realność, a z tego wynika, że działa on realnie i wywiera realny i najpotężniejszy przymus na to, co zdolne mu się jest podporządkować" 84. Tak samo wiara w boga, w coś nie istniejącego, jest przyczyną wielu zbrodni i nieszczęść. Znany argument Lukrecjusza 85 nasyca Bruno nową treścią, pisząc: „...wszyscy rodzimy się nieświadomi, łatwowierni, wzrastamy i wychowujemy się w posłuszeństwie i szacunku dla swego domu, gdzie słyszymy, że nasi ganią prawa, obyczaje, wierzenia i zwyczaje przeciwników i obcych w tym samym stopniu, w jakim tamci ganią nas i nasze sprawy... W ten sposób łatwo może się dla nas stać zwyczajem to, że nasi będą uważali ucisk, podbój i zabójstwo przeciwników naszej wiary za ofiarę składaną bogom. Tak samo tamci, gdy postąpią w podobny sposób z nami" 86. „Nie ma i nie było ani jednej sekty, która by gardząc wszelkimi innymi nie pretendowała do pierwszego miejsca, uważając za najwyższą nieprawość i plugastwo mieć jakiekolwiek stosunki z innymi. Tego rodzaju pobożność jest przyczyną, że... więzy natury są zerwane, a z poduszczenia duchów nienawidzących ludzi i przy udziale piekielnych Erynii (które rozpalając płomień nienawiści między narodami mienią się posłami pokoju i wnosząc miecz, nięzgody... mienią się Merkuriuszami, wysłannikami niebios, używając przy tym najróżnorodniejszych oszustw) w ostateczipm rezultacie ludzie doszli do tego, że człowiek walczy z.gdtowi^j^m zacieklej aniżeli z innymi stworzeniami" 87. zbrodni, do których prowadzi religia, wymienia Bruno wojny religijne, umacnianie ciemnoty i wyzysk ludu . J n t t a i e tylko w komedii Candelajo pisał o chciwości papiefobJffPIIP:,ty"1 także w swym wittenberskim przemówieniu * P l M w j f c ; Wspominając wystąpienie Lutra przeciw papiestwu stwierdzał, że papież „był uzbrojony w pełny rynsztunek, w lonczc ,i miecz, w przebiegłość i siłę, w oszustwo i przemoc, ^ phłudę i okrucieństwo, był lisem i lwem, wikariuszem tyrana P a l n e g o , który zatruł ludzkość zabobonnym kultem i bardziej W*, bydlęcą ignorancją pod nazwą boskiej mądrości i Bogu miłej &
filozoficzne
33
/
prostoty... nie było nikogo, kto by ośmielił się wystąpić przeciwko najżarłoczniejszej bestii, stawić jej opór w celu przywrócenia naszemu zhańbionemu i zgubionemu pokoleniu lepszego i radośniejszego stanu; ty, Lutrze, ...odważnie wystąpiłeś przeciwko wrogowi; przed którym drżeli książęta i królowie" 88. Zasadniczo przeciwny dogmatyce luterańskiej, podobnie jak wszystkim innym religiom, Bruno bardzo cenił burzący, antyfeudalny i antypapieski aspekt reformacji. W tym samym przemówieniu nazywa Bruno papieża „trójgłowym piekielnym psem, Cerberem, noszącym potrójną koronę, tiarę" 89 ; w innym przemówieniu przyrównuje „tyranię papieską" do „potwornego łba Gorgony, mającej zamiast włosów jadowite żmije" 90 , o katolicyzmie zaś mówi, że jest to „zabobonny i jak najgłupszy kult" i neąuissima religio 91. Zakonników atakuje Bruno przede wszystkim za to, że „...unikają przyrodzonej ludziom skłonności do pracy i troszczenia się 0 byt... i uczą ludzi, by nie lękali się popełniania łotrostw oraz wierzyli w niestworzone, idiotyczne brednie" 92. „Słowo mnich — pisze Bruno — oznacza sam zabobon, samą chciwość, samą obłudę 1 skład wszelkich występków" 93. Dlatego „...chcąc uczynić zadość sprawiedliwości należałoby ich niszczyć jako bicz naszych czasów, jak robactwo albo szarańczę, albo nawet wytępić do cna jak skorpiony czy jadowite żmije" 84. Niezmiernie interesujące są zawarte w Wygnaniu tryumfującej bestii rozważania Bruna nad metodami walki z religią. Bruno ujmuje je w formę dialogu pomiędzy uosobieniem mądrości Minerwą a Jowiszem. Minerwa uważa, że „powinny zostać unicestwione kulty, religie, obrzędy i prawa, nieludzkie, bydlęce, dzikie i bestialskie", i przypuszcza, że do tego nie wystarczy sama jej mądrość bez dzidy. Jowisz zaś odpowiada: „Wystarczy, wystarczy sama mądrość przeciwko tym rzeczom, ponieważ one same z siebie starzeją się, upadają, są gryzione i pożerane przez czas, jako rzeczy posiadające niezmiernie kruche fundamenty". Minerwa sądzi jednak, że nie można czekać, aż same z siebie upadną, i trzeba walczyć 95. Walkę tę uważał Bruno za swój obowiązek moralny. W mło34
daeńczej komedii pisał, że muszą być ludzie, którzy mają odwagę mówić-prawdę 96 , i chociaż zdawał sobie sprawę, że za dziaŁ > * ć demaskatorską czeka go śmierć 97 , to jednak w każdym kraju i w każdym mieście śmiało głosił swoje przekonania, narażając się tym na prześladowania, utratę stanowiska, wyklęcie, więzienie, wygnanie, a wreszcie na tortury i śmierć.
GIORDANO BRUNO JAKO TWÓRCA NOWEGO, RENESANSOWEGO POJĘCIA MATERII
Główną filozoficzną zasługą Giordana Bruna jest sformułojęcia materii. Bruno — w sposób krytyczny i" r» twórczy — wykorzystał dorobek dwóch tysięcy lat fHorafii europejskiej, w szczególności atomizm Epikura, hylozoizm Jończyków, hylemorfizm lewicy arystotelesowskiej i dialektykę renesansowej filozofii (w szczególności Kuzańczyka, Telesia, Car(bOKi Paracelsa). Wypracowane przez Bruna pojęcie materii skiebyło przede wszystkim przeciwko idealizmowi Platona Akwinu. , . B W okresie Renesansu istniały dwa zasadnicze kiettUM-ttaterialistycznej filozofii: neoepikureizm i lewicowy arynm^Mim; połączeniem obu jest filozofia Giordana Bruna, adfifti*.:-narty renesansowego materializmu, neoepikurejski i ary• i M M d ; wałczyły z platonizmem. Rozpatrzmy więc najjlfijfe *9um*k Bruna do platonizmu. Jest to potrzebne tym barWielu burżuazyj nych historyków filozofii przedstawia iN^jkkiphtonika. mu jest — moim zdaniem — ostre oddzielenie świata idealnych wzorów od pochodnego świata i^irjrrody; hierarchiczna struktura bytu i zdegradod o roli biernego i nijakiego materiału. Otóż filoGwftiana Bruna jest wroga wszelkiemu dualizmowi, wrotranscendencji, wroga wszelkiemu hierarchizowaniu Materia jest dla Bruna pierwotna, a pojęcie ma« « jest u niego przeciwieństwem bierności i nijakości. We 35
wszystkich głównych punktach filozofia Giordana Bruna jest przeciwieństwem platonizmu i Bruno wielokrotnie w swoich dziełach poddaje ostrej krytyce i drwinom platoński idealizm. W dialogu O przyczynie, początku i jedności Bruno odrzuca platońską koncepcję idei jako fantastyczną 98 . Koncepcję tę ośmiesza również w poemacie De immenso et innumerabilibus..., pisząc, że „platońskie zasady... prawzory, idee — to pojazd tworów fantazji i okręt samych śmieci" [phantasiarum currus, naves quisquilliarum] Bruno, będąc w zasadzie przeciwnikiem platonizmu, w niektórych swych dziełach (na przykład w wydanym w roku 1582 trak- ' tacie De umbris idearum) mówi o ideach i stara się wydobyć z platonizmu jakieś racjonalne jądro. Tym racjonalnym jądrem jest sprawa obiektywnej prawidłowości. Bruno widzi niesłuszność nominalistycznego sposobu zwalczania- platońskiego realizmu w pojmowaniu uniwersaliów i broni tego, co jest w nim cenne, a co nominaliści chcą wraz z całym platonizmem wyrzucić. Broni obiektywności ogólnego, broni obiektywności praw przyrody 100. W XVI wieku rozpoczęła walkę z materializmem nowa odmiana idealizmu, znacznie bardziej niebezpieczna od idealizmu obiektywnego, mianowicie idealizm subiektywny. Tkwił on od kilku stuleci w filozofii nominalistycznej, ale nie ujawniał swego antymaterialistycznego ostrza, ponieważ do XIV wieku nominalizm walczył przede wszystkim z idealizmem obiektywnym platoników i tomistów. Sytuacja uległa zmianie dopiero w połowie XVI wieku. Nominalizm jeszcze w XIV wieku sprzyjał badaniom przyrodniczym, walcząc o uniezależnienie ich od teologii. Obronę teorii Kopernika przed teologami podjął w ten sposób, że przekreślał jej obiektywną, światopoglądową treść. Taka obrona była gorsza od otwartego ataku. Nominalizm, w którym dotąd górowała tendencja materialistyczna, nagle ujawnił swoje oblicze subiektywno-idealistyczne, stając się niebezpiecznym przeciwnikiem materializmu. Datą rozpoczęcia walki nominalizmu z materializmem był dokładnie rok 1543, rok ukazania się przedmowy Osjandra do dzieła Kopernika. S6
Zwalczając idealizm obiektywny Platona Bruno daleki był od solidaryzowania się z idealizmem subiektywnym nominalistów. Wykrywa, że nominaliści pod pozorem oczyszczania okrętu filozofii z platońskich idei gotowi są wyrzucić główną zdobycz materialistycznego przyrodoznawstwa. A tej zdobyczy broni Bruno, jak wiemy, nieustraszenie, aż po śmierć na stosie. ©eh-Platona, a w szczególności z platońskiego Timaiosa Giordana Bruno przejął fantastyczny pogląd, że Ziemia i inne ciała niebieskie są to „boskie, myślące zwierzęta". Z poglądem tym zetkniemy się w Uczcie popielcowej, w której znajdziemy też wyjaśnienie filozoficznej tendencji tej recepcji. Bruno nie znając jeszcze prawa powszechnego ciążenia, które wyjaśnia przyczynę ruchu poszczególnych ciał niebieskich, zajęty był polemiką ze scholastyczną koncepcją zewnętrznych „poruszaczy" (motorów). Starał się tej koncepcji przeciwstawić wyjaśnienie ruchu gwiazd i planet tkwiącym w nich, wewnętrznym źródłem ruchu. Z tendencji do odrzucenia pozaświatowego źródła wszelkiego ruchu w przyrodzie powstała panteistyczna — również zaczerpnięta przez Bruna z platonizmu — koncepcja „duszy świata", która wyjaśniała ruch materii jej życiem i boskością. W ówczesnych warunkach panteizm roztapiając boga w przyrodzie, a więc faktycznie zaprzeczając istnieniu osobowego boga panującej religii, przenosi jego cechy na przyrodę; ma więc wyraźne ostrze antyscłkdaatyczne i jest specyficzną, renesansową formą przejawiania tendencji mateiialistycznych i ateistycznych. Bruno miał tutaj już utorowaną przez średniowiecznych, heretyckich mistyków. i przez wcześniejszych renesansowych filozofów przyrody, w swatególności przez Kuzańczyka, Cardana i Paracelsa. y ^ t e m y teraz stosunek Bruna do arystotelizmu. Bruno zal^^to^solidaryzuje się z walką autentycznych arystotelików platooizmowi. Przyjmuje arystotelesowski hylemortMB - r pogląd, że wszystko, co istnieje, składa się z materii ^ - t o m y Najogólniej biorąc, istniały jednak dwie interpretacje ^ o r f ^ u : idealistyczna i matemalistyczna. Idealistyczna interpretacja hylemorfizmu zakładała, że oprócz konkretnych 37
przedmiotów złożonych z materii i formy istnieją również niematerialne formy. W myśl interpretacji materialistycznej hylemorfizmu uważano, że żadne niematerialne formy nie istnieją. Interpretacja idealistyczna przekształcała arystotelizm w odmianę platonizmu. Z tego też powodu Bruno namiętnie zwalczał idealistyczną interpretację arystotelesowskiego hylemorfizmu. Nijaka, bezkształtna (nie posiadająca żadnej formy) materia i niematerialna forma — dowodził Bruno — są abstrakcjami; realny byt mają jedynie w swej jedności. Przypisywanie niezależnego bytu formom poza materią jest niedorzecznością. Oczywiście wolno, dla wygody, oddzielnie mówić o materii i formie (liceąt^distinguere forma materiom), nie należy jednak sądzić, jakoby forma i materia mogły być pojmowane odrębnie (ut sunt haec concepta seorsim) 101. Druga różnica między idealistyczną a materialistyczną interpretacją arystotelesowskiego hylemorfizmu polegała na tym, że V/ idealistycznej interpretacji formy były czymś pierwotnym, a materialne przedmioty czymś wtórnym, natomiast w interpretacji materialistycznej pierwotną w stosunku do wszystkich poszczególnych form była materia. Bruno zajmował to drugie stanowisko. „Materia — pisze Bruno — jest wszystkich form maci£rzą i rodzicielką, natomiast żadna z form nie jest początkiem materii" W2. „Forma drzewa jest to forma pnia, potem forma belki, potem deski, potem ławy, stołka, ramki, grzebienia itd., aie drzewo zawsze pozostaje tym samym. Tak samo i w naturze: przy nieskończonych zmianach i następowaniu różnych form po sobie zawsze istnieje jedna i ta sama materia" 103. Formy nie mają bytu bez materii, z której łona wychodzą i do której łona powracają. Niematerialne formy w ogóle nie istnieją; nie wszystkie też pojawiają się równocześnie, ale kolejno jedne po drugich. W ten sposób w stosunku do każdej poszczególnej formy materia jest zawsze pierwotna, gdyż formy się zmieniają, a materia trwa wiecznie. Materia jest pierwotna, ponieważ jest wieczna, a formy pojawiają się i przemijają. Nie przychodzą przy tym z zewnątrz, lecz wyłaniają się od wewnątrz, z samej materii. Mate-
n a sama w sobie nie tylko nie jest niebytem, ale właśnie pełnią bytu, gdyż mieszczą się w niej formy teraźniejsze, przeszłe i przyszłe. 2anim przejdziemy do trzeciej, najistotniejszej różnicy między idealistyczną a materialistyczną interpretacją arystotelesowskiego hylemorfizmu, a więc do rozumienia pojęcia materii, zatrzymajmy się nad skomplikowanym zagadnieniem realności form. Bruno pisze, że Demokryt, cyrenaicy, cynicy i stoicy „...uważają, że formy nie są niczym innym, tylko pewnymi przypadkowymi układami materii. Sam również byłem przez długi czas zwolennikiem tego poglądu jedynie dlatego, że podstawy ich twierdzeń bardziej odpowiadają naturze aniżeli nauka Arystotelesa. Ale rozważywszy wszystko w sposób bardziej dojrzały, rozpatrzywszy więcej rzeczy, uważam, że w naturze należy uznać dwa rodzaje substancji: jedna — to forma, a druga — materia" 104 . Ten niejasny fragment bywa tłumaczony rozmaicie: niektórzy uważają, że stanowi on jeden z wielu przykładów świadczących 0 wewnętrznej sprzeczności i niespoistości filozofii Bruna, który rzekomo często sam sobie zaprzecza; drudzy twierdzą, że fragment ten mówi o odejściu Bruna od materializmu i powrocie do arystotelizmu, inni natomiast są przekonani, że fragment ten dla interpretacji rzeczywistych poglądów Bruna nie ma żadnego znaczenia i potrzebny był mu jedynie dla ochrony pozostałych, wyraźnie materialistycznych sformułowań. Jednakże takie wyjaśnienia nie wyświetlają ist«ty sprawy 1 zacierają to, co jest głównym osiągnięciem filozofii Bruna. Walcząc z arystotelizmem Bruno zorientował się, że całkowite odrzucenie realności form i przyznanie realnego bytu jedynie czystej, pozbawionej wszelkich form materii prowadzi do zubożenia pojęcia materii i odbiera realność temu, co jest w przyrodzie najwspanialsze i najbardziej zachwycające. Zajmijmy się teraz sprawą najważniejszą, a więc główną różmiędzy idealistyczną a materialistyczną interpretacją arysto39
"V
telizmu. W idealistycznej interpretacji arystotelizmu materia jest nijaka, żadna, bierna, prope nihil; takie same cechy pojęciu materii nadaje wielu materialistów mechanistycznych. Subiekty wizując „formy" i jakości, materialiści mechanistyczni staczają się do idealistycznego pojęcia materii, redukując materię do samej- rozciągłości. Natomiast materialistyczna linia arystotelizmu, arystetefesowska lewica, próbuje wypracować inne pojęcie materii, bardziej wnikliwie określając jej rzeczywistą istotę. Od Aleksandra z Afrodyzji przez Awicennę, Awicebrona, Awerroesa, Dawida z Dinant do renesansowej filozofii przyrody prowadzi trudna droga dochodzenia do niemechanistycznego, aktywnego pojęcia materii. Drogę tę pokazał — w świetnej, głębokiej rozprawie — marksista niemiecki Ernst Bloch1<)5, który słusznie stwierdził, że zakończeniem tej drogi „aktywizowania materii" jest filozofia Giordana Bruna. Dla wypracowania tego pojęcia poważne znaczenie miała — począwszy od XIII wieku — praktyka produkcyjna rzemieślników, pod wpływem której kształtowały się nie tylko nowe formy myślenia matematycznego i fizycznego, ale również nowe koncepcje filozoficzne. Zwrócił na to uwagę marksista włoski Cęsare Luporini 106 . Wypracowanie przez Bruna nowego pojęcia materii było jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach filozofii 107 . W pojęciu tym znalazła wyraź renesansowa postawa wobec przyrody, zachwyt dla jej piękna i wspaniałości, podziw i zdumienie, yrywołane niezliczoną różnorodnością jej form, radość z nieprzebranego bogactwa jej zmysłowych jakości, barw, kształtów, smaków, zapachów i dźwięków. Realność materii to dla Bruna realność wszystkich jej form, realność wszystkich zmysłowych jakości. Przejawem materii jest dla Bruna śpiew ptaków i zapach kwiatów. Z dzieł Bruna widać, jak — według określenia Marksa — „materia w poetycko-zmysłowym blasku śmieje się do całego człowieka" 108, przed którym stoi w całym swym bogactwie. Na takich podstawach oparty był światopogląd Giordana Bruna, stanowiący przeciwieństwo ponurego, pełnego złych duchów światopoglądu średniowiecza. Tu radosny materializm, widzący nieograniczone możliwości poznawcze umysłu ludzkiego, 40
tam mroczny, wrogi życiu i poniżający człowieka, poddający ludzi w wieczną niewolę świeckim i duchownym wyzyskiwaczom — idealizm. Z tego przeciwieństwa Giordano Bruno zdawał sobie doskonale sprawę. Kiedy go podstępnie schwytano i z rozkajjujnkwiz y t o r a j y p r o ^ d ^ o d o sali tortur, oświadczyłL^fogM^woJg r o m m i ^ ^ j ń Ł j ^ L l ^ k i i ę ^ Rozumo„wałem zaws7" fiWnfir7nip_nie zwracając większeiuwagi na Obywając się całkowicie bez pojęcia transcendentnego boga, Giordano Bruno podkreślał swój materialistyczny monizm przez utożsamienie materii z bogiem. Podobny sens będzie miało później _ utożsamienie boga z przyrodą u Spinozy. Jakkolwiek z filozofii Giordana Brunju czerpali.jnątchnienieJBacgiu__S|)inoza i Leibniz, wydaje się, że rozwój filozofii renesansowej zatrzymał się na Branie, osiągając w jego filozofii szczyt. Po nim — choć to się może wydawać paradoksem — filozofia materialistyczna poszła w zupełnie innym kierunku. O zmianie kierunku rozwoju filozofii materialistycznej zadeycydował dalszy rozwój przyrodoznawstwa. Filozoficzne uogólnienie teorii Kopernika, dokonane przez Giordana Bruna, okazało się przedwczesne i dlatego nie do wykorzystania! na ówczesnym etapie rozwoju nauki. Dalszy rozwój nauki wymagał metody* metafizycznej i materializmu mechanistycznego. Uczeni XVII -witku nie poszli drogą wskazaną przez filozofię Bruna, lecz drogą filozofii Kartezjusza i Hobbesa. ' K&tesansowe ujęcie materii jako żywiołu aktywnego, twórc y fStwierającego w sobie nieskończone bogactwo obiektywróżnych form jest znacznie bliższe dialektycz« p | g i j o i ^ e m u materii niż posiadające wyłącznie geometryczpojęcie materii Kartezjusza i Hobbesa. Ale w XVII w l g r l pierwszej połowie XVIII wieku tamto mechanistyczne ttBafizyczne pojęcie materii było bardziej przydatne dla ba<MŚ przyrodniczych. Pod tym względem materializm mechani•tyczny stanowił wyższą formę od materializmu renesansowego. K*uca się przy tym w oczy analogia pomiędzy filozofią Gior41
dana Bruna a utopijnym komunizmem Morusa, Zarówno filozofia Giordana Bruna, jak poglądy społeczne Morusa były wymierzone przeciwko ustrojowi feudalnemu i jego nadbudowie. Powstawały w epoce rodzącego się kapitalizmu, ale i wobec niego zajęły postawę krytyczną. Genialne idee komunistyczno-utopijne Morusa nie mogły być zrealizowane, ponieważ obiektywne warunki nie dojrzały jeszcze do realizacji komunizmu. Genialne idee filozoficzne Giordana Bruna nie mogły natychmiast stać się dźwignią roz\jsoju nauk przyrodniczych, ponieważ obiektywne warunki nie dojrzały do oparcia nauk o światopogląd niemechanistyczny i niemetafizyczny. Kopernik i Bruno wzywali do rozpatrywania zjawisk w ich wzajemnym powiązaniu, w całości, wskazując na to, że rozpatrywanie izolowanych części prowadzi do zgubienia tego, co najważniejsze. Nauki jednak poszły drogą metafizycznej metody Kartezjusza i Bacona, która na ówczesnym etapie prowadziła do cennych odkryć. Nieprzejednane stanowisko Bruna wobec idealizmu subiektywnego uległo zapomnieniu, nie zrozumiano go, w jego antynominalistycznej postawie dopatrywano>.się „platonizmu"; jednocześnie zaś materializm Kartezjusza i Locke'a splótł się bardzo ściśle z ich idealizmem subiektywnym. Pierwszymi wielkimi materialistami, którzy pod wpływem naukowej problematyki biologicznej XVIII w. weszli na drogę podobną do drogi Giordana Bruna, byli Toland i Diderot u o , usiłujący oddzielić materializm od mechanicyzmu. Dopiero jednak w materializmie dialektycznym pojawia się dialektyczne pojęcie materii, którego genialną, choć naiwną antycypacją było renesansowe pojęcie materii Giordana Bruna. Wysoko oceniając antyscholastyczną filozofię Giordana Bruna podziwiamy tym bardziej jego życie, które jest przykładem bohaterstwa i entuzjazmu w walce o zwycięstwo światopoglądu materialistycznego, przykładem nieprzejednanego, pryncypialnego zwalczania wszelkiego wstecznictwa, dogmatyzmu, scholastyki. Postawa taka jest zawsze niezbędnym warunkiem rozwijania filozofii materialistycznej.
1 PRZYPISY
Materializm
Giordana
Bruna
1 J. Pajewski, Giordano Bruno, „Wiara i Życie", nr 1 z dnia I stycznia 1939 r., str. 11—13. 2 R. Honigswald, Denker der italienischen Renaissance, Gestalten und Probleme. Bazyleja 1938, str. 169. 3 E. Saisset, Giordano Bruno et la philosophie au seizieme siecle. „Revue des deux mondes". 15 czerwiec 1847, str. 1105. 4 Charakterystyczny tytuł książki: E. Namer, Les aspects de Dieu dans la philosophie de Giordano Bruno. Paryż 1926. 5 W. Dilthey, Weltanschauung und Analyse des Menschen seit Renaissance und Reformation. Lipsk 1940, str. 340. 6 J. Freigius, Petri Rami vita. Petri Rami Praelectiones in Ciceronis orationes. Bazyleja 1580, str. 32. 7 G. Bruno, De immenso et innumerabilibus, seu de universo et mundis libri octo (1591). Neapol 1879, 1884. [O niezmierzonym i o niezliczonych, czyli o Wszechświecie i światach]. 8 Takie wnioski znajdują się w komedii Candelajo [Świecznik] i w Spaccio de la bestia trionfante [Wygnanie tryumfującej bestii], w słowach Fracastora z 3 dialogu De Finfiniło, universo e mondi [O nieskończoności, Wszechświecie i światachJ i w innych dziełach. 9 Wł. Tatarkiewicz, Historia filozofii, Warszawa 1949, tom 2, str. 24. 10 Tamże, str. 27. 11 Tamże, str. 29. 12 R. Honigswald, Denker der italienischen Renaissance..., cyt. wyd., str. 174. 1 13 E. Namer, Les aspects de Dieu..., cyt. wyd., str. 74. M K. Lasswitz, Geschichte der Atomistik vom Mittelalter bis Newton. Lipsk 1926, tom 1, str. 359—401. ' 15
Tamąe, str. 396. Podobnie W . Windelband, Lehrbuch der Philosophie. Tubingen 1924, str. 310. 8
der
Geschichte
Dilthey, Weltanschauung und Analyse..., cyt. wyd., str. 326. Tamże, str. 310. Przed nim F. Puglia napisał, że „Bruno, najwspanialsza ° ^ r e S U ftl°z°ficaieg6 Odrodzenia, wziął sobie za wzór Lukrecjusza". Archru fur Geschichte der Philosophie, 1889, str. 81. 17
18 Giordano Bruno przed trybunałem, inkwizycji. Akta procesu. Trzecie przesłuchanie Giordana Bruna z 2 czerwca 1592 r. Warszawa 1953, str. 58. 19 Lukrecjusz, De rerum natura. Tłum. A. Krokiewicza. Lwów 1923, ks. 1, w. 1001. I 20 Tamże, ks. 6, w. 647—652. 21 Tamże, ks. 2, w. 1052—1057. 22 Tamże, ks. 2, w. 1085—1086. 23 Por. W. Dilthey, Weltanschauung und Analyse..., cyt. wyd., str. 327. Idea nieskończoności Wszechświata i atomizm łączą się w harmonijną całość również w poglądach poprzednika Bruna, Mikołaja Kuzańczyka. 24 Niezauważenie epikurejskiego podłoża światopoglądu Bruna łączy się u Tatarkiewicza z błędnym rozumieniem epikurejskiej fizyki. W przytaczanym już zdaniu Tatarkiewicz mówi, że „epikureizm... ze względu na swój mechanistyczny charakter, obcy był umysłom renesansowym". Wł. Tatarkiewicz, Historia filozofii, cyt. wyd., tom 2, str. 24. 25 W. Dilthey, Weltanschauung und Anatyse..., cyt. wyd., str. 327. 26 Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 1, w. 992—995. 27 Tamże, ks. 5, w. 280. 28 Tamże, ks. 3, w. 964—965. 29 Tamże, ks. 5. Temu zagadnieniu poświęcona jest cała księga. 30 G. Briino, De l'infinito..., początek 3 dialogu. 81 G. Bruno, La Cena de la Ceneri [Uczta popielcowa], dialog 5, str. 152. Por. O przyczynie..., dialog 3, str. 243. 32 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 5, str. 150. 33 Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 2, w. 874—880. 34 G. Bruno, [O przyczynie, początku i jedności], De la causa, principio et , uno, dialog 3, str. 236. 35 G. Bruno, Summa terminorum metaphysicorum, cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, Przypisy, cyt. wyd., str. 137. 36 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 5, str. 156; O przyczynie, początku i jedności, dialog 5, str. 290—291. Por. K. Lasswitz, Geschichte der Atomistik..., cyt. wyd., tom 1, str. 367—368. 37 G. Bruno, De immenso et innumerabilibus..., ks. 1, str. 243. 38 M. Carriere, Die philosophische Weltanschauung der Reformationszeit. Lipsk 1887, tom 2, str. 131. 39 G. Bruno, De gl'heroici furori [O bohaterskim entuzjazmie]. Lipsk 1830; O przyczynie..., dialog 5, str. 287. 40 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 5, str. 152. 41 G. Bruno, De l'infinito..., dialog 3. 42 G. Bruno, Spaccio de la bestia trionfante. Bari 1908, str. 23—24. 43 Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 5, w. 206. 44 Tamże, ks. 5, w. 207. ' 45 Tamże, ks. 5, w. 213. 44
4» Tamże, ks. 5, w. 932. 47 Tamże, ks. 5, w. 1457. 48 Lukrecjusz, ks. 2, w. 1095.
49 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 67—71. 50 Blanchet pisze, że Bruno był „hostile au reve de l'age d'or". L. Blanchet, Campanella. Paryż 1920, str. 344. 51 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 144. Por. M. Carriere, Die philosophische Weltanschauung..., cyt. wyd., tom 2, str. 155. 82 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 143—144. 53 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 143. Por. M. Dynnik, Mirowozzrie-_ nije Dżordano Bruno, Moskwa 1949, str. 30. 54 Tamże, str. 29. 55 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 1, str. 73. 59 57 Tamże, Tamże, str. str. 74. 62. 58 Tamże, str. 70. 59 G. Bruno, Spaccio... Cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem, inkwizycji. cyt. wyd., str. 151. 60 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 194. 61 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 2, str. 88. 62 Tamże, str. 90. 83 Wergiliusz, Eneida, ks. 6, w. 95; L. Valla, Scritti filosofici e religiosi. Florencja 1953, str. 91; G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 130. M L. Blanchet, Campanella, cyt. wyd., str. 375. « Tamże, str. 390—391. 66 G. Bruno, Candelajo. Opera. Lipsk 1830, tom 1, str. 8, przedmowa. „Gio Bernardo" wygląda na anagram Giordana Bruna. 67 Tamże, tom 1, str. 100, akt 5, scena 19. (Podkr. — A. N.). 68 Tamże; słowa Ascania, służącegc który był mądrzejszy od swego pana. * _ G . Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 194. 78 G. Bruno, Uczta popielcowa, przedmowa, str. 58. 71 G. Brano, Candelajo, cyt. wyd., str. 80, akt 5, scena 8. 78 Tamie, str, 35, akt 2, scena 1. . 7 1 Istnieje kilka prac omawiających wpływ Giordana Bruna na twórczość Szekspira (między innymi praca R. Beyersdorffa, Giordano Bruno und Shaltespeare, Oldenburg 1889). M G. Bruno, O przyczynie..., dialog 1, str. 191. 75
O ateizmie Brana pisze W. Rożicyn, Dżordano Bruno i Moskwa 1955, str. 192—214. * Dzieła Św. Dionizyusza Areopagity. Kraków 1932, str. 251. 71 G . Brono, Cabala de} cavallo Pegaseo. Lipsk 1830. 78 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 5.
inkwizicja.
45
79 J. R. Roger Charbonnel, La Pensfć italienne au XVI siecle et le courant libertin. Paryż 1917, str. 489. 80 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 207—208. 81 Tamże (Podkr. — A. N.). 82 E. Saisset, Giordano Bruno et la philosophie au seizieme siecle. „Revue des deux mondes", j. w., str. 1087. 83 Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 3, w. 978—1023. 84 G. Bruno, De vinculis in genere. Cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, cyt. wyd., str. 143. 85 Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 1, w. 82—101. 86 G. Bruno, Uczta popielcowa, dialog 1, str. 77—78. 87 Cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, cyt. wyd., str. 148. 88 G. Bruno, Oratio valedictoria. Opera. Neapol 1879, tom 1, część 1, str. 21. 89 Tamże, str. 21. 90 G. Bruno, Oratio consolatoria. Opera, cyt. wyd., tom 1, część 1, str. 49. 91 Tamże, str. 33 i 43. 92 G. Bruno, Sigillus sigiłlorum. Cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, cyt. wyd., str. 146—147. 93 Cyt. za: M. Carriere, Die philosophische Weltanschauung..., cyt. wyd., str. 76—77. 94 G. Bruno, Sigillus sigiłlorum. Cyt. wg Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, cyt. wyd., str. 147. 95 G. Bruno, Spaccio..., cyt. wyd., str. 196—197. 96 G. Bruno, Candełajo, cyt. wyd., str. 99, akt 5, scena 19. 97 G. Bruno, Uczta popielcowa, zakończenie 5 dialogu, str. 160. 98 Por. G. Bruno, O przyczynie..., dialog 4, str. 268. 99 G. Bruno, De immenso et innumerabilibus..., ks. VIII, rozdz. 10, w. 33—36. 1°0 „Dla Bruna — pisze słusznie Charbonnel — idee nie są po prostu ogólnymi pojęciami, ogólnością logiczną i abstrakcyjną; to są dla niego pojęcia, które wyrażają rzeczywiste powiązanie zjawisk w ten sposób, że zamiast bezkształtnej różnorodności części, których nie można pojąć w stanie izolacji, otrzymujemy zwartą i spoistą całość. Najwyższa jedność, idealny cel naszego poznania, nie jest więc jakimś dalekim i, być może, chimerycznym kresem, ale stanowi zasadę rzeczywistego i obiektywnego powiązania, rządzonego prawarńi i to właśnie czyni zrozumiałym powiązanie zjawisk. To znaczy, krótko mówiąc, Bruna interesuje pojęcie prawa, ponieważ nastawił się już na badanie konkretnego, fizycznego świata". — J. R. Charbonnel, La Pensee italienne au XVI siecle et le courant libertin, cyt. wyd., str. 527—528. (Podkr. — A. N.). 101 G. Bruno, De immenso et innumerabilibus..., ks. VIII, rozdz. 9, w. 1—32. Por. O przyczynie..., dialog 2, str. 222. 46
102 G. Bruno,, Cameracensis acrotismus seu rationes articulorum physicorum adversus Peripateticos. Opera. Neapol 1879, tom 1, str. 104. 103 G. Bruno, O przyczynie..., dialog 3, str. 235. 104 Tamże, dialog 3, str. 232. 105 E. Bloch, Avicenna und die Aristotelische Linke. Sinn und Form. Berlin 1952, z. 3, str. 8—59. „Jest linia — pisze Bloch — która od Arystotelesa prowadzi nie do Tomasza i transcendentnego ducha, ale do Giordana Bruna i do kwitnącej wszechmaterii", str. 9; „Hegel stał się ważny przez swą dialektyczną metodę, natomiast Arystoteles i jego lewica są ważni przez swe pojęcie materii", str. 37; „W materializmie dialektycznym «pojęcie materii dialektycznej®... jest i zawsze pozostanie zobowiązane do wdzięczności Arystotelesowi... i arystotelesowskiej lewicy... Tysiączna rocznica Awicenny... jest jednocześnie przypomnieniem dawnego, nie obalonego obrazu materii bez mechanicyzmu", str. 41. 106 C. Luporini, La mente di Leonardo. Florencja 1953, str. 11, 33—34. 107 Podkreślał to bardzo słusznie M. Carriere, Die philosophische Weltanschauung, cyt. wyd., str. 124. 108 K. Marks, Batalia krytyczna 'przeciw materializmowi francuskiemu; rozdział ze Świętej rodziny (Die Heilige Familie. Berlin 1953). Myśl filozoficzna. Przekłady, nr 1 (2), 1955, str. 6. Dotyczy to nie tylko pojęcia materii u Bacona, który je przejął od Bruna, ale także, i przede wszystkim właśnie, filozofii Giordana Bruna. Dalsze słowa Marksa o teologicznych niekonsekwencjach doktryny dotyczą już — jak słusznie wskazuje Bloch — tylko samego Bacona, ponieważ u Bruna materia, będąca aktywną, nieskończoną, niewyczerpalną potencją, całkowicie obywa się bez ducha działającego na nią z zewnątrz. io» Giordano Bruno przed trybunałem inkwizycji, cyt. wyd., str. 54 i 57. (Podkr. — A. N.). n o Na związek Diderota z filozofią Bruna wskazuje m. in. W. Dilthey, Weltanschauung und Analyse..., cyt. wyd., str. 297 i 315.
Xi
Xl
X
nemu opiekunowi Muz, Jaśnie Oświeconemu Michałowi de Castelnaul Panu de Mauvissiere na Concressalto i Joinville, Kawalerowi orderu Arcychrześcijańskiego Króla i Radcy Jego Rady Tajnej, Dowódcy pięćdziesięciu zbrojnych, Kanclerzowi kapituły orderu św. Dezyderiusza i Ambasadorowi przy Najjaśniejszej Królowej Anglii2
AL MAL CONTENTE Do niezadowolonego
eżeli cię ukąsi ząb cynika s , \ 1 Płakać nad tobą będę, barbarzyńco, Próżno mi pokazujesz swój kij i żelazo, Jeżeli się nie strzeżesz okazać mi wzgardę. Bowiem niesłusznie mi na wprost przyszedłeś, Wszak skórę ci rozedrę i rozpruję ciebie, A jeżeli się zdarzy, że ciało pogrzebię, Twoja nagana wyryta w diamencie. Nie idź nago rabować pszczołom miód, Nie gryź, nie wiedząc kamień to czy chleb, Nie kręć się boso rozsiewając ciernie, Nie spędzaj muchy z tkaniny pajęczej, Jeżeliś myszą, to nie ścigaj żab, Unikaj lisów lub też kurzej krwi I wierz Ewangelii, Co głosi z zapałem: Z naszego pola ten pokutę zbiera, Kto na nie rzuca posiew błędów. *
* Tłum. St. Ciesielska Borkowska.
I ismo wstępne do Jaśnie Oświeconego i Najwspanialszego Pana de Mauvissiere, "Kawalera orderu Króla, członka Jego Rady Tajnej, Dowódcy pięćdziesięciu j zbrojnych, generalnego Kanclerza kapituły orderu ! gśw. Dezyderiusza i Ambasadora francuskiego w AnJ UL Oto ofiarowuję Wam, Panie, nie nektarową ucztę Zeusa gromowładnego, wydaną gwoli wspaniałości, nie rozpaczne gody potomków prarodzica Adama, nie tajemną biesiadę Aswerusa 4 ani wystawną Lukullusa 5 , nie świętokradzką fetę Likaona 6 , nie tragiczną stypę Thyestesa 7, nie męczeńską biesiadę Tantala 8 , ani filozoficzny sympozjon Platona 9, ani nędzny poczęstunek Diogenesa 10 , ani żartobliwą ochotę biskupa z Pogliano, ani komiczny bankiet Bonifacego z mojej komedii Świecznik. Nie, ta uczta jest równie wielka, jak i mała; tyleż mistrzowska, co i uczniowska, w tym samym stopniu bluźniercza, co religijna; tak samo wesoła, jak i gwałtowna, równie cierpka, jak radosna; po florencku chuda, po bolońsku tłusta; cyniczna i sardanapalska 11; równie błaha, jak poważna, lekka i stateczna; zarówno tragiczna, jak i komiczna. Wierzę, że będziecie mieli okazję być na przemian odważnym i zmęczonym, mistrzem i uczniem, wierzącym i niewierzącym, radosnym i smutnym, melancholijnym i jowialnym, lekkim i ociężałym, skąpym i hojnym, bezsilnym i wszechpotężnym; sofistą z Arystotelesem 12, filozofem z Pitagorasem 13, śmiejącym się z Demokrytem 14, a płaczącym z Heraklitem 1S. Sądzę, że Wy, którzyście wchłaniali wonie z perypatetykami 16 , jadali z pitagorejeżykami i pili ze stoikami 17 , potraficie także brać pokarm z tym, kto szczerząc zęby i śmiejąc się od ucha do ucha darzy Was pięknym uśmiechem. Dlatego też rozgryzając kości i wysysając z nich szpik znajdziecie coś, co zdolne jest rozweselić Sw. Kolombina 18, patriarchę jezuatów 19 , rozbawić ludzi na jarmarku, rozśmieszyć małpy i przerwać milczenie na którymkolwiek z cmentarzy. Zapytacie mnie: co to za sympozjon? Jakaż to uczta? To jest uczta. Co za uczta? Popielcowa. Co to znaczy uczta popielcowa? Czy można postawić przed Wami taki przysmak? Czy można powiedzieć 52
cinerem tanąuam panem manducabam? [jadałem popiół zamiast chleba?]. Nie, chodzi tu o wieczerzę po zachodzie Słońca w pierwszą środę Wielkiego Postu, nazywaną przez naszych księży Popielcem, a niekiedy dniem pamięci o śmierci. Jakaż jest istota tej uczty, tej wieczerzy? Nie tylko wyrażenie szacunku dla ducha i spraw szlachetnego i wytwornego pana Fulka Greville'a 20, w którego dostojnym domu zebraliśmy się, nie dla zacnych obyczajów tych wykwintnych panów, którzy byli tam obecni jako widzowie i słuchacze, ale dla stwierdzenia, co może uczynić natura, tworząc dwie fantastyczne kukły, dwie mary senne, dwa cienie, dwa następujące po sobie ataki kwartany. Na tej podstawie, kiedy już sens zdarzenia zostanie przesiany, a następnie rozsmakowany i przeżuty, ustalone zostaną względy topograficzno-geograficzne, a także rozumowe i moralne, oraz dociekania metafizyczne, matematyczne i przyrodnicze. A r g u m e n t
p i e r w s z e g o
d i a l o g u
A więc ujrzycie w pierwszym dialogu- dwie osoby, których imiona odgadniecie, następnie — ze względu na nie — rozpatrzenie znaczenia podwójnych liczb; podrzecie. przedłożenie dodatnich wartości na nowoodkrytej i poprawionej filozofii; po czwarte, wykazanie chwalebnych zasług Kopernika; po piąte, wydobycie owoców filozofii Nolańczyka i określenie, czym się różni od innych sposobów filozofowania. A r g u m e n t
d r u g i e g o
d i a l o g u
W drugim dialogu znajdziecie, po pierwsze, pierwotną przy, czynę uczty, po drugie, opis dróg i bezdroży, który może być uważany przez wszystkich za coś bardziej poetyckiego i obrazowego taż historycznego. Następnie autor zapuszcza się chaotycznie w topografię moralną, gdy przelotnie wzrokiem ostrowidza spogląda to\tu, to tam, nie zbaczając z drogi. Żaden kamyczek ani drobiazg nie może ukryć się przed jego spojrzeniem. Czyni więc zupełnie tak jak malarz, któremu wystarcza" zwyczajny wizerunek historyczny, ale, aby wypełnić obraz i dostosować sztukę 53
/
do natury, umieszcza na nim skały, góry, drzewa, źródła, rzeki, pagórki, tu ukazuje pałac królewski, tam las, tu kawałek nieba, gdzie po jednej stronie wschodzi. Słońce; a miejscami ptak, jeleń, osioł, koń ukaże czasem tylko głowę, to znów róg, uszy lub tył. Raz w całości, innym razem ruch i wyraz, w ten sposób, że ku największemu zadowoleniu widza i krytyka dochodzi do przedstawienia całej figury. Zresztą czytajcie, a zobaczycie, co chcę powiedzieć. Ostatecznie kończy się ten błogosławiony dialog dojściem do komnaty, miłym przyjęciem i ceremonialnym posadzeniem przy stole. A r g u m e n t
t r z e c i e g o
d i a l o g u
Trzeci dialog rozpada się na pięć części według ilości twierdzeń doktora Nundinio; pierwsza odnosi się do konieczności tego lub innego języka; druga tłumaczy poglądy Kopernika w sprawie rozwiązania ważnej wątpliwości dotyczącej zjawisk niebieskich, ukazuje nicość badań perspektywistów i optyków odnośnie do określenia ilości ciał świecących i podaje nową, ostateczną, najpewniejszą doktrynę. Trzecia ukazuje konsystencję ciał niebieskich, ogłasza nieskończoność Wszechświata i to, że próżne jest szukanie jego centrum i obwodu, jakby to było poszczególne ciało. Czwarta zapewnia, że jest jednaki skład materii Ziemi oraz innych światów, które są ciałami innych gwiazd, więc dzieciństwem jest pojmować to inaczej. Są to liczne istoty żyjące i myślące, na nich również żyją niezliczone indywidua proste i złożone, takie jakie oglądamy na powierzchni naszej Ziemi. Piąta z powodu argumentu, który Nundinio stawia przy końcu, obala dwa twierdzenia Arystotelesa i innych, którzy zaprzeczają ruchowi Ziemi, przy czym odsłania tajemnice natury, które dotychczas były ukryte. A r g u m e n t
c z w a r t e g o
d i a l o g u
Na początku czwartego dialogu usunięte zostają wszelkie teologiczne racje i wątpliwości oraz wykazuje się, że ta filozofia jest zgodna z prawdziwą teologią i godna poparcia przez wszystkie 54
prawdziwe religie. Na końcu ukazany jest osobnik, który nie umie dyskutować ani odpowiednio pytać; staje się bezwstydny i bezczelny, lecz większym nieukom wydaje się bardziej uczony niż doktor Nundinio. Zobaczycie, że wszystkie prasy świata nie potrafiłyby wycisnąć z jego frazesów ani jednej kropli, która by dała Smithowi okazję do postawienia pytania, a Teofilowi do odpowiedzi. Dają one tylko materiał do przechwałek Prudencjusza oraz rubaszności Frulli. I naprawdę przykro mi, że ta część tu się znajduje. A r g u m e n t
p i ą t e g o
d i a l o g u
Piąty dialog jest dodany (przysięgam Wam) nie dla innego celu, jak tylko, aby nie zakończyć tak bezpłodnie naszej wieczerzy. Po pierwsze, przynosi on najdogodniejszy rozkład ciał w sferze eterycznej, wykazując, że to, co się nazywa ósmą sferą, niebo gwiazd stałych, nie jest faktycznie niebem, że ciała zwane świecącymi, nie są równo oddalone od środka. Te zaś wydają się bliskie, które są oddalone na długość i szerokość jedne od drugich nie więcej, jak od Słońca i od Ziemi. Po_wtóre, że jest nie tylko siedem gwiazd krążących 21 dlatego, iż uważamy siedem za takie. Z tej samej racji są inne niezliczone, które starożytni prawdziwi filozofowie nie bez przyczyny nazwali aethera, co znaczy pędzącymi, gdyż one, a nie jakieś urojone sfery, są ciałami, które naprawdę się poruszają. Po trzecie, że ów ruch pochodzi z konieczności z ich wewnętrznej zasady, jakby z właściwej natury i duszy. Ta prawda obala wiele snów zarówno o ruchu Księżyca działającym na wody i inne rodzaje wilgotności, jak o innych rzeczach w naturze, które rzekomo otrzymują ruch z zewnątrz. Po czwarte, przeciwstawia się wątpliwościom wynikłym z niedorzecznych poglądów na ciała z natury lekkie i ciężkie i wykazuje ruch naturalny, zbliżony do okrężnego, bądź około własnego centrum, bądź też dokoła innego środka. Po piąte, pokazuje, jak konieczne jest, aby ta Ziemia i inne ciała podobne poruszały się nie jednym, ale kilkoma różnymi ruchami na raz. A tych jest nie mniej ani więcej tylko cztery zbiegające się w jeden złożony. Mówi, jakie to są te ruchy Ziemi. 55
X,
Wreszcie obiecuje, że dołączy inne dialogi, gdyż brak jest uzupełnienia tej filozofii, a kończy zaklęciem Prudencjusza. Zadziwicie się, jak tak krótko, a wystarczająco zdołano wyłożyć tak wielkie rzeczy. Ale niechaj Was nie zraża, gdy znajdziecie niekiedy pewne mniej ważne twierdzenia. Czasem zdawało się, że grozi niebezpieczeństwo surowej cenzury Katona 22 . Owi Katonowie wszakże są zbyt ślepi i głupi, żeby umieć odkryć to, co ukryte jest w postaciach Sylenów 23 . Jeżeli są tu poruszane liczne i różne twierdzenia, to nie należy sądzić, że w jednym miejscu jest nauka, a w innym dialog, tu komedia, a tam tragedia, tu poezja, a tam retoryka, tu chwalę, a tam ganię, tam znów dowodzę lub nauczam; tu jest trochę fizyki, a tam matematyki, tu etyka, a tam logika. W rezultacie nie ma ani jcdnei-dzjedziny wiedzy, która nie miałaby w tych dialogach swoich okruchów. Rozważcie^ Panie, że jest to dialoglustoryczny, gdzie gdy się mówi o przyczynach, o ruchach, wykładach, spotkaniach, działaniach, namiętnościach, mowach, roztrząsaniach, odpowiedziach, twierdzeniach i niedorzecznościach — wszystko zostaje wypowiedziane w celu surowego scharakteryzowania czterech dysputujących i nic nie zostało tu, pod tym czy innym pozorem, wypowiedziane nie na temat. Rozważcie i to, że nie ma tu zbytecznego słowa, mimo że we wszystkich częściach należało wyjaśnić i oczyścić niemałej wagi rzeczy, a najbardziej tam, gdzie to się wydawało najmniej potrzebne. Co się tyczy strony zewnętrznej, to ci, którzy dali okazję do stworzenia tego dialogu, a może satyry czy komedii, mają możność stać się bardziej rozważnymi i nie mierzyć ludzi miarą, którą mierzy się aksamit, a duszy nie ważyć na metalowej szali. Gdy obecni na dyspucie oraz czytelnicy dialogu ujrzą, jak zaatakowani zostali inni, nauczą się być bardziej ostrożni i pouczą o tym także innych. Tym zaś, którzy zostali tu urażeni i upierają się przy swoim, otworzą się oczy i ujrzawszy swą nędzę, nagość i brak godności, jeżeli nie z miłości do prawdy, to przynajmniej ze wstydu będą mogli się poprawić, uznać swą winę i przykryć swą nagość. Jeżeli będzie się Wam wydawało, że nasz Teofil lub Frulla zbyt głęboko i surowo poruszają podstawy pewnych przypuszczeń, to musicie 56
wziąć pod rozwagę, że te zwierzęta są gruboskórne i gdyby nawet pchnięcia były stokroć mocniejsze, to i wtedy mogłyby tego nie poczuć i uważałyby to za dotknięcie dziecięcia. Nie chciałbym, żebyście mi robili zarzuty z powodu powyżej uczynionych niestosowności na tak niegodnym polu odnośnie do tych doktorów. Wiem na pewno, że potraficie wyczuć różnicę między rozpatrywaniem spraw w sposób zasadniczy, od podstaw, a braniem ich przypadkowym. Prawdą jest, że fundament powinien być proporcjonalny do wielkości, jakości i szlachetności budowli. Ale przypadki mogą być różnego rodzaju, jak i wyniki, gdyż drobne i brudne sprawy mogą stać się nasionami spraw wielkich i doskonałych; głupstwa i szaleństwa zwykły wywoływać wielkie myśli, sądy i odkrycia. Nie mówię już o tym, co jest oczywiste, że błędy i przestępstwa wielokrotnie dawały okazję do ustalenia najważniejszych reguł sprawiedliwości i dobra. Jeżeli wyda Wam się, Panie, że barwy wizerunku niezupełnie odpowiadają życiu, a rysunek niezupełnie jest zgodny z rzeczywistością, to wiedzcie: braki owe są wynikiem tego, że malarz nie miał możności oceniania wizerunku z dostatecznego oddalenia i przestrzeni, jak to robią mistrzowie sztuk pięknych. Prócz tego obraz i tło były zbyt blisko twarzy i oczu, nie można było cofnąć się o krok lub odsunąć w jakikolwiek kąt z powodu niebezpieczeństwa uczynienia skoku podobnego do tego, jakiego dokonał syn znakomitego obrońcy Troi. Dlatego przyjmijcie, Panie, ten wizerunek takim, jakim jest każdy inny, setny, tysięczny, wszelki. Przysyłam Wam to wszystko nie po to, żeby zakomunikować rzeczy, które wszystkim są znane, i nie po to, żeby dodać wody do wartkiej rzeki Waszego sądu i umysłu; wiem o tym, że chociaż najlepiej poznajemy rzeczy w ich naturalnej postaci, to jednak nie gardzimy dobrym wizerunkiem i tym, co na nim jest namalowane. Prócz tego jestem pewny, że wielkodusznie zwrócicie uwagę raczej na uczucie wdzięczności, z którym ten utwór zostaje Wam zaofiarowany, aniżeli na dar wyciągniętej ku Wam ręki. _ Wam, Panie, dedykuję to dzieło, jako człowiekowi bliskiemu, który okazał się najbardziej przychylny i życzliwy dla naszego 5T
X,
\
Nolańczyka. Dlatego to Was, Panie, uważam za najgodniejszego naszego szacunku, w tym klimacie, gdzie handlarze bez sumienia i wiary łatwo stają się Krezusami 24 , a szlachetni ludzie nie posiadający złota — Diogenesami. Wam, Panie, który z taką szczodrobliwością i wspaniałością przyjąłeś Nolańczyka pod swój dach dając mu poczesne miejsce w swoim domu. W tym kraju, co zamiast wydawać ponad 1 000 wielkoludów, winien tworzyć tyleż Aleksandrów Wielkich, zechciało przyjść ponad 500 osób, by towarzyszyć temu Diogenesowi. Przychylność gwiazd sprawiła, że Nolańczyk znalazł Was, Panie, który przychodzisz doń, aby wpuścić kilka promieni słońca przez znane Wam okienko, żeby go nie uczynić bardziej pożałowania godnym od owego draba cynika. Wam, Panie, poświęcam to dzieło, Wy reprezentujecie tu, w Brytanii, majestat tak szczodrobliwego, tak wielkiego i tak potężnego króla, co z najbardziej wielkodusznej wśród Europejczyków piersi głosem swej sławy zdumiewa najdalsze krańce ziemi. Tego, co kiedy w gniewie ryczy jak lew z głębokiej jaskini, budzi przerażenie i śmiertelny strach wśród innych potężnych drapieżców leśnych. A kiedy odpoczywa w spokoju, przekazuje taki żar szczodrobliwej i rycerskiej miłości, że zapala sąsiedni zwrotnik, ogrzewa lodowatą Niedźwiedzicę i łagodzi surowość pustyni arktycznej, która obraca się pod wieczną strażą dzikiej Małej Niedźwiedzicy. Vale!
D I A
L O G
p
i
e
r
w
s
z
y
Rozmówcy: Smith, Teofil filozof, Prudencjusz pedant, Frulla.
m i t h : Czy mówili dobrze po łacinie? T e o f i l : Tak. S m i t h : Czy to byli dżentelmeni? T e o f i l : Tak. S m i t h : O dobrej reputacji? T e o f i l : Tak. S m i t h : Uczeni? T e o f i l : W pewnej mierze. S m i t h : Dobrze ułożeni, grzeczni, o dobrych manierach? T e o f i l : Przeciętnie. S m i t h : Doktorzy? T e o f i l : Tak, mój Panie. Na Boga, na Madonnę. Doktorzy uniwersytetu w Oxfordzie. S m i t h : O dobrych kwalifikacjach? T e o f i l : Jakże? Ludzie wybrani, w długich szatach, odziani w aksamit. Jeden z nich miał dwa błyszczące łańcuchy na szyi, inny, na Boga, drogocenną rękę, na której dwóch palcach miał tuzin kosztownych pierścieni. Wyglądał na bogatego jubilera. Olśniewał, gdy poruszał ręką. S m i t h : Czy wykazywali znajomość greki? T e o f i l : A jakże! Więcej jednak piwa. P r u d e n c j u s z : Zostaw, Panie, to etiam dio [a jakże]. Jest to wyświechtane i przestarzałe wyrażenie. F r u l l a : Milczcie, Mistrzu, gdy nie do Was mówią. S m i t h : Jak wyglądali? T e o f i l : Jeden był podobny do stróża olbrzymki i Orkusa drugi do odźwiernego bogini próżności. S m i t h : Było ichwięc dwóch? T e o f i l : Tak, bo dwójka to tajemnicza liczba. 59 Nj
P r u d e n c j u s z : Ut essent duo testes. [Aby było dwóch świadków]. T e o f i l : Co Pan rozumie przez słowo testes? P r u d e n c j u s z : Rozumiem przez to słowo świadków, którzy badają przymioty Nolańczyka. Ale, na Herkulesa 2 , dlaczego Pan, Teofilu, uważa, że dwójka jest tajemniczą liczbą? T e o f i l : Ponieważ dwa są pierwsze porządki, jak to określa Pitagoras: skończone — nieskończone, krzywe — proste, prawe — lewe itd. Dwa są rodzaje liczb: parzyste i nieparzyste, z których jedna jest męska, druga żeńska. Dwa mamy rodzaje miłości: wyższy, boski — niższy, pospolity. Dwie są czynności w życiu: poznarfie i afekt. Dwa ich przedmioty: prawda i dobro. Są dwa rodzaje ruchu: prosty, w którym ciała chciałyby się utrzymać, i okrężny, w którym się utrzymują. Dwie są istotne zasady wszelakich rzeczy: materia i forma. Dwie specyficzne różnice substancji: rzadkie i gęste, proste i złożone. Dwa są pierwotne przeciwne i czynne pierwiastki: ciepło i zimno. Dwóch mamy pierwszych rodzicieli wszelkich rzeczy w naturze: Słońce i Ziemię. F r u l l a : Zgodnie z wyżej wspomnianymi dwójkami, proponuję inną skalę dwoistości. Zwierzęta weszły po parze do arki i wyszły stamtąd również parami. Dwa są pierwsze znaki niebieskie: Baran i Byk 3 . Dwa rodzaje zwierząt zostały wymienione w psalmie nolite fieri: koń i muł. Dwoje zwierząt jest stworzonych na obraz i podobieństwo człowieka: małpa na ziemi, a puszczyk w powietrzu. Dwie są fałszywe relikwie florenckie, czczone w naszym kraju: zęby Sassetta i broda Pietruccia. Dwa są zwierzęta, którym prorok przypisuje więcej rozumu aniżeli ludowi Izraela: byk — ponieważ zna swego Pana, i osioł — gdyż potrafi trafić do żłobu pańskiego. Dwoje było tajemniczych zwierząt, które godne były dźwigać na swych grzbietach naszego Zbawcę, a oznaczają one dawnego wierzącego Żyda i nowego poganina: oślica i źrebię. Od nich pochodzą nazwiska dwóch sekretarzy cesarza Augusta 4 : Asinius i Pollio. Dwa są gatunki osłów: oswojony i dziki. Dwie ich najpospolitsze maści: szara i brązowa. Dwie są piramidy, na których winny być wypisane i poświęcone wieczności imiona tych dwóch i im podobnych 60
doktorów: prawe ucho sylenowego konia i lewe antagonisty boga sadów 5. P r u d e n c j u s z : Optimae indołis ingenium! Enumeratio minime contemnenda! [Wspaniały pomysł! Wyliczenia tego wcale nie należy lekceważyć!] F r u l l a : Dumny jestem, mój Panie Prudencjuszu, że chwalicie moją mowę, gdyż jesteście roztropniejsi niż sama roztropność, jako prudentia masculini geneńs [roztropność rodzaju męskiego]. P r u d e n c j u s z : Neque id sine lepore et gratia! [Nie jest to pozbawione dowcipu i wdzięku!] Ale zostawmy isthaec mittamus encomial Sedeamus, quia, ut ait Peripateticorum princeps, sedendo et ąuiescendo sapimus [te wzajemne komplementy! Siadajmy, gdyż według słów księcia perypatetyków 6 stajemy się mądrymi, kiedy spokojnie siedzimy i odpoczywamy]W ten sposób do zachodu słońca zakończymy nasz tetralog dotyczący wyników rozmowy Nolańczyka z doktorem Torąuatem i Nundiniem. F r u l l a : Chciałbym wiedzieć, co rozumiecie pod słowem tetralog? P r u d e n c j u s z : Dysputę czterech osób. Tetralog id est quatuorum sermo [tetralog jest rozmową czterech]. Tak jak dialog jest duorum sermo [rozmową dwóch], trylog — trium sermo [rozmową trzech] itd. Pentalog, heptalog i inne nazywane są niesłusznie dialogami w sensie rozmowy wielu ludzi. Jest nieprawdopodobne, aby Grecy, którzy wymyślili słowo dialog, używali pierwszej sylaby: Di, pro capite illius latinae dictionis diijersum \di w sensie początku łacińskiego słowa „diversum"]. S m i t h : Za pozwoleniem, Panie mistrzu. Pozostawmy te subtelności gramatyczne i wróćmy do tematu. P r u d e n c j u s z : O saeclum! [O czasy!] Wydaje mi się, że Pan za mało zwraca uwagi ńa wytworny styl. Jakże będziemy
mogli prowadzić dobry tetralog, skoro nie wiemy, co oznacza wyTaz tetralog i, ąuod peius est [co gorsza], możemy pomyśleć, że to dialog. Nonne a definitione et a nominis explicatione exordien'4um [czy nie należy zaczynać od określenia pojęć i objaśnienia
^takowych], jak naucza nasz Arpinatus?7
T e o f i l : Jesteście, mistrzu Prudencjuszu, nieco przemądrzali. 61
X,
Zostawmy, proszę, te wywody gramatyczne i pozwól Pan, że naszą rozmowę nazwiemy dialogiem, albowiem chociaż jest nas czterech, to jednak obowiązek pytania i odpowiedzi, rozumowania i wysłuchiwania będzie wypełniało dwóch. Zstąpcie tedy, o muzy, i natchnijcie mnie, abym mógł podjąć i poprowadzić sprawę od samego początku. Nie was wzywam, o wy, które przemawiacie napuszonymi i dumnymi wierszami na Helikonie, gdyż obawiam się, że będziecie się skarżyć na mnie, gdy po długiej i trudnej peregrynacji, po przejechaniu niebezpiecznych mórz, po zaznaniu surowych obyczajów zmuszone będziecie powrócić boso i nago do swej ojczyzny, gdyż nie ma tu ryb dla Lombardczyków. Nie mówię już o tym, że dla mnie, o muzy, jesteście cudzoziemkami, i do tego jeszcze z tego narodu, o którym poeta powiedział: „Nigdy Grek nie był wolny od zdradliwości". Nie mogę też pokochać rzeczy, której bym nie zobaczył. Inne, inne przykuły moją duszę. Do was przemawiam: wytworne, grzeczne, łagodne, subtelne, młode, piękne, delikatne, jasnowłose, bladolice, różanolice, o świeżych ustach, boskich oczach, gładkiej piersi i diamentowym sercu. Dzięki wam tworzę w swym umyśle tyle myśli wielkich, w sercu chowam tyle namiętności, tyle czerpię uczuć z życia, tyle łez leję z oczu, tyle westchnień wydaję z piersi i tyle ognia krzesam z serca. Do was, o muzy Anglii, wołam, natchnijcie mnie, ogrzejcie, rozpalcie, oczyśćcie i zamieńcie w likwor, sprawcie, abym pił nie małym, wytwornym, zwięzłym i krótkim epigramem, ale obfitym i szerokim potokiem płynnej, wzniosłej i rzetelnej prozy, której brzegi wyznacza nie moje pióro, lecz szerokie koryto kanału. I ty, moja Mnemozyno, ukryta pod trzydziestoma pieczęciami 8 i zamknięta w ciemnicy mrocznej cieni idei^ zanuć mi swe tajemnice do ucha! Kilka dni temu odwiedziło Nolańczyka w imieniu koniuszego królewskiego dwóch ludzi i zakomunikowało mu, że ich pan pragnąłby z nim porozmawiać, żeby zrozumieć Kopernika oraz paradoksy jego nowej filozofii. Nolańczyk odrzekł na to, że w swych sądach i myśleniu patrzy na świat nie oczyma Kopernika czy Ptolemeusza 10, lecz swoimi własnymi, co się zaś tyczy obserwacji, to zawdzięcza wiele tym lub innym pilnym matematykom, 62
którzy z biegiem czasu stopniowo dodawali cegiełkę po cegiełce -^do nauki; ona to dała mu dostateczne podstawy, dzięki którym dopiero po ciężkich trudach doszedł do swego poglądu. Dorzucił, że tamci myśliciele podobni są do tłumaczy, którzy przekładają słowa z jednego języka na drugi, inni zaś wnikają w uczucia i sens ich słów. Podobni są do tych prostaków u , którzy donoszą nieobecnemu dowódcy, jaki przebieg miała bitwa i jaki był jej wynik, choć sami nie rozumieją ani zasad, ani sztuki, dzięki którym osiągnięte zostało zwycięstwo; rozumie je ten, kto ma doświadczenie i lepszy sąd o sztuce wojennej. W tym sensie ślepy Tirezjasz 12, natchniony przez Boga, powiedział do mieszkanki Teb, Manto, która widziała, ale nie rozumiała: Visu carentem magna pars veri latet, Sed quo vocat me patria, quo Phoebus sequar. Tu lucis inopem gnata genitorem regens, Manifesta sacri signa fatidici refer! [Wielką część prawdy traci pozbawiony wzroku, Lecz ja za Febem idę, gdzie ojczyzna woła. Ty, córko, ojca nie widzącego światła wiodąc, Donieś o świętych i wieszczących znakach!] * Podobnie gdybyśmy nie mieli przed oczyma rozumu różnorodnych sprawdzonych danych dotyczących ciał niebieskich, jakiż moglibyśmy wynieść o tym sąd? Oczywiście żadnego. Złóżmy jednak dziękczynienie bogom, rozdawcom dóbr pochodzących od pierwszego i nieskończenie potężnego światła i oddawszy hołd żarliwości Wspomnianych wyżej wielkodusznych umysłów stwierdźmy dobitnie, że winniśmy poznać to, co oni obserwowali i spostrzegali, ale bynajmniej nie musimy zgadzać się z ich pojęciami, poglądami i określeniami. S m i t h : Pozwólcie mi łaskawie poznać Wasze zdanie o Koperniku. T e o f i l : Był to człowiek o poważnym, pracowitym, żywym * Cycero, De officiis,
ks. I , w. 3, tłum. St. Ciesielska Borkowska.
63 x>
i dojrzałym geniuszu. Nie stał on niżej od żadnego z astronomów, którzy żyli przed nim, a pod względem zdolności sądu prześcignął znacznie Ptolemeusza, • Hipparchosa 13, Eudoksosa 14 i wszystkich innych, którzy szli ich śladami. Jemu to zawdzięczamy, żeśmy się uwolnili od pewnych fałszywych hipotez powszechnej filozofii wulgarnej, by nie powiedzieć: ślepoty. Ale ponieważ ^ znał on matematykę lepiej niż przyrodzenie odszedł zbyt daleko od tej wulgarnej filozofii,fnie mógł na tyle zgłębić i przeniknąć tajemnic natury, ażeby wykorzenić niewłaściwe i fałszywe zasady, czym rozwiązałby całkowicie wszelkie sprzeczności i przeszkody, zaoszczędziłby sobie i innym wiele bezpłodnych badań i zatrzymałby uwagę na określonych i pewnych zagadnieniach. A przecież któż może w pełni nie pochwalić wielkiego ducha tego Niemca 15 , który nie zwracając uwagi na głupią większość, mocno przeciwstawił się potokowi przeciwnej wiary. A chociaż nie był uzbrojony w żywe racje, ale gromadząc drobne i zardzewiałe ułamki nauki antycznej na nowo, oczyścił je, połączył swą matematyczną raczej aniżeli przyrodniczą zdolnością i sprawę śmieszną, nikczemną i godną pogardy zamienił na szacowną, cenioną i bardziej prawdopodobną niż jej przeciwna, a bez wątpienia wygodniejszą i szybszą przy przeprowadzaniu obliczeń. Chociaż nie miał on dostatecznych środków, za pomocą których mógłby nie tylko stawić czoło, ale też pokonać, ujarzmić i zniszczyć fałsz, potrafił jednak Znaleźć mocną podstawę dla swej teorii i otwarcie głosić, ćo następuje: należy uważać za bardziej prawdopodobne, że nasza kula ziemska porusza się w stosunku do Wszechświata, aniżeli przypuszczać, że ogół niezliczonych ciał, z których wiele jest wspanialszych i większych od Ziemi, porusza się około niej jako środka, wbrew rozsądkowi, naturze, które dowodzą, że dzieje się coś wręcz przeciwnego. Któż więc będzie na tyle prostacki i nieokrzesany w stosunku do pracy tego człowieka, zesłanego przez bogów jako jutrzenka f zwiastująca wschód Słońca prawdziwej antycznej filozofii 16 , pogrzebanej w ciągu wieków w ciemnych pieczarach ślepoty, zła, bezwstydnej i zawistnej ignorancji? Któż zechce, biorąc pod uwagę to, czego on nie mógł dokonać, zaliczyć go do pospolitego 64
biegającego stada, prowadzonego i potykającego się na skutek -posłuchu dla brutalnej i nikczemnej wiary, a nie do tych, którzy potrafili dźwignąć się dzięki swemu szczęśliwemu geniuszowi i powstać dzięki ciągłemu towarzyszeniu oka boskiej mądrości. A cóż powiem o Nolańczyku? Może nie powinienem go chwalić, gdyż jest mi on równie bliski, jak ja sam sobie? Nie znajdzie się chyba żaden rozsądny człowiek, który by mi z tego zrobił zarzut, gdyż często chwalenie samego siebie nie tylko jest właściwe, ale nawet konieczne, jak trafnie o tym mówi wytworny i wykształcony Tansillo: 17 Bench'ad un uom, che preggio et honor brama, Di se stesso parlar molto sconvegna, Perche la lingua, ov'il cor teme, et ama, Non e'nel suo parlar di fede degna, L'esser altrui precon de la sua fama Pur qualche volta par che si convegna, Quando vien a parlar per un di dui: Per fuggir biasmo, o per giovar altrui. [Choć człowiekowi w cenie i honorze O sobie samym mówić nie wypada, Bo język tam, gdzie serce drży i kocha, W swojej wymowie nie jest godzien wiary, Gdy wobec innych głosi własną chwałę. A jednak czasem zupełnie uchodzi, Gdy kiedyś przyjdzie mu mówić o sobie, By uniknąć oszczerstwa i pomóc drugiemu.] * Jednakże gdyby się znalazł tak obłudny człowiek, który by pod żadnym pozorem nie chciał dopuścić do własnej albo do prawie własnej pochwały, tedy niechaj wie o tym, że w pewnych wypadkach nie można jej oddzielić od już osiągniętych
* Tansillo, II Vendemmiatore, strofa 53, tłum. St. Ciesielska Borkowska. 5 Pisma filozoficzne
X;
przez siebie wyników. Któż bowiem zarzuci Apellesowi 18 , który pokazując swój obraz mówi, że jest on dziełem jego rąk? Któż wytknie Fidiaszowi 19 , że na pytanie, kto jest twórcą wykonanej przez niego wspaniałej rzeźby, odpowiedział: „To ja nim jestem". Abyście tedy zrozumieli obecną pracę i jej znaczenie, w. końcu proponuję przyjęcie tego, co wkrótce dowiedzione będzie w sposób najłatwiejszy i najbardziej zrozumiały. Jeżeli starożytny Tyfeus 20 został pochwalony za to, że pierwszy wynalazł okręt i przepłynął z argonautami 21 morze: Audax nimium, qui freta primus Rate tam fragili perfida rupit, Terrasque suas post terga videns, Animam levibus credidit auris; [Nazbyt zuchwały ten, kto pierwszy morze Zdradliwe przeciął taką wątłą tratwą, A ziemie własne widząc za plecami, Lekkim powiewom powierzył swe życie;] * jeżeli w naszych czasach wychwalany jest Kolumb, ponieważ był tym, o którym dawno przepowiedziano: Venient annis Saecula seris, quibus Oceanus Vincula rerum laxet, et ingens Pateat tełlus, Tiphysque novos Detegat orbes, nec sit terris Ultima Thule. [Nadejdą wieków Późne lata, w których ocean Rozluźni więzy rzeczy i olbrzymi Obszar stanie otworem, a Tyfeus nowe * Sencca, Medea,
66
ks. V, w. 300—305, t ł u m . St. Ciesielska
Borkowska,
Odkryje światy i nie będzie ziemiom Ultima Thule;] * to jakichże słów użyć dla chwały tego, który znalazł sposób, jak wznieść się do nieba, przebiec sferę gwiazd i pozostawić za sobą wypukłą powierzchnię sklepienia niebios. Potomkowie Tyfeusa znaleźli sposób zakłócania spokoju innych ludów 22 , gwałcenia ojczystych bóstw różnych krajów, mieszania tego, có troskliwa natura rozdzieliła, podwojenia gwoli zyskom z handlu wszelakich niedostatków, dodawania do wad jednego pokolenia błędów drugiego i rozpowszechniania przemocą nowych głupstw oraz zaszczepiania niesłychanych niedorzeczności23 tam, gdzie ich dotąd nie było, głosząc w końcu, że ten mądrzejszy, kto silny, i wskazując nowe sposoby, narzędzia i sztukę tyranii i wzajemnego zabijania się. I oto jako skutek tych czynów nadejdzie czas, kiedy ci ludzie, nauczeni tak niewłaściwymi sposobami, przy zmienności losu odpłacą swym nauczycielom podobnymi lub jeszcze gorszymi owocami takich
niecnych wynalazków: Candida nostri saecula patres Videre procul fraude remota: Sua quisque piger littora tangens, Patrioque senex fractus in arvo Parvo dives: nisi quas tulerat Natale solum, non norat opes. Bene dissepti foedera mundi Traxit im unum Thessala pinus, Jussitque pati verbera pontum, Partemque metus fieri nostri
Mare sepostum. [Pomyślne czasy nasi ojcowie Widzieli, dalekie od zdrady: * Senera, Medea,
ks. V, w. 3 7 4 - 4 0 0 , tłom. St. Ciesielska Borkowska.
67
t X,
Każdy się pilnie trzymał własnych granic, Starzejąc się na ojczystej niwie. Możny na małym, nie znał innych bogactw Prócz tych, które dawała własna gleba. Układ dobrze rozdzielonego świata Ściągnęła w jedno sosna tesalska, Każąc oceanowi cierpieć razy, Ażeby wzięło udział w naszym strachu Morze odległe.] * Nołańczyk w celu osiągnięcia zupełnie przeciwnych wyników wyzwolił ducha ludzkiego i poznanie, wtrącone do ciasnego i dusznego więzienia, skąd tylko z trudem jakby przez nieliczne otwory można było zobaczyć dalekie gwiazdy. Podcięte skrzydła nie pozwalały duchowi ludzkiemu wzlecieć, rozsunąć zasłony mgieł, ujrzeć, co się za nimi kryje, i uwolnić się od chimer tych, którzy wyszedłszy z bagna i podziemnych nor — jak Merkury i Apollo 24 zstąpili z nieba — przy pomocy licznych oszustw napełniają świat szaleństwem, bestialstwem i występkiem niby cnotą 25 , boskością i dyscypliną, tłumiąc światło, co ducha naszych przodków czyniło boskim i bohaterskim, a uznając i potwierdzając mgliste ciemności sofistów i osłów. Dlatego też uciśniony od tak dawnych wieków rozum ludzki od czasu do czasu w chwilach przejaśnień, opłakując swój nędzny stan, zwraca się ku boskiej opatrzności szepcącej mu wciąż wprost do ucha następujące słowa: Któż pójdzie za mnie, Madonno, do nieba, By mi przynieść na powrót mój stracony rozum? I oto Nołańczyk przebył powietrze, wdarł się do nieba, przev szedł między gwiazdami na krańce świata, obalił fantastyczne mury pierwszej, ósmej, dziewiątej, dziesiątej i wszelkich innych sfer, o których prawią próżni matematycy oraz ślepi, wulgarni filozofowie/ * * Seneca, Medea,
68
ks. V, w. 229—239, tłum. Ciesielska Borkowska.
On' to przed obliczem zmysłów i rozumu za pomocą klucza dokładnych badań otworzył skrytki prawd, które można było odkryć. Obnażył ukryte tajemnice natury, otworzył oczy kretom, ślepym przywrócił wzrok, aby mogli ujrzeć swe odbicie w znajdujących się wokół zwierciadłach. Niemym, którzy nie potrafili i nie umieli wypowiedzieć zawikłanych uczuć, rozwiązał język. Uzdrawiał kulawych, którzy nie byli w stanie posunąć swego ducha o krok naprzód, do czego nie jest zdolne nieszlachetne i rozkładające się ciało. Zmusił ludzi do obcowania ze Słońcem, Księżycem i innymi gwiazdami, tak jak gdyby byli stałymi mieszkańcami tych ciał niebieskich. Wykazał, do jakiego stopnia byłyby podobne i niepodobne, większe lub gorsze te ciała, które widzimy jako bardzo oddalone, od tej planety, na której przebywamy i z którą jesteśmy złączeni. Otworzył nam oczy, abyśmy ujrzeli owo bóstwo, matkę naszą, która karmi nas i utrzymuje na swym grzbiecie, wydawszy przedtem ze swego łona, do którego nas przyjmie po śmierci. On to nie pozwala nam myśleć, że Jest ona ciałem bez duszy i życia 26 , po prostu jąkimś odpadkiem wśród cielesnych substancji 27. W terf sposób poznajemy, że gdybyśmy byli na Księżycu lub na innej plaftaecie, znaleźlibyśmy się w miejscu niezbyt różniącym się od Ziemi 28 , a może i gorszym, że mogą być inne ciała tak samo dobre, a nawet lepsze same dla siebie i dla większego szczęścia własnych stworzeń. Dowiadujemy się więc, że tyle jest planet, tyle gwiazd i tyle bóstw, ile setek tysięcy uczestniczy w służbie i kontemplacji pierwszej, ogólnej, nieskończonej i -wiecznej siły sprawczej. Rozum nasz nie jest już skuty kajdanami fantastycznych ośmiu, dziewięciu czy dziesięciu poruszających sił. Wiemy, że jest jedno tylko niebo, jeden niezmierzony obszar eteru, gdzie te
wspaniałe światła strzegą własnych odległości, aby w najdogodniejszy, sposób uczestniczyć w nieustannym życiu. Te płonące ciała są zwiastunami głoszącymi wspaniałość glorii i majestatu boskiego. Tak więc wznieśliśmy się do poznania nieskończonego skutku^ nieskończonej przyczyny, prawdziwego i żywego śladu nieskończonej siły. Osiągnęliśmy wiedzę, która nie nakazuje nam 69
szukać^ bóstwa gdzieś poza nami, skoro jest ono wokół nas, a nawet w nas sapy eh bardziej, niż my sami jesteśmy w sobie. Tak samo jak mieszkańcy innych światów nie powinni szukać boskości w nas, mając ją w pobliżu i w sobie. Niemniej Księżyc nie jest bardziej niebem dla nas niż my dla Księżyca. W ten sposób znaleźć można głębszy sens w wierszach Tansilla, który mówi jakby żartem: , Se non toglete il ben che v'e' da presso, Come torrete quel che v'e' lontano? Spreggiar il vostro mi par fallo espresso, Et bramar quel, che staneralfrui mano. . Voi sete quel, ch'abbandono'se stesso. La sua sembianza desiando in vano: Voi sete il veltro, che nel rio trabocca, Mentre 1'ombra desia di quel ch'ha in bocca. Lasciate Tombre, et abbracciate il vero. Non cangiate il presente col futuro. Io d'aver di meglor gia'non dispero; Ma per viver piu lieto et piu sicuro, Godo il presente, et del futuro spero: Cosi doppia dolcezza mi procuro. [Nie biorąc dobra tego, co jest blisko, Jakże weźmiecie to, co jest w oddali? 29 Pogardzając własnym przez umyślny błąd, A żądając tego, co jest w cudzych rękach, Jesteście jak ów, co reuca rzecz samą, Na próżno w zamian pragnąc jej odbicia, Jako chart, który na wezbranej rzece Goni za cieniem tego, co ma w pysku. Porzućcie cienie, a chwytajcie prawdę, Za przyszłość nie mieniajcie obecnego. Ja nie rozpaczam już, by dostać lepsze, 70
Lecz aby żyć weselej i bezpieczniej. Cieszę się tym, co mam, spodziewam przyszłego: Podwójną sobie przez to sprawiam rozkosz.] * A więc człowiek sam jeden może i powinien zwyciężyć, a w końcu zwycięży i zatryumfuje nad powszechnym nieuctwem. Bez wątpienia w takiej sprawie decyduje nie wielka ilość ślepych i głuchych świadków, nie wyzwiska i czcze słowa, lecz siła uporządkowanego przekonaniaj która doprowadzi wreszcie do właściwego wniosku; zaprawdę, wszyscy ślepi nie warci są jednego widzącego, a wszyscy głupcy nie zastąpią jednego mądrego. Prudencjusz: Rebus, et in sensu, si non est quod fuit ante, Fac vivas contentus eo, quod tempora praebent! Iudicium populi numquam contempseris unus, Ne nulli placeas, dum vis contemnere multos. [Jeśli we wszystkim nie jest tak, jak dawniej było, Staraj się żyć rad z tego, co przynoszą czasy. Sam jeden nigdy nie gardź opinią ogółu, Bo chcąc potępić wielu, nie będziesz miły nikomu.] ** T e o f i l : Jest to w najwyższym stopniu słuszne, jeżeli dotyczy manier towarzyskich gości zaproszonych na ucztę, ogólnego porządku i praktyki konwersacji, ale nie dotyczy poznania prawdy i prawideł rozumowania, o których tenże mędrzec mówi: Disce, sed a doctis; indoctos ipse doceto! [Ucz się, ale od uczo-
nych, a nieuczonych sam pouczaj!] I jeszcze chciałbym dodać słowo w sprawie tego, coś powiedział o naukach, które nadają się dla wielu. Dam wam radę dotyczącą tłumu: nie należy każdemu kłaść na grzbiet tego cięiafu, ale obarczać nim tych, którzy jak Nolańczyk, potrafią . * T ł u m . St. Ciesielska ** T ł u m . St. Ciesielska
Borkowska. Borkowska.
TI
udźwignąć dużo i donieść do celu, nie lękając się trudności ponad miarę, jak to umiał czynić Kopernik. Poza tym ci, którzy posiedli prawdę, nie powinni dzielić się nią z ludźmi pewnego gatunku, jeżeli nie chcą, jak to mówią, myć głowy osłu lub przekonać się, co czynią świnie z perłami, i zbierać takie owoce swego trudu i starań, jakie zdolna jest wydać arogancka i głupiar ignorancją połączoną z zarozumiałością i nieokrzesaniem, których jest wieczną i wierną towarzyszką. A więc możemy pouczać tylko takich nieyczonych i dawać światło tylko takim ślepcom, którzy są ślepi nie z powodu przyrodzonego defektu i nie z powodu braku zdolności i dyscypliny, lecz na skutek nieoględności i roztargnienia, "vco jest nieraz wynikiem niedostatecznej aktywności, a nie braku uzdolnień. Spomiędzy tych niektórzy są tak złośliwi i występni, że przez gnuśną zawiść pysznią się i gniewają na tych, którzy, jak im się wydaje, chcą ich pouczać. Ponieważ — co gorsza — uważają siebie za uczonych i doktorów, ośmielają się głosić wiedzę o tym, czego nie znają. Widzicie ich więc często rozpłomienionych gniewem i wściekłością. F r u l l a : Jak to się zdarzyło dwom prostackim doktorom, o których będziemy mówili. Jeden z nich, gdy nie wiedział, co ma odpowiedzieć i jakie dać argumenty, zerwał się i krzyknął, jak gdyby chciał zakończyć dyskusję pięściami, według adagiów Erazma 30 : Quid? Nonne Anticyram navigas? TM Ule philosophorum protoplastes, qui nec Ptolemaeo nec tot tantorumąue philosophorum et astronomorum maiestati ąuippiam concedis? Tune nodurn in scirpo ąuaeritas? [Jak to? Czy nie płyniesz dó Antycyry? 31 Chcesz być protoplastą nowej filozofii, który nie ustępowałby swym majestatem ani Ptolemeuszowi, ani innym wielkim filozofom i astronomom?. Szukasz dziury w całym?] Używał także innych wyrażeń, zasługujących na to, żeby na nie odpowiedzieć kijami, którymi poganiacze osłów okładają swe zwierzęta. T e o f i l : Porzućmy na razie te sprawy. Są tacy, którzy w swej łatwowierności i głupocie boją się, że przez patrzenie zaszkodzą sobie, i z uporem pragną przebywać w mroku tego, 72
co niegdyś słabo opanowali. Inni, posiadający na szczęście Avrodzone zdolności, u których żadna dostojna wiedza nie ginie, nie wydają pochopnych sądów; obdarzeni swobodnym umysłem i jasnym spojrzeniem, są wytworem niebios i jeżeli nawet nie są wynalazcami, to jednak badaczami, poszukiwaczami, sędziami i świadkami prawdy. ' U takich Nolańczyk znajdował, znajduje i zawsze znajdzie aprobatę i miłość. Są to najszlachetniejsze umysły, które potrafią" go wysłuchać i z nim dysputować. Gdyż w rzeczywistości nikt nie jest godzien przeciwstawiać mu się w tych zagadnieniach i każdy jest zmuszony albo^zgodzić się z nim, albo w ostateczności zaakceptować to, co jest naj główniej sze i najważniejsze; i uznać, że jeżeli jego teorii nie może uważać za najbardziej prawdziwą, to w każdym razie jest ona najbardziej prawdopodobna. P r u d e n c j u s z : Niech'będzie tak, jak chcecie, ale ja nie mogę wyrzec się zdania starożytnych, gdyż jak opowiada mędrzec:-„W starożytności mieści się mądrość". T e o f i l : I dodaje: mądrość rośnie z biegiem lat. Gdybyście dobrze rozumieli to, co mówicie, wysnulibyście z tego wręcz przeciwny wnipsek. Chcę ^powiedzieć, że jesteśmy starsi i bardziej dojrzali niż nasi poprzednicy. Mam na'myśli pewne poglądy, jak, na przykład obecnie fozpatrywane. Eudoksos, który żył u zarania astronomii, nie mógł mieć o niej tak dojrzałego sądu, jak Kalippos 82, żyjący w trzydzieści lat po śmierci Aleksandra Wielkiego. Mógł on, w miarę lat, coraz to nowe obserwacje dołączać 4p dawnych., Z tego też względu Hipparchos wiedział o tych sprawach więcej niż Kalippos, ponieważ mógł widzieć zmiany, jakie zaszły w sto dziewięćdziesiąt sześć lat po śmierci Aleksandra Wielkiego. Geometra rzymski Menełaos 3S, który widział zmiany ruchów ciał niebieskich w czterysta sześćdziesiąt dwa lata po śmierci Aleksandra Wielkiego, mógł się w tych sprawach lepiej rozeznawać niż Hipparchos. Jeszcze więcej musiał widzieć Mahomet z Araceny 34 po "tysiąc dwustu dwóch latach. Kopernik, który żył prawie w naszych czasach, widział jeśzcze więcej, gdyż od tamtych wieków minęło 1849 lat. Jeżeli jednak niektórzy żyjący w późniejszych 73
latach nie są bardziej wnikliwi anizeti urodzeni w dawnych wiekach, jeżeli wielu spośród tych, którzy żyją obecnie, nie rozumie więcej niż starożytni, nie wynika to stąd, że nie żyli w tamtych czasach, ale stąd, iż żyją jak martwi w swoich czasach. P r u d e n c j u s z : Mówcie, co Wam się podoba, tłumaczcie, jak chcecie, a ja pozostaję zwolennikiem starożytności. Co się zaś tyczy Waszych zdań i paradoksów, to nie wierzę, żeby tylu wybitnych mędrców mogło być takimi ignorantami, jak to o nich sądzicie wy i inni miłośnicy nowinek. T e o f i l : Dobrze, mistrzu Prudencjuszu. Jeżeli Wasza i ogólnie rozpowszechniona opinia jest o tyle prawdziwa, o ile pochodzi z czasów starożytnych, z pewnością fałszywa była w tym czasie, gdy była nowa. Nim obecna filozofia została przystosowana do Waszych mózgów, panowały inne filozofie, zgodne z naszymi pojęciami 35 : Chaldejczyków 36 , Egipcjan, magów 37 , orfików 38 , pitagorejczyków 39 i innych myślicieli zamierzchłych czasów. Przeciwko nim powstali ci szaleni i próżni logicy i matematycy, nie tyle nienawistni w stosunku do starożytności, co obcy prawdzie. Pozostawmy więc te roztrząsania o antycznym i o nowym i miejmy na względzie, że nie ma nic nowego, co nie może się stać starym, i nie ma nic starego, co kiedyś nie było nowym, jak słusznie zauważył Wasz Arystoteles. F r u l l a : Jeżeli nie dopuścicie mnie teraz do słowa, to z całą pewnością pęknę i zdechnę. Mówicie „Wasz Arystoteles", zwracając się do mistrza Prudencjusza. Rozumiem to więc w ten sposób, że uważacie go za zwolennika filozofii Arystotelesa, za perypatetyka. Pozwólcie mi zrobić pewną dygresję wyjaśniającą: Przed wrotami arcybiskupstwa w Neapolu stało dwóch ślepych żebraków, z których jeden uważał się za Gwelfa, drugi za Gibelina 40 . Z tego powodu zaczęli się tak niemiłosiernie okładać kijami, które mieli przy sobie, że gdyby ich przechodnie nie rozdzielili, nie wiem, czym by się sprawa zakończyła. I oto pewien zacny człowiek podszedł do nich i rzekł: „Chodźcie tu do mnie, wy ślepe obdartusy, powiedzcie mi, co to jest Gwelf i Gibelin? Co to znaczy być Gwelfem lub Gibelmem?" I zaprawdę! Jeden nic nie potrafił odpowiedzieć, drugi zaś odrzekł następującymi 74
słowy: „Pan Piętro Constanzo 41 , który jest moim patronem —i któremu życzę wiele dobrego, jest Gibelinem". W ten również sposób wielu ludzi deklaruje się jako perypatetycy, gniewa się i piekli; gotowi są bić się za Arystotelesa, bronić jego nauki, być wrogami przeciwników Arystotelesa, żyć i umrzeć za Arystotelesa, a nie rozumieją nawet znaczenia tytułów jego dzieł. Jeżeli macie ochotę, by Wam zademonstrować takiego, to macie go przed sobą, ten, któremuście powiedzieli: „Wasz Arystoteles" i który co pewien czas klepie: Aristoteles noster, Peripateiicorum pńnceps, lub: Plato noster et ultra [nasz Arystoteles, książę perypatetyków], lub [nasz Platon 42 itd.]. P r u d e n c j u s z : Mało dbam o Wasze zdanie i nie zależy mi na Waszym szacunku. T e o f i l : Za pozwoleniem, nie przerywajcie naszej dyskusji. S m i t h : Mówcie dalej, panie Teofilu. T e o f i l : To jasne — mówię — Wasz Arystoteles zaznacza, ii tak samo jak istnieje zmienność rzeczy 43 , tak też następuje zmiana poglądów i wniosków. Dlatego też klasyfikowanie doktryn filozoficznych według ich starożytności jest tym samym, co zastanawianie się nad tym, co było pierwsze: dzień czy noc? Należy skierować oko naszego rozumu na rozstrzygnięcie tego, czy znajdujemy się w świetle jasnego dnia i czy nad-horyzontem naszym jaśnieje światło prawdy, czy też oświetla ono nasze antypody? Czy my jesteśmy w ciemnościach, czy też oni? Wreszcie, czy my, chcący odnowić filozofię antyczną, istniejemy w czasie poranku, który kończy noc, czy też w chwili zmierzchu 44, który kończy dzień? I to, rzecz jasna, nie jest trudne do określenia, gdy się popatrzy na wyniki jednego i drugiego ro-
dzaju rozważań. Wszak widzimy różnicę między tymi a tamtymi. Ci są umiar-
kowani w życiu, doświadczeni w sztuce lekarskiej, rozsądni w rozważaniach, doskonali w zdolności przewidywania, godni
podziwu w magii, ostrożni w sprawach przesądów, dokładni w "wypełnianiu praw, nienaganni od strony moralnej, boscy w nauce teologii, bohaterscy we wszelkich przejawach życia. Świadczą o tym ich długie żywoty, zahartowane ciała, wspa7-5
niałe odkrycia i wynalazki, pokojowe" współżycie ludów, nienaruszone ich świętości, sprawiedliwe kary, przystępność dobrych i opiekuńczych duchów i trwające po dziś dzień ślady ich podziwu godnej dzielności. Pozostawiam Wam sąd o tych, którzy są' ich przeciwieństwem 45. " S m i t h : A co powiecie na to, że w naszych czasach większość myśli przeciwnie, zwłaszcza w sprawach nauki? T e o f i l : Nie dziwię się temu, gdyż zazwyczaj tacy, którym brak wiedzy, wmawiają sobie, że wiele umieją, ci zaś, którzy są całkiem głupi, mniemają, że wszystko wiedzą. S m i t h : Powiedz mi, w jaki sposób można takich ludzi poprawić? F r u l l a : Należałoby im urwać głowę i nasadzić inną. T e o f i l : Obalając zręczną argumentację, ich zarozumiałe przekonanie o własnej wiedzy i, o ile to się da zrobić, wyzwoliwszy za pomocą dowcipnych perswazji od głupich przekonań, należy ich skłonić, aby się stali słuchaczami, o ile oczywiście nauczający zauważy, że umysły ich są zdolne i podatne. Według zwyczaju szkoły Pitagorasa oraz naszej nie powinni oni zadawać pytań ani uczestniczyć w dysputach, dopóki nie wysłuchają pełnego kursu filozofii. Wtedy, gdy nauka jest doskonała sama w sobie i zostanie przez nich w zupełności zrozumiana, rozstrzygnie wszelkie wątpliwości i rozwieje wszelkie sprzeczności. Prócz tego (jeżeli znajdzie się wśród nich bardziej rozwinięty umysł) zorientuje się, co należy dodać, ująć, poprawić lub zmienić. Wtedy zdolny będzie porównać te zasady i wnioski z przeciwnymi, rozumnie >-je przyjmować lub odrzucać, pytać i odpowiadać, gdyż nie można w inny sposób poznać sztuki lub nauki. Jeżeli się nie opanowało jakiejś nauki, to nie można wysuwać wątpliwości ani stawiać stosownych pytań. Nie można dobrze zadawać pytań ani być sędzią w sprawie, którejś się przedtem nie poznało dokładnie: |Lecz tam, gdzie nauka rozwija się według określonych stopni, wychodząc od ustalonych i potwierdzonych zasad i fundamentów do budowy i doskonalenia rzeczy, które dzięki temu stają się zrozumiałe, słuchacz nie może zabierać głosu, dopóki nie wysłuchał wszystkiego i nie zrozu76
miał; powinien pojąć i to również, że z postępem nauki ustaną "^wszelkie trudności. Inne metody stosują efektycy 46 i pyrrhoniści 47, którzy wychodząc z założenia,- że nic nie można poznać, cały czas trawią na pytaniach i poszukiwaniach, żeby w rezultacie niczego nie znaleźć. Niemniej nieszczęśliwe są i te umysły, które chcą kwestionować rzeczy najbardziej jasne, tracąc na takie dysputy wiele czasu, jak również i ci, którzy, żeby uchodzić za uczonych i z innych niegodnych względów, nie chcą ani uczyć innych, ani sami się uczyć, tylko zaprzeczać i zwalczać prawdę.' S m i t h : Mam pewne wątpliwości co do tego, co powiedzieliście. Istnieje przecież niezliczona ilość ludzi, którzy uważają, że posiadają wiedzę i zasługują na to, żeby ich nieustannie słuchano. Jak yiecie, wszystkie akademie i uniwersytety pełne są tych Arystarchów 48, którzy nie ustąpią ani trochę samemu Jowiszowi Gromowładnemu. Ci, którzy się u nich uczą, osiągną to tylko, że przejdą ze stanu niewiedzy, który jest niedostatkiem prawdy, do tego, że będą się uważali za wiedzących, a to będzie szaleństwem i przykrywką fałszu. Osądź więc, co tacy słuchacze zyskali. Pozbywszy się ignorancji, czyli zwykłego braku wiadomości, doszli oni — jak to mówią — do błędnej wiedzy. I oto kto mnie zapewni, że po tak wielkiej stracie czasu i wysiłku oraz możliwości lepszych studiów i zajęć nie przydarzy mi się to, co zdarza się zwykle w takich wypadkach, że zamiast zdobycia wiedzy zarażę swój umysł szkodliwym głupstwem? Jakże ja, nie wiedzący nię, mogę rozróżnić to, co godne, o& tego, co niegodne, nędzę od którzy uważają się sami za mędrców, od tych, którzy są uważani za takich. Widzę dobrze, że wszyscy rodzimy się nieświadomymi, łatwowiernymi, wzrastamy i Wychowujemy się w posłuszeństwie i £&Wnku dla swego domu, gdzie słyszymy, że nasi ganią prawa, obyczaje, wierzenia i zwyczaje, przeciwników i obcych w tym samym stopniu, w jakim tamci ganią nas i nasze sprawy. Na skutek takiej naturalnej pożywki zakorzeniają się w nas pierwiastki gorliwości dla naszych spraw w tym samym stopniu, co u naszych przeciwników dla ich własnych. W ten 77
sposób łatwo może się dla nas stać zwyczajem to, że nasi będą uważali ucisk, podbój i zabójstwo przeciwników naszej wiary za ofiarę składaną bogom. Tak samo tamci, gdy postąpią w podobny sposób z nami. Składają oni dzięki swemu bóstwu z tą samą żarliwością przeświadczenia i przeikonania, że posiadają to światło, które obiecuje im życie wieczne, tak jak my wznosimy modły dziękczynne za to, że nie znajdujemy się w takim zaślepieniu i ciemnocie, jak oni. Do tych przekonań w sprawach religii i wiary dołączają się przekonania naukowe. Ja czy to z wyboru moich wychowawców, rodziców i pedagogów, z własnego kaprysu i fantazji lub też ulegając opinii jakiegoś uczonego, z niemniej szym zadowoleniem będę uważał, że zyskałem pod kierunkiem bezczelnej, a cieszącej się powodzeniem ignorancji konia więcej niż pod kierunkiem mądrzejszego, a nawet uczonego człowieka. Czy nie wiecie, jaką siłę ma przyzwyczajenie do wiary i wychowanie od dzieciństwa w określonych przekonaniach, jak one utrudniają zrozumienie rzeczy najoczywistszych 49? Tak samo jest z tymi, którzy przyzwyczajają się do zażywania trucizny: ciało ich w końcu nie odczuwa szkody, ale nawet zamienia jad w pożywkę, tak że antidotum staje się dla nich śmiertelne. Powiedzże mi, w jaki sposób skłoniłbyś uszy takiego człowieka, aby słuchały raczej ciebie niż innych, skoro w jego umyśle jest mniej skłon-, ności do przyjmowania twoich twierdzeń niż tysiąca innych przeciwnych? T e o f i l : Jest to istotnie darem bogów, jeżeli tak pokierują losem, abyś spotkał człowieka, który nie tylko ma opinię dobrego przewodnika, ale jest nim w rzeczywistości i tak oświeca twego ducha, że wybierzesz to, co lepsze. S m i t h : A jednak zazwyczaj ludzie trzymają się ogólnie przyjętej opinii i nawet błąd Znajduje łaskę i zwolenników. T e o f i l : Myśl niegodna człowieka! Dlatego to mądrzy i boscy ludzie trafiają się tak rzadko. Woła bogów brzmi tak: szanuj i miej w cenie to, co nie jest pospolite i ogólnie przyjęte. S m i t h : Wierzę mocno, że prawda znana jest nielicznym, a to, co najcenniejsze, dostępne jest jeszcze małej ilości ludzi. Ale zbiją mnie z tropu to, że wiele rzeczy jest w posiadaniu nie-, 78
może. tylko jednego — którzy nie zasługują n a —szacunek, nic nie są warci, a czasem nawet są głupsi i bardziej licznych — a
przewrotni.
T e o f i l : Słusznie, ale jednak pewniej i stosowniej jest szukać prawdy nie u tłumu, gdyż nie przynosi on nic drogocennego i godnego. Rzeczy doskonałe i cenne znajduje się u nielicznych.' Są one rzadkie lub dość rzadkie, ale każdy, choć nie potrafi ich znaleźć, winien je przynajmniej poznać. Stają się zaś drogocenne nie przez poznanie, lecz tylko przez posiadanie. S m i t h : Porzućmy te dyskursy i zatrzymajmy się na chwilę, aby słuchać i zastanowić się nad myślami Nolańczyka. Najwyższa pora, byśmy uznali za godne wysłuchania to, cośmy przyjmowali na wiarę. T e o f i l : Wystarczy mu to w zupełności. Ale zwróćcie uwagę, jak potężna jest jego filozofia, że potrafi utrzymać się, bronić, wykrywać błędy i ujawniać myśli zwodnicze sofistów, ślepotę tłumu i wulgarnej filozofii. S m i t h : Ponieważ zrobiło się późno, przyjdziemy tu jutro 0 tej samej porze i porozmawiamy o spotkaniach z Nolańczykiem 1 o jego doktrynie. P r u d e n c j u s z : Sat prata biberunt; nam iam nox humida caelo praecipitat. [Łąki dostatecznie się napiły; z niebios spada jut. wilgotna noc]. K o n i e c
s
p i e r w s z e g o
d i a l o g u
D
I
A
L
O
G
D
R
U
G
I
e o f i ł : Wówczas sir Fulk Greville rzekł do Nolańczyka: „Niech mi Pan pozwoli, z łaski swojej, wysłuchać racji, dla których Pan uważa, że Ziemia się obraca". Nolańczyk odpowiedział mu, że nie może podać żadnych racji, jako że nie zna jego pojętności, a nie będąc pewien, czy będzie zrozumiany, obawia się, że postąpiłby podobnie jak ci, którzy wypowiadają swe myśli do posągów i prowadzą rozmowy z nieboszczykami 1 . Dlatego byłoby właściwsze poznać te argumenty, które utwier-, dzają sir Greville'a w stanowisku przeciwnym, i stosownie do światła i siły umysłu, które wykaże przy wyjaśnianiu swych zapatry- > wań, będzie można podać mu rozstrzygnięcie. Do tego Nolańczyk dodał jeszcze, że ma ochotę wykazać bezsensowność poglądów swoich przeciwników na podstawie tych samych zasad, którymi tamci chcą swe poglądy utwierdzić. Zrobiłoby mu niemałą przyjemność znalezienie osób przydatnych do takiego przedsięwzięcia; zawsze gotów jest i skory odpowiadać na zadawane pytania. W ten sposób lepiej można byłoby widzieć wartość podstaw jego filozofii, przeciwnej poglądom utartym, i to tym bardziej, im więcej miałby okazji do dawania odpowiedzi i do składania oświadczeń. Sir Fulkowi Greville'owi bardzo podobała się ta odpowiedź Nolańczyka. Powiedział więc: „Wyświadczacie mi najmilszą przysługę. Przyjmuję Waszą propozycję i wyznaczę dzień, kiedy będą mogły zebrać się osoby, które zapewne nie przepuszczą sposobności i dadzą W a m dostateczną ilość materiału, abyście mogli wystąpić do walki o, swe poglądy. W środę, za tydzień, w dzień popiel dysputę o rozlicznych pięknych i różnorodnych kwestiach", cowy, pozwolę sobie zaprosić Was do swego domu Wraz z innymi dostojnymi Panami i uczonymi, ażeby po wieczerzy przeprowadzić 80
„Przyrzekam Wam, rzekł Nołańczyk, że nie omieszkam zjawić się zarówno wtedy, jak i zawsze, kiedy mi się nadarzy podobna sposobność, gdyż nie ma tak ważnej sprawy, która mogłaby powstrzymać mnie od dążności do rozumienia i wiedzy. Ale błagam, n ie zmuszajcie mnie, bym występował wobec osób nieszlachetnych, źle wychowanych i mało orientujących się w podobnych rozumowaniach". I oczywiście, miał on pewne podstawy do takich obaw, ponieważ wielu uczonych tego kraju, gdy rozmawiał z nimi o naukach, bardziej przypominało zachowaniem się gburów aniżeli tych, których należałoby się po nich spodziewać. Sir Fulk uspokoił go i powiedział, aby nie wątpił, że zaproszeni przez niego są dobrze wychowani i wykształceni. Umówili się tedy. Nastąpił wyznaczony dzień. O muzy, pomóżcie mi opowiedzieć o tym. Frulla: Apostrophe, pathos, invocałio, poetarum morel [Według zwyczaju poetów: apostrofa, patos i inwokacja!] S m i t h : Mistrzu Prudencjuszu 2 , proszę Was, słućhajcie. P r u d e n c j u s z : Lubentissime. [Z wielką przyjemnością]. T e o f i l : W umówiony dzień Nołańczyk czekał aż do poobiedzia, a nie otrzymawszy żadnej wiadomości, sądził, że ów szlachcic zajęty innymi sprawami zapomniał lub też nie miął możności urządzić tego spotkania. Puścił więc wszystko w niepamięć i wyszedł, aby się przejść oraz odwiedzić kilku przyjaciół Włochów. Wrócił do domu późno, gdy słońce już zaszło. P r u d e n c j u s z : Już błyszczący Phoebus odwrócił się tyłem do naszej półkuli, żeby oświętlić swą jasną głową nasze antypody... F r u l l a : Za pozwoleniem, mistrzu Prudencjuszu, opowiadajcie sami, Wasz sposób recytacji zadowoli mnie w zupełności. P r u d e n c j u s z : Ach, gdybym znał tę historię! F r u 11 a Zamilczcież więc do diabła! T e o f i l : Powróciwszy późno doS domu Nołańczyk zastał przy swych drzwiach mistrza; Florio 8 i pana Guina, zmęczonych pokpiwaniem go. Gdy zobaczyli nadchodzącego, rzekli: „Chodźcie, Pawe, z łaski swej szybko i bezzwłocznie z nami, przecież na Was C2 eka wielu kawalerów dobrze urodzonych i doktorów, a wśród 6
PU
® » filozoficzne
81
tych, co mają dysputować, pewna osoba, która nosi Wasze nazwisko". „Nie uczynimy nic złego, odrzekł Nolańczyk. Lecz wydaje mi się jedno niewłaściwe: sądziłem, że dyskusja nastąpi przy świetle słońca, a widzę, że odbędzie się ona przy świecach". Mistrz Guin przeprosił Nolańczyka w imieniu niektórych kawalerów, którzy f nie mogli zjawić się wcześniej i przybyli dopiero na wieczerzę. „Chodźmy więc, powiedział Nolańczyk, i prośmy Boga, aby nam zechciał towarzyszyć w tej długiej drodze ciemnym wieczorem, po niepewnych ulicach". Chociaż byliśmy na równym gościńcu, chcieliśmy skrócić sobie drogę i skierowaliśmy się bocznymi ulicami ku Tamizie, aby znaleźć łódkę, która by nas przewiozła w stronę pałacu. Podeszliśmy do mostu przy pałacu lorda Buckhursta. Tam straciliśmy tyle czasu na krzyki i nawoływania „oars" na przewoźników, tj. gondolierów, że szybciej zdążylibyśmy dojść do wyznaczonego miejsca pieszo, a nawet coś jeszcze załatwić po drodze. W końcu z oddali odezwało się dwóch przewoźników. Powoli, nie śpiesząc się, jakby szli na stracenie, dopłynęli do brzegu. Tu po długich wypytywaniach: skąd, dokąd, dlaczego, jak i ile, zbliżyli rufę do najniższego schodka pomostu. I oto jeden z nich, podobny do antycznego przewoźnika z królestwa Tartaru, podał rękę Nolańczykowi, drugi zaś, który choć miał około 65 lat, wydawał się synem pierwszego, pomógł reszcie towarzystwa. I choć do barki nie wsiadł ani Herkules, ani Eneasz 4. ani król Sarcy — Rodomonte 5, Gemuit sub pondere cimba. Sutilis et multam accepit limosa paludem [jękła pod ciężarem obszyta łódź; przez szpary moc błota nabiera].* Usłyszawszy tę muzykę, Nolańczyk powiedział: „Dałby Bóg, żeby nie stała się łodzią Charona 6. Sądzę, że jest to barka zwana rywalką lux perpetua [wiekuistej światłości]". Co do wieku, mo- y głąby stanąć w zawody z arką Noego i jest na pewno, daję wam słowo, szczątkiem potopu. Części tej barki odpowiadały wszędzie, gdziekolwiek ich dotknęliśmy, a przy najmniejszym ruchu przeraźliwie skrzypiały. „Sądzę — powiedział Nolańczyk — że nie * Wergiliusz, Eneida,
82
ks. V I , w. 413—414, tłum. T . Karylowski, W ł o d a w
1950.
I
jest to baśnią, jakoby mury (Teb, jeśli się nie mylę) wydawały głosy, a nawet czasem nuciły pieśni. Jeżeli w to nie wierzycie, to przysłuchajcie się odgłosom tejJodzi: wydaje się, że jest wielu grających na piszczałkach, którzy sprawiają, że słychać fale, gdy wchodzą w jej wiosła i szczeliny". Śmieliśmy się, ale jeden tylko Bóg wie, jak. Annibal, quand'aTimperio afflitto vedde farsi fortuna si molesta, rise tra gente lacrimosa, et mesta. [Hannibal 7, kiedy widział, że imperium zgnębionemu los grozi okrutny, śmiał się wśród ludzi płaczących i smutnych]. * P r u d e n c j u s z : Risus sardonicus. [Sardoniczny śmiech]. T e o f i l : Natchnieni tą słodką harmonią jak miłością, gniewem, pogodą oraz porą roku, zaczęliśmy akompaniować tym dźwiękom pieśniami. Mistrz Florio, jakby wspóminając swe amory, zaśpiewał: Dove senza me, Dolce mia vita. [Dokąd idziesz, beze mnie, słodkie moje życie?] Nołańczyk zaś podchwycił: II saracin dolente, O' femenil ingegno. [O cierpiący Saracenie 8 , o duszo kobieca], I tak po trosze, festina lente [spiesząc się powoli], posuwała się łódź stoczona przez robaki i dotknięta zębem czasu, jakby była zrobiona z ołowiu, a ramiona dwóch staruchów wydawały się połamane. A chociaż wiosłowali z wielkim rozmachem, wiosła wykonywały krótkie rzuty. P r u d e n c j u s z : Optime descriptum illud festina [doskonale opisane to festina] [śpieszenie się] przez ruchliwe plecy marynarzy i to lente [powoli] w postępie wioseł, jak opieszali robotnicy boga ogrodów. * Sonet Petrarki.
6*
83
T e o f i l : Posuwając się w ten sposób długo w czasie, a mało w przestrzeni, nie zrobiwszy nawet trzeciej części drogi, niedaleko od miejsca Tempie, nasi kumowie zamiast się pośpieszyć, . oparli łódkę rufą o brzeg. Nolańczyk zapytał ich, co zamierzają. Czyżby wyp"ocząć nieco? Wytłumaczyli mu, że nie mają zamiaru dalej jechać, gdyż tu jest ich przystań. Zaczęły się perswazje i prośby. Ale wszystko to tylko pogorszyło sprawę, gdyż był to ten gatunek grubianów, o których pierś stępił swe groty amor prostackiego pospólstwa. P r u d e n c j u s z : Principio omni rusticorum generi hoc est a natura tńbutum, ut nihil virtutis amore faciant, et vix quicquam formidine poenae. [Całemu temu rodzajowi prostactwa natura dała zasadę: nie robić nic z miłości dla cnoty, lecz coś niecoś ze strachu przed karą], F r u l l a : Inne przysłowie mówi o prostaku: Rogatus tumet, Pulsatus rogat, Pugnis concisus adorat, [Gdy go się prosi — nadyma się; uderzony — prosi, pobity — wielbi]. T e o f i l : Wreszcie wysadzili nas na brzeg, a gdyśmy im zapłacili i podziękowali — nie można bowiem nic innego zrobić, gdy się dozna krzywdy od takich kanalii — wskazali nam prostą drogę, którą można dojść do ulicy: O słodka Mafelino, muzo Merlina Coccaja 9, racz wstawić się za nami! Droga zaczynała się bajorem, które ani w zwykłych, cłni w sprzyjających okolicznościach nie rokowało żadnej przyjemności. Nolańczyk, który był więcej od nas uczony i miał w tych sprawach dużą praktykę, powiedział: „Zdaje mi się, że tu jest bród dla świń, chodźcie więc za mną". Nie zdążył dokończyć zdania, jak ugrzązł w takim błocie, że nie mógł z niego wyciągnąć nóg. I tak wzajemnie sobie pomagając przebrnęliśmy przez środek błota, mając nadzieję, że ten czyściec nie będzie trwał długo. I nagle przez niesprawiedliwy i surowy los zostaliśmy pogrążeni w błotnistym przejściu, które jakby było ogrodem zazdrości lub rozkoszy, zewsząd było ogrodzone solidnym murem. A ponieważ nie było żadnego światła, które by nas wiodło, nie wiedzieliśmy, ile drogi już przebyliśmy, a ile nam jeszcze pozo84
stało, z każdym krokiem oczekiwaliśmy końca wędrówki. Za każdym razem pogrążaliśmy się na nowo w grząskie trzęsawisko i zapadaliśmy się po kolana w' głębokim i mrocznym jeziorze błota. Nikt nie mógł nic poradzić drugiemu, nie wiedzieliśmy, co mówić, i szliśmy w niemym milczeniu. Jeden zgrzytał z wściekłości zębami, drugi szeptał, ten parskał, tamten wzdychał i przystawał na chwilę, inny zaś cicho klął. Ponieważ oczy nie mogły nam służyć, nogi wlokły się za nogami drugiego, ślepy był stropiony, że został przewodnikiem drugiego ślepca: QuaI'uom, che giace et piange lungamente Sul duro letto ił pigro andar de l'ore, Or pietre, ar carme, or pólve et or liquore Spera ch'uccida il grave mai, che sente; Ma poi ch'a lungo andar vede il dolente, Ch'ogni rimedio e'vinto dal dolore, Disperando s'acqueta, et se ben more, Sdegna, ch'a sua salute altro si tente. [Jak człek, który zbyt długo jęczy, znosząc Na twardym łożu leniwy bieg czasu, Od kamieni i zaklęć, proszków i napoi Wciąż oczekuje ulgi w ciężkim bólu; Ale gdy w końcu nie ma juz lekarstwa I cierpiącego zwycięży cierpienie, W rozpaczy krzepnie i chętnie* umiera Gardząc pomocą, co mu inni niosą.] * Tak i my, coraz to usiłując wydostać się i nie znajdując żadnego lekarstwa na nasze zło, zrozpaczeni przerwaliśmy dalsze poszukiwania przejścia i nie łamiąc sobie zbytecznie głowy zdecydowanie szliśmy przez bród w otwarte morze grząskiego iłu, które spływało wolno z głębin Tamizy do brzegów. P r u d e n c j u s z : O bella clausula! [O piękne zakończenie!] •* Sonet TanstUa, tłum. St. Ciesielska
Borkowska.
85
T e o f i l : Każdy z nas powziął postanowienie tragicznego ślepca z poematu Epikura 1 0 : Dov'il fatal destin mi guida cieco, Lasciami andar, et dove il pie mi porta, Ne per pieta di me venir piu meco! Trovaró forsę un fosso, un speco, un sasso Pietoso atrarmi fuor di tanta guerra, Precipitando in loco cavo, et basso. [Dokąd mnie ślepca wiedzie los fatalny, Pozwóleie. iść tam, dokąd nogi niosą, Może znajdę jaskinię, rów lub skałę, Co mi da wyzwolenie z takiej walki, Strącając w bezdeń pustą i głęboką.] * Ale chwała bogom, ponieważ, jak mówi Arystoteles, non datur infinitum in actu [każda rzecz ma swój kres], dotarliśmy do końca bagna nie napotkawszy gorszych przeszkód. I chociaż brzeg był zbyt wąski, aby go można było nazwać drogą, przyjął nas jednakże bardziej łaskawie, nie wiążąc zbytnio naszych nóg. Tak (wznosząc się coraz wyżej po ścieżce) oddaliśmy się na łaskę i niełaskę płynącego tam strumyka, który miał z jednej strony kamieniste .występy, co pozwalało stawiać nogi na suchych miejscach, ale zmuszało na każdym kroku do zataczania się jak pijani, narażając na niebezpieczeństwo rozbicia głowy lub złamania nogi. P r u d e n c j u s z : Conclusio, conclusio! [Wniosek, wniosek!] T e o f i l : W rezultacie tandem laeta arva tenemus [nareszcie dobrnęliśmy do radosnych pól] i chociaż nie były to Pola Elizejskie, znaleźliśmy się jednak na dużej zwykłej ulicy. Rozejrzawszy się w okolicy, do której zaprowadził nas przeklęty zaułek, stwierdziliśmy, że znajdujemy się w przybliżeniu o dwadzieścia kroków od miejsca, z którego wyszliśmy na poszukiwanie przewoźników, w pobliżu mieszkania Nolańczyka. O różnorodne diaIektyki, o zawiłe wątpliwości, o niefortunne sofizmaty, zaczepne * T ł u m . St. Ciesielska
sn
Borkowska.
chytrości, ciemne zagadki, splątane labirynty, opętane sfinksy — odkryjcie albo pozwólcie odkryć swe tajemnice!
In questo bmo, in questt» dubbio passo, Che debbo far, che debbo dir, ahi lasso! [Na tym rozdrożu, w niebezpiecznym przejściu Biada mi. Co mam robić, co powiedzieć!] * Z tego miejsca nęciło nas moje mieszkanie, gdyż mieliśmy na sobie tyle błota i brudu, że z trudem mogliśmy poruszać nogami. Poza tym zasady odomancji 11 oraz zmysł przewidywania zdecydowanie nie doradzały nam kontynuowania tej podróży. Gwiazdy okryte płaszczem ciemności oraz mgliste powietrze skłaniały nas do powrotu. Późna godzina odradzała posuwanie się naprzód, namawiała raczej do zaniechania zamiaru. Bliskość mieszkania nęciła łaskawie. Przypadek, który jedną ręką wtrącił nas w to miejsce, teraz dwoma silniejszymi uderzeniami popychał nas z jeszcze większą siłą. Wreszcie zmęczenie, które tak samo z natury, jak kamień z natury swej i zgodnie z wewnętrzną zasadą zawsze ciąży do środka, podpowiadało nam tę samą drogę powrotu i zmuszało do skierowania się na prawo. Z drugiej strony nawoływały nas wielkie fatygi, trudy i niepowodzenia, których zniesienie poszłoby na marne. Ale robak sumienia mówił: „Jeżeli ten kawałek drogi, niecałe dwadzieścia pięć kroków, kosztował tyle trudu, co będzie dalej?" Meior es perder, que mas perder. [Lepiej stracić coś niż stracić więcej]. Pragnienie ogólne, by nie zawieść oczekiwania kawalerów i szlachetnych osób, popychało nas naprzód, z drugiej zaś strony chłodny rozsądek odpowiadał, ze ci, którzy w taki czas nie pomyśleli o wysłaniu po nas konia lub łodzi, nie mogą mieć urazy z powodu naszej nieobecności. Z jednej strony zarzuciliby nam niegrzeczność ludzie, którzy przypłsują wielkie znaczenie formom zewnętrznym, mierzą wszystko dostojeństwami i urzędami i dbają więcej o to, aby przyjmować S^eczności niż wyświadczać je innym. Podobnie jak prostacy ł ludzie nieokrzesani'wolą pod tym względem pozostać w tyle ^*J^yprzedzać. Z drugiej zaś strony byliśmy usprawiedliwieni,
ł
St. Ciesielska Borkowska.
87
gdyż przed siłą milknie rozsądek. Z jednej strony pociągało nas szczególne zainteresowanie obietnicą Nolańczyka, a w razie jego nieobecności mogli go atakować o Bóg wie co. Prócz tego on sam miał wielką ochotę poznać przy okazji tutejsze obyczaje, zawrzeć znajomości z ludźmi utalentowanymi, poznać, o ile możności, nowe idee, wzmocnić dobre nawyki poznania i przyswoić sobie rzeczy, których mu brakowało. Z drugiej zaś strony chcieliśmy się uchronić od wspólnego nam ciężaru i podszeptów nie wiadomo jakiego ducha, który podsuwał rady więcej słuszne niż godne wzmianki. Któż więc miał rozwiązać te sprzeczności? Kto miał zatryumfować nad wolną wolą? Na czyją stronę przechyli się rozum? Co zdecyduje los? Otóż ów los za pośrednictwem rozumu otwiera drzwi intelektowi, działa od wewnątrz i nakazuje wybór, zgodnie przyjęty — kontynuowanie podróży. O! passi grauiora! [o, przecierpieliśmy cięższe rzeczy], jak powiedziano o podobnym wypadku, o tchórzliwi, lekkomyślni, niestali i ludzie małego ducha! P r u d e n c j u s z : Exaggeratio concinna! [Wytworna przesada!] T e o f i l : Nie. Przedsięwzięcie to, chociaż trudne, nie było jednak niemożliwe. Trudność przedsięwzięcia zmusza ludzi tchórzliwych do odstąpienia od sprawy. Rzeczy zwykłe i łatwe są dla tłumu i. ludzi pospolitych, ludzie zaś niezwykli, bohaterscy i boscy przechodzą przez trudne drogi, żeby zmusić do ustąpienia i przyznania im palmy nieśmiertelności. Do tego trzeba jeszcze dodać, że jeżeli nawet nie ma możności dojścia do celu i zdobycia nagrody, biegnijcie jednak i natężajcie siły dla sprawy tak ważnej i stawiajcie opór do ostatniego tchu. Nie tylko ten zyskuje sławę, kto zwycięża, ale także i ten, kto nie umiera jak tchórz i człowiek próżny. Zwyciężony zrzuca na los winę za swoją zgubę i śmierć i pokazuje światu, że nie przez własne wady, lecz skutkiem niesprawiedliwości losu doszedł do takiego końca. Godzien chwały jest nie tylko ten, kto dobiegł pierwszy do mety, ale jeszcze inni, którzy biegli równie dobrze i dostatecznie się zasłużyli, choć nie są zwycięzcami. Ci zasługują na naganę, którzy zatrzymują się z rozpaczą w środku drogi, stracili nadzieję i nie idą dalej z największą wytrzymałością i siłą, na jakie mogą się zdobyć, by choć 88
jako ostatni dojść do celu. Zwycięża zawsze wytrwałość, bo jeżeli zmęczenie będzie wielkie, to i nagroda nie będzie poślednia. Wszelkie rzeczy drogocenne zdobywa się trudem. Wąska i ciernista jest droga do szczęścia. Niebiosa obiecują nam, być może, dokonanie wielkich czynów. Pater ipse colendi Haud facilem esse viam voluit, primusque per artemMovit agros, curis acuens mortalia corda, Nec torpere gravi passus sua regna veterno. [Ten, co nam pierwszy przykład rolnictwa pokazał, Bez przerwy w ciężkich trudach plonów szukać kazał. Bo nie chciał, żeby ludzie nikczemnie gnuśnieli.] * P r u d e n c j u s z : Ta dygresja w dialogu wydaje mi się zbyt uroczysta; byłaby ona bardziej na miejscu w sprawie o większej ważności. F r u l l a : Dozwolone jest i leży w mocy władców wywyższać niskich, którzy gdy staną się możnymi, uznawani będą powszechnie za godnych i rzeczywiście będą godni, a czyny ich będą znakomite i zasługujące na uwagę, aniżeli gdy wyżsi utrzymają' się na swej wyżynie. Bo nie ma rzeczy, której by nie uważali za zasługę swej znakomitości. Zaprawdę, gdy się wywyższają wyżsi w swej wielkości, powiedzą, że to należy się im sprawiedliwie i słusznie, a nie z łaski, uprzejmości i wielkoduszności księcia. Dlatego to książęta zwykle nie wywyższają ludzi godnych cnotliwych, gdyż wydaje im się, że tacy ludzie nie będą mieli sposobności odwdzięczyć się im w takim stopniu, jak podniesiony z nicości wygodniś czy też nicpoń. Prócz tego roztropnie dają im poznać, że fortuna, której ślepemu majestatowi tak wiele zawdzięczają, wyżej stoi niż cnota. Jeżeli zaś czasami wywyższają człowieka dobrego i zacnego, to rzadko pozwalają mu dłużej utrzymać się na tym stanowisku, gdyż przeciwstawią mu mniej zasłużonego, aby dowieść, że władza wyżej stoi od zasług i że zasługi cenione są tylko wtedy, gdy zostały przez nią dozwolone i aprobowane. * Wergiliusz, G e o r g i ł i , ks. I, w. 121—124, tłum. F. Frankowski, W a r s z a w a 1819.
89
Widzicie więc, jakich porównań należy użyć, abyście pojęli, dlaczego1 Teofil tak przesadnie chwali ten temat. Choćby nie wiem jak prosta wydała się Wam tu treść, to jednak w pochwale jego jest więcej sensu aniżeli w pochwale — za przykładem pisarzy starożytnych — Sosu, Jarzyn, Komara, Muchy, Orzecha lub czegoś podobnego, albo też za przykładem współczesnych, którzy opiewają Drąg, Kij, Wachlarz, Korzeń, wielki Miech, Świecę, Grzejnik pościelowy, Drzewo figowe, pięciodniową Febrę, Czereśnię i inne rzeczy, nie tylko nieważne, ale nawet obrzydliwe. Teraz wszelako musimy wyruszyć na poszukiwanie dwóch ofiobników, którzy sami przez się są darem niebios. Czy nie wiecie o tym, że syn Kisa, zwany Saulem, uznany został godnym tytułu króla Izraela właśnie w chwili, gdy udawał się na poszukiwanie osłów? Przeczytajcie pierwszą księgę Samuela, a przekonacie się, że ta dostojna osobistość uważała sprawę odnalezienia osłów za rzecz ważniejszą niż namaszczenie jej na króla. Raczej nie zadowoliłoby go królestwo, gdyby nie odszukał osłów 12 . I za każdym razem, gdy Samuel mówił mu o koronacji, Saul odpowiadał: „A gdzież są osły? Gdzie są osły? Ojciec posłał mnie na poszukiwanie osłów, a Wy mi przeszkadzacie w ich odnalezieniu". I żadną miarą nie mógł się uspokoić, dopóki prorok nie zapewnił go, że osły są już znalezione, chcąc mu w ten sposób dać do zrozumienia, że otrzymując królestwo będzie miał więcej korzyści niż z posiadania osłów. Widzicie więc, jakie nas czekają niespodzianki, gdy udajemy się na poszukiwania, które czasami otwierają przed nami wrota królestwa. Wielkie rzeczy obiecują nam niebiosa. Ale, Teofilu, prowadź dalej swe opowiadanie. Mów o wydarzeniach dotyczących poszukiwań Nolańczyka i pozwól nam posłuchać dalszych przygód podczas Waszej podróży. Prudencjusz : Benest, probene est, proseąuere, Theophile! [Jest dobrze, bardzo dobrze jest, ciągnij dalej, Teofilu!] S m i t h : Pośpieszajcie, gdyż zbliża się czas wieczerzy. Opowiadajcie, co się Wam wydarzyło potem, kiedy postanowiliście nie wracać do domu, lecz iść dalej tą długą i żmudną drogą. T e o f i l : Podnieś skrzydła, Teofilu, skup się i wiedz o tym, że chwila obecna nie daje okazji do wykładania najważniejszych •90
świata. Nie masz powodu mówić tu o tym ziemskim bóstwie, o tej jedynej i najrzadszej Pani, która z tego chłodnego ~ nieba, bliskiego polarnego równoleżnika, rzuca jasne światło na całą kulę ziemską. Mówię o Elżbiecie 13, która z tytułu i dostojeństwa królewskiego nie ustępuje żadnemu monarsze świata. Pod względem roztropności, mądrości, rozsądku ^ zdolności rządzenia nie łatwo jej przeciwstawić jakiegokolwiek dzierżącego berło na ziemi. W znajomości i zgłębieniu sztuk pięknych i nauk, rozumieniu i dobrym opanowaniu wszystkich języków, którymi mówią zarówno prości, jak i uczeni ludzie w Europie, niech wszyscy osądzą, jak przewyższa ona wszystkich innych książąt. Oczywiście, gdyby władza fortuny była odpowiednia i równa władzy szlachetnego ducha i umysłu, musiałaby ta wielka Amfitryta 14 rozszerzyć granice i peryferie swego państwa, by tak jak Brytanię i Irlandię objąć także drugą półkulę ziemską, by utrzymać równowagę naszej Ziemi. Potężna dłoń tej władczyni ugruntowałaby przez to światową, uniwersalną i niepodzielną monarchię 15. Nie ma powodu mówić o tym dojrzałym, roztropnym i prze, widującym rozumie, dzięki któremu ten bohaterski umysł już ponad dwadzieścia pięć lat mocą,spojrzenia swych oczu pośród nawałnicy morza przeciwności pozwolił zatryumfować pokojowi, trwając mocno śród burzliwych wałów i szumnych fal, pośród różnorodnych burz, którymi atakował go dumny i gwałtowny ocean, co go okrąża ze wszystkich stron. I chociaż nie znam ich, a nawet nie śmiem myśleć o ich poznaniu, odważę się w tym miejscu wymienić najznakomitszych i najwspanialszych kawalerów tego państwa w osobach głównego skarbnika królewskiego, a także Roberta Dudleya 16, hrabiego Leicesteru, których wspaniałomyślna ludzkość znana jest całemu światu i winna, być wspomniana razem ze sławą królowej i państwa oraz wychwalana w krajach sąsiednich za wyjątkowo przychylne przyjęcie takich cudzoziemców, którzy potrafią być wdzięczni 1 pełni czci. Razem z nimi wymienię Wielkiego Sekretarza Rady Królewskiej, Jaśnie Oświeconego Pana Franciszka Walsinghama 17, jak również tych, co zasiadają w blasku splendoru królewskiego spraw
/
i światłepi swej kultury zdolni są rozproszyć i zniszczyć ciemnotę, a ciepłem swej przyjacielskiej dworności wygładzić i zmyć wszelką surowość i prostactwo, które spotkać można nie tylko wśród Brytyjczyków, ale i u Scytów, Arabów, Tatarów, Kanibalów i antropofagów. Ale muszę ci przy okazji mówić o uprzejmym obejściu, ogładzie i dobrym ułożeniu wielu kawalerów i znakomitych osób w tym królestwie, śród nich szczególnie o znanym nam z powszechnej famy jeszcze z Mediolanu i Francji, a teraz z osobistych kontaktów w jego ojczyźnie, Jaśnie Oświeconym i wspaniałym sir Filipie Sidneyu 18. Jego wytworny umysł i chwalebne obyczaje są tak wyjątkowe i rzadkie, że z trudem znajdziesz równego mu wśród najbardziej cenionych i wybranych osób, zarówno w Italii, jak i poza nią. Niestety, natrętnie nasuwa się przed oczy znaczna część motłochu, który stanowi tego rodzaju kloakę, że gdyby nie był dostatecznie mocno hamowany przez innych, wydawałby tak nieznośny odór i tak obrzydliwe wyziewy, że mógłby oczernić dobre imię wszelkiego narodu. Anglia może się pochwalić motłochem, który poci względem braku szacunku, niegrzeczności, gburowatości, prostactwa, dzikości i braku wychowania prześcignąłby każdego, kogo karmi matka ziemia w swoim łonie. Ale jeżeli wyłączyć wiele osób tego kraju, które zasługują na wszelki szacunek, sympatię i wspaniałomyślność, to przed naszym wzrokiem ukazuje się druga część narodu, która na widok cudzoziemca dalibóg upodabnia się do wilków czy niedźwiedzi i swym okrutnym wyglądem przypomina nastroszonego wieprza, rozjątrzonego przeciwko temu, kto próbowałby odebrać mu koryto. Ta nieszlachetna część narodu angielskiego, skoro już mówimy o niej, dzieli się na dwa gatunki... P r u d e n c j u s z : Omnis divisio debet esse bimembris vel reducibilis ad bimembrem. [Każdy podział powinien być dwuczłonowy lub dać się sprowadzić do dwuczłonowego]. T e o f i l : ...z których jeden — rzemieślnicy i kramarze, gdy z wyglądu poznają w tobie cudzoziemca, wykrzywiają gęby, śmieją się z ciebie, stroją grymasy, obrażają cię, przezywają 92
swym języku psem, zdrajcą, cudzoziemcem, i to zwłaszcza wydaje im się najgorszym przezwiskiem. Nazwa ta może sprowadzić na obarczonego nią wielkie krzywdy świata tego, obojętne, czy będzie to młody czy stary, wojskowy czy uczony, arystokrata czy też zwykły szlachcic. A jeżeli na nieszczęście przypadkowo potrącisz kogo lub dotkniesz ręką broni, w jednej chwili ujrzysz przed sobą długi szereg uzbrojonych hultajów, przypominających zbrojne hufce, które według fikcji poetyckich wyrosły z zębów smoka, zasianych przez Jazona 19. Zda się, że wypełzają oni spod ziemi, chociaż wyskakują ze swych kramów, tworząc arcyhonorowy i uprzejmy szpaler uzbrojony w las pałek, długich żerdzi, halabard, siekier i zardzewiałych wideł. Broń tę, którą ich władca zezwolił im używać do godniej szych celów, zawsze mają w pogotowiu i korzystają z niej w takich lub podobnych wypadkach. Z prostacką furią rzucają się na przeciwnika, nie patrząc, kto, dlaczego, gdzie i jak, nie naradzając się wzajemnie. Każdy z nich wylewa w ten sposób swój wrodzony gniew przeciw cudzoziemcom. Winieneś w takim wypadku swą własną pięścią i pałką (jeżeli ci tłum nie zdoła w tym przeszkodzić) przedsięwziąć środki obrony swej własnej skóry i wynieść całą głowę z tej awantury. Gdyby przypadkiem znalazł się tam jakiś przyzwoity człowiek lub dobrze urodzony, któremu by nie przypadło do smaku podobne grubiaństwo, to nawet gdyby był hrabią lub księciem, nie zdecydowałby się jednak wziąć cię w obronę, wiedząc, że tobie nie pomoże, sobie zaś może przynieść szkodę, ponieważ uzbrojony tłum z nikim się nie liczy. Mimo wszystko z przykrością byłby zmuszony stać na uboczu i wyczekiwać wyniku bójki. Wreszcie, jeżeli sądzisz, że wolno ci zwrócić się do cyrulika i opatrzyć zmaltretowane i zbolałe ciało, znajdziesz tam tych samych drabów i pachołków, którzy zechcą ci wmówić, że to ty byłeś napastnikiem, chociaż masz potłuczone nogi i plecy, jakbyś miał płaszcz Merkurego albo dosiadał pegaza 20 , lub uciskał grzbiet wierzchowca Perseusza 21 , albo ujeżdżał hippogryfa Astolfa 22 , lub prowadził dromadera z Madianu 23 , lub jakby po tobie przebiegła kłusem jedna z żyraf trzech króli. Przy pomocy szturchańców zinuszą cię do ucieczki, okładając pięściami tak, że byłoby lepiej, w
93
gdyby cię kopały osły, muły lub byki. I nie dadzą ci spokoju, dopóki nie wtrącą cię do więzienia, a tam już ex qua me^tibi commendo [będziesz się miał z pyszna]. P r u d e n c j u s z : A fulgore et tempestate, ab ira et indignatione, malitia, tentatione, et furia rusticorum [od burzy i piorunu, od gniewu i złości, od podstępu, kuszenia i furii chamów]... F r u 11 a : Libera nos, dominel [Wybaw nas, Panie!] 24 T e o f i l : Do tamtych, dołącza się pewien gatunek sług. Nie mówię o lepiej odzianych, którzy są dworzanami baronów. Nie ( noszą zazwyczaj herbów lub barw swoich panów, chyba że są zbyt próżni albo też zbyt uniżeni. Ci są ugrzecznieni. P r u d e n c j u s z : Omnis reguła exceptionem patitur. [Nie ma reguły bez wyjątku]. T e o f i 1 : Pomijając nielicznych, nie podlegających takiej ocenie, mówię o innych gatunkach służby, z których jedni należą do drugiej kategorii i wszyscy noszą na grzbiecie herby swych panów. Trzecią kategorię tworzą ci, których panowie nie są tak znakomici, by móc dać służbie swą barwę, albo uważani są za n i e g o d n y c h , by je nosić. Służba czwartej kategorii obsługuje noszących lub nie noszących odznaki swego pana. To są służący służących. P r u d e n c j u s z : Servus seruorum25, non est malus titulus usquequaque. [Sługa sług, bądź co bądź, nie jest najgorszym tytułem]T e o f i l : Słudzy pierwszej kategorii są to ubodzy, cierpiący 26 niedostatek szlachcice , którzy potrzebując odzieży i opieki oddają się pod skrzydła możniejszych. Tacy słudzy nie zrywają zazwyczaj ze swym domem, towarzyszą z godnością swym panom i cieszą się ich szacunkiem i łaską. Słudzy drugiej kategorii są to zrujnowani handlarze, rzemieślnicy lub inni, którzy bez powodzenia uczyli się czytać i pisać lub innej sztuki, zostali wyrzuceni lub sami uciekli ze szkoły, składu albo kramu. Ci z trzeciej kategorii to lenie, którzy ze strachu przed poważną pracą wyrzekli się bardziej niezależnego zawodu. Są to albo 94
\
y
marynarze, co uciekli z okrętu, albo też walkonie, co porzucili rolę. Czwarta, najniższa kategoria jest to zbiorowisko desperatów, ludzi, którzy popadli w niełaskę swych panów, zbiegów wszelkiego rodzaju, włóczęgów, darmozjadów, nierobów, gromada takich, którzy nie mają sposobności kraść, więźniów niedawno wypuszczonych na wolność oraz tych, co nie mogą żyć bez szalbierstwa. Ci wynajmują się pod kolumnami giełdy albo przy bramie kościoła Św. Pawła. Takich zobaczysz w Paryżu, ile chcesz, przed wrotami pałaców, w Neapolu 27 na stopniach kościoła Św. Pawła, w Wenecji na Rialto, a w Rzymie na Campo dei Fiori 28. Ludzie trzech ostatnich kategorii, aby pokazać, że są możni w swym kraju, że posiadają dobre żołądki, są dobrymi żołnierzami i gardzą całym światem, temu, kto nie przejawia chęci ustąpienfa im z drogi, dają tak potężne pchnięcie pięścią, jak okręt dziobem, tak że uderzony wywija kozła. Chcą pokazać, jacy są silni, krzepcy i potężni, i że w razie potrzeby zdolni są rozbić zbrojny oddział. Jeżeli zaś napotkany przez nich człowiek jest cudzoziemcem, to żeby nie wiem jak im ustępował z drogi, chcą mu wszelkim sposobem dać do zrozumienia, co potrafi Cezar 29 , Hannibal, Hektor 3 0 albo też rzucający się byk. Nie postępują tak jak osioł, który (zwłaszcza gdy jest objuczony) korzysta ze swego prawa kroczenia równą drogą i dlatego, jeżeli ty nie ruszysz się z miejsca, on tiż nie rusza i godzi się na to, abyś ty jego albo on ciebie popchną^Nie, raczej podobni są do nosiwodów, którzy jeśliś ich nie spostrzegł i nie ustąpił z drogi, zmuszą cię, abyś poczuł uderzenie żelaznego kurka, który znajduje się przy otworze beczki. Tak samo postępują również roznosiciele piwa. Gdy po drodze zaczepią cię przez nieuwagę, to dadzą ci poczuć wielkość swego ciężaru i dowiodą, że nie tylko są zdolni nosić na grzbiecie, ciągnąć, jeżeli to będzie wóz, ale i rozwalić stojący przed sobą dom. Ci tragarze, gdy dźwigają ciężary, zasługują na usprawiedliwienie, gdyż poUODni są raczej do konia, muła lub osła niż do człowieka. Ale ^ r ż a m wszystkich innych, którzy mają cokolwiek więcej ro^Hau 1 hardziej od tamtych stworzeni są na obraz i podobieństwo 95
człowieka, a jednak — zamiast powiedzieć ci dzień dobry lub dobry wieczór i pokazać ci przyjazną twarz, którą^się darzy znajomego przy powitaniu, popychają cię w zwierzęcy sposób. Oskarżam — mówię — i takich, którzy udając, że uciekają albo chcą kogoś ścigać, czy też pędzą do jakiegoś pilnego zajęcia, wdzierają się do sklepów i z wściekłością, jak rozjuszone byki, rzucają się na ciebie, aby cię szturchnąć z tyłu lub z boku, jak to się przytrafiło kilka miesięcy temu nieszczęsnemu panu Alessandro Gitolino, któremu przy ogólnym śmiechu i aprobacie zgromadzonego na placu tłumu złamano rękę. W wyniku jego skargi sędzia ^stwierdził tylko, że tego rodzaju wypadki mogą się zdarzać na tym placu. A więc, gdy zachce ci się wyjść z domu, nie czyń tego bez nieodzownej konieczności i nie sądź, żeś się wybrał na zwykłą przechadzkę po mieście. Ale przeżegnawszy się Krzyżem świętym, uzbrój się w zbroję cierpliwości, gdyż możesz stać się celem strzałów z rusznicy, i przygotuj się do dobrowolnego zniesienia mniejszego zła, jeżeli nie chcesz doznać przemocą większego. Ale biada mi, na kogo uskarżasz się? Czy wydaje ci się, że zwierzę rogate jest czymś niższym? Czy nie pamiętasz o tym, Nolańczyku, co pisałeś w swej książce pt. Arka Noego? 31 Gdy ustawiono tam zwierzęta według porządku i powstał spór o pierwsze miejsce, w jakież niebezpieczeństwo popadł osioł, straciwszy przywilej zajmowania miejsca na rufie statku, ponieważ miał kopyta, a nie rogi? Jakie zwierzęta reprezentują szlachetność rodzaju ludzkiego w strasznym dniu Sądu Ostatecznego? Jagnięta i koźlęta. To są właśnie ci śmiali, nieustraszeni i odważni, którzy nie będą oddzieleni jedni od drugich, jak owce od kozłów. Natomiast bardziej szanowani okrutni i bitni zostaną oddzieleni od siebie, jak ojcowie jagniąt od ojców koźląt. Pierwsi z nich posiadają na dworze niebieskim łaskę, jakiej drudzy nie mają: a jeżeli nie wierzycie, to wznieście oczy i patrzcie, kto stoi na czele znaków niebieskich, kto jest tym, który mocnym pchnięciem rogu rozpoczyna rok? P r u d e n c j u s z : Aries primo, post ipsum taurus. [Najpierw Baran, po nim Byk]. 96
T e o f i l : W porównaniu z tym wielkim wodzem i pierw—szym księciem stada, któż godny jest być mu równym i kroczyć za nim, jeżeli nie wielki książę trzód, do którego przyłączają się, jak dwaj paziowie, dwaj Ganimedowie 32 , przepiękni chłopcy, bliźnięta? Pomyślcie więc, jak liczny jest rodzaj osób, które korzystają z pierwszeństwa gdzie indziej, a nie w uszkodzonej arce. F r u l l a : Nie widzę żadnej różnicy między tym a tamtym rodzajem zwierząt prócz tej, że tamte bodą łbem, te zaś jeszcze ramieniem. Ale zostawmy dygresje i wróćmy do tematu. Co zaszło tego wieczora przy końcu waszej wędrówki? T e o f i l : Otóż Nołańczyk po otrzymaniu około dwudziestu szturchańców na domiar tego napotkał jeszcze przy piramidzie koło pałacu, na skrzyżowaniu trzech ulic, sześciu gentlemenów, z których jeden poczęstował go uprzejmym i zręcznym uderzeniem, które warte było dziesięciu, drugi zaś tak mocno pchnął go ńa ścianę, że można by to policzyć za innych dziesięć. „Thank you master!" odrzekł Nołańczyk. Przypuszczam, że Nołańczyk podziękował gentlemanowi za to, że został uderzony w plecy, a nie w brzuch lub w głowę. Była to ostatnia burza, ponieważ w chwilę potem, gdy za wstawiennictwem Św. Fortunata przebyte zostały kręte ścieżki, przezwyciężone podejrzane zaułki, przebrnięte bystre rzeki, pozostawione w tyle piaszczyste brzegi, przekroczone brudne kałuże i moczary błotne, przebyte kamieniste lawy, pokonane śliskie ulice i nierówne kamienie, potykania o niebezpieczne skały — dobrnęliśmy z łaski niebios żywi do portu, to jest do furty, która otwarła się, skoro ją tylko pchnęliśmy. Wchodzimy. Na dole znajdujemy mnóstwo osób, mnóstwo sług, którzy bez żadnego szacunku zagradzają nam drogę i nie kiwnąwszy nawet głową na. powitanie, wyrażają pogardę ruchami i czynią tę łaskę, że wskazują drzwi. Wchodzimy do środka, idziemy na górę i stwierdzamy, że po długim wyczekiwaniu zebrani stracili już nadzieję ujrzenia nas i zasiedli do stołu. Zaczęły się wzajemne powitania... P r u d e n c j u s z : TJicissim. [Z tej i z drugiej strony]. ^ T e o f i l ; ...i inne drobne ceremonie. Jedna z nich była Mtueszna. Któremuś z nas przeznaczono ostatnie miejsce. Ten zaś 7 P i n u filozoficzne
sądząc, że jest to najdostojniejsze miejsce, przez skromność chciał zająć miejsce pierwsze. I oto wyniknął krótki spór między tymi, którzy gościnnie chcieli usadowić go na ostatnim miejscu, a tym, który ze skromności chciał usiąść na pierwszym. W końcu pan Florio usiadł naprzeciwko kawalera, który zajmował miejsce na początku stołu, pan Fulk Greville po prawej stronie Floria, ja i Nolańczyk po lewej pana Floria; doktor Torąuato po lewej stronie Nolańczyka; doktor NunĆlinio zaś naprzeciw Nolańczyka. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie byliśmy świadkami ceremonii z rogiem lub pucharem, który zgodnie z obyczajem grzeczności mieszkańców gór przechodzi z rąk do rąk, od jednego końca stołu do drugiego, na wszystkie strony, z lewej na prawo lub odwrotnie. Osoba, która przewodzi uczcie, dotyka ustami pucharu i zostawiwszy na nim tłusty ślad, który mógłby być użyty jako klej, pije, roniąc do środka okruszyny chleba; po czym pije następny, przyklejając do brzegu szklanicy kawałek mięsa, inny pijąc wytrząsa do czary włos z brody i tak w miłym nieporządku, w miarę tego jak napój zostaje wypity przez wszystkich, nie znalazł się ani jeden tak źle ułożony gość, żeby nie pozostawił tam śladu uprzejmości, chociażby w postaci resztek strawy, którą miał na wąsach. A jeżeli ktokolwiek, kto nie ma tak wytrzymałego żołądka albo też udając wielkiego pana, nie chce pić; wystarczy, aby dotknął ustami brzegu roztruchanu, by zostawić na nim ślad swoich warg. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wszyscy umówili się, że zrobią z siebie żarłocznego wilka, aby spożyć to samo jagnię, koźlątko, barana lub prosiaka, a przykładając usta do jednego pucharu robią to na znak wzajemnej grzeczności, braterstwa, wspólnej choroby, jednomyślności, wspólnego, żołądka, gardła i ust, by uczynić z wielu osób jedną pijawkę. I to wszystko wyraża się w postaci przejawów takiej zdawkowej grzeczności, która obserwującemu z boku wydaje się najlepszą na świecie komedią, uczestniczącemu zaś w takiej zabawie człowiekowi wykształconemu — prostacką i nieprzyjemną tragedią, gdyż z kurtuazji towarzyskiej czyni to samo, co czynią inni, obawiając się, że w przeciwnym razie uważać go będą za człowieka nieokrzesanego i źle wychowanego, na tym bowiem polega cała 98
kultura i dworność. Ponieważ ten obyczaj był przestrzegany ~jedynie przy dalszych, poślednich stołach, a przy wytworniejszych tylko w specjalnych, tradycyjnych okolicznościach, nie zwracajmy uwagi na innych, pozwólmy im wieczerzać, a jutro będziemy mówić o tym, co się działo po wieczerzy. S m i t h : Do widzenia. F r u 11 a : Z Bogiem! P r u d e n c j u s z : TJalete! [Bądźciezdrowi!] g
o
n
i
e
c
d
r
u
g
i
e
g
o
d
i
a l
o_g
u
D
I
A
L
O
G
T
R
Z
E
e o f i 1 : I oto doktor Nundinio przybrawszy godną pozę położył obie ręce na stół, z lekka obejrzał się wokoło, pokręcił nieco językiem, wzniósł oczy do nieba, błysnął zębami w deę. Iikatnym uśmieszku i ^plunąwszy rozpoczął takimi słowy: ^ . P r u d e n c j u s z : In haec verba, in kosce prorupit senstis. [W tych słowach, właśnie w nich, przebija się myśl]. PIERWSZE TWIERDZENIE DOKTORA
NUNDINIA
T e o f i l : Intellegis, Domine, ąuae diximusf [Czy rozumiecie, Panie, o czym mówimy?] Zapytał go, czy rozumie po angielsku. Nolańczyk odrzekł, że nie rozumie, i powiedział prawdę. f F r u 11 a : Tym lepiej dla niego, gdyż usłyszałby więcej rzeczy nieprzyjemnych i niegodnych. Łatwiej jest być głuchym z konieczności, gdy nie można, stać się nim z wyboru. Co prawda, łacno mogłem się przekonać, że on po angielsku rozumie, ale udaje, że nie rozumie, by wygodniej omijać niegrzeczne napaści i móc lepiej filozofować o obyczajach tych, których miał prjjed sobą. P r u d e n c j u s z : Surdorum dlii natura, alii physico accidente, alii rationali voluntate. [Są głusi z przyrodzenia, inni na skutek wypadku, a jeszcze inni z rozmysłu]. T e o f i l : Nie sądźcie o nim w ten sposób. Chociaż mieszka w tym kraju prawie rok, zna nie więcej niż dwa lub trzy najbardziej pospolite wyrazy, wie, że są to powitania, ale nie wie dokładnie, co one oznaczają. I gdyby chciał je wypowiedzieć, nie potrafiłby. S m i t h : To znaczy, ie tak mało myśli o nauczeniu się naszego języka? 100
T e o f i l : Nie było konieczności, która by go do tego zmuszała —łub skłaniała, ponieważ wszyscy znakomici oraz szlachetnie urodzeni ludzie, z którymi zazwyczaj rozmawia, znają łacinę, francuski, hiszpański albo włoski język. Wiedząc o tym, że język angielski jest używany tylko na wyspie, mieliby się za ludzi nieoświeconych, gdyby oprócz ojczystego nie znali innego języka. S m i t h : Zupełnie słusznie. Niegodne jest dobrze urodzonego Anglika ani też człowieka innej narodowości umieć mówić tylko jednym językiem. Jednakże w Anglii (jak i zapewne we Włoszech i we Francji) dużo jest szlachetnie urodzonych, z którymi nie władający językiem ich kraju nie mogą rozmawiać bez pośrednictwa tłumaczy, co powoduje trudności. T e o f i l : Prawda. Istnieje jeszcze wielu szlachetnie urodzonych, którzy są szlachetni tylko ze względu na swe pochodzenie i których^ku wielkiemu naszemu i ich zadowoleniu, lepiej byłoby nie słyszeć i nie widzieć. DRUGIE, TWIERDZENIE DOKTORA NUNDINIA
S m i,t h : Cóż mówił dalej doktor Nundinio? 1 T e o f i l : Pragnę "objaśnić — powiedział po łacinie — to, cośmy już omawiali, że należy wierzyć, iż Kopernik nie upierał się przy poglądzie, jakoby Ziemia poruszała się, ponieważ to jest niedogodne i niemożliwe, lecz jedynie dla ułatwienia wyliczeń przypisał ruch Ziemi, a nie ósmemu niebu. Nołańczyk odrzekł, że gdyby Kopernik z tych tylko względów twierdził, że Ziemia porusza się, a nie z żadnego innego powodu, to mało i niedostatecznie rozumiałby zagadnienie. Ale niewątpliwie Kopernik rozumiał to tak, jak o tym pisał i jak tego całą argumentacji dowiódł. S m i t h : Czy wynika, że niesłusznie wysuwano tego rodzaju zdanie co do poglądu Kopernika, skoro nie można go znaleźć w żadnym z jego twierdzeń? T e o f i l : Wiedzcie, że taka wypowiedź pochodzi od doktora Torąuato, który z wszystkich dzieł Kopernika (należy przyputeC2 ać, że go całego przerzucał) zatrzymał w pamięci jedynie 101
Ok
•
-
-
nazwisko autora książki 2 , drukarza, miejsce i rok druku oraz ilość stron, arkuszy. Aby nie uchodzić za nieuka w gramatyce, przeczytał z całą pewnością pewien List wstępny, dodany nie wiem przez jakiego ignoranta i pewnego siebie osła 3 . Ten osioł — jakby pragnąc usprawiedliwić autora i okazać mu swe fawory, a nawet stawiając sobie za cel, by również i inne osły znalazły w tej książce dla siebie strawę i nie odeszły głodne — w następujący sposób uprzedza ich, zanim rozpoczną czytanie księgi i rozpatrywanie jej zdań: „Nie wątpię, że niektórzy uczeni (naumyślnie powiedział: niektórzy, ponieważ jednym z nich mógł być ofl sam) na wieść 0 nowych przypuszczeniach tego dzieła, że Ziemia jest ruchoma, a Słońce mocno stoi w środku Wszechświata, poczuli się bardzo urażeni, mniemając, że te zasady zostały przyjęte po to, żeby zachwiać sztuki wyzwolone, które już od dawna i w sposób doskonały zostały uporządkowane. Ale gdy zechcą dokładniej rzecz rozważyć, dojdą do przekonania, że autor ten nie zasługuje na zarzut, gdyż zadaniem astronomów jest uważne i umiejętne rozpatrywanie historii ruchów ciał niebieskich. Ponieważ jedrwtk z różnych względów nie mają możności wytłumaczenia ich prawdziwych przyczyn, mają prawo tworzyć je i układać na swój sposób, zgodnie z zasadami geometrii, za pomocą których można obliczyć ruchy ciał niebieskich, zarówno w odniesieniu do przeszłości, jak i do przyszłości. Stąd też nie tylko nie jest konieczne, aby takie przypuszczenia były prawdziwe, ale nie potrzebują nawet być prawdopodobne. Tak też należy osądzać hipotezy tego człowieka, chyba że znalazłby się taki nieuk w sprawach optyki 1 geometrii, który by uważał, że odległość czterdziestu stopni i więcej, która zachodzi w odległości Wenus od Słońca, to z jednej, to z drugiej strony wynika z jej ruchu w epicyklu. Gdyby to była prawda, któż jest na tyle ślepy, żeby nie spostrzec, że z tego wynika wbrew wszelkim doświadczeniom, iż średnica gwiazdy wydawałaby się czterokrotnie, a ciało jej więcej niż szesnastokrotnie większe w momencie, gdy znajdzie się najbliżej Ziemi, to znaczy jest przeciwległa perigeum, niż wtedy, gdy jest najbardziej oddalona od Ziemi albo, jak mówią, gdy 102
znajdzie się w perigeum. Są tamże jeszcze inne równie nieudane jak te przypuszczenia, których nie mamy potrzeby tu przytaczać". I w konkluzji dodaje: „Przyjmijmy więc skarb tych przypuszczeń li tylko dla godnej podziwu i sztucznej łatwości wyliczeń: ponieważ w razie gdyby kto przyjął te fikcje za prawdę, stałby się głupszy po poznaniu tej nauki aniżeli w momencie, gdy przystąpił do studiowania . «)>• y jej , . . Zważcie, jakim jest dobrym odźwiernym! Osądźcie, jak dobrze otwiera wam drzwi prowadzące do wnętrza tego najbardziej cenionego poznania, bez którego umiejętność liczenia i mierzenia, nauka geometrii i perspektywy byłyby tylko próżnym marnowaniem czasu przez zmyślnych szaleńców. Miarkujcie, jak wiernie służy gospodarzowi domu! Kopernik nie poprzestał na twierdzeniu, że Ziemia się porusza, prócz tego głosi i potwierdza w liście do papieża, iż zdania filozofów są bardzo dalekie od opinii tłumu, tak że nie przystoi podążać za takimi niegodnymi poglądami, zasługującymi raczej, żeby od nich uciekać, jako od przeciwnych prawdzie i oczywistości 4. I wiele jeszcze wypowiedział innych, wyraźnych potwierdzeń swego mniemania 5 , chociaż w końcu mogłoby się wydawać, że trzyma się w pewnej mierze ogólnie przyjętego zdania zarówno tych, którzy pojmują jego filozofię, jak i innych, czystych matematyków, którzy ze względu na pewne rzekome niedogodności nie uznają takiego przypuszczenia. Wypada, ażeby również i jemu pozwolono uznawać ruch Ziemi i przedstawić na to pewniejsze dowody niż wysuwane przez starożytnych, którzy dowolnie wynajdywali wiele rodzajów i gatunków kręgów, by wytłumaczyć ruchy gwiazd 6 . Ale z tych jego słów nie można wywnioskować, że wątpi w to, co stale głosił i czego z dostateczną jasnością dowiódł w pierwszej księdze, odpowiadając przekonywająco na argumenty swoich przeciwników, przy czym spełnia rolę nie tylko matematyka, który stawia hipotezy, ale i fizyka, który dowodzi ruchu Ziemi 7 . Wolańczykowi oczywiście wydaje się niedostateczne to, co 103
Kopernik, pitagorejczyk Niketas z Syrakuz 8, Filolaos 9, Heraklides Pontyjski 10 , pitagorejczyk Ekfantos n , Platon w dialogu Timaios 12 (chociaż nieśmiało i niepewnie, raczej przyjmując to na wiarę aniżeli uzasadniając naukowo), co boski Kuzańczyk 13 w drugiej księdze swej Uczonej niewiedzy i inne pod każdym względem niezwykłe umysły twierdziły, uczyły i mówiły wcześniej. Ponieważ Nolańczyk opiera to twierdzenie na innych, własnych i bardziej trwałych zasadach, nie na wierze w autorytety, ale na żywym spostrzeżeniu i rozumowaniu. Z zasad owych wynika, że ta teoria jest równie pewna, jak i każda inna rzecz, którą można uważać za prawdziwą. S m i t h : Dobrze. Ale powiedzcie mi, z łaski swojej, jakiż argument wysuwa autor przedmowy do dzieła Kopernika, gdy uważa za bardzo prawdopodobne (jeżeli nie prawdziwe), że gwiazda Wenus winna w takim samym stopniu zmieniać swą wielkość, w jakim zmienia swą odległość od Ziemi? T e o f i l : Ten głupiec z obawy i gorliwości, żeby inni nie zgłupieli od nauki Kopernika, wprowadza do tej nauki nie wie^i ile rzeczy niestosownych, a występując tak uroczyście daje dostateczne dowody, że w ten sposób może myśleć jedynie ignorant w dziedzinie optyki i geometrii. Chciałbym wiedzieć, jaką optykę i geometrię ma na myśli to bydlę, które nazbyt już wyraźnie dowodzi, w jakim stopniu zarówno ono, jak i ci, co je nauczali, są ignorantami w dziedzinie prawdziwej optyki i geometrii. y Chciałbym wiedzieć, jak można z wielkości ciał świecących sądzić o ich bliskości i oddaleniu? I odwrotnie: jak z odległości i bliskości ciał wywnioskować można o pewnej proporcjonalnej różnicy ich wielkości? Chciałbym wiedzieć, według jakiej zasady perspektywy lub optyki możemy z każdej zmiany średnicy ostatecznie określić właściwą odległość lub większą i mniejszą różnicę? Pragnąłbym zrozumieć, czy popełniamy błąd, kiedy dochodzimy do następującego wyniku: z pozornej wielkości ciała świecącego nie możemy wnioskować ani o rzeczywistej jego wielkości, ani o odległości, gdyż podobnie jak inna jest przyczyna ciała nie świecącego a świecącego, tak samo istnieje różnica między ciałem mniej świecącym a innym, bardziej świecącym, oraz trze104
cim, które świeci najjaśniej. Dlatego to nie możemy Sądzić o ich wielkości i odległości. Z odległości dwóch mil nie możemy dostrzec głowy ludzkiej. Natomiast o wiele mniejszych rozmiarów świecznik czy inna świecąca się rzecz widoczna jest prawie bez różnicy (albo z małą różnicą) z odległości sześćdziesięciu mil. Tak na przykład z Otranto na wybrzeżu Apulii często widoczne są ognie Walony, a kraje te oddziela wielki obszar Morza Jońskiego. Każdy, kto posiada zmysł i rozsądek, wie, że gdyby były latarnie o dwa razy większej sile światła niż te, które dziś widoczne są z odległości siedemdziesięciu mil, to nie zmieniając swej wielkości byłyby widoczne w odległości stu czterdziestu mil. Przy potrójnej jasności światła — z odległości dwustu dziesięciu mil, przy poczwórnej — z dwustu osiemdziesięciu. Podobnie należy zawsze obliczać przy wszelkich zmianach proporcji i stopni. Bo z jakości i siły światła raczej niż z rozmiarów świecącego ciała utrzymuje się zazwyczaj powód tej samej średnicy i bryły ciała. Wiedzcie więc, mądrzy optycy i zręczni perspektywiści, że jeżeli z odległości stu stadiów widzę ogień, który ma średnicę czterech cali, to słusznie z odległości pięćdziesięciu stadiów jego średnica powinna wynosić osiem cali, z odległości dwudziestu pięciu — szesnaście, a z odległości dwunastu i pół ma już trzydzieści dwa. I tak dalej, a wkrótce dochodzi do tej wielkości, o której myślicie. S m i t h : A więc według Waszych słów, choćby była błędna opinia Heraklita z Efezu, który powiedział, że Słońce ma te rozmiary, w jakich ukazuje się naszym oczom 14 , nie może być ze względów geometrycznych odrzucona? Takie same poglądy wyznaje również Epikur, jak widać z jego listu do Sofoklesa 15. W jedenastej księdze dzieła De rerum natura mówi (jak przytacza Diogenes Laercjusz) 16 , że o ile może sądzić, wielkość Słońca, Księżyca i innych gwiazd jest taka, jaka przedstawia się naszym zmysłom, ponieważ — mówi dalej — gdyby na skutek oddalenia przedmioty traciły na wielkości, tym bardziej traciłyby na kolorze; i oczywiście — mówi — nie możemy inaczej sądzić 0 światłach tamtych, tylko tak jak i o tych, które znajdują się w pobliżu nas. 105
P r u d e n c j u s z : lllud ąuoąue Epicureus Lucretius testatur ąuinto de natura libro [poświadcza to także Epikurejczyk Lukrecjusz w piątej księdze -dzieła De rerum natura]: Nec nimio solis maior rota, nec minor ardor Esse potest, nostris quam sensibus esse videtur. Nam quibus ę' spatiis cumque ignes lumina possunt Adiicere, et calidum membris adflare vaporem, Ilia ipsa intervalla nihil de corpore libant Flammarum, nihilo ad speciem est contractior ignis. Lunaque sive Notho fertur, loca lumine lustrans, Sive suam proprio iactat de corpore lucern. Quicquid id est nihilo, fertur maiore figura. Postremo quoscunque vides hinc aetheris ignes, Dum tremor est clarus, dum cernitur ardor eorum, Scire licet perquam pauxillo posse minores Esse, vel exigua maiores parte brevique, Quandoquidem, quoscunque in terris cernimus ignes, Perparvum quiddam interdum mutare videntur, Alterutram in partem filum, cum longius absint.
j
[I nie może być o wiele większem koło Słońca lub mniejszen/ gorąco, niż się przedstawia naszym zmysłom. Albowiem z jakich tylko odległości mogą ognie dorzucać światło i członki owiewać gorącym żarem, to te odległe przestrzenie niczego nie ubierają z ciała . płomieni i ogień zgoła nie przedstawia się w mniejszej postaci. I Księżyc, czy to pożyczanem światłem oświeca miejsca podczas swego pędu, czy to sam własne światło z ciała rzuca, o to zresztą mniejsza, nie wędruje zgoła w większym kształcie... Można w końcu poznać, że wszystkie ognie eteru, jakie stąd dostrzegasz, mogą być tylko bardzo nieznacznie mniej szemi lub odrobinę, troszeczkę większemi: oto widocznem jest u wszystkich ogni, jakie widzimy na Ziemi, że gdy drganie jest jasne, gdy zaś daje się rozeznać, ich wielkość, im są dalej, zmienia się czasem na jedną lub na drugą stronę, ale tylko coś bardzo niewiele] .* * T y t u s a L u k r e c j u s z a Karusa, O rzeczywistości (Tłum. A . Krokiewicz, L w ó w 1923).
106
[De
rerum
natura],
ks.
V,
w.
556—580.
T e o f i l : Oczywiście, słusznie mówicie, że perspektywiści i geometrzy, gdy używają swych własnych i zwykłych argumentów, są bezradni w sporze z epikurejczykami. Nie mówię tu o głupcach w rodzaju tego luminarza, który wyjaśnia dzieła Kopernika, ale o innych uczonych, rozumniej szych. Zobaczymy, w jakim stopniu na podstawie średnicy epicyklu Wenus będą mogli wyprowadzić wniosek o wielkości średnicy tej planety i inne podobne rzeczy. Ale przedtem chciałbym zwrócić Waszą uwagę na co innego. Czy widzicie, jak wielkie jest ciało Ziemi? Czy wiecie, że możemy ogarnąć wzrokiem tylko tę część, którą zezwala nam widzieć sztuczny horyzont? S m i t h : Tak jest. T e o f i l : A więc czy sądzicie, że gdyby Wam się udało wyjść poza granice kuli ziemskiej w dowolny punkt kręgów eteru, to czy (dajmy na to) Ziemia wydałaby się Wam większa? S m i t h : Sądzę, że nie, gdyż nie ma żadnej podstawy, aby z mego stanowiska linia widzenia stała się mocniejsza i przedłużyła promień, który określa średnicę horyzontu. T e o f i l : Dobrze sądzicie. Należy raczej uważać, że im bardziej horyzont się oddala, tym bardziej zmniejsza się promień. Ale proszę zauważyć, że do tego zmniejszenia się horyzontu należy dodać niewyraźny obraz tego, co znajduje się po tamtej stronie horyzontu, jak tego, może dowieść następująca figura, gdzie sztucznemu horyzontowi 1 . 1 odpowiada łuk globu A . A. Horyzontowi pierwszego zmniejszenia 2 . 2 odpowiada łuk globu B . B. Horyzontowi drugiego zmniejszenia 3 . 3 odpowiada łuk C . C. Horyzontowi trzeciego zmniejszenia 4 . 4 odpowiada łuk D . D itd. I tak w miarę Zmniejszania się horyzontu wzrastać będzie wielkość łuku, aż do -linii półkuli i poza nią. Jeżeli staniemy w takiej lub zbliżonej od107
ległości, ujrzymy Ziemię z takimi samymi szczegółami, z jakimi widzimy Księżyc, który ma jasne i ciemne miejsca zależnie od tego, czy to są powierzchnie wodne, czy też lądowe. Tak więc im bardziej zmniejsza się kąt widzenia, tym większą obejmuje podstawę łuku półkuli i tym mniejszy będzie horyzont, który dalej nazywamy horyzontem, chociaż potocznie słowo to ma jedno właściwe znaczenie. A więc w miarę oddalania się wciąż wzrasta wielkość półkuli i światło, które w miarę zmniejszania się średnicy coraz bardziej dąży do zlania się. W ten sposób, gdybyśmy byli bardziej oddaleni od Księżyca, plamy jego stawałyby się coraz mniejsze, a Księżyc wydawałby się ciałem maleńkim i tylko świecącym. S m i t h : Wydaje mi się, że zrozumiałem rzecz j niezwykłą i niemałej wagi. Ale jeśli łaska, przejdźmy do poglądu Heraklita i Epikura 17 , który, jak mówicie, wbrew pojęciom perspektywy meże okazać się niezachwianym na skutek braku ustalonych zasad tej nauki. Otóż aby wykryć te braki i ujrzeć owoc Waszego pomysłu, pragnąłbym poznać rozwiązanie rozumowania, przy pomocy któregp dow"odzi się bardziej przekonywająco, że Słońce 7 jest nie tylko wielkie, ale też większe niż Ziemia! Zasadą 1 8 owego rozumowania jest to, że większe ciało, świecące, wysyłając światło na mniejsze, ciemne ciało, tworzy swym stożkowatym cieniem na powierzchni tego ciemnego ciała podstawę, a djjugi stożek na przeciwległej części, jak na następującej figurze. Świecące ciało M od podstawy G, której zakończeniem jest HI, wysyła stożek cienia do punktu N. Mniejsze ciało świecące, tworząc stożek na ciele większym, ciemnym, nie będzie miało określonego miejsca, gdzie mogłaby być oznaczona przypuszczalna linia jega podstawy, wydaje się, że tworzy ona stożkowatość nieskończoną, jak na tej samej figurze świecące ciało A, ze swego stożkowatego cienia, który znajduje się w ciemnym ciele C, wy108
syła dwie linie CD, CE, które rozszerzając wciąż ciemną stożkowatość, dążą raczej do nieskończoności, niż szukają podstawy, która by je mogła zatrzymać. Wniosek z tego rozumowania jest następujący: Słońce jest ciałem większym niż Ziemia, bo wysyła stożek cienia aż w pobliże sfery Merkurego i nie przechodzi dalej. Gdyby Słońce było mniejszym ciałem świecącym, należałoby inaczej sądzić. Wynikałoby stąd, że gdyby to świecące ciało znajdowało się na dolnej półkuli, niebo nasze byłoby w większej swej części zaciemnione, nie zaś oświetlone, skoro przyjmujemy, że wszystkie ciała niebieskie otrzymują światło od Słońca. T e o f i l : Zobaczcie, jak mniejsze ciało świecące może oświetlać więcej niż połowę większego nieprzezroczystego ciała. Musicie przyznać, że wiemy o tym z doświadczenia. Przyjmijmy dwa ciała: jedno cieftine i wielkie, jak A, drugie małe świecące, jak B. Jeżeli umieścić to świecące ciało na najmniejszej i pierwszej odległości, to widzimy z zamieszczonej figury, że ciemne ciało zostanie oświetlone stosownie do małego łuku CD, tworząc linię Bi. Jeżeli to ciało świecące umieścimy na drugiej, większej odległości, będzie ono oświetlało stosownie do większego łuku EF, rozciągając linię B2. Jeżeli zaś będzie na trzeciej, największej odległości, to w konsekwencji będzie ograniczone stosownie do największego łuku GH, zakończonego linią B3. Stąd wniosek, że może się zdarzyć, iż świecące ciało B zachowując taką siłę światła, która przenikałaby przestrzeń w takim stopniu, jaki do tego jest niezbędny, będzie mogło przy znacznym oddaleniu w końcu objąć łuk większy niż półkole. Przypuśćmy, ze nie ma podstaw do tego, żeby to oddalenie, które doprowadziło świecące ciało do tego, aby objąć półkole, nie m °gło zmusić ciała do objęcia dalszej cz ęści. Podkreślić trzeba silniej, że: po109
niewai świecące ciało traci swoją średnicę bardzo trudno i bardzo powoli, a ciemne ciało, jakichkolwiek byłoby rozmiarów, traci ją bardzo łatwo i nieproporcjonalnie, dlatego też dzięki powiększeniu długości mniejszej cięciwy CD dojdziemy do granicy większej cięciwy EF, a później do największej cięciwy GH, która jest średnicą. I tak przy coraz większym narastaniu odległości skończą się inne mniejsze cięciwy po tamtej stronie średnicy, dopóki środkowe ciemne ciało nie przeszkodzi wzajemnej możliwości widzenia biegunowo przeciwległych ciał. A przyczyną tego jest przeszkoda, która pochodzi od średnicy, a zmniejsza się coraz bardziej razem ze średnicą, w miarę tego jak kąt B staje się coraz bardziej ostry. I w końcu jest konieczne, by kąt j stał się na tyle ostrym (bo przy fizycznym podziale ciała skończonego, jest szalony, kto sądzi, jże robi postęp w nieskończoności, czy to rozumie aktualnie, czy potencjalnie), żeby przestał być kątem, a stał się linią, przez co dwa widoczne przeciwstawione sobie ciała mogłyby być widziane jedno przez drugie, bez tego, żeby w jakimkolwiek punkcie ciemne ciało, umieszczone między nimi, przeszkadzało tamtemu; gdyż ciemne ciało traci wszelką proporcjonalność i różnicę swej średnicy, która y w ciałach świecących pozostaje stała. Dlatego trzeba, aby ciemne ciało, które znajduje się między nimi, zachowało taką samą odległość od jednego i drugiego ciała, żeby zatracić proporcję i różnicę swej średnicy, jak to widać i obserwować można na Ziemi. Średnica Ziemi nie przeszkadza temu, żeby dwie biegunowo przeciwległe gwiazdy widoczne były jedna przez drugą, tak samo jak oko może widzieć bez różnicy jedną i drugą ze środka półkuli N i z punktu obwodu ANO. (W takim wypadku wyobrażasz sobie, że Ziemię podzielono przez środek na dwie równe części po to, żeby każda linia perspektywiczna zachowała swoje miejsce). Wyraźnie to widać na załączonej figurze. Linia AN, równająca się połowie średnicy, tworzy kąt prosty z obwodem; na drugim miejscu tworzy kąt ostry, a na trzecim jeszcze bardziej ostry; konieczne jest, żeby przy granicy kąt stał się najbardziej ostry i w końcu tej granicy nie był już kątem, lecz linią. W kon110
sekwencji stosunek i różnica półśrednicy zostały zniszczone, a z tego samego powodu zostaje zniszczona różnica całej średnicy AO. Stąd w końcu z konieczności dwa bardziej świecące ciała, które nie tracą tak szybko średnicy, nie mogą przeszkodzić jedno drugiemu widzieć się wzajemnie, jeżeli ich średnica nie zniknęła, jak średnica nie świecącego lub mniej świecącego ciała pośredniego. A więc wnioskujemy, że większe ciało bardziej zdolne jest do tracenia swej średnicy i gdyby nawet umieszczone było pośrodku najprostszej linii, nie przeszkodzi widokowi jakichkolwiek dwóch innych mniejszych ciał, byleby one tylko zachowały średnicę swej widoczności, która w ciele większym ginie. W tym miejscu gwoli oświecenia nie bardzo wzniosłego umysłu, żeby łatwiej był przygotowany do zrozumienia powyższego rozumowania i aby możliwie zmniejszyć mu trudności zrozumienia, zmuście go do przeprowadzenia następującego eksperymentu. Niech ustawi laskę blisko oka, żeby mu przeszkadzała widzieć światło świecy, umieszczonej w pewnej odległości. Im bardziej laska przybliżać się będzie do światła, oddalając się od oka, tym mniej będzie przeszkadzać widoczności światła, aż do tej chwili, kiedy laska stanie tak blisko światła, jak przedtem była blisko oka, i przeszkodzi widzeniu światła w stopniu, który odpowiada grubości laski. Teraz postawcie laskę na miejscu i oddalajcie świecę: w tym wypadku laska będzie przeszkadzać znacznie mniej. Powiększając coraz bardziej odległość między laską a okiem i między laską a światłem, w końcu, nie zwracając uwagi na laskę, ujrzycie tylko światło. Przemyślawszy to, każdy, choćby najbardziej tępy umysł Rozumie, o czym mówiliśmy wyżej. S m i t h : To rozważanie, jak mi się wydaje, zupełnie mnie *adowoliło, chociaż pozostaje jeszcze pewna niejasność co do tego, lii
0 czym mówiliście poprzednio, w jaki sposób unosząc się nad ziemią 1 gubiąc widok horyzontu, którego średnica coraz bardziej się zmniejsza, ujrzymy, że to ciało jest gwiazdą. Pragnąłbym, abyście dodali coś jeszcze do tego, coście rzekli, jeżeli uważacie, że istnieją liczne ziemie, podobne do naszej, i że jest ich nieskończona mnogość. Przypominam sobie, że czytałem w dziełach Kuzańczyka, którego poglądów, o ile mi wiadomo, nie odrzucacie, że nawet Słońce ma niepodobne do siebie części, tak samo jak Księżyc czy Ziemia. Dlatego też, mówi on, jeżeli uważnie zwrócimy oko na Słońce, to zobaczymy w środku jego blasku znaczne zaciemnienia, bardziej widoczne na peryferiach aniżeli w innych miejscach. • ^ f T e o f i l : Bosko powiedział i zrozumiał to Kuzańczyk, a wy zastosowaliście z godną pochwały trafnością! O ile sobie przypominam, przed chwilą powiedziałem, że (ponieważ nieprzezroczyste ciało łatwo traci średnicę, a świecące trudno) na skutek oddalenia ginie i znika widoczność ciała ciemnego, widoczność zaś oświetlonego przezroczystego łub świecącego w inny spogób dąży jakby do zlania się i z rozrzuconych świecących jego części tworzy się widoczne jednolite światło. Lecz gdyby Księży6 był bardziej oddalony, Słońce nie miałoby zaćmień, a każdy zorientowany w tych sprawach łatwo może zrozumieć, iż bardziej oddalony Księżyc byłby jeszcze jaśniejszy. Gdybyśmy mieszkali na nim, nie wydawałby się jaśniejszy naszym oczom. Tak samo żyjąc na tej Ziemi nie widzimy jej światła 19, które dostrzegane jest przez będących na Księżycu, a możliwe, że blask Ziemi jest mocniejszy aniżeli światło Księżyca, które jest rozlaniem słonecznych promieni w jego płynnym krysztale. W tej chwili nie wiem jeszcze, czy mam prawo tak samo, czy też inaczej sądzić o szczególnym świetle Słońca. Ale patrzcie, do jakich rezultatów doszliśmy przy tej okazji. Wydaje mi się jednak, że czas powrócić do innych części naszego rozważania. S m i t h : Dobrze będzie, jeżeli wysłuchamy również i innych zarzutów, które mógł postawić. 112
LA CENA DE le
Ceneri.
D E S C R I T T A IM C I N Q V E DIALOGI,PER <3iuttro intcrlocutori, Con cre eonlidcrationi.Circa dat fuggerrj. Atr uaica f t f u g i o dc te Mufc. V IHuftriffi. M i c M di Cartcloouo. Sig. diMiuujfficr, Coae'tflil
L* yuiuerfale intentioneeMechurata dŁI proemio.
1584.
Karta tytułowa pracy Giordana „La cena de le Ceneri"
Bruna
TRZECIE TWIERDZENIE DOKTORA NUNDINIA
T e o f i l : Po pewnym czasie Nundinio powiedział, że nie jest prawdopodobne, by Ziemia się poruszała, skoro jest środkiem i centrum Wszechświata, który jest stałą i trwałą podstawą wszelkiego ruchu. Nolańczyk odrzekł, że to samo może powiedzieć ten, kto uważa, że Słońce jest środkiem Wszechświata: i dlatego nieruchomym i trwałym, jak uważa Kopernik i wielu innych, którzy dali Wszechświatowi granice obwodowe. Z tego wynika, że ten argument (gdyby nawet przyjąć, że jest argumentem) — jest znikomy wobec ważkości dowodów przeciwników, gdyż zwraca się przeciwko ich własnym zasadom. Jest on również nic nie znaczący wobec dowodzeń Nolańczyka, który uważa świat za nieskończony i z tego względu nie uznaje go za jakieś ciało, które po prostu winno znajdować się w środku albo też na skraju lub między dwoma tymi krańcami, lecz w pewnym stosunku do innych ciał w granicach wedle zamierzenia przyjętych. S m i t h : Co o tym myślicie? T e o f i l : Doskonale powiedziane! Przecież skoro o żadnym ze znajdujących się w przyrodzie ciał nie zostało dowiedzione, że jest ono absolutnie okrągłe, wobec tego ma po prostu środek; nie ma bowiem ani jednego ruchu jakiegokolwiek ciała w przyrodzie, ruchu obserwowanego zmysłami lub za pomocą doświadczeń fizycznych, żeby w ciągu długiego czasu nie odchylił się od zwykłego okrężnego i prawidłowego ruchu wokoło pewnego ośrodka. Próżno trudzą się ci, którzy wymyślają wyrwy i przeszkody w nierównych kręgach, różnice średnie oraz inne plastry i recepty przyjmowane w celu leczenia natury, aby stała się zdolna do służby mistrzowi Arystotelesowi 20 lub innemu, a wszystko to tylko po to, żeby wysnuć wniosek, że wszelki ruch jest nieprzerwany i regularny dokoła środka. Ale my, którzy nie pak . tESyniy na fantastyczne cienie, ale na rzeczy same; którzy widzi-. m y ciało powietrzne, eteryczne, 4 u ^h«we, płynne, zdolne do, nuejscowego ruchu lub do spokoju, nie^mierzotfe i nieskończone, co musimy głosić, ponieważ rrie widzimy żadnego końca ani zmy* Pi»a
filoMfic2nc
"
*
'
,,,
I
słami, ani umysłem i wiemy na pewno, że będąc wynikiem i twórcą nieskończonej przyczyny i nieskończonej zasady musi według swej cielesnej zdolności i istoty być nieskończenie nieskończonym. I jestem pewien, że nie tylko Nundinio, ale i wszyscy profesorowie przy całej swej uczoności nie zdołają nigdy znaleźć jakiegokolwiek prawdopodobnego dowodu, że istnieje granica tego I cielesnego Wszechświata i że w następstwie gwiazdy, które znajdują się w jego przestrzeni, miałyby liczbę skończoną i że można w sposób naturalny określić jego centrum i środek. • S m i t h : Czy Nundinio dodał co jeszcze do tego? Czy przytoczył jaki argument lub przypuszczenie, aby wywnioskować, że po pierwsze, Wszechświat jest skończony, po drugie, że jego środkiem jest Ziemia, i po trzecie, że ten środek jest zupełnie nieruchomy? T e o f i l : Nundinio jest jednym z tych, którzy swe twierdzenia opierają na wierze i przyzwyczajeniu 21 ; na skutek tego odrzucąją coś dla jego niezwykłości i nowości, co zwykle napotykamy u tych, którzy mało rozmyślają i nie wznoszą się wyżej pOjnad własne działania, zarówno racjonalne, jak naturalne. Nundinio staje ogłupiały i oszołomiony, jak ktoś, przed kim poja-' wiło się nagle nieoczekiwane przywidzenie. Ponieważ jednak jest dokładniejszy, a mniej chełpliwy i złośliwy aniżeli jego towarzysz, milczy więc i nie dodaje słów tam, gdzie nie potrafi dodać argumentów. F r u l l a : Nie taki jest doktor Torąuato, który, czy ma rację, czy nie, w imię Boga czy diabła, zawsze gotów jest do walki, nawet gdy utracił tarczę do obrony lub szpadę do natarcia. Kiedy nie ma już ani odpowiedzi, ani argumentu, z wściekłości tupie nogami, ostrzy pazury oszczerstwa, wyszczerza zęby obelg i otwiera paszczę krzyków, ażeby nie dać innym możności wypowie- ^ dzenia przeciwargumentów, które doszłyby do uszu obecnych, jak słyszałem od innych. S m i t h : A więc nic więcej nie powiedział? T e o f i l : Więcej nic 'nie powiedział w tej sprawie, lecz przeszedł do następnego twierdzenia. 114
CZWARTE TWIERDZENIE DOKTORA NUNDINIA
Ponieważ Nolańczyk mimochodem zaznaczył, że istnieją niezliczone ziemie, podobne do tej, doktor Nundinio, jako dobrze umiejący prowadzić dyskusje, nie mogąc nic dodać do zagadnienia, począł zadawać pytania nie mające nic wspólnego z rozważanym zagadnieniem, co sądzimy o ruchu czy też bezruchu kuli ziemskiej, zapytywał o właściwości innych ciał niebieskich, chciał wiedzieć, z czego byłyby takie ciała, które według pewnych poglądów składają się z kwintesencji, to jest z niezmiennej i nie ulegającej zniszczeniu materii, której gęściejsze części są gwiazdami. F r u 11 a : Wydaje mi się, że to pytanie stoi poza zagadnieniem, chociaż nie rozumiem się na logice. T e o f i l : Nolańczyk z grzeczności nie chciał tego zarzucić doktorowi Nundinio, zwrócił mu tylko uwagę, że lepiej byłoby, gdyby się trzymał zasadniczego tematu i zadawał właściwe pytania. Odpowiedział mu' jednak, że inne ciała niebieskie są to ziemie, które nie różnią się niczym od naszej Ziemi, mogą być jedynie większe lub mniejsze, tak jak gatunki zwierząt są nierównej jakości przez swe indywidualne różnice. Ale te kule, które jak Słońce są ogniem, jak sądzi obecnie, różnią się między sobą gatunkiem jak gorąco i zimno, jak świecące samo przez się od świecącego odbijającego światło.. » S m i t h : Dlaczego obecnie Nolańczyk mówi: „jak sądzę", a nie stwierdził tego stanowczo? T e o f i l : Z obawy, żeby Nundinio nie odbiegł jeszcze od zagadnienia, jakie obecnie postawił, aby je mocno pochwycić i poruszyć. Pomijam to, że Ziemia jest organizmem, a więc ciałem złożonym z różnych części, i nie powinna być uważana za ciało zimne z tego powodu, że pewne jej części są zimne, głównie zewnętrzne, ochładzane powietrzem. Natomiast w innych częściach, większych i liczniejszych, powinna być uważana za gorącą i najgorętszą. Przechodzę do porządku dziennego nad tym, że Nolańczyk w pewnej mierze zmuszony był do dysputowania na gruncie zasad, którym hołdowił jego przeciwnik, perypatetyk; z drugiej strony 115
jednak Nolańczyk przedstawił swoje zasady nie tylko przyjęte, leęz udowodnione, według których Ziemia jest w pewnej mierze tak gorąca, jak Słońce. S m i t h : Jak to? T e o f i l : Jak już powiedziałem, z zaniku części ciemnych i nie świecących globu i połączenia części krystalicznych z świecącymi dochodzi się zawsze do rejonów coraz odleglejszych, aby rozlać się coraz więcej w światło. A zatem jeżeli światło jfest przyczyną ciepła (jak wielu twierdzi z samym Arystotelesem, że Księżyc i inne gwiazdy dzięki większemu lub mniejszemu uczestnictwu w świetle są bardziej lub mniej ciepłe, stąd, skoro pewne planety nazwane są chłodnymi, należy to rozumieć porównawczo i względnie), wynika, że Ziemia, posyłając promienie w oddalone regiony eteru, przesyła odpowiednio do siły światła także i ciepło. Ale nie możemy ze stanowczością twierdzić, że rzecz jakaś dlatego jest świecąca, bo musi być ciepła, gdyż zobaczymy potem wiele rzeczy świecących, które nie są ciepłe. Ale wróćmy do Nundinia. Oto zaczął pokazywać zęby, rozwierać szczęki, mrużyć oczy, marszczyć brwi, rozdymać nozdrza i wyrażać taki niepokój jak kapłon, nim zapieje, żeby z tych grymasów obecni sądzili, że on dobrze rozumie i ma rację, a przeciwnik jego wygaduje śmieszne rzeczy. F r u l l a : O, to była prawda. Czy widzieliście, jak on się zaśmiewał?' T e o f i l : Zdarza się to temu, który rzuca słodycze wieprzom. Na pytanie, dlaczego się śmieje, Nundinio odrzekł, że poglądy i wyobrażenia o istnieniu innych światów, które mają te same właściwości i cechy, co Ziemia, zapożyczone zostały z Prawdziwych opowiadań Lukiana 2 2 . Nolańczyk odrzekł, że Lukian nazywając Księżyc ziemią tak samo zaludnioną i uprawianą, czynił to w celu wyśmiania filozofów twierdzących, że istnieje wiele światów takich jak Ziemia (a szczególnie Księżyc, którego podobieństwo do naszego globu jest tym bardziej dostrzegalne, że jest najbliższy Ziemi), ale Lukian nie miał racji, wykazał jedynie, że podziela powszechną ignorancję i ślepotę. 116
Przecież, jeśli dobrze pomyślimy, dojdziemy do przekonania, ie zarówno Ziemia i liczne inne ciała niebieskie, nazywane gwiazdami, są głównymi członami Wszechświata, że tak samo, jak dają one życie i pokarm rzeczom, które od nich otrzymują materię i im ją zwracają, tak samo mając w sobie wiele energii i dzięki niej, na skutek uporządkowanej i naturalnej woli, poruszają się według wewnętrznej zasady poprzez odpowiednie przestrzenie w kierunku rzeczy. I nie ma żadnych innych zewnętrznych motorów 23 , które by za pomocą fantastycznych ruchów sfer przenosiły te przytwierdzone do nich ciała, bo gdyby tak było, ruch taki byłby aktem przemocy 24 w stosunku do poruszającego się ciała poza jego naturą, a motor byłby bardzo niedoskonały. Ruch i motor byłyby pobudzające i pracujące z trudem, do czego dołączyłyby się i inne niedogodności. Zauważcie zatem, że tak jak samiec podąża ku samicy, a samica ku samcowi, każda roślina i zwierzę, jedno bardziej, drugie mniej, dążą do swej zasady życiowej jak do Słońca i innych gwiazd. Magnes zwraca się do żelaza, słomka do bursztynu, i w końcu każda rzecz szuka podobnej sobie, a unika przeciwnej. Wszystko to pochodzi z dostatecznej zasady wewnętrznej, dzięki której w sposób naturalny coś się rusza, a nie z zewnętrznego bodźca, co, jak widzieliśmy, dzieje się z tymi rzeczami, które są poruszane przeciw lub poza własną naturą. W ten sposób Ziemia i inne gwiazdy poruszają się według swych własnych różnic lokalnych z zasady wewnętrznej, która jest właściwą duszą. Czy uważacie — powiedział Nundinio — że ta dusza jest zmysłowa? Nie tylko zmysłowa — odrzekł Nolańczyk — ale również i umysłowa, nawet może bardziej umysłowa niż nasza 25 . Nundinio zamilkł i nie śmiał się. P r u d e n c j u s z : Wydaje mi się, że Ziemia, jeżeli jest ożyWlona > nie odczuwa przyjemności, że na jej grzbiecie kopią piec itt * Y i otwory, podobnie jak nam sprawia ból i przykrość, kiey Sl ę nam wpija jaki ząb albo gdy rozrywają nam ciało. 117
T e o f i l : Nundinio nie jest taki, jak Prudencjusz, żeby uznać ten argument godnym wypowiedzenia, choćby nadarzyła się ku temu sposobność. Przecież nie jest on na tyle ignoranckim filozofem, by nie wiedzieć, że skoro Ziemia ma zmysły, to nie są one podobne do naszych. Jeżeli ma członki, to nie są one podobne do naszych; jeżeli ma ciało, krew, nerwy, kości i żyły, ter nie są one podobne, jeżeli ma serce, to również ma niepodobne do naszego. I to samo można powiedzieć o wszystkich innych częściach utrzymujących proporcje z członkami jednych i drugich, które nazywamy zwierzęcymi i pospolicie są uważane za zwierzęta. A dobry Prudencjusz nie jest na tyle złym medykiem, żeby nie wiedzieć, że przy większym rozmiarze Ziemi to są przypadki niedostrzegalne, te same, które dla naszego niedołęstwa są tak dotkliwe. Rozumie on, jak sądzę, że jak u zwierząt, które znamy jako żyjące, a których części są w bezustannej zmianie i ruchu 26 i mają pewien przypływ i odpływ, przyjmując wciąż pewne rzeczy z zewnątrz i wydalając inne na zewnątrz, skutkiem czego rosną im pazury, odżywiają się włosy, puch i sierść, wzmacnia się i twardnieje skóra, tak samo Ziemia ma swoje zmiany i przypływy w różnych częściach. Dzięki nim wiele istot żyjących (co jest dla nas oczywiste) objawia wyraźnie swoje życie. Jest bardziej niż prawdopodobne (bo każda rzecz uczestniczy w życiu), że nieskończona ilość tworów żyje nie tylko w nas, ale i we wszystkich złożonych dziełach, i jeżeli widzimy jakiś przedmiot, jak to się mówi, w stanie śmierci, to winniśmy nie tyle wierzyć w jego śmierć, co w zmianę i przerwanie przypadłościowego składu i zgodności danej rzeczy, ponieważ rzeczy, z których się ona składa, pozostają zawsze nieśmiertelne: w więkkszej mierze te, które nazywamy duchowymi, aniżeli cielesne i materialne, jak to innym razem wykażemy. Ale powróćmy do Nolańczyka. Kiedy, spostrzegł, że Nundinio milczy, wspomniał uśmieszek Nundinia w momencie, gdy porównywał jego poglądy z Prawdziwymi opowiadaniami Lukiana. Nolańczyk powiedział wówczas złośliwie, że w uczciwej dyspucie nie należy śmiać się i szydzić z tego, czego się nie rozumie. Tak samo jak ja, powiedział Nolańczyk, nie śmieję się z Waszych fantazji, 118
tak i Wy nie powinniście śmiać się z moich poglądów. Jeżeli ja z Wami dyskutuję grzecznie i z szacunkiem, przynajmniej winni ście mi odpowiadać tym samym. Wiem, że jesteście na tyle rozumni, by pojąć, że gdybym chciał naprawdę bronić wspomnianych bajek Lukiana, to nie potrafilibyście obalić mego twierdzenia. W . t e n sposób Nolańczyk odpowiedział z pewnym rozdrażnieniem na uśmiech Nundinia, odpowiedziawszy przekonywająco na jego pytania. PIĄTE TWIERDZENIE DOKTORA NUNDINIA
Nundinio był tak przyciśnięty do muru przez Nolańczyka i jego towarzyszy, że zaniechał dalszych pytań: „dlaczego", „w jaki sposób" i „po co". Formułował jakiś argument. P r u d e n c j u s z : Per ąuomodo et ąuare guilibet asinus novit disputare. [Za pomocą „jak" i „dlaczego" każdy osioł może dysputować]. T e o f i l : W końcu wysunął twierdzenie, jakich pełno jest we wszystkich szpargałach, że gdyby prawdą było, iż Ziemia porusza się w kierunku strony, którą nazywamy wschodem, to chmury w powietrzu uciekałyby wyraźnie na zachód wskutek olbrzymiej szybkości ruchu tej kuli, która w ciągu 24 godzin musi dokonać tak wielkiego obrotu. Na to Nolańczyk odrzekł, że powietrze, przez które przebiegają chmury i wiatry, jest częścią Ziemi, ponieważ przez słowo „Ziemia", według jego zdania (i musi tak być zresztą), należy rozumieć całą tę machinę i całkowite stworzenie, które składa się z rożnych części. Stąd też rzeki, skały, morza, całe parne i burzliwe powietrze zawarte między najwyższymi górami należy do Ziemi, jako jej część, tak samo jak powietrze w płucach i innych wnętrznościach zwierząt, którym oddychają, dzięki któremu rozszerzają się arterie i wypełniane zostają inne niezbędne dla życia czynności. A więc chmury poruszają się z powodu przyczyn tkwiących w ciele Ziemi i znajdują się jakby w jej wnętrznościach, tak samo jak wody. Rozumie to Arystoteles 119
i w pierwszej księdze Meteorów mówi, że „poi/wetrze, które otacza Ziemię, jest na skutek jej wyziewów wilgotne i ciepłe oraz ma nad sobą jeszcze inne ciepłe i suche powietrze, w którym nje ma obłoków. Powietrze to znajduje się poza sferą ziemską i poza powierzchnią, która jest jej granicą i czyni ją idealnie okrągłą, wiatry zaś powstają jedynie we wnętrznościach i na różnych miejscach Ziemi". Dlatego to nad wysokimi górami nie pojawiają się chmury ani wiatry, a powietrze porusza się tam prawidłowo wokoło jak Wszechświat. Może to piiał na myśli Platon mówiąc, że żyjemy we wklęsłości i ciemnej części Ziemi i jesteśmy w takim samym stosunku do zwierząt żyjących ponad Ziemią, w jakim do nas są ryby, które zamieszkują w gęściejszej wilgoci. To znaczy, że lotne powietrze jest w pewnej mierze wodą, a czyste powietrze mieści w sobie bardziej szczęśliwe twory, i znajduje się ponad Ziemią. Dlatego podobnie jak owa Amfitryta jest dla nas wodą, tak nasze powietrze jest dla nich wodą. A więc na argument Nundinia można odpowiedzieć w następujący sposób: skorb morze znajduje się nie na powierzchni, a we wnętrznościach Ziemi, tak jak wątroba, źródło humorów ludzkich, i to burzliwe powietrze nie znajduje się na zewnątrz, ale jakby w płucach zwierząt. S m i t h : A skąd się to bierze, że widzimy całą półkulę, skoro żyjemy we wnętrzu Ziemi? T e o f i l : Z powodu ogromu kulistej Ziemi nie tylko w zewnętrznych płaszczyznach, ale nawet i w wewnętrznych występuję zjawisko, że przy oglądaniu horyzontu jedna wypukłość zastępuje drugą, tak że nie może być takiej przeszkody, jaką widzimy, kiedy między naszymi oczyma a częścią nieba- znajduje się góra, która, będąc blisko, może przeszkodzić pełnej widoczności koła horyzontu. A więc odległość takich gór, które znajdują się poza wypukłością Ziemi, nie będącej płaską, lecz kulistą, sprawia, że nie odczuwamy tego w jej głębiach. Można to w pewnym stopniu zobaczyć na figurze, gdzie prawdziwa powierzchnia Ziemi — ABC, na której jest wiele poszczególnych mórz i innych kontynentów, na przykład M, a z tego punktu M widzimy całą półkulę sklepienia niebieskiego nie gorzej niż z punk120
tu A albo też innego punktu tej powierzchni. Wyjaśnienie tego zjawiska zawarte jest w dwóch punktach: w wielkości Ziemi i jej kulistej wypukłości. Dzięki temu punkt M nie jest zagrodzony przeszkodami w takim stopniu, żeby nie można było widzieć półkuli. Najwyższe bowiem góry nie mogą stanowić przeszkody dla punktu M, jak linia MB, co nastąpiłoby, jak sądzę, gdyby powierzchnia Ziemi była płaska, ale także jak linia MC i MD, która nie stanowi takiej przeszkody, jaką się widzi na skutek okrągłej wypukłości łuku. Zwróćcie też uwagę, że M tak się ma do C, jak M do D i jak K do M, dlatego nie należy kłaść między bajki tego, co mówi Platon o ogromnych wklęsłościach w łonie Ziemi. S m i t h : Chciałbym wiedzieć, czy ci, co mieszkają w pobliżu wysokich gór, odczuwają tę przeszkodę? T e o f i l : Nie, lecz tylko ci, którzy mieszkają w pobliżu mniejszych gór, ponieważ nie ma tak wysokich gór, które by nie były równocześnie wielkie o tyle, aby ich wielkość nie została spostrzeżona naszym wzrokiem. W ten sposób ogarnia on liczne i wielkie horyzonty sztuczne, gdzie przypadłości jednych nie mogą zmieniać drugich, lecz nie uważamy za największe tych, jak Alpy, Pireneje i tym podobne, ale całą Francję, która znajduje się między dwoma morzami: Oceanem Spokojnym i wschodnim, czyli Morzem Śródziemnym, skąd wciąż wznosi się w kierunku Owernii, jak również w stronę Alp i Pirenejów, które dawniej były grzbietem najwyższej góry. T a góra, rozpadając się z biegiem czasu na skutek odnawiania się części Ziemi, stwarza w mej inne części i tworzy szereg poszczególnych wzniesień, które nazywamy górami. Co się zaś tyczy pewnych danych Nundinia 0 górach Szkocji, które prawdopodobnie zwiedził, to wykazują że nie jest się w stanie pojąć, co należy rozumieć przez wy*®kie góry. Wszakże cała ta wyspa Brytania jest górą wznoszącą falami oceanu, której wierzchołek znajduje się w najwyżrm **' ®iejscu wyspy. Wierzchołek ten łączy się z spokojną częścią
powietrza, co jest dowodem, że to była jedna ^-bardzo wysokich gór, gdzie znajduje się obszar zamieszkały przez szczęśliwsze stworzenia. Aleksander z Afrodyzji 27 sądzi tak co do góry Olinjp i tam z badań popiołów ofiar wykazuje jej charakter góry najwyższej, a także istnienie- powietrza nad krańcami i członami Ziemi. S m i t h : Zaspokoiliście w dostatecznym stopniu moją ciekawość i w sposób głęboki odkryliście wiele tajemnic przyrody, które były zamknięte tym kluczem. Z pańskich odpowiedzi na argument o wiatrach i chmurach można odrzec także na inne pytania, które wysuwa Arystoteles w drugiej księdze O niebie i świecie. Uważa on za niemożliwe, żeby kamień rzucony w górę spadł na dół według tejże prostopadłej 28, i sądzi, że bardzo szybki ruch Ziemi pozostawiłby go daleko za sobą — ku zachodowi. Gdyż jeżeli ten rzut kamienia odbywa się we wnętrzu Ziemi 29 , konieczne jest, aby wraz z jej ruchem zmienił się wszelki stosunek między pionem a krzywizną, ponieważ istnieje różnica między ruchem okrętu a ruchem rzeczy, które znajdują się na okręcie. Gdyby tak nie było, to wynikałoby, że kiedy okręt płynie po morzu, nikt nie mógłby nikogo ciągnąć za sobą według linii prostej z jednego końca okrętu na drugi i niemożliwy byłby skok w górę i zeskoczenie na to samo miejsce, z którego się poderwało. Wraz z Ziemią poruszają się więc wszystkie rzeczy, które się na niej znajdują. A więc gdyby z jakiegoś miejsca poza Ziemią zrzucono coś na Ziemię, ciało zrzucone straciłoby na skutek jej ruchu linię prostą spadku. Widać to na przykładzie statku A B, który przepływa przez rzekę: gdyby ktoś, kto znajduje się na brzegu G, rzucił kamień prosto, to ten kamień straciłby kierunek z powodu chyżości biegu. Ale ktoś umieszczony na maszcie okrętu płynącego z dowolną szybkością nie omyli się w ruchu kamienia, ponieważ od prostej z punktu E na wierzchołku masztu do punktu przy podstawie masztu lub z gniazda okrętu do punktu D znajdującego się u nasady masztu lub innej części kadłuba ani kamień, ani inny rzucony przedmiot ciężki nie odchyli się. Tak samo z punktu D do punktu E, jeżeli ktokolwiek znajdujący się na statku rzuci kamień wprost w górę, to ten spadnie według 122:
tej samej linii bez względu na szybkość statku, byle się okręt nie kołysał. S m i t h : Rozważania o tej różnicy otwierają wrota do wielu najważniejszych tajemnic natury i głębokiej filozofii. Spotykamy się często ze zjawiskiem, mało rozważanym, a mianowicie: różnicy między tym, kiedy leczymy się sami, a kiedy leczy nas kto inny. Jasne jest, że mamy większą rozkosz i zadowolenie, gdy przyjmujemy jedzenie z własnych rąk, a nie z cudzych. Dzieci, gdy same mogą posługiwać się własnymi naczyniami przy jedzeniu, niechętnie pozwalają innym, by je karmili. Zdaje się, że sama natura uczy je tego, że gdy nie ma rozkoszy, nie ma i pożytku. Gzy widzieliście, jak niemowlęta przy ssaniu chwytają rączką za pierś? A ja nie jestem niczym tak bardzo przejęty, jak kradzieżą dokonaną przez domowego służącego, nie może być bowiem nic bardziej ponurego niż domownik, który postępuje jak obcy, gdyż jest on rodzajem złego ducha i strasznego przywidzenia. T e o f i l : Wróćmy jednak do tematu. Gdyby więc było dwóch ludzi, jeden na płynącym statku, a drugi poza nim 30, każdy ma rękę w tym samym punkcie w powietrzu i z tego miejsca w tym samym czasie każdy bez żadnej podniety rzuca kamień. Kamień pierwszego nie tracąc ani chwili i nie odchylając się od linii upadnie na oznaczone miejsce, kamień zaś drugiego pozostanie w tyle. Pochodzi to stąd, że kamień, który pada z wyciągniętej ręki na okręcie — i skutkiem tego porusza się według jego ruchu — ma tę siłę, jakiej nie posiada pochodzący z ręki człowieka znajdującego sję poza okrętem. Mimo to oba kamienie mają jednakową wagę, to samo pośredniczące powietrze, wyszły, gdyby było. możliwe, z tego samego punktu i otrzymały takie same Pchnięcia. Z tej różnicy możemy wyciągnąć ten wniosek, że rzeczy, które są przytwierdzone, mają podobny stosunek do okrętu, po123:
ruszają się razem z nim, i że kamień rzucony ź~okrętu ma w sobie także właściwość napędu, a drugi kamień jest poza tym napędem. Z tego widać wyraźnie, że właściwość prostego ruchu nie pochodzi ani od wyjściowego punktu, z którego wyrusza, ani. od końcowego punktu, do którego dąży, ani ze środowiska, które przebywa, ale z prędkości początkowej, od której zależy cała różnica. I to wydaje mi się dostatecznie rozważone odnośnie do twierdzenia Nundinia. S m i t h : Jutro znowu zobaczymy się, aby wysłuchać pomysłów, które dodai Torquato. P r u d e n c j u s z : Fiat! [Niechaj się tak stanie!] K o n i e c
t
r
z
e
c
i
e
g
o
d i a l o g u .
\
r
D
I
A
L
O
G
C
Z
W
A
R
T
Y
m i t h: Czy chcecie, abym Wam powiedział 0 pewnej sprawie? T e o f i l : Powiedzcie! S m i t h : Dlaczego Pismo święte, którego sens powinien być polecany jako rzecz pochodząca od wyższych umysłów nie błądzących, w wielu miejscach podkreśla i przypuszcza coś wręcz przeciwnego? T e o f i l : Co do tego, wierzcie mi, że gdyby bogowie zniżyli się do nauczania nas teorii przyrodniczych w taki sam sposób, W jaki łaskawie kierują nami w sprawach moralnych 1 , szybko uwierzyłbym w ich objawienie i nie powodowałbym się ani na chwilę pewnością swego własnego rozumowania 2 i osobistymi uczuciami. Ale — jak każdy z nas najwyraźniej może zobaczyć — boskie księgi w służbie naszego intelektu nie zajmuje się doświadczeniami i rozumowaniami dotyczącymi spraw natury, czym zajmuje się filozofia, lecz dla dobra naszego rozumu 1 uczucia za pomocą praw ustalają praktykę uczynków moralnych. Mając taki cel przed sobą, boski prawodawca nie troszczy się, aby mówić zgodnie z prawdą naukową, z której ludzie prości nie korzystaliby, aby uchronić się od zła i trzymać dobra. Myślenie o prawdach naukowych pozostawia ludziom o umyśle badawczym, do tłumów zaś przemawia w sposób dostosowany do ich zdolności rozumienia, aby pojęli to, co najważniejsze. S m i t h : Oczywiście, gdy ktoś pisze historię lub wydaje prawa, winien mówić według ogólnego sposobu rozumienia, a nie powinien skwapliwie poruszać spraw obojętnych. Nierozumny byłby historyk, który zajmując się swoim tematem chciałby tworzyć słowa nowe i zastępować stare, czyniąc to w taki sposób, że 125:
czytelnik byłby zmuszony raczej traktować i uważać go za gramatyka niż za historyka. Tym bardziej ten, kto chcąc dać ludziom prostym prawa i reguły życiowe używałby terminów zrozumiałych tylko dla niego samego i nielicznych innych, zacząłby snuć rozważania i przytaczać przykłady mijające się z celem, dla którego te prawa zostały ułożone. Wskazałby, że przeznacza swą naukę nie dla wszystkich i dla ogółu, dla którego zostały owe prawa ustanowione, ale dla mędrców i wybranych umysłów, a także dla takich, którzy są prawdziwymi ludźmi i którzy niezależnie od praw czynią to, co należy. Dlatego powiedział filozof Al-Ghazali 3 , najwyższy kapłan i teolog mahometański, że celem praw 4 jest nie tyle szukanie prawdy w rzeczach i rozumowaniach, ile raczej dobre obyczaje, pożytek płynący z kultury, współżycie narodów i działanie na korzyść dobrych stosunków między ludźmi, utrzymywanie pokoju i pomyślności państw. Niejednokrotnie i przy licznych zamysłach będzie głupie i niecelowe rozważać sprawy z punktu widzenia prawdy, raczej należy trzymać się praktyki i dogodności. Na przykład, jeżeli mędrzec zamiast rzec: „Słońce rodzi się, wznosi, przekracza południe i chyli się do Akwilonu" 5 powiedziałby: „Ziemia obraca się ku wschodowi, pozostawiając Słońce, które zachodzi i chyli się do dwóch zwrotników, od Zwrotnika Raka na południe, a od Koziorożca do Akwilonu" — to słuchacze zaczęliby rozmyślać: „Jak to? On twierdzi, że Ziemia porusza się? Cóż to za nowinki?" Będą go uważali za głupca i w rzeczywistości zachowałby się jak głupiec. Jednakże żeby zaspokoić natręctwo jakiegoś niecierpliwego i surowego rabina, chciałbym się dowiedzieć, czy można w łatwy sposób i przy pomocy tego Pisma świętego potwierdzić to, co powiedzieliśmy. T e o f i l : Ponieważ Mojżesz twierdzi 6 , że pośród innych ciał niebieskich Bóg stworzył również dwa większe ciała: Słońce i Księżyc, to czy ci wielebni chcą rozumieć w sensie absolutnym, że wszystkie gwiazdy są mniejsze od Księżyca, czy też rzeczywiście w sensie potocznym i zwyczajnym rozumienia i mówienia? Lecz czyż nie ma wielu gwiazd większych od Księżyca? I czy nie mogą istnieć gwiazdy większe od Słońca? Czegóż brak Zie126:
mi, aby była ciałem niebieskim piękniejszym i większym niż Księżyc, gdy tak samo odbiera wielki blask Słońca, obszarem oceanu i innych śródziemnych mórz, i może wydawać się najjaśniejszym ciałem dla innych światów, zwanych gwiazdami, które nam ukazują tak liczne płonące oblicza? Nie nazywając naszej Ziemi ani dużym, ani małym ciałem niebieskim, tak jak nazwał Słońce i Księżyc, uczynił Mojżesz do pewnego stopnia dobrze i słusznie: pragnął bowiem, żeby go rozumiano według zwykłych słów i uczuć, nie jak głupiec i szaleniec, który wyraża się zawile i uczenie. i Mówić terminami prawdy naukowej tam, gdzie to nie jest potrzebne, znaczy chcieć, żeby ogół i tłum głupich, od których żądamy praktyki, miał specjalne zrozumienie, to tak jakby chcieć, żeby ręka miała oko, choć stworzona jest przez naturę nie po to, żeby widzieć, ale działać i pomagać wzrokowi. I choć rozumiał on naturę substancji duchowych, po co miał o nich mówić częściej niż wtedy, gdy stają się pośrednikami i służą ludziom niby posłowie? Chociaż wiedział, że Księżyc i inne ciała niebieskie widzialne lub niewidzialne dla naszych oczu mają te same właściwości, co nasza Ziemia, albo też są podobne — czyż było obowiązkiem prawodawcy dawać ludowi takie zawikłane zagadnienia? Co wspólnego ma z nimi praktyka naszych praw i ćwiczenie cnoty? A więc gdy ludzie boscy mówią o sprawach natury zgodnie z pospolicie panującymi poglądami, to nie powinni służyć nam za autorytet 7 . Przeciwnie, gdy mówią raczej obojętnie i o takich rzeczach, o których lud nie ma jakiegokolwiek pojęcia, uważam, że należy przyjmować słowa tych boskich ludzi podobnie Jak natchnienia poetów, którzy mówią oświeceni wyższym światłem, przy czym nie należy uważać za przenośnię tego, co nie zostało użyte jako przenośnia, i na odwrót, nie należy przyjmować za prawdę tego, co użyte zostało przez podobieństwo. Lecz zdolność odróżnienia metafory od prawdy nie jest dana wszystkim, którzy pragną je zrozumieć, jak nie każdy może je Pojąc. Jeżeli chcemy zwrócić uwagę na pewną księgę kontemplacyjną, przyrodniczą, moralną i boską, to znajdziemy w niej t
127:
"bardzo przychylny stosunek do naszej filozofii. Mam na myśli Księgę Hioba, jedno z najbardziej niepospolitych dzieł, jakie można czytać — pełną dobrej teologii, opisów natury i nauk moralnych, zawierającą mądre rozprawy, które Mojżesz dołączył niby sakrament do ksiąg swych praw. W niej jedna z osób, pragnąc opisać potęgę Boga, mówi, że ustanowił on pokój wśród swych wybitnych i wzniosłych synów, jakimi są gwiazdy, bogów, z których jedni są ogniami, a inni wodami (jak dziś mówimy: jedni saj) słońcami, a inni ziemiami); i nastąpiła zgoda, gdyż chociaż'są sobie przeciwne, jednakże każda z nich żyje, żywi się i rośnie dzięki drugiej. Nie przeszkadzają sobie wzajemnie, ale na pewnej odległości poruszają się jedna dokoła drugiej. A więc we Wszechświecie odróżnia się ogień i wodę, podmioty dwóch pierwotnych zasad: formalnej i aktywnej, zimna i gorąca 8 . Ciała wydzielające ciepło są to słońca świecące same z siebie i gorące; ciała wydzielające zimno — są to ziemie. Te, b^dąc również ciałami różnorodnymi, są raczej nazywane wodami, ponieważ tego rodzaju ciała widoczne są dzięki wodom, widoczne są, twierdzę, nie przez własny blask, lecz dzięki odbiciu światła słonecznego rozsianego po ich powierzchni. Z nauką tą jest w zgodzie Mojżesz, nazywając powietrze firmamentem niebieskim 9, w którym wszystkie te ciała mają ustalone miejsca i przez którego przestrzenie przepływają dolne wo- dy, znajdujące się na naszym globie, a odróżnione i oddzielone od wyższych wód innych globów, skąd to mówi się: „Niechaj jedne wody oddzielą się od drugich". Jeżeli dobrze rozważycie liczne ustępy Pisma świętego, zobaczycie, że bogami i posłańcami Najwyższego nazwane są wody, przepaście, ziemia i ognie płonące. Dlaczego nie ciała neutralne, nie podlegające rozkładowi, niezmienne, kwintesencje oraz twardsze części sfery, beryle, karbunkuły i inne fantazje, którymi — choć obojętnymi — tłum zwykł się karmić? S m i t h : Naprawdę bardzo cenię powagę ksiąg Hioba i Mojżesza i łatwiej mogę uznać te realne myśli niż metaforyczne i abstrakcyjne. Jednakże niektóre papugi Arystotelesa, Platona i Awerroesa 10, które z filozofii podwyższyły się, aby zostać teo128:
logami, twierdzą, że te wypowiedzi są metaforyczne. Uznając je za metafory, podstawiają pod nie z gorliwóśęi filozoficznej, w której zostali wychowani, dowolne znaczenia. T e o f i l : W jakiej mierze trwałe są owe metafory, możemy sądzić z tego, że samo Pismo święte jest w rękach zarówno żydów, jak i chrześcijan oraz mahometan — sekt tak różnych i przeciwnych, że rodzi ono niezliczone inne sekty, jak najbardziej różne i przeciwne sobie, które umieją fnaleźć takie poglądy, jakie im się podobają i są dla nich najwygodniejsze, i nie tylko potrafią komentować to samo -zdanie różnie, ale nawet zupełnie przeciwnie, robiąc z „tak" — „nie", a z „nie" — „tak", na przykład w niektórych ustępach, gdzie uważają, że Bóg mówi z ironią. S m i t h : Zostawmy tę sprawę! Jestem przekonany, że ich to nie obchodzi, czy to są metafory, czy też nie. Łatwo jednak mogą się pogodzić z naszą filozofią. T e o f i l : Nie należy lękać się cenzury szacownych, prawdziwie religijnych umysłów i oczywiście ludzi dobrej woli, miłośników społecznego współżycia i dobrych doktryn. Jeżeli bowiem słusznie rozważą, muszą uznać, że ta filozofia nie tylko zawiera prawdę, ale też sprzyja religii bardziej niż wszelki inny rodzaj filozofii. Jak choćby ta, która twierdzi, że świat jest skończony; skutek i działanie boskiej potęgi ograniczone; że istnieje tylko osiem lub dziewięć inteligencji i istności intelektualnych; substancja rzeczy jest zniszczalna; dusza jest śmiertelna, ponieważ złożona raczej z przypadkowego układu i składu cząstek, które są jednocześnie i rozkładające się, i harmonijne; nie istnieje żadna sprawiedliwość boska w stosunku do czynności ludzkich. Przyznają oni, iż poznanie poszczególnych rzeczy nie jest związane z pierwotnymi i uniwersalnymi przyczynami. I przyjmują mne, nieprawdziwe doktryny, które, jako fałszywe, nie tylko zaciemniają blask rozumu, ale w dodatku, jako gnuśne i występne, hamują zapał do ,dobrych skłonności. S m i t h : Jestem bardzo zadowolony z tego wyjaśnienia filozofii Nolańczyka. Ale powróćmy trochę do wypowiedzi doktora T»rquato, który, jak to wiem z pewnością, jest o tyle większym 9P
"ma filozoficzne -
133:
190
ignorantem od Nundinia, o ile jest od niego bardziej zarozumiały, zuchwały i bezczelny. F r u 11 a : Ignorancja i arogancja są to dwie nierozłączne siostrzyce, w jednym ciele i w jednej duszy. T e o f i l : Jak opisany w Metamorfozach Owidiusza ojciec bogów, zasiadający w radzie nieśmiertelnych i gotów do miotania piorunów, by surowo ukarać niegodnego Likaona, Torąuato z poważnym obliczem spojrzał na swój złoty łańcuch... P r u d e n c j u s z : lorąuem auream, aureum monile. [Złoty łańcuch, złotą ozdobę]. T e o f i l : ...następnie spojrzawszy na pierś Nolańczyka, gdzie raczej mogło brakować jakiego guzika, uniósł się, zdjął ręce ze stołu, wyprostował się nieco, opryskał kogoś śliną, poprawił aksamitny beret na głowie, podkręcił wąsa, nadał swemu wyperfumowanemu obliczu wyraz godności, nachmurzył brwi, rozdął nozdrza, obejrzał się w tył, położył lewą rękę na lewy bok, przybrał pozycję szermierza, złożył trzy palce prawej ręki i gestykulując rozpoczął przemowę: Tunc Ule philosophorum protoplastesf [A więc to jest ów protoplasta filozofów?]. Ale natychmiast Nolańczyk, podejrzewając, że mówca przejść może raczej do innego rodzaju zwrotów niż do dysputy, przerwał mu mówiąc: Quo vadis, domine, quo vadis? Quid si ego philosophorum protoplastes? Quid si nec Aristoteli nec cuiqaum magis concedam, quam mihi ipsi concesserint? Ideone terra est centrum mundi inmobile? [Dokąd podążasz, Panie? Cóż wynika z tego, że jestem protoplastą filozofów? Co z tego, że nie ustępuję Arystotelesowi albo jakiemukolwiek filozofowi więcej, aniżeli oni mnie ustępują? Czy z tego wynika, że Ziemia jest nieruchomym ośrodkiem świata?] Tymi i innymi powiedzeniami Nolańczyk z największą cierpliwością przekonywał Torquata, ażeby podał argumenty, które by z oczywistością, pośrednio czy też bezpośrednio, dowodziły racji tamtych protoplastów przeciwko temu nowemu. I zwracając się do otaczających go, uśmiechając się rzekł: „Ten zjawił się tu, uzbrojony nie tyle w racje, ile w słowa i żarty, które jednak zginą z głodu i zimna". I kiedy wszyscy zaczęli domagać się argumentów od Torquata, ten odrzekł: Unde 130:
igitur stella Martis nunc maior, nunc vero minor apparet, si terra movetur? [Dlaczego więc gwiazda Mars wydaje .się to większa, to mniejsza, jeżeli Ziemia porusza się?] S m i t h : O Arkadio! Czy jest możliwe, żeby in natura rerum [w rzeczywistości] ktoś występujący z tytułem filozofa i lekarza... F r u 11 a : ...doktora i torguata...11 S m i t h : ...mógł wyprowadzić taki wniosek? Cóż odpowiedział Nolańczyk? T e o f i l : Nie przeraził się tym i odrzekł, że jedną z głównych przyczyn, dla których gwiazda Mars wydaje się raz większa, raz mniejsza, jest ruch Ziemi oraz Marsa po ich własnych kręgach, co sprawia, że zbliżają się do siebie, to znów oddalają. S m i t h : Co Torquato dodał do tego? T e o f i l : Natychmiast zapytał o stosunek ruchu planet i Ziemi. S m i t h : Czyżby Nolańczyk miał tyle cierpliwości, żeby widząc tę zarozumiałą i tępą gębę nie odwrócił się plecami, nie odszedł do domu i nie powiedział temu, który go zaprosił, że... T e o f i l : Odpowiedział, że przyszedł nie po to, żeby mieć wykłady lub nauczać, lecz żeby odpowiadać na pytania, i że symetria, porządek i miara ruchów niebieskich są takie — tak się przypuszcza — jakie pnane były starożytnym i współczesnym, i że nie dysputuje w tej materii ani nie ma zamiaru spierać się z matematykami, by podważać ich wyliczenia i teorie, na które się godzi i w które wierzy. Jego celem jest poznanie natury oraz sprawdzenie -istoty ruchów. Następnie Nolańczyk powiedział: „Jeżeli poświęcę czas, by odpowiedzieć na to pytanie, to spędzimy tu całą noc nie przystąpiwszy do dysputy i nigdy nie zdołamy podać podstaw naszych zarzutów przeciwko wulgarnej filozofii 12 . Dlatego też niech' jedni i drudzy wypowiedzą wszystkie przypuszczenia, ażeby można było wyprowadzić wniosek o rzeczywistym prawie ilości i jakości ruchów. Sądzę, że wszyscy zgadzamy się z tym. A więc po co mamy łamać sobie głowę nad sprawami, które wykraczają poza granice tematu? Rozważcie, czy potraficie na zasadzie przeprowadzonych obserwacji i sprawdzeń wyprowadzić jakiś wniosek, który byłby r
131
zwrócony przeciwko nąm, a potem będziecie mogli swobodnie rzucić potępienie". S m i t h : Wystarczyło powiedzieć mu, żeby mówił do rzeczy. T e o f i l : Nikt z obecnych nie był takim nieukiem, aby wyrazem twarzy czy gestem nie pokazać, za jakiego wielkiego barana złotego orderu go uważa. F r u 11 a : To jest orderu Złotego Runa. T e o f i l : Żeby jednak zawikłać sprawę, poprosili Nolańczyka o wytłumaczenie tezy, której chciał bronić, ażeby rzeczony doktor Torąuato mógł przeciwstawić swoje argumenty. ^ Nolańczyk odrzekł, że już bardzo dużo wyjaśnił, i jeżeli argumenty przeciwników były tak skąpe, wynikało to nie z powodu niedostateczności materiału do dyskusji, co winno być jasne nawet dla ślepych. Jednakże jeszcze raz powtórzył, że Wszechświat jest nieskończony; że składa się z niezmierzonej przestrzeni eteru, że istnieje jedno niebo, zwane obszarem i łonem, zawierające wiele gwiazd, które się tam utrzymują nie inaczej, jak Ziemia. Tak samo Księżyc, Słońce i inne niezliczone ciała znajdują się w tym regionie eteru, jak to widzimy, gdy chodzi o Ziemię. Nie należy więc wierzyć ani w inny firmament, ani w inną podstawę i fundament, na których opierałyby się te ogromne twory, które wchodzą w skład świata. Jest to prawdziwy podmiot i nieskończona materia nieskończonej, boskiej, działającej siły. Tego wszystkiego doskonale dowodzą zarówno prawidłowe rozumowania i rozważania, jak i objawienie boskie, które twierdzi, że nieskończona jest liczba posłów Najwyższego, którego orszak stanowią tysiące tysięcy i dziesięć setek tysięcy znajdujących się w jego służbie. Są nimi wielkie żywe twory, z których liczne są widzialne z każdego okręgu wskutek jasnego światła, które wydzielają ich ciała 13 . Z tych jedne są gorące, jak na przykład Słońce i inne niezliczone ognie, drugie zaś zimne, jak Ziemia, Księżyc, Wenus i inne rozliczne ziemie. Żeby wpływać na siebie wzajemnie i przekazywać sobie zasadę życia, jedne krążą wokoło drugich w określonych przestrzeniach i w określonym oddaleniu od siebie, jak to czyni siedem planet krążących wokoło Słońca. Jedną z tych planet jest Ziemia, która poruszając się wokoło swej osi w ciągu 132:
24 godzin, od strony zwanej zachodem na wschód, daje złudzenie ruchu Wszechświata wokoło niej, który nazwany jest rucham świata w ciągu doby. >' Takie wyobrażenie jest w najwyższym stopniu mylne, przeciwne naturze i niemożliwe. Natomiast słuszne, odpowiednie, prawdziwe i konieczne jest twierdzenie, że Ziemia porusza się wokoło własnego środka, żeby uzyskiwać światło i ciemność, dzień i noc, ciepło i zimno; że porusza się wokoło Słońca, żeby była wiosna, lato, jesień, zima; następnie obraca się wokoło tak zwanych biegunów i przeciwległych punktów i półkul, by zmienić swe oblicze i w celu odnowienia stuleci, tam, gdzie było morze, powstała susza, gdzie było gorąco, zrobiło się zimno, gdzie był zwrotnik, stał się południk, i żeby we wszystkich rzeczach odbywały się zmiany, zarówno na naszej, jak i na innych gwiazdach, które nie bez podstawy nazwane są przez starożytnych filozofów światami 14 . Podczas gdy Nolańczyk tak mówił, doktor Torąuato wykrzykiwał: Ad rem, ad rem, ad rem! [Do rzeczy, do rzeczy, do rzeczy!] W końcu Nolańczyk począł się śmiać i orzekł, że on ani argumentuje, ani odpowiada, lecz jedynie wysuwa tezy i dlatego ista sunt res, res, res [to są właśnie rzeczy, rzeczy, rzeczy], oraz że z kolei powinien Torąuato coś powiedzieć ad rem [do rzeczy]. S m i t h : Ponieważ ten osioł przypuszczał, że znajduje się wśród głupców i nieuków, uważał, iż jego ad rem przyjęte zostanie jako argument i określenie, a ten zwykły okrzyk oraz jego złoty łańcuch zadowolnią w zupełności tłum. T e o f i l : Posłuchajcie dalej! Gdy wszyscy siedzieli i oczekiwali tak pożądanego argumentu, doktor Torąuato zwrócił się do współbiesiadników i z głębi swego zarozumialstwa miotał grubiaństwa, mrucząc pod nosem adagia 1 3 Erazma z Rotterdamu: Anticyram nauigat [płynie do Antycyry], S m i t h : Żaden osioł nigdy nic lepszego nie może powiedzieć i ten, kto się z osłami zadaje, nie powinien się spodziewać, że coś innego usłyszy. T e o f i l : Sądzę, iż prorokował, chociaż sam nie rozumiał swego proroctwa, że Nolańczyk zaopatrzy się tam w ciemierzycę 16 dla odświeżenia mózgów tym szaleńczym barbarzyńcom. 133: /
S m i t h : Gdyby nawet obecni, którzy byli ludźmi układnymi, stali się jeszcze bardziej grzeczni, to i wówczas zamiast złotego łańcucha powinni by byli zarzucić mu na szyję powróz i wyliczyć czterdzieści kijów, aby upamiętnić pierwszy dzień Wielkiego Postu. T e o f i l : Nolańczyk powiedział, że nie można doktora Torquata nazwać głupcem, ponieważ ma on na szyi złoty łańcuch. Gdyby jednak tego łańcucha nie miał, to oczywiście doktor Torquato byłby wart nie więcej niż cena jego szat, które są niewiele warte, chyba że zostaną wytrzepane przy pomocy kija. Mówiąc to wstał od stołu, narzekając, że sir Fulk nie zaopatrzył się w lepszych oponentów. F r u l l a : Oto płody Anglii! Szukajcie, ile chcecie, znajdziecie tam w naszych czasach tylko doktorów gramatyki. W tym szczęśliwym kraju panuje konstelacja pedantycznej, upartej ignorancji i zarozumiałości, pomieszanych z prostackim brakiem kultury, które wyczerpałyby cierpliwość Hioba 17. A jeżeli mi nie wierzycie, to udajcie się do Oxfordu i rozpytajcie o to, co wydarzyło się Nolańczykowi, gdy dysputował publicznie z doktorami teologii w obecności księcia polskiego, Olbrachta Łaskiego 18 , i licznej szlachty angielskiej. Niech Wam opowiedzą, jak zręcznie odpowiadał na argumenty, jak za pomocą piętnastu sylogizmów 19 piętnaście razy zapędził w kozi róg pewnego nieszczęsnego doktora, którego Akademia wysunęła jako koryfeusza wiedzy w tym trudnym przypadku. Niech Wam opowiedzą, jak grubiańsko i niegrzecznie występowała ta świnia i ile cierpliwości i dobrych manier wykazywał Nolańczyk dowodząc czynem, że jest rdzennym neapolitańczykiem 20 urodzonym i wychowanym pod najbardziej łaskawym niebem. Dowiedzcie się, jak go zmuszano do przerwania swych publicznych wykładów zarówno O nieśmiertelności duszy, jak i O pięciorakiej sferze. S m i t h : Kto rzuca perły przed wieprze, nie powinien lamentować, gdy je depcą. Ale kontynuujmy dalej rozumowanie Torquata! T e o f i l : Gdy wszyscy wstali od stołu, znaleźli się tacy Anglicy, którzy zarzucili Nolańczykowi niecierpliwość, zamiast zwró134:
/
cić uwagę na barbarzyńską i dziką nieuprzejmość, jaką przejawił Torąuato i oni sami. Nolańczyk, który uważał za swój obowiązek zwyciężać grzecznością tych, co go łatwo prześcigali w wykazywaniu złych manier, uspokoił się i jakby zapomniawszy 0 wszystkim, co zaszło, rzekł przyjacielsko do Torąuata: „Nie myślcie, bracie, że mogę lub pragnę być Waszym wrogiem z powodu Waszych przekonań. Jestem takim przyjacielem Waszym, jak samego siebie. Chcę bowiem, abyście wiedzieli, że zanim zacząłem uważać swój obecny pogląd 21 za najbardziej pewny — kilka lat temu — jeszcze uważałem go po prostu za prawdziwy. Kiedy byłem młodszy i mniej mądry, uważałem go za prawdopodobny. Gdy zacząłem zagłębiać się w nauki spekulatywne, wydał mi się fałszywy i dziwiłem się Arystotelesowi, że nie tylko poniżył się do wypowiedzi w tej sprawie, ale poświęcił nawet więcej niż połowę drugiej księgi swego dzieła O niebie i Ziemi dowodzeniom, że Ziemia nie porusza się. Jako chłopiec, nie mając jeszcze umysłu spekulatywnego, uważałem tę teorię za szaleństwo i przypuszczałem, że została wysunięta jako podstępny sofizmat i wyzyskiwana przez czcze umysły, które pragną dysputować dla zabawy i zajmują się dowodzeniem i obroną tego, że białe jest czarne. A zatem z racji różnicy naszych przekonań mogę Was tak samo nienawidzić, jak samego siebie z tych czasów, gdy byłem młodszy, mniej poważny, mniej rozumny i mniej roztropny. Nie mogę się więc na Was gniewać, współczuję jedynie 1 proszę Boga, żeby, jak mnie, Wam dał to poznanie (jeżeli nie zechce dać Wam zdolności widzenia) — niech przynajmniej pozwoli Wam uwierzyć, iż jesteście ślepi. Już to samo, nie będzie drobnostką, jeżeli staniecie się bardziej kulturalnym i uprzejmym, mniej ignoranckim i bezczelnym. I powinniście mnie lubić, jeżeli już nie dlatego, że jestem obecnie rozsądniejszy i starszy, to przynajmniej dlatego, że w czasach wczesnej swej młodości byłem bardziej nieświadomy i mniej dojrzały aniżeli Wy na starość. Chcę powiedzieć, że chociaż w rozmowie i dyskusji nigdy me byłem nieokrzesany, źle wychowany i niegrzeczny, to jednak byłem kiedyś takim samym ignorantem, jak Wy teraz. Toteż spoglądając na Wasz stan obecny, odpowiadający mojej przeszłości, 135:
czuję do Was sympatię, a Wy spójrzcie na moją przeszłość, która odpowiada Waszej teraźniejszości, i nie czujcie do mnie nienawiści". ' S m i t h : I cóż odrzekli na to, gdy przystąpili do nowego tematu? T e o f i l : W konkluzji powiedzieli, że są zwolennikami Arystotelesa, Ptolemeusza i wielu innych wielce uczonych filozofów. Nolańczyk zaś dodał, że istnieje nieskończona ilość głupców, szaleńców, durniów i nieuków, którzy nie tylko że są zwolennikami Arystotelesa i Ptolemeusza, ale i ich samych, i nie mogą zrozumieć tego, co głosi Nolańczyk, gdyż z naukami jego nie godzi się i nie może zgodzić się wielu, lecz tylko ludzie boscy i mędrcy,^" jak Pitagoras, Platon i inni. Co się tyczy tłumu, który szczyci się, że ma po swej stronie większość filozofów, to pragnąłbym, żeby zrozumiał, że filozofowie owi, dostosowani do tłumu, stworzyli filozofię wulgarną. Co się tyczy tego, co czynicie pod sztandarem Arystotelesa, to uprzedzam, że nie powinniście się przechwalać tym, iż rozumiecie to, co Arystoteles, i że wnikacie w to wszystko, w co on wniknął. Jest bowiem olbrzymia różnica między niewiedzą Arystotelesa, a tym, co wiedział ten filozof. W tym, czego był nieświadom, ma on za kompanów nie tylko Was, ale i wszystkich Wam podobnych, łącznie z przewoźnikami i posługaczami londyńskimi. W tych zaś zagadnieniach, gdzie ten szlachetny umysł był uczony i rozumny — wiem i zapewniam Was, że wszyscy bardzo się od niego różnicie. Dziwię się ogromnie jednemu, że będąc zaproszeni i udając się na dysputę ani razu nie wyłożyliście takich podstaw i argumentów, dzięki którym można by w jakiejkolwiek formie wywnioskować cokolwiek przeciwko moim poglądom lub przeciw teorii Kopernika. A jednak dałoby się w tej materii coś niecoś powiedzieć, wysunąć wiele śmiałych argumentów i poglądów osobistych. Torquato, pragnąc wykazać swą szlachetność, zapytał ze wzniosłym dostojeństwem: Ubi est lux solis? [Gdzie jest światło Słońca?] Nolańczyk odrzekł, że można je sobie wyobrazić gdziekolwiek, 136:
ponieważ apogeum Słońca, zmienia się i nie znajduje się zawsze w tym-samym punkcie ekliptyki. Trudno zrozumieć — dodał — po co to pytanie zostało zadane. Torquato znów zadaje to samo pytanie, jak gdyby Nolańczyk nie potrafił na to odpowiedzieć. Nolańczyk odrzekł: Quot sunt sacramenta ecclesiae? Est circa vigesimum cancri, et oppositum circa decimum et centesimum capricorni [ile jest sakramentów kościelnych? Czy bywa pozycja słoneczna około dwudziestego stopnia konstelacji Raka i naprzeciw dziesiątego lub setnego stopnia konstelacji Koziorożca] lub nad dzwonnicą Św. Pawła? S m i t h : Czy domyślacie się, w jakim celu pytał o to? T e o f i l : Żeby pokazać tym, którzy nic nie wiedzą, że dyskutuje i coś mówi, a prócz tego sili się na różne: ąuomodo, ąuare, ubi [jakim sposobem, jak, gdzie], wszystko jedno jakie, byleby znaleźć jedno pytanie, na które Nolańczyk nie potrafiłby odpowiedzieć. Posunął się aż do tego, że chciał wiedzieć, ile jest gwiazd czwartej wielkości. Ale Nolańczyk odrzekł, że nie wie więcej ponad to, co stanowi temat dysputy. Wysunięcie sprawy najwyższego położenia Słońca dowodzi jasno i dobitnie, iż stawiający to pytanie jest ignorantem, zupełnie nie przygotowanym do takiej dysputy. Pytać kogoś, kto twierdzi, że Ziemia obraca się wokoło Słońca, a Słońce jest nieruchome wśród wędrujących ciał niebieskich, gdzie się znajduje najwyższy punkt Słońca, jest tym samym, co zapytać kogoś, kto jest zwolennikiem powszechnie przyjętych poglądów — gdzie jest najwyższy punkt Ziemi. Wszakże stanowi to a b c dla tego, kto chce nauczyć się argumentować, żeby nie zadawać swemu przeciwnikowi pytań według zasad swego światopoglądu, ale według tych przesłanek, które zostały wyłożone przez przeciwnika. A dla tego głupca było to wszystko jedno, ponieważ tak samo wyprowadzał argumenty z tego, co związane jest z tematem, jak i z tego, co z zagadnieniem nie ma nic wspólnego. Po skończeniu tego dyskursu zaczęli owi Panowie mówić między sobą po angielsku, a gdy skończyli, na stole zjawił się papier i kałamarz. Doktor Torąuato, rozłożywszy arkusz papieru 137:
na całą szerokość i długość, wziął pióro do ręki, przeprowadził przez środek arkusza prostą linię od jednego końca do drugiego, pośrodku narysował koło, w którym ta linia przechodząc przez środek utworzyła średnicę, i wewnątrz jednego półkola napisał: terra [Ziemia], a wewnątrz drugiego sol [Słońce]. Po stronie Ziemi nakreślił osiem półkoli, które według porządku oznaczone zostały jako planety, a wokoło ostatniej umieścił napis: octaua sphaera mobilis [ósma sfera ruchoma], a na marginesie: PtoPTOLEMAEYS. lemaeus. Nolańczyk zapytał go wtedy, po co robi to, o czym wszyscy wiedzą, nawet malcy? Torąuato odpowiedział: Vide, tace et disce! Ego docebo te Ptolemaeum et Copernicum. [Patrz, milcz i ucz się! Ja cię nauczę Ptolemeusza i Kopernika], Smith: Sus quandoque Mineruam. [Świnia czasem uczy Minerwę]. T e o f i l : Nolańczyk odrzekł, że gdy kto napisze alfabet, źle zaCOPERNICYS. czyna chcąc nauczyć gramatyki kogoś, kto ją lepiej od niego zna. Torąuato dalej robił swoje wykresy i wokoło Słońca, które znajdowało się w środku, nakreślił siedem półkoli, a wokoło ostatniego napisał: sphaera inmobilis fixarum [nieruchoma sfera gwiazd], a na marginesie: Copernicus. Potem na trzecim kole w pewnym punkcie oznaczył środek epicyklu, do którego dorysował krążek. W owym środku umieścił kulę ziemską i żeby nikt się nie pomylił sądząc, że to nie jest Ziemia, wykaligrafował pięknie: "Terra [Ziemia], a w innym miejscu epicyklu, bardzo daleko od środka, nakreślił Księżyc. Nolańczyk widząc to powiedział: „oto taki, co mnie chce nau138:
/
czyć tego o Koperniku, cźego nie znał sam Kopernik, który by raczej dsi-sobie poderżnąć gardło, niż coś podobnego powiedzieć lub napisać. Przecież największy na świecie osioł wie, co z tego rysunku wynika: że w tej części zawsze widoczna byłaby jednakowa średnica Słońca i w takim wypadku musielibyśmy też wysunąć wiele innych wniosków, których by nie można było sprawdzić". Tace, tace! [milcz, milcz!] — powiedział Torąuato. Tu vis me docere Copernicum? [Ty chcesz mnie nauczać teorii Kopernika?] „Mało mnie obchodzi Kopernik — odrzekł Nolańczyk — i mało mnie obchodzi, czy Wy lub inni go rozumiecie; jedno tylko chcę Wam oświadczyć: zanim przybędziecie innym razem nauczać mnie, samemu lepiej się nauczcie. Obecni na dyskusji gentlemeni wykazali tyle zainteresowania dla sprawy, że przyniesiono księgę Kopernika. Obejrzawszy tam rycinę, spostrzegli, że zarówno Ziemia, jak Księżyc nie były wyobrażone na obwodzie epicyklu. Torąuato jednak upierał się, że punkt, który znajdował się w środku epicyklu na obwodzie trzeciej sfery, oznaczał Ziemię. S m i t h : Przyczyna błędu tkwiła w tym, że Torąuato oglądał jedynie ryciny w tej książce, samego zaś dzieła nie czytał, a jeżeli nawet czytał, to go nie zrozumiał. T e o f i l : Nolańczyk zaczął się śmiać i powiedział mu, że ten punkt nie jest niczym innym, jak śladem cyrkla, powstałym przy wykreślaniu epicyklu Ziemi i Księżyca, tego samego dla obu planet. A jeżeli chcecie naprawdę dowiedzieć się, gdzie znajduje się według Kopernika Ziemia, przeczytajcie jego własne słowa. Przeczytali i przekonali się, że Kopernik powiedział: „Ziemia i Księżyc włączone są w ten sam epicykl" itd. I zaczęli coś przebąkiwać w swoim języku, dopóki Nundinio i Torąuato nie pożegnali wszystkich, z wyjątkiem Nolańczyka, i nie opuścili zebrania. On zaś natychmiast wysłał kogoś za nimi, aby ich od niego pozdrowił. Pozostali prosili Nolańczyka, aby nic sobie nie robił z powodu niegrzecznych manier i aroganckiego nieuctwa tych doktórów i miał pobłażanie dla nędzy ich miasta, które stało się wdową po 139:
prawdziwej nauce, najbardziej zaś w dziedzinie filozofii, i matematyki (w tych dziedzinach wszyscy są ślepi, a owe osły zalecają siebie jako widzących i wnoszą do nauki zamiast latarń swoje własne pęcherze). Następnie pożegnali się w najgrzeczniejszy sposób i poszli własną drogą. My zaś z Nolańczykiem wracaliśmy późną nocą inną drogą do domu nie napotkawszy już tym razem ordynarnych hultajów. Była głęboka noc i podczas naszego powrotu nie niepokoiły nas zwierzęta, które bodą i kopią, jak to się działo poprzednio, gdyśmy się udawali na dysputę. Teraz spoczywały w głębokim śnie, zagrzebawszy się w swoich oborach i stajniach. Prudencjusz: Nox erat, et placidum carpebant fessa soporem Corpora per terras, sylvaeque et saeva ąuierant Aequora, cum medio, volvuntur sidera lapsu, Cum tacet omnis ager, pecudes etc. [Noc zapadła i błogo spoczywały we śnie Znużone ciała, zmilknął las i odmęt srogi Fal morskich, gwiazdy ledwie przebiegły pół drogi, Śpią łany w krąg; zwierzęta i barwne ptaszęta...] * S m i t h : Ale dosyć już dziś rozprawialiśmy. Bądź łaskaw, Teofilu, powrócić jutro, bo chciałbym wysłuchać jeszcze jednego rozumowania dotyczącego nauki Nolańczyka, gdyż doktryna Kopernika, aczkolwiek dogodna przy wyliczeniach astronomicznych, jednak nie jest jeszcze zupełnie pewna i wystarczająca, jeżeli chodzi o dowody przyrodnicze, które są najważniejsze. T e o f i l : Chętnie powrócę do Was. F r u 11 a : Ja również. P r u d e n c j u s z : Ego ąuoąue. Dalete! [Ja także. Żegnajcie!] K o n i e c
* Wergiliusz, Eneida,
c z w a r t e g o
d i a l o g u
ks. IV, w. 522—525, tłum. T . Karylowski, Wrocław 1950.
J
d
i
a
l
o
g
p
i
ą
t
y
e o f i 1: Gwiazdy nie są bardziej ani inaczej przytwierdzone do nieba niż ta gwiazda, którą jest Ziemia, umieszczona na tym samym firmamencie, który tworzy powietrze. I nie jest godniejsze nazywać ósmą sferą miejsce znajdujące się tam, gdzie ogon Niedźwiedzicy, niż to, gdzie jest Ziemia, na której my się znajdujemy. Przecież w tych samych regionach eteru, jak na przestrzeni ogromnego pola, znajdują się różne ciała niebieskie w pewnych określonych odległościach jedno od drugiego. Zastanówcie się nad przyczyną, dla której uważa się, że istnieje siedem sfer niebieskich dla gwiajzd ruchomych, a jedna dla wszelkich innych. Widzimy różne ruchy u siedmiu planet, wszystkie zaś inne gwiazdy podległe są stałej, prawidłowej odległości i regule, a to nadaje tym wszystkim gwiazdom pozór jednego ruchu, jednakowego przytwierdzenia do jednej sfery, tak że w rezultacie otrzymujemy nie więcej jak osiem widzialnych sfer dla wszystkich ciał niebieskich, które są jakby do tych sfer przygwożdżone. A więc gdy dojdziemy do takiego jasnego zrozumienia i do takiego prawidłowego znaczenia oraz poznamy, iż pozorny ruch Wszechświata jest spowodowany ruchem Ziemi, jeżeli trwałość Ziemi wśród powietrza uznamy za podobną do trwałości wszelkich innych ciał niebieskich — to będziemy mogli najpierw wierzyć, a potem naocznie wyprowadzić wniosek przeciw marzeniu sennemu i fantazji, która stała się pierwszą przeszkodą zawierającą w sobie i rodzącą tak nieskończoną ilość innych. Stąd powstaje ten błąd: kiedy zwracamy wzrok ze środka horyzontu w jakąkolwiek stronę, to możemy sądzić o jąniejszej lub większej odległości od tych punktów i między tymi punktami tych ciał, które są położone bliżej. Lecz poza pewną granicą, dalej, wszystkie ciała wydają się nam jednakowo oddalone. W ten 141:
sposób patrząc na gwiazdy firmamentu dostrzegamy różnorodność ruchów i odległość tylko niektórych bliskich gwiazd, bardziej zaś oddalone lub bardzo dalekie wydają się nam nieruchome, jednakowo odległe od siebie i jednakowo dalekie. Jak drzewo wydaje się czasem bliżej położone w stosunku do drugiego dlatego, że opiera się o ten sam promień, a w momencie, gdy znajdą się na tym samym promieniu, ponieważ to będzie obojętne co do odległości, będzie się wydawać jednym, chociażby między nimi była większa odległość niż między tymi drzewami, które nam się wydają o wiele bardziej oddalone od siebie z powodu różnicy promieni. To samo dzieje się, gdy jakaś gwiazda wydaje nam się znacznie większa od innej, a w rzeczywistości jest od niej znacznie mniejsza, jalęaś znów bardziej oddalona, że jest o wiele bliższa. Jak na następującej figurze, gdzie dla oka O, gwiazda A wydaje się tym samym, co gwiazda B, a nawet jeżeli pokaże się oddzielnie, to wyda się bliższa; gwiazda zaś C, > która znajduje się na innym promieniu, będzie wydawała się znacznie bardziej oddalona, chociaż w rzeczywistości jest o wiele bliższa. A więc jeżeli nie dostrzegamy-wielu ruchów tych gwiazd i nie widać, że się oddalają od siebie lub zbliżają do siebie wzajemnie, to nie dlatego, żeby nie dokonywały jednych i drugich obrotów. Przecież nie ma żadnej podstawy do twierdzenia, że na tych gwiazdach nie były te same, co i na naszych planetach, przypadłości, skutkiem których jedno ciało niebieskie, aby otrzymać energię od drugiego, musi się poruszać wokoło niego. Dlatego też można je nazwać stałymi nie ze względu na to, że one naprawdę zachowują tę samą odległość między sobą i w stosunku do nas, lecz dlatego tylko, że ruch ich nie jest dla nas wyczuwalny Można to widzieć na przykładzie bardzo oddalonego okrętu, który jeśli się poruszy o trzydzieści albo o czterdzieści kroków, to jednak będzie się 142:
wydawało, że stoi, że się ani trochę nie poruszył. W ten sam sposób proporcjonalnie należy rozpatrywać znajdujące się w wielkim oddaleniu największe i najbardziej świecące ciała, z których liczne i niezliczone przypuszczalnie są równie wielkie, jak Słońce, tak samo, a może i bardziej od niego świecące. Koła ich i ruchy, o wiele większe, nie są widoczne. Dlatego też, jeżeli u niektórych gwiazd powstanie różnica w przybliżeniu, można to poznać dopiero przez bardzo długie obserwacje, które nie zostały jeszcze zapoczątkowane i nadal prowadzone, ponieważ nikt nie wierzył w ruch gwiazd, nie badał i nie wysuwał takich hipotez. A wiemy, że początkiem badania jest chęć poznania i dowiedzenia się, czy rzecz istnieje lub jest możliwa i odpowiednia i czy przyniesie jakiś pożytek. P r u d e n c j u s z : Rem acu tangis. [Trafiłeś w sedno rzeczy]. T e o f i l : Takie zróżnicowanie ciał w regionie eteru znane było Heraklitowi, Demokrytówi, Epikurowi, Pitagorasowi, Parmenidesowi 2, Melissosowi 3, jak to wyraźnie wynika z zachowanych fragmentów ich dzieł. Widać z nich, że znali oni nieskończoną przestrzeń, nieskończone krainy, nieskończony gąszcz, nieskończoną możliwość istnienia niezliczonych światów podobnych do naszego. Te, wykonując podobnie jak Ziemia ruchy koliste, były nazywane w starożytności eterami — [aethera], tj. gońcami, posłami, ambasadorami i zwiastunami wspaniałości Jedynego N a j wyższego, podziwiającymi w muzycznej harmonii porządek układu natury żywego zwierciadła nieskończonego bóstwa. Nazwa aethera, skutkiem ślepej ignorancji została im odebrana i nadana pewnym kwintesencjom, do których jakby licznymi gwoździami przytwierdzone zostały te świeczniki i latarnie. Gońce owi mają swe własne, wewnętrzne źródło ruchu, własną naturę, własną duszę, własną inteligencję, gdyż dla poruszenia tak ścisłych i wielkich machin płynne i lekkie powietrze nie jest dostateczne. Aby to wykonać, potrzebna by im była siła ciągnąca czy impulsywna lub coś podobnego, a nie dokona się to bez zetknięcia się co najmniej dwóch ciał, z których jedno skrajem swym popycha, a drugie jest popychane. Oczywiście wszystkie rzeczy poruszane w taki sposób odczuwają przyczynę swego ruchu albo przeciw, albo poza 143:
własną naturą; nazywam go gwałtownym albo co najmniej 'nienaturalnym. Jest więc odpowiednie dla wygody rzeczy, dla doskonałej przyczyny, aby ruch ten był naturalny z zasady wewnętrznej i własnego popędu, bez oporu. Odnosi się to do wszystkich p a ł , które poruszają się bez dostrzegalnego zetknięcia się z innym pobudzającym albo ciągnącym ciałem. Dlatego niewłaściwie rozumują ci, którzy mówią, że magnes przyciąga żelazo, bursztyn — słomkę, kreda — piórko, słońce — kwiat* heliotropu. Raczej w żelazie jest jakby zmysł (wzbudzony przez siłę duchową, którą wydaje z siebie magnes), przez który porusza się w kierunku magnesu, a słomka w kierunku bursztynu i w ogólności wszystko, co pragnie lub odczuwa brak czegoś, porusza się w kierunku upragnionego przedmiotu i zwraca się do niego w miarę swych możliwości, chcąc z nim być w tym samym miejscu. Jeżeli weźmiemy pod rozwagę, że żadne ciało nie zmienia miejsca na skutek przyczyny zewnętrznej, kiedy nie jest do tego przymuszone przez silniejsze zetknięcie, które pokonuje opór poruszonego ciała, to zrozumiemy, jak głupią i absurdalną fantazją jest chęć przekonania kogoś, że Księżyc porusza wody morskie 4 , wywo- , łując w ten sposób przypływ, że unosi wilgoć, zapładnia ryby, napełnia ostrygi oraz sprawia inne skutki. Księżyc jest symptomatem i oznaką tych wszystkich zjawisk, lecz nie ich przyczyną. Mówię: symptomatem i oznaką — ponieważ widzimy, że zjawiska te następują równocześnie z pewnym układem Księżyca, a inne, im przeciwne i odmienne, podczas odwrotnych układów; dzieje się to za sprawą porządku i zgodności zjawisk oraz praw zmienności, które są zgodne i odpowiednie do praw określających inne rzeczy. S m i t h : Z powodu nieświadomości tej różnicy wiele pism zawiera mnóstwo podobnych błędów i rozpowszechnia wiele dziwacznych filozofii. Nazywa się tam przyczynami rzeczy, które są oznakami, okolicznościami i przypadłościami. Jeden z tych nonsensów — bardzo rozpowszechniony — polega na tym, że prostopadłe i proste promienie uważane są za przyczynę większego ciepła, a krzywe i skośne — większego chłodu. Jest to wszelako tylko przypadłością Słońca, prawdziwa zaś przyczyna tkwi w tym, 144:
, "I
-
że raz Słońce działa na Ziemię dłużej, raz krócej. Odbity promień, prosty kąt, ostry albo rozwarty kąt, linia prostopadła, pochyła lub pozioma, większy lub mniejszy łuk, taki lub inny aspekt — są to okoliczności matematyczne, a nie przyczyny naturalne. Co innego są igraszki geometryczne, a co innego sprawdzanie według natury. Nie linie i kąty powodują, że ogień grzeje mniej lub więcej, lecz bliższe lub dalsze położenie, długi i krótki czas działania promieni. T e o f i l : Bardzo to dobrze zrozumieliście. Óto jak jedna prawda rozjaśnia drugą. Trzeba jednak wyprowadzić wniosek z naszego założenia. Gdyby te Wielkie ciała poruszały się na skutek siły zewnętrznej, a nie podążały do celu i upragnionego dobra, to byłyby poruszane gwałtownie i przypadkowo nawet wówczas, gdyby posiadały siłę, którą nazywamy -siłą bezwładności, gdyż zaprawdę prawdziwe nie stawiające oporu jest naturalne, a naturalne (czy chcemy, czy nie) jest' zasadą wewnętrzną, która sama z siebie porusza rzecz we właściwym kierunku. Inaczej mówiąc, zewnętrzna siła poruszająca nie może poruszyć bez oporu i nie tylko nie- będzie konieczna, lecz nawet zbyteczna. Jeżeli zaś uważacie, że taka przyczyna sprawcza jest konieczna, to oskarżcie ją o to, że jest niewystarczająca w swych skutkach i że używa szlachetnych sił poruszających do wprawiania w ruch mniej godnych ciał poruszanych. To samo twierdzą uczeni, uważający, że działania mrówek i pająków nie wynikają z ich własnej- roztropności i sztuki, lecz z nieomylnego ducha boskiego, który daje na przykład tym owadom bodźce, nazwane przyrodzonymi instynktami, i inne rzeczy oznaczone słowami bez sensu. Wszelako gdy zapytacie tych mędrców, czym jest ów instynkt, potrafią tylko odpowiedzieć, że jest to instynkt, albo wypowiedzą jakieś inne słowo, tak samo nieokreślone i głupie, jak ów instynkt, oznaczający zasadę pobudzającą najbardziej ogólną, zwykłą nazwą, aby już nie mówić o szóstym zmyśle, rozumie albo czystym intelekcie. P r u d e n c j u s z : Nimis arduae ąuestiones! [Zbyt zawiłe kwestie!] S m i t h : Dla tych, którzy nie chcą ich zrozumieć, lecz upor10 Pisma filozoficzne
145
czywie wierzą w fałsz. Ale powróćmy do naszej sprawy. Mógłbym dobrze odpowiedzieć tym, którzy ruch Ziemi uważają za rzecz trudną do przyjęcia, ponieważ jest ona ciałem tak wielkim, tak gęstym i tak ciężkim. Chciałbym jednak usłyszeć Waszą odpowiedź na te zagadnienia, gdyż widzę, że jesteście tak stanowczy w swych rozważaniach. P r u d e n c j u s z : Non talis mihi: [Mnie to nie oświeca]. S m i t h : Ponieważ jesteście kretem. T e o f i l : Odpowiedź polega na tym, że możecie to samo mówić o Księżycu, Słońcu i innych olbrzymich ciałach, a tak niezliczonych, że nasi przeciwnicy, chcą, aby szybko poruszały się wokoło Ziemi w niezmiernych obrotach. I uważają za wielką rzecz, żeby Ziemia obracała się w ciągu 24 godzin wokoło własnego ośrodka, a w przeciągu roku wokoło Słońca. Wiedzcie, że ani Ziemia, ani jakiekolwiek inne ciało nie jest lekkie lub ciężkie w znaczeniu absolutnym. Żadne ciało na swoim miejscu nie jest ani lekkie, ani ciężkie. Ale te różnice i jakości nie dotyczą głównych ciał i poszczególnych doskonałych jednostek Wszechświata, ale części, które są oddzielone od całości i znajdują się poza swym własnym kontynentem i są jakby drowne. Dążą tak samo naturalnie do miejsca swego przebywania, jak żelazo do magnesu, którego szuka w sposób nieokreślony, na dole lub na górze, albo na prawo, czy gdziekolwiek się znajduje bez różnicy lokalnej. Części Ziemi idą z powietrza ku nam, ponieważ tu znajduje się ich sfera. Gdyby jednak znajdowała się po przeciwnej stronie, odchodziłyby one od nas, kierując bieg do niej. Tak samo wody, tak samo ogień. Woda w swoim miejscu nie jest ciężka i nie obciąża tych wód, które znajdują się w głębinach morza. Ręce, głowa i inne członki ciała nie są ciężkie na własnym tułowiu i żadna rzecz utworzona przez naturę nie spełnia aktu gwałtu na swym naturalnym miejscu. Ciężar i lekkość nie są aktualnie właściwe rzeczom, które mają swoje miejsce i naturalny układ, ale znajdują się w rzeczach, które mają określony impet, z jakim dążą do odpowiedniego dla siebie miejsca. Dlatego absurdem jest nazywać jakiekolwiek ciało z matury ciężkim lub lekkim. Jakości te nie dotyczą rzeczy znajdującej się w swym 146:
naturalnym układzie,, lecz rzeczy, która jest poza tym układem. Nie dotyczą nigdy sfery, ale odnoszą się czasem do jej części, które nie są określone jakąś odległością lokalną według naszego patrzenia, ale zawsze kierują się do miejsca, w którym znajduje się ich własna sfera i ośrodek ich zachowania. Dlatego też, gdyby w środku Ziemi znajdował się inny gatunek ciała, części Ziemi z tego miejsca uniosłyby się w sposób naturalny, i gdyby znalazła się jakaś ognista iskra (mówiąc pospolitym językiem) nad wgłębieniem Księżyca, spadłaby ona na dół z taką szybkością, z jaką podnosi się w górę z wypukłości Ziemi. Tak samo woda w tej samej mierze schodzi do środka Ziemi, gdy jej na to zezwala przestrzeń, jak i od środka Ziemi wznosi się na jej powierzchnię. Podobnie powietrze bez różnicy miejsca porusza się z tą samą łatwością. A więc cóż znaczy ciężki i lekki? Czyż nie spostrzegamy, że płomień idzie na dół i w różne strony, żeby zapalić ciało zdatne do jego podsycenia i zachowania? Każda naturalna rzecz jest najłatwiejsza, a każde naturalne miejsce i ruch są najbardziej odpowiednie. Z tą łatwością, z jaką rzeczy, które się z natury nie poruszają, są przytwierdzone do swego miejsca, inne poruszające się z natury dążą przez swoje przestrzenie; tak samo jak dla jednych ruch byłby aktem gwałtu, przeciwnym .naturze, tak dla ciał będących w ruchu — ustalenie • w miejscu. A więc gdyby dla Ziemi było naturalne trwać nieruchomo, to ruch jej byłby gwałtem, przeciwnym naturze i trudnym. Ale kto to wykrył? Kto tego dowiódł? Ogólne nieuctwo, brak sensu i rozumu. S m i t h : Dobrze to pojąłem, że Ziemia na swoim miejscu nie jest cięższa niż Słońce na swoim i człony najważniejszych ciał (jak wody) w swoich sferach, a gdyby zostały usunięte z jakiego miejsca, położenia i kierunku, poruszałyby się ku nim. Dlatego też z naszego punktu widzenia możemy je w równym stopniu nazwać ciężkimi, jak lekkimi — ciężkimi i lekkimi, jak obojętnymi. Jak widzimy w kometach i innych światłach, które niekiedy ślą ogień od płonących ciał na miejsca przeciwległe, dlatego też nazwane zostały wichrzastymi, niekiedy ślą one ogień ku nam — io*
147
stąd nazywano je brodatymi, czasami w przeciwnym kierunku, wówczas nazywają się ogoniaste. Powietrze, które jest ogólnym kontynentem i firmamentem cial sferycznych, wydostaje się z każdego miejsca, wszędzie wchodzi, wszystko przenika, wszędzie się rozprzestrzenia. Dlatego też próżny jest wysuwany przez przeciwników argument o nieruchomości Ziemi dlatego, że Ziemia jest ciałem ciężkim, gęstym i zimnym. T e o f i l : Chwała Bogu, że widzę Was tak pojętnym, oszczędziliście mi zbytniego zmęczenia, zrozumieliście dobrze zasadę, według której możecie odpowiedzieć na najbardziej uparte argumenty wulgarnych filozofów i doszliście do licznych, głębokich rozważań o zagadnieniach przyrody. S m i t h : Zanim przejdziemy do innych zagadnień, chciałbym wiedzieć, dlaczego mówimy, iż Słońce jest elementem prawdziwym ognia i pierwszym ciepłem oraz że jest ono przytwierdzone w środku wędrujących ciał, do których zaliczamy również Ziemię? Wydaje mi się prawdopodobniejsze, że to ciało się porusza, a nie inne, co możemy dostrzec naszymi zmysłami. T e o f i l : Powiedzcie przyczynę. S m i t h : Części Ziemi 5 , gdziekolwiek byłyby utrzymywane bądź w sposób naturalny, bądź też gwałtem, nie poruszają się. Tak też części wód poza morzami, rzeki i inne głębokie zbiorniki wodne stoją na swoim miejscu. A te części ognia, jeżeli nie mają możliwości wzniesienia się do góry, jak gdyby były zatrzymywane przez sklepienia pieców, rozprzestrzeniają się, krążą i nie ma sposobu ich zatrzymania. Jeżeli więc chcemy mieć jakikolwiek argument godny zaufania co do części, to ruch raczej przystoi Słońcu i elementom ognia niż Ziemi. T e o f i l : Na to odpowiem, po pierwsze: na podstawie tegd można by przypuszczać, że Słońce porusza się dookoła własnego centrum, ale nie wokoło innego środka. Przecież do tego wystarczy, żeby wszystkie okoliczne ciała poruszały się dookoła niego, gdyż jest im ono potrzebne, a być może i Słońce mogłoby ich pragnąć. Po wtóre, należy wziąć pod uwagę, że element ognia^ jest podmiotem pierwszego żaru i jest tak samo gęsty i niejednakowy w szczegółach i członkach, jak Ziemia. Lecz to, co wi148:
'
"
\ '
. \
dzimy, że się porusza w ten sposób, to jest rozpalone powietrze, które nazywamy płomieniem, podobnie jak to samo powietrze zmienione przez zimno Ziemi nazywa się parą. S m i t h : I dlatego wydaje mi się, że mam sposób potwierdzenia tego, co mówię. Bo para porusza się powoli i leniwie, płomień zaś i wyziewy nadzwyczajnie szybko. Lecz to, co jest bardziej podobne do ognia, wydaje się o wiele ruchliwsze niż powietrze, które jest więcej podobne do Ziemi. ( T e o f i l : Przyczyna leży w tym, że ogień gwałtowniej usiłuje uciec z takiego regionu, który bardziej jest zbliżony do ciała przeciwnej jakości. Tak samo jak woda albo para, gdyby się znalazła w regionie ognia albo w podobnym miejscu, uciekałaby rychlej niż wyziewy, które mają coś wspólnego z ogniem i więcej z nim pokrewnych cech niż przeciwieństw i różnic. Wystarczy się tego trzymać, gdyż nie znajduję nic określonego w poglądzie Nolańczyka o ruchu czy też bezruchu Słońca. A więc ruch widziany w płomieniu, zatrzymanym i mieszczącym się w sklepieniach pieca, pqchodzi stąd, że siła ognia, chcącego powiększyć objętość i nasycić się, ściga, zapala, zmienia i przetwarza parujące powietrze, ono zaś cofa się i ucieka od wroga swego istnienia i od rozkładu. S m i t h : Mówicie o parującym powietrzu. A co sądzicie o powietrzu czystym i zwykłym? T e o f i l : Nie jest ono w większym stopniu podmiotem gorąca niż zimna; nie jest bardziej zdolne do wchłaniania wilgoci, kiedy przejęte jest zimnem, niż parą i wyziewami, kiedy woda jest ogarnięta gorącem. S m i t h : Ponieważ w przyrodzie nic nie istnieje bez opatrzności i ostatecznej przyczyny, chciałbym znów dowiedzieć się od Was, gdyż przez to, co mówicie, można te sprawy doskonale zro-, w zumieć, jaka jest przyczyna miejscowego ruchu Ziemi. T e o f i l : Przyczyną takiego ruchu jest odnowienie i odrodzenie tego ciała, które zgodnie z tą samą zasadą nie może być wieczne, podobnie jak rzeczy, które nie mogą być wieczne pod względem liczby (aby użyć ogólnie znanych określeń), stają się wieczne pod względem gatunku 6 . Substancje, które nie mogą być 149:
wieczne pod tą samą postacią, wciąż zmieniają oblicze. Ponieważ materia i substancja rzeczy są niezniszczalne, na skutęk tego wszystkie części mogą przyjąć wszelkie formy w tym celu, aby każdą częścią, zależnie od tego, do czego każda z nich jest zdolna, stawały się wszystkim, były wszystkim, jeżeli nie w jednym i tym samym czasie i momencie wieczności, to przynajmniej w różnych czasach kolejno i zmiennie. Materia jako całość może być zdolna do przyjęcia Wszystkich form razem, ale te wszystkie części razem niękonieęzriie mogą być zdolne do przyjęcia wszystkich form materii. Cała masa, z której składa się ten glob, ta gwiazda, nie podlega śmierci ani rozkładowi, ponieważ całość natury nie'może ulec unicestwieniu. Dlatego od czasu do czasu, w pewnym porządku, odnawia się, zmieniając, przemieniając i wymieniając wszystkie swe części. To musi się dziać w pewnej kolejności, tak że każda część zajmuje miejsce wszystkich innych. W przeciwnym bowiem wypadku te ciała, które rozkładają się, w rzeczywistości rozłożyłyby się, jak to się dzieje z nami, poszczególnymi i mniejszymi tworami. Ale o nich (jak sądzi Platon w swoim dialogu Timaios i jak my jeszcze sądzimy) powiedziała pierwsza zasada świata: „Jesteście zniszczalni, ale nie będziecie zni- _ szczeni" 7. Zdarza się więc, że nie ma części ani w centrum, ani we wnętrzu gwiazdy, która nie znalazłaby się na obwodzie lub poza nim, nie ma też części zewnętrznej i odkrytej, która nie sta- . łaby się czasem wewnętrzną i ukrytą. I doświadczenie codzienne wskazuje, że niektóre rzeczy zostają przyjęte przez łono i wnętrz-, ności Ziemi, inne zaś wyrzucone na zewnątrz. My sami i rzeczy nasze chodzimy i przychodzimy, przemijamy i wracamy; nie ma rzeczy obcej, która nie stałaby się naszą, i przeciwnie. I nie ma rzeczy, z której i my jesteśmy, żeby nie stała się czasem nie naszą, tak jak nie ma rzeczy, która jest naszą, a z której czasem nie mielibyśmy się stać, jeżeli fest jedna materia rzeczy: w jednym ro-^ dzaju; jeżeli są dwie materie: w dwóch rodzajach. Na razie jeszcze nie określam, czy substancja i materia, którą nazywamy duchową, zmienia się w tę, którą zowiemy cielesną i na odwrót, czy też nie. W ten sposób wszystkie rzeczy w swoim rodzaju mają wszelkie odmiany panowania i niewoli, szczęścia i nieszczęścia,
\
stanu, który nazywamy życiem, i'tego, który nazywamy śmiercią, światła i mroku, dobra i zła. I nie ma rzeczy, która by z natury była wiecziia, z wyjątkiem substancji, która jest materią; ale i ona niemniej musi podlegać ciągłej przemianie. O substancji ponadsubstancjalnej nie mówię teraz: wracam do szczególowego rozpatrzenia tego wielkiego indywiduum, które jest naszą stałą karmicielką i matką, o które pytaliście, dlaczego znajduje się w miejscowym ruchu. Twierdzę, że przyczyną ruchu miejscowego, zarówno całości, jak i każdej części, jest cel zmiany nie tylko pó to, aby wszystko znajdowało się wszędzie, ale jeszcze i dlatego, żeby w ten sposób wszystko miało wszystkie układy i formy, gdyż ruch miejscowy słusznie uważany jest za początek wszelakiej zmiany i formy, tak że bez niego nie byłoby niczego innego. Arystoteles mógł dostrzegać zmiany według rozmieszczenia i jakości, które występują we wszystkich częściach Ziemi, ale nie rozumiał tego, że_podstawą tych zmian jest ruch miejscowy. Jednak przy końcu >pierwszej księgi swego dzieła O meteorach przemawia jak prorok i wieszcz („jak ktoś, kto przepowiada i odgaduje"). Nie rozumiejąc czasami samego siebie, jakby kulejąc, zawsze łącząc niektóre błędy z boskim zapędem, mówi po większej części i w tym, co najważniejsze, prawdę. Wyłóżmy to, o czym sądzi prawidłowo i co godne rozpatrywania, a następnie wytłumaczmy przyczyny, których on nie mógł poznać. „Nie zawsze — powiada — te same miejsca Ziemi pozostają wilgotne lub suche, ale zmieniają się według powstawania i wysychania rzek. To, co było i jest obecnie morzem, nie zawsze było i będzie morzem; to, co będzie i było ziemią, nie jest i nie zawsze było ziemią, lecz należy przypuszczać, że przy pewnych przeobrażeniach w określonym kole i porządku, tam, gdzie jest jedno, będzie drugie, a gdzie jest drugie, będzie pierwsze". I jeżeli zapytacie Arystotelesa o. zasadę i przyczynę tego, odpowie: „Wnętrzności Ziemi, jak i ciała roślin i zwierząt, doskonalą się, a potem starzeją. Ale jest różnica między Ziemią a innymi wspomnianymi ciałami. Przecież owe ciała we wszystkich częściach ulegają postępowi, a potem ubytkowi albo (jak on to ną? żywa) bytowi i starzeniu się. Na Ziemi natomiast dzieje się to 151:
stopniowo, część za częścią, z następstwem zimna i ciepła, które wywołują zwiększanie i zmniejszanie w zależności od Słońca i obrotu, dzięki czemu części Ziemi przybierają różną'budowę i właściwości. Stąd- to miejsca wilgotne w pewnym czasie stają się bardziej mokre, potem znów wysychają i starzeją się, inne zaś powracają do życia i w pewnych częściach nawadniają się. Dlatego spostrzegamy, że źródła znikają, rzeki z małych stają się wielkie, to znów z wielkich stają się małe, w końcu wysychają. A ponieważ rzeki zmniejszają się, w konsekwencji znikają stawy i zmieniają się morza. Wobec tego, że odbywa się to na całej Ziemi ustawicznie i w bardzo długich okresach czasu, z wielką trudnością można o tym sądzić na zasadzie obserwacji dokonanych za naszego życia i za życia naszych ojców. Mijają wieki i- ginie pamięć wszystkich pokoleń, następują olbrzymie zniszczenia i przemiany na skutek klęsk i spustoszeń, wojen, zarazy, powodzi, zmiany języków i pisma, wędrówki ludów i wyjałowienia okolic, tak że po upływie tak długich, różnorodnych i niespokojnych wieków z trudnością można sobie wyobrazić te rzeczy od początku do końca". Takie wielkie przemiany widać wyraźnie w starożytnym Egipcie, w portach Nilu, które wszystkie (z wyjątkiem przylądka Kanope) ,są dziełem rąk ludzkich, w budowach Memfisu, gdzie' niżej położone części zaludnione zostały później niż wyżej położone, a także w Argos i Mikenach, z których pierwsze w czasach Troi było błotnistą i mało zaludnioną miejscowością, a Mikeny żyzne i bardzo zaludnione. W naszych zaś czasach, odwrotnie: Mikeny cierpią z powodu suszy, Argos natomiast stało się umiarkowane i dość żyzne. Więc to, co dotyczy tych małych miejscowości, możemy przypuszczać o całych wielkich regionach. Liczne miejsca, przedtem pokryte wodą, stały się lądem, a wiele innych okolic zalało morze. Widzimy, że takie przemiany odbywają się powoli, 0 czym mówiliśmy już i co widać jako korozję najwyższych 1 najbardziej oddalonych od morza gór, które ukazują jak gdyby świeże ślady rozszalałych fal. Potwierdza to także historia męczennika Feliksa z Noli, w której czytamy, że w jego czasach (około tysiąca lat temu) morze leżało blisko murów miasta, gdzie 152
\
-
znajduje się świątynia, która zachowała nazwę Porto (port), chociaż obecnie znajduje się ono w odległości 12 tysięcy kroków od tej świątyni. A czyż nie obserwujemy tego w całej Prowansji? Czyż rozsiane po polach kamienie nie świadczą o czasach, kiedy je poruszały fale? A czy temperatura Francji nie wykazuje nam wielkich zmian od czasów Juliusza Cezara? W owym czasie nie było tam miejscowości, gdzie można by było hodować winną latorośl. A teraz Francja rozsyła takie same wyborne wina, jak i inne kraje, a winobranie odbywa się również w najbardziej północnych częściach tego kraju. Dopiero co w tym roku jadłem winogrona z ogrodów Londynu, co prawda mniej smaczne niż najlichsze francuskie, nigdy jednak do tej pory, jak twierdzą, nie rosły one na ziemi angielskiej. Z tego wynika, że Morze Śródziemne, czyniąc Francję i część Włoch bardziej suchymi i cieplejszymi, co stwierdziłem na własne oczy, przesuwa się, nachylając w kierunku konstelacji Wagi; z tego na podstawie coraz większego ocieplenia klimatu Francji i Włoch oraz złagodzenia klimatu Brytanii winniśmy wywnioskować, że ogólnie zmieniły się stosunki w tych okolicach przez' złagodzenie klimatu w kierunku bieguna północnego. Zapytajcie Arystotelesa, dlaczego tak się dzieje. Odpowie Wam: z powodu Słońca i ruchu okrężnego. Nie tyle jasna i uzasadniona, ile boska, wzniosła i w najwyższym stopniu prawdziwa odpowiedź. Ale jak? Czy jako filozof? Nie, raczej powiedział to w sposób wieszczy albo też jak człowiek, który rozumie, lecz nie śmie tego powiedzieć; jak ten, który widzi i nie wierzy temu co widzi, a jeżeli nawet wierzy, to waha się tak twierdzić, obawiając się, że zażądają od niego dowodów, których jeszcze nie posiada. Wypowiada się więc w taki sposób, że zamyka usta temu, kto chciałby wiedzieć więcej. A może to sposób wyrażania się przejęty od dawniejszych filozofów? Twierdzi więc, że ciepło, zimno, suchość_i wilgotność powiększają się i ubywają we wszystkich częściach świata, gdzie wszystko się odnawia, trwa, starzeje i zmniejsza, a chcąc wskazać przyczyny tego, mówi: propter solem et circumlationem [od Słońca i ruchu okrężnego], Ale dlaczego nie mówi: propter solis circum153
lationem? [od ruchu okrężnego Słońca?] Ponieważ określił on, i wszyscy filozofowie owych czasów i jego poglądów, że ruch Słońca nie może sprawiać tych zmian dlatego, że w miarę jak ekliptyka odchyla się od równika, Słońce wiecznie obraca się między dwoma punktami zwrotnika i dlatego też niemożliwe jest, żeby ta lub inna część Ziemi była ogrzana, a strefy i klimaty pozostawały w tym samym stanie. Dlaczego nie mówi: z powodu krążenia innych planet? Dlatego, że zostało już ustalone, iż wszystkie (z małymi wyjątkami) poruszają się tylko w granicach szerokości zodiaku, zwanego utorowaną drogą wędrujących gwiazd. Dlaczego nie powiedział: przez krążenie pierwszej siły napędowej? Dlatego, że nie znał żadnego innego ruchu prócz dziennego i w owym czasie miał pewne podejrzenia, że istnieje ruch opóźniający, podobny do ruchu planet. Dlaczego nie mówi: z. powodu krążenia nieba? Ponieważ nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób i jakie ono może być. Dlaczego nie mówi: z powodu krążenia Ziemi? Dlatego, że z góry założył zasadę, że Ziemia jest nieruchoma. Dlaczego więc Arystoteles tak mówił? Ponieważ był zmuszony przez prawdę, która objawia się działaniami natury. Należy zatem przyjąć, że pochodzi to od Słońca i ruchu. Mówię od Słońca, gdyż ono jedynie rozlewa i przekazuje siłę życiową. Prócz tego także od ruchu, ponieważ gdyby nie było ruchu Słońca do drugich ciał i ruchu innych ciał do Słońca, to jak mogłoby Słońce odbierać to, czego nie ma, lub dawać to, co ma samo? A zatem konieczne jest, żeby był ruch, i to tego rodzaju, by nie był częściowy, ale taki, żeby stał się przyczyną odnowienia pewnych części i dążył do nadania ruchu innym czę- ^ ściom, które mając ten sam charakter i naturę, posiadają tę samą bierną siłę, jakiej winna odpowiadać siła czynna, jeżeli przy- ( roda ma być sprawiedliwa. Ale znajdujemy znacznie mniej podstaw do- twierdzenia, że Słońce i całe skupisko gwiazd porusza się dokoła naszego globu, niż przeciwnie, że Ziemia winna obracać się w stosunku do Wszechświata, czyniąc obrót roczny wokoło Słońca, a także wykonywać inne ruchy, połączone z pewnymi prawidłowymi szeregami zmian, obracać się i nachylać wszystkimi stronami do 154:
\
Słońca jako do żywego źródła ognia. Nie ma żadnej racji, żeby niezliczone gwiazdy, które są niezliczonymi światami, większymi nawet niż ten, bez celu i gwałtownej przyczyny miały taki przymusowy związek jedynie z naszym światem. Nie ma podstawy twierdzić, że głównie Ziemia zmusza do mówienia o wahaniu biegunów, o kołysaniu osi świata, o ruszaniu się zawiasów Wszechświata. Nie ma racji, by tak liczne, największe, najpiękniejsze światy, jakie tylko mogą być, miały wykonywać ruchy wahadłowe, obrotowe, przekręcać się, wyprostowywać i czyniąc tym na przekór naturze, przemieszczać się dlatego tylko, żeby Ziemia (jak to mogą wykazać subtelni optycy i geometrzy) tak niewłaściwie mogła zająć środek, jako jedyne ciężkie i zimne ciało. A przecież nie można udowodnić, że różni się ona od każdego innego ciała świecącego na niebie zarówno pod względem substancji i materii, jak i co do swego położenia. Przecież jeżeli wokoło danego ciała może krążyć powietrze, w którym to ciało jest utwierdzone, to i inne ciała niebieskie mogą być ustalone przez to, które je otacza. Jeżeli one same z siebie, jakby dzięki własnemu umysłowi i naturze, potrafią, dzieląc powietrze, krążyć wokoło pewnego ośrodka, to i Ziemia może to robić niegorzej od nich. S in i t h : Pozwolicie, że na razie będziemy ten punkt uważali za przesłankę. Osobiście uważam za zupełnie pewne, że raczej należy przyjąć ruch Ziemi niż uważać ją za coś w rodzaju lampy przytwierdzonej lub zawieszonej. Ale nawet dla tych, którzy tego nie rozumieją, lepiej jest teraz "wziąć to jako główny temat naszego roztrząsania aniżeli mówić o tym mimochodem przy rozpatrywaniu innych zagadnień. Dlatego też, jeżeli zechcecie uczynić mi przyjemność, proszę o ściślejsze określenie ruchów naszego globu. T e o f i l : Bardzo chętnie to uczynię, gdyż ostatnia dygresja Wasza zmusiła mnie do odłożenia na pewien czas wniosku, który pragnąłem wysnuć, gdzie miałem zamiar dowieść konieczności tego, że wszystkie części ziemi winny kolejno brać udział we wszystkich aspektach i związkach Słońca, stając się podmiotem wszelkich stosunków i zwykłych procesów 8. '
155
A więc w tym celu- jest rzeczą właściwą i konieczną, by ruch Ziemi odbywał się w taki sposób, żeby dzięki pewnym przemianom tam, gdzie było morze, powstawał ląd, i na odwrót; by to, co jest gorące, stało się zimne, i na odwrót; by to, co jest zdatne do zamieszkania i umiarkowane, stawało się mniej odpowiednie do zamieszkiwania, mniej umiarkowane, i na odwrót; żeby każda część otrzymała takie samo położenie w stosunku do Słońca, z jakiego korzystają pozostałe; żeby każda część mogła uczestniczyć we wszelkim życiu, powstawaniu życia i szczęściu. Pierwsze, co jest niezbędne dla życia naszego globu i wszystkiego, co na nim się znajduje, to dać mu jakby oddech i wdech przez ciepło dnia i zimno, światło i ciemność w ciągirdwudziestu czterech godzin równych czasowi obrotu Ziemi wokoło własnego środka, wystawiając na Słońce, o ile możności, całą swą powierzchnię. Po drugie: dla regeneracji rzeczy, żyjących na jej powierzchni i ulegających rózkładowi, okrąża ona swoim centrum jasne ciało Słońca w ciągu trzystu sześćdziesięciu pięciu i około jednej czwartej dnia, kiedy w czterech punktach ekliptyki określa narodziny, młodość, dojrzałość i upadek rzeczy. Po trzecie: dla odnowienia stuleci Ziemia uczestniczy jeszcze w jednym ruchu, dzięki któremu ten stosunek górnej półkuli do Wszechświata zmienia się w ten sposób, że zajmuje ona miejsce dolnej półkuli, ta zaś przechodzi na miejsce górnej. Po czwarte 9 : wraz ze zmianą obrotów i układu Ziemi otrzymuje ona z konieczności ruch, dzięki któremu położenie wierzchołka Ziemi w stosunku do bieguna północnego zmienia się na poło- ł żenie, które zajmuje przeciwległy wierzchołek w stosunku do bieguna południowego. Pierwszy ruch mierzy się od punktu zrównania dnia z nocą na Ziemi do czasu jej powrotu do tego punktu albo blisko tego punktu. Drugi ruch mierzy się od urojonego punktu ekliptyki (jaką jest droga Ziemi wokoło Słońca) aż do powrotu Ziemi do tego samego albo bardzo przybliżonego położenia. Trzeci ruch mierzy się położeniem, które zajmuje linia pół156:
kuli ziemskiej, przechodząca przęz horyzont wraz z jego różnicami we Wszechświecie, do czasu, dopóki poprzednia albo odpowiadająca jej linia nie powróci do tego samego położenia. Czwarty ruch mierzymy postępem punktu polarnego Ziemi, który za pomocą prostej z jakiegokolwiek południka, przechodząc przez drugi biegun, zwraca się do tegoż albo obok tego wyglądu, gdzie znajdował się poprzedpio. I przy rozpatrywaniu tego należy mieć na względzie, że chociaż mówimy o istnieniu czterech ruchów, to jednak wszystkie one uczestniczą w jednym, złożonym ruchu. I miejcie to na względzie, że z tych czterech ruchów pierwszy pochodzi stąd, iż w ciągu naturalnego dnia wszystko obraca się wokoło Ziemi albo, jak to mówią, wokoło biegunów Ziemi. Drugi ruch pochodzi ze zjawiska, iż Słońce w ciągu roku przebywa cały krąg zodiaku, robiąc każdego dnia, według Ptolemeusza w trzeciej księdze Almagesta10: 59 minut; 8 sekund, 17 tercji, 13 kwart, 12 kwint, 31 sekst; według Alfonsa 11 : 59 minut, 8 sekund, 11 tercji, 37 kwart, 19 kwint, 13 sekst, 56 septim; według Kopernika: 59 minut, 8 sekund, 11 tercji. Trzeci ruch pochodzi stąd, że wydaje się, jakoby ósma sfera według porządku znaków zodiaku posuwała się na spotkanie ruchu dziennego nad biegunami zodiaku tak powoli, iż w ciągu dwustu lat nie przechodzi więcej jak 1 stopień i 28 minut, przebywając w ten sposób krąg w czterdzieści dziewięć tysięcy lat, a zasad tego ruchu doszukujemy się w dziewiątej sferze. Czwarty ruch powstaje z wahań, posuwania się i cofania, które, jak uważają, wywołane są ruchem ósmej sfery ponad dwoma równymi kręgami, które wyobrażają sobie jako umieszczone we wklęsłości dziewiątej sfery nad punktem początkowym konstelacji Barana i Wagi na zodiaku. Wyprowadzają ten ruch stąd, iż uważają za konieczne 41 a ekliptyki ósmej sfery, by przecinała równik nie zawsze w tym samym punkcie, czasami na głowie Barana, a czasami poza nią, po tej lub innej stronie ekliptyki. Z tego wnioskują, że największe odchylenia zodiaku nie są zawsze uważane za jednakowe. Stąd nieodzownie wynika, że punkty zrównania dnia z nocą i przesilenia słonecznego ciągle 157:
\ się zmieniają, jak to w rzeczywistości jest obserwowane od najdawniejszych czasów. " ; Zważcie, że choćiaż mówimy o istnieniu czterech ruchów, jednakowoż należy zaznaczyć, że wszystkie one uczestniczą w jednym złożonym. Po wtóre, chociaż nazywamy te ruchy okrężnymi, jednak żaden z nich nie jest naprawdę okrężny. Po trzecie, chociaż wielu trudzi się nad znalezieniem prawdziwej reguły takich ruchów, zarówno oni, jak i ci, którzy nastąpią po nich i obarczą się taką samą pracą, nadaremnie będą się trudzić, ponieważ żaden z tych ruchów nie jest prawidłowy, nadający się do ujęcia geometrycznego. A więc są cztery ruchy (mówię o różnicach położenia Ziemi) i nie powinno być ich ani mniej, ani więcej. Z nich każdy, z konieczności nieregularny, czyni inne także nieregularnymi, co chcę wytłumaczyć na podstawie kuli wyrzuconej w powietrze. Po pierwsze, kula ta porusza się razem ze swoim środkiem z punktu A do punktu B. Po wtóre, podczas gdy porusza się z góry na dół lub z dołu w górę, obraca się dookoła własnego centrum, przesuwając punkt I na miejsce punktu K, a punkt K na miejsce punktu I. Po trzecie, obracając się powoli, posuwając naprzód po swej drodze i przyśpieszając obrót lub też tracąc szybkość i zwalniając ruch (jak to dzieje się z kulą, która unosząc się do góry, po początkowym szybkim poruszaniu się zaczyna później poruszać się wolniej i na odwrót, wracając na dół i w średniej proporcji na środku odległości, według których wznosi się lub opada) — przesunie na to położenie, które zajmuje pierwsza połowa okręgu, oznaczona cyframi 1, 2, 3, 4, drugą połowę okręgu, oznaczonego cyframi 5, 6, 7, 8. Po czwarte, ponieważ ten obrót nie jest prosty, gdyż nie jest jak koło u wozu, które biegnie siłą kręgu, gdzie włączony jest moment ciężkości, ale idzie krzywo, tak jak to się dzieje z kulą, która łatwo może się pochylać na wszyst158
kie strony, a punkty I i K nie z^Wsze obracają się po tej samej prostej i dlatego jest koniecznej żeby się to działo szybko lub wolno, z przerwami czy też stopniowo, póki nie zostanie wykonany ruch, dzięki któremu punkt O znajdzie się tam, gdzie był punkt V i na odwrót. Z tych ruchów jeden nieregularny wystarcza, żeby uczynić nieregularnymi pozostałe; jeden ruch nieznany czyni nieznanymi pozostałe. Istnieje wszelako pewien porządek, w którym ruchy mniej lub więcej zbliżają się albo oddalają od regularności. Dlatego też w tej różnicy ruchów bardziej regularny albo "najbliższy regularnego jest ruch centrum. Zbliżony do niego jest ruch wokoło centrum po średnicy, szybszy. Trzeci jest ten, który z nieregularnością drugiego (polegającą na przyśpieszeniu lub opóźnieniu) powoli zmienia cały wygląd tej półkuli. Ostatni-, najbardziej nieregularny i nieokreślony, jest ten, który zmienia boki i niekiedy zamiast iść naprzód, zawraca w tył, i z największą niestałością osiąga to, że zamienia miejsce jednego punktu na miejsce drugiego, który jest przeciwległy. Tak samo i Ziemia: po pierwsze, ma ona ruch swego centrum roczny, regularniej szy od wszystkich innych i bardziej od innych podobny do samego siebie; po wtóre, mniej regularny, codzienny; po trzecie, nieregularny, nazywany półkulistym, po czwarte, najbardziej nieregularny, to jest polarny lub koluralny 12. S m i t h : Chciałbym wiedzieć, jaki_ porządek i jaką regułę daje Nolańczyk dla poznania tych ruchów. P r u d e n c j u s z : Ecąuis erit modus? Novis usąue, et usąue semper indigebimus theoriis? [Czy znajdzie się na to jaki sposób? Czy do samego końca będą potrzebna nowe teorie?] T e o f i 1: Nie trzeba wątpić, Prudencjuszu, nic nie zostanie zniszczone z dobrego starego dziedzictwa. Wam, sir Smith, przyślę dialog Nolańczyka Purgatorio del'inferno [Czyściec piekła] 13 i ujrzycie tam owoc zbawienia. A Wy, Frullo, trzymajcie w tajemnicy nasze dyskusje i starajcie się, by nie doszły do uszu tych, kogośmy kąsali, igby nie ruszyli przeciw ńam i nie dali nam nowych sposobności do traktowania ich jeszcze surowiej i wychłostania jeszcze mocniej. Wy zaś, mistrzu Prudencjuszu, f
159
\ wysnujcie wniosek i epilog moralny naszego tetralogu, gdyż wywody spekulatywne w naszej Uczcie popielcowej są już skończone. P r u d e n c j u s z : Zaklinam cię, Nolańczyku, na nadzieję, jaką pokładasz w najwyższej i nieskończonej jedności, która daje ci życie i którą uwielbiasz, na wzniosłe bóstwa, które się tobą opiekują i które szanujesz, na twój boski geniusz, który cię broni i w który wierzysz, strzeż się towarzystwa podłych, nikczemnych, barbarzyńskich i niegodnych, byś nie zetknął się z taką wściekłością i z taką niesfornością, z jakimi miał do czynienia chyba tylko szyderca Momus 14 wśród bogów, a mizantrop Tymon 1 5 wśród ludzi. Pozostawaj długo u najznakomitszego i najwspaniałomyślniejszego pana de Mauvissiere (pod którego auspicjami zacząłeś ogłaszać tak wzniosłą filozofię). Może odnajdzie się zupełnie skuteczny środek, dzięki któremu gwiazdy i potężni bogowie doprowadzą cię do tej granicy, skąd będziesz mógł z oddali patrzeć na podobne nikczemności. A Wy, inni szlachetni panowie, przysięgnijcie na berło gromowładnego Jowisza, na słynną uprzejmość potomków Priama, na wielkoduszność senatu rzymskiego i ludu Kwirytów 16, na nektarową ucztę bogów ponad rozżarzonym niebem Etiopów, że gdy z woli losu zdarzy się Nolańczykowi po raz drugi okazać Wam tę przysługę, przyjemność czy łaskę, gdy zdarzy mu się przepędzić noc w Waszym domu, znajdziecie sposób obronienia go od podobnych spotkań. Jeżeli zaś będzie musiał wracać w ciemną noc do swego domu, to w przypadku, gdy nie zechcecie mu dać eskorty z pięćdziesięcioma lub stu pochodniami (których mu^ nie zbraknie, nawet gdy będzie kroczył śród jasnego dnia, gdyby mu przyszło umierać w rzymskokatolickiej ziemi) 17, dajcie mu przynajmniej jednego przewodnika z pochodnią. A gdyby i tó Wam się wydawało za wiele, pożyczcie mu latarnię ze świeczką łojową, żebyśmy mieli dostateczną podstawę do przekonania o jego szczęśliwym powrocie z Waszego domu, o czym na razie nie może być mowy. Zaklinam Was, doktorze Nundinio i Torquato, na pokarm ludożerców, na kamienne koryto cynika Anaksarcha 18, na ogrom160
węże Laokoona 19 i okropną ran<£ św. Rocha, którego wezwiecie (gdy zjawicie się w przepastnych głębinach i zmuszeni będziecie stanąć przed obliczem Sądu Ostatecznego), złóżcie skargę na nieokrzesanego i niegrzecznego Waszego pedagoga, który ongiś Was wychowywał, a także na tego arcyosła i nieuka, który nauczał Was sztuki prowadzenia sporów, i zażądajcie, żeby Wam zwrócili na darmo stracone pieniądze wraz z odsetkami za przepadły trud i czas. Zaklinam Was, londyńscy właściciele barek, którzy uderzacie wiosłami po dumnej Tamizie, na honor Evenusa i Tiberinusa 20, dla których nazwane są dwie znakomite rzeki, na słynną i obszerną mogiłę Palinura 21 , abyście za nasze pieniądze odstawiali nas do portu. I Wy, o dzicy mieszkańcy Thrasos, oraz surowi czciciele Marsa, reprezentowani przez motłoch miejski, zaklinam Was pieszczotami, którymi mieszkanki Strymonu obdarzyły Orfeusza 22 , a także ostatnią posługą, którą konie okazały Diomedesowi 23 i bratu Semeli 24, zaklinam Wa& na siłę strzelającego z procy i zbrojnego w tarczę Cefeusza 25 , abyście zobaczywszy i spotkawszy cudzoziemskiego wędrowca, jeśli nie zdołacie powstrzymać się od rzucania groźnych spojrzeń Erynii 26, niech przynajmniej będzie Wam zalecone, abyście się powstrzymali od uderzeń. Zwracam się do Was wszystkich razem i zaklinam, jednych na tarczę i włócznię Minerwy 27, drugich na szlachetne potomstwo konia trojańskiego, innych na szacowną brodę Eskulapa 28, innych jeszcze na trójząb Neptuna 29 , a jeszcze innych zaś na pocałunki, którymi klacze obdarzały Glaukosa, abyście w przyszłości czyny wasze obwieszczali w lepszych dialogach, albo przynajmniej milczeli. ne
K o n i e c
II Pisma filozoficzne
u c z t y
p o p i e l
c o w e j
/
\ PRZYPISY
UCZTA
POPIELCOWA
Przedmowa 1 Michel de Castelnau Seigneur de Mauvissiere (1520—1593) — francuski dyplomata i polityk, w latach 1575—1585 spełniał rolę posła króla francuskiego Henryka III (byłego króla polskiego Henryka Walezego) na dworze Elżbiety, królowej angielskiej. Był człowiekiem bardzo wykształconym, wiele podróżował, interesował się filozofią; przyjaciel filozofa Bodina, przełożył z łaciny na francuski historyczne dzieło Piotra Ramusa; gościł u siebie przez dwa lata (od 1583 do października 1585) Giordana Bruna. Pozostały po nim interesujące pamiętniki (Le Laboureur Memoires de Michel de Castelnau, Bruksela 1721). Bruno dedykował mu trzy swoje dialogi włoskie i jedno dzieło łacińskie. 2 Kr&crwa Anglii — Elżbieta, córka Henryka VIII i Anny Boleyn; urodziła się w roku 1533, została k r ł o w ą angielską w roku 1558; panowała 45 lat, zmarła w roku 1603. Protektor Bruna, poseł de Castelnau, popierał przeciw niej w interesie Francji pretensje Marii Stuart, natomiast Giordano, Bruno _ był entuzjastą rządów Elżbiety, która popierała rozwój kapitalizmu, S Cynicy — jedna z greckich szkół filozoficznych, szczególnie aktywna w IV wieku p. n. e. Cynicy byli przeciwnikami religii i propagowali życie zgodne z naturą. * Uczta Aswerusa — w Księdze Estery czytamy, że Aswerus panował nad}127 krajami od Indii aż do Etiopii; „trzeciego roku panowania swego sprawił wielką ucztę wszystkim książętom i służebnikom swoim, najmożniejszym z Persów i najzacniejszym z Medów". Uczta trwała 180 dni, po których Aswerus wyprawił jeszcze drugą, siedmiodniową ucztę dla wszystkiego ludu Suzy. 5 Lukullus — wódz rzymski z I w. p. n. e.; znany z urządzania wystawnych uczt. • Likaon — legendarny król Arkadii, przemieniony w. wilka za to, że w czasie uczty poczęstował Jowisza ludzkim mięsem. Pisze o tym Owidiusz w 1 ks. Przemian. 7 Thyestes — legendarny król grecki, któremu brat Atreus dał do zjedzenia ciało jego własnych synów. 8 Tantal — legendarny król frygijski, wtrącony przez bogów do podziemia, gdzie stoi w stawie, nad którym rośnie drzewo uginające się pod ciężarem 162
owoców; kiedy jednak sięgnie po jabłki lub chce się napić wody, gałąź odchyla się, a woda ucieka. _ ^ » Sympozjon Platona Platon (427—347), wielki filozof grecki, czołowy przedstawiciel starożytnego idealizmu i wyraziciel interesów reakcyjnej arystokracji ateńskiej. Dzieła jego mają przeważnie formę dialogów. Jedno z nich nosi tytuł Sympozjon [Uczta], (Tłum. Wł. Witwicki). 10 Diogenes z Synopy (413—323) — filozof grecki ze szkoły cyników; starał >ię mieć jak najmniej potrzeb i próbował obywać się bez rzeczy najpotrzebniejszych. > 11 Sardanapal — półlegendarny król starożytnego Babilonu, któremu przypisywano zniewieścienie, rozpustę i tchórzostwo. 12 Sofistą z Arystotelesem — Arystoteles (384—322), wielki filozof grecki. Sofiści, grupa filozofów greckich z V w. n. e.; jedni z nich stali na pozycjach idealistycznych, inni bronili zaisad materializmu, jedni byli ideologami reakcyjnej arystokracji, inni bronili interesów ludu, a nawet krytykowali stosunki społeczne oparte na niewolnictwie. Mimo niewątpliwych zasług sofistów w dziedzinie myśli filozoficznej i społecznej, wrogowie ich wprowadzili do mowy potocznej słowo „sofista" w znaczeniu krętacza, nadającego fałszowi pozory prawdy. Giordano Bruno używa tu słowa „sofista" w znaczeniu potocznym. W Pitagoras — postać legendarna, domniemany założyciel szkoły filozoficznej pitagorejczyków w południowej Italii. Przypisuje mu się niektóre twierdzenia matematyczne oraz głoszenie poglądu o wędrówce dusz i o harmonii sfer. 14 Śmiejący się z Demokrytem — Demokryt (ok. 460—370), wielki filozof grecki, jeden z czołowych przedstawicieli starożytnego materializmu. Uchodził za myśliciela patrzącego na świat z uśmiechem. Plączący z Heraklitem — Heraklit z Efezu (ok. 540—480), wielki filozof grecki, najwybitniejszy przedstawiciel dialektycznej filozofii przyrody w starożytności. Uchodził za myśliciela „płaczącego" nad światem z powodu przemijania wszystkiego. — 16 Perypatetycy — zwolennicy filozofii Arystotelesa. 17 Stoicy — jedna z greckich szkół filozoficznych, szczególnie aktywna w III wieku przed naszą erą. Wielu wybitnych przedstawicieli i zwolenników miał stoicyzm w starożytnym Rzymie. Etyka stoicka była oparta na kulcie cnoty i na ideale mędrca niewzruszonego wobec przeciwności życiowych. 18 Św. Kolombin — Jan Colombini ze Sieny, założył w roku 1360 zakon jezuatów. Zmarł w roku 1367. 19 Zakon jezuatów (nie mylić z jezuitami) został zatwierdzony przez papieża Urbana V w roku 1360 i rozwiązany w roku 1668 przez papieża Klemensa IX. 80 Fulk Greville — arystokrata angielski, przyjaciel poety Filipa Sidneya,
U'
163:
I (
\
poeta i polityk. Po ukazaniu się Uczty popielcowej Greville zerwał stosunki z Brunem. t si Wypowiadany wielokrotnie przez Bruna domysł został potwierdzony dopiero w 200 lat później, kiedy w roku 1781 odkryto planetę Uran, w 1846 planetę Neptun, a w 1930 planetę Pluton. 22 Katon Cenzor (234—149) — konsul rzymski, postać znana ze swej nieprzejednanej wrogości do wszystkiego, co nowe. 23 Aluzja do starożytnych posągów śmiesznych, rogatych Sylenów. Posągi te były drewniane i można je było otwierać. Wewnątrz znajdowały się piękne posążki bogów. Pisze o tym Platon, Uczta, Lwów 1924, str. 119, 121, 128—129. Krezus — ostatni król Lidii (VI wiek p. n. e.), posiadał niezmierne bogactwa. Dialog
pierwszy
1 Orkus — nazwa piekła w mitologii starożytnej. 2 Herkules — półbóg w mitologii greckiej, uosobienie siły fizycznej i męstwa. 8 Baran i Byk — gwiazdozbiory, dwa pierwsze znaki zwierzyńca niebieskiego, czyli zodiaku. 4 Oktawian August — pierwszy cesarz rzymski (ur. w 63 r. p. n. e.) zmarł w 14 r. n. e. Jego stronnikiem i doradcą był historyk i poeta C. Asinius Pollio (76 r. p. n. e. — 5 r. n. e.). 8 Boga sadów, tzn. boga Priapa z mitologii greckiej. ® Tak nazywano Arystotelesa. 7 Arpinatus — Marek Tuliusz Cycero (106—43), najwybitniejszy z rzymskich mówców, będący dla humanistów Odrodzenia wzorem. Urodził się w pobliżu Arpinum. W Polsce Arpinem nazywał Cycerona m. in. Jan Kochanowski (Treny, tren 16, w. 21). 8 Aluzja do dzieła G. Bruna pod tytułem: Explicatio triginta sigillorum ad omnium scientiarum et artium inventionem, dispositionem et memoriam. [Objaśnienie 30 pieczęci], b. m. wyd. 1583. 9 W mrocznej ciemnicy cieni idei — aluzja do dzieła G. Bruna podtytułem De umbris idearum [O cieniach idei]. 10 Klaudiusz Ptolemeusz (ur. ok. 100 r. p. n. e.) — wielki astronom grecki, stojący na gruncie geocentryzmu (koncepcji, według której w środku Wszechświata znajduje się nieruchoma Ziemia). 11 Podobni do prostaków — humanistyczny atak na scholastyków, którzy ślepo trzymają się autorytetów. 12 Tirezjasz — ślepy wróżbita tebański. 13 Hipparchos (II wiek p. n. e.) — astronom grecki, twórca katalogu przeszło, tysiąca gwiazd. Przeprowadzał obserwacje w Bitynii, Aleksandrii i na wy164
»pie Rhodos w latach 160—125. N^ ('jego obserwacjach opierał się Ptolemeusz. 14 Eudoksos z Knidos (ok. 408—355 r. p. n. e.) — astronom i matematyk grecki, uczeń Archytasa z Tarentu, twórca teorii ruchu planet po kołach współśrodkowych wokół Ziemi. 15 Błąd G. Bruna, zaliczającego polskiego uczonego do Niemców, wynikał zapewne stąd, że dzieło Kopernika zostało wydane w Norymberdze. 1® Mowa o materialistycznej filozofii Lukrecjusza, którą odkrycie Kopernika pozwoliło odnowić i rozwinąć. 17 Luigi Tansilło (1510—1568) — poeta włoski, autor poematu II Uendemmiatore. 18 Apelles (IV wiek p. n. e.) — najsławniejszy z malarzy starożytnej Grecji. 19 Fidiasz (ur. ok. 431 r. p. n. e.) — najsławniejszy z rzeźbiarzy starożytnej Grecji. 20 Tyfeus — legendarny budowniczy okrętu Argo. 21 Argonauci — legendarni żeglarze greccy, którzy na okręcie Argo udali się do Kolchidy po złote runo. 22 Giordano Bruno, podobnie jak Monfaigne, potępia barbarzyństwo kolonizatorów. Był to pierwszy głos skierowany przeciwko kolonializmowi. 23 Chodzi tu o nawracanie przemocą na katolicyzm.' 24 Merkury — bóg wymowy, handlu i złodziei, Apollo — bóg sztuk pięknych w mitologii greckiej. 25 Giordano Bruno czyni tu aluzję do działalności Mojżesza, Chrystusa, Mahometa, Lutra, Kalwina i innych założycieli religii i przywódców sekt. Podobnie przed nim Bonawentura Des Periers w dialogu o Merkurym potępił i ośmieszył szalbierstwa założycieli religii i spory teologów. Por. B. Des Periers, Cymbalum Mundi ou dialogues satyriąues sur differents sujets. Dialog 2. 28 Bruno był hilozoistą, to znaczy przypisywał życie całej materii, a nie tylko jej najwyżej zorganizowanym postaciom. Ziemię i- ciała niebieskie uważal -Bruno zą. istoty obdarzone dus^ą i żyęieir^ 27 Giordano Bruno, a po nim Galileusz, bardzo ostro zwalczał scholastyczny dualizm, który przeciwstawiał doskonałe niebo niedoskonałej Ziemi. 28 Bruno zwalcza teologiczny dualizm Ziemi i ciał niebieskich oraz scholastyczną, tomistyczną koncepcję hierarchicznej struktury bytu. 29 Tansillo odrzuca etykę ascetyczną, która każe pogardzać dobrami ziemS skimi (bliskimi) dla urojonych dóbr zaziemskich (dalekich). V„ ^ 30 Erazm z Rotterdamu (1466—1536) — jeden z najsławniejszych humanistów, autor Pochwały głupoty, dzieła wyśmiewającego scholastykę. 81 Płynąć do Antycyry — zwrot przysłowiowy, oznaczający konieczność leczenia choroby umysłowej, ponieważ na Antycyrze rosła ciemierzyca (elleboro) — rzekomo będąca lekarstwem na tę chorobę. 32 Kalippos z Kyzikos — astronom grecki z IV wieku p. n. e. 165:
X 35
Menelaos z Aleksandrii — astronom grecki z I wieku p. n. e. 34 Mahomet z Araceny — Mahomet Ibn Gabir Al Battani zwany Ałbategnius (przydomek Aratensir został utworzony od miejscowości JRaqqah, w której żył i obserwował niebo); wybitny astronom arabski (ok. 850—929), często wspominany przez Kopernika. Patrz, O obrotach... rozdz. 10, ks. 1. 35 To znaczy z teorią Kopernika. 36 Starożytni Chaldejczycy dokonali wielu cennych obserwacji ruchu ciał niebieskich. 37 Magowie — kapłani perscy, którym przypisywano posiadanie wielkiej wiedzy o ruchach planet. 38 Orficy — starogrecka sekta religijna, do której poglądów nawiązywali Pitagoras i Platon. Przewodnią myślą orfików była myśl o jedności całego świata; w tym sensie Bruno próbował przeciwstawiać starożytny orficyzm średniowiecznemu dualizmowi. 39 Pitagorejczycy — grecka szkoła filozoficzna, działająca głównie na terenie południowej Italii; poglądy ich miały fcharakter idealistyczny, zajmowali się bezpłodnymi spekulacjami na temat tajemnic liczb, ale jeden z pitagoreitzyków, Arystarch z Samos, wypowiedział trafny domysł o ruchu ZiemflJ 40 Gwelf i Gibelin. Gwelfowie i Gibelini stanowili dwa wrogie obozy w średniowiecznej Italii. W okresie walki między cesarstwem a papiestwem Gwelfowie byli stronnikami papiestwa, a Gibelini stronnikami cesarstwa. 41 Piętro Constanzo — historyk włoski z XVI w. 42 Należy zwrócić uwagę, że G. Bruno zwalczał nie tylko autorytet Ary- stotelesa, ale również autorytet Platona. 43 Filozofia Arystotelesa oscylowała między materializmem a idealizmem. Materializm Arystotelesa — jak cały materializm starożytnych — był materializmem naiwnie dialektycznym, wypowiadającym wiele genialnych domysłów o najogólniejszych prawach dialektyki. O Arystotelesie napisał Le- ^ nin, że „wszędzie, na każdym kroku stawia zagadnienie właśnie dialektyki" (W. I. Lenin, Zeszyty filozoficzne, Warszawa 1956, str. 310 — podkreślenie Lenina). Oczywiście scholastyka przejęła od Arystotelesa tylko to, co u niego było odstępstwem od materializmu i dialektyki. Giórdano Bruno starał się odróżniać arystotelizm autentyczny od sfałszowanego arystotelizmu scholastyki. ** Zagadnienie było trudne do rozstrzygnięcia. W stosunku do średniowiecza epoka, w której żył Bruno, miała charakter poranku, który kończył noc średniowiecza, ale ze względu na kontrreformację koniec XVI wieku miał charakter zmierzchu, który kończył wspaniały dzień Odrodzenia. 45 Bruno ma na myśli scholastyków średniowiecznych, którzy byli przeciwieństwem starożytnych badaczy przyrody. 4® Efektycy — dosłownie — „wstrzymujący się od wydawania sądów"; miano, które sobie samym nadawali starożytni sceptycy, szkoła filozoficzna" 166
/
możliwości poznania. ^ Najwybitniejszym przedstawicielem starożytnego sceptycyzmu by{ Pirroji (Pyrrhon 376—286). 47 Pyrrhoniści lub ^pirrończycy — zwolennicy poglądów sceptyka Pirrona. Dobrym źródłem do "poznania ich poglądów jest dzieło Sextusa Empirikusa Zarysów Pirrońskich księga pierwsza, druga i trzecia. Tłum. A. Krokiewicza, Kraków 1931. 48 Arystarch — gramatyk aleksandryjski z 2 wieku p. n. e., uważany był za niezwykle surowego, ale mądrego i sprawiedliwego krytyka. 49 Giordano Bruno rozwija tu typową argumentację ateistyczną, podważając wiarę faktem rozmaitości wierzeń i faktem przyjmowania wiary w okresie, kiedy się jeszcze samodzielnie nie rozumuje. zaprzeczająca
Dialog
drugi
1 Giordano Bruno czyni tu wyraźną aluzję do katolickiego kultu obrazów i świętych. 2 Prototypem Prudencjusza,', pedanta, którego kultura humanistyczna ograniczała się tylko do pamięciowego opanowania łacińskich cytatów i pozbawiona była całkowicie renesansowej treści światopoglądowej, był Manfurio z komedii G. Bruna pt. Świecznik. f S Mistrz Florio — Włoch, przebywający w Anglii, przyjaciel Giordana Bruna, a następnie Szekspira i innych angielskich poetów. _ 4 Eneasz — legendarny obrońca Troi i założyciel Rzymu, tytułowa postać epopei Wergiliusza Eneida. 5 Rodomonte — bohaterski król Saracenów, opiewany przez Ariosta w Orlandzie Szalonym, uosobienie szaleńczej odwagi, nie znający lęku nie tylko przed ludźmi, ale również przed bogami. 6 Charon — przewoźnik zmarłych w mitologii greckiej. 7 Hannibal (247—183) — sławny wódz kartagiński. 8 Saracenami nazywano w Europie w czasie wypraw krzyżowych Arabów. 9 Merlin Coccai albo Coccajo — pseudonim poety włoskiego Teofila Folengo (1496—1544), który wydał epopeję satyryczną Baldus, wyśmiewającą — z pozycji plebejskich — świat feudalnego rycerstwa i scholastycznej filozofii. 10 Chodzi nie o filozofa greckiego Epikura, lecz o poetę włoskiego, Marka Antoniusza Epikura (1472—1555). 11 Odomancja — wieszczbiarska sztuka odgadywania dróg. 12 Aluzja do poszukiwań scholastycznych przeciwników teorii Kopernika. 13 Mowa o królowej Anglii Elżbiecie. 14 Amfitryta — w mitologii starożytnej bogini morza i żona Neptuna. 15 Giordano Bruno, podobnie jak Campanella, był zwolennikiem absolutnej, uniwersalnej monarchii, która miała wówczas torować drogę rozwojowi postępowych stosunków produkcyjnych. 16 Robert Dudley, hrabia Leicester (1532—1588) — faworyt królowej angielskiej Elżbiety. 167:
X 17 Franciszek Walsingham (1536—1590). _ 18 Filip Sidney (1554—1586) — poeta angielski, autor Arkadii, przyjaciel Giordana Bruna. Wiele "podróżował, m. in. jesienią 1574 roku był w Polsce. Bruno zadedykował mu dwa swoje dialogi: Wygnanie tryumfującej bestii i O bohaterskim entuzjazmie. 1® Jazon — legendarny heros grecki, przywódca wyprawy Argonautów po złote runo. 20 Pegaz — skrzydlaty koń w mitologii greckiej, symbol poezji. 21 Pe%sg»lSz — legendarny heros grecki. Latał w powietrzu dzięki skrzydełkom Hermesa, przymocowanym do nóg. 22 Hippogryf — fantastyczne zwierzę, półkoń, półorzeł, na którym odbywali podróże napowietrzne bohaterowie epopei Ariosta. Astolf — królewicz . z epopei Ariosta, zamieniony przez piękną wróżkę Alcinę w krzak mirtu. 23 Madian — miasto znane z Biblii, Czwarte księgi Mojżeszowe, rozdż. 31. 24 Parodia liturgii katolickiej, jedna z licznych u Bruna. 25 Seruus servorum — tytuł papieży. 26 W okresie, w którym żył Bruno, szlachta bywała często rugowana z ziemi przez bogatszych sąsiadów. Zrujnowani szlachcice zostawali przeważnie lokajami magnatów. 27 O tych neapolitańskich nędzarzach pisze również Campanella w Państwie Słońca. 28 Plac, na którym obecnie stoi pomnik Giordana Bruna. 29 Juliusz Cezar (101—44) — sławny wódz i dyktator rzymski. 30 Hektor — bohaterski obrońca Troi, znany przede wszystkim z Iliady Homera. 31 Arka Noego — zaginione dzieło Giordana Bruna, które napisał prawdopodobnie przed rokiem 1572. Por. W . Rożicyn, Giordano Bruno i inkwizicja, Moskwa 1955, str. 106—108. 32 Dwaj Ganimedowie — mowa o gwiazdozbiorze Bliźniąt. ^
Dialogtrzeci 1 Arystotelik Nundinio podejmuje subiektywno-idealistyczną interpretację teorii Kopernika, zaproponowaną przez pastora Andrzeja Osjandra. W e dług tej interpretacji prawo do wyrokowania o rzeczywistości ruchów ciał niebieskich miałaby teologia, a nauka mogłaby jedynie wysuwać hipotezy ułatwiające obliczenia. Giordano Bruno zwalczał tę koncepcję, twierdząc, że o ruchach ciał niebieskich sądy może wydawać jedynie nauka. 2 Dzieło, o którym mowa, nosiło tytuł: Nicolai Copernici Torinensis De Revolutionibus orbium coelestium Libri VI; wydane było w 1543 r. w Norymberdze, drukarzem był Petreius. 3 Przedmowa nosiła tytuł: Ad Lectorem de hypothesibus huius operis. Giordano Bruno trafnie odgadł, że nie Kopernik był j e j autorem. W 1609 168
roku Kepler ustalił, że owym „osłem i pewnym siebie ignorantem", który samowolnie dodał przedpowę, był Aitdrzej Osjander. 4 Por. Mikołaj Kopernik, O obrotach sfer niebieskich księga pierwsza. Warszawa 1953, str. 15 (tekst łaciński), str. 45 (przekład polski). 5 Miejsca, w których Kopernik, stwierdzał w sposób stanowczy rzeczywistość ruchu Ziemi, zostały wymienione w dekrecie kardynalskiej kongregacji indeksu z dnia 15 maja 1620 roku, która nakazywała je usunąć. Było to zakończenie przedmowy Kopernika (O obrotach..., str. 19), zdanie z 5 rozdziału księgi 1 (?tr. 27), cały rozdział 8, a przynajmniej cztery jego zdania (str. 32, str. 34), początek rozdziału 9 (str. 34), dwa słowa i jedno zdanie z rozdziału r 10 (str. 37, str. 38, str. 40), tytuł rozdziału 11 oraz z księgi 4 tytuł rozdziału 10. Wielka ilość wymienionych miejsc potwierdza słuszność poglądu Bruna, że Kopernik nie uwafeł swojej teorii jedynie za dowolną konstrukcję ułatwiającą obliczenia, ale widział w niej odkrycie rzeczywistego układu ciał niebieskich. 6 Por. Kopernik,-O obrotach..., str. 18 (tekst łaciński), str. 48 (przekład polski). 7 Za czasów Bruna sądzono, że tylko fizyka zajmuje się obiektywną rzeczywistością, natomiast matematyka zajmuje się tylko liczbami i jej konstrukcje (hipotezy) mają charakter subiektywny. Słowo „hipoteza" posiadało wówczas inny sens; dziś bowiem przez hipotezę rozumiemy domysł jeszcze nie całkowicie sprawdzony, ale dobrze uzasadniony i podlegający sprawdzeniu, natomiast za czasów Bruna przez hipotezę rozumiano subiektywną konstrukcję nie posiadającą żadnego odpowiednika w obiektywnej rzeczywistości, a więc zasadniczo niesprawdzalną. W ten sposób spór o to, czy teoria Kopernika jest hipotezą, nie dotyczył wcale tego, czy jest ona dostatecznie uzasadniona i sprawdzona, ale tego, czy w ogóle związana jest z obiektywną rzeczywistością, czy też jest tylko fikcją matematyczną, niesprawdzalną. Idealiści twierdzili, że Kopernik był tylko „matematykiem", a więc teoria jego jest „hipotezą" nie mającą odpowiednika w obiektywnej rzeczywistości; Bruno, i inni materialiści uważali, że Kopernik był „przyrodnikiem" (fizykiem), a teoria jego jest odkryciem rzeczywistego układu ciał niebieskich. 8 Niketas z Syrakuz — właściwie Hiketas, myśliciel starożytny, który wypowiadał, według Teofrasta, domysł o ruchu Ziemi. Pisze o nim Cycero (Academica Priora, ks. 2, § 123), a na wzmiankę Cycerona powołuje się Kopernik w przedmowie do dzieła O obrotach..., str. 48. 9 Filolaos z Krotony (V wiek p. n. e.) — pitagorejczyk, twierdził, że Ziemia, Słońce i planety krążą wokół ognia centralnego. Pisał o nim Plutarch w De placitis philosophorum, ks. 3, rozdz. 13, a na wzmiankę Plutarcha powołuje się Kopernik w przedmowie do swego dzieła. !0 Heraklides z Pontu (IV wiek p. n. e.) — wypowiadał domysł o dziennyrii ruchu Ziemi. H Pitagorejczyk Ekfantos wyjaśniał zjawisko wschodu i zachodu gwiazd ruchem Ziemi. O Niketasie, Filolaosie, Heraklidesie i Ekfantosie pisze Ko169:
pernik w przedmowie i w 5 rozdziale 1 księgi (Jzieła O obrotach... (str. 48 i str. 58). V2 Platon w Timaiosie pisze: „Ziemię zaś, karmicielkę naszą, gładzoną na osi, przeciągniętej przez 'cały Wszechświat, urządził tak, że ona strzeże i wykonywa npc i dzień... " (Tłum. Wł. Witwicki, Warszawa 1951, rozdz. 12, str. 39). We fragmencie tym Bruno domyślał się poglądu, że Ziemia się porusza. 13 Mikołaj Kuzańczyk kardynał (1401—1464) — renesansowy filozof przyrody, głosił pogląd o nieskończoności Wszechświata, odrzucał scholastyczne twierdzenie, jakoby Wszechświat posiadał jakikolwiek nieruchomy środek, i wysuwał przypuszczenie o ruchu Ziemi. Nie uważał przy tym Ziemi za coś gorszego od innych ciał niebieskich. W Herakłit z Efezu, jak można stwierdzić na podstawie zachowanego fragmentu, uważał, że Słońce ma „szerokość stopy ludzkiej" (Diels, Die Fragmente der Dorsokratiker, fragment 3, Berlin 1903, str. 66). Heraklit w przeciwieństwie do mitologii, dla której Słońce było bogiem Heliosem, potraktował je jako zjawisko przyrodnicze, przedmiot badań naukowych. 15 Cytując z pamięci Giordano Bruno popełnił błąd. Chodziło o list Epikura nie do Sofoklesa, lecz do Pythoklesa. Tekst grecki i przekład rosyjski tego listu: Lukrecij, O prirodie wieszczej, tom 2, Moskwa 1947, str. 570 (zdanie o wielkości Słońca). 16 Żywoty i poglądy sławnych filozofów Diogenesa Laercjusza (z IIJ w. n. e.) są jednym z głównych źródeł przy odtwarzaniu poglądów tych filozofów starożytnych, których dzieła zaginęły. Poglądy Epikura omawia Diogenes Laercjusz w 10 księdze swego dzieła. 1 7 Epikur (341—270) — wielki filozof grecki, czołowy przedstawiciel starożytnego materializmu. 18 Wydaje się, że dalsze słowa wypowiada Teofil odpowiadając Smithowi, chociaż we wszystkich wydaniach odpowiedź Teofila zaczyna się później. 19 Podobnie jak Bruno także i Galileusz udowadnia, że „Ziemia świeci nie mniej niż Księżyc". Galileo Galilei, Dialog o dwu najważniejszych układach świata, Ptolemeuszowym. i Kopernikowym. Warszawa 1953, str. 92—95. 20 Bruno podkreśla charakterystyczne dla scholastyków próby naginania przyrodoznawstwa do tez tomistycznego arystotelizmu, które w owym czasie były bardzo poważnym hamulcem badań naukowych. 21 Warto z tym porównać to, co Bruno mówił sam o sobie: „Poglądy swoje ojSlcrałem na zmysłach i rozumie, a nie na wierze... Rozumowałem zawsze filozoficznie... nie zwracając większej uwagi na to, co się uważa za zgodne z zasadami wiary..." (Giordano Bruno przed trybunałem, inkwizycji, str. 54 i 57). 22 Lukian z Samosaty (ok. 120—180) — Syryjczyk, autor dialogów będą-, cych arcydziełami starożytnej satyry greckiej. W Prawdziwych opowiadali
0
'
' V
I I
niach Lukian opisuje podróż swego bohatera na Księżyc, gwiazdy i x wyspy szczęśliwe. Dialogi Luki^na były ulubioną lekturą ludzi Odrodzenia, naśladowali go Erazm, Hutten, Des Periers, Rabelais, Giordano Bruno ,i inni. 23 W tej koncepcji" znalazła wyraz tendencja Bruna do wyjaśnienia przyrody z niej samej, jej, wewnętrznym ruchem i własnymi prawidłowościami tego ruchu. 24 O ruchach naturalnych i wymuszonych pisze Kopernik w 8 rozdz. 1 ks. O obrotach..., (str. 62). Zarówno Bruno, jak Kopernik posługują się,tu rozróżnieniem starej fizyki arystotelesowsko-scholastycznej (motus naturalis i motus violentus). • 25 O duszach Słońca i ciał niebieskich pisali również scholastycy, m. in. Tomasz z Akwinu. Pogląd Bruna, według którego również Ziemia jest zwie-i' rzęciem - obdarzonym duszą, stanowił wyraz próby obalenia scholastycznegp przeciwstawiania martwej Ziemi boskim ciałom niebieskim, a także tendencji do podkreślania aktywnego, twórczego charakteru materii. —j 26 Wydaje się, że Bruno używa słowa „części" w znaczeniu epikurejskich atomów, podobnie jak Kopernik. Por. Kopernik, O obrotach..., str. 61, w. 11—15 i str. 66, w. 12—18. Por. także L. A. Birkenmajer, Mikołaj Kopernik. Studya nad pracami Kopernika oraz materyały biograficzne. Kraków 1900, str. 321. 27 Aleksander z Afrodyzji (żył ok. 200 r. n. e.) — filozof grecki, czołowy przedstawiciel materialistycznej interpretacji arystotelizmu, nazwanej od jego imienia aleksandryzmem. Najwybitniejszym aleksandrystą Odrodzenia był Pomponacjusz. 28 Por. Galileusz, Dialog o dwu najważniejszych układach świata..., str. 134—136. 29 Rzut kamienia odbywa się we wnętrzu Ziemi — żeby zrozumieć to wyrażenie, trzeba sobie uprzytomnić, że Ziemią była dla Bruna również cała atmosfera ziemska, uczestnicząca we wszystkich ruchach Ziemi w węższym znaczeniu tego słowa. 30 Por. Galileusz, Dialog..., str. 151—153 (o kamieniach zrzucanych z masztu okrętu). Dialog
czwarty «
1 Teofil zdaje się tu przyjmować zasadę rozdziału przedmiotowego między religią a nauką; według tej zasady religia dotyczyłaby tylko spraw moralnych bez prawa wyrokowania. w sprawach przyrodoznawstwa. W tym dialogu oczywiście chodziło przede wszystkim o to, by uniezależnić przyrodoznawstwo od teologii. W rzeczywistości jednak Giordano Bruno wyłączał również moralność spod kompetencji teologii. 2 Z tego widać, że Giordano Bruno uważał, iż w sprawach nauki teologia nie ma nic do powiedzenia i wobec tego należy powodować się pewnością własnego rozumowania. 171
3 Al-Ghazali ła Zniszczenie
(1059—1111) — sławny teolog i filozof arabski, autor dziefilozofów-
y
• 4 U awerroistów łacińskich, a pod ich wpływem u wielu myślicieli renesansowych słowo -prawo" [lex] oznacza bardzo często religię. W tym kontekście chodzi oczywiście nie o prawa, lecz o religię (żydowską, chrześcijańską, mahometańską). f" 5 Do Akwilonu — znaczy ku północy. 6 „I Hćzynił Bóg dwa światła wielkie: światło większe, aby rządziło dzień, i światło mniejsze, aby rządziło noc..." (Księga Rodzaju, rozdz. I, w. 16). 7 Całe teologiczne rozumowanie Giordana Bruna miało na celu doprowadzenie do wniosku, że konieczne jest uniezależnienie przyrodoznawstwa od autorytetu teologii. 8 Przy pomocy walki przeciwieństw — zimna i gorąca — próbował wyjaśniać zjawiska przyrodnicze wielki poprzednik Giordana Bruna, materialista włoski Bernardino Telesio (1508—1588) w dziele De rerum natura iuxta propria principia (1565). 9 Księga Rodzaju, rozdz. 1, w. 6. Awerroes, właściwie Ibn Roszd (1126—1198) — wielki filozof arabski, sławny w Europie jako komentator dzieł Arystotelesa. Awerroizm łaciński (głównie paryski i padewski) spełniał w XIII i XIV wieku funkcję postępową jako opozycyjny system scholastyki, zwalczający tomizm. W XVI wieku awerroiści stanowili szkołę anachroniczną, a ich walka przeciw materialistycznemu przyrodoznawstwu była szkodliwa dla rozwoju nauki. Torąuato — noszący naszyjnik. 12 Mowa o scholastyce. 13 A nie tylko ze strony oświetlonej, jak Księżyc i planety. Światami nazywali ciała niebieskie Epikur i Lukrecjusz. 15 Erazm z Rotterdamu wydał w 1500 r. w Paryżu zbiór przysłów łacińskich pt. Adagia. 16 Ciemierzyca — roślina z rodziny liliowatych. Lek przeciwko chorobom umysłowym. 17 H i a ^ — legendarny sługa boży doświadczany wielorakimi nieszczęściami,, opisanymi w księgach Starego Testamentu. 18 Chodzi o wojewodę Olbrachta Łaskiego, który w roku 1583 przybył w misji dyplomatycznej do Anglii. 19 Sylogizm — figura logiczna składająca się z dwóch przesłanek i wniosku. Sylogizmy dysput scholastycznych odznaczały się bezpłodnością i nie posuwały nauki naprzód. 20 Do dzisiejszego dnia Neapolitańczycy uważają za największą obelgę powiedzenie mai educato [źle wychowany, nieuprzejmy]. 21 Mój obecny pogląd, tzn. kopernikanizm.
172
>
\
D i a l o g jp i ą t y 1 O jiiezauważaniu dafekich ruchów pisał Lukrecjusz, De rerum natura (ks. 2, -w. 308—332; ks. 4, w._379—468 i ks. 5, w 509—533). 2 Parmenides z Elei__ (ur. ok. 520 r. p. n. e.) — filozof grecki działający na terenie południowej Italii, czołowy przedstawiciel szkoły eleatów. Wydaje się, że idealistyczna doktryna eleatów odegrała w dziejach nauki rolę negatywną, ale Bruno dostrzegał w ich poglądach jakieś racjonalne jądro. 3 Melissos (V wiek p. n. e.) — uczeń Parmenidesa. i Nie tylko Bruno, ale również Galileusz trzymał się błędnego poglądu, jakoby Księżyc nie wpływał na ruch mórz. Por. Galileusz, Dialog o dwu najważniejszych układach świata... (Dzień czwarty, str. 448—484 i przypis na str. 534—535). 5 Por. przypis 26 na str. 171. 8 Był to pogląd awerroistów, odrzucających indywidualną nieśmiertelność duszy ludzkiej, ale przyjmujących nieśmiertelność jednej, powszechnej duszy całej ludzkości. 7 Por. Platona Timaios, str. 40: „Nieśmiertelni nie jesteście ani nierozkładalni w ogóle, ale nie ulegniecie rozkładowi..." 8 Również Galileusz mówi o „konieczności zmiennych położeń Słońca dla powstawania na Ziemi życia". Dialog..., str. 106. 8 Kopernik mówi tylko o trojakim ruchu Ziemi. Por. O obrotach..., rozdz. 11, str. 72—75. 10 Almagest — arabska nazwa głównego dzieła Ptolemeusza Wielka składnia matematyczna. 11 Mowa o .Alfonsie X, królu Kastylii, na którego polecenie astronomowie opracowali w ^ o k u 1252 Tablice astronomiczne. 12 Kolur — termin astronomiczny oznaczający wielkie koło przechodzące przez bieguny nieba. O kolurze pisze Galileusz, Dialog...,. str. 411—412. (Por. przypis na str. 532). 13 Czyściec piekła — Zaginiony dialog Giordana Bruna. 14 Momus — w mitologii greckiej uosobienie ludowego rozumu, nie cofającego się przed drwinami z bogów. Postać ta bardzo pociągała Giordana Bruna. Wspomina o niej w swej komedii Candelajo [Świecznik], akt 5, scena 19, nazywając Momusa „cenzorem dzieł Jowisza" i wkładając mu w usta własne najśmielsze myśli, a w późniejszym dialogu Spaccio de la bestia trionfante [Wygnanie tryumfującej bestii] czyni z Momusa główną postać 3 dialogu i wkłada mu w usta drwiny z religii chrześcijańskiej. 15 Tymon Ateńczyk — postać sławna z mizantropii (rozgoryczenia w stosunku do wszystkich ludzi). Pisali o nim: Arystofanes w Ptakach, Lukian z Samosaty w dialogach, a Szekspir uczynił go tytułową postacią jednego ze swych dramatów. W Kwirytami nazywano Rzymian pozostających w mieście w przeciwieństwie do tych, którzy znajdowali się w wojsku. 17:
17 Giordano Bruno" przewidywał; że gdy powróci do ojczyzny, zostanie (palony na stosie. —— 1 8 Anaksarch z/Abdery (żył około 340 roku p. n. e.) — uważany b y ł a „szczęśliwego" (stąd przydomek Eudajmonikos), a szczęście miał zawdzipaf całkowitej obojętności na wszystko. Ucznia swego,' Pirrona, nauczył tal doskonałej obojętności, że kiedy raz sam wpadł do bagna, Pirron odmówił m pomocy, twierdząc, że jegp nieszczęście jest mu całkowicie obojętne. "Wyratowawszy się, Anaksarch pochwalił swego ucznia. | 1® Laokoon — kapłan trojański. Za to, że odradzał Trojańczykom wprowadzania do miasta konia drewnianego, w którym byli ukryci Grecy. f„1»eo Danaos et dona ferentes..."), bogowie nieprzychylni Troi wysłali dwa węże, które go zadusiły wraz z 'synami. ,,•' 30 Tiberinus — rzymskie bóstwo rzeczne, personifikacja Tybru. , 21 PalifiunAr- sternik Eneasza, który, zasnąwszy, wpadł do morza. for. Biernata z Lublina, Dialog Palinura z Karonem (Wybór pism, Wrocław 1954). 22 Orfeusz — legendarny poeta grecki, rozszarpany przez kobiety trackie za to, że nimi wzgardził. 23 Diomedes — mityczny król Tracji, który podróżnych dawał na itr swoim koniom. Zwyciężył go Herakles i dał jego ciało do pożarcia jejo własnym koniom. 24 Semele — córka mitycznego króla Teb, Kadmusa. Prawdopodobnie chodzi tu nie o brata Semeli, lecz o siostrzeńca, Penteusza, „bogów potwartę", rozszarpanego przez bachantki. 25 Cefeusz — król Etiopów, mąż Kasjopei i ojciec Andromedy. 26 Erynie — boginie kary w mitologii greckiej. 27 Minerwa — rzymska bogini mądrości, utożsamiana z grecką Atejia, 28 Eskulap — legendarny lekarz, półbóg w mitologii greckiej. 29 Neptun — bóg morza. Symbolem jego władzy był trój|£ąS^ narifdiie służące ludom pierwotnym do łowienia ryb.
]7 Giordano Bruno" przewidywał; że gdy powróci do ojczyzny, zostanie spalony na stosie. —18 Anaksarch z f Ab dery (żył około 340 roku p. n. e.) — uważany był zń „szczęśliwego" (stąd przydomek Eudajmonikos), a szczęście miał zawdzięczać całkowitej obojętności na wszystko. Ucznia swego,' Pirrona, nauczył tak doskonałej obojętności, że kiedy raz sam wpadł do bagna, Pirron odmówił mu pomocy, twierdząc, że jegp nieszczęście jest mu całkowicie obojętne. Wyratowawszy się, Anaksarch pochwalił swego ucznia. | 1® Laokoon — kapłan trojański. Za to, że odradzał Trojańczykom wprowadzania do miasta konia drewnianego, w którym byli ukryci Grecy. („Timeo Danaos et dona ferentes..."), bogowie nieprzychylni Troi wysłali dwa węże, które go zadusiły wraz z synami. 20 Tiberinus — rzymskie bóstwo rzeczne, personifikacja Tybru. . 21 PaljfiutzA— sternik Eneasza, który, zasnąwszy, wpadł do morza. ( Por. Biernata z Lublina, Dialog Palinura z Karonem (Wybór pism, Wrocław 1954). 22 Orfeusz — legendarny poeta grecki, rozszarpany przez kobiety trackie za to, że nimi wzgardził. 23 Diomedes — mityczny król Tracji, który podróżnych dawał na żer swoim koniom. Zwyciężył go Herakles i dał jego ciało do pożarcia- jtgo własnym koniom. 24 Semele — córka mitycznego króla Teb, Kadmusa. Prawdopodobnie chodzi tu nie o brata Semeli, lecz o siostrzeńca, Penteusza, „bogów potwarcę", rozszarpanego przez bachantki. 2 5 Cefeusz — król Etiopów, mąż Kasjopei i ojciec Andromedy. 26 Erynie — boginie kary w mitologii greckiej. 27 Minerwa — rzymska bogini mądrości, utożsamiana z grecką Atejią. 2 8 Eskulap — legendarny lekarz, półbóg w mitologii greckiej. 2 ® Neptun — bóg morza. Symbolem jego władzy był t r ó ^ b ^ i narzędzie służące ludom pierwotnym do łowienia ryb.
w,
. Cv! */-. 'i
W ' \
te. 'i-J*
lN
II*
V/
G I O RD
1
Vi / ,
I
> i!
r >. '
h* : I *A
O przyczynie początku i jedności
W
* ,*v <11 i i ^H *1-
Pismo wstępne do Najznakomitszego Pana Michała de Castelnau, de Mauvissiśre, Concressalto i Joinville, Kawalera orderu Arcychrześcijańskiego Króla, Radcy Jego Rady Tajnej, Dowódcy pięćdziesięciu zbrojnych i Ambasadora przy Najjaśniejszej Królowej Anglii
ajznakomitszy
i Jedyny
Kawalerze!
Zwracając spojrzenie od szacunku do zachwytu nad wielkodusznością, stałością i troskliwością, z jaką dodając przysługę do przysługi, dobrodziejstwo do dobrodziejstwa zwyciężyliście, zobligowaliście mnie i związaliście tak, jak zazwyczaj przezwycięża Pan wszystkie trudności, obala wszelakie niebezpieczeństwa i doprowadza do skutku wszystkie swe szacowne zamiary, zaczynam rozumieć, jak trafnie wybrał* Pan tę szlachetną dewizę, którą przyozdabia Pan swój groźny hełm, gdzie owa płynna wilgoć, co rani delikatnie, lecz nieprzerwanie, kropla po kropli, siłą swej wytrwałości zmiękcza, wybija, rozciera, łamie i gładzi mocny, szorstki, twardy i gruby kamień. Z drugiej strony, kiedy rozpamiętuję, że Pan (nie mówiąc już o innych szacownych czynach Waszych) na skutek zrządzenia boskiego, a także dzięki wzniosłej opatrzności i przeznaczeniu, jest dla mnie wystarczającym i mocnym obrońcą przed niesprawiedliwymi zniewagami, które znoszę, gdzie należałoby posiadać zaprawdę heroicznego ducha, żeby nie opuścić rąk, nie zwątpić i nie dać się zwyciężyć szybkiemu potokowi zbrodniczych oszczerstw, przy pomocy których z całej siły potępiała mnie zawiść ignorantów, zarozumialstwo sofistów, potwarz nieżyczliwych, podszepty fagasów, obmowa sprzedajnych, nieprzyjaźń czeladzi, podejrzenia głupców, wątpliwości gaduł, gorliwość hipokrytów, nienawiść barbarzyńców, wściekłość prostaków, szał tłuszczy, lamenty pobitych, krzyki ukaranych. Gdzie nie dostaje jedynie nieokrzesanej, głupiej i podstępnej nienawiści kobiecej, której fałszywe łzy zazwyczaj bywają potężniejsze niż wszelkie spiętrzone fale i ostre burze uprzedzeń, zawiści, obmowy, podszeptów, zdrad, gniewu, oburzenia i szaleństwa — oto w czym widzę trwałą, mocną i pewną skałę, która wyłania się i ukazuje swój wierzchołek ponad burzliwym morzem, której ani gniewne niebo, ani strach przed zimą, ani potężne uderzenia spiętrzonych 12 Pisma filozoficzne
177
\ fal, ani szybkie burze powietrzne, ani potężny oddech Akwilonu nie zdołają poruszyć nPwstrząsnąć, ale tym bardziej ją krzepią, wzmacniają i odziewają podobną substancją. Albowiem ^jesteście, Panie, obdarzony podwójną cnotą, dzięki której płynne i delikatne krople stają się potężne, a burzliwe fale daremnie grożą, przez co, przeciwnie, kamień staje się wątły wobec kropli i potężna wznosi się przeciw naporowi fal skała. Jest Pan zarazem bezpieczną i spokojną przystanią dla prawdziwych muz' i niszczycielską skałą, o którą rozbija się przewrotny rynsztunek i zaczepne działania wrogich muzom okrętów. Ja więc — któremu nikt nigdy nie mógł zarzucić niewdzięczności, nikt nie ganił za brak wychowania i nikt, postępując sprawiedliwie, nie mógłby rzucić oskarżenia, nienawidzony "przez głupców, wzgardzony przez nikczemnych, ganiony przez nicponi i prześladowany 4>rzez bydło, obdarzony miłością mędrców, podziwiany przez uczonych, uwielbiany przez wielkich, poważany przez potężnych, darzony względami bogów — dzięki tak wielkiej opiece zostałem przez Was, Panie, ukryty, nakarmiony, obroniony, ocalony, wyswobodzony i umieszczony w bezpiecznym miejscu. Jakby zatrzymany w przystani rozbitek, wyratowany przez Was z wielkiej i niebezpiecznej burzy, Wam, Panie, poświęcam tę kotwicę, ten sprzęt okrętowy, te rozdarte żagle i te towary, najdroższe dla mnie i najbardziej drogocenne dla przyszłości, żeby Pańska opieka ocaliła je przed zatopieniem w występnym, burzliwym i wrogim mi oceanie. Przechowane w sakralnej świątyni Sławy, potężnie przeciwstawiając się bezczelności, ignorancji i żarłoczności czasu, świadczyć będą wiecznie o Pańskiej zwycięskiej opiece, aby świat poznał, że szlachetne i boskie potomstwo, natchnione przez wzniosłą mądrość, poczęte przez uczucia i zrodzone przez muzę nolańską, dzięki Panu nie zginęło w zarodku, lecz ma nadzieję żyć dopóty, póki Ziemia zwracać będzie swą życiodajną powierzchnię do wiecznego aspektu innych błyszczących gwiazd [...]
GIORDANO N O L A N p A' I' PRINCIPI DE L'UN1VERS0 Giordano Bruno^do początków Wszechświata
odąż do gwiazd, Tytanie, co ochdni początku Trzymasz się-skąpanej letejską falą Ziemi. Błądzące gwiazdy, patrzcie, jako w krąg podwójny Wkroczę, jeżeli wy mi wskażecie tę drogę. Niechaj że sny podwójne dadzą zluźnić bramy, Podążę spiesznie poprzez próżnię waszych przemian: To, co czas skąpy długo zatrzymał w ukryciu, Niech wolna będzie z gęstych wydobyć ciemności. Słaby umysł przeszkadza wykończyć twe dzieło: Czy godzi się niegodny wiek tak obdarować? Chociaż fala zasnuwa cieniami ten świat, Do jasnego Jowisza wznieś, Olimpie, szczyt! *
* T ł u m . St. Ciesielska
12
Borkowska.
AL P R G P R I O SPJRTO Do własnego ducha
j ' ' - l - ^ j óro, choć się długimi korzeniami wspierasz O ziemię, zdolnaS sięgnąć wierzchołkiem do gwiazd. Duchu, co wołasz pokrewne z najwyższego szczytu, Rozstrzygnij, czyś z Hadesu rodem czy z Jowisza. Nie trać tu swego prawa, upadając na dno, Bez wezwania nie sięgaj wody Acherontu, Natura raczej skłonna do wzniosłych nawrotów, Bo za dotknięciem Boga wnet ogniem zapłoniesz. *
* Ttum. St. Ciesielska Borkowski.
AL TEMPO Do czasu
owolny i równie chyży starcze: zamykasz,"Otwierasz. Czyliż cię nazwie kto dobrym, czy złym? Hojnyś, a równie skąpy: co dajesz, zabierasz, Ty, który byłeś ojcem, stajesz się zabójcą, Co z wnętrza twego wyszło, to chowasz głęboko, Któremu wolno z łona dobyte połykać. Skoro wszystko, co stworzysz — niszczysz, a więc powiedz, Czyliż mógłbym cię nazwać dobrym, czyli złym? Ale kiedy na darmo zamierzasz się ciosem, Nie wyciągaj tam groźnie ręki z kosą, Gdzie nie ma żadnych śladów czarnego chaosu, Ażebyś się nie wydał dobrym ani złym. *
4
Tłum. St. Ciesielska Borkowska.
\ D E Ł'AMORE O miłości t
•
^
'
. v
, M i^-ft iłość odsłania prawdy głębokości Rozumowi, zapory z diamentu rozbija, Zabobonu i błędów opary omija, Jest moją gwiazdą w eteru jasności. Co niebo, ziemia, otchłanie skrywają, Oku i uchu objawia swą mocą. Dobrze celuj, Amorze, by twa strzała Przebiła serca, niech ci się oddają.
'
t Nuże, prostacki tłumie, otwórz oczy, Niech prawdę oglądają, jeśli zdolne. Zaślepieni, Amora ślepym zwiecie, Samiście dziećmi — on zda się wam dziecię; A żeście pełni i fałszu, i złości, Przysięgacie, że zdrajcą jest On — bóg miłości. *
4
Tłum.
St. Ciesielska
Borkowska.
CAUSA, PRINCIPIO ET UNO SEMPIT^RNO Przyczyna, początek i wieczne jedno f• ś&f-^S"-fc.
j
|
M a^,-. , f.
początek i ty, wieczne jedno, Z którego życie, byt i ruch wypływa, Które się wzwyż i wszerz, i w głąb rozlewa, Skąd się niebo i ziemia, i otchłanie rodzą! Zmysłem, rozumem i duchem przenikam Twą nieskończoność, co liczbą nie zmierzy, Gdzie wszędzie środek, a nie ma obwodu; W twej istocie i własną istotę zawieram! Choć się szał ślepy z czasów nędzą złączy, A głucha wściekłość z serca okrucieństwem, I chuć nieczuła z brzydotą zazdrości. Nie sprawią nic, powietrze się nie ściemni, Bo im na przekór błyszczy me otwarte oko I świeci nadal moje piękne słońce! *
4
Tłum.
St.
Ciesielska
Borkowska.
d
i
a
l
o
g
p
i
e
r
w
s
z
y
Osoby: Elitropio, Filoteo, Armesso.
l i t r o p i o : Jak więźniowie nawykli do mroku, gdy zostają oswobodzeni z głębi ciemnej baszty i wychodzą na światło, tak wielu wychowanych na wulgarnej filozofii lęka się, zdumiewa lub traci głowę nie mogąc znieść nowego słońca twoich jasnych pojęć. F i l o t e o : Defekt ten ma źródło nie w blasku światła, ale w oczach. Im piękniejsze i jaśniejsze będzie słońce, tym bardziej nienawistne i nieprzyjemne będzie ono dla oczu sów nocnych. E l i t r o p i o : Podejmujesz się, Filoteo, trudnego, rzadkiego i wyjątkowego przedsięwzięcia, gdy pragniesz wyprowadzić ich z mrocznej przepaści na otwarty, spokojny i jasny aspekt gwiazd, które widzimy rozsiane w tak pięknej różnorodności na lazurowym płaszczu nieba. I chociaż pomocna ręka twego zapału będzie ludzi wspomagać, przecież napaści niewdzięcznych będą tak liczne, jak liczne są stworzenia, które rodzi dobroczynna ziemia i karmi na swym macierzyńskim i życiodajnym łonie, jeżeli prawdą jest, że gatunek ludzki w każdym swym poszczególnym osobniku wykazuje różnorodność wszystkich innych, tak że w każdym z nich całość przejawia się bardziej wyraziście aniżeli w osobnikach innych gatunków. Oto dlaczego niektórzy jak ślepe krety, gdy tylko poczują wolne powietrze, znów rozgrzebując ziemię dążą do swych rodzimych, ciemnych nor. Inni zaś jak ptaki nocne, skoro tylko ujrzą, że na jasnym niebie wschodzi różana wysłannica słońca, a już z powodu słabości oczu pragną skryć się do swych mrocznych kryjówek. Wszelkie żyjące istoty, chowające się przed blaskiem ciał niebieskich i przeznaczone do wiecznych lochów, zwalisk i pieczar Plutona 2, wezwane przez straszny, mściwy róg Alekto®, rozpościerają swe skrzydła i uciekają szybko do .184
swych siedzib. Ale istoty stworzone po to, żeby widzieć słońce, radują się z zakończenia nienawistnej nocy, składają niebu dzięki za dobrodziejstwo, przygotowują się do przyjęcia w środek kryształów swoich oczu tak bardzo upragnionych i dawno wyczekiwanych promieni i sercem, głosem i rękoma pozdrawiają wschód słońca. A kiedy piękny Tytan 4 pogna swe płomienne rumaki ze złotego wschodu, przerywając senne milczenie wilgotnej nocy, ludzie rozprawiają, beczą niewinne, bezbronne i pokryte runem trzody i ryczą rogate stada pod nadzorem nieokrzesanych rolników. Osły Sylena® rozchodzą się, by znów, jak ongiś w obronie strwożonych bogów, straszyć głupich olbrzymów. Przewracając się na swych brudnych legowiskach zagłuszają je swym natrętnym chrząkaniem dorodne wieprze. Tygrysy, niedźwiedzie, lwy, wilki i podstępne lisy, wysuwając głowy ze swych jaskiń, obserwują z pustynnych wzgórz gładką równinę łowów, wydając ze swych zwierzęcych gardzieli kwiczenie, ryk, wycie, bek, warczenie i wrzask. W powietrzu i pod liśćmi rozłożystych drzew koguty, orły, pawie, żurawie, synogarlice, szpaki, wróble, słowiki, wrony, sroki, kruki, kukułki i cykady nie ociągając się odpowiadają i podwajają swój hałaśliwy świergot. Z płynnej i niestałej powierzchni wody białe łabędzie, pstrokate kaczki, skrzętne nurki, błotne cyranki, ochrypłe gęsi, smutnie kumkające żaby napełniają uszy gwarem tak, że gorącemu światłu słońca, przenikającemu powietrze tej szczęśliwszej półkuli, towarzyszyć będą* owe, być może dokuczliwe nawet powitania, tak licznych i różnorodnych głosów, jak różnorodne są zwierzęta wydające je z głębi piersi. F i l o t e o : Nie tylko jest to zwykła, ale naturalna i konieczna rzecz, by każde żywe stworzenie miało swoisty głos, i nie podobna, aby zwierzęta wydawały artykułowane dźwięki i stawiały prawidłowe akcenty jak ludzie, gdyż budowa ich ciała jest inna, odmienne są ich upodobania, różny pokarm. A r m e s s o : Dajcie mi, z łaski swej, możność powiedzenia jeszcze pewnych uwag nie w sprawie światła, lecz niektórych okoliczności, nie dla radowania zmysłów, ile raczej dla poruszenia uczuć tego, kto widzi i obserwuje. Albowiem dla Wasze185,
go spokoju i pogody, których Wam życzę z braterską miłością, nie widzę, aby z tych Waszych rozmów można było ułożyć komedie, tragedie, elegie, czy też dialogi, podobne do tych, które niedawno ukazały się i zmusiły Was do zamknięcia się i odosobnienia w zaciszu domowym 6. F i 1 o t e o : Mówcie swobodnie. A r m e s s o : Nie będę prawił jak-święty prorok, jak oderwany od ziemi jasnowidz, jak apokaliptyczny wróżbita albo jak uanielona oślica Balaama 7 ; nie będę rozumował jak natchniony przez Bachusa 8 ani jak napełniony wiatrem wszetecznych muz Parnasu 9 lub zapłodniona przez Febusa 10 Sybilla u , ani jak wieszcza Kassandra 12, czy też jak napełniony od stóp do głów zapałem apollinowym, albo jak poeta oświecony przez wyrocznię lub trójnóg delficki 13. Ani jak Edyp 14 rozwiązujący enigmata Sfinksa 15 czy Salomon odgadujący zagadki królowej S a b y u , jak Kalchas 17 — tłumacz senatu olimpijskiego — lub jak natchniony Merlin 18 , albo taki, co opuścił grotę Trofoniusza 19 Będę mówił zwykłym i potocznym językiem 30, jak człowiek, który ma zupełnie inne zamiary niż oczyszczanie soków wielkiego i małego mózgu, tak długo, dopóki tzw. dura i pia mater nie wyschną, jak człowiek, powiadam, który nie ma innego mózgu prócz własnego 21, któremu odmawiają względów nawet pomniejsi bogowie z przedpokojów dworu niebieskiego, mówię o tych, co nie jedzą ambrozji i nie piją nektaru, lecz pragnienie gaszą resztkami z dna beczki i pozostawionym w butelkach winem, jeżeli nie chcą zadowolić się jedynie źródlaną wodą i czarem nimf, ci, powtarzam, są zazwyczaj nam bliżsi, bardziej swoi i rozmowni, np. bożek Bachus albo Sylen, pijany jeździec na ośle, Pan, Vertumnus 22 , Faun 2S , Priap 2 4 , co nie zaszczycają nas wtajemniczeniem w te sekreta, które zazwyczaj komunikują swoim rumakom. E l i t r o p i o : Nieco przydługi wstęp. A r m e s s o : Cierpliwości. Wniosek będzie krótki. Wyrażając się zwięźle, .dam Wam możność usłyszeć słowa, których nie trzeba wyjaśniać, jakby poddając destylacji, rafinując w alembiku, wygotowując w parze i sublimując według recepty kwintesen.186
cji. Będą to słowa, które kładła mi w głowę moja mamka 25 , takaż grubo skóra, piersista, brzuchata, obfitobiodra i tłustozada, jak owa Angielka, którą widziałem w Westminsterze, co to na skutek obfitego odżywienia miała piersi wielkości butów olbrzyma świętego Sparagorio 26 i, gdyby z nich wygarbować skórę, starczyłoby z pewnością na sporządzenie dwóch kobz ferraryjskich. E l i t r o p i o : To wystarczy za wstęp. . A r m e s s o : Prócz tego — by zakończyć — pragnąłbym, żebyście wyjaśnili, pozostawiając na uboczu głosy i oceny wywołane światłem i splendorem Pańskiej filozofii, w jaki sposób chcecie, żeby przez nas w szczególności został powitany blask wiedzy, który zjawił się jako Uczta popielcowa. Jakież to twory recytowały tę Ucztą popielcową? Wodne, powietrzne, lądowe czy księżycowe? Pozostawiając na boku wypowiedzi Smitha, PrudencyuszarFrułłt, chcę wiedzieć, czy mylą się ci, którzy mówią, że masz głos rozzłoszczonego i wściekłego psa, a postępujesz czasem jak małpa, czasem jak wilk, niekiedy jak sroka, a kiedy indziej jak papuga, tak jak owo, to znów jak tamto zwierzę, mieszając trudne i poważne zagadnienia moralne i przyrodnicze, szlachetne i niegodne, filozoficzne i komiczne. F i l o t e o : Niech cię to nie dziwi, bracie. Wszakże była to tylko uczta, gdzie mózgi kierują się uczuciem, które wywołują smaki i zapachy napojów i jadła. Jaką jest materialna i cielesna wartość uczty, tak w konsekwencji kształtować się będzie jej słowna i duchowa strona. A więc tamte dialogi mają swoje rozliczne i różnorodne części w takiej samej mierze, jak ten ma swoje. A r m e s s o : Pozwólcie, z łaski swojej, abym to zrozumiał. F i l o t e o : Na ucztę, jak to jest przyjęte i konieczne, podają sałatę, pasztety, owoce, a także zwykłe potrawy kuchni oraz specjały zdrowe i niezdrowe. Zimne, gorące, surowe i gotowane, przyrządzone z mięsa zwierząt żyjących na lądzie i w wodzie, domowych i dzikich, dania smażone i gotowane, dojrzałe i niedojrzałe, takie, które służą do odżywiania, i takie, które dogadzają jeno smakowi, ciężkostrawne i lekkie, słone i przaśne, cierpkie i przyjemne, słodkie i gorzkie. Również i tu z określoną .187
konsekwencją stanęły przed Wami przeciwności i rozmaitości przystosowane do wszelakich żołądków i smaków tych, którym przydarzy się uczestniczyć w naszej symbolicznej uczcie, aby nikt nie mógł się uskarżać, że na próżno przybył, a jeżeli co komu nie przypada do gustu, niechaj weźmie co innego. A r m e s s o : Słusznie. Ale co powiecie, jeżeli na Waszej uczcie, na Waszej wieczerzy znajdą się rzeczy niezdatne ani na sałatę, ani na pasztet, ani jako owoce, ani jako zwykłe pokarmy, ani na gorąco, ani na zimno, ani na surowo, ani pieczone? Jeżeli to będą rzeczy, które nie zaspokajają apetytu, nie sycą głodu, niezdatne są ani dla zdrowego, ani dla chorego i, jak się okazuje, nie wyszły z rąk kuchmistrza ani aptekarza? F i l o t e o : Zobaczycie, że nasza wieczerza nie różni się pod tym względem od jakiejkolwiek innej. Zarówno podczas tej, jak i podczas tamtej przy najlepszym poczęstunku sparzy cię zbyt gorący kąsek, tak że zmuszony będziesz wypluć go albo ze łzami językiem posuwać po podniebieniu, póki nie uda ci się za pomocą silnego pchnięcia gardzielą połknąć go nareszcie; albo zaboli cię ząb, albo ugryziesz się w język, albo jakiś kamyk nadweręży ci ząb lub utknie w nim, zmuszając cię do oddychania ustami, albo kawałek skóry lub włos kucharza przylgnie ci do podniebienia wywołując mdłości, albo też utkwi ci w gardle kość, narażając cię na niebezpieczeństwo udławienia się — otóż tak samo na moim sympozjonie, na nasze i ogólne nieszczęście zdarzyć się mogą rzeczy odpowiednie i proporcjonalne do tamtychWszystko to dzieje się z powodu grzechu naszego protoplasty Adama, za który skażona natura ludzka skazana została na to, aby zawsze nieprzyjemne rzeczy towarzyszyły przyjemnym. A r m e s s o : Pobożnie i budująco! Ale co odpowiecie tym, którzy twierdzą, że jesteście rozwścieGzonym cynikiem? F i l o t e o : Zgodzę się łatwo, jeżeli nie zupełnie, to częściowo. A r m e s s o : Ale wiedzcie o tym, że doznawanie zniewag nie jest tak naganne, jak rzucanie ich na innych. F i l o t e o : Mnie wystarczy to, że moje mogą być nazwane zapłatą, wówczas gdy zniewagi tamtych były napaścią. A r m e s s o : Nawet bogowie wystawieni są na obelgi, cierpią 188
i
zniewagi i znoszą bluźnierstwa, ale bluźnierstwo, zniewaga i obelgi są właściwością ludzi podłych, nikczemnych i występnych. F i l o t e o : To prawda. Przecież my nie obrażamy, lecz parujemy jedynie obrazy, uczynione nie tyle nam osobiście, ile pogardzanej przez nich filozofii, i czynimy to li tylko tak, aby do doznanych już przykrości nie dołączyły się nowe. A r m e s s o : Pragniecie uchodzić za psa, który kąsa, żeby nikt nie odważył się Was niepokoić. F i l o t e o : Tak jest. Pragnę spokoju i mierzi mnie to, co nieprzyjemne. A r m e s s o : Tak. Ale uważają, że postępujecie zbyt surowo. F i l o t e o : Po to, aby nie mieli ochoty napastować mnie po raz wtóry, inni zaś, by się nauczyli nie wszczynać dysputy ze mną i z innymi, używając do swoich rozumowań poślednich terminów. A r m e s s o : Obraza była prywatna, a zemsta publiczna. F i l o t e o : Przez to nie staje się ona niesprawiedliwa, albowiem wiele błędów popełnionych prywatnie — z wszelką słusznością karzemy publicznie. A r m e s s o : Ale w ten sposób psujecie sobie reputację i narażacie się na naganę bardziej niż tamci, ponieważ powszechnie będą głosić, że jesteście człowiekiem niecierpliwym, fantastą, dziwakiem i sowizdrzałem. F i l o t e o : Nie przejmuję się tym. Byleby mnie tylko ci lub tamci nie niepokoili; po to też pokazuję im kij cynika, żeby mnie zostawili w spokoju z moimi sprawami, i jeżeli nie pragną mnie głaskać, to niech przynajmniej powstrzymają się od okazywania swej nieuprzejmości w stosunku do mej osoby. A r m e s s o : Czy wydaje się Wam, że stosowanie zemsty jest godne filozofa? F i l o t e o : Gdyby ci, którzy mnie dręczą, byli Ksantypą, to ja byłbym Sokratesem. A r m e s s o : Czy nie wiecie o tym, że wielkoduszność i cierpliwość przystoi wszystkim, w ten bowiem sposób upodabniamy się do herosów i wspaniałych bogów, którzy według mniema.189
nia jednych wywierają swą zemstę po upływie długiego czasu, według zaś mniemania iimyrh 2 7 ani się gniewają, ani mszczą? F i l o t e o : Mylisz się, jeżeli sądzisz, że stosuję zemstę. A r m e s s o : Cóż więc? F i l o t e o : Poprawiam ich, dzięki czemu również stajemy się podobni bogom. Wiecie chyba o tym, że Jowisz polecił biednemu Wulkanowi, by pracował również w dnie świąteczne. Przeklęte jego kowadło otrzymywało tak liczne i tak wściekłe uderzenia młotów, że nim zdążył unieść jeden młot, już drugi spadał po to, żeby dość było sprawiedliwych piorunów, którymi karani są występni i winni. A r m e s s o : Wszak jest różnica między Wami, panie Filoteo, a kowalem Jowiszowym 28 i mężem cypryjskiej bogini. F i l o t e o : Wystarczy to, żę. prawdopodobnie jestem do niego podobny pod względem cierpliwości i wielkoduszności, które przejawiłem w tej sprawie, nie popuszczając cugli pogardzie i nie wzbudzając gniewu silniejszymi uderzeniami ostróg. A r m e s s o : Nie każdemu przystoi być poprawiaczem obyczajów, zwłaszcza mentorem tłumu. F i l o t e o : Dodajcie: zwłaszcza wówczas, gdy tłum go niezaczepia. A r m e s s o : Mówią, że nie należy wtrącać się do spraw obcego kraju. F i l o t e o : A ja powiem dwie rzeczy: po /pierwsze, nie należy zabijać cudzoziemskiego lekarza za to, że próbuje stosować takie metody leczenia, których miejscowi lekarze nie używają, a po wtóre, dla prawdziwego filozofa każdy kraj jest ojczyzną. A r m e s s o : A jeżeli nie uznają cię ani za filozofa, ani za lekarza, ani za rodaka? ' F i l o t e o : To jeszcze wcale nie znaczy, że nimi nie jestem. A r m e s s o : Któż Wam da wiarę? F i l o t e o : Bogowie, którzy mnie tu skierowali, ja sam, który się tu znajduję, oraz ci, którzy mają oczy, żeby mnie tu widzieć. A r m e s s o : To nieliczni i mało znani świadkowie. F i l o t e o : Nieliczni i mało znani są prawdziwi lekarze, nato.190
miast prawie wszyscy są naprawdę chorzy. Powtarzam, iż nie należy w taki sposób traktować ani pozwalać traktować tych, którzy czynią chwalebne przysługi, niezależnie od tego, czy są to cudzoziemcy, czy swoi. A r m e s s o : Mało ludzi uznaje te przysługi. F i l o t e o : Czyż perły stają się z tego powodu mniej drogocenne i czyż nie powinniśmy ich wszelkimi siłami bronić, innym polecać ich obronę, chronić je i osłaniać, żeby świnie nie deptały ich racicami? I niechaj bogowie będą mi tak życzliwi, mój Armesso, jak prawdą jest to, że nie używałem podobnej zemsty dla brudnej miłości własnej albo niecnej troski osobistej, ale zawsze z miłości do ukochanej mojej mątki-filozofii i żarliwości, którą wywołuje obraza jej majestatu. Została ona przez zakłamanych domowników i synów — gdyż nie ma podłego pedanta, wymownego wałkonia, głupiego fauna, ignoranckiego bałwana, który nie pragnąłby zaliczyć się do jej rodziny, wystawiając na pokaz swe księgi, zapuszczając brodę bądź też dodając sobie powagi jakimkolwiek innym sposobem — doprowadzona do takiego stanu, że dla ludu słowo filozof oznacza szalbierza, nicponia, pedanta, krętacza, kuglarza, szarlatana, który nadaje się do rozweselania domowników albo do straszenia ptaków w polu. E l i t r o p i o : Zaprawdę, większość ludzi jeszcze mniej szanuje plemię filozofów niż ród księży, ci bowiem rekrutując się z pewnego gatunku pospólstwa nie doprowadzili jednak stanu duchownego do tego stopnia pogardy, do jakiego doprowadzili filozofię wyżej wymienieni, którym bardziej przystoi nazwa wszelkiego rodzaju bestii. F i l o t e o : Oddajmy więc należną pochwałę starożytności, kiedy to filozofowie bywali tacy, że dochodzili do godności prawodawców, doradców i panujących. Tacy zaś byli doradcy i panujący, że podnoszono ich do godności kapłanów. W naszych czasach większość spośród księży zasługuje na pogardę, a wraz z nimi w pogardzie są i prawa boskie. Prawie wszyscy filozofowie, których widzimy, są tego rodzaju, że są wzgardzeni, a przez nich wzgarda przechodzi i na naukę. Podobnie jak pokrzywa, .191
zgraja tych nicponi szkodliwymi bredniami tłumi rzadką cnotę i prawdę, które dostępne są li tylko dla nielicznych. A r m e s s o : Nie znam żadnego innego filozofa, o Elitropio, który by się tak unosił z powodu wzgardy, jaka otacza filozofię, który by czuł taki afekt do swej nauki, jak Teofil 29 . Cóż by się stało, gdyby wszyscy inni filozofowie mieli to samo usposobienie, to, jest byli tak niecierpliwi? E l i t r o p i o : Inni filozofowie nie odkryli tak wiele, nie mają tak wiele do strzeżenia i obrony. Z łatwością mogą lekce sobie ważyć taką filozofię, która nie jest nic warta, albo taką, która mało co jest warta, albo taką, której nie znają. Ten zaś, który znalazł ukryty skarb prawdy, natchniony pięknem jej boskiego oblicza równie zazdrośnie dba o to, by nie została ona skażona, zaniedbana i skalana, jak ten, co odczuwa brudny pociąg do złota, karbunkułu, diamentu albo zniewolony jest pięknem) kobiecym. A r m e s s o : Ale wróćmy do tematu i przejdźmy znów do naszych roztrząsań. Mówią o Was, Teofilu, że w swej Uczcie popielcowej potępiacie i obrażacie całe miasto, prowincję, królestwo. F i l o t e o : Nigdy tego nie zamyślałem, nie zamierzałem i nie czyniłem, a gdybym to zamyślał, zamierzał lub czynił, sam bym siebie potępił jako najgorszego i gotów bym uczynić tysiąc odwołań, tysiąc wyrzeczeń, tysiąc palinodii 30 nie tylko w takim wypadku, gdybym obraził tak szlachetne i starożytne królestwo jak to, o którym mowa, ale wszelkie inne, które uchodziłyby za barbarzyńskie, nie tylko wszelkie miasto, któremu zarzucano by brak cywilizacji, lecz wszelkie plenlię, które byłoby nie wiem jak dzikie, wszelką rodzinę nie wiem jak niegościnną. Czyż nie ma takiego państwa, miasta, plemienia lub domu, gdzie wszyscy mieszkańcy mieliby identyczne obyczaje i gdzie nie znalazłyby się przeciwne i sprzeczne charaktery, tak że to, co podoba się jednemu, może nie podobać się drugiemu? A r m e s s o : To prawda. Co do mnie, przeczytałem wielokrotnie i dobrze przemyślałem wszystko (chociaż w szczegółach 192
i
mniemam, że byliście trochę niepohamowani), ale w ogólności uważam zachowanie Wasze za nienaganne, rozumne i roztropne. Jednakże opinią, rozpowszechniana o Was brzmi tak, jak to już Wam mówiłem. E l i t r o p i o : Podobna opinia o tym i owym rozpowszechniana jest na skutek nikczemności niektórych osób, które czują się urażone; one to właśnie, powodowane zemstą, a widząc w sobie brak rozumu, uczoności, talentu i siły, na wszelkie sposoby wymyślają kłamstwa, w które uwierzyć mogą li tylko tacy jak oni, a także szukają sobie wspólników, ażeby móc przedstawić wystąpienia przeciwko poszczególnym osobom jako obrazę-ogółu. A r m e s s o : Przeciwnie. Sądzę, że istnieją ludzie nie pozbawieni rozumu i rozsądku, którzy uważają to wystąpienie za obrazę ogółu, ponieważ przypisujecie podobne obyczaje całemu pokoleniu. F i l o t e o : Czyż są to zwyczaje tego rodzaju, że podobnych, a nawet gorszych i o wiele bardziej dziwacznych gatunków, rodzajów j, ilości nie można by napotkać w najdoskonalszych zna-nych krajach i prowincjach świata? Czy może nazwiecie mnie niesprawiedliwym i niewdzięcznym wobec własnej ojczyzny, jeżeli powiem, że podobne, a nawet znacznie bardziej występne obyczaje można napotkać w Italii, w Neapolu czy też w Noli? Czy na skutek tego poniżona zostanie kraina błogosławiona przez niebiosa, kraina, która jednocześnie i w tej samej mierze nazwaną być może głową i prawicą kuli ziemskiej, zarządczynią i władczynią innych nacji, uważana zawsze przez nas i przez innych za nauczycielkę, karmicielkę i matkę wszelakich cnót, dyscyplin, umiejętności, kultury, skromności i uprzejmości? Czy będzie się uważało za jeszcze większą przesadę to, co o niej śpiewali nasi rodzimi .poeci, którży twierdzą także, że jest ona w tej samej mierze nauczycielką wszelakich występków, szalbierstw, chciwości i okrucieństw? E l i t r o p i o : Zgadza się to z zasadami Waszej filozofii, w której chcecie, by przeciwieństwa łączyły się w zasadach i w najbliższych przedmiotach, przez co te same talenty, które są zdolne do wzniosłych, odważnych i szlachetnych postępków, i 3 Pisma filozoficzne
193
stają się przewrotne i kierują ku skrajnym występkom. Prócz tego najbardziej rzadkie i wybrane talenty z reguły napotyka się tam, gdzie ludzie są najbardziej nieuczeni i głupi; tam zaś, gdzie większość ludzi jest mało oświecona i wykształcona, tyll^p w poszczególnych przypadkach napotkać można niezwykłą uprzejmość. Dlatego zdaje się, że ta sama miara doskonałości i wad zostaje w rozliczny sposób dana różnym pokoleniom. ' F i l o t e o : Słusznie mówicie. A r m e s s o : Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, zarówno mnie, jak również licznym innym, którzy podzielają moje zdanie, żal jest, Teofilu, że zetknęliście się w ukochanej naszej ojczyźnie z takimi osobnikami, którzy dali Wam powód do lamentów w Uczcie popielcowej, a nie z tymi bardzo licznymi, którzy-wyraźnie okazaliby, w jakim stopniu kraj nasz, chociaż nazwany przez Waszego poetę jpenitus toto divisus ab orbe [odciętym od całego świata], skłonny jest do wszelakich studiów, literatury, sztuki wojennej, rycerskości, oświecenia i uprzejmości. W tym wszystkim statemy się, w tej mierze, w jakiej to za-, leży od naszych sił, nie stać niżej od naszych przodków i nie dać się prześcignąć innym narodom, a zwłaszcza takim, które uważają, że szlachetność, nauki, sztuka wojenna i kultura rzekomo dane im zostały przez samą naturę. F i l o t e o : Zapewniam Was, Armesso, że temu, co powiedzieliście, nie powinienem i nie umiałbym przeczyć ani słowami, ani racjami, ani sumieniem, gdyż bronicie swej sprawy zręcznie, taktownie i dobrze argumentując. Dlatego też, dzięki Wam, pozbawionemu barbarzyńskiej pychy, zaczynam wyrażać skruchę i żałować, że dotknąłem rzeczonych osobników oraz że zasmuciłem Was i innych ludzi o najuczciwszym i ludzkim sposobie myślenia. Z tego względu pragnąłbym, aby moje dialogi nie były' wydane, i jeżeli sobie tego życzycie, dołożę starań, żeby nie ujrzały światła dziennego. A r m e s s o : Ani ja, ani inne szlachetne umysły nie jesteśmy zasmuceni ogłoszeniem tych dialogów: na odwrót, raczej starałbym się o tłumaczenie ich na nasz język, żeby były czytane przez tych spośród nas, którzy są mało i źle wychowani. Może .194
gdy przeczytają, z jaką_odrazą przyjęte i opisane zostały ich grubiańskie maniery i jak dalece są one wstrętne, jeżeli nawet nie zechcą zejść z tej drogi, nie bacząc na dobre pouczenie i przykłady zaobserwowane u ludzi lepszych i wyżej stojących, to przynajmniej postarają się zmienić i przystosować do nich, choćby ze wstydu, żeby nie być zaliczonymi do gatunku gorszych. Wtedy przekonaliby się, że honor i dzielność nie polegają na tym, żeby poznać wszelkie sposoby czynienia ludziom przykrości, lecz przeciwnie. E l i t r o p i o : Wykazujecie dużą roztropność i przezorność w sprawach swej ojczyzny. I nie jesteście niewdzięcznym wobec zasług innych i uznajecie je nie jako owi, którym brak argumentów i rady. Ale Filoteo, jak mi się zdaje, nie troszczy się zbytnio o zachowanie swej reputacji-i o własną obronę, gdyż szlachetność różrii się tak od nieokrzesania, jak przeciwne są ich następstwa. Gdyby na przykład dziki Scyta stał się uczonym i słynnym na skutek szczęśliwego przypadku i porzuciwszy brzegi Dunaju zwrócił się z odważnym zarzutem i sprawiedliwą skargą do senatu rzymskiego, naruszając jego autorytet i majestat, to ta nagana i oskarżenie dałyby powód do przejawienia najwyższej rozwagi i wielkoduszności przez uczczenie surowego oskarżyciela olbrzymim posągiem. Na odwrót zaś, arystokratę "i senatora rzymskiego spotka niepowodzenie i będzie niezrozumiany, gdy opuściwszy wesołe brzegi swego Tybru uda się do dzikich Scytów i zwróci się do nich ze sprawiedliwymi zarzutami i najbardziej słusznymi wymówkami. Da on im w ten sposób okazję do przejawiania wież babilońskich nikczemności, hańby i grubiaństwa: zostanie ukamienowany, podburzą przeciwko niemu wściekłość tłuszczy, aby tym samym wykazać innym ludom, jak ogromna jest różnica między ludźmi, a takimi, którzy jedynie stworzeni są na ich obraz i podobieństwo. A r m e s s o : Zaprawdę, Teofilu, nie uważam za wskazane, żebym ja albo ktokolwiek inny, rozumniejszy ode mnie, podjął się opieki i obrony sprawy tych, którzy są przedmiotem Waszej satyry, nawet gdyby szło o ludność kraju, do którego obrony zmuszają nas prawa naturalne. Nigdy bowiem nie uznam 13*
195
i zawsze uważać będę za wroga tego, który twierdzi, że tacy ludzie są częścią i członkami naszej ojczyzny. Ojczyzna nasza składa się z tylu szlachetnych, przyzwoitych, układnych, zdyscyplinowanych, roztropnych, humanitarnych i rozumnych ludzi, co i każj. da inna. A więc chociaż w niej są i tamci, znajdują się oni tylko jako brud, fusy, nawóz i ścierwo. Mogą oni być nazwani częścią miasta, państwa tylko w takim sensie, w jakim kloaka czę-' ścią okrętu. Z powodu istnienia ich nie należy gardzić sobą, a gdybyśmy tak czynili, byłoby to godne potępienia. Spośród owych ludzi nie wykluczam również znacznej części doktorów i księży, z których niektórzy przez stopień doktorski stali się panami. A wszystko dla tego nędznego autorytetu, którego nie ośmielali się pierwej okazywać, potem zaś z bezczelnością i zarozumialstwem dołączonym do reputacji literata i duchownego zuchwale i wyniośle demonstrują. Niech więc Was nie dziwi, gdy ujrzycie wielu posiadających stopień doktora lub godność duchowną bardziej bliskich stada, obory, stajni niż koniuchy, pastuchy albo oracze. Dlatego też nie chciałbym, abyście się tak surowo odnieśli do naszego uniwersytetu, nie wybaczając niczego, nie biorąc pod uwagę tego, czym był, będzie lub może stać się w przyszłości, a po części czym jest obecnie. F i l o t e o : Nie powinniście się tego obawiać, bo chociaż w danym wypadku uniwersytet ten 3 1 został odmalowany trafnie, to jednak nie robi on większych błędów niż inne, uważane za godniej sze, a które w rzeczy samej głupimi dyplomami doktorskimi 32 ozdabiają upierścienione konie i diademami uwieńczone osły. Nie przeczę również, że na samym początku był on dobrze zorganizowany i wyróżniał się dobrym rozkładem studiów, powagą ceremonii, układem ćwiczeń, ozdobnością strojów i wielu innymi rzeczami, które są pożytkiem i ozdobą takiej akademii. Stąd też nie ma człowieka, który by nie uznał tego uniwersytetu za pierwszy w Europie, a nawet na całym świecie. Nie przeczę również, że pod względem subtelności ducha i bystrości umysłów, które z natury wydają obie części-Brytąni^ nie ustępuje on najdoskonalszym uniwersytetom. Nie zapomniałem również i o tym, że zanim nauki spekulatywne rozpowszechniły się .196
w innych częściach Europy, kwitły one w tym miejscu, i że mistrzowie metafizyki tego uniwersytetu (jakkolwiek barbarzyńcy pod względem języka, a mnisi z zawodu) rozpowszechniali na wszystkie akademie krajów kulturalnych splendor tej najszlachetniejszej i rzadkiej dziedziny filozofii, która prawie wygasła w naszych czasach. Ale gnębi mnie i jednocześnie wzbudza we mnie odrazę i śmiech to, że w tym samym czasie, gdy nie znajduję ludzi, którzy _by pod względem języka bardziej byli bliscy Rzymianom i Ateńczykom aniżeli owi uczeni we wszystkim innym (mówię o przeważającej większości), którzy z dumą powiadają o sobie, że są niepodobni i przeciwni dawnym 33 . Dawni bowiem niewiele troszcząc się o retorykę i rygory gramatyczne zajmowali się spekulacjami filozoficznymi, które przez tych uczonych nazwane zostały sofizmatami. Ja jednak bardziej cenię metafizykę dawnych, w której wyprzedzili swego mistrza Arystotelesa, mimo że jest nieczysta i zbrudzona przez puste rozważania i teorie, które nie są ani filozofią, ani teologią, pochodzą zaś od bezczynnych i niewłaściwie użytych umysłów 34. Tej zaś mądrości starożytnych nie dostaje 'dzisiejszej «poce wraz z całą jej cycerońską wymową i sztuką, deklamatorską. A r m e s s o : Nie są to jednak rzeczy do pogardzenia. F i l o t e o : To prawda. Ale jeżeli mam wybierać, to przekładam kulturę umysłu, chociażby wyglądała nie wiem jak niepozornie, nad kulturę najbardziej wyszukanych słów i wyrażeń. E l i t r o p i o : To Wasze twierdzenie przypomina mi kazanie brata Ventury, który komentując pewien werset św. Ewangelii, brzmiący: Reddite, quae sunt Caesaris, Caesari [oddajcie cesarzowi, co jest cesarskie], przytaczał przy okazji nazwy wszystkich monet, które były w obiegu w czasach rzymskich, podając ich znaki i wagę (nie wiem, z jakiej diabelskiej księgi czy annałów zebrał on te nazwy, a wyliczył ich ponad sto dwadzieścia) i czynił to li tylko w tym celu, by wykazać, jak wielka jest jego uczoność i pamięć. Po skończonym kazaniu podszedł do niego pewien poczciwy człowiek i rzekł: „Wielebny ojcze, użyczcie mi, z łaski swej, choć karlina! 35 Na to mnich odrzekł, że należy do zakonu żebrzącego. 197'
A r m e s s o : W jakim celu to mówicie? E l i t r o p i o : Chcę powiedzieć, że ci, co są biegli w wyrażeniach i nazwach, nie troszcząc się o rzeczy, harcują na tym samym mule, co i ten wielebny ojciec mulów 36. A r m e s s o : Sądzę, że prócz studiów nad retoryką, w której prześcignęli oni wszystkich starożytnych i nie stoją niżej od współczesnych, nie są oni również ubodzy w filozofii i w innych, naukach spekulatywnych, bez których znajomości nie mogliby być promowani na żadne stopnie. Statuty uniwersyteckie bowiem, do których przestrzegania zobowiązali się przysięgą, głoszą: nullus ad pkilosophiae et theologiae magisterium et doctoratum promoveatur, nisi potauerit e fonte Aristotelis [nikt nie może być dopuszczony do magisterskiego i doktorskiego stopnia z -filozofii i teologii, jeżeli nie czerpał ze źródła arystotelesowego] . E l i t r o p i o : Otóż to. Opowiem Wam, co czynią, żeby nie być krzywoprzysięzeami. Z trzech studni, które się znajdują przy uniwersytecie, jedną nazwali Fons Aristotelis [Źródło Arystotelesa] , drugą Fons Pythagorae [Źródło Pitagorasa], a trzecią Fons Platonis [Źródło Platona]. Ponieważ z tych trzech źródeł czerpią wodę do wyrobu piwa i miodu (co prawda z tych samych źródeł piją też wodę woły i konie), nie ma więc takiego, kto przebyłby trzy lub cztery dni, a nawet mniej, w salach wykładowych i kolegiach, żeby nie pił nie tylko ze źródła Arystotelesa, ale także Pitagorasa i Platona. A r m e s s o : Niestety, wszystko, co mówicie, aż nazbyt jest prawdziwe. Wynika z tego, o Teofilu, że doktorzy są dziś cenieni tak tanio, jak sardynki; mało trudu zużyto na ich wyhodowanie, znalezienie i złowienie, można więc je kupić za niską cenę. Z tej też przyczyny w naszych czasach tak wielu jest doktorów, nie dotyczy to oczywiście reputacji niektórych uczonych znanych z wymowy, erudycji, dobrych manier, jak na przykład Tobiasz Mattheo, Culpeper i inni, których nie wymieniam, że gdy kto nazywa się doktorem, to nie uważają go za człowieka, który otrzymał nowy stopień szlachetności, ale raczej podejrzewają o wręcz przeciwną naturę i charakter, chyba że jest szczególnie .198
znany. Z tego wynika, że _ ten, kto jest szlachcicem z urodzenia lub z jakowego przypadku i łączy z tym najważniejszą część szlachectwa, a mianowicie, naukę, wstydzi się naukowych stopni i tytułu doktora; wystarczy mu, że jest uczony. Takich więcej znajdziesz na dworach niż pedantów na uniwersytecie. F i l o t e o : Nie użalajcie się na to, Armesso! Wszędzie bowiem, gdzie są doktorzy i księża, znajdziecie zarówno jeden, jak i drugi posiew tych ludzi. Dlatego też ci, którzy naprawdę są uczonymi i naprawdę kapłanami, choćby nawet byli niskiej kondycji, nie mogą być nieuprzejmi i nieszlachetni, gdyż nauka jest najlepszą drogą do tego, żeby ducha ludzkiego uczynić heroicznym 37. Ale ci inni tym wyraźniej wykazują swe grubiaństwo, im bardziej dążą do tego, by grzmieć razem z ojcem bogów lub olbrzymem Salmoneusem S8, i na podobieństwo odzianego w purpurę satyra lub fauna występują że straszną i majestatyczną pychą, gdy określili z królewskiej katedry, do jakiej deklinacji należy hic, haec i hoc nihil. A r m e s s o : Porzućmy te rozważania. Jaką księgę trzymacie w ręce? F i l o t e o : Są to pewne dialogi. Armesso: Uczta popielcowa? F i l o t e o : Nie. A r m e s s o : Cóż więc? F i l o t e o : Są to inne dialogi, w których zgodnie z naszą metodą rozprawia się O przyczynie, początku i jedności. A r m e s s o : Jacy tu występują interlokutorzy? Może jakiś nowy diabeł w rodzaju Frułli czy Prudencjusza, tak że wpadniemy znów w złe towarzystwo? F i l o t e o : Nie ma obawy. Z wyjątkiem jednego są to spokojni i uczciwi ludzie. A r m e s s o : Ze słów Waszych wynika, że z tych dialogów trzeba będzie jeszcze coś niecoś wyskrobywać. F i l o t e o : Nie miejcie wątpliwości, Panie. Kogo swędzi — niech skrobie, a kogo boli — niech pociera. A r m e s s o : A jednak? F i l o t e o : Znajdziecie tu jako jednego z interlokutorów .199
uczonego, sprawiedliwego, miłościwego, dobrze ułożonego i wiernego mego przyjaciela, Aleksandra Dicsona 3®, którego Nolańczyk kocha jak źrenicę oka swego; on to właśnie spowodował, że spra-' wy te poddane zostały rozważaniu. Wprowadzony został do dialogu jako ten, który Teofilowi daje materiał do rozmyślań. Drugim będzie Teofil, ja. sam. Zależnie od okoliczności będę rozróżniał, definiował i demonstrował odnośnie do przedmiotu. Trzecim będzie Gervasio, człowiek nie naszego zawodu, ale który dla rozrywki pragnie być na naszym zebraniu. Jest to osoba, która ani pachnie, ani śmierdzi, zabawia się czynami Polihimnia i daje mu od czasu do czasu możność wypowiedzenia jego błazeństw. Ów przeklęty pedant będzie czwartym. Jest to jeden z surowych cenzorów filozofii, przeto nazywa siebie Momusem, żywi gorące uczucie dla swego stada schołastów, przeto pożąda miłości sokratycznej; zastarzały wróg płci niewieściej; ponieważ nie jest fizykiem, uważa się za Orfeusza, Muzajosa 40, Tityrusa 41 i Amfiona 42. Jest to jeden z tych ludzi, którzy gdy zbudowali piękne zdanie, napisali elegancką epistołę lub wykroili piękny zwrot w stylu Cycerona, wyobrażają sobie, że zmartwychwstał w nich Demostenes 43 , kwitnie Cycero, żyje Sallustiusz 44 , że przebywa tam Argus 45, który rozpatruje każdą literę, każdą sylabę, każde powiedzenie; tu Rhadamantus umbras vocat ille silentium [wzywa cienie milczących]; tu Minos, król Krety 46, urnam movet [porusza urną]. Tacy badają oracje, otwierają dyskusję o zwrotach, aby powiedzieć: te należą do poety, te do pisarza komicznego, te do mówcy; to jest poważne, to jest lekkie, to jest wzniosłe, tamto humile dicendi genus [poziomy sposób mówienia]; ta oracja jest chropawa i byłaby lżejsza, gdyby była zbudowana w ten sposób; to jest początkujący pisarz, mało zna antyczność, non redolet Arpinatem, desipit Latium [nie śmierdzi Cyceronem, nie rozumie się na klasycznej łacinie]. Ten zwrot nie jest toskański, nie znajdziesz takiego ani u Boccaccia 47 ani u Petrarki 4 8 czy innych znakomitych autorów. Nie pisze się po włosku homo, lecz orno, nie honore, lecz onore, nie Polihimnio, lecz Poliinnio. To jest jego tryumf; jest zadowolony z siebie, postępki własne podobają mu się bardziej niż wszystkie inne. Jest Jowiszem, który ogląda i obserwuje .200
z wysokiej baszty życie innych ludzi narażone na tyle błędów, klęsk, nieszczęść i nieużytecznych prac. Tylko on jeden jest szczęśliwy, tylko on jeden żyje niebiańskim życiem, kontemplując swą boskość w zwierciadle jakiegoś spicilegium 49, wokabularza, calepina 50, leksykonu cornu copia 51 lub Ńizoliusa 52 Obdarzony taką zarozumiałością, gdy każdy inny jest jednostką, on jest wszystkim. Gdy się śmieje, nazywa siebie Demokrytem; gdy się smuci, jest Heraklitem; gdy dysputuje, jest Chryzypem 53 ; gdy rozprawia, jest Arystotelesem; gdy się bawi chimerami, jest Platonem, a gdy mruczy kazanie, tytułuje się Demostenesem; gdy konstruuje zdania na sposób Wergilego, jest Maronem 54. Tu koryguje Achillesa 55, aprobuje Eneasza, gani Hektora, wykrzykuje przeciw Pirrusowi 56, boleje nad Priamem 57 , oskarża Turnusa 58 , usprawiedliwia Dydonę 59, poleca Achatesa a w rezultacie, gdy verbum verbo reddit [dodaje słowo do słowa] i nawleka dzikie synonimy, nihil divinum a se alienum putat [uważa, że nic boskiego nie jest mu obce], I kiedy tak pyszałkowato schodzi ze swej katedry, jak ktoś, kto rozporządza niebiosami, kto rządzi senatami, zwycięża armie, reformuje światy, jest przekonany, że gdyby nie niesprawiedliwość czasów, czyniłby to wszystko w rzeczywistości, co robi - li tylko we własnym mniemaniu. O tempora, o mores! [O czasy, o obyczaje!] Jakże rzadcy są ci, którzy rozumieją naturę partycypiów, przysłówków i spójników. Ileż czasu minęło, zanim znaleźli podstawę i prawdziwą przyczynę, dlaczego przymiotnik powinien zgadzać się z rzeczownikiem, dlaczego zaimek względny musi się zgadzać z poprzednikiem i według jakiej reguły kładzie się przed lub po zdaniu; w jakiej mierze i w jakim porządku należy stawiać wykrzykniki wyrażają^ smutek lub radość, jak „ach", „och" i inne przyprawy, bez których każda mowa pozbawiona byłaby wszelkiego smaku? E l i t r o p i o : Mówcie, co chcecie, możecie sądzić, jak Wam się podoba, ale ja Wam powiadam, że dla szczęścia w życiu lepiej jest uważać się za Krezusa będąc biednym, niż sądzić, że jest się biednym, a być Krezusem. Czyż nie daje więcej szczęścia posiadanie głupiej białogłowy, która wydaje ci się piękną i zadowala cię, aniżeli Ledy 61 , czy Heleny 62 , która ci się uprzy.201
/
krzy lub znudzi? Cóż przeszkadza tym znów być nieukami i postępować niegodnie, jeżeli tym są bardziej szczęśliwi, im więcej/ podobają się sobie? Świeża trawa jest dobra dla osła, a owies dla konia, tak samo jak dla Was najlepszy chleb lub kuropatwa. Świni tak samo smakują żołędzie i błoto, jak Jowiszowi ambrozja i nektar. Chcecie może wytrącić ich z tego stanu błogiej głupoty, aby za te Wasze starania nie omieszkali rozbić Wam głowy? Kto wie, czy to czy tamto jest szaleństwem? Pewien pyrrhonista powiedział: „Kto wie, czy stan, w którym się znajdujemy, nie jest śmiercią, a stan tych, których nazywamy zmarłymi, nie jest życiem?" Tak samo, kto wie, czy całkowite szczęście i prawdziwy stan błogości nie polega na właściwym połączeniu i zestawieniu części mowy? A r m e s s o : Tak już zbudowany jest świat. My śmiejemy się_ z pedantów i gramatyków, sprytni dworzanie śmieją się z nas, bezmyślni mnisi i księża śmieją się ze wszystkich; z kolei pedanci kpią z nas, my z dworzan i wszyscy z mnichów; w końcu śmiejąc się jeden z drugiego, spostrzegamy, że jesteśmy różni in specie [w gatunku], ale jednakowi in genere, numer o et casu [w rodzaju, liczbie i przypadku]. P i I o t e o : Dlatego różne są rodzaje i sposoby oceny, różne ich stopnie, ale szczególnie surowe, bezwzględne, okropne i straszne są tych naszych arcyuczonych. Z tego też względu musimy przed nimi zginać kolana, pochylać głowę, przewracać oczyma, wznosić ręce, wzdychać, płakać, wykrzykiwać i prosić o łaskę. Zwracam się więc do was, którzy trzymacie w ręku berło Merkurego, którzy rozstrzygacie spory i określacie zatargi między śmiertelnymi a bogami, do was, o Menippowie 63, którzy siedząc na kuli Księżyca wywróconymi i opuszczonymi oczyma spoglądacie z obrzydzeniem i pogardą na nasze postępki. Do was, o giermkowie Pallady, chorążowie Minerwy, marszałkowie dworu Merkurego, ślusarze Jowisza, bracia mleczni Apollina, fagasy Epimeteusza 64 , kompanowie Bachusa, poganiacze Ewantek 65 , biczownicy Edonid 66 , gachowie Thyad 6 7 , ekscytatorzy Menad 68 , dekoratorzy Bassaryd®9, ujeżdżacze Mimallonid 70, nałożnicy nimfy Egerii 71 , strażnicy entuzjazmu, przywódcy wesołków Wędrownych, rozpustnicy .202
Demogorgony, dioskurowie 72 chwiejnych nauk, skarbnicy Pantomorfeusza, kozły ofiarne arcykapłana Arona 73 — wam zlecamy w opiekę naszą prozę, wam podporządkowujemy nasze muzy, przesłanki; subsumpcje, dygresje, nawiasy, dodatki, klauzule, periody, konstrukcje, przydawki i epitety. O wy, rozkoszni wodoleje, co przy pomocy pięknej elegancji okradacie ducha, pętacie nam serca, fascynujecie umysł i wtrącacie nierządne dusze nasze do zamtuza, starajcie się doprowadzić do właściwego stanu nasze barbaryzmy 74 , wygładźcie nasze solecyzmy75, naprawcie nieforemne wyrażenia, wykastrujcie naszych Sylenów, poskromcie czcicieli Noego, uczyńcie eunuchami nasze makrologie 76 , załatajcie nasze eklipsy 77, poskromcie tautologie 78, miarkujcie nasze akrylogie 79 , darujcie rubaszności, wybaczcie gadulstwo, przebaczcie nieprzyzwoitości. Zaklinam was wszystkich razem, a w szczególności ciebie, o surowy, napuszony i ponury mistrzu Polihimnio, abyście odrzucili ślepą wściekłość i tak występną nienawiść do szlachetnej płci niewieściej; nie prześladujcie tego, co jest piękne na świecie i czym zachwyca się niebo swymi niezliczonymi oczyma. Opamiętajcie się, opamiętajcie, wezwijcie wasz rozsądek, a przekonacie się, że ta wasza złość nie jest niczym innym, jak wyraźnym obłędem i wściekłym szaleństwem. Czyż istnieje ktoś bardziej tępy i pozbawiony uczucia niż ten, kto nie dostrzega światła? Jakaż głupota może być bardziej wstrętna, niż byćjiieprzyjaęielęm samej natury przez nienawiść do płci, jak ten barbarzyński król Sarcy, który, wyuczony przez was, twierdzi: Natura non puó far cosa perfetta, Poi che natura femina vien detta [Niedoskonała, bo się natura mianuje Imieniem białogłowskiem, co w statku szwankuje].* Rozważcie trochę prawdę, podnieście wzrok na drzewo wiadomości dobrego i złego, a zobaczycie różnicę i przeciwieństwo między jednym a drugim. Przypatrzcie się: tu są mężczyźni, a tu * Ariosto, Orland
szalony,
pieśń 27, o k t a w a 120, t ł u m . P . Kochanowski, Kraków 1905.
203'
kobiety. Tu spostrzegacie tułów, który jest waszym przyjacielem — mężczyznę — tam duszę, która jest waszym wrogiem — ko-/ bietę. Tu mężczyzna-chaos, tam kobieta-układność, tu sen — tam czujność; tu letarg — tam pamięć; tu gniew — tam przyjaźń; tu strach — tam pewność; tu rygor — tam grzeczność; tu spór — tam zgoda; tu szał — tam spokojność; tu błąd — tam prawda; tu defekt — tam doskonałość; tu czyściec — tam szczęśliwość; tu Polihimnio pedant — tam muza Polihimnia8<). Krótko mówiąc, wszystkie występki, niedostatki i przestępstwa są męskiego rodzaju, a wszelkie cnoty, doskonałości i łaski — żeńskiego. Dlatego też mądrość, sprawiedliwość, odwaga, umiar, piękność, majestaty czność, godność, boskość tak nazywamy i tak je sobie wyobrażamy, malujemy i opisujemy — i takie też są. Teraz od tych rozważań teoretycznych, poznawczych i gramatycznych, odpowiednich dla Waszej argumentacji — przejdźmy do uzasadnień naiairąłpyęh, realnyęfr i praktycznych. Czy nie wystarczy jednego tylko przykładu, żeby ci związać język, zamknąć usta i skonfundować cię wraz ze wszystkimi tymi kompanami? Czy znajdziesz mężczyznę lepszego lub choćby podobnego cfó~"boskiej Elżbiety paŁoującej—wu..Ąnglii?^ Ponieważ jest utalentowana, wysławiana, miłowana — znaj3uje się pod opieką i ochroną niebios i korzysta z ich przychylności — to daremną byłaby próba pomniejszenia jej znaczenia przy pomocy innych słów lub sił. Czy znajdzie się w całym królestwie kto godniej szy wśród szlachty, ktoś bardziej bohaterski; wśród uczonych ktoś bardziej od niej uczony; wśrócj" doradców mądrzejszy niż ta Pani? Sofonisba 81 , Faustyna 82 , Se-_ miramida 8S, Dydona, Kleopatra 84 i wszelkie inne, które w dawnych czasach mogły być chwałą Włoch, Grecji, Egiptu i innych krajów Europy i Azji, czyż nie wydają się nam w porównaniu z nią bardzo liche, zarówno pod względem powabu cielesnego, jak i pod względem opanowania języków pospolitych i uczonych, znajomości nauk i sztuk, roztropności rządzenia, szczęśliwego i bardzo długiego panowania oraz wszelkich innych społecznych i naturalnych cnót? Świadkami niechaj będą jej czyny i szczęśliwe wydarzenia, które ze szlachetnym zachwytem podziwia nasz wiek. W tym czasie, gdy w Europie Tybr bieży rozgniewany, .204
Po — groźny, Rodan — gwałtowęy, Sekwana — skrwawiona, Garonna — zmącona, Ebro — wściekłe, Tag — szalejący, Moza — stroskana, a Dunaj — niespokojny, Elżbieta splendorem swych oczu już ponad dwadzieścia pięć lat uspokaja burzliwy ocear/, który ciągłymi przypływami i odpływami radośnie i spokojnie przyjmuje w swe szerokie łono ukochaną Tamizę, ta zaś, daleka od wszelakiej obawy i troski, bezpiecznie i wesoło płynie wijąc się wśród zielonych brzegów! A więc, by zacząć od tego, co jest najważniejsze... A r m e s s o : Zamilcz, zamilcz, o Filoteo! Nie staraj się dodawać wody do naszego oceanu i światła do naszego słońca. Przestań udawać roztargnionego, by nie powiedzieć gorzej, kiedy tak dysputujesz z nieobecnym Polihimnio. Daj nam na krótki czas rękopis owych dialogów, abyśmy nie pozostali bezczynni przez ten dzień i godziny. F i l o t e o : Bierzcie i czytajcie! K o n i e c
p i e r w s z e g o
d i a l o g u
D
I
A
L
O
G
D
R
U
Osoby: Aleksander Dicson, Teofil, Gervasio, Polihimnio.
G
I .
i c s o n ; Błagam, mistrzu Polihimnio, i ty, Gervasio, nie przerywajcie naszych rozmów. P o l i h i m n i o : Fiat. [Niechaj tak będzie]. G e r y a s i o 1 : Jeżeli ten, kto jest magistrem, zabiera głos, nie mogę milczeć. D i c s o n : Twierdzicie więc, Teofilu, że wszelka rzecz, która nie jest prapoczątkiem i praprzyczyną, ma początek i ma przyczynę? T e o f i l : Bez wątpienia i bezsprzecznie. D i c s o n : A więc utrzymujecie, że ten, kto zna rzeczy spowodowane i poczęte, zna tym samym przyczynę i początek? T e o f i l : Nie łatwo poznaje on najbliższą przyczynę i najbliższy początek, a z największym trudem, zaledwie ślady, pierwszej przyczyny i prapoczątku. D i c s o n : W jaki sposób sądzicie, że rzeczy mające przyczynę i początek pierwszy i najbliższy mogą być prawdziwie poznani, jeżeli zgodnie z przyczyną sprawczą, która należy do liczby zjawisk sprzyjających realnemu poznaniu rzeczy, pozostają ukryte? T e o f i l : Twierdzę, że łatwą jest rzeczą układać doktrynę 0 sposobach dowodzenia, natomiast trudno jest czegoś dowieść. Bardzo łatwo jest układać przepisy na uzasadnienie przyczyn,. okoliczności i metody jakiejś doktryny, ale nasi metodolodzy 1 analitycy źle stosują swe narzędzia, swe zasady metodologiczne i sztukę sztuk. G e r y a s i o : Na podobieństwo tych, którzy potrafią robić piękne szpady, lecz nie potrafią nimi władać. P o l i h i m n i o : Ferme! [Oczywiście!] G e r v a s i o : Oby oczy twe zostały.zamknięte, byś ich nigdy nie mógł otworzyć. .206
'
T e o f i l : Dlatego twierdzę, że nie należy żądać od filozofa na'tury, aby przytoczył wszystkie przyczyny i początki, lecz jedynie tylko fizyczne, a z tych główne i osobliwe. I chociaż za- ^ leżą one od prapoczątku i praprzyczyny i dlatego też mówią o nitfh, że mają tę przyczynę i ten początek, jednakże nie ma takiego koniećznego stosunku, by od poznania jednego zależało poznanie drugiego i nie można też żądać, żeby były umieszczone w jednej i tej samej dyscyplinie wiedzy. D i c s o n : Jak to należy rozumieć? T e o f i l : Ponieważ z poznania wszystkich rzeczy zależnych nie możemy wysnuć innej znajomości pierwszego początku i przyczyny jak tylko sposobem mniej skutecznym wykrycia ich śladu (wszystko dzieje się bowiem z jego woli lub dobroci, która jest zasadą jego działania i od której pochodzą wszystkie skutki). To samo można upatrywać w dziełach sztuki, z tym że ten, który ogląda posąg, nie widzi rzeźbiarza; kto patrzy na portret Heleny, nie widzi malarza Apellesa, widzi jeno rezultat działania, wynikającego z dobroci geniusza Apellesa; wszystko to jest wynikiem przypadkowości i właściwości istoty tego człowieka, który pod względem swego absolutnego jestestwa nie został przez nas zupełnie poznany. D i c s o n : A więc poznać Wszechświat nie znaczy poznać któryś z bytów albo substancji prapoczątku, ale poznać jakąś przypadłość przypadłości. T e o f i l : Tak jest.. Nie chciałbym jednak, żebyście sobie wyobrażali, jakobym rozumiał, że w Bogu zawarte są przypadłości, że może on być poznany niejako za pomocą swych przypadłości. D i c s o n : Nie przypisuję Wam tak tępego umysłu, ale wiem, że zupełnie co innego jest powiedzieć o jakiejś rzeczy, która jest obca boskiej naturze, że jest przypadłością, a zupełnie co innego, że jest jej przypadłością, a zupełnie co innego twierdzić, że jest ona niby jej przypadłością. Pod tym ostatnim określeniem, jak uważam, rozumiecie, że rzeczy są wynikiem działania boskiego, ale te wyniki, chociaż są substancją rzeczy, a także samymi naturalnymi substancjami, są jednak jakby najbardziej od.207
\ dalonymi przypadłościami dla. zdobycia odpowiedniego poznania [nadprzyrodzonej istoty boskiej. 4 T e o f i l : Dobrze mówicie. D i c s o n : Także o tej boskiej substancji nie możemy dowiedzieć się nic zarówno z tego względu, że jest ona nieskończona, jak i z powodu tego, że jest ona bardzo daleka od tych wyników, które są skrajną granicą naszej zdolności rozuiriowania. Możemy _jedynie poznać ślady jej, jak twierdzą platonicy, oddalone wyniki, jak mówią perypatetycy, powłokę, jak mówią kabaliści 2 ; możemy ją obserwować, spoglądając poza siebie, jak pouczają tałmudyści, w zwierciadle, w cieniu, za pomocą zagadek, jak uważają apokaliptycy 3 . T e o f i l : Tym bardziej, ponieważ nie ogarniemy od razu i doskonale tego Wszechświata, którego substancję i najistotniejsze tak trudno zrozumieć, wynika stąd, że poznajemy pierwszy początek i przyczynę z ich wyników w znacznie mniejszym stopniu,, aniżeli można poznać Apellesa na podstawie stworzonych przez niego posągów. Te bowiem możemy obejrzeć w całości, a również zbadać część za częścią, ale nie można tego uczynić w stosunku do wielkiego i nieskończonego tworu potęgi boskiej. Po^ dobieństwo to winno być rozumiane z ograniczeniem. D i c s o n : Tak jest i tak to rozumiem. T e o f i l : Dlatego też najlepiej będzie wstrzymać się od rozmów o tak podniosłej materii. D i c s o n : Zgadzam się z tym, gdyż wystarczy moralnie i teologicznie znać prapoczątek w tych granicach, w jakich go nam odkryły wyższe bóstwa i wytłumaczyli boscy ludzie. Prócz tego nie tylko wszelki zakon i teologia, ale również wszystkie zrefor-y mowane filozofie przychodzą do wniosku, że jedynie profana i niespokojny umysł cechuje dążność do szukania sensu i chęć zdefiniowania tych rzeczy, które znajdują się poza sferą naszego rozumienia. T e o f i l : Dobrze. Ale te poszukiwania nie tyle godne są potępienia, ile raczej na najwyższe pochwały zasługują ci, którzy dążą do poznania tego początku i przyczyny w tym celu, aby w miarę możności zrozumieć ich wielkość, spozierając oczyma .208
rozsądnymi na te wspaniałe gwiazdy"! świecące ciała. Tyle bowiem jest zamieszkałych światów i tyle wielkich żywych ciał i najwspanialszych bóstw, jak niezliczone są oglądane przez nas ś\yiaty *, niewiele różniące się od tego świata, do którego należymy., Ponieważ niemożliwe jest, żeby istniały one same z siebie, biorąc pod uwagę, że są to ciała złożone i mogą ulec rozkładowi (chociaż nie z tego powodu zasługują na zagładę, jak to dobrze wyłożone jest w Timaiosie5), to z konieczności wynika, że znają one początek i przyczynę, a więc również wielkość swego istnienia, życia i działania. Wskazują one i głoszą w nieskończonej przestrzeni, niezliczonymi głosami nieskończoną doskonałość i majestat swego prapoczątku i praprzyczyny. A więc pozostawiając na( uboczu jak mówicie — to roztrząsanie, ponieważ przewyższa ono wszelki sens i intelekt, będziemy rozpatrywali początek i przyczynę w takim stopniu, w jakim przejawiają się w śladzie, bądź też są samą naturą, odbijają się na jej powierzchni lub w jej wnętrzu. Proszę mi zadawać pytania w pewnym porządku, jeżeli pragniecie, abym kolejno na nie odpowiadał. D i c s o n : Tak też będę postępował. A ponieważ zwykliście mówić przyczyna i początek, chciałbym przede wszystkim wiedzieć, czy uważacie te pojęcia za synonimy. T e o f i l : Nie. D i c s o n : Jaka jest więc różnica między jednym a drugim terminem? T e o f i l : Odpowiem, że nazywając Boga prapoczątkiem " i praprzyczyną rozumiemy jedną i tę samą rzecz w różnych znaczeniach; kiedy zaś mówimy o początkach i przyczynach w przyrodzie, rozumiemy różnorodne rzeczy w ich różnorodnych ujęciach. Nazywamy Boga prapoczątkiem w tym sensie, w jakim wszystkie rzeczy następują po nim według pewnego porządku wcześniejszego lub późniejszego, lub też zgodnie z naturą, trwaniem i godnością. Nazywamy Boga przyczyną w takim sensie, w jakim wszystkie rzeczy różne są od niego, jak skutek od sprawcy, wytwór od wytwórcy. I te dwa ujęcia są różne, gdyż nie każda rzecz, która istnieje pierwej i jest bardziej godna, jest przyczyną tego, co istnieje później i jest mniej godne, i nie każda H Pisma filozoficzne
209
rzecz, która jest przyczyną, istnięje pierwej i jest bardziej godna od tej, która jest wynikiem, jak to jest jasne dla każdego, kto dobrze rozumuje. ' D i c s o n : Powiedzcie więc, ze stanowiska filozofii natury jaka ' jest różnica między przyczyną i początkiem? T e o f i l : Co prawda, używa się jednego wyrażenia zamiast drugiego, jednakże gdy się chce mówić ściśle, nie każda rzecz, która jest początkiem, jest przyczyną, gdyż np. punkt jest początkiem linii, ale nie jej przyczyną; chwila jest początkiem działania, terminus a quo unde, jest początkiem ruchu, ale nie przyczyną ruchu; przesłanki są początkiem argumentacji, ale nie jej przyczyną. Ale początek jest ogólniejszym terminem niż przyczyna. D i c s o n : A więc precyzując te dwa terminy i sprowadzając do pewnego właściwego ich znaczenia, iż zgodnie ze zwyczajem tych, którzy mówią poprawnie, sądzę, że chcecie, aby przez pojęcie początek rozumieć to, co w sposób wewnętrzny współdziała w tworzeniu rzeczy i pozostaje w wytworze, jak np. materia i forma 6 , które pozostają w złożeniu, albo też elementy, z których*, się składa rzecz i na które się rozkłada. Przyczyną nazywacie to, co zewnętrznie współdziała w tworzeniu rzeczy i ma swoje istnienie poza jej składem, jak działająca przyczyna i cel, którym jest podporządkowana rzecz wytworzona. - T e o f i l : Zupełnie słusznie. E) i c s o n : A więc skoro ustaliliśmy różnice między tymi pojęciami, pragnąłbym przede wszystkim, abyście wyjaśnili swój stosunek do przyczyn, a następnie do początków. Co się tyczy przyczyn, to chciałbym przede wszystkim wiedzieć, co to jest sprawcza praprzyczyna i co to jest formalna przyczyna, o któffcj mówicie, że jest połączona ze sprawczą. W końcu, co to jest ostateczna przyczyna, która tamtą wprawia w ruch. _ T e o f i l : Bardzo mi się podoba porządek proponowany przez Was. Co się tyczy przyczyny działającej, twierdzę, że uniwersalnym sprawcą fizycznym jest właśnie uniwersalny intelekt, będący pierwszą i najważniejszą cechą duszy świata 7, która jest uniwer-. salną jego formą. D i c s o n : W zasadzie wydaje mi się to Wasze twierdzenie .210
\ze zdaniem Empedoklćsa 8, jest jednak sformułowane, wierniej, dokładniej i przejrzyściej; prócz tego, jak z powyższego widać, jest ono głębsze. Dlatego sprawicie nam przyjemność, jeżeli przystąpicie do szczegółowego wytłumaczenia wszystkiego, poczynając od wyjaśnienia, co to jest ów uniwersalny intelekt. T e o f i l : Uniwersalny intelekt jest to wewnętrzna, najbardziej realna i właściwa zdolność oraz część potencjalna duszy świata. Jest to jedno i to samo, co wypełnia wszystko, oświetla Wszechświat, pobudza naturę do właściwego tworzenia swych gatunków i w ten sposób ma związek z wytwarzaniem rzeczy naturalnych, podobnie jak nasz intelekt do odpowiedniego wytwarzania gatunków racjonalnych. To właśnie intelekt nazwany jest przez pitagorejczyków motorem i pobudzicielem Wszechświata, jak to wyjaśnia poeta, gdy mówi: zgodne
Totąmque infusa per artus Mens agitat molem, e t j o t o se corpore miscet. [Żywotny duch swym tchnieniem przenikał do wnętrza, Moc swoją i ruch dając wszelakiemu ciału]. * Przez platoników nazwany został budowniczym świata 9 . Ten budowniczy — powiadają — pochodzi z wyższego świata, który w rzeczywistości jest jeden, do tego zmysłowego świata, podzielonego na wiele, gdzie panuje nie tylko przyjaźń, ale również rozdźwięk — skutkiem odległbści między częściami. Ów intelekt przekazując i oddając coś niecoś z siebie materii pozostaje spokojny i 'nieruchomy i tworzy wszystko. Przez magów został on nazwany najpłodniejszym nasieniem, a nawet siewcą; on to bowiem zapładnia materię wszelkimi formami i zgodnie z ich sensem i warunkami nadaje jej kształt, modeluje i układa w tak cudownym porządku, że nie można go przypisać przypadkowi lub jakiemuś innemu początkowi, który nie potrafi rozróżniać i porządkować. Orfeusz nazywa go okiem świata, gdyż intelekt obserwuje wewnątrz i z zewnątrz wszystkie rzeczy naturalne, żeby wszystko nie tylko wewnętrznie, ale i zewnętrznie tworzyło się i zachowywało według właściwej symetrii. Przez Empedo* Wergiliusz, Eneida,
U*
ks. VI, w. 726—727, t ł u m . T . Karyłowski, W r o c ł a w 1950.
.211
kiesa 10 został on nazwany rozróżniającym, jako ten, który nieustannie rozwija niewyraźne formy w łonie materii i z rozpadu t jednej rzeczy wywołuje narodziny drugiej. Plotyn 11 nazywa go ojcem i prarodzicem, gdyż rozrzuca on nasiona na polu natury i jest najbliższym rozdawcą form. My nazywamy go wewnętrznym artystą 12, ponieważ formuje on materię oraz figurę od wewnątrz, jak z wnętrza nasienia i korzenia wyłania i rozwija się pień;* z wnętrza pnia konary, z wnętrza konarów ukształtowane gałęzie, z wnętrza tych ostatnich pączki, a z ich wnętrza tworzą się, kształtują, składają jakby z nerwów liście, kwiaty, owoce, z wewnątrz także w określonym czasie odsyła soki z listowia i owoców do gałęzi, z gałęzi do pnia, z pnia do korzeni. Rozwijając w podobny sposób swe działanie w zwierzętach — na początku z nasienia i ze środka serca do zewnętrznych członów i ściągając potem z tych ostatnich rozwinięte zdolności — działaniem tym jakby łączy uprzednio przeciągnięte nici. A więc jeżeli wierzymy, że nie bez. rozmysłu i intelektu zrobione są te jakby martwe przedmioty, które potrafimy wytwarzać w pewnym porządku i naśla-* dowczo na powierzchni materii, gdy obrabiając i wycinająt drzewo wywołujemy obraz konia, to czy nie powinniśmy uważać, za jeszcze większy ten artystyczny intelekt, który z wnętrza materii nasiennej buduje kości, przeciąga chrząstki, drąży arterie, wydmuchuje pory, splata włókna, rozgałęzia nerwy i z takim wielkim mistrzostwem układa całość? Gzy nie jest większym, podkreślam, większym artystą ten, kto nie jest związany z jakąś jedyną częścią materii, ale bez przerwy dokonywa wszystko we wszystkim? Są trzy rodzaje intelektu: boski, który jest wszystkim,/ ów światowy, który robi wszystko, oraz inne poszczególne, które Stają się wszystkim, gdyż potrzeba, aby między krańcami znajdował się ten środek, który jest prawdziwą przyczyną sprawczą wszystkich rzeczy natury, nie tylko zewnętrzną, ale i wewnętrzną. D i c s o n : Chciałbym wiedzieć, jak rozróżniacie przyczynę zewnętrzną i wewnętrzną? T e o f i l : Nazywam intelekt zewnętrzną przyczyną, bo — jako przyczyna sprawcza — nie występuje jako część rzeczy złożonych .212
i wytworzonych. Jest zaś wewnętrzną przyczyną, jeżeli nie działa na materię i poza nią, ale tak, jak to dopiero co wyłożyłem. Z tego wynika, że jest on zewnętrzną przyczyną z powodu swego istnienia? różnego od substancji i istoty wytwórców, a także dlatego, że byt jego nie jest taki, jak u powstających i ginących rzeczy, chociaż działa on w nich. Jest on wewnętrzną przyczyną w stosunku do aktu swego działania. D i c s o n : Wydaje mi się, że dość mówiliście o przyczynie sprawczej. Chciałbym z kolei pojąć, co nazywacie formalną przyczyną, związaną z przyczyną sprawczą. Może tu idzie o pojęcie idealne? Albowiem każdemu czynnikowi, który działa według reguły intelektualnej, udaje się wywołać wyniki jedynie zgodne z intencją, a ta zakłada przedstawienie pewnej rzeczy; to zaś nie jest niczym innym, jak formą rzeczy, którą ma być wytworzona. Tym samym intelekt, który posiada zdolność wytwarzania wszelkich gatunków i wydobywania ich w tak pięknej architekturze z potencji materii do aktu, z konieczności musi je wszystkie z góry antycypować według pewnej racji formalnej, bez której czynnik działający nie mógłby przystąpić do działania. Tak jak rzeźbiarz nie mógłby tworzyć różnych posągów nie przemyślawszy uprzednio ich różnorakich form. T e o f i l : Doskonale to rozumiecie: uważam bowiem, że trzeba wziąć pod uwagę dwejakiego rodzaju formy: jedną, która jest przyczyną już nie sprawczą, ale tą, dzięki której sprawcza wykonywa, i drugą, która jest początkiem, ten zaś jest pobudzony przez przyczynę sprawczą z materii. D i c s o n : ^lel i ostateczną^ przyczyna^ którą zakłada czynnik sprawczy, to doskonałość ^Wszechświata, która polega na tym, że w różnorodnych częściach materii wszystkie formy aktualnie istnieją. Celem tym intelekt tak się zachwyca i lubuje, że nigdy nie zmęczy się wydobywaniem z materii wszelakiego rodzaju form, jak to, zdaje się, zakłada fównież Empedokles. T e o f i l : Zupełnie słusznie. Dodam do tego, że tak samo jak sprawcza przyczyna jest uniwersalna we Wszechświecie, a specjalna i szczególna w jego częściach i członach, tak też ten sam charakter ma jej forma i cel. .213
D i c s o n : Powiedzieliśmy już dość o przyczynach, przejdźmy do rozważania o początkach. T e o f i l : Żeby dojść dd zasadniczych początków rzeczy, będę' najpierw rozpatrywał formę jako do pewnego stopnia tożsamą z omówioną już przyczyną sprawczą, gdyż intelekt, który jest potencją duszy świata, został już nazwany najbliższym sprawcą wszelkich rzeczy w naturze. D i c s o n : Ale w jaki sposób ten sam podmiot może być początkiem i przyczyną wszystkich rzeczy w naturze? Jak może on ^ być powiązany z nimi wewnętrznie, a nie zewnętrznie? T e o f i l : Twierdzę, że to nie jest niemożliwe, przyjmując, iż., dusza znajduje się w ciele jak sternik na okręcie. Ów sternik" poruszając się razem z okrętem jest jego częścią, jeżeli zaś rozpatrywać go jako tego, który kieruje i porusza, to nie rozumiemy go jako część, lecz jako odrębną przyczynę sprawczą; Tak samo_ dusza Wszechświata, o ile ożywia i kształtuje, jest jego wewnętrzną i formalną częścią, ale jeżeli porusza i kieruje, nie jest częścią i nie ma znaczenia początku, lecz przyczyny. W tym zgodny jest z nami sam Arystoteles; jakkolwiek zaprzecza on, jakoby dusza miała ten sam stosunek do ciała, co sternik do okrętu, to jednak rozpatrując ją według tej potencji, dzięki której ona rozumie i wie, nie ośmiela się nazwać jej aktem i formą ciała, lecz czynnikiem sprawczym oddzielonym od materii w swym istnieniu. Mówi, że jest rzeczą, która przychodzi z zewnątrz, zgodnie ze swym trwaniem oddzielonym od złożonego. j D i c s o n : Zgadzam się z tym, co mówicie. Jeżeli intelektualna potencja naszej duszy może być istnieniem oddzielonym od ciała , i ma znaczenie przyczyny sprawczej, to tym bardziej należy to twierdzić o duszy świata. Plotyn bowiem w pismach swych przeciwko gnostykom mówi, że dusza świata kieruje Wszechświatem z większą łatwością niż nasza dusza naszym ciałem, Istnieje jednak duża różnica między sposobem, jakim rządzi jćdna i druga. Jedna nie jest skuta i rządzi światem w ten sposób, że sama nie jest związana z tym, nad czym panuje; nie doznaje cierpień od innych rzeczy ani nie cierpi razem z nimi; bez przeszkód wznosi się do wyższych rzeczy; dając ciału życie i doskonałość, nie .214
otrzynyije od niego żadnej niedoskonałości i dlatego wiecznie związana jest z jednym i tym samym podmiotem. Co się zaś tyczy drugiej, to oczywiście znajduje się w przeciwnych warunkach. Otóż jeżeli zgodnie-z Waszą zasadą doskonałości wszystko to, co znajduje się w niższych naturach, w znacznie większym stopniu winno istnieć i być poznane w naturach wyższych, to bez wątpienia winniśmy uznać tę różnicę, którą wysunęliście. Zostaje to potwierdzone nie tylko przez duszę świata, ale także przez każdą gwiazdę, jak uważa rzeczony filozof, bo wszystkie mają możność kontemplować bóstwo, początki wszelakich rzeczy i porządek wszystkich części Wszechświata, i sądzi, że dzieje się to nie za pomocą pamięci, rozważania i rozmyślań, ponieważ każdy ich czyn jest wieczny i nie ma aktu, który byłby dla nich nowy; dlatego nic nie robią, co nie byłoby odpowiednie do całości, doskonałe w określonym, z góry ustanowionym porządku, bez aktu myślenia. Na przykładzie doskonałego pisarza i cytarzysty wykazuje jeszcze Arystoteles, że natura nie rozumuje i nie myśli, ale uważa, iż stąd nie można wyprowadzić wniosku, by działała ona bez rozumu i bez ostatecznej intencji. Doskonali muzycy i pisarze mniej bowiem rozmyślają o tym, co czynią, a jednak nie błądzą tak, jak ludzie prości i bierni, którzy choć więcej myślą i uważają, tworzą dzieła mniej doskonałe i nie bez błędów. T e o f i l : Zrozumieliście to. Teraz przejdźmy do szczegółów. Wydaje mi się, że pomniejszają dobroć boską i wspaniałość tego wielkiego tworu i obrazu prapoczątku ci, którzy nie chcą zrozumieć i przyznać, że świat jest ożywiony w swoich członach; tak jakby Bóg był zazdrosny o swój obraz, jakby architekt nie kochał swego poszczególnego dzieła. Platon mówi o nim, że cieszy się swym dziełem, gdyż w nim odbija się jego podobieństwo 13. I 'czy oczom bóstwa może się przedstawić jaka rzecz piękniejsza niż ten Wszechświat? A ponieważ składa się on z poszczególnych części, to jakąż z nich należy cenić więcej aniżeli zasadę formalną? Pozostawiam dla lepszego i bardziej szczegółowego rozmyślania tysiące naturalnych dowodów prócz przytoczonego topicznego albo logicznego. D i c s o n : Uważam, że nie ma potrzeby starać się o to, ponie.215
waż żaden mniej lub więcej znany filozof również i spośród perypatetyków nie będzie przeczył, że świat i jego sfery są w pewien sposób ożywione. Teraz pragnąłbym zrozumieć, w jaki spo-' sób chcecie, by ta forma przenikała do materii-Wszechświata? T e o f i l : Łączy się ona z nią w ten sposób, że natura ciała, która sama z siebie nie jest piękna, posiada jednak zdolność uczestniczenia w pięknie, gdyż podobnie jak nie ma piękna, które nie wyrażałoby się w jakimś gatunku lub formie, tak samo nie ma żadnej formy, która nie byłaby wytworem duszy. D i c s o n : Zdaje mi się, że słyszę coś zupełnie nowego. Możeuważacie, że nie tylko forma Wszechświata, ale wszystkie formy', rzeczy w naturze są duszą? T e o f i l : Tak. D i c s o n : Wszystkie więc rzeczy są ożywione? T e o f i l : Tak. D i c s o n : A któż się z tym zgodzi? T e o f i l : A któż potrafi to racjonalnie obalić? D i c s o n : Jest ogólne mniemanie, że nie wszystkie rzeczy żyjąT e o f i l : Mniemanie bardziej powszechne nie jest bardziej prawdziwe. D i c s o n : Sądzę, że to się łatwo da obronić. Po to jednakże, by coś uznać za prawdę, nie wystarczy, że istnieje możliwość jej obrony, ale trzeba to koniecznie udowodnić. t T e o f i l : To nie jest trudne. Czyż nie ma filozofów, którzy uważają, że świat jest uduchowiony? D i c s o n : Wielu jest takich filozofów, i to bardzo poważnych u . T e o f i l : Dlaczego więc ci sami nie mieliby twierdzić, że wszystkie części świata są uduchowione? D i c s o n : Tak twierdzą, to prawda, ale tylko w odniesieniu do najważniejszych części, które są prawdziwymi częściami świata, ponieważ zakładają oni, że dusza znajduje się cała w całym świecie i cała w każdej jego części, tak jak dusza żywej istoty, którą^zmysłami postrzegamy, jest cała w każdej części. .216
T e o f i l : Jakie więc części świata nie są, Waszym zdaniem, prawdziwymi jego częściami? D i c s o n : Takie, które według perypatetyków nie są ciałami pierwszymi, jak ziemia z wodami i inne części, które według Was stanowią twór cały, jak Księżyc, Słońce i inne ciała. Prócz tych głównych tworów bywają również i takie, które nie są głównymi częściami Wszechświata; jednym przypisują duszę wegetatywną, innym sensytywną, a innym intelektywną. T e o f i l : Jeżeli dusza z tego powodu, że znajduje się We wszystkim, musi znajdować się również w części, dlaczego nie chcecie przyjąć, że znajduje się ona także w częściach części? D i c s o n : Przyjmuję to, ale tylko w odniesieniu do cząstek części rzeczy ożywionych. T e o f i l : Jakież są rzeczy, które nie są ożywione albo nie są częściami rzeczy ożywionych? D i c s o n : Czy nie wydaje się Wam, że znajdują się one przed naszymi oczyma? Wszystkie rzeczy, które nie mają życia. T e o f i l : Ale jakie są rzeczy, które nie mają życia albo przynajmniej początku życia? D i c s o n : A więc w końcu uważacie, że nie ma rzeczy, która by nie posiadała duszy albo przynajmniej początku życia? T e o f i l : W końcu doszedłem właśnie do tego wniosku. P o l i h i m n i o : A więc martwe ciało ma duszę? A więc moje buciki, moje pantofle, moje ostrogi, mój pierścień i rękawice są ożywione? Moja toga i płaszcz również? G e r v a s i o : Tak jest, panie, tąk, mistrzu Polihimnio. Dlaczegożby nie? Wierzę mocno, że twoja toga i płaszcz są ożywione, gdy zawierają w sobie taki -twór, jak ty. Buty i ostrogi są również ożywione, gdy są na nogach; kapelusz, gdy jest na głowie, która nie jest pozbawiona duszy. Stajnia również jest ożywiona, gdy zawiera w sobie konia, muła albo też Waszą Wielmożność. Czyż nie tak rozumiecie, Teofilu? Czy nie uważacie, że lepiej to zrozumiałem niż dominus magister [pan magister]? P o l i h i m n i o : Cuium pecus? [Czyje jest bydło?] 15 . Jak gdyby nie można znaleźć osłów, które są etiam atque etiam [jak najbardziej] subtelne. Jak ośmielasz się, żółtodziobie, nieuku, .217
chcieć porównywać się ze mną, arcyuczonym i kierownikiem szkoły Minerwy? , G e r v a s i o ; Pax vobis, domine magister, servus sum seruorum et scabellum pedum tuorum. [Pokój z wami, panie magistrze, jestem sługą sług i podnóżkiem nóg twoich], P o l i h i m n i o : Maledicat te deus in saecula saeculorum [Niech cię Bóg przeklnie na wieki wieków], D i c s o n : Bez gniewu. Pozwólcie nam dokończyć rozważania tych spraw. P o l i h i m n i o : Proseąuatur ergo sua dogmata Theophilus. [Niechaj więc Teofil rozwija dalej swoje twierdzenia], T e o f i l : Tak uczynię. Mówię zatem, że ani stół nie jest ożywiony jako stół, ani ubiór, ani skóra jako skóra, ani szkło jako szkło; ale jako rzeczy naturalne i złożone mają one materię i formę. Nawet nieznaczna i mała rzecz ma w sobie części substancji duchowej, która gdy znajdzie gotowy podmiot, dąży do tego, by stać się rośliną, zwierzęciem i otrzymuje człony dowolnego ciała, które powszechnie nazywamy , ożywionym, gdyż duch znajduje się we wszystkich rzeczach i nie ma najdrobniejszego ciałka, które nie miałoby w sobie możliwości stania się ożywionym 16. . P o l i h i m n i o : Ergo quidquid est, animal est. [A więc wszystko, co istnieje, jest żyjące]. T e o f i l : Nie wszystkie rzeczy, które posiadają dusze, nazywane są żyjącymi. D i c s o n : A więc wszystkie rzeczy co najmniej posiadają życie? T e o f i l : Uważam, że rzeczy mają w sobie dusze, mają życie, zgodnie z substancją, a nie z aktem i działaniem poznawalnym według wszystkich perypatetyków i tych, którzy określają życie i duszę według pewnych zbyt wulgarnych zasad. D i c s ora: Słowa Wasze wydają mi się w pewien sposób prawdopodobne. Można by nimi poprzeć pogląd Anaksagorasa 17, który uważał, że wszelka rzecz znajduje si^we wszelkiej rzeczy, ponieważ duch albo dusza, albo też uniwersalna forma znajduje się w każdej rzeczy. Z wszystkiego może powstać wszystko. .218
T e o\f i 1: Stwierdzam rzeczy nie prawdopodobne, lecz prawdziwe, gdyż duch ten znajduje się we wszystkich rzeczach, które jeżeli nie są tworami żywymi, są ożywione, jeżeli aktualnie nie posiadają czucia i życia, to jednak są początkiem i poniekąd pierwszym aktem ożywienia i życia. I nie twierdzę nic więcej, gdyż chcę mówić o właściwościach wielu kryształów 18 i drogocennych kamieni, które po oszlifowaniu, nadaniu im kształtu i ułożeniu w nierówne kawałki nabierają pewnej zdolności wpływu na ducha i wzbudzania nowych afektów i namiętności nie tylko cielesnych, ale również duchowych. I wiemy również, że takie skutki nie wynikają i nie mogą wynikać z właściwości czysto materialnych, ale odnoszą się do symbolicznej życiowej i duchowej zasady. Prócz tego wyraźnie obserwujemy to samo w martwych konarach i korzeniach, które oczyszczając i zbierając soki, zmieniając ducha wykazują z konieczności skutki życia. Pozostawiam też na uboczu fakt, że nekromanci nie bez podstawy mają nadzieję uczynienia wielu rzeczy przy pomocy kości umarłych i uważają, że kości te zachowują jeżeli nie to samo, to jednakże taki lub inny akt życiowy, który w pewnych wypadkach prowadzi do niezwykłych wyników. Będę jeszcze miał okazję roztrząsania Z&gadnień umysłu, ducha; duszy, życia, które wszystko przenika, we wszystkim znafduje się i wprowadza w ruch całą materię, napełnia jej łono" i bardziej góruje nad nią, aniżeli ona góruje nad nim, zważywszy, że substancja duchową riiei może być przewyższona przez substancję materialną, ale raczej ją w sobie zawiera 19. D i c s o n : Wydaje mi się, że to odpowiada nie tylko myśli Pitagorasa, którego zdanie cytuje poeta, gdy mówi: Principio coelum ac terras camposque liquentes, Lucentemąue globum lunae, Titaniaąue astra, Spiritus intus alit, totamque infusa per artus Mens agitat molem, totoque se corpore miscet... [Z początku niebo, ziemię, fal morskich odmęty, Księżyc i gwiazd sklepienie, co w górze się spiętrza, .219
Żywotny duch swym tchnieniem przenikał do wnętrza, Moc swoją i ruch dając wszelakiemu ciału...] * ale również myśli teologa, który mówi: „duch przenika i napełnia Ziemię i jest tym, który wszystko obejmuje". Inny zaś mówiąc, być może, o łączności formy z materią i potencją twierdzi, że przewyższa ją akt i forma. T e o f i l : A więc jeżeli duch, dusza, życie znajdują się we wszystkich rzeczach i w różnym stopniu wypełniają całą materię, to staje się pewne, że są prawdziwym aktem i prawdziwą formą wszystkich rzeczy. A więc jjdusza światai jest formalną i kształtującą zasadą Wszechświata i wszystkiego, co się w nim znajduje. Twierdzę, że jeżeli życie znajduje się we wszystkich rzeczach, to dusza jest formą wszystkich rzeczy; we wszystkim kieruje ona materią i panuje nad częściami składowymi, tworzy układ i konsystencję części. I dlatego trwałość jest również właściwą tego rodzaju formie, jak i materii. Jest ona, jak sądzę, jedna dla wszystkich rzeczy; zgodnie zaś z różnorodnością rozkładu materii i zdolnością czynnych i biernych zasad materii tworzy najróżnorodniejsze konfiguracje i powoduje rozliczne uzdolnienia ukazując raz życie bez czucia, drugi raz życie i czucie bez intelektu; czasami zaś wydaje się, że wszystkie jej zdolności są przytłumione i odepchnięte bądź przez niedołęstwo, bądź przez inną cechę materii. Forma zmieniając miejsce i okoliczności nie może zaniknąć dlatego, że substancja d u c h o w a j e s t j i e mniej trwała, jak materialna. A więc zniienlają^ę i giną tylko formy zewnętrzne, ponieważ nie są to rzeczy, lecz tylko odnoszą się do rzeczy, nie są to substancje, lecz tylko przypadłości i okoliczności substancji. P o l i h i m n i o : Non entia sed entium. [Nie byty, lecz przypadłości bytów]. D i c s o n : Oczywiście, gdyby zniszczyło się cokolwiek z substancji, zniknąłby świat. T e o f i l : A więc mamy wewnętrzną zasadę formalną, wieczną i trwałą, która jest bez porównania lepsza od tego, co wy* Wergiliusz, Eneida,
220
ks. VI, w. 724—728, tłum. T . Karyłowski, W r o c ł a w 1950.
225
myślili Sofiści, którzy i a j m u j ą się przypadłościami. Nie znają substancji rzeczy i w rezyltacie uważają, że substancje giną, gdyż po większej części ^nazywają substancją jłrzedewszystkim ijjłównie to, co jest rezultatem skfadu, to zaś nie jest niczym innym, jak przypaidlością nie zawierającą w sobie trwałości i prawdy, przechodzącą w nicość20. Twierdzą oni, że człowiek naprawdę jest tym, co wynika ze składników, dusza zaś tym, co przejawia się jako doskonałość i akt żywego ciała, albo po prostu wynikiem pewnej symetrii budowy i członków. Dlatego nie należy się dziwić, że mają tak wielki strach przed śmiercią i sami tak boją się śmierci i rozkładu ci, którym grozi utrata istnienia, Przeciwko takiej niedorzeczności natura krzyczy gromkim głosem, zapewniając nas, że ani ciało, ani dusza nie powinny się bać śmierci, ponieważ zarówno ^materia, jak i forma są zasadaipi najbardziej stałymi: O genus attonitum gelidae formidine mortis, Quid Styga, quid umbras, et nomina vana timetis, Materiam vatum, falsique pericula mundi? Corpora, sive rogus flamma, seu tabe vetustas, Abstulerit, mala posse pati non ulla putetis: Morte carent animae, semperque priore relicta Sede, novis habitant domibus vivuntque receptae. Omnia mutantur, nihil interit... [O ludzie, przygnębieni zimną śmierci trwogą, Czyż Styks, Ereb 21 i duchy przerażać was mogą, Tć czcze wieszczów wymysły, te próżne imiona, Ta zmyślonego świata ikara urojona? Ciało czy w ogniu spłonie, czyli w grobie zgnij e^ Już mąk żadnych nie może cierpieć, bo nie żyje. Dusza jest nieśmiertelna, bo dawne okrycie Rzucając, bierze nowe, a z nim nowe życie. ...Wszystko pa świecie się zmienia, nic się nie zatraci].* D i c s o n : Wydaje mi się, że zgodnie z tym rzekł Salomon uważany za najmądrzejszego wśród Żydów: Quid est, quod est? * Owidiusz, Przemiany,
ks. X V , w. 153—159, 165, tłum. B. Kiciński, W r o c ł a w 1953.
A
Ipsum ąuod fuit. Quid est, ąuod fuit? Ipsurn ąuod est. Nihil sub sole novum. [Czym jest to, co jest? Tym samym, có było. Czym jest to, co było? Tym samym, co jest. Nic nowego pod słońcem] *. P o 1 i h_i m n i o : A więc forma, którą przyjmujecie, nie jest czymś istniejącym i związanym z materią, a istnienie jej nie zależy" ani od ciała, ani od materii. T e o f i l : Tak jest. Oprócz tego nie określam, czy wszelkiej formie towarzyszy materia. Jednocześnie stanowczo twierdzę 0 materii, że nie jest ona częścią pozbawioną formy, z wyjątkiem rozumienia w sensie logicznym, jak u Arystotelesa, który nigdy nie przestaje za pomocą rozumu dzielić tego, co zgodnie z naturą 1 prawdą jest niepodzielne 22 . D i c s o n : Czy nie dopuszczacie istnienia drugiej formy prócz tej, która wiecznie towarzyszy materii? T e o f i l : Tak, i jeszcze bardziej naturalnej niż forma materialna, o czym będziemy mówić później. Na razie proszę zauważyć to rozróżnienie formy będącej rodzajem pierwszej formy, która formuje, rozprzestrzenia się i jest zależna. Ponieważ formuje ona wszystko, jest we wszystkim, ponieważ się rozprzestrzenia, przekazuje doskonałość całości częściom. Ponieważ jest zależną i nie działa sama z siebie, przekazuje ona działanie całości częściom, a także nazwę i byt. Taka jest forma materialna — jak forma ognia, którego każda część grzeje, nazywa się ogniem i jest ogniem. Po drugie, istnieje inny rodzaj formy, która kształtuje i jest zależna, ale się nie rozprzestrzenia. I taka forma, ponieważ udoskonala i aktualizuje całość, znajduje się we wszystkim i w każdej części całości. Ponieważ się nie rozprzestrzenia, zdarza się, iż akt całości nie odnosi się do części. Ponieważ jest zależna, przekazuje częściom działanie całości. Taką jest dusza wegetatywna i sensytywna, ponieważ żadna część zwierzęcia nie' jest zwierzęciem, niemniej każda część żyje i czuje. Po trzecie, istnieje jeszcze inny rodzaj formy, która działa i czyni doskonałą całość, ale nie zajmuje przestrzeni i nie jest zależna co do działalności. Ponieważ działa i udoskonala, znajduje się we wszystkim i w każdej części. Ponieważ nie zajmuje przestrzeni* * Ecclesiastes, I, 9.
.222
nie przekazuje częściom doskonałości całości. Ponieważ nie jest zależna, nie przekazuje działania! Taką jest dusza, o ile może wywierać wpływ intelektywny, i nazywa się intelektywna.,, Nie stanowi ona części człowieka, którą można by nazwać człowiekiem, która byłaby człowiekiem, i nie można by powiedzieć, że rozumie. Z tych trzech gatunków pierwszy, materialny, nie może być rozumiany i nie może istnieć bez materii. .Drugie dwa gatunki, które w końcu zbiegają się w jeden zgodnie-z substancją i bytem i mogą być rozróżnione w sposób wskazany wyżej, oznaczają tę formalną zasadę, różną od zasady materialnej. D i c s o n : Rozumiem. T e o f i l : Pragnę prócz tego uprzedzić, że chociaż według powszechnego sposobu wyrażania się mówimy, że istnieje pięć stopni formy: elementarna, mieszana, wegetatywna, sensytywna i intelektywna, nie rozumiemy jednak tego w wulgarnym sensie, ponieważ takie rozróżnienie ma znaczenie tylko w zastosowaniu do działań, które się przejawiają i pochodzą od podmiotów, ^le nie w stosunku do pierwotnego i podstawowego bytu tej formy i życia duchowego, które samo z siebie wypełnia wszystko, ale nie w jeden i ten sam sposób. D i c s o n : Rozumiem. A więc ta forma, którą przyjmuje się za zasadę, jest istotną formą, tworzy doskonały gatunek, istnieje we własnym rodzaju i nie jest częścią gatunku, jak u perypatetyków. T e o f i l : Właśnie tak. D i c s o n : Różnica form materii nie jest oznaczona według przypadłościowych układów, które zależą od materialnej formy. T e o f i l : To prawda. D i c s o n : Stąd też ta oddzielna forma nie mnoży się zgodnie z liczbą, ponieważ wszelkie liczbowe pomnożenie zależne jest od materii. T e o f i l : Tak. D i c s o n : Prócz tege, niezmienna w sobie, zmienna za pośrednictwem Ępdmiotów i różnorodności materii. I podobna forma, chociaż zmusza do odróżnienia w podmiocie części od całości, nie może być sama rozróżniona w części i w całym; chociaż jako istniejącej samej w sobie odpowiada jej inny sens, a inny, o ile 225 A
jest aktem i doskonałością jakiegokolwiek podmiotu^ inny znów sens w stosunku do podmiotu umieszczonego w pewien sposób, inny zaś do innego. T e o f i l : Wfaśnie tak. D i c s o n : Nie rozumiecie tej formy jako przypadłościowej ani podobnej do przypadłościowej, ani jako pomieszanej z materią, ani jako tkwiącej w niej, ale jako istniejącą w niej, związaną z nią i towarzyszącą. T e o f i l : Tak mówię. D i c s o n : Prócz tego ta forma jest określona i ograniczona przez materię, ponieważ mając w sobie zdolność ustalania szczegółów nieskończonych gatunków ogranicza się do ukształtowania jednego indywiduum. Z drugiej zaś strony moc nieograniczonej materii, która może przyjąć wszelką formę, ogranicza się do jednego gatunku. Tak więc jedna jest przyczyną określenia i ograniczenia drugiej. T e o f i l : Bardzo dobrze. D i c s o n : A więc zgadzacie się do pewnego stopnia z Anaksagorasem, który nazywa poszczególne formy natury ukrytymi, a częściowo ze zdaniem Platona, który wyprowadza je z idei, częściowo zaś ze zdaniem Empedoklesa, według którego pochodzą one z inteligencji, oraz w pewnej mierze również Arystotelesa, który je jakby wyprowadza z potencji materii? ^ T e o f i l : Tak, gdyż jak powiedzieliśmy, tam, gdzie jest forma, tam w pewnym sensie jest wszystko; tam, gdzie jest dusza, duch, życie, tam jest wszystko. Intelekt jest twórcą form idealnych gatunków; a formy, o ile nie wydobywa ich z materii, nie* potrafi ich wyżebrać poza nią, ponieważ ten duch wypełnia wszystko. P o l i h i m n i o : Velim scire, ąuomodo forma est anima mundi ubiąue tota [chciałbym wiedzieć, w jaki sposób forma jest duszą świata obecną wszędzie], jeżeli jest niepodzielna. Powinna więc być dość wielka, nawet o wymiarach nieskończenie wielkich, jeżeli twierdzisz, że świat jest nieskończony. G e r v a s i o : Jest dostateczna racja, żeby była wielką. Pewien kaznodzieja w Grandazzo na Sycylii twierdził to samo .224
ruDAUrr,
tri
Autograf
Giordana
Bruna
0 naszym Panu. Na dowód tego, ze istnieje on w całym świecie, zamówił krucyfiks tak wielki jak kościół, na podobieństwo Boga Ojca, dla którego empireum jest baldachimem, gwiaździste niebo tronem i który ma tak długie nogi, że sięgają Ziemi służącej mu za podnóżek. Przyszedł do niego jakiś chłop i zapytał: „Wielebny ojcze, ile trzeba by łokci sukna zużyć, żeby mu uszyć portki?" Drugi zaś powiedział, że nie starczy całego grochu, fasoli i bobu z Melazzo i Nicosii, żeby mu napełnić brzuch. Baczcie więc, żeby ta dusza świata nie była zrobiona według tego wzoru. T e o f i l : Nie umiem odpowiedzieć na twoje wątpliwości, Gervasio, ale łatwo mogę -rozproszyć wątpliwości mistrza Polihimnio. Wszelako przytoczę pewne porównanie, żeby zadość uczynić zapytaniu obydwóch, ponieważ pragnę, żebyście i wy wynieśli jakąś korzyść z naszych rozmów i roztrząsań. A więc mówiąc pokrótce, winniście wiedzieć, że dusza świata i bóstwo nie jest całkowicie obecne we wszystkim i w każdej części w taki sam sposób, w jaki którakolwiek materialna część może się znajdować, ponieważ to jest niemożliwe dla dowolnego ciała i dla dowolnego ducha. Są one obecne w taki sposób, który nie łatwo mi wytłumaczyć inaczej, jak w następujący sposób: powinniście zauważyć, że jeżeli mówi się o duszy świata i o ogólnej formie, że są obecne we wszystkim, nie rozumie się tego cieleśnie i przestrzennie, gdyż takimi nie są i tak nie mogą być w żadnej części, ale są całkowicie we wszystkim w sposób duchowy. Tak na przykład (z grubsza mówiąc) możecie sobie wyobrazić głos, który jest w całości w pokoju i w każdej jego części, ponieważ słyszy go się wszędzie w całości. Jak te słowa, które wypowiadam, słyszane są przez wszystkich; nawet gdyby obecnych było tysiące ludzi 1 głos mój gdyby mógł rozprzestrzenić się po całym świecie, byłby wszystek we wszystkim. Tak więc mówię Wam, mistrzu Polihimnio, że dusza nie jest niepodzielna jak punkt, ale w* pewien sposób jak głos. I tobie, Gervasio, odpowiadam, że bóstwo nie jest we wszystkim, jak bóg z Grandazzo jest w całej kaplicy, ponieważ ten ostatni, thoć znajduje się w całym kościele, nie znajduje się w nim cały, ale głowa jest w jednej części, nogi w drugiej, ręce i tułów ^znów w innej. Ale bóstwo znajduje się 15 Pisma filozoficzne
225
A
w każdej części, tak jak głosTnój słyszy się cały we wszystkich częściach tej sali. P o l i h i m n i o : Percepi optime. [Pojąłem jak najlepiej]. G e r v a s i o : Ja także słyszałem Wasz głos. D i c s o n : Wierzę- w to, co mówicie o głosie. Zaś co się tyczy sensu, to sądzę, że wszedł on przez jedno ucho, a wyszedł drugim. G e r v a s i o : Sądzę, że jeszcze nie wszedł. Jest już bowiem późno i zegar, który mam w żołądku, wskazuje mi godzinę wieczerzy. i P o l i h i m n i o : Hoc est, id est, że Pan ma mózg in patinis. [To znaczy, że Pan ma mózg w talerzach]. D i c s o n : A więc dosyć. Jutro zbierzemy się znów, żeby może rozprawiać o zasadzie materialnej. T e o f i l : Będę na Was czekał, albo Wy na mnie zaczekajcie w tym samym miejscu. K o n i e c
d
r
u
g
i
e
g
o
d i a l o g u
D
I
A
L
O G
T
R
Z
E
C
I
e r v a s i o : Czas umówiony nastąpił, a ich jeszcze nie ma. Ponieważ nie mam żadnego innego zajęcia, które by mnie nęciło, sprawię sobie przyjemność i posłucham, jak oni roztrząsają. Mogę się od nich nauczyć różnych wiadomości o posunięciach na szachownicy filozofii, a w każdym razie dobrze spędzę czas przysłuchując się świerszczom, które śpiewają w zepsutym mózgu pedanta — Polihimnia. Nadaje sobie prawo sądzenia o tym, kto lepiej dyskutuje, kto popełnia w filozofii niekonsekwencje i błędy, kiedy zaś nadchodzi czas, że ma się sam wypowiedzieć, nie wie, o czym ma mówić, i wyciąga ze swej wiatrem podszytej pedanterii wieniec sentencji łacińskich i frazesów greckich, które nigdy nie mają nic wspólnego z tym, o czym inni mówią. Dlatego też nie ma chyba ślepca, który by łatwo tego nie spostrzegł, jak głupi jest z całą swą uczonością i jak mądrzy są inni w swej nieuczoności1. Ale oto nadchodzi i wydaje się, że nawet krocząc stawia swe kroki uczenie. Witamy, panie magistrze. P o 1 i h i m n i o : Nie dbam o tytuł magistra. W naszych skażonych i strasznych czasach tytuł ten zaczęli nadawać nie tylko równym mi, ale pierwszemu lepszemu golibrodzie, łaciarzowi lub kastratorowi wieprzy. Dlatego też dobrze mówią: nolite vocari rabi [nie nazywajcie się nauczycielami].. G e r v a s i o : Jak chcecie, bym mówił? Czy podoba się Wam x „przewielebny"? P o l i h i m n i o : Illud est preshiterale et clericum. [To jest dla kapłanów i kleryków]. G e r v a s i o : Może nada się dla Was: „Jaśnie Oświecony"? P o l i h i m n i o : Cedant arma togael [Niechaj broń ustąpi miejsca todze!] Bardziej to odpowiedni tytuł dla rycerzy i dla karmazynów. 15*
227
G e r v a s i o : A więc może: „Wasza Cesarska Mość"? P o l i h i m n i o : Quae Caesaris Caesari! [Oddajcie cesarzowi, co jest cesarskie!] G e r y a s i o : A więc niechaj będzie: domine [panie]. Porzućcie tytuł gromowładcy, divum pater [ojca bogów]. Wróćmy do naszych spraw. Dlaczego wszyscy tak bardzo się spóźniacie? P o l i h i m n i o : Sądzę, że inni zajęci są jakimiś sprawami; tak jak ja, żeby nie spędzić dnia sine linea, zabrałem się do rozważania globusa pospolicie zwanego mapą świata. G e r y a s i o : Co robicie z mapą świata? P o l i h i m n i o : Kontempluję części Ziemi, klimaty, prowincje i regiony; przebyłem je wszystkie idealnie w wyobraźni, wiele zaś własnymi nogami. ' G e r y a s i o : Pragnąłbym, abyście kiedy porozmyślali nad sobą samym. Wydaje mi się, że byłoby to bardzo ważne dla Was, a sądzę, że mało się o to troszczycie. P o l i h i m n i o : Ab sit verbo invidia [nie nadużywając słów], tą drogą dochodzę skuteczniej do poznania samego siebie. G e r y a s i o : Jak mi to wyjaśnicie? P o l i h i m n i o : W ten sposób, że od kontemplacji makrokosmosu necessańa deductione facta a simili [czyniąc konieczne dedukcje z rzeczy podobnych] łatwo jest dojść do poznania mikrokosmosu, którego cząsteczki odpowiadają częściom tamtego. G e r y a s i o : Czyli że znajdziemy w Was Księżyc, Merkuriusza oraz inne gwiazdy, Francję, Hiszpanię, Włochy, Anglię, Kalkutę i inne kraje. P o l i h i m n i o : Dlaczegóżby nie? Per ąuandam analogiom. [Przez pewną analogię]. G e r y a s i o : Per ąuandam analogiom sądzę, że jesteście wielkim monarchą. Gdybyście byli białogłową, zapytałbym, czy nie można by przy Was umieścić chłopaka albo dać do pielęgnowania jedną z tych roślin, o których mówi Diogenes. P o l i h i m n i o : Ach, ach! ąuodammodo facete [jest to w pewien sposób dowcipne]. Ale taka prośba nie jest odpowiednia dla mędrca i erudyty. .228
G e r v a s i o : Gdybym był erudytą i uważał się za mędrca, nie przyszedłbym tu, żeby się uczyć razem z Wami. P o l i h i m n i o : Wy, tak. Ale ja nie przychodzę tu, żeby się uczyć, gdyż meum est docere [moją rzeczą jest nauczać], Mea quoque interest, eos qui docere volunt, iudicare. [Zależy mi również na tym, żeby osądzić tych, którzy chcą uczyć]. Przychodzę więc tu w innym celu niż Wy, któremu przystoi być nowicjuszem, początkującym uczniem. G e r y a s i o : W jakim celu? P o l i h i m n i o : Żeby sądzić, powtarzam. G e r y a s i o : Ludziom takim, jak Wy, bardziej niż innym przystoi wypowiadać sądy o naukach i doktrynach, ponieważ Wy jesteście jedynymi, którym łaska gwiazd i szczodrość losu udzieliła możliwości wyciągania soku ze słów. P o l i h i m n i o : W konsekwencji także ze znaczenia, które złączone jest ze słowami. G e r y a s i o : Tak jak ciało z duszą. P o l i h i m n i o : Słowa, jeżeli są dobrze rozumiane, dają możliwość rozważania ich sensu. Dlatego też znajomości języków, w których bardziej jestem doświadczony aniżeli ktokolwiek w tym mieście i uważam siebie za takiego samego uczonego, jak każdy, kto kieruje szkołą Minerwy, pochodzi poznanie wszelakiej nauki. G e r y a s i o : A więc wszyscy, którzy znają język włoski, potrafią zrozumieć filozofię Nolańczyka? P o l i h i m n i o : Tak. Ale tu potrzebna jest jeszcze pewna praktyka i zdolność sądu. G e r y a s i o : Niejednokrotnie sądziłem, że ta praktyka jest najważniejsza. Gdyż ten, kto nie zna greckiego języka, może jednak zrozumieć cały sens Arystotelesa i rozpoznać w nim liczne błędy. Jest zupełnie oczywiste, że to bałwochwalstwo, z którym odnoszono się do autorytetu tego filozofa, szczególnie gdy chodzi o nauki przyrodnicze, zupełnie obalone zostało przez tych, którzy rozumieją sens głoszony przez nowy kierunek. I ktoś, kto nie zna ani greckiego, ani arabskiego, a może nawet i łacińskiego, jak Paracelsus 2 , lepiej może poznać naturę leków i medycynę .229
niż Galenus 3 , Awicenna 4 oraz ci wszyscy, którzy posługują się językiem łacińskim. Filozofie i prawa 5 chylą się do upadku nie z powodu braku interpretatorów słów, lecz z powodm.niedostatku takich, którzy zagłębiają się w istotę rzeczy 6. P o l i h i m n i o : A więc zaliczasz mnie do głupiego tłumu? G e r v a s i o : Niech mnie bogowie bronią. Wiem, że dzięki znajomości i studiom języków, co jest rzeczą rzadką i wyjątkową, nie tylko Wy, ale wszyscy Wam podobni, jesteście powołani do wydawania sądu o doktrynach naukowych, kiedy już przesialiście przez Wasze sito zdania tych, którzy stanęli na polu walki. P o l i h i m n i o : Ponieważ mówicie to, co jest zupełnie prawdziwe, łatwo mogę się przekonać, że nie mówicie tego bez podstawy. Gdyby to nie było dla Was za trudne, prosiłbym o jej przytoczenie. G e r v a s i o : Powiem, odwołując się zawsze do oceny Waszej mądrości i uczoności. Ogólnie przyjęte przysłowie twierdzi, że ci, którzy znajdują się poza grą, rozumieją z niej więcej niż ci, którzy biorą w niej udział. Tak na przykład ci, którzy obecni są na widowni, lepiej mogą sądzić o akcji niż osoby znajdujące się na scenie, a o wykonaniu utworu muzycznego lepiej potrafi powiedzieć ten, kto nie należy do orkiestry koncertowej; podobnie przy grze w karty, szachy, przy fechtunku itp. Tak i Wy, panowie pedanci, ponieważ jesteście wykluczeni i znajdujecie się poza wszelką nauką i filozofią i nigdy nie zajmowaliście się ani Arystotelesem, ani Platonem czy innymi do nich podobnymi, to przy pomocy Waszego gramatycznego zarozumialstwa i wrodzonej pewności siebie możecie lepiej sądzić o nich i potępiać ich niż Nolańczyk, który znajduje się w tym samym teatrze w zażyłości i zadomowieniu, których łatwo mu zwalczać, kiedy już poznał ich wewnętrzne i najgłębsze uczucie. Mówię Wam, że nie należąc do grona szlachetnych i niezwykłych umysłów, lepiej potraficie o nich sądzić. P o l i h i m n i o : Naprawdę nie wiem, co mam odpowiedzieć temu bezczelnemu człowiekowi. Vox faucibus haesit. [Głos u wiązł mi w krtani]. .230
G e r v a s i o : Jednak podobni do Was są tak dufni, jak nie są tacy, którzy w tym tkwią obiema nogami. Ale zapewniam Was, że dostojnie uzurpujecie sobie prawo do aprobowania jednych rzeczy, odrzucania drugich, objaśniania innych rzeczy, tu uzgadniania i sprawdzania, tam zaś uzupełniania. P o l i h i m n i o : Ten największy nieuk z tego, że jestem doświadczony w naukach humanistycznych, chce wyprowadzić wniosek, że jestem ignorantem w sprawach filozofii. G e r v a s i o : Najuczeńszy panie Polihimnio, chciałem tylko stwierdzić, że choćbyście władali wszystkimi językami, których, jak mówią nasi kaznodzieje, jest siedemdziesiąt dwa... P o l i h i m n i o : Cum dimidia. [I>pół]. ^ G e r v a s i o : ...to z tego nie tylko nie wynika, że potraficie wydawać sądy o filozofach, ale prócz tego nie przestajecie być najbardziej niezdarnym bydlęciem ze wszystkich, które mają podobieństwo ludzkie. Następnie, nic nie przeszkadza temu, kto włada zaledwie jednym'językiem i przy tym niedoskonałym, żeby był najmądrzejszym i najbardziej uczonym na całym świecie. Zważcie, co za korzyść przyniosło dwóch takich ludzi, jeden arcypedant francuski 7 , który napisał Szkolę sztuk wyzwolonych i Uwagi przeciwko Arystotelesowi, a drugi pomiot pedantyzmu, Włoch 8 , który zasmarował już tyle zeszytów swymi dyskusjami perypatetycznymi? Jak każdy łatwo dojrzy, pierwszy elokwentnie wykazuje, że nie jest zbyt mądry, drugi zaś, mówiąc zwyczajnie, wykazuje, że jest w nim wiele z bydlęcia i z osła. O pierwszym możemy jednak powiedzieć, że zrozumiał Arystotelesa, ale zrozumiał go źle, a gdyby go zrozumiał dobrze, to prawdopodobnie rozpocząłby przeciwko niemu zaszczytną wojnę, jak to uczynił arcyrozsądny Telesio z Cosenzy 9 . O drugim natomiast możemy powiedzieć, że nie zrozumiał go ani źle, ani dobrze, ale że go czytał i jeszcze raz odczytywał, szył i pruł, porównywał z tysiącami innych greckich autorów, przychylnych mu i wrogich, a w końcu dokonał olbrzymiej roboty, która nie tylko nie przyniosła pożytku, ale przysporzyła wielkiej szkody. Tak, że ten, kto pragnie zobaczyć, w jaką przepaść głupoty i dumnej próżności pogrąża ludzi zwyęzaj pedantów, niechaj sobie obejrzy tę książ.231
kę, zanim utonie ona w zapomnieniu. Ale oto nadchodzą Teofil i Dicson. P o l i h i m n i o : Adeste felices, domini! [Witajcie, szczęśliwi panowie!] Wąsza obecność hamuje gniew mój, bym nie miotał piorunujących sentencji przeciwko pustym twierdzeniom tego gadatliwego hultaja. G e r v a s i o : Mnie zaś pozbawiacie przyjemności zabawiania się majestatem tego przewielebnego puhacza. D i c s o n : Wszystko się ułoży, tylko się nie swarzcie. G e r v a s i o : To wszystko mówię żartem, gdyż lubię pana magistra. P o l i h i m n i o : Ego quoque, quod irascor, non serio irascor, ąuia Geruasium non odi. [Ja również, jeżeli gniewam się, nie gniewam się poważnie, gdyż nie mam nienawiści do Gervasia]. * D i c s o n : A więc dobrze. Pozwólcie mi podyskutować z Teofilem. T e o f i l : Demokryt zatem i epikurejczycy, którzy za nic mają wszystko, co nie jest cielesne, w konsekwencji uważają, że jedynie materia jest substancją rzeczy oraz naturą boską, jak mówi pewien Arab zwany Awicebron 10 i wykazuje to w swojej książce zatytułowanej: Źródło życia. Wszyscy oni razem z cyrenaikami n , cynikami 12 i stoikami 13 uważają, że formy nie są niczym innym, jak pewnymi przypadłościowymi układami materii. Sam również byłem przez długi czas zwolennikiem tego poglądu jedynie dlatego, że podstawy ich twierdzeń bardziej odpowiadają naturze niż nauka Arystotelesa. Ale rozważywszy^ wszystko w sposób bardziej dojrzały, rozpatrzywszy więcej rzeczy, uważam, że w naturze należy uznać dwa rodzaje substancji: jedna — to forma, a druga — materia. Gdyż z konieczności musi być akt najbardziej substancjalny, w którym zawarta jest aktywna potencja wszystkiego, i jeszcze jedna potencja i podmiot, w którym mieści się bierna potencja wszystkiego. W pierwszej zawarta jest możność „robienia", w drugiej możność „bycia zrobionym". D i c s o n : Oczywiste jest dla każdego, kto dobrze myśli, że nie jest możliwe, aby pierwsza mogła zrobić wszystko, gdy.232
by nie istniało coś takiego, co może się stać wszystkim. Jak może dusza świata (mówię: każda forma), która jest niepodzielna, tworzyć figury bez podmiotu wymiarów i ilości, jakim jest materia? I jak może materia przybierać formę? Może sama z siebie? Oczywiście możemy twierdzić, że materia otrzymuje kształt sama z siebie, jeżeli chcemy uważać całe uformowane ciało powszechne za materię i nazywać je materią, tak jak żyjące stworzenia ze wszystkimi jego zdolnościami nazwalibyśmy materią, odróżniając je nie od formy, ale jedynie od przyczyny sprawczej. T e o f i l : Nikt Wam nie może przeszkodzić w używaniu nazwy materii według Waszego sposobu, tak samo jak u licznych szkół miała ona różnorodne znaczenie. Ale ten sposób rozpatrywania, o którym mówicie, jak sądzę, dobry byłby dla mechanika albo dla lekarza zajmującego się praktyką, jak i dla tego, kto wszystkie ciała dzieli na merkuriusz, sól i siarkę 14 . Takie twierdzenie nie tyle wykazuje boskie uzdolnienia lekarza, ile raczej największą głupotę tego, kto chciałby nazwać się filozofem. Zadanie bowiem filozofa polega nie na tym, żeby jedynie dojść do tego odróżnienia zasad, które otrzymuje się w sposób fizyczny przez rozdzielanie za pomocą własności ognia, ale także na takim rozróżnianiu zasad, dla którego nic materialnego nie jest przyczyną sprawczą, albowiem dusza,' której nie można oddzielić od siarki, merkuriusza' i soli, jest formalną zasadą nie podlegającą materii, ale zupełnym panem materii. Ta zasada leży poza zasięgiem działania chemików, których zasada rozdzielania ogranicza się do wymienionych trzech rzeczy; znają oni inny rodzaj duszy niż dusza świata, którą my musimy zdefiniować. D i c s o n : Mówicie doskonale i to rozważanie mnie zupełnie zadowoliło, gdyż widzę niektórych tak mało bystrych, że nie odróżniają absolutnie przyczyn naturalnych, zgodnie z całym ich istnieniem, tak jak są one rozpatrywane przez filozofów albo też brane w sposób ograniczony i przystosowany. Dla lekarza pierwszy sposób jest zbyteczny i nie przynoszący korzyści z punktu widzenia lekarskiego, drugi zaś dla filozofów zbyt szczupły i ciasny, o ile są filozofami. T e o f i l : Dotknęliście tego punktu, z powodu którego Para.233
celsus zajmujący się filozofią medyczną zasługuje na pochwałę, a Galenus uprawiający medycynę filozoficzną na naganę za to, że stworzył tak potworną miszkulancję i tkaninę tak splątaną, iż w końcu okazuje się niezbyt wybitnym lekarzem, a bardzo mętnym filozofem. Ale to winno być > powiedziane z pewnym zastrzeżeniem, gdyż nie miałem dość wolnego czasu, by zbadać tego uczonego ze wszystkich stron. G e r v a s i o : Z łaski swojej, Teofilu, najpierw zróbcie mi tę uprzejmość, ponieważ nie jestem zbyt biegły w filozofii, i wytłumaczcie, co rozumiecie przez nazwę „materia" i czym jest materia w rzeczach naturalnych? T e o f i l : Wszyscy ci, którzy pragną odróżnić materię i rozpatrywać ją samą w sobie bez formy, czynią analogie ze sztuką. Tak postępują pitagorejczycy, tak samo platonicy i perypatetycy. Rozpatrzcie jakiś rodzaj sztuki rzemieślniczej, np. ciesielstwo, które dla wszystkich swoich form i robót ma za podmiot drzewo: jak ślusarstwo — żelazo, krawiectwo — płótno. Wszystkie te sztuki wytwarzają z każdej sobie właściwej materii różne obrazy, porządki i figury, z których żaden nie jest jej właściwy i przyrodzony. Tak samo naturą, do której jest podobna sztuka, z konieczności musi mieć materię dla swoich działań, gdyż nie jest możliwe, żeby coś działało, co, chcąc zrobić jakąś rzecz, nie miałoby z czego, albo pragnąc coś stworzyć, nie miałoby czego. Istnieje więc gatunek podmiotu, z którego, którym i w którym natura dokonywa swego dzieła, swej pracy i otrzymuje od niej tak liczne formy, które przedstawiają wzrokowi patrzącego różnorodność gatunków. I podobnie jak drzewo samo z siebie nie ma żadnej sztucznej formy, ale może otrzymać wszystkie przez działanie cieśli, tak samo i materia, o której mówimy, sama z siebie i z natury swej nie ma żadnej naturalnej formy, ale może otrzymać wszystkie przez działanie czynnika aktywnego zasady natury. Ta naturalna materia nie może być tak sensytywną, jak. sztuczna materia, ponieważ materia w naturze nie posiada absolutnie żadnej formy, natomiast materia sztuki jest rzeczą już ukształtowaną przez naturę, ponieważ sztuka może wytwarzać jedynie na powierzchni rzeczy ukształtowanych przez naturę, 234'
jak drzewo, żelazo, kamień, wełna i inne podobne rzeczy. Natura zaś tworzy (by tak rzec) z samego środka swego podmiotu albo materii, która jest zupełnie bezkształtna. Dlatego wiele jest podmiotów sztuki, a jeden tylko podmiot natury. Te pierwsze, ukształtowane w sposób rozmaity przez naturę, są różne i różnorodne, a podmiot natury, nie będąc w żaden sposób" ukształtowany, jest zupełnie bez różnicy, biorąc pod uwagę, że wszelka różnica i różnorodność pochodzi od formy. G e r v a s i o : A więc rzeczy uformowane przez naturę są materią sztuki, a tylko rzecz bezkształtna jest materią natury. T e o f i l : Tak właśnie. G e r y a s i o : Czy możemy z taką samą jasnością, z jaką widzimy i poznajemy podmioty sztuki, poznać również podmioty natury? T e o f i l : Dość dobrze, ale przez inne zasady poznania, gdyż podobnie jak nie jednym i tym samym zmysłem poznajemy barwy i dźwięki, tak samo nie tym samym okiem widzimy podmiot sztuki i podmioty natury. G e r y a s i o : Chcecie powiedzieć, że pierwsze widzimy oczami zmysłowymi, a drugie okiem rozumu. T e o f i l : Dobrze. G e r y a s i o : Zechciejcie, proszę, wyjaśnić tę rację. T e o f i l : Bardzo chętnie. Ten sam stosunek i wzgląd, jakie ma forma sztuki do swej materii, w należnej proporcji ma również forma natury do swojej materii. A więc podobnie jak w szJtuce, w nieskończonym (gdyby to było możliwe) zmienianiu się form, pod tymi samymi formami' zawsze zachowuje się ta sama materia. Na przykład forma drzewa jest to forma pnia, potem forma belki, potem deski, potem ławy, stołka, ramki, grzebienia itd., ale drzewo zawsze pozostaje tym samym. Tak samo i w naturze: przy nieskończonych zmianach i następowaniu różnych form po sobie zawsze istnieje jedna i ta sama materia 15 . G e r y a s i o : Jak można by poprzeć to podobieństwo? T e o f i l : Czy nie widzicie, że to, co było nasieniem, staje się łodygą, a z tego, co było łodygą, robi się kłos, z kłosa — chleb, z chleba — sok żołądkowy, z niego — krew, z niej zaś — 235'
nasienie, z niego — embrion, z embrionu — człowiek, z człowieka — trup, z trupa — ziemia, z niej kamień albo inna rzecz i tak można dojść do wszystkich form natury. G e r v a s i o : Łatwo to można spostrzec; T e o f i l : A więc z konieczności istnieje jedna i ta sama rzecz,
trętnie dążył do poznania i domagał się oczywistych dowodów barw, albo nawet zewnętrznych kształtów rzeczy naturalnych, ryi przykład: jaka jest forma drzewa, jaka jest forma gór, gwiazd albo jaka jest forma posągu, ubrania oraz innych rzeczy sztucznych, które są tak jasne dla wszystkich, którzy widzą? G e r v a s i o : Odpowiedziałbym mu, że gdyby miał oczy, nie domagałby się udowodnienia tego i sam by mógł to widzieć. Ale ponieważ jest ślepy, jest niemożliwe, żeby mu inni to pokazali. T e o f i l : Podobnie mógłbym odpowiedzieć tym ludziom, że gdyby mieli rozum, nie domagaliby się innej oczywistości, ale sami potrafiliby ją ujrzeć. G e r y a s i o : Taka odpowiedź wprawiłaby ich w zakłopotanie, inni zaś uważaliby ją za zbyt cyniczną. T e o f i 1: W takim razie powiecie im to w bardziej ukrytej formie: Jaśnie Oświecony Panie mój! albo Uświęcony Majestacie! Podobnie jak niektóre rzeczy nie mogą być oczywiste bez pomocy rąk i dotyku, drugie bez słuchu, trzecie — tylko za pomocą smaku, czwarte zaś jedynie dzięki oczom, tak samo materia rzeczy naturalnych może być oczywista jedynie przy pomocy intelektu, G e r y a s i o : Wówczas zrozumiawszy żart, który przecież nie jest znowu arii tak ciemny, ani niezrozumiały, odpowie mi: „To ty nie masz rozumu, ja zaś mam go więcej aniżeli wszyscy podobni tobie". T e o f i l : Nie będziesz mu więcej wierzył niż ślepemu, który by ci powiedział, że ty jesteś ślepy, a on widzi więcej niż ci, którzy wmawiają sobie, że widzą, tak jak to ty sądzisz o sobie. D i c s o n : Wystarczy to, co zostało powiedziane, żeby dowieść wyraźniej, niż kiedykolwiek słyszałem, co oznacza słowo materia i co należy Rozumieć przez pojęcie materia w rzeczach naturalnych. Tak na przykład pitagorejczyk Timaios na podstawie przemiany jednego żywiołu w drugi uczy znajdować materię, która jest ukryta i może być poznana wyłącznie przez pewną analogię. Tam, gdzie była forma ziemi — mówi on — pojawia się później forma wody i tu nie można powiedzieć, że jedna tforma przyjmuje drugą, gdyż jedno przeciwieństwo nie dopuszcza .237
ani przyjmujedrugiego, suche nie przyjmuje wilgotnego ani nie przyjmuje wilgoci, ale przez jakąś trzecią rzecz wygnana zostaje suchość i wprowadzona zostaje" wilgoć. Ta zaś trzecia rzecz jest podmiotem obu przeciwieństw i nie jest przeciwna żadnej z nich. A więc skoro nie można iftyśleć, że ziemia obróciła się w~nic, należy przyjąć, że pewna rzecz, która zawarta była w ziemi, pozostała również w wodzie i ta rzecz na tej samej podstawie, kiedy woda zmieni się w powietrze, dzięki temu, że ciepło wycieńcza wodę w mgłę i parę, pozostanie i będzie w powietrzu 16. T e o f i l : Z tego można również wywnioskować — ku niezadowoleniu naszych przeciwników — że żadna rzecz nie niszczeje i nie traci bytu, tylko zewnętrzną i materialną formę. Dlatego też zarówno materia, jak i substancjalna forma jakiejkolwiek rzeczy naturalnej, tj. dusza, są nierozpuszczalne i niezniszczalne w sensie całkowitej utraty bytu pod każdym względem. Nie są one oczywiście ani wszystkimi substancjalnymi formami pefrypatetyków i innych, które polegają na pewnym składzie i porządku przypadłości, a wszystko, q czymkolwiek mówią perypatetycy, prócz tzw. przez nich materia prima [pierwszej materii], nie jest niczym innym, jak przypadłością, składem, charakterem jakości, zasadą definicji, stosunkiem do czegoś (ąuidditas). Stąd niektórzy śmieszni, subtelni metafizycy w habitach, pragnąc raczej usprawiedliwić niż oskarżyć swego boga Arystotelesa, wymyślili człowieczość, byczość, oliwkowość jako formy specyficzne substancjalne, mówiące, że ta człowieczość, jak i sokratyczność, byczość, końskość, jest liczbową substancją. Wszystko to zrobili po to, żeby dać, nam substancjalną formę, która zasługuje na nazwę substancji, tak jak materia ma nazwę i byt substan-' cji. Jednakże nic na tym nie skorzystali, gdyż jeżeli zapytacie ich po porządku,, na czym polega substancjalny byt Sokratesa, odpowiedzą wam: na sokratyczności. Jeżeli dalej zapytacie ich, co rozumieją przez sokratyczność, odpowiedzą: swoistą substancjalną formę i swoistą materię Sokratesa. Pozostawmy na uboczu tę substancję, która jest materią, i powiedzcie mi, czym jest substancja jako forma? Niektórzy odpowiedzą — jej duszą. Za.238
pytajcie: co to jest dusza? Jeżeli powiedzą, że jest to entelechia i doskonałość ciała, które może żyć, zważcie, że to jest przypadłość. Jeżeli powiedzą, że to jest zasada życia, czucia, wzrostu i intelektu, zważcie, że chociaż ta zasada jest substancją rozpatrywaną tak, jak my ją rozpatrujemy, to jednak tu jest wysuwana tylko jako przypadłość, gdyż być zasadą czegokolwiek nie znaczy to być substancjalną i absolutną przyczyną, ale racją przypadłościową i względną w stosunku do tego, co ma zasadę. .A więc mój byt i moja substancja nie oznaczają tego, dzięki czemu działam albo mogę działać, ale to, dzięki czemu istnieję jako Ja i jako coś absolutnie rozpatrywanego. Tak więc widzicie, jak oni rozumieją tę substancjalną formę, która jest duszą. ""Jeżeli przypadkowo została poznana jako substancja, to jednak nigdy nie nazywali i^iiie rozpatrywali jej jako substancji. Z większą oczywistością mążecie dostrzec to pomieszanie pojęć, jeżeli zapytacie ich o formę substancjalną jakiejś rzeczy nieożywionej, na czym polega np. substancjalna forma drzewa. Bardziej subtelni orzekną: na cechach drewna. Wtedy odrzućcie tę materię, która jest wspólną dla żelaza, drzewa i kamienia, i zapytajcie, co pozostaje jako substancjalna forma żelaza. Nigdy nie nazwą nic innego, prócz przypadłości. Te zaś odnoszą się do zasady indywidualizacji i nadają znaczenie szczególne, gdyż materia może być doprowadzona do szczególności tylko przez jakąś formę. Oni zaś twierdzą, że forma ta, będąc konstytuującą zasadą substancji, jest substancjalna, ale potem mogą ją wskazać fizycznie jedynie jako przypadłościową. Koniec końców, dokonawszy tego wszystkiego, jak tylko mogą, otrzymują oni substancjalną formę, ale nie naturalną, lecz logiczną. W ten sposób pewna logiczna intencja staje się zasadą rzeczy naturąlnych 17 . D i c s o n : Czy Arystoteles nie spostrzegł tego? T e o f i l : Sądzę, że na pewno spostrzegł. Ale nie potrafi tu nic pomóc, ponieważ sam mówi, że ostatnie różnice nie mogą być nazwane i są nieznane. D i c s o n : Tak więc wydaje mi się, że otwarcie przyznaje się on do swej niewiedzy i dlatego ja również zadecydowałbym, że lepiej jest przyjąć te zasady filozofii, które w tak ważnym .239
zagadnieniu nie powołują się na nieznajomość, jak Pitagorasa, Empedoklesa i twego Nolańczyka, którego poglądy wczoraj omawialiście. T e o f i l : Nolańczyk twierdzi, że istnieje intelekt, który daje istnienie każdej rzeczy, nazwany przez pitagorejeżyków i Timaiosa dawcą form; dusza i formalna zasada tworząca i formująca każdą rzecz jest nazwana przez nich źródłem form. Materię, z której jest zrobiona i ukształtowana każda rzecz, nazywają wszyscy schroniskiem form. * D i c s o n : Ta nauka bardzo mi się podoba, gdyż wydaje mi się, że nie ma ona żadnych mankamentów. I w rzeczy samej, ponieważ możemy założyć stałą i wieczną materialną zasadę, to z konieczności zakładamy również podobną zasadę formalną. Widzimy, że wszystkie formy w naturze pochodzą z materii i znów wracają do materii. Z tego wynijca, że realnie żadna rzecz z wyjątkiem materii nie jest stała, trwała, wieczna i nie może być uważana za zasadę. Poza tym formy nie mają bytu bez materii, z której rodzą się i rozpadają, z której łona wychodzą i do której wracają 18 . Dlatego też materia, która zawsze pozostaje jedna i ta sama oraz płodna, winna mieć tę główną prerogatywę, żeby była uznawana jako jedyna zasada substancjalna, jako to, co jest i eo zawsze pozostaje. Wszystkie zaś formy w ogólności należy rozpatrywać jedynie, jako rozmaite układy materii, które odchodzą i przychodzą, jedne przestają istnieć, inne się odnawiają, a żadna z nich nie ma znaczenia zasady. Dlatego znaleźli się tacy, którzy rozpatrzywszy dobrze rozumowanie o formach natury u Arystotelesa i innych, w końcu wywnioskowali, że te formy są przypadłościami i okolicznościami materii. Dlatego też pierwszeństwo aktu i doskonałości winno odnosić się do materii, a nie do rzeczy, o których naprawdę możemy powiedzieć, że nie są one ani substancją, ani naturą, ale rzeczami substancji i natury, o której twierdzą, że jest materią. Materia jest według ich zdania konieczną, wieczną i boską zasadą, jak uważa ów Maur Awicebron, który nazywa ją bogiem znajdującym się we wszystkich rzeczach. T e o f i l : Wpadają oni w ten błąd dlatego, że nie znają in240
ncj formy prócz przypadłościowej. I ów Maur, chociaż przejął z nauki perypatetyków, w której był wychowany, formę substancjalną, rozpatrując ją jednak jako rzecz zniszczalną, a nie zmieniającą się jedynie dzięki materii, i jako zrodzoną, a nie rodzącą, jako założoną, "a nie zakładającą, jako hodowaną, a nie , hodującą, lekceważy ją i obniża jej wartość w porównaniu z materią, która jest stałą, wieczną i rodzicielką, matką. I to samo dzieje się z innymi, którzy nie wiedzą tego, co nam jest znane. D i c s o n : Ta sprawa została dość dobrze rozpatrzona. Ale czas pozostawić tę dygresję i powrócić do naszego zadania. Potrafimy już odróżnić materię od formy, zarówno od formy przypadłościowej, jakąkolwiek by była, jak i od formy substancjalnej. Pozostaje nam jeszcze do rozpatrzenia natura i j e j realność. Ale najpierw chciałbym wiedzieć, czy na skutek wielkiej łączności z materią, którą ma ta dusza świata i forma uniwersalna, •nie można by przyjąć pewnego innego sposobu i maniery filozofowania, a mianowicie sposobu tych, którzy nie oddzielają aktu od racji materii i .rozumieją, ją jako rzecz boską i nie tak czystą oraz pozbawioną formy, żeby sobie sama nie nadała formy i szaty. T e o f i l : Nie jest to łatwe, ponieważ nic nie działa absolutnie w samym sobie i zawsze istnieje pewna różnica między tym, co działa, a tym, co zostało zdziałane, albo do czego odnosi się działanie i czynność. Z tego-powodu należy w ciele natury odróżnić materię od duszy, a w ostatniej odróżnić tę rację od gatunku. Dlatego odróżniamy w tym ciele trzy rzeczy: po pierwsze — intelekt uniwersalny wyrażony w rzeczach, po drugie — duszę ożywiającą wszystko, po trzecie — podmiot. Ale przez to nie będziemy przeczyli, że filozofem jest ten, kto w swojej filozofii przyjmuje to ukształtowane ciało albo — jak ja bym wolał powiedzieć — to rozumne stworzenie i rozpoczyna od tego, że bierze za pierwsze zasady niejako człony tego ciała, jak powietrze, ziemia, ogień19. Następnie obszary eteru i gwiazdy. Następnie duch i ciało. Albo puste i pełne: jednakże rozumie „puste" nie tak, jak Arystoteles, albo też w inny odpowiedni sposób. Filozofia ta nie wydaje mi się jednak godna odrzucenia, 10 Pisma filozoficzne
241
a zwłaszcza wówczas, gdy przy pomocy dowolnej, przypuszczalnej jej podstawy albo formy budowy, którą proponuje, przyczynia się do doskonalenia nauki spekulatywnej i poznania rzeczy natury, jak to naprawdę czynili liczni starożytni filozofowie. Gdyż tylko człowiek ambitny i zarozumiały, próżny i zazdrosny chce wyperswadować innym, że jedna jest tylko droga badania i poznania natury, a jedynie głupiec i człowiek bez rozwagi może w to uwierzyć. I chociaż bardziej kontemplacyjny, jaśniejszy i wznioślejszy sposób rozumowania jest pewniejszą i trwalszy drogą i winien być zawsze przekładany, szanowany i pielęgnowany, jednak nie należy z tego powodu potępiać innych dróg i sposobów, które również przynoszą dobre owoce, chociażby hie pochodziły z tego samego drzewa. D i c s o n : A więc aprobujecie studiowanie rozlicznych filozofii? T e o f i l : Całkowicie — dla tego człowieka, który ma dość czasu i zdolności. Innym zaś polecam studiowanie lepszej filozofii, jeżeli bogowie zechcą, by ją poznać. D i c s o n : Wszelako aprobujecie oczywiście nie wszystkie filozofie, lecz dobre i lepsze? T e o f i l : Tak jest. Podobnie jak wśród różnych sposobów leczenia nie odrzucam tego, który dokonuje się w sposób magiczny przez stosowanie korzeni, zawieszanie kamieni i mruczenie zaklęć, w wypadku gdy surowość teologów pozwala mi mówić jako czystemu przyrodnikowi. Aprobuję to, co działa fizycznie i odbywa się za pomocą aptekarskich lekarstw, dzięki którym prześladuje się albo wypędza żółć, krew, flegmę i melankolię 20~ Akceptuję również inny sposób chemiczny, który oddziela kwintesencje i za pomocą ognia ze wszystkich tych mieszanin usuwa merkuriusz, osadza sól, a czyści i topi siarkę. Jednakże gdy chodzi o medycynę, nie chcę określać, który z tylu dobrych sposobów jest najlepszym, gdyż epileptyk, przy którym stracili czas fizyk i chemik, jeżeli zostanie wyleczony przez maga, nie bez racji będzie go bardziej uznawał niż każdego innego lekarza. Podobnie należy sądzić również o innych gatunkach: żaden z nich nie będzie się wydawał mniej dobrym od drugiego, jeżeli za.242
równo jeden, jak drugi osiąga wytknięty cel. W szczególności lepszy jest ten lekarz, który mnie wyleczy, niż inni, którzy mnie zabijają albo męczą. G e r v avs i o : Skąd to pochodzi, że wśród tych kierunków medycznych jest tyle wrogich sobie? /
T e o f i l : Ze skąpstwa, zawiści, ambicji i ignorancji. Zazwyczaj z trudnością rozumieją oni własną metodę leczenia. Z takim samym trudem ogarniają metody leczenia innego lekarza. Prócz tego większa część lekarzy nie mogąc za pomocą własnych uzdolnień osiągnąć szacunku i zarobku stara się podnieść swoje znaczenie przez poniżanie innych, wypowiadając swą wzgardę w stosunku do tego, czego nie może pojąć. Atoli najlepszy i prawdziwy-ej est ten, który nie jest na tyle fizykiem, żeby nie być również chemikiem i matematykiem. A więc powróćmy do naszego tematu: wśród gatunków filozofii ten jest najlepszy, który w sposób najbardziej dogodny i wzniosły dokonywa doskonalenia ludzkiego umysłu oraz najbardziej" odpowiada prawdzie natury i, o ile to jest możliwe, współpracuje z nią, odgadując — mówię — według porządku naturalnego i rozumienia zmienności, a nie instynktem, jak to robią zwierzęta i im podobni, ani przez natchnienie dobrych lub złych duchów, jak to czynią prorocy, ani przez melankoliczny entuzjazm, jak poeci lub inni kontemplatorzy, albo ustanawiając prawa i reformując obyczaje albo lecząc, albo poznając i ż y ^ c życiem szczęśliwszym i bardziej boskim. Tak oto nie ma gatunku filozofii ustanowionego przez uporządkowane uczucie, który nie zawierałby » w sobie jakiejś dobrej właściwości nie zawartej w innym gatunku filozofii. To samo o medycynie, opartej na podobnych zasadach, które zakładają doskonały pogląd filozoficzny, tak jak działanie ręki lub nogi zakłada działanie oka. Dlatego mówi się, że ten, kto nie zajął dobrego stanowiska w filozofii, nie może mieć dobrej zasady w medycynie. D i c s o n : Bardzo mi się podobacie i bardzo Was chwalę za to, że nie myślicie tak gminnie, jak Arystoteles, i nie jesteście niesprawiedliwym i ambitnym, jak on, który uważał zdania 15*
243
wszystkich innych filozofów oraz ich rozumowania za godne wzgardy. T e o f i l : A przecież ze wszystkich filozofów, jacy tylko są, nie znam ani jednego, który by w większym stopniu opierał się*' na imaginacji i bardziej był oddalony od natury aniżeli Arystoteles. I jeżeli wypowiada czasami rzeczy doskonałe, to wiadomo, że nie zależą od jego zasad i że zawsze są to twierdzenia zapożyczone od innych filozofów; na przykład wiele widzimy doskonałych miejsc w jego księgach O pochodzeniu, Meteorach 0 zwierzętach i roślinach. D i c s o n : Wracając do naszego twierdzenia, czy uważacie, że nie popełnimy błędu i nie dojdziemy do sprzeczności, jeżeli zdefiniujemy w różny sposób materię? T e o f i l : Tak jest. O jednym i tym samym przedmiocie mogą sądzić różne zmysły i jedna i ta sama rzecz może być rozpatrywana w różny sposób. Prócz tego — jak już było zaznaczone — rozważanie o rzeczy może być brane z różnych punktów widzenia. Wiele dobrych rzeczy dali epikurejczycy, chociaż 1 oni nie* wznieśli się ponad właściwości materialne. Wiele doskonałego wniósł do poznania Heraklit, chociaż nie wykroczył ^ poza granice duszy. Anaksagoras nie omieszkał skorzystać z poznania natury nie tylko w jej wnętrzu, ale, być może, i na zewnątrz, i nad nią chciał poznać ten sam intelekt, który przez Sokratesa, Platona, Trismegistosa 21 i naszych teologów nazwany został bogiem. Tak oto nic nie przeszkadza w odkrywaniu arkanów natury zarówno temu, kto zaczyna od doświadczalnej podstawy, co inni uważają za zbyt uproszczone, jak i tym, którzy, zaczynają od teorii rozumowej. A spośród tych również powiedzie się temu, kto wychodzi z kompleksji, jak i temu, który wyprowadza swe badania z wilgoci, a ten znów takie samo osiągnie powodzenie, jak i ten, kto wychodzi z elementów zmysłowych albo z wyższych elementów absolutnych, albo z jedynej materii, najwyższej i naj wyraźniejszej ze wszystkich zasad. Albowiem niekiedy ten, kto wybiera dłuższą drogę, nie odbywa dobrej podróży, zwłaszcza kiedy celem jego jest nie- tyle kontemplacja, ile działanie. Co się zaś tyczy sposobów filozofowa.244
nia, to równie wygodpe bywa wyciąganie form z zaplątanego kłębka, jak i wyodrębnienie ich ź chaosu albo też wydzielanie iet ze źródła idei, albo sprowadzanie ich od możliwości do aktu, albo też wyprowadzanie ich z łona, albo na koniec podnoszenie ich do światła jakby ze ślepej i mrocznej przepaści. Każda bowiem podstawa jest dobra, jeżeli na niej trzyma się gmach; każde nasienie jest dobre, jeżeli wydaje iĄ>ragnione drzewa i owoce. D i c s o n : Żeby jednak dotrzeć do naszego celu, bądźcie łaskawi dokładniej wyłożyć naukę o tej zasadzie. T e o f i l : Tę zasadę nazwaną materią możemy rozpatrywać dwoma sposobami: po pierwsze jako potencję, po wtóre jako podmiot. Jeżeli rozpatrujemy ją jako potencję, nie ma rzeczy, w której nie mogłaby znaleźć się w pewien sposób i zgodnie z własnym znaczeniem. Pitagorejczycy, platonicy, stoicy i inni w tej samej mierze umieszczali ją w świecie rozumu, co i w świecie zmysłowym. My, rozumiejąc ją niezupełnie tak samo, jak oni, lecz w wyższym i szerszym sensie, w podobny sposób roztrząsamy o potencji, czyli możliwości.|Potęncja zwykle dzieli się na aktywną, za pomocą której może działać jej podmiot, i bierną, za pomocą której albo może istnieć, albo może coś otrzymywać, albo też może coś mieć, albo może być podmiotem czegoś działającego na nią w jakiś sposób. Nie rozpatrując w tym momencie zagadnienia czynnej potencji, twierdzę, że potencja mająca znaczenie bierne (chociaż nie jest ciągle bierna) może być rozpatrywana albo względnie, albo absolutnie. I w ten sposób nie ma rzeczy, o której można by powiedzieć, że ona istnieje, i o której nie można by powiedzieć, że może istnieć. I w takim stopniu rzecz owa odpowiada czynnej potencji, że jedna w ża*den sposób nie może być bez drugiej. Dlatego też jeżeli tylko dana jest potencja robienia, wytwarzania, tworzenia, zawsze jest również potencja do tego, aby być robionym, wytworzonym, tworzonym. Gdyż jedna potencja zakłada drugą; chcę przez to powiedzieć, że jeżeli dopuszczamy pierwszą, druga również staje się z konieczności dopuszczalną. Ta potencja nie utwierdza braku tego, do czego się odnosi, ale raczej potwierdza zdolność 245'
i skuteczność, a koniec końców, okazuje się jednym i tym samym i w gruncie rzeczy jedną i tą samą rzeczą, co i aktywna potencja. Dlatego też nie ma filozofa ani teologa, który by zawahał się przypisać ją pierwszej nadnaturalnej zasadzie. Gdyż a b s o - " lutna możliwość, dzięki której mogą istnieć rzeczy in actu, nie jest ani wcześniejsza od ich aktualności, ani też choć trochę późniejsza niż ona. Prócz tego możliwość istnienia dana została jednocześnie z rzeczywistym istnieniem, a nie wyprzedzała go, gdyż jeżeliby to, co może być, działało samo z siebie, istniałoby/ wcześniej, aniżeli zostało zrobione. A więę_kojiteiiiplujcię pierwszą i najlepszą zasadę, którą jest to wszystko, co może być, nawet ona nie byłaby wszystkim, gdyby nie mogła być wszystkim. W niej więc akt i potencja jest jednym i tym samym. Nie jest tak z innymi rzeczami, które w tej mierze, w jakiej są tym, czym mogą być, mogą również nie być, albo być innymi lub w inny sposób niż ten, w jaki istnieją, gdyż żadna rzecz nie jest tym wszystkim, czym może być. Człowiek jest tym, czym może być, ale nie może być wszystkim tym, czym może być. Kamień nie jest wszystkim tym, czym może być, gdyż nie jest wapnem, naczyniem, kurzem lub trawą. To, co jest wszystkim, czym może być, jest jednym, które zawiera w swym istnieniu wszelki byt. Jest ono tym wszystkim, co istnieje, co może być każdą inną rzeczą, która jest albo może być. Każda inna rzecz nie jest taka, dlatego potencja nie równa się aktowi, gdyż nie jest aktem absolutnym, lecz ograniczonym. Prócz tego potencja zawsze ograniczona jest do jednego, aktu, gdyż nigdy nie ma ona więcej aniżeli byt szczególny. I jeżeli jednak dopuszcza ona dowolną formę i akt, to dzieje się to za pośrednictwem pewnych układów i pewnej kolejności jednego bytu po drugim. A więc każda potencja i akt, który na początku jest jakoby zwinięty, złączony i jeden, w innych rzeczach jest rozwinięty, rozproszony, pomno-« żony. Wszechświat, który jest wielkim podobieństwem, wielkim \ obrazem i jednorodną naturą, jest również wszystkim tym, czym może być przez te same gatunki i główne człony oraz całokształt materii, do której nic się nie dołącza i której nic nie brakuje z całej i jedynej formy. Ale nie jest już wszystkim tym, czym I .246
może być na ^kutek istnienia w niej różnic, rodzajów, właściwości i indywiduów. Dlategb nie jest ona niczym innym, jak cieniem pierwszego aktu i pierwszej potencji. A jednak potencja i akt nie są w niej absolutnie jednym i tym samym, gdyż żadna z jej części nie jest wszystkim tym, czym może być. Prócz tego w ten sam specyficzny sposób, o którym mówiliśmy, Wszechświat jest wszystkim tym, czym może być według rozwiniętego, rozproszonego i zróżnicowanego sposobu. Zasady jeg^n istnieje w sposób jednolity i niezróżnicowany, gdyż wszystko! jest wszystkim i jednym i tym samym w najprostszy sposób bez różnicy i odróżnienia. D i c s o n : Cóż więc można powiedzieć o śmierci, o rozkładzie, o wadach, defektach, potworach? Czy uważacie, że i te miały miejsce w tym, co jest wszystkim, co może byę i jest in actu, wszystkim tym, czym jest w potencji? T e o f i l : Te rzeczy nie są aktem i potencją, lecz wadą i niemocą znajdującą się w rzeczach rozwiniętych, ponieważ rzeczy owe nie są tym wszystkim, czym mogą być, i dążą do tego, czym mogłyby być. Dlatego nie mogąc być od razu i jednocześnie tyloma rzeczami, tracą one jeden byt, żeby osiągnąć drugi. Niekiedy miesza się w nich jeden byt z drugim i wtedy są one pomniejszone, niedostateczne i odcięte, skutkiem niezgodności wykluczającego się jednego i drugiego bytu i uczestnictwa materii w jednym i w drugim. Tak oto wracam do twierdzenia: pierwsza absolutna zasada jest wzniosłością i ogromem, taką wzniosłością i takim ogromem, że jest ona wszystkim tym, czym może być. Jest ona wielka nie taką wielkością, która może być większa lub mniejsza, może dzielić się jak wszelka inna wielkość, która nie jest wszystkim tym, czym może być. Ale to jest wielkość największa, najmniejsza, nieskończona, niepodzielna i dowolnego rozmiaru. Nie jest ona większa, żeby być najmniejsza, nie jest najmniejsza, żeby była sama największa. Prócz tego przewyższa ona wszelką równość, gdyż jest tym wszystkim, czym może być. To, co mówię o wielkości, odnosi się do wszystkiego, o czym można powiedzieć, gdyż jest ona podobnie dobrem, które jest wszelakim dobrem, jakie może być; pięknem, które jest całym .247
pięknem, jakie może istnieć, i nie ma drugiego piękna, które byłoby tym wszystkim, czym ono może być — tylko to jedno. Jednym jest to, co jest wszystkim i co może być absolutnie wszystkim. W rzeczach natury nie widzimy ani jednej rzeczy, która byłaby inną, niż jest ona in actu, dzięki któremu jest tym, czym może być, po to, żeby mieć określony gatunek aktualności. Ale jednakże i w tym jedynym specyficznym bycie nigdy nie bywa tym wszystkim, czym może być dowolnie poszczególna rzecz. Tak na przykład Słońce nie jest tym wszystkim, czym może być Słońce. Nie jest ono wszędzie, gdzie może być Słońce, gdyż kiedy jest na wschód od Ziemi, nie znajduje się na zachodzie od niej albo na południu;-albo w jakimkolwiek innym położeniu. A więc jeżeli chcemy pokazać sposób, w jaki Bóg jest Słońcem, powiemy, że jest jednocześnie na wschodzie, zachodzie, w średnim dziennym i średnim nocnym położeniu i dowolnym z wszystkich punktów wypukłości Ziemi, gdyż jest wszystkim tym, czym może być. Dlatego też jeżeli to Słońce — dzięki swemu obrotowi albo też dzięki obrotowi Ziemi, jak my twierdzimy — obraca się i zmienia miejsce, gdyż nie znajduje się aktualnie w jednym miejscu, nie mając potencji być we wszystkich innych — jeżeli, więc jest ono wszystkim tym, czym może być, i włada wszystkim tym, czym zdolne jest władać, to znajduje się jednocześnie wszędzie i we wszystkim. Jest ono tak samo najbardziej ruchome i szybkie, a jednocześnie najbardziej stałe i nieruchome, dlatego też wśród boskich słów znajdujemy twierdzenie, że jest ono na wieki ustalone, oraz twierdzenie, że z największą szybkością przebiega od końca do końca. Gdyż za nieruchome uważa się to, co w jednym i tym samym momencie wyrusza z punktu wschodniego i wraca do punktu wschodu. Oprócz tego nie mniej się je widzi na wschodzie, jak i na zachodzie i w dowolnym punkcie swego okręgu. Dlatego możemy z taką samą racją twierdzić, że odeszło i wróciło albo też zostało odesłane i zwrócone od tego punktu do innego, jak i od wszelkiego dowolnego punktu z nieskończonej ich liczby do tego samego punktu. Dlatego jest ono wszystkim i zawsze w całym obwodzie i dowolnym jego punkcie. A więc wszelki niepodzielny punkt ekliptyki za.248
;
wiera całą średnicę Słońca. T - t a k niepodzielne zawiera podzielqe, co się dzieje nie z powodu naturalnej możliwości, lecz nadnaturalnej, o ile przypuszczalibyśmy, że Słońce in octu jest tym wszystkim, czym może być. Tak absolutna potęga jest nie tylko tym, czym może być Słońce, ale również tym, czym jest i czym może być wszelka rzecz. Potencja wszystkich potencji jest aktem wszystkich aktów, duszą wszystkich dusz, życiem wszelakiego życia, bytem wszystkich bytów. Stąd wzniosłe powiedzenie proroka: „Ten, który jest, posyła mnie; ten, który jest, mówi tak" *. Dlatego też to, co gdzie indziej jest sprzeczne i prze^' * ciwne — w nim jest jedno i to samo i wszelka rzecz w nim i jest ta sama, w ten sposób wychodząc poza granice różnic, cza-i sów i trwania, jak również poza różnice między aktualnością? a potencjonalnością, dlatego nie jest ani rzęczą starożytną, ani no- j wą i słusznie mówi objawienie, że jest pierwszy i ostatni. ' D i c s o n : Ten najbardziej absolutny akt, który jfest równoznaczny z najbardziej absolutną potencją, może być uchwycony przez intelekt jedynie w drodze negacji^ twierdzę, że nie może być zrozumiany ani o tyle, o ile może być wszystkim, ani o tyłe, 0 ile jest wszystkim, gdyż intelekt, jeżeli pragnie co pojąć, tworzy zrozumiałe idee, do których się upodabnia, z którymi się mierzy i porównuje. Ale to jest niemożliwe, gdyż intelekt nigdy nie jest tak wielki, żeby nie mógł być większy, akt zaś absolutny, będąc niezmierzony ze wszystkich stron i pod każdym względem, nie może być większy. Nie ma więc oka, które mogłoby się zbliżyć albo które miałoby dostęp do tak wzniosłego światła i do tak głębokiej przepaści. T e o f i l : Zbieżność tego aktu z absolutną potencją bardzo wyraźnie została opisana przez ducha bożego, kiedy mówi: Tenebrae non obscurabuntur a te. Nox sicut dies illuminabitur. Sicut tenebrae eius, ita et lumen eius. [Mrok nie zostanie przez ciebie zaciemniony. Noc będzie jasną jak dzień. Zarówno ciemność, jak 1 jasność jego jest]. Koniec końcem, widzicie, jak doskonała jest potencja; jeżeli macie ochotę nazwać ją racją materii, czego nie przeniknęli wulgarni filozofowie, możecie nie pozbawiając jej * Exodus,
3,14
249
boskośći rozpatrywać ją bardziej wzniosie aniżeli Platon w swoim Państwie i Timaios. Ponieważ pojęcie materii zbyt podniósł, wydał się zbyt gorszącym niektórym teologom. Stało się to dlatego, że albo pierwsi w swych dziełach nie wyrazili się dobrze, albo też drudzy niedobrze ich zrozumieli, gdyż wychowani w poglądach Arystotelesa zawsze rozumieją materię w tym znaczeniu, że jest ona podmiotem rzeczy naturalnych; nie biorą oni pod uwagę tego, że według zdania innych materia jest wspólna dla świata rozumowego i zmysłowego, który nadaje temu słowu nowe znaczenie, analogiczne do ogólnie przyjętego. Dlatego też zanim osądzi się jakieś poglądy, należy je dobrze -zbadać, a także rozróżnić sposoby wyrażania się, tak jak są różne uczucia. Należy też wziąć pod uwagę, że chociaż czasami wszyscy zgadzają się co do określenia < ogólnego materii, ale różnią się w określeniu jej właściwego sensu. 1 jakkolwiek mieści się to w zakresie naszego tematu, to niemożliwe jest (gdy oderwiemy się od nazwy materii), żeby znalazł się teolog, choćby to był najbardziej podstępny i uprzedzony umysł, żeby mógł mnie oskarżyć o bezbożność za to, że mówię i głoszę zbieżność potencji i aktu przyjmując jeden i drugi termin absolutnie. Stąd można wywnioskować, że w tej mierze, w jakiej można mówić o tym wyobrażeniu aktu i potencji, o ile w specyficznym akcie zawarte jest wszystko, co jest w specyficznej potencji, o ile Wszechświat, zgodnie z takim sposobem, 'jest wszystkim tym, czym może być (jakikolwiek byłby liczbowy stosunek aktu i potencji), istnieje potencja nie oderwana od ak\u, dujsza nie odosobniona od czegoś ożywionego, nie mam na myśli złożonego, lecz proste. W ten sposób mamy pierwszą zasadę Wszechświata, która powinna w taki sam sposób być zrozumiana jako coś takiego, gdzie nie można już rozróżnić materialnego od formalnego i „o którym podobnie do tego, cośmy już wyżej powiedzieli, można wywnioskować, że jest ona absolutną potencją i aktem. Stąd nie trudno jest dojść do tego wniosku, że wszystko, jeśli chodzi o substancję, jest jednością, jak to, być może, rozumiał Parmenides 22 , którego tak nieszlachetnie potraktował Arystoteles. .250
D i c s o n : A więc twierdził, że chociaż zstępujemy z tej drabiny natury, odkrywamy podwójną substancję — jedną duchową, drugą cielesną, ale w ostatecznym rezultacie zarówno jedna, jak i druga sprowadza się do jednego bytu i jednego korzenia? T e o f i l : Jeżeli Wam się wydaje, że to mogą tolerować ci, którzy nie przenikają dalej niż to. D i c s o n : Bardzo łatwo, bylebyś się nie uniósł ponad granice natury. T e o f i l : To już jest zrobione. Chociaż nie korzystamy z tego samego ujęcia i tego samego sposobu definiowania bóstwa, jaki jest powszechnie przyjęty — mamy własny sposób, nieprzeciwny i nieobcy tamtemu, ale bardziej jasny, wytłumaczalny i odpowiadający wymaganiu, żeby nie przewyższał granic naszego rozumu, od którego obiecałem Wam nie oddalać się. D i c s o n : Zostało wystarczająco powiedziane o zasadzie materii w sensie możliwości, czyli potencji. Niech pan będzie łaskaw jutro rozpatrzeć j ą z punktu widzenia tego, że jest ona podmiotem. T e o f i l : Tak właśnie uczynię. G e r y a s i o : Do widzenia! P o l i h i m n i o : Bonis ambus! [Wszystkiego najlepszego!] K o n i e c
t r z e c i e g o
d
i
a*
l o g u
D
I
A
L
O
G
C
Z
W
A
R
T
Y
o l i h i m n i o : Et os vulvae numguam dicit: sufficit, i. e. [id estj scilicet, -uidelicet, ut pote, quod est dictu materia [wargi sromu niewieściego nigdy nie powiedzą: dosyć; oczywiście przez to rozumie się materię], która oznaczana jest tymi słowami: recipiendis formis numąuam expletur [i która przyjmując formy, nigdy nie nasyca się]. A więc skoro nie ma nikogo w tym Liceo, vel potius Antiliceo, solus, ita inąuam solus, ut minime omnium solus, deambulabo, et ipse mecum confabulabor [liceum albo raczej anty liceum, będę sam, ale w taki sposób, że bynajmniej nie samotny, przechadzał się i sam ze sobą rozmawiał]. A więc materia oznaczana jest przez księcia perypatetyków, wychowawcę wzniosłego geniuszu Macedończyka oraz non minus [niemniej] boskiego Platona i innych albo jako chaos, albo jako materiał, masa, potencja, zdolność, albo jako privationiadmixtum [zmieszane z brakiem], albo jako peccati causa [przyczyna grzechu], albo też ad maleficium ordinata [skłonna do zła], per se non ens [samą z siebie nie istniejąca], per se non scibile [niepoznawalne samo z siebie], per analogiom ad formam cognoscibile [poznawalne przez analogię z formą], tabula rasa [nie zapisana tablica], indepictum [niemożliwe do namalowania], subiectum, substratum lub substerniculum [podmiot, substancja, podściółka], campus [pole], albo infinitum [nieskończone], indeterminatum [nieokreślone], prope nihil [prawie nic], neąue ąuid, neąue ąuale, neąue ąucmtum [ani coś, ani jakieś, ani ile], i tandem [wreszcie] po dokonaniu wielu daremnych wysiłków dla osiągnięcia ogólnego celu, dla zdefiniowania tej natury, przy pomocy rozmaitych i różnorodnych nazw zgodnie ab ipsis scopum ipsum attingentibus femina tandem inąuam (ut una complectantur omniavocabula), a melius rem ipsam perpendentibus faemina dicitur [jest w końcu nazwana, .252
jeżeli mam to powiedzieć jednym słowem, przez tych, którzy zgłębili zagadnienie — kobietą]. Et mehercule [i na Herkulesa], że nie bez ważnej podstawy podobało się tym senatorom Pallady w jednym i tym samym miejscu umieścić i przyrównać te dwie rzeczy: materię i koljuetę. Gdyż po doświadczeniach, jakie mieli z kobietami, wpadli w taką wściekłość i szaleństwo (muszę tu użyć retorycznego upiększenia), że orzekli, iż kobiety są chaosem nierozumności, substancją przestępstwa, lasem zbójców, zbiorem nieczystości, _ zdolnością do wszelakiego zepsucia (w tym miejscu używam innego upiększenia retorycznego, zwanego complexio). Gdzie ukryta była możliwość zburzenia Troi, non solurn remota, ma etiam propinąua [nie tylko oddalona, ale nawet bliska] ? W kobięcie 1 . Kto był narzędziem zniszczenia mocy Samsona 2 , tego bohatera, który dzięki oślej szczęce3 znalezionej przez siebie stał się niezwyciężonym tryumfatorem nad Filistynami? Kobieta. Kto po• skromił w Kapui nacisk i siłę wielkiego wodza i stałego wroga Republiki Rzymskiej, Hannibala? Kobieta. Powiedz mi, o grający na cytrze wieszczu, jaka jest przyczyna twej słabości? Quia in peccatis concepit me mater mea. [Ponieważ w grzechu poczęła mnie matka moja]. Jakże to się stało, o starożytny nasz protoplasto, że będąc ogrodnikiem raju uprawiającym drzewo życia taka klątwa spadła na ciebie, że wraz z całym rodem ludzkim wtrącony zostałeś do przepastnej otchłani zguby? Mulier, quam dedit mihi, ipsa, me decepit. [Kobieta, którą mi dał, ona to, ona mnie oszukała] 4. Procul dubio [bez wątpienia] forma nie grzeszy i żadna forma nie zrodzi błędu, jeżeli nie jest połączona z materią. A więc forma oznaczająca męski rodzaj, będąc zbliżona do materii, połączywszy się albo zespoliwszy z nią, takimi słowami albo też taką sentencją odpowiada tworzącej naturze: Mulier, quam dedisti mihi id est [kobieta, którą mi dałeś, to jest] materia, która dana mi została jako żona, ipsa me decepit [ona to mnie oszukała], a więc ona jest przyczyną moich grzechów. Rozważ, rozważ, boski duchu, jak wspaniali filozofowie i roztropni anatomowie wnętrzności, przyrody nie znaleźli lepszego sposobu przedstawienia naszymi oczom istoty materii, jak tylko przez zwrócenie naszej uwagi za i .253
pomocą porównania, że stan rzeczy natury jest pod wpływem materii taki sam, jak gospodarczy, polityczny i społeczny, stan pod wpływem płci żeńskiej. Otwórzcie, otwórzcie oczy i... ach, widzę tego kolosa lenistwa, który przerywa mi nić mego podnieconego przemówienia. Sądzę, że wysłuchał go, ale cóż to szkodzi? G e r y a s i o : Salve, magister doctorum optime! [Bądź pozdrowiony, mistrzu, najlepszy z doktorów!] P o l i h i m n i o : Jeżeli tuo more [według twego zwyczaju] nie chcesz mnie wyśmiać, tu ąuoąue salve [bądź również pozdrowiony] . G e r y a s i o : Chciałbym wiedzieć, o czym rozmawialiście, Panie, sam ze sobą? P o l i h i m n i o : Studiując w swoim przybytku muz, in eum qui apud Aństotelem est locum incidi [natknąłem się u Arystotelesa na miejsce] w pierwszej księdze jego Fizyki, in calce [przy końcu], gdzie chcąc wyjaśnić, czym jest pierwsza materia, bierze jako porównanie płeć żeńską: przekorną, wątłą, niestałą, miękką, drobną, niegodziwą, wzgardzoną, nikczemną, podłą, pogardzaną,. niegodną, potępioną, przykrą, najemną, zimną, chełpliwą, wiarołomną, leniwą, niewdzięczną, obrąbaną, okaleczoną, niedosko- " nałą, ograniczoną, skróconą, zmniejszoną, rdzę, pokrzywę, chwast, dżumę, chorobę, śmierć. Messo tra noi da la natura et dio Per una soma et per un grave fio. G e r y a s i o : Wiem, że mówicie to bardziej dla ćwiczenia się w sztuce retoryki i po to, aby wykazać, jak jesteście niewyczerpani i elokwentni, niż w celu wyłożenia swoich rzeczywistych przekonań. Gdyż jest powszechną rzeczą u Was, panowie humaniści, którzy nazywacie się profesorami sztuk pięknych, że kiedy przepełnieni jesteście tymi pojęciami, których nie możecie utrzymać, zrzucacie je właśnie na biedne kobiety. Kiedy zaś ogarnia Was jakiś inny gniew, wylewacie go na pierwszego lepszego z Wa.254
I
szych uczniów, którzy dopuścili się przewinienia. Ale bójcie się, jpoi Orfeusze, gniewu kobiet Tracji. P o l i h i m n i o : Nie jestem Orfeuszem, jestem Polihimnio. G e r v a s i o : A więc w rzeczywistości nie potępiacie, Panie, kobiet? P o l i h i m n i o : Minime, minime ąuidem. [Najmniej, najmniej oczywiście]. Mówię tak, jak należy, i tak, jak rozumiem, gdyż nie zajmuję się, zwyczajem sofistów, dowodzeniem tego, że białe jest czarnym. G e r v a s i o : Dlaczego więc farbujecie, Panie, brodę? P o l i h i m n i o : Ale ingenue loąuor [mówię otwarcie] i twierdzę, że mężczyzna bez kobiety podobny jest do jednej z czystych inteligencji. Herosem, półbogiem, powiadam, jest ten, qui non duxit uxorem [kto nie wziął sobie małżonki]. G e r v a s i o : Podobny jest do ostrygi, do grzyba, do trufli 5. • . P o l i h i m n i o : Dlatego też bosko powiedział poeta liryczny: Credite, Pisones, melius nil caeliba vita. [Wierzcie mi, o Pisoriowie, nie ma nic lepszego od stanu bezżennego]. I jeżeli chcecie wiedzieć, dlaczego, posłuchajcie filozofa Secundusa 6 . „Kobieta — mówi on — jest przeszkodą spokoju, nieustanną szkodą, codzienną wojną, więzieniem życia, burzą domową, katastrofą człowieka". Dobrze potwierdził to ów Biskajczyk, który wzburzony i rozgniewany strasznym swym losem i furią morza, zwróciwszy na fale surowe i gniewne sppjrzenie, rzekł: „o, morze, morze, gdybym mógł cię ożenić!", chcąc przez to powiedzieć, że kobieta jest burzą burz. Dlatego też Protagoras 7 na pytanie, dlaczego oddał córkę swemu wrogowi, odrzekł, że nie mógł mu nic gorszego uczynić, jak dać mu żonę. Słowa me potwierdza również ów poczciwy, który, znalazłszy się wraz z innymi na morzu i w najniebezpieczniejszej chwili burzy otrzymawszy od kapitana Cicali rozkaz wyrzucenia najcięższej rzeczy do morza, rzucił tam najpierw swoją małżonkę. G e r v a s i o : Nie przytaczacie dla przeciwieństwa tylu innych przykładów takich ludzi, którzy są uważani za najszczęśliwszych dzięki swoim żonom? Oto pod tym samym dachem pani de Mauvissiere, nie tylko obdarzona niepoślednim pięknem cie'255
leśnym, które obleka i odziewa jej duszę, ale prócz tego przez tryumwirat najroztropniejszego sądu, ujmującej skromności i najzacniejszej grzeczności związała najtrwalszym węzłem umysł swego małżonka i potrafi ująć każdego, kto ją pozna. Cóż nam rzec 0 szlachetnej ich córce, która dopiero od sześciu lat ogląda Słońce, a opanowała tak języki, że nie mogłem określić, skąd pochodzi: z Włoch, Francji czy z Anglii. Kiedy zaś gra na instrumencie perypatetyków, a gdy nauczą Was, czym jest materia, nauczą czy bezcielesną. Według dojrzałości jej obyczajów nie wiem, czy zstąpiła z nieba, czy też jest mieszkanką Ziemi. Każdy widzi, że w niej, przy kształtowaniu tak pięknego ciała, złączyła się krew obojga rodziców w niemniejszym stopniu niż ich cnoty duchowe przy kształtowaniu się tego szczególnego umysłu. P o l i h i m n i o : Rara avis [rzadkim ptakiem] jest owa Maria de Boshtel! Rara avis jest owa Maria de Castelnau! G e r v a s i o : To, co uważacie za rzadkie u kobiet, jest również rzadkie u mężczyzn. P o l i h i m n i o : W końcu, żeby znów wrócić do naszego tematu, kobieta nie jest niczym innym, jak materią. Jeżeli nie wiecie, co to jest kobieta, gdyż nie wiecie, co to jest materia, przestudiujcie perypatetyków, a gdy nauczą Was, czym jest materia, nauczą także, czym jest kobieta. G e r y a s i o : Widzę dobrze, że macie perypatetyczny mózg 1 mało — albo nic — nie nauczyliście się z tego, co Teofil wczoraj mówił o istocie i potencji materii. P o l i h i m n i o : Co się tyczy ostatniego, niech się dzieje, co chce! Ja stoję na tym stanowisku, że ganię dążenia zarówno jedne, jak i drugie, gdyż są one przyczyną wszelkiego zła, cierpienia, defektu, ruiny, zepsucia. Czy nie sądzicie, że gdyby materia zadowalała się istniejącą formą, nie bylibyśmy poddani żadnej zmianie i cierpieniu, nie umieralibyśmy i bylibyśmy niezniszczalni i wieczni? # G e r y a s i o : A gdyby zadowoliła się formą, którą miała pięćdziesiąt lat temu, co byście powiedzieli? Czy bylibyście Polihimniem, gdyby poprzestała na tej formie, co czterdzieści lat temu? Mam na myśli, czy bylibyście tak dojrzałym 8 , tak do.256
r /
skonałym i tak rozpustnym? A więc tak samo, j alf wolisz, żeby inne formy ustąpiły miejsca tej, taka jest wola natury, która kieruje Wszechświatem w ten sposób, że wszystkie formy ustępują miejsca innym. Pozostawiam na boku to, że dla naszej substancji bardziej godne jest posiadać zdolność czynienia się wszystkim, przyjmując wszelakie formy, niż pozostawać tylko na jednej z nich i być częściową. W taki sposób według możliwości swojej upodabnia się ona do tego, co jest wszystkim we wszystkim. P o l i h i m n i o : Zdaje mi się, że porzucasz swój zwykły stan naturalny i stajesz się uczonym. Zastosuj więc, jeżeli potrafisz, sposób dowodzenia przez porównanie i wykaż godność, którą znajdziesz w kobiecie. G e r v a s i o : Uczynię to bez większego trudu. Ale oto i Teofil. P o l i h i m n i o : I Dicson również nadchodzi. Odłóżmy więc nasze rozmowy do sposobniejszej pory. De iis hactenus. [0 tym później]. T e o f i l : Czyż nie widzimy, że perypatetycy, tak samo jak i platonicy, dzielą substancję na cielesną i bezcielesną? A ponieważ te różnice sprowadzają się do możliwości jednego i tego samego rodzaju, formy więc z konieczności bywają dwojakie. Niektóre z nich są transcendentne, to jest wyższego rzędu, i zowią się zasadami, jak na przykład: Istota, Jedność, Jedno, Rzecz, Pewna Rzecz itp. Inne zaś należą do określonego gatunku, różnią się od tamtych, jak Substancjonalność, Przypadłość. Te, które należą do pierwszego, nie rozróżniają materii i nie tworzą tej lub innej potencji, ale w charakterze najbardziej uniwersalnych terminów, ogarniających zarówno cielesne, jak i bezcielesne substancje, oznaczają one substancję najbardziej uniwersalną, najogólniejszą, jedyną, zarówno dla jednej, jak i dla drugiej. „Cóż przeszkadza nam — mówi Awicebron — że podobnie jak najpierw poznajemy materię form przypadłościowych, która jest złożona, poznajemy materię formy substancjalnej, która jest jej częścią; tak najpierw poznawszy materię ściągniętą do bytu w formie cielesnej dochodzimy do potencji wyróżniającej się pod względem formy od natury cielesnej i bezcielesnej, rozkla17 Pisma filozoficzne
257
dalnej i nierozkładalnej". Prócz tego, jeżeli wszystko to, co istnieje — poczynając od bytu najwyższego — posiada pewien porządek i tworzy zależność, drabinę, po której się wznosi od rzeczy złożonych do prostych i od tych do jeszcze prostszych i absolutnych za pomocą środków proporcjonalnych i łączących się i współdziałających z naturą jednego i drugiego krańca oraz zgodnie z właściwą racją neutralnego. Nie ma porządku, gdzie nie byłoby pewnego uczestnictwa, nie ma uczestnictwa, gd?ie nie byłoby pewnego związku, i nie ma związku bez jakiegokolwiek uczestnictwa. A więc wszystkie istniejące rzeczy winny z konieczności mieć jedną zasadę istnienia. Dodaj do tego, że rozum sam nie może uczynić tak, żeby wcześniej od dowolnej rzeczy, którą można rozróżnić, nie przyjmować rzeczy nierozróżnialnej. (Mówię 0 takich rzeczach, które istnieją, gdyż różnica między istniejącym a nieistniejącym — według mego zdania — nie jest realna, lecz jedynie słowna i nominalna). Ta nierozróżnialna rzecz jest ogólną racją, do której się dołącza różnica i różniąca się forma. Nie można oczywiście przeczyć temu, że tak samo jak wszystko zmysłowe przypuszcza podmiot zmysłowości, tak samo wszelkie rzeczy podległe rozumieniu — podmiot rozumienia, a więc koniecznie rzeczy odpowiadającej ogólnej podstawie jednego i drugiego i podmiotu. Gdyż wszelka istota z konieczności oparta jest na jakimś bycie, z wyjątkiem tej pierwszej, która jest tym samym, co 1 jej byt, gdyż jej potencja jest jej aktem. Jest ona bowiem wszystkim tym, czym być może, jak to było powiedziane wczoraj. Prócz tego, jeżeli materia (zgodnie z poglądem tych samych przeciwników) nie jest ciałem i zgodnie ze swą naturą wyprzedza byt cielesny, to cóż w takim razie może ją uczynić tak bardzo obcą tak zwanym substancjom bezcielesnym? I otóż niektórzy z perypatetyków nie omieszkali powiedzieć, że podobnie jak w cielesnych substancjach znajduje się coś formalnego i boskiego, tak samo w boskich znajdować się musi coś materialnego, aby rzeczy niższe przystosowały się do wyższych i porządek jednych zależał od porządku drugich. Teologowie zatem, chociaż niektórzy z nich wychowani są na nauce Arystotelesa, nie stają mi się uciążliwi, o ile przyjmą, że bardziej obowiązani są podporządkować się ich .258
/ I
"
-
\
Biblii aniżeli filozofii i naturalnemu rozumowi. „Nie oddawaj mi ^zci — powiedział jeden z ich aniołów do patriarchy Jakuba — gdyż jestem twym bratem". Tak oto jeżeli ten, który to mówi, jest — według ich rozumienia — substancją intelektualną i twierdzi, że ten człowiek i on łączą się w realności podmiotu, to przy wszelkiej formalnej różnicy wystarczy, że filozofowie mają w tym wypadku za świadectwo wyrocznię tych teologów. D i c s o n : Wiem, iż to zostało powiedziane z szacunkiem, gdyż wiecie, że nie przystoi czerpać dowodów z takich miejsc, które leżą poza naszym tematem. T e o f i l : Dobrze i słusznie mówicie. Ale przytaczam to nie jako dowód i potwierdzenie, lecz jedynie po to, żeby w miarę sił uniknąć zarzutów, gdyż niemniej boję wydawać się teologiem, jak i być przeciwnym teologii. D i c s o n : Roztropni teologowie zawsze dopuszczają naturalne racje, byleby tylko nie zwracały się przeciwko autorytetowi boskiemu, lecz były mu podporządkowane. T e o f i l : Moje są i będą zawsze takimi. D i c s o n : Dobrze. Mówcie dalej. T e o f i l : Plotyn powiada jeszcze w księdze o materii: „Jeżeli) w świecie dającym się objąć rozumem jest wielorakość i mnogość gatunków, to z konieczności musi tam być jakaś wspólna rzecz obok specyficzności i różnicy każdej z nich. To, co jest wspólne, zastępu-, i je materię, a to, co jest specyficzne — formę". I dodaje, że jeżelij j ten świat jest naśladownictwem tamtego, to skład tego pierwA szego jest naśladownictwem składu tego drugiego. Prócz tego, ; jeżeli nie ma różnorodności, nie ma i porządku, a jeżeli nie ma porządku, to nie ma piękna i ozdoby. Wszystko to odnosi się do materii. Dlatego też wyższy świat należy uważać nie tylko za zupełnie niepodzielny, ale również w stosunku do niektórych warunków za podzielny i różny. Takie dzielenie i rozróżnianie nie może być zrozumiane bez jakiejś materii jako podmiotu.: I jeżeli powiesz, że cała różnorodność łączy się w jednym byciej niepodzielnym, nie mającym rozmiarów, to materią nazwę to,» w czym łączą się tak liczne formy. Przedtem nim została pojęta jako różnorodna i wielokształtna, była w pojęciu jednokształtna, 259
a przedtem nim była w pojęciu ukształtowana, była w nim pozbawiona formy. D i c s o n : W krótkim przemówieniu przytoczyliście wiele mocnych argumentów, żeby dojść do konkluzji, że materia jest jedna, jedna potencja, dzięki której wszystko, co istnieje, jest in actu. A odnosi się to z niemniejszą słusznością tak do substancji bezcielesnych, jak i do cielesnych, gdyż te ostatnie istnieją dzięki możliwości istnienia, jak tamte pierwsze. Poza tym dowiedliście tego za pomocą jeszcze innych mocnych argumentów dla tych, którzy potrafią dobrze je rozpatrzeć i zrozumieć. Wszakże — jeżeli nie gwoli doskonałości nauki, to w celu wyświetlenia sprawy — pragnąłbym, żebyście w jakikolwiek inny sposób sprecyzowali, jak w rzeczach najdoskonalszych, jakimi są rzeczy bezcielesne, znajduje się rzecz pozbawiona formy i nieokreślona. Jak może tam istnieć podstawa tejże samej materii, gdyż one same bynajmniej nie nazywają się ciałami, mimo łączenia się fonSfy i aktu. Jak tam, gdzie nie ma zmiany, powstawania i rozpadu, chcecie, by istniała materia, która zawsze służy tylko do wymienionych tu celów? Jak możemy twierdzić, że natura, którą można ująć rozumem, jest prosta, i jednocześnie zakładać," że jest w niej materia i akt? Pytam o to nie dla siebie, gdyż dla mnie prawda jest oczywista, ale dla innych, którzy mogą być bardziej uparci i trudni do przekonania, jak np. mistrz Polihimnio i Gervasio. P o l i h i m n i o : Cedo! [Poddaję się!] G e r v a s i o : Przyjmuję to i dziękuję, panie Dicson, ponieważ uwzględniacie potrzeby tych, którzy nie ośmielają się pytać, jak tego wymaga etykieta zachowania się przy stole po tamtej stronie Alp. Tym, którzy siedzą tam na drugim miejscu, nie wypada wyciągać palców ze swego kwadratu albo też koła, ale winni czekać, aż im co podadzą, i za każdy kęs grzecznie podziękować. 1 T e o f i l : Żeby rozstrzygnąć sprawę, powiem, że tak samo jak człowiek według specyficznej natury ludzkiej różni się od lwa według jego lwiej natury, ale pod względem ogólnej natury zwierząt, ich substancji cielesnej itp., nie różnią się od siebie, lecz są tym samym. Podobnie według właściwej racji materia .260
I
rzeczy cielesnych jest różna od materii rzeczy bezcielesnych, W ten sposób to wszystko, co jej przypisujecie, że jest ona skład o w ą przyczyną cielesnej przyrody, podmiotem *zmian wszelkiego rodzaju i częścią złożonego, odpowiada specyficznym właściwościom tej materii. Gdyż sama materia lub — wyrażając się jaśniej — wszystko to, co może być zrobione albo może istnieć, albo jest zrobione, istnieje za pośrednictwem rozmiarów i rozfciągłości podmiotu i takich własności, które mają liczbowy charakter, a to nazywa się substancją cielesną i zakłada cielesną materię. Albo też jest ono zrobione — jeżeli powstaje na nowo — i istnieje bez tych rozmiarów, rozciągłości i własności, i w takim wypadku zwie się bezcielęsną substancją i zakłada również bezcielesną materię. Aktywnej potencji zarówno cielesnych, jak bezcielesnych rzeczy, jak również bytowi tak cielesnemu, jak bezcielesnemu, odpowiada bierna potencja, zarówno cielesna, -jak bezcielesna, i możliwość istnienia tak cielesna, jak bezcielesna. A zatem jeżeli chcemy mówić o złożonym zarówno w jednej, jak drugiej, musimy je rozumieć zarówno w jeden, jak w drugi sposób i uważać, że w rzeczach wiecznych jest materia zawsze w akcie, w rzeczach zaś zmiennych zawsze zawiera ona albo jedno, albo drugie: w tamtych wiecznych materia posiada od razu, zawsze i jednocześnie-wszystko to, co może posiadać, i jest tym, czym może być, ale ta tutaj posiada to, co może posiadać wiele razy, w różnych czasach i w pewnej kolejności. D i c s o n : Niektórzy, chociaż dopuszczają istnienie materii również w rzeczach bezcielesnych, jednak rozumieją ją zupełnie inaczej. T e o f i l : Jakakolwiek byłaby różnorodność właściwej racji indywidualnej, przez którą jedna zniża się do cielesnego bytu, a druga nie zniża się do takiego bytu, jedna otrzymuje własności zmysłowe, a druga nie, i jakkolwiekbyśmy wyobrażali sobie niemożność znalezienia wspólnej racji materii obcej ilościowym i przestrzennym jakościom natury, a także takiej, której nie jest obce ani jedno, ani drugie, to jednak zarówno pierwsza, jak i druga jest jedną i tą samą i, jak niejednokrotnie było już powie261 y
dziane, cała różnica zależy od różnicy między bytem cielesnym i bezcielesnym. Podobnie w bycie zwierzęcym wszystko, co jest czuciem, jest jednością. Ale przy sprowadzeniu tego rodzaju czucia do poszczególnych gatunków człowiekowi obca jest istota lwa, a temu zwierzęciu byt innego. I jeżeli pozwolicie, dodam do tego, albowiem odpowiecie mi, że to, co nigdy nie jest, winno być uznane za niemożliwe i raczej przeciwne naturze niż naturalne, a ponieważ nigdy nie napotyka się tej materii posiadającej wymiary, należy uważać, że cielesność jest przeciwha jej naturze, a skoro tak, to nie jest prawdopodobne, żeby istniała natura wspólna jednej i drugiej, zanim jedna z nich nie "będzie sprowadzona do istnienia cielesnego. Dodam — mówię — że niemniej- możemy przypisać tej materii konieczność posiadania tych wszystkich aktów przestrzennych, jak Wy przyjmujecie ich niemożliwość. Materia ta będąc aktualnie wszystkim tym, czym może być, posiada wszystkie wymiary, wszystkie rodzaje figur i rozmiary. A ponieważ posiada wszystkie, nie ma żadnej z nich, gdyż to, co jest tak bardzo licznymi rzeczami, z konieczności nie jest żadną z nich poszczególnie. To, co jest wszystkim,- wyklucza wszelki byt poszczególny. • ' D i c s o n : Twierdzicie więc, że materia jest aktem? Twierdzicie również, że materia w rzeczach bezcielesnych zbiega się z aktem? T e o f i l : Tak jak możność bytu zbiega się z bytem. D i c s o n : A więc materia nie różni się od formy? T e o f i l : Wcale nie — ani w absolutnej potencji, ani w absolutnym akcie. Ten jest obdarzony najwyższą czystością, prostotą, niepodzielnością i jednością, gdyż jest absolutnie wszystkim. Gdyby miał pewne wymiary, pewien byt, pewien kształt, pewną właściwość, pewną różnicę, nie byłby absolutny, nie byłby wszystkim. D i c s o n : A więc wszelka rzecz, która obejmuje jakiś rodzaj, jest niepodzielna? T e o f i l : Tak jest, ponieważ forma, która obejmuje wszystkie jakości, nie jest żadną z nich. To, co posiada wszystkie .262
t
kształty, nie ma żadnego z nich. Tego, co jest całym istnieniem \zmysłowym, nie można ogarnąć zmysłami. Niepodzielnym w wyższym znaczeniu jest to, co posiada całe istnienie naturalne; w jeszcze wyższym to, co posiada cały byt intelektualny, a w najwyższym tQ, co posiada cały byt, jaki tylko może istnieć. D i c s o n : Czy twierdzicie, że na podobieństwo tej skali bytu istnieje również skala możliwości bytu? I czy twierdzicie, że tak samo jak wznosi się formalna racja, wznosi się również racja materialna? T e o f i l : Tak jest. D i c s o n : Rozumiecie głęboko i wzniośle to określenie mate- rii i potencji. T e o f i l : Tak. D i c s o n : Ale ta prawda nie może być pojęta przez wszystkich, gdyż zbyt trudno jest pojąć sposób, w jaki coś ma wszystkie rodzaje wymiarów i nie ma żadnego z nich, posiada cały byt formalny i nie ma żadnego bytu formy. T e o f i l : Czy rozumiecie, jak to może być? D i c s o n : Przypuszczam, że tak. Dobrze bowiem pojmuję, że" akt, będąc wszystkim, z konieczności nie może być jakąś rzeczą. P o l i h i m n i o : Non potest esse idem totum et aliąuid; ego quoque illud capio. [Całość i część nie mogą być jednocześnie tym samym. Ja również to rozumiem]. T e o f i l : A więc możecie zrozumieć zgodnie z założeniem, że gdyjfty chciano przyjąć przestrzenność za istotę materii, to ta istota nie byłaby obca żadnemu rodzajowi materii, a jedna materia różni się od drugiej jedynie nieposiadaniem wymiarów i posiadaniem tych wymiarów. Jeżeli jest wolna, znajduje się ponad wszystkimi i obejmuje wszystkie; jeżeli jest ograniczona, jest objęta przez niektóre i podlega niektórym. D i c s o n : Dobrze mówicie, że materia sama z siebie nie posiada żadnych wymiarów w przestrzeni i dlatego rozumiana jest jako niepodzielna. Wymiary zaś otrzymuje stosownie do przyj.263
mowanej przez nią formy. Jako ludzka forma ma ona pewne wymiary, jako końska — inne, jeszcze inne jako drzewo oliwne albo mirt. A więc przedtem nim materia przyjęła jedną z tych dowolnych form, była zdolna posiadać wszystkie te wymiary tfck samo, jak miała możność przyjąć te wszystkie formy. ' P o l i h i m n i o : Dicunt tamen propterea, ąuod nullas habet dimensiones. [Dlatego właśnie mówią, że nie ma ona żadnych wymiarów] . D i c s o n : I my twierdzimy: ideo habet nullas, ut omnes habeat [dlatego nie ma żadnych, aby mieć wszystkie]. G e r v a s i o : Dlaczego chcecie raczej, by wszystkie zawierała, a nie wykluczała? D i c s o n : Gdyż nie otrzymuje ona rozmiarów z zewnątrz, ale wyprowadza je i tworzy z własnego łona. T e o f i l : Bardzo dobrze powiedziane. Prócz tego istnieje jeszcze zwykły sposób wyrażania się u perypatetyków, którzy wszyscy twierdzą, że akt wymiarowy i wszystkie formy naturalne pochodzą i przejawiają się na zewnątrz z potencji materii. Rozumie to częściowo również Awerroes, który chociaż był Arabem i nie znał greckiego języka, jednak więcej rozumiał z doktryny perypatetyków aniżeli jakikolwiek Grek, jakiegośmy czytali; zrozumiałby jeszcze więcej, gdyby nie był tak bardzo oddany swemu bóstwu, Arystotelesowi. Twierdzi on, że materia w swej istocie zawiera nieokreślone wymiary, chcąc w ten sposób podkreślić, że wymiary te stają się określone dzięki tej figurze i wymiarowi, to znów tym lub innym, zgodnie ze zmianą form w naturze. Z tego widać, że materia wydaje je jakby z siebie, a nie otrzymuje ich z zewnątrz. Zrozumiał to częściowo również Plotyn, przywódca szkoły Platona. Przeprowadzając różnicę między materią wyższych i niższych rzeczy, mówi on, że pierwsza jest jednocześnie wszystkim, a władając wszystkim, nie jest zdolna do zmian. Natomiast druga staje się wszystkim dzięki zmianom swych części i od czasu do czasu staje się tą lub inną rzeczą i dlatego występuje zawsze w różnorodności, zmianie i ruchu. W ten sposób materia owa nie jest nigdy bezkształtna, .264
tak samo jak i druga materia, chociaż każda z nich rozmaicie: pierwsza w momencie wieczności, druga w momentach czasu; pierwsza — jednorazowo, druga — stopniowo, pierwsza — w sposób zwarty, druga — w sposób rozwinięty, pierwsza — jako liczna, druga — jako jedna, pierwsza — jako pojedyncza i rzecz za rzeczą, druga — jako wszystko we wszystkim. D i c s o n : A więc nie tylko według Waszych zasad, ale również według zasad innych sposobów filozofowania pragniecie dowieść, że materia nie jest jakimś prope nihil, [prawie niczyrry], jakąś czystą potencją, nagą, bez aktu, bez cnoty i doskonałości? T e o f i l : Tak jest. Nazywam ją pozbawioną form i bez nich, nie jak lodowiec jest pozbawiony ciepła albo jak przepaść pozbawiona światła, ałe jak kobieta brzemienna, któja jeszcze nie ma dziecka, dopiero zrodzi je i wyda z siebie, podobnie jak na naszej półkuli ziemia w nocy pozbawiona jest światła, a dzięki swemu ruchowi jest w stanie je otrzymać. D i c s o n : A więc i w tych niższych rzeczach, jeżeli nie całkowicie, to jednak w znacznym stopniu akt zbiega się z potencją? T e o f i l : Pozostawiam Wam sąd o tym. D i c s o n : A gdyby potencja połączyła się w końcu z wyższą, co by było? T e o f i l : Osądźcie sami. Możecie się stąd wznieść do pojęcia^/ nie powiem: najwyższej i najlepszej zasady, wykluczonej z naszego rozważania, ale do pojęcia duszy świata, która jest aktem wszystkiego i potencją wszystkiego i cała jest we wszystkim. Dlatego w końcu przyjmujemy, że istnieją niezliczone indywidua — każda rzecz jest jednym, a poznanie tej jedności jest celem i granicą wszelkich filozofii i kontemplacji natury: pozostawiając w swoich granicach najwyższą kontemplację, która wznosi się ponad naturę i dla niewierzącego jest niemożliwością i niczym. D i c s o n : To prawda, gdyż tam Wznieść się można za pomocą światła nadprzyrodzonego, a nie naturalnego. .265
T e o f i l : Nie posiadają go ci, którzy uważają, że każda rzecz jest ciałem albo prostym, jak eter, albo złożonym, jak gwiazdy lub rzeczy astralne, i nie szukają boskości poza nieskończonym *> światem i nieskończonymi rzeczami, ale wewnątrz tęgo świata^ i w tych rzeczach. D i c s o n : Tylko w tym jednym, jak sądzę, różni się wierzący teolog od prawdziwego filozofa. T e o f i l : Ja również tak sądzę. Przypuszczam, że zrozumieliście, co mam na myśli. D i c s o n : Uważam, że dostatecznie dobrze, by z.' Waszego twierdzenia, wywnioskować, że nawet nie dając materii wznieść się nad naturalne rzeczy i ograniczając się jedynie do ogólnej jej definicji, jaką daje najbardziej wulgarna filozofia, jednakże znajdujemy, że zachowuje ona lepsze prerogatywy, niż ona jej przyznaje. Albowiem filozofia owa w rezultacie nie przyznaję materii nic prócz zdolności bycia podmiotem form i potentem odbiorczym fofm naturalnych, bez nazwy, bez definicji, bez jakiejkolwiek granicy, bo bez jakiejkolwiek aktualności. To przysparza kłopotów niektórym mnichom, którzy nie chcąc obalić, ale obronie tę doktrynę przypisują materii „entytatywny" akt, który jest różny od tego, co po prostu nie istnieję i nie ma żadne-\ go bytu w naturze, jak jaka chimera albo rzecz zmyślona, ponieważ materia ta ostatecznie ma byt, i to wystarczający, aczkolwiek jest on bez rodzaju i godności, zależny jednak od aktualności, której tu nie ma. Ale zapytajcie o racje Arystotelesa: dlaczego ty, o książę perypatetyków, wolisz raczej, żeby materia była niczym i nie miała żadnego aktu, niż żeby była wszystkim, posiadając wszystkie rodzaje aktów, albo miała je tak niewyraźne i pomieszane, jak to tobie przypada do gustu? Azali nie jesteś tym r który zawsze mówiąc o nowym bycie form w materii albo o powstawaniu rzeczy twierdziłeś, że formy pochodzą i uwalniają się od wewnątrz materii, a nigdy nie słyszano, byś mówił, że przychodzą z zewnątrz dzięki sprawczej przyczynie, ale że przyczyna ta wydobywa je z wewnątrz? Pomijam to, że działa^rjcą przyczynę tych rzeczy, przez ciebie nazwaną wspólnym mianem natury, przyjmujesz jako zasadę wewnętrzną, .266
ai nie jako zewnętrzną, jak to się dzieje w rzeczach sztucznych. Wydaje mi się, że należy twierdzić, że nie ma ona w sobie żadnej formy i aktu, jeżeli je otrzymuje z zewnątrz. Wydaje mi się, że ma je wszystkie, skoro dobywa je wszystkie — jak to się mówi — ze swego łona. Azali nie jesteś tym, który jeżeli nawet nie przymuszony przez rozum, to kierowany zwykłym sposobem wyrażania się, określając materię woli mówić, że jest ona tą rzeczą, z której pochodzą wszystkie naturalne gatunki, tym, który nigdy nie mówił, że jest ona tym, w czym powstają rzeczy, jak należałoby powiedzieć, gdyby akty nie wypływały z niej, czyli w konsekwencji nie miałaby ich? Polihimnio: Certe consuevit dicere Aristoteles cum suis, potius formas educi de potentia materiae, quarh in iłlam induci; emergere potius ex ipsa, quam in ipsam ingeri. [Rzeczywiście, Arystoteles ze swoimi zwolennikami woli zwykle twierdzić, że formy wywodzą się z potencji materii, a nie wwodzą Się w riią; że raczej wynikają z materii, aniżeli ją przenikają]. Ale ja twierdzę, że Arystoteles raczej nazywał aktem eksplikację (rozwinięcie) formy niż jej implikację (zwinięcie) 9. D i c-Js o n : A ja twierdzę, że istnienie wyrażone, zmysłowe i rozwinięte nie jest główną podstawą aktualności," ale jej wynikiem i rezultatem. Tak samo jak główna istota drzewa i podstawa jego aktualności nie polega na tym, że istnieje jako łóżko, ale na tym, że posiada ono taką substancję i konsystencję, że może stać się łóżkiem, ławką, klocem, statuą i wszelaką rzeczą zrobioną z drzewa. Nie wnikam w to, że wszystkie rzeczy naturalne tworzą się według wyższej racji z materii naturalnej, a rzeczy sztuczne ze sztucznej, ponieważ sztuka tworzy formy z materii albo przez zmniejszenie, jak w przypadku kiedy z kamienia robi się posąg, albo też przez dołączenie, jak kiedy łącząc kamień z kamieniem i drzewo, i ziemię buduje się dom. Natura zaś wszystko robi z materii poprzez oddzielenie, rodzenie, wypływanie, jak rozumieli pitagorejczycy, jak rozumiał Anaksagoras i Demokryt, a potwierdzili mędrcy Babilonu. Do nich przyłączył się również Mojżesz, który opisując tworzenie się rze267'
czy z rozkazu uniwersalnej przyczyny sprawczej używa następującego wyrażenia: „Niechaj ziemia tworzy swoje zwierzęta, niechaj wody tworzą żywe istoty", jakby mówił, że tworzy je materia 10. Albowiem według niego materialną zasadą rzeczy jest woda: dlatego też mówi, że intelekt tworzący — zwany przćz niego duchem — „unosił się nad wodami", to jest dawał im zdolność twórczą i z wody tworzył naturalne gatunki, które później zostały nazwane przez niego według substancji wódami. Dlatego też mówiąc o oddzieleniu niższych ciał od wyższych gło^ si, że „rozum oddzielił wody od wód", z których wnętrza zjawił się ląd. Tak oto wszyscy chcą, by rzeczy pochodziły z materii przez oddzielanie się, a nie przez dołączanie i przyjmowanie. A więc należy raczej mówić, że ma
chodzą, tak że chcąc znaleźć ciągłość również tej formalnej zasady... P o l i h i m n i o : Quia principia oportet semper manere... [Ponieważ zasady winny zawsze pozostać...] D i c s o n : ...i nie mając możliwości skorzystania z fantastycznych' idei Platona, które są tak wrogie w stosunku do twoich, zmuszony byłeś o tych specyficznych formach powiedzieć, co następuje: albo posiadają one swoją ciągłą aktualność w ręku działającego -V ale tego nie można twierdzić, ponieważ działający został przez ciebie nazwany tym, który pobudza i ujawnia formy z potencji materii — albo też posiadają one swoją ciągłą rzeczywistość w łonie materii. I tak musiałeś koniecznie powiedzieć, gdyż wszystkie formy, które pojawiają się jakby na powierzchni materii^ nazwane przez ciebie indywidualnymi i aktualnymi, zarówno te, które były, jak i te, które powstają i będą powstawały, są rzeczami, które mają początek, ale nie są począt" kiem. Dlatego za słuszne uważam twierdzenie, że forma poszczególna znajduje się ńa powierzchni materii, jak przypadłość jest na powierzchni substancji złożonej. Dlatego też forma ukształtowana winna być w stosunku do materii mniej aktualna, podobnie jak forma przypadkowa w stosunku do złożonego. T e o f i l : Zaiste, w sposób bardzo lichy rozwiązuje to zagadnienie Arystoteles, który wraz ze wszystkimi starożytnymi filozofami twierdzi, że zasady winny zawsze być stałe, kiedy jednak następnie szukamy w jego pismach odpowiedzi na pytanie, gdzie ma swą ciągłość ta naturalna forma, która faluje na powierzchni materii, nie znajdujemy jej ani >v stałych gwiazdach, gdyż te poszczególne istoty,- które widzimy, nie schodzą z wysokości, ani też w idealnych odbitkach oddzielonych od materii, gdyż jeżeli nie są one potworami, to czymś gorszym od potworów, bo chimerami i czczymi fantazjami. Więc cóż? Znajdują się w łonie materii. Cóż więc z tego wynika? Ona jest źródłem aktualności. Czy chcecie, żebym wam powiedział więcej i pokazał, do jakiego absurdu doszedł Arystoteles? Twierdzi on, że materia istnieje w potencji. Zapytajcie go: kiedyż więc będzie ona in actu? Wielu odpowie razem z nim: gdy będzie miała formę. Zapytaj.269
cie więc dalej: a czymże jest ta rzecz, która znowu ma byt? Odpowiedzą wam z rozdrażnieniem: złożonością, a nie materią, ponieważ materia jest zawsze tym samym, nie odnawia , się i nie zmienia. Tak samo nie mówimy, że w rzeczach sztucznych,, kiedy z drzewa zrobiony jest posąg, drzewo otrzymuje nowy byt, ponieważ nie jest ani trochę mniej lub więcej drzewem, aniżeli było przedtem, ale tym, co otrzymuje byt i aktualność, jest to, co zo-, staje na nowo wyprodukowane, to, co złożone, posąg. W jaki więc sposób twierdzicie, że potencja należy do tego, co nigdy nie będzie in actu ani nie będzie miało aktu? A więc materia nie jest potencją bytu ani tym, co może mieć byt, gdyż zawsze jest ta sama, niezmienna i raczej w stosunku do niej i w niej zachodzi zmiana, niż ona się zmienia. Tym, co się zmienia, powiększa się, zmniejsza, zmienia miejsce, ulega zniszczeniu, jest zawsze — według waszego, perypatetycy, zdania — to, co złożone, nigdy materia; dlaczego więc mówicie o materii jako o potencji lub in actu? Nikt, zaprawdę, nie powinien wątpić, że dla otrzymania form albo dla ich wytworzenia z siebie materia nie otrzymuje pod względem istoty lub substancji ani większej, ani mniejszej aktualności, dlatego też nie ma podstawy do twierdzenia, że materia istnieje w potencji. Da się to zastosować do tego, co znajduje się w bezustannym ruchu w stosunku do niej, a nie do niej samej, która znajduje się w wiecznym spoczynku i która raczej jest przyczyną spoczynku. Albowiem jeżeli forma, zgodnie z podstawowym i specyficznym bytem, składa się z prostej i niezmiennej istności (essenza), nie tylko logicznie w pojęciu i podstawie, ale również fizycznie w naturze, to z konieczności wynika, że jest ona zawarta w wiecznej zdolności materii, która jesKpotencją nie różniącą się od aktu, jak to wyjaśniłem różnorodnymi sposobami, kiedy wielokrotnie rozprawiałem o potencji. P o l i h i m n i o : Quaeso [proszę], niech mi pan coś powie o pożądaniu materii, ażeby w ten sposób powziąć jakąś rezolucji w sporze między mną a Gervasio. G e r v a s i o : Zróbcie to, z łaski swej, Teofilu. Albowiem na.270
pełnił mi głowę swoim przyrównaniem materii do kobiety twierdząc, że kobieta tak samo nie zadowala się mężczyznami, jak materia formami itpN T e o f i l : Ponieważ jnateria nic nie otrzymuje od formy, dlaczego chcecie, by pożądała formy? Jeżeli, jak powiedzieliśmy, wyrywa ona formy ze swego łona, a więc ma je w sobie, to jakże może Pan twierdzić, że dąży ona do nich? Nie pożąda ona tych form, które codziennie zmieniają się na jej powierzchni, gdyż wszelka uporządkowana rzecz dąży do tego, od czego otrzymuje doskonałość 11, Co rzecz przemijająca może dać rzeczy wiecznej? Rzecz niedoskonała, jaką jest forma rzeczy zmysłowych, ustawicznie znajdująca się w ruchu, cóż może dać innej, tak doskonałej, że — jak staje się jasne przy prawidłowej kontemplacji — jest ona bytem boskim w rzeczach, co zapewne chciał powiedzieć Dawid z Dinant 12 , źle zrozumiany przez niektórych autorów, którzy powołują się na jego poglądy? Nie pragnie jej, żeby być przez nią zachowana, ponieważ rzecz przemijająca nie zachowuje rzeczy wiecznej. Prócz tego jasne jest, że materia zachowuje formę: dlatego też raczej jest prawdopodobne, że forma pożąda materii, żeby przedłużyć swe istnienie, gdyż oddzielając się od niej traci byt, a nie ta ( = materia) która wszystko ma, co miała pierwej, zanim tamta ( = forma) się znalazła i mogła mieć również inne formy. Pomijam już to, że kiedy dana jest przyczyna zniszczenia, nie mówi się, że forma unika materii albo porzuca materię, ale raczej, że materia odrzuca tę formę, żeby przyjąć inną. Pozostawiam zresztą na uboczu, że nie mamy również podstaw do twierdzenia, że materia pożąda form, jak że tych form nienawidzi; mówię o tych, które powstają i niszczeją, gdyż źródło form, którym jest ona w sobie, nie może pożądać, biorąc pod uwagę, że się nie dąży do tego, co się posiada. Albowiem na tej samej podstawie, na której się twierdzi, że dąży ona do tego, co otrzymuje i wytwarza, w podobny sposób jnożna powiedzieć, gdy je odrzuca i usuwa, ma wstręt do tego, i nawet większy wstręt niż.pożądanie, biorąc pod uwagę, że wiecznie odrzuca liczbową formę, którą zatrzymuje jedynie na krótki czas. Tak oto .271
jeżeli przypominasz sobie o tym, że odrzuca ona taką samą ilość form, jaką przyjmuje, powinieneś pozwolić mi\ powiedzieć, że ma do nich obrzydzenie, tak jak ja pozwalam tobie twierdęjć, że ich pragnie. G e r v a s i o : I oto runęły na ziemię nie tylko zamki Polihhnnia, ale również i innych, którzy podzielają jego zdanie. P o l i h i m n i o : Parcius ista vińs tamen obiicienda, memento! [Jednakże ostrożniej oskarżaj ludzi. Pamiętaj!] D i c s o n : Na dziś dosyć nauczyliśmy się. Do widzenia, dó 1 jutra! ' T e o f i l : A więc żegnajcie! ^ K
o
n i e c
c, z w a r t e g o
d i a l o g u
\
P
I
Ą
T
Y
eotil: A więc Wszechświat jest jeden, nieskończony, nieruchomy. Jedna, powiadam, jest absolutna potencja, jeden akt. Jedna forma albo dusza, jedna materia albo ciało, jedna jest rzecz. Jeden byt. Jedno największe i najdoskonalsze, co nie może w żaden sposób być zrozumiane i dlatego jest nieskończone i nieograniczone, a tym samym nieskończone i bezgraniczne, a więc nieruchome. Nife porusza się w miejscu, ponieważ nie ma poza sobą nic, gdzie mógłby się przenieść, skoro jest wszystkim. Nie rodzi -się, gdyż nie ma innego bytu, którego mógłby pragnąć i oczekiwać, posiada bowiem całość bytu." Nie ulega zniszczeniu, gdyż nie ma innej rzeczy, w którą by się zmienił, jesf bowiem wszelką rzeczą. Nie^ może się zmniejszyć ani powiększyć, ponieważ jest nieskończonością. Jak nic nie można do niego dodać, tak samo nic odjąć mu nie można, gdyż nieskończone nie ma części proporcjonalnych. Nie zmienia się w inny układ, ponieważ nie ma Wewnętrznego, od czego mogłoby' doznawać działania powodującego zmianę. Prócz tego ponieważ w swym bycie zawiera on wszystkie przeciwieństwa w jedności i zgodzie i nie może mieć żadnej skłonności do innego i nowego bytu ani nawet do jakiegoś innego sposobu istnienia, przeto nie może podlegać zmianie w stosunku do jakiejkolwiek właściwości i nie może mieć nic przeciwnego albo różnego jako przyczyny swej odmiany, każda rzecz bowiem jest w nim zgodna. Nie jest to materia, ponieważ nie ma kształtu i nie może go mieć, nie jest ograniczona, ani nie da się ograniczyć. Nie jest formą, ponieważ nie kształtuje i nie tworzy nic innego, jest bowiem wszystkim, największym, jednym, jest Wszechświatem. Nie da się zmierzyć i nie jest miarą. Nie ogarnia siebie, ponieważ nie jest większy od siebie. Nie jest pojmowany przez siebie, ponieważ nie 18 Pisma filozoficzne
273
jest mniejszy od samego siebie. Nie daje się porównać, gdyż nie jest jednym i drugim, lecz jednym i tym samym. Będąc tym samym i jednym, nie posiada bytu i bytu, a ponieważ nie nja bytu i bytu, nie ma części i części, a ponieważ nie ma części i części — nie jest złożony. Jest granicą w ten sposób, że nie jest granicą, w takim stopniu formą, że nie jest formą; w takim stopniu materią, że nie jest materią; w takim stopniu duszą, że nie jest duszą, bo jest wszystkim bez rozróżnienia, i dlatego, że jest jednym, Wszechświat jest jeden. Nie ulega wątpliwości, że wysokość w nim nie jest większa od długości i głębokości, dlatego wedle pewnego .podobieństwa^' nazywa się kulą, chociaż kulą nie jest. W kuli taka sama jest długość, jak szerokość i głębokość, ponieważ mają one jednakowe granice, ale we Wszechświecie szerokość, długość i głębokość są jednakowe, ponieważ nie mają granicy i są nieskończone. Jeżeli nie mają połowy, ćwierci i innych miar, jeżeli nie ma tam ~ miary, nie ma tam części proporcjonalnych, nie ma absolutnie części, która by się różniła od całości. Albowiem gdybyśmy chcieli mówić o części nieskończoności, należałoby ją również nazwać nieskończonością, a jeżeli jest nieskończonością, tó zbiega się w jednym bycie z całością, a więc Wszechświat jeden, nieskończony, niepodzielny. Jeżeli w nieskończoności nie ma różnicy między częścią a całością, nie ma zarówno jednej, jak drugiej, to bez wątpienia nieskończone jest jednym. Zgodnie z pojęciem nieskończoności nie ma części większej ani mniejszej, bo proporcji nieskończoności nie odpowiada ani jakakolwiek większa, ani jakakolwiek mniejsza część. Dlatego to w nieskończonym' trwaniu godzina nie różni się od dnia, dzień od roku, rok od wieku, wiek od momentu; albowiem nie są one bardziej momentami lub godzinami aniżeli wiekami i jedne z nich nie są mniejsze od innych w porównaniu z wiecznością. W podobny sposób w bezmiarze piędź nie różni się od stadium stadium od parasangi 2; albowiem w proporcji do niezmierzoności parasangi nie nadają się bardziej aniżeli piędzie. A więc nieskończonych godzin nie ma więcej niż nieskończonych wieków, a nieskończonych piędzi nie jest więcej aniżeli nieskończonych parasang. Pod .274
względem proporcji, podobieństwa^ jedności i identyczności nieskończonego nie jesteś bliższy bytem człowieka niż mrówka czy gwiazda, bo do tego bytu nie zbliżysz się więcej będąc Słońcem, Księżycem niż człowiekiem czy mrówką, gdyż w nieskończoności te rzeczy nie dają się rozróżnić; a to, co mówię o tych rzeczach, rozumiem o wszystkich innych rzeczach, poszczególnie istniejących. Jeżeli tedy w nieskończonym te wszystkie poszczególne rzeczy nie są jednym i drugim, nie są różne, nie są gatunkanii, to w konsekwencji wynika, że nie są liczbą; a zatem Wszechświat jest jeszcze jednym nieruchomym. A to dlatego, że obejmuje wszystko, nie znosi jednego i drugiego bytu i nie dopuszcza obok siebie ani w sobie żadnej zmiany; jest więc wszystkim, czym może być i — jak mówiłem wczoraj — akt nie różni się w nim ęd potencji. Jeżeli akt nie jest różny od potencji, to punkt, linia, powierzchnia i ciało nie różnią się w nim od siebię; albowieńi dana linia w takim stopniu staje się powierzchnią, w jakim linia, poruszając się, może stać się powierzchnią, dańa powierzchnia w takim stopniu staje się ciałem, w jakim stopniu powierzchnia może być poruszona i przez owo poruszenie może stać się bryłą. A więc z konieczności w nieskończonym punkt nie różni się od ciała, punkt bowiem przesuwając się z bytu punktu staje się linią, przesuwając się z bytu linii staje się bryłą, ciałem. Tak oto punkt, o ile potencjalnie może być ciałem, nie różni się od bytu ciała, gdzie potencja i akt jest jednym i tym samym. A więc niepodzielne nie różni się od podzielnego, najprostsze od niepodzielnego, środek od obwodu. W ten sposób nieskończone, będąc tym wszystkim, czym może by ć~ jest nieruchome. Ponieważ wszystko w nim nie daje się rozróżnić, jest jedno, posiadając zaś całą wielkość i doskonałość, jaka kiedykolwiek może istnieć, jest największą i najlepszą niezmierzonością. Skoro punkt nie różni się od ciała, centrum od obwodu, skończone od nieskończonego, największe od najmniejszego — możemy z zupełną pewnością twierdzić, że Wszechświat jest cały centrum 3 albo że centrum Wszechświata jest wszędzie; że obwód nie znajduje się w żadnej części, ponieważ nie różni się on od centrum; albo też, że 275'
li
obwód jest wszędzie, centrum zaś nie znajduje się jiigdzie, o ile nie różni się od obwodu. Oto dlaczego nie jest niemożliwe, ale wręcz konieczne, żeby najdoskonalsze, największe, nieogarnięte było wszystkim, wszędzie, we wszystkim, bo jako proste, niepodzielne może być wszystkim, wszędzie, we wszystkim. Ą więc nie bez racji powiedziane jest, że Jowisz wypełnia wszystkie rzeczy, zamieszkuje wszystkie części Wszechświata, jest centrumtego, co posiada jeden byt we wszystkim, przez co jedno jest wszystkim. Będąc wszystkimi^hisczami i obejmując w sobie cały byt, Jowisz sprawia, że każda rzecz ^nyijduje się w każdej rzeczy. Ale powiecie mi: dlatczego tedy rzeczy się zmieniają, a poszczególna materia, dąży do innych form? Odpowiem wam, ze zmiana nie poszukuje innego bytu, lecz innego sposobu bytowania. Taka jest różnica między Wszechświatem a rzeczami Wszechświata; albowiem Wszechświat obejmuje cały byt i wszystkie sposoby bytowania, zaś każda z rzeczy posiada cały byt, ale.nie wszystkie sposoby bytowania. I nie może ona aktualnie mieć wszystkich właściwości i przypadłości, albowiem rozliczne formy nie dadzą się umieścić w jednym i tym samym podmiocie albo dlatego, że są mu przeciwne, albo dlatego, ,że należą do różnych gatunków, podobnie jak nie może być jeden i ten sam podmiot indywidualny odnośnie do przypadłości konia i człowieka, odnośnie do rozmiarów jakiej kol wiekt rośliny lub jakiegokolwiek zwierzęcia. Następnie, ogarnia on całkowicie byt, ponieważ poza nieskończonym bytem i bez tego bytu nie ma żadnej rzeczy; z tych zaś rzeczy każda ogarnia cały byt, ale nie całkowicie, albowiem prócz każdej z nich istnieje nieskończona liczba innych. Dlatego musicie zrozumieć, że cały byt znajduje isię we wszystkim, lecz nie całkowicie i we wszystkich sposobach w każdym. Dlatego musicie zrozumieć, że każda rzecz jest jedna, ale nie na jeden sposób. Dlatego też nie błądzi ten, kto powiada, że byt, substancja i istota jest tym samym jako nieskończony i nieograniczony żarów-, no pod względem substancji, jak i pod względem trwania, wielkości i siły; byt nie ma ani znaczenia zasady, ani czegokol.276
\
~
' /
-..
1
/
•
.
wiek uwarunkowanego zasady, bowiem na skutek tego, że każda rzecz zbiega się w jedności i^identyczności — mówię wciąż 0 tym samym bycie — dochodzi do znaczenia absolutnego, nie względnego. W jednym, nieskończonym, nieruchomym, które jest substancją, bytem, - zawiera się mnogość, liczba; jako "sposób 1 wielofóremność bytu oznaczająca rzecz za pomocą rzeczy i przez to wcale nie czyni bytu więcej niż jednym, ale wielokrotnym, wielopos^aciowym i wielokształtnym. Dlątego rozważając to dogłębnie z filozofami natury i nie zwracając uwagi na logików z ich fantazjami, znajdujemy, że wszystko, co stanowi różnicę i liczbę, jest czystą przypadłością, czystą figurą i czystą kompleksją. Wszelki wytwór, jakiegokolwiek byłby rodzaju, jest zmianą, podczas gdy substancja zawsze pozostaje ta sama, ponieważ istnieje tylko jedna, jeden boski, nieśmiertelny byt. To mógł tak zrozumieć Pitagoras mówiąc, że nie lęka się śmierci, ale oczekuję zmiany, mogli tak zrozumieć wszyscy filozofowie, zwani pospolicie fizykami, którzy twierdzą, ż j pod względem substancji nic nie rodzi się i nic nie niszczeje, chyba że chcemy w ten sposób nazwać przemianę. Zrozumiał to również Salomon, który mówi: „nie ma nic nowego pod Słońcem, to, co jest, było już przedtem" 4. Widzicie oto, w jaki sposób wszystkie rzeczy znajdują się we Wszechświecie, a Wszechświat we wszystkich rzeczach, my w nim, a on w nas. I tak wszystko zbiega się w doskonałej jedności. Oto dlaczego nie powinniśmy upadać na duchu, oto dlaczego nie ma rzeczy, którą moglibyśmy się trwożyć, jedność ta bowiem jest jedyna i stała i tjwa wiecznie; owo jedno jest wieczne. Wszelkie oblicze, wszelka twarz, każda inna rzecz jest marnością i niczym, jak niczym jest wszystko to, co znajduje się poza tym jednym. Ci filozofowie, którzy odnaleźli tę jedność, odnaleźli swą przyjaciółkę — mądrość. Zaiste, mądrość, prawda, jedność są jedną i tą samą rzeczą. Umieli wszyscy mówić, że prawda, jedność i byt jest jednym i tym samym — potrafili wszyscy, ale nie wszyscy to rozumieli, gdyż niektórzy używali jeno tego sposobu wysławiania się, lecz nie zrozumieli sposobu rozumienia prawdziwych mędrców. Wśród innych także Arystoteles nie odnalazł ani jedności, ani bytu, ani .277
prawdy, bo nie rozumiał bytu jako jednego, a cłfofiaż miał możność używać znaczenia bytu wspólnego dla substancji, i przypadłości, a także rozróżniać swojekategorie według rodzajów i gatunków przez tyle różnic, jednakowoż pozostał tak bardzo oddalony od prawdy, nie zgłębił poznania jedności i jednakości « stałej natury i bytu. Jako oschły sofista wypaczył on za pomocą nierzetelnych tłumaczeń i powierzchownych dowodzeń sądy starożytnych i sprzeciwiał się prawdzie, zapewne nie tyle na skuł tek słabości swego intelektu, ile siłą zawiści i ambicji. D i c s o n : Tedy świat ten, Wszechświat, Prawdziwe, Nieskończone, Nieograniczone, 4/ każdej swej części jest wszystkim, ^ak jak jest jednym i tym samym wszędzie. Dlatego też wszystko, cd jest we Wszechświecie — czymkolwiek by ono było w odniesieniu do innych poszczególnych ciał — w odniesieniu do Wszechświata istnieje przy pomocy wszystkiego, według rodzaju zdolności, ponieważ jest ponad, pod, za, na prawo, na lewo oraz wedle wszystkich różnic miejscowych, ponieważ w całym nieskończonym są te wszystkie różnice i nie ma żadnej z nich. Wszelka rzecz, jaką wzięlibyśmy we Wszechświecie, posiadąjącw sobie wszystko, co jest wszystkim dzięki wszystkiemu, zawiera w swym sposobie całą duszę świata (chociaż nie całkowicie, jak to już rzekliśmy), która mieści się całkowicie w dowolnej jego części. Dlatego też, ponieważ akt jest jeden i tworzy jeden byt, gdziekolwiekby był, nie należy sądzić, że w świecie istnieje mnogość substancji i tego, co prawdziwie jest bytem. Następnie, co uważacie za oczywiste, że każdy z tych niezliczonych światów, które widzimy we Wszechświecie, znajduje się w nim nie jak w jakimś miejscu albo w przerwach i w przestrzeni, ale jak-w tym, co ogarnia, zachowuje, porusza i tworzy; a wszystko zawarte jest w każdym z tych światów, tak jak dusza zawarta jest całkowicie w każdej jego części. Tak oto chociaż każdy poszczególny świat porusza się w kierunku innego i wokor ło niego, jak Ziemia ku Słońcu i dokoła Słońca, niemniej nic nie porusza się w stosunku do Wszechświata, ku niemu albo wokół niego, lecz w nim 5 . Prócz tego chcecie, by podobnie jak dusza, która wedle ogól.278
\
-
-V
1
1
nej opinii znajduje się w całej olbrzymiej masie, której daje byt a jednocześnie jest niepodzielna i tym samym w jednakowym stopniu znajduje się we wszystkim i całkowicie w dowolnej części, tak samo istota Wszechświata jest je"dna -w nieskończonym i w dowolnej rzeczy wziętej jako jego człon. Dzięki temu cały Wszechświat i dowolna jego część są de facto jednym, jeśli chodzi o substancję. Dlatego też można uznać za słuszne powiedzenie Parmenidesa: jeden, nieskończony, nieruchomy. Chociaż mimo wszystko poglądy jego są niepewne, gdyż przekazane przez niezbyt dokładnego relatora. / Twierdzicie, że cała różnica, jaką się widzi co do /kształtów ciał, kompleksj i, form, barw oraz innych cech i właściwości, nie jest niczym innym, jak różnorodnym obliczem tej samej substancji: przemijające, ruchome, zmienne oblicze nieruchomego, stałego i wiecznego bytu. W nim są wszystkie formy, figury i człony, ale niewyraźne, jakby skupione, nie inaczej, jak w zarodku, w którym ręka nie różni się od ramienia, pierś od głowy, nerw od kości. Owo rozróżnienie i pomieszanie nie produkuje innej, nowej substancji, ale doprowadza do aktu i wykonywania pewnych jakości, różnic, akcydensów i układów około tej substancji. To, co mówimy o zarodku w odniesieniu do członków zwierząt, to samo można powiedzieć o pożywieniu odnośnie do tworzenia się soku mlecznego, krwi, flegmy, mięsa, nasienia; to samo o wszelkiej innej rzeczy, która poprzedza tworzenie się pożywienia lub czego innego; podnosząc się od najniższego stopnia natury do najwyższego, od fizycznej powszechności poznanej przez filozofów do wysokości prototypu, w który wierzą teologowie, dochodzimy w końcu do pierwotnej i uniwersalnej substancji, tożsamej we wszystkim, która zowie się bytem, podstawą wszelkich gatunków i rozlicznych form. Jak w sztuce ciesielskiej jest jedna substancja — drzewo — poddana wszystkim miarom i figurom, które nie są drzewem, ale z drzewa, w drzewie, związane z drzewem. Dlatego też wszystko to, co tworzy różnorodność rodzajów, gatunków, różnic, właściwości, wszystko to, co polega na powstawaniu, zniszczeniu, zmianie i przemianie, nie jest bytem, nie jest istnieniem, lecz.warunkiem i okolicznością bytu i istnie279
nią. Byt zaś jest jeden, nieskończony, nieruchomy, j^est podmiotem, materią, życiem, duszą, prawdą i dobrem. Ponieważ byt jest niepodzielny i najprostszy, gdyż jest nieskończony, a działa on jako wszystko we wszystkim i jako wszystko w każdej części dlatego mówimy: część \y nieskończonym, nie część nieskończonego — w żadnym wypadku nie możemy myśleć, by Ziemia była częścią.bytu albo Słońce częścią substancji, ta bowiem jest niepodzielna. Wolno tedy mówić: substancja części, albo lepiej,substancja w części. Podobnie nie można mówić, że część duszy znajduje się w ręku, częSć w głowie, ale należy mówić: difsza w części, która jest głową, substancja części, albo w części, jaką jest ręka, ponieważ porcja, część, członek, wszystko, o tyle, o ile, większe, mniejsze, jak to, jak tamto, od tego, od tamtego, zgadzające się, różne, oraz inne stosunki, które nie oznaczają jednego, absolutnego i dlatego nie mogą odnosić się do substancji, do jednego, do bytu, ale przez substancję, do jednego i do bytu, jako sposoby, racje i formy. Jak o jakiejś substancji ogólnie się mówi, że jest ilość, jakość, stosunek, działanie, doznawanie i inne okolicznościowe rodzaje, tak samo jeden najwyższy byt, w którym 'akt nie różni się od potencji, który może być absolutnie wszyst-' kim i jest wszystkim tym, czym być może, jest jeden w sposób złożony, nieograniczony, nieskończony i ogarniający cały byt, ą w sposób rozwinięty znajduje się w ciałach zmysłowych i w spostrzeganej przez nas, rozróżnianej w nich potencji i akcie. Dlatego uważajcie, że zrodzone i rodzące (jednoznaczny albo dwuznaczny agens [czynnik aktywny], jak mówią wulgarni filozofowie) i to, z czego pochodzi rodzenie, są zawsze z tej samej substancji. Dlatego nie brzmi dla nas źle zdanie Heraklita, który twierdził, że wszystkie rzeczy są jednym, Tctóre przez zmienność zawiera w sobie wszystkie rzeczy 6 . Że zaś wszystkie formy znajdują się w tym jednym, w konsekwencji można do niego zastosować wszelkie definicje i skutkiem tego sprzeczne sądy są prawdziwe. I to, co tworzy mnogość w rzeczach, nie jest bytem, nie jest rzeczą, ale tym, co zjawia się, co ukazuje się zmysłom i co znajduje się na powierzchni rzeczy. T e o f i l : Tak jest. Prócz tego chciałbym, żebyście głębiej .280
przyswoili sobie tę najważniejszą wiedzę i tę najsolidniejsz^ podstawę prawd i tajemnic natury. Po pierwsze, pragnę, żebyście zapamiętali sobie, że natura zstępuje do wytwarzania rze02^ P° tej samej drabinie, po której intelekt wznosi się do ich pognania, i że zarówno jedna, jak drugi przesuwa się od jednoSC1 jedności, przechodząc przez wiele pośrednich stopni. PozoS taWlam na uboczu fakt, że perypatetycy oraz liczni platonicy dzię^1 s w e ~ mu sposobowi filozofowania usiłują wielość, jak i środek r z e c z Y wyprzedzać przez najczystszy akt z jednego krańca, a pr2eZ n a J " czystszą potencję z drugiego. Inni zaś pragną przez p e w ^ m e ~ taforę zastosować mrok i światło do tworzenia niezlicz° n y ch stopni form, postaci, figur i barw. Poza tymi, którzy dwa początki i dwie zasady, kroczą inni: wrogowie i niefl awls ' : " i^i Poliarchii. Sprawiają, że te dwie zasady zbiegają się ^ ną, która równocześnie jest otchłanią i ciemnością, jasfl° sci 3 i światłem, głęboką i nieprzeniknioną ciemnością oraz g ° r n y m i niedoścignionym światłem. Po wtóre, rozważcie, że intelekt pragnąc wyzwolić się j o s w o * bodzić od imaginacji, z którą jest złączony, jakkolwiek używa matematycznych formuł oraz urojonych figur, aby przez oi e w drodze porównań zrozumieć byt i substaiicję rzeczy, również do tego, że mnogość i różnorodność gatunków p^yP 1 ' suje jednemu i temu samemu pierwiastkowi. Tak więc Pita£ o r a s ' uważając liczby za specyficzne zasady rzeczy, przyjmo^®'. Je~ dynkę jako podstawę i substancję wszystkich liczb. Platon 1 , m m uważając, że trwałe gatunki są figurami, przyjmowali p u n ^ pierwiastek i zasadę ich wszystkich jako substancję i uni^ e r s a ^" ny rodzaj. Być może tedy, że powierzchnia i figury są ty m ' c o Platon rozumiał przez słowo Wielki, zaś punkt i atom — tym, co rozumiał przez słowo Mały, mówiąc o podwójnych s p e c y f i k 0 1 1 zasadach rzeczy, które następnie redukują się do jednaj' j 3 ^ wszelka liczba podzielna do niepodzielnej. A więc ci, twierdzą, że zasadą substancjalną jest liczba „jeden", rozi*1111^^ substancję jako liczbę. Inni zaś, którzy twierdzą, że zasady stancjalną jest punkt, ujmują substancję rzeczy jako f 1 S ur yI wszyscy zgodni są w tym, że uznają zasadę niepodzielni.281
nakże sposób Pitagorasa jest słuszniejszy-i~feardziej przejrzysty, aniżeli sposób Platona, jedność' bowiem jest przyczyłfą i podstawą niepodzielności' i precyzyjności i zasadą bardziej absolutną oraz lepiej daje się zastosować do uniwersalnego bytu. G e r v a s i o : Dlaczego Platon, który żył po Pitagorasie, nie uczył tak, jak on, albo lepiej od niego? T e o f i l : Ponieważ wolał uważać siebie za nauczyciela, Wygłaszając myśli gorsze, a do tego w sposób mniej dogodny i odpowiedni, niż mieć reputację ucznia, mówiąc rzeczy lepsze i w lepszy sposób 7. Chcę powiedzieć, że celem jego filozofii były raczej własne słowa niż prawda, gdyż bezsprzecznie rozumiał doskonale, że jego sposób bardziej nadaje się do rzeczy cielesnych •i rozpatrywanych jako cielesne, natomiast ten drugi sposób równie dogodny dla wszelkich pozostałych rzeczy, jakie mogą być stworzone przez rozum, imaginację czy też intelekt. Każdy musi przyznać, iż Platon wiedział, że jedność i liczby z konieczności dają podstawę punktowi i figurom, a nie zostają określone przez konieczność i nie otrzymują podstawy od figur i punktów, gdyż substancja wymierna i cielesna zależna jest od bezcielesnej i niepodzielnej. Prócz tego pierwsza nie jest zależna od drugiej, pojęcie bowiem liczby może być ujęte bez pojęcia miary, ale pojęcie miary nie jest niezależne od pojęcia liczby, jako że podstawą miary jest liczba. Dlatego też arytmetyczne porównywanie i proporcja bardziej są przystosowane niż geometryczne, aby kierować za pośrednictwem mnogości ku kontemplacji i zrozumieniu tej niepodzielnej zasady, która jest jedyną i podstawową substancją wszelkich rzeczy. Niemożliwe jest, by miała pewną i okręśloną nazwę, i to taką, która by posiadała raczej dodatnie, a nie ujemne znaczenie. Dlatego też przez jednych nazwana została - punktem, przez drtigich jednością, przez innych nieskończonością i według rozlicznych podobnych sposobów. Dodaj do tego to, co już było powiedziane, że gdy intelekt chce zrozumieć istotę jakiej rzeczy, używa, o ile to jest możliwe, uproszczeń. Chcę przez to powiedzieć, że ucieka od złożoności i wielkości, sprowadzając przejściowe przypadłości, miary, znaki i figury do tego, co leży u podstaw tych rzeczy. Tak samo .282
obszerne pismo i zawiłą mowę rozumiemy tylkó wtedy, gdy ujmiemy w nich zasadniczą intencję. Intelekt wyraźnie przez to pokazuje, że substancja rzeczy zawarta jest w jedności, której poszukuje w prawdzie lub w podobieństwie. Wierzajcie mi, że najdoskonalszym i najbardziej doświadczo> nym geometrą byłby ten, kto zdołałby ściągnąć wszystkie twierdzenia rozsiane w Elementach Euklidesa 8 do jednego, najdoskonalszym logikiem byłby ten, kto sprowadziłby wszystkie myśli do jednej. W tym zawarte jest stopniowanie inteligencji, gdyż pośledniejsza może zrozumieć wiele rzeczy li tylko za pomocą wielu gatunków, podobieństw i form. Wyższe zaś zrozumieją lepiej za pomocą nielicznych. Najwyższe zrozumieją doskonale za pomocą jak najmniej licznych. Pierwsza inteligencja w jednej idei najdoskonalej zrozumie wszystko. Umysł boski i absolutna jedność bez jakiegokolwiek gatunku jest sama tym, co rozumie, i tym, co jest zrozumiane. A więc wznosząc się do doskonałego poznania posuwamy się upraszczając mnogość, tak jak schodząc do tworzenia rzeczy komplikujemy jedność. Schodzenie odbywa się od jednego bytu do nieskończonych indywiduów i niezliczonych gatunków, wznoszenie zaś — od nich do owego bytu. Zatem aby zakończyć to drugie rozważanie, powiem, że gdy dążymy do zasady i substancji rzeczy, posuwamy się ku niepodzielności; nigdy też nie sądzimy, że połączyliśmy się z pierwszym bytem i uniwersalną substancją, jeżeli nie doszliśmy do tego jednego, niepodzielnego, w którym rozumie się wszystko. Dlatego też nie wierzymy, że zrozumieliśmy substancje i istoty, dopóki nie zrozumieliśmy niepodzielności. Na tej podstawie perypatetycy i platonicy redukują nieskończone indywidua d(Tjednej niepodzielnej racji wielu gatunków, niezliczone gatunki podporządkowują się określonym rodzajom (według Archytasa 9 jest ich dziesięć). Określone rodzaje podporządkowują się jednemu bytowi, jednej rzeczy. Ta rzecz i byt jest przez niektórych zrozumiana jako imię i nazwa, jako logiczny sąd i wreszcie jako nicość. Gdy rozważając fizycznie nie znają początku realności i bytu wszystkiego tego, co istnieje, jedynie pojęcie i ogólną nazwę, .283
która stosuje się do wszystkiego tego, o czym się mówi"! rozumie, co z pewnością wyniknęło z. niedołęstwa intelektu: Po trzecie, winniście wiedzieć, że ponieważ substancja i byt są różne i niezależne od ilości, miara i liczba nie są substancjami, lecz odnoszą się do substancji, nie są ł^rtem, ale rzeczą bytu. Z tego wynika, że powinniśmy koniecznie mówić, że substanćja w swej istocie nie ma liczby ani miary i dlatego jest jedna i niepodzielna we wszystkich poszczególnych rzeczach, które otrzymują swą odrębność przez liczbę, to jest od rzeczy, które odnoszą \?ię do substancji 10 . Dlatego też ten, kto poznaje Połihimnia jakó Połihimnia, poznaje nie poszczególną substancję, lecz substancję w poszczególnym i w różnicach, które są przy niej. Stając się, stawia ona tego człowieka w liczbie i w wielości w obrębie gatunku. Tak jak pewne przypadłości ludzkie tworzą mnóstwo indywiduów ludzkich, tak przypadłości zwierzęce tworzą mnóstwo gatunków zwierząt. Podobnie pewne przypadłości życiowe tworzą różnorodność wszystkiego, co jest ożywione i żyjące. Nie inaczej pewne cielesne przypadłości tworzą różnorakość cielesności. Podobnie pewne przypadłości istnienia tworzą różnorodność substancji. W ten sposób pewne przypadłości bytu tworzą mno1 gość istnienia, prawdy, jedności bytu prawdziwego, jednego. Po czwarte, weź pdd. uwagę znaki i sposoby sprawdzenia, za pomocą których chcemy dojść do wniosku, że przeciwieństwa zbiegają się w jednym. Stąd nie trudno w końcu wywnioskować, że wszystkie rzeczy są jednym, jak każda liczba, zarówno parzysta, jak i nieparzysta, skończona lub nieskończona, sprowadza się do jedności. Powtórzona skończoną ilość razy ustala liczbę, powtórzona nieskończoną ilość razy — neguje ona liczbę. Znaki zaczerpniemy z matematyki, sposoby sprawdzania z innych moralnych i spekulatywnych dyscyplin. Co się zaś tyczy znaków, powiedzcie mi, co może być bardziej niepodobne do linii prostej niż koło? Co może być bardziej przeciwną prostej niż krzywa? Jednakże w zasadzie i w najmniejszym zbiegają się one; jaką tedy znajdziesz różnicę między najmniejszym łukiem i najmniejszą cięciwą? (jak to bosko zaznaczył Kuzańczyk u , wynalazca najpiękniejszych tajemnic geometrii). Następnie, w największym, .284
jaką różnicę znajdziesz między nieskończonym kołem a linią prostą? Czy nie widzicie, że im większe jest koło, tym bardziej zbli. ża się ono swoim łukiem do linii prostej? Kto jest tak ślepy, żeby nie widzieć, że łuk BB, który jest większy od łuku AA, i łuk CC większy od łuku BB, i łuk DD większy od trzech pozostałych wskazują, że są częściami coraz większych kół i tym samym coraz bardziej zbłłźają , się do nieskończonej prostej linii, nieskończonego koła, oznaczonego literami IK? Oczywiście należy mówić i myśleć, że w taki sam sposób jak ta linia, która im jest większa, tym bardziej jest równa, tak samo największa ze wszystkich winna w stopniu najwyższym być najbardziej prostą ze wszystkich. W końcu nieskończona linia prosta" staje się nieskończonym kołem.I A więć nie tylko rnaximum i 7Ttini?Tiu7n spotykają się w" Je3fitym bycie, jak dowiedliśmy tego w innym miejscu, ale w maximum i minimum przeciwieństwa sprowadzają się do jednego i bez różnicy. Prócz tego życzyłbyś sobie może porównać" skończone gatunki z trójkątem: ponieważ od pierwszego skończonego i pierwszego ograniczonego wszystkie rzeczy skończone uczestniczą według pewnej analogii w nieskończoności i ograniczoności — jak we wszystkich rodzajach wszystkie analogiczne orzeczenia otrzymują stopień i układ od pierwszego i największego swego rodzaju — trójkąt zaś jest pierwszą figurą, której nie można rozłożyć na inne prostsze figury (gdy przeciwnie, czworokąty rozkładają się na trójkąty), i dlatego jest pj.erwsz,ą,.p.Qdstawą. wszelakiej- rzeczy ograniczonej i figuralnej. Zauważycie, że trójkąt nie rozkłada się na inną figurę, podobnie nie może zmienić się w trójkąty, których trzy kąty, chociażby były różne i różnorodne, byłyby większe lubmniejsze od różnych i różnorodnych figur w stosunku do wielkości większej lub mniejszej, najmniejszej i największej. Dlatego też jeżeli weźmiesz nieskończony trójkąt — nie mówię: realnie .285
i absolutnie,' ponieważ nieskończone ma figury, ale nieskończone w sensie względnym i w stopniu, w jakim kąt jest potrzebny do tego, czego chcemy dowieść — to nie będzie on miał kąta' większego aniżeli najmniejszy skończony trójkąt, nie mówiąc już 0 średnim lub o innym największym. Jeżeli pozostawić porównanie figur z figurami — mam n a m y śli porównywanie trójkątów z trójkątami — a porównywać vkąty z kątami, to wszystkie one (jakiekolwiek by były — duże czy małe) są równe, co wyraźnie widać z tego kwadratu. Został on. podzielony przekątną na trójkąty podobne. Widać tu, że równe są nie tylko proste kąty A, B i C, ale także wszystkie ostre, które otrzymuje się dzięki podziałowi przez wymienioną przekątną, która tworzy podwójną liczbę trójkątów, wszystkie z kątami prostymi. Stąd przez bardzo wyraźną analogię widać, jak jedna nieskończona substancja może być cała we wszystkich rzeczach, chociaż w jednych na sposób skończony, w innych zaś na sposób nieskończony; w pierwszych w mniejszej mierze, w drugich zaś w większej. Dodaj do tego (ażeby widać było, że w tym jednym i nieskończonym przeciwieństwa zgadzają się), że kąt ostry i rozwarty są to dwa przeciwieństwa, które w jakiś sposób pochodzą z tej samej niepodzielnej zasady, to jest z pochyłości wytworzonej przez prostopadłą MC 1 przecinającej się z linią BD w punkcie C. Opierając się na tym punkcie, przez proste nachylenie do punktu D po utworzeniu kąta prostego, zaczyna tworzyć tym większe różnice między kątem prostym i rozwartym, im bardziej zbliża się do punktu C. Przyłączywszy się do tego punktu i połączywszy się z nim, tworzy ona obraz różnicy między ostrym a rozwartym, w jednakowy sposób unicestwiając .286
/
I
jedno i drugie, ponieważ są jednym w potencji z tej samej linii. Natomiast linia, podobnie jak mogła połączyć się i nie różnić się od linii BD, tak samo może odłączyć się od niej i stać się od niej różną, tworząc z tej samej jednej i niepodzielnej zasady najbardziej przeciwne kąty, jakimi są najbardziej ostry i najbardziej rozwarty, a następnie nie różniące się kąty proste w tej zgodności, która wynika z zetknięcia prostopadłej linii z poziomą. Następnie, co się tyczy sposobów sprawdzenia, to po pierwsze, któż nie zna pierwszych aktywnych własności cielesnej natury, że zasada ciepła jest niepodzielna, a więc oddzielona od wszelkiej ciepłoty, 'gdyż zaśaffa nie powinna być żadną rzeczą spośród tych, które zostały uwarunkowane przez zasadę? Jeżeli tak jest, to któż będzie wątpić w to, że zimnem, ale t o ż s a i ^ ś c k j ^ ^ Czyż z tego nie wynika, ze jeano przeciwieństwo staje się początkiem drugiego i że zmiany jedynie dlatego mają charakter cykliczny, ponieważ istnieje jeden podmiot, jeden początek, jeden koniec, jedna kontynuacja i jedno zejście się jednego z drugim? ęizyż najmniejsze ciepło i najmniejsze zimno nie jest tym samym? Czy nie od granicy największego ciepła otrzymuje początek ruch w kierunku zimna? Stąd wynika jasno, że nie tylko w pewnych wypadkach zbiegają się dwa maksima w oporze i dwa minima w zgodności, ale również maksimum i minimum dzięki zmianie przeobrażenia. Dlatego też nie bez przyczyny lekarze obawiają się złego przebiegu choroby podczas najlepszego usposobienia chorego, a ludzi przezornych szczególnie trwoży najwyższy stopień szczęścia. Któż nie widzi, że zasada rozkładu i powstawania jest jedna i ta sama? Czyż ostatni stopień rozkładu nie jest początkiem powstawania? Czyż nie mówimy jednocześnie, że jeżeli to jest zdjęte, to tamto zostało położone; było to, a jest tamto? Oczywiście, jeżeli dobrze mierzymy, widzimy, że rozkład nie jest niczym innym, jak powstawaniem, a powstawanie nie jest niczym innym, jak rozkładem. Miłość jest nienawiścią, nienawiść w końcu jest miłością. W istocie nienawiść do przeciwnego jest miłością tego, co odpowiednie; miłość tego jest nienawiścią tamtego. A więc w substancji i w podstawie miłość i nienawiść, '287
przyjaźń i niechęć jest jednym i tym samym. Czy jest lepsze antidotum dla lekarza aniżeli właśnie trucizna? Któż dostarcza lepszej teriaki 12 niż żmija? Największe trucizny najlepszymi lekami. Czy jedna potencja nie jest zawarta w dwóch przeciwnych przedmiotach? I jak sądzisz, dlaczego tak się dzieje,-jeżeli rtie z tego powodu, że jedno jest zasadą bytu, jak jedno jęst zasadą pojmowania jednego i drugiego przedmiotu, i że przeciwieństwa odnoszą się do podmiotu, jak są uchwycone przez jeden i ten sam zmysł. Pozostawiam na uboczu to, że kuliste ma granicę w płaskim, wklęsłe uspokaja się i przebywa w wypukłym, gniewny łączy się ze spokojnym. Najdumniejszemu najbardziej podoba się skromny, skąpemu zaś szczodry. W konkluzji, kto chce poznać największe tajemnice natury, niechaj obserwuje i rozpatruje minima i maksima przeciwieństwa i przeciwstawności. Głęboka magia 13 zawarta jest w umiejętności wyprowadzenia przeciwieństwa po znalezieniu punktu styczności Do tego dążył swą myślą biedny Arystoteles, uważając brak — z którym łączy się pewna dyspozycja — za progenitora, twórcę i matkę formy. Atoli nie mógł dojść do celu, ponieważ zatrzymawszy się na rodzaju przeciwieństw zatrzymał się w ten sposób, że nie naginając się do gatunku przeciwności nie osiągnął i nie dostrzegł celu, lecz błąkał się w różnych kierunkach, twierdząc, że przeciwieństwa nie mogą aktualnie zbiegać się w jednym i tym samym podmiocie. P o l i h i m n i o : W sposób wzniosły, rzadki i szczególny określaliście to wszystko: maksimum, byt, początek, jedno. Ale chciałbym, abyście wskazali różnice jednego, gdyż uważam, że vae soli [biada samotnemu]. Poza tym odczuwam wielki strach z racji tego, że w trzosie mym znajduje się jedynie samotny sold. T e o f i l : Ta jedność jest we wszystkim. Nie jest ona rozwinięta, nie można do niej zastosować liczebnego podziału i rozróżnienia. Jest to taka osobliwość, której nie możesz zrozumieć, tak bardzo jest skomplikowana i wszechogarniająca. P o l i h i m n i o : Exemplum? [Przykład?] Gdyż prawdę mór wiąc, pojmuję, ale nie rozumiem. T e o f i l : Podobnie jak dziesiątka jest jednością, ale złożoną, .288
tak setka w niemniej szym stopniu jest jednością, ale bardziej jeszcze złożoną," tysiąc w niemniejszym jeszcze stopniu od nich jest jednością, ale jeszcze bardziej złożoną. To, co wykładam Wam w odniesieniu do arytmetyki, winniście rozumieć w wyższym i prostym sensie co do wszystkich rzeczy. Najwyższe dobro, przedmiot najwyższego pożądania, najwyższa doskonałość, najwyższe szczęście zawarte są w jedności ogarniającej wszystko. Zachwycamy się barwą, ale nie jakąś jedną szczególną, jakąkolwiek by ona była, ale najbardziej tą, która zawiera wszystkie barwy. Rozkoszujemy się głosem, ale nie pojedynczym, lecz złożonym, który, jest rezultatem harmonii wielu. Rozkoszujemy się czymś zmysłowym, a najbardziej tym, co obejmuje wszystkie czucia poznawalne w jednym, obejmujące każde poznanie, które ogarnia wszystko, co może być zrozumiane, bytem, który obejmuje wszystko, a najbardziej tym jednym, które samo jest wszystkim. Jak ty, Polihimnio, rozkoszowałbyś się bardziej jednością jednej gemmy, tak drogocennej, że kosztowałaby całe złoto świata, niż mnóstwem tysięcy takich soldów, z których jeden znajduje się w twym trzosie. P o l i h i m n i o : Optime! [Doskonale!] G e r y a s i o : Oto jestem nauczony. Gdyż tak samo jak ten, który nie rozumie jednego, nic nie rozumie, tak ten, który prawdziwie zrozumiał jedno, rozumie wszystko, i ten, który bardziej bliski jest poznania jednego, coraz bardziej" zbliża się do zrozumienia wszystkiego. D i c s o n : Tak samo i ja, jeżeli dobrze zrozumiałem, odchodzę wzbogacony rozwiązaniami Teofila, wiernego relatora nolańskiej filozofii. T e o f i l : Pochwaleni niech będą bogowie i niechaj sławiona będzie przez wszystkich żyjących nieskończona, najprostsza, najbardziej jedyna, najwyższa i najbardziej absolutna przyczyna, początek i jedność. K O
o P
n
i
e
c
p
YCZYJNTIE,
19 Pisma filozoficzne
i
ę
c
i
u
P O C Z Ą T K U
d
i I
a
l
o
g
ó
w
J E D N O Ś C I
289
P R Z Y P I S Y
•I Dialog
pierwszy
V
-f
1 Dialog pierwszy nie wiąże się z treścią pozostałych czterech dialogów. Napisany został w odpowiedzi na głosy oburzenia wywołane Ucztą popielcową. 2 Pluton — postać z mitologii, bóg podziemi. 3 Alekto — postać mitologiczna, jedna z Erynii, bóstwo zemsty. 4 Tytan — mowa o Słońcu. 5 Sylen — postać mitologiczna, bóstwo leśne. « Mowa o Uczcie popielcowej. 7 Oślica Balaama. Wieszczek pogański — Balaam — to legendarna postać z IV ks. Mojżesza, rozdz. 22—24. Moabici wysłali go, aby złorzeczył Izraelowi. Gdy jechał na oślicy, zastąpił mu drogę anioł z dobytym mieczem. Ujrzawszy anioła oślica nie chciała iść dalej, a gdy ją Balaam bił kijem, odezwała się do niego ludzkim głosem: Cóżem ci uczyniła, dlaczego mnie bijesz? Wtedy i Balaam zobaczył anioła, który mu kazał pobłogosławić Izraelitów. W Pochwale osła, kończącej dzieło O nicości nauk, Agryppa z Nettesheim na przykładzie oślicy Balaama dowodzi, że często osły przemawiają mądrzej od uczonych scholastyków. Bruno znał i naśladował tę książkę Agryppy. 8 Bachus — postać mitologiczna, bóg wina. Natchniony przez Bachusa — pijany. 9 Parnas — góra w Grecji, uważana w starożytności za siedzibę Apollina i muz, synonim poezji. W Febus — z greckiego Fojbos — świecący. Określenie to oznacza w mitologii greckiej boga Słońca. 11 Sybilla — według starożytnych wierzeń dziewica przepowiadająca w odurzeniu przyszłość. Pisarze starożytni wymieniają 10 Sybilli, kumejską, erytrejską, delficką i inne. Sybille mówiły chaotycznie, rzucały słowa bez związku i dopiero kapłani wyjaśniali sens przepowiedni. Tak zwane „księgi Sybillińskie", zawierające łącznie przeszło 4 tysiące wierszy, okazały się fałszerstwem pierwszych chrześcijan z II wieku, którzy wykorzystując rozpowszechnioną wiarę w przepowiednie tych pogańskich prorokiń napisali kilkanaście ksiąg rzekomych proroctw o nadejściu Chrystusa. 12
Kassandra — córka legendarnego króla Troi, Priama; przepowiedziała upadek Troi. .290
13
Trójnóg delficki — Pytia — .Sybilla przepowiadająca w Delfach, prorokowała siedząc na trójnogu. 14 Edyp — legendarny król Teb, odgadł zagadki zadane mu przez potwora zwanego Sfingą (lub Sfinksem). 15 Sfinks — mityczny potwór, będący półkobietą, póllwicą, zapożyczony przez mitologię grecką z Egiptu. Potwór ten zadawał zagadki przechodniom udającym się do Teb. Kto nie umiał rozwiązać zagadki, zostawał pożarty przez Sfinksa. Edyp był pierwszym, który zagadkę Sfinksa rozwiązał. Wówczas Sfinks rzucił się w przepaść. 16 Saba — legendarna królowa Południowej Arabii, znana z Trzecich Ksiąg Królewskich (rozdz. 10) i Drugiej Księgi Kronik (rozdz. 9), która przyjechała do Salomona i dawała mu do rozwiązania różne zagadki. 17 Kalchas — legendarny wieszczek grecki, który dla ubłagania pomyśl-, nych wiatrów doradził Agamemnonowi, aby na ofiarę bogom zabił własną córkę, Ifigenię. „Tłumacz senatu olimpijskiego" — tłumacz woli bogów. 18 Merlin — sławny czarownik z legend średniowiecznych. 19 Trofoniusz — architekt starożytny, który zbudował świątynię Apollina w Delfach. Grota, w której został pochowany, była sławna z wyroczni, ale ci, którzy się udawali do niej po przepowiednie, tracili rozum. Stąd wyrażenie „taki, co opuścił grotę Trofoniusza" oznacza szalonego. 20 Giordano Bruno wyśmiewał ciemny, Numyślnie zagmatwamy język filozofii scholastycznej, walcząc — jak wszyscy humaniści.•*— o jasność i piękno języka. 2 1 Por. wyrażenie z listu Kopernika do Feliksa Reicha z dnia 8 kwietnia 1528 r. (me... unum kominem, unum ingenium habentem). Słowa te skierowane są przeciw tym, którzy zamiast dochodzić do prawdy doświadczeniem i rozumowaniem, opierają się na autorytetach i objawieniu. 22 Dertumnus — bóstwo rzymskie pochodzenia etruskiego, opiekujące się roślinnością. Pisze o nim Owidiusz w Przemianach. 23 Faun — bóstwo rzymskie, mające postać człowieka z koźlimi nogami i różkami, opiekujące się zwierzętami. 24 Priap — syn Bachusa i Wenery, bóg sadów i płodności. 2 5 Styl Bruna przypomina tu styl Rabelais'go. 26 Święty Sparagorio — w dziełach swoich (w szczególności w komedii Candelajo) Bruno często wyśmiewa przesądny kult i niedorzeczne opowieści o świętych. O świętym Szparagu wspomina Bruno w 6 scenie drugiego aktu komedii Rondela jo. 27 Bruno ma na myśli poglądy epikurejczyków, według których bogowie nie troszczą się wcale o sprawy ziemskie. Por. list Epikura do Pythoklesa (Lukrecjusz, O rzeczywistości, ks. 5, w. 146—194. Tłum. A. Krokiewicza. Lwów 1923, str. 139—140). 28 Mowa o bogu Hefajstosie (Wulkanie), mężu Afrodyty (Wenery), który wykuwał Jowiszowi pioruny. 15*
291
29
Teofil — postać głosząca poglądy samego Bruna. " so Palinodia — z greckiego: odwołanie własnych słów., / 31 Mowa o Oksfordzie. / 32 Temat ten podjął Bruno jeszcze raz w Ośle killeńskim. ," 33 Mówhjc o „dawnych", Giordano Bruno ma zapewne na myśli postępowe, trzynastowieczne kierunki opozycyjnej scholastyki Rogera Bacona i Di/nsJT Scota. 34 Bruno występuje tu przeciwko późnemu, zniekształconemu humanizmowi, zawężającemu humanizm do filozoficznej erudycji. Kierunek ten Bruno zwalczał, ośmieszając postacie pedantów: Manfuria (z komedii Candelajo), Prudencjusza (z Uczty popielcowej) i Połihimnia, który występuje w niniejszym dialogu. 35 Karlino — drobna moneta włoska. 36 Ojciec mulów — osioł. 37 Piękna myśl, wskazująca, że źródłem bohaterskiej walki Giordana Bruna ze światopoglądem teologicznym było umiłowanie nauki. 38 Salmoneus — legendarny król Tessalii, syn Eola i brat Syzyfa, ośmielił się współzawodniczyć z Zeusem w wytwarzaniu błyskawic i piorunów. Wergiliusz wspomina o nim w Eneidzie. 39 Aleksander Dicson — uczony angielski, zwolennik Bruna. 4,0 Muzajos — legendarny muzyk grecki. Jako uczeń Orfeusza, również unikał kobiet. 41 Tityrus — pasterz z sielanek Teokryta i Wergiliusza, który przekładał towarzystwo mężczyzn nad towarzystwo kobiet. 42 Amfion — legendarny muzyk grecki. 43 Demostenes (384—322) — najwybitniejszy z mówców greckich. 44 Sallustiusz (86—34) — jeden z najwybitniejszych starożytnych historyków rzymskich. 45 Argus — mityczny książę, posiadacz stu oczu. 46 Eak, Minos i Radamantus — sędziowie zmarłych z mitologii greckiej. 47 Giovanni Boccaccio (1313—1375) — wielki pisarz włoski, jeden z pierwszych humanistów, autor Dekamerona. r 4 8 Francesco Petrarca (1304—1374) — wielki poeta włoski, jeden z pierwszych humanistów. 49 Spicilegium — antologia, wiązanka, zbiór tekstów. \ S® Calepino — autor pierwszego słownika łacińskiego dla szkół, wydrukowanego w r. 1502. 81 Cornu Copia — róg obfitości, tytuł zbioru zdań łacińskich. 52 Nizolius — w okresie Odrodzenia było kilku uczonych o tym nazwisku. Z kontekstii można wnioskować, że chodzi o sławnego filologa. 53 Chryzyp (ok. 280—205) — sławny filozof ze szkoły stoickiej o wielkich zasługach w dziedzinie logiki. , 54 Maron — Publius Yergilius Maro (71—19). .292
55 Achilles — legendarny bohater grecki, główna postać z Iliady Homera. 56 Pirrus — syn Achillesa, krwawo pomścił na Trojanach śmierć swego ojca. 57 Priam — legendarny król Troi z Iliady Homera. Rozpaczał z powodu śmierci syna, Hektora, i klęski Troi. 58 "Turnus — legendarny krtól Rutulów, przeciwnik Eneasza, zabity przez niego w pojedynku. Śmiercią Turnusa kończy się Eneida Wergiliusza. 59 Dydona — legendarna królowa Kartaginy; opuszczona przez Eneasza, odebrała sobie życie. 60 Achates — wierny przyjaciel Eneasza. 61 Leda — legendarna piękność grecka, dla której Zeus przyjął postać łabędzia. Matka „pięknej Heleny". 62 Helena — sławna z piękności księżniczka grecka, żona Menelausa; porwana przez księcia trojańskiego Parysa, stała się przyczyną wojny trojańskiej. 63 Menippos — postać z dialogu Lukiana, która opowiada o swej podróży na Księżyc. 64 Epimeteusz — postać z mitologii greckiej, brat Prometeusza. 65 Ewantki — inna nazwa dla bachantek (czcicielek Bachusa) od wznoszonego przez nie okrzyku: BVhoe! lub Euan! 66 Edonidy — mieszkanki jednej z krain Tracji, czcicielki Bachusa (bachantki). 87 Thyady — inna nazwa dla bachantek. 68 Menady — dosłownie: szalejące. Inna nazwa dla bachantek. 69 Bassarydy — tzn. „odziane w lisie skóry". Inna nazwa dla bachantek. 70 Mimalloujdy — inna nazwa dla bachantek. 71 Egeria — nimfa (boginka leśna), żona legendarnego króla Rzymu, Numy Pompiliusza. 72 Dioskurowie — słowem tym określano dwóch braci pięknej Heleny, Kastora i Polluksa. 73 Aron — w legendach żydowskich brat Mojżesza. O koźle ofiarnym czytamy m. in. w Księgach Trzecich Mojżeszowych, rozdz. 16. 74 Barbaryzm — wyraz użyty w sensie innym niż zazwyczaj, utworzony niezgodnie z obyczajem. 75 Solecyzm — błąd syntaktyczny. 76 Uczyńcie eunuchami nasze makrologie — skróćcie. 77 Eklipsa — opuszczenie wyrazu. 78 Tautologia — niepotrzebne powtórzenie tej samej myśli innymi słowami. 79 Akrylogia — ścisłe używanie terminów. 80 Polihimnia — jedna z dziewięciu muz greckich, opiekunka poezji lirycznej i muzyki. .293
81 Sofonisba — córka kartagińskiego' wodza Hazdrubala, wytfana za króla Numidyjczyków Masynissę, który ją otruł. ' 82 FaSstyną — imię to nosiły żona i córka cesarza- rzymskiego Antonika Piusa. ' ^ 83 Semiramida — półlegendarna królowa Assyrii. 84 Kleopatra — królowa egipska, odebrała sobie życie w roku 30 p./n.-e.
Dialogdrugi 1 Gervasio spełnia w tym dialogu tę samą rolę, co w poprzednim dialogu Frulla. Obaj są jakby postaciami z komedii Candelajo; podobne typy odnajdziemy później u Szekspira. Warto zwrócić uwagę na drwiący stosunek Gervasia do religii. (Patrz str. 225). 2 Kabaliści — doszukiwali się w liczbach i literach wiedzy o świecie. 3 Apokalipsa — jedna z najciemnieszych ksiąg Pisma świętego o bestii z siedmioma głowami i dziesięcioma rogami, której imieniem jest liczba 666. Nad rozwikłaniem znaczenia tych zagadek męczyło się w czasach Bruna wielu teologów. 4 Wykład filozofii Bruna w tym dialogu jest jak najściślej związany z jego uznaniem dla teorii Kopernika i poglądem o istnieniu niezliczonej ilości światów. 5 Platon, Timaios, rozdz. 13, str. 40 polskiego przekładu. 6 Teorię, według której przedmioty składają się z materii (po grecku hyle) i z formy (po grecku morfe), nazywamy hylemorfizmem. Bruno podjął hylemorficzne koncepcje arystotelików i twórczo je rozwinął. 7 Bruno przejął z Umaiosa Platona koncepcję duszy świata, aby stworzyć konsekwentnie monistyczny światopogląd, w którym ożywiony Wszechświat nie otrzymuje ruchu ani życia z zewnątrz. I 8 Empedokles z Akragas (484—424) — filozof grecki; teorie jego były poważnym krokiem naprzód w rozwoju filozofii materialistycznej. Główną jego myślą było, że „nie może coś powstać z czegoś, czego zupełnie nie było". W zachowanych fragmentacB jego dzieł jest również mowa o „umyśle przenikającym świat" (fragment 134). Dlatego Bruno uważa swoją koncepcję za zgodną z materialistyczną filozofią Empedoklesa. (Wszystkie fragmenty Empedoklesa cyt. za: W. Heinrich, Zarys historii filozofii, Warszawa 1925, str. 55—74). ® O budowniczym świata pisał Platon przede wszystkim w Timaiosie. 10 Empedokles twierdził, że „nie ma powstawania... jest tylko mieszanie się i wymiana tego, co było pomieszane" (fragment 8); „czasami jedno wyrasta z wielu, czasami dzieli się ono i z jednego staje się wielością" (fragment 17); „...to, co było nie zmieszane, stało się zmieszanym, zmieniwszy swe .294
\
ścieżki. Z ' tych mieszań więc wypłynęły niezliczone rodzaje śmiertelnych istot posiadających najróżnorodniejsze formy" (fragment 35). 11 Plotyn (205—270) — filozof grecki, główny przedstawiciel starożytnego neoplatonizmu. Bruna udkrzył w filozofii Plotyna monizm; według Plotyna bowiem cała różnorodność form rzeczywistości jest emanacją różnicującej się absolutnej jedności. To racjonalne jądro filozofii Plotyna było jednak uwikłane w skrajny idealizm, irracjonalizm i mistycyzm. 12 Bezpośrednio po-wzmiance o Plotynie Bruno precyzuje własne, materialistyczne stanowisko, podkreślając zasadniczą myśl własnej filozofii: rozwijanie się całej różnorodności form przyrody od wewnątrz („my nazywamy go wewnętrznym artystą"), bez zewnętrznej ingerencji boga, znajdującego się poza przyrodą. 13 Bruno ma na myśli początek dziesiątego rozdziału Timaiosa, w którym Platon pisze: „Skoro Bóg, ojciec Wszechświata, zobaczył, że to odwzorowanie bogów wiecznych porusza się i żyje, ucieszył się, a uradowany umyślił je zrobić jeszcze bardziej podobnym do pierwowzoru". (Timaios. Warszawa 1951, str. 35). 14 W okresie Odrodzenia uważali, że świat jest ożywiony, tacy poprzednicy Bruna, jak Kuzańczyk, Cardano i Paracels. 15 „Czyjaż to trzoda?" — tymi słowami zaczyna się 3 ekloga Wergiliusza (Bukoliki i Georgiki. Wrocław 1953, str. 9). 1® W matesijilistycznym dążeniu do wyjaśnienia przyrody z niej samej bez odwoływania się do sił nadprzyrodzonych działających na przyrodę z zewnątrz Bruno łączy tu hylozoizm (pogląd, że cała materia jest ożywiona) z hylemorfizmem (poglądem, że wszystko składa się z materii i formy). 17 Anaksagoras^ z Kladzomenów (ok. 500—428) — filozof grecki, wraz z Empedoklesem stanowi ogniwo pośrednie pomiędzy materializmem jońskiej filozofii przyrody a atomizmem Demokryta. Główną myślą Anaksagorasa było, że „w rzeczach, które się łączą, znajdują się różnorodne ciała i zarodki wszystkich rzeczy z wszelkiego rodzaju kształtami, barwami i zapachami" (fragment 4, cyt. za: W. Heinrich, Zarys historii filozofii, str. 74). Poglądy Anaksagorasa referuje Lukrecjusz, De rerum natura, ks. 1, w. 830—920. v 1® Bruno pozostaje tu pod wpływem rozpowszechnionego w średniowieczu, fałszywego poglądu o magicznych właściwościach kryształów. i® Ten pogląd jest również przykładem trudności całkowitego wyzwolenia się ze wszystkich średniowiecznych przesądów. 20 Substancją były dla arystotelików rzeczy jednostkowe (złożone). Bruno przeciwstawia im własne pojęcie substancji. , 21 Styks — w mitologii greckiej rzeka w kramie zmarłych. Ereb — w mitologii greckiej kraina zmarłych. 22 W poglądzie Bruna na nierozdzielność materii i formy wyraźna jest tendencja materialistyczna. Różnica między tymi kategoriami miała dla niego charakter logiczny, nie zaś realny. .295
Dialog
trzeci
1 Podobne sformułowania znajdujemy w okresie Odrodzenia u~Kuzańczy'ka, Leonarda da Vnlci, Agryppy z Nettesheim i innych. Wskazują one na przeciwieństwo między bezużyteczną uczonością scholastyków i pedantów, którzy zawęzili humanizm tylko do filologicznej erudycji, a niezmiernie cennyny dgs świadczeniem prostych ludzi — w < szczególności rzemieślników — których praktyka produkcyjna dostarczała bardzo cennych bodźców dla rozwoju filozofii materialistycznej. 2 Filip Teofrast von Hohenheim, zwany Paracelsem (1473—1541) — lekarz, chemik i filozof niemiecki. Bruno bardzo go cenił i w kilku swoich dziełach pisał z najwyższym uznaniem o Paracelsie. 3 Klaudiusz Galenus^{ok. 131—210) — jeden z najsławniejszych lekarzy i anatomów greckich. * Ibn Sina, zwany w Europie Awicenną (980—1037) — wielki uczony i filozof tadżycki. Jego dzieło z zakresu medycyny było przez wiele stuleci średniowiecza najpopularniejszym podręcznikiem lekarzy arabskich i europejskich. 5 Prawa — w oryginale „Ieggi". W niektórych tłumaczeniach czytamy w tym zdaniu o „nauce prawa". W rzeczywistości jednak w literaturze filozoficznej XIV, XV i XVI wieku słowo „prawa" (leges, leggi) oznaczało religie (lex Christiana, lex Judaica, lex Machumeti) i tu niewątpliwie Bruno ma na myśli upadek różnych systemów filozoficznych i religijnych. /; 6 Bruno znów przeciwstawia filozofów pedantom, których erudycja filologiczna nie wystarcza do interpretacji istotnego sensu poglądów filozoficznycji Arystotelesa. 7 Bruno ma na myśli prawdopodobnie Piotra Ramusa (1515—1572), głównego przeciwnika arystotelizmu w XVI w. we Francji. Sąd Bruna o Ramusie jest niewątpliwie krzywdzący. Antagonizm płynął zapewne stąd, że w logice Bruno był „lullistą" (zwolennikiem Rajmunda Lullusa), a między lullistami i ramistami trwała zacięta wałka. 8 Zapewne Francesco Patrizzi (1529—1597). W dziele Dyskusje perypatetyczne (1571—1581), Patrizzi zwalcza arystotelizm z pozycji platońskiego idealizmu. Epitety, jakimi obdarza go Bruno, są jednym z dowodów, że Bruno zwalczał arystotelizm zupełnie z innych pozycji. 9 Bernardino Telesio (1508—1588) — materialista włoski, poprzednik Giordana Bruna. Jego głównym dziełem jest trzytomowy traktat O przyrodzie według jej własnych zasad (1565). W dziele tym Telesio wyjaśniał zjawiska przyrodnicze w sposób naiwnie materialistyczny, eliminując odwoływanie się do sił nadprzyrodzonych i „ukrytych jakości" scholastyków; za źródło ruchu i zmian uważał nieustanną walkę przeciwieństw. Dzieło Telesia zadało ciężkie ciosy arystotelizmowi. W Ibn Gabirol, zwany w Europie Awicebronem (ok. 1020—1058) — poeta .296
y. i filozof żydowski,' przedstawiciel lewicy arystotelesowskiej. Głównym jego dziełem jest Źródło życia napisane po hebrajsku, przełożone na arabski i z arabskiego — w XII wieku — na łacinę. Giordano Bruno podobnie jak inni myśliciele owej epoki uważał Awieebrona za Araba (Maura). 11 Cyrenaicy — grecka szkoła filozoficzna założona przez Arystypa z Cyreny w IV wieku p. n. e. W etyce cyrenaicy stali na stanowisku hedonistycznym, w teorii poznania na stanowisku sensualistycznym, w teorii bytu na stanowisku materialistycznym. Niektórzy z nich, jak np. Teodor, byli wojującymi ateistami. 12 Cynicy — grecka szkoła filozoficzna założona przez Antystenesa w IV wieku p. n. e. Od cyrenaików różnili się etyką, opartą na dążeniu docnoty; propagowali życie ^zgodne z. naturą i ograniczanie potrzeb. W teorii poznania byli sensualistami, w teorii bytu materialistami. Zwalczali religię i idealizm platoński z pozycji skrajnie nominalistycznych. 13 Stoicy — grecka szkoła filozoficzna założona przez Zenona z Cypru na początku III wieku p. n. e. W teorii bytu nawiązywali do materializmu Heraklita. Stoicy uważali, że realnie istnieją tylko materialne ciała, ale pogląd ten łączyli z wrogością wobec materialistycznego przyrodoznawstwa i z wiarą w boga (posiadającego materialne ciało). 14 Siarka, merkuriusz (rtęć) i sól — elementy wyróżnione przez Paracelsa, którego badania zapoczątkowały rozwój nowożytnej chemii. 15 Przyjęcie przez Bruna dwóch substancji — materii .i formy — było środkiem do głębszego ugruntowania monistycznej wizji świata, której przykładem jest pięknie rozwinięta myśl o wiecznym krążeniu materii nieorganicznej ku organicznej itd. 16 Por. Platon, Timaios, rozdz. 22—25 (o przemianach jednego żywiołu w drugi i o materii, przekład polski, str. 60—66) 17 Bruno przyjął założenie arystotelików (hylemorfizm), żeby wykazać wewnętrzne sprzeczności tych założeń i pobić arystotelików na ich własnym terenie, ich własną bronią. 18 Teraz dopiero widać, że całe to niezmiernie trudne — i wprowadzające wielu historyków filozofii w błąd — rozumowanie Bruna miało na celu doprowadzenie do materialistycznego wniosku, że z dwóch substancji (materii i formy) pierwotną jest materia; że formy nie mają istnienia poza materią i że wszystkie formy w przyrodzie pochodzą z materii i znów wracają do materii. Materialistyczna teza o pierwotności materii wychodzi tu więc wyraźniej niż u tych arystotelików, którzy uważali formę jedynie za akcydens. 19
Mowa o jońskich filozofach przyrody, którzy za prapoczątek świata przyjmowali jeden z elementów materii, jak np. powietrze (Anaksymenes), wodę (Tales) lub ogień (Heraklit). 20 Żółć, krew, flegma i melankolia („czarna żółć") — kategorie medycyny 297
i
Hipokratesa, najsławniejszego spośród starożytnych lekarzy grećSich (V wiek p. n. e.). , . . v • 21 Hermes TrismegiStos (tzn. po trzykroć wielki) — grecka nazwa egipskiego boga Totha, któremu przypisywano wynalezienie sztuk i nauk, m. iri. alchemii22 farmenid.es z Elei (ur. ok. 520 roku p. n. e.) — filozof grecki, idealfc sta. Bruno cenił go za jego monizm.
Dialog
czwarty
1 W kobiecie — mowa o „pięknej Helćnie". 2 Zgubę legendarnego bohatera żydowskiego, Samsona, spowodowała jego kochanka, Dalilla. 3 O oślej szczęce, przy pomocy której Samson pobił Filistynów, jest mowa w Księdze Sędziów, rozdz. 15, w. 15—20. 4 Aluzja do 3 rozdz. Księgi Rodzaju, w. 12—13. 5 Do trufli — po włosku „tartuffo". Później Molier, który naśladował typy komedii Bruna, nada swojemu Świętoszkowi imię Tartuffe. 6 Filozof Secundus jest prawdopodobnie postacią wymyśloną przez średniowiecznych kompilatorów żywotów Diogenesa Laercjusza. i Protagoras z Abdery (481—411) — filozof grecki, o poglądach demokra-f tycznych, bliski materializmowi. Był pierwszym filozofem, którego dzieło zostało publicznie spalone na stosie. 8 W oryginale gra słów — adulto [dorosły] i adulłero [cudzołożnik], 9 Bruno wskazuje na rzeczywistą sprzeczność w poglądach samego Arystotelesa, która stała się źródłem dwóch linii interpretacji arystotelizmu. 10 Warto zwrócić uwagę, że w podobnie materialistyczny sposób interpretował ten werset Pisma świętego mistyk Jakub Boehme (1575—1624), którego filozofia zawiera wiele elementów zbieżnych z filozofią Bruna. 11 Tę myśl Bruna podjął i w drastyczny sposób formułował ojciec angielskiego materializmu, Francis Bacon. 12 Dawid z Dinant (koniec XII w.) — filozof, który utożsamiał materię z rozumem i z bogiem. Dokładne odtworzenie jego poglądów jest trudne, ponieważ kościół zniszczył prawie wszystkie jego dzieła.
Dialog
piąty
1 Stadium — miara drogowa w Grecji. Parasanga — miara drogowa w starożytnej Persji. 3 Wszechświat jest cały centrum — tę myśl głosił poprzednik Bruna, Mikołaj Kuzańczyk. 2
298'
4
Ecclesiastes, rozdz. 1, w. 10. Teoria Kopernika jest tu wykorzystana przez Bruna dla ugruntowania infinityzmu Demokryta, Epikura i Lukrecjusza. 6 Tę myśl znajdujemy w kilku zachowanych fragmentach Heraklita. 7 Warto zwrócić uwagę na bardzo krytyczny stosunek Bruna do Platona, ponieważ nie chcą^go zauważać ci, którzy Bruna przedstawiają jako platonika. 8 Euklides (306—283) — jeden z najsławniejszych matematyków greckich. Jego Elementy były aż do X I X w. podstawą geometrii. 9 Archytas z Tarentu (430—348) — matematyk grecki, filozof ze szkoły pitagore j czyków. W Bruno ujmuje liczby w sposób materialistyczny, a więc zupełnie inaczej niż pitagorejczycy i Platon. U Kardynał Mikołaj Kuzańczyk (1401—1464) — wybitny filozof, poprzednik Bruna w materialistycznej i naiwnie dialektycznej filozofii przyrody. 12 Teriaka (tericaca) — lekarstwo, które prawdopodobnie wymyślił Mitrydat VII, król Pontu (135 rok p. n. e.). 13 Przez magię rozumiano w Odrodzeniu opanowanie przyrody dzięki odkryciu j e j tajemnic. 5
/ I
N
D
E
K
S
N
A
Z
W
I1
S
K
f
A Agryppa z Nettesheim — 8, 31, 32, 290, 296 Albategnius patrz: Mahomet z Araceny Aleksander z Afrodyzji — 40, 122, 171 Aleksander Wielki — 58, 73 Alfons X — 157, 173 Al-Ghazali — 126, 172 Anaksagoras z Kladzomenów — 218, 224, 244, 267, 295 Anaksarch z Abdery (przyd. Eudajmonikos) — 160, 174 Anaksymenes — 297 Antonin Pius — 294 Antystenes — 297 Apelles — 66, 165, 207, 208 Areopagita Dionizy — 31, 45 Archytas z Tarentu — 165, 283, 299 Ariosto Lodovico — 8, 167, 203 Arpinatus patrz: Marek Tulliusz Cycero Arystarch z Samos — 77, 166, 167 Arystofanes — 173 Arystoteles — 3 9 , 47, 52, 54, 74, 75, 86, 113, 116, 119, 122, 128, 130, 135, 136, 151, 153, 154, 163, 164, 166, 172, 198, 201, 214, 215, 222, 224, 229, 230, 231, 232, 238, 239, 240, 241, 243, 244, 250, 254, 258, .300
-
264, 266, 267, 268, 269, 277, 288, 296 Arystyp z Cyreny — 297 Asinius Caius Pollio patrz: Pollio Aswerus (Ahaswerus) — 52, 162 August (cesarz rzymski) — 60 Augustyn — 31 Awerroes (Ibn Roszd) — 40, 128, 172, 264 Awicebron — 40, 232, 240, 257, 296, 297 Awicenna (Ibn Sina) — 40, 47, 230, r 1 296 B Bacon Franciszek — 41, 42, 298 Bacon Roger — 292 Beyersdorff R. — 45 Biernat z Lublina — 174 Birkenmajer L. A. — 171 Blanchet Leo — 11, 26, 45 Bloch Ernst — 40, 47 Boccaccio Giovanni — 200, 292 Bodin Jan — 162 Boehme Jakub — 298 Boleyn Anna — 162 de Boshtel Maria — 256 Brunnhofer Hermann — 18 C Calepino Ambroży — 292 Campanella Tomasz — 26, 27, 32, 45, 167, 168
Cardano Hieronim — 8, 17, 22, 35, 37, 295 Carriere M. — 44, 45, 46, 47 de Castelnau Michał — 50, 160, 162, 176 de Castelnau Maria — 255, 256 Charbonnel J. Jł. Roger — 46 Chryzyp — 201, 292 N Cezar Juliusz — 95, 153, 168 Coccaio Merlino "(Teofilo Folengo) 84, 167, 1/36 Constanzo Piętro — 75, 166 Culpeper — 198 Cycero Marek Tulliusz (Arpinatus) — 61, 63, 164, 169, 200 D Dawid z Dinant — 40, 271, 298 Demokryt — 39, 52, 143, 163, 201, 232, 267, 295, 299 Demostenes — 200, 201, 292 Dicson Aleksander — 200, 292 Diels Hermann — 170 Diderot Denis — 11, 42; 47 Dilthey Wilhelm — 11, 18, 20, 43, 44, 47 Diogenes Laercjusz — 105, 170, 29S Diogenes z Synopy — 28, 52, 58, 163, 228 Dionizy patrz: Areopagita Dionizy Dudley Robert — 91, 167 Dynnik M. — 45 E Ekfantos — 104, 169 Elżbieta (królowa angielska) — 91, 162,167,204,205 Empedokles z Akragas — 211, 213, 224, 240, 294, 295 Empirikus patrz: Sextus Empirikus Epikur (filozof grecki) — 18, 35, 105, 108, 143, 167, 170, 172, 291, 299
Epikur Marek Antoniusz (poeta wł<* ski) — 86, 167 Erazm z Rotterdamu — 8, 31, 32, 72, 133, 165, 171, 172 Eudoksos z Knidos — 64, 73, 165 Euklides — 283, 299 F Faustyna (cesarzowa) — 204, 294 Feliks z Noli — 152 Fidiasz — 66, 165 Filolaos z Krotony — 104, 169 Florio — 83, 98, 167 Folengo Teofil (patrz: Coccaio Merlino) Frankowski F. — 89 Freigius J. — 43 G Galenus Klaudiusz (Galen Klaudiusz) — 230, 234, 296 Galileusz — 27, 165, 170, 171, 173 Greville Fulk (poeta angielski) — 53, 80, 81, 98, 134, 163 H Hannibal — 83, 95, 167, 253 Hazdrubal — 294 Hegel J. W. F. — 47 Heinrich Władysław — 294, 295 Henryk VIII (król angielski) — 162 Henryk III Walezy (król) — 162 Heraklides z Pontu — 104, 169 Heraklit z Efezu — 52, 105, 108, 143, 163, 170, 201, 244, 280, 297, 299 Hipparchos — 64, 73, 164 Hipokrates — 298 Hobbes Tomasz — 41 Hónigswald Richard — 11, 18, 43 Homer — 168, 293 Hutten Ulryk von — 171 3JH
K Kalippos z Kyzikos — 73, 165 Kalwin Jan — 165 Kartezjusz — 41, 42 Karylowski T. — 82, 140, 211, 220 Katon Cenzor — 56, 164 Kepler Jan — 169 Kiciński Bruno — 221 Klemens I X (papież) — 163 Kleopatra — 204, 294 Kochanowski Jan — 164 Kochanowski Piotr — 203 Kolombin św. — 52, 163 Kolumb Krzysztof — 66 Kopernik Mikołaj — 7, 8, 9, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 22, 24, 36, 41, 42, 53, 54, 62, 63, 72, 73, 101, 103, 104, 107, 113, 136, 138, 139, 140, 157, 165, 166, 168, 169, 171, 173, 291, 294, 299 Krezus — 28, 58, 164, 201 Krokiewicz Adam — 44, 106, 167, 291 Kuzańczyk Mikołaj — 8, 17, 22, 35, 37, 44, 104, 112, 170, 284, 295, 296, 298, 299
Ł
l
' Łaski Olbracht —I 134, 172
M Mahomet z Araceny — Ibn Gabifł Al Battani — 73, 166 Marks Karol — 40, 47 Maron Publius Vergilius patrz: Wergiliusz Masynissa — 294 Mattheo Tobiasz — 198 Melissos z Samos — 143, 173 Menelaos z Aleksandrii — 73, 166 Menippos (cynik) — 202 Mitrydat VII — 299 Moliere — 298 Montaigne Michał — 165 Morus Tomasz — 27, 42 N Namer Emile — 11, 18, 43 Newton Izaak — 43 Niketas z Syrakuz (Hiketas) — 104, 169 Nizolius Marius — 201, 292
L Lasswitz Kurd — 18, 43, 44 Leibniz Gottfried Wilhelm — 41 Lenin W. I. — 166 Locke John — 42 Lukian z Samosaty — 116, 118, 119, 170, 173, 293 Lukrecjusz Tytus Karus — 8, II, 18, 19, 20, 21, 23, 24, 30, 32, 33, 43, 44, 45, 46, 106, 165, 170, 172, 173, 291, 295, 299 Lukullus — 52, 162 Lullus Rajmund — 296 Luporini Cesare — 40, 47 Luter Marcin — 32, 33, 34, 165 .302
O Oktawian August — 164 Osjander Andrzej — 14, 15, 17, 36, 168 Owidiusz — 130, 162, 221, 291 P Pajewski Janusz — 10, 43 Paracelsus — Filip Teofrast von Hohenheim — 22, 35, 37, 229, 233, 295, 296, 297 Parmenides z Elei — 143, 173, 250, 279, 298 Patrizzi Franciszek — 296 Des Periers Bonawentura — 165, 171
/
k
Petrarka Franciszek — 83, 200, 292 Petreius — 168 / ' Pirron (Pyrrhon z Elidy) — 166, 174 Pitagoras — 19, 52, 60, 76, 136, 143, 163, 166, 198, 240, 2 f i , 281, 282 Platon — 35, 37, 52, 75, 104, 120, 128, 136, 150, 163, 164, 166, 170, 173, 198, 201, 215/224, 230, 244, 250, 252, 264, 269, 281, 282, 294, 295, 297, 299 ' Plotyn — 212, 214, 259, 264, 295 Plutarch — 169 * Pollio (Asinius Caius) — 60, 164 Pomponacjusz P. — 26, 32, 171 Protagoras z Abdery — 255, 298 Ptolemeusz Klaudiusz — 14, 62, 64, 72, 136, 138, 157, 165, 173 Puglia F. — 43 Pythokles — 170, 291 R Rabelais Franciszek — 8, 9, 171, 291 Ramus Piotr — 162, 296 Reich Feliks — 291 Rożicyn W . — 45, 168
Spinoza Baruch — 41 Stuart Maria — 162 Szekspir Wiliam — 29, 45, 167, 173, 294 T Tales — 297 Tansillo Luigi — 25, 65, 70, 85, 7 165 Tatarkiewicz Władysław — 18, 43, 44 Telesio Bernardino z Cosenzy — 8 17, 22, 35, 172, 231, 296 Teofrast — 169 Teokryt — 292 Timaios — 237, 240 Tymon Ateńczyk — 160, 173 Tocco Felice — 18 Toland John — 42 Tomasz z Akwinu — 9, 35, 47, 17j U Urban V (papież) — 163 V Valla Lorenzo — 18, 26, 45 da Vinci Leonardo — 27, 47, 296
S Saisset Emile — 11, 32, 43, 46 Sallustiusz Caius Crispus — 200, 292 Scot Duns Johannes — 292 Seneka — 66, 67, 68 Sextus Empirikus — 167 Sidney Filip — 92, 163, 168 Sofokles — 105, 170 Sofonisba — 204, 294 Sokrates — 189, 238, 244
W Walsingham Franciszek — 91, Wergiliusz — 26, 45, 82, 89, 167, 201, 211, 220, 292, 293, Windelband Wilhelm — 43 Witwicki Władysław — 163, Z Zenon z Cypru — 297
X
168 140, 295 170