FORUM PEDAGOGIKI WSEI w LUBLINIE
Pedagogika a logika Tom 1
Wpływ społeczny (Waldemar Pycka – red.)
Skład
Waldemar Pycka Projekt okładki
Radosław Pycka © Waldemar Pycka ISBN: 978-83-929628-2-3 Kontakt e-mail:
[email protected] www.waldemar.pycka.com Lublin 2010
Spis treści Wstęp redaktora …….………………………………..……..7 Wpływ społeczny – dyskusja ..……………………………..9 Zakończenie………..……………………………………….81
Wstęp redaktora
Po raz pierwszy przyszło mi prowadzić zajęcia w systemie „e-learning”. Mimo redagowania na dzień dzisiejszy trzech stron internetowych (metafilozofia.pl; enkrateia.czytelnia.net; pingpongpub.cba.pl) nie wiedziałem, „jak to się robi”. Dzisiaj już wiem, że jest to znakomite rozwiązanie. Gdy 13 grudnia 2009 roku otwierałem Forum z logiki, byłem pełen obaw co do reakcji studentów, a teraz – upłynęło niespełna półtora miesiąca – mogę śmiało powiedzieć, że Forum nie tylko spełniło funkcję dydaktyczną, lecz nadto stało się wspaniałym narzędziem integracji całego roku. Na dzień 24 stycznia – data pierwszych wpisów do indeksu – studenci dokonali grubo ponad 1500 (słownie: tysiąc pięćset) wpisów, do czego można dodać ponad 150 moich, oraz zaliczyli ponad 16.500 wejść na stronę! Na dodatek, mniej zorientowani umieszczali swoje przemyślenia poza Forum z logiki i, chcąc nie chcąc, zainteresowali nimi pozostałych użytkowników systemu „e-learning” na WSEI. Podbudowany takim obrotem spraw postanowiłem wydać papierową wersję Forum z wybranymi wypowiedziami. Najogólniej rzecz biorąc, dotyczą one problematyki wpływu społecznego – motywem przewodnim były tu zasady wyróżnione przez R. Cialdiniego, oraz erystyki – zestaw tropów erystycznych został zaprezentowany w zasobach internetowych oraz w trakcie wykładu. Atrakcyjność poznawcza wypowiedzi studentów leży w tym przypadku nie w powtarzaniu cudzych formuł, ale na „badaniu samego siebie” - na przyglądaniu się i analizowaniu własnego zachowania w kontekście zewnętrznych wpływów. Sądząc po wyrażonych przez studentów reakcjach, lektura zamieszczonych opisów stała się nieodłącznym elementem codzienności przyszłych pedagogów z I roku studiów magisterskich na WSEI. Niech więc niniejsza książka będzie miłą pamiątką po tym wydarzeniu, a nawet – niech się stanie dobrym początkiem i przykładem dla kolejnych.
7
Wiadomo: dobry wstęp, to krótki wstęp. Pozwolę sobie jednak na koniec na odrobinę „prywaty”. Mam już na swoim koncie kilka tego rodzaju „ekscesów” wydawniczych. Zaczęło się w 1994 roku, gdy wspólnie ze studentami I roku filozofii UMCS wydałem książeczkę W laboratorium Platona. W 1996 roku porwałem ze sobą grupę studentów, by wydać książeczkę prezentującą filozofów pracujących na UMCS i KUL. To była ciężka praca, a z grupy kilkunastu studentów na koniec ostał mi się tylko jeden - w nagrodę uzyskał status współredaktora książki Filozofia w Lublinie (ukazała się nakładem Wydawnictwa UMCS). Przyznam się szczerze, że od kilku lat nie ciągnęło mnie do współpracy ze studentami. Myślałem, że straciłem już kontakt z nimi. Ale chyba nie jest aż tak źle: serwery WSEI zrobiły swoje. Na 13 lutego umówiłem się na drugą i ostatnią już sesję podpisywania indeksów. Mam nadzieję, że niniejsza książka będzie już wtedy ze mną. Już mnie ciekawi, co powiedzą o niej współautorzy za….., 10, 15 lat! dr Waldemar Pycka, wykładowca i redaktor
Ps. Zamiar opublikowania wypowiedzi z Forum powstał dość późno i miałem w związku z tym duży problem z uzyskaniem pisemnej zgody wszystkich autorów na opublikowanie ich tekstów wraz z imieniem i nazwiskiem. Na dzień 31 stycznia otrzymałem 42 odpowiedzi, z czego 4 wiązały się z prośbą o zamieszczenie tekstów opisanych jedynie inicjałami. Z uwagi na charakter tekstów, często opisujących bardzo bliską autorom rzeczywistość, jest to dla mnie zrozumiałe. Nie wszyscy jednak wytypowani przeze mnie autorzy zapoznali się z moją prośbą, nie chcąc utracić ich prac, postanowiłem zamieścić je w książce, ale wyłącznie z inicjałami nazwisk autorów. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe.
8
Wpływ społeczny – dyskusja 1. Cezary Kaczkowski [13.12.09]. Wychodzi na to, że będę pierwszym który coś skrobnie. A więc do dzieła. Tematem "odpowiedzi" z tego co pamiętam było przedstawienie sytuacji zaistniałej podczas przedświątecznej gorączki a dokładniej jak zostało się oszukanym przez różnego rodzaju "promocje" i inne tego typu okazje ... Moja opowieść zaczyna sie w mieście zwanym Radom. Podczas zakupów w M1 przed mikołajkami - szukanie prezentów dla ukochanej osoby, rodziny, znajomych, przed moje oczęta wyrósł jak spod ziemi TV LG LCD 42 cale. Załadowany zakupami (mniej lub bardziej potrzebnymi) zależny od punktu widzenia pomyślałem aby sprezentować sobie na święta ww. TV; po zapoznaniu sie z funkcjami, porównaniu jakości obrazu wydał mi się przystępny, lecz jego zalety nie byłyby nawet w najmniejszym stopniu ważne gdyby nie fakt ze został "promocyjnie", "przedświąteczne" przeceniony z 3 tyś na 2.500, dodatkowo za każde wydane 100 zł dostawało się bon na 10 zł wiec jeszcze 250 zł w kieszeń, poza tym wiem że w krótkim czasie ten TV będzie kosztował jeszcze mniej niż w tej niby promocji ale wliczyłem to w możliwe straty. Zakup możliwe że udany, ale po tygodniu korzystania z tego sprzętu doszedłem do wniosku że nie mam czasu na oglądanie TV :P a i też atrakcyjność tego towaru spadła ponieważ szybko mi się znudził. Gdyby nie owa gorączka przedświąteczna zapewne TV zostałby w sklepie a ja bym miał pieniądze i korzystał z 32' TV, który miałem przed tym kupionym ale cóż widocznie tak miało być. Sądzę, że na podstawie tego opisu sytuacji poddałem się: - Regule niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym bardziej to cenimy - a w moim przypadku jeśli czegoś nie posiadam to właśnie tego pragnę (chwilowo). - Regule zaangażowania i konsekwencji - angażując się w coś trudniej nam oceniać słuszność naszego postępowania, stąd działamy konsekwentnie według pierwotnego planu; - a w moim przypadku chciałem taki TV już wcześniej miałem plan zakupu ale nie w tak szybkim tempie, promocja przedświąteczna mnie do tego nakłoniła i oszukała bo np. nie mam teraz pieniędzy na inne ważne sprawy ... 1.1. Waldemar Pycka [14.12.09]. Panie Cezary, dał Pan przykład dobrej i szybkiej roboty. Dzięki, i liczę na dalszy udział w dyskusjach. Jak Pan sądzi, czy można być zaangażowanym, konsekwentnym i jednocześnie samokrytycznym?
9
1.2. Cezary Kaczkowski [15.12.09]. Sądzę ze można być zaangażowanym, konsekwentnym i samokrytycznym ponieważ gdy obiera się jakichś wyznaczony cel należny brać pod uwagę te właśnie cechy aby zamierzenie odniosło pozytywny skutek i było na jak najwyższym poziomie. Odnośnie samokrytycyzmu jest on niezmiernie ważny z powodu obiektywnego spojrzenia na dana sytuacje w jak największym stopniu jest to możliwe a pozwala to na wychwycenie ewentualnych błędów i zastanowieniem się nad tym czego się podjęło i jakie to będzie niosło konsekwencje, przydatność itp. Wnioskując mogę powiedzieć ze te cechy powinny być nierozłączne, niestety każdy wie jak to bywa w życiu ... 2. Dorota Rosińska [17.12.09]. Od czasu narodzin córeczki w naszym domu pojawiło się wiele rzeczy bardziej lub mniej potrzebnych tj. cała masa zabawek, książek a także ubrań itp. Więc można już na samym początku stwierdzić, że jestem uległa-córci na zakupach gdy chce od nas kolejną zabawkę, którą zapewne pobawi sie troszkę lub praktycznie wcale; promocjom które po jakimś czasie okazują się mniej atrakcyjne, a także różnym niezbędnym drobiazgom które mogą nam się przydać a w praktyce leżą dawno na dnie półki i nikt tego nie używa. Podobnie było i teraz gdy przed mikołajkami w mojej pracy pojawił się tzw. obnośny sprzedawca posiadający liczny asortyment odzieżowy, który jak można sobie wyobrazić zachwalał każdy towar jak tylko potrafił najlepiej. Nie byłyśmy z koleżankami za bardzo zainteresowane, ale on był bardzo wytrwały, posiadał wiele argumentów oczy wiś-cie zachęcających do zakupu. Po wielu namowach koleżanka wybrała dla swojego synka dresiki i powiem szczerze zaczęła namawiać mnie na podobny zakup. A ja pomyślałam, że ubranko może się przydać jako dodatkowy element prezentu dla córci, koszt nie jest za duży, Pan akwizytor taki miły i tyle się napracował, a przecież każdy chce żyć, czas przedświąteczny i jakby nie było to jego praca, więc dokonałam zakupu. Gdy wróciłam do domu stwierdziłam, iż są to kolejne dresy w tym samym rozmiarze, więc mogą być mało potrzebne. Gdy córcia dostała od Mikołaja wymarzoną kolejkę, słodycze i dresy jako dodatkowy prezent - w praktyce okazały się jeszcze mniej atrakcyjnym zakupem gdyż szwy same rozchodziły się przy pierwszym nałożeniu ubranka na dziecko. U mnie zadziałała reguła społecznego dowodu słuszności (podejmując decyzję oceniamy ją przez pryzmat zachowań innych) – koleżanka dokonała zakupu więc pod jej wpływem zrobiłam podobnie. A także reguła lubienia i sympatii (łatwiej ulegamy osobom do nas podobnym i tym, których lubimy) - wpływ koleżanki i przemiłego Pana akwizytora.
10
2.1. Waldemar Pycka [18.12.09]. Czy gdyby to była kwestia "cudzego" dziecka, to czy coś by to zmieniło? Czy posiadanie dziecka sprawia, że pewien przekaz bardziej do nas trafia? Albo jeszcze inaczej: czy to, co jest dla nas najcenniejsze nie czyni nas podatnymi na to, co tak nikczemne ze swej natury? 2.2. Dorota Rosińska [18.12.09]. Faktycznie można stwierdzić, że jeśli posiada sie dziecko to chciałoby się mieć dla niego wszystko co najlepsze. Oczywiście z tym rozpieszczaniem dziecka w kolejne zabawki i inne przedmioty po prostu przesadzamy. Jak to moja koleżanka, której urodziła się siostrzenica fajnie nazwała, że na punkcie tej małej istotki po prostu fiksuje. Każde zakupy i tak kończą sie tym, że również siostrzenicy dostaje sie coś nowego podobnie jak u mnie. Czyli jak widać zależy to od osoby, niezależnie czy jest to nasze dziecko czy jak to Pan Doktor nazwał "cudze". Wszyscy jesteśmy podatni na wpływy tylko czasami po prostu niektórzy potrafią znaleźć jakiś w tym umiar, a niestety niektórzy nie.... 3. A. Sz. [17.12.09]. Myślę, że moja uległość nie ma nic wspólnego z "duchem Świąt" ponieważ mój udział w tej dyskusji podlega pod Argumentum ad baculum, czyli nie wezmę udziału w dyskusji nie będzie zaliczenia. Uległam naciskowi i pewnego rodzaju manipulacji prowadzącego zajęcia, ponieważ w ogóle nie uczestniczę w żadnych forach, a słowo donos jest mi z natury obce. Tu nie dość że muszę się w jakiś sposób zaangażować to jeszcze muszę ogłosić to wszem i wobec. Mam nadzieję, że następnym razem będę uczestniczyć w dyskusji "na żywo". Jest ona zdecydowanie ciekawsza i ma lepszą dynamikę. 4. Waldemar Pycka [18.12.09]. Argumentum ad baculum? W pewnym sensie - tak. Donos? - podobnie. Jednak: donos nie na kogoś innego, obcego, z mniej lub bardziej niskiej pobudki; donos na samego siebie! A to oznacza same pozytywne treści: spojrzeć na siebie z pewnego dystansu, uśmiechnąć się, przypomnieć sobie chwilę, w której nie do końca (delikatnie mówiąc) kontrolowało się swoje zachowanie. Dyskusje na żywo mają wiele zalet, ale też i wady - trudno powrócić, przeanalizować argumenty, jeszcze raz przemyśleć własne stanowisko. Pismo wymusza większy obiektywizm w głoszonym przez siebie stanowisku, stąd też wypowiedź tego rodzaju jest bardziej wiarygodna. No i nie ma tych "pozajęzykowych" środków nacisku: gestów, głosu, szmerów, tej geometrii sali tak niesprawiedliwie obdzielającej prawo
11
do wygłaszania poglądów. Żeby "zaliczyć", to Pani wpis wystarczy, żeby dać do myślenia - już nie. 5. Katarzyna P. [18.12.09]. Dokładnie za dni 6 w większych lub mniejszych grupach, z rodziną bliższą lub dalszą, tą ukochaną, lubianą i tą też mniej lubianą (oby takiej jak najmniej było), znajomymi i przyjaciółmi, zasiądziemy do wigilijnego stołu. Większość z Nas czeka na ten dzień cały rok, zwłaszcza dzieci, z powodów może nie z tych samych co My starsi, jednak czekają niecierpliwie 12 miesięcy, bo chwilę po tym jak na niebie zaświeci się pierwsza gwiazdka, chwilę po tym jak spałaszują kilka wigilijnych dań, będą mogły zajrzeć pod choinkę, obiekt pożądania i ciekawości, "a co w tym roku Św. Mikołaj mi przyniósł?" "czy byłam - byłem wystarczająco grzeczny w tym roku, i czy aby na pewno mój list dotarł?" Serce się raduje gdy po rozpakowaniu podarków na twarzach widnieje uśmiech Jednak by ten uśmiech tam zagościł, MY rodzice, żony, babcie, ojcowie, wujkowie i ciotki, w kolejkach supermarketów, drogerii, łowiąc okazje PRZEBIERAMY się (niedosłownie) i wcielamy w owych Św. Mikołajów. Mimo przy długiego wprowadzenia cała historia moja zaczyna się w tym punkcie. W tym roku do wigilijnej kolacji zasiądę w większym gronie. W raz z moim "świeżo upieczonym mężem" od kilku miesięcy planowaliśmy jak obdarować naszych najbliższych by każdy z nich zaglądając po choinkę mógł poczuć się jak dziecko, najzwyczajniej ciesząc się z drobnego podarunku, który miał być jedynie symbolicznym okazaniem pamięci Listę prezentów skrupulatnie spisywaliśmy. W końcu doszliśmy do porozumienia i ruszyliśmy do sklepów, by tych spraw nie zostawiać na przysłowiową za pięć dwunastą. Dotarliśmy do pewnej sieciówki, powiedzmy drogerii czy sklepu kosmetycznego, wychodząc z założenia że obdarujemy naszych bliskich kosmetykami, które nie dość że fajnie wyglądają to i są praktyczne. Stojąc przy półce z zapachami męskimi, zastanawiając się, który zapach odpowiedni będzie dla Taty, teścia i szwagra słyszymy ciepłe i uprzejme "Czy mogę w czymś pomóc?" nasza odpowiedź była dość spontaniczna i brzmiała TAK. poprosiliśmy by poleciła nam Pani zapach dla dwóch panów w średnim wieku, oraz jednego w wieku ok 30lat. Pragnę zaznaczyć iż miały być to drobne podarki typu woda po goleniu, jakaś fajna woda toaletowa czy dezodorant perfumowany dla szwagra. Pokazaliśmy Pani co nam przypadło do gustu i zapytaliśmy co ona o tym sądzi, na co Ona "Zapach trafiony i do tego w słusznej cenie, gdyż jest on w tej chwili w świątecznej promocji, podejrzewam, że obdarowani będą bardzo zadowoleni z prezentu jednak, gdybym mogła coś podpowiedzieć to woda, którą państwo wybrali znajduje się w zestawie i cena zestawu jest o wiele
12
bardziej atrakcyjna, po pierwsze dopłacając jedyne 22,99 mają Państwo wiodę, żel pod prysznic, mydełko o tym samym zapachu co woda + jako prezent dezodorant, a do tego wszystko jest ładnie opakowane. Nadmienię tylko że gdyby państwo chcieli zakupić wszystkie produkty oddzielnie to koszt nie wyniósł by +22,99 lecz 45,00." Na co My przytaknęliśmy i z uśmiechem na twarzy wsadziliśmy do koszyka 3 różne zestawy niby w promocyjnych, bardzo atrakcyjnych cenach. Zadowoleni podziękowaliśmy za pomoc i udaliśmy się w stronę kasy. Morał: zamiast wydać na DROBNE upominki ok 100,00 w kasie owego sklepu zostawiliśmy prawie 200,00 zł, czyli dołożyliśmy do tej OKAZJI kolejną stówkę. Jednak gdyby tego było mało, to na spokojnie w domu zliczając wszystkie produkty (gdyby chcąc je kupić oddzielnie) wyszło nam że zapłacili byśmy mniej no bo dezodorant był PREZENTEM wliczonym w cenę !!! Według mnie ulegliśmy regule : -Argumentum ad vanitatem (argument odwołujący sie do próżności) - w zamian za ustępstwo, druga strona otrzymuje wyrazy uznania (np. "Jako człowiek inteligentny, kompetentny itd. zgodzi sie pan ze mną, że...."). - Reguła społecznego dowodu słuszności - podejmując decyzję oceniamy ją przez pryzmat zachowań innych; - w myślach widzieliśmy uśmiechy na twarzy bliskich. - Reguła lubienia i sympatii - łatwiej ulegamy osobom do nas podobnym i tym, których lubimy; - pani była tak miła i fachowo opowiadała na temat produktu. - Reguła niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym bardziej to cenimy - w końcu to okazja jedynie świąteczna. I tak to było ze mną, wszystkim innym życzę przemyślanych zakupów i spokojnych Świąt w gronie rodzinnego ciepła. 6. Agnieszka D. [18.12.09]. Z tą odwagą jest różnie ale w końcu do odważnych świat należy. Może to się wydać śmieszne ale staram się nie ulegać innym i być twarda, a zwłaszcza tak myślałam po tym jak Pan Profesor zaproponował temat konieczny do zaliczenia, że nie dam się oszukać innym a przede wszystkim świątecznym chwytom. Lecz muszę z " ciężkim sercem" przyznać się że dałam się wykorzystać praktycznie jak dziecko mianowicie: trzy dni temu ubrałyśmy choinkę w pracy i od tego momentu zapanował nastrój świąteczny do takiego stopnia iż z tym nastrojem wróciłam do domu i gdy próbowałam ustawić sobie w telefonie jakiś świąteczny dzwonek dostałam SMS-a jak się okazało był akurat z sieci właśnie z świąteczną muzyka więc nie patrząc na to co Pan Profesor mówił na wykładzie bez żadnego ale weszłam na stronę i przez około 10 minut wybierałam sobie dzwonek na
13
telefon ta cała historia miała takie zakończenie iż zakupiłam jakiś beznadziejny dzwonek nie przypominający nawet świątecznego z kąta ubyło całe szczęście jedynie 10 zł. I po tym zdarzeniu zmieniłam swój pogląd dotyczący wpływu innych osób na podejmowane przeze mnie decyzje. 7. Sylwia S. [19.12.09]. Moja historia zdarzyła się pod koniec listopada. Siedząc na kanapie przed telewizorem rozmyślałam sobie skąd tu wziąć pieniądze na, prezenty gwiazdkowe. Wiedziałam, że mamy dużo wydatków (rachunki, ubranka dla dziecka, itd.). Moje rozmyślania przerwał zaczynający się właśnie program rozrywkowy, polegający na tym, że ludzie dzwonią, odpowiadają na banalne wręcz pytania i wygrywają pieniądze (czasem nawet spore kwoty). Nigdy nie brałam udziału w tego typu akcjach, gdyż nie wierzyłam w ich wiarygodność. Po 15 min oglądania programu, Pani prowadząca zaczęła coraz bardziej zachęcać do dzwonienia, przekonując, że "To właśnie ty możesz zdobyć te pieniądze, wystarczy, że zadzwonisz..." Pula nagród wzrosła do 1000 zł, jednak nikt nie dzwonił. Nagle wpadł mi do głowy pomysł, żeby wysłać kilka sms-ów ( w końcu potrzebowałam tych pieniędzy na prezenty). Zagadka była całkiem prosta i zaczęło się... Zaczęłam dzwonić po kilkanaście razy. Miałam telefon na abonament więc nie było problemów z brakiem funduszy na karcie, tym bardziej, że cały czas miałam przed oczami dużą sumę do wygrania. W końcu poddałam się. Nagle zadzwonili do mnie z Plusa i poinformowali, że mój rachunek przekroczył kwotę 300 zł!!! PORAŻKA!!! Jak mogłam tak się nabrać. Chęć zdobycia pieniędzy na prezenty gwiazdkowe przerosła zdrowy rozsądek. Myślę, że poddałam się: a) regule lubienia i sympatii - Pani prowadząca program była przemiła i przekonująca, b) regule społecznego dowodu słuszności- widziałam w myślach radość męża z wygranej, c) regule niedostępności - nie miałam takiej kwoty a bardzo jej potrzebowałam. 8. Natalia Watrak [19.12.09]. Zastanawiam się, którą historię wybrać hmm...ja ciągle nabieram się na "promocje" i nie wiem kiedy w końcu się nauczę nie wierzyć w to. Ostatnio będąc w Zamościu pojechałam z chłopakiem do Carrefoura, chodząc po supermarkecie natknęłam się na "super promocje" suszarki do włosów ( w domu mam dwie ale pomyślałam, że za te pieniądze - 19.99zł - kupie jeszcze jedną w razie "W", gdzieś na jakiś wyjazd sie przyda itp. ). Nie zastanawiając się kupiłam ją. Po trzech zabiegach suszenia włosów
14
poczułam zapach spalenizny i suszarka odmówiła posłuszeństwa Jeju taka zła byłam na siebie, bo zamiast dołożyć i kupić coś normalnego ja jak zwykle tracę pieniądze na te "promocje". Już nic nie wspomnę ile się nasłuchałam od mojego chłopaka, który zawsze mnie przestrzega przed tego typu promocjami, ale ja jakaś zaślepiona ciągle jestem ciągle zadaje sobie pytanie po co mi ta suszarka była? przecież mam w domu dwie. Gdzieś latem też złapałam się na obniżkę cen butów, od razu pomyślałam wezmę dwie pary. Jak ta głupia ładowałam do koszyka nie patrząc na nie, w domu po tygodniu użytkowania obie pary były do wyrzucenia, bo sie rozkleiły (cóż to za promocja). Choć raz moja głupota przeszła ludzkie pojęcie w Zamościu jest raz w tyg. dokładnie w niedzielę giełda (prócz samochodów są tam stoiska z ubraniami itp.) koleżanka mówiła, że takie rzeczy są super więc pomyślałam pojadę. Pojechałam, ludzi tam było tyle, że ledwie się dopchałam do paru stoisk. Oczywiście kupiłam sobie buty, bluzki itd.oczywiście w "promocji". W domu pokazując mamie moje zakupy stwierdziłam, że kupiłam dwa lewe buty ile śmiechu mieli ze mnie, moja mama pocieszyła mnie, że na drugi raz jak pojadę to kupie dwa prawe i będzie ok. Mi tam do śmiechu nie było. Ciągle miałam wyrzuty sumienia, jak mogę być taka naiwna???!!! Czemu dałam sie po raz kolejny zmanipulować? Sama nie wiem z czego to wynika ciągle staram się kupić coś taniej a wychodzi inaczej Mój chłopak cały czas powtarza mi żebym nie kupowała nic co będzie na promocji, ale jednak ciągnie... z tego co widzę to nie tylko mnie. Każdy z nas kiedyś się nabrał, tylko że nikt z nas nie może zagwarantować, że nigdy juz się to nie powtórzy...to chyba jest silniejsze od nas. 9. Anna Warda [19.12.09]. Historia która opiszę wydążyła się mojemu mężowi. Pewnego grudniowego południa po zakładzie pracy męża, chodził Pan który sprzedawał książeczki w tym kołysanki. Z tego względu, że mamy synka, mąż postanowił kupić kołysankę wraz z płytą. Kołysanka kosztowała 30zł. Bardzo się ucieszył, że kupił dziecku kołysankę i nie aż taką drogą, tym bardziej , ze zbliżały się Mikołajki. Mąż przyszedł do domu zaczął oglądać książeczkę z kołysankami wraz z załączoną płytą. Płytę też przesłuchał i tu emocje pozytywne po zakupie książeczki minęły. Okazało się ze kołysanki śpiewane przez wykonawców, wcale nie oddaja ten magii, kołysanek śpiewanych za dawnych czasów. Kołysanki zaśpiewane są w sposób nowoczesnych, zbyt udziwniony. Później jeszcze się okazało, że po co nam ta płyta jeśli mamy już podobną, lepsza od tej. (…)
15
9.1. Waldemar Pycka [20.12.09]. Jak Pani sądzi: czy praca jest dobrym miejscem do dokonywania tego rodzaju transakcji? Nie pytam o męża, lecz o samą zasadę - skoncentrowani na jakimś problemie otrzymujemy sygnał, że możemy przy okazji rozwiązać inny problem. Jakaż wygoda, nieprawdaż? I chyba można to rozszerzyć na inne "problemy": moje dzieci np. opanowały dość wcześnie taktykę uzyskiwania zgody swej mamy na trudne prośby opartą na wyczekiwaniu momentu, w którym była czymś bardzo zajęta. Wtedy wpadali i pytali się, czy mogą coś tam zrobić (np.), ponaglając przy tym mamę. Było to bardzo skuteczne działanie. He, he... 9.2. Anna Warda [20.12.09]. Sądzę, ze powinniśmy spojrzeć na to z dwóch stron i ogólnie. Mianowicie ze strony sprzedającego. Sprzedający Pan wybrał dobry moment na sprzedawanie książek. Po pierwsze po wypłacie, a po drugie czas świąteczny. Oraz możliwość dotarcia i namawiania do kupna dużej ilości potencjalnych klientów(przedstawiając same zalety produktu – bo nikt sprzedający nie przedstawia wad swoich produktów?). Ze strony kupującego jest to wygoda, możliwość zakupu produktu, który jest dostępny od ręki. Ryzyko zakupu produktu niepotrzebnego pod wpływem chwili. Praca nie jest dobrym miejscem do dokonywania tego typu transakcji, z powodu odciągnięcia pracownika od wykonywanej pracy oraz ryzyka złego zakupu. Zgadzam się z tym, że jak pracownik jest zajęty swoja praca i zostanie rozproszony to i też łatwiej zostaje pod wpływem nieprzemyślanej chwili manipulowany (skupiony nad czymś innym nie skupia się na tym co kupuje i czy to w ogóle potrzebne – np.: by sprawić przyjemność sprzedającemu, albo szybko pozbyć się namawiającego do kupna produktu kupując tą rzecz (manipulacja innych osób - manipulując się – nieświadomie ?świadomie?). Pewnie tak i tak. Świadomie wtedy kiedy dojdziemy do tego, że osoba zrobiła na nas interes, a my daliśmy się namówić – mimo to, że nie byliśmy pewni na 100%. Takie działanie sprzedającego jest jak najbardziej skuteczne. 9.3. Joanna Kurek [21.12.09]. Piszę w kontekście wypowiedzi Pani Ani, chciałabym się odnieść co do zakupów podczas pracy. Sama doświadczyłam sytuacji, kiedy to do nas do biura przyszedł pan z handlem obwoźnym, no i ja zgodnie z wyznawaną twardo zasadą - iż w pracy się pracuje i tylko pracuje a na zakupy polatam sobie w wolnym czasie, wtedy kiedy to JA chcę i potrzebuję - nie uczestniczyłam w licytacji koleżanek z biura, której co się podoba, która co kupuje, itd. ALE DO CZASU. Dopóki kątem oka nie zobaczyłam lub kątem
16
ucha nie usłyszałam, że pan sprzedawca ma coś interesującego dla mnie, czego nie mogę znaleźć w żadnym sklepie lub w innych sklepach jest dużo dużo droższe.. także prędzej czy później, co z tego, że mamy jakieś ściśle określone zasady, których usiłujemy przestrzegać, nie rzadko zaklinamy się, że czegoś tam nigdy nie zrobimy (lub zawsze coś) bo zasady, zasady, zasady! które i tak zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że je złamiemy, później wstydząc się samemu przed sobą, nie przyznając się przed innymi, iż ulegliśmy tej "magicznej sile wyższej", która nami po prostu bezczelnie rządzi!!!;) P.S.: Pan z handlem obwoźnym, po pierwszej od razu udanej wizycie, przychodzi do naszego biura REGULARNIE;) 9.4. Waldemar Pycka [21.12.09]. Czas: mamy ten zorganizowany przez siebie, jakoś zaplanowany, ale dotyka nas też i ten drugi - przypadkowy, okazyjny, często niechciany. Jak Pani sądzi, na ile ulegamy wpływom w jednym, na ile zaś w drugim czasie? 9.5. Joanna Kurek [25.12.09]. Trudne pytania Pan zadaje;) takie skłaniające do przemyśleń.. Otóż sądzę, że jest to dosyć względna sprawa, zależna od powiedzmy osobowości? stylu życia? Ja na przykład właśnie starannie organizuję swój czas, staram się dzielić go ściśle na słynne trzy części: czasu pracy, wolnego i odpoczynku. Ponieważ doba ma 24h, to na każdą część przypada 8 godzin. No i tu właśnie chyba zaczyna się problem ponieważ praca akurat podlega ściśle zorganizowanemu czasowi, nie łatwo jest ją 'przesunąć', odłożyć na później albo wyeliminować kosztem innych planów. Gorzej z czasem wolnym i odpoczynkiem, jak wykorzystać czas wolny na te wszystkie niezbędne, nieuniknione potrzeby i plany, nie kradnąc przy tym czasu przeznaczonego na odpoczynek? W moim przypadku może wydać się to śmieszne lub niemożliwe, taka zasadniczość pod tym względem, ale no właśnie staram się zachować tę równowagę. Z pracy wychodzę punktualnie po 8 godzinach (za co często słyszę żale koleżanek), na odpoczynek daję sobie 6 do 8 godzin, kradnąc te dwie godziny dla czasu wolnego i wtedy jestem dopiero happy, że wszystko mam pod kontrolą. Aaaaale;) czasami są sytuacje, kiedy w biurze jest nawał pracy i trzeba zostać po godzinach, z kimś się umawiam i ten ktoś się spóźnia albo spotkanie się przeciąga poza wyznaczone ramy czasowe, a w nocy sąsiedzi z góry robią imprezę i nijak nie idzie zasnąć!! To jest ten nie planowany czas, na który nie mamy wpływu a jednak trzeba mu ulec dla dobra sprawy albo po prostu nie mając innego wyjścia? Ponieważ jestem tak zorganizowana, mnie takie sytuacje delikatnie przerażają ale domyślam się, że inni lepiej sobie z tym radzą: naturalnie obojętnie a nie którzy nawet entuzjastycznie (ci, którzy biorą dzień takim
17
jaki jest?) Chociaż, z drugiej strony, kiedy niespodziewanie, przypadkowo spotykają mnie miłe rzeczy, i poświęcam na to swój tak cenny, zorganizowany czas, nie irytuję się już aż tak bardzo;) Więc tu może chodzi właśnie o taką zależność, jakie czerpiemy korzyści? czy w ogóle czerpiemy korzyści i co z czego możemy zyskać? Jeżeli spotyka mnie nagle, okazyjnie coś dobrego, to przymykam oko na swoje zasady i jestem satysfakcjonowana, a jeżeli coś tracę, czemuś się poddam czego później żałuję to nie dość, że jestem zła, to jeszcze staram się więcej nie poddać podobnej sytuacji, nie ulec jej i im podobnych.. 10. Dorota Małysz [20.12.09]. Jak wiadomo wszystkie, no może prawie wszystkie promocje to po prostu przebiegłe sztuczki, pułapki marketingowców, w które ludzie wpadają. Niedawno zepsuł mi się odkurzacz więc wybrałam się w tym celu do sklepu RTV i AGD na zakup nowego. Długo oglądałam, nie mogłam się zdecydować. Podeszła do mnie pani (uśmiechnięta) pracująca w tym sklepie. Przedstawiła mi model odkurzacza z wieloma ciekawymi funkcjami i jej zdaniem najlepszym. Ja tak analizując zauważyłam, że inne odkurzacze mają te funkcje, ale są znacznie droższe. Więc zapytałam czemu cena jest taka niska w końcu inne maja te funkcje, ale kosztują o wiele więcej; na to pani odpowiedziała, że to nowa firma, nie dawno wprowadzona na rynek i chce zachęcać klientów do kupna swych towarów poprzez okazjonalne ceny. Po namyśle wzięłam. Byłam zadowolona, bo mam czym sprzątać. Moje szczęście trwało do momentu gdy z pojemnika ( był to odkurzacz bez workowy) zaczął wydostawać się kurz wtedy zamiast odkurzać - ZAKURZYŁ mieszkanie. Pojemnik okazał sie nie szczelny. Byłam 4 razy na reklamacji, owszem zostawiali na 2 tygodnie i za każdym razem wracał ,,zakurzacz powietrza "a nie odkurzacz dywanów. Dałam sobie spokój z reklamacjami bo ile można. Wiem, że poddałam się manipulacji i sile przekonania ekspedientki ze sklepu. Teraz mam ZAKURZACZ POWIETRZA i chętnie oddam. 11. Marlena Paździor [21.12.09]. Byłam przekonana, że w te święta ominą mnie wszystkie „promocje” i „super okazje”. Choruję, więc cały czas siedzę w domu. Nie odwiedzam supermarketów, telewizję oglądam rzadko, bo zwykle jest coś innego do zrobienia. Jednak jak wszyscy wiemy „wszystko może się zdarzyć”. Jak zwykle święta wiążą się z wieloma czynnościami. Sprzątanie, gotowanie, przygotowywanie prezentów, czy ubieranie choinki wymaga swojego czasu. Ze względu na to postanowiłam przygotować plan działania. Wszystko spisać, żeby o wszystkim pamiętać i żeby wybrać właściwy do tego moment. Gdy pewnego dnia sprzątałam pokój i
18
obserwowałam, jaki piękny śnieg pada za oknem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się niczyjej wizyty, więc zastanowiło mnie kto to może być. Za drzwiami stał elegancko ubrany Pan, który podając rękę szybko się przedstawił. Zapytał, czy mam chwilę czasu na krótką opinię o nowo wypuszczanym na rynku produkcie. Świadomość, że mam sporo wolnego czasu i że święta to czas pomagania innym – zgodziłam się. Ze swojej torby Pan wyjął perfumy i poprosił o opinię dotyczącą zapachu. Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam otwierając drzwi, ale nie było czasu na myślenie, gdy Pan szybko opowiadał mi o nowej serii perfum. „Producent ten sam co Hugo Bossa, perfumy cieszą się dużym zainteresowaniem w Europie, cena jest bardzo promocyjna, a teraz można je kupić w Polsce” Od słowa do słowa miałam w rękach dwa flakoniki perfum i słuchałam, że cena jest dostosowana do polskich warunków, że dwa flakoniki będą w tej samej cenie, że skoro jestem taka miła, to cena jest jeszcze niższa. A tylko 10 osób ma szansę na tak wspaniałą okazję. W tym momencie włączył się mój instynkt samozachowawczy. Zdecydowanie powiedziałam Panu, że cena jest dla mnie za wysoka. Pan przyznał, że wszystko to rozumie, bo też jest studentem, więc jeszcze obniżył cenę po zadaniu bardzo trudnego pytania (2+2x2). Mimo to powiedziałam NIE! Po tym mężczyzna powiedział, że jeśli wszystko zostanie między nami, to sprzeda mi jeden flakonik w prezencie świątecznym za jedyne 24 zł. W tym momencie przypomniałam sobie o choince, o prezentach, o śniegu za oknem, o ciężkiej pracy jaką Pan wykonuje (pewnie sam chce zarobić na prezenty) i zgodziłam się kupić ten jeden flakonik. Teraz zastanawiam się, komu właściwie mogę podarować taki prezent. Mi zapach ten szczerze mówiąc średnio się podoba, a i najbliżsi mają zwykle swoje ulubione perfumy. Choć chciałam uniknąć „świątecznych promocji”, to same przyszły do mnie, a do tego dałam się w nie wciągnąć… Gdy później się nad tym zastanawiałam, trzeba przyznać, że Pan był dobry w manipulowaniu innymi. Reguły, które według mnie zastosował to m.in.: - Reguła niedostępności – jest przecież tylko 10 takich zestawów, - Reguła lubienia i sympatii – Pan w moim wieku, również student, komplementy – „jestem miła”, grzecznie się przedstawił podając rękę, - Reguła społecznego dowodu słuszności – znany producent, marka zdobyła uznanie w Europie. 11.1. Waldemar Pycka [21.12.09]. Brawo Pani Marleno. Nie za zakup, oczywiście, lecz za analizę sytuacji. Jak Pani sądzi, czym dla Pani był gest podania ręki? Na ile późniejsze działania mieściły się w planie wytyczonym przez ten gest?
19
11.2. Marlena Paździor [22.12.09]. Podanie ręki to dla mnie wyraz szacunku do kogoś, zapoznania się z kimś oraz przełamania dystansu. Pan podając rękę i przedstawiając się rozpoczął pewnego rodzaju relację, w którą się wciągnęłam. Nie był to bezimienny ktoś pukający do drzwi, ale Pan który od razu stał się na ileś "bliski". Jest to też pewnego rodzaju zobowiązanie: Pan od razu obdarza mnie zaufaniem - podaje rękę, więc chętnie go wysłucham. Poza tym traktuje mnie jak osobę równą sobie, a z czasem zauważam że nawet podobną. I tak od podania ręki - kupuję perfumy, co było z góry zaplanowane przez Pana. Choć nie zareagowałam na inne "argumenty", kupiłam perfumy w specjalnej dla mnie cenie, a tą wyjątkowość podkreślało już symboliczne podanie dłoni na początku rozmowy. 12. Magdalena Czemierzewska [22.12.09]. Moja przygoda związana z donosem na rzeczywistość przedświąteczną będzie trochę banalna, ale skoro każdy opisuje podobne sytuacje to i ja nie widzę powodu, dla którego miałabym nie opisać swojego przypadku. Trudno uwierzyć jak można tak dać się nabrać, no nic ten donos ma mieć charakter samokrytyczny, więc było to tak... w ostatnią sobotę idąc do domu obładowana zakupami na święta, jak codziennie postanowiłam zajrzeć do skrzynki na listy, poza kartkami świątecznymi od najbliższych nic ciekawego w niej nie było, tylko parę ulotek reklamowych, jednak one nie przykuły mojej uwagi (pomyślałam sobie, że przecież ja na te "ich" promocje się nie nabiorę) i jak zawsze wyrzuciłam zbędną makulaturę. Otwierając drzwi do domu na wycieraczce zobaczyłam jeszcze jedną ulotkę, trochę oburzona ponownie pomyślałam: ile można, już w skrzynce było ich za dużo i zabrałam ją ze sobą chcą ponownie wyrzucić. Jednak ta ulotka wydała mi się wyjątkowa ;) na pierwszej stronie zobaczyłam Mikołaja trzymającego w ręku super zestaw do włosów a pod nim napis: "Takiej promocji nie możesz przegapić, do wyczerpania zapasów". Ta druga część zdania szczególnie mnie zaciekawiła, a raczej "pospieszyła". Nie zastanawiając się ani chwili poszłam do pobliskiego marketu z ulotką w ręku w poszukiwaniu "super" zestawu (suszarka z dyfuzorem, 3 szczotki ) w naprawdę atrakcyjnej cenie. W sklepie okazało się, że nie ma tego zestawu bo się skończył ale dowiozą i poinformowano mnie, że po południu będzie. Przeszło mi przez myśl, że przecież miało być do wyczerpania zapasów, a jednak mają tego więcej hmm...przyjdę później. Kolejna wizyta w sklepie okazała się totalną pomyłką. "Super" zestaw był wielkim "niewypałem" i dobrze, że w porę się opamiętałam. Każdy dodatek z ulotki kosztował dodatkowo, cena obejmowała samą suszarkę. Dzisiaj rano... trochę wstyd mi się przyznać... położyłam swoją ulotkę z wycieraczki sąsiadce mieszkającej obok, żeby kolejny raz nie dać się "złapać".
20
Gdybym była dzieckiem przestałabym chyba lubić Mikołaja. Wydaje mi się, że uległam: Argumentum ad crumenam (argument odwołujący się do trzosu) odstąpienie od własnego stanowiska oraz zgoda strony przeciwnej wiązać się będzie z jej osobistymi korzyściami. Regule zaangażowania i konsekwencji - angażując się w coś trudniej nam oceniać słuszność naszego postępowania, stąd działamy konsekwentnie według pierwotnego planu; Zaangażowałam się w zakup zestawu zapominając o swoim dotychczasowym nawyku nie oglądania ulotek świątecznych, a mój plan uległości wyglądał następująco: zainteresowała mnie pierwsza strona ulotki, byłam dwukrotnie w sklepie, chciałam kupić produkt, na szczęście się opamiętałam. Regule niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym bardziej to cenimy; Wydawało mi się, że ten zestaw jest wyjątkowy i dlatego tak się starałam, żeby go mieć. 13. Urszula Dudziak [24.12.09]. Mój donos jest związany z wygrana samochodu w formie wysyłania smsów do Telewizji Polskiej TVP. Więc, przed świętami każdy chce otrzymać wyjątkowy prezent. Oglądając telewizję napotkałam się na konkurs smsowy, do wygrania był nowy samochód Volkswagen Passat. Fajny bym sobie zrobiła prezent gwiazdkowy. Dałam się skusić na wysłanie sms, żeby wygrać samochód. Dokładnie za chwilę otrzymałam wiadomość z TVP, że komputer przydzielił mi określoną liczbą, która była nieco daleko od tej właściwej. Właściwa liczba określała, że jak wyśle jeszcze raz sms to ten przedział między właściwą liczbą i moja szansa zwiększy się. Zaufałam, ponieważ miałam nadzieje skrytą na wygranie tego samochodu. Toteż po wysłaniu sms, dostałam kolejnego, że jak chce grac dalej o Passat-a to trzeba wysłać sms o treści podatek, żebym ten podatek nie płaciła. Po tym straconym czasie i pieniędzy na sms-y zrezygnowałam z dalszego wysyłania sms-ów. Dałam się podejść, byłam naiwna wierząc że kiedyś coś wygram. Po tym doświadczeniu widać, że właśnie każdy zarabia na tych sms-ach a ludzie wierzą. A co do pytania Pana Doktora, związanego ze świętami, "czego tak ludzie wariują przed świętami?". Pracuję w sklepie, więc na każdym kroku widzę jak wariują ludzie. Z półek wszystko znika, a my jako społeczeństwo jesteśmy trochę uzależnieni od innych ludzi to i my wariujemy żeby nam chleb przed nosa nie zabrali, musimy rywalizować z ludźmi i trochę sami wariować bo by wszystko nam zabrali. 13.1. Agnieszka Lis [24.12.09]. Zgadzam się z Panią Urszulą. Niestety w dzisiejszym świecie ludzie nie wiedzą co robią. Każdy chce żeby święta w jego domu wyglądały jak
21
najlepiej, żeby były jak najpiękniejsze, ale czemu ludzie tak wariują w sklepach? nigdy chyba tego nie zrozumiem. Chciałam przedstawić moją historię, bo niestety i ja dałam się oszukać, a obiecałam sobie że będę uważała, tym bardziej po wykładach z logiki, gdzie nasz wykładowca przestrzegał nas przed wszelkiego rodzaju manipulacją i oszustwami. Pewnego dnia do mojego domu zadzwoniła pani która reprezentowała firmę orange. Telefon był kierowany do mojego taty, a chodziło o przedłużenie umowy na abonament telefoniczny. Zważając na to, iż ja byłam kiedyś pracownikiem podobnej firmy, tato mój oddał mi słuchawkę twierdząc, że " lepiej sie na tym znam". Pani przedstawiła mi abonament za 50zł, nową nokię oraz przez cały okres trwania umowy (2 lata)darmowe minuty do trzech numerów w orange bez ograniczeń. Pomyślałam że to bardzo dobra oferta i zgodziłam się, po uprzednim zapytaniu czy na pewno te minuty do trzech numerów są beż ograniczeń. Tato był zadowolony. Piszę był, a nie jest, ponieważ gdy po trzech dnia pan z firmy orange przywiózł tacie umowę wraz z telefonem okazało się, że na każdy z trzech numerów tato ma miesięcznie 100minut. Nie było mnie wtedy w domu, a gdy następnego dnia pojechałam do salonu orange powiedziano mi że musiałam źle zrozumieć.;-( Reklamacja więc nie została uwzględniana a ja jestem zła na siebie że dałam się oszukać i na wszystkich ludzi którzy tak kłamią dla osiągnięcia swojego zysku. Wiem też, że ja jestem przede wszystkim winna. Nie powinnam zgadzać się na umowę telefonicznie. Ale ta pani była taka przekonywująca i miła. Zaufałam jej;-( Na błędach się człowiek uczy. 13.2. Waldemar Pycka [24.12.09]. Czyżby więc zakodowany w nas ewolucyjny mechanizm "walki o byt" sprawiał, że w pewnych sytuacjach walczymy o towar tylko dlatego, że widzimy innych z "ciągiem na półki"? 13.3. Urszula Dudziak [25.12.09]. Moim zdaniem Panie Doktorze tak właśnie jest, jak inni robią tłum i walczą o towar, to inni także muszą tak postępować bo nic by nie mieli. Niedawno słyszałam jak księża w pewnym kościele rozdawali alkomaty za darmo, żeby ludzie cos zrozumieli mając te alkomaty, żeby wsiadając do samochodu nie pili alkoholu i byli trzeźwi. Tak rzucili się na księdza, wyrywali mu to te urządzenia, zachowywali się jak zwierzęta, żeby dostać pożywienie. Na każdym kroku widać jak ludzie robią, żeby dostać coś lepszego. A tak poza tym, chciałam jeszcze coś dodać. Byłam dziś w Kościele na mszy. Za każdym razem na sumie są oklaski dla proboszcza, za to że jak rozmawia i postępuje z wiernymi. Według mnie Kościół służy do
22
wyciszenia, modlenia się, każdy przychodzi z jakąś intencją i się modli. Dzisiaj mówił ksiądz, że jest zadowolony, szczęśliwy ponieważ dużo dostał w różnej formie życzenia świąteczne, za to dziękował ludziom. Na koniec dodał, "te osoby które nie wysłali życzeń to teraz mogą sie uśmiechnąć do proboszcza". Czyż to nie jest zmuszanie ludzi do uśmiechu? Kiedyś powiedział, czy podoba się nam chór jak śpiewają, cóż ludzie mogli zrobić, zaklaskać, choć tak ładnie nie śpiewali. Jak jeden mocno klaszcze to i inni się przyłączają. Może i jesteśmy solidarni wobec innych, ale żeby to nie było coś w rodzaju zmuszania do klaskania. 14. Joanna K. [26.12.09]. Będąc na zakupach przedświątecznych w centrum handlowym poszukiwałam prezentu dla mojego 3-letniego chrześniaka Rafałka. Zaciekawiła mnie promocja na dziecięce samochody na akumulator. Od bardzo dawna chciałam mu kupić taki prezent, ale ceny mnie przerażały, gdyż jak wiemy studenci ciągle narzekają na brak pieniędzy. A tu napotkałam się na ogromny wybór różnych modeli samochodów, w ciekawych kolorach oraz wzorach. Cena dla mnie była przystępna i przyciągało mnie słowo "promocja 50%" oraz ludzie którzy cieszyli się z zakupu tych cudnych aut. Podszedł do mnie akwizytor i zaczął zachęcać do zakupu. Był bardzo miły, sympatyczny a do tego przystojny i wszystko mi wytłumaczył. Po krótkiej chwili kupiłam jeden z samochodów na akumulator. W swojej wyobraźni widziałam jak Rafałek cieszy się z prezentu. Natomiast czar prysł, gdy wróciłam do domu. Mama uświadomiła mnie, że samochód jest za mały dla Rafała i szybko z niego wyrośnie, że w zimie nie pojeździ nim na dworze no i w domu nie ma miejsca na jazdę takim autem. Do tego jakby było mało brat widział taki sam samochód w jeszcze niższej cenie niż ja zapłaciłam. Widać atmosfera przedświąteczna, promocja, akwizytor, inni kupujący, chęć zobaczenia radości dziecka sprawiło, że uległam zakupowi, który okazał się niestety nie trafny. Sprawiło mi to wielka przykrość i ogromną złość na samą siebie. Uległam regułom: niedostępności - wydawało mi się, że to wyjątkowa okazja i dlatego zdobyłam ten prezent, który był dla mnie wcześniej niedostępny w odpowiedniej cenie; lubienia i sympatii - akwizytor okazał się miłym człowiekiem, który zachęcająco prezentował samochody dziecięce, że nie umiałam odmówić zakupu; społecznego dowodu słuszności - inni kupowali więc i ja kupiłam, widząc ich uśmiechy na twarzy wiedziałam, że są zadowoleni.
23
15. Barbara M. [26.12.09]. Nie przypominam sobie bym została kiedykolwiek oszukana przez jakąś promocje lub też wszelkiej maści sprzedawców spotykanych na każdym kroku. Naciągnięta - i to wiele razy, ale nikt mnie nie oszukał. Zawsze wiedziałam co kupuję. Wielokrotnie nawet kupowałam wiedząc, że nowy nabytek do niczego mi się nie przyda, chcąc za cenę oferowanego produktu kupić święty spokój lub pomóc uprzejmemu sprzedawcy. Umiejętność wzbudzenia sympatii u potencjalnego klienta jest bardzo często gwarancją sukcesu. Ale nie zawsze. Jedną z takich sytuacji chciałabym opisać. To nie był z pewnością udany dzień. Nie pamiętam dokładnej daty, ale miało to miejsce pod koniec lata. Było gorąco, bolała mnie głowa, z miliona pilnych spraw udało mi się pomyślnie załatwić raptem kilka. Na dodatek odpadł mi flek z buta i każdy krok boleśnie uświadamiał mi, że moje ulubione sandałki właśnie przeżywają gehennę...podobnie jak ja sama. Szłam na autobus bliska płaczu, błagając w myślach Opatrzność by ten dzień skończył się jak najprędzej. I wtedy właśnie moją uwagę przykuł mężczyzna idący przez rynek w moim kierunku. Ale co to był za mężczyzna! Adonis! Młody bóg! Olśniewający uśmiech oślepiał bardziej niż słońce stojące wysoko na bezchmurnym niebie. Wszelkie zmartwienia koszmarnego dnia poszły w zapomnienie w obliczu tego zbliżającego się "Cudu Natury". Przystojniak przywitał się uprzejmie i uśmiechną uśmiechem obliczonym na osiąganie efektu "galaretowatych" kolan u kobiet. Jednak całe dobre wrażenie wywarte na mnie rozwiało się już po pierwszych jego słowach. - Dzień dobry! Mam dziś specjalne zadanie. Podrywam kobiety oferując im niesamowite perfumy... - No to proszę podrywać kogo innego bo mnie się spieszy! - usłyszał w odpowiedzi. Minęłam go i odeszłam. Gdybym miała wtedy choć odrobinę lepszy humor to uległabym magii rozsiewanej przez piękny uśmiech "pana od perfum" i kupiła perfumy pewnie nawet ich nie wąchając. Ale ja byłam zła jak osa a on nie dał mi poczucia, że jestem wyjątkowa, czego potrzebowałam bo dzień był dla mnie wyjątkowo przykry. "Podrywam kobiety" - czyli wszystkie. Imponujący wygląd i wspaniały uśmiech nie wystarczyły. Nie jest tajemnicą, że w tym fachu fizyczna atrakcyjność niesamowicie pomaga. Trzeba ją jednak umiejętnie wykorzystywać, a tego ów przystojny pan nie umiał. Jeśli się nie nauczy to niestety, ale nie wróżę mu sukcesów w tym zawodzie... Nie jestem wyjątkiem, daję się skusić promocjom, kolorowym ulotkom, ciekawym reklamom, lub miłym paniom w drogerii które ze ślicznym uśmiechem na twarzy proponują mydełko za jedyne 2.99. Kupuje wiec mydełko choć i tak wiem, że nie będę go używała, bo mydełka TEJ właśnie firmy wywołują u mnie reakcje alergiczną. Po co je więc kupiłam? Bo było w promocji, a pani w drogerii
24
taka miła...Podobnych sytuacji było tak wiele, że nie jestem ich w stanie nawet zliczyć. I będą się one powtarzały. Zawsze się znajdzie sposób by namówić mnie na zakup czegoś czego akurat nie potrzebuję. Jednak pewnemu przystojniaczkowi sprzedającemu perfumy się to nie udało, i to uważam za swoje małe zwycięstwo. 15.1. Waldemar Pycka [27.1.09]. Nie powiem, tekst interesujący i dający sporo do myślenia. Wygląda na to, że Pani sobie igra z okolicznościami, dając się wciągnąć w pułapki, wiedząc, że to są pułapki i sięgając po przynętę, wiedząc że to jest przynęta... hmm.... 15.2. Barbara M. [27.12.09]. Bardzo możliwe. Żyję z ludźmi i dla ludzi. Jeśli kupując jakieś świństwo mogę komuś pomóc to trudno. Mój portfel jakoś to przeżyje, a przy okazji może ktoś dostanie premię za duży utarg i ja się przyczynie do szczęścia tej osoby? Silnie kojarzy mi się to z osobami żebrzącymi na ulicach. Wolę pięć razy dać pieniądze oszustowi niż raz przejść obojętnie obok osoby która faktycznie mojej pomocy potrzebuje. Ryzyko jest tu wliczone w koszty. 15.3. Małgorzata N. [27.12.09]. Basiu! Chciałam się ustosunkować do tekstu, który Ty napisałaś bo czytając to pomyślałam, że brzmi bardzo znajomo...Krakowskie Przedmieście w Lublinie jest magiczne, i mnie również udało się spotkać takiego "czarusia" który oferował cudowne perfumy dla wyjątkowych kobiet! Mnie wówczas uratowało jedno- na Krakowskim Przedmieściu zepsuł się bankomat a ja nie miałam gotówki....a tak przecież bym kupiła pozdrawiam 16. Magdalena S. [27.12.09]. Witam wszystkich forumowiczów! Czytając wypowiedzi moich poprzedników zaczęłam się zastanawiać jaka jest siła promocji oraz innych chwytów stosowanych przez liczne sieci handlowe. Cieszę się, że nie jestem osobą uległą a co za tym idzie nie kuszą mnie rzekome promocje, przeceny, a tym bardziej świąteczny szał zakupowy. Nie przekonują mnie miłe ekspedientki bądź akwizytorzy. Jednym ze sposobów na ,,mądre" zakupy jest wyznaczenie sobie pewnego limitu (mam na myśli limit pieniężny), którego nie mogę przekroczyć choćby dana rzecz była jak najbardziej w moim guście lub guście bliskiej mi osoby. Moim zdaniem przedświąteczna gorączka przesiąknięta jest komercją, a okres przedświąteczny kojarzy mi sie przede wszystkim ze zmarnowanym czasem spędzonym na wyczekiwaniu w ,,kilometrowych" kolejkach do kas, bieganiem za wymuszonymi prezentami oferowanymi w ramach rzekomych promocji,
25
przedzieraniem się przez tabuny w sklepach, walką o każdy metr w korkach na drogach i nade wszystkim z szarganymi nerwami. Przedświąteczna gorączka jest najlepszym okresem żniw dla wielkich sieci handlowych oraz wszelkiego rodzaju sklepów. Rzekome wyprzedaże oraz promocje prowadzą w efekcie do zakupu bezużytecznych prezentów, za które i tak klient przepłaci. W czasie zbliżania się świat zauważam także wszechogarniającą panikę kupienia ,,czegokolwiek" w ostatniej chwili. Moim zdaniem czas świat powinien być czasem przyjemnym dla nas i naszej rodziny, a nie coroczną udręką. Antidotum na taką sytuację jest wcześniejsze planowanie i realizowanie niezbędnych nam rzeczy w tym prezentów, gdyż z przedświąteczną gorączką męczą sie ci, co są niezorganizowani. A zatem dlaczego wariujemy? dlaczego dopada nas przedświąteczna gorączka? Nie przytoczyłam żadnego konkretnego zdarzenia z prostego powodu, a mianowicie dlatego, że jak już pisałam magia promocji do mnie nie przemawia. 16.1. Waldemar Pycka [27.12.09]. Pani Magdaleno! Gratuluję, ale coś mnie nurtuje... Forum, jak dotąd, jest dość monotematyczne, koncentrując się wyłącznie na przedświątecznych zakupach. A przecież jesteśmy przedmiotem manipulacji także w innych sferach życia. Weźmy np. informacje bieżąc: polityka, kultura, sport, nawet pogoda może być miejscem urabiania i wrabiania nas. Nic się Pani nie przytrafiło w tym czasie? Nie uznała Pani w jakimś momencie, że w tym miejscu to ktoś - delikatnie mówiąc - przesadził? 16.2. Magdalena S. [28.12.09]. Analizując życie codzienne manipulacja jest jednym z nieodłącznych czynników naszego funkcjonowania. Polityka, sport, czy chociażby pogoda rozumiane są przeze mnie jako rodzaj działalności człowieka, której celem jest mocny wpływ na całość naszego życia np. na nasze poglądy, zachowanie, czy normy, które uznajemy za właściwe. Mimo wszystko jest chyba i druga strona manipulacji, czy urabiania. Mam w domu czarnego futrzaka zwanego popularnie kotem, patrząc na jego zachowanie wydaje mi się, że opanował tą sztukę do perfekcji i jest w niej mistrzem. Łasia się, mruczy, patrzy na mnie swoimi kocimi oczami jakby chciał powiedzieć: ,,widzisz jak cię lubię" i oczekuję czegoś w zamian w tym przypadku jest to jego ulubiony przysmak. Moje miękkie serce nie pozwala mi ,,odmówić" futrzakowi i po raz kolejny daję mu jego ulubiony przysmak. Jest działanie i jest cel. Wracając do polityki, polityka jest tematem nieskończonym, którego głównym celem jest właśnie manipulacja. I takiemu urabianiu w mniejszym lub większym stopniu uległam. Najlepszym przykładem są choćby ubiegłoroczne wybory na eurodeputowanego ziemi lubelskiej,
26
postanowiłam spełnić swój obowiązek obywatelski i oddać głos na jednego z kandydatów widniejących na liście, a skoro już się zdecydowałam postanowiłam wybrać osobę, która w swoich ,,przedwyborczych" poglądach wypisywanych na bilbordach i ulotkach jest zgodna z moimi wartościami, a co się z tym wiąże zostałam zmanipulowana. Na myśl przyszedł mi kolejny sposób zmanipulowania mnie jest to styl ubierania, bądź moda jak kto woli, co z kolei kierowane jest po części kulturą w jakiej żyjemy, najbliższym środowiskiem, czy też pracą którą wykonujemy. I w tym momencie rodzi się kwestia manipulacji przez najbliższe otoczenie hm...właściwie to pierwszymi osobami, które mną manipulowały, żeby nie powiedzieć urabiali, byli rodzice. Ze względu na kierunek studiów będę się bronić w ten sposób iż jednym z celów wychowania jest ukształtowanie jednostki poprzez wpojenie jej norm, zasad postępowania przez co i wyrobieniem takich a nie innych poglądów na życie. A więc tak uległam manipulacji. 16.3. Waldemar Pycka [28.12.09]. "...ukształtowanie jednostki poprzez wpojenie jej norm, zasad postępowania przez co i wyrobieniem takich a nie innych poglądów na życie". Hmm... A gdzie jej prawo do wyboru? Wyboru świadomego i samodzielnego... Czy jedynym wyborem dziecka ma być wybór szkoły i nauczyciela? A może lepiej zostawić "jednostce" odpowiedzialność za przyjęty przez siebie pogląd na życie? Może, jak u Sokratesa z Aten, nauczyciel pomaga, inspiruje, ale nie zastępuje ucznia w jego poznawaniu świata? 17. Barbara Bożek [28.12.09]. Zgodnie z tematem wypowiedzi, każdy z nas w większym czy mniejszym stopniu ulega różnego rodzaju oszustwom. W niektórych przypadkach nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że zostaliśmy oszukani na tak zwanych promocjach i wyprzedażach. Ja również uległam pokusie niskiej ceny. Pewnego dnia w skrzynce na listy wśród stosu reklam znalazłam katalog reklamowy odzieży. Gdy miałam wolną chwile obejrzałam go i powiem, że było w nim parę ładnych bluzeczek w dość przystępnej cenie. Ogólnie to ja kupuje sobie odzież w sklepach ale ostatnio mam bardzo mało czasu na zakupy bo mam małe dziecko w domu, mąż dużo pracuje więc nie mam z kim zostawić swojej małej pociech, aby biegać po sklepach . Pomyślałam ze zamówię sobie bluzeczkę z tego katalogu co przypadkowo wpadł mi w ręce. Weszłam na stronę internetową podaną na katalogu i wypełniłam wszystkie dane osobowe i zamówiłam sobie fajna bluzeczkę w niskiej cenie, oczywiście plus koszt przesyłki też był rozsądny. Słyszałam już o tej firmie wśród znajomych i nawet jedna osoba dość często zamawia z takich katalogów ubrania dla siebie i rodziny, więc i ja zamówiłam . Na
27
dostawę towaru czekałam ok. tygodnia płatność miała być przy odbiorze przesyłki, wiec gdy do drzwi zapukał listonosz i gdy powiedział ile się należy to powiedziałam, że to pomyłka , bo cena była 2 razy większa. Byłam bardzo zdenerwowana sama na siebie ale co miałam zrobić, zapłaciłam tyle ile było wystawione na kopercie. Gdy otworzyłam paczkę i zaczęłam czytać przedstawioną fakturę okazało się, że ok. 30 zł. kosztował taki abonament w tej firmie, który się opłaca co 6 miesięcy. Przed zakupem czytałam regulamin zakupu, ale nie czytałam o żadnej dodatkowej opłacie. Pomijając tą opłatę to z zakupu byłam zadowolona, ale radzę wszystkim czytanie wszystkich punktów w regulaminie kilka razy. 18. Ewelina Huk [28.12.09]. Miesiąc temu siedząc w domu, oglądam telewizor! Nic dziwnego.. Nagle reklama: Aparat (lustrzanka) – w dobrej cenie, wsiadamy w samochód jedziemy… Pokusiłam się na super ekstra cenę aparatu, pełna entuzjazmu pewnym krokiem zmierzam w kierunku kasy – co się okazuje? Obiektyw który jest przy aparacie to nie jest obiektyw w tej cenie tylko o wiele lepszy i trzeba za niego zapłacić.. i już po uśmiechu na twarzy.. i co? Kupiłam. Promocja była? Była! Oszukali? Oszukali! ale tak to jest reklama czyni cuda.. A tak na marginesie to teraz reklamują ten aparat i jest tańszy o 300 zł. 19. Magdalena Tuderek [28.12.09]. Pewnego dnia zapukał do moich drzwi tzw. "domokrążca" miał do zaoferowania skarpetki męskie, które mnie oczywiście nie interesowały nie tylko dlatego, że nie mam komu ich kupować ale dlatego, że nie jestem przekonana do jakości towarów które oferują Ci domokrążcy. Więc żeby się pozbyć tego Pana szybko coś powiedziałam (nie myśląc), że nie potrzebuje męskich skarpetek, ale jak by miał damskie to może bym się skusiła, wiec on podziękował i wyszedł. Po kilku MIESIĄCACH, gdy już całkowicie zapomniałam o tym człowieku, wieszałam sobie pranie na tarasie, gdy nagle koło mojego domu zatrzymał się samochód i wysiadł z niego ten sam domokrążca, który był u mnie i oczywiście oferował mi... damskie skarpetki! Byłam zaskoczona i nie wiedziałam co mu powiedzieć bo przecież w końcu obiecałam mu że je kupie jak by miał damskie, wiec... kupiłam, ale to jeszcze nie wszystko. Było to chyba 3 lub 4 pary skarpetek za 25 zł wzięłam je i gdzieś rzuciłam do szafy, po jakimś czasie, gdy chciałam je założyć okazało się, że jedna para jest totalnie dziurawa, ale nie widziałam tego ponieważ były złączone wszystkie. Pomyślałam sobie tylko" niech ja cie spotkam to Ci pokaże", ale jakoś do tej pory go nie spotkałam a minęło już trochę czasu.
28
A jeśli chodzi o zakupy przed świąteczne to w sobotę przed świętami pojechałam na giełdę za namową siostry bo ona bardzo często tam jeździ wiec pomyślałam dlaczego nie! Oczywiście na giełdzie niby wszystko tańsze, więc gdy zobaczyłyśmy mandarynki oczywiście taka cena zdarza się rzadko - 5 zł za kilogram! Więc kupiłyśmy dla siebie i dla rodziny jakieś 10 kilogramów!!! Parę dni później byłam w jakimś większym sklepie spożywczym i patrzę a tam mandarynki i to w jakiej cenie 3 zł za kilogram! Byłam w szoku, ale cóż tak to już jest, pocieszyłam się tym, że ja straciłam kilkanaście złoty a niektórzy tracą kilkaset złotych na promocjach i różnego rodzaju wyprzedażach. 20. Agnieszka Sulima [28.12.09]. Niestety, czy chcemy tego, czy nie, z manipulacją stykamy się każdego dnia wiele razy. Jednak o tym, że daliśmy się zmanipulować, zazwyczaj przekonujemy się po czasie. Czasami coś kupimy, a w gruncie rzeczy nie jest nam to do niczego potrzebne, czasami pod wpływem manipulacji podejmujemy niekorzystną decyzję. Idą wraz z tym różnego rodzaju emocje począwszy od złości na samego siebie, do podziwu dla samego manipulatora (co on takiego w sobie ma, że ja i tak czy mi to potrzebne, czy nie to kupiłam, albo dałam się nabrać.) Pewnego grudniowego popołudnia wybrałam się do sklepu na zakupy. Oglądałam kolorowe czasopisma – długie wieczory, wiec może by coś poczytał. Kupiłam oczywiście kolorową, kobiecą gazetkę „Przyjaciółka”, z dodatkiem świątecznym (przepisy kulinarne). Wieczorkiem zaczęłam ją czytać. Na końcu gazety, znalazłam kupon konkursowy, z encyklopedią roślin ozdobnych. Pomyślałam czemu nie. Wypełniłam, wysłałam i czekam na wygraną :D. Po miesiącu przyszła do mnie ogromna paczka, a w niej segregator i karty do wpięcia z ilustracjami roślin na literę „A”. Do „wygranej” dołączony został list, z informacją, jeśli chcę dalej prenumerować, muszę wysłać zgłoszenie, a także kwotę 50 zł za dalsze egzemplarze. Po przekalkulowaniu uznałam, że za drogo mnie to wyniesie. 50 zł co 2 miesiące, nie wiadomo jak długo za jakieś karteczki z obrazkami – bez sensu!! Równie dobrze mogę kupić sobie porządną encyklopedię w księgarni. Więc zgłoszenia i pieniędzy nie wysyłałam. Następnego miesiąca przyszyły mi kolejne egzemplarze encyklopedii i oczywiście kwota do zapłaty. Napisałam pismo, dotyczące rezygnacji z prenumeraty pomimo, że ja kompletnie jej nie zamawiałam. Nie dostałam jednak żadnej odpowiedzi. Po niedługim czasie dostałam pismo od komornika, że muszę zapłacić za „Encyklopedię ” 200 zł. Byłam w szoku – bo przecież ja nic nie zamawiałam!! Zadzwoniłam więc w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Pan oznajmił mi, że muszę zapłacić i automatycznie zostanę wypisana z
29
Klubu – nawet nie wiedziałam, że byłam uczestniczką jakiegoś Klubu. Paranoja. Jak można tak ludzi nabijać w butelkę?? Manipulator „trafił w 10”:D, gdyby nie moje hobby – rośliny, raczej nie wysyłała bym tego kuponu i nie została bym oszukana w taki o to sposób. 21. Mariola Ch. [28.12.09]. Nie dałam się wkręcić w żadne przedświąteczne promocje. Jednak wczoraj włączyłam telewizor i zobaczyłam reklamę, że w noc sylwestrową można wygrać samochód Mercedes klasy E. Urzekła mnie przepiękna sylwestrowa reklama z G. Torbicką. Fajnie - pomyślałam i szybko wysłałam SMS-a. Za chwilę otrzymałam SMS-a, by wysłać kolejnego. Już miałam to zrobić, gdy nastąpiła refleksja, że przecież nigdy w życiu nic nie wygrałam. Dałam się podejść reklamie, a przecież obiecałam sobie, że nie będę tak bezmyślna i naiwna wierząc, że kiedyś coś wygram. Przecież dobrze wiem, że chodzi o zarabianie na tych SMS-ach, a jednak dałam się nabrać. Uległam argumentowi niedostępności - bo wydawało mi się, że to wyjątkowa okazja i argumentowi autorytetu - bo wygraną reklamowała Grażyna Torbicka. 21.1. Waldemar Pycka [28.12.09]. A gdyby nie było tego drugiego sms-a, i domyślnie - następnych, to czy Pani by podtrzymała swoją negatywną opinię o wysłaniu pierwszego? 21.2. Mariola Ch. [28.12.09]. Nie, pewnie nie pomyślałabym o tym negatywnie i dalej cieszyłabym się, że mogę wygrać samochód. 22. A. S. [28.12.09]. Nie ominęły mnie w tym roku przedświąteczne zakupy i przygotowania do świąt. Z braku czasu dałam się nabrać na promocje produktów spożywczych między innymi twarogu na sernik. Cena była bardzo atrakcyjna więc go kupiłam nie sprawdzając daty ważności a w domu okazało się, że ser na sernik muszę kupić jeszcze raz. A jeszcze przed świętami kupiłam sobie zmywarkę na raty i oczywiście w promocji! Wszystko wyglądało super: wymiary zmywarki, funkcje i wszystko 0% pierwsza rata, 0% prowizja i 0% odsetki. Byłam bardzo zadowolona z zakupu. W domu dopiero przeczytałam szczegółowo umowę i dowiedziałam się o dodatkowych kosztach itd. Gdy po świętach poszłam do sklepu podbić kartę gwarancyjną okazało się, że obecnie bez promocji zmywarka kosztuje mniej ale ten czas, który poświeciłabym na zmywanie naczyń mogłam spędzić razem z moimi najbliższymi i gośćmi. Jednak nam nauczkę dla siebie i dobrą radę dla innych - czytajmy daty ważności i umowy, które podpisujemy szczególnie przed świętami.
30
23. Robert Białowolski [28.12.09]. Od pewnego czasu moja Babcia wspominała, że sąsiadka założyła sobie Telewizję Trwam, temat ten był poruszane coraz częściej, aż Babcia wpadła na genialny pomysł, że ona też chce oglądać tą stację. OK.. Stwierdziłem że czemu nie, to nie ja za to zapłacę więc pomogę Babci zająć się tą sprawą. Wiadomo potrzebny był dekoder (i jeszcze kilka drobiazgów) do podłączenia z anteną i tu pojawiła się reklama w telewizji, że Cyfra+ oferuje zestaw MULTIROOM czyli 2 dekodery w jednym abonamencie. Stwierdziłem że to super się składa bo mamy już jeden abonament w cyfrze, pozostaje kwestia wymiany dekodera na dwa, w w/w zestawie. Czyniąc dalej starania chciałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat tych dekoderów, zadzwoniłem na infolinię Cyfry+ i usłyszałem: „ jesteś 45 osobą w kolejce oczekujących na połączenie z konsultantem…” Byłem w szoku, kto zapłaci rachunek telefoniczny jeśli pozostanę na linii czekając aż zgłosi się konsultant. (próbowałem dzwonić jeszcze kilka razy sytuacja była ciągle identyczna, tylko nr w kolejce się zmieniał..). Podjąłem kolejne kroki i zacząłem szukać informacji w sieci. Znalazłem dokładny opis zestawu MULTIROOM i dowiedziałem się że mogę z niego korzystać przy zakupie abonamentu z górnej półki za 150,99 zł (pakiet prestiżowy), kiedy pakiet podstawowy babcia mogła by mieć już za 19,99 zł i dekoder na własność za 1zł. W reklamie, którą emitowała Cyfra+ nie dowiedziałem się jaka będzie cena jednego abonamentu z dwoma dekoderami. Straciłam swój cenny czas aby dowiedzieć się, że w tej sytuacji dobrze reklamowany produkt, usługa zwyczajnie mówiąc - nie opłaca się! To nie koniec zmagań bo przecież obiecałem babci zająć się tą sprawą. Pojechałem do dystrybutora telewizji cyfrowej i wypytałem o wszystko co nurtowało mnie, aby dokonać zakupu jak najtaniej. Zakup został dokonany, zamówiłem abonament za 19,99zł miesięcznie umowa na 24 miesiące i dodatkowo została podłączona upragniona przez Babcię telewizja Trwam – tak doradził mi sprzedawca. Pozostaje jeden mały problem, bo gdy Babcia powiedziała sąsiadce, że płaci 19,99 zł w umowie na 24 miesiące ona odpowiedziała, iż ją to kosztuje 120 zł za cały rok a dodatkowo bez umowy!!! Sąsiadka kupiła „Telewizję Na Kartę” też ostatnio reklamowaną, ale sprzedawca oszukał mnie mówiąc, że w tej opcji nie uda się ustawić TV Trwam. Stwierdzam, że zostałem naciągnięty na podpisanie umowy za którą sprzedawca dostanie pewne profity od operatora czyli w tym konkretnym przypadku Cyfry +. Uległem: - regule społecznego dowodu słuszności – złudnie zaufałem przekonaniom
31
sprzedawcy, oraz kierowałem się tym, że skoro inni posiadają to i Babcia niech nie pozostaje w tyle. - regule zaangażowania i konsekwencji – doprowadziłem sprawę do końca – ale skutek mógł być jednak lepszy, tzn. tańszy. 24. J. S. [28.12.09]. Moja historia dotyczyć będzie innej dziedziny życia. Pewien czas temu przeżyłam traumę związaną ze śmiercią męża. Kilka tygodni po pogrzebie w moim domu zjawił się człowiek, który przedstawił się jako reprezentant firmy specjalizującej się w uzyskiwaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych dla ofiar wypadków. Znałam tego człowieka z widzenia i wzbudził moje zaufanie. Dał mi kilka dni do namysłu. Przyszedł ponownie i podpisałam pełnomocnictwo. Przekonało mnie to, że nie pobierali żadnych pieniędzy wcześniej tylko dopiero po wygraniu sprawy w sądzie. Nawet nie zaniepokoiło mnie to , że rubryki o wysokości honorarium pozostały puste. Proces w sądzie toczył się swoim rytmem ,wszystko było w porządku. Reprezentowali mnie jak należy. Proces zakończył się dla mnie wygraną. Przebudzenie przyszło gdy okazało się, że mój podpis upoważniał do przelania całej kwoty odszkodowania na ich konto. Ja otrzymałam pieniądze a jakże, tylko że firma potrąciła sobie nie 10% (tak było powiedziane) a całe 50%.Na moją uwagę że chyba się pomylili, panowie z firmy powiedzieli, że przecież podpisałam taką umowę. Wykorzystali argumenty ad baculum i ad ignorantiam. Przeżyłam, ale niesmak pozostał. 25. Aneta F. [29.12.09]. W celu napisania niniejszej pracy przemierzałam całe kilometry sklepowych przestrzeni, aby tylko odnaleźć przedmiot mojego nielogicznego zachowania, lecz niestety nie udało mi się go odszukać lub po prostu do tej pory nie wiem o tym, że dałam się nabić w butelkę. Opiszę zdarzenie sprzed lat, którego do dziś nie potrafię zrozumieć. W drugiej klasie szkoły średniej pojechałam na obóz. Nie sposób było się na nim nudzić mieliśmy tyle zajęć i rozrywek. Jednego dnia, każda grupa otrzymała pewne zadanie do wykonania. Wtedy nie byłam tego świadoma, ale stałam się przedmiotem badawczym jednego doświadczenia. Miałam super bluzeczkę, na którą dziewczyny zwracały szczególną uwagę. Celem przeciwnej grupy było przekonanie mnie, że ta bluzka jest koloru niebieskiego, gdzie naprawdę była zielona. Na początku spotkałam dwie dziewczyny, które prawiły mi komplementy na temat mojego odzienia i między zdaniami zaczął pojawiać się ten kolor niebieski. Sprawa była prosta: z jednej strony ja i moja zielona bluzka a z drugiej dwie koleżanki twierdzące zupełną bzdurę. Z czasem zaczęły dołączać do naszej dyskusji kolejne dziewczyny sugerujące, że moje
32
ubranie leżące aktualnie na półce w szafie jest niebieskie. Byłam sama w moim twierdzeniu przeciwko 5 osobom, które bardzo pewnie przekonywały mnie, że nie mam racji. W pewnym momencie ja również już byłam pewna, że moja super bluzka nie jest zielona tylko niebieska. Tego samego dnia wieczorem zapragnęłam ubrać moją bluzeczkę i jakie było moje zaskoczenie, gdy jednak ujrzałam piękną zieleń a nie zimny błękit. Myślę, że sytuacja wyglądałaby inaczej gdybym tą bluzkę miała wtedy na sobie a nie tylko widziała ją oczami wyobraźni, ale uczucie, jakie towarzyszyło temu doświadczeniu prześladuje mnie do dziś – nic przyjemnego. Przyznam, że do tej pory jest mi wstyd, że dałam się tak zmanipulować. 26. Jerzy Parol [29.12.09]. Otóż jestem klientem sieci obecnie Orange kiedyś Idea. zadzwoniono do mnie z biura obsługi klienta z W-wy i zaproponowano mi przedłużenie umowy w " Świątecznej Propozycji Dla Stałych Klientów" na bardzo korzystnych warunkach , korzystnych jak się okazało z upływem czasu nie dla mnie lecz dla operatora sieci Idea. Dzwoniąca do mnie pani rozmowę zaczęła od słów cytuję" Ta oferta jest przygotowana dla solidnych , stałych klientów którzy posiadają telefon w sieci Orange przynajmniej 5, 6 lat. Jest pan naszym solidnym klientem i dlatego składam panu tak korzystną propozycję, lecz decyzję o podpisaniu umowy musi pan podjąć w ciągu 10 minut". I zaczęła nawijać mi makaron na uszy. W konsekwencji tej rozmowy podpisałem tę umowę i płacę jak za przysłowiowe mokre zboże. "Prezenty" które dostałem od Orange były jak się okazało tylko na okres 6 miesięcy trwania umowy, po tym czasie należało zgłosić ich wyłączenie. O tym fakcie niestety jakoś mnie nie poinformowano, w efekcie końcowym otrzymałem bardzo mało minut za dość wysoką kwotę (umowę podpisałem na 36 miesięcy) więc jak przeliczyłem kwotę abonamentu razy ilość miesięcy kupiłbym sobie telefon na kartę (jak planowałem wcześniej) i zyskałbym na tym ładnych kilka stówek. Niestety czasami nasza czujność zostaje uśpiona poprzez sprytne stosowanie wobec nas metod manipulacji. Myślę że te techniki manipulacji o których była mowa na wykładzie dają mi wiele do myślenia. Znajomość ich pomoże mi kiedyś w przyszłości podejmować bardziej racjonalne i przemyślane decyzje. Moja czujność została uśpiona poprzez przedstawienie mnie na samym początku przez doradcę Orange jako (Solidnego, Stałego ,Godnego złożenia takiej propozycji klienta) zostałem wybrany spośród wielu tysięcy abonentów Orange. To właśnie do mnie zadzwoniono i złożono mi tak korzystną propozycję. W konsekwencji podpisałem umowę i do końca nie sprawdziłem jak ma się stan faktyczny do tego co mi obiecano. Myślę że nie jestem pierwszy i nie będę ostatni który zakupił telefon w
33
"PROMOCJI". Niestety ta promocja okazało się "ciut" droższa ale cóż za 12 miesięcy kończy się umowa. 27. Ewelina Szostak [29.12.09]. W tegorocznej gorączce świątecznych zakupów nie dałam się zmanipulować. Być może było to spowodowane sytuacją, która nie tak dawno mi się przytrafiła. Było to ok. 1,5 miesiąca temu. Któregoś dnia wybrałam się do miasta. Głównym celem mojego wyjazdu było kupienie prezentu urodzinowego mojej siostrze. Nie wiedziałam do końca co chcę jej kupić, dlatego chodziłam od sklepu do sklepu licząc na to, że w końcu coś wpadnie mi w oko. Idąc chodnikiem zatrzymała mnie młoda dziewczyna i zapytała uprzejmie czy znalazłabym dla niej chwilkę czasu. Z racji tego, że nigdzie mi się nie spieszyło zgodziłam się. Dziewczyna przedstawiła się, powiedziała, że reprezentuje nową firmę perfum, które dopiero wchodzą na rynek. Chciała poznać moja opinię na temat tych perfum. Wyciągnęła z torebki buteleczkę i poprosiła abym oceniła ich zapach. Jak dla mnie nie był on zbyt piękny. Z ciekawości zapytałam o cenę. Dziewczyna powiedziała, że są to bardzo mocne i trwałe perfumy, a co najważniejsze z dobrej firmy, których jeszcze w sklepach nie można dostać, dlatego cena jest dość wysoka a mianowicie 150 zł za butelkę. Szybko jednak dodała, że jako jedna z nielicznych osób znalazłam dla niej czas i zechciałam z nią porozmawiać dlatego sprzeda mi je za 100 zł a drugą buteleczkę dostanę gratis. Nie byłam do tego zakupu za bardzo przekonana, jednak dziewczyna miała tak gadane, że udało jej się mnie namówić. Pomyślałam, że kupię te perfumy siostrze na urodziny a drugą buteleczkę od razu będę miała dla siebie. Nawet przez jakiś czas byłam zadowolona z tego zakupu. Moja radość nie trwała jednak zbyt długo. Po kilku dniach kiedy znowu byłam w mieście odwiedziłam sklep kosmetyczny. Przechodząc koło regału z perfumami całkiem przypadkiem zauważyłam identyczne perfumy , które ja nie tak dawno kupiłam. Z ciekawości zapytałam o cenę i wtedy przeżyłam szok!!! Okazało się, że te same perfumy (których miało nie być jeszcze w sklepach), za które ja zapłaciłam 100 zł w tym sklepie kosztowały 30zł. Byłam na siebie strasznie zła, że tak łatwo dałam się zmanipulować. A perfum i tak nie używam, bo dostałam po nich uczulenia. W ten sposób poddałam się regule: - wzajemności, w tym przypadku dziewczyna była bardzo miła dla mnie dlatego poczułam się zobowiązana do kupienia tych perfum. 28. Małgorzata G. [29.12.09]. Niestety ja również, tak jak inni ludzie zostałam zmanipulowana... Moja historia przydarzyła mi się w małym miasteczku o nazwie Hrubieszów. Właśnie trwał szał przed świątecznych zakupów, prezentów... chciałam
34
kupić siostrze jej ulubione perfumy, a mamie krem, który tak bardzo poprawia wygląd jej skóry. Przechodząc obok jednego ze sklepów kosmetycznych zobaczyłam napis "30% taniej wszystkie kosmetyki", pomyślałam, że taka promocja nie trafia się tak często i że koniecznie muszę zajść do tego sklepu, tym bardziej, iż właśnie kosmetyków potrzebowałam na prezent dla siostry i mamy. Miałam wielkie szczęście, bo akurat były w sklepie te dwie rzeczy, których tak bardzo potrzebowałam. Pani, która mnie obsługiwała, była taka miła… poruszyła ze mną temat wypieków świątecznych i różnych smakołyków jakie są robione u niej i u mnie w rodzinie wydała się taka sympatyczna… Gdy tak sobie rozmawiałyśmy pokazała mi jeszcze kilka produktów kosmetyczny – w tym wspaniały podkład, który idealnie dopasowuje się do skóry twarzy, kryje wszelkie niedoskonałości, no i oczywiście cena też jest rewelacyjna! (zdaniem ekspedientki). Naturalnie ja, długo się nie zastanawiając dałam sobie "wcisnąć" ten „rewelacyjny i jakże tani” podkład. Zadowolona wyszłam ze sklepu, ciesząc się, że i sobie sprawiłam fajny upominek. Niestety los chciał, że w drodze powrotnej do domu natrafiłam na inny sklep kosmetyczny, w którym kosmetyki zawsze wydawały mi się droższe niż w innych sklepach. Byłam ciekawa ile kosztuje ten mój nowiuśki podkład w tymże sklepie(oczywiści zakładałam że jest o wiele droższy). Gdy zobaczyłam cenę jaka widnieje na podkładzie w tym niby „drogim” sklepie od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy… Był tańszy o 8 zł… Oczywiście zapytałam sprzedawczyni dlaczego jest taki tani? A ona na to, że właśnie jest w promocji, a cena regularna była taka jaką ja zapłaciłam. 8 zł - niby nie wielka różnica… ale jednak dałam się zmanipulować tamtej, jakże miłej pani sprzedawczyni. . W moim przypadku została wykorzystana reguła lubienia i sympatii. Pewnie każdy będąc na moim miejscu skusiłby się na tak wspaniale przedstawiony produkt przez bardzo sympatyczną panią ekspedientkę.
29. Małgorzata W. [29.12.09]. Chwyt reklamowy -- moja historia jest bardzo prosta i banalna a jednak dałam się nabrać. By przyciągnąć uwagę klientów, sklepy kuszą jeszcze niższymi cenami niektórych towarów w porównaniu z ofertami innych sklepów To mogą jednak być naprawdę pozorne oszczędności W dniu 23,11,2009r. zakupiłam lodówkę firmy Whirlpool ARC 5774 /2 IX za cenę 1880,00zł. po rabacie (1799,00zł).Przed samymi świętami odwiedziłam inne sklepy i okazało się, że ta sama lodówka kosztuje 1499,00zł. Zostałam nabita w butelkę przez sprzedawcę, że w Avansie dostane najtaniej. Sprzedawca był naprawdę miły i wiedział jak zachęcić klientkę czyli mnie-
35
przedstawił wszystko szczegółowo ubarwiając interesujący mnie produkt bardzo - !!!! Przestroga dla innych, zanim kupisz coś w sklepie, który się reklamuje niskim cenami, sprawdź inne sklepy Porównaj ceny ,czasami warto poświęcić godz. więcej na zastanowienie i porównanie. Która z nas kobiet nie da się skusić, widząc obniżoną cenę i mając satysfakcję że kupiłyśmy taniej? Zadowolona, wracałam do domu z poczuciem, że zrobiłam świetny interes. Czy rzeczywiście? 30. A. M. [29.12.09]. Ostatnio zostałam zaproszona na wesele do moich znajomych, które miało się odbyć 26 grudnia (tj. na Szczepana). Stwierdziłam więc, że trzeba się jakoś fajnie ubrać i postanowiłam uszyć sobie sukienkę. Zrobiłam więc prowizoryczny projekt i poszłam z nim do krawcowej. Zapewniła mnie ona, że sukienka będzie taka, jak ją sobie wymarzyłam i że na pewno zdąży przed weselem. Zdjęła więc miarę i kazała zgłosić się za tydzień na przymiarkę. Tak też zrobiłam. Owa sukienka nawet nie przypominała mojej sukienki, ale krawcowa twierdziła, że to dlatego, że nie jest jeszcze pozszywana. Uwierzyłam jej. Za kilka dni miałam zgłosić się po jej odbiór. Gdy ją zobaczyłam okazało się, że w bardzo małym stopniu przypomina tą, która narysowałam. Po nałożeniu strasznie się marszczyła, była krzywo wycięta, a na dodatek dekolt w sukience wyglądał okropnie. Zwróciłam uwagę krawcowej, ale ona twierdziła, że sukienka jest taka jak chciałam. Dodała również, że szyła kiedyś podobna sukienkę i że ona też nie wyszła ze względu na figurę tamtej dziewczyny. Więc dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej? Zrezygnowałabym z jej usług. A tak musiałam kupić tę, która była okropna. Ze łzami w oczach wróciłam do domu. Wściekła na swoją naiwność i uległość. Przecież mogłam się kłócić z tą kobietą, może chociaż opuściłaby trochę cenę, a tu nic. Załamana wróciłam do domu, nikomu nawet nie chciałam pokazać mojej „pięknej” sukienki. Zostałam z niczym, gdyż nie miałam ani pieniędzy, ani sukienki. Jednak, gdy moja prawie 80-letnia babcia zobaczyła tę sukienkę powiedziała, że spróbuje mi ją poprawić. I co? Babcia uszyła mi tę sukienkę lepiej niż profesjonalna krawcowa. Niech będzie to przestrogą przed „profesjonalnymi” krawcowymi. Zanim coś uszyjecie zasięgnijcie czyjejś opinii, abyście nie wyszli na tym tak jak ja. 30.1. Waldemar Pycka [29.12.09]. Pani A., jakiemu chwytowi Pani uległa. Co sprawiło, że nie chcąc tej sukienki, wzięła ją Pani ze sobą i zapłaciła pełną kwotę? Kilka spraw z Pani tekstu zasługuje na uwagę, jak np. kwestia "figury" poprzedniej klientki? Jak to na Panią podziałało?
36
30.2. A. M. [30.12.09]. Moim zdaniem uległam regule autorytetu, tzn. uwierzyłam krawcowej, że dobrze uszyje mi tę sukienkę, bo to przecież ona zna sie na szyciu, a nie ja. Nie sądziłam, że dam sie tak oszukać. Sukienkę wzięłam tylko dlatego, że nie miałam innego wyjścia. Na zakup nowej nie było już czasu ani pieniędzy (gdyż dałam zaliczkę w wysokości 100 zł), a chcąc nie chcąc musiałam się w coś ubrać. Dlatego też kupiłam tę sukienkę, mimo, że nie spełniła moich oczekiwań i zapłaciłam za nią całą kwotę. Tekst o poprzedniej dziewczynie zwalił mnie z nóg, byłam tak zła, załamana i wściekła, że chciałam jak najszybciej wyjść i nie oglądać więcej tej krawcowej ani jej pracowni, nie mówiąc już o jakiejkolwiek próbie negocjacji ceny (bo i na to już nie miałam siły). 31. Katarzyna T. [29.12.09]. Moja historia miała miejsce rok temu...zaczęła się w okresie przedświątecznym. Pracowałam wówczas w pewnym sklepie z trzema koleżankami, które miały dziwny zwyczaj picia alkoholu w pracy. Zawsze myślałam, że ten problem mnie nie dotyczy...a jednak dotknął w najbardziej bolesny sposób. Otóż wszystko zaczęło się przed świętami od "wigilijnego śledzika". Za namową koleżanek napiłam się wówczas alkoholu w pracy. Nie pomagały żadne wykręty typu: nie mogę, nie chcę, nie mam ochoty, źle się czuję itd. Z ich strony przesłanie było całkiem jasne: pijesz tak jak i mynie masz wyjścia! Zostałam w nieelegancki sposób zmanipulowana, bo przecież tak naprawdę wcale nie chciałam pić, ale żeby nie być "tą najgorszą" więc uległam. Po tym zdarzeniu, myślałam, że dalej będzie tak jak było do tego czasu, ale niestety - nie zawsze jest tak jak sobie tego życzymy - praktyki te zaczęły pojawiać się coraz częściej. I to było już totalne przegięcie. Przyszedł jednak czas, kiedy człowiek ma dość i nie może bez końca być świadomą ofiarą manipulacji. Kiedy w końcu przestałam ulegać, sytuacja i atmosfera w pracy stała się okropna. Nie było wyjścia - musiałam odejść. Kiedy dzisiaj myślę o tamtych chwilach, czuję się oszukana, ponieważ "koleżanki" doskonale znały moje zdanie na kwestię picia alkoholu, a mimo wszystko nie powstrzymało ich to od wywierania tak ogromnej presji. Moja porażka była ich wygraną. Dzisiaj mam inną pracę - może nie ma "miodu", ale mam przynajmniej spokój i dobrych ludzi dookoła. Zastosowano wobec mnie arg. ad BACULUM - jeśli się nie zgodzisz, to wiesz co cię czeka oraz ad AUDITOREM - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a więc izolacja? 31.1. Waldemar Pycka [29.12.09]. W którym momencie popełniła Pani błąd w poprzedniej pracy? Czy późniejszą zmianę miejsca pracy uznała Pani za nieuniknioną?
37
31.2. Katarzyna T. [30.12.09]. Uważam, iż mój błąd polegał na tym, że w ogóle uległam "koleżankom" w tamtym świątecznym okresie. Do tamtego czasu udawało mi się świetnie wymigiwać od tych dziwnych praktyk, ale wtedy - w okresie " na chwilę przed Wigilią" - po prostu dałam się omotać i konkretnie zgłupiałam. Magia świąt sprawiła mi niezłego psikusa: nastrój, atmosfera itd. spowodowały, że straciłam czujność i dałam się oszukać. Najzabawniejsze jednak jest to, iż one myślały, że wciąż bez końca będę ulegać magii świąt i powtórka z rozrywki będzie trwać w nieskończoność. Niestety tak być nie mogło rozpoczęła się więc presja. Stąd ta nieunikniona decyzja o zmianie miejsca pracy-nie można przecież tygodniami żyć w nieustającym stresie. Dzisiaj wiem, że już nie dam się omotać nikomu i nie zrobię nic na co nie mam ochoty-przynajmniej w tym temacie. Najlepsze wyjście - NIE WCHODZIĆ! Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. 32. Tomasz Bernat [29.12.09]. Swoją niecodzienną opowieść dotyczącą wywierania wpływu przez innych, pragnę zacząć od umieszczenia jej w barierach czasoprzestrzennych. Moja historia miała miejsce ok 7 lat temu. Jako młody, niewinny i nie skażony dotąd sztuką manipulacji osobnik, spędzałem 2-tygodniowe wakacje w Zakopanem. Ten dzień jak każdy, rozpoczął się zwyczajnie. Wiadomo, pobudka, śniadanie, itp. W dalszej perspektywie umieszczona została wizja wyjścia na Krupówki. Jak pomyślałem tak uczyniłem. Zbliżając się ustawicznie do celu mojej wędrówki, podziwiałem z zachwytem uroki krajobrazu zimowej stolicy Polski. Co prawda było lato więc tych uroków było niewiele. Przemierzając bez ustanku kolejne metry powierzchni płaskich (chodnik) moim oczom ukazywały się przeróżne widoki: mijani ludzie, samochody, liczne stoiska i stragany, sklepy oraz prywatni dystrybutorzy wiejskiego sera "Oscypek". Niby nic wielkiego pomyślicie, lecz bacznemu obserwatorowi jakim jestem, pewne szczegóły nie umykają. Owym szczegółem okazał się człowiek siedzący na chodniku przy jednym z głównych wejść na Krupówki. Jego wygląd ścisnął moje niezwykle czułe serce. Choć było ciepło, ów człowiek siedział w ciemnym i długim płaszczu (dziś już wiem czemu był długi) i zimowej, czarnej czapce. Miał długą, siwą i zaniedbaną brodę, twarz umorusaną, na której życie trwale wyżłobiło swój upływ czasu. Przed nim leżało plastikowe pudełko na tzw. ofiary parafialne. Obok stały oparte o mur kule, które z pewnością ułatwiały mu poruszanie. Widząc go z daleka pomyślałem „ Co za biedny człowiek, życie dla niego jest takie okrutne” Gdy podszedłem bliżej delikatnie mnie zaszokowało. Owa istota nie posiadała bowiem jednej z kończyn dolnych. Ten fakt przeważył szalę całego zajścia i sprawił, że moje podkreślam czułe
38
serce, otworzyło się jak fotokomórkowe drzwi supermarketu. Za sercem wiadomo idą myśli, czyny, portmonetka. Jako osoba nie posiadająca na ten czas stałego źródła zasilania budżetu, uiściłem niewielką, ale jakże znaczącą kwotę w owym magicznym pudełku. Wnet moja dusza uległa rozradowaniu, co więcej poczułem się jak ktoś wyjątkowy (Werters Orginals), gdyż był to mały krok dla człowieka lecz wielki dla ludzkości (Neil Amstrong). Pomyślałem, że może dzięki tym kilku złotym dam temu człowiekowi choć chwilę radości, że będę ciepłym promykiem wśród mroźnych dni, bezpieczną ostoją gdy burza grzmi. To była prawdziwa refleksja nad losem takich ludzi, gdyż z pewnością na świecie są ich tysiące. Gdy emocje, euforia i wysoki poziom serotoniny (hormon szczęścia) w organizmie spadł, skierowałem swoją skromną osobę w kierunku docelowych Krupówek. Odwiedzając kolejno sklepy, stoiska, itp. atrakcje, sielankowo spędzałem czas, ale że czas to pieniądz, a pieniądz to więcej niż czas więc i moja wyprawa musiała kiedyś się zakończyć. Odnajdując kolejne ziarenka groch udałem się w drogę powrotną. Dochodząc do miejsca, gdzie miało miejsce objawienie się mojej szczodrości, moim oczom ukazał się czarodziejski obraz. Stałem się naocznym świadkiem cudu. Ów jednonogi nieborak, który uprzednio zainstalowany był na chodniku, nagle wstał, i co więcej miał dwie nogi (jedna pewnie przez przypadek skrupulatnie schowała się pod płaszczem cóż moje niedopatrzenie). Następnie z gracja 5-cio gwiazdkowej obsługi hotelowej wziął do ręki magiczne pudełko i schował do kieszeni zdobyte talary, po czym zabrał niezbędne przy jego schorzeniu kule, wsiadł na rower i pojechał w ... nieznanym mi kierunku pojechał. A ja? Widząc te tworzone Boską ręką cuda poczułem się dosyć dziwnie i jak na tę okoliczność to chyba zrozumiałe. Wiedziałem bowiem doskonale, że zostałem oszukany, zrobiony w „bam buko”, a po wykładzie z Logiki powiem więcej: Ów niepełno sprytny jak sądziłem jegomość, zastosował wobec mnie Miseriocordian, po czym bez ogródek odwołał się do mojej litości i miłosierdzia. Dziś sceptycznie już podchodzę do takich statystów architektury krajobrazu, choć tak do końca nigdy nie mam pewności czy człowiek, którego mijam na ulicy jest tylko świetnym aktorem, czy aż potrzebującym człowiekiem. 33. Ewa K. [29.12.09]. Chciałabym opisać swoją historię. Zbliżały się Święta, wybrałam się na zakupy, ponieważ mama poleciła mi wspaniałą ofertę bombek choinkowych. Oferta ta polegała na tym, że 12 bombek kosztowało 30 zł. Bombki były prześliczne, więc nie zastanawiając się długo kupiłam je. Bardzo się z tego zakupu ucieszyłam do momentu, gdy weszłam do innego
39
sklepu i ujrzałam te same śliczne bombki o 10 zł tańsze! Czar prysł, a ja ze złości nie kupowałam już nawet łańcuchów. Niestety jak wiele innych osób uległam regule autorytetu - autorytet uznany przez nas wywołuje w nas postawę bycia mu posłusznym. 33.1. Waldemar Pycka [29.12.09]. Mam dla Pani gorszą wiadomość (podobnie jak dla wielu innych "przedmówców" na Forum): Ignorancja! Niestety, większość z nas okazyjnie (świątecznie, rzec można) dokonuje zakupów, nie znając rynkowej wartości towaru. "Magia" świąt osłabia w nas czujność, tłok zniechęca do porównywania cen, promocja - każe przyspieszyć zakup (wszak zaraz się skończy...), i te "gęby" oczekujące od nas nie-wiadomoczego, itd., itd... 34. Małgorzata Żuk [29.12.09]. Niedawno znalazłam się w sytuacji, która śmiało można uznać za manipulację moim zdaniem celowo zamierzona. Jakiś czas temu wróciłam do pracy po niedługim zwolnieniu lekarskim, już na samym wejściu zostałam poinformowana, że projekt, w który byłam zaangażowana przed zwolnieniem, został skończony przez moją koleżankę z którą współpracuję ,nie było to aż tak pilne żeby nie mogło zaczekać do mojego powrotu. Rozwiązanie, które zostało przez nią przyjęte było zupełnie inne od tego, które wstępnie zakładałyśmy. Byłam wściekły, bo według mnie przyjęte rozwiązanie jest złe. Pomiędzy nami wybucha kłótnia psując mój wizerunek a nie osoby stosującej manipulację. Koleżanka oczywiście twierdzi, że dokończył projekt z troski o mnie abym wracając do pracy po zwolnieniu o nic nie musiał się martwić, jeżeli rzeczywiście tylko o to by chodziło nie zmieniała by jego założeń aż tak diametralnie czyli na taką formę przy jakiej upierała się początkowo. Wyszłam na niewdzięcznika, który kłoci się z kimś, kto chciał mi pomóc. Prawda jest jednak taka, że skorzystał z mojej nieobecności, aby przeforsować swoje rozwiązanie projektu co do którego miałyśmy od samego początku odmienne zdania i aby dojść do porozumienia miałyśmy zastosować pośrednie rozwiązanie z którego żadna z nas tak do końca nie była zadowolona jednak czasem trzeba iść na kompromisy. Podsumowując, w życiu zawodowym i pozazawodowym często spotykamy się technikami wpływu społecznego a mój przypadek jest tego przykład. Uważam, że zostałam poddana manipulacji technikę polegającą na stawianiu drugiej osoby przed faktami dokonanymi. Jest to bardzo podstępna technika, gdyż ofiara manipulacji w oczach postronnych obserwatorów staje się agresorem. Nie jest łatwo obronić się przed tego typu manipulacją.
40
35. Eliza F. [30.12.09]. Święta ‘czarują’ nas kolorami, zapachami, dźwiękami. Wpuszczają nas w tęczową bańkę mydlaną. Tak nam w niej dobrze, że wcale nie chcemy wychylać z niej nosa i wracać do normalnych, szarych dni, choć zachowujemy się tu dosyć nietypowo. Omamieni złotymi sklepowymi dekoracjami, zapachem choinki i pierników przepadamy w sklepowych półkach, by ze zdziwieniem zobaczyć rząd cyferek na kasie, a już w samochodzie zastanawiać się, po co mi kolejna trzepaczka czy najnowszej generacji otwieracz do słoików (choć trzeba przyznać, że w dużej promocji. Niczym małe dziecko pozwalam się nabijać w butelkę, czy to przez moją naiwność, czy to przez siłę sugestii, jaka tkwi w tym zakupowym szale. Już wchodząc do sklepu rozglądam się, wypatrując niższych cen, choć nie wszystko jest tańsze. Za każdym razem powtarzam sobie, że ‘ostatni raz’, że ‘ nigdy więcej’ za rogiem napotykam na kolejną kuszącą (jedyną taką) ofertę i kolejny niepotrzebny produkt ląduje w moim koszu, gdy tymczasem z konta znikają kolejne zera. Bo czy rzeczywiście potrzebne są mi te dwa parasole w cenie jednego?? (Zwłaszcza, że nie noszę parasola, bo niewygodny a i tak go zgubię. Ale co tam. Przecież drugiej takiej okazji nie spotkam.) A ta czekolada w złotym, świątecznym opakowaniu na pewno nie smakuje lepiej niż ta zwykła, choć jest o złotówkę droższa. (I ona też ląduje w koszu :/). Stojąc w kolejce planuje, ze wystarczą mi 2 chleby, ale pani przede mną bierze 5. ‘ Nie. Jednak 2 to za mało. Wezmę trzy’ I tak bez końca. Niby świadoma a w gąszczu sklepowych półek poruszam się jak dziecko we mgle. Jak widać tu sama teoria nie wystarczy. Potrzebna jest tu silna wola i odrobina rozsądku, o który niekiedy trudno. Przy robieniu zakupów dobrze jest mieć przy sobie kogoś, kto sprowadzi nas na ziemię odkładając z powrotem na półkę niepotrzebne produkty. 36. Marta Konik [30.12.09]. Okres przedświąteczny jest to taki czas, w którym człowiek żyje w ogromnym napięciu starając się zrealizować wszystkie swoje zamierzenia, oczywiście w miarę swoich możliwości. Ja również będąc osobą zorganizowaną postanowiłam wybrać się po prezenty świąteczne. Udając się na giełdę w Zamościu, nie przypuszczałam, że zostanę ofiarą oszustwa. Niestety okazało się, że jestem również osobą nie zdecydowaną. Dość długo zastanawiałam się nad odpowiednim podarunkiem dla mojego brata. W pewnym momencie, zostałam zaczepiona przez obcokrajowca handlującego na ów giełdzie. Mężczyzna poprosił mnie abym zamieniła mu drobne banknoty w łącznej sumie 100 zł na jeden banknot stu złotowy, obiecał również za tą przysługę, podarować mi czarne rękawiczki. Bez
41
zastanowienia wyjęłam portfel, mężczyzna trzymając w dłoni pieniądze, przeliczał je na moich oczach, robił to dość powoli więc nie przepuszczałam, że mogłabym się pomylić. Dość szybko wymieniliśmy się określoną sumą (dostałam obiecane czarne rękawiczki) i pożegnałam się z przemiłym panem. Oczywiście prezent dla brata został zakupiony, a ja po powrocie do domu zorientowałam się "że słabo umiem liczyć". Będąc pewna, że wraz z "przemiłym panem" przeliczyłam wymieniane pieniądze okazało się, iż w portfelu brakuje mi 20 zł. Śmiem twierdzić, że okres przedświąteczny jest nie tylko czasem życzliwości i dobroci w stosunku do drugiego człowieka, ale i momentem, w którym jesteśmy roztargnieni, zabiegani i możemy łatwo zostać oszukani. Czas świąteczny powinien być momentem skłaniającym człowieka do pewnej refleksji, ja dostałam nauczkę (i chodź nie była to duża kwota, czułam się oszukana). Na pewno moje przemyślenia poświąteczne będą mnie ukierunkowywały do tego aby być przezornym człowiekiem. 37. Anna Urban [30.12.09]. Święta maja to do siebie , że nas czarują. Ale wariacja nie koniecznie dotyczy samych świat tylko nas samych. Pracuje w centrum handlowym i widziałam co się dzieje z ludźmi w tym okresie przedświątecznym no i oczywiście zbliżającym się sylwestrem. Wiele osób uważa, że ta cała manipulacja dotyczącą świątecznej gorączki i związanych z tym zakupów wychodzi od pracowników - czyt. przedawców. Niby namawiających i kuszących promocjami i niskimi cenami. Ale nikt nie wpadł na to, że na tym polega praca tych właśnie osób. Przechodząc do meritum - pośpiech który nam towarzyszy i brak czasu może być jednym z głównych powodów przez które ulegamy manipulacji. I to nie tylko w okresie świątecznym. A na zakończenie dodam, że to emocje zmusiły mnie do napisania powyższego tekstu;) Zaznaczę tylko, że nie miałam zamiaru nikogo się "czepiać";) 38. Iwona W. [30.12.09]. Jak zwykle co roku przed świętami nabieram się na różnego rodzaje "promocje" (nie ma czego ukrywać). Chyba z tego powodu, iż przed świętami jestem ciągle zabiegana i na nic nie mogę znaleźć czasu. Moja kolejna "przygoda" z manipulacją zaczęła się przed 06.12.09r. Chciałam kupić swojemu dziecku na mikołaja jakiś fajny i niedrogi prezent, a chcąc uniknąć w tym roku tłumu ludzi robiących zakupy, oraz biegania od sklepu do sklepu w poszukiwaniu prezentów, stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będą zakupy internetowe. Podkusiła mnie do tego moja koleżanka, która dla swojej pociechy kupiła w sklepie internetowym w super promocji super świetne puzzle składające się z 24 wielkich kawałków
42
(jeden puzel miał mieć wymiar 10x10cm, także obrazek powinien wyjść dosyć duży...)Koleżanka bardzo namawiała mnie do zakupu takich puzzli dla mojego dziecka, twierdziła, że się opłaca. Kiedy weszłam na tę stronę z wielkim zainteresowaniem zaczęłam oglądać znajdujące się tam rzeczy do kupienia. Było tego bardzo wiele. Ucieszyłam się, że nie będę musiała ganiać po sklepach w poszukiwaniu zabawki dla mojego brzdąca. Znalazłam te puzzle, którymi zachwycała się koleżanka i stwierdziłam, że ja też zaczynam się na nie nakręcać, ponieważ wydawały się naprawdę fajne i cena też była w porządku (same puzzle kosztowały 25 zł, z przesyłką wyniosło mnie to prawie 40zł). Byłam bardzo zadowolona z mojego zakupu, dopóki nie weszłam do sklepu zabawkowego w moim mieście (musiałam na szybko kupić jeszcze jeden prezent dla chrześnicy męża, a nie było czasu zamawiać przez internet). Okazało się, że w tym sklepie znajdowały się takie same puzzle co zamówiłam i ku mojemu zaskoczeniu i oburzeniu puzzle kosztowały jedynie 22zł czyli były o wiele TAŃSZE! Przynajmniej moja córeczka była zadowolona z prezentu... I tak oto (jak co roku zresztą) dałam się w coś wkręcić. Manipulacja jest nieodłącznym elementem naszego życia i zawsze będzie nam towarzyszyć szczególnie w okresie przedświątecznym, kiedy to ludzie zamiast realnie spoglądać na rzeczywistość i oceniać sytuacje dają się bez skrupułów nabijać w butelkę i marzą o "niebieskich migdałach". Uważam, że w tej sytuacji uległam regule lubienia i sympatii - bardzo lubię moją koleżankę, która namówiła mnie do dokonania zakupu, regule niedostępności - ponieważ wydawało mi się, że to dobra okazja, oraz regule społecznego dowodu słuszności - stwierdziłam , że skoro moja koleżanka kupiła to i ja kupię. 39. Beata Janocińska [30.12.09]. W ubiegłym tygodniu kupowałam prezent dla córeczki na gwiazdkę. Zauroczona dosyć dużą obniżką ceny lalki od razu wzięłam ją z półki, jednak po dokładnym sprawdzeniu okazało się że lalka która miała wypowiadać mnóstwo słów niestety nie działała, z kolejną było dokładnie tak samo, w końcu po długim poszukiwaniu odnalazłam sprawną lalę. Szczęśliwa ruszyłam w stronę kasy i tu kolejne rozczarowanie, ponieważ okazało się że cena tej lalki jest zupełnie inna niż cena znajdująca się przy towarze. Oczywiście lalkę zakupiłam w normalnej cenie, ponieważ byłam już zmęczona oraz zniechęcona dalszymi poszukiwaniami. Myślę że był to celowy chwyt manipulacyjny i sądzę że większość osób dało się nabrać tak jak ja i zakupiło prezent dla swojej pociechy w cenie "wyjątkowo" promocyjnej.
43
40. Iwona Iwanejko [30.12.09]. Szukając w myślach sytuacji w której uległam wpływowi społecznemu podczas zakupów przedświątecznych, zaczęłam analizować swoje postawy podczas dokonywania zakupów. Na początku tych rozważań byłam pewna, że zawsze kupuję rozsądnie i nie znajdę żadnej autentycznej historyjki do opisania na tym forum. Jednak nie musiałam długo myśleć aby przypomnieć sobie kilka sytuacji, w których poddałam się wpływowi innych. Najdobitniejszą jest sytuacja gdy ostatnio wybrałam się w celu kupienia płaszcza. Kryteria były dość jasne: krótki, szary, ciepły, dobrze byłoby aby był też niedrogi. Chodziłam po sklepach przymierzając kolejne ubrania. Znalazłam jeden odpowiadający mi płaszcz ale wiedząc, że jest jeszcze kilka sklepów niedaleko, postanowiłam sprawdzić wszystkie dostępne możliwości. Ostatni sklep miał dwie kondygnacje, po obejrzeniu propozycji znajdujących się na te niższej, przeszłam na piętro. Tam znalazłam drugi już płaszcz, który mi odpowiadał a więc go przymierzyłam. Wtedy, zainteresował się mną sprzedawca. Zarzuciłam, że płaszcz jest za ciasny- znalazł większy ale w innym fasonie, fason mi się nie spodobałznalazł kolejny jednak ten był w innym kolorze. Wyjaśniłam, że potrzebuję szarego, sprzedawca przypomniał sobie, że taki o jakim myślę jest na dole, dokąd zaraz poszedł razem ze mną. Okazało się, że tu również nie ma odpowiedniego dla mnie rozmiaru w tym kolorze. Jednak pomoc zaczęła oferować mi również sprzedawczyni, wspólnie okazywali mi wiele zainteresowania i służyli ,,dobrą’’ radą, typu: w czarnym jest Pani ładniej, tego fasonu sprzedało się najwięcej… W rezultacie ze sklepu wyszłam z czarnym, dłuższym płaszczem. Dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie ,że przecież ten sam płaszcz oglądałam wcześniej i wcale mi się nie spodobał, na dodatek w innym sklepie miałam upatrzony taki, który mi odpowiadał! Dałam się zmanipulować ponieważ sprzedawcy okazali mi wiele troski i byli sympatyczni, nie chciałam ich ,,zawieść’’ skoro tak bardzo starali się abym była zadowolona, zadziałała tu reguła lubienia i sympatii. Widzę tu również regułę społecznego dowodu słuszności, uważałam ,że skoro ludzie to kupują znaczy, że to jest ładne. 40.1. Waldemar Pycka [30.12.09]. Mocno się Pani zabezpieczyła przed wejściem do sklepu (kryteria!), mimo to w pewnym momencie "zabezpieczenie puściło"? Dlaczego? Co sprawiło, że Pani plan został tak mocno przeredagowany? Jak zabezpieczyć się przed takimi niechcianymi interwencjami z zewnątrz?
40.2. Iwona Iwanejko [04.01.10].
44
Uważam, że dałam się przekonać sprzedawcy zapominając o z góry narzuconych sobie ,, kryteriach zakupu’’ ponieważ sprzedawca obalał moje ,,kryteria’’ i przekonywał mnie do nich stopniowo. W ten sposób nie zauważałam dużej różnicy między pożądanym zakupem, a tym towarem jaki mi proponował. Poza tym skupiał moją uwagę jedynie na cechach towaru, o których wiedział, że mi odpowiadały, starannie unikając wspominania o tym co było w towarze nieodpowiednie. Udało mu się mnie przekonać również dzięki mojej naiwności i braku konsekwencji w powziętych zamiarach. Myślę, że uniknięcie takich sytuacji jest bardzo proste- wystarczy, będąc zapytanym przez ,,życzliwego'' sprzedawcę ,,czy w czymś pomóc'' odmówić. lepiej radzić sobie samemu. 40.3. Waldemar Pycka [04.01.10]. Dzięki Pani Iwono za odpowiedź. A gdyby tak jednak wejść w konwersację z życzliwym sprzedawcą, to - jak Pani sądzi - czego należy w niej unikać? 40.4. Iwona Iwanejko [06.01.10]. Myślę , że w konwersacji ze sprzedawcą warto być świadomym, że on stara się jak najwięcej uzyskać dla siebie stosując przy tym techniki manipulacyjne. Znając je i pamiętając o nich podczas zakupów dużo łatwiej im nie ulegać. Jeśli chodzi o rodzaje promocji, to wydaje mi się, że idąc Pana tropem można by ich wymienić tyle, przez ile ,,rąk'' przechodzi towar. Chociażby hurtownie także organizują promocje, zazwyczaj nabierając przy tym sklep i pozbywając się niechcianego towaru. 41. Elżbieta Zaborska [30.12.09]. Odnośnie wpływu społecznego chciałabym opowiedzieć historię, która przytrafiła mi się niedawno. Otóż w tym przedświątecznym szale zakupów wybrałam się z synem na giełdę, gdzie handlują Turkowie. Mają tanie rzeczy i zawsze można tam znaleźć coś dla siebie. Wśród przekrzykujących się, niezbyt dobrze mówiących po polsku handlarzy moją uwagę przykuł mężczyzna krzyczący: „Tanie zestawy dla domu! 30zł! Wszystko, czego potrzebujesz! Tanio!!!”. Podeszliśmy, aby obejrzeć ofertę. Promocja obejmowała 3 szczoteczki do zębów, pastę do zębów, proszek do prania, płyn do mycia naczyń, perfumy i elektryczną maszynkę do golenia, a wszystko to ładnie zapakowane. Turek prezentował jak działają powyższe produkty, wciąż nawołując do zakupów. I rzeczywiście mu się to udawało, bo paczuszki schodziły jak świeże bułeczki. Pomyślałam: „czemu nie??” i mimo protestów syna, który sceptycznie patrzył na sprawę (sama maszynka z reguły jest droższa od ceny całego zestawu), kupiłam dwa zestawy.
45
I dobrze, że do Świąt zostało jeszcze trochę czasu, bo mogłam zrobić ponowne zakupy. Szczoteczki do zębów po pierwszym użyciu wyglądały jakby miały co najmniej pół roku, proszek do prania w ogóle się nie pienił, płyn do mycia naczyń zostawiał tłuste zacieki, po spryskaniu się perfumami cała się lepiłam, a kiedy ucieszyłam się, że przynajmniej syn będzie miał się czym golić - ku mojemu zaskoczeniu, po włączeniu maszynki okazało się, że… nie ma silniczka! Tak więc tanio nie zawsze oznacza dobrze nie dość, że straciłam 60zł na bezużyteczne gadżety, to jeszcze musiałam wydać dodatkowe pieniądze na inne prezenty. Wniosek: na zakupy lepiej wyślijcie mężczyznę i nie ulegajcie regule społecznego dowodu słuszności. 42. Ilona Tomczyk-Filipczak [31.12.09]. Pragnę Państwu przedstawić historię, która przydarzyła mi się rok temu. Wszystko zaczęło się od obejrzenia w telewizji oferty firmy POLTINA, która została bardzo dobrze zareklamowana. Zaciekawiły mnie produkty w niej przedstawione, atrakcyjne ceny i dobra jakość. Chciałam złożyć zamówienie, ale nie miałam formularza zgłoszeniowego. Po 2 tygodniach listonosz przeniósł pod moje drzwi katalog firmy POLTINA z kuponem zamówienia. W tym katalogu znajdowały się produkty o niskich cenach na rynku, od prostych artykułów prasowych, odzież po sprzęt gospodarstwa domowego. Pierwsze zamówienie było objęte promocją. Po złożeniu tego zamówienia można było otrzymać nagrodę gratis. Warunkiem było złożenie zamówienia. Złożyłam zamówienie w wysokości 100 zł, na produkt gospodarstwa domowego. Zamówienie było zrealizowane bardzo szybko. Po zrealizowaniu zamówienia okazało się, iż zamówiony produkt był zły gatunkowo. Gratis otrzymałam rabat 50% na produkty z katalogu. Rabat ten można było zrealizować przy złożenia następnego zamówienia. Zachęciło mnie to do złożenia kolejnego zamówienia. Okazało się, że zamówienie trzeba zrealizować na minimum 200 zł. Stawka w porównaniu z pierwszym zamówieniem zwiększyła się o 100 zł. Nie zniechęciło mnie to. Dałam się nabrać na złożenie tego zamówienia. Zamówiłam złoty zegarek. Otrzymany zegarek otrzymałam bardzo szybko, jednak znacznie różnił się od zdjęcia zegarka umieszczonego w katalogu. Chciałam go oddać , ale okazało się, że koszty przesyłki muszę pokryć ja, a w dodatku okazało się, że zamówiony zegarek nie był z drewna lecz z plastiku. Miał mieć pozłacane ramy, które jak się potem okazało były pomalowane na żółto. Przy realizacji tego zamówienia sugerowałam się niską ceną, która wydawała mi się atrakcyjna. Ilustracje zamieszczone w katalogu wyglądały jak oryginalne.
46
Rzeczywistość okazała się inna. Wraz z przesyłką przyszła informacja: JEST PANI SZCZĘŚLIWCEM! ZOSTAŁA PANI WYLOSOWANA SPOŚRÓD 100 OSÓB! TO WYJĄTKOWA OFERTA NIE MOŻE PANI JEJ PRZEGAPIĆ! Przy złożenia kolejnego zamówienia otrzyma Pani nagrodę pieniężną w wysokości 200 zł, którą będzie mogła Pani przeznaczyć na co będzie tylko Pani chciała. Okazało się, iż rabat 50% obejmował wszystkie produkty oprócz tego zegarka. Kolejny raz dałam się nabrać. Dostałam informacje zwrotną, że zostałam wylosowana spośród 3 osób do wygrania nagrody o łącznej wartości 1000 zł. Warunek był jeden: Trzeba było złożyć zamówienie na wartość 300 zł. Stawka zamówienia ciągle rosła. Kolejny raz dałam się nabrać. Złożyłam zamówienie z którego byłam kolejny raz niezadowolona, gdyż produkty zamówione nie odzwierciedlały produktów przedstawionych w katalogu. Nagrody nie otrzymałam, ale otrzymałam nagrodę pocieszenia, którą mogłam odebrać przy złożeniu kolejnego zamówienia. Nagrodą pocieszenia miały być 2 złote broszki, jak pisano w opisie. Rzeczywistość okazała się inna. Chciałam sprzedać broszki, ale okazały się bezwartościowe. W katalogu był umieszczony telefon, pod który dzwoniłam. Byłam wściekła, okazało się, że podany numer jest nie aktywny. Przypuszczam, iż nigdy nie był. Napisałam list zwrotny do wymienionej firmy z prośba wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Czekałam na odpowiedz, ale do tej pory jej nie otrzymałam. W tym momencie uświadomiłam sobie, iż owa firma jest nie wiarygodna. Doszło do mnie, że zostałam oszukana. Firma ta zwabia naiwnych ludzi i bogaci się kosztem innych. Chwyt marketingowy owej firmy, polegał na przedstawianiu atrakcyjnych cen, które nie odzwierciedlały w wiarygodny sposób rzeczywistości. Reklama, okazała się bardzo trafna. Niskie ceny, szybka dostępność, dobra jakość szybko zachęcały do składania kolejnych zamówień. W całym tym procesie okazałam się łatwowierna i naiwna. Wydałam ogromną ilość pieniędzy na produkty, które nie były warte nawet ich połowy. PRZESTRZEGAM WSZYSTKICH NIE DAJCIE SIĘ NABRAĆ! 43. Monika W. [31.12.09]. Mówią, że człowiek to osoba rozumna. Kształci się, zdobywa wiedzę. Z upływem lat może o sobie powiedzieć, że jest wyedukowany, a zdobyte doświadczenie pozwoli na racjonalne myślenie i działanie. I tu pojawia się niespodzianka. Wystarczy jakaś podniosła chwila i moment zapomnienia. Kiedy do tego dołożą się emocje to racjonalne myślenie przestaje nasz dotyczyć. Tak było także i w moim przypadku. Pamiętam jak dziś to było na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. W domu pachniało pieczonym ciastem, w rogu pokoju stała pachnąca choinka na której migotały kolorowe lampki. Z zza ściany dobiegał śmiech
47
mojego dziecka i nurtujące pytanie o prezent świąteczny. W ferworze obowiązków, ”naładowana” pozytywną energią, a przede wszystkim szczęśliwa, zapomniałam o mądrościach tego świata i prawdach jakie mi przekazywano. Właśnie wtedy wyrwał mnie z krainy mojej szczęśliwości dzwonek do drzwi. Jakież było moje ogromne zdziwienie, kiedy za drzwiami ujrzałam smutną, zaniedbaną kobietę trzymająca małe dziecko na ręku. Moje zdziwienie było ogromne ponieważ dzieliły nas ostatnie godziny do świąt, za oknem 10 stopniowy mróz, a tu obca kobieta i jeszcze z maleńkim dzieckiem. Musiałam mieć dziwną minę, bo kobieta od razu to dostrzegła i wykorzystała moment. W ułamku sekundy z goryczą w głosie wyrecytowała swoje życie i problemy z nim związane. Pamiętam dobrze, jak z miłością w głosie mówiła o swojej gromadce dzieci (siedmioro),o mężu nie stroniącym od alkoholu i codziennych awanturach. Na moje pytanie, po co przyszła i o co jej tak naprawdę chodzi, uśmiechnęła się tylko błagalnie Dziecko zaś jakby wyuczone na komendę zaczęło płakać. W moim sercu kołatały się wszystkie możliwe uczucia , mózg przestał „prawidłowo” funkcjonować. W końcu jej słowa dotarły do mnie jakby ze wzmożoną siłą. Kobieta przyszła po pomoc i wsparcie. Okres świąteczny wydał jej się najbardziej trafny i z perspektywy czasu uważam, wybór był strzałem w dziesiątkę. Kobieta była zdeterminowana. Wygłaszała mowę tak przerażającą, że każdy zrealizowałby jej prośby. Nie chciała znowu tak wiele. Prosiła o ubrania, buty dla dzieci, zabawki i artykuły spożywcze, przemysłowe. Na koniec wyliczanki poprosiła o to by artykuły były zamknięte i nie używane. Swoją prośbę motywowała tym, że z rozpieczętowanymi sobie nie poradzi, mając długą drogę do domu i maleńkie dziecko na ręku. Wtedy to wydawało się oczywiste. Moja reakcja była niemalże natychmiastowa. Nadchodzą święta, okres szczególny dla każdego człowieka bez względu na poglądy, wyznanie. Trzeba pomóc kobiecie i jej dzieciom. Przez całe ciało przebiegły mnie dreszcze, a w myślach widziałam siebie stojącą z dzieckiem u czyjś drzwi. Poprosiłam żeby zaczekała a ja wszystko przygotuję. Nie wiem ile trwało moje pakowanie, ale efekt końcowy był okazały. Do worka włożyłam całkiem nowe ubrania (małe dzieci nie niszczą ich tak jak duże), buty, kilka zabawek i oczywiście artykuły przemysłowe i spożywcze. Wiem na pewno, że było ich całkiem sporo i były zapakowane. Przecież na święta robi się olbrzymie zakupy, bo w pracy dają talony, a w sklepach „rewelacyjne’ promocje zachęcają do kupna. Z wielkim workiem prezentów, dumna ze swojej szczodrości wyszłam na korytarz gdzie czkała na mnie „potrzebująca”, wręczyłam jej dary. Kobieta była szczęśliwa i jakby nabrała wiary i chęci do stawienia czoła złemu losowi. Czułam, że zrobiłam na te święta dobry uczynek. Cieszyłam się, bo przecież w myśl wierzeń dobro zawsze powraca. Moja radość z dobrego uczynku nie trwała jednak długo.
48
Następnego dnia idąc z dzieckiem na spacer doznałam szoku. Ubranka mojego dziecka były porozrzucane po całym dziedzińcu wokół mojego bloku. Mniej efektowne zabawki wystawały z kosza na śmieci. Na widok czego moje dziecko zaczęło pieczołowicie je wyciągać, bo przecież jeszcze wczoraj to były jego zabawki. Czarę goryczy dopełnił fakt spotkania owej „biednej pokrzywdzonej” przez los kobiety na osiedlowym targu sprzedającą pozyskane od ludzi artykuły żywnościowe. Zaistniała sytuacja tak mnie sparaliżowała, że nie wiedziałam co mam zrobić. Bezsilność i złość zrobiły ze mnie ofiarę własnej głupoty i naiwności. Czar świąt prysł. W głowie kłębiło się pytanie dlaczego dałam się zmanipulować kobiecie, o której nic nie wiedziałam. W tę nieczystą grę wciągnęła także swoje dziecko, któremu oddać ukochane zabawki było bardzo trudno. Dobro innych było wtedy jednak ważniejsze. Długo zastanawiałam się dlaczego tak łatwo dałam się nabrać, Czy to magia świąt czy może moja głupota?. Od tamtej chwili minęło już kilka lat, a ja wciąż pamiętam oczy „biednej” kobiety i moją naiwność. Od tego pamiętnego wieczoru może z niekorzyścią dla innych potrzebujących ale nic nikomu dzwoniącemu do moich drzwi nie daję. Jeżeli poczuje potrzebę, święta nastroją, a potrzebujący prosi sprawdzam i prezenty na ogół przesyłam bezpośrednio do fundacji. Chociaż nigdy do końca też nie wiem czy owa fundacja działa w ramach statutu i zgodnie z literą prawa. Nauczkę mam już na całe życie w myśl zasady, że „człowiek uczy się przez całe życie i głupim umiera”. W tym wszystkim najśmieszniejsze jest to że zawsze obiecywałam sobie, że będę uważała na przedświąteczne pułapki cenowe, rewelacyjne promocje: „kup dwa, trzeci dostaniesz gratis”. Nigdy nie sądziłam, że pułapka czeka za moimi drzwiami. Nadchodzą kolejne święta.... 43.1. Waldemar Pycka [31.12.09]. Poruszyła Pani bardzo ciekawy temat: przestrzeń naszej czujności. Jak Pani sądzi, czy jesteśmy w stanie w każdym miejscu zachować tę samą czujność przed manipulacją ze strony innych osób? I co zrobić, by za cenę zachowania naszej czujności nie stracić na moralnej wiarygodności opartej na zaufaniu? Proszę się nie spieszyć z odpowiedzią. Poczekam. Ps. Też nie daję prezentów "domokrążcom", też wpłacam na fundacje. Może i tam są przekręty, ale z ewentualnymi karnymi konsekwencjami! 43.2. Monika W. [01.01.10]. Myślę, że kobiety są tak skonstruowane, że manipulowanie nimi jest łatwiejsze. Ich działania podyktowane są uczuciami. Więc są bardziej narażone na manipulacje. Kiedy do gry wchodzą uczucia, racjonalne myślenie zawodzi. Mężczyźni natomiast przy całym wdzięku jaki posiadają
49
działają bardziej zdroworozsądkowo. Odrzucają emocje, bo według nich uczucia to zły doradca. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji kalkulują, aby wręcz z matematyczną dokładnością dokonywać wyborów. Mężczyźni są bardziej czujni z natury, więc trudniej ich oszukać. Szukanie jednak w każdej sytuacji "podwójnego dna", a w ludziach złych intencji może spowodować przesadne wyczulenie na zastane problemy. Wszystko co natomiast wynika z przesady niszczy nas i nasze spojrzenie na świat i ludzi. Tylko zdrowy rozsądek i umiar może nas uratować. 44. Tomasz Sz. [31.12.09]. Historia oparta na faktach. Któregoś dnia spragniony poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę. Podstawiając czajnik pod kran zauważyłem coś do niego podłączonego – coś co sprawiało że woda wolniej płynęła i tym samym dłużej trzeba było czekać na napełnienie czajnika w następstwie czego niecierpliwiłem się. Poruszony owym „cudem” spytałem mamy: „co to i po co to tu?”. Odpowiedziała że filtr do wody, ale po co jest, już nie potrafiła rzeczowo uzasadnić. Powiedziała również że ona go kupiła od jakichś ludzi którzy chodzili po domach i owe filtry sprzedawali. Kwestionowałem dalej przydatność filtra stwierdzając że nigdy z wodą nie mieliśmy problemów (mieszkamy na wsi). Na to mama odpowiedziała że ludzie ci mieli legitymacje sanepidu (już wiedziałem że nie byli z sanepidu) i mówili że ludzie kupują filtry (mieszkamy na wsi) i że filtry są obowiązkowe (na pewno nie byli z sanepidu). Cóż, krótko mówiąc zdenerwowałem się trochę na mamę bo dała się nabić w butelkę (siłą lewych legitek) na przedstawicieli z „sanepidu” (co za ludzie!!!) i na filtr, bo woda wolno leciała (kosztował coś ok. 70zł i jestem cholerykiem). W każdym razie dziś filtr leży nieużywany wesoło w pudełku na półce, woda leci normalnie, ptaszki ćwierkają, niebo znów jest niebieskie i w ogóle. PS. Historia co prawda nie dotyczy mnie, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć co dotyczyło bezpośrednio mojej osoby, a na pewno coś było. Poza tym dobrze że przypomniałem sobie to zdarzenie, bo pomyślałem sobie że można by wystawić ten wynalazek na allegro. Napiszę w opisie aukcji że jestem z sanepidu i że filtr jest obowiązkowy. 44.1. Waldemar Pycka [31.12.09]. Panie Tomaszu, dlaczego "jacyś ludzie" stwierdzili, że powoływanie się na sanepid otworzy im serca i umysły mieszkańców wsi? Jaki to byłby argument erystyczny? 44.2. Tomasz Sz. [01.01.10].
50
Przede wszystkim myślę że reguły które zastosowali ci ludzie bynajmniej nie otworzyły umysłów ludzi tylko co najwyżej je domknęli. Otworzyli raczej ich portfele. Stwierdzili że te metody będą skuteczne widocznie znając obyczaje ludzi prowincji. Myślę że argument erystyczny o który Panu chodzi to odwoływanie się do upodobań ludu, skłonność ludzi do konformizmu czyli niejakie "argumentum ad populum". Natomiast moja mama uległa regule społecznego dowodu słuszności czyli wiążące się z powyższym oraz regule autorytetu - słysząc słowo "sanepid" zapewne poczuła że zrobi źle jeśli nie kupi tego filtru i że ludzie z "sanepidu" wiedzą co mówią. Być może poczuła też że kondycja wody w naszej okolicy jest w jakiś sposób kontrolowana i to mógł być argument ostateczny. 45. Anna Kostek [31.12.09]. Historia którą opisze na tym forum wydarzyła się na początku grudnia. Pewnego popołudnia do moich drzwi zapukała starsza pani, która przedstawiła się jako wolontariuszka pewnej lubelskiej fundacji. Pani stojąc w drzwiach dziękowała za okazaną wcześniej pomoc fundacji. Starsza pani przedstawiła się, okazała identyfikator miała ze sobą zdjęcia dzieci, którym pomaga fundacja a na koniec aby nie wzbudzić podejrzeń nawet zaczęła czytać ich historie choroby. Po przedstawieniu siebie i wydeklamowaniu jak działa fundacja poprosiła o wsparcie finansowe w wysokości 20 złotych .Zapytałam ją dlaczego zbiera akurat taką kwotę a ona na to że taki mają regulamin, bo tyle kosztuje jedna ,,cegiełka" w tej fundacji. Sytuacja w jakiej się znalazłam wytrąciła mnie z równowagi nie wiedziałam co zrobić, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką forma pomocy. Rozważając za i przeciw dałam starszej pani 20 zł, w zamian dostałam malutką maskotkę z logo fundacji. Starsza pani wpisała moje nazwisko na listę podziękowała a ja zapomniałam o sprawie. Po tygodniu przed swoim domem spotykam mężczyznę, który prosił o pomoc dla tej samej fundacji opowiada o tych samych dzieciach o fundacji i prosi o wsparcie tylko kwota się zmieniła, bo tylko 5zł za kartkę świąteczna. Panu odmówiłam zakupu kartki świątecznej. Dwa dni później dowiedziałam się, że ten pan był prawdziwym wolontariuszem fundacji, a starsza pani zwykłą naciągaczką i oszustką, która została wyrzucona z tej fundacji, bo nie rozliczyła się z zebranych pieniędzy. Radzę wszystkim aby najpierw dobrze sprawdzili kim jest wolontariusz zanim ofiarują swoją pomoc. POZORY MYLĄ. 46. Agnieszka N. [31,12,09]. Zawsze uważałam, że ciężko mnie nabrać, oszukać lub coś wmówić. Należę do tych, co wszystko mają przemyślane, nawet listy zakupów. Nie lubię jak ktoś karze mi coś kupić, bo po prostu warto, a już w szczególności jak mądrzy się na jakiś temat i zachwala dany towar, choć w życiu go nie
51
używał. Muszę więc przyznać, że jeśli chodzi o ludzi trudniących się promocją czyli nakłaniaczom,(tak ich nazywam) to jeszcze nikomu nie uległam. (tak- jestem z siebie dumna) Ale-nawiązując do tematu naszego forum, opiszę jednak sytuację, która wydarzyła się dokładnie w Wigilię. Razem z mężem wybraliśmy się po skromny prezent dla brata, miała to być myszka komputerowa. Po kilkunastu minutach wybraliśmy ową myszkę, ale ku memu nieszczęściu mój ukochany dojrzał wśród sterty ułożonych na środku alejki pudełek drukarkę, (oczywiście w gwiazdkowej promocji) którą już dawno zamierzał nam kupić. Nie twierdzę, żeby nam się nie przydała, ale zaczęłam marudzić, jak to ja....że na Święta tyle wydatków i w ogóle powinniśmy zacząć oszczędzać...że teraz nie możemy jej kupić! Pół godziny później staliśmy w wielkiej kolejce razem z myszką, drukarką, paczkami papieru do drukowania zdjęć i elektryczną szczoteczką do zębów, którą i tak mieliśmy kupić, bo nam się stara popsuła. I po premii, która miała być przeznaczona na coś innego. Tak...Uległam własnemu mężowi, a on przeklętej promocji! Pociesza mnie tylko jego dziecięca radość na twarzy, gdy siedzi przy tej drukarce i drukuje sobie moje fotki. Tylko szkoda, że na następną premię trzeba czekać kilka miesięcy. 47. Izabela Sz. [31.12.09]. Pewnego dnia jedna z firm telekomunikacyjnych miała "super" promocje, laptop i mobilny internet za 1zł. Otóż po obejrzeniu tej reklamy w TV chciałam skorzystać z tej "super" promocji i udałam sie do sklepu, który uczestniczył w tej promocji. Będąc już w tym sklepie zapytałam o tę promocję i owszem jest taka tylko żeby mieć laptopa za 1zł trzeba było zawrzeć umowę abonamentowa 110zl na 24 miesiące. Kobieta z mężem, którzy też byli w tym sklepie zaciekawieni tą promocją skorzystali z niej. Stwierdziłam, dlaczego by nie skoro oni też spróbowali. Z resztą pani, która mówiła o promocji była bardzo sympatyczna i przekonująca. Owszem podpisałam umowę ale jak później okazało się, że w cenie abonamentu zawarta jest rata za laptopa o której nikt nic nie mówił. Po przeanalizowaniu, bardziej opłacało by mi się kupić laptopa na raty, a internet i tak mam w domu. Myślę, że poddałam się: - Regule lubienia i sympatii: łatwiej ulegamy osobom do nas podobnym i tym, których lubimy pani była tak miła i fachowo opowiadała na temat tej promocji - Regule społecznego dowodu słuszności: Kobieta z mężem zdecydowali, więc ja też. 48. Wioletta O. [01.01.10].
52
Dwa tygodnie temu wychodząc z supermarketu z zakupami podszedł do mnie młody, przystojny mężczyzna. Zatrzymał mnie uśmiechem i powiedział, że jestem tak piękną kobietą i że na pewno znam się na perfumach. A on chciały się mnie porazić, które są ładniejsze. Odniosłam się do tego sceptycznie wiedząc, że wiele ładniejszych kobiet ode mnie wychodziło z tego sklepu i pewnie kryje się za tym coś jeszcze. Jednak potrafił przełamać moje opory, wzbudzając we mnie zaciekawienie. Wyjął jakieś dwa opakowania perfum spryskał moje nadgarstki i spytał, które są ładniejsze. Jak już zadecydowałam i chciałam już iść myśląc, ze to koniec to on powiedział, że skoro mi się te podobają to dostanę je w promocyjnej cenie za 50 zł i że to są francuskie perfumy, które się utrzymują cały dzień. Jak odpowiedziałam, że nie jestem zainteresowana, to powiedział, że gratis dostanę drugie opakowanie. Jak ponownie odmówiłam, to on powiedział, że wyrzucą go z pracy, bo cały dzień tutaj stoi i nic nie sprzedał. Ponieważ jestem wrażliwa na cudzą krzywdę kupiłam te perfumy. Jak dojechałam do domu zapachu tych „perfum z Francji” nie było czuć. Kilka dni później zobaczyłam takie same „perfumy” w sklepie za 20 zł, byłam wściekła, że tak łatwo udało mu się mnie wkręcić. Nauczyłam się już od tamtej pory nie wierzę żadnym akwizytorom i nie daję się już zmanipulować na słodkie oczka i miłe słówka. 49. Małgorzata M. [01.01.10]. Chciałabym opowiedzieć historyjkę, która wydarzyła się 28 grudnia tuż przed Sylwestrem. W poszukiwaniu sukienki natknęłam się na sklep gdzie moje oczy ujrzały piękną kreacje na wystawie sklepu. Obok niej była wielka tablica z napisem przecena - 50%. Szybko weszłam do sklepu bez chwili zastanowienia poprosiłam o tą suknie aby ją przymierzyć. Poszłam do przymierzalni i przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że świetnie w niej wyglądam i muszę ją kupić. Po podejściu do kasy pani sprzedawczyni powiedziała mi, że suknia kosztuje więcej niż było napisana metce przyklejonej do wieszaka. Pani oznajmiła mi, że zaszła pomyłka. Podczas dyskusji zwróciłam się do niej ,że chcę rozmawiać z kierownikiem sklepu. Po przyjściu kierownika z jego ust usłyszałam wiele pretensji, że jestem natrętną babą która sama nie wie czego chce. Po obraźliwych wyzwiskach, które padały pod moim adresem wyszłam z sklepu w poszukiwaniu innej ciekawszej oferty. Podczas wychodzenia z sklepu usłyszałam jak kierownik zwraca uwagę sprzedawczyni, że jest próżna i nie chce jej się pracować. Nakazał aby po nowym roku już zaczęła szukać pracy w innym sklepie. 50. Barbara Tor [01.01.10]. Ja nadal często nie potrafię odmawiać pomocy ludziom, zwłaszcza przed świętami. Oto jeden z przykładów: Pewien "biedny" człowiek przyszedł i
53
prosił 5 zł na chleb, bo mówił, że jest głodny. Tak błagał, że pomimo podejrzeń, że przeznaczy na jakiś alkohol, dałam te 5 zł. Gdy za jakiś czas przechodziłam obok sklepu, ten "biedny człowiek" stał za sklepem i opróżniał tzw. "beczkę". Pomimo że sobie obiecuję, że nie dam się zwieść, to nadal ulegam ludziom błagającym o pomoc. 50.1. Waldemar Pycka [01.01.10]. Gdzie jest granica Waszej uległości na prośby? Wmówiliście sobie, że nie dając, czynicie źle. A jest dokładnie odwrotnie! Nie należy pomagać ludziom mającym siłę prosić o pomoc. Przyłażą z dzieciakami, obdarci, z obrazkami, z cegiełkami, a Wy już - kasa wyda. Czy ktoś z Was widział w swoim życiu przynajmniej JEDNĄ osobę, którą wymagała od Was pomocy? Wątpię. Niemal wszystkie osoby tego rodzaju są pozamykane w specjalnych zakładach. 50.2. Magdalena S. [01.01.10]. Ma pan bardzo dużo racji. W mojej miejscowości jest cztery duże kościoły, pewnej niedzieli postanowiliśmy wybrać się na mszę, ale do innej parafii a tam jak co niedziela pełno ludzi proszących o datki bo niby syn czy inny potomek rodziny jest chory. Tym razem jednak zjawili się młodzi chłopcy o kulach z karteczką, że potrzebują na operacje bo podczas wypadku została uszkodzona noga. Ludzie dawali nie powiem nawet sporo. Po mszy spotkaliśmy znajomych i chwilę zostaliśmy, żeby porozmawiać. Ku naszemu zdziwieniu pod kościołem nikogo już nie było a po chłopaków zbierających datki, podjechał elegancki samochód przyciemniane szyby niestety marka jest mi nieznajoma ale sam wygląd samochodu mi wystarczył. Żeby było mało chłopak wziął pieniądze i kule pod pachy i zapakował sie do ekskluzywnego autka. W taki oto sposób ludzie zarabiają pieniążki mimo, że nie są kalekami. Moim zdaniem potrzebująca i szanująca sie osoba nie przyszła by prosić o jałmużnę w taki sposób. A ludzie z dobrego serca dają takim osobom. 50.3. Aneta Szczygielska [01.01.10]. Ma Pan racje moja koleżanka prowadzi sklep spożywczy i kwiaciarnie na przeciwko naszego kościoła i nie raz widziała jak ludzie klęczą na kolanach w ręku puszka na datki i żebrzą na chleb lub na operacje ponieważ są niby bardzo chorzy, ale jak tylko zaczynała sie następna msza przychodzili do tego jej sklepu i kupowali nie jedzenie a papierosy. Jednym słowem jedno wielkie oszustwo ale ludzie nie zdaja sobie z tego sprawy i mało tego dają nie kiedy naprawdę duże pieniądze. 50.4. Barbara Tor [01.01.10].
54
Tak, wiem, że w 100% nikomu nie dam kasy tylko wtedy, gdy mam pustą kieszeń. W przeciwnym razie niestety daję sobą manipulować, aczkolwiek coraz rzadziej, gdyż "życie uczy" i widzę, że wielu żebrzących ma więcej kasy ode mnie. Wiem, że nadal muszę trenować asertywność i uczyć się odmawiać naciągaczom. 50.5. Nina Kozłowska [01.01.10]. Pani Basiu ja miałam identyczną sytuację. Też nie potrafię odmawiać pomocy ludziom. Byłam na zakupach podszedł do mnie starszy mężczyzna bardzo prosił żebym dała pieniądze na chleb i na kiełbasę. Szkoda mi się zrobiło i zapytałam ile chce, a on powiedział , że 8 zł. Więc pomyślałam, że taki biedny skruszony mężczyzna i szkoda mi się zrobiło dałam te pieniądze. Gdyż robiłam dalej zakupy i przechodziłam obok sklepu i zobaczyłam człowieka z kolegą oczywiście pili wino. Byłam taka wściekła, że dałam się nabrać. Także, ludzie na uważajcie!!!! 50.6. Małgorzata M. [01.01.10]. Pani Nino i Basiu nie przejmujcie się wiele ludzi spotyka się z taką sytuacją. Ja niedawno jak szłam na zakupy do supermarketu w mojej miejscowości klęczał na plecaku mężczyzna prosząc mieszkańców ,mojej miejscowości. Prosząc o łaskę stwierdziłam, że jako pracownik socjalny należy człowiekowi pomagać więc kupiłam mu chleb i mleko aby coś miał do jedzenia w ten chłodny świąteczny dzień gdzie na zewnątrz było - 12 stopni. Niestety jak mu ofiarowałam pomoc ten mężczyzna wstał i wyrzucił te rzeczy do stojącego kolo niego kosza. Bardzo żałowałam, że dałam się zmanipulować. 51. Katarzyna Nowak [17.01.10]. Panie doktorze, myślę, że widziałam chociaż JEDNĄ taką osobę, ale wiąże się to z moją pracą zawodową (pedagog szkolny) i jest w pewnym sensie "wpisane" w zakres moich obowiązków. Każda taka pomoc wymaga jednak z naszej strony trochę więcej wysiłku i pracy niż wyjęcie "paru groszy" z kieszeni i uspokojenia swojego sumienia. Szybko można też uspokoić sumienie (może nawet się dowartościować) wysyłając SMS na jakąś dużą akcję (Wielka orkiestra, trzęsienie ziemi) jeszcze dostaje się wiadomość zwrotną - podziękowanie za wsparcie akcji, co dodatkowo podnosi w naszych własnych oczach nasze morale. Pytanie - czy więc tego nie robić ?. Myślę, że robić, robić, a że czasami zdarzy się wpadka taka jak pani Barbarze T. - no to trudno - wyjątki ponoć potwierdzają regułę. 52. Waldemar Pycka [01.01.10].
55
(…) Zadałem sobie też pytanie o oszustów wyłudzających jałmużnę? Powiem szczerze, że martwi mnie cwaniactwo jednych i naiwność drugich. Znalazłem tylko jedno "rozsądne" wyjście: wpisać zbieranie jałmużny na listę zawodów!!! Tak. Niech żebracy płacą podatki i stawki ubezpieczeń społecznych, niech się ubezpieczają z tytułu takiego zawodu - i niech wrabiają naiwnych. W ten sposób oddać można sprawiedliwość jednym i drugim. 53. Monika Bernat [01.01.10]. Okres przedświąteczny, to okres wszelkich wyprzedaży, promocji, a przede wszystkim wielkich zakupów. Idąc do sklepu mamy zazwyczaj przygotowaną listę, której skrupulatnie chcemy się trzymać. Jak wielu ludzi w tym okresie również i ja tak zrobiłam. Idąc do marketu napotkałam przeróżne promocje, hostessy w pięknych świątecznych strojach, z uśmiechem na twarzy zachęcające klientów do kupna danego produktu, który do niczego nie jest mi potrzebny. Przechodząc od regału, do regału i wybierając produkty z mojej niezawodnej listy natknęłam się na coś bardzo interesującego, mianowicie na prostownicę do włosów w moim ulubionym różowym kolorze!!!! Zawsze chciałam mieć taką!!!!! Oczywiście cena była bardzo atrakcyjna i „na każdą kieszeń”. Zerkając na nią uśmiechała się do mnie, więc nie mogłam jej nie wziąć! Jak szaleć, to szaleć!!!! Tak mi się udzielił ten świąteczny nastrój, że włożyłam do koszyka jeszcze troszkę nieprzemyślanych rzeczy. Podchodząc do kasy przeraziłam się ile to wszystko kosztuje. Jednym słowem zakupione przeze mnie rzeczy były ładne i cena też ładna . Po dotarciu do domu i wypakowaniu wszystkiego doznałam szoku!!!! Moje zakupy składały się w większości z bzdurnych, nieprzemyślanych rzeczy. Co ja zrobiłam?! Do czego jest mi to potrzebne?! Kiedy ja tego użyję?! Za rok, za dwa, a może za 5????!!!! Niby jestem rozsądną dziewczyną, a jednak dałam się nabrać! Te przystępne ceny i atrakcyjności produktów na nic mi się zdały! Po co mi coś, jak tego nie będę w ogóle używać, albo raz na jakiś czas??!!! A tak w ogóle, to co z moją niezawodną listą, której tak kurczowo miałam się trzymać?! Jak widać historia lubi się powtarzać i to rok, w rok. Zawsze jest tak, że kupuję coś, co mi nie jest potrzebne. Zmarnowane pieniądze i tyle, nie mówiąc o zapchanym miejscu w półkach czy szafie. Człowiek niby dorosły, a jednak daje się nabrać. Co te reklamy i przystępne ceny robią z ludźmi??!! Z całą pewnością za rok również dam się ponieść przedświątecznemu szałowi zakupów!!!! Ale dla pocieszenie mogę przytoczyć słowa Marilyn Monroe „Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy…” 54. Edyta K. [01.01.10].
56
Chciałabym opowiedzieć jak koleżanka, która prowadziła sklep z odzieżą sprzedawała mi ubrania. Rzeczy kupowane w jej sklepie były oczywiście najtańsze, najlepsze jakościowo i oczywiście niespotykane. Wybierałam się właśnie na małą prywatkę i wybrałam się do niej na zakupy. Poleciła mi sukienkę idealną na tę właśnie imprezę. Sukienka była w mniejszym o nr rozmiarze niż potrzebowałam. Ale według niej wyglądałam w niej rewelacyjnie ja nieświadoma niczego zapłaciłam słone pieniądze i wyszłam zadowolona ze sklepu ze świadomością, że schudłam. Wszystko "byłoby dobrze" (poszłabym w za ciasnej sukience) gdybym nie wróciła do sklepu i nie usłyszała przypadkiem jak wyśmiewa się do swojej siostry z mojej naiwności i parodiuje moje zakupy. Gdy to usłyszałam byłam wściekła, ale po czasie przyznałam jej rację. Gdybym miała własne zdanie nikt niczego by mi nie wcisnął.
55. Dagmara B. [01.01.10]. Moje dziecko pije mleko dla alergików i jest ono dość drogie. Market oferował mleko w atrakcyjnej cenie 15,99 zł, więc wraz z mężem postanowiliśmy zrobić większy jego zapas. Robiliśmy przy okazji inne dość duże zakupy na święta i nie zauważyliśmy przy kasie że mleko zostało policzone w cenie 19.99 zł. Zwróciłam na to uwagę dopiero wracając do domu, gdy analizowałam kwotę na paragonie. Postanowiliśmy razem z mężem wrócić do sklepu i poprosić o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, bo straciliśmy 4 zł na jednym opakowaniu. Niby nie dużo, ale kupując już kilka opakowań była to spora suma pieniędzy. Wystarczająca na zakup jeszcze kilku opakowań mleka. Kierownik marketu tłumaczył się, że pracownicy zapomnieli zmienić cenę w systemie. Tak to niestety jest w ferworze przedświątecznej gorączki. Na szczęście sklep zwrócił nam nadpłacona kwotę, lecz gdybym nie przejrzał paragonu bylibyśmy stratni. Są ludzie którzy nie zwracają uwagi na kwotę na paragonie i takim łatwym sposobem sklep może zarobić sobie dodatkowe. Od tamtej pory zawsze sprawdzam dokładnie ceny zakupionych produktów. 56. Eliza K. [01.01.10]. Okres przed Świąteczny to czas wielkich zakupów i promocji, dlatego też postanowiłam być w tym roku bardzo ostrożna i nie uszczuplać swojego portfela wydając pieniądze na niepotrzebne rzeczy jak to zwykle bywało. Będąc w Centrum Handlowym, zauważyłam ,że wielka uwagę przechodniów przyciąga sklep z widniejącym na nim szyldem ze słowem "Promocja". Wchodząc do sklepu , obiecałam sobie, że nie dam się przekonać na zakup jakiejkolwiek rzeczy. W środku przyjęła mnie miła
57
ekspedientka z którą wdałam w długą rozmowę na temat promocji. Namawiała mnie na zakup torebki mówiąc iż należy ona do ostatniej z kolekcji i która to rzekomo była w promocyjnej cenie. Przed wejściem obiecałam sobie, że nie dam się skusić, ale taka promocja może się więcej nie powtórzyć, pomyślałam. Wyszłam ze sklepu z nową torebką. Kilka ulic dalej w sklepie mojej znajomej taka sama torebka nie będąc w promocyjnej cenie, była tańsza o około 10%. Okazało się, że jestem naiwna i dałam się nabrać kolejny raz. Uległam sympatycznej i przekonującej ekspedientce. 57. Magdalena Klimowicz [08.01.10]. Moja historia z wielką promocją zaczyna się zaraz po świętach a mianowicie dnia 29 grudnia. A zaczęło się od reklamy w mediach "Wielka wyprzedaż CZYSZCZENIE MAGAZYNU" oczywiście w Media Markt. Więc udałam się na tą promocję. I wtedy się zaczęło. Na czołówce stał piękny, dosyć dobry jeśli chodzi o parametry laptop. A mnie jakby coś opętało muszę go mieć. Oczywiście dużo ludzi kolejki gigantyczne przy kasach, ale to mnie nie zniechęciło, uparłam się, wzięłam tego laptopa i udałam się do kasy. Przy kasie odczekałam swoje (prawie godzinę) no i kupiłam. Dojechałam do domu rozpakowałam, instalacje wszystkich programów i takie tam inne rzeczy zajęło kilka ładnych godzin. Ale byłam z niego bardzo zadowolona i zachwycona do momentu..... Kiedy zobaczyłam za w telewizji kolejną reklamę z Media Markt a brzmiała ona "KUPUJ TERAZ BEZ VAT-u" . A wtedy wpadłam w szał. Byłam taka zła na samą siebie. Ale oczywiście musiałam się przekonać czy na pewno taki laptop co ja kupiłam też będzie można kupić bez VAT-u . Poszłam no i co....? Na półce stoi taki sam jak ja kupiłam no może nie taki sam bo oczywiście o 630zł tańszy o VAT. Jak ja się mogłam wkurzyć. Wyszłam stamtąd szybciej niż weszłam. Gdybym się kilka dni wstrzymała to te pieniądze byłyby u mnie w kieszeni. A tak zostały w sklepie. Ale cóż takie są promocje i tacy są ludzie, że zawsze dadzą się naciągnąć na "WIELKIE WYPRZEDAŻE". 58. Sebastian Szwedo [05.01.10]. Temat gorączki przedświątecznych zakupów powraca co roku jak „Kevin sam w domu”. Przed gwiazdką częściej skłonni jesteśmy do zakupowych szaleństw, co wykorzystują oszuści, którzy liczą na naturalny o tej porze roku wybuch dobrej woli, któremu sprzyja cała ta magia świąt… I ja też stałem się ofiarą jednego oszusta. W Wigilię wybrałem się do centrum handlowego w celu kupna zegarka dla brata. Nie miałem na to zbyt dużo czasu. W pośpiechu „wędrowałem” od jednego sklepu do drugiego. W końcu znalazłem zegarek, który na pewno by mu się spodobał … Niestety nie miałem przy sobie wystarczającej ilości gotówki. Sfrustrowany tym, że
58
trzeba się wrócić do domu po więcej pieniędzy ujrzałem młodego mężczyznę, elegancko ubranego, idącego w moim kierunku. Zaczepił mnie i zaproponował (o dziwo) kupno zegarka. Można tylko sobie wyobrazić jak bardzo zachwalał posiadany towar i jego cenę (renomowana szwajcarska firma, właściwości takie jak chronograf, datownik, szkło szafirowe, wodoszczelność, zapakowany w oryginalne pudełko i to wszystko w promocyjnej cenie - 200zł, w sklepie można go kupić za 400 - 450zł). Akwizytor kilkakrotnie zaznaczał, że to wielka okazja, że jest to ostatni egzemplarz, reszta „poszła dzisiaj jak świeże bułeczki”, wszyscy byli zadowoleni więc i ja na pewno będę zadowolony! Przekonał mnie i skusiłem się na tą niebywałą okazję, w końcu zegarek był dużo tańszy od tego, który oglądałem w sklepie i niczym się prawie nie różnił. Uważałem, że zrobiłem złoty interes od człowieka-anioła. Jednak jak się okazało później (sprawdziłem w Internecie) zegarek, który kupiłem dla brata był tanią podróbką (przesądziła o tym jedna zbędna literka w nazwie, której z pośpiechu nie zauważyłem) wartą około 100 zł... Zaprzedałem duszę diabłu! W moim przypadku myślę, że poddałem się regule zaangażowania i konsekwencji- angażując się w kupno zegarka trudno mi było oceniać słuszność mojego postępowania, stąd działałem konsekwentnie według pierwotnego planu- miałem zamiar kupić zegarek, trafiła mi się „okazja”akwizytor rzucił mi atrakcyjną przynętę, konsekwencja „ochroniła” mnie przed myślą, że może to być fałszywa przynęta, nie potrafiłem powiedzieć „nie”. Wpływ na zaistniałą sytuację miała również reguła społecznego dowodu słuszności-skoro inni kupili, to pewnie jest faktycznie fajny ten zegarek więc i ja kupię. Pośpiech zrobił również swoje. 59. Artur Marciniak [02.01.10]. Dnia 22.12.2009r wybrałem się na przedświąteczne zakupy do supermarketu Carrefour. Podczas robienia zakupów zauważyłem że jest promocja piwa Żywiec niestety trzeba było kupić 8 puszeczek piwa a za to się dostawało szklankę 0,5. Ładna pani tak zachęcała że się skusiłem. Radośnie zmierzam po odbiór szklanki za kasami i co... Zabrakło szklanek!!! Mówią do mnie niech pan przyjdzie jutro. Jadę przez całe miasto z rachunkiem i co... po promocji ani śladu a po stoisku Żywca nic nie zostało. Zostałem oszukany i na dodatek z puszkami Żywca. Oj gorzki to będzie dla mnie Żywiec 59.1. Waldemar Pycka [02.01.10]. Panie Arturze, bo to była tylko prawie promocja…
59
60. Beata Janocińska [6.01.10]. Sporo wiem na temat promocji .....prowadziłam kiedyś rekrutacje na stanowisko hostessy. Dziewczyny przechodziły przez cykl szkoleń, a wszystko po to by jak najlepiej zbajerować klienta. Rzeczywiście..... szkolenia dawały niesamowite efekty, a klienci byli niesamowicie zadowoleni, że dostają gratisy, chociaż tak naprawdę zapłacili za nie ..... 61. Waldemar Pycka [06.01.10]. Manipulacja czasem jest nieunikniona: o ile osoba, z którą mam styczność, nie zamierza lub nie może racjonalnie argumentować, a nie mogę jej zostawić samej sobie, to mam moralne prawo zastosować wobec niej argumentację typu erystycznego. Dyskusja z małym dzieckiem, osobą pijaną czy też naćpaną jest mało konkluzywna. Nie wiem dlaczego, ale często w gronie osób "mało wiarygodnych" stawiam studenta. Nie konkretnego, znanego mi z imienia i nazwiska, lecz "typowego" studenta? Jeśli nie zastosuję wobec niego argumentum ad baculum lub argumentum ad crumenam - niczego nie jestem w stanie osiągnąć. Dlaczego ręka wyciągnięta do studenta jest traktowana przez niego jako gest kapitulacji? Im starszy student, tym "gorszy". Ekonomia studiowania zabija samodzielność badawczą, krytycyzm, chęć zachowania odrębności, a nawet potrzebę wyrażenia się. Co, Waszym zdaniem, sprawia, że studia są tak jałowe poznawczo? Że ci, którzy z liceum wyszli z jako taką bądź (bardzo) dobrą umiejętnością wyrażania opinii, po kilku latach studiowania są tak "niewyraźni". Piszę to na podstawie swoich ponad dwudziestoletnich doświadczeń dydaktycznych i ponad tuzinie wyższych szkół, na których miałem przyjemność prowadzić zajęcia. Pytam Was, jako ekspertów w tej dziedzinie. 61.1. Sebastian Szwedo [07.01.10]. Na studiach (nie wszystkich!) często nie ma miejsca na samodzielne wyciąganie wniosków, więc nie dziwi mnie to, że kreatywne myślenie, krytycyzm i chęć wyrażenia swoich opinii niestety, ale nie są tu potrzebne. A to, co nie używane, w myśl zasady zanika wraz z upływem czasu. Wielokrotnie uczymy się czegoś, co jest według nas oderwane od rzeczywistości, tak naprawdę na nic nam się nie przyda, dlatego nie staramy się nawet tego zrozumieć, a co mówiąc już o samodzielnym poszerzeniu tej wiedzy. W takich przypadkach u wielu osób sprawdza się zasada 3 x Z. 61.2. Katarzyna Bartnik [07.01.10]. Większość studentów woli zgodzić się ze zdaniem kolegi lub koleżanki niż samemu sformułować sensowny osad, pogląd danej sytuacji, ze względu na
60
brak czasu , pomysłu czy normalnego lenistwa. Myślę , ze wpływ ma na to również duży postem nauki czyli chodzi mi o powszechną dostępność studiowania na każdych kierunkach nie zależnie od pochodzenia czy stanu zamożności. Sami doskonale wiemy, że zrobienie dyplomu magistra czy licencjata w dzisiejszych czasach jest o wiele łatwiejsze nich za dawnych lat. Może właśnie dlatego, ze studia dzisiaj są tak łatwo dostępne dla każdego z nas doprowadziło do tego, że człowiek w pogoni za tytułem magistra czy doktora ... doprowadziło do tego , że zapomnieliśmy o tym co jest istotne w studiowaniu czyli pogłębianiu naszej wiedza, doświadczeń czy umiejętności praktycznych a nie tylko nabycie samego tytułu magistra czy licencjata ... 61.3. Agnieszka B. [07.01.10]. Myślę, że dzieje się tak dlatego, iż teraz studia są dla wszystkich dostępne. Z jednej strony jest to bardzo dobra rzecz, ale z drugiej strony każdy może tam wejść. Przyjrzyjcie się chociażby egzaminom wstępnym. Praktycznie ich nie ma, a 12 lat temu było to niemożliwe. Ludzie potrzebują "zrobić" magistra by mieć papier, bo to bilet do następnego "przejścia". To jest tak, jak kiedyś rozmawiało dwóch kolegów ze studiów. Kolega mówi: Słuchaj, nie wiem po co my tu jesteśmy. Po co nam te studia. A ten drugi na to: Stary, bo jeszcze trochę to nie będzie komu powiedzieć ( tu przepraszam za wyrażenie), "Ty chamie!". Teraz wszyscy mają magistra. Moim zdaniem, ta "elita narodu" to już nie jest to, co było kilkanaście lat temu. Nikt nie szuka nowych pomysłów, rozwiązań, nikt nie bada bo zależy mu tylko na papierze, a nie na studiach, na dowiedzeniu się czegoś nowego, czegoś innego. Tak ja to widzę, i mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam moją wypowiedzią 61.4. Dorota Małysz [07.01.10]. Myślę, że studenci na studiach to przede wszystkim zgadzają się z wykładowcami, ponieważ często chęć wyrażania własnej opinii (często ,,innej") jest nie mile widziana- co może odbić się na ocenie końcowej. Od pierwszego roku studiów nauczyło nas się by słuchać na wykładach i notować ps. pamiętam na pierwszym roku studiów na jednym z wykładów wykładowca nakrzyczał na nas że jesteśmy na wykładzie na studiach a tu się słucha i nie przeszkadza w prowadzeniu zajęć, i że nie jesteśmy w szkole średniej. Na ćwiczeniach natomiast powinna być możliwość wypowiedzenia się, ale i tam nie zawsze ma to miejsce , bo np. dużo materiału i wykładowca musi nam go podać. Bywa też tak iż studenci nie wyrażają swojego zdania bo chcą by wykład szybciej minął. W liceum jesteśmy zmuszani do wypowiedzenia się np. poprzez prace pisemne, odpowiedzi przy tablicy - i to jest na ocenę. Na studiach wypowiadać mamy
61
sie często dla samej wypowiedzi, a to jest mało motywujące. Oceniane na studiach jest to co wykładowca poda a nie to co sami ,,wydumamy". Więc skoro tego nikt nie ocenia to po co wypowiadać się, toteż słuchamy, piszemy i cicho siedzimy. I weszło to nam w krew. A jak wszystkim wiadomo to czego nie używamy, to zapominamy. 61.5. Barbara S. [08.01.10]. moim zdaniem wynika to z realiów życia... student który rozpoczyna gdzieś swoje pierwsze kroki na przykład w pracy dowiaduje się, że jako mało doświadczony nie ma nic do powiedzenia nie ma żadnego wpływu na to co się wokół niego dzieje... nie mając wpływu materialnego lub wysokiej charyzmy w dzisiejszych czasach człowiek gubi się w tłumie a student gubi się w tłumie innych milionów podobnych studentów... dodatkowo niektórzy mogą powiedzieć iż w liceum byliśmy jeszcze dziećmi tzn. nie zagubiliśmy całej natury dziecko bo nie mieliśmy wielu obowiązków wszystko mieliśmy pod nosem... na studiach człowiek musi się głowić jak coś załatwić i musi stać się "dorosłym", a w większości, dorośli, i tu się nie oszukujmy, są poważni i jak nie mają nic do powiedzenia to się nie odzywają... chyba że mają naturę gaduły myślę że takiego studenta łatwo zmanipulować, niestety ale z mojego doświadczenia wynika że często wychodzi to ze strony wykładowców. i tu wyprowadzamy zasadę to student jest dla wykładowcy a nie wykładowca dla studenta... ale oczywiście są wyjątki od reguły z takimi również się zetknęłam i obdarzam ich szacunkiem 61.6. Anna Pietruszewska [12.01.10]. W szkole średniej byliśmy zmuszani do ustnych odpowiedzi to był jeden ze sposobów sprawdzania naszej wiedzy jak również przygotowania się do bieżących lekcji także samo przez się musieliśmy ćwiczyć umiejętność wypowiadania się i przekazywania wiedzy oraz czasami improwizacji jeżeli coś tam nam w główkach ,,świtało" na dany temat a byliśmy nie douczeni. A na studiach nasza rola się zmieniła siedzimy i słuchamy wykładowcy, który nas nie przepytuje i o nic nie pyta po prostu wymaga od nas tej wiedzy którą nam przekazuje i aby ją sprawdzić na koniec robi pisemny egzamin. Więc jest to proste że jeżeli nie ćwiczy się przez dłuższy czas pewnej umiejętności to ona po prostu zanika. Dla tego może Pan tak uważać że ,,im starszy student, tym gorszy". Ale zgodzę się też z Panią Anetą że jeżeli nie mamy możliwości ćwiczyć na studiach umiejętności wyrażania swoich opinii należy to robić na co dzień w życiu osobistym, w relacjach miedzy znajomymi, jak również w życiu zawodowym, gdzie najczęściej mamy kontakt z obcymi ludźmi. 61.7. Aneta Szczygielska [11.01.10].
62
Studenci w dzisiejszych czasach moim zdaniem i jak widać nie tylko, boją się wdawać jakiekolwiek dyskusji i wyrażać swoje zdanie z bardzo prostego powodu jest to obawa przed błędną odpowiedzią, nie chcą się skompromitować przed całą grupą studencką(a nie jest ona mała) jak również obawa przed reakcją wykładowcy. Ponieważ znana mi jest teoria z początków studiów(przekazana przez starszych znajomych co studia mają już za sobą) że wykładowcy początkujących studentów (wychodzących z liceum) mają za zwykłych nic nie wiedzących ,,szaraków" dla tego ja sama też wolę się nie wychylać aby uniknąć nieprzyjemności ze strony wykładowców. Ale rozwijanie umiejętności wypowiadania się zależy od nas samych. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć ze przez ten okres trzy letnich studiów licencjackich zdobyłam bardzo duży zakres słownictwa który staram się wykorzystywać w życiu codziennym jak również zawodowym (w końcu jestem telemarketerką muszę ćwiczyć różnego rodzaju umiejętność wypowiadania się i przekazywania informacji, ponieważ każdego klienta trzeba wyczuć w jaki sposób przekazać wszelkie informacje żeby być zrozumianym. A mam bardzo specyficzną branżę firma zajmuje się tworzeniem stron www. Jak rozmawiam z fachowcem (informatykiem) posługuję się typowo technicznym słownictwem ponieważ taka osoba siedzi w tym i ,,kuma" o co chodzi. Jeżeli rozmowa jest przeprowadzana przykładowo z osobą zajmującą się marketingiem i taka osoba nie ma żadnego pojęcia o tworzeniu serwisu tylko deklaruje że chcą zmienić stronę w celu lepszej reklamy w tedy posługuje się bardzo prostym słownictwem (po prostu tłumaczy się wszystko jak ,,krowie na miedzy" co i do czego. 62. Waldemar Pycka [05.01.10]. Czy zgodzicie się z tezą, iż nie można mówić o jednym rodzaju promocji, lecz co najmniej o dwóch: promocje producentów i promocje sklepowe. Pierwsze, wedle mojego rozeznania, są z reguły uczciwe, drugie - z reguły nieuczciwe! Producent stawia przede wszystkim na efekt reklamowy i nie może pozwolić sobie na przekręt, chociażby z tego względu, że wykorzystają to konkurenci, natomiast sklep poprzez tzw. promocje pozbywa się "śmierdzącego" towaru. Ps. Podajcie wszelkiego rodzaju kontrargumenty wobec tej tezy. 62.1. Sebastian Szwedo [06.01.10]. Promocje producentów i promocje sklepowe rzeczywiście idą w parze. Sam natknąłem się kiedyś na taką „promocję”, która dotyczyła wyrobów mlecznych firmy Wedel. Promocja producenta polegała na dołączeniu do zakupionego ptasiego mleczka lub czekolad o łącznej wartości 12.99zł torby ekologicznej na zakupy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to,
63
że sklep po prostu chciał upchnąć ptasie mleczko o krótkim terminie ważności, celowo układając je na początku półki. Z ciekawości moja dziewczyna sięgnęła po opakowanie z tyłu i ku jej zdziwieniu termin ważności był o wiele dłuższy. Producent postawił więc na efekt reklamowy, natomiast sklep pozbył się „śmierdzącego” towaru. Niestety w tej chwili nie przychodzą mi do głowy żadne kontrargumenty wobec tej tezy. 62.2.Aneta Szczygielska [06.01.10]. Zgadzam sie faktycznie obydwie promocje idą ze sobą w parze lecz to promocje sklepowe tak jak Pan trafnie stwierdził są nieuczciwe. Producent poprzez swoje promocje chce przyciągnąć jak największą ilość klientów dla tego robi jak najciekawsza reklamę swojego produktu. Natomiast sklep kombinuje aby jak najwięcej sprzedać tego towaru i na tym dodatkowo zarobić. Czy promocje obowiązują także na sprzęt RTV lub AGD? Można by rzec - nie „także”, lecz przede wszystkim! Parczewscy handlowcy oferują klientom permanentne obniżki w tej branży. Przechadzając się po sklepie w poszukiwaniu pralki, przy każdym egzemplarzu widzimy przekreśloną cenę, a pod nią nową, czasem nawet kilkaset złotych niższą. Kto uwierzy, że pierwotna cena kiedykolwiek obowiązywała? Na stoiskach z elektroniką nie ma reguły, czy towar jest zleżały czy też świeżo przywieziony z fabryki. Grunt, żeby klient myślał, że oszczędza. Wtedy kupi pralkę nawet wówczas, gdy jej nie potrzebuje. W końcu kilka stów piechotą nie chodzi, a oferta ważna jest tylko do końca roku (ale którego? - tego już nie napisano). Pozdrawiam i nie dajcie sie złapać na tanie chwyty które stosują podrzędne sklepy powodzenia 62.3. Katarzyna Bartnik [06.01.10]. Panie Sebastianie ma Pan racje. Sklepy oczekując na tzw. promocjach, ponieważ chcą się pozbyć produktów z krótkim terminem ważności. Stosują promocję aby nie być całkowicie stratnym jeśli chodzi o towary które się im przeterminują W celu odzyskania chociaż minimalnych części pieniędzy za zakupiony przez nich towar właśnie dlatego stosuje te nie uczciwe promocje 62.4. Sylwia Z. [06.01.10]. Zgadzam się z kolega poniżej, kiedy byłam jeszcze w liceum bardzo często pracowałam na różnego rodzaju promocjach głównie w hipermarketach i tak dokładnie przyjrzałam się tym "sklepowym promocjom". Towaru którym np. kończy się termin ważności sklepy wysprzedają jak się tylko da nawet po najniższej cenie i naklejają przy tym karteczkę "super cena". A my damy się na to nabierać niestety bo skąd możemy wiedzieć co się pod tą nazwą kryje!!
64
62.5. Edyta A. [07.01.10]. Szczerze mówiąc promocje producentów też nie zawsze są w porządku, może po prostu mniej nieuczciwe niż te sklepowe. Przykładem tego może być pewna firma produkująca pasty do zębów. Pośród różnych past do zębów klienci nie wybierali pasty o smaku cytrynowym, zwyczajnie zalegała na półkach sklepowych. Jakiś czas później pasta pojawiła się w 3paku pośród dwóch innych smaków, oczywiście w promocji, co zwiększyło zainteresowanie klientów. 62.6. Natalia Watrak [09.01.10]. Zgadzam się, z tym że promocje sklepowe są gorsze. Moja koleżanka pracowała przez parę miesięcy w sklepie kosmetycznym. Promocje producentów polegały na tym, że do markowych perfum w prezencie był dodawany jakiś wisiorek, niestety panie które pracowały tam zabierały dla siebie ów dodatek. Ludzie, którzy obejrzeli reklamę przychodzili do sklepu i kupowali ten produkt z myślą, że jako dodatek dostaną wisiorek- lecz nikt nie dostawał prezentu słysząc, że " w naszym sklepie ta promocja nie obowiązuje". I oczywiście do kogo ludzie mieli pretensje? Oczywiście, że do producenta, ponieważ nie wszystkie sklepy objął promocją... to były, że tak powiem małe przekręty. W tym samym sklepie ( z którego koleżanka odeszła po paru miesiącach) kremy i inne kosmetyki, które traciły datę ważności były nadal sprzedawane. Kobiety, które tam pracowały zmywaczem do paznokci zmywały datę ważności i na to miejsce naklejały cenę. Tak więc człowiek, który szedł do sklepu z nastawieniem kupna DOBREGO produktu kupował "przeterminowany szajs"- tak właśnie właściciel chciał pozbyć sie " śmierdzącego towaru". Po tych doświadczeniach koleżanki jestem przekonana, że to promocje sklepowe są gorsze, producent nie może sobie pozwolić na takie przekręty, ponieważ jego marka (towar) nie będzie wiarygodna. Z drugiej strony, gdy byłam na stypendium zagranicznym w Belgii wykładowca opowiadał nam o pewnej znanej marce, której nazwy nie będę wymieniać Sprawa dotyczyła kaszek dla dzieci...otóż promocje tych produktów dotarły do Afryki, do bardzo biednej jej części. Tam właśnie reklamy, bilbordy itp. odradzały karmiącym piersią matkom praktykowania tego a w zamian kupowania ich produktu. Dla mnie, wykładowcy i reszty grupy była to paranoja - skąd ludzie na skraju ubóstwa maja wziąć pieniądze na zakup kaszek??!! Moim zdaniem za pieniądze, które producent wydał na kampanię reklamową powinien kupić ubrania, żywność, artykuły higieniczne dla właśnie tych ubogich ludzi a nie promować kupowanie kaszek!!! Na koniec chcę powiedzieć, że takich przypadków na pewno jest więcej tylko może nie słychać ich na forum publicznym...hmm i miałam bronić tezy ze promocje sklepowe są
65
gorsze, a teraz mam dylemat, bo jednak wszystkie "promocje" mają jakieś ale...
63. Angelika K. [3.01.10]. Byłam człowiekiem bardzo łatwowiernym a przynajmniej tak mogłam o sobie powiedzieć po tym co ostatnio mi się przytrafiło. Dzień nie zapowiadał się wcale dobrze, na dodatek był trzynastego piątek. Nigdy nie wierzyłam w zabobony i przesądy, aż do tego właśnie dnia. Zaczynając od początku... Rano obudził mnie potworny ból głowy przez który, wcale nie chciało mi się wstawać. Niestety obowiązki-praca. Kiedy toną leków zwalczyłam ból wybrałam się do pracy, gdzie spotkałam wielu bardzo nie miłych klientów. W pewnym momencie do mojego stoiska podeszła starsza kobieta, pytając czy jest szef. Niestety nie zastała go wiec zaczęła rozpaczać, że ma przesyłkę dla jego mamy, i że nie wie co z nią teraz zrobić, przecież była z nim umówiona a on nie przyjechał. Na dodatek podała się za pracownika Galerii Handlowej na Zana w której właśnie pracuje. Kobieta była bardzo miła wiec odpowiedziałam, że może to zostawić do przyjazdu szefa. Ona jednak powiedziała, że ta przesyłka jest płatna. Oznajmiłam jej więc, że nie mogę wypłacić pieniędzy z kasy bez pozwolenia szefa. Kobieta wpadła na pomysł, że zadzwoni do szefa i rzeczywiście wyjęła telefon i rozmawiała z nim dobre 15 minut. Wypłaciłam wiec jej pieniądze, które należały się za tą przesyłkę i kobieta zniknęła za rogiem zostawiając siatkę na ladzie. Po kilku godzinach, kiedy pojawił się szef okazało się, że kobieta od przesyłki wcale do niego nie dzwoniła, a matka szefa nic nie zamawiała. Po otwarciu zostawionej przez nieznajomą siatki okazało się, że są tam 3 swetry za które wypłaciłam z kasy 320zł. Kto by pomyślał że starszej kobiecie może przyjść do głowy taki pomysł. Tym bardziej, że operowała imionami i nazwiskami bardzo wiarygodnie. Od tamtej pory nie ufam raczej nikomu, kto podchodzi do lady. Tym bardziej, że połowę mojej głupoty pokryła moja pensja. Podobno to nie pierwszy taki przypadek w Lublinie. 64. Małgorzata G. [04.01.10]. Byłam ostatnio w markowym sklepie, gdzie spotkał mnie przykry incydent, sprzedawca sprzedał mi używaną i brudną bluzkę po promocyjnej cenie. Chciałam dokonać zwrotu towaru, ale sprzedawca stanowczo odmówił przyjęcia wadliwego towaru, oprócz tego był pod wpływem alkoholu, ponieważ nie wyraźnie mówił, a z jego ust wyczułam nieprzyjemny zapach i miał problemy z utrzymaniem się na nogach – chwiał się. Na dodatek opryskliwie odnosił się do mnie i do pozostałych klientów obecnych w sklepie.
66
64.1. Waldemar Pycka [04.01.10]. Co Pani zrobiła w sprawie niekompetentnego sprzedawcy? Czy np. poinformowała Pani policję? A tak, na marginesie: teraz w sklepach pojawi się dużo przecenionej, lecz używanej odzieży 64.2. Małgorzata G. [05.01.10]. Po całej awanturze ze sprzedawcą kierownik sklepu poprosił mnie o podanie mojego numeru telefonu i obiecał, że do mnie oddzwoni gdy wyciągnie w stosunku do sprzedawcy odpowiednie konsekwencje służbowe. Po kilku dniach otrzymałam od kierownika sklepu telefon z informacją, iż sprzedawca został ukarany natychmiastowym zwolnieniem z pracy, bo takie jego zachowanie nie zdarzyło mu się pierwszy raz. Kierownik sklepu zaprosił mnie też na spotkanie. Podczas którego zostałam przeproszona za zaistniałą sytuacje. Odbyło się to w bardzo miłej i przyjemnej atmosferze. Zostałam poczęstowana herbatką i ciasteczkami, a Pan kierownik zaproponował mi zakup innej bluzki w super promocyjnej cenie, o wiele ładniejszej od poprzedniej i oczywiście ,, nie używanej’’. Jestem bardzo zadowolona z takiego rozwiązania i wiem że warto walczyć o swoją rację i nie poddawać się. 65. Edyta A. [4.01.10]. Okres świat to magiczny czas, ale dla niektórych to także czas wielkich zakupów. Ja przed świętami postanowiłam kupić drobny upominek swojej siostrzenicy. Poszłam więc z bratem do marketu. Wybrałam tam ładną sukieneczkę, między czasie zrobiliśmy drobne zakupy i podeszliśmy do kasy. Po zapłaceniu udaliśmy się w stronę wyjścia. Tak w zasadzie całkiem przypadkowo przejrzałam paragon z kasy i zauważyłam że za sukienkę dla siostrzenicy zapłaciliśmy 10 zł więcej niż powinniśmy. Pomyślałam "no trudno" 10 zł to nie majątek, następnym razem zwrócę większą uwagę za co i ile płacę. Jednak po chwili coś mnie tknęło i powiedziałam: "dlaczego mam dać się tak łatwo oszukać". Postanowiłam poświęcić troszkę więcej czasu na pobyt w sklepie i wróciłam do punktu obsługi klienta. Opowiedziałam Pani w punkcie klienta zaistniała sytuacje i poprosiłam o zwrot pieniędzy. Na początku Pani próbowała odwrócić sytuacje mówiąc jaka to ładna i dobra gatunkowo sukienka i że cena jest adekwatna do towaru. Jednak ja stałam uparcie przy swoim mówiąc, że na półce widniała inna cena wiec dlaczego mam płacić więcej. W końcu ekspedientka zorientowała się, że tak łatwo nie odpuszczę i nie powiem "no dobrze niech będzie". Sprawdziła cenę na półce i oddała mi pieniądze. Ludzie bardzo często wstydzą się upomnieć o swoje. Warto jednak czasami poświęcić troszkę więcej czasu i walczyć o swoje prawa.
67
66. Waldemar Pycka [4.01.10]. Brawo, Pani Edyto! Nawet nie chodzi o pieniądze, co zasady, nieprawdaż? A przy okazji, mam do Pani, oraz innych Forumowiczów, następujące pytanie: Jaki procent ogólnie wydanych kwot obejmują te niesprawdzone, odpuszczone i ogólnie przepłacone? Inaczej jeszcze mówiąc: O ile mniej moglibyśmy zarabiać, nie tracąc nic z jakości swego życia tylko dzięki zwiększonej uwadze w trakcie zakupów? 67. Edyta A. [5.01.10]. Racja. Pieniądze to jedno a zasady to kolejna sprawa. O ile życie byłoby łatwiejsze jeżeli ludzie byli by bardziej lojalni i uczciwi wobec siebie i innych. A co do Pańskiego pytania: ciężko mi tak procentowo określić, ale wydaje mi się, że 10-20% to całkiem możliwy przedział. 68. Joanna K. [6.01.10]. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia stałam się ofiarą perfidnej manipulacji. Sama nie wiem , jak to się stało, że dałam się ponieść gorączce przedświątecznych zakupów, ponieważ na ogół staram się unikać robienia zakupów w ostatniej chwili. Z konieczności wybrałam się więc pewnego popołudnia do jednego z hipermarketów. Początkowo nie zniechęcił mnie nawet brak miejsca na zatłoczonym parkingu ( jeden z uroków Świąt ;))) Do sklepu weszłam ze starannie opracowaną listą niezbędnych produktów do nabycia. Jednak z każdej strony bombardowały mnie oferty niektórych artykułów po wyjątkowo atrakcyjnych cenach, m.in. "2 w cenie 1" , "kup 2 a za 3 zapłacisz 50% taniej" itp. I jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, silna wola zawiodła i ...uległam. Padło na majonez "Winiary", wydawać by się mogło, że produkt niezbędny , szczególnie podczas przygotowywania sałatek na świąteczny stół. Nie pomyślałam jednak, że zakupiona ilość ( 3 x 500 ml) znacznie przewyższa moje zapotrzebowanie na ten produkt... okazało się dopiero bowiem, że nie zdążyłam zużyć takiej ilości majonezu przed upływem jego daty przydatności do spożycia. Miarka się przebrała kiedy po dokładnym przeanalizowaniu, doszłam do wniosku, że cena "pakietu" wcale nie była tak atrakcyjna, jak się początkowo wydawało. Tym właśnie sposobem dałam się wciągnąć w grę, podobnie jak miliony klientów o osłabionej czujności dokonujących nieprzemyślanych i bezsensownych zakupów. Podobne przykłady można by mnożyć bez końca. I znowu wygrywają specjaliści od marketingowych technik sprzedaży a my klienci padamy ofiarami zwyczajnego naciągania... 69. Beata Janocińska [12.01.10].
68
To wszystko co umieszczamy na tym forum, wydaje się takie oczywiste... Wręcz czytając te opowieści myślę sobie, jak można dać się tak wrobić, a jednak... Szczerze mówiąc, dzięki tym wpisom zaczęłam dokładnie przyglądać się każdej cenie na półce, dodatkowo pod czytnikiem i chyba stało się to moją OBSESJA, mam tylko nadzieję że nie zwariowałam .... 69.1. Waldemar Pycka [69.1.12.01.10]. Pani Beato, OB-SESJI mówimy zdecydowane TAK! 70. Kinga A. [04.01.10]. Parę miesięcy przed świętami siostra pokazała mi w czasopiśmie zegarek, który bardzo jej się podobał. Zegarek przyciągał uwagę, wykonany z całości wysoko gatunkowego srebra, wysadzany kryształkami Sworowskiego połączony z czarnym skórzanym paskiem. Po prostu był przepiękny. Niestety sklep, w którym można było go kupić nie znajdował się na Lubelszczyźnie tylko o wiele dalej. Miesiąc przed światami postanowiłam znaleźć i zamówić zegarek przez Internet. Długo nie zajęło mi szukanie, znalazłam parę sklepów internetowych, w których był. Porównując cenowo niewiele się różniły, lecz był jeden sklep, w którym cena była w tzw. „promocji”. Wszystkie opisy i zdjęcia były identyczne, oraz wszystkie miały gwarancję i dołączony certyfikat oryginalności. Po krótkim zastanowieniu postanowiłam go kupić, jak sprzedawca pisał wysyłka miała nastąpić od razu po zaksięgowaniu wpłaty na konto. Więc po złożeniu zamówienia wysłałam e-maila potwierdzającego zakup, z prośbą o potwierdzenie danych i numeru konta. Odpowiedz była bardzo szybka niemal natychmiastowa, więc niezwłocznie udałam się do banku, aby dokonać wpłaty. Pomimo wielu wysłanych e-maili i licznych telefonów do sprzedawcy, na które nie odpowiadał, przesyłka doszła do mnie po trzech tygodniach od daty zakupu. Po otworzeniu jej przy kurierze zauważyłam, że zegarek, który kupiłam nie przypomina zegarka, który chciałam kupić. Paczki nie przyjęłam, zażądałam zwrotu gotówki, niestety pieniążki nie dotarły jeszcze do mnie. Byłam zmuszona dwa dni przed świętami kupić siostrze inny prezent. Strasznie zezłościła mnie ta sytuacja, ponieważ chciałam wyrazić ile ona znaczy dla mnie. Postanowiłam nie kupować już przez Internet. "Świąteczna Promocja", "Super-Okazja", "Super Cena" przed każdymi świętami jesteśmy bombardowani takimi hasłami. Zakupy przez Internet kuszą brakiem kolejek i bardzo atrakcyjnymi cenami. Święta są wielkim oszustwem, wielkim jarmarkiem próżności, kłamstwem ponieważ handlowcy wykorzystują ten czas do zwiększenia zarobków, postępując nie zawsze etycznie i zgodnie z prawem. 70.1. Waldemar Pycka [04.01.10].
69
Cóż tu pisać... No może poza jednym: przesłanki w postaci "handlowcy wykorzystują ten czas do zwiększenia zarobków, postępując nie zawsze etycznie i zgodnie z prawem" są zbyt delikatnie wyrażone w stosunku do wniosku "Święta są wielkim oszustwem, wielkim jarmarkiem próżności, kłamstwem". Zasada ogólna jest następująca: wniosek nie może być silniej wyrażony od najsłabszej przesłanki. A zatem: albo należałoby wzmocnić stanowczość przesłanek, albo osłabić wniosek. 71. Ewa Bartoszuk [03.01.10]. Prezenty gwiazdkowe to przykład jednego z licznych symboli związanych z bardzo ważnym i szczególnym dla nas okresem świątecznym. Na szybach i stoiskach sklepowych widnieją ogromne napisy informujące o super obniżkach, promocjach. Szukając prezentu gwiazdkowego dla mojego narzeczonego postanowiłam również skorzystać z takiej cudownej i rzadko zdarzającej się okazji;) Chciałam poczuć magię świąt ;) Nie przypuszczałam jednak, że się bardzo rozczaruję i padnę jej ofiarą. Będąc w jednej z miejscowych galerii, zobaczyłam prześliczną maszynkę do golenia renomowanej firmy, o której mój narzeczony zawsze marzył. Po rozpakowaniu ów prezentu, okazało się, że jest on niekompletny, ponieważ brakowało szczoteczki do czyszczenia ostrza. W ten sam dzień zaniosłam towar do sklepu, gdzie powiedziano mi, że za późno go przyniosłam, ponieważ mogło mi wypaść po drodze ;( i nie mogą mi już w niczym pomóc. I tym samym padłam ofiarą przedświątecznej promocji, ponieważ dokupując brakujący element, cały koszt prezentu wyszedł równy cenie regularnej, nie uwzględniającej obniżki. Następnym razem będę ostrożniejsza ;))) P.S Przepraszam, ale wysyłam jeszcze raz mój donosik, gdyż wcześniej napisałam w nieodpowiednim miejscu ;/ Przepraszam za pomyłkę i pozdrawiam;))) 72. Konrad Bancerz [03.01.10]. Od wielu lat jestem związany jestem z firmą oferującą usługi telekomunikacyjne oraz internetowe. Jako stały klient postanowiłem przedłużyć umowę na zasadach przedświątecznej promocji. Będąc zadowolony z wcześniejszych ofert w pełni ufałem profesjonalizmowi, jakim dała się poznać ta firma. Wraz z przedłużeniem oferty zostało mi zaproponowana nie tylko zmiana stawki abonamentowej, jak również atrakcyjny pakiet, dzięki któremu będę mógł oglądać swoje ulubione programy przez internet. Jako że była to dla mnie nowość skorzystałem z oferty. Cieszyłem się na odkrycie nowych wrażeń. Miła Pani, która zadzwoniła do mnie z przygotowaną specjalnie dla mnie ofertą, zapowiedziała, że oferta zacznie obowiązywać po podpisaniu
70
umowy dostarczonej przez kuriera. Cała operacja miała trwać nie dłużej niż tydzień. Bardzo zależało nam na szybkiej realizacji, ponieważ do końca miesiąca zostało kilkanaście dni, a umowa wygasała z końcem miesiąca. Wraz z przedłużeniem oferty miałem dostać upominek w postaci nawigacji samochodowej. Po skończeniu rozmowy z niecierpliwością czekałem na wizytę kuriera. Kurier pojawił się po kilku dniach z misternie zapakowaną umową w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach. Pobieżnie czytając i szybko podpisując, nie zwróciłem uwagi na każdy z punktów umowy. Liczyłem na to, że po pojawieniu się mojego podpisu zaraz dostanę do ręki mój nowy sprzęt samochodowy. Jak duże było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że kurier oprócz oryginału umowy nie ma dla mnie nic. Zaskoczony zapytałem o upominek, on tylko wzruszył ramionami i powiedział, że on jest odpowiedzialny za dostarczenie umowy, nic oprócz tego. I jeżeli wystąpił jakieś problem należy skonsultować się z punktem obsługi klienta. Podziękowałem za informację. Po ponownej rozmowie z przedstawicielem obsługi klienta okazało się, że taki upominek nie był proponowany przy moim pakiecie usług. Nastąpiła pomyłka, za którą byłem serdecznie przepraszany i w dowód uznania za moją długoletnią lojalność miałem dostać rekompensatę w postaci dodatkowego pakietu usług lub niespodziankę. Podziękowałem bardzo za dodatkowe pakiety. Jestem pewien, że kiedy skończy mi się umowa z tym operatorem zrezygnuje z ich usług i nie dam się nabrać na atrakcyjne promocje. 73. Agnieszka B. [03.01.10]. Raz do roku sponsoruję coś dla szkoły podstawowej lub gimnazjum w mojej miejscowości. Oczywiście z propozycją, co do konkretnej rzeczy wychodzi szkoła. Ja zgadzam się co do kwoty i sponsorowanej rzeczy, potem tylko płacę fakturę, która przychodzi pocztą. Następnie otrzymuję podziękowanie od szkoły i na tym się kończy. Przeważnie termin sponsoringu przypada około października każdego roku . W tym roku, jak teraz do mnie dotarło, sponsoring map i atlasów, czy nawet dobrze nie wiem czego do szkoły, z mojej strony odbył się dwa razy. Całkiem niedawno przed Świętami Bożego Narodzenia zadzwoniła Pani ze szkoły i wyjaśniając i tłumacząc takim a nie innym czasem, że są Święta, że przecież moje dzieci też być może będą korzystały z owych przedmiotów, być może nie teraz, ale na pewno w przyszłości, przecież chodzą do szkoły podstawowej, a rzecz konkretna ma być dla gimnazjum. Oczywiście po takiej argumentacji, zgodziłam się, nie pytając nawet ile to kosztuje. Jak się okazało, moje "tak" kosztowało mnie 1500 zł i są to pomoce dla gimnazjum, ostatniej klasy, tak więc nie jestem pewna, czy moje dzieci to chociażby zobaczą, gdyż chodzą do klasy pierwszej szkoły podstawowej,
71
więc jeszcze je czeka kilka ładnych lat nauki aby znaleźć się w gimnazjum, i to w ostatniej klasie. Przypuszczam, iż do tego momentu pomoce zostaną nieco zniszczone lub przynajmniej stracą na wartości edukacyjnej, zważywszy, iż właśnie od tego roku szkolnego, cały program edukacji został zupełnie zmieniony;). Poza tym, wprowadzane są coraz to nowsze sposoby na przyswojenie wiedzy. To właśnie dowodzi, iż nie tylko dałam się naciągnąć na dość znaczną sumę, o wiele znaczniejszą niż ta pierwsza (tam było 250 zł). Mało, podejrzewam, że gdyby to nie były Święta i Pani (rozmówczyni) nie zauważyłaby, że to również będzie dla moich dzieci, nigdy bym się na to nie zgodziła. Tak podziałały na mnie święta, a sympatyczna Pani pomogła opróżnić mi trochę kieszeń, a ja nawet nie zareagowałam, tylko oddałam te pieniążki z zadowoleniem. 74. Waldemar Pycka [02.01.10]. Po pierwsze, NIE POMAGAJ! Pani Patrycjo, każda pomoc upośledza: osłabia samodzielność i niszczy źródło zaradności życiowej. Afryka przed otrzymaniem pomocy humanitarnej ze strony Zachodu miała większy udział w światowej gospodarce rolnej... Każdy dar jest zatrutym owocem. Trzeba być bardzo ostrożnym nawet w pomaganiu swoim dzieciom: w odrabianiu lekcji, w dostawaniu się do szkół, w załatwieniu pracy, w wychowywaniu dzieci itd. To wcale ich nie wzmacnia, ani też nie daje im poczucia swej wartości - te ciągłe prezenty czynią ich więźniami rodzicielskiej miłości. 74.1. Patrycja Z. [02.01.10]. "Nie należy pomagać ludziom mającym siłę prosić o pomoc" nie zgodzę sie z tym stwierdzeniem, jeżeli ktoś prosi o pomoc to trzeba mu ją dać i nie mówię tu o ludziach siedzących z dziećmi na ulicy itd., bo wtedy działa na nas ich wygląd, a małe biedne często brudne dzieci zawsze wywierają presję! i ulegamy dając pieniądze, ale w większości wypadków jest to czyste naciąganie!! Jednakże warto pomagać!! 74.3. Anna Szoda [05.01.10]. W pierwszy dzień świąt poszłam z rodziną do Kościoła, a obok niego stał zgarbiony, brudny, w podartym ubraniu, w średnim wieku pan. Prosił o pieniądze na chorą żonę i na jedzenie dla siedmiorga dzieci. Zrobiło nam się go szkoda, wysłuchawszy jego próśb daliśmy mu parę złotych i weszliśmy do Kościoła. Parę dni później spotykam tego mężczyznę wysiadającego z bardzo eleganckiego, drogiego auta w ekskluzywnym garniturze. Zaczęłam zbliżać się do niego, by upewnić się że to był ten sam pan spod Kościoła. Gdy mnie ujrzał natychmiast odwrócił głowę w drugą stronę i zaczął prawie biec, żebym tylko go nie zaczepiła. Byłam już wtedy na 100% pewna, że to
72
on "bogaty biedak". Na domiar tego okazało sie, iż ten mężczyzna to mój dalszy sąsiad, który mieszka parę klatek ode mnie, jest kawalerem, bez dzieci i dobrze się mu powodzi. Moja i na pewno wielu innych ludzi naiwność nie zna granic. Dałam się oszukać i stracić parę złotych, a ten pan dzięki temu dobrze żyje. 74.4. Iwona Tarkowska [14.01.10]. Bezdomność jest coraz powszechniejszym zjawiskiem. Jest znana każdemu, i powoduje w większości z nas smutek i współczucie. Widząc bezdomnego na ulicy budzi się w nas litość i chęć pomocy. Niestety, często ludzie tacy wykorzystują naszą naiwność i dobre serce. Odpowiedni strój, wymyślona historia często umieszczona na jakiejś tabliczce sprawia ze osoba taka przyciąga uwagę przechodniów. Reguła społecznego dowodu słuszności sprawiła, że dałam się nabrać na udawaną biedę pewnego pana. Miało to miejsce trzy lata temu w okresie letnim. Biedny mężczyzna siedział, tzn. klęczał przed Kościołem. Wybrał idealne miejsce, jak wiadomo teoretycznie chodzą Tam osoby wierzące praktykujące, chętne w miarę możliwości pomóc bliźniemu. Na kartce widniał napis, że nie ma pieniędzy, itp. Wielu ludzi z politowaniem zapoznawało się z treścią wiadomości, jaką umieścił przed sobą i zapełniało puszkę stojącą obok. Oczywiście jednym z darczyńców okazałam się również ja. Tego dnia jeszcze długi czas byłam na mieście i robiłam zakupy, z daleka widziałam jak ten biedny człowiek żebrze w słońcu. Przechodząc kolejny raz zauważyłam ze plac przed Kościołem jest pusty. Pomyślałam, że może poszedł kupić sobie cos do jedzenia i picia. No i prawie się nie pomyliłam, tzn. kupił sobie, ale alkohol, jak już go widziałam ulice dalej był kompletnie pijany, no i już nie smutny jak wcześniej, tylko uśmiechnięty od uch do ucha, ja za to wściekła wróciłam do domu. Ucząc się na błędach, jednak nie tracąc nadziei w uczciwość ludzi, parę tygodni po tym zdarzeniu chciałam pomóc kolejnemu potrzebującemu. Zachowując zdrowy rozsądek widząc żebraka postanowiłam kupić mu jedzenie. Wyręczając reklamówkę z żywnością usłyszałam, że on nie chce jedzenia tylko pieniądze, ja mu na to, że pieniądze właśnie wydałam na jedzenie on, że nie jest głodny i mogę sobie to zabrać. Pewnie miał inny głód… Od tamtej pory zmieniłam formę pomocy potrzebującym… 75. Grzegorz Parol [10.01.10]. Często uczestniczę w aukcjach internetowych znanego serwisu Allegro. Przed świętami Bożego Narodzenia szukałem prezentów na aukcjach internetowych. Przeglądając oferty natrafiłem na fajne koszulki. Koszulki te od razu mi się spodobały. Użytkownik który wystawił te koszulki do
73
licytacji jak i poprzez opcję ,,kup teraz’’ nie wzbudził we mnie żadnych podejrzeń. Użytkownik ten zaczynał przygodę z Allegro, miał on dwa pozytywne komentarze (1kupił, 1 sprzedał) i zero negatywnych i neutralnych od innych użytkowników serwisu. Nawet przez to że oryginalne koszulki w opcji ,,kup teraz’’ sprzedawał po bardzo atrakcyjnej cenie mnie nie zaniepokoiło. Stwierdziłem że taniej kupuje hurtowo, gdyż miał ich dużo do sprzedania. Biorąc udział w kilku licytacjach u tego sprzedającego, wygrałem jedną z aukcji. Dostałem e-mail z numerem konta na które mam wpłacić pieniądze za wylicytowaną koszulkę, plus za koszty przesyłki. Pieniążki wpłaciłem następnego dnia na podane konto. Po paru dniach napisałem do sprzedającego czy wysłał już koszulkę, odpisał cytuje ,,tak koszulka została wysłana”. Po tych pozytywnych komentarzach, które miał byłem pewny , że nie trafiłem na oszusta. W kolejnych dniach nie otrzymując przesyłki wysyłałem do niego e-maile, próbowałem dzwonić, ale kontakt z nim się urwał. Dodatkowo jego konto aukcyjne zostało zablokowane za naruszenie regulaminu. Kontaktowałem się z innymi użytkownikami poprzez e-mail , którzy też wygrali jego aukcje z pytaniem czy otrzymali towar. Ale niektórzy też nie otrzymali i niektórzy czekali dłużej ode mnie. Moja cierpliwość się skończyła postanowiłem zgłosić sprawę do serwisu aukcyjnego . Napisałem im o co chodzi a oni napisali mi że w chwili kupna zawarta była umowa i jeśli sprzedający nie wywiązał się z umowy to mogę powiadomić sąd o tym przestępstwie lub wcześniej policję ale żeby przed tym spróbować się porozumieć ze sprzedającym . Tak więc sprawdziłem e-mail, nic nie otrzymałem i wszedłem poprzez moje konto aukcyjne na konto użytkownika z którym zawarłem umowę i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem aż 44 komentarze negatywne od innych użytkowników. Teraz już miałem pewność , że trafiłem na oszusta i że nie tylko mnie oszukał. Faktu tego jednak postanowiłem nie zgłaszać, ponieważ kwota była nie duża i myślę, że jeżdżenie po komisariatach itp. przekroczyło by tą kwotę;). Poniesiona strata nie jest warta aby tracić czas, bo znając życie niewielkie są szanse na odzyskanie tych pieniędzy. Co innego inni użytkownicy co wygrali np. 5 aukcji i wpłacili pieniądze za te 5 koszulek. Prezent kupiłem w ostatniej chwili w sklepie jednak nie był tak efektywny jak ten na zdjęciu na aukcji. Dużo wcześniej u innego użytkownika brałem udział w licytacji wieloprzedmiotowej. Było wystawione w niej 10 koszulek. W licytacji takiej chodzi o to , że wygrywa 10 pierwszych osób a kwotą, którą trzeba zapłacić za przedmiot jest kwota zalicytowana przez 10tego użytkownika mieszczącego się w tej 10tce. Wygrałem, kwotę plus koszt przesyłki wpłaciłem na podane konto. Jednak po paru dniach otrzymałem e-maila, że podczas pakowania okazało się ,że koszulka posiada znaczne malutkie dziurki i żebym podał numer konta do zwrotu pieniędzy. W tym przypadku
74
otrzymałem zwrot pieniędzy. Jednak sądzę, że osoba ta stwierdziła ,że wylicytowana kwota jest znacznie niższa niż wartość koszulki Po tych doświadczeniach uważniej przyglądam się sprzedającym i wystawionym towarom. 76. Agnieszka Ch. [12.01.10]. Uprzejmie donoszę, iż sieć supermarketów Media Markt sprzedających sprzęt RTV/AGD w Lublinie podczas przedświątecznego weekendu wprowadziła promocję obniżającą cenę produktów o stawkę VAT czyli 22%, ale... wcześniej cenę podniosła. Promocję wprowadzono 20 grudnia. Chcąc kupić suszarkę z lokówką do włosów, na kilka dni przed wprowadzeniem promocji udałam się do Media Markt, by sprawdzić asortyment sklepu. Wybrałam trzy modele suszarek, spisałam ich ceny i obliczyłam, ile by kosztowały po 22% przecenie. Zdziwiłam się jednak, gdy okazało się, że ceny wybranych przeze mnie suszarek były wyższe od tych, które zapisałam. Myślałam, że się pomyliłam, lecz niestety, kartka na której spisywałam ceny dwa dni wcześniej pokazuje mi inne ceny od tych, które są na półce. Oczywiście ceny na półce są wyższe od zapisanych, a obok nich widnieje informacja że należy od wszystkich cen odjąć rabat 22%. Pytany o przyczyny tej zmiany asystent działu AGD powiedział, że to nie on ustala ceny. Media Markt podobne taktyki stosował w Niemczech, jednak klienci zorientowali się i sieć ich zaniechała. Niestety jak widać w Polsce jeszcze można robić z nas idiotów tak, jak mówi o tym reklama. Postanowiłam o tym napisać, aby pokazać, jak nieuczciwie traktuje się nas klientów i "nabija w butelkę". 77. Anna S. [16.01.10]. Witam serdecznie! Widzę większość osób została ładnie nabrana głównie w okresie przedświątecznych zakupów. Niestety mnie to również nie minęło. Problem jest w tym, że dałam się naciągnąć na coś, na czym się dobrze znam... Ale po kolei. Oczywiście każdy lubi zakupy, tylko czasem szkoda nam wydawać ciężko zarobione pieniądze. Będąc na zakupach, upatrzyłam piękny TV, wiec pomyślałam ze sama sobie sprawie taką miłą niespodziankę na święta. Cena cacka wynosiła 4500, wiec szybko pomyślałam, że przecież są kredyty... ( a dodam ze sama pracuje w firmie udzielającej owych kredytów, wiec o nic się nie bałam). Po krótkiej rozmowie ze sprzedawcą i oczywiście zachwalaniu produktu - bez tego by się nie obeszło - przeszliśmy do sporządzania umowy. Sklep nie miał w ofercie udzielania kredytów przez firmę, w której pracuje, więc zaproponował mi inną. Pomyślałam czemu nie. Sprzedawca sporządzał owy wniosek, zgłaszał go do banku, wszystko trwało ok 15 min, czyli standardowy czas. Kolej na mój podpis na umowie. Sprzedawca nie mógł
75
mi dać wypełnionej umowy, bo miał jakąś awarie i ma trudności teraz z zalogowaniem się do systemu - pomyślałam czasem się to zdarza. Stwierdził, że teraz jest bardzo dużo ludzi, wiec wypełni po pracy, tylko potrzebny mój podpis, podał wysokość raty, przeliczyłam - przepłaciłabym tylko120 zł, na okres 24 m-cy, więc byłam bardzo zadowolona podpisałam..... Za 2 tygodnie przyszła umowa... Co za niespodzianka, umowa kompletnie inna od tej którą podpisałam. A koszt owego zakupu, oprócz ceny towaru, to 2400 zł. Wtedy uświadomiłam sobie, jak sprzedawca ładnie mnie nabrał.... Odstąpiłam od umowy z bankiem. Chciałam jak najszybciej zwrócić towar do sprzedawcy, ale odmówił przyjęcia, twierdząc, że ma takie prawo.... Nie kłóciłam się z nim, tylko spokojnie wzięłam TV do domu i poczekałam na odpowiedz ze strony banku. Oczywiście bank uznał moje odstąpienie za skuteczne, czyli nie miałam żadnego kredytu, sprzedawca nie miał pieniędzy za towar, a ja miałam TV w domu... Kochany sprzedawca odszukał mnie w ciągu tygodnia i sam się zgłosił po swój towar. Dałam się nabrać pięknie na ten kredyt, ale to była nauczka dla mnie na długi czas..... 78. Joanna Gajos-Komza [16.01.10]. Dobry wieczór! Ja raczej jestem ostatnia ze swoim zapisem. Ta sytuacja wynika z faktu, że nieustannie mną ktoś manipuluje. Do tego stopnia jestem zmanipulowana, że nie miałam czasu dotychczas napisać o tym - po prostu musiałabym pisać tyle, ile nie śpię! Oto przykłady manipulowania mną tylko z dzisiejszego dnia: 1. Wstałam wcześniej, niż planowałam ponieważ mój głodny dwudziestoletni) syn robił hałas w kuchni podczas irracjonalnych poszukiwań herbaty (jest od 15 lat w tym samym miejscu). 2. Wychodząc na zakupy byłam ubrana, jak na Sybir, ponieważ pani z TV powiedziała, że jest zimno (aż tak, jak mówiła nie było). 3. Kupiłam 2 chleby, ponieważ byłam głodna (potrzebujemy maksymalnie 0,5 na 1 dzień). 4. Ok. południa zapukała jakaś kobieta z prośbą o wsparcie ("mam 6 dzieci, straciłam pracę").... Najpierw jej wyjaśniłam, że nie udzielam wsparcia, po czym oddałam jej własne zamrożone obiady. 5. W wyniku pkt 4 sama musiałam pojechać do Leclerca, by kupić coś na obiad. 6. Wydałam kupę kasy i gotowałam do wieczora. 7. Zadzwoniła koleżanka z prośbą, bym na jutro pożyczyła jej obrus. Wiedząc, że przyjdzie wypucowałam podłogę (drugi raz dzisiaj). 8. Teraz piszę to wszystko pod przymusem, bo nie lubię przyznawać się do słabości, jaką jest stosowana na mojej osobie manipulacja...
76
Na zakończenie pragnę dodać, że jestem zadowolona z faktu, że miałam okazję brać udział w Pańskich wykładach (byłam na wszystkich). Pozostając z szacunkiem proszę Pana, by Pan mi nie odpowiadał, bo to będzie mnie obligowało do odpowiedzi. Bardzo będę wdzięczna za szansę dyskusji z Panem w przyszłym tygodniu... Z szacunkiem Joanna Gajos-Komza (Edytowany przez Waldemar Pycka - sobota, 16 styczeń 2010, 21:59)
[Waldemar Pycka] Pani Joanno, zgodnie z Pani prośbą - nie odpowiadam. Ale chociaż w ten sposób chciałbym Pani podziękować za ten tekst (punkty 1-8). Moja żona właśnie "pucowała" podłogę obok i słysząc moje wielkie uradowanie zajrzała na ekran. Jej pierwsze zdanie brzmiało mniej więcej tak (po przeczytaniu pierwszego punktu): "Nie pamiętam nawet, kiedy to napisałam" (nasz 22-latek też nieźle "potrafi" odnaleźć się w domu...). 79. Grażyna G. [16.01.10]. Piszę dopiero teraz ponieważ okres poświąteczny w szkole to istny szał. Zbliża się koniec I semestru i jest to okres wzmożonej pracy. Jestem nauczycielką nauczania początkowego więc muszę pisać oceny opisowe poza tym rada klasyfikacyjna, zebranie z rodzicami, przygotowania uroczystości z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka. Historia o której chcę opowiedzieć zdarzyła się przed świętami. Mieszkam w małym miasteczku więc wyprawa do supermarketu w większym mieście zabiera mi dużo czasu. Na zakupy świąteczne po skończonych lekcjach zabrałam swoje dwie córki. Po dwóch godzinach wędrówek po sklepach okazało się, że jesteśmy bardzo głodne. Znalazłyśmy bar w supermarkecie. Czekałyśmy w długiej kolejce, a dania które zjadłyśmy były niezbyt smaczne i prawie zimne. Gdy okazało się że już wydałam pieniądze postanowiłyśmy wrócić do domu. W drodze powrotnej poczułyśmy się wszystkie trzy bardzo źle. Musiałam zatrzymać samochód bo młodsza córka wymiotowała. Do domu wróciłyśmy zmęczone i osłabione. Na drugi dzień rano musiałyśmy iść do lekarza, bo w domu nie było żadnych środków zaradczych. Finał tego zdarzenia był taki, że prysła cała radość z przygotować świątecznych. Nie dość że wydałam masę pieniędzy w supermarkecie to jeszcze musiałam wykupić lekarstwa, które przepisał nam lekarz. Ta historia nauczyła mnie, że na zakupy świąteczne lepiej pojechać kilka razy i krócej. Przemyśleć dokładnie co trzeba kupić, a nie wszystko na raz w dodatku o pustym żołądku.
77
80. Magda S. [17.01.10]. Dokonując pierwszego wpisu nie do końca zrozumiałam o co chodzi chyba niezbyt uważnie słuchałam na wykładzie A więc zaczynam raz jeszcze... Pracuję w restauracji jako menager, jeden z moich pracowników, niestety będący szefem kuchni, jest opryskliwy, wulgarny wręcz nieprzystosowany do jakiejkolwiek współpracy z ludźmi, posiada jednak ogromną wiedzę i umiejętności w wykonywanym zawodzie. Jakiekolwiek próby porozumienia się z nim, próby poskramiania jego chamstwa względem innych nawet pracowników, którzy starają się "schodzić mu z drogi" (używa on bardzo często agresji ukrytej ) kończą się naszą kłótnią, w której praktycznie zawsze stara się przekonać chociażby część pracowników do swoich racji. Ukazuje im jaką to jestem złą przełożoną ( wypominając różne moje upomnienia itp.)i przekonuje, że to że jest taki opryskliwy to plus dla całej załogi, bo walcząc o swoje racje, sprzeciwiając się każdej narzuconej mu decyzji, robi to także dla innych pracowników.(Argumentum ad auditorem). Natomiast mój szef w poważnej debacie na temat wyżej wymienionego pracownika, z którym współpraca naprawdę odbiera chęci do przychodzenia do pracy i nie myślę tu tylko o sobie powiedział "Madzia jesteś osobą inteligentną, wykształconą, on jest po zawodówce jest chamski i krnąbrny nie zmienisz go ale przecież sobie z nim poradzisz...". Oczywiście nie powiedziałam szefowi, że nie jestem na tyle mądra żeby znaleźć na niego sposób. Praca z owym kucharzem przyprawia mnie o bóle głowy a szef nieźle mnie zbył (Argumentum ad vanitatem). Ale się opisałam...Uff 81. Dorota Rosińska [17.01.10]. Niestety taki jest urok tych marketów i ich jakże śmiesznych promocji. Ja miałam sytuację taką, że w pewnym markecie podczas poświątecznych juz zakupów mój mąż dostrzegł golarkę w super niskiej cenie. Faktycznie cena była super. Okazja niesamowita. Oczywiście zadziałała na nas reguła niedostępności - ogromna chęć posiadania golarki, która dobrej firmy kosztuje większe pieniądze. Po kilku dniach użytkowania akumulatorek przestał działać więc pozostało nam go tylko podłączyć aby naładował sie przez kilka godzin. Jakie zdziwienie było mojego męża gdy okazało sie, że na nic zdało sie to całe ładowanie, golarka nadal nie działała. W markecie nie było problemu z reklamacją wystarczyło całe opakowanie + paragon. Oddaliśmy produkt, pieniądze nam zwrócono. Chcieliśmy wymienić na druga ale dowiedzieliśmy sie że już nie mają na magazynie gdyż u nich golarki z tej firmy były tylko w promocji w okresie świątecznym. Po dosłownie kilku dniach byliśmy w tym sklepie. Jakież było nasze zdziwienie gdy na półce stała golarka i ogromny napis PROMOCJA. Ha ha, cena większa od 10 zł od tej która my zapłaciliśmy. A co lepsze gdy
78
wzięłam to opakowanie do ręki zauważyłam na tyle, że jest na nim dziwny "rysunek" a raczej sposób rysowania przez moją córeczkę ludzikawykonany długopisem co prawda mało widoczny, ale jednak był ))) Ciekawe którym użytkownikiem tej maszynki był mój mąż? Oraz ilu mężczyzn będzie po nim. Szkoda, że w wielu marketach ale nawet w tych małych sklepikach panuje zasada że dla kasy można wszystko zrobić. 82. Magdalena Sz. [17.01.10]. Pięknego popołudniowego dnia, siedząc w pracy zobaczyłam w drzwiach młodego chłopak, który uśmiechną się do mnie... nie musiałam długo czekać wszedł do środka i położył mi na biurku słonika wraz z karteczką i wyszedł. Na karteczce było napisane, że jest głuchoniemy i prosi o wsparcie. Tylko było uwzględnione, że życzy sobie 5 zł za słonika, a jeśli ktoś może podarować więcej to ma ogromne serce. Więc ja, nie zastanawiając się przygotowałam sobie 10 zł i spokojnie czekałam na powrót chłopaka. Po chwili przyszedł i zabrał karteczkę z pieniędzmi. Na początku byłam dumna ze swojego postępowania i "hojności". Jednak euforia nie trwała zbyt długo. Po skończonej pracy spokojnym krokiem kierowałam się do domu, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tego chłopaka "od słonika", tylko co najdziwniejsze rozmawiającego przez telefon. Nie mogłam sobie darować jak można być tak naiwnym. Uległam regule lubienia i sympatii. Pierwsze wzbudził sympatie a potem to wykorzystał. Ostatni raz dałam się tak w nabrać. 83. Artur Ch. [17.01.10]. Chciałbym uprzejmie donieść, że ja Artur Ch. w dniu 11 października 2009 roku kupiłem w ramach akcji promocyjnej w sklepie (ALDIK) w jednej z Lubelskich galerii handlowych (OLIMP) Kupiłem Soki "CAPRIO" Na Promocyjnej etykiecie sklepowej napisane było, że kupując dwa soki płacę za jeden. Promocja nazywała się dwa w cenie jednego. Skuszony promocją wziąłem 4 soki licząc, że zapłacę za dwa. Gdy wróciłem do domu, przeglądałem paragon i okazało się, że oszukano mnie ponieważ zapłaciłem za każdy sok, a nie jak się spodziewałem tylko za dwa. Oburzony sytuacją poszedłem do sklepu i okazało się, przy półce z sokami nie było już żadnej kartki z napisem promocja. Chcąc wyjaśnić sytuację poszedłem do pracownika sklepu i okazało się, że promocja skończyła się 3 dni temu tyle, że pracownicy zapomnieli zdjąć kartki promocyjnej.Wściekły sam na siebie postanowiłem być mniej ufny promocjom w sklepach. 84. Anna P. [17.01.10]. Byłam na zakupach w AUCHAN. Chcąc kupić wazon do kwiatów nie byłam pewna jego ceny i skorzystałam z czytnika kodów kreskowych
79
umieszczonego przy jednym z regałów. Pokazał on cenę 13,99zł. Przy półce z wazonami nie było jednak takiej ceny. Poirytowana porównałam kod kreskowy na wazonie z tym przy półce - zgadzał się. Postanowiłam sprawdzić, jak czytnik zareaguje jeśli zeskanuję na nim etykietę z półki. Udałam się do informacji z zapytaniem ile w końcu kosztuje wazon. Rozmowa przebiegała w taki sposób: [Ja] Proszę o sprawdzenie ceny tego wazonu. [Pani z obsługi] 13,99zł. [J] ale na półce jest etykietka 11,99zł... [P] może Pani po zakupie przyjść z reklamacją OK pomyłki się zdarzają, kupiłam, zapłaciłam 13,99zł, idę do obsługi klienta z reklamacją. Przede mną w kolejce do punktu obsługi klienta czekał klient, który w taki sam sposób przepłacił za jakieś 3 inne produkty! Przyszła moja kolej i pokazałam paragon fiskalny i etykietkę zabraną z półki. I ku mojemu zaskoczeniu Pani (inna niż ta wcześniej) posądziła mnie o to, że to ja chcę oszukać Auchan na 2 złote! [J] Zapłaciłam 2 zł za dużo za wazon, oto dowód, że przy półce była niższa cena - proszę o zwrot. [P] A jaką ja mam pewność, że nie zabrała Pani tej etykietki na przykład dwa dni temu? [J] A jakie to ma znaczenie? To wasza pomyłka! [P] W międzyczasie mogła wzrosnąć cena i teraz chce Pani kupić taniej! [J] Pani jest chyba niepoważna! Załóżmy, że byłam u was dwa dni temu i zabrałam etykietkę. Załóżmy też, że w jakiś bliżej niewyjaśniony sposób uzyskałam wiedzę, że Auchan planuje podwyżkę tej ceny. To dlaczego chcąc kupić ten wazon w cenie 11,99zł nie miałabym tego uczynić od razu tylko zabierać etykietkę, czekać na wzrost ceny i przychodzić po zwrot różnicy? Może mi to Pani wyjaśnić? [P] A po co Pani zabierała z półki etykietkę? [J] Byłam przed zakupem tutaj i Pani koleżanka kazała mi wrócić po zakupie. Zabrałam etykietkę, aby pokazać, że cena na półce jest inna, niż przy kasie. [P] dokonała zwrotu różnicy z komentarzem* : ale niech Pani w przyszłości nie zabiera etykietek. [J] w przyszłości nie będę tu już kupować... a poza tym czy ma Pani zamiar zmienić błędną cenę tak, by inni klienci nie byli wprowadzani w błąd czy mam wrócić tu w poniedziałek z Inspekcją Handlową? [P] wymowne wzruszenie ramionami. Po całej tej sytuacji doszłam do przekonania, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem różnica w cenie nie jest pomyłką tylko celowym zabiegiem zmierzającym do tego, by klient w rzeczywistości za zakupy zapłacił więcej.
80
Zakończenie
86. Jerzy Parol [18.01.10]. Wczoraj próbowałem coś napisać ale nie wiem czy to doszło Bluconect mi się wiesza i w ogóle. Panie doktorze uległem wczoraj największej manipulacji otóż miałem nawiać z LOGIKI ale uległem Argumentacji AD POPULUM 5 niewiast mnie zmanipulowało i nie uciekłem z wykładu pozdrawiam może to dojdzie. 87. Waldemar Pycka [18.01.10]. Słuchajcie moi Drodzy! Pewnie się oburzycie na mnie, ale muszę zmienić reguły gry. Dlaczego? W obronie sprawiedliwości, o której tak dużo mówiliśmy na ostatnim wykładzie. Otóż zamierzam - spodziewam się Waszych argumentów (kontr) - wczorajsze wpisy potraktować jako "jednostkowe" - niezależnie od ich ilości! Uzasadnienie: 1) Umożliwi mi to branie pod uwagę dwóch pozostałych składników oceny, czyli OBECNOŚCI oraz JAKOŚCI WPISÓW. Jeśli pozostanę wyłącznie na ilości, wówczas nie będę mógł DOCENIĆ odpowiednio osób, które pracowały solidnie wcześniej i spontanicznie uczestniczących w dyskusji. Konkluzja: Zasady oceny przedstawione na wykładzie pozostają bez zmian, oprócz punktu Ilości wpisów w odniesieniu do 17 stycznia. Mówiąc inaczej: jeśli ktoś przed ostatnim wykładem zdobył owe 9 i więcej wipsów - ma to policzone i otrzymuje ocenę bardzo dobrą; jeśli jednak ktoś miał do tego czasu 1 wpis, to wszystkie wpisy z dnia 17-go traktuję jako JEDEN wpis. Czekam na Wasze opinie. 87.1. B. G. [18.01.10]. Panie Doktorze, W tej chwili to już Pan chyba z nas żartuje!! Ja do wczorajszego wykładu miałam 4 wpisy. A jak Pan weźmie pod uwagę obecności skoro o ile pamiętam to tylko raz była lista, mam nadzieję, że mnie Pan pamięta
81
ponieważ siedzę w pierwszym rzędzie. Serdecznie pozdrawiam, czekam na dalsze pomysły zaliczenia z dobrą oceną logiki. 87.2 Waldemar Pycka: Pani Bożeno, 4 wpisy, 4.0; lista z 13.11.2009 - czy jest obecność? Jeśli tak, to jest 5.0 jako końcowa. W czym problem? Właśnie sprawdziłem: jest Pani wpisana na listę pod numerem 92 obok Pani Aliny Kryjak oraz Pani Małgorzaty Grabowskiej. Jest zatem 5.0 jako końcowa (o ile potwierdzą się 4 wcześniejsze wpisy...) Właśnie w Pani profilu sprawdziłem - są wpisy (pierwszy z 1 stycznia). A zatem - bdb na koniec. A przecież jest jeszcze trzeci aspekt oceny, który wielu poratuje... 87.3. Agnieszka Z. [18.01.10]. Weszłam z ciekawości i widzę że atmosfera na forum gorąca.... Pan Profesor pewnie jest z nas dumny za zaangażowanie. Widzę zasady oceniania też się zmieniły...no ale takie jest życie....na każdym kroku nas ktoś i coś zaskakuje, ale tak jest w sumie ciekawiej. Pozdrawiam i do jutra. 87.4. Beata Janocińska [18.01.10]. Właściwie to zasady niewiele się zmieniły jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co do oceniania to proszę zajrzeć do wstępu (na samej górze na forum) Pan Profesor od samego początku poinformował ,że będzie oceniany udział w dyskusji , ale nie ''jednorazowy '' -----dla mnie ocena za wczorajsze wystąpienia nie była by sprawiedliwa , bo chociażby dlaczego inni mogli udzielać się wcześniej, a wczoraj cały rok nagle ''oszalał'' POPIERAM PANA PROFESORA - i absolutnie proszę nie traktować tego jako ''podlizywanie się '' ...............a następnym razem należy dokładnie zapoznać się z ''treścią ulotki dołączonej do opakowania .............' 87.5. Magdalena K. [18.01.10]. witam, całkiem nieźle jeszcze małe zmiany, ale można było się tego spodziewać. W przeciwnym razie Pan Doktor musiałby wszystkim wczorajszym Forumowiczom wpisać same piąteczki. Już nie mogę się doczekać 24, czuję, że co niektórych poniesie i wybuchnie wojna tak jak na ostatnim wykładzie (...) 87.6. Dagmara B. [18.01.10]. Myślałam że Pan jest szczery, a okazało się.... Już mi nie zależy na ocenie, zrobi Pan jak chce, my i tak jesteśmy tylko zwykłymi studentami, to
82
smutne. To się nazywa dopiero manipulacja!!!! Czyż nie ulegliśmy wszyscy regule autorytetu?? Szkoda było wczoraj mojego czasu.... Szkoda... 87.7. Waldemar Pycka [18.01.10]. Pani Dagmaro, ten wczorajszy czas będzie pięknie wspominany właśnie przez to, że nie został tak banalnie "spieniężony".To było piękne i dlatego muszę to piękno zabezpieczyć! Pozdrawiam Panią serdecznie. 87.8. Waldemar Pycka [19.01.10]. Dzisiaj, po godzinie 16-ej rozpocznę akcję przyporządkowywania ocen według zmodyfikowane wczoraj wersji. Braki w Waszej argumentacji rozumiem jako zgodę na zmiany. Ps. Do niedzielnego wykładu nie przekazałem Wam informacji o warunkach rozdzielenia ocen. Jak wiecie, byliśmy przekonani, że skończy się dotychczasowymi "zalkami". Ale: skoro system sie zmienił, to nasze grudniowe umowy też z konieczności musiały ulec zmianie. Byłem bardzo zadowolony z tego, że wpisy na forum uzyskały charakter warunku koniecznego do zdobycia zal., czyli po modyfikacji daje to ocenę dostateczną. Teraz: czy byłoby sprawiedliwie, gdybym wszystkim Wam wstawił trójeczki? Takie wyjście byłoby najsensowniejsze, biorąc pod uwagę wyjściowe warunki. Chyba przyznacie mi, że to kiepski plan. Dlatego postanowiłem dostawić czwórki i piątki. Wedle jakiego klucza? Otóż solidności (jakości) wpisów oraz spontanicznej aktywności na forum. W chwili, gdy o tym powiedziałem na wykładzie, skończył się warunek "spontaniczności". Nieprawdaż? A że zabawa była przednia, sami przyznacie... 88. Urszula Dudziak [19.01.10]. a ja przez zaangażowanie czytaniem wypowiedzi w związku z formami zaliczenia) spaliłam ciasteczka z wiórkami, i są czarne jak smoła no cóż trudno będą czarne, bo tak forum działa czytając ze zapomina sie o świecie który nas obok otacza. 89. Sylwia H. [19.01.10]. bardzo jestem ciekawa na jaką ocenę zapracowałam zawsze byłam na wykładzie a gdy była lista która będzie brana pod uwagę nie mogłam być niestety ;( Waldemar Pycka: Pechowa Sylwia bardzo wiele straciła, skąpym pisaniem czwórki nie zdobyła.
83
90. Anna Gajowniczek [19.01.10]. Ja byłabym zainteresowana wiadomością na temat swojej oceny, więc gdyby Pan doktor udzielił mi tej cennej informacji byłabym bardzo wdzięczna Waldemar Pycka: Wdzięczna Anna jest mało szczodra, choć jej ocena jest po prostu dobra. 91. Ewa Bartoszuk [19.01.10]. to szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym, jakie były te ocenki ołówkowe, to może byśmy jeszcze coś wynegocjowali? hehe Waldemar Pycka: Negocjatorce Ewie muszę powiedzieć, że w dobrym środku przyszło jej siedzieć. 92. Tekst powstały w dniach [19.01.10 – 21.01.10]. Beata Janocińska: . a ja chciałabym już wiedzieć ,,,,, bo ta cisza mnie przeraża....zerkam i zerkam od godziny na forum ,,,nikt nic nie pisze.....no i nie wiadomo czego się spodziewać .... Waldemar Pycka: Niecierpliwej Beacie powiedzieć muszę, że lepszej oceny już z siebie nie wyduszę. Beata Janocińska: Panie Profesorze ,,odpowiedż niejasna proszę o konkrety ,,,,,koniec i basta !!!!!!!!!!! Można by mniemać ''piątka czy dwója''? Niech Pan Profesor mnie tu nie buja Ja spać nie mogę, myślę o ocenie i o wczorajszej w sklepie ''przecenie'' czy stanę się znów'' ofiarą manipulacji'' czy dobrze wybrnę z owej sytuacji Panie Profesorze Ob-sesji mówimy TAK a mi jednak nadal konkretów BRAK Mam nadzieję, że ''Piątka '' długopisem wstawiona Bo Beatka jest na nią strasznie napalona
84
Waldemar Pycka: Pani Beata na gwałt się żali, Że nie wie, jakiej użyłem skali. Mógłbym to jasno wytłumaczyć, Lecz "ad baculum" nie mogę wybaczyć. Spytacie pewnie: gdzież ten argumencik? Podpowiem: spójrzcie na wykrzyknikowy zamęcik. Beata Janocińska: Od samego rana rymy siedzą w głowie i jak Pan Profesor na mój rym odpowie? Myśli się piętrzą, już nie daję rady doprowadzą mózg mój chyba do zagłady Z każdej strony patrzę na wypowiedź Pana którą odczytałam dziś z samego rana Czy można było prościej w wypowiedzi swojej użyć formy ''liczbowej'' przy ocenie mojej Śpiesząc się do pracy, wybiegając w pędzie tylko wciąż myślałam co z oceną będzie ..... Krótka przerwa w pracy, na malutką kawę może to powstrzyma tą moją obawę Rezygnuję z kawy, wybieram melisę mam nadzieję, że teraz bardziej się wyciszę Ta obsesja straszna - Panie Profesorze stała się już fobią, o mój Panie Boże ....Moi drodzy Państwo, chcę tu zauważyć jak wielki mamy wpływ na to co może się wydarzyć Gdyby argumenty były mocne i frekwencja spora mielibyśmy wpływ na ''moc'' Pana Profesora odpowiedź jest jasna na ten ''wpływ społeczny '' nasza walka z nim, to już czyn zbyteczny i tak, czy inaczej w końcu ulegniemy z manipulacją się godząc -Tak Polegniemy!!!!!!!! Serdecznie pozdrawiam Pana Profesora czekając'' cierpliwie'' na odpowiedź do późnego wieczora Koleżanki, kolegów również chcę pozdrowić i pogratulować ocen, bo cóż innego pozostało mi zrobić PS. ZAMIAST SKUPIĆ SIĘ NA PRACY, LOGIKĘ MAM W GŁOWIE MAM JEDNAK NADZIEJĘ, ŻE SZEF SIĘ NIE DOWIE
85
Waldemar Pycka: Zarzut był prosty i jasny w wymowie, Pani Beacie nie to jednak w głowie! Nie patrząc na nic i ryzykując etatem, Uderza we mnie śmiałym "ad vanitatem"! Beata Janocińska: ''Niecna manipulacja ''- to czyn zamierzony i w ''biednych '' studentów celnie uderzony Każdy kto tu zajrzy, szybko się zorientuje kto? jak? gdzie? kogo? tu manipuluje Przejdźmy więc do sedna naszych ocen miłych i sporów i kłótni tych bardziej zawiłych ''Aby wilk był syty, no i owca cała'' każdemu by piątka teraz się przydała A i Pan Profesor też na tym skorzysta bo w bardzo szybki sposób zapełni się ocen lista Zyska Pan na czasie i na ''dobrym '' zdaniu choć i tak ma Pan dobre ...powiem w zaufaniu.... Więc czy nie jest to ''super promocja'' bo jak dla mnie to najlepsza opcja... Ewa Bartoszuk: Beatko Beatko masz 100% - ową rację, wstawiając piąteczki nasz Pan Doktor będzie miał super belfra "kreację", i może nutka manipulacji wkroczona z jego strony, a my bezradni studenci nie mamy nawet szans obrony... i smutna to prawda, tak gorzka i krwawa, mieliśmy nadzieje, że będę klaskać za piąteczki gromkie nam brawa, a tutaj Pan Doktor sprawił nam niespodziankę, że nasze ocenki skaczą jak małe dziecko przez dłuuugą skakankę, więc może Wykładowca zdecyduje się na "super promocję" i wybierze jak najlepszą dla nas opcję Waldemar Pycka: Na szczęście o czas nie muszę się troszczyć, I na Mełgiewskiej w każdej chwili mogę gościć! Beata Janocińska: No proszę, widzę że rymy wciągają i pewnie wszyscy inni pytanie sobie zadają
86
co nas opętało? co się z nami dzieje? -- tak sobie rymujemy drodzy przyjaciele bo'' wirusa rymów'' forum załapało bo 17 stycznia za dużo wpisów miało Ewciu moja droga , jeśli mogę dodać można było wczoraj z rymami startować Teraz już oceny piórem zapisane no chyba , ze cud się zdarzy i będą wymazane Wyrok wydany w imię SPRAWIEDLIWOŚCI i nie ma już dla nas żadnej LITOŚCI Waldemar Pycka: Jeszcze tylko tego mi dziś brakowało, by "ad misericordiam" łzy mi ulewało... Ewa Bartoszuk: ach...co za porażka - utknęliśmy jak na patelni gęsta zasmażka, a nasz wyrok to niestety sprawa oczywista, bo zamknięta przez Pana Doktora zaliczeniowa lista, tak późno te rymy do mnie docierają, bo ciągle z braku sprawiedliwości moje rączki łzy ocierają, a Pan Doktor zero wyrozumiałości, i nie chce dobrej dla nas przyszłości. A my tak ambitni, solidni i wytrwali, jeszcze raz prosimy o anulowanie tak srogiej i zawyżonej ocenowej skali. Waldemar Pycka: Pamiętacie zasady na forum wypowiedziane? Ma siłę prosić? - Więc niech przy tym zostanie! Beata Janocińska: Ewciu, to już koniec, trzeba się pogodzić nie ma co udawać, narzekać, wywodzić Już za chwilę lista na forum przybędzie oj ....lamentów i żalów pewnie mnóstwo będzie Pogodzić się trzeba z wydanym wyrokiem i na nowy semestr przybyć Wielkim Krokiem Waldemar Pycka: Już więcej nie zamierzam Was zwodzić, By nie narazić się, że chcę Wam szkodzić.
87
Jednak listy w całości nie opublikuję, Bowiem, hmm ..., coś tam pokombinuję! Ewa Bartoszuk: I tak właśnie bywa z naszym Profesorem, ciągle robi zakręty i nie jedzie tym samym torem, najpierw miała być calutka lista, a teraz znowu na nas naciska, te ciągłe zwodzenia i sprytne kombinacje, dają się we znaki, że to czyste manipulacje. Ale my już wywodzić nie będziemy i na wpisy z zapadłym wyrokiem śmiało przybędziemy. Choć nie będzie to dla nas sprawa prosta i wyśmienita, ale przynajmniej będziemy z Panem Doktorem do końca kwita. I masz znowu rację Beatko, musimy się z tym pogodzić, bo po co mamy potem cały rok się z Profesorem na Mełgiewskiej godzić. Beata Janocińska: Serce Pana Wielkie, Panie Profesorze Widać musi być Pan dziś w dobrym humorze Proszę kombinować ,,My nie przeszkadzamy '' na wyrok ostateczny teraz już czekamy Tylko ręka łaskawa niech nad Janocińską czuwa bo ona już wszędzie logikę zakuwa No i proszę pamiętać o poświęceniu mojej dzisiejszej pracy na rzecz Forum i WSPÓŁPRACY Agnieszka Harasim: Wy tu cały dzień siedzicie, myślicie, A nasz Profesor śmieje się skrycie, Jest już zmęczony Waszymi rymami, Dajcie mu spać, niech odpoczywa Kochany, Bo jutro na Mełgiewskiej znowu zawita, Będzie miał dobry humor, gdy z rana poczyta, Agnieszkę Harasim wkrótce doceni, Piąteczkę postawi, aż się mała zarumieni, Bo ona biedna, spać nie może, Tylko myśli o logice i o Panu Profesorze, Już godzina pierwsza na zegarze wybiła, Agnieszka zasnęła i o logice śniła, Spała, spała, sny prorocze miała, Gdy się obudziła piąteczkę dostała,
88
Bo to nasz Profesor cudownie tłumaczył, Zasłużył na uśmiech i go zobaczył Waldemar Pycka: Wiadomo: najpierw Panią Beatę wymienię, Pytając: czy poezją swą podniosła ocenę? Prawda jest prosta i nigdy nie znosi brudów, Piątka od początku, więc szkoda tych trudów. Z Panią Ewą miałem duży kłopot, to racja, Jednak bardzo pomogła nocna kombinacja. Wpisów było mało i nieobecność stwierdziłem, Ale oko przymknąłem i piąteczkę wstawiłem. Zmartwiona Agnieszka słać będzie cholery, No bo to więcej niż trzy, ale mniej niż cztery. Beata Janocińska: Rymów melodia wczoraj nas bawiła choć co niektórych trochę poruszyła ale przyznam, że przednia była zabawa dotrzeć przez rymy, niełatwa to sprawa Rym zmanipulował naszą psychikę podziałał dogłębnie na naszą etykę I tak manipulacja krąży po świecie dotarła na forum - czy o tym już wiecie? Pan Profesor usnął nawet bez kolacji bo poddał się wczoraj rymów manipulacji Nam również na korzyść wcale to nie wyszło Bo na listę po raz kolejny czekać nam przyszło -----A co z ocenami ? -- padały pytania -----Panie Profesorze -- dość już czekania Wszystkich sen Profesora mocno poruszył a Pan Profesor nawet się tym nie wzruszył Na forum napisał ,jak gdyby nigdy nic jakby oceny to był wielki pic ----''Jestem zmęczony, idę spać , pa pa'' i co biedny student teraz zrobić ma Kolejny dzień na wyrok czekać a jak Pan Profesor nadal będzie zwlekać? Oby na psychice naszej to się nie odbiło bo całkiem nieciekawie by się porobiło .....bunt studentów , awantury, manifestacje.... i to wszystko przez źle zastosowaną manipulację
89
Kolejny raz wracam do sprawy Z MANIPULACJĄ NIE MA ZABAWY Jeśli ktoś manipulację chciałby poćwiczyć powinien z konsekwencjami tego się liczyć PODSUMOWUJĄC te nic niewarte rymy chyba się wszyscy tutaj zgodzimy że są to tylko moje wywody nie robiące nikomu przecież żadnej szkody Miło jest czasami sobie porymować a przy okazji z manipulacji pożartować a jeśli ktoś chciałby mnie jeszcze o coś spytać daję słowo że rymów już nie będę się chwytać NADAJĄC FINAŁ TEJŻE WYPOWIEDZI CZUJĘ SIĘ LEKKO JAK PO SPOWIEDZI Ewa Bartoszuk: Ja również bardzo dziękuję i cieszę się, że nie wypowiedziałam tych słów: "dostałam nieszczęsną tróję". Choć Pan Doktor był bardzo krytyczny, być może przez to, że znalazł kamień-pięściak neolityczny... A może przez swoją publikację "Portret Jezusa z Nazaretu" sprawił, że szukał u nas trafnego konkretu. Profesora biografia jest bardzo różnorodna, i już powiem nie w sekrecie, że gra super w ping-ponga. 93. Waldemar Pycka [22.01.10]. Proszę o wskazanie 5 - 10 najciekawszych wpisów na Forum (wystarczy podać, kto i mniej więcej kiedy - ja resztę biorę na siebie), dotyczących przedświątecznej gorączki. Termin na wykonanie zadania: środa 27.01. godz. 15.00. Autorzy trzech najlepszych odpowiedzi otrzymają nagrody (13.02). 93.1. Beata Janocińska [2201.10]. Rozpocznę od tego, iż chciałabym przeprosić Po pierwsze, że znów używam rymów, a po drugie , bo nie lubię donosić Jednak chcąc stanąć na wysokości zadania rozważania moje wymagają dość głębszego przebadania PIERWSZA WYPOWIEDŻ - jako pierwsza zawsze ciekawa i według mnie za odwagę należą się WIELKIE BRAWA Źle ulokowany pieniądz - to się często zdarza a później portfel.... niestety - pustką nas przeraża
90
Jaki morał damy tejże opowieści NIE PAKUJ ZBYT DUŻO, GDY W TORBĘ SIĘ NIE MIEŚCI Pan Cezary zasłużył na mój pierwszy głos pochopnie wydał kasę - biedny jego los Panią Sylwię Smolińską również bym wyróżniła bo przez własną głupotę dużo kasy straciła Morał także zostanie tutaj postawiony i w nasz rozsądek mocno uderzony GDY Z TELEWIZORA PIĘKNA PANI WOŁA NIE ŁAP ZA TELEFON, BO ZOSTANIESZ GOŁA GDY RACHUNEK PRZYJDZIE W MIG TWOJE MARZENIE BĘDZIE WIDNIAŁO NA KONCIE JAKO ZADŁUŻENIE Pani Anna Więckowska pościel zakupiła A później w pierś swoją mocno uderzyła Radość chciała sprawić swojej drogiej mamie i ulżyć w cierpieniu gdy zaboli ją ramie Wszyscy chyba wiedzą jaki morał tego SAMĄ POŚCIELĄ NIE ULŻYSZ W PROBLEMACH CHOREGO wypowiedź Pani Ani jasna , na nią też głosuję a tak na marginesie ''serdecznie współczuję '' Pani Ewa Bartoszuk kolejna nominowana Poczuła magię Świąt promocją zdominowana maszynka niekompletna ,widoczny brak szczoteczki oj, będzie biedna sama czyścić ostrza i dołeczki Morałem takim , chciałabym się tu posłużyć PRZED ZAKUPEM SPRAWDŻ CZĘŚCI , ŻEBY SIĘ POTEM NIE WKURZYĆ przed piątą osobą , zrobię małą przerwę muszę coś przekąsić, żeby znów mieć werwę ...... Zjadłam, wypiłam, do zadania się biorę piątą osobę zaraz wybiorę Anna Pardyka - ładnie ujęła gorączką porządków świątecznych się zajęła Sama morał świąteczny sobie napisała BY NA PRZYSZŁOŚĆ ROZSĄDNIEJ SIĘ ZACHOWYWAŁA Ponieważ wpadłam w podobną pułapkę Jako szóstą wytypuje Nestorowicz Agatkę Morał jasny tutaj zastosuję ODŁÓŻ SŁUCHAWKĘ I POWIEDZ DZIĘKUJĘ dla niewtajemniczonych sprostowanie się należy nie kupujcie przez telefon intymnej odzieży Pani Anna Zalewska też manipuluje
91
bo ciasteczka i torty pod ladą przechowuje Zostawia kawałeczki, żeby zwabić ludzi i tak właśnie swym zachowaniem manipulacje budzi Siódemka szczęśliwa - należy się Pani ale morał mało słodki - NIE UFAJMY ANI !!! SIEDEM - to moja cyfra , tak więc zakończyłam między pięć, a dziesięć ładnie się zmieściłam A na koniec morał - dla całego roku MAGIA ŚWIĄT PRZETRWA WIEKI, A CZAR PROMOCJI SKOŃCZY SIĘ O ZMROKU Zadanie wykonane, tak więc żegnam rymy może jeszcze się kiedyś nimi pobawimy... 93.2. Ewa Bartoszuk [22.01.10]. Pad Doktor zadał nam kolejne zadanie, więc Ewa Bartoszuk przed nim jak najbardziej stanie. Wymienię teraz wspaniałych studentów, którzy powinni posiadać piąteczki w postaci swoich ekwiwalentów. Pomoc Roberta Białowolskiego - ukochanego wnuczka, przyczyniła się do tego, że na długo zapamięta słowo NAUCZKA. Zamówił babusi telewizyjny abonament, przez co w głowie miał potem tylko zamęt. Naciągnął wnusio babcię na koszta i przez długi czas na pewno tej sytuacji szybko nie sprosta! To pierwsza osoba przeze mnie nominowana, więc przejdźmy do kolejnej, gdyż nie skończę do rana... A kto jest drugi - to sprawa oczywista, na to miano zasługuje Beata Janocińska! Jej fantastyczne rymy i wspaniałe wypowiedzi, sprawiły, że mało kto spokojnie przed kompem usiedzi. Lecz także ona wpadła w wir promocji świątecznych i nie udało jej się kupić tanich prezentów bajecznych ;-( Długo szukała mówiącej laleczki dla swojej pociechy, bo była pewna, że sprawi jej tym prezentem mnóstwo uciechy Niestety cena zabawki była niezgoda, więc Beatka nie była już na buzi taka pogodna. Hmmm...Ciekawi jesteście, kto jest teraz na liście trzeci? Nie - nie - nie, to nie są kapryśne i krnąbrne małe dzieci! To pełnoletnia kobieta - Magdalena Górna się nazywa, która do zakupu wyśmienitych pierogów wzywa. Lecz nie każdy poddał się tej manipulacji, bo wtedy wszyscy zostaliby bez smacznej kolacji.
92
I niedobrym farszem by się degustowali, aż w końcu okropnych niestrawności by dostali... I taki morał potem z tego wynika, że ląduje wszystko do dużego śmietnika. Magdalena Klimowicz - to kolejny forumowicz. Kupiła laptopa przecudownego, choć dała dużo pieniążków za niego. Nie poczekała na "kupuj bez VAT-u" reklamę, a potem tak się wkurzyła, że omal nie uderzyła ze złości w ścianę ;-( Została stratna na sześćset trzydzieści, aż mi się to normalnie w głowie nie mieści, że niecierpliwość ludzka jest tak bolesna, jak niejedna zadana kara cielesna. Następna osoba to Porębska Katarzyna, która się dała nabrać magii świąt jak mała dziewczyna. Chciała zrobić prezenty świąteczne w postaci zestawu kosmetyku, i niestety nie padła z tego powodu z zachwytu. Straciła na tym stóweczkę całą i przeżyła przez to porażkę niemałą. Teraz wymienię ostatnią osobę, bo lubię dostawać piąteczki w indeksie, lecz szkoda, że nie raz na dobę ;-( Najbardziej bym chciała dostać z LOGIKI, to może wymyśle jakieś kolejne triki... Ale to potem, bo piąta nominacja czeka, i czuję, że strasznie mi przyznany czas na to ucieka. Moją wytypowaną listę osób zamyka Anna Warda, ponieważ spodobało mi się, jak była dla swojego męża taka twarda Bowiem, kupił on książeczki z kołysankami i okazało się potem, że miał problem z płytami. W domu posiadał podobną, urozmaiconą, a tutaj zakupił niestety troszkę udziwnioną. Dlatego poddał się regułom: wzajemności, społecznego dowodu słuszności, lubienia i sympatii... i wcale mnie to nie dziwi, że żonka mogła dostać potem sporych apatii Tym samym moja lista zwycięzców została zakończona, bo w pełni stwierdzam, że jestem z mojego wyboru bardzo zadowolona Pozdrawiam wszystkich
93